Parafia Biertułtowy - The San Jose Freinademetz Foundation
Transkrypt
Parafia Biertułtowy - The San Jose Freinademetz Foundation
PISMO PARAFII WNIEBOWZIÊCIA NAJŒWIÊTSZEJ MARYI PANNY W BIERTU£TOWACH ROK 23 (2011) NR 5 (219) MAJ Błogosławiony Janie Pawle II umacniaj z Nieba naszą wiarę! Numer 5 (219) 2 Dziękczynienie za beatyfikację Jana Pawła II Rzym – Biertułtowy – Łagiewniki M amy Błogosławionego Jana Pawła II w Niebie! W Niedzielę Miłosierdzia Bożego, 1 maja br. Ojciec Święty Benedykt XVI wyniósł do chwały ołtarzy Jana Pawła II, naszego Wielkiego Rodaka. Gdy papież Benedykt XVI ogłosił w formule beatyfikacyjnej – ...mocą naszej władzy apostolskiej zezwalamy, aby Czcigodnemu Słudze Bożemu, Janowi Pawłowi II, papieżowi przysługiwał tytuł błogosławionego i aby można było obchodzić Jego święto w miejscach i w sposób ustanowiony przez prawo co roku 22 października. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – na Placu Świętego Piotra w Rzymie, zapanował entuzjazm wyrażony brawami wśród półtora miliona uczestników uroczystości. Ojciec Święty Benedykt XVI podczas Eucharystii beatyfikacyjnej modlił się do swojego „umiłowanego Poprzednika” – Błogosławiony Janie Pawle II, umacniaj z Nieba naszą wiarę. Proboszcz naszej parafii ks. Zenon Działach zaprosił rodzinę parafialną do wzięcia udziału w uroczystościach związanych z beatyfikacją Jana Pawła II do naszej świątyni. Rozpoczęły się one wieczorem, w wigilię tego ważnego wydarzenia. O godzinie 20.00 wierni uczestniczyli w modlitwie różańcowej, której przewodniczył ks. Rafał Woźnica. W rozważaniach tajemnic światła pomagały nam zdjęcia, który pokazywały postać Ojca Świętego. O godzinie 21.00 kapłani pod przewodnictwem ks. Proboszcza sprawowali Mszę św. w czasie której dziękowaliśmy Bogu za dar beatyfika- cji naszego Papieża. Podczas kazania ks. proboszcz Zenon Działach przypomniał zgromadzonym fragmenty homilii Jana Pawła II, które wygłosił On w czasie pielgrzymek do Polski. Miejmy nadzieję, że drogowskazy, które nam zostawił, nie pozostaną tylko zapisane na kartach książek, czy nagrane na płytach CD, ale zapiszą się na stałe w naszych sercach i będą nam pomagały przemieniać nasze życie. Na koniec Eucharystii wdzięczni Bogu za tak wielki dar jakim jest wyniesienie Jana Pawła II na ołtarze wyśpiewaliśmy radosne „Ciebie Boże wielbimy”. Po zakoń- czonej Mszy św. zgromadziliśmy się na placu kościelnym przed pomnikiem Jana Pawła II, gdzie wspólnie zaśpiewaliśmy Apel Jasnogórski oraz ulubioną pieśń Papieża „Pan kiedyś stanął nad brzegiem”. Przedstawiciele naszej parafii uczestniczyli także w uroczystościach beatyfikacyjnych na Placu św. Piotra w Rzymie oraz w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie – Łagiewnikach. Uroczysta Niedziela Bożego Miłosierdzia na zawsze zapisała się w moim sercu i w sercach ludzi całego świata – dzień beatyfikacji Ojca Świętego Jana Pawła II. Dzięki łasce Bożej mogłam wspólnie z rodzicami przeżyć ten szczególny dzień bardzo uroczyście, bo aż w samych Łagiewnikach. Na miejscu byliśmy już o 7.00. Nasze kroki skierowaliśmy do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, gdzie jak później słyszałam w telewizji, było około 120 tysięcy pielgrzymów z Polski i z zagranicy. Mimo strug deszczu w sercach mieliśmy ogromną radość. Tysiące wiernych obecnych było w Godzinie Bożego Miłosierdzia. Nie wszystkim udało się wejść do środka sanktuarium. Numer 5 (219) Mnie i moim rodzicom poszczęściło się. Mszę świętą mogliśmy przeżyć u stóp ołtarza. Widziałam radość ludzi, moich rodziców i czułam te samą radość w swoim sercu, że moment beatyfikacji Papieża Polaka mogliśmy przeżyć w światowym centrum kultu Bożego Miłosierdzia. Modliliśmy się pod przewodnictwem rektora sanktuarium ks. bp. Jana Zająca. Jan Paweł II, już jako błogosławiony, zapewne patrzył i na to sanktuarium z Domu Ojca. Tutaj, podobnie jak w Rzymie, obecny był w znaku szczególnej relikwii – krwi, umieszczonej w relikwiarzu w kształcie monstrancji. Ks. bp. Jan Zając w dzień przed uroczystościami wyjawił w rozmowie z dziennikarzami, że ks. kard. Stanisław Dziwisz wypożyczył mu ten szczególny relikwiarz, i jak zaznaczył, jego pragnieniem jest, aby pozostał on już w sanktuarium. W Krakowie są trzy lub cztery relikwiarze z krwią Jana Pawła II. Wiadomo, że jeden z nich w formie otwartej księgi Ewangelii, wykonany przez włoskiego artystę, zostanie złożony w powstającym kościele na terenie Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się” już 11 czerwca. Kolejny najprawdopodobniej pielgrzymować będzie z obrazem Pana Jezusa Miłosiernego podczas peregrynacji, która zainaugurowana zostanie w październiku. Ojciec Święty Jan Paweł II był papieżem miłosierdzia poprzez głoszoną naukę, ale także poprzez osobiste świadectwo. O wyobraźnię miłosierdzia, która dostrzega drugiego człowieka i potrafi zaradzić jego potrzebom, apelował na Krakowskich Błoniach w sierpniu 2002 roku. Gdy był w Polsce po raz ostatni, mówił: „Nadszedł czas, by orędzie o Bożym Miłosierdziu wlało w ludzkie serca nadzieję i stało się zarzewiem nowej cywilizacji – cywilizacji miłości”. W sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach Bożemu Miłosierdziu zawierzył cały świat 17 sierpnia 2002 roku w słowach: 3 Byłam tam ! Gdy media przekazały informację o dniu beatyfikacji Jana Pawła II, w sercu zrodziła się chęć uczestniczenia w niej osobiście, ale rozum mówił: nie ma takiej możliwości. Bóg jednak – jak twierdzi św. Teresa od Dzieciątka Jezus – nie daje pragnień, których by nie spełniał. I tak 29 kwietnia po Mszy św. wraz z pielgrzymami z Halemby ruszyliśmy w drogę: Asyż – Rzym – Padwa – Polska. ASYŻ – by rozradować się Bogiem w prostocie codzienności i wsłuchać się w przesłanie życia św. Klary, której 700 rocznicę śmierci wspominamy. RZYM – nie było ważne zmęczenie, brak snu, niewyobrażalny tłok i tłum, który przesuwając się unosił człowieka tak, że chwilami dosłownie nie czuło się ziemi pod stopami. Istotne było zjednoczenie wszystkich w uwielbieniu Boga i dziękczynieniu za osobę naszego Papieża. Udając się do Wiecznego Miasta nie zastanawiałam się, w którym miejscu będę stać. Było mi to zupełnie obojętne. Jechałam z wdzięcznością w sercu, że mogę tam być i w sposób duchowy zabrać moją rodzinę, wspólnotę, parafię… Tymczasem Jan Paweł II „załatwił” mi wspaniałe miejsce na placu św. Piotra: siedzące, z bardzo dobrym widokiem, ocienione i bez ścisku! Doznanych uczuć i emocji niestety nie da się przelać na papier. Po południu, powoli „płynąc w szerokiej rzece ludzi”, dotarłam do trumny naszego Błogosławionego Rodaka, by powierzyć mu wszystkie intencje, z jakimi tu się znalazłam. Boże, Ojcze miłosierny, który objawiłeś swoją miłość w Twoim Synu Jezusie Chrystusie, i wylałeś ją na nas w Duchu Świętym, Pocieszycielu, Tobie zawierzamy dziś losy świata i każdego człowieka. Pochyl się nad nami grzesznymi, ulecz naszą słabość, przezwycięż wszelkie zło, pozwól wszystkim mieszkańcom ziemi doświadczyć Twojego miłosierdzia, aby w Tobie, trójjedyny Boże, zawsze odnajdywali źródło nadziei. Ojcze przedwieczny, dla bolesnej męki i zmartwychwstania Twego Syna, miej miłosierdzie dla nas i całego świata! Amen. Bardzo się cieszę, że mogłam tam, w Łagiewnikach przeżyć uroczystość beatyfikacji Ojca Świętego Jana Pawła II. Bogu niech będzie chwała. PADWA – to ostatnie miasto na trasie naszej pielgrzymki, które żegnaliśmy prosząc św. Antoniego, byśmy nigdy nie zgubili wiary. POLSKA – powrót do domu we wtorkowe południe wypełniony był hymnem uwielbienia za to wszystko, co było nam dane przeżyć. Bogu niech będą dzięki! SM. Bonomia Joanna Króliczek Numer 5 (219) 4 „NASZ BŁOGOSŁAWIONY OJCIEC ŚWIĘTY JAN PAWEŁ WIELKI Lata długie wszystkie stworzenia tej Ziemi podążały wspólną, choć wyboistą drogą niestrudzonego PIELGRZYMA ŚWIATA... „Króluj Nam Chryste, zawsze i wszędzie” Z NIM się jednocząc prawością silni, pełni n a d z i e i „większej od każdej przeciwności na drodze” Mieszkańcy Ziemi szli, trwając w błagalnej i dziękczynnej modlitwie... Liturgiczna Służba Ołtarza z Biertułtów pragnie serdecznie podziękować za 13 lat ministrantury animatorowi Damianowi Maciejewskiemu. Ministranci dziękują Ci za wierne wypełnianie swojej posługi zawartej w słowie „Ministrant”, za służbę, posługiwanie i pomoc Kapłanom, Siostrom Zakonnym