PARP: Portal Innowacji – Przybywa kapitału na rozwój
Transkrypt
PARP: Portal Innowacji – Przybywa kapitału na rozwój
Artykuły analityczne Przybywa kapitału na rozwój Brak kapitału na rozruch małych i młodych przedsiębiorstw przestaje być palącym problemem polskiej gospodarki. I choć do boomu jeszcze daleko, to przedsiębiorca, który chce rozwinąć niewielki projekt inwestycyjny, nie jest już zdany tylko na siebie. Rynek funduszy private equity/venture capital istnieje w Polsce już od mniej więcej 20 lat. Przez portfele inwestycyjne funduszy tego typu przewinęły się już setki firm, a kontakt z nimi (np. próbując pozyskać od nich finansowanie) miały tysiące. Nie jest to więc sfera nieznana. Dla porządku warto jednak przypomnieć na czym polega ich rola. Każda firma chcąca się rozwijać potrzebuje kapitału. Może na rozwój przeznaczyć zyski z bieżącej działalności – tyle, że one zwykle są zbyt małe lub na początku działalności w ogóle ich nie ma. Szukając kapitału na zewnątrz ma kilka możliwości, wśród których znajdują się: prywatny inwestor, nazywany też aniołem biznesu, kredyt w banku, sprzedanie udziałów w firmie większej spółce działającej w tej samej branży (inwestor branżowy), emisja akcji na giełdzie lub wreszcie zaproszenie funduszu private equity/venture capital. Nie w każdej sytuacji wszystkie te opcje są dostępne. Młoda firma, dopiero zaczynająca działalność i nie posiadająca solidnych zabezpieczeń może mieć duży problem ze zdobyciem kredytu. Wejście na giełdę w okresie boomu dwa-trzy lata temu było zdecydowanie opcją najbardziej preferowaną, ale w momencie, gdy koniunktura się pogorszyła stało się trudniejsze. Dla mniejszych firm ciekawym rozwiązaniem stał się rynek New Connect, ale i na nim nie każda firma znajdzie miejsce. fot. aresauburn/flickr.com Dlaczego fundusz? Każde z rozwiązań ma oczywiście swoje zalety i wady. Skupiające fundusze private equity/ venture capital Polskie Stowarzyszenie Inwestorów Kapitałowych (PSIK) zachęca na swoich stronach internetowych przedsiębiorców do wybierania funduszy PE/VC, wśród najważniejszych ich atutów wymieniając to, że w odróżnieniu od kredytu pozyskanie finansowania z funduszu nie obciąża firmy koniecznością spłaty rat, a w odróżnieniu od giełdy jest mniej kosztowne i czasochłonne oraz mniej narażone na wahania koniunktury. Z kolei od inwestora branżowego fundusz różni się tym, że rzadko dąży do przejęcia pełnej kontroli nad spółką. Fundusz staje się udziałowcem firmy i dąży we współpracy z dotychczasowymi właścicielami do zwiększania jej wartości. Menedżerowie funduszu nie są jednak tak pasywnymi udziałowcami jak akcjonariusze giełdowi, a dzięki swojemu doświadczeniu w zarządzaniu oraz szerokim kontaktom biznesowym są w stanie spółce pomóc. Fundusz private equity/venture capital wchodzi do firmy na określony czas – zwykle na 3 do 7 lat. Po tym czasie chce sprzedać swoje w niej udziały z dużym zyskiem. I tu dochodzimy do tych cech funduszy, które nie dla wszystkich poszukujących kapitału są przyjemne. Fundusze są bardzo wymagającym partnerem – oczekują wysokiej stopy zwrotu, w przypadku gdy zarząd nie realizuje strategii nie siedzą cicho, lecz interweniują. Krytycy funduszy wskazują, że są one czasem za bardzo nastawione na krótkoterminowy zysk i mniej skłonne do poczekania na długofalowe efekty działań podejmowanych przez zarządy spółek. Kolejnym minusem z perspektywy właścicieli firm, chcących pozyskać inwestora jest to, że fundusze bardzo twardo negocjują cenę po jakiej kupują akcje. Wreszcie samo pozyskanie kapitału z funduszu, choć w niektórych przypadkach łatwiejsze niż z banku czy z giełdy – np. gdy firma jest