zakonnic - blaja.pl

Transkrypt

zakonnic - blaja.pl
„Ojczyzna dojna” według prezydenta Dudy
LISTA PŁAC PiS-owskich KOLESIÓW
„ RÓJ ”
– ŻOŁNIERZ
WYKLĘTY CZY
PRZEKLĘTY?
BISKUPI
LI
SPONIEWIERA
O
LEGENDARNEG
DĘ
U
B
A
Ł
A
Z
D
Ę
I
S
K
Piekło
zakonnic
Miały trafić do nieba,
a znalazły się w piekle...
str.
9
WWW.FAKTYIMITY.PL
Nr 11 (837)
18–31 MARCA 2016 r.
cena
4,50 zł
(w tym 8% VAT)
ISSN 1509-460X INDEX 356441
ZIEMIA OBIECANA
DL A RYDZYKA
str.
3i7
KSIĘŻA
NA
CZ@TACH
strona 2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Komentarz naczelnego
T
Siedzę
o dla mnie zupełnie nowe doświadczenie życiowe.
Dlatego pierwszy szok, z którego właśnie wyszedłem, trwał miesiąc. Nie tak dawno „FiM” pisały o autorze powieści, który – nomen omen – celowo trafił
do więzienia, i to bodaj na rok, aby spłodzić bestseller zza krat.
Tak więc siedzę i myślę, że może to jeszcze nie koniec świata. Ponoć ludzie dzielą się na tych, którzy siedzieli, siedzą lub
będą siedzieć. A jeśli nawet nie wszyscy, to przecież towarzystwo siedzących jest niezmiernie wprost urozmaicone. Tak na
szybko, z pamięci: Józef Piłsudski, Wincenty Witos, Wojciech
Korfanty. Z ludzi znanych na całym świecie siedzieli Nelson
Mandela i Mahatma Gandhi. Siedział też Adolf Hitler, no i Jezus
z Nazaretu. Ten ostatni 24 godziny „na dołku”, a na dodatek
później go skazali i zabili. Ale co tam Jezus! Siedzieli przecież,
i to zwykle po kilka lat, „wielcy ojcowie” III RP – Niesiołowski,
Michnik i Kuroń. A zatem siedzieć może każdy. Zwłaszcza tymczasowo, podczas śledztwa, do sprawy.
I przyszła ta pierwsza noc. Kładę się na „kolibie” (parter piętrowego łóżka) pamiętającej lata 50. Głośny dzwonek, obchód
oddziałowego, gaszenie świateł. Cisza. Odwracam się do ściany, którą oświetla blask bijący z lampy na zewnątrz. Na wprost
oczu mam dwa długopisowe malunki – kobiece krocze, a przy
nim samo zbliżenie waginy. Tuż obok dwa wyrazy: mama, tata.
Powyżej, na wysokości ręki, któryś z moich poprzedników przez
miesiące (lata?) nautykał gile z nosa…
O czym się myśli w tę pierwszą noc? Co się czuje?
Pamiętacie, co czuła taka „petka” (nowicjusz) w genialnym filmie „Skazani na Shawshank”? Jest ciężko. Zapewne bardzo po-
dobnie czuje się dziki ptak zamknięty w klatce.
Nie wiem jak inni, ale ja, kiedy ułożyłem się do
snu (o ile ktoś może wówczas zasnąć!) i kiedy rano otworzyłem oczy, miałem to samo
paniczne pytanie w głowie: co ja tutaj robię?!
Wbrew pozorom w więzieniu/areszcie naprawdę dużo się dzieje. Oczywiście można to
przeleżeć, przespać lub przełazić z kąta w kąt.
Ja tak nie mogę. Zbyt dużo tu nagromadzonej
energii. Czuję, że każdy centymetr kwadratowy powierzchni jest tu nasączony jakimś bólem, krwawym potem, burzą myśli. Można też
w czasie siedzenia dowiedzieć się od „ziomali”
z celi arcyciekawych historii z ich życia wziętych. To
są dopiero autentyczne „trudne sprawy”! Zdarzają się też za kratami wypadki niecodzienne oraz takie endemiczne, możliwe tylko
w tym zamkniętym środowisku.
A więzienna codzienność? Życie toczy się tu „pod celami”, w celach i „na peronkach” (wewnętrzne korytarze). Ale
– zwłaszcza wieczorami, po kolacji rozwożonej o 15.30 (!) –
gwarno jest głównie na zewnątrz, przed „blindami” (mleczne
szyby), „firankami” (drobna krata) i „tygrysicą” (gruba krata).
Przy otwartych oknach toczą się poważne dysputy, słychać
śmichy-chichy, opowieści z wokandy, z widzeń, o ci…ach,
du…ach, piciu, wciąganiu i wąchaniu. O wolności i niewoli.
A wszystkich rozmówców łączy wspólny los – siedzenie.
Straszny los? Straszny. Ale w takim razie dlaczego na upragnionej, śniącej się tu co noc wolności tyle jest cierpienia, de-
presji, złamanych serc i zawiedzionych nadziei? Może każdy
z nas powinien tu na jakiś czas trafić. WOLNOŚĆ będzie wtedy
doceniał do końca życia. Bo kiedy jej zabraknie – wtedy tylko
ona wystarczy.
JONASZ
Felieton powstał na bazie rozmów Jonasza z obrońcą.
Osoby, które chciałyby napisać do redaktora naczelnego
„Faktów i Mitów”, mogą to zrobić, kierując korespondencję
na adres:
Roman Kotliński s. Mariana
Areszt Śledczy w Łodzi
ul. Smutna 21
91-729 Łódź
Jesteśmy z Wami!
W tych trudnych chwilach dla Redakcji „Faktów i Mitów” jesteśmy z Wami solidarni. W pełni popieramy Wasze dążenia do dalszego wydawania tygodnika.
Jednocześnie potępiamy milczenie na ten temat tzw. „autorytetów” oraz największych mediów w Polsce, w sytuacji łamania podstawowych praw obywateli do wolnej i niezależnej
prasy. Wyrażamy przekonanie i nadzieję, że redaktor Roman Kotliński zostanie jak najszybciej zwolniony z aresztu i oczyszczony z kryminalnych zarzutów.
Uważamy, że w Polsce uznającej się za państwo prawa nie można bezkarnie łamać elementarnych zasad wolności prasy i tajemnicy dziennikarskiej, obojętnie jakiego medium to dotyczy.
Wytrwajcie! Wasza praca jest nieoceniona w opisie i analizie otaczającej nas rzeczywistości.
Koszalińska Rada
Towarzystwa Kultury Świeckiej
FAKTY
Trybunału Konstytucyjnego. Jedno jest pewne – dla PiS-u jest to „bój ich ostatni” i żadnych radykalnych działań ze strony tych desperatów nie można chyba wykluczyć.
Trybunał Konstytucyjny odrzucił nowelizację
ustawy autorstwa PiS, która zmienia sposób
funkcjonowanie tego Trybunału (patrz str. 10
i 29). W tym czasie także Komisja Wenecka wydała dokument m.in. na ten sam temat, w którym potępiono nie tylko PiS, ale i PO za rozpoczęcie bezprawnej awantury wokół Trybunału
już przed rokiem. Innymi słowy – POPiS znów
nawalił. Potrzebne jest trzecie wyjście. I z pewnością nie jest nim groteskowy Kukiz.
Kaczyński i Duda wygłosili niesłychanie napastliwe mowy, będące atakiem na Polaków
niepopierających „dobrej zmiany”. Przy okazji prezydent skompromitował się ostatecznie jako PiS-owskie popychadło. Wtórował
im PiSprofesor Andrzej Zybertowicz, który
sugeruje, że Komitet Obrony Demokracji to
wyraz „wojny hybrydowej prowadzonej przez
Rosję”. Równie dobrze można powiedzieć,
że PiS jest narzędziem wojny toczonej przez
Watykan przeciwko Polsce. Nie jest? A przecież to ta sama logika, którą zaprezentował
Zybertowicz.
Bohaterem ostatnich dni została partia
Razem. Po ogłoszeniu orzeczenia Trybunału
Konstytucyjnego zorganizowała pod siedzibą premiera miasteczko namiotowe i wyświetla rzutnikami treść wyroku, którego rząd
nie chce opublikować. PiS ustami posła
Suskiego ogłosił, że rzutnik może uszkodzić
elewację. Nie znamy się na elewacjach, ale
mamy wrażenie, że światło z rzutnika już komuś uszkodziło rozum.
Powiało grozą. Korwin-Mikke domaga się
od armii przeprowadzenia zamachu stanu, Magdalena Środa obawia się stanu wojennego, podobnie Jerzy Stępień, były szef
M i n i s t e r s t w o g ł u p i c h k r o k ó w, ­c z y l i
Ministerstwo Spraw Zagranicznych pod
obecnym zarządem, do spółki z Antonim
Macierewiczem, prowadzi wojnę z kim tylko się da. Na razie szczęśliwie tylko propagandową. Rosji zarzucono terroryzm
w Smoleńsku i zaatakowano USA. Niemców
zgnojono już dawniej. Teraz czas na słowne
zbombardowanie Pekinu.
Profesor Maciej Giertych, ojciec Romana,
walczy zaciekle z teorią ewolucji. Człowiek,
który sam w sobie jest kimś w rodzaju ideowego dinozaura, głosi kreacjonizm. Ku zgorszeniu kolegów, którzy wspólnie protestują.
400 naukowców podpisało protest do MEN
w sprawie nowej książki Giertycha. Bo autor rozesłał ją do wszystkich szkół w Polsce.
Nie wiadomo, kto tak hojnie sponsoruje
Giertycha, że stać go na prezenty dla szkół.
Jakieś zamożne dinozaury kreacjonizmu?
Katolickie Światowe Dni Młodzieży nie przestają drenować polskich budżetów. Dla przykładu – kościelna impreza, która odbędzie
się w Krakowie, będzie kosztować… Łódź
(miasto i urząd wojewódzki) 1 milion 200 tys.
złotych. Bo i w środku Polski będą gościć
pielgrzymi. Zabawne jest to, że Watykan nie
konsultował tej imprezy nawet z jej gospodarzem – Krakowem. Po prostu podrzucono frajerom z Polski kościelne kukułcze jajo.
12 kwietnia odbędzie się w Warszawie
Kolacja Parlamentarna i Gala Świadek
Wartości, która ma być wzorowana na amerykańskich „śniadaniach modlitewnych”, czyli spotkaniach ludzi polityki i religii. Patronują
im abp Nycz i Alians Ewangeliczny, który grupuje niektóre Kościoły protestanckie. Dla
wielu ewangelicznych chrześcijan pomysł
bratania się z klerem katolickim jest szokujący. Ale nie dla Johna Godsona, byłego posła
Platformy Obywatelskiej (obecnie PSL), który jest współorganizatorem imprezy.
PiS-owski historyk Sławomir Cenckiewicz,
szef Centralnego Archiwum Wojskowego,
ubliżał żołnierzom Ludowego Wojska
Polskiego – twierdził, że ich wysiłek zbrojny z czasów II wojny światowej „nie mieści
się w historii polskiego oręża”. A Legiony
Piłsudskiego się mieszczą? Przecież były
przybudówką do armii austro-węgierskiej,
czyli armii jednego z zaborców.
MON chce, aby Polska armia była związana
z wartościami chrześcijańskim. Takie sformułowanie ma się znaleźć w specjalnym dokumencie. Czy chodzi o nadstawianie drugiego
policzka, gdy wkroczy do Polski obca armia.
Nie? Chodzi zapewne o jeszcze mocniejsze
napychanie portfela Kościołowi katolickiego
i dyskryminowanie niekatolików.
Hans Küng, światowej sławy teolog katolicki prześladowany przez Kościół od czasów Jana Pawła II, wystosował apel do papieża Franciszka. Prosi, aby ten rozpoczął
w Kościele ponowną debatę nad dogmatem o nieomylności papieskiej. Obawiamy
się jednak, że teolog równie dobrze mógłby apelować do lwów, aby przeszły na wegetarianizm.
GORĄCY TEMAT
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
C
o najmniej 80 mln zł
rocznie. Tyle kosztują podatników zupełnie zbędne tzw. polityczne gabinety. Do tego trzeba
doliczyć astronomiczne koszty
ich partyjnych interesów.
Administracja rządowa to 19
ministerstw i Kancelaria Prezesa
Rady Ministrów. Oczywiście kluczowe stołki obsadzane są przez ludzi
partii rządzącej. Każda z tych instytucji zatrudnia setki wysoko opłacanych urzędników i pracowników
obsługi. Po to, żeby partyjnym dygnitarzom zapewnić luksus rządzenia
państwem. Na przykład w roku 2014
przeciętne wynagrodzenie miesięczne personelu KPRM (539 etatów)
wyniosło 7682 zł brutto, zaś w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego (340 etatów) – 6181,50 zł.
Zestawienie nie uwzględnia kilkunastotysięcznych pensji ministrów,
sekretarzy i podsekretarzy stanu.
Oprócz „zwykłych” pracowników
ścisłe kierownictwo ma też swoje
gabinety polityczne. Tworzą je szef
gabinetu oraz doradcy i/lub asystenci. Ich zadaniem jest „prowadzenie
spraw wynikających z funkcji politycznej” patrona, czyli załatwianie
jego interesów partyjnych za pensje
z kasy publicznej. Rozporządzenie
Rady Ministrów w sprawie zasad
ich wynagradzania stanowi, że powinni oni mieć wyższe wykształcenie
i określony staż pracy (doświadczenie). Ale „osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe” mogą
„w szczególnie uzasadnionych przypadkach” zwolnić swojego człowieka z wszelkich wymagań. Ta furtka
umożliwia zatrudnianie znajomych,
działaczy rozmaitych przybudówek,
młodzieżówki partyjnej itp. Policzyliśmy, ile to podatników kosztuje.
Wynagrodzenie dla członków
gabinetu politycznego wynosi od
2880 zł do 4180 zł. To średnie staweki brutto asystenta i doradcy.
Do tego dostają oni dodatek (od 5
do 20 proc.) za wysługę lat. Kasują także tzw. dodatek specjalny do
40 proc. zasadniczego wynagrodzenia. W przypadku szefa gabinetu
podstawa wynosi 6070 zł, dodatek
funkcyjny z tytułu kierowania zespołem 1810 zł, plus wysługa i dodatek specjalny. Uwzględniając nagrody, okresowe premie i „trzynastkę”,
asystent noszący szefowi teczkę inkasuje średnio około 6 tys. zł miesięcznie. Najmarniejszy
doradca od krawatów
bierze 8 tys. zł, a nadzorujący ich
szef ma co najmniej 12 tys. zł. Przykładowo: według stanu na dzień
31 stycznia 2016 r. wynagrodzenie
miesięczne Bartłomieja Misiewicza, szefa trzyosobowego gabinetu
Ojczyznę dojną racz nam wrócić, Panie...
(Od lewej: Duda, Błaszczak, Kaczyński)
instancji dostał za to półtora roku
więzienia w zawieszeniu, w drugiej –
został uniewinniony. Ale w procesie
cywilnym sąd nakazał mu zwrot prawie 130 tys. zł (wraz z odsetkami)
pieniędzy nienależnie pobranych
z kasy fundacji. Dzięki koledze Parys trochę się odkuje. Prokuratorowi, który żądał dlań aż dwóch lat,
nie wróżymy oszałamiającej kariery
u „pana Zbyszka”.
Ziobro ma w swoim gabinecie czterech młodzieńców w wieku od 25 do 27 lat. Jeden pracował
u niego, gdy był posłem do Parlamentu Europejskiego. Drugi zarabiał w biurze poselskim Przemysława Wiplera. Trzeci jeszcze się
uczy na Uniwersytecie Jagielloń-
Wypasione
gabinety władzy
politycznego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza,
wynosiło 12 001,24 zł. Spośród doradców jeden kasował 10 006,40 zł,
drugi – 10 944,77 zł.
Gabinet polityczny KPRM dowodzony przez Elżbietę Witek daje
pracę 10 doradcom i 9 asystentom.
Tu najmłodszym pracownikiem jest
23-letni student Uniwersytetu Warszawskiego Piotr Mazurek. Starszy
o dwa lata Michał Kania doświadczenie życiowe zdobył w Telewizji
Republika. O Magdalenie Milczarczyk (26 l.) wiadomo tylko
tyle, że była dotychczas na etacie
partyjnym PiS. Bardziej znana jest
Magdalena Beyer (29 l.), która
dla asystentury porzuciła stanowisko radnej powiatowej PiS w Pruszkowie. Najważniejszymi z „doradców” są Rafał Bochenek i Natalia
Grządziel. On zabłysnął jako konferansjer w kampanii prezydenckiej
Andrzeja Dudy, a teraz jest konferansjerem (rzecznikiem) rządu.
Pani Grządziel była jedną z „bohaterek” afery z zatrudnianiem asystentów europosłów PiS. W centrali partii pełniła m.in. niesłychanie
ważną funkcję makijażystki prezesa
Jarosława Kaczyńskiego. Obecnie umawia spotkania premier Beaty Szydło. Być może robi jej też
makijaż albo maluje paznokcie.
Czteroosobowym gabinetem politycznym wicepremiera i ministra
kultury Piotra Glińskiego kieruje Agnieszka Tymińska, dotychczasowa pracownica PiS-owskiej
spółki „Srebrna”. Z tego samego
gniazda wyszedł Mateusz Adamkowski. Katarzyna Skorupińska-Rusiecka, żona byłego dyrektora
kościelnego Radia Plus, była wcześnie szeregową pracownicą Urzędu
Dzielnicy Wilanów. W przypadku Anny Lutek, rzeczniczki prasowej MKiDN, Gliński zapewnia,
że jedynym źródłem jej dochodów
w trzyletnim okresie poprzedzającym dzień, w którym została przezeń zatrudniona (7 stycznia 2016 r.),
było Polskie Radio SA. Nie wiemy,
dlaczego
wicepremier mija się
z prawdą,
bo przecież jeszcze w 2014 roku
pani Anna miała też dietę radnej PiS w dzielnicy Śródmieście
i dorabiała do pensji wynajmem
mieszkania.
Na liście płac gabinetu ministra spraw zagranicznych Witolda
Waszczykowskiego są cztery osoby. Najładniejsza spośród nich jest
doradca Sylwia Ługowska-Bulak, która w 2011 roku była jednym
z „aniołków Kaczyńskiego”. Później
prowadziła Waszczykowskiemu biuro poselskie. Szefem gabinetu jest
zdecydowanie mniej ładny Jan Parys, niegdyś minister obrony w rządzie Jana Olszewskiego. Powrócił
do politycznego karmnika po procesie karnym w sprawie wyrządzenia
znacznej szkody fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Chodziło
o przyznawanie sobie gigantycznych
premii kwartalnych. W pierwszej
skim. Czwartym i najbardziej rozpoznawalnym jest magister prawa
Sebastian Kaleta, do niedawna
felietonista „Wprost”. Teraz jest
rzecznikiem Ziobry. To już druga
osoba związana z tygodnikiem, która dostała posadę rządową. Były
zastępca redaktora naczelnego
Bartosz Marczuk został bowiem
wiceministrem rodziny, pracy i polityki społecznej. Po „warszawce”
krążą pogłoski, że nagród za nagłaśnianie pewnych afer za rządów PO
będzie jeszcze więcej...
W innych instytucjach rządowych
jest podobnie. Na przykład minister
energii Krzysztof Tchórzewski
dał posadę szefa urzędnikowi z rodzimych Siedlec. W gabinecie ma
jeszcze dwóch doradców i dwóch
asystentów. Paweł Szałamacha (finanse) oprócz szefa Łukasza Kudlickiego, dotychczasowego pracownika PiS, ma czterech asystentów.
I do tego sześciu podsekretarzy stanu. U wicepremiera Jarosława Gowina (kultura i dziedzictwo) jest
szef, dwóch doradców oraz asystent.
Elżbietę Rafalską (praca i polityka
społeczna) obsługuje pięciu działaczy; Krzysztof Jurgiel (rolnictwo)
zarezerwował swoim siedem etatów,
a Konstanty Radziwiłł (zdrowie)
– pięć. Radiomaryjny Jan Szyszko (środowisko) chlubi się jednym
szefem, sześcioma doradcami i asystentem. O jeden etat przebija go
wicepremier Mateusz Morawiecki (minister od rozwoju). Gabinet
Anny Zalewskiej (edukacja) składa
się z pięciu osób. I tak dalej...
strona 3
Licząc tylko honoraria personelu, średni łączny koszt zatrudnienia w gabinecie przekracza 700 tys.
zł rocznie. Na przykład w MON –
w całym roku 2015 – wyniósł 750,7
tys., KPRM wydało 747,3 tys. zł,
a Ministerstwo Rodziny – 600,7 tys.
zł. Do tego samochody, telefony,
delegacje krajowe i zagraniczne,
reprezentacja, mieszkania służbowe itp. Sumując wszystkie składniki, wyjdzie minimum 20 mln zł. Ale
to przecież nie wszystko, można by
nawet rzec – drobiazg. Okazuje się
bowiem, że „gabinety polityczne”
można też tworzyć na szczeblu samorządowym. A skoro tak, to każdy prezydent, burmistrz, marszałek,
starosta, a niekiedy nawet wójt, zatrudnia ekipę osobistych doradców i asystentów. Nie wiadomo
dokładnie,
ile to podatników
kosztuje.
Według obliczeń Ministerstwa
Administracji w roku 2011 samorządowcy wydali na swoje „gabinety”
prawie 40 mln zł. Z naszych informacji wynika, że obecnie ta kwota
sięga 60 mln zł. Czyli razem z gabinetami rządowymi mamy około
80 mln zł.
„Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom społecznym dotyczącym
oszczędności w wydatkowaniu środków publicznych z budżetu państwa”, podkomendni Jarosława
Kaczyńskiego złożyli w 2012 roku
projekt ustawy likwidującej etaty
dla znajomków polityków rządzącej wówczas ekipy PO-PSL. „W powszechnym odbiorze gabinety polityczne, szczególnie te powoływane
przy organach samorządu terytorialnego, stanowią zbędny element
funkcjonowania, zarówno ministerstw, jak i samorządu terytorialnego. W obliczu pogłębiającego się
kryzysu finansowego, zatrudnianie
kilkunastu tysięcy pracowników politycznych, bardzo różnie dobieranych również z punktu widzenia ich
przygotowania merytorycznego, nie
znajduje żadnego uzasadnienia”
– grzmiał prezes. „Uważamy, że
należy skasować wszystkie stanowiska w gabinetach politycznych”
– wtórował pryncypałowi Mariusz
Błaszczak.
W ramach „dobrej zmiany” Kaczyński i jego kamaryla radykalnie
zmienili zdanie o gabinetach. Powód zdradził nieopatrznie prezydent Andrzej Duda, nucąc podczas
spotkania z mieszkańcami Otwocka.
To wtedy z piersi wyrwały mu się
szczere – choć wypowiedziane pod
cudzym adresem – słowa: „Ojczyznę
dojną racz nam wrócić, Panie”...
MARCIN KOS
[email protected]
strona 4
Z NOTATNIKA HERETYKA
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Polka potrafi
Myśli niedokończone
Wiosna!
Kiedy przychodzi najpiękniejsza pora roku, chce się
żyć: bawić, tańczyć i rozmnażać. Niektórym zachciewa się
ślubu.
Kościelny sakrament małżeństwa jak żaden inny nadaje się do
urządzenia niezapomnianej hucpy.
W ślubnej praktyce nie ma już zachcianki, której nowożeńcy, bogaci
zwłaszcza, nie mogą zrealizować.
Modne staje się ślubowanie
w Rzymie – głównej siedzibie papieskiego stolca. Aby zapewnić sobie
szczególne błogosławieństwo, trzeba przejść urzędową drogę krzyżową.
Do proboszcza wybranego rzymskiego kościoła wysyłamy pozwolenie od
proboszcza polskiego, akceptację
polskiego biskupa oraz list motywacyjny, w którym wyjaśniamy, dlaczego właśnie tam zawarty związek małżeński będzie świętszy i doskonalszy.
