Bocian

Transkrypt

Bocian
Bocian
Poradnik: Dokarmiaj, ale z głową - 3. Karmnik z KOKOSA?
2010-11-30
Arkadiusz Szaraniec, TP BOCIAN: - Przyznaję od razu, że nie
jestem majsterklepką, więc sporządzenie karmnika, ale
takiego z prawdziwego zdarzenia, było niejakim problemem.
Nie jest to takie proste nie tylko z powodu mych skąpych
umiejętności stolarskich. Zależało mi bowiem na karmieniu
sikorek i wróbli, oraz innych mniejszych ptaków, ale w ten
sposób, aby większa i silniejsza od nich konkurencja (czyli gołębie, gawrony, wrony siwe,
sroki, sójki i kawki, które też odwiedzają mój balkon) nie wyjadała im pokarmu.
Klasyczna budka, taka otwarta na przestrzał ze wszystkich stron, stoi przed nimi otworem.
Niektóre sójki ograbią każdy karmnik w krótkim czasie, a pokarm chomikują w swoich
spiżarniach. (Moi znajomi, którzy w podwarszawskim ogródku dokarmiają ponad 20 różnych
gatunków ptaków skarżą się na zachłanne sójki, że dzień w dzień zabierają w ten sposób
całe kilogramy karmy).
Z kolei zwykłe sypanie ziarna tu i ówdzie oraz wieszanie różnych kulek też nie zdawało
egzaminu. Zwłaszcza przy polskiej zimie, która bardzo często poza mrozem i śniegiem
oferuje też deszcz i wilgoć. Pokarm zamoknięty, przysypany błotem śniegowym, jest dla
ptaków niedostępny i zaraz gnije.
Posłużyłem się więc kokosami, które „rosną” w dużych ilościach w polskich supermarketach.
Są tanie i dosłownie w ciągu kilku minut można z każdego orzecha sprokurować wiszący
karmniczek. Bujająca się gładka kokosowa kulka jest niedostępna nie tylko dla kotów. Nie
siądzie na niej żaden większy ptak, nawet arcysprytna sroka. Podobnie jak cała reszta w/w
konkurencji - jest na to po prostu za duża. W dodatku ziarno (moje stado sikorek i dzwońców
preferuje łuskany słonecznik, bardzo smaczny i kaloryczny) jest doskonale zabezpieczone
nawet przed silnym wiatrem, a także najbardziej zacinającym deszczem i gęsto sypiącym
śniegiem.
No, ale jak z twardego
orzecha kokosowego
zrobić karmnik, a potem
go zawiesić? Bardzo
prosto, natura stoi po
naszej stronie. Każdy
orzech kiedyś rósł sobie
na palmie. Na jednym
końcu zostały mu trzy
plamki. W tym miejscu nie
ma twardej, grubej
skorupy, tylko bardzo
cienka „blaszka”.
Wystarczy ją przebić
nożem z ostrym
wierzchołkiem lub
śrubokrętem (krzyżakowy jest najlepszy). Wycieknie przezroczysty płyn – nie ma co liczyć na
pyszne „mleczko”, tak wspaniale gaszące pragnienie w tropikach (o czym wie każdy czytelnik
książek podróżniczych). No, ale to dzięki temu marzeniu z dzieciństwa (czytelnika wspomnień
Thora Heyerdhala o wyprawie Kon-Tiki, opowiadań Londona) wpadłem na pomysł
wykorzystania orzecha kokosowego do zupełnie innych celów. Chociaż konia z rzędem temu,
kto wskaże choć jedno praktyczne zastosowanie tych orzechów zalegających w
supermarketach.
Do dalszej obróbki kokosa - po wybiciu owych dziurek - wystarczy zwykły, kuchenny nóż lub
też cienki brzeszczot piłki ręcznej. Nacinamy „brzuch” kokosa, najlepiej na samym „równiku”.
