Kamil Godziek „CZERWONY BÓG WSZECHŚWIATA” Niezależnie

Transkrypt

Kamil Godziek „CZERWONY BÓG WSZECHŚWIATA” Niezależnie
Kamil Godziek
Zespół Szkół Ogólnokształcących im. Jana Pawła II w Pawłowicach
„CZERWONY BÓG WSZECHŚWIATA”
Niezależnie od tego, jak daleko sięgniemy w przyszłość, zawsze będzie się działo coś nowego,
zdobędziemy nowe informacje, poznamy nowe światy, staniemy się świadkami nieustannego
rozrastania się sfery życia, świadomości i pamięci.
[ Freeman Dyson, Infinite In All Directions ]
Pominąwszy Księżyc, to właśnie Mars działa na ludzką wyobraźnię jak żaden inny obiekt
astronomiczny. Rodzi wizję odległego życia na dalekiej planecie, która fascynowała ludzi od zarania
dziejów i fascynuje z nie mniejszą siłą po dziś dzień. Już w IV w. p.n.e. grecki uczony Arystoteles
zaobserwował, że Mars zniknął za Księżycem podczas okultacji, czyli zjawiska polegającego na
przejściu ciała niebieskiego pomiędzy innym obiektem astronomicznym. Nie tylko Grecy przejawiali
zainteresowanie Czerwoną Planetą, starożytna literatura Chin, dokumentuje, że także w IV wieku
p.n.e. chińscy astronomowie dokonywali różnorodnych odkryć dotyczących Marsa. Wśród wielu
nowożytnych pasjonatów Marsa był Giovanni Schiaparelli. Naukowiec ten dostrzegł na powierzchni
Czerwonej Planety długie, proste linie, które nazwał „canali”, co w języku włoskim oznacza
‘cieśniny’. Owymi cieśninami zainteresował się pewien amerykański milioner, który w XIX wieku po
długich obserwacjach stwierdził, że wykopała je marsjańska inteligencja. Początkowo entuzjastycznie
przyjęta koncepcja, równie szybko odeszłaby w niepamięć, gdyby nie znalazła licznych często
zaskakujących rozwinięć w literaturze fantastycznej. No cóż, to potwierdzałoby twierdzenie
ponadczasowego A. Einsteina Logika zaprowadzi cię z punktu A do B. Wyobraźnia zabierze cię
wszędzie. Mimo upływu kolejnych wieków następne pokolenie zadaje sobie wciąż to samo pytanie:
Czy istnieje przynajmniej zalążek życia na Marsie? I tutaj musimy zmierzyć się z mnóstwem
spekulacji dotyczących pierwotnego życia na Czerwonej Planecie. Jedni twierdzą, że to właśnie na
marsjańskim meteorycie ALH84001, który spadł na Antarktydę około 13 000 lat temu, znaleziono
rurkowate twory, które w jakimś stopniu mogły być skamieniałościami mikroorganizmów. Z kolei
hipoteza H.G. Wellsa zakłada istnienie Marsjan zamierzających w bezlitosny sposób przejąć władzę
na Ziemi. Śmiem twierdzić, że teoria ta jest wiarygodna chyba tylko dla prawdziwych maniaków
science fiction, bo z perspektywy nauki jest bardzo mało prawdopodobna, a wręcz - wykluczona.
