A Glos Polski_2.2011.qxp
Transkrypt
A Glos Polski_2.2011.qxp
- Skalpy Centrum Wiesenthala - Inka czy Szymborska, AK czy PZPR? - Sensor satelity nie obj¹³ Siewiernego? - Przed startem widzialnoœæ 3 tys. m - Biskup Pieronek i watykañskie szuflady BÓG - HONOR -OJCZYZNA Pismo Zwi¹zku Narodowego Polskiego w Kanadzie P O L I S H V O I C E TYGODNIK No. 2 Toronto 5-11.01.2011 W E E K L Y POLONII PUBL. MAIL. Reg. No. 40012402 Delivered to the POST: January 5, 2011 Picuœ-glancuœ i jego drogi since 1908 KANADYJSKIEJ $1.25 ($1,19+ $0.06 GST) Przed startem widzialność 3 tys. m Dostępny na rynku agregat Jem Roadie X-Stream™ firmy Martin, zdolny do generowania 5000 metrów sześciennych mgły na minutę. P Rafa³ Ziemkiewicz J eszcze stoją w całym kraju bilbordy z wypicowanym fotoszopem, gładziuśkim Tuskiem i zapowiedzią (która sama w sobie obraża inteligencję wyborcy), że nie będzie on robić polityki, tylko budować. Zaledwie nieco ponad miesiąc minął od stanowczej zapowiedzi tegoż Tuska, że choć co prawda trzeba znacząco ograniczyć budżet przeznaczony na drogi, to budowa nowych dróg i autostrad w żaden sposób na tym nie ucierpi. No i, jak od razu spodziewał się każdy, kto ma mózg nieco większy od leminga - teraz okazuje się, że jednak ucierpi. Konkretnie ucierpi tak, że rząd skasował wszystkie 45 przetargów na nowe odcinki dróg i autostrad, które były jeszcze w takim stadium, że można je było zgodnie z ska sować łatwo i bez narażania się na odszkodowania. Jest to kwintesencja panowania polityka, który z każdym kolejnym miesiącem utrzymywania się u władzy okazuje się coraz bardziej beznadziejnym picerem i bałaganiarzem, i przysparza Polsce coraz większych szkód. Rzecz nie w tym, że pieniędzy zabrakło, i że trzeba budowy odłożyć "na świętej Nigdy". To się, przyznajmy tu nawet rację zajadłym obroń com Tuska, mogło jeszcze przydarzyć każdemu rządowi choć w zestawieniu z faktami tromtadracka propaganda sukcesu, jaką ta ekipa uprawia, jest po prostu żałosna. Rzecz w tym, że wskutek pętackiej taktyki udawania do ostatniej chwili, że wszystko jest świet- rzed startem z Okęcia załoga rządowego tupolewa dysponowała ogól no-dostępną prognozą pogody opisującą warunki atmosferyczne panujące na Siewiernym. Z prognozy wynikało jednoznacznie, że nie było żadnych przesłanek do tego, by nie podejmować lotu, bo warunki do lądowania były w momencie startu maszyny dobre. Pułkownik Edmund Klich, polski akredytowany przy MAK publicznie sugerował, jakoby już przed startem wiadomo było, że w Smoleńsku nie ma warunków do lądowania. Trudno orzec, gdzie pułkownik Klich pozyskał tę informację, bo tego typu spekulacjom przeczą osoby, które bezpośrednio zabezpieczały lot. “10 kwietnia rano na wojskowym lotnisku w Warszawie szy- nie albo jeszcze lepiej, w istocie także te środki, które są, zostaną zmarnowane. Bez względu na to, ile nowych kilometrów uda się Tuskowi i jego nienaruszalnemu ministrowi infrastruktury zbu dować - nie zbudują żadnej drogi. Ani jednej. To już pewne. Czy tak trudno to zrozumieć? Droga prowadzi odkądś dokądś. Droga istnieje wtedy, jeśli skądś dokądś można nią dojechać. Dla gospodarki istotne jest, żeby była to jazda , z jednego węzła komunikaNajpierw pomyśl o dobrej cyjnego, czyli dużego miasta, pożyczce, a zaoszczędzisz do drugiego - to, że na kawałtysiące dolarów! ku między Grzybkowem PROFESJONALNY a Pipkowem zrobiono drugi SERWIS I KONSULTACJA pas, znaczenia nie ma. Cecylia Basta 416.909.5252 Otóż, jeśli droga między Manager, Residential Mortgages miastem A a miastem B [email protected] nosi 200 kilometrów, z czego cd. na str. 8 kująca się do startu załoga tupolewa nie dostała prognozy pogody od stacji meteo. Nie dostała, bo stacja nie otrzymała jej od Rosjan. Dlatego dowódca załogi kapitan Protasiuk odmówił wylo tu. Tłumaczył, że nie wiedząc, jakie będą warunki atmosferyczne, nie może zdecydować się na taki lot. W takiej sytuacji maszy na nie miała prawa startować. Ten lot w ogóle nie powinien się odbyć” - powiedział jednemu z brukowych pism płk Edmund Klich. Tuż przed odlotem na płycie lotniska miała panować nerwowa atmosfera, padać ostre słowa, a lot do Smoleńska miał wymusić na mjr. Arkadiuszu Protasiuku gen. Andrzej Błasik, który zamiast dowódcy statku sam składał prezydentowi meldunek o gotowości macd. na str. 12 POLSKA - ŒWIAT STRONA 2 G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Odra gwa³townie przybiera Polkowice: trzech górników nie żyje W kopalni w Polkowicach doszło w ostatnim dniu 2010 roku do tragedii. W wyniku silnego wstrząsu zmarło trzech górników. Do niespodziewanego wstrząsu doszło o godz. 9:56. Ratownicy natychmiast rozpoczęli ewakuację górników z kopalni. W strefie zagrożenia znalazło się 27 górników. Rzecznik KGHM Dariusz Wyborski poinformował, że 24 z nich udało się wydostać na poAntoni Macierewicz: do prokuratury trafi zawiadomienie o podejrzeniu niedopełnienia obowiązków przez premiera. Szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską uważa, że premier Donal Tusk nie dopełnił swoich obowiązków podczas przygo towania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w kwietniu Najwyższy, czwarty stopień zagrożenia powodziowego na Odrze ogłosiły władze niemieckiego powiatu Maerkisch-Oderland w Brandenburgii, przy granicy z Polską. Powodem do niepokoju są tworzące się na rzece zatory lodowe. Polscy hydrolodzy też ostrzegają, że sytuacja jest groźna. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej przypomina o niebezpieczeństwie przebywania nad brzegami rzek, możliwości podtopienia terenów bezodpływowych i obniżonych oraz utrudnieniach w prowadzeniu prac w korytach rzek. wierzchnię. Wstrząs miał miejsce na głębokości 1000 m. Odczuwalny był na powierzchni w Polkowicach oraz w oddalonym o 20 km Lubinie. W wyniku wstrząsu zginęło trzech górników. Pierwszy z nich to 45-letni mieszkaniec Polkowic, operator maszyn i urządzeń, który pracował w kopalni od 18 lat. Pozostali mieli odpowiednio 32 i 22 lata. Tusk odpowie przed prokuraturą 2010 r., a także podczas badania przy czyn katastrofy. Macierewicz zaznacza, że zgodnie z artykułem 231. kodeksu karnego, "funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub niedo- pełniając obowiązków działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 ". Podobne doniesienia mają zostać złożone również przeciwko szefowi Kancelarii Premiera Tomaszowi Arabskiemu, ministrowi spraw zagranicznych Radosławowi Sikorskiemu oraz szefowi Ministerstwa Obrony Narodowej Bogdanowi Klichowi. Zgodnie z zapowiedzią, zawiadomienia trafią do prokuratury do 10 stycznia 2011 r. cg Apele do Rosji o sprawiedliwoœæ Wielka Brytania i Francja zaapelowały do Rosji o poszanowanie prawa ws. Michaiła Chodorkowskiego i Płatona Lebiediewa. "Wielka Brytania wzywa Rosję do szanowania zasad sprawiedliwości i pra worządności (...). W przeciwnym razie w oczach społeczności międzynarodowej proces ten stanie się krokiem do tyłu" oświadczył brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague. Francuski resort dyplomacji wydał oświadczenie, w którym domaga się, by Rosja zamanifestowała wartości, "które stanowią część naszego wspólnego dziedzictwa: nadrzędności prawa, poszanowania praw i fundamentalnych wolności". Michaił Chodorkowski i Płaton Lebiediew zostali skazani tydzień temu na karę 13,5 roku więzienia za przy- właszczenie 218 mln ton ropy naftowej i wypranie uzyskanych w ten sposób pieniędzy. Obaj odpierają zarzuty, podkreślając, że są sfabrykowane i umotywowane politycznie. NF wm Demontaż systemu Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE) Rząd chce radykalnie obniżyć składki do funduszy emerytalnych, by łatać dziurę w budżecie państwa. - Składka przekazywana do otwartych funduszy emerytalnych, którym pieniądze powierzyło 15 mln Polaków, spadnie do 2,3 proc. z 7,3 proc. płacy, jakie dostają obecnie – zapowiedział premier Donald Tusk. Reszta, czyli 5 proc., zostanie przekazana na specjalne konta emerytalne w ZUS. Projekt zmian ma trafić do Sejmu w styczniu, a same zmiany mogłyby wejść w życie 1 kwietnia 2011 r. System emerytalny, który wprowadził rząd Jerzego Buzka w 1999 r., ma zostać mocno zmieniony. 2,3 procent pensji Polaków ma trafiać do OFE, zamiast 7,3 procent. Mówiąc o “filozofii” wprowadzanych zmian, Tusk stwierdził: – Po pierwsze naprawianie systemu, a nie jego wywracanie. Po drugie jakakolwiek zmiana nie może w najmniejszym stopniu dotknąć dzisiejszych i przyszłych emerytów, jeśli chodzi zarówno o stabilność i bez pieczeństwo emerytur, jak i ich wysokość. Po trzecie musi dać pewne, gwarantowane skutki w odniesieniu do deficytu i długu publicznego . Niższe składki i wyższa rola ZUS kosztem prywatnych OFE to jednak, wbrew temu, co mówi premier, duże ryzyko, że emerytury zmaleją, uważają przedstawiciele OFE. – To bardzo zła informacja dla naszych klientów, bo oznacza, że ich emerytury będą niższe – mówi Grzegorz Chłopek, wiceprezes Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego ING (największy fundusz na rynku). – Ta zmiana nie została przygotowana z myślą o emerytach, ale o potrzebach państwa – dodaje prof. Krzysztof Rybiński. Chodzi głównie o to, aby dług publiczny i deficyt obniżyć, bez przeprowadzenia reform wydatków budżetu. Z kasy państwa będzie bowiem potrzeba zdecydowanie mniej pieniędzy na łatanie dziury w ZUS, która powstaje wskutek przekazywania części składek do prywatnych instytucji. Zdaniem Michała Boniego, głównego doradcy premiera, zmiana sprawi, że deficyt zmniejszy się o 0,8 pkt. proc. PKB w 2011 r. (w tym roku deficyt sek tora finansów publicznych szacowany jest na 7,9 proc.). Według Boniego specjalne subkonto emerytalne w ZUS będzie waloryzowane według realnego wzrostu PKB oraz inflacji albo średniej stopy zwrotu inwestycji w OFE. Eksperci już jednak zastanawiają się, co będzie, gdy nasza gospodarka będzie rosnąć wolniej. Boni ma nadzieję, że pieniądze trafiające na subkonto będą dziedziczone, tak jak dziś w II filarze. Zabranie składek do OFE ma rekompensować dodatkowa składka trafiająca do tych instytucji. Rząd zakłada, że od 2012 r. Polacy będą mogli dobrowolnie odkładać pieniądze na starość w funduszach emerytalnych lub w ramach III filara. – Wpłaty te będzie można odliczyć od podstawy opodatkowania – zapowiada premier. wd ZWI¥ZEK NARODOWY POLSKI W KANADZIE POLISH NATIONAL UNION OF CANADA Prezes Zarz¹du G³ównego - Henryk Kacprzak 71 Judson Street, Toronto, ON M8Z 1A4 tel. 416.459.0335 [email protected] Z preambu³y Konstytucji ZNPwK: http://www.polishnationalunion.ca ZNPwK jest organizacj¹ pracuj¹c¹ dla dobra Kanady i narodu polskiego. G£OS POLSKI POLISH VOICE PM Agreement #40012402 Biuro od pon. do pi¹tku od 9 do 12-tej 71 Judson Street, Toronto Ontario M8Z 1A4 tel. 416.201.9601 fax 416.201.9602 e-mail: [email protected] G³os Polski - Polish Voice is a weekly magazine of Polish National Union of Canada Editor-in-chief Wies³aw Magiera Contributors: Agnieszka Buda-Rodriguez, Ewa Micha³owska-Walkiewicz, Wies³aw Cypryœ, Emanuel Czy¿o, Jerzy D¹browski, Lech Niekrasz, Stefan Skulski, Krystyna Starczak-Koz³owska, Zbigniew Sulatycki,Aleksander Szumañski Niektóre teksty dostêpne w internecie: Accountant Wies³awa Sienkiewicz Admin. Maja O¿óg www.polishnationalunion.ca/glos-polski/ Ka¿dy obywatel kanadyjski lub osoba maj¹ca pobyt sta³y w Kanadzie, pochodzenia polskiego, posiada przywilej nale¿enia do Zwi¹zku Narodowego Polskiego, którego etyka i zasady œwiatopogl¹dowe oparte s¹ na nauce Koœcio³a Rzymskokatolickiego. Has³em naczelnym ZNPwK jest: “BÓG, HONOR, OJCZYZNA” Managing Board: President Czes³aw Soko³owski, Vice-president Eugeniusz Boryszko, Secretary Boles³aw Berek, Members: Stanis³awa Adamczak, Jan Szwedo, Ryszard Œwiatowiec. Publikowane teksty niekoniecznie odzwierciedlaj¹ stanowisko redakcji lub ZNPwK. Nie odpowiadamy za treœæ og³oszeñ i listów. Nie zwracamy materia³ów nie zamówionych. Uwagi i sugestie na temat pisma proszê kierowaæ do Redakcji lub Dyrekcji Prasowej listownie lub e-mailem. •ród³a: W³asne, agencje informacyjne, Nasz Dziennik (ND), Nasza Polska (NP), Gazeta Polska (GP), Bibula, niezale¿na.pl Prenumerata - subscription Canada: rok $75, pó³ roku $50, ekspresowo $115 USA: rok $220 Polska: rok $280 Poprzez e-mail (pdf): rok $45 Proszê przes³aæ czek lub Money Order na: G³os Polski. Nasz adres: G£OS POLSKI 71 Judson Street, Toronto, Ontario M8Z 1A4 Canada GST: R104258785 Publication Mail Registration # 09793 We acknowledge the financial support of the Government of Canada, through the Publications Assistance Program, towards our mailing costs. G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 POLSKA - ŒWIAT STRONA 3 "Spisek" w wojskach lotniczych, IPN oskarża stalinowskich śledczych O fizyczne i psychiczne, brutalne znęcanie się nad oficerami wojska, skazanymi w latach 50. na karę śmierci oskarżył IPN dwóch żyjących jeszcze stalinowskich oficerów śledczych. Akt oskarżenia przesłano do Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie. Jak podał IPN, akt oskarżenia skierowano przeciwko b. funkcjonariuszom Głównego Zarządu Informacji WP Zbigniewowi K. i Józefowi K. - Wykorzystując stosunek zależności istniejący pomiędzy oficerem śledczym a przesłuchiwanymi oficerami Wojska Polskiego znęcali się nad nimi fizycznie i moralnie - poinformował rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk. Według prokuratorów Instytutu oskarżeni "wielokrotnie i przez wiele godzin, w dzień i w nocy przesłuchiwali pokrzywdzonych, pozbawiając ich w tym czasie snu, zmierzając w ten sposób do spowodowania u nich załamania fizycznego i psychicznego". Celem działań oskarżonych było zmuszenie oficerów lotnictwa "do przyznania się do udziału w dywersyjno-szpiegowskiej organizacji działającej w Wojsku Polskim, do uczestniczenia w działalności agenturalnej na rzecz państw zachodnich oraz do składania wyjaśnień zgodnych z koncepcją prowadzonego przeciwko pokrzywdzonym śledztwa". W 2012 r. minie 60. rocznica skazania przez Sąd Wojskowy na śmierć grupy polskich oficerów lotnictwa walczących w czasie II wojny światowej na Zachodzie. Tajemnicze szepty na nagraniach. Ktoś "podpowiadał" zabójcy Olewnika? Gdańscy prokuratorzy badający sprawę porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika weryfikują treść wszystkich wyjaśnień, jakie jeden z zabójców - Sławomir Kościuk - składał w czasie przesłuchań oraz wizji lokalnych. - Zeznania Kościuka są analizowane przede wszystkim pod kątem wiarygodności, także w kontekście nowych dowodów, które posiadają śledczy - powiedział rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Krzysztof Trynka. Dodał, że nie może mówić o szczegółach sprawy, zdradził jednak, że w trakcie różnych zeznań Kościukowi ktoś "podpowiadał", co ma mówić. Jak dodał Trynka, ocena wiarygodności wyjaśnień Kościuka będzie miała znaczenie zarówno przy ustalaniu okoliczności porwania i zabójstwa Olewnika, jak i w wątku dotyczącym nieprawidłowości w pracy organów ścigania. Rzecznik wyjaśnił, że jeśli chodzi o wątek związany z nieprawidłowościami w dotychczasowych postępowaniach, to śledczy z Gdańska zainteresowali się m.in. sprawą "swobody wypowiedzi" Kościuka w czasie różnych czynności przeprowadzanych z jego udziałem w tym wizji lokalnej w miejscu, gdzie pochowano Były takie momenty, gdy ktoś coś na przykład Kościukowi pod powiada - wyjaśnił Trynka. Dodał, że śledczy ocenią wiarygodność samego Kościuka jako osoby, zweryfikują też spójność i prawdziwość jego zeznań. Jak poinformował Trynka, prace nad ostateczną oceną zeznań Kościuka trwają. Prokuratorzy z Gdańska przyjęli hipotezę, że Kościukowi ktoś mógł sugerować, co ma mówić w śledztwie. Bandyta miał przed sądem nie ujawnić wszystkich zamieszanych w porwanie i zabójstwo Olewnika, a prokuratorzy badając, kto mógł sterować Kościukiem - liczą, że dowiedzą się czegoś więcej na temat okoliczności jego śmierci. Sławomir Kościuk, jeden z zabójców Krzysztofa Olewnika, w trakcie śledztwa dotyczącego sprawy składał szczegółowe zeznania; relacjonował m.in., jak Olewnik był więziony. 4 kwietnia 2008 r., kilka dni po wyroku skazującym go na dożywocie, Kościuka znaleziono powieszonego na prześcieradle w kąciku sanitarnym celi aresztu płockiego Zakładu Karnego. 31 grudnia ub.r. Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce umorzyła śledztwo w sprawie jego śmierci. rt Prezydent Janukowicz odmówił zapalenia świeczek na menorze Podczas niemalże obowiązkowej w dzisiejszym judaizującym się świecie, nowej tradycji wśród polityków – zapalaniu świeczek na żydowskich chanukowych menorach, Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowicz odmówił przyjęcia Na premierze filmu dokumentalnego "Mgła" poświęconego katastrofie smoleńskiej zjawiło się ponad 500 osób. Film wyprodukowany przez "Gazetę Polską" przyszli zobaczyć m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński, urzędnicy kancelarii śp. Lecha Kaczyńskiego, znani publicyści, artyści i politycy. Film Mgła, którego premiera odbyła się w kinie "Kultura" na Krakowskim Przedmieściu zaproszenia do synagogi celem zapalenia tam świątecznych świeczek – informują rosyjskie i ukraińskie media. Janukowicz pogratulował przywódcom żydowskim ich święta, lecz odmówił udania się do synagogi. Według Anny Herman, szefowej biura prezydenckiego: “Janukowicz nie wybiera swojej wiary aby potem ją odrzucić”. Janukowicz jest członkiem Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. -“Wszyscy prezy - PREMIERA "MGŁY" w Warszawie, został zrealizowany przez Marię Dłużewską i Joannę Lichocką. Pokaz premierowy zaszczycili swoją obecnością urzędnicy kancelarii śp. Lecha Kaczyńskiego: Jacek Sasin, Maciej Łopiński i Andrzej Duda, posłowie Joachim Brudziński, Andrzej Dera i Stani- sław Pięta, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku Wiesław Johann z małżonką Olgą Johann (warszawską radną PiS), były Rzecznik Interesu Publicznego Bogusław Nizieński, dziennikarze: Anita Gargas, Bronisław Wildstein i Piotr Zaremba, przewodni- denci zawsze przychodzą aby celebrować Chanukę i zapalać świece. Mam nadzieję, że Wiktor Janukowicz i nas odwiedzi ” – powiedział rabin Azman. Ku jego rozczarowaniu, a uznaniu innych, Janukowicz podjął odmienną decyzję. cząca Kolegium IPN Barbara FedyszakRadziejowska, były funkcjonariusz CBA znany jako "agent Tomek" i wiele innych znanych osób. Pojawiły się także oczywiście autorki filmu i producent Tomasz Sakiewicz. Film Mgła będzie dołączony do środowego, polskiego wydania tygodnika "Gazeta Polska". Zamach na kościół w Aleksandrii W zamachu na kościół w Aleksandrii w Egipcie zginęło co najmniej 21 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Władze Egiptu ogłosiły, że są przesłanki, aby uznać, iż w zorganizowanie zamachu zaangażowane były osoby z zagranicy. Ładunek wybuchowy umieszczony w samochodzie eksplodował około północy przed kościołem koptyjskim w Aleksandrii, na północy Egiptu. Zamach sprowokował setki chrześcijan do wyjścia na ulice, gdzie doszło do starć. Grupy chrześcijan i muzułmanów obrzucały się kamieniami, podpalano samochody. Policja musiała użyć gazu łzawiącego, aby uspokoić sytuację. Samochód, który eksplodował, zaparkowany był przed kościołem. Zakłada się, że należał do jednego z członków kongregacji, który często przychodził do świątyni. Żadne ugrupowanie nie przyznało się do zorganizowania zamachu. Mer Aleksandrii przyznał, że nieznane osoby groziły wcześniej atakami na kościoły. Władze Egiptu ogłosiły, że są przesłanki, aby uznać, iż w zorganizowanie zamachu zaangażowane były osoby z zagranicy. Wśród rannych jest ośmiu muzułmanów. Z informacji, jakich resort spraw wewnętrznych skiego - powiedział watykański rzecznik. Straszliwe przypomnienie o ucisku chrześcijan udzielił agencji Reutera, nie wynika jednak, czy wszystkie ofiary i ranni zostali zidentyfikowani. Reuters przypomina o utrzymujących się w tym muzułmańskim kraju napięciach między chrześcijanami a muzułmanami. Chrześcijanie stanowią około 10% liczącej 79 mln populacji Egiptu. Krew niewinnych płynie rzekami Watykan potępił zamach bombowy na koptyjski kościół w Aleksandrii. Rzecznik Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi nazwał atak "straszliwą przemocą". - Jesteśmy wstrząśnięci tą nową straszliwą przemocą, do której doszło przy okazji ważnej uroczystości religijnej. Papież został o niej poinfor mowany, jest głęboko poruszony i zasmu cony tymi wydarzeniami - oświadczył ks. Lombardi w wypowiedzi dla Radia Watykańskiego. - Jak widać, plany nienawiści nie chcą dać wytchnienia w swej zabójczej walce przeciwko życiu osób i pokojowi. Krew niewinnych płynie rzekami. Konieczne jest zaangażowanie wszystkich, by skutecznie przeciwstawić się nienawiści - dodał. - W tym dramatycznym momencie zapewniamy o naszej bliskości z ugod zoną wspólnotę koptyjską i wyrażamy nasze głębokie pragnienie pokoju oraz bezpieczeństwa dla całego narodu egip- Słowa potępienia zamachu przed kościołem koptyjskim w Aleksandrii napłynęły od zwierzchnika Kościoła anglikańskiego, arcybiskupa Canterbury Rowana Williamsa i od łacińskiego patriarchy Jerozolimy Fuada Twala. - Atak przeciwko chrześcijanom w Aleksandrii jest kolejnym i strasznym przypomnieniem o ucisku społeczności chrześcijańskiej na Bliskim Wschodzie, przywołuje okrucieństwa ostatnich tygodni - ocenił arcybiskup Canterbury w komunikacie, zapewniając Koptów i inne grupy chrześcijan w Egipcie o głębokim smutku z powodu tego, co się stało, i o nieustającym wsparciu i modlitwie. O odwagę do chrześcijan na Bliskim Wschodzie zaapelował w sobotę łacińs ki patriarcha Jerozolimy Fuad Twal. - Ta nowa masakra musi nas skłonić do refleksji nad naszym powołaniem chrześcijan w tym regionie, który nie może zrezygnować z krzyża - podkreślił. - Jeśli Ty zsyłasz nam więcej krzyża, daj nam odwagę, by iść w Twe ślady - powiedział patriarcha, kierując słowa inwokacji do Chrystusa. (ib) STRONA 4 KANADA - USA G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Stan Alaska uznał zwycięstwo Lisy Murkowski Po niemal dwóch miesiącach od wyborów władze stanowe Alaski oficjalnie uznały zwycięstwo ubiegającej się o reelekcję republikańskiej senator Lisy Murkowski. Wynik wyborów zakwestionował wcześniej jej rywal z tej samej partii, Joe Miller. "Sprawa została zakończona" - powiedział zastępca gubernatora Alaski Mead Treadwell, podpisując zaświadczenie o tym, że Murkowski wygrała listopadowe wybory do Senatu USA. "Wyborcy podjęli decyzję, a sąd potwierdził ich wybór" - potwierdził gubernator Alaski Sean Parnell. Lisa Murkowski, która przegrała z Millerem w republikańskich prawyborach, zdecydowała się na kampanię "write-in", pozwalającą dopisywać wyborcom na kartach wyborczych nazwisko kandydata. Był to pierwszy taki przypadek od ponad 50 lat. Murkowski wygrała przewagą ponad 10,2 tys. głosów. Sztab wyborczy Millera zakwestionował ważność ponad 8 tys. głosów ze względu na błędy w pisowni nazwiska kandydatki. Twierdził, że prawo jest prawem i takie głosy powinny być unieważnione. W ub. tygodniu Sąd Najwyższy stanu Alaska unieważnił decyzję sądu niższej instancji, który wcześniej nie uznał zwycięstwa Murkowski.czytaj dalej Sąd federalny uchylił zakaz wydania senator Murkowski certyfikatu poświadczającego jej zwycięstwo. Na tej Lisa Murkowski zdobyła mandat jako kandydatka dopisana do listy przez wyborców podstawie władze stanu Alaska ostatecznie uznały w czwartek korzystny dla polityk wynik wyborów. Pokonany Joe Miller zapowiedział, że na konferencji prasowej w piątek ogłosi, czy odwoła się od decyzji sędziego federalnego. Lisa Murkowski po raz pierwszy objęła miejsce w Senacie w 2002 r. po swoim ojcu Franku Murkowskim, kiedy ten objął fotel gubernatora stanu Alaska. Dwa lata później wygrała wybory i została zaprzysiężona na pierwszą pełną kadencję w Senacie. Pradziadek republikańskiej senator z Alaski pochodził z Polski. Amerykańskie media podkreślają fakt, że wygrywając listopadowe wybo ry, Lisa Murkowski powtórzyła wyczyn senatora Stroma Thurmonda z 1954 r., który jako pierwszy w historii Stanów Zjednoczonych zdobył swój mandat jako kandydat dopisany do listy przez wyborców. Zaprzysiężenie 53-letniej Lisy Murkowski na drugą kadencję w Senacie USA ma odbyć się 5 stycznia. Quebec: w przedszkolach nie wolno śpiewać kolęd Minister ds. rodziny we francuskojęzycznej prowincji Quebec, Yolande James zabroniła placówkom przed szkolnym subsydiowanym z budżetu państwa, eksponowania symboliki religijnej i pielęgnowania tradycji religijnych. Trzylatki w tym roku zamiast śpiewać piękne kolędy, śpiewają ballady Crosby’ego. Zgodnie z wytycznymi rządu, zmierzającego do eliminacji symboliki religijnej ze sfery publicznej, w placówkach subsydiowanych z budżetu państwa nie można eksponować symboli religijnych (np. krzyży), pielęgnować tradycji religijnych i obchodzić typowo religijnych świąt. Stąd w tym roku przedszkola, które nie chcą stracić dopłat państwowych, nie mogły urzą- dzać dekoracji bożonarodzeniowych z Jezuskiem w żłóbku, Maryją i Józefem. Nie mogły też urządzać jasełek ani śpiewać kolęd. Co prawda, wytyczne ministerstwa ds. rodziny pozwalają na odwiedzanie tego typu placówek przez kapłanów katolickich, jednak nie mogą oni mówić o tradycji i istocie Bożego Narodzenia. – Chcę, aby młodzi mieszkańcy Quebecu, którzy uczęszczają do przedszkoli, wychowywani byli w duchu otwartości na innych i na różnorodność – podkreśliła minister James. Minister zleciła ścisłą kontrolę placówek przedszkolnych, w których utrzymanie dzieci jest w 85 proc. pokrywane z budżetu prowincji. W tym celu potroiła liczbę inspektorów, mających wizytować przedszkola. W downtown bez biblioteki Mieszkańcom najnowszego wieżowca w downtown może zabraknąć w okolicy biblioteki, jeśli wniosek budżetowy złożony do planu cięcia kosztów burmistrza Roba Forda wejdzie do porządku obrad. Przyszłość istnienia Toronto Public Library jest niepewna. Znajdująca się w budynku Metro Hall na skrzyżowaniu ulic King i John nie jest największą biblioteką. Ale co roku służy dziesiątkom tysięcy czytelników, którzy z niej korzys tają ze względu na jej specjalne zasoby, lub którzy odbierają tu książki zamówione z innych oddziałów. Okolica, gdzie stale rośnie liczba nowych budynków mieszkalnych, nie posiada wielu tradycyjnych udogodnień. Ford zaczął urzędowanie obiecując uciąć zbędne koszty ratusza. Od tamtej pory jego personel ma za zadanie wystąpić z budżetem, który zawiera 0-procentowy wzrost podatku od nieruchomości z jednoczesnym zachowaniem wszelkich usług. Pomimo tego, budżetowi biurokraci Forda ułożyli tymczasowy plan, który sugeruje, że podatnicy mogą zaoszczędzić pieniądze wyłącznie po- przez zamknięcie miejskiego oddziału biblioteki. Jego zasoby zostaną przeniesione do Reference Library na Yonge i Bloor. Otwarcie nowego oddziału biblioteki w okolicy jest w planach, ale jako ewentualność jedynie. - "Nie możemy zamknąć całego oddziału biblioteki" - powiedział Adam Chaleff-Freudenthaler, członek zarządu Toronto Public Library, który zachęca zainteresowanych obywateli do wypowiadania się w tej sprawie w najbliższych dniach. Zarząd biblioteki spotka się 6 stycznia. Komisja budżetowa Rady Miasta zaczy na posiedzenia 10 stycznia. Rzeczniczka Forda powiedziała, że nie może komen tować planu. - "Nie widzieliśmy wniosku" - powiedziała Adrienne Batra. Ale dodała, że "wymagania burmistrza są bardzo jasne - nie chce on widzieć żadnych poważnych cięć usług." Wniosek budżetowy przewiduje także, iż Toronto Public Library - która uznaje się za największą sieć bibliotek miejskich na świecie zakupi tysiące mniej książek, niż miało to miejsce w poprzednich latach. MO Decyzją minister oburzeni są rodzice i wspólnoty religijne, ale ze względu na obawę utraty funduszy skrupulatnie podporządkowują się nowym wytycznym. Jak pisze gazeta „The Post and Mail”, „Rada Rodziców salezjańskiego przedszkola w Montrealu była tak przerażona perspektywą utraty subsydiów rządowych, że zdecydowała się na zastosowanie do wytycznych minister o laicyzacji na sześć miesięcy przed ich wprowadzeniem ”. – Od trzydziestu lat istnienia nie indok trynujemy dzieci – żali się siostra Rousselle z przedszkola Don Bosco w Montrealu – jednak świętowanie Bożego Narodzenia bez możliwości mówienia o Jezusie, to nie Boże Narodzenie. Zgodne z nowymi instrukcjami mi- nister, księża katoliccy oraz muzułmańscy i żydowscy duchowni mogą odwiedzać przedszkola, jednak nie wolno im podczas tych wizyt poruszać kwestii religijnych. Przedstawiciele wspólnot religijnych są oburzeni tym, co zrobił rząd. Rada Muzułmańska zapowiedziała, że złoży pozew z powodu dyskryminacji i uniemożliwiania wspólnotom religijnym wychowywania dzieci w duchu wartości i zasad, które są drogie tym wspólnotom. Nowe wytyczne dot. laicyzacji placówek przedszkolnych obowiązują od czerwca tego roku. CWN, The Globe and Mail, WM KOMUNIKATY Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie - Opłatek Gminy 17 ZNPwK odbędzie się w niedzielę 9 stycznia o godz. 14.00 w Domu Polskim ZNPwK przy 2316 Fairview Ave. w Burlington. - Opłatek Gminy 1 ZNPwK odbędzie się w niedzielę 9 stycznia o godz. 14.30 w Domu Polskim ZNPwK przy 71 Judson St. w Toronto. - Spotkanie noworoczne Zarządu Głównego ZNPwK odbędzie się w piątek 21 stycznia o godz. 19.30 w Domu Polskim Gminy 1. Koło 3F's - Faith, Family, Friends przy Gminie 1 ZNPwK zaprasza w pierwsze piątki miesiąca o 19:30 do Domu Polskiego ZNPwK przy 71 Judson Street w Toronto. Wstęp wolny. 