Otworki zostawiamy na górze – posłużą za wieszak. Po dwu-trzycentymetrowym nacięciu nóż
(lub brzeszczot) można pionowo, jakby sztychem (tu się przydaje lektura „Trylogii”!), wbić
ostrze w orzech, bo dzięki prostopadłej pozycji dalsze cięcie skorupy będzie łatwiejsze.
Wycinamy połówkę górnej połówki (lub nawet ciut mniej) czyli część jej górnej półkuli, ale
trzeba uważać, aby się nie pozbyć owych dziurek. Nawiercanie nowych wymagałoby
stosowania wiertarki, a skorupa jest zadziwiająco spoista i śliska i nie tak łatwo ustępuje
nawet pod ostrym wiertłem.
Po wycięciu dużego
fragmentu widzimy grubą,
białą warstwę,
wyściełającą orzech przy
samej skorupie. To są owe
wiórki kokosowe w swej
pierwotnej postaci. Mocno
przylegają do podłoża. Ale
po co się męczyć.
Zostawiamy orzech do
wyschnięcia, najlepiej na
gorącym kaloryferze. Po
jakimś czasie warstwy
wiórkowe „same” odejdą,
usunięcie ich jest wtedy
bardzo łatwe. Na brytyjskich portalach internetowych widziałem zdjęcia karmników, w jakich
są wykładane połówki przeciętych kokosów – tamtejsze sikorki zajadają je jak inne orzechy,
ale nasze bogatki, ani sikory ubogie, ani tym bardziej modraszki i sosnówki nie gustują w tym
egzotycznym smakołyku. Nie ruszają ich także nawet tacy inteligentni wszystkożercy jak
wszędobylskie sroki i gawrony, raczej uparte, wręcz odkrywcze i konsekwentne w
poszukiwaniu czegoś jadalnego. Kilka dni temu młoda, wyraźnie tegoroczna sroka z uporem
skubała lśniący czubek mojego buta i zrezygnowała z tej potencjalnej nowości w swoim
jadłospisie dopiero po wyraźnym ruchu stopy. Ponieważ znamy się jakiś czas potem
próbowała jadalności mego ucha. Z takimi konkurentami przy zwykłych karmnikach wróble i
sikorki są praktycznie bez szans. A one z łatwością korzystają właśnie z wiszącego luźno
kokosa!
Wracajmy do obróbki tego dużego orzecha. Kurczące się warstwy niedoszłych wiórków
wystarczy lekko podważyć – zostaje tylko goła skorupa. W ten sposób mamy suchy, twardy,
idealnie gładki w środku karmniczek, maksymalnie odporny na upływ czasu i wszelkie zmiany
atmosferyczne, a w dodatku z gotowymi dziurkami na prosty wieszaczek, aby go zawiesić w
dowolnym miejscu.
Na takie zawieszenie wystarczy metr-półtora cienkiego, acz mocnego sznurka (ale na tyle
grubego, aby sikorki mogły się na nim łatwo zawieszać, czekając na swoją kolejkę). No i
jakikolwiek wystający punkt – gałązka lub pręt od skrzynki na balkonie. W zależności od tego
miejsca trzeba też dobrać sposób zawieszania tzn. długość sznurka.
Uwaga, na grubym sznurze lub kablu łatwo przysiądzie ta grubsza skrzydlata konkurencja i
splądruje w ciągu 3 minut to, co chmarze sikorek wystarczy na cały dzień. Zbyt cienkie
wieszadło byle sroka zerwie lub też przetnie kilkoma dziobnięciami. Z kolei zbyt krótkie
spowoduje, że większy ptak łatwo sięgnie z gałęzi do środka karmnika. Trudno uwierzyć jak
przemyślny i zdeterminowany jest „zwyczajny” gawron, jeśli postanawia dobrać się do
jedzenia. Często widzę jak tłuką orzechy włoskie, spuszczając je na twardy asfalt w locie
„koszącym”. Cyrkowy iście szpagat na pionowo wiszącym szpagacie to dla niego betka. Musi
to być naprawdę mocna, szewska dratwa, albo solidny konopny sznurek – wszystkie są
wystarczająco cienkie, a przy tym wytrzymałe.