Najczęściej podawanym powodem
jest „przywiązanie duchowe do papieża Jana Pawła II”...
Ponieważ zgody udzielić musi
Kościół włoski, przygotowania
przedślubne trwają i trwają… Żeby
nie wydłużać papierkowego zamieszania, młodzi – jeszcze przed rozpoczęciem procedury w Rzymie
– pobierają się cywilnie w Polsce,
C
aby w spokoju ducha – i ciała oczywiście – doczekać ślubu
rzymskiego.
Nie brakuje naiwniaków, którym
szemrani organizatorzy obiecują ożenek
w samym Watykanie,
u samego świętego ojca…
Zanim pomysłowa Polka rozpocznie etap tzw. szarego
życia we dwoje przez kilkadziesiąt
wiosen, zapewnia sobie odpowiednią dawkę także świeckich emocji.
Ślubnym hitem okazały się porwania kojarzone dotąd z Cyganami. Większość z nas widziała weselne
„bramki”, do dziś organizowane na
wsiach. Jedzie samochód z narzeczonymi, jedzie, jedzie, a nagle na środek drogi wyskakują niezaproszeni
na ślub sąsiedzi lub miejscowe pijaki.
Wychodzi pan młody, daje wódkę, kilometr dalej czeka kolejny pijak itd.,
itd., aż do kościoła. Do udawanego
porwania, które ma zastąpić wódczane bramki, angażuje się profesjonalne firmy. Porywaczami bywają terroryści z „kałachami”, jaskiniowiec
z maczugą lub – w wersji romantycznej – rycerze. Odpowiednio przystrojeni aktorzy z samochodu jadącego
zy Polska będzie odtąd teatrem strachu? Wejścia, najścia, przeszukania,
zatrzymania. Z byle powodu, byle dla
efektu…
Wejście do mieszkania jednego z krakowskich naukowców o świcie, po to by mu zabrać dane z komputera, bo miał czelność pracować przed kilku laty w rządowej komisji ds. katastrofy smoleńskiej, to kolejna
granica, jaką władze
PiS sprawnie przekroczyły. Chodzi o Adama Tarnowskiego,
specjalistę z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, który zidentyfikował głos generała
Błasika, obecnego w kokpicie feralnego, smoleńskiego tupolewa. „Gazeta Wyborcza” donosi, że policjanci
zabrali mu z domu laptopa i przenośne dyski z danymi. W jego miejscu pracy zajęto inny komputer. Ekspert był też przesłuchiwany.
Czy istnieje jakiś logiczny, zrozumiały powód, dla
którego policja akurat o świcie wchodzi do mieszkania kogoś, kto nie jest poszukiwany, nie zrobił nikomu
żadnej krzywdy ani nie ma ochoty uciekać z kraju?
Prokuratura może sobie prowadzić dowolne śledztwo,
ale musi się zachowywać proporcjonalnie do sytuacji
i potrzeb. Jedynym powodem takiego zachowania policji i prokuratury wydaje się chęć zastraszenia. No
i zemsta, bo ekspert ujawnił coś, co PiS wolałby ukryć.
A oto drugi przykład nowego stylu działania służb.
Opowiedział mi o tym jeden z Czytelników z północno-wschodniej Polski. Do mieszkania pewnego poli-
W Polsce szykuje się stan wojenny.
(prof. Magdalena Środa, etyk)
do urzędu lub Domu
Bożego wyciągają
pannę młodą, po
czym pertraktują z jej przyszłym
mężem. Przy okazji dostarczymy niezapomnianych wrażeń przypadkowym
przechodniom, którzy niekoniecznie
będą wiedzieć, o co
w tym wszystkim chodzi.
Są i inne atrakcje, o których
ćwierć wieku temu nikomu się nie
śniło. Firmy zajmujące się ślubami
i weselami oferują relaksujący masaż
przedślubny; wypożyczenie ładnych
dzieci, które – odpowiednio przystrojone – kroczą przed młodą parą
w ich drodze do ołtarza; kominiarza,
który jako pierwszy składa życzenia,
a nawet wróżkę, która przepowiada
przyszłość gościom. Wśród naiwnych
entuzjastów miłości aż po grób niezmiennie panuje moda na obrączki-tatuaże. Patent można uznać za
wyjątkowo sugestywny – tatuażowa
obrączka z czasem wyciera się i blednie. Podobnie jak wzajemne przywiązanie w małżeńskim stadle!
JUSTYNA CIEŚLAK
Mogą być użyte jakieś siły na ulicy. Będą chcieli wprowadzić
jakiś stan wyjątkowy.
(Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego
o spodziewanych działaniach PiS)
Andrzej Duda, bezrefleksyjnie podpisując wszystko, co podsuwał mu zdominowany przez PiS Sejm, sprzeniewierzył się
zdaniem wielu obywateli swojej misji obrońcy konstytucji. Jego
język, jaki ostatnio przybrał, to krok dalej. Z elementu stabilizującego system polityczny prezydent staje się źródłem chaosu
i konfliktu. Zamiast łączyć Polaków, agresywnie ich dzieli.
(Jakub Majmurek, publicysta)
Czytam w porannych serwisach medialnych, że Kamila
Biedrzycka-Osica została odsunięta od prowadzenia rozmów w TVP INFO. Szkoda wielka, zwłaszcza dla widzów.
A w drugim zdaniu podano nazwisko wybrańca Kurwizji,
który Kamilę zastąpi. Kliknąłem w net, żeby zobaczyć, kto
zacz i... skąd ja tego pana znam. Tak, wczoraj w rozmowie
wieczornej był bardziej pisowski niż sama posłanka Lichocka, co mi najlepiej tłumaczy kolejną „dobrą zmianę”.
(ks. Kazimierz Sowa)
Różnie określano władców w Europie. Byli już: Pepin Mały,
Mieszko Plątonogi, Władysław Laskonogi, Bolesław Krzywousty, Harald Sinozęby, Sven Widłobrody, Henryk Plwacz, Michał Pijak, Ludwik Leniwy, Henryk Brzuchaty, Magnus Gołonogi, Konrad Garbaty, Karol Łysy, Eryk Krwawy Topór, Arnulf
Nieszczęśliwy, Baldwin Żelazne Ramię, Jan Bez Ziemi i wielu, wielu innych. Ale jeszcze nigdy nikogo lud nie nazwał:
­Andrzej Dupa.
(Andrzej Saramonowicz, reżyser)
[email protected]
cjanta wpada o 6 rano policja. Budzą całą rodzinę,
a funkcjonariusza odwożą do prokuratury. O co chodzi? O 200 złotych… Poważnie! Jakiś człowiek z półświatka zarzuca policjantowi, że przyjął taką łapówkę.
Oczywiście, łapówki się zdarzają i gdy jest donos, sprawę trzeba zdecydowanie wyjaśnić. Ale ten przypadek
nie był i nie jest jednoznaczny – nie ma bezpośrednich
dowodów, są oskarżenia niewiarygodnej osoby i poszlaki. Łapówka miała
być wręczona w komisariacie, przy koledze policjancie, który twierdzi,
że niczego nie widział…
Czy ktokolwiek byłby
tak głupi, aby brać pieniądze w miejscu pracy? Przy
świadkach? W miejscu monitorowanym? Ale gdyby
nawet afera miała związek z rzeczywistością, to i tak
nie do usprawiedliwienia jest styl działania policji. Po
co nękać rodzinę, w tym dzieci, z powodu tak nikłej
kwoty? Przecież policjant nie przygotowywał się do
ucieczki z kraju, nie knuł przestępstwa, nikomu nie zagrażał. Można go było wysłać do prokuratury z pracy.
Wezwać w ciągu dnia z jakiegokolwiek miejsca.
Także i w tym wypadku widać wyraźnie, że nie
chodzi o sprawiedliwość lub skuteczność w ściganiu
przestępstw, ale o strach. Ludzie mają się bać, mają
spać niespokojnie, mają oglądać się za siebie z niepokojem. Każda grupa zawodowa, każde środowisko
i każde miasteczko. Tylko w takiej atmosferze można
skutecznie wprowadzać dyktaturę i dławić opozycję.
ADAM CIOCH
Rze­czy po­spo­li­te
Ma być strasznie
[email protected]
Nie mogę ochłonąć po wiecowych mowach Jarosława Kaczyńskiego w Łomży i prezydenta Dudy w Otwocku. Miałem
wrażenie, że jest marzec 1968 r. Gomułka wygraża wrogom
Polski, a aktyw partyjny skanduje nienawistne hasła.
(Adam Szostkiewicz, publicysta)
„Żołnierz wyklęty” to m.in. Józef Kuraś „Ogień”. Pamięć o nim
do dziś dzieli mieszkańców Podhala. Dla jednych bohater,
dla drugich bandyta i rabuś. W Zakopanem stoi jego pomnik.
W Nowej Białej pomnik jego ofiar – Słowaków. Dziś Kurasia
bezkrytycznie wielbi polska prawica, która nie chce pamiętać, że miał wyrok śmierci sądu polowego AK, a po wojnie
epizod szefowania nowotarskiej bezpiece. Słowacy i Żydzi
uważają go za ludobójcę. „Żołnierz wyklęty” to także Rajs
„Bury”, dzielny partyzant, ale i morderca Bogu ducha winnych
Białorusinów. Podobnie Szendzielarz „Łupaszka”, dzielny
partyzant z Wileńszczyzny, mający na sumieniu wymordowanie cywilnej ludności litewskiej wsi Dubinki i z tej racji przez
Litwinów uważany za ludobójcę. Dramatyczne losy, dramatycznie pogmatwane życiorysy.
(prof. Jan Widacki, prawnik, dyplomata)
Wałęsa ma wiele nieładnych cech. Egocentryzm, bezczelność,
chytrość. Ale pozbawiony tych cech nie osiągnąłby tego, co
osiągnął. Ja życzę Lechowi Wałęsie z całego serca powodzenia, choć nie należę do tych, którzy obdarzyli go bezwarunkową miłością, nie wiedząc, że obiekt do miłowania jest strasznie trudny.
(Aleksander Kwaśniewski)
Stawianie tezy, że szefem stadniny musi być wybitny hodowca
koni, to jest teza absurdalna. To jest absurdalne!
(Jacek Sasin, PiS)
Wybrali: AC, ASz, PPr, WZ
NA KLĘCZKACH
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
WÓDZ PRZEMÓWIŁ
Jarosław Kaczyński ostatnio rzadko udziela wywiadów, ale gdy to robi, nie pozostawia złudzeń. Ani co
do tego, kto tu rządzi, ani że jego rządy prowadzą w złym
kierunku. Prezes PiS pojawił się w TVP Info, która stała się
tubą propagandową rządu. Odniósł się m.in. do zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego. „Jeżeli chodzi o te
propozycje opozycji, to o czym można byłoby rozmawiać
po ich realizacji? Wszystko byłoby tak, jak chce opozycja.
A opozycja rozpoczęła ten spór ze złą wolą, przyznała to
nawet Komisja Wenecka (…). To, co robi Rzepliński, to
demonstracyjne łamanie prawa” – irytował się w programie
„Dziś wieczorem”. Prezes uważa, że skoro PO grała nieczysto, to im także wolno. A nawet mogą pozwolić sobie
na więcej, bo przecież „mają rację”. Kaczyński nie widzi
szans na współpracę z opozycją, a protestujących na ulicach nazywa „politycznymi awanturnikami”. Wracają czasy,
gdy władza miała zawsze rację…
„gołosłowne, nieobiektywne i niemające nic wspólnego
z rzeczywistością”. Zaś Władimir Markin, rzecznik Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, komentuje jeszcze
dosadniej: „Wyścig o najbardziej absurdalne i głupie wypowiedzi ma nagle nowego lidera”. Minister poproszony
o komentarz do swojej wypowiedzi odparował, że Polacy
„mają wystarczające, wielosetletnie doświadczenie, aby
ocenić, kto w naszym otoczeniu jest dobry, a kto zły”.
strona 5
ty: „Popchnęłam więc przyjaciółkę trochę na bok i nagle
Baranek Boży upadł na podłogę” (…). „Gdzie jest hostia?
– zapytała szeptem Luiza. – Pod moim butem – odparłam cicho i nagle obie wybuchnęłyśmy śmiechem” (…).
„Bałam się stąpać, bo przy każdym kroku Ciało Chrystusa
stawało się coraz bardziej płaskie” (…), „zdjęłam prawy
but, żeby sprawdzić, co zostało z Baranka Bożego. Później
zawinęłyśmy pozostałość hostii w chusteczkę higieniczną
i wyrzuciłyśmy do kosza na śmieci, który stał na placu zabaw”. Na stronie internetowej citizengo.org zamieszczono petycję z apelem o wycofanie książki ze sprzedaży.
Dodajmy, że „Mała Nina” nie jest bynajmniej lekturą obowiązkową, a zakup książki także nie jest obligatoryjny. Ale
przykościelna cenzura już działa…
WADOWICE ZDEKREMÓWKOWANE
PRIORYTETY
MARSZ, MARSZ, PISOWCY
O tym, jak działa obecnie TVP Info, niech zaświadczy przykład 12 marca 2016 r. Była to sobota, na którą
zaplanowano protesty KOD przeciw łamaniu konstytucji.
Mariusz Pilis, szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej,
uznał, że nie jest to na tyle ważne wydarzenie, by transmitować je na żywo. W zamian TVP Info miała pokazać...
konferencję biskupów w sprawie organizacji Światowych
Dni Młodzieży. Zbuntowały się przeciw temu: Izabela
Leśkiewicz i Magdalena Siemiątkowska. Obie
już nie pracują w telewizji publicznej. „W związku z odmową wykonania powierzonych zadań programowych, odmową zaproponowania alternatywnych pomysłów programowych i porzuceniem miejsca pracy, co bezpośrednio
zagroziło ciągłości emisji TVP INFO, dyrektor TAI Mariusz
Pilis zdecydował o natychmiastowym zakończeniu współpracy z wydawcami: Izabelą Leśkiewicz i Magdaleną Siemiątkowską” – czytamy w oświadczeniu TVP. Tak oto telewizja z publicznej zmienia się w propagandową…
ODLOT MINISTRA
Antoni Macierewicz wraca do swej osobliwej formy. W wykładzie wygłoszonym dla Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej Rydzyka minister obrony
narodowej stwierdził, że Polska padła ofiarą „terroryzmu
państwowego”. Chodzi oczywiście o Rosję i katastrofę
prezydenckiego samolotu. „Po Smoleńsku możemy powiedzieć, że byliśmy pierwszą wielką ofiarą terroryzmu we
współczesnym konflikcie, jaki się na naszych oczach rozgrywa” – mówił Macierewicz do studentów. Jego koledzy
z partii próbowali jakoś zatuszować ten absurd. Marek
Opioła, poseł PiS, stwierdził, że nie było to oficjalne stanowisko, tylko słowa do studentów. Mają one być „inspiracją” dla żaków do samodzielnych analiz i poszukiwań.
Zareagowali także Rosjanie. Rzecznik Władimira Putina Dmitrij Pieskow uznał sugestie Macierewicza za
Szósta rocznica katastrofy smoleńskiej – pierwsza pod
rządami PiS – zapowiada się nadzwyczaj okazale. Kluby
„Gazety Polskiej” planują manifestację, jakiej Polska nie
widziała. Roboczo nazwano to „Marszem Miliona”. Pochód będzie nie tylko hołdem dla „poległych” pod Smoleńskiem. Ma być także wyrazem mocnego poparcia dla
rządu. To oczywista reakcja na protesty Komitetu Obrony
Demokracji. Rzecznik PiS Beata Mazurek mówi, że
nie jest to inicjatywa polityków partii, tylko środowisk skupionych wokół „Gazety Polskiej”. Ekipa rządząca patrzy
jednak na inicjatywę przychylnie i cieszy się z tego pomysłu. Szef klubów Ryszard ­Kapuściński opowiada
zaś, że „współpracują w tej kwestii z Prawem i Sprawiedliwością”. Wychodzi na to, że są tajnymi współpracownikami. Dobrze chociaż, że marsz zaplanowano w porze
dziennej. Z historii wiadomo, jak się kończyły nocne marsze poparcia dla rozmaitych rządów…
NIESPOKOJNA EMERYTURA
Sześciu mężczyzn oskarża ks. Zdzisława S. o molestowanie seksualne. Do wykorzystywania miało dojść
w latach 80. Wtedy obecny infułat był wikariuszem w parafii św. Jakuba w Brzesku i zwabiał ministrantów na plebanię, aby tam ostro dobierać się im do majtek. Jeden
z wykorzystanych chłopców po latach zdecydował się
opowiedzieć o tym, co się wydarzyło. Skontaktował się
z innymi ministrantami z tamtego okresu. Pięciu potwierdziło seksualne ekscesy duchownego. Kuria tarnowska
wszczęła śledztwo, ale zostało ono przerwane. Watykan
uznał bowiem, że sprawa jest przedawniona. Były ministrant wytoczył ks. Zdzisławowi S. proces cywilny. Duchowny mieszka obecnie w diecezjalnym domu księży
emerytów i stanowczo zaprzecza zarzutom. Ma za sobą
poparcie Watykanu…
PROFANACJA ROZSĄDKU
Przykościelne tzw. Centrum Monitoringu Wolności Religijnej i Wolności Sumienia tzw. Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris alarmuje! Znalazło opis profanacji
w książeczce dla dzieci. Bluźnierstwo jest tym perfidniejsze, że „historia jest ujęta w lekkim, dziecinnym stylu,
przepełnionym śmiechem i pozornym szacunkiem dla Najświętszego Sakramentu”. Chodzi o książkę „Mała Nina”
autorstwa niemieckiej pisarki Sophie Scherrer. W rozdziale „Gdzie jest Bóg” znalazły się następujące fragmen-
Mateusz Klinowski, lewicujący burmistrz Wadowic, znowu narobił sobie wrogów. Tym razem zamachnął się na pamięć o „największym z wadowiczan” –
­Wojtyle. Bezbożny włodarz miasta zmniejszył budżet
na miejskie obchody urodzin papieża. W maju nie będzie
więc koncertu strażaków na rynku ku czci JPII. Nie odbędzie się także – o zgrozo! – zlot uczniów szkół wiadomego imienia. Będzie za to bieg ku czci – zdrowo, ale
jak wiadomo, bieganie to nowoczesna moda. Stąd tylko
krok do wegetarianizmu, a to już preludium do opętania.
EKSTREMIŚCI
Od kilku lat w okresie Wielkiego Postu organizowana
jest w wielu miastach „ekstremalna droga krzyżowa”. To
pomysł ks. Jacka Stryczka, pomysłodawcy „Szlachetnej Paczki”. Ochotnicy idą kilkadziesiąt kilometrów w nocy,
pokonując błota, śniegi oraz inne niedogodności. Każdy
idzie sam, w milczeniu, z krzyżem w dłoni. „Musi być ciężko. Pod górę. Musi boleć” – opowiada ks. Stryczek, dodając, że ekstremalna droga krzyżowa to jego odpowiedź na
„kryzys męskości”. Masochistyczny sposób spędzania wolnego czasu zyskuje coraz więcej zwolenników. Z kryzysem
męskości walczą, o dziwo, także kobiety.
NA KOŃ!
Prawicowcy lubią o sobie mówić, że są spadkobiercami
husarii. Niektórzy biorą to zbyt dosłownie i przyodziewają
stroje tej historycznej kawalerii. W takim rynsztunku kilkudziesięciu narwańców udało się do Częstochowy. W jasnogórskim sanktuarium zostali przyjęci z honorami. Kazanie
do rycerzy wygłosił paulin Eustachy ­Rakoczy. „Liberum veto chodzi po ulicy Rzeczypospolitej, targowica krzyczy, ale my na Jasnej Górze mówimy: »Jeszcze Polska nie
zginęła«” – zagrzewał do boju zakonnik. Jeśli nas pamięć
nie myli, to w targowicy uczestniczyli także katoliccy duchowni, a nawet biskupi. Ale nie czepiajmy się szczegółów.
Może to taka ukryta forma samokrytyki...
Opracował ŁUKASZ PIOTROWICZ
[email protected]
strona 6
POLSKA PARAFIALNA
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Wilki
i owce
K
olejni księża zostali
przyłapani na seksie
z nastoletnimi wychowankami. Jeden jest
oskarżony o pedofilię.
Garnizon policji w Nowym Sączu i oddział Międzynarodowego
Stowarzyszenia Policji zostały pozbawione opieki duchowej. Przed
kilkoma dniami zniknął bowiem
nagle i bez pożegnania ksiądz kapelan Leszek L. – na co dzień wikariusz miejscowej parafii św. Heleny, nauczyciel religii Zespołu Szkół
w Chełmcu, bywalec salonów lokalnego establishmentu. Znajomością
z nim chlubił się miejscowy senator
PiS Stanisław Kogut (na zdjęciu).
Rozpoczęto „zakrojone na szeroką
skalę” poszukiwania, trwały „intensywne czynności operacyjne mające
na celu...”, czyli policja robiła, co do
niej należy.
Okazało się, że winnym zamieszania jest biskup tarnowski Andrzej Jeż, który nakazał kapelanowi
natychmiastową ewakuację z miasta, bez uprzedzania władz o przyczynach. Wydało się bowiem, że
kapelan i katecheta Leszek L. miał
skłonność seksualną do 15-letniej
W
gimnazjalistki. Rzecz wyszła na jaw,
bo duchowny, w przerwach między
spotkaniami na plebanii, komunikował się z wychowanką przez Internet. Namawiał ją na seks, wspólne
kąpiele... Roztropna uczennica pytała nawet, czy nie będzie miał później problemów. „Muszę tylko iść do
spowiedzi. Ale jakby wyszło na jaw, to
pewnie miałbym problemy” – wyjaśnił duchowny. Coś go jednak tknęło.
„Masz skończone 15 lat?” – upewnił
się katecheta. Na jego szczęście miała. Ledwo co skończone...
Dostęp do konwersacji uzyskało dwóch starszych kolegów dziewczyny. Prawdopodobnie bardzo zazdrosnych. Zapis tej rozmowy trafił
więc do władz szkoły i zupa się wylała. Dyrektor Krzysztof Groń:
– O sprawie poinformowana została mama uczennicy, proboszcz
parafii, kuria diecezji tarnowskiej,
a w dalszej kolejności dyrektor Zespołu Obsługi Ekonomiczno-Administracyjnej Szkół Gminy Chełmiec
jako organ prowadzący. Na następny dzień po wejściu w posiadanie
informacji ksiądz został odsunięty
od możliwości prowadzenia zajęć.
W tym dniu także kuria podjęła de-
szkołach w całym kraju trwa
pełna mobilizacja w związku
z obchodami rocznicy chrztu
Polski. Dyrekcje szkół prześcigają się w wymyślaniu przedsięwzięć mających uczcić zniszczenie religii słowiańskiej
w naszym kraju.
„Nie pytaj, co Polska zawdzięcza chrześcijańskiej Europie, ale co świat zawdzięcza
temu, że Polska jest chrześcijańska!” – to projekt edukacyjny dla uczniów klas ­IV–VI, realizowany w Szkole Podstawowej im. Powstańców Wielkopolskich w Wirach. Zakłada m.in.
wykazanie, „do czego uzdalnia chrzest religijny”,
wskazanie aktualności nauczania JPII oraz
omówienie na języku polskim tematu: „Co
by było, gdyby o. Żelazek otrzymał Nagrodę
Nobla?”. Zespół Szkół im. Adama Wodziczki w Mosinie równie górnolotnie postanowił
ogłosić konkurs na prezentację pt. „Chrzest
Polski jako źródło wartości propagowanych
przez Polaków w Unii Europejskiej”.
Uczniowie ze Szkoły Podstawowej im.
