Pobierz pdf
Transkrypt
Pobierz pdf
10(68)/2013 W numerze Nie mamy się czego wstydzić Objazdówka po Zagłębiu KĄTEM oka „Śląska objazdówka” to projekt, który Komunikacyjny Związek Komunalny GOP realizuje od 2011 roku we współpracy z katowicką „Gazetą Wyborczą”. Każda wycieczka cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Podobnie było i tym razem. W sobotę 5 października br. odbyła się kolejna objazdówka. Tym razem jej celem był Sosnowiec, którego zabytki zaskoczyły i zachwyciły wszystkich jej uczestników, również gości z Kijowa i Moskwy, którzy znaleźli się wśród zwiedzających. W Sosnowcu zabytków jest wiele, ale które mogły zrobić aż takie wrażenie? Okazuje się, że te, które są na co dzień niedostępne dla zwiedzających. Były to pałac Dietla, położony obok kościół ewangelicki oraz mauzoleum tego przemysłowca znajdujące się na cmentarzu ewangelickim. Każda wycieczka zostawia pewne wrażenia. Jeśli zwiedza się ciekawe miejsca, to są to wrażenia pozytywne. Jeżeli nie spodziewamy się tego, co później zobaczymy, to taka wycieczka zachwyca. Tak właśnie było z objazdówką po stolicy Zagłębia. W pamięci wielu uczestników Sosnowiec pozostanie jako ciekawe miejsce. Relację z październikowej wyprawy znaleźć można w bieżącym numerze „Szlaków”. Redakcja Prawidłowe wsiadanie i opuszczanie pojazdów określa kilka zasad zebranych w regulaminie przewozu. We wszystkich autobusach, które nie są przegubowe, obowiązuje w Komunikacyjnym Związku Komunalnym GOP zasada wsiadania pierwszymi drzwiami. Fot. KZK GOP Kolonia na Piaskach Zasada wsiadania pierwszymi drzwiami obowiązuje w KZK GOP od 2008 roku Jak prawidłowo wsiadać i wysiadać T akie pojazdy są w specjalny sposób oznaczone, między innymi przez oklejenie drzwi odpowiednimi informacjami. Gdy autobus podjedzie na przystanek, otwiera na początku tylko pierwsze drzwi. Kolejne są otwierane na życzenie pasażera. Dotyczy to przypadków, gdy przy drzwiach są zainstalowane przyciski służące powiadomieniu o chęci opuszczenia pojazdu na najbliższym przystanku. System wsiadania pierwszymi drzwiami pozwala na przeprowadzenie przez kierowcę kontroli biletów u osób wsiadających. Przypominamy, że ma to na celu zmniejszenie liczby pasażerów, ROZKŁAD JAZDY którzy korzystają z usług KZK GOP bez ważnego biletu. Jest to w interesie nie tylko pasażerów, ale wszystkich podatników. Z takich autobusów wysiadanie powinno odbywać się tylko drugimi i trzecimi drzwiami. Dzięki temu wymiana pasażerów będzie sprawniejsza i, podczas gdy jedni pasażerowie dopiero wysiadają, drudzy mogą w tym samym czasie już wsiadać do pojazdu. Aby kontrola biletów przez kierowcę przebiegała sprawnie, dobrze jest wcześniej się do niej przygotować. Warto na przykład przed wejściem do pojazdu ustawić się w kolejce, aby niepotrzebnie nie tłoczyć się i nie przepychać w drzwiach zawsze pod ręką w Twoim telefonie autobusu. Sprawne zebranie się wsiadających pasażerów w rejonie pierwszych drzwi pozwala też kierowcy szybciej umożliwić wyjście pasażerom znajdującym się w autobusie. Ma wówczas większą pewność, że nikt nie będzie próbował ominąć kontroli biletów. Kierowca ma prawo również wezwać znajdującego się w autobusie pasażera do podejścia i okazania ważnego biletu lub dokumentu uprawniającego do bezpłatnego przejazdu. Na przystankach początkowych do autobusów można wsiadać tylko po podjechaniu autobusu w wyznaczone miejsce. Kierowca powinien podstawić autobus w takie miejsce zaraz po zakończeniu czynności związanych ze zmianą kierunku jazdy. W przypadku przystanków na żądanie prowadzący ma obowiązek zatrzymać pojazd zawsze, gdy ktoś na takim przystanku się znajduje. Dlatego należy stać na nim w widocznym miejscu, by kierowca z wyprzedzeniem mógł podjąć decyzję o zatrzymaniu się. Warto pamiętać, że kierowca może nie zauważyć na przykład osoby dobiegającej do przystanku i się na nim nie zatrzymać. Pasażer znajdujący się w pojeździe musi powiadomić kierowcę, że zamierza wysiąść na przystanku na żądanie. Najczęściej odbywa się to za pomocą odpowiednio oznaczonego przycisku. Emil Markowiak szlaki 10/2013 2 KZK GOP CZYM ŻYJĄ GMINY Fot. Arkadiusz Ławrywianiec BĘDZIN, SOSNOWIEC w skrócie... KATOWICE Rozpoczęła się budowa katowickiego Supersamu. Stanie on w miejscu dawnej hali, którą wybudowano jeszcze w latach trzydziestych ubiegłego stulecia. Ma tam być ponad sto sklepów i punktów usługowych, kino i klub fitness. Budynek będzie miał pięć kondygnacji, dwie ostatnie to parking na 400 samochodów. Budowa ma się zakończyć w 2015 roku. Kolejna galeria wpisuje się w plan rewitalizacji centrum Katowic. Supersam zaprojektował katowicki architekt Tomasz Konior, który przekonuje, że będzie on kontynuacją tradycji handlowych w tym miejscu. BYTOM W tym roku bytomski Elektronik, a właściwie Technikum nr 4, kończy sześćdziesiąt lat. To wyjątkowy czas dla tej placówki – we wrześniu bowiem uczniowie powrócili w mury starej siedziby szkoły, do budynku przy ulicy Katowickiej. Uroczystości jubileuszowe zaplanowano na 25 i 26 października. DĄBROWA GÓRNICZA Na terenie miasta wkrótce stanie 150 stojaków U-kształtnych, do których bezpiecznie będzie można przypiąć swój rower. Takie stojaki to najbardziej rekomendowane i pożądane stojaki rowerowe. Umożliwiają one bezpieczne przypięcie roweru do stojaka za ramę, a nie za koło – za pomocą blokady U-lock bądź zwykłego zapięcia. Stojaki to jedno z założeń projektu „Dąbrowa rowerowa – miejsca przyjazne rowerom”. Na razie na mapie miasta będzie dziesięć lokalizacji, w których staną stojaki ufundowane przez firmę ArcelorMittal. GLIWICE Po raz czwarty w Gliwicach – mieście portowym, odbędzie się Festiwal Morza Nad Kanałem. W tym roku impreza rozrosła się do dwóch dni koncertowych. Towarzyszy jej też sporo wydarzeń okołofestiwalowych: pokaz filmów, pokazy slajdów i premiera książki marynistycznej. Ostatni ikarus wyjechał na ulice Zagłębia 10 października 2013 roku Sosnowiec żegna ikarusa Koniec legendy. PKM Sosnowiec pożegnał ostatniego ikarusa 10 października 2013 roku. Podobnie jak inne wysłużone autobusy i przedmioty pojazd trafił do Izby Tradycji Komunikacji Miejskiej w Będzinie. S prowadzane niegdyś z Węgier autobusy nie obsługują już planowych połączeń w Zagłębiu. Sosnowiecki ikarus ma 26 lat, a pożegnanie z nim tak naprawdę nie jest ostateczne, ponieważ jeden pojazd został przeznaczony na autobus muzealny. 