Pobierz pdf

Transkrypt

Pobierz pdf
10(68)/2013
W numerze
Nie mamy się
czego wstydzić
Objazdówka
po Zagłębiu
KĄTEM oka
„Śląska objazdówka” to projekt, który Komunikacyjny Związek Komunalny GOP realizuje
od 2011 roku we współpracy
z katowicką „Gazetą Wyborczą”.
Każda wycieczka cieszy się
ogromnym zainteresowaniem.
Podobnie było i tym razem. W sobotę 5 października br. odbyła się
kolejna objazdówka. Tym razem
jej celem był Sosnowiec, którego zabytki zaskoczyły i zachwyciły wszystkich jej uczestników,
również gości z Kijowa i Moskwy, którzy znaleźli się wśród
zwiedzających.
W Sosnowcu zabytków jest wiele, ale które mogły zrobić aż takie wrażenie? Okazuje się, że te,
które są na co dzień niedostępne dla zwiedzających. Były to pałac Dietla, położony obok kościół
ewangelicki oraz mauzoleum
tego przemysłowca znajdujące
się na cmentarzu ewangelickim.
Każda wycieczka zostawia pewne wrażenia. Jeśli zwiedza się ciekawe miejsca, to są to wrażenia
pozytywne. Jeżeli nie spodziewamy się tego, co później zobaczymy, to taka wycieczka zachwyca.
Tak właśnie było z objazdówką
po stolicy Zagłębia. W pamięci
wielu uczestników Sosnowiec
pozostanie jako ciekawe miejsce. Relację z październikowej
wyprawy znaleźć można w bieżącym numerze „Szlaków”.
Redakcja
Prawidłowe wsiadanie
i opuszczanie pojazdów
określa kilka zasad zebranych w regulaminie
przewozu. We wszystkich autobusach, które nie są przegubowe,
obowiązuje w Komunikacyjnym Związku Komunalnym GOP zasada
wsiadania pierwszymi
drzwiami.
Fot. KZK GOP
Kolonia
na Piaskach
Zasada wsiadania pierwszymi drzwiami obowiązuje w KZK GOP od 2008 roku
Jak prawidłowo
wsiadać i wysiadać
T
akie pojazdy są w specjalny
sposób oznaczone, między innymi przez oklejenie drzwi odpowiednimi informacjami. Gdy
autobus podjedzie na przystanek,
otwiera na początku tylko pierwsze drzwi. Kolejne są otwierane
na życzenie pasażera. Dotyczy
to przypadków, gdy przy drzwiach
są zainstalowane przyciski służące powiadomieniu o chęci opuszczenia pojazdu na najbliższym
przystanku.
System wsiadania pierwszymi
drzwiami pozwala na przeprowadzenie przez kierowcę kontroli biletów u osób wsiadających.
Przypominamy, że ma to na celu
zmniejszenie liczby pasażerów,
ROZKŁAD JAZDY
którzy korzystają z usług KZK GOP
bez ważnego biletu. Jest to w interesie nie tylko pasażerów, ale
wszystkich podatników. Z takich
autobusów wysiadanie powinno
odbywać się tylko drugimi i trzecimi drzwiami. Dzięki temu wymiana pasażerów będzie sprawniejsza
i, podczas gdy jedni pasażerowie
dopiero wysiadają, drudzy mogą
w tym samym czasie już wsiadać
do pojazdu. Aby kontrola biletów przez kierowcę przebiegała
sprawnie, dobrze jest wcześniej
się do niej przygotować. Warto na przykład przed wejściem
do pojazdu ustawić się w kolejce, aby niepotrzebnie nie tłoczyć
się i nie przepychać w drzwiach
zawsze pod ręką
w Twoim telefonie
autobusu. Sprawne zebranie się
wsiadających pasażerów w rejonie
pierwszych drzwi pozwala też kierowcy szybciej umożliwić wyjście
pasażerom znajdującym się w autobusie. Ma wówczas większą pewność, że nikt nie będzie próbował
ominąć kontroli biletów. Kierowca
ma prawo również wezwać znajdującego się w autobusie pasażera
do podejścia i okazania ważnego
biletu lub dokumentu uprawniającego do bezpłatnego przejazdu.
Na przystankach początkowych
do autobusów można wsiadać tylko
po podjechaniu autobusu w wyznaczone miejsce. Kierowca powinien
podstawić autobus w takie miejsce
zaraz po zakończeniu czynności
związanych ze zmianą kierunku
jazdy. W przypadku przystanków
na żądanie prowadzący ma obowiązek zatrzymać pojazd zawsze, gdy
ktoś na takim przystanku się znajduje. Dlatego należy stać na nim
w widocznym miejscu, by kierowca z wyprzedzeniem mógł podjąć
decyzję o zatrzymaniu się. Warto
pamiętać, że kierowca może nie
zauważyć na przykład osoby dobiegającej do przystanku i się na nim
nie zatrzymać. Pasażer znajdujący się w pojeździe musi powiadomić kierowcę, że zamierza wysiąść
na przystanku na żądanie. Najczęściej odbywa się to za pomocą odpowiednio oznaczonego przycisku.
Emil Markowiak
szlaki 10/2013
2
KZK GOP
CZYM ŻYJĄ GMINY
Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
BĘDZIN, SOSNOWIEC
w skrócie...
KATOWICE
Rozpoczęła się budowa katowickiego Supersamu. Stanie on w miejscu dawnej hali, którą wybudowano jeszcze w latach trzydziestych
ubiegłego stulecia. Ma tam być ponad sto sklepów i punktów usługowych, kino i klub fitness. Budynek będzie miał pięć kondygnacji, dwie ostatnie to parking na 400 samochodów. Budowa ma się
zakończyć w 2015 roku. Kolejna galeria wpisuje się w plan rewitalizacji centrum Katowic. Supersam zaprojektował katowicki architekt Tomasz Konior, który przekonuje, że będzie on kontynuacją
tradycji handlowych w tym miejscu.
BYTOM
W tym roku bytomski Elektronik, a właściwie Technikum nr 4, kończy sześćdziesiąt lat. To wyjątkowy czas dla tej placówki – we wrześniu bowiem uczniowie powrócili w mury starej siedziby szkoły,
do budynku przy ulicy Katowickiej. Uroczystości jubileuszowe zaplanowano na 25 i 26 października.
DĄBROWA GÓRNICZA
Na terenie miasta wkrótce stanie 150 stojaków U-kształtnych,
do których bezpiecznie będzie można przypiąć swój rower. Takie
stojaki to najbardziej rekomendowane i pożądane stojaki rowerowe. Umożliwiają one bezpieczne przypięcie roweru do stojaka
za ramę, a nie za koło – za pomocą blokady U-lock bądź zwykłego
zapięcia. Stojaki to jedno z założeń projektu „Dąbrowa rowerowa
– miejsca przyjazne rowerom”. Na razie na mapie miasta będzie
dziesięć lokalizacji, w których staną stojaki ufundowane przez firmę ArcelorMittal.
GLIWICE
Po raz czwarty w Gliwicach – mieście portowym, odbędzie się
Festiwal Morza Nad Kanałem. W tym roku impreza rozrosła się
do dwóch dni koncertowych. Towarzyszy jej też sporo wydarzeń
okołofestiwalowych: pokaz filmów, pokazy slajdów i premiera książki marynistycznej.
