1-15 Styczeń 1973 r.

Transkrypt

1-15 Styczeń 1973 r.
ŁOWIEC POLSKI
O R G A N
P O L S K I E G O
Z W I Ą Z K U
Ł O W I E C K I E G O
n.
DWUTYGODNIK
^-OWIEC POLSKI
Zl^^ '""""«^«'
Worszowa, hfowy £wiiii 35, ł,j
NR 1 (1436)
1 STYCZNIA 1973
CENA ZŁ 3.00
NASZA IDEA I NASZE D Z I A Ł A N I E
P
RZYSZLIŚMY do naszego Zrze­
szenia w znakomitej swej więk­
szości z wewnętrznej pwtrzeby
przynależenia do wielkiej myśliw­
skiej rodziny. Ma bowiem low^iectwo
niepowtarzalny urok, pod którego
wpływem wielcy naszej kultury na­
rodowej stworzyli dzieła o nieprze­
mijającej wartości, a szeregowi człon­
kowie Związku zaspokajają poprzez
łowiectwo chęć obcowania z naturą,
sprawdzenia się w trudach i wyrze­
czeniach, owych pięknych choć suro­
wych przeżyciach, w przygodzie- w
której obowiązują reguły gry, pisane
i niepisane prawa koleżeńskości i
uczciwości. Mamy swój język, piękne
i bogate tradycje, przyjaciół i zago­
rzałych przeciwników. To chyba do­
brze. I rzecz chyba najważniejsza —
jesteśmy potrzebni społeczeństwu,
potrzebna jest mu i nasza idea 1 na­
sze działanie. Zdając sobie z tego
sprawę chcemy być cenionym i po­
żądanym partnerem, sojusznikiem w
ogólnonarodowym wysiłku ochrony
naturalnego środowiska, o ocalenie
dla przyszłości tak potrzebnych
współczesnemu człowiekowi zasobów
jak najmniej skażonej i uszczuplonej
przyrody. Dlatego przyjmiem;/ z za­
dowoleniem zamierzone przekazanie
nam większej samodzielności w pro­
wadzeniu łowieckiego gospodarstwa.
Płonne byłyby chyba obawy, że nie
wywiążemy się z tych nowych obo­
wiązków. Bywa, że przetrwoni mają­
Ha polowania
tek jeden gospodarz — nigdy cała
wieś.
Musimy sobie jednak przypom­
nieć i z racji jubileuszu i jasno okreś­
lonych powinności dobrowolnie na
siebie przyjętych, że nie możemy być
wyizolowaną, hermetyczną grupką
hobbystów, jesteśmy natomiast częś­
cią wielkiej narodowej społeczności.
Nie może na myśliwych, zwłaszcza
spc^eczeństwo wiejskie, patrzeć jak
na intruzów, strzeiaczy psów, lub na
ludzi żądnych jak największej ilości
mięsa. Trzeba też wielu kolegom w
nas^p^ch szeregach i całemu społe­
czeństwu cierpliwie wyjaśniać, czym
jest, czym musi być współczesne ło­
wiectwo. Aktywnym wypoczynkiem,
ale jednocześnie i nowoczesnym go­
spodarstwem, w które się sporo i
środków materialnych i pracy inwe­
stuje. I trzeba jeszcze umieć między
jednym a drugim zachować rozsądne
proporcje. A polowanie winno być
polowaniem, wyprawą po łowiecką
przygodę, z której nie chce się jak
najszybciej wracać przez punkt sku­
pu do domu, którą się chce jak naj­
bardziej przedłużyć. I nie mieć żalu,
jeśli się ono nie zakończy strzałem.
Bo przecież prawdziwy myśliwy wy­
nosi z kniei oprócz zwierzyny wiele
innych niewymiernych wartości.
Opadając się wstecz, bo któż tego
nie 'czyni, podsumowując jakiś okres
czasu, a sprzyjają temu najbardziej
właśnie owe rocznice i jubileusze,
widzi nasz Związek szmat ubiegłego
życia i kawał dobrej roboty. Krze­
piąca jest myśl, że jesteśmy sobie na­
wzajem życzliwi, koleżeńscy i soli­
darni nie tylko w swoim środowisku,
że i z naszych myśliwskich dotówek
wzrośnie Centrum Zdrowia Dziecka i
Zamek w Warszawie, że z całego kra­
ju popłynęła pomoc dla rodziny nie­
znanego, tragicznie zmarłego kolegL
Rocznice, jubileusze — są ludziom
chyba bardzo potrzebne, zarówno te
najbardziej osobiste, rodzinne, w cza­
sie których ogląda się stare fotogra­
fie i otrzymuje kwiaty, wspomina,
jak i te, które zespalają ludzi okreś­
lonych zawodów czy zainteresowań.
Pięćdziesiąt lat minie w tym roku
nd czasu powstania naszego Związ­
ku. Witamy tę rocznicę z poczuciem
dobrze spełnionego obowiązku. Za­
prezentujemy z tej okazji na­
sze osiągnięcia, nakreślimy nowe
zadania. Zrzeszyliśmy się pti to, aby
0 każdej porze przemierzać ojczyste
pola i lasy. żeby mądrze ingerować w
zachwiane przez cywilizację prawa
natury oraz w miarę swoich sił słu­
żyć myślą i pracą idei najszerzej po­
jętej ochrony przyrody i jej tworów.
1 to jest właśnie sens i urok naszych
łowieckich dni.
Darz Bór — Koledzy, w następ­
nym pięćdziesięcioleciu!
D
Z I A Ł A L N O Ś Ć Polskiego Z w i ą z k u Ł o ­
wieckiego, jego przeobrażenia, rola 1
zadania oraz zmiany w charakterze ł o ­
wiectwa i jego pojmowaniu, traktowaniu oraz
w y k o n y w a n i u , k s z t a ł t o w a ł y się wraz z prze­
o b r a ż e n i a m i wszystkich dziedzin życia p o l i ­
tycznego, gospodarczego i spoleczn^o w na­
szym kraju.
Dla szczególowego opisania 50-letniego okresu dzialalr^ości trzeba paru grubych to­
m ó w . Z tego też m. i n . względu okres ten,
obfity w wydarzenia, chcemy p r z e d s t a w i ć w
formie k r o n i k i z a w i e r a j ą c e j ważniejsze daty
oraz takty, k t ó r e można było ustalić.
Tradycje organizacyjne pól.sitiego ł o w i e c t w a
sięgają prawie stu lat. p i e r w s z ą bowiem p o l .ską organizacją łowiecką było Galicyjskie To­
warzystwo Łowieckie,
założone w 1876 r.,
o b e j m u j ą c e s w ą działalnością
Małopolskę,
znajdującą się pod zaborem austriackim. K o ­
lejną organizacją i d e o w ą był założony w 1889
r. Oddział Cesarskiego Towarzystwa P r a w i ­
dłowego M y ś l i s t w a w Warszawie. N a s t ę p n i e
w 1906 r. dochodzi do utworzenia w Poznaniu
Towarzj'stwa Łowieckiego.
O r g a n i z a c j ę ł o w i e c t w a w odrodzonej Polsce
z a p o c z ą t k o w a ł a Wielkopolska, gdzie 16 grud­
nia 1920 r. zostaje założony w Poznaniu Pol­
ski Związek Myśliwych. W 1919 r. Jan Sztolcman o p r a c o w a ł p r o j d t t ustawy łowieckiej.
W ó w c z a s też powstaje m y ś l utworzenia jedno­
litej polskiej organizacji łowieckiej.
Z k o n c e p c j ą utworzenia takiej organizacji
wystąpił prof. Janusz Domaniewski na X X
Zjeździe Małopolskiego Towarzystwa Łowiec­
kiego 11 czerwca 1921 r.. k t ó r a s p o t k a ł a się z
przychylnym przyjęciem. Jednak na zebraniu
informacyjnym z w o ł a n y m w dniach 26 i 27
maja 1922 r. z inicjatywy Polskiego Towarzy­
stwa Łowieckiego w Warszawie, nie do.<«lo do
porozumienia. Sprawa posunęła się o t>ie, że
projekt statutu opracowany przez organizato­
rów tego zebrania, został delegatom doręczony
i częściowo przedyskutowany.
,
W czasie obrad „Sejmiku
Myśliwskiego",
który odbył się 19 czerwca 1922 r. w Pozna­
niu, została w>'brana komisja pod przewod­
nictwem Antoniego Wysockiego z Warszawy,
której polecono o p r a c o w a ć projekt statutu or­
ganizacji pn. „ C e n t r a l n y Związek Polskich
Stowarz\'szeń Łowieckich",
Na X X I Zjeździe Małopolskiego Towarzyst­
wa Łowieckiego 23 czerwca 1922 r. uchwalono
p o w o ł a n i e „Naczelnego Z w i ą z k u
PoLskiego
Ł o w i e c t w a " , na zasadach r ó w n o u p r a w n i e n i a
t w o r z ą c y c h go towarzystw.
W styczniu 1923 r. projekt statutu zostaje
przez towarz>'stwa dzielnicowe uzgodniony i
podpisany, jedynie Polski Z w i ą z e k Myśliwych
w Poznaniu nie podpisał tego statutu.
Wreszcie w dniu 9 lipca 1923 r. w lokalu
Polskiego Towarzystwa Łowieckiego w War­
szawie, przy u l . Nowy Ś w i a t 35 odbywa się
Walne Zgromadzenie Organizacyjne „ C e n t r a l ­
nego Z w i ą z k u Polskich Stowarzyszeń Łowiec­
k i c h " z udziałem 10 delegatów r e p r e z e n t u j ą c>-ch trzy Towarzystwa i po jednym przedsta­
wicielu z jedenastu K ó ł
Myśliwskich
oraz
przedstawiciela M i n . Roln. i Reform Rolnych.
Zgromadzenie przyjęło statut, w y b r a ł o Z a r z ą d ,
ustaliło wysokość składki oraz
postanowiło
w z n o w i ć wydawanie, jako organu oficjalnego
Związku, pisma „ Ł o w i e c Polski".
W dniu 7 w r z e ś n i a 1923 r. Zarząd powołuje
pierwszy Wydział Wykonawczy w składzie
pięciu osób oraz
k o m i s j ę dla
opracowania
projektu nowej ustawy łowieckiej o b o w i ą z u ­
jącej w c a ł y m kraju. Po paru miesiącach pro­
jekt ustawy łowieckiej został złożony w M i nisteretwie Rolnictwa.
1924 R.
1 stycznia. Po 10-letniej przerwie wznawia
s w ą działalność organ Z w i ą z k u , „ Ł o w i e c Pol­
ski".
24 czerwca. Na kolejnym ..Sejmiku M y ś l i w ­
s k i m " zapada decyzja połączenia s i ę w i e l k o ­
polskich myśti\v'ych z C e n t r a l ą .
1925 R.
30 listopada. Zjazd D e l e g a t ó w uchwala zmia­
ny statutu dotyczące przede wszystkim s k ł a ­
dek i organizacji w ł a d z Z w i ą z k u . Uchwalono
m. in., że k a ż d e stowarzj-szenie korzysta na
Zjazdach Delegatów z jednego głosu na każ­
dych 20 c z ł o n k ó w oraz coroczne odnawianie
1/3 s k ł a d u Zarządu, Wydziału Wykonawczego
i K o m i s j i Rewizyjnej.
Grudzień. Do C Z P S Ł a r z y s l ę p u j e Towarz}'stwo Łowieckie Zachodniej Małopolski, otrzy­
m u j ą c prawa Oddziału Małopolskiego Tow.
Łowieckiego na w o j . krakow.skie.
APEL DO MYŚLIWYCH
W związku z zamierzonym udziałem
Polskiego Związku Łowieckiego w kołejnym konkursie trofeów łowieckich w
Tnrynl<^ (Włochy), który odbędzie się na
początku marca 1973 r„ Zarząd Główny
P Z L zwraca się do kolegów myśliwych
o zgłaszanie zdobytych w 19T2 r. złotomedatowych trofeów, klórc mog:t>'by
wziąć udział we wspomnianym konkur­
sie. Szczególną uwagę pi wywiązujemy do
oręły dzików, parostków rogaczy, futer,
skór i (zaszek wielkich drapieżników,
kłór^^ stanowić t>ędą główny akcent na­
szej ekspozycji. ZgIos7entn prosimy nad­
syłać twzpośrednio do Zarządu G ł ó w n e ­
go PZŁ lub za pośrednłttwem zarządów
wojewódzkich PZŁ. które zadeklarowa­
ne na konkurs trofrn będą gromadzić i
dokonywać ich wstępnej wyceny. Nie­
przekraczalny termin zgłoszeń upływa
25 stycznia 1973 r.
Zarząd Główny znając Kolegów My­
śliwych (ifiamość i zrozumienie propa­
gandowego znaczenlp. trofeów dla pol­
skiego łowiectwa, liczy na ich pomoc I
poparcie.
Zgodnie z u c h w a ł ą Zjazdu D e l e g a t ó w za­
twierdził i p o s t a n o w i ł przesłać do wiadomo-'
ści Ministerstwa Rolnictwa terminy czasów
ochronnych zwierząt lov,'nych. Towarzj-stwa
zostały zobowiązane u c h w a l ą Zjazdu Delega­
t ó w do moralnej odpowiedzialności za prze­
strzeganie tych t e r m i n ó w .
10 czerwca. Z a r z ą d zatwierdza regulamin
dla d e l e g a t ó w powiatowych oraz u p o w a ż n i a
W y d z i a ł Wykonawcz>' do opracowania w z o r u
legitymacji i pieczęci C Z P S Ł .
18 października. Z a r z ą d i Wydział W y k o ­
nawczy zaniepokojone brakiem odpowiedzi na
wystosowany m e m o r i a ł do Ministerstwa Rol­
nictwa w y b i e r a j ą delegację dla przedstawie­
nia n a s t ę p u j ą c y c h spraw:
a) prośbę o ostateczne uzgodnienie projek­
tu ustawy ł o w i e c k i e j ;
b) nadmiernego
opodatkowania
łowiectwa;
c) wydania przez Ministerstwo Rolnictwa
zarządzenia w sprawie wspt^pracy z łowczy­
m i powiatowymi,
d) w y d z i e r ż a w i a n i a prawa polowania na
p a ń s t w o w y c h terenach łowieckich, przede
wszystkim towarzystwom I k ó ł k o m m y ś l i w ­
skim n a l e ż ą c y m do C Z P S Ł .
3 grudnia. Odbywa się konferencja pod
przewodnictwem Ministra Rolnictwa z udzia­
ł e m przedst-^wicieli Z a r z ą d u C Z P S Ł i T o w a ­
rzystw w sprawie projektu ustawy łowieckiej.
Zebrani uznali zreferowany projekt ustawy za
n a d a j ą c y się do wprowadzenia go w życie.
W siedzibie Towarzystwa Z a c h ę t j ' Sztuk
P i ę k n y c h w Warszawie odbyła się jubileuszo­
wa wystawa Juliana Fałata, na k t ó r e j zapre­
zentowano 137 jego obrazów.
1927 R.
1 czerwca. Zjazd Delegatów zostaje
formowany o połączeniu wydawnictwa
liwskiej Spółki Wydawniczej „Przegląd
l i w s k i i Ł o w i e c t w o Polskie" z „ Ł o w c e m
skim*'.
poin­
Myś­
Myś­
Pol­
Zjazd zobowiązuje Stowarzyszenia do pre^
numerowania „llowca Polskiego", pozostawia­
j ą c liczbę prenumerowanych egzemplarzy do
uznania p r e z y d i ó w stowarz5'Szeń.
14 grudnia, W Dzienniku Ustaw nr 110 opublikowano
rozporządzenie Prezydenta z
dnia 3 grudnia 1927 r. o prawie łowieckim.
Nowa ustawa zaczęła o b o w i ą z y w a ć od dnia 1
stycznia 1928 r. na terenie całego kraju,
z
w>'jątkiem w o j . śląskiego.
Ustawa określiła ra, i n .
ochronne zwierząt ł o w n y c h .
jednolite
czasy
M.ltl.
Dalszy ciąg w następnym n-rze.
1926 R.
13 lutego. Z a r z ą d p o s t a n o w i ł w y s t ą p i ć na
Zjeździe Delegatów o ustanowienie godności
członków p o p i e r a j ą c y c h C Z P S Ł .
Za nadesłane
uwagi oraz uzupełnienia
hą^
dziemy bardzo wdzięczni.
Jednocześnie
zachę­
camy gorąco do opracowania podobnych kro­
nik w poszczególnych
tuojewództwach,
a na­
wet kolach
łowieckich.
TREŚĆ NUMERU
NASZA IDEA I N A S Z E D Z I A L A X J E — t • » L A T P O L S K I E G O ZWIĄZKU ŁOWIECKIEGO — 3 • L I S — C H Y T B A S Z T U K A . ^ — Botnui BlłUk — 1
• K L U B Kf>LEKCJOXER0W ROZPOCZĄŁ DZIAŁALNOŚĆ — 5 • S R E B R ? a J U B I L A C I — 5 # PUŁAWY W CZOŁÓWCE — St. Hubcrl Wolańakł — « •
SPORT? HOBBY? — Zbigniew Slrdlcrkl — 7 # Z P O L S K I C H ŁOWISK — Z A DRANICĘ — Andrzej Iwanowski, Rnitert T e n m j e w — I • LOWIKCTWO
W „ŁNCYKLOPEOn S T A R O P O L S K I E J " ZYGMU.NTA G L O G E R A — W • NOWY REKORDOWY WIENIEC Z WĘGIER — Józet J . Scczepkowskl — II %
C I E N K O I ŚRUTEM — I I • W SZWAJCARII — TadeasZ PtuUwakl — H O Z E S T A R Y C H K R O N I K — 13 # PRZYRZĄDY O P T Y C Z N E UŻYWANE
W MYŚLISTWIE (3) — WlesUw Staniszewski — 14 • K A L E N D A R Z Y K MYŚLIWSKI — IS « W Y K A Z ODZNACZONYCH — IS. Zdjęcie na okUdre:
K o i . Wif^Iiiw Dtid^iit^kł.