10 października można było także zapoznać się z ekspozycją przedstawiającą między innymi wyposażenie warsztatowe oddziału PKM Sosnowiec w Będzinie oraz autobusy typu Jelcz RTO, Jelcz M11 i Ikarus 260. Trzeba przyznać, że ikarusy na długo stały się symbolem zagłębiowskiej komunikacji. Jeszcze do niedawna można je było spotkać na liniach 635 czy 175, a także 18, 150, 807, 808, 811 czy 825. A wspomniany już ostatni ikarus z floty PKM Sosnowiec, wyprodukowany w 1987 roku, o numerze bocznym 214, oficjalnie zjechał z trasy właśnie 10 października. Przejechał łącznie ponad 2 miliony kilometrów. Wcześniej kursował na liniach 635 i 175. Pojazd sprawował się bardzo dobrze, a wycofany został tylko dlatego, że nie był przystosowany do współczesnych wymogów. – Chcemy zachować te nasze zabytki techniki dla przyszłych pokoleń, żeby ludzie mogli sobie zobaczyć, jak kiedyś wyglądała praca w tym przedsiębiorstwie i jak kiedyś wyglądało podróżowanie – wyjaśnia Marek Pikuła, prezes PKM Sosnowiec. Zdaniem wielu kierowców tego przedsiębiorstwa ikarusy były raczej autobusami niezawodnymi, sprawdzającymi się przede wszystkim latem. Pojazdy dało się szybko przewietrzyć, choć do cichych nie należały. – Autobus tworzy naszą historię, dlatego chcieliśmy go zachować dla potomności. Szkoda go na żyletki – dodaje prezes Pikuła. W otwartej również 10 października Izbie Tradycji Komunikacji Miejskiej w Będzinie przy ulicy Promyka 30 – oprócz zabytkowych pojazdów – zobaczyć można również układ pomieszczeń i wyposażenie warsztatów, pomieszczenia mechaników, tapicernię, spawalnię, w nich maszyny – tokarkę, prasę, piłę mechaniczną, wiertarkę, maszyny do szycia i tym podobne. Ponadto kasowniki, siedzenia autobusowe, mundury, dokumenty, fotografie, bilety, odznaczenia, stare tablice kierunkowe, a nawet kompletny tylny most i silniki autobusowe. Ciekawym eksponatem jest kabina kierowcy ikarusa, na której oglądać można multimedialną prezentację o historii PKM Sosnowiec. Katarzyna Migdoł-Rogóż ROZWIĄZANIE ZAGADEK ZE STRON 2 3 „SZLACZKÓW KZK GOP” T@ 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. Pojazd. Samolot. Rower. Ciężarówka. Samochód. Helikopter. Autobus. Hulajnoga. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 4 Metro. Skuter. Pociąg. Motocykl. Trolejbus. Tramwaj. Hasło: Zawód kontroler R@T Wpisane do rejestru dzienników i czasopism pod poz. Pr 1979 G Komunikacyjny Związek Komunalny Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego ê 1. 2. 3. 4. Katowice. Sosnowiec. Gliwice. Siemianowice Śląskie. 5. 6. 7. 8. Piekary Śląskie. Chorzów. Będzin. Ruda Śląska. 9. Zabrze. 10. Bytom. 8 Redaktor naczelna: Katarzyna Migdoł-Rogóż Redakcja: Anna Koteras, Łukasz Kosobucki, Emil Markowiak, Paweł Wieczorek Korekta: Renata Chrzanowska Opracowanie graficzne i skład: GREATIO Grzegorz Bieniecki Druk: Comsoft Krzysztof Ewicz Nakład: 20 000 egzemplarzy Wydawca: Komunikacyjny Związek Komunalny GOP Adres redakcji: Komunikacyjny Związek Komunalny GOP 40-053 Katowice, ul. Barbary 21a tel. 32 742 84 14, fax: 32 251 97 45 [email protected] www.kzkgop.com.pl szlaki 10/2013 KZK GOP 3 ROZMOWA „SZLAKÓW” Fot. PKM Sosnowiec Zabytkowe pojazdy w będzińskiej Izbie Tradycji Komunikacji Miejskiej Prezes Marek Pikuła chce zachować ikarusa dla przyszłych pokoleń Nie mamy się czego wstydzić Skąd pomysł na powstanie Izby Tradycji Komunikacji Miejskiej? Chcieliśmy zachować dla przyszłych pokoleń zabytki techniki. Zaczątkiem ekspozycji stał się pozyskany okazyjnie Jelcz RTO 043 „ogórek”. Najstarszy oddział spółki znajdujący się w Będzinie aż prosił się o wykorzystanie, a działalność eksploatacyjna nie była już w nim prowadzona. Stąd pomysł na zaadaptowanie jego pomieszczeń dla potrzeb Izby Tradycji. Na terenie byłej zajezdni autobusowej w Będzinie otwarto w październiku Izbę Tradycji Komunikacji Miejskiej. O tym, co można zobaczyć na ekspozycji, i o pożegnaniu ostatniego ikarusa w Zagłębiu opowiada Marek Pikuła – prezes Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Sosnowcu. przedmioty czy pojazdy warte zachowania, które mogłyby być udostępnione społeczeństwu, o rozważenie ich przekazania do naszej Izby. Apel ten dotyczy oczywiście także osób prywatnych, pracowników KZK GOP i wszystkich czytelników. Co można zobaczyć na ekspozycji? W Izbie można również podziwiać zabytkowe pojazdy. Jakie? Zachowano układ pomieszczeń i wyposażenie warsztatów pamiętające początki funkcjonowania będzińskiej zajezdni – pomieszczenia mechaników, tapicernia, spawalnia, w nich maszyny – tokarka, prasa, piła mechaniczna, wiertarka, maszyny do szycia i tym podobne. Ponadto kasowniki, siedzenia autobusowe, mundury, dokumenty, fotografie, bilety, odznaczenia, stare tablice kierunkowe, a nawet kompletny tylny most i silniki autobusowe. Ciekawym eksponatem jest kabina kierowcy ikarusa, na której można oglądać multimedialną prezentację o historii firmy, taborze i zgromadzonych na miejscu zabytkowych pojazdach. Wspomnianego już wyżej Jelcza 043 RTO, którego wszyscy pamiętają jako „ogórka”, Ikarusa 260.04, Jelcza M11 i pojazd pogotowia technicznego na