M. Święcicki, Wspólnej Polityce Rolnej - dziękujemy, Liberte
Transkrypt
M. Święcicki, Wspólnej Polityce Rolnej - dziękujemy, Liberte
Marcin Święcicki Liberté!, XV numer / wrzesień-listopad 2013 Wspólnej Polityce Rolnej - dziękujemy Kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej moja gaździna uświadamiała mnie: „Panie Marcinie, za łąki też będą płacić, wystarczy trawę skosić, bo zbierać już nie trzeba.” Trudno w to uwierzyć, ale najbardziej chronioną częścią budżetu Unii Europejskiej jest dział, który „The Economist” nazwał największym absurdem polityki gospodarczej UE czyli Wspólna Polityka Rolna (WPR). Fundusze rolne stanowią, obok funduszy spójności, największą pozycję zarówno w perspektywie finansowej 2007-13 jak i bliskiej finału na lata 2014-20 – ponad 30 % wydatków Unii. W 2012 roku obchodzono 50-lecie WPR warto więc w skrócie przypomnieć nonsensy, do jakich prowadziła polityka rolna, z którymi następnie walczyła za pomocą kontrnonsensów. Rolnictwo jest to dział gospodarczy szczególnie predestynowany do działania rynku: wielu producentów, wielu konsumentów a gama produktów ograniczona i łatwa do substytucji. Skąd więc interwencjonizm państwowy a potem unijny na niespotykaną w innych sektorach skalę? Dlaczego w liczących już ponad 100 tys. stron acquis communautaire 2/3 stanowią przepisy regulujące rolnictwo? Dlaczego im mniej rolników, tym więcej urzędników zatrudnionych do obsługi polityki rolnej? Jak to się zaczęło Trzeba przypomnieć, że po II wojnie światowej żywność w Europie była na kartki a pomoc amerykańska obejmowała również produkty spożywcze a więc osiągnięcie bezpieczeństwa żywnościowego a nawet samowystarczalności było ważnym celem politycznym. O interwencjonizm państwa zabiegały organizacje rolników domagające się większej stabilności w dochodach rolników, którzy w okresie Wielkiego Kryzysu lat 30-tych byli dotknięci szczególnie drastycznym spadkiem cen na swoje produkty. W pierwszych latach WPR najważniejszym instrumentem interwencjonizmu rolnego były gwarantowane ceny skupu. Jeśli na rynku ceny spadały poniżej określonego poziomu rolnik mógł liczyć na zakup swych produktów przez Komisję Europejską po cenie gwarantowanej. W złych latach Komisja miała sprzedawać na rynku zakupione nadwyżki. Okazało się, że taka polityka prowadzi jednak do gromadzenia się w unijnych magazynach olbrzymich zapasów towarów rolnych objętych interwencją. Pisało się o górach mięsa i masła, jeziorach mleka i wina, z którymi nie wiadomo co robić. Rzucenie skupionych nadwyżek na rynek wewnętrzny zbiłoby dalej ceny i wymagało zwiększenia interwencji. W budżecie Wspólnot Europejskich na interwencje rolne – skup, przechowywanie, dopłaty eksportowe – przeznaczano ponad 70 procent wydatków, ale ciągle było to za mało. Nadwyżki upychano więc na rynkach światowych po cenach dumpingowych, co prowadziło do ruiny farmerów w Trzecim Świecie; 1 uruchomiono programy żywnościowej pomocy humanitarnej; masło dezutylizowano pod okiem inspektorów, aby nie nadawało się do spożycia, podobną „konwersję” wprowadzono dla nadwyżek mleka w proszku. Co parę lat wprowadzano „reformy” WPR znane od nazwisk ich twórców jako reformy Mansholta, MacSherrego, Fishlera. Obniżano ceny interwencyjne. Wprowadzono płatności za… ugorowanie ziemi, bo taniej to wychodziło niż płacić za nadwyżki produkcyjne. Zakazano powiększać obszar winnic i zachęcano do zmniejszania obszaru istniejących. Płaci się za zalesianie gruntów rolnych, co akurat jakiś sens ma. Wprowadzono kwoty produkcyjne, m.in. na