luty 2016 - Trybuna Leśnika

Transkrypt

luty 2016 - Trybuna Leśnika
nr 2/2016 cena 14,18 zł, w tym VAT 5% PL ISSN 0239-2690 nr indeksu 379484
Z życia leśnika
str. 8–9
Kielecka Narada Leśników
str. 2, 3, 6
Przychodzi leśnik do lekarza...
Polskie dylematy – rozmowa
z prof. A. Szujeckim
str. 16–17
str. 10–12
wydarzenia
Kielecka Narada Leśników
Narada Leśników w Kielcach była doskonałą okazją nie tylko do zorientowania się, „kto jest
kim” po ostatnich zmianach kadrowych w Lasach Państwowych, ale przede wszystkim do
zapoznania się z wizją Lasów, jaką przygotował i chce – m.in. z pomocą parlamentarzystów
– realizować dyrektor generalny LP dr inż. Konrad Tomaszewski.
Blisko 700 osób – nadleśniczowie, dyrektorzy RDLP i ich zastępcy przyjechali 20 stycznia do Kielc, gdzie na terenie Targów Kielce
odbyła się Narada Leśników. Nie mogło zabraknąć przedstawicieli DGLP, a zaproszenie
przyjęli także posłowie: Anna Paluch i Agata Borowiec, Dariusz Bąk oraz Wojciech
Skurkiewicz.
Obowiązki zatrzymały w Warszawie ministra środowiska Jana Szyszko, jednak przygotował on specjalne przesłanie wideo, zapewniając o wadze, jaką przykłada do leśnictwa i leśników. Resort reprezentowała w jego
imieniu Anna Żornaczuk-Łuba, zastępca
dyrektora Departamentu Leśnictwa i Ochrony Przyrody.
Cele spotkania nakreślił dyrektor generalny LP K. Tomaszewski, który witając gości
powiedział: – Dzisiejsze spotkanie to unikalna okazja, byśmy się spotkali w takim gronie i omówili wspólne cele, by w bezpośrednim przekazie zademonstrować to, co chcemy zrobić.
Wizja rozwoju
Narada miała przede wszystkim zaprezentować wizję działań na rzecz rozwoju LP.
– Chcę się podzielić wizją programową, którą będę chciał przy państwa pomocy realizować w nadchodzących miesiącach i latach –
mówił dyrektor Tomaszewski.
Prezentując kolejne tomy gotowych już dokumentów, szczegółowo omawiał program
rozwojowy, wymieniał strategiczne działa-
2
trybuna leśnika nr 2/2016
nia na najbliższe lata, np. zmiany w relacjach
z sektorem leśno-drzewnym.
– W drodze konsensusu chcemy wypracować system zamawiania usług leśnych, definiowania rynków właściwych, procesów
współpracy z „zulami” – mówił.
Powstaje właśnie katalog usług leśnych.
– Bez niego nie posuniemy się z unormowaniem naszej współpracy z zulami. Leśniczowie
mają wypełnić arkusz w Excelu danymi, m.in.:
regon, nazwa, wartość sprzedaży usług, liczba zatrudnionych, oprzyrządowanie. Od tego
katalogu trzeba zacząć rozwój.
Katalog ma pomóc nie tylko sprawnie
współdziałać z ZUL, ale też być przyczynkiem do wyeliminowania tzw. firm teczkowych.
– Trzeba jasno powiedzieć, że to ma być
usługa w zakresie leśnictwa a nie pośrednictwa, agencji pracy. To inna klasyfikacja działalności. Po regonach znajdziemy te firmy,
które przy trzech pracownikach zlecają prace w 300 nadleśnictwach.
Już dwa dni po kieleckiej naradzie w DGLP
odbyło się spotkanie z przedstawicielami przemysłu drzewnego, na którym zaprezentowano wizję LP na temat sprzedaży drewna i gospodarki drewnem. Rozmawiano też o zapowiadanej na naradzie reaktywacji Komisji Leśno-Drzewnej.
Szansa w CO2
Nie mogło zabraknąć tematu pochłaniania CO2 przez lasy. Konrad Tomaszewski
poświęcił mu blisko połowę swojego wystąpienia. Wyjaśnił zebranym ideę tzw. leśnych
gospodarstw węglowych, nawiązując przy
tym do ustaleń z niedawnego szczytu klimatycznego w Paryżu (COP21), uznanego za
sukces Polski. Dyrektor chciałby, żeby lasy
w zarządzie LP, m.in. LKP-y, zostały wykorzystane do eksperymentu z pochłanianiem
CO2 przez lasy.
– Forest farm, gospodarstwa węglowe, obszary nastawione na zwiększone pochłanianie
CO2 – to jest możliwe w LP – przekonywał.
Według pomysłu, w przyszłości lasy pochłaniające gaz cieplarniany, mogłyby zostać
włączone do handlu emisjami CO2. Wszystko to nie będzie, zdaniem K. Tomaszewskiego, możliwe bez m.in. zrewidowania podejścia do hodowli lasów, m.in. w zakresie wieku poddawania drzewostanów wymianie pokoleniowej (stare mają ograniczone zdolności
pochłaniania CO2).
Dyrektor zapowiedział też oczekiwaną innowację w zakresie planowania leśnego –
wraz z nowo powołaną szefową krośnieńskich lasów Grażyną Zagrobelną będzie
chciał przetestować proces tworzenia naturowych planów ochrony (PZO, PO), jako części składowej pul.
Uprawnione pola działań
Wśród prezentowanych zagadnień znalazły
się kwestie pierwokupu gruntów prywatnych,
czy wartościowanie lasów (uwzględniające
pozaprodukcyjne funkcje lasów). Zdaniem
dyrektora Tomaszewskiego powinna być ona
podstawowym wskaźnikiem m.in. przy certyfikacji lasów, konieczna jest też w przypadku
szkód wyrządzanych pożarami.
Wiele uwagi dyrektor generalny poświęcił
uprawnionym obszarom działalności LP.
– Nie posuniemy się naprzód z rozwojem
LP, jeśli w sposób jednoznaczny nie nazwiemy
uprawnionego obszaru naszej działalności.
A są to cztery segmenty: gospodarka leśna
(z łowiecką, w tym zakresie, w którym jest
ona gospodarką leśną), działalność dodatkowa (zewnętrzna i wewnętrzna), wspieranie administracji publicznej i tzw. działalność rozwojowa miękka.
W najbliższym czasie uregulowany zostanie
problem organizowania imprez integracyjnych
pracowników Lasów Państwowych.
refleksja miesiąca
Nie bez przyczyny mówi się – wedle łacińskiej paremii – że „historia jest nauczycielką życia”. Ona jest nie tylko drogowskazem,
pouczeniem, często także przynosi bagaż doświadczeń, z którym nie
umiemy sobie poradzić, targają nami rozterki, nie ma odpowiedzi
na dręczące pytania. Po prostu – historia jest obciążeniem, pewnym kłopotem, bo przecież często mamy ochotę wszystko zacząć
od nowa. Jednak zawsze, czy tego chcemy, czy nie, historia „ciągnie się" za nami, płatając nam figla, gdyż pewne dylematy bywają niezmienne, właśnie ponadczasowe. Z tym, co było, trzeba się
poważnie liczyć.
Tak, czy owak, historia całych narodów i każdego człowieka
z osobna, jest pewnym punktem odniesienia, wszystko jedno, czy
swoje życie traktujemy, jako udane, czy nie. Dla pokolenia urodzonego krótko przed ostatnią wojną i po niej, tą historią jest generalnie „życie w Polsce Ludowej”. Temat niby wszędzie jakoś opisywany, ale nazbyt widać bliski, aby był w pełni zrozumiany. Zarówno w szkole podstawowej i średniej, za moich czasów, lekcje historii kończyły się zawsze na drugiej wojnie światowej. Dalsze, współczesne dzieje Polski, traktowane były bardzo ostrożnie. Nie sądzę,
żeby powodem była tylko opresyjność systemu. Jakaś trudność tkwi-
– Siatkówka, strzelanie sportowe – to
wszystko jest nieuregulowane i musi powstać
zarządzenie w tej sprawie. Żeby nikt, a zwłaszcza NIK, nam nie zarzucał, że np. księgujemy
to w koszty, a powinniśmy realizować z funduszu świadczeń socjalnych.
DGLP przyjrzy się też postulatom zbiorowych
ubezpieczeń na życie pracowników jednostek LP
oraz problemowi mieszkaniowemu.
Nowe spojrzenie
na współpracę z nauką
Dyrektor Tomaszewski podzielił się swoimi przemyśleniami w zakresie realizowanego w IBL-u Narodowego Programu Leśnego.
Poinformował o wstrzymaniu płatności dla Instytutu za realizację programu.
– Praca nad NPL-em skończyła się pakietem dokumentów, rekomendacji. Zwróciłem
się z pytaniem do ministra, czy zechce przyjąć
te dokumenty dla stworzenia swojej strategii,
wizji leśnictwa, przybierającej postać NPL.
Z uruchomieniem płatności i odbiorem tej pracy oczekujemy na odpowiedź – wyjaśniał.
Omówił też swoją koncepcję finansowania
działalności naukowej w przyszłości i zasad
realizowania zamawianych przez LP tematów badawczych.
ła w opisaniu tego, co mieści się (w wewnętrznie sprzecznym?) pojęciu „socjalistyczna ojczyzna”. A po 1989 roku? Wiele o czasach
PRL-u się mówiło, ale, moim zdaniem, zbyt jednostronnie, czyli najczęściej prezentowane poglądy były „od ściany do ściany” – sądy
jednoznaczne, rażące swoją emocjonalnością, w efekcie dogmatyczne, obracające się wokół obrazu czarno-białego. Wobec powojennej przeszłości Polacy w swoich opiniach są podzieleni i, czy nie
jest tak, że ten podział utrwala się również na ocenę teraźniejszą,
a może także decyduje o wizjach przyszłości kraju?
A przecież, nie siląc się na jakiś patos, Polska jest jedna. Tyle, że
– z różnych względów – pokiereszowana. Trzeba by więc intensywniej wniknąć w naszą psychikę, głębiej zaorać polską glebę, zrozumieć ją i może raczej iść drogą „między” skrajnościami, które nie
pozwalają nam zachować właściwego balansu.
W lutowym wydaniu „TL” wiele o tych sprawach mówi prof. Andrzej Szujecki, którego życie może być rodzajem lustra dla wielu
biografii powojennego pokolenia Polaków, w tym oczywiście także leśników.
– Poznamy pola niewiedzy i to w nich zlecimy prace badawcze. Trzeba przy tym wspomnieć, że finansowanie badań to przykład
wspomagania administracji publicznej, bo to
nie my powinniśmy wydawać te 50 mln zł na
badania naukowe, tylko budżet państwa. Ale
niech tak zostanie. Uspokajam – chcemy nadal finansować naukę, ale na zasadach racjonalnych – wyjaśniał Tomaszewski.
Opowiedział się także za rozwijaniem przydatnej, zwłaszcza adeptom leśnictwa, Encyklopedii leśnej. – To bardzo ważne, byśmy
na każdym etapie mówili wspólnym językiem
– mówił.
od redakcji
O dobry balans
Nieczęsty to obrazek, kiedy w jednym miejscu
zasiada tak liczna reprezentacja leśnej braci.
„Pozwólcie leśnikom
działać!”
Takim hasłem kończył się film pokazany zebranym podczas omawiania presji społecznej, jakiej poddawane są LP, dotyczącej
ochrony przyrody. Oczekiwania konserwatorskiej ochrony przyrody często wiążą leśnikom ręce.
– W niedzielę byłem na terenie Puszczy
Białowieskiej z ludźmi, którzy prawdopodobnie po raz pierwszy widzieli, co się dzieje w Puszczy. Choć śnieg przykrył częściowo
to nieszczęście, można było obserwować pro-
ces rozpadu Puszczy Białowieskiej. A wiemy,
że jeśli mamy do czynienia z chorobą nowotworową, to najpierw wycinamy guzy – zanim
nastąpi rozsiew tej choroby – mówił dyrektor
generalny LP.
dokończenie na str. 6
trybuna leśnika nr 2/2016
3
spis treści
14
edukacja leśna
Leśny Zakątek
nasze sprawy
16
Foto. M. MATL
– Czasami bywa i tak, że samochód już jest załadowany, a przelewu na koncie
nadleśnictwa nie ma. Dopóki pieniądze nie zostaną zaksięgowane, nie mogę takiego kierowcy wypuścić z drewnem ze składnicy, więc czekam razem z nim na potwierdzenie – tłumaczył reporterce „TL” Piotr Madzia, podleśniczy w leśnictwie Cisowa w Nadleśnictwie Ustroń. – Raz to jest godzina, ale czasami bywa, że czekamy
nawet pięć godzin. str. 8–9
18
19
OD REDAKCJI
3
O dobry balans
Walka o… wodę
Sztolnia Ochrowa dla turystów?
Ranny orzeł przedni uratowany
WYDARZENIA
Kielecka Narada Leśników – wizje rozwoju
w Lasach Państwowych
woda w przyrodzie
leśna turystyka
20
2
Przychodzi leśnik do lekarza… – czas na podsumowanie systemu opieki zdrowotnej leśników
21
inicjatywy
Działaj w Zielone
pasje leśników
Jubilerka
warto wiedzieć
22
Wszechstronność minikomputerów
Tomasz Szeszycki i SYLWAN laureatami
Kielecka Narada Leśników, cd. ze str. 2
wspomnienia
23
Prof. dr hab. Eugeniusz Feliks Bernadzki
(1930–2016)
Na Kamieniu pamięć trwa
twórcze inspiracje
24
„Leśne Inspiracje” rozstrzygnięte!
Artystyczny wieczór w Cisnej
Z PIERWSZEJ RĘKI
5
Bielsko z siedzibą po generalnym liftingu
Trudna akcja GOPR-u w lesie
Ogłoszenie
6
7
WYDARZENIA
Kielecka Narada Leśników, cd. ze str. 3
usługi leśne
z życia leśnika
8
Wrażliwe serce i mocne nogi. Dzień z podleśniczym
rozmowa TL
10
13
4
Entowie w Warszawie – leśna filatelistyka
Szczecin rozmawia z przedsiębiorcami
25
26
Polskie dylematy (1) – rozmowa z prof. dr. hab.
Andrzejem Szujeckim
świat drewna
Buczyna jak dębina
rozmaitości
Krzyżówka z wiewiórką
w kuchni leśników
Chleb domowy Magdaleny Bobrzyk
obok lasu
27
Wieczernikowa choinka – konkurs na Jasnej
Górze
Retrobieganie – zawody z uśmiechem
Dwa stare budynki, w których dotychczas mieściło się nadleśnictwo
pochodzą z lat 30. ubiegłego stulecia. Prace modernizacyjne polegały nie tylko na odnowieniu istniejącej siedziby zgodnie z zaleceniami
konserwatora zabytków, ale także na dobudowaniu przewiązki łączącej obie części, gdzie urządzono dodatkowe biura i salę konferencyjną, której brak dotkliwie odczuwało nadleśnictwo. Inwestycja kosztowała 3,7 mln złotych. Ciekawostką są wykonane z drewna dębowego
podłogi, które zamiast lakierem, zostały zabezpieczone kilkoma warstwami ekologicznego oleju.
Zmodernizowana siedziba poprawi nie tylko warunki pracy. Zainteresowanie zajęciami edukacyjnymi prowadzonymi przez bielskich leśników jest ogromne. Nowe sale: edukacyjna i konferencyjna, ogród
dendrologiczny wokół budynku oraz leśna ścieżka w Wapienicy, pozwoli na lepszą organizację spotkań edukacyjnych.
Podczas otwarcia nowej siedziby, Nadleśnictwo Bielsko gościło
przedstawicieli wielu środowisk, m.in. władz samorządowych, straży
Fot. M. MATL
Nadleśnictwo Bielsko zmodernizowało swoją
dotychczasową siedzibę. Uroczyste otwarcie
budynku odbyło się 19 stycznia br.
pożarnej, rady osiedla Wapienica, ale też ekologów, łowczych oraz nadleśniczych z beskidzkich nadleśnictw. Dr inż. Kazimierz Szabla, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, zwrócił
uwagę, że coraz więcej nadleśnictw RDLP w Katowicach ma siedziby
na właściwym poziomie. Nowych, dobrych warunków do pracy i działania pogratulował bielskiemu nadleśnictwu obecny na spotkaniu prezydent Bielska-Białej Jacek Krywult, który powiedział:
– Cieszymy się bardzo, że Nadleśnictwo ma teraz siedzibę dostosowaną do obecnych standardów. Jej modernizacja wpisuje się w pozytywny trend w naszym mieście, w którym wszystkie służby i instytucje
mają już własne, nowe lub zmodernizowane siedziby, na miarę XXI
wieku.
(mon)
Trudna akcja GOPR-u
w lesie
Po raz kolejny ratownicy Grupy Bieszczadzkiej GOPR udzielali pomocy poszkodowanemu
w wypadku przy pracy
w lesie.
27 stycznia na stoku
Kiczery Dydiowskiej
Po zabezpieczeniu rannego drwala rozpoczęto bardzo trudny
(799 m n.p.m.) na teretransport. By uniknąć kolejnych „przepakowań”, zrezygnowano
z przewozu karetką i zwieziono poszkodowanego quadem aż
nie Nadleśnictwa Stupodo śmigłowca, który oczekiwał w Stuposianach.
siany na pomoc oczekiwał 26-letni drwal z urazem kręgosłupa i kości twarzoczaszki. Podczas ścinania osiki, przeznaczonej na żer pędowy dla jeleni, został uderzony przez spadający wierzchołek suchego świerka, o który
zaczepiła padająca osika. Stan poszkodowanego określany jest jako poważny, ale stabilny. Czekają go dalsze zabiegi chirurgiczne.
