To najlepsze co mogło mi się zdarzyć

Transkrypt

To najlepsze co mogło mi się zdarzyć
Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej w ramach programu
„Uczenie się przez całe życie”
„To najlepsze co mogło mi się zdarzyć”
– wywiad z Markiem Szypułą, pierwszym stażystą w projekcie „EUSAINFO – Europejski
Staż dla Absolwentów Informatyki PWSTE w Jarosławiu” zrealizowanym przy wsparciu
finansowym Komisji Europejskiej w ramach programu „Uczenie się przez całe życie”;
obecnie pracownikiem Niemieckiej Agencji Kosmicznej.
• Marku, Twoja przygoda z DLR zaczęła się od stażu. Odbyłeś szkolenie zawodowe w
ośrodku, w którym niejeden naukowiec chciałby spędzić choć tydzień. Czy byłeś
zadowolony ze stażu? Czy był to, według Ciebie, owocnie spędzony czas?
Zdecydowanie tak. To była niepowtarzalna okazja podniesienia kwalifikacji zawodowych
i zdobycia naprawdę cennego doświadczenia. Staż odbywałem w Instytucie
Aerodynamiki i Techniki Przepływów, w Laboratorium Eksperymentalnych Technik
Pomiarowych i Urządzeń. Bada się w nim zjawiska fizyczne, opracowuje urządzenia oraz
oprogramowanie. Powiedzieć, że ten staż był ciekawy, to mało – dla mnie on był wręcz
fascynujący. Nieraz byłem zaskoczony, jakie metody obrazowania rzeczywistości
stosowane są praktycznie w lotnictwie.
Ale ten staż to nie tylko nowe umiejętności. Korzyści z niego są wielowymiarowe.
Choćby sam fakt, że osobiście poznałem paru wysokiej klasy naukowców.
•
Myślisz, że te kontakty mogą zaowocować w przyszłości?
Właściwie to się już stało. Niedługo po stażu zaoferowano mi pracę w DLR, którą
oczywiście przyjąłem. To najlepsze co mogło mi się przydarzyć. Odkąd pamiętam byłem
dociekliwy i lubiłem się uczyć. Wydaje mi się, że mam predyspozycje do zajmowania się
nauką.
• Miło słyszeć, że staż spowodował tak pozytywny zwrot w Twojej karierze. Nie
zapominajmy jednak, że zapracowałeś sobie na to przez niemal 6 miesięcy szkolenia.
Czym dokładnie się zajmowałeś?
Moim głównym zadaniem było stworzenie systemu śledzenia obiektów poruszających się
z bardzo dużą prędkością. System miał być oparty na opatentowanej przez dr hab.
Bolesława Stasickiego metodzie pomiarowej wizualizacji i lokalizacji obiektów w czasie,
umożliwiającej bardzo szybką i nieinwazyjną rejestrację zmian kształtów i położeń tych
obiektów. Metody można użyć do badań np. trajektorii szybkiego przemieszczania się
przedmiotów, deformacji konstrukcji czy przepływów aerodynamicznych wysokich
prędkości.
• Brzmi bardzo ambitnie. Jak podszedłeś do tego zadania?
Najpierw musiałem stworzyć w laboratorium stanowisko ze sprzętem, potem
skonfigurować urządzenia i oprogramowanie i przeprowadzić wstępne eksperymenty w
1
celu akwizycji danych. Po analizie danych i wymagań, przestudiowaniu literatury oraz
konsultacjach z pracownikami powstał model eksperymentalny systemu.
Zaprogramowałem go i przeprowadziłem testy. Później zajmowałem się rozwiązywaniem
problemów, optymalizacją i przeprogramowywaniem aplikacji. Doprowadziłem projekt
do końca - założenia i wymagania systemu zostały osiągnięte, a metoda okazała się
skuteczna. Tak więc wszystko się udało.
• W podsumowaniu wszystko wygląda idealnie, ale biorąc pod uwagę stopień trudności
i to, że znalazłeś się w kompletnie nowym otoczeniu, domyślam się, że nie zawsze było
Ci łatwo. Który z aspektów stażu był szczególnie stresujący?
Zadanie miało innowacyjny charakter i samo to powodowało, że było stresujące.
Wiadomo, że prace nad nową technologią maja charakter nieliniowy w wielu przekrojach,
więc z natury rzeczy są skomplikowane. Implementacja rozwiązań technologicznych
odbywa się na wysokim poziomie abstrakcji, znajduje w przestrzeni wirtualnej - nie
można jej dotknąć czy zobaczyć. Żeby się z tym uporać trzeba wiele czasu i
samozaparcia. Potrzeba wiedzy z różnych dziedzin i otwartego umysłu. To jest klucz do
sukcesu. Oczywiście nie zapominajmy, że był to jednak staż, a więc miałem opiekuna i
pozostałych pracowników do pomocy. Podkreślę raz jeszcze, że zostałem życzliwie
przyjęty przez przełożonych i kolegów, na których pomoc zawsze mogłem liczyć, za co
jestem ogromnie wdzięczny.
Jeśli chodzi o odnalezienie się w rzeczywistości nowego kraju - nie miałem z tym
problemu. Bywałem już wcześniej za granicą.
• A które z doświadczeń zawodowych zdobytych w czasie stażu najbardziej sobie
cenisz?
Od początku byłem bardzo podekscytowany tym, że będę mógł zapoznać się bliżej z
lotnictwem; móc z bliska zobaczyć jak są zbudowane samoloty, jak działają, jak się je
pilotuje, co się dzieje w trakcie lotu. Nie miałem wcześniej z tym styczności, ale bardzo
mnie to ciekawiło. Śmiało mogę powiedzieć, że gdy przeprowadzaliśmy testy powietrzne
systemu pomiaru deformacji łopat śmigła w fabryce samolotów „Evektor“ w Czechach,
spełniło się moje marzenie.
