OBJAZDOWA WYSTAWA SZTUKI LUDOWEJ WOJEWÓDZTWA

Transkrypt

OBJAZDOWA WYSTAWA SZTUKI LUDOWEJ WOJEWÓDZTWA
Rye. 1. Fragment
ekspozycji
wystawy
sztuki
ludowej
w
Łęczycy.
OBJAZDOWA WYSTAWA SZTUKI LUDOWEJ
WOJEWÓDZTWA ŁÓDZKIEGO
OLGA MULKIEWICZ
W dniach od 16 — 30.IX.1956 r.
otwarta b y ł a w Łęczycy wystawa
sztuki ludowej w o j e w ó d z t w a ł ó d z kiego. Wystawa ta, zorganizowana
przez W y d z i a ł K u l t u r y W.R.N. przy
w s p ó ł p r a c y Muzeum Etnograficznego w Łodzi oraz m u z e ó w w Ł o w i czu i Łęczycy, m i a ł a d a ć obraz rozw o j u sztuki ludowej w ostatnim
dziesięcioleciu i opieki, j a k ą się
t ę dziedzinę k u l t u r y otacza. Jako
wystawa objazdowa docierała ona
kolejno do w i ę k s z y c h miast powiatowych w o j e w ó d z t w a łódzkiego, niejednokrotnie
otwierając
ludziom
oczy na nieznane i m d o t ą d p r ó b i e my.
U z n a ć n a l e ż y za bardzo słuszne,
że zasadniczym zagadnieniem, k t ó re s t a n o w i ł o niejako oś wystawy,
był strój ludowy i tkanina. Stroje
eksponowano w sposób ciekawy" i
z uwzględnieniem różnorodnych typów:
najbogaciej
reprezentowany
strój ł o w i c k i — z a r ó w n o w s p ó ł czesny j a k i dawny — pokazany
był w zestawach kobiecych i m ę s kich. Ciekawsze, bardziej ozdobne
części stroju, j a k np. haftowane
koszule czy „ r ę k a w k i " , wystawione
były na osobnym ekranie. S t r ó j
r a w s k i r ó w n i e ż pokazany b y ł w
paru starszych i w s p ó ł c z e s n y c h zestawach. Ciekawy, bo w terenie j u ż
nie spotykany, jest m ę s k i s t r ó j z
okolic Łęczycy' s k ł a d a j ą c y się z
krótkiego,
do
pasa
sięgającego
„ s p a n c e r a " z zielonej w e ł n y w poprzeczne czerwone p r ą ż k i , spodni
r ó w n i e ż zielonych w węższe czerwone paseczki, krojonych „z far-
336
tuszkiem" tak j a k łowickie, oraz
tkanego pasa.
T k a n i n y s t a n o w i ł y z a r ó w n o przedmiot ekspozycji, j a k i element dekoracyjny, zwłaszcza jeśli chodzi
o p i ę k n e w kolorze nospy. Wystawioną była r ó w n i e ż tkanina przetykana biała, kolorowe k i l i m y , pasiaki i tkaniny w „koziołki". P r a c ę
i r o z w ó j spółdzielni tkackich, przede
wszystkim C P L i A , u k a z y w a ł y t a k ż e
plansze p o ł ą c z o n e z w y k r e s a m i i
fotografiami.
Dział sztuki ludowej reprezentowany niezwykle bogato s t a n o w i ł y
wycinanki, najczęściej p o c h o d z ą c e
z ostatniego k o n k u r s u zorganizowanego w m a j u br. w Ł o w i c z u ;
w pierwszej sali były one obok paru
p a j ą k ó w j e d y n y m i eksponatami, a
ekspozycję ich starannie opracowano. Na osobnych ekranach przedstawiono w y c i n a n k i w e d ł u g poszczególnych r e g i o n ó w , zastosowano
t a k ż e podział ze w z g l ę d u na f o r m ę ,
w y o d r ę b n i a j ą c kodry, k w i a t y naklejane itp. W drugiej sali w y c i n a n k i
pełniły rolę elementu dekoracyjnego.
Starannie zebrane eksponaty z
zakresu ceramiki dają p r z e g l ą d o ś r o d k ó w garncarskich całego województwa.
Zgodnie ze stanem rzeczywistym
w terenie, na wystawie jest m a ł o ,
bo zaledwie k i l k a , rawskich pisanek
dwukolorowych i t y l k o p a r ę r z e ź b ,
w t y m „ M ł o d a w i e ś " Józefa Grzegorego
ze
Złakowa
Borowego,
„ K s i ę ż a c y " Kotlarskiego z R ó ż y c
oraz „ Ż n i w i a r k a " nieznanego autora,
Nie pokazano natomiast z u p e ł nie ani meblarstwa, k t ó r e na t y m
obszarze jest d o ś ć ciekawe (np.
malowane skrzynie), ani architekt u r y . B r a k j a k i e j k o l w i e k fotografii
czy r y s u n k u domu, a zamieszczenieich p r z y c z y n i ł o b y się p r z e c i e ż do
uzyskania bardziej p e ł n e g o obrazu
k u l t u r y wsi.
,
.
, .
" e r w s z a saia wystawy, p o s w i ę . wycinance, jest n i e w ą t p l i w i e
p r z e ł a d o w a n a w y k r e s a m i i planszaobrazującymi
[°
"czDy org » °wanycn
Korusursow,
uosc
przyznanycn n a g r ó d czy momenty
dekorowania t w ó r c ó w ludowych.