Akcja GOPR-u została przeprowadzona w bardzo szybkim tempie. Gdyby nie możliwość skorzystania z drogi leśnej, czas ten znacznie wydłużyłby się.
– W ratowniczej praktyce bardzo często korzystamy z leśnych dróg stokowych, które
ułatwiają nam dotarcie do wyższych partii gór, pozwalają też skuteczniej organizować
wyprawy poszukiwawcze, których w ostatnich latach jest coraz więcej – mówi Krzysztof
Szczurek, naczelnik Grupy Bieszczadzkiej GOPR. – Te drogi mają kapitalne znaczenie,
gdy warunki pogodowe lub ciemności uniemożliwiają udział śmigłowca w akcji.
Współpraca Grupy Bieszczadzkiej GOPR z nadleśnictwami z terenu RDLP w Krośnie sformalizowana została w drodze porozumienia zawartego w 2004 roku. Reguluje
ono m.in. zasady udostępniania danych kartograficznych dla GOPR-u, pomocy w akcjach i udziału we wspólnych szkoleniach. W Sanoku przeprowadzono niedawno cykl
szkoleń dla 36 bieszczadzkich leśników z zakresu ratownictwa medycznego, które prowadzą goprowcy.
(EdM)
z pierwszej ręki
Bielsko z siedzibą
po generalnym liftingu
Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych
w Katowicach ogłasza submisję surowca
drzewnego specjalnego przeznaczenia
Otwarcie ofert nastąpi w dniu 18.02.2016r., natomiast rozstrzygnięcie submisji 19 lutego 2016 r.
w siedzibie Nadleśnictwa Turawa
Oferta zawierać będzie surowiec: dębowy, olchowy, jesionowy, modrzewiowy, sosnowy oraz lipowy.
Surowiec drzewny będzie przygotowany do oględzin dla zainteresowanych na składach: w Jełowej
– Nadleśnictwo Turawa oraz w Szydłowie – Nadleśnictwo Tułowice.
Katalogi submisyjne zawierające charakterystykę
poszczególnych sztuk surowca drzewnego oraz regulamin submisji będą dostępne od 8 lutego 2016r.
w nadleśnictwach: Turawa i Tułowice oraz ZTiS
Świerklaniec i w Wydziale Gospodarki Drewnem
RDLP w Katowicach. Od tego dnia będzie można
dokonywać oględzin drewna na gruncie.
Wszystkie zainteresowane firmy oraz osoby prywatne serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału
w submisji.
Informacja dodatkowa:
Wystawione drewno w całości objęte jest certyfikatem FSC i PEFC.
Szczegółowe informacje na temat organizowanej submisji można uzyskać w Wydziale Gospodarki Drewnem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach – tel. kontaktowy (32 – 6094523
lub 6094561.
trybuna leśnika nr 2/2016
5
wydarzenia
dokończenie ze str. 3
Kielecka Narada Leśników
Film pokazywał zniszczenia dokonane
przez największą dotychczas gradację kornika drukarza w białowieskich drzewostanach.
W przypominającym spot telewizyjny materiale zdjęcia zamierającej Puszczy poprzeplatane były czarnymi planszami z hasłami wyliczającymi skalę zniszczeń. Oglądający go
leśnicy (i warto podkreślić, że właśnie oni)
byli pod wrażeniem klęski w Puszczy. K. Tomaszewski zapowiedział w najbliższym czasie społeczną dyskusję na temat Białowieży
i próby wytłumaczenia społeczeństwu sytuacji, m.in. w ogólnopolskim dzienniku.
Zespoły do zadań
specjalnych
Poza dyrektorem na naradzie głos zabrali
także: Krzysztof Przyborski, szef Zespołu
ds. Bilansu Otwarcia i Krzysztof Kowalczyk,
szef Zespołu Kontrolingu Terenowego.
Siedmioosobowy Zespół Kontrolingu Terenowego (stanowiący element Inspekcji LP)
powołano jako „grupę szybkiego reagowania”
na problemy zgłaszane z terenu. Jakie? M.in.
dotyczące zarządzania i organizacji zadań
przez poszczególne jednostki LP. Zespół odwiedził już kilka nadleśnictw i szykuje się do
kolejnych wizytacji (m.in. na terenie regionalnych dyrekcji w Łodzi, Wrocławiu, Białymstoku czy Olsztynie).
– Nasze zadanie to zbierać informacje z terenu i szybko reagować na kłopotliwe sytuacje – mówił K. Kowalczyk, zapewniając, że
kontrole przebiegają w przyjaznej atmosferze,
a ich nadrzędnym celem jest poprawa funkcjonowania Lasów Państwowych.
– Chcemy działać jak w mechanizmie,
w którym trzeba nasmarować, czasem wymienić jakiś tryb, by on działał – mówił.
– Mamy wizję i mamy dobre warunki wyjściowe. Jest większość parlamentarna, która
doskonale rozumie, że lasy muszą trwać w tym
systemie funkcjonalnym, w którym trwają od
tylu dziesiątków lat – podsumowywał Tomaszewski.
O leśnych gospodarstwach węglowych w najbliższych latach jeszcze
nie raz usłyszymy w kontekście ograniczania ocieplania klimatu.
6
trybuna leśnika nr 2/2016
Kordelasy dla posłów
Dyrektor K. Tomaszewski wręczył złote
Kordelasy Leśnika Polskiego. Otrzymali je
posłowie: D. Bąk i W. Skurkiewicz jako dowód uznania za szczególne zasługi dla rozwoju LP i gospodarki leśnej.
– To odznaczenie m.in. za dzieło niebywałe
– odwrócenia bardzo złych przepisów ustawy
o ochronie przyrody, które praktycznie znaczyły tyle, że każda planowana działalność w LP
musiałaby podlegać ocenie oddziaływania na
środowisko, paraliżując naszą pracę – mówił
dyrektor Tomaszewski.
Chodziło o zapis, który stał się przyczyną
anulowania w błyskawicznym trybie nowelizacji ustawy o ochronie przyrody: – Zapisano,
że gospodarka leśna „jest”, a nie „może być”
szkodliwa – tłumaczył Tomaszewski.
Przepis anulowano tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Zakładał on uzyskiwanie derogacji na prowadzenie poszczególnych prac
w lesie. – Do pewnego momentu mogliśmy
„szkodzić”, poddając ocenie oddziaływania
na środowisko pul. To zmieniono. Z premedytacją wykreślano te zapisy. Nie jest prawdą,
że nie taka była intencja ustawodawcy – bo teraz próbuje się odkręcać fakt zaistnienia bardzo niebezpiecznych przepisów. (…) Za ich odwrócenie chcę podziękować wszystkim obecnym na sali posłom. Panom Bąkowi i Skurkiewiczowi także za wkład w utrwalenie systemu
funkcjonalnego LP – mówił dyrektor.
– Ta nowelizacja była szczególnie istotna
dla leśników. Operacje podejmowane w nadleśnictwie – ok. 3 tys. w roku dla każdego
nadleśnictwa oznaczałyby grubo ponad milion wystąpień do RDOŚ. W tej chwili wszystkie RDOS-ie wydają rocznie ok. 100 tys. decyzji. Byłaby więc totalna blokada tych instytucji – dodawał poseł Skurkiewicz, odbierając wyróżnienie.
Dariusz Bąk, dziękując za wyróżnienie, nawiązywał do zamieszania wokół LP w 2015
roku: – Wytrzymaliśmy próbę. Jako poseł na
Sejm byłem zaangażowany w te sprawy, w których nadrzędnym celem było utrzymanie dotychczasowego statusu PGL LP. Gospodarstwa! Takiego, które gospodaruje na żywych
zasobach przyrodniczych. To słowo ma szczególne znaczenie i zobowiązuje do odpowiedniego traktowania zasobów przyrodniczych.
Nie eksploatowania, ale uważnego gospodarowania. Pojawiające się w ostatnim czasie określenia, np. korporacja, powinny być
schowane. Jesteśmy gospodarstwem i tak powinno pozostać.
Tekst i zdjęcia: ANNA KWIATKOWSKA
usługi leśne
Szczecin rozmawia
z przedsiębiorcami
Na otwartym spotkaniu
z przedsiębiorcami
usług leśnych z terenu
Regionalnej Dyrekcji
Lasów Państwowych
w Szczecinie zjawiło się
sporo osób. Bowiem
po latach „posuchy”
w końcu mogli zabrać
głos.
Nie da się ukryć, że 8 lat przerwy w racjonalnych rozmowach pomiędzy leśnikami a przedsiębiorcami leśnymi, to szmat czasu. Przez
ten okres animozje i wzajemne pretensje rosły, a konflikty eskalowały. Aż do sytuacji, którą mogliśmy obserwować latem i jesienią ubiegłego roku, kiedy to tematyka usług leśnych trafiła dosłownie na ulice. Zmiany na stanowiskach kierowniczych mają jednak to do siebie,
że pozwalają rozpocząć wszystko prawie od początku.
Wiele zapewnień i obietnic
Nowy, choć nie po raz pierwszy piastujący to stanowisko, dyrektor
RDLP w Szczecinie Sławomir Wencel, swoje wystąpienie na spotkaniu w Pogorzelicy (14 stycznia br.), rozpoczął od zarysowania zmian,
jakie chciałby wprowadzić w zarządzanej przez siebie dyrekcji. Przede
wszystkim powołany ma być stały zespół ds. współpracy z zakładami
usług leśnych, na którego zebraniach rozpatrywano by nie tylko kwestie
drażliwe, ale także, wspólnymi siłami, kreowano przyszłą współpracę
pomiędzy leśnikami a przedsiębiorcami. Szczecińska RDLP chce także, w miarę możliwości, wrócić do umów dłuższych niż roczne (tzw.
wieloletnich). Jednak wiąże się to z koniecznością nowego podejścia
do katalogowania prac leśnych. „Stare” katalogi muszą być zmodernizowane tak, by były bardziej elastyczne.
Dyrektor S. Wencel chce także przyjrzeć się pakietom i procesowi ich tworzenia.
– Jestem zdania, że podział na osobne pakiety hodowlane, nie ma racji bytu – mówił S. Wencel, który nie jest także zwolennikiem pakietów
harwesterowych, choć w sytuacjach szczególnych, nie wyklucza ich.
Priorytetem jest także kwestia legalnego zatrudniania pracowników
i premiowania tego typu zachowań. Nowe spojrzenie obejmie również
kwestie kar umownych i zabezpieczeń. Jak zauważył dyrektor S. Wencel: – Kara nie ma służyć eliminacji firmy z rynku, ale wywołaniu nań
presji. Zapewne skończy się praktyka wymagania wpłaty zabezpieczenia na rok z góry, a jej miejsce zastąpi comiesięczne zabezpieczenie
na poczet usług wykonywanych w danym okresie.
Szansa na większe pieniądze?
Na spotkaniu nie zabrakło także pytań dotyczących stawek za wykonywane prace. Te, zdaniem specjalistów z RDLP w Szczecinie, mogą
wzrosnąć, choć pułap zmian nie będzie zbyt wysoki, a to ze wzglę-
du na spadek cen za surowiec, związany ze zmianą zasad sprzedaży
drewna w LP. Nadzieją jest jednak fakt, iż Lasy Państwowe intensywnie zastanawiają się nad ograniczeniem ilości produkowanych sortymentów – ich zmniejszenie powinno sprawić, że koszty przedsiębiorców ulegną obniżeniu.
Co interesujące, RDLP w Szczecinie planuje stworzyć internetowy
portal służący wymianie informacji na linii LP-firmy leśne.
Pozytywna reakcja zgromadzonych na sali przedsiębiorców może
dobrze rokować przyszłej współpracy. Może – bo tak na dobrą sprawę
zależy od chęci i determinacji obu stron. Dyrektor S. Wencel podsumował spotkanie bardzo trafnie: – Przed nami dużo, dużo pracy.
Tekst i zdjęcie: BARTOSZ
SZPOJDA
Romuald Roman, wiceprezes Stowarzyszenia Przedsiębiorców Leśnych:
- Spotkanie w Pogorzelicy uznać należy za wyjątkowo
owocne. Szczególnie po 8 latach, bez tego typu inicjatyw…
Cieszyć może wiele rzeczy – a szczególnie otwartość nowego kierownictwa na nasze, przedsiębiorców problemy.
Najlepiej świadczy o tym jedno – w momencie gdy głos
oddano zaproszonym przedsiębiorcom, ci z lekką konsternacją stwierdzili, że praktycznie wszystko już zostało
powiedziane. Odpowiedzi uzyskano zanim padły pytania.
To bardzo dobry znak!
Dyrektor, kończąc spotkanie, powiedział wiele ciepłych
słów w kierunku przedsiębiorców leśnych i ich pracowników. Pokreślił jak dużą rolę odgrywamy w sektorze leśnodrzewnym, jak ważnym jesteśmy ogniwem. Powiedział
także, że nic nie obiecuje, ale będzie robił wszystko, żeby,
jak to podkreślali przedsiębiorcy, do RDLP w Szczecinie
wróciła normalność. Te ciepłe słowa zostały nagrodzone
gromkimi oklaskami (nie były to oklaski grzecznościowe,
ale szczere), pokazującymi, że wróciła w nas wiara w dobrą, partnerską współpracę.
trybuna leśnika nr 2/2016
7
z życia leśnika
Wrażliwe serce i mocne nogi
Dzień z podleśniczym
Najwięcej czasu spędza w lesie, musi być uważnym
obserwatorem natury, ale wbrew pozorom nie kontempluje
piękna przyrody. Dobrze zorganizowany, ale jednocześnie
elastycznie podchodzący do czasu pracy. Podleśniczy.
Jego najważniejszym narzędziem pracy są dobre buty,
sprawny samochód terenowy i gotowość na podjęcie
niespodziewanych wyzwań.
Dla wielu leśników kariera zawodowa rozpoczyna się właśnie od pracy na stanowisku podleśniczego. Jego zadania określa instrukcja służbowa podleśniczego. W praktyce jednak wiele
zależy do tego, w jaki sposób współpracę z podleśniczym określi jego bezpośredni przełożonyleśniczy. Jak wygląda zwykły dzień pracy podleśniczego? Sprawdziliśmy to w leśnictwie Cisowa, w Nadleśnictwie Ustroń.
Cisowa obejmuje obszar 1380 hektarów lasów Skarbu Państwa i własności prywatnej, która stanowi aż 560 ha. Gospodarowanie utrudnia
tu nie tylko kwestia własności, ale także trudne ukształtowanie terenu z licznymi punktami
usytuowanymi powyżej 800 m n.p.m. Sieć dróg
leśnych i szlaków zrywkowych umożliwia tam
latem dojechanie samochodem terenowym do
około 85% miejsc ważnych z punktu widzenia
gospodarowania lasem. Zimą ten procent maleje o połowę.
Leśniczy Roman Ziebura swojego podleśniczego Piotra Madzię, z którym współpracuje
od 9 lat, upatrzył sobie dużo wcześniej… w lesie. P. Madzia zanim został zatrudniony w leśnictwie Cisowa pracował bowiem przez cztery lata najpierw jako robotnik leśny, a później
sam założył firmę specjalizującą się w pozy-
Największy skład w leśnictwie Cisowa w Żarnowcu.
Podleśniczy P. Madzia wydaje kwit wywozowy.
8
trybuna leśnika nr 2/2016
skaniu drewna. Nasz bohater po skończeniu Technikum Leśnego w Brynku i odbyciu stażu w PGL LP bardzo
chciał kontynuować pracę w LP, ale nigdzie w pobliżu miejsca zamieszkania
nie było naboru na stanowisko podleśniczego. Wymarzona praca w lesie
była dla młodego absolwenta „Brynka” takim priorytetem, że nie zniePodleśniczy Piotr Madzia z leśnictwa Cisowa.
chęciła go nawet ciężka, fizyczna robota pilarza.
Warto było, bo po kilku latach, gdy
pojawił się wakat na stanowisku podleśniczene praktyczne umiejętności poparte wiedzą, dogo w Cisowej, jednym z atutów przyszłego podbry kontakt z ludźmi i elastyczność. Inna praca
leśniczego okazała się, obok stosownego wyw lesie jest latem, inna zimą.
kształcenia zawodowego, praktyczna wiedza,
O tym, że współpraca zdaje egzamin świadwręcz nieodzowna na tym stanowisku. Przydaczy podział pracy, który wyznacza w leśnicła się od pierwszego dnia, bo leśniczy R. Ziebutwie leśniczy. W Cisowej zarówno leśniczy, jak
ra uchodzi wśród kolegów za wyjątkowo wyi podleśniczy zajmują się wspólnie wszystkimi
magającego, surowego i dokładnego. W swodziedzinami gospodarki. Może tylko w kwejej karierze zawodowej leśniczy współpracostii bezpośredniego nadzoru nad pracami w lewał z czterema podleśniczymi, jednym gajosie szala przechyla się w kierunku podleśniczewym i dziewięciu stażystami.
go, który ze względu na znacznie młodszy wiek,
– Nie każdy, mimo wykształcenia, nadaje się
jest sprawniejszy fizycznie.
do tej pracy – mówi R. Ziebura. – Tu nie ma
– W leśnictwie wszystko zależy od dobrej ormiejsca wyłącznie na zachwycanie się przyroganizacji pracy. My przyjęliśmy model, w któdą, albo pracę w kancelarii. Liczą się konkretrym wzajemnie się uzupełniamy – tłumaczy leśniczy Roman Ziebura. – Dobry i zaangażowany podleśniczy wszystkie zakresy pracy leśniczego zrobi bez większych problemów. Wiele obowiązków łatwiej jest wykonywać we dwójkę, np. odbiórki, klasyfikacje, manipulacje przy
odbiórce sekcyjnej.
