W komunii z Bogiem przez chrzest święty
Transkrypt
W komunii z Bogiem przez chrzest święty
IV. DZIEŃ - „W jednym Duchu zostaliśmy ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało” (por. 1 Kor 12,13) W komunii z Bogiem przez chrzest święty KONFERENCJA Wiele nazw i symboli Jak pisze św. Grzegorz z Nazjanzu: Chrzest jest najpiękniejszym i najwspanialszym darem Boga... Nazywamy go darem, łaską, namaszczeniem, oświeceniem, szatą niezniszczalności, obmyciem odradzającym, pieczęcią i wszystkim, co może być najcenniejsze. Darem ponieważ jest udzielany tym, którzy nic nie przynoszą; łaską - ponieważ jest dawany nawet tym, którzy zawinili; chrztem - ponieważ grzech zostaje pogrzebany w wodzie; namaszczeniem - ponieważ jest święty i królewski (a królów się namaszcza); oświeceniem - ponieważ jest jaśniejącym światłem; szatą - ponieważ zakrywa nasz wstyd; obmyciem - ponieważ oczyszcza; pieczęcią - ponieważ strzeże nas i jest znakiem panowania Boga (patrz KKK 1216). Wiele określeń, wiele znaków – wszystko po to, aby tajemnica chrztu stawała się nam bliższa. A mimo to, często pojawia się wątpliwość: Czy chrzest cokolwiek człowiekowi daje? Spotkaliśmy pewnie ludzi, którzy nie przyjęli tego sakramentu. A przecież wyglądają tak samo, niczym się od nas nie różnią. Tak przynajmniej się nam wydaje. Znamy katechizmowe stwierdzenia: chrzest gładzi grzech pierworodny, stajemy się dziećmi Bożymi, zostajemy włączeni do Kościoła, ale mimo wszystko trudno nam zrozumieć istotę tego sakramentu. Zacznijmy więc od przykładu. W wielu magazynach, hurtowniach i na półkach sklepowych mamy setki pudełek z nowymi żarówkami. Każda z nich błyszczy świeżością. Wszystko wydaje się w porządku, do momentu postawienia pytania: po co żarówka ta została wyprodukowana? Czy po to, aby przeleżeć dziesiątki lat w magazynie? Została wyprodukowana, aby świecić. Do tego jednak potrzebne jest źródło prądu, do którego żarówka zostanie zamontowana. „Powołaniem” wyprodukowanej żarówki jest dawać światło, a nie leżeć na sklepowej półce. Podobnie jest z człowiekiem, który przychodzi na świat. Generalnie obserwując jego życie, dochodzimy do wniosku, że wszystko jest OK. Człowiek normalnie funkcjonuje: je, śpi, pracuje, nawiązuje relacje z innymi. Należy jednak postawić pytanie zasadnicze: Po co człowiek został stworzony przez Boga? Sięgnijmy po Katechizm Kościoła Katolickiego. W punkcie 357 czytamy: Człowiek, ponieważ został stworzony na obraz Boży, posiada godność osoby: nie jest tylko czymś, ale kimś. Jest zdolny poznawać siebie, panować nad sobą, w sposób dobrowolny dawać siebie oraz tworzyć wspólnotę z innymi osobami; przez łaskę jest powołany do przymierza ze swoim Stwórcą, do dania Mu odpowiedzi wiary i miłości, jakiej nikt inny nie może za niego dać. Człowiek jest powołany do miłości, dzięki niej może kochać Boga i kochać drugiego człowieka. Obraz Boży w człowieku został zniekształcony przez grzech pierworodny, a w Jezusie Chrystusie zostaje odnowiony. Wracając do przykładu z żarówką, człowiek przez grzech pierworodny utracił jedność ze Stwórcą (został odcięty od Źródła), przez co nie mógł realizować swojego powołania. Dopiero chrzest przywraca tę jedność. Jak pisał Brat Roger: Mur między ludzkością i Bogiem został zburzony, Bóg znowu jest u siebie, będąc wśród ludzi(…) Zaczynając od człowieczeństwa Chrystusa, Duch Stworzyciel działa i odnawia ziemię, sprawia, że znów istnieje ona w komunii z odwiecznym Ojcem. (List z Taize 2004/5) Chrzest usuwa grzech Poprzez sakrament chrztu Pan Bóg odpuszcza wszystkie grzechy, z grzechem pierworodnym na czele, oraz wszelkie kary za grzechy. To powoduje, że nie ma w tym momencie w człowieku niczego, co przeszkadzałoby mu wejść do Królestwa Bożego, trwać w całkowitym zjednoczeniu z Bogiem. W naturze człowieka pozostają jednak doczesne konsekwencje grzechu pierworodnego – cierpienie, choroba, śmierć oraz skłonność do grzechu, którą czasem nazywa się zarzewiem grzechu. Pan Bóg nie zostawia człowieka samego w walce ze słabościami. Uzdalnia go do trwania w Bogu, do budowania komunii z Nim poprzez łaskę uświęcającą. Można tutaj przytoczyć następujący przykład: Wyobraźmy sobie nurka. Nurek zanurza się w morzu głęboko i coraz głębiej, aż stanie na dnie morza. Ubranie ma oczywiście nieprzemakalne. Na głowie maska szklana, aby mógł widzieć. A co najważniejsze: jest połączony z ziemią, która przez specjalną długą tubę posyła mu powietrze potrzebne do oddychania. Jest on na dnie morza, a oddycha ziemskim powietrzem! To obraz tego, co czyni łaska uświęcająca: na ziemi jesteśmy, a oddychamy i żyjemy powietrzem nieba! (Ks. F Ziebura). Istnieje niebezpieczeństwo utraty łaski uświęcającej Człowiek traci łaskę uświęcającą tylko przez grzech ciężki. Gdy utraci łaskę uświęcającą, może i powinien ją odzyskać przez godne przyjęcie sakramentu pokuty lub przez żal doskonały. (Gdy żal wypływa z miłości do Boga miłowanego nade wszystko, jest nazywany "żalem doskonałym" lub "żalem z miłości" (contritio). Taki żal odpuszcza grzechy powszednie. Przynosi on także przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe - KKK 1452). To odzyskanie jedności z Bogiem po popełnieniu grzechu ciężkiego powinno być naturalnym pragnieniem człowieka wierzącego. Utrata łaski uświęcającej wprowadza śmierć w naszą duszę i jeszcze bardziej pogłębia skłonność do popełniania zła. Często za jednym grzechem ciężkim pojawiają się z dużą łatwością kolejne. To tylko dowód na to, jak stajemy się wtedy słabi duchowo i z jaką łatwością ulegamy złu. Chrzest darem Każdy z nas lubi otrzymywać prezenty. Największą radość sprawiają nam te, które są niespodzianką. Prezenty, które otrzymujemy bez okazji. Często powodują w nas wzruszenie, czasem zmieszanie, bo czujemy, że są niezasłużone. Takim darem całkowicie niezasłużonym przez nas jest chrzest. Dar darmo dany. Kiedy człowiek otrzymuje jakiś dar, pojawia się pytanie: Czy w pełni z niego korzystam? Kiedy pod koniec życia pewien biskup dotknięty został cierpieniem i chorobą, powiedział: “Całe życie nie znałem, co to cierpienie, teraz tego doświadczam i modlę się, bym nic z tej łaski nie zmarnował...”. W kontekście przyjętego przez nas sakramentu chrztu warto prosić o wykorzystanie łaski i daru, jaki otrzymaliśmy na początku naszej duchowej drogi. Może w tym pomóc mi świadomość, jak bardzo zostałem ukochany przez Boga. Przez chrzest staję się bowiem Dzieckiem Bożym Każdego dnia modlimy się: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie…”. Tak bardzo przywykliśmy do tych słów, że zapominamy o wielkiej godności, jaka została nam dana. Właśnie dlatego, że przez chrzest staliśmy się dziećmi Bożymi, możemy tak wołać. Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej (Ga 4,4-7). Żeby zrozumieć, co oznacza zostać wyrwanym z niewoli, oddajmy głos bł. Józefinie Bakhicie. Uprowadzona przez handlarzy niewolników jako mała dziewczynka, przeżyła 10 lat piekła. Wykupiona została przez włoskiego konsula i to wydarzenie zapoczątkowało jej drogę ku wolności. Mając około 21 lat, została ochrzczona pod imieniem Józefiny. Tego samego dnia przyjęła sakrament bierzmowania i przystąpiła po raz pierwszy do Komunii św. W tym pięknym dniu była tak wzruszona, że nie wiedziała, jak wyrazić swą radość. Potem widywano ją często, gdy podchodziła do chrzcielnicy i całując ją mówiła: „To tu stałam się córką Boga." Równie mocne staje się świadectwo Gianny Jessen, która urodziła się w 30-tym tygodniu ciąży w wyniku nieskutecznej aborcji metodą wstrzyknięcia roztworu soli do worka owodniowego. Z powodu niedotlenienia podczas aborcji cierpi na porażenie mózgowe i ma kłopoty z poruszaniem się. Została adoptowana. Dziś Gianna Jessen działa aktywnie w organizacjach