Urke (Orka) Nachalnik

Transkrypt

Urke (Orka) Nachalnik
Icek Boruch Farbarowicz „Urke (Orka) Nachalnik”
Nazywam się Urke Nachalnik. Tak naprawdę to moje przezwisko. W jidysz słowo
„Orka” oznacza złodzieja, a „Nachalnik” to ksywka, którą dostałem w więzieniu. Teraz
opowiem pokrótce, jak stałem się złodziejem i jak trafiłem do więzienia, choć to długa
historia.
Urodziłem się w małym miasteczku, które w jidysz nazywano sztetlem, w regionie rzeki
Narew. Moja matka wywodziła się z rodziny chasydzkiej, ja sam wychowywałem się także w
tradycyjnym domu. Ojciec był młynarzem. Wielu Żydów z mojego miasteczka było
piekarzami, rzeźnikami, stolarzami, krawcami i właśnie młynarzami. W dzieciństwie uczyłem
się w chederze, religijnej szkole podstawowej, gdzie lekcje prowadzono w jidysz i po
hebrajsku. Byłem bardzo dobrym uczniem, więc po bar micwie (żydowska uroczystość
związana z uzyskaniem przez żydowskiego chłopca pełnoletniości) rodzice zdecydowali się
wysłać mnie do większej jesziwy, czyli szkoły talmudycznej.
Pojechałem na studia do Łomży, poczułem się bardzo dorośle, a sama Łomża wydała mi
się bardzo dużym miastem. Tak naprawdę nie była duża, ale wszystko jest względne, kiedy
porównuje się to z naszym malutkim miasteczkiem. Wszystkich uczniów, którzy przyjeżdżali
po naukę do szkoły, przyjmowały miejscowe żydowskie rodziny. Ja trafiłem do
siedemdziesięcioletniego Żyda i jego o czterdzieści lat młodszej żony, którzy nie mieli
własnych dzieci. Byłem z natury buntownikiem, a pokusy wielkiego miasta oraz domu, w
którym mieszkałem, były tak wielkie, że rozumiecie…
Kiedy kończyłem studia, zmarła moja matka. Musiałem wrócić do miasteczka i
pomagać ojcu w pracy. Ten wysyłał mnie po pieniądze do klientów, którzy często zamawiali
u niego usługi na kredyt i co jakiś czas trzeba było zebrać od nich pieniądze. Pewnego dnia
poszedłem i już nie wróciłem. Wziąłem pieniądze i zacząłem się włóczyć. Dotarłem do
Wilna, które było żydowskim centrum zwanym Jerozolimą Litwy. Tam pracowałem jako
nauczyciel hebrajskiego w domu bogatej żydowskiej rodziny. Ale od tej rodziny także
zabrałem trochę pieniędzy, więc musiałem dalej się włóczyć.
W końcu jednak wszyscy złodzieje wpadają. W 1913 r. zostałem zamknięty w rosyjskim
więzieniu. Tam poznałem wielu złodziei, którzy poszerzyli moje horyzonty... Tam też dużo
czytałem i uczyłem się języka polskiego. Próbowałem sam pisać… Pod koniec wyroku
wypuścili mnie z grupą złodziei, którzy tworzyli gang.
Z młodego człowieka dorastającego w małym żydowskim miasteczku, studenta biblijnej
literatury, który miał świetlaną przyszłość w rabinicznym świecie, stałem się znanym
złodziejem. Oczywiście odwiedzalem wiele miejsc – nawet takie miasta jak Warszawa i
Berlin. Nauczyłem się uciekać bez zostawiania śladów. Byłem jednym z najszybszych
kieszonkowców. Po latach moja sława osłabła, ale i tak pamiętano, że byłem jednym z szefów
żydowskiej mafii w Polsce. Dodam jeszcze, że stałem się równie znanym pisarzem, co
złodziejem…