nr 57 12/2009

Transkrypt

nr 57 12/2009
nr 57 12/2009
OKO/filie
GRUDZIEŃ
NA RADOMSKIEJ
Listopad na Radomskiej nie był wcale smutny, zimny i ponury. Korytarze wypełniły kolorowe kompozycje kwiatowe wykonane przez
uczestniczki warsztatów florystycznych, na ścianach wisiały prace
plastyczne Krzysztofa „Gugi” Staniszewskiego, sale były ozdobione jesiennymi pracami przedszkolaków, którzy po raz kolejny wzięli udział w corocznym konkursie plastycznym. W tym roku „Parasol
Pani Jesieni” wykonało ponad tysiąc dzieci ze swoimi opiekunami.
Na finał konkursu mali aktorzy z grupy teatralnej „Magia na Radomskiej”, prowadzonej przez Mirę Maludzińską, przygotowali przedstawienie pt. „Gdzie się podziała Pani Jesień?”, a Iwona Prugar-Fiedorowicz poprowadziła zabawy taneczne. W listopadzie też odbyliśmy
podróże do Mongolii, Szwecji i na Bukowinę. Jesień pożegnaliśmy
tradycyjnymi Andrzejkami.
03.XII
CIASTOTERAPIA
„Radomska 13”, ul. Radomska 13/21
godz. 17.00, koszt: 15 zł od osoby
03.XII
KONCERTY GRUP DUŃSKICH
wystąpią: Bossa Nina (jazz), Llego el Toro (muzyka latynoska),
M’fufu (muzyka afro), Elektrokura (muzyka elektroniczna)
Klub Muzyczny INDEKS, ul. Krakowskie Przedmieście 24
godz. 20.30, wstęp wolny
04.XII
SPOTKANIA 3
wernisaż wystawy
DK „Praga” – Praskie Centrum Wystawowe, ul. Dąbrowszczaków 2
godz. 19.30, wstęp wolny; wystawę można zwiedzać od 4 do
29 grudnia 2009 r., od poniedziałku do piątku w godz. 10.00-18.00
04.XII
ETNICZNE TAŃCE EUROPY
warsztaty taneczne
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8, godz. 19.30, wstęp 20 zł
04.XII
KONCERTY GRUP DUŃSKICH
wystąpią: Elektrokura (muzyka elektroniczna), Bossa Nina (jazz),
Llego el Toro (muzyka latynoska), M’fufu (muzyka afro)
Klub Muzyczny INDEKS, ul. Krakowskie Przedmieście 24
godz. 20.30, wstęp wolny
05.XII
05.XII
VI TURNIEJ SZACHOWY DLA JUNIORÓW
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8, godz. 10.00
05.XII
RODZINNE ZABAWY TANECZNE
zajęcia taneczne dla dzieci z rodzicami
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8, godz. 12.30, wstęp wolny
05.XII
KONCERTY GRUP DUŃSKICH
wystąpią: Elektrokura (muzyka elektroniczna), Llego el Toro
(muzyka latynoska), M’fufu (muzyka afro)
Pub Nora, ul. Krakowskie Przedmieście 20/22, godz. 19.30, wstęp wolny
06.XII
KONCERTY GRUP DUŃSKICH
wystąpi: Bossa Ninja (jazz)
Galeria Freta, ul. Freta 39, godz. 14.00, wstęp wolny
06.XII
ARTYSTYCZNA NIEDZIELA Z MAMĄ I TATĄ
„Wyspa prezentów” – zajęcia plastyczne dla dzieci z rodzicami zakończone spektaklem „O Mikołaju, Smoku, Pani Zimie i kominie” w wykonaniu agencji Open Europe Art; scenariusz i reżyseria: Marta Kuszakiewicz
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8, godz. 12.00-15.00, wstęp wolny
06.XII
WIECZORY BARDÓW
recital autorski Leszka Długosza
klubokawiarnia „Mam Ochotę”, ul. Grójecka 75
godz. 18.00, cena biletów: 20 zł; sprzedaż w OKO
ul. Grójecka 75, tel. 22 822 48 70
07.XII
ŚWIĘTO WOLONTARIUSZA
Gimnazjum nr 16 z Oddziałami Integracyjnymi
ul. Stanisława Skarżyńskiego 8, godz. 17.00, wejście z zaproszeniami
08.XII
PODRÓŻE W ŚWIAT DZIECIŃSTWA I DOROSŁOŚCI
„Niecodzienne Święta”
SURMA, ul. Białobrzeska 17, godz. 17.00, wstęp wolny
CIASTOTERAPIA
10.XII
Serdecznie zapraszamy na warsztaty ciastoterapii. To wyjątkowo
udana zabawa zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Upieczemy
pachnące pierniczki oraz wykonamy smakowite ozdoby choinkowe. Warsztaty poprowadzi Joanna Zwoleńska.
DEBATY LITERACKIE
„Agenci i ich ofiary – Służba Bezpieczeństwa wobec literatów”
klubokawiarnia „Mam Ochotę”, ul. Grójecka 75
godz. 18.00, wstęp wolny
11.XII
FESTIWAL TWÓRCZOŚCI DZIECIĘCEJ I MŁODZIEŻOWEJ BROMBOLANDIA
prezentacja spektakli teatralnych w konkursie „Inscenizacja
współczesnego polskiego autora”
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8, godz. 9.00-16.00, wstęp wolny
11.XII
PODRÓZE Z PSYCHE
spotkania z psychologiem dla seniorów
SURMA, ul. Białobrzeska 17, godz. 17.00, wstęp wolny
Przed nami, w grudniu świąteczne zapachy, dekoracje i smakołyki.
12 grudnia odbędą się warsztaty florystyczne pt. „Święta z Gwiazdą
Betlejemską”. Każdy może wykonać dla siebie niezwykłe dekoracje na świąteczny stół. Będzie też wystawa „Na szkle malowane”,
a 13 grudnia o godz.12.30 – „Tradycja po polsku” przybliżająca
bożonarodzeniowe obyczaje. Spotkanie połączone z kiermaszem
gwiazdkowych upominków i tradycyjnych przysmaków.
Gdy za oknem zimno i ciemno, na Radomskiej błyszczą kolorowe
światełka. Zajrzyjcie do nas, zapraszamy.
dl
GRUDNIOWE KONCERTY W OKO
W grudniu Ośrodek Kultury Ochoty serdecznie zaprasza na koncerty:
6 grudnia (niedziela) o godz. 18.00 na recital autorski Leszka Długosza, który odbędzie się w ramach cyklu „Wieczory Bardów”
w klubokawiarni „Mam Ochotę” przy ul. Grójeckiej 75. Impreza biletowana: bilety w cenie 20 zł do nabycia w OKO, ul. Grójecka 75, tel.
22 822 48 70;
12 grudnia (sobota) o godz. 18.00 na koncert pieśni adwentowych
pt. „Veni, Veni Emanuel” w wykonaniu zespołu kameralnego Ars
Chori pod dyr. Zbigniewa Tupczyńskiego. Koncert odbędzie się
w ramach cyklu „Sobotnie koncerty w kościołach na Ochocie”
w kościele św. Jakuba Apostoła przy pl. Narutowicza. Wstęp wolny;
Tego samego dnia o godz. 19.00 w klubokawiarni „Mam Ochotę”
przy ul. Grójeckiej 75 odbędzie się recital Katarzyny Szczepanek.
W programie m.in. piosenki Jacka Kaczmarskiego. Impreza biletowana: bilety w cenie 10 zł do nabycia w OKO, ul. Grójecka 75,
tel. 22 822 48 70;
13 grudnia (niedziela) o godz. 18.00 zapraszamy na koncert „Aż tu
nagle. Trzynastego”, który odbędzie się w ramach cyklu „Wieczory bardów” w auli Technikum Kolejowego (d. „Kolejówka”) przy
ul. Szczęśliwickiej 56. W pierwszej części koncertu upamiętniającej 28.
rocznicę ogłoszenia stanu wojennego wystąpią: Maciej Zembaty,
Marcin Wolski, Marek Majewski i zespół „Trzeci oddech kaczuchy”.
Druga część wieczoru to przedświąteczne spotkanie z Tomaszem
Szwedem i jego zespołem „Szwedzki stół”. Impreza biletowana: bilety w cenie 25 zł do nabycia (przedsprzedaż) w OKO, ul. Grójecka 75,
tel. 22 822 48 70 oraz (w dniu koncertu) w „Kolejówce”. Serdecznie
zapraszamy. Więcej informacji na www.oko.com.pl.
Ewa Kesser
3 grudnia 2009 r. (czwartek), godz. 17.00
„Ciastoterapia”
Centrum Artystyczne „Radomska 13”, ul. Radomska 13/21
koszt warsztatów: 15 zł od osoby
2
57 12/2009 OCHOTNIK
DZIECIĘCE SPOTKANIA LITERACKIE
„Sami układamy filmową Opowieść Wigilijną!” – spotkania
z literaturą dziecięcą połączone z warsztatami artystycznymi,
skierowane do dzieci (3-6 lat) i rodziców
OKO, ul. Grójecka 75, godz. 11.00
wstęp: 10 zł od dziecka; zapisy od środy poprzedzającej spotkanie
w godz. 9.00-19.00 w Ośrodku Kultury Ochoty, ul. Grójecka 75
tel. 22 822 48 70, e-mail: [email protected]
OKO/filie
GRUDZIEŃ
FESTIWAL TWÓRCZOŚCI DZIECIĘCEJ I MŁODZIEŻOWEJ BROMBOLANDIA
prezentacja spektakli teatralnych w konkursie „Inscenizacja współczesnego polskiego autora”
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8, godz. 9.00-16.00, wstęp wolny
12.XII
KWIATY MIESIĄCA
„Święta z Gwiazdą Betlejemską” – warsztaty florystyczne
„Radomska 13”, ul. Radomska 13/21, godz. 10.00, koszt: 60 zł
12.XII
OPOWIADANIE NA ŚNIADANIE
„Pani Zima”. Skok do studni – zajęcia dla dzieci wokół bajki
ze zbioru baśni braci Grimm
OKO, ul. Grójecka 75, godz. 11.00
wstęp: 10 zł od dziecka; zapisy od środy poprzedzającej
spotkanie w godz. 9.00-19.00 w Ośrodku Kultury Ochoty
ul. Grójecka 75, tel. 22 822 48 70, e-mail: [email protected]
12.XII
PODRÓŻE PO RÓŻE
„Podróż po różę Północy” – rodzinne spotkanie międzypokoleniowe
SURMA, ul. Białobrzeska 17, godz. 11.30, wstęp wolny
zapisy: tel. 22 823 04 32, [email protected]; projekt współfinansowany z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich w ramach FIO 2009
12.XII
GÓRALE W WARSZAWIE, czyli POSIADY NA OCHOCIE
„Wieczór Bukowiański”
„Radomska 13”, ul. Radomska 13/21, godz. 18.00, wstęp wolny
12.XII
SOBOTNIE KONCERTY W KOŚCIOŁACH NA OCHOCIE
„Veni, Veni Emanuel” – koncert pieśni adwentowych w wykonaniu
zespołu kameralnego Ars Chori pod dyr. Zbigniewa Tupczyńskiego
kościół św. Jakuba Apostoła przy pl. Narutowicza
godz. 18.00, wstęp wolny
12.XII
RECITAL KATARZYNY SZCZEPANEK
w programie m.in. piosenki Jacka Kaczmarskiego
klubokawiarnia „Mam Ochotę”, ul. Grójecka 75
godz. 19.00, cena biletów: 10 zł; sprzedaż w OKO
ul. Grójecka 75, tel. 22 822 48 70
12.XII
TRADYCJA PO POLSKU
„Boże Narodzenie po polsku”
„Radomska 13”, ul. Radomska 13/21, godz. 12.30, wstęp wolny
13.XII
XXXIII OCHOCKIE SPOTKANIA HISTORYCZNE
„Rozmowa kontrolowana – czyli ochockie wspomnienia
ze stanu wojennego”
„Radomska 13”, ul. Radomska 13/21, godz. 17.00, wstęp wolny
13.XII
WIECZORY BARDÓW
„Aż tu nagle. Trzynastego” – koncert upamiętniający
28. rocznicę ogłoszenia stanu wojennego; Maciej Zębaty, Marcin Wolski, Marek Majewski, zespół „Trzeci oddech kaczuchy” oraz Tomasz
Szwed z zespołem „Szwedzki stół”
aula Technikum Kolejowego (d. „Kolejówka”), ul. Szczęśliwicka 56
godz. 18.00; bilety w cenie 25 zł do nabycia (przedsprzedaż)
w OKO, ul. Grójecka 75, tel. 22 822 48 70
oraz (w dniu koncertu) w „Kolejówce”
13.XII
FOTOGRAFICZNE SAFARI – CZTERY PORY ROKU
finał projektu połączony z wystawą nagrodzonych zdjęć
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8, godz. 18.00, wstęp wolny
16.XII
ETNICZNE TAŃCE EUROPY
warsztaty taneczne
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8, godz. 19.30, wstęp 20 zł
18.XII
BLUES POD CHOINKĘ
koncerty zespołów: Hoodoo Band i Crossroads
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8, godz. 18.00, wstęp: 5 zł
19.XII
RAN DW, czyli RODZINNA ANIMACJA NAPRAWDĘ DLA WSZYSTKICH
„Święta na ludowo”
SURMA, ul. Białobrzeska 17, godz. 11.30, wstęp wyłącznie za
okazaniem zaproszeń, które można odebrać w dniach 16 i 17
grudnia w godz. 16.00-19.00 w SURMIE, tel. 22 823 04 32
19.XII
BLUES POD CHOINKĘ
koncert zespołu J.J.Band
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8, godz. 18.00, wstęp: 5 zł
20.XII
WYGRAJ Z CZASEM
spotkania o zdrowiu
SURMA, ul. Białobrzeska 17, godz. 17.00, wstęp wolny
21.XII
XXXII OCHOCKIE SPOTKANIA HISTORYCZNE
Zapraszam na spotkanie poświęcone historii najnowszej. Dobrze
pamiętamy wybuch stanu wojennego. Dla dorosłych to był czas
grozy; dla dzieci frajda, bo zamiast do szkoły mogły iść na sanki.