i nam Ministrantom. Dziękujemy Ci za każdą chwilę spędzoną przy Ołtarzu Pana, za ręce gotowe służyć Bogu i czyste serce niosące miłość Chrystusową innym. Bóg zapłać za wszystko! Dziękując pragniemy Ci życzyć, aby słowo „Ministrant” wypełniało się teraz w Twoim małżeństwie. Pamiętaj: „Pomagaj i służ” – w szczególności Bogu, swojej żonie i rodzinie z wiarą, nadzieją i miłością. Za przykładem Tego PIELGRZYMA NADZIEI , płynącej z WSZECHMOCY OJCA NIEBIESKIEGO i NIEPOKALANEJ MATKI NAJŚWIĘTSZEJ, w których ręce powierzył Swój LOS CZŁOWIEKA I WIELKIEGO KAPŁANA wdzięczni P ą t n i c y Ś w i a t a pragną d z i e l i ć się z b l i ź n i m i uzyskaną siłą mądrości, cierpliwości i budującej sprawiedliwości jak c h l e b e m p o w s z e d n i m! ŚWIĘTY ŻYWOT PAPIEŻA POLAKA JANA PAWŁA WIELKIEGO zapisany w Z ł o t y c h K s i ę g a c h N i e b a z a s ł u g a m i , ś w i a d e c t w e m sł u ż b y BOGU leży przed o b l i c z e m MATKI MATEK... Podziękowanie dla Damiana Wiatr p r z e w r a c a jego jaśniejace blaskiem k a r t k i jak pamiętnego d n i a na s k r o m n e j t r u m n i e wśród zastygłej w żałobie i rozpaczy OWCZARNI ŚWIATA na Z n a j o m y m PLACU STOLICY PIOTROWEJ... Ale DZIŚ Ta MATKA PRZENAJŚWIĘTSZA o t u l a Go P ł a s z c z e m B ł o g o s ł a w i o n y ch . Nad Jego Głową, jaśniejącą mądrościa, dobrocią i otwartością oraz wielkością l u d z k i e g o a ś w i ę t e g o b y t u l ś n i – AUREOLA – blaskiem malowany z n a k c h w a ł y umiłowanego ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II z WADOWIC ! A M y dumni i radośni ale oczekujacy JEGO OJCOWSKIEJ OPIEKI I WSTAWIENNICTWA BOSKIEJ OPATRZNOŚCI z p o k o r ą k l ę c z y m y u J e g o S t ó p... Z okazji BEATYFIKACJI Naszego OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II w dniu 1 maja 2011 roku ,,Irena Sauer Szczęść Boże ! Ministranci z Biertułtów z Księdzem Opiekunem Numer 5 (219) 5 Przepraszam, że żyję… Dzień dobry ciociu Mario – powiedziała bezbarwnym głosem Renata otwierając mi drzwi do swojego mieszkania. Jak dobrze, że przyszłaś! – z nieukrywaną radością przywitała mnie Zofia. No, to zostawiam was same. Porozmawiajcie sobie, a ja w tym czasie wyskoczę do centrum pozałatwiać parę spraw – powiedziała córka Zofii i wyszła. Z Zofią mieszkałyśmy przez ponad trzydzieści lat w tym samym bloku, w tej samej klatce, drzwi w drzwi. Byliśmy jak jedna rodzina. Nieznane nam były kłótnie, pomagaliśmy sobie jak tylko umieliśmy. Dla dzieci Zosi byłam przyszywaną ciocią, która często opiekowała się nimi, szczególnie wtedy, kiedy mama szła na nocną zmianę, a tata Emil przemierzał długą drogę z baru do domu. Moja sąsiadka nie miała łatwego życia. Pracując fizycznie na trzy zmiany, znajdowała zawsze czas i siły, by w mieszkaniu było czysto, dzieci (a było ich sześcioro) były zawsze nakarmione i schludnie ubrane. Dbała o ich wykształcenie, bo chciała, żeby im w życiu było lżej niż jej samej. Dzieci urosły nie wiadomo kiedy, jedno po drugim zakładało swoje rodziny, aż któregoś dnia opustoszało rodzinne gniazdo. Wkrótce potem, zmarł Emil (na marskość wątroby). Zosia przez całe życie trwała wiernie przy swoim mężu, modląc się o uwolnienie go z nałogu. Nigdy też nie buntowała dzieci przeciwko ojcu. Do dziś wspominają: Tata był bardzo dobry, pracowity, interesował się naszymi postępami w szkole, lubił z nami żartować i bawić się. Ale, jak „ruszał w rejs”, to nie był już ten sam człowiek. Wtedy liczyli się tylko kumple od kieliszka i poza nimi nie widział nikogo więcej. Mijały lata. Zofia zestarzała się w swoim mieszkaniu (w tym roku skończy 89 lat). Dopóki siły pozwalały, odwiedzała na zmianę swoje dzieci i cieszyła się wnukami. A potem, kiedy nogi nie były już te, kiedy serce zaczęło niedomagać, dzieci zaczęły przychodzić do niej. Każdy z nich miał klucze, żeby móc o każdej porze dnia i nocy wejść do mieszkania mamy. Dzielili się między sobą „dyżurami”. Sprzątali, robili zakupy, pilnowali przyjmowania lekarstw. Byłam pełna podziwu dla nich. Na mnie nie mogli za bardzo liczyć, bo sama miałam problemy ze zdrowiem i nie byłam w stanie podjąć się opieki nad moją sąsiadką. Zdarzyło się parę razy, że musieli wzywać karetkę pogotowia. Zaczęli się poważnie niepokoić. Zwołali 26 maja Dzień Matki Matka – symbol bezgranicznej miłości, światło, które daje życie, nasz dom, naszego serca echo… Kochane Mamy! Z okazji Waszego Święta pragniemy złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. Niech Matka Najświętsza nieustannie otacza Was swą macierzyńską opieką, rozjaśnia życiowe drogi, darzy ciepłem Wasze matczyne serca, pomaga przezwyciężać wszelkie trudności, obawy i lęki. Życzymy Wam zdrowia, radości, życzliwości na każdy dzień Waszego życia. Niech naszym podziękowaniem za Wasz trud i wysiłek wkładany w wychowanie będą słowa wiersza Bronisławy Tomalczyk „Matka” Ty brałaś moje ręce, Mamo, Gdy byłam bardzo mała, Bym co dzień rano i wieczorem Modliła się i żegnała Ty Matko mawiałaś, Bym o modlitwie l Mszy niedzielnej Zawsze pamiętała Tyś swoją opieką Lata mej młodości otaczała l w trudnych chwilach życia Otuchy dodawała Za Twój Matko Codzienny Trud Niechaj błogosławi Cię Bóg Za niewyczerpaną dobroć Twego serca I uśmiech bez miary, Niechaj Matka Najświętsza Darzy Cię Łaskami Numer 5 (219) 6 „walne zebranie” i uradzili, że mama nie może dłużej mieszkać sama bez opieki. No to, co? Zabieramy ją do siebie! Zofia jednak nie chciała ani słyszeć o przeprowadzce – „Tyle lat już tu mieszkam – powiedziała. Nie należy przesadzać starych drzew!”. I... Po rozmowie! Wszyscy wiedzieli, że jak mama coś postanowi, to trudno ją od tego odwieźć. Uszanowali jej wolę. I tak jeszcze przez parę miesięcy trzymali swoje dyżury „Państwa matka nie powinna mieszkać sama, jej stan jest zbyt poważny – zawyrokował rok temu lekarz. Weszliście Państwo do mieszkania w ostatniej chwili. Mama zapadała w śpiączkę cukrzycową i jeszcze trochę, a nie byłoby już jej wśród żywych”. „Zabieram mamę do siebie – głosem nieznoszącym sprzeciwu, orzekła najstarsza córka Renia, od kilku lat wdowa. Mieszkam sama, u mnie jest dojść miejsca.” Pozostałe rodzeństwo, zaskoczone błyskawiczną reakcją siostry, nie zdążyło zaoponować. Mama też została postawiona przed faktem dokonanym, bo perswazje i tak nie zdałyby się na nic. Marysiu, jak dobrze, że przyszłaś! – powtarzała cichutko Zosia głaszcząc moją dłoń, swoimi spracowanymi, szorstkimi rękami. Jak dobrze, jak dobrze – szeptały jej usta, a po policzkach spływały łzy. Nie były to łzy szczęścia ani radości ze spotkania z bliską osobą. Serce mi się ścisnęło. Zosiu, co się dzieje? Czemu Ty płaczesz?! Musisz pogodzić się z wolą Bożą. Nie możesz już mieszkać sama. Taka już kolej rzeczy – kiedyś Ty opiekowałaś się swoimi dziećmi, a teraz one spłacają swój dług wdzięczności i robią to z ochotą nie skarżąc się. Pocieszałam moją sąsiadkę jak mogłam, choć w głębi duszy czułam, że coś jest nie tak! Ja wiem, wiem, że Renia mnie kocha, ale ja się tu czuję jak... I wyrzuciła z siebie jednym tchem – jak w więzieniu! To mi wolno, tego nie wolno. Tu mam siedzieć, tam leżeć. Telewizor można włączyć po godzinie 17, bo zdaniem córki oglądanie telewizji mnie ogłupia. A ja tak chętnie obejrzałabym sobie mój ulubiony serial. Po książkę sięgam coraz rzadziej, bo oczy już nie te, więc szybko się meczę przy czytaniu, a poza tym brakuje mi już cierpliwości. Na rozmowy z Renatą też nie mogę liczyć, bo jest bardzo zapracowana. Ona uważa, że ja tego nie zrozumiem, bo w życiu nic nie robiłam! Marysiu, jak to boli! Nie na żarty przeraziło mnie to wyznanie. Biedna Zosia! Chyba zaczyna jej mieszać się w głowie – pomyślałam przejęta. To nie może być prawdą, to, co mówi. Zosiu, chyba trochę przesadzasz – zaczęłam ostrożnie. Znam przecież Renię od dziecka i wiem, jaka była zawsze kochana. Ludzie się zmieniają, Marysiu – odpowiedziała ze smutkiem w głosie. Moja Renatka miała cudownego męża. On ją nosił na rękach. We wszystkim ją wyręczał. Nie pozwalał jej nic robić. Ona w życiu nie pracowała zawodowo. Wszystko miała podawane pod sam nos. Po jego śmierci, długo nie mogła się odnaleźć, a kiedy już w miarę poukładała sobie życie, to nagle ja się w nim pojawiłam i zburzyłam jej cały dotychczasowy porządek. Ja wiem, że ona nie chce mi robić na złość, ani mi źle nie życzy. Ona sama z sobą