Dość p o w a ż n y m zarzutem wobec
ekspozycji wystawy jest n i e z u p e ł nie jasne w y o d r ę b n i e n i e poszczególnych r e g i o n ó w ; tak np. stroje
łowickie przemieszane są z r a w s k i m i z a r ó w n o w u k ł a d z i e stoisk,
jak i na ekranach T p o s z c z e g ó l n y m i elementami. Jedynie stoisko ł ę czyckie p o ś w i ę c o n e jest regionowi
w całości, u k a z u j ą c s t r ó j , garncarstwo, koszykarstwo; w innych w y padkach nie trzymano się tej zasady dzieląc eksponaty w e d ł u g zag a d n i e ń . T y p o w y m p r z y k ł a d e m pomieszania o ś r o d k ó w
jest
stoisko
ceramiki, bardzo ł a d n i e r o z w i ą z a ne plastycznie, jednak o u k ł a d z i e
z u p e ł n i e chaotycznym, nawet jeżeli
idzie o poszczególne
pracownie,
M e t r y c z k i przy "eksponatach są na
ogół bardzo d o k ł a d n i e datowane,
w n i e k t ó r y c h jednak wypadkach,
np. przy stroju r a w s k i m , zapewne
przez przeoczenie brak ich z u p e ł -
c o n a
w
a l
z
z
s
t
nie. Zamieszczona na p o c z ą t k u ma­
pa o ś r o d k ó w sztuki ludowej w o j e ­
w ó d z t w a łódzkiego nie jest opraco­
wana z n a l e ż y t ą d o k ł a d n o ś c i ą , za­
znaczono na niej t y l k o ilościowo
o ś r o d k i garncarskie, tkackie i w y c i nankarskie, nie p o d a j ą c nazw miejs­
cowości ani t e ż nie o b j a ś n i a j ą c , na
podstawie j a k i c h źródeł m a p ę spo­
rządzono.
Wystawę opracował
plastycznie
Z. P ą g o w s k i , w sposób niezwykle
estetyczny; stoiska
zaprojektowane
są bardzo starannie, z dużą u m i e ­
j ę t n o ś c i ą w t r a k t o w a n i u ekspona­
tu. Jedynie na stoisku ceramiki nie­
zbyt szczęśliwy, bo chaotyczny u k ł a d jest m o ż e częściowo w i n ą p l a ­
styka.
Właściwe
wydobycie
Fotografował
DWUGŁOS
Jan
O
i
w s k r ó c i e n a j w a ż n i e j s z y c h zagad­
n i e ń pozwala z w i e d z a j ą c e m u
za­
p o z n a ć się niemal z c a ł o k s z t a ł t e m
t w ó r c z o ś c i ludowej na terenie w o ­
j e w ó d z t w a łódzkiego, a u m i e j ę t n a
ekspozycja z a p o b i e g a ' z n u ż e n i u . W y ­
staw tego t y p u i podobnie zorgani­
zowanych n a l e ż a ł o b y sobie życzyć
jak najwięcej.
ukazanie
Swiderski
WYSTAWIE
Ogólnopolska
wystawa sztuki ludowej dziesięciolecia
dała bogaty materiał
do roz­
ważań zarówno
nad problemami
ludowej twórczości
artystycznej
i opieki nad nią,
jak też nad sprawami
samego wystawiennictwa.
Przyczynił
się do tego
ambitny
scenariusz
i udział w realizacji
wybitnych
architektów-plastyków.
Dając
niejako
wyraz żywym, powystawowym
dyskusjom
Redakcja
zamieszcza
dwie
wypowiedzi:
etnografa oraz krytyka.
Sądzimy,
że poruszane
w nich problemy
są istotne
po­
mimo czasu, j a k i u p ł y n ą ł j u ż od z a m k n i ę c i a wystawy. Dwugłos
ten,
wzbogacony
wypowiedzią
o wystawie
sztuki ludowej w Londynie (patrz str. 289), daje
pewien
przekrój
różnych
stanowisk
w sprawach wystaw sztuki ludowej i byłoby
rzeczą
bardzo pożyteczną
kontynuować
rozpoczętą
dyskusję
— co jednak zależy już teraz
tylko od naszych
Czytelników.
NA MARGINESIE W Y S T A W Y
10-LECIA POLSKIEJ SZTUKI LUDOWEJ
ROMAN
K o n c e p c j ę w y s t a w y dziesięciolecia
polskiej sztuki ludowej m o ż n a b y ł o
u j ą ć w r ó ż n y sposób, np. p o t r a k t o w a ć dobrobek tego okresu w y ł ą c z nie od strony artystycznej d a j ą c
p r z e g l ą d najlepszych osiągnięć z l a t
1945—1955, albo też u c z y n i ć nicią
p r z e w o d n i ą j a k i ś problem w i ą ż ą c y
się z a k t u a l n y m i czy historycznymi
zagadnieniami ludowej twórczości,
K a ż d a z t y c h koncepcji ma swoje
strony dodatnie i ujemne, k a ż d a
jest do przyjęcia pod w a r u n k i e m ,
że zostanie konsekwentnie przeprowadzona do k o ń c a .
A u t o r scenariusza, prof. Tadeusz
Seweryn, w y b r a ł k o n c e p c j ę d r u g ą ,
Zamiarem jego b y ł o pokazanie dor o b k u dziesięciolecia p o j ę t e g o jako
jeden z e t a p ó w w rozwoju sztuki
iudowej. A b y u ł a t w i ć n a l e ż y t e zrozumienie charakteru tego etapu, scenarzysta s t a r a ł się p o d b u d o w a ć obraz w s p ó ł c z e s n e j sztuki ludowej m a t e r i a ł a m i czerpanymi z przeszłości
czasem nawet odległej, t w o r z ą c c i ą gi historyczne sięgające niekiedy
czasów
wczesnego
średniowiecza,
Z drugiej zaś strony scenariusz
u w z g l ę d n i a ł te momenty w s p ó ł c z e s nej t w ó r c z o ś c i ludowej, k t ó r e w j a kiś sposób r z u t u j ą w przyszłość
w s k a z u j ą c pewne możliwości czy
tendencje rozwojowe sztuki l u d o wej w p r z y s z ł y m socjalistycznym
społeczeństwie.
