Nie tylko magnetowid

Transkrypt

Nie tylko magnetowid
Anatol Ulman
Nie tylko magnetowid
Magnetowid kasetowy, bo tylko taki jest bardzo sprawny, umożliwia nagranie z telewizora
każdej nadawanej lekcji lub innej wideoaudycji albo zapisanie na taśmie przy pomocy kamery
telewizyjnej wszystkiego, co przy realizacji programu nauczania w szkole może się przydać.
Zestaw: magnetowid MTV 20, monitor telewizyjny oraz kamera kosztuje prawie sto tysięcy, a
jedna taśma na 45 minut nagrania 1200 zł. W rękach nowoczesnego nauczyciela wymieniony
sprzęt jest nieocenioną pomocą w nauczaniu, a szkoła staje się dla ucznia równie atrakcyjna jak
dom, gdzie z reguły jest telewizor. Czy nasze szkoły podstawowe posiadają magnetowidy?
Owszem, jest taki zestaw w Koczale, widziałem go w Człuchowie, w szkole prowadzonej przez
dyrektora J. Grabowskiego, pewnie jest jeszcze gdzieś. Najczęściej jednak nie ma.
- Na cały rok – mówi gminny dyrektor szkół w Rzeczenicy – przydzielono nam sto tysięcy na
wszystkie pomoce.
Wiadomo, że u źródeł realizowanej reformy oświaty jest postulat powszechności wykształcenia
średniego. Istotnym warunkiem powodzenia tego postulatu staje się wyrównanie poziomu
pracy wszystkich szkół. Wyrównanie takie oznacza w praktyce osiągnięcie przez szkoły
zbliżonych warunków w zakresie bazy lokalowej oraz wyposażenie w pomoce nauczania. Mając
na względzie tę drugą sprawę, Ministerstwo Oświaty i Wychowania wydało tzw. minimalny
wykaz wyposażenia szkoły podstawowej w pomoce naukowe, urządzenia laboratoryjne,
maszyny i narzędzia oraz inny sprzęt szkolny. Interesuje mnie wyposażenie klaso-pracowni dla
klas pierwszych oraz drugich, gdyż prowadzi się w nich nauczanie już według zreformowanego
programu. Jak to wygląda w Rzeczenicy? Pytam gminnego dyrektora szkół Mariana Jaśkiewicza,
pełniącego w tej miejscowości funkcję dyrektora szkoły już prawie 28 lat. A dyrektor opowiada
mi o czym innym:
- Nie mamy w zbiorczej szkole gminnej sali gimnastycznej. Myśl o jej budowie zrodziła się już w
1959 roku. Robimy wiele rzeczy sami, nie oglądając się na środki od władz zwierzchnich. Na
przykład robimy pierwszy w dawnym województwie ogródek geograficzny, boisko w tym
miejscu, gdzie dawniej stała woda, wspaniałą harcówkę w piwnicy szkoły. Przy udziale dzieci
oraz rodziców zgromadziliśmy wapno, rozebraliśmy stary młyn i oborę, by uzyskać kamień oraz
cegłę. Inspektor Nowicki z dawnego powiatu człuchowskiego wyłudził od nas ten materiał na
potrzeby innych szkół, a w zamian obiecał nową inwestycję – właśnie salę gimnastyczną. I tyle
ją mamy!
Dyrektor rozumie, o co pytam, bowiem w zakres nauczania w klasach I-III wchodzi także kultura
fizyczna. Uparcie chcę się dowiedzieć o tych klaso-pracowaniach, a pan Jaśkiewicz oraz
polonistka Helena Skrzynecka prowadzą mnie do harcówki w dawnej piwnicy szkoły. Śliczna,
atrakcyjna, zrobiona w całości własnym przemysłem. Jeśli natomiast chodzi o klaso-pracownie,
to na dwa oddziały klas pierwszych jedna i to wyposażona nie we wszystko, co niezbędne. Z
podobną izbą dla drugich jeszcze gorzej. Przyczyna: środki finansowe. A zaopatrzenie przez
Centralę Zaopatrzenia Szkół czyli CEZAS? Na CEZAS dyr. Jaśkiewicz nie narzeka, gdyż najpierw
trzeba mieć pieniądze, żeby potem chcieć pomoce nauczania. O magnetowidach zapominam w
ogóle. Przypominam sobie natomiast stwierdzenie z „Programu nauczania początkowego (klasy
I-III)” wydanego przez Ministerstwo Oświaty i Wychowania: „Do pełnej realizacji
zmodernizowanych programów niezbędny jest bogaty zestaw środków dydaktycznych...”
Oznacza to, że poza meblami przystosowanymi do wieku uczniów niezbędne są w klasopracowaniach rzutniki przeźroczy, rzutniki pisma, projektory filmowe, magnetofony itp. A do