nie umie sobie poradzić. Ale ja nie wiem, jak długo jeszcze zdołam wytrzymać jej humory, wybuchy złości, te wszystkie ograniczenia i nieustanne uwagi: ”Mamo, znowu zapomniałaś spuścić wodę w toalecie! Mamo, czy ty nie umiesz sobie zapamiętać gdzie u mnie kładzie się szklanki! Czemu obwieszasz krzesło swoimi bluzkami, przecież masz karton na ubrania pod stolikiem?! Po co znowu wyglądałaś przez okno? Dlaczego zostawiasz w salonie swój różaniec? A tak w ogóle, to mogłabyś modlić się w swoim pokoju! Wszędzie Cię pełno!” Byłam wstrząśnięta. Chciałam jakoś pocieszyć Zosię, znaleźć (wbrew wszystkiemu) jakieś usprawiedliwienie na zachowanie jej córki, kiedy nagle wróciła Renata, od progu gderając: Znowu nie schowała swoich butów! A co tu na garderobie robi jej grzebień! No tak, tu jest ta pończocha, której nie mogłam znaleźć przy ostatnim praniu! Ja chyba oszaleję! Mamo, zostaw te ciastka! – krzyknęła wchodząc do naszego pokoju. Ależ Reniu, nie denerwuj się, one są dla diabetyków. To ja je mamie przyniosłam. Specjalnie szukałam takich bez cukru, żeby mogła je spokojnie jeść – wtrąciłam się. A ten telewizor musi już huczeć? Przecież była jakaś umowa?! – przyczepiła się kochana córeczka. Jak ty wyglądasz?! – Renata nie spuszczała z tonu. Prosiłam Cię – uważaj, nie poplam się, masz świeżą spódnicę! No, tak – obrus też nadaje się do prania… No to na mnie już czas – podniosłam się i zaczęłam się żegnać z Zosią. Wiedziałam, że i tak już sobie nie porozmawiamy, a nie wiem, czy wytrzymałabym jeszcze jedną uwagę pod adresem Zosi. Czułam się trochę jak zdrajca. Jak szczur uciekający z tonącego okrętu. Może powinnam była jakoś zareagować, stanąć w obronie starszej i schorowanej osoby – wyrzucałam sobie. Czy Renata pozwoliłaby sobie wytłumaczyć, jak inną i jak wrażliwą psychikę mają chorzy? Jak bardzo upokarzające musi być dla nich to całkowite uzależnienie od czyjejś łaski i niełaski? Ile to wymaga delikatności i taktu ze strony osoby opiekującej się. Czy ma świadomość, jakim skarbem jest mieć tak blisko swoją mamę i móc się opiekować nią w starości i w chorobie?! Wszystko buntowało się we mnie. Życzę Wam zdrowia i wytrzymałości – powiedziałam wychodząc. Tej nocy, długo nie mogłam zasnąć, ale wiedziałam już, co mam zrobić następnego dnia. Nazajutrz z rana zadzwoniłam do Aliny, najmłodszej z rodzeństwa i zapytałam, czy mogłybyśmy się spotkać, bo muszę z nią natychmiast Numer 5 (219) 7 porozmawiać. Oczywiście – zgodziła się bez zadawania zbędnych pytań. Tak się składa, że Janek ma dzisiaj na drugą zmianę i moglibyśmy do Cioci teraz wpaść. Już parzę kawę – odpowiedziałam z ulgą. Pół godziny później siedzieliśmy razem w moim mieszkaniu. Opowiedziałam im, bez ogródek i w szczegółach, moją wczorajszą wizytę u Renaty i Zofii nie ukrywając całego mojego oburzenia i czekając z niecierpliwością na ich reakcję. Ku mojemu zdziwieniu, ani Alina, ani jej mąż nie byli wcale zaskoczeni. Ciociu, my doskonale znamy całą sytuację. Renia nie ukrywa swoich pretensji do mamy i w jej obecności, kiedy jesteśmy tam z wizytą opowiada, jaki to krzyż pański ma z mamą. Czy może sobie Ciocia wyobrazić, co wtedy czuje nasza biedna mama?! Nic się nie odzywa, siedzi na skraju krzesła z opuszczoną głową i przebiera nerwowo palcami. Całą sobą przeprasza za to, że żyje! Renata nie reaguje na nasze uwagi – ona wie lepiej. Proponujemy mamie, żeby pojechała z nami, trochę u nas pomieszkała, a jak jej się spodoba, to niech zostanie na zawsze. No i co Zosia na to? – spytałam. Ciociu Marysiu, ona jest już tak skołowana, że powtarza tylko: „I co ja mam zrobić? Co mam robić? Przecież was jest dużo – dwie rodziny. I jeszcze ja?” Po ostatniej wizycie u mamy, jak wracaliśmy do domu, mój mąż powiedział do mnie: „Tak dłużej być nie może! Od jutra zaczynam szykować pokój dla mamy i zabieramy ją do siebie!” Jak powiedział, tak zrobił. Pokój jest gotowy i czeka na naszą mamę. Wiem, że mama liczy się ze zdaniem Janka i że uda nam się ją przekonać o słuszności takiego rozwiązania. Reni zaś wyperswadujemy, że tak będzie najlepiej dla niej i dla mamy, że obydwie muszą odpocząć od siebie i że mama ma również inne dzieci, które mogą się nią zajmować 24 godziny na dobę. Wiesz Ciociu, czasami aż mnie korci, żeby mojej siostrze powiedzieć: Sama podjęłaś tą decyzję, nawet nas nie zapytałaś o zdanie. Więc, skoro powiedziałaś „A”, to powinnaś też powiedzieć i „B”! Wiemy, że nasze życie się odmieni, że będziemy musieli zburzyć dotychczasowy harmonogram dnia i ustalić nowy priorytet spraw. Nie spodziewamy się, że będzie łatwo, ale teraz najważniejszą rzeczą dla nas jest, aby mama odzyskała spokój, nie musiała chodzić „na smyczy”, godnie i szczęśliwie spędziła ostatnie chwile swego życia. Zrobimy wszystko, żeby nasza mama czuła się potrzebna i kochana. To jesteśmy jej winni i z Bożą pomocą to musi się udać! Dzięki Ci Panie! – westchnęłam z ulgą. Kamień spadł mi z serca! Alinko, Janku, wróciliście mi wiarę w ludzi! Jesteście kochani! Teraz pozostało mi tylko modlić się o szczęśliwe, pokojowe zakończenie sprawy! APU LIST MISJONARZA Z EKWADORU My również możemy nieść pomoc „Miłość jest jedynym językiem którzy wszyscy rozumieją” W niedzielę 20 marca br., nazywaną Dniem Modlitwy, Postu i Solidarności z Misjonarzami, a przeżywaną w tym roku pod hasłem „Mieć jednego ducha i jedno serce” (tzw. Niedziela „Ad Gentes”) w naszej parafii gościliśmy misjonarza werbistę o. Jana Koczego SVD. Ojciec przesłał do nas list z Ekwadoru, w którym opisuje działalność charytatywną Fundacji „San Jose Freinademetz SVD – Fu Shen Fu” dla biednych dzieci w Ekwadorze. Filozof i teolog rosyjski Nikolaj Bardiejew powiedział coś takiego „Jeśli ja jestem głodny to jest to tylko mój problem, ale jeżeli ktoś inny jest głodny, to jest to już problem duchowy”. Od ponad 14 lat pracuję jako misjonarz w Ekwadorze. Pierwszych moich 6 lat spędziłem pracując w biednej dzielnicy największego miasta Ekwadoru Guayaquil. Tam napadnięto mnie aż siedem razy. Miasto to liczy ponad 3,5 mln ludności. Tam rozpocząłem działalność na rzecz ludzi potrzebujących, a szczególnie dzieci. Kiedy na moich pierwszych wakacjach zachorowałem, będąc bliski śmierci (lekarz po operacji powiedział mi, że jeśliby mnie przywieziono 20 minut później, nie mieliby ze mną już co robić), po trzech dniach śpiączki i tygodniowym pobycie na intensywnej terapii, miałem dość czasu na przemyślenie wielu spraw z mojego życia. I wtedy zacząłem się zastanawiać dlaczego mnie jeszcze nie chciano na tym innym świecie? Co jeszcze mam zrobić? Czego Pan Bóg ode mnie oczekuje? Po pięciu miesiącach pobytu na wakacjach, kiedy wróciłem do Ekwadoru zacząłem przyglądać się bliżej problemom ludzi. Kiedy zostałem przeniesiony do miejsca, Numer 5 (219) 8 w którym obecnie pracuję, starałem się odwiedzać ludzi w ich własnych domach. Było to bardzo trudne, bo do wszystkiego byłem wtedy sam. Trzeba wspomnieć, że parafia, w której obecnie pracuję, wtedy istniała zaledwie jeden rok. Praktycznie musiałem wszystko organizować od samego początku. Nie miałem gdzie mieszkać (trzeba było wynajmować mieszkanie, za które trzeba było płacić 110 dolarów miesięcznie). Od biskupa otrzymywaliśmy wtedy 190 dol. na miesiąc, (w chwili obecnej 210 dolarów). W ciągu 4 lat wybudowałem dom parafialny, kościół i założyłem Fundację św. Jozefa Freinademetza SVD dla dzieci potrzebujących. Trzeba wspomnieć że parafia liczy ponad 30 tyś. wiernych i posiada 45 wiosek, które trzeba obsłużyć. W tym artykule chciałbym raczej skupić się na działalności charytatywnej w naszej Fundacji. Kiedy odwiedzałem rodziny w ich własnych domach, bardzo często zastawałem dzieci, które były same w domu, ponieważ rodzice pracowali, aby zapewnić przynajmniej chleb swojej rodzinie. Dzieci te powinny być w szkole, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Pytając się, czy dzisiaj coś jadły, bardzo często słyszałem odpowiedź, że nie. Po dłuższej pogawędce dowiadywałem się, że dzieci czasem nie mają pokarmu przez trzy dni. Wiele dzieci niestety musi pracować aby pomóc swojej rodzinie w utrzymaniu (sprzedają cukierki w autobusach, czyszczą buty na ulicy, żebrzą, pracują na plantacjach, albo też po prostu kradną). Miasteczko, w którym pracuję nazywa się Ventanas (pl.okna) i liczy około 40 tyś, mieszkańców. Ludność utrzymuje