3
SPRAWY ZAWSZE A K T l ALNE
Lis —chytra sztuka..
L
iczni koledzy myśliwi polujący z w a b i kiem na d r a p i e ż n i k i z a p y t u j ą w listach
w j a k i sposób
n a ś l a d o w a ć naturalne
kniazienie zająca n a p a d n i ę t e g o przez lisa lub
innego d r a p i e ż n i k a , ażeby osiągnąć p o ż ą d a n y
efekt. Interesuje ich r ó w n i e ż skala tonacji
głosu n a ś l a d o w a n e g o kniazienia. Otóż k n i a ­
zienie k i l k u d n i o w y c h aż do sześciotygodnio­
wych z a j ą c z k ó w nie jest w y r a ź n i e zróżni­
cowane i zawiera się w wysokiej skali
tonacji. W m i a r ę rozwoju zwierzęcia knia­
zienie. staje się w y r a ź n i e j s z e i*^ d o n i o ś l e j ­
sze. W okresach mutacji stopniowanie gło­
su kniazienia zająca m o ż n a podzielić na
n a s t ę p u j ą c e klasy w i e k u : do trzech miesięcy,
do sześciu, do dziewięciu i do jednego roku.
W t y m wieku kniazienie zająca zawiera się
w średniej
skali
tonacji i jest dość silne
i daleko słyszalne. N a s t ę p n e w y r a ź n e różni­
ce n a s t ę p u j ą w m i a r ę dalszego rozwoju, (np.
d w u l e t n i zając kniazi w tonacji niższej gło­
sem silnym i coraz bardziej doniosłym, sły­
szanym przez d r a p i e ż n i k a w dni pogodne,
i bez silniejszego w i a t r u z odległości ok. 800
— 1000 m). W zimie w czasie silnych m r o ­
zów, podczas księżycowych nocy głos kniazie­
nia słychać w lesie na odległość do 1500 m,
a w ł o w i s k a c h polnych nawet jeszcze dalej.
Jeżeli zającowi uda się dożyć wieku trzech
lat, to jego kniazienie jest silniejsze od knia­
zienia zająca dwuletniego. W czasie wielo­
letniej pracy w l e ś n i c t w i e wiele razy słysza­
łem kniazienie zajęcy starych — 5, 6, 7 i 8-letnich. Dożywały one tego wieku gdyż na
znanych m i terenach liczebność lisów była
bardzo zredukowana a d r a p i e ż n i k i skrzydla­
te (dzienne i nocne) wcale zającom nie za­
g r a ż a ł y . B y ł e m raz ś w i a d k i e m napadu na ta­
kiego sędziwego szaraka, k t ó r y kniaził... ba­
sem i w pierwszej c h w i l i w z i ą ł e m jego glos
za głos... barana.
Zajęcy takich nie spotyka się w ł o w i s k a c h
polnych, z w y j ą t k i e m tcKenów o ś r o d k ó w do­
ś w i a d c z a l n y c h , gdzie ilość d r a p i e ż n i k ó w zre­
dukowana jest do m i n i m u m .
Mając d ł u g o l e t n i ą p r a k t y k ę p o l o w a ń z w a -
bikiem w ł o w i s k a c h leśnych i polnych, t w i e r ­
dzę, że n a ś l a d o w a n i e głosu kniazienia w to­
nacji wysokiej, ś r e d n i e j , niskiej czy bardzo
niskiej ma t y l k o znaczenie dla zasięgu s ł y ­
szalności.
Kiedy i j a k kniazi zając?
— Zając schwytany w sieci nie odczuwa b ó ­
l u lecz jedynie strach; kniazi więc niezbyt
p r z e j m u j ą c o i dość szybko uspokaja się.
— Zając schwytany na w n y k kniazi g w a ł ­
townie i rozpaczliwie; w m i a r ę zaciskania
się pętli na szyi h a m u j ą c e j d o p ł y w powie­
trza — coraz ciszej.
— Postrzelony zając kniazi bardziej prz^^jriiująco w zależności od nasilenia bólu. Sch.vyiany przez psy, n a g a n k ę , lub m y ś l i w y c h , knia­
zi r ó w n i e ż boleśnie i p r z e j m u j ą c o .
— Zając n a p a d n i ę t y przez d r a p i e ż n i k a , np.
lisa, który bły.skawicznie zadaje m u k ę s a m i
ś m i e r t e l n e głębokie rany, kniazi r o z d z i e r a j ą ­
co głosem p e ł n y m bólu i ś m i e r t e l n e g o lęku.
W m i a r ę utraty sil. kniazienie jest coraz c i ­
chsze.
G w a ł t o w n e , bolesne i p r z e j m u j ą c e kniazie­
nie zająca w czasie napadu przez drapiei^nika
jest bardzo dobrze znane lisom, rysiom, k u ­
nom, żbikom, w i l k o m (w l u t y m 1971 i . nad­
leśniczy, N a d l e ś n i c t w a Balinka. inż. And.-zcj
Czerkaski z w a b i ł w i l k a , k t ó r y w y p a d ł z m i o ­
dnika na stanowisko m y ś l i w e g o , k t ó r y p o ł o ­
żył go celnym s t r z a ł e m ) , jenotom, d r a p i e ż n i ­
kom skrzydlatym dziennym i nocnym oraz
włóczącym się w ł o w i s k a c h psom i kotom.
Kniazienie zająca schwytanego w sieci zła­
panego na w n y k . lub postrzelonego na polo­
w a n i u nie jest na ogól znane d r a p i e ż n i k o m .
Wszystkie
drapieżniki
czworonożne, k t ó r e
pierwszy raz usłyszały kniazienie n a p a d n i ę ­
tych przez jednego ze swych r o d z i c ó w z a j ą ­
ca, z a c h o w u j ą w p o d ś w i a d o m o ś c i rozdziera­
jące, g w a ł t o w n e ; p r z e d ś m i e r t n e kniazienie.
Zależnie od miejsca
chwytu drapieżnika
zając kniazi d ł u ż e j , lub krócej (w czasie
c h w y t u za k a r k kniazi k r ó t k o , za pośladki,
l u b bark — d ł u ż e j , ale zawsze głos jego jest
rozdzierający). Kniazienie n a p a d n i ę t e g o zaF o t Leszek Krzysztof Sawicki
jąca rozpoczyna się zawsze g w a ł t o w n i e , po­
tem w m i a r ę utraty sil jest coraz cichsze.
I takie w ł a ś n i e kniazienie należy w y d o b y w a ć
z wabika podczas polowania. Kiedy lis lub
inny d r a p i e ż n i k usłyszy kniazienie, z a p a m i ę ­
tane z okresu swej młodości, po k t ó r y m pra­
wie zawsze zaspokajał głód, w jednej c h w i l i
zatraca s w ó j przyrod^-ony system informa­
cyjny i ostrzegawczy w postaci w ę c h u , s ł u ­
chu a nawcl wzroku. Zostaje on natomiast
opanowany j e d n ą m y ś l ą i c h ę c i ą ; jak naj­
szybszego dotarcia w miejsce s k ą d dochodzi
p r z e d ś m i e r t n y głos ofiary. Z tego w z g l ę d u
w w a b i k trzeba t c h n ą ć p r a w d z i w ą t r w o g ę
i ból — tony najpierw g \ v a ł t o w n e potem c i ­
chsze, głębokie, na koniec zaś k r ó t k i e i co­
raz cichsze. Osiągnąć to można poprzez ć w i ­
czenia, odpowiednio tłocząc powietrze tak,
aby u d e r z a ł o ono w m e m b r a n ę , r y t m i c z n y m i
falami p o d m u c h ó w o r o ż n e j długości i sile.
T a k ą d o s k o n a l ą grę membrany (dobrze na­
strojonej) musimy r o z p r a c o w a ć w l u ź n e j , na
przemian z a m k n i ę t e j , i otwieranej dłoni. Do­
brze n a ś l a d o w a n y głos kniazienia n a p a d n i ę ­
tego zająca, rozbraja d r a p i e ż n i k a , wyklucza
z jego świadomości jakiekolwiek podejrzenia,
znieczula c a ł k o w i c i e zmysł w ę c h u .
Poprzez opanowanie opisanej techniki wa­
bienia, eliminujemy
wszystko co mogłoby
z d e m a s k o w a ć w a b i ą c e g o (wiatr, niedostatecz­
ne zamaskowanie, zbyt swobodne poruszanie
się przy obserwacji przedpola i wiele i n ­
nych błędów).
Dobrze opanowana technika
wabienia, gwarantuje także szybkie pojawie­
nie się d r a p i e ż n i k a . D r a p i e ż n i k w czasie na­
padu na zająca, jest bardzo-podniecony i c a ł ­
kowicie pochłonięty
j e d n ą m y ś l ą — ażeby
jak najszybciej u ś m i e r c i ć schwytanego z a j ą ­
ca oraz rozpocząć ucztę.
P r a g n ę jeszcze t u dodać,
że d r a p i e ż n i k ,
k t ó r y usłyszy dość dobre n a ś l a d o w a n i e k n i a ­
zienia n a p a d n i ę t e g o zająca nie jest w stanie
natychmiast odróżnić naturalnych, od sztucz­
nie n a ś l a d o w a n y c h t o n ó w kniazienia. W y ­
starczy w i ę c o p a n o w a ć s z t u k ę kniazienia w
50 procentach, ażeby m i e ć dobre w y n i k i , pod
t y m jednak warunkiem, że
naśladowane
kniazienie zająca będzie żywe, g w a ł t o w n e
a i;}otem coraz cichsze. J e d n o b r z m i ą c e , po­
wolne tony, nie s k u s z ą d r a p i e ż n i k a do szyb­
kiego p r z y b i e g n i ę c i a
na
odległość celnego
s t r z a ł u . Trzeba zatem uczyć się sztuki wabie­
nia d r a p i e ż n i k ó w cierpliwie, posługując się
np. k a r ^ d ź w i ę k o w ą , i nie z r a ż a ć p o c z ą t k o ­
w y m i niepowodzeniami. Oczywiście drugim
podstawowym w a r u n k i e m powodzenia ł o w ó w
z wabikiem, jest obecność d r a p i e ż n i k ó w w
ł o w i s k u . Jeżeli w k i l k u polowaniach nie b ę ­
dziemy m i e l i lisów i innych d r a p i e ż n i k ó w
na r o z k ł a d z i e pomimo opanowanego dosta­
tecznie wabienia, świadczy to, że w t y m cza­
sie, w zasięgu głosu wabienia ich nie było.
C h c i a ł b y m w t y m miejscu z a s y g n a l i z o w a ć ,
fakt, że w okresach epidemii wścieklizny
w ś r ó d dzikich z w i e r z ą t łownych, n a j w i ę k s z ą
ilość (około 90 proc.) s t a n o w i ą lisy, z a g r a ż a ­
j ą c e ponadto z w i e r z ę t o m d o m o w y m w osa­
dach i wsiach położonych na terenie łowisk.
Wiadomo r ó w n i e ż , że w ł o w i s k a c h , w k t ó ­
rych populacja lisów jest duża, stan drobnej
zwierzyny ulega p o w a ż n e j redukcji, nato­
miast po k a ż d e j epidemii wścieklizny w na­
s t ę p n y c h latach
ilość
drobnej zwierzyny
zwiększa się d w u - lub trzykrotnie. Stan lisów
potrzebnych dla utrzymania p o r z ą d k ó w sa­
nitarnych w ł o w i s k a c h leśnych i polnych w i ­
nien być co roku redukowany, do d w ó c h l i ­
sów na 1000 ha, co wyklucza t a k ż e wybuch
epidemii wścieklizny. N a j t a ń s z y m i chyba
n a j ł a t w i e j s z y m sposobem redukcji lisów i i n ­
nych d r a p i e ż n i k ó w jest polowanie z w a b i ­
kiem indywidualne i grupowe. Dobre w a b i k i
i o p a n o w a n ą s z t u k ę wabienia p o w i n n i po­
s i a d a ć s t r a ż n i c y łowieccy. Np. w Czechosło­
wacji k a ż d y s t r a ż n i k otrzymuje b e z p ł a t n i e
wabik i ma obowiązek p o s ł u g i w a n i a się n i m
na terenie chronionych łowisk.
Roman Billik
4
SREBRNI
KLUB KOLEKCJONERÓW |
ROZPOCZĄŁ DZIAŁALNOŚĆ
D
ECYZJA Z a r z ą d u G ł ó w n e g o P Z L o po­
w o ł a n i u przy iWuzeum
Lowiecitiin w
Warszawie K l u b u K o l e k c j o n e r ó w spot­
k a ł a się 7 d u ż j m zainteresowaniem z a r ó w n o
m y ś l i w y c h jak i z b i e r a c z y - h o b b y s t ó w . W k r ó t ­
kim czasi*; i z różnych części kraju zaczęty na­
p ł y w a ć zgłoszenia i t y m sam> i n klub mógł
rozpocząć działalność.
Zebranie mauguracyjne odbyło sie w W y r szawie w o s t a t n i ą niedzielę listopada ub. roku.
Zarząd G ł ó w n y P Z L r e p r e z e n t o w a ł płk Ignacy
StachowiuK, Obecni byli G ! ć w n y
Inspektor
d.s. Muzealnictwa i Wystawiennictwa Z G PZL.
Witold Sikorski oraz kustosz Muzeum Ł o w i e c ­
kiego inz Teodor Meissnei. Po w y s t ą p i e n i u
przedstawiciela Z G PZL. który p r z y p o m n i a ł
cele i zacania stojące przed K l u b e m rozpoczę­
ła się dyskusja.
Najwięcej
miejsca poświęcono ustaleniu
form pracy K l u b u . Zebrani zaproponowali by
w jak n a j k r ó t s z y m czasie powołać filie K l u b u
przy poszczególnych Z a r z ą d a c h Wojewódzkich
PZL. To, że najwięcej zgłoszeń do K l u b u na­
p ł y n ę ł o w ł a ś n i e z w o j e w ó d z t w a warszawskie­
go i Warszawy świadcA" o t j m. że konieczna
jest częściowa decentralizacja. Prawie wszy­
scy członko\-"io k l u b u p i z y b y l i na zebranie
podjęli się zorganizowania f i i i i K l u b u w mia.stach wojewódzkich. Tak p o d k r e ś l o n o w dy­
skusji, nie chodzi przecież wyłącznie o wzbogaca.-iie prywatnych kolekcji- sens istnienia
k l u b u t k w i przede wszystkim w tym, by jak
najwięcej e k s p o n a t ó w mających znaczenie dla
hi.storii ł o w i e c t w a ocalić cd zniszczenia czy '
zagubienia. A osiągnąć to można jedvnie przy
właściwej w s p ó ł p r a c y wszystkich czło n k ó w
Klubu.
ł
KOŁO ŁOWIECKIE
„KNIEJA" W GLIWICACH
23 w r z e ś n i a 1972 r. Koło Łowieckie ..Knie­
j a " w Gliwicach obchodziło, jako pierwsze w
powiecie, ."iwoje X X V - l e c i a .
Kolo p o w s t a ł o w 1947 r. przy ó w c z e s n y m
Centralnym Z a r z ą d z i e P r z e m y s ł u Chemicznew Gliwicach, dzięki ż y c z l i w e m u poparciu
łowczego powiatowego koi. inż. J. Dylewskie­
go. Pierwsze zebranie
członków odbyło się
16.IX.1947 r i w y b r a ł o zarząd w s k ł a d z i e : kol.
mgr inż. H . Tyblewski — prezes, S. Do­
braczyński — łowczy. Pierwszym terenem ło­
wieckim było gospodarstwo CZPChem. Paczyna k. Pyskowic. Obok prezesa dużo pracy w
pierwszym t r u d n y m okresie włożył kol. J. Deliński, wieloletni łowczy, obecnie członek honorowy Kola.
W 1951 r, n ast ąp i ł a fuzja z kołem g ó r n i c z y m
„Bekas", prezesem został kol. mgr inż. R. Dykacz. W 1960 r. kolo przyjęło obecną n a z w ę
.,Knieja".
Skład społeczny koła
uległ zasadniczym
zmianom, obecnie wśród 28 członków są r o l ­
nicy, robotnicy, leśnicy, lekarze, inżynierowie
i technicy różnych specjalności, prawnicy,
naukowcy, pracownicy handlu. Koło posiada
dziewięciu członków terenowych. Członek ho­
norowy Kola, kol. mgr inż. B. Babiński legi­
tymuje się 45-letnim stażem, dalszych pięciu
kolegów ma ponad 40-letni staż.
Fot. Witold KulUiskl
W okresie t y m trzech członków Kola zosta­
ło odznaczonych złotymi, czterech srebrnymi
i dziewięciu
b r ą z o w y m i Medalami
Zasługi
Łowieckiej.
N a k ł a d y na g o s p o d a r k ę koła wynosit.v
w
ciągu ostatnich 20 lat okc^o 650.000 zł nie l i ­
cząc społecznej pracy m y ś l i w y c h ; wyłożono
ponad 150 l karmy, wpuszczono do łowiska 96
zajęcy, a \v latach 1967-1972 — 362 bażanty.