7 stycznia przedstawimy film pt. „Revers” reżyserii Borysa Lankosz. Akcja rozgrywa się w dwóch planach czasowych - we wczesnych latach 50. ubiegłego wieku i współcześnie. Główną bohaterką jest Sabina, "szara myszka", która właśnie przekroczyła trzydziestkę. W jej życiu wyraźnie brakuje mężczyzny. Matka wie o tym najlepiej, dlatego próbuje za wszelką cenę znaleźć dla swojej córki odpowiedniego kandydata na męża. Całą sytuację kontroluje babcia, ekscentryczna dama o ciętym języku, przed którą nie uchowa się żadna tajemnica. W przedwojennej kamienicy pojawiają się kolejni adoratorzy. Żaden z nich nie wzbudza jed nak zainteresowania Sabiny. Pewnego dnia, "jak spod ziemi", zjawia się uroczy, inteligentny i przystojny Bronisław. Jego obecność rozpocznie serię zaskakujących zdarzeń, które ujawnią drugą stronę kobiecej natury... Zapraszamy do wspólnej dyskusji z konkluzją. Faith, Family, Friends. SPOTKANIA Z KULTURĄ POLSKĄ “Hej kolęda, kolęda!!! ” Na pastorałki i kolędy tradycyjne, patriotyczne i góralskie zapraszamy 14 stycznia (piątek) godz 19:30 do Domu Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie Gmina 1 przy 71 Judson Street, Etobicoke. Kontakt: 416-604-0921. (Dojazd z Royal York Subway St. autobusem 76). Przed spotkaniem, od godz. 19-ej, zapraszamy na pyszny barszczyk z pasztecikiem. G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 KOMENTARZE STRONA 5 Inka czy Szymborska, czyli AK czy PZPR? Micha³ Pluta W telewizorze powiedzieli, a jedynie słuszne portale internetowe potwierdziły, że prezydent Bronisław Komorowski zamierza odznaczyć Orderem Orła Białego m. in. Wisławę Szymborską. Poetka znana jest z tego, że za życia Józefa Stalina zaangażowała się w system komunistyczny tworzony w Polsce. Pisała wtedy wierszyki takie jak wówczas wymagano. Po latach wymagano innych, dlatego napisała wiersz antylustracyjny o nienawiści, czy jakoś tak. Wiadomo, trzeba zawsze być na posterunku, bo z nagród nici i trzeba byłoby biedę klepać. Ale mniejsza z tym. Skrytykowałem decyzję przyznania noblistce najwyższego państwowego odznaczenia w Polsce i skrytykowałem samą Szymborską. A to przede wszystkim dlatego, że była zaangażowana w system komunistyczny w Polsce w bardzo krwawym okresie - tzw. latach stalinowskich. Ależ wykazałem się niesprawiedli- wością, żeby gromy rzucać na szacowne głowy bez dania szansy wytłumaczenia się! Skoro Komorowski jeszcze nie powiedział dlaczego to odznaczanie przyznał Szymborskiej, więc go na razie zostawmy w spokoju. I tak jaki jest koń każdy widzi. Pozwólmy więc noblistce wytłumaczyć się ze swego zaangażowania w system stalinowski. W Internecie znalazłem informację, że Szymborska tłumaczyła się z socrealizmu w swoich wierszach mówiąc, że w tamtym okresie sympatyzowała z ustrojem, bo „kochała ludzkość w całości, by po latach docenić wartość kochania poszczególnych jednostek”. Chyba już nic głupszego nie mogła wymyślić. Skoro kochała całą ludzkości, to chyba też żołnierzy AK, NSZ, WiN, „żołnierzy wyklętych” tępionych, torturowanych i zabijanych przez jej ideowych towarzyszy. Chyba też kochała Danutę Siedzikównę ps. „Inka”, sanitariuszkę 4. szwadronu 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej dowodzonej przez Zygmunta Szendzielarza, ps. „Łupaszka”. Losy Inki zostały odtworzone i niedawno w pewnym stopniu nagłośnione przez gdański oddział IPN. Jej biogram można przeczytać m. in. w Wikipedii. Wiemy, że została aresztowana 20 lipca 1946 r. W śledztwie była bita i poniżana. Mimo to odmówiła składania zeznań obciążających członków AK. Oskarżenia były absurdalne. Ince zarzucono udział w zastrzeleniu funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej podczas starcia koło miejscowości Podjazy z oddziałem „Łupaszki”, a nawet wydawanie tam rozkazów. Rozbieżności w zakresie jej udziału w star ciu pomiędzy partyzantami a UB i MO pojawiły się w zeznaniach samych milicjantów. Jedni zeznawali, że Inka strzelała i wydawała rozkazy inni że nie. Jeden z milicjantów przyznał nawet, że Inka udzieliła mu pierwszej pomocy medycznej, gdy został ranny. Zachowała się prośba o łaskę adresowana do prezydenta Bolesława Bieruta napisana 3 sierpnia 1946 r. Została zredago- wana przez obrońcę Inki z urzędu, Jana Chmielowskiego. Sanitariuszka odmówiła jego podpisania, ponieważ w tekście Chmielowski pisał o jej kolegach z oddziału jako o „bandzie”. Sąd stwierdził, że Inka nie brała bezpośredniego udziału w „zabójstwach”, mimo to, 21 sierpnia 1946 r., została skazana na śmierć. W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, krótko przed śmiercią, osiemnastoletnia Inka napisała: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Wyjaśnijmy, że po śmierci rodziców babcia była dla niej szczególnie bliską osobą. Wyrok wykonano 28 sierpnia 1946 r. Według relacji przymusowego świadka egzekucji, ks. Mariana Prusaka, ostatnimi słowami Inki było: „Niech żyje Polska! Niech żyje »Łupaszko!«” 11 listopada 2006 Danuta Siedzikówna „Inka” została pośmiertnie odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta. cd. na str. 7 Skalpy Centrum Wiesenthala Stanis³aw Michalkiewicz M y tu, jak gdyby nigdy nic, obchodzimy sobie Boże Narodzenie, a na świecie mnóstwo ludzi w żadne Boże Narodzenie nie wierzy. Niektórzy wierzą w marksismus-leninismus, inni – w Belzebuba i nawet grają mu na elektrycznych gitarach różne dziang-dziang i eśta-eśta, jeszcze inni – w proroka Mahometa, inni znowu – w Buddę, który pogrążył się w nirwanie, a kolejni, to znaczy – starsi i mądrzejsi – oczekują Mesjasza, więc w żadne Boże Narodzenie sprzed dwóch tysięcy lat wierzyć im oczywiście nie wypada. Za to ponad podziałami wszyscy obchodzą Nowy Rok, w dodatku – jako wielkie święto, chociaż prawdę mówiąc, oznacza on tylko tyle, że kula ziemska wykonała pełny obrót dokoła Słońca. Nic z tego, ma się rozumieć, nie wynika, ale cała ludzkość, od Wschodu do Zachodu, szalenie się tym rajcuje, puszcza frajerwerki i życzy sobie wszystkiego najlepszego. Nie ma w tym nic złego, chociaż obchodzenie Nowego Roku pokazuje, że nową świecką tradycję można ufundować właściwie na wszys tkim, a przykład wina Beaujolais Nouveau, które – powiedzmy sobie szczerze – jest niedojrzałym kwachem z winogron rasy Gamay, dowodzi, jakie możliwości tkwią w sprawnych kampaniach promocyjnych. To wino ubodzy winiarze z rejonu Beaujolais sprzedawali, jak tylko przefermentowało, bo nie mogli już doczekać się pierwszych pieniędzy – ale sprytni handlarze zrobili z tej bidy wielką atrakcję i dzisiaj butelki tego kwachu rozwożone są po całym świecie specjalnymi samolotami, niczym jakiś niebywały cymes. Skoro tak się sprawy mają, to nic dziwnego, że i do Nowego Roku każdy pragnie podłączyć się, z czym tam potrafi. Swoje trzy grosze dołożyło w tym roku również Centrum Wiesenthala, ogłaszając, jakie to zdobyli skalpy, czyli listę Antysemitników Roku. Listę otwiera pani Helena Thomas, 86-letnia dziennikarka, która przez lat kilkadziesiąt, jeszcze do niedawna była stałą korespondentką w Białym Domu. Przez ten czas tyle się naczytała, nasłuchała i napatrzyła, że niewątpliwie coś tam musi wiedzieć, a w każdym razie – musi wiedzieć znacznie więcej, niż, dajmy na to, nasi „młodzi, wykształceni”. Właściwie Centrum Wiesenthala mogłoby śmiało dołączyć jej skalp do swoich trofeów już za samą spostrzegawczość i umiejętność zadawania podchwytliwych pytań, ale najwyraźniej czekało na lepszą okazję. Bo zasadniczo pani Helena Thomas śmiertel nie podpadła nie tylko Centrum Wiesenthala, nie tylko wszystkim organizacjom przemysłu holokaustu, ale przede wszystkim – bezcennemu Izraelowi. A było to tak, że w lutym ub. roku, kiedy świeżo zaprzysiężony prezydent USA Barack Hussejn Obama miał jedną z pierwszych swoich konferencji prasowych, hipnotyzująca go wzrokiem pani Helena Thomas zadała mu niewinnie brzmiące pytanie, czy przypadkiem nie wie, które państwo na Bliskim Wschodzie posiada broń jądrową. Prezydent Obama nagle stracił cały kontenans, coś tam wybąkał i konferencja szybko się zakończyła. Dlaczego to niewinne pytanie tak prezydenta Obamę spłoszyło? Bo dosłownie w ostatniej chwili przypomniał on sobie, że w Stanach Zjednoczonych od 1972 roku obowiązuje ustawa zabraniająca administracji amerykańskiej udzielania pomocy krajom łamiącym zakaz rozprzestrzeniania broni jądrowej. Więc gdyby prezydent Obama przyznał się, że wie, który z krajów bliskowschodnich taką broń ma, mógłby zostać oskarżony o złamanie tej ustawy, a kto wie, czy nawet nie o spisek przeciwko Stanom Zjednoczonym. Dlatego też zarówno władze Izraela, jak i Stanów Zjednoczonych udają, że nic na ten temat tej publicznej tajemnicy nie wiedzą. Tego noża, jakiego prezydentowi Obamie, ale przede wszystkim – żyjącemu dzięki amerykańskim kroplówkom bezcennemu Izraelowi próbowała wbić w plecy pani Helena Thomas, zapomnieć oczywiście niepodobna – ale trudno byłoby postawić jej ulubiony zarzut antysemityzmu za podstawie tylko tego niewinnego pytania. Zgrzytając tedy złotymi zębami przedstawiciele Centrum Wiesenthala musieli wziąć na wstrzymanie, dopóki nie trafi się jakaś lepsza okazja. No i nie trzeba było długo czekać. Pani Thomas jest bowiem w tym wieku, kiedy ludzie na ogół niczego już się nie boją, więc kiedy 7 czerwca 2010 roku wdała się w rozmowę z ważnym rabinem Dawidem Nesenoffem, powiedziała mu między innymi, że Żydzi, jako okupanci, powinni zabrać się z Palestyny choćby do piekła, a konkretnie – do Polski, Niemiec, no i oczywiście – do Ameryki. Podniósł się niebywały klangor – jeszcze większy niż w marcu 2006 roku, kiedy na antenie Radia Maryja powiedziałem, że podczas gdy my walczymy o demokrację na Ukrainie i Białorusi, od tyłu zachodzą nas Judejczykowie – no i w ten sposób Centrum Wiesenthala ustrzeliło znienawidzoną panią Thomas, która nie tylko musiała pożegnać się z Białym Domem, ale w dodatku jej rudy skalp ozdobił kolekcję antysemickich trofeów. „Takie były zabawy, spory w one lata” – a jeśli o nich wspominam, to przede wszys tkim – z dwóch powodów. Po pierwsze przypuszczam, że pani Thomas, która wielokrotnie udowodniła, że jest znakomicie poinformowana, głośno powiedziała to, o czym w wyższych sferach amerykańskiego establishmentu tylko się półgębkiem przebąkuje. Chodzi oczywiście o możliwość powrotu Żydów do Polski – oczywiście bez żadnego likwidowania bezcennego Izraela – w charakterze nadzorców niesfornego narodu tubylczego z ramienia strategicznych partnerów. Strategicznym partnerom byłoby niezręcznie pacyfikować niesforny naród tubylczy, podczas gdy w przypadku roztoczenia nad nim nadzoru ze strony Żydów, każdy odruch sprzeciwu z polskiej strony zostanie przedstawiony jako wybuch organicznego polskiego antysemityzmu. I światowa opinia publiczna od ładnych kilku lat jest intensywnie do takiej interpretacji przygotowywana. Temu właśnie celowi służą „pomyłki” w prasie o „polskich obozach zagłady”, temu – makabryczne opowieści „światowej sławy historyka” Jana Tomasza Grossa, temu – heroiczne filmy w stylu przygód barona Munchhausena o żydowskich partyzantach walczących z polskimi antysemitnikami i dla rozmaitości – gromiącymi złych nazistów – żeby „kołtun z prowincji i z miasta” wbił sobie raz na zawsze do głowy, iż Polaków nie można zostawić nawet na chwilę samopas, bo ZNOWU zrobią coś okropnego. Czegóż więcej trzeba strategicznym partnerom? Wszystko tu jest jasne i racjonalne, a jeśli coś racjonalne nie jest, to tylko zaangażowanie w tę kampanię częś- ci duchowieństwa w Polsce. Trzeba sobie bowiem szczerze i otwar cie powiedzieć, że o ile część tego zaangażowanego duchowieństwa, to ci, którzy ongiś „bez swojej wiedzy i zgody”, podobnie jak i dzisiaj wykonują zadania zlecone, to druga jego część, to nic innego, jak „młodzi, wykształceni”, którzy z jakichś powodów poprzebierali się w sutanny lub habity, ale wewnętrznie pozostali tym, kim byli, to znaczy – półinteligentami, którzy dla ukrycia tej wstydliwej właściwości muszą śpiewać w chórze kierowanym przez wpływowych cadyków. Udają oczywiście szalenie otwartych i nowoczesnych, ale – jak powiadają Rosjanie – „łarczik prosto atkrywajetsia”. Oto pewnego razu słuchałem mszy w kościele OO. Dominikanów na warszawskim Służewcu. W trakcie ogłoszeń duszpasterskich ojciec celebrujący powiedział m.in., że po nabożeństwie można będzie w zakrystii podpisywać protest „przeciwko antysemickim książkom profesora Jerzego Roberta Nowaka”. Oczywiście natychmiast tam poszedłem i kiedy uformowana już spora kolejka oczekiwała, aż celebrans rozbierze się z ornatu, zapytałem go, które konkretnie książki ma na myśli i przeciwko którym oczekujący tu ludzie będą protestowali. Trochę zmieszany odpowiedział, że on tych książek nie zna, bo ani jednej nie czytał, ale słyszał, że są bardzo antysemickie. Wyraziłem wobec tego zdumienie, jak w tej sytuacji może od ołtarza rozgłaszać takie recenzje o nieznanych sobie książkach i w dodatku zachęcać innych ludzi do protestów opartych wyłącznie na zaufaniu do osoby przebranej w sukienkę duchowną. Zauważyłem, że na oczekujących w kolejce deklaracja księdza zrobiła spore wrażenie i kto wie, czy podobnie jak ja nie pomyśleli sobie, że takiemu nie powierzyliby nawet duszy od żelazka, a cóż dopiero – swojej własnej. To właśnie tacy mądrale w charakterze tak zwanych pożytecznych idiotów, wychodzą naprzeciw kampanii wytykania Polakom antysemityzmu, kampanii, której celem jest zoperowanie nas przez strategicznych partnerów w ramach nowego europejskiego porządku politycznego, który po ostatnim szczycie NATO można nazwać lizbońskim tak samo, jak poprzedni – jałtańskim. Stanisław Michalkiewicz KOMENTARZE STRONA 6 G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Co siê komu kojarzy P Wojciech Reszczyñski rzy świątecznym stole przewijał się jeden, dość konkretny temat dyskusji: próba odpowiedzi na pytanie, z jakim okresem powojennej historii można porównać sytuację w Polsce po 10 kwietnia 2010 roku. Starsi, ci pod siedemdziesiątkę, przekonywali, że to okres przypominający lata 70. Ucieczka w konsumpcję, poczucie małego dobrobytu, obojętność na sprawy publiczne i szaleństwo propagandy sukcesu. Nieco młodsi zauważali, że złe gospodarcze symptomy, wszechobecna atmosfera beznadziei i zakłamanie mediów przypominają stan wojenny, kiedy to partia za pomocą resortów siłowych, SB i milicji trzymała Naród za mordę i wmawiała mu, że robi to dla jego dobra. Młodzian, co ledwie skończył trzy dziestkę, stwierdził, że to, co dziś obserwuje, przypomina mu lata 50. Jak to możliwe, skoro nie było go wtedy na świecie? Powoli, po trosze, zaczęto mu jednak przyznawać rację, bo w tym porównywaniu chodziło głównie o naszą wolność, i nie tylko tę osobistą. Dziś za przejście przez jezdnię w niewyznaczonym przez pasy miejscu nikt nas nie ściga z pałką ani nawet nie wystawia mandatu. Można też bez większego ryzyka nakrzyczeć władzy w urzędzie czy nawet tej mundurowej. To z pewnością "dorobek" ostatnich 20 lat. Spolegliwy policjant, urzędnik nie będą ryzykowali utraty pracy, która stała się dziś szczególnie poszukiwanym dobrem. Drogówka nie pyta już złapanego na wykroczeniu kierowcy o miejsce pracy, jak to było dawniej, gdy asekurowała się przed narażeniem komuś wpływowemu. Dziś nawet polityk za kierownicą liczy się z tym, że po kolizji w pierwszej kolejności będzie go ścigała żądna sensacji prasa. Ale to wszystko może się zmienić i wrócić do starego koryta, gdyż Polska w świecie i w Europie przestaje się liczyć jako poważny, suwerenny partner, a po 10 kwietnia zaczyna się izolacja Polski na międzynarodowej arenie. Decyzja rządu Donalda Tuska oddania Rosji śledztwa w sprawie katastrofy rządowego samolotu z polskim prezydentem na pokładzie oraz polskimi, NATO-wskimi przecież, generałami potwierdziła, że nie tylko nie chcemy dystansować się od rosyjskich standardów demokracji, ale pragniemy się do nich jak najszybciej zbliżyć. Szokujący hołd złożył współczesnej Rosji doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego prof. Tomasz Nałęcz, wypowiadając słowa, które cofają Polskę do lat 50., kiedy takie hołdy były codziennością: "Nie ma takiej ofiary, której by nie warto złożyć, aby spotkać się z Putinem ". Rosja, sprawując swój swoisty "patronat" nad jednoczącą się Europą, przyjmuje ten hołd od Polski jako coś oczywistego. "Kurica nie ptica...", i rzeczywiście, po 10 kwietnia 2010 roku Rosja za sprawą śledztwa smoleńskiego weszła w wewnętrzne kompetencje polskich władz. Ten tak zauważalny zwrot w polskiej polityce zagranicznej wobec Rosji dostarcza Stanom Zjednoczonym i zachodnim sąsiadom Polski usprawiedliwiające NAGA PRAWDA alibi, aby zostawić nas samych z problemami. Świat zachodni wie, co myśleć o tragedii smoleńskiej, ale nie będzie dziś ani w przyszłości o tym mówił. Prędzej przyjdzie mu wystąpić w obronie "prywatnego więźnia Putina", jakim jest oligarcha Michaił Chodorkowski, niż wzywać polski rząd do rzetelnego wyjaśnienia tragedii, jaka wydarzyła się pod Smoleńskiem, a tym bardziej zaangażować się jako poszkodowana, NATO-wska strona wobec Rosji. Lata 50. to okres zimnej wojny, dramatyczny podział Europy na strefy wpływów, okres, w którym Europie Środkowej i Wschodniej rozdaje karty Rosja. Nigdy nie robiła tego sama, ale zawsze z przyzwoleniem i pomocą państwa, które się na taki układ "partnerski" godziło. Ten klimat zgody na szczególnie bliską współpracę z Rosją, firmowany dziś hasłami "pojednania", miał i nadal ma w Polsce wielu zwolenników. Nie stracili oni swoich dawnych wpływów w armii oraz w tajnych służbach szkolonych w sowieckich wojskowych uczelniach. Zaproszenie gen. Wojciecha Jaruzelskiego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego ma uwiarygodnić zmianę obecnej polityki wobec Rosji. Równocześnie jest politycznym powrotem do okresu, w którym rządzące elity nie kierowały się wolą Narodu i troską o zachowanie pełnej suwerenności państwowej. Ograniczały się do biernego akceptowania poczynań władz, a niekiedy demonstrowały swój serwilizm nadmierną aktywnością. Doskonale grzechy Ameryki i jej brudną grę z wrogami, aliantami, sąsiadami. Wyciek tajnych depesz dyplomatycznych na ogromną skalę ma, według jego mniemania, mieć pozytywny efekt, bo państwo, może być "kompetentne, otwarte i prawe" albo "zamknięte, spiskowe i nieków państwowych, którym zarzuca się udolne ". W rzeczywistości jego zamiaspowodowanie przecieku tajnych doku - rem nie było pomóc Ameryce, ale jej mentów. To więcej niż za administracji zaszkodzić. Jednym z przywilejów dziennikarza wcześniejszych prezydentów. Jako dziennikarz jestem za publi- było kiedyś posiadanie informacji, jakiej kowaniem materiałów, które obnażają inni nie posiadali. Ale to już przeszłość. nieudolność rządu, jego złe posunięcia, Obecnie każda nowina zaraz widzi wadliwe decyzje, korupcję urzędników, światło dzienne, bo redakcje, a zwłasza kradzież mienia itp. Ostrożniejszy był- cza portale internetowe, prześcigają się bym z drukowaniem tajemnic państwo- z publikacją sensacji, byleby być tym wych. Państwo, jak pary małżeńskie, ma pierwszym. Czy dobry dziennikarz to prawo posiadać tajemnice, którymi nie ten, który wszystko, co wie zaraz pumusi się dzielić z nami, sąsiadami, blikuje? Czy może to ten, który wie, co z kimkolwiek. Gdyby nie istniało poję- opublikować, a co zatrzymać dla siebie? Szef WikiLeaks uważa, że im więcej cie poufności, nikt niczego by nie mówił. Gdyby nadawca prywatnego listu wie- materiałów udostępni, tym lepiej, bo dział, że trafi on na łamy gazet, nie pisał taka jego rola bez względu na straty. by wielu zdań, które mogłyby komuś Dla mnie to człowiek nie tylko niezaszkodzić, kogoś skompromitować, coś rozważny, nieodpowiedzialny i bezduzniszczyć. Dlaczego nie ma szerokiej szny, ale to także hipokryta pierwszej dokumentacji obrazującej szczegóły wody. Tajne listy narażające Amerykę decyzji prezydenta Georgea W. Busha na straty materialne, polityczne i moraluderzenia na Irak? Otóż dlatego, że - ne, mogą grozić życiu ich nadawcom jak raz tłumaczył Dick Cheney - "Nau- i odbiorcom. Assange nie miał probleczyłem się jednego - jeżeli nie chcesz, żeby mu z ich upublicznieniem, ale gdy go twoje notatki przysporzyły ci kłopotów, nie warunkowo zwalniano z więzienia, żądał od sędziego, by nie podawać jego miejpisz ich." 39-letni Australijczyk Julian Assange sca pobytu, bo będzie to inwazją na jego mieni się kontrolerem, który ujawnia prywatność. Sąd był innego zdania. PRZECIEK U Wies³aw Cypryœ jawnione przez WikiLeaks dokumenty amerykańskiej dyplomacji spowodowały, jak było do przewidzenia, podziały w mediach, co do celowości ich publikacji. Co przez to chciano osiągnąć? Czy przyniosły więcej szkód czy pożytku? W czasach, kiedy puszczone w obieg informacje natychmiast trafiają do milionów odbiorców gdziekolwiek oni się znajdują, bardziej należy się liczyć z konsekwencjami przecieku, który może być masowy i druzgocący. Trzeba też zadać sobie pytanie, czy media mają prawo, a nawet obowiązek publikować wszystko, co im wpadnie w ręce? Jak się ma do tego trzymanie tajemnic państwowych? Czy rząd ma prawo do ich skrywania? Czy, co bardziej nurtujące, może je ciągle mieć pod kluczem? Kiedyś, pół, a nawet ćwierć wieku temu, mający dostęp do tajnych doku mentów urzędnik musiał fotografować pliki papierów lub robić kserokopie. I jedno i drugie zadanie było trudne do wykonania z nazwijmy to technicznych powodów. Jak pstrykać zdjęcia w obecności współpracowników? Jak wynieść na zewnatrz pliki odbitek? Obecnie na pojemne kości (flash drives) podłączone do komputera można przerzucić tomy informacji w czasie spożywania hamburgera, albo, żeby nie mieć przy sobie dowodów rzeczowych, wszystko wysłać, omijając zabezpieczenia, pocztą elektroniczną na drugi koniec świata. Jakkolwiek trudno zdobyć tajne mate riały, chętnych podejmujących próbę kradzieży nigdy nie brakuje. Długo przed przeciekami WikiLeaks dochodziło do spotkań dziennikarzy z biurokratami, którym udało się je zdobyć, i negocjowano warunki udostępnienia ich opinii publicznej. Cele za tym stojące nie są już tak oczywiste. Klasycznym przykładem, który spowodował wytoczenie procesu sądowego gazecie, która je opublikowała, były tzw. "Papiery Pentagonu", które obnażały działania Amerykanów w Wietnamie. Prezydent Nixon przegrał sprawę decyzją Sądu Najwyższego. Jednym z nieoczekiwanych rezultatów pierwszych dwóch lat prezydentury Obamy jest postawienie w stan oskarżenia czterech pracowni- wyczuwają to ci, którzy pracują w państwowych instytucjach i mają wpływ na kształt społeczeństwa obywatelskiego. Przede wszystkim media publiczne i prywatne, które po 1989 roku nie wzięły odpowiedzialności za kształt i jakość społecznego dialogu. Tak jak w wymiarze sprawiedliwości młode roczniki sędziów, prokuratorów czy adwokatów wtopiły się w dawny, niezreformowany, wręcz kastowy system, tak młodzi dzien nikarze nie zadali sobie trudu dokonania krytycznej oceny swoich starszych kolegów. Dziś w tym zakłamaniu są tacy sami jak ich przełożeni. Z łatwością kupili system, który premiuje marnych fachowców, gdy są posłuszni i wierni i wyczuwają koniunkturę. Lata 50. to w końcu okres strachu oby watela przed władzą, pracodawcą, ukrywania myśli, to także język prymitywnej nowomowy (wciąż funkcjonuje w naszym życiu pod postacią politycznej poprawności) i lęk o przyszłość, to konfidenci i donosiciele, i mafijny system przywilejów dla wybranych. To fałszywe hasła o przyjaźni i braterstwie z Rosją, to monopartyjny system ze zwalczaną bezwzględnie opozycją, to oszustwa wyborcze i polityczne manipulacje oraz prowokacje władzy walczącej o jej utrzymanie. Nie dziwmy się, że młody człowiek wychowany w polskim tradycyjnym duchu patriotyzmu i altruizmu, myśląc o swojej przyszłości, obawia się powtórki lat 50. Mimo że atmosfery tamtego okresu nie zna z autopsji, intuicyjnie ją wyczuwa. G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 FELIETON STRONA 7 Deinde vivere... Wiesław Magiera Kultura nad poglądy P ewien pan z pewnego stowarzyszenia, mając nieco we krwi “odwagi”, skierował do mnie swe osobiste pretensje, a nawet zarzuty. Mówił, że jest “lewicowcem”, a ja “prawicowcem” (choć mu żem tłumaczyć usiłował, iż niekoniecznie), że zasadniczo bzdury piszemy, a całkiem już “popis” dał niejaki inżynier Cierpisz. Do interlokutora mojego nie przemawiał argument, że w uwadze od redakcji “zdystansowaliśmy się” od teorii autora o dwóch samolotach , lecz rzecz się ukazała, gdyż ujawniała nieznane fakty i szczegóły techniczne. Tenże polonus “lewicowiec” ma problem jednakowoż nie z Cierpiszem, lecz głównie - jak się zdaje - z Magierą. Oświadczył był mi bowiem, iż felietony moje “agresywniejsze” są niż korespon dentów z Polski, moich kolegów po piórze. Hmm... Czyżby? No może bar- dziej światopoglądowych (z tego “pod wórka”) przeciwników denerwują, bo się autora jakoś tam zna i widuje, ale żeby agresja... Oj, inaczej myślę niż pan wspomniany. Kiedyś to ja “rąbałem” bez żenady, i to w czasach PRL-u jeszcze, w Chicago mieszkając. Dziś “złagodniałem” jakby, bardziej na miłosierdzia przykazanie się oglądam, nazwisk unikam - chyba, że bardzo publiczne i spustoszenie wokół czynią. Mniemam także, iż to rozmówcy memu niejaka “agresja” się udzieliła. Wszak nie był to przypadek patologiczny. Jego jedynie gryzie coś bez przerwy (niepewność poglądów?), ale podjąłbym się kontynuacji rozmowy (bez “odwagi” we krwi wszelako), gdyż - jak dzieje nasze mówią - Polak z Polakiem dogadywał się często, mimo zasadniczych różnic. Kultura dyskursu i zachowania ważniejsza jest niż... poglądy. Inka czy Szymborska, czyli AK czy PZPR? dok.. ze str. 5 Trudno znaleźć informacje kiedy Szymborska wstąpiła do partii komunistycznej. W Internecie natrafiłem na datę „1945-0803” (http://biografix.pl/profil/wi...), oraz wzmiankę, że po wojnie była związana z PZPR. Wynikałoby z tego, że należała również do Polskiej Partii Robotniczej. Członkiem PZPR była do 1966 r., ale zanim opuściła szeregi komunistów zdążyła się jeszcze zasłużyć, nie tylko swą socrealistyczną twórczością, ale też podpisując 1953 r. rezolucję Związku Literatów Polskich w Krakowie, wyrażającą poparcie dla władz PRL po skazaniu w procesie pokazowym duchownych katolickich kurii krakowskiej na kary od 6 lat pozbawienia wolności do kary śmierci. Uczyniła zapewne tak z miłości do sądzonych. Ale zatrzymajmy się jeszcze nad tą socrealistyczną twórczością Szymborskiej. Dziś takie głupoty mogą śmieszyć, ale kultura w czasach komuny była ważnym instrumentem propagandy: miał kształtować nowego człowieka i zwalczać wroga. Literaturoznawca Michał Głowiński napisał, iż pisarze tworzący powieści socrealistyczne w latach 19491955 ukazywali świat z perspektywy funkcjonariusza aparatu terroru. Głównym pozytywnym bohaterem byli prokuratorzy, milicjanci, UB-ecy, sekretarze partii komunistycznej nie ukrywający swych represyj- nych zamiarów i zobowiązań, narzucający komunistyczny ład. Sprawę centralną stanowiło przyznanie perspektywie ubeckiej roli głównego czynni ka strukturalnego. Z funkcjonariuszem identyfikował się nie tylko opowiadający ale i sam autor. Wnioski te skłoniły Głowińskiego do wyrażenia dobitnej oceny literatów tworzący powieści socrealistyczne. Napisał, iż literat stawał się „wspólnikiem plu tonu egzekucyjnego”. Dodajmy, że nie tylko literat, poeta, a skoro mowa o Szymborskiej, to poetka również stawała się pomocnikiem plutonu egzekucyjnego. Mocne słowa, ale prawdziwe. Na zakończenie. Nie mam wątpliwości, kto swoim życiem zasłużył na Order Orła Białego i nie mam wątpliwości, że nie zasłużyła nie niego Wisława Szymborska. Ale w III RP, takim II PRL, zaszczyty, honory, odznaczenia należą się komunistom (Jacek Kuroń odznaczony w 1998 r. Orderem Orła Białego do końca życia utrzymywał, że jest komunistą) i ich sługusom, a nie patriotom, którzy tak jak ich rodzice i dziadowie służyli Polsce, jeśli trzeba to i własną krwią. A swoją drogą, słowa P „ owiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”, „Niech żyje Polska! Niech żyje »Łupaszko!