Rodzina katolicka

Transkrypt

Rodzina katolicka
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
Czy którykolwiek ze Świętych może się równać w oczach dzieci ze świętym Mikołajem?
Przecież nawet dźwięk jego imienia ma w sobie niezwykłą magię i wywołuje w myślach obraz
choinki, pod którą piętrzą się prezenty (oczywiście te największe i najbardziej upragnione są
zwykle zbyt duże, by zmieścić się pod drzewkiem, więc grzecznie stoją z boku i czekają, aż je
zauważycie). W samej osobie świętego Mikołaja jest coś przyjemnie tajemniczego i podniecającego,
ponieważ nikt go nigdy nie wiedział: my tylko wyobrażamy go sobie jako starca z siwą brodą
zakradającego się do domu przez komin i przynoszącego grzecznym dzieciom prezenty, a
niegrzecznym rózgi. Jednak ten Święty, w którego imieniu co roku dostajemy na Boże Narodzenie prezenty, to
prawdziwa osoba. Mikołaj żył naprawdę, wiele lat temu, daleko na Wschodzie, a my możemy
się wiele dowiedzieć o jego losach.
Rodzice Mikołaja byli bardzo bogaci i szanowani, ale nade wszystko w świecie pragnęli mieć
syna. Ponieważ byli chrześcijanami, przez wiele lat modlili się do Boga, aby im go zesłał, a
kiedy wreszcie urodził się Mikołaj, ich radości nie było końca.
Oboje uważali, że ich synek jest niezwykły. Rzeczywiście, Mikołaj był mądrzejszy i lepszy niż
inne dzieci i nigdy nie sprawiał kłopotów mamie, ale kiedy był jeszcze bardzo mały, kraj
nawiedziła straszliwa zaraza, która zabrała oboje jego rodziców. Odtąd Mikołaj został na
świecie całkiem sam.
Odziedziczył oczywiście wszystkie bogactwa swego ojca, a wśród nich trzy sztabki złota.
Właśnie te sztabki uważał za największy skarb i cenił dużo bardziej, niż całą resztę.
W tym samym mieście, mieszkał pewien szlachetny człowiek, który miał trzy córki. Niegdyś był
bardzo bogaty, ale wielkie nieszczęścia odebrały mu majątek – teraz jego rodzina była tak
biedna, że niemal nie miała z czego żyć.
1 / 11
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
Nadszedł w końcu taki dzień, kiedy zabrakło im nawet chleba. Wówczas córki zwróciły się do
ojca z prośbą:
– Pozwól nam wyjść na ulicę i żebrać, albo w inny sposób zarabiać pieniądze, bo inaczej
umrzemy z głodu.
Ale ojciec odparł:
– Nie dzisiaj, moje kochane. Nie mogę jeszcze pogodzić się z tą myślą. Poczekajcie
przynajmniej do jutra, może zdarzy się coś, co ocali moje córki od tak wielkiej hańby.
Okno w komnacie było szeroko otwarte i ich rozmowę usłyszał Mikołaj, który przechodził
właśnie obok. Okropna wydała mu się myśl, że tak szlachetna rodzina znajduje się w tak
wielkiej biedzie, nie mając nawet chleba, dlatego zaczął się zastanawiać, jakby im pomóc.
Wiedział, że są zbyt dumni, by przyjąć od niego pieniądze, głowił się więc nad innym
sposobem. Wtedy przypomniał sobie o złotych sztabkach. Jeszcze tej samej nocy wziął jedną z
nich i po kryjomu udał się do domu biedaków – chciał tak podrzucić sztabkę, by nikt się nie
zorientował, kto ją przyniósł.
Ku radości Mikołaja okazało się, że otwarte jest małe okienko, na tyle nisko, by mógł do niego
sięgnąć stanąwszy na palcach. Wrzucił szybko do środka złotą sztabkę i natychmiast uciekł,
nim ktoś go zobaczył. (Czy rozumiecie teraz, dlaczego święty Mikołaj zjawia się w takiej
tajemnicy?)