Spekulacji na temat życia na Marsie jest wiele, a wynikają one z faktu, że my, Ziemianie chcemy
wierzyć, że nie jesteśmy osamotnionym istnieniem w tak ogromnym Wszechświecie. Nadzieja na
istnienie innej cywilizacji rodzi kolejne pytania: Czy Marsjanie są podobni do ludzi, czy zupełnie
inni? Jak zatem zareagowalibyśmy na ich widok? Co takiego posiadają, że mogą funkcjonować na tak
odległej planecie? Czy bylibyśmy w stanie się ze sobą porozumieć? Pytań pozostających bez
odpowiedzi jest wciąż bardzo wiele i trudno będzie to zmienić, póki nie poznamy pozaziemskiej
cywilizacji osobiście. Pozostajemy zatem nadal na etapie przypuszczeń. Naukowcy zakładają, że
inna cywilizacja dysponuje technologią znacznie bardziej rozwiniętą niż nasza. Skłonny jestem
mniemać, że ich myśl rozwojowa podążyła innymi drogami niż nasza i nie bylibyśmy w stanie się
zrozumieć, bo dysponowalibyśmy zupełnie odmiennym zasobem informacji i odniesień. Jedno
natomiast jest pewne, ewentualne spotkanie z nimi wywołałoby w nas konsternację, ekscytację i
ciekawość. Czy dla takich kolumbowskich emocji i wrażeń towarzyszących wielokroć odkrywcom
nie warto nadal wierzyć i szukać? Z drugiej strony rację miał nasz światowej miary fantasta Stanisław
Lem, zauważając: Człowiek wyruszył na spotkanie innych światów, innych cywilizacji, nie
poznawszy do końca własnych zakamarków, ślepych dróg, studni, zabarykadowanych, ciemnych
drzwi.
Zastanówmy się zatem nad kwestią, czy warunki panujące na Marsie sprzyjają istnieniu
jakichkolwiek form życia? Chociaż, jak dziś wiemy, jest to planeta najbardziej, spośród wszystkich
znajdujących się w naszym Układzie Słonecznym, podobna do Ziemi, to panujące tam warunki
wykluczają istnienie życia podobnego do ziemskiego. Czwarta planeta Układu Słonecznego jest
prawie dwa razy mniejsza od Ziemi, jej średnica wynosi 6794 km, a masa 11% masy Ziemi, co
sprawia, że jej gęstość jest mniejsza niż gęstość naszej planety. Mars charakteryzuje się ciekawą,
zróżnicowaną budową. W dużym stopniu pokryty jest zamarzniętą, kamienistą pustynią składającą się
głównie z krzemionki i bazaltu. Tlenek żelaza zabarwia jego powierzchnię i atmosferę na
charakterystyczny czerwony kolor. Z pewnością takich malowniczych czerwono rudych krajobrazów
nie zobaczymy nigdzie indziej! Na jego powierzchni można znaleźć wulkany, kaniony i kratery- są
to prawdziwe olbrzymy, w porównaniu do ich ziemskich odpowiedników. Co do tych ostatnich
naukowcy przypuszczają, że powstały głównie w wyniku Wielkiego Bombardowania Meteorytowego
ponad 3,8 mld lat temu. Teorię bombardowania potwierdza fakt, że około 60% powierzchni Marsa
tworzą wyżyny ulokowane głównie w jego południowej części, co ciekawe najdłuższa z nich
rozciąga się na 8000 km, natomiast w północnej części znajdują się liczne rozległe niziny pokryte
lawą. Przyjdzie nam zatem podzielić wrażenia i refleksje bohatera książki Antoine’a de SaintExupery’ego odbywającego międzyplanetarną podróż: Co za śmieszna planeta- pomyślał Mały
Książę- cała sucha, zupełnie spiczasta i do tego słona. To niezwykle trudne i wymagające
ukształtowanie terenu dla ludzkich form istnienia. A to nie jedyny problem, z jakim przyjdzie się
zmierzyć! Znacznie poważniejszym jest bardzo mała zawartość tlenu w atmosferze, która jest rzadsza
od ziemskiej aż o 150 razy i składa się na nią w 95% trujący CO2, w 2-3% azot, 1-2% argon i
zaledwie w 0,1-0,4% tlen. Ciśnienie atmosferyczne na Marsie jest stukrotnie mniejsze niż na Ziemi.
Pocieszający natomiast jest fakt, że występują tam cztery cykliczne pory roku, wieje również wiatr, a
chmury na marsjańskim niebie są podobne do tych ziemskich. Z pewnością trzeba byłoby
dostosować do marsjańskiego cyklu czasowego nasze kalendarze i zegarki, gdyż rok marsjański trwa
ziemskie 2 lata. Niedostosowanie kalendarza doprowadziłoby do tego, że Boże Narodzenie
wypadłoby w środku lata! To niestety koniec dobrych wiadomości! Bowiem wspomnieć trzeba
również o częstych burzach piaskowych, silnych huraganowych wiatrach i temperaturze sięgającej 630C. Nie dysponowalibyśmy dziś tak bogatą wiedza na temat warunków panujących na Czerwonej
Planecie, gdyby nie dane przekazane przez liczne marsjańskie łaziki takie jak np. słynny Curiosity
czy lądowniki wysyłane od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku po dzień dzisiejszy.