«” są wspanial szymi, niż tysiące wersów tysięcy poetów. Ale Order Orła Białego dla Szymborskiej, wiadomo! Michał Pluta Same sukcesy: pora siê obudziæ? Marian Miszalski R odzina, wiadomo: „nie cieszy, gdy jest, lecz kiedy jej ni ma samotnyś jak pies” – śpiewali starsi panowie w kabarecie. Publikacja „GP” o rodzinie „pierwszej damy” z pewnością się nie ucieszyła „pierwszego obywatela”, zwłaszcza, iż dotąd twierdził, że rodzice żony pracowali w Ludowym Wojsku Polskim. Pojawiły się nawet głosy oburzone tą publikacją ( „O film, panie ministrze, obrazili się wachmistrze, o wiersz, panie generale, obrazili się kaprale ”). Ale nieco wcześniej ukazała się książka Wiktora Świetlika - „Bronisław Komorowski. Pierwsza niezależna biografia” (wydawnictwo The Facto ”). Z lektury tej biografii wyłania się niebywale ciekawa i tajemnicza postać ojca „pierwszego obywatela”, znacznie chyba ciekawsza dla historyka, niż resortowa rodzina „pierwszej damy”, w końcu dość typowa, wręcz modelowa dla czasów intensywnego awansu społecznego w ramach UB. Z książki Świetlika dowiadujemy się, że tatuś „pierwszego obywatela”, niby szlachcic, a nawet „hrabia” (co jednak niektórzy historycy-heraldycy kwestionują) - był w Armii Berlinga, gdzie dosłużył się stopnia oficerskiego. Zdaje się, że niewielu było tam ziemiańskich synów, a jak już byli - to NKWD opiekowało się nimi szczególnie. Casus: „Wolski”... Czy tatuś znał generała Jaruzelskiego? - bo przecież berlingowcy znali się między sobą, to była część póź- niejszej PRL-owskiej elity. Z książki dowiadujemy się nadto, że tatuś „pierwszego obywatela” po wojnie używał fałszywego nazwiska. Dziwne: berlingowiec, używający już po wojnie fałszy wego nazwiska? O którym NKWD musiało wiedzieć wszystko?... No i te częste zmiany miejsca zamieszkania: delegacje służbowe, czy jak?... „Pierwszy obywatel” opowiada dzisiaj, jak to jego rodzina „z dystansem patrzyła na PRL”, ale z dokumentow IPN dowiadujemy się , że rodzona siostra „pierwszego obywatela” pracowała w Zarządzie Głównym Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, i to w Biurze Zagranicznym! Widocznie ten dystans nie był zbyt długi... Też i tatuś „pierwszego obywatela” jakoś dziwnie dystansował się od PRL, jeśli został publicystą PAX-owskich „Kierunków”... Poza tym - „afrykanista”, który nigdy nie był w Afryce? A może był – lecz kiedy, jako kto?... I nagle bach: ambasador Polski w Rumunii w latach 1991-3. Czemu nie w Senegalu albo Gabonie?... Wydaje mi się, że dla biografów i historyków to bardzo ciekawa postać. Rzecz jasna - dzieci nie odpowiadają za biografie rodziców, braci i sióstr, ale gdy opowiadają o „dystansie” - to już odpowiadają, przynajmniej za prawdziwość tego, co mówią. Tak, tak, rodzina „nie cieszy, gdy jest” - wszakże „kiedy jej ni ma samotnyś jak pies”. Czy tatuś-berlingowiec i teściowie z UB jakoś nie patronowali dyskretnie, via „środowisko”, karierze synusiazięcia, zwłaszcza po „serdecznym porozumieniu” spod okrągłego stołu? Cze- mu Bronisława Komorowskiego inter nowano akurat w Jaworzu, w „złotej klatce Kiszczaka”, chociaż należał wów czas do drugiego, a może i trzeciego gar nituru opozycji? Kto go tak ładnie rozprowadził? Jakie kwalifikacje miał młody historyk na wiceministra obrony narodowej? Trudno nie zadać takich pytań, pochy lając się nad biografią „pierwszego oby watela”, zwłaszcza po doświadczeniach z innymi „pierwszymi obywatelami”, „Bolkami” czy „Olkami”. Osobny wątek, to pieniądze ulokowane w „banku Palucha”. To chyba z tamtego okresu datują się dziwne związki Komorowskiego z WSI, zwieńczone jego głosowaniem, w 2006 roku, przeciw rozwiązaniu WSI? W ramach wdzięczności – czy, hm... - czegoś więcej? To śmiałe pytanie trzeba jednak stawiać, bo przecież i co do „Bolka” nikt nie przypuszczał początkowo, że może być aż tak źle, a i względem „Olka” wątpliwości nie zostały rozwiane do dzisiaj. Lepiej może czasem brutalnie dmuchać na zimne, niż budzić się z ręką w noc niku. Przynajmniej tego uczą odkrywane co raz to nowe okoliczności naszej „transformacji ustrojowej”. Wprawdzie trudno sobie wyobrazić, żeby z „Aneksu do raportu o likwidacji WSI” poznikały teraz jakieś zapisy na podobieństwo tajemniczego zniknięcia dokumentów z teczki, wypożyczonej kiedyś przez Wałęsę, ale z drugiej strony wszystko wskazuje, że „Aneks” ten pozostanie jedną z najbardziej strzeżonych kuchennych tajemnic III Rzeczpospolitej i „transformacji ustrojowej”, jak „szwajcarskie konta”, śmierć Jaroszewiczów, inwestycje forsy FOZZ itd., etc.,itp. Miejmy nadzieję (acz bywa matką głupich), że najnowszy „pierwszy obywatel” nie okaże się za czas jakiś nowym „Bolkiem” czy „Olkiem”, i nawet jeśli jest już „wybitnym politykiem”, to z innych względów. Rzecz jasna - z powodu swych sukcesów. Właśnie Ekscelencja Lee Feinstein, amerykański ambasador w Warszawie, przekonuje nas na łamach „Rzeczpospolitej”, że wizyta Bronisława Komorowskiego w Waszyngtonie była „sukce sem”. Niestety, jego argumenty nie brzmią przekonywująco, wręcz odwrotnie proporcjonalnie do intencji, i chyba zwierzchniczka Ekscelencji, Clintonowa, zauważy tę propagandową fuszerkę. Feinstein pisze, że wizyta Komorowskiego „dodała relacjom polsko-amerykańskim nowej mocy i energii”, a nawet, że Polska „odgrywa ważną rolę lidera NATO”! Zbytek łaski, Ekscelencjo: nawet w pochlebstwach warto zachować umiar, żeby nie wypadły na kpinę w żywe oczy... Ale nie tylko amerykańska administracja chwali naszą politykę. Rosyjska prasa nader kontenta z polskiej wizyty prezydenta Miedwiediewa, a i napaści prasy niemieckiej na politykę polską ucięły się wreszcie. Podobno gdy na przyjęciu trzy osoby mówią ci, żebyś już nie pił, warto się przespać. W polityce chyba odwrotnie: gdy cię upajają – warto się przebudzić. Marian Miszalski OPINIE STRONA 8 G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Młodzi w górę, Ziobro w dół? Piotr Gursztyn Z bigniew Ziobro i jego sojusznicy tracą wpływy w PiS. Jarosław Kaczyński wzmacnia swoją władzę rozgrywaniem rywalizujących frakcji. – Wyniki wyborów samorządowych w Małopolsce były słabe – mówił kilkakrotnie w ostatnim czasie prezes PiS Jarosław Kaczyński. Szefem partii w tym regionie jest Zbigniew Ziobro, więc reszta partii tę krytykę uznała za ważny sygnał. Czego? – Ziobro niepotrzebnie wyciął ludzi Zbigniewa Wassermanna. Poza tym nie postarał się, bo pewnie uczy się języków – mówił Kaczyński do kilku przedstawicieli tzw. młodego PiS. Ci zaś nie odebrali tego jako żartu, ale sygnał ograniczenia pozycji byłego ministra sprawiedliwości. I szansę dla siebie. Po wyjściu polityków obecnego PJN PiS wygląda zupełnie inaczej. W szarej poselskiej masie wyróżniają się w nim trzy środowiska. Pierwsze to najwierniejsi i przez to najbardziej wpływowi towarzysze prezesa partii, tzw. zakon PC. Druga grupa to tzw. ziobryści. Trzecia, najbardziej ostatnio ekspansywna, to grono 30-latków, których nieformalnym liderem jest Adam Hofman. I to właśnie on, a nie człowiek Ziobry, został rzecznikiem PiS. Awans młodego PiS jest spektaku larny, bo przed powstaniem PJN ta grupa była mniej widoczna. Wcześniej Hofman i koledzy – Mariusz Kamiński, Dawid Jackiewicz, Maks Kraczkowski – pozostawali w cieniu Adama Bielana, Pawła Poncyljusza, Elżbiety Jakubiak. Zresztą młody PiS też był namawiany do odejścia, ale zwyciężyło przeko nanie, że więcej miejsca będzie dla niego w starej partii. Decydująca oka- tylko o stanowisko dla Hofmana, lecz też wejście kogoś z tej grupy do najważniejszego gremium partii, Komitetu Politycznego (dziś młody PiS nie ma żadnej reprezentacji we władzach ugrupowania). W tym kontekście pada nazwisko Dawida Jackiewicza. Zbigniew Ziobro jest atrakcyjnym mężczyzną. Podejrzewano go o związki z kobietami i mężczyznami. Łączono z różnymi posłankami i wszyscy zachodzili w głowę, czemu taki przystojniak nadal jest sam. Ponoć jednak były minister sprawiedliwości szukał tej jednej jedynej. To zdaje się Patrycja Kotecka. Patrycjajeździ samochodem Zbigniewa. Powszechnie wiadomo, że jak mężczyzna pozwala kobiecie prowadzić własne auto, musi być z nią bardzo blisko. zała się rozmowa, w której Kaczyński obiecał młodym awans. Chodzi nie pełni funkcji w klubie parlamentarnym. A np. zakon PC ma szefa i trzech z czterech wiceprzewodniczących. – Ubieganie się o fikcyjne stanowiska jest bez sensu. I tak o wszystkim decydu je Kaczyński – mówi osoba z otoczenia Ziobry. Ale młody PiS, wspierany przez prezesa i zakon PC, awansuje nie tylko ze względu na pozostanie w partii. Dla Kaczyńskiego ważne jest też równoważenie wpływów grupy Ziobry. – Podejrzewanie Ziobry i Jacka Kurskiego o to, że chcą przejąć partię, staje się obsesją Kaczyńskiego, którą na dodatek podsycają ich przeciwnicy – mówi ważny polityk PiS. Choć zapewnia jednocześnie, że obawy prezesa są całkiem nieuzasadnione, bo Ziobro z Kurskim liczą na “czynnik biologiczny”. Jako ludzie młodsi od Kaczyńskiego o 20 lat uznali, że mogą jeszcze poczekać. Tymczasem do powstrzymywania rzekomych zakusów ziobrystów przyłączył się mąż Marty Kaczyńskiej. Marcin Dubieniecki w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” stwierdził, że “żaden Kurski w duecie z Ziobrą nie są w stanie zastąpić Kaczyńskiego”. Duża część par tii uznała, że mówił to w porozumieniu ze stryjem żony. – Bzdura. Marcin jest osobą o mentalności 16-latka. Dlatego Jarosław nie roz mawia z nim na tematy personalne – ripostuje osoba z bliskiego otoczenia prezesa PiS. Tego typu korzyści nie uzyskała grupa Ziobry. Nikt z jego stronników nie dr Picuœ-glancuœ i jego drogi cd. ze str. 1 jest nowoczesnej drogi 50 kilometrów, a reszta się rozsypuje - to mo-żemy w przybliżeniu powiedzieć, że między tymi miastami drogi nie ma. Jeśli wielkim wysiłkiem rząd zmodernizuje kolejnych 50, a nawet 100 kilometrów - to między tymi miastami nadal nie ma drogi. Nawet jeśli nieprzejezdnych jest tylko 10 kilometrów, to nadal nie ma drogi między miastami A i B! Rząd Tuska uparcie podkreśla, że i tak, pomimo anulowanych przetargów, wybuduje 1500 kilometrów. Udajmy, że wierzymy (choć tak naprawdę jak będzie ich 500, to góra). Ale spójrzmy na mapę, którą rząd, słusznie skądinąd, nie za bardzo się chlubi. Co widzimy? Jakby porozrzucane przypadkiem robaczki - tu kilkanaście kilometrów, tu kilkadziesiąt. Nic się z tego nie układa. Bo tych 45 fragmentów, które wypadło, to w większości akurat fragmenty niezbędne do połączenia wszystkiego w całość. Każde dziecko by wiedziało - jeśli się nagle okazuje, że nie mamy pieniędzy na 2000 kilometrów, a tylko na 1000, to wybieramy te drogi, które są najpilniej- sze i najważniejsze. Łączymy na przykład Kraków z Warszawą. Albo szyjemy polski odcinek Via Baltica. Co robi ekipa Tuska? Robi wręcz przeciwnie. Rozprasza posiadane środki bez żadnego sensu, tak, że w efekcie nie powstaje nic, żadne z istotnych połączeń. Tu kawałek, tam kawałek. Oczywiście, usłużni propagandyści będą się zachłystywać, ile to kilometrów, i o ile więcej niż wybudował PiS, ale de facto - infrastruktury komunikacyjnej nadal nie ma. Dlaczego? I tu jest istota sprawy. Możnaby odnieść wrażenie, że wiadomość o braku funduszy na budowę autostrad spadła na rząd jak grom z jasnego nieba, w ostatnich dniach. Otóż nie. O tym, że tych pieniędzy zabraknie, wiadomo co najmniej od roku. Było mnóstwo czasu, żeby dostosować zamiary do posiadanych zasobów, zastanowić się, którym inwestycjom nadać w tej sytuacji priorytet. Ale żeby to zrobić, trzeba by minimum odpowiedzialności. Trzeba by się było przyznać, że z kasą nie jest tak różowo, że ta "zielona wyspa" to, delikatnie mówiąc, efekt bardzo wybiórczego potraktowania danych. Więc picuś-glancuś do ostatniej chwili łgał w żywe oczy, że nie zabraknie, że będzie na pewno, że wszystko zbudu je... Przyznaje się dopiero po wyborach. I zaraz po wyborach, licząc - ma ku temu podstawy - że przez parę miesięcy wszystko frajerzy zapomną. No, a skoro do ostatniej chwili udawano, to teraz trzeba kasować te przetragi, które są jeszcze do skasowania te dotąd nierozstrzygnięte, a więc te, które były najbardziej skomplikowane. Czyli właśnie, tak się składa, te kluczowe. Wszystko dla picu i pijaru, nic poza picem i pijarem się dla picusia i jego dworu nie liczy. Robi się już niedobrze od tych kłamstw. Przecież przez cały ten czas rząd tłumaczył wysokość zadłużenia publicznego właśnie tym, że musiał wziąć długi na budowę dróg, bo z tym się trzeba śpieszyć, dopóki Unia dopłaca drugą połowę. Teraz oznajmia beztrosko, że budowę dróg odkłada na "po 2015", czyli na czas, kiedy prawie na pewno Unia już dopłacać nie będzie, bo tnie fundusze spójnościowe do kości. Ale długi, rzekomo wzięte na drogi, zostają. I znowu oszołomy miały rację, pow - tarzając, że nie na żadne drogi te długi idą, tylko na zwykłe przeżarcie, na wyborczą kiełbasę. Robi się już niedobrze od tych kłamstw - o euro, o kolejach, o OFE, o Smoleńsku... Gdzie nie tknąć - kłamstwo, pic, propaganda, a nad tym wszystkim gładki picuś-glancuś opowiadający frajerom bajeczki, że jest świetnie i coraz świetniej. Nie chcę się zbyt długo rozwodzić o tym, co oczywiste. Przez kilka ostatnich lat przyjęło się uważać, że Tusk może wszystko, bo i tak go ludzie wolą od Kaczyńskiego. Jaki Kaczyński jest, wiadomo, faktycznie robi od dawna, co tylko można, żeby nie dać się lubić. A mimo to, mam wrażenie, że w nadchodzącym roku sytuacja się odwróci. Miara oszustwa, nieudolności, głupkowatej nieodpowiedzialności i picusiowatej śliskości Tuska dochodzi do takich granic, że nagle nawet upierdliwy, nadąsany i kłótliwy gnom wyda się Polakom miłą odmianą, nawet patrząc tylko w kategoriach wizerunku. Chciałbym Państwo życzyć w nowym roku czegoś lepszego, ale alternatywa jest taka, jaka jest. Rafał Ziemkiewicz OGL¥DY G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 STRONA 9 Sprawa Pospieszalskiego czyli recydywa III RP Bronis³aw Wildstein Z djęcie programu Jana Pospieszalskiego “Warto rozmawiać” ma charakter symboliczny, a jego historia jest czymś bardziej znaczącym niż dzieje jednego z wartościowych programów telewizyjnych. Jego poprzednikiem było “Studio otwarte” w Telewizji Puls, która miała być alternatywą dla funkcjonującej wówczas monokultury telewizyjnej obejmującej tak TVP, jak i stacje komercyjne. Z różnych względów “Puls” taką alternatywą się nie stał, ale “Studio otwarte” stanowiło powiew czegoś nowego. W nowej formie, jako “Warto rozmawiać” program pojawił się na antenie TVP2 w kwietniu 2004 roku. Złamanie “ramówki”, czyli zatwierdzonego wcześniej ramowego układu programów dla wprowadzenia pozycji Pospieszalskiego było faktem znaczącym. I rzeczywiście. “Warto rozmawiać” mogło zaistnieć w TVP dopiero w momencie odwołania Roberta Kwiatkowskiego – prezesa, który z telewizji publicznej uczynił sprawne narządzie propagandowe SLD. Był on także jednym z bohaterów “afery Rywina” - wydarzenia, które ujawniając kulisy III RP wstrząsnęło nią i doprowadziło na skraj upadku jej oligarchiczny model. Dziś, gdy nastąpiła jego pełna i trium falna restauracja, program Pospieszalskiego znika z telewizji. Czy potrzeba bardziej wymownego symbolu? “Warto rozmawiać” do TVP2 wpro- wadziła dyrektor Nina Terentiew, której niezwykłe wyczucie wiatrów his torii nawet dopiero majaczących na horyzoncie było sławne i pozwoliło jej utrzymać stanowisko mimo zmieniających się ekip. Rozmowy z producentem i Pospieszalskim zaczęła już wcześniej. Krążą słuchy, że powiedzieć miała: “Dopóki jest Robert [Kwiatkowski], k… nie macie czego szukać w telewizji”. “Warto rozmawiać” było obiektem Jan Pospieszalski ataków już od momentu pojawienia się na ekranie. Jego “omówienie” było swojego czasu stałym elementem “Wyborczej”. Cóż zarzucano programowi? Stronniczość prowadzącego, niewłaści wy dobór gości i radykalnie prawicowe nachylenie. Każde z tych zarzutów warty jest rozmowy. Czy ideałem prowadzącego jest postać przeźroczysta? Pisał już mój redakcyjny kolega, Piotr Zaremba, że postać taką nie tylko ciężko znaleźć, ale i nie może być ona szczególnie atrakcyjna. Trudno wyobrazić sobie bardziej stronnicze postacie niż Monika Olejnik, Tomasz Lis czy Jacek Żakowski. Co więcej, Pospieszalski w przeciwieństwie do wymienionych nie nie sprzedawał swoich poglądów jako obiektywnej prawdy. Proponował na ich temat roz mowę, a nawet spór. I to jest już kamieniem obrazy dla mediów III RP, których pluralizm, jak oświadczył to ich funkcjonariusz Żakowski, może rozciągać się między nim a Paradowską, nawet Wielowieyską, ale w żadnym wypadku nie powinien sięgać dalej, aby nie wprowadzać chaosu poz nawczego w głowach polskich tubylców. Nie chodziło więc o to, że Pospieszalski stronniczo dobierał gości, chodziło o to, że zapraszał tych, których III RP skazała na milczenie. Czy są to postacie skrajne, marginalne? Czy postacią skrajną jest Pospieszalski? Przyznaje się, że jest katolikiem i uznaje istnienie ładu moralnego, którego istotnym elementem jest patriotyzm. Przypuszczalnie nawet część wymienianych przeze mnie dotąd osób podpisałaby się pod tymi poglądami dodając: “ale…”. Okazałoby się, że katolicyzm, ale otwarty i prywatny, taki który nie zabiera głosu w przestrzeni publi- cznej i zajmuje wyłącznie hurtowym wybaczaniem. Patriotyzm w tym wydaniu wyglądałby nieco podobnie i prowadził do walki z narodowymi mitami i uświadamianiem rodakom ich ułomności. A ład moralny, owszem, pod warunkiem, że przyjmiemy równowartość alternatywnych porządków. U Pospieszalskiego nie ma tego “ale ”. Nie znaczy to jednak ani ekstremizmu, ani myślowej płytkości. Wręcz przeciwnie. Próba przywrócenia elementarnych dla naszej kultury zasad wymaga dziś zarówno charakteru, jak i sporej pracy umysłowej. Można wprawdzie uznać, że przyjmuje je zdecydowana większość Polaków, a nawet że stanowią one ich fundamentalne intuicje. Jeśli jednak nie znajdują potwierdzenia w ośrodkach opiniotwórczych, a więc współcześnie głównie mediach, jeśli nie zostanie im nadany nowoczesny, dyskursywny, racjonalny kształt, to dysponująca nawet najsłuszniejszymi intuicjami większość staje się bezradna. Nie potrafi przeciwstawić się symbolicznej, a coraz częściej nie tylko takiej przemocy. I o to chodzi w polityce medialnej III RP. Chodzi o to, aby wye liminować z niej jakąkolwiek alternatywę, zepchnąć ją do skansenu, zawstydzić, nadać piętno oszołoma. “Warto rozmawiać” w jednobrzmiącym chórze propagandy III RP stanowiło wyjątek, ale i tego wyjątku było za dużo. Ogół Polaków ma się nauczyć, że o sprawach zasadniczych nie warto rozmawiać. Sensor satelity nie objął Siewiernego? S atelitarne Centrum Operacji Regionalnych (SCOR) w Komorowie, wybudowane za 75 mln zł, korzystające z usług amerykańskiego satelity Ikonos, nie działa na skutek pasywnej postawy akcjonariusza w postaci państwa polskiego. Z obywatelskiej inicjatywy jednego z ekspertów w dziedzinie zastosowań zdjęć satelitarnych wojskowa prokuratura pozyskała od amerykańskiej firmy DigitalGlobe fotografie miejsca katastrofy samolotu Tu-154M. Dane pochodzą z 5 i 12 kwietnia. Jak ustalił “Nasz Dziennik”, jeszcze 10 kwietnia podjęta została próba wykonania zdjęć obszaru Smoleńska przez niemieckiego satelitę, jednak brak możliwości precyzyjnego określenia rejonu katastrofy spowodował, że była ona nieudana. Teoretycznie takie zdjęcia można byłoby bez problemu zdobyć także w Polsce, ale powstałe w 2004 roku w Komorowie Satelitarne Centrum Operacji Regionalnych, przygotowywane do współpracy z wieloma satelitami, prakty cznie nie działa. “Nasz Dziennik” dotarł do specjalisty z dziedziny systemów GIS i zastosowań zdjęć satelitarnych, z którego inicjatywy jeszcze w dniu katastrofy samolotu Tu154M podjęta została próba udokumen - towania rejonu wypadku. Na wyraźną prośbę mężczyzny nie ujawniamy jego nazwiska. 10 kwietnia 2010 roku z podawanych w mediach informacji o katastrofie wynikało, że do wypadku doszło około 2 km od Smoleńska. Wiadomo było też, że nad obszarem unosiła się mgła. Ekspert zwrócił się więc do firmy zarządzającej niemieckim satelitą radarowym TerraSar-X, by podjął próbę wykonania zdjęć dość ogólnie wskazanego wówczas obszaru. – Podjęto próbę, ale wykonane zdjęcie nie uchwyciło interesującego śledczych obszaru – powiedział ekspert. Jego zdaniem, nawet gdyby ten satelita uchwycił miejsce katastrofy, to zdjęcie nie byłoby dokładne z uwagi na rozdzielczość, z jaką pracuje satelita (w trybie punktowym to maksymalnie 1 m – obszar widzenia wynosi wówczas 10 x 10 km). O wykonanie zdjęć obszaru lotniska Siewiernyj poproszony został także przedstawiciel firmy DigitalGlobe. Firma ta dysponuje satelitami o najwyższej rozdzielczości zobrazowań. Satelita WorldView-2 posiada rozdzielczość czasową 1,1 dnia dla zobrazowań z rozdzielczością 1 metra, a dla najwyższej rozdzielczości (52 cm) czas ten zwiększa się do 3,7 dnia. Z kolei powtarzalność obserwacji satelity WorldView-1 to maksymalnie 1,7 dnia dla rozdzielczości 1 m, do maksymalnie 5,4 dnia dla rozdzielczości 50 centymetrów. Dokumentacja fotograficzna została wykonana w czasie pierwszego przejścia satelity DigitalGlobe nad miejscem katastrofy. Było to 12 kwietnia. Zdjęcie o rozdzielczości 50 cm pozwala na określenie układu szczątków samolotu, potwierdzenie faktu, że samolot nie był na właściwym kursie i nie leciał na wprost pasa startowego. Wprawdzie dokładność takich fotografii nie jest lepsza niż 50 cm, jednak takie zdjęcia wsparte pomiarami geodezyjnymi w terenie pozwalają na uzyskanie tzw. podpikselowych dokładności i w efekcie na maksymalnie dwukrotne zwiększenie dokładności. Co przedstawiają fotografie, które trafiły do prokuratorskich akt? Obrazy pozyskane od firmy DigitalGlobe zostały opublikowane już 13 kwietnia w internecie. Z informacji przekazywanych mediom przez płk. Ireneusza Szeląga, szefa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, wynika, że są to zdjęcia satelitarne z 5 i 12 kwietnia “obszaru 40 km kw., dotyczącego ściśle lotniska Siewiernyj pod Smoleńskiem, jak również jego przy ległości”. Zdjęcia zostały wykonane w największej rozdzielczości. Wynika z tego, że dane te mogą być materiałem pomocnym m.in. przy ustalaniu zmian, jakie zachodziły na terenie lotniska między 5 a 12 kwietnia – w tym także zakresu zniszczeń dokonanych przez upadający samolot. Śledczy nie potwierdzili, by byli w posiadaniu zdjęć satelitarnych z dnia katastrofy. Zdjêcia mog³y byæ w Komorowie O fotografie satelitarne byłoby znacznie łatwiej, gdyby nie fakt upadku powstałego w 2004 roku w Komorowie Satelitarnego Centrum Operacji Regionalnych. SCOR powstało w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego (zainicjowanego przez spółkę giełdową Techmex SA i państwową Agencję Mienia Wojskowego). Stacja kosztowała 75 mln zł i korzystała z usług amerykańskiego satelity Ikonos (fotografuje powierzchnię Ziemi z rozdzielczością 82 centymetrów) zarządzanego przez GeoEye, choć była przygotowana do odbioru sygnałów pochodzących z wielu satelitów, także tych dopiero projektowanych. SCOR było jedynym w Europie Środkowo-Wschodniej ośrodkiem zarządzania satelitami. Jego powstanie wyma gało wielu uzgodnień, m.in. z rządem cd. na str. 10 STRONA 10 POLSKIE SPRAWY G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Decyzja z 10 kwietnia - kiedy polski premier faktycznie odda³ œledztwo w sprawie tragedii smoleñskiej w rêce W³adimira Putina - bêdzie wraca³a do Donalda Tuska do koñca ¿ycia. Przyroœnie do jego nazwiska tak¿e po jego œmierci. Tusk ju¿ wie, ¿e ten rok, rok 2011, bêdzie dla niego dramatyczny. A werdykt historii - bezlitosny Premier Tusk marszczy brew prof. Andrzej Nowak Z apytany, czy chciałby coś zmienić, naprawić, w tym, co zrobił w 2010 roku, premier Donald Tusk stwierdził, że żałuje tylko jednego: chciałby cofnąć czas i powiedzieć coś serdecznego Lechowi Kaczyńskiemu. Te słowa ze świątecznego wywiadu premiera dla "Faktu" nie porażają mnie swoim cynizmem. Są na normalnym, czyli bezprecedensowym w całej wcześniejszej historii III RP, poziomie cynizmu "polityki miłości" tego rządu. Ten cynizm nie unieważni jednak pytania o decyzje podejmowane przez ten rząd, przez Donalda Tuska osobiście. Najważniejszą z nich podjął 10 kwietnia - kiedy faktycznie oddał śledztwo w sprawie tragedii smoleńskiej w ręce Władimira Putina. Ta decyzja będzie do Donalda Tuska wracała do końca jego życia. Przyrośnie do jego nazwiska także po jego śmierci. Będzie symbolem pewnego wyboru w historii Polski. Tego premier Tusk nie będzie już w stanie cofnąć. Nie obrócą tego w cyniczny żart nawet jego specjaliści od PR. Przede wszystkim nie pozwoli zapomnieć o tej decyzji premier Putin i jego Rosja. Zaraz po 10 kwietnia słyszeliśmy, że premier Putin oraz ulokowane w Moskwie instytucje, którym polski premier oddał najważniejsze w powojennej historii państwa polskiego śledztwo, są absolutnie wiarygodnymi partnerami, spełniającymi wszystkie standardy praworządnych procedur, a nawet wykraczającymi poza te standardy swoją specjalną życzliwością. Kto podważał to przekonanie, natychmiast był oskarżany o szaleńczą (a nawet zbrodniczą) rusofobię. Rzeczywistość się nie liczyła. Niszczenie wraku prezydenckiego samolotu Rosjanie pozwolili nawet sfilmować; ostentacyjnie - jakby chcieli pokazać, że to cyrk, a nie poważne śledztwo - zmienili zeznania osób naprowadzających samolot 10 kwietnia; MAK nie podjął żadnego innego wątku w sprawie katas trofy, niż odpowiedzialność pilotów (tak zresztą, zgodnie ze swoim w oczywisty sposób stronniczym interesem, czyni w każdym przypadku "badanych" przez siebie katastrof lotniczych). I co? Nic. Wszystko jest, jak by to ujął premier Tusk, "pod serdeczną kon trolą". Minister Sikorski zapewniał, że państwo rosyjskie nigdy w takim stopniu nie hołdowało zachodnim wzorom demokracji i wolności jak obecnie. Kiedy jeszcze damy dowód swego całkowitego zaufania do takich jego instytucji, jak prokuratura generalna czy (formalnie ponadpaństwowy) MAK, wówczas przezwyciężymy ostatnie przeszkody na drodze do "modernizacji" Rosji i jej "zbliżenia z Europą". Nieuzasadniona nieufność prezydenta Lecha Kaczyńskiego wobec intencji ekipy rządzącej Rosją stanowić miała właśnie ostatnią przeszkodę na owej drodze. Problem z Rosją wynikał wyłącznie z polskich kompleksów, przekonywali nas "Gazeta Wyborcza", TVN i zatrudnieni gdzie indziej pracownicy frontu ideo logicznego PO. Nareszcie pozbyliśmy się tych kompleksów... Coraz trudniej jednak ukryć, że prob lem z Rosją, z Rosją Putina konkretnie, wcale przez to nie ustąpił. Nowy wyrok w sprawie Michaiła Chodorkowskiego poruszył dużą część wpływowych kół politycznych na Zachodzie, zwłaszcza w USA. Nadzorujący śledztwo w tej sprawie prokurator generalny FR Jurij Czajka (ten sam, który nadzoruje za zgodą premiera Tuska śledztwo w spra- wie smoleńskiej) stał się przedmiotem krytycznej uwagi najpoważniejszych światowych mediów - jako absolutnie niewiarygodny, skompromitowany używaniem prokuratury do rozprawy z politycznymi wrogami reżimu Putina. Sam Władimir Władimirowicz, opiewany przez polskie media przed i po 10 kwietnia jako wymarzony partner i symbol pojednania (to on przecież zaprosił premiera Tuska do Katynia), nagle znów zaczyna być przedstawiany w mediach światowych (nie tylko w depeszach ujawnionych przez WikiLeaks ) jako prawdziwy "bad guy", "twardziel z KGB", "capo" największej w skali światowej mafii. Sprawa otrucia rtęcią małżeństwa Kałasznikowów, którzy w poszukiwaniu schronienia przed długimi rękami KGB musieli przenieść się jak najszybciej z Polski Tuska do Berlina, jest obecnie badana przez niemie- cką policję jako poważna kwestia polityczna. To tylko parę przykładów z ostatnich kilkunastu dni. Czy MAK i generał Anodina są niezależni od wpływu tej opisywanej znów w świecie rzeczywistości państwa rosyjskiego? Może prezydent Miedwiediew będzie teraz ośrodkiem naszych nadziei? Niestety, ze śledztwem w sprawie tragedii smoleńskiej prezydent Miedwiediew nie ma nic wspólnego. Jak się coraz wyraźniej przekonujemy, ma również znacznie mniej wspólnego z realną władzą w Rosji aniżeli premier Putin. Tak, to jest najważniejsza decyzja premiera Tuska, której odwrócić się nie da: oddanie godności Rzeczypospolitej w ręce premiera Putina ze wszystkimi tego konsekwencjami. Kto chce, może kpić, że to patos, po co mówić o godności, o Rzeczypospolitej, że chodzi przecież tylko o śledztwo w sprawie katastrofy lotniczej - a takich są setki... Można tak kpić - kiedy kontroluje się media w sposób coraz bardziej podobny do standardów Rosji Putina, można takie kpiny uprawiać na krajowym podwórku wcale skutecznie. Ale Polska, tak jak Rosja, nie funkcjonuje w izolacji. Opinia innych krajów, zwłaszcza państw tworzących niegdyś tzw. Zachód, ma dla nas wciąż pewne znaczenie. Trudno dalej udawać, że "wszystko jest pod serdeczną kontrolą ". Może i jest, ale na pewno to nie premier Tusk kontroluje tę grę, tylko jego "partner" ze Smoleńska dyktuje warunki. Sytuacja staje się dla Donalda Tuska kłopotliwa. Zmarszczona