A Glos Polski_2.2011.qxp

Transkrypt

A Glos Polski_2.2011.qxp
- Skalpy Centrum Wiesenthala
- Inka czy Szymborska, AK czy PZPR?
- Sensor satelity nie obj¹³ Siewiernego?
- Przed startem widzialnoϾ 3 tys. m
- Biskup Pieronek i watykañskie szuflady
BÓG - HONOR -OJCZYZNA
Pismo
Zwi¹zku Narodowego
Polskiego w Kanadzie
P O L I S H
V O I C E
TYGODNIK
No. 2 Toronto 5-11.01.2011
W E E K L Y
POLONII
PUBL. MAIL. Reg. No. 40012402
Delivered to the POST: January 5, 2011
Picuœ-glancuœ
i jego drogi
since 1908
KANADYJSKIEJ
$1.25 ($1,19+ $0.06 GST)
Przed startem
widzialność 3 tys. m
Dostępny na rynku agregat Jem Roadie X-Stream™ firmy Martin, zdolny do generowania 5000 metrów sześciennych mgły na minutę.
P
Rafa³ Ziemkiewicz
J
eszcze stoją w całym
kraju bilbordy z wypicowanym fotoszopem, gładziuśkim Tuskiem i zapowiedzią (która sama w sobie
obraża inteligencję wyborcy),
że nie będzie on robić polityki,
tylko budować. Zaledwie nieco ponad miesiąc minął od
stanowczej zapowiedzi tegoż
Tuska, że choć co prawda trzeba znacząco ograniczyć budżet przeznaczony na drogi, to
budowa nowych dróg i autostrad w żaden sposób na tym
nie ucierpi.
No i, jak od razu spodziewał
się każdy, kto ma mózg nieco
większy od leminga - teraz
okazuje się, że jednak ucierpi.
Konkretnie ucierpi tak, że
rząd skasował wszystkie 45
przetargów na nowe odcinki
dróg i autostrad, które były
jeszcze w takim stadium, że
można je było zgodnie z ska sować łatwo i bez narażania
się na odszkodowania.
Jest to kwintesencja panowania polityka, który z każdym kolejnym miesiącem
utrzymywania się u władzy
okazuje się coraz bardziej beznadziejnym picerem i bałaganiarzem, i przysparza Polsce
coraz większych szkód.
Rzecz nie w tym, że pieniędzy zabrakło, i że trzeba
budowy odłożyć "na świętej
Nigdy". To się, przyznajmy tu
nawet rację zajadłym obroń com Tuska, mogło jeszcze
przydarzyć każdemu rządowi choć w zestawieniu z faktami
tromtadracka propaganda sukcesu, jaką ta ekipa uprawia,
jest po prostu żałosna. Rzecz
w tym, że wskutek pętackiej
taktyki udawania do ostatniej
chwili, że wszystko jest świet-
rzed startem z Okęcia
załoga rządowego tupolewa dysponowała ogól no-dostępną prognozą pogody
opisującą warunki atmosferyczne panujące na Siewiernym.
Z prognozy wynikało jednoznacznie, że nie było żadnych
przesłanek do tego, by nie podejmować lotu, bo warunki do
lądowania były w momencie
startu maszyny dobre. Pułkownik Edmund Klich, polski akredytowany przy MAK publicznie
sugerował, jakoby już przed
startem wiadomo było, że
w Smoleńsku nie ma warunków
do lądowania. Trudno orzec,
gdzie pułkownik Klich pozyskał
tę informację, bo tego typu spekulacjom przeczą osoby, które
bezpośrednio zabezpieczały lot.
“10 kwietnia rano na wojskowym lotnisku w Warszawie szy-
nie albo jeszcze lepiej, w istocie także te środki, które są,
zostaną zmarnowane. Bez
względu na to, ile nowych
kilometrów uda się Tuskowi
i jego nienaruszalnemu ministrowi infrastruktury zbu dować - nie zbudują żadnej
drogi. Ani jednej. To już
pewne.
Czy tak trudno to zrozumieć? Droga prowadzi odkądś
dokądś. Droga istnieje wtedy,
jeśli skądś dokądś można nią
dojechać. Dla gospodarki
istotne jest, żeby była to jazda
,
z jednego węzła komunikaNajpierw pomyśl o dobrej
cyjnego, czyli dużego miasta,
pożyczce, a zaoszczędzisz
do drugiego - to, że na kawałtysiące dolarów!
ku między Grzybkowem
PROFESJONALNY
a Pipkowem zrobiono drugi
SERWIS I KONSULTACJA
pas, znaczenia nie ma.
Cecylia Basta 416.909.5252
Otóż, jeśli droga między
Manager,
Residential Mortgages
miastem A a miastem B [email protected]
nosi 200 kilometrów, z czego
cd. na str. 8
kująca się do startu załoga tupolewa nie dostała prognozy pogody od stacji meteo. Nie dostała,
bo stacja nie otrzymała jej od
Rosjan. Dlatego dowódca załogi
kapitan Protasiuk odmówił wylo tu. Tłumaczył, że nie wiedząc,
jakie będą warunki atmosferyczne, nie może zdecydować się na
taki lot. W takiej sytuacji maszy na nie miała prawa startować.
Ten lot w ogóle nie powinien się
odbyć” - powiedział jednemu
z brukowych pism płk Edmund
Klich. Tuż przed odlotem na
płycie lotniska miała panować
nerwowa atmosfera, padać ostre słowa, a lot do Smoleńska
miał wymusić na mjr. Arkadiuszu Protasiuku gen. Andrzej
Błasik, który zamiast dowódcy
statku sam składał prezydentowi meldunek o gotowości macd. na str. 12
POLSKA - ŒWIAT
STRONA 2
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Odra gwa³townie przybiera
Polkowice: trzech górników nie żyje
W kopalni w Polkowicach doszło
w ostatnim dniu 2010 roku do tragedii.
W wyniku silnego wstrząsu zmarło
trzech górników.
Do niespodziewanego wstrząsu doszło o godz. 9:56. Ratownicy natychmiast rozpoczęli ewakuację górników
z kopalni. W strefie zagrożenia znalazło się 27 górników. Rzecznik KGHM Dariusz Wyborski poinformował,
że 24 z nich udało się wydostać na poAntoni Macierewicz: do prokuratury
trafi zawiadomienie o podejrzeniu
niedopełnienia obowiązków przez premiera. Szef parlamentarnego zespołu
badającego katastrofę smoleńską uważa, że premier Donal Tusk nie dopełnił
swoich obowiązków podczas przygo towania wizyty prezydenta Lecha
Kaczyńskiego w Katyniu w kwietniu
Najwyższy, czwarty stopień zagrożenia powodziowego na Odrze ogłosiły
władze niemieckiego powiatu Maerkisch-Oderland w Brandenburgii, przy
granicy z Polską. Powodem do niepokoju są tworzące się na rzece zatory
lodowe. Polscy hydrolodzy też ostrzegają, że sytuacja jest groźna. Instytut
Meteorologii i Gospodarki Wodnej
przypomina o niebezpieczeństwie przebywania nad brzegami rzek, możliwości
podtopienia terenów bezodpływowych
i obniżonych oraz utrudnieniach w prowadzeniu prac w korytach rzek.
wierzchnię. Wstrząs miał miejsce na
głębokości 1000 m. Odczuwalny był na
powierzchni w Polkowicach oraz
w oddalonym o 20 km Lubinie.
W wyniku wstrząsu zginęło trzech
górników. Pierwszy z nich to 45-letni
mieszkaniec
Polkowic,
operator
maszyn i urządzeń, który pracował w
kopalni od 18 lat. Pozostali mieli
odpowiednio 32 i 22 lata.
Tusk odpowie przed prokuraturą
2010 r., a także podczas badania przy czyn katastrofy.
Macierewicz zaznacza, że zgodnie
z artykułem 231. kodeksu karnego,
"funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub niedo-
pełniając obowiązków działa na szkodę
interesu publicznego lub prywatnego,
podlega karze pozbawienia wolności do
lat 3 ".
Podobne doniesienia mają zostać
złożone również przeciwko szefowi
Kancelarii Premiera Tomaszowi Arabskiemu, ministrowi spraw zagranicznych Radosławowi Sikorskiemu oraz
szefowi Ministerstwa Obrony Narodowej Bogdanowi Klichowi. Zgodnie
z zapowiedzią, zawiadomienia trafią do
prokuratury do 10 stycznia 2011 r.
cg
Apele do Rosji o sprawiedliwoϾ
Wielka Brytania i Francja zaapelowały do Rosji o poszanowanie prawa
ws. Michaiła Chodorkowskiego i Płatona Lebiediewa.
"Wielka Brytania wzywa Rosję do
szanowania zasad sprawiedliwości i pra worządności (...). W przeciwnym razie
w oczach społeczności międzynarodowej
proces ten stanie się krokiem do tyłu" oświadczył brytyjski minister spraw
zagranicznych William Hague.
Francuski resort dyplomacji wydał
oświadczenie, w którym domaga się, by
Rosja zamanifestowała wartości, "które
stanowią część naszego wspólnego dziedzictwa: nadrzędności prawa, poszanowania praw i fundamentalnych wolności".
Michaił Chodorkowski i Płaton
Lebiediew zostali skazani tydzień temu
na karę 13,5 roku więzienia za przy-
właszczenie 218 mln ton ropy naftowej
i wypranie uzyskanych w ten sposób
pieniędzy. Obaj odpierają zarzuty, podkreślając, że są sfabrykowane i umotywowane politycznie.
NF wm
Demontaż systemu Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE)
Rząd chce radykalnie obniżyć składki
do funduszy emerytalnych, by łatać
dziurę w budżecie państwa.
- Składka przekazywana do otwartych
funduszy emerytalnych, którym pieniądze
powierzyło 15 mln Polaków, spadnie do
2,3 proc. z 7,3 proc. płacy, jakie dostają
obecnie – zapowiedział premier Donald
Tusk. Reszta, czyli 5 proc., zostanie
przekazana na specjalne konta emerytalne w ZUS.
Projekt zmian ma trafić do Sejmu
w styczniu, a same zmiany mogłyby
wejść w życie 1 kwietnia 2011 r. System
emerytalny, który wprowadził rząd
Jerzego Buzka w 1999 r., ma zostać
mocno zmieniony.
2,3 procent pensji Polaków
ma trafiać do OFE,
zamiast 7,3 procent.
Mówiąc o “filozofii” wprowadzanych
zmian, Tusk stwierdził: – Po pierwsze
naprawianie systemu, a nie jego wywracanie. Po drugie jakakolwiek zmiana
nie może w najmniejszym stopniu dotknąć dzisiejszych i przyszłych emerytów,
jeśli chodzi zarówno o stabilność i bez pieczeństwo emerytur, jak i ich wysokość.
Po trzecie musi dać pewne, gwarantowane skutki w odniesieniu do deficytu
i długu publicznego .
Niższe składki i wyższa rola ZUS
kosztem prywatnych OFE to jednak,
wbrew temu, co mówi premier, duże
ryzyko, że emerytury zmaleją, uważają
przedstawiciele OFE.
– To bardzo zła informacja dla
naszych klientów, bo oznacza, że ich
emerytury będą niższe – mówi Grzegorz
Chłopek, wiceprezes Powszechnego
Towarzystwa Emerytalnego ING (największy fundusz na rynku).
– Ta zmiana nie została przygotowana
z myślą o emerytach, ale o potrzebach
państwa – dodaje prof. Krzysztof Rybiński. Chodzi głównie o to, aby dług
publiczny i deficyt obniżyć, bez przeprowadzenia reform wydatków budżetu. Z kasy państwa będzie bowiem
potrzeba zdecydowanie mniej pieniędzy na łatanie dziury w ZUS, która
powstaje wskutek przekazywania części
składek do prywatnych instytucji.
Zdaniem Michała Boniego, głównego doradcy premiera, zmiana sprawi,
że deficyt zmniejszy się o 0,8 pkt. proc.
PKB w 2011 r. (w tym roku deficyt sek tora finansów publicznych szacowany
jest na 7,9 proc.). Według Boniego
specjalne subkonto emerytalne w ZUS
będzie waloryzowane według realnego
wzrostu PKB oraz inflacji albo średniej
stopy zwrotu inwestycji w OFE. Eksperci już jednak zastanawiają się, co
będzie, gdy nasza gospodarka będzie
rosnąć wolniej. Boni ma nadzieję, że
pieniądze trafiające na subkonto będą
dziedziczone, tak jak dziś w II filarze.
Zabranie składek do OFE ma rekompensować dodatkowa składka trafiająca do tych instytucji. Rząd zakłada,
że od 2012 r. Polacy będą mogli
dobrowolnie odkładać pieniądze na
starość w funduszach emerytalnych lub
w ramach III filara. – Wpłaty te będzie
można odliczyć od podstawy opodatkowania – zapowiada premier.
wd
ZWI¥ZEK NARODOWY POLSKI W KANADZIE
POLISH NATIONAL UNION OF CANADA
Prezes Zarz¹du G³ównego - Henryk Kacprzak
71 Judson Street, Toronto, ON M8Z 1A4
tel. 416.459.0335 [email protected]
Z preambu³y Konstytucji ZNPwK:
http://www.polishnationalunion.ca
ZNPwK jest organizacj¹ pracuj¹c¹ dla dobra Kanady i narodu polskiego.
G£OS POLSKI
POLISH VOICE
PM Agreement #40012402
Biuro od pon. do pi¹tku od 9 do 12-tej
71 Judson Street, Toronto
Ontario M8Z 1A4
tel. 416.201.9601 fax 416.201.9602
e-mail: [email protected]
G³os Polski - Polish Voice
is a weekly magazine
of Polish National Union of Canada
Editor-in-chief Wies³aw Magiera
Contributors: Agnieszka Buda-Rodriguez, Ewa
Micha³owska-Walkiewicz, Wies³aw Cypryœ,
Emanuel Czy¿o, Jerzy D¹browski, Lech Niekrasz, Stefan Skulski, Krystyna Starczak-Koz³owska, Zbigniew Sulatycki,Aleksander Szumañski
Niektóre teksty dostêpne w internecie: Accountant Wies³awa Sienkiewicz
Admin. Maja O¿óg
www.polishnationalunion.ca/glos-polski/
Ka¿dy obywatel kanadyjski lub osoba maj¹ca pobyt sta³y w Kanadzie, pochodzenia
polskiego, posiada przywilej nale¿enia do Zwi¹zku Narodowego Polskiego, którego etyka
i zasady œwiatopogl¹dowe oparte s¹ na nauce Koœcio³a Rzymskokatolickiego.
Has³em naczelnym ZNPwK jest: “BÓG, HONOR, OJCZYZNA”
Managing Board:
President Czes³aw Soko³owski,
Vice-president Eugeniusz Boryszko,
Secretary Boles³aw Berek, Members: Stanis³awa Adamczak, Jan Szwedo, Ryszard Œwiatowiec.
Publikowane teksty niekoniecznie odzwierciedlaj¹
stanowisko redakcji lub ZNPwK.
Nie odpowiadamy za treœæ og³oszeñ i listów.
Nie zwracamy materia³ów nie zamówionych.
Uwagi i sugestie na temat pisma
proszê kierowaæ do Redakcji lub Dyrekcji
Prasowej listownie lub e-mailem.
•ród³a: W³asne, agencje informacyjne, Nasz
Dziennik (ND), Nasza Polska (NP), Gazeta Polska
(GP), Bibula, niezale¿na.pl
Prenumerata - subscription
Canada: rok $75, pó³ roku $50, ekspresowo $115
USA: rok $220 Polska: rok $280
Poprzez e-mail (pdf): rok $45
Proszê przes³aæ czek lub Money Order na:
G³os Polski. Nasz adres: G£OS POLSKI
71 Judson Street, Toronto, Ontario M8Z 1A4
Canada
GST: R104258785
Publication Mail Registration # 09793
We acknowledge the financial support of the
Government of Canada, through the Publications
Assistance Program, towards
our mailing costs.
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
POLSKA - ŒWIAT
STRONA 3
"Spisek" w wojskach lotniczych, IPN oskarża stalinowskich śledczych
O fizyczne i psychiczne, brutalne znęcanie
się nad oficerami wojska, skazanymi w latach
50. na karę śmierci oskarżył IPN dwóch
żyjących jeszcze stalinowskich oficerów śledczych. Akt oskarżenia przesłano do Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie.
Jak podał IPN, akt oskarżenia skierowano
przeciwko b. funkcjonariuszom Głównego
Zarządu Informacji WP Zbigniewowi K.
i Józefowi K. - Wykorzystując stosunek zależności istniejący pomiędzy oficerem śledczym
a przesłuchiwanymi oficerami Wojska Polskiego znęcali się nad nimi fizycznie i moralnie
- poinformował rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk. Według prokuratorów Instytutu oskarżeni "wielokrotnie i przez wiele
godzin, w dzień i w nocy przesłuchiwali pokrzywdzonych, pozbawiając ich w tym czasie
snu, zmierzając w ten sposób do spowodowania u nich załamania fizycznego i psychicznego". Celem działań oskarżonych było
zmuszenie oficerów lotnictwa "do przyznania
się do udziału w dywersyjno-szpiegowskiej
organizacji działającej w Wojsku Polskim, do
uczestniczenia w działalności agenturalnej
na rzecz państw zachodnich oraz do składania wyjaśnień zgodnych z koncepcją prowadzonego przeciwko pokrzywdzonym śledztwa". W 2012 r. minie 60. rocznica skazania
przez Sąd Wojskowy na śmierć grupy polskich oficerów lotnictwa walczących w czasie
II wojny światowej na Zachodzie.
Tajemnicze szepty na nagraniach. Ktoś "podpowiadał" zabójcy Olewnika?
Gdańscy prokuratorzy badający sprawę porwania i zabójstwa Krzysztofa
Olewnika weryfikują treść wszystkich
wyjaśnień, jakie jeden z zabójców - Sławomir Kościuk - składał w czasie przesłuchań oraz wizji lokalnych. - Zeznania
Kościuka są analizowane przede wszystkim pod kątem wiarygodności, także
w kontekście nowych dowodów, które
posiadają śledczy - powiedział rzecznik
Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku
Krzysztof Trynka. Dodał, że nie może
mówić o szczegółach sprawy, zdradził
jednak, że w trakcie różnych zeznań
Kościukowi ktoś "podpowiadał", co ma
mówić. Jak dodał Trynka, ocena wiarygodności wyjaśnień Kościuka będzie
miała znaczenie zarówno przy ustalaniu
okoliczności porwania i zabójstwa Olewnika, jak i w wątku dotyczącym nieprawidłowości w pracy organów ścigania.
Rzecznik wyjaśnił, że jeśli chodzi o wątek związany z nieprawidłowościami
w dotychczasowych postępowaniach, to
śledczy z Gdańska zainteresowali się
m.in. sprawą "swobody wypowiedzi"
Kościuka w czasie różnych czynności
przeprowadzanych z jego udziałem w tym wizji lokalnej w miejscu, gdzie
pochowano Były takie momenty, gdy
ktoś coś na przykład Kościukowi pod powiada - wyjaśnił Trynka. Dodał, że
śledczy ocenią wiarygodność samego
Kościuka jako osoby, zweryfikują też
spójność i prawdziwość jego zeznań. Jak
poinformował Trynka, prace nad ostateczną oceną zeznań Kościuka trwają.
Prokuratorzy z Gdańska przyjęli hipotezę, że Kościukowi ktoś mógł sugerować, co ma mówić w śledztwie. Bandyta miał przed sądem nie ujawnić
wszystkich zamieszanych w porwanie
i zabójstwo Olewnika, a prokuratorzy badając, kto mógł sterować Kościukiem
- liczą, że dowiedzą się czegoś więcej na
temat okoliczności jego śmierci.
Sławomir Kościuk, jeden z zabójców
Krzysztofa Olewnika, w trakcie śledztwa
dotyczącego sprawy składał szczegółowe
zeznania; relacjonował m.in., jak Olewnik był więziony. 4 kwietnia 2008 r., kilka dni po wyroku skazującym go na
dożywocie, Kościuka znaleziono powieszonego na prześcieradle w kąciku sanitarnym celi aresztu płockiego Zakładu
Karnego. 31 grudnia ub.r. Prokuratura
Okręgowa w Ostrołęce umorzyła śledztwo w sprawie jego śmierci.
rt
Prezydent Janukowicz odmówił zapalenia świeczek na menorze
Podczas niemalże obowiązkowej w
dzisiejszym judaizującym się świecie,
nowej tradycji wśród polityków – zapalaniu świeczek na żydowskich chanukowych menorach, Prezydent Ukrainy
Wiktor Janukowicz odmówił przyjęcia
Na premierze filmu dokumentalnego
"Mgła" poświęconego katastrofie smoleńskiej zjawiło się ponad 500 osób.
Film wyprodukowany przez "Gazetę
Polską" przyszli zobaczyć m.in. prezes
PiS Jarosław Kaczyński, urzędnicy kancelarii śp. Lecha Kaczyńskiego, znani
publicyści, artyści i politycy. Film Mgła,
którego premiera odbyła się w kinie
"Kultura" na Krakowskim Przedmieściu
zaproszenia do synagogi celem zapalenia tam świątecznych świeczek – informują rosyjskie i ukraińskie media.
Janukowicz pogratulował przywódcom żydowskim ich święta, lecz odmówił udania się do synagogi. Według
Anny Herman, szefowej biura prezydenckiego: “Janukowicz nie wybiera
swojej wiary aby potem ją odrzucić”.
Janukowicz jest członkiem Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. -“Wszyscy prezy -
PREMIERA "MGŁY"
w Warszawie, został zrealizowany przez
Marię Dłużewską i Joannę Lichocką.
Pokaz premierowy zaszczycili swoją
obecnością urzędnicy kancelarii śp. Lecha Kaczyńskiego: Jacek Sasin, Maciej
Łopiński i Andrzej Duda, posłowie Joachim Brudziński, Andrzej Dera i Stani-
sław Pięta, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku Wiesław
Johann z małżonką Olgą Johann (warszawską radną PiS), były Rzecznik Interesu Publicznego Bogusław Nizieński,
dziennikarze: Anita Gargas, Bronisław
Wildstein i Piotr Zaremba, przewodni-
denci zawsze przychodzą aby celebrować
Chanukę i zapalać świece. Mam nadzieję, że Wiktor Janukowicz i nas odwiedzi ”
– powiedział rabin Azman. Ku jego
rozczarowaniu, a uznaniu innych,
Janukowicz podjął odmienną decyzję.
cząca Kolegium IPN Barbara FedyszakRadziejowska, były funkcjonariusz CBA
znany jako "agent Tomek" i wiele innych
znanych osób. Pojawiły się także oczywiście autorki filmu i producent Tomasz
Sakiewicz.
Film Mgła będzie dołączony do środowego, polskiego wydania tygodnika
"Gazeta Polska".
Zamach na kościół w Aleksandrii
W zamachu na kościół w Aleksandrii
w Egipcie zginęło co najmniej 21 osób,
a kilkadziesiąt zostało rannych. Władze
Egiptu ogłosiły, że są przesłanki, aby
uznać, iż w zorganizowanie zamachu
zaangażowane były osoby z zagranicy.
Ładunek wybuchowy umieszczony
w samochodzie eksplodował około
północy przed kościołem koptyjskim
w Aleksandrii, na północy Egiptu.
Zamach sprowokował setki chrześcijan do wyjścia na ulice, gdzie doszło do
starć. Grupy chrześcijan i muzułmanów
obrzucały się kamieniami, podpalano
samochody. Policja musiała użyć gazu
łzawiącego, aby uspokoić sytuację.
Samochód, który eksplodował, zaparkowany był przed kościołem. Zakłada się, że należał do jednego
z członków kongregacji, który często
przychodził do świątyni. Żadne ugrupowanie nie przyznało się do zorganizowania zamachu.
Mer Aleksandrii przyznał, że nieznane osoby groziły wcześniej atakami
na kościoły. Władze Egiptu ogłosiły,
że są przesłanki, aby uznać, iż w zorganizowanie zamachu zaangażowane były
osoby z zagranicy. Wśród rannych jest
ośmiu muzułmanów. Z informacji,
jakich resort spraw wewnętrznych
skiego - powiedział watykański rzecznik.
Straszliwe przypomnienie
o ucisku chrześcijan
udzielił agencji Reutera, nie wynika
jednak, czy wszystkie ofiary i ranni
zostali zidentyfikowani.
Reuters przypomina o utrzymujących
się w tym muzułmańskim kraju napięciach między chrześcijanami a muzułmanami. Chrześcijanie stanowią około
10% liczącej 79 mln populacji Egiptu.
Krew niewinnych płynie rzekami
Watykan potępił zamach bombowy
na koptyjski kościół w Aleksandrii.
Rzecznik Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi nazwał atak "straszliwą przemocą". - Jesteśmy wstrząśnięci
tą nową straszliwą przemocą, do której
doszło przy okazji ważnej uroczystości
religijnej. Papież został o niej poinfor mowany, jest głęboko poruszony i zasmu cony tymi wydarzeniami - oświadczył ks.
Lombardi w wypowiedzi dla Radia
Watykańskiego. - Jak widać, plany nienawiści nie chcą dać wytchnienia w swej
zabójczej walce przeciwko życiu osób
i pokojowi. Krew niewinnych płynie
rzekami. Konieczne jest zaangażowanie
wszystkich, by skutecznie przeciwstawić
się nienawiści - dodał.
- W tym dramatycznym momencie
zapewniamy o naszej bliskości z ugod zoną wspólnotę koptyjską i wyrażamy
nasze głębokie pragnienie pokoju oraz
bezpieczeństwa dla całego narodu egip-
Słowa potępienia zamachu przed
kościołem koptyjskim w Aleksandrii
napłynęły od zwierzchnika Kościoła
anglikańskiego, arcybiskupa Canterbury Rowana Williamsa i od łacińskiego patriarchy Jerozolimy Fuada
Twala. - Atak przeciwko chrześcijanom
w Aleksandrii jest kolejnym i strasznym
przypomnieniem o ucisku społeczności
chrześcijańskiej na Bliskim Wschodzie,
przywołuje okrucieństwa ostatnich tygodni - ocenił arcybiskup Canterbury
w komunikacie, zapewniając Koptów
i inne grupy chrześcijan w Egipcie
o głębokim smutku z powodu tego, co
się stało, i o nieustającym wsparciu
i modlitwie.
O odwagę do chrześcijan na Bliskim
Wschodzie zaapelował w sobotę łacińs ki patriarcha Jerozolimy Fuad Twal.
- Ta nowa masakra musi nas skłonić do
refleksji nad naszym powołaniem chrześcijan w tym regionie, który nie może
zrezygnować z krzyża - podkreślił.
- Jeśli Ty zsyłasz nam więcej krzyża, daj
nam odwagę, by iść w Twe ślady - powiedział patriarcha, kierując słowa
inwokacji do Chrystusa.
(ib)
STRONA 4
KANADA - USA
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Stan Alaska uznał zwycięstwo Lisy Murkowski
Po niemal dwóch miesiącach od
wyborów władze stanowe Alaski oficjalnie uznały zwycięstwo ubiegającej
się o reelekcję republikańskiej senator
Lisy Murkowski. Wynik wyborów zakwestionował wcześniej jej rywal z tej
samej partii, Joe Miller.
"Sprawa została zakończona" - powiedział zastępca gubernatora Alaski
Mead Treadwell, podpisując zaświadczenie o tym, że Murkowski wygrała
listopadowe wybory do Senatu USA.
"Wyborcy podjęli decyzję, a sąd potwierdził ich wybór" - potwierdził gubernator Alaski Sean Parnell.
Lisa Murkowski, która przegrała
z Millerem w republikańskich prawyborach, zdecydowała się na kampanię
"write-in", pozwalającą dopisywać wyborcom na kartach wyborczych nazwisko kandydata. Był to pierwszy taki
przypadek od ponad 50 lat.
Murkowski wygrała przewagą ponad
10,2 tys. głosów. Sztab wyborczy Millera zakwestionował ważność ponad
8 tys. głosów ze względu na błędy
w pisowni nazwiska kandydatki. Twierdził, że prawo jest prawem i takie głosy
powinny być unieważnione.
W ub. tygodniu Sąd Najwyższy stanu
Alaska unieważnił decyzję sądu niższej
instancji, który wcześniej nie uznał
zwycięstwa Murkowski.czytaj dalej
Sąd federalny uchylił zakaz wydania
senator Murkowski certyfikatu poświadczającego jej zwycięstwo. Na tej
Lisa Murkowski zdobyła mandat jako kandydatka dopisana do listy przez wyborców
podstawie władze stanu Alaska ostatecznie uznały w czwartek korzystny dla
polityk wynik wyborów. Pokonany Joe
Miller zapowiedział, że na konferencji
prasowej w piątek ogłosi, czy odwoła
się od decyzji sędziego federalnego.
Lisa Murkowski po raz pierwszy
objęła miejsce w Senacie w 2002 r. po
swoim ojcu Franku Murkowskim, kiedy
ten objął fotel gubernatora stanu Alaska. Dwa lata później wygrała wybory
i została zaprzysiężona na pierwszą
pełną kadencję w Senacie. Pradziadek
republikańskiej senator z Alaski pochodził z Polski.
Amerykańskie media podkreślają
fakt, że wygrywając listopadowe wybo ry, Lisa Murkowski powtórzyła wyczyn
senatora Stroma Thurmonda z 1954 r.,
który jako pierwszy w historii Stanów
Zjednoczonych zdobył swój mandat
jako kandydat dopisany do listy przez
wyborców.
Zaprzysiężenie 53-letniej Lisy Murkowski na drugą kadencję w Senacie
USA ma odbyć się 5 stycznia.
Quebec: w przedszkolach nie wolno śpiewać kolęd
Minister ds. rodziny we francuskojęzycznej prowincji Quebec, Yolande
James zabroniła placówkom przed szkolnym subsydiowanym z budżetu
państwa, eksponowania symboliki religijnej i pielęgnowania tradycji religijnych. Trzylatki w tym roku zamiast
śpiewać piękne kolędy, śpiewają ballady Crosby’ego.
Zgodnie z wytycznymi rządu, zmierzającego do eliminacji symboliki
religijnej ze sfery publicznej, w placówkach subsydiowanych z budżetu państwa nie można eksponować symboli
religijnych (np. krzyży), pielęgnować
tradycji religijnych i obchodzić typowo
religijnych świąt. Stąd w tym roku
przedszkola, które nie chcą stracić
dopłat państwowych, nie mogły urzą-
dzać dekoracji bożonarodzeniowych
z Jezuskiem w żłóbku, Maryją i Józefem. Nie mogły też urządzać jasełek
ani śpiewać kolęd.
Co prawda, wytyczne ministerstwa
ds. rodziny pozwalają na odwiedzanie
tego typu placówek przez kapłanów katolickich, jednak nie mogą oni mówić
o tradycji i istocie Bożego Narodzenia.
– Chcę, aby młodzi mieszkańcy Quebecu, którzy uczęszczają do przedszkoli,
wychowywani byli w duchu otwartości na
innych i na różnorodność – podkreśliła
minister James. Minister zleciła ścisłą
kontrolę placówek przedszkolnych,
w których utrzymanie dzieci jest w 85
proc. pokrywane z budżetu prowincji.
W tym celu potroiła liczbę inspektorów, mających wizytować przedszkola.
W downtown bez biblioteki
Mieszkańcom najnowszego wieżowca
w downtown może zabraknąć w okolicy
biblioteki, jeśli wniosek budżetowy złożony do planu cięcia kosztów burmistrza
Roba Forda wejdzie do porządku obrad.
Przyszłość istnienia Toronto Public Library jest niepewna. Znajdująca się
w budynku Metro Hall na skrzyżowaniu
ulic King i John nie jest największą biblioteką. Ale co roku służy dziesiątkom
tysięcy czytelników, którzy z niej korzys tają ze względu na jej specjalne zasoby,
lub którzy odbierają tu książki zamówione z innych oddziałów.
Okolica, gdzie stale rośnie liczba nowych budynków mieszkalnych, nie posiada wielu tradycyjnych udogodnień.
Ford zaczął urzędowanie obiecując
uciąć zbędne koszty ratusza. Od tamtej
pory jego personel ma za zadanie wystąpić z budżetem, który zawiera 0-procentowy wzrost podatku od nieruchomości z jednoczesnym zachowaniem
wszelkich usług. Pomimo tego, budżetowi biurokraci Forda ułożyli tymczasowy
plan, który sugeruje, że podatnicy mogą
zaoszczędzić pieniądze wyłącznie po-
przez zamknięcie miejskiego oddziału
biblioteki. Jego zasoby zostaną przeniesione do Reference Library na Yonge
i Bloor. Otwarcie nowego oddziału biblioteki w okolicy jest w planach, ale
jako ewentualność jedynie. - "Nie możemy zamknąć całego oddziału biblioteki"
- powiedział Adam Chaleff-Freudenthaler, członek zarządu Toronto Public
Library, który zachęca zainteresowanych obywateli do wypowiadania się
w tej sprawie w najbliższych dniach.
Zarząd biblioteki spotka się 6 stycznia.
Komisja budżetowa Rady Miasta zaczy na posiedzenia 10 stycznia. Rzeczniczka
Forda powiedziała, że nie może komen tować planu. - "Nie widzieliśmy wniosku"
- powiedziała Adrienne Batra. Ale dodała, że "wymagania burmistrza są bardzo jasne - nie chce on widzieć żadnych
poważnych cięć usług." Wniosek budżetowy przewiduje także, iż Toronto Public Library - która uznaje się za największą sieć bibliotek miejskich na świecie zakupi tysiące mniej książek, niż miało
to miejsce w poprzednich latach.
MO
Decyzją minister oburzeni są rodzice
i wspólnoty religijne, ale ze względu na
obawę utraty funduszy skrupulatnie
podporządkowują się nowym wytycznym. Jak pisze gazeta „The Post and
Mail”, „Rada Rodziców salezjańskiego
przedszkola w Montrealu była tak przerażona perspektywą utraty subsydiów
rządowych, że zdecydowała się na zastosowanie do wytycznych minister o laicyzacji na sześć miesięcy przed ich wprowadzeniem ”.
– Od trzydziestu lat istnienia nie indok trynujemy dzieci – żali się siostra
Rousselle z przedszkola Don Bosco
w Montrealu – jednak świętowanie
Bożego Narodzenia bez możliwości mówienia o Jezusie, to nie Boże Narodzenie.
Zgodne z nowymi instrukcjami mi-
nister, księża katoliccy oraz muzułmańscy i żydowscy duchowni mogą
odwiedzać przedszkola, jednak nie
wolno im podczas tych wizyt poruszać
kwestii religijnych.
Przedstawiciele wspólnot religijnych
są oburzeni tym, co zrobił rząd. Rada
Muzułmańska zapowiedziała, że złoży
pozew z powodu dyskryminacji i uniemożliwiania wspólnotom religijnym
wychowywania dzieci w duchu wartości
i zasad, które są drogie tym wspólnotom.
Nowe wytyczne dot. laicyzacji placówek przedszkolnych obowiązują od
czerwca tego roku.
CWN, The Globe and Mail, WM
KOMUNIKATY Związku
Narodowego Polskiego w Kanadzie
- Opłatek Gminy 17 ZNPwK odbędzie się w niedzielę 9 stycznia o godz.