W Cisowej leśniczy i podleśniczy często robią także wspólnie objazdy leśnictwa. Wnioski
wyciągnięte z takich wspólnych obserwacji są
znacznie pełniejsze i dokładniejsze, co ma potem olbrzymie znaczenie w planowaniu prac.
Teoretycznie podleśniczy pracuje czterdzieści godzin w tygodniu, ale w praktyce opieka nad lasem wygląda zupełnie inaczej. Trudno rozdzielić czas zawodowy od prywatnego
i raczej od razu lepiej zapomnieć o pracy od
7.00 do 15.00.
Dzień rozpoczyna się czasami rzeczywiście
o siódmej rano w kancelarii – od przejrzenia
i przygotowania dokumentów, ale równie czę-
Manipulacja i odbiór drewna na składzie „przy willi”.
z życia leśnika
sto skoro świt na składnicy, gdzie trzeba dopilnować załadunku drewna i wydać odbiorcom kwity wywozowe lub asygnaty. Piotr Madzia rocznie wydaje takich dokumentów około 600. Podleśniczy, wyposażony w rejestrator leśniczego i specjalną drukarkę, wykonuje całą procedurę na miejscu. Przed wydaniem
dokumentów musi jeszcze sprawdzić, czy odbiorca zapłacił za towar, potwierdzając w nadleśnictwie przelew.
– Czasami bywa i tak, że samochód już jest
załadowany, a przelewu na koncie nadleśnictwa nie ma. Dopóki pieniądze nie zostaną zaksięgowane, nie mogę takiego kierowcy wypuścić z drewnem ze składnicy, więc czekam razem z nim na potwierdzenie – tłumaczy P. Madzia. – Raz to jest godzina, ale czasami bywa,
że czekamy nawet pięć godzin.
Kolejną czasochłonną i bardzo odpowiedzialną czynnością jest manipulacja i odbiór drewna. Na początek klasyfikacja surowca. Niemal
zawsze, aby podzielić go na odpowiednie sortymenty, trzeba dokonać jego przerzynki. Jej
miejsce wyznacza podleśniczy i nadzoruje robotnika leśnego podczas wykonania tej pracy.
Każdą sztuką drewna trzeba zająć się indywidualnie. Następnie wymanipulowany surowiec
drzewny trzeba dokładnie wymierzyć: długość
i średnicę oraz klasę jakości podleśniczy zapisuje w rejestratorze leśniczego, na koniec pozostaje jeszcze przybić do każdej sztuki bądź stosu drewna kolejny numer i ten również wprowadzić do rejestratora. Praca na składzie w zależności od ilości surowca może trwać cały
dzień. Mróz, śnieg, opady deszczu czy upał,
wilgoć i gryzące owady – bez względu na pogodę praca musi zostać wykonana terminowo,
bo bez niej nie można sprzedać surowca odbiorcy. W międzyczasie podleśniczy musi także nadzorować prace przy pozyskaniu i zrywce, a w wolnej chwili sprawdzić np. ogrodzenia upraw leśnych.
– Raz na dwa tygodnie staram się być na każdej uprawie. Latem jest łatwiej, do wielu miejsc
w lesie da się dojechać, ale zimą pozostają tylko
własne nogi – tłumaczy P. Madzia. – Szkody od
zwierzyny potrafią być ogromne. Wystarczy jedna dziura nie załatana przez kilka dni i z uprawy zostaje niewiele.
Takim „oczkiem w głowie” podleśniczego
Madzi jest m.in. uprawa leśna na Lipowym Groniu w oddziale 157. Nawet w najgorszą zimę,
mimo zasp lub dla odmiany mokrego śniegu,
oblodzenia i mżawki, podleśniczy dwa razy
w miesiącu pokonuje niełatwą, półtora godzinną trasę w jedną stronę, by sprawdzić czy sarny i jelenie nie „dobrały się” do młodych jodeł
i limb. Takich upraw, które trzeba skontrolować,
jest w leśnictwie Cisowa kilkadziesiąt.
Elastyczne podejście do czasu pracy to podstawa, szczególnie gdy leśnictwo nadzoruje lasy
prywatne. Cisowa ma najwięcej lasów należących do prywatnych właścicieli w całym Nad-
leśnictwie Ustroń. Oznacza to niełatwą współpracę, zwłaszcza gdy las ma kilku, a czasem
nawet kilkunastu współwłaścicieli, którzy nie
mogą dojść do porozumienia.
– W takich sytuacjach wymagamy przed wyznaczeniem drzew przeznaczonych do usunięcia, kompletu pisemnych oświadczeń, które potwierdzają zgodę na wycinkę wszystkich współwłaścicieli – tłumaczy P. Madzia.
Nie do rzadkości należy też sytuacja, gdy właściciel „na ostatnią chwilę” prosi o legalizację
pochodzenia pozyskanego drewna.
– Nie jesteśmy na każde zawołanie, ale czasem w wyjątkowych sytuacjach nie ma innego wyjścia, jak rzucić wszystkie zajęcia i pójść
na rękę – mówi podleśniczy i dodaje, że w górach dobre stosunki z lokalną społecznością to
podstawa.
Do obowiązków podleśniczego należą również szacunki brakarskie, które przy sprzyjającej
pogodzie mogą zaczynać się już w styczniu.
– To zajęcie najbardziej czasochłonne. Na
własnych nogach trzeba dotrzeć do najbardziej
niedostępnych części lasu, przyjrzeć się każde-
Podleśniczy „na bieżąco” musi wiedzieć,
co się dzieje w każdym zakątku lasu.
mu drzewu z osobna – opowiada P. Madzia. –
Do najtrudniejszych miejsc, o dużym nachyleniu terenu, zimą trzeba się wspinać niemal na
czworakach, a ile razy zamiast schodzić, zjeżdża się na własnym tyłku… Takie sytuacje liczy
się tylko w pierwszych latach pracy, potem nie
robią już wrażenia.
Podleśniczy dogląda również zwierząt żyjących w lesie, buduje im paśniki i stawia lizawki,
uprawia dla nich poletka kukurydzy, żeby zimą
z braku jedzenia nie zjadły kory i nie zniszczyły
10-letniej uprawy drzew. Obserwacja szkodników, sprawdzanie pułapek feromonowych, wiosną nadzorowanie sadzenia młodników. W tym
zawodzie nie ma czasu na to, by się nudzić.
W nawale obowiązków trzeba jeszcze zachować ciekawość przyrody. Wypatrzone w czasie
styczniowego objazdu leśnictwa świeże tropy borsuka, mogą świadczyć o łagodniejszym
przebiegu zimy. Liczne tropy saren i jeleni w bliskim sąsiedztwie uprawy, ostrzegają przed
ewentualnymi szkodami od zwierzyny; alarmują, że ogrodzenie wokół młodnika może być
uszkodzone i zwierzęta znalazły dostęp do „leśnej spiżarki”.
– Podleśniczy musi mieć wrażliwe serce i silne mięśnie – śmieje się Piotr Madzia – Praca
w lesie trochę przypomina uprawę ogrodu, tyle
że wielohektarowego, który plon przynosi najszybciej w następnym pokoleniu. Wszystko musi
być wcześniej przemyślane. Pochodzę z rodziny,
która posiada prywatny las. Praca w nim towarzyszyła mi od dziecka.
Co robi w wolnych chwilach podleśniczy?
Rzadko pija piwo z przyjaciółmi, szczególnie
latem, bo zawsze może zdarzyć się pożar w lesie i trzeba będzie na miejsce dojechać samochodem.
– W dniu wolnym, jak już uporam się z pracą
wokół domu, jak wielu moich kolegów najczęściej idę do lasu – mówi z uśmiechem P. Madzia.
– Wtedy spokojnie mogę popatrzeć jak rośnie
i pomyśleć, co trzeba zrobić w pierwszej kolejności, żeby dalej wszystko szło jak należy.
Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL
trybuna leśnika nr 2/2016
9
Rozmowa
z prof. dr. hab.
Andrzejem Szujeckim
– Dlaczego wrócił Pan do Polski po wojennej tułaczce wiodącej przez Kazachstan,
Iran, Indie aż po Rodezję Północną w Afryce, która była wtedy brytyjskim protektoratem? Ten przyjazd nie był przecież tak oczywisty, wracał Pan bowiem do kraju innego
niż przed zsyłką na kazachskie stepy?
– Odpowiedzią jest właściwie cała druga
część moich wspomnień „Na rozstajnych drogach”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa SGGW w listopadzie ubiegłego roku.
Dylemat: wracać, czy nie wracać? – był dla
nas, zesłańców, „dzieci Andersa”, „Afrykańczyków”, bardzo ważny. Większość Polaków,
która znalazła się na wygnaniu pochodziła ze
wschodnich terenów II Rzeczpospolitej. Dla
nich byłby to powrót, nie do siebie, nie do
swojej ziemi, a do zupełnie innego państwa,
do czego namawiał nas w Afryce przedstawiciel nowego polskiego rządu, zresztą obrzucony przez niektórych kamieniami. Powrót za
Bug w ogóle nie wchodził w grę, gdyż ziemie
te należały już do ZSRR. Wraz z matką wyruszyłem z Afryki do Polski drugim transportem w 1947 roku. Dla mnie i mojej matki powrót był w zasadzie oczywisty. Dwie okoliczności determinowały naszą decyzję. Po pierwsze, bardzo chcieliśmy wrócić do Polski, jako
naszej ojczyzny, niezależnie od polityki. Tam
mieliśmy rodzinę. To była podstawa naszego działania. Myśl o Polsce już w Kazachstanie, gdy nie było żadnej możliwości powrotu, mobilizowała nas do przetrwania. Po drugie, ojciec, który wcześniej znalazł się w kraju, pisał w 1946 roku, że czekają tu na mnie
studia i praca, a każda para rąk jest potrzebna i bezcenna.
– Miał Pan wtedy 17–18 lat. Co matka
wtedy Panu mówiła?
– Powiedziała coś takiego: „Zrobimy tak,
jak sam zadecydujesz. Życie jest przed tobą.
Dostosuję się do twojego wyboru”. Moja opinia była decydująca, gdyż matka sama nie mogła mi zagwarantować bytu na Zachodzie – nie
znała języka angielskiego, nie miała także stosownego do nowych warunków fachu. Gdybyśmy zostali, wszystko spadłoby na mnie. Pewnie najpierw trafilibyśmy do obozu w Tengeru w Tanzanii, a następnie pojechalibyśmy do
Anglii lub Australii, o czym jednak w początkach 1947 roku nie mogliśmy wiedzieć, gdyż
te decyzje władze podjęły później. Na pewno
trybuna leśnika nr 2/2016
Fot.: J. DEREK
rozmowa TL
10
10
Polskie dylematy (1)
jednak większość polskich uchodźców przebywających w Afryce, czy w Indiach, przeszła
tą drogą i pozostała na obczyźnie.
– Wiedział Pan do jakiej Polski jedziecie?
– Oczywiście, w naszym osiedlu w Lusace
ostrzegano nas. Atmosfera, jak zawsze w tego
typu „polskich rozterkach”, była gorąca.
– Miał Pan wówczas jakieś poglądy polityczne?
– W ogóle się nad tym nie zastanawiałem.
Nie wiedziałem o prawicy i lewicy, ale naocznie przekonałem się, czym jest komunizm. Interesowałem się afrykańską fauną. Byłem także w kręgu starszo harcerskim, którego przewodniczącym był harcmistrz Wacław Korabiewicz, lekarz, znany podróżnik, pisarz i nasz
afrykański guru w sprawach wychowania, etyki, poglądów na świat. Podczas fascynujących
dyskusji, gdzie obowiązywała zasada swobodnego wypowiadania się, wpoił w nas na pewno jedną bardzo ważną cechę charakteru – ni-
czego nie przyjmować w sposób bezkrytyczny, ale mieć swój punkt widzenia, każdą sprawę przemyśleć i wiedzieć, jak się zachować.
To była szkoła kształtowania charakteru. Sam
Korabiewicz miał bardzo krytyczny stosunek
do mieszczańskich obyczajów, konwenansów,
cenił otwartość wypowiedzi, odważne decyzje, szczególnie inicjatywy naukowe, społeczne, odkrywcze. Nie powiedziałbym jednak, że
miał przekonania lewicowe, być może lewicujące. On, ze swoim intelektem, wolnomyślicielstwem, nie mieścił się w tych schematach, co nie wyrabiało mu sympatii w środowisku osiedlowych prostych kobiet i księży, ale
uwielbienie starszych harcerzy i harcerek. Wyrobił we mnie pewną wrażliwość i krytycyzm,
który kazał mi formułować w każdej poważnej
kwestii własną opinię, o ile potrafię, lub przyjmować tę, którą mi przedstawiono, jeśli ją rozumiem i z nią się zgadzam.
– Jak zapamiętał Pan Polskę przedwojenną?
trybuna leśnika nr 2/2016
rozmowa TL
– To była moja ojczyzna, ale nie znów taka
go kraju. Do takiego bym nie wrócił. To, że
społecznych, co ludzi nimi kierujących i je
bez grzechów, gdyż rządowi sanacyjnemu nie
w takim momencie był taki ustrój, a nie inny,
wspierających”.
udawało się zaprowadzić jakiegoś ładu w rei że wśród rządzących byli tacy, którzy zgod– Bowiem zwykle byli to fanatycy, ludzie
lacjach narodowościowych. Widziałem w Konie z ideologią wschodnią, bezprawnie, a naniewykształceni, którzy często z dobrą wolą
łomyi rozpędzanie przy pomocy pałek hanwet zbrodniczo „czyścili” Polskę z przeciwczynili fatalne rzeczy „dla dobra ludzi pracy,
dlujących na targowisku Ukraińców, Hucuników politycznych, często wobec ojczyzny
budowy socjalizmu”, lub wykształceni, wyłów, ludzi prostych. Byłem świadkiem rozwielce zasłużonych, nie oznaczało, że to nie
trawni działacze partyjni, którzy doczekali się
mów dorosłych, którzy narzekali na bezrobyła moja ziemia i mój kraj.
spełnienia swego posłannictwa, lub zwykli
bocie w Polsce i mówili, że tylko
cwaniaczkowie podszywający się
To, że w takim momencie był taki ustrój, a nie inny, pod twórców socjalistycznej „dewojna, jakaś zmiana, może przynieść coś lepszego. Czuło się pyi że wśród rządzących byli tacy, którzy zbrodniczo mokracji”. Wydaje się, że najwiękchę i pogardę dla ludzi ubogich,
sze zło w Polsce robili ci ostatni –
„czyścili” Polskę z przeciwników politycznych, nie „oni”. Ale kim byli ci „oni”? Nie
niewykształconych, prostych,
których w pewnych pozujących
oznaczało, że to nie była moja ziemia i mój kraj. można było dokonać „przemian sona arystokrację kręgach traktowacjalistycznych”, gdyby jakaś część
no poniżej godności. Ojciec był
społeczeństwa ich nie poparła.
– Tak pisał Pan o tym czasie w „Na rozlokalnym komendantem Straży Granicznej,
Awans społeczny stał się możliwy i objął niestajnych drogach”: „Jesteśmy wolni, odpoa matka miała wykształcenie średnie więc namało ludzi, zwłaszcza młodych. Dla wielu była
wiedzialni za własne losy”. Ale dalej: „Należeliśmy do inteligencji, choć niezamożnej.
to szansa na powszechne wykształcenie, pracę,
gle to poczucie wolności zostało podświadoPowstało w naszym otoczeniu pytanie: z kim
lepsze zarobki. Dominowała chęć jakiegoś ułomie zakwestionowane”. Czyli przyszło rozmam się bawić? Matka mówiła mi: „Masz się
żenia sobie życia rodzinnego. Sprawa odbudoczarowanie?
bawić ze wszystkimi, ale nie szukaj przyjawy kraju dotyczyła każdego z nas. Nikt mnie
– Ten cytat odnosi się do incydentu na prociół wśród tych, którzy zachowują się niegodi moim kolegom nie kazał iść na MDM, aby
gu powrotu i nie dotyczy ponad 40. lat życia
nie”. To nie było lewicowe, matka była osopatrzeć, jak murarze, wypełniając zobowiązaw Polsce Ludowej. Niemniej, przez cały czas
bą dystyngowaną, ale ludzi traktowała z szania, stawiali domy. Podział na „my” i „oni” nie
istnienia tego państwa, świadomość potencunkiem, niezależnie od ich statusu społeczbył tak oczywisty. Andrzej Pilecki, syn stracocjalnej stałej kontroli obywateli przez służby
nego i materialnego, także jako równych wonego w 1948 r. rotmistrza Witolda Pileckiego,
specjalne, ze wszystkimi tego konsekwencjabec prawa. Byłem jednak za mały, żeby zdasiedział w jednej ławce z Wieśkiem Waniewmi, była hamulcem osobistej wolności. Będąc
wać sobie z tego wszystkiego sprawę, reflekskim, późniejszym szefem gabinetu premiera
w latach 1942–1947 pod opieką Polskiego Rząsje przyszły później i miały zasadniczy wpływ
Piotra Jaroszewicza, co odbieraliśmy z wielką
du w Londynie znajdowałem się pod mocnym
na moje życie.
satysfakcją, powołując Wieśka na przewodniwpływem instruktorów harcerstwa, którzy byli
– A wrzesień 1939 roku?
czącego Koła Wychowanków Gimnazjum i Lidla mnie niekwestionowanymi autorytetami.
