Akcja Reinhardt

Transkrypt

Akcja Reinhardt
„AKCJA REINHARDT” – ZAGŁADA ŻYDÓW
W GENERALNYM GUBERNATORSTWIE
Rodzina Szolsohnów z Lublina i Krasnegostawu. Poszczególni jej członkowie zostali
zamordowani w ramach „Akcji Reinhardt” w obozach zagłady w Sobiborze i Bełżcu,
w obozie koncentracyjnym na Majdanku oraz w obozie pracy w Trawnikach (zdjęcie ze
zbiorów RK).
Decyzja o rozpoczęciu zagłady Żydów w Generalnym Gubernatorstwie podjęta została na
przełomie września i października 1941 r. Miało to związek z początkiem masowej
eksterminacji ludności żydowskiej na okupowanych przez Niemcy terenach Związku
Sowieckiego. Odpowiedzialnym za zagładę Żydów z GG Heinrich Himmler uczynił Odilo
Globocnika, dowódcę SS i policji w dystrykcie lubelskim. Przed Globocnikiem postawiono
zadanie nie tylko stworzenia obozów zagłady, w pierwszej kolejności na terenie dystryktu
lubelskiego, ale także przeprowadzenia deportacji Żydów do nich oraz dokonania oficjalnej
grabieży mienia żydowskiego. Plany eksterminacji Żydów z terenu GG związane były także
z ogólną koncepcją niemiecką germanizacji, najpierw dystryktu lubelskiego, a następnie
całego Generalnego Gubernatorstwa. Żydzi mieli być pierwszą kategorią ludności, która miała
zniknąć z tego terenu. Jednocześnie powstanie obozów zagłady, początkowo w Bełżcu,
a następnie w Sobiborze, związane było także z niemieckimi planami przesiedlenia na
Wschód Żydów z terenu Rzeszy, Protektoratu Czech i Moraw oraz Słowacji.
Jesienią 1941 r. Odilo Globocnik zorganizował w Lublinie sztab całej operacji. Za
całość tego przedsięwzięcia odpowiadało łącznie 450 oficerów SS, w tym 92 członków załóg
trzech obozów zagłady – Bełżca, Sobiboru i Treblinki, oddelegowanych z Kancelarii Führera.
Byli to esesmani, którzy od września 1939 r. do lata 1941 r. realizowali program „Eutanazji”
w Niemczech i podobne metody uśmiercania ludzi mieli wprowadzić w obozach zagłady
w Generalnym Gubernatorstwie. Za logistykę transportów w sztabie Globocnika odpowiadał
Hermann Höfle, za grabież mienia Georg Wippern, a za sprawy gospodarcze, czyli
1
wykorzystanie wyselekcjonowanej żydowskiej siły roboczej Georg Michalsen. Sztab operacji
mieścił się w Lublinie w tzw. koszarach im. Juliusa Schrecka, róg ulicy Spokojnej i Pierackiego
(dzisiaj I Armii Wojska Polskiego). Już w trakcie trwania całej akcji w Lublinie też
organizowano jej zaplecze. W dawnej Lubelskiej Wytwórni Samolotów (fabryka PlageLaśkiewicz) przy ul. Wrońskiej stworzono obóz pracy – tzw. Flugplatz, gdzie znajdowały się
główne magazyny zrabowanego ofiarom mienia, w których więźniowie żydowscy dokonywali
ich segregacji. Na terenie miasta zlokalizowano także magazyn kosztowności i pieniędzy (ul.
Chmielna), zrabowanych medykamentów, kosmetyków i protez inwalidzkich (dawna fabryka
Romana Keindla na Wieniawie) oraz magazyn przedmiotów wartościowych przy ul. Chopina
(obecna Biblioteka KUL).
Akcja zagłady Żydów w GG rozpoczęła się w Lublinie w nocy z 16 na 17 marca 1942
r. Początkowo deportacje objęły Lublin i Lwów oraz części dystryktów lubelskiego
i galicyjskiego. Podczas pierwszej fazy trwania operacji ponad 60 000 Żydów zostało
wysłanych do obozu zagłady w Bełżcu. Kilka tysięcy osób rozstrzelano w poszczególnych
miejscowościach, przede wszystkim na terenie dystryktu Galicja. Masowe egzekucje
stanowiły także element całej operacji. W ich ramach rozstrzeliwano przede wszystkim
osoby, które Niemcy określili jako „niezdolne do transportu” – czyli ludzi starszych,
niedołężnych, inwalidów i dzieci bez rodziców. Rozstrzeliwano także całe społeczności
żydowskie, mieszkające w miejscowościach oddalonych od linii kolejowych, jak było np.
w Józefowie Roztoczańskim w lipcu 1942 r., kiedy to rozstrzelano ponad 1500 osób.
