Stan powojennych finansów i katastrofa marki polskiej

Transkrypt

Stan powojennych finansów i katastrofa marki polskiej
„Niełatwa młodość złotego” 1924
od reformy W. Grabskiego do końca okupacji 1944
1919 r.
N0/1
Stan powojennych
finansów i katastrofa
marki polskiej
Po zajęciu Królestwa Polskiego w 1915 r. Niemcy stanęli przed problemem zorganizowania na tych terenach obiegu pieniężnego – wyjaśnia
prof. Wojciech Morawski, historyk i ekonomista, kierownik Katedry Historii Gospodarczej i Społecznej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Niemcy po zajęciu Warszawy i części zaboru rosyjskiego nie mogli
się zgodzić na pozostawienie obowiązującego tam wtedy rubla.
Utworzyli więc w 1916 r. Polską Krajową Kasę Pożyczkową, która emitowała marki polskie, odpowiadające początkowo walucie niemieckiej. – Po odzyskaniu niepodległości w listopadzie 1918 r. pozostawiliśmy sobie markę na czas powojennej odbudowy. Mówiło się, że to
rozwiązanie przejściowe i kiedyś będziemy musieli stworzyć własną
walutę – mówi prof. Morawski. – Tłumaczono, że inflacja jest nieunikniona, więc lepiej przejść ją na „starej” walucie – dodaje.
W 1918 r. na terytorium II Rzeczypospolitej były początkowo w obiegu
cztery waluty: marka niemiecka, korona austriacka, rubel carski i marka polska. W styczniu 1920 r. Sejm jako jedyną walutę ustanowił markę
polską.
Po I wojnie światowej inflację przeżywały wszystkie kraje, do hiperinflacji dochodziły głównie te państwa, które konflikt przegrały i musiały
spłacać odszkodowania. Polska, choć wojny nie przegrała, również
doszła do hiperinflacji. Wszystko przez wojnę polsko-bolszewicką.
– Dla Polski było ważniejsze, by tej wojny nie przegrać, niż by chronić
walutę. I słusznie – ocenia prof. Morawski. Wydatki na ten konflikt doprowadziły do poważnego kryzysu skarbu państwa. W budżecie brakowało już pieniędzy na podstawowe wydatki.
Kurs marki spadł pod koniec 1923 r. do prawie 10 mln marek za dolara.
Do obiegu wszedł bilet o takim właśnie nominale. Był to najwyższy
w historii nominał banknotu w polskim obiegu pieniężnym. Reforma
walutowa i skarbowa stała się najpilniejszym zadaniem. W grudniu
1923 r. powołano rząd Władysława Grabskiego, który dostał od Sejmu pakiet nadzwyczajnych pełnomocnictw.
Reforma walutowa
premiera Grabskiego
i wielkie oszczędzanie
1929 r.
Przed Władysławem Grabskim staje trudne zadanie – uzdrowienie finansów publicznych. – To wymagało dwojakiego rodzaju przedsięwzięć, które trzeba było wykonywać równocześnie – mówi prof. Wojciech Morawski. – Przede wszystkim trzeba było usunąć przyczynę inflacji, czyli przeprowadzić reformę skarbową. Chodziło o to, by zrównoważyć budżet, ograniczyć wydatki i podnieść dochody. Po drugie
trzeba było zwalczyć objawy, czyli przeprowadzić reformę walutową
– tłumaczy historyk i ekonomista.
Rząd Grabskiego przygotował ustawę naprawczą. Zniesiono dotacje
państwa na rzecz kolei, wprowadzono takie taryfy, aby PKP mogły same się utrzymać. – Zdecydowano się na dużą redukcję urzędników.
Przy premierze powołano nadzwyczajnego komisarza oszczędnościowego. Stanisław Moskalewski miał po prostu wyrzucać ludzi z pracy.
Był nielubiany, mówiono na niego Moskalini, ale zrobił swoje – opowiada prof. Morawski. Moskalewski zredukował etaty kilkudziesięciu tysięcy urzędników.
Dla pozyskania dochodów państwa wprowadzono nadzwyczajny podatek majątkowy, który miał obowiązywać tylko przez trzy lata. – Płaciło się go od wysokości majątku, co było pułapką, i podatek był trudny do wyegzekwowania. Podatek dochodowy płaci się od strumienia
pieniądza, ale proszę sobie wyobrazić osobę, która posiada odziedziczoną kamienicę wartą 2 mln zł, a żyje z pensji nauczyciela. Nie każdy
miał z czego płacić – tłumaczy ekonomista i historyk.