R.W. Berwińskiego w Zaniemyślu w ramach
przygotowań do obchodów 1050-lecia chrztu
Polski w lutym uczestniczyli w warsztatach
„Akcja Chrystianizacja” w Muzeum Archidie-
cyzję o pozbawieniu księdza skierowania do nauczania katechezy oraz
odsunięciu go od pracy w szkołach
na terenie diecezji. W związku z zaistniałą sytuacją szkoła od samego
początku, bojąc się napiętnowania
dziewczyny w środowisku szkolnym
i dbając o jej komfort psychiczny,
zapewniła uczennicy opiekę pedagoga i psychologa podczas pobytu
w szkole. Pomimo sugestii z mojej
strony o możliwości poinformowania prokuratury sprawa nie została zgłoszona. Na wyraźną pisemną
prośbę matki uczennicy, która kierowała się dobrem córki oraz trudną
sytuacją rodzinną. Ponadto z posiadanych przez szkołę informacji nie
wynikało, że doszło do popełnienia
przestępstwa w myśl Kodeksu karnego (chodzi o ukończenie 15 lat i seks
bez przymusu – red.).
Zdecydowanie mniej szczęścia miał 45-letni ks. Adam W., były
cezjalnym w Poznaniu. Warsztaty miały formę gry historycznej, podczas której uczniowie,
dzielnie rywalizując o miecz św. Piotra, wykonywali różne zadania związane z początkami
chrześcijaństwa.
Gimnazjaliści z Publicznego Gimnazjum
im. Kawalerii Polskiej w Suszu z okazji 1050
rocznicy chrztu Polski przygotowali projekt
edukacyjny z historii. W podsumowaniu za-
proboszcz parafii w powiecie jędrzejowskim (diecezja kielecka). Bardzo
zasłużony dla Kościoła. Uczył religii, kierował diecezjalną „diakonią
wyzwolenia”, prowadził rekolekcje,
organizował pielgrzymki rowerowe.
Wojewoda kielecki uhonorował go
złotym medalem „Za długoletnią
służbę” na froncie pedagogicznym.
Plebana aresztowano pod koniec
września 2015 roku. Usłyszał zarzuty:
obcowania płciowego i innych czynności seksualnych z 14-letnią dziewczyną, kilku zgwałceń tej samej nieletniej, już po przekroczeniu progu
15 lat, oraz pozbawienia jej wolności
(„Oaza pedofila” – „FiM” 41/2015).
Okazało się, że z początkiem roku
szkolnego 2013/2014 ks. Adam W.
uwiódł oazowiczkę. Ponieważ „chodzili” ze sobą i sypiali na plebanii
zbyt ostentacyjnie, kuria postanowiła
przeciąć ten związek. I ledwie zaczęły się wakacje, biskup przerzucił pod-
pularno-naukową, w której udział wzięli honorowi obywateli Mogilna: Jego Eminencja abp
Henryk Muszyński i ks. prałat Eugeniusz
Jaworski oraz księża z dekanatu mogileńskiego, burmistrz Mogilna Leszek Duszyński, przewodnicząca rady miejskiej Teresa
Kujawa, starosta mogileński Tomasz Barczak, zastępca starosty Krzysztof Szarzyński, harcerze i uczniowie. Okolicznościowy
Akcja chrystianizacja
mieszczonym na stronie gimnazjum czytamy:
„(...) pracując nad projektem, udowodnili, że
decyzja Mieszka I dotycząca przyjęcia chrztu
w 966 r. spowodowała włączenie Polski w krąg
kultury chrześcijańskiej, a nowa religia stała się
czynnikiem jednoczącym dopiero co powstałe
państwo. Ponadto uczniowie zwrócili uwagę na
fakt, że to wielkie historyczne dziedzictwo przetrwało do naszych czasów, czego dowodem jest
wciąż żywa wiara Polaków”.
Zespół Szkół w Mogilnie zainaugurował
obchody 1050 rocznicy chrztu Polski sesją po-
wykład z przesłaniem do młodzieży wygłosił
arcybiskup senior, metropolita gnieźnieński,
prymas Polski, ks. Henryk Muszyński. Organizatorami sesji były Zespół Szkół w Mogilnie i Harcerski Krąg Seniorów im. hm. Leona
Niewiadomskiego.
„Czy znacie osoby, które są innego wyznania lub deklarują ateizm? (...) Czy bylibyście
w stanie mieć kolegę/koleżankę będącego/
cą wyznawcą innej religii?” – to propozycje
tematów do dyskusji przeprowadzanych podczas zbiórek harcerskich. Szczegółowe wy-
władnego do Buska-Zdroju. Kapłan
jednak wciąż spotykał się ukradkiem
ze starszą już o rok gimnazjalistką,
dokonując czynów, które w jej opinii były od pewnego czasu gwałtem.
Śledztwo dobiegło końca i do sądu
wpłynął właśnie akt oskarżenia. Były
proboszcz przyznał się do winy. Zaproponował dla siebie karę trzech lat
bezwzględnego pozbawienia wolności
i trzyletni zakaz wykonywania zawodu nauczyciela religii. Prokuratura
przyjęła tę ofertę, ale decyzja należy
do sądu.
W Raciborzu ruszył proces 45-letniego ks. Krzysztofa K., do niedawna proboszcza parafii w Wojnowicach
(diecezja opolska). Jest oskarżony
o to, że „czynem ciągłym wykorzystując bezradność... (tu personalia
wychowanki Specjalnego Ośrodka
Szkolno-Wychowawczego dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Raciborzu – red.) doprowadzał ją do obcowania płciowego” („Księży obcowanie”
– „FiM” 50/2015). Czynił to m.in.
w ośrodku za zamkniętymi drzwiami
sali, w której uczył religii. Podobnie
jak kapelan z Nowego Sącza wpadł
przez lekkomyślność. W mailach i na
prywatnym kanale portalu społecznościowego wracał wspomnieniami
do randkowych doznań. Opisywał
rozkosze bez owijania w bawełnę, ze
szczegółami najbardziej intymnymi...
Mimo niepodważalnych dowodów ks.
Krzysztof K. idzie w zaparte. Na czas
śledztwa i procesu biskup Andrzej
Czaja skierował go do sanktuarium
w Kamieniu Śląskim. Z prawem
do odprawiania mszy, spowiadania
i udzielania komunii.
ANNA TARCZYŃSKA
[email protected]
tyczne dla gromad i drużyn ZHP dotyczące
obchodów chrystianizacji ziem polskich opracował ks. hm. Mateusz Kubiak, reprezentujący Główną Kwaterę ZHP. „Harcerskie wychowanie duchowe, religijne i patriotyczne nie
może być pozbawione odniesienia do tego, co
się stało 14 kwietnia 966 na dworze pierwszego
władcy Państwa Polskiego – księcia Mieszka I”
– obwieścił na wstępie. W związku z tym harcerze mają możliwość zdobycia odznaki chorągwianej upamiętniającej udział w obchodach
1050 rocznicy chrztu Polski. W celu zdobycia
odznaki harcerze powinni pełnić służbę podczas obchodów rocznicy, na przykład rozdając
okolicznościowe naklejki lub przypinki, wykazać się służbą przy ołtarzu podczas mszy w swojej parafii oraz niesieniem darów do ołtarza.
Ponadto do odznaki zalicza się potwierdzone
zwiedzenie kościoła, przeprowadzenie zbiórki
na temat chrztu, podczas której zostanie napisana i wysłana krótka wiadomość do papieża
Franciszka, dyskusja na temat roli chrztu
w innych religiach chrześcijańskich (w tym
na temat chrztu dorosłych) czy przeprowadzenie harcerskiego zwiadu na temat chrztu
Polski wśród przypadkowych przechodniów.
A.K.
PATRZYMY IM NA RĘCE
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
strona 7
Stał się cud. Zawsze najmądrzejszy,
gadatliwy i wtrącający się w politykę
Kościół katolicki od wyborczego
zwycięstwa PiS niemal zamilkł. Pewnie
jest zajęty liczeniem pieniędzy, bo dostaje
ponad 330 tys. złotych dziennie… A to są
tylko dodatkowe, nadzwyczajne środki!
Od ostatnich wyborów parlamentarnych minęło niecałe 5 miesięcy. To zbyt krótko, aby dostać się do
niejednego lekarza specjalisty. Ale
zarazem wystarczająco długo, żeby
cja z Ministerstwa Spraw Zagranicznych z pieniędzy przeznaczonych na
„współpracę w dziedzinie dyplomacji
publicznej 2016”. Rydzykowa fundacja Lux Veritatis otrzyma od MSZ
wydać miliony złotych z pieniędzy
podatników. Politycy Prawa i Sprawiedliwości doskonale wiedzą, że
bez poparcia Kościoła bitwa o głosy
konserwatywnych wyborców byłaby
znacznie trudniejsza. O względy tak
cennej dla prawicy instytucji zabiega
się hojnymi prezentami. A tych PiS
rozdaje ponad miarę, bo przecież nie
płaci ze swojej kasy….
Z „dobrej zmiany” cieszy się
z pewnością o. Rydzyk. Jego fundacja Lux Veritatis lada chwila dostanie
26,5 mln złotych na odwierty geotermalne. Tak gigantyczne dofinansowanie to efekt tzw. ugody, zwanej niekiedy ustawką. Przed sądem zawarł
ją z fundacją Narodowy Fundusz
Ochrony Środowiska i Gospodarki
Wodnej („FiM” 10/2016). „Dolą” za
Rydzykowe poparcie jest także dota-
200 tys. zł. Żaden inny podmiot nie
dostał wyższego dofinansowania. Rydzyk tłumaczy, że pieniądze przeznaczy na upamiętnienie Polaków, którzy pomagali Żydom w czasie wojny
i stracili z tego powodu życie. Duchownego Żydzi faktycznie bardzo interesują, szczególnie że od lat jest posądzany o szerzenie antysemityzmu.
Na antenie Radia Maryja ten temat
jest wielokrotnie poruszany. Nieocenionym „ekspertem” w tej sprawie
jest zaprzyjaźniony z Rydzykiem Jan
Kobylański – jawny antysemita.
W toruńskim studiu powiedział np.,
że „w Polsce muszą rządzić Polacy”,
a „80 procent MSZ to Żydzi”. Kasę
dla Rydzyka pewnie dało to pozostałe 20 proc… PiS-owscy dygnitarze z MSZ uznali projekt z Torunia
za bardzo wartościowy. Bardziej niż
Ojczyzna dojna
m.in. „Trójstronna debata młodych”
Stowarzyszenia Trójkąt Weimarski
czy „Forum Współpracy Polska – Rumunia – Mołdawia”. Oba te projekty
nie dostały złamanego grosza, choć
na finansowe wsparcie zasługują.
Hojnym darem dla Kościoła
są również 4 miliony złotych, które z programu „Rozwój infrastruktury kultury” wypłyną do Centrum
Opatrzności Bożej w Warszawie.
Wniosek z tego taki, że nowe władze
chcą rozwijać kościelną „infrastrukturę kultury”. Dlatego też dały milion
na klasztor Franciszkanów w Gdańsku. Muzeum Narodowe w Warszawie na przystosowanie budynku dla
osób niepełnosprawnych otrzymało
natomiast… okrągłe zero złotych!
Niech się niepełnosprawni nie łudzą, że mają jakieś prawa. Minister
kultury Piotr Gliński z właściwym
sobie drewnianym wdziękiem na studniówce rządu zapewnił, że „polska
kultura rozwija się w sposób stabilny,
a wszystkie instytucje kultury pracują
we właściwy sposób”. Czyli coraz bardziej stają się przykościelne.
Poza wszystkimi mniejszymi
i większymi dotacjami, Kościół wciąż
otrzymuje mnóstwo pieniędzy z Funduszu Kościelnego. Pierwotnie PiS
utrzymał pulę kasy dla Kościoła na
poziomie 118 mln zł rocznie, takim
samym jak w ubiegłym roku. Ale Senat zgłosił kilka poprawek do ustawy budżetowej, które w nocy 25 lutego Sejm ochoczo przyjął. Fundusz
Kościelny zwiększono o 8 milionów
złotych. Zabrano je z Krajowego
Biura Wyborczego, obsługującego
m.in. Państwową Komisję Wyborczą
Ziemia obiecana
T
u na razie jest ściernisko, ale
będzie... Rydzykowisko. W Łodzi przy ul. Konstantynowskiej
redemptoryści dostali od państwa śliczną działkę budowlaną.
Teren ma powierzchnię 0,5389 ha. Za
płotem ekskluzywne strzeżone osiedle apartamentowców. Według obliczeń zakonników
wartość gruntu wynosi 927 tys. 400 zł, czyli 172
zł za m². Zaproszony przez nas na wizję lokalną łódzki deweloper wycenił go na kwotę jeszcze większą: 2,4 mln zł. Ale mniejsza o milion
w tę czy w tę. Ciekawsze jest to, z kim mnisi
kombinują, jak pomnożyć majątek...
Działkę w Łodzi dostał od Skarbu Państwa klasztor redemptorystów w... Paczkowie (woj. opolskie). Decyzją tzw. Komisji
Majątkowej z 24 lipca 2007 roku jako „nieruchomość zamienną” za 1,6 ha gruntów
rolnych utraconych w czasach PRL. W pieniądzu dostaliby za to kilkanaście tysięcy
złotych. Na tej zdobyczy oczywiście łakomie
położyły łapę władze zakonu. Zwąchały się
z biznesmenem o bardzo marnej reputacji
i zawiązały z nim spółkę akcyjną, do której
wniosło działkę jako tzw. aport. Stosowny
akt notarialny podpisano 27 maja 2011 r.
Spółka nazywa się Aperto SA, a biznesmen to Adrian Accordi-Krawiec. Rodem
z Torunia. Publikację o jego dziwnych układach z kolegami o. Tadeusza Rydzyka („Zakon ojców milionerów” – „FiM” 7/2016) kończyliśmy akurat wówczas, gdy policja zrobiła
nalot na redakcję i splądrowała biurka dziennikarzy. Prawdopodobnie był to przypadek,
choć związki Accordiego-Krawca z ludźmi ze
służb specjalnych są bezsporne...
Przypomnijmy, że w Aperto prezesem
jest o. Kazimierz Piotrowski, ekonom
prowincji (odpowiednik głównego księgowego zakonu). W radzie nadzorczej spółki
zasiadają: prowincjał o. Janusz Sok, wi-
ceekonom i dyrektor zakonnego wydawnictwa o. Marek Kluk oraz Accordi-Krawiec
jako przedstawiciel drugiego akcjonariusza – Geo Capital SA (9,7 proc. udziałów).
Reprezentuje de facto sam siebie, bo w tej
spółce jest prezesem jednoosobowego zarządu i głównym akcjonariuszem.
Aperto nie ma zwyczaju ujawniać sądowi swoich bilansów, co w przypadku redemptorystów nie dziwi, bo powszechnie
wiadomo, że Temida może im skoczyć. Znaleźliśmy jednak w papierach ślady bardzo
interesujących powiązań personalnych. Oto
pierwszym prezesem zakonnej spółki była
23-letnia wówczas Anna G., narzeczona
Accordiego-Krawca. Ekonom o. Piotrowski
kilkakrotnie czynił swoim pełnomocnikiem
Adama W., akcjonariusza Geo Capital.
Upoważnień udzielał mu w imieniu zakonu,
a nie prezesa Aperto! Z kolei pan Adam jest
członkiem najbliższej rodziny Wiesława W.,
i komisarzy wyborczych. Od nastania rządów PiS na wyborach można
sporo zaoszczędzić. Przecież najlepszych dla kraju wyborów może dokonać jednoosobowo prezes Kaczyński.
Od zaprzysiężenia rządu Beaty
Szydło i przejęcia kluczowych stanowisk przez PiS minęło 121 dni.
Przez ten czas funkcjonariusze partii
Kaczyńskiego zdecydowali o przekazaniu Kościołowi dodatkowo co
najmniej 40 milionów złotych z publicznych pieniędzy. Publiczna kasa
na kościelną tacę leci więc w tempie
ponad 330 tys. zł dziennie! Dodajmy
do tego jeszcze wszystkie „tradycyjne” daniny – wszak sama katecheza
szkolna to 4 miliony złotych każdego
kalendarzowego dnia!
ŁUKASZ LIPIŃSKI
[email protected]
do niedawna bardzo wpływowego polityka
SLD, który robi interesy z emerytowanym
generałem Służby Bezpieczeństwa. Według naszych źródeł z tego układu zakonu
z tzw. postkomunistami ma wyrosnąć osiedle mieszkaniowe. Czas pokaże...
Wspólnik prowincji jest lub był prezesem
(udziałowcem, członkiem rady nadzorczej)
kilkudziesięciu spółek. Jego firmy pączkują, kwitną i zazwyczaj szybko więdną. Te najnowsze mają intrygujące nazwy. Na przykład
„Intiqam” w języku azerskim oznacza odwet, zemstę. „Kushinda” i „Kisasi” to – odpowiednio – pokonać i zemsta w suahili. Zaś
„Odio” jest nienawiścią (hiszpański, włoski,
portugalski)... O co tu chodzi? Poproszony
o komentarz ojciec prezes Piotrowski odsyła nas do Accordiego-Krawca, a ten nie zareagował na wielokrotnie ponawiane prośby
o kontakt. Na wszelki wypadek tylko przypominamy redemptorystom, że ich podstawowym celem zapisanym w konstytucji zakonu jest „wychodzenie naprzeciw naglącym
potrzebom duszpasterskim ludzi najbardziej
opuszczonych, a przede wszystkim ubogich”...
MARCIN KOS
[email protected]
strona 8
POLSKA PARAFIALNA
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Misjonarze: Piotrowski w Afryce, Łabuda (z lewej) – we Włoszczowie
Niepotrzebni muszą odejść
B
i s ku p i n i e l u b i ą ,
gdy ktoś z ich personelu jest zbyt popularny i gdy bez
błogosławieństwa
kierownictwa wychyla się ponad przeciętność. Dowodzi
tego historia jednego z pionierów „krzyżowania” polskich
szkół.
Ksiądz Marek Łabuda z diecezji kieleckiej ma 57 lat. Nie sprawuje żadnej funkcji kościelnej, formalnie jest pensjonariuszem domu
księży emerytów. Ale trudno go tam
zastać, bo choruje na depresję. Towarzystwo kolegów po fachu zdecydowanie nie pomaga mu w odzyskaniu równowagi psychicznej.
Duchowny zdobył ogólnopolską
sławę udziałem w strajku okupacyjnym uczniów Zespołu Szkół Zawodowych we Włoszczowie (3–16
grudnia 1984 roku). Miał wówczas
zaledwie kilka miesięcy stażu w kapłaństwie i był wikariuszem miejscowej parafii Wniebowzięcia NMP.
Wplątał się w ten strajk przypadkowo. Grupa młodzieży mieszkająca
w internacie ZSZ potajemnie rozwiesiła w klasach krzyże poświęcone przez proboszcza ks. Kazimierza Biernackiego. Gdy władze
szkolne je zdjęły, uczniowie zażądali zawieszenia krucyfiksów z powrotem. Dyrektor zgodził się na jeden
w całej szkole, ale druga strona nie
ustępowała. Do negocjacji włączył
się wicewojewoda i przedstawiciel
kuratorium. Pojawił się też Biernacki z całą załogą parafii. Pleban
postawił sprawy na ostrzu noża,
ale władza (to były czasy PRL) nie
uległa dyktatowi. Młodzież ogłosiła
strajk, w którym wikariusze Łabu-
da i Andrzej Wilczyński aktywnie
uczestniczyli jako
„opiekunowie
duchowi”.
Dla ścisłości dodajmy, że w ZSZ
było około 900 uczniów, a do okupacji szkoły przystąpiło niespełna 200
osób. Po tygodniu ich entuzjazm zaczął opadać. Nikt nie szturmował,
krew się nie lała, część zrezygnowała
z protestu... W niedzielę 16 grudnia
strajkujących odwiedził biskup pomocniczy diecezji kieleckiej Mieczysław Jaworski i poprosił, żeby
już skończyć. Posłuchali. W finale
odbyła się uroczysta msza w kościele parafialnym, podczas której
biskup porównał ich do obrońców
Westerplatte...
Przywódcy operacji „ukrzyżowania” szkoły mieli później dużo
kłopotów. Niektórych relegowano
z ZSZ, nie wszystkich dopuszczono
do matury. Najbardziej zacietrzewionych rodziców szykanowano w pracy,
a obu wikarych prokuratura oskarżyła
o kierowanie nielegalnym strajkiem.
11 czerwca 1985 r. Sąd Rejonowy
w Jędrzejowie skazał Łabudę na rok
bezwzględnego pozbawienia wolności, a Wilczyńskiego – na 10 miesięcy z zawieszeniem na 3 lata i 60 tys. zł
grzywny. W apelacji wyrok złagodzono poprzez „zawiasy” – także dla
Łabudy. Obaj mieli jeszcze odrębne sprawy z powództwa kuratorium
o rekompensatę za szkody powstałe
w budynku ZSZ. W 1986 roku oszacowano je na 973 tys. 304 zł (przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosiło wówczas 24 tys. zł). W pierwszej
instancji, wyrokiem Sądu Wojewódzkiego w Kielcach z 26 maja 1987 r.,
pozwani księża zostali zobowiązani
do solidarnej zapłaty 373 tys. 750 zł
odszkodowania oraz prawie 43 tys. zł
tytułem kosztów procesu. Procedurę
odwoławczą udało się przeciągnąć do
końca PRL. W 1991 roku Sąd Najwyższy uznał, że przywódcy „duchowi” są niewinni. Łabuda i Wilczyński
już nie uczestniczyli osobiście w procesie cywilnym. Reprezentowali ich
adwokaci z najwyższej półki cenowej.
Ordynariusz bp Stanisław Szymecki wysłał swoich podkomendnych
na misje do Afryki.
W nagrodę za dzielność Łabuda wylądował na Wybrzeżu Kości
Słoniowej, a Wilczyński – w Zairze. Gdy ks. Marek zachorował na
malarię, przerzucono go do pracy
w hospicjum we Francji. Jakiś czas
później do Francji trafił również ks.
Andrzej i tam zakończył w 2000 roku
swój żywot. Według oficjalnej wersji
kościelnej „zmarł na skutek wypadku”. Skądinąd wiemy, że przyczyną
był alkohol spożywany z tęsknoty za
krajem w dawkach śmiercionośnych.
– Mimo zmiany ustroju przełożeni
nie pozwalali im wrócić do diecezji.
Księża skarżyli się, że są niszczeni –
twierdzi znajomy ks. Marka.
W czasach pierwszego „Teraz,
k..., my” Instytut Pamięci Narodowej stawał na głowie, żeby odegrać
się za Włoszczowę i oskarżyć choćby
jednego komucha. Najlepiej z bezpieki. Nie udało się. W lutym 2008
roku śledztwo prawomocnie umorzono. „Skazanie księży za kierowanie
w 1984 r. strajkiem w obronie krzyży
(...) nie było przestępstwem organów
PRL. Materiał dowodowy zgromadzony przez IPN nie pozwala stwier-
dzić, że SB i MO próbowały manipulować tym, co działo się po strajku”
– uzasadnił postanowienie prokurator Krzysztof Falkiewicz z kieleckiej delegatury IPN w Krakowie.
Na pocieszenie najznakomitszy wówczas obywatel Włoszczowy
Przemysław Gosiewski załatwił
u prezydenta Lecha Kaczyńskiego
odznaczenie Łabudy i dwóch osób
związanych ze strajkiem – z okazji 25
rocznicy wydarzeń dostali oni Krzyże
Oficerskie Orderu Odrodzenia Polski. Duchowny nie przybył do swojej
dawnej parafii na imprezę wręczenia
orderów. Podobno „z powodu choroby”. – W rzeczywistości chodziło
o to, że jego fatalny wygląd, a zwłaszcza stan psychiczny, szczegóły pomińmy, mógłby powalić na kolana
biskupa Kazimierza Gurdę, który
przewodniczył uroczystości – dodaje
nasz rozmówca.