Pozyskano ogółem 5616 kuropatw, 4205 zajęcy.
92 sarny, 56 jeleni, 312 dzików, odłowiono na
eksport przeszło 100 zajęcy.
Wśród propozycji dotyczących form pracy
k l u b u znalazł się rówr.ież projekt zorganizo­
wania wystawy p r e z e n t u j ą c e j zbiory jego
członków. Najciekawsze ek&poraty b ę d ą r ó w ­
nież prezcnlow'ane na jubileuszowej v/ystawie
z okazji 50-lecia Polskiego Z w i ą z k u Ł o w i e c ­
kiego.
Ze względu na liogactwo i różnorodność te­
m a t y k i łowieckiej p o ż ą d a n e jest, by kolekcjo­
nerzy skupiali swe zainteresowanie na któn - m ś z wyoranych d z i a ł ó w : np. trofea, bibli <filstwo, filatelistyka i numizmatyka o tem&tyce łowieckiej, t r o n myśliwska itp. A m b i c j ą
każdego kolekcjonera powinno być szczegóło­
we opracowanie wybranego tematu, gromadze­
nie '.vs^eJkicb wiadomości, dintlenie się swymi
d o ś w i a d c z e n i a m i z kolegami. Wiele takich
o p r a c o w a ń może mieć w przyszłości d u ż ą war­
tość naukow.i, d o s t a r c z y ć pri-.yczynków do h i ­
storii naszej kultury m a t e r i a i r e j . Np. jeden z
członków k l u t u p r a c u j ą obccnit nad b i b l i o ­
grafią literatury lowieckit*] i fachowej. Oczy­
wiście tego rodzaju dziatalr.ojć wymaga w s p ó ł ­
pracy wszystkich członków K l u b u .
Dzięki b. dobrej
współpracy z Nadleśnic­
twem Brynek, u d a ł o się
p o w a ż n i e obniżyć
odszkodowania z tytułu szkiid dla rolników.
C z ł o n k o w i e Koła posiadają
7 wyżłów,
foksteriery, jamnika i płochacza.
2
W latach pięćdziesiątych, dzięki zaangażo­
waniu koi. mgr
Z, Rawluka. podopieczne
szkolne Kola Przyjaciół Z w i e r z ą t u z y s k i w a ł y
d o s k o n a ł e w-yniki w .skali w o j e w ó d z k i e j , k i l ­
kakrotnie nawet pierwsze
miejsce (Wielo­
wieś).
Od 1967 r. działa przy Kole sekcja młodzie­
żowa, g r u p u j ą c a dzieci członków, będąca nie­
jako przedszkolem m y ś l i w s k i m . W tej c h w i l i
czterech j u n i o r ó w jest członkami Koła, na
przyjęcie czeka ośmiu.
P
ODCZAS zebrania kol. Eugeniusz Przezdziecki z a p r e z e n t o w a ł fragment swoich
zbiorów bibliofilskich i mimizmatyc:;nych, k t ó r e V / b u d z i ! v duże zainterewwanie
wszystkich c z łonków klubu. Korzystając z oka­
zji spytaliśn^y kol. P r z e ż d z i w k i e g o , nestora ko_
lekcjonerów, czego oczekuje od nowo powsta­
łego klubu.
— PrzoJe 'vszystkim otwiera sie szansa na­
w i ą z a n i a bliższych k o n t a k t ó w z ludźmi, któ­
rych interesuje zbieractwo łowieckie, szansa
wymiany d o ś w i a d c z e ń . Myśli; też, że gdy nasza
działalność mibierze rozmachu w z r o ś n i e zain­
teresowanie t e m a t y k ą łowiecką wśród wszyst­
kich zbieraczy. Na razie jest nas trzydziestu,
ale na pewno p r z y b ę d ą nowi koledzy i tym
samym zwiększy się możliwość wymiany jak
i ocalenia wielu p a m i ą t e k .
Kol.
Przeźfliiiecki zbie;'a s t n e monety z po­
dobiznami zwierząt, medale 7e scenami m y ­
śliwskimi, ale przede wszystkim jest bibliofi­
lem. Zbieranie książek o tem&tyce łowieckiej
rozpoczął w 1928 roku. P;ekrf\' /biói książek i
s t a r o d r u k ó w u d a ł o mu się u c h r o n i ć przed
zniszczeniem w czasie wojny, ale w 1948 roku
' b y ł zmuszony wszystko spize-dać. Nie zamle-
JUBILACI
Kol.
Eugeniusz Przeźdzlecki przy swoich zbiorach
Fot. Andrze] Iwanowski
rzał jednak r e z y g n o w a ć ze swojej pasji i gdy
tylko otworzyły się możUwcści rozpoczął na
nowo zbieranie książek o tematyce iowiecKiej
Obecnie
posiada okolg tysiąca w o l u m i n ó w ,
wśród nich unikalne starodruki, poradniki ło­
wieckie, dzieła z literatury p i ę k n e j . Ponadio
d r u k i okolicznościowe, ulotne, kalendarze m y ­
śliwskie itp. Posiada rozlegią w i e d z ę o książ­
kach, wydawnictwach, o wszystkim co w i ą ż e
się y ł o w i e c t w e m .
O swojej pasji m ó w i : ,.nai!epiei wypoczy­
wam, gdy b ę d ą c .san-- w domu wyjmuje swoje
książki i godzinami je p r z e g l ą d a m .
Książ!:a
nie l u b i staO d ł u g o na pcłc^-, chce być u ż y w j na. To b e z p o ś r e d n i e obcowanie z historią, /
literatura sprawia m i n a j w i ę k s z ą satysfakcję;
Myślę, że zrozumie to każdy bibliofil".
(ter)
Jubileuszowe uroczystości
odbyły się
w
p i ę k n e j jesiennej scenerii brzozowego lasu i
zgromadziły r e k o r d o w ą ilość u c z e s t n i k ó w —
blisko siedemdziesiąt osób. Koledzy przyby­
wali z całymi rodzinami, np. senior Koła mgr
inż. B. Babiński przyjechał z synem i w n u ­
kiem {wszyscy są
myśliwymi). Na polance
ustawiono t a w k i z desek, przygotowano ogni­
sko, a po odegraniu h e j n a ł u , prezes wygłosił
p r z e m ó w i e n i e o b r a z u j ą c e historię koła. jego
osiągnięcia i troski, dziękując serdecznie k o ­
legom szczególnie zasłużonym dla K o ł a : W.
Sztwiertni. K . Żakowi, Z. Szymusikowi,
WGajew^skiemu i K. Eirichowi. N a s t ę p n i e ł o w ­
czy powiatowy prof. dr M . Pluciński udekoro­
w a ł złotym Medalem Zasługi Łowieckiej kol.
kol. T. P o n i ń s k i e g o i W. S z t w i e r t n i ę . a b r ą z o ­
w y m i kolegów T, K a ł u ż ę i F. Olendra. Nu sy­
gnał trębaczy zapalono ognisko i wniesiono
bigos. To tradycyjne m y ś h w s k i e danie, sma­
k o w a ł o znakomicie, zwłaszcza paniom, k t ó r e
mogły się p r z e k o n a ć o zaletach tylokrotnie
opiewanej przez m ę ż ó w potrawy. Wspomnie­
nia z minionych lat zakończyły naszą p i ę k n ą
j u b i l e u s z o w ą uroczystość,
(sm.)
5
P u ł a w y
0 2 N Y jest poziom, a k t y w n o ś ć i efekty
pracy powiatowych rad łowieckich. Jak
we wszystkich dziedzinach życia spo­
łecznego tak i t u o w y n i k a c h d e c y d u j ą ludzie
— ich zdolności organizacyjne, u m i e j ę t n o ś ć
współżycia, z a a n g a ż o w a n i e , tjezinteresowność.
R
W m y ś l i w s k i e j społeczności powiat p u ł a w s k i
z a k u j e od dłuższego czasu w y s o k ą pozycję,
a jego rada łowiecka zasługuje na szczególne
w y r ó ż n i e n i e . Dzięki grupie /.apalonych działa­
czy z p ł k Januszem K u j a w s k i m na czele, po­
w s t a ł w powiecie liczny, silny i zgodnie pra­
cujący kolektyw, dzięki czemu stworzone zo­
s t a ł y sprzyjające w a r u n k i do stałej w s p ó ł p r a ­
cy pomiędzy p o w i a t o w ą r a d ą łowiecką i kola­
m i łowieckimi. Po n a k r e ś l e n i u
konkretnego
planu działalności, powiatowa rada łowiecka
w P u ł a w a c h przyjęła na siebie funkcję ogól­
nego koordynatora prac w powiecie, pozosta­
w i a j ą c ich t e c h n i c z n ą realizację k o ł o m jako
w pełni samodzielnym jednostkom.
Konsekwentnie prowadzona w s p ó l n a praca
myśHwych ziemi p u ł a w s k i e j , przy poparciu
miejscowyrh w ł a d z partyjnych' i administra­
cyjnych, przyniosła oczekiwane efekty. Wzro­
sła s a m o r z ą d n o ś ć i gospodarność kół łowiec­
kich, przy jednoczesnym podniesieniu dyscy­
p l i n y i etyki m y ś l i w y c h oraz p o p r a w i ł a się
sytuacja finansowa kół łowieckich, co z kolei
pozwoliło na prowadzenie intensywniejszych
z a b i e g ó w hodowlanych w d z i e r ż a w i o n y c h ło­
wiskach.
O wysokim poziomie zagospodarowania ob­
w o d ó w łowieckich świadczy tempo odbudowy
pogłowia zwierzyny drobnej po „zimie stule­
cia" — znacznie szybsze n i ż ś r e d n i e z woje­
w ó d z t w a lubelskiego i ś r e d n i e krajowe. Szcze­
gólne osiągnięcia z a n o t o w a ć należy w dziedzi­
nie introdukowania b a ż a n t a w ł o w i s k a otwar­
te, akcji prowadzonej konsekwentnie na tere­
nie powiatu od szeregu lat. Podczas gdy w
1 9 6 4 6 5 r., pozyskano 5 7 k o g u t ó w , to w
1971/72
odstrzał wyniósł 1508 sztuk, a w obecnym se*
zonie spodziewany jest w wysokości 2000
sztuk.
W dniu 4 listopada 1 9 7 2 r. w sali M R N w
P u ł a w a c h odbył się X I Powiatowy Zjazd De­
l e g a t ó w P Z L : Delegatom w r ę c z o n o
sprawo­
zdanie o b r a z u j ą c e w y n i k i uzyskane w okresie
kadencji ustępującej p r i . M i a r ą zainteresowa­
nia ł o w i e c t w e m w ł a d z powiatowych był udział
w Zjeździe sekretarza K P PZPR, inz. Walic­
kiego, zastępcy przewodniczącego PPRN inż.
H. Wieczorka oraz zastępcy Powiatowego K o ­
mendanta MO, m j r St, Paziaka. W o j e w ó d z k i e
w ł a d z e łowieckie r e p r e z e n t o w a ł prezes l u ­
belskiej W R L mgr K . Mijał, a Z a r z ą d G ł ó w ­
ny P Z L — inż. St. H . W o l a ń s k i .
Zjazdowi
p r z e w o d n i c z y ł mgr T, Puszkar.
Przedstawiciel Z a r z ą d u
Głównego
PZL
wysoko ocenił działalność ustępującej rady.
jej o p e r a t y w n o ś ć i zdolności
organizacyjne
craz p r a w i d ł o w ą w s p ó ł p r a c ę z kolami łowiec­
k i m i . P o d k r e ś l i ł on jednocześnie
szczególny
w k ł a d pracy i osobiste z a a n g a ż o w a n i e prze­
wodniczącego prł, p ł k . Kujawskiego.
W złożonym sprawozdaniu z działalności "prł
jej przewodniczący stwierdził, że z przyczyn
obiektywnych pewne zagadnienia nie zostały
r o z w i ą z a n e w minionym okresie w zaplanowa­
nych rozmiarach. J e d n o c z e ś n i e przed powiato­
w ą organizacją łowiecką oraz k o ł a m i stają
wciąż nowe w a ż n e zadania, do k t ó r y c h nale­
żą m , i n . :
6
-
w
c z o ł ó w c e
— przyjęcie zasady, że pozyskana zwierzyna
jest własnością kola;
— nasilenie propagandy w zakresie strze­
lectwa m y ś l i w s k i e g o ;
— kompleksowa walka z k ł u s o w n i c t w e m
i wnykarstwem;
— w s p ó ł p r a c a z alp w celu zmniejszenia
szkód w y r z ą d z a n y c h przez z w i e r z y n ę .
Z satysfakcją o d n o t o w a ć trzeba wysoki po­
ziom dyskusji jiaka w y w i ą z a ł a się nad sprawo­
zdaniem. Rzeczowość, troska o w ł a ś c i w y roz­
wój ł o w i e c t w a na ziemi p u ł a w s k i e j przebijały
ze wszystkich wystąpień.
W w y n i k u przeprowadzonych wytłorów do
powiatowej rady łowieckiej weszli koledzy:
Janusz Kujawski, Jan Kujawski, W ł a d y s ł a w
Biały, Józef Mizak, Kleofas Obuch, Wojciech
Sikora, Edward Wójcik, a na zastępców
c z ł o n k ó w rady: W ł a d y s ł a w Ix>ńczak, Mieczy­
s ł a w Partycki, Antoni Wójcicki.
Na p r z e w o d n i c z ą c e g o nowo wybranej rady
Zjazd j e d n o m y ś l n i e powołał p o w t ó r n i e k o l .
Janusza Kujawskiego.
N a s t ę p n e g o ranka m y ś l i w y c h czterech m i e j ­
scowych kół oraz z kola lubelskiego „ C y r a n ka", d z i e r ż a w i ą c e g o obwód na terenie pow.
P u ł a w y podzielono drogą losowania na pięć
grup. Wzięły one u d z i a ł w polowaniu — k a ż d a
Fot. Sandor Nagygyorgy
w innym obwodzie łowieckim.
Oczywiście
większość m y ś l i w y c h p o l o w a ł o w charakterze
gościa w obwodzie bliższych lub dalszych są­
siadów. Eksperyment ten, o k t ó r y m pisał j u ż
„Łowiec Polski" w u b i e g ł y m roku jest cieka­
w ą inicjat>'wą p o z w a l a j ą c ą p o z n a ć się bliżej
i zżyć myśliw3'm z różnych kół, z a p o z n a ć się
z g o s p o d a r k ą łowiecką w i n n y m obwodzie
i często czegoś się nauczyć, gospodarzy z a ś mo­
bilizuje do sprawnej organizacji, a gości do
bardzo skrupulatnego przestrzegania przepi­
sów i niepisanych p r a w etyki łowieckiej. Na
rozkładzie wspomnianego polowania znalazły
s i ę : l dzik, 7 lisów, 1 kuna leśna, 2 koguty ba­
ż a n t y , oraz 2 8 7 zajęcy. N a s t ę p n i e na zorgani­
zowanym wieczorze m y ś l i w s k i m , który upły­
nął w niezwykle milej atmosferze, zostały w r ę ­
czone estetycznie wykonane medale (sylwetka
dzika na plakietce o kształcie liścia klonowe­
go) k r ó l o w i polowania k o l . M i z a k o w i oraz
d w u w i c e k r ó l o m — k o l . k o l . Wł. Laskowskie­
m u i J. Kotarskiemu.
S k ł a d a j ą c u s t ę p u j ą c e j powiatowej radzie ł o ­
wieckiej i m y ś l i w y m ziemi p u ł a w s k i e j wyrazy
uznania za r z e t e l n ą p r a c ę i uzyskane w y n i k i ,
nowym w ł a d z o m życzymy nie mniejszych suk­
cesów.
St. H . Wolański
NA KULAWY SZTYCH • NA KULAWY SZTYCH • NA KULAWY SZTYCH • NA KULAWY SZTYCH
Zbigniew Siedlecki
"
Fot. J«r«y Figura
K
ażdy z nas styka się z m n ó s t w e m l u ­
dzi i ma k i l k a tysięcy znajomych —
od przyjaciół do osób poznanych prze­
lotnie, o których niewiele wiemy. Gdyby
jednak podjąć p r ó b ę pi-zepuszczenia tych k i l ­
k u tysięcy znajomych przez sito pamięci —
okazałoby się, że niewielka t y l k o część na
n i m zostaje. P r z e l e c ą przez to sito wszyscy
ludzie bezbarwni, nijacy, bowiem nasz mózg
z a r e j e s t r o w a ł w t>Tn przypadku tylko twarz,
nazwisko,
czasem z a w ó d i stanowisko
—
i nic w i ę c e j . Nie u t r w a l i nam się w pamięci
ten. z k i m się nie wiążą cechy char.jkterystyczne, kto nam nie z a d e m o n s t r o w a ł swo­
jej i n d y w i d u a l n o ś c i .
P r z e p a t r u j ą c pod t y m k ą t e m legion swoich
znajomych z a u w a ż y ł e m i n t e r e s u j ą c ą p r a w i ­
dłowość. Otóż jeśli się ów legion podzieli na
m y ś l i w y c h i n i e m y ś l i w y c h . okazuje się, iJt
myśliwj'ch p a m i ę t a się n i e p o r ó w n a n i e lepiej
— niemal wszystkich, z k t ó r y m i się kiedyś
człowiek z e t k n ą ł — jakby dla nich sito pa­
mięci miało o wiele drobniejsze oczka.