zadłużona albo jest młoda i jeszcze nie wykazuje zysku – też wcale nie jest takie proste. Fundusze przesiewają składane do nich wnioski przez gęste sito – ze stu biznesplanów do fazy wstępnych negocjacji dochodzi najwyżej kilkanaście, a do inwestycji zaledwie kilka. Negocjacje trwają zwykle kilka miesięcy, a ich efektem jest skomplikowana umowa, zawierająca często zapisy umożliwiające funduszowi ostrą reakcję, w momencie gdy firma nie spełnia ich oczekiwań. Fundusze różnią się między sobą strategią inwestowania , tym jakie mają minimalne i maksymalne pułapy inwestycji, jakimi branżami się interesują oraz na jakim etapie rozwoju spółki inwestują. To na bazie tego ostatniego kryterium fundusze dzieli się po pierwsze na private equity – czyli te inwestujące gównie w spółki już dojrzałe oraz venture capital – inwestujące na wcześniejszych etapach – poczynając od „zasiewu” (seed capital), a więc inwestycji w pomysł, który dopiero trzeba rozwinąć, „start-up”, czyli świeżo założoną firmę, aż po „venture - późniejszy etap”, czyli młodą, ale już działającą i zarabiającą firmę. W przypadku funduszy private equity najważniejsze rodzaje inwestycji to finansowanie wzrostu, restrukturyzacja, refinansowanie oraz wykupy. Ten podział jest dość umowny – po pierwsze dlatego, że często trudno jest rozgraniczyć gdzie kończy się późniejszy etap venture, a gdzie zaczyna finansowanie wzrostu, po drugie dlatego, że same fundusze, często łączą różne formy inwestowania – nie dbając specjalnie o to, jak daną inwestycję można nazwać i sklasyfikować. Jedną z istotnych różnic pomiędzy funduszami PE i VC są kryteria oceny inwestycji. W przypadku inwestycji typu venture capital, w początkowej fazie istnienia firmy, w większym stopniu liczy się doświadczenie ludzi, którzy tworzą projekt, w przypadku PE menedżerowie funduszu często bardziej uważnie przyglądają się historycznym danym finansowym – tam bywa bowiem, że zespół jest sprawą wtórną, czasem zresztą inwestor planuje zarząd zmienić. Podziały te mają jednak znaczenie o tyle, że tylko odwołując się do nich można opisać zmiany zachodzące na rynku. tenloginbedziewolny/flickr.com Kryzysowy rynek Wg danych opublikowanych właśnie przez Europejskie Stowarzyszenie Funduszy PE/VC (EVCA) 2009 rok w Polsce był dużo słabszy niż dwa poprzednie lata. W Polsce działały 23 fundusze, które zainwestowały 485 mln euro w 30 firm. Z tego 268 mln trafiło do polskich spółek, reszta przypadła na inwestycje w regionie. W porównaniu do 2008 roku był to spadek o jedną trzecią jeśli chodzi o poziom inwestycji i aż o 60% jeśli chodzi o liczbę firm, w które fundusze zainwestowały. Dramatycznie mało było inwestycji zaliczanych do kategorii venture capital. Takich transakcji było siedem, wartych w sumie zaledwie 2 mln euro. - Patrząc na dane dotyczące Polski trzeba pamiętać, że obecne tu fundusze aktywnie szukają możliwości inwestowania w całym tym regionie. Przesunięcia w ramach regionu są czymś naturalnym. 2009 był gorszym rokiem dla funduszy PE w Polsce, ale jeśli spojrzymy na cały region CEE to widać, że aktywność funduszy utrzymała się na podobnym poziomie, co w roku poprzednim – komentuje te dane Robert Manz, partner zarządzający w Enterprise Investors, wiodącej firmie PE/VC w Polsce i jednocześnie prezes Polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Kapitałowych. Zwraca on uwagę na to, że 2009 rok był z punktu widzenia inwestycyjnego bardziej wymagającym rokiem niż poprzednie lata. Efektem kryzysu przetaczającego się przez Europę i świat była spora niepewność co do perspektyw rozwoju gospodarki. Jednocześnie wysokie wcześniejsze wyceny firm na giełdzie na