Reforma Grabskiego odbywała się w czasach, kiedy podobne sposoby
na naprawienie stanu finansów powstawały w innych krajach. Jej wyjątkowość polegała na tym, że opierała się wyłącznie na źródłach
wewnętrznych. – Nie dostaliśmy pożyczki międzynarodowej, a wszyscy inni dostali. Wszystko dlatego, że w tym okresie w Europie panowało przekonanie, że konieczne jest zrewidowanie wschodnich granic
Niemiec i warunków traktatu wersalskiego. Polacy bali się, że gdy poproszą Ligę Narodów o pożyczkę, w zamian ta będzie oczekiwała
od nas elastyczności w sprawie granic – opowiada prof. Morawski.
Rząd Grabskiego zmniejszył też wydatki na wojsko, stworzył państwowy monopol spirytusowy, tytoniowy, zapałczany, solny, loteryjny,
jako źródło dochodów budżetowych. Efekty widać było od razu.
„Niełatwa młodość złotego” 1924
od reformy W. Grabskiego do końca okupacji 1944
Powołanie do życia
Banku Polskiego
i narodziny złotego
1919 r.
W 1924 r. rząd powołał Bank Polski, który zastąpił Polską Krajową Kasę
Pożyczkową (PKKP). Na mocy statutu nowego banku przekazano mu
majątek PKKP i majątek Skarbu Narodowego. – Co warto podkreślić,
bank powołano jako spółkę akcyjną. Miało to zabezpieczyć kraj
przed inflacją w przyszłości, aby rząd nie mógł nakazywać dodrukowywania pieniędzy w przypadku ich braku – mówi prof. Wojciech Morawski.
Akcjonariuszem banku mógł zostać niemal każdy, zaś zarząd wybrano
tak, aby reprezentowane były w nim możliwie wszystkie grupy społeczne. Byli przedstawiciele rolnictwa, przemysłu, handlu itd. Kapitał
banku wynosił początkowo 100 mln zł, później podniesiono go do 150
mln zł, co podzielono na 1,5 mln akcji po 100 zł każda.
Jednym z głównych zadań banku była emisja pieniądza – wprowadzonego 29 kwietnia 1924 r., w wyniku reformy pieniężnej Grabskiego,
polskiego złotego. Zastąpił on zdewaluowaną markę i stał się obowiązującą walutą II Rzeczpospolitej. Pieniądze oparto na parytecie złota.
Oznaczało to, że dany pieniądz ma wartość określonej wagi tego kruszcu, a bank pod określonymi warunkami gwarantuje wykupienie wydanych pieniędzy za złoto. Wartość 1 złotego ustalono na 9/31 grama (ok.
0,29 g) czystego złota. Ówczesny złoty był wart około 15 obecnych. Jego siła nabywcza była jednak równa mniej więcej 7 obecnych złotych.
Co ciekawe, jak przypomina prof. Morawski, już w lutym 1919 r. Sejm
przyjął ustawę stwierdzającą, że przyszła polska instytucja emisyjna będzie nosiła nazwę Bank Polski i że będzie on emitował złote. W oparciu
o tę decyzję zamówiono druk banknotów złotowych we Francji i Wielkiej Brytanii. Dlatego możemy się spotkać z banknotami złotowymi datowanymi na 1919 r. Oczywiście do obiegu weszły dopiero po reformach Grabskiego w 1924. Przez pięć lat czekały w skarbcu PKKP.
Proponowano też inne nazwy dla waluty II RP: „lech” i „pol”. Złoty zwyciężył, bo odwoływał się do historycznej monety Królestwa Polskiego.
Wojna celna Polski
z Niemcami i spadek
wartości złotego
Tuż po reformie Grabskiego polska waluta była bardzo silna. Jeden
złoty był równy frankowi szwajcarskiemu, a jeden dolar wart był 5,18
zł. Nasza waluta, jedna z najmocniejszych wówczas w Europie, załamała się wskutek wojny celnej z Niemcami.