wychowania muzycznego – instrumenty, do pracy, techniki – narzędzia, do wychowania
plastycznego – przybory. Inspektor Antoni Tandecki z Miastka widzi problem wyposażenia szkół
w pomoce nauczania inaczej:
- W ciągu dwu ostatnich lat rzeczywiście przyznano nam 200 tys. zł na potrzeby całej gminy.
Wydatkowaliśmy jednak 2 miliony 100 tys. Skąd te prawie dwa miliony dodatkowo? Dotacja
kuratorium w Słupsku. Kupiliśmy wszystko, co można było kupić. Ale nie wszystko, czego
potrzebujemy. Całość kosztowałaby około 7 milionów! W CEZAS-ie słupskim kompletne pustki,
podobnie w koszalińskim, gdzie się również zaopatrujemy.
Do zapewnienia minimum wyposażenia pracowni nauczania początkowego potrzeba nam 83
różnorodnych pozycji. Otrzymaliśmy z CEZAS-u 51, w tym w żadnej nie zaspokojono w pełni
naszych zamówień. Na przykład tablic magnetycznych otrzymaliśmy 4, a potrzeba jeszcze 33,
flanelowych sprzedano nam 14, a niezbędnych jest jeszcze 25. Otrzymaliśmy 100 kompletów
kolorowych liczb, natomiast potrzebujemy 356 itd.
Inspektor mówi tylko o potrzebach dotyczących nauczania początkowego, a w myśli założeń
reformy szkolnictwa, dzieci sześcioletnie w przedszkolach również pobierają naukę według
nowego programu pomocy nauczania. Robię wypad do najbliższego przedszkola w Miastku.
Dyrektorka placówki nr 3 stwierdza:
- Nie ma w CEZAS-ie sześcianów, liczydeł pionowych, alfabetów ruchomych. W moim
przedszkolu potrzeba tych pomocy po 30 szt., gdyż tyle liczy grupa dzieci sześcioletnich. Poza
tym potrzebne są nam narty dziecięce, gdyż nauka jazdy na nich jest również w programie. W
tym wypadku winien jest sklep z artykułami sportowymi w Miastku, który nie chciał nam
sprzedać nart na rachunek.
To jedynie dygresja. Zaczynam się zastanawiać, jak szkoły podstawowe w ogóle rozwiązują w
takiej sytuacji problem klaso-pracowni dla klas I oraz II. W Szkole Podstawowej nr 2 w Miastku
jest jedna taka pracownia dla czterech oddziałów klas pierwszych, nie wyposażona zresztą
nawet według programu minimum. W zamierzeniu jest organizowanie pracowni dla klas
drugich. W zamierzeniu, gdyż brak mebli. W gminie Kępice dwie pracownie dla jedenastu
oddziałów klas pierwszych oraz dwie dla dziewięciu oddziałów klas drugich. W Trzebielinie są
klaso-pracownie dla pierwszaków, ale nie ma dla klas drugich. Te ostatnie pobierają naukę w
izbach klas pierwszych. Wydaję się, że ogólna sytuacja jest następująca: Szkoły są zobowiązane
do organizowania klaso-pracowni dla klas pierwszych oraz drugich, gdyż wymaga tego program
nauczania. Mając trudności z ich wyposażeniem tworzą najczęściej jedną lub dwie takie
pracownie dla świętego spokoju. Niektóre z nich posiadają prawie pełny zestaw środków
dydaktycznych. Gdy się znajdą środki na zakup, CEZAS – przedsiębiorstwo powołane specjalnie
po to, by zaspokajać potrzeby szkół – nie wywiązuje się ze swoich zadań. Czy to wszystko
oznacza, że dzieci uczęszczające do klas pierwszych oraz drugich szkoły zreformowanej uczą
się w gorszych warunkach niż przewidywano w programie? Ogólnie rzecz biorąc nie, gdyż z
jednej pracowni korzystać może nawet kilka oddziałów, przy pewnych kombinacjach w
planowaniu zajęć (dlatego część dzieci ma wyznaczone niezwykłe pory rozpoczynania lekcji!).
Pewne jest wszakże jedno: określone przez Ministerstwo Oświaty i Wychowania minimum
wyposażenia klaso-pracowni jest naprawdę minimalne i konieczne. Nie poszedłem do CEZAS-u,
by posłuchać ewentualnych wyjaśnień. Wyjaśnienia niczego bowiem nie załatwią. Potrzebne są
środki dydaktyczne w ilościach znanych temu przedsiębiorstwu z zamówień szkół i władz
szkolnych. Są one potrzebne, aby zapoczątkowana reforma szkolna realizowana była na
solidnych podstawach.
Zbliżenia, nr 1/1980, 3 I 1980

Podobne dokumenty