Ostatni ikarus wyjechał na ulice Zagłębia 10 października 2013 roku
Sosnowiec żegna ikarusa
Koniec legendy. PKM Sosnowiec pożegnał ostatniego ikarusa 10 października
2013 roku. Podobnie jak inne wysłużone autobusy i przedmioty pojazd trafił do
Izby Tradycji Komunikacji Miejskiej w Będzinie.
S
prowadzane niegdyś z Węgier
autobusy nie obsługują już planowych połączeń w Zagłębiu. Sosnowiecki ikarus ma 26 lat, a pożegnanie z nim tak naprawdę nie
jest ostateczne, ponieważ jeden
pojazd został przeznaczony na autobus muzealny. 10 października
można było także zapoznać się
z ekspozycją przedstawiającą między innymi wyposażenie warsztatowe oddziału PKM Sosnowiec
w Będzinie oraz autobusy typu
Jelcz RTO, Jelcz M11 i Ikarus 260.
Trzeba przyznać, że ikarusy
na długo stały się symbolem zagłębiowskiej komunikacji. Jeszcze do niedawna można je było
spotkać na liniach 635 czy 175,
a także 18, 150, 807, 808, 811 czy
825. A wspomniany już ostatni ikarus z floty PKM Sosnowiec, wyprodukowany w 1987
roku, o numerze bocznym 214,
oficjalnie zjechał z trasy właśnie
10 października. Przejechał łącznie ponad 2 miliony kilometrów.
Wcześniej kursował na liniach 635
i 175. Pojazd sprawował się bardzo
dobrze, a wycofany został tylko
dlatego, że nie był przystosowany do współczesnych wymogów.
– Chcemy zachować te nasze zabytki techniki dla przyszłych pokoleń, żeby ludzie mogli sobie zobaczyć, jak kiedyś wyglądała praca
w tym przedsiębiorstwie i jak
kiedyś wyglądało podróżowanie
– wyjaśnia Marek Pikuła, prezes
PKM Sosnowiec. Zdaniem wielu
kierowców tego przedsiębiorstwa
ikarusy były raczej autobusami
niezawodnymi, sprawdzającymi
się przede wszystkim latem. Pojazdy dało się szybko przewietrzyć,
choć do cichych nie należały.
– Autobus tworzy naszą historię,
dlatego chcieliśmy go zachować
dla potomności. Szkoda go na żyletki – dodaje prezes Pikuła.
W otwartej również 10 października Izbie Tradycji Komunikacji
Miejskiej w Będzinie przy ulicy
Promyka 30 – oprócz zabytkowych pojazdów – zobaczyć można również układ pomieszczeń
i wyposażenie warsztatów, pomieszczenia mechaników, tapicernię, spawalnię, w nich maszyny
– tokarkę, prasę, piłę mechaniczną, wiertarkę, maszyny do szycia
i tym podobne. Ponadto kasowniki, siedzenia autobusowe, mundury, dokumenty, fotografie, bilety,
odznaczenia, stare tablice kierunkowe, a nawet kompletny tylny
most i silniki autobusowe. Ciekawym eksponatem jest kabina kierowcy ikarusa, na której oglądać
można multimedialną prezentację
o historii PKM Sosnowiec.
Katarzyna Migdoł-Rogóż
ROZWIĄZANIE ZAGADEK ZE STRON 2 3 „SZLACZKÓW KZK GOP”
T@
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
Pojazd.
Samolot.
Rower.
Ciężarówka.
Samochód.
Helikopter.
Autobus.
Hulajnoga.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
4
Metro.
Skuter.
Pociąg.
Motocykl.
Trolejbus.
Tramwaj.
Hasło: Zawód kontroler
R@T
Wpisane do rejestru dzienników
i czasopism pod poz. Pr 1979
G
Komunikacyjny Związek Komunalny
Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego
ê
1.
2.
3.
4.
Katowice.
Sosnowiec.
Gliwice.
Siemianowice Śląskie.
5.
6.
7.
8.
Piekary Śląskie.
Chorzów.
Będzin.
Ruda Śląska.
9. Zabrze.
10. Bytom.
8
Redaktor naczelna:
Katarzyna Migdoł-Rogóż
Redakcja:
Anna Koteras, Łukasz Kosobucki,
Emil Markowiak, Paweł Wieczorek
Korekta:
Renata Chrzanowska
Opracowanie graficzne i skład:
GREATIO Grzegorz Bieniecki
Druk:
Comsoft Krzysztof Ewicz
Nakład:
20 000 egzemplarzy
Wydawca:
Komunikacyjny Związek Komunalny GOP
Adres redakcji:
Komunikacyjny Związek Komunalny GOP
40-053 Katowice, ul. Barbary 21a
tel. 32 742 84 14, fax: 32 251 97 45
[email protected]
www.kzkgop.com.pl
szlaki 10/2013
KZK GOP
3
ROZMOWA „SZLAKÓW”
Fot. PKM Sosnowiec
Zabytkowe pojazdy w będzińskiej Izbie Tradycji Komunikacji Miejskiej
Prezes Marek Pikuła chce zachować ikarusa dla przyszłych pokoleń
Nie mamy się czego wstydzić
Skąd pomysł na powstanie Izby
Tradycji Komunikacji Miejskiej?
Chcieliśmy zachować dla przyszłych pokoleń zabytki techniki.
Zaczątkiem ekspozycji stał się pozyskany okazyjnie Jelcz RTO 043
„ogórek”. Najstarszy oddział spółki
znajdujący się w Będzinie aż prosił się o wykorzystanie, a działalność eksploatacyjna nie była już
w nim prowadzona. Stąd pomysł
na zaadaptowanie jego pomieszczeń dla potrzeb Izby Tradycji.
Na terenie byłej zajezdni autobusowej w Będzinie otwarto w październiku Izbę Tradycji Komunikacji Miejskiej. O tym, co można zobaczyć na ekspozycji, i o pożegnaniu ostatniego ikarusa w Zagłębiu opowiada Marek Pikuła – prezes Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Sosnowcu.
przedmioty czy pojazdy warte
zachowania, które mogłyby być
udostępnione społeczeństwu,
o rozważenie ich przekazania
do naszej Izby. Apel ten dotyczy
oczywiście także osób prywatnych, pracowników KZK GOP
i wszystkich czytelników.
Co można zobaczyć na ekspozycji?
W Izbie można również podziwiać zabytkowe pojazdy. Jakie?
Zachowano układ pomieszczeń
i wyposażenie warsztatów pamiętające początki funkcjonowania
będzińskiej zajezdni – pomieszczenia mechaników, tapicernia,
spawalnia, w nich maszyny – tokarka, prasa, piła mechaniczna,
wiertarka, maszyny do szycia i tym
podobne. Ponadto kasowniki, siedzenia autobusowe, mundury, dokumenty, fotografie, bilety, odznaczenia, stare tablice kierunkowe,
a nawet kompletny tylny most
i silniki autobusowe. Ciekawym
eksponatem jest kabina kierowcy
ikarusa, na której można oglądać
multimedialną prezentację o historii firmy, taborze i zgromadzonych na miejscu zabytkowych pojazdach.
Wspomnianego już wyżej Jelcza
043 RTO, którego wszyscy pamiętają jako „ogórka”, Ikarusa
260.04, Jelcza M11 i pojazd pogotowia technicznego na podwoziu Ikarusa.
