Strony lokalne - res.ldschurch.eu
Transkrypt
Strony lokalne - res.ldschurch.eu
Strony lokalne PRZESŁANIE OD PRZWÓDCÓW STREFY Pierwsze prawo! przestrzeganiu przykazań; może to doprowadzić do takiego stanu, że będziemy próbowali żyć po obu stronach linii granicznej. To z kolei może doprowadzić nas do nieposłuszeństwa raz, dwa razy — a to sprowadzi na nas poważne konsekwencje doczesne i duchowe 4. „Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów” (List do Efezjan 5:6). Prezydent José A. Teixeira, Portugalia P Drugi Doradca w Prezydium Obszaru Europy osłuszeństwo musi być dobrowolne; nie wolno go wymusić; nie można nakłonić do posłuszeństwa, stosując presję. Ludzi nie można zmusić wbrew ich woli, aby byli posłuszni woli Boga; muszą być posłuszni, ponieważ wiedzą, że jest to właściwe, ponieważ pragną to czynić i ponieważ sprawia im to przyjemność. Bóg raduje się ochoczym sercem” 1. „ Zaproszenie Doktryna Przyszliśmy na ziemię, aby dowieść tego, że jesteśmy chętni, by przestrzegać przykazań naszego Ojca w Niebie. Otrzymaliśmy przykazania, ponieważ Ojciec Niebieski nas kocha. Nasze posłuszeństwo przykazaniom jest, z drugiej strony, wyrazem naszej miłości do Niego2. Doczesne i duchowe błogosławieństwa obiecane są tym, którzy są posłuszni przykazaniom3, a z pism świętych wiemy, że Pan przygotowuje sposób na to, abyśmy przestrzegali wszystkich Jego przykazań. „Wtedy ja, Nefi, powiedziałem memu ojcu: Pójdę i uczynię, co Pan nakazał, bo wiem, że gdy Pan daje ludziom przykazanie, umożliwia im wykonanie tego, co nakazuje” (1 Nefi 3:7). Ta doktryna jest prosta do zrozumienia, piękna do kontemplowania i pełna mocy, by według niej żyć. Jest to pierwsze prawo Niebios! Dzięki posłuszeństwu możemy ostatecznie otrzymać życie wieczne, czyli innymi słowy, życie w obecności Boga. Wyzwanie Czasami tak bardzo koncentrujemy się na rzeczach tego świata, że zapominamy o Starszy José A. Teixeira „Wtedy rzekł Jezus: Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że nic nie czynię sam z siebie, lecz tak mówię, jak mnie mój Ojciec nauczył. A Ten, który mnie posłał, jest ze mną; nie zostawił mnie samego; bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba” (Ew. Jana 8:28–29). Naśladujmy przykład Chrystusa i bez zwłoki stosujmy się do rady naszych żyjących proroków oraz czyńmy te proste rzeczy, które sprowadzą na nas i na nasze rodziny błogosławieństwa pokoju i szczęścia: 1. Módlcie się codziennie rano i wieczorem. 2. Codziennie czytajcie pisma święte. 3. Uczestniczcie w Konferencji Generalnej przekazywanej drogą satelitarną i studiujcie przesłania tam wygłoszone. Kiedy będziecie to czynić, otrzymacie radę i natchnienie w kwestii tego, jak radzić sobie z problemami w życiu, i otrzymacie siłę do umocnienia swojego postanowienia, by każdego dnia opierać się pokusom. Jestem wdzięczny za miłość naszego Ojca w Niebie i wiedzę, którą mam na temat tego, że On chce nas błogosławić; te błogosławieństwa pojawią się, kiedy będziemy przestrzegać przykazań! W imię Jezusa Chrystusa, amen. ◼ PRZYPISY 1. Joseph F. Smith, Gospel Doctrine, str. 65. 2. Zob. Ew. Jana 14:15. 3. Zob. Nauki i Przymierza 130:20–21. 