– Wrześniową klęskę bardzo głęboko przeceum w Ostrowi Mazowieckiej. Takie były losy
W Polsce końca lat 40. także działało harcerżyłem. Przecież cały czas zapewniano nas, że
Polaków. Byliśmy Narodem i nie możemy o
stwo, jeszcze na starych zasadach, ale już nastęjesteśmy zwarci i gotowi… Akurat byliśmy
tym zapominać.
powało jego przekształcanie ideologiczne, prona wakacjach w pobliżu granicy z Rumunią,
– Ale szarpał się Pan jednak. „Po prostu
gramowe, powstawały nowe organizacje: Służw Kosowie Huculskim. Wieczorami, jako
zerwałem ze swoją przeszłością, bo myśl
ba Polsce – ochotnicze hufce pracy i Związek
10-letni chłopak, widziałem, jak szosa proo niej byłaby hamulcem mojego współczeMłodzieży Polskiej. Pytałem więc wtedy, czy
wadząca do granicy przypominała oświesnego życia, a do tego nie chciałem dopuścić.
moje wychowanie – Ojczyzna, Nauka i Cnotlonego węża – autami i motocyklami uciePotrzebowałem twórczego, aktywnego życia
ta – pozwala na uczestnictwo w tych nowych
kano do Rumunii. Ojciec też chciał tam jew kraju (…), bo do tego tęskniłem, z bólu
organizacjach grupujących raczej starszą młochać, ale matka się nie zgodziła i powiedziatam samotnie na stepie, a nawet w polskiej
dzież niż harcerstwo. Pozytywna na to pytanie
ła, że się nie będzie tułać, co zresztą i tak się
szkole w Indiach, czy w Afryce. Teraz to miaodpowiedź harcmistrza, choć może nie była
później stało.
łem, byłem w jego środku, a nie na uboczu,
całkowicie szczera – była jednak racjonalna
– Jak wyglądało zderzenie z „nową Polco wcale nie oznaczało identyfikacji z syste– tak, najważniejszym zadaniem młodych jest
ską”?
mem politycznym, jednowładztwem i terroteraz nauka, studia, co zapewni przyszłość po– W ciągu 7 lat pobytu poza granicami Polryzmem politycznym”.
koleniom i krajowi. Trzymałem się tych słów,
ski byliśmy uzależnieni od bezwzględnych de– Ta myśl chyba trafnie charakteryzuje moją
stałem się członkiem ZMP. W tamtych waruncyzji tamtejszych władz – bolszewickich, anpostawę. Tu nie chodziło o zerwanie polityczkach nie było to czymś wyjątkowym, udział
gielskich czy polskich. Byliśmy numerami na
ne, ale adresowałem te słowa do moich dawzetempowców wśród studentów wynosił polistach deportowanych, czy na listach uratonych kolegów, żeby sprawę uciąć, żebym nie
nad 90%, ale dla wielu, którzy nie poszli na
wanych, na które nie mieliśmy wpływu. Wymusiał słuchać o walenrodyźmie.
ten kompromis nie rzadko brakowało miejsc
znaczano nam miejsce zesłania, a po uratowa– Kto miał rację? Pisał Pan, że może oni,
na uczelniach. Były to wybory osobiste i nie
niu miejsca w kolejnych transportach, obozach
może Pan, może ci, którzy nie przyjechali po
ma sposobów by je oceniać. Nie wyobrażałem
tranzytowych, docelowych osiedlach polskich
wojnie do kraju, a może ci, którzy wrócili,
sobie tego, abym decydując się na powrót do
w angielskich koloniach. Ktoś o tym decydoa może jeszcze nikt?
kraju, alienował się z jego życia i szukał rozwał, ale nie my. Bogiem był kierownik trans– Nie ma tu jasnej odpowiedzi. Byłem zawiązania w walenrodyźmie, nie wspominając
portu, obozu. Po naszej niezależnej decyzji
kochany w Armii Andersa, ale realia były tao walce zbrojnej.
o powrocie i przyjęciu nas przez Urząd Repakie, że nie ta armia weszła do Polski. Jed– „Czułem wokół siebie jakąś zasłonę,
triacyjny na granicy polskiej, sytuacja ta uległa
nak nawet Armia Berlinga nie powstała z koktórą była milcząca niechęć i brak akcepabsolutnej zmianie. Poczułem się człowiekiem
munistów, ale tych więzionych i zagubiotacji dla przemian zachodzących w Polsce,
wolnym, samodzielnie podejmującym decynych w kołchozach i przysiółkach Syberii
a może nie tyle wobec przemian, zwłaszcza
zję o swoim losie. Nie wróciłem też do obcePolaków, którzy nie zdążyli zaciągnąć się do
11
rozmowa TL
12
Armii Andersa. Do dziś nie ma odpowiedzi,
Pochłaniała mnie entomologia. Lata 1962–
– Dlatego, że zawsze chciałem coś zrokto miał rację? – Anders, czy Sikorski, który
1966 po doktoracie, a przed habilitacją, uwabić w swoim otoczeniu, pożytecznego dla
z uwagą rozważał koncepcję Stalina, zakładażam za najbardziej szczęśliwy w moim życiu
ogółu, często byłem na czele, niejako z nającą walkę wojska polskiego (Armii Andersa)
naukowym. Później, będąc już dziekanem
tury obejmując przewodnictwo nad sprawana froncie wschodnim?
i prorektorem SGGW, jakoś udawało mi się
mi, grupą osób. Może to wyniosłem z har– Czy w kontaktach ze swoimi kolegami,
omijać polityczne rafy.
cerstwa. A „oni” wiedzieli, że żadnego głupktórzy pozostali na Zachodzie, dawali Panu
– Mówił Pan wśród kolegów, żartem, że
stwa nie zrobię, więc mnie popierali, nie byodczuć pewną wyższość moralną z tej racji,
jest „bezpartyjnym partyjnym”, a jednak
łem ich wrogiem, ani adwersarzem. To była
że ich zdaniem to oni zachowali twarz, ocawstąpił Pan do PZPR, choć sam pisze, że
chyba taka niepisana zasada, która obowiąlili wolność, choć za cenę bycia wygnańcem
matka była temu przeciwna.
zywała do końca. Starałem się bowiem ucido końca życia?
– To dla mnie jest problem. Mimo że udanać sprawy, jak szły w złym kierunku, zała– Trudno na to pytanie odpowiedzieć, gdyż
ło mi się w ZMP uniknąć wielu nieprzyjemgodzić groźbę ideologicznych konfliktów. Inróżne są charaktery ludzi i motywy postęponych momentów, to z dystansem się do tego
teresowała mnie sprawa, czyli dobro uczelni,
wania. Nie ulega jednak wątpliwolasów, Polski, a nie jakieś partykuści, że byli dumni, że większości
Byłem całkowicie zdumiony, gdy już po roku 1989 larne interesy.
z nich udało się ciężką pracą zająć
– Czy czuł się Pan zniewolopewni moi przyjaciele uznali, że byli zniewoleni, gdy ny systemem?
godne miejsce w tamtejszym spow latach 60.–70. świetnie się bawili
łeczeństwie i nie zapomnieć, a na– Nie chciałem być zniewolony
wet rozwijać swoją „polskość”,
i dlatego
tak się nie czułem, Odtakże ze swoimi znajomymi, wysoko ustawionymi
co w jakimś zakresie, dla tych co
suwałem od siebie myśli, które do
w hierarchii partyjnej. takich odczuć by prowadziły, aczwrócili, nie było w latach 50. osiągalne w takim stopniu, w jakim by
kolwiek o obecności służb specjalwszystkiego odnosiłem. Partia w ogóle nie
sobie życzyli. Nie oskarżano nas, że wrócilinych musiałem stale pamiętać, podobnie jak
była mi potrzebna. Byłem przekonany, że pośmy do kraju, raczej uważano nas za ludzi odo donosicielstwie. Musiałem pewne rzeczy
dołam powinności uczonego i obowiązkom
ważnych, ale też trochę nierozważnych. Takiej
akceptować, równocześnie traktować je z dyadministracji uczelnianej, gdyż zawsze stakrytyce nie sprzyjałby fakt powrotu do Polski
stansem. Ogólnie jednak żyliśmy życiem na
rałem się wywiązać z zadania. Miałem spowielu naszych nauczycieli, księży i instrukco dzień normalnym – poświeconym rodzinie
re poparcie w swoim środowisku, zarówno ze
torów harcerskich. Mój przyjaciel z Afryki
i pracy. I byłem całkowicie zdumiony, gdy już
strony członków partii, jak i bezpartyjnych.
Adam Wojdyła pisał do mnie w jednym z lipo roku 1989 pewni moi przyjaciele uznali, że
Widziałem podziały między osobami z parstów, że wierzy w mój walenrodyzm. Trochę
byli zniewoleni, gdy w latach 60.–70. świetnie
tii i poza nią, ale sądziłem, że uda mi się znamnie szlag trafił. Koledzy z Zachodu sądzisię bawili także ze swoimi znajomymi, wysoleźć kompromis między skrajnościami. Miali, że nie można wrócić do powojennej Polko ustawionymi w hierarchii partyjnej. Taka
łem nadzieję, że jeśli znajdę się w PZPR, to
ski i uznać się za obywatela tego kraju bez zabyła Polska tamtych czasów.
w pewnym sensie – formalnym – opuszczę
strzeżeń, bez walki. A przecież gdybym chciał
– Wysłany gdzieś na wieś w sprawie agikolegów bezpartyjnych, ale oni zachowają
się sprzeciwiać, to bym nie wrócił. A wiem
tacji rolników do nowej władzy pisał Pan,
do mnie tę samą życzliwość, co poprzednio
też, że los moich kolegów w Anglii, USA, Każe te działania prowadzone przy pomocy
i w ten sposób nastąpi zbliżenie między nami
nadzie, czy Australii, nie był usłany różami.
studentów były w gruncie rzeczy lipne, rowszystkimi. Być może był to mój sposób na
Najczęściej ciężko pracowali fizycznie, przez
bione przez wykonawców z pełną premewalenrodyzm.
początkowe lata uchodźctwa byli na marginedytacją byle jak.
– Tak było?
sie duchowego życia swoich nowych krajów,
– Chcieliśmy lepszego życia, a większość
– Niestety, niezupełnie. Ale co więcej, pargdzie mieszkali. Ich tęsknota za ojczyzną była
wiedziała o biedzie, głodzie i terrorze w ratyjni, gratulując wstąpienia do PZPR dawali
ogromna. Bardzo przeżywali tę rozłąkę, najdzieckich kołchozach, więc w narodzie pomi do zrozumienia, że „do partii nie pasuję”.
częściej przez całe życie. Przecież oni, z różparcia dla takiej spółdzielczości nie było. WieMoja decyzja była więc nie trafiona, a spranych powodów, odmówili powrotu do Polski.
dzieliśmy, że to się kiedyś skończy, że pewien
wa wpływu na interesy leśnictwa raczej pozoNie wiem, ile w tym było demonstracji poliabsurd – towarzyszący nieraz przecież dobrym
stała bez zmian. Wtedy przeholowałem. Był
tycznej, ile obaw o siebie i swoich krewnych.
zamiarom – nie może trwać zbyt długo. Jedto więc taki wyskok, który nic bezpośrednio
Bo przecież na przełomie lat 40. i 50. zdarzanak nikt nie wiedział, kiedy i czym się to skońw moim życiu i sposobie postępowania, myło się, że ludzie, zwłaszcza wojskowi, którzy
czy, aczkolwiek oddalanie się od wzorców raśleniu, nie zmienił. Dobrze mi szło, może czuwrócili, nagle znikali…
dzieckich, stale się nasilało.
łem się zbyt pewny siebie?
– „Kościół musiałem szanować chociażby
Rozmawiał: JACEK DEREK
– Dlaczego nie został Pan przy mikrodlatego, że byłem chrześcijaninem, a moja
skopie ze swoimi owadami leśnymi, kusarodzina głęboko wierząca. Wrośnięte w polciąg dalszy rozmowy w następnym numerze
kowatymi?
ską ziemię przydrożne, zagubione wśród
pól krzyże zawsze budziły mój szacunek,
zmuszały do zatrzymania się, przeżegnaA. Szujecki (ur. 1929 r.) – emerytowany profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa
nia czy zmówienia prostej modlitwy… Ale
Wiejskiego w Warszawie, były prorektor i dziekan tej uczelni. Specjalista w zakregrę o przetrwanie trzeba było prowadzić,
sie entomologii i ekologii lasu. Główny autor dokumentu „Polityka leśna państwa”
nie wiedząc zarazem, jak długo”. Prowadził
przyjętego przez rząd w 1997 roku. Podsekretarz stanu w Ministerstwie Ochrony
Pan swoją prywatną grę o przetrwanie?
Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa (1993–1997). Członek korespon– Tak, musiałem jakoś przez to przejść, jednocześnie nie spychając się na margines. Rzedent PAN od 1989 roku, członek rzeczywisty PAN od 2002 roku. Przewodniczątelnie się uczyć, pracować. W nauce nie musiacy Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Leśnego (1981–1993).
łem dokonywać jakiś radykalnych wyborów.
trybuna leśnika nr 2/2016
świat drewna
Buczyna jak dębina
Krzesło „Tamashii” – projekt czeskiej projektantki
Anny Stepankovej.
Bez nich nie ma mowy o udanym grillu – patyczki
do szaszłyków.
Blok na noże – przykład galanterii kuchennej
z drewna bukowego.
Bukowina była popularna już w starożytności. Słowianie i Germanie wykonywali z drewna bukowego tabliczki, na których
zapisywali ważne dla siebie informacje. Na
przełomie średniowiecza i renesansu Jan Gutenberg, złotnik i drukarz, pierwsze czcionki
w prototypie wynalezionej przez siebie maszyny drukarskiej wykonał najprawdopodobniej właśnie z drewna bukowego.
Współcześnie drewno bukowe ze względu
na swoją twardość, średnią ciężkość i dużą
wytrzymałość, jest cenionym surowcem
w przemyśle meblarskim. Bukowinę wykorzystuje się do produkcji oklein, sklejek, płyt
warstwowych i parkietów. Bardzo cenionymi w meblarstwie są fryzy bukowe przeznaczone na meble gięte. W tym celu wykorzystuje się przede wszystkim bielaste drewno (bez fałszywej twardzieli) z bazy południowej. Buczyna jest też podstawowym surowcem do produkcji lignofolu i lignostonu
(kompozytów uzyskiwanych poprzez sprasowanie pod ciśnieniem wielu bardzo cienkich
warstw forniru).
Drewno buka jest bardzo charakterystyczne pod względem swojego wyglądu zewnętrznego i dlatego można go łatwo odróżnić gołym okiem od wszystkich innych
rodzimych gatunków. Posiada specyficzną
barwę – różowawą lub żółtawą – z lekkim
odcieniem fioletowym. Drugą cechą są bardzo liczne promienie drzewne, rozłożone regularnie po całym przekroju drewna; są one
widoczne gołym okiem, wyraźnie na przekroju podłużnym, jako tzw. lusterka, bardzo
błyszczące, zajmują prawie 0,1 ogólnej powierzchni przekroju. Dzięki tym walorom,
bukowina jest również chętnie wykorzystywana do wykańczania wnętrz, właśnie z powodu „ciepłego” wyglądu. Zaletą drewna
bukowego jest także wysoka nasycalność,
co powoduje, że łatwo się je barwi i lakieruje. Wśród wad dla przemysłu meblowego
największe znaczenie ma duża podatność na
wilgotność powietrza, odpowiadająca za paczenie materiału. Drewno bukowe składowane w okresie ciepłym (wilgotnym) łatwo ulega zaparzeniu i rozkładowi przez grzyby. By
ograniczyć ewentualne straty, świeżą tarcicę parzy się; zabieg ten zmniejsza nie tylko
skłonność do paczenia się, ale także nadaje
drewnu jednolitą, czerwonawą barwę. Dodatkowo zabieg zwiększa odporność drewna na rozkład przez grzyby.
W Polsce drewno bukowe jest podstawowym surowcem do produkcji kolb karabinowych. Cenią je również rodzimi, drobni rzemieślnicy, którzy wyrabiają z niego sprzęt
domowy, szczególnie kuchenny: deski, wałki
do ciasta, warząchwie, stolnice, beczki, etc.
Dużo drewna bukowego zużywa także przemysł zabawkarski.
Węgiel drzewny wyprodukowany z drewna bukowego na rynku krajowym i międzynarodowym uważany jest za produkt najwyższej
jakości, podobnie jak ocet drzewny oraz olej
smołowy. Wysoka wartość opałowa, stawia
buczynę na pierwszym miejscu wśród innych
rodzajów drewna kominkowego.
Drewno bukowe doceniają również artyści i projektanci. Fagot, jeden z ulubionych
instrumentów Antonio Vivaldiego, na który
mistrz napisał aż 39 koncertów, jest wykonywany z buka i od jego łacińskiej nazwy pochodzi określenie instrumentu.
Łączenie tradycyjnych technik ręcznej
produkcji przedmiotów z nowoczesnym designem, prowadzi często do bardzo ciekawych efektów. W taki sposób powstało m.in.
krzesło Tamashii zaprojektowane przez młodą czeską projektantkę, Annę Stepankovą.
Projektantka zainspirowała się tradycyjną japońską techniką bunako, polegającą na zwijaniu cienkich pasków forniru z drewna bukowego w trójwymiarowe obiekty. W efekcie tego procesu, powstają bardzo trwałe,
odporne na deformację przedmioty, na których powierzchni widoczne są dekoracyjne
ślady zwojów.
Podsumowując, drewno bukowe ma zastosowanie we wszystkich dziedzinach, w których wykorzystuje się dębinę. Szkoda tylko,
że mimo wszechstronności, drewno bukowe nie cieszy się takim uznaniem jak dębowe, a popyt na nie w dużej mierze zależy od
mody i aktualnych trendów.
Fot.: Materiały reklamowe
Buk zwyczajny (Fagus silvatica) to jeden z najstarszych gatunków europejskich drzew.
