Niejadkom mowimy NIE
Transkrypt
Niejadkom mowimy NIE
Niejadkom mówimy NIE! Kim jest niejadek? Wielu osób się oburzy na to pytanie, bo przecież wiadomo – to dziecko, które nie chce jeść. Racja. Ale czy ono zawsze nie chce jeść, czy tylko wówczas, gdy tego chcą dorośli? Maluch, który nie jada w ogóle, traci na wadze, nie ma siły na zabawę, codzienne czynności ani nawet na wybuchowe reakcje czy intensywny płacz. Nie jest zatem niejadkiem, tylko dzieckiem chorym, wymagającym natychmiastowej opieki lekarskiej. Mianem niejadka określa się zazwyczaj dziecko, które marudzi przy jedzeniu. I mimo „niejedzenia” ma siłę na zabawę, protesty, targowanie się, że „tego nie zje, a tamto tylko spróbuje”, kłótnie itd. Poradniki kulinarne pełne są sugestii, jak urozmaicić wygląd jedzenia, by dziecko zechciało się nim zainteresować. Królują fikuśne marchewki-żyrafy, jajka-żaglówki, ogórki-krokodyle, czyli bardzo pomysłowe i pracochłonne dekoracje, które powinny pełnić funkcje estetyczne, a nie dietetyczne. Czyżby dziecko nie chciało jeść, bo nie podoba mu się potrawa? Nie je, bo nie jest głodny? Dziecko to mały człowiek, prawie taki sam jak osoba czytająca ten tekst. O tym „prawie” za chwilkę, ale najpierw proszę o odpowiedź – czy gdy są Państwo naprawdę głodni, to marchewkowa żyrafa lub jajko-żaglówka będą konieczne, byście zechcieli spożyć posiłek? Gdy nas dopadnie głód, zjadamy wszystko, co wpadnie w ręce. Często w takich chwilach łamiemy wiele postanowień, zdroworozsądkowych założeń. Głodnych do jedzenia nie trzeba namawiać. Może więc niejadek nie chce jeść, bo po prostu nie jest głodny? A to dlatego, że: już przed chwilą coś zjadł, niedawno pił słodkie napoje, soki owocowe, jeszcze nie zdążył strawić poprzedniego posiłku, napoju, lub po prostu w tej chwili chce się zająć czymś innym, a nie jedzeniem. Gdy nas, dorosłych, coś zafrapuje, też czasem zapominamy o posiłku. A przecież dziecko ma wokół siebie o wiele więcej nowych rzeczy, zjawisk, wartych poznania i znacznie ważniejszych niż kilka kolejnych łyżek potrawy. Odczuwania głodu i sytości trzeba się nauczyć, podobnie jak chodzenia, mówienia czy postrzegania dzieł sztuki. Dajmy dziecku szansę, by odczuło głód. Jego organizmowi nic złego się nie stanie, gdy ominie posiłek. A może przekarmiony? Mały człowiek, prawie taki jak dorosły, powinien zjadać posiłki prawie takie jak opiekunowie, tylko mniejsze. Przekarmiany, nie ma ochoty na więcej. Normalne – prawda? Łatwo się pogubić w ilości podawanego pokarmu, zwłaszcza gdy nad posiłkami czuwa zamiennie kilka osób. Dlatego warto np. zapisywać, co dziecko zjadło, by zbilansować jego całodzienny jadłospis. Można to też fotografować, uwzględniając wszystko łącznie z napojami – każdy kęs, cukierek, ciasteczko, łyżeczkę serka, kilka łyków soku itd. Zwróćmy przy okazji na częstotliwość jedzenia. Czas trawienia posiłku zajmuje około 3 godzin. Może on się wydłużyć w zależności od składu potrawy, np. składniki tłuste trawimy dłużej. Dlatego nie należy dokarmiać dziecka co godzinę czy dwie, tylko pozwolić, by jego organizm poradził sobie z poprzednią porcją jedzenia, nim dostarczymy mu kolejną. Nawet pół jabłuszka, kilka winogron czy porcja soku owocowego to już coś, z czym żołądek musi się zmagać! Bystry manipulant Mały człowiek uczy się, naśladując dorosłych. Nawet gdy nie rozumie znaczenia poszczególnych słów czy zdań, to już odbiera emocje otaczających osób. Gdy rodzice są spokojni, lubią jeść i przy stole panuje spokojna atmosfera, udzieli się to dziecku. Jeśli jednak ktoś demonstruje np. niechęć do jakiejś potrawy, maluch zacznie go naśladować, nawet nie rozumiejąc, po co to robi. Co gorsza, może rozszerzyć to zachowanie ogólnie na czynność jedzenia. Rozważmy też następujące sytuacje: gdy dziecko odmawia jedzenia, natychmiast ktoś się nim zajmuje, nakłania, czyli poświęca mu czas, gdy dziecko grzecznie wszystko „sprzątnie” z talerza, dorośli odchodzą do swoich zajęć, a mały człowiek musi sam się bawić. Które zachowanie wybrać, by zapewnić sobie uwagę opiekunów? No właśnie – lepiej nie jeść! Wybredny i powolny Grzebiący godzinami w talerzu niejadek, wybierający produkty, na które ma chęć, a których stanowczo odmawia, to też zmartwienie wielu rodziców. Długie „nasiadówki” przy posiłkach są nie do pomyślenia w sytuacjach, gdy o żywność trzeba walczyć, porcje są małe, a chętnych wielu. I wcale nie chodzi tu o cierpiące głód afrykańskie dzieci czy wychowanków strasznych przytułków. Tak dzieje się i u nas, np. podczas dzielenia na dziecięcej imprezie czekolady, tortu, lodów, frytek itp. Zamiast zmuszania siłą do jedzenia, lepiej wybrednemu, powolnemu niejadkowi ograniczyć czas spożywania posiłku, oczywiście uprzednio informując go o tym. Przydatnym urządzeniem, ładnie obrazującym upływ czasu, jest mechaniczny kuchenny minutnik. Dajemy dziecku np. pół godziny na zjedzenie porcji. Dorośli się nim w tym czasie nie zajmują, niech maluch robi co chce. Gdy minutnik zadzwoni, sprzątamy talerze niezależnie od ilości zjedzonego dania. Pomagamy niejadkowi – strategia działania Dorośli domownicy opracowują wspólną strategię, której wszyscy bezwzględnie przestrzegają: Ustalamy godziny posiłków i pilnujemy ich. Pomiędzy posiłkami można się napić wody. Po kilkunastu dniach organizm dziecka zacznie reagować uczuciem głodu o określonych godzinach. Ustalamy miejsce spożywania posiłków. Wszyscy domownicy jedzą tylko tam, nie zajmując się przy tym innymi czynnościami. Pozwalamy dziecku zjeść tyle, na ile ma ochotę. Jeśli zje za mało, nadrobi braki podczas kolejnego posiłku. Odejście od stołu uważamy zawsze za sygnał zakończenia jedzenia i zabieramy niedokończone danie. Jeśli to konieczne, ustalamy czas trwania posiłku, np. używając minutnika. Nie ganimy niejadka za niezjedzenie zawartości talerza, „zapominamy” o tym fakcie. Chwalimy dziecko za grzeczne zachowanie przy stole, za zjedzenie posiłku, zwracamy na nie uwagę, rozmawiamy. Po jedzeniu planujemy bardzo atrakcyjną dla dziecka czynność/zabawę. autor: Wisia Karolewska, dietetyk Tekst pochodzi z kwartalnika „Twój Junior” dostępnego w salonach Empik.