podwoziu Ikarusa. Wszystkie wcześniej służyły mieszkańcom Zagłębia? Oprócz „ogórka” – wszystkie. Nasz egzemplarz Jelcza RTO według naszej wiedzy jeździł w latach swej świetności w PKS. Pozyskaliśmy go od Jelczańskich Zakładów Samochodowych i odremontowaliśmy własnymi siłami. oraz związane z zaawansowanym wiekiem koszty napraw w sumie spowodowały, że podjęliśmy decyzję o ich jak najszybszym wycofaniu z eksploatacji. Jednocześnie pamiętamy, że autobus ten miał także swoje zalety – odporność na nasze dziurawe drogi, dobre przewietrzanie wnętrza, prostą konstrukcję. Przez lata dominacji w taborze przewoźników stał się pewnego rodzaju symbolem, dlatego uznaliśmy, że zasługuje na uroczyste pożegnanie. Co teraz stanie się z tym pojazdem? Ten konkretny egzemplarz zakończy swój żywot jak większość – jako złom. Do Izby Tradycji na stałe trafi inny ikarus, z rocznika 1986 (numer boczny 142). Aktualnie w oddziale w Dąbrowie Górniczej trwa jego remont mający na celu zachowanie go w stanie jak najbliższym oryginałowi. Wystawa jest już zamknięta, czy zbieracie jeszcze jakieś eksponaty? Otwarcie Izby Tradycji Komunikacji Miejskiej zbiegło się z pożegnaniem ostatniego ikarusa. Dlaczego postanowiliście hucznie rozstać się z tym modelem autobusu? Kierowcy i miłośnicy komunikacji miejskiej i niektórzy pasażerowie mają ogromny sentyment do starych pojazdów, najchętniej zachowaliby takie jeszcze w użytku. Czy to możliwe i skąd takie zamiłowanie do tego typu podróży starymi autobusami? Oczywiście, mamy nadzieję na ciągłe uzupełnianie ekspozycji. Wiele z jej elementów to przedmioty ofiarowane przez naszych obecnych i byłych pracowników. Zwracaliśmy się również i ponawiamy nasz apel do przewoźników lub przedsiębiorców, którzy być może mają w posiadaniu Ikarusy już od kilku lat stały się dla mediów i pasażerów synonimem przeszłości w komunikacji. Wysoka podłoga, utrudniająca dostęp niepełnosprawnym i osobom z wózkami dziecięcymi, przestarzała konstrukcja, powodująca także większą uciążliwość dla kierowców (ręczna skrzynia biegów) To możliwe i potrzebne. Zabytki techniki są dla dziedzictwa kultury ważne, jak każde inne. Gdyby w ubiegłych latach pozostawiano chociaż po jednym autobusie z każdego typu, jaki poruszał się po naszych drogach, dzisiejsza kolekcja byłaby imponująca. Trzeba dostrzec potencjał w zabytku tech- niki wtedy, kiedy on jeszcze tym zabytkiem się nie stał. Każda rzecz przed staniem się klasykiem może wydawać się starym rupieciem, ale wystarczy wyobrazić sobie, czym będzie za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, żeby ją docenić już teraz. Sentyment do starych autobusów jest zrozumiały, kojarzą nam się z młodością, wzbudzają wspomnienia i nostalgię. Czy w Izbie można zobaczyć, jak przedsiębiorstwo zmieniało się na przełomie lat? Jesteście jedną z najbardziej nowoczesnych tego typu spółek w regionie. Izba pokazuje raczej przeszłość, chociaż pewne elementy wyposażenia i eksponaty mają charakter przekrojowy – na przykład zestaw tablic kierunkowych czy kasowników. Aby pokazać teraźniejszość Spółki warto zobaczyć zajezdnię w Sosnowcu, nowoczesny tabor i wyposażenie. Okazją do tego mogą być dni otwarte, które będą w przyszłości przez nas na pewno organizowane. Co do naszej nowoczesności, to staramy się, jak możemy, dostosować do otaczającej nas rzeczywistości, przez nowe rozwiązania techniczne i organizacyjne poprawić warunki przewozu naszych pasażerów i warunki pracy naszych pracowników. Jak wygląda obecnie flota PKM-u Sosnowiec, to też najwięcej nowoczesnych autobusów jeżdżących na zlecenie KZK GOP? Po wycofaniu z eksploatacji ostatniego ikarusa pozostało w Spół- ce tylko 31 autobusów z wysoką podłogą. Ponieważ mamy w planach na najbliższe miesiące zakup 21 używanych autobusów, a możliwe też, że zakupimy kilka nowych, bardzo bliski wydaje się czas, kiedy sto procent naszego taboru będzie taborem niskopodłogowym. Biorąc pod uwagę, że w ciągłej eksploatacji znajdują się dwa osiemnastometrowe autobusy hybrydowe, uważamy, że jeśli chodzi o nowoczesność taboru, nie mamy się czego wstydzić. A ile macie dokładnie pojazdów i ile linii obsługujecie? Aktualnie w eksploatacji znajduje się 251 autobusów, nie wliczając w to oczywiście eksponatów z Izby Tradycji. Obsługujemy 67 linii autobusowych, wszystkie na zlecenie KZK GOP. Jakie plany na przyszłość ma Spółka? W najbliższych latach największym wyzwaniem dla Spółki będzie poszukiwanie nowych źródeł finansowania na kontynuację procesu odbudowy taboru autobusowego. Jest to zadanie naczelne i priorytetowe dla Spółki, bowiem tylko jego realizacja determinuje dalszy, prawidłowy rozwój przedsiębiorstwa jako niezawodnego przewoźnika na lokalnym rynku. Gdy chodzi o dbałość o tradycję, uzupełnieniem ekspozycji w Izbie Tradycji Komunikacji Miejskiej stanie się wkrótce będąca w opracowaniu monografia dokumentująca świadectwo niematerialne w postaci wspomnień i relacji ludzi dawniej i dzisiaj związanych z komunikacją w naszym regionie. Rozmawiała Katarzyna Migdoł-Rogóż szlaki 10/2013 4 KZK GOP Pałac Schoena przy ulicy 1 Maja w Sosnowcu W przegubowym Solarisie podstawionym 5 października br. w Katowicach przez sosnowieckie Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej z trudem pomieścili się wszyscy chętni do zwiedzenia atrakcji największego miasta Zagłębia. W ramach organizowanej wspólnie przez KZK GOP i „Gazetę Wyborczą” „Śląskiej objazdówki” po raz pierwszy pojechaliśmy na lewy brzeg Brynicy, do Sosnowca. Fot. Dominik Gajda Fot. Dominik Gajda RAPORT „SZLAKÓW” Uczestnicy październikowej „Śląskiej objazdówki” po Zagłębiu Objazdówka po W Fot. Emil Markowiak centrum Sosnowca zatrzymaliśmy się przy ponad 150-letnim kościółku kolejowym, który swoją nazwę