Jest nazywany „królem drzew liściastych” ze względu na wszechstronny rodzaj drewna,
który można wykorzystać aż na… 250 sposobów!
MONIKA MATL
trybuna leśnika nr 2/2016
13
edukacja leśna
„Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów
Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej
w Katowicach”
14
trybuna leśnika nr 2/2016
Rys. M. Paździor
edukacja leśna
trybuna leśnika nr 2/2016
15
nasze sprawy
16
Przychodzi leśnik do lekarza…
Po trzech latach od funkcjonowania
„Pakietu Zdrowie” dla pracowników Lasów
Państwowych, realizowanych przez firmę
„Medicover”, czas na pierwsze oceny
i garść informacji, jak działa system?
W 2012 roku NSZZ Solidarność wraz ze
Związkiem Leśników Polskich zlecili wyspecjalizowanej firmie brokerskiej Mentor S.A. przygotowanie oferty ubezpieczenia zdrowotnego dla pracowników LP. Firma Mentor S.A. ogłosiła konkurs ofert, a do
wzięcia udziału w procedurze zaprosiła największych operatorów medycznych o zasięgu ogólnopolskim.
Najlepszą propozycję „Pakietu Zdrowie”
dla pracowników Lasów Państwowych złożyła firma Medicover i ta oferta została przez
Mentor S.A. zarekomendowana związkom
zawodowym.
Co zaproponował w swoim pakiecie Medicover? – pytam Jacka Zbróg, kierownika
sprzedaży Mentor S.A.
– Medicover zaoferował nielimitowany dostęp do lekarzy 56. specjalizacji, ponad 1200
badań diagnostycznych, szczepienia oraz profilaktykę i diagnostykę na boreliozę. Ubezpieczyciel udostępnił pracownikom Lasów Państwowych blisko 1200 placówek i zagwarantował niezmienność zakresu oraz składki na 3 lata.
– I to wystarczyło, żeby podpisać umowę?
– Nie od razu. Po akceptacji przez związki zawodowe, pracownicy Mentor S.A. oraz
Medicovera odbyli ponad 450 spotkań w jednostkach organizacyjnych LP, podczas których prezentowali ofertę oraz sposób korzystania z pakietu. Leśnicy przyjęli możliwość
przystąpienia do „Pakietu Zdrowie” z dużym
entuzjazmem, ale i z niedowierzaniem w skuteczne funkcjonowanie zaproponowanych warunków. Sceptycyzm szybko minął, czego dowodem jest fakt, że obecnie objętych ubezpieczeniem w Medicover jest ponad 18 tys. pracowników zatrudnionych w ponad 250. jednostkach Lasów Państwowych.
– Właśnie po raz pierwszy skorzystałam
z opieki zdrowotnej oferowanej w pakiecie
i jestem bardzo zadowolona, a nawet mile
zaskoczona. Czy to powszechne?
– Nie wszystkie wizyty, czy badania zakończone były pełną satysfakcją i zadowoleniem pacjenta. Powody niezadowolenia leśników były różne i dotyczyły głównie placótrybuna leśnika nr 2/2016
wek współpracujących, choć nie tylko. Ponieważ to Mentor S.A. jako broker odpowiada za
prawidłowy przebieg programu, to zaproponowaliśmy Medicoverowi stworzenie zespołu
analizującego powody i przyczyny reklamacji. Wspólnie opracowaliśmy rozwiązania pozwalające w przyszłości wyeliminować przyczyny niezadowolenia pacjentów. Dodatkowo uczestniczymy w spotkaniach organizowanych w regionalnych dyrekcjach LP, nadleśnictwach oraz organizowanych przez związki zawodowe. Podczas tych spotkań zbieramy
informacje o przebiegu programu, odpowiadamy na pytania. Bezpośredni kontakt z osobą odpowiedzialną z Mentor S.A., znacznie
przyspiesza czas rozpatrywania reklamacji.
Co ważniejsze, wszystkie te działania doprowadziły do zmniejszenia liczby reklamacji
o 40 %, z około 50. średnio miesięcznie do
30., a także pozwoliły wyeliminować ryzyko
wystąpienia kolejnych problemów w przyszłości. A to, że się udaje, niech świadczy fakt,
że na przestrzeni trzech lat trwania programu, tylko 8 nadleśnictw zdecydowało się nie
przedłużyć umowy na kolejny okres trwania
ubezpieczenia.
– Jakie nowe usługi pojawiły się w ofercie Medicover?
– W ramach obowiązującej oferty wprowadzono m.in. refundację. Obejmuje ona zwrot
70% kosztów poniesionych w ramach wizyty u dowolnie wybranego lekarza spoza pla-
cówki wyznaczonej przez Medicover. Refundacja dotyczy badań specjalistycznych oraz
rehabilitacji. Drugi produkt dotyczy profilaktyki i leczenia boreliozy. Aby zapewnić pracownikom Lasów Państwowych jak najlepszą
opiekę związaną z profilaktyką oraz leczeniem
boreliozy, uruchomione zostały poradnie leczenia boreliozy, które dają możliwość leczenia tej choroby zgodnie z aktualną, dostępną
wiedzą medyczną. Pierwsze z nich działają już
w centrach Medicover w Warszawie, Łodzi,
Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie, Gdyni i Katowicach. W ramach poradni można uzyskać
telefoniczną poradę medyczną, odbyć konsultację z lekarzem specjalizującym się w leczeniu boreliozy – osobiście, na czacie czy poprzez wideokonferencję. W najbardziej skomplikowanych przypadkach zachorowań można liczyć na konsultację z prof. Anatolem Panasiukiem – wybitnym specjalistą chorób zakaźnych, od lat zajmującym się problematyką
chorób odkleszczowych.
– Po konsultacji z lekarzem czeka nas
drenowanie portfela w aptece…
– Zdiagnozowanie choroby to dla pacjenta dopiero początek kosztów. Niestety, coraz
częściej pacjenci stoją przed ważnym wyborem wykupienia lub nie, leków z przepisanej
recepty. Powód? Coraz większe koszty. Szczególnie teraz, gdy nowa ustawa daje lekarzom
prawo, a nie obowiązek wystawiania recept
refundowanych. Dlatego wspólnie z innym
– medycyna pracy: badania wstępne okresowe i kontrolne, profilaktyka, diagnostyka i leczenie boreliozy,
szczepienia przeciwko odkleszczowemu zapaleniu mózgu i przeciwko grypie;
– pogotowie ratunkowe i transport
sanitarny;
– opieka podstawowa (nielimitowany dostęp): konsultacje podstawowej opieki zdrowotnej: internisty,
lekarza medycyny rodzinnej, pediatry, neonatologa, ginekologa, konsultacje lekarzy pomocy doraźnej i pediatrycznej. 56 lekarzy specjalistów,
m.in.: okulista, dermatolog, kardiolog, laryngolog, neurolog, alergolog,
chirurg, ortopeda, chirurg naczyniowy, diabetolog, endokrynolog, gastrolog, hematolog, hepatolog, immunolog, nefrolog, neurochirurg,
onkolog, proktolog, reumatolog, urolog, lekarz chorób zakaźnych, kardiochirurg, radiolog;
– kompleksowa diagnostyka (ponad 1200 procedur): badania laboratoryjne z krwi, moczu i kału,
diagnostyka alergii, diagnostyka kardiologiczna, neurologiczna, pulmonologiczna, okulistyczna, urologiczna, diagnostyka obrazowa (RTG,
USG, rezonanse magnetyczne, tomografie komputerowe, mammografia), diagnostyka endoskopowa,
badania cytologiczne, histopatologiczne oraz biopsje;
– stomatologia: pogotowie stomatologiczne, kontrole, usunięcie kamienia nazębnego, 10% rabatu na
usługi w ramach stomatologii zachowawczej i chirurgicznej;
– zabiegi ambulatoryjne: chirurgiczne, ginekologiczne, urologiczne,
ortopedyczne, laryngologiczne, okulistyczne, dermatologiczne;
– rehabilitacja ambulatoryjna i domowa: zabiegi fizjoterapeutyczne
(łączny limit 10 procedur), m.in. jonoforeza, kinezyterapia, krioterapia, lampa Sollux, laser, pole magnetyczne, prądy diadynamiczne,
ultradźwięki, rehabilitacja dziecięca
neurologiczna (łączny limit – 5 procedur w roku);
– zniżki: hospitalizacja w Szpitalu
Medicover – 15% (porody 5%), bezpłatna hospitalizacja NFZ w Szpitalu
Medicover dla ubezpieczonych pracowników LP.
do swojego portfela. Są niestety przykłady,
gdy nadleśnictwo wybrało propozycje ubezpieczeniową innego ubezpieczyciela. Bardzo
szybko się jednak okazało, że składane obietnice przed podpisaniem umowy to jedno, a realizacja usługi w trakcie trwania ubezpieczenia, to zupełnie inna sprawa.
W naszym programie dodatkowo nadleśnictwo zawsze może zaproponować Medicoverowi placówkę medyczną, z którą chciałoby
współpracować w ramach podpisanej umowy,
a której nie ma w wykazie placówek współpracujących z Medicover.
Chcę też po raz kolejny przypomnieć wszystkim leśnikom, że zawsze mogą liczyć na naszą
pomoc. W wielu przypadkach pracownikom
Lasów Państwowych pozwoliło to w jeszcze
bardziej efektywny sposób skorzystać z posiadanego ubezpieczenia zdrowotnego.
– Do kogo się zwracać?
– Można się kontaktować ze mną telefonicznie i za pomocą poczty elektronicznej:
Jacek Zbróg – 508 273 019,
e-mail: [email protected].
Jest także dostępna infolinia specjalnie dla leśników – 500 900 930,
a także portal informacyjny:
lp.mentor.pl, kod aktywacyjny: RDLP.
nasze sprawy
Zakres podstawowy
opieki zdrowotnej:
ubezpieczycielem – PZU Życie S.A. – zaproponowaliśmy pracownikom Lasów Państwowych ubezpieczenie lekowe. To pierwsze na
rynku ubezpieczeń rozwiązanie, które w łatwy
i skuteczny sposób pozwala istotnie zmniejszyć wydatki na leki. Ubezpieczeniem objęte
są prawie wszystkie dostępne w Polsce leki
wydawane na podstawie recepty. Skorzystanie z ubezpieczenia lekowego jest bardzo proste. Ubezpieczony otrzymuje Kartę Lekową
PZU, która wraz z receptą upoważnia do zakupu leków za 20% ich wartości. Oczywiście
we wskazanych aptekach (2000 aptek w całej Polsce). Limit do wykorzystania w roku to
2 tys. zł. Ci, którzy w trakcie pełnego roku polisowego nie skorzystają ze świadczeń objętych ubezpieczeniem, mogą dokonać zakupu
produktów leczniczych dostępnych bez recepty za 100 zł. Z ubezpieczenia lekowego mogą
skorzystać wyłącznie pracownicy.
– A co wtedy, gdy szef ma wątpliwości,
co do oferty Medicover i szuka innego oferenta?
– Coraz częściej w ostatnim czasie pojawiają się w Lasach Państwowych oferty firm
konkurencyjnych proponujące „lepsze warunki”. To bardzo dobra informacja dla nas, jednak te „lepsze warunki” to często teoria, gdyż
najczęściej niestety ubezpieczycielowi chodzi
tylko i wyłącznie o pozyskanie nadleśnictwa
Rozmawiała: ANNA TARKOWSKA
trybuna leśnika nr 2/2016
17
Zmiany klimatu, susza i brak wody spowodowały, według informacji podanej
w prestiżowym periodyku naukowym „Science”, upadek cywilizacji Majów. Czy
brak wody może wywołać III wojnę światową? – pytał niedawno prof. Michael Klare
z amerykańskiej prywatnej uczelni Hampshire College.
Jak poważnym źródłem napięć mogą być
niedobór wody, pokazują szacunki ONZ-etu,
według których już w 2025 r. aż dwie trzecie
ludzkości będzie żyło na obszarach narażonych na jej brak.
cuda ówczesnej hydrotechniki. Akwedukty
budowali także Grecy i Asyryjczycy.
W wielkich starożytnych miastach wdrażano także gospodarkę ściekową. Na przykład
w Jerozolimie płynne nieczystości wywożono
do specjalnych stawów, skąd po pewnym czasie wybierano osad denny jako nawóz, a wody
ze stawu używano do podlewania ogrodów.
W miastach Mohendżo-Daro i Harappa, które
w latach 2800–2400 p.n.e. „kwitły” nad brzegami Indusu, wiele budynków mieszkalnych
miało urządzenia sanitarne na stosunkowo
wysokim poziomie. Wewnątrz domów były
łazienki i ustępy spłukiwane, z których ścieki odpływały rurami.
Woda zdatna do picia na całym świecie staje się dobrem deficytowym i jej ceny stale rosną. Jak wiadomo, to ekonomia jest najlepszym narzędziem zmuszającym do oszczędzania. Jednak tylko kompleksowe, przemyślane
i długotrwałe działania na rzecz zwiększenia
efektywności gospodarki wodnej mogą przynieść prawdziwe efekty i zabezpieczyć przed
katastrofą. Gdy marnujemy mniej żywności,
oszczędzamy też wodę i energię. Ścieki komunalne możemy wykorzystać do prowadzenia upraw w domach, jako nawóz i źródło
energii dla budynków. Hodowle glonów zakładane w pobliżu elektrowni mogą zmienić
ścieki i dwutlenek węgla w pożywienie i bio-
Gospodarowali
Jak zmniejszyć deficyt?
już starożytni
Dzisiejsze metropolie potrzebują jeszcze
większej ilości wody. Przeciętny mieszkaniec
UE zużywa jej 170 litrów dziennie. Wszyscy
wiemy, że są obszary na świecie, gdzie wodny
deficyt jest ogromny. Około miliarda mieszkańców Ziemi nie ma dostępu do wody pitnej.
Wiadomość, że i w Polsce są miejsca, gdzie
beczkowozy są nieodzowne do życia, bo nie
ma tam wodociągów – przeraża.
paliwo. Energia z turbin wiatrowych na pustyniach może służyć do zamiany słonawych
wód gruntowych w słodką wodę do picia i nawożenia. Inteligentna sieć wodociągowa również zmniejsza straty wody i energii.
Na terenie Polski od lat występuje susza hydrologiczna, wzmagana przez susze atmosferyczne ostatnich dwóch lat. Brak wody może
stać się bardzo dotkliwy. Dlatego kluczowe
jest mądre gospodarowanie jej zasobami.
Błękitna planeta?
Na Ziemi, widzianej z kosmosu, rzeczywiście przeważa błękit, wskazujący na ogromne zasoby wody. I choć woda zaliczana jest
do surowców odnawialnych, to jej ilość w cyklu hydrologicznym na kuli ziemskiej jest
stała. Ile jej mamy? Szacunkowa wartość to
1386x106 km3. Łatwiej sobie to wyobrazić,
jeśli tę wodę wleje się do naczynia w kształcie kuli. Jej średnica musiałaby mieć długość
1386 km. Dla porównania woda słodka zmieściłaby się w kuli o średnicy 160 km. Tej słodkiej jest zaledwie 2,5% całej objętości. Z tych
2,5% objętości, 69,9% jest zamrożone w lodowcach, a około 30% to wody podziemne.
Woda w rzekach i zbiornikach retencyjnych,
z której głównie korzystamy, stanowi jedynie ok. 6,4 tys. km3, czyli jedynie 0,0002%
wody słodkiej.
W skali świata rolnictwo zużywa 70%
wody, 23% przemysł, a gospodarstwa domowe konsumują raptem 7%. W Europie jest trochę inaczej. Najwięcej wody pochłania przemysł – 54%, rolnictwo – 33%, a gospodarstwa
domowe – 13%.
Przy rosnącym zapotrzebowaniu na wodę
z jednej strony, z drugiej strony przy ograniczonych zasobach oraz nierównomiernym rozkładzie na kuli ziemskiej, konieczne jest prowadzenie zrównoważonej gospodarki wodnej.
W starożytnym Rzymie zapotrzebowanie na
wodę zaspokajały akwedukty. Pochodziła ona
z otaczających miasto gór. Nie tylko do Rzymu prowadziły akwedukty, z których niektóre – biegnące wysokimi arkadami ponad nierównościami terenu i należące do najbardziej
imponujących – zachowały się do dziś, jako
Rys. M. TRZEPAŁKA
woda w przyrodzie
Walka o… wodę
ANNA TARKOWSKA
„Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów
Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej
w Katowicach”
18
trybuna leśnika nr 2/2016
dla turystów?
Na terenie Nadleśnictwa Bardo Śląskie
(RDLP Wrocław) powstaje kolejna podziemna
trasa turystyczna. Bardziej niż na przychód
z wydzierżawionego terenu, leśnicy liczą
na ugruntowanie prospołecznego wizerunku
Lasów Państwowych.
Pierwsza trasa podziemna otwarta została w Złotym Stoku w 1996 roku
w byłej kopalni rud arsenu, zawierających domieszkę złota. Jedno z turystycznych wejść do kopalni znajduje się na gruncie Nadleśnictwo Bardo
Śląskie. Teraz planuje się udostępnić turystom kolejną ze sztolni, położoną również na terenie tego nadleśnictwa.
Sztolnia Ochrowa widniała na starych mapach górniczych, ale w terenie jej wylot był zasypany. Podczas spaceru po lesie w grudniu 2013 roku
natknęli się na nią miłośnicy okolic Złotego Stoku: Arkadiusz Knych
i Piotr Romanowski. Obserwując układ terenu ustalili, w którym miejscu może znajdować się wylot sztolni.