Egzekucje takie określano mianem „przesiedlenia w miejscu”.
W momencie rozpoczęcia masowej zagłady Żydów we wschodniej części GG, na teren
dystryktu lubelskiego skierowane zostały transporty z przesiedlanymi Żydami niemieckimi,
austriackimi, czeskimi i słowackimi. Osiedlano ich początkowo w tzw. gettach tranzytowych,
w: Izbicy, Piaskach, Rejowcu, Opolu Lubelskim, Końskowoli czy Międzyrzecu Podlaskim.
Wcześniej miejscowości te częściowo opróżniane były z Żydów polskich, których w pierwszej
kolejności deportowano do obozów zagłady. Transporty z zagranicy trafiły także do
Włodawy, Zamościa, Kraśniczyna, Siedliszcza, Chełma oraz Dęblina.
W kwietniu 1942 r. uruchomiony został obóz zagłady w Sobiborze, do którego
początkowo skierowano transporty tylko z dystryktu lubelskiego (powiaty puławski,
krasnostawski, chełmski i bialskopodlaski). Od maja tego roku do Sobiboru zaczęto przywozić
także transporty Żydów z zagranicy: z terenu Niemiec, Austrii, Protektoratu Czech i Moraw
oraz Słowacji. Po selekcji w Lublinie, gdzie SS wybierało zdolnych do pracy mężczyzn,
osadzanych następnie w obozie koncentracyjnym na Majdanku, pozostałą część transportów
wysyłano bezpośrednio do Sobiboru, z pominięciem gett tranzytowych. Kolejna fala
transportów z zagranicy, która trafiła do tego obozu, nastąpiła wiosną 1943 r. Do Sobiboru
deportowano wówczas ponad 30 000 Żydów holenderskich i około 5000 Żydów francuskich.
W kwietniu i maju 1942 r. Himmler zadecydował o przyspieszeniu deportacji z gett do
obozów zagłady. Do końca tego roku wszyscy Żydzi niezdolni do pracy mieli być fizycznie
zgładzeni. Zdolnych do pracy nakazano umieszczać w obozach pracy, przede wszystkim na
Lubelszczyźnie. Obozy na tym terenie pozostawały pod osobistą kontrolą Globocnika.
W czerwcu 1942 r. operację zagłady ludności żydowskiej w GG określono kodem
„Akcja Reinhardt”. Stało się to na pamiątkę Reinharda Heydricha, odpowiedzialnego za
2
sprawy żydowskie w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy, protektora Czech i Moraw,
zastrzelonego w zamachu dokonanym przez czeskich bojowców.
W lipcu 1942 r., w związku z decyzją o likwidacji getta warszawskiego, największego
skupiska żydowskiego na terenie GG, uruchomiony został trzeci obóz zagłady – Treblinka.
Kierowano do niego transporty z Warszawy i dystryktu warszawskiego, dystryktu
radomskiego oraz z Okręgu Białystok, znajdującego się poza terenem Generalnego
Gubernatorstwa.
Największa fala deportacji nastąpiła w sierpniu i wrześniu 1942 r. W samym sierpniu,
który z powodzeniem można nazwać najbardziej morderczym miesiącem „Akcji Reinhardt”,
w obozach w Bełżcu i Sobiborze zamordowano ponad 300 000 Żydów.
W miarę trwania całej operacji pojawiało się także coraz więcej przejawów
żydowskiego oporu. Ludzie wyskakiwali z transportów wiozących ich do obozów zagłady,
próbowali ukrywać się w lasach lub na „aryjskiej stronie”, budowali schrony w gettach.
W 1943 r. zaczęły wybuchać bunty, czego przykładem są powstania w gettach warszawskim
i białostockim oraz próby wywołania buntów w gettach we Lwowie i Częstochowie.
Kulminacyjnym momentem tego oporu były powstania więźniów w obozach zagłady
w Treblince i Sobiborze. To właśnie opór żydowski spowodował w dużej mierze, że Himmler
nakazał ostateczne zakończenie „Operacji Reinhardt”. Po powstaniu w obozie zagłady
w Sobiborze, zgodnie z rozkazem Himmlera, wszyscy więźniowie żydowscy przebywający na
terenie dystryktu lubelskiego mieli zostać zgładzeni.