Drut tylko na pierwszy rzut oka może wydawać się najlepszy, ale kaleczy gałęzie drzew. W
innych miejscach też rychło przegrywa z dratwą. Jest po prostu nienaturalnie zbyt sztywny –
drgania wywołane wiatrem kumulują się na końcu, czyli na kokosie i jeśli jest w nim trochę
więcej ziarna to na pewno się wysypie, także w momencie energicznego lądowania czy startu
większego dzwońca lub wróbla. (Sikorki jako znacznie lżejsze są też o wiele lepszymi
akrobatkami.) Najlepiej się wzorować na ergonomicznych, elastycznych rozwiązaniach, jakie
ptaki stosują przy budowie swoich gniazd – niby takie delikatne, ale wytrzymują największe
wichury. Gniazdo sporej synogarlicy to kilkanaście wątłych patyczków na krzyż, „byle jak”
ułożonych na wiotkiej gałęzi, a zniosą wszystko i przetrwają nietknięte cały rok.
Tego rodzaju kokosowy
karmniczek idealnie
sprawdza się zarówno na
balkonie, jak i na drzewie
w parku czy ogrodzie. Nie
wymaga żadnej
konserwacji, a patyna
czasu tylko dodaje mu
uroku i kolorytu. Naturalna
barwa i zapach nie
odstraszają ptaków. Nie
szkodzi im także
mieszanina wszelkich
tłustości z ziarnami,
skorupy kokosów stają się
tylko ciemniejsze i lepiej zaimpregnowane przeciwko wilgoci.
W moim prywatnym obserwatorium ornitologicznym na X piętrze wielkiego bloku stołują się
przede wszystkim bogatki i ubogie, ledwie kilka sikorek modrych, małe stado krzepkich
dzwońców oraz nieliczne wróble. Pierwsze z nich pojawiają się już skoro świt, ostatnie
pożywiają się jeszcze w sztucznym świetle padającym z okna. Ostatnia sfruwa z placu
najmniejsza modraszka, która kuje długo po zachodzie słońca. Widocznie nocuje gdzieś
bardzo blisko. Światło włączane w pokoju w niczym jej nie przeszkadza.
Sikorki najczęściej porywają zdobycz i kują zapamiętale, przysiadłszy na gzymsie lub
specjalnie zostawionej skrzynce z zeschłymi kwiatami. Jeśli to robią na metalowej antabie,
słyszalne drgania przechodzą na betonową ścianę! Dzwońce siadają i twardo okupują
„koryto”. Nie dają się zgonić, „syczą” przy tym groźnie na okrążających ich rywali. A ciekawe,
że tylko one umieją ziarno słonecznika wysupłać z cieniutkiej, przezroczystej błonki. Wielka
bogatka chwyta w dziób jedno ziarno, mała sosnówka aż trzy! Bardzo też lubią orzechy
laskowe i włoskie. Czasem zagląda drapieżna pustułka w poszukiwaniu żeru, ale wtedy
wszyscy goście ze stołówki natychmiast wieją we wszystkie strony i chowają się w różne
zakamarki. Ale zaraz wracają, zwłaszcza że mają tu stale świeży pokarm i – co czasem jest
ważniejsze - wodę, która w okresie mrozów jest trudniej dostępna a tak potrzebna.
Hm…A może taki kokos zdałby egzamin jako budka lęgowa?... Tylko otwór powinien być
mniejszy. Dwie rozsuwane połówki orzecha pozwolą na czyszczenie takiej „budki”. A jeśli nie
ptaki to może zajmą je trzmiele, z którymi jest bardzo krucho?
Zachęcamy do dokarmiania i wpisywania obserwacji z karmników na Forum:
Karmnikowa liga 2010/2011
Karmnikowa Liga 2010/2011 - wyniki
Profesjonalne karmniki dla ptaków można zakupić w sklepiku TP"Bocian" - Zapraszamy

Podobne dokumenty