się w większości z pracy najemnej na roli. Region ten jest typowo rolniczy, gdzie znajdują się jedne z największych plantacji bananowych w Ekwadorze. Poza tym uprawia się tu ryż, kukurydzę, kawę, kakao. Więc jak jest praca na roli, to wtedy ludzie mają z czego żyć. Mężyczyzna pracujący na plantacji bananowej zarabia miesięcznie około 120 dolarów amerykańskich. Aby wyżywić 4 osobową rodzinę potrzebnych jest conajmniej 500 dolarów (dane Głównego Urzędu Statystycznego Ekwadoru). Standartem w Ekwadorze jest rodzina posiadająca 4 dzieci albo i więcej. Dlatego Fundacja stara się pomagać rodzinom wielodzietnym, matkom samotnie wychowującym dzieci, babciom czy dziadkom wychowującym porzucone wnuki, dzieciom z rodzin problematycznych (narkotyki czy alkohol), dzieciom sierotom, czy dzieciom ulicy. Z grupą woluntariuszy (obecnie jest ich 6), odwiedzamy ich domy i staramy się wybierać dzieci, które mogłyby przychodzić do naszej fundacji. Wierzcie mi, trudno jest wybrać spośród tylu dzieci kilkoro, ponieważ wszystkie potrzebują pomocy. Ale przynajmniej pomagając kilkoro z rodzeństwa, możemy ich przygotować do życia, dać im szansę na przyszłość i przygotować ich do pomagania swoim rodzinom. Fundacja San Jose Freinademetz SVD – Fu Shen Fu, powstała ponad 5 lat temu (18 października 2005 r.) na bazie jadalni parafialnej, którą otworzyłem dla 42 dzieci w budującym się jeszcze domu parafialnym. Pamiętam pierwsze posiłki tych dzieci, kiedy po ich spożyciu wymiotowały, ponieważ nie były nauczone jeść normalnego posiłku. Nie mieliśmy wtedy dokładnie nic, dzieci jadły na ławkach kościelnych, na pożyczonych talerzach, kuchnia do gotowania też była wypożyczona. Po roku działalności jadalni doszedłem do wniosku, że tak nie możemy pracować, że trzeba zrobić coś więcej. Powstała wtedy myśl założenia fundacji dla dzieci. Wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że nabierze to takiego wielkiego rozpędu. I tak z 42 dzieci w jadalni parafialnej obecnie pomagamy 200 dzieciom. Do Numer 5 (219) kwietnia 2009 r. dzieci jadły w dolnej części budującego się wciąż domu parafilanego, czekając na zewnątrz w 8 grupach na posiłek. Teraz, dzięki pomocy ludzi z USA, Polski, Niemiec, Czech i Słowacji mamy już własną jadalnię na 100 dzieci, z własną kuchnią odpowiednio do tego przystosowaną. Oczywiście brakuje jeszcze dużo, aby wszystko było wykończone. Fundacja stawia sobie cztery cele, dożywianie, zapewnienie szkoły, opiekę zdrowotną i wychowanie dziecka (modlitwa, higiena osobista, dbanie o środowisko itd.). Po ponad pięcioletniej działalności naszej fundacji widać już jakieś postępy. Nie możemy pomóc więcej dzieciom, ponieważ brak na to środków. Obecnie na samo tylko dożywianie wydajemy miesięcznie około 1000 dolarów. To dzięki takim ludziom jak Wy, fundacja ta ma przyszłość – dzieci mają zapewnioną przyszłość. Wierzcie mi, kiedy tak odwiedzam rodziny w ich domach (z bambusa, 4m na 5m postawione na palach), w domach, gdzie jest jedno łóżko, na którym śpi 5, 6 osób, gdzie czasami brakuje stolika, na którym można coś zjeść, czy odrobić zadanie domowe jeśli dziecko uczęszcza do szkoły, w których nie ma kuchenki gazowej do gotowania…, to wobec takich sytuacji nie sposób przejść obojętnie. W chwili obecnej, bardzo wiele pracy wykonują woluntariusze, którzy przyjechali do nas z Europy i poświę- 9 cają swój czas na organizowanie zajęć dzieciom. Są oni dla mnie osobiście wileką pomocą. Jest to jedna z form pomocy dla nas. Jak już wspomniałem, nie można się obejść bez pomocy wielu dobrych ludzi. Najbardziej prosimy o modlitwę, za to co tu w Ekwadorze robimy dla innych, specjalnie dla dzieci. Modlitwa jest dla nas najważnieszja. Ale jeśli ktoś chciałby nas wpomóc w sposób materialny, to istnieje możliwość pomocy konkretnemu dziecku poprzez „Adopcję na odległość”. Na naszej stronie internetowej są zdjęcia dzieci, każdy kto chce pomóc konkretnemu dziecku, może nam go wskazać. Roczna pomoc dla jednego dziecka na dożywianie, szkołę, opiekę zdrowotną to suma 1224 PLN (408 USD). Więcej informacji można zdobyć na naszej stronie internetowej (którą podajemy poniżej), albo też skontaktować się z panią Beatą Szmid, zamieszkałą na ul. Jaworowej 48 w Radlinie ,tel. komórkowy: 784 063649, email: [email protected], która może udzielić więcej informacji na temat adopcji na odległość. Inną formą pomocy, szczególnie na misje jest zamówienie intencji mszalnych, które zostaną odprawione w Ekwadorze. Pozwala nam to na przetrwanie. Niestety u nas w Ekwadorze nie ma praktycznie intencji, a jeśli są to ofiara za nie jest bardzo niewielka (około 1 dolara). O terminie odprawiania mszy staramy się informować albo poprzez stronę internetową naszej fundacji, albo bezpośrednio informujemy osobą zamawiającą mszę. Można pisać na mój osobisty adres: [email protected]. Pomóż nam pomagać. Naszym mottem są słowa werbistowskiego świętego, patrona naszej fundacji „Miłość jest jedynym językiem którzy wszyscy rozumieją”, które dzięki wielu wspaniałym i dobrym ludziom, takim jak Wy, staramy się wprowadzać w codzienne życie. Aby więcej się dowiedzieć na temat naszej działalności zapraszam do odwiedzenia naszej strony internetowej www.fundacion-fushenfu-ecu.org/pl. Chciałbym Wam już serdecznie z tego miejsca podziękować za wszelaką pomoc marterialną i duchową. Szczególnie proszę o modlitwę za nas, za to dzieło. Serdeczne Bóg Zapłać o. Jan Koczy SVD, Ekwador Numer 5 (219) 10 J uż zajś kwitnom kasztany! I już zajś matura! Jo wiym, że skuli tego kwiycio nikierym naszym najduchom coroz bardzi galotkami czyńsie i klucha z nerwow w karku styrczy, że sie niy mo myśli o niczym inszym, yno żeby już było po fertiku. wnuk mi przinios do obejrzynio zadani, co mieli w chałpie napisać. I aż mi halt pizło z uciechy, że sie zaczyno dbać o naszo piykno godka, bo mioł napisane tak: Napisz w gwarze śląskiej wiersz J. Tuwima p.t. „Spóźniony słowik”. Tak szprytnie to tyn honcwot Już zajś kasztany som w kwiyciu („Rufijok” – odcinek 5/2011) Mondry po maturze Ja, ja, teroz wielce mondruja i chciołbych wom pedzieć: Niy miyjcie strachu i niy bydźcie wylynkani! Ale jak sie spomna moja matura, to niy yno, że mi galotami targało, ale krwie byście sie na mie niy dorzazali, bo takich był rzodki ze strachu. Po rynczyskach i inszych tajlach skory miołech popisane mustry z matmy i fizy tak gynsto, choby te egipski szkrywki, ale wszysko na psinco, bo choć żech se chcioł trocha poświdrzyć po tych ściongach, to rynkow niy poradziyłech zwyrtnyć, bo kożdo ze strachu wożyła cynt. A rechtor lotoł po zali choby wesz w zygarku i odwalić by i tak niy szło. Jo wom roztomiłe abituriynty szczerze życza zdanio tego piyrszego poważnego egzaminu, żebyście mogli sztartnyć w te, jak to godajom, dorosłe życi! Odtajałe szkoły Roztomili! Połowka tego nojpiykniejszego miesionca momy już za sobom i radziył bych wom niy za fest harować przi waszych chałpach i zegrodkach, a trocha zaszporować kości na starojś. Znejdźcie se trocha czasu, żeby na wieczor siednyć na ławce przed chałpom, abo w laubie, podychać świyżym luftym, powoniać kwiotuszkow, abo tyż pora konskow wosztu przismażyć na fojerce, a kery bydzie mioł tela szczyńścio co jo, to usłyszy jak słowik w nocy wywijo. We tych niższych szkołach, kaj jeszcze niy trza matury zdować, tyż już trocha z naukom odtajało, bo oto naszkryfloł, że aż musza sie wom pokwolić. Tuwim po ślońsku: „O Ptoku, co rod nieskoro do dom łaziył” Ślimce staro słowiczka w gnioździe na agacu i niy wierzy, Że jeszcze starego niy ma, a mioł być o dziewiontej na wieczerzy. Zowdy akuratny i sie godzin trzimia, A tu już jedynoście, a chachara niy ma! Wszysko zimne: zupa prziszykowano na ćmowej rosie, Szejś kopruchow filowanych, tak dobrych, że aż świyrzbi w nosie. Szmanterlok wyndzony, prziprawiony ciyniym fajnie, A zamias kompotu, dorta pieczono na miesionczka szajnie. Co mu sie mogło przitrefić? Możno mu ocupali? Szczybno sztima buchli, abo z pior obszkubali? To je wszysko bez zowiść! To był pewnikym skowronek, tyn mały pieronek! Oblyczka poł biydy, bo odrośnie, ale sztimy kaj szukoł bydzie? U wronek? Oto znod sie i som słowik. Skocze i pod nosym gwiżdże…. On ji na to choby ludzkom mowom: Wybocz babeczko złoto, Ale jo prziszoł piechty z paniom Wroblowom! Za fest żech go chwolić niy chcioł, żeby mu zelter