Nastąpiło to w dniach 3 i 4 listopada 1943 r., w ramach Akcji „Erntefest” („Dożynki”).
W ciągu tych dwóch dni w obozie koncentracyjnym na Majdanku oraz w obozach pracy
w Trawnikach i Poniatowej zostało rozstrzelanych ponad 42 000 Żydów.
Tylko nieliczni ze sprawców „Operacji Reinhardt” zostali pociągnięci do
odpowiedzialności karnej za zagładę ponad 1,5 miliona Żydów polskich i zagranicznych.
Jednym z miejsc masowych egzekucji przeprowadzanych w ramach „Akcji Reinhardt”
był las krępiecki, położony około 11 km od Lublina. 22 i 23 kwietnia 1942 r. Niemcy
rozstrzelali tam 2000-3000 Żydów lubelskich, przywiezionych tu z getta na Majdanie
Tatarskim. W tym czasie trwała przerwa w transportach do obozu zagłady w Bełżcu, a obóz
w Sobiborze był dopiero w fazie uruchamiania.
Pierwsze wysiedlenie Żydów w Zamościu, 11 kwietnia 1942 r. – fragment wspomnień
Jekutiela Cwilicha
Dnia 11 kwietnia 1942 r. (dwa dni po Pesach), w godzinach popołudniowych pojawiło się
gestapo, SS, policja konna i niemiecka żandarmeria. Otoczyli getto i nikt nie mógł wyjść. Do Judenratu
podjechał samochód z kilkoma gestapowcami. Gestapo było w Judenracie 10-11 minut. Po tej wizycie
Judenrat wezwał do siebie cala policję żydowską, a wszystkim ludziom kazano wyjść na Rynek
Nowego Miasta. Dwaj członkowie Judenratu i jeden policjant obchodzili całe getto, przeszukując je.
Dwóch innych urzędników z policjantem przyprowadziło rodziny członków Judenratu do budynku Rady
Żydowskiej.
W pół do drugiej na placu zebrano ludzi. Punkt zbiorczy znajdował się na Rynku, z lewej
strony, tam, gdzie Lechman miał swoją restaurację. Na Rynek wyszły całe rodziny, mężczyźni, kobiety
i dzieci, a także rodziny tych, którzy akurat pracowali. Wyszli też starcy. Przyszli również ludzie
z zaświadczeniami z niemieckich placówek pracy. Byli pewni, że z tymi dokumentami zostaną
zawróceni do domu. Gestapowcy wyrzucali te dokumenty i bili nahajkami ich właścicieli po głowach.
3
Zebrani na placu nie mogli ustać na jednym miejscu. Denerwowali się strasznie. Przemieszczali
się z jednego miejsca na drugie. Gestapowcy biegali z nahajkami i bili na prawo i lewo, kazali Żydom
stać spokojnie. Liczyli aż na placu znajdzie się 3000 Żydów.
O piątej po południu gestapowcy udali się z rewolwerami do domów, żeby sprawdzić, czy ktoś
się nie schował.
O dziewiątej wieczorem został podstawiony pociąg, który od piątej stał na dworcu kolejowym.
Niemcy oczekiwali w szeregu z karabinami. Zaczęli krzyczeć, żeby ludzie szli szybciej. Kto pozostawał,
zaraz był zabijany. Ludzie szli szybciej w swojej ostatniej drodze. Zostali poprowadzeni do „Wykrętu”,
koło szkoły. Tam musieli trochę poczekać, a następnie 30 wagonów zostało załadowanych Żydami. Na
dworcu, gdzie byli ładowani Żydzi znajdował się słynny Lome Luksemburg, który krzyknął do
Niemców: „wy mordercy, wy też będziecie ofiarami. Za każdego Żyda zabitego przez was, zginie 10
Niemców…” Niemcy, od razu, na miejscu zastrzelili go.
Wezwano także grabarza Eleszberga, który powinien był przyjechać własną platformą i musiał
zebrać wszystkie ciała, które leżały po drodze prowadzącej do szkoły. Następnie przywiózł je na
dworzec i wrzucał do wagonów, gdzie stali żywi ludzie.