Czy tego rodzaju koncepcja scenariusza b y ł a s ł u s z n a ? Wydaje m i
sie, że tak. D u ż a , o g ó l n o k r a j o w a
wystawa,
stanowiąca
dokument
dziesięcioletniego
okresu,
posiada
zupełnie w y j ą t k o w y ciężar gatunkowy. Dziesięć lat pracy w dziedżinie ochrony sztuki ludowej, ponad 150 w y s t a w i k o n k u r s ó w w
r ó ż n y c h stronach k r a j u , dziesiątki
wystaw polskiej sztuki ludowej zag r a n i c ą , prowadzone na niespotyk a n ą dotychczas s k a l ę badania naukowe s z t u k i ludowej p o w i n n y na
wystawie dziesięciolecia znaleźć swój
wyraz. W y s i ł k u tego nie m o ż n a b y ł o
p o k w i t o w a ć samym t y l k o podsumowaniem osiągnięć w postaci n a j lepszych prac a r t y s t ó w l u d o w y c h
wykonanych w okresie dziesięciolecia. Dorobek ten p r ó c z podsumowania w y m a g a ł też oceny, k t ó r a nie
b y ł a b y m o ż l i w a , g d y b y ś m y okres
1945 r. — 1955 r. t r a k t o w a l i w z u p e ł n y m oderwaniu od przeszłości.
Jedynie w zestawieniu z twórczością
czasów m i n i o n y c h w y s t ą p i ć m o g ą
z n a l e ż y t ą w y r a z i s t o ś c i ą zmiany zac h o d z ą c e w ostatnim dziesięcioleciu,
Scenariusz w y s t a w y p r z e w i d y w a ł
ekspozycję materiału w układzie
rzeczowym, co b y ł o uzasadnione,
gdyż wprowadzenie u k ł a d u geograficznego przy bardzo niejednolitym
stanie ilościowym e k s p o n a t ó w z r ó ż nych r e g i o n ó w nasuwa w czasie
urządzania wystawy duże trudności,
Jedne bowiem dzielnice Polski (np.
wschodnie czy p o ł u d n i o w e ) dostarczają z n a c z n ą ilość m a t e r i a ł u w y stawowego, inne zaś (np. W i e l k o polska czy Ziemie Zachodnie) są
pod t y m w z g l ę d e m ubogie, co z k o l e i zmusza o r g a n i z a t o r ó w do zadawalania się nawet mniej w a r t o ś c i o w y m i eksponatami.
REINFUSS
Opracowany przez prof. Seweryna scenariusz został po przedyskut o w a n i u przez Komitet Organizacyjny (w k t ó r y m b r a l i u d z i a ł r ó w n i e ż
plastycy) zatwierdzony i oddany do
realizacji. Gdy jednak p r z y s t ą p i o n o
do projektowania ekspozycji, niem a i od pierwszej c h w i l i z a r y s o w a ł y
się zasadnicze różnice z d a ń m i ę d z y
s c e n a r z y s t ą a autorami oprawy p l a stycznej, k t ó r z y w swej koncepcji
wystawienniczej coraz dalej odchod z i l i od t r e ś c i scenariusza podpor z ą d k o w u j ą c f o r m ę ekspozycji s w y m
z a ł o ż e n i o m plastycznym.
W w y n i k u rozbieżności
dwóch
koncepcji p o w s t a ł a wystawa, k t ó r a
ani nie r e a l i z o w a ł a założeń scenariusza, p r z y j ę t y c h przez
Komitet
Organizacyjny, ani zapewne nie dała
p e ł n i zadowolenia u r z ą d z a j ą c y m j ą
plastykom.
W pierwszej części w y s t a w y , k t ó ra m i a ł a d a ć p r z e g l ą d ludowej t w ó r czości w u k ł a d z i e rzeczowym i chronoiogicznym, m a t e r i a ł ekspozycyjny
został tak przemieszany, że znikła
nie t y l k o przewodnia m y ś l scenariusza, ale z a t r a c i ł o się to, co w k a ż dej ekspozycji jest podstawowe: k o m u n i k a t y w n o ś ć . B r a k ł o w tej części
więzi logicznej, k t ó r a p o z w o l i ł a b y
z w i e d z a j ą c e m u p r z e c h o d z i ć kolejno
od zagadnienia do zagadnienia. W e ź m y jako p r z y k ł a d budownictwo,
W sali pierwszej, gdzie w e d ł u g k o n cepcji p l a s t y k ó w znalazła się a r c h i tektura ludowa, na ścianie po p r a ­
wej stronie pokazano serię plansz
fotograficznych
przedstawiających
współczesne budownictwo góralskie,
337
Rye.
po lewej — serię zdjęć c h a ł u p z P o l ­
ski zachodniej i ś r o d k o w e j , a do­
piero na ścianie sąsiedniej —• z d j ę ­
cia budownictwa historycznego, j a k
np. rekonstrukcje Biskupina, wczes­
n o ś r e d n i o w i e c z n e fragmenty z Opo­
la, po k t ó r y c h znowu p o w r ó c o n o do
architektury w s p ó ł c z e s n e j . Interesu­
j ą c e modele architektoniczne zna­
lazły się w znacznym oddaleniu od
reszty m a t e r i a ł u i l u s t r u j ą c e g o za­
gadnienie
budownictwa.
