Modlitwa odważna

Transkrypt

Modlitwa odważna
Modlitwa odważna
Czasem zastanawiamy się, skąd jedna osoba ma tyle wewnętrznej odwagi i siły duchowej, a drugej, choć równie
pobożnej, zupełnie takich cech brak. Otóż Pismo święte mówi nam, że istnieje coś takiego, jak modlitwa odważna. Jest
to modlitwa, po której natychmiast następuje czyn. Możemy też nazwać ją modlitwą czynu.
Przyjrzymy się postawie św. Piotra. W Nowym Testamencie to właśnie on najbardziej jest „człowiekiem modlitwy
odważnej".
Pamiętamy historię, w której Jezus szedł po wodzie. Po kilku słowach, które Jezus powiedział do wszystkich apostołów,
Piotr zaczyna indywidualną z Nim rozmowę (czyli modlitwę): „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po
wodzie" (Mt 14,28). Po tej krótkiej modlitwie zaczyna nasłuchiwać odpowiedzi od Jezusa. Dopóki nie był jej pewny,
czekał w miejscu. Ale gdy tylko Jezus powiedział: „Przyjdź!" (Mt 14,29), Piotr natychmiast wyszedł z łodzi.
MIŁOŚĆ SZALONA
Widzimy, że modlitwa odważna nie jest tym samym, co modlitwa z determinacją (powszechnie nazywana modlitwą „z
silną wiarą"). Piotr nie jest zdeterminowany, aby chodzić po wodzie. Nie jest mu to potrzebne ani do szczęścia, ani do
życia. Jeśli by mu Jezus odpowiedział „Zostań!", świat Piotra nie zawaliłby się. Ajed-nak, gdy tylko Piotr usłyszał: „Zrób
to!", natychmiast wykonał jedną z bardziej szalonych rzeczy w swoim życiu.
Dlaczego był to gest odważny? Bo Piotr wchodził do wody sam. Za sobą miał jedenastu, którzy nie wiadomo co sobie o
tym wszystkim myśleli. Przed sobą, gdzieś daleko, ledwo widocznego Jezusa. To nie była sytuacja, w której Jezus stoi
obok i mocno trzyma za rękę. Co ważniejsze, Jezus nie chciał nawet, aby tak by-ło; nie powiedział: „Poczekaj, przyjdę
po Ciebie i spróbujemy razem". On powiedział: „Przyjdź". Cechą ludzi, którzy modlą się w sposób odważny jest to, że
naprawdę wiedzą, co mówią Bogu. Tacy ludzie nie rzucają słów na wiatr. Za słowami idą czyny. Piotrowi nawet do głowy
nie przyszło odpowiedzieć Jezusowi: „Żartowałem, myślałem, że mi odpowiesz, żebym się nie wygłupiał!". Ale wielu
chrześcijan właśnie tak odpowiada Bogu na modlitwie.
WALECZNE SERCE
Na początku modlitwa odważna ma trzy etapy: 1. Propozycja z naszej strony, często zakończona prośbą ojej
potwierdzenie. 2. Czas oczekiwania na odpowiedź przez potwierdzenia znakami, sytuacjami, a także wewnętrznie - przez
pokój i radość w sercu. 3. Punkt najważniejszy, który świadczy o tym, czy nasza modlitwa jest modlitwą odważną. Jeśli
odpowiedź Boga brzmi: „Zostań!", człowiek modlitwy odważnej zostawia temat i przechodzi do kolejnego. Jeśli zaś
odpowiedź Boga brzmi: „Chodź!", człowiek modlitwy odważnej po prostu zabiera się do roboty.
W łodzi było dwunastu apostołów. Dwanaście wierzących osób! Tylko jedna z niej wyszła. Tylko jedna z nich podjęła się
modlitwy odważnej. Pozostałe myślały pewnie „też bym tak chciał" albo „co za głupi pomysł". Ale żadna z nich nie
powiedziała słowa do Jezusa. Nie miała odwagi przedstawić Mu swoich myśli. Piotr zaś powiedział „A", a po
potwierdzeniu przez Jezusa, miał odwagę powiedzieć także „B".
Myślę, że procentowo sytuacja z chrześcijanami wygląda dziś podobnie: jeden na dwunastu mocno wierzących
podejmuje się modlitwy odważnej. Oczywiście wiemy, że ci, co zostali w łodzi nie popełnili ani błędu, ani grzechu. Oni
po prostu zostali w lodzi i nie chodzili po wodzie. Modlitwa odważna nie jest obowiązkiem chrześcijanina. Myślę jednak,
że głęboko w naszym sercu jest pragnienie takiej modlitwy. I po czasie możemy się stukać w głowę: „Dlaczego ja
wówczas nie zapytałem Jezusa, czy wyjść z łodzi, może chodziłbym po wodzie... a tak, nic z tego". Podejmowanie
