zakonnic - blaja.pl
Transkrypt
zakonnic - blaja.pl
„Ojczyzna dojna” według prezydenta Dudy LISTA PŁAC PiS-owskich KOLESIÓW „ RÓJ ” – ŻOŁNIERZ WYKLĘTY CZY PRZEKLĘTY? BISKUPI LI SPONIEWIERA O LEGENDARNEG DĘ U B A Ł A Z D Ę I S K Piekło zakonnic Miały trafić do nieba, a znalazły się w piekle... str. 9 WWW.FAKTYIMITY.PL Nr 11 (837) 18–31 MARCA 2016 r. cena 4,50 zł (w tym 8% VAT) ISSN 1509-460X INDEX 356441 ZIEMIA OBIECANA DL A RYDZYKA str. 3i7 KSIĘŻA NA CZ@TACH strona 2 KSIĄDZ NAWRÓCONY nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Komentarz naczelnego T Siedzę o dla mnie zupełnie nowe doświadczenie życiowe. Dlatego pierwszy szok, z którego właśnie wyszedłem, trwał miesiąc. Nie tak dawno „FiM” pisały o autorze powieści, który – nomen omen – celowo trafił do więzienia, i to bodaj na rok, aby spłodzić bestseller zza krat. Tak więc siedzę i myślę, że może to jeszcze nie koniec świata. Ponoć ludzie dzielą się na tych, którzy siedzieli, siedzą lub będą siedzieć. A jeśli nawet nie wszyscy, to przecież towarzystwo siedzących jest niezmiernie wprost urozmaicone. Tak na szybko, z pamięci: Józef Piłsudski, Wincenty Witos, Wojciech Korfanty. Z ludzi znanych na całym świecie siedzieli Nelson Mandela i Mahatma Gandhi. Siedział też Adolf Hitler, no i Jezus z Nazaretu. Ten ostatni 24 godziny „na dołku”, a na dodatek później go skazali i zabili. Ale co tam Jezus! Siedzieli przecież, i to zwykle po kilka lat, „wielcy ojcowie” III RP – Niesiołowski, Michnik i Kuroń. A zatem siedzieć może każdy. Zwłaszcza tymczasowo, podczas śledztwa, do sprawy. I przyszła ta pierwsza noc. Kładę się na „kolibie” (parter piętrowego łóżka) pamiętającej lata 50. Głośny dzwonek, obchód oddziałowego, gaszenie świateł. Cisza. Odwracam się do ściany, którą oświetla blask bijący z lampy na zewnątrz. Na wprost oczu mam dwa długopisowe malunki – kobiece krocze, a przy nim samo zbliżenie waginy. Tuż obok dwa wyrazy: mama, tata. Powyżej, na wysokości ręki, któryś z moich poprzedników przez miesiące (lata?) nautykał gile z nosa… O czym się myśli w tę pierwszą noc? Co się czuje? Pamiętacie, co czuła taka „petka” (nowicjusz) w genialnym filmie „Skazani na Shawshank”? Jest ciężko. Zapewne bardzo po- dobnie czuje się dziki ptak zamknięty w klatce. Nie wiem jak inni, ale ja, kiedy ułożyłem się do snu (o ile ktoś może wówczas zasnąć!) i kiedy rano otworzyłem oczy, miałem to samo paniczne pytanie w głowie: co ja tutaj robię?! Wbrew pozorom w więzieniu/areszcie naprawdę dużo się dzieje. Oczywiście można to przeleżeć, przespać lub przełazić z kąta w kąt. Ja tak nie mogę. Zbyt dużo tu nagromadzonej energii. Czuję, że każdy centymetr kwadratowy powierzchni jest tu nasączony jakimś bólem, krwawym potem, burzą myśli. Można też w czasie siedzenia dowiedzieć się od „ziomali” z celi arcyciekawych historii z ich życia wziętych. To są dopiero autentyczne „trudne sprawy”! Zdarzają się też za kratami wypadki niecodzienne oraz takie endemiczne, możliwe tylko w tym zamkniętym środowisku. A więzienna codzienność? Życie toczy się tu „pod celami”, w celach i „na peronkach” (wewnętrzne korytarze). Ale – zwłaszcza wieczorami, po kolacji rozwożonej o 15.30 (!) – gwarno jest głównie na zewnątrz, przed „blindami” (mleczne szyby), „firankami” (drobna krata) i „tygrysicą” (gruba krata). Przy otwartych oknach toczą się poważne dysputy, słychać śmichy-chichy, opowieści z wokandy, z widzeń, o ci…ach, du…ach, piciu, wciąganiu i wąchaniu. O wolności i niewoli. A wszystkich rozmówców łączy wspólny los – siedzenie. Straszny los? Straszny. Ale w takim razie dlaczego na upragnionej, śniącej się tu co noc wolności tyle jest cierpienia, de- presji, złamanych serc i zawiedzionych nadziei? Może każdy z nas powinien tu na jakiś czas trafić. WOLNOŚĆ będzie wtedy doceniał do końca życia. Bo kiedy jej zabraknie – wtedy tylko ona wystarczy. JONASZ Felieton powstał na bazie rozmów Jonasza z obrońcą. Osoby, które chciałyby napisać do redaktora naczelnego „Faktów i Mitów”, mogą to zrobić, kierując korespondencję na adres: Roman Kotliński s. Mariana Areszt Śledczy w Łodzi ul. Smutna 21 91-729 Łódź Jesteśmy z Wami! W tych trudnych chwilach dla Redakcji „Faktów i Mitów” jesteśmy z Wami solidarni. W pełni popieramy Wasze dążenia do dalszego wydawania tygodnika. Jednocześnie potępiamy milczenie na ten temat tzw. „autorytetów” oraz największych mediów w Polsce, w sytuacji łamania podstawowych praw obywateli do wolnej i niezależnej prasy. Wyrażamy przekonanie i nadzieję, że redaktor Roman Kotliński zostanie jak najszybciej zwolniony z aresztu i oczyszczony z kryminalnych zarzutów. Uważamy, że w Polsce uznającej się za państwo prawa nie można bezkarnie łamać elementarnych zasad wolności prasy i tajemnicy dziennikarskiej, obojętnie jakiego medium to dotyczy. Wytrwajcie! Wasza praca jest nieoceniona w opisie i analizie otaczającej nas rzeczywistości. Koszalińska Rada Towarzystwa Kultury Świeckiej FAKTY Trybunału Konstytucyjnego. Jedno jest pewne – dla PiS-u jest to „bój ich ostatni” i żadnych radykalnych działań ze strony tych desperatów nie można chyba wykluczyć. Trybunał Konstytucyjny odrzucił nowelizację ustawy autorstwa PiS, która zmienia sposób funkcjonowanie tego Trybunału (patrz str. 10 i 29). W tym czasie także Komisja Wenecka wydała dokument m.in. na ten sam temat, w którym potępiono nie tylko PiS, ale i PO za rozpoczęcie bezprawnej awantury wokół Trybunału już przed rokiem. Innymi słowy – POPiS znów nawalił. Potrzebne jest trzecie wyjście. I z pewnością nie jest nim groteskowy Kukiz. Kaczyński i Duda wygłosili niesłychanie napastliwe mowy, będące atakiem na Polaków niepopierających „dobrej zmiany”. Przy okazji prezydent skompromitował się ostatecznie jako PiS-owskie popychadło. Wtórował im PiSprofesor Andrzej Zybertowicz, który sugeruje, że Komitet Obrony Demokracji to wyraz „wojny hybrydowej prowadzonej przez Rosję”. Równie dobrze można powiedzieć, że PiS jest narzędziem wojny toczonej przez Watykan przeciwko Polsce. Nie jest? A przecież to ta sama logika, którą zaprezentował Zybertowicz. Bohaterem ostatnich dni została partia Razem. Po ogłoszeniu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego zorganizowała pod siedzibą premiera miasteczko namiotowe i wyświetla rzutnikami treść wyroku, którego rząd nie chce opublikować. PiS ustami posła Suskiego ogłosił, że rzutnik może uszkodzić elewację. Nie znamy się na elewacjach, ale mamy wrażenie, że światło z rzutnika już komuś uszkodziło rozum. Powiało grozą. Korwin-Mikke domaga się od armii przeprowadzenia zamachu stanu, Magdalena Środa obawia się stanu wojennego, podobnie Jerzy Stępień, były szef M i n i s t e r s t w o g ł u p i c h k r o k ó w, c z y l i Ministerstwo Spraw Zagranicznych pod obecnym zarządem, do spółki z Antonim Macierewiczem, prowadzi wojnę z kim tylko się da. Na razie szczęśliwie tylko propagandową. Rosji zarzucono terroryzm w Smoleńsku i zaatakowano USA. Niemców zgnojono już dawniej. Teraz czas na słowne zbombardowanie Pekinu. Profesor Maciej Giertych, ojciec Romana, walczy zaciekle z teorią ewolucji. Człowiek, który sam w sobie jest kimś w rodzaju ideowego dinozaura, głosi kreacjonizm. Ku zgorszeniu kolegów, którzy wspólnie protestują. 400 naukowców podpisało protest do MEN w sprawie nowej książki Giertycha. Bo autor rozesłał ją do wszystkich szkół w Polsce. Nie wiadomo, kto tak hojnie sponsoruje Giertycha, że stać go na prezenty dla szkół. Jakieś zamożne dinozaury kreacjonizmu? Katolickie Światowe Dni Młodzieży nie przestają drenować polskich budżetów. Dla przykładu – kościelna impreza, która odbędzie się w Krakowie, będzie kosztować… Łódź (miasto i urząd wojewódzki) 1 milion 200 tys. złotych. Bo i w środku Polski będą gościć pielgrzymi. Zabawne jest to, że Watykan nie konsultował tej imprezy nawet z jej gospodarzem – Krakowem. Po prostu podrzucono frajerom z Polski kościelne kukułcze jajo. 12 kwietnia odbędzie się w Warszawie Kolacja Parlamentarna i Gala Świadek Wartości, która ma być wzorowana na amerykańskich „śniadaniach modlitewnych”, czyli spotkaniach ludzi polityki i religii. Patronują im abp Nycz i Alians Ewangeliczny, który grupuje niektóre Kościoły protestanckie. Dla wielu ewangelicznych chrześcijan pomysł bratania się z klerem katolickim jest szokujący. Ale nie dla Johna Godsona, byłego posła Platformy Obywatelskiej (obecnie PSL), który jest współorganizatorem imprezy. PiS-owski historyk Sławomir Cenckiewicz, szef Centralnego Archiwum Wojskowego, ubliżał żołnierzom Ludowego Wojska Polskiego – twierdził, że ich wysiłek zbrojny z czasów II wojny światowej „nie mieści się w historii polskiego oręża”. A Legiony Piłsudskiego się mieszczą? Przecież były przybudówką do armii austro-węgierskiej, czyli armii jednego z zaborców. MON chce, aby Polska armia była związana z wartościami chrześcijańskim. Takie sformułowanie ma się znaleźć w specjalnym dokumencie. Czy chodzi o nadstawianie drugiego policzka, gdy wkroczy do Polski obca armia. Nie? Chodzi zapewne o jeszcze mocniejsze napychanie portfela Kościołowi katolickiego i dyskryminowanie niekatolików. Hans Küng, światowej sławy teolog katolicki prześladowany przez Kościół od czasów Jana Pawła II, wystosował apel do papieża Franciszka. Prosi, aby ten rozpoczął w Kościele ponowną debatę nad dogmatem o nieomylności papieskiej. Obawiamy się jednak, że teolog równie dobrze mógłby apelować do lwów, aby przeszły na wegetarianizm. GORĄCY TEMAT Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. C o najmniej 80 mln zł rocznie. Tyle kosztują podatników zupełnie zbędne tzw. polityczne gabinety. Do tego trzeba doliczyć astronomiczne koszty ich partyjnych interesów. Administracja rządowa to 19 ministerstw i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Oczywiście kluczowe stołki obsadzane są przez ludzi partii rządzącej. Każda z tych instytucji zatrudnia setki wysoko opłacanych urzędników i pracowników obsługi. Po to, żeby partyjnym dygnitarzom zapewnić luksus rządzenia państwem. Na przykład w roku 2014 przeciętne wynagrodzenie miesięczne personelu KPRM (539 etatów) wyniosło 7682 zł brutto, zaś w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego (340 etatów) – 6181,50 zł. Zestawienie nie uwzględnia kilkunastotysięcznych pensji ministrów, sekretarzy i podsekretarzy stanu. Oprócz „zwykłych” pracowników ścisłe kierownictwo ma też swoje gabinety polityczne. Tworzą je szef gabinetu oraz doradcy i/lub asystenci. Ich zadaniem jest „prowadzenie spraw wynikających z funkcji politycznej” patrona, czyli załatwianie jego interesów partyjnych za pensje z kasy publicznej. Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie zasad ich wynagradzania stanowi, że powinni oni mieć wyższe wykształcenie i określony staż pracy (doświadczenie). Ale „osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe” mogą „w szczególnie uzasadnionych przypadkach” zwolnić swojego człowieka z wszelkich wymagań. Ta furtka umożliwia zatrudnianie znajomych, działaczy rozmaitych przybudówek, młodzieżówki partyjnej itp. Policzyliśmy, ile to podatników kosztuje. Wynagrodzenie dla członków gabinetu politycznego wynosi od 2880 zł do 4180 zł. To średnie staweki brutto asystenta i doradcy. Do tego dostają oni dodatek (od 5 do 20 proc.) za wysługę lat. Kasują także tzw. dodatek specjalny do 40 proc. zasadniczego wynagrodzenia. W przypadku szefa gabinetu podstawa wynosi 6070 zł, dodatek funkcyjny z tytułu kierowania zespołem 1810 zł, plus wysługa i dodatek specjalny. Uwzględniając nagrody, okresowe premie i „trzynastkę”, asystent noszący szefowi teczkę inkasuje średnio około 6 tys. zł miesięcznie. Najmarniejszy doradca od krawatów bierze 8 tys. zł, a nadzorujący ich szef ma co najmniej 12 tys. zł. Przykładowo: według stanu na dzień 31 stycznia 2016 r. wynagrodzenie miesięczne Bartłomieja Misiewicza, szefa trzyosobowego gabinetu Ojczyznę dojną racz nam wrócić, Panie... (Od lewej: Duda, Błaszczak, Kaczyński) instancji dostał za to półtora roku więzienia w zawieszeniu, w drugiej – został uniewinniony. Ale w procesie cywilnym sąd nakazał mu zwrot prawie 130 tys. zł (wraz z odsetkami) pieniędzy nienależnie pobranych z kasy fundacji. Dzięki koledze Parys trochę się odkuje. Prokuratorowi, który żądał dlań aż dwóch lat, nie wróżymy oszałamiającej kariery u „pana Zbyszka”. Ziobro ma w swoim gabinecie czterech młodzieńców w wieku od 25 do 27 lat. Jeden pracował u niego, gdy był posłem do Parlamentu Europejskiego. Drugi zarabiał w biurze poselskim Przemysława Wiplera. Trzeci jeszcze się uczy na Uniwersytecie Jagielloń- Wypasione gabinety władzy politycznego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, wynosiło 12 001,24 zł. Spośród doradców jeden kasował 10 006,40 zł, drugi – 10 944,77 zł. Gabinet polityczny KPRM dowodzony przez Elżbietę Witek daje pracę 10 doradcom i 9 asystentom. Tu najmłodszym pracownikiem jest 23-letni student Uniwersytetu Warszawskiego Piotr Mazurek. Starszy o dwa lata Michał Kania doświadczenie życiowe zdobył w Telewizji Republika. O Magdalenie Milczarczyk (26 l.) wiadomo tylko tyle, że była dotychczas na etacie partyjnym PiS. Bardziej znana jest Magdalena Beyer (29 l.), która dla asystentury porzuciła stanowisko radnej powiatowej PiS w Pruszkowie. Najważniejszymi z „doradców” są Rafał Bochenek i Natalia Grządziel. On zabłysnął jako konferansjer w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy, a teraz jest konferansjerem (rzecznikiem) rządu. Pani Grządziel była jedną z „bohaterek” afery z zatrudnianiem asystentów europosłów PiS. W centrali partii pełniła m.in. niesłychanie ważną funkcję makijażystki prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Obecnie umawia spotkania premier Beaty Szydło. Być może robi jej też makijaż albo maluje paznokcie. Czteroosobowym gabinetem politycznym wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego kieruje Agnieszka Tymińska, dotychczasowa pracownica PiS-owskiej spółki „Srebrna”. Z tego samego gniazda wyszedł Mateusz Adamkowski. Katarzyna Skorupińska-Rusiecka, żona byłego dyrektora kościelnego Radia Plus, była wcześnie szeregową pracownicą Urzędu Dzielnicy Wilanów. W przypadku Anny Lutek, rzeczniczki prasowej MKiDN, Gliński zapewnia, że jedynym źródłem jej dochodów w trzyletnim okresie poprzedzającym dzień, w którym została przezeń zatrudniona (7 stycznia 2016 r.), było Polskie Radio SA. Nie wiemy, dlaczego wicepremier mija się z prawdą, bo przecież jeszcze w 2014 roku pani Anna miała też dietę radnej PiS w dzielnicy Śródmieście i dorabiała do pensji wynajmem mieszkania. Na liście płac gabinetu ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego są cztery osoby. Najładniejsza spośród nich jest doradca Sylwia Ługowska-Bulak, która w 2011 roku była jednym z „aniołków Kaczyńskiego”. Później prowadziła Waszczykowskiemu biuro poselskie. Szefem gabinetu jest zdecydowanie mniej ładny Jan Parys, niegdyś minister obrony w rządzie Jana Olszewskiego. Powrócił do politycznego karmnika po procesie karnym w sprawie wyrządzenia znacznej szkody fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Chodziło o przyznawanie sobie gigantycznych premii kwartalnych. W pierwszej skim. Czwartym i najbardziej rozpoznawalnym jest magister prawa Sebastian Kaleta, do niedawna felietonista „Wprost”. Teraz jest rzecznikiem Ziobry. To już druga osoba związana z tygodnikiem, która dostała posadę rządową. Były zastępca redaktora naczelnego Bartosz Marczuk został bowiem wiceministrem rodziny, pracy i polityki społecznej. Po „warszawce” krążą pogłoski, że nagród za nagłaśnianie pewnych afer za rządów PO będzie jeszcze więcej... W innych instytucjach rządowych jest podobnie. Na przykład minister energii Krzysztof Tchórzewski dał posadę szefa urzędnikowi z rodzimych Siedlec. W gabinecie ma jeszcze dwóch doradców i dwóch asystentów. Paweł Szałamacha (finanse) oprócz szefa Łukasza Kudlickiego, dotychczasowego pracownika PiS, ma czterech asystentów. I do tego sześciu podsekretarzy stanu. U wicepremiera Jarosława Gowina (kultura i dziedzictwo) jest szef, dwóch doradców oraz asystent. Elżbietę Rafalską (praca i polityka społeczna) obsługuje pięciu działaczy; Krzysztof Jurgiel (rolnictwo) zarezerwował swoim siedem etatów, a Konstanty Radziwiłł (zdrowie) – pięć. Radiomaryjny Jan Szyszko (środowisko) chlubi się jednym szefem, sześcioma doradcami i asystentem. O jeden etat przebija go wicepremier Mateusz Morawiecki (minister od rozwoju). Gabinet Anny Zalewskiej (edukacja) składa się z pięciu osób. I tak dalej... strona 3 Licząc tylko honoraria personelu, średni łączny koszt zatrudnienia w gabinecie przekracza 700 tys. zł rocznie. Na przykład w MON – w całym roku 2015 – wyniósł 750,7 tys., KPRM wydało 747,3 tys. zł, a Ministerstwo Rodziny – 600,7 tys. zł. Do tego samochody, telefony, delegacje krajowe i zagraniczne, reprezentacja, mieszkania służbowe itp. Sumując wszystkie składniki, wyjdzie minimum 20 mln zł. Ale to przecież nie wszystko, można by nawet rzec – drobiazg. Okazuje się bowiem, że „gabinety polityczne” można też tworzyć na szczeblu samorządowym. A skoro tak, to każdy prezydent, burmistrz, marszałek, starosta, a niekiedy nawet wójt, zatrudnia ekipę osobistych doradców i asystentów. Nie wiadomo dokładnie, ile to podatników kosztuje. Według obliczeń Ministerstwa Administracji w roku 2011 samorządowcy wydali na swoje „gabinety” prawie 40 mln zł. Z naszych informacji wynika, że obecnie ta kwota sięga 60 mln zł. Czyli razem z gabinetami rządowymi mamy około 80 mln zł. „Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom społecznym dotyczącym oszczędności w wydatkowaniu środków publicznych z budżetu państwa”, podkomendni Jarosława Kaczyńskiego złożyli w 2012 roku projekt ustawy likwidującej etaty dla znajomków polityków rządzącej wówczas ekipy PO-PSL. „W powszechnym odbiorze gabinety polityczne, szczególnie te powoływane przy organach samorządu terytorialnego, stanowią zbędny element funkcjonowania, zarówno ministerstw, jak i samorządu terytorialnego. W obliczu pogłębiającego się kryzysu finansowego, zatrudnianie kilkunastu tysięcy pracowników politycznych, bardzo różnie dobieranych również z punktu widzenia ich przygotowania merytorycznego, nie znajduje żadnego uzasadnienia” – grzmiał prezes. „Uważamy, że należy skasować wszystkie stanowiska w gabinetach politycznych” – wtórował pryncypałowi Mariusz Błaszczak. W ramach „dobrej zmiany” Kaczyński i jego kamaryla radykalnie zmienili zdanie o gabinetach. Powód zdradził nieopatrznie prezydent Andrzej Duda, nucąc podczas spotkania z mieszkańcami Otwocka. To wtedy z piersi wyrwały mu się szczere – choć wypowiedziane pod cudzym adresem – słowa: „Ojczyznę dojną racz nam wrócić, Panie”... MARCIN KOS [email protected] strona 4 Z NOTATNIKA HERETYKA nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Polka potrafi Myśli niedokończone Wiosna! Kiedy przychodzi najpiękniejsza pora roku, chce się żyć: bawić, tańczyć i rozmnażać. Niektórym zachciewa się ślubu. Kościelny sakrament małżeństwa jak żaden inny nadaje się do urządzenia niezapomnianej hucpy. W ślubnej praktyce nie ma już zachcianki, której nowożeńcy, bogaci zwłaszcza, nie mogą zrealizować. Modne staje się ślubowanie w Rzymie – głównej siedzibie papieskiego stolca. Aby zapewnić sobie szczególne błogosławieństwo, trzeba przejść urzędową drogę krzyżową. Do proboszcza wybranego rzymskiego kościoła wysyłamy pozwolenie od proboszcza polskiego, akceptację polskiego biskupa oraz list motywacyjny, w którym wyjaśniamy, dlaczego właśnie tam zawarty związek małżeński będzie świętszy i doskonalszy. Najczęściej podawanym powodem jest „przywiązanie duchowe do papieża Jana Pawła II”... Ponieważ zgody udzielić musi Kościół włoski, przygotowania przedślubne trwają i trwają… Żeby nie wydłużać papierkowego zamieszania, młodzi – jeszcze przed rozpoczęciem procedury w Rzymie – pobierają się cywilnie w Polsce, C aby w spokoju ducha – i ciała oczywiście – doczekać ślubu rzymskiego. Nie brakuje naiwniaków, którym szemrani organizatorzy obiecują ożenek w samym Watykanie, u samego świętego ojca… Zanim pomysłowa Polka rozpocznie etap tzw. szarego życia we dwoje przez kilkadziesiąt wiosen, zapewnia sobie odpowiednią dawkę także świeckich emocji. Ślubnym hitem okazały się porwania kojarzone dotąd z Cyganami. Większość z nas widziała weselne „bramki”, do dziś organizowane na wsiach. Jedzie samochód z narzeczonymi, jedzie, jedzie, a nagle na środek drogi wyskakują niezaproszeni na ślub sąsiedzi lub miejscowe pijaki. Wychodzi pan młody, daje wódkę, kilometr dalej czeka kolejny pijak itd., itd., aż do kościoła. Do udawanego porwania, które ma zastąpić wódczane bramki, angażuje się profesjonalne firmy. Porywaczami bywają terroryści z „kałachami”, jaskiniowiec z maczugą lub – w wersji romantycznej – rycerze. Odpowiednio przystrojeni aktorzy z samochodu jadącego zy Polska będzie odtąd teatrem strachu? Wejścia, najścia, przeszukania, zatrzymania. Z byle powodu, byle dla efektu… Wejście do mieszkania jednego z krakowskich naukowców o świcie, po to by mu zabrać dane z komputera, bo miał czelność pracować przed kilku laty w rządowej komisji ds. katastrofy smoleńskiej, to kolejna granica, jaką władze PiS sprawnie przekroczyły. Chodzi o Adama Tarnowskiego, specjalistę z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, który zidentyfikował głos generała Błasika, obecnego w kokpicie feralnego, smoleńskiego tupolewa. „Gazeta Wyborcza” donosi, że policjanci zabrali mu z domu laptopa i przenośne dyski z danymi. W jego miejscu pracy zajęto inny komputer. Ekspert był też przesłuchiwany. Czy istnieje jakiś logiczny, zrozumiały powód, dla którego policja akurat o świcie wchodzi do mieszkania kogoś, kto nie jest poszukiwany, nie zrobił nikomu żadnej krzywdy ani nie ma ochoty uciekać z kraju? Prokuratura może sobie prowadzić dowolne śledztwo, ale musi się zachowywać proporcjonalnie do sytuacji i potrzeb. Jedynym powodem takiego zachowania policji i prokuratury wydaje się chęć zastraszenia. No i zemsta, bo ekspert ujawnił coś, co PiS wolałby ukryć. A oto drugi przykład nowego stylu działania służb. Opowiedział mi o tym jeden z Czytelników z północno-wschodniej Polski. Do mieszkania pewnego poli- W Polsce szykuje się stan wojenny. (prof. Magdalena Środa, etyk) do urzędu lub Domu Bożego wyciągają pannę młodą, po czym pertraktują z jej przyszłym mężem. Przy okazji dostarczymy niezapomnianych wrażeń przypadkowym przechodniom, którzy niekoniecznie będą wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Są i inne atrakcje, o których ćwierć wieku temu nikomu się nie śniło. Firmy zajmujące się ślubami i weselami oferują relaksujący masaż przedślubny; wypożyczenie ładnych dzieci, które – odpowiednio przystrojone – kroczą przed młodą parą w ich drodze do ołtarza; kominiarza, który jako pierwszy składa życzenia, a nawet wróżkę, która przepowiada przyszłość gościom. Wśród naiwnych entuzjastów miłości aż po grób niezmiennie panuje moda na obrączki-tatuaże. Patent można uznać za wyjątkowo sugestywny – tatuażowa obrączka z czasem wyciera się i blednie. Podobnie jak wzajemne przywiązanie w małżeńskim stadle! JUSTYNA CIEŚLAK Mogą być użyte jakieś siły na ulicy. Będą chcieli wprowadzić jakiś stan wyjątkowy. (Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego o spodziewanych działaniach PiS) Andrzej Duda, bezrefleksyjnie podpisując wszystko, co podsuwał mu zdominowany przez PiS Sejm, sprzeniewierzył się zdaniem wielu obywateli swojej misji obrońcy konstytucji. Jego język, jaki ostatnio przybrał, to krok dalej. Z elementu stabilizującego system polityczny prezydent staje się źródłem chaosu i konfliktu. Zamiast łączyć Polaków, agresywnie ich dzieli. (Jakub Majmurek, publicysta) Czytam w porannych serwisach medialnych, że Kamila Biedrzycka-Osica została odsunięta od prowadzenia rozmów w TVP INFO. Szkoda wielka, zwłaszcza dla widzów. A w drugim zdaniu podano nazwisko wybrańca Kurwizji, który Kamilę zastąpi. Kliknąłem w net, żeby zobaczyć, kto zacz i... skąd ja tego pana znam. Tak, wczoraj w rozmowie wieczornej był bardziej pisowski niż sama posłanka Lichocka, co mi najlepiej tłumaczy kolejną „dobrą zmianę”. (ks. Kazimierz Sowa) Różnie określano władców w Europie. Byli już: Pepin Mały, Mieszko Plątonogi, Władysław Laskonogi, Bolesław Krzywousty, Harald Sinozęby, Sven Widłobrody, Henryk Plwacz, Michał Pijak, Ludwik Leniwy, Henryk Brzuchaty, Magnus Gołonogi, Konrad Garbaty, Karol Łysy, Eryk Krwawy Topór, Arnulf Nieszczęśliwy, Baldwin Żelazne Ramię, Jan Bez Ziemi i wielu, wielu innych. Ale jeszcze nigdy nikogo lud nie nazwał: Andrzej Dupa. (Andrzej Saramonowicz, reżyser) [email protected] cjanta wpada o 6 rano policja. Budzą całą rodzinę, a funkcjonariusza odwożą do prokuratury. O co chodzi? O 200 złotych… Poważnie! Jakiś człowiek z półświatka zarzuca policjantowi, że przyjął taką łapówkę. Oczywiście, łapówki się zdarzają i gdy jest donos, sprawę trzeba zdecydowanie wyjaśnić. Ale ten przypadek nie był i nie jest jednoznaczny – nie ma bezpośrednich dowodów, są oskarżenia niewiarygodnej osoby i poszlaki. Łapówka miała być wręczona w komisariacie, przy koledze policjancie, który twierdzi, że niczego nie widział… Czy ktokolwiek byłby tak głupi, aby brać pieniądze w miejscu pracy? Przy świadkach? W miejscu monitorowanym? Ale gdyby nawet afera miała związek z rzeczywistością, to i tak nie do usprawiedliwienia jest styl działania policji. Po co nękać rodzinę, w tym dzieci, z powodu tak nikłej kwoty? Przecież policjant nie przygotowywał się do ucieczki z kraju, nie knuł przestępstwa, nikomu nie zagrażał. Można go było wysłać do prokuratury z pracy. Wezwać w ciągu dnia z jakiegokolwiek miejsca. Także i w tym wypadku widać wyraźnie, że nie chodzi o sprawiedliwość lub skuteczność w ściganiu przestępstw, ale o strach. Ludzie mają się bać, mają spać niespokojnie, mają oglądać się za siebie z niepokojem. Każda grupa zawodowa, każde środowisko i każde miasteczko. Tylko w takiej atmosferze można skutecznie wprowadzać dyktaturę i dławić opozycję. ADAM CIOCH Rzeczy pospolite Ma być strasznie [email protected] Nie mogę ochłonąć po wiecowych mowach Jarosława Kaczyńskiego w Łomży i prezydenta Dudy w Otwocku. Miałem wrażenie, że jest marzec 1968 r. Gomułka wygraża wrogom Polski, a aktyw partyjny skanduje nienawistne hasła. (Adam Szostkiewicz, publicysta) „Żołnierz wyklęty” to m.in. Józef Kuraś „Ogień”. Pamięć o nim do dziś dzieli mieszkańców Podhala. Dla jednych bohater, dla drugich bandyta i rabuś. W Zakopanem stoi jego pomnik. W Nowej Białej pomnik jego ofiar – Słowaków. Dziś Kurasia bezkrytycznie wielbi polska prawica, która nie chce pamiętać, że miał wyrok śmierci sądu polowego AK, a po wojnie epizod szefowania nowotarskiej bezpiece. Słowacy i Żydzi uważają go za ludobójcę. „Żołnierz wyklęty” to także Rajs „Bury”, dzielny partyzant, ale i morderca Bogu ducha winnych Białorusinów. Podobnie Szendzielarz „Łupaszka”, dzielny partyzant z Wileńszczyzny, mający na sumieniu wymordowanie cywilnej ludności litewskiej wsi Dubinki i z tej racji przez Litwinów uważany za ludobójcę. Dramatyczne losy, dramatycznie pogmatwane życiorysy. (prof. Jan Widacki, prawnik, dyplomata) Wałęsa ma wiele nieładnych cech. Egocentryzm, bezczelność, chytrość. Ale pozbawiony tych cech nie osiągnąłby tego, co osiągnął. Ja życzę Lechowi Wałęsie z całego serca powodzenia, choć nie należę do tych, którzy obdarzyli go bezwarunkową miłością, nie wiedząc, że obiekt do miłowania jest strasznie trudny. (Aleksander Kwaśniewski) Stawianie tezy, że szefem stadniny musi być wybitny hodowca koni, to jest teza absurdalna. To jest absurdalne! (Jacek Sasin, PiS) Wybrali: AC, ASz, PPr, WZ NA KLĘCZKACH Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. WÓDZ PRZEMÓWIŁ Jarosław Kaczyński ostatnio rzadko udziela wywiadów, ale gdy to robi, nie pozostawia złudzeń. Ani co do tego, kto tu rządzi, ani że jego rządy prowadzą w złym kierunku. Prezes PiS pojawił się w TVP Info, która stała się tubą propagandową rządu. Odniósł się m.in. do zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego. „Jeżeli chodzi o te propozycje opozycji, to o czym można byłoby rozmawiać po ich realizacji? Wszystko byłoby tak, jak chce opozycja. A opozycja rozpoczęła ten spór ze złą wolą, przyznała to nawet Komisja Wenecka (…). To, co robi Rzepliński, to demonstracyjne łamanie prawa” – irytował się w programie „Dziś wieczorem”. Prezes uważa, że skoro PO grała nieczysto, to im także wolno. A nawet mogą pozwolić sobie na więcej, bo przecież „mają rację”. Kaczyński nie widzi szans na współpracę z opozycją, a protestujących na ulicach nazywa „politycznymi awanturnikami”. Wracają czasy, gdy władza miała zawsze rację… „gołosłowne, nieobiektywne i niemające nic wspólnego z rzeczywistością”. Zaś Władimir Markin, rzecznik Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, komentuje jeszcze dosadniej: „Wyścig o najbardziej absurdalne i głupie wypowiedzi ma nagle nowego lidera”. Minister poproszony o komentarz do swojej wypowiedzi odparował, że Polacy „mają wystarczające, wielosetletnie doświadczenie, aby ocenić, kto w naszym otoczeniu jest dobry, a kto zły”. strona 5 ty: „Popchnęłam więc przyjaciółkę trochę na bok i nagle Baranek Boży upadł na podłogę” (…). „Gdzie jest hostia? – zapytała szeptem Luiza. – Pod moim butem – odparłam cicho i nagle obie wybuchnęłyśmy śmiechem” (…). „Bałam się stąpać, bo przy każdym kroku Ciało Chrystusa stawało się coraz bardziej płaskie” (…), „zdjęłam prawy but, żeby sprawdzić, co zostało z Baranka Bożego. Później zawinęłyśmy pozostałość hostii w chusteczkę higieniczną i wyrzuciłyśmy do kosza na śmieci, który stał na placu zabaw”. Na stronie internetowej citizengo.org zamieszczono petycję z apelem o wycofanie książki ze sprzedaży. Dodajmy, że „Mała Nina” nie jest bynajmniej lekturą obowiązkową, a zakup książki także nie jest obligatoryjny. Ale przykościelna cenzura już działa… WADOWICE ZDEKREMÓWKOWANE PRIORYTETY MARSZ, MARSZ, PISOWCY O tym, jak działa obecnie TVP Info, niech zaświadczy przykład 12 marca 2016 r. Była to sobota, na którą zaplanowano protesty KOD przeciw łamaniu konstytucji. Mariusz Pilis, szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, uznał, że nie jest to na tyle ważne wydarzenie, by transmitować je na żywo. W zamian TVP Info miała pokazać... konferencję biskupów w sprawie organizacji Światowych Dni Młodzieży. Zbuntowały się przeciw temu: Izabela Leśkiewicz i Magdalena Siemiątkowska. Obie już nie pracują w telewizji publicznej. „W związku z odmową wykonania powierzonych zadań programowych, odmową zaproponowania alternatywnych pomysłów programowych i porzuceniem miejsca pracy, co bezpośrednio zagroziło ciągłości emisji TVP INFO, dyrektor TAI Mariusz Pilis zdecydował o natychmiastowym zakończeniu współpracy z wydawcami: Izabelą Leśkiewicz i Magdaleną Siemiątkowską” – czytamy w oświadczeniu TVP. Tak oto telewizja z publicznej zmienia się w propagandową… ODLOT MINISTRA Antoni Macierewicz wraca do swej osobliwej formy. W wykładzie wygłoszonym dla Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej Rydzyka minister obrony narodowej stwierdził, że Polska padła ofiarą „terroryzmu państwowego”. Chodzi oczywiście o Rosję i katastrofę prezydenckiego samolotu. „Po Smoleńsku możemy powiedzieć, że byliśmy pierwszą wielką ofiarą terroryzmu we współczesnym konflikcie, jaki się na naszych oczach rozgrywa” – mówił Macierewicz do studentów. Jego koledzy z partii próbowali jakoś zatuszować ten absurd. Marek Opioła, poseł PiS, stwierdził, że nie było to oficjalne stanowisko, tylko słowa do studentów. Mają one być „inspiracją” dla żaków do samodzielnych analiz i poszukiwań. Zareagowali także Rosjanie. Rzecznik Władimira Putina Dmitrij Pieskow uznał sugestie Macierewicza za Szósta rocznica katastrofy smoleńskiej – pierwsza pod rządami PiS – zapowiada się nadzwyczaj okazale. Kluby „Gazety Polskiej” planują manifestację, jakiej Polska nie widziała. Roboczo nazwano to „Marszem Miliona”. Pochód będzie nie tylko hołdem dla „poległych” pod Smoleńskiem. Ma być także wyrazem mocnego poparcia dla rządu. To oczywista reakcja na protesty Komitetu Obrony Demokracji. Rzecznik PiS Beata Mazurek mówi, że nie jest to inicjatywa polityków partii, tylko środowisk skupionych wokół „Gazety Polskiej”. Ekipa rządząca patrzy jednak na inicjatywę przychylnie i cieszy się z tego pomysłu. Szef klubów Ryszard Kapuściński opowiada zaś, że „współpracują w tej kwestii z Prawem i Sprawiedliwością”. Wychodzi na to, że są tajnymi współpracownikami. Dobrze chociaż, że marsz zaplanowano w porze dziennej. Z historii wiadomo, jak się kończyły nocne marsze poparcia dla rozmaitych rządów… NIESPOKOJNA EMERYTURA Sześciu mężczyzn oskarża ks. Zdzisława S. o molestowanie seksualne. Do wykorzystywania miało dojść w latach 80. Wtedy obecny infułat był wikariuszem w parafii św. Jakuba w Brzesku i zwabiał ministrantów na plebanię, aby tam ostro dobierać się im do majtek. Jeden z wykorzystanych chłopców po latach zdecydował się opowiedzieć o tym, co się wydarzyło. Skontaktował się z innymi ministrantami z tamtego okresu. Pięciu potwierdziło seksualne ekscesy duchownego. Kuria tarnowska wszczęła śledztwo, ale zostało ono przerwane. Watykan uznał bowiem, że sprawa jest przedawniona. Były ministrant wytoczył ks. Zdzisławowi S. proces cywilny. Duchowny mieszka obecnie w diecezjalnym domu księży emerytów i stanowczo zaprzecza zarzutom. Ma za sobą poparcie Watykanu… PROFANACJA ROZSĄDKU Przykościelne tzw. Centrum Monitoringu Wolności Religijnej i Wolności Sumienia tzw. Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris alarmuje! Znalazło opis profanacji w książeczce dla dzieci. Bluźnierstwo jest tym perfidniejsze, że „historia jest ujęta w lekkim, dziecinnym stylu, przepełnionym śmiechem i pozornym szacunkiem dla Najświętszego Sakramentu”. Chodzi o książkę „Mała Nina” autorstwa niemieckiej pisarki Sophie Scherrer. W rozdziale „Gdzie jest Bóg” znalazły się następujące fragmen- Mateusz Klinowski, lewicujący burmistrz Wadowic, znowu narobił sobie wrogów. Tym razem zamachnął się na pamięć o „największym z wadowiczan” – Wojtyle. Bezbożny włodarz miasta zmniejszył budżet na miejskie obchody urodzin papieża. W maju nie będzie więc koncertu strażaków na rynku ku czci JPII. Nie odbędzie się także – o zgrozo! – zlot uczniów szkół wiadomego imienia. Będzie za to bieg ku czci – zdrowo, ale jak wiadomo, bieganie to nowoczesna moda. Stąd tylko krok do wegetarianizmu, a to już preludium do opętania. EKSTREMIŚCI Od kilku lat w okresie Wielkiego Postu organizowana jest w wielu miastach „ekstremalna droga krzyżowa”. To pomysł ks. Jacka Stryczka, pomysłodawcy „Szlachetnej Paczki”. Ochotnicy idą kilkadziesiąt kilometrów w nocy, pokonując błota, śniegi oraz inne niedogodności. Każdy idzie sam, w milczeniu, z krzyżem w dłoni. „Musi być ciężko. Pod górę. Musi boleć” – opowiada ks. Stryczek, dodając, że ekstremalna droga krzyżowa to jego odpowiedź na „kryzys męskości”. Masochistyczny sposób spędzania wolnego czasu zyskuje coraz więcej zwolenników. Z kryzysem męskości walczą, o dziwo, także kobiety. NA KOŃ! Prawicowcy lubią o sobie mówić, że są spadkobiercami husarii. Niektórzy biorą to zbyt dosłownie i przyodziewają stroje tej historycznej kawalerii. W takim rynsztunku kilkudziesięciu narwańców udało się do Częstochowy. W jasnogórskim sanktuarium zostali przyjęci z honorami. Kazanie do rycerzy wygłosił paulin Eustachy Rakoczy. „Liberum veto chodzi po ulicy Rzeczypospolitej, targowica krzyczy, ale my na Jasnej Górze mówimy: »Jeszcze Polska nie zginęła«” – zagrzewał do boju zakonnik. Jeśli nas pamięć nie myli, to w targowicy uczestniczyli także katoliccy duchowni, a nawet biskupi. Ale nie czepiajmy się szczegółów. Może to taka ukryta forma samokrytyki... Opracował ŁUKASZ PIOTROWICZ [email protected] strona 6 POLSKA PARAFIALNA nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Wilki i owce K olejni księża zostali przyłapani na seksie z nastoletnimi wychowankami. Jeden jest oskarżony o pedofilię. Garnizon policji w Nowym Sączu i oddział Międzynarodowego Stowarzyszenia Policji zostały pozbawione opieki duchowej. Przed kilkoma dniami zniknął bowiem nagle i bez pożegnania ksiądz kapelan Leszek L. – na co dzień wikariusz miejscowej parafii św. Heleny, nauczyciel religii Zespołu Szkół w Chełmcu, bywalec salonów lokalnego establishmentu. Znajomością z nim chlubił się miejscowy senator PiS Stanisław Kogut (na zdjęciu). Rozpoczęto „zakrojone na szeroką skalę” poszukiwania, trwały „intensywne czynności operacyjne mające na celu...”, czyli policja robiła, co do niej należy. Okazało się, że winnym zamieszania jest biskup tarnowski Andrzej Jeż, który nakazał kapelanowi natychmiastową ewakuację z miasta, bez uprzedzania władz o przyczynach. Wydało się bowiem, że kapelan i katecheta Leszek L. miał skłonność seksualną do 15-letniej W gimnazjalistki. Rzecz wyszła na jaw, bo duchowny, w przerwach między spotkaniami na plebanii, komunikował się z wychowanką przez Internet. Namawiał ją na seks, wspólne kąpiele... Roztropna uczennica pytała nawet, czy nie będzie miał później problemów. „Muszę tylko iść do spowiedzi. Ale jakby wyszło na jaw, to pewnie miałbym problemy” – wyjaśnił duchowny. Coś go jednak tknęło. „Masz skończone 15 lat?” – upewnił się katecheta. Na jego szczęście miała. Ledwo co skończone... Dostęp do konwersacji uzyskało dwóch starszych kolegów dziewczyny. Prawdopodobnie bardzo zazdrosnych. Zapis tej rozmowy trafił więc do władz szkoły i zupa się wylała. Dyrektor Krzysztof Groń: – O sprawie poinformowana została mama uczennicy, proboszcz parafii, kuria diecezji tarnowskiej, a w dalszej kolejności dyrektor Zespołu Obsługi Ekonomiczno-Administracyjnej Szkół Gminy Chełmiec jako organ prowadzący. Na następny dzień po wejściu w posiadanie informacji ksiądz został odsunięty od możliwości prowadzenia zajęć. W tym dniu także kuria podjęła de- szkołach w całym kraju trwa pełna mobilizacja w związku z obchodami rocznicy chrztu Polski. Dyrekcje szkół prześcigają się w wymyślaniu przedsięwzięć mających uczcić zniszczenie religii słowiańskiej w naszym kraju. „Nie pytaj, co Polska zawdzięcza chrześcijańskiej Europie, ale co świat zawdzięcza temu, że Polska jest chrześcijańska!” – to projekt edukacyjny dla uczniów klas IV–VI, realizowany w Szkole Podstawowej im. Powstańców Wielkopolskich w Wirach. Zakłada m.in. wykazanie, „do czego uzdalnia chrzest religijny”, wskazanie aktualności nauczania JPII oraz omówienie na języku polskim tematu: „Co by było, gdyby o. Żelazek otrzymał Nagrodę Nobla?”. Zespół Szkół im. Adama Wodziczki w Mosinie równie górnolotnie postanowił ogłosić konkurs na prezentację pt. „Chrzest Polski jako źródło wartości propagowanych przez Polaków w Unii Europejskiej”. Uczniowie ze Szkoły Podstawowej im. R.W. Berwińskiego w Zaniemyślu w ramach przygotowań do obchodów 1050-lecia chrztu Polski w lutym uczestniczyli w warsztatach „Akcja Chrystianizacja” w Muzeum Archidie- cyzję o pozbawieniu księdza skierowania do nauczania katechezy oraz odsunięciu go od pracy w szkołach na terenie diecezji. W związku z zaistniałą sytuacją szkoła od samego początku, bojąc się napiętnowania dziewczyny w środowisku szkolnym i dbając o jej komfort psychiczny, zapewniła uczennicy opiekę pedagoga i psychologa podczas pobytu w szkole. Pomimo sugestii z mojej strony o możliwości poinformowania prokuratury sprawa nie została zgłoszona. Na wyraźną pisemną prośbę matki uczennicy, która kierowała się dobrem córki oraz trudną sytuacją rodzinną. Ponadto z posiadanych przez szkołę informacji nie wynikało, że doszło do popełnienia przestępstwa w myśl Kodeksu karnego (chodzi o ukończenie 15 lat i seks bez przymusu – red.). Zdecydowanie mniej szczęścia miał 45-letni ks. Adam W., były cezjalnym w Poznaniu. Warsztaty miały formę gry historycznej, podczas której uczniowie, dzielnie rywalizując o miecz św. Piotra, wykonywali różne zadania związane z początkami chrześcijaństwa. Gimnazjaliści z Publicznego Gimnazjum im. Kawalerii Polskiej w Suszu z okazji 1050 rocznicy chrztu Polski przygotowali projekt edukacyjny z historii. W podsumowaniu za- proboszcz parafii w powiecie jędrzejowskim (diecezja kielecka). Bardzo zasłużony dla Kościoła. Uczył religii, kierował diecezjalną „diakonią wyzwolenia”, prowadził rekolekcje, organizował pielgrzymki rowerowe. Wojewoda kielecki uhonorował go złotym medalem „Za długoletnią służbę” na froncie pedagogicznym. Plebana aresztowano pod koniec września 2015 roku. Usłyszał zarzuty: obcowania płciowego i innych czynności seksualnych z 14-letnią dziewczyną, kilku zgwałceń tej samej nieletniej, już po przekroczeniu progu 15 lat, oraz pozbawienia jej wolności („Oaza pedofila” – „FiM” 41/2015). Okazało się, że z początkiem roku szkolnego 2013/2014 ks. Adam W. uwiódł oazowiczkę. Ponieważ „chodzili” ze sobą i sypiali na plebanii zbyt ostentacyjnie, kuria postanowiła przeciąć ten związek. I ledwie zaczęły się wakacje, biskup przerzucił pod- pularno-naukową, w której udział wzięli honorowi obywateli Mogilna: Jego Eminencja abp Henryk Muszyński i ks. prałat Eugeniusz Jaworski oraz księża z dekanatu mogileńskiego, burmistrz Mogilna Leszek Duszyński, przewodnicząca rady miejskiej Teresa Kujawa, starosta mogileński Tomasz Barczak, zastępca starosty Krzysztof Szarzyński, harcerze i uczniowie. Okolicznościowy Akcja chrystianizacja mieszczonym na stronie gimnazjum czytamy: „(...) pracując nad projektem, udowodnili, że decyzja Mieszka I dotycząca przyjęcia chrztu w 966 r. spowodowała włączenie Polski w krąg kultury chrześcijańskiej, a nowa religia stała się czynnikiem jednoczącym dopiero co powstałe państwo. Ponadto uczniowie zwrócili uwagę na fakt, że to wielkie historyczne dziedzictwo przetrwało do naszych czasów, czego dowodem jest wciąż żywa wiara Polaków”. Zespół Szkół w Mogilnie zainaugurował obchody 1050 rocznicy chrztu Polski sesją po- wykład z przesłaniem do młodzieży wygłosił arcybiskup senior, metropolita gnieźnieński, prymas Polski, ks. Henryk Muszyński. Organizatorami sesji były Zespół Szkół w Mogilnie i Harcerski Krąg Seniorów im. hm. Leona Niewiadomskiego. „Czy znacie osoby, które są innego wyznania lub deklarują ateizm? (...) Czy bylibyście w stanie mieć kolegę/koleżankę będącego/ cą wyznawcą innej religii?” – to propozycje tematów do dyskusji przeprowadzanych podczas zbiórek harcerskich. Szczegółowe wy- władnego do Buska-Zdroju. Kapłan jednak wciąż spotykał się ukradkiem ze starszą już o rok gimnazjalistką, dokonując czynów, które w jej opinii były od pewnego czasu gwałtem. Śledztwo dobiegło końca i do sądu wpłynął właśnie akt oskarżenia. Były proboszcz przyznał się do winy. Zaproponował dla siebie karę trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolności i trzyletni zakaz wykonywania zawodu nauczyciela religii. Prokuratura przyjęła tę ofertę, ale decyzja należy do sądu. W Raciborzu ruszył proces 45-letniego ks. Krzysztofa K., do niedawna proboszcza parafii w Wojnowicach (diecezja opolska). Jest oskarżony o to, że „czynem ciągłym wykorzystując bezradność... (tu personalia wychowanki Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Raciborzu – red.) doprowadzał ją do obcowania płciowego” („Księży obcowanie” – „FiM” 50/2015). Czynił to m.in. w ośrodku za zamkniętymi drzwiami sali, w której uczył religii. Podobnie jak kapelan z Nowego Sącza wpadł przez lekkomyślność. W mailach i na prywatnym kanale portalu społecznościowego wracał wspomnieniami do randkowych doznań. Opisywał rozkosze bez owijania w bawełnę, ze szczegółami najbardziej intymnymi... Mimo niepodważalnych dowodów ks. Krzysztof K. idzie w zaparte. Na czas śledztwa i procesu biskup Andrzej Czaja skierował go do sanktuarium w Kamieniu Śląskim. Z prawem do odprawiania mszy, spowiadania i udzielania komunii. ANNA TARCZYŃSKA [email protected] tyczne dla gromad i drużyn ZHP dotyczące obchodów chrystianizacji ziem polskich opracował ks. hm. Mateusz Kubiak, reprezentujący Główną Kwaterę ZHP. „Harcerskie wychowanie duchowe, religijne i patriotyczne nie może być pozbawione odniesienia do tego, co się stało 14 kwietnia 966 na dworze pierwszego władcy Państwa Polskiego – księcia Mieszka I” – obwieścił na wstępie. W związku z tym harcerze mają możliwość zdobycia odznaki chorągwianej upamiętniającej udział w obchodach 1050 rocznicy chrztu Polski. W celu zdobycia odznaki harcerze powinni pełnić służbę podczas obchodów rocznicy, na przykład rozdając okolicznościowe naklejki lub przypinki, wykazać się służbą przy ołtarzu podczas mszy w swojej parafii oraz niesieniem darów do ołtarza. Ponadto do odznaki zalicza się potwierdzone zwiedzenie kościoła, przeprowadzenie zbiórki na temat chrztu, podczas której zostanie napisana i wysłana krótka wiadomość do papieża Franciszka, dyskusja na temat roli chrztu w innych religiach chrześcijańskich (w tym na temat chrztu dorosłych) czy przeprowadzenie harcerskiego zwiadu na temat chrztu Polski wśród przypadkowych przechodniów. A.K. PATRZYMY IM NA RĘCE Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. strona 7 Stał się cud. Zawsze najmądrzejszy, gadatliwy i wtrącający się w politykę Kościół katolicki od wyborczego zwycięstwa PiS niemal zamilkł. Pewnie jest zajęty liczeniem pieniędzy, bo dostaje ponad 330 tys. złotych dziennie… A to są tylko dodatkowe, nadzwyczajne środki! Od ostatnich wyborów parlamentarnych minęło niecałe 5 miesięcy. To zbyt krótko, aby dostać się do niejednego lekarza specjalisty. Ale zarazem wystarczająco długo, żeby cja z Ministerstwa Spraw Zagranicznych z pieniędzy przeznaczonych na „współpracę w dziedzinie dyplomacji publicznej 2016”. Rydzykowa fundacja Lux Veritatis otrzyma od MSZ wydać miliony złotych z pieniędzy podatników. Politycy Prawa i Sprawiedliwości doskonale wiedzą, że bez poparcia Kościoła bitwa o głosy konserwatywnych wyborców byłaby znacznie trudniejsza. O względy tak cennej dla prawicy instytucji zabiega się hojnymi prezentami. A tych PiS rozdaje ponad miarę, bo przecież nie płaci ze swojej kasy…. Z „dobrej zmiany” cieszy się z pewnością o. Rydzyk. Jego fundacja Lux Veritatis lada chwila dostanie 26,5 mln złotych na odwierty geotermalne. Tak gigantyczne dofinansowanie to efekt tzw. ugody, zwanej niekiedy ustawką. Przed sądem zawarł ją z fundacją Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej („FiM” 10/2016). „Dolą” za Rydzykowe poparcie jest także dota- 200 tys. zł. Żaden inny podmiot nie dostał wyższego dofinansowania. Rydzyk tłumaczy, że pieniądze przeznaczy na upamiętnienie Polaków, którzy pomagali Żydom w czasie wojny i stracili z tego powodu życie. Duchownego Żydzi faktycznie bardzo interesują, szczególnie że od lat jest posądzany o szerzenie antysemityzmu. Na antenie Radia Maryja ten temat jest wielokrotnie poruszany. Nieocenionym „ekspertem” w tej sprawie jest zaprzyjaźniony z Rydzykiem Jan Kobylański – jawny antysemita. W toruńskim studiu powiedział np., że „w Polsce muszą rządzić Polacy”, a „80 procent MSZ to Żydzi”. Kasę dla Rydzyka pewnie dało to pozostałe 20 proc… PiS-owscy dygnitarze z MSZ uznali projekt z Torunia za bardzo wartościowy. Bardziej niż Ojczyzna dojna m.in. „Trójstronna debata młodych” Stowarzyszenia Trójkąt Weimarski czy „Forum Współpracy Polska – Rumunia – Mołdawia”. Oba te projekty nie dostały złamanego grosza, choć na finansowe wsparcie zasługują. Hojnym darem dla Kościoła są również 4 miliony złotych, które z programu „Rozwój infrastruktury kultury” wypłyną do Centrum Opatrzności Bożej w Warszawie. Wniosek z tego taki, że nowe władze chcą rozwijać kościelną „infrastrukturę kultury”. Dlatego też dały milion na klasztor Franciszkanów w Gdańsku. Muzeum Narodowe w Warszawie na przystosowanie budynku dla osób niepełnosprawnych otrzymało natomiast… okrągłe zero złotych! Niech się niepełnosprawni nie łudzą, że mają jakieś prawa. Minister kultury Piotr Gliński z właściwym sobie drewnianym wdziękiem na studniówce rządu zapewnił, że „polska kultura rozwija się w sposób stabilny, a wszystkie instytucje kultury pracują we właściwy sposób”. Czyli coraz bardziej stają się przykościelne. Poza wszystkimi mniejszymi i większymi dotacjami, Kościół wciąż otrzymuje mnóstwo pieniędzy z Funduszu Kościelnego. Pierwotnie PiS utrzymał pulę kasy dla Kościoła na poziomie 118 mln zł rocznie, takim samym jak w ubiegłym roku. Ale Senat zgłosił kilka poprawek do ustawy budżetowej, które w nocy 25 lutego Sejm ochoczo przyjął. Fundusz Kościelny zwiększono o 8 milionów złotych. Zabrano je z Krajowego Biura Wyborczego, obsługującego m.in. Państwową Komisję Wyborczą Ziemia obiecana T u na razie jest ściernisko, ale będzie... Rydzykowisko. W Łodzi przy ul. Konstantynowskiej redemptoryści dostali od państwa śliczną działkę budowlaną. Teren ma powierzchnię 0,5389 ha. Za płotem ekskluzywne strzeżone osiedle apartamentowców. Według obliczeń zakonników wartość gruntu wynosi 927 tys. 400 zł, czyli 172 zł za m². Zaproszony przez nas na wizję lokalną łódzki deweloper wycenił go na kwotę jeszcze większą: 2,4 mln zł. Ale mniejsza o milion w tę czy w tę. Ciekawsze jest to, z kim mnisi kombinują, jak pomnożyć majątek... Działkę w Łodzi dostał od Skarbu Państwa klasztor redemptorystów w... Paczkowie (woj. opolskie). Decyzją tzw. Komisji Majątkowej z 24 lipca 2007 roku jako „nieruchomość zamienną” za 1,6 ha gruntów rolnych utraconych w czasach PRL. W pieniądzu dostaliby za to kilkanaście tysięcy złotych. Na tej zdobyczy oczywiście łakomie położyły łapę władze zakonu. Zwąchały się z biznesmenem o bardzo marnej reputacji i zawiązały z nim spółkę akcyjną, do której wniosło działkę jako tzw. aport. Stosowny akt notarialny podpisano 27 maja 2011 r. Spółka nazywa się Aperto SA, a biznesmen to Adrian Accordi-Krawiec. Rodem z Torunia. Publikację o jego dziwnych układach z kolegami o. Tadeusza Rydzyka („Zakon ojców milionerów” – „FiM” 7/2016) kończyliśmy akurat wówczas, gdy policja zrobiła nalot na redakcję i splądrowała biurka dziennikarzy. Prawdopodobnie był to przypadek, choć związki Accordiego-Krawca z ludźmi ze służb specjalnych są bezsporne... Przypomnijmy, że w Aperto prezesem jest o. Kazimierz Piotrowski, ekonom prowincji (odpowiednik głównego księgowego zakonu). W radzie nadzorczej spółki zasiadają: prowincjał o. Janusz Sok, wi- ceekonom i dyrektor zakonnego wydawnictwa o. Marek Kluk oraz Accordi-Krawiec jako przedstawiciel drugiego akcjonariusza – Geo Capital SA (9,7 proc. udziałów). Reprezentuje de facto sam siebie, bo w tej spółce jest prezesem jednoosobowego zarządu i głównym akcjonariuszem. Aperto nie ma zwyczaju ujawniać sądowi swoich bilansów, co w przypadku redemptorystów nie dziwi, bo powszechnie wiadomo, że Temida może im skoczyć. Znaleźliśmy jednak w papierach ślady bardzo interesujących powiązań personalnych. Oto pierwszym prezesem zakonnej spółki była 23-letnia wówczas Anna G., narzeczona Accordiego-Krawca. Ekonom o. Piotrowski kilkakrotnie czynił swoim pełnomocnikiem Adama W., akcjonariusza Geo Capital. Upoważnień udzielał mu w imieniu zakonu, a nie prezesa Aperto! Z kolei pan Adam jest członkiem najbliższej rodziny Wiesława W., i komisarzy wyborczych. Od nastania rządów PiS na wyborach można sporo zaoszczędzić. Przecież najlepszych dla kraju wyborów może dokonać jednoosobowo prezes Kaczyński. Od zaprzysiężenia rządu Beaty Szydło i przejęcia kluczowych stanowisk przez PiS minęło 121 dni. Przez ten czas funkcjonariusze partii Kaczyńskiego zdecydowali o przekazaniu Kościołowi dodatkowo co najmniej 40 milionów złotych z publicznych pieniędzy. Publiczna kasa na kościelną tacę leci więc w tempie ponad 330 tys. zł dziennie! Dodajmy do tego jeszcze wszystkie „tradycyjne” daniny – wszak sama katecheza szkolna to 4 miliony złotych każdego kalendarzowego dnia! ŁUKASZ LIPIŃSKI [email protected] do niedawna bardzo wpływowego polityka SLD, który robi interesy z emerytowanym generałem Służby Bezpieczeństwa. Według naszych źródeł z tego układu zakonu z tzw. postkomunistami ma wyrosnąć osiedle mieszkaniowe. Czas pokaże... Wspólnik prowincji jest lub był prezesem (udziałowcem, członkiem rady nadzorczej) kilkudziesięciu spółek. Jego firmy pączkują, kwitną i zazwyczaj szybko więdną. Te najnowsze mają intrygujące nazwy. Na przykład „Intiqam” w języku azerskim oznacza odwet, zemstę. „Kushinda” i „Kisasi” to – odpowiednio – pokonać i zemsta w suahili. Zaś „Odio” jest nienawiścią (hiszpański, włoski, portugalski)... O co tu chodzi? Poproszony o komentarz ojciec prezes Piotrowski odsyła nas do Accordiego-Krawca, a ten nie zareagował na wielokrotnie ponawiane prośby o kontakt. Na wszelki wypadek tylko przypominamy redemptorystom, że ich podstawowym celem zapisanym w konstytucji zakonu jest „wychodzenie naprzeciw naglącym potrzebom duszpasterskim ludzi najbardziej opuszczonych, a przede wszystkim ubogich”... MARCIN KOS [email protected] strona 8 POLSKA PARAFIALNA nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Misjonarze: Piotrowski w Afryce, Łabuda (z lewej) – we Włoszczowie Niepotrzebni muszą odejść B i s ku p i n i e l u b i ą , gdy ktoś z ich personelu jest zbyt popularny i gdy bez błogosławieństwa kierownictwa wychyla się ponad przeciętność. Dowodzi tego historia jednego z pionierów „krzyżowania” polskich szkół. Ksiądz Marek Łabuda z diecezji kieleckiej ma 57 lat. Nie sprawuje żadnej funkcji kościelnej, formalnie jest pensjonariuszem domu księży emerytów. Ale trudno go tam zastać, bo choruje na depresję. Towarzystwo kolegów po fachu zdecydowanie nie pomaga mu w odzyskaniu równowagi psychicznej. Duchowny zdobył ogólnopolską sławę udziałem w strajku okupacyjnym uczniów Zespołu Szkół Zawodowych we Włoszczowie (3–16 grudnia 1984 roku). Miał wówczas zaledwie kilka miesięcy stażu w kapłaństwie i był wikariuszem miejscowej parafii Wniebowzięcia NMP. Wplątał się w ten strajk przypadkowo. Grupa młodzieży mieszkająca w internacie ZSZ potajemnie rozwiesiła w klasach krzyże poświęcone przez proboszcza ks. Kazimierza Biernackiego. Gdy władze szkolne je zdjęły, uczniowie zażądali zawieszenia krucyfiksów z powrotem. Dyrektor zgodził się na jeden w całej szkole, ale druga strona nie ustępowała. Do negocjacji włączył się wicewojewoda i przedstawiciel kuratorium. Pojawił się też Biernacki z całą załogą parafii. Pleban postawił sprawy na ostrzu noża, ale władza (to były czasy PRL) nie uległa dyktatowi. Młodzież ogłosiła strajk, w którym wikariusze Łabu- da i Andrzej Wilczyński aktywnie uczestniczyli jako „opiekunowie duchowi”. Dla ścisłości dodajmy, że w ZSZ było około 900 uczniów, a do okupacji szkoły przystąpiło niespełna 200 osób. Po tygodniu ich entuzjazm zaczął opadać. Nikt nie szturmował, krew się nie lała, część zrezygnowała z protestu... W niedzielę 16 grudnia strajkujących odwiedził biskup pomocniczy diecezji kieleckiej Mieczysław Jaworski i poprosił, żeby już skończyć. Posłuchali. W finale odbyła się uroczysta msza w kościele parafialnym, podczas której biskup porównał ich do obrońców Westerplatte... Przywódcy operacji „ukrzyżowania” szkoły mieli później dużo kłopotów. Niektórych relegowano z ZSZ, nie wszystkich dopuszczono do matury. Najbardziej zacietrzewionych rodziców szykanowano w pracy, a obu wikarych prokuratura oskarżyła o kierowanie nielegalnym strajkiem. 11 czerwca 1985 r. Sąd Rejonowy w Jędrzejowie skazał Łabudę na rok bezwzględnego pozbawienia wolności, a Wilczyńskiego – na 10 miesięcy z zawieszeniem na 3 lata i 60 tys. zł grzywny. W apelacji wyrok złagodzono poprzez „zawiasy” – także dla Łabudy. Obaj mieli jeszcze odrębne sprawy z powództwa kuratorium o rekompensatę za szkody powstałe w budynku ZSZ. W 1986 roku oszacowano je na 973 tys. 304 zł (przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosiło wówczas 24 tys. zł). W pierwszej instancji, wyrokiem Sądu Wojewódzkiego w Kielcach z 26 maja 1987 r., pozwani księża zostali zobowiązani do solidarnej zapłaty 373 tys. 750 zł odszkodowania oraz prawie 43 tys. zł tytułem kosztów procesu. Procedurę odwoławczą udało się przeciągnąć do końca PRL. W 1991 roku Sąd Najwyższy uznał, że przywódcy „duchowi” są niewinni. Łabuda i Wilczyński już nie uczestniczyli osobiście w procesie cywilnym. Reprezentowali ich adwokaci z najwyższej półki cenowej. Ordynariusz bp Stanisław Szymecki wysłał swoich podkomendnych na misje do Afryki. W nagrodę za dzielność Łabuda wylądował na Wybrzeżu Kości Słoniowej, a Wilczyński – w Zairze. Gdy ks. Marek zachorował na malarię, przerzucono go do pracy w hospicjum we Francji. Jakiś czas później do Francji trafił również ks. Andrzej i tam zakończył w 2000 roku swój żywot. Według oficjalnej wersji kościelnej „zmarł na skutek wypadku”. Skądinąd wiemy, że przyczyną był alkohol spożywany z tęsknoty za krajem w dawkach śmiercionośnych. – Mimo zmiany ustroju przełożeni nie pozwalali im wrócić do diecezji. Księża skarżyli się, że są niszczeni – twierdzi znajomy ks. Marka. W czasach pierwszego „Teraz, k..., my” Instytut Pamięci Narodowej stawał na głowie, żeby odegrać się za Włoszczowę i oskarżyć choćby jednego komucha. Najlepiej z bezpieki. Nie udało się. W lutym 2008 roku śledztwo prawomocnie umorzono. „Skazanie księży za kierowanie w 1984 r. strajkiem w obronie krzyży (...) nie było przestępstwem organów PRL. Materiał dowodowy zgromadzony przez IPN nie pozwala stwier- dzić, że SB i MO próbowały manipulować tym, co działo się po strajku” – uzasadnił postanowienie prokurator Krzysztof Falkiewicz z kieleckiej delegatury IPN w Krakowie. Na pocieszenie najznakomitszy wówczas obywatel Włoszczowy Przemysław Gosiewski załatwił u prezydenta Lecha Kaczyńskiego odznaczenie Łabudy i dwóch osób związanych ze strajkiem – z okazji 25 rocznicy wydarzeń dostali oni Krzyże Oficerskie Orderu Odrodzenia Polski. Duchowny nie przybył do swojej dawnej parafii na imprezę wręczenia orderów. Podobno „z powodu choroby”. – W rzeczywistości chodziło o to, że jego fatalny wygląd, a zwłaszcza stan psychiczny, szczegóły pomińmy, mógłby powalić na kolana biskupa Kazimierza Gurdę, który przewodniczył uroczystości – dodaje nasz rozmówca. Przełożeni pozwolili ks. Markowi wrócić do Polski, gdy był już bardzo poważnie chory. Myślał o przeniesieniu się do archidiecezji gdańskiej, ale nie znalazł tam pomocnej ręki. Nie pojawia się na rocznicowych imprezach we Włoszczowie, nie uczestniczy w prelekcjach organizowanych przez IPN. Przyjaciołom tłumaczy, że szef mu zakazał. Jest wypchnięty poza margines życia kościelnego i bezrobotny. Rzekomo nie ma nawet pieniędzy na lekarstwa. Jeden z działaczy dawnej opozycji solidarnościowej podrzucił ten temat prawicowemu tygodnikowi „Do Rzeczy”. Gazeta ostro zaatakowała byłą premier Ewę Kopacz, że na finiszu urzędowania nie znalazła pretekstu do przyznania duchownemu specjalnego świadczenia z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Za jego „wybitne, niepowtarzalne zasługi w dziedzinie politycznej”. Dziennikarz nawet nie zająknął się o kurii biskupiej, która jakoś nie widzi potrzeby wsparcia finansowego swojego człowieka. A przecież obecny biskup kielecki Jan Piotrowski (od października 2014 roku) doskonale zna Łabudę. On też przez siedem lat (1984–1991) był misjonarzem w Afryce (na zdjęciu), ale potem studiował w Paryżu... Okazji, żeby dokopać PO, nie przeoczył też prezydent Andrzej Duda. Jego kancelaria błyskawicznie zareagowała na artykuł i obwieściła mediom, że Duda nakazał załatwić pieniądze dla „bohatera” strajku we Włoszczowie. Mówi emerytowany proboszcz z Kielc: – Nazajutrz po publikacji pan Duda zatelefonował do biskupa. Ten, zaskoczony sytuacją, wezwał Łabudę na przesłuchanie. Zrugał go i kazał napisać oświadczenie, że nie potrzebuje żadnego zasiłku od państwa, bo diecezja zapewnia mu wszelką potrzebną pomoc. Wiem z drugiej ręki, że pasterz aż kipiał z wściekłości. Ktoś z otoczenia musiał go podkręcić, bo początkowo, gdy objął władzę, zachowywał się w stosunku do Łabudy bardzo elegancko. Jak dobry kolega. Załatwił mu lokum i terapię w Busku-Zdroju, lekarzy, psychologów, rehabilitację... A księża, wiedząc o ich starej znajomości, też byli przymilni. Gdy okazało się, że kurialnej rewolucji nie będzie, złośliwości wróciły. Na „dywaniku” Łabuda próbował tłumaczyć, że artykuł nie powstał z jego inicjatywy i nie kontaktował się z żadnym dziennikarzem, ale nie na wiele się to zdało. Nie napisał tego „oświadczenia majątkowego” tylko dlatego, że trząsł się ze zdenerwowania. Po prostu nie mógł utrzymać długopisu w dłoni. Prawie płakał. Teraz ci sami kapłani, którzy rok temu okazywali mu życzliwość, zaczepiają go i oskarżają, że kompromituje diecezję, usiłując wyłudzić zasiłek kombatancki. Jest w tym, niestety, dużo winy pana prezydenta. Bo mógł załatwić sprawę i wcale nie musiał jej nagłaśniać medialnie. Mam nadzieję, że nie kierował się wyłącznie troską o własny wizerunek. My nawet cienia takich złudzeń nie mamy... Ksiądz Marek Łabuda boi się kontaktu z ludźmi. Fizycznie jest w niezłej formie, nawet dużo biega. Z kręgów jego rodziny dochodzą nas słuchy, że stara się teraz o przeniesienie do archidiecezji gnieźnieńskiej. Może tam powitają go jako kombatanta z honorami… ANNA TARCZYŃSKA [email protected] N ajbardziej wyrazistym i przerażającym przykładem władzy absolutnej Kościoła nad ludźmi są katolickie zakonnice – stwierdził teolog Eugen Drewermann. Książka Marty Abramowicz* „Zakonnice odchodzą po cichu” obrazuje okrucieństwo tej władzy. – Wysłuchała pani wielu historii byłych zakonnic. Pojawiło się niedowierzanie, że takie rzeczy dzieją się w XXI wieku? – Miałam takie myśli. Opowieści, których wysłuchałam, były dla mnie poruszające. Podobnie jak te, które docierają do mnie teraz. – Kościół to instytucja, która pilnie strzeże swoich tajemnic. Pani książka te tajemnice obnażyła. Jakie są reakcje? – Przeważają głosy, które mówią, że książka była potrzebna. Codziennie przychodzą listy od byłych zakonnic, które piszą, że one też tego doświadczyły. Że dziękują za książkę. Dostałam list od kobiety, która wystąpiła po 23 latach. Prosi, żeby porozmawiać. Dotąd nie miała z kim. Napisała też obecna zakonnica, która waha się, czy odejść. Piszą rodziny sióstr zakonnych. Te listy są pełne troski o córki czy kuzynki, które są w zakonie i mają depresję. Przysłała list dziewczyna, która była w szkole prowadzonej przez zakonnice. Pisze, że czuła się tak samo jak bohaterki mojej książki. Dostałam też maile podpisane: „Szczęśliwa siostra”. Jeden z nich zaczyna się od słów: „Pani Marto, na Boga, skąd Pani wzięła te bzdury?!”