„Piszę Panu wszystko, cokolwiek mu być może potrzebne…” U

Transkrypt

„Piszę Panu wszystko, cokolwiek mu być może potrzebne…” U
ŁUKASZ WRÓBEL
Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
„Piszę Panu wszystko,
cokolwiek mu być może potrzebne…”
U początków działalności organizacyjnej
Jana Śniadeckiego
“I am writing to you all, whatever you might need...”
At the beginning of the organizational activities
of Jan Śniadecki
Author on basis of research of egodocuments – correspondence, autobiography of
Jan Śniadecki and memoirs of Michał Baliński – discusses the beginning of an
organizational activities of Jan Śniadecki at the Jagiellonian University. Article argues that
during this period Śniadecki, as a supporter of reforms carried out by The Commission of
National Education, is in the sphere of influence of Hugo Kołłątaj and becomes his party
in Cracow. In addition, by analysing events from the years 1781–1782 author reconstructs
world of values, internal states and the language of the young Śniadecki. These differ
significantly from what we know from the books dedicated to famous astronomer.
Keywords: Jan Śniadecki, Jagiellonian University, egodocuments, The Commission
of National Education, epistolography, Hugo Kołłątaj, autobiographical
writings, years 1781–1782
Niewielu uczonym historiografia polska poświęciła tyle miejsca co Janowi Śniadeckiemu1. Pisano o nim jako wybitnym matematyku, astronomie czy
filozofie; organizatorze, obrońcy2 edukacji koronnej i litewskiej, wreszcie wiel1
 Zob.: M. Chamcówna, Jan Śniadecki, Kraków 1963; K. Bartnicka, Działalność edukacyjna
Jana Śniadeckiego, Wrocław 1980; L. Kamykowski, Ze studiów nad Janem Śniadeckim, Lublin 1930;
I. Chrzanowski, Jan Śniadecki jako nauczyciel narodu, Kraków 1930; S. Dür, O Janie Śniadeckim, Warszawa 1956; L. Świeżawski, Jan Śniadecki: jego życie i działalność naukowa, Petersburg 1898; J. Żuraw,
Jan Śniadecki Polak i Europejczyk, Częstochowa 1995/96.
 K. Lewicki, Jan Śniadecki obrońcą spraw Szkoły Głównej Koronnej na Sejmie Grodzieńskim
1793 r., „Rozprawy z Dziejów Oświaty”, pod red. Ł. Kurdybachy, t. I, Wrocław 1958.
2
232
Łukasz Wróbel
kim przeciwniku Kanta i zwolenniku racjonalizmu3. Większość prac prezentuje
autora Filozofii umysłu ludzkiego jako postać spiżową, tytana pracy o imponujących sukcesach i zawsze słusznie obranej drodze do celu. Obraz uznać należy
za prawdziwy, gdyż niewątpliwie Śniadecki – jak to często się podkreśla – obok
Staszica czy Kołłątaja należał do największych umysłów epoki stanisławowskiej
oraz pierwszej połowy XIX w. i nie idzie tu o podważanie tych ustaleń. Nim jednak Śniadecki stał się „arcykapłanem umiejętności na całą Polskę i Litwę”4 i sam,
jak określa Słowacki, „po upadku i wymarciu stanisławowskich czasów wziął
w Polszcze berło ducha i utrzymywał je aż do r. 1831”5, to u początków swojej
działalności organizatorskiej znajdował się pod wpływem wielu osób.
Celem autora niniejszego artykułu jest ogląd Jana Śniadeckiego w pierwszych latach pracy w Szkole Głównej, kiedy pozostawał – jak to podkreśliła Kalina Bartnicka – w orbicie wpływów Hugona Kołłątaja6. Mowa tu o latach 1781–
1782, kiedy to Śniadecki rozpoczął pracę w SG i współpracę z autorem Listów
Anonima. Świat wartości, stany wewnętrzne i język młodego Śniadeckiego z tego
czasu można odtworzyć dzięki egodokumentom krakowskiego matematyka – korespondencji7, autobiografii8, a także – nie bez zastrzeżeń – pamiętnikom Michała
Balińskiego9. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat analiza jego dokumentów doprowadziła do wielu fascynujących i interesujących debat10, umożliwiła odtworzenie
historii wzbogaconej o subiektywne narracje. Przeto przez ich pryzmat warto dokonać oglądu kształtującej się osobowości oraz roli młodego Jana Śniadeckiego –
tak różnych od tego, co znamy z większości prac przedwojennych i powojennych
historyków.