zawdzięcza swoim fundatorom, kolejarzom. Musieli zwrócić uwagę na ten kościół wszyscy, którzy przejeżdżają przez Sosnowiec pociągiem. Nie wszyscy jednak wiedzą o jego ciekawej historii. Dom pianisty Kościółek przy torach Odrestaurowany pałac Dietla wygląda naprawdę okazale Fot. Dominik Gajda Grupy wycieczkowe nie są tu wpuszczane, ale każdy może wejść i się pomodlić, a także wyspowiadać. Co ważne – nie tylko po polsku, ale też w jednym z kilku innych języków. Świątynia powstała w 1862 roku z inicjatywy mieszkańców, przede wszystkim kolejarzy, ale prawie w tym samym miejscu już wcześniej Msze święte odprawiali księża z zakonu paulinów. Pamiątką po tamtych czasach jest kamienna grota w przykościelnym parku. Na uwagę zasługuje w niej figura Matki Boskiej, sprowadzona z Lourdes w 1904 roku. W pobliżu groty znajdują się stacje Drogi Krzyżowej. Kilkanaście lat temu podczas ich renowacji historycy sztuki ustalili, że autorem umieszczonych tu malowideł był Włodzimierz Tetmajer, przyrodni brat sławnego poety. Z kolei w środku kościoła warte uwagi są organy z 1864 roku oraz figura Serca Jezusowego, dłuta Pawła Turbasa z Olkusza. Jeszcze ciekawsza pod względem architektonicznym świątynia znajduje się po drugiej stronie torów. Rzuca się w oczy strzelająca w niebo cebulasta kopuła. To cerkiew prawosławna pod wezwaniem Wiery, Nadziei, Luby i ich matki Zofii. Została wzniesiona pod koniec XIX wieku i była jedną z trzech cerkwi w Sosnowcu (druga była w Maczkach, a trzecia – pod wezwaniem św. Mikołaja – mniej więcej na rogu obecnych ulic Mościckiego i 3 Maja), ale tylko ona ocalała do dzisiejszych czasów. Co ciekawe, do jej budowy dołożyli się także bogaci miejscowi ewangelicy. Każde z pomieszczeń pałacowych jest wykonane w odmiennym stylu Spod kościółka objazdówka wyruszyła do kamienicy przy ulicy Targowej, gdzie dzieciństwo spędził sławny pianista Władysław Szpilman. Kamienica została wyremontowana, a o dawnym lokatorze przypomina fotografia w oknie na drugim piętrze. Z Targowej autobus pojechał pod remontowany właśnie, ale mimo to przykuwający uwagę, budynek sądu przy ulicy 1 Maja. Ponad sto lat temu wzniósł go dla siebie miejscowy przemysłowiec Oskar Schoen, ale w ostatnich latach pałac mocno podupadł. Zupełnie inaczej rzecz się ma z pałacem Heinricha Dietla, który był główną atrakcją objazdówki. Ocalony pałac To zasługa jego obecnego właściciela, Stanisława Kulisia (gospodarza Jamy Michalika w Krakowie), który w 1997 roku kupił gmach, a także Ryszarda Szymonowicza, troskliwie odnawiającego pomieszczenie po pomieszczeniu. Szymonowicz – artysta i konserwator zabytków – opowiadał o tym, jak zastał tu walące się stropy, deszczówkę wlewającą się przez dziurawy dach wprost do dawnej sali balowej, a także ścianę frontową odchyloną kilkanaście centymetrów od pionu. Pałac został w 1945 roku splądrowany, a użytkująca go potem przez wiele lat szkoła muzyczna nie miała pieniędzy na renowację zabytku. Konserwacja olbrzymiego pałacu szlaki 10/2013 KZK GOP 5 Piękne pokoje pałacowe Fot. Emil Markowiak Przewodnikiem po mauzoleum był ksiądz Łukasz Ostruszka Fot. Dominik Gajda Wnętrze kościoła ewangelickiego w Sosnowcu Fot. Dominik Gajda Fot. Dominik Gajda RAPORT „SZLAKÓW” Zagłębiu koniec XIX wieku zamieszkało tak wielu Niemców (Dietel był tylko jednym z tysięcy). Okazuje się – wyjaśnił to nasz przewodnik – że przyczyniły się do tego władze carskie. Nałożyły na towary sprowadzane z Niemiec tak wysokie cło, że nikomu nie opłacało się ich sprowadzać. Zamiast tego niektórzy z przedsiębiorców zakładali swoje zakłady po rosyjskiej stronie granicy i – jak Schoenowie i Dietlowie – przyczynili się do burzliwego rozwoju Sosnowca. Założona przez Heinricha Dietla w Sosnowcu w 1878 roku przędzalnia czesankowa była pierwszym tego typu zakładem w zaborze rosyjskim. Co ciekawe, fabrykant z żoną zamieszkał początkowo w skromnym domu, a gdy interes się rozkręcił, zbudował mieszkania dla swoich robotników. O zbudowaniu pałacu pomyślał dopiero wtedy, gdy uznał, że musi się odpowiednio efektownie zaprezentować – to miała być jego wizytówka i oznaka prestiżu. Kościół w fabryce Następne etapy objazdówki też były związane z wielkim sosnowieckim przedsiębiorcą. Po kościele ewangelickim, ufundowanym przez Dietla, vis-a-vis pałacu, oprowadzał ksiądz Łukasz Ostruszka, wikariusz miejscowej parafii. Opowiadał między innymi o pozytywnej rywalizacji Dietla i Schoena, którzy na wyścigi wspierali różne ważne dla rozwoju Sosnowca przedsięwzięcia. Co ciekawe, kościół ewangelicki był początkowo halą fabryczną. Z polecenia Dietla dobudowano wieżę i świątynia była już gotowa. Z kolei dawna dyrekcja fabryki, która została postawiona tak blisko, że Dietel z okien swojego pałacu mógł ją oglądać, została w ostatnich latach adaptowana na po- trzeby komisariatu policji. Dużo gorzej los się obszedł ze stojącą zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej fabryką – na początku lat dziewięćdziesiątych została zamknięta i starych murów już prawdopodobnie nie uda się uratować. Przy tej samej ulicy znajduje się jeszcze jedna pamiątka po Dietlu – gmach wzniesionej przez niego szkoły. Niegdyś mieściło się tu liceum im. Staszica, a następnie jeden z wydziałów Uniwersytetu Śląskiego, ale od niedawna budynek stoi pusty. Sosnowiczanie nie tracą nadziei, że zajmie się nim jakiś troskliwy gospodarz. W ogromnym mauzoleum spoczywa Heinrich Dietel z żoną Klarą Fot. Dominik Gajda to dla Szymonowicza wielkie wyzwanie, bo każde jego pomieszczenie zostało zaprojektowane w innym stylu. Trzeba wielkiej cierpliwości, doświadczenia i wiedzy o historii sztuki, aby precyzyjnie odtworzyć oryginalne kolory i użyć odpowiedniego materiału. Ostatnio Szymonowicz najwięcej czasu