. – A skąd? – Ja jestem tylko reporterką, która dała głos byłym zakonnicom. To są autentyczne historie. One tego doświadczyły. Nawet jeśli jest to kilkanaście zgromadzeń, warto się zastanowić, co takiego się w nich dzieje. Ale z listów do mnie widzę, że jest ich dużo więcej. – „Atak celowy na Kościół”; „Nienawistny i przemyślnie zorganizowany atak na stan konsekrowany” – tak o pani książce pisze Tomasz Teluk na portalu Fronda.pl. – To są reakcje katolickich publicystów, którzy nie czytali książki. Szczycą się tym i nawołują do tego innych. Jeśli ktoś pisze, że nie warto zastanawiać się nad tym, co powiedziało 20 byłych zakonnic, to dla mnie jest zaskakujące. Tak samo jak to, że oskarżają mnie o powierzchowność, bo powierzchowne to jest dopiero wypowiadanie się o książce, której się nie czytało. Po chrześcijanach spodziewałabym się raczej pochylenia nad tym, co mówi druga osoba. To są świadectwa i nie można ich ignorować. Chciałem pomóc. Mówiłem: „Dobrze by było, gdyby siostra wypoczęła”. Myślałem, że będzie tak jak u mnie, pójdę do przeora, wezmę dzień urlopu, pospaceruję po lesie, popływam w basenie. Ale dla niej to było niewykonalne. Jak mogłaby odmówić wykonywania swoich obowiązków choć przez jeden dzień? Przecież zmęczenie nie jest żadnym usprawiedliwieniem, przełożona by się nie zgodziła (…). Kto chce pomóc, musi zrozumieć siostry, ich życie, sposób myślenia. – Przedstawiciele Kościoła robią to od lat… – Długo rozmawiałam z sekretarką generalną Konferencji Przełożonych Wyższych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce, siostrą Jolantą Olech, urszulanką. Uważa, że warto zastanowić się nad tym, czy ten problem jest powszechny, czy marginalny. Jej zdaniem dobrze by było, gdyby przełożone zgromadzeń przeczytały tę książkę. Mam poczucie, że rozmawiałam ze światłą siostrą, której zależy na dobru innych, dostrzegam autentyczną troskę. Takiego przekonania nie mam, czytając wypowiedzi publicystów katolickich oraz maile od tzw. szczęśliwych sióstr. Z kolei dominikanie, z którymi rozmawiałam na ten temat, mówią, że oni są bezradni. Że chcą pomóc, ale nie umieją. Stąd pomysł, że zakonnice same są winne świata, który stworzyły. – Może są? – Ja się z tą teorią nie zgadzam. Dlatego polemizuję z nią w książce. Cała spuścizna Kościoła katolickiego wpływa na pozycję, jaką zajmują zakonnice. Księża z reguły nie traktują ich dobrze. – Ale one siebie wzajemnie często traktują znacznie gorzej. – Żyjąc w pewnej kulturze, dziedziczymy ją. Zakonnice, pochodzące zazwyczaj z rodzin tradycyjnych, zostały wychowane w kulturze patriarchalnej, w której Kościół – mimo iż wiele mówi o szacunku dla kobiet – sam nie daje dobrego przykładu. Kobiety miały i mają w nim bardzo ograniczoną rolę. Nie widzę równej pozycji. I przez wieki jej nie było, bo przecież zakonnica od średniowiecza nie mogła funkcjonować samodzielnie. Jeśli chciała służyć Bogu, musiała iść do klasztoru klauzurowego, z którego nie mogła wyjść. Dopiero w XIX wieku pojawiły się zgromadzenia czynne, długo nieuznawane przez Kościół. Hierarchia nie życzyła sobie niezależności kobiet, nie popierała ich wykształcenia czy praw wyborczych. Tuż przed obłóczynami Mistrzyni zapytała: Czy chcecie być świętymi? Dorota odpowiedziała, że nie, że przyszła, by zbliżyć się do Boga. Mistrzyni aż zaparło dech w piersi: – Tu jest obowiązek dążenia do świętości! To (P)oddane *Marta Abramowicz – dziennikarka, psycholożka, specjalistka edukacji antydyskryminacyjnej. Jest autorką wielu badań dotyczących wykluczenia społecznego, m.in. sytuacji osób LGBT w Polsce i losów wychowanków domów dziecka (obydwa badania największe w Polsce). Była prezeską Stowarzyszenia Kampania przeciw Homofobii i koordynatorką kampanii społecznej „Niech nas zobaczą”. Pracowała też dla Caritas Polska, dla którego napisała publikację „Zarządzanie zróżnicowanym wiekowo zespołem”. Kontakt z autorką: martaabramowicz.pl. jest istota bycia w zakonie! (…). Nikt nie wyjaśnia, co to znaczy być świętą. Ale skoro tak nakazuje Mistrzyni, to Dorota pragnie zrobić wszystko, żeby być jak najlepszą zakonnicą. – Do zgromadzeń idą młode, pełne zapału dziewczyny. Dlaczego ten zapał nie wystarcza, aby zburzyć mur, na który trafiają? – Przełożona ma władzę absolutną. Z jej zdaniem się nie dyskutuje. Moje bohaterki opowiadały mi, że te niepokorne, zbuntowane, są eliminowane – karna placówka, uciążliwości, ostracyzm. Nawet siostry po ślubach wieczystych nie miały wpływu na to, co się z nimi dzieje. Te, z którymi rozmawiałam, pracowały po 12 godzin, łącznie z czasem modlitw. Nie miały nic do powiedzenia. Część sióstr opowiadała mi, że w ich zgromadzeniach to przełożona mianowała delegatki na wybory matki generalnej. Z kolei przełożoną wybierała matka generalna. Nie było żadnej możliwości dokonania zmian. Świadczy o tym choćby historia siostry Agnieszki i dwóch innych sióstr, które chciały tylko służyć ludziom. Ich determinacja w służeniu cierpiącym burzyła porządek zgromadzenia (…). Z początku przełożonym wydawało się, że wystarczą zwykłe pokuty, żeby zdyscyplinować niepokorne siostry. Wykonywały najcięższe prace – w polu, przy świniach, kurach. Za- miast jeść obiad, klęczały pod krzyżem. Nic jednak nie pomogło. Nawet kiedy spały już po dwie, trzy godziny, nigdy nie odpuściły. Nie zrezygnowały z żadnego chorego. – Ale zrezygnowały z zakonnego życia… – Agnieszka odeszła dość szybko, ale dwie jej przyjaciółki zostały. Usiłowały coś zmienić. Nie udało im się. Zdarza mi się czytać maile, że osoby, z którymi rozmawiałam, są niedojrzałe. Nie nadawały się do życia zakonnego, więc odeszły, a teraz narzekają. A moje bohaterki trafiły na mur, którego nie mogły pokonać. Ich opowieści są bardzo podobne do wspomnień zakonnic ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Kanady z lat przedsoborowych. Tyle że w świecie po soborze watykańskim II nastąpiła zmiana, której w Polsce nie obserwuję. Siostry na Zachodzie mówią, że u nich posłuszeństwo jest dziś dialogiczne, one rozmawiają. U nas zmienia się krój welonu, siostry mają letnie habity. Ale nie wolno dyskutować czy wyrażać swojego zdania, wręcz myśleć po swojemu nie można – mówią mi byłe siostry. – Jest XXI wiek, żyjemy w cywilizowanej Europie. Skąd ten rozdźwięk? – Przydałoby się opracowanie tego tematu, bo dziś więcej wiemy o zakonnicach w średniowieczu niż Fot. Aleksandra Łyźniak ZAMIAST SPOWIEDZI Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. strona 9 o tych, które żyją współcześnie. Ich pozycja łączy się z kultem maryjnym, który w Polsce jest bardzo silny. A siostra powinna być cicha i pokorna jak Maryja. – Te, z którymi pani rozmawiała, to są dziś szczęśliwie kobiety? – Tak. Chociaż piszą do mnie zakonnice, które od czasu wystąpienia nie mogą sobie poradzić z tym, że nie są w zgromadzeniu. Jest znaczna różnica pomiędzy osobami, które odeszły w młodym wieku, po kilku latach w zakonie, a tymi, które odeszły po ponad dwudziestu latach. Tym młodszym łatwiej zacząć od nowa – pójść na studia, znaleźć pracę, założyć rodzinę. Te starsze zwykle nie mają oparcia w rodzinie, majątek został przepisany na rodzeństwo, które nie chce się dzielić. One nie mają nic. Przez lata żyły w innej rzeczywistości. Te, które poznałam, jeździły opiekować się osobami starszymi do Niemiec. Im jest ciężko, ale – jak mówią – w zakonie było trudniej. – Znalazła pani odpowiedź na pytanie, dlaczego zakonnice odchodzą po cichu? – Polskie kobiety nie są uczone asertywności, wyrażania swojego zdania, zajmowania stanowiska publicznie, co zakon tylko wzmacnia. Przychodzą tam młode dziewczyny, które muszą całkowicie podporządkować się przełożonym. Niektóre moje bohaterki wyłamywały się, lecz były za to karane. Inne chciały się całkowicie podporządkować, ale to doprowadziło je do depresji. A kiedy już chorowały, były usuwane. Nie bez znaczenia pozostaje nacisk przełożonych, żeby nic nie wynosić poza zakon, a za furtę zawsze z uśmiechem i nie wolno powiedzieć złego słowa na swoją zakonną rodzinę. Odchodziły bez pożegnania, utwierdzane w poczuciu winy, miały świadomość, że otoczenie ich nie zrozumie. No bo jak już odeszła, to znaczy, że pewnie w jakimś księdzu się zakochała. Przyniosła wstyd rodzinie, parafii. Trudno im mówić, tłumaczyć. Stanąć przeciwko Kościołowi i powiedzieć prawdę. – Po wyjściu nie szukają ze sobą kontaktu? – Nie szukają, bo często nawet nie wiedzą jak. W zakonie odejście sióstr to temat tabu. Jak już zakon opuszczą, to nie mają dokąd pójść. Napisała do mnie była zakonnica, która chce założyć stowarzyszenie pomocy dla tych, które odeszły. Szuka osób, które chciałyby się zaangażować w tę działalność. Rozmawiała OKSANA HAŁATYN-BURDA [email protected] Cytaty pochodzą z książki Marty Abramowicz „Zakonnice odchodzą po cichu”. strona 10 POD PARAGRAFEM nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Co w prawie piszczy Co po wyroku? T rybunał Konstytucyjny uznał nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym za niezgodną z Konstytucją. Ustawa zmierzała do sparaliżowania konstytucyjnego organu państwa, chroniącego zasady ustroju oraz prawa i wolności jednostek. Wyrok nie może stanowić zaskoczenia. Zadziwiające są natomiast reakcje władz na rozstrzygnięcie Trybunału. Otóż stado PiS-owców uznało, że może sobie dowolnie wykonywać albo nie wykonywać wyroku Trybunału Konstytucyjnego, a także oceniać, recenzować i ustalać warunki wykonania tego wyroku. Rząd obwieścił dla przykładu, że nie opublikuje wyroku, bo jest to zły wyrok, wydany zdaniem rządu w niewłaściwym składzie i w związku z tym rząd postanowił wyrok „unieważnić”. Pojawiają się nawet propozycje zawarcia „kompromisu” mającego rzekomo na celu rozwiązać kryzys konstytucyjny. Ów kompromis miałby polegać na jakimś przedziwnym podziale personalnych łupów w Trybunale. Wszystkie te pomysły obnażają bezdenną głupotę i nieuctwo polityków władzy. Potwierdza to tezę, że albo ktoś jest inteligentny, albo jest prawicowcem. Wyjaśnijmy sobie zatem kilka kwestii. Najpierw problem zasadniczy. Nie może być mowy o jakimkolwiek „kompromisie” polegającym na podziale stołków w TK lub na wykonaniu wyroku TK na jakichś Za szczególnych warunkach odbiegających od zasad konstytucyjnych. Każdy taki kompromis naruszałby zasadę demokratycznego państwa prawnego, która zakłada oparcie funkcjonowania władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej na skomplikowanym, ale nieodzownym mechanizmie „trójpodziału i równowagi”. W państwie demokratycznym kompetencje przyznane poszczególnym filarom władzy państwowej są rozdzielone tak, żeby władze wzajemnie się hamowały i kontrolowały. Ma to na celu zablokowanie ewentualnych zamachów na demokrację i prawa oraz wolności jednostek. Uznanie dopuszczalności „kompromisu” dotyczącego działania tego mechanizmu prowadziłoby do zaakceptowania jego dekonstrukcji, a to jest sprzeczne z samą istotą demokratycznego ustroju. PiS występuje obecnie wobec państwa i demokracji w roli męża bydlaka, który proponuje żonie następujący kompromis: „Nie uderzę cię znowu, jeśli ugotujesz zupę tak, jak ja sobie życzę”. Z mężami bydlakami nie zawiera się kompromisów, tylko się z nimi rozwodzi. Czas więc na obalenie tej władzy, czyli rozwód ze znęcającym się nad społeczeństwem i państwem mężem bydlakiem. Kobiecina nieszczęśliwie uciemiężona funkcją premierki dowodzi, że jej zdaniem wyrok ten zapadł w niewłaściwej procedurze. Jakiś chłopaczek z Ministerstwa Sprawiedliwości miał nawet powiedzieć, nieobecność na rekolekcjach można stanąć przed sądem. Pouczający przykład z Barczewa. Barczewo to niewielkie miasto w powiecie olsztyńskim. Jak w każdym niewielkim mieście jest tam parafia, są też szkoły. A szkoła plus parafia równa się rekolekcje. Tolerowane przez uczniów chyba tylko dlatego, że można dzięki nim uniknąć lekcji, czyli sprawdzianów, odpytywań itd. Nie trzeba nikogo przekonywać, że uczestnictwo we mszy z kazaniem nie stanowi dla mniej pobożnych uczniów atrakcji. Szukają bardziej rozrywkowych alternatyw. Dwóch 16-latków z Barczewa postawiło na alkohol. Nie była to najfortunniejsza decyzja. Zamiast do kościoła chłopcy poszli na flaszkę. Cały misterny plan wziął jednak że to w zasadzie nie jest wyrok, tylko taka opinia „niektórych sędziów Trybunału”. Wyjaśnimy zatem ignorantowi, ale też sobie samym dla jasności sprawy, że zgodnie z art. 190 ust. 1 Konstytucji wyroki Trybunału są ostateczne i mają moc powszechnie obowiązującą. Oznacza to, że nawet jeśli uważamy wyrok Trybunału za nieprawidłowy – a dodam, że sporo na tych łamach napisałem w ostatnich latach na temat wielu nieprawidłowych, moim zdaniem, rozstrzygnięć TK – to i tak nie ma od niego odwołania. Ta cecha wyroku nazywa się „powagą rzeczy osądzonej” (res iudicata) i ma szczególne znaczenie w kontekście wspomnianej zasady równowagi i trójpodziału władz. Chodzi tu o to, żeby władze polityczne nie mogły anulować niekorzystnego dla nich rozstrzygnięcia Trybunału, który zablokował ich chore pomysły poprzez stwierdzenie ich niezgodności z Konstytucją. Zauważmy zarazem, że za czasów poprzedniego zrywu kariery PRL-owskiego prokuratorzyny Piotrowicza (obecnie „główny prawnik” Dyktaczora), czyli za czasów PRL, Sejm rzeczywiście mógł „uchylać” wyroki Trybunału Konstytucyjnego. Możliwość tę jednak słusznie wyeliminowała obecna demokratyczna Konstytucja. Czas to zauważyć, zabawny „prawniku” Piotrowiczu. „Moc powszechnie obowiązująca” wyroków TK oznacza, że każdy ma prawo i obowiązek traktować przepisy uznane za niezgodne z Konstytucją jako nieobo- w łeb – zostali przyłapani i doprowadzeni na komisariat. Młodocianych amatorów napojów wyskokowych na policję zaprowadziła matka jednego z nich. W wydychanym powietrzu mieli po pół promila. Funkcjonariusze badają teraz, kto kupił małolatom To idzie młodość! wiązujące. Dla władz politycznych, które owe przepisy sprokurowały, nie jest to prawo, lecz obowiązek. No i ostatnia kwestia, czyli publikacja wyroku. Otóż nie ma ona aż takiego znaczenia, jakie zdaje się doń przywiązywać faszyzująca większość. Rząd pacynek Dyktaczora zapowiedział, że popełni przestępstwo polegające na niedopełnieniu obowiązków i odstąpieniu od publikacji wyroku TK. Kulka na drogę, że tak powiem. Nie emocjonowałbym się tą przestępczą obstrukcją aż tak mocno, jak czynią to niektóre środowiska polityczne. Moc powszechnie obowiązująca wyroku wynika z art. 190 ust. 1 Konstytucji i nie jest uzależniona „Alko zamiast rekolekcji. Klasyka gatunku”, „To, że pili wódkę, nie było mądre, ale to, że nie poszli na rekolekcje do kościoła, to bardzo zdrowy okaz myślenia, to było mądre, a tak naprawdę to kto nie popełnia błędów? Młodość ma swoje prawa, do błędów szczególnie” itd. Przebija z tego przekonanie, że ucieczka z rekolekcji to powszechna rzecz. Potwierdza to doświadczenie. Wszystkie religijne impre- Wojna postu z karnawałem alkohol. Sprawa trafi do sądu rodzinnego. Nikt rozsądny nie wyciągnie z tego zdarzenia wniosku, że rekolekcyjna absencja jest karalna, bo chodzi przecież zupełnie o coś innego. Wstęp był prowokacyjny. Nasuwają się jednak innego rodzaju refleksje. Wystarczy poczytać komentarze pod artykułem o wspomnianych wyżej chłopcach. zy, które wiążą się z odwołaniem lekcji, były i są dla sporej części uczniów okazją do wagarowania. Podobnie jak pielgrzymki maturzystów do Częstochowy. To złoty czas dla okolicznych sklepów monopolowych. Post zdecydowanie przegrywa z karnawałem. Inna sprawa, że kaznodziejskich bajań rzeczywiście ciężko słuchać na trzeźwo. od opublikowania orzeczenia. Samo orzeczenie wchodzi w życie z momentem ogłoszenia (art. 190 ust. 3 Konstytucji), ale Konstytucja nie rozstrzyga, o jakie ogłoszenie chodzi, a więc czy mowa tu o ogłoszeniu wyroku (co Trybunał już zrobił), czy też ogłoszeniu sentencji w publikatorze urzędowym, w którym ogłoszony został akt uznany za niezgodny z Konstytucją. Niezależnie od tego czym innym jest moc powszechnie obowiązująca wyroku (która jest niezależna od ogłoszenia), a czym innym wejście w życie. A więc – ogłoszenie w Dzienniku Ustaw to sprawa drugorzędna. JERZY DOLNICKI [email protected] Dla równowagi zdarzają się przypadki odwrotne. Na przykład część radomskich radnych w 2010 r. opuściła obrady, żeby wziąć udział w specjalnej rekolekcyjnej mszy dla samorządowców. Rekolekcje prowadził bp Henryk Tomasik, więc głupio było nie być. Sprawy miasta mogą przecież poczekać. W zderzeniu z niebiańską rzeczywistością problemy polityczne bledną. Na sobie doświadczyłem skutków takiej hierarchii wartości, gdy jedna z prowadzących zajęcia na uniwersytecie zniknęła na tydzień, właśnie z powodu rekolekcji. Nie żeby ktoś się martwił odwołanymi zajęciami, ale powód wydał się nam osobliwy, mówiąc najdelikatniej. Można więc uciec z rekolekcji, można i na rekolekcje. Nie byłoby problemu ucieczek z rekolekcji, gdyby uczniowie nie byli na nie prowadzeni przez nauczycieli. Ta oczywista oczywistość jakoś nie może się przebić do świadomości urzędników. Albo są zbyt tchórzliwi, by postawić się episkopatowi. I tak od lat... ŁUKASZ PIOTROWICZ [email protected] POD PARAGRAFEM Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. P ierwszymi ofiarami przedłużającego się chaosu w energetyce będą pracownicy tak zwanych sektorów energochłonnych. Są to między innymi zakłady hutnicze, chemiczne, petrochemiczne. W tych pierwszych pracuje ponad 22 tysiące ludzi. W firmach kooperujących z hutami zatrudnienie znalazło ponad 100 tysięcy osób i ich etaty także są zagrożone. Kłopoty hut szczególnie uderzą w przemysł obronny, producentów AGD, budownictwo oraz kolej. Kolejne 100 tysięcy ludzi pracuje w pozostałych sektorach wrażliwych na ceny energii – chemicznym i petrochemicznym. Politycy PiS pochylili się nad tym problemem i znaleźli winnych. To Komisja Europejska, ekolodzy i zwolennicy OZE (odnawialne źródeła energii). Ci ostatni – zdaniem wpływowego posła Piotra Naimskiego – działają na rzecz... Niemiec. Uważa on, że „kwestia polityki klimatycznej nie wynika wyłącznie z naukowych czy też czasem pseudonaukowych dyskusji o zmianach klimatu. To jest przede wszystkim sprawa gospodarcza. Zostały zainwestowane ogromne pieniądze w budowę nowego sektora gospodarki, sektora energetyki odnawialnej. Chodzi głównie o kapitał niemiecki (…). Środowiska biznesowe zaangażowane w budowę OZE chowają się za tą ideologiczną fasadą”. Polityk PiS zapomniał, że zmiany klimatu są faktem. Pominął także fakt, że to polscy inżynierowie opracowali szereg technologii dla OZE. Prawa patentowe przysługują zaś naszym firmom. Zawyżone rachunki Wbrew temu, co mówią politycy PiS, obowiązujące w Polsce wysokie ceny energii nie wynikają ze wsparcia OZE i europejskiej polityki klimatycznej. Przyczyna zawyżonych rachunków za prąd jest zupełnie inna. Z analiz dra ekonomii Rafała Nagaja z Uniwersytetu Szczecińskiego wynika, że jest nią skomplikowany system opłat. Nakładają się na niego absurdalne regulacje podatkowe. Klienci firm energetycznych wnoszą, obok opłaty handlowej związanej z utrzymaniem liczników, także opłaty na utrzymanie sieci przesyłowej, a także opłatę przejściową. Ta ostatnia to odszkodowanie dla państwowych elektrowni za to, że straciły państwowe kontrakty handlowe. Opłatę wprowadził rząd Jarosława Kaczyńskiego. Miało to rzekomo doprowadzić do obniżenia cen energii. Nic takiego nie miało miejsca. W 2015 r. pol- strona 11 Paweł Szałamacha mógł w roku 2016 wyznaczyć jej stawkę na poziomie 20 złotych od każdej megawatogodziny, choć dyrektywa europejska wymaga, aby wynosiła ona minimum 4,5 złotego. Dorzucanie do pieca Dołek energetyczny scy przedsiębiorcy płacili za prąd o 60 proc. więcej niż ich konkurenci w Niemczech, Czechach i na Słowacji. Najnowocześniejsze polskie elektrownie (Bełchatów, Ostrołęka, Opole) produkują najtańszą energię w Unii Europejskiej. Nie przekłada się to jednak na nasze rachunki. Na szczęście stawki opłat dla odbiorców indywidualnych biorców tłumaczą koniecznością przeprowadzenia kosztownych inwestycji. Uważna lektura ich sprawozdań nie wskazuje jednak na to, że prowadzone są większe inwestycje. Nieliczne wyjątki to dobrze przeprowadzone prace nad budową i rozbudową nowych bloków energetycznych pomorskiej Energi i małopolskiego Taurona. Z polską energetyką nie jest dobrze i nie zapowiada się zmiana na lepsze. Jak to często bywa, wynika to z nierozsądnych decyzji urzędników. Płaci obywatel podlegają jeszcze kontroli ze strony Urzędu Regulacji Energetyki, ale inaczej jest w przypadku taryf dla przedsiębiorców. Na mocy decyzji z października 2007 r., podpisanej przez ówczesnego prezesa URE Adama Szafrańskiego, zostały one uwolnione spod nadzoru regulatora. Ustalają je w sposób arbitralny zarządy spółek energetycznych. I nic w tym się nie zmieni, bo polski rynek jest zdominowany przez cztery państwowe koncerny energetyczne. Teoretycznie najwięksi odbiorcy mogliby importować prąd z zagranicy, ale na przeszkodzie stoją bariery techniczne po stronie sieci przesyłowych. Brakuje nam bowiem wielu stabilnych połączeń z zagranicą, tzw. mostów energetycznych. Szefowie koncernów wysokie opłaty za prąd pobierane od od- Spore wątpliwości budzą z kolei dotychczasowe wydatki związane z planowaną budową elektrowni atomowej. Projekt, który nie wyszedł jeszcze z fazy koncepcyjnej, kosztował już odbiorców prądu ponad 182 miliony złotych. Środki te konsorcjum polskich koncernów energetycznych przeznaczyło głównie na utrzymanie pracowników grupy spółek celowych PGE Energetyka Jądrowa. Na czele tej ostatniej stał od czerwca 2012 do marca 2014 r. Aleksander Grad, minister skarbu państwa w pierwszym rządzie Donalda Tuska. Co do zasadności części wydatków spółki PGE EJ poważne wątpliwości zgłaszali kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli. Analizę celowości tego projektu utrudniało jego skrajne upolitycznienie. PiS sprawę budowy elektrowni atomowej traktował bowiem jako narzędzie wojny z konkretnymi działaczami PO. Kwestia polityki energetycznej państwa nie była przy tym ważna. Polityka widmo Strategii dla energetyki po prostu nie mamy. Podstawowy dokument strategiczny państwa, czyli „Polityka energetyczna Polski do roku 2030”, przyjęty przez rząd Ewy Kopacz jesienią 2015 r., był nieaktualny już w momencie opublikowania. A brak spójnej doktryny bezpieczeństwa energetycznego, która odpowiadałaby rzeczywistej sytuacji w kraju i na świecie, jest zdaniem Huberta Gabrysia z Krajowej Izby Gospodarczej dużym zagrożeniem dla setek polskich przedsiębiorstw. Nie mamy trwałych ram rozwoju, inwestycji i systemu zarządzania sektorem energetycznym. Dowodem na to jest podatek akcyzowy od prądu. Z analiz firmy doradczej „Ernst&Young” wynika, że Polska do grudnia 2015 r. była jedynym państwem UE, które pobierało akcyzę od energii elektrycznej zużywanej przez przemysł energochłonny. Odpowiednie zwolnienie przewidywała europejska dyrektywa z 2003 r. Po wielu bojach rząd Ewy Kopacz podczas ostatniego posiedzenia Sejmu poprzedniej kadencji przepchnął nowelizację ustawy akcyzowej. Nie udało się skłonić polskiego rządu do obniżenia stawek akcyzy od energii elektrycznej dla pozostałych odbiorców do poziomu minimum wymaganego przez prawo UE. I dlatego minister finansów Nie jest to jedyne dziwne rozwiązanie, które pod pretekstem regulacji unijnych wprowadzono w Polsce. Rząd Beaty Szydło, wdrażając europejski pakiet klimatyczny, uniemożliwił 99 procentom przedsiębiorców zwolnienie od opłat środowiskowych inwestycji poprawiających efektywność energetyczną. Takie rozwiązanie jest standardem we wszystkich pozostałych państwach UE. Zwracał na to posłom uwagę Jerzy Kozicz, prezes Zarządu CMC Poland Huta „Zawiercie”: „Polska ma do spełnienia cel redukcji CO2, ale ma też efektywność energetyczną 20 proc. Jeśli zrealizowaliśmy inwestycje i ich nie możemy rozliczyć, to Polska nie może pokazać tego efektu. To jest jakiś nonsens (…), jeśli my w nowy piec zainwestowaliśmy 20 mln dolarów [i należy on do] dziesięciu najbardziej efektywnych energetycznie na świecie – nie w Europie, ale na świecie! – i ja takiej inwestycji nie mogę rozliczyć”. Wiąże się z tym inny absurd polskiego prawa, czyli brak możliwości uwzględnienia w księgach rachunkowych kosztów dostosowania do wymogów dyrektywy IED o zanieczyszczeniach. A wynoszą one ponad 2 miliardy złotych. Obok tego grożą nam sankcje za niewykonanie wymogów dotyczących udziału OZE w ogólnym bilansie energetycznym, choć i tak UE obniżyła je dla Polski. Wszystko przez to, że PO i PiS sabotują ich upowszechnienie. W ubiegłym roku koalicja PO-PSL przepchnęła przez Sejm wadliwą ustawę o OZE. PiS w grudniu zawiesił jej wejście w życie i nie podjął żadnych prac nad jej poprawieniem. Przedstawiciele hut, zakładów chemicznych i petrochemicznych zwracają przy tym uwagę, że nie proszą o pomoc finansową z budżetu. Chcą, aby państwo stworzyło im prawne warunki działania – takie jak ma ich europejska konkurencja. Inaczej dochodzi do absurdalnej sytuacji, w której jedna z najnowocześniejszych w świecie hut stali jakościowych i walcowni prętów jakościowych w Europie nie jest w stanie konkurować ze znacznie gorzej wyposażonymi zakładami czeskimi i słowackimi. MICHAŁ POWOLNY PIOTR CZERWIŃSKI [email protected]; [email protected] strona 12 POLSKA OBYWATELSKA nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Społeczeństwo otwarte P olska obywatelska wciąż w mniejszości. PO chce to trochę zmienić, ale tylko dla wyborczego zysku. Kukiz’15 otwiera się na organizacje pozarządowe, ale też nie całkiem… Idea społeczeństwa otwartego jest znana. Fundamentem są w nim prawa jednostki, wolność stowarzyszeń i otwartość działania władzy. W społeczeństwie otwartym każdy z nas ma prawo udziału w życiu publicznym. Wolność myśli i słowa to oczywistość. Każdy obywatel może bez przeszkód oceniać i krytykować władzę. Rządzący muszą pod wpływem krytyki korygować swoją politykę. Według filozofa Karla Poppera istotną cechą społeczeństwa otwartego jest też realna możliwość wymiany elit politycznych bez rozlewu krwi. Inne jego wyznaczniki również są charakterystyczne dla demokracji. To realizacja w praktyce zasady pomocniczości, czyli samoograniczania się państwa. W żadnej mierze nie może ono dominować nad obywatelem. To wreszcie poddanie elit władzy nie tylko kontroli społecznej, ale także kontroli rozumu. Samo posiadanie większości uzyskanej w wyborach nie wystarczy. Trzeba przecież respektować także prawa mniejszości. Przeciwieństwem społeczeństwa otwartego jest społeczeństwo zamknięte, mające charakter plemienny. W tym kierunku – niestety – zaczynają podążać prominentni politycy rządzącego Polską PiS-u. To niekoniecznie musi być zaraz totalitaryzm. W społeczeństwie zamkniętym jednostka jest niczym, a państwo – wszystkim. Ocena, a zwłaszcza krytyka władzy, jest co najmniej niemile widziana. Rację może mieć jedynie jedno „polityczne plemię”, a ci, którzy mają inne zdanie, są uważani za ludzi „gorszego sortu”. Państwo uważa się za wszechmocne, a jego dygnitarze rozpychają się w przestrzeni publicznej i niechętni są jakiejkolwiek obywatelskiej kontroli. Za to sami chętnie kontrolowaliby wszystko i wszystkich. Prawa mniejszości oczywiście nie mają znaczenia. Wolność myśli i słowa tożsama bywa w praktyce z „wolnością” słów i myśli tożsamych z narracją rządzących. Nie ma co ukrywać, wrogowie społeczeństwa otwartego zgromadzili się licznie w formacji rządzącej. Ale nie tylko politycy PiS i ich akolici są winni tryumfu tych antydemokratycznych koncepcji. Mimo że upłynęło ćwierć wieku od początku transformacji ustrojowej, społeczne zaangażowanie obywateli jest wciąż nikłe. Ostatnio wprawdzie odnotowano jego wzrost, ale raczej niewielki – o 3–4 punkty procentowe. Według sondażu CBOS ze stycznia 2016 r. zaledwie 16 proc. Polaków angażuje się w działalność organizacji poza- O rządowych, a część tej aktywności ma miejsce w klubach i stowarzyszeniach sportowych (7,5 proc.) oraz w harcerstwie, organizacjach młodzieżowych i studenckich (6,1 proc.). Względną popularnością cieszą się związki działkowców, hodowców, wędkarzy, myśliwych (5 proc.). Nieco mniejszą – chóry, orkiestry, zespoły taneczne i teatralne (4,4 proc.). Jeszcze mniej angażujemy się w działalność… związków zawodowych (4,3 proc.). Na tym tle liczebnie wyróżniają się organizacje przykościelne (aż 6,9 proc.). Fakty nie kłamią – aktywność obywatelska w Polsce nie może być powodem do dumy. Przyczyna tego stanu jest dosyć oczywista – ani obowiązujące przepisy, ani sami rządzący nie zachęcali obywateli do aktywności. W maju 2016 r. wejdą w życie kluczowe przepisy zmienionego prawa o stowarzyszeniach. Zniknie bezsensowny „nadzór” starostów w procesie rejestracji stowarzyszeń i zmniejszy się liczba osób uprawnionych do założenia stowarzyszenia. Zamiast 15 osób wystarczy już tylko siedem. Uproszczono też nieco przepisy dotyczące księgowości organizacji pozarządowych. Większą aktywność obywatelską mogą wymusić istniejące zagrożenia demokracji. Obywatele decydują Dla nikogo nie jest tajemnicą, że w demokratycznym społeczeństwie może rządzić większość, zobowiązana do respektowania również praw mniejszości. Błąd w kalkulacjach politycznych Leszka Millera i Janusza Palikota okazał się wielbłądem. Start formacji lewicowych jako koalicja wyborcza oraz potknięcie się ich na podwyższonym progu wyborczym dał niespotykane zwycięstwo PiS-owi. Przewaga ta pozwoliła Jarosławowi Kaczyńskiemu na sformowanie jednopartyjnego rządu. Dodatkowo błyskotliwy w kampanii wyborczej Andrzej Duda zwyciężył leniwego strażnika żyrandola Komorowskiego. PiS sparaliżował Trybunał Konstytucyjny. Nawet ślepy obserwator polskiej sceny politycznej dostrzeże, że to ledwie wstęp do katodyktatury. Majstrowany nam Kaczystan ma być łudząco podobny do demokracji, zaś w praktyce realizować wizję zawłaszczania państwa przez partię rządzącą. Szykuje się nam – jak to określa prof. Jadwiga Staniszkis, przecież zwolenniczka PiS – „infantylna dyktatura”. Politykę PiS Staniszkis określa dość trafnie jako „antykomunistyczny bolszewizm”, czyli maksymalizację władzy. Będzie ona możliwa do realizacji jedynie w sytuacji deficytu wartości obywatelskich. Dlatego warto angażować się w życie publiczne. Działania pod szyldem Komitetu Obrony Demokracji, przy całym ich upolitycznieniu, jednak pobudzają obywatelskie spojrzenie na państwo. Struktury społeczeństwa obywatelskiego zamierza obecnie budować także Platforma Obywatelska. Przez lata obywatelska jedynie z nazwy. Jej kluby obywatelskie, początkowo w 16 miastach wojewódzkich, mają służyć „podnoszeniu kompetencji obywatelskich”. Mają być lepszą wersją klubów „Gazety Polskiej”. Sejmowy klub Kukiza chce „uspołecznić” parlament. Mają się w nim pojawić wolontariusze, a nawet zespoły „poselsko-obywatelskie”. Obie formacje nie kryją, że ta ich proobywatelskość ma posłużyć jako trampolina wyborcza. Może lewica też przypomni sobie o obywatelach… Demokracja jest zagrożona. Więc angażujmy się! Bo przecież państwo to my! My, naród… Kolumnę redaguje ANDRZEJ KROPEK [email protected] d 2009 roku zachodnie demokracje wdrażają ideę „otwartego rządu”. Ma to m.in. zwiększyć jawność działań władzy. Jednak w Polsce im bardziej rząd uważa się za otwarty, tym bardziej faktycznie jest zamknięty. i chętnie mówił o pokorze władzy oraz nadrzędnej woli obywateli. Po kilku tygodniach rządów pokora zniknęła już całkowicie. Wola obywateli też została inaczej zdefiniowana niż dotąd bywało w demokracji. Pełnoprawnymi obywatelami są już tylko ci spod sztandarów jedynie słusznej partii. Także ci z przy- przynajmniej na maksymalną jawność swoich działań. Powinno to zresztą być w ich własnym interesie. Skoro bowiem tak cudnie rządzą, a ich krytyka jest niesłuszna – to niech dadzą każdemu obywatelowi szansę sprawdzenia, jak się sprawy faktycznie mają! Podstawą demokratycznego państwa, podstawą społeczeń- Tytuł tego tekstu to nie jest oczekiwana przez niektórych informacja o końcu władzy formacji Jarosława Kaczyńskiego. To nawiązanie do wdrażanej w cywilizowanym świecie koncepcji zmian w funkcjonowaniu instytucji państwa. Chodzi o większą otwartość władzy, większą jawność jej działań. Dzięki Internetowi oraz technologiom cyfrowym można bez problemu zwiększyć „przejrzystość” rządów, a także zwiększyć udział obywateli w rządzeniu, dać im szansę współdecydowania. Wreszcie – co niezwykle istotne zwłaszcza w sytuacji jednopartyjnego rządu – umożliwić bieżącą, internetową kontrolę poczynań, w tym wydatków rządzących nami dygnitarzy. W kampanii wyborczej oraz w pierwszych dniach po wygranych wyborach PiS barwnie kościelnych organów i organizacji. Pozostali to ludzie „gorszego sortu”, których prawa obywatelskie nie muszą być respektowane, bo to tylko jakieś „lewicowe wynaturzenia”. Krytykujący PiS oczywiście nie mogą mieć nawet cienia racji. Przecież kamaryla Kaczyńskiego „naprawia państwo”, dzięki czemu możemy „powstać z kolan”. Ktoś trafnie zauważył, że jak się wstaje z kolan, trzeba uważać, aby nie walnąć się w głowę... Jeśli faktycznie Polska ma być państwem obywatelskim, rządzący powinni postawić stwa otwartego, jest jawność działań instytucji publicznych. Od wielu lat organizacje pozarządowe nie mogą doprosić się, aby urzędy i instytucje wydające publiczne (czyli nasze) pieniądze publikowały w Internecie rejestry zawieranych umów. Wciąż też mamy problem z uzyskaniem podstawowych informacji o działalności władz publicznych. Dostęp do informacji publicznej wciąż jest bardziej uroczystą fikcją niż realnym prawem. To może zapytajmy ponoć proobywatelski rząd PiS o podstawowe kwestie: Rząd zamknięty Kiedy będą dostępne publiczne rejestry umów? Kiedy każdy obywatel będzie mógł za pośrednictwem Internetu sprawdzić, ile i na co wydają ministerstwa, urzędy, instytucje, samorządy? Po co poniesiono takie, a nie inne wydatki i kto na tym zarobił? Przypomnijmy, że o taką jawność rejestrów umów upominał się m.in. nasz naczelny Roman Kotliński, kiedy był posłem. Kiedy będą dostępne w Internecie publiczne kalendarze spotkań ministrów, wojewodów, urzędników samorządowych? To wartościowa, źródłowa forma kontroli nad poczynaniami polityków. Także źródło wiedzy o działalności tych, którym wypłacane są wynagrodzenia z publicznych (czyli naszych) pieniędzy. Dodajmy tylko tyle, że jawność umów czy kalendarzy spotkań to oczywisty standard w cywilizowanych demokracjach. Panie Jarosławie Kaczyński, czy chce Pan otwartości w działaniach polskich władz publicznych? Czy może chce Pan, aby rząd został zamknięty? Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. F ilm „Historia Roja” to cukierkowy obraz powojennego antykomunistycznego podziemia. Kreuje „leśnych” na pomnikowych bohaterów. Pomija zbrodnie, jakich dokonywali. Tytułowy bohater Mieczysław „Rój” Dziemieszkiewicz urodził się 28 stycznia 1925 roku w Zagrobach (pow. Łomża). Był żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (formacje wojskowe tzw. obozu narodowego – red.). Dzisiejsza prawica chce z niego zrobić kogoś w rodzaju Robin Hooda. Jego żołnierze rabowali – jakże by inaczej – krwawych UB-eków. Zabijali także cywilów i okradali biedne chłopskie rodziny. Ale dla nacjonalistów były to czyny w imię tak zwanej „lepszej sprawy”. Obec- PRZEMILCZANA HISTORIA o częstotliwości, jak i o porze nadawania, a to wymiernie ograniczy dostępność filmu dla szerokiej widowni telewizyjnej. Drugą istotną wadą filmu w obecnym kształcie są konkretne wątpliwości prawne, a mianowicie niebezpieczeństwo, że film – będąc filmem opartym na faktach – części z tych faktów nie przedstawia, a interpretuje je, i to w sprzeczności z wiedzą historyków. To może naruszać interes osób przedstawionych w dziele, na co nadawca publiczny nie może sobie pozwolić” – tłumaczył Braun w 2011 roku. Jego decyzję skrytykowali wówczas m.in. Grzegorz Braun, Jan Olszewski, Ewa Stankiewicz i politycy PiS: Andrzej Jaworski, Elżbieta Kruk, Ryszard Bender, Zbigniew Girzyński, Jan Dziedziczak i Arkadiusz Mularczyk. nież swoich krajan, srogo karze. Był tzw. „żołnierzem wyklętym” i mordował, podobnie jak ich spora grupa, wydawał „wyroki”, kradł i plądrował. Z pewnością wiele osób powie, że zmuszała go do tego konspiracja i bezwzględny komunizm. Jednak nie wszyscy żyjący wówczas ludzie Po latach producenckich bojów o dofinansowanie w końcu dokończono „Historię Roja”. I dziś z pełną świadomością możemy powiedzieć, że obawy Juliusza Brauna o zakłamywanie historii były bardzo racjonalne. Jerzy Zalewski potwierdza, że „film w większości opowiada prawdziwe wydarzenia”. Wynika z tego, że w części fałszuje historyczną relację. Filmowe dialogi często przerywane są okrzykami żywcem wyjętymi z nacjonalistycznych manifestacji. Hasła: „Śmierć wrogom Ojczyzny”, „honor”, „Bóg”, „tu jest Polska” itd. powtarzane są bez przerwy. Cała historia jest niezwykle cukierkowa. O ile trudno tak nazwać obrazy, gdzie trup ściele się gęsto, to iście anielsko zbudowane postaci – już jak najbardziej. „Wyklęci” są bowiem w tym filmie do bólu katoliccy i patriotyczni. Wśród nich nie ma miejsca na rozterki. Wszystko jest albo czarne, albo białe. A czarnym w „Historii Roja” jest każdy rolnik, sołtys czy urzędnik, który nie trzyma z „wyklętymi”. A ci z kolei w swojej ksenofobicznej fiksacji nienawidzą wszystkiego, co obce. Czy tacy bohaterowie – fanatycy mogą być wzorem dla młodzieży? w imię walki z komuną robili to, co „Rój” i jego koledzy z NSZ i NZW. O tym, że nie był postacią krystaliczną, przekonała się ekipa filmowa, kręcąc kolejne sceny w okolicach zbrojnych działań Dziemieszkiewicza. „Gdy z dumą powiedzieliśmy okolicznym mieszkańcom, o jakim bohaterze robimy film, powiedzieli, że spalą nam zabudowania. Dla nich »Rój« był bandytą. Przychodził z lasu po najściach młodzieżówki socjalistycznej, która rozkułaczała ze zbiorów i żywca – on zabierał resztę. Kobiety natomiast trzeba było chować” – wspomina atmosferę wokół swojej pracy na planie Alek Wańkowski – rekwizytor. W licznych materiałach historycznych jest wiele czarnych kart z życiorysu „Roja”. Sporo z nich uważa się za komunistyczną propagandę. Na przykład doniesienia Mariana Kofmana, który pisał: „Nie drgnęła nawet ręka faszystom »Roja«, kiedy serią z automatu pozbawili życia 63-letniego uczciwego i spokojnego człowieka, zasłużonego wychowawcę i pedagoga”. Ale wiele, z pewnością autentycznych, historii nie przynosi mu chwały. Są także czołobitne relacje tak śmieszne, że aż groteskowe. Według jednej z nich na przykład w marcu 1949 roku pod Gostkowem 8 żołnierzy „Roja” stawiało opór grupie operacyjnej Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego liczącego… 984 żołnierzy! Dziemieszkiewicz poza strzelaniem lubował się w rozmaitych akcjach propagandowych. W sierpniu 1950 roku jego ludzie zatrzymali pociąg w Pomiechówku niedaleko Warszawy. Wszystkim pasażerom kazali wysiąść i wysłuchać antykomunistycznego przemówienia „Roja”. Po orędziu podróżni dostali propagandowe ulotki. Dla wzmocnienia przekazu swoich słów, na oczach pasażerów „Rój” zamordował czterech przypadkowych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Straży Ochrony Kolei. Bękarty wojny nie usprawiedliwia go portal nsz.pl, związany ze skrajną prawicą i narodowo-radykalną gazetą „Szczerbiec”. Według ich interpretacji Roj, „zaszczuty jak leśne zwierzę, nie stronił od przemocy, aby umrzeć godnie – z bronią w ręku”. I dalej: „Miejmy nadzieję, że taki polski Rambo czy nowy Andrzej Kmicic zdobędzie serca młodzieży. Bo czy romantyczna opowieść o walce i oddaniu może zostać pominięta milczeniem? W czasie, gdy na »idoli« wyrastają gnoje opluwające polskość i wiarę, trzeba budować mit kogoś z zupełnie innej »bajki«. Może zgodnie z życzeniem Jerzego Zalewskiego (reżyser „Historii Roja” – dop. red.) zastąpi na koszulkach lewackiego bandytę »Che«? Miejmy nadzieję!”. Urwany film Narodowcy musieli długo czekać na realizację swoich marzeń. „Historia Roja” miała bowiem spore problemy finansowe. Państwowy Instytut Sztuki Filmowej pierwotnie przyznał producentowi filmu 2,5 miliona złotych. Według PISF producent nie dotrzymał ustaleń umowy o dofinansowanie, więc dotację odebrano. Podobne zdanie na temat ekranizacji miał były prezes Telewizji Polskiej (pierwotny współproducent) Juliusz Braun. Z tego samego powodu wstrzymał przekazanie części funduszy na dokończenie filmu. „Film jest za długi, mimo że odstąpiliśmy od wyraźnie określonych w umowie 100 minut, godząc się na 120 (film ma ponad 130 minut – red.). Powyżej tego czasu film będzie znacznie trudniej emitować. Myślę tu zarówno Ideał czy bandyta? Ani prawdziwa, ani filmowa postać Mieczysława „Roja” Dziemieszkiewicza zdecydowanie nie nadaje się do tej roli. To młody chłopak (zginął w 1951 roku w wieku 26 lat), który tak naprawdę w wojnę tylko się bawi. Nie uznaje półśrodków, a wszystkich inaczej myślących, rów- Innym razem w miejscowości Gołotczyzna nieopodal Ciechanowa, po bardzo podobnej akcji i antykomunistycznej przemowie, „wyklęci” spotęgowali słowa swojego szefa, zabijając Mieczysława Piaskowskiego, pracownika Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Ciechanowie i członka PZPR, oraz oficera politycznego WP ppor. Czesława Pacała. W kwietniu 1950 roku Stanisław „Kaźmierczuk” Kakowski z bandy „Roja” zamordował małżeństwo Henryka i Jadwigę Smolińskich. Podejrzewał ich o informowanie organów bezpieczeństwa o miejscu pobytu grupy. To miała być zemsta za śmierć „Tygrysa”, „Brzozy”, „Huragana” i „Zapory”. Później okazało się, że Smolińscy byli niewinni, a za śmiercią kompanów „Roja” stał ktoś inny. Inną ofiarą tego bohatera prawicy był na przykład referent PUBP w Płońsku Józef Laskowski, członek PZPR. Z kolei w Chojnowie „Wyklęci” zniszczyli posterunek Milicji Obywatelskiej, zabijając funkcjonariusza Juliana Idzikowskiego, członka ORMO Stanisława Bakułę, kierownika Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” Stanisława A. oraz pracownika spółdzielni Władysława F. Ich winą poza pracą na państwowej posadzie było domniemane członkostwo w PZPR. Ludzie „Roja” zrabowali wówczas 1,3 miliona złotych. Kradzieże zresztą były dość częste. Banda Dziemieszkiewicza 24 lutego 1950 roku zarekwirowała sołtysom pieniądze z podatku w Przywilczu, Regiminie, Koziczynie, Miłoszewcu, Zembrzusie i Chojno- strona 13 wie. W sumie udało im się ukraść 293 tys. zł. Tych, którzy nie chcieli oddać pieniędzy, chłostali. Mord w imię Boże W historii „Roja” – zarówno tej prawdziwej, jak i filmowej – pojawia się postać Władysława Nasierowskiego, sekretarza Komitetu Gminnego PPR w gminie Sońsk. W prawicowych przekazach był to bezwzględny antyklerykał, który chciał burzyć kościoły i likwidować księży. W rzeczywistości Nasierowski nie zamordował żadnego księdza, a kościołów nie chciał niszczyć. Chciał tylko zamieniać je na muzea i teatry dla ukulturalnienia miejscowej ludności. Oddział „Roja” nie mógł znieść takiego „antychrysta” na kontrolowanych przez siebie terenach. 8 czerwca 1947 roku w Strusini patrol dowodzony przez Dziemieszkiewicza wykonał na Władysławie Nasierowskim „wyrok” śmierci. Mordowanie z pewnością musiało odbijać się na psychice podkomendnych „Roja”. Ze spadającym morale radził sobie poprzez wygłaszanie apeli przesiąkniętych nacjonalizmem religijnych. Mówił np.: „Koledzy, nie zrażajmy się tym, że giną co dnia najlepsi synowie ojczyzny. Nic to. Giną za wiarę i Polskę, a z krwi ich wyrośnie Wielka Chrześcijańska Polska tylko dla prawdziwych Polaków (…). Koledzy, każdy z was musi być dobrym żołnierzem, dowódcą i kolegą, bo gdy przyjdzie chwila, że zginie wasz dowódca, nie hamujcie pracy, a szerzcie Narodową Organizację jako apostołowie, głosząc słowo Boże wśród pogan”. Nie Biblia, a pistolet i bat były dla „Roja” najlepszymi krzewicielami wiary. Dziemieszkiewicz niewiernych widział wszędzie. Problem w tym, że nawet w kościołach. Poganinem był według niego każdy posiadający odmienne zdanie, inne poglądy albo ktoś, kto zrywał jego propagandowe ulotki. „Wyklęci” swoich wrogów przesłuchiwali osobiście. Po prowizorycznym śledztwie karę również wymierzali sami. Zabijali często zupełnie niewinnych ludzi albo takich, których jedyną winą była praca na rzecz państwa lub członkostwo w partii. „Historia Roja” to cel kinowych pielgrzymek szkolnych. Film przeznaczony jest dla widzów od lat 15, a więc będą go oglądać także gimnazjaliści. Nadzieja pozostaje zatem w polonistach, którzy po seansie przybliżą młodym ludziom całą, a nie tylko filmową prawdę. Uświadomią, że fanatyzm, zwłaszcza o podłożu religijnym, to wstęp do terroryzmu. A takie postawy i życiorysy na pomniki się nie nadają… ŁUKASZ LIPIŃSKI [email protected] strona 14 W ZGODZIE Z NATURĄ Azjatyckie męczarnie Z nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Prezes Rady Ministrów, Minister Rolnictwa, Główny Inspektor Weterynarii. przerażeniem przyjęliśmy informację o tym, że przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa w imieniu polskiego rządu zabiegają o wywóz żywych polskich koni i kurcząt jednodniowych do Japonii. Domagamy się natychmiastowego zaprzestania starań w tej sprawie! To pomysł skandaliczny i nieakceptowalny w dobie dążenia do likwidacji transportów długodystansowych! Takie transporty narażą zwierzęta na ogromne cierpienie, a także na urazy i śmierć w męczarniach. Obywatele UE zebrali ponad milion podpisów w sprawie zakazania transportu dłuższego niż 8 godzin. W samej Polsce organizacje społeczne zebrały ponad 500 tys. podpisów przeciwko transportom długodystansowym i na rzecz uznania koni za zwierzęta towarzyszące. Decyzja o eksporcie do Japonii byłaby pogwałceniem polskiej tradycji i woli zdecydowanej większości obywateli. Raporty ze śledztw wykazały, że służby nie radzą sobie z kontrolowaniem trwającego 2–3 doby transportu Szkodliwy azbest W 293 mazowieckich gminach (93 proc.) wykryto prawie milion ton azbestu, z czego aż 917 tys. ton wciąż czeka na unieszkodliwienie. Azbest to włóknisty minerał odporny na wysokie i niskie temperatury, działanie środków chemicznych, a przy tym o właściwościach termoizolacyjnych i dźwiękochłonnych. W Polsce był jednym z chętniej stosowanych surowców budowlanych. Niestety, obecnie z uwagi na jego rakotwórcze właściwości stał się materiałem niepożądanym, który trzeba jak najszybciej wyeliminować. Według innych szacunków na Mazowszu może być nawet 2 miliony ton azbestu. Najwięcej znajduje się w powiatach ostrołęckim (ponad 60 tys. ton), radomskim (ponad 56 tys. ton), mińskim (ponad 44 tys. ton), siedleckim (ponad 42 tys. ton), grójeckim (ponad 39 tys. ton) i ostrowskim (ponad 36 tys. ton). Jeśli chodzi o miasta, to najwięcej azbestu zlokalizowano oczywiście w Warszawie, gdzie do unieszkodliwienia pozostaje ponad 24 tys. ton. Na drugim miejscu plasuje się Płock (ponad 5 tys. ton). Najlepiej natomiast wypada Radom (ponad 1 tys. ton). z Polski na południe Włoch lub Francji. W tej sytuacji dopuszczenie do 30-dniowego transportu morskiego spowoduje gehennę, która pozostanie poza wszelką kontrolą – nie będzie możliwy żaden nadzór ze strony organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt. Lista zagrożeń wiążących się z około 4-tygodniowym transportem jest ogromna – agresja między zwierzętami, brak opieki weterynaryjnej, np. nad klaczami źrebnymi, śmierć zwierząt na oczach innych, brak możliwości zapewnienia odpowiedniej ilości pożywienia i wody dla zwierząt na czas transportu, narażenie ich na stres i urazy w czasie sztormów, wypadki statków, których rocznie odnotowuje się ponad 140! My nie prosimy – my błagamy o porzucenie tego absurdalnego pomysłu, który okryje hańbą władze naszego kraju i zgotuje zwierzętom prawdziwe piekło! Więcej na stronie www.ratujkonie.pl/petycja-japonia. Fundacja VIVA Akcja dla zwierząt Redakcja „Fakty i Mity” Mieszkańcy województwa posiadający wyroby zawierające azbest (klapy przeciwpożarowe, ciągi telekomunikacyjne, tablice rozdzielcze elektryczne, dachy, węzły ciepłownicze, obudowy klatki schodowej, przejścia kabli elektrycznych, przewodów ciepłowniczych i wentylacyjnych między stropami, zabezpieczenia elementów stropowych i ściennych strychów, piwnic, dróg ewakuacyjnych, konstrukcji stalowych) mogą starać się o dofinansowanie bądź pożyczki na jego usuwanie w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Na ten rok zarezerwowanych jest w sumie 5,5 miliona złotych. Azbest może się przyczynić do pylicy azbestowej i złośliwego nowotworu międzybłoniaka opłucnej. Polityczny pomór Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel zamierza wydać aż 12 milionów złotych na dofinansowania dla myśliwych, którzy według założeń resortu mieliby odstrzelić 40 tysięcy dzików. Ekolodzy alarmują, że plany ministerstwa mogą przyczynić się do znacznie szybszego rozprzestrzeniania wirusa ASF, czyli afrykańskiego pomoru świń. Wskutek realizacji odstrzału dojdzie do całkowitej eksterminacji dzików. Wybicie tych zwierząt może sprzyjać roznoszeniu wirusa, bowiem siedliska zwolnione przez zabite dziki będą zajmować kolejne zwierzęta – na przykład z Białorusi, gdzie szaleje ASF. „Ponieważ to podatnicy zapłacą za masową egzekucję dzików, życzylibyśmy sobie, aby decyzje podejmowane były na bazie racjonalnych i merytorycznych argumentów. Tymczasem resort nie zasięgnął nawet opinii naukowców” – mówi Sylwia Szczutkowska z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. Z badań przeprowadzonych na Białorusi wynika, że polowania na dziki i myśliwi biorący w nich udział są jedną z czterech głównych dróg przenoszenia ASF między dzikami a świniami hodowlanymi. Według raportu Komisji Europejskiej zintensyfikowanie zabijania dzików może powodować ich większą mobilność, ucieczki na duże odległości, co przyśpieszyłoby roznoszenie wirusa oraz adaptację zachowania, polegającą na rozrodzie kompensacyjnym, przyroście populacji oraz napływie dzików z terenów sąsiednich – alarmują ekolodzy z WWF. Toksyczne jaja Poziom toksycznych dioksyn w żywności pochodzącej z okolic o dużym zanieczyszczeniu powietrza przekracza dopuszczalne normy. Dioksyny powstają w pozaklasowych kotłach, w których pali się paliwem złej jakości oraz odpadami. Wydostają się one z dymem z kominów i wraz z zanieczyszczeniami opadają na ziemię. Na zlecenie Krakowskiego Alarmu Smogowego w Laboratorium Analiz Śladowych Politechniki Krakowskiej wykonano badania zawartości dioksyn oraz związków z pokrewnej grupy polichlorowanych bifenyli w żółtkach kurzych jaj. „Jaja pochodziły od kur z wolnego wybiegu hodowanych w kilku miejscowościach Małopolski i Śląska: Rabce, Rybniku, Żorach i Barwałdzie. Wybór miejscowości podyktowany był chęcią oceny zanieczyszczenia środowiska związkami z grupy dioksyn w bezpośrednim sąsiedztwie źródeł niskiej emisji. Skażenie gleby i roślinności w okolicy domostw może następować poprzez opadający z kominów, skażony dioksynami pył, ale również przez skażony popiół z palenisk. Należy pamiętać, że gleba pozostaje skażona dioksynami na wiele lat” – czytamy w komunikacie KAS. Dopuszczalna zawartość dioksyn w żywności, w tym w jajach kurzych, została określona w rozporządzeniu Komisji Europejskiej w 2011 roku i wyno- si 2,5 pg/g (pikogram dioksyn na gram tłuszczu). W przypadku jednego z czterech badanych jaj (Barwałd) stężenie dioksyn było równe maksymalnej dopuszczalnej wartości. W jajkach z Rybnika i Żor zawartość dioksyn przekroczyła dopuszczalną normę (2,7 pg/g). Natomiast w przypadku jajka z Rabki, ilość dioksyn przekraczała maksymalną dopuszczalną wartość prawie czterokrotnie (9,5 pg/g). „Jak wynika z badań, zawartość dioksyn w jajach z wolnego wybiegu przekroczyła wartości dopuszczalne. To bardzo zły sygnał. Przekroczenia te wynikają z procesów spalania, co oznacza, że to, co wylatuje z kominów, ma wpływ na to, co spożywane jest w codziennej diecie. Jest źle! Nie powinniśmy tego bagatelizować” – mówi prof. Adam Grochowalski, kierownik Laboratorium Analiz Śladowych Politechniki Krakowskiej. Istnieje duże ryzyko, że jedząc jaja z wolnego wybiegu, a także inne produkty lokalne, narażamy się na ponadnormatywne ilości toksycznych dioksyn. Odkładają się one w organizmie, negatywnie wpływając na zdrowie, a w przypadku ciąży także na zdrowie dzieci. Krakowski Alarm Smogowy podkreśla, że badane jaja pochodziły z tzw. hodowli przyzagrodowej, czyli od kur z wolnego wybiegu, hodowanych na własne potrzeby, lub ze sprzedaży na targach i bazarach. Nie pochodziły one z certyfikowanych hodowli, których wyroŁL by są dla nas bezpieczne. Źródła: mazovia.pl; wwf.pl; polskialarmsmogowy.pl Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. STREFA LAICKIEGO RODZICA strona 15 mienia mają odwagę przeciwstawiać się potężnej władzy większości religijnej. Niektórzy z nich przypłacili to torturami, więzieniem czy ucieczką ze swoich ojczyzn i żyją na wygnaniu z wyrokami śmierci, inni zapłacili za to ogromną dawką nerwów i zdrowia – mówi Sankari, zachęcając do udziału w tegorocznym święcie ateistów. Zwieńczeniem obchodów będzie przyznanie tytułu Ateisty Roku w kategorii krajowej i zagranicznej. Nagroda trafi do osoby, organizacji bądź instytucji, które mają szczególne osiągnięcia w zakresie promo- [email protected] L udzie niewierzący nie są w Polsce wytworem wyobraźni. Istnieją, a już 1–3 kwietnia – w ich święto – po raz trzeci odbędzie się w stolicy impreza, której patronują „Fakty i Mity”. Dni Ateizmu organizowane są przez Fundację im. Kazimierza Łyszczyńskiego oraz Stowarzyszenie Koalicja Ateistyczna. – Dziś jest to największe w Polsce i Europie unikatowe wydarzenie ateistyczne, które daje polskim ateistom i agnostykom okazję do wychodzenia z ukrycia, otwartego manifestowania swojego światopoglądu, poszerzenia wiedzy na tematy ateizmu oraz dyskusji i integracji z polskimi i zagranicznymi ateistami – podkreśla Nina Sankari, wiceprezeska fundacji. Marsz Ateistów wyruszy spod pomnika Kopernika na Krakowskim Przedmieściu, a skończy się na Rynku Starego Miasta, gdzie odbędzie się rekonstrukcja stracenia patrona ateistów*. Każdego roku w rolę XVII-wiecznego myśliciela wciela się inna osoba, która współcześnie doświadczyła dyskryminacji ze względu na swój ateistyczny światopogląd. Rok temu była to Grażyna Juszczyk (patrz zdjęcie), matematyczka z Krapkowic, która zdjęła krzyż w pokoju nauczycielskim. Musiała zmierzyć się nie tylko z ostracyzmem ze strony środowiska, ale również mobbingiem dyrekcji szkoły. Nie ugięła się i walczy w sądzie o realizację swojego prawa do wolności sumienia. Kto teraz będzie Łyszczyńskim – tego organizatorzy nie zdradzają. Zapowiadają za to bardzo bogaty program. – Każdego roku przyjeżdżają goście z zagranicy. Zgłaszają się sami, bo uważają to wydarzenie za tak atrakcyjne, że chcą je wspierać – mówi Nina Sankari. – W 2014 roku po raz pierwszy zaszczycili nas swoją obecnością Maryam Namazi, irańska działaczka na rzecz świeckości i praw człowieka, oraz Sanal Edamaruku, hinduski racjonalista, który wykrył fałszywy cud w kościele w Bombaju. Za to, że pokazał, iż to nie Jezus płacze krwawymi łzami, tylko pęknięta rura kanalizacyjna, musiał z Indii uciekać do Finlandii. Rok temu na panelu bioetycznym była już bardzo silna grupa zagranicznych gości. Także z Libanu, choć mieli ogromne problemy z wizami – dodaje Sankari. W tym roku zgłosiło się ponad 20 ateistów z różnych krajów. Wśród nich laureatka Międzynarodowej Nagrody Laickości Djemila Benhabib. To algierska działaczka feministyczna i laicka, która obecnie promuje książkę pt. „Po Charlie” – płomienne wezwanie do stawania w obronie zagrożonej świeckości. Namazi będzie miała krótkie wystąpienie na temat religii i wolnościowych aspiracji człowieka. Pokaże między innymi film dokumentalny o demonstracjach kobiet irańskich w 1979 roku przeciwko nakazowi noszenia chusty islamskiej. O papieżu Franciszku opowie natomiast Hugo Estrella, Argentyńczyk, który obecnie mieszka we Włoszech. Kim naprawdę jest Jorge Mario Bergoglio? – Estrella mieszkał w Argentynie w czasach, kiedy Bergoglio nie był jeszcze papieżem. Mogę zapewnić, że to nie będzie słodki obrazek, jaki próbuje się malować papieżowi Franciszkowi jako odnowicielowi Kościoła, ale z całą pewnością mniej lukrowany portret – mówi Nina Sankari. Wśród panelistów znajdą się także Waleed Al-Husseini, palestyński blogger, wolnomyśliciel i krytyk religii, więziony i torturowany za ateizm w Autonomii Palestyńskiej, obecnie na wygnaniu we Francji, gdzie założył Radę Eksmuzułmanów, oraz Sue Cox – ateistka, humanistka i działaczka na rzecz świeckości, założycielka Survivors Voice Europe – organizacji skupiającej osoby, które były wykorzystywane seksualnie przez Kościół. Z kolei o wpływie religii na sytuację kobiet i strategiach działania na rzecz jej poprawy będą rozmawiać przedstawicielki organizacji feministycznych z Polski i z zagranicy (m.in. Francji, Włoch, Węgier, Szwecji, Kanady czy Tunezji). – Sobotni „Panel sławnych bluźnierców i apostatów” tuż po Marszu Ateistów będzie poświęcony obronie wolności sumienia, słowa i wyznania. *Kazimierz Łyszczyński 327 lat temu zginął męczeńską śmiercią na Rynku Starego Miasta w Warszawie za napisanie pierwszego polskiego traktatu ateistycznego „De non existentia Dei” (O nieistnieniu Boga). Upamiętnianie okrutnej egzekucji dokonanej na pierwszym wybitnym polskim ateiście zadaje kłam twierdzeniom o tym, że ateizm został do Polski przyniesiony na bagnetach Armii Czerwonej. Francuzi mają swojego Chevaliera de la Barre, Włosi – Giordana Bruna, a polscy ateiści mogą poszczycić się wielkim Polakiem, który ponad trzy wieki temu stwierdził: „Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka (...). Bóg nie jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tylko w umyśle”. Fot. Aleksandra Przybylska-Kursa Ateizm w centrum Bluźnierstwo, ten relikt średniowiecza, który zdawał się w XX wieku odchodzić w niepamięć, wraca dziś ze zdwojoną siłą. Szczególnie w krajach islamu, gdzie apostaci są więzieni, torturowani i zabijani. W Polsce ateiści są narażeni na dyskryminację, ostracyzm, czasem i poważniejsze nieprzyjemności. W tym roku minęła pierwsza rocznica bestialskiego zamachu islamistów na redakcję „Charlie Hebdo”, który to zamach miał symbolicznie zabić wolność krytykowania religii. Zapraszamy na panel z udziałem wyjątkowych ludzi, którzy w obronie wolności su- wania światopoglądu ateistycznego i wolności od religii, przeciwdziałania dyskryminacji na tle światopoglądowym oraz integracji polskiego i międzynarodowego ruchu ateistycznego. Dotąd tytuł ten odebrali prof. Jan Hartman i Jerzy Urban. Wśród tegorocznych nominowanych znaleźli się: wspomniana wyżej Grażyna Juszczyk, dziennikarka „FiM” Agnieszka Abémonti-Świrniak i działaczka na rzecz świeckości oraz praw kobiet – Małgorzata Diana Marenin. WIKTORIA ZIMIŃSKA Program Dni Ateizmu 2016 Piątek, 1 kwietnia Warszawa, ul. Sapieżyńska 10a. Fundacja im. Stefana Batorego – sala konferencyjna im. Jerzego Turowicza Godz. 19 – wieczór filmowy „Religie a demokracja i wolnościowe aspiracje człowieka. Niedokończone rewolucje”. Pokaz filmu dokumentalnego produkcji Belgijskiej „Czy można nie wierzyć?” oraz dyskusja panelowa „Nauka a Religia, Wiara a Rozum”. Godz. 20.15 – wystąpienie honorowego gościa wieczoru Nadii El-Fani, tunezyjskiej reżyserki specjalizującej się w filmach dokumentalnych. Godz. 20.30 – wystąpienie Maryam Namazie. Godz. 20.50 – projekcja filmu Nadii El-Fani „No harm done” – o podwójnej walce: z rakiem toczącym jej ciało i islamizmem, który toczy kraje muzułmanów. Warszawa, ul. Chmielna 9 (aula na I piętrze) Godz. 16 – otwarcie Dni Ateizmu. Godz. 16.45 – Przesłanie biskupów a statystyki Kościoła. O liczeniu wiernych opowiedzą redaktorzy portalu Świecka Polska. Godz. 17.30 – debata publiczna „Lewica a Kościół” z udziałem m.in. prof. Joanny Senyszyn, Piotra Ikonowicza, Piotra Szumlewicza. Godz. 19.30 – pokaz filmu Konrada Szołajskiego „Walka z szatanem”. Po projekcji spotkanie z reżyserem. Sobota, 2 kwietnia Godz. 12 – Marsz Ateistów i rekonstrukcja historycznej kaźni Kazimierza Łyszczyńskiego. Warszawa, ul. Sapieżyńska 10a. Fundacja im. Stefana Batorego – sala konferencyjna im. Jerzego Turowicza Godz. 15 – panel „Znani apostaci i bluźniercy w obronie wolności”. Wśród gości m.in. Waleed El-Husseini, Djemila Benhabib, Sanal Edamaruku, Grażyna Juszczyk. Godz. 17 – debata „Na rzecz wolności od religii”. Paneliści – Sue Cox, Gauthier Ngumbu i Micheline Claes – podzielą się swoimi doświadczeniami z działalności na rzecz wolności od religii w swoich krajach. Warszawa, ul. Chmielna 9 (aula na I piętrze) Godz. 15 – debata publiczna „Chrześcijaństwo, islam, ateizm – granice dialogu, granice demokracji”. Godz. 17.45 – wykład „Ewolucjonizm kontra kreacjonizm – amerykańskie wojny kulturowe”. Godz. 20 – bankiet ateistyczny (restauracja Rozdroże, al. Ujazdowskie 6). Ogłoszenie wyników konkursu „Ateista Roku” w kategorii krajowej i zagranicznej oraz wręczenie nagród. Niedziela, 3 kwietnia Fundacja Feminoteka, ul. Mokotowska 29a Godz. 11 – panel „Religie a sytuacja kobiet”. Godz. 11.45 – panel „Świeckość i wolność od religii na rzecz praw kobiet i równouprawnienia”. strona 16 POLSKA PARAFIALNA nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Kasa do wyrwania P rzez ponad 20 lat działalności tzw. Komisji Majątkowej Kościół chapnął 65 tys. ha ziemi, liczne budynki oraz 143 mln złotych w gotówce. Po rozwiązaniu Komisji walka o kasę przeniosła się do sądów. Od 1989 roku działała tzw. Komisja Majątkowa, która w połowie składała się z urzędników, a w połowie z przedstawicieli Kościoła. Przed nią kościelnym podmiotom było dość łatwo wyrwać kasę. Według końcowego sprawozdania Komisji przekazała ona podmiotom kościelnym ponad 143 mln zł. Oprócz tego pół tysiąca nieruchomości wartych co najmniej 5 miliardów złotych. Sprawozdanie Komisji wskazuje 66 tys. hektarów przekazanej Kościołowi ziemi. Jest w tym poważna nieścisłość, bo z danych Agencji Nieruchomości Rolnych oraz Lasów Państwowych wynika, że przekazały one na podstawie decyzji Komisji aż 80 tys. ha. Zaginęło więc gdzieś 14 tys. hektarów. Dziwne... Po rozwiązaniu Komisji stronie kościelnej pozostały sądy. Termin składania pozwów upłynął 31 lipca 2011 r. Wartość roszczeń wynosiła wtedy co najmniej 612 mln złotych. Sądy nie są już jednak tak szczodre jak Komisja, więc część pozwów oddalają jako bezzasadne. Na przykład warszawski sąd okręgowy oddalił pozew zakonu franciszkanów konwentualnych, który domagał się od władz Warszawy zwrotu 6657 mkw. działki lub 28 mln zł odszkodowania z odsetkami. Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił z kolei powództwo parafii św. Rocha w Osieku, która od starosty starogardzkiego, gdańskiej Komendy Wojewódzkiej Policji oraz oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych domagała się zwrotu nieruchomości o pow. 0,27 ha i 15,54 ha o wartości 950 tys. zł. Parafia św. Wawrzyńca z Gryźlin wystąpiła przeciwko gminie Stawiguda i Skarbowi Państwa o zwrot gruntów o powierzchni 1,4697 ha lub zapłatę 500 tys. zł za wywłaszczenie. Prawomocnym wyrokiem S powiedź to katolicka instytucja, której nie powstydziłby się żaden stalinowski reżim. Księża pomagają wiernym w skuteczniejszym oskarżaniu samych siebie przed tym jednoosobowym trybunałem... Ksiądz spowiednik „nie jest Duchem Świętym i nie prześwietli rentgenem penitenta”, dlatego penitent sam się powinien oskarżyć i policzyć swoje grzechy – głosi instrukcja dla spowiadających się, obowiązująca w parafii pw. Chrystusa Króla w Rawiczu. Żeby się owieczki w rachunkach nie pogubiły, parafia przygotowała ściągawkę z grzechów, które należy w konfesjonale wyznawać szczerze i z poczuciem winy. Wśród nich znalazły się m.in.: Współżyłem seksualnie z drugą osobą (ile razy?); Popełniałem inne uczynki nieczyste z inną osobą; Popełniłem grzech nieczysty z samym sobą: samogwałt, masturbacja, onanizm (ile razy?); Popełniłem grzech nieczysty z osobą tej samej płci: homoseksualizm, miłość lesbijska (ile razy?); Nie dochowałem wierności małżeńskiej, zdradziłem żonę, męża (ile razy?); Działałem w organizacjach przestępczych, mafijnych, wymuszałem okup, korzyści majątkowe; Nie byłem wielkoduszny i ofiarny w materialnym wspieraniu działalności ewangelizacyjnej, charytatywnej oraz utrzymaniu instytucji kościelnych, seminarium duchownego, uczelni katolickich... Nie mniej skrupulatni i dociekliwi są spowiednicy w wielu innych parafiach. Czy nadużywałem praw małżeńskich przez stosunki Sąd Okręgowy w Olsztynie powództwo oddalił. W uzasadnieniu sąd wskazał, że proboszcz nie wykazał, aby parafii kiedykolwiek przysługiwało prawo własności tej nieruchomości. Nie miał też upoważnienia biskupa do wytoczenia powództwa. Dzięki takim wyrokom suma kościelnych roszczeń stopniała do 526 mln złotych (por. „FiM” 18/2015). Nie wszyscy jednak odchodzą z kwitkiem. Dobrą passę mieli przedstawiciele wielkopolskich parafii, których spra- Abp Stanisław Gądecki wy rozpatrywał Sąd 2 mln 342 tys. zł odszkodowania Apelacyjny w Poznaniu. Na mocy za 44 hektary utracone pod koniec trzech prawomocnych już wyroków lat 50. ubiegłego wieku dostała paSkarb Państwa wpłaci do kościelnej rafia Oczyszczenia Najświętszej kiesy ponad 6,9 miliona złotych. przerywane, środki poronne, antykoncepcyjne? Ile razy? (kapucyni z klasztoru w Warszawie); Czy angażowałem się w przedłużone, intensywne pocałunki lub pieszczoty?; Czy wykonywałem akt małżeński w niewłaściwy sposób, bez otwarcia się na nowe życie? (parafia pw. św. Ducha w Śremie); Czy popełniłem grzech nieskromny sam lub z innymi? Ile razy? Z kim?; Czy namawiałem innych do grzechów nieskromnych? Ile razy? Kogo? (parafia pw. św. Józefa w Gniewinie); Czy nie popierasz lub stosujesz antykoncepcję?; Czy nie korzystasz z pornografii czy innych seksualnych usług (agencje Czy stosowałam(łem) środki antykoncepcyjne lub stosunki przerywane?; Czy zgrzeszyłam(łem) przeciw wierności małżeńskiej, wybierając sztuczną inseminację lub sztuczne zapłodnienie i uniemożliwiając tym samym stanie się ojcem i matką wyłącznie dzięki sobie?; Czy popełniłam(łem) grzechy przeciw godności małżeństwa: cudzołóstwa, rozwodu, poligamii, kazirodztwa, konkubinatu, aktów seksualnych przed zawarciem małżeństwa lub poza małżeństwem? (parafia pw. św. Józefa w Obornikach). W celu należytego wyspowiadania się parafia pw. św. Bartłomieja w Gliwicach na- kazuje penitentom unikać ogólników typu „zgrzeszyłem przeciw 1, 4 i 9 przykazaniu” czy też „spowiadam się z grzechu lenistwa i gniewu”. Należy wyrażać się precyzyjnie i opisywać konkretne sytuacje tak, aby spowiednik dokładnie wiedział, o co chodzi – brzmią wytyczne – i nie ukrywać grzechów poprzez używanie różnych zawoalowanych określeń. Zamiast podpowiedzi, z czego konkretnie wierni mają obowiązek się wyspowiadać, gliwicka parafia na swojej stronie internetowej – dla odmiany – wylicza, z czego nie powinni się spowiadać. Spowiedź nie jest formą psychoterapii, egzorcyzmu, wymazywania negatywnych wspomnień czy też udzielania życiowych rad – [email protected] informuje. Najlepiej zatem nie spowiadać się zbyt często i nie za długo. Wystarczy 5 minut. Nie należy spowiadać się z tego, co robi się dobrze i których przykazań przestrzega, ani z tego, że generalnie jest się dobrym człowiekiem, z trudnych sytuacji życiowych, szukając pocieszenia i recepty na problemy, z wątpliwości w wierze, z pokus, złych i nieczystych myśli, wyobrażeń, wspomnień, uczuć, emocji, jeżeli im się nie uległo. Z żadnych spraw, wydarzeń, stanów i czynów, kiedy nie miało się świadomości, że popełnia się zło, z cierpień i problemów, które przysparzają inni, z grzechów męża, ojca, brata, koleżanki, ani z tego, co się śniło. Osoby dorosłe nie spowiadają się również z picia alkoholu, jeśli go nie nadużywają i pod jego wpływem nie popełnili jakiegoś grzechu. Co ciekawe, nie trzeba się nawet spowiadać z tego, iż grzesząc, „myśleliśmy w sposób wyrachowany, że pójdziemy potem do spowiedzi i Bóg nam ten grzech przebaczy”. Niechby jednak spowiadający się tylko nagrywał swoją własną spowiedź – ostrzega parafia pw. św. Bartłomieja w Gliwicach – wówczas automatycznie popada w ekskomunikę i najcięższą karę, jaką jest wyłączenie z Kościoła. Tajemnica spowiedzi jest najwyższej wagi, dlatego, jeśli penitent rozpowszechnia w dowolny sposób w środkach masowego przekazu to, co było mówione na spowiedzi przez spowiednika lub przez niego samego, bezwzględnie popada w ekskomunikę. A.K. Dobrze wyspowiadani towarzyskie, niemoralne kontakty w Internecie, filmy i obrazy o treści erotycznej)?; Czy nie uprawiałeś samogwałtu? (parafia pw. NSPJ w Krakowie); Jak patrzę na płeć przeciwną?; Czy nie cudzołożę wzrokiem lub myślą?; Czy mój osobisty stosunek do własnej płci jest pozytywny?; Czy jako mężczyzna staram się być mężczyzną, a jako kobieta kobietą?; Czy unikaliśmy potomstwa w sposób grzeszny?; Czy nie dochodzi do pettingu (pieszczot partnerskich z masturbacją)?; Czy bezpodstawnie podejrzewałem współmałżonkę o zdradę małżeńską? (parafia pw. świętych Piotra i Pawła w Rąbiniu). Czy pożądałam(łem) drugiej osoby?; Czy podglądałam(łem) życie seksualne innych?; Marii Panny w miejscowości Starygród. O 400 tysięcy złotych więcej dostanie proboszcz parafii św. Wojciecha w Kobiernie. Za grunty, które parafia straciła w 1958 roku, chciał 3 miliony złotych. Sąd dopatrzył się jednak, że 22 lata temu Komisja Majątkowa oddała parafii 10 hektarów, których wartość to 391 tys. zł. Po odliczeniu tego prezentu parafia zainkasowała 2 mln 699 tys. zł wraz z odsetkami. Listę wygranych zamyka parafia w Bukownicy, która za 50 hektarów utraconych w PRL gruntów dostanie 1,86 miliona złotych. To nie koniec. W poznańskim sądzie okręgowym znajduje się jeszcze ponad 30 pozwów. Parafie z archidiecezji zarządzanej przez biskupa Stanisława Gądeckiego domagają się łącznie 150 686 111 zł odszkodowania za mienie utracone w PRL. Wśród nich m.in. parafia Ścięcia św. Jana Chrzciciela, która chce teren, na którym znajduje się poligon wojskowy w Biedrusku. Proboszcz chętnie weźmie w zamian 5 mln zł. Parafia Matki Boskiej Częstochowskiej chce na własność grunty, na których znajduje się poznańskie osiedle Łokietka. Pewne też nie pogardzi dużą kasą zamiast gruntów. JULIA STACHURSKA SEKRETY SEMINARIÓW Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. strona 17 Kleryk potrzebny na gwałt O jednym takim, co nie został księdzem. W formowaniu do kapłaństwa nie potrafił pogodzić teorii z praktyką... Do seminariów trafiają ludzie z powołaniem – do różnych rzeczy... Jedni odczuwają chęć służenia Bogu i ludziom. Innych pociąga zarabianie pieniędzy. Jeszcze inni widzą w stanie kapłańskim szansę na zaspokajanie swoich wybujałych potrzeb seksualnych. Ci z dobrymi intencjami często padają ofiarą nieuczciwych. Taki obraz seminaryjnej rzeczywistości wyłania się z opowieści Patryka Lemke, 24-latka, który w 2012 r. przekroczył próg Wyższego Seminarium Duchownego diecezji elbląskiej. Dziś byłby na czwartym roku, chodziłby już w sutannie. Ale nie chodzi. W świeckim stroju ima się różnych zajęć, żeby mieć na życie. Szkołę dla przyszłych księży opuścił w atmosferze skandalu. Od komży do sutanny Patryk przebył modelową drogę „od ministranta do kleryka”. Od najmłodszych lat pobożny, zaangażowany w życie parafialne. Jego babcia miała klucze do kościoła w Nowym Targu. Patryk mógł więc do woli przebywać w świątyni, nawet po wyrzuceniu z seminarium. Niedawno proboszcz zabrał klucze. Patryk twierdzi, że po interwencji biskupa. Niedoszły ksiądz pozwolił się bowiem sfotografować w kościele na potrzeby jednej z gazet. Wróćmy jednak do historii. Patryk od dziecka chciał być księdzem, nie stronił jednak od dziewcząt. Po ukończeniu technikum w Sztumie złożył papiery do seminarium. Wtedy pojawił się kłopot – oblany egzamin z matematyki. Do Elbląga przyjechał 13 września 2012 r., tego samego dnia ogłoszono wyniki egzaminów poprawkowych. Zdał. Do dziś uważa, że to znak od Boga, że ma zostać księdzem. „Nie jest to tylko zwykła uczelnia wyższa” – czytamy na stronie internetowej elbląskiego WSD. Kleryk Lemke szybko przekonał się o prawdziwości tego stwierdzenia. Młodzi mężczyźni żyją wedle wyznaczonych reguł i pod ścisłą kontrolą przełożonych. Patryko- wi się nawet to podobało, bo poznał meandry filozofii i teologii, wcześniej mu obce, oraz uczył się języków. Nie podobało mu się natomiast zachowanie niektórych kolegów – mniej lub bardziej demonstracyjne zachęty do relacji seksualnych. Co bardziej napaleni podczas przekazywania „znaku pokoju” smyrają palcem wskazującym wnętrze dłoni kolegi, uśmiechając się przy tym znacząco. Zdarza się podglądanie pod prysznicem. Patryk podglądaczy polewał zimną wodą. W mniej dostępnych zakamarkach budynku uczelni można natknąć się na pary przytulających się kleryków. Patryk nie mógł tego pojąć. Z biegiem czasu widział i doświadczał coraz więcej. Był jednak zdeterminowany – chciał zostać księdzem i uznał, że nie przeszkodzą mu w tym niezgodne z kościelnymi normami zachowania kolegów. o tę zażyłość wręcz zazdrośni, jak chłopak o dziewczynę. Ja nasze relacje ciągle traktowałem tylko jako koleżeńskie. Marek zaprosił mnie w końcu na kolację z okazji drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia. Przyjąłem to zaproszenie – relacjonuje Patryk. W prezencie otrzymał od Marka książkę „Wprowadzenie w chrześcijaństwo” kardynała Josepha Ratzingera, obecnie emerytowanego papieża. Jak się okazało, Marek chciał przy okazji wprowadzić młodszego kolegę w tajemnice swojej alkowy: – Na kolacji była – oprócz mnie – jego matka i siostra oraz czwórka przyjaciół z liceum. Mój starszy kolega tak obrzydliwe, że porzygałem się w łóżko. W dodatku wszystko to zrobił w niebieskiej koszuli z koloratką! Rano kazałem mu, żeby natychmiast odwiózł mnie do domu. Relegowany Po powrocie do seminarium Patryk nie odnowił kontaktu z Markiem. Zaczął go unikać. Rodziło to kolejne plotki wśród seminaryjnej braci, ale Patryk starał się je ignorować. Długo męczył się ze swoim problemem, w końcu zwierzył się kolegom – nie byli zaskoczeni. Spowiednik poradził mu, by powiedział wszystko rektorowi. Lemke nie mógł Procesja rezurekcyjna – pierwszy z prawej Patryk Lemke Kolacja z „deserem” Największą przeszkodą na drodze do kapłaństwa okazał się Marek*, o dwa lata starszy kolega z seminarium. Dziś Marek jest już diakonem, a w przyszłym roku przyjmie święcenia kapłańskie. Patryk czeka zaś na odpowiedź prokuratury, do której złożył zawiadomienie o popełnieniu przez Marka przestępstwa z art. 197 par. 2 kk: „Jeżeli sprawca, w sposób określony w § 1 (przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem – red.), doprowadza inną osobę do poddania się innej czynności seksualnej albo wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”. Marek to inteligentny i zdolny kleryk. Patryk poznał go jeszcze przed wstąpieniem do seminarium – na tzw. rekolekcjach powołaniowych. Gdy Patryk rozpoczął naukę w WSD, właśnie Marek okazywał mu specjalne względy. – Zapraszał mnie do restauracji, płacił za posiłki. Zostawiał mi karteczki z zaproszeniami na herbatę do jego pokoju, patrzył głęboko w oczy. Nawet pomarańcze podawał mi tak, żeby dotknąć przy okazji moich dłoni. Inni klerycy byli nie żałował gościom wódki. Gdy jego znajomi już wychodzili, próbował się przystawiać do swojej koleżanki, ale ona odtrąciła jego zaloty. Mnie to oburzyło – takie zachowanie nie przystoi przecież przyszłemu kapłanowi! Najgorsze dla mnie zaczęło się jednak, gdy goście opuścili dom Marka. Zaczął kleić się do mnie: próbował przytulać, całować, wpychać język do ust. Kazałem mu się uspokoić. Potem Marek zaczął sprzątać po kolacji, a ja poszedłem spać do przygotowanego dla mnie pokoju gościnnego. Już zasypiałem, gdy wszedł do pokoju. Bezceremonialnie podszedł do mojego łóżka, odchylił kołdrę, potem moje majtki i zaczął nachalnie dotykać mojego penisa. Odepchnąłem go, on wciąż mnie łapał za krocze, aż po krótkiej szarpaninie odpuścił i uciekł do swojego pokoju. Było to dla mnie patrzeć, jak ten, który go skrzywdził, piął się po szczeblach seminaryjnej kariery: zostawał prezesem kolejnych kół kleryckich, redaktorem wydawanej przez alumnów gazety, wreszcie seniorem (opiekunem) kleryków wbrew ich woli, z decyzji rektora. W końcu w dobrej wierze udał się na pogawędkę z przełożonym seminarium. Opowiedział mu całą sytuację. Ksiądz rektor Grzegorz Puchalski uważnie wysłuchał opowieści, po czym zapowiedział, że zbada sprawę. „Jeśli to będzie prawda, podziękujemy Markowi, jeśli nie, to tobie” – usłyszał Lemke. Po dziewięciu dniach Patryk, który szedł akurat na kolokwium z łaciny, został wezwany do rektora. Ksiądz Puchalski kazał mu się spakować i wyjechać z seminarium. Bez uzasadnienia, z dnia na dzień, Patryk w trakcie roku aka- demickiego został wyrzucony ze szkoły. Miał jednak ciągle nadzieję dokończyć seminarium i zostać księdzem. Krótko studiował teologię jako świecki w Olsztynie. Nie wyrabiał finansowo. Wyjechał na pewien czas do Anglii, gdzie mieszka jego mama. Popracował tam i wrócił. Próbował dostać się do seminariów w Olsztynie, Gnieźnie, i dwóch w Warszawie. Bezskutecznie. Uważa, że na decyzji rektorów zaważyła opinia władz elbląskiego seminarium. Te zaś sugerują, że Patryk może mieć problemy psychiczne. Chłopak przebadał się na własną rękę i dysponuje zaświadczeniem od lekarza specjalisty, że nie stwierdzono u niego żadnych zaburzeń. Na stronie internetowej diecezji elbląskiej zamieszczono następujące oświadczenie: „Wyższe Seminarium Duchowne w Elblągu dowiedziało się z mediów, że do prokuratury zostało złożone zawiadomienie o możliwości popełnienia poza uczelnią w roku 2012 czynu molestowania seksualnego na 20-letnim studencie przez jego 22-letniego kolegę. Oficjalnie Seminarium nie zostało poinformowane o takim dochodzeniu ani nikt z uczelni nie był w tej sprawie przesłuchiwany. W listopadzie 2013 r. student zagrożony wydaleniem z powodu łamania regulaminu przedstawił władzom WSD zarzut przeciw koledze o czyn karalny, który miał mieć miejsce poza seminarium w grudniu 2012 r. Po zbadaniu sprawy oskarżenie okazało się bezpodstawne. Seminarium zależy na wyjaśnieniu sprawy, a organy państwowe dysponują stosownymi środkami do stwierdzenia, czy doszło do przestępstwa”. Patryk Lemke zapewnia, że nie chodzi mu o żadną zemstę czy odszkodowanie, a o zwykłą sprawiedliwość. Ma żal do władz seminarium o to, jak został potraktowany. Nie mógł liczyć na żadną pomoc ze strony władz kościelnych oraz duchownych. Radą i wsparciem służyli mu tylko ci, którzy zrzucili sutannę – także dlatego, że zetknęli się z problemem molestowania. Patryk ciągle ma nadzieję, że w końcu zostanie księdzem. Przygotowuje list do papieża Franciszka. Podkreśla, że mówi o wszystkim pod nazwiskiem, bo nadużycia trzeba piętnować. A także po to, aby ci, którzy wybierają się do seminarium, zdawali sobie sprawę, w co się pakują... PIOTR CZERWIŃSKI [email protected] *Imię zostało zmienione. strona 18 NASZE PORTFELE Proste podatki R ząd chce uprościć system podatkowy i scentralizować administrację fiskalną. Podatnikom nie będzie jednak łatwo – może być drożej, a fiskus dostanie więcej władzy… Bez ironii – uproszczenie podatków można uznać za dobrą zmianę. Oczywiście tylko wtedy, gdy zapowiadane uproszczenie ich nie skomplikuje. Czy tak będzie – dopiero się okaże. Pisaliśmy o szykowanej przez rząd rewolucji fiskalnej, w tym planach utworzenia Krajowej Administracji Podatkowej („FiM” 4/2016). PiS-owski rząd chce także zmiany w płaceniu podatku dochodowego od osób fizycznych. Zamiast płacenia PIT oraz odrębnie składek: na ZUS i na NFZ – ma być tylko jedna danina. Po jej zapłaceniu fiskus sam je podzieli pomiędzy właściwe instytucje. Ten jednolity podatek uwiódł więc planujących zmiany swą prostotą. Łatwiej go obliczyć, a poborem mogłyby się zajmować tylko skarbówki. To oznacza dla państwa mniejsze koszty. Tylko likwidacja odrębnej składki ZUS-owskiej dałaby rocznie około 130 mln zł oszczędności. To także większa swoboda fiskalna oraz mniej pracy dla ZUS i NFZ, a także ułatwienie w kształtowaniu ich budżetów, które nie byłyby sztywno związane z wpływami ze składek. W tej pięknej wizji jest jednak nie tylko jeden haczyk! Jednolity podatek od osób fizycznych, który zawiera w sobie jeszcze dotychczasowe składki, wymaga jednolitej podstawy opodatkowania i tzw. ozusowania. Obecnie wielkość składki ZUS-owskiej zależy od rodzaju działalności. Planowana jedna składka ZUS „wszy- ta” w podatek oznacza, że niektórym ta składka wzrośnie. Będą więc musieli zapłacić państwu więcej. A to bynajmniej nie koniec niemiłych wiadomości. Jednolity podatek dla nas, podatników, oznaczałby również utratę istotnych praw. PiS rozważa nawet… likwidację kwoty wolnej od podatku! Pod koniec ubiegłego roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że obecny poziom kwoty wolnej od podatku (3091 zł) jest zbyt niski. Państwo powinno pobierać daniny tylko od tego obywatela, który ma dochody przynajmniej na poziomie minimum socjalnego. Według danych Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych w grudniu 2015 r. wynosiło ono średnio od około 890 do ok. 1078 na osobę (w zależności od rodzaju gospodarstwa). Z wyroku Trybunału wynikało jednakże, że niekonstytucyjna jest wyrażona w przepisach zasada pobierania podatku od osób niezamożnych. Nie Jest szansa na zmniejszenie bezrobocia, a nawet wzrost wynagrodzenia. 36 proc. pracodawców deklaruje zwiększenie zatrudnienia. 30 proc. firm planuje wzrost płac pracowniczych. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapowiada likwidację „za kilka miesięcy” Narodowego Funduszu Zdrowia. Jego kompetencje w województwach mają przejąć wojewodowie. U r z ą d O c h r o n y Ko n k u r e n c j i i Konsumentów ostrzega przed Telefonią Polską Razem. Jej przedstawicie- oznacza to, że kwota wolna od podatku musi być wskazana ustawowo. Wystarczy, jeśli pierwszy próg podatkowy nie będzie ustawiony zbyt nisko. W wywiadzie kilka dni temu premier Beata Szydło przyznała, że PiS może zlikwidować kwotę wolną od podatku… Co z obietnicą wyborczą prezydenta Andrzeja Dudy? Obiecywał przecież podwyższenie kwoty wolnej do 8 tys. złotych?! Zdaniem premier Szydło nie ma żadnego problemu, bo przecież… „Andrzej Duda wywiązał się ze swojej obietnicy wyborczej”. Uważa ona, że spełnieniem tejże obietnicy jest… skierowanie przez prezydenta do Sejmu projektu ustawy, którą parlament zlekceważył! W taki sposób PiS jest w stanie zrealizować wszystkie swoje obietnice wyborcze w jeden dzień. Wszak do laski mar- i le wprowadzają konsumentów w błąd, podszywając się pod dotychczaso wych operatorów telekomunikacyjnych oraz uniemożliwiają zapoznanie się z umową. Dyrektor Izby Skarbowej w Bydgoszczy uznał w interpretacji podatkowej (nr ITPB2/4511–1081/15/AB), że nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Każdemu po równo i bez odwołania – to zasada, którą niektórzy politycy PiS chcieliby wprowadzić w systemie emerytalnym oraz zdrowotnym. Jej ziszczeniem byłaby tzw. emerytura obywatelska, czyli jednakowa dla każdego. W sektorze zdrowia byłoby to takie same dla wszystkich tzw. zdefiniowane świadczenie. Czyli podstawowy koszyk bezpłatnych świadczeń medycznych. Nawet bez weryfikowania, czy opłaca składkę NFZ. Takie etatystyczne ciągoty PiS mają jedną wadę – odbierają ludziom motywację do pracy. Po co się wysilać, skoro wszyscy mają mieć „po równo”? W planach uproszczenia podatków jest też pozytywny sygnał. Rząd chciałby zmian w stawkach VAT. Zamiast obecnych stawek 5, 8 i 23 proc. miałyby być wprowadzone tylko dwie: 5 i 20 proc. To byłaby naprawdę dobra zmiana, bowiem chaos w klasyfikacji podatkowej VAT przyprawia o ból głowy. Problem w tym, że uproszczenia VAT chciał wiceminister finansów Konrad Raczkowski. Parę dni temu został odwołany, gdyż szałkowskiej można składać niezlijego wypowiedź o spodziewanych czone projekty ustaw. Wystarczy problemach w sektorze bankowym zatem, że z partyjnej siedziby PiS jakoś nie wpisywała się w chór zana ul. Nowogrodzkiej Jarosław pewnień o „dobrych zmianach”. Kaczyński przywiezie marszałkoJego szef, minister Paweł Szaławi Sejmu kartony projektów ustaw. macha, nie chciał mniejszych staI proszę – wszystkie obietnice zowek, bo dostrzega, że budżet państały spełnione… stwa może się nie domknąć. Ale Likwidacja kwoty wolnej od ponoć po rozmowie z premier już podatku pozornie nie musi być jest „za”. groźna. Wszystko zależy od tego, Problemem są wciąż wyłudzez jakiej kwoty naszego rocznego nia VAT. Tylko w ubiegłym roku dochodu skarbówka będzie chciała skarbówka wyłapała ok. 360 tys. wziąć swoją „dolę”. Dla osób średfikcyjnych faktur, wartych 82 minio zarabiających to jednak kolejna liardy złotych! Jedną z recept na niemiła wiadomość. PiS chce, aby uszczelnienie systemu ma być… planowany podatek jednolity był brak odwołania od decyzji fiskuprogresywny, bez stawek i progów sa. Podatnicy będą mogli skarżyć podatkowych. Oznaczałoby to, że się do sądu administracyjnego. podatek ustalany byłby jako proW ubiegłym roku aż 26 proc. decycentowa wielkość dochodu. Każdy zji podatkowych uchyliły izby skarmiałby płacić nominalnie ten sam bowe. Po zmianach postępowanie procent podatku. W liczbach bezprzed sądami wydłuży się o kilka względnych każdy płaciłby inny pomiesięcy, a tego nie sposób uznać datek. Zależałby on dokładnie od za „dobrą zmianę”… tego, ile zarobił. Kolumnę redaguje ADAM NOWAK [email protected] w przypadku odpracowania czynszu za mieszkanie podatnik nie uzyskuje dochodu podlegającego opodatkowaniu. Według NBP Polacy mają rekordowe ponad 600 mld depozytów detalicznych. Blisko połowę na oprocentowanych lokatach terminowych, resztę – na rachunkach bieżących. BGŻ Optima szacuje, że aż 150 mld złotych mamy na rachunkach nieoprocentowanych. GUS podał, że w 2015 roku polski eksport wyniósł 178,71 mld euro (wzrost o 7,8 proc.), a import – 175,03 mld euro (wzrost o 3,9 proc.). Najwięcej eksportujemy do Niemiec (27,1 proc.). Według Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych KUKE w tym roku polski eksport wzrośnie do 186,1 mld euro. Rząd Niemiec nie chce żadnych negocjacji w sprawie odszkodowań dla Polski za straty wojenne. Minister spraw zagranicznych RFN Frank-Walter Steinmeier przesłał do Bundestagu pismo, wykazując, że kwestia jest „prawnie zamknięta”. MYŚLĘ, WIĘC JESTEM Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. strona 19 Filozofia stosowana N Ach, te podatki... ikt ich nie lubi płacić, choć każdy lubi korzystać z ich owoców. Spór o to, kto ma je płacić i w jakiej wysokości, czyli spór o redystrybucję dochodów, stanowi o najbardziej realnym, choć nie do końca czytelnym podziale programów politycznych. Jedne partie są za wysokimi podatkami, czyli wspierają państwo socjalne, inne zaś za niskimi, wspierając indywidualną własność i prawo do jak najpełniejszego dysponowania osobistym dochodem. Zwolenników tych pierwszych nazywa się lewicą lub (czasami) liberałami, a tych drugich – libertarianami. Jako że libertarianie są zwykle konserwatywni, mówi się na nich czasami „prawica” (jak o Korwinie), oni sami zaś, jako wspierający wolność gospodarczą, lubią też mienić się liberałami. Wychodzi na to, że „liberałowie” mogą być lewicą albo prawicą! Jakby tego jeszcze było mało, ci, którzy z powodu konserwatyzmu obyczajowego i popierania państwa wyznaniowego określają się jako prawica, bardzo często są prosocjalni jak lewica. To jest właśnie przypadek PiS. Galimatias z nazewnictwem politycznym jest niewąski, przez co biedny wyborca dostaje kręćka. Sam już nie wie, kim jest. Z samymi podatkami nie lepiej. Każdy chce płacić jak najmniej, ale jak najwięcej chciałby za darmo – za darmo szkoły, przedszkola, drogi, a do tego zasiłki, renty, emerytury itd. Chętnie byśmy się zgodzili, żeby biedni płacili mało, a bogaci dużo. Tych bogatych jest niewielu, więc łatwo będzie ich zmusić. Niestety, okazuje się, że jest ich w końcu tak mało, że podniesienie im podatków zmienia niewiele, a poza tym zaraz się na podwyżki podatków obrażają i uciekają za granicę. Inny pomysł, żebyśmy płacili mniej, ale jednak więcej, to uszczelnienie poboru. Niestety, podatki płacą sumiennie tylko te społeczeństwa, które rozumieją to jako obywatelską powinność. Pozostali grają ze swoimi państwami w ciuciubabkę i szara, „bezrachunkowa” strefa ma się dobrze mimo srogich inspektorów. To jest również przypadek Polski. Podatków nie lubimy od dawna, bo tradycja ich podbierania związana jest z potrzebami wojennymi. Zwłaszcza podatek dochodowy, zwany PIT, służył w XIX wieku funduszowi wojennemu walczących państw Europy. Gdy jednak po I wojnie światowej podatek dochodowy zaczął wyraźnie wspierać wspólnotę obywatelską i infrastrukturę, z której korzystają wszyscy, społeczeństwa Zachodu częściowo się do niego przekonały. Ostatecznie obywatele oddają państwu w formie różnych danin publicznych około połowy swoich dochodów. W zamian dostają mnóstwo rzeczy, których dawniej państwo ani myślało zapewniać, z ochroną zdrowia i edukacją na czele. Tak można by to kolokwialnie ująć. Jest to jednak ujęcie mylące. Wydaje się nam bowiem, całkiem błędnie, że podatki to są „nasze pieniądze”, które powierzamy państwu po to, by w naszym imieniu i dla naszego dobra wykonywały „usługi”, „zamawiane” przez nas za pośrednictwem mechanizmów demokratycznych, z programami partii ubiegających się o władzę na czele. To nie tak! Gdyby państwo było firmą, niepotrzebny byłby przymus podatkowy. Właśnie dlatego płacimy podatki pod przymusem, że sami z siebie nie nawrzucalibyśmy za wiele do skarbonek z napisami „przedszkola”, „teatry” czy „sądownictwo”. Byłoby w nich, po praw- dzie, niemal całkiem pusto… My nie „dajemy” państwu „naszych pieniędzy”. Ono je sobie zabiera samo – jakkolwiek legalnie, także w sensie etycznym. A skoro państwo już je ma bez naszej osobistej zgody, to – niestety – nie są to już „nasze pieniądze”, jak lubimy myśleć. To są pieniądze państwa. Państwo wydaje je po swojemu, a jak się nam nie podoba, to możemy protestować, a w końcu zmienić rząd. Póki jednak ten rząd rządzi, pieniądze wydaje jak swoje – i to bardziej kierując się potrzebami tych, którzy zapłacili podatki mniejsze, niźli tych (bogatych), którzy zapłacili większe. Bo sprawiedliwość społeczna to coś zupełnie innego niż sprawiedliwy podział dochodów spółki. A państwo spółką nie jest! JAN HARTMAN [email protected] Głos oburzonych NATO i brunatna fala F ala uchodźców i setki tysięcy ofiar śmiertelnych w Syrii mają związek z polityką Zachodu, ze strategią USA i NATO. Gdyby nie tzw. wojny humanitarne, prewencyjne, tzw. wojna z terroryzmem, zrównywanie z ziemią Iraku, Afganistanu, Libii, ludzie nie musieliby stamtąd masowo uciekać do Europy. Te same siły polityczne i środowiska, które słusznie przeciwstawiają się fali nacjonalizmu i ksenofobii w stosunku do uchodźców, popierają przyczyny obecnego kryzysu migracyjnego. Są proatlantyckie, rusofobiczne i skłonne godzić się na wyścig zbrojeń. W lipcu tego roku ma się zebrać w Warszawie szczyt NATO. Miejsce nie zostało wybrane przypadkowo. Chodzi o pokazanie Rosji, że „Polska nie jest sama”. Chodzi o zapowiedź umiejscowienia amerykańskich baz wojskowych – na razie „rotacyjnych” – na terytorium Polski. Chodzi o uzasadnienie zwiększenia wydatków na zbrojenia. Każdy, kto nie przeciwstawia się tej zimnowojennej imprezie, zostaje obiektywnie stronnikiem pohukującego wciąż o smoleńskim zamachu ministra Macierewicza. Także szalonego ksenofoba i rasisty Donalda Trumpa, który idzie po władzę w Waszyngtonie. Stany Zjednoczone stopniowo tracą przewagę ekonomiczną nad resztą świata, ale starają się zachować pozycję hegemona dzięki swej potędze militarnej. NATO to dodatkowy mechanizm amerykańskiej dominacji, za pomocą której zrujnowano już Afganistan i podpalono Bliski Wschód. A efektem podpalania świata przez Amerykanów jest nie tylko wędrówka ludów, ale także związana z nią i o wiele od niej groźniejsza brunatna fala nacjonalizmu zalewająca Europę – od Portugalii po Ural. Europejczycy ze strachu przed obcymi sami stają się stopniowo potworami. A przecież nie można powstrzymać postępującego faszyzmu, nie przeciwstawiając się jego przyczynie, to jest paktowi północnoatlantyckiemu i imperialnej ekspansji militarnej USA. Niestety, lewica różnych odcieni karnie kroczy w rydwanie NATO i nie śmie się wychylić w obawie przed gorszymi sondażami. A potem się dziwi, że w konsekwencji polityki militarnej Zachodu i tak przegrywa z Frontem Narodowym Marine le Pen czy z faszyzującym ugrupowaniem Pawła Kukiza w Polsce. Dlatego podjęliśmy się organizacji anty-NATO-wskiego szczytu w dniach 8–9 lipca. Wspólnie z działaczami lewicowymi i pokojowymi z wielu krajów Europy i z USA odbędziemy konferencje, dyskusje i manifestacje w sprzeciwie wobec zimnowojennego przesłania obradujących w Warszawie członków NATO. Polityce wyścigu zbrojeń i konfrontacji chcemy przeciwstawić system bezpieczeństwa zbiorowego, opartego na rozbrojeniu i współpracy, w którym Rosja byłaby partnerem, a nie wrogiem. Drodzy koledzy lewicowcy i postępowcy. Na początku lipca będziecie musieli wybierać, czy jesteście z Macierewiczem i Trumpem, czy z nami. Za wojną czy za pokojem. Za egoistyczną polityką Zachodu uprawianą z pozycji siły i białej supremacji czy za humanizmem, pacyfizmem i rozbrojeniem. Nacjonalizm szczerzy kły i prowadzi do wojny, natomiast socjalizm to dążenie do pokoju i współpracy. Ci, którzy zbiorą się w Warszawie na szczycie NATO, będą mówić dużo o bezpieczeństwie, ale sprowadzą na nas jeszcze większe zagrożenia. A producenci broni będą zacierać ręce, bo taka narada oznacza tłuste zamówienia publiczne na nową broń. Jeżeli komuś się wydaje, że jest cwany i odwracając wzrok od zbrojeń i militaryzmu, zdoła osiągnąć dobry wynik wyborczy, bardzo się zdziwi. Nasza bierność żywi tylko nacjonalizm. Jesteśmy za pokojem! PIOTR IKONOWICZ [email protected] strona 20 GRUNT TO ZDROWIE Drzewo życia M oringa olejodajna to egzotyczne drzewo, które ze względu na olbrzymią zawartość odżywczych i leczniczych substancji zaliczane jest do produktów super foods – najbardziej wartościowych dla naszego zdrowia. Zostało docenione już w starożytności. Dzięki niemu wiele pokoleń mieszkańców Tybetu i Indii dożyło późnej starości w pełni zdrowia. Dla biednej ludności krajów Trzeciego Świata było i jest tanim suplementem, zapewniającym łatwy dostęp do niezbędnych dla ludzkiego organizmu mikro- i makroelementów. W liściach, korze i drewnie tej rośliny można znaleźć aż 92 składniki odżywcze, 46 antyoksydantów, 36 substancji o działaniu przeciwzapalnym i 18 aminokwasów, w tym 9 egzogennych. Powyższa lista naprawdę robi wrażenie. W celach leczniczych wykorzystuje się liście, kwiaty, korzenie i korę moringi. Ale ma ona o wiele więcej zastosowań niż tylko medyczne. Z jej ziaren wytwarza się olej moringa wykorzystywany w kuchni oraz gabinetach kosmetycznych. Nieprzetworzone ziarna dzięki silnemu działaniu antybakteryjnemu są wykorzystywane w uzdatnianiu wody. Kora jest wykorzystywana jako naturalny surowiec do produkcji papieru, a kompostowana biomasa moringi jest cenionym nawozem. Jednak zdecydowanie najbardziej znanym zastosowaniem tej rośliny jest ochrona zdrowia i kondycji psychofizycznej. Trudno wyliczyć wszystkie schorzenia, którym zapobiega i które leczy. Dzięki jej spożywaniu organizm otrzymuje codzien- ną dawkę niezbędnych witamin, minerałów oraz innych biostymulantów. Pozwalają mu one zachować siły do walki z infekcjami i patogenami. Utrzymują organizm w homeostazie, dzięki czemu likwidowane są stany zapalne, a proces starzenia się organizmu zostaje spowolniony do minimum. Usprawniają funkcjonowanie organizmu i usprawniają procesy wydalnicze, dzięki czemu organizm wolny od toksyn działa wydajniej. Po prostu jesteśmy zdrowi! Tylko i aż tyle. Oczywiście przyjmowanie opisywanego suplementu nie zwalnia nas od zachowania, w miarę naszych możliwości, zasad zdrowego odżywiania i dbania o kondycję psychofizyczną. Moringa daje jednak szansę na zdrowie nawet wówczas, gdy nie mamy możliwości ani środków finansowych na bycie „eko”. Jest to szczególnie ważne dla społeczeństw biednych, które mają problemy z właściwym bilansowaniem codziennej diety. Moringa zastępuje im nasze suplementy diety w postaci tabletek witaminowych, minerałów i całej masy innych dodatków. Co więcej, jest preparatem całkowicie naturalnym, łatwo przyswajalnym i tanim (w regionach naturalnego występowania tej rośliny). Dzisiaj także ludzie Zachodu mogą wspomagać swoje zdrowie preparatami z tego życiodajnego drzewa. Bez problemu dostaniemy ekstrakt z jego liści w postaci tabletek, herbatek czy suszu. Cena 100 g suchych liści to wydatek około 14 zł. Spożycie dziennej porcji ekstraktu zaspokaja w dużej mierze nasze zapotrzebowanie na tak kluczowe dla naszego zdrowia pierwiastki jak magnez (60 proc. dziennego za- D zięki drzewu, które nadaje nostalgiczny wyraz polnym pejzażom, medycyna zyskała najpopularniejszy w historii ludzkości lek – aspirynę. Nie znaczy to jednak, że wierzba jako lek medycyny ludowej przeszła już do lamusa. Przeciwzapalne, przeciwgorączkowe i przeciwbólowe właściwości soku z kory wierzby znał już Hipokrates. W medycynie ludowej na przestrzeni wieków była wykorzystywana niemal na wszystkich kontynentach, jednak dopiero w XIX wieku udało się z niej wyekstrahować leczniczy salicylan. Z czasem