14.00 w Domu Polskim ZNPwK przy 2316 Fairview Ave. w Burlington.
- Opłatek Gminy 1 ZNPwK odbędzie się w niedzielę 9 stycznia o godz. 14.30
w Domu Polskim ZNPwK przy 71 Judson St. w Toronto.
- Spotkanie noworoczne Zarządu Głównego ZNPwK
odbędzie się w piątek 21 stycznia o godz. 19.30 w Domu Polskim Gminy 1.
Koło 3F's - Faith, Family, Friends przy Gminie 1 ZNPwK zaprasza w pierwsze piątki
miesiąca o 19:30 do Domu Polskiego ZNPwK przy 71 Judson Street w Toronto. Wstęp wolny.
7 stycznia przedstawimy film pt. „Revers” reżyserii Borysa Lankosz. Akcja rozgrywa się
w dwóch planach czasowych - we wczesnych latach 50. ubiegłego wieku i współcześnie.
Główną bohaterką jest Sabina, "szara myszka", która właśnie przekroczyła trzydziestkę. W jej
życiu wyraźnie brakuje mężczyzny. Matka wie o tym najlepiej, dlatego próbuje za wszelką
cenę znaleźć dla swojej córki odpowiedniego kandydata na męża. Całą sytuację kontroluje
babcia, ekscentryczna dama o ciętym języku, przed którą nie uchowa się żadna tajemnica.
W przedwojennej kamienicy pojawiają się kolejni adoratorzy. Żaden z nich nie wzbudza jed nak zainteresowania Sabiny. Pewnego dnia, "jak spod ziemi", zjawia się uroczy, inteligentny
i przystojny Bronisław. Jego obecność rozpocznie serię zaskakujących zdarzeń, które ujawnią
drugą stronę kobiecej natury... Zapraszamy do wspólnej dyskusji z konkluzją.
Faith, Family, Friends.
SPOTKANIA Z KULTURĄ POLSKĄ “Hej kolęda, kolęda!!! ” Na pastorałki i kolędy tradycyjne, patriotyczne i góralskie zapraszamy 14 stycznia (piątek) godz 19:30 do Domu Związku
Narodowego Polskiego w Kanadzie Gmina 1 przy 71 Judson Street, Etobicoke.
Kontakt: 416-604-0921. (Dojazd z Royal York Subway St. autobusem 76).
Przed spotkaniem, od godz. 19-ej, zapraszamy na pyszny barszczyk z pasztecikiem.
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
KOMENTARZE
STRONA 5
Inka czy Szymborska, czyli AK czy PZPR?
Micha³ Pluta
W
telewizorze powiedzieli, a jedynie
słuszne portale internetowe potwierdziły, że prezydent Bronisław Komorowski zamierza odznaczyć
Orderem Orła Białego m. in. Wisławę Szymborską. Poetka znana jest z tego, że za życia
Józefa Stalina zaangażowała się w system
komunistyczny tworzony w Polsce. Pisała
wtedy wierszyki takie jak wówczas wymagano. Po latach wymagano innych, dlatego
napisała wiersz antylustracyjny o nienawiści,
czy jakoś tak. Wiadomo, trzeba zawsze być
na posterunku, bo z nagród nici i trzeba
byłoby biedę klepać. Ale mniejsza z tym.
Skrytykowałem decyzję przyznania noblistce najwyższego państwowego odznaczenia
w Polsce i skrytykowałem samą Szymborską.
A to przede wszystkim dlatego, że była zaangażowana w system komunistyczny w Polsce
w bardzo krwawym okresie - tzw. latach stalinowskich. Ależ wykazałem się niesprawiedli-
wością, żeby gromy rzucać na szacowne
głowy bez dania szansy wytłumaczenia się!
Skoro Komorowski jeszcze nie powiedział
dlaczego to odznaczanie przyznał Szymborskiej, więc go na razie zostawmy w spokoju.
I tak jaki jest koń każdy widzi. Pozwólmy
więc noblistce wytłumaczyć się ze swego
zaangażowania w system stalinowski.
W Internecie znalazłem informację, że
Szymborska tłumaczyła się z socrealizmu
w swoich wierszach mówiąc, że w tamtym
okresie sympatyzowała z ustrojem, bo
„kochała ludzkość w całości, by po latach
docenić wartość kochania poszczególnych
jednostek”. Chyba już nic głupszego nie
mogła wymyślić. Skoro kochała całą ludzkości, to chyba też żołnierzy AK, NSZ, WiN,
„żołnierzy wyklętych” tępionych, torturowanych i zabijanych przez jej ideowych towarzyszy. Chyba też kochała Danutę Siedzikównę ps. „Inka”, sanitariuszkę 4. szwadronu
5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej dowodzonej przez Zygmunta Szendzielarza, ps.
„Łupaszka”. Losy Inki zostały odtworzone
i niedawno w pewnym stopniu nagłośnione
przez gdański oddział IPN. Jej biogram
można przeczytać m. in. w Wikipedii. Wiemy, że została aresztowana 20 lipca 1946 r.
W śledztwie była bita i poniżana. Mimo to
odmówiła składania zeznań obciążających
członków AK. Oskarżenia były absurdalne.
Ince zarzucono udział w zastrzeleniu funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej podczas starcia koło
miejscowości Podjazy z oddziałem „Łupaszki”, a nawet wydawanie tam rozkazów.
Rozbieżności w zakresie jej udziału w star ciu pomiędzy partyzantami a UB i MO
pojawiły się w zeznaniach samych milicjantów. Jedni zeznawali, że Inka strzelała i wydawała rozkazy inni że nie. Jeden z milicjantów przyznał nawet, że Inka udzieliła mu
pierwszej pomocy medycznej, gdy został ranny. Zachowała się prośba o łaskę adresowana do prezydenta Bolesława Bieruta napisana 3 sierpnia 1946 r. Została zredago-
wana przez obrońcę Inki z urzędu, Jana
Chmielowskiego. Sanitariuszka odmówiła
jego podpisania, ponieważ w tekście Chmielowski pisał o jej kolegach z oddziału jako o
„bandzie”. Sąd stwierdził, że Inka nie brała
bezpośredniego udziału w „zabójstwach”,
mimo to, 21 sierpnia 1946 r., została skazana
na śmierć. W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, krótko przed śmiercią,
osiemnastoletnia Inka napisała: „Powiedzcie
mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”.
Wyjaśnijmy, że po śmierci rodziców babcia
była dla niej szczególnie bliską osobą. Wyrok
wykonano 28 sierpnia 1946 r. Według relacji
przymusowego świadka egzekucji, ks. Mariana Prusaka, ostatnimi słowami Inki było:
„Niech żyje Polska! Niech żyje »Łupaszko!«”
11 listopada 2006 Danuta Siedzikówna
„Inka” została pośmiertnie odznaczona
Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta.
cd. na str. 7
Skalpy Centrum Wiesenthala
Stanis³aw Michalkiewicz
M
y tu, jak gdyby nigdy nic, obchodzimy sobie Boże Narodzenie, a na świecie mnóstwo
ludzi w żadne Boże Narodzenie nie wierzy. Niektórzy wierzą w marksismus-leninismus, inni – w Belzebuba i nawet grają
mu na elektrycznych gitarach różne
dziang-dziang i eśta-eśta, jeszcze inni –
w proroka Mahometa, inni znowu –
w Buddę, który pogrążył się w nirwanie,
a kolejni, to znaczy – starsi i mądrzejsi –
oczekują Mesjasza, więc w żadne Boże
Narodzenie sprzed dwóch tysięcy lat
wierzyć im oczywiście nie wypada. Za to
ponad podziałami wszyscy obchodzą
Nowy Rok, w dodatku – jako wielkie święto, chociaż prawdę mówiąc, oznacza on
tylko tyle, że kula ziemska wykonała pełny
obrót dokoła Słońca. Nic z tego, ma się
rozumieć, nie wynika, ale cała ludzkość,
od Wschodu do Zachodu, szalenie się tym
rajcuje, puszcza frajerwerki i życzy sobie
wszystkiego najlepszego. Nie ma w tym
nic złego, chociaż obchodzenie Nowego
Roku pokazuje, że nową świecką tradycję
można ufundować właściwie na wszys tkim, a przykład wina Beaujolais Nouveau, które – powiedzmy sobie szczerze –
jest niedojrzałym kwachem z winogron
rasy Gamay, dowodzi, jakie możliwości
tkwią w sprawnych kampaniach promocyjnych. To wino ubodzy winiarze z rejonu
Beaujolais sprzedawali, jak tylko przefermentowało, bo nie mogli już doczekać się
pierwszych pieniędzy – ale sprytni handlarze zrobili z tej bidy wielką atrakcję
i dzisiaj butelki tego kwachu rozwożone są
po całym świecie specjalnymi samolotami,
niczym jakiś niebywały cymes. Skoro tak
się sprawy mają, to nic dziwnego, że i do
Nowego Roku każdy pragnie podłączyć
się, z czym tam potrafi. Swoje trzy grosze
dołożyło w tym roku również Centrum
Wiesenthala, ogłaszając, jakie to zdobyli
skalpy, czyli listę Antysemitników Roku.
Listę otwiera pani Helena Thomas,
86-letnia dziennikarka, która przez lat
kilkadziesiąt, jeszcze do niedawna była
stałą korespondentką w Białym Domu.
Przez ten czas tyle się naczytała, nasłuchała i napatrzyła, że niewątpliwie coś tam
musi wiedzieć, a w każdym razie – musi
wiedzieć znacznie więcej, niż, dajmy na to,
nasi „młodzi, wykształceni”. Właściwie
Centrum Wiesenthala mogłoby śmiało
dołączyć jej skalp do swoich trofeów już za
samą spostrzegawczość i umiejętność zadawania podchwytliwych pytań, ale najwyraźniej czekało na lepszą okazję. Bo
zasadniczo pani Helena Thomas śmiertel nie podpadła nie tylko Centrum Wiesenthala, nie tylko wszystkim organizacjom
przemysłu holokaustu, ale przede wszystkim – bezcennemu Izraelowi. A było to
tak, że w lutym ub. roku, kiedy świeżo
zaprzysiężony prezydent USA Barack
Hussejn Obama miał jedną z pierwszych
swoich konferencji prasowych, hipnotyzująca go wzrokiem pani Helena Thomas zadała mu niewinnie brzmiące pytanie, czy przypadkiem nie wie, które państwo na Bliskim Wschodzie posiada broń
jądrową. Prezydent Obama nagle stracił
cały kontenans, coś tam wybąkał i konferencja szybko się zakończyła. Dlaczego to
niewinne pytanie tak prezydenta Obamę
spłoszyło? Bo dosłownie w ostatniej chwili
przypomniał on sobie, że w Stanach Zjednoczonych od 1972 roku obowiązuje ustawa zabraniająca administracji amerykańskiej udzielania pomocy krajom łamiącym
zakaz rozprzestrzeniania broni jądrowej.
Więc gdyby prezydent Obama przyznał
się, że wie, który z krajów bliskowschodnich taką broń ma, mógłby zostać oskarżony o złamanie tej ustawy, a kto wie, czy
nawet nie o spisek przeciwko Stanom
Zjednoczonym. Dlatego też zarówno władze Izraela, jak i Stanów Zjednoczonych
udają, że nic na ten temat tej publicznej
tajemnicy nie wiedzą.
Tego noża, jakiego prezydentowi Obamie, ale przede wszystkim – żyjącemu
dzięki amerykańskim kroplówkom bezcennemu Izraelowi próbowała wbić w plecy pani Helena Thomas, zapomnieć oczywiście niepodobna – ale trudno byłoby
postawić jej ulubiony zarzut antysemityzmu za podstawie tylko tego niewinnego
pytania. Zgrzytając tedy złotymi zębami
przedstawiciele Centrum Wiesenthala
musieli wziąć na wstrzymanie, dopóki nie
trafi się jakaś lepsza okazja. No i nie trzeba było długo czekać. Pani Thomas jest
bowiem w tym wieku, kiedy ludzie na ogół
niczego już się nie boją, więc kiedy 7 czerwca 2010 roku wdała się w rozmowę
z ważnym rabinem Dawidem Nesenoffem,
powiedziała mu między innymi, że Żydzi,
jako okupanci, powinni zabrać się z Palestyny choćby do piekła, a konkretnie –
do Polski, Niemiec, no i oczywiście – do
Ameryki. Podniósł się niebywały klangor –
jeszcze większy niż w marcu 2006 roku,
kiedy na antenie Radia Maryja powiedziałem, że podczas gdy my walczymy o demokrację na Ukrainie i Białorusi, od tyłu
zachodzą nas Judejczykowie – no i w ten
sposób Centrum Wiesenthala ustrzeliło
znienawidzoną panią Thomas, która nie
tylko musiała pożegnać się z Białym
Domem, ale w dodatku jej rudy skalp
ozdobił kolekcję antysemickich trofeów.
„Takie były zabawy, spory w one lata” – a
jeśli o nich wspominam, to przede wszys tkim – z dwóch powodów. Po pierwsze
przypuszczam, że pani Thomas, która wielokrotnie udowodniła, że jest znakomicie
poinformowana, głośno powiedziała to,
o czym w wyższych sferach amerykańskiego establishmentu tylko się półgębkiem przebąkuje. Chodzi oczywiście
o możliwość powrotu Żydów do Polski –
oczywiście bez żadnego likwidowania bezcennego Izraela – w charakterze nadzorców niesfornego narodu tubylczego z ramienia strategicznych partnerów. Strategicznym partnerom byłoby niezręcznie
pacyfikować niesforny naród tubylczy,
podczas gdy w przypadku roztoczenia nad
nim nadzoru ze strony Żydów, każdy
odruch sprzeciwu z polskiej strony zostanie przedstawiony jako wybuch organicznego polskiego antysemityzmu. I światowa opinia publiczna od ładnych kilku lat
jest intensywnie do takiej interpretacji
przygotowywana. Temu właśnie celowi
służą „pomyłki” w prasie o „polskich obozach zagłady”, temu – makabryczne opowieści „światowej sławy historyka” Jana
Tomasza Grossa, temu – heroiczne filmy
w stylu przygód barona Munchhausena
o żydowskich partyzantach walczących
z polskimi antysemitnikami i dla rozmaitości – gromiącymi złych nazistów –
żeby „kołtun z prowincji i z miasta” wbił
sobie raz na zawsze do głowy, iż Polaków
nie można zostawić nawet na chwilę
samopas, bo ZNOWU zrobią coś okropnego. Czegóż więcej trzeba strategicznym
partnerom? Wszystko tu jest jasne i racjonalne, a jeśli coś racjonalne nie jest, to
tylko zaangażowanie w tę kampanię częś-
ci duchowieństwa w Polsce.
Trzeba sobie bowiem szczerze i otwar cie powiedzieć, że o ile część tego zaangażowanego duchowieństwa, to ci, którzy
ongiś „bez swojej wiedzy i zgody”, podobnie jak i dzisiaj wykonują zadania zlecone,
to druga jego część, to nic innego, jak
„młodzi, wykształceni”, którzy z jakichś
powodów poprzebierali się w sutanny lub
habity, ale wewnętrznie pozostali tym, kim
byli, to znaczy – półinteligentami, którzy
dla ukrycia tej wstydliwej właściwości
muszą śpiewać w chórze kierowanym
przez wpływowych cadyków. Udają oczywiście szalenie otwartych i nowoczesnych,
ale – jak powiadają Rosjanie – „łarczik
prosto atkrywajetsia”. Oto pewnego razu
słuchałem mszy w kościele OO. Dominikanów na warszawskim Służewcu.
W trakcie ogłoszeń duszpasterskich ojciec
celebrujący powiedział m.in., że po nabożeństwie można będzie w zakrystii podpisywać protest „przeciwko antysemickim
książkom profesora Jerzego Roberta Nowaka”. Oczywiście natychmiast tam poszedłem i kiedy uformowana już spora
kolejka oczekiwała, aż celebrans rozbierze
się z ornatu, zapytałem go, które konkretnie książki ma na myśli i przeciwko którym oczekujący tu ludzie będą protestowali. Trochę zmieszany odpowiedział, że
on tych książek nie zna, bo ani jednej nie
czytał, ale słyszał, że są bardzo antysemickie. Wyraziłem wobec tego zdumienie,
jak w tej sytuacji może od ołtarza rozgłaszać takie recenzje o nieznanych sobie
książkach i w dodatku zachęcać innych
ludzi do protestów opartych wyłącznie na
zaufaniu do osoby przebranej w sukienkę
duchowną. Zauważyłem, że na oczekujących w kolejce deklaracja księdza zrobiła spore wrażenie i kto wie, czy podobnie jak ja nie pomyśleli sobie, że takiemu
nie powierzyliby nawet duszy od żelazka,
a cóż dopiero – swojej własnej. To właśnie
tacy mądrale w charakterze tak zwanych
pożytecznych idiotów, wychodzą naprzeciw kampanii wytykania Polakom antysemityzmu, kampanii, której celem jest
zoperowanie nas przez strategicznych partnerów w ramach nowego europejskiego
porządku politycznego, który po ostatnim
szczycie NATO można nazwać lizbońskim
tak samo, jak poprzedni – jałtańskim.
Stanisław Michalkiewicz
KOMENTARZE
STRONA 6
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Co siê komu kojarzy
P
Wojciech Reszczyñski
rzy świątecznym stole przewijał
się jeden, dość konkretny temat
dyskusji: próba odpowiedzi na
pytanie, z jakim okresem powojennej
historii można porównać sytuację w Polsce po 10 kwietnia 2010 roku. Starsi, ci
pod siedemdziesiątkę, przekonywali, że
to okres przypominający lata 70. Ucieczka w konsumpcję, poczucie małego
dobrobytu, obojętność na sprawy publiczne i szaleństwo propagandy sukcesu.
Nieco młodsi zauważali, że złe gospodarcze symptomy, wszechobecna atmosfera beznadziei i zakłamanie mediów
przypominają stan wojenny, kiedy to
partia za pomocą resortów siłowych, SB
i milicji trzymała Naród za mordę
i wmawiała mu, że robi to dla jego dobra. Młodzian, co ledwie skończył trzy dziestkę, stwierdził, że to, co dziś obserwuje, przypomina mu lata 50. Jak to
możliwe, skoro nie było go wtedy na
świecie? Powoli, po trosze, zaczęto mu
jednak przyznawać rację, bo w tym
porównywaniu chodziło głównie o naszą
wolność, i nie tylko tę osobistą.
Dziś za przejście przez jezdnię w niewyznaczonym przez pasy miejscu nikt
nas nie ściga z pałką ani nawet nie wystawia mandatu. Można też bez większego ryzyka nakrzyczeć władzy w urzędzie czy nawet tej mundurowej. To
z pewnością "dorobek" ostatnich 20 lat.
Spolegliwy policjant, urzędnik nie będą
ryzykowali utraty pracy, która stała się
dziś szczególnie poszukiwanym dobrem.
Drogówka nie pyta już złapanego na
wykroczeniu kierowcy o miejsce pracy,
jak to było dawniej, gdy asekurowała się
przed narażeniem komuś wpływowemu.
Dziś nawet polityk za kierownicą liczy
się z tym, że po kolizji w pierwszej kolejności będzie go ścigała żądna sensacji
prasa.
Ale to wszystko może się zmienić
i wrócić do starego koryta, gdyż Polska
w świecie i w Europie przestaje się liczyć
jako poważny, suwerenny partner, a po
10 kwietnia zaczyna się izolacja Polski
na międzynarodowej arenie. Decyzja
rządu Donalda Tuska oddania Rosji
śledztwa w sprawie katastrofy rządowego samolotu z polskim prezydentem na
pokładzie oraz polskimi, NATO-wskimi
przecież, generałami potwierdziła, że
nie tylko nie chcemy dystansować się od
rosyjskich standardów demokracji, ale
pragniemy się do nich jak najszybciej
zbliżyć. Szokujący hołd złożył współczesnej Rosji doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego prof. Tomasz
Nałęcz, wypowiadając słowa, które cofają Polskę do lat 50., kiedy takie hołdy
były codziennością: "Nie ma takiej ofiary, której by nie warto złożyć, aby spotkać
się z Putinem ". Rosja, sprawując swój
swoisty "patronat" nad jednoczącą się
Europą, przyjmuje ten hołd od Polski
jako coś oczywistego. "Kurica nie
ptica...", i rzeczywiście, po 10 kwietnia
2010 roku Rosja za sprawą śledztwa
smoleńskiego weszła w wewnętrzne
kompetencje polskich władz.
Ten tak zauważalny zwrot w polskiej
polityce zagranicznej wobec Rosji dostarcza Stanom Zjednoczonym i zachodnim sąsiadom Polski usprawiedliwiające
NAGA PRAWDA
alibi, aby zostawić nas samych z problemami. Świat zachodni wie, co myśleć
o tragedii smoleńskiej, ale nie będzie
dziś ani w przyszłości o tym mówił.
Prędzej przyjdzie mu wystąpić w obronie
"prywatnego więźnia Putina", jakim jest
oligarcha Michaił Chodorkowski, niż
wzywać polski rząd do rzetelnego wyjaśnienia tragedii, jaka wydarzyła się pod
Smoleńskiem, a tym bardziej zaangażować się jako poszkodowana, NATO-wska strona wobec Rosji.
Lata 50. to okres zimnej wojny, dramatyczny podział Europy na strefy
wpływów, okres, w którym Europie
Środkowej i Wschodniej rozdaje karty
Rosja. Nigdy nie robiła tego sama, ale
zawsze z przyzwoleniem i pomocą państwa, które się na taki układ "partnerski"
godziło. Ten klimat zgody na szczególnie
bliską współpracę z Rosją, firmowany
dziś hasłami "pojednania", miał i nadal
ma w Polsce wielu zwolenników. Nie
stracili oni swoich dawnych wpływów w
armii oraz w tajnych służbach szkolonych w sowieckich wojskowych uczelniach. Zaproszenie gen. Wojciecha
Jaruzelskiego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego ma uwiarygodnić
zmianę obecnej polityki wobec Rosji.
Równocześnie jest politycznym powrotem do okresu, w którym rządzące elity
nie kierowały się wolą Narodu i troską
o zachowanie pełnej suwerenności
państwowej. Ograniczały się do biernego akceptowania poczynań władz, a niekiedy demonstrowały swój serwilizm
nadmierną aktywnością. Doskonale
grzechy Ameryki i jej brudną grę z wrogami, aliantami, sąsiadami. Wyciek
tajnych depesz dyplomatycznych na
ogromną skalę ma, według jego mniemania, mieć pozytywny efekt, bo państwo, może być "kompetentne, otwarte
i prawe" albo "zamknięte, spiskowe i nieków państwowych, którym zarzuca się udolne ". W rzeczywistości jego zamiaspowodowanie przecieku tajnych doku - rem nie było pomóc Ameryce, ale jej
mentów. To więcej niż za administracji zaszkodzić.
Jednym z przywilejów dziennikarza
wcześniejszych prezydentów.
Jako dziennikarz jestem za publi- było kiedyś posiadanie informacji, jakiej
kowaniem materiałów, które obnażają inni nie posiadali. Ale to już przeszłość.
nieudolność rządu, jego złe posunięcia, Obecnie każda nowina zaraz widzi
wadliwe decyzje, korupcję urzędników, światło dzienne, bo redakcje, a zwłasza kradzież mienia itp. Ostrożniejszy był- cza portale internetowe, prześcigają się
bym z drukowaniem tajemnic państwo- z publikacją sensacji, byleby być tym
wych. Państwo, jak pary małżeńskie, ma pierwszym. Czy dobry dziennikarz to
prawo posiadać tajemnice, którymi nie ten, który wszystko, co wie zaraz pumusi się dzielić z nami, sąsiadami, blikuje? Czy może to ten, który wie, co
z kimkolwiek. Gdyby nie istniało poję- opublikować, a co zatrzymać dla siebie?
Szef WikiLeaks uważa, że im więcej
cie poufności, nikt niczego by nie mówił.
Gdyby nadawca prywatnego listu wie- materiałów udostępni, tym lepiej, bo
dział, że trafi on na łamy gazet, nie pisał taka jego rola bez względu na straty.
by wielu zdań, które mogłyby komuś Dla mnie to człowiek nie tylko niezaszkodzić, kogoś skompromitować, coś rozważny, nieodpowiedzialny i bezduzniszczyć. Dlaczego nie ma szerokiej szny, ale to także hipokryta pierwszej
dokumentacji obrazującej szczegóły wody. Tajne listy narażające Amerykę
decyzji prezydenta Georgea W. Busha na straty materialne, polityczne i moraluderzenia na Irak? Otóż dlatego, że - ne, mogą grozić życiu ich nadawcom
jak raz tłumaczył Dick Cheney - "Nau- i odbiorcom. Assange nie miał probleczyłem się jednego - jeżeli nie chcesz, żeby mu z ich upublicznieniem, ale gdy go
twoje notatki przysporzyły ci kłopotów, nie warunkowo zwalniano z więzienia, żądał
od sędziego, by nie podawać jego miejpisz ich."
39-letni Australijczyk Julian Assange sca pobytu, bo będzie to inwazją na jego
mieni się kontrolerem, który ujawnia prywatność. Sąd był innego zdania.
PRZECIEK
U
Wies³aw Cypryœ
jawnione przez WikiLeaks
dokumenty
amerykańskiej
dyplomacji spowodowały, jak
było do przewidzenia, podziały w mediach, co do celowości ich publikacji.
Co przez to chciano osiągnąć? Czy
przyniosły więcej szkód czy pożytku?
W czasach, kiedy puszczone w obieg
informacje natychmiast trafiają do milionów odbiorców gdziekolwiek oni się
znajdują, bardziej należy się liczyć
z konsekwencjami przecieku, który
może być masowy i druzgocący. Trzeba
też zadać sobie pytanie, czy media mają
prawo, a nawet obowiązek publikować
wszystko, co im wpadnie w ręce? Jak się
ma do tego trzymanie tajemnic państwowych? Czy rząd ma prawo do ich
skrywania? Czy, co bardziej nurtujące,
może je ciągle mieć pod kluczem?
Kiedyś, pół, a nawet ćwierć wieku temu, mający dostęp do tajnych doku mentów urzędnik musiał fotografować
pliki papierów lub robić kserokopie.
I jedno i drugie zadanie było trudne do
wykonania z nazwijmy to technicznych
powodów. Jak pstrykać zdjęcia w obecności współpracowników? Jak wynieść
na zewnatrz pliki odbitek? Obecnie na
pojemne kości (flash drives) podłączone
do komputera można przerzucić tomy
informacji w czasie spożywania hamburgera, albo, żeby nie mieć przy sobie dowodów rzeczowych, wszystko wysłać,
omijając zabezpieczenia, pocztą elektroniczną na drugi koniec świata.
Jakkolwiek trudno zdobyć tajne mate riały, chętnych podejmujących próbę
kradzieży nigdy nie brakuje. Długo
przed przeciekami WikiLeaks dochodziło do spotkań dziennikarzy z biurokratami, którym udało się je zdobyć,
i negocjowano warunki udostępnienia
ich opinii publicznej. Cele za tym stojące nie są już tak oczywiste. Klasycznym przykładem, który spowodował wytoczenie procesu sądowego gazecie,
która je opublikowała, były tzw. "Papiery
Pentagonu", które obnażały działania
Amerykanów w Wietnamie. Prezydent
Nixon przegrał sprawę decyzją Sądu
Najwyższego. Jednym z nieoczekiwanych rezultatów pierwszych dwóch lat
prezydentury Obamy jest postawienie
w stan oskarżenia czterech pracowni-
wyczuwają to ci, którzy pracują w państwowych instytucjach i mają wpływ na
kształt społeczeństwa obywatelskiego.
Przede wszystkim media publiczne i prywatne, które po 1989 roku nie wzięły
odpowiedzialności za kształt i jakość
społecznego dialogu. Tak jak w wymiarze sprawiedliwości młode roczniki
sędziów, prokuratorów czy adwokatów
wtopiły się w dawny, niezreformowany,
wręcz kastowy system, tak młodzi dzien nikarze nie zadali sobie trudu dokonania krytycznej oceny swoich starszych
kolegów. Dziś w tym zakłamaniu są tacy
sami jak ich przełożeni. Z łatwością
kupili system, który premiuje marnych
fachowców, gdy są posłuszni i wierni
i wyczuwają koniunkturę.
Lata 50. to w końcu okres strachu oby watela przed władzą, pracodawcą, ukrywania myśli, to także język prymitywnej
nowomowy (wciąż funkcjonuje w naszym życiu pod postacią politycznej
poprawności) i lęk o przyszłość, to konfidenci i donosiciele, i mafijny system
przywilejów dla wybranych. To fałszywe
hasła o przyjaźni i braterstwie z Rosją, to
monopartyjny system ze zwalczaną bezwzględnie opozycją, to oszustwa wyborcze i polityczne manipulacje oraz prowokacje władzy walczącej o jej utrzymanie. Nie dziwmy się, że młody człowiek
wychowany w polskim tradycyjnym
duchu patriotyzmu i altruizmu, myśląc o
swojej przyszłości, obawia się powtórki
lat 50. Mimo że atmosfery tamtego
okresu nie zna z autopsji, intuicyjnie ją
wyczuwa.
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
FELIETON
STRONA 7
Deinde vivere...
Wiesław Magiera
Kultura nad poglądy
P
ewien pan z pewnego stowarzyszenia, mając nieco we krwi “odwagi”, skierował do mnie swe
osobiste pretensje, a nawet zarzuty.
Mówił, że jest “lewicowcem”, a ja
“prawicowcem” (choć mu żem tłumaczyć usiłował, iż niekoniecznie), że
zasadniczo bzdury piszemy, a całkiem
już “popis” dał niejaki inżynier Cierpisz. Do interlokutora mojego nie
przemawiał argument, że w uwadze od
redakcji “zdystansowaliśmy się” od teorii autora o dwóch samolotach , lecz
rzecz się ukazała, gdyż ujawniała nieznane fakty i szczegóły techniczne.
Tenże polonus “lewicowiec” ma problem jednakowoż nie z Cierpiszem,
lecz głównie - jak się zdaje - z Magierą.
Oświadczył był mi bowiem, iż felietony
moje “agresywniejsze” są niż korespon dentów z Polski, moich kolegów po
piórze. Hmm... Czyżby? No może bar-
dziej światopoglądowych (z tego “pod wórka”) przeciwników denerwują, bo
się autora jakoś tam zna i widuje, ale
żeby agresja... Oj, inaczej myślę niż pan
wspomniany. Kiedyś to ja “rąbałem”
bez żenady, i to w czasach PRL-u jeszcze, w Chicago mieszkając. Dziś “złagodniałem” jakby, bardziej na miłosierdzia przykazanie się oglądam, nazwisk unikam - chyba, że bardzo publiczne i spustoszenie wokół czynią.
Mniemam także, iż to rozmówcy memu niejaka “agresja” się udzieliła.
Wszak nie był to przypadek patologiczny. Jego jedynie gryzie coś bez przerwy
(niepewność poglądów?), ale podjąłbym się kontynuacji rozmowy (bez “odwagi” we krwi wszelako), gdyż - jak
dzieje nasze mówią - Polak z Polakiem
dogadywał się często, mimo zasadniczych różnic. Kultura dyskursu i zachowania ważniejsza jest niż... poglądy.
Inka czy Szymborska, czyli AK czy PZPR?
dok.. ze str. 5
Trudno znaleźć informacje kiedy Szymborska wstąpiła do partii komunistycznej.
W Internecie natrafiłem na datę „1945-0803” (http://biografix.pl/profil/wi...), oraz
wzmiankę, że po wojnie była związana
z PZPR. Wynikałoby z tego, że należała
również do Polskiej Partii Robotniczej.
Członkiem PZPR była do 1966 r., ale zanim
opuściła szeregi komunistów zdążyła się
jeszcze zasłużyć, nie tylko swą socrealistyczną twórczością, ale też podpisując 1953 r.
rezolucję Związku Literatów Polskich
w Krakowie, wyrażającą poparcie dla władz
PRL po skazaniu w procesie pokazowym
duchownych katolickich kurii krakowskiej na
kary od 6 lat pozbawienia wolności do kary
śmierci. Uczyniła zapewne tak z miłości do
sądzonych.
Ale zatrzymajmy się jeszcze nad tą socrealistyczną twórczością Szymborskiej. Dziś
takie głupoty mogą śmieszyć, ale kultura w
czasach komuny była ważnym instrumentem
propagandy: miał kształtować nowego człowieka i zwalczać wroga. Literaturoznawca
Michał Głowiński napisał, iż pisarze tworzący powieści socrealistyczne w latach 19491955 ukazywali świat z perspektywy
funkcjonariusza aparatu terroru. Głównym
pozytywnym bohaterem byli prokuratorzy,
milicjanci, UB-ecy, sekretarze partii komunistycznej nie ukrywający swych represyj-
nych zamiarów i zobowiązań, narzucający
komunistyczny ład.
Sprawę centralną stanowiło przyznanie
perspektywie ubeckiej roli głównego czynni ka strukturalnego. Z funkcjonariuszem identyfikował się nie tylko opowiadający ale
i sam autor. Wnioski te skłoniły Głowińskiego do wyrażenia dobitnej oceny literatów tworzący powieści socrealistyczne. Napisał, iż literat stawał się „wspólnikiem plu tonu egzekucyjnego”. Dodajmy, że nie tylko
literat, poeta, a skoro mowa o Szymborskiej,
to poetka również stawała się pomocnikiem
plutonu egzekucyjnego. Mocne słowa, ale
prawdziwe.
Na zakończenie. Nie mam wątpliwości,
kto swoim życiem zasłużył na Order Orła
Białego i nie mam wątpliwości, że nie zasłużyła nie niego Wisława Szymborska. Ale
w III RP, takim II PRL, zaszczyty, honory,
odznaczenia należą się komunistom (Jacek
Kuroń odznaczony w 1998 r. Orderem Orła
Białego do końca życia utrzymywał, że jest
komunistą) i ich sługusom, a nie patriotom,
którzy tak jak ich rodzice i dziadowie służyli
Polsce, jeśli trzeba to i własną krwią. A swoją
drogą, słowa P
„ owiedzcie mojej babci, że
zachowałam się jak trzeba”, „Niech żyje
Polska! Niech żyje »Łupaszko!«” są wspanial szymi, niż tysiące wersów tysięcy poetów. Ale
Order Orła Białego dla Szymborskiej,
wiadomo!
Michał Pluta
Same sukcesy: pora siê obudziæ?
Marian Miszalski
R
odzina, wiadomo: „nie cieszy,
gdy jest, lecz kiedy jej ni ma
samotnyś jak pies” – śpiewali
starsi panowie w kabarecie. Publikacja
„GP” o rodzinie „pierwszej damy”
z pewnością się nie ucieszyła „pierwszego obywatela”, zwłaszcza, iż dotąd
twierdził, że rodzice żony pracowali
w Ludowym Wojsku Polskim. Pojawiły
się nawet głosy oburzone tą publikacją
( „O film, panie ministrze, obrazili się
wachmistrze, o wiersz, panie generale,
obrazili się kaprale ”). Ale nieco wcześniej ukazała się książka Wiktora
Świetlika - „Bronisław Komorowski.