antyaborcyjnych. W wielu wystąpieniach podkreśla, że od samego początku życia została odrzucona i znienawidzona przez wszystkich, oprócz Boga. Dlatego ma świadomość wielkiej miłości Boga i poprzez chrzest doświadczenie, że jest ukochaną córką - „księżniczką”. Sama często żartuje: „Mam na czole znak, który mówi, że lepiej być dla mnie miłym, ponieważ mój Ojciec rządzi światem”. Takie doświadczenia życiowe potęgują odczuwanie tej szczególnej więzi, jaka powstaje poprzez chrzest między nami a Bogiem. Zostajemy wprowadzeni przez bramę Sakrament chrztu nazywany jest „bramą życia w Duchu i bramą otwierającą dostęp do innych sakramentów”(por. KKK 1213). W pierwszych wiekach chrześcijaństwa katechumeni – czyli osoby przygotowujące się przez kilka lat do przyjęcia sakramentu chrztu – słuchali katechez, nauk, Słowa Bożego. Jednocześnie obserwowano, jak zmienia się życie kandydata w miarę poznawania Chrystusa. W niedzielę katechumeni mogli uczestniczyć tylko w pierwszej części mszy, którą nazywano „mszą katechumenów”. Trwała ona do końca homilii, po czym diakon prosił nieochrzczonych o opuszczenie kościoła i rozpoczynała się druga część mszy, czyli „msza wiernych”. Widzimy więc, że chrzest otwierał i otwiera również dzisiaj „bramę” do życia sakramentalnego, zaczynając od sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego, gdzie chrzest daje początek życiu w komunii z Bogiem, bierzmowanie umacnia, a eucharystia staje się pokarmem na drodze ku wieczności. Chrzest wprowadza nas także do wspólnoty Kościoła Poprzez chrzest zostajemy włączeni we wspólnotę Kościoła. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało (1 Kor 12,13). W dobie haseł „Bóg TAK, Kościół NIE” trudno przyjąć prawdę, że przynależność do Kościoła to wielki zaszczyt i szczęście dla człowieka wierzącego. Dlaczego mamy z tym problem? Bo nie odkryliśmy czym naprawdę jest Kościół. Po pierwsze Kościół nazywany jest misterium – tajemnicą, ponieważ jest dziełem Boga, ponieważ ożywia go działanie Ducha Świętego, ponieważ nie jest on społecznością składającą się jedynie z ludzi, tego świata, ale i z dusz wiernych zmarłych oraz ze świętych w niebie (Paweł VI). Po drugie, jak pisze św. Paweł, Kościół jest Ciałem Chrystusa, a my jesteśmy Jego członkami (por. 1 Kor 12,27). Co to oznacza? Oznacza to, że tworzymy jeden organizm, że Głową tego organizmu jest Chrystus i w konsekwencji to w tej wspólnocie możemy doświadczyć obecności Chrystusa. Warto tu przypomnieć słowa Jezusa, które usłyszał Szaweł pod Damaszkiem: Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz? (…) Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz (Dz 9,4-5). Działo się to po wniebowstąpieniu Jezusa, a Szaweł prześladował uczniów Pańskich. A jednak Jezus mówi: dlaczego Mnie prześladujesz? Jeżeli więc mamy szukać doświadczenia komunii z Chrystusem, to niemożliwe jest to poza Jego Ciałem, którym jest Kościół. Nawiązując także do słów św. Jana: Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (1J 4,20), można analogicznie powiedzieć, że jeśli nie żyję w komunii z braćmi – a do tego jestem zaproszony w Kościele – to nie mogę żyć prawdziwie w komunii z Bogiem. Podsumowując – doświadczenie jedności z Bogiem możliwe jest tylko we wspólnocie Kościoła, a otrzymujemy to poprzez chrzest. Warto tu jeszcze dodać, że sam przebieg udzielania sakramentu chrztu winien odbywać się na niedzielnej eucharystii dla podkreślenia wspólnotowego wymiaru tego sakramentu. Ochrzczone dziecko zostaje przyjęte do wspólnoty, której widocznym znakiem są zebrani wierni. Oni z kolei wezwani są do modlitwy w intencji nowo ochrzczonych. Patrząc na Ciebie, Panno wybrana i pełna łaski, my, pielgrzymujący po ziemi, widzimy spełnienie obietnicy nieśmiertelności w pełnej komunii z Bogiem. (…) Ty zaś, Niepokalana Panno Maryjo, módl się za nami! (bł. Jan Paweł II) ks. Piotr Szymkowiak