nauczono się go przekształcać w oczyszczony kwas salicylowy. Kiedy odkryto sposób na produkcję syntetycznego kwasu salicylowego, już tylko krok dzielił farmaceutów od uszlachetnienia go do postaci mniej drażnią- potrzebowania), potas (40 proc.), żelazo (70 proc.) i wapń (125 proc.). Kiedy porównamy zawartość składników odżywczych moringi i innych produktów spożywczych, zrozumiemy, dlaczego drzewo to jest określane mianem super foods. Pojedyncza dawka proszku z liści drzewa Moringa zawiera: l 1,3-krotnie więcej niezbędnych egzogennych aminokwasów niż kurze jaja, l 1,3-krotnie więcej cynku niż mięso wieprzowe, l 1,9-krotnie więcej błonnika niż ziarna pszenicy, l 2,2-krotnie więcej magnezu niż proso, nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity l 2,4-krotnie więcej beta-karotenu niż marchew, l 3-krotnie więcej luteiny niż jarmuż, l 3,4-krotnie więcej potasu niż banan, l 4,5-krotnie więcej witaminy E niż kiełki pszenicy, l 4,7-krotnie więcej kwasu foliowego niż wątroba wołowa, l 6-krotnie więcej polifenoli niż czerwone wino, Zawartość kluczowych dla naszego zdrowia mikro- i makroelementów w morindze: Składnik Świeże liście Suszone liście Witamina A Witamina B1 Witamina B2 Witamina B3 Witamina C Wapń Miedź Żelazo Magnez Potas Fosfor Cynk Białko Węglowodany Tłuszcz Błonnik Kalorie 6,78 mg 0,06 mg 0,05 mg 0,8 mg 220 mg 440 mg 0,07 mg 0,85 mg 42 mg 259 mg 70 mg 0,16 mg 6,70 mg 12,5 mg 1,70 g 0,90 mg 92 cal 18,9 mg 2,64 mg 20,05 mg 8,2 mg 17,3 mg 2003 mg 0,57 mg 28,2 mg 368 mg 1324 mg 204 mg 3,29 mg 27,1 mg 38,2 mg 2,3 mg 19,2 mg 205 cal Wierzba na zdrowie cego i taniego w produkcji kwasu acetylosalicylowego, znanego do dziś jako aspiryna. Stało się to w 1899 roku, czyli grubo ponad sto lat temu. Oczywisty zatem wydaje się fakt, że kora wierzby odeszła w tym momencie w zapomnienie. Syntetyczna aspiryna jest tańsza, wygodniejsza w aplikacji i łatwo dostępna. Któż by jeszcze chciał się bawić w robienie odwarów z kory wierzby? Okazuje się jednak, że są takie osoby. To przede wszystkim pacjenci z nadwrażliwością na kwas acetylosalicylowy. W korze wierzby salicylianów jest stosunkowo mało, a są one mocno aktywne biologicznie. Dzieje się tak m.in. za sprawą dodatkowych substancji – garbników i glikozydów flawinowych, wspomagających działanie salicylianów. Dodatkowo wykazują działanie moczopędne. Dzięki takiej kooperacji odwary i napary z kory wierzby są łagodne dla błon śluzowych dróg trawiennych i mogą być przyjmowane przez osoby dotknięte chorobą wrzodową. Są również polecane osobom w podeszłym wieku, rekonwalescentom, dzieciom, kobietom w ciąży, osobom z problemami gastrycznymi oraz wszystkim tym, którzy powinni przyjmować pochodne kwasu acetylosalicylowego przez długi okres. l 6,9-krotnie więcej witaminy B1 i B2 niż drożdże, l 8,8-krotnie więcej żelaza niż polędwica wołowa, l 17-krotnie więcej wapnia niż mleko krowie, l 37-krotnie większe działanie antyoksydacyjne niż winogrona. Można śmiało powiedzieć, że preparaty z opisywanej rośliny są zalecane dla każdego. Wyjątkiem są kobiety w ciąży, ze względu na możliwość wywołania przez nie skurczów macicy. Sprawdzą się one zarówno u osób w podeszłym wieku z obniżoną odpornością, upośledzonym przyswajaniem oraz ogólnym osłabieniem organizmu, jak i u wyczynowych sportowców. Jednak nie traktujmy tych preparatów jako cudownego leku na wszystko. Niestety, nie wyleczą one poważnych i zaawansowanych chorób, na które „pracowaliśmy” przez całe dotychczasowe życie. Mogą być natomiast kołem ratunkowym dla wszystkich, którzy chcą odmienić swoje życie i zrobić zwrot ku zdrowiu, pozostawiając za sobą cały balast związany z dotychczasowym niezdrowym trybem życia i odżywianiem. ZENON ABRACHAMOWICZ [email protected] Odwar z kory wierzby 1 łyżkę kory zalewamy szklanką wody, wstawiamy na ogień, doprowadzamy do zagotowania i pod przykryciem trzymamy przez 5 minut na małym ogniu. Następnie odstawiamy w celu przestygnięcia i odcedzamy. Tak przygotowany odwar pijemy po 1/3 szklanki 3 razy dziennie podczas infekcji grypopodobnych i przeziębień w celu obniżenia gorączki i zmniejszenia bólów stawowo-mięśniowych. Przyniesie on także ulgę w dolegliwościach reumatycznych i nerwobólach, a nawet w nieżytach i stanach zapalnych błon śluzowych żołądka i jelit. W postaci okładów sprawdzi się jako środek przyspieszający gojenie ropiejących ran i wrzodów. ZA POD PARAGRAFEM Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Porady prawne C zy niewykonywanie zapisanej w akcie notarialnym służebności po 10 latach powoduje jej nieistnienie? W 2007 r. ustanowiona została służebność dla córki mojego współwłaściciela na ,,korzystanie z mieszkania”. Córka współwłaściciela dotychczas nie korzysta z tego przywileju, ponieważ ma swoje dwa domy i nie utrzymuje kontaktów z ojcem. Ja słyszałam, że po 10 latach obowiązek mija. Czy to prawda prawna? Wyjaśniam, że dobrze Pani słyszała – po 10 latach niewykonywania służebność wygasa. Ale po kolei. Służebność dzielimy na gruntową i osobistą. Pierwsza z nich związana jest z wzajemną relacją dwóch nieruchomości – obciążonej służebnością i nieruchomości uprawnionej (władnącej). Treść tego prawa polega bądź na tym, że „właściciel nieruchomości władnącej może korzystać w oznaczonym zakresie z nieruchomości obciążonej, bądź na tym, że właściciel nieruchomości obciążonej zostaje ograniczony w możności dokonywania w stosunku do niej określonych działań, bądź też na tym, że właścicielowi nieruchomości obciążonej nie wolno wykonywać określonych uprawnień, które mu względem nieruchomości władnącej przysługują na podstawie przepisów o treści i wykonywaniu własności” (art. 285 § 1 Kodeksu cywilnego). Co istotne, służebność gruntowa „może mieć jedynie na celu zwiększenie użyteczności nieruchomości władnącej lub jej oznaczonej części” (art. 285 § 2 k.c.). Służebność, której treścią jest „korzystanie z mieszkania” jest służebnością osobistą (służebność mieszkania). Istota służebności osobistej polega na tym, że „nieruchomość można obciążyć na rzecz oznaczonej osoby fizycznej prawem, którego treść odpowiada treści służebności gruntowej” (art. 296 k.c.). Jest to więc relacja nie dwóch nieruchomości, lecz nieruchomości obciążonej wobec osoby uprawnionej. Treść tej służebności może być taka sama jak służebności gruntowej, oczywiście z uwzględnieniem odmienności między gruntem a człowiekiem – jej zakres wyznaczają osobiste potrzeby uprawnionego z uwzględnieniem zasad współżycia społecznego i zwyczajów miejscowych. Służebność mieszkania reguluje wprost art. 302 k.c.: „§ 1. Mający służebność mieszkania może korzystać z pomieszczeń i urządzeń przeznaczonych do wspólnego użytku mieszkańców budynku. § 2. Do wzajemnych stosunków między mającym służebność mieszkania a właścicielem nieruchomości obciążonej stosuje się odpowiednio przepisy o użytkowaniu przez osoby fizyczne [art. 266–270 k.c.]. Treść służebności mieszkania rozciąga się z mocy art. 301 k.c. na inne jeszcze osoby, bowiem „mający służebność mieszkania może przyjąć na mieszkanie małżonka i dzieci małoletnie. Inne osoby może przyjąć tylko wtedy, gdy są przez niego utrzymywane albo potrzebne przy prowadzeniu gospodarstwa domowego. Dzieci przyjęte jako małoletnie mogą pozostać w mieszkaniu także po uzyskaniu pełnoletności”. Istnieje również możliwość zamiany służebności na rentę: „Jeżeli uprawniony z tytułu służebności osobistej dopuszcza się rażących uchybień przy wykonywaniu swego prawa, właściciel nieruchomości obciążonej może żądać zamiany służebności na rentę [art. 903–907 k.c.]” – art. 303 k.c. Przechodząc do istoty Pani pytania… Każda służebność osobista wygasa najpóźniej ze śmiercią uprawnionego (art. 299 k.c.). Potwierdza to również przepis art. 266 dotyczący użytkowania przez osoby fizyczne: „Użytkowanie ustanowione na rzecz osoby fizycznej wygasa najpóźniej z jej śmiercią”. Wyjątkiem jest tu § 2. art. 301 k.c., zgodnie z którym „można się umówić, że po śmierci uprawnionego służebność mieszkania przysługiwać będzie jego dzieciom, rodzicom i małżonkowi”. Taki zapis musi jednak wynikać z aktu notarialnego, którym ustanowiono służebność. Bardzo silny związek tego prawa z konkretną osobą powoduje, że „służebności są niezbywalne. Nie można również przenieść uprawnienia do ich wykonywania. (art. 300 k.c.). Niezbywalność powoduje, że nie można nimi rozporządzać za życia w drodze umowy z jakąś osobą trzecią. Nie można również, będąc formalnie samemu uprawnionym, upoważnić jedynie kogoś do korzystania w naszym imieniu. Upływ czasu ma również duże znaczenie, jeżeli chodzi o ustanie służebności. Otóż tak jak Pani słyszała, zgodnie z art. 293 § 1. k.c.: „służebność gruntowa wygasa wskutek niewykonywania przez lat dziesięć”. Natomiast „jeżeli treść służebności gruntowej polega na obowiązku nieczynienia, przepis powyższy stosuje się tylko wtedy, gdy na nieruchomości obciążonej istnieje od lat dziesięciu stan rzeczy sprzeczny z treścią służebności (art. 291 § 2 k.c.). W konsekwencji, jeżeli córka współwłaściciela Pani nieruchomości nie korzysta z przyznanego jej prawa, biegnie już termin dziesięcioletni, po upływie którego prawo to wygaśnie. Warto pamiętać o gromadzeniu dowodów faktu niezamieszkiwania osoby uprawnionej w tym mieszkaniu. Ciężko jest jednak udowodnić fakt negatywny, „że czegoś nie ma lub nie było”; prościej wykazać, że osoba uprawniona mieszka gdzie indziej. Warto wskazać, że dla nabycia prawa służebności osobistej upływ czasu nie ma znaczenia, ponieważ „służebności osobistej nie można nabyć przez zasiedzenie” (art. 304 k.c.). Wobec tego osoba nieuprawniona, która będzie zamieszkiwać w mieszkaniu, poprzez długotrwałą sytuację faktyczną, nie nabędzie prawa odpowiadającego treścią służebności mieszkania. Na marginesie chciałbym napisać, że bardzo spodobało mi się Pani pytanie, „czy to prawda prawna”. Otóż muszę zmartwić Panią i wszystkich Czytelników – z mojej dotychczasowej praktyki wynika, że nie ma takiego pojęcia jak „prawda prawna”. O ile sama prawda jest pojęciem idealnym – platońską ideą – kojarzącą się nam z czymś obiektywnie istniejącym strona 21 w rzeczywistości, czymś empirycznie weryfikowalnym, o tyle prawo ciężko jest poddać takim kryteriom. Treść prawa ze swej natury podlega nieustannej interpretacji w celu dopasowania normy prawnej do jakiejś sytuacji faktycznej. Prawdą jest zatem ostatecznie to, co w sposób władczy orzeknie Temida. Ustaloną prawdą, bardzo często nie jest jednak to, „jak było naprawdę”, ale to, na co wskazują dowody. I tu od razu powiem, że prawników możemy podzielić na tych, którzy chcą wiedzieć, jak było naprawdę, i tych, którzy chcą wiedzieć, co wynika z dowodów zgromadzonych w sprawie. Bez względu jednak na to wszyscy powinniśmy czynić to, co dobre i słuszne (Ius est ars boni et aequi). Przesyłam Czytelnikom pozdrowienie sentencją, którą zobaczyłem niedawno nad wejściem do Sądu Rejonowego w Chodzieży: Iustitia omnibus fiat – Niech sprawiedliwość będzie dla wszystkich! Mecenas Drodzy Czytelnicy! Jeśli mają Państwo jakieś pytania natury prawnej, prosimy o przesyłanie ich e-mailowo na adres: [email protected] lub listownie na adres redakcji. Odpowiedzi będą się ukazywać na łamach „FiM”. Redakcja 25-28 marca WYJĄTKOWE ŚWIĘTA Chcesz spędzić wyjątkowe święta w uroczej scenerii nad jednym z najczystszych jezior w Polsce? Zapraszamy do Białych Źródeł, gdzie tworzą się najpiękniejsze wspomnienia. Cena za weekend: 649 zł / cena pokoju za osobę 749 zł / cena w apartamencie za osobę ▪ 3 noclegi w komfortowych pokojach o wybranym standardzie ▪ 2 śniadania w cenie bufetu ▪ wyjątkowe, uroczyste i bogate śniadanie świąteczne ▪ 3 obiadokolacje w formie świątecznych bufetów ▪ 1 obiad świąteczny ▪ rodzinne malowanie pisanek i konkurs na najpiękniejszą pisankę nad Białym ▪ koszyczek świąteczny dla chętnych ▪ przejażdżki bryczkami ▪ świąteczne grillowanie ▪ szukanie świątecznego zająca wśród lasów ▪ świąteczna zabawa z konkursami prowadzona przez DJ-a ▪ świąteczna polewaczka, czyli śmigus-dyngus z niespodzianką ▪ sauna ▪ siłownia ▪ internet ▪ bezpłatny parking ▪ na życzenie opieka nad dziećmi strona 22 ZE ŚWIATA Podtapianie rozumu Jeden z głównych kandydatów na urząd prezydenta USA niczego się nie wstydzi. Nawet najgorszych łajdactw. Torturowanie jeńców w Iraku i Afganistanie, makabryczne sceny z więzienia Abu Ghraib, doniesienia o podtapianiu muzułmanów podejrzanych o terroryzm, katownie CIA w usłużnych krajach – oto niektóre z najciemniejszych kart najnowszej amerykańskiej historii, przestępstwa, z których wyciągnięto stosowną nauczkę, choć ich zleceniodawcy pozostają bezkarni. Wydawałoby się, że władze amerykańskie nigdy już tak kompromitujących poczynań się nie dopuszczą i zrobią, co mogą, by o tym, co się zdarzyło, jak najszybciej świat zapomniał. Prawda? Nieprawda! Konserwatyści amerykańscy ani myślą odczuwać wyrzutów sumienia i nie gnębi ich poczucie winy ani wstydu. Bo oni nie popełniają błędów... Na wiecu przedwyborczym upiorny kandydat prezydencki Donald Trump, bożyszcze dziesiątków milionów Amerykanów, oświadczył, że w podtapianiu nie było nic złego. Jeśli pomaga wydobyć cenne tajemnice, to on będzie to w przyszłości kontynuował. Odpowiedział mu ryk aplauzu. Słychać było okrzyki: „Podtopić Hillary Clinton!”. Od pomysłów liderów i pohukiwań wielbicieli do codziennego życia całkiem niedaleko. W Teksasie aresztowano właśnie 40-letnią matkę, która wraz z przyjacielem podtapiała swego syna inwalidę. Christie Howell pragnęła go w ten sposób ukarać. Jej kochanek trzymał 13-letniego chłopca za włosy na kanapie z ręcznikiem na twarzy, a matka lała na niego zimną wodę. Kara była widać niewystarczająca, bo dodatkowo ścisnęli mu sznurkiem genitalia i założyli pętlę nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity na głowę, którą zaciskali. Wcześniej syn Howell byl lany przez jej przyjaciela kijem, bo nie zrobił satysfakcjonującej go liczby pompek. Można być pewnym, że para uwielbia kandydaturę Trumpa – człowieka, który „uczyni Amerykę znów wielką”. Z pewnością jest to także faworyt 52-letniej Robyn Merchant z Iowa, która kupiła swemu 16-letniemu synowi w prezencie pistolet, a on następnego dnia zastrzelił 14-letnią Emmę Redlinger. Donald Trump zapewnia, że nie dopuści do żadnych ograniczeń w dostępności do broni palnej. Jego wyborcy – ludzie starsi, osoby bez wykształcenia, frustraci – są swoim kandydatem oczarowani. Niewątpliwie będzie on reprezentował Partię Republikańską i wielce prawdopodobne, że wygra Biały Dom. Szykuje się dobra zmiana po amerykańsku. przeklinają, są leniwi, mają ubogie słownictwo, brakuje im wykształcenia i kiepsko kontrolują swe zachowanie. Studium wykazało, że płynność w przeklinaniu jest ściśle powiązana z płynnością językową w ogóle. Osoby, które charakteryzuje większa płynność, mają bogatsze słownictwo i są inteligentniejsze niż ludzie wyrażający się cenzuralnie – konkludują badacze. Osoby o wyższym statusie socjointelektualnym dysponują inteligencją emocjonalną i wiedzą, kiedy i jak używać słów uchodzących za niecenzuralne. Ocenianie tego z perspektywy moralnej jest błędne. Uprzedzenia dotyczące niecenzuralnego języka utrzymują się od 300 lat. Przy okazji naukowcy wykryli, że bluzganie działa jak lek przeciwbólowy. Kopulacja dla mózgu I co, k…? Bardzo przykrą nowinę dla językowych purystów mają psychologowie z Massachusetts College of Liberal Art. Zamiast wierzyć na słowo, jak wszyscy inni, że przeklinanie dowodzi prymitywizmu, braku inteligencji i ogłady, postanowili rzecz naukowo zbadać. Wbrew panującemu przeświadczeniu, że używanie niecenzuralnych słów dowodzi niskiej inteligencji, okazuje się, że jest dokładnie na odwrót. Osoby rzucające mięsem mają słownik znacznie bogatszy niż wynosi średnia, a dowiedziono tego na podstawie studium badawczego na grupie studentów uniwersyteckich – ponad 200 kobiet i mężczyzn w wieku od 18 do 22 lat. Polecono im wymienić wszystkie brzydkie słowa, jakie znają, a zaraz potem wszystkie zwierzęta. Ci, którzy znali więcej przekleństw, wymienili więcej zwierząt. Niestety, panuje powszechne przeświadczenie, że ludzie, którzy Seniorzy, nie składajcie broni! Viagra i do łóżka! Tak można skwitować odkrycie naukowców z brytyjskiego Uniwersytetu Coventry. Po przebadaniu 6800 Brytyjczyków w wieku 50–89 lat uczeni stwierdzili, że regularne uprawianie seksu owocuje zdrowszym mózgiem. Osoby o bogatszym życiu erotycznym wypadały o niebagatelne 23 proc. lepiej na testach badających zdolności umysłowe. Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Naukowcy sądzą, że hormony wydzielane przez organizm w trakcie i po współżyciu seksualnym, takie jak dopamina i oksytocyna, poprawiają funkcje umysłowe. Wcześniej wiele innych badań wykazywało, że styl życia odgrywa kluczową rolę w zapobieganiu demencji. W kontekście tego wypada współczuć jednostkom, które są ofiarami przestrzegania celibatu i mieć więcej wyrozumiałości dla tych, którzy go łamią... Byle z partnerami pełnoletnimi. Inteligentny, więc zdrowy Inteligencja ma wiele ewidentnych walorów, lecz trudno by zgadnąć, że jej poziom jest powiązany ze stanem zdrowia. Istnieje jednak związek między inteligencją i zdrowiem – stwierdzili po raz pierwszy naukowcy z Uniwersytetu w Edynburgu. Osoby bardziej inteligentne są jednocześnie zdrowsze. Rzadziej chorują i rzadziej umierają przedwcześnie. Przyczyna leży w genach. Ci, którzy lepiej wypadają na testach badających pamięć, refleks, logiczne myślenie – rzadziej posiadają geny przyczyniające się do choroby nadciśnieniowej, cukrzycy, choroby Alzheimera i w ogóle kiepskiego zdrowia. Szkoccy badacze doszli do takich wniosków po przebadaniu przechowywanego w biobanku materiału genetycznego 100 tysięcy ludzi. Związki stanu zdrowia z ilorazem inteligencji określają jako znaczące. Jednak inteligencja ma także mniej pomyślne konsekwencje zdrowotne. Ludzie obficie nią obdarzeni mają większą skłonność do chorowania na schizofrenię czy chorobę dwubiegunową. Śpij z głową O zagrożeniach, jakie niesie brak snu, wie większość ludzi. Okazuje się jednak, że przysłowie „co za dużo, to niezdrowo” odnosi się także do spania. Naukowcy z Uniwersytetu Sydney przebadali, jak sypia 230 tysięcy ludzi i co z tego wynika. Ostrzegają, że sen powyżej dziewięciu godzin dziennie jest szkodliwy dla zdrowia. Szczególnie wtedy, gdy jest połączony z siedzącym trybem życia i brakiem ćwiczeń fizycznych. Nieruchawość sama w sobie podwyższa czterokrotnie ryzyko przedwczesnej śmierci. Gdy dodać do tego nadmiar snu, skutki dla zdrowia będą takie, jakby się nadużywało alkoholu i paliło papierosy. Z kolei niedobór snu – mniej niż 7 godzin w ciągu nocy, w połączeniu z piciem i paleniem – również czterokrotnie zwiększa zagrożenie przedwczesnym zgonem. Trzeba więc sypiać rozumnie. Pompki na raka Od pewnego czasu onkolodzy wiedzą, że zbyt agresywna walka z nowotworem prostaty, jednym z najczęstszych u mężczyzn, może przynieść więcej szkody niż pożytku. Brytyjscy naukowcy z Uniwersytetu Sheffield Hallam zapewniają, że najlepsza terapia przeciwko temu rakowi – jeśli zostaje wykryty odpowiednio wcześnie – obywa się bez środków farmakologicznych. Najlepsza kuracja to aktywny tryb życia: chodzenie, bieganie, jazda na rowerze, pływanie. Jest to szczególnie ważne, bo po diagnozie wielu pacjentów redukuje aktywność fizyczną. Często dlatego, że nadgorliwi lekarze po rozpoznaniu automatycznie aplikują radioterapię, chemoterapię i interwencję chirurgiczną. Te metody są przydatne, gdy ma się do czynienia z agresywnie rozprzestrzeniającym się guzem, ale ich efekty to nietrzymanie moczu i impotencja płciowa. Znaczna część przypadków raka prostaty to guzy rosnące bardzo powoli. W efekcie często pacjent umiera z zupełnie innego powodu. Sęk w tym, że medycyna nie jest w stanie od razu rozpoznać, który guz jest agresywny, a który rośnie powoli przez lata, a bywa, że samoistnie zanika. Dlatego potrzebne są okresowe kontrole i duża aktywność fizyczna. Ćwiczenia zakłócają produkcję genu, który napędza rozrost guza. Opracował KUBA PODŻEGACZ ZE ŚWIATA Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Korzenie ateizmu W konserwatywnej, religijnej interpretacji ateizm uchodzi za wyraz współczesnej degrengolady moralnej i zerwanie z wielowiekową tradycją wiary w Boga. Tymczasem prawda jest całkiem inna. Niewiara jest równie naturalna jak religia – dowodzi Tim Whitmarsh, profesor kultury greckiej z Uniwersytetu Cambridge, w swojej najnowszej książce „Zwalczając Bogów”. Naukowiec dyskredytuje pogląd, jakoby ludzie byli zaprogramowani, by wierzyć w bogów. Ateizm wcale nie jest współczesnym fenomenem, bo ateiści świetnie funkcjonowali w starożytnych społeczeństwach politeistycznych. „Fakt, że miało to miejsce już tysiące lat temu, świadczy, że jakieś formy niewiary egzystowały we wszystkich kulturach od zawsze. Tymczasem my mamy tendencję do postrzegania ateizmu jako idei, która dopiero niedawno wyłoniła się w świeckich społeczeństwach Zachodu. Historycznie wolność wyznawania ateizmu dobiegła końca, gdy tolerancyjne społeczeństwa zostały zastąpione przez siły imperialne, które narzuciły ludziom akceptację jedynego, prawdziwego Boga. Koncept księdza, mówiącego ludziom co mają robić, był obcy starożytnej Grecji” – pisze prof. Whitmarsh. Dowodów nie trzeba długo szukać. Zachowały się ateistyczne pisma Ksenofanesa z Kolofonu Tim Whitmarsh (VI/V w. p.n.e.), które znacznie wyprzedzały narodziny chrześcijaństwa i islamu. Nawet Platon w IV w. p.n.e. pisał, że współcześni mu niewierzący „nie są pierwszymi, którzy mają taki pogląd na istnienie bogów”. Inni myśliciele, np. Anaksymander i Anaksymenes, usiłowali wyjaśniać, że zjawiska takie jak trzęsienie ziemi i burza z piorunami nie mają nic wspólnego z działalnością bogów. Także sztuki Eurypidesa otwarcie krytykowały przekonanie, że wszystko jest zależne od woli bogów. Najsłynniejszym ugrupowaniem niewierzących byli epikurejczycy, którzy przekonywali, że nie jest prawdą, iż bogowie sterują ludzkim życiem. Rzym zaakceptował chrześcijaństwo w IV wieku, a absolutyzm religijny miał zapobiec rozpadowi cesarstwa. W swym dekrecie z 380 roku cesarz Teodozjusz podzielił nawet ludzi na katolików i „skretyniałych lunatyków”. Whitmarsh pisze tak: „Wierzący odnoszą się do ateizmu jak do patologii pewnego okresu nowoczesnej kultury zachodniej, która przeminie. Lecz jeśli zapytać kogoś, kto zna się na rzeczy, to odpowie, że w antyku także byli ateiści. Brytyjski uczony zastrzega się, że jego celem nie jest apoteoza ateizmu. Na pierwszej stronie swej książki pisze jednak: „Jestem stanowczo przekonany, że kulturalny religijny pluralizm i wolność debaty są nieodłącznymi elementami wartościowego życia”. PZ strona 23 Dalekowzroczna ślepota W minionym tygodniu udało się w Rzymie skłonić do zeznań australijskiego kardynała George’a Pella, prawą rękę papieża, trzeciego w hierarchii dostojnika katolicyzmu. mentarz redakcyjny, przypominai oskarżył o „krótką pamięć”. Bo Przez 4 dni Pell odpowiadał na jąc jego oświadczenie: „Nie jestem nie pamiętają o tym wszystkim, pytania komisji, która bada przetu, by bronić tego, czego się nie da co Kościół uczynił w kwestii przestępstwa seksualne duchownych obronić”, i zarzucił mu wiele nielostępstw seksualnych kleru. Pow Australii („FiM” 10/2016). Książę giczności, niejasności i wykrętów chwalił „odważną determinację Kościoła wymigiwał się od odpow zeznaniach. „Odpowiedź Kościopapieży Franciszka i Benedykta wiedzialności z wielką pewnością ła jest niewystarczająca, a na przy(o „świętym” J P I I nie wsposiebie, zapewniał, że był wprokładzie Pella widać, że nie zamierza mniał...), z jaką stawiali czoło dowadzany w błąd przez podwładsię pociągnąć hierarchów do odponiesieniom z wielu krajów oraz nych i przełożonych, o niczym nie wiedzialności” – pisał „Washington o ich wkładzie w przezwyciężanie wiedział itp. Jeśli chodzi o przePost”. Wprawdzie latem ubiegłeskandalu i reformowanie Kościoła. stępstwa najbardziej drapieżnego go roku Franciszek zapowiedział, „Kościół przedsięwziął komplekpedofila australijskiego księdza że nie będzie tolerował bezkarsowe, dalekowzroczne działania – Geralda Ridsdale’a, oświadności biskupów, i utworzył nawet mówił Lombardi. – Efekt jest taki, czył arogancko, że ta sprawa go specjalny trybunał do badania ich że obecnie pedofilia jest bardzo nie obchodziła. Jak ustosunkuje się odpowiedzialności, ale na tym się rzadka”. Co do kardynała Pella, do kompromitacji szefa finansów skończyło. pochwalił go za „godne i spójne Watykanu papież Franciszek? Widać więc, że wola Franciszzeznania”. – zastanawiali się komentatorzy. ka w sprawie reformowania KośW USA wyjaśnienia te przyjęto W imieniu lidera Kościoła wypocioła ma swoje granice. Zwolnienie z głębokim sceptycyzmem i krywiedział się jego rzecznik prasowy ze stanowiska i potępienie kluczotycyzmem. Dziennik „Washington – ksiądz Francesco Lombardi. wego doradcy i dostojnika poza te Post” – bynajmniej nie lewicowy Zganił wszystkich zajmujących się granice wykracza. PZ – poświęcił zeznaniom Pella koskandalem za „sensacjonalizm” Antypody przeciw Madonnie Hierarchowie katoliccy z Nowej Zelandii mają ostrą fobię na punkcie Madonny. i Matkę Boską?”. Poprzednio Arani kardynałów, gdy wypowiadają Kiedy biskup Pat Dunn z arguelles z podobnym skutkiem oni prywatne opinie”. Niewiarygodchidiecezji Auckland usłyszał, że walczył z Lady Gagą, zapewniane: występy Madonny w Auckland do jego miasta ściąga z koncertając, że jej koncert w Manili w roku przewidywały stripteasy przy womi słynna piosenkarka, rozpoczął 2012 to „dzieło szatana”. Jeszcze dzie święconej i tańce „seksowostrzał prewencyjny. „Nie mam wcześniej przed Madonną filipińnych zakonnic” na rurze. wątpliwości, że Madonna obraski Kościół bronił się w roku 1993, W lutym przywitał Madonnę ża głęboko uczucia chrześcijan” przekonując, że jej „występy graniciężki ostrzał z okopów Kościoła – taką opinię próbował instaloczą z obscenią”. Wtedy wierni też na Filipinach. Gdy zapowiedziała wać w głowach wiernych. Co cienie wykazali się słuszną postawą występy, Kościół zażądał od wierkawe, władze nowozelandzkiego religijną... nych bojkotu. Arcybiskup Ramon Kościoła nie wsparły go w pryncyPonieważ następnym punktem Arguelles w imieniu episkopatu pialnym ataku i wybrały tchórzliwe tournee Madonny jest Singapur, pisał: „Kochający Boga ludzie pomilczenie. Kardynał John Dew, również tamtejszy hierarcha katowinni wystrzegać się grzechu”. Na lider tamtejszego duchowieństwa, licki wezwał do bojkotu, objawiawiernych zrobiło to średnie wrażenie zabrał głosu, a jego rzecznik jąc, że występy Madonny obrażają nie, więc abp załamał ręce: „Dlaoświadczył, że „kardynałowie nie religię. JF czego Filipińczycy obrażają Boga komentują wypowiedzi biskupów Pomoc naukowa Wciąż ponawiane są próby narzucenia Biblii uczniom szkół publicznych za oceanem. w procesie nauczania. Chodzi o to, Demokratyczni senatorzy usiłoRepublikanie z konserwatywby nauczyciele mieli jasność i znali wali oponować – pytali, dlaczego nego stanu Idaho prawie przeforswoje prawa. Wielu nauczycieli boi jest to konieczne, skoro o Piśmie sowali ustawę zezwalającą nasię używać Biblii” – wyjaśniła auŚwiętym można w szkole mówić uczycielom na używanie Biblii jako torka ustawy, republikańska senapodczas zajęć z historii i literatury. pomocy naukowej na lekcjach tor Sheryl Nuxoll. „Musimy wzmocnić znaczenie Biblii z astronomii, biologii i geologii. Senator Nuxoll zdobyła ogólnoamerykański rozgłos w roku 2013, kiedy reformę opieki zdrowotnej Obamy, dającą ubezpieczenia milionom niezamożnych obywateli, porównała do... Holokaustu. ST strona 24 OKIEM SCEPTYKA nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Niewierzący w Polsce (53) Językoznawca przeciw klerykałom Profesor Henryk Ułaszyn był wybitnym językoznawcą slawistą, a także znawcą historii Kościoła i religioznawstwa. Występował przeciwko klerykalizmowi i objawom faszyzmu. Aktywnie propagował świecką szkołę. Urodził się w 1874 r. w miej scowości Łychaczycha na Ukrainie. W 1919 r. na Uniwersytecie Lwow skim został mianowany profeso rem zwyczajnym języka polskiego, zaś w latach 1922–1939 jako pro fesor zwyczajny kierował semina rium slawistycznym na Uniwersy tecie Poznańskim. Zawsze czynny, żywo reagujący na wszelkie prze jawy obskurantyzmu, prowadził działalność naukową, dydaktyczną, publicystyczną i społeczną. Wstąpił do wolnomyślicielskiej organizacji – Polskiego Związku Myśli Wolnej i jako jej członek występował ak tywnie przeciwko klerykalizmowi, faszyzmowi i antysemityzmowi. Od 1934 r. w szeregach Zarządu Okrę gu Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych bardzo aktyw nie propagował szkołę świecką. Pragnął wychowywać młodzież w duchu postępu społecznego i to lerancji. Zajmował się zagadnie niami bieżącymi, potrzebą reformy szkolnictwa, jak również laicyza cją szkoły w przeszłości. Historię szkolnictwa i kultury przedstawiał na płaszczyźnie walki dwóch nur tów: postępowego, który oznaczał rozwój nauki i życia laickiego, oraz konserwatywnego – związanego ze światopoglądem katolickim. Profesor Ułaszyn chętnie słu żył swoją wiedzą Związkowi Na uczycielstwa Polskiego w jego działalności oświatowej i wycho wawczej. W fazie dużego nasilenia ataków kleru na ZNP i wobec fa szyzacji życia publicznego w Polsce zgodził się chętnie na wygłoszenie odczytu na temat „Państwo i Koś ciół w walce o szkołę” na Zjeździe Okręgu Nauczycielstwa Polskiego w Lublinie w 1935 r. Ułaszyn mó wił, a tekst jego wykładu stenogra fowano i w ten sposób powstała broszura wydana w 1935 r. dru kiem przez Zarząd Okręgu ZNP w Lublinie (wydana ponownie w 1959 roku pt. „Państwo a Kościół w walce o szkołę”). Profesor prze prowadził w niej syntetyczny prze gląd walki środowisk kościelnych o wpływy w szkolnictwie od śred niowiecza. „Z końcem XVIII w. – stwierdził prof. Ułaszyn – uniwersytety przede wszystkim wyswobadzają się w zupełności od opieki kleru. Od L udzie konserwatywni religijnie są zwykle zakłopotani, gdy słyszą o inteligencji zwierząt. No bo jak to?! Niechby się okazało, że mają jakiś rozum, empatię albo etykę! Świat by się konserwatystom zawalił. W naszej szerokości geograficznej nie ma niczego bardziej pospolitego niż wrony i inne ptaki krukowate. Szwendają się na polach, przy osiedlach, na poboczach ulic. Potrafią żyć w pobliżu ludzi i nauczyły się czerpać z tego korzyści, a jednocześnie zachowują wobec nas bezpieczny dystans. Są zwykle ubarwio ne nieatrakcyjnie, czy wręcz ponuro, nie wy dają z siebie przyjemnych dla nas dźwięków, więc nie budzą sympatii. Raczej niechęć. Tym czasem badania wykazują, że należą do naj inteligentniejszych istot na naszej planecie. Rozmaite badania opublikowane w ostat nich miesiącach dowodzą, że ptaki krukowate, a szczególnie wrony siwe, są niezwykle bystre. Na przykład naukowcy z Uniwersytetu Mo skiewskiego i jednej z uczelni amerykańskie wanie ziemskie człowieka nastawiotego też czasu stają się instytucjami ne jest na cel mistyczno-religijny, nie tylko nauczającymi, pedagogiczzaziemski. Wszystko ziemskie musi nymi – czym były dotychczas – lecz być temu celowi podporządkowane” również i badawczymi. W ten sposób (…). Encykliki papieskie przyznają wyjaśnianie zjawisk świata zewnętrz„tylko Kościołowi katolickiemu najnego, świata otaczającego człowieka za pomocą teologicznych spekulacji, staje się wyłącznie domeną kleru. Uczeni natomiast świeccy, nastawieni na świeckość, tj. niezależność badania – oddają oderwane spekulacje i metody autorytatywne do lamusa (…). W ten sposób nauka z techniką w najszerszym tego słowa znaczeniu, a więc włączając również i medycynę – staje się podstawą współczesnego światopoglądu świeckiego”. Z kolei odnosząc się do motywów postę powania kleru, scharak teryzował je następują Od czasów prof. Ułaszyna minęło 100 lat, co: „Zbawienie więc jest walka o świecką szkołę trwa... ściśle uzależnione od wyższe walory