Przełożeni pozwolili ks. Markowi
wrócić do Polski, gdy był już bardzo
poważnie chory. Myślał o przeniesieniu się do archidiecezji gdańskiej, ale
nie znalazł tam pomocnej ręki. Nie
pojawia się na rocznicowych imprezach we Włoszczowie, nie uczestniczy w prelekcjach organizowanych
przez IPN. Przyjaciołom tłumaczy,
że szef mu zakazał. Jest
wypchnięty poza
margines
życia kościelnego i bezrobotny. Rzekomo nie ma nawet pieniędzy na lekarstwa. Jeden z działaczy dawnej
opozycji solidarnościowej podrzucił
ten temat prawicowemu tygodnikowi
„Do Rzeczy”. Gazeta ostro zaatakowała byłą premier Ewę Kopacz, że
na finiszu urzędowania nie znalazła
pretekstu do przyznania duchownemu specjalnego świadczenia z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Za
jego „wybitne, niepowtarzalne zasługi w dziedzinie politycznej”. Dziennikarz nawet nie zająknął się o kurii
biskupiej, która jakoś nie widzi potrzeby wsparcia finansowego swojego człowieka. A przecież obecny biskup kielecki Jan Piotrowski (od
października 2014 roku) doskonale
zna Łabudę. On też przez siedem
lat (1984–1991) był misjonarzem
w Afryce (na zdjęciu), ale potem studiował w Paryżu...
Okazji, żeby dokopać PO, nie
przeoczył też prezydent Andrzej
Duda. Jego kancelaria błyskawicznie zareagowała na artykuł i obwieściła mediom, że Duda nakazał
załatwić pieniądze dla „bohatera”
strajku we Włoszczowie.
Mówi emerytowany proboszcz
z Kielc: – Nazajutrz po publikacji
pan Duda zatelefonował do biskupa. Ten, zaskoczony sytuacją, wezwał
Łabudę na przesłuchanie. Zrugał go
i kazał napisać oświadczenie, że nie
potrzebuje żadnego zasiłku od państwa, bo diecezja zapewnia mu wszelką potrzebną pomoc. Wiem z drugiej
ręki, że pasterz aż kipiał z wściekłości. Ktoś z otoczenia musiał go podkręcić, bo początkowo, gdy objął władzę, zachowywał się w stosunku do
Łabudy bardzo elegancko. Jak dobry
kolega. Załatwił mu lokum i terapię
w Busku-Zdroju, lekarzy, psychologów, rehabilitację... A księża, wiedząc
o ich starej znajomości, też byli przymilni. Gdy okazało się, że kurialnej
rewolucji nie będzie, złośliwości wróciły. Na „dywaniku” Łabuda próbował tłumaczyć, że artykuł nie powstał
z jego inicjatywy i nie kontaktował się
z żadnym dziennikarzem, ale nie na
wiele się to zdało. Nie napisał tego
„oświadczenia majątkowego” tylko
dlatego, że trząsł się ze zdenerwowania. Po prostu nie mógł utrzymać
długopisu w dłoni. Prawie płakał. Teraz ci sami kapłani, którzy rok temu
okazywali mu życzliwość, zaczepiają
go i oskarżają, że kompromituje diecezję, usiłując wyłudzić zasiłek kombatancki. Jest w tym, niestety, dużo
winy pana prezydenta. Bo mógł
załatwić sprawę i wcale nie musiał
jej nagłaśniać medialnie. Mam nadzieję, że nie kierował się wyłącznie
troską o własny wizerunek.
My nawet cienia takich złudzeń
nie mamy...
Ksiądz Marek Łabuda boi się
kontaktu z ludźmi. Fizycznie jest
w niezłej formie, nawet dużo biega. Z kręgów jego rodziny dochodzą
nas słuchy, że stara się teraz o przeniesienie do archidiecezji gnieźnieńskiej. Może tam powitają go jako
kombatanta z honorami…
ANNA TARCZYŃSKA
[email protected]
N
ajbardziej wyrazistym i przerażającym przykładem
władzy absolutnej
Kościoła nad ludźmi są katolickie zakonnice – stwierdził teolog Eugen Drewermann.
Książka Marty Abramowicz* „Zakonnice odchodzą po cichu” obrazuje okrucieństwo tej władzy.
– Wysłuchała pani wielu historii byłych zakonnic. Pojawiło
się niedowierzanie, że takie rzeczy dzieją się w XXI wieku?
– Miałam takie myśli. Opowieści,
których wysłuchałam, były dla mnie
poruszające. Podobnie jak te, które
docierają do mnie teraz.
– Kościół to instytucja, która
pilnie strzeże swoich tajemnic.
Pani książka te tajemnice obnażyła. Jakie są reakcje?
– Przeważają głosy, które mówią,
że książka była potrzebna. Codziennie przychodzą listy od byłych zakonnic, które piszą, że one też tego doświadczyły. Że dziękują za książkę.
Dostałam list od kobiety, która wystąpiła po 23 latach. Prosi, żeby porozmawiać. Dotąd nie miała z kim.
Napisała też obecna zakonnica, która waha się, czy odejść. Piszą rodziny sióstr zakonnych. Te listy są pełne
troski o córki czy kuzynki, które są
w zakonie i mają depresję. Przysłała
list dziewczyna, która była w szkole
prowadzonej przez zakonnice. Pisze,
że czuła się tak samo jak bohaterki
mojej książki. Dostałam też maile
podpisane: „Szczęśliwa siostra”. Jeden z nich zaczyna się od słów: „Pani
Marto, na Boga, skąd Pani wzięła te
bzdury?!”.
– A skąd?
– Ja jestem tylko reporterką, która dała głos byłym zakonnicom. To
są autentyczne historie. One tego
doświadczyły. Nawet jeśli jest to kilkanaście zgromadzeń, warto się zastanowić, co takiego się w nich dzieje. Ale z listów do mnie widzę, że jest
ich dużo więcej.
– „Atak celowy na Kościół”;
„Nienawistny i przemyślnie zorganizowany atak na stan konsekrowany” – tak o pani książce
pisze Tomasz Teluk na portalu
Fronda.pl.
– To są reakcje katolickich publicystów, którzy nie czytali książki.
Szczycą się tym i nawołują do tego
innych. Jeśli ktoś pisze, że nie warto zastanawiać się nad tym, co powiedziało 20 byłych zakonnic, to
dla mnie jest zaskakujące. Tak samo
jak to, że oskarżają mnie o powierzchowność, bo powierzchowne to jest
dopiero wypowiadanie się o książce,
której się nie czytało. Po chrześcijanach spodziewałabym się raczej pochylenia nad tym, co mówi druga
osoba. To są świadectwa i nie można
ich ignorować.
Chciałem pomóc. Mówiłem: „Dobrze by było, gdyby siostra wypoczęła”.
Myślałem, że będzie tak jak u mnie,
pójdę do przeora, wezmę dzień urlopu, pospaceruję po lesie, popływam
w basenie. Ale dla niej to było niewykonalne. Jak mogłaby odmówić wykonywania swoich obowiązków choć
przez jeden dzień? Przecież zmęczenie
nie jest żadnym usprawiedliwieniem,
przełożona by się nie zgodziła (…).
Kto chce pomóc, musi zrozumieć siostry, ich życie, sposób myślenia.
– Przedstawiciele Kościoła robią to od lat…
– Długo rozmawiałam z sekretarką generalną Konferencji Przełożonych Wyższych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce, siostrą
Jolantą Olech, urszulanką. Uważa,
że warto zastanowić się nad tym, czy
ten problem jest powszechny, czy
marginalny. Jej zdaniem dobrze by
było, gdyby przełożone zgromadzeń
przeczytały tę książkę. Mam poczucie, że rozmawiałam ze światłą siostrą, której zależy na dobru innych,
dostrzegam autentyczną troskę. Takiego przekonania nie mam, czytając wypowiedzi publicystów katolickich oraz maile od tzw. szczęśliwych
sióstr. Z kolei dominikanie, z którymi rozmawiałam na ten temat, mówią, że oni są bezradni. Że chcą pomóc, ale nie umieją. Stąd pomysł,
że zakonnice same są winne świata,
który stworzyły.
– Może są?
– Ja się z tą teorią nie zgadzam.
Dlatego polemizuję z nią w książce.
Cała spuścizna Kościoła katolickiego
wpływa na pozycję, jaką zajmują zakonnice. Księża z reguły nie traktują
ich dobrze.
– Ale one siebie wzajemnie
często traktują znacznie gorzej.
– Żyjąc w pewnej kulturze, dziedziczymy ją. Zakonnice, pochodzące
zazwyczaj z rodzin tradycyjnych, zostały wychowane w kulturze patriarchalnej, w której Kościół – mimo iż
wiele mówi o szacunku dla kobiet
– sam nie daje dobrego przykładu.
Kobiety miały i mają w nim bardzo
ograniczoną rolę. Nie widzę równej
pozycji. I przez wieki jej nie było, bo
przecież zakonnica od średniowiecza
nie mogła funkcjonować samodzielnie. Jeśli chciała służyć Bogu, musiała iść do klasztoru klauzurowego,
z którego nie mogła wyjść. Dopiero
w XIX wieku pojawiły się zgromadzenia czynne, długo nieuznawane
przez Kościół. Hierarchia nie życzyła sobie niezależności kobiet, nie popierała ich wykształcenia czy praw
wyborczych.
Tuż przed obłóczynami Mistrzyni
zapytała: Czy chcecie być świętymi?
Dorota odpowiedziała, że nie, że przyszła, by zbliżyć się do Boga. Mistrzyni aż zaparło dech w piersi: – Tu jest
obowiązek dążenia do świętości! To
(P)oddane
*Marta Abramowicz
– dziennikarka, psycholożka, specjalistka edukacji antydyskryminacyjnej. Jest autorką wielu badań
dotyczących wykluczenia społecznego, m.in. sytuacji osób LGBT
w Polsce i losów wychowanków
domów dziecka (obydwa badania największe w Polsce). Była
prezeską Stowarzyszenia
Kampania przeciw Homofobii
i koordynatorką kampanii społecznej „Niech nas zobaczą”.
Pracowała też dla Caritas Polska,
dla którego napisała publikację
„Zarządzanie zróżnicowanym
wiekowo zespołem”. Kontakt z autorką: ­martaabramowicz.pl.
jest istota bycia w zakonie! (…). Nikt
nie wyjaśnia, co to znaczy być świętą.
Ale skoro tak nakazuje Mistrzyni, to
Dorota pragnie zrobić wszystko, żeby
być jak najlepszą zakonnicą.
– Do zgromadzeń idą młode,
pełne zapału dziewczyny. Dlaczego ten zapał nie wystarcza, aby
zburzyć mur, na który trafiają?
– Przełożona ma władzę absolutną. Z jej zdaniem się nie dyskutuje.
Moje bohaterki opowiadały mi, że te
niepokorne, zbuntowane, są eliminowane – karna placówka, uciążliwości,
ostracyzm. Nawet siostry po ślubach
wieczystych nie miały wpływu na
to, co się z nimi dzieje. Te, z którymi rozmawiałam, pracowały po 12
godzin, łącznie z czasem modlitw.
Nie miały nic do powiedzenia. Część
sióstr opowiadała mi, że w ich zgromadzeniach to przełożona mianowała delegatki na wybory matki generalnej. Z kolei przełożoną wybierała
matka generalna. Nie było żadnej
możliwości dokonania zmian. Świadczy o tym choćby historia siostry Agnieszki i dwóch innych sióstr, które
chciały tylko służyć ludziom.
Ich determinacja w służeniu cierpiącym burzyła porządek zgromadzenia (…). Z początku przełożonym
wydawało się, że wystarczą zwykłe pokuty, żeby zdyscyplinować niepokorne
siostry. Wykonywały najcięższe prace
– w polu, przy świniach, kurach. Za-
miast jeść obiad, klęczały pod krzyżem. Nic jednak nie pomogło. Nawet
kiedy spały już po dwie, trzy godziny,
nigdy nie odpuściły. Nie zrezygnowały
z żadnego chorego.
– Ale zrezygnowały z zakonnego życia…
– Agnieszka odeszła dość szybko,
ale dwie jej przyjaciółki zostały. Usiłowały coś zmienić. Nie udało im się.
Zdarza mi się czytać maile, że osoby,
z którymi rozmawiałam, są niedojrzałe. Nie nadawały się do życia zakonnego, więc odeszły, a teraz narzekają.
A moje bohaterki trafiły na mur, którego nie mogły pokonać. Ich opowieści są bardzo podobne do wspomnień
zakonnic ze Stanów Zjednoczonych,
Wielkiej Brytanii czy Kanady z lat
przedsoborowych. Tyle że w świecie
po soborze watykańskim II nastąpiła zmiana, której w Polsce nie obserwuję. Siostry na Zachodzie mówią, że
u nich posłuszeństwo jest dziś dialogiczne, one rozmawiają. U nas zmienia się krój welonu, siostry mają letnie habity. Ale nie wolno dyskutować
czy wyrażać swojego zdania, wręcz
myśleć po swojemu nie można – mówią mi byłe siostry.
– Jest XXI wiek, żyjemy
w cywilizowanej Europie. Skąd
ten rozdźwięk?
– Przydałoby się opracowanie
tego tematu, bo dziś więcej wiemy
o zakonnicach w średniowieczu niż
Fot. Aleksandra Łyźniak
ZAMIAST SPOWIEDZI
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
strona 9
o tych, które żyją współcześnie. Ich
pozycja łączy się z kultem maryjnym, który w Polsce jest bardzo silny. A siostra powinna być cicha i pokorna jak Maryja.
– Te, z którymi pani rozmawiała, to są dziś szczęśliwie
kobiety?
– Tak. Chociaż piszą do mnie zakonnice, które od czasu wystąpienia
nie mogą sobie poradzić z tym, że nie
są w zgromadzeniu. Jest znaczna różnica pomiędzy osobami, które odeszły w młodym wieku, po kilku latach
w zakonie, a tymi, które odeszły po
ponad dwudziestu latach. Tym młodszym łatwiej zacząć od nowa – pójść
na studia, znaleźć pracę, założyć rodzinę. Te starsze zwykle nie mają
oparcia w rodzinie, majątek został
przepisany na rodzeństwo, które nie
chce się dzielić. One nie mają nic.
Przez lata żyły w innej rzeczywistości.
Te, które poznałam, jeździły opiekować się osobami starszymi do Niemiec. Im jest ciężko, ale – jak mówią
– w zakonie było trudniej.
– Znalazła pani odpowiedź
na pytanie, dlaczego zakonnice
odchodzą po cichu?
– Polskie kobiety nie są uczone
asertywności, wyrażania swojego zdania, zajmowania stanowiska publicznie, co zakon tylko wzmacnia. Przychodzą tam młode dziewczyny, które
muszą całkowicie podporządkować
się przełożonym. Niektóre moje bohaterki wyłamywały się, lecz były za
to karane. Inne chciały się całkowicie
podporządkować, ale to doprowadziło je do depresji. A kiedy już chorowały, były usuwane. Nie bez znaczenia pozostaje nacisk przełożonych,
żeby nic nie wynosić poza zakon, a za
furtę zawsze z uśmiechem i nie wolno powiedzieć złego słowa na swoją zakonną rodzinę. Odchodziły bez
pożegnania, utwierdzane w poczuciu
winy, miały świadomość, że otoczenie ich nie zrozumie. No bo jak już
odeszła, to znaczy, że pewnie w jakimś księdzu się zakochała. Przyniosła wstyd rodzinie, parafii. Trudno im
mówić, tłumaczyć. Stanąć przeciwko
Kościołowi i powiedzieć prawdę.
– Po wyjściu nie szukają ze
sobą kontaktu?
– Nie szukają, bo często nawet
nie wiedzą jak. W zakonie odejście
sióstr to temat tabu. Jak już zakon
opuszczą, to nie mają dokąd pójść.
Napisała do mnie była zakonnica,
która chce założyć stowarzyszenie
pomocy dla tych, które odeszły. Szuka osób, które chciałyby się zaangażować w tę działalność.
Rozmawiała
OKSANA HAŁATYN-BURDA
[email protected]
Cytaty pochodzą z książki Marty
Abramowicz „Zakonnice odchodzą
po cichu”.
strona 10
POD PARAGRAFEM
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Co w prawie piszczy
Co po wyroku?
T
rybunał Konstytucyjny
uznał nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym za niezgodną
z Konstytucją. Ustawa zmierzała
do sparaliżowania konstytucyjnego organu państwa, chroniącego zasady ustroju oraz prawa
i wolności jednostek.
Wyrok nie może stanowić zaskoczenia. Zadziwiające są natomiast
reakcje władz na rozstrzygnięcie Trybunału. Otóż stado PiS-owców uznało, że może sobie dowolnie wykonywać albo nie wykonywać wyroku
Trybunału Konstytucyjnego, a także
oceniać, recenzować i ustalać warunki wykonania tego wyroku. Rząd
obwieścił dla przykładu, że nie opublikuje wyroku, bo jest to zły wyrok,
wydany zdaniem rządu w niewłaściwym składzie i w związku z tym
rząd postanowił wyrok „unieważnić”. Pojawiają się nawet propozycje
zawarcia „kompromisu” mającego
rzekomo na celu rozwiązać kryzys
konstytucyjny. Ów kompromis miałby polegać na jakimś przedziwnym
podziale personalnych łupów w Trybunale. Wszystkie te pomysły obnażają bezdenną głupotę i nieuctwo
polityków władzy. Potwierdza to
tezę, że albo ktoś jest inteligentny,
albo jest prawicowcem. Wyjaśnijmy
sobie zatem kilka kwestii.
Najpierw problem zasadniczy.
Nie może być mowy o jakimkolwiek „kompromisie” polegającym
na podziale stołków w TK lub na
wykonaniu wyroku TK na jakichś
Za
szczególnych warunkach odbiegających od zasad konstytucyjnych.
Każdy taki kompromis naruszałby
zasadę demokratycznego państwa
prawnego, która zakłada oparcie
funkcjonowania władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej na
skomplikowanym, ale nieodzownym
mechanizmie „trójpodziału i równowagi”. W państwie demokratycznym
kompetencje przyznane poszczególnym filarom władzy państwowej są
rozdzielone tak, żeby władze wzajemnie się hamowały i kontrolowały.
Ma to na celu zablokowanie ewentualnych zamachów na demokrację
i prawa oraz wolności jednostek.
Uznanie dopuszczalności „kompromisu” dotyczącego działania tego
mechanizmu prowadziłoby do zaakceptowania jego dekonstrukcji, a to
jest sprzeczne z samą istotą demokratycznego ustroju. PiS występuje
obecnie wobec państwa i demokracji w roli męża bydlaka, który proponuje żonie następujący kompromis:
„Nie uderzę cię znowu, jeśli ugotujesz zupę tak, jak ja sobie życzę”.
Z mężami bydlakami nie zawiera
się kompromisów, tylko się z nimi
rozwodzi. Czas więc na obalenie tej
władzy, czyli rozwód ze znęcającym
się nad społeczeństwem i państwem
mężem bydlakiem.
Kobiecina nieszczęśliwie uciemiężona funkcją premierki dowodzi, że jej zdaniem wyrok ten zapadł
w niewłaściwej procedurze. Jakiś
chłopaczek z Ministerstwa Sprawiedliwości miał nawet powiedzieć,
nieobecność na rekolekcjach można stanąć przed
sądem. Pouczający przykład z Barczewa.
Barczewo to niewielkie miasto w powiecie olsztyńskim. Jak w każdym niewielkim
mieście jest tam parafia,
są też szkoły. A szkoła
plus parafia równa się
rekolekcje. Tolerowane przez uczniów chyba
tylko dlatego, że można
dzięki nim uniknąć lekcji, czyli sprawdzianów,
odpytywań itd. Nie trzeba nikogo przekonywać, że uczestnictwo we
mszy z kazaniem nie stanowi dla mniej pobożnych uczniów atrakcji. Szukają bardziej
rozrywkowych alternatyw. Dwóch 16-latków
z Barczewa postawiło na alkohol. Nie była to
najfortunniejsza decyzja.
Zamiast do kościoła chłopcy poszli na
flaszkę. Cały misterny plan wziął jednak
że to w zasadzie nie jest wyrok, tylko taka opinia „niektórych sędziów
Trybunału”. Wyjaśnimy zatem ignorantowi, ale też sobie samym dla jasności sprawy, że zgodnie z art. 190
ust. 1 Konstytucji wyroki Trybunału
są ostateczne i mają moc powszechnie obowiązującą. Oznacza to, że
nawet jeśli uważamy wyrok Trybunału za nieprawidłowy – a dodam,
że sporo na tych łamach napisałem
w ostatnich latach na temat wielu
nieprawidłowych, moim zdaniem,
rozstrzygnięć TK – to i tak nie ma od
niego odwołania. Ta cecha wyroku
nazywa się „powagą rzeczy osądzonej” (res iudicata) i ma szczególne
znaczenie w kontekście wspomnianej zasady równowagi i trójpodziału
władz. Chodzi tu o to, żeby władze
polityczne nie mogły anulować niekorzystnego dla nich rozstrzygnięcia
Trybunału, który zablokował ich chore pomysły poprzez stwierdzenie ich
niezgodności z Konstytucją. Zauważmy zarazem, że za czasów poprzedniego zrywu kariery PRL-owskiego
prokuratorzyny Piotrowicza (obecnie „główny prawnik” Dyktaczora),
czyli za czasów PRL, Sejm rzeczywiście mógł „uchylać” wyroki Trybunału Konstytucyjnego. Możliwość
tę jednak słusznie wyeliminowała
obecna demokratyczna Konstytucja.
Czas to zauważyć, zabawny „prawniku” Piotrowiczu. „Moc powszechnie
obowiązująca” wyroków TK oznacza, że każdy ma prawo i obowiązek
traktować przepisy uznane za niezgodne z Konstytucją jako nieobo-
w łeb – zostali przyłapani i doprowadzeni na komisariat. Młodocianych amatorów
napojów wyskokowych na policję zaprowadziła matka jednego z nich. W wydychanym
powietrzu mieli po pół promila. Funkcjonariusze badają teraz, kto kupił małolatom
To idzie młodość!
wiązujące. Dla władz politycznych,
które owe przepisy sprokurowały,
nie jest to prawo, lecz obowiązek.
No i ostatnia kwestia, czyli publikacja wyroku. Otóż nie ma ona aż
takiego znaczenia, jakie zdaje się
doń przywiązywać faszyzująca większość. Rząd pacynek Dyktaczora zapowiedział, że popełni przestępstwo
polegające na niedopełnieniu obowiązków i odstąpieniu od publikacji
wyroku TK. Kulka na drogę, że tak
powiem. Nie emocjonowałbym się tą
przestępczą obstrukcją aż tak mocno,
jak czynią to niektóre środowiska polityczne. Moc powszechnie obowiązująca wyroku wynika z art. 190 ust.
1 Konstytucji i nie jest uzależniona
„Alko zamiast rekolekcji. Klasyka gatunku”,
„To, że pili wódkę, nie było mądre, ale to, że
nie poszli na rekolekcje do kościoła, to bardzo
zdrowy okaz myślenia, to było mądre, a tak
naprawdę to kto nie popełnia błędów? Młodość ma swoje prawa, do błędów szczególnie”
itd. Przebija z tego przekonanie, że ucieczka
z rekolekcji to powszechna rzecz. Potwierdza
to doświadczenie. Wszystkie religijne impre-
Wojna postu z karnawałem
alkohol. Sprawa trafi do sądu rodzinnego.
Nikt rozsądny nie wyciągnie z tego zdarzenia wniosku, że rekolekcyjna absencja jest
karalna, bo chodzi przecież zupełnie o coś
innego. Wstęp był prowokacyjny. Nasuwają
się jednak innego rodzaju refleksje.
Wystarczy poczytać komentarze pod artykułem o wspomnianych wyżej chłopcach.
zy, które wiążą się z odwołaniem lekcji, były
i są dla sporej części uczniów okazją do wagarowania. Podobnie jak pielgrzymki maturzystów do Częstochowy. To złoty czas dla
okolicznych sklepów monopolowych. Post
zdecydowanie przegrywa z karnawałem.