cukier (w 1968 roku) i mleko(1984), za których przekroczenie obowiązują ostre sankcje. Antyglobalizm Tej polityce towarzyszyła najbardziej innowacyjna polityka protekcjonistyczna w handlu zagranicznym żywnością, jaką świat zna: wysokie cła przywozowe, kwoty importowe, ceny śluzy, wymyślne wymagania jakościowe i fitosanitarne, np. co do zakrzywienia banana. Dla wielu biednych państw dochody z rolnictwa stanowią główne źródło utrzymania. Według FAO 70% biednych mieszkańców ziemi utrzymuje się z rolnictwa. Dotowanie sektora rolniczego w państwach bogatych oraz utrzymywanie przez nie wysokich barier importowych przyczynia się do biedy w Trzecim Świecie. Według badań Banku Światowego liberalizacja handlu rolnego umożliwiłaby zwiększenie dochodów biednych krajów sześciokrotnie więcej niż cała pomoc rozwojowa, którą te kraje otrzymują. Tymczasem, głównie w skutek odmowy bogatych krajów wycofania się z dotacji rolnych, załamały się wielostronne rokowania WTO w sprawie liberalizacji handlu światowego rozpoczęte w Doha w 2001 roku. Po załamaniu się rundy Doha w 2008 roku Unia większą rolę przykłada do zawierania dwustronnych umów handlowych. Jako największy jednolity rynek świata może stawiać swoje wymagania i stawia. W umowach o wolnym handlu nowej generacji z Ukrainą, Gruzją i Mołdawią Unia zgadza się na liberalizację całego handlu z wyjątkiem maksimum 5 procent pozycji, które dotyczą produktów rolnych. Innymi słowy Ukraina, Mołdawia i Gruzja, znane potęgi przemysłowe, będą mogły bez cła i ograniczeń ilościowych eksportować do UE samochody, komputery i wszelkie maszyny, ale natrafią na ograniczenia w eksporcie zbóż, mięsa, produktów mlecznych czy wina. Ukraina, na której terytorium położonych jest 70% europejskich czarnoziemów, nie będzie mogła eksportować do Unii istotnych ilości żywności. W tym samym czasie Unia wypłacać będzie swoim rolnikom uprawiającym najtrudniejsze, górskie, mało urodzajne ziemie specjalnie podwyższone płatności bezpośrednie. Ukraina dziś nie jest gotowa do wielkiego eksportu żywności i sama, zdarza się, wprowadza ograniczenia eksportowe, ale stworzenie pociągającej perspektywy eksportowej mogłoby przyciągnąć i kapitały, i know how do ukraińskiego rolnictwa czyniąc je jak kiedyś spichlerzem Europy. 2 Według oceny FAO Ukraina mogłaby potroić swoją produkcję rolną. Na protekcjonizmie rolnym tracą strategiczne interesy EU, traci Ukraina, traci europejski konsument pozbawiony tańszej i bardziej różnorodnej oferty produktów żywnościowych, traci podatnik europejski dopłacający do najbardziej kosztownych producentów. Jedna mała grupa zyskuje: ci rolnicy w Unii Europejskiej, którzy drogo i niekonkurencyjnie produkują i po otwarciu unijnego rynku na towary z bratniego, stowarzyszonego wkrótce, europejskiego kraju, musieliby szukać innej roboty. Ilu ludzi na Ukrainie straci pracę i będzie musiało szukać innej z powodu napływu bardziej konkurencyjnych towarów przemysłowych z Unii? Otwarcie rynku jest opłacalne na długą metę, bowiem ochrona niekonkurencyjnych miejsc pracy nie przynosi dobrobytu. Oznacza wykorzystywanie zasobów narodowych, w tym pracy, w sposób nieefektywny. USA nie produkują już butów, zegarków, magnetowidów, kamer i tysiąca innych rzeczy, bo inni robią to taniej i nieraz lepiej. W Polsce zamknięto lub odchudzono masę zakładów przemysłowych, bo nie wytrzymały otwarcia gospodarki. Szwecja niegdyś potęga w produkcji statków zamknęła swoje stocznie. Holandia nie produkuje już własnych samochodów, autobusów i samolotów. Dlaczego