Częstochowianka w Irlandii
Transkrypt
Częstochowianka w Irlandii
Częstochowianka w Irlandii Z roku na rok coraz więcej ludzi wyjeżdża za granicę. Liczą na poprawę swojego bytu, podniesienie statusu życia, stabilizację finansową, spokój. Z emigracją nierozerwalnie związana jest też samotność. Obca kultura, język, zwyczaje, ludzie. Jak więc radzą sobie za granicą nasi rodacy? Porozmawiam dziś z Anną, Częstochowianką zamieszkałą od dziesięciu lat w Irlandii. - Jak to się stało, że ty, tak silnie związana z krajem wyjechałaś? Moja decyzja była spontaniczna. Po ukończeniu studiów znalazłam pracę na pół etatu w szkole jako nauczyciel wychowania fizycznego. Było to moim marzeniem. Poświęcałam młodzieży dużo swojego prywatnego czasu, starałam się zaszczepić w nich potrzebę ruchu. Niestety, to pół etatu nie dawało mi szans na żaden awans ani rozwój zawodowy. Po cichu liczyłam, że w następnym roku liczba godzin pracy wzrośnie. W poszukiwaniu letniego zatrudnienia wyjechałam z przyjaciółmi do Irlandii. Tam dostałam wiadomość że zwiększenia etatu nie będzie. Postanowiłam zostać. - Jakie były początki twojej drogi zawodowej na obczyźnie? Bywało różnie. Zatrudniałam się wszędzie, gdzie tylko było na mnie zapotrzebowanie. Szlifowałam język jako kasjerka w ciastkarni, ale zaliczyłam i zmywak. - Czy nie miałaś wtedy ochoty wracać? Zacisnęłam zęby i postanowiłam przetrwać. Wkrótce trafiłam do laboratorium i tam zaczęłam się spełniać zawodowo. W Polsce studiowałam też farmację, więc praca nie była trudna. W laboratorium poznałam też mojego męża. - Jak sobie poradziłaś z fachowym słownictwem w pracy? Zespół zatrudnionych składał się z osób o różnej narodowości. Była i Francuzka i Włoch. Rozmawialiśmy po angielsku. Była to dla mnie motywacja do pracy nad językiem. Na szczęście w pracy zawodowej korzystaliśmy z symboli międzynarodowych. - Wiem, że twój mąż jest Irlandczykiem, masz też dwójkę dzieci. Jak to jest z językiem w twojej rodzinie? Z mężem rozmawiam po angielsku. Dzieci są dwujęzyczne. Przynajmniej bardzo się o to staram. Mówię do nich zawsze po polsku a mąż w swoim języku. Bardzo pomocne są tu wizyty u rodziny w Polsce. Po powrocie poziom języka polskiego znacznie wzrasta. Od niedawna córka zaczęła naukę w szkole. Muszę jej tłumaczyć, że w zeszycie musi być tak napisane jak mówi tatuś. - Co z tęsknotą za ojczyzną? Jak to znosisz ? Staram się co roku odwiedzać rodzinną Częstochowę. Często goszczę też rodzinę z Polski. Mam też sporo obowiązków: rodzina, praca w miejscowym przedszkolu, rozwijanie pasji sportowych moich dzieci. Na tęsknotę nie zostaje wiele czasu. - Czy myślałaś o powrocie do Polski na stałe? Obecnie jest to niemożliwe. Obydwoje z mężem mamy stałe prace. Mamy tu też niewielki domek. Znaczną przeszkodą jest też nieznajomość języka polskiego przez mojego męża. Może kiedyś w odległej przyszłości …… 1 Dziękuję za rozmowę. 2