Dziś, kiedy trudno wyobrazić sobie życie bez komórki i Internetu,
myśl, że telefon stacjonarny jest wyłączony albo na podsłuchu,
wydaje się absurdem. A lęk, żeby zdążyć do domu przed godziną
milicyjną i ograniczenia w podróżowaniu? Po 20 latach od upadku
komunizmu przyzwyczailiśmy się już do dobrobytu, wolności słowa
i innych swobód obywatelskich. Cieszmy się, że wydarzenia, których
kulminacyjnym momentem była niedziela 13 grudnia należą już do
przeszłości. Wieczór wspomnień z tamtego okresu poprowadzi Jagna Kofta – socjolog, przewodnik wycieczek po Warszawie, autorka
warsztatów edukacyjnych o PRL w Domu Spotkań z Historią. Zapraszam serdecznie.
Gabriela Gab
13 grudnia 2009 r. (niedziela), godz. 17.00
„Rozmowa kontrolowana – czyli ochockie wspomnienia
ze stanu wojennego”
Centrum Artystyczne „Radomska 13”, ul. Radomska 13/21
wstęp wolny
GÓRALE W WARSZAWIE, czyli POSIADY NA OCHOCIE
Centrum Artystyczne „Radomska 13”
serdecznie zaprasza na niezwykły zimowy wieczór „Wieczór Bukowiański”.
W programie m.in. wernisaż wystawy
malarstwa na szkle „Dusom malowane” Agnieszki Górkiewicz, opowieści
o zwyczajach i obrzędach bożonarodzeniowych na Podhalu Stanisławy Galicy-Górkiewicz, autorki monografii poświęconej Bukowinie Tatrzańskiej oraz góralskie życzenia świąteczne i wspólne kolędowanie przy
gazdowskim poczęstunku i muzyce góralskiej. Spotkanie pod patronatem Towarzystwa Przyjaciół Bukowiny Tatrzańskiej.
Wystawę prac „Dusom malowane” będzie można zobaczyć
w naszym Centrum od 12 grudnia 2009 r. do 10 stycznia 2010 r.
Pytomy piyknie, przydźcie ku nom!
12 grudnia 2009 r. (sobota), godz. 18.00
„Wieczór Bukowiański”
Centrum Artystyczne „Radomska 13”
ul. Radomska 13/21, tel. 22 823 37 56, www.radomska13.art.pl
SURMOWE RAN DW
RAN DW to cykl niezwykłych spotkań rodzinnych, który od lat organizuje Klub Osiedlowy SURMA w oparciu na scenariuszu przygotowanym przez animatorów, który za każdym razem poświęcony jest
innemu zagadnieniu. W tym roku, uczestnicy spotkań poznają różne
oblicza sztuki w ramach cyklu „Jak dzieci z Ochoty sztukę poznawały”. W październiku na przykład spotkanie nosiło tytuł „Co komu
w duszy gra” i poświęcone było muzyce. Dla odmiany w listopadzie
RAN DW pt. „Sztuki i sztuczki” poświęciliśmy magii i czarom.
Przed nami grudniowe spotkanie pt. „Święta na ludowo”. Będzie kolorowo i z przytupem, a zbliżająca się Gwiazdka zapachnie, rozczuli
i ożywi. W programie m.in.: pachnące piernikiem klimaty, świąteczne warsztaty plastyczne, rodzinne, integracyjne zabawy ruchowe.
Kasia Strzelecka
19 grudnia 2009 r. (sobota), godz. 11.30
„Święta na ludowo”
Klub Osiedlowy SURMA, ul. Białobrzeska 17, tel. 22 823 04 32
wstęp wyłącznie za okazaniem zaproszeń, które można odebrać w dniach 16 i 17 grudnia w godz. 16.00-19.00 w SURMIE
57 12/2009 OCHOTNIK
3
wspomnienia
Anna Żurek
Ażurki kresowe (11)
K
ończy się rok mojego szukania
otaczających nas różnego rodzaju niezmienników, a jednocześnie
zbliżają się – niezmiennie wyczekiwane
nie tylko przez dzieci – Święta Bożego Narodzenia. A ileż drobnych niezmienników
składa się na nie, przynajmniej w polskiej
tradycji! Tym razem poszukiwanie nie jest
trudne, właściwie jest banalne, ale gdy
przejdziemy do szczegółów pojawiają się
wątpliwości. Na przykład: kto przynosi
prezenty pod choinkę? Mikołaj? Święty
Mikołaj? Święty biskup Mikołaj, który za
życia – 17 wieków temu – pomagał biednym dyskretnie lub anonimowo? A może
Gwiazdor? W moim rodzinnym domu
dawno, dawno temu w wieczór wigilijny
zjawiał się Aniołek. Nie można go było
zobaczyć, ale ktoś poruszał się delikatnie
w sąsiednim pokoju, a przez matowe szy-
Krzysztof Trawkowski
J
LITERATKA
Z FILTROWEJ
eszcze nieraz będę wracał do literatów żyjących na Ochocie, trochę ich
tu się przewinęło. Jeśli nawet nie pisali o naszej dzielnicy wierszy czy krótkich
wzmianek, to sporo ich tu mieszkało lub
odwiedzało swoich znajomych. Tak też było
i z Haliną Marią Dąbrowolską, która tak jak
i wielu mieszkańców Starej Ochoty, szczególnie tych z Kolonii Staszica czy Druckiego-Lubeckiego, pochodziło z tzw. Kresów.
W jej przypadku była to obecna Ukraina,
gdzie urodziła się w 1897 roku w Mironówce koło Kaniowa jako córka lekarza
Bolesława Dąbrowolskiego i Aleksandry
z Kapuścińskich. W dzieciństwie przeszła
ciężką chorobę, po której pozostało jej
skrzywienie pleców.
4
by w szerokich składanych drzwiach widać było jakieś blaski. Coraz mocniejsze.
A potem rozlegał się dzwonek. Delikatnie, ale wyraźnie wzywał i… Po otwarciu
drzwi okazywało się, że w pokoju nikogo
nie ma, ale jest tam rozświetlona płonącymi świeczkami choinka, pachnąca, pięknie
ubrana i okrywająca swoimi gałązkami jakieś paczuszki. W radosnej atmosferze nie
warto było się zastanawiać, dlaczego Tata
teraz jest, a przed chwilą go chyba z nami
nie było…
Z tamtych czasów nie pamiętam potraw
wigilijnych, nie bardzo mnie interesowały,
a poza tym pewnie były bardzo skromne,
jak całe życie w pierwszych powojennych
latach. Babcie opowiadały o różnych dobrych rzeczach, ale nie było łatwo wyobrazić sobie np. pomarańcze.
Wydaje mi się, że zawsze i niezmiennie
był barszcz z uszkami i kluski z makiem,
ale inne tradycyjne przepisy przywiezione z Kresów musiały poczekać na lepsze
(choć trochę) czasy. Tak było z kutią, do
której trzeba było zdobyć pszenicę, miód
i bakalie. Delikatesy! (A sklepy o takiej nazwie też nie od razu powstały.) W Warszawie, na bazarze na Polnej można było co
prawda kupić wiele rzeczy, ale kutia nie
należała do tradycji stolicy i „pszenica na
kutię”, specjalnie przygotowana, pojawiła
się nieco później i w niewielkich ilościach.
(Raz trzeba ją było zastąpić pęczakiem,
a innym razem bardzo długo gotować, bo
udało się kupić tylko taką, która nie była
„na kutię”.) Używanym często ersatzem
był rozpowszechniony niegdyś „sztuczny
miód”. Nie wiem, czy jego stosowanie wynikało z braków w zaopatrzeniu sklepów
czy z ceny, ale babcie używały go także
do piernika. Kiedy przyszła moja kolej na
gospodarowanie, znalezienie odpowiednich produktów było problemem tylko
w latach 80. Na bazarze na Banacha (oby
trwał wiecznie!) jest szybko gotująca się
pszenica, mak, orzechy, przeróżne miody,
rodzynki, figi, daktyle, no i skórka pomarańczowa. Bo wg rodzinnej tradycji do
ugotowanej „na sypko” pszenicy dodaje
się utarty mak (gotowe masy są praktyczne, ale moim zdaniem zbyt perfumowane),
miód, orzechy, rodzynki, skórkę pomarańczową i pokrojone drobno figi oraz daktyle. No i dobrze się miesza.
Kutię podaje się u nas na zakończenie,
jako deser. Przeważnie po prezentach, bo
dzieci wyraźnie wolą taką kolejność. Ale
może być inaczej – u innych kresowiaków
ciepła, płynna kutia rozpoczyna wieczerzę wigilijną.
I jeszcze jeden problem: kiedy ubiera się
choinkę? W marketach w listopadzie, u niecierpliwych – coraz wcześniej, u nie mogących zdążyć – w Wigilię, aż do wieczerzy.
A za panowania Dziadka Mroza, w latach 50. ubiegłego (już) wieku, na jednym
z balkonów w domu przy ul. Sędziowskiej
choinka czekała zawsze aż do Sylwestra.
Dopiero wtedy wchodziła do środka, by
zabłysnąć urodą na Nowy Rok
Jeśli chodzi o jej wykształcenie to ukończyła tajne komplety gimnazjalne oraz
średnią szkołę muzyczną im. F. Chopina
w Warszawie, by później przenieść się do
Krakowa, gdzie studiowała polonistykę na
Uniwersytecie Jagiellońskim. W tym czasie poznała Karola Irzykowskiego (kwiecień 1916 rok), z którym w późniejszym
czasie łączyły ją bliskie więzy, do tego
stopnia, że zamieszkała w jego pobliżu na
ulicy Filtrowej 75 m. 4a. W czasie I wojny
światowej pracowała jako pielęgniarka
w szpitalu, później już w Warszawie w latach 1924-1934 zatrudniona była w Departamencie Konsularnym i Polityczno-Prasowym w MSZ. A później – jako bibliotekarka w Ministerstwie Poczt i Telegrafów.
Już od 1917 roku ogłaszała nowele
w „Nowej Reformie” i „Nowej Gazecie”.
Pisywała też do „Bluszczu” (1927-1939)
i „Kobiety Współczesnej” (1927-1930).
„Kurier Poranny” (1938-1939) zamieścił
duży cykl jej reportaży z życia emigracji polskiej w USA. Wydała również dwa
zbiory nowel: „Zielony parawan” (1929)
i „Jej Bóg” (1937), a także powieść „Praca
i miłość”. Przed laty czytając tę powieść
wypisałem taki fragmencik, który wtedy
był dla mnie ważny: „Czym jest człowiek
sam, nie wsparty o swoje sprzęty? Niczym.
[…] Może trzeba być kimś, żeby umieć posiąść przedmioty, lecz gdy już się je ma, one
mówią za człowieka, dają mu stanowisko
w drabinie społecznej, zastępują jego duszę, zdolności – są źródłem nie zagojonej
nigdy krzywdy, dzielącej ludzi na tych, co
posiedli, i na tych, co nie mają”.
W czasie wojny pracowała w Radzie
Głównej Opiekuńczej w Warszawie i opiekowała się bardzo chorym (angina pectoris)
Karolem Irzykowskim i jego dwiema córkami. Żona Irzykowskiego zmarła w 1939 roku. We wrześniu (25 IX) tego roku spalił
się jego dom na Kolonii Staszica. Wtedy to
Irzykowski zamieszkał na Filtrowej 75 na
drugim piętrze, a jego córki na czwartym
– u naszej bohaterki. W czasie powstania
Irzykowski został ciężko ranny. W tych
najtrudniejszych dla niego chwilach, aż
do śmierci w szpitalu w Żyrardowie, Dąbrowolska bardzo się nim opiekowała.
W czasie ich okupacyjnej znajomości razem pracowali nad dwutomową powieścią
„W cieniu prawdy”, której rękopis spłonął
w czasie powstania.
Po wojnie osiadła w Łodzi i tam ogłosiła powieść o I.J. Kraszewskim „Tytan
pracy” (1956) i „O Karolu Irzykowskim.
Wspomnienie biograficzne i komentarze
do dzieł oraz Karola Irzykowskiego część
niewydajnych rękopisów” (1947). Zginęła w wypadku ulicznym 16 kwietnia
1962 roku w Łodzi.
57 12/2009 OCHOTNIK
OKO
Ochotnik/Ochota
Szanowna Redakcjo Ochotnika,
Na początku chciałabym podziękować za ciekawą lokalną lekturę, dzięki której
mogę być na bieżąco z tym, co ciekawego i doniosłego dzieje się w najbliższej mi
okolicy. Szczególnie cenię sobie te strony, które są poświęcone wszystkiemu, co związane jest z najmłodszymi mieszkańcami naszej dzielnicy – zapewne dlatego, że jestem mamą prawie trzyletniego chłopca.
Poza tym mam dobre sąsiedztwo Domu Kultury „Rakowiec” i miłe wspomnienia
z wielu cudownych chwil, jakie spędziłam razem z synkiem w Klubie Osiedlowym SURMA, aktywnie uczestnicząc w zajęciach „Pierwszy kroczek”. To miejsce to nie tylko
dobrze wyposażona sala zabaw, ale przede wszystkim fantastyczna atmosfera, którą udało się stworzyć prowadzącej spotkania psycholog dziecięcej Kamili. Często
jednak bywało tak, że chętnych było więcej niż miejsca... i tu miła niespodzianka,
bo od czerwca br. w pomieszczeniach SURMY działa nowy projekt „Moje pierwsze
kroczki”, w ramach którego prowadzone są bezpłatne zajęcia dla dzieci do lat 3 na
terenie Ochoty, jak również telefon zaufania dla matek prowadzony przez psychologów (każdy wtorek i czwartek od
17.00 do 21.00, kom. 800 703 072).
