inne spojrzenie na lędziny - stowarzyszenie mieszkańców miasta

Transkrypt

inne spojrzenie na lędziny - stowarzyszenie mieszkańców miasta
biuletyn informacyjny mieszkańców Lędzin, kwiecień 2014 r.
PŁAĆ I PŁACZ
30 stycznia 2014 r. na Sesji Rady Miasta radni zatwierdzili nową taryfę za wodę.
Wynosi ona 8.70 zł brutto za 1 m3. Cena wody dla mieszkańców Lędzin wzrosła o 52
gr. Chociaż to podobno wynegocjowana podwyżka, trudno oprzeć się wrażeniu, że
pół złotego więcej za 1m3 to olbrzymia kwota. Przeszło sześcioprocentowa
podwyżka zatrważa, zwłaszcza że chyba niewielu z lędzinian w ostatnim roku szef
podniósł pensję o 6%!
Lędziny nie mają wyjścia,
bierzemy wodę z tyskiego
RPWiK, RPWiK kupuje zaś wodę
od monopolisty na naszym rynku
Górnośląskiego Przedsiębiorstwa
Wodociągów w Katowicach (za
2,25 zł za kubik!), które podniosło ostatnio także swoją taryfę.
Płacimy dużo, najprawdopodobniej będziemy płacić jeszcze więcej. „Gazeta Wyborcza” z 4 kwietnia 2014r. donosi w dodatku katowickim, że Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów w 2013
r. przyniosło 167,3 mln zł strat.
Kontrolowana przez marszałka
województwa śląskiego spółka
do jesieni minionego roku była
kierowana przez Jarosława Kanię działacza Platformy Obywatelskiej. Ktoś będzie musiał pokryć straty GPW w Katowicach.
Należy zatem spodziewać się kolejnych podwyżek cen wody. Za
ryzykowne inwestycje GPW
w Katowicach – spółka inwestowała między innymi w fundusze
inwestycyjne wysokiego ryzyka –
zapłacą prawdopodobnie w cenie
wody prawie wszyscy mieszkańcy Śląska.
Czy nie nadszedł już najwyższy czas, żeby zacząć w Lędzinach dyskusję nie tylko nad
sposobami dywersyfikacji wody, ale przede wszystkim nad
tworzeniem miejskiej spółki
wodnej z wykorzystaniem wody pitnej z KWK „Ziemowit”,
o której wykorzystanie bije się
również tyski RPWiK? Jaką
mamy pewność, że przejęcie zasobów wodnych znajdujących
się pod Lędzinami przez tyską
firmę spowoduje obniżenie
stawki za kubik wody dla lędzinian? Przecież tyskie wodociągi to nie jest firma charytatywna, ta spółka musi zarabiać.
Tychy już od pewnego czasu
szukają poprzez odwierty nowych źródeł wody na terenie
swojego miasta – woda z odwiertów, jak przyznał Andrzej
Dziuba, prezydent Tychów,
w jednym z wywiadów, kosztuje nie więcej niż 1,5 zł za kubik.
Może to jest droga do tańszej
wody dla Lędzin – posiadanie
własnych, miejskich źródeł wody. Tego typu posunięcia wymagają jednak dużych nakładów finansowych miasta. Czy
nasze zadłużone Lędziny będą
w stanie wejść do gry o tańszą
wodę dla swoich mieszkańców?
Czas pokaże.
Janusz Freitag
Mieszkańcom naszego miasta bardzo dziękujemy
za współpracę i nadesłane materiały. Cieszymy się, że
jesteście nie tylko czytelnikami, ale również
współtwórcami tej gazety. Jeżeli dzieje się
w Waszej okolicy coś, czym chcielibyście się podzielić
z innymi mieszkańcami, uważacie,
że warto przedstawić Wasz problem,
nadsyłajcie informacje pod adres:
[email protected]
INNE SPOJRZENIE
NA LĘDZINY
O TYM PRZECZYTASZ
TYLKO U NAS!
Inni stawki
za śmieci obniżają,
a Stambrowski… czeka
czytaj str. 2
Współpraca miasto-powiat
– do Bani
czytaj str. 2
Kampania za publiczne
pieniądze
czytaj str. 2
Który zabytek
będzie następny?
czytaj str. 3
Lędziny nie będą
udziałowcem szpitala
czytaj str. 3
2014 jednak nie dla Lędzin?
czytaj str. 4
Przedszkole XXI wieku
bez sprawnej wentylacji
czytaj str. 4
15 lat dla najlepszego
z lędzińskich prezesów
czytaj str. 5
Przedszkole można
budować tanio albo po…
stambrowsku
czytaj str. 5
Bożonarodzeniowe
rekolekcje na Wielki Post
czytaj str. 6
Sukces mieszkańców
Górek i Goławca
czytaj str. 6
O tym jak radni miejscy
odwlekają inicjatywy
mieszkańców i o gierkach
radnych powiatowych
– wywiad
z Januszem Freitagiem
czytaj str. 7
Czy będzie odwodnienie
drogi na Kopalnianej?
czytaj str. 7
Chcesz jechać
autobusem – trenuj biegi
czytaj str. 8
Ile będziemy
płacić za ścieki?
czytaj str. 8
Totalny bałagan
organizacyjny przy budowie
kanalizacji w Lędzinach!
czytaj str. 9
Strategia trwania
czytaj str. 10-11
Dla kogo komisje i sesje rady
miasta? – felieton Partyzanta
z Wyciętego Lasu
czytaj str. 12
www.podklimontem.pl
2
www.podklimontem.pl
Kwiecień 2014
Inni stawki za śmieci obniżają, a Stambrowski... czeka
Wiele gmin w Polsce poważnie potraktowało orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 28 listopada 2013 r. iż niezgodne z Konstytucją mają być m.in. stawki opłat za odbiór odpadów. Ich władze, szanując swoich mieszkańców, zmniejszyły opłaty za wywóz śmieci. Przykładem mogą być chociażby sąsiednie Mysłowice, gdzie radni zdecydowali o obniżeniu stawki za śmieci segregowane z 12 zł do 9 zł. Podobnie było w Bytomiu, gdzie stawki spadły z 11,20 zł do 8 zł. A w Lędzinach?
Radna Krystyna Wróbel w styczniu
2014 r. zawnioskowała do burmistrza
o przeprowadzenie analizy opłat pobieranych od mieszkańców za wywóz śmieci
oraz faktycznych kosztów ponoszonych
przez miasto z tego tytułu. W swojej interpelacji zaproponowała obniżenie opłat
w takim stopniu, który pozwoli zbilansować koszt wywozu śmieci przez miasto.
Podała również, że w miastach które taką
analizę wykonały, nastąpiła weryfikacja
opłat z korzyścią dla mieszkańców.
Zdaniem burmistrza Wiesława
Stambrowskiego jest jeszcze za wcześnie, by robić stosowne analizy i obniżyć
ceny wywozu śmieci.
Burmistrz ma wszystkie dane – faktury i wpłaty. Zna rodzaj i ilość odprowadzanych śmieci. Dla niego to jednak za
mało! Uważa on, że szacowanie rzeczywistych kosztów wywozu śmieci jest…
„wróżeniem z fusów”! Włodarze innych
miast potrafili określić rzeczywiste koszty wywozu śmieci i stawki obniżyli,
a w Lędzinach nie da się tego zrobić
i trzeba czekać.
Wiesław Stambrowski dba o to, aby
jak najszybciej były uchwalane: większe podatki od nieruchomości, wyższe
ceny za wodę i ścieki. Ale gdy ma możliwość obniżenia opłat za wywóz śmieci –
mówi, że jest na to za wcześnie.
Czyżby zapomniał, że został wybrany
przez mieszkańców? Dlaczego mówi, że
jest jeszcze za wcześnie na obniżkę opłat
za śmieci? Odpowiedź pozostawiamy
czytelnikom.
Burmistrz twierdzi, że obowiązujące
obecnie stawki zostały skalkulowane
w oparciu o rzetelną analizę rzeczywistych kosztów. Otóż pierwotnie zaproponowane przez Stambrowskiego stawki,
wyliczone rzekomo zgodnie z zasadami
sztuki, wynosiły 13,56 zł za śmieci segregowane i 18,00 zł za zmieszane. Skąd
więc się wzięły obowiązujące kwoty?
Czyżby z sufitu? Radni stwierdzili, że
przedstawione kwoty przez burmistrza
są za wysokie w porównaniu z sąsiednimi gminami. Ustalili swoje: 12 zł i 16 zł.
I całe te niby rzetelne obliczenia Stambrowskiego zostały wrzucone do kosza.
Tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego z uporem broni on obowiązującej
kwoty.
Według szacunków Ministerstwa
Środowiska racjonalna stawka za odbiór
odpadów powinna wynosić od 8 do 10 zł.
– mówi nam radna Krystyna Wróbel.
I nowe stawki uchwalone w wielu gminach w tym przedziale się mieszczą. – dodaje.
Burmistrz Wiesław Stambrowski
kwestionuje rzetelność wyliczeń opłat
za śmieci w gminach, które ceny obniżyły. Poddaje tym samym w wątpliwość
szacunki Ministerstwa Środowiska.
Wszyscy się mylą – tylko ja mam rację –
zdaje się twierdzić Stambrowski.
A sam chyba nie wie, kiedy przeprowadzić analizę kosztów. Raz twierdzi, że
trzeba ją zrobić po roku funkcjonowania
„rewolucji śmieciowej” innym razem, że
po zakończeniu sezonu grzewczego. Ktoś
pozór niewykonalnemu dla pana zadaniu już teraz. Pomylił się pan sugerując
stawki 13,56 zł i 18,00 zł. Wierzymy, że
tym razem błędu pan nie popełni. Nie
musi pan czekać do miesięcy przedwyborczych.
A co na to pozostali radni? Ano tradycyjnie nic.
14 radnych w ogóle nie zabrało głosu
w tej sprawie. Nie poparli tego ważnego
dla wszystkich mieszkańców wniosku.
Czyżby ci radni nie byli zainteresowani
ustaleniem, czy jako mieszkańcy płacimy za wywóz śmieci za dużo?
Zbliżają się wybory. Już wkrótce
prawdopodobnie każdy z nich będzie
mówił mieszkańcom cóż to takiego dla
nich „załatwił”. Jako mieszkańcy mamy
prawo zadać im pytania: jak głosowali
przy podwyżkach podatków, przy podnoszeniu cen za wodę i ścieki. W jaki sposób kontrolowali działalność burmistrza? Czasem odnosi się wrażenie, że
nie są równorzędnymi partnerami Stambrowskiego, lecz są na jego usługach.
złośliwy powie po jakim sezonie grzewczym? Każdy wie, jaką pogodę mieliśmy
tej zimy i ile spaliliśmy węgla. A jak
w maju, czerwcu i lipcu będziemy mieli
suszę i odpadów zielonych będzie mało,
to co – też analizy nie da się przeprowadzić? Też będzie nierzetelna? Panie burmistrzu – matematyku, trochę logiki,
dobrej woli i troski o portfele mieszkańców. Wierzymy że podoła pan temu na
WSPÓŁPRACA MIASTO-POWIAT
– DO BANI
Burmistrz Stambrowski po zwolnieniu Mariusza Żołny obchodził się przez dwa i pół roku bez wiceburmistrza. Był to
z pewnością jeden z powodów jego zwycięstwa w wyborach
2010 r. – mieszkańcy wierzyli, że tak pozostanie.
Tymczasem po wyborach
burmistrz Stambrowski powołał
na swojego zastępcę Marka Banię. Ukłon w stronę starosty Bednorza, chociaż drogi – bo z kasy miasta na utrzymanie wiceburmistrza Bani wypływa przeszło 10 tysięcy miesięcznie, miał
być, jak niektórzy sądzą, gwarancją dobrej współpracy między Lędzinami a starostwem.
Ostatnie wydarzenia związane z obcięciem funduszy po-
wiatowych na remonty dróg
w Lędzinach całkowicie zaprzeczyły tej idei. Lędzińskie drogi
wyglądają jak peryferia powiatu. Hołdunowska stała się mniej
ważna od bojszowskiej Trzcinowej, a inne ulice trafiły na „bednorzową listę oczekujących”.
Współpraca między powiatem a Lędzinami przypomina
poddanego, który zgadza się na
wszystkie propozycje powiatowego władcy.
Zatem czy pieniądze zainwestowane w wiceburmistrza
Banię przyniosły miastu korzyści?
