Dzień 1 Dzień 2

Transkrypt

Dzień 1 Dzień 2
Dzień 1
Łk 13, 22-30
Zbędny bagaż - aby wejść do Nieba nie wystarczy sama przynależność do Kościoła. On może nam
służyć pomocą w przejściu przez ciasną bramę, ale jej przekroczenie zależy od naszego wyboru. Jak
więc przejść przez tą bramę? Otóż trzeba to co dla Ciebie jest bagażem zostawić na zewnątrz. Trzeba
też odrzucić przywiązanie do grzechu, bo to właśnie grzech przeszkadza w twoim spotkaniu z Panem.
Dlatego zachęcam do spotkania z Jezusem w całej prawdzie. W tej rzeczywistości w której dziś
żyjesz. Odrzuć wszystko co przeszkadza – co dziś Tobie przeszkadza w dążeniu do Pana? Zostaw ten
zbędny bagaż i wejdź przez bramę, którą jest Chrystus. Stań przed Panem takim jakim jesteś
naprawdę. Być może jest to trudne, ale przecież Jezus zna ciebie i zna twoje życie. Zrzuć więc
wszystko przed Nim. Oddaj Jemu to wszystko, by mógł cię oczyścić.
Twój wybór – To jakich wyborów w codzienności dokonujesz będzie zależeć twoje zbawienie. Jezus
mówi o tym bardzo jasno, co z tego że mnie słuchasz, co z tego że mnie przyjmujesz, ale nie
wprowadzasz w czyn mojej nauki, nie żyjesz nią. Pomimo tego, że mnie znasz czynisz źle,
dopuszczasz się niesprawiedliwości. Jeśli jednak wybierasz Miłość Chrystusa to znaczy, że chcesz
wejść do mego królestwa. Jeśli wybierasz Miłość – Jezusa to trzeba ten wybór potwierdzać
codziennym wysiłkiem upodobnienia się do Chrystusa. Przekroczenie bramy zależy od twoich
codziennych wyborów… Bóg zachęca do wszelkiego dobra, zły duch namawia do zła. Decyzja
należy do ciebie.… bo zawsze pozostajesz wolny w swoim wyborze. Jeśli chcesz otwórz bramę i
powoli wejdź przez nią i spotkaj się z kochającym Chrystusem. Powiedz Mu o wszystkim, tak jakbyś
rozmawiał z najlepszym przyjacielem1.
Dzień 2
Ef 6,10-20
W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Jeśli myślimy o walce duchowej, walce z szatanem
i jego demonami, to musimy mieć głębokie przekonanie, że moc do walki pochodzi wyłącznie od
Boga, bo to "Pan, dzielny i potężny, Pan, potężny w boju" [Ps 24]. Nie jest to tylko przekonanie o
naszej słabości, ale jest to równocześnie przekonanie, że mamy dostęp do takiej mocy, której kusiciel
nie jest w stanie sprostać. Jest nią siła potęgi Boga, który jest Panem Zastępów. By z tej mocy móc
korzystać, potrzeba więzi z Bogiem i zaufania do Niego. Są to dwa warunki niezbędne do podjęcia
walki duchowej.
Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. To Bóg daje
nam pełną zbroję, ale trzeba ją stale nosić na sobie. Ta zbroja pozwoli się ostać. Metoda działania
diabła to jego podstępne zakusy: on kusi, zwodzi, uwodzi, knuje, oszukuje, kłamie zastawiając
pułapki, sidła, zasadzki.
Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom,
przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach
niebieskich. To nie drugi człowiek jest naszym przeciwnikiem, lecz "bóg tego świata", "władca złych
duchów", "władca tego świata", "władca mocarstwa powietrza", który najchętniej działa w ukryciu.
Jest duchem upadłym z wyżyn nieba.
1
http://e-dr.jezuici.pl/
Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać,
zwalczywszy wszystko. Te słowa są powtórną zachętą do przyjęcia pełnej zbroi od Boga. A dzień zły to dzień walki ze Złym. Otrzymana zbroja umożliwia nie tylko przeciwstawienie się zakusom diabła i
ostanie się wobec nich, ale daje możliwość zwalczenia wszystkiego, czyli pokonania Złego, powalenia
go na ziemię.
