I Kamienny Grot – Strażnik – Starcie
Transkrypt
I Kamienny Grot – Strażnik – Starcie
Jest wiele rzeczy, których nie da się wytłumaczyć, ale nie ma niczego, co nie mogło się zdarzyć. Oczy mi się zamykały i zniknąłem. Byłem w podróży po różnych krainach, uczyłem się, przeżywałem przygody, wzmacniałem swój umysł, poznawałem obce cywilizacje (może kiedyś to opiszę). Ale możliwe, że to był tylko stresor o charakterze traumatycznym, który zadział w moim mózgu. W końcu pod oczami zaczęły mi tańczyć złote plamki. To promyki słońca przebijały się przez brudne szkło osadzone w ołowianych ramkach. Powoli przypominałem sobie gdzie jestem i co tu robię. Gadzi skrzek wyrwał mi się z gardła, gdy przypomniałem sobie co widziałem. Nagle drzwi powoli się uchyliły i jakiś człowiek wniósł dzbanek z wodą. -Niech wielmożność się napije naszej źródlanej wody, to zaraz Panie głos odzyskacie. Zrobiłem tak jak powiedział. Zimna woda zdziałała cuda, mogłem mówić. -A gdzie jest Butrym - zapytałem, siłując się z gardłem. -Jak wiesz Panie, Kamienie go zmieliły. Pochowaliśmy go na święconej .ziemi. A teraz Panie ubierz się w ten czarny strój. Ja pomogę, bo po takim czasie… - nie dokończył. Przy drzwiach stał Sędziwój. –Wszystko Tobie wytłumaczę przy posiłku. Ale przedtem łaźnia i balwierz, a na końcu Januray przyprowadzi Cię na posiłek. Powoli, podpierając się o Januarego, podążałem korytarzem zamku. Kłęby pary wskazywały miejsce do którego się kierowaliśmy. Na środku pomieszczenia stała ogromna drewniana balia, z której unosiła się para splatająca się w warkocze koloru białego. Obok stał facet mizernego wzrostu. -To balwierz, on się zajmie waszymi włosami i zarostem. A potem kąpiel Panie. Po postrzyżynach i odzyskaniu gładzi policzków, przy pomocy Januarego rozebrałem się, i wtedy stwierdziłem jaki jestem chudy Taki szkieletom. -Nie dziwcie się Panie, że tak wyglądacie, przez siedem słońc nie było z wami kontaktu. Po gorącej kąpieli podano mi czarny strój, który wcale nie był obcisły. -Panie teraz zaprowadzę Ciebie do pokoju gdzie będziesz wieczerzał. Czekał już na nas Sędziwój, oraz trzech gości. Zwracały uwagę ich rozwidlone na końcach brody, bo stroje i fryzury były na miarę epoki, w której przebywałem. Spojrzenie ich było przenikliwe i oceniające mnie, tak jakby chcieli wedrzeć się do mojego mózgu. Nie pozwalam! - pomyślałem i tylko tyle, a w powietrzu zaczęły krążyć świetliki. -Spokojnie Arturze, my tylko chcemy Ciebie przygotować - usłyszałem głos mówiący z akcentem angielskim. -Dobrze – zgodziłem się i powietrze w sali z powrotem wróciło do normy. -O tym wszystkim porozmawiamy po posiłku. Proszę siadaj i jedz - dokończył Sędziwój. Przez okno w jadalni widziałem jak mgła opadała, tworząc nie zrozumiałe wzorce bieli i szarości. Takie jak ludzkie losy, nigdy niejednoznaczne. Wstyd mi się przyznać, ale jedzenie wokół mnie znikało w zastraszającym tempie. Posiłek był bardzo smaczny, a podane po nim piwo spowodowało poprawę nastroju. W ten błogi spokój wkradł się głos gospodarza zamku. -Nim przedstawię Tobie twoich nauczycieli, pragnę wyjaśnić jedną sprawę. Poprzez poprzednie 7 wschodów i zachodów słońca - kontynuował spokojnym głosem Sędziwój - nie było Ciebie w sensie fizycznym. Krążyłeś po światach, do których nawet i my nie mamy dostępu. Baliśmy się, że nie powrócisz do ciała fizycznego. Ale na szczęście, jesteś i moi przyjaciele podzielą się teraz z Tobą swoją wiedzą. Okazało się, że chodzi o wydrukowanie schematu zachowań, które mi się przydadzą fajnie to wymyślili - pomyślałem -Ten waszmość ze skórzaną torbą i wielkim mieczem zakończonym kulą to Paracelsus. On zajmuje się naukami medycznymi. Zamierza wyzwolić w Tobie potężną istotę, w której miałyby się koncentrować wszelkie twórcze moce bytu. Dodatkowo pokaże Tobie transmisje mocy w działaniu na odległość. Drugim Twoim nauczycielem, Arturze - beznamiętnie kontynuował Michał - będzie