Co załatwił doświadczony
powiatowy samorządowiec dla
Lędzin, które płacą mu wypłatę?
Czy funkcja, którą otrzymał
przypadkiem go nie przerosła?
Czy to nie są pieniądze wyrzucone przez burmistrza w błoto?
ml
Lędziny – kadencji Stambrowskiego – będą się kojarzyć ze
słowem „droga”.
Lędziny Stambrowskiego to droga
woda i ścieki, droga wywózka śmieci
i droga... rozkopana bez racjonalnego
planowania. Czy Lędziny wybiorą drogiego burmistrza na kolejną kadencję,
tak jak się tego domaga? Czas pokaże.
Aleksander Musioł
Kampania za publiczne pieniądze
w miejskiej gazecie
Jak widać, burmistrzowi Stambrowskiemu i wicestaroście Barcikowi nie przeszkadza fakt, iż
pomimo tego, że obaj łącznie zarabiają rocznie
około 300 tysięcy złotych, to za ich kampanię płaci lędziński podatnik.
Otóż w ostatnim numerze
miejskiej gazety nasz burmistrz
zafundował swojemu koledze
półstronicową reklamę. W Echu
czy Dzienniku Zachodnim,
koszt takiej publikacji byłby
bardzo wysoki. Za pana Barcika
zapłaciliśmy my wszyscy. Przy
czym, rzeczoną niewiadomą
jest, kto wogóle ten wywiad
przeprowadził. Czy wicestarosta
rozmawiał sam ze sobą, i on jest
autorem tego tekstu, czy kto inny? Na marne możemy szukać
podpisu. Tak jak w całym nu-
merze nie znajdziemy tzw. stopki redakcyjnej. Kto jest wydawcą miejskiej gazety „Lędziny-teraz!”? Kto jest jej redaktorem
naczelnym? Czyżby burmistrz
Stambrowski? Pomijamy fakt,
iż ten pseudowywiad, jest
obronnym krzykiem rozpaczy
wicestarosty, który za swoją postawę podczas głosowania za
ulicą Trzcinową w Bojszowach
został zaatakowany we wszystkich lokalnych gazetach i serwisach internetowych.
ml
www.podklimontem.pl
Kwiecień 2014
3
KTÓRY ZABYTEK BĘDZIE NASTĘPNY?
Felieton z serii: OBIECANKI CACANKI...
„Są pewne inwestycje, których nie powinno się rozpatrywać wyłącznie w aspekcie efektów ekonomicznych. Niewątpliwie są nimi prace przy budynkach zabytkowych, stanowiących o naszej tożsamości,
o tradycji i historii miasta”.
Cytat ten pochodzi z wywiadu z burmistrzem Lędzin Wiesławem Stabrowskim, zamieszczony został początkowo w jego gazecie wyborczej „Kurier
Wyborczy”, a następnie przedrukowany w grudniowym wydaniu „Lędziny-teraz!” z 2010r.
Uznać więc możemy tę wypowiedź jako jedno z haseł wyborczych Stambrowskiego oraz
część programu na drugą kadencję.
Jak burmistrz realizował to
hasło w ciągu całej swojej kadencji, każdy mieszkaniec Lędzin mógł zobaczyć zwłaszcza
w ostatnim czasie. Katastrofalny stan Owczarni, brak uchwalonego planu zagospodarowania
rejonu Klimonta, w końcu wystawienie hołdunowskiej Porodówki na sprzedaż – gdzie ta
obiecana burmistrzowska dbałość o budynki zabytkowe, o tożsamość, tradycję i historię naszego miasta? Panie burmistrzu jak mamy wierzyć w jakiekolwiek pana słowa? Jakimi obietnicami zamierza pan
nas ubawić startując do wyborów na trzecią kadencję?
Czy wszystko jest na sprzedaż i czy wszystko można przeliczyć na pieniądze?
Jaki pomysł zaproponuje
nam burmistrz na Owczarnię?
Budynek pochodzący z 1629 roku stoi jak stał, jednak z roku
na rok jego stan wydaje się gorszy. Czy w najbliższym czasie
nasz włodarz zamierza go też
wystawić na sprzedaż, tak jak
zrobił to z hołdunowską Porodówką?
Budynek ten od lat pięćdziesiątych aż do 2008 r. pełnił
rolę izby porodowej. Rodziły się
tu dzieci z Lędzin, Mysłowic,
Imielina, Bierunia. Lędzińska
Porodówka w okolicznych miastach posiadała taką sławę, że
gdy ktoś pytał tam mieszkańca
o miejsce urodzenia, często wypowiadano tylko zdanie: „Urodziłem się w Porodówce” – i dla
wszystkich było jasne, co wpisać w rubryce „miejsce urodzenia”. Do dzisiaj budynek byłej
izby porodowej jest jednym
z najbardziej rozpoznawalnych
miejsc w Hołdunowie. Durne
przepisy, na które niestety nie
mamy wpływu, spowodowały
zamknięcie tej instytucji. Sen-
Owczarnia historyczny budynek z 1629 roku.
tyment mieszkańców Lędzin
pozostał.
Grupa mieszkańców skierowała nawet pismo do burmistrza i rady miasta o odstąpienie
od procedury przetargowej. Czy
wszystko jest na sprzedaż i czy
wszystko przeliczać trzeba na
pieniądze? (…) Jak przeliczyć
na pieniądze wzruszenia, sentymenty i pamięć (…) nie wspominając już o zabytkowym
charakterze byłej izby porodowej – pytali zbulwersowani mieszkańcy.
Tonący brzytwy się chwyta. Zadłużone miasto, z długiem, który już w styczniu
przekroczył 17 milionów złotych szuka kasy. Nie byłoby
w tym nic dziwnego, gdyby nie
fakt, że zamiast szukać oszczędności w likwidacji straży
miejskiej, czy próbie sprzedaży gruntów inwestycyjnych,
władza chce się pozbyć zabytku, który jest jednym z nielicznych
świadków
historii
w naszym mieście.
rs
Lędziny nie będą udziałowcem szpitala
Burmistrz Wiesław Stambrowski jednoosobowo podjął decyzję o podpisaniu listu intencyjnego i wzięciu przez miasto
kolejnych zobowiązań finansowych.
Samorządowa gazeta Lędziny – teraz! sugeruje mieszkańcom w tytule artykułu, że Lędziny obejmują udziały w spółce Megrez – wydzielonej części dawnego szpitala wojewódzkiego. Otóż
Lędziny nie obejmą żadnych
udziałów. Po co więc ten tytuł,
skoro z treści artykułu wynika co
innego? Może tytuły artykułów
miejskiej gazety żyją swoim życiem i kreują otaczającą rzeczywistość? Może to jakiś nowy trend
w lędziński dziennikarstwie – nie
podano wydawcy, redaktora naczelnego to może i treść artykułu
nie musi się zgadzać z jego tytułem?
Prawda jest taka, że Lędziny
dają Tychom (lub powiatowi bieruńsko-lędzińskiemu) 100 000 zł
po to, żeby to one te udziały objęły. Tak zdecydował burmistrz
Wiesław Stambrowski.
Nie o samą decyzję tu jednak
chodzi, ale sposób jej podjęcia.
W prawidłowo funkcjonującym samorządzie, Rada Miasta –
organ uchwałodawczy, powinna
dostać pełną informację o sytuacji finansowej szpitala. W oparciu
o te dane, jeżeli byłoby to korzystne dla mieszkańców, powinna
zostać podjęta uchwała upoważniająca burmistrza do podpisania
listu intencyjnego dotyczącego
wspierania szpitala. I dopiero
wówczas burmistrz – jako organ
wykonawczy powinien podejmować zobowiązania finansowe.
Tak się to odbyło w Bieruniu.
Radni zgodzili się na dofinanso-
wanie szpitala dopiero wtedy, gdy
uzyskali wyczerpujące informacje o sytuacji finansowej spółki.
I upoważnili burmistrza do podjęcia zobowiązań finansowych,
A jak to się odbyło w Lędzinach? Burmistrz Wiesław Stambrowski jednoosobowo podjął decyzję o podpisaniu listu intencyjnego i wzięciu przez miasto kolejnych zobowiązań finansowych.
Co na to kierujący pracami Rady
Miasta: Teresa Ciepły, Kazimierz
Gut i Jerzy Żołna. Oczywiście nic.
O swoich działaniach burmistrz
raczył poinformować radnych na
marcowej sesji Rady Miasta. Ci
stosowną uchwałę mają podjąć
w kwietniu. Wynik głosowania
będzie oczywiście formalnością...
GzH
www.podklimontem.pl
4
www.podklimontem.pl
Kwiecień 2014
2014 JEDNAK NIE DLA LĘDZIN?
Lędziny ponownie przegrywają. Tym razem jednak już nie tylko z większym od nas Bieruniem, ale z prawie najmniejszą
gminą tego powiatu, czyli z Bojszowami. Przegrana ta jest tym bardziej bolesna, że zawdzięczamy ją wybranym przez nas
w wyborach przedstawicielom. Można by tutaj użyć mocniejszych słów względem radnych i burmistrza, bo pomimo faktu,
iż wybrali ich mieszkańcy tego miasta, i że opłacani są z naszych podatków, to niektórym z nich bliżej do Bojszów, czy Bierunia.
O co poszło?
Największy spór powiatowy
ostatnich lat wybuchł w marcu
bieżącego roku. Poszło o 4 miliony złotych z rządowych pieniędzy na remont dróg (tzw.powodziówka). Według starosty
Bernarda Bednorza powinny je
dostać jego rodzinne Bojszowy
na remont ulicy Trzcinowej.
Tymczasem wszyscy oczekiwali, że pieniądze te trafią na remont ulic w Lędzinach, przede
wszystkim na Hołdunowską,
która od lat prosi się remontu,
choćby ze względu na to, że jest
to jedna z najbardziej uczęszczanych dróg powiatu bieruńsko-lędzińskiego. O rozdysponowaniu pieniędzy miała decydować kolejność na liście starosty, oczywiście mała ulica Trzcinowa w Bojszowach, przy której
znajduje się nie więcej niż 40
domów, była pierwsza, Hołdunowska – jedna z głównych arterii powiatu, druga. Ale pieniądze starosta znalazł tylko na
Trzcinową. Mały kawałek Hołdunowskiej od ulicy Fredry do
Kolejki miał być robiony za
2 miliony kredytu zaciągniętego
przez starostwo.
Lędziny znowu
przegrały?
Lędziny znowu przegrały
głosami Powiatowej Wspólnoty
Samorządowej, z której jest zarówno Bednorz jak i Barcik. Gdyby
nie głosy Alojzego Palowskiego
(PiS), Mariusza Żołny i Marka
Spyry to na sesji 11 marca pieniądze trafiłyby do Bojszów. Największym zaskoczeniem w tym
głosowaniu było stanowisko Spyry, który pomimo faktu, iż również wywodzi się z PWS, jednak
zagłosował za naszymi drogami,
a nie tak jak chciał tego starosta.
Żal można mieć do ówczesnego
burmistrza Trzcińskiego (również PWS), któremu tak jak
Spyrze zawdzięczamy całą awanturę. To oni na walnym zebraniu
Ochotniczej Straży Pożarnej
w Lędzinach zaatakowali starostę Bednorza, i twardo oświadczyli mu, że nie poprą kolejnej
drogi w Bojszowach. Tym bardziej dziwi stanowisko Trzcińskiego i Barcika, którzy potem
mimo wszystko poparli ulicę
w Bojszowach. Barcik, w przypadku przegranej w wyborach
ma dużo do stracenia i jest zakładnikiem Bednorza, ale Trzciński?
Bierny burmistrz
Stambrowski...
Zastanowić się należy przede
wszystkim nad strukturą finansowania dróg powiatowych. Zadanie to należy do powiatu,
a więc do starosty z Bojszów Bernarda Bednorza i wicestarosty
Henryka Barcika, który w powiecie miał reprezentować Lędziny.
Celowo piszemy „miał”, bo analizując jego postawę w minionych
trzech latach, trudno powiedzieć,
aby z tego zadania wywiązał się
chociażby w minimalnym zakresie.
Najgorzej w tym świetle wypada burmistrz Lędzin, Wiesław
Stambrowski. Nie tylko w zbliżającej się do końca tej kadencji,
ale również w poprzedniej bezczynnie przyglądał się temu, jak
starosta dzieli fundusze na drogi
powiatowe. Dodajmy, że na podziale tym zawsze najbardziej
cierpiały Lędziny. Kierowcom
poruszającym się po naszym
mieście stanu naszych dróg nie
trzeba relacjonować. Zadajemy
więc pytanie, gdzie był wówczas
burmistrz Stambrowski, gdy drogi remontowano w Bieruniu, Bojszowach, Imielinie, czy Chełmie?