Stańcie więc do walki przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest
sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość głoszenia dobrej nowiny o pokoju. Tym zdaniem Słowo
Boże dodaje odwagi i zachęca do podjęcia walki. Trzeba pokonać ojca kłamstwa i dlatego potrzebny
jest pas prawdy. Pancerz osłania całe ciało sprawiedliwością. Jako że szatan sieje zamęt i niepokój i
głosi zawsze złą nowinę, więc potrzeba obuwia głoszenia dobrej nowiny o pokoju. A ponieważ jest to
obuwie, więc służy do zdeptania, jak to zapowiada psalmista: "Będziesz stąpał po wężach i żmijach, a
lwa i smoka będziesz mógł podeptać" [Ps 91,13] i potwierdza Jezus: "Oto dałem wam władzę stąpania
po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi" [Łk 10,19].
W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone
pociski
Złego.
Bez takiej tej tarczy ani rusz! Skoro Pismo święte nam ją zaleca, to jak widać pancerz i pas nie
wystarczą wobec tych pocisków Złego, które mogą nas zapalić do zła. One nie mogą być dopuszczone
do kontaktu z nami nawet przez pancerz. Muszą skończyć swój żywot na tarczy, gdzie zgasną. Wiara
je gasi, ale dobrze, by to była wiara czysta i przeźroczysta, by przez nią było widać zbliżające się
pociski, bo inaczej będziemy zmuszeni do wychylania się poza tarczę. Czym są te pociski, tak
rozżarzone i niebezpieczne? To oskarżenia Złego, którymi pluje w nas, jak to czynił wobec Jezusa na
pustyni i na krzyżu, które zakorzenione są w tym podstawowym: "Bóg Cię oszukał, On tak naprawdę
Cię nie kocha, nie jesteś Jego umiłowanym dzieckiem, nie ma w Tobie upodobania". W swej perfidii
Zły posuwa się często do cytowania Słowa Bożego. Naśladując postawę Jezusa na pustyni, nie można
wchodzić w dyskusje, przekonywać szatana, że nie ma racji, dawać argumentów. To wszystko musi
spłynąć po tarczy mojej głębokiej wiary opartej na Bożych obietnicach i moim doświadczeniu
bliskości Boga jako Ojca i Przyjaciela; "Każde słowo Boga w ogniu wypróbowane, tarczą jest dla
tych, co Doń się uciekają" [Prz 30,5].
Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże wśród wszelakiej modlitwy i
błagania. Hełm uchroni głowę przed odpryskami pocisków rozbijających się o tarczę: to głęboka
wiara w to, że mocą krzyża jestem zbawiony. Miecz to najważniejsza część uzbrojenia, bo służy nie
tylko do obrony, ale i do pokonania wroga. Takim mieczem Jezus walczył na pustyni z kusicielem.
Nie wystarczy do tego znać Słowo Boże, lecz trzeba być uległym Duchowi, bo inaczej porażka
gwarantowana, gdyż egzegeza szatańska jest bardzo inteligentna, jak to widać na pustyni i na krzyżu
wobec Jezusa. Szatan ma potężny miecz słowa, ostry kłamstwem i fałszem. Aby mu nie ulec, musimy
używać naszego miecza słowa Bożego "wśród modlitwy i błagania", gdyż to modlitwa gwarantuje
więź i umacnia zaufanie do Boga, którego moc się objawia, a także zapewnia uległość Duchowi, który
Słowem włada.
Przypomnijmy nauczanie Kościoła łączące walkę duchową z walką o wierność modlitwie: "Wielcy
ludzie modlitwy Starego Przymierza przed Chrystusem, jak również Matka Boża i święci wraz z
Chrystusem pouczają nas, że modlitwa jest walką. Przeciw komu? Przeciw nam samym i przeciw
podstępom kusiciela, który robi wszystko, by odwrócić człowieka od modlitwy, od zjednoczenia z
Bogiem. Modlimy się tak, jak żyjemy, ponieważ tak żyjemy, jak się modlimy. Jeśli nie chcemy stale
postępować według Ducha Chrystusa, nie możemy także stale modlić się w Jego imię.
"Duchowa walka" nowego życia chrześcijanina jest nieodłączna od walki modlitwy" [KKK 2725].