dekla niy dźwignył, ale uciechy mi narobiył mocka i tak, żeby starka niy widziała, że mom lewy piyntok, dołech mu na szekulada i poszołech dobytek poskludzać. Za dużo tego niy chowia, bo wszysko musza kupić i tela mom z tego profitu, że musza dziynnie plac zamiatać i co jakijś czas, kroliczok snorzyć. Majowe, szynk i śniki Jak ech już pofutrowoł, staro na mie woło: Ej! Już je poł moja, a tyś jeszcze ani roz na majowym niy był! Mog byś sie choć roz wybrać, lyniu pierzinowy! A że jo ji je zowdy uległy, poszołech trocha porzykać. Nazot z kościoła wloz żech do szynku na „bajerski” i trefiyłech kompla, takigo jakigoś uślimtanego. A że już roz był wdowcym, myśla se: Umrzył mu zajś kiery, abo co? Ale on mi pado, że beczy skuli śniku, co mioł w nocy. – Przestoń – godom. Na coż ci sie to śniyło? – Śniyło mi sie, żech umrzył i prziszołech ku tym wrotom, kaj świynty Pieter zortowoł tych, kierzi idom do nieba, a kierzi kaj indzi. I stoja w ogonku, czekom aż przida dran i słuchom. Keryś padoł, że był żyniaty i bez godki wloz do nieba, a aniołki go jeszcze żałowały. Jak prziszło na mie, św. Pieter sie mie spytoł: – Cojś mioł za zasługi na ziymi? – Jo, Świynty Pieterku, był żyniaty aże dwa razy!!! I do tego, do kupy ze szwigrami ech miyszkoł! – pokwolyłech sie. – Co?! – padoł. Nazot na ziymia! Waryjotow tu niy potrzebujymy! I obudziyłech sie tak sparzony ze strachu, że mie szło wykryncać! Pon Boczku – padom se – dobrze, że mom Yno moja Staro! RUFIJOK Z FAMILOKOW Norbert Karwot (1940-2001) Numer 5 (219) Nowa koncepcja Już słyszałem to kilkakrotnie od osób, które zajmują się tworzeniem jakichś projektów, że jest to praca pochłaniająca, twórcza, angażująca. Często to „droga przez mękę”, bo trzeba wiele przeciwstawnych rzeczy uwzględnić, pogodzić... a to nie jest proste. Z projektem trzeba się niejednokrotnie „przespać”, na nowo przeanalizować, poszukać optymalnego rozwiązania. Jakaż mnie więc spotkała niespodzianka, kiedy przed świętami Zmartwychwstania Pańskiego w Wielkim Tygodniu, kiedy składałem życzenia 11 „Kącik Wrębowa” kwestii: „Kiedy rozpoczęcie budowy?”. Otóż okazuje się, że nie jest to takie proste i szybkie. Na naszej ostatniej rozmowie, poprosiłem pana Wojciecha – architekta o stworzenia takiej „mapy drogowej” na najbliższy czas dotyczącej naszej inwestycji. Przedstawia się to następująco: maj 2011 – dokończenie projektu Strona internetowa koncepcyjnego Idąc za wyzwaniami naszych maj/czerwiec – Komisja Sztuki czasów, zajęliśmy się stworzeniem Sakralnej strony internetowej powstającej paczerwiec – zatwierdzenie kon- rafii na osiedlu Wrębowa. Internet cepcji i zgoda Ks. Abpa Damiana w obecnych czasach stał się nie tylko nośnikiem informacji, ale również skutecznym narzędziem komunikacji. Chciałbym to jak najlepiej wykorzystać. Nie mam możliwości bezpośredniego kontaktu ze wszystkimi. Wiem, że nie wszyscy Zimonia regularnie chodzą na Msze do Bierlipiec – sierpień – powstanie pro- tułtów, nie wszyscy mają dostęp do jektu budowlanego gazetki parafialnej... Stąd pomysł, wrzesień – złożenie wniosku o po- aby było takie miejsce w Internecie, zwolenie na budowę gdzie każdy zainteresowany znajdzie do końca 2011 roku – uzyskanie wszystkie informacje i z historii i ze prawomocnej decyzji współczesności, dotyczące budowy luty – marzec 2012 – wejście na kościoła na Wrębowej. budowę. Kiedy piszę te słowa, to wiem, Jak z tego widać, w kwestii samej że strona jest już aktywna i możbudowy, musimy jeszcze trochę na na nią wchodzić. Będziemy ją poczekać. Mam taką nadzieję, że stale modyfikować, wzbogacać, przez ten okres uda nam się ze- aktualizować. Bardzo proszę, aby brać dostateczne środki finansowe, właśnie tam szukać bieżących aby wykonać wszystkie potrzebne informacji. Oczywiście dotychprzyłącza, zapłacić za wykonanie czasowe formy przekazu inforprojektu budowlanego i uzyskanie macji – pozostaną (np. artykuły stosownego pozwolenia na budowę, we „Wspólnocie”). a także mieć fundusze na rozpoczęcie Adres strony: www.mbroza.pl samej inwestycji. Myślimy jeszcze, Literka „m” – od słowa „Matka”, aby na jesień 2011 roku powstało litera „b” – od „Boża”, „roza” – od jakieś pomieszczenie tymczasowe, „Różańcowa”. Jak łatwo zauważyć, które mogłoby spełniać rolę kaplicy nazwa wzięła się od wezwania nowego i nas gromadzić w tym poświęconym kościoła. Starałem się wybrać nazwę miejscu. Ale, czy tak będzie, to czas strony tak, aby była jak najkrótsza pokaże. Ja proszę, aby ci, którzy mają i w miarę łatwa do zapamiętania. jakieś ciekawe pomysły, w miarę No i żeby konkretnie nawiązywała tanie w wykonawstwie, aby byli ze do tego, co ma powstać na placu mną w kontakcie, byśmy mogli to budowy. rozważyć. ks. Dariusz Kreihs Budowa nowego kościoła p.w. MB Różańcowej świąteczne naszemu architektowi, dowiedziałem się, że zaprasza mnie do swojego biura zaraz po świętach, żeby przedstawić mi nowy pomysł, dotyczący budowy kościoła na osiedlu Wrębowa. 27 kwietnia pojechałem do Katowic, aby zapoznać się z nową koncepcją. Jeśli chodzi o sam kościół, to wewnątrz niewiele się zmienia. Jednak patrząc na całość rozwiązania, to trzeba stwierdzić, że dość znacznie różni się od tego, co możemy oglądać na widokówkach z wizualizacjami. Myślę, że to nowe rozwiązanie spodoba się jeszcze bardziej. Tu można stwierdzić, że wszystko ma swój czas i powoli dojrzewa. Jestem umówiony na kolejne spotkanie z architektem w okolicach połowy maja, kiedy wszystkie potrzebne rysunki do nowego projektu zostaną ukończone. Po mojej akceptacji zostanie to przedstawione Komisji Sztuki Sakralnej. Najczęściej zadawane pytanie Jest takie jedno pytanie, które słyszę w nieskończonych ilościach odmian, a można je sprowadzić do Numer 5 (219) 12 N a temat różnych doświadczeń, które przeżyłam mogłabym wiele pisać. Były to wydarzenia mniej lub bardziej istotne, ale zapadające w pamięci. Niestety często jest tak, że podczas opowiadania nie jestem w stanie wszystkiego wyrazić. Są słowa, zdjęcia, a nawet jakieś pamiątki, ale tego co działo się gdzieś tam w środku, to nawet jakbym chciałam nie potrafię wypowiedzieć. Jest tak dlatego, że wszystkim różnym wydarzeniom towarzyszyły zapachy, spojrzenia ludzi, odgłosy i przede wszystkim moje głęboko ukryte emocje związane z tym, co przeżywałam, a tego wszystkiego nie PROJEKT MISYJNY W ETIOPII c.d. da się tak po prostu ująć opisem lub opowieścią. Mimo wszystko spróbuję trochę przybliżyć to, co utkwiło w mojej pamięci najbardziej. bardzo istotny. Jest to nie tylko proces, ale ceremonia, która gromadzi ludzi w jednym miejscu i sprawia, że ten czas oczekiwania na filiżankę czarnej, mocno słodzonej kawy jest chwilą bycia razem i dzielenia się Ceremonia swoimi przeżyciami z wszystkimi, parzenia i picia kawy z którymi razem się zasiada w jednym Kawa jest bardzo ważnym surow- pomieszczeniu. Przynajmniej raz cem w Etiopii, niestety ciągle niezbyt dziennie w każdej rodzinie, kobieta docenianym. W szczególności w tym wszystko robi, by zdobyć te zielone kraju, gdzie cały proces powstania ziarenka i doprowadzić do momentego energetyzującego napoju jest tu powstania przepysznej mocnej kawy gotowej do picia. Najpierw ziarna są dokładnie umyte, potem prażone, następnie za pomocą metalowego pręta rozcierane i w postaci aromatycznego proszku zalewane wrzątkiem. Kawa jest pozostawiona ok. 5min na ogniu, po czym czeka się jeszcze chwilę, żeby fusy opadły i można już ją podawać w małych filiżankach. Wszyscy siedzimy na dywanie świeżej trawy, wdychając zapach słodkiego kadzidła i po wyczekiwaniu i rozmowach, możemy razem delektować się tym niepowtarzalnym smakiem etiopskiego skarbu… Jedzenie i sposób spożywania posiłków Etiopczycy jedzą prawie wszystko na ostro. Niestety nie zdołałam się do tego przyzwyczaić. Tych, którzy zapraszali mnie na posiłek do swojego domu zawsze prosiłam, żeby porcja dla mnie była bez tej ostrej papryki, którą można było znaleźć prawie w każdej potrawie. Na szczęście dla nich nie było to problemem, a dla mojego całego układu pokarmowego wielką ulgą! Numer 5 (219) Indżera. Podstawowy element wielu dań w Etiopii. Specyficzny, lekko słony chlebo-naleśnik. Na talerzu ułożona jest indżera, a na nią nakłada się sosy, warzywa, czy mięso. Oczywiście posiłek spożywa się rękami. Można jeść ze swojego talerza, lub wspólnego, o wiele większego