W końcu starosta i wicestarosta
zostali wybrani przez Powiatową Wspólnotę Samorządową,
ugrupowanie bliskie Stambrowskiemu zarówno przez kontakty
koleżeńskie jak i polityczne. Nie
trudno również zauważyć, że taki
wójt Bojszów Henryk Utrata, czy
burmistrz Bierunia Bernard Pustelnik, walczą o drogi powiatowe
w swoich gminach.. Dlatego nie
pozostawiają oni biegu wydarzeń
przypadkowi, i po prostu kaprysom starosty, ale twardo stawiają
na swoim, i od starosty oczekują
inwestycji w drogi powiatowe
zwłaszcza w ich gminach. W tym
kontekście dziwi tylko stanowisko Stambrowskiego.
Skoro za drogi powiatowe odpowiada powiat czemu sami też za
nie płacimy?
Skoro za drogi powiatowe odpowiada powiat czemu sami też
za nie płacimy? Wielu z czytelników zdziwi ten fakt, ale w minionej kadencji starosta w przypadku każdej inwestycji drogowej
wyciągał rękę po pieniądze do
Lędzin. I? Za każdym razem te
pieniądze dostawał. W sumie już
chyba dobrze ponad milion złotych. Dlaczego burmistrz Stam-
Skoro za drogi powiatowe odpowiada powiat czemu sami też za nie płacimy?
browski i radni miasta dają pieniądze na nie swoje zadania?
Dlaczego zamiast remontować
miejskie drogi, szkoły, przedszkola wolą dokładać się do dróg
powiatowych?
Jak to dosadnie ujął radny
i jednocześnie wiceprzewodniczący rady miasta Lędziny, pan Kazimierz Gut – Jakie będą konsekwencje, jeżeli ta modernizacja
(modernizacja Hołdunowskiej
przyp.red.) nie zostanie wykonana? Jakie będą konsekwencje
społeczne? A za społecznymi
konsekwencjami idą konsekwencje polityczne. No i Proszę
Państwa, możemy się obudzić
w zupełnie innej rzeczywistości.
Cóż z tego wynika, że radny Gut
woli wydać milion złotych z budżetu miasta na nie swoją drogę
(Hołdunowska to droga powiatowa przyp.red.) byle by wygrać wybory. Nie inaczej spojrzał na ten
fakt sam burmistrz – Hołdunowska musi być zrobiona przed wyborami. Czyżby obaj panowie
własną nieudolność próbowali ratować działaniami powiatu? Czy
to, aby nie tak że teraz w roku wyborczy panowie ci, szukają na siłę
sukcesów, których nie udało im
się uzyskać w kończońcej się kadencji? Bo czym też panowie ci
mogą się pochwalić? Rozkopanym po uszy miastem i stanem
dróg, który miał być lepszy,
a przypomina krajobraz po trzesięniu ziemi? Ulice po przejściu
specjalistów od kanalizacji wyglądają fatalnie, rozwalające się krawężniki, zapadające studzienki,
a na koniec wysokie rachunki za
odprowadzanie ścieków? Najdrożdższą wodę burmistrz i jego
ekipa już nam zafundowali.
W czasie minionych trzech
lat najbardziej widoczne inwestycje na drogach powiatowych miały miejsce w Bojszowach i Bieruniu. Do Lędzin spadały okruchy
ze stoła. Przyglądając się jednak
szczegółowo na światło dzienne
wychodzi nieudolność burmistrza i rady miasta. Otóż okazuję
się, że pomimo tego, iż powiat
wydał w Bieruniu już chyba ponad 20 mln złotych Bieruń jako
miasto nie dołożył się do tego ani
złotówki. Jak widać radni z Bierunia potrafią dbać o swoje finanse. W tym czasie starosta regular-
nie wyciągał rękę do Lędzin po
pieniądze. No i każdorazowo je
dostawał. Czyżbyśmy byli aż tak
bogaci? Dlaczego burmistrz regularnie wydaje nasze pieniądze
na nie swoje inwestycje? Dlaczego nie potrafi twardo postawić na
swoim tak jak robi to burmistrz
Bierunia? Dlaczego rada miasta
daje na to, na co przecież nie musi? Ulica Pokoju kosztowała lędzińskiego mieszkańca ponad
pół miliona złotych w czasie, gdy
w lędzińskich przedszkolach brakował miejsc dla dzieci. Jak dowiedzieliśmy się podczas ostatniej sesji, do ulicy Goławieckiej
i Zawiszy Czarnego miasto znowu dorzuciło kilkaset tysięcy złotych. Czy tak wygląda dbałość
o budżet miasta, który jest już zadłużony na blisko 20 mln złotych? Gdzie jest burmistrz? Dlaczego wicestarosta, który reprezentuje przecież Lędziny, nie dba
o nasze miasto tak jak to robi się
w Bieruniu? Dlaczego bliższe mu
są w głosowaniach Bojszowy?
rp
PRZEDSZKOLE XXI WIEKU
BEZ SPRAWNEJ WENTYLACJI?
Gdy tuż przed wyborami burmistrz Wiesław Stambrowski
otwierał wyremontowany budynek Przedszkola nr 2, mówił, że jest
to obiekt na miarę XXI wieku. Później okazało się, że Regionalna
Izba Obrachunkowa odkryła nieprawidłowości przy organizacji
przetargu na rozbudowę i modernizację tego obiektu. Pojawiły się
też zastrzeżenia do jakości wykonanych prac. Najpoważniejsze
dotyczyły niesprawnego systemu wentylacji pomieszczeń. Brak
prawidłowej cyrkulacji powietrza skutkuje panującym
w pomieszczeniach zaduchem – zwłaszcza w ciepłe dni.
Najgorsza sytuacja panuje w kuchni. Pracującym tam osobom
doskwiera upał dochodzący do 50oC. Radni zobowiązali burmistrza
do zapewnienia im właściwych warunków pracy, poprzez założenie
klimatyzatora. Stambrowski pieniądze znalazł jeszcze na jesieni
ubiegłego roku, ale na klimatyzatory... do pomieszczeń biurowych
w urzędzie miasta.
Na ostatniej sesji Rady Miasta można było usłyszeć, że klimatyzatora w przegrzanej kuchni nie będzie. Będą natomiast rolety zewnętrzne. Zdaniem eksperta z lędzińskiego magistratu ich założenie obniży temperaturę w kuchni o 15OC. To rozwiązanie z całą pewnością nie
zrewolucjonizuje światowej klimatyzacji i chłodnictwa. Moim zdaniem
to czyste mrzonki i kolejny dowód na lipne
priorytety burmistrza
Stambrowskiego. Pieniądze na klimatyzatory do pomieszczeń biurowych są, a do kuchennych nie ma. Co
na te warunki pracy
PIP i Sanepid?
GzH
Przedszkole XXI wieku bez sprawnej wentylacji?
www.podklimontem.pl
Kwiecień 2014
5
15 LAT DLA NAJLEPSZEGO Z LĘDZIŃSKICH PREZESÓW
Jak nie kręgielnia u Kostyry to może SPA u Furczyka
felieton z serii „Jak się w Lędzinach gotuje kiełbasę wyborczą”
Temat lędzińskiej Fundacji
pojawiał się już w naszej gazecie
kilkakrotnie i będzie pojawiał
się zawsze, kiedy burmistrz
i Rada Miasta będą podejmować
nieracjonalne decyzje.
30 stycznia na Sesji Rady
Miasta radni na wniosek burmistrza Stambrowskiego przyjęli uchwałę o dzierżawie Fundacji pomieszczeń w budynku
„Centrum” na kolejne 15 lat.
Prezes Kostyra mógł zatriumfować – bo rzadko ktoś dostaje coś za nic. Budynek „Centrum” zajmowany dotychczas
między innymi przez Fundację
Rozwoju Sportu, Kultury Fizycznej i Turystyki popada w ruinę, straszy swoim wyglądem
i już na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zaniedbanego
i niedoinwestowanego.
Basen, na którym nie zmieniło się nic od lat, poza ceną za
godzinę korzystania, kiedyś nowoczesny, dziś trąci myszką.
O siłowni i hali sportowej nie
warto pisać, każdy, kto odwiedził je choć raz, zaczyna poszukiwać alternatywy w ościennych miejscowościach. Obiecana przed latami kręgielnia ni-
Kroplówkę w dążeniu do prezesowskiej nieśmiertelności ma Kostyrze podać dyrektor Miejskiego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Lędzinach.
gdy nie powstała i jak się wydaje prezes Kostyra raczej nie ma
zamiaru jej tworzyć.
Atrakcje „Centrum” zamiast przyciągać zaczynają odpychać.
Po co taki twór jak Fundacja w Lędzinach wie już chyba
tylko burmistrz Stambrowski,
prezes Kostyra i kilku panów
z KWK „Ziemowit” oraz Rada
Miasta VI kadencji, która bez
żadnych zastrzeżeń powierzyła
Fundacji tzn. Kostyrze na kolejne 15 lat zarządzanie pomieszczeniami w budynku „Centrum”. Ani burmistrz, ani nikt
z zarządu Fundacji, pomimo
znanych zastrzeżeń ze strony
mieszkańców dotyczących funkcjonowania Fundacji, nie zabrał głosu w sprawie ani Funda-
cji ani jej prezesa. Można zatem
przypuszczać, że skoro Rada
Miasta nie chciała, żadnych wyjaśnień w sprawie Fundacji, to
ocenia jej pracę oraz zarządzanie przez prezesa Kostyrę za
wzorowe. Prezes był – jest i będzie – można by śmiało rzec –
Kostyra wiecznie żywy.
Kroplówkę w dążeniu do
prezesowskiej nieśmiertelno-
ści ma Kostyrze podać dyrektor Miejskiego Zakładu Opieki
Zdrowotnej w Lędzinach Andrzej Furczyk. Czarny koń
PWSu w poprzednich wyborach
samorządowych ma być lokomotywą wyborczą Stambrowskiego, tworząc w budynku
„Centrum” między innymi SPA,
elementy odnowy biologicznej,
rekreacji i wypoczynku. Jednym zdaniem ma zrobić dokładnie to, czego nie zrobił przez
ostatnie 15 lat Kostyra.
Jak na razie wszystko na
etapie planów, warto przypomnieć, że kręgielnia też jest na
etapie planów. Pieniądze na rewitalizację trzeciego piętra
„Centrum”, które otrzymał
MZOZ w Lędzinach w dzierżawę mają pochodzić ze środków
unijnych. Byłoby fajnie, gdyby
udało się to zrealizować. Szkoda
tylko, że to posunięcie burmistrza Stambrowskiego ma smak
odgrzewanej kiełbasy wyborczej, rzuconej mieszkańcom, żeby odczepili się od „nietykalnej
Fundacji”, a taka rzucona kiełbasa „dziwnie pachnie”, dlatego
ja się jej nie tknę.
rs
Przedszkola można budować tanio albo...po „stambrowsku”
czyli drogo i bez racjonalnego planowania. 5,5 mln zł czyli 6 400 zł za 1 m2 – tyle będzie kosztowało nas – mieszkańców Lędzin – przedszkole w lesie, w budynku Miejskiego Klubu Sportowego. Czy to ostateczna kwota? To się dopiero okaże, bo do
realizowanej inwestycji dokładane są coraz to nowe prace. A gdzie plac zabaw, ogrodzenie, bezpieczna droga dojścia?
Dlaczego burmistrz Stambrowski wbrew opiniom mieszkańców uparł się, by wysyłać przedszkolaków wraz z opiekunami do lasu i to za duże pieniądze?
W Gdańsku wybudowano 5-oddziałowe przedszkole
o powierzchni 850 m2, plac zabaw i parking. Budynek jest
jednokondygnacyjny, bez barier architektonicznych. Każdy oddział złożony jest z sali zajęć o powierzchni ok. 70 m 2,
przyległego do niej sanitariatu oraz szatni. Sale do zajęć
mają wydzielone strefy: do zabawy, do spożywania posiłków, spania z osobnymi pomieszczeniami na pomoce dydaktyczne, leżaki. W budynku znajduje się również:
– węzeł administracyjno-dydaktyczny (pokoje personelu,
logopedy, pedagoga)
– węzeł żywieniowy.
