I czas się zatrzymał
Transkrypt
I czas się zatrzymał
Anna Odziomek I czas się zatrzymał Przebudziłam się z głębokiego, męczącego snu. Ostatkiem sił podjęłam decyzję, aby wstać. W końcu dzień jak co dzień, musiał się jakoś toczyć. Pomimo rozlicznych prób powstrzymania strumienia upływu czasu, pozostawałam bierna wobec tego, co miało się wydarzyć w mojej najbliższej przyszłości. Z niechęcią pomyślałam o konieczności włożenia świeżego ubrania. Nie chciało mi się nawet wysilać na tego typu błahe sprawy. Przepocona tygodniowym wysiłkiem bluzka wzbudzała litość, zaś przetarte do granic możliwości spodnie już rozpoczęły drogę ku swojemu końcowi. Gdy tak siedziałam bezczynie na krawędzi zniszczonego tapczanu dotarło do mnie, jak bardzo się zmieniłam. Spojrzałam w lustro, lecz nie dostrzegłam nic. Szarość wypełniła mój umysł, zobojętnienie doprowadziło do tego, jak teraz wyglądam. Stojąc z nosem przytkniętym do zimnej tafli zwierciadła ujrzałam końcówki przetłuszczonych włosów i niewyraźny zarys mojej twarzy. Nie było w niej nic, co wzbudziłoby jakieś uczucie, troskę czy litość. Podkrążone oczy już dawno zbratały się z przemęczeniem, czyniąc mnie rzadkim obiektem męskich westchnień. I czas się zatrzymał. Odkręciłam kran z zimną wodą, zatapiając w dłoni swoje nędzne odbicie. Poczułam mróz, a potem gorący napływ ciepłego powietrza. Miliony rześkich kropel oplotły bladą skórę, umożliwiając obserwację pulsującej w żyłach krwi. Odkryłam, że w kubeczku znajduje się jeszcze moja szczoteczka z przygniecionym włosiem i resztka miętowej pasty. Na gąbce leniwie pieniło się mydło, pochłaniając zakurzone warstwy brzegu wanny. Połamane ząbki mojego ulubionego grzebienia przypomniały mi najlepsze lata mojego dzieciństwa, gdy beztrosko czesałam lalki marząc o pracy w największym zakładzie fryzjerskim w naszym mieście. I czas się zatrzymał. Otchłań lodówki wypełnionej rażącymi promieniami neonowego światła nie wzbudzała już nawet zdziwienia. Nie pamiętam bowiem, kiedy ostatni raz wybrałam się na zakupy. Resztki pokrytego grubą warstwą pleśni sera, trzy kromki czerstwego chleba i przeterminowany jogurt stanowiły jedyne źródło pożywienia dostępnego w moim mieszkaniu. Zasiadłam do stołu. I czas się zatrzymał. Mam już niespełna dwadzieścia lat i nie bardzo umiałabym powiedzieć co tak naprawdę wydarzyło się w moim życiu. Jedyne czego jestem dziś pewna to stwierdzenie, że mój świat toczy się własnym rytmem w wirtualnej przestrzeni po brzegi wypełnionej spamem. Doprawdy nigdy nie wiedziałam kim chcę być. Studia, praca, rodzina stanowiły dla mnie abstrakcyjne pojęcia, co do których nie potrafiłam sformułować najdrobniejszej myśli. One nie istniały. Miliony godzin spędzonych w doborowym towarzystwie samej siebie w objęciach pulsującego z przemęczenia monitora. Opuszki palców spieczone rozpędem wypisywanych w gonitwie słów. Próżniaczy i koczowniczy tryb na setnym forum, logowanie do najskrytszych 1 zakamarków ludzkiej duszy. Hasła, których spamiętać nie sposób w narastającej fali idiomów i ksywek. Nowi osobnicy zaprzątający moją głowę dodani do ulubionych, nieprawdziwi przyjaciele świeżo zapoznani nie wiedzieć w jakim celu i na jak długo. Utworzona kolejka zwartych w szeregu dobrodziejów gotowych wypowiadać własne osądy na każdy temat. Tak wiele im zawdzięczam. Ukształtowanie światopoglądu w trakcie setek godzin spędzonych na komunikatorze powiodło się. O realnym życiu dowiedziałam się w nierealnym świecie od zupełnie anonimowych ludzi, którzy już nigdy do mnie nie napisali. Nie jestem samotna, dysponuję pokaźnym kontem internetowych znajomych, choć tak naprawdę to wcale się nie znamy i chyba nawet nie przyjdzie nikomu na myśl, aby się spotkać. I czas się zatrzymał. Czuję jak się rozwijam i wzbogacam moją wyobraźnię o kolejne porcje niezdrowych informacji. Dziś rano udało mi się wejść na jedną ze stron internetowych, gdzie z niespotykaną dotychczas łapczywością oczy moje pochłaniały steki krwistych sensacji. Znów Ktoś Kogoś zabił, w zasadzie ani to śmieszne, ani tragiczne, po prostu ot takie życie. Na próżno redaktor usiłował zastraszyć mnie opowieścią o