początku roku 2009 doprowadziły do sytuacji, w której, szczególnie w przypadku większych transakcji, występowały bardzo duże różnice oczekiwań pomiędzy kupującymi, a sprzedającymi co do ceny. Inaczej mówiąc sprzedającym trudno się było pogodzić z tym, że za akcje swoich firm mogą otrzymać dużo mniejsze pieniądze, niż dostaliby rok wcześniej. To spowodowało, że do wielu transakcji nie dochodziło. Zdaniem Grzegorza Gromady prezesa i partnera inwestycyjnego MCI.BioVentures, funduszu inwestującego w innowacyjne spółki branży biotechnologicznej i medycznej, można się spodziewać tego, że chociaż słabsza koniunktura na rynku inwestycji PE/VC jeszcze w tym roku się pewnie utrzyma, to niedługo rynek ten powinien się jednak zacząć odbudowywać. W jakich branżach można spodziewać się w najbliższym czasie największych inwestycji funduszy? - Najbardziej popularnymi sektorami były i są dobra konsumpcyjne, finanse, life science – czyli ochrona zdrowia i sektory, takie jak biotechnologie, telekomunikacja – uważa Robert Manz. Patrząc na dane dotyczące jednego kraju trzeba pamiętać o tym, że pieniądze idą często w ślad za konkretnymi atrakcyjnymi spółkami, więc często wystarczy jedna duża transakcja z danej dziedziny, żeby obraz rynku nieco wypaczyć. I tak, powodem tego, że wg danych EVCA najwięcej pieniędzy w ramach wykupów zostało zainwestowanych w 2009 roku w dziedzinę „life sciences” mogła być jedna duża transakcja (konkretnie wykup firmy HTL Strefa). Druga rzecz jest taka, że dane EVCAniekoniecznie uwzględniają wszystkie działające na polskim rynku podmioty – to co umyka, to aktywność mniejszych funduszy współfinansowanych z programów unijnych. Tymczasem to czego się można spodziewać, to, że już w tym roku i w latach przyszłych właśnie dzięki nim zarówno liczba transakcji, jak i wartość inwestycji w najwcześniejsze fazy rozwoju firmy – zasiew i start-up - znacząco wzrośnie. Pieniądze na venture z Unii Największą nadzieję na to stwarza rozkręcająca się działalność Krajowego Funduszu Kapitałowego (KFK). To instytucja, która została powołana do tego żeby ożywić rynek funduszy venture capital inwestujących w najmniejsze firmy na najwcześniejszych stadiach rozwoju. Idea jaka leży u podstaw jego powołania jest taka, że nadal istnieje w Polsce (podobnie jak w wielu innych krajach) luka kapitałowa – inwestowanie w start-upy jest najbardziej ryzykowne, a jednocześnie pieniądze jakie trzeba w nie zainwestować są na tyle małe, że większości komercyjnych funduszy nie opłaca się tym zajmować. Ajeżeli nie będzie inwestycji w tej fazie to ucierpi cała gospodarka, brakować będzie nowych dynamicznych firm. Dopływ środków publicznych ma pomóc usunąć bariery z jakimi przedsiębiorcy się na tym etapie stykają. KFK nie zamierza jednak inwestować samodzielnie. Jego rola ogranicza się do dostarczenia kapitału i wybrania partnerów spośród działających na rynku funduszy. Wspólnie z nimi tworzy fundusze, w których część kapitału wkłada KFK, a resztę fundusz komercyjny. Powstałe w ten sposób podmioty mają inwestować pieniądze zgodnie z określonymi założeniami – muszą to być przedsięwzięcia innowacyjne, w początkowym stadium rozwoju, a pojedyncza inwestycja nie może być warta więcej niż 1,5 mln euro. Prywatni partnerzy są uprzywilejowani przy podziale zysku lub przy pokrywaniu ewentualnych strat. To rozwiązanie służy temu, żeby zachęcać prywatne firmy do zaangażowania się w ten projekt. KFK został założony w 2005 roku, jednak pierwsze fundusze powstały w 2008 roku. Do dzisiaj pojawiły się cztery, dysponujące w sumie kapitałem na inwestycje w wysokości 180 mln zł. To jednak wciąż jeszcze początek. Właśnie