talerza, przeznaczonego już na grupę ludzi. Z jednego talerza je rodzina i bardzo dobrzy przyjaciele. Najważniejszym elementem jest również sposób w jaki można jeść. Jeśli relacje między spożywającymi posiłek są bardzo dobre, wtedy można się wzajemnie karmić. Jest to wyrazem szacunku i zaufania. Trzeba jedynie zapamiętać, że jeśli już zaczniemy kogoś karmić, to trzeba to zrobić przynajmniej dwa razy. Jeden raz może spowodować późniejszą kłótnię… taki etiopski sympatyczny przesąd. Muzyka i taniec Muzyka jest bardzo silna i ważna w kulturze Etiopczyków, jak również w życiu innych mieszkańców Afryki. Wszystkim ważnym wydarzeniom i nie tylko, towarzyszą żywe rytmy, które często są wykonywane na żywo. Uroczystości kościelne, podróż autobusem, kameralne przyjęcia rodzinne, 13 odpoczynek ze znajomymi – wszędzie jest muzyka. Oczywiście im głośniej tym lepiej. Przepiękne jest to, że każdy rejon ma swoja specyficzną muzykę i taniec, co pozwala ludziom rozpoznać z jakiej części kraju pochodzą. Tańczą prawie wszędzie, często i bardzo chętnie. Gościnność i przyjmowanie gości Etiopczycy nie muszą kogoś bardzo dobrze znać i całkowicie zaufać, żeby zaprosić do swojego domu. Otwarci, uśmiechnięci i chętni do nawiązywania znajomości – takich ich zapamiętam. Chociaż skromnie, to zawsze uroczyście potrafią przygotować posiłek. Przekraczając próg można umyć ręce w misie, która jest nam podstawiona, a następnie usiąść na materacu lub miękkich poduszkach rozłożonych na podłodze. Nawet wtedy, gdy zostałam przyjęta jako jedna „spośród nich” i mogłoby się wydawać, że już nie jest tak uroczyście, to bardzo mnie zaskoczyli tym, że dalej bardzo celebrowali spożywanie posiłków, gdyż dla nich jest uroczystością moment, kiedy najbliżsi mają możliwość zgromadzenia się wokół jednego talerza, podziękowania Bogu za chleb i swoja obecność. Naprawdę czuje się tę wspólnotę stołu. W następnym numerze opiszę miejsca, które miałam przyjemność zwiedzić, ale jednocześnie już teraz chcę wszystkich zaprosić na prezentację, którą będę przedstawiała w pierwszej połowie czerwca w salce katechetycznej. Będzie to, mam nadzieję, dosyć wyczerpująca prezentacja zdjęciowo-muzyczna z możliwością zadawania licznych pytań. Już teraz bardzo serdecznie wszystkich zapraszam! Anna Maria Jaroszewska Numer 5 (219) 14 „GDYBY CHRYSTUS NIE ZMARTWYCHWSTAŁ” Misterium w Gimnazjum nr 1 20 kwietnia 2011r. w Gimnazjum nr 1 w Radlinie na sali gimnastycz- nej zostało wystawione misterium pt. „Gdyby Chrystus nie zmar- twychwstał”. Jego główną treścią była refleksja nad tym, jak wyglądałoby nasze życie bez Kościoła, sakramentów, miłości do bliźniego. W role bohaterów tego widowiska wcielili się głównie uczniowie z kl. II a. Nad całością przygotowań czuwała pani katechetka Krystyna Strączek. Cisza, skupienie i atmosfera, które panowały podczas przedstawienia, świadczyły o zainteresowaniu ze strony uczniów i Grona Pedagogicznego. Przyszli „aktorzy” mimo ogromnej tremy spisali się na medal. Klaudia i Martyna – uczennice z klasy I a Z albumów naszych Czytelników Rodzina Mandrysz Florian Mandrysz urodził się 4 maja 1880 r. w Radlinie. Rodzice ojca w 1884 r. wyjechali do Westfalii. W Botropie ojciec jako 14 – letni chłopiec zaczął pracować w kopalni. W tym czasie ukończył Technikum Górnicze w Bohum. Po skończeniu szkoły pracował na stanowisku sztygara. Elżbieta Mandrysz z domu Kłosok urodziła się 17 grudnia 1886 r. Rodzice Elżbiety wysłali ją do pensjonatu dla Polek w Śremie, by nauczyła się języka polskiego. Przebywała tam od roku 1902 do 1906. Po powrocie do Botropu wyszła za mąż za Floriana Mandrysza. Urodziła sześcioro dzieci, z którymi w 1922 r. wrócili do Polski i zamieszkali w Niedobczycach. Tu urodziły się kolejne dzieci. Szczęśliwi rodzice wychowywali dziewięcioro chłopców i pięć córek. Ojciec pracował w kopalni „Hoym”, był nadsztygarem, co na ówczesne czasy było wysokim i odpowiedzialnym stanowiskiem. W czasie wojny został zwolniony z pracy. Po jakimś czasie podjął pracę w Guberni w kopalni „Zbyszek”. Pod koniec wojny brał czynny udział w obronie kopalni przed jej zniszczeniem. W wieku 77 lat pracował jeszcze jako dyspozytor kopalni „Rymer”. Domem zarządzała matka – Elżbieta. Wychowywanie dzieci i inne obowiązki, które miała w domu nie przeszkadzały jej działać społecznie w Stowarzyszeniu św. Wincentego A. Paulo. Prowadziła kuchnię dla bezrobotnych, w czym pomagała jej córka Alwina. W 1959 r. rodzina przeprowadziła się do własnego domu, w którym obecnie mieszka Waleria Migas oraz Roma i Janusz Wójciccy. Florian Mandrysz zmarł 13 października 1962 r., a Elżbieta 2 października 1971 r. Oboje spoczywają na cmentarzu w Biertułtowach. Waleria Migas Numer 5 (219) 15 Wspólnota dzieci Maryi Nasza parafialna grupa Dzieci Maryi liczy 45 dziewczyn, w tym 4 animatorki. Opiekuje się nami siostra Bonomia. Co tydzień w soboty spotykamy się o godz. 9.15 w salkach katechetycznych. Spotkania rozpoczynamy modlitwą. Następnie siostra wraz z animatorkami podają najważniejsze ogłoszenia dotyczące najbliższego tygodnia, to tzw. nasze „ogłoszenia parafialne”. Później zaczyna się szkoła śpiewu, podczas której animatorka muzyczna musi się zmagać z naszymi pomysłami na piosenki. Około godz. 10.00 rozpoczynają się spotkania w grupach. Jesteśmy podzielone na 5 grup: grupa Anity (przedszkole i I klasa podstawowa), Agaty (III i IV klasa podstawowa), Basi (V klasa podstawowa), Magdy (VI klasa podstawowa) oraz grupa Siostry Bonomii (gimnazjum i liceum). Spotkania w grupach wyglądają trochę jak lekcje religii, tylko jest swobodniej i bardziej na luzie. Uczymy się wtedy różnych ciekawych rzeczy. Czasami zamiast spotkania formacyjnego mamy gry i zabawy. Ostatnio robiłyśmy palmę wielkanocną: w zeszłym roku tak nam się to spodobało, że uznałyśmy iż bez względu na to, czy w tym roku będzie konkurs czy nie, to palmę i tak zrobimy. (O tym, że jest konkurs dowiedziałyśmy się tak jak wszyscy w kościele, a wtedy palmę już miałyśmy prawie gotową). Co jakiś czas jeździmy na różne wycieczki: czynny udział w życiu parafii. Co tydzień śpiewamy przed Mszą św. o godz. 11.00. Próbę rozpoczynamy już od godz. 9.30 w salkach, żeby się rozśpiewać. Uczestniczymy w nabożeństwach majowych, różańcowych oraz w wszystkich innych ważnych uroczystościach i świętach. Serdecznie do Sanktuariów, do zoo, na lodowisko, czy kulig. Spędzamy razem czas przy ognisku, na spotkaniach wigilijnych, balikach. Bierzemy zapraszamy wszystkie dziewczyny od 6 roku życia, które chciałyby do nas dołączyć. Dzieci Maryi W oczekiwaniu na beatyfikację Jana Pawła II w SP nr 4 w Radlinie Podobnie jak cały Kościół katolicki na świecie, uczniowie i ich rodzice a także nauczyciele Szkoły Podstawowej Nr 4 w Radlinie z ogromną radością czekali na beatyfikację Jana Pawła II, która miała się odbyć w Niedzielę Miłosierdzia Bożego 1 maja. To oczekiwanie było wypełnione miesięczną, intensywną pracą, polegającą na zdobywaniu „sprawności”, czyli swego rodzaju stopni na drodze do nieba, przez uczniów i nauczycieli. Uczniowie klas I-III zdobywali „sprawności”: wzorowego kolegi, pilnego ucznia, rozmodlonego dziecka Bożego i wspaniałego dziecka swoich rodziców. Na uczniów klas IVVI czekały inne zadania: misjonarza, pielgrzyma, znawcy życia i nauczania Jana Pawła II, orędownika pokoju. Dla nauczycieli przygotowana była sprawność przyjaciela dzieci. Oprócz zdobywania sprawności uczniowie wzięli udział w licznych konkursach: plastycznym, na ulubioną piosenkę Jana Pawła II, prezentację multime- dialną, list do Jana Pawła II. Laureaci konkursów (plastycznego i muzycznego) zaprezentują swoje umiejętności podczas koncertu galowego „W hołdzie Janowi Pawłowi II” 18 maja w szkole. Wyróżnieni i zwycięzcy pozostałych konkursów oraz zdobywcy „sprawności” potrzebnych w drodze do nieba również zostaną nagrodzeni podczas galowego koncertu. Uczestnikom zmagań, ich rodzinom i nauczycielom z serca gratuluję i dziękuję. katechetka Aniela Fojcik Numer 5 (219) 16 Wspomnienia z Pierwszej Komunii Świętej Był rok 1943, szalała II wojna światowa. Polska była całkowicie zajęta przez okupanta hitlerowskiego. Miałam wtedy osiem lat. Mieszkałam w małej górskiej wiosce. W mojej wielodzietnej rodzinie panowała religijna atmosfera. Staraliśmy się przestrzegać Przykazań Bożych i zawsze znajdowaliśmy czas