Wszystkie wcześniej służyły
mieszkańcom Zagłębia?
Oprócz „ogórka” – wszystkie.
Nasz egzemplarz Jelcza RTO według naszej wiedzy jeździł w latach
swej świetności w PKS. Pozyskaliśmy go od Jelczańskich Zakładów
Samochodowych i odremontowaliśmy własnymi siłami.
oraz związane z zaawansowanym
wiekiem koszty napraw w sumie
spowodowały, że podjęliśmy decyzję o ich jak najszybszym wycofaniu z eksploatacji. Jednocześnie pamiętamy, że autobus ten
miał także swoje zalety – odporność na nasze dziurawe drogi, dobre przewietrzanie wnętrza, prostą
konstrukcję. Przez lata dominacji w taborze przewoźników stał
się pewnego rodzaju symbolem,
dlatego uznaliśmy, że zasługuje
na uroczyste pożegnanie.
Co teraz stanie się z tym pojazdem?
Ten konkretny egzemplarz zakończy swój żywot jak większość – jako złom. Do Izby Tradycji na stałe
trafi inny ikarus, z rocznika 1986
(numer boczny 142). Aktualnie
w oddziale w Dąbrowie Górniczej
trwa jego remont mający na celu
zachowanie go w stanie jak najbliższym oryginałowi.
Wystawa jest już zamknięta, czy
zbieracie jeszcze jakieś eksponaty?
Otwarcie Izby Tradycji Komunikacji Miejskiej zbiegło się z pożegnaniem ostatniego ikarusa.
Dlaczego postanowiliście hucznie rozstać się z tym modelem
autobusu?
Kierowcy i miłośnicy komunikacji miejskiej i niektórzy pasażerowie mają ogromny sentyment
do starych pojazdów, najchętniej
zachowaliby takie jeszcze w użytku. Czy to możliwe i skąd takie
zamiłowanie do tego typu podróży starymi autobusami?
Oczywiście, mamy nadzieję
na ciągłe uzupełnianie ekspozycji.
Wiele z jej elementów to przedmioty ofiarowane przez naszych
obecnych i byłych pracowników.
Zwracaliśmy się również i ponawiamy nasz apel do przewoźników lub przedsiębiorców, którzy być może mają w posiadaniu
Ikarusy już od kilku lat stały się
dla mediów i pasażerów synonimem przeszłości w komunikacji.
Wysoka podłoga, utrudniająca dostęp niepełnosprawnym i osobom
z wózkami dziecięcymi, przestarzała konstrukcja, powodująca
także większą uciążliwość dla kierowców (ręczna skrzynia biegów)
To możliwe i potrzebne. Zabytki
techniki są dla dziedzictwa kultury ważne, jak każde inne. Gdyby
w ubiegłych latach pozostawiano chociaż po jednym autobusie
z każdego typu, jaki poruszał się
po naszych drogach, dzisiejsza kolekcja byłaby imponująca. Trzeba
dostrzec potencjał w zabytku tech-
niki wtedy, kiedy on jeszcze tym
zabytkiem się nie stał. Każda rzecz
przed staniem się klasykiem może
wydawać się starym rupieciem, ale
wystarczy wyobrazić sobie, czym
będzie za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, żeby ją docenić już
teraz. Sentyment do starych autobusów jest zrozumiały, kojarzą
nam się z młodością, wzbudzają
wspomnienia i nostalgię.
Czy w Izbie można zobaczyć, jak
przedsiębiorstwo zmieniało się
na przełomie lat? Jesteście jedną
z najbardziej nowoczesnych tego
typu spółek w regionie.
Izba pokazuje raczej przeszłość,
chociaż pewne elementy wyposażenia i eksponaty mają charakter
przekrojowy – na przykład zestaw
tablic kierunkowych czy kasowników. Aby pokazać teraźniejszość
Spółki warto zobaczyć zajezdnię
w Sosnowcu, nowoczesny tabor
i wyposażenie. Okazją do tego
mogą być dni otwarte, które będą
w przyszłości przez nas na pewno
organizowane. Co do naszej nowoczesności, to staramy się, jak
możemy, dostosować do otaczającej nas rzeczywistości, przez nowe
rozwiązania techniczne i organizacyjne poprawić warunki przewozu naszych pasażerów i warunki pracy naszych pracowników.
Jak wygląda obecnie flota
PKM-u Sosnowiec, to też najwięcej nowoczesnych autobusów jeżdżących na zlecenie KZK
GOP?
Po wycofaniu z eksploatacji ostatniego ikarusa pozostało w Spół-
ce tylko 31 autobusów z wysoką
podłogą. Ponieważ mamy w planach na najbliższe miesiące zakup 21 używanych autobusów,
a możliwe też, że zakupimy kilka nowych, bardzo bliski wydaje się czas, kiedy sto procent
naszego taboru będzie taborem
niskopodłogowym. Biorąc pod
uwagę, że w ciągłej eksploatacji
znajdują się dwa osiemnastometrowe autobusy hybrydowe, uważamy, że jeśli chodzi o nowoczesność taboru, nie mamy się czego
wstydzić.
A ile macie dokładnie pojazdów
i ile linii obsługujecie?
Aktualnie w eksploatacji znajduje się 251 autobusów, nie wliczając
w to oczywiście eksponatów z Izby
Tradycji. Obsługujemy 67 linii autobusowych, wszystkie na zlecenie KZK GOP.
Jakie plany na przyszłość
ma Spółka?
W najbliższych latach największym wyzwaniem dla Spółki będzie poszukiwanie nowych źródeł finansowania na kontynuację
procesu odbudowy taboru autobusowego. Jest to zadanie naczelne i priorytetowe dla Spółki, bowiem tylko jego realizacja
determinuje dalszy, prawidłowy rozwój przedsiębiorstwa jako niezawodnego przewoźnika
na lokalnym rynku. Gdy chodzi
o dbałość o tradycję, uzupełnieniem ekspozycji w Izbie Tradycji
Komunikacji Miejskiej stanie się
wkrótce będąca w opracowaniu
monografia dokumentująca świadectwo niematerialne w postaci
wspomnień i relacji ludzi dawniej
i dzisiaj związanych z komunikacją w naszym regionie.
Rozmawiała
Katarzyna Migdoł-Rogóż
szlaki 10/2013
4
KZK GOP
Pałac Schoena przy ulicy 1 Maja w Sosnowcu
W przegubowym Solarisie podstawionym 5 października br. w Katowicach przez sosnowieckie Przedsiębiorstwo
Komunikacji Miejskiej
z trudem pomieścili się
wszyscy chętni do zwiedzenia atrakcji największego miasta Zagłębia.
W ramach organizowanej wspólnie przez KZK
GOP i „Gazetę Wyborczą” „Śląskiej objazdówki” po raz pierwszy pojechaliśmy na lewy brzeg
Brynicy, do Sosnowca.
Fot. Dominik Gajda
Fot. Dominik Gajda
RAPORT „SZLAKÓW”
Uczestnicy październikowej „Śląskiej objazdówki” po Zagłębiu
Objazdówka po
W
Fot. Emil Markowiak
centrum Sosnowca zatrzymaliśmy się przy ponad
150-letnim kościółku kolejowym,
który swoją nazwę zawdzięcza
swoim fundatorom, kolejarzom.