Dlaczego więc kusicielowi tak zależy, byśmy się nie modlili, i robi w tym celu wszystko? Bo
modlitwa to miejsce przylegania do dłoni Boga, która daje moc do walki duchowej. Bez modlitwy nie
będziemy "mocni w Panu", nie będziemy mieli dostępu do Jego potęgi, będziemy mieli zamiast zbroi
zwykłe ubranie i pokona nas w walce byle zły duch, bez potrzeby angażowania szatana czy nawet
jakiegoś "oficera" jego armii. Bez modlitwy, nawet gdybyśmy znali na pamięć Pismo Święte, nie
będziemy mieli Ducha i choćbyśmy sięgnęli po miecz słowa Bożego, nie będziemy w stanie go
podnieść, a co dopiero nim walczyć. Kusiciel odciąga nas od modlitwy, bo w ten sposób nas
rozbraja 2.
Dzień 3
Łk 14,1-6
Bóg jest Panem świata, Panem prawa moralnego, które ustanawia, Panem zjawisk przyrody, praw
fizyki, Panem życia na ziemi, Panem życia wszechświata, ruchu planet, gwiazd i wszystkiego, co
istnieje, co stworzył, czemu dał swoje tchnienie, co wprawił w ruch, co wprowadził w związki
chemiczne, zależności fizyczne, co uczynił uczestnikiem, małym trybem wielkiej maszyny
Wszechświata. Bóg jest Panem. On jest Stwórcą. On tylko zna wszystko, całą prawdę, On rozumie,
obejmuje swoją myślą, kieruje nią. Bóg wszechmocny, Bóg wielki, Bóg, Pan, Król. Człowiek wobec
Boga, jest niczym mrówka wobec kosmosu. Jaki ma wpływ na wydarzenia zachodzące w kosmosie?
Bóg w sobie stworzył cały świat. W swoim wnętrzu począł go i nieustannie go prowadzi. Nie
pozostawia ani na chwilę. Nie oznacza to zupełnego zniewolenia. Bóg stworzył kosmos i prawa fizyki,
które żądzą nim. Bóg stworzył przyrodę i zależności pomiędzy różnymi jej elementami. Bóg stworzył
człowieka
i
dał
mu
dziesięcioro
przykazań.
Bóg jednak człowieka wyróżnił dając wolną wolę, czyli prawo wyboru dobra lub zła. Pójścia za
Bogiem lub szatanem. Niektórych drażnią takie stwierdzenia. Uważają, że są za ostre, mocne, że tchną
średniowieczem. Tutaj się mylą. One tchną głęboko starożytnością. Sięgają odległych czasów, a ich
siłą jest niezmienność, stałość. Inaczej nie miałyby sensu i nie świadczyłyby o Prawdzie, jaką jest sam
Bóg. Są ponadczasowe. Są dobrem całej ludzkości i chronią ludzi przed złem. Dają poczucie
bezpieczeństwa, bo nie zależą od niczego, ani od nikogo. Ich przestrzeganie wprowadza porządek, ład,
pokój, dobrobyt, stabilność. Ich nagminne naruszanie przynosi śmierć, niewolę, cierpienie. Bóg dał
ludziom swoje Prawo, bo wypływa ono z miłości. Uczynił to kierowany niepojętą miłością do
człowieka. Widział jego chaos, widział jego bezradność, widział cierpienie, jakie człowiek zadawał
sam sobie. Dlatego chciał mu ulżyć, pokierować nim. Wskazać ratunek dla serca. Ratunek dla życia.
Człowiek jednak uczynił z tego Prawa ciężkie jarzmo, dla zaspokojenia własnych rządz chce je
zmieniać, odrzuca częściowo lub w całości, wymyśla własne, inne prawa. Stale wnosi jakieś „ale”,
zamiast przyjąć i zacząć nim żyć. Tkwi w grzechu, kombinuje, knuje, aby postawić na swoim. A Bóg
cierpliwie tłumaczy, wskazuje, prowadzi, poucza, wyjaśnia. Posyła świętych, posyła aniołów, posyła
w końcu Matkę swoją, by przekazała nam orędzie Bożej Miłości i Miłosierdzia. Czymże są wszystkie
objawienia maryjne? Dowodem miłości Boga do człowieka. Dowodem, iż Bóg obdarza ludzkość
wielkim miłosierdziem płynącym z Jego Serca. Żadne z tych objawień nie mówi o zmianie przykazań
Boskich, ale o wierności Bogu i przykazaniom. Podaje sposoby realizacji tej wierności, sposoby życia
Bogiem.