Inna sprawa, że kaznodziejskich bajań rzeczywiście ciężko słuchać na trzeźwo.
od opublikowania orzeczenia. Samo
orzeczenie wchodzi w życie z momentem ogłoszenia (art. 190 ust. 3 Konstytucji), ale Konstytucja nie rozstrzyga, o jakie ogłoszenie chodzi, a więc
czy mowa tu o ogłoszeniu wyroku (co
Trybunał już zrobił), czy też ogłoszeniu sentencji w publikatorze urzędowym, w którym ogłoszony został akt
uznany za niezgodny z Konstytucją.
Niezależnie od tego czym innym jest
moc powszechnie obowiązująca wyroku (która jest niezależna od ogłoszenia), a czym innym wejście w życie. A więc – ogłoszenie w Dzienniku
Ustaw to sprawa drugorzędna.
JERZY DOLNICKI
[email protected]
Dla równowagi zdarzają się przypadki odwrotne. Na przykład część radomskich radnych w 2010 r. opuściła obrady, żeby wziąć
udział w specjalnej rekolekcyjnej mszy dla samorządowców. Rekolekcje prowadził bp Henryk Tomasik, więc głupio było nie być. Sprawy
miasta mogą przecież poczekać. W zderzeniu
z niebiańską rzeczywistością problemy polityczne bledną. Na sobie doświadczyłem skutków takiej hierarchii wartości, gdy jedna z prowadzących zajęcia na uniwersytecie zniknęła
na tydzień, właśnie z powodu rekolekcji. Nie
żeby ktoś się martwił odwołanymi zajęciami,
ale powód wydał się nam osobliwy, mówiąc
najdelikatniej. Można więc uciec z rekolekcji,
można i na rekolekcje. Nie byłoby problemu
ucieczek z rekolekcji, gdyby uczniowie nie byli
na nie prowadzeni przez nauczycieli. Ta oczywista oczywistość jakoś nie może się przebić do
świadomości urzędników. Albo są zbyt tchórzliwi, by postawić się episkopatowi. I tak od lat...
ŁUKASZ PIOTROWICZ
[email protected]
POD PARAGRAFEM
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
P
ierwszymi ofiarami
przedłużającego się
chaosu w energetyce będą pracownicy
tak zwanych sektorów energochłonnych. Są to między innymi zakłady hutnicze, chemiczne, petrochemiczne. W tych
pierwszych pracuje ponad 22 tysiące ludzi. W firmach kooperujących
z hutami zatrudnienie znalazło ponad 100 tysięcy osób i ich etaty także są zagrożone. Kłopoty hut szczególnie uderzą w przemysł obronny,
producentów AGD, budownictwo
oraz kolej. Kolejne 100 tysięcy ludzi pracuje w pozostałych sektorach wrażliwych na ceny energii –
chemicznym i petrochemicznym.
Politycy PiS pochylili się nad
tym problemem i znaleźli winnych.
To Komisja Europejska, ekolodzy
i zwolennicy OZE (odnawialne
źródeła energii). Ci ostatni – zdaniem wpływowego posła Piotra
Naimskiego – działają na rzecz...
Niemiec. Uważa on, że „kwestia
polityki klimatycznej nie wynika wyłącznie z naukowych czy też czasem
pseudonaukowych dyskusji o zmianach klimatu. To jest przede wszystkim sprawa gospodarcza. Zostały
zainwestowane ogromne pieniądze
w budowę nowego sektora gospodarki, sektora energetyki odnawialnej. Chodzi głównie o kapitał niemiecki (…). Środowiska biznesowe
zaangażowane w budowę OZE chowają się za tą ideologiczną fasadą”.
Polityk PiS zapomniał, że zmiany
klimatu są faktem. Pominął także fakt, że to polscy inżynierowie
opracowali szereg technologii dla
OZE. Prawa patentowe przysługują zaś naszym firmom.
Zawyżone rachunki
Wbrew temu, co mówią politycy PiS, obowiązujące w Polsce wysokie ceny energii nie wynikają ze
wsparcia OZE i europejskiej polityki klimatycznej. Przyczyna zawyżonych rachunków za prąd jest
zupełnie inna. Z analiz dra ekonomii Rafała Nagaja z Uniwersytetu
Szczecińskiego wynika, że jest nią
skomplikowany system opłat. Nakładają się na niego absurdalne regulacje podatkowe.
Klienci firm energetycznych
wnoszą, obok opłaty handlowej
związanej z utrzymaniem liczników,
także opłaty na utrzymanie sieci
przesyłowej, a także opłatę przejściową. Ta ostatnia to odszkodowanie dla państwowych elektrowni za
to, że straciły państwowe kontrakty handlowe. Opłatę wprowadził
rząd Jarosława Kaczyńskiego.
Miało to rzekomo doprowadzić do
obniżenia cen energii. Nic takiego
nie miało miejsca. W 2015 r. pol-
strona 11
Paweł Szałamacha mógł w roku
2016 wyznaczyć jej stawkę na poziomie 20 złotych od każdej megawatogodziny, choć dyrektywa europejska wymaga, aby wynosiła ona
minimum 4,5 złotego.
Dorzucanie do pieca
Dołek
energetyczny
scy przedsiębiorcy płacili za prąd
o 60 proc. więcej niż ich konkurenci w Niemczech, Czechach i na
Słowacji. Najnowocześniejsze polskie elektrownie (Bełchatów, Ostrołęka, Opole) produkują najtańszą energię w Unii Europejskiej.
Nie przekłada się to jednak na nasze rachunki. Na szczęście stawki
opłat dla odbiorców indywidualnych
biorców tłumaczą koniecznością
przeprowadzenia kosztownych inwestycji. Uważna lektura ich sprawozdań nie wskazuje jednak na to,
że prowadzone są większe inwestycje. Nieliczne wyjątki to dobrze
przeprowadzone prace nad budową i rozbudową nowych bloków
energetycznych pomorskiej Energi
i małopolskiego Taurona.
Z polską energetyką nie jest dobrze i nie
zapowiada się zmiana na lepsze. Jak to
często bywa, wynika to z nierozsądnych
decyzji urzędników. Płaci obywatel
podlegają jeszcze kontroli ze strony
Urzędu Regulacji Energetyki, ale
inaczej jest w przypadku taryf dla
przedsiębiorców.
Na mocy decyzji z października
2007 r., podpisanej przez ówczesnego prezesa URE Adama Szafrańskiego, zostały one uwolnione
spod nadzoru regulatora. Ustalają
je w sposób arbitralny zarządy spółek energetycznych. I nic w tym
się nie zmieni, bo polski rynek jest
zdominowany przez cztery państwowe koncerny energetyczne. Teoretycznie najwięksi odbiorcy mogliby importować prąd z zagranicy,
ale na przeszkodzie stoją bariery
techniczne po stronie sieci przesyłowych. Brakuje nam bowiem wielu stabilnych połączeń z zagranicą,
tzw. mostów energetycznych.
Szefowie koncernów wysokie
opłaty za prąd pobierane od od-
Spore wątpliwości budzą z kolei dotychczasowe wydatki związane z planowaną budową elektrowni
atomowej. Projekt, który nie wyszedł jeszcze z fazy koncepcyjnej,
kosztował już odbiorców prądu
ponad 182 miliony złotych. Środki te konsorcjum polskich koncernów energetycznych przeznaczyło
głównie na utrzymanie pracowników grupy spółek celowych PGE
Energetyka Jądrowa. Na czele tej
ostatniej stał od czerwca 2012 do
marca 2014 r. Aleksander Grad,
minister skarbu państwa w pierwszym rządzie Donalda Tuska. Co
do zasadności części wydatków
spółki PGE EJ poważne wątpliwości zgłaszali kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli. Analizę celowości tego projektu utrudniało jego
skrajne upolitycznienie. PiS sprawę budowy elektrowni atomowej
traktował bowiem jako narzędzie
wojny z konkretnymi działaczami
PO. Kwestia polityki energetycznej
państwa nie była przy tym ważna.
Polityka widmo
Strategii dla energetyki po prostu nie mamy. Podstawowy dokument strategiczny państwa, czyli
„Polityka energetyczna Polski do
roku 2030”, przyjęty przez rząd Ewy
Kopacz jesienią 2015 r., był nieaktualny już w momencie opublikowania. A brak spójnej doktryny bezpieczeństwa energetycznego, która
odpowiadałaby rzeczywistej sytuacji
w kraju i na świecie, jest zdaniem
Huberta Gabrysia z Krajowej Izby
Gospodarczej dużym zagrożeniem
dla setek polskich przedsiębiorstw.
Nie mamy trwałych ram rozwoju, inwestycji i systemu zarządzania
sektorem energetycznym. Dowodem na to jest podatek akcyzowy
od prądu. Z analiz firmy doradczej
„Ernst&Young” wynika, że Polska
do grudnia 2015 r. była jedynym
państwem UE, które pobierało akcyzę od energii elektrycznej zużywanej przez przemysł energochłonny.
Odpowiednie zwolnienie przewidywała europejska dyrektywa z 2003
r. Po wielu bojach rząd Ewy Kopacz
podczas ostatniego posiedzenia Sejmu poprzedniej kadencji przepchnął
nowelizację ustawy akcyzowej.
Nie udało się skłonić polskiego
rządu do obniżenia stawek akcyzy
od energii elektrycznej dla pozostałych odbiorców do poziomu minimum wymaganego przez prawo
UE. I dlatego minister finansów
Nie jest to jedyne dziwne rozwiązanie, które pod pretekstem
regulacji unijnych wprowadzono w Polsce. Rząd Beaty Szydło,
wdrażając europejski pakiet klimatyczny, uniemożliwił 99 procentom przedsiębiorców zwolnienie
od opłat środowiskowych inwestycji poprawiających efektywność
energetyczną. Takie rozwiązanie
jest standardem we wszystkich pozostałych państwach UE.
Zwracał na to posłom uwagę Jerzy Kozicz, prezes Zarządu
CMC Poland Huta „Zawiercie”:
„Polska ma do spełnienia cel redukcji CO2, ale ma też efektywność
energetyczną 20 proc. Jeśli zrealizowaliśmy inwestycje i ich nie możemy rozliczyć, to Polska nie może
pokazać tego efektu. To jest jakiś
nonsens (…), jeśli my w nowy piec
zainwestowaliśmy 20 mln dolarów [i
należy on do] dziesięciu najbardziej
efektywnych energetycznie na świecie – nie w Europie, ale na świecie!
– i ja takiej inwestycji nie mogę rozliczyć”. Wiąże się z tym inny absurd
polskiego prawa, czyli brak możliwości uwzględnienia w księgach rachunkowych kosztów dostosowania
do wymogów dyrektywy IED o zanieczyszczeniach. A wynoszą one
ponad 2 miliardy złotych.
Obok tego grożą nam sankcje
za niewykonanie wymogów dotyczących udziału OZE w ogólnym
bilansie energetycznym, choć i tak
UE obniżyła je dla Polski. Wszystko przez to, że PO i PiS sabotują
ich upowszechnienie. W ubiegłym
roku koalicja PO-PSL przepchnęła
przez Sejm wadliwą ustawę o OZE.
PiS w grudniu zawiesił jej wejście
w życie i nie podjął żadnych prac
nad jej poprawieniem.
Przedstawiciele hut, zakładów
chemicznych i petrochemicznych
zwracają przy tym uwagę, że nie
proszą o pomoc finansową z budżetu. Chcą, aby państwo stworzyło im
prawne warunki działania – takie
jak ma ich europejska konkurencja. Inaczej dochodzi do absurdalnej sytuacji, w której jedna z najnowocześniejszych w świecie hut stali
jakościowych i walcowni prętów
jakościowych w Europie nie jest
w stanie konkurować ze znacznie
gorzej wyposażonymi zakładami
czeskimi i słowackimi.
MICHAŁ POWOLNY
PIOTR CZERWIŃSKI
[email protected]; [email protected]
strona 12
POLSKA OBYWATELSKA
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Społeczeństwo otwarte
P
olska obywatelska
wciąż w mniejszości. PO chce to trochę
zmienić, ale tylko dla
wyborczego zysku. Kukiz’15 otwiera się na organizacje pozarządowe, ale też nie całkiem…
Idea społeczeństwa otwartego jest znana. Fundamentem są
w nim prawa jednostki, wolność
stowarzyszeń i otwartość działania
władzy. W społeczeństwie otwartym każdy z nas ma prawo udziału w życiu publicznym. Wolność
myśli i słowa to oczywistość. Każdy obywatel może bez przeszkód
oceniać i krytykować władzę. Rządzący muszą pod wpływem krytyki
korygować swoją politykę. Według
filozofa Karla Poppera istotną
cechą społeczeństwa otwartego
jest też realna możliwość wymiany
elit politycznych bez rozlewu krwi.
Inne jego wyznaczniki również są
charakterystyczne dla demokracji. To realizacja w praktyce zasady
pomocniczości, czyli samoograniczania się państwa. W żadnej mierze nie może ono dominować nad
obywatelem. To wreszcie poddanie
elit władzy nie tylko kontroli społecznej, ale także kontroli rozumu.
Samo posiadanie większości uzyskanej w wyborach nie wystarczy.
Trzeba przecież respektować także
prawa mniejszości.
Przeciwieństwem społeczeństwa otwartego jest społeczeństwo
zamknięte, mające charakter plemienny. W tym kierunku – niestety
– zaczynają podążać prominentni
politycy rządzącego Polską ­PiS-u.
To niekoniecznie musi być zaraz
totalitaryzm. W społeczeństwie zamkniętym jednostka jest niczym,
a państwo – wszystkim. Ocena,
a zwłaszcza krytyka władzy, jest
co najmniej niemile widziana. Rację może mieć jedynie jedno „polityczne plemię”, a ci, którzy mają
inne zdanie, są uważani za ludzi
„gorszego sortu”. Państwo uważa
się za wszechmocne, a jego dygnitarze rozpychają się w przestrzeni publicznej i niechętni są jakiejkolwiek obywatelskiej kontroli.
Za to sami chętnie kontrolowaliby
wszystko i wszystkich. Prawa mniejszości oczywiście nie mają znaczenia. Wolność myśli i słowa tożsama bywa w praktyce z „wolnością”
słów i myśli tożsamych z narracją
rządzących. Nie ma co ukrywać,
wrogowie
społeczeństwa
otwartego
zgromadzili się licznie w formacji rządzącej. Ale nie tylko politycy
PiS i ich akolici są winni tryumfu
tych antydemokratycznych koncepcji. Mimo że upłynęło ćwierć wieku
od początku transformacji ustrojowej, społeczne zaangażowanie
obywateli jest wciąż nikłe. Ostatnio wprawdzie odnotowano jego
wzrost, ale raczej niewielki – o 3–4
punkty procentowe. Według sondażu CBOS ze stycznia 2016 r. zaledwie 16 proc. Polaków angażuje
się w działalność organizacji poza-
O
rządowych, a część tej aktywności
ma miejsce w klubach i stowarzyszeniach sportowych (7,5 proc.)
oraz w harcerstwie, organizacjach
młodzieżowych i studenckich
(6,1 proc.). Względną popularnością cieszą się związki działkowców,
hodowców, wędkarzy, myśliwych (5
proc.). Nieco mniejszą – chóry, orkiestry, zespoły taneczne i teatralne
(4,4 proc.). Jeszcze mniej angażujemy się w działalność… związków
zawodowych (4,3 proc.). Na tym tle
liczebnie wyróżniają się organizacje
przykościelne (aż 6,9 proc.).
Fakty nie kłamią – aktywność
obywatelska w Polsce nie może
być powodem do dumy. Przyczyna tego stanu jest dosyć oczywista
– ani obowiązujące przepisy, ani
sami rządzący nie zachęcali obywateli do aktywności. W maju 2016 r.
wejdą w życie kluczowe przepisy
zmienionego prawa o stowarzyszeniach. Zniknie bezsensowny „nadzór” starostów w procesie rejestracji stowarzyszeń i zmniejszy się
liczba osób uprawnionych do założenia stowarzyszenia. Zamiast 15
osób wystarczy już tylko siedem.
Uproszczono też nieco przepisy
dotyczące księgowości organizacji
pozarządowych. Większą aktywność obywatelską mogą wymusić
istniejące zagrożenia demokracji.
Obywatele decydują
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że w demokratycznym społeczeństwie może rządzić większość,
zobowiązana do respektowania
również praw mniejszości. Błąd
w kalkulacjach politycznych Leszka Millera i Janusza Palikota
okazał się wielbłądem. Start formacji lewicowych jako koalicja wyborcza oraz potknięcie się ich na podwyższonym progu wyborczym dał
niespotykane zwycięstwo ­PiS-owi.
Przewaga ta pozwoliła Jarosławowi Kaczyńskiemu na sformowanie jednopartyjnego rządu. Dodatkowo błyskotliwy w kampanii
wyborczej Andrzej Duda zwyciężył leniwego strażnika żyrandola
Komorowskiego. PiS sparaliżował Trybunał Konstytucyjny. Nawet ślepy obserwator polskiej sceny
politycznej dostrzeże, że to ledwie
wstęp do katodyktatury. Majstrowany nam Kaczystan ma być łudząco podobny do demokracji, zaś
w praktyce realizować wizję zawłaszczania państwa przez partię
rządzącą. Szykuje się nam – jak to
określa prof. Jadwiga Staniszkis,
przecież zwolenniczka PiS – „infantylna dyktatura”.
Politykę PiS Staniszkis określa dość trafnie jako „antykomunistyczny bolszewizm”, czyli maksymalizację władzy. Będzie ona
możliwa do realizacji jedynie w sytuacji deficytu wartości obywatelskich. Dlatego warto angażować się
w życie publiczne. Działania pod
szyldem Komitetu Obrony Demokracji, przy całym ich upolitycznieniu, jednak pobudzają obywatelskie
spojrzenie na państwo. Struktury społeczeństwa obywatelskiego
zamierza obecnie budować także
Platforma Obywatelska. Przez lata
obywatelska jedynie z nazwy. Jej
kluby obywatelskie, początkowo
w 16 miastach wojewódzkich, mają
służyć „podnoszeniu kompetencji
obywatelskich”. Mają być lepszą
wersją klubów „Gazety Polskiej”.
Sejmowy klub Kukiza chce „uspołecznić” parlament. Mają się w nim
pojawić wolontariusze, a nawet zespoły „poselsko-obywatelskie”.
Obie formacje nie kryją, że ta ich
pro­obywatelskość ma posłużyć jako
trampolina wyborcza. Może lewica
też przypomni sobie o obywatelach… Demokracja jest zagrożona. Więc angażujmy się! Bo przecież państwo to my! My, naród…
Kolumnę redaguje ANDRZEJ KROPEK [email protected]
d 2009 roku zachodnie demokracje wdrażają ideę „otwartego rządu”. Ma to m.in.
zwiększyć jawność działań
władzy. Jednak w Polsce im bardziej
rząd uważa się za otwarty, tym bardziej
faktycznie jest zamknięty.
i chętnie mówił o pokorze władzy oraz nadrzędnej woli obywateli. Po kilku tygodniach
rządów pokora zniknęła już całkowicie. Wola
obywateli też została inaczej zdefiniowana
niż dotąd bywało w demokracji. Pełnoprawnymi obywatelami są już tylko ci spod sztandarów jedynie słusznej partii. Także ci z przy-
przynajmniej na maksymalną jawność swoich
działań. Powinno to zresztą być w ich własnym
interesie. Skoro bowiem tak cudnie rządzą,
a ich krytyka jest niesłuszna – to niech dadzą
każdemu obywatelowi szansę sprawdzenia,
jak się sprawy faktycznie mają! Podstawą demokratycznego państwa, podstawą społeczeń-
Tytuł tego tekstu to nie jest oczekiwana
przez niektórych informacja o końcu władzy formacji Jarosława Kaczyńskiego. To
nawiązanie do wdrażanej w cywilizowanym
świecie koncepcji zmian w funkcjonowaniu instytucji państwa. Chodzi o większą otwartość
władzy, większą jawność jej działań. Dzięki Internetowi oraz technologiom cyfrowym można bez problemu zwiększyć „przejrzystość”
rządów, a także zwiększyć udział obywateli
w rządzeniu, dać im szansę współdecydowania. Wreszcie – co niezwykle istotne zwłaszcza w sytuacji jednopartyjnego rządu – umożliwić bieżącą, internetową kontrolę poczynań,
w tym wydatków rządzących nami dygnitarzy.
W kampanii wyborczej oraz w pierwszych
dniach po wygranych wyborach PiS barwnie
kościelnych organów i organizacji. Pozostali
to ludzie „gorszego sortu”, których prawa
obywatelskie nie muszą być respektowane,
bo to tylko jakieś „lewicowe wynaturzenia”.
Krytykujący PiS oczywiście nie mogą mieć
nawet cienia racji. Przecież kamaryla Kaczyńskiego „naprawia państwo”, dzięki czemu możemy „powstać z kolan”. Ktoś trafnie
zauważył, że jak się wstaje z kolan, trzeba
uważać, aby nie walnąć się w głowę...
Jeśli faktycznie Polska ma być państwem
obywatelskim, rządzący powinni postawić
stwa otwartego, jest jawność działań instytucji
publicznych. Od wielu lat organizacje pozarządowe nie mogą doprosić się, aby urzędy
i instytucje wydające publiczne (czyli nasze)
pieniądze publikowały w Internecie rejestry
zawieranych umów. Wciąż też mamy problem z uzyskaniem podstawowych informacji
o działalności władz publicznych. Dostęp do
informacji publicznej wciąż jest bardziej uroczystą fikcją niż realnym prawem.
To może zapytajmy ponoć proobywatelski rząd PiS o podstawowe kwestie:
Rząd zamknięty
Kiedy będą dostępne publiczne rejestry
umów? Kiedy każdy obywatel będzie mógł
za pośrednictwem Internetu sprawdzić, ile
i na co wydają ministerstwa, urzędy, instytucje, samorządy? Po co poniesiono takie, a nie
inne wydatki i kto na tym zarobił? Przypomnijmy, że o taką jawność rejestrów umów
upominał się m.in. nasz naczelny Roman
Kotliński, kiedy był posłem.
Kiedy będą dostępne w Internecie publiczne kalendarze spotkań ministrów, wojewodów, urzędników samorządowych? To
wartościowa, źródłowa forma kontroli nad
poczynaniami polityków. Także źródło wiedzy o działalności tych, którym wypłacane są
wynagrodzenia z publicznych (czyli naszych)
pieniędzy.
Dodajmy tylko tyle, że jawność umów
czy kalendarzy spotkań to oczywisty standard w cywilizowanych demokracjach. Panie
Jarosławie Kaczyński, czy chce Pan otwartości w działaniach polskich władz publicznych? Czy może chce Pan, aby rząd został
zamknięty?
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
F
ilm „Historia Roja” to
cukierkowy obraz powojennego antykomunistycznego podziemia. Kreuje „leśnych” na
pomnikowych bohaterów. Pomija zbrodnie, jakich dokonywali.
Tytułowy bohater Mieczysław
„Rój” Dziemieszkiewicz urodził się
28 stycznia 1925 roku w Zagrobach
(pow. Łomża). Był żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego
Zjednoczenia Wojskowego (formacje wojskowe tzw. obozu narodowego – red.). Dzisiejsza prawica chce
z niego zrobić kogoś w rodzaju Robin Hooda. Jego żołnierze rabowali
– jakże by inaczej – krwawych UB-eków. Zabijali także cywilów i okradali biedne chłopskie rodziny. Ale dla
nacjonalistów były to czyny w imię
tak zwanej „lepszej sprawy”. Obec-
PRZEMILCZANA HISTORIA
o częstotliwości, jak i o porze nadawania, a to wymiernie ograniczy dostępność filmu dla szerokiej widowni telewizyjnej. Drugą istotną wadą
filmu w obecnym kształcie są konkretne wątpliwości prawne, a mianowicie niebezpieczeństwo, że film
– będąc filmem opartym na faktach
– części z tych faktów nie przedstawia, a interpretuje je, i to w sprzeczności z wiedzą historyków. To może
naruszać interes osób przedstawionych w dziele, na co nadawca publiczny nie może sobie pozwolić” –
tłumaczył Braun w 2011 roku. Jego
decyzję skrytykowali wówczas m.in.