kończą się kolejne konkursy, w ramach których mają zostać wyłonione kolejne. Jak informuje KFK negocjacje prowadzone są z 7 firmami. Jeżeli zakończą się one powodzeniem to nowe fundusze VC będą miały kapitalizację ponad 600 mln zł. Na tworzenie funduszy KFK dysponuje przede wszystkim pieniędzmi z programu operacyjnego Innowacyjna Gospodarka, działanie 3.2 „Wspieranie funduszy kapitału podwyższonego ryzyka”. Środki jakie w ramach tego programu KFK ma do dyspozycji to 180 mln euro. Efektem wydania tych pieniędzy powinno być, według zamierzeń organizatorów powstanie ponad 20 funduszy który w perspektywie 10 lat zainwestują w mniej więcej 170 małych i średnich firm. Do tego jednak dochodzą jeszcze pieniądze z innych programów pomocowych – m.in. Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy (SPPW). W dwóch kolejnych konkursach (pierwszy z nich już trwa) rozdysponowanych zostanie 131 mln PLN. W sumie, jak deklaruje KFK do końca 2010 roku w efekcie powstaną fundusze VC o kapitalizacji przekraczającej 1,2 mld złotych. Jak działa taki fundusz? Generalnie do inwestycji podchodzi w sposób komercyjny. Z tym, że musi respektować ograniczenia wynikające z umowy podpisanej z KFK. I tak na wydanie pieniędzy i rozliczenie się z nich (a więc najpierw zainwestowanie, a potem sprzedanie udziałów we wszystkich spółkach) ma 10 lat, choć istnieje tu możliwość przedłużenia terminu o dwa lata. Inwestować będzie głównie w ciągu najbliższych 4 lat - w małe i średnie przedsiębiorstwa. Nie ze wszystkich sektorów gospodarki, bo wyłączone będą np. spółki handlowe, obrót nieruchomościami i niektóre usługi finansowe. Łączna wielkość inwestycji funduszu w jedną firmę nie może przekroczyć 1,5 mln EUR. Fundusz będzie dążył do tego żeby w spółkach mieć minimum 25% udziałów plus 1 akcja. W niektórych przypadkach możliwe będzie, oprócz zaangażowania kapitałowego, udzielenia swojej firmie dodatkowych pożyczek. Główną korzyścią dla wchodzącego w ten układ funduszu komercyjnego jest ograniczenie ryzyka inwestycyjnego – temu służy mechanizm podziału zysków. Wypłata środków z zakończenia inwestycji w pierwszej kolejności bowiem trafi do komercyjnego partnera (do wysokości wkładu, potem zwrot wydanych środków do KFK, potem ponownie komercyjny fundusz do wysokości minimalnej zakładanej stopy zysku, dopiero potem zysk do KFK). Już przed KFK podobne pomysły były w Polsce realizowane chociaż na dalece mniejszą skalę. Najwcześniejszą inicjatywą tego typu było stworzenie 12 lat temu z środków PHARE Regionalnych Funduszy Inwestycji w Łodzi. RFI nadal istnieje, aczkolwiek z powodu ograniczonych środków prowadzi działalność w bardzo ograniczonym zakresie. - Kapitał, którym dysponowaliśmy na początku to było 7 mln zł - wspomina prezes RFI Edward Sierański. Musiał on wystarczyć zarówno na inwestycje jak i na ich obsługę. W założeniu środki jakie RFI uzyskało na samym początku miały byś pierwszą transzą, w późniejszym terminie miał zostać zasilony kolejnymi funduszami, pochodzącymi z UE, do tego jednak nie doszło. W rezultacie teraz pieniądze na inwestycje ma wyłącznie wtedy, gdy którąś z posiadanych spółek sprzeda. -Na jeden projekt przeciętnie wydajemy 1-2 mln zł, na wyjście z inwestycji mamy ok. 7 lat. Efekt to 6 zrobionych do tej pory inwestycji - dodaje Sierański. Przykłady firm w które fundusz zainwestował to m.in. Helios, dziś notowana na giełdzie firma prowadząca sieć kinowych multipleksów, która zaczynała w 1998 roku jako maleńka, zatrudniająca w kilka osób spółka oraz łódzka firma informatyczna LFI Software. Innym przykładem funduszu, który wcześniej skorzystał z dofinansowania unijnego jest