Wzdłuż
plansz p r z e d s t a w i a j ą c y c h architek­
t u r ę poustawiano s ł u p y , na k t ó r y c h
Umieszczono d r o b n ą c e r a m i k ę w i ą ­
żącą się z budownictwem chrono­
logicznie lub terytorialnie. Drobiazgi
te w niczym oczywiście nie p r z y ­
czyniały się do lepszego zrozumie­
nia problemu architektury, o d w r a ­
cały jedynie i r o z p r a s z a ł y u w a g ę
zwiedzających
przestawiając
ich
z percepcji bardziej całościowej na
w y c h w y t y w a n i e l u ź n y c h , nie p o w i ą ­
zanych ze sobą szczegółów. Akcent
k o ń c z ą c y serię plansz przedstawia­
jących architekturę stanowił kilim
D o m i n i k i Bujnowskiej („Droga przez
wieś"), k t ó r e g o z w i ą z e k z budow­
nictwem nie b y ł niczym p o d k r e ś ­
lony. Przewodnicy opowiadali w
t y m miejscu o dwuosnowowych d y ­
wanach u p r z e d z a j ą c w y k ł a d o tkac­
twie. Rzeźby b y ł y w o b r ę b i e sali
porozrzucane w sposób u n i e m o ż l i ­
wiający
p r z e ś l e d z e n i e jakiegokol­
wiek w ą t k u rozwojowego czy tema­
tycznego.
Podobnie j a k w sali pierwszej
p r z e d s t a w i a ł a się sprawa w po­
mieszczeniu n a s t ę p n y m , gdzie za­
tracony został całkowicie obraz roz­
woju
wycinanki
czy m a l o w a n k i
ś c i e n n e j . Rozproszono t a k ż e zdobnic­
two w metalu, a z luźnego u k ł a d u
s k r z y ń ozdobnych n i k t nie d o m y ś l i ł ­
by się nawet, że gdzieś t a m w sce­
nariuszu chciano na ich p r z y k ł a d z i e
p o k a z a ć r o z w ó j ludowego meblar­
stwa.
Zamiast logicznych, problemowo
338
w scenariuszu potraktowanych ca­
łości, znalazły się na wystawie ze­
stawy przypadkowe, k t ó r y c h j e d y ­
n y m uzasadnieniem b y ł t a k i czy
inny
efekt
plastyczny.
Jednym
z licznych p r z y k ł a d ó w jest t u stoi­
sko z a w i e r a j ą c e zakomponowane w
jednolitą całość d r u k i na p ł ó t n i e
(sztance i tkaniny) oraz m a l o w a n k i
ścienne z Zalipia. B e z p o ś r e d n i e s ą ­
siedztwo oraz brak odpowiednich
napisów orientujących
przyczyniał
się do tego, że u w i d z ó w powstawa­
ły najbardziej bezpodstawne skoja­
rzenia na temat z w i ą z k u d r u k ó w
na płótnie z m a l o w a n k a m i .
Skutkiem z l e k c e w a ż e n i a scenariu­
sza i łączenia e k s p o n a t ó w w zespo­
ły przypadkowe stworzono w y s t a w ę ,
k t ó r a nie r e a l i z o w a ł a j a k i e j ś m y ś l i
przewodniej, przez k t ó r ą nie m o ż n a
było w y t y c z y ć sensownej trasy dla
z w i e d z a j ą c y c h , k t ó r e j nie t ł u m a c z y ­
ły należycie napisy i nie b y l i w sta­
nie o b j a ś n i ć przewodnicy. C h c ą c
z w i e d z a j ą c y m p r z e d s t a w i ć j a k i e ś za­
gadnienie
musieliby
oni
biegać
zygzakami po wystawie w i ą ż ą c w
całość przedmioty porozrzucane bez­
trosko po r ó ż n y c h k ą t a c h . Rola d y ­
daktyczna w y s t a w y p r z y tego r o ­
dzaju ekspozycji r ó w n a ł a się zeru.
Jest rzeczą oczywistą, że plastyk
dający ekspozycji o p r a w ę artystycz­
ną ma prawo a nawet o b o w i ą z e k
p o d c h o d z i ć do swej pracy w spo­
sób twórczy. Ma on p r a w o ekspe­
rymentowania i szukania nowych
r o z w i ą z a ń . Skoro jednak j a k o pod­
stawa realizacji w y s t a w y p r z y j ę t y
został scenariusz, o b o w i ą z k i e m p l a ­
styka jest d ą ż y ć — przy użyciu
wszystkich d o s t ę p n y c h ; m u ś r o d k ó w
artystycznych — do j a k n a j p e ł n i e j ­
szego wydobycia e l e m e n t ó w t r e ś ­
ciowych zawartych w scenariuszu,
nigdy
zaś do
podporządkowania
treści ekspozycji t a k i m czy i n n y m
założeniom f o r m a l n y m .
Należy p r z y z n a ć , że w a r u n k i , w
k t ó r y c h realizowano e k s p o z y c j ę w y ­
1. Fragment
wystawy
10-lécxa.
stawy, b y ł y trudne. Sztuka ludowa,
k t ó r a zrodziła się w ciasnej c h a ł u ­
pie, nie czuje s i ę dobrze w p a ł a ­
cach. Drobne zazwyczaj i ubogie
w sensie m a t e r i a ł u dzieła ludowej
twórczości plastycznie „nie w y c h o ­
d z ą " na tle m a r m u r ó w i m o n u ­
mentalnej architektury. Zorganizo­
wanie w y s t a w y sztuki ludowej w
wysokiej na dwa p i ę t r a sali k o l u m ­
nowej było w i ę c z natury rzeczy
eksperymentem r y z y k o w n y m i w y ­
m a g a j ą c y m d u ż e j ostrożności w w y ­
borze ś r o d k ó w .