A w obdarowanym domu nieszczęsny ojciec czuwał nad snem swych biednych córek.
Rozważał, czy została im jeszcze jakaś nadzieja i modlił się żarliwie do Boga o pomoc. Nagle
coś spadło mu pod stopy – ku swej ogromnej radości i zdumieniu stwierdził, że jest to sztabka
czystego złota.
– Moje dziecko – zawołał pokazując sztabkę najstarszej z córek. – Spójrz, Bóg wysłuchał mych
modłów i zesłał nam to z Nieba. Ta sztabka wystarczy aż nadto na nasze potrzeby. Zawołaj
siostry, by i one doznały pociechy, a ja pójdę zaraz wymienić ten skarb na pieniądze.
2 / 11
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
Cenna złota sztabka została sprzedana w kantorze, a rodzina dostała za nią tyle pieniędzy, że
nie tylko starczyło im na wygodnie życie i wszystkie potrzeby, ale zostało dość, by ojciec mógł
dać najstarszej córce posag. Już wkrótce wyszła ona szczęśliwie za mąż.
Kiedy święty Mikołaj zobaczył ile szczęścia przyniosła jego złota sztabka tej biednej rodzinie,
postanowił, że i druga córka otrzyma posag. Zakradł się więc w nocy, tak jak poprzednio, i znów
wrzucił sztabkę przez małe okienko. Tym razem ojciec rodziny spał spokojnie i znalazł nowy
skarb dopiero rano, gdy się obudził. Wkrótce i druga córka wyszła dobrze za mąż.
Ale ojciec zaczął teraz podejrzewać, że sztabki wrzuca do jego pokoju nie Boska, a jakaś
ludzka ręka, ponieważ złoto nie spada zwykle samo z nieba. Im dłużej się nad tym zastanawiał,
tym dziwniejsze wydawało mu się całe zdarzenie, aż wreszcie postanowił czuwać co noc na
wypadek, gdyby pojawiła się kolejna sztabka, na posag dla najmłodszej córki.
Dlatego, gdy Mikołaj po raz trzeci zakradł się pod dom i wrzucił przez okno swój dar, ojciec
wybiegł szybko na dwór i złapał przybysza za płaszcz, nim ten zdołał się ukryć.
– Mikołaju! – zawołał. – Czy to ty pomagałeś nam w nieszczęściu? Czemu się ukrywasz? – A
potem padł na kolana i zaczął całować ręce, które uczyniły dla niego tyle dobra.
Mikołaj natychmiast nakazał mu powstać i dziękować raczej Bogu, nie jemu, prosił również, by
nikomu nie wyjawił historii trzech sztabek złota. A ponieważ uwielbiał właśnie w ten sposób
czynić dobre uczynki, nic dziwnego, że kochali go wszyscy, którzy go znali.
Wkrótce potem przyszły Święty postanowił wstąpić na służbę Pana i zostać mnichem, ponieważ
zapragnął porzucić świat i żyć jak pustelnik. Wówczas otrzymał wizję, w której Bóg nakazał mu
pozostać w miastach i pracować wśród ludzi, ale Mikołaj tak bardzo pragnął zobaczyć pustynię i
mieszkających na niej pustelników, że wyruszył w podróż do Egiptu i Ziemi Świętej. Nie
zapomniał jednak o Boskim nakazie i zamiast zostać wśród nich, wrócił do rodzinnego miasta.
3 / 11
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
W drodze powrotnej statek złapała okropna burza, tak straszna, że wszyscy stracili nadzieję na
ratunek. Marynarze byli bezradni, a wielkie fale przelewały się co i raz przez pokład, coraz
bardziej napełniając statek wodą. Ale gdy wszyscy wokół tylko rozpaczali, Mikołaj ukląkł i zaczął
się modlić o ocalenie do Boga. Natychmiast wzburzone morze uspokoiło się, wiatr ucichł, a fale
przestały bezlitośnie chłostać boki statku. Okręt unosił się teraz spokojnie na powierzchni
morza, a wszelkie niebezpieczeństwo minęło.