Musieli zwrócić uwagę na ten kościół wszyscy, którzy przejeżdżają
przez Sosnowiec pociągiem. Nie
wszyscy jednak wiedzą o jego ciekawej historii.
Dom pianisty
Kościółek przy torach
Odrestaurowany pałac Dietla wygląda naprawdę okazale
Fot. Dominik Gajda
Grupy wycieczkowe nie są tu
wpuszczane, ale każdy może
wejść i się pomodlić, a także wyspowiadać. Co ważne – nie tylko
po polsku, ale też w jednym z kilku innych języków.
Świątynia powstała w 1862 roku
z inicjatywy mieszkańców, przede
wszystkim kolejarzy, ale prawie
w tym samym miejscu już wcześniej Msze święte odprawiali księża z zakonu paulinów. Pamiątką
po tamtych czasach jest kamienna grota w przykościelnym parku. Na uwagę zasługuje w niej figura Matki Boskiej, sprowadzona
z Lourdes w 1904 roku.
W pobliżu groty znajdują się stacje Drogi Krzyżowej. Kilkanaście
lat temu podczas ich renowacji
historycy sztuki ustalili, że autorem umieszczonych tu malowideł
był Włodzimierz Tetmajer, przyrodni brat sławnego poety. Z kolei w środku kościoła warte uwagi
są organy z 1864 roku oraz figura Serca Jezusowego, dłuta Pawła Turbasa z Olkusza.
Jeszcze ciekawsza pod względem architektonicznym świątynia
znajduje się po drugiej stronie torów. Rzuca się w oczy strzelająca
w niebo cebulasta kopuła. To cerkiew prawosławna pod wezwaniem Wiery, Nadziei, Luby i ich
matki Zofii. Została wzniesiona
pod koniec XIX wieku i była jedną z trzech cerkwi w Sosnowcu
(druga była w Maczkach, a trzecia
– pod wezwaniem św. Mikołaja – mniej więcej na rogu obecnych ulic Mościckiego i 3 Maja),
ale tylko ona ocalała do dzisiejszych czasów. Co ciekawe, do jej
budowy dołożyli się także bogaci miejscowi ewangelicy.
Każde z pomieszczeń pałacowych jest wykonane w odmiennym stylu
Spod kościółka objazdówka wyruszyła do kamienicy przy ulicy
Targowej, gdzie dzieciństwo spędził sławny pianista Władysław
Szpilman. Kamienica została wyremontowana, a o dawnym lokatorze przypomina fotografia w oknie
na drugim piętrze.
Z Targowej autobus pojechał pod
remontowany właśnie, ale mimo
to przykuwający uwagę, budynek sądu przy ulicy 1 Maja. Ponad sto lat temu wzniósł go dla
siebie miejscowy przemysłowiec
Oskar Schoen, ale w ostatnich latach pałac mocno podupadł. Zupełnie inaczej rzecz się ma z pałacem Heinricha Dietla, który był
główną atrakcją objazdówki.
Ocalony pałac
To zasługa jego obecnego właściciela, Stanisława Kulisia (gospodarza Jamy Michalika w Krakowie), który w 1997 roku kupił
gmach, a także Ryszarda Szymonowicza, troskliwie odnawiającego pomieszczenie po pomieszczeniu.
Szymonowicz – artysta i konserwator zabytków – opowiadał o tym, jak zastał tu walące
się stropy, deszczówkę wlewającą
się przez dziurawy dach wprost
do dawnej sali balowej, a także
ścianę frontową odchyloną kilkanaście centymetrów od pionu. Pałac został w 1945 roku splądrowany, a użytkująca go potem przez
wiele lat szkoła muzyczna nie miała pieniędzy na renowację zabytku.
Konserwacja olbrzymiego pałacu
szlaki 10/2013
KZK GOP
5
Piękne pokoje pałacowe
Fot. Emil Markowiak
Przewodnikiem po mauzoleum był ksiądz Łukasz Ostruszka
Fot. Dominik Gajda
Wnętrze kościoła ewangelickiego w Sosnowcu
Fot. Dominik Gajda
Fot. Dominik Gajda
RAPORT „SZLAKÓW”
Zagłębiu
koniec XIX wieku zamieszkało
tak wielu Niemców (Dietel był
tylko jednym z tysięcy). Okazuje się – wyjaśnił to nasz przewodnik – że przyczyniły się do tego
władze carskie. Nałożyły na towary sprowadzane z Niemiec tak
wysokie cło, że nikomu nie opłacało się ich sprowadzać. Zamiast
tego niektórzy z przedsiębiorców zakładali swoje zakłady po
rosyjskiej stronie granicy i – jak
Schoenowie i Dietlowie – przyczynili się do burzliwego rozwoju
Sosnowca. Założona przez Heinricha Dietla w Sosnowcu w 1878
roku przędzalnia czesankowa była pierwszym tego typu zakładem
w zaborze rosyjskim. Co ciekawe, fabrykant z żoną zamieszkał
początkowo w skromnym domu,
a gdy interes się rozkręcił, zbudował mieszkania dla swoich robotników. O zbudowaniu pałacu pomyślał dopiero wtedy, gdy uznał,
że musi się odpowiednio efektownie zaprezentować – to miała być
jego wizytówka i oznaka prestiżu.
Kościół w fabryce
Następne etapy objazdówki też
były związane z wielkim sosnowieckim przedsiębiorcą.
Po kościele ewangelickim, ufundowanym przez Dietla, vis-a-vis
pałacu, oprowadzał ksiądz Łukasz
Ostruszka, wikariusz miejscowej
parafii. Opowiadał między innymi o pozytywnej rywalizacji Dietla i Schoena, którzy na wyścigi
wspierali różne ważne dla rozwoju
Sosnowca przedsięwzięcia. Co ciekawe, kościół ewangelicki był początkowo halą fabryczną. Z polecenia Dietla dobudowano wieżę
i świątynia była już gotowa. Z kolei dawna dyrekcja fabryki, która została postawiona tak blisko,
że Dietel z okien swojego pałacu
mógł ją oglądać, została w ostatnich latach adaptowana na po-
trzeby komisariatu policji. Dużo
gorzej los się obszedł ze stojącą
zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej fabryką – na początku lat dziewięćdziesiątych została zamknięta
i starych murów już prawdopodobnie nie uda się uratować. Przy
tej samej ulicy znajduje się jeszcze
jedna pamiątka po Dietlu – gmach
wzniesionej przez niego szkoły.
Niegdyś mieściło się tu liceum im.
Staszica, a następnie jeden z wydziałów Uniwersytetu Śląskiego,
ale od niedawna budynek stoi pusty. Sosnowiczanie nie tracą nadziei, że zajmie się nim jakiś troskliwy gospodarz.
W ogromnym mauzoleum spoczywa Heinrich Dietel z żoną Klarą
Fot. Dominik Gajda
to dla Szymonowicza wielkie wyzwanie, bo każde jego pomieszczenie zostało zaprojektowane
w innym stylu. Trzeba wielkiej
cierpliwości, doświadczenia i wiedzy o historii sztuki, aby precyzyjnie odtworzyć oryginalne kolory
i użyć odpowiedniego materiału.