Myślę, że biorąc pod uwagę dzisiejszą zabieganą rzeczywistość ta
forma pomocy w postaci telefonu
zaufania jest dodatkowym atutem
tej inicjatywy. Dlatego zależy nam
na propagowaniu informacji o telefonie zaufania. Wiemy, że jest wiele mam, które czasami chciałyby
podzielić się swoimi spostrzeżeniami czy też wątpliwościami. Twórcy
projektu chcą ich wysłuchać, pomóc, poradzić, wskazać miejsca,
w których znajdą oparcie w trudnych chwilach. Oczywiście zajęcia
są bezpłatne i prowadzone przez
niezrównaną psycholog dziecięcą
Kamilę.
Więcej informacji o prezentowanej
inicjatywie można znaleźć tu: http://
www.cpppierwszykrok.free.ngo.pl.
Z serdecznymi życzeniami.
Pozdrawiam
Elwira Ociepka-Owczarek
(szczęśliwa mama Frania)
TEATR OCHOTY – GRUDZIEŃ
02.12, g. 17.00 KTO DOGONI PSA?
04.12-06.12, g. 19.00 PARA PARA
08.12-10.12, g.19.00 PARA PARA
11.12-13.12, g. 19.00 POKÓJ STOŁOWY
16.12-17.12, g. 19.00 NAS TROJE
18.12-20.12, g. 19.00 KTO DOGONI PSA?
21.12.-22.12 g. 17.30 i 19.00
KTO DOGONI PSA?
26.12-27.12, g. 19.00 POKÓJ STOŁOWY
31.12, g. 19.00 NAS TROJE – Wieczór
sylwestrowy
PARA PARA
premiera:
16 października 2009
scenariusz i reżyseria:
Witold Bieliński
występują:
Małgorzata Lewińska,
Marcin Chochlew,
Adam Szyszkowski
Spektakl o najsłynniejszych parach świata, takich jak Adam i Ewa, Tristan i Izolda
czy Romeo i Julia. Opowiada o nich trójka aktorów,
czyniąc to w zabawny, czasem kabaretowy sposób, nie unikając jednak tonów lirycznych, a nawet
dramatycznych. Całość dopełniają dowcipne, łatwo wpadające w ucho piosenki oraz scenografia
Katarzyny Lengren.
TEATR OCHOTY
02-053 Warszawa, ul. Reja 9; www.teatrochoty.pl
– rezerwacja i sprzedaż on-line, tel. 825 85 44,
tel. 825 36 46, e-mail: [email protected]
PYTANIE KONKURSOWE:
6 listopada 2009 r. odbyła się premiera spektaklu
pt. „Pokój stołowy” Alberta Ramsdella Gurney’a. Jaki
tytuł ma sztuka tego samego autora, której premiera
odbyła się w 1997 roku w Teatrze Ochoty?
Na odpowiedzi czekamy 8 grudnia (wtorek)
w godz. 16.00-16.15 pod numerem telefonu
22 668 70 38. Dla osób, które podadzą poprawną
odpowiedź czekają dwa podwójne zaproszenia
na spektakl 11 grudnia 2009, godz. 19.00, pt. „Pokój stołowy” Alberta Ramsdella Gurney’a.
Mariola Gołda „Anioł”
Drodzy Czytelnicy
Ośrodek Kultury Ochoty wraz z filiami
(DK „Rakowiec”, Centrum Artystycznym „Radomska 13”,
Klubem Osiedlowym SURMA, Magazynem Sztuk,
Pracownią Ceramiki „AngobA”,
Dzielnicowym Klubem Seniora „Ochota”, Klubem Seniora „Baśniowa”)
oraz redakcja „Ochotnika” składają Państwu życzenia zdrowych,
spędzonych w gronie rodzinnym Świąt Bożego Narodzenia.
OCHOTNIK
Miesięcznik OCHOTNIK
Wydawca: Ośrodek Kultury Ochoty, ul. Grójecka 75, 02-094 Warszawa, www.oko.com.pl Adres: ul. Grójecka 75, 02-094 Warszawa, tel. 22 668 70 38, [email protected] Redakcja: Anna Napiontkówna (redaktor naczelna), Joanna Rolińska (koordynator części
historycznej) Korekta: Anna Pasznik Studio graficzne: Dorota Gnat Okładka: Agnieszka Górkiewicz, „Na Pasterkę”, 2008, Galeria
Skorusa, Bukowina Tatrzańska Druk: Drukarnia ART Kazimierz Jannasz, Warszawa 2009, ISSN 1734-5510 wszelkie prawa zastrzeżone
Copyright © 2005 Ośrodek Kultury Ochoty
57 12/2009 OCHOTNIK
5
wywiad miesiąca
„Znów będę robić to, co kocham najbardziej
– bawić i wzruszać.”
wywiad nieautoryzowany – z kinem Ochota rozmawia Gabriela Gab
Cieszę się, że udało nam się spotkać.
Jesteś kobietą czy mężczyzną?
No jak to, nie widzisz? Czy to nieoczywiste,
że skoro X Muza jest kobietą, to ja też? Poza
tym przyjrzyj się moim kształtom, te łagodne
linie, krągłości, filuterny daszek. Wdzięczny
ozdobny neon kiedyś miałam jak diadem
lub naszyjnik… Wierzysz w reinkarnację?
Eeee… chyba nie bardzo…
Myśl sobie co chcesz, ale ja w poprzednim
wcieleniu byłam Zulą Pogorzelską. Cała
Warszawa szalała na moim punkcie. A jak
przypomnę sobie swoje kreacje…
Ale ja rozmawiam z tobą jako Kinem!
A tak, tak, o czym to mówiłyśmy? Aaa, że
jestem kobietą. Tak, jestem, ale już w średnim wieku i niestety nieco zaniedbaną,
a w dodatku ta bezczynność przez ostatnie
lata zupełnie mnie wykończyła. Na szczęście zaczyna się nowy, wspaniały rozdział
w moim życiu. Dzięki wojewódzkiemu
konserwatorowi zabytków zostałam wpisana do rejestru. Jak ja się cieszę, że wkrótce
pani Maria Seweryn postawi mnie na nogi.
Będę żyć. Nie masz pojęcia, jak ja się bałam,
że jakiś developer mnie dobije. Znów będę
robić to, co kocham najbardziej – bawić
i wzruszać. I to w dodatku jako teatr!
Opowiesz coś więcej o tych wizjach na
przyszłość?
Och wiesz, nie wiem, nie czuję się upoważniona, nie chcę też zdradzać nic zbyt wcześnie, ale moi kochani mieszkańcy Ochoty,
możecie od czasu do czasu jadąc Grójecką
zerknąć na moje postępy remontowe.
Dyskretna jesteś...
Oczywiście, a coś ty myślała. Wychowałam
się w komunizmie, żeby przeżyć, trzeba było
trzymać język za zębami. Ludzie przychodzili do kina po coś więcej, niż tylko zobaczyć
film. Potrzebowali wytchnienia od brudno-burej rzeczywistości. W czasie seansu, gdy
zgasły światła i skończyła się już kronika
filmowa, przenosili się w inny barwniejszy
świat. Ileż tu romantycznych randek się odbyło. Zaczynały się już na moich schodach,
gdy kawaler czekał z małym bukiecikiem
na swoją pannę. O komórkach nikomu się
wtedy nie śniło, więc on nigdy do końca nie
był pewien, czy ona na pewno przyjdzie…
A w kinie było ciemno, nie podglądałam,
kto się tam w ostatnich rzędach całował,
a kto w stanie wojennym bibułę pod krzesłem dyskretnie przyklejał. Zdarzyło się
6
kiedyś, że rodzice na film od 12 lat wnieśli
ukryte w plecaku ewidentnie młodsze dziecko. To był film o E.T., piękny i dla dzieci, więc
nic nie powiedziałam bileterce, bo ujęła mnie
pomysłowość i determinacja rodziców.
Co jeszcze zabawnego pamiętasz ze
swoich początków?
Lata 50. nie były takie zabawne. Były absurdalne. Tu gdzie teraz stoję, jeszcze przed
wojną była piekarnia. Właściciele mozolnie odbudowali ją ze zniszczeń wojennych
dostając stosowne pozwolenia. Chleb był
przecież niezbędny. Do świeżo wybudowanego budynku parę miesięcy później dobudowano właśnie mnie. Piekarnia została
zburzona, bo była w ostrej granicy! Ogromnie mi przykro, że odbyło się to z krzywdą
właścicieli. Powinni byli dostać godziwą
rekompensatę za swoją ziemię, a ktoś, kto
odpowiadał za planowanie, nie powinien
był wydawać zgody na odbudowę piekarni, lecz znaleźć dla niej lepsze miejsce. To
był typowy absurd tamtych czasów. Kino
było potrzebne na Ochocie, wszak nie samym chlebem człowiek żyje, świadczyły
o tym stada tzw. „koników”, którzy przed
wejściem do kina sprzedawali bilety z wielokrotnym przebiciem.
Przypomina mi się jeszcze, że kiedyś u mnie
odbywały się jakieś pokazy mody dziecięcej
i młodzieżowej, dokładnie nie pamiętam,
ale to było coś pod hasłem, że te ubranka są
nowoczesne, doskonale skrojone, wygodne
i świetnie leżą dzięki osiągnięciom Polski Ludowej. Co tam się działo za kulisami! Żadne
ubranko na nikogo nie pasowało, wszystko
źle poszyte i tandetne, ile agrafek wtedy zużyto, żeby to jakoś na chwilę utrzymać na
modelach. Twój tata jako mały chłopiec brał
w tym udział i miał specjalną instrukcję, jak
się ruszać, żeby spodenki z niego nie zleciały
w kluczowym momencie.
Pamiętasz mojego tatę?
Oczywiście. Załapał się na jeden z tych pokazów, bo przecież twoja babcia była u mnie
kasjerką. Często przychodził tu po szkole,
miał blisko z Białobrzeskiej i odrabiał lekcje
na zapleczu.
Czyżby to była firma przyjazna matce
i dziecku?
Kino to nie fabryka i praca była tu przyjemniejsza niż gdzieś indziej, ale bez przesady. Straszyły różne kontrole, naczelnicy
itd. Wszyscy pracownicy musieli np. obowiązkowo maszerować co roku na pochód
57 12/2009 OCHOTNIK
pierwszomajowy. Ale rzeczywiście, panie
w trakcie seansu, jak już zamknęły drzwi
i zasunęły kotary, mogły spokojnie pić
swoje lurowate kawki w musztardówkach.
Natomiast rurki z kremem, które sobie
często przynosiły z kawiarni Caracas, były
wyborne. Do dziś pamiętam ten zapach.
Teraz czy wtedy fajniej być kinem?
Dzisiejsze multipleksy nie mają żadnej osobowości, nie pogadasz z nimi o niczym,
tylko popcorn i reklamy, anonimowa obsługa, anonimowi widzowie. Kiedyś bileterki
znały stałych bywalców. Ale być takim elitarnym kinoteatrem, jakim ja się za chwilę
stanę, to prawdziwe szczęście. I tylko Polskiej Kroniki Filmowej będzie mi żal. Nie
chodzi mi o komunistyczną propagandę,
ale uwielbiam jej sygnał skomponowany
przez Władysława Szpilmana. Nie umiem
tego zanucić, ale jak tylko usłyszę, to czuję
przyjemny dreszczyk emocji: „Zaraz rozpocznie się prawdziwy film”! Taki trochę
odruch Pawłowa, ale tyle lat ten dźwięk
poprzedzał projekcję, więc proszę się nie
dziwić sentymentalnej staruszce.
Wcale się nie dziwię, ja też to lubię, bo
mi również kojarzy się z dzieciństwa
frajdą wyjścia do kina... Jaki był pierwszy film, który wyświetlono na Twoim
ekranie?
Mój pierwszy film? Och pamiętam jak dziś
to otwarcie huczne i z wielką pompą, ale
przygotowywane w pośpiechu, żeby zdążyć z pracami wykończeniowymi na obchody pięciolecia PRL, 22 lipca 1949. Och
pierwszy film, hm, chyba mam straszną
sklerozę, ale nie mogę sobie przypomnieć.
A podobno pierwszego razu się nie zapomina. Może ktoś z czytelników Ochotnika
był na tym otwarciu? Albo może na jednym z pierwszych seansów? Proszę niech
zadzwoni i mi przypomni!
Ja też przyłączam się do tej prośby. Na
informację, jakie filmy były puszczane
w kinie Ochota świeżo po otwarciu
w 1949 roku, czekam w niedzielę,
13 grudnia 2009 od 16.20 do 16.40 pod
nr tel. 22 823 37 56. Kto pierwszy zadzwoni z prawidłową odpowiedzią,
dostanie zaproszenie na jeden z pierwszych seansów w Och-teatrze. Dziękuję za rozmowę.
Ja też dziękuję i mam nadzieję, że wkrótce
czytelnicy będą mnie odwiedzać na nowych przedstawieniach.
architektura
Hanna
Faryna-Paszkiewicz
F
Kino „Ochota”
ilm, dzięki wielkiej sugestywności
i
powszechności,
posiada ogromne możliwości oddziaływania na społeczeństwo. Może i musi
przyczynić się do przyspieszenia przemian społecznych oraz do dźwignięcia
i upowszechnienia kultury” – pisał w 1949 roku Stanisław Albrecht, naczelny
Dyrektor Filmu Polskiego.
Od zakończenia wojny minęły cztery lata. W Warszawie równocześnie powstawały osiedla mieszkaniowe,
budynki
reprezentacyjne
i placówki kulturalne. Szybko zdano sobie sprawę, że film jest nośnikiem propagandy, że manipulacja treścią i obrazem,
szczególnie wobec widza głodnego łatwo
dostępnej rozrywki – może być nieograniczona. Zdecydowanie jednak brakowało sal
kinowych. Lewobrzeżna Warszawa niemal
w całości utraciła ich zasób, więc tymczasem
Praga przejęła wysiłek organizacji przedstawień teatralnych i seansów filmowych.