A ludzkość teraz, tak jak Żydzi wtedy, kombinuje po swojemu, zamyka się na łaskę, dyskutuje z
Bogiem, zachowuje się tak, jakby była Bogu równa. Za grosz pokory, uniżenia, za grosz zwykłej
przyzwoitości, szacunku i czci. Bóg przemawia przez świętych, daje znaki na całej ziemi, ostrzega,
mówi o konsekwencjach. Człowiek udaje, że nie słyszy, lekceważy, odrzuca Boga.
Zauważmy tę analogię zachowań żydowskich do dzisiejszych zachowań człowieka. Niczym się nie
różnimy. Czynimy dokładnie to samo. Oczywiście na swoją miarę, w swojej kulturze, obyczajach,
swoim światopoglądzie. Jednak to jest to samo zachowanie pełne pychy, ignorancji, bezczelności i
tupetu. To odrzucanie nieustanne jawnych znaków Jezusa. To uparte pozostawanie przy swoim. To
wielkie przywiązanie do swego „ja”, do swoich pragnień, swoich ambicji, swoich pożądliwości.
Bądźmy czujni! Nasłuchujmy! Odczytujmy dawane nam znaki! Starajmy się wypełniać Boże
Słowo! Aby nie stało się nam tak, jak bogaczowi, który trafił do Otchłani po śmierci. Chcąc ustrzec
2
http://www.fronda.pl/blogi/tarcza-wiary/nasza-bron-do-walki-ef-610-18,23152.html
swoich braci przed męką wieczną prosił, by chociaż kogoś z umarłych do nich posłać. Na co usłyszał,
że jeśli nie słuchają Mojżesza i Proroków, nie posłuchają i umarłych. My mamy „Mojżesza i
Proroków”. Mamy dane przykazania. Mamy Słowo - żywego Boga. Mamy Eucharystię - Zbawienie.
Bóg daje nam znaki i sposobność ku ich zrozumieniu. Jeśli na to wszystko nie zwracamy uwagi, jeśli
to nas nie zastanawia, jeśli nasze serca pozostają nieporuszone, choćby i kto z umarłych przyszedł do
nas
nie
przyjmiemy,
zlekceważymy,
odrzucimy.
Tak się już dzieje. Oto czasy odrzucenia. Czasy panowania grzechu. Czasy, gdy Zło walczy jawnie i
skrycie z Dobrem. Jednocześnie czasy wielkiej łaski, wielkiego Miłosierdzia, wielkiej Odnowy.
Zważmy, po której stronie stoimy i za kim optujemy. Kto naszym Panem i Bogiem, a kto wrogiem.
Kogo słuchamy, za kim idziemy. Uczyńmy ten rachunek sumienia w „izdebce” swojego serca. Niech
nikt o tym nie wie. My zaś prośmy o prawdę w naszych duszach, o jej poznanie, o jej przyjęcie. A
potem poprośmy o siły do realizacji Bożych planów, posłuszeństwa Bożym przykazaniom, otwarcie
całkowite na Boże Słowo pouczenia. Módlmy się do Ducha Świętego o wskazania, pomoc w
rozważaniach, natchnienie i prowadzenie w codziennym wysiłku, w podejmowaniu obowiązków.
Módlmy się ufnie wzywając pomocy Matki Bożej i zawierzając Jej dosłownie wszystko. Oddając w
Jej matczyne dłonie całe swoje życie. Prośmy o wstawiennictwo Aniołów i Świętych. Niech i oni
służą nam pomocą. Bowiem czasy to trudne, szatan nie daje za wygraną, a my słabi jesteśmy, mali i
zupełnie
bezradni.
3
Niech błogosławi nas. Niech prowadzi nas Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty .
Dzień 4
Mt 5, 1- 12a.
1. Szczęśliwi ubodzy w duchu. Za Jezusem podąża liczny tłum ludzi chorych, uciemiężonych,
smutnych, szukających pocieszenia, pomocy i wsparcia. Człowiek niewierzący może pomyśleć, że
właśnie dlatego idą oni za Jezusem, bo odczuwają pewien brak i tęsknotę, której spełnienia nie
odnajdują w tym świecie. Ale czy ów niewierzący może powiedzieć, że nie posiada tęsknoty w swoim
sercu? Tęsknoty za szczęściem wiecznym?