Pierwsza niezależna biografia” (wydawnictwo The Facto ”). Z lektury tej biografii wyłania się niebywale ciekawa
i tajemnicza postać ojca „pierwszego
obywatela”, znacznie chyba ciekawsza
dla historyka, niż resortowa rodzina
„pierwszej damy”, w końcu dość typowa,
wręcz modelowa dla czasów intensywnego awansu społecznego w ramach
UB. Z książki Świetlika dowiadujemy
się, że tatuś „pierwszego obywatela”,
niby szlachcic, a nawet „hrabia” (co jednak niektórzy historycy-heraldycy kwestionują) - był w Armii Berlinga, gdzie
dosłużył się stopnia oficerskiego. Zdaje
się, że niewielu było tam ziemiańskich
synów, a jak już byli - to NKWD opiekowało się nimi szczególnie. Casus:
„Wolski”... Czy tatuś znał generała Jaruzelskiego? - bo przecież berlingowcy
znali się między sobą, to była część póź-
niejszej PRL-owskiej elity. Z książki
dowiadujemy się nadto, że tatuś „pierwszego obywatela” po wojnie używał fałszywego nazwiska. Dziwne: berlingowiec, używający już po wojnie fałszy wego nazwiska? O którym NKWD musiało wiedzieć wszystko?... No i te częste
zmiany miejsca zamieszkania: delegacje
służbowe, czy jak?... „Pierwszy obywatel” opowiada dzisiaj, jak to jego rodzina „z dystansem patrzyła na PRL”, ale
z dokumentow IPN dowiadujemy się , że
rodzona siostra „pierwszego obywatela”
pracowała w Zarządzie Głównym Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej,
i to w Biurze Zagranicznym! Widocznie
ten dystans nie był zbyt długi... Też
i tatuś „pierwszego obywatela” jakoś
dziwnie dystansował się od PRL, jeśli
został publicystą PAX-owskich „Kierunków”... Poza tym - „afrykanista”,
który nigdy nie był w Afryce? A może
był – lecz kiedy, jako kto?... I nagle bach: ambasador Polski w Rumunii
w latach 1991-3. Czemu nie w Senegalu
albo Gabonie?...
Wydaje mi się, że dla biografów i historyków to bardzo ciekawa postać.
Rzecz jasna - dzieci nie odpowiadają
za biografie rodziców, braci i sióstr, ale
gdy opowiadają o „dystansie” - to już
odpowiadają, przynajmniej za prawdziwość tego, co mówią.
Tak, tak, rodzina „nie cieszy, gdy jest”
- wszakże „kiedy jej ni ma samotnyś jak
pies”. Czy tatuś-berlingowiec i teściowie z UB jakoś nie patronowali dyskretnie, via „środowisko”, karierze synusiazięcia, zwłaszcza po „serdecznym porozumieniu” spod okrągłego stołu? Cze-
mu Bronisława Komorowskiego inter nowano akurat w Jaworzu, w „złotej
klatce Kiszczaka”, chociaż należał wów czas do drugiego, a może i trzeciego gar nituru opozycji? Kto go tak ładnie rozprowadził? Jakie kwalifikacje miał młody historyk na wiceministra obrony narodowej?
Trudno nie zadać takich pytań, pochy lając się nad biografią „pierwszego oby watela”, zwłaszcza po doświadczeniach
z innymi „pierwszymi obywatelami”,
„Bolkami” czy „Olkami”.
Osobny wątek, to pieniądze ulokowane w „banku Palucha”. To chyba z tamtego okresu datują się dziwne związki
Komorowskiego z WSI, zwieńczone
jego głosowaniem, w 2006 roku, przeciw
rozwiązaniu WSI? W ramach wdzięczności – czy, hm... - czegoś więcej?
To śmiałe pytanie trzeba jednak stawiać, bo przecież i co do „Bolka” nikt
nie przypuszczał początkowo, że może
być aż tak źle, a i względem „Olka” wątpliwości nie zostały rozwiane do dzisiaj.
Lepiej może czasem brutalnie dmuchać
na zimne, niż budzić się z ręką w noc niku. Przynajmniej tego uczą odkrywane
co raz to nowe okoliczności naszej
„transformacji ustrojowej”.
Wprawdzie trudno sobie wyobrazić,
żeby z „Aneksu do raportu o likwidacji
WSI” poznikały teraz jakieś zapisy na
podobieństwo tajemniczego zniknięcia
dokumentów z teczki, wypożyczonej
kiedyś przez Wałęsę, ale z drugiej strony
wszystko wskazuje, że „Aneks” ten pozostanie jedną z najbardziej strzeżonych
kuchennych tajemnic III Rzeczpospolitej i „transformacji ustrojowej”, jak
„szwajcarskie konta”, śmierć Jaroszewiczów, inwestycje forsy FOZZ itd.,
etc.,itp.
Miejmy nadzieję (acz bywa matką
głupich), że najnowszy „pierwszy obywatel” nie okaże się za czas jakiś nowym
„Bolkiem” czy „Olkiem”, i nawet jeśli
jest już „wybitnym politykiem”, to z innych względów. Rzecz jasna - z powodu
swych sukcesów.
Właśnie Ekscelencja Lee Feinstein,
amerykański ambasador w Warszawie,
przekonuje nas na łamach „Rzeczpospolitej”, że wizyta Bronisława Komorowskiego w Waszyngtonie była „sukce sem”. Niestety, jego argumenty nie
brzmią przekonywująco, wręcz odwrotnie proporcjonalnie do intencji, i chyba
zwierzchniczka Ekscelencji, Clintonowa, zauważy tę propagandową fuszerkę.
Feinstein pisze, że wizyta Komorowskiego „dodała relacjom polsko-amerykańskim nowej mocy i energii”, a nawet, że Polska „odgrywa ważną rolę lidera NATO”! Zbytek łaski, Ekscelencjo: nawet w pochlebstwach warto
zachować umiar, żeby nie wypadły na
kpinę w żywe oczy... Ale nie tylko amerykańska administracja chwali naszą
politykę. Rosyjska prasa nader kontenta
z polskiej wizyty prezydenta Miedwiediewa, a i napaści prasy niemieckiej na
politykę polską ucięły się wreszcie.
Podobno gdy na przyjęciu trzy osoby
mówią ci, żebyś już nie pił, warto się
przespać. W polityce chyba odwrotnie:
gdy cię upajają – warto się przebudzić.
Marian Miszalski
OPINIE
STRONA 8
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Młodzi w górę, Ziobro w dół?
Piotr Gursztyn
Z
bigniew Ziobro i jego sojusznicy tracą wpływy w PiS. Jarosław
Kaczyński wzmacnia swoją
władzę rozgrywaniem rywalizujących
frakcji.
– Wyniki wyborów samorządowych
w Małopolsce były słabe – mówił kilkakrotnie w ostatnim czasie prezes PiS
Jarosław Kaczyński. Szefem partii
w tym regionie jest Zbigniew Ziobro,
więc reszta partii tę krytykę uznała za
ważny sygnał. Czego?
– Ziobro niepotrzebnie wyciął ludzi
Zbigniewa Wassermanna. Poza tym nie
postarał się, bo pewnie uczy się języków –
mówił Kaczyński do kilku przedstawicieli tzw. młodego PiS. Ci zaś nie
odebrali tego jako żartu, ale sygnał
ograniczenia pozycji byłego ministra
sprawiedliwości. I szansę dla siebie.
Po wyjściu polityków obecnego PJN
PiS wygląda zupełnie inaczej. W szarej
poselskiej masie wyróżniają się w nim
trzy środowiska. Pierwsze to najwierniejsi i przez to najbardziej wpływowi
towarzysze prezesa partii, tzw. zakon
PC. Druga grupa to tzw. ziobryści.
Trzecia, najbardziej ostatnio ekspansywna, to grono 30-latków, których nieformalnym liderem jest Adam Hofman. I to właśnie on, a nie człowiek
Ziobry, został rzecznikiem PiS.
Awans młodego PiS jest spektaku larny, bo przed powstaniem PJN ta
grupa była mniej widoczna. Wcześniej
Hofman i koledzy – Mariusz Kamiński,
Dawid Jackiewicz, Maks Kraczkowski –
pozostawali w cieniu Adama Bielana,
Pawła Poncyljusza, Elżbiety Jakubiak.
Zresztą młody PiS też był namawiany
do odejścia, ale zwyciężyło przeko nanie, że więcej miejsca będzie dla
niego w starej partii. Decydująca oka-
tylko o stanowisko dla Hofmana, lecz
też wejście kogoś z tej grupy do najważniejszego gremium partii, Komitetu
Politycznego (dziś młody PiS nie ma
żadnej reprezentacji we władzach ugrupowania). W tym kontekście pada
nazwisko Dawida Jackiewicza.
Zbigniew Ziobro jest atrakcyjnym mężczyzną. Podejrzewano go o związki z kobietami i mężczyznami. Łączono z różnymi posłankami i wszyscy zachodzili w głowę,
czemu taki przystojniak nadal jest sam. Ponoć jednak były minister sprawiedliwości
szukał tej jednej jedynej. To zdaje się Patrycja Kotecka. Patrycjajeździ samochodem
Zbigniewa. Powszechnie wiadomo, że jak mężczyzna pozwala kobiecie prowadzić
własne auto, musi być z nią bardzo blisko.
zała się rozmowa, w której Kaczyński
obiecał młodym awans. Chodzi nie
pełni funkcji w klubie parlamentarnym.
A np. zakon PC ma szefa i trzech
z czterech wiceprzewodniczących.
– Ubieganie się o fikcyjne stanowiska
jest bez sensu. I tak o wszystkim decydu je Kaczyński – mówi osoba z otoczenia
Ziobry.
Ale młody PiS, wspierany przez
prezesa i zakon PC, awansuje nie tylko
ze względu na pozostanie w partii.
Dla Kaczyńskiego ważne jest też
równoważenie wpływów grupy Ziobry.
– Podejrzewanie Ziobry i Jacka Kurskiego o to, że chcą przejąć partię, staje się
obsesją Kaczyńskiego, którą na dodatek
podsycają ich przeciwnicy – mówi ważny
polityk PiS. Choć zapewnia jednocześnie, że obawy prezesa są całkiem
nieuzasadnione, bo Ziobro z Kurskim
liczą na “czynnik biologiczny”. Jako
ludzie młodsi od Kaczyńskiego o 20 lat
uznali, że mogą jeszcze poczekać.
Tymczasem do powstrzymywania rzekomych zakusów ziobrystów przyłączył
się mąż Marty Kaczyńskiej. Marcin
Dubieniecki w wywiadzie dla “Gazety
Wyborczej” stwierdził, że “żaden Kurski w duecie z Ziobrą nie są w stanie
zastąpić Kaczyńskiego”. Duża część par tii uznała, że mówił to w porozumieniu
ze stryjem żony.
– Bzdura. Marcin jest osobą o mentalności 16-latka. Dlatego Jarosław nie roz mawia z nim na tematy personalne –
ripostuje osoba z bliskiego otoczenia
prezesa PiS.
Tego typu korzyści nie uzyskała grupa
Ziobry. Nikt z jego stronników nie
dr
Picuœ-glancuœ i jego drogi
cd. ze str. 1
jest nowoczesnej drogi 50 kilometrów,
a reszta się rozsypuje - to mo-żemy w
przybliżeniu powiedzieć, że między
tymi miastami drogi nie ma. Jeśli wielkim wysiłkiem rząd zmodernizuje kolejnych 50, a nawet 100 kilometrów - to
między tymi miastami nadal nie ma
drogi. Nawet jeśli nieprzejezdnych jest
tylko 10 kilometrów, to nadal nie ma
drogi między miastami A i B!
Rząd Tuska uparcie podkreśla, że
i tak, pomimo anulowanych przetargów, wybuduje 1500 kilometrów. Udajmy, że wierzymy (choć tak naprawdę
jak będzie ich 500, to góra). Ale
spójrzmy na mapę, którą rząd, słusznie
skądinąd, nie za bardzo się chlubi. Co
widzimy? Jakby porozrzucane przypadkiem robaczki - tu kilkanaście kilometrów, tu kilkadziesiąt. Nic się z tego
nie układa. Bo tych 45 fragmentów,
które wypadło, to w większości akurat
fragmenty niezbędne do połączenia
wszystkiego w całość.
Każde dziecko by wiedziało - jeśli się
nagle okazuje, że nie mamy pieniędzy
na 2000 kilometrów, a tylko na 1000, to
wybieramy te drogi, które są najpilniej-
sze i najważniejsze. Łączymy na przykład Kraków z Warszawą. Albo szyjemy
polski odcinek Via Baltica.
Co robi ekipa Tuska? Robi wręcz
przeciwnie. Rozprasza posiadane środki bez żadnego sensu, tak, że w efekcie
nie powstaje nic, żadne z istotnych połączeń. Tu kawałek, tam kawałek.
Oczywiście, usłużni propagandyści będą się zachłystywać, ile to kilometrów,
i o ile więcej niż wybudował PiS, ale de
facto - infrastruktury komunikacyjnej
nadal nie ma.
Dlaczego? I tu jest istota sprawy.
Możnaby odnieść wrażenie, że wiadomość o braku funduszy na budowę
autostrad spadła na rząd jak grom z jasnego nieba, w ostatnich dniach. Otóż
nie. O tym, że tych pieniędzy zabraknie, wiadomo co najmniej od roku.
Było mnóstwo czasu, żeby dostosować
zamiary do posiadanych zasobów, zastanowić się, którym inwestycjom nadać
w tej sytuacji priorytet. Ale żeby to zrobić, trzeba by minimum odpowiedzialności.
Trzeba by się było przyznać, że z kasą
nie jest tak różowo, że ta "zielona wyspa" to, delikatnie mówiąc, efekt bardzo
wybiórczego potraktowania danych.
Więc picuś-glancuś do ostatniej chwili
łgał w żywe oczy, że nie zabraknie, że
będzie na pewno, że wszystko zbudu je... Przyznaje się dopiero po wyborach.
I zaraz po wyborach, licząc - ma ku
temu podstawy - że przez parę miesięcy wszystko frajerzy zapomną.
No, a skoro do ostatniej chwili udawano, to teraz trzeba kasować te przetragi, które są jeszcze do skasowania te dotąd nierozstrzygnięte, a więc te,
które były najbardziej skomplikowane.
Czyli właśnie, tak się składa, te kluczowe. Wszystko dla picu i pijaru, nic
poza picem i pijarem się dla picusia
i jego dworu nie liczy.
Robi się już niedobrze od tych
kłamstw. Przecież przez cały ten czas
rząd tłumaczył wysokość zadłużenia
publicznego właśnie tym, że musiał
wziąć długi na budowę dróg, bo z tym
się trzeba śpieszyć, dopóki Unia dopłaca drugą połowę. Teraz oznajmia
beztrosko, że budowę dróg odkłada na
"po 2015", czyli na czas, kiedy prawie
na pewno Unia już dopłacać nie będzie, bo tnie fundusze spójnościowe do
kości. Ale długi, rzekomo wzięte na
drogi, zostają.
I znowu oszołomy miały rację, pow -
tarzając, że nie na żadne drogi te długi
idą, tylko na zwykłe przeżarcie, na wyborczą kiełbasę. Robi się już niedobrze
od tych kłamstw - o euro, o kolejach,
o OFE, o Smoleńsku... Gdzie nie tknąć
- kłamstwo, pic, propaganda, a nad tym
wszystkim gładki picuś-glancuś opowiadający frajerom bajeczki, że jest
świetnie i coraz świetniej.
Nie chcę się zbyt długo rozwodzić
o tym, co oczywiste. Przez kilka ostatnich lat przyjęło się uważać, że Tusk
może wszystko, bo i tak go ludzie wolą
od Kaczyńskiego. Jaki Kaczyński jest,
wiadomo, faktycznie robi od dawna, co
tylko można, żeby nie dać się lubić.
A mimo to, mam wrażenie, że w nadchodzącym roku sytuacja się odwróci.
Miara oszustwa, nieudolności, głupkowatej nieodpowiedzialności i picusiowatej śliskości Tuska dochodzi do
takich granic, że nagle nawet upierdliwy, nadąsany i kłótliwy gnom wyda się
Polakom miłą odmianą, nawet patrząc
tylko w kategoriach wizerunku.
Chciałbym Państwo życzyć w nowym
roku czegoś lepszego, ale alternatywa
jest taka, jaka jest.
Rafał Ziemkiewicz
OGL¥DY
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
STRONA 9
Sprawa Pospieszalskiego czyli recydywa III RP
Bronis³aw Wildstein
Z
djęcie programu Jana Pospieszalskiego “Warto rozmawiać”
ma charakter symboliczny,
a jego historia jest czymś bardziej
znaczącym niż dzieje jednego z wartościowych programów telewizyjnych.
Jego poprzednikiem było “Studio
otwarte” w Telewizji Puls, która miała
być alternatywą dla funkcjonującej
wówczas monokultury telewizyjnej obejmującej tak TVP, jak i stacje komercyjne. Z różnych względów “Puls” taką
alternatywą się nie stał, ale “Studio
otwarte” stanowiło powiew czegoś nowego. W nowej formie, jako “Warto
rozmawiać” program pojawił się na
antenie TVP2 w kwietniu 2004 roku.
Złamanie “ramówki”, czyli zatwierdzonego wcześniej ramowego układu
programów dla wprowadzenia pozycji
Pospieszalskiego było faktem znaczącym. I rzeczywiście. “Warto rozmawiać” mogło zaistnieć w TVP dopiero
w momencie odwołania Roberta Kwiatkowskiego – prezesa, który z telewizji
publicznej uczynił sprawne narządzie
propagandowe SLD. Był on także jednym z bohaterów “afery Rywina” - wydarzenia, które ujawniając kulisy III
RP wstrząsnęło nią i doprowadziło na
skraj upadku jej oligarchiczny model.
Dziś, gdy nastąpiła jego pełna i trium falna restauracja, program Pospieszalskiego znika z telewizji. Czy potrzeba
bardziej wymownego symbolu?
“Warto rozmawiać” do TVP2 wpro-
wadziła dyrektor Nina Terentiew,
której niezwykłe wyczucie wiatrów his torii nawet dopiero majaczących na horyzoncie było sławne i pozwoliło jej
utrzymać stanowisko mimo zmieniających się ekip. Rozmowy z producentem
i Pospieszalskim zaczęła już wcześniej.
Krążą słuchy, że powiedzieć miała:
“Dopóki jest Robert [Kwiatkowski], k…
nie macie czego szukać w telewizji”.
“Warto rozmawiać” było obiektem
Jan Pospieszalski
ataków już od momentu pojawienia się
na ekranie. Jego “omówienie” było
swojego czasu stałym elementem “Wyborczej”. Cóż zarzucano programowi?
Stronniczość prowadzącego, niewłaści wy dobór gości i radykalnie prawicowe
nachylenie. Każde z tych zarzutów
warty jest rozmowy.
Czy ideałem prowadzącego jest
postać przeźroczysta? Pisał już mój
redakcyjny kolega, Piotr Zaremba, że
postać taką nie tylko ciężko znaleźć, ale
i nie może być ona szczególnie atrakcyjna. Trudno wyobrazić sobie bardziej
stronnicze postacie niż Monika Olejnik, Tomasz Lis czy Jacek Żakowski. Co
więcej, Pospieszalski w przeciwieństwie
do wymienionych nie nie sprzedawał
swoich poglądów jako obiektywnej
prawdy. Proponował na ich temat roz mowę, a nawet spór.
I to jest już kamieniem obrazy dla
mediów III RP, których pluralizm, jak
oświadczył to ich funkcjonariusz Żakowski, może rozciągać się między nim
a Paradowską, nawet Wielowieyską, ale
w żadnym wypadku nie powinien sięgać
dalej, aby nie wprowadzać chaosu poz nawczego w głowach polskich tubylców.
Nie chodziło więc o to, że Pospieszalski
stronniczo dobierał gości, chodziło o to,
że zapraszał tych, których III RP
skazała na milczenie.
Czy są to postacie skrajne, marginalne? Czy postacią skrajną jest Pospieszalski? Przyznaje się, że jest katolikiem i uznaje istnienie ładu moralnego, którego istotnym elementem jest
patriotyzm.
Przypuszczalnie nawet część wymienianych przeze mnie dotąd osób podpisałaby się pod tymi poglądami dodając: “ale…”. Okazałoby się, że katolicyzm, ale otwarty i prywatny, taki który
nie zabiera głosu w przestrzeni publi-
cznej i zajmuje wyłącznie hurtowym
wybaczaniem. Patriotyzm w tym wydaniu wyglądałby nieco podobnie i prowadził do walki z narodowymi mitami
i uświadamianiem rodakom ich ułomności. A ład moralny, owszem, pod warunkiem, że przyjmiemy równowartość
alternatywnych porządków.
U Pospieszalskiego nie ma tego
“ale ”. Nie znaczy to jednak ani ekstremizmu, ani myślowej płytkości.
Wręcz przeciwnie. Próba przywrócenia
elementarnych dla naszej kultury zasad
wymaga dziś zarówno charakteru, jak
i sporej pracy umysłowej. Można wprawdzie uznać, że przyjmuje je zdecydowana większość Polaków, a nawet że
stanowią one ich fundamentalne intuicje. Jeśli jednak nie znajdują potwierdzenia w ośrodkach opiniotwórczych,
a więc współcześnie głównie mediach,
jeśli nie zostanie im nadany nowoczesny, dyskursywny, racjonalny kształt, to
dysponująca nawet najsłuszniejszymi
intuicjami większość staje się bezradna.
Nie potrafi przeciwstawić się symbolicznej, a coraz częściej nie tylko takiej
przemocy. I o to chodzi w polityce
medialnej III RP. Chodzi o to, aby wye liminować z niej jakąkolwiek alternatywę, zepchnąć ją do skansenu, zawstydzić, nadać piętno oszołoma.
“Warto rozmawiać” w jednobrzmiącym chórze propagandy III RP stanowiło wyjątek, ale i tego wyjątku było
za dużo. Ogół Polaków ma się nauczyć,
że o sprawach zasadniczych nie warto
rozmawiać.
Sensor satelity nie objął Siewiernego?
S
atelitarne Centrum Operacji Regionalnych (SCOR) w Komorowie,
wybudowane za 75 mln zł, korzystające z usług amerykańskiego satelity
Ikonos, nie działa na skutek pasywnej
postawy akcjonariusza w postaci państwa
polskiego.
Z obywatelskiej inicjatywy jednego
z ekspertów w dziedzinie zastosowań
zdjęć satelitarnych wojskowa prokuratura
pozyskała od amerykańskiej firmy DigitalGlobe fotografie miejsca katastrofy
samolotu Tu-154M. Dane pochodzą z 5
i 12 kwietnia. Jak ustalił “Nasz Dziennik”,
jeszcze 10 kwietnia podjęta została próba
wykonania zdjęć obszaru Smoleńska
przez niemieckiego satelitę, jednak brak
możliwości precyzyjnego określenia rejonu katastrofy spowodował, że była ona
nieudana. Teoretycznie takie zdjęcia
można byłoby bez problemu zdobyć
także w Polsce, ale powstałe w 2004 roku
w Komorowie Satelitarne Centrum Operacji Regionalnych, przygotowywane do
współpracy z wieloma satelitami, prakty cznie nie działa.
“Nasz Dziennik” dotarł do specjalisty
z dziedziny systemów GIS i zastosowań
zdjęć satelitarnych, z którego inicjatywy
jeszcze w dniu katastrofy samolotu Tu154M podjęta została próba udokumen -
towania rejonu wypadku. Na wyraźną
prośbę mężczyzny nie ujawniamy jego
nazwiska. 10 kwietnia 2010 roku z podawanych w mediach informacji o katastrofie wynikało, że do wypadku doszło
około 2 km od Smoleńska. Wiadomo było
też, że nad obszarem unosiła się mgła.
Ekspert zwrócił się więc do firmy zarządzającej niemieckim satelitą radarowym
TerraSar-X, by podjął próbę wykonania
zdjęć dość ogólnie wskazanego wówczas
obszaru. – Podjęto próbę, ale wykonane
zdjęcie nie uchwyciło interesującego śledczych obszaru – powiedział ekspert. Jego
zdaniem, nawet gdyby ten satelita uchwycił miejsce katastrofy, to zdjęcie nie
byłoby dokładne z uwagi na rozdzielczość, z jaką pracuje satelita (w trybie
punktowym to maksymalnie 1 m – obszar
widzenia wynosi wówczas 10 x 10 km).
O wykonanie zdjęć obszaru lotniska Siewiernyj poproszony został także przedstawiciel firmy DigitalGlobe. Firma ta
dysponuje satelitami o najwyższej rozdzielczości zobrazowań. Satelita WorldView-2 posiada rozdzielczość czasową 1,1
dnia dla zobrazowań z rozdzielczością 1
metra, a dla najwyższej rozdzielczości (52
cm) czas ten zwiększa się do 3,7 dnia. Z
kolei powtarzalność obserwacji satelity
WorldView-1 to maksymalnie 1,7 dnia dla
rozdzielczości 1 m, do maksymalnie 5,4
dnia dla rozdzielczości 50 centymetrów.
Dokumentacja fotograficzna została wykonana w czasie pierwszego przejścia
satelity DigitalGlobe nad miejscem
katastrofy. Było to 12 kwietnia.
Zdjęcie o rozdzielczości 50 cm pozwala
na określenie układu szczątków samolotu, potwierdzenie faktu, że samolot nie
był na właściwym kursie i nie leciał na
wprost pasa startowego. Wprawdzie dokładność takich fotografii nie jest lepsza
niż 50 cm, jednak takie zdjęcia wsparte
pomiarami geodezyjnymi w terenie pozwalają na uzyskanie tzw. podpikselowych
dokładności i w efekcie na maksymalnie
dwukrotne zwiększenie dokładności.
Co przedstawiają fotografie, które trafiły
do prokuratorskich akt? Obrazy pozyskane od firmy DigitalGlobe zostały opublikowane już 13 kwietnia w internecie.
Z informacji przekazywanych mediom
przez płk. Ireneusza Szeląga, szefa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, wynika, że są to zdjęcia satelitarne z 5 i 12 kwietnia “obszaru 40 km kw.,
dotyczącego ściśle lotniska Siewiernyj
pod Smoleńskiem, jak również jego przy ległości”. Zdjęcia zostały wykonane
w największej rozdzielczości. Wynika
z tego, że dane te mogą być materiałem
pomocnym m.in. przy ustalaniu zmian,
jakie zachodziły na terenie lotniska między 5 a 12 kwietnia – w tym także zakresu zniszczeń dokonanych przez upadający
samolot. Śledczy nie potwierdzili, by byli
w posiadaniu zdjęć satelitarnych z dnia
katastrofy.
Zdjêcia mog³y byæ w Komorowie
O fotografie satelitarne byłoby znacznie łatwiej, gdyby nie fakt upadku powstałego w 2004 roku w Komorowie Satelitarnego Centrum Operacji Regionalnych. SCOR powstało w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego (zainicjowanego przez spółkę giełdową Techmex SA
i państwową Agencję Mienia Wojskowego). Stacja kosztowała 75 mln zł i korzystała z usług amerykańskiego satelity
Ikonos (fotografuje powierzchnię Ziemi
z rozdzielczością 82 centymetrów) zarządzanego przez GeoEye, choć była przygotowana do odbioru sygnałów pochodzących z wielu satelitów, także tych
dopiero projektowanych.
SCOR było jedynym w Europie
Środkowo-Wschodniej ośrodkiem zarządzania satelitami. Jego powstanie wyma gało wielu uzgodnień, m.in. z rządem
cd. na str. 10
STRONA 10
POLSKIE SPRAWY
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Decyzja z 10 kwietnia - kiedy polski premier faktycznie odda³ œledztwo w sprawie tragedii smoleñskiej w rêce
W³adimira Putina - bêdzie wraca³a do Donalda Tuska do koñca ¿ycia. Przyroœnie do jego nazwiska tak¿e po
jego œmierci. Tusk ju¿ wie, ¿e ten rok, rok 2011, bêdzie dla niego dramatyczny. A werdykt historii - bezlitosny
Premier Tusk marszczy brew
prof. Andrzej Nowak
Z
apytany, czy chciałby coś zmienić, naprawić, w tym, co zrobił
w 2010 roku, premier Donald
Tusk stwierdził, że żałuje tylko jednego:
chciałby cofnąć czas i powiedzieć coś
serdecznego Lechowi Kaczyńskiemu.
Te słowa ze świątecznego wywiadu premiera dla "Faktu" nie porażają mnie
swoim cynizmem. Są na normalnym,
czyli bezprecedensowym w całej wcześniejszej historii III RP, poziomie cynizmu "polityki miłości" tego rządu.
Ten cynizm nie unieważni jednak pytania o decyzje podejmowane przez ten
rząd, przez Donalda Tuska osobiście.
Najważniejszą z nich podjął 10 kwietnia
- kiedy faktycznie oddał śledztwo
w sprawie tragedii smoleńskiej w ręce
Władimira Putina. Ta decyzja będzie do
Donalda Tuska wracała do końca jego
życia. Przyrośnie do jego nazwiska
także po jego śmierci. Będzie symbolem pewnego wyboru w historii Polski.
Tego premier Tusk nie będzie już w stanie cofnąć. Nie obrócą tego w cyniczny
żart nawet jego specjaliści od PR.
Przede wszystkim nie pozwoli zapomnieć o tej decyzji premier Putin i jego
Rosja.
Zaraz po 10 kwietnia słyszeliśmy, że
premier Putin oraz ulokowane w Moskwie instytucje, którym polski premier
oddał najważniejsze w powojennej historii państwa polskiego śledztwo, są absolutnie wiarygodnymi partnerami,
spełniającymi wszystkie standardy praworządnych procedur, a nawet wykraczającymi poza te standardy swoją
specjalną życzliwością. Kto podważał to
przekonanie, natychmiast był oskarżany o szaleńczą (a nawet zbrodniczą)
rusofobię.
Rzeczywistość się nie liczyła. Niszczenie wraku prezydenckiego samolotu
Rosjanie pozwolili nawet sfilmować;
ostentacyjnie - jakby chcieli pokazać, że
to cyrk, a nie poważne śledztwo - zmienili zeznania osób naprowadzających
samolot 10 kwietnia; MAK nie podjął
żadnego innego wątku w sprawie katas trofy, niż odpowiedzialność pilotów
(tak zresztą, zgodnie ze swoim w oczywisty sposób stronniczym interesem,
czyni w każdym przypadku "badanych"
przez siebie katastrof lotniczych). I co?
Nic. Wszystko jest, jak by to ujął premier Tusk, "pod serdeczną kon trolą".
Minister Sikorski zapewniał,
że państwo rosyjskie nigdy
w takim stopniu nie hołdowało
zachodnim wzorom demokracji i wolności jak obecnie. Kiedy jeszcze damy dowód swego
całkowitego zaufania do takich
jego instytucji, jak prokuratura
generalna czy (formalnie ponadpaństwowy) MAK, wówczas przezwyciężymy ostatnie
przeszkody na drodze do "modernizacji" Rosji i jej "zbliżenia
z Europą". Nieuzasadniona
nieufność prezydenta Lecha
Kaczyńskiego wobec intencji
ekipy rządzącej Rosją stanowić
miała właśnie ostatnią przeszkodę na owej drodze. Problem
z Rosją wynikał wyłącznie
z polskich kompleksów, przekonywali nas "Gazeta Wyborcza", TVN i zatrudnieni gdzie
indziej pracownicy frontu ideo logicznego PO. Nareszcie pozbyliśmy
się tych kompleksów...
Coraz trudniej jednak ukryć, że prob lem z Rosją, z Rosją Putina konkretnie,
wcale przez to nie ustąpił. Nowy wyrok
w sprawie Michaiła Chodorkowskiego
poruszył dużą część wpływowych kół
politycznych na Zachodzie, zwłaszcza
w USA. Nadzorujący śledztwo w tej
sprawie prokurator generalny FR Jurij
Czajka (ten sam, który nadzoruje za
zgodą premiera Tuska śledztwo w spra-
wie smoleńskiej) stał się przedmiotem
krytycznej uwagi najpoważniejszych
światowych mediów - jako absolutnie
niewiarygodny, skompromitowany używaniem prokuratury do rozprawy z politycznymi wrogami reżimu Putina. Sam
Władimir Władimirowicz, opiewany
przez polskie media przed i po 10 kwietnia jako wymarzony partner i symbol
pojednania (to on przecież zaprosił
premiera Tuska do Katynia), nagle
znów zaczyna być przedstawiany w mediach światowych (nie tylko w depeszach ujawnionych przez WikiLeaks )
jako prawdziwy "bad guy", "twardziel
z KGB", "capo" największej w skali
światowej mafii. Sprawa otrucia rtęcią
małżeństwa Kałasznikowów, którzy
w poszukiwaniu schronienia przed długimi rękami KGB musieli przenieść się
jak najszybciej z Polski Tuska do Berlina, jest obecnie badana przez niemie-
cką policję jako poważna kwestia polityczna. To tylko parę przykładów z ostatnich kilkunastu dni. Czy MAK i generał Anodina są niezależni od wpływu
tej opisywanej znów w świecie rzeczywistości państwa rosyjskiego?
Może prezydent Miedwiediew będzie
teraz ośrodkiem naszych nadziei? Niestety, ze śledztwem w sprawie tragedii
smoleńskiej prezydent Miedwiediew
nie ma nic wspólnego. Jak się coraz wyraźniej przekonujemy, ma również znacznie mniej wspólnego z realną władzą
w Rosji aniżeli premier Putin.
Tak, to jest najważniejsza decyzja
premiera Tuska, której odwrócić się nie
da: oddanie godności Rzeczypospolitej
w ręce premiera Putina ze wszystkimi
tego konsekwencjami. Kto chce, może
kpić, że to patos, po co mówić o godności, o Rzeczypospolitej, że chodzi
przecież tylko o śledztwo w sprawie
katastrofy lotniczej - a takich są setki...
Można tak kpić - kiedy kontroluje się
media w sposób coraz bardziej podobny do standardów Rosji Putina, można
takie kpiny uprawiać na krajowym podwórku wcale skutecznie. Ale Polska,
tak jak Rosja, nie funkcjonuje w izolacji. Opinia innych krajów, zwłaszcza
państw tworzących niegdyś tzw.
Zachód, ma dla nas wciąż pewne
znaczenie.
Trudno dalej udawać, że "wszystko jest
pod serdeczną kontrolą ". Może i jest, ale
na pewno to nie premier Tusk kontroluje tę grę, tylko jego "partner" ze Smoleńska dyktuje warunki. Sytuacja staje
się dla Donalda Tuska kłopotliwa.
Zmarszczona przez premiera brew nad
raportem MAK może wystarczyć do
zaspokojenia wielbicieli Justyny Pochanke i Tomasza Lisa. Jest ich wielu.
Ale historia nie skończy się na ich programach. Premier Tusk o tym wie. Wie,
że ten rok, rok 2011, będzie dla niego
dramatyczny. A werdykt historii - bezlitosny.
Sensor satelity nie objął Siewiernego?
dok. ze str. 9
USA. W ramach projektu spółka przekazała Amerykanom 13,5 mln USD
pochodzących z emisji na Giełdzie
Papierów Wartościowych. Wiosną 2009
roku Techmex zwiększył do ponad 75
proc. swoje zaangażowanie w SCOR.