MCI.BioVentures. Poza tym jest też kilka przykładów niedużych lokalnych inicjatyw takich jak np. krakowski JCI Venture – dysponujący 17 mln zł pozyskanymi z POIG fundusz inwestujący w zasiew, a założony przy centrum rozwoju biotechnologii Park LifeScience. W najbliższych latach tego typu inicjatyw powinno jednak przybywać. IT i biotechnologie W co inwestują fundusze venture capital? Dwie tradycyjne dziedziny, na które się bardzo często nastawiają fundusze w USAto technologie informatyczne i internetowe oraz biotechnologie. W tej drugiej dziedzinie specjalizuje się również kierowany przez Grzegorza Gromadę MCI.BioVentures. Do tej pory zainwestował on w trzy spółki. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje firma Genomed. -To ewidentny sukces. Genomed założyło kilka osób, a dokładnie – zespół naukowców z Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN. Po krótkim czasie my dokonaliśmy inwestycji, inwestując 1,8 mln zł. W zeszłym roku po zaledwie dwóch latach firma osiągnęła rentowność, a w tym roku planuje osiągnięcie kilkuset tysięcy zł zysków i 3,7 mln zł przychodów – mówi Grzegorz Gromada. Jakie są kluczowe czynniki decydujące o sukcesie? Ze strony funduszu – niewątpliwie trafna ocena potencjału zespołu, który zarządza przedsięwzięciem oraz tego, czy spółka zamierza działać na rynku, który się dynamicznie rozwija. W tym przypadku rynkiem jest diagnostyka molekularna, czyli dziedzina, w której właśnie dokonuje się olbrzymi skok technologiczny. O tym, jak duży jest to sukces przekonuje fakt, że spółka realizuje już wyniki, które w założeniu miała osiągnąć w 2012 roku. Mniej wyspecjalizowany niż MCI BioVentures jest Enterprise Venture Fund, działający w ramach grupy Enterprise Investors. EVF działa od zaledwie dwóch lat. Stąd też, biorąc pod uwagę 3-7 letni horyzont inwestycyjny, trudno wskazać w tej chwili przykłady, o których już można by powiedzieć, że odniosły sukces. - Szukamy firm, które są dobrze zarządzane i działają w interesujących niszach. Ze wszystkimi, w które dotychczas zainwestowaliśmy, wiążemy duże nadzieje - mówi Robert Manz. Najświeższy przykład inwestycji EVF to Euro Tax, spółka, która jest liderem polskiego rynku zwrotu podatku nadpłaconego w zagranicznych urzędach skarbowych. Pomaga pracującym za granicą osobom (nie tylko Polakom - jest obecna również w innych krajach regionu). Klientów obsługuje przez internet. Bardzo szybko rośnie – w 2009 roku miała przychody ok. 9 mln zł, ponad dwukrotnie wyższe niż rok wcześniej i zysk w wysokości 2,29 mln zł. EVF zainwestował w nią 7,25 mln zł obejmując 25,01% akcji. Inne przykłady inwestycji Enterprise Venture Fund to m.in. Bank Komórek Macierzystych – instytucja zajmująca się pobieraniem i przechowywaniem komórek macierzystych z krwi pępowinowej do ewentualnego wykorzystania w przyszłości przez dziecko i jego rodzinę przy leczeniu chorób (za 50,1% udziałów EVF zapłacił 18,1 mln zł) oraz Web Inn – przejęta od Sygnity spółka świadcząca usługi outsourcingu IT 16 mln zł za 100% akcji. Malejąca luka - Jeśli chodzi o dostępność kapitału na rynku jest na pewno lepiej niż w latach 90. Dzisiaj jest dużo więcej możliwości jego pozyskania przez małe firmy – uważa Edward Sierański, prezes Regionalnych Funduszy Inwestycji. Chociaż z danych statystycznych wynika, że w 2009 r. fundusze VC zainwestowały tylko 2 mln euro (a rok wcześniej było to 50 mln) to jednak na dane te trzeba brać sporą poprawkę. Bardzo wiele zależy od tego jak poszczególne inwestycje są klasyfikowane. Np. prawdopodobnie większość inwestycji dokonanych przez fundusz Enterprise Venture Fund mogła zostać zakwalifikowana nie do venture