Stanę przed Panem i zobaczę moje osobiste ubóstwo duchowe. Przyznam się, że w czymś
niedomagam i potrzebuję Jezusa, aby mógł mnie uzdrawiać. Zobaczę siebie w tym tłumie i ucieszę
się, że potrafię przyznać się przed sobą i innymi, że jest we mnie lęk przed niektórymi ludźmi, że
ogarnia mnie stres w pewnych sytuacjach, że nie radzę sobie z wieloma rzeczami… Jezus mówi
błogosławieni (czyli szczęśliwi) ubodzy w duchu. Brak, który posiadam nie przekreśla mnie, ale
paradoksalnie, dobrze przeżyty (uświadomiony), prowadzi do życia wiecznego.
2. Szczęśliwi, którzy kochają. Jezus mówi: Błogosławieni miłosierni, pokój czyniący, błogosławieni
czystego serca. To są ludzie, którzy kochają i służą innym. Rozumieją swoje braki i ograniczenia,
oddają je Panu każdego dnia, ale dalej się na nich nie skupiają, lecz idą do przodu niosąc ciężary
innych, wychodząc naprzeciw potrzebującym. Naśladują w tym samego Chrystusa. Nie szukają
szczęścia na siłę, gdyż ono samo do nich przychodzi pojawiając niejako przy okazji, jako efekt
uboczny autentycznie przeżywanego życia. Czy mogę powiedzieć o sobie, że jestem człowiekiem
szczęśliwym? Co daje mi najwięcej radości? Czy jestem w stanie wyobrazić sobie szczęście wieczne?
3. Szczęśliwi prześladowani za wiarę. Szczególnym słowem Jezusa jest zapewnienie o nagrodzie dla
prześladowanych za wiarę. Uczniowie nie musieli długo czekać, aby przekonać się o prawdziwości
słów Mistrza. Najpierw prześladowani przez Żydów, nieco później przez cesarzy, poczynając od
Nerona w 64r. Również i w naszych czasach nie brakuje na całym świecie prześladowań chrześcijan.
3
http://malenkadroga.pl/?id=4&j=111
Zwrócę tu uwagę na moje doświadczenia zniewagi, utraty dobrego imienia, braku życzliwość ze
względu na fakt, że jestem człowiekiem wierzącym i się z tym nie kryję. Czy przeżywałem coś
podobnego w mojej szkole, na uczelni, czy też w pracy? Czy potrafiłem przeżywać to trudne
doświadczenie w łączności z Panem?
Dzień 5
Łk 23, 44-53
1. Dzisiejszy dzień jest dobry na to, by podjąć refleksję na temat śmierci i umierania. Za przewodnika
mamy Jezusa, który umiera na krzyżu dla zbawienia świata, zbawienia mnie i Ciebie. Spróbuj
najpierw wyobrazić sobie tę scenę. Ale wchodząc w tę modlitwę spróbuj wyobrazić sobie również
Twoją własną śmierć. Bo ten moment czeka każdego człowieka. Nikt przed nim nie ucieknie, choć
świat bardzo próbuje uczynić z niego temat tabu i oddalić, jak bardzo się da. Cały przemysł
kosmetyczny, chirurgii plastycznej, dbania o zdrowie i ciało ma służyć temu, by się znieczulić – by nie
widzieć, że jednak się starzejemy, że przemijamy i kiedyś umrzemy. Czasem żałośnie wygląda ta
próba oszukiwania – de facto samego siebie. Pomyśl więc o swojej śmierci.
2. W śmierci przerażać nas może wiele rzeczy. Choćby cierpienie, którego bardzo się boimy. Może
dlatego chorobę i śmierć wyrzuciliśmy z naszych domów do szpitali, hospicjów, domów pomocy
społecznej, itd. Te miejsca są bardzo potrzebne, ale spotkać dziś ludzi umierających w domu,
otoczonych rodziną i pogodzonych ze swoim losem jest bardzo trudno. Nie umiemy sobie poradzić z
cudzym cierpieniem i odchodzeniem (z własnym także) i stąd nie wiemy, jak się wtedy zachować.
3. Inną przyczyną, może nawet ważniejszą jest to, że śmierć wymyka się naszej kontroli. My lubimy
życie kontrolować i trzymać wszystko w swojej garści. Z jednej strony może to być dobre, ale
problem zaczyna się, kiedy stajemy przed czymś, co wymyka się naszej kontroli. A śmierć jest czymś
takim. Czujemy się wtedy bezradni i w tej bezsilności albo wyrzucamy śmierć poza nawias naszego
życia, albo próbujemy ją jakoś oswoić, choćby przez banalizowanie i obracanie w żart. Trudno nam ją
przyjąć i trudno wtedy zaufać Bogu, dla którego przecież żyjemy i umieramy. Spróbuj na tej
modlitwie odkryć swoje lęki związane ze śmiercią i umieraniem – z tym przejściem przez bramę, za
którą jest dom Ojca. Wsłuchaj się w słowa Jezusa: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Czy
jesteś gotów całe swoje życie powierzyć Bogu? Pamiętając, że jednym ze składników życia – bardzo
ważnych – jest właśnie śmierć.