Podstawową
zasadą
wszelkiej
ekspozycji czy to muzealnej, czy
wystawowej jest to, że oprawa p l a ­
styczna s t a n o w i ć powinna j a k gdy­
by ramy do obrazu nie k o n k u r u j ą ­
ce oczywiście z n i m samym. S t ą d
proste i nie w p a d a j ą c e w oko s p r z ę ­
t y muzealne, obojętne w kolorze t ł a
ścian i w n ę t r z gablotek. Przedmiot
musi b y ć w i d o c z n y , należy go
więc w y o d r ę b n i ć , u n i k a j ą c g m a t w a ­
niny e l e m e n t ó w wzajemnie sobie
przeszkadzających.
Koncepcja plastyczna omawianej
t u w y s t a w y oparta została na za­
sadach w r ę c z odwrotnych. P r y m a t
formy nad treścią b y ł t u absolut­
ny — aż do unicestwienia tej d r u ­
giej. Eksponat stał się jedynie p r e ­
tekstem dla w y b u j a ł e j , agresywnej
oprawy, k t ó r a go p r z y t ł a c z a ł a . W i ­
doczne to b y ł o z a r ó w n o w szcze­
gółach, j a k i w ogólnej kompozycji
w y s t a w y : na plan pierwszy w y b i ­
jał się las b i a ł y c h pionowych d r ą ż ­
ków podtrzymujących
tu i ó w ­
dzie
ciężkie
czarne
obramienia
sztucznych
stropów.
Zestawienie
czerni z b i e l ą u w a ż a l i autorowie
plastycznej oprawy za najbardziej
„ o b o j ę t n e " i nie k o n k u r u j ą c e z bar­
w ą eksponatu. Zapomnieli jednak,
że to zestawienie o w y b i t n i e ostrym
k o n t r a ś c i e w a l o r ó w p r z y c i ą g a nie­
z w y k l e silnie u w a g ę człowieka i
z tej w ł a ś n i e r a c j i znajduje zasto­
sowanie przy malowaniu ramp na
przejazdach
kolejowych,
znaków
ostrzegawczych na drogach itp.
Poprzez g ę s t w i n ę b i a ł y c h d r ą ż k ó w
eksponaty wystawowe r o b i ł y w r a ­
żenie umieszczonych w klatkach.
I n n y m r ó w n i e ż n i e s z c z ę ś l i w y m po­
m y s ł e m b y ł o ustawienie przed eks­
ponatami umieszczonymi na ś c i a ­
nach półek ż y w o p r z y p o m i a n a j ą c y c h
n i e w y k o ń c z o n e futryny okienne, na
k t ó r y c h poustawiano lub pozawie­
szano r ó ż n e przedmioty. Ta „ d w u ­
w a r s t w o w a " ekspozycja spowodowa­
ła oczywiście, że jeden zespół eks­
ponatów konkurował z drugim i n i ­
czego w zasadzie nie m o ż n a było
dobrze zobaczyć. Na skutek nie­
w ł a ś c i w e j ekspozycji zgubiły się na
wystawie nie t y l k o przedmioty d r o ­
bne, ale i takie, jak np. p o t ę ż n e w
swych rozmiarach ule c z ł e k o k s z t a ł t ­
ne, k t ó r y c h nie z a u w a ż y l i nawet
i n t e r e s u j ą c y się r z e ź b ą l u d o w ą p l a ­
stycy.
Do kategorii chybionych pomy­
słów zaliczyć też należy sposób w y ­
stawienia ceramiki umieszczonej na
niskim p o d e ś c i e — p a r ę centyme­
t r ó w ponad p o d ł o g ą — otoczonym
gęstym płotem białych
drążków,
skutkiem czego p i ę k n e w formie
dzbanki i g a r n k i m o ż n a b y ł o o g l ą ­
d a ć t y l k o z góry, w d u ż y m skrócie,
kiedy p r z y b i e r a j ą one k s z t a ł t p ł a ­
skich misek. S z c z e g ó l n y m nonsen­
sem było zastosowanie pod n i e k t ó r e
eksponaty podsypki z rzecznych k a ­
mieni. Element ten słuszny np. przy
ekspozycji n a r z ę d z i rolniczych nie
miał
żadnego
uzasadnienia
jako
podstawa dla malowanych s k r z y ń
czy tło dla t k a n i n projektowanych
przez I W P . Ustawione na szarym
ż w i r z e zabawki z niemalowanego
drzewa b y ł y w ogóle p r a w i e nie­
widoczne.
dem
może
być
monumentalnie
zakomponowane
stoisko
z
tka­
ninami I n s t y t u t u Wzornictwa Prze­
m y s ł o w e g o , gdzie s p ł y w a j ą c e z w y ­
sokości kilkunastu m e t r ó w
pasy
p i ę k n i e drukowanych tkanin zostały
brutalnie p r z e c i ę t e p o t ę ż n ą c z a r n ą
poziomą b e l k ą , w s p a r t ą na podsta­
wach p r z y p o m i n a j ą c y c h ż y w o szkie­
lety d w ó c h metalowych szaf, „ ż r ą ­
cych" się zawzie.de swymi kancia­
stymi f o r m a m i z p r z e z i e r a j ą c y m i od
tyłu słupami białych połyskliwych
k o l u m n w s p i e r a j ą c y c h strop sali.
W a d l i w y r o z k ł a d m a t e r i a ł u i nie­
u d a n ą o p r a w ę p l a s t y c z n ą kompen­
s o w a ł w pewnej mierze d o s k o n a ł y
na ogół d o b ó r e k s p o n a t ó w , choć
i t u w poszukiwaniu w y s u b l i m o w a ­
nych s m a c z k ó w wprowadzono spo­
ro p r z e d m i o t ó w , k t ó r e ze s z t u k ą l u ­
d o w ą niewiele m a j ą w s p ó l n e g o , j a k
np. p r o s t ą nie zdobioną p r a s ę do
sera, drewniane w i d ł y itp.