Dziś znacznie bardziej realne wydają się koncepcje przeniesienia ziemskiego życia na Marsa. Już
od pięćdziesięciu lat naukowcy opracowują strategie, wysyłają na Czerwona Planetę sondy
zwiadowcze i lądowniki. Jedno jest pewne, ten kosmiczny wyścig kiedyś się skończy i będzie to
wielka chwila dla ludzkości, bo przecież gra toczy się o niezmierzone bogactwa naturalne. Podbojem
Marsa zainteresowane są nie tylko państwa, ale także prywatni inwestorzy, np. firma Space X
zamierza do 2050 roku wysłać na Czerwoną Planetę 80 tys. ludzi. Chińczycy planują serię lotów w
latach 2040-2060 i to nie bez przyczyny, bowiem to właśnie Daleki Wschód boryka się już dziś z
ogromnym przeludnieniem. Kolejnym problemem jest pogarszający się stan środowiska naturalnego
i wyczerpujące się zasoby naturalne na Ziemi. Być może rozwiązaniem i tych problemów stanie się
w przyszłości zasiedlenie Marsa? Obyśmy jednak nie musieli doświadczyć prawdziwości
pesymistycznego sądu Ray’a Bradbury’ego zawartego w „Kronikach marsjańskich”: Życie na Ziemi
nigdy nie zmierzało do niczego dobrego. Nauka za bardzo nas wyprzedziła i ludzie zagubili się w
mechanicznej dżungli,[…]. Nasza uwaga skupia się tam, gdzie nie powinna, na maszynach, zamiast
na sposobach kierowania nimi. Wojny stawały się coraz większe i groźniejsze, aż w końcu
zamordowały Ziemię. To właśnie oznacza milczące radio. Przed tym właśnie uciekliśmy.
A propos radia. Informacja, bez dostępu do której nasza cywilizacja nie może istnieć, pobiegnie z
Ziemi na Marsa w postaci sygnałów radiowych, a każdy osadnik marsjański w ciągu kilku minut
uzyska dostęp do informacji zapisanych na Ziemi. Niestety, marsjańscy imigranci zostaną
pozbawieni bezpośredniego połączenia telefonicznego z Ziemią ze względu na odległość dzielącą
planety. Sygnał nie może popłynąć szybciej niż prędkość światła, dlatego na komunikat: „E. T.
dzwoni dom” bohater filmu Stevena Spielberga musiałby czekać cztery minuty.
Ewentualne przeniesienie życia na czwartą planetę naszego Układu Słonecznego byłoby możliwe
po zrealizowaniu wielu istotnych, kosztownych i ryzykownych przedsięwzięć. Już na początku
nieodzowne wydaje się stworzenie nowej atmosfery uwolnionej od dwutlenku węgla i wzbogaconej
o azot i tlen. W tym celu należałoby podnieść temperaturę, aby stopić polarne czapy, w których
uwięziony jest dwutlenek węgla. Można by tego dokonać dwojako: bombardując je asteroidami lub
umieszczając na orbicie Marsa gigantyczne zwierciadła ogniskujące promienie słoneczne. A może
dałoby się przetransportować większą ilość gazów cieplarnianych stanowiących na Ziemi duży
problem, a na Marsie będących prawdziwym błogosławieństwem? ( To raczej najmniej realny
scenariusz!)
Jak wiemy z lekcji biologii i chemii, tlen to podstawowy substrat naszego życia, bez niego życie
ludzi jest niemożliwe, nie wliczając w to roślin, zwierząt czy nawet najprostszych
jednokomórkowych organizmów. Zbyt niski poziom tlenu to ogromna bariera dla przewidywanych
kolonii na Marsie. Moim zdaniem, jedyną słuszną drogą jest wdrożenie czegoś na wzór koncepcji
„Biosfera II”. Projekt ten zakłada, że życie na oddalonej o lata świetlne planecie będzie odbywać się
w ogromnych, szczelnie zabezpieczonych budynkach, przypominających szklarnie. Budynki te będą
wypełnione tlenem, dzięki któremu życie ludzi, roślin i zwierząt będzie tam w ogóle możliwe. Mimo,
że „Biosfera II” nie odniosła sukcesu, w najbliższym i najbardziej dopracowanym jak na razie
stopniu, przedstawiła nam koncepcję życia na planecie boga Aresa.