Aby móc odkopać sztolnię, spuścić z niej wodę i zabezpieczyć wyrobisko, należało uzyskać zgodę Lasów Państwowych i wydzierżawić teren. Miejsce to znajduje się w leśnictwie Złoty Stok, w oddziale 186a. Powierzchnia dzierżawy wynosi 0,03 ha, a więc jest niewielka. Grunt został
wydzierżawiony do sierpnia 2025 roku. Rosnący tu, 142-letni drzewostan
jest jaworowo-bukowo-modrzewiowy z przewagą tego pierwszego.
– Dla nadleśnictwa, poza zyskiem z dzierżawy, istotny jest fakt, że sztolnia zostanie zagospodarowana i udostępniona dla społeczeństwa, przy
czym zostaną zachowane jej walory historyczne i przyrodnicze – informuje Paulina Janczak, specjalista SL ds. stanu posiadania w Nadleśnictwie Bardo Śląskie. – Udostępnienie tego gruntu wiąże się również z promocją Lasów Państwowych i daje nowe możliwości prowadzenia edukacji przyrodniczo-leśnej.
Zgodnie z warunkami umowy na wydzierżawionej nieruchomości będzie można prowadzić działalność turystyczną, w tym edukacyjno-przyrodniczą. Dzierżawca jest zobowiązany także do urządzenia i utrzymania
istniejącego wejścia i wyjścia ze sztolni oraz urządzenia i utrzymania w pa-
Wejście do upadowej zabezpieczono kratą.
sie 2 metrów szlaków turystycznych oraz kładek. Te ostatnie są niezbędne ze względu na konieczność przejścia przez płynący jarem Złoty Potok,
oddzielający las od ulicy Złotej. Należy też zaznaczyć, że gospodarka leśna ma pierwszeństwo na dzierżawionym terenie. W razie konieczności
wykonania prac leśnych, może zostać czasowo wprowadzony zakaz prowadzenia działalności turystycznej.
Szyb otrzymał prowizoryczną obudowę i zabezpieczony został drewnianym włazem, zamykanym na klucz. Odsłonięte i zabezpieczone metalową siatką zostało także wejście do upadowej, liczącej 32 metry długości.
Pod koniec stycznia przeprowadzono szacunkową kalkulację ilości obudów górniczych, jakie będą potrzebne do zabezpieczenia wylotu Sztolni
Ochrowej po jego odkopaniu. Jak nas poinformowała Elżbieta Szumska,
dzierżawiąca teren sztolni, być może już w maju udałoby się udostępnić
turystom ten odcinek podziemi.
leśna turystyka
Sztolnia Ochrowa
Tekst i zdjęcie: TOMASZ RZECZYCKI
Sztolnia Ochrowa ma 130 metrów długości. Wydrążona
została w skale wapiennej, a więc w zupełnie innej strukturze, niż pobliskie wyrobiska dawnej kopalni arsenu. Jak
wynika z niemieckich dokumentów, w głębi Sztolni Ochrowej znajduje się ujęcie wody, być może posiadającej walory wody mineralnej. Przed drugą wojną światową poniżej wylotu upadowej funkcjonowała fontanna, do której
doprowadzono wodę rurami właśnie z podziemnego ujęcia. Dostanie się do Sztolni Ochrowej nie było proste. Najpierw odnaleziony został i odkopany wylot upadowej, czyli
pochyłego szybu, łączącego się ze Sztolnią Ochrową. Dokonali tego Robert Nowakowski, Piotr Miśta i Wojciech Miśta, studenci z Politechniki Wrocławskiej.
Ranny orzeł przedni uratowany
Fot.: B. FIJAŁKA
23 stycznia w trakcie polowania zbiorowego myśliwych Koła
Łowieckiego „Jeleń” w Brzozowie, które odbywało się w Krzemiennej
nad Sanem (Nadleśnictwo Brzozów), jeden z uczestników znalazł orła
przedniego. Ptak z widoczną raną na skrzydle siedział na ziemi,
był wyraźnie osłabiony.
Leśniczy Z. Gładysz z rannym
orłem przednim.
Szybko zdecydowano o przewiezieniu go do
Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu, czym zajęli się Bogdan Fijałka, komendant Straży Leśnej i Zdzisław Gładysz, miejscowy leśniczy.
– Na miejscu doktor Andrzej Fedaczyński szybko
udzielił pomocy czteroletniej, ważącej prawie cztery
kilogramy samicy – poinformował B. Fijałka. – Po
oględzinach rany okazało się, że orzeł nie ma uszkodzonych kości, a jedynie mięśnie i ścięgna. Obrażenia
mogły powstać po zderzeniu ptaka z przeszkodą.
To kolejne w ostatnim czasie takie zdarzenie z dużym drapieżnikiem na terenie Nadleśnictwa Brzozów. W sierpniu ubiegłego roku w okolicy Golcowej został znaleziony bielik, którego leśnicy szybko dostarczyli do gabinetu doktora Fedaczyńskiego.
Dzięki intensywnemu leczeniu i właściwej opiece,
ptak, któremu nadano imię „Teodor”, odzyskał siły
i powrócił już do natury. Orzeł z Krzemiennej, który
jeszcze nie ma imienia, też zapewne wkrótce wróci
na swe tereny łowieckie.
(EdM)
trybuna leśnika nr 2/2016
19
inicjatywy
Działaj w Zielone
Na przełomie 2014/2015 Narodowy Fundusz Ochrony
Środowiska i Gospodarki Wodnej ogłosił regulamin
konkursu na realizację pilotażowego programu „Inicjatywy
obywatelskie”. Jego celem było m.in. wzmocnienie działań
społeczności lokalnych na rzecz zrównoważonego rozwoju.
naturalna. Po zaakceptowaniu projektu do dofinansowania, przystąpiono do pracy w terenie –
staw pogłębiono, dno miejscowo ukształtowano, naprawiono uszkodzoną zastawkę.
– Równie ważne, zwłaszcza dla lokalnej
społeczności jest to, że zdecydowanie wzrosła estetyka tego miejsca, ponadto stworzono
doskonałe miejsce do prowadzenia działań
edukacyjnych dla dzieci i młodzieży szkolnej
– mówił Mariusz Kowalski, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Siewierz. – Zajęcia takie będą prowadzone przez pracowników
nadleśnictwa, a także mogą być wykorzystywane przez nauczycieli przyrody.
Drugie „działanie” zrealizowano na terenie gminy Poręba.
– Stwierdzono tu obecność trzech gatunków traszki: górskiej, grzebieniastej i zwyczajnej. Są to gatunki chronione, a więc ochronie
podlegają również stanowiska ich bytowania.
Tymczasem oczka wodne, w których występują traszki, były zaśmiecone, zawalone różnego
rodzaju odpadami zalegającymi tam od wielu
lat – opowiadał M. Kowalski.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami,
śmieci wywieziono na składowisko.
Fot.: Arch. Nadl. Siewierz
Spłynęło mnóstwo wniosków z całej Polski.
24 uzyskały rekomendację do dofinansowania,
na łączną kwotę 11 651 067,00 zł. Wśród pozytywnie ocenionych znalazł się wniosek złożony przez Fundację Ekologiczną Arka.
Arka wystartowała na początku 2015 r.
z programem pod nazwą „Działaj w Zielone”.
Wśród 24 różnorodnych inicjatyw, zgłoszonych przez lokalną społeczność (osoby indywidualne, grupy nieformalne, organizacje pozarządowe) z 18 gmin w 8 województwach,
znalazły się dwie przedłożone przez Fundację
Zielonej Ligi, a przeprowadzone przez Nadleśnictwo Siewierz.
Pierwszy projekt: „Rewitalizacja stanowisk
bytowania płazów i roślinności stawowej”, polegał na oczyszczeniu i pogłębieniu niewielkiego stawu na terenie nadleśnictwa. Staw nie
byle jaki, bo stwierdzono tam występowanie
chronionych gatunków płazów. Okresowo poziom wody w zbiorniku drastycznie się obniżał, a w okresach suszy ulegał całkowitemu wyschnięciu. Z kolei w zimie woda przemarzała
aż do dna zbiornika. Stanowiło to istotne zagrożenie dla występujących tam zwierząt. Ponadto wokół zbiornika silnie postępowała sukcesja
Staw w Porębie – przed i po rekultywacji.
20
trybuna leśnika nr 2/2016
– Ze względu na postępującą sukcesję i zarastanie zbiorników oraz zmiany klimatyczne,
coraz częściej można zaobserwować znaczne
wahania wód w zbiorniku. Okresowo wysychają, co grozi zniszczeniem stanowisk traszki – dodaje zastępca nadleśniczego.
Aby temu zapobiec dokonano miejscowo
pogłębienia oczek, co pozwoli utrzymać wodę
w okresie suszy. Dodatkowo, staw znajduje
się w takim miejscu, że niestety spływają do
niego wody powierzchniowe z drogi leśnej.
Jest to źródłem zanieczyszczeń dostających
się do zbiornika. Droga ta przedziela zbiornik na dwie części połączone przepustem położonym pod tą drogą.
Zasadne było wybudowanie rowu wzdłuż
drogi leśnej, co odetnie napierającą wodę z terenów leśnych i niezanieczyszczoną odprowadzi do zbiornika. W ten sposób zwiększy się
również dopływ wody do zbiornika, co jest
niezwykle istotne w okresach suszy.
Zrealizowane „działania” wpłynęły na poprawę estetyki otoczenia. Lokalny las jest
miejscem spacerów mieszkańców położonego
nieopodal osiedla mieszkaniowego. Poprawie
uległa przejezdność drogi leśnej, która okresowo była zalewana wodami powierzchniowymi, a którą wiedzie szlak turystyczny. Miejscowe Nadleśnictwo Siewierz będzie tu prowadzić zajęcia edukacji przyrodniczo-leśnej.
Oczywiście również nauczyciele będą mieć
w pobliżu swoich szkół świetne miejsce do
prowadzenia zajęć przyrodniczych.
W zbiorniku pozostawiono specjalnie kilka
starych karp grubych drzew, tak by rozkładające się drewno mogło stanowić miejsce schronienia dla traszek.
ANNA TARKOWSKA
pasje leśników
Jubilerka
Pełna sprzeczności, jak czerń i biel
w jednym. Filigranowa, delikatna poetka
i równocześnie twarda kobieta, która
w nocy idzie do lasu na polowanie na
grubego zwierza.
Stefania Krzyżowska, zawodowo specjalista w Wydziale Kontroli i Audytu Wewnętrznego w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Po godzinach, ta pełna sprzeczności kobieta, zamienia się jeszcze w jubilera, który w minerałach, srebrze i drewnie
znajduje sposób, by wrócić do świata wspomnień, utrwalonych w pamięci obrazów przyrody i chwil wzruszenia, które zostają w sercu na
całe życie.
Kiedyś mówiło się, że biżuteria kobiety jest miarą jej próżności, ale
też kosztowności zawsze były odzwierciedleniem niczym nie skrępowanej inwencji artysty, łącząc walory sztuki z realną wartością złota,
srebra i kamieni szlachetnych. Od początków ludzkości wykonywanie
biżuterii było raczej męską domeną.
– Coś w tym jest, że większość jubilerów to mężczyźni i biżuteria,
którą wykonują, jest może nie tyle toporna, co brak jej tego specyficznego, właściwego tylko kobietom polotu – mówi Stefania Krzyżowska. – Kobiety wykonując ozdoby, kierują się własną estetyką, potrzebami i nastrojami.
Monotonne, powtarzalne wzornictwo z lat 70. i 80. ub. wieku oraz
potrzeba własnej ekspresji, stała się przyczyną, że młoda Stefania Krzyżowska zaprzyjaźniła się z jubilerem, właścicielem małego zakładu,
w którym można było naprawić zerwany łańcuszek, wprawić oczko
do pierścionka i zamówić ślubne obrączki.
– To był rzemieślnik z dużym doświadczeniem – wspomina S. Krzyżowska. – Sam projektował i wykonywał biżuterię. Dużo rozmawialiśmy, mogłam podpatrywać jego pracę, z dużą cierpliwością tłumaczył
mi wiele tajników swojego zawodu. Potem zaczęłam szukać fachowej
literatury. I tak się zaczęło…
W ustach bohaterki brzmi jak najzwyklejsza rzecz na świecie, ale
rzeczywistość tamtych czasów, w których zdobywanie masła w sklepie wymagało całej strategii kolejkowej, własnoręczne wyrabianie biżuterii było bardzo ekscentryczne i wymagało wielu zabiegów. Zdobycie samych tylko niezbędnych odczynników chemicznych wymagało inwencji, podobnie było z narzędziami.
– Te, często na równi z biżuterią, były dziełami sztuki – śmieje się
S. Krzyżowska. – Wiele z nich to były unikatowe egzemplarze wykonywane na specjalne zamówienie. Czasami wystarczyło też kreatywne podejście do narzędzi wykorzystywanych w innych dziedzinach, np.
do wierteł dentystycznych.
Naszej bohaterce, kreatywne podejście do warsztatu pracy, zostało do dziś. Skomplikowane, florystyczne ornamenty otaczające minerały, srebrzyste kopie liści, szyszek i muszli, powstają nie w świetnie
wyposażonej pracowni, ale na… stolnicy do zarabiania ciasta, na kuchennym stole, w oświetleniu biurowej lampy.
– W tworzeniu biżuterii najbardziej potrzebny jest czas i nastrój –
tłumaczy S. Krzyżowska. – W kawałkach minerałów, drewna, w tworach natury, dopatruję się odpowiedzi na pytania. Odnajduję, zachowane w pamięci, obrazy wyjątkowych chwil.
Tak było z naszyjnikiem z zielonego malachitu, który dla „jubilerki” był doskonałym odwzorowaniem idealnej harmonii sił jin i jang.
Piękny kamień w ascetycznej oprawie oddaje sens podstawowego pytania o początek i koniec.
– Zrobiłam pierścionek, który jest odwzorowaniem zamkniętej, sosnowej szyszki – pokazuje na palcu subtelny klejnocik S. Krzyżowska.
– W tej szyszce jest cały las, bo przecież wszystko bierze początek od
niepozornego nasionka. Ta zmienność cykli przyrody ogromnie mnie
denerwowała, gdy byłam dzieckiem, wszystko wtedy działo się dla mnie
za szybko. Jak tylko przyzwyczaiłam się do letnich sukienek, to już przychodził czas na kożuch i wełnianą czapkę. Dziś ta zmienność, ta powtarzalność, mnie zachwyca, podobnie jak szyszka, zwiędnięty liść, szary
kamień i harmonia ruchów łani. Często chodzę posiedzieć sobie na ambonie, nie aby coś upolować, ale żeby popatrzeć na to subtelne piękno
zwierząt, to jak się poruszają. Wiele razy obserwowałam w nocy życie
w stadzie dzików. To są bardzo inteligentne zwierzęta, rodzinne, opiekuńcze, a jednocześnie stanowcze i zhierarchizowane.
To, czego nie da się „uwięzić” w kamieniu i metalu, można zamknąć w słowach. Zarówno poezja, jak i biżuteria, pełne są niuansów, subtelności i opowieści o naturze przefiltrowanej przez słowa,
barwy oraz kształty.
– Moje życie to trochę takie urwane chwile – podsumowuje S. Krzyżowska. – Takie jak ostatnio, gdy siedziałam w nocy w lesie, na ambonie i moja uwaga zatrzymała się na księżycu. Była pełnia, a księżyc „maszerował” od drzewa do drzewa, oświetlając każde po kolei smugą światła. W pamięci został mi zupełnie inny obraz miejsca,
które wcześniej bardzo dobrze znałam. Rano, w słonecznych promieniach, ten sam skrawek świata jest zupełnie inny. To jest dobra analogia do wykonywania biżuterii i pisania wierszy. Zachwyca mnie zwykły liść miłorzębu. My się zmieniamy każdego dnia, a liść miłorzębu
jest taki sam od tysiącleci.
Od wieków trwa filozoficzna dyskusja nad wartością dzieła natury
i dzieła sztuki. Stefania Krzyżowska próbuje znaleźć równowagę między jednym i drugim.
Tekst i zdjęcie: MONIKA MATL
trybuna leśnika nr 2/2016
21
warto wiedzieć
z informatyką na „ty”
Wszechstronność minikomputerów
Minikomputer potocznie
zwany malinką, zyskuje
coraz większe grono
użytkowników. Pierwotnie
zaprojektowany, by wspierać
naukę informatyki, aktualnie
jest stosowany w różnego
rodzaju projektach. Do czego
można zastosować komputer
złożony z jednego obwodu
drukowanego wielkości karty
kredytowej?
Premiera Raspberry Pi miała miejsce w pierwszej połowie 2012 roku. Do tej pory zaprezentowano kilka modeli urządzenia różniących się
głównie procesorem, ilością pamięci RAM i złączami wejścia/wyjścia. W związku z rozwojem
koncepcji „internetu rzeczy”, minikomputery cieszą się coraz większym zainteresowaniem.
Obecnie najbardziej popularnym z rodziny raspberry jest Raspberry Pi 2 model B. To urządzenie jest wyposażone w czterordzeniowy procesor
ARM Cortex-7 pracujący z częstotliwością zegara 900 MHZ, pamięcią RAM 1 GB, współdzieloną z GPU (procesorem graficznym) oraz złączem
kart microSD, na których instalowany jest system operacyjny. Raspberry Pi 2 B posiada cztery
porty szeregowe USB 2.0, gniazdo Ethernet, złącze HDMI oraz 40-pinowe złącze GPIO (General Purpose Input/Output – piny GPIO mogą służyć zarówno jako wejścia, jak i wyjścia dla urządzeń peryferyjnych dołączanych do urządzenia).
Do uruchomienia wystarczy klawiatura z interfejsem USB, monitor lub telewizor z HDMI oraz
karta pamięci z zainstalowanym systemem operacyjnym.