Pewna p r z y p a d k o w o ś ć w doborze
e k s p o n a t ó w widoczna b y ł a nato­
miast w gablocie z a w i e r a j ą c e j w y ­
dawnictwa z zakresu sztuki ludo­
wej, gdzie umieszczono k i l k a po­
zycji z u p e ł n i e z zagadnieniami pla­
styki nie z w i ą z a n y c h , jak praca
o procesach czarownic w Lublinie
czy o dziejach z b ó j n i c t w a na Ż y ­
wiecczyźnie, b r a k o w a ł o
natomiast
wydanych j u ż w ó w c z a s p u b l i k a c j i
o l u d o w y m garncarstwie i w y c i ­
nankach.
na b i a ł y m cokole kolumny pod r z e ź ­
bą), albo nieczytelne z powodu
wadliwego umieszczenia (któż jest
w stanie p r z e c z y t a ć pismo maszy­
nowe na kartce umieszczonej 10 cmv
nad poziomem podłogi?) albo wresz­
cie z m i ę t e i pozawijane szpeciły
eksponaty
(tkanina).
Lakoniczna
z natury rzeczy t r e ś ć tych n a p i ­
sów nie zawsze odznaczała się na­
leżytą ścisłością. I tak np. N i k i f o r
z K r y n i c y został obdarowany nie
wiadomo z jakiej przyczyny i m i e ­
niem Jan, przy manekinie odzianym
w b o j k o w s k ą „ c z a p y h ę " umieszczo­
no informacje, że jest t u „Ubiór
m ę s k i z Ustrzyk Dolnych z X V I I I
i X I X w i e k u " , co jest o tyle nie­
słuszne, że w Ustrzykach Dolnych,
k t ó r e są miasteczkiem, nigdy t a k i c h
s t r o j ó w nie noszono, zaś wspomnia­
ny u b i ó r pochodził z Ustrzyk G ó r ­
nych, z a p a d ł e j w s i g ó r a l s k i e j , gdzie
u ż y w a n y b y ł do k o ń c a I I w o j n y
ś w i a t o w e j . Czy podobnych u c h y b i e ń
nie z n a l a z ł o b y się w i ę c e j , trudno
powiedzieć, gdyż nawet od recen­
zenta nie m o ż n a w y m a g a ć , by np.
s t u d i o w a ł m e t r y k i o k a z ó w ceramiki
czołgając się dla ich odczytania po
podłodze.
Pewne b r a k i s p o t y k a ł o się r ó w ­
nież w podpisach map. W jednej
z gablot znalazła się np. mapa ba­
d a ń sztuki ludowej w Polsce (zgeneralizowana zresztą w ten sposób,
że nie d a w a ł a ż a d n e g o pojęcia o ich
istotnym nasileniu) z napisem „ B a ­
dania terenowe Sekcji Badania P l a ­
s t y k i Ludowej", ale czyjej sekcji?
Przecież sekcja taka m o ż e istnieć
z a r ó w n o przy Polskim Towarzystwie
Ludoznawczym, j a k i przy P T T K ,
czy kole n a u k o w y m k a ż d e j z k a ­
tedr etnografii.
J e d n ą ze słabszych stron wystawy
s t a n o w i ł y napisy objaśniające. M i a ­
ły one charakter d w o j a k i : jedne ob­
j a ś n i a ł y w s p o s ó b ogólny całą serię
wystawionych p r z e d m i o t ó w (skut­
kiem w y k o ś l a w i e n i a koncepcji sce­
nariusza b r a k o w a ł o i m często pod­
budowy w ekspozycji); drugie —
w typie muzealnej metryczki — za­
W i n n y m z n ó w miejscu pokazano
Wspomniane t u p r z y k ł a d o w o spo­ w i e r a ł y k r ó t k ą i n f o r m a c j ę o przed­ m a p ę o ś r o d k ó w garncarskich
nie
soby ekspozycji złożyły się na to, miocie i b y ł y albo w ogóle n i e w i ­ p o d a j ą c w legendzie, przez j a k ą i n ­
że wystawa (szczególnie zaś sala doczne (biała karteczka naklejona s t y t u c j ę została ona wykonana, a
ś r o d k o w a ) r o b i ł a w r a ż e n i e nieopi­
sanego chaosu, w k t ó r y m na plan
pierwszy
wybijała
się
gasząca
wszystko
biało-czarna
obudowa.
Sporo z a s t r z e ż e ń
budził
również
sposób wystawienia czterech zespo­
ł ó w regionalnych m a j ą c y c h d a ć syn­
tetyczny obraz k u l t u r y
Kurpiów,
Ł o w i c z a n , Ś l ą z a k ó w i Podhalan; ze­
społy
rozdzielono
parawanikami
p r z y p o m i n a j ą c y m i falistą b l a c h ę , co
w całości t w o r z y ł o rodzaj pawilonu
wznoszonego zazwyczaj dla celów
bynajmniej niewystawowych. N i e ­
udana
była
również
„fontanna"
7. w y r o b a m i C P L i A umieszczona w
ostatniej sali.
Zastosowane dla obniżenia sali
sztuczne stropy w postaci niskich
b a l d a c h i m ó w nie spełniły w r e z u l ­
tacie swej r o l i , gdyż p o d k r e ś l a ł y j e ­
dynie r o z d ź w i ę k m i ę d z y architek­
t u r ą sali a o b u d o w ą wystawy. Po­
nadto p s u ł y one n i e z b ę d n ą w pew­
nych wypadkach p e r s p e k t y w ę , k r a ­
j ą c np. poprzecznie o t w i e r a j ą c e w y ­
stawę malowidło
przedstawiające
gołębie lecące na tle p r z e c i ę t e g o t ę ­
czą nieba.