Wielu znawców tematu uważa, że korzystniejszym i łatwiejszym rozwiązaniem byłoby wysłanie
statkiem kosmicznym grupy bakterii, które stworzyłyby najważniejszy czynnik potrzebny do życia,
mianowicie atmosferę. Dzięki niej można byłoby wprowadzić gazy cieplarniane, które
zatrzymywałyby ciepło słoneczne, co w pewien sposób przyczyniłoby się do ocieplenia klimatu na
Marsie. Cieplejszy klimat zniwelowałby ogromne wahania temperatur wynoszące nawet od -125
stopni do 220C. Wielce prawdopodobne, że woda w formie wiecznej zmarzliny zaczęłaby się
wówczas topić i spływać dawnymi kanałami, użyźniając w ten sposób glebę. Teoretycznie dzięki
takiemu dostosowaniu Marsa mogłaby zaaklimatyzować się roślinność, niestety, nikt nie może dać
nam gwarancji, że zakończyłoby się to sukcesem, bo to przecież nie plantowanie ogródka
przydomowego, a przekształcanie oddalonej o setki milionów kilometrów planety.
Projekt z wizją Marsa w przeszłości, kiedy była na nim jeszcze woda, przedstawił amerykański
informatyk i wielbiciel astronomii Kevin Gill. Założył on, że miliardy lat temu na Marsie
występowała w niezliczonej ilości woda, a więc idąc dalszym tokiem rozumowania, musiały być
także roślinny, które rosły głównie na terenach okalających równik, gdyż są tam najlepsze warunki do
ich rozwoju. Obraz Marsa stworzony przez Gilla, może nam w pewien sposób zilustrować, jak
mógłby wyglądać Mars, gdyby odpowiednie kultury bakterii stworzyły warunki do życia na tej
planecie. Terraformowanie wybiega jednak całkowicie poza nasze dzisiejsze możliwości, a sam jej
proces trwałby, moim zdaniem, zbyt długo, no i pozostaje jeszcze kłopotliwa sprawa związana ze
słoną wodą, bo taka właśnie występuje na Marsie.
Znacznie lepszym pomysłem jest, jak już wcześniej wspomniałem, wybudowanie ogromnych
szklanych budynków. I mimo że proces dostarczania potrzebnych materiałów jest trudny, to i tak
projekt ten zakończyłby się wcześniej niż terraformowanie. Ogromne budynki szklane należałoby
wybudować wokół równika, gdyż są tam najmniejsze skoki temperatur i jest to najcieplejszy rejon na
Marsie. Jak już zauważyliśmy, transport materiałów na Marsa nie jest prostą rzeczą, ale warto
podkreślić, że postęp techniczny z roku na rok jest coraz większy i pewnie za kilkadziesiąt lat loty na
tę planetę będą trwać o wiele krócej niż dziś, a ich częstotliwość wzrośnie. Problem drogiego
transportu możne rozwiązać fakt, że podstawowym budulcem powierzchni Marsa jest krzemionka i to
właśnie z niej można by wytwarzać powierzchnie szklane, użyte później do budowy szklarni, więc
zostaje nam tylko skonstruowanie i przetransportowanie maszyn, które byłyby zdolne do produkcji
potrzebnego materiału. Szkło musi być odpowiednio grube i ponadto musi mieć właściwości
absorbujące szkodliwe promieniowanie jonizujące, które jest wielkim zagrożeniem dla organizmów
żywych. Życie odbywałoby się tylko i wyłącznie w szklarniach, które byłyby połączone ze sobą
systemem korytarzy, tak aby przyszli kolonizatorzy nie musieli często wychodzić na zewnątrz.