Pomieszczenia wyposażone zostały w wentylację mechaniczną. Teren został ogrodzony. Plac zabaw wyposażono
w urządzenia zabawowe odpowiednie do wieku dzieci.
I najważniejsze – koszt inwestycji 2 790 764 zł czyli
3 283,25 zł za 1 m2, czyli prawie 2 razy taniej niż w Lędzinach.
Jak wygląda takie przedszkole można zobaczyć: http://
www.drmg.gdansk.pl/ readarticle.php?article_id=239. Jak
wygląda budynek w Lędzinach – można wybrać się na długi
spacer i zobaczyć.
Przy Szkole Podstawowej nr 1 można było wybudować takie przedszkole i to za połowę tego, co Stambrowski wydał na budynek MKS.
www.podklimontem.pl
6
www.podklimontem.pl
Kwiecień 2014
BOŻONARODZENIOWE REKOLEKCJE NA WIELKI POST
Wywiad z księdzem Markiem Norasem przeprowadził Janusz Freitag
– Ksiądz to osoba przyzwyczajona do występów publicznych, czy mimo to czujesz
Marku większą tremę stojąc na
deskach teatru, czy celebrując
mszę świętą?
Trema podczas przedstawienia musi zawsze towarzyszyć aktorowi. Dla mnie jest to pewien
znak, że mi zależy, aby ludzie
dobrze odczytali przesłanie zawarte w przedstawieniu. Dobrze
zagrane przedstawienie spotyka
się z pozytywną oceną publiczności, po której jest czas na
refleksję nad treścią i przesłaniem zawartym w sztuce.
Myślę, że tej teatralnej tremy nie można porównywać
z Mszą świętą. Gdy staję przy ołtarzu czuję ogromną radość, że
mogę sprawować Eucharystię.
Spotykając się z kimś Kogo kocham, nie czuję tremy, ale moje
serce drży z zadowolenie, że mogę powiedzieć kocham ważnej
dla mnie osobie. Oczywiście
każdy kapłan jest zobowiązany,
aby odprawić Mszę św. starannie i zrozumiale, ale w tym akurat trema nie pomaga.
– Dlaczego zdecydowałeś
się właśnie na adaptację powieści Dickensa „Opowieść wigilijna”?
Ponad czasowy charakter tego dzieła zadecydował, że sięgnąłem po jego treść. W dużej
mierze moja posługa jako księdza opiera się na założeniu, że
człowiek ciągle się zmienia.
Nauczanie Kościoła ma zachęcić
człowieka, aby innymi oczami
spojrzał na otaczający go świat.
To właśnie spotkało głównego
bohatera Opowieści wigilijnej.
Będąc człowiekiem bogatym
skupiał się na jednej wartości –
materialnej. Wizyty duchów
sprawiły, że otworzył się na człowieka. Bardzo podoba mi się
fragment, w którym narrator
mówi: „Scrooge zmienił się zupełnie. Odtąd był tak dobrym
przyjacielem, tak dobrym chlebodawcą, tak dobrym człowiekiem, jakimi bywali dobrzy ludzie za dobrych, starych czasów,
na dobrym, starym świecie.”
I właśnie ta diametralna zmiana,
która ukazuje, że każdy może
się w swoim życiu zmienić spowodowała, że wybór padł na Dickensa i Jego „Opowieść wigilijną”
– Czy w swojej posłudze
duszpasterskiej spotkałeś się
z tak dużą przemianą, jaką
przeżył Ebenezer Scrooge. Czy
wystarczy jeden wigilijny wieczór, czy raczej sądzisz, że przemiana wymaga czasu?
Kilka lat temu spotkałem
„dobrego łotra”. W mojej posłudze kosztował mnie wiele zdrowia. Był to mój uczeń – najgorszy z najgorszych. I wcale nie
mówię tutaj o wynikach w nauce, ale o jego zachowaniu. Jeden
Pan Bóg wie ile mnie kosztował
zdrowia. Ten sam Pan Bóg dał
także lekarstwo na ludzką przemianę – miłość. Dużo było by do
opowiadania, ale najważniejszy
jest efekt końcowy. Tomek, bo
tak miał na imię ten chłopak,
zmienił się zupełnie. A ostatnia
rozmowa, którą przeprowadziłem z Nim, gdy złożony chorobą
leżał na łóżku, zostanie w mej
pamięci do ostatnich moich dni.
W pokoju chorego było nas
dwóch – On młody człowiek i ja
ksiądz z kilku letnim stażem.
Żegnając się obaj płakaliśmy.
Nie było mi dane być na Jego
pogrzebie, ale jestem pewien, że
chłopak został dotknięty Bożym
Miłosierdziem. Pozwólcie, że pozostałą część spotkania pozostawię w moim sercu. Jedno wiem –
Pan Bóg każdemu daje szansę.
Ebenezer Scrooge nie był ewenementem na skalę światową.
Ludzie zmieniali się, zmieniają
się i będą się zmieniać. Gdybym
nie był tego pewny porzucił bym
swoją kapłańską posługę.
– Marku, traktujesz aktorstwo i reżyserię jako pasję
i dobrą zabawę, czy raczej jako
kolejny dobry sposób na Nową
Ewangelizację?
Na pierwszym miejscu zawsze stawiam moje kapłaństwo
i związaną z nim posługę. Wiadomo, że ludzie mają jakąś pasję. Moją jest teatr i tak go traktuję – pasja, a skoro pasja to
i bardzo dobra zabawa. W szkole
podstawowej często byłem wybierany, aby recytować wiersze
na różnych akademiach. Potem
sześć lat w Wyższym Śląskim
Seminarium Duchownym grałem w seminaryjnym teatrze.
Już jako ksiądz znalazłem czas,
aby swoje zainteresowania rozwijać. W swoim dorobku mam
kilka przedstawień i myślę, że
każde z nich jest formą Nowej
Ewangelizacji. Ja często chodzę
do teatru. Od pewnego czasu zauważam, że teatr staje się wulgarny. Ze sceny padają prze-
kleństwa, jakby normą w naszym życiu było używanie wulgaryzmów. I chociażby z tego
powodu twierdzę, że moje przedstawienia są zabarwione dobrym
słowem: uczącym i miłym. Są
tym samym sposobem na przeprowadzanie Nowej Ewangelizacji. Tym bardziej, że licząc kiedyś ilość występów i widzów mogę stwierdzić, że moje przedstawienia zobaczyło już kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
– Jak dzisiaj, mieszkając
poza Lędzinami, odnajdujesz
„swój Freistad”, kiedy wracasz
do rodzinnego domu? Czy pozostało w nim jeszcze to, co pamiętasz z dzieciństwa?
Jadąc do rodzinnego domu
często wspominam boisko na którym rozgrywaliśmy liczne mecze.
Wspominam starą jarzębinę
i ławkę, która była świadkiem licznych spotkań i młodzieńczych
dyskusji. Od 1989 roku mieszkam w Katowicach, gdyż takie
dostaję dekrety od ks. Biskupa.
Tylko raz pełniłem posługę wikarego w Świętochłowicach. Skazany na duże miasta myślę z nostalgią o rodzinnej ulicy i panującej
tutaj atmosferze. To jest coś czego mogą nam zazdrościć mieszkańcy miast – myśmy się tutaj
wszyscy znali. Sąsiad na naszej
ulicy nie był postacią anonimową. Bardzo trudno o takie relacje
na dużym osiedlu. Na razie wracam do rodzinnego domu, aby odwiedzić mamę i moją rodzinę.
Myślę, że gdy dobiegnie końca
kapłańska posługa wrócę na
„swój Freistad”. Wtedy postawimy sobie ławeczkę i jako emeryci
Wywiad przeprowadzono po spektaklu pt.
„Opowieść wigilijna” w reż. ks. Marka
Norasa wystawionym w Miejskiej Sali
Widowiskowo−Kinowej „Piast” 4 lutego 2014
roku.
będziemy rozpoczynali każde
zdanie od – „A pamiętasz…” Gorzej będzie, gdy większość z nas
będzie mówiła, że nie.
Wrócę jeszcze do rzeczy minionych, ale niezwykle ciekawych – dyskusji Klubu Tygodnika Powszechnego o „granicach wolności”. Przypadek
Ebenezera Scrooge’a jest przykładem na to, że jesteśmy wolni, nasze życie nie jest zdeterminowane. Jak sądzisz, jak my
– zwykli mieszkańcy małej społeczności powinniśmy realizować „wolność nam zadaną”?
O granicach wolności powinien opowiedzieć mój brat Andrzej. Jako profesor filozofii jest
w tej dziedzinie specjalistą. Myślę, że będę w tym miejscu wyrazicielem i jego zdania, gdy jeszcze raz podziękuję za zaproszenie nas do dyskusji.
A jeżeli chodzi o „wolność
nam zadaną” to nam jedną sugestię – wypełniajcie z miłością to,
do czego zostaliście powołani.
Serce jest najlepszym miernikiem realizacji naszego powołania względem każdej społeczności. Kierujmy się nim właśnie.
Sukces mieszkańców Górek i Goławca
Społeczeństwo obywatelskie w Lędzinach zatacza coraz większe kręgi.
Coraz częściej mieszkańcy Lędzin biorą
sprawy w swoje ręce, szczególnie w sytuacjach, kiedy brak wsparcia ze strony radnych oraz burmistrza nie pozwala na osiągnięcie zamierzonych celów.
Tak właśnie zrobili mieszkańcy Górek
i Goławca, których argumenty i sugestie wpłynęły na zmianę rozkładu jazdy
linii 166.
zablokowania budowy asfaltowni na
Hołdunowie oraz inicjatywy referendalnej, w wyniku której nie doszło do
likwidacji Gimnazjum na Ziemowicie
i połączenia go ze Szkołą Podstawową
nr 2 w Lędzinach. Coraz częściej jednak, pojawiają się mniejsze inicjatywy obywatelskie, które skupiają mieszkańców wokół ważnych dla nich
spraw. Przykładem niech będą tutaj
Górki i Goławiec.
inicjatywy obywatelskie
w Lędzinach
ograniczenie
kursów linii 166
Coraz częściej mamy do czynienia
z inicjatywami obywatelskimi w Lędzinach, co jest wynikiem reakcji mieszkańców Lędzin na błędne decyzje
władz miasta. Do największych inicjatyw ostatnich lat można zaliczyć protest mieszkańców Hołdunowa, przeciwko budowie zakładu produkcyjnego
mas bitumicznych, w efekcie którego
doszło do zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, a tym samym
Kiedy 14 grudnia 2013 roku doszło
do likwidacji porannych kursów linii
166 w dni wolne, czyli kursu o godz. 5:16
rozpoczynającego się w Chełmie Śląskim i kursu o godz. 6:15 rozpoczynającego się na Ziemowicie, młodzież dzielnicy Górek i Goławca ucząca się w systemie zaocznym, jak również osoby pracujące w systemie zmianowym, zostali postawieni w trudnej sytuacji. Pierwsi musieli wykazać się nie małą determinacją,
aby wydostać się ze swojej dzielnicy
i dojechać na poranne zajęcia. Natomiast osoby pracujące, pozbawione zostały bezpośredniego połączenia, które
umożliwiały dojazd do pracy oraz powrót. Poranny kurs z Ziemowita był wykorzystywany przez pracowników wracających z nocnej zmiany z piątku na
sobotę, natomiast poranny kurs rozpoczynający się w Chełmie zapewniał mieszkańcom dojazd do centrum. Kto
wpadł na tak genialny pomysł, aby tak
ważne dla mieszkańców kursy zlikwidować bez konsultacji z osobami zainteresowanymi? A wszystko miało miejsce
w dzielnicy, która jest okręgiem wyborczym radnej Teresa Ciepły. Brak współpracy władz miasta z mieszkańcami
w sprawie likwidacji kursów doprowadził do sytuacji, w której mieszkańcy
postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.
Dlatego pojawiła się inicjatywa obywatelska, na czele której stanął Ireneusz
Parduła. Napisano pismo do Urzędu
Miasta, które podpisały 23 osoby. Mieszkańcy wnioskowali o przywrócenie
porannych kursów linii 166, w zamian
proponując likwidację innych mniej
ważnych kursów. Korespondencja listowna, jak również osobiste rozmowy mieszkańców z pracownikami urzędu miasta, doprowadziły do pozytywnego rozwiązania sprawy. Co prawda cała procedura trwała ponad trzy miesiące, ale cel
został osiągnięty. Tyle czasu zajęło miastu rozpatrzenie wniosku mieszkańców.