rolnictwo unijne nie miałoby się poddać weryfikacji globalnej? Mielibyśmy tańszą żywność, nawet o 40 procent! Budżet unijny, po uwzględnieniu wszelkiej niezbędnej pomocy dla rolników zmieniających zawód, zyskałby miliardy euro. Trzeci Świat, Ukraina i inne kraje lepiej od EU wyposażone w potencjał do produkcji rolnej zyskałyby szansę zarabiania na siebie zamiast zabiegania o pomoc. Środki nieproporcjonalne do celów Płatności bezpośrednie pozostają niezwykle marnotrawnym transferem środków publicznych, które można lepiej wykorzystać. Unia wszędzie powtarza, że środki powinny być efektywne i proporcjonalne do założonych celów. Czy cele, jakie się stawia przed polityką rolną można osiągnąć bez WPR? Najważniejszym celem WPR jest wyżywienie mieszkańców EU na najwyższym poziomie jakości, ilości, bezpieczeństwa. Płatności powierzchniowe zachęcają do utrzymywania hektarów w licznych małych gospodarstwach i utrudniają tym samym powiększanie się gospodarstw najbardziej wydajnych, czyli zwykle dużych. Zasoby ziemi, pracy i majątku produkcyjnego sztucznie przytrzymywane są w najmniej efektywnych gospodarstwach. Duże gospodarstwa wykazują bowiem znacznie wyższą wydajność i we wskaźnikach naturalnych: plony z ha, mleczność krów, przyrost masy mięsnej z jednostki karmy i, tym bardziej, w dochodach na pracującego. W Polsce przeciętna wielkość gospodarstwa rolnego to ok. 10 ha, a jeden pracujący w rolnictwie wytwarza średnio cztery razy mniej PKB niż pracujący poza rolnictwem!. Dopiero w gospodarstwach średnio 30-hektarowych dochód na pracującego w rolnictwie zrównuje się z dochodem pracującego poza rolnictwem. Takich gospodarstw jest jednak zaledwie 3-4 procent. Warto przy okazji zauważyć, że Nowa Zelandia, która całkowicie zniosła wsparcie dla rolnictwa w latach 198487, należy do krajów o największej wydajności i największym eksporcie produktów rolnych na pracującego. 3 Jednym z celów WPR jest bezpieczeństwo żywnościowe EU. Czy otwarcie rynku rolnego i wycofanie dotacji groziłoby bezpieczeństwu żywnościowemu Unii? Podobne pytanie od lat Unia sobie zadaje w odniesieniu do zaopatrzenia w energię i daje zupełnie inną odpowiedź niż w przypadku rolnictwa. Nikomu nie przyszło do głowy, aby zakazać importu ropy i gazu do Unii i budować w całej Unii kopalnie węgla, bez liczenia kosztów, jak w Polsce za Gierka, aby tylko osiągnąć samowystarczalność energetyczną. A tymczasem w 2012 roku UE (wraz z Norwegią) importowała aż 86% ropy naftowej, 64% procent gazu ziemnego i 48% zużywanego węgla. Te wskaźniki, mimo silnego wsparcia dla rodzimej energii odnawialnej, raczej się nie poprawią. Co więcej głównymi dostawcami surowców energetycznych jest Rosja i państwa Bliskiego Wschodu, które wykorzystują swą pozycję dostawcy jako narzędzia politycznego. Zniesienie ochrony rynku rolnego zwiększyłoby import żywnościowy, ale na bez porównania mniejszą skalę niż ma to miejsce w przypadku surowców energetycznych. Dostawcy byliby znacznie bardziej zróżnicowani geograficznie jak i politycznie. Konkurencji nie wytrzymałyby gospodarstwa małe, nisko wydajne, pracujące w gorszych warunkach przyrodniczych. Nie ma jednak powodu przypuszczać, iż duże wydajne gospodarstwa europejskie, których potencjał jest obecnie blokowany przez kwoty mleczne, cukrowe, zachęty do ugorowania itd. nie wytrzymają globalizacji. Zapewne trzeba by rozwinąć programy restrukturyzacji najsłabszych terenów rolniczych i być może utworzyć jakąś rezerwę żywnościową na wzór 90-dniowej rezerwy paliw płynnych, ale w sumie to