Grzegorz Braun, Jan Olszewski,
Ewa Stankiewicz i politycy PiS: Andrzej Jaworski, Elżbieta Kruk,
Ryszard Bender, Zbigniew Girzyński, Jan Dziedziczak i Arkadiusz Mularczyk.
nież swoich krajan, srogo karze. Był
tzw. „żołnierzem wyklętym” i mordował, podobnie jak ich spora grupa,
wydawał „wyroki”, kradł i plądrował.
Z pewnością wiele osób powie,
że zmuszała go do tego konspiracja
i bezwzględny komunizm. Jednak
nie wszyscy żyjący wówczas ludzie
Po latach producenckich bojów
o dofinansowanie w końcu dokończono „Historię Roja”. I dziś z pełną świadomością możemy powiedzieć, że obawy Juliusza Brauna
o zakłamywanie historii były bardzo
racjonalne.
Jerzy Zalewski potwierdza, że
„film w większości opowiada prawdziwe wydarzenia”. Wynika z tego,
że w części fałszuje historyczną relację. Filmowe dialogi często przerywane są okrzykami żywcem wyjętymi z nacjonalistycznych manifestacji.
Hasła: „Śmierć wrogom Ojczyzny”,
„honor”, „Bóg”, „tu jest Polska” itd.
powtarzane są bez przerwy.
Cała historia jest niezwykle cukierkowa. O ile trudno tak nazwać
obrazy, gdzie trup ściele się gęsto,
to iście anielsko zbudowane postaci – już jak najbardziej. „Wyklęci” są
bowiem w tym filmie do bólu katoliccy i patriotyczni. Wśród nich nie ma
miejsca na rozterki. Wszystko jest
albo czarne, albo białe. A czarnym
w „Historii Roja” jest każdy rolnik,
sołtys czy urzędnik, który nie trzyma
z „wyklętymi”. A ci z kolei w swojej
ksenofobicznej fiksacji nienawidzą
wszystkiego, co obce. Czy tacy bohaterowie – fanatycy mogą być wzorem
dla młodzieży?
w imię walki z komuną robili to, co
„Rój” i jego koledzy z NSZ i NZW.
O tym, że nie był postacią krystaliczną, przekonała się ekipa filmowa,
kręcąc kolejne sceny w okolicach
zbrojnych działań Dziemieszkiewicza. „Gdy z dumą powiedzieliśmy
okolicznym mieszkańcom, o jakim
bohaterze robimy film, powiedzieli, że spalą nam zabudowania. Dla
nich »Rój« był bandytą. Przychodził
z lasu po najściach młodzieżówki socjalistycznej, która rozkułaczała ze
zbiorów i żywca – on zabierał resztę.
Kobiety natomiast trzeba było chować” – wspomina atmosferę wokół
swojej pracy na planie Alek Wańkowski – rekwizytor.
W licznych materiałach historycznych jest wiele czarnych kart
z życiorysu „Roja”. Sporo z nich
uważa się za komunistyczną propagandę. Na przykład doniesienia Mariana Kofmana, który pisał: „Nie
drgnęła nawet ręka faszystom »Roja«,
kiedy serią z automatu pozbawili życia
63-letniego uczciwego i spokojnego
człowieka, zasłużonego wychowawcę
i pedagoga”. Ale wiele, z pewnością
autentycznych, historii nie przynosi
mu chwały. Są także czołobitne relacje tak śmieszne, że aż groteskowe.
Według jednej z nich na przykład
w marcu 1949 roku pod Gostkowem
8 żołnierzy „Roja” stawiało opór
grupie operacyjnej Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego liczącego…
984 żołnierzy!
Dziemieszkiewicz poza strzelaniem lubował się w rozmaitych akcjach propagandowych. W sierpniu
1950 roku jego ludzie zatrzymali pociąg w Pomiechówku niedaleko Warszawy. Wszystkim pasażerom kazali
wysiąść i wysłuchać antykomunistycznego przemówienia „Roja”. Po orędziu podróżni dostali propagandowe
ulotki. Dla wzmocnienia przekazu
swoich słów, na oczach pasażerów
„Rój” zamordował czterech przypadkowych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Straży Ochrony Kolei.
Bękarty wojny
nie usprawiedliwia go portal nsz.pl,
związany ze skrajną prawicą i narodowo-radykalną gazetą „Szczerbiec”. Według ich interpretacji Roj,
„zaszczuty jak leśne zwierzę, nie stronił od przemocy, aby umrzeć godnie
­– z bronią w ręku”. I dalej: „Miejmy
nadzieję, że taki polski Rambo czy
nowy Andrzej Kmicic zdobędzie serca
młodzieży. Bo czy romantyczna opowieść o walce i oddaniu może zostać
pominięta milczeniem? W czasie, gdy
na »idoli« wyrastają gnoje opluwające polskość i wiarę, trzeba budować
mit kogoś z zupełnie innej »bajki«.
Może zgodnie z życzeniem Jerzego
Zalewskiego (reżyser „Historii Roja”
– dop. red.) zastąpi na koszulkach lewackiego bandytę »Che«? Miejmy
nadzieję!”.
Urwany film
Narodowcy musieli długo czekać
na realizację swoich marzeń. „Historia Roja” miała bowiem spore problemy finansowe. Państwowy Instytut
Sztuki Filmowej pierwotnie przyznał
producentowi filmu 2,5 miliona złotych. Według PISF producent nie
dotrzymał ustaleń umowy o dofinansowanie, więc dotację odebrano.
Podobne zdanie na temat ekranizacji miał były prezes Telewizji Polskiej
(pierwotny współproducent) Juliusz Braun. Z tego samego powodu wstrzymał przekazanie części funduszy na dokończenie filmu. „Film
jest za długi, mimo że odstąpiliśmy
od wyraźnie określonych w umowie
100 minut, godząc się na 120 (film
ma ponad 130 minut – red.). Powyżej
tego czasu film będzie znacznie trudniej emitować. Myślę tu zarówno
Ideał czy bandyta?
Ani prawdziwa, ani filmowa
postać Mieczysława „Roja” Dziemieszkiewicza zdecydowanie nie nadaje się do tej roli. To młody chłopak (zginął w 1951 roku w wieku 26
lat), który tak naprawdę w wojnę tylko się bawi. Nie uznaje półśrodków,
a wszystkich inaczej myślących, rów-
Innym razem w miejscowości
Gołotczyzna nieopodal Ciechanowa, po bardzo podobnej akcji i antykomunistycznej przemowie, „wyklęci” spotęgowali słowa swojego szefa,
zabijając Mieczysława Piaskowskiego, pracownika Powiatowego
Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Ciechanowie i członka PZPR,
oraz oficera politycznego WP ppor.
Czesława Pacała.
W kwietniu 1950 roku Stanisław „Kaźmierczuk” Kakowski
z bandy „Roja” zamordował małżeństwo Henryka i Jadwigę Smolińskich. Podejrzewał ich o informowanie organów bezpieczeństwa
o miejscu pobytu grupy. To miała być
zemsta za śmierć „Tygrysa”, „Brzozy”, „Huragana” i „Zapory”. Później okazało się, że Smolińscy byli
niewinni, a za śmiercią kompanów
„Roja” stał ktoś inny.
Inną ofiarą tego bohatera prawicy był na przykład referent PUBP
w Płońsku Józef Laskowski, członek PZPR. Z kolei w Chojnowie
„Wyklęci” zniszczyli posterunek Milicji Obywatelskiej, zabijając funkcjonariusza Juliana Idzikowskiego,
członka ORMO Stanisława Bakułę, kierownika Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” Stanisława A.
oraz pracownika spółdzielni Władysława F. Ich winą poza pracą na
państwowej posadzie było domniemane członkostwo w PZPR. Ludzie
„Roja” zrabowali wówczas 1,3 miliona złotych. Kradzieże zresztą były
dość częste. Banda Dziemieszkiewicza 24 lutego 1950 roku zarekwirowała sołtysom pieniądze z podatku
w Przywilczu, Regiminie, Koziczynie,
Miłoszewcu, Zembrzusie i Chojno-
strona 13
wie. W sumie udało im się ukraść
293 tys. zł. Tych, którzy nie chcieli
oddać pieniędzy, chłostali.
Mord w imię Boże
W historii „Roja” – zarówno
tej prawdziwej, jak i filmowej – pojawia się postać Władysława Nasierowskiego, sekretarza Komitetu Gminnego PPR w gminie Sońsk.
W prawicowych przekazach był to
bezwzględny antyklerykał, który
chciał burzyć kościoły i likwidować
księży. W rzeczywistości Nasierowski nie zamordował żadnego księdza, a kościołów nie chciał niszczyć.
Chciał tylko zamieniać je na muzea
i teatry dla ukulturalnienia miejscowej ludności. Oddział „Roja” nie
mógł znieść takiego „antychrysta”
na kontrolowanych przez siebie terenach. 8 czerwca 1947 roku w Strusini
patrol dowodzony przez Dziemieszkiewicza wykonał na Władysławie
Nasierowskim „wyrok” śmierci.
Mordowanie z pewnością musiało odbijać się na psychice podkomendnych „Roja”. Ze spadającym
morale radził sobie poprzez wygłaszanie apeli przesiąkniętych nacjonalizmem religijnych. Mówił np.: „Koledzy, nie zrażajmy się tym, że giną co
dnia najlepsi synowie ojczyzny. Nic
to. Giną za wiarę i Polskę, a z krwi
ich wyrośnie Wielka Chrześcijańska Polska tylko dla prawdziwych
Polaków (…). Koledzy, każdy z was
musi być dobrym żołnierzem, dowódcą i kolegą, bo gdy przyjdzie chwila,
że zginie wasz dowódca, nie hamujcie
pracy, a szerzcie Narodową Organizację jako apostołowie, głosząc słowo
Boże wśród pogan”. Nie Biblia, a pistolet i bat były dla „Roja” najlepszymi krzewicielami wiary. Dziemieszkiewicz niewiernych widział wszędzie.
Problem w tym, że nawet w kościołach. Poganinem był według niego
każdy posiadający odmienne zdanie,
inne poglądy albo ktoś, kto zrywał
jego propagandowe ulotki.
„Wyklęci” swoich wrogów przesłuchiwali osobiście. Po prowizorycznym śledztwie karę również wymierzali sami. Zabijali często zupełnie
niewinnych ludzi albo takich, których
jedyną winą była praca na rzecz państwa lub członkostwo w partii.
„Historia Roja” to cel kinowych
pielgrzymek szkolnych. Film przeznaczony jest dla widzów od lat 15,
a więc będą go oglądać także gimnazjaliści. Nadzieja pozostaje zatem
w polonistach, którzy po seansie
przybliżą młodym ludziom całą, a nie
tylko filmową prawdę. Uświadomią,
że fanatyzm, zwłaszcza o podłożu
religijnym, to wstęp do terroryzmu.
A takie postawy i życiorysy na pomniki się nie nadają…
ŁUKASZ LIPIŃSKI
[email protected]
strona 14
W ZGODZIE Z NATURĄ
Azjatyckie męczarnie
Z
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Prezes Rady Ministrów, Minister Rolnictwa, Główny Inspektor Weterynarii.
przerażeniem przyjęliśmy informację o tym,
że przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa
w imieniu polskiego rządu zabiegają o wywóz
żywych polskich koni i kurcząt jednodniowych
do Japonii. Domagamy się natychmiastowego zaprzestania starań w tej sprawie!
To pomysł skandaliczny i nieakceptowalny w dobie
dążenia do likwidacji transportów długodystansowych!
Takie transporty narażą zwierzęta na ogromne cierpienie, a także na urazy i śmierć w męczarniach. Obywatele UE zebrali ponad milion podpisów w sprawie
zakazania transportu dłuższego niż 8 godzin. W samej
Polsce organizacje społeczne zebrały ponad 500 tys.
podpisów przeciwko transportom długodystansowym
i na rzecz uznania koni za zwierzęta towarzyszące. Decyzja o eksporcie do Japonii byłaby pogwałceniem polskiej tradycji i woli zdecydowanej większości obywateli.
Raporty ze śledztw wykazały, że służby nie radzą sobie z kontrolowaniem trwającego 2–3 doby transportu
Szkodliwy azbest
W 293 mazowieckich gminach (93 proc.) wykryto prawie
milion ton azbestu, z czego aż
917 tys. ton wciąż czeka na unieszkodliwienie. Azbest to włóknisty minerał odporny na wysokie
i niskie temperatury, działanie
środków chemicznych, a przy
tym o właściwościach termoizolacyjnych i dźwiękochłonnych.
W Polsce był jednym z chętniej
stosowanych surowców budowlanych. Niestety, obecnie z uwagi
na jego rakotwórcze właściwości
stał się materiałem niepożądanym, który trzeba jak najszybciej wyeliminować. Według innych szacunków na Mazowszu
może być nawet 2 miliony ton
azbestu. Najwięcej znajduje się
w powiatach ostrołęckim (ponad 60 tys. ton), radomskim (ponad 56 tys. ton), mińskim (ponad
44 tys. ton), siedleckim (ponad
42 tys. ton), grójeckim (ponad
39 tys. ton) i ostrowskim (ponad
36 tys. ton). Jeśli chodzi o miasta, to najwięcej azbestu zlokalizowano oczywiście w Warszawie, gdzie do unieszkodliwienia
pozostaje ponad 24 tys. ton. Na
drugim miejscu plasuje się Płock
(ponad 5 tys. ton). Najlepiej natomiast wypada Radom (ponad
1 tys. ton).
z Polski na południe Włoch lub Francji. W tej sytuacji dopuszczenie do 30-dniowego transportu morskiego spowoduje gehennę, która pozostanie poza wszelką
kontrolą – nie będzie możliwy żaden nadzór ze strony
organizacji zajmujących się statutowo ochroną zwierząt.
Lista zagrożeń wiążących się z około 4-tygodniowym transportem jest ogromna – agresja między zwierzętami, brak opieki weterynaryjnej, np. nad klaczami
źrebnymi, śmierć zwierząt na oczach innych, brak możliwości zapewnienia odpowiedniej ilości pożywienia
i wody dla zwierząt na czas transportu, narażenie ich
na stres i urazy w czasie sztormów, wypadki statków,
których rocznie odnotowuje się ponad 140!
My nie prosimy – my błagamy o porzucenie tego
absurdalnego pomysłu, który okryje hańbą władze naszego kraju i zgotuje zwierzętom prawdziwe piekło!
Więcej na stronie www.ratujkonie.pl/petycja-japonia.
Fundacja VIVA Akcja dla zwierząt
Redakcja „Fakty i Mity”
Mieszkańcy województwa
posiadający wyroby zawierające
azbest (klapy przeciwpożarowe,
ciągi telekomunikacyjne, tablice
rozdzielcze elektryczne, dachy,
węzły ciepłownicze, obudowy
klatki schodowej, przejścia kabli
elektrycznych, przewodów ciepłowniczych i wentylacyjnych
między stropami, zabezpieczenia
elementów stropowych i ściennych strychów, piwnic, dróg
ewakuacyjnych, konstrukcji stalowych) mogą starać się o dofinansowanie bądź pożyczki na
jego usuwanie w Wojewódzkim
Funduszu Ochrony Środowiska
i Gospodarki Wodnej. Na ten rok
zarezerwowanych jest w sumie
5,5 miliona złotych. Azbest może
się przyczynić do pylicy azbestowej i złośliwego nowotworu międzybłoniaka opłucnej.
Polityczny pomór
Minister rolnictwa Krzysztof
Jurgiel zamierza wydać aż 12 milionów złotych na dofinansowania dla myśliwych, którzy według
założeń resortu mieliby odstrzelić 40 tysięcy dzików. Ekolodzy
alarmują, że plany ministerstwa
mogą przyczynić się do znacznie szybszego rozprzestrzeniania
wirusa ASF, czyli afrykańskiego
pomoru świń. Wskutek realizacji odstrzału dojdzie do całkowitej eksterminacji dzików. Wybicie
tych zwierząt może sprzyjać roznoszeniu wirusa, bowiem siedliska zwolnione przez zabite dziki
będą zajmować kolejne zwierzęta – na przykład z Białorusi, gdzie
szaleje ASF.
„Ponieważ to podatnicy zapłacą za masową egzekucję dzików, życzylibyśmy sobie, aby
decyzje podejmowane były na
bazie racjonalnych i merytorycznych argumentów. Tymczasem
resort nie zasięgnął nawet opinii naukowców” – mówi Sylwia
Szczutkowska z Pracowni na
rzecz Wszystkich Istot. Z badań
przeprowadzonych na Białorusi wynika, że polowania na dziki
i myśliwi biorący w nich udział są
jedną z czterech głównych dróg
przenoszenia ASF między dzikami a świniami hodowlanymi.
Według raportu Komisji Europejskiej zintensyfikowanie zabijania
dzików może powodować ich
większą mobilność, ucieczki na
duże odległości, co przyśpieszyłoby roznoszenie wirusa oraz adaptację zachowania, polegającą
na rozrodzie kompensacyjnym,
przyroście populacji oraz napływie dzików z terenów sąsiednich
– alarmują ekolodzy z WWF.
Toksyczne jaja
Poziom toksycznych dioksyn w żywności pochodzącej
z okolic o dużym zanieczyszczeniu powietrza przekracza
dopuszczalne normy. Dioksyny
powstają w pozaklasowych kotłach, w których pali się paliwem
złej jakości oraz odpadami. Wydostają się one z dymem z kominów i wraz z zanieczyszczeniami
opadają na ziemię.
Na zlecenie Krakowskiego
Alarmu Smogowego w Laboratorium Analiz Śladowych Politechniki Krakowskiej wykonano badania zawartości dioksyn
oraz związków z pokrewnej grupy polichlorowanych bifenyli w żółtkach kurzych jaj. „Jaja
pochodziły od kur z wolnego
wybiegu hodowanych w kilku
miejscowościach Małopolski
i Śląska: Rabce, Rybniku, Żorach
i Barwałdzie. Wybór miejscowości podyktowany był chęcią oceny zanieczyszczenia środowiska związkami z grupy dioksyn
w bezpośrednim sąsiedztwie źródeł niskiej emisji. Skażenie gleby
i roślinności w okolicy domostw
może następować poprzez opadający z kominów, skażony dioksynami pył, ale również przez
skażony popiół z palenisk. Należy pamiętać, że gleba pozostaje
skażona dioksynami na wiele lat”
– czytamy w komunikacie KAS.
Dopuszczalna zawartość
dioksyn w żywności, w tym w jajach kurzych, została określona
w rozporządzeniu Komisji Europejskiej w 2011 roku i wyno-
si 2,5 pg/g (pikogram dioksyn
na gram tłuszczu). W przypadku
jednego z czterech badanych jaj
(Barwałd) stężenie dioksyn było
równe maksymalnej dopuszczalnej wartości. W jajkach z Rybnika i Żor zawartość dioksyn przekroczyła dopuszczalną normę
(2,7 pg/g). Natomiast w przypadku jajka z Rabki, ilość dioksyn
przekraczała maksymalną dopuszczalną wartość prawie czterokrotnie (9,5 pg/g). „Jak wynika
z badań, zawartość dioksyn w jajach z wolnego wybiegu przekroczyła wartości dopuszczalne. To
bardzo zły sygnał. Przekroczenia te wynikają z procesów spalania, co oznacza, że to, co wylatuje z kominów, ma wpływ na
to, co spożywane jest w codziennej diecie. Jest źle! Nie powinniśmy tego bagatelizować” – mówi
prof. Adam Grochowalski, kierownik Laboratorium Analiz Śladowych Politechniki Krakowskiej.
Istnieje duże ryzyko, że jedząc
jaja z wolnego wybiegu, a także
inne produkty lokalne, narażamy
się na ponadnormatywne ilości
toksycznych dioksyn. Odkładają się one w organizmie, negatywnie wpływając na zdrowie,
a w przypadku ciąży także na
zdrowie dzieci. Krakowski Alarm
Smogowy podkreśla, że badane jaja pochodziły z tzw. hodowli przyzagrodowej, czyli od kur
z wolnego wybiegu, hodowanych na własne potrzeby, lub ze
sprzedaży na targach i bazarach.
Nie pochodziły one z certyfikowanych hodowli, których wyroŁL
by są dla nas bezpieczne.
Źródła: mazovia.pl; wwf.pl;
polskialarmsmogowy.pl
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
STREFA LAICKIEGO RODZICA
strona 15
mienia mają odwagę przeciwstawiać
się potężnej władzy większości religijnej. Niektórzy z nich przypłacili to
torturami, więzieniem czy ucieczką
ze swoich ojczyzn i żyją na wygnaniu z wyrokami śmierci, inni zapłacili za to ogromną dawką nerwów
i zdrowia – mówi Sankari, zachęcając do udziału w tegorocznym święcie ateistów.
Zwieńczeniem obchodów będzie przyznanie tytułu Ateisty Roku
w kategorii krajowej i zagranicznej.
Nagroda trafi do osoby, organizacji
bądź instytucji, które mają szczególne osiągnięcia w zakresie promo-
[email protected]
L
udzie niewierzący nie
są w Polsce wytworem wyobraźni. Istnieją, a już 1–3 kwietnia
– w ich święto – po raz trzeci odbędzie się w stolicy impreza, której
patronują „Fakty i Mity”.
Dni Ateizmu organizowane są
przez Fundację im. Kazimierza Łyszczyńskiego oraz Stowarzyszenie Koalicja Ateistyczna. – Dziś jest to największe w Polsce i Europie unikatowe
wydarzenie ateistyczne, które daje
polskim ateistom i agnostykom okazję do wychodzenia z ukrycia, otwartego manifestowania swojego światopoglądu, poszerzenia wiedzy na
tematy ateizmu oraz dyskusji i integracji z polskimi i zagranicznymi ateistami – podkreśla Nina Sankari,
wiceprezeska fundacji. Marsz Ateistów wyruszy spod pomnika Kopernika na Krakowskim Przedmieściu,
a skończy się na Rynku Starego Miasta, gdzie odbędzie się rekonstrukcja
stracenia patrona ateistów*. Każdego roku w rolę XVII-wiecznego myśliciela wciela się inna osoba, która
współcześnie doświadczyła dyskryminacji ze względu na swój ateistyczny
światopogląd. Rok temu była to Grażyna Juszczyk (patrz zdjęcie), matematyczka z Krapkowic, która zdjęła
krzyż w pokoju nauczycielskim. Musiała zmierzyć się nie tylko z ostracyzmem ze strony środowiska, ale również mobbingiem dyrekcji szkoły. Nie
ugięła się i walczy w sądzie o realizację swojego prawa do wolności sumienia. Kto teraz będzie Łyszczyńskim
– tego organizatorzy nie zdradzają.
Zapowiadają za to bardzo bogaty
program.
– Każdego roku przyjeżdżają goście z zagranicy. Zgłaszają się
sami, bo uważają to wydarzenie za
tak atrakcyjne, że chcą je wspierać –
mówi Nina Sankari. – W 2014 roku
po raz pierwszy zaszczycili nas swoją obecnością Maryam ­Namazi,
irańska działaczka na rzecz świeckości i praw człowieka, oraz Sanal
Edamaruku, hinduski racjonalista,
który wykrył fałszywy cud w kościele w Bombaju. Za to, że pokazał, iż
to nie Jezus płacze krwawymi łzami,
tylko pęknięta rura kanalizacyjna,
musiał z Indii uciekać do Finlandii.
Rok temu na panelu bioetycznym
była już bardzo silna grupa zagranicznych gości. Także z Libanu, choć
mieli ogromne problemy z wizami –
dodaje Sankari.
W tym roku zgłosiło się ponad
20 ateistów z różnych krajów. Wśród
nich laureatka Międzynarodowej Nagrody Laickości Djemila Benhabib.