A przecież całą sprawę można było zorganizować inaczej. Wystarczyłoby, żeby
pan burmistrz wraz z radną Teresą
Ciepły, która przecież odpowiada za
swój okręg wyborczy, porozmawiali
z mieszkańcami i zapytali ich o zdanie,
wówczas nie doszło by do tej sytuacji.
Sytuacji, w której przez trzy miesiące
mieszkańcy musieli walczyć z przeciwnościami. Przykład mieszkańców Górek
i Goławca pokazuje, że warto być aktywnym i zaangażowanym, gdyż w niektórych przypadkach, to jedyne skuteczne
narzędzie, by wymusić na władzach
miasta konkretne działania.
Janusz Freitag
www.podklimontem.pl
Kwiecień 2014
7
O tym jak radni miejscy odwlekają inicjatywy mieszkańców i o gierkach radnych powiatowych
z Januszem Freitagiem ze Stowarzyszenia Mieszkańców Miasta Lędziny „Pod Klimontem” rozmawia Renata Miernik
– Kiedy rozmawialiśmy ostatnim razem, był Pan pełen nadziei odnośnie inicjatywy uchwałodawczej mieszkańców,
która miała dać lędzinianom prawo wnoszenia własnych projektów uchwał pod
obrady Rady Miasta. Czy po dyskusjach
na komisjach i marcowej sesji Rady Miasta jest Pan nadal takim optymistą?
– Chciałbym powiedzieć, że od stycznia sporo się zmieniło, i że już niedługo mieszkańcy Lędzin będą mogli wnosić
własne projekty uchwał, ale tak naprawdę od ostatniej naszej rozmowy nic się
nie zmieniło. Radni nie są zainteresowani tym, żeby mieszkańcy mogli decydować o sprawach ważnych dla miasta. Ponadto wszystkie kwestie związane z inicjatywą przeciągają w nieskończoność.
– Skąd takie przypuszczenia?
– To już nie są przypuszczenia, raczej trzeba mówić o pewności. Przez te
trzy miesiące radni twierdzili, że wnioskiem Stowarzyszenia „Pod Klimontem”
o wpisanie inicjatywy uchwałodawczej
mieszkańców do Statutu Miasta Lędziny
powinna zajmować się Doraźna Komisja
do spraw Zmian Statutowych. Tymczasem na ostatniej sesji Rady Miasta okazało się, że radni nie będą powoływać takiej Komisji, sprawą inicjatywy będzie
zajmować się ta sama komisja, która zajmowała się nią do tej pory czyli Komisja
Budżetu, Finansów i Samorządności, widocznie radni z innych komisji nie byli
tą inicjatywą zainteresowani.
– Czyli co?
– Wiem, że to może brzmi jak absurd,
ale lędzińscy radni potrzebowali czte-
rech miesięcy, żeby uchwalić na sesji, że
sprawą inicjatywy będzie się zajmować
ta sama komisja, która się nią zajmuje.
– To rzeczywiści żenujące. A co z przeciąganiem w czasie, o którym Pan mówił?
– Są miasta w Polsce, gdzie inicjatywę uchwałodawczą mieszkańców wpisano do statutu miasta w ciągu jednego
miesiąca, u nas w Lędzinach radni mają
czas. A może uważają, że dziwnie by to
wyglądało, gdyby mieszkańcy wnosili
swoje projekty uchwał, bo radni chociaż
prawo uchwałodawcze mają to z niego
nie korzystają. Dlatego też dochodzą do
nas informacje, że radni zamierzają zablokować wnoszenie projektów uchwał
mieszkańców, wpisując do Statutu olbrzymią liczbę podpisów, które są potrzebne pod projektem uchwał. To ma
uciszyć mieszkańców. Przynajmniej na
razie.
– Stowarzyszenie proponuje, żeby inicjatywę uchwałodawczą posiadała grupa
co najmniej 50 mieszkańców Lędzin posiadających czynne prawo wyborcze. Warto podać dane z Katowic, tam inicjatywę
ma grupa 500 mieszkańców, ale tam też
mieszka ok. 300 tysięcy ludzi.
– Tak, blokowanie inicjatywy w Lędzinach zbyt wielką liczbą podpisów
stworzy kolejny martwy zapis w Statucie
Miasta i za to odpowiedzialni mogą być
tylko i wyłącznie radni, którzy to zaproponują i za tym zagłosują. Dziwi mnie to
bardzo, bo przecież na marcowej sesji radni przegłosowali również nową Strategię Rozwoju Miasta, w której znajdują
się zapisy o rozwijaniu i wspieraniu partycypacji społecznej mieszkańców.
– A co Pan sądzi o serialu, który zaproponowali nam radni powiatowi w sprawie
Hołdunowskiej i innych ulic powiatowych?
– To kiepski serial, przypomina raczej dreszczowiec z bojszowską ulicą
Trzcinową w roli głównej. Lędziny miały
obiecany remont ulicy Hołdunowskiej
w całości, jednej z najbardziej uczęszczanych dróg powiatu bieruńsko-lędzińskiego ze środków powodziowych,
i Hołdunowska powinna być remontowana w całości, razem z całą infrastrukturą, w tym z wymianą rur kanalizacji deszczowej, które mają zbyt małą średnicę
i podczas ulew nie potrafią nadążyć z odprowadzaniem deszczówki, przez to między innymi Hołdunowska jest zalewana.
Położenie tylko nowej nawierzchni asfaltowej nie załatwi sprawy.
– A co Pan sądzi o zachowaniu lędzińskich radnych powiatowych?
– Dobrze, że wśród nich znaleźli się
tacy jak Palowski, Spyra, czy Żołna,
i chociaż wiele wśród nich animozji mających swoje źródło w poprzednich wyborach, to potrafili mimo wszystko zagłosować za Hołdunowską, a nie tak jak to
chciał PWSowski starosta Bernard Bednorz za bojszowską Trzcinową. O radnym Barciku i radnym Trzcińskim nie
będę się wypowiadał, to że bliższe były
im podczas głosowania Bojszowy niż Lędziny to sprawa ich sumienia i ich układów.
– Jeżeli idzie o wydatkowanie środków na remonty dróg powiatowych, Lędziny były często pomijane, spora część tych
środków trafiała do Bierunia, a przede
wszystkim do Bojszów?
– Tak, dlatego twierdzę, że burmistrz Lędzin powinien być twardszym,
negocjatorem w kontaktach z powiatem.
Poza tym uważam, że najwyższy czas na
zmiany – NASTĘPNY STAROSTA MUSI
BYĆ Z LĘDZIN! To chyba jedyne wyjście, żeby nasze miasto otrzymało od powiatu, to co mu się słusznie należy. Jakikolwiek inny wynik listopadowych wyborów, czyli pozostawianie u władzy radnych Powiatowej Wspólnoty Samorządowej, jeszcze bardziej wyrzuci nas na
margines powiatu. Najwyższy czas na
porozumienie ponad podziałami partyjnymi, bez względu na to co nas dzieli, Lędziny są najważniejsze. Był już starosta
z Bierunia, jest z Bojszów. Co z Lędzinami? Nam się w końcu też coś należy,
w końcu to powiat bieruńsko-lędziński.
– Dziękuję za rozmowę.
Czy będzie odwodnienie drogi na Kopalnianej?
Ruszają modernizacje ulic, tak można wyczytać w BIL „Lędziny-Teraz!” urzędowej gazety z lutego 2014 roku. Przekaz jest jasny i wyraźny, że zaplanowane w budżecie miasta 2 mln w roku 2014, zostaną przeznaczone na modernizację dróg gminnych, w tym na wykonanie odwodnień, krawężników oraz asfaltowanie miejskich ulic. Widzimy zatem, że rozpoczęła się kampania wyborcza, no i oczywiście, jak co cztery lata przed wyborami, nasilenie prac inwestycyjnych. Tymczasem mieszkańcy ulicy Kopalnianej, czekają na decyzję
burmistrza Stambrowskiego w sprawie budowy odwodnienia na swojej ulicy (artykuł pisany 5 kwietnia 2014 roku).
Mieszkańcy ulicy Kopalnianej z wielkim zaniepokojeniem
przyglądają się budowie kanalizacji na swojej drodze. Szczególnie zmartwieni są faktem, iż prace przy budowie kanalizacji deszczowej zostały zakończone bez
zabudowy kratek deszczowych
oraz krawężników najazdowych,
które są niezbędne do prawidłowego odwodnienia drogi. Wystosowano nawet do burmistrza
Stambrowskiego dwukrotnie pismo w tej sprawie. Drugie pismo
podpisali prawie wszyscy mieszkańcy ulicy Kopalnianej, a złożone zostało w Urzędzie Miasta
przez panią Teresę Noras. Problem zalegania wód opadowych na
ulicy Kopalnianej (szczególnie
w rejonie posesji państwa Carbogno) oraz zalewanie niektórych posesji, to uciążliwość z którą muszą się zmagać mieszkańcy
tej dzielnicy po każdym większym deszczu. Problem jest dobrze znany burmistrzowi i pracownikom wydziału infrastruktu-
ry, gdyż mieszkańcy okolicznych
domostw informowali odpowiednie służby o tym problemie już
kilka lat wcześniej (szczególnie
śp. Pan Carbogno). Problemu nie
rozwiązano, gdyż tłumaczono się
brakiem odpowiedniej infrastruktury (czyt. kanalizacji deszczowej). Minęły lata, wybudowano kanalizację deszczową, jednakże problem prawdopodobnie nie zostanie rozwiązany, ponieważ pan burmistrz nie przewi-
duje budowy odwodnienia na tej
drodze. Przynajmniej tak wynika
z odpowiedzi na pierwsze pismo
złożone przez mieszkańców. Sytuacja absurdalna, w której buduje się kanalizację deszczową,
a nie ma w planach zaprojektowanych kratek deszczowych odwadniających drogę. Zaniepokojony takim obrotem sprawy, postanowiłem zadzwonić do pracownika spółki „Partner”, celem
uzyskania odpowiedzi na pyta-
nie, czy na Kopalnianej zostaną
zabudowane kratki deszczowe
oraz krawężniki (najlepiej krawężniki najazdowe tak, jak to ma
miejsce na innych wybranych
ulicach w Lędzinach np. ulicy
Głucha przy kościele św. Anny
w Lędzinach). Uzyskałem odpowiedz, że spółka Partner nie odpowiada za montaż krawężników
i kratek deszczowych, natomiast
odpowiedzi na postawione przeze
mnie pytanie należy szukać
w Urzędzie Miasta, najlepiej pytając w wydziale infrastruktury
pana Marcina Korfantego, który
jest specjalistą w sprawach związanych z drogami. Tak też zrobiłem. Zadzwoniłem do pana Korfantego, który udzielił mi informacji, że na 1 kwietnia 2014 roku
Urząd Miasta nie ma w budżecie
przeznaczonych środków na budowę odwodnienia na Kopalnianej. Jakież zdziwienie mnie ogarnęło, kiedy otrzymałem taką odpowiedź. Przecież mieszkańcy
dwukrotnie złożyli na ręce bur-
mistrza pismo w tej sprawie.
Drugie pismo podpisali prawie
wszyscy mieszkańcy ulicy Kopalnianej. Pochodzę ze Smardzowic
i wychowałem się na tej ulicy,
oraz wiem, że sąsiedzi mocno są
zainteresowani budową odwodnienia na tej drodze, szczególnie odcinka od posesji Państwa
Tabaka do końca, czyli skrzyżowania z ul. Oficerską. Postanowiłem po raz kolejny, ale już osobiście zapytać na piśmie o tą sprawę pana burmistrza. Treść pisma, które przekazałem burmistrzowi dostępny jest na stronie
internetowej www.podklimontem.pl. Mam nadzieję, że budowa
odwodnienia na ulicy Kopalnianej zostanie wykonana, dzięki
czemu poprawi się standard życia mieszkańców dzielnicy Freistad (czyt. frajsztat).
Freistad (frajsztat) – tak potocznie nazywają mieszkańcy ulicy
Kopalnianej miejsce swojego zamieszkania.
Janusz Freitag
8
www.podklimontem.pl
Kwiecień 2014
CHCESZ JECHAĆ AUTOBUSEM – TRENUJ BIEGI
Czy ktoś jeszcze nad tym wszystkim panuje? Z pewnością NIE! – tego zdania są pasażerowie oczekujący na autobus na
przystanku Lędziny Pomnik.