S k ą d się to bierze? O ile m i wiadomo nikt
jeszcze nie p r o w a d z i ł
b a d a ń zmierzających
do ustalenia w jakiejś populacji odsetka l u ­
dzi o silnie zarysowanej osobowości. Wyda­
j e m i się jednak, że w ś r o d o w i s k u m y ś l i ­
wych odsetek ten jest n i e p o r ó w n a n i e w y ż ­
szy, niż w całej masie ludzkiej. Wśród myśli­
wych bowiem stosunkowo rzadko spotyka się
jednostici bezbarwne, takie, k t ó r e niemal bez
reszty c h a r a k t e i T z u j ą dane zawarte w dowo­
dzie osobistym. Wielu jest natomiast ludzi
o syh\'etce psychicznej zarj^sowanej tak ostro,
tak wyraziście, że rzuca się w oczy i mocno
odciska się w pamięci.
Z d a j ę sobie s p r a w ę z tego. że na powstanie
takiego w r a ż e n i a wplj'\va pewna szczególna
okoliczność. P r z y s ł o w i e powiada, że zna się
człowieka dopiero wtedy, gdy się z n i m zje
beczkę soli. To znacz,y, gdy się j u ż wyczerpie
wszelkie okazje poznania jego charakteru. W
codziennym życiu nie za wiele jesl laki?h
okazji. Współżyjemy z bliźnimi na r.runcie
zawodowym czy towai-zyskim. ale w g r u n ­
cie i^zeczy widujemy ich t y l k o : nasze wza­
jemne kontakty są płytkie, powierzchowne,
a w
dodatku
przyodziane w konweians.
Rzadko nadarza się sposobność zajrzenia ko­
m u ś do środka.- i'zadko powstaje sytuacja,
w k t ó r e j musi się u j a w n i ć konkretna — po­
zytywna czy negatywna — cecha charakteru.
Ogromna większość
naszych znajomych to
po prostu ludzie nierozpoznani: ściskamy i m
rękę, pytamy co s ł y c h a ć i tyle.
Natomiast polowanie znakomicie służy po­
znawaniu c h a r a k t e r ó w ,
Stanowi ono coś w
rodzaju papierka lakmu.sowego, który przyło­
żony do człowieka, musi się z a b a r w i ć , Zresz­
tą p o r ó w n a n i e z papierkiem jest niedo>.konałe, p o n i e w a ż na polowaniu u j a w n i a j ą się
nie dwa kolory, lecz cała t»,^za barw ludz­
kiego charakteru.
T u bowiem przeżyiva się
emocje, i to silne, u j a w n i a j ą się więc cechy
osobowości normalnie opatulone w konwe­
nans i nie manifestujące się na co dzień.
J a k ż e często obserwujemy na polowaniu
takie demaskacje! Oto ktoś bardzo uprzejmy,
grzeczny, mający
zwyczaj certowania się
przy ustalaniu p i e r w s z e ń s t w a przejścia pr/ez
d r z w i . A na polowaniu strzela ci zająca pod
nogami. A l b o ktoś na co dzień w y r o z u m i a ł y .
s k ł o n n y do k o m p r o m i s ó w — po pędzeniu nie­
przyjemnie zwraca
uwagę
s ą s i a d o w i , że
.strzelił zająca, który szedł na niego. Istotnie
szedł — i gdyby po drodze nie znalazł się
w zasięgu s t r z a ł u owego sąsiada, gdyby po
ów sąsiad nie położył — to niechybnie w y ­
szedłby na klótnika.
A l e dlaczego sąsiad
m i a ł b y nie straelać,
skoro zając był na
strzał?
B y w a i odwrotnie: k t o ś w codziennym ży­
ciu raczej lubiący dochodzić swoich racji, w
identycznej sytuacji wstrzymuje się, ponie­
w a ż uw^aża, że jego s t r z a ł byłby niepewny,
a sąsiad będzie m i a ł tego zająca lepiej. A n i
b y ś go nie p o d e j r z e w a ł o takie opanowanie
i więcej — koleżeńskość.
Wypada więc. k i y tycznie odnosząc się do
wrażenia,
że wśród m y ś l i w y c h więcej niż
noi-malnie jest ludzi zindywidualizowanych
to i owo odpisać na konto po prostu lepszego
poznania człowieka, czemu tak bardzo sprzy­
jają łowieckie emocje. J e d n a k ż e nawet jeśli
się sporo na t y m koncie zaksięguje, pozycjo,
pod k t ó r ą wpisać trzeba silne osobowości nie
tak wiele się zmniejszy. Nie da się bowiem
z a k w e s t i o n o w a ć spostrzeżenia, że do klanu
m y ś l i w y c h trafiają praede wszystkim w pew­
nym sensie mocni lud/Je.
Ł o w i e c t w o traktuje się u nas jako n i to
sport, n i to hobby.
To c a ł k i e m nieudana
kwalifikacja, bowiem łowiectwo, wespół z żeglai-stwem i alpinizmem, w y m y k a się k r y t e ­
riom
właściwym
dla sportu czy hobby —
i stanowi bardzo swoistą, w y n i k a j ą c ą z we­
w n ę t r z n e j potrzeby, lecz b e z i n t e r e s o w n ą do­
m e n ę a k t y w n o ś c i człowieka.
W łowiectwie,
żeglarstwie, alpinizmie w y r a ź n i e j niż gdzie­
kolwiek indziej w^ystępuje pierwiastek kon­
frontacji człowieka z przyroda, z żywiołem.
Konfrontacji o szczególnym uwarunkowaniu
historycznym, bo w y w o d z ą c e j się z czasów
niesłychanie dawnych, sięgających narod/in
gatunku Homo sapiens.
Od początku swego istnienia człowiek polo­
wał, p o k o n y w a ł w w ę d r ó w c e łańcuchy gór­
skie, rzeki, jeziora, morza; pozostało to w
n i m jako pa.sja elementarna.
Cywiliz;icja
u w o l n i ł a go (»d tych konieczności — ale pa­
sja nie c a ł k i e m zanikła, pozostając przede
wszj'stkim w naturze jednostek o większej
niż p r z e c i ę t n a pojemności psychicznej i w i ę k ­
szej a k t y w n o ś c i życiowej. Znikła potrzeba
praktyczna, lecz pozostała potrzeba platoniczna, trzeba też było z m o d y f i k o w a ć metody jej
zaspokajania. Plastikowy k a d ł u b jachtu, ny­
lonowa lina asekuracyjna, optyczny celow­
n i k — to przejawy tej modyfikacji; istota
sprawy t>ozostała jednak niezmieniona.
Cenię wszelkie kolekcjonerstwo, lecz (niech
m i to w y b a c z ą filateliści,
których
darzę
szczerą s y m p a t i ą ) czy m o ż n a r ó w n o r z ę d n i e
t r a k t o w a ć łowiectwo i zbieranie znaczków
pocztowych? Sprow^adzać do w'spólnego mia­
nownika emocje, jakich się doznaje biorąc
pod l u p ę rzadki znaczek i c h w y t a j ą c w lor­
n e t ę -sylwetkę byka na tle nieba n a s y c a j ą ­
cego się bi-zaskiem?
J a k ż e w i e l k a jest tu
różnica w głębokości odczuwania — w pier­
wszym przypadku kończy się ona w^ sferze
intelektualnej, a w d r u g i m sięga najgłębiej
leżących warstw ludzkiej psychiki.
Nie m o ż n a więc
wtłoczyć nas p o m i ę d z y
h o b b y s t ó w , ani — w y j ą w s z y przypadki, kie-
dy stajemy na strzelnicy — do s p o r t o w c ó w .
A n i wreszcie do kadry ochotniczo w y k o n u j ą ­
cej plan o d s t r z a ł u zwiei-ząt ł o w n y c h (brzmi
to komicznie, wspominam o t y m t y l k o dla­
tego, że przed k i l k u laty m o ż n a się b>'ło
s p o t k a ć z taicimi tendencjami). Do ł o w i e c t w a
g a r n ą się ludzie z bardzo swoistymi predys­
pozycjami psychicznymi: o mocnej osobowo­
ści, o stabilnym charakterze, o w y r a ź n i e za­
akcentowanych cechach m ę s k i c h .
(polujące
panie proszę o pozwolenie zaliczenia ich do
w y j ą t k u , który potwierdza r ^ u ł ę ) .
Zespól cech. o któr>*m tu mowa, jest dość
atawistyczny. Dlatego też nienajlepiej pasuje
do cywilizowanego ś w i a t a . W łowiectwie s i l ­
niej niż gdzie indziej
występuje konflikt
między pierwotnością, z samej natury b r u t a l ­
ną, a k u l t u r ą , k t ó r a przez tysiąclecia szlifo­
w a ł a człowieka do gładkości. Nie ł u d ź m y
się, że b r u t a l n o ś ć
jest
do u n i k n i ę c i a tam
gdzie się zadaje ś m i e r ć : na polowaniu zda­
rzają się i Ijędą się z d a r z a ć sytuacje drasty­
czne, szarpiące nerwy. To zresztą zniechęca
nie tylko w i e l u k a n d y d a t ó w na m y ś l i w y c h ,
ale i n i e m y ś l i w y m daje p o w ó d do w y s u w a ­
nia pod naszym adresem o s k a r ż e ń — cza­
sem zrozumiałych, a czasem bezsensownych.
Dlatego nie może być godnym szacunku m y ­
ś l i w y m nikt. kto nie wypracuje sobie na w ł a ­
sny użytek
metody
r o z w i ą z y w a n i a owego
koijfliktu, kto nie potrafi polować tak, aby
nie n a r u s z a ć norm obowiązujących każdego
kulturalnego człowieka i przez siebie same­
go zaakceptowanych.
Dość często, niestety, spotykamy się z nieposzanowaniem,
ba,
w r ę c z ignorowaniem
tych n o i m . Nic jest w y j ą t k i e m m y ś l i w y , k t ó ­
ry odmawia p o s t r z a ł k o w i ostatniej k u l i czy
ś r u t u , żeby mięsa nie popsuć. Można by się
pocieszać, że zdarza się to jednostkom o n i ­
skim poziomie wrażliwości,
prymityw-nym,
t ę p a w y m — a takie z n a j d u j ą się przecież
w każdej zbiorowości ludzkiej — i że grono
myśliwych może ich w y c h o w y w a ć , stosując
zbiorowy nacisk. Co jednak zrobić z l u d ź ­
mi,
których
w y c h o w y w a ć ani można, ani
trzeba, p o n i e w a ż w y d a j ą się b y ć predestyno. w a n i do wychowywania innych
Iluż to kolegów chlubi się tzw. t r u d n y m i
s t r z a ł a m i . Odliczywszy sporo na wszystkim
nam w ł a ś c i w e samochwalstwo, ti-zeba stwier­
dzić, że w i c i u z nas nie może się powstrzy­
m a ć od s t r z a ł u nawet wtedy, fidy szanse t r a ­
fienia s ą niewielkie. Dobrze, jeśli się tp k o ń ­
czy czystym pudlem, czy n i e g r o ź n ą obĆierką.
A l e s t r z a ł y „ n a szynkę", „ n a m i ę k k i e " , ..po
badylach'' itp. s t w a r z a j ą sytuacje tirażające
w r a ż l i w o ś ć kulturalnego człowieka; ich epi­
logi chciałoby się potem w y r z u c i ć z p a m i ę ­
c i : dochodzenie p o s t r z a ł k a , dobijanie...
Nie da się takich sytuacji u n i k n ą ć w- ogó­
le, m o ż n a
jednak dzięki samoopanowaniu
i samodyscyplinie, k t ó r e powinny c e c h o w a ć
każdego etycznego
myśliwego,
uczynić je
rzadkimi, w y j ą t k o w y m i . Mocny charakter nie
ma nic w s p ó l n e g o z brakiem
wrażliwości
moralnej i estetycznej, a o k r e ś l e n i e „ m ę s k i "
wcale nie jest jednoznaczne
z „brutalny".
Warto o t y m p a m i ę t a ć , w a r t o t a k ż e przypo­
m i n a ć kolegom, którzy m a j ą kłopoty z -roz­
r ó ż n i e n i e m tycłi wcale nie nazb.yt subtelnych
znaczeń
7
z P O L S K I C H ŁOWISK
-ZAGRANICĘ
Zdjęcia
ANDRZEJ IWANOWSKI
11 g r u d n i a ub. roku na
przybyło
w a r s z a w s k i e lotnisko
n i e c o d z i e n n a przesyłko; kilkoma
Okęcie
samochodami
O d ł o w y trwały cztery d n i ; schwytano i przetransporto­
wano
176 sarn
— kóz i kozłów.
Mimo braku większego
ciężarowymi przywieziono skrzynie z żywymi s a r n a m i . N a
doświadcz,pnia (w ubiegłym roku wysłano zo g r a n i c ę z a ­
płycie lotniska oczekiwał przybyły z N R F specjalny samolot
ledwie
15 sarn) odłowy
przeprowadzono
s p r a w n i e przy
amerykańskich linii lotniczych P A N A M , „Boeing 7 0 7 " . Ten
udziale ekip z ośrodków PZŁ. Jak w i d a ć n a zdjęciach, c a ­
typ somolotu ze względu no możliwość wyrównywania ciś­
ła a k c j o odbywało
nień, c i c h q p r a c ę siilniko oraz klimatyzację stwarza! n a j ­
j e s i e n n e j scenerii. D l a t e g o do schwytania sarn z a s t o s o ­
większe s z a n s e przewiezienia sarn w jak n a j l e p s z e j k o n ­
w a n o zajęcze sieci w kolorze zielonym.
dycji. Z a r ó w n o transport żywego ł a d u n k u jak
i przyjęcie
go no pokład samolotu przeprowodzono bardzo sprownie,
przy udziale m. in. pracowników „Jedności Łowieckiej".
Toki
był finał największej akcji odłowów
żywych s a r n
przeprowadzonej vi ośrodkach Polskiego Zwigzku Łowiec­
kiego; w Czempiniu, Wierzchowiskoch,
c z y c a c h , O l s z y n a c h , Nowym
Mosznej,
się w nietypowej jak n a grudzień, bo
Sarny zókupiła firma eksportowo-importowa „ L o n g e f c h "
z H a m b u r g a . Po przybyciu no miejsce przeznoczenio i a k l i ­
matyzacji w z a g r o d a c h , około 30 polskich sarn zasili z a chodnioniemieckje łowisko, reszta zaś zostanie przetrans­
portowano
do łowisk w H i s z p a n i i .
(ter)
Głub­
Przybyszewle, Pelplinie oraz
w kilku kolach z województwa lubelskiego i rzeszowskiego.
Poniższe zdjęcia
zostały
Łowieckiego
z Sokołowa
wykonane
na teretiie obwodu
Mlp., tcoj. rzeszowskie,
(red.)
Koła
ŁOWIECTWO
W
^ N C Y K L O P E D H STAROPOLSKIEf
Z
Y
G
M
U
N
T
A
ŁOWCZY
w dobie piastowsitiej, gdy prawie cala Lechja była krajem leśnym a bory p r z e p e ł n i o n e
wszelkim zwierzem, s t a n o w i ł y s p i ż a r n i ę dla
książąt i narodu, ł o w i e c t w o było korzystnym
p r z e m y s ł e m , a urząd łowczego bardzo w a ż ­
nym zawodem. K r o n i k i m ó w i ą o łowczych
Bolesława Chrobrego, a w dokumentach z lat
1208. 1228, 1248 wspominany jest już wszę­
dzie łowczy pod łacińską n a z w ą venator. W
dokumencie kujawskim z r. 1250 mamy w y ­
raźnie, że łowczj'ch dworskich, u r z ą d z a j ą c y c h
polowania książęce, zwano ..psiarzami", mieli
bowiem pieczę nad sforami o g a r ó w . Do skła­
du u r z ę d n i k ó w honorowych Rzplitej należeli:
Łowczy koronny. Łowczy litewski. Łowczy
nadworny koronny i Ł o w c z o w i e po ziemiacłi.
którzy nosili tytuły bez ż a d n y c h o b o w i ą z k ó w
jeno dla zwyczaju i u ś w i e t n i e n i a majestatu
monarezego. (...) Panowie polscy (których pod­
s t a w ą kuchni, żywiącej liczne rzesze slug.
dw^orzan i gości b y w a ł a w zimie zwierzyna)
mieli swoich łowczych, podlowczych,
nadIowników, strzelców, p o l o w n i k ó w , dojeżdżaczów, p t a s z n i k ó w , sokolników lub sokolniczych, b a ż a n t n i k ó w , ż w i e r n i k ó w
(dozorców
zwierzyńca),
stanowniczych,
objezdników,
osaczników. szczwaczów, sietniczych. kotło­
wych, p s i a r c z y k ó w . Ł o w i e c t w o było zawo­
dem, w y m a g a j ą c y m w i e l u praktycznych wia­
domości, a dobry łowczy byt poszukiwa­
nym oficjalistą. Ludzie ubodz>' znajdowali na
tej drodze k a w a ł chleba u m o ż n y c h . Zasłużo­
ny strzelec wychodził u możnej szlachty na
łowczego. Ż o n ę łowczego ziemskiego zwano
„ p a n i ą ł o w c z y n ą ' , a syna „lowczycem'-.