4. Zob. 2 Nefi 9:27. K w i e c i e ń 2 0 1 1 S1 WIADOMOŚCI LOKALNE Na ratunek Joanna Nabozna, Gmina Warszawa 2 P rzez Polskę przeszła wielka woda. Wielu z tych, którzy mieszkają niedaleko rzek z niepokojem obserwowało podnoszący się poziom wody. W wiadomościach wciąż podawano nowe informacje o przerwanych wałach i niezliczonej ilości ochotników, wojska, strażaków oraz mieszkańców zalanych terenow próbujących ocalić domy i gospodarstwa. Projekt musiał być przedstawiony oraz zaakceptowany przez Prezydium Obszaru. Oprócz tego trzeba było się skontaktować z Gminą Zgorzelec, do której należy Bogatynia i zapytać, jak się dostać i co jest najbardziej potrzebne. W międzyczasie, oczekując na decyzje członkowie i misjonarze obu gmin zebrali się, by po raz ostatni przesortować i popakować dary. dowiedzieli się, że te niezwykłe ilości zakupów idą do powodzian, dosłownie rzucili się do pomocy wynajdując najlepsze oferty, kalkulując, aby wyszło jak najtaniej a z megafonów sklepowych zamiast zwykłej muzyki uslyszeliśmy ogłoszenie: „Drodzy klienci, przy kasach zostały ustawione koszyki, do których można wkładać dary dla ofiar powodzi”. Wspaniali ludzie. Jedziemy… Późno już. Wszędzie było pełno żołnierzy pomagających okolicznej ludności, walących się domów i poprzewracanych drzew. Wszyscy w samochodach zamilkli. W końcu nie dało się jechać dalej. Droga została podmyta przez rzekę. Mieszkanców po drugiej stronie rzeczki, która na co dzień ma zaledwie 15 cm głębokości – a teraz była rwącą rzeką Kolejna fala – jeden telefon Po kilku tygodniach nadeszła kolejna fala powodzi, zmiatając z powierzchni ziemi większość wsi Bogatynia i niszcząc wiele innych miejscowości. Prezydent Stowarzyszenia Pomocy z gminy Warszawa 2 znalazła w domu wizytówkę pełnoetatowych misjonarzy zajmujących się Projektami Pomocy Humanitarnej dla Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Za aprobatą Prezydenta gminy, Prezydenta Dystryktu oraz Prezydenta Misji zadzwoniła do Niemiec, gdzie znajduje się biuro tych właśnie misjonarzy. Wystarczył jeden telefon, kilka e-maili z opisem trudnej sytuacji i trochę cierpliwości. S2 L i a h o n a po powodzi. Kilka osób z każdej gminy zapowiedziało czynny udział w dostarczeniu tych rzeczy do potrzebujących i gdy tylko nadeszła pozytywna decyzja i pieniądze na transport oraz na zakupy dla powodzian dotarły na konto misji, z radością zapakowali się do 2 samochodów. Pojechała również żona Prezydenta Misji – Siostra Nielson. Telefony od gmin w całej Polsce – chcemy pomóc! Gdy samochody były już w drodze, rozdzwoniły się telefony od członków Kościoła z całego kraju. Chcieli wiedzieć, jak mogą pomóc. Członkowie Gminy Kielce zebrali nieco pościeli i jedzenia, które zostały zabrane – choć zupełnie nie po drodze, ale było warto. Zakupy We Wrocławiu czekał na Warszawiaków umówiony kierowca z samochodem dostawczym i rozpoczęły się wielkie zakupy. Grupa podzieliła się na 2 i wszyscy rozeszli się po sklepach z listami środków czystości, jedzenia dla dzieci i innych niezbędnych rzeczy tak potrzebnych na co dzień i do usuwania skutków powodzi jak łopaty czy gumowe rękawice. Gdy pracownicy sklepu Zakupy i podróż do Zgorzelca – zajęły więcej czasu, niż się wszyscy spodziewali i samochody dojechały