Pasażerowie autobusów na
przystanku Lędziny Pomnik są
totalnie zdezorientowani. Gdzie
mają czekać na autobus, czy na
przystanku przy Pomniku, czy
może na tymczasowym przystanku znajdującym się 60 metrów dalej. Nikt nie jest w stanie
odpowiedzieć na podstawowe
pytanie – gdzie dzisiaj zatrzyma
się autobus? Więc mieszkańcy
trenują biegi raz tu, raz tam.
– Poranne oczekiwanie na
wyjazd do pracy przypomina
loterię. Zatrzyma się tu, czy
tam.
Przedwczoraj
jechał
z przystanku tymczasowego,
my staliśmy przy Pominku,
wczoraj jechał spod Pomnika,
jak pojedzie dzisiaj, tego nikt
nie wie? – znowu sobie pobiegamy. Gdzie jakaś informacja?
– pyta jedna z Pań oczekująca
na autobus.
Rzeczywiście od kilku tygodni na przystanku przy Pomniku rozkładu nie ma, ktoś ina-
czej myślący zerwał go, na nowy
trudno się doczekać.
– Chyba widzi to radny,
przecież dziennie tu przechodzi,
gdy idzie do sklepu?
– Nie, ostatnio woli jeździć
samochodem – dodaje inny
oczekujący na autobus.
Wokół syf (bo brudno to tu
było kiedyś, teraz jest syf), brak
jakiejkolwiek organizacji i te
dzieci próbujące przejść przez
Lędzińską po pasach, które jeszcze niedawno tutaj były, a dzisiaj śladu po nich nie ma. Lędzińscy kierowcy wiedzą, że tu
były pasy i zachowują ostrożność, obcy przejeżdżający przez
Lędziny z powodu remontu
dróg w Tychach już nie. Dzieci
też są przyzwyczajone do stałego miejsca przechodzenia przez
jezdnię, więc czekają, może się
ktoś zatrzyma. Trąbiące samochody, koparka z lewej, koparka
z prawej, Widoczność ograniczona do minimum.
– Panie, w gazecie pisali, że
za Straż Miejsko płacymy 360
tysięcy, kaj łoni som? Coż to
niy widzom, co się tukej dzieje,
dyć te dzieci chcom iść do szkoły?! – wrzeszczy jeden z oczekujących na autobus i podrywa się,
żeby dać dzieciom znak, że mogą przejść, bo droga wolna.
Tu już nie ma co się grzecznie pytać, tu trzeba wziąć
przykład z mieszkańców i zacząć wrzeszczeć, choć już chyba
nikt nie wierzy, że nasz głos
przebije się przez huk samochodów ciężarowych i koparek,
i doleci do siedzących wygodnie
na swoich stołkach w urzędzie
burmistrza i prezesa „Partnera”.
Ludzie zacznijcie robić
w końcu to, za co wam płacą
mieszkańcy!
Chyćcie się roboty!
Kaj te darmozjady? (każdy
wie, o kogo chodzi)
Co to burmistrz, były dyrektor szkoły, nie interesuje się
dziećmi przy tych remontach?
Zróbcie w końcu z tym porządek?
To tylko niektóre komentarze mieszkańców, które można
usłyszeć na tym przystanku.
Czyżby burmistrz i radni potrafili tylko gadać o tym, ile to dopłacają mieszkańcom do autobusów, tak jakby którykolwiek
wziął kiedykolwiek złotówkę ze
swojego i dołożył. A może ci, co
jeżdżą autobusami, to nie jest
dla nich poważny elektorat?
rs
Ile będziemy płacić za ścieki?
Tego nie wie nikt. To temat tabu. Niektórzy uważają, że harmonogram robót kanalizacyjnych był tak opracowany, aby mieszkańcy, którzy do tej pory nie płacili za ścieki, nie byli podłączeni do kanalizacji przed wyborami.
Może burmistrz obawia się o wyniki tegorocznych
wyborów? Może obawia się reakcji mieszkańców, na
otrzymane przed wyborami rachunki za odprowadzanie
ścieków?
Dopłaty do ścieków, uchwalane przez wiele rad
miast i gmin nie są fanaberią, nie są realizacją populistycznych obietnic wyborczych czy pozostałością po komunizmie, ale są elementem racjonalnie prowadzonej
polityki cenowej. Jej celem powinno być pogodzenie interesów mieszkańców, dla których wysokie ceny za
ścieki stanowią poważne obciążenie budżetów rodzinnych, z interesami firm odpowiedzialnych za zagospodarowanie ścieków.
W Lędzinach dopłaty do ścieków są systematycznie ograniczane. W roku 2007 – na początku kadencji Wiesława Stambrowskiego – za korzystanie z kanalizacji płaciliśmy 2,87 zł za 1m3. Dziś opłata jest 300%
wyższa i wynosi już 8,64 zł. Trzeba burmistrzowi przyznać, że zadłużać miasto i podnosić ceny – to potrafi.
Przy tej okazji trzeba przypomnieć, że nie wszyscy
mieszkańcy Lędzin płacą „Partnerowi” za ścieki. Płacą
ci, którzy zostali „zachęceni” do podłączenia się – za
własne pieniądze – do instalacji ogólnospławnych lub
kanalizacyjnych. Wielu ponosiło podwójne koszty – płacili „Partnerowi” za korzystanie z kanalizacji i za opróżnianie przydomowych szamb.
Radni poprzedniej kadencji zapewnili tych mieszkańców, że ponosząc zwiększone koszty odprowadzania ścieków, mogą liczyć na dofinansowanie ze strony
miasta. Została z nimi zawarta swoista umowa społeczna, której gwarantem powinien być Wiesław Stambrowski – ówczesny lider komitetu wyborczego „Lędziny Dziś i Jutro”. Ma się wrażenie, że dla Stambrowskie-
go istotniejsze było „Dziś” – czyli zostać burmistrzem,
niż „Jutro” – czyli wytrwać w obietnicach. Na jego
wnioski dopłaty do ścieków były sukcesywnie zmniejszane. Można sądzić, że dla Stambrowskiego wyborcy
z Hołdunowa przestali już mieć znaczenie, że zrobili
wówczas swoje...
Jedyną radną, która przez całą obecną kadencję
konsekwentnie sprzeciwiała się podwyżkom cen ścieków była Krystyna Wróbel. A pozostali radni? Wypada spuścić zasłonę milczenia na „Milczącą Radę Miasta” obecnej kadencji.
Radna Krystyna Wróbel zwróciła uwagę na fakt, że
oprócz wzrostu taryfy i niedogodności spowodowanych
budową nowej kanalizacji, nic dla mieszkańców się nie
zmieniło.
Pomimo położenia nowych rurociągów w roku 2013,
wielu mieszkańców Hołdunowa nadal jest podłączonych do deszczówki. Nadal ścieki są więc odprowadzane przez instalację, która gwarantuje cuchnące rozlewiska na ulicach i posesjach, w przypadku zwiększonych opadów deszczu.
Mieszkańcy otrzymują usługę o tym samym standardzie, opartą o tę samą infrastrukturę co w roku 2007,
za 3 razy większą opłatę. Nie mogę poprzeć takiego
traktowania odbiorców usług „Partnera”. Mam wrażenie, że niektórzy zapomnieli, że to „Partner” jest dla
mieszkańców a nie mieszkańcy dla „Partnera”. – stwierdziła podczas sesji radna Krystyna Wróbel.
Dopłaty do ścieków były i są ważne nie tylko dla
mieszkańców ale i dla „Partnera”, stanowiąc dla niego pewne i terminowe źródło przychodów. Były one
zawsze pieniędzmi wydawanymi dla dobra ogólnego,
a nie tylko dla dobra pewnej grupy mieszkańców.
www.podklimontem.pl
Już dawno było wiadomo, że „Partnera” trzeba
wzmacniać kapitałowo, by podołał realizacji projektu
wymiany i budowy infrastruktury kanalizacyjnej.
Dziś, gdy porządkujemy gospodarkę ściekami niezwykle ważne jest, by „Partner” prawidłowo zbilansował koszty swojej działalności. Niezbędna jest ich optymalizacja. Wiele przedsiębiorstw świadomie obniża
amortyzację nowo wytwarzanych sieci kanalizacyjnych.
W wielu przypadkach powszechnie przyjmowana
była do kalkulacji kosztów amortyzacja podatkowa od
budowli kanalizacyjnych w wysokości 4,5%. Obecnie
coraz częściej amortyzacja zostaje zmniejszona do 2%
rocznie. Taka sytuacja ma miejsce w „Partnerze”.
Pomimo tak niskiej stawki amortyzacyjnej koszt
funkcjonowania „Partnera” poważnie wzrośnie.
Zakładając wartość nowych obiektów, które zostaną przez niego przejęte, na około 150 mln zł, daje to roczny wzrost kosztów o 3 mln zł przez 50 lat. Jak w tej sytuacji będą się kształtować koszty odprowadzania ścieków? W Mikołowie, gdzie był realizowany podobny projekt, mieszkańcy za 1m3 ścieków płacą 12,58 zł. Ile będą za nie płacić tym razem prawie wszyscy mieszkańcy
Lędzin? Specjaliści z „Partnera” nie umieją oszacować
tej kwoty, albo burmistrz boi się ją ujawnić? Tego nie
wiemy. Ale pamiętajmy – jak będą przed wyborami mówić o dopłatach do ścieków, to sprawdźmy kto to mówi
i czy dotrzymał swoich obietnic w przeszłości.
Aleksander Musioł
www.podklimontem.pl
Kwiecień 2014
Totalny bałagan organizacyjny przy
budowie kanalizacji w Lędzinach!
Budowa kanalizacji ściekowej w Lędzinach, pozostanie na długo w pamięci mieszkańców, jako droga przez mękę, spowodowana nieudolnością organizacyjną
władz miasta. Duże nakłady finansowe na ten projekt, sięgające rzędu 150 mln
złotych powinny zagwarantować profesjonalizm w organizowaniu prac budowlanych. Tymczasem rzeczywistość pokazuje zupełnie coś innego, czego dowody widzimy na lędzińskich drogach.
Dużo kontrowersji budzi
realizowanie projektu na kontrakcie W 2.2. Zamoście Blych.
Pomimo mylącej nazwy, kontrakt ten obejmuje prace w rejonie starych Lędzin, tym bardziej
dziwi jego nazwa, która sugerowałaby, iż realizowane prace
obejmować będą dzielnicę Zamoście. Dzielnicę, która została
całkowicie pominięta w budowie
kanalizacji. Wygląda na to, że
dla Pana burmistrza mieszkańcy Zamościa to obywatele drugiej kategorii, dla których nie
znalazło się miejsce przy konsumpcji wielomilionowej inwestycji. Tymczasem opłaty z tytułu podatków płacone są w całych Lędzinach na tym samym
poziomie.
Bałagan, brak rozsądnego
i racjonalnego planowania. Brak
współpracy władz gminnych
z władzami powiatu bieruńsko–lędzińskiego doprowadziło
do wielu sytuacji, które dla mieszkańców miasta są absurdalne.
Marnotrawienie pieniędzy publicznych, które dokonuje się na
oczach ludzi, to objaw braku gospodarności burmistrza. Bo jakże
inaczej nazwać rozkopywanie
drogi, na której niedawno położoną nową nakładkę asfaltową.
Przykładem niech posłuży ulica
Zamkowa.