przez premiera brew nad raportem MAK może wystarczyć do zaspokojenia wielbicieli Justyny Pochanke i Tomasza Lisa. Jest ich wielu. Ale historia nie skończy się na ich programach. Premier Tusk o tym wie. Wie, że ten rok, rok 2011, będzie dla niego dramatyczny. A werdykt historii - bezlitosny. Sensor satelity nie objął Siewiernego? dok. ze str. 9 USA. W ramach projektu spółka przekazała Amerykanom 13,5 mln USD pochodzących z emisji na Giełdzie Papierów Wartościowych. Wiosną 2009 roku Techmex zwiększył do ponad 75 proc. swoje zaangażowanie w SCOR. Jednak spółka nie radziła sobie ze spłatami zadłużeń. Wniosek o ogłoszenie upadłości likwidacyjnej Techmeksu został złożony w sądzie jesienią 2009 roku. W listopadzie 2010 roku orzeczenie stało się prawomocne. W ocenie naszego rozmówcy, SCOR dziś nie działa “na skutek pasywnej postawy akcjonariusza w postaci państwa polskiego”. Z taką oceną zgodził się dr Marek Dietl, członek Rady Nadzorczej Techmex, ekspert Instytutu Sobieskiego. Jak zauważył, SCOR miał m.in. realizować zadania zlecane przez instytucje państwowe, ale w praktyce było ich zbyt mało i to skutkowało klapą projektu. Marcin Austyn Nasz Dziennik KOMENTARZ BIBUŁY: To, że komercyjna (podkreślmy: komer cyjna) firma DigitalGlobe oficjalnie nie posiada zdjęcia satelitarnego z dnia katastrofy, nie oznacza, że 1) takowych zdjęć naprawdę nie posiada, 2) satelity militarne nie dokonały natychmiastowej analizy sytuacji i już wcześniej nie śledziły samego lotu. Gdyby przyjąć, że komercyjna firma nie udostępnia zdjęć – a warto przypomnieć, że różne zdjęcia o wysokiej rozdzielczości może od nich kupić sobie każdy za kilkaset- do kilka tysięcy dolarów sztuka – to jest rzeczą zupełnie nieprawdopodobną aby zdjęć satelitarnych nie posiadały agencje wywiadowcze poprzez rozbudowany system satelitarny. Za nadzór militarnych satelitów (oraz i niektórych tych, które oficjalnie nazywane są np. meteorologicznymi) odpowiada w USA Narodowe Biuro Rozpoznania (National Reconnaissance Office – NRO) - agencja z siedzibą w Chantilly w stanie Virginia, agencja o której świat dowiedział się o jej istnieniu całkiem niedawno, bo dopiero w 32 lata od jej powstania w 1960 roku. Wiemy zatem, że istnieje, lecz do tej pory nie wiadomo tak naprawdę nic o jej budżecie, bowiem nie podlegał on (i w praktyce dalej nie podlega) kontroli Kongresu, a specjaliści szacują, że przekracza znacznie roczny budżet całej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Agency - NSA). Mówienie zatem, że potężna agencja NRO mająca wgląd 24 godziny w każdy zaułek świata, nie posiada zdjęć z newralgicznego miejsca największej katastrofy z udziałem głowy zaprzyjaźnionego państwa i oficerów NATO, na dodatek na terytorium państwa wrogiego (a tak Rosja jest dalej klasyfikowana w terminologii natowskiej), trąci po prostu ignorancją. Albo próbą kamuflażu. G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 NASZE SPRAWY STRONA 11 Wielodzietni frajerzy Tomasz P. Terlikowski T o nie dziura budżetowa i nawet nie globalny kryzys jest największym długoterminowym problemem ekonomicznym i gospodarczym Polski. Jest nim tykająca bomba demograficzna. Jeśli dopuścimy do jej wybuchu (a na razie nie widać na horyzoncie polityków, którzy chcieliby ją rozbrajać), pogrąży nie tylko nasz sys tem emerytalny, Zakład Ubezpieczeń Społecznych do spółki z OFE, ale również system podatkowy, a co za tym idzie – finanse państwa. Symptomy nadchodzącego kryzysu widać już teraz. Polska od lat ma ujemny przyrost naturalny i w zasadzie nikt nie robi nic, by to zmienić (bo trudno za poważną politykę prorodzinną czy pronatalistyczną uznać becikowe, które zresztą jest nieustannie ośmieszane i krytykowane zarówno przez polityków, jak i dziennikarzy). A teraz nadszedł czas, by tego, o czym mówili demografowie, doświadczyć na własnej skórze. cokolwiek by o tym mówić – sprawiają, że w przyszłości przetrwa (być może) system emerytalny, a obecnym politykom będzie miał kto podać symboliczną szklankę wody. Dlaczego tak się dzieje? Otóż każde kolejne dziecko oznacza (oczywiście nie stuprocentowy, ale jednak znaczący i z każdym rokiem życia dziecka rosnący) wzrost wydatków w rodzinie, w której często zawodowo pracuje tylko ojciec, matka bowiem zajmuje się równie ciężką i niezwykle pożyteczną społecznie pracą w domu. Efekt jest taki, że nawet zarabiający dobrze ponad śred - które wychowują więcej niż dwójkę dzieci . O takich udogodnieniach nikt jednak nie wspomina, bo gdyby się na to zdecy dował, zostałby zakrzyczany jako populista, który chce promować dzieciorobów, a nie porządnych obywateli. A przecież posiadanie dzieci i ich wychowanie w rodzinie (żeby mówić o prostej zastępowalności pokoleń, połowa kobiet musiałaby mieć przynajmniej trójkę dzieci) jest gigantyczną inwestycją w przyszłość nie tylko ich rodziców, ale także państwa. Nadchodz¹ca katastrofa W najbliższych latach na emeryturę przejdą roczniki powojennego wyżu demograficznego. Ich miejsce zajmą zaś młodzi z roczników niżu. Aby zrozumieć, jak poważna będzie to luka, wystarczy sobie uświadomić, że ludzie rodzący się w latach 40. i 50. XX w. pochodzili zazwyczaj z rodzin z trójką i więcej dzieci. Oni sami mieli już jednak najczęściej jedno, góra dwoje. I tak w zasadzie zostało. Rodzina 2+1 stanowi najczęstszy model we współczesnej Polsce. To zaś oznacza, że za niespełna 25 lat (czyli mniej więcej wtedy, gdy będę się wybierał na emeryturę) na 100 pracujących będzie przypadać 155 emerytów. A z każdym rokiem będzie tylko gorzej. Niestety, pochłonięci sporami o krzyż albo zajęci udowadnianiem, że podwyżka VAT i akcyzy sprawi, iż ceny spadną (takie zdanie padło z ust ministra Rostowskiego), politycy nie robią nic, by tej katastrofie zapobiec. A w zasadzie trzeba powiedzieć mocniej: rząd robi wiele, by jeszcze ją przyspieszyć i skutecznie przekonać Polaków, że posiadanie dzieci jest zajęciem dla ludzi bardzo bogatych albo dla frajerów. Najlepszym tego dowodem jest decyzja o podwyżce VAT, a także akcyzy na paliwo. Ta pozornie czysto ekonomiczna decyzja umacnia (nieważne, czy świadomie czy nie) kierunek zmian społecznych, które są niebezpieczne nie tylko dla ekonomii i gospodarki (w dalszej niż kilkumiesięczna perspektywie), ale i dla przetrwania państwa. VAT i akcyza bowiem najmocniej uderzają w tych, którzy najwięcej wydają na konsumpcję. A takie grupy są dwie: najsłabiej zarabiający i rodziny wielodzietne (także te, które zarabiają średnio lub nieźle). To one poniosą najwyższe koszty i im najwięcej zostanie zabrane, a przecież to one także – nią krajową rodzice z trójką (i więcej) dzieci muszą się liczyć z każdym groszem. W ich sytuacji podniesienie VAT o 1 (a w przypadku żywności nieprzetworzonej o 2) punkt procentowy jest już znaczącą zmianą. Jeśli zaś do tego dorzucić akcyzę na benzynę, która także podnosi ceny żywności i produktów konsumpcyjnych, a także cenę benzyny (jeśli ma się dużo dzieci, to potrzebny jest do ich przewożenia duży samochód) – to dla wielu rodzin (podkreślam – także tych relatywnie nieźle zarabiających) te nowe koszty mogą stanowić poważny problem. O wiele poważniejszy niż dla przedsiębiorców, którzy VAT mogą sobie odliczyć, czy dla małych rodzin. Bez udogodnieñ Nieproporcjonalne obarczenie dużych rodzin kosztami nietrafnych (a najczęściej niepodejmowanych) decyzji gospodarczych jest jasnym sygnałem, że państwu nie zależy na tym, aby obywatele mieli więcej dzieci, że traktuje wielodzietność jako fanaberię i frajerstwo, za które każdy musi płacić sam. Tej prostej prawdy nie mogą zmienić ani prorodzinne deklaracje polityków, ani niewielkie ulgi podatkowe. Aktem sprawiedliwości wobec tych rodzin byłaby dopiero możliwość wspólnego opodatkowania (by nie zabierać im tego, na co zapracowali), a realną pomocą obniżenie (znaczące) VAT, akcyzy na paliwo czy państwowe ubezpieczenie emerytalne dla kobiet, Pañstwo wa¿niejsze Rodzice, którzy wbrew trudnościom i rzucanym im pod nogi kłodom decy dują się na posiadanie trójki i więcej potomstwa, powinni być więc traktowani przynajmniej jak zagraniczni inwestorzy. Od wspierania dużych rodzin zależy przyszłość Polski. Także ta całkowicie ekonomiczna, bo dzieci to w przyszłości płatnicy ZUS, podatnicy i pracownicy, którzy zajmą się rozrastającą się z roku na rok rzeszą – coraz dłużej żyjących – emerytów. Inwestując w dzieci, ale także w ich matki i ojców, inwestujemy więc w przyszłość. I czas, by zrozumieli to także politycy. Realnie (wbrew deklarowanemu) antyrodzinne nastawienie widać zresztą nie tylko w systemie podatkowym, ale również w innych projektach przyjmowanych przez obecny parlament. Najmocniejszym przykładem jest tu słynna już ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (pytanie do posłów: dlaczego wciąż nie ma ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w szkole czy na ulicy). Pomijając konkretne przepisy (których i tak na razie nikt nie będzie przestrzegał), najniebezpieczniejsza jest jej ideowa podstawa, która zakłada, że ostatecznie za wychowanie dzieci odpowiada państwo, które powierza je rodzicom, ale i może je im – rękami urzędników społecznych – odebrać. Taka filozofia uderza w sam fundament społeczeństwa i niszczy to, co fundowało każdą wspólnotę ludzką. Stereotypy w g³owach Niebezpieczne jest również to, że zamiast przeznaczyć (albo zwyczajnie ich nie zabrać) podatkowe pieniądze na rodziny wielodzietne, koalicja rządząca zdecydowała się je wykorzystać na wielkie akcje społeczne, których głównym celem będzie przekonanie dzieci, by donosiły na własnych rodziców, a rodziców, że jakakolwiek próba sprawowania władzy rodzicielskiej jest niedopuszczalna. Zaczęło się od akcji zakazujących klapsa, teraz mowa już o tym, że nie wolno podnosić na dziecko głosu, moja córka czeka zaś na moment, kiedy ze ścian klasy jakaś znana aktorka zacznie ją przekonywać, iż dziecka nie wolno zmuszać do ścielenia łóżka czy mycia zębów, bo to ogranicza jego wolność. A to właśnie na takie bzdurne akcje idą pieniądze, których rzekomo w budżecie brakuje tak bardzo, że aż liberalna ponoć partia musi podnosić podatki. Ale jeśli urzędnicy zaczną rzeczywiście egzekwować nowe prawo, to najbardziej narażone na ich starania będą właśnie rodziny wielodzietne. Dla większości pracowników socjalnych (ale niestety także dla większości Polaków) duża rodzina oznacza rodzinę patologiczną. A taką, jak wiadomo, trzeba kontrolować dokładnie i częściej. I, niestety, nie jest to przesada. Na forach rodzin wielodzietnych aż roi się od przykładów tego, jak traktują zupełnie normalne duże rodziny nauczyciele, urzędnicy czy pracownicy socjalni. Winne każdej sprzeczki w szkole są dzieci z dużych rodzin, wielodzietnych częściej się też kontroluje i chętniej odbiera im dzieci (czego przykładem była słynna historia małej Różyczki). Teraz, gdy urzędnicy dostali do rąk nowe instrumenty, może być jeszcze gorzej. Wszystko to razem będzie czyniło wielodzietność sportem ekstremalnym, dla najwytrwalszych. Oni jednak przynajmniej zabezpieczą sobie starość, czego nie może powiedzieć o tych wszystkich, którzy wierzą w zapewnienia o emeryturach z OFE czy ZUS. STRONA 12 FAKTY G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Przed startem widzialność 3 tys. m cd. ze str. 1 szyny do startu. Z informacji, do których dotarł “Nasz Dziennik”, jednoznacznie wynika, że słowa Klicha to kłamliwe insynuacje. Załoga Tu-154M nie miała przed wylotem szczegółowej, typowo wojskowej meteorologicznej prognozy pogody na Siewiernym, przysłanej z Rosji, bo nie udostępnili jej Rosjanie. Piloci dysponowali jednak dostępną w systemie ogólnym prognozą meteorologiczną, gdzie nie było mowy o żadnej mgle, bo warunki w Smoleńsku były dobre. Już w trakcie lotu, o godz. 8.20, ze Smoleńska przyszła informacja, że mogą wystąpić mgły. Co mówi procedura Jak tłumaczy były pilot specpułku, procedura z dostępem do prognozy meteo jest następująca: biuro meteoro logiczne na danym lotnisku (w tym przypadku Siewiernyj) wystawia komunikat meteorologiczny na dany lot. Okęcie albo Centrum Hydrometeorologiczne Sił Powietrznych wystawia prognozę, taki komunikat meteorologiczny na dany lot. Tak było w przypadku 10 kwietnia. Z informacji, do których dotarł “Nasz Dziennik”, wynika, że ofi cer pełniący z 9 na 10 kwietnia br. służbę dyżurnego operacyjnego w Centrum Hydrometeorologii Sił Powietrznych nie zgłaszał w swoich mel dunkach jakiegoś szczególnego pogorszenia się pogody w Smoleńsku. Z jego relacji wynika, że nic nie wskazywało na brak możliwości realizacji przelotu samolotu Tu-154M z prezydentem RP na pokładzie na trasie Warszawa - Smoleńsk. Czego za³oga nie dosta³a ze Smoleñska Prognoza przekazana 10 kwietnia o godz. 6.20 do Dyżurnej Służby Operacyjnej COP mówiła, iż widzialność w Smoleńsku wynosi 1000-3000 m przy silnym zamgleniu, chmury stratus h-120-180 m, co umożliwiało podjęcie decyzji o wylocie z Okęcia. Trzeba tu podkreślić, że dyżurny opierał swoją wiedzę na ograniczonych informacjach przysyłanych mu co trzy godziny z lotniska w Smoleńsku. Były to tylko depesze “SYNOP”, brak zaś było depesz “METAR” i “TAF”. Wiadomo bowiem, o czym milczy Edmund Klich, że od około roku polskie wojskowe służby meteorologiczne mają poważne trud ności w pozyskiwaniu danych meteo z lotnisk wojskowych Federacji Rosyjskiej. W tym m.in. właśnie z lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Pomimo starań strony polskiej do tej pory nie wypracowano ze stroną rosyjską systemowego rozwiązania gwarantującego niezawod ność ich pozyskiwania. Edmund Klich opowiada bzdury - Sprawa z przekazywaniem z Rosji danych meteorologicznych od lat jest nieuporządkowana. Rosjanie w dalszym ciągu nie przekazują danych meteorolo- gicznych do systemu, dlatego tak to wygląda. Załoga Tu-154M nie mogła dysponować dokładną prognozą pogody ze Smoleńska, bo tam nie ma lotniskowej stacji meteorologicznej. Dopiero 10 km od Smoleńska jest cywilna stacja meteorologiczna. Każdy pilot poleciałby jednak do Smoleńska, by na miejscu ocenić warunki i w razie ich braku polecieć na lotnisko zapasowe lub wrócić bezpiecznie do kraju, na co pozwalał zapas paliwa – mówi były pilot specpułku. Dziwi więc kategoryczne, niepodparte dowodami twierdzenie płk. Edmunda Klicha, że rządowy tupolew lecący na uroczystości do Katynia nie miał prawa opuścić Okęcia. - Edmund Klich opowiada bzdury, bo jeżeli na końcowym lotnisku nie ma pogody, a jest pogoda na lotniskach zapasowych, przynajmniej jednym, to lot wykonuje się zgodnie z przepisami. Opowiadanie, że na lotnisku końcowym nie było pogody, więc lot nie powinien się odbyć, jest naginaniem wiedzy do swoich potrzeb. Jeżeli są lotniska zapasowe, loty się odbywa. Załoga zawsze ma wybór, wrócić na swoje lotnisko albo wylądować na zapasowym. Gdyby było tak, jak mówi płk Klich, w rzeczywistości żaden lot by się nie odbył, a przynajmniej te długodystansowe – zaznacza nasz drugi rozmówca, również pilot 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który przeszedł do rezerwy. Nikt siê nie obra¿a³ na lotnisku “Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, gdy pilot odmówił lotu, na płycie lotniska zaczęły się gorączkowe rozmowy z załogą. Do lotu przekonywał Protasiuka m.in. szef sił powietrznych generał Andrzej Błasik (58 l.), który był na lotnisku jako członek prezydenckiej delegacji do Katynia” – można było przeczytać w jed nym z brukowców. Wszystko to nieprawda, jak nieprawdziwy jest wiek generała Błasika podany przez tę gazetę. 11 października tego roku gen erał skończyłby bowiem 48, a nie 58 lat. – Jeżeli Protasiuk odmówił lotu, to powinien odmówić od początku do końca. Nie ma czegoś takiego, że pilota ktoś zmusza do lotu, bo jak? Wepchnie go po schodach na górę i położy mu ręce na stery? Jeżeli mówi, że nie leci, to nie leci, albo jak leci, to leci. Nie może mówić, że nie leci, lecąc! To załoga podjęła decyzję, że leci – mówi były pilot specpułku, który dobrze znał majora Protasiuka. Nie było też żadnej dyskusji i ostrej wymiany zdań, jak również złożenia meldunku prezydentowi o gotowości do startu przez samego gen. Błasika. Relacje osób, które bezpośred nio zabezpieczały lot do Smoleńska i były przed odlotem Tu-154M na płycie Okęcia, są diametralnie różne od histo ryjki Edmunda Klicha, Stefana Gruszczyka, Roberta Latkowskiego czy Piotra Łukaszewicza, którzy wynurzali się w TVN 24 na temat tego, co działo się przed startem. By³ monitoring: meldowa³ Protasiuk w asyœcie B³asika – Nieprawdą jest, że na płycie lotniska panowała przed wylotem do Smoleńska jakakolwiek nerwowa atmosfera. Był pełny spokój, wszyscy cieszyli się, że mogą razem lecieć do Katynia, by uczcić 70. rocznicę mordu na polskich oficerach. Nie było żadnych nerwowych rozmów, wszyscy byli w bardzo dobrych humorach. Przed wylotem siedzieli, pili kawę, czekając na prezydenta. Długo zresztą nie czekali, wszystko odbyło się normalnie, tak jak powinno być – relacjonuje “Naszemu Dziennikowi” osoba, która była na płycie Okęcia. Nieprawdą jest również, jakoby gen. Andrzej Błasik kogokolwiek brał na dywanik, że wywierał jakąś presję na pilotów. – Nikt nie był świadkiem czegoś takiego, nie wiem, skąd takie informacje ma Edmund Klich. Zamiast zająć się tym, co do niego należy, produkuje plotki. Jak można cały czas szarpać te osoby, które już nie żyją? – pyta oburzona wdowa po dowódcy Sił Powietrznych Ewa Błasik. - Wiem od ludzi, którzy obsługiwali ten wylot, że odbywał się on w pełnej zgodzie. Mąż chciał w jakiś sposób nadać szczególny charakter tej wizycie polskiej delegacji, podkreślając wagę tego lotu do Katynia. Powiedział więc, że chciałby asystować kpt. Protasiukowi przy składaniu meldunku panu prezydentowi. To był jego pierwszy lot z prezydentem, wcześniej z nim nie latał. Nieprawdą jest, że mąż sam składał mu meldunek, bo byli razem z kpt. Protasiukiem, by było bardziej uroczyście. Zresztą są przecież nagrania z monitoringu, na których można to zobaczyć – dodaje pani Błasik. Dementuje również spekulacje, jakoby gen. Błasik był w jakimś konflikcie z mjr. Protasiukiem. Przypomina, że się lubili, a jej mąż osobiście odznaczał dowódcę tupolewa, który rozbił się na Siewiernym, na początku tego roku za lot z misją humanitarną na Haiti. – Wszelkie insynuacje o jakiejś niezgodzie między nimi są nieprawdziwe. Tak mówią chorzy ludzie, którzy chcą wypłynąć na tym nieszczęściu. Zresztą rozmawiałam z panią Magdaleną Protasiuk, żoną kpt. Protasiuka, która powiedziała mi, że jej mąż nigdy złego słowa nie powiedział na temat mojego męża. I to się dla mnie liczy, a nie jakieś kłamliwe spekulacje żądnych sensacji ludzi, które można między bajki włożyć – podkreśla Ewa Błasik. Wœciek³y Klich rzuca s³uchawk¹ Lot bez jakiejkolwiek prognozy pogody i naciski, by złamać regulamin wojskowy, to przestępstwo. Pułkownik Edmund Klich, posiadając taką wiedzę, powinien zgłosić to prokuraturze. “Nasz Dziennik” zwrócił się do polskiego akredytowanego z zapytaniem, czy wiedzą na temat przestępstwa podzielił się z prokuraturą i jakimi dysponuje dowodami na poparcie swoich tez. Pułkownik jednak nie chciał rozmawiać i po krótkiej chwili rzucił słuchawką. – Proszę pana, dzwoniła już pani od was, wyście napisali wczoraj taki tekst, że nie rozmawiam z wami w ogóle, nie będę tu prostował nic, bo żeście takie wnioski wyciągali z niektórych faktów – wyrzucił ze złością Klich, zanim zdążyliśmy zadać pierwsze pytanie. W taką wściekłość wpadł po lekturze tekstu “Bankructwo teorii Edmunda Klicha” w “Naszym Dzienniku”, w którym pismo to obnażyło prawdę o jego roli w modulowaniu tonu narracji o katastrofie smoleńskiej. “Nasz Dziennik” zapytał też Naczelną Prokuraturę Wojskową, czy płk Edmund Klich będzie przesłuchany w charakterze świadka i czy zostanie postawiony mu zarzut zatajenia wiedzy o przestępstwie złamania regulaminu wojskowego. Zanim jednak prokuratura zdążyła odpowiedzieć, dr płk Edmund Klich odwołał to, co wcześniej powiedział “Faktowi”. – Ja nie mówię, że to jest nieprawda. Ja tego nie powiedziałem. Nie mam materiałów na ten temat. Powiedziałem jedynie, że samolot nie powinien startować z lotniska Okęcie, bo na lotnisku w Smoleńsku nie było już wtedy odpowiednich warunków atmosferycznych – oświadczył Klich w rozmowie z PAP. - W tej sytuacji sam pan chyba rozumie, dlaczego Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie komentuje tej wypowiedzi. A co do pytania o zarzuty wskazanemu przez pana oficerowi, to – jak już wielokrotnie wypowiadaliśmy się w tym zakresie – o postawieniu jakiejkolwiek osobie jakichkolwiek zarzutów opinia publiczna dowie się ewentualnie po wykonaniu tej czynności procesowej – powiedział płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej. - Edmund Klich cały czas gra w tym samym zespole, który próbuje przepchnąć tezę o tym, jakoby odpowiedzialność za katastrofę smoleńską ponosili przede wszystkim: gen. Andrzej Błasik, załoga tupolewa i Siły Powietrzne RP, a pośrednio Kancelaria Prezydenta Lecha Kaczyńskiego – mówi wprost jeden z byłych pilotów specpułku, dobrze znający dr. Klicha. Piotr Czartoryski-Sziler Nasz Dziennik Na rynku amerykańskim, do natychmiastowej sprzedaży dla każdego, dostępne są liczne modele agregatów do wytwarzania mgły. Na przykład produkt Jem Roadie X-Stream™ firmy Martin, zdolny do generowania 5000 metrów sześciennych mgły na minutę. Generator ten ważący około 170 kg z łatwością może być przewieziony samochodem w dowolne miejsce, uruchomiony w 18 minut i wytwarzać mgłę przez 108 minut. Kosztuje około 10 tysięcy dolarów. (Zdjęcie pochodzi ze sklepu internetowego Amazon.com, skąd również urządzenie to można zamówić.) Mowa tu oczywiście o generatorze ‘cywilnym’, a o możliwościach podobnych urządzeń konstruowanych dla wojskowych potrzeb i z wykorzystaniem wojskowych budżetów – można tylko się domyślać. G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 KONTROWERSJE STRONA 13 Dzie³a ¿ydowskich kompozytorów pomog³y przekszta³ciæ Bo¿e Narodzenie w œwiêto konsumpcji... W iększość najpopularniejszych świątecznych piosenek granych przez stacje radiowe w USA napisali twórcy żydowskiego pochodzenia - wynika z zestawienia Amerykańskiego Stowarzyszenia Kompozytorów, Autorów i Wydawców (ASCAP). Kompozytorzy pochodzenia żydowskiego „p omogli stworzyć pełną nostalgii mitologię, potrzebną do przekształcenie Bożego Narodzenia w sekularne święto konsumpcji” czytamy. Takie bożonarodzeniowe przeboje jak „Sleigh Ride”, „White Christmas”, „The Christmas Song”, „Winter Wonderland”, „The Most Wonderful Time of the Year” czy „I’ll Be Home for Christmas”, powszechnie kojarzone za oceanem ze świętami, są dziełem żydowskich kom pozytorów. Zdaniem kanadyjskiej gazety “The Globe and Mail” , z jednej strony świad czy to o tym, że utalentowani kompozy torzy żydowskiego pochodzenia, którzy stoją za wieloma hitami XX wieku, chcieli także sprawdzić się w tematyce bożonarodzeniowej i uczynić z niej źródło zysków; z drugiej strony, jak zauważa dziennik, twórcy ci „pomogli stworzyć pełną nostalgii mitologię, po- trzebną do przekształcenie Bożego Narodzenia w sekularne święto konsumpcji” . Dziennik przypom ina, że historia współczesnej muzyki bożonarodzeniowej tworzonej przez żydowskich kompozytorów zaczyna się w 1942 roku, kiedy Bing Crosby zaśpiewał utwór Irvinga Berlina „White Christmas”. Okazuje się, że ten jeden z największych bożonarodzeniowych szlagierów wszechczasów napisał syn żydowskiego kantora. Tekst pozbawiony jest jakichkolwiek religijnych odniesień i koncentruje się na stworzeniu nastroju świątecznego, pełnego sielankowo-arkadyjskich obrazków. Piosenka spowodowała, że po temat Bożego Narodzenia zaczęli szybko sięgać inni żydowscy kompozytorzy. Twór- cy spod znaku Tin Pan Alley w latach 1942-52 wypracowali istny kanon pisania bożonarodzeniowych szlagierów, które szybko stały się równie popularne jak tradycyjne kolędy. Tym razem jed nak utwory zamiast refleksji nad naro - dzinami Chrystusa proponowały opiewanie uroków dzwoniących dzwoneczków, pędzanych sań, renifera Rudolfa i białego śniegu. W dużej mierze na taki obraz świat wpłynęły kompozycje takich autorów jak Berlin, Johny Marks, Jule Styne, George Wyle i innych. KAI KOMENTARZ BIBUŁY: O tym, że światem biznesowo-rozrywkowym rządzą Żydzi pisał już przed prawie stu laty Henry Ford. Pisał i ostrzegał przed tym do czego doszło w czasach dzisiejszych. A to, że Żydzi kontrolują Hollywood wie każdy aktor, choć oczywiście tylko nielicznym przyszło o tym głośno powiedzieć (a później odszczekiwać, bo przecież kariera i reputacja byłaby zupełnie skończona, a żydowskie wpływy skutecznie przeprowadziłyby kampanię zwaną “character assasination”, czyli bezkompromisowego publicznego ataku na delikwenta). Wiadomo również i to, że wielu z żydowskich twórców celowo i z premedytacją tworzyli takie a nie inne teksty i melodie, aby oddalić ludzi od Chrystusa. Wielu zresztą nie ukrywało i nie ukrywa takich intencji. Dobrze, że o fakcie dominacji żydowskiej w tym segmencie przypomina organizacja ASCAP. HAMBURA CHCE PRZESŁUCHANIA TUSKA M ecenas Stefan Hambura, pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, złożył do prokuratury wniosek o przesłuchanie premiera Donalda Tuska. Przesłuchanie miałoby się odbyć m.in. na okoliczność wyjaśnienia przyczyn katastrofy i raportu sporządzonego na podstawie zapisów skrzynki ATM. Oto pełna treść pisma: Na podstawie art. 167 k.p.k. w związku z art. 169 k.p.k. i art. 52 § 1 k.p.k. wnoszę o przeprowadzenie jak najszybszego dowodu z zeznań: Premiera RP Pana Donalda Tuska, adres: Al. Ujazdowskie 1/3, 00-583 Warszawa, na okoliczności: 1. Wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej w ruchu powietrznym w dniu 10.04.2010 r. 2. Zmiany stanowiska Pana Premiera Donalda Tuska co do pracy strony rosyjskiej i wyników tej pracy w sprawie wyjaśnienia przyczyny katastrofy smoleńskiej. Premier Tusk poinformował w Brukseli w dniu 17.12.2010 r., żeprojekt raportu MAK jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia. 3. Raportu sporządzonego w oparciu między innymi o skrzynkę parametrów lotu ATM. Skrzynka ta notuje i odzwierciedla najdrobniejszy ruch każdej części mechanizmu TU 154 M. Zatem daje pełen obraz wydarzeń. Na tej podstawie zrobiono analizę, którą Pan Premier Donald Tusk otrzymał. 