Ostatnio Szymonowicz najwięcej
czasu spędza przy renowacji holu, gdzie z zachowanych fragmentów sztukaterii, niczym z puzzli,
odtwarza dawny wystrój. Jeszcze
więcej pracy pochłonęła jednak
pałacowa łazienka, a właściwie
pokój kąpielowy o powierzchni
27 metrów kwadratowych. Prawie połowę powierzchni tego pomieszczenia zajmuje basen z bogato zdobionymi kafelkami. Nad
nim (w bogatej ceramicznej ramie, ozdobionej malowidłami
przedstawiającymi muszle, morskie potwory i delfiny) znajduje
się wspaniała scena zabawy mitologicznych bóstw morskich. Ciekawostką jest, że to w tej łazience
kręcono scenę do filmu „Między
ustami a brzegiem pucharu”.
Wszystkich prac jeszcze nie zakończono, ale Szymonowiczowi
udało się już odnowić, a w niektórych przypadkach w dużym
stopniu zrekonstruować, ponad
połowę pałacowych pomieszczeń.
Już w tej chwili mogą się tu odbywać przyjęcia weselne i bankiety.
W eleganckiej jadalni przy jednym stole z czasów Dietla może
usiąść aż 30 osób.
Oprócz sali balowej najwięcej uwagi uczestników objazdówki przykuł wystrój łazienki. Panie wypytywały o to, czy w basenie można
już wziąć kąpiel, a panów interesowały raczej zastosowane tu rozwiązania techniczne. – Jak ogrzać tak
dużą łazienkę? – dociekali.
Niektórzy zastanawiali się nad
tym, dlaczego w leżącym w zaborze rosyjskim Sosnowcu pod
Mauzoleum
z rozmachem
Prosto po odwiedzinach w imperium Dietla uczestnicy objazdówki udali się na największą w Sosnowcu nekropolię. Tuż koło siebie
znajdują się cmentarze: katolicki,
prawosławny, protestancki i żydowski – dowody na wielokulturową przeszłość miasta.
Prowadzeni przez księdza Ostruszkę przeszliśmy na cmentarz ewangelicki, na którym są pochowani między innymi Oskar Schoen
i Heinrich Dietel. Ten pierwszy
w skromnym (jak na zgromadzony przez niego majątek) grobie,
a drugi w olbrzymim, wzorowanym na antycznych budowlach,
mauzoleum.
Razem z naszym przewodnikiem
zeszliśmy po stromych stopniach
do podziemi, gdzie pod masywną
płytą spoczywa Dietel, a tuż obok
jego ukochana żona, Klara. Tutaj też, podobnie jak do pałacu,
w 1945 roku wdarli się czerwonoarmiści, ale nie zniszczyli mauzoleum. Jedynym śladem ich bytności w tym miejscu jest utrącony nos
na kamiennym popiersiu Dietla.
Józef Krzyk
„Gazeta Wyborcza”
W tej kamienicy przy ulicy Targowej dzieciństwo spędził Władysław
Szpilman, wybitny pianista
szlaki 10/2013
6
KZK GOP
TAKIE BYŁY POCZĄTKI
Fot. Paweł Wieczorek
Ulica Teodora Kalidego w Chorzowie
Tablica na domu Kalidego
Artysta wyrzeźbił śpiącego lwa, który znajduje się w Bytomiu
Kalide – wybitny rzeźbiarz
O
prócz kilkunastu dzieł,
do dziś zachował się dom
w Chorzowie przy ulicy Kalidego 1, w którym 8 lutego 1801 roku urodził się rzeźbiarz. To jeden
z kilku najstarszych budynków
mieszkalnych dawnej Królewskiej
Huty, tworzących osiedle zbudowane w latach 1798-1802 dla pruskich urzędników hutniczych.
Königshütte i Berlin
Takim właśnie urzędnikiem, niemieckim inspektorem hutniczym,
był jego ojciec Gottlieb, któremu
podlegał między innymi ruch wielkich pieców i kontakty z królewskimi kopalniami. Matka artysty pochodziła z Nakła Śląskiego.
Młody Theodor rozpoczął edukację w szkole brackiej w Gliwicach,
ale szybko przerwał naukę gimnazjalną i w ślad za swym starszym bratem Wilhelmem związał
się z Królewską Odlewnią Żeliwa.
Podjął tam pracę jako pracownik
modelarni i od 1817 roku kształcił
się pod okiem Friedricha Wilhelma Ludwiga Beyerhausa. Niedługo jednak. Miał większe ambicje,
czas pokazał, że słusznie. W 1819
roku udał się do Berlina, gdzie
Theodor Erdman Kalide, jeden z najwybitniejszych rzeźbiarzy górnośląskich XIX
wieku, przez większość zawodowego życia związany był z Królewską Odlewnią Żeliwa w Gliwicach. Tam trafiały modele jego prac i tam odlewano rzeźby, które umieszczono w katalogu fabryki. Dlatego większość jego dzieł zachowanych do dziś można
uważać za oryginalne, nawet jeśli występują w wielu egzemplarzach.
uczęszczał na zajęcia do Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych,
najpierw jako wolny słuchacz,
a następnie jako student.
Pobierał nauki między innymi
u Chrystiana Daniela Raucha i Johanna Gottfrieda Schadowa, wówczas dyrektora Akademii. Obaj byli wielkimi postaciami niemieckiej
sztuki: dziełem Schadowa jest między innymi kwadryga z postacią
Victorii na Bramie Brandeburskiej
(ale także posągi lwów, które dziś
stoją przed Palmiarnią w Gliwicach). Chrystian Daniel Rauch
znany jest z pomników wybitnych
pruskich generałów, ale podstawą
jego sławy artystycznej stała się
statua królowej Luizy. Tu też jest
akcent polski: w 1841 roku wykonał, na zlecenie hrabiego Edwarda
Raczyńskiego, pomnik Mieszka I
i Bolesława Chrobrego dla Złotej
Kaplicy w katedrze poznańskiej.
Po zakończeniu studiów, 24 grud-
nia 1831 roku, Kalide został mianowany artystą rzeźbiarzem akademickim i rozpoczął w Berlinie
samodzielną działalność, którą
prowadził do roku 1856. Jego pracownia znajdowała się w szacownym punkcie Berlina, w pobliżu
Bramy Brandenburskiej.
Nie zapomniała o nim jednak Królewska Odlewnia Żeliwa w Gliwicach, jako fundator jego stypendium artystycznego. Już w 1824
roku rzeźbiarz podpisał kontrakt,
w którym zobowiązał się do wykonywania i posyłania z Berlina
do Gliwic modeli swoich prac, według których można było wykonywać formy odlewnicze. W ten
sposób odlewnia poszerzyła swój
asortyment, a modele zamieszczone zostały w katalogu wyrobów.
Rzeźbiarz brązu i żelaza
Tak właśnie zapamiętano Kalidego, bo większość jego prac
to odlewy w metalu. Ale nie
wszystkie, gdyż ostatnim dziełem artysty była „Matka Boża
z Dzieciątkiem”. Ta wspaniała
rzeźba z karraryjskiego marmuru do dziś zdobi kościół Świętego
Krzyża w Bytomiu-Miechowicach.
W rodzinnym mieście rzeźbiarza, Chorzowie, można podziwiać
dwa jego dzieła: fontannę „Chłopiec z łabędziem”, która dziś stoi
na placu Jana Matejki, oraz odtworzony już w XXI wieku przez
Augusta Dyrdę, wcześniej dwukrotnie niszczony na fali „poprawności politycznej”, pomnik
hrabiego Friedericha Wilhelma
von Redena, dyrektora Wyższego
Urzędu Górniczego we Wrocławiu, a później ministra w rządzie
pruskim, zasłużonego dla rozwoju
przemysłu Górnego Śląska.