Święty powrócił więc szczęśliwie z podróży i zamieszkał w mieście Myra. Prowadził tu tak ciche
i spokojne życie, że nikt go prawie nie znał, aż do czasu, gdy zmarł arcybiskup Myry, a tamtejsi
duchowni zebrali się, by wybrać następcę. Rychło otrzymali znak z Nieba, że pierwszy człowiek,
który następnego ranka wejdzie do kościoła jest tym, kogo sam Bóg wybrał sobie na biskupa.
Mikołaj zwykł był spędzać większość nocy na modlitwie, a wcześnie rano przychodzić do
kościoła na pierwszą Mszę świętą. Dlatego następnego ranka, gdy tylko słońce wzeszło, a
dzwony zaczęły wzywać wiernych, on już dochodził do drzwi kościoła i wszedł do środka jako
pierwszy, po czym jak zwykle ukląkł spokojnie na podłodze i zaczął się modlić. Jak wielkie
musiało być jego zaskoczenie, gdy nagle otoczyła go duża grupa duchownych, którzy
pozdrowili go jako nowego arcybiskupa, wybranego przez samego Boga na ich przywódcę i
przewodnika. W ten sposób święty Mikołaj został arcybiskupem Myry, ku radości tych
wszystkich, którzy go znali i kochali.
Niedługo potem miasto dotknęło wielkie nieszczęście, gdyż zbiory zawiodły i w całym kraju
zapanował straszliwy głód. Mikołaj, jak każdy dobry biskup, odczuwał cierpienia swych
owieczek jak swoje własne i robił co mógł, by im pomóc.
Wiedział, że musi zdobyć żywność, bo inaczej wszyscy umrą, udał się więc do portu, gdzie stały
dwa statki napełnione zbożem i poprosił kapitanów, by sprzedali mu swój ładunek. Ale oni
odparli, że choć chętnie by to uczynili, ładunek został już sprzedany kupcom z innego kraju i nie
wolno im go oddać komu innemu.
– Nie trapcie się tym, tylko sprzedajcie mi nieco zboża dla głodujących, a ja obiecuję, że w
ładunku nic nie będzie brakować, gdy dotrzecie do celu podróży – odparł na to Mikołaj.
Kapitanowie chętnie uwierzyli w słowa biskupa i dali mu tyle zboża, ile zechciał. A kiedy
4 / 11
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
dostarczyli ładunek do miejsca przeznaczenia, okazało się, że nie brakuje ani jednego worka.
Krąży również legenda, że w czasie wielkiego głodu, mieszkał w Myrze pewien okrutny
szynkarz, który uprowadzał małe dzieci i peklował je w wielkiej wannie, sprzedając potem ich
mięso jako wieprzowinę. Pewnego dnia Mikołaj, przechodząc koło szynku, usłyszał żałosne
głosy dzieci wołające o pomoc. Szybko wszedł do środka i ruszył do piwnicy, skąd dobiegały
wołania. Tam odnalazł biedne dzieci i nie tylko uratował te, które jeszcze żyły, ale za pomocą
modlitw ożywił również te, które już zostały zabite i peklowały się w wannie.
Innym razem w Myrze niesprawiedliwie skazano na śmierć dwóch ludzi, a biskupowi
doniesiono, że skazańcy bardzo potrzebują jego pomocy. Nikt nigdy nie prosił Mikołaja o pomoc
na próżno, dlatego i tym razem wyruszył bez zwłoki na miejsce egzekucji. Kat właśnie unosił
miecz, gdy Mikołaj złapał go za rękę i odrzucił daleko straszne narzędzie, po czym uwolnił
biednych więźniów, a sędziemu zapowiedział, że jeśli ponownie osądzi kogoś niesprawiedliwe,
spadnie na niego gniew Niebios i biskupa Myry.