G
L
O
G
E
R
A
a często przy
drt^ach
krzyżowych kopano
w ziemi dół 7—B łokci głęboki a 4-5 szeroki,
k t ó r e g o ściany w y k ł a d a n o g ł a d k i m i dylami,
żeby w i l k złapany w y k o p a ć się z niego nie
mógł. Całą j a m ę z a k r y w a ł
kręg
upleciony
z łozy. umocowany niby na osi na i d ą c y m
przez jego środek d r ą ż k u , p r z y p r ó s z a n y dla
oszukania zwierza słomą i ziemią. Na ś r o d k u
tego k r ę g u przy\Viązywano j a k o p r z y n ę t ę gęś,
prosię lub o w c ę a od strony końców d r ą ż k a ,
leżących na brzegach
wilczodolu,
dawano
zagrodzenie, lak żeby w i l k m i w i a l iść t a k ą
s t r o n ą do p r z y n ę t y , gdzie s t ą p i w s z y przedni­
m i nogami z a p a d a ł się w w ą d ó ł . W i l k w tej
j a m i e .stawał się pokornym i s t ą d powsta­
ło p r z y s ł o w i e : ,nPotuIny jak w i l k w jamie".
Podobne
samoiówiti
urządzano
jesfzcze
w puszczach na ż u b i y i niedźwiedzie, zwa­
ne dolami ż u b r o w y m i i d o ł a m i n i e d ź w i e d z i ­
mi.
WILCZY DÓŁ
Wilczy dół ł u b w i l k o w n i a , w dokumencie
z r. 1287 , j a m a - — s a m o l ó w k a
na
wilki.
Zwi"kle w miejscu, gdzie w i l k i przychodziły.
10
ZAGADKI
ŁOWIECKIE
MyśłLWi, c h c ą c p o z n a ć itóto jest „frycem" stawarli do r o z w i ą z a n i a aagadki, na przySctad:
Pod j a k i m drzewem siada kot. kiedy deszcz
pada? Co ma kot. czego inny zwierz nie ma?
Czemu kot d r o g ę mija? Dlaczego ogon zajęczy
nie zajęczy, lecz k o ń s k i zajęczy? Kied>* kot
z postem?
MYŚLIWSKI
CZYLI ŁOWIECKI JĘZYK
Jak rolnik, rybak, flis, bartnik t w o r z y l i
i ubogacali z p r z e c i ą g i e m w i e k ó w j ę z j i c
w>Tazy i wyrażen-ia, k.tór>'mi w y ł ą c z n i e się
rozumieli, tak i łowcy byli w tej samej po­
trzebie wytworzenia
w ł a s n e g o języka. Sta­
rzy myśliwi karali „sworami'- m ł o d y c h f r y ­
ców, którzy nie włożeni w t ę miowę, u ż y w a ć
jej nie u m i e l i . Dcbr>' m y ś l i w y po kilHcu w>Tazach zamz poznał, czy ma s p r a w ę z frycem,
czy (ze stairym ćwikiem, t j . ł o w c e m d o ś w i ^ czonym. Ł o w i e c k i nasz język jest w S o w i a ń szcog-źnie najbogatszym w wyrazy, w y r a i e riia i różme subtelności zawodowe. Cząstkę
jego podał Linde w „ S ł o w n i k u języka p o l .skiego". Po Lindem Wiktor Kozłowski, ka­
pitan 8-Bo p u ł k u piechoty liniowej
wojsk
polskich a n a s t ę p n i e asesor n a d l e ś n y wojewódtBlwa Mazowieckiego, zebrał cały s ł o w ­
n i k języłta m y ś l i w s k i e g o i wydal w TOku 1822
w ocidzielnej .książce pt. .,Pierwsze początki
termmologii łowieokiea" (...)
Z poetów naszych Bruno Kiciński ogłcsJł
zbiór poezji myśliw,skich. w k t ó r y c h z u ż y ­
ciem terminologii łowieckiej, opisał polowa­
nie na kuropatwy, słomki, skowronki, kacz­
k i dzikie, głuszce, jelenie, d z i k i i w i l k i (...).
Cz^oipismo
„Lowdec
Polski"
w
latach
1899-1901 ogłosiło trzy jego opracowania j ę ­
zykowe, a mianowicie: t e r m i n o l o g i ę zająca,
sarny i w i l k a .
ŁOWIEC
Łowiec, m y ś l i w i e c , odpowiednio do rodzaju
swych zajęć i o b o w i ą z k ó w m i e w a ł rozmaite
nazwy. Był w i ę c ł o w c z y , czyli główny r z ą d ­
ca i kierownik ł o w ó w , był p t a s z n i k , za­
s t a w i a j ą c y sieci, s i d ł a i inne .samoló\v1;i na
ptaki, s o k o l n i k lub s o k o l n i c z y , przy­
k ł a d a j ą c y sokoły i j a s t r z ę b i e do łoAvów i z n i ­
mi polujący, s t a n o w n i c z y . zj^awca kniei,
P r z e c h o d ó w zwierzyny i rozstawiający m y ś l i wy^h. S a r z e l c e m był k a ż d y uzbrojony w
broń p a l n ą , p o l o w n i k z a w i a d y w a ł char­
tami w polu b a ż a n t n i k m i a ł dozór nad
bażantarnią; d o j e ż d ż a c z
lub o b j e z d n i k konno charty p r o w a d z i ł i zwierzyny zła­
panej dojeż.dżai: o s o c z n i k sieci r o z s t a w i a ł
i strzegł; s i e t n i k lub s i e t n i c z y sieci
wśązal, n a p r a w i a ł , zbierał, wozi!; s z c z w a c z
szczwal psy
do gonienia; k o t ł o w y
i
p s i a r c z y k zajmowali się ż y w i e n i e m p.sów.
który goni po tropie: ł g a r z — pies gończy,
k t ó r y daleko unosi się, szukając zgubionego
tropu, zwodzi inne psy g ł o s e m : mistrz — pies
m y ś ł i w y . mający pewien s w ó j t r y b polowa­
nia; objętki.
obojętki — sieci k n i e j ę obej­
m u j ą c e : podsokoli — pies zdatn.v do polowa­
nia 7. s o k o ł a m i : przełaj — przecięcie drogi
u c i e k a j ą c e m u zwierzowi; przystawa — pies
gończy tarany dla w p r a w y psa młodego na
polowanie; rochmanna zwierzyna — z w i e r z ę ­
ta płochliwe, albo d a j ą c e się o b ł a s k a w i ć np,
loś, jeleń, sama i t d . : skowyra — stary pies.
niezdatny już do polowania: s t r a ż n i c a — b u ­
da do czatowania na zwiierza m a j ą c e g o przyjść
do p r z y n ę t y , wiersza — p r z y r z ą d łowiecki
na ptaki, ryby i raki robiony z cienkich, d ł u ­
gich, wierzbowych rózg
i witerunek czyli
przywiali- — tłuszcz silnie woniejący, z od­
p o w i e d n i ą z a p r a w ą , oddzielnie p r z y r z ą d z o n o
na w i l k i . lisy. w y d r y i>td.
Wyraz m y ś l i w s t w o w polskiej terminologii
łowieckiej oznacza ka2xle ł o w i e c t w o z psami.
S t ą d Jan O s t r o r ó g w;'dal „Myśliwstiwo z oga­
ry*". Nie było jednaik pod t>'m W!7!ględ©m ści­
słej reguły, bo CygaiiiśEi Tatyttulowal s w o j ą
książkę „ M y ś l i w s t w o p t a s z ę " , c h o ć psy m a ł y
udział w niem biorą.
Oto k i l k a p r z y k ł a d ó w m y ś l i w s k i e g o języ­
ka: boruta — zły duch l e ś n y ; toróźdy — sidła
na skowronki,
między
zagonami stawiane,
brzyć — przynęta z ziam
ziboża w p ó l k u
ptaszniczem; chochoł — snopek zboża
na
p r z y n ę t ę : cień — b a ł w a n z chust u ż y w a n y
w polowaniu na niedźwiedzia i ptak do wa­
bienia wypchany; czarny las — las liściowy,
a mianowicie: d ę b o w y , bukowy, brzozowy
i grabowy, z i m ą czarny w p o r ó w n a n i u do
zielonego iglastego; nor albo j a ź w i e c —
rsuk; kop.vtem gonić — m ó w i się o psie.
CZARY MYŚLIWSKIE
Ks. Jan z Przeworska w kaz^aniu swojem
(druk. r. 1593) opowiada, że są
myśliwce
czarownik! któi-zv i n n y m psują ruśnice, a gdy
raz p r z e k l ę t y bies byi
w
ruśnicy, k t ó r ą
przejeżdżający k a p ł a n przeżegnał, bies, nie
c z e k a j ą c d o k o ń c z e n i a krzyża, aby uciec, i-urę
TO2tiv,askał. Był zno^vu raz bies w jeilenięi
skórze, a kiedy przeżegnano, z a m i e n i a ł się
w k u p ę naw^ozu. Opowiadano sobie w Polsce,
że strzelcy, którzy d u s z ę d i a b ł u zapLszą. ma­
j ą mac w każdej c h w i l i , ftie w i d z ą c wcale
zwierza, po k a ż d y m
wystrzale, dostać j a ­
kiego zechcą. Tak m i a ł o się zdarzyć jedne­
mu z legjoni.stów' naszych, gdy z W ł o c h w r ó ­
ciwszy, z a n o c o w a ł u gajowego w
puszczy
Myszynieckiej. Gajowy cticąc u r a c z y ć gościa
i starego k u m a . a nic w domu na razie nie
mając, s t a n ą ł przy kominie i w e ń strzelił. Za
pierwszym razem s p a d ł y z czamej czeluści
4 kuropatwy, za d r u g i m — zając, a za trze­
c i m zwalił się tęgi rogacz. Legjonista z przer a ż e n i p m ujrzał pierwszy raz w życiu takie
toiwy, temtoardziej, ż e ,po k a ż d y m strzale sSyszał w kominie ś m i e c h szatański. A l e
gdy
z a k o s z t o w a ł potem .smacznie upieczonej zwie­
rzyny i zakropił g o r ą c y m z miodu i w ó d k i
uwarzon)-™ k r u p n i k i f m . uściskał gajowego
i dicipiero po jc*o śmiea-ci o p o w i a d a ł o tem
TtJareeniu b u d z ą c jednak u ludzi i>odeji^enie,
że sam r ó w n i e ż m u s i a ł b y ć m y ś l i w v m . K u r ­
pie w i e r z ą dotąd — pisze G o ł ę b i o w s k i 1 W ó j ­
cicki — w zepsucie strzelby przez czarowni­
ce
lub zazdrosnego m y ś l i w c a . Na zaradze­
nie temu u ż y w a j ą poświęconego ziela ,.czartoplochu", k t ó r e m o k a d z a j ą s t r z e l b ę i siebie.
minSemając, ż e n i c i m j u ż oditąd zaszkodzić
nie może. Przy laniu k u l i ś r u t u rzucają w
roztopiony ołów w ą t r ó b k ę i serce nietoperza,
dla szczęścia i celinego strzału. Mają pewne
dnie, w k t ó r y c h przy świetle księżyca czysz­
czą strzelby, l e j ą k u ł e , czatują na zwierzy­
nę. W y s t r z e g a ć .się p o w i n n i myśliwi k ł a m ­
stwa, gdy się pali świeca, bo łój na ich stro­
n ę s p ł y w a ć zacznie, a w k r ó t c e , u g a n i a j ą c się
za zwierzam, k a r k u n a d k r ę c ą .
'
Rysunki — Stanisław Rozwadowski
NOWY
REKORDOWY
WIENIEC
Z
WĘGIER
P
rzez k i l k a n a ś c i e lat — od m i ę d z y n a r o ­
dowej wystawy w Diisseldorfie (NRF
— 1954 r.) aż do wystawy w Nowym
Sadzie ( J u g o s ł a w i a — 1967 r.)
— rekord
ś w i a t a w grupie jeleni europejskich
należał
do poroża wycenionego na 248,55 pkt. ClC,
zdobytego przez D r a g o s ł a w a Stefanovica w
1948 r. w Belje ( J u g o s ł a w i a ) . Na Siviatowaj
Wystawie Łowieckiej w Budapeszcie (i971 r.)
rekoi'd ten pobiły aż dwa w i e ń c e z W ę g i e r :
Joachima Schausbergera zdobyty w G a m ś s
w 1968 r. (249.37 pkt. CIC) i najlepszy wie­
niec wystawy, zdobyty przez Marion Schuster w 1970 r. w Lenti — wj-centony na
251,83 pkt. CIC.
cienkim śrutem
Kiedy Nowy Rok nastaje
Wszyscy sobie szczęścia życzą,
I w t y m roku — zawsze lepszym
Po cichutku na coś Uczą.
Jednak i ten ostatni rekord nie p r z e t r w a ł
długo. Wprawdzie a ż do najbliższej m i ę d z y ­
narodowej wystawy trofeów będzie jeszcze
oficjalnie figurował na pierwszym miejscu,
ale wiadomo już, że 13 w r z e ś n i a 1972 r., do­
k ł a d n i e w dwa lata
po
zdobyciu
przez
p. Schuster jej rekordowego trofeum, myśli­
w y z NRF, p. P a u l
R i e g e l , odstrzelił
na terenie tej samej gminy Łenti, w komita­
cie (powiecie) Zala, jelenia, k t ó r e g o wieniec
jest o blisko 5 pkt, lepszy od dot>-chczasowego rekordu świata.
Ten na awans, ów na wyjazd,
A myśliwi z n ó w na „fart".
Że ten w ł a ś n i e — Nowy Roczek
Znacznie więcej l>ędzie wart.
Ze ustawa tiędzie nowa.
Że znaczenie Z w i ą z k u wzrośnie...
0 tych i o innych sprawach
Teraz m ó w i się r a d o ś n i e .
Przypomnijmy, że łowisko Lenti. z k t ó r e ­
go pochodzą dwa najlepsze obecnie w i e ń c e
świata, położone jest w okolicy p a g ó r k o w a ­
tej, na terenie najbardziej na zachód wysu­
niętego cypla Węgier, niedaleko zbiegu gra­
nicy w ę g i e r s k i e j z a u s t r i a c k ą i j u g o s ł o w i a ń ­
ską. Dzięki większej niż w innych regionach
Węgier ilości o p a d ó w , zwierzyna znajduje tu
obfity i r ó ż n o r o d n y żer,
w postaci żołędzi
i b u k w i , słodkich t r a w oraz upraw polnych.
Że j e s t e ś m y na zakręcie.
Że przejdziemy do historii.
T y l k o dobrze zakręt w e ź m y ,
Nie ufajmy zbyt teorii.
W e d ł u g p o m i a r ó w dokonanych przez P a ń ­
s t w o w ą K o m i s j ę Oceny Trofeów w Budape­
szcie, wieniec Paula Riegela osiągnął 256,59
pkt. CIC (239,15 pkt. Nadlera).
Oto jego
szczegółowe dane:
OluRoić
tyk;
DIUKoić o c s n l a k ó w :
DtUKoAC oplerakdw:
Obw«d
16*:
Dolny obwód
tyk:
C^rny obwód i y k i
Cl^i«r poroi« lAM kg Ro2toga ^ cm
Liczba odnóg 8 l 10
UbArwl«ni«
Tutaj j e d n ą mam u w a g ę :
Trzeba mieć się na baczności.
No bo zakręt, to jest z a k r ę t . .
Nie ma pełnej widoczności.
Cm Sred. Pkt.
119,3 122.60 «1.30
1Z3.B
38.2
37,0
37.G
e.40
38,5
49,U 41.75 10.44
33.5
33.0 32.75 32,75
20.6
— 20.BO
— 20,30
M.S
— la.io
18.1
1S.2
13.30
prawa
lewa
prawy
lewy
prawy
lewy
prawa
lewa
prawa
lewa
prawa
lewa
1.4il ke =
13,40
-
Zakońozeoie odnóg
.\adcc7niaki
Korona
ZO.Stł
.1,00
10.00
2,00
S.M
1.70
I co będzie jeśli pojazd
Na zakręcie w poślizg wpadnie?
Trzeba będzie sporo czasu.
Aby z n ó w w y g l ą d a ł ł a d n i e .
Dajmy zresztą temu spokój
1 zawierzmy t y m przy sterze...
Że Rok Nowy będzie lepszy,
Ja w to bardzo mocno wierzę.
SZARAK
•ttiiii
Fot. Sandor Nagygyorgy
iM
10.00
Razem
Potrącenia
236,39
_
ZAGRANICZNY HUMOR MYŚLIWSKI
Włenl«e wyceniono na 858^1 pkł, C I C ,
Jak j u ż wspomniano, nie jest to jeszcze
ostateczna punktacja oficjalna, gdyż miaro­
dajna będzie dopiero komisyjna wycena na
wystawie m i ę d z y n a r o d o w e j , niemniej znając
sumienność i dokładność Państwowej Komi­
sji Oceny Trofeów
w Budapeszcie, m o ż n a
zakładać, że różnica w ocenie b ę d z i e nie­
znaczna.
1"-^*''
^^Sl^'"^^^^'
^Wvił
Zgodnie z obowiązującą na Węgrzech za­
sadą, że rekordowe trofea nie, mogą być w y ­
wiezione z kraju,
myśliwy otrzyma tylko
w i e r n ą kopię wieńca, zaś trofeum wzkwgaci
zbiory Muzeum Łowieckiego w Budapeszcie.
Józef J. Szczepkowski
11
TADEUSZ PASŁAWSKI
W
Zboc7a doliny Ttupehen na terenie Parku pfarodowego
N i E C O STATYSTYKI
O
rganizacja ł o w i e c t w a nie ma jedno­
litego charakteru na terenie całej Szwaj­
carii. W 9 kantonach (na ogólną ilość
23) wprowadzono system w y d z i e r ż a w i a n i a ob­
w o d ó w łowieckich, w pozostałych zaś sprze­
daje się licencje lub zezwolenia na tak zwane
polowania specjalne. Na terenach wydzierża­
wionych poluje ponad 10 tys. myśliwych, z
których mniej niż polowa dzierżawi tereny,
natomiast pozostali są gośćmi
dzierżawców.