masakrze dokonanej na niewinnych niczemu ludziach. Artykuł o zemście psychopaty na pewnej kobiecie wydał się niedorzeczny w swym niewyobrażalnie pstrokatym opisie. Najzwyczajniej poczułam znużenie czytając o samobójstwie młodego chłopaka, który rzucając się pod rozpędzony podmiejski pociąg pokrzyżował plany setkom niezadowolonych pasażerów. Kpina jakaś, aby nie liczyć się z innymi uczestnikami codzienności. Zaskoczenie moje przeszło samą siebie, gdy na jednym z portali internetowych poświęconych kobiecemu urokowi odkryłam, co to znaczy być kobietą marzeń. Rozkładające się ciało z mnóstwem piszczeli, nieśmiało zaciągnięta skóra starająca się zamaskować ból i wysiłek gabinetów chirurgii plastycznej skąpana w najwytworniejszym makijażu wzbudziła we mnie prawdziwy zachwyt. I zapragnęłam stać się nierzeczywistą e-pięknością. I czas się zatrzymał. Z brakiem ufności spoglądam w swoją przyszłość. Cokolwiek by się nie miało wydarzyć, z pewnością ostrzeże mnie stworzony w Internecie horoskop. Ufam w każde słowo, które choć w minimalnym stopniu poprawia mój nastrój i napawa uczuciem błogiego spokoju o jutro. Wierzę, że w tym miesiącu poznam miłość swego życia, że relacje z rodzicami same z siebie ulegną metamorfozie czyniąc nasz dom enklawą radości i szczęścia. Napisano nawet, że dane mi będzie wygrać znaczną ilość pieniędzy, zatem gram już od ponad roku i wiem, że nie ustanę w wysiłkach. Wywróżyli mi prawdziwą przyjaźń, która przetrwa najgorsze dni mojego upojenia bezwartościowym alkoholem. I pojawiają się przyjaciele jakich wielu, na jeden raz. Przychodzą do mnie nowopoznani i wspólnie spożywamy trunki celebrując beznadziejność sytuacji. Po wszystkim oddalamy się od siebie na bezpieczną odległość komunikując się przez komputerowe medium. W horoskopie wszystko jest prawdą, gdyż tworzą go prawdziwi wróżbici, najwybitniejsi astrolodzy, których podstawowym mottem jest opieka nade mną i wieloma takimi jak Ja. I czas się zatrzymał. Ostatnio nie dzieje się najlepiej. Potrzebuję znacznej ilości gotówki. Popadłam w długi, pożyczam na alkohol i zabawianie Nowopoznanych. Przestałam się jakoś racjonalnie odżywiać z oszczędności. To chyba irracjonalne. Zaczęłam szukać pracy. Nie pasuję jakoś do profilu kandydatek wykreowanych przez Wielkogłowych. Postanawiam zamieścić ogłoszenie o sprzedaży własnego ciała. Na jednym z portali internetowych wystawiam najcenniejsze dobro 2 mojego bytu. Kilka spontanicznie wykonanych zdjęć, parę zmyślonych słów o sobie i odważne komentarze społeczności erotycznego wirtualnego zakątka. Już po chwili odzywają się telefony. Odzyskuję pewność siebie, czuję się atrakcyjna jak te kobiety z serwisu dla najpiękniejszych. Zarabiam na życie. Czas faktycznie się zatrzymał. Pomimo upływu setek dni. Ja tkwię w złudnej rzeczywistości ukrytej za ekranem monitora. Czy Ktoś może mi pomóc? Przebudziłam się. Ostatkiem sił podjęłam decyzję, aby wstać. W końcu dzień jak co dzień, musiał się jakoś toczyć. Na szczęście zniewolenie internetowym światem, bezsilność i pustka okazały się koszmarem sennym. Jednak jakże możliwym, rzeczywistym i bardzo realnym. Czy warto znaleźć czas na przemyślenia? 1. Czy, a jeśli tak, to w jaki sposób świat wirtualny wpływa na nasze życie? 2. Czy można zatracić poczucie rzeczywistości? 3. W jaki sposób treści zawierające negatywne, szokujące informacje kształtują nasz światopogląd? Czy otaczająca nas rzeczywistość jest pełna wyłącznie makabrycznych wydarzeń? 4. Empatia czy zobojętnienie – jak reagujemy na kolejne doniesienia o morderstwach, samobójstwach i innych przejawach patologii w życiu społecznym? 5. Czy możliwa jest przemyślana selekcja docierających do nas informacji, tak, aby nie stać się obiektem manipulacji płynącej ze środków masowego przekazu? 6. Czy i jakich wartości poszukują młodzi ludzie na forach, portalach internetowych? 7. W jaki sposób i kiedy rozmawiać z dziećmi o zagrożeniach płynących z nierozważnego korzystania z zasobów internetowych? 8. Czy istnieje uzależnienie od mediów, czym się ono objawia? W jaki sposób można pomóc osobom, które nie potrafią poradzić sobie same z tym problemem. 3