spędza przy renowacji holu, gdzie z zachowanych fragmentów sztukaterii, niczym z puzzli, odtwarza dawny wystrój. Jeszcze więcej pracy pochłonęła jednak pałacowa łazienka, a właściwie pokój kąpielowy o powierzchni 27 metrów kwadratowych. Prawie połowę powierzchni tego pomieszczenia zajmuje basen z bogato zdobionymi kafelkami. Nad nim (w bogatej ceramicznej ramie, ozdobionej malowidłami przedstawiającymi muszle, morskie potwory i delfiny) znajduje się wspaniała scena zabawy mitologicznych bóstw morskich. Ciekawostką jest, że to w tej łazience kręcono scenę do filmu „Między ustami a brzegiem pucharu”. Wszystkich prac jeszcze nie zakończono, ale Szymonowiczowi udało się już odnowić, a w niektórych przypadkach w dużym stopniu zrekonstruować, ponad połowę pałacowych pomieszczeń. Już w tej chwili mogą się tu odbywać przyjęcia weselne i bankiety. W eleganckiej jadalni przy jednym stole z czasów Dietla może usiąść aż 30 osób. Oprócz sali balowej najwięcej uwagi uczestników objazdówki przykuł wystrój łazienki. Panie wypytywały o to, czy w basenie można już wziąć kąpiel, a panów interesowały raczej zastosowane tu rozwiązania techniczne. – Jak ogrzać tak dużą łazienkę? – dociekali. Niektórzy zastanawiali się nad tym, dlaczego w leżącym w zaborze rosyjskim Sosnowcu pod Mauzoleum z rozmachem Prosto po odwiedzinach w imperium Dietla uczestnicy objazdówki udali się na największą w Sosnowcu nekropolię. Tuż koło siebie znajdują się cmentarze: katolicki, prawosławny, protestancki i żydowski – dowody na wielokulturową przeszłość miasta. Prowadzeni przez księdza Ostruszkę przeszliśmy na cmentarz ewangelicki, na którym są pochowani między innymi Oskar Schoen i Heinrich Dietel. Ten pierwszy w skromnym (jak na zgromadzony przez niego majątek) grobie, a drugi w olbrzymim, wzorowanym na antycznych budowlach, mauzoleum. Razem z naszym przewodnikiem zeszliśmy po stromych stopniach do podziemi, gdzie pod masywną płytą spoczywa Dietel, a tuż obok jego ukochana żona, Klara. Tutaj też, podobnie jak do pałacu, w 1945 roku wdarli się czerwonoarmiści, ale nie zniszczyli mauzoleum. Jedynym śladem ich bytności w tym miejscu jest utrącony nos na kamiennym popiersiu Dietla. Józef Krzyk „Gazeta Wyborcza” W tej kamienicy przy ulicy Targowej dzieciństwo spędził Władysław Szpilman, wybitny pianista szlaki 10/2013 6 KZK GOP TAKIE BYŁY POCZĄTKI Fot. Paweł Wieczorek Ulica Teodora Kalidego w Chorzowie Tablica na domu Kalidego Artysta wyrzeźbił śpiącego lwa, który znajduje się w Bytomiu Kalide – wybitny rzeźbiarz O prócz kilkunastu dzieł, do dziś zachował się dom w Chorzowie przy ulicy Kalidego 1, w którym 8 lutego 1801 roku urodził się rzeźbiarz. To jeden z kilku najstarszych budynków mieszkalnych dawnej Królewskiej Huty, tworzących osiedle zbudowane w latach 1798-1802 dla pruskich urzędników hutniczych. Königshütte i Berlin Takim właśnie urzędnikiem, niemieckim inspektorem hutniczym, był jego ojciec Gottlieb, któremu podlegał między innymi ruch wielkich pieców i kontakty z królewskimi kopalniami. Matka artysty pochodziła z Nakła Śląskiego. Młody Theodor rozpoczął edukację w szkole brackiej w Gliwicach, ale szybko przerwał naukę gimnazjalną i w ślad za swym starszym bratem Wilhelmem związał się z Królewską Odlewnią Żeliwa. Podjął tam pracę jako pracownik modelarni i od 1817 roku kształcił się pod okiem Friedricha Wilhelma Ludwiga Beyerhausa. Niedługo jednak. Miał większe ambicje, czas pokazał, że słusznie. W 1819 roku udał się do Berlina, gdzie Theodor Erdman Kalide, jeden z najwybitniejszych rzeźbiarzy górnośląskich XIX wieku, przez większość zawodowego życia związany był z Królewską Odlewnią Żeliwa w Gliwicach. Tam trafiały modele jego prac i tam odlewano rzeźby, które umieszczono w katalogu fabryki. Dlatego większość jego dzieł zachowanych do dziś można uważać za oryginalne, nawet jeśli występują w wielu egzemplarzach. uczęszczał na zajęcia do Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych, najpierw jako wolny słuchacz, a następnie jako student. Pobierał nauki między innymi u Chrystiana Daniela Raucha i Johanna Gottfrieda Schadowa, wówczas dyrektora Akademii. Obaj byli wielkimi postaciami niemieckiej sztuki: dziełem Schadowa jest między innymi kwadryga z postacią Victorii na Bramie Brandeburskiej (ale także posągi lwów, które dziś stoją przed Palmiarnią w Gliwicach). Chrystian Daniel Rauch znany jest z pomników wybitnych pruskich generałów, ale podstawą jego sławy artystycznej stała się statua królowej Luizy. Tu też jest akcent polski: w 1841 roku wykonał, na zlecenie hrabiego Edwarda Raczyńskiego, pomnik Mieszka I i Bolesława Chrobrego dla Złotej Kaplicy w katedrze poznańskiej. Po zakończeniu studiów, 24 grud- nia 1831 roku, Kalide został mianowany artystą rzeźbiarzem akademickim i rozpoczął w Berlinie samodzielną działalność, którą prowadził do roku 1856. Jego pracownia znajdowała się w szacownym punkcie Berlina, w pobliżu Bramy Brandenburskiej. Nie zapomniała o nim jednak Królewska Odlewnia Żeliwa w Gliwicach, jako fundator jego stypendium artystycznego. Już w 1824 roku rzeźbiarz podpisał kontrakt, w którym zobowiązał się do wykonywania i posyłania z Berlina do Gliwic modeli swoich prac, według których można było wykonywać formy odlewnicze. W ten sposób odlewnia poszerzyła swój asortyment, a modele zamieszczone zostały w katalogu wyrobów. Rzeźbiarz brązu i żelaza Tak właśnie zapamiętano Kalidego, bo większość jego prac to odlewy w metalu. Ale nie wszystkie, gdyż ostatnim dziełem artysty była „Matka Boża z Dzieciątkiem”. Ta wspaniała rzeźba z karraryjskiego marmuru do dziś zdobi kościół Świętego Krzyża w Bytomiu-Miechowicach. W rodzinnym mieście rzeźbiarza, Chorzowie, można podziwiać dwa jego dzieła: fontannę „Chłopiec z