Znamy wiele innych opowieści o dobrym biskupie który, jak jego Pan, nigdy nie przestawał
czynić dobra. Gdy umarł, opowiadano o nim liczne legendy, ponieważ ludzie chcieli wierzyć, że
nawet po śmierci dobry biskup dba o nich i zawsze przyjdzie im z pomocą. Nie wiadomo, czy w
tych opowieściach tkwi choć ziarno prawdy, ale pokazują nam one, jak bardzo kochano i
szanowano świętego Mikołaja i jak głęboko wierzono w jego moc pomagania ludziom.
Oto jedna z opowiadanych o nim historii, a powinna zaciekawić wszystkie te dzieci, które
kochają świętego Mikołaja.
Pewnego razu żył sobie pewien bogaty człowiek, który nie miał dzieci, ale ponad wszystko na
świecie pragnął mieć syna. Całymi dniami i nocami modlił się o to do świętego Mikołaja, aż
wreszcie urodził mu się wymarzony chłopiec. Było to piękne dziecko, a szczęśliwy ojciec tak
bardzo uradował się z jego narodzin i tak bardzo był wdzięczny Świętemu za wysłuchanie jego
modłów, że co roku w dzień urodzin chłopca wydawał wielką ucztę na cześć świętego Mikołaja,
a w kościele zamawiał za niego uroczystą Mszę świętą.
Co roku, na widok tych uroczystości, szatan wpadał w wielką złość, ponieważ wielu ludzi szło
wówczas do kościoła i oddawało cześć Świętemu, a takie postępowanie nigdy nie cieszy Złego.
5 / 11
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
Co roku też szatan rozważał co zrobić, by położyć temu kres, aż wreszcie doszedł do wniosku,
że jeśli skrzywdzi chłopca, rodzice obciążą winą świętego Mikołaja i uroczystości wreszcie się
skończą.
Nadeszły właśnie szóste urodziny chłopca, a wydana w tym roku uczta była jeszcze
wspanialsza niż zwykle. W domu świętowali wszyscy, nawet ogrodnik, stróż i inni słudzy, nikt
więc nie zwrócił uwagi na dziwnie wyglądającego pielgrzyma, który późnym popołudniem usiadł
obok wielkiej bramy prowadzącej na dziedziniec. Miał on na sobie zwykłą suknię ubogiego
wędrowca, ale tak mocno naciągnął na twarz kaptur, że wewnątrz widać było tylko ciemny cień.
I dobrze, ponieważ był to przebrany za pielgrzyma diabeł, którego wstrętna, czarna twarz
przeraziłaby każdego człowieka na śmierć. Zły nie mógł sam wejść na dziedziniec, ponieważ
bramę zawsze starannie zamykano, a jak już wiecie, stróż miał wolne i świętował wraz z innymi
sługami.
Wkrótce jednak chłopca znużyła długa uczta i liczne prezenty, poprosił więc, by pozwolono mu
pobawić się w ogrodzie. Rodzice wyrazili zgodę, ponieważ tam zawsze opiekował się nim
ogrodnik, a zupełnie zapomnieli, że on też ma dziś wolne.
Przez jakiś czas chłopiec bawił się radośnie wśród kwiatów, ale potem zawędrował na
dziedziniec i za bramą zobaczył przycupniętego pielgrzyma.
– Co tutaj robisz? – spytał. – I dlaczego siedzisz tak nieruchomo?
– Jestem biednym pielgrzymem i przyszedłem tu aż z Rzymu – odparł diabeł starając się, by
jego schrypnięty głos zabrzmiał łagodnie. – Odpoczywam teraz, ponieważ jestem bardzo
zmęczony, mam otarte stopy i przez cały dzień nic nie jadłem.
– Wpuszczę cię do środka i zaprowadzę do mego ojca – zaproponował chłopiec. – Dziś są
moje urodziny i nikt nie może siedzieć głodny.