Aby to zrobić, to wpierw należy cofnąć się do 1773 r., kiedy Klemens XIV
skasował Towarzystwo Jezusowe, a w Rzeczypospolitej Obojga Narodów po3
 E. Fryckowski, Poglądy społeczno-filozoficzne Jana Śniadeckiego, Bydgoszcz 1985; J. Szacki,
Spór o ocenę spuścizny filozoficznej Jana Śniadeckiego, „Myśl Filozoficzna” 1995, nr 3.
4
5
6
 K. Libelt, Dwaj bracia Śniadeccy, Poznań 1866, s. 41.
 J. Słowacki, Dzieła, t. XIV, Wrocław 1952, s. 260.
 K. Bartnicka, dz. cyt., s. 36.
 Korespondencja Jana Śniadeckiego. Listy z Krakowa, t. I, 1780–1787, do druku przygotował
L. Kamykowski, Kraków 1932. Analizy epistolografii Śniadeckiego przed II wojną światową podjął
się Henryk Barycz w artykule Jan Śniadecki w świetle własnej korespondencji, „Przegląd Współczesny”
t. 51, Warszawa–Kraków 1934, s. 314–320. Jednak ten krótki tekst prezentuje ogólnikowo korespondencję uczonego z l. 1780–1787, niewiele skupiając się na omawianym tu okresie.
7
8
t. I.
 Jana Śniadeckiego życie przez niego samego opisane, [w:] Korespondencja Jana Śniadeckiego…,
 M. Baliński, Pamiętniki o Janie Śniadeckim, jego życiu prywatnym i publicznym i dziełach jego,
t. I–II, Wilno 1865.
9
 M. Fulbrook, U. Rublack, In Relation: The ‘Social Self ’ and Ego-Documents, „German History” t. 28, nr 3, s. 264, cyt. za: http://www.univie.ac.at/igl.geschichte/griesebner/Wi-se10_11/Materialien_Dipldiss/rublak.pdf, [data dostępu: 14.12.2011].
10
„Piszę Panu wszystko, cokolwiek mu być może potrzebne…”233
wstała Komisja Edukacji Narodowej, która od teraz miała zawiadywać oświatą koronną i litewską. Szkoła Główna Koronna natychmiast podjęła współpracę
z pierwszym ministerstwem oświaty w Europie11. Rezultatem tej decyzji był przyjazd w 1777 r. do Krakowa Hugona Kołłątaja. Miał on przekształcić Akademię
w nowoczesną uczelnię oraz zreformować Szkoły Nowodworskie. Doszło wtedy do spotkania: „Poznał [Kołłątaj – Ł.W.] wtenczas pierwszy raz Śniadeckiego
i postrzegłszy w nim natychmiast celujące zdolności, i to przywiązanie do nauk,
które jedno tylko z pewnością rokować może prawdziwy pożytek z talentu dla
społeczności, powołał go na professora do klassy VI w Gimnazjum”12. Tak Śniadecki rozpoczął znajomość z Kołłątajem. Ta jednak musiała zostać zawieszona,
gdyż wkrótce po tym wydarzeniu młody nauczyciel i doktor filozofii wyjechał na
trzyletnie zagraniczne studia. Te miały go przygotować do objęcia jednej z katedr
zreformowanej uczelni. Można stwierdzić nawet, że były sine qua non jego pracy
naukowej w Krakowie. Po ich odbyciu, we wrześniu 1781 roku Śniadecki wrócił
do Krakowa. Stamtąd od razu udał się do Warszawy, by jak najszybciej stanąć
u Kołłątaja13.
