Arcybiskup Marian Gołębiewski
Transkrypt
Arcybiskup Marian Gołębiewski
Arcybiskup Marian Gołębiewski Homilia w czasie pasterki 2010 r. (Wrocław, katedra, 25.12.2010r.) ŚWIATŁO ŚWIATA! Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obnażony! Ogień krzepnie, blask ciemnieje, ma granice Nieskończony. Wzgardzony, okryty chwałą, śmiertelny Król nad wiekami. A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami. Drodzy Bracia i Siostry, Umiłowani Radiosłuchacze! 1. Jeszcze niedawno, przed trzema czy czterema godzinami, siedzieliśmy przy stole wigilijnym. Łamaliśmy się opłatkiem, składając sobie nawzajem jak najlepsze życzenia zdrowych, radosnych i błogosławionych świąt Bożego Narodzenia. Gdzieś w rogu mieszkania migotała - rozświetlona różnobarwnym światłem - choinka, nieodłączny element tych świąt. Pod choinką czekały upominki dla wszystkich członków rodziny. W tej uroczystej chwili wspominaliśmy też tych, których zabrakło na wieczerzy wigilijnej, bo w ostatnim roku odeszli do Pana. Jakże nie wspomnieć tych 96, którzy zginęli tragicznie dnia 10 kwietnia br. pod Smoleńskiem. Ich osieroconym rodzinom 2 najtrudniej było przeżywać wigilię 2010 roku bez najbliższych, po raz pierwszy od daty katastrofy. 2. Wigilia, gwiazdka, Boże Narodzenie - to słowa magiczne, które budzą w naszych umysłach i sercach wprost cudowne rezonanse. Przygotowania do świąt tak dalece zaprzątają naszą myśl, że niekiedy zapominamy o tym co najważniejsze - o przygotowaniu duchowym na przyjście Pana, na które przeznaczony jest czas Adwentu. Myślimy o upominkach, listach, życzeniach, wizytach, zakupach itp. Atmosferę tych świąt czuje się w powietrzu na długo przed ich kalendarzową datą. Wszędzie muzyka, reklamy, światła, oferty turystyczne i gastronomiczne, przebierańcy na ulicach, którzy udają św. Mikołaja, a w rzeczywistości przypominają raczej „dziadka mroza” z czasów PRL. Tak oto to piękne święto chrześcijańskie stało się w jakimś stopniu świętem pogańskim, świętem komercji i konsumpcji. 3. Jak powinni przeżywać święta Bożego Narodzenia chrześcijanie XXI wieku, w swoim środowisku, w swoich parafiach i rodzinach? Dobrze jest jeśli w czasie wieczerzy wigilijnej śpiewa się kolędy. Jedną z nich, autorstwa Franciszka Karpińskiego, zacytowałem na początku tej homilii. Dlaczego? Bo w zaskakujących antytezach wyraża najgłębszy sens Bożego Narodzenia. Dobrze jest, jeśli przed rozpoczęciem wieczerzy słuchamy fragmentu Ewangelii św. Łukasza o narodzeniu Jezusa. Ta Ewangelia wprowadza nas w atmosferę tych świąt i przybliża tajemnicę Wcielenia i Narodzenia Syna Bożego. Święta te są źródłem naszej wiary, jak również inspiracji religijnej, która z nich emanuje. Co roku, kiedy nadchodzi noc wigilijna, kierujemy nasze myśli ku tamtej betlejemskiej nocy, której zmrok rozjaśniło światło. Co roku chcemy przeżyć w nowy, ożywiający naszą wiarę sposób, narodziny niezwykłego Dziecięcia, które zrewolucjonizowało ludzkie myślenie o sensie i wartości życia. Jezus narodził się jako niemowlę, stąd należy do rasy ludzkiej, jest człowiekiem. Ale ten człowiek, Dziecko, niemowlę jest jednocześnie Synem Bożym. Nasz rozum tego nie pojmuje. Tutaj potrzebna jest łaska wiary. W liturgii Kościoła odkrywamy 3 okrzyk zachwytu nad tą niezwykłą prawdą: „O cudowna wymiano! Stwórca ludzkości przyjął duszę i ciało, narodził się z Dziewicy, a stając się