łabędziem”, która dziś stoi na placu Jana Matejki, oraz odtworzony już w XXI wieku przez Augusta Dyrdę, wcześniej dwukrotnie niszczony na fali „poprawności politycznej”, pomnik hrabiego Friedericha Wilhelma von Redena, dyrektora Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu, a później ministra w rządzie pruskim, zasłużonego dla rozwoju przemysłu Górnego Śląska. Pasją Theodora Kalidego były przedstawione w metalu, niezwykle realistyczne posągi zwierząt, zwłaszcza lwów. W zasięgu środków komunikacji publicznej KZK GOP mamy dwa takie: „Lew czuwający” w Gliwicach, obok Willi Caro, i „Lew śpiący” na rynku w Bytomiu, dawniej fragment zniszczonego po wojnie pomnika bytomian poległych we Francji w wojnie 1870-1871. O burzliwych losach i peregrynacjach tej rzeźby pisaliśmy już na łamach „Szlaków”. Także z powodów politycznych zniszczony został (tym razem bezpowrotnie) pomnik Franza von Winklera, szwagra artysty, ale przede wszystkim właściciela wsi Katowice i współtwórcy miasta. Stał mniej więcej tam, gdzie dziś pomnik Powstańców Śląskich. Theodor Erdman Kalide zmarł na udar mózgu w Gliwicach 23 sierpnia 1863 roku. Wilhelm, jego starszy brat, pochował go na cmentarzu dla zasłużonych hutników przy Królewskiej Odlewni. Grób, przez lata zaniedbywany i niszczony, został niedawno zrekonstruowany, natomiast na rodzinnym domu artysty w Chorzowie (ulica Kalidego 1) umieszczono pamiątkową tablicę. Paweł Wieczorek – A umarty mo pysk zawarty – pado Francek. że my sie tak wszyscy spotkali, pra? UŚMIECHNIJ SIĘ Poszedł górnik do spowiedzi. Coś tam poopowiadał i po chwili zastanowienia mówi: – Prosza ksiyndza, jo mom jeszcze jedyn taki grzych, ino sie wstydza pedzieć... – Godej, synu. Miłosierdzie Boskie je niyłograniczone – zachęca górnika ksiądz. – Prosza ksiyndza, jo je ze Sosnowca... – To niy grzych, synu. To gańba! – To jeszcze nic takiego – pado trzeci. – Jak jo był w Afryce, toch widzioł, jak lew gonił człowieka, potem go pożarł i wypluł! A ten czwarty górnik sie ino przysłuchiwoł i naroz pado: – Kamraty! To jo jest ten istny, co mnie lew gonił, pożarł, a potem wypluł. Nareszcie mom świadka na to, bo mi żoden wierzyć nie chcioł! Roz Antek chcioł wypróbować swojego kamrata i pedzioł mu tak: – Wiesz Francek, jak jo umra, to bych bardzo chcioł, żebyś tak przy mie trzy noce wachowoł. Możesz mi to przysiąc? – Do ciebie wszystko – pado Francek. – Moga i tydzien nawet. – No i dobrze. Antek chcioł sie przekonać, czy to prowda i udowoł umrzyka. Leżoł w trumnie, a okiem ukrad- Roz na grubie spotkali sie górnicy – kamraci. Siedli na kara i zaczli se rozprowiać. Ten jeden padoł: – Jak jo był w Afryce, to mie roz lew gonił. – To jeszcze nic – pado ten drugi. – Jak jo był w Afryce, toch widzioł, jak jeden lew skoczył na człowieka i go żywcem pożarł. Górnik wpadł do szybu w kopalni, przerażeni koledzy nachylają się nad czeluścią... – Francik... żyjesz?! – Żyja – odpowiada Francik. – Mosz złomano noga? – Nii... – To może ręka? – Niii... – To dlaczego nie wylazujesz?! – Bo jeszcze lecaaa... Siedzi se syneczek przi kałuży i pije ta woda. Na to przichodzi tako stareczka we plyjdzie i pado mu: – Synek, nie pij tyj wody, bo to je sam maras, puć sam ino do mie, dom ci szolka tyju... – Proszę, co pani mówiła? – A nic, nic, pij, goroliku, pij... kiem spozieroł czy Francek umowa dotrzymo. Francek jednak był szewcem i żol mu było tych trzech nocy, to se trzewiki do zolowanio przyniósł i kołki wbijoł. Naroz Antek z trumny godo: – Przy trupie sie nie klupie! – Tato, kaj wyście się urodzili? – spytoł roz synek ojca. – W Bytomiu! – A mamulka? – w Opolu. – A jo? – W Strzelcach Opolskich. – No patrzcie, co za szczęście, Spotkoł roz kolega drugiego i pyto go: – Cóż tam u ciebie słychać? – Ano starzeja sie i chca się ożenić, coby mi kto mioł, aby oczy zawrzeć. – No wiesz – pado kolega – jo ci powiem prowda. Miołech dwie baby, ale one mi dopiero oczy otwarły! szlaki 10/2013 KZK GOP 7 INFORMATOR KZK GOP Komunikacja na Wszystkich Świętych rzez trzy dni, od piątku 1 listopada do niedzieli 3 listopada br., komunikacja miejska będzie funkcjonowała według sobotnich rozkładów jazdy. Natomiast linie dodatkowe oznaczone literą C będą kursowały tylko 1 i 2 listopada (piątek i sobota). Tylko w te dwa dni będą obowiązywały również specjalne rozkłady jazdy, oznaczone jako „Wszystkich Świętych”, dotyczące linii tramwajowych nr: 20, 26, 27, 35, 38 i 40 oraz linii autobusowych nr: 6, 23, 25, 70, 72, 76, 140, 154, 165, 175, 201, 236, 288, 292, 616, 634, 637, 673, 674, 720, 806, 807, 840, 901, 949, 959, 969 i 973. 1 i 2 listopada linie tramwajowe nr 5 i 30 oraz linie autobusowe nr: 135, 735 i 803 będą kursowały według rozkładów jazdy na dni robocze. Specjalne rozkłady jazdy, oprócz zwiększenia częstotliwości, w niektórych przypadkach zakładają również zmianę trasy. W ten sposób linie tramwajowe nr 26 i 27 będą wydłużone do Będzina. Linia autobusowa nr 25, w związku ze zmianą organizacji ruchu przy cmentarzu w Będzinie Grodźcu, ominie przystanki Grodziec Cmentarz i Grodziec Różyckiego, a linia nr 901 będzie kursowała tylko w kierunku Będzin Kościuszki – Grodziec Cmentarz – Grodziec Kopalnia – Będzin Kościuszki. Linia nr 100 będzie wykonywała dodatkowe kursy na terenie Czeladzi, łączące osiedle Tuwima i Piaski z cmentarzem przy ulicy Nowopogońskiej. Na linii nr 175 zostaną uruchomione dodatkowe kursy z Mydlic do Hoteli w Dąbrowie Górniczej Ząbkowicach, a na linii nr 634 zwiększy się liczba kursów wykonywanych w relacji Będzin – Dąbrowa Górnicza – Strzemieszyce. Linia nr 807 będzie Fot. Arkadiusz Ławrywianiec P W okresie Wszystkich Świętych w komunikacji miejskiej KZK GOP będą obwiązywały sobotnie rozkłady jazdy W związku z nadchodzącym dniem Wszystkich