wychowawcze. Zdadoktryny kościelnej. Ten stan rzeniem bowiem papieża Kościół katoczy rzuca właściwe światło na istotę licki jest »najwyższą, najdoskonalszą wychowania chrześcijańskiego, wywychowawczynią«, rozporządzającą nikającego konsekwentnie z wiary »zbiorem wychowawczych skarbów i nauki, że się jest jedynym posianieskończonej wartości«”. daczem »prawdziwej prawdy« i że Aby uchronić młodzież od się bezpośrednio od Boga otrzymawszelkich wpływów fanatyzmu ło mandat przymusowego uszczęślii ciemnoty, należy oddzielić Koś wiania ludzkości. A zatem, według ciół od państwa: „Kler pozbawiony nauki Kościoła katolickiego, wycho- go stanu Iowa wykazali, że potrafią one myśleć abstrakcyjnie. Dotąd sądzono, że tylko ludzie i niektóre małpy to potrafią. Jednak okazało się, że wrony potrafią kojarzyć niektóre sym bole graficzne z pożywieniem. Ale to nie ko Życie po religii myślić się, co dzieje się w głowach innych ptaków. Zdają sobie też sprawę z tego, że są obserwowane i ta świadomość ma wpływ na ich zachowanie. Młode krukowate wchodzą w skomplikowane układy koleżeńskie, a gdy dorosną, zakładają monogamiczne związki trwające wiele lat. O czym kraczą wrony niec – po pewnym czasie rozumieją nadal to odniesienie (dany znak – pożywienie), gdy pojawiają się tylko znaki podobne do tych po przednich. Zatem na przykład zamiast jedne go krzyżyka, oznaczającego pożywienie poja wia się zbiór mniejszych krzyżyków. Wrony siwe nie mają z takimi zadaniami problemu. Inny przykład: czasopismo „Nature Com munications” donosi o badaniach, które po zwalają sądzić, że krukowate są w stanie do Powiecie, że jakieś tam ptaki nie mają i nie powinny mieć żadnego związku z naszą religią czy światopoglądem. No bo co nas to wszystko właściwie obchodzi? Otóż powin no nas to obchodzić, i to z wielu powodów. Tak zwane religie abrahamiczne (judaizm, chrześcijaństwo i islam) grubą kreską i bar dzo arogancko oddzieliły świat ludzi od świa ta innych zwierząt. To stało się przyczynkiem, a czasem wręcz powodem do niezliczonej pomocy państwa, pozostawiony samemu sobie przestanie być agresywny w dzisiejszym swoim charakterze (…), lecz chcąc siebie ratować, będzie musiał się odrodzić, umoralnić (…) zgodnie z zasadniczym celem życia religijnego, inaczej bowiem nie będzie mógł znaleźć poparcia w społeczeństwie, ani moralnego, ani materialnego”. Uważał też, że „żadna kombinacja rzeczy ziemskich z nieziemskimi, boskimi nie jest możliwa, one się bowiem wzajem co do swojej istoty wykluczają. Mogą być tylko zostawione samym sobie – do życiowego, biologicznego rozstrzygnięcia indywiduum każdego z osobna. Czyli innymi słowy, zarówno w państwie, jak i w szkole musi nastąpić rozdział tych dwóch dziedzin”. Swój wykład zakończył słowami Bertranda Russela: „Świat jest naszym światem i od nas zależy, czy zrobimy z niego niebo, czy piekło”. Profesor Ułaszyn spotkał się z falą ataków ze strony środowisk klerykalnych. W 1945 r. został pro fesorem filologii na Uniwersytecie Łódzkim. Zmarł 23 maja 1956 r. ARTUR CECUŁA [email protected] liczby bestialstw popełnianych przez ludzi na zwierzętach, które trwają do naszych czasów. Stworzono kulturę przemocy i braku empatii. Także i dziś nie potrafimy się z niej do końca wyplątać. Wszelkie przejawy rozumności i wrażli wości zwierząt podważają tę arogancką i bez duszną opowieść o świecie, która sączy się ze „świętych ksiąg”, kazalnic i konfesjonałów. Podcina ona nogi Kościoła skuteczniej niż całe mnóstwo traktatów ateistycznych. Badanie życia zwierząt pozwala też nas samych uczyć współczucia i uważności w ich traktowaniu. Pozwala je lepiej poznać i sza nować, daje możliwość ograniczenia cierpie nia, jakie jest udziałem wszystkich bardziej zaawansowanych istot żyjących. Dzięki postę powi wiedzy o życiu zwierząt nie tylko wrony staną się „bardziej ludzkie” w naszych oczach. I my sami też dostaniemy szansę na lepsze, sensowniejsze i mniej okrutne życie. MAREK KRAK [email protected] OKIEM BIBLISTY Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. PYTANIA CZYTELNIKÓW U źródeł chrystianizmu (11) W „Małej dogmatyce dla świeckich” czytamy: „Że przed poczęciem i narodzeniem Boskiego Syna była dziewicą i miała postanowienie pozostać nią na zawsze, wynika ponad wszelką wątpliwość z jej słów (...): Jakoż się to stanie, gdyż męża nie znam? (...). Okazuje się to również z faktu, że umierający na krzyżu Zbawiciel oddaje Jej św. Jana za syna i jego opiece Ją poleca: Niewiasto, oto syn twój – oto matka twoja” (Leon Rudloff, s. 63, 64). Czy przytoczone wersety rzeczywiście potwierdzają katolicką mariologię? Według pism Nowego Testamentu Maria była dziewicą do momentu rozpoczęcia pożycia małżeńskiego. Twierdzenie, jakoby postanowiła ona pozostać nią na zawsze, jest więc absolutnie nie do przyjęcia. Nie wynika to bowiem ani z jej słów „nie znam męża”, ani z tekstu Ewangelii Jana (19. 26–27) na który powołują się apologeci katoliccy. Tym bardziej że wszystkie Ewangelie jednomyślnie stwierdzają, że Jezus miał młodsze rodzeństwo (Mt 12. 47; 13. 55–56; Mk 3. 31–35; 6. 3–4; Łk 8. 19– 21; J 7. 5). Szkoda tylko, że Kościół N katolicki nie przyjmuje tego do wiadomości, twierdząc, że wszystkie te fragmenty, które mówią o braciach i siostrach Jezusa, „(…) nie odnoszą się do innych dzieci Maryi Dziewicy. W rzeczywistości (…) chodzi tu o bliskich krewnych Jezusa (...), a Jezus jest jedynym Synem Marii” (Katechizm Kościoła Katolickiego, p. 500, 501). Co sądzić o tym wyjaśnieniu? Rzecz w tym, że Łukasz wyraźnie stwierdza, że Jezus był pierworodnym synem Marii (Łk 2. 7), czyli że Maria miała liczniejsze potomstwo. Gdyby bowiem było inaczej, tekst brzmiałby podobnie, jak w przypadku wskrzeszonego młodzieńca z Nain, o którym Łukasz powiada, że był „jedynym synem” pewnej wdowy (Łk 7. 12). Po drugie – grecki „(…) wyraz adelphoi nigdzie w Nowym Testamencie nie określa kuzynów, gdy bowiem Nowy Testament chce mówić o kuzynach (anepsios), to właśnie tak ich nazywa, na przykład w wersecie Kol 4. 10. Ten kościelny argument staje się więc nietrafny” (Karlheinz ie da się zaprzeczyć, że Wolter był antyklerykałem. Ale czy był ateistą, jak powszechnie się uważa? Odpowiedzi warto poszukać w wydanym niedawno jego „Słowniku filozoficznym”. Wolter stanowczo krytykował fanatyzm religijny, dogmatyzm i znane mu instytucjonalne formy religii. O fanatyzmie pisał: „Fanatyzm jest dla przesądu tym, czym zdenerwowanie dla gorączki i wściekłość dla złości. Ten kto miewa ekstazy, wizje, kto bierze sny za rzeczywistość, a swe wyobrażenia za proroctwo, jest entuzjastą; ten, kto potwierdza swoje szaleństwo zbrodnią, jest fanatykiem! (…).Ci ludzie są przekonani, że Duch Święty, który ich przenika, jest ponad prawami, że entuzjazm jest dla nich jedynym prawem, którego winni słuchać. Cóż odpowiedzieć człowiekowi, który wam mówi, że lepiej słuchać Boga niż ludzi i który w efekcie jest pewien, że zarzynając was, zasłuży sobie na niebo? Na ogół to łajdacy prowadzą fanatyków i wkładają im w ręce sztylet”. Tak zaś wypowiedział się o grzechu pierworodnym: „Żydzi nie wiedzieli więcej o grzechu pierworodnym niż o chińskich ceremoniach; i chociaż teologowie znajdują, co tylko chcą, w Piśmie (…), można być pewnym, że rozsądny teolog nie będzie uważał tego cudu za zaskakujący. Przyznajmy, że święty Augustyn był pierwszym, który przyjął tę dziwną ideę godną jego rozpalonej i zamiłowanej w niezwykłych przygodach głowy Afrykańczyka, najpierw rozpustnego, a potem kajającego się manichejczyka i chrześcijanina, to pobłażliwego, to znów prześladującego, który całe życie spędził na przeciwstawianiu się samemu sobie”. A tak o Kościele: „To, co dzisiaj jest mszą odprawianą rano, było wieczerzą odprawianą wieczorem; te zwyczaje się zmieniały, w miarę jak Kościół się umacniał. Spo- Deschner, „I znowu zapiał kur”, t. I, s. 470). Po trzecie – przeciwko katolickiej argumentacji przemawia rów- nież fakt, że w Izraelu bezdzietność nie była powodem do chluby, a wręcz przeciwnie (por. Rdz 16. 2; 25. 21; 1 Sm 1, 1–7; Łk 1. 24–25). Pismo wyraźnie mówi: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1. 28) oraz: „Dzieci są darem Pana” (Ps 127. 3). Bóg nie obalił zatem porządku, który sam ustalił. Nie do pomyślenia też jest, by młoda dziewczyna wychowana według tradycji żydowskiej myślała o wiecznym dziewictwie. Gdyby nawet przyjąć tę bezpodstawną teorię, to czyż Maria zamierzająca wyjść za mąż nie postąpiłaby wbrew biblijnym zaleceniom i tym samym wbrew oczekiwaniom męża? Czy byłoby to uczciwe wobec Józefa? Poza tym skąd teolodzy wiedzą, że Maria „postanowiła” pozostać na zawsze dziewicą? Przecież słowa „nie znam męża” tego nie dowodzą. Świadczyć mogą jedynie o tym, że nie doszło jeszcze do pożycia małżeńskiego. Czy o wiecznym dziewictwie Marii nie świadczą jednak słowa: „Niewiasto, oto syn twój! (…). Oto Matka twoja!” (J 19. 26–27)? Bynajmniej. Ewangelia Jana bowiem wyraźnie mówi o braciach Jezusa, o tym, że początkowo „nawet bracia jego nie wierzy- łeczność bardziej liczna wymagała więcej regulaminów, a pasterze przystosowali się do miejsc i czasów”. Niemniej Wolter krytycznie odnosił się także do ateizmu, chociaż ateistów cenił wyżej niż fanatyków religijnych: „Fanatyzm jest z pewnością tysiąckroć bardziej złowrogi, gdyż ateizm nie skłania do krwiożerczych szałów, a fanatyzm do nich skłania; ateizm nie przeciwstawia się zbrodniom, a fanatyzm do nich prowadzi”. Uważał jednak, że władcy i społeczeństwa potrzebują idei Boga i boskiej sprawiedliwości, by przestrzegać norm prawa strona 25 li w niego” (J 7. 5). Można więc jedynie przyjąć, że z jakiegoś powodu Maria nie mogła na nich liczyć, tym bardziej że nie było ich przy egzekucji Jezusa. I dlatego też Jezus mógł powierzyć matkę jedynie opiece swego ucznia. Oczywiście trudno ustalić, czy tak na pewno było, ponieważ tylko Ewangelia Jana zawiera tę scenę. Synoptycy w ogóle nie wspominają o obecności tam matki Jezusa. Według nich przy jego ukrzyżowaniu obecne były inne niewiasty, a także Józef z Arymatei, który zatroszczył się o jego pochówek (Mt 27. 57–61; Mk 15. 43–47; Łk 23. 50–56). Nie wymieniają jednak ani Marii, matki Jezusa, ani któregokolwiek z jego apostołów. Gdyby nawet przyjąć, że wydarzenie to miało miejsce, nie oznaczałoby to bynajmniej, że Maria nie miała innych dzieci. Tak więc tezy o wiecznym dziewictwie Maryi nie da się udowodnić ani w sposób racjonalny, ani za pomocą Pisma Świętego. Skąd zatem pochodzi ta obca Biblii doktryna? Pochodzi ona ze starożytnych pogańskich religii Egiptu, Babilonu, Grecji i Rzymu, a także z Ewangelii apokryficznych – szczególnie z Protoewangelii Jakuba z II wieku i Ewangelii Pseudo-Mateusza, które podają, że Józef był wdowcem i miał dzieci z poprzedniego małżeństwa, zaś Maria była i pozostała dziewicą. BOLESŁAW PARMA [email protected] do religii obywatelskiej Rousseau. Chodzi w szczególności o program stworzenia zmodernizowanego Kościoła, przystosowanego do nowych czasów i – mówiąc prozaicznie – do potrzeb rozwijającego się kapitalizmu. Religia obywatelska Woltera różni się więc od koncepcji Rousseau brakiem sentymentalizmu (…). Chodzi mu o oddzielenie Kościoła od państwa i jego podporządkowanie państwu, a więc odsunięcie go od Rzymu. Kościołem powszechnym byłby Kościół teistyczny, oparty na racjonalnej wierze w Boga jako stwórcy i sędziego ludzkich uczynków”. W takim Kościele rolą kleru będzie propagowanie zlaicyzowanego systemu wartości, nauczanie ludzi, zachęcanie do pracy oraz rozmnażania się, by przysparzać państwu dobrych obywateli. Co ciekawe, Wolter był zdania, że takie rozumienie religii sięga korzeniami starożytnych Chin, gdzie jeden jedyny raz w historii pojawiła się religia wolna od fundamentalizmu (konfucjanizm), posługująca się pojęciem „T’ien jako bezosobowej siły kosmicznej, która była gwarantem ładu naturalnego i moralnego”. „Słownik filozoficzny” wraz z esejem Skrzypka pozwala obalić stereotypowe opinie na temat Woltera. Nie był on ateistą, bywał też czasem wyjątkowo oporny na odmienne światopoglądy i racjonalne argumenty. Wypowiadał się na temat spraw, których dobrze nie znał, by przysłużyć się władcom i swojemu dobremu samopoczuciu (choćby z inspiracji Katarzyny II pisał paszkwile dotyczące Polski). Był za to doskonałym krytykiem wypaczeń religii instytucjonalnych. O tyle trudniejszym dla kościelnych funkcjonariuszy, że przeprowadzał krytykę religii w imię religii – filozoficznej i obywatelskiej. TOMASZ KOZŁOWSKI Inne chrześcijaństwo i moralności: „Nie chciałbym mieć do czynienia z władcą ateistą, który byłby zainteresowany w tłuczeniu mnie w moździerzu; jestem pewien, że byłbym starty na miazgę. Nie chciałbym, gdybym był władcą, mieć sprawę z ateistycznymi dworzanami, którzy byliby zainteresowani w otruciu mnie, bo wówczas musiałbym na wszelki wypadek zażywać codziennie odtrutkę. Potrzeba więc absolutnym władcom i ludowi, aby idea Istoty Najwyższej stwarzającej, rządzącej, nagradzającej i karzącej była głęboko wyryta w ludzkich umysłach”. Co więcej, filozof uważał, że religia jest „dziełem rozumu, który odkrywa Boga w ludzkiej świadomości” (według Mariana Skrzypka), z tym, że chodziło mu o deizm – religię filozoficzną przeciwstawną wszelkim religiom historycznym. Zdaniem Woltera religie historyczne wprowadzają do życia ludzi fanatyzm, dla którego pożywką są wszelkiej maści rzekome objawienia i cuda. Skrzypek w bardzo ciekawym wprowadzeniu do „Słownika filozoficznego” zauważa, że „ewolucja poglądów Woltera na społeczną funkcję religii biegnie w kierunku zbliżenia deizmu (70) [email protected] strona 26 CZYTELNICY DO PIÓR nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Dajmy im szkołę! O becnie przez kraj przetacza się tajfun rekolekcji wielkopostnych dla młodzieży szkolnej. Jest to praktyka religijna, którą uczniowie muszą spełnić pod rygorem odnotowania nieobecności w szkole. Rekolekcje nazywane są przez ich zwolenników duchowym przygotowaniem do świąt wielkanocnych. Podkreślają oni, że to realizacja prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami i wyznawaną religią. A wolność religijna jest przecież podstawowym prawem człowieka. Powiedzmy, że w tej argumentacji jest trochę racji – rodzice mają prawo do wychowania dzieci, przekazania potomstwu swojej religii. Problem jedynie w tym, że rekolekcje odbywają się kosztem nauki szkolnej. Trzy dni są wycięte z realizacji programu nauczania. Tak naprawdę chodzi jedynie o pokazanie władzy Kościoła, o zapędzanie dzieci i młodzieży na siłę do świątyni, czyli zmuszanie do praktyk. Rodzice nie są informowani, że mogą nie wyrazić zgody na obecność dziecka na rekolekcjach. Dostają jedynie informację o programie rekolekcji. Nikt nie pyta rodziców o zgodę, nie pyta dzieci ani nauczycieli, S czy mają ochotę uczestniczyć w tym cyrku. Momentami zastanawiam się, gdzie żyję – w kraju wyznaniowym, czy w demokratycznym? Kościół za bardzo wsiąkł w polską edukację i zabiera szkole trzy dni na religijne nauki, a nauczyciele są – niezgodnie z prawem – zmuszani do uczestnictwa w modłach pod pretekstem obowiązku służbowego opieki nad uczniami. Nikt nas nie pyta o światopogląd; o to, czy chcemy w tym uczestniczyć. Zakłada się, że wszyscy są katolikami. Warto w tym miejscu przypomnieć, że rekolekcje w trakcie godzin lekcyjnych są sprzeczne z polską konstytucją – łamią cały artykuł 53: „Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wy- pora część opinii publicznej podzieliła się na dwa wrogie sobie obozy. Żaden z nich nie jest jednak spełnieniem marzeń dla wielu milionów Polaków. Dziś jedni chcą bronić demokracji i zasad państwa prawa. Są oni zwykle emanacją Polski sytej i bogatej. Drudzy bronią swojej „dobrej zmiany”, pełnej nacjonalistycznej retoryki, podejrzliwości i spisków, a odzianej przy tym w płaszczyk sprawiedliwości. Dla tych pierwszych demokracja i obrona niezależności Trybunału Konstytucyjnego, od którego wszystko się zaczęło, ma większe znaczenie niż wyśmiewany w tych kręgach program 500 zł na każde dziecko. Co więcej, dominuje tam opinia, że naród dał się kupić wyborczym obietnicom – w domyśle: sprzedać za 500 zł. Dochodzą do tego głosy, iż owe mityczne 500 zł ludzie przepiją. Pomijając już pogardę, która bije z tych ocen, należy tym wszystkim, którzy tak uważają, powiedzieć: w takim razie bardzo mało była warta ta wolność, którą nam zafundowaliście. Na czele KOD-u stoi wprawdzie Mateusz Kijowski – konsekwentny jakoby wyborca UD, UW i w końcu PO, ale prawdziwą twarzą ruchu stał się Ryszard Petru, nowa nadzieja liberalnego establishmentu. Nie do końca zatem rozumiem obecność tam Barbary Nowackiej chowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do – występuje wszak u boku liderów partii, które co rusz piszą antyzwiązkowe ustawy. Dla „Gazety Wyborczej”, która konsekwentnie wspiera KOD-owców, ludzie uczestniczący w marszach nazywani są „lepszą częścią społeczeństwa”. Była to odpowiedź na „gorszy sort Polaków”, którym raczył obdzielić pół społeczeństwa Jarosław Kaczyński w ramach polityki opierającej się od lat na konflikcie. nieuczestniczenia w praktykach religijnych. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania”. Przypominam, że oprócz prawa rodziców do wychowania są jeszcze prawa dziecka, którego nie wolno zmuszać do praktyk religijnych. Rekolekcje jako obowiązek szkolny to przymus do odbycia praktyki religijnej, ograniczenie wolności wyznania. Jak widać, oprócz szkodliwości rekolekcji na proces edukacyjny kolejnym argumentem przeciwko tym praktykom jest ich niekonstytucyjność i to, że paradoksalnie ograni- początku, czyli oddolnego ruchu obywatelskiego. To już historia, bowiem zaczyna już oficjalnie przyjmować członków. Tak się rodzi partia polityczna. W pewnością wielu ludzi, którzy uczestniczyli w marszach KOD-u, było tam dlatego, że nie ufa politykom i partiom politycznym. To, że KOD będzie próbował wejść w buty partii politycznej, było widoczne od dawna, bowiem cele, Czas na socjaldemokrację! Politycy dzisiaj związani z KOD konsekwentnie przez lata budowali fałszywy obraz rzeczywistości, twierdząc, iż „polityki nie robi się na ulicach”, albo wzywając do budowania dróg, zamiast robienia polityki. Dziś ci sami ludzie nawołują, aby tłumnie gromadzić się na manifestacjach. Jedyną jednak siłą, która mogłaby realnie wpłynąć na rządzących, są związki zawodowe. To one zgromadziły na ulicach najwięcej ludzi. W 2013 roku przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego protestowały trzy centrale związkowe. Tylko takie tematy, socjalno-bytowe, potrafią skupić większą uwagę społeczeństwa. KOD powoli, lecz konsekwentnie, odchodzi od tego, co cechowało go na samym jakie sobie stawiał, były ewidentnie polityczne. Pytanie na dziś powinno brzmieć tylko, czy KOD jest w stanie stać się partią polityczną, czy jest na scenie politycznej miejsce między Nowoczesną a PO, bowiem tylko tu mógłby założyciel KOD-u współistnieć. Przekształcanie ruchu społecznego w partię polityczną ma w Polsce długą tradycję. Tak powstał Ruch Społeczny AWS. Na jego czele stanął oczywiście polityk, minister spraw wewnętrznych. Podobnie było z PO, której „trzej tenorzy” zarzekali się, że chcą odpartyjnić Polskę, w związku z tym założyli partię polityczną, która przez osiem lat rządziła w państwie. Z partyjnością chce nadal walczyć Paweł Kukiz. czają wolność wyznania i wolność rodziców do wychowania. Drodzy rodzice, miejmy odwagę sprzeciwić się rekolekcjom, powiedzieć NIE dyrekcji, której bardziej niż na przestrzeganiu prawa zależy na dobrych układach z proboszczem! Walczmy o swoje prawa i godność naszych dzieci! Nie pozwólmy na upokarzanie ich w trakcie spowiedzi, na szerzenie pogardy wobec ludzi wyznających inne niż katolickie wartości, na opowiadanie strasznych historii o męce, na kształtowanie w naszych dzieciach poczucia winy i zagrożenia! Rekolekcje byłyby prywatną sprawą młodzieży, rodziców i nauczycieli, jeżeli odbywałyby się po lekcjach. Wtedy osoba, która odczuwa taką potrzebę, może w nich uczestniczyć. Jednakże tylko przymus uczestnictwa w rekolekcjach gwarantuje Kościołowi pełne ławki. Ale ile przymus ma wspólnego z duchowym przeżywaniem rekolekcji? Nic. Człowiek zmuszony nudzi się, patrzy na zegarek i wewnątrz buntuje się przeciwko takim praktykom. Jak walczyć z rekolekcjami? Przede wszystkim nie posyłać pociech na religię. Pamiętajmy, że od września lekcje etyki muszą być organizowane nawet dla jednego ucznia. Rozmawiajmy z innymi rodzicami! Trzeba uświadamiać społeczeństwo, że można nie zgadzać się na rekolekcje, że takie praktyki są niezgodne z Konstytucją. Posługujmy się faktami, nie odwołujmy się do religii. Wyznanie to sprawa prywatna. Izabela Krzyczkowska izakrzyczkowska.blogspot.com Spór o Lecha Wałęsę jest najlepszym przykładem tego, jak można aranżować konflikt nie wokół rzeczywistych problemów, lecz wokół emocji, w których tworzeniu prawica jest niedościgniona. KOD, biorąc na sztandary Lecha Wałęsę, dał się wepchnąć w historyczny spór. To samo środowisko swego czasu odsądzało Lecha Wałęsę od czci i wiary; padały bardzo poważne zarzuty. Lidera „Solidarności” oskarżano też o zapędy dyktatorskie. Dziś dziennikarze „Gazety Wyborczej” niemal stawiają mu pomniki. Najważniejsze w tym sporze powinno być nie to, czy Lech Wałęsa podpisał jakiś dokument, ale fakt, za jaką wizją państwa się opowiedział. Kiedy na wspomnianej demonstracji w obronie Lecha Wałęsy wystąpili liderzy partii Zieloni, wielu demonstrantów poczuło się lekko zdegustowanych. Dlaczego? Otóż upomnieli się oni o sprawiedliwość społeczną. Słowa tego wielu nawet nie zna, choć mówi o tym 2 artykuł Konstytucji RP. Buczenie na te słowa było bardzo wymowne – pokazało, o jakie państwo walczy KOD ze zwolennikami „dobrej zmiany”. Szkoda, że KOD nie wystąpił w podobnej akcji, solidaryzując się z redakcją antyklerykalnego tygodnika „Fakty i Mity”. To oznacza, że traktuje demokrację dosyć wybiórczo. Zarówno PiS, jak i KOD tworzą fałszywą opowieść. Czas na socjaldemokrację! Prekiel BEZ DOGMATÓW Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. N iektórzy uważają go za wyznanie wiary poprzez ciało. Ma służyć zapomnieniu o powłoce cielesnej, aby lepiej kultywować swoją duchowość. Wyznawcy bahaizmu twierdzą, że to skrzydła, które niosą wiernych do boga. Post łączy się nierozerwalnie z modlitwą, będącą przejawem tej duchowej strony naszej osobowości. Tak jakby poszczący zastępował jedzenie rozmową ze swoim bogiem. Zarówno w chrześcijaństwie, jak i np. w islamie wiąże się z jałmużną. Modlitwa, post, jałmużna to dla katolików trzy główne praktyki wielkopostne, dla muzułmanów zaś to trzy z pięciu filarów islamu. Poza niespożywaniem pokarmów i napojów w większości przypadków post łączy się też ze wstrzemięźliwością seksualną. W trzech wielkich religiach monoteistycznych dzisiejszego świata ma on wspólne korzenie. Judaizm przejął go z Mezopotamii. Starożytni Żydzi pościli z różnych okazji, a sam Mojżesz siedział na górze Synaj czterdzieści dni i nocy, nie wkładając nic do ust. Wzorował się na nim później Jezus, poszcząc na pustyni czterdzieści dni przed ukrzyżowaniem. Pościł również prorok Mahomet. Zauważmy, iż wspomniane wyznania narodziły się w krajach pustynnych, a więc niespecjalnie przyjaznych wzrastaniu roślin i nieobfitujących w wodę. Szczegół ten, jak twierdzą niektórzy antropolodzy, pozostaje nie bez znaczenia dla samego postu. Chrześcijaństwo O b y c z a j Wi e l k i e g o Po s t u – najsłynniejszego i poprzedzającego Wielkanoc – wziął się z ewangelicznej historii Jezusa, który wyszedł sam na pustynię, gdzie nie jadł i nie pił, konwersował z diabłem i modlił się. Jest jednak pewne „ale”. Ewangelista Łukasz pisze: „Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód”, co oznaczałoby, że w przeciwieństwie do poszczących na tę pamiątkę wiernych nie uczynił właściwie żadnego wysiłku, skoro nie ma mowy o głodzie w tym czasie. Wielki Post jako taki ustanowiono zresztą nieco później, bo dopiero w IV w. n.e. Pod jego koniec dusza powinna „być głodna baranka paschalnego”, jak napisał błogosławiony Guerric z Igny. Każdy okres niejedzenia w chrześcijaństwie, a było ich w dawnych czasach znacznie więcej niż dziś, miał uczyć dyscypliny, aby móc nawiązać lepsze stosun- strona 27 rażanie się. Prorok jednakże, jak podaje jego hagiografia, całował swoje żony podczas postu, a więc przeróżni uczeni w piśmie prześcigają się obecnie w interpretacjach, co wolno z żoną, a czego nie. Najbardziej zajadli karaliby nawet wiernych za… przełykanie śliny i mycie zębów, albowiem zakaz przełykania i brania do ust dotyczy absolutnie wszystkiego... Muzułmanie poszczą od świtu do zachodu słońca, natomiast po zmroku… hulaj dusza piekła nie ma! Można kląć, kochać się, jeść i pić. I, wierzcie mi, spotkałam sporo muzułmanów w swoim życiu, którzy nie zabraniają sobie niczego po zachodzie słońca. Nieco gorzej mają mahometanie w Skandynawii, gdzie w okresie letnim słońce prawie nie zachodzi, ale i na to jest sposób – dostosowują się do oficjalnego czasu świętego miasta Mekki. Dręczenie postem ki z Bogiem i bliźnimi. Podobnie twierdzą muzułmanie. Bo tak naprawdę ówczesne posty powodowane były średniowieczną biedą i niemożnością zdobycia mięsa. Inna, opowiedziana mi przez Hiszpankę, mówi o tym, że w czasie postu, gdy spożywać wolno było jedynie to, co pochodzi z wody, księża wrzucali do niej swoje pro- Niewiele znajdziemy religii, które nie uwzględniałyby w swoich nakazach postu. Zapisany w „świętych księgach” i interpretowany przez „mędrców” – czym jest? Wielcy tego świata nie mieli z tym problemu – zamiast krowami i zającami wypełniali swoje złote talerze licznymi jajami i rybami. Różne krążą po świecie anegdoty na temat postu kleru i mnichów – przytoczę tu dwie. Jedna z nich, polska, twierdzi, iż zwyczaj zamieniania mięsa na ryby w dni postne wziął się z zalecenia mnichów, których stawy hodowlane pewnego roku tak obrodziły, że nie wiadomo było, co począć z rybami. siaki i kury, wyławiali je i... nie grzeszyli, jedząc… Judaizm Starsi bracia chrześcijan – żydzi – poszczą od zarania swoich dziejów. W dawnych czasach robili to w celach błagalnych, składając ofiarę z pokarmów, aby na przykład odsunąć od siebie jakieś nieszczęście, wymodlić przebaczenie grzechów itd. Współcześnie najważniejszym ich postem jest Jom Kippur, czyli pokutne święto pojednania. Poprzedza go dziesięć tzw. Strasznych Dni modlitw, a w nim samym obowiązuje post ścisły. Według niektórych interpretacji nie wolno również uprawiać seksu, smarować się kremem, nosić skórzanych butów, pracować i myć się… Jom Kippur związany jest z jałmużną – dawniej w wigilię tego święta składano ofiarę z kury i albo jej mięso, albo jego równowartość w pieniądzach dawano ubogim. Islam Najbardziej znanym na świecie postem jest muzułmański ramadan. Trwa on cały miesiąc, upamiętniając czas, kiedy to archanioł Gabriel miał Mahometowi podyktować Koran. Mahomet ustanowił post w II roku swojego kalendarza, no i się zaczęło… Najbardziej znane zakazy tego okresu to: jedzenie, picie, palenie, seks i nieodpowiednie wy- Hinduizm Znam trochę hinduistów i wiem, że poszczą. Nie jestem natomiast pewna, czy wiedzą, dlaczego poszczą. Hinduizm ma tak wiele odmian, że każda z nich znalazła sobie odpowiedni motyw do ograniczania jedzenia. Do tego dochodzi indyjska bieda. Moi znajomi poszczą przed okresem rytualnego chodzenia po żarze. I wiem, że robią to bardzo sumiennie, bo wierzą, iż w przeciwnym wypadku poparzą stopy i będą wstydzić się przed zgromadzonymi. W hinduizmie powstrzymanie się od jedzenia ma także doskonalić sferę duchową i w końcu przerwać łańcuch reinkarnacji, a doprowadzić do stanu nirwany. Kto zaś uchybi postowi w urodziny Kriszny dziesięć miliardów razy odrodzi się jako szakal… Buddyzm Ciekawostką są buddyści, którzy nie poszczą. Uważają tę praktykę za niewłaściwą, gdyż nie jest zgodna z „Drogą Środka” – ich doktryną, polegającą na wszelakim umiarkowaniu. Za przykładem Buddy, który ograniczał jedzenie przez sześć lat, stosują ją czasem mnisi, albowiem ma jakoby pomagać w medytacji. Na kończący się okres postu i przerwę wielkanocną życzę Państwu przede wszystkim duchowej i spożywczej radości i wypoczynku. I oby Wam nigdy kiszki religijnego marsza nie grały! AGNIESZKA ABÉMONTI-ŚWIRNIAK [email protected] strona 28 SZKIEŁKO I OKO LISTY OD CZYTELNIKÓW Róbmy swoje! Prezydent Duda mówił, że będzie prezydentem WSZYSTKICH Polaków. Kłamał. Naczelny wodzuś mówił, że dość wojny polsko-polskiej, że zaprasza wszystkich do współpracy pod biało-czerwoną flagą i czeka nas „dobra zmiana”. Kłamał. Na tle tych kłamstw nie dziwi brak głosu hierarchów. Gdyby jawnie poparli (bo niejawnie to wiadomo, że popierają) obecną tyranię większości, to kiedyś, kiedy Konstytucja RP znów będzie najważniejsza i rządy bezprawia i niesprawiedliwości odejdą w niebyt, ludzie wypomną Kościołowi zdradę idei demokracji. Zwłaszcza przy okazji jakiegoś głosowania nad kolejną wielomilionową dotacją z budżetu na kościelne fanaberie. A przecież Kk zazwyczaj chodzi o kasę, a jakieś świeckie prawa czy nauki Jezusa to tylko pokazowa wydmuszka. Gdyby zaś zganili obecne łamanie konstytucji i zasad demokracji, to ludzie od razu wiedzieliby, że kłamią. Być może pierwsze 300 lat istnienia chrześcijaństwa było OK, być może były jakieś zasady uczciwości, prawdy, miłości, ludzkiej godności. Kolejne 1700 lat sojuszu Kościoła z państwem to koniec nauk Mistrza, a początek niezwykle dochodowego biznesu, zazwyczaj na trupach milionów. Skrótowe przypomnienie: przymusowa chrystianizacja pogan, krucjaty, prześladowania innowierców, Święta Inkwizycja, konkwista, poparcie dla pańszczyzny, dziesięciny, niewolnictwo, dyktatury, faszyzm, milczenie podczas holokaustu, kupczenie urzędami, sakramentami, odpustami i relikwiami, ukrywanie pedofilii i pranie brudnych pieniędzy... Wymieniać dalej? Każdy, kto zna te fakty, nie uwierzy nigdy, że Kk brzydzi się obecnym bezprawiem i dążeniem PiS-u do dyktatury. Tym bardziej że obecnie niemiłościwie nam panujący grzecznie spłacają dług zaciągnięty podczas wyborczej agitacji z ambon. Tu 20 mln złotych, tam 116 mln, na ojdyra 26 z hakiem – żyć nie umierać, tylko trzymać gębę na kłódkę. „Głupi naród w końcu odpuści, zwłaszcza gdy Antek policmajster powoła do życia swe patriotyczno-katolickie hufce, dla których idolami będą tacy jak Kuraś „Ogień”. A do tego nikt przy zdrowych zmysłach nie odważy się wejść w „profesorską” polemikę z panną Krysią, bynajmniej nie tą z turnusu trzeciego... To oczywiście ironia – mimo ciężkich czasów dla racjonalizmu i demokracji, mimo bezsilności wobec aresztowania Naczelnego. Jednak tłumacząc milczenie hierarchów, można przyjąć, że jakaś ich część jest na tyle wykształcona, by pamiętać mądre słowa Marka Twaina: „Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”. A my, cytując niezapomnianego Młynarskiego, „róbmy swoje”. Kochani Redaktorzy, głowa do góry, zawsze po latach ciemnoty przychodzi oświecenie, a ciężkie chwile nigdy nie trwają wiecznie. Wszyscy czytelnicy stoją za Wami murem, więc nie rezygnujcie z druku NASZEJ gazety, nigdy! Tereska z Jastrzębia Zamach na Trybunał Trybunał Konstytucyjny orzekł w całości niekonstytucyjność tzw. ustawy naprawczej w wykonaniu PiS-u oraz „prezydenta” Dudy dotyczącej Trybunału Konstytucyjnego (TK). Najprawdopodobniej rząd oraz Duda przejdą nad tym do porządku dziennego, nic sobie z tego nie robiąc i nie publikując tego orzeczenia w Dzienniku Ustaw, do czego są zobligowani. Będzie to jawne złamanie konstytucji, bowiem wyrok TK jest ostateczny. To wręcz zamach na Trybunał Konstytucyjny, który jest gwarantem tego, że nasze prawa zawarte w konsty- nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity tucji będą przestrzegane. Możemy już chyba potwierdzić, że PiS oraz Jarosław Kaczyński wprowadzają u nas dyktaturę, na razie tzw. miękką, ale gdy się nie sprzeciwimy, to za chwilę będziemy mieli tzw. twardą, gdzie bezwzględnie będą łamane prawa człowieka. Mam nadzieję, że gdy po wyborach PiS oraz Duda stracą władzę, to ich następcy nie pozostawią tego bez odzewu. Mam też nadzieję, że Trybunał Stanu (TS) utrzyma się i będzie miał w końcu mnóstwo roboty. Nie można popełnić takiego błędu zaniechania jak przy Kaczyńskim i Ziobrze w poprzedniej kadencji, których miano postawić przed TS, lecz przez głupotę im odpuszczono, bowiem zabrakło kilku polityków PO oraz lewicy podczas głosowania. Teraz mamy tego efekt, bo bezkarność rozzuchwala. Po wyborach upomnimy się o to, żeby winni dzisiejszej sytuacji odpowiedzieli za nią. Ku przestrodze na przyszłość dla innych, którzy chcieliby rządzić podobnie jak PiS. Czytelnik posażona w relikwię JPII, a prezydentowi musi w podróży towarzyszyć sowicie opłacany kapelan. Gotowy scenariusz na film „Naga broń: kto obroni prezydenta Dudę?”