Do 1939 roku Warszawa miała kilkadziesiąt sal pełniących wymiennie rolę małych teatrów i sal kinowych. Popularność
filmu osiągnęła swoiste apogeum: w Warszawie było ponad 60 kin, jednocześnie
filmy oglądać mogło 40 tysięcy widzów.
Przemysł filmowy, w dużej mierze krajowy, święcił triumfy, a sława gwiazd ekranu ciągle bliższa była operowym divom
niż taniej popularności. I zaraz po wojnie
Mieczysław Piprek, aksonometryczny rysunek projektu „kina przy ul. Grójeckiej”. Wg: Architektura 1949 nr 1
potrzeba odbudowy odpowiedniej liczby
sal była ważnym punktem w planach powrotu do normalności, tym nie mniej kinematografia zaczęła być narzędziem w ręku
propagandy.
W 1948 roku w Warszawie czynnych
było sześć kin: Atlantic, Palladium, Stylowy, Polonia, Syrena i Tęcza. Obliczono, że
o ile przed wojną na jedno miejsce przypadało 30 mieszkańców, tak po wojnie było
ich 130. I gdy generalnie wzorce przedwojenne uważano za ideologicznie niesłuszne, to jednak w „kinowej statystyce” dążono do dawnego status quo. Ambitny plan
przewidywał budowę nowoczesnych kin
dzielnicowych – po jednym w każdej części
miasta. Wśród nich miało być kino ochockie, początkowo bez nazwy – na projektach
widnieje „kino przy ulicy Grójeckiej”. Jego
autorem był Mieczysław Piprek, architekt
„kina typowego”, stworzonego dla potrzeb
powojennej wyobraźni
o widzu, rozmiarach
obiektu, pracownikach
kina i jego zapleczu.
Typizacja w odniesieniu do tak wielkich
przedsięwzięć, szczególnie z zakresu obiektów kulturalnych, była
niebezpieczna: niosła
możliwość standaryzacji i powtarzalności.
W stołecznym Dziale
Budownictwa powstały pracownie „Film
Polski” ze stałym zespołem
architektów
Kino Ochota, zdjęcia współczesne, listopad 2009
fot. Zuzanna Fruba i inżynierów sprawu-
57 12/2009 OCHOTNIK
jących pieczę nad realizacją typowych
projektów. Dziś, utopione w naszej rzeczywistości pojedyncze kina z tamtego czasu
powoli budzą zupełnie inne odczucia: nie
patrząc na kontekst czasów, w jakim powstawały, nabierają oznak zabytku, a co za
tym idzie swoistego szacunku, szczególnego dla miejsc, gdzie już „wieje historią”, ale
z których można czynnie korzystać. I tym
bardziej, że nie ma już kilku sztandarowych
obiektów – kina Moskwy, Prahy, W-Z, zaś
kino 1-Maja jest sklepem, a sala na Lesznie
szkołą – należy zrobić każdy wysiłek, by
zachowane budynki nadal istniały i pełniły
swoje pierwotne funkcje.
Piszę „budynki”, bo były to zawsze
obiekty wolnostojące, co więcej, otoczone
przestrzenią tak, by podkreślić ich szczególne znaczenie: kulturalną misję. O ile mokotowska Stolica, lekko zagłębiona w ziemi, stoi w centrum skweru, to kino Ochota
jest wręcz „wywyższone” w odniesieniu
do poziomu ulicy. Jak dawniej kierując się
do budynku Moskwy, i tu trzeba pokonać
kilka schodów, by znaleźć się w obłej przestrzeni holu kasowego i przejść do foyer,
a dalej do rozleglej sali. To wyniesienie jest
mocno podkreślone schodami i rampą,
a dalej jeszcze jednym biegiem schodów,
ku którym kiedyś prowadziły od dawna zamknięte na głucho drzwi wyjściowe
z sali. Widzowie wychodzący nie mieszali
się z przychodzącymi, a wobec wyprzedanych seansów dla dobrych kilkuset osób
miało to niebagatelne znaczenie. Dziś
trzeba dobrze wytężyć wzrok, by znaleźć pamiątki pierwotnego wyposażenia:
płytki piaskowca tworzące światłocieniową fakturę na obłościach holu kasowego,
powyginane wsporniki resztek balustrady, zadaszenie wsparte na betonowym
kątowniku, wieloboczne filary. Przywrócenie im dawnej urody odsłoniłoby klasę
zaniedbanego budynku.
Kino Ochota przez blisko pół wieku pełniło więcej niż rolę kina „parafialnego”, jak
saskokępska Sawa, czy żoliborska Wisła.
Było małym forum kulturalnych spotkań,
jednym z tych miejsc, które podtrzymywało poczucie tożsamości z dzielnicą, jak
w społeczeństwie niewielkiego miasteczka.
Kino Ochota, zdjęcia współczesne, listopad 2009
fot. Zuzanna Fruba
7
antykwariat
Małgorzata
Baranowska
Wracam do biblioteki (5)
T
uż po wojnie w ruinach Warszawy
nieraz handlowano książkami ułożonymi na fragmentach muru. Dziś robi
to surrealistyczne wrażenie, że zarówno na
powietrzu, jak później w antykwariatach
sprzedawano przewodniki po Warszawie,
w których na przedwojennych zdjęciach widać było domy w całości, ulice z normalną
komunikacją i przedwojennych przechodniów. To były przewodniki po nieistniejącym mieście. Jedną z takich książek, ukochanych przez wszystkich interesujących
się Warszawą, była: „Jesteśmy w Warszawie. Przewodnik literacki po stolicy. Praca
zbiorowa staraniem Związku Zawodowego
Literatów Polskich”, Warszawa 1938. Mój
egzemplarz, którego papier trzyma się dobrze, ale jednak zbrązowiał, oprawiony jest,
być może przez domorosłego introligatora,
w wyblakły różowy papier w niezidentyfikowane roślinki, a na wierzchu ma nalepioną pierwszą stronę oryginalnej okładki.
Już na początku mamy spis autorów
i, żeby koledzy się nie urazili, ułożony alfabetycznie, co wygląda dosyć ciekawie,
ponieważ obok nazwisk podane są nie po
kolei strony poszczególnych szkiców. Nazwiska przy tym naprawdę przednie: Maria Dąbrowska, Pola Gojawiczyńska, Karol
Irzykowski, Juliusz Kaden-Bandrowski,
Maria Kuncewiczowa, Stefania Sempołowska, Stefan Wiechecki, Tadeusz Żeleński
(Boy) i wielu innych, którzy może dzisiaj
są mniej znani. Książkę rozpoczyna szkic
Aleksandra Janowskiego, nadzwyczajnego znawcy Warszawy, który był szczególnie przywiązany do myśli o jej centralnym
położeniu w Europie. „Gdzież jest miasto,
które by leżało na środku pomostu od Bałtyku do Euksinu, od Adriatyku do Morza
Białego, od Kanału La Manche do Uralu?
Jedynie tylko Warszawa zajmuje ten cudowny punkt na krzyżownicach dróg, na
wielkich szlakach gospodarczych naszego
8
kontynentu [...] wielkie interesy Europy tu
właśnie będą się stykały. Tu będzie punkt
wymiany twórczości Wschodu i Zachodu,
spraw gospodarczych Południa i Północy.
Pracy i cierpliwości! To wszystko nastąpi,
bo dyktują to prawa przyrody. Kto dożyje,
przekona się.”
I pomyśleć, że pisane to było w Warszawie, która po odzyskaniu niepodległości
dopiero co przestała być prowincjonalnym miastem imperium. W każdym razie
Janowski starał się zarazić swoim entuzjazmem młodzież, do której skierowane
były także jego książki. Całość tego zbioru
przeniknięta jest nadzieją. Inaczej przed
I wojną. Ferdynand Goetel, przybywając
wtedy z Krakowa, Lwowa i Wiednia, niczego dobrego się po Warszawie nie spodziewał i pisał, że jej widok od strony Kolei Wiedeńskiej „zaskoczył [go] obrazem bardziej
ponurym niż wszelkie przewidywania. Kocie łby, drewniaki, anarchia nędzy i anarchia
posiadania, skłębione w jakieś dzikie pole
cywilizacji, przeraziły i pognębiły boleśnie
mnie, przybysza z »Zachodu«”.
Pisarze warszawscy starali się ułożyć
pełen portret Warszawy od legend do spółdzielczości, od wojska do poetyckich nocy,
od teatru do sportu, od króla z kolumny
do Marszałka Piłsudskiego, o którym pisze
Wacław Sieroszewski. Dzisiaj już całkiem
historyczny język Wiecha przed wojną
dopiero święcił triumfy w jego słynnych
tekstach. Tutaj Stefan Wiechecki także daje
próbki dialektu stolicy. Między innymi
tłumaczy wyrażenie „à la”. „Oto »sądowe« wyjaśnienie, na czym polega subtelna,
a znaczna różnica między kolegą prawdziwym, a takim »à la«:
–To było tak, panie sędzio. Pan Szparaga
jest mojem à la kolegą.
– Cóż to znaczy?
– To znaczy, że ani do szkół razem nie
chodziliśmy, ani tyż w jednem fachu nie pracujem, tylko tak zwyczajnie zapoznaliśmy
się gdzieś w gastronomicznem interesie.”
Z „à la” narzeczonym jest podobnie:
„Niby to trajluje dziewczynę na konto miłości, »w bajer ją bierze«, innym chłopakom
przystępu nie daje, a o zapowiedziach ani
dudu i... łachmyta!”.
Bardzo ciekawy jest opis stanu kin sporządzony przez Antoniego Bohdziewicza
– o „A dzisiaj wybiorę się do kina”. Kiedy
szybko chciało się znaleźć repertuar kin,
trzeba było udać się do słupa ogłoszeniowego, na którym nalepiony był alfabetyczny
spis większych sal kinowych wraz z repertuarem. W pismach codziennych także można było znaleźć repertuar kin, ale bez adresów i bez obsady. Większość sal kinowych
57 12/2009 OCHOTNIK
znajdowało się w dawnych teatrzykach,
a nawet w garażach czy stajniach. „Ogółem
Warszawa ma 66 sal poświęconych X Muzie
z ogólną ilością miejsc: 40 715. W roku 1936
kina stołeczne sprzedały 11 720 937 biletów
na ogólną sumę 8 540 991 zł (netto, nie licząc
podatków). Z cyfr powyższych wynika, że
przez sale kinowe Warszawy przewija się co
wieczór – przeciętnie – 32 112 osób!”
Książka „Jesteśmy w Warszawie” kończy się bardzo poetyckim tekstem poety
Światopełka Karpińskiego pod tytułem
„Noce warszawskie”. Stawia on tezę, że
Warszawa w nocy odpływa. Pierwszy odrywa się i znika w ciemności Mokotów, potem
Powiśle, Wola, Muranów. Świat dnia oddziela się od nocy. Najbardziej ekspresyjnie,
nawet wściekle, opisane jest życie tramwajów. Kiedy Warszawa jest już „na pełnym
morzu”, tramwaje „jeżdżą coraz szybciej po
swych idiotycznych szynach. Jak wiadomo,
tramwaje nie piją wódki i nie mają żadnego życia seksualnego, toteż czerwone ze
złości, zgrzytające na zakrętach, z pasji niepohamowanej i wiecznie dzwoniące obolałymi zębami natarczywie gonią pijaków
i zakochanych, starając się przejechać ich
jak najwięcej. Naturalnie z zazdrości.” Niektóre nie mogą trafić do remizy i do rana,
jak oszalałe, gonią po ulicach, nie mogąc się
nigdzie zatrzymać. „Te byłyby groźniejsze
dla zakochanych i pijanych, gdyby nie pocieszający fakt, że mają oni w nocy o wiele
przyjemniejsze rozrywki od głupiego łażenia po szynach”. Karpiński opisuje także
różne inne egzemplarze „mechanicznej fauny” miasta. O świcie Warszawa powraca.
Tramwaje przestają wariować. Warszawa
dobija do brzegów.
sylwetki miesiąca
WARSZAWSKA ARKA NOEGO
Niezależnie od siebie dwa polskie wydawnictwa przypomniały ostatnio postaci
Jana i Antoniny Żabińskich, opiekunów
warszawskiego Zoo w latach 1928-1950.
Wydawnictwo Literackie wznawia po latach książeczki dla dzieci o zwierzętach
autorstwa Antoniny Żabińskiej, a Świat
Książki wydał „Azyl. Opowieść o Żydach
ukrywanych w warszawskim Zoo” autorstwa Diane Akerman. Jan Żabiński, polski
zoolog i fizjolog i jego literacko uzdolniona
żona Antonina zostali w 1965 roku uhonorowani tytułem Sprawiedliwych wśród
Narodów Świata. Podczas okupacji, w willi
Żabińskich (istniejącej do dziś) mieszczącej się na terenach nieczynnego wówczas
i opustoszałego Zoo ukrywało się wielu
Żydów szmuglowanych z getta na Pragę.
W przemycie tym brał udział sam Żabiński odwiedzając getto pod pozorem poszukiwania odpadów do karmienia świń
hodowanych wówczas na terenie ogrodu
zoologicznego. W willi Żabińskich znaleźli
schronienie m.in.: rzeźbiarka Magdalena
Gross, prawnik Maurycy Fraenkel, Irena Tenenbaum, Kazimierz Kramsztyk, profesor
Ludwik Hirszfeld, rodzina Kenigsweinów.