Jednak spółka nie radziła sobie ze spłatami zadłużeń. Wniosek o ogłoszenie
upadłości likwidacyjnej Techmeksu został złożony w sądzie jesienią 2009 roku.
W listopadzie 2010 roku orzeczenie stało
się prawomocne. W ocenie naszego
rozmówcy, SCOR dziś nie działa “na
skutek pasywnej postawy akcjonariusza
w postaci państwa polskiego”. Z taką
oceną zgodził się dr Marek Dietl, członek
Rady Nadzorczej Techmex, ekspert
Instytutu Sobieskiego. Jak zauważył,
SCOR miał m.in. realizować zadania zlecane przez instytucje państwowe, ale w
praktyce było ich zbyt mało i to
skutkowało klapą projektu.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik
KOMENTARZ BIBUŁY:
To, że komercyjna (podkreślmy: komer cyjna) firma DigitalGlobe oficjalnie nie
posiada zdjęcia satelitarnego z dnia katastrofy, nie oznacza, że 1) takowych zdjęć
naprawdę nie posiada, 2) satelity militarne
nie dokonały natychmiastowej analizy
sytuacji i już wcześniej nie śledziły samego
lotu.
Gdyby przyjąć, że komercyjna firma nie
udostępnia zdjęć – a warto przypomnieć,
że różne zdjęcia o wysokiej rozdzielczości
może od nich kupić sobie każdy za kilkaset- do kilka tysięcy dolarów sztuka – to
jest rzeczą zupełnie nieprawdopodobną
aby zdjęć satelitarnych nie posiadały
agencje wywiadowcze poprzez rozbudowany system satelitarny. Za nadzór militarnych satelitów (oraz i niektórych tych,
które oficjalnie nazywane są np. meteorologicznymi) odpowiada w USA Narodowe
Biuro Rozpoznania (National Reconnaissance Office – NRO) - agencja z siedzibą
w Chantilly w stanie Virginia, agencja
o której świat dowiedział się o jej istnieniu
całkiem niedawno, bo dopiero w 32 lata
od jej powstania w 1960 roku. Wiemy
zatem, że istnieje, lecz do tej pory nie
wiadomo tak naprawdę nic o jej budżecie,
bowiem nie podlegał on (i w praktyce dalej
nie podlega) kontroli Kongresu, a specjaliści szacują, że przekracza znacznie
roczny budżet całej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (National Security
Agency - NSA). Mówienie zatem, że potężna agencja NRO mająca wgląd 24
godziny w każdy zaułek świata, nie posiada zdjęć z newralgicznego miejsca
największej katastrofy z udziałem głowy
zaprzyjaźnionego państwa i oficerów
NATO, na dodatek na terytorium państwa
wrogiego (a tak Rosja jest dalej klasyfikowana w terminologii natowskiej), trąci
po prostu ignorancją. Albo próbą kamuflażu.
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
NASZE SPRAWY
STRONA 11
Wielodzietni frajerzy
Tomasz P. Terlikowski
T
o nie dziura budżetowa i nawet
nie globalny kryzys jest największym długoterminowym
problemem ekonomicznym i gospodarczym Polski. Jest nim tykająca bomba
demograficzna. Jeśli dopuścimy do jej
wybuchu (a na razie nie widać na horyzoncie polityków, którzy chcieliby ją
rozbrajać), pogrąży nie tylko nasz sys tem emerytalny, Zakład Ubezpieczeń
Społecznych do spółki z OFE, ale również system podatkowy, a co za tym
idzie – finanse państwa.
Symptomy nadchodzącego kryzysu
widać już teraz. Polska od lat ma ujemny przyrost naturalny i w zasadzie nikt
nie robi nic, by to zmienić (bo trudno
za poważną politykę prorodzinną czy
pronatalistyczną uznać becikowe, które
zresztą jest nieustannie ośmieszane
i krytykowane zarówno przez polityków, jak i dziennikarzy). A teraz nadszedł czas, by tego, o czym mówili demografowie, doświadczyć na własnej
skórze.
cokolwiek by o tym mówić – sprawiają,
że w przyszłości przetrwa (być może)
system emerytalny, a obecnym politykom będzie miał kto podać symboliczną szklankę wody.
Dlaczego tak się dzieje? Otóż każde
kolejne dziecko oznacza (oczywiście
nie stuprocentowy, ale jednak znaczący
i z każdym rokiem życia dziecka rosnący) wzrost wydatków w rodzinie, w której często zawodowo pracuje tylko ojciec, matka bowiem zajmuje się równie
ciężką i niezwykle pożyteczną społecznie pracą w domu. Efekt jest taki, że
nawet zarabiający dobrze ponad śred -
które wychowują więcej niż dwójkę
dzieci .
O takich udogodnieniach nikt jednak
nie wspomina, bo gdyby się na to zdecy dował, zostałby zakrzyczany jako populista, który chce promować dzieciorobów, a nie porządnych obywateli.
A przecież posiadanie dzieci i ich
wychowanie w rodzinie (żeby mówić
o prostej zastępowalności pokoleń,
połowa kobiet musiałaby mieć przynajmniej trójkę dzieci) jest gigantyczną
inwestycją w przyszłość nie tylko ich
rodziców, ale także państwa.
Nadchodz¹ca katastrofa
W najbliższych latach na emeryturę
przejdą roczniki powojennego wyżu
demograficznego. Ich miejsce zajmą
zaś młodzi z roczników niżu. Aby zrozumieć, jak poważna będzie to luka,
wystarczy sobie uświadomić, że ludzie
rodzący się w latach 40. i 50. XX w.
pochodzili zazwyczaj z rodzin z trójką
i więcej dzieci. Oni sami mieli już jednak najczęściej jedno, góra dwoje. I tak
w zasadzie zostało.
Rodzina 2+1 stanowi najczęstszy
model we współczesnej Polsce. To zaś
oznacza, że za niespełna 25 lat (czyli
mniej więcej wtedy, gdy będę się wybierał na emeryturę) na 100 pracujących będzie przypadać 155 emerytów.
A z każdym rokiem będzie tylko gorzej.
Niestety, pochłonięci sporami o krzyż
albo zajęci udowadnianiem, że podwyżka VAT i akcyzy sprawi, iż ceny spadną
(takie zdanie padło z ust ministra
Rostowskiego), politycy nie robią nic,
by tej katastrofie zapobiec. A w zasadzie trzeba powiedzieć mocniej: rząd
robi wiele, by jeszcze ją przyspieszyć
i skutecznie przekonać Polaków, że
posiadanie dzieci jest zajęciem dla ludzi bardzo bogatych albo dla frajerów.
Najlepszym tego dowodem jest decyzja o podwyżce VAT, a także akcyzy
na paliwo. Ta pozornie czysto ekonomiczna decyzja umacnia (nieważne, czy
świadomie czy nie) kierunek zmian
społecznych, które są niebezpieczne nie
tylko dla ekonomii i gospodarki (w dalszej niż kilkumiesięczna perspektywie),
ale i dla przetrwania państwa.
VAT i akcyza bowiem najmocniej
uderzają w tych, którzy najwięcej
wydają na konsumpcję. A takie grupy
są dwie: najsłabiej zarabiający i rodziny
wielodzietne (także te, które zarabiają
średnio lub nieźle). To one poniosą najwyższe koszty i im najwięcej zostanie
zabrane, a przecież to one także –
nią krajową rodzice z trójką (i więcej)
dzieci muszą się liczyć z każdym
groszem.
W ich sytuacji podniesienie VAT o 1
(a w przypadku żywności nieprzetworzonej o 2) punkt procentowy jest już
znaczącą zmianą. Jeśli zaś do tego dorzucić akcyzę na benzynę, która także
podnosi ceny żywności i produktów
konsumpcyjnych, a także cenę benzyny
(jeśli ma się dużo dzieci, to potrzebny
jest do ich przewożenia duży samochód) – to dla wielu rodzin (podkreślam – także tych relatywnie nieźle
zarabiających) te nowe koszty mogą
stanowić poważny problem. O wiele
poważniejszy niż dla przedsiębiorców,
którzy VAT mogą sobie odliczyć, czy
dla małych rodzin.
Bez udogodnieñ
Nieproporcjonalne obarczenie dużych rodzin kosztami nietrafnych
(a najczęściej niepodejmowanych) decyzji gospodarczych jest jasnym sygnałem, że państwu nie zależy na tym,
aby obywatele mieli więcej dzieci, że
traktuje wielodzietność jako fanaberię
i frajerstwo, za które każdy musi płacić
sam. Tej prostej prawdy nie mogą
zmienić ani prorodzinne deklaracje polityków, ani niewielkie ulgi podatkowe.
Aktem sprawiedliwości wobec tych
rodzin byłaby dopiero możliwość
wspólnego opodatkowania (by nie zabierać im tego, na co zapracowali),
a realną pomocą obniżenie (znaczące)
VAT, akcyzy na paliwo czy państwowe
ubezpieczenie emerytalne dla kobiet,
Pañstwo wa¿niejsze
Rodzice, którzy wbrew trudnościom
i rzucanym im pod nogi kłodom decy dują się na posiadanie trójki i więcej
potomstwa, powinni być więc traktowani przynajmniej jak zagraniczni
inwestorzy. Od wspierania dużych
rodzin zależy przyszłość Polski. Także
ta całkowicie ekonomiczna, bo dzieci to
w przyszłości płatnicy ZUS, podatnicy
i pracownicy, którzy zajmą się rozrastającą się z roku na rok rzeszą – coraz
dłużej żyjących – emerytów. Inwestując
w dzieci, ale także w ich matki i ojców,
inwestujemy więc w przyszłość. I czas,
by zrozumieli to także politycy.
Realnie (wbrew deklarowanemu)
antyrodzinne nastawienie widać zresztą
nie tylko w systemie podatkowym, ale
również w innych projektach przyjmowanych przez obecny parlament. Najmocniejszym przykładem jest tu słynna
już ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (pytanie do posłów: dlaczego wciąż nie ma ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w szkole czy na
ulicy).
Pomijając konkretne przepisy (których i tak na razie nikt nie będzie
przestrzegał), najniebezpieczniejsza
jest jej ideowa podstawa, która zakłada,
że ostatecznie za wychowanie dzieci
odpowiada państwo, które powierza je
rodzicom, ale i może je im – rękami
urzędników społecznych – odebrać.
Taka filozofia uderza w sam fundament
społeczeństwa i niszczy to, co fundowało każdą wspólnotę ludzką.
Stereotypy w g³owach
Niebezpieczne jest również to, że zamiast przeznaczyć (albo zwyczajnie ich
nie zabrać) podatkowe pieniądze na
rodziny wielodzietne, koalicja rządząca
zdecydowała się je wykorzystać na wielkie akcje społeczne, których głównym
celem będzie przekonanie dzieci, by
donosiły na własnych rodziców, a rodziców, że jakakolwiek próba sprawowania władzy rodzicielskiej jest niedopuszczalna.
Zaczęło się od akcji zakazujących
klapsa, teraz mowa już o tym, że nie
wolno podnosić na dziecko głosu, moja
córka czeka zaś na moment, kiedy ze
ścian klasy jakaś znana aktorka zacznie
ją przekonywać, iż dziecka nie wolno
zmuszać do ścielenia łóżka czy mycia
zębów, bo to ogranicza jego wolność.
A to właśnie na takie bzdurne akcje idą
pieniądze, których rzekomo w budżecie
brakuje tak bardzo, że aż liberalna
ponoć partia musi podnosić podatki.
Ale jeśli urzędnicy zaczną rzeczywiście egzekwować nowe prawo, to najbardziej narażone na ich starania będą
właśnie rodziny wielodzietne. Dla większości pracowników socjalnych (ale
niestety także dla większości Polaków)
duża rodzina oznacza rodzinę patologiczną. A taką, jak wiadomo, trzeba
kontrolować dokładnie i częściej. I, niestety, nie jest to przesada.
Na forach rodzin wielodzietnych aż
roi się od przykładów tego, jak traktują
zupełnie normalne duże rodziny nauczyciele, urzędnicy czy pracownicy socjalni. Winne każdej sprzeczki w szkole
są dzieci z dużych rodzin, wielodzietnych częściej się też kontroluje i chętniej odbiera im dzieci (czego przykładem była słynna historia małej Różyczki). Teraz, gdy urzędnicy dostali do
rąk nowe instrumenty, może być jeszcze gorzej.
Wszystko to razem będzie czyniło
wielodzietność sportem ekstremalnym,
dla najwytrwalszych. Oni jednak przynajmniej zabezpieczą sobie starość,
czego nie może powiedzieć o tych wszystkich, którzy wierzą w zapewnienia
o emeryturach z OFE czy ZUS.
STRONA 12
FAKTY
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Przed startem widzialność 3 tys. m
cd. ze str. 1
szyny do startu. Z informacji, do których dotarł “Nasz Dziennik”, jednoznacznie wynika, że słowa Klicha to
kłamliwe insynuacje. Załoga Tu-154M
nie miała przed wylotem szczegółowej,
typowo wojskowej meteorologicznej
prognozy pogody na Siewiernym,
przysłanej z Rosji, bo nie udostępnili jej
Rosjanie. Piloci dysponowali jednak
dostępną w systemie ogólnym prognozą meteorologiczną, gdzie nie było
mowy o żadnej mgle, bo warunki
w Smoleńsku były dobre. Już w trakcie
lotu, o godz. 8.20, ze Smoleńska
przyszła informacja, że mogą wystąpić
mgły.
Co mówi procedura
Jak tłumaczy były pilot specpułku,
procedura z dostępem do prognozy
meteo jest następująca: biuro meteoro logiczne na danym lotnisku (w tym
przypadku Siewiernyj) wystawia komunikat meteorologiczny na dany lot.
Okęcie albo Centrum Hydrometeorologiczne Sił Powietrznych wystawia
prognozę, taki komunikat meteorologiczny na dany lot. Tak było w przypadku
10 kwietnia. Z informacji, do których
dotarł “Nasz Dziennik”, wynika, że ofi cer pełniący z 9 na 10 kwietnia br.
służbę dyżurnego operacyjnego w
Centrum Hydrometeorologii Sił Powietrznych nie zgłaszał w swoich mel dunkach jakiegoś szczególnego pogorszenia się pogody w Smoleńsku. Z jego
relacji wynika, że nic nie wskazywało na
brak możliwości realizacji przelotu
samolotu Tu-154M z prezydentem RP
na pokładzie na trasie Warszawa - Smoleńsk.
Czego za³oga nie dosta³a
ze Smoleñska
Prognoza przekazana 10 kwietnia
o godz. 6.20 do Dyżurnej Służby Operacyjnej COP mówiła, iż widzialność
w Smoleńsku wynosi 1000-3000 m przy
silnym zamgleniu, chmury stratus
h-120-180 m, co umożliwiało podjęcie
decyzji o wylocie z Okęcia. Trzeba tu
podkreślić, że dyżurny opierał swoją
wiedzę na ograniczonych informacjach
przysyłanych mu co trzy godziny z lotniska w Smoleńsku. Były to tylko depesze “SYNOP”, brak zaś było depesz
“METAR” i “TAF”. Wiadomo bowiem, o czym milczy Edmund Klich, że
od około roku polskie wojskowe służby
meteorologiczne mają poważne trud ności w pozyskiwaniu danych meteo
z lotnisk wojskowych Federacji Rosyjskiej. W tym m.in. właśnie z lotniska
Smoleńsk Siewiernyj. Pomimo starań
strony polskiej do tej pory nie wypracowano ze stroną rosyjską systemowego
rozwiązania gwarantującego niezawod ność ich pozyskiwania.
Edmund Klich opowiada bzdury
- Sprawa z przekazywaniem z Rosji
danych meteorologicznych od lat jest
nieuporządkowana. Rosjanie w dalszym
ciągu nie przekazują danych meteorolo-
gicznych do systemu, dlatego tak to
wygląda. Załoga Tu-154M nie mogła
dysponować dokładną prognozą pogody
ze Smoleńska, bo tam nie ma lotniskowej
stacji meteorologicznej. Dopiero 10 km
od Smoleńska jest cywilna stacja meteorologiczna. Każdy pilot poleciałby jednak
do Smoleńska, by na miejscu ocenić
warunki i w razie ich braku polecieć na
lotnisko zapasowe lub wrócić bezpiecznie
do kraju, na co pozwalał zapas paliwa –
mówi były pilot specpułku. Dziwi więc
kategoryczne, niepodparte dowodami
twierdzenie płk. Edmunda Klicha, że
rządowy tupolew lecący na uroczystości
do Katynia nie miał prawa opuścić
Okęcia.
- Edmund Klich opowiada bzdury, bo
jeżeli na końcowym lotnisku nie ma
pogody, a jest pogoda na lotniskach
zapasowych, przynajmniej jednym, to lot
wykonuje się zgodnie z przepisami.
Opowiadanie, że na lotnisku końcowym
nie było pogody, więc lot nie powinien się
odbyć, jest naginaniem wiedzy do swoich
potrzeb. Jeżeli są lotniska zapasowe, loty
się odbywa. Załoga zawsze ma wybór,
wrócić na swoje lotnisko albo wylądować
na zapasowym. Gdyby było tak, jak
mówi płk Klich, w rzeczywistości żaden
lot by się nie odbył, a przynajmniej te
długodystansowe – zaznacza nasz drugi
rozmówca, również pilot 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego,
który przeszedł do rezerwy.
Nikt siê nie obra¿a³ na lotnisku
“Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy,
gdy pilot odmówił lotu, na płycie lotniska
zaczęły się gorączkowe rozmowy z załogą.
Do lotu przekonywał Protasiuka m.in.
szef sił powietrznych generał Andrzej
Błasik (58 l.), który był na lotnisku jako
członek prezydenckiej delegacji do Katynia” – można było przeczytać w jed nym z brukowców. Wszystko to nieprawda, jak nieprawdziwy jest wiek
generała Błasika podany przez tę
gazetę. 11 października tego roku gen erał skończyłby bowiem 48, a nie 58 lat.
– Jeżeli Protasiuk odmówił lotu, to
powinien odmówić od początku do
końca. Nie ma czegoś takiego, że pilota
ktoś zmusza do lotu, bo jak? Wepchnie
go po schodach na górę i położy mu ręce
na stery? Jeżeli mówi, że nie leci, to nie
leci, albo jak leci, to leci. Nie może
mówić, że nie leci, lecąc! To załoga podjęła decyzję, że leci – mówi były pilot
specpułku, który dobrze znał majora
Protasiuka. Nie było też żadnej dyskusji
i ostrej wymiany zdań, jak również
złożenia meldunku prezydentowi o gotowości do startu przez samego gen.
Błasika. Relacje osób, które bezpośred nio zabezpieczały lot do Smoleńska
i były przed odlotem Tu-154M na płycie
Okęcia, są diametralnie różne od histo ryjki Edmunda Klicha, Stefana Gruszczyka, Roberta Latkowskiego czy
Piotra Łukaszewicza, którzy wynurzali
się w TVN 24 na temat tego, co działo
się przed startem.
By³ monitoring: meldowa³
Protasiuk w asyœcie B³asika
– Nieprawdą jest, że na płycie lotniska
panowała przed wylotem do Smoleńska
jakakolwiek nerwowa atmosfera. Był
pełny spokój, wszyscy cieszyli się, że mogą
razem lecieć do Katynia, by uczcić 70.
rocznicę mordu na polskich oficerach.
Nie było żadnych nerwowych rozmów,
wszyscy byli w bardzo dobrych humorach. Przed wylotem siedzieli, pili
kawę, czekając na prezydenta. Długo
zresztą nie czekali, wszystko odbyło się
normalnie, tak jak powinno być – relacjonuje “Naszemu Dziennikowi”
osoba, która była na płycie Okęcia.
Nieprawdą jest również, jakoby gen.
Andrzej Błasik kogokolwiek brał na
dywanik, że wywierał jakąś presję na
pilotów. – Nikt nie był świadkiem czegoś
takiego, nie wiem, skąd takie informacje
ma Edmund Klich. Zamiast zająć się
tym, co do niego należy, produkuje plotki. Jak można cały czas szarpać te osoby,
które już nie żyją? – pyta oburzona
wdowa po dowódcy Sił Powietrznych
Ewa Błasik.
- Wiem od ludzi, którzy obsługiwali ten
wylot, że odbywał się on w pełnej zgodzie.
Mąż chciał w jakiś sposób nadać
szczególny charakter tej wizycie polskiej
delegacji, podkreślając wagę tego lotu do
Katynia. Powiedział więc, że chciałby
asystować kpt. Protasiukowi przy składaniu meldunku panu prezydentowi. To był
jego pierwszy lot z prezydentem, wcześniej
z nim nie latał. Nieprawdą jest, że mąż
sam składał mu meldunek, bo byli razem
z kpt. Protasiukiem, by było bardziej
uroczyście. Zresztą są przecież nagrania
z monitoringu, na których można to
zobaczyć – dodaje pani Błasik. Dementuje również spekulacje, jakoby gen.
Błasik był w jakimś konflikcie z mjr.
Protasiukiem. Przypomina, że się lubili,
a jej mąż osobiście odznaczał dowódcę
tupolewa, który rozbił się na Siewiernym, na początku tego roku za lot
z misją humanitarną na Haiti.
– Wszelkie insynuacje o jakiejś niezgodzie między nimi są nieprawdziwe. Tak
mówią chorzy ludzie, którzy chcą wypłynąć na tym nieszczęściu. Zresztą rozmawiałam z panią Magdaleną Protasiuk, żoną kpt. Protasiuka, która powiedziała mi, że jej mąż nigdy złego słowa
nie powiedział na temat mojego męża.
I to się dla mnie liczy, a nie jakieś kłamliwe spekulacje żądnych sensacji ludzi,
które można między bajki włożyć – podkreśla Ewa Błasik.
Wœciek³y Klich rzuca s³uchawk¹
Lot bez jakiejkolwiek prognozy pogody i naciski, by złamać regulamin
wojskowy, to przestępstwo. Pułkownik
Edmund Klich, posiadając taką wiedzę,
powinien zgłosić to prokuraturze.
“Nasz Dziennik” zwrócił się do polskiego akredytowanego z zapytaniem,
czy wiedzą na temat przestępstwa
podzielił się z prokuraturą i jakimi dysponuje dowodami na poparcie swoich
tez. Pułkownik jednak nie chciał rozmawiać i po krótkiej chwili rzucił słuchawką. – Proszę pana, dzwoniła już
pani od was, wyście napisali wczoraj taki
tekst, że nie rozmawiam z wami w ogóle,
nie będę tu prostował nic, bo żeście takie
wnioski wyciągali z niektórych faktów –
wyrzucił ze złością Klich, zanim zdążyliśmy zadać pierwsze pytanie. W taką
wściekłość wpadł po lekturze tekstu
“Bankructwo teorii Edmunda Klicha”
w “Naszym Dzienniku”, w którym
pismo to obnażyło prawdę o jego roli
w modulowaniu tonu narracji o katastrofie smoleńskiej.
“Nasz Dziennik” zapytał też Naczelną Prokuraturę Wojskową, czy płk
Edmund Klich będzie przesłuchany
w charakterze świadka i czy zostanie
postawiony mu zarzut zatajenia wiedzy
o przestępstwie złamania regulaminu
wojskowego.
Zanim jednak prokuratura zdążyła
odpowiedzieć, dr płk Edmund Klich
odwołał to, co wcześniej powiedział
“Faktowi”. – Ja nie mówię, że to jest
nieprawda. Ja tego nie powiedziałem. Nie
mam materiałów na ten temat. Powiedziałem jedynie, że samolot nie powinien
startować z lotniska Okęcie, bo na lotnisku w Smoleńsku nie było już wtedy
odpowiednich warunków atmosferycznych – oświadczył Klich w rozmowie
z PAP.
- W tej sytuacji sam pan chyba rozumie, dlaczego Wojskowa Prokuratura
Okręgowa w Warszawie nie komentuje
tej wypowiedzi. A co do pytania o zarzuty wskazanemu przez pana oficerowi, to –
jak już wielokrotnie wypowiadaliśmy się
w tym zakresie – o postawieniu jakiejkolwiek osobie jakichkolwiek zarzutów
opinia publiczna dowie się ewentualnie
po wykonaniu tej czynności procesowej –
powiedział płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury
Wojskowej.
- Edmund Klich cały czas gra w tym
samym zespole, który próbuje przepchnąć tezę o tym, jakoby odpowiedzialność za katastrofę smoleńską ponosili
przede wszystkim: gen. Andrzej Błasik,
załoga tupolewa i Siły Powietrzne RP,
a pośrednio Kancelaria Prezydenta
Lecha Kaczyńskiego – mówi wprost
jeden z byłych pilotów specpułku,
dobrze znający dr. Klicha.
Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik
Na rynku amerykańskim, do natychmiastowej sprzedaży dla każdego, dostępne są liczne modele agregatów do wytwarzania mgły. Na przykład produkt
Jem Roadie X-Stream™ firmy Martin,
zdolny do generowania 5000 metrów
sześciennych mgły na minutę. Generator
ten ważący około 170 kg z łatwością
może być przewieziony samochodem
w dowolne miejsce, uruchomiony w 18
minut i wytwarzać mgłę przez 108 minut.
Kosztuje około 10 tysięcy dolarów.
(Zdjęcie pochodzi ze sklepu internetowego Amazon.com, skąd również urządzenie to można zamówić.)
Mowa tu oczywiście o generatorze
‘cywilnym’, a o możliwościach podobnych urządzeń konstruowanych dla
wojskowych potrzeb i z wykorzystaniem
wojskowych budżetów – można tylko się
domyślać.
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
KONTROWERSJE
STRONA 13
Dzie³a ¿ydowskich kompozytorów pomog³y
przekszta³ciæ Bo¿e Narodzenie w œwiêto konsumpcji...
W
iększość
najpopularniejszych świątecznych piosenek granych przez stacje
radiowe w USA napisali twórcy żydowskiego pochodzenia - wynika z zestawienia Amerykańskiego Stowarzyszenia Kompozytorów, Autorów i Wydawców (ASCAP). Kompozytorzy
pochodzenia żydowskiego „p omogli
stworzyć pełną nostalgii mitologię, potrzebną do przekształcenie Bożego Narodzenia w sekularne święto konsumpcji” czytamy.
Takie bożonarodzeniowe przeboje
jak „Sleigh Ride”, „White Christmas”,
„The Christmas Song”, „Winter Wonderland”, „The Most Wonderful Time of the
Year” czy „I’ll Be Home for Christmas”,
powszechnie kojarzone za oceanem ze
świętami, są dziełem żydowskich kom pozytorów.
Zdaniem kanadyjskiej gazety “The
Globe and Mail” , z jednej strony świad czy to o tym, że utalentowani kompozy torzy żydowskiego pochodzenia, którzy
stoją za wieloma hitami XX wieku,
chcieli także sprawdzić się w tematyce
bożonarodzeniowej i uczynić z niej
źródło zysków; z drugiej strony, jak
zauważa dziennik, twórcy ci „pomogli
stworzyć pełną nostalgii mitologię, po-
trzebną do przekształcenie Bożego Narodzenia w sekularne
święto konsumpcji” .
Dziennik przypom ina, że historia współczesnej muzyki bożonarodzeniowej tworzonej przez żydowskich kompozytorów
zaczyna się w 1942
roku, kiedy Bing Crosby zaśpiewał utwór
Irvinga Berlina „White Christmas”. Okazuje się, że ten jeden
z największych bożonarodzeniowych
szlagierów wszechczasów napisał syn
żydowskiego kantora.
Tekst
pozbawiony
jest jakichkolwiek religijnych odniesień
i koncentruje się na
stworzeniu nastroju świątecznego, pełnego sielankowo-arkadyjskich obrazków.
Piosenka spowodowała, że po temat
Bożego Narodzenia zaczęli szybko sięgać inni żydowscy kompozytorzy. Twór-
cy spod znaku Tin Pan Alley w latach
1942-52 wypracowali istny kanon pisania bożonarodzeniowych szlagierów,
które szybko stały się równie popularne
jak tradycyjne kolędy. Tym razem jed nak utwory zamiast refleksji nad naro -
dzinami Chrystusa proponowały opiewanie uroków dzwoniących dzwoneczków, pędzanych sań, renifera Rudolfa i białego śniegu. W dużej mierze na
taki obraz świat wpłynęły kompozycje
takich autorów jak Berlin, Johny
Marks, Jule Styne, George Wyle i innych.
KAI
KOMENTARZ BIBUŁY: O tym, że
światem biznesowo-rozrywkowym rządzą
Żydzi pisał już przed prawie stu laty
Henry Ford. Pisał i ostrzegał przed tym
do czego doszło w czasach dzisiejszych.
A to, że Żydzi kontrolują Hollywood wie
każdy aktor, choć oczywiście tylko nielicznym przyszło o tym głośno powiedzieć
(a później odszczekiwać, bo przecież kariera i reputacja byłaby zupełnie skończona, a żydowskie wpływy skutecznie
przeprowadziłyby kampanię zwaną “character assasination”, czyli bezkompromisowego publicznego ataku na delikwenta). Wiadomo również i to, że wielu
z żydowskich twórców celowo i z premedytacją tworzyli takie a nie inne teksty
i melodie, aby oddalić ludzi od Chrystusa. Wielu zresztą nie ukrywało i nie ukrywa takich intencji. Dobrze, że o fakcie
dominacji żydowskiej w tym segmencie
przypomina organizacja ASCAP.
HAMBURA CHCE PRZESŁUCHANIA TUSKA
M
ecenas Stefan Hambura, pełnomocnik kilku rodzin ofiar
katastrofy smoleńskiej, złożył
do prokuratury wniosek o przesłuchanie
premiera Donalda Tuska. Przesłuchanie
miałoby się odbyć m.in. na okoliczność
wyjaśnienia przyczyn katastrofy i raportu
sporządzonego na podstawie zapisów
skrzynki ATM.
Oto pełna treść pisma:
Na podstawie art. 167 k.p.k. w związku
z art. 169 k.p.k. i art. 52 § 1 k.p.k. wnoszę
o przeprowadzenie jak najszybszego dowodu z zeznań:
Premiera RP Pana Donalda Tuska,
adres: Al. Ujazdowskie 1/3, 00-583
Warszawa,
na okoliczności:
1. Wyjaśnienia przyczyn katastrofy
smoleńskiej w ruchu powietrznym w dniu
10.04.2010 r.
2. Zmiany stanowiska Pana Premiera
Donalda Tuska co do pracy strony rosyjskiej i wyników tej pracy w sprawie
wyjaśnienia przyczyny katastrofy smoleńskiej. Premier Tusk poinformował w Brukseli w dniu 17.12.2010 r., żeprojekt
raportu MAK jest bezdyskusyjnie nie do
przyjęcia.
3. Raportu sporządzonego w oparciu
między innymi o skrzynkę parametrów
lotu ATM. Skrzynka ta notuje i odzwierciedla najdrobniejszy ruch każdej części
mechanizmu TU 154 M. Zatem daje
pełen obraz wydarzeń. Na tej podstawie
zrobiono analizę, którą Pan Premier
Donald Tusk otrzymał.
4. Zapisów z wieży kontrolnejna lotnisku Siewiernyj przed i po katastrofie
samolotu rządowego z Prezydenten RP
Lechem Kaczyńskim na pokładzie oraz
dalszymi 95 osobami. Strona polska dysponuje tymi zapisami.
Wnioskuję także o przekazanie mi
informacji o terminie przesłuchania przez
Prokuraturę Pana Premiera Tuska, abym
mógł w nim uczestniczyć jako pełnomoc nik pokrzywdzonych zgodnie z art. 171 § 2
k.p.k.
Kopia tego wniosku zostanie przekazana do Prokuratora Generalnego
Pana Andrzeja Seremeta.
UZASADNIENIE
Przede wszystkim pozwolę sobie zwró cić szczególną uwagę na art. 32 ust. 1 zdanie 1 Konstytucji RP, który mówi: „Wszyscy są wobec prawa równi.”
Z kolei art. 2 kodeksu postępowania
karnego określa jego cele i brzmi następująco:
„§ 1. Przepisy niniejszego kodeksu mają
na celu takie ukształtowanie postępowania
karnego, aby:
1) sprawca przestępstwa został wykryty
i pociągnięty do odpowiedzialności karnej,
a osoba niewinna nie poniosła tej odpowiedzialności,
2) przez trafne zastosowanie środków
przewidzianych w prawie karnym oraz
ujawnienie okoliczności sprzyjających
popełnieniu przestępstwa osiągnięte zostały
zadania postępowania karnego nie tylko
w zwalczaniu przestępstw, lecz również
w zapobieganiu im oraz w umacnianiu poszanowania prawa i zasad współżycia
społecznego,
3) uwzględnione zostały prawnie chronio-
ne interesy pokrzywdzonego,
4) rozstrzygnięcie sprawy nastąpiło w rozsądnym terminie.
§ 2. Podstawę wszelkich rozstrzygnięć
powinny stanowić prawdziwe ustalenia fak tyczne.”
Aby doprowadzić w niniejszym postępowaniu do tego, by podstawę wszelkich rozstrzygnięć stanowiły prawdziwe
ustalenia faktyczne, zapytałem podczas
spotkania Premiera Donalda Tuska
w dniu 11.12.2010 r. z Rodzinami ofiar
katastrofy smoleńskiej oraz ich pełnomocnikami, czy Pan Premier oraz jego
Ministrowie stawią się dobrowolnie
w prokuraturze jako świadkowie. Byłoby
to nader wskazane ze względu na bieg
czasu i niedoskonałości pamięci ludzkiej.
W odpowiedzi usłyszałem, że Premier
Tusk nie chce wywierać nacisku na prokuraturę i że być może będzie dla niej
bardziej „apetyczny pod koniec”.
Po wystąpieniu Pana Premiera w sprawie projektu raportu MAK w Brukseli
w dniu 17.12.2010 r. ponowiłem swój apel,
aby Premier Tusk oraz jego Ministrowie
jak najszybciej podzielili się swoją wiedzą
cd. na str. 22
POSZKODOWANY…
-
w wypadku samochodowym?
w pracy (WCB)?
poślizgnąłeś się na ulicy bądź w miejscu publicznym?
masz problemy z ubezpieczeniem?
odmówiono Ci odszkodowania?
LONGLEY/VICKAR L.L.P.
BARRISTERS & SOLICITORS
970 Lawrence Ave. W., Suite 900, Toronto, ON M6A 3B6
tel. 416.256.2020
Telefon bezpośredni: Jerzy Jurzikowski 647.966.9733
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
ZAPRASZAMY
STRONA 14
Elegancki
wystrój
Znakomite
potrawy
Odœwiêtna
atmosfera
SALE BANKIETOWE
2316 Fairview Street
Burlington, Ontario
tel. 905.639.3236
Zwi¹zek Narodowy Polski
w Kanadzie - Gmina 17
Wesela
Chrzciny
Komunie
Rocznice
Bankiety
Konferencje
Dwie Sale Bankietowe
Związek Narodowy Polski w Kanadzie Gmina 1 wynajmie sale na:
- wesela, - zabawy, - chrzciny, - komunie, - rocznice, - party.