się EU opłaci i strategicznie, i budżetowo, i będzie z korzyścią dla konsumenta. Ważnym celem WPR jest stabilizacja dochodów producentów rolnych. Jednakże dążeniem do bardziej stabilnych dochodów nie powinno się obciążać innych. W okresie dobrej koniunktury, a niedawno mieliśmy boom światowy na ceny wielu produktów rolnych, rolnictwo nie zwraca „nadmiernych” dochodów. Wiele grup zawodowych chciałoby mieć stabilne dochody gwarantowane przez państwo, ale olbrzymia większość zatrudnionych takich gwarancji nie ma. Nie mają jej nawet pracownicy sektorów zależnych od warunków przyrodniczych, np. budownictwa czy turystyki a jakoś sobie radzą. Rozwiązań dla poprawy stabilności dochodów w rolnictwie mogą dostarczyć banki i zakłady ubezpieczeniowe na zasadach czysto komercyjnych, co w jakiejś mierze się już odbywa. Ostatnio pojawiły się nawet ubezpieczenia na wypadek braku śniegu w kurortach narciarskich. Państwo pozostałoby w odwodzie w przypadku nadzwyczajnych klęsk żywiołowych. Ponadto, i to jest najważniejszy argument, szacuje się, iż 80 procent pomocy WPR trafia do 20 procent największych gospodarstw. Właścicielami tych gospodarstw są producenci rolni znacznie zamożniejsi niż przeciętny podatnik. Do największych beneficjentów WPR należy królowa brytyjska i kilkudziesięciu lordów, kilka najbogatszych rodzin francuskich itd. Nie ma żadnego uzasadnienia, aby podatnicy mieli dopłacać do najzamożniejszych obywateli Europy tylko dlatego, że są oni dziedzicami wielkich kompleksów rolnych. 4 W perspektywie 2014-20 Komisja proponuje dalsze reformowanie polityki rolnej. Przede wszystkim zwiększona ma być rola płatności bezpośrednich wprowadzonych w 2003 roku. Ich istota polega na płaceniu za hektar niezależnie od tego, co na nim rolnik uprawia, ale pod warunkiem zastosowania się do dyrektyw dotyczących ekologii, dobrobytu zwierząt, wymagań sanitarnych itp. Zaletą płatności bezpośrednich ma być oderwanie interwencji budżetowej od konkretnych produktów a związanie jej z gospodarstwem. Dzięki temu rolnicy mają odzyskać kontakt z sytuacją na rynku i produkować pod jego potrzeby a nie pod urzędowo ustalane stawki wsparcia różnych produktów. Co więcej podniesione będą ekologiczne i inne standardy produkcji. „Zazielenimy politykę rolną” – ogłosiła Bruksela. Powyższe uzasadnienie dla utrzymania dotowania rolnictwa nie wytrzymuje oczywistych argumentów. Produkcja rolna nadal się będzie opłacać nie dlatego, że jest komuś potrzebna i konsument pokryje jej koszty wraz z zyskiem, ale dlatego że za nią płaci podatnik. Być może spadnie produkcja najbardziej intensywnych upraw skoro upowszechni się zasada „wystarczy skosić, zbierać nie trzeba”. Taki sygnał nadszedł z Bułgarii, w której szerokie zastosowanie płatności hektarowych już od 2008 roku spowodowało spadek produkcji rolnej w dziedzinach wymagających dużych nakładów pracy lub kapitału, np. hodowli bydła i uprawach warzyw i ogólny spadek produkcji rolnej o 19 procent (w latach 2000-2012). Wbrew twierdzeniom urzędników Komisji, płatności powierzchniowe też deformują sygnały rynkowe i prowadzą do nieracjonalnej alokacji zasobów, choć w bardziej zawoalowany sposób niż wsparcie dla konkretnych produktów. Kompletnym nieporozumieniem jest płacenie za przestrzeganie standardów ekologicznych czy dotyczących dobrostanu zwierząt, standardów higienicznych itp. We wszystkich innych dziedzinach, od hutnictwa i przemysłu samochodowego poczynając a na transporcie furmankami konnymi z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka kończąc, za łamanie przepisów ekologicznych i dotyczących dobrostanu zwierząt grożą odpowiednie kary pieniężne a nawet więzienie. Budżet Unii nie płaci producentom i konsumentom za przestrzeganie obowiązujących dyrektyw z wyjątkiem rolników, którzy otrzymywać mają za to solidne dotacje, co jest przedstawiane przez Komisję Europejską jako poważne osiągnięcie reformatorskie. Podobnie grubymi nićmi szytą ideologiczną osłonę dla transferów dla rolnictwa tworzy argumentacja odwołująca się do potrzeby utrzymania wielofunkcyjności wsi, zachowania jej tradycyjnego europejskiego charakteru czy korzystania z dobra publicznego, które tworzy europejskie rolnictwo, a które rzekomo przestało by istnieć, gdyby nie dopłaty. Zauważmy, iż europejskie rolnictwo zniszczyło tradycyjny europejski krajobraz w większym stopniu niż urbanizacja i korytarze transportowe. Wycinka lasów na potrzeby rolnictwa tak przerzedziła zasoby leśne, że wiele zwierząt (niedźwiedzie, jelenie, rysie) odnaleźć już można tylko w parkach narodowych i rezerwatach. Azotany i fosforany spływające do Bałtyku a pochodzące głównie z rolnictwa tworzą pustynie tlenowe na dnie morza i prowadzą do zagrożenia całego akwenu. Aby pokazać dzieciom tradycyjną wieś nie ma potrzeby przekazywać 5 kolosalnych dotacji do tysięcy farm stosujących wielkoprzemysłowe formy produkcji a wystarczy podtrzymać tradycyjne rolnictwo w jednej wiosce na region, co kosztowałoby wielokrotnie mniej. Jak z tego wyjść: 1. Wznowić Doha i przedstawić plan jednostronnego stopniowego zniesienia barier importowych. 2. Wycofać się z dotacji, np. obniżając je przez 7 lat o 1/7 każdego rok. 3. Filar II finansujący rozwój obszarów wiejskich przemodelować w kierunku wsparcia dla dywersyfikacji miejsc pracy na wsi, bo w obecnej formie jest on w dużej mierze nastawiony na wspieranie producentów rolnych. 4. Wzmocnić programy socjalne dla faktycznie najuboższych rolników, którzy nie znajdą alternatywnych źródeł zarobków. 5. Ograniczyć nauczanie zawodów rolniczych w szkołach średnich i wyższych na rzecz innych specjalności, poprawić naukę języków obcych, dostęp do internetu na wsi itd. itp. 6. Zdefiniować pragmatycznie zasady bezpieczeństwa żywnościowego EU w warunkach globalizacji. WPR dawno spełniła swoje zadanie i w dzisiejszym świecie jedynie hamuje wzrost dobrobytu mieszkańców Europy i rozwój dobrych relacji z innymi krajami. Albo sobie to uświadomimy albo lobby rolne dalej będzie kierować polityką rolną pilnując swych partykularnych interesów. *Artykuł ukazał się w XV numerze Liberte (wrzesień-listopad 2013) Forum Ruchu Europejskiego (FRE) jest organizacją pozarządową, działającą na rzecz integracji kontynentu europejskiego. Naszym celem jest upowszechnianie idei federalizmu, harmonijnie łączącego interesy narodowe i europejskie. Forum stanowi platformę wymiany myśli – ułatwia kontakty i współpracę organizacji proeuropejskich. Inicjujemy dyskusje, seminaria i konferencje na temat wyzwań stających przed społeczeństwami kontynentu europejskiego oraz tworzymy zaplecze intelektualne i logistyczne dla tych przedsięwzięć. Organizujemy także kampanie medialne oraz uliczne akcje informacyjne o problemach związanych z integracją europejską oraz funkcjonowaniem UE. Forum Ruchu Europejskiego Email: [email protected] Strona internetowa: www.rucheuropejski.eu Facebook: facebook.com/RuchEuropejski Marcin Święcicki Facebook: facebook.com/Marcin.Swiecicki.1 Twitter: @MarcinSwiecicki Blog: www.swiecicki.blog.onet.pl Strona internetowa: www.swiecicki.waw.pl 6