. Pytanie ode mnie: czy podczas podróży poprzedzającej wypadek prezydent słuchał Radia Maryja czy jakiejś szatańskiej stacji radiowej? Paweł Krysiński Wola boża Coś PiS nie ma szczęścia do swoich prezydentów. Lech Kaczyński „poległ” w katastrofie smoleńskiej, a obecny Andrzej Duda mało co nie skończyłby podobnie w wypadku samochodowym. PiS szuka teraz winnych owego wypadku – są nawet scenariusze o zamachu na prezydenta Dudę, a winni są PO z PSL-em, KOD, cykliści i wegetarianie. Jednak PiS nie bierze pod uwagę jednego z głównych czynników takiego stanu rzeczy. Jak wiemy, Prawo i Sprawiedliwość, które jest partią bardzo klerykalną i religijną, wszędzie dopatruje się tzw. woli boskiej. Jeżeli tak jest, to jego członkowie powinni wziąć pod uwagę, że wcześniejsza katastrofa, w której zginął ich prezydent Lech Kaczyński, oraz obecny wypadek Andrzeja Dudy nastąpiły z woli Boga. Jeżeli wszędzie widzą tzw. dopust boży, to niech uwzględnią możliwość, że oto Bóg się na nich gniewa i daje temu wyraz bardzo dobitnie – nie idźcie tą drogą! Dla mnie niech sobie prezydent Duda żyje nawet 100 lat, ale niech rządzi tylko jedną kadencję. Józef Frąszczak Nie ma tego złego! Potrzebny Antoni Bądźmy szczerzy: komu przeszkadza tak mierny polityk jak Andrzej Duda? Taki psuj skutecznie kompromituje swoją osobę i środowisko, z którego się wywodzi. Wypadek prezydenckiej limuzyny zwiększy na pewien czas życzliwe zainteresowanie jego osobą, ale nic poza tym. Racjonalnie myślący skutecznie punktują bałagan, amatorszczyznę i zaniedbania przy organizowaniu wizyt jaśnie głowy państwa, a funkcjonariusze PiS będący na usługach tej partii (dziennikarze, blogerzy) już pławią się w kreśleniu teorii spiskowych. Zachwalają umiejętności kaskaderskie kierowcy prezydenckiej limuzyny i za sprawą „Faktu” usiłują wmówić, że prawie wszyscy Polacy zgadzają się, że prezydent wyszedł obronną ręką z zamachu. Makowski, spec od pisowskiej propagandy, niezły w przeszłości kabareciarz, na serio twierdzi, że oponę szlag trafił, bo… strzelił w nią snajper! Karnowski bredzi, że próbowano zabić Andrzeja Dudę. Nieoceniona w takich sytuacjach posłanka Pawłowiczówna mówiła coś o nienawistnikach o zbrodniczych intencjach, różnych zdrajcach i rokoszanach, kapusiach i najzwyklejszych „lewakach”, że ich „psie głosy” śmierci nie idą pod Niebiosa. „Bydło kodowskie”... – podsumowała. Nasłuchała się panienka Radia Maryja? Dziwnie cicha komisja ekspertów Antoniego Macierewicza jak najszybciej winna zająć się próbą „zamachu” na prezydenta wszech czasów bis. Jak najszybciej trzeba wymienić ludzi ze służb specjalnych i zastąpić ich członkami organizacji paramilitarnych, hojnie dotowanych przez MON, a jedzących z ręki pana Antoniego. Marnują się ci fachowcy, zamiast czuwać nad bezpieczeństwem drugiej osoby w państwie! Pan Duda przyznał, że chce kontynuować politykę Lecha Kaczyńskiego, zatem jego w pierwszej kolejności powinno wziąć się na spytki, czy nie była to czasem próba samobójstwa. Egzorcyści jak najszybciej powinni zająć się feralną autostradą, radiomaryjni biskupi zorganizować pokropek na całej jej długości. Prezydencka limuzyna powinna od tej pory być wy- Wielokrotnie przejeżdżał po mnie życiowy walec, ale nie poddawałam się. Wy też się nie poddawajcie. Zacytuję słowa Tristana Bernarda: „Jeśli jesteś dobrą piłką, to im silniej cię uderzą, tym wyżej się wzniesiesz”. A Jonasz to dobra piłka. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dziękuję, że jesteście, wiele Waszemu pismu zawdzięczam! Urszula Frudzińska Cierpię z Wami… …po tym, co się stało. Od początku dojścia pisiorów (tak, małymi literami, bo są mali jak ich wódz) do władzy czułam wewnętrzny niepokój o los naszego wspaniałego tygodnika... Jak widać, stało się. Jestem już osobą mocno dojrzałą i pewnych rzeczy nie wypada mi robić, ale bezsilność pcha mnie już do używania niecenzuralnego języka! Trzymajcie się dzielnie, dziękuję za nowe numery, choć teksty prawdy czasami rujnują moją psychikę. Takich doczekaliśmy czasów. Miejmy nadzieję, że szybko miną. Słowa otuchy dla Jonasza, pozdrawiam całą załogę „Faktów i Mitów”. Wiesława Jankowska z Kalisza Drodzy Czytelnicy! Jeżeli mają Państwo problemy z zakupem tygodnika „Fakty i Mity” w punktach prasowych, z których Państwo korzystają, to należy najpierw o tym fakcie informować osobę sprzedającą w kiosku lub stoisku z prasą. Sprzedawca powinien interweniować u swojego kolportera, aby zwiększyć dostawy naszego tygodnika do swojego punktu. Jeżeli jednak spotkacie się z odmową interwencji lub brakiem zainteresowania ze strony sprzedawcy, to prosimy o przekazanie nam dokładnego adresu punktu sprzedaży oraz nazwy firmy realizującej dostawy do tego punktu (np. Garmond, Ruch. Kolporter). Gdy otrzymamy powyższe informacje, postaramy się przywrócić dostawy do wskazanego przez Państwa punktu. Informacje prosimy przekazywać telefonicznie pod numer +42 630 70 65 lub pocztą elektroniczną na adres [email protected]. BEZ DOGMATÓW Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. strona 29 Joanna w krainie kaczystów O Terror kompromisu d Okrągłego Sto ł u p a n u j e w Po l sce moda na kompromis. Zawierany przez polityków rzekomo w interesie obywateli, ale na wszelki wypadek ponad ich głowami, aby nie protestowali. W konsekwencji zamiast socjalizmu z ludzką twarzą wyszedł kapitalizm z nieludzką. W dodatku klerykalny, bo rzekomo kompromisowo wprowadzono do szkół lekcje religii, do ustawy o planowaniu rodziny zakaz aborcji, do stosunków Państwo– Kościół konkordat, a do konstytucji – chrześcijańskie korzenie. Kiedyś nazywało się to kompromisem dupy z batem, ale teraz już niedopuszczalne, bo kojarzy się z prezydentem i jego szkodliwą dla Polski relacją z prezesem. Kolejną odsłoną kompromisowego terroru jest nawoływanie do ponadpartyjnego porozumienia w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Absurdalne w swej istocie, nie wolno bowiem negocjować skali łamania prawa. Wyroki trzeba wykonywać. Czy wyobrażacie sobie, że naczelnik więzienia odmawia przyjęcia skazanego, bo nie zgadza się z wyrokiem sądu? Albo komornik nie ściąga alimentów, bo uważa, że się nie należą? I prezydent, i premier RP są także urzędnikami, choć najwyższego szczebla. W ich kompetencjach, tak jak naczelnika więzienia czy komornika, nie leży ocena prawidłowości wydania wyroku ani zasadności jego treści. Dlatego prezydent miał obowiązek przyjąć ślubowanie trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych z rekomendacji PO w poprzedniej kadencji Sejmu, a premier Szydło ma obowiązek opublikować trybunalskie orzeczenia. Bez zwłoki i bez głupich komentarzy, a nawet bez mądrych, gdyby byli w stanie takowe wygłosić. Jest to bowiem ich psi obowiązek. Niestety, Duda i Szydło uznają jedynie kacze obowiązki, czyli ślepe, bezmyślne wykonywanie rozkazów prezesa. Gadanie o kompromisie jest zwyczajnym mydleniem oczu opinii publicznej. PiS chce ubezwłasnowolnić Trybunał Konstytucyjny i podporządkować go swojej władzy. Jest to warunek bezkarnego łamania konstytucji, której nie może zmienić, bo do tego ma w Sejmie za mało posłów. W rozgrywce z Trybunałem „pożytecznym idiotą” jest ugrupowanie Kukiz’15, które proponuje zakończenie kadencji wszystkich sędziów TK i nowy ponadpartyjny tryb wyborów. Do tego potrzebna jest zmiana konstytucji. To kolejny pomysł jeszcze groźniejszy dla demokracji. Nie wolno majstrować przy konstytucji tylko dlatego, że sejmowa większość uchwala prawo, które jest z nią sprzeczne. Oczywiście i polska konstytucja, i Trybunał Konstytucyjny są dalekie od ideału. Toteż ich obrona nie może być równoznaczna z gloryfikacją. Tekst Konstytucji RP jest wyrazem daleko idącego kompromisu, a precyzyjniej – ustępstw na rzecz Kościoła katolickiego. Przede wszystkim z obawy, by z ambon nie nawoływał do odrzucenia ustawy zasadniczej w referendum. Z obłędnego strachu przed klerem nie ma w konstytucji jasnego zapisu, że Polska jest państwem świeckim ani nawet że neutralnym światopoglądowo. W miejsce tych powszechnie przyjętych, jednoznacznych terminów rozdział Kościoła i państwa jest proklamowany jako „poszanowanie autonomii i wzajemnej niezależności”, a zamiast neutralności światopoglądowej jest zapis o „bezstronności” (art. 25). Czyni to Polskę państwem wyznaniowym, uzasadnia wciąż nowe ustępstwa na rzecz Kościoła oraz przywileje dla coraz bardziej rozpasanego kleru katolickiego, a także umożliwia bezczelne wtrącanie się hierarchów do polityki. Jednak, choć Polska konstytucja jest klerykalna, trzeba jej bronić, bo pisowsko-kukizowa będzie zdecydowanie gorsza. Również Trybunał Konstytucyjny jest organem od samego początku mocno upolitycznionym. Wydaje wyraźnie prawoskrętne orzeczenia, które w zakresie stosunków państwo–Kościół katolicki zawsze są na korzyść Kościoła, a w odniesieniu do PRL-owskich zaszłości – zawsze negatywne. Toteż w tym aspekcie gorzej już nie będzie, co naturalnie Jest alternatywa M „Gorszy sort” wątpi ożnych i prominentnych tego świata nic tak nie przeraża jak demokracja. Demokracja przeraża także autokratów i fundamentalistów. Przecież gdyby była, ludzie nigdy nie pozwoliliby rządzić satrapom i oszołomom. Taką myśl wyraziłam, biesiadując z przyjaciółmi przy kawie i ciasteczkach, jak przystało na „gorszy sort”. Okazało się, że część z nich nie podziela mojego zdania. Widać dla wielu ludzi z mojego środowiska „gorszego sortu” demokracja stała się czymś przerażającym lub co najmniej podejrzanym. – No jak to?! Nie pozwolą rządzić satrapom i oszołomom?! – słysząc moją tezę, zaprotestował jeden z przyjaciół. – Miałaś demokrację i co? Wybrali Kaczora! – A sądzisz, że demokracja była? – ripostowałam. Gdyby demokracja panowała na świecie, nie byłoby możliwe, aby ludzie dopuścili do tego, że jeden procent ludzi posiada ponad połowę majątku tego świata. Nie byłoby możliwe, żeby ponad prawami, jakie mają regulować relacje społeczne i sposób gospodarowania, stały po prostu kodeksy spółek i międzynarodowe umowy handlowe (vide: ACTA czy TTIP). Nie byłoby możliwe, aby w transparentnym systemie demokratycznym banki rozpowszechniały śmieciowe derywaty, a za każdą ich wpadkę płacili zwykli obywatele. Nie bój się demokracji. Obawiaj się jej braku. – Gadasz jak pisior! – zawarczał ktoś inny agresywnie. A przecież nic poza kawą i ciasteczkami nie podałam. – Ale zobacz... – broniłam się, coraz bardziej powątpiewając w siłę mojej idealistycznej argumentacji. – Rusz wyobraźnię! W warunkach prawdziwej demokracji – w której normalnie funkcjonują media i normalny, niezmanipulowany system komunikacji społecznej – ludzie, rozumiejąc, co się dzieje, zagłosują zawsze zgodnie ze swoim obiektywnym interesem. Dlatego sądzę, że społeczeństwa demokratycznie wyrażające swą świadomą wolę nigdy nie zgodzą się na dyktaturę satrapy. – Sądzisz, że nawet wtedy, kiedy kusi obietnicą bezpieczeństwa, „opieki” silnego państwa i rozdaje kasę? – Nawet wtedy – broniłam się. Tak, wiem! Jestem marzycielką, idealistką. Ale przecież tylko wtedy, kiedy sobie coś wymarzymy, mamy motywację, by wytrwale do tego dążyć. Być może tak jest, jak twierdzą zrzędy i sceptycy, że znaczna część naszego społeczeństwa jeszcze nie zasługuje na demokrację. Być może potrzebna jest (oby nie!) jeszcze jakaś kolejna autorytarna czy totalitarna tragedia, żeby ludzie zrozumieli, że nie wolno pozwolić na poddanie się totalitarnym rządom jednostki. Nawet ci, którzy sprzyjają PiS i jeszcze wierzą w jego dobre intencje, rozumieją przecież, że oni biorą władzę totalnie. Powinni mieć też świadomość, że monarchia oświecona i sprawiedliwa praktycznie nie zdarza się nigdzie. Dlatego rozumni Grecy, a potem ich rozumni następcy, podjęli dzieło budowy demokracji. Tak, wiem. Demokracje naszej zachodniej cywilizacji nie są doskonałe. Sukces PiS-u w Polsce i coraz większe wpływy pra- jest słabą pociechą. Obrona nawet ułomnego Trybunału jest koniecznością, bo zmodyfikowany przez PiS będzie jak prezydent i premier, czyli na usługach prezesa Kaczyńskiego. Od kilku miesięcy prodemokratyczny, czyli gorszy sort Polaków, świadomy dyktatorskich zapędów Jarosława Kaczyńskiego, w wielotysięcznych marszach organizowanych przez KOD domaga się przestrzegania prawa. Jednak najskuteczniejszym obrońcą okazał się jak dotąd prezes Rzepliński, który robi swoje, nie godzi się na żadne kompromisy, bo choć też Andrzej, to nie dupa. Prof. JOANNA SENYSZYN senyszyn.blog.onet.pl; senyszyn.eu wicowych ruchów politycznych w Europie to właśnie wyraz słabości takich modeli demokracji, które dopuściły do oderwania się neoliberalnie nastawionych władz od interesów zwykłych ludzi. To właśnie ułomna demokracja, która obowiązywała za rządów Platformy i jej poprzedników, doprowadziła do takiego poziomu frustracji i złości znacznej części społeczeństwa, że umożliwiła zwycięstwo cynicznym politykom PiS. To nie nadmiar demokracji, tylko jej uprzedni niedostatek, umożliwił PiS-owi „demokratyczne” przejęcie władzy. Ludzie w Polsce głosowali przeciwko uprzywilejowanemu polskiemu i europejskiemu establishmentowi. Postrzegali rzeczywistość tak, że ich wykluczeniu winna jest demokracja i historyczny wróg (ostoja tej europejskiej demokracji) – Niemcy. Głosowali przeciwko demokracji, takiej jaka była. Powierzyli więc PiS-owi mandat do podjęcia się realizacji tego zadania. I chyba nawet nie przypuścili, że zostali także przez PiS zrobieni w balona. Zatem, „drugi sorcie”, jeśli wątpisz w demokrację, wątpisz w to, że inna – lepsza – jest możliwa. Nieświadomie wstępujesz w szeregi PiS-u, który pragnie ją podeptać. A ja jak wariatka z piosenki Maryli Rodowicz „jeszcze tańczę” i stale wierzę, że Polska fair jest możliwa. ANNA GRODZKA [email protected] strona 30 JAJA Z MIASTA, JAJA ZE WSI Plotki i rekiny M ichał Szpak będzie reprezentował Polskę w konkursie Eurowizji. mówić, zobowiązuje mnie tajemnica” – wspomniał też Jacek Lotycz, agent restauratorki. Małe śledztwo w tej sprawie przeprowadziła dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska. „Telefonowaliśmy do Madrytu, do firmy, która zajmuje się dystrybucją filmów Almodóvara. Tam powiedziano nam, że reżyser… nie zna Magdy Gessler” – ujawniła w swoim programie. D Utworem „Color of your life” 27-letni piosenkarz pokonał faworytkę Margaret (25 l.) i samą Edytę Górniak (44 l.). Ten wybór od razu wzbudził liczne kontrowersje. Na forach internetowych pojawiły się oskarżenia o plagiat. Piosenka Szpaka miała naruszać prawa autorskie rosyjskiego zespołu Lube, którego utwór „Dawaj” to jedna z ulubionych piosenek… Władimira Putina (64 l.). Wytwórnia opiekująca się Szpakiem musiała więc zlecić ekspertyzę utworu. Plagiat wykluczono, ale to nie był koniec problemów wokalisty. Wielbiciele zdobywczyni drugiego miejsca, Margaret, wystosowali petycję do organizatorów programu, żeby głosowanie powtórzono. „Jak donoszą fani tych niezadowolonych, Szpak trzyma sztamę z Putinem, bo przecież słuchamy tej samej splagiatowanej muzyki” – komentuje sprawca całego zamieszania. M agda Gessler (63 l.) uwielbia chwalić się, jakich to ma sławnych przyjaciół. Z gwiazdą Hollywood Sharone Stone (58 l.) miała pić szampana w toalecie, zaś z Madonną (58 l.) bywać w centrum kabały. Ostatnio chwaliła się, że jest w świetnej komitywie z wybitnym hiszpańskim reżyserem Pedrem Almodóvarem (67 l.), którego poznała jeszcze w czasach studenckich (studiowała w Hiszpanii). Gwiazda „Kuchennych rewolucji” twierdziła, nawet, że reżyser… nakręci o niej film, w którym Gesslerowa zagra samą siebie. „Jesteśmy w stałym kontakcie z Almodóvarem. O filmie nie mogę anuta Wałęsa (67 l.) – od czasu kiedy znów głośno zrobiło się o „TW Bolku” – przeżywa ciężkie chwile. „Mama w ostatnim czasie dramatycznie schudła, jakby nabawiła się jakiejś choroby. Bardzo się o nią boję – zwierzył się „Faktowi” Jarosław Wałęsa (39 l.). – W racają wspomnienia z tych strasznych lat 80., gdy przed naszym domem stał samochód bezpieki i rodzice byli inwigilowani”. A gnieszka Szulim (38 l.) już latem stanie na ślubnym kobiercu, więc przygotowania ruszyły pełną parą. dzy ma iść na ochronę. W końcu będą się tam bawić najbogatsi ludzie w Polsce i śmietanka show-biznesu! Zatrudniono kilkunastu renomowanych kucharzy, kompletowana jest również ekipa specjalistów od wizerunku, fryzjerów i makijażystów, którzy zadbają nie tylko o Agnieszkę, ale i resztę zaproszonych pań. J oanna Jabłczyńska (31 l.) codziennie odbiera wiadomości od wielbicieli, którzy... chcą być dla niej dawcami nasienia. „Nie skorzystam!” – zapewnia aktorka, której wcale już nie jest do śmiechu. Dlaczego fani Jabłczyńskiej uznali, że potrzebuje ona takiej pomocy? „Co jakiś czas pojawiają się dość nietypowe plotki na mój temat. Jedną z nich był artykuł »Jabłczyńska szuka dawcy«. Chodziło o dawcę nasienia, chodziło o dzieci. Że niby tak bardzo chcę mieć dzieci, że szukam dawcy. Dostałam naprawdę bardzo wiele e-maili, które wyglądały jak CV. Mężczyźni pisali mi, że są zdrowi, że są bardzo rodzinni, że również bardzo chcieliby mieć dzieci, a taka mama jak ja to jest spełnienie ich marzeń i snów” – opowiedziała aktorka. M aria Szarapowa (28 l.), jedna z najlepszych tenisistek na świecie, wpadła na stosowaniu dopingu. nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity PROWINCJAŁKI Zgubna miłość 31 -latek z Gniezna – od 4 lat poszukiwany trzema listami gończymi – wpadł, kiedy kupował swojej dziewczynie kwiatki na Dzień Kobiet. Mężczyzna ma na koncie kradzieże, sutenerstwo, handel narkotykami i rozboje. Od 2012 roku większość czasu spędził za granicą – w Wielkiej Brytanii i Niemczech. Spalił za sobą mosty S ylwester P. z Poznania usłyszał w sądzie, że jego małżeństwo skończyło się, i to z jego winy. „Ja wam jeszcze pokażę!” – krzyknął mężczyzna, a potem oblał się jakimś płynem i podpalił. Od razu stanął w płomieniach i z krzykiem wybiegł na korytarz. Jeden z asystentów sędziego ugasił go gaśnicą. Sylwester P. ma poparzone 50 proc. ciała i został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Gorący sąsiad 80 -latek z Koniecpola podpalił drzwi sąsiadce – też 80-letniej – z którą od dawna miał na pieńku. Na szczęście kobieta szybko zauważyła pożar i wskazała policji potencjalnego sprawcę. Mężczyzna po dwu dniach poszukiwań został zatrzymany przez policję. Nocny autobus W Tychach, w autobusie, który zjechał do zajezdni, spał pijany pasażer. Kierowca go nie zauważył. Kiedy 32-latek już się ocknął, odpalił autobus. Długo nie ujechał, bo zatrzymali go pracownicy ochrony. Mężczyzna wydmuchał 3,5 promila. Tata bije mamę! T akie słowa wykrzyczał dzwoniący na komendę 11-latek. Na wskazany przez chłopca adres w Piszu dotarli mundurowi. Zastali właściciela domu, jego konkubinę i czworo dzieci w wieku od 8 do 16 lat. Ustalono, że w mieszkaniu odbywało się przyjęcie z okazji 49 urodzin mężczyzny. W trakcie imprezy solenizant pokłócił się ze swoją partnerką i zaczął ją bić. Wydmuchał ponad 2 promile. Rodzinie założono tzw. Niebieską kartę. Szalony fryzjer Szczęśliwym narzeczonym jest Piotr Woźniak-Starak (35 l.) – producent filmowy i milioner. Za to majątek przyszłych teściów dziennikarki szacowany jest na 3 mld złotych. Anna Woźniak-Starak jest m.in. właścicielką restauracji „Belvedere” Łazienki Królewskie, natomiast Jerzy Starak – potentatem na rynku farmakologicznym. Do niego należą Polpharma, Polfa i Herbapol. Nic dziwnego, że narzeczeni nie przejmują się tak przyziemnymi sprawami jak pieniądze. Sakramentalne „tak” mają wypowiedzieć w posiadłości rodziców pana młodego na Mazurach. „Piotr nie przewiduje żadnego limitu finansowego. Chce wyprawić imprezę weselną, której goście nigdy nie zapomną” – zdradził w rozmowie z „Faktem” znajomy narzeczonego Agnieszki Szulim. Mnóstwo pienię- W We krwi Rosjanki wykryto obecność leku, który od początku tego roku jest na liście substancji zakazanych w sporcie. Światowa Organizacja Antydopingowa pięciokrotnie informowała gwiazdę tenisa o zakazie stosowania tego medykamentu, ale ta twierdzi, że nie przeczytała listów, więc o niczym nie wiedziała. Szarapowa już jest zawieszona jako zawodniczka. Zawieszenie może trwać nawet 4 lata, co stawia pod znakiem zapytania jej dalszą karierę na korcie. Ponadto straciła kontrakty reklamowe warte miliony dolarów. łódzkich tramwajach grasuje mężczyzna, który obcina kobietom włosy. Robi to cichaczem. Jego ofiary brak włosów najczęściej zauważają dopiero, jak już wysiądą. Mężczyzna ma około 30 lat i najczęściej kursuje w okolicach łódzkich uczelni. Jego łupem padają młode łodzianki z długimi włosami. Kiedy jedna z pasażerek tramwaju przyłapała go na gorącym uczynku, tłumaczył, że… jego dziewczynie rozdwajają się końcówki i chciał z bliska zobaczyć, jak wyglądają zdrowe włosy. O sprawie zrobiło się głośno w Internecie. Ani MPK, ani policja nie dostały oficjalnych zgłoszeń. Służby specjalne D waj mieszkańcy gminy Horodło (woj. lubelskie) – 22- i 36-latek – chodzili w nocy po domach. Podawali się za policję kryminalną, machali czymś przypominającym odznakę i dopytywali o mieszkającego w okolicach 17-latka. Tego, że nie są prawdziwymi policjantami, domyśliła się matka poszukiwanego nastolatka, kiedy mężczyźni i do niej dotarli. Okazało się, że 17-latek odbił dziewczynę młodszemu z panów, więc – jako „policjanci” – szukali go w celu wymierzenia odpowiedniej kary… Za podawanie się za funkcjonariuszy publicznych grozi kara do roku pozbawienia wolności. Kolumnę redaguje JUSTYNA CIEŚLAK [email protected] ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. 58 1 48 2,67 57 13 59 55 17 10,50 65 15 46 14 19 18 21 9 28,70 51 58 26 27,64 74 13 30 3 63 7 10 71 3 2 59 31 56 32 62 6 52 5 1 55 8 23,40 8 24 48 25 57 53 36 22 61 2,67 29 72 12 14 20 15 11 39 13 54 69 1 11 6 16 7 5 16 60 68 73 49 5 8 66 Humor 37 4,38 2 6 1 9 3 56 7 74 47 47 41 35 45 4,38 37 49 33,42 43 44 5 16 12 4 34 10,50odgadniętego wyrazu11są równocześnie Odgadnięte słowa 9wpisujemy66 WĘŻOWO,60tzn. dwie ostatnie litery pierwszymi dwiema literami następnego. 6 11 68 46 , ?! 39 1 w butelkę, 2 3 2) sugestywny 4 5 6 7 z naciskiem, 8 9 10 3)11 12 z 13 14 4)15 16 energii, 5) w Gubinie płynie, 1) nabity wyraz klapki Tokio, godziny 6) kawce w kominie nie przeszkadza, 7) kilka złotych na poczet roboty, 8) kaptur z szala, 9) ogłoszenie przed ślu16 65 15 14 13 12 bem, 10) z nich składa się miarka, 11) spływa, choć jej nikt nie goni, 12) Dziwaczka – nad rzeczką opodal krzacz7 14 ka, 13) ma skutki prawne, 14) państwo w Prusach, 15) mają Rosjanie na Oceanie, 16) jak nie ta, to będzie ..., 73 pożegnana 69 Reaganowa białogłowa, 18) 54 17) niedawno czymś powiązane powieści mieści, 19) dysk 36 do oglądania, 17 nadgryziony smartfon, 21) Murzyn przed laty, 22) groźna hiszpanka, 23) jary, 24) co i raz coś wynajdują, 20) 25) w humidorze co to za koza, 18 je położę,1926) oświetlenie 20 przy scenie, 27) 21 22 co nie daje mleka?, 23,4028) to w niej szatan na człeka czeka, 29) słodka masa bez maku, choć z makiem, 30) drzewo w wakacjach, 31) nie ozime, 32) prawi8 dełko, 33) z 15 kulą u nogi, 34) krzak ze9 sznurem, 35) na nodze śniegu warta, 36) kosmaty pająk związany z tańcem, 61 39) filmowa na planie, 51 40) bite przez babę od góry stale, 41) 37) świecący kieliszek wina, 38) jasny ganek, 24 na chorobę ci one, 42) czarny na pogrzebie, 43) polska kapela rockowa w Iraku?, 44) lekka bańka, 45) rowerowy drut kołowy, 46) ostra jazda po angielsku, 28,70 27,64 47) płynie w 26regatach do Mrzeżyna, 35 49) łuska, 25 48) filmowe żarty 41 gagatków, po strzale pusta, 50) granice obejmujące kresy, 51) intratna, niezbyt męcząca, a dobrze płatna, 52) ryba płaska 12 jak maska, 53) befsztyka nie tyka, 54) małe, ciche, w sercu, płucach, 55) w grypsie dla tapicera, 56) kochają 53 45 dziada w ciasnej ulicy, 57) między dewonem a ordowikiem, 58) czeka na kogoś, kto w proch się obróci, 59) terminy nie do odroczenia, 60) widoczna przy odrze, 61) cena za zdjęcie kajdanek, 62) zgubiła go miłość do skrzypek, 29 72 jak pięć tuzinów, 30 63 31 z dymem, 3265) wyspa cała w cyprysach, 33,4266) ... Alaska w tele63) Kondracka 64) puszczają forsę wizji, 67) Ateńczycy na agorze, 68) nory dla jazzmanów, 69) żydowska czapeczka, 70) Kosiniak – i co dalej?, 10 3 4 71) ciepły naszyjnik, 72) stręczą, 73) sprawca 74) wyciekowi z kadzi wadzi. 62 zła, oprawca, 52 43 34 71 44 Litery z pól ponumerowanych w prawym dolnym rogu utworzą rozwiązanie – dokończenie scenki. Przed Wielkanocą mąż naprawia żyrandol. W pewnym momencie mówi do żony: – Podaj mi śrubokręt! – Gwiazdkowy? –- 1 2 3 4 5 , 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 Para nastolatków: – Boję się. A co się stanie, jak pęknie guma? – To damy mu na imię Andrzej… Właściciel warzywniaka żali się przyjacielowi: – Przychodzą, dotykają, obmacują towar, ale niczego nie kupują! – A co ja mam powiedzieć? – mówi jego przyjaciel. – Ja mam cztery córki! Rozmowa kwalifikacyjna. – Proszę powiedzieć coś o sobie. – Jestem typem człowieka, który zawsze widzi szklankę w połowie pełną. – Optymista? – Alkoholik. Do dyrektora cyrku przychodzi kobieta – mała, szczuplutka w okularach – i proponuje: – Chcę być u was pogromcą tygrysów. Dyrektor, skrywając uśmiech: – No dobra, spróbujmy. Tam, w tamtej klatce, tygrysy się rozbestwiły. Pani idzie i uspokoi. strona 31 Babka idzie do klatki, spokojnie otwiera drzwi, wchodzi i krzyczy: – MORDY W KUBEŁ, GNOJE! Tygrysy momentalnie uspokajają się, jeden się nawet ze strachu posikał. Zaskoczony dyrektor pyta: – Dlaczego chce pani u nas pracować? – Męczy mnie obecna praca. – A co pani robi? – Jestem wychowawcą w gimnazjum. Dwóch gliniarzy łączy się przez radio z wydziałem zabójstw: – Przyślijcie ekipę... – Jaka sytuacja? – Zabójstwo! Ofiara to mężczyzna, lat 38, żona uderzyła go nożem kilkanaście razy za to, że wszedł na mokrą, dopiero co umytą podłogę. – Aresztowaliście ją? – Nie, podłoga jeszcze mokra. Kochankowie spleceni w miłosnym uścisku: – Nie wiem, dlaczego ja to z tobą robię. Jesteś taka brzydka! – Na pewno mam w sobie coś ładnego! – Tak, ale ja to zaraz wyjmę. ?! Rozwiązanie krzyżówki z numeru 9/2016: „Jeżeli możesz oglądać pornosa przez pół godziny, to znaczy, że zamiast gapić się w telewizor, powinieneś w nim zagrać”. Nagrody otrzymują: Barbara Furmankiewicz z Pułtuska, Dorota Czyżyńska z Krynicy, Tomasz Szuler ze Słubic. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na: [email protected] albo pocztą na adres redakcji podany w stopce. TYGODNIK FAKTY i MITY (Indeks 356441, ISSN 1509-460X); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Adam Cioch; Sekretarz redakcji: Paulina Arciszewska-Siek; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail: [email protected]; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 72 33; Adres redakcji: 95-100 Zgierz, ul. Łąkowa 2d; e-mail: [email protected], tel. (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE Sp. z o.o., Oddział Poligrafia, Drukarnia w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. Warunki prenumeraty: 1. Prenumerata redakcyjna – 52 zł za II kwartał 2016 r., 156 zł od II do IV kwartału 2016 r. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS Sp. z o.o., 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 2. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 52 zł za II kwartał 2016 r., 156 zł od II do IV kwartału 2016 r.; b) RUCH S.A.: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Centrum Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 693 70 00 – czynne w dni robocze w godzinach 7.00–17.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. 3. Prenumerata elektroniczna: a) informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl – zakładka PRENUMERATA. Prenumerator upoważnia firmę BŁAJA News Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. b) www.egazety.pl c) www.nexto.pl 4. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hübsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326, http://www.prenumerata.de. 5. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 6. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. strona 32 JAJA JAK BIRETY nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity Cuda-wianki Po drugiej stronie K ażda potwora znajdzie swojego amatora i… stworzony dla siebie portal internetowy! Rys. Tomasz Kapuściński q Strona diapermates została założona dla cierpiących na infantylizm parafiliczny. Tacy ludzie pobudzenie erotyczne osiągają podczas odgrywania ról z okresu niemowlęcego – noszenie pieluch, korzystanie ze smoczka, przebieranie się w dziecięce śpioszki itp. Bardziej drastyczne formy to poddawanie się czynnościom sadomasochistycznym w strojach niemowlęcych (bicie „za karę” i inne formy upokarzania). Tzw. dorosłym niemowlakom trudno jest znaleźć partnera w realu, stąd pomysł na portal. q Na stronie hotsaucepassions.com użytkownicy mogą umawiać się na randki z osobami, które także… uwielbiają ostre sosy paprykowe. q Dorośli, którzy byli, są lub chcą być klaunami, na stronie clowndating.com znajdą osoby z takimi samymi zainteresowaniami. Członkami społeczności są ludzie z całego świata, co jest ważne dla klaunów, którzy podróżują z występami. q Na stronie superficial.com kobiety szukają bogatych facetów. Żeby założyć konto, mężczyzna musi mieć roczne dochody powyżej 100 tys. dolarów (udokumentowane i sprawdzone przez właścicieli strony), a kobiety muszą być piękne. Na stronie zarejestrowało się ponad 250 tysięcy członków. Na jednego mężczyznę przypada 10 kobiet. q Portal Dead Meet powstał dla ludzi, którzy w swojej pracy zawodowej mają częsty kontakt z umieraniem i śmiercią. Użytkownicy to głównie osoby pracujące w domach pogrzebowych, hospicjach oraz grabarze. q Jeśli ktoś czuje się brzydki i poszukuje równie brzydkiego partnera, zakłada konto na randkowej witrynie theuglybugball.com. Pomysłodawcy tej strony z dumą oświadczyli, że niedawno doszło do zaręczyn dwójki brzydkich użytkowników. q Na stronie datemypet.com spotykają się ludzie, którzy mają fioła na punkcie swojego pieska, kotka tudzież innego domowego pupila. Chcą poznać przedstawiciela swojego gatunku, ale też uwielbiającego te same zwierzątka. q Zachodnie społeczeństwo robi się coraz większe, przybywa więc portali randkowych dla otyłych. Takie portale odwiedza też wielu szczupłych panów, którzy uwielbiają kobiety „przy kości”. q Portal Ashley Madison zachęcał hasłem: „Życie jest krótkie. Skuś się na zdradę”. Logowali się tam ludzie, którzy chcieli zdradzić swoich stałych partnerów. Niestety, dane niemal 43 tys. użytkowników wyciekły do Internetu. Wiele małżeństw się rozpadło, kilka osób popełniło samobójstwo, a inne strony, które umożliwiają ludziom skok w bok, wzmocniły swoje zabezpieczenia. JC ŚWIĘTUSZENIE Fetyszyzm stóp? – – – – Jesteś, Jasiu, za młody, aby palić! krzyczy ojciec. Też zacząłeś palić w V klasie! Ale ja wtedy miałem 18 lat! Żona do męża: – Kochanie, powiedz mi coś miłego... – Jestem najedzony. Leży w szpitalu pacjent z ciężkimi poparzeniami całego ciała. Woła lekarza i pyta go: – Panie doktorze, przepisał mi pan viagrę, na co to niby ma pomóc? – Żeby się panu kołdra nie przyklejała do brzucha...