Raspberry Pi pracuje pod różnymi systemami operacyjnymi, których obrazy są do pobrania ze strony http://raspberrypi.org. Większość
z nich oparta jest na dystrybucjach linuxa (jednym z popularniejszych jest Raspbian wspierany Debian linux), jednak niedawno pojawiła
się wersja Windowsa 10 IoT – jest to zubożona
wersja Windowsa 10, zaprojektowana właśnie
z myślą o urządzeniach „internetu rzeczy” (Internet of Things).
Do czego zatem można zastosować minikomputer w praktyce? Raspberry pi może pracować
jako centrum multimedialne pozwalające na odtwarzanie filmów bądź też muzyki. Na urządzeniu tym można również uruchomić usługi takie
jak serwer www, serwer FTP, serwer plików itp.
Minikomputer pełni także funkcję podstawowej
stacji roboczej, wykorzystywanej np. do przeglądania internetu. Oprócz typowo komputerowych
zastosowań, do Raspberry można dołączyć wiele elementów peryferyjnych, np. różnego rodzaju czujniki temperatury, wilgotności, ciśnienia,
wyświetlacze, ekrany dotykowe, dedykowane
kamery. Sprawia to, że można realizować nawet
zaawansowane projekty na pograniczu automatyki i elektroniki. Minikomputer znajduje zastosowania w projektach inteligentnego budynku,
systemów zabezpieczeń, automatyzowania procesów. W wielu zaawansowanych projektach
można zauważyć, iż minikomputerowi towarzyszy moduł Arduino znacznie poszerzający możliwości systemu.
Raspberry Pi jest jednym z popularniejszych
minikomputerów, ale nie jedynym. Posiada takich konkurentów, jak np. intel Galileo, bądź
Banana Pi, która także jest warta zainteresowania. Podsumowując – minikomputer wydaje się
być urządzeniem o znacznie większych możliwościach niż znane elektronikom mikrokontrolery, a jednocześnie na tyle prostym, iż zyska sobie zwolenników nawet wśród początkujących
użytkowników. Wszechstronność zastosowań,
od prostych funkcjonalności do zaawansowanych
systemów, otwartość na różne systemy operacyjne oraz atrakcyjna cena, są niewątpliwymi atutami tego rozwiązania stojącego na pograniczu informatyki, elektroniki i automatyki.
TOMASZ ZARYCHTA
Tomasz Szeszycki i SYLWAN laureatami
„Przeglądu Leśniczego”
już po raz XVII wybrała
„Leśnika Roku” i „Instytucję
szczególnie zasłużoną
dla polskiego leśnictwa”.
„Leśnikiem Roku 2015” został Tomasz
Szeszycki, nadleśniczy Nadleśnictwa Rokita. W uzasadnieniu wyboru podkreślono
jego bogaty dorobek publikacyjny, potwierdzony autorstwem trzech cennych i fachowych opracowań o charakterze monograficznym, dotyczących cisa pospolitego, jarzębu brekinii oraz czereśni ptasiej; historyczne zacięcie, które uwidocznione zostało
w wydanych książkach: „Zapomniani zwycięzcy” oraz „Dowódca mojego dziadka” –
22
trybuna leśnika nr 2/2016
rozsławiających dokonania Powstania Wielkopolskiego; inicjowanie i wprowadzenie do
praktyki leśnej wielu nowatorskich działań
z zakresu ochrony przyrody; zasługi na rzecz
ochrony i reintrodukcji cisa, jarzębu i trześni;
wsparcie działań związanych z powołaniem
kilku rezerwatów przyrody i popieranie różnorodnych inicjatyw ekologicznych oraz za
wrażliwość artystyczną i działania na rzecz
kultury i sztuki.
W uzasadnieniu wyboru SYLWANA, wydawanego przez Polskie Towarzystwo Leśne,
wskazano na niekwestionowany wpływ periodyku na postęp i rozwój polskiego leśnictwa, m.in. poprzez comiesięczne publikowanie artykułów informujących o wynikach prac
badawczych; utrzymanie i rozwijanie wysokiego poziomu naukowego; krzewienie właściwych postaw wielu pokoleń leśników na
przestrzeniu 195 lat i wydanie 159 roczników. Podkreślono także fakt ścisłej łączności
z praktyką leśną oraz polski język publikacji.
Fot.: arch. TL
15 stycznia br. Kapituła
Tomasz Szeszycki, nadleśniczy
Nadleśnictwa Rokita.
dr hab. RAFAŁ PALUCH
Instytut Badawczy Leśnictwa
Fot.: arch. rodziny Puchalików.
Był jednym z pierwszych
absolwentów powojennego
Wydziału Leśnego Szkoły Głównej Gospodarstwa
Wiejskiego w Warszawie.
Po zakończeniu studiów
25 lat pracował w Instytucie Badawczym Leśnictwa.
Często wspominał z sentymentem tamte dawne czasy, szczególnie liczne wyjazdy terenowe. Ze względu na swoje pochodzenie, w mrocznych czasach PRL-u, nie mógł bowiem pracować na uczelni. Był jednym z naukowców rozwijających w latach 50.–60. oryginalną, polską koncepcję klasyfikacji typologicznej siedlisk leśnych. Wiele
jego ówczesnych prac badawczych dotyczyło siedlisk górskich. Ukochał
szczególnie swoje rodzinne Góry Świętokrzyskie, a w nich jodłę pospolitą. Wszystkie stopnie naukowe uzyskiwał badając różne aspekty rozwoju i zagospodarowania drzewostanów jodłowych. Doktoryzował się
w 1964 roku na Politechnice Federalnej (ETH) w Zurychu (dyplom nostryfikował kilka lat później na ówczesnym Wydziale Leśnym Akademii
Rolniczej w Krakowie), a habilitował w Instytucie Badawczym Leśnictwa w Warszawie.
Z okresu pracy w Instytucie pozostawił wiele artykułów naukowych
i dokumentacji naukowo-badawczych dotyczących hodowli drzewostanów jodłowych i typologii leśnej, zwłaszcza siedlisk górskich. Od lat 70.
pracował jako nauczyciel akademicki w SGGW. Był przez kilkanaście lat
kierownikiem Katedry Hodowli Lasu tej uczelni kontynuując m.in. prace
wybitnych poprzedników na stałych powierzchniach badawczych w Białowieskim PN. Zapamiętamy go jako świetnego wykładowcę, nauczyciela wielu pokoleń leśników-hodowców lasu, który potrafił dotrzeć do odbiorców, wplatając w wykłady humorystyczne anegdoty.
Profesor mawiał, że miał szczęście do mistrzów. Spotkał bowiem na
swojej drodze życia wybitnych nauczycieli i naukowców, w tym m.in.
Profesora Tadeusza Włoczewskiego, Profesora Tyszkiewicza oraz Profesora Hansa Leibundguta (Politechnika Federalna w Zurychu). Zetknięcie
się i kilkuletnia praca z ostatnią z wymienionych, wybitnych osobistości
świata nauki i praktyki leśnej, zaowocowało przeniesieniem i adaptacją
na polski grunt koncepcji hodowli lasu zbliżonej do natury, którą Profesor
Eugeniusz Bernadzki nazwał „półnaturalną hodowlą lasu”. Trochę z dystansem i odrobiną uszczypliwości mawiał, że ta koncepcja jest pół-naturalna, a pół-nienaturalna. Pojęcie i koncepcja, wylansowana przez Profesora, weszła mocno do polskiego leśnictwa – nauki i praktyki leśnej.
Profesor wielokrotnie podkreślał jej związek z wielofunkcyjnym modelem polskiego leśnictwa, który popierał i rozwijał w swoich bardzo licznych publikacjach naukowych i popularno-naukowych. Starał się w nich
dotrzeć do jak największego grona leśników i przyrodników. Profesor był
długoletnim członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk i przewodniczącym Komitetu Nauk Leśnych PAN.
Będziemy zawsze pamiętać – i postaramy się realizować – wskazówki Pana Profesora w nauce i praktyce leśnej.
(857 m n.p.m.), napotkać można cmentarz żołnierzy poległych tu w czasie I wojny światowej podczas tzw. „bitwy o przełęcze”. W sześciu grobach zbiorowych spoczywają żołnierze armii rosyjskiej i austro-węgierskiej, którzy na górze Kamień stoczyli zaciętą walkę o utrzymanie linii
frontu biegnącej głównym grzbietem Karpat.
W 2003 r. z inicjatywy nieformalnej grupy turystycznej G.I.N.
(Galicyjska Inicjatywa Nekropolia), przy współudziale Nadleśnictwa Rymanów, przywrócono pamięć temu miejscu. Ostatnio staraniem rymanowskich leśników udało się wymienić ogrodzenie wokół miejsc pochówku
wraz z wejściową bramą. Na wiosnę 2016 r. zaplanowano jego impregnację oraz wymianę drewnianego krzyża.
Ze strony nadleśnictwa prace
Andrzej Puchalik – zdjęcie
remontowe nadzorował Dariusz
z okresu I wojny.
Puchalik, podleśniczy leśnictwa
Wola Niżna. Zimą 1914/1915 na
wspomnianym terenie w armii austro-węgierkiej służył jego prapradziadek
- Andrzej Puchalik. Przed wojną pełnił on służbę gajowego w okolicznych
lasach, a do 1958 r. tę samą pracę wykonywał jego syn Paweł.
O tym, jak żołnierz armii cesarskiej spędził na Górze Kamień zimę
w okopach, jak ukrył się przed mrozem w wielkiej dziupli w pniu buka
i korzystając z tego zamaskowania zaskoczył i rozbroił trzech Moskali,
opowiada z kolei jego prawnuk Józef Puchalik, obecny leśniczy leśnictwa szkółkarskiego w Nadleśnictwie Rymanów.
Warto odwiedzić stronę internetową, na której znajduje się obszerny opis
historii tego miejsca – www.beskid-niski-pogorze.pl/index.php. (bk)
Ogrodzony przez leśników teren cmentarza.
Fot.: J. KUŁAK
Fot.: arch. TL
15 stycznia br. odszedł od nas Pan Profesor
Eugeniusz Bernadzki. Z dumą mówił o sobie,
że jest i pozostanie leśnikiem.
wspomnienia
Prof. dr hab.
Na Kamieniu
Eugeniusz Feliks
pamięć trwa
Bernadzki (1930–2016) W okolicach Jaślisk (woj. podkarpackie), w masywie góry Kamień
Naszej Koleżance
Małgorzacie Kuźmińskiej-Kurczyk
– Specjaliście Służby Leśnej w Nadleśnictwie Zawadzkie
wyrazy głębokiego współczucia po śmierci
OJCA
składa
Załoga Nadleśnictwa Zawadzkie
trybuna leśnika nr 2/2016
23
twórcze inspiracje
„Leśne Inspiracje”
rozstrzygnięte!
Artystyczny wieczór
w Cisnej
Regionalna Komisja Małopolskiego Konkursu
Fotograficznego „Leśne Inspiracje” wyłoniła
laureatów VII edycji konkursu. Motywem
ubiegłorocznych inspiracji lasem był temat
„Lasy, nasze dziedzictwo”.
Wystawa rysunków Jacka Frankowskiego, opowieści z wypraw
rowerowych Teodora Fursa, a także występy piosenkarskie Marty
Ziemniewicz i Jana Podrazy z Nadleśnictwa Lutowiska, były głównymi punktami programu III Wieczoru Leśnych Ludzi w Cisnej, zorganizowanego przez Gminne Centrum Kultury i Ekologii we współpracy z bieszczadzkimi leśnikami.
Wieczór Leśnych Ludzi ma na celu promocję artystycznych pasji ludzi lasu i jest spotkaniem integracyjnym środowisk twórczych. Tegoroczne spotkanie odbyło się 29 stycznia w Galerii Przy Pętli.
– Wracam w Bieszczady tak często, jak tylko mogę, bo tu od czasu
studenckich praktyk, wciąż bije moje leśne serce – mówił Jacek Frankowski podczas otwarcia swej wystawy karykatur, na której zaprezentował ponad 150 portretów bieszczadników. Pokazał także cykl „sienkiewiczowski”. Wystawę można oglądać do 22 lutego br.
Z kolei T. Furs z Nadleśnictwa Baligród przedstawił swoje, bogato
ilustrowane zdjęciami, relacje z wypraw rowerowych do Armenii, Ukrainy, Rosji, Włoch i Norwegii. Atrakcyjne fotografie, filmy i opowieść
„ciągnięta” z dużym z humorem, mocno skupiły uwagę widzów.
Część muzyczną wieczoru wypełniły koncerty w wykonaniu Marty Ziemniewicz i Jana Podrazy – leśników z Nadleśnictwa Lutowiska.
(EdM)
Nagrody przyznano w czterech kategoriach. Laureatami pierwszych miejsc zostali: Julia Piechura ze Szkoły
Podstawowej nr 3 w Limanowej („Kolej na las”), Hubert
Mąka z Gimnazjum w Laskowej („Wstęp wolny”), Maciej Kozub z Liceum Ogólnokształcącego w Krościenku nad Dunajcem („Kapliczka na starej sośnie w brzozowym zagajniku”) oraz Krzysztof Śmierciak z Krakowa
(„Wśród drzew i paproci”).
Nagrodę dyrektora RDLP
w Krakowie otrzymała Oliwia Topolska z Krościenka
nad Dunajcem („Na chwałę
Bogu”). Małopolski Kurator
Oświaty w Krakowie uhonorował Tomasza Owsiankę ze Szkoły Podstawowej w Obidzy („Nasza Matka”). Natomiast ks. kardynał Stanisław
Dziwisz wyróżnił Amelię Niewiadomską z Gimnazjum nr 16 w Krakowie za zdjęcie „Chwila zadumy”.
18 marca o 11. 00 w siedzibie Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej
w Krakowie przy ul. Rajskiej 1 odbędzie się finał konkursu połączony
z uroczystym wręczeniem nagród laureatom oraz otwarciem wystawy
fotografii leśnej „Lasy, nasze dziedzictwo”.
(ZK-M)
Maciej Kobuz – „Kapliczka na starej
sośnie w brzozowym zagajniku”, I miejsce
w kategorii „Szkoły Ponadgimnazjalne”.
Na wystawie wśród karykatur znalazły się wizerunki Grażyny
Zagrobelnej, dyrektor RDLP w Krośnie, i Bogusława Famielca,
emerytowanego dyrektora tej dyrekcji LP.
leśna filatelistyka
Entowie w Warszawie
Znowu rozgorzał spór o Puszczę Białowieską. Wycinać czy nie
wycinać, to znaczy walczyć z białowieskim kornikiem czynnie - jak
chcą leśnicy, czy może biernie – za czym opowiadają się ekolodzy?
Każda ze stron ma swoje racje i żadna nie ma zamiaru ustąpić. Do
czego doprowadzi ten coraz ostrzej zarysowujący się konflikt? Na razie pojawiły się pierwsze protesty.
W połowie stycznia 2016 roku, w obronie puszczy, wyszło na ulice Warszawy około dwóch tysięcy osób. Był to oryginalny protest,
wykorzystujący symbolikę tolkienowskiej trylogii „Władca pierścieni”. W stolicy pojawiły się bowiem dziwne stwory – entowie. Nie
24
trybuna leśnika nr 2/2016
bez powodu przebrała się za nie część demonstrujących. W powieści Tolkiena entowie byli istotami, które z biegiem lat coraz bardziej
upodabniały się do drzew, by na koniec się w nie przekształcić. Bronili oni lasów Śródziemia, a gdy zły czarownik Saruman rozpoczął
wycinkę prastarego lasu Fangorn, stanęli w jego obronie i zwyciężyli. Skojarzenie jest więc oczywiste.
Bohaterowie Tolkiena znaleźli się również na pocztowych znaczkach. W 2004 roku Wielka Brytania wprowadziła do obiegu 10 znaczków w 50. rocznicę wydania „Władcy pierścieni”. Pokazano na nich
rysunki Tolkiena przedstawiające m.in. mapę Śródziemia z górami,
rzekami i lasami, las królowej Galadrieli oraz starożytny las Fangorn
z drzewami wyobrażającymi entów. Trzykrotnie, w latach 2001, 2002
i 2003, wieloznaczkowe serie wyemitowała Nowa Zelandia, gdzie
był kręcony film na podstawie „Władcy pierścieni”. Tej tematyce
poświęciła także swoje znaczki w 2003 roku administracja pocztowa Wyspy Man.
KRZYSZTOF TRAWIŃSKI
Tytuł indeksowany
przez LIBREX-AGRO
Litery w polach z kółeczkami utworzą hasło – tzw. prawo Murphy’ego, czyli aforyzm zabawny i paradoksalny, lecz sprawdzający się w codziennym życiu. Hasło zaczyna się od słów: „OSOBA NIEZASTĄPIONA NA…”. Wśród czytelników, którzy nadeślą jego treść na adres redakcji w terminie do 20 marca 2016 r., rozlosujemy atrakcyjne nagrody książkowe.