na wspólną modlitwę. W tym trudnym czasie przybył do naszej parafii misjonarz – ze zgromadzenia ks. Oblatów – ks. Rodzenek. To właśnie on podjął się trudu przygotowania dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Moi rodzice widząc, że wojnie nie ma końca zgłosili mnie na naukę religii, abym godnie przygotowała się do Komunii. Przygotowania do tego sakramentu trwały trzy miesiące. Szkoła w tym czasie była zamknięta. Naukę religii mieliśmy w kościele, albo na cmentarzu. Dzieci pilnie chodziły na katechezę, gorliwie się uczyły. Ojciec misjonarz pięknie przygotował nas na spotkanie z Chrystusem. Uczył nas w języku polskim, choć w tym czasie obowiązywał język niemiecki. Po skończonym przygotowaniu do Komunii , mieliśmy egzamin. Dnia 5 sierpnia 1943 r. przystąpiłam do pierwszej spowiedzi św. Tego dnia po powrocie do domu z nikim już nie rozmawiałam, aby nie popełnić grzechu. W końcu nadszedł upragniony dzień – niedziela 6 sierpnia 1943r. Była wtedy piękna, słoneczna pogoda. Miałam na sobie białą sukienkę, pożyczoną od kuzynki. Po błogosławieństwie rodziców udaliśmy się do Kościoła na Mszę św. Tego dnia do Pierwszej Komunii Świętej przystąpiło 40 dzieci. Siedzieliśmy w ławkach, dziewczynki z jednej, chłopcy z drugiej strony. Rodzice siedzieli za nami. Mszę św. sprawował o. Rodzenek. Pamiętam, wzruszające kazanie, które do nas wygłosił. Dzień ten był bardzo wyjątkowy. Mimo radości z przyjęcia do serca Jezusa żywego, prawdziwego, był i smutek po stracie najbliższych w czasie trwającej wojny i tęsknota, za tymi, którzy jeszcze z wojny nie wrócili (moi dwaj bracia). Duże wrażenie wywarła na mnie pieśń, wykonana przez chór „O święta uczto”, śpiewana w języku polskim. Ilekroć teraz słyszę tę pieśń, to przypomina mi się dzień mojej Komunii. Po zakończonej Eucharystii poszliśmy do domu. Panowała w nim świąteczna atmosfera. Nie miałam tego dnia gości, nie otrzymałam żadnych prezentów. Najważniejszym Gościem i Prezentem był Jezus, który obrał sobie moje serce za mieszkanie. Po tym ważnym dniu w moim życiu regularnie przystępowałam do spowiedzi i Komunii, w dzieciństwie, w młodości… Teraz na starość też to czynię. Za tę wielką łaskę, której doświadczyłam i nadal doświadczam dziękuję Bogu i Jego Matce. wdzięczna Jego Służebniczka s. Hugolina Pierwsza Komunia Święta Karola Wojtyły – maj 1929 r. INTENCJE MSZALNE Papieskie Intencje Apostolstwa Modlitwy na MAJ 2011 Intencja ogólna: Aby osoby pracujące w środkach przekazu zawsze z szacunkiem odnosiły się do prawdy, solidarności i godności każdej osoby. Intencja misyjna: Aby Pan pomógł Kościołowi w Chinach wytrwać w wierności Ewangelii i wzrastaniu w jedności. Niedziela 15. 05. 2011 IV NIEDZIELA WIELKANOCNA 6.30 W intencji Parafian 8.00 + Salomeę Karwot, rodziców 10.00 Uroczysta I Komunia św. – Obszary i Wrębowa 12.15 Dziękczynna z rocznicę małżeństwa Cecylii i Izydora Chmieliński 13.30 Msza św. z liturgią Sakramentu Chrztu św. 16.00 Nieszpory z udziałem dzieci I Komunijnych 18.00 + Andrzeja Gojny w IIr.+ Poniedziałek 16. 05.2011 ŚWIĘTO ŚW. ANDRZEJA BOBOLI 6.30 1. + Ryszarda Tryczyk w IVr.+, żonę Stanisławę 2. + Edwarda Dylich w IIIr.+, 8.00 11.00 12.00 18.00 rodziców z obu stron ++ Antoninę i Augustyna Rduch i ++ dzieci W intencji rodziców dzieci pierwszokomunijnych i katechetów ks. Rafała Woźnica i s. Bonomii jako podziękowanie za przygotowanie do I Komunii Św. – ofiara od dzieci Ślub rzymski: Brukwicki – Kościelny W intencji dzieci klas III szkoły Obszary i Wrębowa w I rocznicę Komunii Św. i za ich rodziców Wtorek 17. 05. 2011 6.30 1. ++ Marię i Zygfryda Pyszny, Numer 5 (219) córkę Cecylię 2. ++ Agnieszkę i Adolfa Musiolik 8.00 + Stanisława Szczyrba w XXr.+, żonę Anastazję, syna Helmuta, zięcia Mariana, rodziców i rodzeństwo 18.00 1. 30 dn: + Angelę Hurtig, + Anastazego Szymański, + Eryka Burek, + Romana Bogusz, + Błażeja Szczyrba, + Jerzego Bugla, + Leopolda Blanik, + Lucjana Ogrodnik, + Marię Sadorski 2. + Czesława Rymer w Ir.+ Środa 18. 05. 2011 6.30 1. ++ Alojzego i Katarzynę Sperka, córkę Marię, syna Alfreda, synową i zięcia 2. + Reginę Konopka – ofiara od sąsiadów z ul. Sienkiewicza bl. 4 8.00 + Otmara Pawełek, ++ Elżbietę i Karola Pawełek, + Różę Mańka 18.00 1. + Józefa Oślizło w Xr.+, rodziców, ++ zięciów 2. + Elżbietę Jabłonka, męża Stanisława, Marię i Alojzego Rączka, syna Stefana Czwartek 19. 05. 2011 6.30 1. + Witolda Łatyszonek 2. ++ Apolonię i Dominika Ostrzołek, ++ Gertrudę i Alojzego Kaszta, syna Gerarda 8.00 ++ Annę i Józefa Myśliwiec 18.00 1. + Danutę Jasiński w Ir.+ 2. + Ryszarda Folwarczny, ojca Józefa Piątek 20. 05. 2011 6.30 1. ++ Pawła i Matyldę Knesz, syna Konrada 2. + Konrada Knesz, rodziców 8.00 ++ Helenę i Wilhelma Kiermaszek, 2 synów, Cecylię i Stefana Rutkowski 18.00 1. + Krystynę Kozok, męża Alfreda, rodziców z obu stron 2. ++ Wiktora i Franciszkę Pyszny Sobota 21. 05. 2011 6.30 1. + Mieczysława Sitko, rodziców, ++ Antoninę i Ignacego Stachowiak, + Cecylię Emrych 2. ++ Marię i Engelberta Pifczyk, + Jacka Baron, + Klaudiusza Olszówka 8.00 + Zbigniewę Marszolik, męża Andrzeja 17 12.00 Ślub rzymski: Legendziewicz – Różańska 18.00 1. + Marię Kominek, męża Józefa 2. + Jana Capłap, rodziców i rodzeństwo, ++ Martę i Benedykta Ośliźlok, rodziców z obu stron Niedziela 22. 05. 2011 V NIEDZIELA WIELKANOCNA 6.30 + Alojzego Smołka, żonę Emilię, syna Gerarda 8.00 Dziękczynna z okazji 18 rocznicy urodzin Barbary Grabiec z prośbą o Dary Ducha Św. i błogosławieństwo Boże 9.30 W intencji Parafian 11.00 Za roczne dzieci 12.15 Dziękczynna z okazji 60 rocznicy ur. Czesława Pyszny, z prośbą o błogosławieństwo Boże i dalszą opiekę 17.30 Nabożeństwo majowe 18.00 ++ Edeltraudę i Henryka Gardian Poniedziałek 23. 05. 2011 6.30 1. ++ Krystynę i Czesława Capłap, ++ Stefanię i Bernarda Hajn 2. + Zygmunta Jagieło w III r.+ 8.00 ++ Agnieszkę i Alojzego Kania, 3 synów, 2 synowe 18.00 1. + Emanuela Słanina 2. ++ Leona i Martę Skowronek Wtorek 24. 05. 2011 6.30 1. ++ Helenę i Ryszarda Jaroszewski 2. + Urszulę Skaba w rocznicę urodzin, rodziców z obu stron 8.00 + Bronisława Moj, rodziców, teściów, dziadków i szwagra Otmana 18.00 1. + Bożenę Weideman w Ir.+ 2. + Bogusława Kołodziej w Ir.+ Środa 25. 05. 2011 6.30 1. Dziękczynna – za łaskę beatyfikacji Jana Pawła II od czcicieli Miłosierdzia Bożego 2. Dziękczynna – za łaskę beatyfikacji Jana Pawła II 8.00 + Franciszka Richter, Jana i Albertynę Bochenek 18.00 1. + Bertę Landkocz, męża Pawła, Janusza Stokowy 2. + Anielę Plura, rodziców z obu stron i + Ryszarda Folwarczny Czwartek 26. 05. 2011 6.30 1. Dziękczynna z okazji 85 rocznicy urodzin Stanisława Chybicki 2. + Katarzynę Chybicki 8.00 Za wszystkie matki z podziękowaniem za dar życia z okazji Dnia Matki, oraz za wszystkie ++ matki 18.00 1. ++ Stefanię i Jana Piechociński, syna Józefa 2. + Alicję Dębską Piątek 27. 05. 2011 6.30 1. + Augustynę Durczok, męża Franciszka, + Jadwigę Pielorz 2. ++ Katarzynę i Stanisława Sławik 8.00 + Aleksandra Oczkowski i + Józefa Oczkowski 17.00 Festiwal „REGINA COELI” poświęcony błogosławionemu Ojcu Św. Janowi Pawłowi II w roku Jego beatyfikacji 18.00 1. + Irenę Kołeczko 2. + Stefanię Masztalski w IIr.+, męża Bronisława Sobota 28. 05. 2011 6.30 1. ++ Marię i Wilhelma Skorupa, rodziców i + Marię Sokół 2. + Annę Grzonka, 2 mężów, ++ Monikę i Walentego Dragon 8.00 + Jerzego Kokoszka w Ir.+ 12.00 Ślub rzymski: Kakowski – Mielczarek 18.00 1. Dziękczynna z okazji 60 rocznicy urodzin Małgorzaty Wnuk, z prośbą o dalszą opiekę i błogosławieństwo Boże 2. + Pelagię i Alojzego Wnuk, ++ Ludwinę i Wilhelma Płaczek, ++ dzieci Niedziela 29. 05. 2011 6.30 + Franciszka Spandel, ++ rodziców i teściów 8.00 W intencji Parafian 9.30 Dziękczynna z okazji 80 rocznicy urodzin Klary 11.00 Dziękczynna z okazji 50 rocznicy urodzin Zbigniewa Olbryś 12.15 Dziękczynna do Opatrzności Bożej, przez wstawiennictwo Matki Bożej Nieustającej Pomocy z okazji 70 rocznicy urodzin Jadwigi Bień, z prośbą o zdrowie i błogosławieństwo Boże 17.30 Nabożeństwo majowe 18.00 + Maksymiliana Skaba Numer 5 (219) 18 w VIIIr.+, syna Mariana, ++ rodziców i teściów Poniedziałek 30. 05. 2011 DNI KRZYŻOWE 6.00 PROCESJA 6.30 1. Do Opatrzności Bożej o obfite plony ziemi i błogosławieństwo Boże w pracy w intencji ofiarodawców z ul. Rymera i ulic przyległych 2. + Józefa Kaspar, rodziców i rodzeństwo, ++ teściów Henryka i Edytę Szczyrba, synów i + Annę Tomala 8.00 ++ Jadwigę i Józefa Budny, zięcia Zenona Przybylak, Janinę i Jana Kolończyk 18.00 1. 