W pierwszych latach po zakończeniu I wojny światowej stosunki gospodarcze między Polską i Niemcami regulowały zapisy traktatu wersalskiego, a potem (1922) także konwencja górnośląska. Zgodnie
z traktatem wersalskim Niemcy musiały przyznać państwom Ententy
oraz niektórym krajom Europy Środkowej (w tym Polsce) klauzulę najwyższego uprzywilejowania. Państwo uznające tę klauzulę zobowiązuje się do przyznania innemu państwu nie mniejszych przywilejów
handlowych, niż przyznane zostały jakiemukolwiek państwu, z którym handluje. Konwencja górnośląska zakładała z kolei, że Niemcy
dupuszczą na swój rynek określone ilości węgla wydobytego w Polsce. Oba dokumenty wygasały jednak w 1925 r. i zarówno Polska, jak
i Niemcy zamierzały wykorzystać to do politycznych nacisków. Z początkiem 1925 r. Niemcy całkowicie przestali kupować w Polsce węgiel
i podnieśli cła na nasze towary. Na niektóre nałożyli nawet embargo.
Polacy nie pozostali dłużni i odpowiedzieli podwyżką cła na towary
od zachodnich sąsiadów. Ten krok okazał się prawdziwym strzałem
w kolano dla naszej gospodarki, bo w tamtym czasie handel z Niemcami stanowił ok. 40 proc. całego eksportu z Polski. Produkcja przemysłowa znacznie zmalała, szybko rosło bezrobocie i inflacja. Niepokoje
i protesty oraz destabilizacja polityczna umożliwiły Józefowi Piłsudskiemu przeprowadzenie w 1926 r. przewrotu majowego. Po przewrocie kurs złotego ustabilizował się na poziomie ok. 9,10 zł za dolara.
– Okazało się, że ten złoty Grabskiego był trochę przeszacowany, więc
gdy stracił na wartości, dobrze zrobiło to eksportowi. Bo jeśli pieniądz
słabnie, konkurencyjność gospodarki za granicą rośnie. Są niższe koszty produkcji, tańsza siła robocza – mówi prof. Morawski. Polska zaczęła się uniezależniać od handlu z Niemcami, a węgiel zaczęto eksportować m.in. do Skandynawii. Dodatkowo w 1927 r. dostaliśmy dużą pożyczkę z USA i Anglii, a złoty aż do 1939 r. pozostał jedną z najsilniejszych walut europejskich.
1929 r.
N0/2
„Niełatwa młodość złotego” 1924
od reformy W. Grabskiego do końca okupacji 1944
1934 r.
N0/3
Wybuch wojny
i ewakuacja Banku
Polskiego oraz złota
Podczas II wojny światowej Bank Polski został ewakuowany na Zachód (do Francji i Anglii) wraz ze swoimi zasobami złota.Przygotowano tam emisję banknotów, które po wojnie miały wejść do obiegu
w kraju. Ewakuowany polski kruszec przeszedł dość burzliwą historię,
bo parę lat spędził nawet ukryty na Saharze (na terenach Francji
Vichy). Francuzi nie wydali na szczęście naszego złota Niemcom i choć
po wojnie nie wróciło ono fizycznie do Polski, zostało sprzedane przez
Narodowy Bank Polski, a pieniądze zasiliły budżet państwa.
Tymczasem okupującym Polskę Niemcom zależało, aby nie wprowadzać tutaj swojej marki.– Woleli posłużyć się jakąś walutą okupacyjną,
którą mogliby manipulować tak, aby było to z korzyścią dla ich własnej
gospodarki wojennej – objaśnia prof. Wojciech Morawski.– Zależało
im, aby ludność obdarzyła tę walutę zaufaniem – dodaje. Zwrócili się
więc do Feliksa Młynarskiego, jedynego członka Banku Polskiego, który pozostał w kraju, z propozycją, aby stanął na czele nowej instytucji
emisyjnej i firmował ją swoim nazwiskiem.– Młynarski strasznie nie
miał ochoty tego robić, bo wiedział, że po wojnie może przez to zostać
oskarżony o kolaborację. Dlatego postawił Niemcom bardzo wygórowane warunki – mówi historyk i ekonomista. Młynarski zażądał, aby
napisy na okupacyjnych banknotach były wyłącznie w języku polskim.