Po powrocie z zagranicy Śniadecki miał jasno wytyczone cele i jednoznaczny
stosunek do autora Listów Anonima. Został w Krakowie „okiem i uchem” będącego w Warszawie Kołłątaja. Za dowód tego może posłużyć nam zachowana pokaźna jego korespondencja z księdzem Hugonem. W jednym z listów Śniadeckiego
czytamy: „Piszę Panu wszystko, cokolwiek mu być może potrzebne do poznania
ludzi, ich zamysłów i pretensji, z któremi masz do czynienia, ale przez to nie
chcę zmniejszyć zasługi, ani charakteru krzywdzić”14. Młody uczony tak przejęty
był własną rolą, że martwił się, jak tylko przez kilka dni nie otrzymał poczty od
Kołłątaja. Sam pisał obszernie, „nie żenuję się z pisaniem i piszę to, co czuję”15,
niemal zawsze pisząc kazania16, oraz niezwykle często: w jednym z listów – jakby
sam przed sobą – stwierdzał, że mimo wyjazdu świątecznego „nie mógł oderwać
się od ciągłej wiernej korespondencji”17. Nieustanna komunikacja umożliwiała
Śniadeckiemu łatwiejszą pracę, a ponadto zapobiegała pomówieniom chętnie
rzucanym przez przeciwników reform: „Tu poznałem, że Warszawa nie wie, co
11
 M. Chamcówna, Epoka wielkiej reformy, [w:] M. Chamcówna, K. Morozowska, Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach 1765–1850, pod red. K. Opałka, t. II, cz. I, Kraków 1965, s. 7–14.
12
13
 M. Baliński, dz. cyt., s. 13.
 Jana Śniadeckiego życie…, s. 23.
 Śniadecki do Kołłątaja 30 grudnia 1781, [w:] Korespondencja Jana Śniadeckiego… Wszystkie
listy podaję za tym wydaniem.
14
15
16
17
 Do Hugona Kołłątaja (data wydarta) X 1782.
 Do tegoż 5 VIII 1783.
 Do tegoż 22 XII 1781.
234
Łukasz Wróbel
się temi czasy dzieje w Krakowie, a doniesieniom poczciwym, wiernym i pełnym
przywiązania do sprawiedliwości i dobra publicznego, nie wierzy”18.
Śniadecki nie był gorliwym stronnikiem Kołłątaja wyłącznie „na papierze”.
Wezwany przed oblicze rektora Antoniego Żołędziowskiego, który wyrzucał mu
zbytnią zuchwałość, jak na nowego członka Kolegium, nie zaprzestał swojej działalności na rzecz Kołłątaja19. Również nie słuchał porad księdza Józefa Bogucickiego, który radził mu, aby nie sprzeciwiał się woli biskupów. Śniadecki uważał
wręcz przeciwnie, że należy być szczególnie nieustępliwym wobec profesorów
niechętnych reformom. A kiedy Jan Jaśkiewicz został obrażony przez jednego
z nich, Śniadecki nie dał się ugłaskać i mówił oponentom, „że to nie z starym
akademikiem mają do czynienia, z którym można się flaszką wina pogodzić”20.
Oprócz relacji z prac uczelni Śniadecki wielokrotnie informował Kołłątaja
o akcjach prowadzonych przeciw niemu. Z wyprzedzeniem ostrzegał go przed
próbami torpedowania reform przez biskupstwo krakowskie. Jedną z nich był
proces wytoczony Kołłątajowi o dzierżawę Bieńczyc, który tak relacjonował Śniadecki:
Żeby pomódz swym potrzebom ekonomicznym, postarał się Kołłątaj o trzechletnią dzierżawę wsi Bieńczyce […] W roku 1781 przed kończącym się na
Ś. Jana kontraktem, Antoni Chrzanowski wysłużony Teologji Dr. i Proboszcz
S. Floryana, kilką miesiącami wprzód obiecał Kołłątajowi przedłużyć na dalsze lata dzierżawę; ale namówiony od Prałatów Krakowskich wydał potajemnie
kontrakt jednemu prawnikowi, który zjechawszy do Bieńczyc na objęcie posiadłości, napadł na ludzi niewiedzącego o niczem w Krakowie Kołłątaja, i dał
zaczepkę do popełnionego boju i gwałtu21.
W kontekście szlacheckiej rzeczywistości ten wcale nienadzwyczajny konflikt przerodził się w serię procesów zainicjowanych przez archidiakona krakowskiego, Józefa Olechowskiego, w które został wciągnięty biskup Kajetan Sołtyk22.
Mirosława Chamcówna uważa, że mogło to być pretekstem do zakłócenia prac
reformatorskich lub wynikiem zatargów Kołłątaja z niektórymi członkami kapituły23. Wydaje się, że można do tego dodać chęć wywołania konfliktu na linii
Szkoła Główna – Komisja Edukacji Narodowej, gdyż otoczenie biskupa krakow18
19
20
 Do tegoż 27 XI 1781.