Powód jest bardzo prosty, mianowicie kombinezon, który jest konieczny do przebywania w otwartej
powierzchni Marsa, jest bardzo ciężki i niewygodny. Fizyk Michał Czapski jako jedyny Polak brał
udział w projekcie symulującym bazę marsjańską w stanie Utah w USA i, jak sam stwierdził, jednym
z problemów jest skafander, który już po 2 godzinach użytkowania potrafił wywołać u niego duże
zmęczenie. Tak więc, stosowanie kosmicznego kombinezonu powinno być ostatecznością. Dużo
tańszym i łatwiejszym rozwiązaniem byłoby wykorzystanie drukarek 3D. Jeden z alternatywnych
projektów zakłada, że drukują one z
marsjańskich surowców ściany i dach budowli
przypominających namioty.
Również energia jest konieczna do życia na Ziemi, zatem nie może zabraknąć jej na Marsie! Tylko
skąd ją czerpać? Wydaje mi się, że całkiem dobrym pomysłem może być energia geotermalna, której
źródła prawdopodobnie znajdują się na terenach okołorównikowych, dzięki jej wykorzystaniu w
znaczny sposób moglibyśmy ocieplić szklane budynki. Kolejnym źródłem energii mogłyby być
wiatry słoneczne, które zawdzięczają swoją siłę bardzo słabemu polu magnetycznemu Marsa. Energia
ta mogłaby być przeniesiona na wirniki w wiatrakach, a te dostarczałyby ją np. do zasilania lamp
ksenonowych w szklarniach. Lampy są ważnym elementem, ponieważ ilość energii słonecznej
docierającej na Czerwoną Planetę jest o połowę mniejsza niż na Ziemię, wiążę się to z większą
odległością, jaka dzieli Mars i Słońce. Warto też zastanowić się nad panelami słonecznymi, które
także pomogłyby nam ogrzać szklarnie lub gromadziłyby zapas energii na wypadek jej deficytu.
Kolejną podstawową rzeczą, bez której nie ma życia na Marsie, jest woda. Powszechnie panujący
pogląd, że Mars jest suchą planetą, nie jest zgodny z prawdą, gdyż woda zamarzła w wyniku
wysokich mrozów i jest ukryta w formie zmarzliny pod powierzchnią gruntu. Gdyby ją ogrzać,
można byłoby wydobywać ją systemem głębinowym, a potem transportować rurociągami do
specjalnego basenu, umieszczonego w ogrzewanym szklanym budynku. Wodę przed użyciem należy
poddać procesowi uzdatniania, krystalizacji lub skraplania, ponieważ jest ona w znacznym stopniu
zasolona, co wywołałoby tylko jeszcze większe pragnienie, a w przypadku roślin skończyłoby się ich
śmiercią. Skoro mamy światło, CO2, z którego głównie składa się atmosfera Marsa, ciepło i wodę,
możemy posadzić nasze pierwsze rośliny! Oczywiście nie każdy gatunek roślin będzie nadawał się do
uprawy na Czerwonej Planecie. Gdyby jednak wyhodowanie roślin w czerwonej glebie okazało się
zbyt trudne, moglibyśmy zastosować znacznie wydajniejszą uprawę hydroponiczną, polegającą na
hodowli roślin nie w gruncie, a na pożywkach wodnych, które zawierają wysoko zmineralizowany
skład, zapewniający rozrost każdego gatunku roślin. Hydroponika zapobiegłaby także rozwojowi
mikrobów, które obwinia się o produkcję ogromnych ilości dwutlenku węgla, a jego nadmiar mógłby
spowodować śmierć mieszkających tam zwierząt i ludzi. Co ciekawe, to właśnie mikroby były jedną
z przyczyn porażki projektu „Biosfera II”. Dzięki produkcji tlenu przez rośliny moglibyśmy zacząć
uszczelniać obiekt, tak aby pozbyć się w większości szkodliwego dla nas dwutlenku węgla.