Niejednokrotnie nawet dobre po­
m y s ł y były w rezultacie zepsute
Hyc 2, Stoisko
strojów,
przez niepotrzebne dodatki. P r z y k ł a ­
339
przecież s p o r z ą d z e n i e takiej mapy
jest p e w n y m osiągnięciem nauko­
w y m , z k t ó r e g o nie bardzo wypada
k o r z y s t a ć w sposób anonimowy.
W y t y k a j ą c liczne usterki, powo­
d u j ą c e , że w y s t a w a nie spełniła r o l i ,
k t ó r e j się po niej m o ż n a było spo­
dziewać, nie trzeba, z a p o m i n a ć r ó w ­
nież o elementach pozytywnych,
a w i ę c np. o — p o d k r e ś l o n y m j u ż
w y ż e j — d o s k o n a ł y m na ogół po­
ziomie e k s p o n a t ó w czy o udanej
formie
ekspozycji
kurpiowskich
wycinek.
W całości jednak p r z e w a ż a ł y m o ­
menty ujemne ( n i e p o r z ą d e k w u k ł a ­
dzie,
ahistoryczność,
efekciarska
ekspozycja nie licząca się z od­
biorcą), k t ó r e s p o w o d o w a ł y , że ta
d u ż a impreza adresowana do sze­
rokich mas trafiła w p r ó ż n i ę . D y ­
daktyczny sens w y s t a w y zagubił
się s k u t k i e m z l e k c e w a ż e n i a scena­
riusza przez r e a l i z a t o r ó w , z a ś nie­
w ł a ś c i w a oprawa plastyczna stwo­
r z y ł a s z t u c z n ą z a p o r ę m i ę d z y ekspo­
natem a z w i e d z a j ą c y m .
J e d n ą z g ł ó w n y c h przyczyn, dla
k t ó r y c h wystawa nie m o g ł a osiągnąć
w y n i k u p o z v t w n ę g o , b y ł o wzajem­
ne zmaganie się d w ó c h sprzecznych
ze sobą koncepcji, czego przy or­
ganizacji p r z y s z ł y c h w y s t a w nale­
żałoby j a k najstaranniej u n i k a ć .
Plastycy w s p ó ł p r a c u j ą c y przy or­
ganizacji w y s t a w y m u s z ą p o g o d z i ć
się z m y ś l ą , że poza ekspozycjami
o charakterze ściśle artystycznym,
Fotografował
Stefan
gdzie swoboda ich wypowiadania
się plastycznego jest w zasadzie nie­
ograniczona, należy jednak podpo­
r z ą d k o w y w a ć się koncepcji scena­
rzysty a nie w a l c z y ć z n i ą w imię
w ł a s n y c h — s ł u s z n y c h czy n i e s ł u s z ­
nych — założeń.
Jak d ł u g o ten podstawowy po­
stulat nie zostanie p r z y j ę t y jako za­
sada, nie b ę d z i e m y m i e ć dobrych
wystaw ani w zakresie sztuki l u d o ­
w e j , ani innych, gdyż, tak samo j a k
w w y p a d k u omawianej t u w y s t a w y
sztuki ludowej, sens ekspozycji b y w a
zatracony przez n i e w ł a ś c i w ą o p r a w ę
p l a s t y c z n ą w ekspozycjach o cha­
rakterze p r z e m y s ł o w y m , h a n d l o w y m
itp., o czym w i e l o k r o t n i e pisano
j u ż przy r ó ż n y c h okazjach.
Deptuszewski
GŁOS W DYSKUSJI O W Y S T A W I E DZIESIĘCIOLECIA
JADWIGA
Sprzeczne oceny wystawy Dzie­
sięciolecia Sztuki L u d o w e j są odbi­
ciem nieporozumienia, k t ó r e t k w i ł o
u samych podstaw j e j realizacji, są
także odbiciem szeregu innych nie­
p o r o z u m i e ń , szerszych i bardziej ge­
neralnych, k t ó r e znalazły t u wyraz
w dość charakterystycznym spięciu.
Wystawa p o w s t a ł a w w y n i k u zde­
rzenia d w u całkowicie odmiennych
koncepcji: scenarzysty i p l a s t y k ó w ,
co w rezultacie z a m ą c i ł o czytelność
i k o n s e k w e n c j ę z a r ó w n o jednych,
j a k i drugich założeń. B y w a tak
zazwyczaj wtedy, kiedy zła jest nie
t y l k o w s p ó ł p r a c a , ale i n i e w ł a ś c i w e
.samo j e j rozumienie, kiedy stojąc
na gruncie oczywistej zasady, że
punktem wyjścia dla w y s t a w y jest
scenariusz, oczekuje się, iż plastyk
będzie całkowicie p o d p o r z ą d k o w a ­
n y m m u w y k o n a w c ą — i jedynie
wykonawcą.
Nie m o ż n a w y m a g a ć od artysty,
aby b y ł n a r z ę d z i e m , skoro jest
t w ó r c ą . Takie wymagania m a j ą co
prawda swoją t r a d y c j ę , ale sięga
ona okresu, gdy rolę plastyka spro­
wadzano do r o l i dekoratora. W s p ó ł ­
czesne wystawiennictwo natomiast
zupełnie inaczej określa funkcje p l a ­
styka: jako czynnego w s p ó ł t w ó r c y
wystawy, w s p ó ł t w ó r c y koncepcji, a
więc t a k ż e — w s p ó ł t w ó r c y sce­
nariusza. Daje to jednak pozytywne
rezultaty t y l k o w t y m w y p a d k u ,
gdy intencje w s p ó ł t w ó r c ó w s ą zgod­
ne, gdy łączy ich w s p ó l n a postawa.