4. Zapisów z wieży kontrolnejna lotnisku Siewiernyj przed i po katastrofie samolotu rządowego z Prezydenten RP Lechem Kaczyńskim na pokładzie oraz dalszymi 95 osobami. Strona polska dysponuje tymi zapisami. Wnioskuję także o przekazanie mi informacji o terminie przesłuchania przez Prokuraturę Pana Premiera Tuska, abym mógł w nim uczestniczyć jako pełnomoc nik pokrzywdzonych zgodnie z art. 171 § 2 k.p.k. Kopia tego wniosku zostanie przekazana do Prokuratora Generalnego Pana Andrzeja Seremeta. UZASADNIENIE Przede wszystkim pozwolę sobie zwró cić szczególną uwagę na art. 32 ust. 1 zdanie 1 Konstytucji RP, który mówi: „Wszyscy są wobec prawa równi.” Z kolei art. 2 kodeksu postępowania karnego określa jego cele i brzmi następująco: „§ 1. Przepisy niniejszego kodeksu mają na celu takie ukształtowanie postępowania karnego, aby: 1) sprawca przestępstwa został wykryty i pociągnięty do odpowiedzialności karnej, a osoba niewinna nie poniosła tej odpowiedzialności, 2) przez trafne zastosowanie środków przewidzianych w prawie karnym oraz ujawnienie okoliczności sprzyjających popełnieniu przestępstwa osiągnięte zostały zadania postępowania karnego nie tylko w zwalczaniu przestępstw, lecz również w zapobieganiu im oraz w umacnianiu poszanowania prawa i zasad współżycia społecznego, 3) uwzględnione zostały prawnie chronio- ne interesy pokrzywdzonego, 4) rozstrzygnięcie sprawy nastąpiło w rozsądnym terminie. § 2. Podstawę wszelkich rozstrzygnięć powinny stanowić prawdziwe ustalenia fak tyczne.” Aby doprowadzić w niniejszym postępowaniu do tego, by podstawę wszelkich rozstrzygnięć stanowiły prawdziwe ustalenia faktyczne, zapytałem podczas spotkania Premiera Donalda Tuska w dniu 11.12.2010 r. z Rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej oraz ich pełnomocnikami, czy Pan Premier oraz jego Ministrowie stawią się dobrowolnie w prokuraturze jako świadkowie. Byłoby to nader wskazane ze względu na bieg czasu i niedoskonałości pamięci ludzkiej. W odpowiedzi usłyszałem, że Premier Tusk nie chce wywierać nacisku na prokuraturę i że być może będzie dla niej bardziej „apetyczny pod koniec”. Po wystąpieniu Pana Premiera w sprawie projektu raportu MAK w Brukseli w dniu 17.12.2010 r. ponowiłem swój apel, aby Premier Tusk oraz jego Ministrowie jak najszybciej podzielili się swoją wiedzą cd. na str. 22 POSZKODOWANY… - w wypadku samochodowym? w pracy (WCB)? poślizgnąłeś się na ulicy bądź w miejscu publicznym? masz problemy z ubezpieczeniem? odmówiono Ci odszkodowania? LONGLEY/VICKAR L.L.P. BARRISTERS & SOLICITORS 970 Lawrence Ave. W., Suite 900, Toronto, ON M6A 3B6 tel. 416.256.2020 Telefon bezpośredni: Jerzy Jurzikowski 647.966.9733 G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 ZAPRASZAMY STRONA 14 Elegancki wystrój Znakomite potrawy Odœwiêtna atmosfera SALE BANKIETOWE 2316 Fairview Street Burlington, Ontario tel. 905.639.3236 Zwi¹zek Narodowy Polski w Kanadzie - Gmina 17 Wesela Chrzciny Komunie Rocznice Bankiety Konferencje Dwie Sale Bankietowe Związek Narodowy Polski w Kanadzie Gmina 1 wynajmie sale na: - wesela, - zabawy, - chrzciny, - komunie, - rocznice, - party. Bardzo dobre warunki, przystępna cena 71 Judson Street Toronto ok. 250 osób tel. 905.272.8109 410 Royal York St. Toronto ok. 60 osób tel. 416.232.0707 G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 PROGNOZY DLA POLSKI STRONA 15 Przewidywana emigracja do Niemiec po otwarciu rynku szacowana jest na 400 tys. osób, ale bojê siê, ¿e bêdzie znacznie wiêksza, np. rzêdu miliona. Opustoszej¹ domy w zachodniej i pó³nocnej Polsce, bo Niemcy œwiadomie kieruj¹ swoj¹ ofertê na tereny, które by³y niemieckie przed wojn¹. Polacy pracuj¹ najd³u¿ej, najciê¿ej i za najni¿sze wynagrodzenia Z prof. Adamem Glapiñskim, cz³onkiem Rady Polityki Pieniê¿nej, rozmawia Ma³gorzata Goss Miniony rok w gospodarce możemy zaliczyć do udanych? Czego możemy się spodziewać w 2011 roku? - Na tle sytuacji światowej gospodarki rok 2010 okazał się dla Polski lepszy, niż sądziliśmy. Generalnie sytuacja na świecie jest rozchwiana, istnieje ogromny obszar niepewności, więc można się było obawiać negatywnych scenariuszy. Na szczęście udało nam się wyjść obronną ręką. W przyszłym roku sytuacja się nie zmieni. Na tle innych krajów europejskich tempo rozwoju Polski jest niezłe, choć absolutnie nie zaspokaja naszych aspiracji i nie przybliża nas do wymarzonego poziomu “średniego zachod niego dobrobytu”. Bezrobocie jest wysokie, ale ustabilizowane. Złotówka ma spory obszar do wzmacniania się, co przy okazji działa antyinflacyjnie, tj. nie zmusza do prowadzenia twardej polityki antyinflacyjnej w warunkach wzrostu. Natomiast jest wiele potencjalnych niebezpieczeństw, poczynając od narastającego polskiego długu publicznego, kom pletnego niepanowania przez rząd nad finansami publicznymi, populistycznej polityki prowadzonej “od zakrętu do zakrętu”. Jeszcze nigdy minister finansów nie prowadził tak “upolitycznionej” polityki finansowej! Wszystko podporządkowane jest doraźnym celom politycznym, a narastające trudności gospo darcze spychane są na później, prawdopodobnie w nadziei, że osiągnięcie maksymalnego pułapu nastąpi wówczas, gdy odpowiedzialność przejdzie już w inne ręce. To jest ogromne niebezpieczeństwo… Drugim niebezpieczeństwem jest rozwój sytuacji na Węgrzech. Abstrahując od tego, że bardzo pozytywnie oceniam rząd węgierski i to, co próbuje robić w gospodarce, to obiektywnie rzecz biorąc - rezultaty jego działań prowadzą do zmasowanego ataku zewnętrznego na walutę węgierską oraz cały system finansowy. Forint jest rozchwiany. A pamiętajmy, że forint traktowany jest przez inwestorów, także tych spekulacyjnych, na równi ze złotym. Tak już jest, choć nie ma to fundamentalnego uzasadnienia. Zatem sytuację na Węgrzech trzeba obserwować bardzo uważnie, ponieważ może ona oznaczać dla nas poważne kłopoty. Potencjalne niebezpieczeństwo dla naszej gospodarki wiąże się też z zahamowaniem wzrostu w Niemczech. Niemcy ciągną polską gospodarkę, jesteśmy od nich uzależnieni. Gdy tam gospodarka się rozwija, to i u nas się rozwija, gdy tam następuje recesja, to i u nas tempo wzrostu spada. Perspektywy gospodarki niemieckiej na przy- dujemy się poza strefą euro - dzięki własnej walucie możemy sobie zapewnić wyższe tempo wzrostu. Oczywiście kłopoty euro będą się przenosić na złotego, co przy naszym wysokim zadłużeniu i politycznej niemożności przezwyciężenia problemu deficytu może mieć złe konsekwencje. Niemniej jednak nasza sytuacja w całym tym zamieszaniu jest relatywnie dobra, a nasze fundamenty są stabilizowane - paradoksalnie - przez szły rok są dobre, ale pewna niewiado ma wiąże się z sytuacją gospodarki światowej, zwłaszcza chińskiej, od której Niemcy są silnie uzależnieni. A tam się szykuje obniżenie tempa wzrostu spowodowane zacieśnianiem polityki pieniężnej przez Chiny. Ewentualne zagrożenie wynika też z napięcia militarnego na Półwyspie Koreańskim. Jego eskalacja mogłaby oznaczać gwałtowne podrożenie surow ców, zwłaszcza ropy naftowej. Potężnym zagrożeniem jest też sytuacja w Hiszpanii, której problemy finansowe bardzo narosły, także wskutek nieodpowiedzial nej polityki budżetowej prowadzonej przez władze w okresie dobrej koniunk tury. Prawdopodobnie szykuje się atak spekulacyjny na Hiszpanię. Europa, jak sądzę, przygotowała się do tego problemu, który prawdopodobnie wybuchnie z całą mocą. Tylko że rezultat będzie taki, że oprócz Ameryki także Europa zacznie masowo drukować pieniądze. Ogólna prognoza na przyszły rok - to masowy druk pieniądza zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie. niedorozwój gospodarki, w której przed siębiorstwa nie korzystają z kredytu, sys tem bankowy zajmuje się wszystkim innym poza kredytowaniem gospodarki, a wymiana zagraniczna ma niewielki wpływ na gospodarkę. Z racji tego zaco fania jesteśmy stosunkowo odporni na kryzys. Do tego trzeba dodać polskich konsumentów, którzy są nieprzyzwyczajeni do gospodarki rynkowej i zachowują niezmącony optymizm przy wydawaniu pieniędzy, chociaż nie mają zasobów. Dla nich samych stanowi to zagrożenie, ale dla gospodarki jest korzystne, bo w Polsce popyt konsumpcyjny jest tym czynnikiem, który nieodmiennie ciągnie gospodarkę, napędzając jej rozwój. Towarzyszy temu entuz jazm przedsiębiorców, którzy chcą nadrabiać zaległości. Ludzie w Polsce po prostu chcą się dorabiać, pracują najdłużej i najciężej w Europie, za najniższe wynagrodzenia. To może trudne dla pracowników, ale z punktu widzenia makroekonomii jest to pozytywny element. Dlatego na nadchodzący rok w gospodarce patrzę z umiarkowanym optymizmem. Jeśli dotychczasowe trendy się utrzymają, to szykuje się wzrost w tempie 4 proc. PKB, inflacja wyższa, ale pod kontrolą (gdyż następować będzie powolna aprecjacja złotego), na rynku pracy nie będzie napięć i presji cd. na str. 23 Jakie będą tego skutki? - To oznacza inflację w skali świata, poszukiwanie przez inwestorów innych miejsc inwestowania, zamieszanie na rynku walutowym. Z tego punktu widzenia dla Polski korzystne jest to, że znaj - STRONA 16 WIELCY POLACY G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Wielki cz³owiek mojej Ojczyzny - Roman Dmowski Grzegorz Paw³owski Autor jest mieszkańcem Sosnowca, uczniem II klasy VIII LO im. C. K. Norwida. Interesuje się m.in. polityką, filozofią i historią. Ta jego praca powstała z okazji Narodowego Święta Niepodległości. Roman Dmowski odszedł do Pana 2.01.1939r. W ielcy ludzie mojej Ojczyzny – to temat niewątpliwie zobowiązujący, sprawiający, iż trzeba w pośpiechu życia codziennego zatrzymać się i zastanowić…, i także zadziwić. Zadziwić, uświadomiwszy sobie, że nasz nieliczny bądź co bądź naród wydał tylu znakomitych Polaków. Kiedy przywołuję ich w pamięci, czuję satys fakcję i dumę z tego, że jestem Polakiem! Wśród najbardziej zasłużonych synów mojej Ojczyzny jeden człowiek ma dla mnie szczególne znaczenie – jest nim Roman Dmowski. To najwybitniejszy – moim zdaniem – polityk w dziejach Polski, ojciec niepodległości, twórca i filar polskiego ruchu narodowego i polskiej prawicy oraz największy myśliciel idei narodowej. Mało kto zna jego zasługi, mało kto zna samą historię jego życia i poświęcenia dla narodu i Ojczyzny. Wiedza ta została skutecznie wyparta głównie przez jego przeciwników (Józefa Piłsudskiego i władze sanacyjne), propagandę niemiecką w czasie wojny, komunistyczną po wojnie i wypierana jest nadal, głównie przez tzw. nową lewicę. Tekst, który masz przed oczami, drogi czytelniku, jest tylko bitwą w wojnie o pamięć, ale od Ciebie zależy, kto ją wygra. O Romanie Dmowskim dowiedziałem się przypadkowo (Ale, czy aby na pewno? Raczej nie, gdyż nic nie dzieje się z przypadku. Może stało się to po to, abym mógł teraz o tym pisać?), natrafiając w internecie na wzmiankę o jego ruchu narodowo-radykalnym. Tym, co przyciągnęło moją uwagę, był stosunek tego ruchu do Polski i Polaków, do polskiej kultury i tradycji a także zasady moralne, którymi kierowali się jego członkowie. Zacząłem z zapałem poszerzać swoją wiedzę na ten temat i odkryłem, jak wielkim człowiekiem był Roman Dmowski i jak bardzo jest dziś niedoceniany, usunięty w cień marszałka Piłsudskiego. Dziś brakuje takich ludzi. Podobnych do najwybitniejszego polskiego polityka. Polsce brakuje jego i jego idei, które mogłyby, skutecznie realizowane, dopasowane do obecnej sytuacji geopolitycznej i społecznej, wprowadzić kraj na drogę ku świetności, a nawet mocarstwowości. Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka.[1] To słowa będące filarem jego filozofii politycznej. Są one drogowskazem nie tylko dla mnie, ale także dla kontynuatorów jego myśli. Powinny zatem być każdemu Polakowi znane, ale także bliskie, bo sam ich autor mówił: wyraz nic nie znaczy, jeżeli za nim czyn nie stoi. [2] Każdy powinien zadawać sobie pytania i udzielać, rozważać odpowiedzi na drodze swojego życia: Dlaczego mam takowe obowiązki? Czy muszę je wypełniać? Jak mogę je wypełniać? Dlaczego chcę je wypełniać? Również i mnie ten szereg pytań nasunął się, kiedy zetknąłem się z pis mami Dmowskiego i kiedy przystąpiłem do pisania niniejszej pracy. Docenić właściwie wybitnych synów Ojczyzny można bowiem tylko wtedy, gdy samemu rozumie się, co to znaczy być Polakiem i jakie są z tym związane obowiązki. Zapraszam do poszukiwania odpowiedzi – może długiego, może opierał się na wielu źródłach. Roman Dmowski był człowiekiem wykształconym, mądrym i inteligentnym. Jak podają I. Chrzanowski i W. Konopczyński: W piątym roku życia nauczył się sam czytać, lecz ojciec, dbały o jego zdrowie, wydzierał mu książki i wypędzał go z domu na świeże powietrze . [3] Choć na początku nie był zbyt pilnym uczniem, w wyższych klasach zdecydowanie przyłożył się do nauki, a nade wszystko do historii, łaciny i języka polskiego. W piątej klasie zrobił istotny krok na drodze do życiowego celu - założył szkolne koło „Strażnica”, którego zadaniem była obrona przed rusyfikacją. Roman Dmowski żmudnego, ale nad wyraz owocnego. Praca, którą piszę, jest poniekąd wypełnieniem takiego obowiązku. Jest przypomnieniem zasług i życia, które Wielki Człowiek oddał Wielkiej Polsce. Myślę, że warto poświęcić czas pisaniu o tym człowieku. Wiem, że warto. To jest swoiste podziękowanie, hołd, w pewnym stopniu wypełnienie zobowiązania, jakie każdy Polak kochający Ojczyznę ma wobec tego człowieka. Nie jestem kimś, kto mógłby mówić o historii lepiej niż ona sama o sobie; lepiej o ideałach człowieka, niż on sam. Nie jestem również kimś, kto mógłby mówić o człowieku lepiej, niż jego przyjaciele, współpracownicy i ludzie, którzy znali go osobiście, dlatego więc będę Na zebraniach czytano referaty z dziedziny historii, geografii, języka i poezji romantycznej. Kiedy w klasie ósmej jeden z członków, Żyd, zaczął głosić doktryny socjalistyczne, Dmowski zwalczał je na posiedzeniu w referacie pod tytułem "O stronnictwach politycznych i o sto sunku do nich młodzieży szkolnej"; myślą przewodnią było, że się młodzież szkolna nie powinna zajmować polityką, chyba że jej przedmiotem będzie walka z rusyfikacją. [4] Te wydarzenia można by właściwie uznać za początek jego kariery politycznej. Z tym jednak napomnieniem, że kariera to tu złe słowo. Rzekłbym, że lepiej oddaje istotę sprawy słowo misja. Widać więc, że nie zależało mu przede wszystkim na zdoby - ciu władzy politycznej, a traktował ją jako narzędzie do obrony polskości. Kolejnym etapem w walce o dobro naszego narodu była przynależność, a później przewodnictwo Związkowi Młodzieży Polskiej ZET. Nigdy nie wierzył, żeby gromadzenie bogactw i w ogóle kultura materialna mogły być głównym zadaniem pracy społeczeństwa (materializm pozostawał w sprzeczności z towarzyszącą mu od młodości do grobu wiarą w potęgę ducha) pozbawionego niepodległości i tracącego - po powstaniu 1863 r. - wiarę w jej odzyskanie. On jej nigdy nie tracił i już na uniwersytecie walczył z apolitycznością oraz z krzewiącym się wśród pewnych odłamów młodzieży socjalizmem międzynarodowym. Szybko, bo po wstąpieniu w szeregi ZET-u, objął jego kierownictwo, pod którym związkowi przyświecał ideał odzyskania niepodległości państwa, co osiągał Dmowski głównie przez uświadamianie odrębności narodowej najszerszym warstwom ludowym oraz krzewienie wiedzy o narodowej przeszłości. W czasach uniwersyteckich należał także do Koła Delegatów. I w tymże też Kole wrzała pomiędzy socjalistami a narodowcami walka, która stała się bardzo ostra w marcu roku 1890, kiedy to stu denci uniwersytetów rosyjskich z właściwym sobie radykalizmem chcieli wciągnąć kolegów warszawskich do rozruchów antyrządowych. Na próżno socjaliści popierali tę akcję; Dmowski, będąc zawsze śmiertelnym wrogiem solidaryzowania się młodzieży polskiej z rosyjską, unicestwił ich zamiary zręcznymi manewrami na posiedzeniach Koła Delegatów i ZET-u. Najmocniejszym zaś wyrazem ówczesnej działalności politycznej Dmowskiego było zorganizowanie pierwszej po powstaniu styczniowym wielkiej manifestacji ulicznej polskiej młodzieży w Warszawie w setną rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Odpowiedzią rosyjskich władz było osadzenie go na pięć miesięcy w warszawskiej Cytadeli i późniejsze zesłanie do Mitawy. Stamtąd udało mu się przedostać do Lwowa, gdzie założył Przegląd Wszechpolski - miesięcznik, który miał za zadanie krzewić ideę narodową we wszystkich trzech zaborach, zwalczać apolityczność społeczeństwa i wskazy wać mu drogę do odzyskania niepod ległości i budowy nowego państwa przez postęp kulturalny, uświadomienie naro dowe i uobywatelnienie warstw ludowych. [5] Na łamach Przeglądu ukazał się głęboko przemyślany program polityki Polski porozbiorowej. W roku 1903 została ostatecznie wydana książka Myśli nowoczesnego Polaka, którą nazwał "wyznaniem wiary narodowej". Jej myślą przewodnią był postu lat unowocześnienia polskiego charakteru narodowego jako warunku niezbędnego potęgi niepodległego państwa jako owocu nie zbrojnego powstania, ale jego organizacji politycznej oraz zmiany stosunków politycznych dzięki nadciągającej wielkiej wojnie. Zawarł w niej także dogłębną i trafną analizę przyczyn upadku Rzeczypospolitej oraz określił G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 kierunek i sposoby pracy nad odzyskaniem niepodległości. Dzięki przewod nictwu w Lidze Polskiej założył szereg organizacji, które miały za zadanie tę pracę realizować. Pierwszym jego czynem w kwestii polityki zewnętrznej był wyjazd do Japonii, aby odwieść tamtejszy rząd od poparcia planów polskich socjalistów, zamierzających wywołać w Polsce zbrojne pow stanie przeciw Rosji, które zaszkodziłoby tylko sprawie polskiej. Dzięki jego zdolnościom dyplomatycznym misja zakończyła się powodzeniem. Nie bez przyczyny piszę o tej podróży, gdyż zaowocowała ona przełomem w wyobrażeniach Dmowskiego o związku jednostki z narodem. Zrozumiał, że losy narodu zawisły przede wszystkim od tych zasobów, które spoczywają w głębi duszy jego członków i które tworzą zbiorową duszę narodu [6], to znaczy nie od sił materialnych, lecz moralnych, mianowicie od poczucia związku moralnego jed nostki z narodem. Kiedy w roku 1905 podczas stanu wojennego wprowadzonego przez władze carskie w Królestwie, został poproszony o nieoficjalne negocjacje z premierem Witte, na pytanie tegoż, co zrobić, by uzyskać spokój i porządek w Polsce, odpowiedział wprost: "Oddać władzę w ręce Polaków". Dał w ten sposób wyraz swojemu charakterowi politycznemu, a politykiem był bezkompromisowym i odważnym, czym zaimponował swemu opo nentowi. Był też politykiem dalekowzrocznym i bacznym obserwatorem. Przyglądając się światowej a przede wszystkim europejskiej scenie politycznej, kilka lat wcześniej przewidział wybuch I wojny, co pozwoliło mu określić najkorzystniejsze miejsce dla Polski w układzie sił. Rozważania na ten temat zawarł m.in. w publikacji Niemcy, Rosja i kwestia polska, która przetłumaczona na kilka języków zrobiła wrażenie w Europie, uświadamiając jej mieszkańcom, że należy liczyć się z Polską jako czynnikiem międzynarodowym. Trafnie zatem przewidział późniejszy przewrót majowy. Jak czytamy w jednym z jego listów (14 marca 1919 r.), doszedł do wniosku, iż Piłsudski (…) śni o dyktaturze wojskowej, o roli Napoleona wypływającego na fali rewolucji. (…) taki człowiek, podniecany przez swoich współkonspiratorów, łakomych na władzę, łatwo gotów pokusić się o zamach na sejm. [7] Kiedy doszło do wybuchu wojny w 1914 roku, Dmowski świadomy niedo jrzałości politycznej Polaków obawiał się, że mogą zmarnować tę szansę i silniej zaangażował się w politykę zagraniczną. Zauważywszy, że na skutek działań wojennych i rewolucji bolszewickiej Rosja stopniowo przestaje odgrywać większą rolę w kształtowaniu sytuacji geopolitycznej Europy środkowej, skoncen trował swoje wysiłki dyplomatyczne na rządach państw zachodnich. W niezliczonych dyskusjach, które prowadził z brytyjskimi politykami, uczonymi i dziennikarzami (żmudna to była praca, gdyż Anglicy nie doceniali polskich spraw), dowodził z żelazną logiką i płomiennym entuzjazmem, że odbudowanie wielkiej Polski będzie aktem sprawiedliwości i dobrodziejstwem dla świata. Wysłuchawszy jego wykładów, profesorowie w Cambridge ofiarowali mu w sierpniu 1916 roku honorowy doktorat filozofii. Niedługo potem, głównie poprzez WIELCY POLACY pośrednictwo i starania Paderewskiego, Ameryka umieściła w swoim programie główny cel Dmowskiego - Polskę zjednoczoną, niepodległą i z dostępem do morza. Przemawiając w Detroit w 1918 r., powiedział: (…) taki naród, który swych obowiązków nie rozumie, nie zasługuje na to, aby miał prawa. Mówił nie tylko o narodach, ale i o obowiązkach człowieka wobec narodu: bo co powiedzieć o człowieku, który ustąpi dla mniejszości? – zdradza on większość narodu. Pozwolić na to, ażeby mniejszość narzucała narodowi swój kierunek, jest grzechem śmiertelnym wobec narodu! [8] Podczas wizyty w Ameryce sukcesu nie osiągnął jedynie w rozmowach z liderem amerykańskich Żydów, którzy wyjątkowo ostro bojkotowali porozumienie polsko-amerykańskie. Realizując swoją wizję polityki zagranicznej, w czasie podróży dyplomaty cznych zawierał liczne sojusze i zjedny wał Polsce inne narody (szczególnie południowosłowiańskie). Był politykiem, który nie dopuszczał do uzależniania swojej pracy od obcych, nawet za cenę zwiększonego wysiłku (sam tłumaczył przemówienia, obawiając się przekłamań; nie uległ wielokrotnym namowom wstąpienia do masonerii, nie zgodził się na ustępstwa wobec kreowanej przez Niemców Rady Regencyjnej). Dobro kraju stawiał ponad korzyści osobiste. Kiedy ustały działania wojenne i przystąpiono do określania mapy powojennej Europy, Dmowski został pierwszym delegatem na konferencję pokojową w Wersalu. Rozpoczął współdziałanie z założonym przez siebie Komitetem Narodowym Polskim, przedstawiając aliantom swoją koncepcję przyszłych granic Rzeczypospolitej. Dnia 28 czerwca 1919 roku wspólnie z Paderewskim złożyli podpisy pod traktatem wersalskim, przywracającym Ojczyznę na mapę Europy. Chwila była nad wyraz podniosła i przejmująca. Nie łudźmy się jednak, że stworzenie nowej, silnej Polski było jednorazowym aktem. Nie był to ani 11 listopada, ani 28 czerwca, ani żadna inna konkretna data. Były to lata mozolnych starań kierowanych przez Romana Dmowskiego. Nie można jednak zapomnieć o bohaterskiej walce polskich żołnierzy, której największy bodaj wyraz dali, bijąc bolszewików pod Warszawą. Podczas spotkań z polskimi żołnierzami we Francji usłyszał od najbardziej doświadczonych żołnierzy francuskich opinię, że lepszego materiału na żołnierza jak Polak nigdzie się nie znajdzie.(…) Wzbudzają oni podziw za swą waleczność, bohaterstwo i nie ma okrzyku, który bym z większym zapałem mógł wznieść, jak "Niech żyje żołnierz polski !" [9] On jednak musiał wykonać jeszcze mnóstwo niewdzięcznej pracy dyplomatycznej w walce o ostateczną postać Rzeczpospolitej, której suwerenność nie zależała od podpisów czy mapy, ale od odzyskania najważniejszych ziem, od ich polskości, a nade wszystko od świadomości narodu. Mógł się jednakże pocieszać świadomością, że, rozpocząwszy swą akcję jako dyplomata bez państwa, mimo przeszkód, jakich doznawał przez kilka lat od własnych rodaków, dokonał rzeczy nadzwyczajnych! Przywrócił Polsce niepodległość! Jego zwycięstwo w walce o ducha narodu i o niepodległość zostało dostrzeżone i docenione nawet przez historyków i publicystów niemieckich. Profesor Eryk Muschke w latach 30. pisał, że: (…) Bez wątpienia bez udziału Dmowskiego państwo polskie nie byłoby nigdy tym, czym pod jego wpływem mogło się stać na Konferencji Pokojowej. Było ono dziełem Wersalu, a to znaczy, skoro się przyjmuje zgoła samodzielną aktywność Polaków, dziełem Dmowskiego (…). [10] Starania te przypłacił zdrowiem. Do kraju wrócił dopiero w maju 1920 roku. Zastał ojczyznę wolną, ale skłóconą walkami stronnictw o konstytucję i reformę rolną oraz uwikłaną w wyprawę kijowską. Kontynuował niestrudzenie swoją działalność polityczną, mimo utrudniania jej przez przeciwników z innych stronnictw (szczególnie przez zwolenników Piłsudskiego). Sprawował m.in. urząd ministra spraw zagranicznych, członka Rady Obrony Państwa, był posłem na sejm ustawodawczy. Za rządów Władysława Sikorskiego otrzymał wielką wstęgę odrodzenia Polski, od Uniwersytetu Poznańskiego doktorat honorowy filozofii a od miasta Poznania nagrodę literacką. O innych odznaczeniach, nagrodach od społeczeństwa nie chciał słyszeć. Uważał, że nie czas jeszcze na nagrody, gdyż praca nie jest jeszcze zakończona. Bez wątpienia (…)rząd dusz (…) spoczął w rękach Romana Dmowskiego. Narodowe były polskie elity intelektualne (uniwersytety), narodowym stawał się z każdym rokiem Kościół rzymsko-katolicki (z całym ówczesnym episkopatem) i narodowa była niemal cała młodzież. [11] Kiedy w niepodległej Polsce rozpoczął nowy etap w pracy dla narodu, działalność parlamentarną pozostawił swojemu stronnictwu a sam zajął się krzewieniem idei narodowej wśród młodych Polaków. Opublikował m.in. książki: Polityka polska i odbudowanie państwa, Świat powojenny i Polska, Przewrót. Należy także zauważyć, że nadal troszczył się o uświadamianie rodakom ich upośledzenie gospodarczego. Namawiał Polaków do oszczędzania i mądrego gospodarowania majątkiem, a nie rozrzucania na prawo i lewo czy "wyścigu do koryta". Ważne w tej kwestii było namawianie do bojkotu kapitałów niemieckich, ale przede STRONA 17 wszystkim żydowskich, bo należy pamiętać, że to głównie w rękach Żydów znaj dowała się polska gospodarka. Założył istniejący do dziś Obóz Wielkiej Polski, na którym skupił teraz całą swoją uwagę. Obóz ten miał dążyć do zmiany psychiki narodu, pojęć i charakteru w duchu życiowych powojennych konieczności Polski jako mocarstwa. Dmowski wielokrotnie przemawiał w różnych miastach do młodych wyznawców swojej idei. Apelował do młodych i sam się deklarował młodym, zawsze gotowym do zerwania z dawnym demokratyzmem i liberalizmem stron nictwa. I tu wspomnieć trzeba o tym, jak owa współpraca z młodymi wyglądała. Przede wszystkim, raz jeszcze należy przypomnieć, że temu teraz, gdy sprawa polska na arenie międzynarodowej była już względnie jasna, poświęcił się bez reszty. Tadeusz Bielecki, jeden z najbardziej znanych z pokolenia „młodych narodowców” powiedział po spotkaniu z panem Romanem: Wyjeżdżaliśmy z Chludowa z rozbudzonymi nadziejami i z wiarą w lepsze jutro Polski. [12] Jego hasła i myśli podbijały serca i umysły młodzieży akademickiej, warstw rzemieślniczych, robotniczych, włościańs kich, a nawet uczniów szkół średnich. On sam i głoszone przez niego idee miały wielu wrogów - nawet wewnątrz ugrupowania. Nie dość, że władze sanacyjne zlikwidowały OWP, to w obozie narodowo-radykalnym toczyła się walka o przywództwo, Dmowski zmienił zatem jego strukturę organizacyjną, by powściągnąć „wybujałą” żyłkę do wodzostwa. Wyraźnie widać tu, jak wielkim był człowiekiem i politykiem z prawdziwego zdarzenia - nie robił niczego dla kariery, ale wszystko dla narodu, który kochał nad życie i idei, w którą głęboko wierzył. Dmowski w najintensywniejszym okresie swojego życia i działalności poli tycznej był pozytywistą, bowiem w poli tyce taka postawa jest cenna i konieczna. Potem jednak w miarę upływu lat dostrzegł wyższość ducha nad materią, zbliżając się do integralnego katolicyzmu. Ostatecznie poddał się autorytetowi Kościoła katolickiego. część druga w numerze 3.2011 GP POLSKI DOM SENIORA Położony w pięknej, spokojnej dzielnicy w Mississauga zaprasza... SpêdŸ z³ot¹ jesieñ swojego ¿ycia u nas Zapewniamy: - prywatne pokoje z ³azienkami - opiekê pielêgniarsk¹ 24 godziny na dobê - regularne, cotygodniowe wizyty lekarzy - smaczne domowe posi³ki z uwzglêdnieniem diety - katolicki serwis religijny - codzienny, atrakcyjny program zajêæ i rozrywki dla ka¿dego Dodatkowe us³ugi: - us³ugi fryzjerskie - pedicure - pranie bielizny osobistej - dostarczanie lekarstw i ekwipunku medycznego - posi³ki dostarczane do pokoju - serwis taksówkowy - telefon w pokoju Po wiêcej informacji proszê dzwoniæ, tel: 905.823.3650 880 Clarkson Rd. South, Mississauga, ON L5J 4N4 www.wawel.org STRONA 18 KATECHIZM KOŒCIO£A KATOLICKIEGO (72) III. Solidarność ludzka Zasada solidarności, nazywana także "przyjaźnią" lub "miłością społeczną", jest bezpośrednim wymaganiem braterstwa ludzkiego i chrześcijańskiego: Pierwszy błąd, przynoszący dziś wielkie i powszechne szkody, polega na zapomnieniu o istnieniu węzłów wza jemnej solidarności i miłości między ludźmi, na które jako na konieczność wskazuje wspólne pochodzenie wszystkich i równość duchowej natury takiej samej u wszystkich, niezależnie od przynależności narodowej, a które są nakazane faktem ofiary złożonej na ołtarzu krzyża Ojcu przedwiecznemu przez Chrystusa Pana, dla odkupienia skażonej grzechem ludzkości. Solidarność przejawia się przede wszystkim w podziale dóbr i w wynagrodzeniu za pracę. Zakłada ona również wysiłek na rzecz bardziej sprawiedliwego porządku społecznego, w którym napięcia będą mogły być łatwiej likwidowane i gdzie łatwiej będzie można znaleźć rozwiązanie konfliktów na drodze negocjacji. Problemy społeczno-gospodarcze mogą być rozwiązywane jedynie za pomocą różnych form solidarności: solidarności biednych, solidarności między bogatymi i biednymi, solidarności pracujących, solidarności między pracodawcami a pracownikami w przedsiębiorstwie, solidarności między narodami i ludami. Solidarność międzynarodowa jest wymaganiem natury moralnej. Od niej jest w pewnym stopniu uzależniony pokój na świecie. Cnota solidarności wykracza poza dobra materialne. Kościół szerząc duchowe dobra wiary, sprzyjał ponadto rozwojowi dóbr ziemskich, otwierając często przed nim nowe drogi. Tak właśnie potwierdzały się na przestrzeni wieków słowa Pana: S" tarajcie się naprzód o Królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane " (Mt 6, 33): Od dwóch tysięcy lat... żyje i... trwa w duszy Kościoła (to) poczucie... z którego czerpały i czerpią dusze zachętę, aż do pełnego miłości heroizmu mnichów-rolników, wybawicieli niewolników, uzdrowicieli chorych, apostołów wiary, cywilizacji, kultury we wszystkich epokach i wśród wszystkich ludów, by w ten sposób stworzyć warunki społeczne, które jedynie zdolne są umożliwić wszystkim i ułatwić życie godne człowieka i chrześcijanina. W skrócie Społeczeństwo zapewnia sprawiedliwość społeczną, gdy urzeczywistnia NASZA WIARA Czy wiem, w co wierzê? warunki pozwalające zrzeszeniom oraz każdemu z osobna na osiągnięcie tego, co im się należy. Poszanowanie osoby ludzkiej uważa bliźniego za "drugiego samego siebie". Zakłada poszanowanie podstawowych praw, które wypływają z wewnętrznej godności osoby. Równość między ludźmi dotyczy ich godności osobistej i praw z niej wypływających. Różnice między osobami należą do zamysłu Boga, który chce, abyśmy potrzebowali siebie nawzajem. Powinny one pobudzać do miłości. Równa godność osób ludzkich doma ga Si wysiłku na rzecz zmniejszenia krzywdzących nierówności społecznych i gospodarczych. Prowadzi do wyeliminowania krzywdzących różnic. Solidarność jest cnotą wybitnie chrześcijańską. Urzeczywistnia ona podział dóbr duchowych jeszcze bardziej niż materialnych. Rozdział trzeci ZBAWIENIE BOŻE: PRAWO I ŁASKA Człowiek, pwołany do szczęścia, ale zraniony przez grzech, potrzebuje zbawienia Bożego. Pomoc Boża zostaje mu udzielona w Chrystusie przez prawo, które nim kieruje, i przez łaskę, która go umacnia: Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem... Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą (Flp 2, 12-13). Artykuł pierwszy PRAWO MORALNE Prawo moralne jest dziełem Mądroś ci Bożej. Można je określić, w sensie biblijnym, jako ojcowskie pouczenie, pedagogię Bożą. Wyznacza ono człowiekowi drogi, zasady postępowania, które prowadzą do obiecanego szczęś cia; zakazuje dróg do zła, które odwraca od Boga i Jego miłości. Jest stałe w swoich przykazaniach i zarazem godne miłości w swoich obietnicach. Prawo jest normą postępowania ogłoszoną przez kompetentną władzę ze względu na dobro wspólne. Prawo moralne zakłada między stworzeniami rozumny porządek, który ustanowił S³owo Pañskie na najbli¿sz¹ niedzielê Ewangelia wg œw. Mateusza Chrzest Jezusa (Mt 3,13-17) Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” Jezus mu odpowiedział: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. Stwórca swoją mocą, mądrością i dobrocią dla ich dobra i ze względu na ich cel. Każde prawo znajduje w prawie wiecznym swoją pierwszą i ostateczną prawdę. Prawo jest ogłaszane i ustanawiane przez rozum jako uczestnictwo w Opatrzności Boga żywego, Stwórcy i Odkupiciela wszystkich. "To rozporządzenie rozumu nazywane jest właśnie prawem": Człowiek - jako jedyna spośród istot żywych - może szczycić się tym, iż był godny otrzymać od Boga prawo; jako istota obdarzona rozumem, zdolna pojmować i rozeznawać, będzie kierował swoim postępowaniem, korzystając ze swej wolności i rozumu, poddany tylko Temu, który mu wszystko poddał. Prawo moralne wyraża się w różnych formach, ale wszystkie one są powiązane ze sobą: prawo wieczne, będące w Bogu źródłem wszelkich praw; prawo naturalne; prawo objawione obejmujące Stare Prawo i Nowe Prawo, czyli Prawo ewangeliczne; wreszcie prawa cywilne i kościelne. Prawo moralne znajduje w Chrystusie swoją pełnię i jedność. Osoba Jezusa Chrystusa jest drogą do doskonałości. Jest celem prawa, ponieważ to On sam poucza o Bożej sprawiedliwości i jej udziela: "A przecież kresem Prawa jest Chrystus, dla usprawiedliwienia każdego, kto wierzy" (Rz 10, 4). I. Naturalne prawo moralne Człowiek uczestniczy w mądrości i dobroci Stwórcy, który przyznaje mu panowanie nad jego czynami i zdolność kierowania sobą ze względu na prawdę i dobro. Prawo naturalne wyraża pierwotny zmysł moralny, który pozwala człowiekowi rozpoznać rozumem, czym jest dobro i zło, prawda i kłamstwo: Prawo naturalne jest zapisane i wyryte w duszy każdego człowieka, ponieważ jest ono rozumem ludzkim nakazującym czynić dobro, a zakazującym grzechu... Jednakże ten przepis rozumu ludzkiego nie mógłby mieć mocy prawnej, gdyby nie był głosem i wykładnią wyższego rozumu, któremu nasz rozum i nasza wolność powinny być poddane. Prawo "Boże i naturalne" wyznacza człowiekowi drogę praktykowania dobra i osiągania jego celu. Prawo naturalne wyraża pierwsze i istotne zasady kierujące życiem moralnym. Jego punktem odniesienia jest zarówno dążenie do Boga, który jest źródłem i sędzią wszelkiego dobra, oraz pod danie się Mu, jak również uznanie drugiego człowieka za równego sobie. Główne przepisy prawa naturalnego zostały wyłożone w Dekalogu. Prawo to jest nazywane prawem naturalnym nie dlatego, że odnosi się do natury istot nierozumnych, lecz dlatego, że rozum, który je ogłasza, należy do natury człowieka: Gdzie są więc zapisane (te zasady), jeśli nie w księdze światłości, która zwie G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 się Prawdą? W niej jest zapisane wszelkie sprawiedliwe prawo. Z niej przenika do serca człowieka postępującego sprawiedliwie. Nie tylko w sposób przejściowy, ale jakby wyciska się na niej, jak na wosku wyciska się obraz sygnetu, który przechodzi na wosk, pozostając na pierścieniu . Prawo naturalne nie jest niczym innym, jak światłem poznania złożonym w nas przez Boga; przez nie poz najemy, co należy czynić, a czego należy unikać. To światło lub to prawo dał Bóg stworzeniu. Prawo naturalne, obecne w sercu każdego człowieka i ustanowione przez rozum, jest uniwersalne w swoich przepisach i jego władza rozciąga się na wszystkich ludzi. Wyraża ono godność osoby i określa podstawę jej fundamen talnych praw i obowiązków: Istnieje oczywiście prawdziwe prawo, to znaczy prawo prawego rozumu, zgodne z naturą, które znajduje się we wszystkich ludziach. Jest niezmienne i wieczne; nakazując, wzywa nas do wypełnienia powinności, a zakazując, powstrzymuje od występków... Prawo to nie może być ani zmienione przez inne, uchylone w jakiejś swej części, ani zniesione całkowicie. Stosowanie prawa naturalnego jest bardzo zróżnicowane; może ono wymagać refleksji dostosowanej do wielości warunków życiowych, zależnie od miejsca, czasu i okoliczności. Niemniej jed nak pośród różnorodności kultur prawo naturalne pozostaje normą łączącą ludzi między sobą i nakładającą na nich, mimo nieuniknionych różnic, wspólne zasady. Prawo naturalne jest niezmienne i trwałe pośród zmian historycznych; istnieje wśród zmieniających się poglądów i obyczajów oraz wspiera ich postęp. Zasady, które są jego wyrazem, pozostają ważne w swojej istocie. Chociaż podważa się jego podstawy, to nie można go zniszczyć ani wyrwać z serca człowieka. Odżywa ono zawsze w życiu jednostek i społeczności: Panie, za kradzież jest kara na mocy Twego prawa, jak też prawa, które jest zapisane w sercach ludzi i którego nie może usunąć nawet największa nasza nieprawość . Prawo naturalne, będące doskonałym dziełem Stwórcy, dostarcza solidnych podstaw, na których człowiek może wznosić budowlę zasad moralnych, kierujących jego wyborami. Ustanawia ono również niezbędną pod stawę moralną do budowania wspólno ty ludzkiej. Wreszcie, dostarcza koniecznej podstawy dla prawa cywilnego, które jest z nim związane, albo przez refleksję, która wyprowadza wnioski z jego zasad, albo przez uzupełnienia o charakterze pozytywnym i prawnym. Przykazania prawa naturalnego nie są postrzegane przez wszystkich w sposób jasny i bezpośredni. W obecnej sytuacji człowiek grzeszny koniecznie potrzebuje łaski i objawienia, by prawdy religijne i moralne mogły być poz nane "przez wszystkich łatwo, ze stałą pewnością i bez domieszki błędu". Prawo naturalne dostarcza prawu objawionemu i łasce podstaw przygotowanych przez Boga i pozostających w harmonii z dziełem Ducha Świętego. cdn. G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 RELIGIA I KULTURA STRONA 19 Judaizm przeciwko Moj¿eszowi. Gnostycki mesjanizm Sabbataja Cwi Hugon Hajducki „Bóle porodowe mesjasza” G³os Polski W obrębie wielu odłamów judaizmu, powstałych już po zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa i zburzeniu drugiej świątyni jerozolimskiej, powszechne były mesjanistyczne nadzieje, ucieleśniane przez kolejnych samozwańczych „mesjaszów”. Odrzucenie Jezusa Chrystusa i uznanie Go przez rabinów za „najgorszego z ludzi” przyczyniło się do powstania coraz bardziej widocznej pustki w teologii judaistycznej, opierającej się na odkupieńczej misji Syna posłanego przez Boga. Pustkę tę próbowano zapełnić, oddając się z pełnym zaufaniem kolejnym krętaczom posługującym się religijną retoryką. Jedną z takich osób - pierwszą tak poważną od czasu antycznego „mesjasza” Szymona bar Kochby - był Sabbataj Cwi (Tzvi, Zvi, Zevi) Szolem, w XVII wieku uznany przez wielu Żydów z diaspory europejskiej za autentycznego, długo oczekiwanego mesjasza. Sukces religijny nowego „mesjasza” był związany z kilkoma sprzyjającymi nowemu nauczaniu okolicznościami. Pierwszą z nich było nasilenie się w II połowie XVII wieku tendencji mistycznych i mesjanistycznych (1) wśród różnych odłamów Żydów, tendencji wyrastających z rosnącej popularności gematrii (2) i kabały. Po drugie, skomplikowana i pokrętna teologia Sabbataja była próbą zinterpretowania i wpisania w Boży plan przykrych dla Żydów wydarzeń religijno-politycznych, dziejących się w XVII wieku. Ówczesne dramatyczne koleje historii wspoma gały wzrost tendencji mesjanistycznych. Krwawe prześladowania Żydów w cza sie powstania Chmielnickiego interpretowano jako „bóle porodowe rodzącego się mesjasza”. Istniał poważny problem z interpretacją przymusowego nawracania Żydów na islam w Imperium Osmańskim oraz na katolicyzm w Hiszpanii, a tymczasem nauczanie i osobisty przykład Sabbataja dawały ówczesnym Żydom jedną z możliwych strategii religijnego usprawiedliwienia swojej apostazji. Ogłoszenie się przez tego pochodzącego ze Smyrny kabalistę długo oczekiwanym „mesjaszem” trafiło w potrzeby diaspory. Po trzecie, elitarne i hermetyczne nauczanie nowego „mesjasza”, niezrozumiałe dla szerokich rzesz żydowskich, znalazło dobrego propagatora w popularnym wśród ludu „proroku” Abrahamie Natanie z Gazy. To on „przetłumaczył” mistyczne koncepcje Sabbataja na język zrozumiały przez masy i rozpropagował je wśród europejskich - początkowo sefardyjskich, a od pewnego momentu także aszkenazyjskich - Żydów. nie boi się prawdy... Przyszły „mesjasz” przyszedł na świat w żydowskiej rodzinie przedstawiciela handlowego brytyjskich i holenderskich kompanii handlowych w anatolijskiej T rwa duchowa wojna pomiędzy Bogiem a Lucyferem. W trakcie tych zmagań książę ciemności niejednokrotnie zło nazywa dobrem, a nienawiść ukrywa w słowach głoszących miłość, tolerancję i pokój. Zapowiedziane przez św. Jana zbiorowe nawrócenie Żydów jest od dawna wypatrywanym znakiem, potwierdzającym nadejście czasów ostatecznych i rychłą paruzję Chrystusa. Jest to jedna z wielkich tajemnic dotyczących losów całego świata. W jakich jednak okolicznościach nastąpi nawrócenie Żydów? W którym momencie porzucą oni swoje zgubne poglądy o nadejściu narodowego mesjasza, który przyjdzie tylko po to, by stworzyć kolejne ziemskie imperium? Czy będzie to związane z pojawieniem się kolejnego fałszywego mesjasza żydowskiego? Pytania, na które trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi, można by mnożyć. Historia narodu żydowskiego po odrzuceniu i przelaniu krwi Zbawiciela jest historią pogrążania się w religijnych błędach i samouwielbieniu. Wbrew obiegowym poglądom, Żydzi nie pozostali wierni zasadom ortodoksyjnego judaizmu, dzieląc się na liczne i zwalczające się sekty. Do dziś sam judaizm jest zjawiskiem zróżnicowanym, a jego podział na żydowskich ortodoksów i zsekularyzowanych Żydów reformowanych jest bardzo dużym uproszczeniem. Jednym z odłamów dzisiejszego judaizmu (choć część samych Żydów traktuje ten ruch religijny jako heretycką sektę) jest wpływowy i działający do dziś w konspiracji sabbataizm. Warto zapoznać się z poglądami głoszonymi w łonie tej sekty, tym bardziej, że zostały one przyjęte przez niektóre dzisiejsze odłamy judaizmu, jak również sekty (najczęściej protestanckie) o charakterze judeochrześcijańskim. Warto z jeszcze jednego powodu: ponieważ sabbataizm jest koncepcją religijną odpowiedzialną za liczne, fatalne w skutkach wydarzenia społeczne i polityczne na świecie dziejące się w ciągu ostatnich 200 lat, a które od XIX wieku przypisywano bez różnicy wszystkim Żydom. Niejednokrotnie sami sabbatajczycy gorliwie pomagali w szerzeniu antyżydowskiej propagandy, aby w ten sposób, łamiąc Prawo, przyśpieszyć osiągnięcie mesjańskiego czasu. Kochanek Szehiny Smyrnie w 1629 r. Od najmłodszych lat interesował się gematrią i kabałą. W wieku dwudziestu dwóch lat (1648) w trakcie iluminacji „dostąpił łaski” uświadomienia sobie, że jest od dawna zapowiadanym „mesjaszem”. Głos powiedział Sabbatajowi: „Ty jesteś zbawcą Izraela, mesjaszem, synem Dawidowym, pomazańcem Boga Jakubowego, ty zbawisz Izrael! ”. Trwające niekiedy po kilka dni, a nawet kilka tygodni stany ekstatyczne połączone były z dziwnym zachowaniem Sabbataja, łamiącego wszelkie zasady rytualne judaizmu, jak i zasady etyczne, powodując podejrzliwe traktowanie przez okolicznych rabinów. Doprowadziło to już trzy lata później do obłożenia go klątwą i wyrzucenia wraz z jego wyznawcami ze Smyrny za bluźniercze zachowanie w synagodze, polegające na wymawianiu imienia Bożego i śpiewaniu sefardysjkich piosenek miłosnych, w których ukryty był głębszy sens kabalistyczny. Przez osiemnaście lat żył na wygnaniu, nauczając lub spotykając się z ludźmi zaciekawionymi ekscentrycznymi poglądami dziwaka. W tym czasie Sabbataj poznał swojego „proroka”, popularnego Natana z Gazy, pojął za (trzecią z kolei) żonę żydowską nierządnicę, nawiązał kontakt z tajnymi sektami sufickimi i chrześcijańskimi chiliastami. Wobec dotychczasowego fiaska swojego nauczania przesunął datę rozpoczęcia ery mesjańskiej na rok 1666, akceptowany również przez kabalistów. Dopiero jednak nawiązanie ścisłych relacji z wyznawcą lurijskiej kabały Natanem z Gazy rozpoczęło dynamiczny rozwój sekty religijnej Sabattaja Cwi. W maju 1665 r. Natan potwierdził uroczyście (po uzyskaniu „boskiej iluminacji”), że Sabbataj jest długo oczekiwanym mesjaszem, wywołując tym niespotykany od dawna entuzjazm religijny (3). Od tej pory oficjalna działalność apostolska została powierzona „prorokowi”, zaś nauczanie w obrębie ekskluzywnej grupy wta jemniczonych zarezerwował dla siebie sam „mesjasz”, który ogłosił, że ostate czne zbawienie nastąpi w 1670 r. W 1666 r. nie rozpoczęła się epoka mesjańska; zamiast tego Sabbataj Cwi wraz z kilkoma najbliższymi sobie wiernymi został zatrzymany przez janczarów i sprowadzony do pałacu sułtańskiego w Adrianopolu. Sułtan Mehmed IV, zainteresowany nauczaniem Sabbataja, ale też przeczuwający możliwe korzyści polityczne wynikające ze zdobycia wpływu na żydowskiego „mesjasza”, przysłuchiwał się jego dyspucie ze swymi dostojnikami. Trudno uznać za zupełnie wiarygodne liczne przekazy tak przeciwników, jak i zwolenników, dotyczące zagadkowej konwersji Sabbataja na islam. Pewny jest wyłącznie skutek tej dysputy - konwersja na islam i złożenie muzułmańskiego wyznania wiary, połączone z nadaniem nazwiska Mehmed (na część sułtana), nadaniu dworskiego tytułu „strażnika pałacowych bram” i wyznaczenie stałej pensji dziennej 150 atrów. Czy było to wynikiem zastraszenia żydowskiego „mesjasza”, czy efektem przemyślanego działania w ramach spójnej koncepcji religijnej - trudno jednoznacznie określić. Przemiana Sabbataja Cwi w Aziza Mehmeda Efendi spowodowała konsternację wśród jego wyznawców, starających się na wszelkie sposoby wytłumaczyć sobie działanie swojego „mistrza”. Dopiero podjęte przez Natana z Gazy próby wytłumaczenia postępowania Sabbataja w oparciu o teologię sabbatajską spowodowały uspokojenie mas. Dodatkowo zamieszanie potęgowało dalsze praktykowanie przez apostatycznego „mesjasza” niektórych przepisów rytualnych judaizmu, i to - ku przerażeniu talmudycznych rabinów w muzułmańskim odzieniu i przy powoływaniu się na Koran! Mimo religijnego odstępstwa, a nawet wezwania Żydów do podążania śladami apostazji, rzesze Żydów od Dniepru po Gibraltar uznały Sabbataja za swojego „mesjasza”, co wynikało z przyjęcia nowej koncepcji grzechu. Sielanka w pałacu sułtańskim trwała kilka lat, w czasie których narodził się syn Sabbataja Izrael (1667), a on sam ze swoim synkretycznym nauczaniem zaczął zwracać się głównie już nie do wyznawców judaizmu, ale do wiernych proroka Mahometa. Działanie Sabbataja spotkało się z surową reakcją ze strony sułtana, skazującego „mesjasza” w 1672 r. na uwięzienie i zesłanie do czarnogórskiego miasteczka Ulcinji. Tam „mesjasz”, „mesjasz-marran”, „oblubieniec Syjońskiej Córy” (Szehiny) dokonał żywota 17 września 1676 r., nie doczekując wyzwolenia Izraela. „Mistyka nihilizmu” - od frankizmu do iluminatów Śmierć Sabbataja Cwi nie stała się kresem istnienia jego sekty. Kryzys wewnątrz judaizmu ulegał bowiem pogłębieniu, a po krótkim przewodnictwie syna „mesjasza”, Izraela, nad grupkami sabbatajczyków zwolennicy Sabbataja i Natana podzielili się na kilka sekt, z których część w ukryciu praktykowała zasady religijne „mesjasza”. Talmudysta Hillary Nussbaum opisuje zamieszanie, jakie w obrębie judaizmu spowodowało nauczanie Sabbataja Cwi: „Na domiar ubóstwa umysłowego zjawili się na początku XVIII wieku szarlatani sabbataizmu, którzy szerzyli nowe teorie religijne, obałamucające umysły i podkopujące podstawy judaizmu. Długa i zapamiętała walka między Ajbeszycem a Edenem w kwestii amuletów roznamiętniła umysły i ośmieliła wielu do jawnego wystąpienia w charakterze kontrtalmudystów i do pozbycia się uciążliwych przepisów rytualnych; nastąpiło wielkie zamieszanie w pojęciach religijnych i zrodził się frankizm ” (4). czêœæ 2 w numerze 3 STRONA 20 POLSKA G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Polska 2010: Rok upadku Stanis³aw ¯aryn R ok 2010 to był zły rok dla życia publicznego w kraju. Polska jest po nim dużo słabsza i mniej liczy się na międzynarodowej scenie. Katastrofa smoleńska, która odcisnęła się piętnem na całym mijającym roku, pokazała, że Polska nie jest w stanie wypełnić swojej podstawowej powinnoś ci względem urzędników państwa, a co za tym idzie również wobec obywateli – nie była w stanie chronić swoich przywódców. Państwo nie zapewniło bezpieczeństwa najważniejszym jego przed stawicielom, z prezydentem na czele. Państwo polskie – w osobach polskich ministrów i urzędników – zignorowało swojego prezydenta. Nawet w oderwaniu od tragicznego finału lotu Tu-154M, chaos przy organizowaniu wizyty w Katyniu, czy brak funkcjonariuszy BOR na rosyjskim lotnisku to dowód, że polskie państwo odcięło się od swojej delegacji, że 96 osób lecących w imieniu Polski na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej nie otrzymało wsparcia swojej ojczyzny. Masakra w smoleńskim lasku pokazała również, do jak tragicznych skutków może doprowadzić nieograniczona walka polityczna z konkuren cyjnym obozem. Premier Donald Tusk wolał włączyć się w polityczną gierkę rosyjskiego premiera i wspólnie z nim ogłaszać „sukces w polsko-rosyjskich stosunkach” niż z Lechem Kaczyńskim złożyć hołd polskim ofiarom zbrodniczej sowieckiej ideologii. To z kolei przełożyło się na zlekceważenie wizyty planowanej 10 kwietnia w Rosji. Doprowadzając do ogromnych zanie- dbań związanych z podróżą polskiej delegacji nasze władze nie tylko przyczyniły się do tragedii w Smoleńsku, ale również dały znak, że nie jesteśmy poważnym krajem. Poważny kraj nigdy nie pozwoliłby sobie na lekceważenie głowy państwa. Marginalizując swojego przywódcę państwo marginalizuje i ośmiesza również siebie. Wrażenie braku powagi Polski spotęgowała decyzja Donalda Tuska, by oddać w pełni śledztwo dotyczące przyczyn katastrofy smoleńskiej Rosjanom. Na mocy decyzji polskich władz zrezygnowaliśmy z bycia podmiotem w tym śledztwie. Polska zadowoliła się ochłapami rzucanymi nam przez moskiewskich polityków. Dodatkowo rząd tragedię z 10 kwietnia wykorzystał do rozpoczęcia propagandy związanej z polepszeniem stosunków między Polską i Rosją. I mówił o tej wirtualnej poprawie tym głośniej, im więcej zaniedbań w sprawie katastrofy dopuszczali się rosyjscy śledczy. Reakcja polskich władz na katastrofę smoleńską to zrzeczenie się podmiotowości w tak ważnej dla kraju sprawie, jak śmierć najważniejszych dla niego osób. Niestety, rozpoczęta po 10 kwietnia nowa taktyka twórców polskiej polityki zagranicznej oznacza, że nasz kraj zrze ka się podmiotowości również w innych spawach. Polska zaakceptowała bowiem fakt porozumienia Rosji i Europy Zachodniej ponad naszymi głowami. Nowa doktryna polityki międzynarodowej została trafnie nazwana przez dziennikarzy „Rzeczpospolitej”, którzy zatytułowali wywiad z Radosławem Sikorskim słowami: „Nie drażnić Rosji ”. Tytuł ten w dobry sposób oddaje ostatnie decyzje polskiej dyplomacji. Polska wycofuje się bowiem ze wszystkich obszarów polityki zagranicznej, na których zależy Rosji. Odcięła się od Gruzji, dopuściła do stagnacji w kontaktach z krajami Europy Środkowej, dała przyzwolenie na budowę Gazociągu Północnego i włączyła się aktywnie w projekty energetyczne Kremla. Dodatkowo stała się adwokatem Moskwy na arenie międzynarodowej, co pokazała m.in. wizyta Bronisława Komorowskiego w Waszyngtonie. Poparł on w USA ratyfikację traktatu START, który jest korzystny dla Rosji, a oznacza straty polityczne i ekonomiczne dla USA i Europy Środkowej. zalanych domów, a rodziny zmuszone są do mieszkania w kontenerach. W końcówce roku okazało się nawet, że restrukturyzowane wiele razy przez państwo spółki kolejowe nie są w stanie poradzić sobie ze skutecznym transportem Polaków na święta Bożego Narodzenia (za co minister Cezary Grabarczyk przeprosił wicepremiera Waldemara Pawlaka, bo ten lubi jeździć koleją do pracy). Również te – dużo mniejszej skali niż Smoleńsk – wydarzenia z 2010 roku pokazują, że polskie państwo jest bardzo słabe. W kontenerze, czy na dworcu? Na domiar złego, w 2010 roku w polskim życiu publicznym doszło do upad ku wielu ważnych dla państwa wartości. Reakcja polskiego rządu na katastrofę smoleńską była bowiem również uderzeniem w pozycję prawdy. Premier Donald Tusk powiedział w kilka dni po 10 kwietnia, że Polska nie zwróciła się do Rosji o przejęcie śledztwa ws. katastro fy, żeby premier i prezydent Rosji nie uznali, iż Warszawa podejrzewa Putina i Miedwiediewa o przyczynienie się do śmierci 96 polskich obywateli. Szef rządu przyznał, że zagwarantowanie prawdy przez Polskę w sprawie „Smoleńska” jest mniej istotne niż dobre samopoczu cie rosyjskich polityków. Od miesięcy polscy śledczy badający kwestię katastrofy zbierają żniwa fatalnej decyzji premiera. Bowiem Polska przez decyzję Prezesa Rady Ministrów nie ma żadnej możliwości weryfikacji informacji i dokumentów przesyłanych nam przez Rosjan. Czasem udaje nam się jedynie cd. na str. 24 Katastrofa smoleńska była spowodowana – oprócz odpowiedzialności konkretnych osób i urzędów – wynikiem systemowych patologii w polskim państwie. Uniemożliwiły one m.in. zakup nowych samolotów dla polskich polityków, doprowadziły do degeneracji wojskowego lotnictwa, czy też pozwoliły urzędnikom na wsadzenie przywódców polskiego państwa i wojska do jednego samolotu. Te same patologie uwidoczniły się w tym roku także w innych obszarach. Dwukrotne powodzie pokazały, że Polska nie jest w stanie skutecznie się bronić przed wielką wodą, a bałagan panujący w gospodarce przestrzennej kraju doprowadził do tragedii wielu rodzin. Okazało się, że Polska nie umie nałożyć i wyegzekwować zakazu budowy domów w miejscach zalewanych przez wodę, ani skutecznie walczyć ze skutkami wylania rzek. Do dziś powodzianie w wielu miejscach kraju nie otrzymali obiecanych pieniędzy na remonty P(O)rawda? Jak ma³¿onkowie zara¿aj¹ siê szczêœciem D ługie życie w parze sprawia, że partnerzy nie tylko podobnie się starzeją, ale również przeżywają podobne emocje. Ludzie w związku z długim stażem są ze sobą zsynchronizowani. Przynajmniej jeśli chodzi o poziom szczęścia. Rośnie ono i opada u obojga partnerów w podobnym rytmie. – Choć zjawisko to wydaje się oczywiste, dotychczas nie było badane – zauważa Christiane Hoppmann z Wydziału Psychologii na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej w kanadyjskim Vancouver, która wraz ze swoim zespołem to zrobiła. Wzięła pod lupę zgromadzone wcześniej dane na temat starzenia się społeczeństwa. Przeanalizowała te, które objęły prawie 200 małżeństw. Ich losy śledziła przez 35 lat, od roku 1956 do 1991. W tym czasie, co siedem lat, poddawano ich rozmaitym testom. Musieli na przykład odpowiadać na pytania dotyczące tego, na ile są zadowoleni ze swojego dotychczasowego życia. Oceniali je w skali od 1 (bardzo szczęśliwe) do 5 (bardzo nieszczęśliwe). Dr Hoppmann zauważyła w udzielanych odpowiedziach pewną prawidło- wość: jeśli jeden z małżonków wystawiał ocenę bardzo dobrą, to drugi robił zazwyczaj podobnie. I na odwrót: kiedy w ocenie jednego z partnerów następował spadek poziomu szczęścia, w wy- nikach testu drugiego również to wychodziło. Podobieństwo odpowiedzi małżeństw było znacznie wyższe niż wśród dobranych przypadkowo, na potrzeby badania, kobiet i mężczyzn. Kanadyjska uczona zastanawiała się, dlaczego tak się dzieje. Czyżby szczęście było zaraźliwe? Jeśli tak, to działa to jednostronnie. – Istnieją w literaturze dowody, że w kategoriach emocjonalnego funkcjonowania samopoczucie męża ma większy wpływ na żonę niż odwrotnie – opowiada Hoppmann. Jako że wraz z wiekiem stan zdrowia ulega pogorszeniu, psycholog spodziewała się, że odbije się to również na poczuciu szczęścia uczestników badania. Ale rzeczywistość okazała się być nieco inna. Owszem, w przypadku poszczególnych par pojawiały się pewne zmiany. Generalnie jednak, patrząc na badanych jako na grupę, średni poziom szczęścia pozostawał na przestrzeni tych lat właściwie bez zmian. Uczona zastrzega, że dotychczasowe wyniki jej pracy prawdopodobnie nie odnoszą się do osób, które w ciągu życia kilkakrotnie zmieniały partnerów. Wspólne starzenie się sprawia, że ludzie wręcz fizycznie się do siebie upodabniają. Podobieństwo jest tym większe, im dłużej trwa związek. Nie inaczej jest z emocjami. LiceScience G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 SYLWETKI STRONA 21 Biskup Pieronek i watykańskie szuflady Dorota Kania M łody ksiądz zostaje zarejestrowany przez komunistyczne specsłużby jako TW. Dostaje upragniony paszport, a po wyjeździe z kraju informuje o wszystkim swoich przełożonych. W Watykanie spo tyka się z rezydentami wywiadu PRL i jednocześnie działając na polecenie kościelnych hierarchów, demaskuje wyjątkowo groźnych księży - agentów PRL-owskiej bezpieki. Ten kapłan to biskup Tadeusz Pieronek. Z dokumentów służb specjalnych PRL, które znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej, wynika, że sprawa operacyjna dotycząca ks. Tadeusza Pieronka została założona przez krakowską Służbę Bezpieczeństwa w 1961 r. Kapłanem zainteresował się później wywiad PRL - ostatnie dokumenty pochodzą z 1969 r. Z ich lektury można wywnioskować m.in., że jego podejście do hierarchów kościelnych nie uległo zmianie - tak samo jak dzisiaj był wobec nich krytyczny 40 lat temu. "Za powodzeniem przedsięwzięcia prze mawiają w pewnym stopniu jego cechy osobiste: pogodne usposobienie, niedoktrynalny, sposób rozumowania dość świecki (nie fanatyk), o dużym tupecie, graniczącym z pewną bezczelnością, spostrzegawczy, dobrze wyrobiony w zagadnieniach społeczno-politycznych. Względnie lojalnie ustosunkowany do obecnej rzeczywistości, trochę antywatykańskich przekonań. Śmiało, krytycznie wypowiada się na temat przełożonych i nie liczy się z dostojnikami kościelnymi. Myślę, że ma także zbyt wygórowane aspiracje i samodzielny sąd na temat poszczególnych spraw kościelnych i poszczególnych osób z hierarchii kościelnej" - czytamy o ks. Pieronku w dokumentach wywiadu PRL. Jednak mimo intensywnej gry operacyjnej, jaką wobec ks. Pieronka w latach 60. prowadziła komunistyczna bezpieka, kapłan nie dał się złamać i nie stał się jednym z elementów komunistycznej agentury w Watykanie. Rejestracja TW "Feliksa" W dokumentach, z którymi zapoznała się "Gazeta Polska", znajduje się bardzo dokładna informacja na temat zarówno ks. Tadeusza Pieronka, jak i jego rodziny. "Wymieniony pochodzi z bogatej rodziny chłopskiej. Ojciec były legionista członek BBWR przed 39 r. był wójtem gminy Żabłocie. W czasie okupacji współpracuje z polskimi elementami faszystowskimi [chodziło o AK - przyp. red.]