Dzień 6
Łk 14,12-14
Jezus znajduje się na uczcie sabatowej. Zaproszony został przez jednego z przywódców faryzeuszy.
Wizyta zaczęła się od kontrowersyjnego uzdrowienia człowieka cierpiącego na puchlinę wodną.
Potem Jezus pouczył biesiadników, aby nie wybierali dla siebie najlepszych miejsc i nie musieli być
poniżeni, gdyby przyszedł ktoś zacniejszy od nich. Teraz zaś słowa kierowane są do samego
gospodarza: „Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci…” . Nie
zapraszaj tych, którzy mogą ci się odwdzięczyć. Zaproś tych, co nic nie mają, a będziesz miał nagrodę
w niebie.
Czemu Jezus został zaproszony na tę ucztę? Z sympatii czy dla prestiżu; może dla konfrontacji?
Zobacz czy Jezus jest bardziej jak krewny faryzeusza czy jak ubogi? Co faryzeusz mógł chcieć w
zamian? Co sam Jezus może dać?
Bycie z Jezusem nie może zapewnić automatycznie powodzenia w życiu. Nawet nie ma gwarancji, że
relacja z Nim będzie miła i przyjemna (skoro nawet Matka Teresa żyła przez lata w ciemności i
poczuciu Jego nieobecności). Dopiero przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych człowiek otrzyma
pełnię nagrody.
Po co więc wierzyć w Boga jeśli nagroda jest tak bardzo odległa? Patrząc po sobie i po ludziach
znajomych zauważyłam, że ci mają relację z Bogiem, którzy Go potrzebują – gdy sami są jak ubodzy,
którzy niczym nie mogą się odwdzięczyć. To pragnienie Boga pozwala szukać głębiej i mocniej. I tacy
ludzie właśnie są najbardziej umiłowani przez Boga. Bóg płaci za nich rachunki.
Zastanów się, jak Ty sam w różnych sytuacjach życiowych jesteś z jednej strony tym bogatym, który
zaprasza na ucztę, a także tym biednym, który nie może się odwdzięczyć.
Dzień 7
Łk 14,15-24
1. Zaproszenie do relacji tu i teraz. Uczta, na którą zaprasza gospodarz jest symbolem relacji. Stół
chleba jest miejscem pogłębiania znajomości, wymiany zdań, opowiadania o sobie i tym wszystkim,
co rzeczywiście jest ważne. Gospodarz wystosował zaproszenie do ludzi, których chciał bliżej poznać.
Co więcej, okazja do wspólnego świętowania miała dać szansę gospodarzowi do hojnego obdarowania
zaproszonych. Jezus czyni dziś podobnie. Zaprasza mnie do pogłębienia relacji. Czy ja tego pragnę?
Czy jest we mnie żywa wiara w zawsze nowe działanie Boga w moim życiu?
2. Przeszkody w odpowiedzi. Budowanie relacji z Jezusem może przeżywać kryzys. Zaproszenie
wydaje się blaknąć na tle świecidełek, jakie proponuje świat. Głównymi przeszkodami jakie stają na
drodze są zaszczyty i pycha, bogactwo, pożądliwość ciała i inne. Człowiek cielesny wygrywa
wówczas z człowiekiem wewnętrznym. Duchowa walka trwa. Pojawienie się kryzysu nie
dyskwalifikuje osoby, lecz staje się okazją i wezwaniem do wzrostu. Człowiek, który przeszedł
duchowy kryzys doświadcza, że jego wiara „urosła”. Czuje wyjątkową bliskość Boga. Jego relacja z
Jezusem kwitnie na nowo. Przeszkody w odpowiedzi stały się początkiem pogłębienia więzi z Tym,
który chce nas obdarowywać. W jaki sposób przeżywam kryzysy wiary? Czy noszę w sobie
przekonanie, że duchowa burza się skończy a na niebie pojawi się słońce?

Podobne dokumenty