Świętych, KZK GOP przygotował dla pasażerów ułatwienia w dojeździe do cmentarzy. Autobusy i tramwaje nie tylko pojadą częściej, ale zostaną także uruchomione dodatkowe linie. dodatkowo obsługiwała przystanek Będzin Cmentarz Komunalny. W zachodniej części aglomeracji linia nr 6, podobnie jak w dni robocze, dojedzie do pętli Sportowa w Gliwicach, a na linii nr 720 zostaną uruchomione dodatkowe kursy do cmentarza przy ul. Czołgistów w Zabrzu. Kursowanie linii nr: 236, 288, 969 i 973 będzie w te dwa dni dodatkowo uruchomione, ponieważ są to linie funkcjonujące tylko w dni robocze. Linie cmentarne C1, C2, C3 i C4 będą 1 i 2 listopada wzmacniały komunikację do cmentarzy w Gliwicach. C1 połączy cmentarz Centralny z Trynkiem, C2 – z placem Piastów, a C3 – pojedzie przez plac Piastów do cmentarza Lipowego. C4 będzie linią okrężną kursującą między placem Piastów a cmentarzem Lipowym i św. Wojciecha. Linia C5 w Katowicach zapewni dojazd do cmentarza komunalnego przy ul. Murckowskiej, przejeżdżając również w pobliżu cmentarzy na ulicach Francuskiej i Sienkiewicza. Linia C8 pojedzie z podziemnego dworca autobusowego w Katowicach do cmentarzy w Bogucicach i Szopienicach. Linia C6 będzie kursowała po Sosnowcu i Będzinie: spod cmentarza na Niwce, przez cmentarz komunalny przy ulicy Wojska Polskiego, cmentarz na Dańdówce, centrum Sosnowca, cmentarze przy ulicy Małobądzkiej w Będzinie, do centrum Będzina. Linia nr C7 połączy cmentarze w Chorzowie Batorym (na ulicach Niedźwiedziniec i Granicznej), w śródmieściu Chorzowa (na ulicach Dąbrowskiego, Cmentarnej, Łagiewnickiej, 3 Maja), w Chorzowie Starym (na ulicy Kalusa), w Michałkowicach (na ulicy Maciejkowickiej) oraz w śródmieściu Siemianowic Śląskich (na ulicach Michałkowickiej i Cmentarnej). Linia C10 zapewni mieszkańcom Knurowa dojazd do cmentarza komunalnego przy ulicy Rakoniewskiego. W autobusach po śląsku? R ozpoczęta przez KZK GOP akcja „Zawód: kontroler”, gdzie dwanaścioro kontrolerów biletów opowiada o swoim życiu i codziennych pasjach, pokazała, że aby osiągnąć zamierzony efekt, trzeba czasem działać niestandardowo. Nie wiem, czy akcja przełoży się na mniejszą ilość mandatów i gapowiczów, ale jednego pomysłodawcom odmówić nie można. Skuteczności. O akcji zrobiło się głośno, i to zarówno w gazetach, jak i w telewizji. A może pójść za ciosem i zorganizować w autobusach i tramwajach akcję po śląsku? Gwara odżywa i to nie w sposób narzucony odgórnie przez próby wprowadzenia oficjalnie języka śląskiego, ale dzięki młodym ludziom, którzy nie wstydzą się swojego pochodzenia. Ba, nie tylko nie wstydzą się swojej śląskości, ale są z niej dumni! Przykłady? Proszę bardzo. – Wejrzyjcie na nasze gryfne frele, kere pokożom wom, jak obsługiwać te klamory we tym fligrze – tak zaczyna się instrukcja, którąś mogą usłyszeć pasażerowie korzystający z usług linii Bingo Airways w Pyrzowicach. Śląską instrukcję bezpieczeństwa wymyślił i przygotował Artur Janoszka, steward z bazy w Katowicach. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Tekst czytany gwarą pozwala nie tylko poznać zasady bezpieczeństwa, ale wzbudza także powszechną wesołość i zaskoczenie. I o to chodziło. Gwara pozwala rozładować napięcie w samolocie i wprowadzić dobrą atmosferę przed lotem. Dla osób, które boją się latać, pewnie bezcenne. Zresztą przykładów twórczego wykorzystania gwary śląskiej jest ostatnio więcej. Autorom tych pomysłów nikt nie kazał używać gwary. Po prostu odpowiedzieli na zapotrzebowanie społeczne, zrealizowali własne zamierzenia i sprawili, że w naszym życiu pojawiła się odrobina humoru. No dobrze, ale jak się to ma do komunikacji publicznej. Otóż, gdy czytałem i oglądałem te wszystkie dokonania, to odniosłem wrażenie, że są one wręcz stworzone, by wykorzystać je w transporcie publicznym. Tu jest dopiero wielkie pole do popisu! „Naciśnij tyn knefel, to otworzysz drzwiyrze”, albo „włazić ino pierwszymi drzwiami” – takie napisy mogłyby znaleźć się w autobusach i tramwajach KZK GOP. Od razu zrobiłoby się przyjemniej W związku z dniem wolnym od handlu, przypadającym 1 listopada, nie będą wtedy kursowały linie dowożące do centrów handlowych: 250, 750, S-6, S-7, S-8, S-9 i S-10. Nie będą obsługiwane również specjalne przystanki autobusowe przy centrach handlowych. Dotyczy to linii autobusowych o numerach: 39, 52, 59, 109, 146, 155, 194, 230, 255, 710 i 850. W sobotę 2 listopada również będą na nich obowiązywały rozkłady jazdy na Wszystkich Świętych, ale przystanki przy centrach handlowych będą obsługiwane jak w zwykłą sobotę. Emil Markowiak FELIE TON wski Tomasz Głogo i weselej. A może jakieś powitanie przez kierowcę w gwarze śląskiej albo śląska ulotka promująca podróżowanie autobusami? Możliwości jest sporo. Zastanawiam się nad wprowadzeniem elementów gwary do codziennego podróżowania, bo mam wrażenie, że czasem do spraw komunikacji publicznej podchodzimy zbyt poważnie i bez żadnego dystansu. Wszędzie pełno informacji o spóźniających się autobusach, brudnych przystankach, nieuprzejmych kierowcach, braku linii tramwajowych, bezmyślności urzędników, kolejnej przebudowie, rozbudowie i rozkopanej inwestycji. Tymczasem śląska gwara obecna w komunikacji publicznej – przyjemna dla ucha, nieco rubaszna i dosadna – dałaby nam pasażerom odrobinę oddechu i wytchnienia. Ślązacy korzystający z komunikacji publicznej przyjmowaliby ją ze zrozumieniem, a mieszkańcy Zagłębia z aprobatą albo z obojętnością. Na pewno nie z wrogością. Śląska gwara łagodziłaby komunikacyjne obyczaje i ubarwiała szarą codzienność. szlaki 10/2013 8 KZK GOP NA SZLAKACH Z KZK GOP Fot. Paweł Wieczorek Bogactwo architektury osiedla Budynek dawnej gazowni Dawne przedszkole, dziś siedziba zabrzańskiej Straży Miejskiej