O wszystkich mieszkających wówczas
w „domu pod zwariowaną gwiazdą”, jak nazywano podczas okupacji willę Żabińskich,
opowiada „Azyl” autorstwa amerykańskiej
autorki polskiego pochodzenia Diane Akerman. Książka pisana nieco egzaltowanym
językiem i pełna nieścisłości historycznych
posila się obficie cytowanymi i literacko
pięknymi wspomnieniami Antoniny Żabińskiej pt. „Ludzie i zwierzęta” wydanymi
w 1968 roku. Chwała amerykańskiej autorce, że dokumentuje i przypomina wspaniałe postawy Polaków z okresu drugiej wojny,
ale wydaje mi się, że polski czytelnik więcej
by skorzystał, gdyby mógł dostać do ręki
również pełne wznowienie wspomnień
Żabińskiej. Miejmy nadzieję, że takie wznowienie niedługo się ukaże.
Historia związała rodzinę Żabińskich
z warszawskim Zoo, a ponieważ wszystkie
drogi prowadzą na Ochotę, nie od rzeczy
będzie dodać, że jeden z głównych bohaterów Azylu, syn Żabińskich, kilkuletni wówczas Ryś, już jako dorosły pan Ryszard Żabiński, od wielu, wielu lat mieszka na jednej
z uliczek Starej Ochoty.
A poniżej dwa ochotczana skrzętnie wypatrzone i wynotowane z książki Akerman.
JR
„Zoo nie zawsze stanowiło pierwszy przystanek dla Gości, zwłaszcza wychodzących z getta,
których na noc lub dwie przygarniała w śródmieściu Ewa Brzuska, niska, krępa, rumiana pani
po sześćdziesiątce, którą nazywano Babcią. Miała malutki (pięć metrów kwadratowych) sklepik
na Sędziowskiej, a beczki z kiszoną kapustą i ogórkami wystawiała na chodnik, obok skrzynek
z pomidorami i zieleniną. Często przystawali przy nich sąsiedzi, żeby zrobić zakupy i pogawędzić, nic sobie nie robiąc z niemieckiego warsztatu naprawy pojazdów wojskowych po przeciwnej stronie ulicy. Codziennie pod eskortą przyprowadzano tu do pracy grupę Żydów z getta,
a Babcia ukradkiem odbierała od nich listy do wysłania lub czuwała na straży, gdy rozmawiali
z krewnymi. Za wysokimi workami kartofli mogli się skryć mali szmuglerzy z getta. W 1942
roku zaplecze warzywniaka stało się placówką konspiracji, a Babcia przechowywała pod beczkami
z kapustą fałszywe dowody tożsamości, metryki, pieniądze i kartki na chleb, a w schowku trzymała podziemne publikacje lub nocowała uciekających Żydów, z których niejeden kierował się
później do ogrodu zoologicznego.”
***
„W okupowanej Polsce słowo bunkier nie kojarzyło się z typowym wojskowym schronem
jak dzisiaj, ale z wilgotną podziemną norą, zwykle na skraju lasu lub parku, której otwory wentylacyjne i wejście maskowano gałęziami. Bunkier Emanuela Ringelbluma przy Grójeckiej 81
mieścił się pod ogrodniczą cieplarnią, miał powierzchnię trzydziestu metrów i dawał schronienie
trzydziestu ośmiu osobom na czternastu ściśniętych pryczach. Jedna ze współlokatorek bunkra,
Orna Jagur (Irena Grodzińska), która w przeciwieństwie do Ringelbluma opuściła bunkier, zanim został wydany Niemcom w 1944 roku, tak opisała pierwsze zetknięcie z bunkrowym życiem:
»Uderzyła mnie fala gorącego, stęchłego powietrza. Z dołu bił zaduch pleśni, zmieszany z odorem
potu, nie wietrzonych ubrań i resztek jedzenia… Część mieszkańców schronu leżała na pryczach,
pogrążonych w ciemności, reszta siedziała przy stołach. Mężczyźni – z powodu upału – byli do
połowy obnażeni, nosili tylko spodnie piżamowe. Twarze ich były blade, zmęczone. W oczach
mieli lęk i niepokój, głosy nerwowe, podniecone.«”
Diane Ackerman
Azyl. Opowieść o Żydach ukrywanych w warszawskim Zoo
Świat Książki, Warszawa 2009
57 12/2009 OCHOTNIK
9
Ochota
MIĘDZYKULTUROWOŚĆ, EDUKACJA I ROZWÓJ
„Piątek Seniora” w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. M. Grzegorzewskiej
W roku akademickim 2009/2010 Studenckie Koło Naukowe Edukacji Medialnej rozpoczęło kolejną cykliczną inicjatywę skierowaną do seniorów pt. „Piątek Seniora”.
Pierwsza tego rodzaju impreza odbyła się 2 października br., kolejne przewidziane
są na grudzień 2009 oraz na luty, kwiecień i czerwiec 2010.
Tematyka grudniowego spotkania (piątek, 11 grudnia) dotyczyć będzie edukacji międzykulturowej i pomocy rozwojowej. Tym razem chcemy przybliżyć Państwu
problematykę mieszkańców krajów Globalnego Południa, globalnych współzależności i szans rozwoju (ze szczególnym uwzględnieniem kontynentu afrykańskiego). Chcemy również zaprezentować wybrane działania oraz przykłady dobrych
praktyk, realizowanych przez instytucje, organizacje pozarządowe, Polaków i Polki
w przestrzeni międzykulturowej w krajach rozwijających się. Zależy nam również na
wskazaniu wagi i roli edukacji globalnej i międzykulturowej w uświadamianiu globalnych współzależności, przełamywaniu barier i stereotypów kulturowych.
W programie przewidujemy wykłady, warsztaty, przegląd zdjęć z Afryki (przygotowany przez Koło Edukacji Międzykulturowej APS) oraz otwarte pracownie komputerowe. Spotkanie odbędzie się w siedzibie uczelni przy ul. Szczęśliwickiej 40. Początek
o godz. 10.00. Szczegóły dotyczące sal i programu będą dostępne w dniu imprezy
w portierniach budynku A i C oraz na plakatach na terenie uczelni.
Kolejne „Piątki Seniora”:
luty
„Bezpieczeństwo w Internecie”
kwiecień III Seminarium z cyklu „Senior w sieci…”: „Senior w sieci, czyli po co
seniorowi Internet?”
Oba piątki są organizowane w partnerstwie z UPC Polska Sp. z o.o.
czerwiec „Problemy ekologiczne wyzwaniem dla współczesnego społeczeństwa”
Udział w zajęciach jest bezpłatny. Dostępność miejsc ograniczona. Bardzo prosimy
o każdorazowe zgłoszenie udziału w spotkaniach.
kontakt:
Aleksandra Niedźwiedzka-Wardak
kom. 783 341 243
e-mail: [email protected]
http://www.rozwoj.unl.pl/index.php/
edukacja-ustawiczna-seniorzy
ŚWIĘTA WŁODKA
Mój przyjaciel Włodek
nie lubi świąt
w święta się pałęta
wciąż z kąta w kąt
drażnią go choinki
bombki i prezenty
drażni go Mikołaj
wiecznie uśmiechnięty
Działa mu na nerwy
i karp i śledź
nie ma go z kim dzielić
ni z kim go zjeść
włóczy się po mieście
smętny jak wyrzutek
łapie w poły płaszcza
zimny wiatr i smutek
Włodek jest artystą
gdy jest mu źle
w swojej wyobraźni
zamyka się
w swojej wyobraźni
w czterech ścianach myśli
gdzie niejedno cudo
może sobie wyśnić.
Mój przyjaciel Włodek
wyczytał z gwiazd
że go wkrótce czeka
szczęśliwszy czas
jeśli ktoś z was spotka
samotnego Włodka
zróbcie jemu miejsce
pośród Was.
AKCJA OPTYMIZM
31 października w Magazynie Sztuk odbyło się oficjalne zakończenie „Akcji Optymizm” zorganizowanej przez Akademię Kontaktów Społecznych
(AKOS). Akcja skierowana była do osób w wieku
emerytalnym, celem jej było pokazanie, jak wiele
istnieje możliwości twórczego i pozytywnego spędzania czasu oraz realizowania własnych pasji w tym właśnie wieku. Akcja dowiodła, że wiek emerytalny nie jest wiekiem wykluczającym z aktywności społecznej czy
w ogóle jakiejkolwiek aktywności.
W ramach akcji zostały zorganizowane warsztaty z fotografii, z obsługi programu
graficznego Photoshop, spotkania z psychologiem połączone z warsztatami oraz
konkurs z nagrodami na rysunek satyryczny pt. „Uśmiech Sowy”. Efektem kilkumiesięcznej akcji jest wyśmienita książka wydana przez AKOS pt. „Wyjść z cienia”, pełna optymizmu, konkretnych porad i sugestii, jak odnaleźć się w życiu i znaleźć swoje
miejsce w społeczeństwie i, w wieku dojrzałym.
31 października w Magazynie Sztuk spotkali się wszyscy uczestnicy Akcji Optymizm oraz osoby towarzyszące. Zostały wręczone nagrody za udział w konkursie
„Uśmiech Sowy”, każdy mógł się zapoznać z działalnością Stowarzyszenia AKOS
oraz z zrealizowanym projektem. Towarzyszyły nam zabawy psychologiczne prowadzone przez panią psycholog i zabawy literackie. A zabawa była wspaniała,
pełna śmiechu i optymizmu. Oby więcej tak twórczych i owocnych projektów!
Akcja oraz wydanie książki pt „Wyjść z cienia” została sfinansowana przez Urząd
Dzielnicy Ochota m.st. Warszawy. Dla zainteresowanych publikacją powstałą
w ramach projektu podajemy kontakt do wydawcy: AKOS, tel. 22 822 17 51,
e-mail: [email protected].
Agnieszka Biardzka
10
57 12/2009 OCHOTNIK
***
Ochota jest
moją małą
ojczyzną. Tu
się urodziłam,
tu mieszkam
i tu pracuję.
Piszę sztuki,
wiersze, piosenki, także
śpiewam.
Tekst piosenki
umieszczony
powyżej szykowany jest
do mojego
kolejnego recitalu.
Serdecznie
zapraszam
Państwa
na
moją
stronę
internetową:
www.agatawieczynska.pl,
gdzie
można dowiedzieć się czegoś więcej, posłuchać piosenek, poczytać
teksty. Do zobaczenia.
Agata Wieczyńska-Krawiec
www.agatawieczynska.pl
OKO/SURMA/Ochota
PLAC ZABAW?
27 października 2009 w Klubie Osiedlowym SURMA, filii Ośrodka Kultury Ochoty odbył się pokaz
filmu pt. „Plac Zabaw” autorstwa licealistów ze
szkoły im. Hugona Kołłątaja. Premiera odbyła
się w ramach projektu „TONA, czyli Towarzystwo
Opieki Nad Artystami”. Film, którego reżyserem
jest Mateusz Michalski, traktował o problemie
aborcji i ciąży wśród nastoletnich dziewczyn.
Poznać dziewczęcą psychikę pomagały mu,
poprzez wnoszenie poprawek do scenariusza,
Dominika Zielińska oraz Katarzyna Nicewicz.
Główna rola została zagrana przez Magdalenę
Sikorę. Na seansie sala została wypełniona po
brzegi przez młodych miłośników kina amatorskiego z warszawskich liceów.
Akcja filmu opowiadała o piekle przechodzonym przez normalną nastolatkę, która zachodzi
w ciążę podczas jednej z licznych imprez, które
były stałym elementem jej życia. Kiedy dzieli się bolesną prawdą z przyjaciółmi, zamiast pocieszenia, spotyka się z całkowitym brakiem wsparcia. Nikt nie
jej jest w stanie jej pomóc i doradzić, a już zwłaszcza „sprawca całego zamieszania”. Razem z bohaterką przechodzimy depresję, rozterkę, rozczarowanie,
a w końcu odczuwamy jej ból z powodu podjętej decyzji.
Po seansie odbył się pokaz krótkiego materiału zza kulis filmu, pełnego – mimo
poważnej tematyki filmu – zabawnych sytuacji.
Słowem: film – świetny, reżyseria – znakomita, aktorstwo – nie odstawające poziomem od hollywoodzkiego. Polecam gorąco i liczę na kolejne produkcje!
Filip Wilczek
PODRÓŻE W ŚWIAT
DZIECIŃSTWA I DOROSŁOŚCI
Raz w miesiącu w Klubie osiedlowym SURMA mają miejsce niecodzienne spotkania.
Przez dwie godziny różne pokolenia mają
okazję do tego, by spotkać się ze sobą i wymienić wspomnieniami i doświadczeniami.
Brzmi to może zagadkowo, ale pomysł był
prosty. Różnice technologiczne, tempo życia
i nowe sposoby komunikacji spowodowały, że coraz trudniej jest nam po prostu ze sobą porozmawiać.
W zainicjowanych przez SURMĘ spotkaniach
udział biorą pokolenie rodziców, seniorzy oraz
młodzież. Między tymi grupami wytworzyła się
przyjacielska więź porozumienia, okazało się, że
nie jesteśmy sobie obcy, ale wręcz przeciwnie –
mamy sobie wiele do opowiedzenia i jest to dla
każdego interesujące.
Październikowe pierwsze spotkanie, poprowadzone przez naszą wolontariuszkę Annę Matan j jej córkę, było poświęcone modzie, muzyce oraz kulturze
lat 60. i 70. Wspólne oglądanie kronik filmowych, pokaz zdjęć, obrazujących
modę i dawne obyczaje oraz konkurs znajomości „złotych przebojów” dostarczył wszystkim wiele radości. Starszych uczestników wzruszyły wspomnienia,
młodszych zaś zafascynowała przeszłość. W listopadzie podobna atmosfera wytworzyła się podczas spotkania o polskich kabaretach, w czasie którego puszczane były „perełki” kabaretowej klasyki. Chodzi o to, aby znaleźć
wspólne tematy dla mieszkańców Ochoty, których tylko pozornie dziś tak
wiele dzieli. Kolejna „Podróż”, tym razem świąteczna, odbędzie się 8 grudnia
o godz. 17.00. Wszystkich, którzy lubią ludzi, mają ochotę powspominać, pośmiać się i poznać wiele ciekawych osób serdecznie zapraszamy na ul. Białobrzeską 17.