Ale diabeł udał, że jest zbyt słaby, by chodzić i poprosił, by przyniósł mu raczej coś do jedzenia
tutaj. Chłopiec pobiegł więc z powrotem na ucztę i zwrócił się do ojca:
6 / 11
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
– Ojcze, przed bramą siedzi biedny pielgrzym z Rzymu, który jest bardzo głodny. Czy mogę mu
zanieść trochę jedzenia z uczty?
Ojciec ucieszył się, że synek tak dba o biednych, więc pozwolił mu zanieść jedzenie, a sługom
nakazał, by dali dziecku wszystko, o co poprosi.
Kiedy diabeł zajadał przyniesione smakołyki, wziął chłopca na spytki, ponieważ chciał się o nim
jak najwięcej dowiedzieć.
– Czy często bawisz się w ogrodzie? – zapytał.
– O tak – odparł chłopiec. – Zawsze się tam bawię, bo na środku trawnika jest piękna fontanna
a ogrodnik robi mi łódki, które mogę w niej puszczać.
– Dzisiaj też zrobi ci taką łódkę? – spytał szybko diabeł.
– Dzisiaj go nie ma – wyjaśnił chłopiec. – Wszyscy mają wolne i jestem tu całkiem sam.
Wówczas diabeł powoli wstał i powiedział, że po posiłku czuje się dużo lepiej i że może się
trochę przejść, a wielką przyjemność sprawiłoby mu, gdyby chłopiec wpuścił go do ogrodu i
pokazał fontannę, o której tyle opowiadał.
Wówczas chłopiec wspiął się na palce i z trudem odciągnął wielką sztabę zamykającą bramę.
Wkrótce wejście stanęło otworem i diabeł wkroczył na dziedziniec.
Kiedy ruszyli razem w stronę fontanny, chłopiec chciał wziąć pielgrzyma za rękę, ale diabeł
7 / 11
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
wzdragał się dotknąć czegoś tak czystego i niewinnego, i schował dłonie pod suknię, dziecko
schwyciło więc jedynie skraj jego szaty.
– Jakie ty masz dziwne stopy – stwierdził chłopiec, gdy tak szli. – Zupełnie jak szpony zwierząt.
– Istotnie, są dziwne – odparł diabeł – ale takie mi się w życiu dostały.
Wówczas chłopiec zauważył, że dłonie pielgrzyma są jeszcze dziwniejsze niż jego stopy, i
przypominają łapy niedźwiedzia. Ale był zbyt dobrze wychowany, by poruszyć ten temat, skoro
już wspomniał o stopach.
Kiedy doszli do fontanny, diabeł nagłym ruchem zerwał z głowy kaptur i pokazał chłopcu swą
straszną twarz. I nim dziecko zdołało chociaż krzyknąć, porwały je te wielkie włochate łapy i
wrzuciły do fontanny.
Ale właśnie w tym momencie do pracy wrócił ogrodnik i z oddali zobaczył co się dzieje. Rzucił
się biegiem na ratunek, ale dotarł do fontanny, gdy diabeł już zniknął, a ciałko chłopca unosiło
się nieruchomo na wodzie. Szybko wyciągnął je z wody i zaniósł, ociekające wodą, do pałacu,
gdzie na wszelkie sposoby próbowano przywrócić dziecku życie. Ale na próżno – chłopiec nie
ruszał się ani nie oddychał – i dzień, który rozpoczął się taką radością, zakończył się w
najgłębszej rozpaczy. Biedni rodzice byli zupełnie załamani, ale nie stracili do końca nadziei i
modlili się żarliwie do świętego Mikołaja, który dał im to dziecko, aby jeszcze raz przywrócił im
synka.
A gdy się tak modlili przy łóżeczku, na którym spoczywało ciałko dziecka, nagle wydało im się,
że dostrzegają jakoś ruch. Ku ich ogromnej radości i zaskoczeniu chłopiec otworzył nagle oczy i
usiadł, a w krótkim czasie przyszedł zupełnie do siebie.