 Tamże.
 Do tegoż 26 V 1782.
 J. Śniadecki, Żywot literacki Hugona Kołłątaja, [w:] Dzieła Jana Śniadeckiego, wyd. M. Balińskiego, Warszawa 1837, t. II, s. 46.
21
22
 M. Chamcówna, Epoka wielkiej reformy, [w:] M. Chamcówna, K. Morozowska, Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego…, s. 26.
23
 Tamże.
„Piszę Panu wszystko, cokolwiek mu być może potrzebne…”235
skiego było związane także z Komisją. Samego Śniadeckiego nagonka na Kołłątaja żywo poruszyła:
krok tak gwałtowny [wyrok na Kołłątaja – Ł.W.] i okoliczności pełne niegodziwości czarnej albo są skutkiem warjacji czystej, albo praw pełnych barbarzyństwa i niesprawiedliwości, hańbiącej osły rodzaj ludzki. Że o takich prawach
wspominają na początku 19 wieku w Polszcze i na ich fundamencie sądzą, jest
to najzelżywszy dla kraju, religji i rządu, hańbą i upodleniem. Wolałbym, aby
cale plemię ludzkie zniszczało, niżeli w nim takie widzieć ustawy i obelgi24.
Na tym komentarzu młody uczony nie poprzestał. W liście z 22 grudnia
1781 domyślił się, skąd biskup krakowski zna poczynania Komisji i kto donosi
Sołtykowi. Jednocześnie ostrzegał przed byciem otwartym w stosunku do mniej
zaufanych członków społeczności akademickiej25. A już kilka miesięcy później
informował dokładnie, że „Odsądzenie WM Pana Dob. [Kołłątaja – Ł.W.]
i oskarżenie najniesprawiedliwsze przed Ks-ciem biskupem płockim było tylko
skrytem dziełem sześciu osób, na których czele znajdował się Olechowski, lubo
się ukryć chciał”26. Po zdemaskowaniu autorów procesu pochopnie uważał, że nie
ma się czym martwić, gdyż „podstępy dusz małych i czarnych, opojonych zazdrością i zemstą, odkryją się zapewne oczewiściej w Warszawie i zleją godną pogardę na swych sprawców, bo były wypadkiem bardzo fałszywej i słabej kombinacji
i płodem niedołężnych pasyj, które nie umieją rezonować”27. Zdecydowane
zdanie na temat duchownych krakowskich uczony powtórzył jeszcze po latach
w autobiografii, gdzie nazwał kapitułę „bandą” działającą na czele z „hersztem”
Olechowskim28 – człowiekiem nieodpowiednim w stosunku do zajmowanej
pozycji.
Mimo ostrzeżeń i bagatelizowania całego zdarzenia przez Śniadeckiego,
Kołłątaj pod wpływem nagonki i serii procesów nie mógł pojawiać się w Krakowie i dodatkowo został obłożony przez biskupa ekskomuniką. Przed samym
procesem Śniadecki zdał sobie sprawę z tego, że plenipotenci są przekupieni
i że biskup oczerniał Kołłątaja w listach do księcia Poniatowskiego. Z góry przesądzony wynik procesu młody profesor matematyki uznał za hańbę na honorze kraju, za krzywdę zadaną Komisji i próbę poniżenia stanu nauczycielskiego,
a przyjacielowi radził udać się do samego króla.
24
 Do Hugona Kołłątaja 9 XII 1781.
 Do tegoż 22 XII 1781. Na marginesie należy stwierdzić, iż Śniadecki wielokrotnie prosił
o podarcie listu czy dyskrecję. W liście z października 1782 r. pisał: „Proszę abyś WM Pan Dobr.
nie chciał komunikować mych biletów wszystkim przy sobie, bo ja nie żenuję się z pisaniem i piszę
to, co czuję”.
25
26
27
28
 Do Hugona Kołłątaja 10 II 1782.
 Tamże.
 Jana Śniadeckiego życie…, s. 26.