Powiedział też jasno, że w nazwie instytucji, którą ma kierować,koniecznie musi występować słowo „Polska”. Był przekonany, że tego
okupanci nie przełkną. Ci się jednak zgodzili. Powstał Bank Emisyjny
w Polsce z siedzibą w Krakowie. Była to jedyna instytucja (poza Polskim Czerwonym Krzyżem) na terenach okupowanych przez Rzeszę,
gdzie w nazwie dopuszczono słowo „Polska”. Bank miał emitować nowe, okupacyjne pieniądze.
Przedwojenne banknoty złotowe Banku Polskiego zostały ostemplowane i w roku 1940 wymienione na banknoty okupacyjne (z limitami
wymiany zróżnicowanymi dla Niemców, Polaków, Żydów, przedsiębiorstw).
Młynarki – pieniądze
z Krakowa na czas
okupacji niemieckiej
1941 r.
Nim Feliks Młynarski, wiceprezes Banku Polskiego, zdecydował się
na kierowanie utworzonym przez Niemców w Generalnym Gubernatorstwie Bankiem Emisyjnym, poradził się rządu na uchodźstwie i podziemia. Pomysł poparł sam gen. Władysław Sikorski, więc Młynarski
nie miał wyjścia. Bank w Krakowie oficjalnie zaczął działać 8 kwietnia
1940 r., ale pierwsza emisja banknotów miała miejsce już 1 marca tego samego roku. Nominały banknotów z tej emisji to 1, 2, 5, 10, 20,
100 i 500 zł. – Pokryciem emisji tych pieniędzy było zadłużenie Rzeszy, bo ta zadłużała się w krajach okupowanych przez siebie: więcej
wywoziła niż przywoziła. Oczywiście Niemcy tego długu nigdy nam
nie spłacili, zresztą nie tylko nam – mówi prof. Wojciech Morawski.
Druga emisja nastąpiła 1 sierpnia 1941 r., a banknoty miały nominały
1, 2, 5, 50 i 100 zł. Łącznie wartość dwóch emisji wyniosła 10 183 milionów zł. Pieniądze były drukowane w Polskiej Wytwórni Papierów
Wartościowych w Warszawie i w Wiedniu. Na przedniej stronie
umieszczano wizerunki – popiersia postaci. Na najwyższym nominale
(500 zł) znajdował się góral (z drugiej strony tego banknotu widniały
Tatry). Na banknocie o nominale 50 zł umieszczono podobiznę Emilii
Plater. Na odwrotach znajdowały się m.in. krakowskie budowle (50
zł – Sukiennice, 20 zł – Wawel). Na rewersie banknotu 100 zł z 1940 r.
umieszczono widok jednego z budynków Banku Polskiego, położonego na placu Bankowym w Warszawie. Z kolei na odwrotnej stronie banknotu 100 zł z 1941 r. znajdował się widok Lwowa (miasto
było wówczas w granicach Generalnego Gubernatorstwa).
Pieniądze okupacyjne potocznie nazywano „złotymi krakowskimi”
albo „młynarkami”. Pod koniec okupacji zamierzano wypuścić banknoty o nominale 1000 zł z podobizną krakowiaka (zachowały się
klisze).
Oprócz banknotów w Generalnym Gubernatorstwie emitowano
drobne monety od 1 do 20 groszy. Bito je w mennicy warszawskiej
starymi polskimi stemplami, jednak nie w brązie, mosiądzu i niklu, jak
w czasach II Rzeczypospolitej, lecz w cynku. Do obiegu wprowadzono też monety pięćdziesięciogroszowe z niklowanego żelaza, które
były przygotowane przez polski rząd na wypadek wojny.
„Niełatwa młodość złotego” 1924
od reformy W. Grabskiego do końca okupacji 1944
Działalność Banku
Polskiego za granicą
i powstanie NBP
1934 r.
Już 2 września 1939 r., podczas nadzwyczajnej sesji parlamentu, zatwierdzono zmiany statutu Banku Polskiego, umożliwiające mu
zwiększenie kredytów dla rządu. 5 września władze Banku wyjechały
z Warszawy w kierunku Lublina, 15 września były już w Bukareszcie,
a cztery dni później w Paryżu. Okres paryski nie trwał nawet roku.