Pasją Theodora Kalidego były
przedstawione w metalu, niezwykle realistyczne posągi zwierząt,
zwłaszcza lwów. W zasięgu środków komunikacji publicznej KZK
GOP mamy dwa takie: „Lew czuwający” w Gliwicach, obok Willi Caro, i „Lew śpiący” na rynku w Bytomiu, dawniej fragment
zniszczonego po wojnie pomnika bytomian poległych we Francji
w wojnie 1870-1871. O burzliwych
losach i peregrynacjach tej rzeźby pisaliśmy już na łamach „Szlaków”. Także z powodów politycznych zniszczony został (tym razem
bezpowrotnie) pomnik Franza
von Winklera, szwagra artysty,
ale przede wszystkim właściciela
wsi Katowice i współtwórcy miasta. Stał mniej więcej tam, gdzie
dziś pomnik Powstańców Śląskich.
Theodor Erdman Kalide zmarł
na udar mózgu w Gliwicach
23 sierpnia 1863 roku. Wilhelm,
jego starszy brat, pochował go
na cmentarzu dla zasłużonych
hutników przy Królewskiej Odlewni. Grób, przez lata zaniedbywany i niszczony, został niedawno
zrekonstruowany, natomiast na rodzinnym domu artysty w Chorzowie (ulica Kalidego 1) umieszczono pamiątkową tablicę.
Paweł Wieczorek
– A umarty mo pysk zawarty – pado Francek.
że my sie tak wszyscy spotkali, pra?
UŚMIECHNIJ SIĘ
Poszedł górnik do spowiedzi.
Coś tam poopowiadał i po chwili zastanowienia mówi:
– Prosza ksiyndza, jo mom jeszcze jedyn taki grzych, ino sie
wstydza pedzieć...
– Godej, synu. Miłosierdzie Boskie je niyłograniczone – zachęca górnika ksiądz.
– Prosza ksiyndza, jo je ze Sosnowca...
– To niy grzych, synu. To gańba!
– To jeszcze nic takiego – pado
trzeci. – Jak jo był w Afryce, toch
widzioł, jak lew gonił człowieka,
potem go pożarł i wypluł!
A ten czwarty górnik sie ino przysłuchiwoł i naroz pado:
– Kamraty! To jo jest ten istny,
co mnie lew gonił, pożarł, a potem
wypluł. Nareszcie mom świadka
na to, bo mi żoden wierzyć nie
chcioł!

Roz Antek chcioł wypróbować
swojego kamrata i pedzioł mu tak:
– Wiesz Francek, jak jo umra,
to bych bardzo chcioł, żebyś tak
przy mie trzy noce wachowoł. Możesz mi to przysiąc?
– Do ciebie wszystko – pado Francek. – Moga i tydzien nawet.
– No i dobrze.
Antek chcioł sie przekonać, czy
to prowda i udowoł umrzyka. Leżoł w trumnie, a okiem ukrad-

Roz na grubie spotkali sie górnicy – kamraci. Siedli na kara
i zaczli se rozprowiać. Ten jeden padoł:
– Jak jo był w Afryce, to mie roz
lew gonił.
– To jeszcze nic – pado ten drugi. – Jak jo był w Afryce, toch
widzioł, jak jeden lew skoczył
na człowieka i go żywcem pożarł.


Górnik wpadł do szybu w kopalni, przerażeni koledzy nachylają
się nad czeluścią...
– Francik... żyjesz?!
– Żyja – odpowiada Francik.
– Mosz złomano noga?
– Nii...
– To może ręka?
– Niii...
– To dlaczego nie wylazujesz?!
– Bo jeszcze lecaaa...
Siedzi se syneczek przi kałuży
i pije ta woda.
Na to przichodzi tako stareczka
we plyjdzie i pado mu:
– Synek, nie pij tyj wody,
bo to je sam maras, puć sam
ino do mie, dom ci szolka tyju...
– Proszę, co pani mówiła?
– A nic, nic, pij, goroliku, pij...

kiem spozieroł czy Francek umowa dotrzymo.
Francek jednak był szewcem
i żol mu było tych trzech nocy,
to se trzewiki do zolowanio przyniósł i kołki wbijoł. Naroz Antek
z trumny godo:
– Przy trupie sie nie klupie!
– Tato, kaj wyście się urodzili?
– spytoł roz synek ojca.
– W Bytomiu!
– A mamulka?
– w Opolu.
– A jo?
– W Strzelcach Opolskich.
– No patrzcie, co za szczęście,

Spotkoł roz kolega drugiego
i pyto go:
– Cóż tam u ciebie słychać?
– Ano starzeja sie i chca się ożenić, coby mi kto mioł, aby oczy
zawrzeć.
– No wiesz – pado kolega – jo ci
powiem prowda. Miołech dwie
baby, ale one mi dopiero oczy
otwarły!
szlaki 10/2013
KZK GOP
7
INFORMATOR KZK GOP
Komunikacja na Wszystkich Świętych
rzez trzy dni, od piątku 1 listopada do niedzieli 3 listopada br., komunikacja miejska
będzie funkcjonowała według
sobotnich rozkładów jazdy. Natomiast linie dodatkowe oznaczone literą C będą kursowały tylko
1 i 2 listopada (piątek i sobota).
Tylko w te dwa dni będą obowiązywały również specjalne rozkłady
jazdy, oznaczone jako „Wszystkich
Świętych”, dotyczące linii tramwajowych nr: 20, 26, 27, 35, 38 i 40
oraz linii autobusowych nr: 6, 23,
25, 70, 72, 76, 140, 154, 165, 175,
201, 236, 288, 292, 616, 634, 637,
673, 674, 720, 806, 807, 840, 901,
949, 959, 969 i 973.
1 i 2 listopada linie tramwajowe
nr 5 i 30 oraz linie autobusowe
nr: 135, 735 i 803 będą kursowały według rozkładów jazdy na dni
robocze. Specjalne rozkłady jazdy,
oprócz zwiększenia częstotliwości,
w niektórych przypadkach zakładają również zmianę trasy. W ten
sposób linie tramwajowe nr 26 i 27
będą wydłużone do Będzina. Linia autobusowa nr 25, w związku ze zmianą organizacji ruchu
przy cmentarzu w Będzinie Grodźcu, ominie przystanki Grodziec
Cmentarz i Grodziec Różyckiego,
a linia nr 901 będzie kursowała tylko w kierunku Będzin Kościuszki
– Grodziec Cmentarz – Grodziec
Kopalnia – Będzin Kościuszki. Linia nr 100 będzie wykonywała dodatkowe kursy na terenie Czeladzi,
łączące osiedle Tuwima i Piaski
z cmentarzem przy ulicy Nowopogońskiej. Na linii nr 175 zostaną uruchomione dodatkowe kursy z Mydlic do Hoteli w Dąbrowie
Górniczej Ząbkowicach, a na linii
nr 634 zwiększy się liczba kursów
wykonywanych w relacji Będzin
– Dąbrowa Górnicza – Strzemieszyce. Linia nr 807 będzie
Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
P
W okresie Wszystkich Świętych w komunikacji miejskiej KZK GOP będą obwiązywały sobotnie rozkłady jazdy
W związku z nadchodzącym dniem Wszystkich Świętych, KZK GOP przygotował dla pasażerów ułatwienia w dojeździe do cmentarzy. Autobusy i tramwaje nie tylko pojadą częściej, ale zostaną także uruchomione
dodatkowe linie.
dodatkowo obsługiwała przystanek Będzin Cmentarz Komunalny.