Oczywiście nie w całości, bo przecież musi zachodzić u roślin proces fotosyntezy! Gdyby hodowla
roślin przyniosła oczekiwane przez wszystkich rezultaty, można byłoby zacząć hodować pierwsze
zwierzęta. Moim zdaniem, powinny to być mało wymagające i odporne na choroby gatunki, które
dawałyby pokarm ludziom. O ironio! Z tego wynika, że tak naprawdę wcale nie zależy nam ma
poznaniu nowych światów i ich mieszkańców. Właściwy, aczkolwiek głęboko skrywany, cel wielkich
kosmicznych wypraw precyzyjnie określił w powieści „Solaris” Lem: Wyruszamy w kosmos,
przygotowani na wszystko, to znaczy, na samotność, na walkę, męczeństwo i śmierć. […]
Tymczasem, tymczasem to nie wszystko, a nasza gotowość okazuje się pozą. Wcale nie chcemy
zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. Jedne planety mają być
pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy
humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i
w zamian przejąć ich dziedzictwo. […] Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych
światów. Potrzeba nam luster.
W kwestii ewentualnego budowania potężnych szklarni i zaludniania Marsa jest jeszcze ogrom
spraw do ustalenia i przemyślenia, jedno jest pewne, będzie odbywać się to metodą prób i błędów, bo
nawet najbardziej wykształceni w tej dziedzinie ludzie mają prawo do pomyłek i nikt z nich nie jest
nieomylny. Z perspektywy ziemskiej możemy gdybać, że plan kolonizacji Marsa musi się udać, ale
przecież to obca planeta, która pewnie zaskoczy nas jeszcze w niejednej kwestii. Żeby tych
niespodzianek było jak najmniej, trzeba ją dalej badać, a nawet robić to o wiele intensywniej niż
dotychczas, w tym pomogą nam nauki ścisłe m. in.: matematyka, fizyka, geografia czy chemia.
Poznając je, zaczęliśmy coraz to bardziej rozumieć świat i dzięki nim jesteśmy teraz tak blisko, a
zarazem tak daleko od poznania prawdy o istocie Wszechświata. Z racji tego, że jesteśmy
Ziemianami, musimy dostosować warunki panujące na Marsie do naszych potrzeb, by
zrekompensować sobie to, czego nie będziemy w stanie ze sobą przywieźć. Wielce prawdopodobne,
że żyjąc jakiś czas w tamtejszych warunkach nasze organizmy dostosują się w drodze ewolucji do
panujących tam specyficznych warunków i będziemy coraz mniej zależni od Ziemi. Trzeba zatem
uczyć się fizyki, ale nie tylko jej- również pozostałych dyscyplin, by zrozumieć zjawiska i prawa
rządzące życiem i światem i właściwie ocenić ich wagę dla naszego życia tu na Ziemi oraz w innych
pozaziemskich warunkach. Wówczas dopiero dostrzeżemy, które z nich mają charakter uniwersalny,
a które przypisane są wyłącznie naszej planecie. Może niepostrzeżenie właśnie tą drogą poznamy
odwieczne zasady działania Boskiego zegara? Bardziej skłony jestem przypisać jednak rację jak
zawsze ironicznie zdystansowanej do świata i człowieka poetce Wisławie Szymborskiej, która
zauważa:
Kosmiczny savoir-vivre
choć milczy na nasz temat,
to jednak czegoś od nas się domaga:
trochę uwagi, kilku zdań z Pascala
i zdumionego udziału w tej grze
o regułach nieznanych.
Wszak ograniczenie poznania leży, niestety, nie w tym, co zewnętrzne, a w naszej ludzkiej naturze,
co trafnie wyraził wspomniany już przeze mnie fantasta Stanisław Lem: Człowiek może ogarnąć tak
niewiele rzeczy naraz; widzimy tylko to, co dzieje się przed nami, tu i teraz unaocznienie sobie
równocześnie mnogości procesów, jakkolwiek związanych ze sobą, jakkolwiek się nawet
uzupełniających, przekracza jego możliwości. Doświadczamy tego nawet wobec zjawisk względnie
prostych. A zatem może właśnie zmiana odwiecznego, wyłącznie ziemskiego punktu widzenia
przypisanego naturze ludzkiej pozwoli nam poznać, czym mierzyć potęgę nauki i na czym polega
istota prawdy zawarta w słowach wypowiedzianych przez Fausta Goethego: Wszelka teoria jest szara,
drogi przyjacielu, a złote drzewo życia jest wiecznie zielone...”.

Podobne dokumenty