ryzyka jest pragnieniem naszego serca. Bo serce, które kocha jest sercem walecznym.
SZYBKIE REAGOWANIE
Konieczne jest, abyśmy w opisywaniu modlitwy odważnej pokazali również jej dalsze skutki. Otóż podczas realizowania
tego, do czego Piotr został zachęcony przez Jezusa, pojawiły się przeszkody w postaci silnego wiatru. Piotr zaczął
tonąć podczas realizacji swojego pomysłu potwierdzonego przez Boga. Jest to normalny etap w działaniu człowieka
modlitwy odważnej. Przy realizowaniu rzeczy trudnych, a niekiedy szalonych przychodzą momenty takiego zwątpienia,
że czasem nawet żałujemy, żeśmy tę łódź opuścili. Sprawy wydają się być tak skomplikowane i tak bardzo nas
przerastają, że nie widzimy wyjścia z sytuacji. Co gorsza, bywa że przyjaciele, którzy zostali w łodzi, zaczynają mówić:
„No i po coś wychodził? Wiadomo było, że nie dasz rady".
Na szczęście człowiek modlitwy odważnej ma tę cechę, że szybko reaguje. I podobnie, jak w łodzi, Piotr i teraz
zareagował natychmiast. Zawołał: „Panie ratuj!". Nie wtedy, kiedyjuż się topił. On dopiero „ZACZĄŁ tonąć" (Mt 12,30),
czyli dopiero się zanurzał. Gdy tylko to spostrzegł, od razu krzyknął: „Panie ratuj!". I znowu był bezpieczny, i wrócił z
Jezusem po wodzie do łodzi. Tu widzimy kolejną cechę człowieka modlitwy odważnej: nie tylko działa natychmiast, ale
natychmiast woła Jezusa. Piotr nie próbował sam się uratować. A mógł, bo przecież, w przeciwieństwie do Jezusa,
dobrze umiał pływać (J 21,7). Widzimy, że Piotr nie prosił o ratunek przed utonięciem (przed śmiercią), ale o ratunek w
realizacji planu: „Panie ratuj, bo już nie idę po wodzie. Pływać to ja mogę sobie sam, ale miałem dojść do Ciebie po
wodzie, nie dopłynąć".
MODLITWA EKSTREMALNA
Podsumowując, możemy zauważyć sześć etapów w modlitwie św. Piotra: 1. Prośba, aby wyjść z łodzi. 2. Oczekiwanie
na odpowiedź (słuchanie i obserwowanie znaków) 3. Czyn, czyli chodzenie po wodzie (realizacja planów). 4. Zwątpienie
z powodu przeciwności. 5. Szybkie słowa „Panie ratuj". 6. Kontynuacja planu.
W życiu człowieka modlitwy odważnej ten schemat powtarza się bardzo często. Jego życie po prostu biegnie według
tego schematu. Kończy się jeden plan, zaczyna kolejny. Co od-ważniejsi podejmują się wyjścia z kilku różnych łodzi w
tym samym czasie. Najciekawsze jest jednak to, że modlitwa odważna sprawia, że nasza relacja z Bogiem staje się
niezwykłą przygodą. Jezus jest coraz bardziej pociągający, wiara bardziej żywa, a serce pełne radości.
Gdy czytamy Dzieje Apostolskie, to widzimy, że apostołowie już nie przepuszczali zbyt łatwo sytuacji „chodzenia po
wodzie". Ich modlitwa stała się odważną, a realizacja planów nieraz prowadziła do śmierci, więzienia i innych
przeciwności. Schemat się powtarzał, bo jeśli ktoś raz doświadczy modlitwy odważnej, to chce tę przygodę
kontynuować do końca życia.
Z EWANGELII WG ŚW. ŁUKASZA 14, 22-33
Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił,
wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów
oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc
po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.
Jezus zaraz przemówił do nich: „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!". Na to odezwał się Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś,
każ mi przyjść do siebie po wodzie!". A On rzekł: „Przyjdź!". Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do
Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: „Panie, ratuj mnie!". Jezus natychmiast
wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?". Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś,
którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym".
Tekst ukazał się w Dobrym Magazynie wydawanym przez PRODOKS. Nr 1, 2006.

Podobne dokumenty