• Spełnianie marzeń, rozwój zawodowy, znajomości w świecie naukowym – to
wszystko niewątpliwie mocne strony stażu. A jak wyglądała kwestia komunikacji? Czy
czujesz większą swobodę w posługiwaniu się językami obcymi?
Bardzo przydały mi się kursy z języka niemieckiego i angielskiego, które były częścią
projektu realizowaną w ramach przygotowania do stażu. Mój niemiecki przed wyjazdem
był słaby. Uczyłem się go w szkole, ale, poza tym, nigdy nie używałem. Kurs
przypomniał mi podstawy, co wystarczyło do poradzenia sobie w sytuacjach
codziennych.
W DLR miałem codzienną praktykę w języku angielskim i to poprawiło moją płynność w
mówieniu, przynajmniej takie jest moje odczucie. Poza tym, rozwinąłem zakres
słownictwa o terminy techniczne i to już przed wyjazdem, w czasie kursu angielskiego
technicznego, który obejmował słownictwo z zakresu lotnictwa. Wykorzystałem je w
praktyce przed wszystkim podczas testów powietrznych w Czechach.
• Twój staż był realizowany w projekcie Programu Komisji Europejskiej "Uczenie się
przez całe życie" Leonardo da Vinci i przeprowadzany, w ramach tegoż, przez PWSTE w
2
Jarosławiu. Jak oceniasz skuteczność tego typu projektów w kwestii ułatwienia zdobycia
doświadczenia za granicą? Czy uważasz, że mają sens?
Jak najbardziej. Projekty tego typu to według mnie jedyna realna możliwość zdobycia
doświadczenia w zagranicznej firmie dla takich osób jak ja. Organizacja całego
przedsięwzięcia, jak i koszty, przekraczają możliwości przeciętnego absolwenta, który
miałby to robić we własnym zakresie. Programy typu „Uczenie się przez całe życie Leonardo da Vinci” są bardzo potrzebne, bo dają możliwość uzyskania doświadczenia
zawodowego na wysokim poziomie, a dodatkowo poprawienia znajomości języka
obcego. Wiadomo, że wysoko kwalifikowani pracownicy, do tego posiadający
doświadczenie zawodowe w danej dziedzinie, są poszukiwani na rynku pracy. Jeżeli
rynek krajowy w danym sektorze dopiero powstaje, jak ma to miejsce w wielu branżach
w Polsce, to zagraniczne staże są konkretnym bodźcem rozwoju gospodarczego i
sprzyjają konkurencyjności. Moja odpowiedź brzmi więc: tak, zdecydowanie te programy
są potrzebne.
• Czy był to Twój pierwszy dłuższy pobyt w Niemczech? Jakie są Twoje wrażenia i
spostrzeżenia dotyczące samego kraju?
Tak, pierwszy taki długi pobyt. Wrażenia? Bardzo pozytywne i zgodne z powszechnie
panującą opinią, czyli: wszędzie panują zasady i porządek, nie jest dobrze widziane jeśli
ktoś jest niesolidny lub się spóźnia itp.. Co do samego państwa, to moje obserwacje
potwierdziły wcześniejsze wyobrażenia o Niemczech jako o państwie silnym
gospodarczo, o solidnej opiece socjalnej i - co może nie jest już tak powszechnie znane o bardzo rozbudowanym prawie podatkowym.
• Czy przy wszystkich swoich zajęciach miałeś czas na poznawanie Getyngi i
nawiązanie nowych znajomości?
Zwiedziłem kilka miejsc w Niemczech. Pod koniec stażu byłem nawet na największych w
Europie targach branży IT - CEBIT w Hanowerze. W Getyndze mieszkałem w
międzynarodowym akademiku, gdzie poznałem ciekawych ludzi, studentów uniwersytetu
Georga-Augusta. Tak więc na brak życia towarzyskiego nie mogłem narzekać.
•
Jakie realne korzyści przyniósł Ci staż, patrząc z punktu widzenia Twojej kariery?
Przede wszystkim przyczynił się do zdobycia nowego doświadczenia i podniesienia
kwalifikacji. Nawet gdybym nie dostał tutaj pracy po stażu i tak miałbym, jak to się mówi,
dużego plusa w CV. No i przede wszystkim umiejętności, które nabyłem sprawiają, że
mam o czym rozmawiać z potencjalnym pracodawcą. Nie mówiąc już o tym, że mój
wyjazd jest dla niego dowodem na to, że posiadam na parę poszukiwanych cech, np. nie
boję się podejmowania nowych wyzwań, umiem rozwiązać problem w nowej dla mnie
dziedzinie, jestem kreatywny i bez problemu potrafię się odnaleźć w nowym otoczeniu.
Ale najważniejsza korzyść w tej chwili, to praca w DLR. Jestem dumny, że mogę tu
pracować. Na chwilę obecną, to najlepsze co mogło mi się zdarzyć. Choć w przyszłości
nie wykluczam powrotu w rodzinne strony. Na Podkarpaciu specjaliści z branży lotniczej
już są w cenie i jestem pewien, że ten trend będzie się utrzymywał.
• Gdybyś miał podejmować decyzję o wyjeździe raz jeszcze, mając tę wiedzę co teraz,
zdecydowałbyś się?
Oczywiście. Uczestnictwo w projekcie było świetną inwestycją w siebie. W DLR jest
wiele ciekawych projektów, więc trudno popaść w rutynę, czy narzekać na nudę.
3
•
Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!
Ja również dziękuję.
Wywiad przeprowadziła Elżbieta Szombara
4
5