236
Łukasz Wróbel
Reformy KEN zakładały zeświecczenie Akademii poprzez stopniowe zastępowanie dotychczasowych jezuickich nauczycieli nowo wykształconymi oraz
uniezależnienie się od jurysdykcji biskupiej. Taki pogląd szybko przysporzył wielu
wrogów, szczególnie wśród duchowieństwa starającego się powstrzymać reformy. W Krakowie sytuacja ta dodatkowo była utrudniona przez wspomnianego
już Kajetana Sołtyka. Duchowny ten po powrocie z Kaługi nieustannie miał za
sobą całe rzesze szlachty i status bohatera narodowego. Śledząc ruchy biskupa
i późniejsze jego losy, nawet radykalny Śniadecki wyrażał się o nim z szacunkiem
i ostrożnością, choć działania Sołtyka uznawał „największy[m] cios[em] w tym
roku dla nauk”29. Jednak ich przyczyny nie upatrywał bezpośrednio w osobie duchownego. Uważał, że biskup dezinformowany był przez swoich współpracowników – w tym Olechowskiego.
Różnie mogłyby się potoczyć losy reformy, gdyby w tym momencie poczynaniom Śniadeckiego nie pomogło szczęście, a dokładniej – tragedia Sołtyka.
W 1782 r. wyszła na jaw informacja o chorobie psychicznej duchownego i jego
haniebnych sporach z kapitułą krakowską, a po kraju rozeszła się pogłoska, że
obłęd jest wymyślony przez przeciwników biskupa, bo męczennicy za sprawę
Rzeczypospolitej, nie mogą tak po prostu zapadać na zdrowiu. Biskup został odsunięty od urzędu, a jego obowiązki przejął biskup płocki, Michał Poniatowski.
Kołłątajowi Śniadecki donosił o zdradzonym przez współpracowników Sołtyku:
Gdyby Ks-że Biskup krak[owski] nie miał był około siebie tylu pochlebców,
którzy paśli J° ambicją i poddymali J° ognie na zgubienie go, bylibyśmy nie widzieli w nim tyle wybuchów warjacji. Ci, którzy się przyłożyli do J° nieszczęścia
dla wykorzystania z jego słabości, mając tyle mocy nad jego umysłem, mogliby
byli uczynić z niego człowieka pożytecznego ludzkości i narodowi, gdyby byli
poszli za czuciem sprawiedliwości i wierności30.
Mimo że biskup nie akceptował w pełni zmian dokonanych w Akademii
i zatrzymywał uprawnienia wizytatora (Kołłątaj był faktycznym wizytatorem, lecz
nie posługiwał się tym tytułem ze względu właśnie na Sołtyka), Śniadecki uważał, że jego postawa wynikała ze złego doboru współpracowników – pochlebców
i intrygantów doprowadzających go do obłędu31. W Żywocie literackim Hugona
Kołłątaja pisał, że Sołtyk przez osiem lat żył w spokojnym usposobieniu32, po
czym prałaci wyciągnęli go z odosobnienia i posłużyli się nim jako skutecznym
narzędziem w walce z reformą i jej uosobieniem – Kołłątajem. Podżegania i pro Do Hugona Kołlątaja 30 I 1782. Zob. też J. Hulewicz, Wstęp, [do:] J. Śniadecki, Pisma pedagogiczne, Wrocław 1961, s. XIII–XIV.
29
30
 Do tegoż 23 II 1782.
 W liście do Kołłątaja z 23 II 1782 Śniadecki uważał, że biskup powinien przelać uprawnienia Olechowskiego na kogoś innego.
31
32
 J. Śniadecki, Żywot literacki…, s. 46–47.
„Piszę Panu wszystko, cokolwiek mu być może potrzebne…”237
ces doprowadziły duchownego do silnych paroksyzmów i wybuchu choroby, pod
wpływem której biskup zaczął kompromitować środowisko duchownych. I kiedy
przestał być potrzebny kapitule ta gwałtem umieściła go w więzieniu domowym:
Patrzałem z bolom na rzetelne szaleństwa biskupa krakowskiego, Kajetana Sołtyka, od wyprowadzenia go z samotności na sądzenie Kołłątaja, aż do zamknięcia tegoż biskupa w seminarjum zamkowem krakowskiem i wywiezienia go do
Kielc. Była to śmieszna i smutna scena nieograniczonej dumy, rozrzutności,
zemsty i pogardy ludzi, zmieszana z nabożeństwem33.
Śniadecki wyrażał zdanie, iż kapituła krakowska bezprawnie osądziła i osadziła biskupa Sołtyka w Kielcach. Stąd z aprobatą wypowiadał się o karze grzywny nałożonej na kapitułę, celem wyrównania krzywd poszkodowanemu.