grubo po godzinie 21, do miejsca, gdzie czekała na nich ogromna ciężarówka, do której trzeba było przeładować zakupy. Pomimo zmęczenia i kilkunastogodzinnej podróży wszyscy ochoczo zabrali się do pracy. Przy okazji zapoznając się z ochotnikami ze Zgorzelca i okolic. Było zdecydowanie za późno na powrót do domu, a Pani Ela, która koordynowała całą akcją na miejscu, zapewniła wszystkim nocleg w hotelu, w którym spali żołnieże, wysłani do Zgorzelca, by pomóc mieszkańcom w uporaniu się ze skutkami powodzi. Rano po śniadaniu w towarzystwie strażaków, żołnieży i ratowników, rozpoczęło się przepakowywanie ogromnego „bananowca” – tak ochotnicy nazwali ciężarówkę, która służyła do układania i sortowania darów. Drogi prowadzące do zalanych wsi nie byłyby w stanie utrzymać ciężaru tak dużego pojazdu, więc wszystko było ładowane do małych samochodów dostawczych i z nich rozdawane. W końcu wyruszyli w drogę. Widoki były smutne a potem zmieniły się w przerażające. Po lewej: Członkowie Kościoła wraz z ochotnikami z okolic dotkniętych powodzią Po prawej: Na granicy Polski i Niemiec – tam misjonarze również pomagali. – łączyły z resztą wsi tylko powalone fragmenty mostów lub domów. Gdy dojechali na miejsce, niektórzy już czekali na pomoc, a innych trzeba było zawołać. Dzieci zaciekawione wyglądały z ruin. Były też osoby tak zmęczone i zrezygnowane, że nie miały nawet ochoty wyjść z domu, lub raczej z tego co po nim pozostało, by otrzymać pomoc. Do takich osób trzeba było dotrzeć i zapytać czego trzeba, taką pomocą nie raz okazało się po prostu otarcie łez i dobre słowo. Gdy rzeczy zostały dostarczone potrzebującym, pojechaliśmy z powrotem, zostawiając jak najwięcej słów pociechy i nadziei. Największe wrażenie zrobiła na mnie postawa ludzi. Co dzień tak obojętnie mijamy setki osób w drodze do pracy, do domu, szkoły. Ale wiem to na pewno, że w każdym z nich drzemie taki cichy bohater, jakich spotkaliśmy tam na miejscu, który oddaje swój czas i ciężką pracę, by ulżyć bliźniemu. Podziekowaniom i pożegnaniom nie było końca i choć smutno było odjeżdżać, nasze serca wypełniała głęboka wdzięczność, że mogliśmy tak wspaniale zjednoczyć się w obliczu tej tragedii. Obyśmy tak samo jednoczyli się na co dzień… jest tyle dobrego do zrobienia. ◼ SIOSTRA NIELSON Zniszczenia SIOSTRA NIELSON W tym czasie Członkowie gmin Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich w Warszawie urządzili akcję zbierania rzeczy dla powodzian. W Kaplicy przy ul. Wolskiej pojawiły się zabawki, ubrania, buty, a nawet pralki, lodówki, łóżeczka dla dzieci, kanapy i wiele innych sprzętów domowych. Rzeczy posegregowano, pralki i inne sprzęty wymierzono i wszystko wydawało się być gotowe, ale pojawił się bardzo poważny problem – jak dostarczyć te rzeczy do ofiar powodzi? Miejscowości najbardziej dotknięte powodzią znajdowały się od 250 do 700 kilometrów od Warszawy. Żaden z członków Kościoła nie dysponuje tak dużym pojazdem, a wynajęcie firmy, która przewiozłaby dary do potrzebujących, było zdecydowanie za drogie na kieszeń gminy. Tygodnie mijały, a członkowie nadal zbierali dary i głowili się nad tym, jak zawieźć je potrzebującym. SIOSTRA NIELSON Wielkie zbieranie darów