W pozostałych kanionach 21 000 m y ś l i w y c h
wykupuje licencję na polowania na z w i e r z y n ę
g r u b ą lub d r o b n ą i na polowania specjalne.
Jak w y n i k a z danych statystycznych ogólne
w p ł y w y z tytułu dzierżawy t e r e n ó w wynosiły
w roku 1971 (wraz z o p ł a t a m i za karty ł o w i e ­
ckie) ponad 5 m i n franków, a w y d a t k i na tych
terenach na o c h r o n ę zwierzyny, w y p ł a t y od­
szkodowań i o c h r o n ę przed szkodami przeszło
pół m i n f r a n k ó w . Na terenach, gdzie sprzeda­
wane są licencje w p ł y w y z ich sprzedaży wy­
noszą niespełna 4 m i n franków,
natomiast
wydatki prawie 4,5 m i n .
W roku 1971 szacunkowy stan głównych ga­
t u n k ó w zwierzyny grubej w y n o s i ł : 13 000 szt.
jeleni, 100 000 szt, sarn, 38 000 szt. kozic. Na
terenie Szwajcarii bytuje też 116 jeleni sika.
W roku 1971 przesiedlono na terenie Szwaj­
carii 70 koziorożców, 10 jeleni. 48 ś w i s t a k ó w .
1980
zajęcy. 11 029 b a ż a n u i w , 279 kuropatw
polnych i 154 skalne oraz 989 kaczek.
Roczny odstrzał wynosi: 2319 jeleni
(1300
byków), 100 dzików, 10 248 kozic, 9003 ś w i s t a ­
k i . 28 832 sarny (13 841 rogaczy). 19 345 zajęcy
s z a r a k ó w i 2032 bielaki alpejskie, 21 883 lisy,
1779 b o r s u k ó w , 2482 kuny. łasice, tchórze i
gronostaje, 1381 cietrzewi
kogutów,
1258
pardw. 1270 kuropatw polnych i 180 skal­
nych, 6561 b a ż a n t ó w , 16 253 dzikie
gołębie,
19 404 kaczki. 2822 słonki i bekasy, 4210 ły­
sek i 63 107 p t a k ó w krukowatych.
Na tle liczb dotyczącycn poz>-skania zwie­
rzyny interesująca jest statystyka u p a d k ó w
zwierzyny. Stwierdzono np. upadek 443 jele-
ni (w tym pod samochodami zginęło 18" sztuk,
na torach kolejowych 31, od postrzałów 62 szt.
i pod lawinami 65 sztuk. Sam zginęło ogółem
12 292 szt. (oficjalne pozyskanie 28 832 szt.) w
t y m pod samochodami 6450 szt., pod maszyna­
m i rolniczymi 1131 szt., na torach kolejo\\Tch
605 szt., rozdarte przez psy 436 szt. Stosunko­
wo rzadziej giną zające, ogółem 3162 szt. z
czego najwięcej pod samochodami — 1835 szt.
i pod maszynami rolniczymi — 160 sztuk. W
świetle powyższych danych nie d z i w i fakt, że
w Szwajcarii większość głównych szos jest z
obu stron ogrodzona siatką.
W t y m samym 1971 roku w y p ł a c o n o premie
za odstrzał lub odłów d r a p i e ż n i k ó w , w z w i ą ­
zku z p r o w a d z o n ą inten.sywnie w a l k ą z wście­
klizną, w ogólnej sumie 181 646 f r a n k ó w .
WRAŻENIA
Wydział I l U F R O („Środowisko i hodowla
lasu") zorganizował w dniach od 28 sierpnia
do 2 w r z e ś n i a 1972 seminarium na temat „Las
i zwierzyna" w Instytucie Hodowli Lasu Poli­
techniki w Zurichu.
28 sierpnia uczłjstnicy seminarium zwiedzali
zwierzyniec Langenhwrg, założony w 1869 ro­
ku na obszarze 34 ha; obecnie obejmuje on 80
ha i jest prowadzony i finansowany przez
miasto Zurich. W e d ł u g stanu z połow'y lipca
ub. r. w zwierzyńcu z n a j d o w a ł o się 27 jeleni,
8 łosi, 120 danieli. 4 żubr>-. 6 niedźwiedzi, 17
dzików, g ś w i s t a k ó w i 26 koziorożców. Koszt
utrzymania zwierz>'ńca wynosi około 300 tys.
f r a n k ó w . W s t ę p jest bezpłatny,
W ciągu d w u kolejnych dni w audytoriach
Politechniki toczyły się obrady na sesjach ple­
narnych i w d w ó c h grupach roboczych:
„ Z w i e r z y n a kopytna i las * i „Zwierz^-^na a środowisko'\ Wygłoszono szereg referatów, m.in.
na tematy „Zależność populacji zwierząt od
wegetacji roślin", ..Łowiectwo i ochrona przy­
r o d y . ..Wpływ pestycydów na świat zwierząt
wolno żyjących". „Stan b a d a ń nad przyczyna­
m i i nad sposobami zapobiegania szkodom od
Zemez — siedziba zarządu Parku
12
spałowania'', „ O b s e r w a c j e nad
psychologią
niektórych zwierząt europejskich \
N a s t ę p n i e uczestnicy seminarium zwiedzali
Szwajcarski Park Narodowy i rezerwat A l e t schwald.
Park Narodowy znajduje się w Alpach,
w
najbardziej na w s c h ó d w y s u n i ę t e j
części
Szwajcarii, w pobliżu granicy z Włochami i
A u s t r i ą , w kantonie Graubunden.
Jedziemy w z d ł u ż jeziora Zurichskiego. na­
stępnie nad jeziorem Waleń, często w tunelu
lub jakby w podcieniach (tunel ma j e d n ą ścia­
n ę s k ł a d a j ą c ą się tylko z kolumn). Dalej przez
L a n d ą u a r t . Klosters do Davos i przez przełęcz
Fliiela (28.36 m npm) do Zernez, siedziby za­
r z ą d u Parku Narodowego.
Przybysza z Polski uderza zupełny brak pól
uprawnych w naszym rozumieniu. Bardzo
rzadko widzimy malutkie poletko kukurydzy
lub z i e m n i a k ó w ; reszta to tak zwane użytki
zielone, a więc pastwiska, łąki i (rzadziej) zie­
lonki. Wszystko nastawione jest na h o d o w l ę
bydła, k^^órego sporo w i d a ć na pastwiskach.
W Zernez, w siedzibie zarządu, przy pla­
stycznej mapie Parku dyrektor dr R. Schloeth
udziela w y j a ś n i e ń na temat założeń i histo­
r i i powstania Parku Narodowego, jego celów,
prowadzonych b a d a ń naukowych oraz k ł o p o ­
tów administracyjnych (gdzie ich nie ma?).
Nocujemy w S-chanf w uroczej
górskiej
miejscowości. Miasteczko żyje z t u r y s t ó w . Ra. no mamy możność w y s ł u c h a n i a koncertu na
dzwonkach zawieszonych u szyi k r ó w w y r u ­
szających na pastwisko. Po ś n i a d a n i u podjeż­
d ż a m y autokarem pod g r a n i c ę Parku (na te­
ren Parku s a m o c h o d ó w się nie wpuszcza) i
dalej ścieżką wzdłuż potoku w ę d r u j e m y do
doliny Trupchen, aż pod granicę włoską.
Teren Szwajcarskiego Parku Narodowego
obejmuje p o w i e r z c h n i ę 16 870 ha na wysoko­
ści od 1500 do 3174 m npm. W niższych par­
tiach gór w y s t ę p u j e świerk, modrzew, limba,
wyżej kosodrzewina a potem już tylko pastwi­
ska i nagie skały. Powierzchnia leśna obejmu­
je około 1/3 całości obszaru, tyle samo pastwi­
ska, podobnie nieużytki. Na terenie Parku by-
Uczestnicy wycieczki pr>.y szałasie na terenie szwajcartkleio Parku Narodowęgo. w gtętoi granica Wioca
STYCZEŃ 191J ROK
UlS rob — \ryblla północ... spełniło się... odszedł
stary role, odszedł Jak sen, dla Jednycli
prayfcry,
bolesny, dis drugicti — znojny lub radosny. Odszedł
bezpowrotnie. Nie w r ó c ą te same bóle, te same ra­
d o ^ lub zawody... Lecz b r o ń nas Boże od nowych
n!eznaiiy<^... D^ewl^^^set t r z y n a ś c i e . . . kabalistyczna
liczba!...
na wysokie drzewo. Pies wprawdzie zginął, ale Boer
Odszedł
z hulelem dztal, z dymem p o ż a r ó w krzyłciem sprowadził w k r ó t c e pomoc.
1 Jękiem mordowajiych na B a ł k a n a c h . . . gdzie w s t ę ea ognista j u ż gore. Czy rozpali pożar, czy p ł o m i e ­
•
nie o g a r n ą Europę... któż to odgadnie! HUCZĄCJ- W
Futra krAloweJ atkgłelskiej. — Z na?tanfem c h ł o ­
oddali grzmot może b y ć zapowiedzią burzy...
d ó w m i e s z k a ń c y Londynu m a j ą s p o w b n o ś ć
po­
dziwiania na]rozmail32j"ch ł u t c r . Jakie k r ó l o w a an­
gielska przywdziewa podczas swych w y j a z d ó w na
•
miasto. W s p a n i a ł e sobole, ofiarowane przez knTda,
T y s i ą c zajęcy siuuaayeh na i m l e r ć clodow^. Nii u k a z u j ą się t y l k o w nadzwyczajnych okazjach. Do
staaSbannhof w Wiednia n a d e s ł a n o z Wcgier (ra- s p a c e r ó w po mieście k r ó l o w a woli uż>wać t u m a k ó w
wybiera się na p r z e j a ż d ż k ę
chtem 1000 ż y w y c h zajęcy do I t n i i y Krenzig 1 Ho- lub bobrów, gdy « ś
gel. P o n i e w a ż zapytana telegraficznie firma,
nie samochodem, wicłada kostium z lisów syberyjskich.
chciała ich o d e b r a ć , ani też nie poleciła ich nakar­ Na polowaniach Jej z g r a b n ą zawsze kibić otula żam i ć , więc w ciągu tygodnia raz jeden dawano i m Idet l u t r o w y . zaa do s p o r t ó w zimowych używa zwy­
częstych
pożywienie. Niesaczęiliwymi stworzeniami zajęło się kle lisów b i a ł y c h . A Jednak mimo tych
zmian, k r ó l o w a nie jest
w
stanie
przywdziać
W i e d e ń s k i e Towarzystwo Ochrony z w i e r z ą t .
wszystkich futer Jakie posiada w swej garderobie.
Ma ona najbogatszą w świecie kolekcję futer, k t ó ­
rą rzeczoznawcy oceniają na 25 MO 000
franków.
•
Skarby te przechowywane są w jednym ze s k r z y d e ł
Z polowań Roosevelta, — Jak wiadomo, były pre­ pałacu M a r l b o r o u g ł i - H o u s e . Kolekcja ta wzboga­
zydent s t a n ó w Zjednoczonych, RooseveIt, zrzuciw­ ca się z r o k u na rok licznymi podarkami p r z y s y ł a ­
szy X b a r k ó w ciężar swego odpowiedzialnego u r z ę ­ n y m i przcj; m y ś l i w y c h z k o l o n i i t i r y t y j s k i c h . Jako
du, u d a ł *ię w podróż do A(r>'kl. Obecnie znajduje­ c i e k a w o s t k ę podają, że k r ó l o w a Maria pray całym
m y w ..Scrlbners Magazlne" gerAć Jego osobistych s w y m z a m i ł o w a n i u do futer, nie lubi g r o n o s t a j ó w .
wrażcii z tej podróży. Były prezydent, k t ó r y Jest
znakomit^rm mj-śUwym, znalazłszy się w k r a j u l w a ,
•
nie m ó g ł sobie o d m ó w i ć przj-Jemności zapolowania
na Ti-iego. Opowiada w i ę c o nlebezpieczeństwarti poBal ł o w i e c k i w Wiednhu Towarzystwo Zielonego
łączonycli z t y m polowaniem, szczegółowo opisuje Krzyża przyjmowaso teraz — w szóstym z rzędu
swoje wyprawy, i w i a d c z ą c e o wielkiej odwadze 1 k a r n a w a ł o w y m balu — dobrane grono gości
we
przjtomnoscl u m y s ł u . Twierdził, on, że lubo hiena w s p a n i a ł y m p a ł a c u , u r z ą d z o n y m w stylu rycerskiej
1 k r o k o d y l m a j ą na swoim sumieniu więcej ofiar epoki iredniowiecza. Wielką salę Zofii zamieniono
ludzkich, niż lew, jego' jednak u w a ż a ć n a l e ż y
za w dziedziniec turnieju i igrzysk rycerskich, przy
najniebezpieczniejsze ze zwierząt na k u l i ziemskiej. czym ścianę frontową sali t w o r z y ł luksusowy p a ł a c
Ciekawe są relacje Jałcie o lwie n a d e s ł a ł do Euro­ z czasów cesarza Maltsymiliana. Do feudalnego cha­
py Roosevelt. Oto jedna z l u c h ; Pewien Doer po­ rakteru tego dekoratywnego dzieła sztuki stanowiło
w r a c a ł konno do domu, gdy niespodziei:^'anic rzu­ dziwny 1 efektowny kontrast zupełnie modernistycz­
ciły si<: na niego dwa l w y . Jeden ściągnął go z k o ­ ne o ś w i e t l e n i e za p o m o c ą elektrj-cznych lamp ż a r o ­
nia na zleiiiię, podczas gdy drugi puścił się w po­ wych, co całości n a d a w a ł o d u ż o romeuityczjiego
goń /a w j - 9 t r a s z A n y m wierzchowcom, Na szczęście czaru i uroku. Tysiące umieszczonych w ś r ó d kwia­
Boer był dobrze uzbrojony. Gdy w i ę c lew schwycił t ó w 1 zielem iwlatelek żaro\v>'ch s p l j w a l y w efek­
go za p r a w ą rękę, m i a ł tyle p r z y t o m n o ś c i , że c h o ć townych smugach na s n u j ą c y c h się po g ł a d k i m par­
ś m i e r ć niechybnie zajrzała m u w oczy, lewą r ę k ą kiecie gości, w z m a g a j ą c jeszcze n a s t r ó j
balowy.
w y j ą ł ostrj- m y ś l i w s k i nóż i w y m i e r z y ł m u cios w Liczba u c z e s t n i k ó w balu b y ł a w t y m roku
nawet
samo serce. Lew padt, co v,idząc drugi Jego towa­ większa Jeszr^e, niż w latach popirzednlch. Po od­
rzysz, p o r z u c i konia 1 u d e r z y ł na Bocra. I b y ł b y on tańczeniu prrez. 16 par wystudiowanego menueta w
niechybnie zginął, gdyby nie t o w a r z y s z ą c y mu pies, strojach z czasów cesarza Maksymiliana i po roz­
k t ó r y w obronie swego pana rzucił się o d w a ż n i e na poczęciu potem t a ń c ó w o g ó l n y c h — arc>'książę Leo­
d r a p i e ż n i k a , umożliwiając Boerowl wdrapanie się pold Sa!vator przeszedł do u r a d z o n e j obok strzelni­
cy, gdzie przyjął członków rady strzeleckiej i otwo­
rzył konkurs straeledki. Arcylraiążę oddal sam talcże
k i l k a strzałów, po czym powrócU do sali balowej.
Podczas gdy w wielkie] sali w dalszym ciągu ocho­
czo tańczono, w mniejszej, gdzie zna]'dowała
się
strzelnica rozlegał się strzał po strzale. Z szennastu
stanowisk strzelano Jednocześnie do celu prawie bez
przerwy do godziny 3.00 rano. P i e r w s z ą n a g r o d ę ho­
n o r o w ą od dam stanowił śliczny pas s k ó r z a n y
ze
s r e b r n ą k l a m r ą , na której v;-Ygrawerowana b y ł a po
mistrzowsflcu przez Doml>rowskiego scena m y ś H w aka.
•
OełiToiu nietoperzy. Bawarskie Tow. Ornitologi­
czne zwraca u w a g ę na konieczność energicznej octirony nietoperzy. W n i e k t ó r y c h okolicach poe2ynlono Już potrzebne ku temu k r o k i , W pewnej tni.?jscowońcl wybudowano wielki, drewniany
gmach,
w k t ó r y m m a j ą się gnieździć i c h r o n i ć nietoperze,
W K'alce z owadami, pu.stoszącymi t niszczącymi
^^-lnnice, sady i warzywne ogrody, nietoperze m a j ą
tę s a m ą w a r t o ś ć , co ptaki. Energicznie prowadzona
od j a k i e g o ś czasu ochiona p t a k ó w wpłynęła zna­
cznie na zmniejszenie się liczby owadów*. Bard;o
wiele szkodliwych ctem lata Jednak głównie w no­
cy, kiedy, w y j ą w s z y ^owy,
ptaki
śpią. Dlatego
zwrócono teraz sziczcgólniejszą u w a g ę iia latające
t a k ż e w nocy nietoperze, uważ.ąne dotychczas przez
lud za s3atodli^ve i gorliwie tępione.
*
Zajfte t r z y n u Aię n a j c h ę t n i e j tam, g d d e się ulągt.