Platany przy ulicy Krakusa Grobowce bogatych rodzin żydowskich Najokazalszy grób żydowski Grób księdza Adolfa Kuhna Kolonia na Piaskach G dy z przestrzeni Zabrza zniknął zamek, zmieniła nazwę na Sandkolonię – czyli Kolonię na Piaskach lub Kolonię na Piaskowym Wzgórzu. Piasek to po niemiecku der Sand, stąd wzięło się dzisiejsze spolszczenie: „Zandka”. Osiedle zostało niedawno wpisane do rejestru zabytków. Nareszcie. Dziedzictwo kulturowe – budowanie przestrzeni Urszula Pawłowska, miejski konserwator zabytków w Zabrzu podkreśla, że „Zandka” to część historii miasta, nierozerwalnie związana z historią przemysłu. Wpisywanie takich obiektów na listę zabytków to budowanie świadomości u ludzi. Zaczynamy dostrzegać walory budynków z początków XX wieku. Wypada dodać – nie tylko budynków. Całe osiedle, leżące w obrębie ulic: Bytomskiej, Cmentarnej, Krakusa, Stalmacha i Bończyka, tworzy miejski krajobraz – harmonijny, zamknięty i pełen zieleni, który powstał w wyniku rozwoju cywilizacji przemysłowej, ale też trochę wbrew niej, w imię realizacji nowej idei miasta-ogrodu, która narodziła się w Londynie w okresie po rewolucji przemysłowej, w odpowiedzi na złe warunki życia klasy robotniczej w przeludnionych miastach Anglii. Jej twórcą był Ebenzer Howard (1850-1928). „Zandka” Kolonia, bardziej znana jako Osiedle „Zandka”, została wybudowana na początku XX wieku dla potrzeb robotników oraz inżynierów Huty Donnersmarcka (dzisiejsza Huta Zabrze). Topograficznie stanowi część Małego Zabrza, ulokowaną na piaszczystym stoku opadającym w stronę doliny Bytomki, historycznie stanowi kontynuację XVII-wiecznej kolonii fryderycjańskiej, zwanej Zamkową. dosłownie tonie w zieleni. To nie tylko przydomowe ogródki, to dokładnie zaplanowana koncepcja urbanistyczna nadania miejskiej dzielnicy nieco rustykalnego uroku. Rezygnacja z jednolitych, rzędami stawianych „familoków” na rzecz mniejszych, ciekawych architektonicznie, wolno stojących domów, szerokie ulice obsadzone drzewami. Pośród zabytków przyrody na uwagę zasługuję flora, jaką możemy napotkać podczas wędrówki ulicami Kolonii na Piaskach. Największy zbiór pomników przyrody jest zlokalizowany wzdłuż ulicy Krakusa, gdzie znajdujemy aleję platanów klonolistnych (Platanus acerifolia) składających się z 27 drzew o obwodach pni dochodzących do 250 centymetrów. Zabrze w pigułce To określenia współautora obszernej monografii dzielnicy Dariusza Walerjańskiego. Składa się ona z domów, które: otacza zieleń – są też niewielkie ogródki – i wyróżniają się one zróżnicowanym kształtem. Elewacje zdobione są elementami drewnianymi wkomponowanymi w lico budynku – wszystkie utrzymane w stylu nawiązującym do ludowej architektury, z elementami secesji i modernizmu, określanej narodowym romantyzmem. Zasadnicza część osiedla na „Zandce” została wybudowana w latach 1902-1912. Nowa kolonia miała wyróżniać się piękną architekturą, mieszkaniami o wysokim standardzie i prestiżu oraz stać się wizytówką spółki. W jej skład weszło około 40 budynków mieszkalnych, powstałych na zbliżonych do siebie, symetrycznych rzutach. W większości z nich mieściło się 12 mieszkań – po 4 na każdej z trzech kondygnacji – składających się z kuchni i dwóch pokoi, ze wspólnymi toaletami umieszczonymi na półpiętrach. Domom towarzyszyły nieistniejące już obiekty gospodarcze. Zróżnicowanie pomiędzy budynkami zauważalne jest w ukształtowaniu brył i dachów. Bryły budynków urozmaicone są wykuszami, ryzalitami, wieżyczkami i oknami o różnorodnych wykrojach. Nakryte są rozbudowanymi dachami z facjatkami, lukarnami oraz szczytami. Budynki ozdobiono bogatymi elementami dekoracyjnymi w stylu historyzmu, secesji, budownictwa ludowego i architektury angielskiej. Elewacje wykonano z czerwonej cegły z fragmentami dekoracyjnej drewnianej konstrukcji szkieletowej i bogatą snycerką – między innymi okiennicami, balustradami, płycinami. Osiedle możemy podzielić na dwie części: pierwszą, w której znajdują się murowane domy wielorodzinne przeznaczone dla zwykłych robotników huty i ich rodzin, oraz drugą, tak zwaną urzędniczą, z budynkami o wyższym standardzie mieszkań, przeznaczoną dla kadry technicznej zakładu. Przykładem jest tu, ozdobiona aleją platanów, ulica Krakusa, na której po obu stronach możemy podziwiać dwa typy budynków – dla robotników i kadry technicznej. Osiedle było również podzielone pod względem funkcjonalności – na części mieszkalną i socjalną. W tej drugiej powstały kasyno z salą teatralną, biblioteka, basen kryty i szkoły. Pod względem konstrukcyjnym najbardziej niezwykły jest „Stahlhaus”, zbudowany w roku 1927 eksperymentalny dom ze stali. Dom zbudowano w ciągu... miesiąca – i stoi do dzisiaj. W części socjalnej kolonii zachowały się do dziś: przedszkole na rogu Stalmacha i Cmentarnej (obecnie budynek Straży Miejskiej), stojąca naprzeciwko gazownia, obecnie pusta, czekająca na zagospodarowanie, i Szkoła Podstawowa nr 2, dawna szkoła katolicka przy ulicy Cmentarnej. W tej kilkakrotnie rozbudowywanej szkole uczył się między innymi znany na całym świecie pisarz Horst Eckert, tworzący pod pseudonimem Janosch. Cytowany już Dariusz Walerjański zwraca uwagę na „obiekty zabytkowe z przełomu wieków, będące swoistą materialną spuścizną przodków”, a wśród nich wymienia dwa cmentarze wyznaniowe: ewangelicko-augsburski i żydowski. Ten pierwszy, choć władza ludowa zniszczyła na nim wiele w ramach nachalnej polonizacji Zabrza, zachował część dawnej chwały, między innymi groby budowniczego i założyciela samodzielnej parafii ewangelickiej księdza Gustawa Adolfa Kuhna, zmarłego w 1893 roku i rodzinny Silberów. Drugi, zniszczony przez Niemców, zachował atmosferę „parku melancholii i refleksji” i czeka na renowację. Paweł Wieczorek