Agnieszka Matan
57 12/2009 OCHOTNIK
DZIEŃ PAPIESKI NA OCHOCIE
W piątkowy wieczór 16 października
w kościele św. Jakuba Apostoła przy
pl. Narutowicza byliśmy świadkami prawdziwego wydarzenia kulturalnego – wieczoru literacko-muzycznego, dedykowanego naszemu drogiemu i nieodżałowanemu Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II.
W koncercie z okazji „Dnia papieskiego”
udział wzięli, należący do elity polskich
artystów: Ewa Uryga – wspaniała wokalistka, znakomity aktor Krzysztof Kolberger, kwartet smyczkowy Da Camera
oraz Piotr Wrombel i Dariusz Ziółek.
Fakt, że Ewa Uryga jest świetną wokalistką
nie ulega wątpliwości. Śpiew jest jej pasją,
czemu daje wyraz w każdym wykonywanym utworze. Śpiewa ekspresyjnie, bardzo
sugestywnie, prezentując pełnię swoich
umiejętności i talentu.
Znakomite aranżacje utworów, w których muzycy towarzyszyli Ewie, tworzyły
piękne tło dla jej głosu. „Modlitwa” Bułata Okudżawy wykonana tylko z pianistą Piotrem Wromblem zachwyciła i wywołała prawdziwą burzę oklasków.
Owacyjnie przyjęty został także występ
Krzysztofa Kolbergera, który swoją osobowością sceniczną, niepowtarzalnym
brzmieniem swego głosu, już na samym
początku wieczoru oczarował słuchaczy i tak już pozostało do końca.
Wspaniale dobrany przez artystów,
trafiający prosto w serce repertuar, mistrzowskie wykonanie, umiejętność przekazywania emocji stworzyły wrażenie, że
koncert ten stał się rodzajem misterium.
Była to prawdziwa uczta, śmiało mogę
powiedzieć, że ten niezwykle ciekawy,
urzekający, wzruszający wieczór przejdzie do historii organizowanych przez
OKO cyklicznych „Sobotnich koncertów
w kościołach na Ochocie”.
Ewa Kessler
Biblioteka Publiczna w Dzielnicy Ochota
m.st. Warszawy
Warszawska Galeria Ekslibrisu
zaprasza na wystawę
Z ogrodu ekslibrisów
i ilustracji
Jerzego Napieracza
Wernisaż odbędzie się 9 grudnia 2009 r.
(środa) o godz. 17.00, w wypożyczalni
nr 75, ul. Grójecka 109 (Pod Skrzydłami)
wstęp wolny, wystawę można zwiedzać
do 23 stycznia 2010 r.
11
DK Rakowiec”
”
GRUPA T-ART Z OCHOTY – WYDARZENIE NA TEATRALNEJ MAPIE WARSZAWY
20 listopada minęła 1. rocznica śmierci
Jana Machulskiego, jednego z najbardziej
zasłużonych artystów dla kultury Ochoty.
Przez wiele lat mieszkał (na Baleya, Korotyńskiego) i tworzył na Ochocie .
Jan Machulski – twórca Teatru Ochoty
Ośrodka Kultury Teatralnej, jedynego zawodowego teatru w dzielnicy. Twórca (wraz
z żoną Haliną) około 100 ochockich spektakli,
w których zawierał zawsze ważne, moralne
pytania o postawy współczesnego człowieka.
I jeśli brakowało współczesnych dramatów
o postawach moralnych bohaterów, z determinacją adaptował klasykę na scenę, wywołując
ważne tematy. W dyskusjach po spektaklu
każdego wieczoru widzowie mogli komentować te postawy w odniesieniu do otaczającej
nas rzeczywistości lat 70. i 80., mrocznych, ale
coraz bardziej odważnych w walce o godność
i wolność człowieka Teatr Ochoty był jednym
z bardzo niewielu miejsc w komunistycznej
Polsce, gdzie można było dyskutować i wypowiadać się szczerze, spontanicznie w nie reżyserowanych dyskusjach. To w Teatrze Ochoty
rozmawialiśmy o współczesnych Przełęckich,
Monserratach, Judymach, Doktorach Żiwago. Warto dziś przypomnieć: Machulscy, jako
pierwsi, na długo przed filmowymi realizacjami przedstawili pamiętniki i postać kard.
Stefana Wyszyńskiego, gen. Władysława
Andersa, adaptację „Doktora Żiwago” czy
W przedostatni weekend (24-25) października AD 2009 u wrót Domu Kultury
„Rakowiec”, stanęli prawdziwi miłośnicy
fantasy. Pierwsi, przybyli już o świcie...
Na sobotę DK „Rakowiec” przygotował atrakcje nawiązujące szczególnie do
tematyki gier bitewnych i strategicznych.
Głównym wydarzeniem zaplanowanym na
ten dzień był konkurs malarsko-modelarski
„Slayer of Daemon”. Można śmiało stwierdzić, że konkurs objął swoim zasięgiem całą
Polskę. Pierwsza grupa uczestników przyjechała z Trójmiasta już o 5 rano! Mieliśmy
także przyjemność gościć modelarzy m.in.
z Poznania, Lublina, Elbląga, Torunia,
a nawet ze Szczecina. Mimo szczerych chęci, ze względu na bardzo dużą liczbę zgłoszeń (prawie sto prac), nie sposób wymienić
wszystkich. Nagrodami w poszczególnych
kategoriach były statuetki przedstawiające
krasnoluda z wielkim toporem, przygoto-
12
Orwellowski „Folwark zwierzęcy”. Jako jedni
z pierwszych rozmawiali publicznie o narkotykach i przeszczepach. Widzowie chłonęli
tam Mrożka, Herberta, Bursę, Grochowiaka,
Białoszewskiego, Hłaskę, Kundrę, Schaeffera. Nie mówiąc o klasykach od Sofoklesa po
Anouilha, Fredrę, Słowackiego, Czechowa,
Dostojewskiego, Kafkę, Bułhakowa, Wyspiańskiego, Strindberga, Ibsena, Witkiewicza. I ta
wspaniała przygoda z Szekspirem. podczas
Zamojskiego Lata Teatralnego… A zresztą
sprawdźcie Państwo sami na stronie www.
teatrochoty.pl w archiwum, zanim zniknie
wraz z teatrem, jak to planują władze.
Janek towarzyszy nam – wychowankom
jego Teatru – w naszym życiu. I tak się złożyło, że w 1. rocznicę jego śmierci i w 39. rocznicę powstania Teatru Ochoty (wszystko
dziwnie dzieje się wokół trzeciej dekady
listopada) wychowankowie Machulskich,
trzydziestoparolatkowie niekoniecznie „robiący” w sztuce, zrealizowali 18 i 19 listopada na scenie Domu Kultury „Rakowiec”
spektakl „Okno” wg opowiadania Ireneusza Iredyńskiego.
Postanowili słowami Iredyńskiego opowiedzieć o swoim pokoleniu, rozliczyć się
ze swojego młodzieńczego wyboru drogi
życiowej. Stworzyli spektakl znakomity,
poruszający, refleksyjny nie tylko dla siebie,
ale dla widzów, dla swojego pokolenia.
Na szczególną uwagę zasługuje rola
Krzysztofa grana perfekcyjnie i do bólu poruszająca. To naprawdę dużego formatu kreacja aktorska. W postać Krzysztofa wcielił się
Paweł Ptaszkiewicz, autor równie świetnie
skomponowanej i zastosowanej w spektaklu
muzyki – muzyki, która jest równoprawnym
aktorem w przedstawieniu.
Artur Jasiński, autor scenariusza i reżyser spektaklu to inicjator całego przedsięwzięcia i pomysłodawca tego artystycznego
teatralnego wydarzenia na Ochocie. Wspaniale zbudował klimat, nastrój oddając dramatyzm opowiadanej przez Iredyńskiego
historii. Wykorzystał z godnym zauważenia
umiarem współczesne rekwizyty techniczne
przenosząc akcję sztuki z lat 70. do współczesności. Smaku całości nadała ascetyczna,
bardzo funkcjonalna scenografia autorstwa
Agnieszki Kruk, grającej w spektaklu trudną rolę Barbary. Również wykonawcy grający w tym spektaklu role drugoplanowe
wykazali się profesjonalizmem i prawdą
artystyczną: Urszula Kwiatek, Elżbieta Malicka, Mariusz Lipiński i Artur Jasiński.
Ten spektakl został dedykowany przez
reżysera i zespół Halinie i Jankowi Machulskim, był też najlepszym sposobem na
uczczenie pamięci naszego mentora.
Janku mamy nadzieję, że jesteś z nas zadowolony.
Grażyna Zaczek
fot. Jacek Kowalczyk
wane przez profesjonalnego rzeźbiarza specjalnie na potrzeby konkursu. Natomiast
nagrodą główną – replika topora wikingów
z IX wieku w skali 1:1. Trafiła ona w ręce
Przemka Wałęgi – serdecznie gratulujemy!
Równocześnie z konkursem odbywały
się warsztaty plastyczno-malarskie, podczas których mniej doświadczeni miłośnicy
fantazy, mogli nauczyć się zasad budowy
podstawowych makiet do gier oraz poznać
różne techniki malarskie, jakie stosuje się na
figurkach wystawianych później w grach
strategicznych i bitewnych. W sali przeznaczonej na warsztaty spotykali się także profesjonalni malarze, niejednokrotnie zdobywcy
wielu prestiżowych nagród w konkursach
międzynarodowych np. Golden Demon.
Przybywający z różnych stron Polski, mieli
jedyną w swoim rodzaju okazję, by poznać
się, wymienić doświadczenia i porozmawiać
na temat łączącego ich hobby.
Bardziej zainteresowani samym graniem,
zajmowali salę przeznaczoną na tzw. „introgaming”, czyli wprowadzanie w różne
systemy gier bitewnych i karcianych. Tam
wstępnych informacji udzielali profesjonaliści z „Cytadeli” i „Truso”, ale także można było samemu zagrać i na własnej skórze
przekonać się „czym to się je”. Przez cały
dzień prezentowane były między innymi
następujące systemy: Warhammer, War-
57 12/2009 OCHOTNIK
Magazyn Sztuk
V POPLENEROWA WYSTAWA MALARSTWA
I CERAMIKI PRACOWNI PLASTYCZNYCH
W samo południe 14 listopada 2009 r.
w Instytucie Podstawowych Problemów
Techniki Polskiej Akademii Nauk odbył się
wernisaż V Poplenerowej Wystawy Malarstwa i Ceramiki Pracowni Plastycznych
skupionych wokół Ośrodka Kultury Ochoty i jego filii. W wystawie wzięło udział
65 artystów różniących się wiekiem, miejscem pochodzenia, wykształceniem, ale
posiadających wspólna pasję, którą dzięki
takim miejscom, jak Magazyn Sztuk czy Pracownia Ceramiki „AngobA” mogą rozwijać.
Od razu na wystawie uderza niezwykłe zderzenie: surowość pomieszczenia
o betonowo szklanych ścianach, podkreślonych chromowanymi konstrukcjami contra
przepych prac malarskich i ceramicznych
eksponowanych na wystawie. Dotknięcie
sztuki i nauki. Dopiero naukowiec lub artysta potrafi wydobyć subtelności fizycznej
lub duchowej rzeczywistości, na swój sposób ją zinterpretować i oddać światu w postaci dzieła naukowego lub dzieła sztuki.
Szczególnie pragniemy podziękować
dyrektorowi IPPT, Profesorowi Andrzejowi Nowickiemu oraz Katarzynie Parkitnie
za pomoc w organizacji wystawy.
Wystawę można oglądać od 14 listopada do 15 grudnia 2009 r. (poniedziałek-sobota w godz. 10.00-18.00).
Jacek Malinowski
IDEA – WIZJA – MAGAZYN – SPOTKANIA
Magazyn Sztuk to nie
tylko punkt na kulturalnej mapie Warszawy, to
przede wszystkim idea,
myśl, z której powstało
miejsce służące dzisiaj
każdemu, kto zechce je odnaleźć, przestąpić jego próg i wtopić się w atmosferę rodzinnego spokoju wypełnionego
artystyczną wrażliwością ludzi z wizją.
Co zainspirowało twórców Magazynu
Sztuk? Nieodparta potrzeba pokazania ludziom innej, piękniejszej rzeczywistości,
uwrażliwienia ich na otaczające piękno, zarażenia ich własną pasją; pasją dekorowania
swojego życia wspaniałymi zestawieniami
lekkich przedmiotów, nazywanych powszechnie obrazami.
Magazyn Sztuk to dwie pracownie, dwadzieścia trzy sztalugi, kilku instruktorów, kilkudziesięciu uczniów i setki obrazów. Niby
niewiele, właściwie prawie nic, ale to tylko
pozory małości, ponieważ razem tworzą
olbrzyma, który każdego dnia rośnie w siłę
i nie poddaje się szarości zwykłego dnia.
Wystawa „Spotkania 3” jest… zejściem
się w pół drogi wizji i jej urzeczywistnienia.