Sprawa w ę d r ó w e k t ] , przenoszenia się ^ajęcy z Jed­
nego łowiska na inne, da się
najłatwiej w y j a ś n i ć
przy pomocy kolczy kowani a. N a t u r a l n y m objawem
jest, nawet przy bardzo zasiedziałej zwierzynie, że
po z i « c z n y m i n a g ł y m u b y t k u zwierzyny w pewne!
okolicy. Jak na p r z y k ł a d po
c a ł k o w i t y m Jej
od­
strzeleniu n a s t ę p u j e stosunkowo szybko w y r ó w n a ­
nie zwierzostanu z re^vtraml s ą s i e d n i m i , zuiaszcza
o b f i t u j ą c y m i w z w i e r z y n ę , W związku z t y m nale­
ży m i e ć na uwadze, że k a ż d y zając ma po k i l k a
r ó ż n y c h k o t l i n , Ictóre odwiedza w zaieżnoSci od po­
gody, a k t ó r e są nieraz od siebie bardzo odległe. Nie
przeszkadza to atoli wcale, że zawsze prawie po­
w r a c a j ą one do swych s t a ł y c h k o t l i n . Tak tedy mo­
że zajść zgoła naturalny przypadek — chociaż o j a ­
k i c h ś odległych w ę d r ó w k a c h nie ma t u ani mowy
— że szaraki Jednego łowiska, wystawianego, dsjm y na to. w t y m cziu4« na silny wiatr, spoczywają
sobie spokojnie w łowisku s ą s i e d n i m i tam, zasko­
czone w a l n ą n a g a n k ą m y ś l i w s k ą , k o ń c z ą swe szare
ż y d e w towarzystwie kolegów z s ą s i e d n i c h t e r e n ó w .
Takie p r z y k ł a d o w e zdarzenia bynajmniej jednak
nie przeczą ustalonemu p r z e ś w i a d c z e n i u , że szarak
n a j c h ę t n i e j tam przebywa, gdzie się ulągł,
Wuem
tuje 1500—1700 jeleni, około 1200 kozic, 150—
200 koziorożców, ok. 50 sarn i ok. 1500 ś w i s t a ­
ków. Na niedostępnych zboc2ach znajduje się
kilka gniazd ortów. Stan Ich ocenia się na 10
do 12 sztuk (dwa widzieliśmy).
- W czasie wycieczki z a o b s e r w o w a ł e m około
100 jeleni, przy czym byki w i d z i a ł e m
prze­
w a ż n i e na szczytach lub pod szczytami a ła­
nie z cielakami w górnej granicy lasu. Kozio­
rożców ani kozic,
niestety, nie spotkaliśmy,
g ł ó w n a ich ostoja znajduje się bowiem w i n ­
nej części Parku. (Zimą 1989/70 lawina zasy­
pała na zboczach doliny Trupchen około
80
koziorożców), natomiast widzieliśmy
sporo
ś w i s t a k ó w , które nie w y d a w a ł y się speszone
obecnością dość licznej grupy ludzi — siedzia­
ły prz>" w e j ś c i a c h do swoich nor i głośno pog\vizd5'wały.
U celu wj-cieczki, przy prowizorycznjTTi sza­
łasie, jedynym ..budynku" z n a j d u j ą c y m się na
terenie Parku, dr Schloeth poinformował nas
o prowadzonych
badaniach nad jeleniami
i
kłopotach
wynikających
z
ich
nadmiaru.
Rzecz polega na tym, że zwierzęta te bytują
na terenie Parku od maja do początku
paidziernika. Okres p o l o w a ń na jelenie trwa w
Szwajcarii dwa tygodnie, od 15 do 29 w r z e ś ­
nia. Jednakże w tym czasie jelenie przebywa­
ją jeszcze na terenie Parku, a w i ę c są niety­
kalne, natomiast w październiku
wychodzą
poza jego granice, czyniąc p o w a ż n e szkody w
okolicznych lasach, gdzie r ó w n i e ż już im nic
nie grozi.
Drogą o d ł o w u i znakowania jeleni
(dotąd
oznakowano plakietkami na
obrożach
180
sztuk i kolczykami w uszach 120 sztuk) usta­
lono dokładnie szlaki ich w ę d r ó w e k . Okazało
się, że jelenie, które wiosną
przywędrowały
Zdjęcio Autora
np. z Włoch, zatrzymują się zawsze na tych
samych zboczach i zawsze wracają tam skąd
przyszły. Podobnie czynią przybysze z innych
okolic — mają swoje stałe ostoje na terenie
Parku i wracają na te same zimowiska. Nie
zdarza s i ę podobno, aby któryś z jeleni zbłą­
dził i p o w i r o w a ł gdzie Indziej (czasami tyl­
ko osierocone cielęta nie wracają na zimowi­
ska swoich rodziców, lecz dołączają do innej
grupy).
Z referowanych przez dr Nievergelta obser­
wacji nad koziorożcem, przesiedlonym na te­
reny Parku w latach 1923-26 l 1933—34 w • gólnej liczbie 34 szt,, jako c i e k a w o s t k ę wart«
podać, że zwierzęta te nigdy nie przedostają
się na sąsiednie zbocza przez dno doliny; jeśli
zmieniają ostoję, co zdarza się bardzo rzadko,
to przechodzą przez szczyty.
Po kolejnym noclegu w S-chanf
wracamy
do Zurichu, zatrzymując się w ciekawszych
miejscowościach. Trzeba przyznać, że nagły
pK>wrót do zapchanego samochodami miasta
był sporym szokiem.
mgr inż. Tadeusz P a s ł a w s k i
13
WIESŁAW STANISZEWSKI
Myśliwi
piszą...
PRZYRZĄDY OPTYCZNE
UŻYWANE W MYŚLISTWIE (3)
KUPUJEMY
LORNETKĘ
W
A Ż N Ą s p r a w ą jest d o b ó r odpowiednich
p a r a m e t r ó w . Dla myśliwego najlepsza
będzie lornetka ze z w i ę k s z o n y m i ź r e n i ­
cami w y j ś c i o w y m i , przeznaczona do obserwa­
cji w dobrych i złych warunkach o ś w i e t l e n i o ­
wych. P o w i ę k s z e n i e lornetki t>ędzie z a w i e r a ł o
się w granicach od 7x do 10x. W i ę k s z e po­
większenia utrudniają obserwację ponieważ
d r ż e n i e r ą k t r z y m a j ą c y c h l o r n e t k ę w czasie
obserwacji powoduje „ t a ń c z e n i e " o b r a z ó w
tak, że trzeba s t o s o w a ć statywy. Przy d u ż y c h
p o w i ę k s z e n i a c h okulary tych lornetek m a j ą
k r ó t k i e ogniskowe, w i ę c źrenica wyjściowa
znajduje się t u ż za s o c z e w k ą cJtulara. Przy
obserwacji t ł u s t e rzęsy b r u d z ą p o w i e r z c h n i ę
soczewek p o w o d u j ą c zmniejszenie ostrości oglądanych obrazów,
Konstrukcja taka ma
r ó w n i e ż i w a d ę malej głębi ostrości. O g l ą d a ­
j ą c bliższe i dalsze punkty w terenie przy ma­
łej odległości i c h rozstawienia k a ż d o r a z o w o
musimy dokon.vwać regulacji ostrości o g l ą d a ­
nych o b r a z ó w . (Przypomnijmy sobie, ż e wraz
ze wzrostem p o w i ę k s z e n i a maleje zdolność
rozdzielcza, a t y m samym pogarsza się ostrość
uzyskiwanych o b r a z ó w ) .
Dla m y ś l i w y c h najlepsza tiędzie lornetka ocechowana w a r t o ś c i a m i 7 x 50 uznana zresz­
tą przez szerokie k r ę g i m y ś l i w y c h za najod­
p o w i e d n i e j s z ą z produkowanych i d o s t ę p n y c h
na r y n k u .
N a j w i ę k s z ą w a r t o ś ć u ż y t k o w ą m a j ą lornet­
ki produkowane przez Polskie Z a k ł a d y O p ­
tyczne (8 X 40), lornetki produkcji Zeissa (7
X .50) oraz lornetki 7 x .łO produkowane przez
Z w i ą z e k Radziecki. Pomimo, że te ostatnie .są
cięższe od pozostałych, i c h jakość optyczna,
trwałość i niezawodność wynagradzają tę wa­
dę. O t r w a ł o ś c i lornetki decyduje nie tylko
r o z w i ą z a n i e konstrukcyjne, ale przede ^^-szystkim jakość technologii m o n t a ż u oraz do­
k ł a d n o ś ć regulacji. Dobrj' m o n t a ż to dobra
szczelność i w konsekwencji długa ż y w o t n o ś ć
u ż y t k o w a zakupionego p r z y r z ą d u .
Wbrew powszechnej opinii j a p o ń s k i e lor­
netki spotykane w komisow^ej s p r z e d a ż y
a
szczególnie typ 10 x 50 i 12 x 50 nie odznacza­
j ą się najlepszą jakością. Częste wady to za­
barwienie obrazu (aberacja chromatyczna —
źle skoo'gowany u k ł a d optyczny), m a ł a zdol­
ność rozdzielcza i k r ó t k a głębia ostrości. L o r ­
netki te nie s ą w ogóle doszczelniane pod
pokrywami z a s ł a n i a j ą c y m i pryzmaty. Dlatego
na u k ł a d z i e optycznym, w e w n ą t r z na powierz­
chniach soczewek i p r y z m a t ó w czynnych op­
tycznie p o w s t a j ą naloty, k t ó r e zmniejszają
ostrość uzyskiwanych o b r a z ó w . Brak doszczel­
niania jest r ó w n i e ż p r z y c z y n ą korodowania
części metalowych. Dużą w a d ą tych lornetek
jest r ó w n i e ż i to, ż e pryzmaty osadzone s ą na
powierzchniach d u ż o większych n i ż powierz­
chnie p r y z m a t ó w , stąd t e ż przy
małych
w s t r z ą s a c h i uderzeniach p r z e s u w a j ą się, po­
w o d u j ą c s k r ę c e n i e o b r a z ó w i rozjustowanie
równoległości osi. B y ć może f i r m y j a p o ń s k i e
p r o d u k u j ą r ó w n i e ż lepsze lornetki, ale tych,
k t ó r e docierają do Polski nie p o l e c a ł b y m na­
bywcy. U ż y t k o w n i c y tych lornetek p o w i n n i
niezwłocznie o d d a ć j e do optycznych warszta­
tów naprawczych, gdzie wykonany zostanie
powtórny montaż.
Nie polecam r ó w n i e ż m y ś l i w y m tzw. p o ł ó ­
wek — lornetek do obserwacji jednoocznej.
Są one produkowane w krajach Europy Z a ­
chodniej i w Z w i ą z k u Radzieckim. Obserwa­
cja jednooczna pozbawia nas możliwości ob­
serwacji steroskopowej. a więc r o z r ó ż n i a n i a
p r z e d m i o t ó w bliżej i dalej położonych.
w ,.Łowcu Polskim", nr 19 (14301 ukazała sie no­
tatka kolegi Dowhyluka pt. ..Trofeum z dzika". Po­
nieważ iest TO sprawa niecodzienna chciałbym zwró­
cić uwagę na inną b y ć może o wiele bardziej nie­
bezpieczną przyczynę tego zdarzenia.
w wieJu krajach europejskich również i w Polsce
notuje się w ostatnich latach wzrost zachorowań
z\vlerząt na wściekUzne. Jednym z ważnych mo­
mentów diagnostycznych tej choroby jest, między
Innymi, stwierdzenie w żołądku zwierzęcia chorego
lub padłego na wściekliznę ciał obcych, twardych,
niejadalnych, różnych rozmiarów (druty,
kawałki
drewna, itp.), (łcyjfwiśoie sprawa opLsana przez ko­
legę Dowhyluka. może b y ć zwykłym przypadkiem,
ale może być również skutkiem tej ciężkiej choroby
u upolowanego dzJka.
2 reguły niefachowcy wiążą z wścieklizną objawy
agresywności, szalu, wycieku z pyska... i to jedynie
u psów. Należy więc przypomnieć, ż e wszystkie ssa­
ki są Jednakowo podatrte na wściekliznę; Jeżeli zaś
chodzi o jej objawy to rzadko można spotkać się
z a ^ e s y w n o ś c ł ą u wściekłych zwierząt, często na­
tomiast notuje s i ę przebieg tej choroby pod posta­
cią cichą,
W swej praktyce zawodowej spotykałem się z re­
guły z objawami wścieklizny, które można by na­
zwać drugorzędnymi. I tak zwierzęta wściekle {lisy.
dziki, bydło) były zawsze wychudzone, o nastroszo­
nej I przerzedzonej sierści, miały chwiejny chód. nie
uciekały od ludzi, lub uchodzltj- bardzo powtrii.
zvńerzĄt tych zawsze stwierdzałem w żołądku pod­
czas sekcji ciała obce. niejadalne. Fakt. że miałem
do czyn lem a ze zwierzętami wściekłymi, potwier­
dzał zawsze dodatni wynik badali lat>oratoryjnych.
wścieklizna należy dQ licznej grupy chorób odzwlerzęcych tzw. antropozoonoz, z którymi zawsze
mogą się .spotkać przede wszystkim ludzie ze środowl'«ka wiejskiego, pracownicy rolnictwa i leśnl*-twa Jak równic* myśliwi,
IC9UKy Kowaltazya
Wąbrzeźno
STRASZNA ŚMIERĆ SARNY
Zdarza się, ż e u ż y t k o w n i k lornetki czy l u ­
nety celoiwniczej z a u w a ż a j u ż w k r ó t c e po za­
kupieniu ich wady. Powodem może b y ć w a ­
d l i w a konstrukcja (np. stosowanie t w o r z y w a
zamiast szczeliwa przy osadzaniu soczewek w
oprawach) l u b brak d o ś w i a d c z e n i a u pracow­
nika d o k o n u j ą c e g o m o n t a ż u .
Najważniejszą zasadą jest niedokonywanie
ż a d n y c h p r z e r ó b e k czy napraw we w ł a s n y m
zakresie. Mając kłopoty ze swoim s p r z ę t e m
optycznym m y ś l i w y powinien o d d a ć go do na­
p r a w y do z a k ł a d u cieszącego się d o b r ą o p i n i ą
w szerokim k r ę g u z l e c e n i o d a w c ó w .
W dniu 13 lipca 1972 roku z m a r ł w w i e k u 6 5 l a t
Niesamowity wypadek wydarzył się Jesienią ub, r.
na lerenle Lasu Pańsiwow^łgo w Czechowicach-DzledzicBch, Nadleśnictwo Waplennlca k/Blelska-Blałej,
będącego częścią obwodu Łowieckiego nr IST.
Podczas ot>chodu łowiska
poczułem w
pewnej
chwili zapach padliny. Idąc pod wiatr odrwUa^^em
s a m ę wiszącą na wysokości około t.5 m w rozwidleniu dębu grutłoścl ok, 5 cm.
Jak można wnioskować, goniona sarna
sadząc
przez młodnik wpadła w rozwidlenie dębu i nie mo­
gąc się w żaden sposób uwolnić z pułapki zginęła
w męczarniach z głodu.
Stanisław Klaptocz
Czechowice — Dziedzice
(dalszy ciąg n a s t ą p i )
Dnia 10 sierpnia 1972 r, z m a r ł nagle w w i e k u 44 ł a t
Kolega
Kolega
CZESŁAW KOZIEROD
ZYGMUNT ŚCIBiOR
współzałożyciel i długoletni członek KoHa
Łowieckiego
„ K u r o p a t w a - w Jaraszowcu, W z m a r ł y m tracimy wiernego
towarzysza ł o w ó w .
Cześć Jego p a m i ę c i !
Zarząd i członkowie
Kola Ixiwleckiego »Karopatwa" w Jaroszowcu
14
W SPRAWIE „TROFEUM" Z DZIKA
pracownik Powiatowej Rady Narodowej w P u ł a w a c h , czło­
nek Wojskowego Koła Łowieckiego n r 336 „ K u r ó w . W zmar­
ł y m tracimy przyjaciela, serdecznego i oddanego Kolegę,
szlachetnego człowieka, etycznego towarzysza łowów.
Cześć Jego p a m i ę c i !
Zarząd i członkowie
Wojskowego Kola Lowłeckiego nr 336 „Kurów"
w Warszawie
KRZYŻÓWKA z PRZYSŁOWIEM
w lutym wolno polować na następujące zwierzęU ł o w n e : do » luteito na Je­
lenie lanie, daniele — byki. lanie, cielęta, sarny — kozy i koźlęta, dziki (bez
względu na pleć i charakter obwodu łowieckiego) 1 na Jariąbkl;
do M lutego na kuny leśne, dzikie krdllki. bażanty koguty:
przez cały miesiąc na: Jetenlr — byki i cleięU. d J t l k l — odyi^ce. przelatki,
warchlaki na gruntach rolnych t na terenach kompleksów leśnych o powierzch­
ni du 100 ha, rysie, lisy. Jenoty, tchórze, sionki, lyskl i czaple siwe.
Przez cały rok wolno strzelać wilki. Jastrzębie (gotębiarze). kroBulce. błotnlakł stawowe (od przylotu do odlotu), wrony siwe, si^kt 1 gawrony.