K w i e c i e ń 2 0 1 1 S3 Młode Kobiety – do dzieła! Joanna Nabozna/ Maja Rzeczycka T Gminy Warszawa 1 i Warszawa 2 S4 L i a h o n a Młode Kobiety z obu gmin i ich opiekunowie przekazują JOANNA NABOŻNA dary. GŁOSY ŚWIĘTYCH W DNIACH OSTATNICH Świadectwo Sary Sara Jarosz, Gmina Warszawa 1 Drodzy Bracia i Siostry, C ieszę się, że przechodzę teraz do Młodych Kobiet, bo skończyłam 12 lat. Kiedy ostatnio zorganizowane były dla mnie Nowe Początki, inne młode kobiety opowiadały mi o wszystkich wartościach młodych kobiet, o których będę się uczyła. Bardzo mi się to podobało. Otrzymałam też książeczkę „Osobisty Rozwój”, w której jest wiele wskazówek, jak się uczyć Ewangelii. Chciałabym podzielić się z wami moim świadectwem. Wiem, że Kościół jest prawdziwy i że Pisma Święte są prawdziwe. Wiem, że mamy żyjącego Proroka Thomasa S. Monsona, który prowadzi Kościół. ◼ EUROPE AREA (POLISH) a historia jest dowodem tego, że służba bliźnim bywa zaraźliwa i rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie – w najlepszym tego słowa znaczeniu. Kilka tygodni po akcji dla powodzian z Bogatyni i okolic, otrzymałam telefon od pracownika urzędu jednej z gmin warszawskich z zapytaniem, czy nadal będziemy pomagać powodzianom. Naturalnie odpowiedziałam, że tak. Okazało się, że gmina ofiarowała kilka dużych siatek wypełnionych t-shirtami. Pomimo prób skontaktowania się z poszkodowanymi w ubiegłorocznej powodzi, nie udało nam się z nikim porozmawiać. Koszulki zalegały więc w pokoju Młodych Kobiet w gminie Warszawa 1. Pewnego dnia miałam okazję uczestniczyć w lekcji tychże Młodych Kobiet i zapytały mnie co można zrobić z tymi t-shirtami. Po krótkiej burzy mózgów zapadła decyzja – jedziemy na „Paluch” – do schroniska dla bezdomnych zwierząt. Akurat zbliżały się Święta Bożego Narodzenia i chyba nie można było zrobić zwierzakom i ich opiekunom lepszego prezentu (poza adopcją oczywiście). Wszystkie dziewczęta zareagowały bardzo entuzjastycznie, więc od razu ustaliłyśmy datę i godzinę zbiórki. Jak wspaniale było jechać z tymi słodkimi ciężarami przez miasto – na szczęście jedna z mam ofiarowała, że zawiezie dary samochodem, a my pojechałyśmy komunikacją miejską rozmawiając i ogólnie świetnie się bawiąc. „Tego dnia jadąc do schroniska bałam się tego, co zastanę na miejscu, nigdy wcześniej nie byłam w żadnym schronisku, więc nie wiedziałam, co mogę tam zastać i na jak wiele powinnam być gotowa”. Powiedziała Maja po całej podróży. Pracownicy schroniska przywitali nas radośnie, a Młode Kobiety otrzymały certyfikaty z podziękowaniem od Dyrekcji tej placówki. Zostawiając jedzenie w puszkach, koce, poduszki, swetry i koszulki, które na pewno przydadzą się do ocieplania bud czy choćby pracownikom i wolontariuszom do codziennej pracy w schronisku, pożegnałyśmy się z uroczymi psiakami i ruszyłyśmy w drogę do domu. Zrobiłyśmy dużo, a jednocześnie tak niewiele. Projekt ten ukazał mi jeszcze jedną możliwość służby, niesienia pomocy i miłości dla innych. Nieśmy tę pomoc dalej i jak najwięcej, to tak niewiele kosztuje … czasem wystarczy jeden telefon i poświęcenie odrobiny swojego czasu. Psy i koty ze schroniska na pewno miały o czym rozmawiać o północy w te Święta. ◼