To algierska działaczka feministyczna i laicka, która obecnie promuje
książkę pt. „Po Charlie” – płomienne
wezwanie do stawania w obronie zagrożonej świeckości. Namazi będzie
miała krótkie wystąpienie na temat
religii i wolnościowych aspiracji człowieka. Pokaże między innymi film dokumentalny o demonstracjach kobiet
irańskich w 1979 roku przeciwko nakazowi noszenia chusty islamskiej.
O papieżu Franciszku opowie
natomiast Hugo Estrella, Argentyńczyk, który obecnie mieszka we
Włoszech. Kim naprawdę jest Jorge
Mario Bergoglio? – Estrella mieszkał w Argentynie w czasach, kiedy
Bergoglio nie był jeszcze papieżem.
Mogę zapewnić, że to nie będzie
słodki obrazek, jaki próbuje się malować papieżowi Franciszkowi jako
odnowicielowi Kościoła, ale z całą
pewnością mniej lukrowany portret
– mówi Nina Sankari.
Wśród panelistów znajdą się także Waleed Al-Husseini, palestyński
blogger, wolnomyśliciel i krytyk religii, więziony i torturowany za ateizm
w Autonomii Palestyńskiej, obecnie na wygnaniu we Francji, gdzie
założył Radę Eksmuzułmanów,
oraz Sue Cox – ateistka, humanistka i działaczka na rzecz świeckości,
założycielka Survivors Voice Europe – organizacji skupiającej osoby,
które były wykorzystywane seksualnie przez Kościół. Z kolei o wpływie
religii na sytuację kobiet i strategiach
działania na rzecz jej poprawy będą
rozmawiać przedstawicielki organizacji feministycznych z Polski i z zagranicy (m.in. Francji, Włoch, Węgier, Szwecji, Kanady czy Tunezji).
– Sobotni „Panel sławnych bluźnierców i apostatów” tuż po Marszu
Ateistów będzie poświęcony obronie
wolności sumienia, słowa i wyznania.
*Kazimierz Łyszczyński 327 lat temu zginął męczeńską śmiercią na Rynku Starego
Miasta w Warszawie za napisanie pierwszego polskiego traktatu ateistycznego „De
non existentia Dei” (O nieistnieniu Boga). Upamiętnianie okrutnej egzekucji dokonanej na pierwszym wybitnym polskim ateiście zadaje kłam twierdzeniom o tym,
że ateizm został do Polski przyniesiony na bagnetach Armii Czerwonej. Francuzi
mają swojego Chevaliera de la Barre, Włosi – Giordana Bruna, a polscy ateiści
mogą poszczycić się wielkim Polakiem, który ponad trzy wieki temu stwierdził:
„Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka (...). Bóg nie
jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tylko w umyśle”.
Fot. Aleksandra Przybylska-Kursa
Ateizm w centrum
Bluźnierstwo, ten relikt średniowiecza, który zdawał się w XX wieku
odchodzić w niepamięć, wraca dziś
ze zdwojoną siłą. Szczególnie w krajach islamu, gdzie apostaci są więzieni, torturowani i zabijani. W Polsce
ateiści są narażeni na dyskryminację, ostracyzm, czasem i poważniejsze nieprzyjemności. W tym roku
minęła pierwsza rocznica bestialskiego zamachu islamistów na redakcję
„Charlie Hebdo”, który to zamach
miał symbolicznie zabić wolność
krytykowania religii. Zapraszamy
na panel z udziałem wyjątkowych
ludzi, którzy w obronie wolności su-
wania światopoglądu ateistycznego
i wolności od religii, przeciwdziałania dyskryminacji na tle światopoglądowym oraz integracji polskiego
i międzynarodowego ruchu ateistycznego. Dotąd tytuł ten odebrali prof.
Jan Hartman i Jerzy Urban.
Wśród tegorocznych nominowanych znaleźli się: wspomniana wyżej Grażyna Juszczyk, dziennikarka
„FiM” Agnieszka Abémonti-Świrniak i działaczka na rzecz świeckości oraz praw kobiet – Małgorzata
Diana Marenin.
WIKTORIA ZIMIŃSKA
Program Dni Ateizmu 2016
Piątek, 1 kwietnia
Warszawa, ul. Sapieżyńska 10a. Fundacja im. Stefana Batorego – sala konferencyjna im. Jerzego Turowicza
Godz. 19 – wieczór filmowy „Religie a demokracja i wolnościowe aspiracje człowieka. Niedokończone rewolucje”.
Pokaz filmu dokumentalnego produkcji Belgijskiej „Czy można nie wierzyć?” oraz dyskusja panelowa
„Nauka a Religia, Wiara a Rozum”.
Godz. 20.15 – wystąpienie honorowego gościa wieczoru Nadii El-Fani, tunezyjskiej reżyserki specjalizującej się w filmach dokumentalnych.
Godz. 20.30 – wystąpienie Maryam Namazie.
Godz. 20.50 – projekcja filmu Nadii El-Fani „No harm done” – o podwójnej walce: z rakiem toczącym jej ciało i islamizmem, który toczy kraje muzułmanów.
Warszawa, ul. Chmielna 9 (aula na I piętrze)
Godz. 16 – otwarcie Dni Ateizmu.
Godz. 16.45 – Przesłanie biskupów a statystyki Kościoła. O liczeniu wiernych opowiedzą redaktorzy portalu Świecka
Polska.
Godz. 17.30 – debata publiczna „Lewica a Kościół” z udziałem m.in. prof. Joanny Senyszyn, Piotra Ikonowicza, Piotra
Szumlewicza.
Godz. 19.30 – pokaz filmu Konrada Szołajskiego „Walka z szatanem”. Po projekcji spotkanie z reżyserem.
Sobota, 2 kwietnia
Godz. 12 – Marsz Ateistów i rekonstrukcja historycznej kaźni Kazimierza Łyszczyńskiego.
Warszawa, ul. Sapieżyńska 10a. Fundacja im. Stefana Batorego – sala konferencyjna im. Jerzego Turowicza
Godz. 15 – panel „Znani apostaci i bluźniercy w obronie wolności”. Wśród gości m.in. Waleed El-Husseini,
Djemila Benhabib, Sanal Edamaruku, Grażyna Juszczyk.
Godz. 17 – debata „Na rzecz wolności od religii”. Paneliści – Sue Cox, Gauthier Ngumbu i Micheline Claes – podzielą się swoimi doświadczeniami z działalności na rzecz wolności od religii w swoich krajach.
Warszawa, ul. Chmielna 9 (aula na I piętrze)
Godz. 15 – debata publiczna „Chrześcijaństwo, islam, ateizm – granice dialogu, granice demokracji”.
Godz. 17.45 – wykład „Ewolucjonizm kontra kreacjonizm – amerykańskie wojny kulturowe”.
Godz. 20 – bankiet ateistyczny (restauracja Rozdroże, al. Ujazdowskie 6). Ogłoszenie wyników konkursu
„Ateista Roku” w kategorii krajowej i zagranicznej oraz wręczenie nagród.
Niedziela, 3 kwietnia
Fundacja Feminoteka, ul. Mokotowska 29a
Godz. 11 – panel „Religie a sytuacja kobiet”.
Godz. 11.45 – panel „Świeckość i wolność od religii na rzecz praw kobiet i równouprawnienia”.
strona 16
POLSKA PARAFIALNA
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Kasa do wyrwania
P
rzez ponad 20 lat działalności tzw. Komisji
Majątkowej Kościół
chapnął 65 tys. ha ziemi, liczne budynki oraz 143 mln
złotych w gotówce. Po rozwiązaniu Komisji walka o kasę przeniosła się do sądów.
Od 1989 roku działała tzw. Komisja Majątkowa, która w połowie
składała się z urzędników, a w połowie z przedstawicieli Kościoła.
Przed nią kościelnym podmiotom
było dość łatwo wyrwać kasę. Według końcowego sprawozdania
Komisji przekazała ona podmiotom kościelnym ponad 143 mln zł.
Oprócz tego pół tysiąca nieruchomości wartych co najmniej 5 miliardów złotych. Sprawozdanie Komisji
wskazuje 66 tys. hektarów przekazanej Kościołowi ziemi. Jest w tym
poważna nieścisłość, bo z danych
Agencji Nieruchomości Rolnych
oraz Lasów Państwowych wynika,
że przekazały one na podstawie
decyzji Komisji aż 80 tys. ha. Zaginęło więc gdzieś 14 tys. hektarów.
Dziwne...
Po rozwiązaniu Komisji stronie
kościelnej pozostały sądy. Termin
składania pozwów upłynął 31 lipca 2011 r. Wartość roszczeń wynosiła wtedy co najmniej 612 mln
złotych. Sądy nie są już jednak tak
szczodre jak Komisja, więc część
pozwów oddalają jako bezzasadne. Na przykład warszawski sąd
okręgowy oddalił pozew zakonu
franciszkanów konwentualnych,
który domagał się od władz Warszawy zwrotu 6657 mkw. działki
lub 28 mln zł odszkodowania z odsetkami. Sąd Okręgowy w Gdańsku
oddalił z kolei powództwo parafii
św. Rocha w Osieku, która od starosty starogardzkiego, gdańskiej
Komendy Wojewódzkiej Policji
oraz oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych domagała się zwrotu nieruchomości o pow. 0,27 ha
i 15,54 ha o wartości 950 tys. zł.
Parafia św. Wawrzyńca z Gryźlin
wystąpiła przeciwko gminie Stawiguda i Skarbowi Państwa o zwrot
gruntów o powierzchni 1,4697 ha
lub zapłatę 500 tys. zł za wywłaszczenie. Prawomocnym wyrokiem
S
powiedź to katolicka instytucja, której nie powstydziłby się
żaden stalinowski reżim. Księża pomagają wiernym w skuteczniejszym oskarżaniu samych siebie
przed tym jednoosobowym trybunałem...
Ksiądz spowiednik „nie jest Duchem
Świętym i nie prześwietli rentgenem penitenta”, dlatego penitent sam się powinien oskarżyć i policzyć swoje grzechy – głosi instrukcja
dla spowiadających się, obowiązująca w parafii pw. Chrystusa Króla w Rawiczu.
Żeby się owieczki w rachunkach nie pogubiły, parafia przygotowała ściągawkę
z grzechów, które należy w konfesjonale wyznawać szczerze i z poczuciem
winy. Wśród nich znalazły się m.in.:
Współżyłem seksualnie z drugą osobą
(ile razy?); Popełniałem inne uczynki
nieczyste z inną osobą; Popełniłem grzech nieczysty z samym sobą: samogwałt, masturbacja,
onanizm (ile razy?); Popełniłem grzech nieczysty z osobą tej samej płci: homoseksualizm, miłość lesbijska (ile razy?); Nie dochowałem wierności małżeńskiej, zdradziłem żonę, męża (ile
razy?); Działałem w organizacjach przestępczych, mafijnych, wymuszałem okup, korzyści
majątkowe; Nie byłem wielkoduszny i ofiarny
w materialnym wspieraniu działalności ewangelizacyjnej, charytatywnej oraz utrzymaniu instytucji kościelnych, seminarium duchownego,
uczelni katolickich...
Nie mniej skrupulatni i dociekliwi są spowiednicy w wielu innych parafiach. Czy nadużywałem praw małżeńskich przez stosunki
Sąd Okręgowy w Olsztynie powództwo
oddalił. W uzasadnieniu sąd wskazał,
że proboszcz nie wykazał, aby parafii kiedykolwiek przysługiwało prawo własności
tej nieruchomości.
Nie miał też upoważnienia biskupa
do wytoczenia powództwa. Dzięki takim wyrokom suma
kościelnych roszczeń
stopniała do 526 mln
złotych (por. „FiM”
18/2015).
Nie wszyscy jednak odchodzą z kwitkiem. Dobrą passę
mieli przedstawiciele wielkopolskich parafii, których spra- Abp Stanisław Gądecki
wy rozpatrywał Sąd
2 mln 342 tys. zł odszkodowania
Apelacyjny w Poznaniu. Na mocy
za 44 hektary utracone pod koniec
trzech prawomocnych już wyroków
lat 50. ubiegłego wieku dostała paSkarb Państwa wpłaci do kościelnej
rafia Oczyszczenia Najświętszej
kiesy ponad 6,9 miliona złotych.
przerywane, środki poronne, antykoncepcyjne?
Ile razy? (kapucyni z klasztoru w Warszawie);
Czy angażowałem się w przedłużone, intensywne pocałunki lub pieszczoty?; Czy wykonywałem akt małżeński w niewłaściwy sposób, bez
otwarcia się na nowe życie? (parafia pw. św.
Ducha w Śremie); Czy popełniłem grzech nieskromny sam lub z innymi? Ile razy? Z kim?;
Czy namawiałem innych do grzechów nieskromnych? Ile razy? Kogo? (parafia pw. św.
Józefa w Gniewinie); Czy nie popierasz lub stosujesz antykoncepcję?; Czy nie korzystasz z pornografii czy innych seksualnych usług (agencje
Czy stosowałam(łem) środki antykoncepcyjne
lub stosunki przerywane?; Czy zgrzeszyłam(łem)
przeciw wierności małżeńskiej, wybierając
sztuczną inseminację lub sztuczne zapłodnienie i uniemożliwiając tym samym stanie się
ojcem i matką wyłącznie dzięki sobie?; Czy
popełniłam(łem) grzechy przeciw godności małżeństwa: cudzołóstwa, rozwodu, poligamii, kazirodztwa, konkubinatu, aktów seksualnych przed
zawarciem małżeństwa lub poza małżeństwem?
(parafia pw. św. Józefa w Obornikach).
W celu należytego wyspowiadania się
parafia pw. św. Bartłomieja w Gliwicach na-
kazuje penitentom unikać ogólników typu
„zgrzeszyłem przeciw 1, 4 i 9 przykazaniu”
czy też „spowiadam się z grzechu lenistwa
i gniewu”. Należy wyrażać się precyzyjnie
i opisywać konkretne sytuacje tak, aby
spowiednik dokładnie wiedział, o co chodzi – brzmią wytyczne – i nie ukrywać grzechów poprzez używanie różnych zawoalowanych określeń.
Zamiast podpowiedzi, z czego konkretnie
wierni mają obowiązek się wyspowiadać, gliwicka parafia na swojej stronie internetowej –
dla odmiany – wylicza, z czego nie powinni się
spowiadać. Spowiedź nie jest formą psychoterapii, egzorcyzmu, wymazywania negatywnych
wspomnień czy też udzielania życiowych rad –
[email protected]
informuje. Najlepiej zatem nie spowiadać się
zbyt często i nie za długo. Wystarczy 5 minut.
Nie należy spowiadać się z tego, co robi się
dobrze i których przykazań przestrzega, ani
z tego, że generalnie jest się dobrym człowiekiem, z trudnych sytuacji życiowych, szukając
pocieszenia i recepty na problemy, z wątpliwości w wierze, z pokus, złych i nieczystych
myśli, wyobrażeń, wspomnień, uczuć, emocji,
jeżeli im się nie uległo. Z żadnych spraw, wydarzeń, stanów i czynów, kiedy nie miało się
świadomości, że popełnia się zło, z cierpień
i problemów, które przysparzają inni, z grzechów męża, ojca, brata, koleżanki,
ani z tego, co się śniło. Osoby dorosłe nie spowiadają się również z picia alkoholu, jeśli go nie nadużywają
i pod jego wpływem nie popełnili jakiegoś grzechu. Co ciekawe, nie trzeba się nawet spowiadać z tego, iż grzesząc,
„myśleliśmy w sposób wyrachowany, że pójdziemy potem do spowiedzi i Bóg nam ten
grzech przebaczy”.
Niechby jednak spowiadający się tylko
nagrywał swoją własną spowiedź – ostrzega parafia pw. św. Bartłomieja w Gliwicach
– wówczas automatycznie popada w ekskomunikę i najcięższą karę, jaką jest wyłączenie z Kościoła. Tajemnica spowiedzi jest
najwyższej wagi, dlatego, jeśli penitent rozpowszechnia w dowolny sposób w środkach
masowego przekazu to, co było mówione na
spowiedzi przez spowiednika lub przez niego
samego, bezwzględnie popada w ekskomunikę.
A.K.
Dobrze wyspowiadani
towarzyskie, niemoralne kontakty w Internecie, filmy i obrazy o treści erotycznej)?; Czy nie
uprawiałeś samogwałtu? (parafia pw. NSPJ
w Krakowie);
Jak patrzę na płeć przeciwną?; Czy nie cudzołożę wzrokiem lub myślą?; Czy mój osobisty stosunek do własnej płci jest pozytywny?;
Czy jako mężczyzna staram się być mężczyzną,
a jako kobieta kobietą?; Czy unikaliśmy potomstwa w sposób grzeszny?; Czy nie dochodzi
do pettingu (pieszczot partnerskich z masturbacją)?; Czy bezpodstawnie podejrzewałem
współmałżonkę o zdradę małżeńską? (parafia pw. świętych Piotra i Pawła w Rąbiniu).
Czy pożądałam(łem) drugiej osoby?; Czy
podglądałam(łem) życie seksualne innych?;
Marii Panny w miejscowości Starygród. O 400 tysięcy złotych więcej dostanie proboszcz parafii św.
Wojciecha w Kobiernie. Za grunty,
które parafia straciła w 1958 roku,
chciał 3 miliony złotych. Sąd dopatrzył się jednak, że 22 lata temu
Komisja Majątkowa oddała parafii 10 hektarów, których wartość
to 391 tys. zł. Po odliczeniu tego
prezentu parafia zainkasowała
2 mln 699 tys. zł wraz z odsetkami.
Listę wygranych zamyka parafia
w Bukownicy, która za 50 hektarów
utraconych w PRL gruntów dostanie 1,86 miliona złotych.
To nie koniec. W poznańskim
sądzie okręgowym znajduje się
jeszcze ponad 30 pozwów. Parafie
z archidiecezji zarządzanej przez
biskupa Stanisława Gądeckiego
domagają się łącznie 150 686 111 zł
odszkodowania za mienie utracone w PRL. Wśród nich m.in. parafia Ścięcia św. Jana Chrzciciela,
która chce teren, na którym znajduje się poligon wojskowy w Biedrusku. Proboszcz chętnie weźmie
w zamian 5 mln zł. Parafia Matki
Boskiej Częstochowskiej chce na
własność grunty, na których znajduje się poznańskie osiedle Łokietka. Pewne też nie pogardzi dużą
kasą zamiast gruntów.
JULIA STACHURSKA
SEKRETY SEMINARIÓW
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
strona 17
Kleryk potrzebny na gwałt
O jednym takim, co nie został księdzem.
W formowaniu do kapłaństwa nie potrafił
pogodzić teorii z praktyką...
Do seminariów trafiają ludzie
z powołaniem – do różnych rzeczy... Jedni odczuwają chęć służenia Bogu i ludziom. Innych pociąga zarabianie pieniędzy. Jeszcze
inni widzą w stanie kapłańskim
szansę na zaspokajanie swoich
wybujałych potrzeb seksualnych.
Ci z dobrymi intencjami często
padają ofiarą nieuczciwych. Taki
obraz seminaryjnej rzeczywistości
wyłania się z opowieści Patryka
Lemke, 24-latka, który w 2012 r.
przekroczył próg Wyższego Seminarium Duchownego diecezji elbląskiej. Dziś byłby na czwartym roku,
chodziłby już w sutannie. Ale nie
chodzi. W świeckim stroju ima się
różnych zajęć, żeby mieć na życie.
Szkołę dla przyszłych księży opuścił
w atmosferze skandalu.
Od komży
do sutanny
Patryk przebył modelową drogę „od ministranta do kleryka”.
Od najmłodszych lat pobożny, zaangażowany w życie parafialne.
Jego babcia miała klucze do kościoła w Nowym Targu. Patryk mógł
więc do woli przebywać w świątyni, nawet po wyrzuceniu z seminarium. Niedawno proboszcz zabrał klucze. Patryk twierdzi, że
po interwencji biskupa. Niedoszły
ksiądz pozwolił się bowiem sfotografować w kościele na potrzeby
jednej z gazet. Wróćmy jednak do
historii. Patryk od dziecka chciał
być księdzem, nie stronił jednak
od dziewcząt. Po ukończeniu technikum w Sztumie złożył papiery
do seminarium. Wtedy pojawił się
kłopot – oblany egzamin z matematyki. Do Elbląga przyjechał 13
września 2012 r., tego samego dnia
ogłoszono wyniki egzaminów poprawkowych. Zdał. Do dziś uważa, że to znak od Boga, że ma zostać księdzem. „Nie jest to tylko
zwykła uczelnia wyższa” – czytamy
na stronie internetowej elbląskiego WSD. Kleryk Lemke szybko
przekonał się o prawdziwości tego
stwierdzenia.
Młodzi mężczyźni żyją wedle
wyznaczonych reguł i pod ścisłą
kontrolą przełożonych. Patryko-
wi się nawet to podobało, bo poznał meandry filozofii i teologii,
wcześniej mu obce, oraz uczył
się języków. Nie podobało mu
się natomiast zachowanie niektórych kolegów – mniej lub bardziej demonstracyjne zachęty do
relacji seksualnych. Co bardziej
napaleni podczas przekazywania „znaku pokoju” smyrają palcem wskazującym wnętrze dłoni
kolegi, uśmiechając się przy tym
znacząco. Zdarza się podglądanie
pod prysznicem. Patryk podglądaczy polewał zimną wodą. W mniej
dostępnych zakamarkach budynku uczelni można natknąć się na
pary przytulających się kleryków.
Patryk nie mógł tego pojąć. Z biegiem czasu widział i doświadczał
coraz więcej. Był jednak zdeterminowany – chciał zostać księdzem i uznał, że nie przeszkodzą
mu w tym niezgodne z kościelnymi normami zachowania kolegów.
o tę zażyłość wręcz zazdrośni, jak
chłopak o dziewczynę. Ja nasze relacje ciągle traktowałem tylko jako
koleżeńskie. Marek zaprosił mnie
w końcu na kolację z okazji drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia.
Przyjąłem to zaproszenie – relacjonuje Patryk. W prezencie otrzymał
od Marka książkę „Wprowadzenie w chrześcijaństwo” kardynała Josepha Ratzingera, obecnie
emerytowanego papieża. Jak się
okazało, Marek chciał przy okazji wprowadzić młodszego kolegę
w tajemnice swojej alkowy: – Na
kolacji była – oprócz mnie – jego
matka i siostra oraz czwórka przyjaciół z liceum. Mój starszy kolega
tak obrzydliwe, że porzygałem się
w łóżko. W dodatku wszystko to
zrobił w niebieskiej koszuli z koloratką! Rano kazałem mu, żeby natychmiast odwiózł mnie do domu.
Relegowany
Po powrocie do seminarium Patryk nie odnowił kontaktu z Markiem. Zaczął go unikać. Rodziło to
kolejne plotki wśród seminaryjnej
braci, ale Patryk starał się je ignorować. Długo męczył się ze swoim
problemem, w końcu zwierzył się
kolegom – nie byli zaskoczeni. Spowiednik poradził mu, by powiedział
wszystko rektorowi. Lemke nie mógł
Procesja rezurekcyjna
– pierwszy z prawej
Patryk Lemke
Kolacja z „deserem”
Największą przeszkodą na
drodze do kapłaństwa okazał się
Marek*, o dwa lata starszy kolega z seminarium. Dziś Marek jest
już diakonem, a w przyszłym roku
przyjmie święcenia kapłańskie. Patryk czeka zaś na odpowiedź prokuratury, do której złożył zawiadomienie o popełnieniu przez Marka
przestępstwa z art. 197 par. 2 kk:
„Jeżeli sprawca, w sposób określony
w § 1 (przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem – red.), doprowadza inną osobę do poddania się innej
czynności seksualnej albo wykonania
takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do
lat 8”. Marek to inteligentny i zdolny kleryk. Patryk poznał go jeszcze
przed wstąpieniem do seminarium
– na tzw. rekolekcjach powołaniowych. Gdy Patryk rozpoczął naukę
w WSD, właśnie Marek okazywał
mu specjalne względy.
