Mysz (a nie: mysza) Jeśli upadłeś, wstań i wróć po więcej Kurtka

Transkrypt

Mysz (a nie: mysza) Jeśli upadłeś, wstań i wróć po więcej Kurtka
An 2804-05.qxd
2011-07-01
16:54
4
Page 2
MIĘDZY NAMI
Kilka pytań do Przemka Pękali
Jeśli upadłeś, wstań i wróć po więcej
Przemek Pękala ma 18 lat. W tym
roku skończył I Liceum w Tarnowie,
a od października rozpocznie naukę w
Collegium Medicum UJ na Wydziale
Lekarskim. Jego pasją jest biologia.
– Od jak dawna interesuje cię biologia i dlaczego ten właśnie przedmiot uważasz za istotny?
– Od końca gimnazjum. Biologia uczy
tego, że wszystko, co dzieje się wokół
nie jest przypadkowe. Każdy proces,
cząstka współgra ze sobą i tworzy w ten
sposób integralną całość, która funkcjonuje niezależnie, a jej porządek może
zakłócić choćby najmniejsza zmiana.
Świat żywy, organizmy można porównać
do układanki. Wraz z rozwojem biologii
odkrywa się coraz to niższe jej poziomy.
Zadziwiające jest to, jak w skali niewidzialnej dla ludzkiego oka współtworzą
one jedność.
Jest to nauka, która wbrew pozorom
rozwija się bardzo dynamicznie i daje
ogromne pole do popisu. Każdy rok,
a nawet miesiąc, to kolejne przełomowe
odkrycia, które wskazują innym ścieżki,
którymi mogą podążać. Ta dziedzina
otwiera przed nami perspektywy rodem
z filmów science fiction. Nowoczesne
metody GMO mogą w przyszłości pomóc w zwalczaniu głodu. Biomanipulacje umożliwią walkę z wieloma szkodnikami w sposób naturalny. Terapia genowa pozwala ingerować w medycynie na
poziomie komórkowym, a nie – jak do
niedawna – tylko narządów i tkankowym. Inteligentne leki czy mikroorganizmy rozkładające plastikowe śmieci to
projekty, nad którymi prowadzone są już
badania. Jednak wciąż pozostaje wiele
rozwiązań, o których wizjonerzy naszej
epoki nawet nie śnili.
– Który dział interesuje cię najbardziej?
– Biologia molekularna oraz neurobiologia. Badania na poziomie mikrocząsteczek na pewno pozwalają dużo lepiej
zrozumieć niektóre procesy oraz umożliwiają bardzo precyzyjną i skuteczną ingerencję naukowców. To, jakie skutki
mogą mieć nawet najmniejsze mutacje
dla zdrowego człowieka, pokazuje nam,
że „diabeł tkwi w szczegółach” i nic nie
jest obojętne dla organizmu.
Neurobiologia jest arcyciekawym działem biologii, ponieważ łączy wiele jej
dziedzin.
– Na XL Olimpiadzie Biologicznej
zająłeś III miejsce w Polsce. Opowiedz o niej czytelnikom.
– O udziale uczniów z naszej szkoły
w olimpiadzie poinformowała nas nauczycielka. Obok jedenastu kolegów
i koleżanek i ja zostałem wybrany.
W pierwszym roku skupialiśmy się na
pracy badawczej, która jest warunkiem
formalnym dopuszczenia do testu. Zająłem się modliszką gwinejską. Na jej
przykładzie analizowałem wpływ zagęszczenia owada latającego szkodnika
(w tym wypadku muszki owocowej) – na
skuteczność polowania drapieżnika
(modliszki), który się nim żywił. We wrześniu pracę wysłałem do Komitetu Olimpiady Biologicznej. W listopadzie dowiedziałem się, że uzyskałem wynik kwalifikujący mnie do testu. Ten jak zawsze
składał się ze stu pytań zamkniętych, na
których rozwiązanie miałem 150 minut.
Ku zdumieniu wszystkich w drugiej klasie zdobyłem tytuł laureata wojewódzkiego. Wiedziałem, że za rok celem minimum jest udział w zawodach ogólnopolskich, które zwalniają z matury.