capital, ale do wyższej półki, czyli do finansowania wzrostu. Drugim powodem może być to, że fundusze dofinansowywane przez KFK i ich aktywność była jeszcze niewidoczna w 2009 roku – ale będzie je już widać w latach następnych . Nawet już w tym roku ten udział powinien być większy. Mimo, że 2009 nie należał w dziedzinie funduszy venture capital do najbardziej udanych, to pojawiające się nowe, dużo większe niż dotychczas, pieniądze na tę działalność powodują, że prognozy na najbliższych kilka lat są bardzo optymistyczne. - W ciągu ostatnich 10 lat sytuacja na rynku venture capital w Polsce całkowicie się zmieniła – teraz mamy już kilkanaście funduszy, które inwestują na wczesnym etapie rozwoju firmy. Do tego dochodzą możliwości na pozyskanie finansowania, jakie stwarza rynek New Connect, który, jak się okazuje, jest w stanie dostarczyć finansowania na wczesnym etapie rozwoju – dodaje Grzegorz Gromada. Jego zdaniem to również powodzenie New Connect zachęca fundusze PE/VC do większego zainteresowania się inwestycjami na wczesnym etapie. Warto też pamiętać, że równocześnie zostały uruchomione fundusze zalążkowe finansowane z dotacji unijnych, dzięki którym różne instytucje otoczenia biznesu mogą inwestować do 200 tys. euro na jedno przedsięwzięcie. To wszystko sprawia, że dzisiaj ten, kto ma dobry pomysł, potrafi go opisać i stworzyć zespół kilku ludzi do jego realizacji, jest w stanie pozyskać atrakcyjne finansowanie. Grzegorz Gromada zwraca jednak też uwagę na pewne niebezpieczeństwa jakie z tym rozwojem się wiążą. Część instytucji, które będą się zajmowały inwestowaniem, nie ma jeszcze wystarczającego doświadczenia. - Ilość niekoniecznie przechodzi w jakość. Będziemy potrzebowali kilkunastu lat na to, żeby wykształciła się grupa menedżerów, którzy potrafi inwestować i prowadzić tego typu projekty efektywnie – mówi prezes MCI.BioVentures. Jakie firmy skorzystają z tego, że na rynku funduszy venture capital po powstaniu funduszy zakładanych przez KFK będzie więcej pieniędzy? - To będą pieniądze dla tych firm, którym dzisiaj jest wyjątkowo trudno znaleźć finansowanie. Większość istniejących na polskim rynku funduszy nie interesuje się inwestycjami mniejszymi niż 5 mln euro. Szczególnie firmy, które potrzebują inwestycji na poziomie 1 mln euro nie miały do tej pory dokąd pójść. Powstawanie funduszy venture capital wspartych przez KFK otwiera przed nimi drzwi do kapitału – uważa Robert Manz. Robert Manz przypuszcza, że najszybciej na zmianach skorzystają spółki technologiczne działające w branży usługowej. W mniejszym stopniu natomiast odczują to firmy pochodzące z bardziej tradycyjnych sektorów gospodarki czy też telekomunikacyjne, bo tam zazwyczaj jednak na rozwój potrzebne są znacznie większe środki. Najbardziej popularnymi dziedzinami inwestowania dla funduszy venture capital będą IT, life science, biotechnologie, ochrona środowiska, czysta energia. To, jak wiele tego typu inwestycji ostatecznie powstanie, będzie też jednak zależało od tego, czy wystarczająco dużo spółek będzie gotowych do przyjęcia inwestycji. Liczba ciekawych firm może być np. barierą w dziedzinie biotechnologii. – Ten rynek jest mały, projektów biotechnologicznych w Polsce nie jest wiele, można mówić moim zdaniem o kilkudziesięciu potencjalnych kandydatach. Takie firmy nie będą masowo powstawać, ponieważ każde takie przedsięwzięcie musi być poprzedzone kilkuletnimi badaniami – mówi Grzegorz Gromada. Więcej, jego zdaniem, będzie projektów związanych z internetem czy technologiami informatycznymi – bo w tej dziedzinie wygenerowanie dobrego przedsięwzięcia jest stosunkowo proste. Autor: Krzysztof Orłowski