człowiekiem bez udziału ziemskiego ojca, obdarzył nas swoim Bóstwem” (Antyfona z Pierwszych Nieszporów z uroczystości Świętej Bożej Rodzicielki). Formuła ta jest bardzo odważna. Tylko mistyków stać na taką odwagę w wypowiadaniu prawd wiary. Wydawało się bowiem, że między Bogiem a ludzkością istnieje przepaść nie do pokonania. Tymczasem Bóg staje się jednym z nas Emmanuelem, naszym ziomkiem i bratem, więcej - przychodzi, aby dać nam nowe życie. Stał się dzieckiem ludzkim, abyśmy my stali się dziećmi Bożymi. O cudowna wymiano! A teraz mija 2010 lat od tego niesłychanego wydarzenia, kiedy to Bóg nawiedził swój lud i wzywa nas, abyśmy żyli w komunii z Nim, „w komunii z Bogiem”, co jest hasłem tegorocznego programu duszpasterskiego. 4. Czyniąc refleksję nad tajemnicą Bożego Narodzenia trzeba ciągle zadawać sobie pytania: Czy wspominanie narodzenia Jezusa należy definitywnie do przeszłości? Czy przyswoiliśmy je tak, że możemy spokojnie żyć i myśleć o nim bez wewnętrznego niepokoju? Czy jest czymś, do czego powracamy jedynie jak do przyjemnej myśli o tym, że otrzymaliśmy prezent od Dobrego Boga? To był dar, tak bardzo niezwykły, że nie można go złożyć w żaden sposób w muzeum pamiątek. Ten dar był cały dla przyszłości. Jest nim Jezus, Słowo Wcielone Boga, które daje życie wieczne. Dlatego wspomnienie tego doniosłego faktu powinno rodzić w nas twórczy niepokój. Umiłowani w Panu! 5. Święta liturgiczne mają głębokie znaczenie symboliczne. Również Boże narodzenie wyraża się poprzez symbole, zwłaszcza we Mszy św. sprawowanej o północy. Oto w samym sercu nocy chrześcijanie świętują narodzenie Jezusa - Światło świata. Modlimy się w dzisiejszej kolekcie mszalnej: „Boże, Ty sprawiłeś, że ta najświętsza noc zajaśniała blaskiem prawdziwej światłości, daj, abyśmy w niebie mogli uczestniczyć w Miłości 4 Twego Syna, którego tajemnicę Wcielenia poznaliśmy na ziemi”. Takie oto jest orędzie Bożego Narodzenia: ostanie słowo nie należy do zła, ciemności nie zgaszą światła życia i dobra. Być może dlatego Benedykt XVI swoją ostatnią książkę-wywiad zatytułował: Światłość świata. 6. Temat zbawienia, symbolizowanego przez światło, podjęty jest w tekście Izajasza z 1. czytania: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką, nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło” (Iz 9,1). Objawienie światła w Liście do Tytusa (2,13) jest identyfikowane z „naszym wielkim Bogiem i Zbawicielem Jezusem Chrystusem”. W Ewangelii pasterze otrzymują radosną wieść: „...dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan”. Narodzić się oznacza przyjść do światła, ujrzeć światło dzienne. Tym, który ujrzał światło w momencie narodzenia jest Jezus Chrystus światło świata, uwalniający od ciemności każdego człowieka, który w Niego wierzy. Trzeba iść za tym światłem, jak Mędrcy ze Wschodu za gwiazdą betlejemską. Przyjście Zbawiciela na tę ziemię nie jest wydarzeniem raz na zawsze „zamkniętym” w przeszłości; jest to wydarzenie ciągle aktualne, które słowo Boże - czytane w liturgii - aktualizuje i uobecnia. Słowo Boże nie jest rezerwatem resztek archeologicznych, ale energią zawsze żywą, która czyni aktualnym i obecnym to, co zapowiada. To słowo jest zawsze aktualne i wiążące. Nie oczekujemy więc innego zbawcy ani innego słowa zbawienia, nie oczekujemy innego imienia, w którym mielibyśmy być zbawieni. Jezus Chrystus jest Słowem definitywnym i ostatecznym. Zbawienie już się dokonało (Verbum Domini). Wszystko to zostało dane w Jezusie Chrystusie: „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi; światłość świeci w ciemności, a ciemność jej nie ogarnęła...Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, lecz świat Go nie poznał” (J 1,4-10). Drodzy Diecezjanie! 7. Boże narodzenie to dramatyczne i tragiczne spięcie między światłością Boga i ciemnością świata, między wolą Bożą wyrażającą się w całkowitym 5 oddaniu ludzkości, aby ją zbawić, a tytanicznym i egoistycznym pragnieniem człowieka, który sam chciałby się zbawić, sam chciałby sobie zapewnić zbawienie. Już w połowie XIX wieku planowano bezbożne drogi do szczęścia i śpiewano: „Nie nam wyglądać zmiłowania z wyroków Bożych, z Pańskich praw; z własnego prawa bierz nadania i z własnej woli sam się zbaw”. W każdym z nas drzemie owa pokusa ateistyczna: czyń sam, bez pomocy Boga. Jeśli zerwiecie owoc zakazany, staniecie się jako bogowie ( por. Rdz 3,4). Jak ludzkość przyjęła Zbawiciela świata! Bardzo różnie: Maryja i Józef z wiarą, najgłębszą radością i wdzięcznością za spełnienie obietnicy, pasterze z miłością i pokorą, Herod z trwogą o utratę tronu, władze rzymskie z lekceważeniem. Pisarze rzymscy jakby od niechcenia odnotowały wydarzenie Jezusa Chrystusa. Wydawało się, że ordo Romanus i pax Romana - porządek i pokój rzymski zapewnią światu stabilność, bezpieczeństwo i szczęście, bez potrzeby odwoływania się to tajemniczego Króla Judejczyków, który na domiar złego narodził się w stajni. 8. Kiedy śledzimy historię Kościoła, bez większego trudu zauważamy powracającą falę prześladowań chrześcijan, dla których narodzone dziś Boże Dziecię jest Panem i Zbawicielem. Co więcej, mówi się, że prześladowania XX wieku liczbą męczenników przewyższają te z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Biskupi z krajów Bliskiego Wschodu, zgromadzeni niedawno na Synodzie w Rzymie, dramatycznie prosili o pomoc duchową i materialną, bo chrześcijanie w obawie przed prześladowaniami opuszczają swoje ojczyzny dawne kraje biblijne. Liczą na naszą modlitwę, empatię, solidarność wiary i gesty miłosierdzia. To dzieci tego samego Kościoła, do którego i my należymy, a którego założycielem jest Jezus Chrystus. 9. Również w i w Polsce straszy się ludzi Kościołem, bo Kościół rzekomo wymusza i prześladuje, kiedy broni życia i rodziny, występuje przeciw zapłodnieniu in vitro i eutanazji. Moralność chrześcijańska - zdaniem przeciwników Kościoła - stanowi zbiór nieżyciowych komunałów. 6 Chrześcijaństwo - twierdzą niektóre media - jest najbardziej nietolerancyjną ze wszystkich religii. Krótko mówiąc - to opium dla mas (K. Marks). Doprawdy głęboko zastanawia nieśmiertelność niektórych idei. Głoszący śmierć Boga Fryderyk Nietzsche już dawno umarł w stanie obłąkania i głoszony przez Marksa raj na ziemi w dantejski sposób się skompromitował na naszych oczach, a tłum wciąż słucha i im wierzy. Wielu jest w naszym kraju entuzjastycznych fanów laicyzacji. Ich antykościelne, antychrześcijańskie nastawienie wynika z pobudek osobistych, niejako hobbystycznych. Sądzą, że wyrugowanie Kościoła, jego symboliki, z symboliką świąt chrześcijańskich włącznie, a zwłaszcza nauczania, z przestrzeni publicznej poprawi sytuację społeczno-ekonomiczną w naszej Ojczyźnie. Grubo się mylą. Jest to iluzja, którą już przeżyliśmy w niedalekiej przeszłości. Nie wolno nam rozpłynąć się w przeciętnej, laickiej europejskości! Nie wolno Polsce utracić duszy i swej chrześcijańskiej autentyczności! 