Bardzo dobre warunki, przystępna cena
71 Judson Street Toronto
ok. 250 osób
tel. 905.272.8109
410 Royal York St. Toronto
ok. 60 osób
tel. 416.232.0707
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
PROGNOZY DLA POLSKI
STRONA 15
Przewidywana emigracja do Niemiec po otwarciu rynku szacowana jest na 400 tys. osób, ale bojê siê,
¿e bêdzie znacznie wiêksza, np. rzêdu miliona. Opustoszej¹ domy w zachodniej i pó³nocnej Polsce,
bo Niemcy œwiadomie kieruj¹ swoj¹ ofertê na tereny, które by³y niemieckie przed wojn¹.
Polacy pracuj¹ najd³u¿ej, najciê¿ej
i za najni¿sze wynagrodzenia
Z prof. Adamem Glapiñskim, cz³onkiem Rady Polityki Pieniê¿nej, rozmawia Ma³gorzata Goss
Miniony rok w gospodarce możemy
zaliczyć do udanych? Czego możemy się
spodziewać w 2011 roku?
- Na tle sytuacji światowej gospodarki
rok 2010 okazał się dla Polski lepszy, niż
sądziliśmy. Generalnie sytuacja na świecie jest rozchwiana, istnieje ogromny
obszar niepewności, więc można się było
obawiać negatywnych scenariuszy. Na
szczęście udało nam się wyjść obronną
ręką. W przyszłym roku sytuacja się nie
zmieni. Na tle innych krajów europejskich tempo rozwoju Polski jest niezłe,
choć absolutnie nie zaspokaja naszych
aspiracji i nie przybliża nas do wymarzonego poziomu “średniego zachod niego dobrobytu”. Bezrobocie jest wysokie, ale ustabilizowane. Złotówka ma
spory obszar do wzmacniania się, co
przy okazji działa antyinflacyjnie, tj. nie
zmusza do prowadzenia twardej polityki
antyinflacyjnej w warunkach wzrostu.
Natomiast jest wiele potencjalnych niebezpieczeństw, poczynając od narastającego polskiego długu publicznego, kom pletnego niepanowania przez rząd nad
finansami publicznymi, populistycznej
polityki prowadzonej “od zakrętu do zakrętu”. Jeszcze nigdy minister finansów
nie prowadził tak “upolitycznionej”
polityki finansowej! Wszystko podporządkowane jest doraźnym celom politycznym, a narastające trudności gospo darcze spychane są na później, prawdopodobnie w nadziei, że osiągnięcie maksymalnego pułapu nastąpi wówczas,
gdy odpowiedzialność przejdzie już
w inne ręce. To jest ogromne niebezpieczeństwo…
Drugim niebezpieczeństwem jest rozwój sytuacji na Węgrzech. Abstrahując
od tego, że bardzo pozytywnie oceniam
rząd węgierski i to, co próbuje robić
w gospodarce, to obiektywnie rzecz
biorąc - rezultaty jego działań prowadzą
do zmasowanego ataku zewnętrznego
na walutę węgierską oraz cały system
finansowy. Forint jest rozchwiany. A pamiętajmy, że forint traktowany jest
przez inwestorów, także tych spekulacyjnych, na równi ze złotym. Tak już jest,
choć nie ma to fundamentalnego uzasadnienia. Zatem sytuację na Węgrzech
trzeba obserwować bardzo uważnie,
ponieważ może ona oznaczać dla nas
poważne kłopoty.
Potencjalne niebezpieczeństwo dla
naszej gospodarki wiąże się też z zahamowaniem wzrostu w Niemczech.
Niemcy ciągną polską gospodarkę, jesteśmy od nich uzależnieni. Gdy tam
gospodarka się rozwija, to i u nas się
rozwija, gdy tam następuje recesja, to
i u nas tempo wzrostu spada. Perspektywy gospodarki niemieckiej na przy-
dujemy się poza strefą euro - dzięki własnej walucie możemy sobie zapewnić
wyższe tempo wzrostu. Oczywiście kłopoty euro będą się przenosić na złotego,
co przy naszym wysokim zadłużeniu
i politycznej niemożności przezwyciężenia problemu deficytu może mieć złe
konsekwencje. Niemniej jednak nasza
sytuacja w całym tym zamieszaniu jest
relatywnie dobra, a nasze fundamenty są
stabilizowane - paradoksalnie - przez
szły rok są dobre, ale pewna niewiado ma wiąże się z sytuacją gospodarki światowej, zwłaszcza chińskiej, od której
Niemcy są silnie uzależnieni. A tam się
szykuje obniżenie tempa wzrostu spowodowane zacieśnianiem polityki pieniężnej przez Chiny.
Ewentualne zagrożenie wynika też
z napięcia militarnego na Półwyspie
Koreańskim. Jego eskalacja mogłaby
oznaczać gwałtowne podrożenie surow ców, zwłaszcza ropy naftowej. Potężnym
zagrożeniem jest też sytuacja w Hiszpanii, której problemy finansowe bardzo
narosły, także wskutek nieodpowiedzial nej polityki budżetowej prowadzonej
przez władze w okresie dobrej koniunk tury. Prawdopodobnie szykuje się atak
spekulacyjny na Hiszpanię. Europa, jak
sądzę, przygotowała się do tego problemu, który prawdopodobnie wybuchnie
z całą mocą. Tylko że rezultat będzie
taki, że oprócz Ameryki także Europa
zacznie masowo drukować pieniądze.
Ogólna prognoza na przyszły rok - to
masowy druk pieniądza zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie.
niedorozwój gospodarki, w której przed siębiorstwa nie korzystają z kredytu, sys tem bankowy zajmuje się wszystkim innym poza kredytowaniem gospodarki,
a wymiana zagraniczna ma niewielki
wpływ na gospodarkę. Z racji tego zaco fania jesteśmy stosunkowo odporni na
kryzys. Do tego trzeba dodać polskich
konsumentów, którzy są nieprzyzwyczajeni do gospodarki rynkowej i zachowują niezmącony optymizm przy wydawaniu pieniędzy, chociaż nie mają zasobów. Dla nich samych stanowi to zagrożenie, ale dla gospodarki jest korzystne, bo w Polsce popyt konsumpcyjny jest tym czynnikiem, który nieodmiennie ciągnie gospodarkę, napędzając jej rozwój. Towarzyszy temu entuz jazm przedsiębiorców, którzy chcą nadrabiać zaległości. Ludzie w Polsce po
prostu chcą się dorabiać, pracują najdłużej i najciężej w Europie, za najniższe wynagrodzenia. To może trudne
dla pracowników, ale z punktu widzenia
makroekonomii jest to pozytywny element. Dlatego na nadchodzący rok
w gospodarce patrzę z umiarkowanym
optymizmem. Jeśli dotychczasowe trendy się utrzymają, to szykuje się wzrost
w tempie 4 proc. PKB, inflacja wyższa,
ale pod kontrolą (gdyż następować
będzie powolna aprecjacja złotego), na
rynku pracy nie będzie napięć i presji
cd. na str. 23
Jakie będą tego skutki?
- To oznacza inflację w skali świata,
poszukiwanie przez inwestorów innych
miejsc inwestowania, zamieszanie na
rynku walutowym. Z tego punktu widzenia dla Polski korzystne jest to, że znaj -
STRONA 16
WIELCY POLACY
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Wielki cz³owiek mojej Ojczyzny
- Roman Dmowski
Grzegorz Paw³owski
Autor jest mieszkańcem Sosnowca,
uczniem II klasy VIII LO im. C. K. Norwida.
Interesuje się m.in. polityką, filozofią
i historią.
Ta jego praca powstała z okazji Narodowego
Święta Niepodległości. Roman Dmowski
odszedł do Pana 2.01.1939r.
W
ielcy ludzie mojej Ojczyzny –
to temat niewątpliwie zobowiązujący, sprawiający, iż
trzeba w pośpiechu życia codziennego
zatrzymać się i zastanowić…, i także
zadziwić. Zadziwić, uświadomiwszy sobie, że nasz nieliczny bądź co bądź naród
wydał tylu znakomitych Polaków. Kiedy
przywołuję ich w pamięci, czuję satys fakcję i dumę z tego, że jestem Polakiem!
Wśród najbardziej zasłużonych synów
mojej Ojczyzny jeden człowiek ma dla
mnie szczególne znaczenie – jest nim
Roman Dmowski. To najwybitniejszy –
moim zdaniem – polityk w dziejach Polski, ojciec niepodległości, twórca i filar
polskiego ruchu narodowego i polskiej
prawicy oraz największy myśliciel idei
narodowej. Mało kto zna jego zasługi,
mało kto zna samą historię jego życia
i poświęcenia dla narodu i Ojczyzny.
Wiedza ta została skutecznie wyparta
głównie przez jego przeciwników (Józefa Piłsudskiego i władze sanacyjne), propagandę niemiecką w czasie wojny, komunistyczną po wojnie i wypierana jest
nadal, głównie przez tzw. nową lewicę.
Tekst, który masz przed oczami, drogi
czytelniku, jest tylko bitwą w wojnie
o pamięć, ale od Ciebie zależy, kto ją
wygra.
O Romanie Dmowskim dowiedziałem
się przypadkowo (Ale, czy aby na pewno? Raczej nie, gdyż nic nie dzieje się
z przypadku. Może stało się to po to,
abym mógł teraz o tym pisać?), natrafiając w internecie na wzmiankę o jego
ruchu narodowo-radykalnym. Tym, co
przyciągnęło moją uwagę, był stosunek
tego ruchu do Polski i Polaków, do polskiej kultury i tradycji a także zasady
moralne, którymi kierowali się jego
członkowie. Zacząłem z zapałem poszerzać swoją wiedzę na ten temat i odkryłem, jak wielkim człowiekiem był
Roman Dmowski i jak bardzo jest dziś
niedoceniany, usunięty w cień marszałka
Piłsudskiego. Dziś brakuje takich ludzi.
Podobnych do najwybitniejszego polskiego polityka. Polsce brakuje jego i jego idei, które mogłyby, skutecznie realizowane, dopasowane do obecnej sytuacji geopolitycznej i społecznej, wprowadzić kraj na drogę ku świetności, a nawet
mocarstwowości.
Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym
silniej się do nich poczuwam, im wyższy
przedstawiam typ człowieka.[1] To słowa
będące filarem jego filozofii politycznej.
Są one drogowskazem nie tylko dla
mnie, ale także dla kontynuatorów jego
myśli. Powinny zatem być każdemu
Polakowi znane, ale także bliskie, bo
sam ich autor mówił: wyraz nic nie
znaczy, jeżeli za nim czyn nie stoi. [2]
Każdy powinien zadawać sobie pytania i udzielać, rozważać odpowiedzi na
drodze swojego życia: Dlaczego mam
takowe obowiązki? Czy muszę je wypełniać? Jak mogę je wypełniać? Dlaczego chcę je wypełniać?
Również i mnie ten szereg pytań
nasunął się, kiedy zetknąłem się z pis mami Dmowskiego i kiedy przystąpiłem
do pisania niniejszej pracy. Docenić
właściwie wybitnych synów Ojczyzny
można bowiem tylko wtedy, gdy samemu rozumie się, co to znaczy być Polakiem i jakie są z tym związane
obowiązki. Zapraszam do poszukiwania
odpowiedzi – może długiego, może
opierał się na wielu źródłach.
Roman Dmowski był człowiekiem
wykształconym, mądrym i inteligentnym. Jak podają I. Chrzanowski i W. Konopczyński: W piątym roku życia nauczył
się sam czytać, lecz ojciec, dbały o jego
zdrowie, wydzierał mu książki i wypędzał
go z domu na świeże powietrze . [3] Choć
na początku nie był zbyt pilnym uczniem, w wyższych klasach zdecydowanie
przyłożył się do nauki, a nade wszystko
do historii, łaciny i języka polskiego.
W piątej klasie zrobił istotny krok na
drodze do życiowego celu - założył
szkolne koło „Strażnica”, którego zadaniem była obrona przed rusyfikacją.
Roman Dmowski
żmudnego, ale nad wyraz owocnego.
Praca, którą piszę, jest poniekąd wypełnieniem takiego obowiązku. Jest
przypomnieniem zasług i życia, które
Wielki Człowiek oddał Wielkiej Polsce.
Myślę, że warto poświęcić czas pisaniu
o tym człowieku. Wiem, że warto. To jest
swoiste podziękowanie, hołd, w pewnym
stopniu wypełnienie zobowiązania, jakie
każdy Polak kochający Ojczyznę ma
wobec tego człowieka.
Nie jestem kimś, kto mógłby mówić
o historii lepiej niż ona sama o sobie;
lepiej o ideałach człowieka, niż on sam.
Nie jestem również kimś, kto mógłby
mówić o człowieku lepiej, niż jego przyjaciele, współpracownicy i ludzie, którzy
znali go osobiście, dlatego więc będę
Na zebraniach czytano referaty z dziedziny historii, geografii, języka i poezji
romantycznej. Kiedy w klasie ósmej jeden z członków, Żyd, zaczął głosić doktryny socjalistyczne, Dmowski zwalczał
je na posiedzeniu w referacie pod tytułem "O stronnictwach politycznych i o sto sunku do nich młodzieży szkolnej"; myślą
przewodnią było, że się młodzież szkolna nie powinna zajmować polityką,
chyba że jej przedmiotem będzie walka
z rusyfikacją. [4] Te wydarzenia można
by właściwie uznać za początek jego
kariery politycznej. Z tym jednak napomnieniem, że kariera to tu złe słowo.
Rzekłbym, że lepiej oddaje istotę
sprawy słowo misja. Widać więc, że nie
zależało mu przede wszystkim na zdoby -
ciu władzy politycznej, a traktował ją jako narzędzie do obrony polskości.
Kolejnym etapem w walce o dobro naszego narodu była przynależność, a później przewodnictwo Związkowi Młodzieży Polskiej ZET. Nigdy nie wierzył,
żeby gromadzenie bogactw i w ogóle
kultura materialna mogły być głównym
zadaniem pracy społeczeństwa (materializm pozostawał w sprzeczności z towarzyszącą mu od młodości do grobu
wiarą w potęgę ducha) pozbawionego
niepodległości i tracącego - po powstaniu 1863 r. - wiarę w jej odzyskanie. On
jej nigdy nie tracił i już na uniwersytecie
walczył z apolitycznością oraz z krzewiącym się wśród pewnych odłamów młodzieży socjalizmem międzynarodowym.
Szybko, bo po wstąpieniu w szeregi
ZET-u, objął jego kierownictwo, pod
którym związkowi przyświecał ideał
odzyskania niepodległości państwa, co
osiągał Dmowski głównie przez uświadamianie odrębności narodowej najszerszym warstwom ludowym oraz krzewienie wiedzy o narodowej przeszłości.
W czasach uniwersyteckich należał
także do Koła Delegatów. I w tymże też
Kole wrzała pomiędzy socjalistami a narodowcami walka, która stała się bardzo
ostra w marcu roku 1890, kiedy to stu denci uniwersytetów rosyjskich z właściwym sobie radykalizmem chcieli wciągnąć kolegów warszawskich do rozruchów antyrządowych. Na próżno socjaliści popierali tę akcję; Dmowski, będąc
zawsze śmiertelnym wrogiem solidaryzowania się młodzieży polskiej z rosyjską, unicestwił ich zamiary zręcznymi
manewrami na posiedzeniach Koła
Delegatów i ZET-u. Najmocniejszym
zaś wyrazem ówczesnej działalności
politycznej Dmowskiego było zorganizowanie pierwszej po powstaniu styczniowym wielkiej manifestacji ulicznej
polskiej młodzieży w Warszawie w setną
rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja.
Odpowiedzią rosyjskich władz było osadzenie go na pięć miesięcy w warszawskiej Cytadeli i późniejsze zesłanie do
Mitawy. Stamtąd udało mu się przedostać do Lwowa, gdzie założył Przegląd
Wszechpolski - miesięcznik, który miał
za zadanie krzewić ideę narodową we
wszystkich trzech zaborach, zwalczać
apolityczność społeczeństwa i wskazy wać mu drogę do odzyskania niepod ległości i budowy nowego państwa przez
postęp kulturalny, uświadomienie naro dowe i uobywatelnienie warstw ludowych. [5] Na łamach Przeglądu ukazał się
głęboko przemyślany program polityki
Polski porozbiorowej.
W roku 1903 została ostatecznie wydana książka Myśli nowoczesnego Polaka, którą nazwał "wyznaniem wiary narodowej". Jej myślą przewodnią był postu lat unowocześnienia polskiego charakteru narodowego jako warunku niezbędnego potęgi niepodległego państwa
jako owocu nie zbrojnego powstania, ale
jego organizacji politycznej oraz zmiany
stosunków politycznych dzięki nadciągającej wielkiej wojnie. Zawarł w niej
także dogłębną i trafną analizę przyczyn
upadku Rzeczypospolitej oraz określił
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
kierunek i sposoby pracy nad odzyskaniem niepodległości. Dzięki przewod nictwu w Lidze Polskiej założył szereg
organizacji, które miały za zadanie tę
pracę realizować.
Pierwszym jego czynem w kwestii polityki zewnętrznej był wyjazd do Japonii,
aby odwieść tamtejszy rząd od poparcia
planów polskich socjalistów, zamierzających wywołać w Polsce zbrojne pow stanie przeciw Rosji, które zaszkodziłoby tylko sprawie polskiej. Dzięki jego
zdolnościom dyplomatycznym misja
zakończyła się powodzeniem. Nie bez
przyczyny piszę o tej podróży, gdyż zaowocowała ona przełomem w wyobrażeniach Dmowskiego o związku jednostki
z narodem. Zrozumiał, że losy narodu
zawisły przede wszystkim od tych zasobów, które spoczywają w głębi duszy
jego członków i które tworzą zbiorową
duszę narodu [6], to znaczy nie od sił
materialnych, lecz moralnych, mianowicie od poczucia związku moralnego jed nostki z narodem.
Kiedy w roku 1905 podczas stanu wojennego wprowadzonego przez władze
carskie w Królestwie, został poproszony
o nieoficjalne negocjacje z premierem
Witte, na pytanie tegoż, co zrobić, by
uzyskać spokój i porządek w Polsce, odpowiedział wprost: "Oddać władzę w ręce
Polaków". Dał w ten sposób wyraz swojemu charakterowi politycznemu, a politykiem był bezkompromisowym i odważnym, czym zaimponował swemu opo nentowi.
Był też politykiem dalekowzrocznym
i bacznym obserwatorem. Przyglądając
się światowej a przede wszystkim europejskiej scenie politycznej, kilka lat
wcześniej przewidział wybuch I wojny,
co pozwoliło mu określić najkorzystniejsze miejsce dla Polski w układzie sił.
Rozważania na ten temat zawarł m.in.
w publikacji Niemcy, Rosja i kwestia
polska, która przetłumaczona na kilka
języków zrobiła wrażenie w Europie,
uświadamiając jej mieszkańcom, że należy liczyć się z Polską jako czynnikiem
międzynarodowym. Trafnie zatem przewidział późniejszy przewrót majowy. Jak
czytamy w jednym z jego listów (14 marca 1919 r.), doszedł do wniosku, iż Piłsudski (…) śni o dyktaturze wojskowej, o
roli Napoleona wypływającego na fali
rewolucji. (…) taki człowiek, podniecany
przez swoich współkonspiratorów, łakomych na władzę, łatwo gotów pokusić się
o zamach na sejm. [7]
Kiedy doszło do wybuchu wojny
w 1914 roku, Dmowski świadomy niedo jrzałości politycznej Polaków obawiał
się, że mogą zmarnować tę szansę i silniej zaangażował się w politykę zagraniczną. Zauważywszy, że na skutek działań
wojennych i rewolucji bolszewickiej Rosja stopniowo przestaje odgrywać większą rolę w kształtowaniu sytuacji geopolitycznej Europy środkowej, skoncen trował swoje wysiłki dyplomatyczne na
rządach państw zachodnich. W niezliczonych dyskusjach, które prowadził
z brytyjskimi politykami, uczonymi
i dziennikarzami (żmudna to była praca,
gdyż Anglicy nie doceniali polskich
spraw), dowodził z żelazną logiką i płomiennym entuzjazmem, że odbudowanie wielkiej Polski będzie aktem sprawiedliwości i dobrodziejstwem dla świata. Wysłuchawszy jego wykładów, profesorowie w Cambridge ofiarowali mu
w sierpniu 1916 roku honorowy doktorat filozofii.
Niedługo potem, głównie poprzez
WIELCY POLACY
pośrednictwo i starania Paderewskiego,
Ameryka umieściła w swoim programie
główny cel Dmowskiego - Polskę zjednoczoną, niepodległą i z dostępem do
morza. Przemawiając w Detroit w 1918
r., powiedział: (…) taki naród, który
swych obowiązków nie rozumie, nie zasługuje na to, aby miał prawa. Mówił nie
tylko o narodach, ale i o obowiązkach
człowieka wobec narodu: bo co powiedzieć o człowieku, który ustąpi dla mniejszości? – zdradza on większość narodu.
Pozwolić na to, ażeby mniejszość narzucała narodowi swój kierunek, jest grzechem śmiertelnym wobec narodu! [8]
Podczas wizyty w Ameryce sukcesu
nie osiągnął jedynie w rozmowach z liderem amerykańskich Żydów, którzy wyjątkowo ostro bojkotowali porozumienie polsko-amerykańskie.
Realizując swoją wizję polityki zagranicznej, w czasie podróży dyplomaty cznych zawierał liczne sojusze i zjedny wał Polsce inne narody (szczególnie
południowosłowiańskie). Był politykiem, który nie dopuszczał do uzależniania swojej pracy od obcych, nawet za
cenę zwiększonego wysiłku (sam tłumaczył przemówienia, obawiając się przekłamań; nie uległ wielokrotnym namowom wstąpienia do masonerii, nie zgodził się na ustępstwa wobec kreowanej
przez Niemców Rady Regencyjnej).
Dobro kraju stawiał ponad korzyści osobiste.
Kiedy ustały działania wojenne i przystąpiono do określania mapy powojennej Europy, Dmowski został pierwszym
delegatem na konferencję pokojową
w Wersalu. Rozpoczął współdziałanie
z założonym przez siebie Komitetem
Narodowym Polskim, przedstawiając
aliantom swoją koncepcję przyszłych
granic Rzeczypospolitej. Dnia 28 czerwca 1919 roku wspólnie z Paderewskim
złożyli podpisy pod traktatem wersalskim, przywracającym Ojczyznę na mapę Europy. Chwila była nad wyraz podniosła i przejmująca.
Nie łudźmy się jednak, że stworzenie
nowej, silnej Polski było jednorazowym
aktem. Nie był to ani 11 listopada, ani 28
czerwca, ani żadna inna konkretna data.
Były to lata mozolnych starań kierowanych przez Romana Dmowskiego. Nie
można jednak zapomnieć o bohaterskiej
walce polskich żołnierzy, której największy bodaj wyraz dali, bijąc bolszewików
pod Warszawą. Podczas spotkań z polskimi żołnierzami we Francji usłyszał od
najbardziej doświadczonych żołnierzy
francuskich opinię, że lepszego materiału na żołnierza jak Polak nigdzie się
nie znajdzie.(…) Wzbudzają oni podziw
za swą waleczność, bohaterstwo i nie ma
okrzyku, który bym z większym zapałem
mógł wznieść, jak "Niech żyje żołnierz
polski !" [9]
On jednak musiał wykonać jeszcze
mnóstwo niewdzięcznej pracy dyplomatycznej w walce o ostateczną postać
Rzeczpospolitej, której suwerenność nie
zależała od podpisów czy mapy, ale od
odzyskania najważniejszych ziem, od ich
polskości, a nade wszystko od świadomości narodu. Mógł się jednakże pocieszać świadomością, że, rozpocząwszy
swą akcję jako dyplomata bez państwa,
mimo przeszkód, jakich doznawał przez
kilka lat od własnych rodaków, dokonał
rzeczy nadzwyczajnych! Przywrócił Polsce niepodległość! Jego zwycięstwo
w walce o ducha narodu i o niepodległość zostało dostrzeżone i docenione
nawet przez historyków i publicystów
niemieckich.
Profesor Eryk Muschke w latach 30.
pisał, że: (…) Bez wątpienia bez udziału
Dmowskiego państwo polskie nie byłoby
nigdy tym, czym pod jego wpływem mogło
się stać na Konferencji Pokojowej. Było
ono dziełem Wersalu, a to znaczy, skoro
się przyjmuje zgoła samodzielną aktywność Polaków, dziełem Dmowskiego (…).
[10]
Starania te przypłacił zdrowiem. Do
kraju wrócił dopiero w maju 1920 roku.
Zastał ojczyznę wolną, ale skłóconą
walkami stronnictw o konstytucję i reformę rolną oraz uwikłaną w wyprawę
kijowską. Kontynuował niestrudzenie
swoją działalność polityczną, mimo
utrudniania jej przez przeciwników z innych stronnictw (szczególnie przez zwolenników Piłsudskiego). Sprawował
m.in. urząd ministra spraw zagranicznych, członka Rady Obrony Państwa, był
posłem na sejm ustawodawczy. Za
rządów Władysława Sikorskiego otrzymał wielką wstęgę odrodzenia Polski, od
Uniwersytetu Poznańskiego doktorat
honorowy filozofii a od miasta Poznania
nagrodę literacką. O innych odznaczeniach, nagrodach od społeczeństwa nie
chciał słyszeć. Uważał, że nie czas jeszcze na nagrody, gdyż praca nie jest
jeszcze zakończona. Bez wątpienia
(…)rząd dusz (…) spoczął w rękach Romana Dmowskiego. Narodowe były polskie elity intelektualne (uniwersytety),
narodowym stawał się z każdym rokiem
Kościół rzymsko-katolicki (z całym ówczesnym episkopatem) i narodowa była
niemal cała młodzież. [11]
Kiedy w niepodległej Polsce rozpoczął
nowy etap w pracy dla narodu, działalność parlamentarną pozostawił swojemu
stronnictwu a sam zajął się krzewieniem
idei narodowej wśród młodych Polaków.
Opublikował m.in. książki: Polityka polska i odbudowanie państwa, Świat powojenny i Polska, Przewrót. Należy także zauważyć, że nadal troszczył się o uświadamianie rodakom ich upośledzenie
gospodarczego. Namawiał Polaków do
oszczędzania i mądrego gospodarowania majątkiem, a nie rozrzucania na prawo i lewo czy "wyścigu do koryta". Ważne w tej kwestii było namawianie do bojkotu kapitałów niemieckich, ale przede
STRONA 17
wszystkim żydowskich, bo należy pamiętać, że to głównie w rękach Żydów znaj dowała się polska gospodarka. Założył
istniejący do dziś Obóz Wielkiej Polski,
na którym skupił teraz całą swoją uwagę.
Obóz ten miał dążyć do zmiany psychiki
narodu, pojęć i charakteru w duchu życiowych powojennych konieczności Polski jako mocarstwa.
Dmowski wielokrotnie przemawiał
w różnych miastach do młodych wyznawców swojej idei. Apelował do młodych i sam się deklarował młodym,
zawsze gotowym do zerwania z dawnym
demokratyzmem i liberalizmem stron nictwa. I tu wspomnieć trzeba o tym, jak
owa współpraca z młodymi wyglądała.
Przede wszystkim, raz jeszcze należy
przypomnieć, że temu teraz, gdy sprawa
polska na arenie międzynarodowej była
już względnie jasna, poświęcił się bez
reszty. Tadeusz Bielecki, jeden z najbardziej znanych z pokolenia „młodych
narodowców” powiedział po spotkaniu
z panem Romanem: Wyjeżdżaliśmy
z Chludowa z rozbudzonymi nadziejami
i z wiarą w lepsze jutro Polski. [12] Jego
hasła i myśli podbijały serca i umysły
młodzieży akademickiej, warstw rzemieślniczych, robotniczych, włościańs kich, a nawet uczniów szkół średnich.
On sam i głoszone przez niego idee miały wielu wrogów - nawet wewnątrz ugrupowania. Nie dość, że władze sanacyjne
zlikwidowały OWP, to w obozie narodowo-radykalnym toczyła się walka o przywództwo, Dmowski zmienił zatem jego
strukturę organizacyjną, by powściągnąć
„wybujałą” żyłkę do wodzostwa. Wyraźnie widać tu, jak wielkim był człowiekiem i politykiem z prawdziwego zdarzenia - nie robił niczego dla kariery, ale
wszystko dla narodu, który kochał nad
życie i idei, w którą głęboko wierzył.
Dmowski w najintensywniejszym
okresie swojego życia i działalności poli tycznej był pozytywistą, bowiem w poli tyce taka postawa jest cenna i konieczna.
Potem jednak w miarę upływu lat dostrzegł wyższość ducha nad materią,
zbliżając się do integralnego katolicyzmu. Ostatecznie poddał się autorytetowi
Kościoła katolickiego.
część druga w numerze 3.2011 GP
POLSKI DOM SENIORA
Położony w pięknej, spokojnej
dzielnicy w Mississauga
zaprasza...
SpêdŸ z³ot¹ jesieñ swojego ¿ycia u nas
Zapewniamy:
- prywatne pokoje z ³azienkami
- opiekê pielêgniarsk¹ 24 godziny
na dobê
- regularne, cotygodniowe wizyty
lekarzy
- smaczne domowe posi³ki
z uwzglêdnieniem diety
- katolicki serwis religijny
- codzienny, atrakcyjny program
zajêæ i rozrywki dla ka¿dego
Dodatkowe us³ugi:
- us³ugi fryzjerskie
- pedicure
- pranie bielizny osobistej
- dostarczanie lekarstw
i ekwipunku medycznego
- posi³ki dostarczane do pokoju
- serwis taksówkowy
- telefon w pokoju
Po wiêcej informacji proszê dzwoniæ, tel: 905.823.3650
880 Clarkson Rd. South, Mississauga, ON L5J 4N4
www.wawel.org
STRONA 18
KATECHIZM KOŒCIO£A
KATOLICKIEGO (72)
III. Solidarność ludzka
Zasada solidarności, nazywana także
"przyjaźnią" lub "miłością społeczną",
jest bezpośrednim wymaganiem braterstwa ludzkiego i chrześcijańskiego:
Pierwszy błąd, przynoszący dziś wielkie i powszechne szkody, polega na
zapomnieniu o istnieniu węzłów wza jemnej solidarności i miłości między
ludźmi, na które jako na konieczność
wskazuje wspólne pochodzenie wszystkich i równość duchowej natury takiej
samej u wszystkich, niezależnie od
przynależności narodowej, a które są
nakazane faktem ofiary złożonej na
ołtarzu krzyża Ojcu przedwiecznemu
przez Chrystusa Pana, dla odkupienia
skażonej grzechem ludzkości.
Solidarność przejawia się przede
wszystkim w podziale dóbr i w wynagrodzeniu za pracę. Zakłada ona również wysiłek na rzecz bardziej sprawiedliwego porządku społecznego,
w którym napięcia będą mogły być
łatwiej likwidowane i gdzie łatwiej
będzie można znaleźć rozwiązanie konfliktów na drodze negocjacji.
Problemy społeczno-gospodarcze
mogą być rozwiązywane jedynie za pomocą różnych form solidarności: solidarności biednych, solidarności między
bogatymi i biednymi, solidarności pracujących, solidarności między pracodawcami a pracownikami w przedsiębiorstwie, solidarności między narodami i ludami. Solidarność międzynarodowa jest wymaganiem natury moralnej. Od niej jest w pewnym stopniu uzależniony pokój na świecie.
Cnota solidarności wykracza poza
dobra materialne. Kościół szerząc
duchowe dobra wiary, sprzyjał ponadto
rozwojowi dóbr ziemskich, otwierając
często przed nim nowe drogi. Tak
właśnie potwierdzały się na przestrzeni
wieków słowa Pana: S" tarajcie się
naprzód o Królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam
dodane " (Mt 6, 33):
Od dwóch tysięcy lat... żyje i... trwa
w duszy Kościoła (to) poczucie... z którego czerpały i czerpią dusze zachętę,
aż do pełnego miłości heroizmu mnichów-rolników, wybawicieli niewolników, uzdrowicieli chorych, apostołów
wiary, cywilizacji, kultury we wszystkich
epokach i wśród wszystkich ludów, by w
ten sposób stworzyć warunki społeczne,
które jedynie zdolne są umożliwić
wszystkim i ułatwić życie godne człowieka i chrześcijanina.
W skrócie
Społeczeństwo zapewnia sprawiedliwość społeczną, gdy urzeczywistnia
NASZA WIARA
Czy wiem,
w co wierzê?
warunki pozwalające zrzeszeniom oraz
każdemu z osobna na osiągnięcie tego,
co im się należy.
Poszanowanie osoby ludzkiej uważa
bliźniego za "drugiego samego siebie".
Zakłada poszanowanie podstawowych
praw, które wypływają z wewnętrznej
godności osoby.
Równość między ludźmi dotyczy ich
godności osobistej i praw z niej wypływających.
Różnice między osobami należą do
zamysłu Boga, który chce, abyśmy potrzebowali siebie nawzajem. Powinny
one pobudzać do miłości.
Równa godność osób ludzkich doma ga Si wysiłku na rzecz zmniejszenia
krzywdzących nierówności społecznych
i gospodarczych. Prowadzi do wyeliminowania krzywdzących różnic.
Solidarność jest cnotą wybitnie
chrześcijańską. Urzeczywistnia ona podział dóbr duchowych jeszcze bardziej
niż materialnych.
Rozdział trzeci
ZBAWIENIE BOŻE:
PRAWO I ŁASKA
Człowiek, pwołany do szczęścia, ale
zraniony przez grzech, potrzebuje zbawienia Bożego. Pomoc Boża zostaje mu
udzielona w Chrystusie przez prawo,
które nim kieruje, i przez łaskę, która
go umacnia:
Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem... Albowiem to Bóg jest
w was sprawcą i chcenia, i działania
zgodnie z [Jego] wolą (Flp 2, 12-13).
Artykuł pierwszy
PRAWO MORALNE
Prawo moralne jest dziełem Mądroś ci Bożej. Można je określić, w sensie
biblijnym, jako ojcowskie pouczenie,
pedagogię Bożą. Wyznacza ono człowiekowi drogi, zasady postępowania,
które prowadzą do obiecanego szczęś cia; zakazuje dróg do zła, które odwraca od Boga i Jego miłości. Jest stałe
w swoich przykazaniach i zarazem
godne miłości w swoich obietnicach.
Prawo jest normą postępowania
ogłoszoną przez kompetentną władzę
ze względu na dobro wspólne. Prawo
moralne zakłada między stworzeniami
rozumny porządek, który ustanowił
S³owo Pañskie na najbli¿sz¹ niedzielê
Ewangelia wg œw. Mateusza
Chrzest Jezusa
(Mt 3,13-17)
Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego.
Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty
przychodzisz do mnie?”
Jezus mu odpowiedział: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko,
co sprawiedliwe”. Wtedy Mu ustąpił.
A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły
Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany,
w którym mam upodobanie”.