Nie m o ż n a w i ę c z a p r a s z a ć p l a ­
styka do w s p ó ł p r a c y t y l k o dlatego,
że jest on d o b r y m a r t y s t ą , nie licząc
się jednocześnie z t y m , co s o b ą re­
prezentuje, j a k ą ma p o s t a w ę a r t y ­
styczną. Co w i ę c e j — należy b r a ć
pod u w a g ę , że i m silniejsza jest
340
i n d y w i d u a l n o ś ć plastyka, t y m w i ę k ­
sza będzie jego rola w ustalaniu
w s p ó l n e j koncepcji wystawy.
J e ś l i się chce m i e ć deski na p ó ł k i
— w z y w a się stolarza. Jeżeli p r z y j ­
muje się założenie, że scenarzysta
decyduje o w s z y s t k i m i t y l k o on
ustala kolejność e k s p o n a t ó w i ich
u k ł a d w przestrzeni wystawowej —
to potrzebny jest raczej tapicerdekorator niż plastyk*. J e ż e l i za­
mierzano
zorganizować
wystawę
sztuki ludowej na zasadzie sce­
nariusza, k t ó r y b u d z i ł
najżywszy
sprzeciw p l a s t y k ó w , p o w o ł a n y c h do
jego realizacji — nie m o ż n a się d z i ­
wić, że u s i ł o w a l i o n i w ramach tego
scenariusza z b u d o w a ć s w o j ą , o d ­
m i e n n ą k o n c e p c j ę . Ostatecznie, jeśli
się jest a r t y s t ą i ma swoje o k r e ś ­
lone d ą ż e n i a , to się je realizuje
często niezależnie od w a r u n k ó w .
I trudno ż ą d a ć od t w ó r c z e g o p l a ­
styka, aby b y ł „grzeczny".
'
M o ż n a natomiast ż ą d a ć od tych,
k t ó r z y ustalali zespół o r g a n i z a t o r ó w
wystawy, aby umieli w ł a ś c i w i e do­
b r a ć ludzi, aby do jednego wozu
nie z a p r z ę g a n o — j a k w bajce K r y ­
lowa — szczupaka i ptaka.
Jeżeli powierzono scenariusz tak
w y t r a w n e m u znawcy sztuki l u d o ­
wej i p r o b l e m ó w muzealniczych j a k
prof. T. Seweryn, to wiadomo było,
j a k ą k o n c e p c j ę m o ż e on reprezen­
t o w a ć : n a l e ż a ł o raczej zapropono­
w a ć m u , aby d o b r a ł sobie odpo­
wiedniego w y k o n a w c ę tej koncepcji.
Jeżeli jednak r ó w n o c z e ś n i e s t r o n ę
* Oczywiście założenie takie nie wy­
daje mi się słuszne w swej zasadzie, ale
w szczególnych wypadkach — do których
zaliczę m.in. kompetencje artystyczne sce­
narzysty — jest ono dopuszczalne.
JARNUSZKIEWICZ
p l a s t y c z n ą w y s t a w y oddano w r ę c e
artystów o tak określonej i n d y w i ­
dualności t w ó r c z e j j a k prof. J. S o ł tan i prof. O. Hansen, to trzeba
się b y ł o liczyć z t y m , że m a j ą oni
s w o j ą k o n c e p c j ę w y s t a w y sztuki
ludowej, k o n c e p c j ę i n a e r e s u j ą c ą i
logicznie w y n i k a j ą c ą z k i e r u n k u ich
m y ś l e n i a artystycznego, z k t ó r e j
na pewno nie m i e l i powodu rezyg­
n o w a ć . Zwłaszcza, że i s t n i a ł y p o d ­
stawy, aby u w a ż a ć ją za słuszną.
Sztuka ludowa jest zjawiskiem
t a k wielostronnym, że m o ż n a , a na­
wet należy, b a d a ć j ą i p o k a z y w a ć
w r ó ż n y c h aspektach; k a ż d y m o ż e
być r ó w n i e s ł u s z n y i i n t e r e s u j ą c y ,
m o ż n a jedynie z a s t a n a w i a ć się nad
przydatnością
jego dla k o n k r e t ­
nego celu. Toteż o d m i e n n o ś ć k o n ­
cepcji p l a s t y k ó w nie p r z e k r e ś l a ł a
wartości
scenariusza
budowanego
przez etnografa, po prostu chodziło
t u o dwa spojrzenia z r ó ż n y c h
p u n k t ó w na to samo zjawisko. Jed­
na racja nie w y k l u c z a ł a drugiej —
k a ż d a m i a ł a szereg a t u t ó w po swo­
jej stronie.
Prof. Seweryn, jako autor sce­
nariusza, k i e r u j ą c się w z g l ę d a m i
dydaktycznymi p r a g n ą ł u k a z a ć ob­
raz sztuki ludowej w czytelnie zor­
ganizowanej całości, k t ó r a by u j a w ­
n i a ł a ciągi rozwojowe poszczegól­
nych g a t u n k ó w . D ą ż e n i a te, adre­
sowane do najszerszego k r ę g u o d ­
biorców, k t ó r y c h t ł u m y p r z e w i j a j ą
się przez P a ł a c K u l t u r y ,
miały
szczególnie istotny sens w Warsza­
wie, gdzie odczuwa się d o t k l i w i e
brak muzeum sztuki ludowej. {Mło­
ciny— s ą daleko, w stanie r u i n y ,
częst© w ogóle n i e d o s t ę p n e dla p u ­
bliczności). Wystawa Dziesięciolecia
dawała więc niecodzienną możność

Podobne dokumenty