W zachodniej części aglomeracji
linia nr 6, podobnie jak w dni robocze, dojedzie do pętli Sportowa w Gliwicach, a na linii nr 720
zostaną uruchomione dodatkowe
kursy do cmentarza przy ul. Czołgistów w Zabrzu. Kursowanie linii
nr: 236, 288, 969 i 973 będzie w te
dwa dni dodatkowo uruchomione,
ponieważ są to linie funkcjonujące
tylko w dni robocze.
Linie cmentarne C1, C2, C3 i C4
będą 1 i 2 listopada wzmacniały
komunikację do cmentarzy w Gliwicach. C1 połączy cmentarz Centralny z Trynkiem, C2 – z placem
Piastów, a C3 – pojedzie przez plac
Piastów do cmentarza Lipowego.
C4 będzie linią okrężną kursującą
między placem Piastów a cmentarzem Lipowym i św. Wojciecha.
Linia C5 w Katowicach zapewni dojazd do cmentarza komunalnego przy ul. Murckowskiej,
przejeżdżając również w pobliżu
cmentarzy na ulicach Francuskiej
i Sienkiewicza. Linia C8 pojedzie
z podziemnego dworca autobusowego w Katowicach do cmentarzy
w Bogucicach i Szopienicach. Linia
C6 będzie kursowała po Sosnowcu i Będzinie: spod cmentarza
na Niwce, przez cmentarz komunalny przy ulicy Wojska Polskiego,
cmentarz na Dańdówce, centrum
Sosnowca, cmentarze przy ulicy
Małobądzkiej w Będzinie, do centrum Będzina. Linia nr C7 połączy cmentarze w Chorzowie Batorym (na ulicach Niedźwiedziniec
i Granicznej), w śródmieściu Chorzowa (na ulicach Dąbrowskiego, Cmentarnej, Łagiewnickiej,
3 Maja), w Chorzowie Starym
(na ulicy Kalusa), w Michałkowicach (na ulicy Maciejkowickiej)
oraz w śródmieściu Siemianowic
Śląskich (na ulicach Michałkowickiej i Cmentarnej). Linia C10 zapewni mieszkańcom Knurowa dojazd do cmentarza komunalnego
przy ulicy Rakoniewskiego.
W autobusach po śląsku?
R
ozpoczęta przez KZK GOP akcja „Zawód: kontroler”, gdzie dwanaścioro kontrolerów biletów opowiada o swoim życiu i codziennych pasjach, pokazała, że aby
osiągnąć zamierzony efekt, trzeba czasem działać niestandardowo. Nie wiem, czy akcja przełoży się na mniejszą
ilość mandatów i gapowiczów, ale jednego pomysłodawcom odmówić nie można. Skuteczności. O akcji zrobiło się głośno, i to zarówno w gazetach, jak i w telewizji.
A może pójść za ciosem i zorganizować w autobusach
i tramwajach akcję po śląsku?
Gwara odżywa i to nie w sposób narzucony odgórnie
przez próby wprowadzenia oficjalnie języka śląskiego,
ale dzięki młodym ludziom, którzy nie wstydzą się swojego pochodzenia. Ba, nie tylko nie wstydzą się swojej
śląskości, ale są z niej dumni! Przykłady? Proszę bardzo.
– Wejrzyjcie na nasze gryfne frele, kere pokożom wom,
jak obsługiwać te klamory we tym fligrze – tak zaczyna
się instrukcja, którąś mogą usłyszeć pasażerowie korzystający z usług linii Bingo Airways w Pyrzowicach. Śląską
instrukcję bezpieczeństwa wymyślił i przygotował Artur
Janoszka, steward z bazy w Katowicach. Pomysł okazał
się strzałem w dziesiątkę. Tekst czytany gwarą
pozwala nie tylko poznać zasady bezpieczeństwa, ale wzbudza także powszechną wesołość
i zaskoczenie. I o to chodziło. Gwara pozwala
rozładować napięcie w samolocie i wprowadzić
dobrą atmosferę przed lotem. Dla osób, które
boją się latać, pewnie bezcenne.
Zresztą przykładów twórczego wykorzystania
gwary śląskiej jest ostatnio więcej. Autorom
tych pomysłów nikt nie kazał używać gwary.
Po prostu odpowiedzieli na zapotrzebowanie społeczne,
zrealizowali własne zamierzenia i sprawili, że w naszym
życiu pojawiła się odrobina humoru.
No dobrze, ale jak się to ma do komunikacji publicznej.
Otóż, gdy czytałem i oglądałem te wszystkie dokonania,
to odniosłem wrażenie, że są one wręcz stworzone, by wykorzystać je w transporcie publicznym. Tu jest dopiero
wielkie pole do popisu! „Naciśnij tyn knefel, to otworzysz drzwiyrze”, albo „włazić ino pierwszymi drzwiami”
– takie napisy mogłyby znaleźć się w autobusach i tramwajach KZK GOP. Od razu zrobiłoby się przyjemniej
W związku z dniem wolnym
od handlu, przypadającym 1 listopada, nie będą wtedy kursowały linie dowożące do centrów
handlowych: 250, 750, S-6, S-7,
S-8, S-9 i S-10. Nie będą obsługiwane również specjalne przystanki autobusowe przy centrach
handlowych. Dotyczy to linii autobusowych o numerach: 39, 52,
59, 109, 146, 155, 194, 230, 255,
710 i 850. W sobotę 2 listopada
również będą na nich obowiązywały rozkłady jazdy na Wszystkich
Świętych, ale przystanki przy centrach handlowych będą obsługiwane jak w zwykłą sobotę.
Emil Markowiak
FELIE
TON
wski
Tomasz Głogo
i weselej. A może jakieś powitanie przez kierowcę w gwarze śląskiej albo śląska ulotka
promująca podróżowanie autobusami? Możliwości jest sporo.
Zastanawiam się nad wprowadzeniem elementów gwary do codziennego podróżowania, bo mam wrażenie, że czasem do spraw
komunikacji publicznej podchodzimy zbyt
poważnie i bez żadnego dystansu. Wszędzie
pełno informacji o spóźniających się autobusach, brudnych przystankach, nieuprzejmych kierowcach,
braku linii tramwajowych, bezmyślności urzędników, kolejnej przebudowie, rozbudowie i rozkopanej inwestycji.
Tymczasem śląska gwara obecna w komunikacji publicznej
– przyjemna dla ucha, nieco rubaszna i dosadna – dałaby
nam pasażerom odrobinę oddechu i wytchnienia. Ślązacy korzystający z komunikacji publicznej przyjmowaliby
ją ze zrozumieniem, a mieszkańcy Zagłębia z aprobatą
albo z obojętnością. Na pewno nie z wrogością. Śląska
gwara łagodziłaby komunikacyjne obyczaje i ubarwiała
szarą codzienność.