Zawody centralne trwały od 9 do 11
kwietnia 2011 r. Do Warszawy przyje-
Zapłacono za nią 1,8 mln dolarów
Kurtka Jacksona pomoże dzieciom
Czerwono-czarna kurtka Michaela
Jacksona, w której muzyk tańczył do
przeboju „Thriller”, została sprzedana
w Los Angeles za 1,8 mln dolarów.
Wkrótce marynarka z cielęcej skóry będzie pomagać dzieciom. Kupił ją bowiem Milton Verret po przelicytowaniu
12 innych chętnych.
Handlarz złotem i filantrop zamierza
zainteresować bogatych ludzi działaniem szpitali na świecie, a tym samym
przekonać ich, by dawali pieniądze,
które pomogłyby najmłodszym chorym.
By tego dokonać, Verret zaprezentuje
kurtkę najpierw w szpitalu w Austin
w Teksasie, a następnie pojedzie ona
w świat.
Z aukcji skorzystały także tygrysy
bengalskie należące niegdyś do Jacksona. Część funduszy zostanie przekazana na ich utrzymanie.
A.P. na podst. inform. prasowych
ANGORKA nr 28 (10 VII 2011)
chało 104 najlepszych biologów z całej
Polski by walczyć o zaszczyt reprezentowania kraju na zawodach międzynarodowych oraz indeksy najlepszych uczelni w Polsce i za granicą.
Najpierw jak zawsze był test. Po odpowiedzeniu na 140 pytań przyszła pora
na kolejny, ale w języku angielskim. Następnego dnia broniłem pracy badawczej, a później odpowiadałem przed
szefami instytutów: biologii molekularnej, biochemii, fizjologii i genetyki. Na
koniec dotarłem przed oblicze znawców
botaniki, zoologii, ewolucjonizmu i parazytologii.
Zająłem 3. miejsce. Na skutek błędu
popełnionego podczas opisu preparatu
z botaniki spadłem z drugiej pozycji, jaką miałem po pierwszym dniu zmagań,
na trzecią. Niestety, wśród wielu trudnych pytań znalazło się jedno bardzo
prozaiczne, na które jednak odpowiedziałem źle. Miałem rozpoznać kwiat
– pierwiosnek. Kiedy opowiedziałem
mamie, że nie wiedziałem, jak wygląda
owa roślina, ona wystroiła na moje powitanie cały pokój w pierwiosnki.
Niby drobna pomyłka, a konsekwencja... O kolejności na podium decydowały ułamki punktu.
Spotkała mnie jeszcze dodatkowa
przyjemność. Moja praca badawcza wygrała także oddzielną olimpiadę i zostanie opublikowana w prasie naukowej.
– Reakcja na sukces...
– Bardzo ucieszyłem się, że mam
możliwość studiowania na wybranej
przez siebie uczelni, że jestem laureatem I stopnia i będę reprezentować
Polskę na Tajwanie.
– Ile dla ciebie znaczy ten wyjazd?
– To zaszczyt. Szansa, aby reprezentować swój kraj, województwo, miasto
i szkołę. Przygoda życia, możliwość poznania innych kultur, wielu wspaniałych
biologów z całego świata.
– Czy zamiłowanie do biologii to
rodzinna tradycja?
– Nie. Tata jest inżynierem elektrotechnikiem, uczy tego przedmiotu
w ZSME w Tarnowie, a mama skończyła
studia pedagogiczne i jest nauczycielem
w Szkole Podstawowej w Błoniach. Młodszy o 4 lata brat pasjonuje się historią. Został już dwukrotnie laureatem olimpiady
historycznej, zajmując czołowe lokaty.
– W ferworze nauki masz czas na
inne zajęcia?