. Po wyzwoleniu należał do PSL. Ks. Pieronek jako uczeń szkoły podstawowej był ministrantem. Należał do KSM, ZHP. Po ukończeniu szkoły podstawowej, a następnie liceum wstąpił - zgodnie z życzeniem matki fanatyczki - do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Zostaje wyświęcony na księdza. W latach 1956-60 studiuje na KUL, otrzymując licencjat z prawa kanonicznego. Doktoryzuje się pod kierownictwem profesora Winowskiego z Wrocławia. W okresie studiów na KUL-u cieszy się względami i zaufaniem przełożonych. Należy do ludzi tzw. służbistów, bardzo obowiązkowy, pupilek rektora. Jako kole ga nie był lubiany. Słabego zdrowia, nosi okulary (zez), bez nałogów. Po ukończe niu studiów rozpoczął pracę w Kurii Metropolitalnej w Krakowie, w stosunkowo krótkim czasie został mianowany notariuszem. Według charakterystyk agentury doskonale radzi sobie na tym stanowisku, ma zapewnioną przyszłość kanclerza ku- rialnego. Bystry, wesoły, postępowy (nie dogmatyk). Obiektywny w pracy. Oceniano go jako osobę lojalnie ustosunkowaną do obecnej rzeczywistości. Osobiste zain teresowania: radiotechnika, motoryzacja, fotografika. Unika towarzystwa mieszanego, kompleks niższości i lęk w stosunku do kobiet. Fanatykiem raczej nie jest. Pieronek posiada bardzo liczną rodzinę, która zamieszkuje na terenie Krakowa i Żywca. Brat karany 5-letnim więzieniem za działalność w AK po 1945. Stryj Pieronek Paweł przebywa w USA, posiada własne atelier fotograficzne w Detroit. Co roku przyjeżdża do Polski" - napisał w tajnej notatce w 1963 r. kpt. Włodzimierz Majda. W 1961 r. stryj ks. Pieronka zaprasza go do USA. Kapłan podejmuje starania o paszport, ale napotyka spore trudności. "Wykorzystano starania o zezwolenie i przeprowadzono z nim kilka rozmów kaptujących. Pieronek zgodził się na dostarczanie informacji dotyczących Polonii w USA opartych na swoich spostrzeżeniach. Zobowiązania - oprócz zachowania w tajemnicy treści przeprowadzonych z nim rozmów - nie podpisał. Na każdym spotkaniu prosił o poparcie jego starań o paszport. Udzielił kilku mało znaczących informacji ogólnikowych dotyczących archiwów kościelnych, procedury wewnętrznych sądów kościelnych itp. Wyjechał do USA w październiku 1961 r. " czytamy w raporcie SB. Ks. Tadeusz Pieronek pod numerem 2718 zostaje zarejestrowany jako tajny współpracownik "Feliks". "Za cenę paszportu zgodził się dostarczać nam informacji o reakcyjnej emigra- cji w USA mającej powiązania z wywiadem - po jego powrocie do kraju " - raportuje swoim przełożonym funkcjonariusz wywiadu PRL. Tadeusz Pieronek wyjeżdża do USA i mimo obietnic złożonych funkcjonariuszom IV Departamentu Służby Bezpieczeństwa, do Polski nie wraca, ale jedzie do Rzymu, gdzie podejmuje studia. Pobyt we W³oszech Mimo "ucieczki" ks. Pieronka służby komunistycznej bezpieki jednak nie rezygnują. W 1962 r. funkcjonariusz VI Wydziału I Departamentu (wywiad) pisze: "Stwierdziłem, że w/w przebywa w Rzymie i ma dotarcie do interesującego nas obiektu". Ks. Pieronek jest praktykantem Roty Rzymskiej, studentem prawa i co najważniejsze - posiada bezpośrednie "dojście" do hierarchów kościelnych, którymi interesuje się bezpieka. "Wyjechał do USA w październiku 1961 roku. Po krótkim tam pobycie wraca do Europy. Zatrzymuje się w Rzymie celem odbycia 2-letniej praktyki w Rocie Rzyms- kiej. Wydaje się, że cały jego wysiłek był skierowany właśnie w tym kierunku od początku starań o paszport. Luźny kontakt był tylko szczeblem w zamierzeniach. Po wyjeździe nie daje znaku życia mimo otrzymania listu. Wszelkich ustaleń dokonano przez miejscową agenturę inwigilacji korespondencji. Pragnąc nawiązać kontakt, prowadzący napisał do niego list na adres rzymski w maju br. Do chwili obecnej nie odpowiedział. Sprawę przejęliśmy w związku z Soborem Powszechnym. Agent nie sprawdzony i nie przeszkolony. Należy dowerbować przed uruchomieniem. Wykonanie powierzyć pracownikowi z kraju, jeżeli istnieje perspektywa dłuższego pobytu w Rzymie. Oficer Operacyjny wydziału VI kpt. W. Majda" - czytamy w kolejnym dokumencie. Z ks. Pieronkiem skontaktował się "Wiktor", rezydent wywiadu PRL w Watykanie. Już na pierwszym spotkaniu ks. Pieronek dał do zrozumienia, że ma zastrzeżenia co do kontaktów z wywiadem PRL. Nie przychodzi na kolejne zaplanowane spotkania, ale rezydent wywiadu PRL wyznacza następne. "[Pieronek - przyp. red.] zgłosił się na spotkanie rezerwowe. W trakcie rozmowy złożył relację dotyczącą wystąpienia w Instytucie Polskim Kominka i Bednorza, którzy dokonali oceny aktualnych stosunków państwo-kościół w Polsce. Ponadto "Feliks" podał, że w jego środowisku zaostrzono czujność i wszczęto kampanię dla wyławiania wtyczek Ambasady PRL wśród księży. Z uwagi na te sytuacje poprosił "Wiktora" o rozrzedzenie spotkań. Następne spotkanie odbywa w ustalonym terminie (3 V1 963). "Feliks" nieco obszerniej mówił o atmosferze na auli soborowej, o zachowaniu niektórych polskich biskupów. Wymienił tylko nazwisko Kominka, którego przedstawił jako zatwardziałego konserwatystę, o innych mówił ogólnikowo, nie wymieniając nazwisk. Te dwa ostatnie spotkania wskazywałyby, że "Feliks" powoli zaczynał przezwyciężać opory moralne i przekazywać niektóre informacje, niemniej jednak na kolejne umówione spotkania (18 VI i rezerwowe 19 VI) nie przyszedł. Była umówiona jeszcze jedna data - 18 VII, ale z uwagi na wyjazd "Wiktora" do kraju i konieczność przekazania "Feliksa" na kontakt "Stanowi" został on wywołany telefonicznie. Na spotkaniu ze "Stanem" (10 VII) "Feliks" ponownie powrócił do sprawy charakteru jego kontaktów z nami, oświadczając, że do spraw politycznych on się nie będzie angażował, że na współpracę na trenie Rzymu nie wyraził zgody i wobec tego nie czuje się zobowiązany do pracy dla nas. Mając jednak na uwadze bliski wyjazd na wakacje do Polski, a następnie powrót do Rzymu, w obawie abyśmy mu nie krzyżowali jego planów, "Feliks" nie zerwał definitywnie kontaktu, wyrażając zgodę na dalsze spotkania zarówno na terenie Polski, jak i po powrocie do Rzymu. Na pierwsze powakacyjne spotkanie (1 X 63) nie przyszedł, przyszedł jednak na spotkanie rezerwowe (15 X 63). Było to ostatnie z nim spotkanie, ponieważ na cd. na str. 22 SYLWETKI STRONA 22 G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Biskup Pieronek i watykańskie szuflady cd. ze str. 21 kolejne i rezerwowe nie wyszedł zrywając kontakt z nami. Oceniając całokształt naszych kontaktów operacyjnych z "Feliksem", należy stwierdzić, że nie czuł się on z nami związany i dlatego nie chciał przyjmować żadnych zobowiązań odnośnie dalszej współpracy. Stawiał otwarcie, że do niczego się nie zobowiązywał, że jego etyka moralna nie pozwala mu na ujawnienie tajemnic kościelnych. Kontakt z nami traktował jako zło konieczne, który był mu potrzebny do jego osobistych korzyści (otrzymanie paszportu na wyjazd do USA, następnie otrzymanie paszportu konsularnego i klauzul wyjazdowych z Polski i na powrót do Rzymu). Z chwilą realizacji zaplanowanych zamierzeń "Feliks" zerwał z nami kontakt" - napisał w raporcie do przełożonych funkcjonariusz wywiadu PRL. Z tajnych notatek komunistycznych służb specjalnych wynika, że ks. Pieronek górował intelektualnie nad funkcjonariuszami SB, którzy kontaktowali się z nim w Krakowie, i nad watykańskim rezydentem o kryptonimie "Stan". W notatce z 1966 r. napisano: "Spotkania "Stana" z księdzem Pieronkiem (…) pozostawiają wiele do życzenia pod względem operacyjnym. W tym ostatnim wypadku powstała sytuacja, w której "Feliks" górował prawie pod każdym względem nad pracownikiem, ze strony którego nie znajdował odpowiedniej kontrargumentacji na jego prowokacyjną i tupeciarską postawę". Sporządzajacy analizę dotyczącą ks. Pieronka starszy oficer operacyjny Wydziału VI kpt. Z. Kurkowski stwierdził m.in., że od samego początku służby specjalne źle postępowały z kapłanem, z którym jedynie nawiązano luźny kontakt operacyjny. "Niewykorzystanie poby- tu "Feliksa" w kraju do przeprowadzenia gruntownej z nim rozmowy należy uznać za poważne niedopatrzenie ze strony Centrali. Rozmowa w warunkach krajowych, kiedy w naszym posiadaniu były poważne atuty, mogłaby w efekcie doprowadzić do werbunku w pełnym tego słowa znaczeniu bądź wyeliminowania i niewypuszczenie na dalsze studia do Rzymu w wypadku odmowy współpracy. Ten brak rozmowy z "Feliksem" w kraju spowodował usztywnienie jego negatywnego stanowiska wobec nas po powrocie do Rzymu" . Agentura w Watykanie Kierownictwo MSW działające pod dyktando radzieckich służb specjalnych chciało zebrać jak najwięcej informacji na temat Soboru Watykańskiej II, który komuniści uznali za niezwykle groźne zjawisko. Dla nich niebezpiecznymi, "wywrotowymi elementami" byli przede wszystkim księża uczestniczący w soborze. Z tych właśnie powodów od początku lat 60. gwałtownie wzrosło "zapotrzebowanie" komunistycznych służb specjalnych na agentów - księży w Watykanie. Co ciekawe, Kościół w aparacie bezpieczeństwa PRL również miał swoich informatorów, którzy przekazy wali hierarchom cenne informacje. Dziś trudno jednoznacznie określić, kiedy wywiad PRL zorientował się, że ks. Pieronek prowadzi podwójną grę. Z dokumentów wynika, że wiedziano o tym od 1966 r., chociaż kapłan o swoich kontaktach z krakowską SB opowiedział przełożonym już w 1962 r., gdy starał się o paszport. Funkcjonariusze wywiadu PRL zanotowali, że ksiądz tym wyznaniem zdobył uznanie przełożonych, o czym świadczy fakt, że "z kraju na jego nazwisko przesłano korespondencję przeznaczoną dla Kominka [bisku- pa - przyp. red.] zawierająca tajną instrukcję Ministra Oświaty dotyczącą punktów katechetycznych" . Na ks. Tadeusza Pieronka donosy składają przebywający w Watykanie księżą-agenci. Według nich "stał się tubą polskich biskupów na Soborze, przez którą chcieli oni przekazywać nastroje antyrządowe tam panujące i w ten sposób próbować oddziaływać na przedstawiciela władz polskich w Rzymie". Z dokumentów wywiadu wynika, że jeden z najgroźniejszych watykańskich agentów złamał tajemnicę spowiedzi i doniósł funkcjonariuszom wywiadu PRL na ks. Pieronka, który miał rozpracowywać watykańską agenturę. ""Feliks" ujawniając fakt kontaktu z nami, dla udowodnienia swojej lojalności wobec swoich przełożonych został przez nich wykorzystany dla rozpracowania naszej agentury wśród polskich księży przebywających w Rzymie. Jego wypowiedź do naszego pracownika, że "w Watykanie więcej o was wiedzą niż myślicie mają dobry wywiad" świadczyć może, że ta forma pracy nie była mu obca. Poza tym potwierdzeniem tej hipotezy mogą być informacje uzyskane od "Jankowskiego", z których wynika, że ksiądz Seremak pod tajemnicą spowiedzi ujawnił "Jankowskiemu", że osoba rozpracowującą "J" był "Felix". To on zdaniem Seremaka miał obserwować kontakty "Jankowskiego", penetrować jego biurko, a znalezione w nim notatki (przeznaczone dla nas) sfotografować i te dowody rzeczowe przekazać przez Winkowską do Wyszyńskiego. Z analizy sprawy "Jankowskiego" wynika, że roz-pracowanie "J" było wspólnym dziełem Seremaka i "Feliksa"" - pisał w raporcie do kierownictwa wywiadu MSW kpt. Kurkowski. Pod pseudonimem "Jankowski" zarejestrowano jako tajnego współpracownika ks. Michała Czajkowskiego, uważa- nego za jednego z najbardziej cennych agentów wśród księży. Za współpracę z SB pobierał pieniądze - pisał m.in. raporty na temat Soboru Watykańskiego II. Kolejny watykański agent komunisty cznej bezpieki to "Ignacy" pod tym pseudonimem zarejestrowano znanego bp. Jerzego Dąbrowskiego (w lipcu 1985 r. interweniował u gen. Kiszczaka w sprawie zwolnienia z aresztu Adama Michnika i 31 sierpnia 1988 r. wraz ze Stanisławem Cioskiem uczestniczył w spotkaniu ówczesnego szefa MSW z Lechem Wałęsą. Zginął w wypadku samochodowym w 1991 r.). Materiały dotyczące działalności "Ignacego" w Rzymie w latach 1963-1970 odnalazł dr Tadeusz Witkowski, który wcześniej zbadał teczkę ks. Michała Czajkowskiego. Bp Dąbrowski przekazywał funkcjonariuszom wywiadu PRL m.in. materiały z posiedzeń polskiego episkopatu podczas Soboru Watykańskiego II. Zachowała się także fotokopia odręcznie sporządzonego i podpisanego jego imieniem i nazwiskiem pokwitowania odbioru pieniędzy z datą 9 listopada 1965 r. "Byliśmy mile zaskoczeni, gdy podczas pobytu na soborze polskich biskupów "Ignacy" z własnej woli przyniósł i zadeklarował dostarczać kolejno następne protokóły z posiedzeń episkopatu polskiego, odbywanych w Rzymie. Dostarczył materiały prawie ze wszystkich posiedzeń. Były to dokumenty o dużej wartości operacyjnej. W tym okresie "Ignacy" dostarczył też szereg informacji o tematyce watykańskiej" - napisał w jednym z raportów funkcjonariusz wywiadu PRL kpt Wilski. Dorota Kania Za: Gazeta Polska HAMBURA CHCE PRZESŁUCHANIA TUSKA dok. ze str. 13 z Wojskową Prokuraturą Okręgową w Warszawie (kopia pisma z dnia 21.12.2010 r. do Premiera Tuska w załączeniu http://www.hambura.salon24.pl/261951,s molensk-premier-tusk). Nic nie stoi na przeszkodzie, aby Premier Tusk i jego Ministrowie mogli być ponowne przesłuchani w dalszej części jak i pod koniec postępowania. Ze względu na nagłą zmianę stanowiska Premiera Donalda Tuska i stwierdzenie, że projekt raportu MAK „jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia" (http://www. tvn24.pl/-1,10901,1686477,,,tusk-projektraportu-mak-nie-do-przyjecia ,raport_wiadomosc.html), zawnioskowałem powyżej o jaknajszybszeprzeprowadzenie dowodu z zeznań Pana Premiera. Wiedza, którą posiada Premier Tusk umożliwi doprowadzenie do sytuacji, w której podstawę wszelkich rozstrzygnięć stanowiłyby prawdziwe ustalenia faktyczne (art. 2 § 2 k.p.k.). Pan Premier posiada w obecnej chwili - po pracach nad polskimi uwagami do projektu raportu MAK - daleko idącą wiedzę na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej w ruchu powietrznym w dniu 10.04.2010 r. Przekładanie przesłuchania Premiera Tuska jako świadka w niniejszym postępowaniu na późniejszy termin doprowadziłoby do naruszenia praw pokrzywdzonych, których reprezentuję. Europejska Konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności gwarantuje prawo do rzetelnego procesu. A z jej artykułu 2 zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu wynika proceduralne prawo do efektywnego i skutecznego śledztwa. Efektywne śledztwo jest śledztwem prowadzonym bez zbędnej zwłoki, dotyczy to również przesłuchań ważnych dla śledztwa świadków. Dlatego obowiązkiem Prokuratury jest jak najszybsze przesłuchanie Premiera Tuska w niniejszej sprawie. Stefan Hambura G.W. LAWN MAINTENANCE SNOWPLOWING Commercial and Residential Serving: Guelph - Kitchener - Cambridge GREG WASNIEWSKI Cell (519) 827-5396, (519) 821-2846 Fax (519) 821-1464 # 5697 WELLINGTON RD.39 ARISS, ONTARIO N0B 1B0 Interlocking Flagstone Driveway Stairs Patios Stanis³aw (Stanley) SZUSTAK tel. (416)524-2400 tel. (905)880-7722 Mariusz tel. (416)702-7722 G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 PROGNOZY STRONA 23 Polacy pracuj¹ najd³u¿ej, najciê¿ej i za najni¿sze wynagrodzenia cd. ze str. 15 płacowej, jako że związki zawodowe w Polsce zostały zniszczone i praktycznie nie istnieją, co dla pracobiorców jest niekorzystne, ale dobre dla gospo darki. Dług będzie narastał, jednak nie spodziewam się nagłego wybuchu prob lemów na skalę Hiszpanii. Stąd mój umiarkowany optymizm, z zastrzeżeniem, że jeśli zmaterializują się zagrożenia płynące z Węgier, Korei czy Hiszpanii - scenariusz może okazać się inny. Przeciętnych Polaków te wydarzenia raczej nie będą dotykać, uderzą natomiast w ludzi zamożnych, którzy inwestują oszczędności. W maju 2011 roku otworzy się niemiecki i austriacki rynek pracy, co nasza gospodarka z pewnością odczuje… - Przewidywana emigracja do Niemiec po otwarciu rynku szacowana jest na 400 tys. osób, ale boję się, że będzie znacznie większa, np. rzędu miliona. Dla młodych ludzi, którzy będą mogli zdobywać tam zawodowe wykształcenie i jednocześnie pobierać wynagrodzenie, otworzy się życiowa szansa - znajdą na obczyźnie dobre warunki życia i zatrudnienia, których nie mieli w kraju. Dla nas jako Narodu to zła wiadomość, bo znów nastąpi transfer tego, co jest naszym największym kapitałem - wyjadą młodzi, prężni, chętni do pracy. Opustoszeją domy w zachodniej i północnej Polsce, bo Niemcy świadomie kierują swoją ofertę na tereny, które były niemieckie przed wojną. Dla nas będzie to oznaczać brak ludzi do pracy i proinflacyjny nacisk na wynagrodzenia. To nie są zdrowe trendy. Wynika z nich, że cały czas drepczemy w miejscu w stosunku do naszych aspiracji. Pod względem rozwoju gospodarczego bliżej nam do państw rozwiniętych czy Stowarzyszenie POLSKA JEST NAJWAŻNIEJSZA [email protected] OŚWIADCZENIE Stowarzyszenie POLSKA JEST NAJWAŻNIEJSZA przyjęło z zaskoczeniem decyzję Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego o przeniesieniu rezydencji do Belwederu. Pałac na Krakowskim Przedmieściu - przerabiany obecnie na cele biurowe - pozostanie dla nas domem śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Jego Małżonki, miejscem ważnym dla uczuć wielu Polaków. Uważamy, że świadectwem osobistej i politycznej kultury jego następcy byłoby pozostawienie w stanie nienaruszonym - z przeznaczeniem na Izbę Pamięci - gabinetu Poprzednika, zmarłego tragicznie na służbie dla Rzeczypospolitej. Przy okazji zaproszenia gen. Jaruzelskiego do współpracy w RBN Bronisław Komorowski zadeklarował, że pragnie być Prezydentem wszystkich Polaków. Chcemy wierzyć, że nasz postulat, popierany przez większość z ośmiu milionów ludzi głosujących na Jarosława Kaczyńskiego, jednak biednych? - Zestawianie Polski z krajami rozwiniętymi nie ma sensu. Jesteśmy gospodarką wschodzącą i do tego rodzaju krajów możemy się porównywać. Jako kraj wschodzący z natury mamy większą przestrzeń szybkiego wzrostu. Są kraje wschodzące, które notują kilkunastoprocentowy wzrost gospodarczy, np. Chiny czy niektóre kraje Ameryki Południowej. Powinniśmy do podobnego tempa aspirować. Wysokie tempo wzrostu, wielkie nakłady na kapitał ludzki i postęp techniczny - to jedyna szansa dogonienia krajów rozwiniętych. Obecny, w miarę przyzwoity wzrost gospodarczy bynajmniej nas nie zadowala, ponieważ nie przesuwa nas na skali bogactwa narodowego i nie zapobiega emigracji z Polski. Trzeba zaznaczyć, że jesteśmy obecnie najatrakcyjniejszym miejscem dla kapitału krótkoterminowego na świecie. W stosunku do PKB na głowę mieszkańca u nas ilość tego kapitału jest największa. Kapitał spekulacyjny napływa, bo jesteśmy krajem pewnym, politycznie stabilnym, zawsze wypłacalnym - “płaczemy krwią”, ale płacimy. Zainteresowanie spekulantów naszą walutą utrzymuje się od dawna i różnie może być. Płynny kurs złotego jak do tej pory się sprawdzał. Problemem są kredyty hipoteczne w walutach obcych. Wprawdzie dla części klasy średniej były szansą dojścia do własnego mieszkania, ale nie możemy rozwijać tego typu kredytu, gdyż stanowi ogromne zagrożenie dla finansów państwa i samych rodzin, które muszą spłacać wyższe raty z powodu mocnego franka szwajcarskiego. Jeśli porównamy Polskę do sąsiednich gospodarek wschodzących, to Węgry, nie mówiąc już o Czechach, są krajem bogatszym od nas, o poziomie życia o wiele wyższym od naszego. Kiedy więc patrzymy z politowaniem, że gdzieś - czy to w Hiszpanii, czy na Węgrzech - jest kryzys, musimy pamiętać, że my - nawet bez kryzysu - żyjemy na niższym poziomie. Dla nas tempo wzrostu 4 proc. PKB jest za małe, żeby iść naprzód. Nam potrzebny jest rząd, który będzie prowadził świadomą politykę gospodarczą, a nie rządził od przypadku do przy padku. Konieczna jest rozbudowa infrastruktury, nakłady na kapitał ludzki naukę, oświatę, badania naukowe. Bez tego nie dokonamy skoku! Jednak póki co – trzymamy się, przy relatywnie bard zo niskich płacach i niskim poziomie życia. Gdybyśmy tkwili obecnie w tzw. wężu walutowym, by - jak chciał premier - w 2011 czy 2012 roku przyjąć euro nasza pozycja byłaby dużo gorsza i panowałby totalny marazm. Na szczęście na skutek trudnej sytu acji ekonomicznej przez wiele lat o euro nie będzie mowy? - Tu panią zaskoczę: szczerze mówiąc - nie wiem! Euro jest pomysłem polity cznym, a nie ekonomicznym. Gospodarka europejska do wspólnej waluty nie jest przygotowana, bo wspólna waluta musi oznaczać wspólną politykę fiskalną, podatkową, a tak nie jest. A zatem euro to pomysł stricte polityczny. Z tego, co zostało ujawnione, wiemy, że Francja zgodziła się prawdopodobnie na zjednoczenie Niemiec pod warunkiem przyjęcia wspólnej waluty. Chodziło jej o to, by uniknąć dyktatu gospodarki niemieckiej i marki. Euro jest więc raczej gwarancją pokoju europejskiego i stabilności politycznej niż pomysłem ekonomicznym. Skoro tak, to można przyjąć, że jeśli Niemcy i Francja uznają w pewnym momencie, że Polska powin na się znaleźć w strefie euro, to się w niej znajdziemy bez względu na kryteria ekonomiczne. Nie ukrywajmy, że ro- LISTY DO REDAKCJI spotka się z reakcją, która nie będzie dzieleniem Polaków na swoich i cudzych wyborców, lecz przybliży spełnienie tego pragnienia. Warszawa, 29.12.2010 r. Prezydium Zarządu Stowarzyszenia POLSKA JEST NAJWAŻNIEJSZA /-/ Włodzimierz Klonowski - prezes /-/ Andrzej Dittwald - wiceprezes /-/ Teresa Bochwic - sekretarz /-/ Ludwika Borawska-Szymborska Stowarzyszenie GODNOŚĆ ul. Dąbrowszczaków 30 C/9 80-364 Gdańsk Gdańsk, dnia 29.12.2010 Szanowny Pan Jan Dworak Przewodniczący KRRiT Protest Stowarzyszenie Godność zrzeszające na Wybrzeżu byłych działaczy Solidarności i więźniów politycznych z lat 198089 stanowczo protestuje przeciwko zdję ciu od marca 2011 r. audycji Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Ta audycja mimo, iż była nadawana w późnych godzinach wieczornych miała licznych widzów przez 6 lat. Poruszano w niej ważne sprawy społeczne pomijane w innych programach. Jako byli działacze „S” i więźniowie polityczni walczyliśmy o to aby wolna Polska miała pluralistyczne i wolne media, które będą mówiły prawdę o istniejącej rzeczywistości niezależnie od opocji politycznej. Taka rolę spełniała m. in. audycja „Warto rozmawiać”. Obecnie okazuje się, że przez ostatnie 5 lat media były,, zniewolone przez PiS” i trzeba je „odpolitycznić” i uczynić „obiektywnymi”. Ten ,,obiektywizm'' widzimy w programie Tomasz Lisa i częstych rozmowach z gen. W. Jaruzelskim w różnych programach, gdzie uzasadniał konieczność wprowadzenia stanu wojen nego i nie miał wpływu na armię, która strzelała do robotników w grudniu 1970 r. Podobnie często występuje L Miller i inni dawni prominentni działacze PZPR-SLD. W ostatnich miesiącach la niemieckiej woli gospodarczej i poli tycznej jest - zwłaszcza przy obecnym układzie politycznym - bardzo znacząca. Ta decyzja polityczna może nas zatem zaskoczyć. Ale przecież eurostrefa chwieje się w posadach… - Gdyby nawet euro upadło, co jest mało prawdopodobne ze względów poli tycznych, to sytuacja niewiele się zmieni. Powstanie wówczas strefa marki niemieckiej jako waluty najsilniejszej, stabi lizującej z punktu widzenia inwestorów, i także Polska byłaby w nią wciągnięta. Tak to wygląda. Euro zaskakująco szybko może nas objąć, wystarczy wola polityczna Niemiec i Francji, a wszystkie kryteria formalne z Maastricht pójdą w kąt. Euro jest utrzymywane ze względu na koncepcję Europy jako kontynen tu niepociętego nacjonalizmami w sferze gospodarki, które prowadzą do starć i wojen. To jest odwieczny problem Europy. Gdy ustała zimna wojna, wrócił problem zbyt silnych Niemiec. Francja to przede wszystkim miała na względzie, wprowadzając euro. Pomysł wspólnej waluty jest pomysłem na połączenie interesów. Tyle że wspólny pieniądz bez wspólnej polityki fiskalnej cały czas trzeszczy w szwach. Wspólna polityka fiskalna zaś jest dalece niekorzystna dla wielu krajów, w tym dla Polski, i trudno jest ją przeforsować na europejskim forum. Dlatego projekt europejski od pewnego czasu stoi w miejscu. Nawet ma się słabiej niż na początku, ale też nikt go nie będzie chciał zlikwidować. Pozostaję umiarkowanym optymistą, ale i w pewnej mierze pesymistą, ponieważ sytuacja Polski jest dziś równie trudna, jak przez setki lat bywała. I jeszcze przez jakiś czas tak będzie. Dziękuję za rozmowę. dostrzegamy eliminowanie z radia i telewizji publicznej dziennikarzy o dużym dorobku publicystycznym. Widzimy także powroty na ważne stanowiska w TVP ludzi związanych z telewizją z czasów PRL, np. Jacek Snopkiewicz, lub ludzi z czasów prezesury Roberta Kwiatkowskiego. Ta współpraca z ludźmi dawnego systemu jest nadto widoczna. Wielu ludzi z dawnej Solidarności ten sojusz dostrzega i uważa go za niebezpieczny dla wolnych mediów. Protestujemy przeciwko eliminowaniu z radia i telewizji - mediów publicznych, ludzi o niezależnych poglądach. Oczekujemy od mediów publicznych nieza leżności, ale także wolnych od postko munistycznej propagandy. Nienawiść, która jest tak widoczna w niektórych audycjach do PiS-u powin na Pana, dawnego opozycjonistę, razić, a Pan jej nie dostrzega. Dzień w którym zdławiona zostanie wolność słowa może być początkiem silnego oporu społecznego. Nie chcielibyśmy aby TVP pod Pana zarządem stała się telewizją z czasów SLD. W imieniu Stowarzyszenia Godność Czesław Nowak - Prezes STRONA 24 POLSKA G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Polska 2010: Rok upadku cd. ze str. 20 stwierdzić, że przysłane nam materiały są sfałszowane (Moskwa już dwukrotnie przysyłała sfałszowane stenogramy rozmów z kokpitu Tupolewa). Przez decyzję polskich polityków Warszawa nie ma żadnej pewności o rzetelności materiałów, które otrzymuje z Moskwy. Mimo braku takiej pewności w Polsce zdecydowano się na uwierzytelnianie śledztwa związanego z masakrą smoleńską. Politycy PO oraz śledczy wmawiali opinii publicznej, że ludzie zajmujący się śmiercią m.in. Lecha Kaczyńskiego działają dobrze, że Polska nie widzi żadnych niepokojących zdarzeń związanych ze śledztwem. Przywódcy Polski mówili tak mimo oczywistych zaniedbań – niszczenia wraku, niezabezpieczenia terenu katastrofy, braku zeznań części kontrolerów, czy niewywiązywania się z obietnic dobrej współpracy przez Rosję. Szerzenie propagandy poprawy stosunków z Rosją spowodowało, że każdy, kto informował o nieprawidłowościach i podważał wiarygodność rosyjskiego śledztwa, był bardzo ostro atakowany i niszczony przez polityków PO i przychylne im media, a prawda w tej sprawie została zakrzyczana przez zachwycających się odwilżą w stosunkach Warszawy i Moskwy. System manipulacji w tym roku ogromnie się zaostrzył. Silna pozycja PO w państwie doprowadziła do zawłaszczenia przestrzeni publicznej przez ludzi o poglądach zbliżonych do Platformy Obywatelskiej. Umożliwiło to m.in. przejęcie mediów publicznych, rozlokowanie swoich ludzi w KRRiT oraz usunięcie niewygodnych dla PO pracowników z TVP. Zniszczenie pluralizmu mediów poszło w parze z zaostrze niem się retoryki niechętnej PiS-owi i ludziom dążącym do ujawnienia prawdy o śledztwie smoleńskim i tragedii smoleńskiej. Doszło do tego, że premier oskarżył o katastrofę środowisko PiS, usłyszeliśmy, że to Jarosław Kaczyński jest winien zamachu na biuro swojej partii w Łodzi oraz, że ludzie szukający pomocy ws. Smoleńska u naszych zachodnich sojuszników to zdrajcy i szkodnicy. Tak szokujące oskarżenia padły z ust ludzi odpowiedzialnych za rozpętanie nagonki na konkurencyjny obóz polityczny, za zaniedbania, które przy- ADWOKAT KRZYSZTOF PREOBRA¯EÑSKI SPECJALISTA W SPRAWACH KRYMINALNYCH Sheraton Centre, Suite 414 Richmond Tower 100 Richmond Street West Toronto, ON M5H 3K6 416.964 -1717 tel. samochodowy 416.580-1408 czyniły się do śmierci 96 Polaków w Smoleńsku oraz zupełny brak dążenia do znalezienia prawdy o przyczynach tej katastrofy. Nie spotkały się jednak z żadną reakcją opinii publicznej. Polityczne vale tudo W 2010 roku doszło w Polsce również do złamania niepisanej reguły panującej i twardego stanowiska w obronie chrześcijaństwa w polskiej przestrzeni publicznej. Polska polityka stała się w 2010 roku brutalniejsza, a swoją brutalnością ogarnęła wszystkie aspekty życia publicznego oraz świat symboli, prywatności i intym ności. Dziś polityka w Polsce dużo bardziej niż przed rokiem przypomina Podwyżki, także cen lekarstw, w 2011 roku spowodują, że emeryci będą częściej odchodzić od okienka z apteki po stwierdzenieu, że ich nie stać na potrzebny lek... w życiu publicznym. Pewne obszary życia publicznego i osobistego nie były przedmiotem partyjnej nawalanki. Choć Janusz Palikot od lat stara się pokazać, że tematów takich być nie powinno, to jednak dopiero w ostatnim roku z zasadą tą politycy zerwali na dobre. Po raz pierwszy od lat doszło do szokujących prób atakowania zmarłych, wyśmiewania się z ludzi nieżyjących, publicznego życzenia śmierci swoim konkurentom, bezpodstawnego oskarżania śp. prezy denta RP o pijaństwo i spowodowanie katastrofy smoleńskiej. Śmierć w polskim życiu publicznym została obdarta z mistycyzmu, tajemniczości i – co najgorsze – z szacunku. Okazało się, że politycy rządzący obecnie Polską nie mają szacunku do swoich przeciwników politycznych nawet po ich śmierci. Wraz z rozpętanym przez prezydenta Bronisława Komorowskiego sporem o krzyż przed Pałacem Prezydenckim upadł w Polsce również kompromis związany z miejscem Kościoła i symboli religijnych w życiu publicznym. Politycy i media skutecznie wepchnęli Polaków w spór o miejsce religii w przestrzeni publicznej. Urzędnicy ze stołecznego ratusza oraz ministrowie w rządzie Tuska przez swoje zaniechania wsparli w tym sporze tych, którzy zażądali zniknięcia krzyża stojącego na Krakowskim Przedmieściu oraz zaatakowali symbole religijne. Niestety, również przedstawiciele polskiego Kościoła nie ustrzegli się w tej sprawie błędów i nie zajęli jasnego barbarzyńców uprawiających vale tudo. Jest to „sport” walki, którego nazwa oznacza po Polsku: „żadnych zasad”. I w pełni oddaje ducha tego „sportu”. Upadek wartości w życiu publicznym – takich jak prawda, znaczenie państwa, przywiązanie do ojczyzny, tolerancja dla osób o innych przekonaniach – wynika w największej mierze z decyzji konkretnych osób, urzędów i partii. Największego spustoszenia w polskiej przestrzeni publicznej dokonała w 2010 roku Platforma Obywatelska - jej lider oraz jej rząd. Jednak mimo tego Polacy wciąż darzą Platformę największym poparciem i zaufaniem społecznym. To z kolei oznacza, że mediom oraz politykom partii Tuska udało się wpisać te wartości w walkę z partią Jarosława Kaczyńskiego. Dziś upadek społeczeństwa jest tak ogromny, że nawet ośmieszanie państwa, wyśmiewanie się ze zmarłych, drwienie z czyjejś religii, serwilizm wobec Rosji jest dla wyborców mniej istotne niż niedopuszczenie do władzy Prawa i Sprawiedliwości. Polacy widząc skandaliczne zachowanie rządu i jego zaplecza politycznego wciąż wolą popierać ugrupowanie Tuska, by tylko nie dopuścić do powrotu IV RP. A to oznacza, że na ołtarzu partyjnej walki z Jarosławem Kaczyńskim są gotowi złożyć każdą ofiarę. Rok 2010 był rokiem bardzo smutnym dla Polski. Straty związane z katastrofą smoleńską Polska będzie odczuwać jeszcze przez wiele, wiele lat. Jednak dużo większym ciosem dla polskiego życia publicznego jest upadek wartości. Wykształcenie społeczeństwa przywiązanego do państwa, prawdy i szacunku dla drugiego człowieka jest bowiem pro cesem dużo dłuższym niż wykształcenie nowej kadry urzędników i polityków, gotowych służyć ojczyźnie. Stanisław Żaryn G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 OG£OSZENIA - KOMUNIKATY STRONA 25 OG£OSZENIA DROBNE LEAKY BASEMENTS.CA Waterproof Specialists in LEaky Basements Cement Patios, Sidewalks, Curbs and Driveways 20 Years Guarantee on Foundation Leaks Manuel Da Rosa tel. 905.484.6242 Mayflower Displays Inc. Kwiaty i dekoracje na wszystkie okazje www.mayflowerdisplays.com OFERTY PRACY SZUKAM PRACY Zatrudniê malarza lub pomocnika, tel. 905.208.7777. Zatrudniê doœwiadczonego pracownika do renowacji domów. Uk³adanie p³ytek ceramicznych oraz plastrowanie - wymagane. Tel: 416 587.7239 Zatrudniê doœwiadczonego kafelkarza, praca na pe³ny etat, commercial, SIN, tel. 647.892. 