szlaki 10/2013
8
KZK GOP
NA SZLAKACH Z KZK GOP
Fot. Paweł Wieczorek
Bogactwo architektury osiedla
Budynek dawnej gazowni
Dawne przedszkole, dziś siedziba zabrzańskiej Straży Miejskiej
Platany przy ulicy Krakusa
Grobowce bogatych rodzin żydowskich
Najokazalszy grób żydowski
Grób księdza Adolfa Kuhna
Kolonia na Piaskach
G
dy z przestrzeni Zabrza zniknął zamek, zmieniła nazwę
na Sandkolonię – czyli Kolonię na
Piaskach lub Kolonię na Piaskowym Wzgórzu. Piasek to po niemiecku der Sand, stąd wzięło się
dzisiejsze spolszczenie: „Zandka”.
Osiedle zostało niedawno wpisane
do rejestru zabytków. Nareszcie.
Dziedzictwo kulturowe
– budowanie przestrzeni
Urszula Pawłowska, miejski konserwator zabytków w Zabrzu podkreśla, że „Zandka” to część historii miasta, nierozerwalnie
związana z historią przemysłu.
Wpisywanie takich obiektów
na listę zabytków to budowanie
świadomości u ludzi. Zaczynamy dostrzegać walory budynków
z początków XX wieku. Wypada dodać – nie tylko budynków.
Całe osiedle, leżące w obrębie ulic:
Bytomskiej, Cmentarnej, Krakusa, Stalmacha i Bończyka, tworzy miejski krajobraz – harmonijny, zamknięty i pełen zieleni,
który powstał w wyniku rozwoju cywilizacji przemysłowej, ale
też trochę wbrew niej, w imię realizacji nowej idei miasta-ogrodu, która narodziła się w Londynie w okresie po rewolucji
przemysłowej, w odpowiedzi na
złe warunki życia klasy robotniczej w przeludnionych miastach
Anglii. Jej twórcą był Ebenzer
Howard (1850-1928). „Zandka”
Kolonia, bardziej znana jako Osiedle „Zandka”, została wybudowana na początku XX wieku dla potrzeb robotników oraz inżynierów Huty Donnersmarcka (dzisiejsza Huta Zabrze). Topograficznie stanowi część Małego Zabrza, ulokowaną na
piaszczystym stoku opadającym w stronę doliny Bytomki, historycznie stanowi
kontynuację XVII-wiecznej kolonii fryderycjańskiej, zwanej Zamkową.
dosłownie tonie w zieleni. To nie
tylko przydomowe ogródki, to dokładnie zaplanowana koncepcja
urbanistyczna nadania miejskiej
dzielnicy nieco rustykalnego uroku. Rezygnacja z jednolitych, rzędami stawianych „familoków” na
rzecz mniejszych, ciekawych architektonicznie, wolno stojących
domów, szerokie ulice obsadzone drzewami. Pośród zabytków
przyrody na uwagę zasługuję flora, jaką możemy napotkać podczas wędrówki ulicami Kolonii
na Piaskach. Największy zbiór
pomników przyrody jest zlokalizowany wzdłuż ulicy Krakusa,
gdzie znajdujemy aleję platanów
klonolistnych (Platanus acerifolia) składających się z 27 drzew
o obwodach pni dochodzących
do 250 centymetrów.
Zabrze w pigułce
To określenia współautora obszernej monografii dzielnicy Dariusza Walerjańskiego. Składa się
ona z domów, które: otacza zieleń – są też niewielkie ogródki
– i wyróżniają się one zróżnicowanym kształtem. Elewacje zdobione są elementami drewnianymi
wkomponowanymi w lico budynku – wszystkie utrzymane w stylu
nawiązującym do ludowej architektury, z elementami secesji i modernizmu, określanej narodowym
romantyzmem. Zasadnicza część
osiedla na „Zandce” została wybudowana w latach 1902-1912.
Nowa kolonia miała wyróżniać
się piękną architekturą, mieszkaniami o wysokim standardzie
i prestiżu oraz stać się wizytówką
spółki. W jej skład weszło około 40 budynków mieszkalnych,
powstałych na zbliżonych do
siebie, symetrycznych rzutach.
W większości z nich mieściło
się 12 mieszkań – po 4 na każdej z trzech kondygnacji – składających się z kuchni i dwóch
pokoi, ze wspólnymi toaletami
umieszczonymi na półpiętrach.
Domom towarzyszyły nieistniejące już obiekty gospodarcze. Zróżnicowanie pomiędzy budynkami
zauważalne jest w ukształtowaniu brył i dachów. Bryły budynków urozmaicone są wykuszami,
ryzalitami, wieżyczkami i oknami o różnorodnych wykrojach.
Nakryte są rozbudowanymi dachami z facjatkami, lukarnami
oraz szczytami. Budynki ozdobiono bogatymi elementami dekoracyjnymi w stylu historyzmu,
secesji, budownictwa ludowego
i architektury angielskiej. Elewacje wykonano z czerwonej cegły z fragmentami dekoracyjnej
drewnianej konstrukcji szkieletowej i bogatą snycerką – między
innymi okiennicami, balustradami, płycinami. Osiedle możemy
podzielić na dwie części: pierwszą, w której znajdują się murowane domy wielorodzinne przeznaczone dla zwykłych robotników
huty i ich rodzin, oraz drugą, tak
zwaną urzędniczą, z budynkami
o wyższym standardzie mieszkań,
przeznaczoną dla kadry technicznej zakładu. Przykładem jest tu,
ozdobiona aleją platanów, ulica
Krakusa, na której po obu stronach możemy podziwiać dwa
typy budynków – dla robotników i kadry technicznej. Osiedle było również podzielone pod
względem funkcjonalności – na
części mieszkalną i socjalną. W tej
drugiej powstały kasyno z salą teatralną, biblioteka, basen kryty
i szkoły. Pod względem konstrukcyjnym najbardziej niezwykły jest
„Stahlhaus”, zbudowany w roku
1927 eksperymentalny dom ze
stali. Dom zbudowano w ciągu...
miesiąca – i stoi do dzisiaj.
W części socjalnej kolonii zachowały się do dziś: przedszkole
na rogu Stalmacha i Cmentarnej
(obecnie budynek Straży Miejskiej), stojąca naprzeciwko gazownia, obecnie pusta, czekająca na zagospodarowanie, i Szkoła
Podstawowa nr 2, dawna szkoła
katolicka przy ulicy Cmentarnej.
W tej kilkakrotnie rozbudowywanej szkole uczył się między innymi znany na całym świecie pisarz
Horst Eckert, tworzący pod pseudonimem Janosch.
Cytowany już Dariusz Walerjański
zwraca uwagę na „obiekty zabytkowe z przełomu wieków, będące swoistą materialną spuścizną
przodków”, a wśród nich wymienia dwa cmentarze wyznaniowe:
ewangelicko-augsburski i żydowski. Ten pierwszy, choć władza
ludowa zniszczyła na nim wiele w ramach nachalnej polonizacji Zabrza, zachował część dawnej chwały, między innymi groby
budowniczego i założyciela samodzielnej parafii ewangelickiej
księdza Gustawa Adolfa Kuhna,
zmarłego w 1893 roku i rodzinny Silberów. Drugi, zniszczony
przez Niemców, zachował atmosferę „parku melancholii i refleksji”
i czeka na renowację.
Paweł Wieczorek

Podobne dokumenty