Zostając przy procesach i kontestowaniu akcji Kołłątaja należy stwierdzić,
że wraz z odejściem Sołtyka Szkoła Główna ciągle nie mogła uwolnić się spod
jurysdykcji biskupstwa. W rozeznaniu się w sytuacji Kołłątajowi przyszedł z pomocą Śniadecki, który szeroko relacjonował ruchy Olechowskiego po odsunięciu
chorego psychicznie biskupa od obowiązków. Pisał, że Olechowski nie pozwalał zażegnać sporu i próbował dalej konfabulować i podburzać znajdującego się
w areszcie biskupa. Uważał, że „ten przykład tak mocno uderzył w umysły wszystkich, iż jego na po tym skutki służyć będą za probierski kamień do poznania
charakteru i gorliwości Polaków o swoje swobody. Takowe przypadki są to najszczęśliwszą dla moralistów okazją poznania narodu”34.
W kontekście procesów wytyczonych Kołłątajowi również co do osoby prezesa KEN, Michała Poniatowskiego, a także do samej instytucji, którą reprezentował, Śniadecki miał wiele zastrzeżeń. Z listów uderza nas stanowcza postawa
młodego profesora, niechętnie patrzącego na niezdecydowane stanowisko KEN
i brak poparcia Poniatowskiego dla Kołłątaja35. W jednym z nich czytamy:
Ostatni krok tak gwałtowny i zuchwały nie jest-że uwłaczający prawom komisji
Edukacyjnej i wyrywający spod jej jurysdykcji osoby prawom krajowym poddane, usiłujący pokazać przemoc władzy biskupiej nad władzą tak wielkiej magistratury? Przygotowania do niego nie byłyż najuciążliwsze dla swobód i wolności akademickich, starające się ohydzić i poniżyć stan nauczycielski przez podłą
niewolniczą bojaźń, którą sobie obrano za śrzodek i za sprężynę do naginania
i przymuszania umysłów, wydzierania od nich zeznania przekonaniu i czuciu
i wyzucia ich od najmocniejszego zaufania w opiekuńczej zwierzchności?36
33
34
35
36
 Jana Śniadeckiego życie..., s. 26.
 Do Hugona Kołłątaja 6 III 1782.
 M. Chamcówna, Jan Śniadecki…, s. 24.
 Tamże, s. 25.
238
Łukasz Wróbel
Od samego początku sporu pomiędzy kapitułą a Kołłątajem Śniadecki zwracał się
z prośbą o pomoc do sekretarza Poniatowskiego, Szczepana Hołłowczyca. Pisał do niego
w jednym z listów37, że ataki na księdza Hugona muszą zostać odparte zrazu poprzez
autorytet KEN. Jednocześnie zdawał sobie sprawę z daremności swojej inicjatywy, gdyż
wiedział, że Hołłowczyc broni starych profesorów matematyki. O fakcie tym nie omieszkał poinformować również i Kołłątaja.
Wydawać mogłoby się, że Śniadecki znajdując się w orbicie wpływów Kołłątaja był
ślepo w jego działania zapatrzony. Autor Listów Anonima nie był najważniejszy dla młodego uczonego, był tylko gwarantem celu. Dlatego też zdecydowane opowiadanie się za
Kołłątajem nie oznacza, iż Śniadecki w pełni i bez zastrzeżeń akceptował jego postawę.
Zamieszanie wokół sprawy Sołtyk–Kołłątaj młody uczony uważał za niepotrzebne i przeszkadzające SG:
Cóż z tego wszystkiego wyniknie? Oto potwarz, na niego czarno włożona,
ukrzywdzi zwierzchność, której w tak dystyngowanym służyłeś charakterze,
rozciągnie się z nieszczęściem na zgromadzenie [uniwersytet – Ł.W.], w którym
zostawiłeś ślady swych zasług i patrjotyzmu. Ciało bez szacunku utracić musi
osoby, sposobne wykonywać wielkie Komisji zamiary, bo szacunek i miejsce
w opinji publicznej jest tylko jedyną sprężyną, którą się dają umysły wyniesiono
dzielnie kierować, a sława jedynym żywiołom, która karmi pasją w szlachetnej
duszy do wygórowania nad mierność38.