Hasło z numeru 12/2015 brzmiało: „W Nowym Roku życzymy spokoju, zgody i dostatku wszystkim ludziom lasu”. Nagrody
wylosowali: Agnieszka Golasz (Brynek), Barbara Gerus (Biała), Janusz Dudka (Wysowa Zdrój).
ostatni
patologiszach
czny łakomczuch w parze z
molekuła krzesiwem
dużo
słodsza
od cukru
5
dynia na
naczynia
misiowa
alkowa
szef
flisaków
podczas
spławu
23
uroczyście
przecinana
15
kamienna
u pokerzysty
zasiali
górale
gęsie
gadanie
duży pies
gończy
z piątym
asem
w rękawie
31
krążek dla
strzelca
w centrum
kapusty
29
lubi czmychać z lekcji
broń drogówki
Nr 2 / 531
61. rok wy­daw­ni­czy
Redakcja:
2
8
dr JA­CEK DE­REK
(re­dak­tor naczelny),
żółw
lub
krokodyl
11
MONIKA MATL,
ANNA TARKOWSKA
(dzien­ni­ka­rze)
jutrzenka
chętka
na
przysmak
ślad po
palaczu
21
ósmy stopień gamy
szkockie państwo
w sanaz Tehetorium
ranem
18
kokosowy
do ubicia
władca
Olimpu
bywa
ślepy
i saneczkowy
9
25
na jego
falach nadaje radio
nic w wazie
tłum, moc,
mrowie
powściągliwość
pionowy
kanał
górniczy
19
1
Nakład: 3600 egz.
17
13
30
Cena: 14,18 zł (w tym VAT 5%)
5,00 zł (w tymVAT 5%)
dla odbiorców spoza
RDLP Katowice
wyspy
z Kubą
przyjęcie
do pracy
rozdział
Koranu
100 m2
krzew na
pięciolinii
innowierca Byrona
32
Adres Re­dak­cji:
40-543 Katowi­ce
ul. św. Huberta 43/45,
tel./fax: 32 609 45 15, 14, 16,
32 251 72 51 (centr.) wew. 692
try­bu­na@­ka­to­wi­ce.lasy.gov.pl
www.­ka­to­wi­ce.lasy.gov.pl
senne
widziadła
największa
z małp
24
falbaniasty
pod
brodą
16
Wydawca:
Re­gio­nal­na Dy­rek­cja La­sów
Pań­stwo­wych w Ka­to­wi­cach,
40-543 Ka­to­wi­ce
ul. św. Hu­ber­ta 43/45
tel. 32 251 72 51.
28
kuzynka
fasoli
głos lwa
służący
w niewoli
4
unika
go asekurant
„szpilkowiec”
w lesie
Rada Pro­gra­mo­wa
pod prze­wod­nic­twem
KRZYSZ­TO­FA CHO­JEC­KIe­go
(RDLP K-ce – public relations)
końskie
muchy
angielski
grosz
procentowa
w banku
komplet
strun
Fot.: H. KOŚCIELNY
koszykarska lub
Narodów
tandeta
w sztuce
główna
w filmie
półwysep
z
Triestem
26
Stała współpraca:
A. JAMROZIK, M. PLAZA,
T. RZECZYCKI, A. SAWICKI,
K. TRAWIŃSKI, T. ZARYCHTA
10
postrach
kurnika
6
14
MAGDALENA GRAJNER
(sekretariat)
27
wyścigi
na
wodzie
zgrany
zespół
ludzi
3
nadkaspijska stolica
wał pod
torami
skrapla się
na czole
Nr in­dek­su 379484
Mie­sięcz­nik le­śni­ków
i mi­ło­śni­ków lasu
Druk:
BIMART,
58-304 Wałbrzych,
ul. Dąbrowskiego 9A,
20
22
najlżejszy
z metali
12
Zamówienia na pre­nu­me­ra­tę,
ogłoszenia i re­kla­my przyj­mu­
je sekretariat redakcji:
7
tel. 32 609 45 15
© copyright by RDLP
Katowice, 2016
Wiewiórka pospolita (Sciurus vulgaris) – te urocze, słynące z pracowitości, przysłowiowe rudzielce, są nie tylko rude. W Polsce wśród
wiewiórek występują dwie odmiany barwne – rude i brunatno-czarne. Co ciekawe, wiewiórki zamieszkujące obszary nizinne są
jaśniejsze od tych, żyjących w górach. Niewątpliwie najbardziej charakterystyczną cechą gatunku jest długi (do 25 cm), puszysty ogon.
Pomaga on utrzymywać wiewiórce równowagę w trakcie nadrzewnych akrobacji. Ruchliwość, zwinność i pracowitość wiewiórek stała
się nawet literacką inspiracją. Bohater utworu J. Iwaszkiewicza pt. „Wiewiórka”, obserwując przygotowania tytułowego zwierzątka do
zimy, przechodzi swoistą metamorfozę. Jego wizyta na cmentarzu, gdzie szukał ostatecznego ukojenia, stała się niespodziewanie
nowym początkiem. Mała wiewiórka przywróciła go do życia i nauczyła czerpać radość z codzienności. …Pomyślałem z pewnego
rodzaju czułością o gniazdku, które sobie słała wiewiórka. I gdy już wyszedłem za cmentarne wrota i znowu szedłem do domu, aleją
różową od wiśniowych liści, wyobrażałem sobie, jak to ona wyjdzie z tej dziupli na wiosnę i niefrasobliwie rozpocznie swoje dzielne,
beztroskie, bezcelowe życie – na cmentarzu – tak myślał bohater prozy Iwaszkiewicza, którego wiewiórka w jakiś sposób ocaliła i dała
mu impuls do nowego życia.
OSOBA
NIEZASTĄPIONA NA...
1
2
3
4
rozmaitości
Krzyżówka z wiewiórką
5
6
7
8
9
10
Redakcja nie zwraca ma­te­ria­łów
nie zamówionych, oraz za­strze­
ga so­bie pra­wo skra­ca­nia, opra­
cowa­nia re­dak­cyj­ne­go tek­stów
i zmia­ny tytułów. Nie od­po­wia­
da za treść za­miesz­cza­nych re­
klam i ogło­szeń.
11
Zdjęcie na okładce:
MONIKA MATL
Leśnictwo Cisowa (Nadl. Ustroń)
12
13
14
15
16
17
27
28
29
30
31
32
18
19
20
21
22
23
24
25
26
trybuna leśnika nr 2/2016
25
w kuchni leśników
Chleb domowy
Magdaleny Bobrzyk
Ciasto chlebowe:
75 dag maki pszennej chlebowej (typ 650)
12,5 dag maki pszennej razowej drobno zmielonej
12,5 dag mąki żytniej razowej drobno zmielonej
łyżka soli kuchennej
3 szklanki maślanki
2 łyżki cukru
½ szklanki wody
100 g świeżych drożdży
Dodatki:
2 średnie cebule,
2 łyżki masła,
1łyżka kminku,
1 łyżka czarnuszki
Ciasto solne:
15 dag mąki
10 dag ciepłej wody
½ łyżki soli
Wykonanie:
Do miski pokruszyć drożdże, dodać 2 łyżki cukru, łyżkę mąki chlebowej
i ½ szklanki ciepłej wody. Dobrze wymieszać. Nakryć lnianą ściereczką i zostawić w cieple, aż drożdże „ruszą” i zaczyn zwiększy swoją objętość.
W dużej misie resztę mąki wymieszać z maślanką i solą. Dodać wyrośnięty zaczyn i dobrze wymieszać. Przez chwilę wyrabiać ciasto, aż nabierze plastycznej konsystencji. Misę nakryć lnianą ściereczką i zostawić
w ciepłym miejscu, aż ciasto trzykrotnie zwiększy objętość.
W tym czasie na maśle zeszklić dwie cebule. Przygotować dwie foremki keksowe, wysmarowane masłem i wysypane bułką tartą. Połowę wyrośniętego ciasta włożyć do foremki i posypać po wierzchu czarnuszką.
Dłonią lekko docisnąć ziarenka. Do drugiej części ciasta dołożyć zeszkloną cebulę i dodać łyżkę ziaren kminku. Delikatnie wrobić w ciasto i przełożyć do drugiej foremki.
Przed upieczeniem ciasto można jeszcze przybrać ozdobami wykonanymi z ciasta solnego. W tym celu należy 15 dag mąki, ½ łyżki soli i 10 dag
ciepłej wody zagnieść. Ciasto powinno być plastyczne i dać się rozwałkować. Z surowego placka foremkami wyciąć kształty i delikatnie docisnąć
do powierzchni surowego bochenka.
Chleb włożyć do nagrzanego piekarnika i piec od 45 do 50 minut w temp.
160–170 stopni C.
Zainteresowanie zdrową, nieprzetworzoną żywnością, przyniosło modę
na domowe pieczenie chleba. Półki w księgarniach uginają się od książek z przepisami na najbardziej wyszukane rodzaje chleba, bułek i rogali;
blogerki kulinarne eksperymentują z dodatkami do pieczywa. Domowy
chleb równie mocno kochamy za smak, jak i zapach. Specjaliści od marketingu radzą sprzedającym domy i mieszkania, aby przed wizytą zainteresowanych kupców, upiec w domu chleb albo rozpylić w kuchni zapach
świeżo upieczonego ciasta.
– Pieczenie chleba to zajęcie dla całej rodziny – mówi Bolesław Bobrzyk, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Katowice. – W domu zasadniczo kuchnią rządzi żona, ale jest wiele potraw, które przyrządzamy rodzinnie z dziećmi i jest to zawsze świetna zabawa.
Magdalena Bobrzyk, lekarz internista, oprócz wspólnie spędzonego
czasu, podkreśla zdrowotne walory domowego jedzenia.
– Był okres, w którym chleb piekliśmy w domu regularnie, co tydzień. Teraz zdarza się to raz w miesiącu. W naszej rodzinie upodobania kulinarne
są cykliczne – śmieje się gospodyni. – Był okres fascynacji pizzą, zainwestowaliśmy nawet w specjalny kamień do pieczenia. Nic jednak nie przebije klusek śląskich, nasze dzieci uwielbiają je robić i jeść.
Wspólne pieczenie chleba może stać się rodzinnym rytuałem. W rodzinie Bobrzyków każdy ma swoje zadanie do wykonania. Dzieci odpowiadają za przygotowanie ozdób, pan domu pomaga przy wyrabianiu ciasta,
a gospodyni czuwa nad wszystkim. Potem pozostaje już tylko smakowanie przy wspólnym stole. Do kromek świeżego, dopiero co wystudzonego
chleba wystarcza masło, choć i bez niego chleb jest wyborny.
Historia samego chleba sięga starożytności. Chleb z dodatkiem dzikich
drożdży, czyli zakwasu, wypiekali już starożytni Egipcjanie. Prawdziwy
chlebowy piec rozgrzany w środku, otwarty z przodu, wymyślili Grecy, którzy miłość do chleba zaszczepili Rzymianom. Obok oliwy i wina,
chleb należy do tzw. pokarmów eucharystycznych. Do dziś w wielu polskich domach zachował się zwyczaj błogosławienia bochenka znakiem
krzyża. Słowo Betlejem, nazwa miejscowości, w której na świat przyszedł Jezus Chrystus, znaczy „dom chleba”. W wierzeniach ludowych
chleb położony spodem do góry przynosił zły omen. W czasach przedchrześcijańskich Słowianie wierzyli, że tak ułożony chleb na ziemi przyciąga mroczne moce, bo w zaświatach się nie je. W średniowieczu chleb
stanowił ważną część tzw. „świadczeń w naturze”. Był zapłatą, która dodatkowo „uświęcała” całą transakcję. Od wieków, bez względu na religię
i stronę świata, uniwersalnym pozostaje gest dzielenia się chlebem, czy to
podczas uroczystości, czy zwykłych spotkań przy stole – to symbol nierozerwalnej, świętej więzi.
Tekst: MONIKA MATL
Zdjęcia: BOLESŁAW BOBRZYK
26
trybuna leśnika nr 2/2016
Już po raz ósmy na Jasnej Górze
zorganizowany został „Konkurs na
Wieczernikową Choinkę”.
Fot.: K. MATUSZEWSKI Radio Jasna Góra
Głównym jego celem jest nawiązanie do polskich tradycji obchodów
Bożego Narodzenia oraz przypomnienie o znaczeniu i symbolice choinkowych ozdób. W konkursie wzięło udział 27 szkół i 13 przedszkoli. Po raz kolejny drzewka, które stanęły w jasnogórskim Wieczerniku,
podarowały nadleśnictwa Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych
w Katowicach: Kłobuck, Herby, Złoty Potok, Gidle i Koszęcin.
Zadaniem uczestników konkursu było przygotowanie własnoręcznie choinkowych ozdób, przyniesienie ich na Jasną Górę i przystrojenie drzewek. Konkursowe jury stanowili jasnogórscy pielgrzymi, którzy poprzez wrzucanie kartek do specjalnie przygotowanych urn, wybierają ich zdaniem najpiękniej udekorowany świerk. W tym roku został pobity kolejny rekord. Pielgrzymi, w ciągu zaledwie 8 dni, oddali prawie 52 tysiące głosów.
Choinki zachwycały pomysłowością i oryginalnością. Na drzewkach znalazły się baletnice, nuty, żarówki, makiety kościołów, wizerunki świętych, a także biało-czerwone wstęgi. Dekoracje nawiązywa-
obok lasu
Wieczernikowa choinka
ły do 1050. rocznicy chrztu Polski, wzywały do modlitwy za Ojczyznę,
przypominały o Roku Miłosierdzia. Były drzewka „ekologiczne”, na
których zawisły reniferki z rolek z papieru, kwiaty z butelek, korków
czy patyków. Nie zabrakło drucianych gwiazdek, kolorowych bombek, łańcuchów, włosów anielskich.
– Gratuluję wam tylu pięknych pomysłów, każda choinka to swoiste
arcydzieło – powiedział podsumowując konkurs o. Marian Waligóra, przeor Jasnej Góry.
Jak zauważył, każde z drzewek jest pierwsze, ale „ponieważ jest to
konkurs, to pielgrzymi wybierają to najpierwsze”.
– Dziękuję dzieciom i nauczycielom, katechetom, którzy was inspirowali, dziękuję za podjęty trud. Jestem przekonany, że tymi wesołymi
choinkami uradowaliście Pana Jezusa i sprawiliście Mu najpiękniejszy prezent – dodał jasnogórski przeor i już zaprosił do szukania pomysłów na kolejne Boże Narodzenie i konkursowe zmagania.
W inauguracji konkursu uczestniczył Adam Chudzik z Nadleśnictwa w Kłobucku.
– Bardzo się cieszę, że mogliśmy podarować te drzewka, które w tym
pięknym polskim miejscu, gdzie łączą się tradycja i wiara, dekorujecie
pracą własnych rąk, by cieszyć oczy pielgrzymów. To wielkie wydarzenie i wielka dla nas radość – powiedział do dzieci leśnik.
Pierwsze miejsce zajęła „siedemnastka” – choinka Szkoły Podstawowej nr 24 im. Jana Marcina Szancera w Częstochowie. Drzewko zwycięzców doceniło ponad 7,8 tys. pielgrzymów. Drugie miejsce zdobyła choinka nr 19 Szkoły Podstawowej im. T. Kościuszki w Wierzchowisku. Trzecią lokatę zdobyło drzewko oznaczone numerem 8 przyozdobione przez maluchy z Przedszkola Niepublicznego Czerwony Kapturek w Częstochowie. Zwycięzcy otrzymali sprzęt sportowy,
a wszyscy uczestnicy pamiątkowe dyplomy ze zdjęciem udekorowanej przez siebie choinki.
Organizatorami konkursu byli: przeor klasztoru o. Marian Waligóra
ze wspólnotą, Radio Jasna Góra i Katolickie Stowarzyszenie „Civitas
Christiana” w Częstochowie. Inicjatywę wspierały: RDLP w Katowicach i Samorządowy Ośrodek Doskonalenia w Częstochowie.
IZABELA TYRAS
Radio Jasna Góra
Retrobieganie
Z numerem dwa, w prawdziwym swetrze z owczej wełny i na starych,
drewnianych „deskach”, wystartował podleśniczy Hubert Kukuczka.
Narty, najlepiej starodawne, stroje retro, dobre humory oraz pozytywne nastawienie do innych narciarzy, to jedyne warunki, które musieli spełnić uczestnicy biegu. W praktyce okazało się, że dotarcie do
mety zależało jeszcze od dobrego smarowania nart. W wiślańskim Bie-
Fot.: R. GUZIK
W ostatnią niedzielę stycznia w Wiśle odbył
się V Bieg Retro, którego gościem specjalnym
oraz komandorem był Józef Łuszczek – polski
biegacz narciarski, dwukrotny medalista
mistrzostw świata. Wśród 30. ekip, 4-osobową
drużynę narciarzy, wystawiło również
Nadleśnictwo Wisła.
gu Retro najważniejsza była dobra zabawa, a uzyskane wyniki sprawą
drugorzędną. Dlatego wszyscy uczestnicy otrzymali ex aequo pierwsze miejsce. 14 lutego Nadleśnictwo Wisła zaprasza na kolejne sportowe widowisko – XV Zimowe Zawody Furmanów. (mon)
trybuna leśnika nr 2/2016
27
Fot.: arch. TL
Błota, bagna, torfowiska, zbiorniki wodne, także te
sztuczne, wody płynące, stojące i morskie – to tzw. obszary wodno-błotne. W języku angielskim są określane jednym słowem: wetland. Mają swoje święto 2 lutego, każdego roku.
Od 45 lat ich prawną ochronę reguluje Konwencja
z Ramsar. Traktowane jako nieużytki, osuszane i niszczone. Tylko w XX w. z mapy obszarów wodno-błotnych zniknęła ponad połowa z nich. Dopiero teraz
zdajemy sobie sprawę jak ważną pełnią rolę. William
Mitsch, dyrektor Everglades Wetland Research Park na
Florydzie, nazywa je „nerkami przyrody” i „ekologicznymi supermarketami”, do których przybywają rozmaite stworzenia, aby się najeść i …być zjedzonym. Są
także rezerwuarem wody. Same tylko torfowiska magazynują ok. 25 miliardów m3 wody na świecie.
Na zdjęciu: Rezerwat Przyrody Imielity Ług – obszar
wodno-torfowiskowy położony na terenie LKP-u Lasy
Janowskie.
(AT)

Podobne dokumenty