Stwórca swoją mocą, mądrością i dobrocią dla ich dobra i ze względu na ich
cel. Każde prawo znajduje w prawie
wiecznym swoją pierwszą i ostateczną
prawdę. Prawo jest ogłaszane i ustanawiane przez rozum jako uczestnictwo
w Opatrzności Boga żywego, Stwórcy
i Odkupiciela wszystkich. "To rozporządzenie rozumu nazywane jest właśnie prawem":
Człowiek - jako jedyna spośród istot
żywych - może szczycić się tym, iż był
godny otrzymać od Boga prawo; jako
istota obdarzona rozumem, zdolna pojmować i rozeznawać, będzie kierował
swoim postępowaniem, korzystając ze
swej wolności i rozumu, poddany tylko
Temu, który mu wszystko poddał.
Prawo moralne wyraża się w różnych
formach, ale wszystkie one są powiązane ze sobą: prawo wieczne, będące
w Bogu źródłem wszelkich praw; prawo
naturalne; prawo objawione obejmujące Stare Prawo i Nowe Prawo, czyli
Prawo ewangeliczne; wreszcie prawa
cywilne i kościelne.
Prawo moralne znajduje w Chrystusie swoją pełnię i jedność. Osoba
Jezusa Chrystusa jest drogą do doskonałości. Jest celem prawa, ponieważ to
On sam poucza o Bożej sprawiedliwości i jej udziela: "A przecież kresem Prawa
jest Chrystus, dla usprawiedliwienia
każdego, kto wierzy" (Rz 10, 4).
I. Naturalne prawo moralne
Człowiek uczestniczy w mądrości
i dobroci Stwórcy, który przyznaje mu
panowanie nad jego czynami i zdolność
kierowania sobą ze względu na prawdę
i dobro. Prawo naturalne wyraża pierwotny zmysł moralny, który pozwala
człowiekowi rozpoznać rozumem, czym
jest dobro i zło, prawda i kłamstwo:
Prawo naturalne jest zapisane i wyryte w duszy każdego człowieka, ponieważ jest ono rozumem ludzkim
nakazującym czynić dobro, a zakazującym grzechu... Jednakże ten przepis
rozumu ludzkiego nie mógłby mieć
mocy prawnej, gdyby nie był głosem
i wykładnią wyższego rozumu, któremu
nasz rozum i nasza wolność powinny
być poddane.
Prawo "Boże i naturalne" wyznacza
człowiekowi drogę praktykowania
dobra i osiągania jego celu. Prawo naturalne wyraża pierwsze i istotne zasady kierujące życiem moralnym. Jego
punktem odniesienia jest zarówno dążenie do Boga, który jest źródłem
i sędzią wszelkiego dobra, oraz pod danie się Mu, jak również uznanie
drugiego człowieka za równego sobie.
Główne przepisy prawa naturalnego
zostały wyłożone w Dekalogu. Prawo to
jest nazywane prawem naturalnym nie
dlatego, że odnosi się do natury istot
nierozumnych, lecz dlatego, że rozum,
który je ogłasza, należy do natury
człowieka:
Gdzie są więc zapisane (te zasady),
jeśli nie w księdze światłości, która zwie
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
się Prawdą? W niej jest zapisane
wszelkie sprawiedliwe prawo. Z niej
przenika do serca człowieka postępującego sprawiedliwie. Nie tylko w sposób
przejściowy, ale jakby wyciska się na
niej, jak na wosku wyciska się obraz
sygnetu, który przechodzi na wosk,
pozostając na pierścieniu .
Prawo naturalne nie jest niczym
innym, jak światłem poznania złożonym w nas przez Boga; przez nie poz najemy, co należy czynić, a czego należy unikać. To światło lub to prawo dał
Bóg stworzeniu.
Prawo naturalne, obecne w sercu
każdego człowieka i ustanowione przez
rozum, jest uniwersalne w swoich
przepisach i jego władza rozciąga się na
wszystkich ludzi. Wyraża ono godność
osoby i określa podstawę jej fundamen talnych praw i obowiązków:
Istnieje oczywiście prawdziwe prawo,
to znaczy prawo prawego rozumu,
zgodne z naturą, które znajduje się we
wszystkich ludziach. Jest niezmienne
i wieczne; nakazując, wzywa nas do wypełnienia powinności, a zakazując,
powstrzymuje od występków... Prawo
to nie może być ani zmienione przez
inne, uchylone w jakiejś swej części, ani
zniesione całkowicie.
Stosowanie prawa naturalnego jest
bardzo zróżnicowane; może ono wymagać refleksji dostosowanej do wielości
warunków życiowych, zależnie od miejsca, czasu i okoliczności. Niemniej jed nak pośród różnorodności kultur prawo naturalne pozostaje normą łączącą
ludzi między sobą i nakładającą na
nich, mimo nieuniknionych różnic,
wspólne zasady.
Prawo naturalne jest niezmienne
i trwałe pośród zmian historycznych;
istnieje wśród zmieniających się poglądów i obyczajów oraz wspiera ich
postęp. Zasady, które są jego wyrazem,
pozostają ważne w swojej istocie. Chociaż podważa się jego podstawy, to nie
można go zniszczyć ani wyrwać z serca
człowieka. Odżywa ono zawsze w życiu
jednostek i społeczności:
Panie, za kradzież jest kara na mocy
Twego prawa, jak też prawa, które jest
zapisane w sercach ludzi i którego nie
może usunąć nawet największa nasza
nieprawość .
Prawo naturalne, będące doskonałym dziełem Stwórcy, dostarcza solidnych podstaw, na których człowiek
może wznosić budowlę zasad moralnych, kierujących jego wyborami. Ustanawia ono również niezbędną pod stawę moralną do budowania wspólno ty ludzkiej. Wreszcie, dostarcza koniecznej podstawy dla prawa cywilnego,
które jest z nim związane, albo przez
refleksję, która wyprowadza wnioski
z jego zasad, albo przez uzupełnienia
o charakterze pozytywnym i prawnym.
Przykazania prawa naturalnego nie
są postrzegane przez wszystkich w sposób jasny i bezpośredni. W obecnej sytuacji człowiek grzeszny koniecznie
potrzebuje łaski i objawienia, by prawdy religijne i moralne mogły być poz nane "przez wszystkich łatwo, ze stałą
pewnością i bez domieszki błędu". Prawo naturalne dostarcza prawu objawionemu i łasce podstaw przygotowanych
przez Boga i pozostających w harmonii
z dziełem Ducha Świętego.
cdn.
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
RELIGIA I KULTURA
STRONA 19
Judaizm przeciwko Moj¿eszowi.
Gnostycki mesjanizm Sabbataja Cwi
Hugon Hajducki
„Bóle porodowe mesjasza”
G³os Polski
W obrębie wielu odłamów judaizmu,
powstałych już po zmartwychwstaniu
Jezusa Chrystusa i zburzeniu drugiej
świątyni jerozolimskiej, powszechne
były mesjanistyczne nadzieje, ucieleśniane przez kolejnych samozwańczych
„mesjaszów”. Odrzucenie Jezusa Chrystusa i uznanie Go przez rabinów za
„najgorszego z ludzi” przyczyniło się do
powstania coraz bardziej widocznej
pustki w teologii judaistycznej, opierającej się na odkupieńczej misji Syna
posłanego przez Boga. Pustkę tę próbowano zapełnić, oddając się z pełnym
zaufaniem kolejnym krętaczom posługującym się religijną retoryką. Jedną
z takich osób - pierwszą tak poważną
od czasu antycznego „mesjasza” Szymona bar Kochby - był Sabbataj Cwi
(Tzvi, Zvi, Zevi) Szolem, w XVII wieku
uznany przez wielu Żydów z diaspory
europejskiej za autentycznego, długo
oczekiwanego mesjasza.
Sukces religijny nowego „mesjasza”
był związany z kilkoma sprzyjającymi
nowemu nauczaniu okolicznościami.
Pierwszą z nich było nasilenie się w II
połowie XVII wieku tendencji mistycznych i mesjanistycznych (1) wśród
różnych odłamów Żydów, tendencji
wyrastających z rosnącej popularności
gematrii (2) i kabały. Po drugie, skomplikowana i pokrętna teologia Sabbataja była próbą zinterpretowania i wpisania w Boży plan przykrych dla Żydów
wydarzeń religijno-politycznych, dziejących się w XVII wieku. Ówczesne
dramatyczne koleje historii wspoma gały wzrost tendencji mesjanistycznych.
Krwawe prześladowania Żydów w cza sie powstania Chmielnickiego interpretowano jako „bóle porodowe rodzącego się mesjasza”. Istniał poważny problem z interpretacją przymusowego
nawracania Żydów na islam w Imperium Osmańskim oraz na katolicyzm
w Hiszpanii, a tymczasem nauczanie
i osobisty przykład Sabbataja dawały
ówczesnym Żydom jedną z możliwych
strategii religijnego usprawiedliwienia
swojej apostazji. Ogłoszenie się przez
tego pochodzącego ze Smyrny kabalistę długo oczekiwanym „mesjaszem”
trafiło w potrzeby diaspory. Po trzecie,
elitarne i hermetyczne nauczanie nowego „mesjasza”, niezrozumiałe dla
szerokich rzesz żydowskich, znalazło
dobrego propagatora w popularnym
wśród ludu „proroku” Abrahamie
Natanie z Gazy. To on „przetłumaczył”
mistyczne koncepcje Sabbataja na
język zrozumiały przez masy i rozpropagował je wśród europejskich - początkowo sefardyjskich, a od pewnego
momentu także aszkenazyjskich - Żydów.
nie boi się
prawdy...
Przyszły „mesjasz” przyszedł na świat
w żydowskiej rodzinie przedstawiciela
handlowego brytyjskich i holenderskich
kompanii handlowych w anatolijskiej
T
rwa duchowa wojna pomiędzy
Bogiem a Lucyferem. W trakcie tych zmagań książę ciemności niejednokrotnie zło nazywa
dobrem, a nienawiść ukrywa w słowach
głoszących miłość, tolerancję i pokój.
Zapowiedziane przez św. Jana zbiorowe nawrócenie Żydów jest od dawna
wypatrywanym znakiem, potwierdzającym nadejście czasów ostatecznych
i rychłą paruzję Chrystusa. Jest to jedna
z wielkich tajemnic dotyczących losów
całego świata. W jakich jednak okolicznościach nastąpi nawrócenie Żydów? W którym momencie porzucą oni
swoje zgubne poglądy o nadejściu narodowego mesjasza, który przyjdzie
tylko po to, by stworzyć kolejne ziemskie imperium? Czy będzie to związane
z pojawieniem się kolejnego fałszywego
mesjasza żydowskiego? Pytania, na
które trudno udzielić jednoznacznej
odpowiedzi, można by mnożyć.
Historia narodu żydowskiego po
odrzuceniu i przelaniu krwi Zbawiciela
jest historią pogrążania się w religijnych błędach i samouwielbieniu.
Wbrew obiegowym poglądom, Żydzi
nie pozostali wierni zasadom ortodoksyjnego judaizmu, dzieląc się na liczne
i zwalczające się sekty. Do dziś sam
judaizm jest zjawiskiem zróżnicowanym, a jego podział na żydowskich
ortodoksów i zsekularyzowanych Żydów reformowanych jest bardzo dużym
uproszczeniem. Jednym z odłamów
dzisiejszego judaizmu (choć część samych Żydów traktuje ten ruch religijny
jako heretycką sektę) jest wpływowy
i działający do dziś w konspiracji sabbataizm. Warto zapoznać się z poglądami głoszonymi w łonie tej sekty, tym
bardziej, że zostały one przyjęte przez
niektóre dzisiejsze odłamy judaizmu,
jak również sekty (najczęściej protestanckie) o charakterze judeochrześcijańskim. Warto z jeszcze jednego powodu: ponieważ sabbataizm jest koncepcją religijną odpowiedzialną za
liczne, fatalne w skutkach wydarzenia
społeczne i polityczne na świecie dziejące się w ciągu ostatnich 200 lat, a które od XIX wieku przypisywano bez
różnicy wszystkim Żydom. Niejednokrotnie sami sabbatajczycy gorliwie
pomagali w szerzeniu antyżydowskiej
propagandy, aby w ten sposób, łamiąc
Prawo, przyśpieszyć osiągnięcie mesjańskiego czasu.
Kochanek Szehiny
Smyrnie w 1629 r. Od najmłodszych lat
interesował się gematrią i kabałą.
W wieku dwudziestu dwóch lat (1648)
w trakcie iluminacji „dostąpił łaski”
uświadomienia sobie, że jest od dawna
zapowiadanym „mesjaszem”. Głos powiedział Sabbatajowi: „Ty jesteś zbawcą
Izraela, mesjaszem, synem Dawidowym,
pomazańcem Boga Jakubowego, ty zbawisz Izrael! ”. Trwające niekiedy po kilka
dni, a nawet kilka tygodni stany ekstatyczne połączone były z dziwnym zachowaniem Sabbataja, łamiącego
wszelkie zasady rytualne judaizmu, jak
i zasady etyczne, powodując podejrzliwe traktowanie przez okolicznych
rabinów. Doprowadziło to już trzy lata
później do obłożenia go klątwą i wyrzucenia wraz z jego wyznawcami ze
Smyrny za bluźniercze zachowanie
w synagodze, polegające na wymawianiu imienia Bożego i śpiewaniu sefardysjkich piosenek miłosnych, w których
ukryty był głębszy sens kabalistyczny.
Przez osiemnaście lat żył na wygnaniu, nauczając lub spotykając się z ludźmi zaciekawionymi ekscentrycznymi
poglądami dziwaka. W tym czasie
Sabbataj poznał swojego „proroka”,
popularnego Natana z Gazy, pojął za
(trzecią z kolei) żonę żydowską nierządnicę, nawiązał kontakt z tajnymi sektami sufickimi i chrześcijańskimi chiliastami. Wobec dotychczasowego fiaska swojego nauczania przesunął datę
rozpoczęcia ery mesjańskiej na rok
1666, akceptowany również przez
kabalistów. Dopiero jednak nawiązanie
ścisłych relacji z wyznawcą lurijskiej
kabały Natanem z Gazy rozpoczęło
dynamiczny rozwój sekty religijnej Sabattaja Cwi. W maju 1665 r. Natan
potwierdził uroczyście (po uzyskaniu
„boskiej iluminacji”), że Sabbataj jest
długo oczekiwanym mesjaszem, wywołując tym niespotykany od dawna
entuzjazm religijny (3). Od tej pory
oficjalna działalność apostolska została
powierzona „prorokowi”, zaś nauczanie w obrębie ekskluzywnej grupy wta jemniczonych zarezerwował dla siebie
sam „mesjasz”, który ogłosił, że ostate czne zbawienie nastąpi w 1670 r.
W 1666 r. nie rozpoczęła się epoka
mesjańska; zamiast tego Sabbataj Cwi
wraz z kilkoma najbliższymi sobie wiernymi został zatrzymany przez janczarów i sprowadzony do pałacu sułtańskiego w Adrianopolu. Sułtan Mehmed
IV, zainteresowany nauczaniem Sabbataja, ale też przeczuwający możliwe
korzyści polityczne wynikające ze zdobycia wpływu na żydowskiego „mesjasza”, przysłuchiwał się jego dyspucie ze
swymi dostojnikami. Trudno uznać za
zupełnie wiarygodne liczne przekazy
tak przeciwników, jak i zwolenników,
dotyczące zagadkowej konwersji Sabbataja na islam. Pewny jest wyłącznie
skutek tej dysputy - konwersja na islam
i złożenie muzułmańskiego wyznania
wiary, połączone z nadaniem nazwiska
Mehmed (na część sułtana), nadaniu
dworskiego tytułu „strażnika pałacowych bram” i wyznaczenie stałej pensji
dziennej 150 atrów. Czy było to wynikiem zastraszenia żydowskiego „mesjasza”, czy efektem przemyślanego
działania w ramach spójnej koncepcji
religijnej - trudno jednoznacznie określić.
Przemiana Sabbataja Cwi w Aziza
Mehmeda Efendi spowodowała konsternację wśród jego wyznawców, starających się na wszelkie sposoby wytłumaczyć sobie działanie swojego „mistrza”. Dopiero podjęte przez Natana
z Gazy próby wytłumaczenia postępowania Sabbataja w oparciu o teologię
sabbatajską spowodowały uspokojenie
mas. Dodatkowo zamieszanie potęgowało dalsze praktykowanie przez apostatycznego „mesjasza” niektórych przepisów rytualnych judaizmu, i to - ku
przerażeniu talmudycznych rabinów w muzułmańskim odzieniu i przy powoływaniu się na Koran! Mimo religijnego odstępstwa, a nawet wezwania
Żydów do podążania śladami apostazji,
rzesze Żydów od Dniepru po Gibraltar
uznały Sabbataja za swojego „mesjasza”, co wynikało z przyjęcia nowej
koncepcji grzechu.
Sielanka w pałacu sułtańskim trwała
kilka lat, w czasie których narodził się
syn Sabbataja Izrael (1667), a on sam
ze swoim synkretycznym nauczaniem
zaczął zwracać się głównie już nie do
wyznawców judaizmu, ale do wiernych
proroka Mahometa. Działanie Sabbataja spotkało się z surową reakcją ze
strony sułtana, skazującego „mesjasza”
w 1672 r. na uwięzienie i zesłanie do
czarnogórskiego miasteczka Ulcinji.
Tam „mesjasz”, „mesjasz-marran”,
„oblubieniec Syjońskiej Córy” (Szehiny) dokonał żywota 17 września 1676 r.,
nie doczekując wyzwolenia Izraela.
„Mistyka nihilizmu” - od
frankizmu do iluminatów
Śmierć Sabbataja Cwi nie stała się
kresem istnienia jego sekty. Kryzys
wewnątrz judaizmu ulegał bowiem
pogłębieniu, a po krótkim przewodnictwie syna „mesjasza”, Izraela, nad
grupkami sabbatajczyków zwolennicy
Sabbataja i Natana podzielili się na
kilka sekt, z których część w ukryciu
praktykowała zasady religijne „mesjasza”. Talmudysta Hillary Nussbaum
opisuje zamieszanie, jakie w obrębie
judaizmu spowodowało nauczanie
Sabbataja Cwi: „Na domiar ubóstwa
umysłowego zjawili się na początku
XVIII wieku szarlatani sabbataizmu,
którzy szerzyli nowe teorie religijne, obałamucające umysły i podkopujące podstawy judaizmu. Długa i zapamiętała
walka między Ajbeszycem a Edenem
w kwestii amuletów roznamiętniła umysły i ośmieliła wielu do jawnego wystąpienia w charakterze kontrtalmudystów
i do pozbycia się uciążliwych przepisów
rytualnych; nastąpiło wielkie zamieszanie w pojęciach religijnych i zrodził się
frankizm ” (4).
czêœæ 2 w numerze 3
STRONA 20
POLSKA
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Polska 2010: Rok upadku
Stanis³aw ¯aryn
R
ok 2010 to był zły rok dla życia
publicznego w kraju. Polska
jest po nim dużo słabsza i mniej
liczy się na międzynarodowej scenie.
Katastrofa smoleńska, która odcisnęła
się piętnem na całym mijającym roku,
pokazała, że Polska nie jest w stanie
wypełnić swojej podstawowej powinnoś ci względem urzędników państwa, a co
za tym idzie również wobec obywateli –
nie była w stanie chronić swoich przywódców. Państwo nie zapewniło bezpieczeństwa najważniejszym jego przed stawicielom, z prezydentem na czele.
Państwo polskie – w osobach polskich
ministrów i urzędników – zignorowało
swojego prezydenta. Nawet w oderwaniu od tragicznego finału lotu Tu-154M,
chaos przy organizowaniu wizyty
w Katyniu, czy brak funkcjonariuszy
BOR na rosyjskim lotnisku to dowód, że
polskie państwo odcięło się od swojej
delegacji, że 96 osób lecących w imieniu
Polski na obchody 70. rocznicy zbrodni
katyńskiej nie otrzymało wsparcia swojej
ojczyzny. Masakra w smoleńskim lasku
pokazała również, do jak tragicznych
skutków może doprowadzić nieograniczona walka polityczna z konkuren cyjnym obozem. Premier Donald Tusk
wolał włączyć się w polityczną gierkę
rosyjskiego premiera i wspólnie z nim
ogłaszać „sukces w polsko-rosyjskich
stosunkach” niż z Lechem Kaczyńskim
złożyć hołd polskim ofiarom zbrodniczej
sowieckiej ideologii. To z kolei przełożyło się na zlekceważenie wizyty planowanej 10 kwietnia w Rosji.
Doprowadzając do ogromnych zanie-
dbań związanych z podróżą polskiej delegacji nasze władze nie tylko przyczyniły się do tragedii w Smoleńsku, ale
również dały znak, że nie jesteśmy poważnym krajem. Poważny kraj nigdy nie
pozwoliłby sobie na lekceważenie głowy
państwa. Marginalizując swojego przywódcę państwo marginalizuje i ośmiesza
również siebie. Wrażenie braku powagi
Polski spotęgowała decyzja Donalda
Tuska, by oddać w pełni śledztwo dotyczące przyczyn katastrofy smoleńskiej
Rosjanom. Na mocy decyzji polskich
władz zrezygnowaliśmy z bycia podmiotem w tym śledztwie. Polska zadowoliła
się ochłapami rzucanymi nam przez
moskiewskich polityków. Dodatkowo
rząd tragedię z 10 kwietnia wykorzystał
do rozpoczęcia propagandy związanej
z polepszeniem stosunków między
Polską i Rosją. I mówił o tej wirtualnej
poprawie tym głośniej, im więcej zaniedbań w sprawie katastrofy dopuszczali się
rosyjscy śledczy. Reakcja polskich władz
na katastrofę smoleńską to zrzeczenie
się podmiotowości w tak ważnej dla
kraju sprawie, jak śmierć najważniejszych dla niego osób.
Niestety, rozpoczęta po 10 kwietnia
nowa taktyka twórców polskiej polityki
zagranicznej oznacza, że nasz kraj zrze ka się podmiotowości również w innych
spawach. Polska zaakceptowała bowiem
fakt porozumienia Rosji i Europy Zachodniej ponad naszymi głowami. Nowa
doktryna polityki międzynarodowej została trafnie nazwana przez dziennikarzy
„Rzeczpospolitej”, którzy zatytułowali
wywiad z Radosławem Sikorskim słowami: „Nie drażnić Rosji ”. Tytuł ten
w dobry sposób oddaje ostatnie decyzje
polskiej dyplomacji. Polska wycofuje się
bowiem ze wszystkich obszarów polityki
zagranicznej, na których zależy Rosji.
Odcięła się od Gruzji, dopuściła do stagnacji w kontaktach z krajami Europy
Środkowej, dała przyzwolenie na budowę Gazociągu Północnego i włączyła się
aktywnie w projekty energetyczne
Kremla. Dodatkowo stała się adwokatem Moskwy na arenie międzynarodowej, co pokazała m.in. wizyta Bronisława Komorowskiego w Waszyngtonie. Poparł on w USA ratyfikację traktatu START, który jest korzystny dla
Rosji, a oznacza straty polityczne i ekonomiczne dla USA i Europy Środkowej.
zalanych domów, a rodziny zmuszone są
do mieszkania w kontenerach. W końcówce roku okazało się nawet, że restrukturyzowane wiele razy przez państwo spółki kolejowe nie są w stanie
poradzić sobie ze skutecznym transportem Polaków na święta Bożego Narodzenia (za co minister Cezary Grabarczyk przeprosił wicepremiera Waldemara Pawlaka, bo ten lubi jeździć koleją do
pracy). Również te – dużo mniejszej
skali niż Smoleńsk – wydarzenia z 2010
roku pokazują, że polskie państwo jest
bardzo słabe.
W kontenerze, czy na dworcu?
Na domiar złego, w 2010 roku w polskim życiu publicznym doszło do upad ku wielu ważnych dla państwa wartości.
Reakcja polskiego rządu na katastrofę
smoleńską była bowiem również uderzeniem w pozycję prawdy. Premier Donald Tusk powiedział w kilka dni po 10
kwietnia, że Polska nie zwróciła się do
Rosji o przejęcie śledztwa ws. katastro fy, żeby premier i prezydent Rosji nie
uznali, iż Warszawa podejrzewa Putina
i Miedwiediewa o przyczynienie się do
śmierci 96 polskich obywateli. Szef rządu przyznał, że zagwarantowanie prawdy przez Polskę w sprawie „Smoleńska”
jest mniej istotne niż dobre samopoczu cie rosyjskich polityków. Od miesięcy
polscy śledczy badający kwestię katastrofy zbierają żniwa fatalnej decyzji premiera. Bowiem Polska przez decyzję
Prezesa Rady Ministrów nie ma żadnej
możliwości weryfikacji informacji i dokumentów przesyłanych nam przez Rosjan. Czasem udaje nam się jedynie
cd. na str. 24
Katastrofa smoleńska była spowodowana – oprócz odpowiedzialności konkretnych osób i urzędów – wynikiem systemowych patologii w polskim państwie.
Uniemożliwiły one m.in. zakup nowych
samolotów dla polskich polityków,
doprowadziły do degeneracji wojskowego lotnictwa, czy też pozwoliły urzędnikom na wsadzenie przywódców polskiego państwa i wojska do jednego samolotu. Te same patologie uwidoczniły
się w tym roku także w innych obszarach. Dwukrotne powodzie pokazały,
że Polska nie jest w stanie skutecznie się
bronić przed wielką wodą, a bałagan
panujący w gospodarce przestrzennej
kraju doprowadził do tragedii wielu
rodzin. Okazało się, że Polska nie umie
nałożyć i wyegzekwować zakazu budowy
domów w miejscach zalewanych przez
wodę, ani skutecznie walczyć ze skutkami wylania rzek. Do dziś powodzianie
w wielu miejscach kraju nie otrzymali
obiecanych pieniędzy na remonty
P(O)rawda?
Jak ma³¿onkowie zara¿aj¹ siê szczêœciem
D
ługie życie w parze sprawia, że
partnerzy nie tylko podobnie
się starzeją, ale również przeżywają podobne emocje. Ludzie
w związku z długim stażem są ze sobą
zsynchronizowani. Przynajmniej jeśli
chodzi o poziom szczęścia. Rośnie ono
i opada u obojga partnerów w podobnym rytmie.
– Choć zjawisko to wydaje się oczywiste, dotychczas nie było badane – zauważa Christiane Hoppmann z Wydziału
Psychologii na Uniwersytecie Kolumbii
Brytyjskiej w kanadyjskim Vancouver,
która wraz ze swoim zespołem to zrobiła. Wzięła pod lupę zgromadzone
wcześniej dane na temat starzenia się
społeczeństwa. Przeanalizowała te, które objęły prawie 200 małżeństw. Ich
losy śledziła przez 35 lat, od roku 1956
do 1991. W tym czasie, co siedem lat,
poddawano ich rozmaitym testom.
Musieli na przykład odpowiadać na
pytania dotyczące tego, na ile są zadowoleni ze swojego dotychczasowego
życia. Oceniali je w skali od 1 (bardzo
szczęśliwe) do 5 (bardzo nieszczęśliwe).
Dr Hoppmann zauważyła w udzielanych odpowiedziach pewną prawidło-
wość: jeśli jeden z małżonków wystawiał ocenę bardzo dobrą, to drugi robił
zazwyczaj podobnie. I na odwrót: kiedy
w ocenie jednego z partnerów następował spadek poziomu szczęścia, w wy-
nikach testu drugiego również to wychodziło. Podobieństwo odpowiedzi
małżeństw było znacznie wyższe niż
wśród dobranych przypadkowo, na
potrzeby badania, kobiet i mężczyzn.
Kanadyjska uczona zastanawiała się,
dlaczego tak się dzieje. Czyżby szczęście było zaraźliwe? Jeśli tak, to działa to
jednostronnie. – Istnieją w literaturze
dowody, że w kategoriach emocjonalnego funkcjonowania samopoczucie
męża ma większy wpływ na żonę niż
odwrotnie – opowiada Hoppmann.
Jako że wraz z wiekiem stan zdrowia
ulega pogorszeniu, psycholog spodziewała się, że odbije się to również na
poczuciu szczęścia uczestników badania. Ale rzeczywistość okazała się być
nieco inna. Owszem, w przypadku poszczególnych par pojawiały się pewne
zmiany. Generalnie jednak, patrząc na
badanych jako na grupę, średni poziom
szczęścia pozostawał na przestrzeni
tych lat właściwie bez zmian.
Uczona zastrzega, że dotychczasowe
wyniki jej pracy prawdopodobnie nie
odnoszą się do osób, które w ciągu życia kilkakrotnie zmieniały partnerów.
Wspólne starzenie się sprawia, że ludzie wręcz fizycznie się do siebie upodabniają. Podobieństwo jest tym większe, im dłużej trwa związek. Nie inaczej
jest z emocjami.
LiceScience
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
SYLWETKI
STRONA 21
Biskup Pieronek i watykańskie szuflady
Dorota Kania
M
łody ksiądz zostaje zarejestrowany przez komunistyczne specsłużby jako TW. Dostaje upragniony paszport, a po wyjeździe z kraju informuje o wszystkim
swoich przełożonych. W Watykanie spo tyka się z rezydentami wywiadu PRL
i jednocześnie działając na polecenie
kościelnych hierarchów, demaskuje wyjątkowo groźnych księży - agentów
PRL-owskiej bezpieki. Ten kapłan to
biskup Tadeusz Pieronek.
Z dokumentów służb specjalnych
PRL, które znajdują się w Instytucie
Pamięci Narodowej, wynika, że sprawa
operacyjna dotycząca ks. Tadeusza Pieronka została założona przez krakowską
Służbę Bezpieczeństwa w 1961 r. Kapłanem zainteresował się później wywiad PRL - ostatnie dokumenty pochodzą z 1969 r. Z ich lektury można
wywnioskować m.in., że jego podejście
do hierarchów kościelnych nie uległo
zmianie - tak samo jak dzisiaj był wobec
nich krytyczny 40 lat temu.
"Za powodzeniem przedsięwzięcia prze mawiają w pewnym stopniu jego cechy
osobiste: pogodne usposobienie, niedoktrynalny, sposób rozumowania dość
świecki (nie fanatyk), o dużym tupecie,
graniczącym z pewną bezczelnością, spostrzegawczy, dobrze wyrobiony w zagadnieniach społeczno-politycznych. Względnie
lojalnie ustosunkowany do obecnej rzeczywistości, trochę antywatykańskich
przekonań. Śmiało, krytycznie wypowiada
się na temat przełożonych i nie liczy się
z dostojnikami kościelnymi. Myślę, że ma
także zbyt wygórowane aspiracje i samodzielny sąd na temat poszczególnych
spraw kościelnych i poszczególnych osób
z hierarchii kościelnej" - czytamy o ks.
Pieronku w dokumentach wywiadu
PRL.
Jednak mimo intensywnej gry operacyjnej, jaką wobec ks. Pieronka w latach
60. prowadziła komunistyczna bezpieka,
kapłan nie dał się złamać i nie stał się
jednym z elementów komunistycznej
agentury w Watykanie.
Rejestracja TW "Feliksa"
W dokumentach, z którymi zapoznała
się "Gazeta Polska", znajduje się bardzo
dokładna informacja na temat zarówno
ks. Tadeusza Pieronka, jak i jego rodziny.
"Wymieniony pochodzi z bogatej rodziny chłopskiej. Ojciec były legionista członek BBWR przed 39 r. był wójtem gminy
Żabłocie. W czasie okupacji współpracuje
z polskimi elementami faszystowskimi
[chodziło o AK - przyp. red.]. Po wyzwoleniu należał do PSL.
Ks. Pieronek jako uczeń szkoły podstawowej był ministrantem. Należał do KSM,
ZHP. Po ukończeniu szkoły podstawowej,
a następnie liceum wstąpił - zgodnie
z życzeniem matki fanatyczki - do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie.
Zostaje wyświęcony na księdza.
W latach 1956-60 studiuje na KUL,
otrzymując licencjat z prawa kanonicznego. Doktoryzuje się pod kierownictwem
profesora Winowskiego z Wrocławia.
W okresie studiów na KUL-u cieszy się
względami i zaufaniem przełożonych. Należy do ludzi tzw. służbistów, bardzo
obowiązkowy, pupilek rektora. Jako kole ga nie był lubiany. Słabego zdrowia, nosi
okulary (zez), bez nałogów. Po ukończe niu studiów rozpoczął pracę w Kurii Metropolitalnej w Krakowie, w stosunkowo
krótkim czasie został mianowany notariuszem. Według charakterystyk agentury
doskonale radzi sobie na tym stanowisku,
ma zapewnioną przyszłość kanclerza ku-
rialnego. Bystry, wesoły, postępowy (nie
dogmatyk). Obiektywny w pracy. Oceniano go jako osobę lojalnie ustosunkowaną
do obecnej rzeczywistości. Osobiste zain teresowania: radiotechnika, motoryzacja,
fotografika. Unika towarzystwa mieszanego, kompleks niższości i lęk w stosunku do
kobiet. Fanatykiem raczej nie jest. Pieronek posiada bardzo liczną rodzinę, która zamieszkuje na terenie Krakowa i Żywca. Brat karany 5-letnim więzieniem za
działalność w AK po 1945. Stryj Pieronek
Paweł przebywa w USA, posiada własne
atelier fotograficzne w Detroit. Co roku
przyjeżdża do Polski" - napisał w tajnej
notatce w 1963 r. kpt. Włodzimierz
Majda.
W 1961 r. stryj ks. Pieronka zaprasza
go do USA. Kapłan podejmuje starania
o paszport, ale napotyka spore trudności.
"Wykorzystano starania o zezwolenie
i przeprowadzono z nim kilka rozmów
kaptujących. Pieronek zgodził się na dostarczanie informacji dotyczących Polonii
w USA opartych na swoich spostrzeżeniach. Zobowiązania - oprócz zachowania w tajemnicy treści przeprowadzonych
z nim rozmów - nie podpisał. Na każdym
spotkaniu prosił o poparcie jego starań o
paszport. Udzielił kilku mało znaczących
informacji ogólnikowych dotyczących
archiwów kościelnych, procedury wewnętrznych sądów kościelnych itp. Wyjechał do USA w październiku 1961 r. " czytamy w raporcie SB.
Ks. Tadeusz Pieronek pod numerem
2718 zostaje zarejestrowany jako tajny
współpracownik "Feliks".
"Za cenę paszportu zgodził się dostarczać nam informacji o reakcyjnej emigra-
cji w USA mającej powiązania z wywiadem - po jego powrocie do kraju " - raportuje swoim przełożonym funkcjonariusz
wywiadu PRL.
Tadeusz Pieronek wyjeżdża do USA
i mimo obietnic złożonych funkcjonariuszom IV Departamentu Służby Bezpieczeństwa, do Polski nie wraca, ale jedzie
do Rzymu, gdzie podejmuje studia.
Pobyt we W³oszech
Mimo "ucieczki" ks. Pieronka służby
komunistycznej bezpieki jednak nie rezygnują. W 1962 r. funkcjonariusz VI
Wydziału I Departamentu (wywiad)
pisze: "Stwierdziłem, że w/w przebywa
w Rzymie i ma dotarcie do interesującego
nas obiektu". Ks. Pieronek jest praktykantem Roty Rzymskiej, studentem
prawa i co najważniejsze - posiada bezpośrednie "dojście" do hierarchów kościelnych, którymi interesuje się bezpieka.