1972. Looking for experienced hairdresser, part time, Dundas/Islington area, tel. 416.231. 3663 or 416.233.7305. Zatrudniê kobietê do prowadzenia domu z zamieszkaniem. tel.1 905 442 6066 Potrzebni pracownicy do plastrowania i uk³adania p³ytek, tel. 416.587.7239. Potrzebna kelnerka w polsko-ukraiñskiej restauracji. Zg³aszaæ siê osobiœcie 2372 Bloor Street West (przy Jane). Emeryta przyjmê do pracy, mieszkanie, utrzymanie i wynagrodzenie, 905.549.1371. Zatrudniê instalatora p³ytek ceramicznych z doœwiadczeniem. Praca na budowie, SIN wymagany. Tel. 416 277-1544 Szukam odpowiedzialnej osoby do sprz¹tania, subkontrakt, okolice Hurontario/Derry. Tel. 519 699-5421 lub 519 591-1941 Accurate Hardwood Flooring Ltd. poszukuje pracowników z doœwiadczeniem do instalacji i cyklinowania pod³óg drewnianych. Tel. 416 580-5704, 416 518-5337, Fax 416 255-7086, e-mail [email protected] Kierowca AZ potrzebny na trasy Kanada USA. Doœwiadczenie i FAST Card wyma gane. Kompania SLH. Tel. 905 276-6629, 416 272-1732 Kierowca AZ szuka pracy, najlepiej lokalnej, tel. 647.688.6985. 33 letni mê¿czyzna szuka pracy przy malowaniu, remontach, przeprowadzkach, rozbiórkach, mycie i konserwacja p³otów i deków, równie¿ w weekendy, tel. 647.928.9061. KITCHEN BACKSPLASH. Je¿eli myœlisz o istotnej zmianie wygl¹du twojej kuchni, to w³aœnie zainstalowanie p³ytek ceramicznych pomiêdzy blatem kuchennym, a kuchennymi szafkami jest idealnym i efektownym rozwi¹zaniem. Skorzystaj z mojego doœwiadczenia, Roman, 416.500.6295 Zaopiekujê siê starszym pañstwem lub dzieæ mi, na d³u¿szy okres, tel. 647.764.2959 RÓ¯NE Oddam w dobre rêce piêknego, puszystego, 2-tygodniowego kotka (kotka) 647.764.2959. Rodzina i brat Leszek poszukuj¹ Kazimierza Skarbiñskiego, syna Stefana i Stefanii, który wyjecha³ do Toronto w 1982 roku. Osoby mog¹ce udzieliæ informacji s¹ proszone o kontakt: 01148.52.302.3118. Sprzedam meble antyczne po renowacji (d¹b), cena do uzgodnienia, tel.647.403.8931. KITCHEN BACKSPLASH. Je¿eli myœlisz o istotnej zmianie wygl¹du twojej kuchni, to w³aœnie zainstalowanie p³ytek ceramicznych pomiêdzy blatem kuchennym, a kuchennymi szafkami jest idealnym i efektownym rozwi¹zaniem. Skorzystaj z mojego doœwiadczenia, Roman, 416.500.6295 Sprzedam ³ó¿ko kosmetyczne i stolik manicure za $300. 416.275.8617 [email protected] (416) 233-5122 Mary Sue 5122 Dundas Street West Etobicoke, On M9A 1C2 WOODCHESTER KIA Mohamed Ali - Sales & Leasing Consultant Mississauga 3089 Woodchester Drive, tel. 905-828-2289 cell 416-618-9834 fax 905-828-4039 28 grudnia 2010 roku w Meksyku po ciężkiej chorobie Pan życia i śmierci powołał do siebie Ś.P. inż. Jerzego Skorynę przeżył lat 84 Żołnierz Armii Krajowej. Uczestnik Powstania Warszawskiego. Żołnierz II-go Korpusu. Delegat Światowego Związku Armii Krajowej na Meksyk. Członek Zarządu Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej. Niezwykle prostolinijny, szczery, odważny, całkowicie oddany Panu Bogu i Matce Bożej z Gwadelupy. Kochający syn Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Wspaniały Polak, niezłomny patriota, bez reszty oddany umiłowanej Ojczyźnie. Kochający mąż i ojciec. Choć żył na obczyźnie – w dalekim Meksyku, do ostatnich chwil swojego życia zajmowały go sprawy polskie. Żywo reagował na wszystko, co działo się w Polsce. W tych kwestiach nie istniało dla niego słowo kompromis – dla Ojczyzny nie można iść na żadne skróty czy ustępstwa, należy jej oddać całe życie. Żył tak, jak jego przodkowie. Realizował swoje życie według Drogowskazu, jakim były słowa wyhaftowane krwią przodków na sztandarach BÓG - HONOR - OJCZYZNA i Dekalog Polaka Zofii Kossak „Będziesz miłował Polskę pierwszą po Bogu miłością. Będziesz Ją miłował więcej niż siebie samego”. HEALTH FROM NATURE Nasza Ojczyzna Polska straciła jednego ze swych najwybitniejszych Synów, najlepszego Ambasadora w Meksyku i jednego z wybitnych członków USOPAŁ-u. Nigdy Go nie zapomnimy. To bogaty wybór ziół, mieszanek oraz minerałów, witamin i kosmetyków naturalnych. Jednocząc się w modlitewnej pamięci z Rodziną i Przyjaciółmi śp. Jerzego Skoryny, prosimy o przyjęcie najgłębszych wyrazów współczucia i żalu. Requiescat In pace! Jan Kobylański -Prezes USOPAŁ inż. kpt.ż.w. Zbigniew Sulatycki -Przedstawiciel polityczny USOPAŁ Do wyrazów współczucia dołącza się Związek Narodowy Polski w Kanadzie Specjalizujemy się wykonywaniu mieszanek ziołowych skutecznych przy dolegliwościach wątroby, nerek, wrzodów żołądka i dwunastnicy, otyłości, układu krążenia, bezsenności oraz nerwic wg. recepty ks. Czesława Klimuszki, Ojców Bonifratów, O. Grzegorza Sroki. 47 Roncesvalles Ave., Toronto tel. (416)532-9805 STRONA 26 WTOREK 00:00 Kawa czy herbata? 02:05 Polityka przy kawie 02:25 Żegnaj, Rockefeller 02:55 Indeks z piosenkami I cz. Gali Piosenki Studenckiej 03:50 Smaki polskie 04:10 Barwy szczęścia 04:40 Barwy szczęścia 05:10 M jak miłość 06:00 Wiadomości 06:15 Plebania 06:45 Złotopolscy 07:15 Egzamin z życia 08:05 Polska 24 08:35 Golec uOrkiestra na bis 09:30 TOMASZ LIS 10:30 Wideoteka dorosłego człowieka 11:00 Teleexpress 11:25 Szansa na Sukces 12:20 Plebania 12:45 Dzika Polska 13:15 Dobranocka 13:30 Wiadomości 14:00 Sport 14:15 Londyńczycy 15:05 Kabaretowa Scena Dwójki 16:05 Polska 24 16:40 Ekstradycja II 17:45 Tygrysy Europy 18:30 Pamiętaj o mnie 18:50 Plebania 19:15 Dobranocka 19:30 Wiadomości 19:55 Sport 20:10 Miłość nad rozlewiskiem 21:00 Polska 24 21:25 Wilnoteka 21:40 Laskowik & Malicki 22:35 Królowie śródmieścia 23:25 S jak szpieg ŚRODA 12.01.2011 00:00 Kawa czy herbata? 02:05 Polityka przy kawie 02:25 Podróż za jeden uśmiech 03:00 Szansa na Sukces 03:50 Smaki polskie 04:10 Z Ziemi Piastowskiej 04:40 Wściekłe gary 05:10 M jak miłość 06:00 Wiadomości 06:15 Plebania 06:45 Złotopolscy 07:15 Miłość nad rozlewiskiem 08:05 Polska 24 08:40 Benefis 09:40 Piotr Adamczyk 10:35 Info jazda 11:00 Teleexpress 11:25 Closterkeller - Purple, Blue, Violet 12:20 Plebania TV POLONIA 12:40 Pod Tatrami 13:00 Wilnoteka 13:15 Dobranocka 13:30 Wiadomości 14:00 Sport 14:15 Jak rozpętałem II wojnę światową 16:05 Polska 24 16:35 Piotr Adamczyk - aktor...; 17:35 Warto rozmawiać 18:15 Info jazda 18:30 Opole 2009 na bis 18:50 Plebania 19:15 Dobranocka 19:30 Wiadomości 19:55 Sport 20:10 Londyńczycy 21:00 Polska 24 21:30 Kabaretowa Scena Dwójki 22:20 Tygrysy Europy 23:10 Warto rozmawiać 23:45 Pod Tatrami CZWARTEK 13.01.2011 00:00 Kawa czy herbata? 02:05 Polityka przy kawie 02:25 Karino 02:55 Closterkeller Purple, Blue, Violet 03:50 Smaki polskie 04:05 Wojciech Cejrowski 04:35 Makłowicz w podróży 05:10 Dwie strony medalu 05:40 Kabaretowy Alfabet Dwójki 06:00 Wiadomości 06:15 Plebania 06:45 Złotopolscy 07:15 Londyńczycy 08:05 Polska 24 08:30 Wilnoteka 08:45 Kabaretowa Scena Dwójki 09:40 Warto rozmawiać 10:25 Rozmówki polsko-czeskie 11:00 Teleexpress 11:25 Kabaretowy Klub Kanapowy 12:20 Plebania 12:45 Słownik polsko@polski 13:15 Dobranocka 13:30 Wiadomości 14:00 Sport 14:15 Laskowik & Malicki 15:10 Egzamin z życia 16:05 Polska 24 16:35 Dom 18:20 S jak szpieg Trzy etaty dyplomaty 18:50 Plebania 19:15 Dobranocka 19:30 Wiadomości 19:55 Sport 20:10 Ekstradycja II 21:05 Polska 24 21:35 Jak rozpętałem II wojnę 23:05 Dylematu 5 PIĄTEK 14.01.2011 00:00 Kawa czy herbata? 02:05 Polityka przy kawie 02:25 Psie opowieści czyli ochy i fochy 02:40 Buli 02:55 Kabaretowy Klub Kanapowy 03:50 Smaki polskie 04:05 Światowiec 04:35 Smaki czasu z Karolem Okras? 05:10 Królowie śródmieścia 06:00 Wiadomości 06:15 Plebania 06:45 Złotopolscy 07:15 Janosik 08:05 Polska 24 08:35 RAZ DWA TRZY 09:30 Laskowik & Malicki 10:30 Gdzie diabeł nie może... 11:00 Teleexpress 11:25 Kabaretożercy 12:20 Plebania 12:45 Wojciech Cejrowski 13:15 Dobranocka 13:30 Wiadomości 14:00 Sport 14:15 Wideoteka dorosłego człowieka 14:40 Kabaretowy Alfabet Dwójki 15:05 Na dobre i na złe 16:05 Polska 24 16:35 Klucze; film 18:20 Makłowicz w podróży 18:50 Plebania 19:15 Matylda 19:30 Wiadomości 19:55 Sport 20:10 Kabaretożercy 21:00 Polska 24 21:30 Dom 23:10 Dylematu 5 SOBOTA 15.01.2011 00:00 Złotopolscy 00:25 Złotopolscy 00:50 Złotopolscy 01:15 Złotopolscy 01:40 Złotopolscy 02:15 Ranczo pod Zieloną Siódemką 02:50 Dzika Polska 03:20 Dylematu 5 04:05 Info jazda 04:25 Polska 24 04:55 Czterdziestolatek 06:00 Closterkeller - Purple, Blue, Viole 07:00 Wiadomości 07:15 Na dobre i na złe 08:10 Wściekłe gary 08:40 Pamiętaj o mnie 09:00 Dwie strony medalu 09:35 Kabaretowe kawałki 10:00 Kulturalni PL 11:00 Teleexpress 11:20 M jak miłość 12:10 Barwy szczęścia 12:40 Barwy szczęścia 13:10 Dobranocka 13:30 Wiadomości 13:50 Sport 14:10 Czas honoru 15:00 II Festiwal im Marka Grechuty 16:00 Wojna światów 17:40 Leszcze 18:25 M jak miłość 19:15 Dobranocka 19:30 Wiadomości 19:50 Sport 20:00 Janosik 20:55 Na dobre i na złe 21:50 Wideoteka d orosłego człowieka 22:20 Złotopolscy 22:50 Klucze; film NIEDZIELA 16.01.2011 00:30 Plebania 00:55 Plebania 01:15 Plebania 01:35 Plebania 01:55 Plebania 02:30 Szkoła na Słonecznej 03:00 Ziarno 03:30 Rycerze i rabusie 04:15 Flesz historii 04:35 Słownik polsko@polski 05:05 Pamiętaj o mnie 05:25 S jak szpieg 05:55 Między ziemią a niebem 06:00 Anioł Pański 06:15 Między ziemią a niebem 06:45 Pod Tatrami 07:00 Transmisja Mszy Świętej 08:20 Kraj się śmieje 09:20 Smaki czasu z Karolem Okrasą 09:45 Gwiazdy opolskich kabaretonów 10:05 Złotopolscy 10:35 Alfabet uczuć czyli 10 lat z M jak miłość 11:00 Teleexpress 11:20 M jak miłość 12:10 Barwy szczęścia 12:40 Barwy szczęścia 13:15 Dobranocka 13:30 Wiadomości G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 13:50 Sport 14:10 Janosik 15:05 Niepokonani. Niezwykłe historie - Robert Skolimowski 15:40 Szansa na Sukces 16:35 Królowa Bona 17:40 Zmowa z zegarem - koncert Andrzeja Sikorowskiego 18:20 M jak miłość 19:15 Dobranocka 19:30 Wiadomości 19:50 Sport 20:00 Czas honoru 20:50 Wojna światów 22:30 Kulturalni PL 23:30 Dwie strony medalu PONIEDZIAŁEK 17.01.2011 00:00 Kawa czy herbata? 02:05 Polityka przy kawie 02:25 Trzy Szalone Zera 02:55 Kraj się śmieje 03:50 Smaki polskie 04:10 Barwy szczęścia 04:40 Barwy szczęścia 05:10 Kabaretożercy 06:00 Wiadomości 06:15 Plebania 06:45 Złotopolscy 07:15 Czas honoru 08:05 Sto tysięcy bocianów 08:35 II Festiwal Grechuty 09:30 Tygrysy Europy 10:30 Niepokonani. Niezwykłe historie - Robert Skolimowski 11:00 Teleexpress 11:25 L. U. C. Zrozumieś Polskę; widowisko 12:25 Plebania 12:55 Alfabet uczuć czyli 10 lat z M jak miłość 13:15 Dobranocka 13:30 Wiadomości 14:00 Sport 14:15 Miłość nad rozlewiskiem 15:10 Benefis 16:05 Polska 24 16:40 TOMASZ LIS 17:35 Poza układem; film 18:30 Pamiętaj o mnie 18:50 Plebania 19:15 Dobranocka 19:30 Wiadomości 19:55 Sport 20:10 Egzamin z życia 21:00 Polska 24 21:30 "...bo to życie to bal jest nad bale..." - fragmenty koncertu "Zielono mi" 22:10 Piotr Adamczyk - aktor...; 23:05 TOMASZ LIS G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 T Aleksnader Œcios ylko powszechnej manipulacji oraz tłumieniu przepływu rzetel nych informacji zawdzięczamy fakt, że większość Polaków wykazuje porażającą niewiedzę co do osoby Bronisława Komorowskiego, dostrzegając w nim cechy, których człowiek ten nigdy nie posiadał lub przypisując mu poglądy, jakich nigdy nie głosił. Z tego względu osoba obecnego prezydenta III RP stanowi wprost modelowy przykład postaci fikcyjnej - medialnej "matrioszki", zbu dowanej na podstawie fałszywych przekazów i błędnych ocen. Postaci, jakich wiele stworzono w polskim życiu politycznym po roku 1989. Brak podstawowych reguł demokracji sprawił, że okres wyborów prezydenckich wykorzystywany w systemie demokratycznym do gruntownego poznania osoby publicznej, został bezpowrotnie stracony i przeznaczony na budowanie kolejnych użytecznych mitów.Większość z nich została zaczerpnięta z wystąpień samego kandydata lub podana przez ośrodki propagandy w formie definitywnych, irracjonalnych opinii. Niczym krótki zgrzyt w medialnym chórze fałszerzy zabrzmiały słowa tajnego współpra cownika pereelowskiej bezpieki Andrzeja Olechowskiego, który 1 kwietnia w programie "Fakty po faktach" podzielił się intrygującą uwagą: K " andydat Platformy Obywatelskiej nie ma kwali fikacji, żeby objąć urząd prezydenta państwa. Są rzeczy, których nie mogę powiedzieć, bo cały czas obowiązuje mnie tajemnica państwowa. Ale my wiemy niestety o nim rzeczy różne ". Osłona medialna nad Komorowskim sprawiła, że nikt z dziennikarzy nie odważył się zapytać o "rzeczy różne" i nie zadał choćby jednego z 50 pytań, skierowanych do kandydata Platformy. A przecież, gdyby dokonać oceny postaci obecnego prezydenta nie kierując T adeusz Mazowiecki jeszcze jako premier wątpił w rozpad ZSRR i komunizmu. Był człowiek, który w 1980 r. zachęcał swoich studentów do nauki języków. Mówił: system komunistyczny upadnie jeszcze w tej dekadzie. Musicie być gotowi. Chcę napisać o swoim osobistym spotkaniu z człowiekiem niezwykłym. Zaczęło się od audycji ze świadectwami. Prowadziłem ją przez dwanaście lat. Rozmawiałem z trzema, może czterema tysiącami ludzi. I okazywało się, że co trzecia osoba przeszła przez Oazy ks. Blachnickiego. Niezależnie od tego, gdzie ludzie ci znajdowali się w danym momencie życia, ruch Światło-Życie był dla nich szkołą wolności. Krościenko było enklawą wolnej Polski. Jak dziś kojarzone są Oazy, o ile w ogóle są kojarzone? Z naiwnymi piosenkami oazowymi, z chłopakami w koszulach w kratę i z dziewczynami w przydługich spódnicach? A czym były naprawdę? Były miejscem wolnościowej formacji dla ponad dwóch milionów ludzi. Opozycja demokratyczna w latach 60. i 70. była fenomenem niezwykle ważnym, ale całkowicie marginalnym. Obszar wolności, który w PRL budowała Oaza, stawał się w tym samym czasie zjawiskiem społecznym. Dwumilionowa armia oazowiczów poprzedzała, a potem tworzyła i wspierała "Solidarność". W sieci pojawiło się wirtualne muzeum - Muzeum.wolnosci.com. Pierwsza sala Światło-Życie-Solidarność - poświęcona jest właśnie ks. Franciszkowi Blachnickiemu. Anonsuje ją teledysk zespołu Full SPOJRZENIA Matrioszki! się przekazem mediów ani frazesami wygłaszanymi przez samego zainteresowanego, to na podstawie podejmowanych przez niego jednostkowych decyzji, wyborów, powiązań i zależności można bezbłędnie dostrzec, że mamy do czynienia z człowiekiem słabym, pasywnym i tchórzliwym, którego główne zadanie polegało na mumifikacji pereelowskiego układu w armii oraz wspieraniu każdej postkomunistycznej skamieliny. Obnoszoną - niczym moralną tarczę, tzw. "kartę opozycyjną Komorowskiego" należy zweryfikować o słowa wypowiedziane przez niego podczas "dialogu operacyjnego" w dniu 24 kwietnia 1982 r., gdy na pytanie esbeka: jak widzi siebie w nowej sytuacji, w której znalazła się Polska, Komorowski odpowiedział: "mam dość wszelkiej działalności. Nigdy nie byłem ideologiem, to wszystko przestało mieć sens". W innej rozmowie z maja 1982 roku nazwał zasłużonego opozycjonistę Wojciecha Ziembińskiego "pajacem lubiącym się bawić w konspirację" i stwierdził: "mam dość wszelkiej działalności w opozycji, jestem zdekonspirowany wy wiecie o mnie wszystko. Jakakolwiek działalność opozycyjna moja czy innych jest po prostu zabawą w podchody." Postawę późniejszego dyrektora gabinetu, wiceministra i ministra obrony narodowej warto zweryfikować w oparciu o "grubą kreskę" w MON, fascynację generalicją ludowego wojska, czy awansami dla prześladowców opozycji: płk. Lucjana Jaworskiego, płk. Leszka Tobiasza, płk. Aleksandra Lichockiego. Trzeba ją widzieć w perspektywie szczególnego zaufania, jakim cieszył się nowy wiceminister ze strony komunistycznych służb wojskowych, gdy WSW powierzyło mu informację w sprawie zawartości "czarnej teczki" Stana Tymińskiego - czyli dokumentów potwierdzających współpracę Lecha Wałęsy z SB. Należy ją postrzegać poprzez krąg najbliższych znajomych i współpracowników, wśród których znajdziemy: gen. Adama Tylusa, gen. Bogusława Smólskiego, płk. Henryka Demiańczuka, mjr. Jerzego Smolińskiego, gen. Pawła Nowaka, gen. Józefa Buczyńskiego czy Krzysztofa Bucholskiego - byłego wiceprezesa Agencji Mienia Wojskowego aresztowanego w 2007 roku pod zarzutem korupcji. Dziś, tylko ktoś o krótkiej pamięci mógłby poczuć się zaskoczony atencją okazywaną przez Komorowskiego sowieckiemu agentowi Wojciechowi Jaruzelskiemu. Zapomina się, że gdy w 1998 roku Prokuratura Wojskowa wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, ówczesny szef sejmowej Komisji ON - Bronisław Komorowski, na wniosek grupy posłów SLD wnioskował do ministra sprawiedliwości o udostępnienie utajnionego uzasadnienia tylko Wojciechowi Jaruzelskiemu i grupie generałów LWP. Dla społeczeństwa doku ment pozostał do dziś tajny, ponieważ prokuratura tłumaczyła, iż zawiera on "informacje stanowiące nadal tajemnicę państwową". To Komorowski w 2005 roku usilnie sprzeciwiał się inicjatywie Jarosława Kaczyńskiego, gdy ten chciał pozbawić agenta "Wolskiego" przywilejów należnych byłemu prezydentowi oraz stopnia generalskiego. "To zły pomysł - perorował polityk PO - Trzeba umieć oddzielić regulacje ustawowe doty- Ks. Franciszek Blachnicki Power Spirit z piosenką o księdzu Blachnickim. Tańczą w nim na głowie "cats claw crew", break dance'rzy, których akrobacje zatrzymują widzów w niemym podziwie. Sam widziałem na Starym Mieście w Warszawie. Narodowe Centrum Kultury, które wyłożyło środki, wspomagając istotnie powstanie WWW. muzeum.wolnosci.com, pokazało tym kolejnym projektem, że tradycję można kultywować najnowszymi, najsilniejszymi środkami wyrazu. Ludzie tęsknią do Autorytetów, do ładu, do pokoju wewnętrznego, który jest efektem przyjęcia prawdziwej hierarchii wartości. Trzeba się z tymi wartościami do świadomości współczesnych przebić. Czasami dosłownie. Ale i sama historia ks. Franciszka Blachnickiego jest jak scenariusz filmu sensacyj-nego. Jako młody człowiek walczący o naszą wolność z niemieckim nazizmem przeżył nawrócenie w celi śmierci. Zaproponował Bogu całe swoje życie, o ile nie zostanie stracony. Nie został ścięty, wyszedł z celi śmierci, przeszedł przez Auschwitz, został kapłanem. Był człowiekiem żarliwej modlitwy. Ta modlitwa, wiara przez całe życie przemieniała go. W proroka, w świętego. Zainicjował dziesiątki inwestycji, budowli, instytucji. Sam był człowiekiem ubogim. Niczego nie zatrzymywał dla siebie. W czasach, w których wielu sądzi, że ideały się sprzedały, sylwetka ojca Blachnickiego przykuwa uwagę. Bo ks. Franciszek był wolny nawet za kratami, relacja z Chrystusem dawała mu nieprawdopodobną odwagę, stanowczość i przenikliwość wręcz proroczą. Model walki bez przemocy ks. Jerzego Popiełuszki i ks. Franciszka Blachnickiego okazał się skuteczny w starciu z niezwyciężonym wydawałoby się totalitaryzmem. W 1982 r. w Monachium w trakcie jednej z konferencji publicznie stwierdził, że system komunistyczny upadnie do końca lat 80. I to nie tylko w Polsce, ale w całym bloku sowieckim. I że trzeba Europę przygotować na nowy ład, ład pojałtański. Postsovieticum, które głosił jako wyzwanie na początku lat 80., zaskoczyło właściwie wszystkich dziesięć lat później. Ruch oazowy był prześladowany przez SB i milicję zwaną "obywatelską" przez cały czas swojego istnienia. Próby zastraszania, delegalizowania, czasami wręcz terroryzowania młodych ludzi, spełzły na niczym. Aparat przemocy okazał się całkowicie bezsilny wobec postawy jednego człowieka. Niewzruszony, stanowczy, nieulękły. I to się udzielało. Gromadził wokół siebie setki, tysiące aktywnych osób i wraz z nimi animował ruch społeczny. Równoległe społeczeństwo. W marcu 1980 r. ks. Blachnicki na kongregacji ruchu oazowego na Jasnej Górze wezwał do bojkotu peerelowskich wybo- STRONA 27 czące wszystkich byłych prezydentów od oceny ich działalności, nie można karać kogoś za błędne decyzje lub niewłaściwe zachowanie, odbierając uprawnienia". Rok później, w wywiadzie dla Moniki Olejnik Komorowski twierdził, że "zabranie Jaruzelskiemu stopnia generalskiego oznaczałoby, że przekreślamy całą drogę żołnierską generała, a ta nie cała przecież była zła". Postać agenta zbrodniczej Informacji Wojskowej Komorowski nazwał "do pewnego stopnia tragiczną" argumentując, że Jaruzelski wziął udział w demontowaniu własnego systemu, za którym się opowiadał i którym żył przez całe życie. Ówczesny marszałek Sejmu podkreślał przy tym, że "niewątpliwie gdzieś miały swoje istotne znaczenie jego korzenie rodzinne, tradycja, dla myślenia w kategoriach patriotyzmu". Czyż powoływanie się na "korzenie rodzinne i tradycje" nie stanowi zabiegu propagandowego wspólnego Jaruzelskiemu i Komorowskiemu? Tę wspólnotę łatwiej dostrzec, gdy zrozumiemy, że pod tarczą herbową i rodzinną mistyfikacją można ukryć ponure fakty z własnych życiorysów i poglądy nieprzystające do polskich wartości. Obrazem tej wspólnoty są również słowa z "Listu otwartego" jaki przed kilkoma dniami Jaruzelski wystosował do Komorowskiego. Sowiecki namiestnik napisał m.in.: "Rozumiem, iż cała ta wrzawa wokół posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego i mojego w nim udziału, stała się głównie okazją do realizacji głównego celu - podważenia prestiżu, zaufania, zdyskredytowania Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. [...] Przykro mi, iż naraziłem Pana Prezydenta na powstałą sytuację. " Słowa Jaruzelskiego to nie tylko kazuistyczna retoryka. Od dziś wyznaczają autentyczną relację - sprzężenie, w której "wrzawa" wokół obecności sowieckiego namiestnika będzie urastać do rangi ataku na osobę prezydenta III RP i podważać jego "prestiż". rów. Narażał się nie tylko władzom państwowym. Również wśród biskupów wielu dystansowało się do działań ks. Franciszka. Ale też wielu mocno go popierało. W tym kardynał Wojtyła, a potem papież Jan Paweł II. Siłę dawała mu wiara. Sposób, w jaki mówił o Bogu, pokazywał wyraźnie, że sam doświadcza tej Miłości. Że wie, o czym mówi. Był wolny wewnętrznie, duchowo. Świętość staje się udziałem człowieka w codzienności. Tak widzą go najbliżsi współpracownicy. Jego świętość polegała na tym, że cały czas pokonywał siebie. Paradoksalnie, nie był człowiekiem otwartym. Musiał o to walczyć. Widział zawsze najlepsze strony spotykanych ludzi. Również tych, którzy go zdradzili. Puenty ziemskie dopisują do historii gigantów zdrajcy, kaci, tchórze. To nie ma znaczenia. Ks. Franciszek Blachnicki, najprawdopodobniej otruty przez agentów peerelowskich służb specjalnych, zwyciężył. Był gotów za swoją działalność ponieść najwyższe konsekwencje. Mówił najbliższym współpracownikom: Jestem gotów również na śmierć, ale to łaska, której Bóg nie wszystkim udziela… Bez światła ludzie się gubią, ich życie staje się pustynią. Całe dzieło i życie ks. Blachnickiego pokazuje, że nasza siła tkwi w solidarności. Tej wertykalnej i tej horyzontalnej. Komunia z Bogiem, solidarność z ludźmi. Full Power Spirit śpiewa: Czterech Muszkieterów na straży wolności i tradycji: Wojtyła, Wyszyński, Popiełuszko, Blachnicki . Czas na uznanie świętości Tego Czwartego. Robert Tekieli OSTATNIASTRONA STRONA 28 Czas na uśmiech! - Dziękujemy, że wybrał pan naszą pizzerię. Czy mogę prosić o pański numer EUROPESEL? - Klient: Dzień dobry. Chciałbym złożyć zamówienie. - Czy mogę najpierw prosić pański numer EUROPESEL? - Mój EUROPESEL, tak... już, chwileczkę... to jest: 216505203141234 1123221854332223. - Dziękuję, panie Nowak. Widzę, że mieszka pan przy ulicy Żytniej 14, a pański numer telefonu to 56320302. Numer telefonu w pańskim biurze to 54356326, a numer pańskiej komórki to 88234924. Z którego numeru pan dzwoni? - Co? Dzwonię z domu. Skąd pan ma te wszystkie informacje? - Jesteśmy podłączeni do Systemu, proszę pana. - (wzdychając) Ach tak... chciałbym zamówić dwa razy waszą Pizzę Samo Mięcho. - To chyba nie jest dobry pomysł, proszę pana. - Co pan ma na myśli? - Proszę pana, w pańskiej kartotece medycznej jest napisane, że ma pan za wysokie ciśnienie i ekstremalnie wysoki poziom cholesterolu. Twój Narodowy Opiekun Zdrowia nie zezwoli na takie niezdrowe zamówienie. - Cholera. To co pan proponuje? - Może pan spróbować naszej niskotłuszczowej Pizzy Sojowej. Z pewnością panu zasmakuje. - Czemu pan sądzi, że mi to zasmakuje? - Wypożyczał pan w zeszłym tygodniu "Sojowe przepisy kulinarne" z biblioteki, dlatego właśnie to panu zasugerowałem. - Ok, ok. Proszę więc dwie rodzinne. Zaraz podam panu numer karty kredy towej. - Obawiam się, że będzie pan musiał zapłacić gotówką, bo przekroczył pan limit na koncie karty kredytowej. - No to skoczę do banku tu obok i przyniosę gotówkę zanim wasz kierowca dostarczy pizzę. - Pańskie konto czekowe również jest już wyczerpane. - [Nieważne. Po prostu przyślijcie pizzę, mam już gotówkę gotową. Jak długo to zajmie? - Obawiam się, że około 45 minut, gdyż mamy teraz dużo zamówień. Chyba, że jeśli chce pan jechać po gotówkę, to po drodze sam pan podjedzie po zamówienie. Jednakże wożenie pizzy motocyklem może być ryzykowne. - Skąd u diabła pan wie, że jeżdżę na motorze?! - Pisze tutaj, że oczekuje się na pana z pierwszą wpłatą na samochód. Ale moto cykl ma pan już spłacony. - k... !!! - Radzę uważać, co pan mówi. Ma pan już przecież kolegium za obrażenie policjanta w lipcu 2009 roku oraz wyrok za opowiedzenie nietolerancyjnego dow cipu o nekrofilach. - (Milczenie) - Czy chce pan coś jeszcze ? - Tak, mam kupon na darmowe dwa litry coli. - Przykro mi, ale nasz regulamin zabrania podawania coli cukrzykom... Co jest napisane na dnie puszki z Coca-Colą produkowanej w Rosji? - Otwierać z drugiej strony. Co to znaczy, gdy ktoś znajdzie cztery podkowy? - To znaczy, że gdzieś koń biega na bosaka. Co to jest miłość? - Miłość to jest światło życia. A co to jest małżeństwo? - Rachunek za światło. Mąż wraca do domu lekko niewyraźny. Żona: - Piłeś? - No coś ty, ani kropelki. - Przecież widzę, że ledwie stoisz na nogach. Przyznaj się. Piłeś? - Nie piłem. - Powiedz “Gibraltar”. - No dobra... piłem! Co to jest: zarośnięte, spocone i lata między majtkami...? - Bosman! Ilu prawdziwych mężczyzn potrzeba do wkręcenia żarówki. - Ani jednego, prawdziwy mężczyzna nie boi się ciemności. Polska Winiarnia | EURO-CAN Quality Wine Produkujemy wszystkie rodzaje win na wszelkie okazje. Wysoka jakoœæ - niskie ceny telefon 905.791.3447 1625 Steels Ave. E. Unit 12, Brampton, Ont. G£OS POLSKI nr 2 5-11.01.2011 Słoweńskie Boże Narodzenie pod polską batutą Niezwykle piękny koncert, z podwójnej okazji: Bożego Narodzenia i 20 lat niepodległości Słowenii, odbył się 19 grudnia w Living Arts Centre w Mississauga. Nasi słowiańscy pobratymcy spod Alp zaprezentowali się w najwyższym stylu i klasie, zapraszając divę piosenki Helenę Blagne, znakomitego tenora Ziga Kasagica, mistrza polki Waltera Ostanka oraz rewelacyjnych tancerzy Mihę Vodicara i Nadiyę Bychkovą. Jak zwykle - świetną oprawę muzyczną zapewnił maestro dr Andrzej Rozbicki wraz ze swym Celebrity Symphony Orchestra, a posłuchać mogliśmy m.in.: Pucciniego, Verdiego, Webbera czy Lehara. Uczta dla ducha! Wdzięcznie tańczyły i śpiewały słoweńskie dzieci... Gwiazdy słoweńskich scen operowych i tanecznych Andrzej Rozbicki