Ten załadunek trwał całą noc. O godzinie czwartej nad ranem pociąg odjechał do Bełżca. Cała
droga nowomiejska pełna była paczek porzuconych przez Żydów, którzy udali się w swoją ostatnią
drogę. Droga była także pełna krwi po zamordowanych. Policjanci musieli zebrać te paczki i zawieźli je
do Judenratu. Krew została przysypana piaskiem.
Na drugi dzień nastąpiło pierwsze otrzeźwienie po tym, co zrobili Niemcy. Ludzie płakali.
W każdym domu były ofiary, o których losie nic nie było wiadomo. Z każdej rodziny ktoś był
wysiedlony. Całe miasto było w żałobie. Nie mogę tego opisać.
Fragmenty zeznań Georga Wipperna, odpowiedzialnego za magazyny „Akcji Reinhardt”,
1962.
Od Oswalda Pohla otrzymałem polecenie utworzenia SS-Standortverwaltung w Lublinie. Do
tego czasu Lublin był oddziałem SS-Standortverwaltung w Warszawie. Stworzyłem wówczas SSStandortverwaltung z oddziałami w Zamościu, Lwowie, Jabłoni, Lubartowie, Chełmie i Trawnikach. (…)
Krótki czas potem zostałem wezwany do Berlina. Przy tej okazji Pohl ujawnił mi, że w Bełżcu
znajduje się obóz przesiedleńczy, który kierowany jest przez kapitana Wirtha ze Stuttgartu. Tenże
Wirth przesyła do Berlina żydowskie kosztowności, które mają być przerabiane w Banku Rzeszy i jest
to niemożliwe, żeby tam je obrabiać. Pohl nakazał mi, żeby te kosztowności zabierać do Lublina, tu
przerabiać je w jedną formę, by mogły być odesłane do Banku Rzeszy. (…)
Pomiędzy Żydami znajdowali się dobrzy fachowcy – jubilerzy, których na podstawie wiedzy
z Berlina, można było pozyskać z KZ Lublin. Mogłem ich stamtąd zabrać do pracy. Nosili numery
więźniarskie z KZ Lublin. Byłem za tych więźniów odpowiedzialny. Wokół baraku, w którym mieszkali
wybudowałem ogrodzenie z drutu kolczastego postawiłem straż. Na prośbę Żydów przydzieliłem im
dwie lub trzy kobiety (ich żony), które zajmowały się żydowskimi mężczyznami. Żydzi przychodzili
sortować rzeczy wartościowe, podczas czego kamienie szlachetne były usuwane z wyrobów
jubilerskich, następnie czyszczono je i pakowano. Metale szlachetne były przetapiane na sztabki. Przy
przetapianiu działała pochodzący z Łodzi Unterscharführer Pflanzer. Specjalistą na tym obszarze był
jeden z Żydów, pochodzący z Czech. Nie pamiętam dziś już jego nazwiska. Sortowanie pieniędzy
nadzorował żydowski dyrektor banku Freund z Pragi. Na jego prośbę wyciągnąłem z KZ Lublin córkę
innego dyrektora banku, która zatrudniona była w baraku mężczyzn.
Rzeczy wartościowe pochodziły z Warszawy, Krakowa, Lwowa, Lublina i specjalnie z „obozów
końcowych” w Bełżcu, Sobiborze i Majdanku. Jak mi się wydaje, z Treblinki rzeczy te przywożone były
za pośrednictwem dowódcy SS i policji w Warszawie. (…)
Tekstylia były przywożone na Flugplatz w Lublinie. To były olbrzymie ilości. Normalnie
przyjeżdżało 20-30 wagonów z odzieżą dziennie. Następnie odzież była składana w halach. Kiedy
w halach nie było więcej miejsca, odzież składowano pod gołym niebem. (…)
Fragment zeznania Kurta Franza, esesmana służącego w obozach zagłady w Bełżcu
i Treblince.
Osobiście słyszałem, jak Wirth całkiem przekonującym głosem wyjaśniał Żydom, że zostaną
dalej deportowani, ale wcześniej, z powodów higienicznych muszą się wykąpać, a ich ubrania zostaną
wydezynfekowane. W baraku rozbieralni znajdował się pojemnik dla przetrzymywania kosztowności.
Dla Żydów miało być jasne, że po kąpieli kosztowności te zostaną im zwrócone. Do dzisiaj słyszę, jak
Żydzi oklaskiwali przemówienie Wirtha. Zachowanie Żydów wskazywało, że wierzyli Wirthowi.
4