Jacek Malinowski
wernisaż wystawy „Spotkania 3”
4 grudnia 2009, godz. 19.30
Dom Kultury „Praga” – Praskie Centrum
Wystawowe ul. Dąbrowszczaków 2
wystawę czynna: 4-29 grudnia 2009 r.,
pon.-pt. w godz. 10.00-18.00
HONOROWE WYRÓŻNIENIE
W MAGAZYNIE SZTUK
JURY 39. BIENNALE MALARSTWA BIELSKA JESIEŃ 2009 PRZYZNAŁO WYRÓŻNIENIE HONOROWE ARTYŚCIE
MAGAZYNU SZTUK – ALEKSANDROWI
LASZENCE
Kwalifikacja zgłoszeń do 39. Biennale
Malarstwa „Bielska Jesień 2009” pod patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa
Narodowego odbyła się 17 i 18 czerwca
2009 r. Na konkurs zgłosiło się 398 artystów, którzy nadesłali 1566 prac. Podczas
drugiego posiedzenia, 24 września br.,
jury zakwalifikowało do wystawy pokonkursowej 104 prace 37 artystów. Przegląd i klasyfikacja obrazów odbyła się na
podstawie prezentacji elektronicznej oraz
oryginałów. Komisja zastrzegła sobie prawo do odrzucenia części prac po obejrzeniu ich w wersji oryginalnej. Przyznane
zostały nagrody regulaminowe: Grand
Prix, nagroda II i III oraz pięć wyróżnień
regulaminowych (fundowanych). W tym
roku jednym z artystów uhonorowanym
tym wyróżnieniem został instruktor
Magazynu Sztuk, filii Ośrodka Kultury
Ochoty – Aleksander Laszenko. Więcej
o artyście można dowiedzieć się na stronie www.magazynsztuk.pl. Zapraszamy
także na zajęcia z rysunku i malarstwa
prowadzone pod okiem Aleksandra Laszenko do Magazynu Sztuk (Filtrowa
62, lok. 230) – każdy wtorek, od godziny
16.00 do 20.00.
FANTASY NA RAKOWCU
hammer 40 000, Lord of the Rings, Warmachine, Piraci z Karaibów oraz Chaotic. Tego
dnia także otworzyliśmy wystawę „Autorzy fantasy i ich bohaterowie”, którą można
było oglądać przez całą imprezę.
Drugiego dnia imprezy zostały rozstrzygnięte dwa konkursy towarzyszące imprezie: literacki i graficzny. W konkursach
wzięły udział łącznie 32 osoby. Autorką
najlepszego opowiadania wybrana została
Agata Byra z Zamościa, natomiast w konkursie graficznym triumfowali Kinga Wolf
w kategorii do 15 lat oraz Jakub Oleksów
w kategorii powyżej 15 lat.
Wiele emocji, szczególnie wśród młodszej części naszych gości, wywołało spotkanie z Rafałem Kosikiem – tegorocznym
laureatem najbardziej prestiżowej nagrody
Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za
powieść „Kameleon”. Oprócz powieści dla
dorosłych, Rafał Kosik jest także autorem
cyklu dla dzieci i młodzieży zatytułowanego „Felix, Net i Nika”. Fani tego cyklu swoimi pytaniami niejednokrotnie wprowadzili
w zakłopotanie nie tylko prowadzącą spotkanie Monikę Klawitter, ale i autora, który
jak sam przyznał, nie jest w stanie zapamiętać wszystkich szczegółów z początku powieści, szczególnie po napisaniu siedmiu
tomów. Dociekliwość i ciekawość młodych
czytelników spowodowała, że „spotkanie
z autorem” przerodziło się niemal w profesjonalną konferencję prasową.
Finałem dwudniowej imprezy był występ zespołu Danar z Poznania. Pięcioosobowa grupa muzyków dała wspaniały
koncert muzyki celtyckiej. Blisko setka osób
przybyłych na koncert na pewno nie była
zawiedziona, co przejawiało się w spontanicznych występach tanecznych części publiczności oraz gromkich oklaskach i owacji
na stojąco na zakończenie występu.
Przez uczestników „Weekendu z fantasy” i grona specjalistów tego gatunku zostaliśmy zobowiązani do zorganizowania
drugiej edycji naszej imprezy. Mamy więc
nadzieję na spotkanie za rok, a wszyscy
chętni do uczestnictwa w konkursach – trochę czasu na przygotowanie nowych prac.
Janusz Rosłan
fot. Jacek Kowalczyk
57 12/2009 OCHOTNIK
13
(cz. 11)
powieść
Długie, gorące lato
„Uśmiech Weroniki”
Ktoś mi kiedyś powiedział, że mężczyzna rodzi się w oczach kobiety. Teraz nie
mam już wątpliwości, że tamtej nocy definitywnie pożegnałem zielone lata i chłopca,
którym wtedy byłem.
Szedłem ulicą Grójecką czując ciężar plecaka. Obok mnie lekko szła Weronika. Szliśmy, by rozwiązać zagadkę Kamińskiego,
odnaleźć skarb, który ukrył przed laty. On
lub raczej Wiesiek Atom, przestępca z dawnej Warszawy.
Gdy znaleźliśmy się już w piwnicy, którą
odwiedziłem zeszłej nocy, Weronika złapała
mnie nagle za rękaw kurtki. Jej oczy lśniły
jak dwie prześliczne krople rosy. Zaschło mi
w gardle i w ostatniej chwili powstrzymałem się, by jej nie pocałować.
– Paweł – szepnęła – jak my się tam dostaniemy?
– Co masz na myśli? – zdziwiłem się.
– Drzwi do zasypanego bunkra. Jak je
sforsujemy?
Uśmiechnąłem się. Miałem pewność, że
panuję nad sytuacją.
– Nic się nie bój. Wszystko zaplanowałem. – odpowiedziałem tajemniczo.
Kiedy pięć minut później schodziliśmy
ostrożnie po betonowych schodach w dół
piwnicy, czułem, że coś się we mnie zmienia. Nie potrafiłem wtedy tego zrozumieć,
czy choćby nazwać. Nie miałem jednak wątpliwości, że mój dziwny stan ducha ma coś
wspólnego z moich bratem. Bolesna prawda
o śmierci Tomka zerwała we mnie wewnętrzną tamę strachu, wstydu, zażenowania, która
skutecznie blokowała mnie przez lata.
W zamyśleniu, dziwnie nieobecny, odnalazłem właz do kanalizacji. Odsunąłem go
bez słowa. Weronika patrzyła, jak wsuwam
się do środka. W smugach naszych latarek
ukazał się długi, wilgotny korytarz.
Ściana z wyrwą w murze, którą wczorajszej nocy wykułem kilofem, wychynęła
z ciemności. Weronika stała oniemiała muskając palcami z niedowierzaniem pokruszone cegły. Nie tracąc czasu wyjąłem z plecaka kilof i dodatkową latarkę. Skierowałem
jej snop na otwór.
– Odsuń się – zwróciłem się do dziewczyny i przystąpiłem do pracy. Po chwili
naszym oczom ukazał się krótki korytarzyk
zakończony zielonymi drzwiami. Farba
była złuszczona i jej ogromne płaty poodpadały w kilku miejscach odsłaniając pordzewiałą stal.
– Co teraz? – spytała dopadając do drzwi –
Są zaryglowane. Cholera, nawet nie drgną.
Zakaszlała. Wszędzie unosił się pył z pokruszonego muru. Odsunąłem ją delikatnie
i stanąłem naprzeciw zamka. Kątem oka
14
Artur Rafał Skowroński
obserwowałem jej reakcję, gdy dostrzegła
w moich dłoniach pęk kluczy. Pierwszy nie
pasował. Zakląłem pod nosem. Wsunąłem
kolejny. Usłyszeliśmy głośny zgrzyt. Zamarliśmy patrząc na siebie. Pchnąłem drzwi.
Ustąpiły skrzypiąc niemiłosiernie. Powiało
głębokim chłodem, wilgocią i stęchlizną.
Ujrzeliśmy owalne pomieszczenie o półokrągłym suficie. Serce łomotało mi jak
szalone. Snopy naszych latarek błądziły
po ciemnoszarych murach. Pomieszczenie
było puste i ślepe. Na końcu znajdował się
zamurowany otwór korytarza. Wszedłem
ostrożnie do środka, czując na policzku ciepły oddech dziewczyny.
– Patrz! – krzyknęła, gdy snop jej latarki
wydobył z ciemności drewnianą skrzynkę.
Podbiegliśmy do niej równocześnie. Wyciągnąłem scyzoryk i podważyłem wieko.
Spróchniała deska strzeliła z trzaskiem.
Wyrwałem pozostałe. Rozpadały się w rękach. Pordzewiałe gwoździe wypadły na
posadzkę, niczym zęby z przegniłych dziąseł martwego olbrzyma. Wzdrygnąłem się
i spojrzałem do skrzynki.
Wewnątrz były jakieś papiery. Niestety
przegniły i rozpadły się, zamieniając się
w nieczytelną papkę. Wilgoć i czas zrobiły
swoje.
– To wszystko? – spytała nie kryjąc rozczarowania.
– Spóźniliśmy się.
Przez chwilę dotykałem delikatnie wilgotnego strzępu wyblakłego papieru. Śmierdział stęchlizną, wiedziałem, że nic nam już
nie zdradzi. Na szczęście znałem człowieka,
który mógł mi coś o nim opowiedzieć.
– Paweł!
Zerwałem się na równe nogi. Weronika
wcisnęła się w załom w murze i z przerażeniem wpatrywała się w drugi koniec
komnaty bunkra. Skierowałem tam światło
latarki i poczułem jak lodowate dreszcze
przebiegają mi po grzbiecie.
Za małym filarem, którego początkowo
nie zauważyliśmy, leżały przykurczone
zwłoki człowieka. Postrzępione ubranie
opadło odsłaniając białe piszczele. Kościotrup patrzył na nas pustymi oczodołami.
Na zewnątrz padało. Szliśmy w strugach deszczu. Dziewczyna dygotała
z zimna i chyba ze strachu. Nie patrzyła mi
w oczy, ale wiedziałem, że jest rozczarowana. Wreszcie stanęła i zgarniając z czoła mokre włosy spytała wprost:
– Czy tylko tyle? Sterta przegniłej bibuły
i kościotrup. Rozumiesz coś z tego?
Nabrałem w płuca powietrze, by jej odpowiedzieć, gdy krzaki za moimi plecami
zaszeleściły. Odwróciłem się i spojrzałem
w parę zimnych, niebieskich oczu. Chło-
57 12/2009 OCHOTNIK
pak uśmiechnął się nieprzyjemnie i chwilę
potem zza jego pleców wyłoniły się jeszcze
dwie postacie. Znałem tę ekipę. Spotkaliśmy się już pod kinem Ochota.
– Zostaw nas! – krzyknęła nagle Weronika. – Słyszysz? Zostaw mnie wreszcie.
– Spoko Wera, nie panikuj. Tobie nic się
nie stanie. Mam sprawę tylko do tego gnoja.
To twój nowy chłoptaś, co?
Wytrzymałem jego pełne wzgardy i nienawiści spojrzenie. Ręce miałem już wilgotne i czułem, że serce zaraz wyskoczy mi
z gardła. Mimo to zrobiłem krok do przodu. Ująłem delikatnie Weronikę pod ramię
i szepnąłem jej do ucha: odsuń się. Posłuchała, patrząc na mnie szeroko otwartymi
oczami.
– Ojej, ale kozak! – zadrwił tamten. Chciał
jeszcze coś dodać, ale widząc moje spojrzenie zmienił zdanie.
– Ty jesteś Kamil, prawda? – spytałem.
– A ty co? W mordę dawno nie dostałeś?
– Nie chcę cię tu więcej widzieć. Rozumiesz? – odpowiedziałem chłodno, czując
się tak, jakbym grał w jakimś filmie. Jakbym
nie ja sam, ale ktoś zupełnie obcy wypowiadał te słowa.
Kamil obejrzał się niedbale przez ramię
i splunął. Usłyszałem śmiechy. Gdy chwycił mnie za koszulę ujrzałem niespodziewanie twarz mojego brata. Trwało to zaledwie
ułamek sekundy. Tomek uśmiechnął się do
mnie, tak, jakby chciał mi powiedzieć, że
nie jestem sam. Nigdy nie byłem i nigdy
już nie będę.
Chwyciłem nadgarstek Kamila i drugą
ręką wymierzyłem mu cios w twarz. Celowałem w nos, ale ruszył głową i moja pięść
wylądowała na jego wardze. Cios rzucił
go na chodnik. Jego kumple odskoczyli do
tyłu. Wykorzystałem moment i kopnąłem
go z całej siły w żebra. Jęknął zwijając się
z bólu. Myślałem, że zaraz poderwie się na
równe nogi i rzuci się na mnie. Jednak on
leżał na boku i patrzył na mnie z mieszaniną
zdziwienia i przerażenia.
– Wy też chcecie? – wrzasnąłem na pozostałych. Byli dziwnie bladzi. Z twarzy
zniknęła im niedawna wzgarda i buta. Wyglądali teraz jak para małych chłopców, których ktoś mocno przestraszył.
Spojrzałem jeszcze raz na Kamila i syknąłem przez zaciśnięte zęby:
– Więcej tu nie wracaj…
Nic nie odpowiedział, ale wiedziałem, że
to nasze ostatnie spotkanie. Odwróciłem się
w stronę Weroniki. Wpatrywała się we mnie
z niedowierzaniem, które powoli zamieniało się w podziw. Po chwili uśmiechnęła się
do mnie i był to najpiękniejszy uśmiech,
jaki może zobaczyć zakochany mężczyzna.
Mężczyzna, którym przecież byłem.
CDN
Ochota
KONTAKT I WIĘŹ W RODZINIE:
OFICJALNY POCZĄTEK
NOWEJ RODZINY
– PSYCHOLOGICZNE ZNACZENIE
RYTUAŁÓW ZARĘCZYN I ŚLUBU
rozmawiają: Beata Chrzanowska i Anna Salwa-Ostrowska,
psycholożki z poradni „Uniwersytet dla Rodziców”
Kiedy para młodych ludzi uzna, że wiele ich łączy, że dobrze się ze sobą czuje, że
potrafi rozmawiać o tym, co łatwe i o tym,
co trudne oraz znajdować wspólne, obustronnie satysfakcjonujące rozwiązania –
zwykle pojawia się pomysł, żeby stworzyć
„poważny związek”. Doświadczenia psychologów i terapeutów rodzinnych wskazują, że nie jest „wszystko jedno”, jak się
taki „poważny związek” stworzy. Że „błyskotka na palcu” czy „podpisanie papierka”, wbrew pozorom mają swoją moc, nie
są nic nieznaczącym ceremoniałem, kreują
rzeczywistość nowego związku: wpływają
na samopoczucie partnerów, na poczucie
zobowiązania wobec drugiej strony, na
stosunek rodzin pochodzenia do nowej
rodziny, która właśnie powstaje. Odbycie
rytuałów „oficjalnego” zawarcia związku
sprzyja także młodym w pracy nad związkiem i utrzymaniu go.