Edward Kelley, który przysposobi Ciebie do rozmów z Aniołami. Trzecim nauczycielem jest Jonn Deep. Jest on astrologiem, więc sporządzi twój horoskop astrologiczny z wskazaniem mocnych i słabych punktów. -Mam py… -Wiem o co chcesz się zapytać - odpowiedział Michał. - Ja będę wszystko nadzorował. Przekaże Tobie tajemniczy pokarm życia. Może się przydać. Koniec dyskusji. Jutro czeka nas praca. Do spania! Nawet nie zauważyłem kiedy zapadł zmrok. Miałem osłabiony organizm, więc z trudem się poruszałem. -Panie – ktoś potrząsnął moim ramieniem - Idziemy spać! To ja January, przydzielony do was. -Daleko? -Nie, trzecia komnata od tej, w której jesteśmy. Po dojściu do komnaty January oznajmił. -Połóżcie się Panie, ja będę czuwał pod drzwiami. Nawet jasiek nie był potrzebny zaraz zniknąłem w krainie snów. I tym razem nigdzie nie podróżowałem. Obudziła mnie jasność w komnacie. Byłem wypoczęty i gotowy na dalsze niesamowite wydarzenia, które jak podejrzewałem, nastąpią. Taki ze mnie optymista… Szybko wciągałem rzeczy, bo zza drzwi dobiegł głos Januarego: -Wstawajcie! Zaprowadzę was Panie na posiłek. Pan zamku czeka. Po dojściu do Sali, nastąpił rytuał wymiany uprzejmości, po którym przystąpiliśmy do posiłku. Ten obfity posiłek mnie rozleniwił. -A teraz przeniesiemy ciebie Arturze ma Nan Madol – oznajmił Michał. -Gdzie to jest? - wyrwało mi się. -Już tłumaczę - rozpoczął wywód Michał Sędziwój. - To Ponape Mikronezja (według twojego pojęcia geograficznego) Są tam 92 sztuczne wyspy oddzielone kanałami żeglownymi, i nie przestrasz się, są one zbudowane z głazów bazaltowych. Można powiedzieć, że w stosunku do ciebie to kamień przyjazny. Kamienny grot przekazał mi po swojemu: -Jedziemy! Ja też jestem częściowo z bazaltu, więc to moi dalecy kuzyni. Tam jesteśmy bezpieczni. -Wiem, że rozmawiałeś z grotem, dlatego na chwile zamilkłem – oznajmił gospodarz. - Pozwolisz że będę kontynuował. Nan Madol to pozostałość Państwa Lemurii. Tam właśnie będziesz przechodził szkolenie pod opieką rodziny królewskiej, kapłanów i kuzynów kamiennego grotu. Nie było żadnych błysków ani dymów. To biuro podróży działa szybko i skutecznie - pomyślałem. Już po chwili witałem się z rodziną królewską. Została mi wskazana kwatera i rozpoczęło się szkolenie. I tak zaczęła się moja nauka o pojmowaniu świata, który nie jest wymiarowy, tylko składa się z zachodzących na siebie elementów, tworzących światy równoległe. Kapłani uczyli mnie przenoszenia kamieni przy użyciu dźwięków i ich rozumienia. Kamienny grot pokazywał, jak można polubić kamienie, jak je rozpoznawać i jak czerpać z nich energię. -A teraz zapraszamy do ostatniego kręgu wtajemniczenia. Słuchaj uważnie, Arturze - powiedział naczelny kapłan. - Prawda jest taka, że skała z której został wykonany kamienny grot przybyła do nas z odległej galaktyki, około 170 milionów lat temu, z planety na której władze objęły kamienie. Dlatego został tu wysłany jako ostrzeżenie meteoryt, ale osobną wysyłką były drobiny skał, których brakuje w kamiennym grocie. Były one przekazywane strażnikom, poprzez wnikanie w ich ciało. Do tego czasu nie nastąpił wypadek, aby drobiny w ilości aż 7 sztuk wniknęły w ciało strażnika. Kamieniom chodzi o odzyskanie tych właśnie drobin, które wniknęły w Twoje ciało. Wtedy po połączeniu ich z grotem zdobędą władzę i obejmą panowanie nad naszym światem… -Zgadzasz się Arturze im przeciwstawić? Moja odpowiedz była tylko konsekwencją moich czynów: -Taak. Zgadzam się. I nic więcej nie mogę powiedzieć, bo nie wiem, czy to co poznałem nie przekracza rozumienia świata w XXI wieku. Reszta to Tabu… Zbliżał się czas powrotu do zamku do Krzepic. Tęskniłem za rodziną i przyjaciółmi, ale moim pocieszeniem było to, że jestem w wiecie równoległym, a w świecie realnym czas płynie wolniej. Już przed zamkiem w Krzepicach czekał January . -Poznajecie mnie Panie? - zapytał z ciekawością w głosie. -Oczywiście - odpowiedziałem z pewnością siebie. -Widzę panie Arturze, że z Pana prawdziwy mag – alchemik - w pełnym słońcu nie rzucasz cienia. Obejrzałem się, prawda, nie rzucam. Z oddali dobiegły krzyki. Był to głos, który świdrował i wgryzał się w korę mózgową, głos który zapamiętuje się do końca życia. Zza mgły, która oplatała pola, powoli wynurzał się olbrzym. Około 3 m wzrostu. Składał się z różnego rodzaju kamieni. Połączonych ze sobą. Popatrzył na mnie oczami z kwarcu i było to nieprzyjemne spojrzenie. Z jego niby rąk zwisały jelita które powiewały w powietrzu obsypując otoczenie kroplami krwi,. Teraz odasz to co jest nasze – czyli kamieni. Jego głos dudnił w uszach, powodując wibrowanie w głowie, co spowodowało moje potknięcie się i upadek. Łańcuszek na którym wisiał kamienny grot pękł i grot potoczył się po trawie. Przed moją osobę przesunął się January. -Panie uciekaj do zamku! – krzyknął. -Nie, zostanę tutaj, niech to się wreszcie skończy - odpowiedziałem. Głowa potwora powoli obróciła się w stronę Januarego. Olbrzym strzepnął z rąk jelita. Jego palec z krzemienia powoli zrywał pasma skóry z policzka Januarego, odsłaniając mięśnie, gałki oczne zwisały na cienkich nerwach. A potem systematycznie obierał Januarego z ubrania i skóry, tak jak obiera się pomarańcze. Jego krzyk bólu do teraz budzi mnie po nocach. I cały czas słyszę dudniący głos w mojej głowie. -Oddaj kruszynki i kamienny grot! Widzisz co ciebie czeka, jak nas nie posłuchasz. Wtem powoli w moją głowę zaczął wdzierać się łagodny głos: jesteś po jasnej stronie, poszukaj grotu i przyłóż sobie do klatki piersiowej. Grot leżał koło mojej nogi. Podniosłem go i zrobiłem tak, jak mówił głos. Ból był ogromny, grot wtapiał się w moje ciało topiąc kości, a drobinki zaczęły się z nim łączyć. Moje ciało rozpływało się i przekształcając się w kulę światła z wirującymi drobinkami i kamiennym grotem. Czułem się jak jeden wielki byt. Głos olbrzyma powoli zanikał, a ja byłem coraz mocniejszy przeszywała mnie energia kosmosu w postaci błyskawic przenikających niebo. One padały obok kamiennego olbrzyma, czasami trafiały w niego. Uderzałem w niego całą swoją mocą, tym wszystkim, co posiadałem i czego się nauczyłem. Powoli osiągałem sukces. Kolos zaczynał się chwiać, ale podjął walkę, wyrzucając w moją stronę kamienie ze swojego ciała. Topiły się one w mojej energii jak płatki śniegu na wiosnę. Olbrzym zaczął się chylić i upadł, a jego kamienne ciało topiło się, przemieniając się w coś przybliżonego do lawy wulkanicznej. I to był jego koniec. Wezwałem na pomoc deszcz, który stworzył mini potop. Nad pobojowiskiem unosiły się kłęby pary. Moje ciało też powoli gasło. -Halo proszę Pana, nic Panu nie jest. Nad moją osobą pochylało się dwóch harcerzy. -Chyba nic – wycharczałem. -Jacek! Dzwonię po pogotowie. I wszystko odpłynęło. Dochodziłem do siebie w szpitalu. Na drugi dzień zawiadomiono żonę, która mnie odebrała i zabrała do domu. Nic nie mówiła, tylko zapytała mnie o kształt kamiennego grotu wypalonego na mojej klatce piersiowej. Wtedy opowiedziałem jej wszystko. Tylko pokiwała głową. Po tygodniu odpoczynku zaprosiłem moich przyjaciół i wraz z żoną udaliśmy się do kawiarni Dorka Cafe (bardzo fajnie tam jest). I tam opowiedziałem całą historię reszcie. Na pytanie o bezpieczeństwo odpowiedziałem: -Możemy spać spokojnie, każdy ma swoje miejsce i kamienie też. Drganie powietrza w kawiarni wskazywało, że przybyli ci którzy mnie uczyli, by przysłuchiwać się rozmowie. -Artur! Dlaczego padło na ciebie? - zadał pytanie Radek. -Nie wiem… Uważam się za mały trybik w maszynie, która napędza wszechświat. Taka rola jest dla mnie przewidziana i nie zależy ode mnie – oznajmiłem, a liście za oknem kawiarni, być może pod wpływem wiatru, ułożyły się w uśmiech. Wędrowiec Na cykl składają się następujące utwory : Cień Kamienny Grot Kamienny Grot – Strażnik Kamienny Grot –Rozgrywka Kamienny Grot – Starcie