W liście z 30 stycznia 1782 r. zarzucał księdzu Hugonowi przerwanie prac
reformatorskich i sugerował, że Szkoła Główna źle pracuje, gdyż jego sprawa jest
z nią ściśle związana. Rzucanie potwarzy na przedstawicieli Komisji miało zdyskredytować SG, a tym samym zatrzymać reformę. Sprawa Kołłątaja jednocześnie osłabiła w nim motywację do pracy. Co więcej, „widząc człowieka, takim
urzędem upoważnionego od Komisji, oddanego usługom publicznym, tak srogo
uciśnionego, barbarzyńskiem i potwarzami od przemocy niesprawiedliwie okrytego, które opanowały opinją”39 martwił się, że ochota do pracy maleje u innych
młodych profesorów.
Dla Śniadeckiego najważniejsza była uczelnia i jej swobodny rozwój. Dlatego
z wielką ulgą witał zakończenie konfliktu kapituły z Kołłątajem. Po oczyszczeniu
z zarzutów księdza Hugona starał się dla niego o urząd rektora Szkoły Głównej Koronnej, co zdawało się realne, ponieważ dotychczasowemu, wielokrotnemu
rektorowi uczelni, Antoniemu Żołędziowskiemu, kończyła się – i tak przedłużona o rok – kadencja40. Od kwietnia 1782 r. rozpoczyna się seria listów, w których
Śniadecki jawi się jako spiritus movens późniejszego rektorstwa Kołłątaja. Pierw37
38
39
40
 Do Szczepana Hołłowczyca 18 XI 1781.
 Tamże.
 Do Hugona Kołłątaja 30 I 1782.
 M. Chamcówna, Epoka wielkiej reformy, [w:] Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego…, s. 27.
„Piszę Panu wszystko, cokolwiek mu być może potrzebne…”239
szym krokiem ku temu jest powierzenie Kołłątajowi, tym razem oficjalnie, funkcji
wizytatora Szkoły Głównej:
przyjaciele jego w Krakowie, na których czele stanął Jan Śniadecki, widząc, że
jeden tylko Kołłątaj tęgością głowy i charakteru, a przytem dokładną znajomością spraw edukacyjnych, zdolnym jest dokonać zaczęte dzieło odrodzenia
Akademii, pracowali już od kilku miesięcy w cichości nad sposobami przywrócenia go do urzędu wizytatorskiego. Najcelniejsi ludzie w Akademii prawdziwi
miłośnicy dobra publicznego składali szczupłe grono tych przyjaciół […] ale
duszą wszystkiego był Jan Śniadecki41.
Na wiosnę 1782 roku sprawa wyboru nowego rektora stała się priorytetem
dla Śniadeckiego. W liście z 27 kwietnia pisał, że żywo zainteresowany jest kwestią obioru nowego sternika Akademii. Wraz z profesorem botaniki i chemii,
Janem Jaśkiewiczem, w tajemnicy przed Antonim Popławskim, rozważali o sylwetce nowego rektora. Śniadecki szczególnie martwił się, aby nie był to eksjezuita,
tylko człowiek świecki42:
My z p. Jaśkiewiczem więcej niż pewni o skutku naszej odezwy do Komisji,
gotujemy plantę na rektora, bo się bojemy, aby dawszy nam WMPanaDobr. za
wizytatora, nie wsadzili nam eksjezuity na rektorstwo. Nie możemy prosić, abyś
WMPan Dobrodziej z urzędem wizytatora dostąpił rektorstwa, boby to pokazało parcjalność, ale chcemy koniecznie wmówić Komisji, że jest jej i Akademji
interesem, aby był rektorem człowiek świecki, bo już ta księżyzna zanadto się
rozrządziła43.
Dalej pojawiła się prośba przedstawienia kandydatur i na samym końcu listu
realne szanse na urząd rektora dla Kołłątaja. Tutaj Śniadecki stwierdzał, że jeśli
kandydat jest w stanie sam „wyrobić” sobie rektorstwo, bez ich pomocy, to dobrze.
A jeśli to się nie uda, to zostanie posłany memoriał, gdyż „Nie trzeba atoli, żebyś
WM Pan Dobr. [Kołłątaj – Ł.W.] w tym forsował, najlepiej będzie dla jego honoru, aby Ci sami to proponowali”44.