"Wyjechał do USA w październiku 1961
roku. Po krótkim tam pobycie wraca do
Europy. Zatrzymuje się w Rzymie celem
odbycia 2-letniej praktyki w Rocie Rzyms-
kiej. Wydaje się, że cały jego wysiłek był
skierowany właśnie w tym kierunku od
początku starań o paszport. Luźny kontakt był tylko szczeblem w zamierzeniach.
Po wyjeździe nie daje znaku życia mimo
otrzymania listu. Wszelkich ustaleń dokonano przez miejscową agenturę inwigilacji
korespondencji. Pragnąc nawiązać kontakt, prowadzący napisał do niego list na
adres rzymski w maju br. Do chwili obecnej nie odpowiedział. Sprawę przejęliśmy
w związku z Soborem Powszechnym.
Agent nie sprawdzony i nie przeszkolony.
Należy dowerbować przed uruchomieniem. Wykonanie powierzyć pracownikowi z kraju, jeżeli istnieje perspektywa
dłuższego pobytu w Rzymie. Oficer Operacyjny wydziału VI kpt. W. Majda" - czytamy w kolejnym dokumencie.
Z ks. Pieronkiem skontaktował się
"Wiktor", rezydent wywiadu PRL w Watykanie. Już na pierwszym spotkaniu ks.
Pieronek dał do zrozumienia, że ma zastrzeżenia co do kontaktów z wywiadem
PRL. Nie przychodzi na kolejne zaplanowane spotkania, ale rezydent wywiadu PRL wyznacza następne.
"[Pieronek - przyp. red.] zgłosił się na
spotkanie rezerwowe. W trakcie rozmowy
złożył relację dotyczącą wystąpienia w Instytucie Polskim Kominka i Bednorza, którzy dokonali oceny aktualnych stosunków
państwo-kościół w Polsce. Ponadto "Feliks" podał, że w jego środowisku zaostrzono czujność i wszczęto kampanię dla wyławiania wtyczek Ambasady PRL wśród
księży. Z uwagi na te sytuacje poprosił
"Wiktora" o rozrzedzenie spotkań. Następne spotkanie odbywa w ustalonym terminie (3 V1 963). "Feliks" nieco obszerniej
mówił o atmosferze na auli soborowej,
o zachowaniu niektórych polskich biskupów. Wymienił tylko nazwisko Kominka,
którego przedstawił jako zatwardziałego
konserwatystę, o innych mówił ogólnikowo, nie wymieniając nazwisk. Te dwa
ostatnie spotkania wskazywałyby, że "Feliks" powoli zaczynał przezwyciężać opory
moralne i przekazywać niektóre informacje, niemniej jednak na kolejne umówione
spotkania (18 VI i rezerwowe 19 VI) nie
przyszedł. Była umówiona jeszcze jedna
data - 18 VII, ale z uwagi na wyjazd "Wiktora" do kraju i konieczność przekazania
"Feliksa" na kontakt "Stanowi" został on
wywołany telefonicznie.
Na spotkaniu ze "Stanem" (10 VII) "Feliks" ponownie powrócił do sprawy charakteru jego kontaktów z nami, oświadczając, że do spraw politycznych on się nie
będzie angażował, że na współpracę na
trenie Rzymu nie wyraził zgody i wobec
tego nie czuje się zobowiązany do pracy
dla nas. Mając jednak na uwadze bliski
wyjazd na wakacje do Polski, a następnie
powrót do Rzymu, w obawie abyśmy mu
nie krzyżowali jego planów, "Feliks" nie
zerwał definitywnie kontaktu, wyrażając
zgodę na dalsze spotkania zarówno na
terenie Polski, jak i po powrocie do Rzymu. Na pierwsze powakacyjne spotkanie
(1 X 63) nie przyszedł, przyszedł jednak na
spotkanie rezerwowe (15 X 63). Było to
ostatnie z nim spotkanie, ponieważ na
cd. na str. 22
SYLWETKI
STRONA 22
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Biskup Pieronek i watykańskie szuflady
cd. ze str. 21
kolejne i rezerwowe nie wyszedł zrywając
kontakt z nami.
Oceniając całokształt naszych kontaktów operacyjnych z "Feliksem", należy
stwierdzić, że nie czuł się on z nami związany i dlatego nie chciał przyjmować
żadnych zobowiązań odnośnie dalszej
współpracy. Stawiał otwarcie, że do niczego się nie zobowiązywał, że jego etyka
moralna nie pozwala mu na ujawnienie
tajemnic kościelnych. Kontakt z nami
traktował jako zło konieczne, który był mu
potrzebny do jego osobistych korzyści
(otrzymanie paszportu na wyjazd do USA,
następnie otrzymanie paszportu konsularnego i klauzul wyjazdowych z Polski
i na powrót do Rzymu). Z chwilą realizacji zaplanowanych zamierzeń "Feliks"
zerwał z nami kontakt" - napisał w raporcie do przełożonych funkcjonariusz wywiadu PRL.
Z tajnych notatek komunistycznych
służb specjalnych wynika, że ks. Pieronek górował intelektualnie nad funkcjonariuszami SB, którzy kontaktowali
się z nim w Krakowie, i nad watykańskim rezydentem o kryptonimie "Stan".
W notatce z 1966 r. napisano: "Spotkania "Stana" z księdzem Pieronkiem
(…) pozostawiają wiele do życzenia pod
względem operacyjnym. W tym ostatnim
wypadku powstała sytuacja, w której
"Feliks" górował prawie pod każdym
względem nad pracownikiem, ze strony
którego nie znajdował odpowiedniej kontrargumentacji na jego prowokacyjną
i tupeciarską postawę".
Sporządzajacy analizę dotyczącą ks.
Pieronka starszy oficer operacyjny Wydziału VI kpt. Z. Kurkowski stwierdził
m.in., że od samego początku służby
specjalne źle postępowały z kapłanem,
z którym jedynie nawiązano luźny kontakt operacyjny. "Niewykorzystanie poby-
tu "Feliksa" w kraju do przeprowadzenia
gruntownej z nim rozmowy należy uznać
za poważne niedopatrzenie ze strony Centrali. Rozmowa w warunkach krajowych,
kiedy w naszym posiadaniu były poważne
atuty, mogłaby w efekcie doprowadzić do
werbunku w pełnym tego słowa znaczeniu
bądź wyeliminowania i niewypuszczenie
na dalsze studia do Rzymu w wypadku
odmowy współpracy. Ten brak rozmowy
z "Feliksem" w kraju spowodował usztywnienie jego negatywnego stanowiska wobec nas po powrocie do Rzymu" .
Agentura w Watykanie
Kierownictwo MSW działające pod
dyktando radzieckich służb specjalnych
chciało zebrać jak najwięcej informacji
na temat Soboru Watykańskiej II, który
komuniści uznali za niezwykle groźne
zjawisko. Dla nich niebezpiecznymi,
"wywrotowymi elementami" byli przede
wszystkim księża uczestniczący w soborze. Z tych właśnie powodów od początku lat 60. gwałtownie wzrosło "zapotrzebowanie" komunistycznych służb
specjalnych na agentów - księży w Watykanie. Co ciekawe, Kościół w aparacie
bezpieczeństwa PRL również miał
swoich informatorów, którzy przekazy wali hierarchom cenne informacje.
Dziś trudno jednoznacznie określić,
kiedy wywiad PRL zorientował się, że
ks. Pieronek prowadzi podwójną grę.
Z dokumentów wynika, że wiedziano
o tym od 1966 r., chociaż kapłan o swoich kontaktach z krakowską SB opowiedział przełożonym już w 1962 r., gdy
starał się o paszport. Funkcjonariusze
wywiadu PRL zanotowali, że ksiądz tym
wyznaniem zdobył uznanie przełożonych, o czym świadczy fakt, że "z kraju
na jego nazwisko przesłano korespondencję przeznaczoną dla Kominka [bisku-
pa - przyp. red.] zawierająca tajną instrukcję Ministra Oświaty dotyczącą punktów katechetycznych" .
Na ks. Tadeusza Pieronka donosy
składają przebywający w Watykanie
księżą-agenci. Według nich "stał się tubą
polskich biskupów na Soborze, przez
którą chcieli oni przekazywać nastroje
antyrządowe tam panujące i w ten sposób
próbować oddziaływać na przedstawiciela
władz polskich w Rzymie".
Z dokumentów wywiadu wynika, że
jeden z najgroźniejszych watykańskich
agentów złamał tajemnicę spowiedzi
i doniósł funkcjonariuszom wywiadu
PRL na ks. Pieronka, który miał rozpracowywać watykańską agenturę.
""Feliks" ujawniając fakt kontaktu
z nami, dla udowodnienia swojej lojalności wobec swoich przełożonych został
przez nich wykorzystany dla rozpracowania naszej agentury wśród polskich księży
przebywających w Rzymie. Jego wypowiedź do naszego pracownika, że "w Watykanie więcej o was wiedzą niż myślicie mają dobry wywiad" świadczyć może, że
ta forma pracy nie była mu obca. Poza
tym potwierdzeniem tej hipotezy mogą być
informacje uzyskane od "Jankowskiego",
z których wynika, że ksiądz Seremak pod
tajemnicą spowiedzi ujawnił "Jankowskiemu", że osoba rozpracowującą "J" był
"Felix". To on zdaniem Seremaka miał
obserwować kontakty "Jankowskiego",
penetrować jego biurko, a znalezione
w nim notatki (przeznaczone dla nas) sfotografować i te dowody rzeczowe przekazać przez Winkowską do Wyszyńskiego.
Z analizy sprawy "Jankowskiego" wynika,
że roz-pracowanie "J" było wspólnym
dziełem Seremaka i "Feliksa"" - pisał
w raporcie do kierownictwa wywiadu
MSW kpt. Kurkowski.
Pod pseudonimem "Jankowski" zarejestrowano jako tajnego współpracownika ks. Michała Czajkowskiego, uważa-
nego za jednego z najbardziej cennych
agentów wśród księży. Za współpracę
z SB pobierał pieniądze - pisał m.in.
raporty na temat Soboru Watykańskiego
II.
Kolejny watykański agent komunisty cznej bezpieki to "Ignacy" pod tym
pseudonimem zarejestrowano znanego
bp. Jerzego Dąbrowskiego (w lipcu 1985
r. interweniował u gen. Kiszczaka
w sprawie zwolnienia z aresztu Adama
Michnika i 31 sierpnia 1988 r. wraz ze
Stanisławem Cioskiem uczestniczył
w spotkaniu ówczesnego szefa MSW
z Lechem Wałęsą. Zginął w wypadku
samochodowym w 1991 r.).
Materiały dotyczące działalności "Ignacego" w Rzymie w latach 1963-1970
odnalazł dr Tadeusz Witkowski, który
wcześniej zbadał teczkę ks. Michała
Czajkowskiego. Bp Dąbrowski przekazywał funkcjonariuszom wywiadu PRL
m.in. materiały z posiedzeń polskiego
episkopatu podczas Soboru Watykańskiego II. Zachowała się także fotokopia
odręcznie sporządzonego i podpisanego
jego imieniem i nazwiskiem pokwitowania odbioru pieniędzy z datą 9 listopada
1965 r.
"Byliśmy mile zaskoczeni, gdy podczas
pobytu na soborze polskich biskupów
"Ignacy" z własnej woli przyniósł i zadeklarował dostarczać kolejno następne
protokóły z posiedzeń episkopatu polskiego, odbywanych w Rzymie. Dostarczył
materiały prawie ze wszystkich posiedzeń.
Były to dokumenty o dużej wartości operacyjnej. W tym okresie "Ignacy" dostarczył też szereg informacji o tematyce watykańskiej" - napisał w jednym z raportów
funkcjonariusz wywiadu PRL kpt Wilski.
Dorota Kania
Za: Gazeta Polska
HAMBURA CHCE PRZESŁUCHANIA TUSKA
dok. ze str. 13
z Wojskową Prokuraturą Okręgową w
Warszawie (kopia pisma z dnia 21.12.2010
r. do Premiera Tuska w załączeniu
http://www.hambura.salon24.pl/261951,s
molensk-premier-tusk).
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby
Premier Tusk i jego Ministrowie mogli być
ponowne przesłuchani w dalszej części jak
i pod koniec postępowania.
Ze względu na nagłą zmianę stanowiska
Premiera Donalda Tuska i stwierdzenie,
że projekt raportu MAK „jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia" (http://www.
tvn24.pl/-1,10901,1686477,,,tusk-projektraportu-mak-nie-do-przyjecia
,raport_wiadomosc.html),
zawnioskowałem powyżej o jaknajszybszeprzeprowadzenie dowodu z zeznań
Pana Premiera. Wiedza, którą posiada
Premier Tusk umożliwi doprowadzenie do
sytuacji, w której podstawę wszelkich
rozstrzygnięć stanowiłyby prawdziwe
ustalenia faktyczne (art. 2 § 2 k.p.k.). Pan
Premier posiada w obecnej chwili - po
pracach nad polskimi uwagami do projektu raportu MAK - daleko idącą wiedzę
na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej
w ruchu powietrznym w dniu 10.04.2010 r.
Przekładanie przesłuchania Premiera
Tuska jako świadka w niniejszym postępowaniu na późniejszy termin doprowadziłoby do naruszenia praw pokrzywdzonych, których reprezentuję.
Europejska Konwencja o ochronie
praw człowieka i podstawowych wolności
gwarantuje prawo do rzetelnego procesu.
A z jej artykułu 2 zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw
Człowieka w Strasburgu wynika proceduralne prawo do efektywnego i skutecznego śledztwa. Efektywne śledztwo jest
śledztwem prowadzonym bez zbędnej
zwłoki, dotyczy to również przesłuchań
ważnych dla śledztwa świadków. Dlatego
obowiązkiem Prokuratury jest jak najszybsze przesłuchanie Premiera Tuska w niniejszej sprawie.
Stefan Hambura
G.W. LAWN MAINTENANCE
SNOWPLOWING
Commercial and Residential
Serving: Guelph - Kitchener - Cambridge
GREG WASNIEWSKI
Cell (519) 827-5396, (519) 821-2846 Fax (519) 821-1464
# 5697 WELLINGTON RD.39 ARISS, ONTARIO N0B 1B0
Interlocking Flagstone
Driveway Stairs Patios
Stanis³aw (Stanley) SZUSTAK
tel. (416)524-2400 tel. (905)880-7722
Mariusz tel. (416)702-7722
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
PROGNOZY
STRONA 23
Polacy pracuj¹ najd³u¿ej, najciê¿ej
i za najni¿sze wynagrodzenia
cd. ze str. 15
płacowej, jako że związki zawodowe
w Polsce zostały zniszczone i praktycznie nie istnieją, co dla pracobiorców
jest niekorzystne, ale dobre dla gospo darki. Dług będzie narastał, jednak nie
spodziewam się nagłego wybuchu prob lemów na skalę Hiszpanii. Stąd mój
umiarkowany optymizm, z zastrzeżeniem, że jeśli zmaterializują się zagrożenia płynące z Węgier, Korei czy Hiszpanii - scenariusz może okazać się
inny. Przeciętnych Polaków te wydarzenia raczej nie będą dotykać, uderzą
natomiast w ludzi zamożnych, którzy
inwestują oszczędności.
W maju 2011 roku otworzy się niemiecki i austriacki rynek pracy, co nasza gospodarka z pewnością odczuje…
- Przewidywana emigracja do Niemiec
po otwarciu rynku szacowana jest na 400
tys. osób, ale boję się, że będzie znacznie
większa, np. rzędu miliona. Dla młodych
ludzi, którzy będą mogli zdobywać tam
zawodowe wykształcenie i jednocześnie
pobierać wynagrodzenie, otworzy się
życiowa szansa - znajdą na obczyźnie
dobre warunki życia i zatrudnienia,
których nie mieli w kraju. Dla nas jako
Narodu to zła wiadomość, bo znów nastąpi transfer tego, co jest naszym największym kapitałem - wyjadą młodzi,
prężni, chętni do pracy. Opustoszeją domy w zachodniej i północnej Polsce, bo
Niemcy świadomie kierują swoją ofertę
na tereny, które były niemieckie przed
wojną. Dla nas będzie to oznaczać brak
ludzi do pracy i proinflacyjny nacisk na
wynagrodzenia. To nie są zdrowe trendy.
Wynika z nich, że cały czas drepczemy w
miejscu w stosunku do naszych aspiracji.
Pod względem rozwoju gospodarczego
bliżej nam do państw rozwiniętych czy
Stowarzyszenie
POLSKA
JEST NAJWAŻNIEJSZA
[email protected]
OŚWIADCZENIE
Stowarzyszenie POLSKA JEST NAJWAŻNIEJSZA przyjęło z zaskoczeniem
decyzję Pana Prezydenta Bronisława
Komorowskiego o przeniesieniu rezydencji do Belwederu. Pałac na Krakowskim Przedmieściu - przerabiany obecnie
na cele biurowe - pozostanie dla nas domem śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego
i Jego Małżonki, miejscem ważnym dla
uczuć wielu Polaków. Uważamy, że
świadectwem osobistej i politycznej kultury jego następcy byłoby pozostawienie
w stanie nienaruszonym - z przeznaczeniem na Izbę Pamięci - gabinetu Poprzednika, zmarłego tragicznie na służbie dla
Rzeczypospolitej.
Przy okazji zaproszenia gen. Jaruzelskiego do współpracy w RBN Bronisław
Komorowski zadeklarował, że pragnie być
Prezydentem wszystkich Polaków. Chcemy wierzyć, że nasz postulat, popierany
przez większość z ośmiu milionów ludzi
głosujących na Jarosława Kaczyńskiego,
jednak biednych?
- Zestawianie Polski z krajami rozwiniętymi nie ma sensu. Jesteśmy gospodarką wschodzącą i do tego rodzaju krajów możemy się porównywać. Jako kraj
wschodzący z natury mamy większą
przestrzeń szybkiego wzrostu. Są kraje
wschodzące, które notują kilkunastoprocentowy wzrost gospodarczy, np.
Chiny czy niektóre kraje Ameryki Południowej. Powinniśmy do podobnego
tempa aspirować. Wysokie tempo wzrostu, wielkie nakłady na kapitał ludzki
i postęp techniczny - to jedyna szansa
dogonienia krajów rozwiniętych. Obecny, w miarę przyzwoity wzrost gospodarczy bynajmniej nas nie zadowala, ponieważ nie przesuwa nas na skali bogactwa narodowego i nie zapobiega
emigracji z Polski.
Trzeba zaznaczyć, że jesteśmy obecnie
najatrakcyjniejszym miejscem dla kapitału krótkoterminowego na świecie.
W stosunku do PKB na głowę mieszkańca u nas ilość tego kapitału jest największa. Kapitał spekulacyjny napływa, bo
jesteśmy krajem pewnym, politycznie
stabilnym, zawsze wypłacalnym - “płaczemy krwią”, ale płacimy. Zainteresowanie spekulantów naszą walutą utrzymuje się od dawna i różnie może być.
Płynny kurs złotego jak do tej pory się
sprawdzał. Problemem są kredyty hipoteczne w walutach obcych. Wprawdzie
dla części klasy średniej były szansą
dojścia do własnego mieszkania, ale nie
możemy rozwijać tego typu kredytu,
gdyż stanowi ogromne zagrożenie dla
finansów państwa i samych rodzin, które
muszą spłacać wyższe raty z powodu
mocnego franka szwajcarskiego.
Jeśli porównamy Polskę do sąsiednich
gospodarek wschodzących, to Węgry,
nie mówiąc już o Czechach, są krajem
bogatszym od nas, o poziomie życia
o wiele wyższym od naszego. Kiedy więc
patrzymy z politowaniem, że gdzieś - czy
to w Hiszpanii, czy na Węgrzech - jest
kryzys, musimy pamiętać, że my - nawet
bez kryzysu - żyjemy na niższym poziomie. Dla nas tempo wzrostu 4 proc.
PKB jest za małe, żeby iść naprzód.
Nam potrzebny jest rząd, który będzie
prowadził świadomą politykę gospodarczą, a nie rządził od przypadku do przy padku. Konieczna jest rozbudowa infrastruktury, nakłady na kapitał ludzki naukę, oświatę, badania naukowe. Bez
tego nie dokonamy skoku! Jednak póki
co – trzymamy się, przy relatywnie bard zo niskich płacach i niskim poziomie
życia. Gdybyśmy tkwili obecnie w tzw.
wężu walutowym, by - jak chciał premier
- w 2011 czy 2012 roku przyjąć euro nasza pozycja byłaby dużo gorsza i panowałby totalny marazm.
Na szczęście na skutek trudnej sytu acji ekonomicznej przez wiele lat o euro
nie będzie mowy?
- Tu panią zaskoczę: szczerze mówiąc
- nie wiem! Euro jest pomysłem polity cznym, a nie ekonomicznym. Gospodarka europejska do wspólnej waluty nie
jest przygotowana, bo wspólna waluta
musi oznaczać wspólną politykę fiskalną, podatkową, a tak nie jest. A zatem
euro to pomysł stricte polityczny. Z tego, co zostało ujawnione, wiemy, że
Francja zgodziła się prawdopodobnie na
zjednoczenie Niemiec pod warunkiem
przyjęcia wspólnej waluty. Chodziło jej
o to, by uniknąć dyktatu gospodarki
niemieckiej i marki. Euro jest więc raczej gwarancją pokoju europejskiego
i stabilności politycznej niż pomysłem
ekonomicznym. Skoro tak, to można
przyjąć, że jeśli Niemcy i Francja uznają
w pewnym momencie, że Polska powin na się znaleźć w strefie euro, to się
w niej znajdziemy bez względu na kryteria ekonomiczne. Nie ukrywajmy, że ro-
LISTY DO REDAKCJI
spotka się z reakcją, która nie będzie dzieleniem Polaków na swoich i cudzych wyborców, lecz przybliży spełnienie tego pragnienia.
Warszawa, 29.12.2010 r.
Prezydium Zarządu Stowarzyszenia
POLSKA JEST NAJWAŻNIEJSZA
/-/ Włodzimierz Klonowski - prezes
/-/ Andrzej Dittwald - wiceprezes
/-/ Teresa Bochwic - sekretarz
/-/ Ludwika Borawska-Szymborska
Stowarzyszenie GODNOŚĆ
ul. Dąbrowszczaków 30 C/9
80-364 Gdańsk
Gdańsk, dnia 29.12.2010
Szanowny Pan Jan Dworak
Przewodniczący KRRiT
Protest
Stowarzyszenie Godność zrzeszające
na Wybrzeżu byłych działaczy Solidarności i więźniów politycznych z lat 198089 stanowczo protestuje przeciwko zdję ciu od marca 2011 r. audycji Jana
Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Ta
audycja mimo, iż była nadawana w późnych godzinach wieczornych miała
licznych widzów przez 6 lat. Poruszano
w niej ważne sprawy społeczne pomijane
w innych programach.
Jako byli działacze „S” i więźniowie
polityczni walczyliśmy o to aby wolna
Polska miała pluralistyczne i wolne media, które będą mówiły prawdę o istniejącej rzeczywistości niezależnie od opocji
politycznej. Taka rolę spełniała m. in.
audycja „Warto rozmawiać”.
Obecnie okazuje się, że przez ostatnie 5
lat media były,, zniewolone przez PiS”
i trzeba je „odpolitycznić” i uczynić
„obiektywnymi”. Ten ,,obiektywizm'' widzimy w programie Tomasz Lisa i częstych rozmowach z gen. W. Jaruzelskim
w różnych programach, gdzie uzasadniał
konieczność wprowadzenia stanu wojen nego i nie miał wpływu na armię, która
strzelała do robotników w grudniu 1970
r. Podobnie często występuje L Miller
i inni dawni prominentni działacze
PZPR-SLD. W ostatnich miesiącach
la niemieckiej woli gospodarczej i poli tycznej jest - zwłaszcza przy obecnym
układzie politycznym - bardzo znacząca.
Ta decyzja polityczna może nas zatem
zaskoczyć. Ale przecież eurostrefa
chwieje się w posadach…
- Gdyby nawet euro upadło, co jest
mało prawdopodobne ze względów poli tycznych, to sytuacja niewiele się zmieni.
Powstanie wówczas strefa marki niemieckiej jako waluty najsilniejszej, stabi lizującej z punktu widzenia inwestorów,
i także Polska byłaby w nią wciągnięta.
Tak to wygląda. Euro zaskakująco szybko może nas objąć, wystarczy wola polityczna Niemiec i Francji, a wszystkie
kryteria formalne z Maastricht pójdą
w kąt. Euro jest utrzymywane ze względu na koncepcję Europy jako kontynen tu niepociętego nacjonalizmami w sferze gospodarki, które prowadzą do starć
i wojen. To jest odwieczny problem Europy. Gdy ustała zimna wojna, wrócił
problem zbyt silnych Niemiec. Francja
to przede wszystkim miała na względzie,
wprowadzając euro. Pomysł wspólnej
waluty jest pomysłem na połączenie
interesów. Tyle że wspólny pieniądz bez
wspólnej polityki fiskalnej cały czas
trzeszczy w szwach. Wspólna polityka
fiskalna zaś jest dalece niekorzystna dla
wielu krajów, w tym dla Polski, i trudno
jest ją przeforsować na europejskim forum. Dlatego projekt europejski od
pewnego czasu stoi w miejscu. Nawet
ma się słabiej niż na początku, ale też
nikt go nie będzie chciał zlikwidować.
Pozostaję umiarkowanym optymistą, ale
i w pewnej mierze pesymistą, ponieważ
sytuacja Polski jest dziś równie trudna,
jak przez setki lat bywała. I jeszcze przez
jakiś czas tak będzie.
Dziękuję za rozmowę.
dostrzegamy eliminowanie z radia
i telewizji publicznej dziennikarzy o dużym dorobku publicystycznym. Widzimy
także powroty na ważne stanowiska
w TVP ludzi związanych z telewizją z
czasów PRL, np. Jacek Snopkiewicz, lub
ludzi z czasów prezesury Roberta Kwiatkowskiego. Ta współpraca z ludźmi
dawnego systemu jest nadto widoczna.
Wielu ludzi z dawnej Solidarności ten
sojusz dostrzega i uważa go za niebezpieczny dla wolnych mediów.
Protestujemy przeciwko eliminowaniu
z radia i telewizji - mediów publicznych,
ludzi o niezależnych poglądach. Oczekujemy od mediów publicznych nieza leżności, ale także wolnych od postko munistycznej propagandy.
Nienawiść, która jest tak widoczna
w niektórych audycjach do PiS-u powin na Pana, dawnego opozycjonistę, razić,
a Pan jej nie dostrzega. Dzień w którym
zdławiona zostanie wolność słowa może
być początkiem silnego oporu społecznego. Nie chcielibyśmy aby TVP pod Pana
zarządem stała się telewizją z czasów
SLD.
W imieniu Stowarzyszenia Godność
Czesław Nowak - Prezes
STRONA 24
POLSKA
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Polska 2010: Rok upadku
cd. ze str. 20
stwierdzić, że przysłane nam materiały
są sfałszowane (Moskwa już dwukrotnie
przysyłała sfałszowane stenogramy rozmów z kokpitu Tupolewa). Przez decyzję
polskich polityków Warszawa nie ma
żadnej pewności o rzetelności materiałów, które otrzymuje z Moskwy.
Mimo braku takiej pewności w Polsce
zdecydowano się na uwierzytelnianie
śledztwa związanego z masakrą smoleńską. Politycy PO oraz śledczy wmawiali opinii publicznej, że ludzie zajmujący się śmiercią m.in. Lecha Kaczyńskiego działają dobrze, że Polska
nie widzi żadnych niepokojących zdarzeń związanych ze śledztwem. Przywódcy Polski mówili tak mimo oczywistych
zaniedbań – niszczenia wraku, niezabezpieczenia terenu katastrofy, braku zeznań części kontrolerów, czy niewywiązywania się z obietnic dobrej współpracy
przez Rosję. Szerzenie propagandy
poprawy stosunków z Rosją spowodowało, że każdy, kto informował o nieprawidłowościach i podważał wiarygodność rosyjskiego śledztwa, był bardzo
ostro atakowany i niszczony przez polityków PO i przychylne im media,
a prawda w tej sprawie została zakrzyczana przez zachwycających się odwilżą
w stosunkach Warszawy i Moskwy.
System manipulacji w tym roku
ogromnie się zaostrzył. Silna pozycja PO
w państwie doprowadziła do zawłaszczenia przestrzeni publicznej przez ludzi
o poglądach zbliżonych do Platformy
Obywatelskiej. Umożliwiło to m.in.
przejęcie mediów publicznych, rozlokowanie swoich ludzi w KRRiT oraz
usunięcie niewygodnych dla PO pracowników z TVP. Zniszczenie pluralizmu mediów poszło w parze z zaostrze niem się retoryki niechętnej PiS-owi
i ludziom dążącym do ujawnienia prawdy o śledztwie smoleńskim i tragedii
smoleńskiej. Doszło do tego, że premier
oskarżył o katastrofę środowisko PiS,
usłyszeliśmy, że to Jarosław Kaczyński
jest winien zamachu na biuro swojej
partii w Łodzi oraz, że ludzie szukający
pomocy ws. Smoleńska u naszych zachodnich sojuszników to zdrajcy i szkodnicy. Tak szokujące oskarżenia padły
z ust ludzi odpowiedzialnych za rozpętanie nagonki na konkurencyjny obóz
polityczny, za zaniedbania, które przy-
ADWOKAT
KRZYSZTOF
PREOBRA¯EÑSKI
SPECJALISTA
W SPRAWACH KRYMINALNYCH
Sheraton Centre, Suite 414
Richmond Tower
100 Richmond Street West
Toronto, ON M5H 3K6
416.964 -1717
tel. samochodowy
416.580-1408
czyniły się do śmierci 96 Polaków
w Smoleńsku oraz zupełny brak dążenia
do znalezienia prawdy o przyczynach tej
katastrofy. Nie spotkały się jednak
z żadną reakcją opinii publicznej.
Polityczne vale tudo
W 2010 roku doszło w Polsce również
do złamania niepisanej reguły panującej
i twardego stanowiska w obronie chrześcijaństwa w polskiej przestrzeni publicznej.
Polska polityka stała się w 2010 roku
brutalniejsza, a swoją brutalnością ogarnęła wszystkie aspekty życia publicznego
oraz świat symboli, prywatności i intym ności. Dziś polityka w Polsce dużo
bardziej niż przed rokiem przypomina
Podwyżki, także cen lekarstw, w 2011 roku spowodują, że emeryci będą częściej
odchodzić od okienka z apteki po stwierdzenieu, że ich nie stać na potrzebny lek...
w życiu publicznym. Pewne obszary
życia publicznego i osobistego nie były
przedmiotem partyjnej nawalanki. Choć
Janusz Palikot od lat stara się pokazać,
że tematów takich być nie powinno, to
jednak dopiero w ostatnim roku z zasadą tą politycy zerwali na dobre. Po raz
pierwszy od lat doszło do szokujących
prób atakowania zmarłych, wyśmiewania się z ludzi nieżyjących, publicznego
życzenia śmierci swoim konkurentom,
bezpodstawnego oskarżania śp. prezy denta RP o pijaństwo i spowodowanie
katastrofy smoleńskiej. Śmierć w polskim życiu publicznym została obdarta
z mistycyzmu, tajemniczości i – co najgorsze – z szacunku. Okazało się, że
politycy rządzący obecnie Polską nie
mają szacunku do swoich przeciwników
politycznych nawet po ich śmierci.
Wraz z rozpętanym przez prezydenta
Bronisława Komorowskiego sporem
o krzyż przed Pałacem Prezydenckim
upadł w Polsce również kompromis
związany z miejscem Kościoła i symboli
religijnych w życiu publicznym. Politycy
i media skutecznie wepchnęli Polaków
w spór o miejsce religii w przestrzeni
publicznej. Urzędnicy ze stołecznego
ratusza oraz ministrowie w rządzie Tuska przez swoje zaniechania wsparli
w tym sporze tych, którzy zażądali zniknięcia krzyża stojącego na Krakowskim
Przedmieściu oraz zaatakowali symbole
religijne. Niestety, również przedstawiciele polskiego Kościoła nie ustrzegli się
w tej sprawie błędów i nie zajęli jasnego
barbarzyńców uprawiających vale tudo.
Jest to „sport” walki, którego nazwa
oznacza po Polsku: „żadnych zasad”.
I w pełni oddaje ducha tego „sportu”.
Upadek wartości w życiu publicznym
– takich jak prawda, znaczenie państwa,
przywiązanie do ojczyzny, tolerancja dla
osób o innych przekonaniach – wynika
w największej mierze z decyzji konkretnych osób, urzędów i partii. Największego spustoszenia w polskiej przestrzeni publicznej dokonała w 2010 roku
Platforma Obywatelska - jej lider oraz
jej rząd. Jednak mimo tego Polacy wciąż
darzą Platformę największym poparciem i zaufaniem społecznym. To z kolei
oznacza, że mediom oraz politykom
partii Tuska udało się wpisać te wartości
w walkę z partią Jarosława Kaczyńskiego. Dziś upadek społeczeństwa jest tak
ogromny, że nawet ośmieszanie państwa, wyśmiewanie się ze zmarłych,
drwienie z czyjejś religii, serwilizm wobec Rosji jest dla wyborców mniej
istotne niż niedopuszczenie do władzy
Prawa i Sprawiedliwości. Polacy widząc
skandaliczne zachowanie rządu i jego
zaplecza politycznego wciąż wolą popierać ugrupowanie Tuska, by tylko nie
dopuścić do powrotu IV RP. A to oznacza, że na ołtarzu partyjnej walki z Jarosławem Kaczyńskim są gotowi złożyć
każdą ofiarę.
Rok 2010 był rokiem bardzo smutnym
dla Polski. Straty związane z katastrofą
smoleńską Polska będzie odczuwać
jeszcze przez wiele, wiele lat. Jednak
dużo większym ciosem dla polskiego
życia publicznego jest upadek wartości.
Wykształcenie społeczeństwa przywiązanego do państwa, prawdy i szacunku
dla drugiego człowieka jest bowiem pro cesem dużo dłuższym niż wykształcenie
nowej kadry urzędników i polityków,
gotowych służyć ojczyźnie.
Stanisław Żaryn
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
OG£OSZENIA - KOMUNIKATY
STRONA 25
OG£OSZENIA DROBNE
LEAKY BASEMENTS.CA
Waterproof Specialists in LEaky Basements
Cement Patios, Sidewalks, Curbs and Driveways
20 Years Guarantee on Foundation Leaks
Manuel Da Rosa
tel. 905.484.6242
Mayflower Displays Inc.
Kwiaty i dekoracje na wszystkie okazje
www.mayflowerdisplays.com
OFERTY PRACY
SZUKAM PRACY
Zatrudniê malarza lub pomocnika, tel.
905.208.7777.
Zatrudniê doœwiadczonego pracownika do
renowacji domów. Uk³adanie p³ytek ceramicznych oraz plastrowanie - wymagane.
Tel: 416 587.7239
Zatrudniê doœwiadczonego kafelkarza, praca
na pe³ny etat, commercial, SIN, tel. 647.892.
1972.
Looking for experienced hairdresser, part
time, Dundas/Islington area, tel. 416.231.
3663 or 416.233.7305.