GODZINY WSCHODU I ZACHODU SŁOŃCA
I KSIĘŻYCA
L
uT
V
(czas środkowoeuropejski)
Słońce
K Kią
Dnia
Suit
Wschód
Zachód
zmrok
Wschód
3
10
17
29
8.32
7.U
1.01
6,4S
6,at
16.27
1«,M
16,S3
17,08
17.10
17,21
ll.M
17,47
7,01
9.11
11,20
1.S2
6,07
6,52
i-i c
Zachód
16.50 •
«.47 >
fi,21 1 $
9,15 Q
O JĘZYKI ŁOWIECKLM - W \ KŁAD S. HOPPEGO
10 stycznia br. o 11.30 w gmachu Instytutu Filologii Polskiej Uni­
wersytetu Warszawskiego, przy Krakowskim Przedmieściu w sali nr 4
odbędzie się wykład na temat frazeologii łowieckiej w języku ogólno­
polskim. Wykładowcą będzie autor „Słownika języka łowieckiego**
Stanisław Hoppe. Zapraszamy myśliwych.
W dniu 12 lipca 1972 r. z m a r ł nagle w wieku 42
lat
Kolega
ppłk mgr KAZIMIERZ GAŁUSZKA
długoletni członek Wojskowego Kola Ł o w i e c k i e g o „Loś"
w Poznaniu. W z m a r ł y m s t r a c i l i ś m y szlachetnego człowieka,
etycznego i serdecznego Kolegę.
Cześć Jego p a m i ę c i !
Zarząd i członkowie
Wojskowego Koln Łowieckiego
w Poznaniu
„Loś"
O G Ł O S Z E N I A
sprzedam
buk
Merkla.
kaliber
12/70, stan idealny, kupię lunetę ory­
ginalną do twka Brno 304, Kobicrftki. Wąbrzeźno. Matejki 4 m. U, tel.
21-2ti.
im
UnieważDlam zgubioną legitymację
PZŁ. wydaną przez 2:arząd Wojewódz­
ki we Wrocławiu na nazwisko Lucjan
Cap.
3'73
U o t e * a * n ł a m zgubioną legitymację
PZL v,'ydana przez Zarząd Wojewódz­
ki w Warszawie na nazwisko Janusz
Malinowski.
3/73
Hodowcy Jamników długowłosych.
Reproduktor z importu Rox
vom
Horstt>erg dyplom w klasie wszech­
stronnie użytkowej. Zwycięzca Polski
1071 r. Właściciel Ludwik Zalewski,
SwIelKłdzłn, Paderewskiego S.
4/13
Unieważniam zgubioną legitymację
P Z L nr 45507 wydaną przez zarząd
Wojewódzki P Z L we Wrocławiu na
nazwisko Eugeniusz Kęcińskl.
5/73
SzezetUęia wyżły szorstkowlose ma­
ści deresz w brązowe laty, po rodzi­
cach użytkoft-ych Delcie z Żorskiej
Warowni i As-En>ir*e i: c:olęc/cwa.
(Dyplom I stopnia w Ogólnokrajo­
wych Konkursach Jesiennych) sprze­
dam po 13 stycznia 1973 r. Cena
1200 zl. Alojzy Dziadek. Zory k/Ityonika, Kościuszki 7. te!. 2ory n. Nabywca otrzymuje metr>'czkl przy od­
biorze szczenięcia,
6/73
Po prawidłowym rozwiązaniu krzyżówki, litery z ponumerowanych kratek,
czytane w kolejności od i do 3S, utworzą przysłowie, które wystarczy nadesłać
jako rozwiązanie całego zadania.
POZIOMO; 1) pies lub kot Włóczący się w łowisku. 3) cześć, poważanie.
5) rytw z rodziny karpiowatych, 6) punkt na sferze niebieskiej określający
kieruitek ruchu słońca względem wybranej grupy gwiazd, 7) część poroża.
8) między lufami dubeltówki. 0) pies gończy -i! bywa zakoriezona kwiatem
(u lisa), 10) miejsce stałego przebywania zwierzyny, ostoja. U) teipgraflczny
lub graniczny -ir rodzaj naleśnika. 12) ,.zlom-*. 13) drewniany dęty Instrument
muzyczny -Cr legendarny założycie! Krakowa, 14) wybrany król do czasu koro­
nacji -ir niedźwiedzi tłuszcz. 15) pierwiastek chemiczny H golas w ramach ii
w górnictwie, wgłębienie w czole przodku otrzymywaite za pomocą odstrzałów.
17) np. 2X - B = X — 3 * zmiana toru lotu pocisku, odskok, 18) śpiew mi­
łosny głuszca, 19) Kołatka it twierdzenie bezspornie prawdziwe, nie wyma­
gające dowodu.
PIONOWO: A) Jedna z tidnóg wieńca. B) grzywacz, D> dzik samotnik,
F) materiał Izolacyjny stosowany w elektrotechnice. G) cli, H) papier na
ścianę. I) szyk lotu żurawi, J) bywa na biurku urzędnika
kuropatwa
wodząca stadko młodych, K ) dukt leśny, L) zęby wUka -ft człowiek nie cywi­
lizowany, M) jeleń byk mający po sześć odnóg na każdej lub Jednej tyce
wieńca ir okres godowy danieli. O) legowisko zająca, P> zdobi warkocz -ii
iefio skład wymieniony Jest w ,.stopce" „Lowca Polsldego'-,
Rozwiązanie prosimy nadsyłać do 25 stycznia 1973 r., pod adresem: Redakcja
„Lowca Polaklego", Warszawa, ul. Nowy Świat 35, i dopiskiem na kopercie
„Rozrywki umysłowe".
Wśród czytelników, którzy nadeślą prawidłowe
nagrodę-nlespodzlankę oraz pięć książek.
rozwiązanie,
rozlosUJpmy
Wiesław Zieiłdakl
Kupię psa ułożonego wyłącznie na
dziki.
Wiadomość Koło
Łowieckie
..Knieja" Mielec, SUnisław Ratusińskl, ui. Solskiego 16/18.
n3
Doskonały wabik ze srebrną mem­
brana (kniazienie zająca) na lisy, ku­
ny i inne. Karta dźwiękowa do nauki
z instrukcją. Komplet 272 zł. Wa­
bik na kozia ze srebrną membra­
na 120 zL Wysyłka za zaliczeiUem
pocztowym. Roman Billik, Niepołomi­
ce. 1 Maja 32.
a/73
Sprzedam pointery. rodowodowe po
rodzicach użytkowych, biało-czarne, z
października 1B72 r, Ludwik Nlwicki,
Zabrze, Szczepaniakowej 26/3.
9.73
Sprzedam czteromiesięczne Jamniki,
szorslkowiose. po rodzicach użytko­
wych. Stanisław Walerowicz. Świdnica
Sl.. Świerczewskiego 73.
10*73
Do Siego Roku oraz ,,Darz Bór"
Szonownym Myśliwym
życzy
Rusznikarnia
Józefa
Szymkowiaka
Poznań, ul. Armii Czerwonej 49. tel. 55101
i
71741
WYDAWCA: Polski Zwląfek ł owlerkl _ Zarząd GlÓwny, Warszawa, Nowy Sv.lat » . tsl. 28-lO-Sl —3 1 2S-46-13, konto NBP
OM
15.'52-»-lWi>06 oraz konto P K O nr 1-9-120-010. KOMrTET RŁOAKCYJNY: A. Brzezicki, E . Frankiewicz, Z, Golański, A , Kryński
(z-ca red. nacz.). J . E . Kucharski. M. Kurek, W. Mazurek, G. Mroczkowski, T. Pasławski, J . J . Szczepkowski (red, nacz.),
J. Szeląglewiez, B. Zieliński. Redaktor ..LOWCA P O L S K I E G O" przyjmuje we wtorki 1 czwartki wr gojz. 10—12: w inne
dni I godziny po uprzednim telefonicznym porozumieniu. Kedakcj a zastrzega sobie prawe skrótów, poprawek 1 uzupełnień w przy­
padku wykorzystania w druku nadesłanego materiału redakcyjnego. Rękopisów nie zamówionych Redakcja nie zwraca. Prenumerata
roczna 72.— zł. Cennik oslottzeń: za centymetr kwadratowy zł 20,—. Drobne do 25 wyrazów za wyraz zł 4,—. Nekrologi zł 10,— zs
cm kwadratowy. Miejsca zastrzeżone S0% drożej. Zakłady Graficzne Dom Słowa PoUklego, Warszawa. — Nakład 55 000, papier roiogr.
kl, V.
indeks 38SSI
Zam. 10852
A-38
15
WYKAZ ODZNACZONYCH „ZŁOMEM"
I MEDALAMI ZASIUGI ŁOWIECKEJ
/LOM
WOJEWÓDZKA RADA ŁOWIECKA
W TORUNIU
Kolegium Odznaczet^ Łowieckich na posiedzeniu w dniu Ti października
197! I . rozpatrzyło wnioski nadesłane prze? wojewódzkie rady łowieckie
1 przyznało odznaczenia za oracę społeczną na polu łowiectwa następują­
cym członkom P Z L :
Antoiii Sfm polowi cz
ZLOTY MEDAL
WOJEWÓDZKA RADA ŁOWIECKA
W KRAKOWIE
Józef Kalęba
Marian l.eAnlak
Zenon Randak
Ry«7ard Staudi
WOJEWÓDZKA RADA ŁOWIECKA
W LODZI
Piotr Sr)'manrk
WOJEWÓDZKA RADA ŁOWIECKA
W OLSZTYNIE
Jan Clrliockl
Warłnw Fabiszewski
Eugeniusz Filip
/biznicw Kałamarz
Ignary Kamlń<.kl
SianKlaw MellŁn
Zyitfryd Noga
Marian Ryszawa
Zy^miuu Szymkiewicz
Tadeusz Ulatow.ski
WOJEWÓDZKA RADA ŁOWIECKA
W POZNANIU
Stanisław Łuczak
FrancK/fk FoRt
Julian Frankowski
Jan S/purka
UO-fEWODZKA RADA ŁOWIECKA
W TORUNIU
J6z<>( Jajidleuski
S R E B R N Y lUEDAL
WOJEWÓDZKA RADA ŁOWIECK,!
W KOSZALINIE
Wacław AnisLTOwicz
Fi-lik>> Krywiel
Marian .Maczka
WOJEWÓDZKA KADA ŁOWIECKA
W KRAKOWIE
Szczepan Gniłka
Władysław Gołąb
l^rot JcdrzeJKo
Karol Kacorzyk
Jó/cf KlinoHskI
Zygmunt Koctuckł
Janusz Kopczyńakt
Kazimierz Kot
Jnn Kozimala
Jrrzy Kramcrls
StanKław Krzyżek
Leon Kslażkiewicz
Aleksander Kutrybala
Henryk Lenda
Stefan Mleczko
Stanisław Piątek
Mieczysław Itakoczy
Stanisław Siemek
Stefan Szczyrbak
Władysław n ó j c i k
HeDr\'k Zelecli
Władysław Zbik
WOJEWÓDZKA RADA Ł O n i E C K A
W LODZI
Józef Olesicrak
WOJEWÓDZKA BADA ŁOWIECKA
W OLSZTYNIE
Tadeusz Borkowski
Józef Budsławski
Michał Ciury lo
Alojz)' Dyłwła
Stefan DymkowskI
KazUnierz Gawron
Jerzy Holowaczyk
Andrzej Iwulskl
Henryk Jankowski
WUdysław Kapuicik
WiMlaw Krauttont
Zdzisław Książek
Leon Lewandowski
Stanisław Luśnia
Henryk Niedżwieckl
Bernard Piotrowski
Antoni Stabrowskł
Edward Szczupakowskl
Ka/imierz Tomatzczyk
Stanisław Ulatowski
Ryszard Wiśniewski
Janusz Zamojski
Michał Zołnierowicz
WOJEWÓDZKA KADA ŁOWIECKA
W POZNANIU
Franciszek Burzyński
Henryk Clioinacki
Józef Ciiwłroi
Maria Cygankiewicz
Jan Filipowski
Zbig;niew Fnnrobert
Felicjan Igel
Józ£f Grzelaczyk
Józef Kac/or
Kaz'miFrz Ktopockf
Józef Kokns/anek
Cezary-Frani-l^zeh Kowalak
Franciszek Krajenka
Józel Krajewski
Antoni Krawc/yk
Leon Krzyżusómki
Czesław Kubcrka
Ignacy Kubiak
Władysław Kubis
Bolesław Noi-kowski
Broiiiiilaw Pratai
giefan Pialat
Leon Schełls
Franciszek $ipurzyń<ikj
Władysław S2amt>elftn
Stanisław Szymański
Józttl Szymkowiak
Bolesław Wujszczak
Kazimierz Warcńczak
Leon Zimniak
WOJEWÓDZKA RADA ŁOWIECKA
W TORUNIU
Zdzisław Amrozy
Alojzy Dobiesz
Benedykt Gierszewski
Tadeuhz Grabowski
Władysław Jakul>owtl(i
Teodor Jami^ki
Henryk Stanisław Jaskólski
Jerzy Ludwirzak
Jan Walenty Łabiszen-ski
Mieczysław Majchrzak
Walerian Rekowski
Roman Sobczak
Michał Sokołowski
Eugeniusz PaAvel stachow-lak
Czesław Wierzbowski
Ka/imierz Wier/choslaw.ski
Jsn Wltamowski
BR.\ZOWY M E D . \ L
WOJEWÓDZKA BADA ŁOWIECKA
W KOSZALŁNIE
Jan Bodylewicz
Józtf C z y i
Władysław Dor>-nek
Mieczysław Dykszak
Władysław Dziura
LeszeJi Korotktewłcz
Adolf Kościółek
Jarosław Kułakowski
Tadeusz Kn-latkow&ki
Mieczysław Atatwiejczyk
Stanisław Niziołek
Ryszard Nowak
Bronisław Orzechowski
Lech Paczkowski
Jan Roman ko
Romuald Samsel
Kazimierz Sieczko
Jarosław Sielużyckl
Edmund Stankiewicz
Zbigniew UszaklewKjK
Andrzej Wiśniewski
Stanisław Wójcicki
Stanisław Zgoda
WOJEWÓDZKA RADA ŁOWIECKA
W KRAKOWIE
Jan Barańczuk
Stanisław Bąk
Władysław Borowski
Maciej Brożek
Stanisław Cwlk
Władysław Dautk
Florian Garus
Ludwik Główczak
Sianisław Górczyk
Stefan Hankus
Czesław Iwanek
Jerzy JamrozJk
Franciszek Jankowski
Ludwik Kaliński
Kazimierz. Kowalski
ZbiKnIew Kysiak
Piotr I^acher
Kazimierz Le.szczyszyn
Andrzej Marian Lteowskl
Sicfan Madeja
Zofia Murawska
Andrzej Morawski
Jan Niedźwiedź
Józef Para
4.4idwik Pardygal
Zhigitlew Paterek
Jozef Patkanlawski
Stanisław Pawlikowski
Bogumił Pekarek
Józef Piech
Stanisław Pieczka
Władysław Pochopień
Bronisław Przedpełski
Stanisław Ptak
Kazimierz Pyrda
DkMiizy Sawicki
Stefan Słupski
Roman Soctia
Władysław Spyra
Stanisław Sraga
Edward Stawarczyk
Jan Stopka
Zbigniew Strojny
Włodzimierz Scigałsici
Stefan Smialkowski
Stanisław Tabasz
Stanisław Bronisław Uehacz
Andrzej WinscJi
Władysław Wolczko
Mleczyttlaw Wolek
Józef Zemanek
WOJEWÓDZKA RADA ŁOWIECKA
W ŁODZI
Henryk Błoch
Jerzy Budzilło
Januł^z Jabłoński
Waldemar Lis
Zbigniew ;\laiera
Henryk Pertkiewicz
Leon Pluia
Karol StyrzyAskl
WOJEWÓDZKA RADA ŁOWIECKA
W OLSZTYNIE
Władysław Badurzyński
Tadeiuz Bartcl
Atuirzej Barzyk
Maieti&z Bąk
Jan Bogusz
Zygmunt Bojarski
Zbłimiew Borkowski
SianKław Borowtak
Kazimierz Bortkiewicz
Romuald Celiński
Paweł Chilmanowicz
Augustyn c t c h o ń
Felilcs Czajkowski
Mieczysław Czajkowski
Andrzej Czapski
Andrzej Czuba
Andrzej Dobrzeniecici
Jan Dybul
Bolesław Falenckł
Leon Falkowski
Mieczysław Ferenc
Henryk Flanc
Tadeusz Gostyński
Marian Hakłel
Janusz Hartwig
Bogdan Idzikowski
Józef JarzętMWSki
Roman Jurkowski
Jan s. Jana Kamiński
Jan s. Wojciecha IŁamiAskt
Jacek Klima
Tadeufcz Kornowskl
Tadeusz Koszmaniuk
Kazimierz Kowalczyk
Antoni Krejczy
Leonard Książczak
Zdzisław Kurowski
Tadeusz Kużma
Wiktor Lecliki
Marian Lechowski
Władysław Lehuard
Kazimierz Letki
Czesław Laszkłewicz
l ^ r e k (.cbek
Jdizet Macewlcz
Lucjan Majewski
Włudzknierz Majkowsiti
Mikołaj Małachowicz
Andrzej Matula
Józef Mejdus
Tadeusz Milej
Lech Nafalski
Wliold Niewiadomski
Tadeusz Marian Olszewski
Leszek Pallński
Wiesław Pawłowicz
Ryszard Pękała
Jan Piechocki
Ryszard Potocki
Jósef Pszczótkowstti
Jan Punda
Kazimierz Radomski
Tadeusz Rakowski
Wiktor Rudnicki
Gerard Schliske
Zygfryd Schymura
Pioir Sikorski
Maciej Skladziński
Jan Skonieczny
Stanl^Jaw Skrobisz
W
DAfcSZY CIAO
NASTCI>NVM NUMEItEE