Wypytali go wówczas, co się stało, a on opowiedział im o pielgrzymie o dziwnych stopach i
dłoniach, który poszedł z nim do fontanny, po czym odrzucił kaptur i ukazał okropną twarz. Co
się zdarzyło potem nie pamiętał, ale znalazł się nagle w pięknym ogrodzie, gdzie rosły
przecudowne kwiaty – lilie, jak białe gwiazdy i róże o wiele piękniejsze niż te, które rosły wokół
8 / 11
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
fontanny – zaś liście na drzewach połyskiwały srebrem i złotem. Było tam tak pięknie, że na
chwilę zupełnie zapomniał o domu, a kiedy sobie o nim przypomniał i spróbował odszukać
drogę powrotną, przeraził się bardzo, ponieważ zupełnie nie wiedział, w którą stronę powinien
ruszyć. Kiedy rozglądał się bezradnie wkoło, przyszedł do niego jakiś starzec i uśmiechnął się
tak serdecznie, że chłopiec od razu mu zaufał. Ten starzec ubrany był w szaty biskupa, miał
długą, białą brodę i słodką pomarszczoną twarz.
– Czyżbyś szukał drogi do domu? – zapytał. – Czyżbyś pragnął opuścić ten piękny ogród i
wrócić do rodziców?
– Chcę iść do domu, ale nie mogę znaleźć drogi – odarł chłopiec szlochając. – Jestem już taki
zmęczony szukaniem.
Wówczas starzec pochylił się i wziął go na ręce, a chłopiec skłonił główkę na jego ramię i,
bardzo zmęczony wędrówką, szybko zasnął. Nie pamiętał już nic więcej prócz tego, że nagle
obudził się we własnym łóżeczku.
Rodzice zrozumieli wówczas, że święty Mikołaj wysłuchał ich modlitwy i zabrał dziecko z
rajskiego ogrodu, by im je przywrócić. Odtąd ich wdzięczność dla starego Świętego stała się
jeszcze większa i kochali go i czcili jeszcze bardziej. Tylko taką nagrodę dostał diabeł za swe
złe uczynki.
Po śmierci świętego Mikołaja opowiadano wiele innych historii, a ludzi zawsze pocieszała myśl,
że choć już go nie mogą zobaczyć, dobry biskup nadal ich kocha i strzeże.
Ubogie młode panny pamiętając historię o trzech złotych sztabkach, były pewne, że i im Święty
po może w zamążpójściu, marynarze walczący z burzą myśleli z nadzieją o sztormie, który
ucichł na modlitwę Mikołaja, a biedni więźniowie, opuszczeni przez wszystkich, pocieszali się
myślą o skazańcach, których ocalił. Ale to małe dzieci wspominają go najczęściej, bo kiedy
nadchodzi Boże Narodzenie, ich myśli wypełnia wyłącznie święty Mikołaj. Zapewne traktują go
trochę jak dobrego czarodzieja, który układa pod choinką stosy prezentów, jednak nigdy nie
powinny zapominać, że tak naprawdę był to dobry biskup, który, dawno dawno temu, kochał
uszczęśliwiać najmłodszych. Niektórzy sądzą, że nawet dziś czuwa on nad małymi dziećmi i je
chroni. Właśnie z tych powodów nazywa się go patronem dzieci.
9 / 11
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
Amy Steedman
Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman W Ogrodzie Boga. Fascynujące
opowieści o świętych
.
Czytaj więcej z tej książki:
Święta Urszula
Święty Benedykt
Święty Krzysztof
Święta Katarzyna ze Sieny
Święty Augustyn z Hippony
Święty Augustyn z Canterbury
Święta Cecylia
Święty Idzi
10 / 11
Rodzina katolicka - Święty Mikołaj
wtorek, 06 kwietnia 2010 15:31
Święty Mikołaj
Święta Wiara
Święci Kosma i Damian
Święty Marcin
Święty Jerzy
Święty Franciszek
Oglądaj ilustracje z tej książki:
W Ogrodzie Boga – galeria
Przedruk tekstu jest możliwy jedynie za podaniem klikalnego źródła.
11 / 11