Po agresji Niemiec na Francję kolejnym etapem podróży, od 1 lipca
1940 r., stał się Londyn. Działalność Banku w Anglii koncentrowała się
na finasowaniu niektórych wydatów polskiego rządu. Administrowano także polskim majątkiem zdeponowanym w bankach zagranicznych. Udzielano pomocy materialnej żołnierzom, również tym znajdującym się w obozach jenieckich. Ponadto Bank cały czas przygotowywał się do wznowienia działalności po zakończeniu wojny. Wydrukowano m.in. nowe banknoty, które miały wejść do obiegu po powrocie
do kraju. Powstały dwie serie w Anglii i USA na bardzo dobrym poziomie artystycznym i technicznym, z uwzględnieniem najnowocześniejszych wówczas metod zabezpieczeń. Przedstawiciele Banku Polskiego SA brali udział w różnych konferencjach finansowych, m.in.
na spotkaniu w amerykańskim Bretton Woods w 1944 r., gdzie wypracowano system walutowy, który stworzył podstawy relacji międzynarodowych w sferze zarządzania systemami monetarnymi.
Formalnie władze niemieckie nigdy nie zlikwidowały Banku Polskiego.
Wszystko dlatego, że okupanci mieli nadzieję na przejęcie zdeponowanych w zagranicznych bankach polskich zasobów. Plan Niemców
na szczęście nigdy się nie ziścił.
Na posiedzeniu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w Moskwie 22 lipca 1944 r. ogłoszono koncepcję powołania nowego banku
emisyjnego – Narodowego Banku Polskiego. W sierpniu 1944 r.
do Lublina, będącego przejściową stolicą wyzwolonego od Niemców
obszaru nazwanego potem Polską Lubelską, zaczęły nadchodzić
z Moskwy transporty biletów złotowych z napisem Narodowy Bank
Polski.
Fałszowanie w czasie
okupacji i krakowiak,
który nie zdążył wejść
Podrabianie banknotów było jedną z metod walki z okupantem. W ruchu oporu zajmowała się tym komórka podziemna Wytwórni Banknotów Związku Walki Zbrojnej pod kryptonimem PWB 17. Miała ona
za zadanie przemycać do tajnych drukarni w Warszawie produkty
niezbędne do wykonania banknotów, m.in. obdbitki, papier, farby i rysunki. Początkowo fałszowanie odbywało się metodą chałupniczą, ale
z czasem udało się wykraść z wytwórni oryginalny papier i inne niezbędne produkty i przerzucić je do Anglii. To tam, w wytwórni
„Thomase de la Rue & Co.”, banknoty powstawały na profesjonalnym
sprzęcie. Podrabiano pieniądze o nominale 100 i 500 zł. Poszczególne fragmenty ich grafik oraz znak wodny były mniej wyraźne, do Londynu nie udało się bowiem przerzucić oryginalnej farby, a jej receptury
nikt nie był w stanie rozgryźć. Dlatego na drukowanych „pięćsetkach”
z czasem wycierała się farba wokół postaci górala. Co ciekawe, banknot ten, wymyślony przez Niemców, miał przekonać do nich górali.
W 1943 r. Armia Krajowa dostała pierwszy zrzut podrobionych pieniędzy.
Zdarzało się, że konspiracyjni pracownicy Polskiej Wytwórni Papierów
Wartościowych dowcipnie podmieniali paczki z prawdziwymi banknotami na fałszywe. Następnie zgłaszali je oficjalnie jako pieniądze
niepoprawnie wydrukowane i przekazywali do zniszczenia. Dzięki
trwającej trzy lata akcji fałszowania podziemie zyskało ok. 18 mln zł.
Aby zminimalizować liczbę falsyfikatów w obiegu Niemcy wydali specjalny komunikat. Według jego zapisów kasjerzy banku mieli obowiązek zatrzymywać podejrzane banknoty i przekazywać je policji. Za fałszowanie groziło długie więzienie. Dodatkowo zabroniony był wyrób
i obrót papierem, z którego produkowano banknoty.
W czasie okupacji w obiegu pojawiały się także ostemplowane banknoty, które miały podnieść na duchu Polaków. Napisy ze stempla głosiły, że Polska nadal żyje i walczy.
Pod koniec wojny sytuacja gospodarcza w Generalnej Guberni była
coraz gorsza. Niemcy przygotowali projekt banknotu o nominale
1000 zł, który nie zdążył już wejść do obiegu. Był to portret krakowiaka w kapeluszu.
1941 r.
N0/4

Podobne dokumenty