30 dn.: + Helenę Kempny, + Huberta Hlubek, + Zofię Rurek, + Alicję Goldman, + Józefa Nowakowski, + Karola Maciejewski, + Kazimierza Guberski, + Lesławę Jędrzejek, + Huberta Materzok 2. ++ Helenę i Edwarda Konieczny w r.+ Wtorek 31. 05. 2011 ŚWIĘTO NAWIEDZENIA N.M.P. DNI KRZYŻOWE 6.00 PROCESJA 6.30 1. Do Opatrzności Bożej o obfite plony ziemi i błogosławieństwo Boże w pracy w intencji ofiarodawców z Biertułtów 2. + Juliana Jurewicz 8.00 ++ Franciszkę i Michała Osuch, zięcia Henryka, wnuka Janusza 18.00 1. W intencji żyjących i zmarłych członków Parafialnej Wspólnoty Apostolstwa Dobrej Śmierci w dzień Patronalnego Święta 2. + Filipa Sitek w Ir.+ Środa 1. 06. 2011 DNI KRZYŻOWE 6.00 PROCESJA 6.30 1. Do Opatrzności Bożej o obfite plony ziemi i błogosławieństwo Boże w pracy w intencji ofiarodawców z Obszar 2. W intencji róży Różańcowej, rodziców za dzieci, o błogosławieństwo i Dary Ducha 8.00 Do M.B. Nieustającej Pomocy – od czcicieli 18.00 1. + Helenę Szymiczek – ofiara od sąsiadów z ul. Kwiatowej 6 2. ++ Alojzego i Hildegardę Bednorz Czwartek 2. 06. 2011 6.30 1. ++ Karola i Elżbietę Michalski, syna Gerarda 2. Angelę Hurtig – ofiara od sąsiadów z ul. Kwiatowej 6 8.00 Do Jezusa Chrystusa Najwyższego Kapłana o powołania kapłańskie i zakonne 17.00 Adoracja Najświętszego Sakramentu 18.00 1. + Idę Byrtek w VIIr.+, rodziców 2. + Bogusława Byrtek, rodziców Piątek 3. 06. 2011 6.30 1. + Jana Dudkiewicz, syna Ryszarda 2. + Elgerberta Zerzon, ofiara od sąsiadów 8.00 Do Najświętszego Serca Pana Jezusa w intencji czcicieli 18.00 1. + Teresę Gawryś w Ir.+ 2. ++ Alfreda i Annę Adamczyk, Olgę i Bogdana Kluba, syna Andrzeja Sobota 4. 06. 2011 6.30 1. + Teresę Kozielski w Xr.+, męża Franciszka 2. ++ Marię i Stanisława Kowalik w rocz.+ 8.00 1. Intencja wynagradzająca Niepokalanemu Sercu Maryi za zniewagi i grzechy całego świata, wyrządzone Matce Boga i naszej 2. Do Niepokalanego Serca Maryi w int. matek 12.00 Ślub rzymski: Kozłowski -Olejnik 16.00 W intencji absolwentów rocznika 1961 z okazji 50 rocznicy ukończenia szkoły podstawowej Obszary 18.00 1. + Stanisława Urbańczyk, rodziców i teściów 2. + Bronisławę Zachradny Niedziela 5. 06. 2011 UROCZYSTOŚĆ WNIEBOWSTĄPIENIA PAŃSKIEGO 6.30 W intencji Parafin 8.00 W intencji członków Polskiego Związku emerytów, rencistów i inwalidów Koło Radlin, oraz za zmarłych członków Koła 9.30 Dziękczynna do Opatrzności Bożej przez wstawiennictwo M.B. Fatimskiej z okazji 60 rocz- 11.00 12.15 13.30 17.30 18.00 nicy małżeństwa Zofii i Bonifacego Drychta z prośbą o Boże błogosławieństwo i zdrowie dla całej rodziny Dziękczynna z okazji 40 rocznicy urodzin Marzeny Grim Dziękczynna z okazji 50 rocznicy małżeństwa Anny i Józefa Stabla, oraz 70 rocznicy urodzin Anny Msza św. z liturgią sakramentu Chrztu Św. Nabożeństwo popołudniowe + Kazimierza Jakimiuk w IV r.+, żonę Marię Poniedziałek 6. 06. 2011 6.30 1. + Alojzego Bińczyk, syna Czesława, ++ Zofię i Józefa Dornia, Hildegardę, Adelę i Gerarda Kuchcik 2. ++ Paulinę i Floriana Serwotka 8.00 + Pawła Piechaczek, żonę Pelagię 18.00 1. + Bolesława Dzierżęga, rodziców z obu stron 2. + Monikę Szatyło, syna Kamila Wtorek 7. 06. 2011 6.30 1. + Marię Pinior, męża Roberta, ++ córki, synów i synowe 2. + Jadwigę Czysz, męża Alojzego, syna Ernesta, wnuka Zbigniewa 8.00 ++ Jana i Adelajdę Borczyk, + Czesławę Walura 18.00 1. O zwycięstwo Miłosierdzia Bożego w nas i na całym świecie 2. + Romana Duda w Ir.+ Środa 8. 06. 2011 6.30 1. + Huberta Magiera w r.+ 2. + Franciszka Bizon – ofiara od sąsiadów z ul. Wrębowa 3 8.00 + Klarę Skaba 18.00 1. + Gertrudę Stebel 2. ++ Annę i Józefa Gaszka Czwartek 9. 06. 2011 6.30 1. ++ Joannę i Franciszka Cieśla 2. + Bronisława Kaletka, brata Zygmunta, rodziców z obu stron 8.00 + Zofię Buda, 2 mężów 17.00 Adoracja Najświętszego Sakramentu 18.00 1. + Annę Toman, rodziców z obu stron Numer 5 (219) 2. ++ Waltera i Gerdę Polonius, córkę Mirosławę i rodziców z obu stron Piątek 10. 06. 2011 6.30 1. + Floriana Kowalski w Xr.+, rodziców i rodzeństwo z obu stron 2. + Eryka Burek – ofiara od sąsiadów z ul. Spacerowej 8.00 + Konrada Czysz, synów Zbigniewa i Stanisława 18.00 1. + Jerzego Szeliga w Ir.+ 2. + Henryka Ptaszyński Sobota 11. 06. 2011 6.30 1. ++ Marię i Wiktora Żymełka 2. ++ Edwarda Gocałek, syna Antoniego 8.00 + Marię Kozielski, męża Antoniego, syna Helmuta 11.00 Ślub rzymski: Śmiechota – Konieczny 15.00 Ślub rzymski Lach – Drychta 18.00 1. + Wandę Brachman 2. + Jerzego Brzezinka, brata Zygmunta, ++ Marię i Henryka Lasok, córkę Urszulę Niedziela 12. 06. 2011 UROCZYSTOŚĆ ZESŁĄNIA DUCHA ŚWIĘTEGO 6.30 + Urszulę Gondro, rodziców 8.00 Dziękczynna z okazji 50 rocznicy urodzin Jana z prośbą o zdrowie i Boże błogosławieństwo 9.30 W intencji Parafian 11.00 Dziękczynna z okazji 25 rocznicy małżeństwa Bożeny i Zbigniewa Jabłonka 12.15 Dziękczynna do Opatrzności Bożej przez wstawiennictwo M.B. Fatimskiej z okazji 50 rocznicy małżeństwa Renaty i Erwina Cieślik z prośbą o błogosławieństwo Boże dla całej rodziny 14.15 Ślub rzymski: Kawalerowicz – Szulik 16.00 Bierzmowanie 17.30 Nabożeństwo popołudniowe 18.00 ++ Gertrudę i Konstantego Jeszka UWAGA! Ostateczna wersja porządku nabożeństw znajduje się w gablotce parafialnej i na stronie internetowej parafii: www.biertultowy.pl Przygotowały: Hildegarda Stawowy, Bronisława Buchta, Katarzyna Gocałek 19 Odeszli do WIECZNOŚCI Błażej Szczyrba Roman Bogusz Jerzy Bugla Leopold Blanik Maria Sadorska Lucjan Ogrodnik Helena Kempny Alicja Goldman Zofia Rurek Hubert Hlubek Józef Nowakowski Karol Maciejewski Lesława Jędrzejek Kazimierz Guberski Hubert Materzok ur. 1986 r. ur. 1965 r. ur. 1942 r. ur. 1945 r. ur. 1960 r. ur. 1940 r. ur. 1923 r. ur. 1934 r. ur. 1933 r. ur. 1933 r. ur. 1944 r. ur. 1998 r. ur. 1947 r. ur. 1940 r. ur. 1942 r. zam. ul. Sokolska 32 zam. ul. Sokolska 2/9 zam. ul. Damrota 33/5 zam. ul. Rymera 6/12 zam. ul. Wrębowa 6c/8 zam. ul. Wieczorka 11/10 zam. ul. Rogozina 48 zam. ul. Sienkiewicza 4/12 zam. ul. Wiosny Ludów 291/31 zam. ul. Napierskiego 21 zam. ul. Wieczorka 23/12 zam. ul. Findera 6/12 zam. ul. Ściegiennego 19/6 zam. ul. Wieczorka 12b/10 zam. ul. Hallera 13/7 + 10.04. + 12.04. + 14.04. + 15.04. + 15.04. + 17.04. + 20.04. + 23.04. + 24.04. + 24.04. + 26.04. + 27.04. + 28.04. + 29.04. + 1.05. CHRZEST ŚWIĘTY 17. 04. Filip Greloch Zuzanna Hejna Kinga Koterzyna Liwia Kwaśnik Piotr Piszczan Kinga Sitko Samuel Skorupa Emilia Sobik Julia Stacha Konrad Staniczek Agata Stępień Franciszek Szafranek Karol Szczyra 30. 04. Karol Rogacz 1. 05. Wojciech Sobik Kaja Ważna Œluby 26. 04. Marcin Połomski – Katarzyna Solich 27.04. Dariusz Jeszka – Justyna Safarewicz Bartosz Prokop – Agata Tatarczyk 28.04. Rafał Kurek – Hanna Koczy 30.04. Marcin Rogacz – Magdalena Remiasz 7.05. Damian Maciejewski – Agnieszka Smoleń Pismo parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Biertułtowach ul. W. Korfantego 14, 44–310 Radlin Redaguje Zespół pod opieką ks. Piotra Mrozka. Zdjęcia: ks. Rafał Woźnica. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania artykułów. Do użytku wewnętrznego. e–mail do redakcji: [email protected] Numer 5 (219) 20 Nasze dziękczynienie za beatyfikację Jana Pawła II Foto – R. Janosz Ksiądz Prałat Alfred Wloka odprawił Msze święte w kaplicy Sejmu Polskiego RP i w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie
Podobne dokumenty
Odmawiajcie codziennie różaniec
Jezusowi jedynie cierpienie. Chcę dzielić z Nim jeszcze przez trochę Jego Krzyż”. Pyta lekarzy o swój stan, chce być wszystkiego świadoma. Czasami, choć zdarza się to rzadko, prosi rodziców, by nie...
Bardziej szczegółowoChrystus Zmartwychwstan jest Nam za przykład dan jest Iż mamy
którą otrzymujemy w chwili Chrztu świętego – tego Chrztu św. który jest owocem tajemnicy paschalnej meki, śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. Przecież Aniołowie zwiastowali ludziom największe t...
Bardziej szczegółowoRok WiaRy W kościele PoWszechnym
z wyznawanymi przez niego poglądami. Dnia 5 listopada 1951 roku cała rodzina Beltrame Quattrocchich po raz pierwszy od 1924 roku spotkała się w całości w mieszkaniu w Rzymie. Było to zarazem ostatn...
Bardziej szczegółowo