Rozkopywanie świeżo
remontowanej ulicy
Zamkowej
Ulica Zamkowa to odcinek
drogi od skrzyżowania ulicy Zawiszy Czarnego z Zamkową do
mostu, za którym znajduje się
dzielnica Zamoście. Na drodze
tej prowadzone są prace związane z budową kanalizacji, pomimo tego, że niecałe półtorej
roku temu, została tam nałożona nowa nakładka asfaltowa,
sfinansowana przez powiat
z pieniędzy zewnętrznych (tzw.
powodziowych). Zatem, jak można wytłumaczyć logikę działania
lędzińskich
samorządowców
w dysponowaniu pieniędzmi
publicznymi? Patrząc na to, jak
Absurdalny objazd ulicy Kupillasa przez ulicę Zawiszy Czarnego.
ekipy remontowe niszczą dopiero co położony asfalt, można
stwierdzić że jest to logika rodem
z dawnego PRL-u. Brak pomysłu, wizji, planu działania to standard, który jest wizytówką Burmistrza Wiesława Stambrowskiego, promowaną w Lędzinach od
dwóch kadencji. Pan burmistrz
Wiesław Stambrowski i v-ce starosta Henryk Barcik, jako osoby
reprezentujące, jeden gminę,
drugi powiat, powinni skoordynować swoje plany inwestycyjne i tak zorganizować prace, by
nie doprowadzać do sytuacji,
w której marnotrawione są
środki publiczne. Remont można było wykonać bardziej racjonalnie. Wystarczyło wyremontować odcinek drogi, który rzeczywiście znajdował się pod wodą
w roku 2010, czyli od posesji państwa Loska do mostu (ulica Zamkowa) oraz odcinek od mostu do
posesji państwa Szalbut (ulica
Zamoście). Gdyby v-ce starosta
Henryk Barcik przemyślał inwestycję remontu ulicy Zamkowej,
wówczas nie doszłoby do sytuacji
marnotrawienia środków publicznych (jak inaczej nazwać rozkopywanie dopiero co położonego asfaltu na Zamkowej). A tak
pieniądze zostały wyrzucone
w błoto. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że takie postępowanie to objaw niegospodarności,
która tolerowana jest przez instytucje kontrolujące dysponowanie
środkami unijnymi. Za błędy popełnianie przez naszych włoda-
rzy będzie trzeba zapłacić. Zniszczony asfalt na Zamkowej, będziemy musieli odtworzyć, ponosząc koszty, które można byłoby
wykorzystać bardziej racjonalnie.
Absurdalny objazd
ulicy Kupillasa
Zorganizowanie objazdu
w rejonie skrzyżowania ulicy
Zawiszy Czarnego, Zamkowej
i Kupillasa, to kolejny przykład
bezradności Burmistrza wobec
inwestycji, która przerasta
możliwości organizacyjne Wiesława Stambrowskiego. Zamknięto ulicę Kupillasa, organizując objazd przez Zawiszy Czarnego, Sobieskiego do Lędzińskiej. Wytyczony objazd, stanowi
teraz główny ciąg komunikacyjny, łączący Lędziny z tyską dzielnicą Jaroszowiec oraz lędzińską
dzielnicą Zamoście. Mamy zatem do czynienia na tym odcinku z dużym natężeniem ruchu
(biorąc pod uwagę, że Lędzińska
od ronda w stronę Bierunia również jest zamknięta). Jakież
zdziwienie pojawiło się na twarzach mieszkańców, kiedy na
wyznaczonym objeździe w rejonie Zawiszy Czarnego pojawiły
się koparki i rozpoczęły prace
związane z budową kanalizacji,
paraliżując tym samym ruch na
zaplanowanym objeździe ulicy
Kupillasa. Totalny bałagan
i brak organizacji. Czyja to wina? Przede wszystkim Burmistrza Wiesława Stambrowskiego, który jest odpowiedzialny
za całą inwestycję. A przecież
można było inaczej. Jesienią zeszłego roku zakończono budowę
mostu na Zamościu, która trwała
około 6 miesięcy. Ulica Zamkowa była zamknięta i ruch w rejonie skrzyżowania Zawiszy Czarnego, Zamoście i Kupillasa był
niewielki. DLACZEGO WYKORZYSTUJĄC TĘ SYTUACJE,
WŁADZA NIE WYKONAŁA
KANALIZACJI NA ZAWISZY
CZARNEGO, GDZIE TERAZ
ZAPLANOWANO
OBJAZD?
DLACZEGO NIE BUDOWANO
KANALIZACJI NA ULICY
ZAMKOWEJ W OKRESIE, GDY
BYŁA
ONA
WYŁĄCZONA
Z RUCHU (w związku z budową
mostu). Można było wówczas
bezpiecznie i szybko położyć na
Zamkowej kanalizację.
JANUSZ FREITAG
9
„z przymrużeniem oka”
ZASŁYSZANE NA TORGU
Pierwsza stacja
metra w Lędzinach
Na ulicy Ruberga, niedaleko domu pana burmistrza,
mieszkańcy okolicznych bloków zauważyli, że prace
ziemne prowadzone są już
tak długo i z taaakim rozmachem, że niektórzy twierdzą,
iż powstaje tam pierwsza stacja metra w Lędzinach.
Nadzieja dla naszego miasta
Rozkopywanie, przekopywanie, użyźnianie to metody agrotechniczne, nie od
dziś wszyscy wiedzą, że na
przekopanej ziemi wszystko
lepiej się rozwija, co jest wyraźną nadzieją dla naszego
miasta.
Poszukiwacze
złota
Długi Lędzin, które już
z początkiem roku przekroczyły 17 milionów złotych
spowodowało to, że władze
pod pretekstem budowy kanalizacji, rozpoczęły na szeroką skalę, bo w wielu miejscach Lędzin na raz, poszukiwania legendarnego skarbu,
który mieli tu przed wiekami
zakopać Szwedzi.
Przedszkole w lesie
Przedszkole w budynku
MKSu, którego nikt tu nie
chce poza burmistrzem i radnymi, ma podobno nosić
imię Wodnika Szuwarka, ze
względu na bliskie sąsiedztwo szaletów miejskich.
Remont
Hołdunowskiej
Pomysł
burmistrza
Stambrowskiego z poprzednich wyborów z umieszczeniem torów kolejowych (Kolejka) w tunelu nie wypalił,
więc powstał nowy projekt.
Na odcinku od targu do przejazdu powstanie olbrzymia
rampa, z której będzie można
się wybić i przeskoczyć Kolejkę (dlatego wycięto tam
drzewa). Zgodnie z zasadą,
czego nie da się usunąć, to
trzeba przeskoczyć.
…bo muszę
posprzątać…
Podobno
burmistrz
Stambrowski w jednym z wywiadów oznajmił, że będzie
startował w jesiennych wyborach na trzecią kadencje, bo
„Będzie jeszcze dużo do posprzątania po inwestycji kanalizacyjnej. Sądzę, że jeżeli
rozpocząłem tę inwestycję, to
powinienem ją też skończyć”. Podobno mieszkańcy
już zbierają na szufelkę
i zmiotkę, inni na gumowy
młotek…każdy wie po co.
Rozkopywanie swiezo remontowanej ulicy Zamkowej.
10
Kwiecień 2014
www.podklimontem.pl
STRATEGIA
Strategia Rozwoju Miasta Lędziny jest jednym z najważniejszych dokumentów, jakie wypracowuje
miasto, określa ona bowiem dobre i złe strony miasta, a przede wszystkim wyznacza cele i kierunki rozwoju, którymi ma zamiar podążać miasto. Od marcowej Sesji obowiązuje w Lędzinach nowa
Strategia Rozwoju Miasta Lędziny do 2020 roku. Nie dziwi fakt, że przy jej uchwalaniu ani burmistrz, ani radni nie dokonali podsumowania realizacji „starej strategii”, która wypracowana
Priorytet 1
Lędziny miejscem
aktywnego wypoczynku i rekreacji
mieszkańców
miasta i okolic
przez cały rok
Cele:
1. Zagospodarowanie
terenów w okolicy Zalewu
na cele całorocznej aktywnej rekreacji
2.
Zagospodarowane
pozostałe tereny i spójny
system wypoczynkowo-turystyczny oparty o bezpieczne i łatwe przemieszczanie się pomiędzy nowo wykreowanym centrum a terenami rekreacyjnymi
3. Aktywna promocja
walorów
rekreacyjnych
miasta
Priorytet 2
Lędziny miejscem
harmonijnego rozwoju istniejących
i powstawania nowych w tym innowacyjnych działalności
gospodarczych.
Cele:
1. Integracja środowisk
gospodarczych istniejących
i potencjalnych wokół pojawiających się szans i wyzwań
2. Aktywna promocja
walorów inwestycyjnych
miasta w celu pozyskania
nowych mieszkańców i inwestorów
3. Ścisła współpraca
z przemysłem wydobywczym w trosce o jego rozwój
i poszanowanie środowiska
naturalnego
Te zagospodarowane
tereny służą mieszkańcom
i przyciągają
odwiedzających przez cały
rok niezależnie od
warunków pogodowych. W
miłej atmosferze i schludnym obejściu bawimy się
tu wspaniale.
Lędziny aktywnie promują swoje walory rekreacyjne, zwłaszcza wśród
kierowców, którzy stoją w
korkach, mają wówczas
sporo czasu, żeby zachwycać
się wspaniałymi widokami,
takimi jak np. „jałowcowy
zagajnik”. Dodatkowy czas
na kontemplację przyrody
zyskują również
pasażerowie autobusu 536,
dzięki nowym objazdom
przez kanalizowane drogi
dojazdowe do Zamościa,
których czas nie raz sięga 40
minut, mają szansę za cenę
biletu przeżyć emocje nie
mniejsze niż podczas wyścigu Paryż-Dakar; smak
pyłu w ustach bezcenny.
Przegrany proces
z Drog-Budem, o którym
rozpisywały się gazety był
najbardziej medialną promocją Lędzin, kosztował
miasto utratę pozytywnego
wizerunku dla inwestorów. Zamiast się tak wysilać, wystarczyło postawić
chociaż przy S1 baner, że
mamy kupę ziemi do sprzedania, ale to chyba przerosło lędzińskich specjalistów
od promocji.
www.podklimontem.pl
Kwiecień 2014
11
TRWANIA
została w 2008 r. Bo o czym mieliby mówić, skoro, żaden z celów w niej założonych nie został zrealizowany. Można by śmiało rzec: Strategia sobie a radni i burmistrz sobie – po co im Strategia – ich
plan działania rodzi się z godziny na godzinę. Specjalnie dla naszych czytelników podsumowujemy
6 lat realizacji „starej” Strategii Rozwoju Miasta, o „nowej” – równie absurdalnej napiszemy
w następnym wydaniu naszej gazety.
Priorytet 3
Harmonijnie
rozwijana infrastruktura drogowa
i inwestycyjna wpływa na racjonalne
wykorzystanie zasobów środowiska
naturalnego.
Cele:
1. Infrastruktura drogowa i transport dostosowane do zapotrzebowania
wewnętrznego i zmieniającej się ponadlokalnej sieci
drogowej
2. Racjonalne zarządzanie terenami pod inwestycje mieszkaniowe, gospodarcze i rolnicze
3. Nowoczesne i racjonalne wykorzystanie zasobów środowiska naturalnego z zachowaniem jego bogactwa dla obecnego i przyszłych pokoleń
Priorytet 4
Wysoka aktywność mieszkańców miasta przejawiająca się
uczestnictwem w życiu lokalnej wspólnoty, doskonaleniu
własnych kwalifikacji oraz
atrakcyjnym spędzaniem
czasu wolnego.
Cele:
1. Kompleksowy system edukacji
i oświaty nastawiony na wykorzystanie
nowoczesnych technologii komunikacyjnych, obejmujący mieszkańców w każdym
wieku zachęcający do podnoszenia wiedzy
i kwalifikacji w zależności od sytuacji na
rynku pracy jak również zainteresowań.
2. Efektywny system organizowania
czasu wolnego dla wszystkich mieszkańców miasta i okolic bazujący na cyklicznych imprezach kulturalnych inspirowanych przez środowiska lokalne.
3. System opieki zdrowotnej i społecznej szybko i niezawodnie reaguje na
potrzeby osób, szczególnie tych w trudniejszej sytuacji
4. System wspierania inicjatyw
podejmowanych przez mieszkańców
i organizacje pozarządowe.
Zakorkowany przejazd
kolejowy, który burmistrz
Stambrowski pomimo zapewnień wyborczych nie
włożył w tunel powinien
znaleźć się na widokówkach, stał się bowiem najbardziej rozpoznawalną
atrakcją Lędzin. Jest to
pierwszy wirtualny tunel
w Polsce zbudowany tylko
i wyłącznie z obietnic wyborczych.
Racjonalne zarządzanie terenami pod inwestycje mieszkaniowe zostało
posunięte do takiej perfekcji, że nawet Klimont
chciano zabudować domami jednorodzinnymi. Dbanie o gospodarkę mieszkaniową sięgnęło szczytu.
Spora część lędzinian,
oczywiście za swoje, podłączyła się do Internetu. Zresztą dziś ma go nawet
dziecko w komórce, spokojnie może wejść na v.city
i pod Klimontem i przeczytać, co nowego wymyśliła
nasza władza. Poza tym
w mieście narodziły się
dwie gazety opozycyjne
i wielu mieszkańców rozwija swoje zainteresowania literackie.