Natomiast właściwie zawsze niechęć
jednej lub obu stron do oficjalnego potwierdzenia związku, tłumaczenie, że „papier nie jest nam/mi do niczego potrzebny”, a pierścionek to „niepotrzebny wydatek lub staroświecki przeżytek” – właściwie zawsze ma jakieś ważne i ukryte
przyczyny, a nie tylko kontestowanie tradycji. Najpopularniejsze to niepewność,
czy chcemy się już na poważnie związać,
wątpliwości, czy na pewno dobrze wybraliśmy, obawy o akceptację rodziców
i zmiany w skomplikowanych więziach
z nimi... i wiele, wiele innych.
Życie rodzinne podlega wielu rytuałom.
Ubieramy je w piękną nazwę zwyczajów, ale
niewielu z nas zastanawia się nad tym, co
one mogą oznaczać i czemu służą. Weźmy
pierwszy zwyczaj/rytuał służący oficjalnemu zapoczątkowaniu „poważnego związku” między dwojgiem ludzi, czyli zaręczyny.
Zwyczaj dość zapomniany, chociaż teraz coraz częściej odnawiany. Kiedyś miał znaczenie jako obietnica małżeństwa i połączenia się
dwóch rodzin. Był związany z wizytą młodego mężczyzny w domu rodziców kobiety
i oficjalną prośbą o jej rękę, czyli o przyzwolenie na zawarcie małżeństwa, a idąc dalej
o zgodę na połączenie dwóch rodzin. Gest ten
miał nie tylko materialny wymiar, ale także –
a może przede wszystkim – symboliczny, od
tego bowiem momentu dwie rodziny zaczynały się lepiej poznawać, a młodzi mieli czas
na ustalenie najważniejszych w tym okresie
spraw dotyczących ich wspólnego życia.
Zmieniał się status zarówno młodej kobiety,
jak i młodego mężczyzny.
Przecież teraz też tak jest, już nie mówią
o sobie „mój chłopak, moja dziewczyna” tylko „narzeczona”. Też się szykują do ślubu.
Rzeczywiście jest podobnie, ale nie we
wszystkim. Współczesne zaręczyny odbywają
się jako uroczystość dwojga ludzi bez udziału
ich rodzin. I choć jest to piękne i romantyczne,
brakuje w pewnym sensie elementu włączania
w rodzinę partnera, poznawania tej rodziny,
a przecież to z nią przyjdzie nam w pewnym
sensie żyć przez następne kilkadziesiąt lat.
W zaręczynach odbywanych tylko we dwoje,
brakuje oficjalnego pokazania obu rodzinom
i światu „teraz ja się będę tobą opiekował
i wspierał”. A pokazanie takie jest istotne, bo
deklaracja stworzenia wspólnej rodziny nie
jest tylko wydarzeniem osobistym, ale także
społecznym, tak jak narodziny dziecka, wejście w dorosłość. Warto pozwolić członkom
najbliższej nam społeczności, cieszyć się razem z nami. No chyba, że obawiamy się reakcji rodziny na sam fakt zostania narzeczonymi albo na osobę naszego oblubieńca. Jednak
i wtedy warto zaryzykować „oficjalne” zaręczyny, aby rodzice nawet ci nieco niechętni
mogli chociaż trochę poczuć się ważni, aby
mieli czas na oswojenie się z myślą o nowym
członku rodziny. Aby młodzi nie pobierali
się w poczuciu „stawiania na swoim i bycia
w opozycji wobec rodziców”. Takie poczucie
co prawda na jakiś czas cementuje związek,
ale na dłuższą metę – gdy już konieczność
bycia w opozycji zniknie – może być czasem
trudno dogrzebać się innych powodów dla
których chcielibyśmy być razem.
Czy to znaczy, że trzeba wychodząc za
mąż/żeniąc się, kierować się gustami
rodziców?
Nie, zdecydowanie nie, ale warto czasami posłuchać, co mają nasi rodzice do
powiedzenia. Choćby po to, żeby poczuli
się wysłuchani, uszanowani i ważni, co być
może pomoże im spojrzeć na plany młodych
przychylniejszym okiem. Narzeczeństwo
to czas na słuchanie siebie i innych; czas na
porządne rozważenie, czy na pewno teraz
i czy na pewno z tą osobą, chcę się na całe
życie związać. Warto posłuchać, co mają do
powiedzenia rodzice i przyjaciele, nawet jeśli
uwagi nie są po naszej myśli.
Kolejnym rytuałem jest ślub i wesele.
Ślub jako widomy znak założenia odrębnej
57 12/2009 OCHOTNIK
rodziny to wydarzenie społeczne. Wielce
radosne, dlatego zapraszamy na nie znajomych i przyjaciół, a przede wszystkim
rodzinę. Młodzi stają się mężem i żoną, ich
rodzice zostają teściami.
Ślub rozumiem, ale wesele… To duże
koszty, nie każdego na nie stać, a poza tym
na ogół młodzi ludzie nie chcą wesela, jeśli
je wyprawiają to głownie dlatego, że ich rodzice tego chcą.
To prawda, ale wesele jest dość ważnym rytuałem. Jak na zaręczynach widzieli
się tylko młodzi i ich rodzice, to na weselu
mogą już poznać się nawzajem dalsi krewni
i (co w obecnych czasach nieraz ważniejsze) przyjaciele młodej pary, którzy od teraz będą tworzyć środowiska życia i grupę
odniesienia nowej rodziny. Dlatego wesele
warto mieć, ale na zasadach, jakie przedstawią młodzi, a nie w formule wymyślonej
przez starsze pokolenie. Młodzi powinni
decydować, jak ma wyglądać ich wesele
oraz (co czasem budzi wiele kontrowersji)
kogo na nie zaprosić – w końcu to głównie
ich święto i dobrze by było, aby przebiegało
według ich scenariusza i zapotrzebowania.
Organizacja wesela – jest dla młodych
pierwszym niekiedy sprawdzianem dorosłości oraz umiejętności myślenia i działania
jako związek: negocjowania wspólnych rozwiązań, współdziałania, wzajemnej lojalności, stawania za sobą, dawania sobie wsparcia w stresujących sytuacjach, a także negocjowania wspólnych pomysłów i ustaleń ze
swoimi rodzinami. Młodzi muszą zdecydować na ile podporządkują się oczekiwaniom
rodziców, a na ile będą dążyć do realizacji
swoich koncepcji. To wiele kwestii, które
trzeba wtedy rozwiązać, a jednocześnie
jest czas na przyjrzenie się swoim reakcjom
w relacjach z narzeczonym/narzeczoną oraz
członkami rodziny, do której wchodzą.
Tak więc rytuały początku nowego
związku i nowej rodziny spełniają swoją ważną funkcję: oficjalnie potwierdzają
i ogłaszają więź między partnerami, wzmacniają ją, pokazują też światu, że stało się coś
nowego i że musi się liczyć z tym, że nowy
związek, nowa rodzina będzie teraz występować odtąd razem, że potrzeby i interesy
nowej rodziny, staną się dla jej członków
ważniejsze niż np. potrzeby i oczekiwania
ich dotychczasowych środowisk i rodzin
pochodzenia oraz że nowa rodzina będzie
bronić swoich granic przed nadmierną ingerencją z zewnątrz.
Oczywiście rytuały kreacji związku to
dopiero początek rytuałów rodzinnych. Kolejne rytuały wiążą się ze sposobem obchodzenia świąt, przyjmowania kolejnych dzieci do rodziny. Wiele tych zwyczajów warto
kontynuować, niektóre warto zmieniać lub
tworzyć nowe.
SPPP „Uniwersytet dla Rodziców”
ul. Raszyńska 8/10
tel. 22 822 24 46, 822 71 68
www.sppp-udr.org
15
BLUES POD CHOINKĘ – MUZYCZNY PREZENT
DLA MIESZKAŃCÓW OCHOTY
Wraz z Karolem Wiszniewskim inicjatorem koncertów bluesowych zapraszamy Państwa na dwa grudniowe wieczory z najciekawszymi zespołami polskiej sceny bluesowej.
19 i 20 grudnia o godz. 18.00 na scenie Domu Kultury „Rakowiec” wystąpią: Hoodoo Band, Crossroads, J.J. Band. Bluesowe koncerty na Rakowcu to muzyczny prezent pod choinkę dla mieszkańców naszej dzielnicy od Zarządu Dzielnicy Ochota.
Każdy kiedyś słuchał bluesa, myślę, że warto do niego wrócić w te grudniowe wieczory. Zresztą sama go z przyjemnością posłucham po latach, bo zatrzymałam się dawno temu... na Ryśku Ridlu, Mirze Kubasińskiej, Tadeuszu Nalepie i Irku Dudku.
Na koncertach w DK „Rakowiec” poznajcie Państwo dzisiejsze oblicze polskiego bluesa.
Grażyna Zaczek
19 grudnia 2009 r. (sobota)
godz. 18.00
koncerty zespołów:
Hoodoo Band i Crossroads
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8
wstęp: 5 zł
20 grudnia 2009 r. (niedziela)
godz. 18.00
koncert zespołu J.J.Band
DK „Rakowiec”, ul. Wiślicka 8
wstęp: 5 zł
Więcej informacji o koncertach na www.rakowiec.art.pl. Realizatorami koncertów są Fabryka Marzeń i Dom Kultury „Rakowiec” filia
OKO na Zlecenie Zarządu Dzielnicy Ochota m.st. Warszawy.
RÓŻE I DUKATY,
CZYLI SENIORSKIE KLIMATY NA RAKOWCU
ziałanie:
Drugie d
„Krok za krokiem,
krok po kroczku, najpiękniejsze w całym roczku...
idą święta...”
ja,
i, 3 całe ja
krupczatk
i
ąk
ej
m
on
:
cz
kg
ie
oczysz
dodać 1
działan
Najwcześniej w świąteczny nastrój
żeczki sody ki letniego mleka
Pierwsze
u,
3 płaskie ły
klanki cukr mieklan
sz
sz
2
ie
,
w
du
ło
io
u
po
zr
w
u
wprowadzają nas marketingowe
ej
kr
½ kg m
on
cu
.
i
cz
li
so
łyżk
rozpusz
garyny, 3
ze szczyptą ować kulę,
prawy do
poczynania handlowców. Tuż po
25 dkg mar rmel, 3 torebki przy
rm
fo
u
),
i
u
obić
a ka
rnka
hę cynamon
Ciasto wyr
nionego n
nich seniorzy z Rakowca zapraszaiennego ga
zą 2 i troc ego cynamonu,
m
rc
ka
ta
o)
do
ys
eg
ć
(w
Włoży
piernika
emaliowan dni.
ż zmielon
le
go
łe
ty
,
yk
ją do tworzenia klimatu bożonaro.
ąc
ej
j
zw
or
w
o bi
toło
(można do
7 lub więce wać mąki.
lub, wagow ków i gałki muszka
łodzie na
da
ch
kalie).
do
dzeniowego w domach poprzez
w
ba
ie
ić
e
n
n
i
goździ
aw
ę
io
si
.
bn
i zost
zejmować
dać rozdro
Wystudzić
źne nie pr
rodzinne
pieczenie
pierników.
(Można do ać do zagotowania.
lu
za
a
ik
st
n
je
pier
Jeśli
ić i podgrz
ostatniego
Udostępniamy prosty i sprawdzoawami.
Razem stop u, aż do zjedzenia
pr
zy
pr
i
as
tycznym
Od tego cz
.
ny przepis drukowany w latach 70.
chnie egzo
, przyjaciół
ziałanie:
domach pa
Trzecie d ch: rodzinę, sąsiadów wać ciasteczka.
w naszych
w
„Przekroju”. To piernik zwany adra
ki
is
yk
bl
ci ciasta w
i zaprosić
anych częś dużych foremkach
wentowym,
bo należy go piec parę
d świętam
w
ze
ko
pr
ał
i
zw
dn
Kilka
achy. Z ro
.
piernik w
dni przed świętami, a ciasto przyrząekoladową)
foremki i bl o. (Można też upiec
cz
ać
ą
w
ow
le
ot
po
yg
Prz
polać
ybciutk
widłami i
dzić kilka dni przed pieczeniem.
Pieką się sz
zełożyć po
później pr
:
działanie
ualny rys
Czwarte
y indywid ą,
em
aj
ad
n
om
ow
zk
ad
ic
ol
n
ek
er
ym pi
, polewą cz
łami,
Wystudzon
ienie lukrem mi orzechów, migda
ob
zd
z
ze
ka
ał
popr
w
ka
i,
kokosowym mi, posypkami itp.
wiórkami
rodzynka
ność
e różnorod
Oczywiści
Ciasto na klubowe pierniki już dojrzewa.
i
cj
ra
deko
Powycinamy serca i upieczemy je na
rakcyjnia
at
u
zo
rd
ba
.
dsięwzięcia
kilka dni przed „Sercowym spotkaniem
całość prze
opłatkowym” Klubu Seniora „Rakowiec”.
Życzę słodkich i pachnących piernikami
Świąt,
Grażyna Rowińska

Podobne dokumenty

PISMO OŚRODKA KULTURY OCHOTY nr 22 01/2007

PISMO OŚRODKA KULTURY OCHOTY nr 22 01/2007 „(...)Czternaście wariacji wokół nieznanej melodii, to przypomina miłość. Kochać kogoś to znaczy tworzyć takie właśnie wariacje wokół melodii, której nigdy nie słyszymy, bo nigdy nie znamy tak napr...

Bardziej szczegółowo