Dnia 27 maja 1782 roku Kołłątaj został ogłoszony przez Komisję wizytatorem, do boku którego dodano radę złożoną z ośmiu profesorów: Karola Marxena, Antoniego Popławskiego, Józefa Bogucickiego, Krzysztofa Idatte, Wincenta
Schastera, Jana Jaśkiewicza, Feliksa Radwańskiego i Śniadeckiego jako sekretarza tegoż gremium45. Grupa ta dobrana została na zasadzie porozumienia mię41
 M. Baliński, dz. cyt., s. 73.
 O niechęci Śniadeckiego do klasztornych form kształcenia i jezuitów zob.: H. Barycz, dz.
cyt., s. 316–317 i J. Hulewicz, dz. cyt., s. XIII–XIV.
42
43
44
45
 Do Hugona Kołłątaja 27 IV 1782. Por. też H. Barycz, dz. cyt., s. 316.
 Do tegoż 27 IV 1782.
 M. Chamcówna, Epoka wielkiej reformy, [w:] Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego…, s. 27.
240
Łukasz Wróbel
dzy reformatorami a zwolennikami starego porządku, stąd nie należy uważać
jej za zgodną myślowo. Śniadecki w pełni zdawał sobie z tego sprawę, wobec
czego wielokrotnie prosił Kołłątaja o niezdradzanie zamysłów z obawy o starszą kadrę. Skąd taka ostrożność u Śniadeckiego? Uczony wiedział jak ważne
dla kontynuowania reformy było obranie własnego rektora. Osadzenie Kołłątaja w Krakowie nie było łatwym zadaniem, „koniec jednak roku 1782 uwieńczył
wszystkie usiłowania przyjaciół dobra publicznego w Akademii Krakowskiej, bo
Kołłątaj po długich zwłokach Komissyi, obrany wreszcie został rektorem Szkoły Głównej i licznych władzy jej podległych zakładów naukowych”46. Zdarzenie
to miało miejsce 22 lipca 1782 roku (Kołłątaj obowiązki rektora oficjalnie pełnił
od I 1783) i od tego momentu Śniadecki – jako sekretarz SG zobowiązany do
pisania sprawozdań – stał się oficjalnie „okiem i uchem” Kołłątaja w Krakowie.
Widzimy teraz, jaką rolę przyszło odegrać Śniadeckiemu u początków jego
kariery w SG. Dla zaprowadzenia reformy, zwalczenia brutalnych metod zwolenników starego porządku z obserwatora stał się sojusznikiem Kołłątaja. Uznał,
że należy zdecydowanie poprzeć jego akcję i trzymać w Krakowie rękę na pulsie. Zdając sobie sprawę, że przeciwnicy reform czyhają na każdym kroku rzetelnie relacjonował ich ruchy, wielokrotnie dostrzegał ich posunięcia, przewidywał
spiski, a także sam jawi się jako autor kilku intryg.
Wartość egodokumentalna źródeł najwidoczniejsza jest w kryzysowych momentach życia piszącego. Dramatyczne epizody, które obfitują w wahania nastrojów są doskonałą egzemplifikacją „ja” piszącego. Z okresu tego wyłania się
człowiek porywczy, radyklany w swoich postanowieniach i bardzo żywo reagujący
na wszelkie przejawy niesprawiedliwości47. Śniadecki gardził niskimi pobudkami czynów starych akademików czy członków Kapituły Katedralnej. Uważał, że
motywowane są zemstą lub zazdrością o wzrastającą sławę i zasługi Kołłątaja.
Dla Śniadeckiego bycie stronnikiem Kołłątaja nie oznaczało wyzbycia się
własnych poglądów. Zdecydowane poparcie Kołłątaja było gwarantem celu.
A tą wartością nadrzędną, idée fixe przewijającą się w korespondencji Śniadeckiego z Kołłątajem z lat 1781–1782 jest reforma, nieustanne oświecanie Szkoły
Głównej i szkół jej podlegających. Nie należy się zatem dziwić, że młody Śniadecki znajdował się pod tak przemożnym wpływem Kołłątaja. Od chwili wejścia
do Rady Wizytatorskiej i objęcia stanowiska sekretarza rady Śniadecki coraz bardziej się z niego wyzwalał i rozpoczęła się jego samodzielna działalność organizatorska i walka o reformę.
 M. Baliński, dz. cyt., s. 87.
46 
47
 K. Bartnicka, dz. cyt., s. 19.