– Tak, gram w piłkę ręczną. To coś, co
pomaga odrzucić stres dnia codziennego. Uwielbiam koszykówkę i jeśli pogoda
pozwala, wychodzę ze znajomymi pograć. Poza tym narty. Gdy tylko spadnie
śnieg, ruszam na stok. W tym roku planuję zdobyć stopień instruktora narciarstwa. Uwielbiam czytać. To, co wzbogaca nas, nasz język, to książki. Czasem
warto odpocząć od zgiełku, siąść pod
drzewem i przeczytać dobrą książkę. Ma
to same plusy: odpręża, rozwija wyobraźnię i cieszy. Kolekcjonuję wiele rzeczy: znaczki, stare pieniądze, figurki gier
bitewnych, w które gram, gdy tylko mam
sposobność. Kocham jeździć na rowerze. Mieszkam w bardzo ładnej okolicy:
Dunajec, sporo pagórków, lasy, wiele
polnych dróg, które można przemierzać
godzinami w letnie wakacyjne dni.
Rozmawiała: Agnieszka Pacho
Fot. Archiwum domowe
Polszczyzna od ręki Pana Literki(407)
Mysz (a nie: mysza)
Czy wiecie, że na ‘małe ruchliwe zwierzę o spiczastym pyszczku i słabo owłosionym ogonie, zwykle szarym lub brunatnym’ trzeba mówić (ta) mysz, a nie:
(ta) mysza, np. Widziałam rano w pokoju
mysz, a nie: myszę?
Tak samo musi być (ta) mysz, gdy chodzi o wtórne znaczenie tego słowa, tzn.
‘małe urządzenie elektroniczne połączone z komputerem, częściowo zastępujące klawiaturę’ (mysz komputerowa, ang.
mouse), np. Gdzie się podziała moja
mysz komputerowa?
Zapamiętajcie, że mysz jest wyrazem
ogólnosłowiańskim (czes. myš, ros.
), znanym też w innych językach
(np. łac. mus, grec. mys, ang. mouse,
niem. Maus). Etymologicznie mysz znaczy ‘ta, która kradnie, rabuje; złodziejka’.
To, że mówimy i piszemy mysz, spowodowane zostało tym, iż wygłosowe
-sz miała już czeska myš [wym. mysz]
i rosyjska [wym. mysz]. Nowy twór
włączono więc do grupy rzeczowników
rodzaju żeńskiego mających w mianowniku tzw. końcówkę zerową, tzn. kończących się spółgłoskami. Takich wyrazów
znajdziemy dziś w polszczyźnie dość dużo, np. rozkosz, miąższ, wesz, rzecz,
noc, dłoń, łódź, brew, krew, kąpiel, myśl,
narośl, topiel, przemoc, poręcz, twarz,
grabież, odzież, podaż, pięść, kiść, złość,
kadź, młódź, piędź, spadź, goleń, jabłoń,
pleśń, przystań, sień, wieś, gałąź, maź,
rzeź, więź.
Teoretycznie gdyby ktoś z kodyfikatorów gramatyki dawno temu się uparł, mogłaby dziś obowiązywać żeńska postać
tego wyrazu o zakończeniu -a, czyli mysza (jak dysza, dusza, głusza, tusza, kasza itp.). Postawiono jednak na (tę) mysz
i musimy się do tego stosować.
Niestety, w środowiskach młodzieżowych i gwarowych dosyć często słyszy
się niepoprawną formę (ta) mysza, np.
Mysza przebiegła mi drogę; Widziałem,
jak kot zjadł myszę; Z myszą miałem
ostatnio przygodę. Nie mówcie tak!
Takie, a nie inne (czyli spółgłoskowe)
zakończenie wyrazu mysz w mianowniku
wpływa na brzmienie pozostałych przypadków. Cała odmiana wygląda tak:
– l. poj. M. mysz, D. myszy, C. myszy,
B. mysz, N. z myszą, Ms. o myszy, W. o,
myszy!;
– l. mn. M. myszy, D. myszy, C. myszom, B. myszy, N. z myszami, Ms.
o myszach, W. o, myszy!
Jak widzicie, w wołaczu l. poj. poprawnie jest o, myszy!, a nie: o, myszo!,
a w dopełniaczu l. mn. (tych) myszy,
a nie: (tych) mysz. Wołalibyśmy o, myszo!, a w II przypadku l. mn. byłoby (tych)
mysz (jak tych dusz), gdyby mianownik
naszego słowa brzmiał (ta) mysza.
Pan Literka