10. Wobec współczesnych zagrożeń, laicyzmu i relatywizmu, tym ufniej spoglądamy na Boże Dziecię złożone w żłobie, które niesie pokój i miłość, swoim światłem rozpędza skłębione nad ludzkością chmury i łączy niebo z ziemią. Potrzebujemy Światła przynoszącego zbawienie i sprawiedliwość, pociechę i nadzieję, które zmienia jakość naszego życia. Bóg nie ucieka w zaświaty przed człowiekiem, przychodzi do nas, wchodzi w naszą rzeczywistość dokładnie tu, gdzie jesteśmy. Przychodzi do zamartwiającego się ojca, czy na koncie w nowym roku wystarczy pieniędzy na utrzymanie rodziny. Przychodzi do matki, u której stwierdzono początki choroby nowotworowej. Przychodzi do mężczyzny, który pokłócił się z towarzyszami pracy i im naubliżał. Teraz żałuje tego, co zrobił. Chrystus został posłany, by uciśnionym przynieść Dobrą Nowinę, uleczyć złamane serca i pocieszyć zasmuconych (por. Iż 61,1). Urodzony we Wrocławiu protestancki teolog Dietrich Bonhoeffer, ofiara nazizmu, mówił o „nieuleczalnie religijnym człowieku”, który - nieraz skrycie pragnie czegoś Innego, Ponadzmysłowego, Mistycznego. Chce być dotknięty 7 przez Sacrum. Tkwi w nim głęboka tęsknota za lepszym, świętym światem. Tenże człowiek nieraz zakłada maskę obłudy i udaje, że jest inny, a w głębi swej duszy przeznaczony jest dla Boga. Drodzy Wrocławianie! 11. Wszyscy odczuwamy potrzebę znalezienia światła dla naszego życia. Bez światła nie można bezpiecznie kroczyć po tej ludzkiej ziemi. Gdzie jest to światło? Mówią nam pasterze: „Pójdźmy do Betlejem”. Oni poszli i znaleźli światło Boże. Jednakże sposób, w jaki to światło się prezentowało był zaskakujący. Nie było to coś nadzwyczajnego: znaleźli Maryję i Józefa oraz Dzieciątko złożone w żłobie. Tak przedstawiał się Bóg, który przyszedł na ziemię, aby nas z sobą zjednoczyć. Pasterze spotkali Boga, zostali napełnieni światłem i radością. Rozpoznali Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Pójdźmy do Betlejem! To jest nasza droga na dzisiaj i na każdy dzień w życiu. Pójdźmy do Betlejem, to znaczy uczmy się znajdować światło Boże tam, gdzie ono jest, spotykać Jezusa nie w nierealnych snach i pięknych teoriach, nie w splendorach materialnych i dumnych sukcesach, ale w pokorze i codzienności naszego życia. Zgadzając się z wolą Bożą kroczmy ku światłości i rozpoznawajmy Chrystusa w radości serca, w modlitwie blisko Maryi, w Eucharystii, w każdym człowieku, który potrzebuje naszej bratniej miłości, bo: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci, mnieście uczynili”. Jeśli nauczymy się chodzić do Betlejem, to nasze życie będzie pełne światła i Bożej miłości. Będziemy - wzorem pasterzy - mogli wielbić i sławić Boga, który najpełniej objawił się w Jezusie i stał się bardzo bliski. Drodzy Słuchacze! 12. Życzę wam tego światła, które idzie ze stajenki betlejemskiej, życzę zdrowia, miłości i nadziei. Życzę obfitych darów Bożego Dzieciątka, abyście żyli w komunii z Bogiem. Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą, 8 w dobrych radach, w dobrym bycie wspieraj jej siłę swą siłą, dom nasz i majętność całą i wszystkie wioski z miastami. A Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami. Amen.