Zatrudniê kobietê do prowadzenia domu
z zamieszkaniem. tel.1 905 442 6066
Potrzebni pracownicy do plastrowania
i uk³adania p³ytek, tel. 416.587.7239.
Potrzebna kelnerka w polsko-ukraiñskiej
restauracji. Zg³aszaæ siê osobiœcie 2372 Bloor
Street West (przy Jane).
Emeryta przyjmê do pracy, mieszkanie,
utrzymanie i wynagrodzenie, 905.549.1371.
Zatrudniê instalatora p³ytek ceramicznych
z doœwiadczeniem. Praca na budowie, SIN
wymagany. Tel. 416 277-1544
Szukam odpowiedzialnej osoby do sprz¹tania, subkontrakt, okolice Hurontario/Derry.
Tel. 519 699-5421 lub 519 591-1941
Accurate Hardwood Flooring Ltd. poszukuje
pracowników z doœwiadczeniem do instalacji
i cyklinowania pod³óg drewnianych. Tel. 416
580-5704, 416 518-5337, Fax 416 255-7086,
e-mail [email protected]
Kierowca AZ potrzebny na trasy Kanada USA. Doœwiadczenie i FAST Card wyma gane. Kompania SLH. Tel. 905 276-6629,
416 272-1732
Kierowca AZ szuka pracy, najlepiej lokalnej,
tel. 647.688.6985.
33 letni mê¿czyzna szuka pracy przy malowaniu, remontach, przeprowadzkach, rozbiórkach, mycie i konserwacja p³otów i deków, równie¿ w weekendy, tel. 647.928.9061.
KITCHEN BACKSPLASH. Je¿eli myœlisz
o istotnej zmianie wygl¹du twojej kuchni, to
w³aœnie zainstalowanie p³ytek ceramicznych
pomiêdzy blatem kuchennym, a kuchennymi
szafkami jest idealnym i efektownym rozwi¹zaniem. Skorzystaj z mojego doœwiadczenia,
Roman, 416.500.6295
Zaopiekujê siê starszym pañstwem lub dzieæ mi, na d³u¿szy okres, tel. 647.764.2959
RÓ¯NE
Oddam w dobre rêce piêknego, puszystego,
2-tygodniowego kotka (kotka) 647.764.2959.
Rodzina i brat Leszek poszukuj¹ Kazimierza
Skarbiñskiego, syna Stefana i Stefanii, który
wyjecha³ do Toronto w 1982 roku. Osoby
mog¹ce udzieliæ informacji s¹ proszone
o kontakt: 01148.52.302.3118.
Sprzedam meble antyczne po renowacji
(d¹b), cena do uzgodnienia, tel.647.403.8931.
KITCHEN BACKSPLASH. Je¿eli myœlisz
o istotnej zmianie wygl¹du twojej kuchni, to
w³aœnie zainstalowanie p³ytek ceramicznych
pomiêdzy blatem kuchennym, a kuchennymi
szafkami jest idealnym i efektownym rozwi¹zaniem. Skorzystaj z mojego doœwiadczenia,
Roman, 416.500.6295
Sprzedam ³ó¿ko kosmetyczne i stolik manicure za $300. 416.275.8617
[email protected]
(416) 233-5122 Mary Sue
5122 Dundas Street West Etobicoke, On M9A 1C2
WOODCHESTER KIA
Mohamed Ali - Sales & Leasing Consultant
Mississauga
3089 Woodchester Drive,
tel. 905-828-2289 cell 416-618-9834 fax 905-828-4039
28 grudnia 2010 roku w Meksyku po ciężkiej chorobie Pan życia i śmierci powołał do siebie
Ś.P.
inż. Jerzego Skorynę
przeżył lat 84
Żołnierz Armii Krajowej. Uczestnik Powstania Warszawskiego. Żołnierz II-go Korpusu.
Delegat Światowego Związku Armii Krajowej na Meksyk.
Członek Zarządu Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej.
Niezwykle prostolinijny, szczery, odważny, całkowicie oddany Panu Bogu i Matce Bożej
z Gwadelupy. Kochający syn Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Wspaniały Polak, niezłomny
patriota, bez reszty oddany umiłowanej Ojczyźnie. Kochający mąż i ojciec.
Choć żył na obczyźnie – w dalekim Meksyku, do ostatnich chwil swojego życia zajmowały go
sprawy polskie. Żywo reagował na wszystko, co działo się w Polsce. W tych kwestiach nie istniało
dla niego słowo kompromis – dla Ojczyzny nie można iść na żadne skróty czy ustępstwa, należy
jej oddać całe życie. Żył tak, jak jego przodkowie. Realizował swoje życie według
Drogowskazu, jakim były słowa wyhaftowane krwią przodków na sztandarach
BÓG - HONOR - OJCZYZNA i Dekalog Polaka Zofii Kossak „Będziesz miłował Polskę
pierwszą po Bogu miłością. Będziesz Ją miłował więcej niż siebie samego”.
HEALTH
FROM
NATURE
Nasza Ojczyzna Polska straciła jednego ze swych najwybitniejszych Synów,
najlepszego Ambasadora w Meksyku i jednego z wybitnych członków USOPAŁ-u.
Nigdy Go nie zapomnimy.
To bogaty wybór ziół, mieszanek
oraz minerałów, witamin
i kosmetyków naturalnych.
Jednocząc się w modlitewnej pamięci z Rodziną i Przyjaciółmi śp. Jerzego Skoryny,
prosimy o przyjęcie najgłębszych wyrazów współczucia i żalu.
Requiescat In pace!
Jan Kobylański -Prezes USOPAŁ
inż. kpt.ż.w. Zbigniew Sulatycki -Przedstawiciel polityczny USOPAŁ
Do wyrazów współczucia dołącza się Związek Narodowy Polski w Kanadzie
Specjalizujemy się wykonywaniu
mieszanek ziołowych skutecznych przy
dolegliwościach wątroby, nerek, wrzodów
żołądka i dwunastnicy, otyłości, układu
krążenia, bezsenności oraz nerwic
wg. recepty ks. Czesława Klimuszki,
Ojców Bonifratów, O. Grzegorza Sroki.
47 Roncesvalles Ave., Toronto tel. (416)532-9805
STRONA 26
WTOREK
00:00 Kawa czy herbata?
02:05 Polityka przy kawie
02:25 Żegnaj, Rockefeller
02:55 Indeks z piosenkami I cz.
Gali Piosenki Studenckiej
03:50 Smaki polskie
04:10 Barwy szczęścia
04:40 Barwy szczęścia
05:10 M jak miłość
06:00 Wiadomości
06:15 Plebania
06:45 Złotopolscy
07:15 Egzamin z życia
08:05 Polska 24
08:35 Golec uOrkiestra na bis
09:30 TOMASZ LIS
10:30 Wideoteka
dorosłego człowieka
11:00 Teleexpress
11:25 Szansa na Sukces
12:20 Plebania
12:45 Dzika Polska
13:15 Dobranocka
13:30 Wiadomości
14:00 Sport
14:15 Londyńczycy
15:05 Kabaretowa
Scena Dwójki
16:05 Polska 24
16:40 Ekstradycja II
17:45 Tygrysy Europy
18:30 Pamiętaj o mnie
18:50 Plebania
19:15 Dobranocka
19:30 Wiadomości
19:55 Sport
20:10 Miłość nad rozlewiskiem
21:00 Polska 24
21:25 Wilnoteka
21:40 Laskowik & Malicki
22:35 Królowie śródmieścia
23:25 S jak szpieg ŚRODA 12.01.2011
00:00 Kawa czy herbata?
02:05 Polityka przy kawie
02:25 Podróż za jeden uśmiech
03:00 Szansa na Sukces
03:50 Smaki polskie
04:10 Z Ziemi Piastowskiej
04:40 Wściekłe gary
05:10 M jak miłość
06:00 Wiadomości
06:15 Plebania
06:45 Złotopolscy
07:15 Miłość nad rozlewiskiem
08:05 Polska 24
08:40 Benefis
09:40 Piotr Adamczyk
10:35 Info jazda
11:00 Teleexpress
11:25 Closterkeller - Purple,
Blue, Violet
12:20 Plebania
TV POLONIA
12:40 Pod Tatrami
13:00 Wilnoteka
13:15 Dobranocka
13:30 Wiadomości
14:00 Sport
14:15 Jak rozpętałem II wojnę
światową
16:05 Polska 24
16:35 Piotr Adamczyk - aktor...;
17:35 Warto rozmawiać
18:15 Info jazda
18:30 Opole 2009 na bis
18:50 Plebania
19:15 Dobranocka
19:30 Wiadomości
19:55 Sport
20:10 Londyńczycy
21:00 Polska 24
21:30 Kabaretowa
Scena Dwójki
22:20 Tygrysy Europy
23:10 Warto rozmawiać
23:45 Pod Tatrami
CZWARTEK 13.01.2011
00:00 Kawa czy herbata?
02:05 Polityka przy kawie
02:25 Karino
02:55 Closterkeller Purple, Blue, Violet
03:50 Smaki polskie
04:05 Wojciech Cejrowski
04:35 Makłowicz w podróży
05:10 Dwie strony medalu
05:40 Kabaretowy
Alfabet Dwójki
06:00 Wiadomości
06:15 Plebania
06:45 Złotopolscy
07:15 Londyńczycy
08:05 Polska 24
08:30 Wilnoteka
08:45 Kabaretowa
Scena Dwójki
09:40 Warto rozmawiać
10:25 Rozmówki
polsko-czeskie
11:00 Teleexpress
11:25 Kabaretowy
Klub Kanapowy
12:20 Plebania
12:45 Słownik polsko@polski
13:15 Dobranocka
13:30 Wiadomości
14:00 Sport
14:15 Laskowik & Malicki
15:10 Egzamin z życia
16:05 Polska 24
16:35 Dom
18:20 S jak szpieg Trzy etaty dyplomaty
18:50 Plebania
19:15 Dobranocka
19:30 Wiadomości
19:55 Sport
20:10 Ekstradycja II
21:05 Polska 24
21:35 Jak rozpętałem II wojnę
23:05 Dylematu 5
PIĄTEK 14.01.2011
00:00 Kawa czy herbata?
02:05 Polityka przy kawie
02:25 Psie opowieści
czyli ochy i fochy
02:40 Buli
02:55 Kabaretowy
Klub Kanapowy
03:50 Smaki polskie
04:05 Światowiec
04:35 Smaki czasu
z Karolem Okras?
05:10 Królowie śródmieścia
06:00 Wiadomości
06:15 Plebania
06:45 Złotopolscy
07:15 Janosik
08:05 Polska 24
08:35 RAZ DWA TRZY
09:30 Laskowik & Malicki
10:30 Gdzie diabeł nie może...
11:00 Teleexpress
11:25 Kabaretożercy
12:20 Plebania
12:45 Wojciech Cejrowski
13:15 Dobranocka
13:30 Wiadomości
14:00 Sport
14:15 Wideoteka
dorosłego człowieka
14:40 Kabaretowy
Alfabet Dwójki
15:05 Na dobre i na złe
16:05 Polska 24
16:35 Klucze; film
18:20 Makłowicz w podróży
18:50 Plebania
19:15 Matylda
19:30 Wiadomości
19:55 Sport
20:10 Kabaretożercy
21:00 Polska 24
21:30 Dom
23:10 Dylematu 5
SOBOTA 15.01.2011
00:00 Złotopolscy
00:25 Złotopolscy
00:50 Złotopolscy
01:15 Złotopolscy
01:40 Złotopolscy
02:15 Ranczo
pod Zieloną Siódemką
02:50 Dzika Polska
03:20 Dylematu 5
04:05 Info jazda
04:25 Polska 24
04:55 Czterdziestolatek
06:00 Closterkeller - Purple,
Blue, Viole
07:00 Wiadomości
07:15 Na dobre i na złe
08:10 Wściekłe gary
08:40 Pamiętaj o mnie
09:00 Dwie strony medalu
09:35 Kabaretowe kawałki
10:00 Kulturalni PL
11:00 Teleexpress
11:20 M jak miłość
12:10 Barwy szczęścia
12:40 Barwy szczęścia
13:10 Dobranocka
13:30 Wiadomości
13:50 Sport
14:10 Czas honoru
15:00 II Festiwal
im Marka Grechuty
16:00 Wojna światów
17:40 Leszcze
18:25 M jak miłość
19:15 Dobranocka
19:30 Wiadomości
19:50 Sport
20:00 Janosik
20:55 Na dobre i na złe
21:50 Wideoteka d
orosłego człowieka
22:20 Złotopolscy
22:50 Klucze; film
NIEDZIELA 16.01.2011
00:30 Plebania
00:55 Plebania
01:15 Plebania
01:35 Plebania
01:55 Plebania
02:30 Szkoła na Słonecznej
03:00 Ziarno
03:30 Rycerze i rabusie
04:15 Flesz historii
04:35 Słownik polsko@polski
05:05 Pamiętaj o mnie
05:25 S jak szpieg
05:55 Między ziemią a niebem
06:00 Anioł Pański
06:15 Między ziemią a niebem
06:45 Pod Tatrami
07:00 Transmisja Mszy Świętej
08:20 Kraj się śmieje
09:20 Smaki czasu
z Karolem Okrasą
09:45 Gwiazdy
opolskich kabaretonów
10:05 Złotopolscy
10:35 Alfabet uczuć
czyli 10 lat z M jak miłość
11:00 Teleexpress
11:20 M jak miłość
12:10 Barwy szczęścia
12:40 Barwy szczęścia
13:15 Dobranocka
13:30 Wiadomości
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
13:50 Sport
14:10 Janosik
15:05 Niepokonani. Niezwykłe
historie - Robert Skolimowski
15:40 Szansa na Sukces
16:35 Królowa Bona
17:40 Zmowa z zegarem - koncert Andrzeja Sikorowskiego
18:20 M jak miłość
19:15 Dobranocka
19:30 Wiadomości
19:50 Sport
20:00 Czas honoru
20:50 Wojna światów 22:30 Kulturalni PL
23:30 Dwie strony medalu
PONIEDZIAŁEK 17.01.2011
00:00 Kawa czy herbata?
02:05 Polityka przy kawie
02:25 Trzy Szalone Zera
02:55 Kraj się śmieje
03:50 Smaki polskie
04:10 Barwy szczęścia
04:40 Barwy szczęścia
05:10 Kabaretożercy
06:00 Wiadomości
06:15 Plebania
06:45 Złotopolscy
07:15 Czas honoru
08:05 Sto tysięcy bocianów
08:35 II Festiwal Grechuty
09:30 Tygrysy Europy
10:30 Niepokonani. Niezwykłe
historie - Robert Skolimowski
11:00 Teleexpress
11:25 L. U. C. Zrozumieś Polskę; widowisko
12:25 Plebania
12:55 Alfabet uczuć czyli 10 lat
z M jak miłość
13:15 Dobranocka
13:30 Wiadomości
14:00 Sport
14:15 Miłość nad rozlewiskiem
15:10 Benefis
16:05 Polska 24
16:40 TOMASZ LIS
17:35 Poza układem; film
18:30 Pamiętaj o mnie
18:50 Plebania
19:15 Dobranocka
19:30 Wiadomości
19:55 Sport
20:10 Egzamin z życia
21:00 Polska 24
21:30 "...bo to życie to bal jest
nad bale..." - fragmenty koncertu "Zielono mi"
22:10 Piotr Adamczyk - aktor...;
23:05 TOMASZ LIS
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
T
Aleksnader Œcios
ylko powszechnej manipulacji
oraz tłumieniu przepływu rzetel nych informacji zawdzięczamy
fakt, że większość Polaków wykazuje
porażającą niewiedzę co do osoby Bronisława Komorowskiego, dostrzegając
w nim cechy, których człowiek ten nigdy
nie posiadał lub przypisując mu poglądy,
jakich nigdy nie głosił. Z tego względu
osoba obecnego prezydenta III RP stanowi wprost modelowy przykład postaci
fikcyjnej - medialnej "matrioszki", zbu dowanej na podstawie fałszywych przekazów i błędnych ocen. Postaci, jakich
wiele stworzono w polskim życiu politycznym po roku 1989. Brak podstawowych reguł demokracji sprawił, że okres
wyborów prezydenckich wykorzystywany w systemie demokratycznym do
gruntownego poznania osoby publicznej, został bezpowrotnie stracony i przeznaczony na budowanie kolejnych
użytecznych mitów.Większość z nich
została zaczerpnięta z wystąpień samego kandydata lub podana przez ośrodki
propagandy w formie definitywnych,
irracjonalnych opinii. Niczym krótki
zgrzyt w medialnym chórze fałszerzy
zabrzmiały słowa tajnego współpra cownika pereelowskiej bezpieki Andrzeja Olechowskiego, który 1 kwietnia
w programie "Fakty po faktach" podzielił się intrygującą uwagą: K
" andydat
Platformy Obywatelskiej nie ma kwali fikacji, żeby objąć urząd prezydenta
państwa. Są rzeczy, których nie mogę
powiedzieć, bo cały czas obowiązuje mnie
tajemnica państwowa. Ale my wiemy
niestety o nim rzeczy różne ". Osłona
medialna nad Komorowskim sprawiła,
że nikt z dziennikarzy nie odważył się
zapytać o "rzeczy różne" i nie zadał
choćby jednego z 50 pytań, skierowanych do kandydata Platformy.
A przecież, gdyby dokonać oceny postaci obecnego prezydenta nie kierując
T
adeusz Mazowiecki jeszcze jako
premier wątpił w rozpad ZSRR
i komunizmu. Był człowiek, który
w 1980 r. zachęcał swoich studentów do
nauki języków. Mówił: system komunistyczny upadnie jeszcze w tej dekadzie.
Musicie być gotowi.
Chcę napisać o swoim osobistym spotkaniu z człowiekiem niezwykłym. Zaczęło
się od audycji ze świadectwami. Prowadziłem ją przez dwanaście lat. Rozmawiałem z trzema, może czterema tysiącami
ludzi. I okazywało się, że co trzecia osoba
przeszła przez Oazy ks. Blachnickiego.
Niezależnie od tego, gdzie ludzie ci znajdowali się w danym momencie życia, ruch
Światło-Życie był dla nich szkołą wolności. Krościenko było enklawą wolnej
Polski. Jak dziś kojarzone są Oazy, o ile
w ogóle są kojarzone? Z naiwnymi piosenkami oazowymi, z chłopakami w koszulach w kratę i z dziewczynami w przydługich spódnicach? A czym były naprawdę? Były miejscem wolnościowej formacji
dla ponad dwóch milionów ludzi. Opozycja demokratyczna w latach 60. i 70. była
fenomenem niezwykle ważnym, ale całkowicie marginalnym. Obszar wolności,
który w PRL budowała Oaza, stawał się
w tym samym czasie zjawiskiem społecznym. Dwumilionowa armia oazowiczów poprzedzała, a potem tworzyła
i wspierała "Solidarność".
W sieci pojawiło się wirtualne muzeum
- Muzeum.wolnosci.com. Pierwsza sala Światło-Życie-Solidarność - poświęcona
jest właśnie ks. Franciszkowi Blachnickiemu. Anonsuje ją teledysk zespołu Full
SPOJRZENIA
Matrioszki!
się przekazem mediów ani frazesami
wygłaszanymi przez samego zainteresowanego, to na podstawie podejmowanych przez niego jednostkowych decyzji,
wyborów, powiązań i zależności można
bezbłędnie dostrzec, że mamy do czynienia z człowiekiem słabym, pasywnym
i tchórzliwym, którego główne zadanie
polegało na mumifikacji pereelowskiego
układu w armii oraz wspieraniu każdej
postkomunistycznej skamieliny. Obnoszoną - niczym moralną tarczę, tzw.
"kartę opozycyjną Komorowskiego" należy zweryfikować o słowa wypowiedziane przez niego podczas "dialogu
operacyjnego" w dniu 24 kwietnia 1982
r., gdy na pytanie esbeka: jak widzi siebie w nowej sytuacji, w której znalazła
się Polska, Komorowski odpowiedział:
"mam dość wszelkiej działalności. Nigdy
nie byłem ideologiem, to wszystko przestało mieć sens". W innej rozmowie
z maja 1982 roku nazwał zasłużonego
opozycjonistę Wojciecha Ziembińskiego
"pajacem lubiącym się bawić w konspirację" i stwierdził: "mam dość wszelkiej
działalności w opozycji, jestem zdekonspirowany wy wiecie o mnie wszystko.
Jakakolwiek działalność opozycyjna moja
czy innych jest po prostu zabawą w podchody." Postawę późniejszego dyrektora
gabinetu, wiceministra i ministra obrony
narodowej warto zweryfikować w oparciu o "grubą kreskę" w MON, fascynację
generalicją ludowego wojska, czy awansami dla prześladowców opozycji: płk.
Lucjana Jaworskiego, płk. Leszka Tobiasza, płk. Aleksandra Lichockiego.
Trzeba ją widzieć w perspektywie szczególnego zaufania, jakim cieszył się nowy
wiceminister ze strony komunistycznych
służb wojskowych, gdy WSW powierzyło
mu informację w sprawie zawartości
"czarnej teczki" Stana Tymińskiego - czyli dokumentów potwierdzających współpracę Lecha Wałęsy z SB. Należy ją
postrzegać poprzez krąg najbliższych
znajomych i współpracowników, wśród
których znajdziemy: gen. Adama Tylusa,
gen. Bogusława Smólskiego, płk. Henryka Demiańczuka, mjr. Jerzego Smolińskiego, gen. Pawła Nowaka, gen. Józefa Buczyńskiego czy Krzysztofa Bucholskiego - byłego wiceprezesa Agencji Mienia Wojskowego aresztowanego
w 2007 roku pod zarzutem korupcji.
Dziś, tylko ktoś o krótkiej pamięci
mógłby poczuć się zaskoczony atencją
okazywaną przez Komorowskiego sowieckiemu agentowi Wojciechowi Jaruzelskiemu. Zapomina się, że gdy w 1998
roku Prokuratura Wojskowa wydała
postanowienie o umorzeniu śledztwa
w sprawie pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, ówczesny szef sejmowej Komisji
ON - Bronisław Komorowski, na wniosek grupy posłów SLD wnioskował do
ministra sprawiedliwości o udostępnienie utajnionego uzasadnienia tylko Wojciechowi Jaruzelskiemu i grupie generałów LWP. Dla społeczeństwa doku ment pozostał do dziś tajny, ponieważ
prokuratura tłumaczyła, iż zawiera on
"informacje stanowiące nadal tajemnicę
państwową". To Komorowski w 2005
roku usilnie sprzeciwiał się inicjatywie
Jarosława Kaczyńskiego, gdy ten chciał
pozbawić agenta "Wolskiego" przywilejów należnych byłemu prezydentowi
oraz stopnia generalskiego. "To zły
pomysł - perorował polityk PO - Trzeba
umieć oddzielić regulacje ustawowe doty-
Ks. Franciszek Blachnicki
Power Spirit z piosenką o księdzu Blachnickim. Tańczą w nim na głowie "cats
claw crew", break dance'rzy, których
akrobacje zatrzymują widzów w niemym
podziwie. Sam widziałem na Starym
Mieście w Warszawie. Narodowe Centrum Kultury, które wyłożyło środki,
wspomagając istotnie powstanie WWW.
muzeum.wolnosci.com, pokazało tym
kolejnym projektem, że tradycję można
kultywować najnowszymi, najsilniejszymi
środkami wyrazu. Ludzie tęsknią do
Autorytetów, do ładu, do pokoju wewnętrznego, który jest efektem przyjęcia
prawdziwej hierarchii wartości. Trzeba się
z tymi wartościami do świadomości
współczesnych przebić. Czasami dosłownie.
Ale i sama historia ks. Franciszka
Blachnickiego jest jak scenariusz filmu
sensacyj-nego. Jako młody człowiek
walczący o naszą wolność z niemieckim
nazizmem przeżył nawrócenie w celi
śmierci. Zaproponował Bogu całe swoje
życie, o ile nie zostanie stracony. Nie
został ścięty, wyszedł z celi śmierci,
przeszedł przez Auschwitz, został kapłanem. Był człowiekiem żarliwej modlitwy.
Ta modlitwa, wiara przez całe życie
przemieniała go. W proroka, w świętego.
Zainicjował dziesiątki inwestycji, budowli, instytucji. Sam był człowiekiem ubogim. Niczego nie zatrzymywał dla siebie.
W czasach, w których wielu sądzi, że
ideały się sprzedały, sylwetka ojca
Blachnickiego przykuwa uwagę. Bo ks.
Franciszek był wolny nawet za kratami,
relacja z Chrystusem dawała mu nieprawdopodobną odwagę, stanowczość i przenikliwość wręcz proroczą. Model walki
bez przemocy ks. Jerzego Popiełuszki i ks.
Franciszka Blachnickiego okazał się
skuteczny w starciu z niezwyciężonym
wydawałoby się totalitaryzmem. W 1982
r. w Monachium w trakcie jednej z konferencji publicznie stwierdził, że system
komunistyczny upadnie do końca lat 80.
I to nie tylko w Polsce, ale w całym bloku
sowieckim. I że trzeba Europę przygotować na nowy ład, ład pojałtański. Postsovieticum, które głosił jako wyzwanie na
początku lat 80., zaskoczyło właściwie
wszystkich dziesięć lat później. Ruch
oazowy był prześladowany przez SB i milicję zwaną "obywatelską" przez cały czas
swojego istnienia. Próby zastraszania,
delegalizowania, czasami wręcz terroryzowania młodych ludzi, spełzły na niczym.
Aparat przemocy okazał się całkowicie
bezsilny wobec postawy jednego człowieka. Niewzruszony, stanowczy, nieulękły.
I to się udzielało. Gromadził wokół siebie
setki, tysiące aktywnych osób i wraz
z nimi animował ruch społeczny. Równoległe społeczeństwo.
W marcu 1980 r. ks. Blachnicki na kongregacji ruchu oazowego na Jasnej Górze
wezwał do bojkotu peerelowskich wybo-
STRONA 27
czące wszystkich byłych prezydentów od
oceny ich działalności, nie można karać
kogoś za błędne decyzje lub niewłaściwe
zachowanie, odbierając uprawnienia".
Rok później, w wywiadzie dla Moniki
Olejnik Komorowski twierdził, że
"zabranie Jaruzelskiemu stopnia generalskiego oznaczałoby, że przekreślamy całą
drogę żołnierską generała, a ta nie cała
przecież była zła". Postać agenta zbrodniczej Informacji Wojskowej Komorowski nazwał "do pewnego stopnia tragiczną" argumentując, że Jaruzelski
wziął udział w demontowaniu własnego
systemu, za którym się opowiadał i którym żył przez całe życie. Ówczesny
marszałek Sejmu podkreślał przy tym,
że "niewątpliwie gdzieś miały swoje istotne
znaczenie jego korzenie rodzinne, tradycja, dla myślenia w kategoriach patriotyzmu". Czyż powoływanie się na "korzenie
rodzinne i tradycje" nie stanowi zabiegu
propagandowego wspólnego Jaruzelskiemu i Komorowskiemu? Tę wspólnotę
łatwiej dostrzec, gdy zrozumiemy, że
pod tarczą herbową i rodzinną mistyfikacją można ukryć ponure fakty
z własnych życiorysów i poglądy nieprzystające do polskich wartości. Obrazem
tej wspólnoty są również słowa z "Listu
otwartego" jaki przed kilkoma dniami
Jaruzelski wystosował do Komorowskiego. Sowiecki namiestnik napisał
m.in.: "Rozumiem, iż cała ta wrzawa wokół posiedzenia Rady Bezpieczeństwa
Narodowego i mojego w nim udziału,
stała się głównie okazją do realizacji
głównego celu - podważenia prestiżu, zaufania, zdyskredytowania Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. [...] Przykro mi, iż
naraziłem Pana Prezydenta na powstałą
sytuację. " Słowa Jaruzelskiego to nie
tylko kazuistyczna retoryka. Od dziś
wyznaczają autentyczną relację - sprzężenie, w której "wrzawa" wokół obecności sowieckiego namiestnika będzie urastać do rangi ataku na osobę prezydenta
III RP i podważać jego "prestiż".
rów. Narażał się nie tylko władzom państwowym. Również wśród biskupów wielu
dystansowało się do działań ks. Franciszka. Ale też wielu mocno go popierało.
W tym kardynał Wojtyła, a potem papież
Jan Paweł II.
Siłę dawała mu wiara. Sposób, w jaki
mówił o Bogu, pokazywał wyraźnie, że
sam doświadcza tej Miłości. Że wie,
o czym mówi. Był wolny wewnętrznie,
duchowo. Świętość staje się udziałem
człowieka w codzienności. Tak widzą go
najbliżsi współpracownicy. Jego świętość
polegała na tym, że cały czas pokonywał
siebie. Paradoksalnie, nie był człowiekiem otwartym. Musiał o to walczyć. Widział zawsze najlepsze strony spotykanych ludzi. Również tych, którzy go zdradzili. Puenty ziemskie dopisują do historii
gigantów zdrajcy, kaci, tchórze. To nie ma
znaczenia. Ks. Franciszek Blachnicki, najprawdopodobniej otruty przez agentów
peerelowskich służb specjalnych, zwyciężył. Był gotów za swoją działalność
ponieść najwyższe konsekwencje. Mówił
najbliższym współpracownikom: Jestem
gotów również na śmierć, ale to łaska,
której Bóg nie wszystkim udziela…
Bez światła ludzie się gubią, ich życie
staje się pustynią. Całe dzieło i życie ks.
Blachnickiego pokazuje, że nasza siła
tkwi w solidarności. Tej wertykalnej i tej
horyzontalnej. Komunia z Bogiem, solidarność z ludźmi. Full Power Spirit śpiewa: Czterech Muszkieterów na straży wolności i tradycji: Wojtyła, Wyszyński, Popiełuszko, Blachnicki . Czas na uznanie świętości Tego Czwartego.
Robert Tekieli
OSTATNIASTRONA
STRONA 28
Czas na uśmiech!
- Dziękujemy, że wybrał pan naszą pizzerię. Czy mogę prosić o pański numer
EUROPESEL?
- Klient: Dzień dobry. Chciałbym złożyć zamówienie.
- Czy mogę najpierw prosić pański numer EUROPESEL?
- Mój EUROPESEL, tak... już, chwileczkę... to jest: 216505203141234
1123221854332223.
- Dziękuję, panie Nowak. Widzę, że mieszka pan przy ulicy Żytniej 14, a pański numer telefonu to 56320302. Numer telefonu w pańskim biurze to 54356326,
a numer pańskiej komórki to 88234924. Z którego numeru pan dzwoni?
- Co? Dzwonię z domu. Skąd pan ma te wszystkie informacje?
- Jesteśmy podłączeni do Systemu, proszę pana.
- (wzdychając) Ach tak... chciałbym zamówić dwa razy waszą Pizzę Samo
Mięcho.
- To chyba nie jest dobry pomysł, proszę pana.
- Co pan ma na myśli?
- Proszę pana, w pańskiej kartotece medycznej jest napisane, że ma pan za
wysokie ciśnienie i ekstremalnie wysoki poziom cholesterolu. Twój Narodowy
Opiekun Zdrowia nie zezwoli na takie niezdrowe zamówienie.
- Cholera. To co pan proponuje?
- Może pan spróbować naszej niskotłuszczowej Pizzy Sojowej. Z pewnością
panu zasmakuje.
- Czemu pan sądzi, że mi to zasmakuje?
- Wypożyczał pan w zeszłym tygodniu "Sojowe przepisy kulinarne" z biblioteki,
dlatego właśnie to panu zasugerowałem.
- Ok, ok. Proszę więc dwie rodzinne. Zaraz podam panu numer karty kredy towej.
- Obawiam się, że będzie pan musiał zapłacić gotówką, bo przekroczył pan limit
na koncie karty kredytowej.
- No to skoczę do banku tu obok i przyniosę gotówkę zanim wasz kierowca
dostarczy pizzę.
- Pańskie konto czekowe również jest już wyczerpane.
- [Nieważne. Po prostu przyślijcie pizzę, mam już gotówkę gotową. Jak długo to
zajmie?
- Obawiam się, że około 45 minut, gdyż mamy teraz dużo zamówień. Chyba, że
jeśli chce pan jechać po gotówkę, to po drodze sam pan podjedzie po zamówienie. Jednakże wożenie pizzy motocyklem może być ryzykowne.
- Skąd u diabła pan wie, że jeżdżę na motorze?!
- Pisze tutaj, że oczekuje się na pana z pierwszą wpłatą na samochód. Ale moto cykl ma pan już spłacony.
- k... !!!
- Radzę uważać, co pan mówi. Ma pan już przecież kolegium za obrażenie
policjanta w lipcu 2009 roku oraz wyrok za opowiedzenie nietolerancyjnego dow cipu o nekrofilach.
- (Milczenie)
- Czy chce pan coś jeszcze ?
- Tak, mam kupon na darmowe dwa litry coli.
- Przykro mi, ale nasz regulamin zabrania podawania coli cukrzykom...
Co jest napisane na dnie puszki z Coca-Colą produkowanej w Rosji?
- Otwierać z drugiej strony.
Co to znaczy, gdy ktoś znajdzie cztery podkowy?
- To znaczy, że gdzieś koń biega na bosaka.
Co to jest miłość? - Miłość to jest światło życia.
A co to jest małżeństwo? - Rachunek za światło.
Mąż wraca do domu lekko niewyraźny. Żona: - Piłeś?
- No coś ty, ani kropelki.
- Przecież widzę, że ledwie stoisz na nogach. Przyznaj się. Piłeś?
- Nie piłem.
- Powiedz “Gibraltar”.
- No dobra... piłem!
Co to jest: zarośnięte, spocone i lata między majtkami...?
- Bosman!
Ilu prawdziwych mężczyzn potrzeba do wkręcenia żarówki.
- Ani jednego, prawdziwy mężczyzna nie boi się ciemności.
Polska Winiarnia |
EURO-CAN
Quality Wine
Produkujemy wszystkie rodzaje win na wszelkie okazje.
Wysoka jakoϾ - niskie ceny
telefon
905.791.3447
1625 Steels Ave. E. Unit 12, Brampton, Ont.
G£OS POLSKI nr 2
5-11.01.2011
Słoweńskie Boże Narodzenie pod polską batutą
Niezwykle piękny koncert, z podwójnej okazji: Bożego Narodzenia i 20 lat niepodległości Słowenii, odbył się 19 grudnia w Living
Arts Centre w Mississauga. Nasi słowiańscy pobratymcy spod Alp
zaprezentowali się w najwyższym stylu i klasie, zapraszając divę
piosenki Helenę Blagne, znakomitego tenora Ziga Kasagica, mistrza polki Waltera Ostanka oraz rewelacyjnych tancerzy Mihę
Vodicara i Nadiyę Bychkovą. Jak zwykle - świetną oprawę muzyczną zapewnił maestro dr Andrzej Rozbicki wraz ze swym Celebrity Symphony Orchestra, a posłuchać mogliśmy m.in.: Pucciniego, Verdiego, Webbera czy Lehara. Uczta dla ducha!
Wdzięcznie tańczyły i śpiewały słoweńskie dzieci...
Gwiazdy słoweńskich
scen operowych i tanecznych
Andrzej
Rozbicki

Podobne dokumenty