Niezwykle mocno
wspierano inicjatywy
podejmowane przez mieszkańców. Doprowadzono
nawet do wszczęcia procedury referendum. Zaś inicjatywy organizacji pozarządowych Rada Miasta
przyjmuje z „radością”
i „pełną aprobatą” procedując nad nimi BEZ
KOŃCA!
12
www.podklimontem.pl
Kwiecień 2014
PÓŁ ŻARTEM PÓŁ SERIO Felieton Partyzanta z Wyciętego Lasu
DLA KOGO KOMISJE
I SESJE RADY MIASTA?
Zaktualizowana Strategia Rozwoju Miasta Lędziny do roku 2020r. zakłada rozwój społeczeństwa obywatelskiego oraz wzrost partycypacji społecznej. O partycypacji społecznej mieszkańcy Lędzin, póki co
chyba mogą zapomnieć. Skoro więc nie współdecydowanie o losach miasta, to może wystarczyłaby ich
obecność w momentach, gdy prawo miejscowe się tworzy, czyli podczas komisji i sesji rady miasta.
Zewsząd słyszy się narzekania, że lędzinianie nie angażują
się w życie miasta, zauważa to również Strategia Rozwoju. Czy to,
że na komisjach i sesjach rady
miasta mieszkańców można policzyć na palcach jednej ręki jest
objawem braku ich zainteresowania problemami Lędzin? Sądzę, że
nie! Przyczyna tego problemu nie
tkwi po stronie mieszkańców!
Te, zrobiliśmy
komisję o 12,
a oni jednak przyszli.
I co teraz?
Spokojnie, zastosujemy
naszą sprawdzoną
strategię
– będziemy udawać,
że są niewidzialni.
Mieszkańcy Lędzin już
dawno wiedzą to, co władza daje im do
zrozumienia „urząd jest
nasz, więc nie
czekamy tutaj
na ciebie”
Każdy, kto chociaż raz odwiedził urząd podczas komisji lub sesji rady miasta nie mógł pozbyć
się wrażenia, że naruszył przestrzeń zakazaną, teren zarezerwowany dla „wybranych”. Co prawda
nie ma tu zasieków ani wyraźnie
zaznaczonej granicy, ale wzrok
i zdziwione miny radnych skupione na twarzy „obcego”, który odważył się wtargnąć w zarezerwowaną dla nich przestrzeń, nie pozostawiają złudzeń.
Tymczasem sprawa ma się zupełnie inaczej. Wchodząc do urzędu miasta, idąc ze swoją sprawą do
burmistrza, czy radnych przychodzisz do siebie. Począwszy od budynku urzędu, poprzez drogę, którą przed chwilą jechałeś, aż po
przedszkola i szkoły – to wszystko
jest Twoje. Każdy mieszkaniec
Lędzin zgodnie z Konstytucją oraz
Ustawą o samorządzie gminnym
jest współwłaścicielem swojego
miasta. Dlaczego? – bo to z Twoich
podatków to wszystko jest utrzymywane. To Ty płacisz wypłatę
burmistrzowi i radnym diety, to
Ty „zatrudniasz” urzędników i dyrektorów szkół. Możesz więc od
nich wymagać, że będą mieli realną wizję miasta i będą specjalistami w swojej dziedzinie, co więcej
powinieneś mieć przekonanie,
graniczące z pewnością, że wszyscy ci ludzie nie będą działać na
Twoją szkodę, czyli swojego pracodawcy.
Wiem, że niejeden czytelnik
poklupie się po gowie i powiy „z
ciebie to jest ale specjalista jak
z kozi … raizyntasza”! Jak tak czytam, to co napisałem, sam nie mogę w to uwierzyć. Chociaż to
prawda, sam uśmiecham się do
siebie. A powinni się uśmiechać
inni: burmistrz, radni, państwo
naczelnicy, chciałbym chociaż, żeby za moje pieniądze ci wszyscy
ludzie częściej się uśmiechali,
skoro inne rzeczy im nie wychodzą. Tyle chyba za tą kasę mogą
dla mnie zrobić, żebym kiedy do
nich przychodzę, mógł pomyśleć,
że jednak ktoś tu na mnie czeka,
przecież przychodzę do siebie.
Choćbyś nawet
przyszedł i tak nic nie
zmienią „oni wiedzą lepiej”
Skąd u naszych włodarzy
wzięło się przekonanie, że wiedzą
wszystko lepiej? Przecież dotychczasowe ich poczynania nader często temu twierdzeniu przeczą. Całe cztery lata ich rządów jawią się
jako pasmo pomyłek.
– asfaltownia, przegrana sprawa z Drog-Budem, obligacje na
odkupienie gruntu,
– decyzja o przenosinach
Gimnazjum na Ziemowicie, co
spotkało się z reakcją mieszkańców w postaci akcji referendalnej,
– niezabezpieczenie Klimonta
i … i wymieniać tak można by
długo.
Oczywiście dla władz naszego
miasta to sukcesy, jeżeli się ich
nie odnosi, trzeba porażki brać za
dobrą monetę. Co więcej niemalże wszystkie pomyłki władzy
wzięły się przede wszystkim z tego, że nie przeprowadzała ona
w należyty sposób konsultacji
społecznych. Przy wydawaniu
decyzji pominęli najważniejszy
element samorządności – mieszkańców miasta. Jest to proste,
ale zaburzone myślenie o samo-
rządności – skoro radnych wybrali
mieszkańcy – to radni decydują za
mieszkańców, bez konsultacji
z nimi, zgodnie ze swoimi interesami politycznymi. Nawet człowiek nie interesujący się polityką
wie, że jest to objaw destrukcji
i zepsucia władzy.
Ostatnio, gdy przeglądałem
Internet, natknąłem się na ciekawe zdanie Przeświadczenie
o nieomylności to najbardziej
charakterystyczny objaw ludzi
chorych na władzę. To choroba
nieuleczalna, jest tylko jeden
sposób, żeby z nią walczyć – wybory. Myślę, że mieszkańcy miasta dokonają dobrej diagnozy
i podczas listopadowych wyborów
wyślą tych ludzi na zasłużoną kurację. Skażony jest każdy, który tę
władzę choć raz już sprawował, co
gorsza pozostawienie kogokolwiek ze starego układu może spowodować, że będzie zarażał i epidemii nie da się powstrzymać.
Każdy innowacyjny pomysł, każdy przejaw innego zdania, zostaje odczytany jako atak i atakiem zostanie ci odpowiedziane
Najlepszym przykładem tego
jest reakcja lędzińskich radnych
na pomysł Stowarzyszenia „Pod
Klimontem” związany z wprowadzeniem do Statutu Miasta inicjatywy uchwałodawczej mieszkańców. Prosty pomysł, który miał
dać ledzinianom prawo wnoszenia
pod obrady Rady własnych projektów uchwał został przez radnych odebrany jako niebezpieczny. Za wszelką cenę radny Gut
usiłuje go zdemonizować, a jednocześnie kolejne pomysły radnych
przeciągają wprowadzenie inicjatywy w czasie. Wydaje się przeważać przekonanie „byle do końca
kadencji, a potem na pewno im się
odechce” – trzeba być idiotą, żeby
tego nie zauważyć.
W „cywilizowanych” miastach, w których władzę sprawują radni z powołaniem to same
rady miejskie lub burmistrzowie
są wnioskodawcami wprowadzenia inicjatywy uchwałodawczej
mieszkańców, a także wprowadzenia budżetu obywatelskiego.
Niestety nasi radni nie mają, żadnej inicjatywy o czym świadczy
choćby ta kadencja, w ciągu której
o ile dobrze pamiętam, radni nie
wyszli z ani jednym projektem
uchwały. Zastanawiam się, czy
świadczy to tylko o braku ich
kreatywności, czy może bardziej
o lenistwie?
Z maszynkami
do głosowania nie
wygrasz
To jak głosują radni jest oczywiście ich wyborem, do którego
mają prawo. Zastanawia mnie jedynie ich jednomyślność. Czy istnieje granica śmieszności, której
nie można przekroczyć? Granicę
tę wyznaczają liczby 14 do 1. Prawie wszystkie wyniki głosowania
na sesjach rady miasta są z góry
do przewidzenia (bez zdolności
przewidywania) 14 głosów za
1 wstrzymujący się lub przeciw.
Większa opozycja jest w rosyjskiej
Dumie Państwowej i kubańskim
Zgromadzeniu Narodowej Władzy
Ludowej.
Czy ktoś jeszcze pamięta, że
duża część radnych głosujących
dzisiaj za projektami burmistrza
dostała się do Rady Miasta w poprzednich wyborach zbijając kapitał polityczny, a tym samym
zbierając głosy mieszkańców, na
krytyce pierwszej kadencji
Stambrowskiego? Może doczekamy się wytłumaczenia, dlaczego
po wyborach tak szybko zmienili
front i przystali do wyborczego
wroga. Czy nie była to zdrada
mieszkańców, którzy na nich głosowali, o zdradzie własnych ideałów nie wspomnę. Znowu sprawdza się stara maksyma „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.
Podczas marcowej komisji jeden z radnych pytał „Kim my właściwie jesteśmy”? Świetne pytanie
– problem w tym, że nie ma sensu
zadawać go pod koniec kadencji.
To pytanie zasadnicze, które powinno zabrzmieć 3 i pół roku temu,
kiedy zaczynaliście swoje rządy.
Dzisiaj już wszyscy mieszkańcy Lędzin wiedzą kim jesteście …
Wasze wątpliwe sukcesy i potężne
porażki mówią za Was – i nic tego
nie zmieni.
Na którą komisję
zdążysz po pracy?
Jest jeszcze jeden powód nieobecności mieszkańców na komisjach i sesjach rady miasta – ten
się wydaje najważniejszy – bo najbardziej praktyczny – czas odbywania się komisji i sesji. Poniżej
przedstawiam harmonogram komisji i sesji na marzec 2014 r. Proszę tylko czytelników o przeanalizowanie, na którą komisję zdążą
po pracy? Pozostawiam to bez komentarza z prostym pytaniem
„Dla kogo komisje i sesje rady
miasta?”, bo dla mieszkańców
z pewnością nie.
PzWL
nr 2/2014
Wydawca: Bogumiła Freitag
Redakcja: 43-140 Lędziny, ul. Partyzantów 31
e-mail: [email protected]
Redaktor naczelny: Robert Salwierak
Skład:
COMSOFT Usługi Komputerowe Krzysztof Ewicz
Druk:
Polskapresse Oddział Poligrafia,
drukarnia w Sosnowcu
Terminy posiedzeń Komisji Rady Miasta w marcu 2014r.
Połączone posiedzenie Komisji Stałych z udziałem przedstawicieli Powiatu 07.03.2014 godz. 14.00
Komisja Handlu 17.03.14r. godz. 15.30
Komisja ds. Infrastruktury 18.03.14r. godz. 15.30
część stacjonarna (część wyjazdowa – godzina 15.00: Wizja
lokalna Schola Nostra)
Komisja Edukacji 19.03.14r. godz. 15.00
Komisja Budżetu 20.03.14r. godz. 12.00 (sala 07) !!!
Komisja ds. Ochrony Środowiska 21.03.14r. godz. 13.00 część
stacjonarna, (część wyjazdowa – godzina 14.00: analiza stanu
zabezpieczenia Gminy Lędziny przed podtopieniami z udziałem
przedstawicieli KWK Ziemowit)
Komisja Rewizyjna 24.03.14r. godz. 14.00
Sesja Rady Miasta 27.03.14r. godz. 16.00
(pogrubienia godzin pochodzą od redakcji)

Podobne dokumenty

Biuletyn Informacyjny Lędziny "Lędziny teraz" Nr 4/2012

Biuletyn Informacyjny Lędziny "Lędziny teraz" Nr 4/2012 słonecznych, docieplono ściany zewnętrzne w 227 domach, w 84 docieplono stropodachy, w 67 – dachy, w 53 docieplono stropy nad ostatnią kondygna− cją i w 44 nad piwnicą. Okna i drzwi zostały wymieni...

Bardziej szczegółowo

Biuletyn Informacyjny Lędziny "Lędziny teraz!"

Biuletyn Informacyjny Lędziny "Lędziny teraz!" kiem jej powodzenia? Wynika, że tak… A może to organizator bał się, że na trzeźwo nikt jej „nie kupi”? A jeśli tak, to czy to najlepszy pomysł na rzekome promowanie miasta? W Lędzinach odbywa się w...

Bardziej szczegółowo