– Zapraszał mnie do restauracji, płacił za posiłki. Zostawiał mi
karteczki z zaproszeniami na herbatę do jego pokoju, patrzył głęboko w oczy. Nawet pomarańcze
podawał mi tak, żeby dotknąć przy
okazji moich dłoni. Inni klerycy byli
nie żałował gościom wódki. Gdy
jego znajomi już wychodzili, próbował się przystawiać do swojej koleżanki, ale ona odtrąciła jego zaloty.
Mnie to oburzyło – takie zachowanie nie przystoi przecież przyszłemu
kapłanowi! Najgorsze dla mnie zaczęło się jednak, gdy goście opuścili dom Marka. Zaczął kleić się do
mnie: próbował przytulać, całować,
wpychać język do ust. Kazałem mu
się uspokoić. Potem Marek zaczął
sprzątać po kolacji, a ja poszedłem
spać do przygotowanego dla mnie
pokoju gościnnego. Już zasypiałem,
gdy wszedł do pokoju. Bezceremonialnie podszedł do mojego łóżka,
odchylił kołdrę, potem moje majtki
i zaczął nachalnie dotykać mojego
penisa. Odepchnąłem go, on wciąż
mnie łapał za krocze, aż po krótkiej szarpaninie odpuścił i uciekł do
swojego pokoju. Było to dla mnie
patrzeć, jak ten, który go skrzywdził,
piął się po szczeblach seminaryjnej kariery: zostawał prezesem kolejnych kół kleryckich, redaktorem
wydawanej przez alumnów gazety, wreszcie seniorem (opiekunem)
kleryków wbrew ich woli, z decyzji
rektora. W końcu w dobrej wierze
udał się na pogawędkę z przełożonym seminarium. Opowiedział mu
całą sytuację. Ksiądz rektor Grzegorz Puchalski uważnie wysłuchał
opowieści, po czym zapowiedział, że
zbada sprawę. „Jeśli to będzie prawda, podziękujemy Markowi, jeśli nie,
to tobie” – usłyszał Lemke. Po dziewięciu dniach Patryk, który szedł
akurat na kolokwium z łaciny, został
wezwany do rektora. Ksiądz Puchalski kazał mu się spakować i wyjechać
z seminarium.
Bez uzasadnienia, z dnia na
dzień, Patryk w trakcie roku aka-
demickiego został wyrzucony ze
szkoły. Miał jednak ciągle nadzieję
dokończyć seminarium i zostać księdzem. Krótko studiował teologię
jako świecki w Olsztynie. Nie wyrabiał finansowo. Wyjechał na pewien czas do Anglii, gdzie mieszka
jego mama. Popracował tam i wrócił. Próbował dostać się do seminariów w Olsztynie, Gnieźnie, i dwóch
w Warszawie. Bezskutecznie. Uważa, że na decyzji rektorów zaważyła opinia władz elbląskiego seminarium. Te zaś sugerują, że Patryk
może mieć problemy psychiczne.
Chłopak przebadał się na własną
rękę i dysponuje zaświadczeniem
od lekarza specjalisty, że nie stwierdzono u niego żadnych zaburzeń.
Na stronie internetowej diecezji elbląskiej zamieszczono następujące
oświadczenie: „Wyższe Seminarium
Duchowne w Elblągu dowiedziało się
z mediów, że do prokuratury zostało
złożone zawiadomienie o możliwości popełnienia poza uczelnią w roku
2012 czynu molestowania seksualnego na 20-letnim studencie przez
jego 22-letniego kolegę. Oficjalnie
Seminarium nie zostało poinformowane o takim dochodzeniu ani nikt
z uczelni nie był w tej sprawie przesłuchiwany. W listopadzie 2013 r. student zagrożony wydaleniem z powodu łamania regulaminu przedstawił
władzom WSD zarzut przeciw koledze o czyn karalny, który miał mieć
miejsce poza seminarium w grudniu
2012 r. Po zbadaniu sprawy oskarżenie okazało się bezpodstawne. Seminarium zależy na wyjaśnieniu sprawy,
a organy państwowe dysponują stosownymi środkami do stwierdzenia,
czy doszło do przestępstwa”.
Patryk Lemke zapewnia, że nie
chodzi mu o żadną zemstę czy odszkodowanie, a o zwykłą sprawiedliwość. Ma żal do władz seminarium o to, jak został potraktowany.
Nie mógł liczyć na żadną pomoc ze
strony władz kościelnych oraz duchownych. Radą i wsparciem służyli mu tylko ci, którzy zrzucili sutannę – także dlatego, że zetknęli się
z problemem molestowania. Patryk
ciągle ma nadzieję, że w końcu zostanie księdzem. Przygotowuje list
do papieża Franciszka. Podkreśla, że mówi o wszystkim pod nazwiskiem, bo nadużycia trzeba piętnować. A także po to, aby ci, którzy
wybierają się do seminarium, zdawali sobie sprawę, w co się pakują...
PIOTR CZERWIŃSKI
[email protected]
*Imię zostało zmienione.
strona 18
NASZE PORTFELE
Proste podatki
R
ząd chce uprościć
system podatkowy
i scentralizować administrację fiskalną. Podatnikom nie będzie jednak łatwo – może być drożej, a fiskus
dostanie więcej władzy…
Bez ironii – uproszczenie podatków można uznać za dobrą
zmianę. Oczywiście tylko wtedy,
gdy zapowiadane uproszczenie
ich nie skomplikuje. Czy tak będzie – dopiero się okaże. Pisaliśmy
o szykowanej przez rząd rewolucji
fiskalnej, w tym planach utworzenia Krajowej Administracji Podatkowej („FiM” 4/2016). PiS-owski
rząd chce także zmiany w płaceniu
podatku dochodowego od osób fizycznych. Zamiast płacenia PIT
oraz odrębnie składek: na ZUS i na
NFZ – ma być tylko jedna danina.
Po jej zapłaceniu fiskus sam je podzieli pomiędzy właściwe instytucje. Ten jednolity podatek uwiódł
więc planujących zmiany swą prostotą. Łatwiej go obliczyć, a poborem mogłyby się zajmować tylko
skarbówki. To oznacza dla państwa mniejsze koszty. Tylko likwidacja odrębnej składki ZUS-owskiej dałaby rocznie około 130 mln
zł oszczędności. To także większa
swoboda fiskalna oraz mniej pracy dla ZUS i NFZ, a także ułatwienie w kształtowaniu ich budżetów,
które nie byłyby sztywno związane
z wpływami ze składek. W tej pięknej wizji jest jednak
nie tylko jeden
haczyk!
Jednolity podatek od osób fizycznych, który zawiera w sobie
jeszcze dotychczasowe składki, wymaga jednolitej podstawy opodatkowania i tzw. ozusowania. Obecnie wielkość składki ZUS-owskiej
zależy od rodzaju działalności. Planowana jedna składka ZUS „wszy-
ta” w podatek oznacza, że niektórym ta składka wzrośnie. Będą więc
musieli zapłacić państwu więcej.
A to bynajmniej nie koniec niemiłych wiadomości. Jednolity podatek dla nas, podatników, oznaczałby również utratę istotnych praw.
PiS rozważa nawet… likwidację
kwoty wolnej od podatku!
Pod koniec ubiegłego roku
Trybunał Konstytucyjny orzekł, że
obecny poziom kwoty wolnej od
podatku (3091 zł) jest zbyt niski.
Państwo powinno pobierać daniny
tylko od tego obywatela, który ma
dochody przynajmniej na poziomie minimum socjalnego. Według
danych Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych w grudniu 2015 r. wynosiło ono średnio od około 890 do
ok. 1078 na osobę (w zależności od
rodzaju gospodarstwa). Z wyroku Trybunału wynikało jednakże,
że niekonstytucyjna jest wyrażona
w przepisach zasada pobierania podatku od osób niezamożnych. Nie
 Jest szansa na zmniejszenie bezrobocia, a nawet wzrost wynagrodzenia. 36 proc. pracodawców deklaruje
zwiększenie zatrudnienia. 30 proc. firm
planuje wzrost płac pracowniczych.
 Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapowiada likwidację „za kilka
miesięcy” Narodowego Funduszu Zdrowia. Jego kompetencje w województwach mają przejąć wojewodowie.
 U r z ą d O c h r o n y Ko n k u r e n c j i
i Konsumentów ostrzega przed Telefonią Polską Razem. Jej przedstawicie-
oznacza to, że kwota wolna od podatku musi być wskazana ustawowo. Wystarczy, jeśli pierwszy próg
podatkowy nie będzie ustawiony
zbyt nisko. W wywiadzie kilka dni
temu premier Beata Szydło przyznała, że PiS może
zlikwidować kwotę
wolną od podatku…
Co z obietnicą wyborczą prezydenta Andrzeja Dudy? Obiecywał przecież podwyższenie kwoty
wolnej do 8 tys. złotych?! Zdaniem
premier Szydło nie ma żadnego
problemu, bo przecież… „Andrzej
Duda wywiązał się ze swojej obietnicy wyborczej”. Uważa ona, że
spełnieniem tejże obietnicy jest…
skierowanie przez prezydenta do
Sejmu projektu ustawy, którą parlament zlekceważył! W taki sposób PiS jest w stanie zrealizować
wszystkie swoje obietnice wyborcze
w jeden dzień. Wszak do laski mar-
i
le wprowadzają konsumentów w błąd,
podszywając się pod dotychczaso wych operatorów telekomunikacyjnych oraz uniemożliwiają zapoznanie
się z umową.
 Dyrektor Izby Skarbowej w Bydgoszczy uznał w interpretacji podatkowej (nr ITPB2/4511–1081/15/AB), że
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Każdemu po równo
i bez odwołania
– to zasada, którą niektórzy
politycy PiS chcieliby wprowadzić
w systemie emerytalnym oraz zdrowotnym. Jej ziszczeniem byłaby
tzw. emerytura obywatelska, czyli
jednakowa dla każdego. W sektorze zdrowia byłoby to takie same
dla wszystkich tzw. zdefiniowane
świadczenie. Czyli podstawowy koszyk bezpłatnych świadczeń medycznych. Nawet bez weryfikowania, czy opłaca składkę NFZ. Takie
etatystyczne ciągoty PiS mają jedną
wadę – odbierają ludziom motywację do pracy. Po co się wysilać, skoro wszyscy mają mieć „po równo”?
W planach uproszczenia podatków jest też pozytywny sygnał.
Rząd chciałby zmian w stawkach
VAT. Zamiast obecnych stawek 5,
8 i 23 proc. miałyby być wprowadzone tylko dwie: 5 i 20 proc. To
byłaby naprawdę dobra zmiana,
bowiem chaos w klasyfikacji podatkowej VAT przyprawia o ból głowy.
Problem w tym, że uproszczenia
VAT chciał wiceminister finansów Konrad Raczkowski. Parę
dni temu został odwołany, gdyż
szałkowskiej można składać niezlijego wypowiedź o spodziewanych
czone projekty ustaw. Wystarczy
problemach w sektorze bankowym
zatem, że z partyjnej siedziby PiS
jakoś nie wpisywała się w chór zana ul. Nowogrodzkiej Jarosław
pewnień o „dobrych zmianach”.
Kaczyński przywiezie marszałkoJego szef, minister Paweł Szaławi Sejmu kartony projektów ustaw.
macha, nie chciał mniejszych staI proszę – wszystkie obietnice zowek, bo dostrzega, że budżet państały spełnione…
stwa może się nie domknąć. Ale
Likwidacja kwoty wolnej od
ponoć po rozmowie z premier już
podatku pozornie nie musi być
jest „za”.
groźna. Wszystko zależy od tego,
Problemem są wciąż wyłudzez jakiej kwoty naszego rocznego
nia VAT. Tylko w ubiegłym roku
dochodu skarbówka będzie chciała
skarbówka wyłapała ok. 360 tys.
wziąć swoją „dolę”. Dla osób średfikcyjnych faktur, wartych 82 minio zarabiających to jednak kolejna
liardy złotych! Jedną z recept na
niemiła wiadomość. PiS chce, aby
uszczelnienie systemu ma być…
planowany podatek jednolity był
brak odwołania od decyzji fiskuprogresywny, bez stawek i progów
sa. Podatnicy będą mogli skarżyć
podatkowych. Oznaczałoby to, że
się do sądu administracyjnego.
podatek ustalany byłby jako proW ubiegłym roku aż 26 proc. decycentowa wielkość dochodu. Każdy
zji podatkowych uchyliły izby skarmiałby płacić nominalnie ten sam
bowe. Po zmianach postępowanie
procent podatku. W liczbach bezprzed sądami wydłuży się o kilka
względnych każdy płaciłby inny pomiesięcy, a tego nie sposób uznać
datek. Zależałby on dokładnie od
za „dobrą zmianę”…
tego, ile zarobił.
Kolumnę redaguje ADAM NOWAK [email protected]
w przypadku odpracowania czynszu za
mieszkanie podatnik nie uzyskuje dochodu podlegającego opodatkowaniu.
 Według NBP Polacy mają rekordowe ponad 600 mld depozytów detalicznych. Blisko połowę na oprocentowanych lokatach terminowych, resztę
– na rachunkach bieżących. BGŻ Optima
szacuje, że aż 150 mld złotych mamy na
rachunkach nieoprocentowanych.
 GUS podał, że w 2015 roku polski eksport wyniósł 178,71 mld euro
(wzrost o 7,8 proc.), a import – 175,03
mld euro (wzrost o 3,9 proc.). Najwięcej
eksportujemy do Niemiec (27,1 proc.).
Według Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych KUKE w tym roku
polski eksport wzrośnie do 186,1 mld
euro.
 Rząd Niemiec nie chce żadnych
negocjacji w sprawie odszkodowań dla
Polski za straty wojenne. Minister spraw
zagranicznych RFN Frank-Walter Steinmeier przesłał do Bundestagu pismo,
wykazując, że kwestia jest „prawnie
zamknięta”.
MYŚLĘ, WIĘC JESTEM
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
strona 19
Filozofia stosowana
N
Ach, te podatki...
ikt ich nie lubi płacić, choć każdy lubi
korzystać z ich owoców. Spór o to, kto
ma je płacić i w jakiej wysokości, czyli spór o redystrybucję
dochodów, stanowi o najbardziej realnym, choć nie do końca czytelnym podziale programów politycznych.
Jedne partie są za wysokimi
podatkami, czyli wspierają państwo socjalne, inne zaś za niskimi,
wspierając indywidualną własność
i prawo do jak najpełniejszego dysponowania osobistym dochodem.
Zwolenników tych pierwszych nazywa się lewicą lub (czasami) liberałami, a tych drugich – libertarianami. Jako że libertarianie
są zwykle konserwatywni, mówi
się na nich czasami „prawica” (jak
o Korwinie), oni sami zaś, jako
wspierający wolność gospodarczą, lubią też mienić się liberałami. Wychodzi na to, że „liberałowie” mogą być lewicą albo prawicą!
Jakby tego jeszcze było mało, ci,
którzy z powodu konserwatyzmu
obyczajowego i popierania państwa wyznaniowego określają się
jako prawica, bardzo często są prosocjalni jak lewica. To jest właśnie
przypadek PiS.
Galimatias z nazewnictwem
politycznym jest niewąski, przez
co biedny wyborca dostaje kręćka. Sam już nie wie, kim jest. Z samymi podatkami nie lepiej. Każdy
chce płacić jak najmniej, ale jak
najwięcej chciałby za darmo – za
darmo szkoły, przedszkola, drogi,
a do tego zasiłki, renty, emerytury itd. Chętnie byśmy się zgodzili,
żeby biedni płacili mało, a bogaci
dużo. Tych bogatych jest niewielu, więc łatwo będzie ich zmusić.
Niestety, okazuje się, że jest ich
w końcu tak mało, że podniesienie im podatków zmienia niewiele,
a poza tym zaraz się na podwyżki podatków obrażają i uciekają
za granicę. Inny pomysł, żebyśmy
płacili mniej, ale jednak więcej, to
uszczelnienie poboru. Niestety,
podatki płacą sumiennie tylko te
społeczeństwa, które rozumieją to
jako obywatelską powinność. Pozostali grają ze swoimi państwami
w ciuciubabkę i szara, „bezrachunkowa” strefa ma się dobrze mimo
srogich inspektorów. To jest również przypadek Polski.
Podatków nie lubimy od dawna, bo tradycja ich podbierania
związana jest z potrzebami wojennymi. Zwłaszcza podatek dochodowy, zwany PIT, służył w XIX
wieku funduszowi wojennemu
walczących państw Europy. Gdy
jednak po I wojnie światowej podatek dochodowy zaczął wyraźnie
wspierać wspólnotę obywatelską
i infrastrukturę, z której korzystają wszyscy, społeczeństwa Zachodu częściowo się do niego
przekonały. Ostatecznie obywatele oddają państwu w formie
różnych danin publicznych około połowy swoich dochodów.
W zamian dostają mnóstwo
rzeczy, których dawniej
państwo ani myślało zapewniać, z ochroną zdrowia
i edukacją na czele. Tak
można by to kolokwialnie
ująć. Jest to jednak ujęcie
mylące.
Wydaje się nam bowiem, całkiem błędnie,
że podatki to są „nasze
pieniądze”, które powierzamy państwu po to, by
w naszym imieniu i dla
naszego dobra wykonywały „usługi”, „zamawiane” przez nas za pośrednictwem
mechanizmów demokratycznych,
z programami partii ubiegających
się o władzę na czele. To nie tak!
Gdyby państwo było firmą, niepotrzebny byłby przymus podatkowy.
Właśnie dlatego płacimy podatki
pod przymusem, że sami z siebie nie nawrzucalibyśmy za wiele
do skarbonek z napisami „przedszkola”, „teatry” czy „sądownictwo”. Byłoby w nich, po praw-
dzie, niemal całkiem pusto… My
nie „dajemy” państwu „naszych
pieniędzy”. Ono je sobie zabiera
samo – jakkolwiek legalnie, także
w sensie etycznym. A skoro państwo już je ma bez naszej osobistej zgody, to – niestety – nie są
to już „nasze pieniądze”, jak lubimy myśleć. To są pieniądze państwa. Państwo wydaje je po swojemu, a jak się nam nie podoba, to
możemy protestować, a w końcu
zmienić rząd. Póki jednak ten rząd
rządzi, pieniądze wydaje jak swoje
– i to bardziej kierując się potrzebami tych, którzy zapłacili podatki mniejsze, niźli tych (bogatych),
którzy zapłacili większe. Bo sprawiedliwość społeczna to coś zupełnie innego niż sprawiedliwy
podział dochodów spółki. A państwo spółką nie jest!
JAN HARTMAN
[email protected]
Głos oburzonych
NATO i brunatna fala
F
ala uchodźców i setki tysięcy ofiar śmiertelnych
w Syrii mają związek z polityką Zachodu, ze strategią
USA i NATO.
Gdyby nie tzw. wojny humanitarne, prewencyjne, tzw.
wojna z terroryzmem, zrównywanie z ziemią Iraku, Afganistanu, Libii, ludzie nie musieliby stamtąd masowo uciekać do
Europy. Te same siły polityczne i środowiska, które słusznie
przeciwstawiają się fali nacjonalizmu i ksenofobii w stosunku
do uchodźców, popierają przyczyny obecnego kryzysu migracyjnego. Są proatlantyckie, rusofobiczne i skłonne godzić się
na wyścig zbrojeń.
W lipcu tego roku ma się zebrać w Warszawie szczyt
NATO. Miejsce nie zostało wybrane przypadkowo. Chodzi
o pokazanie Rosji, że „Polska nie jest sama”. Chodzi o zapowiedź umiejscowienia amerykańskich baz wojskowych – na
razie „rotacyjnych” – na terytorium Polski. Chodzi o uzasadnienie zwiększenia wydatków na zbrojenia. Każdy, kto nie
przeciwstawia się tej zimnowojennej imprezie, zostaje obiektywnie stronnikiem pohukującego wciąż o smoleńskim zamachu ministra Macierewicza. Także szalonego ksenofoba i rasisty Donalda Trumpa, który idzie po władzę w Waszyngtonie.
Stany Zjednoczone stopniowo tracą przewagę ekonomiczną
nad resztą świata, ale starają się zachować pozycję hegemona
dzięki swej potędze militarnej. NATO to dodatkowy mechanizm
amerykańskiej dominacji, za pomocą której zrujnowano już Afganistan i podpalono Bliski Wschód. A efektem podpalania
świata przez Amerykanów jest nie tylko wędrówka ludów, ale
także związana z nią i o wiele od niej groźniejsza brunatna fala
nacjonalizmu zalewająca Europę – od Portugalii po Ural. Europejczycy ze strachu przed obcymi sami stają się stopniowo potworami. A przecież nie można powstrzymać postępującego faszyzmu, nie przeciwstawiając się jego przyczynie, to jest paktowi
północnoatlantyckiemu i imperialnej ekspansji militarnej USA.
Niestety, lewica różnych odcieni karnie kroczy w rydwanie NATO i nie śmie się wychylić w obawie przed gorszymi
sondażami. A potem się dziwi, że w konsekwencji polityki
militarnej Zachodu i tak przegrywa z Frontem Narodowym
Marine le Pen czy z faszyzującym ugrupowaniem Pawła
Kukiza w Polsce. Dlatego podjęliśmy się organizacji anty-NATO-wskiego szczytu w dniach 8–9 lipca. Wspólnie z działaczami lewicowymi i pokojowymi z wielu krajów Europy
i z USA odbędziemy konferencje, dyskusje i manifestacje
w sprzeciwie wobec zimnowojennego przesłania obradujących w Warszawie członków NATO. Polityce wyścigu zbrojeń
i konfrontacji chcemy przeciwstawić system bezpieczeństwa
zbiorowego, opartego na rozbrojeniu i współpracy, w którym
Rosja byłaby partnerem, a nie wrogiem.
Drodzy koledzy lewicowcy i postępowcy. Na początku lipca będziecie musieli wybierać, czy jesteście z Macierewiczem
i Trumpem, czy z nami. Za wojną czy za pokojem. Za egoistyczną polityką Zachodu uprawianą z pozycji siły i białej supremacji czy za humanizmem, pacyfizmem i rozbrojeniem.
Nacjonalizm szczerzy kły i prowadzi do wojny, natomiast socjalizm to dążenie do pokoju i współpracy. Ci, którzy zbiorą
się w Warszawie na szczycie NATO, będą mówić dużo o bezpieczeństwie, ale sprowadzą na nas jeszcze większe zagrożenia. A producenci broni będą zacierać ręce, bo taka narada
oznacza tłuste zamówienia publiczne na nową broń.
Jeżeli komuś się wydaje, że jest cwany i odwracając wzrok
od zbrojeń i militaryzmu, zdoła osiągnąć dobry wynik wyborczy, bardzo się zdziwi. Nasza bierność żywi tylko nacjonalizm.
Jesteśmy za pokojem!
PIOTR IKONOWICZ
[email protected]
strona 20
GRUNT TO ZDROWIE
Drzewo życia
M
oringa olejodajna to
egzotyczne drzewo, które ze względu na olbrzymią
zawartość odżywczych i leczniczych substancji zaliczane jest
do produktów super ­foods – najbardziej wartościowych dla naszego zdrowia.
Zostało docenione już w starożytności. Dzięki niemu wiele pokoleń
mieszkańców Tybetu i Indii dożyło
późnej starości w pełni zdrowia. Dla
biednej ludności krajów Trzeciego
Świata było i jest tanim suplementem, zapewniającym łatwy dostęp
do niezbędnych dla ludzkiego organizmu mikro- i makroelementów.
W liściach, korze i drewnie tej rośliny
można znaleźć aż 92 składniki odżywcze, 46 antyoksydantów, 36 substancji o działaniu przeciwzapalnym i 18
aminokwasów, w tym 9 egzogennych.
Powyższa lista naprawdę robi
wrażenie. W celach leczniczych wykorzystuje się liście, kwiaty, korzenie
i korę moringi. Ale ma ona o wiele
więcej zastosowań niż tylko medyczne. Z jej ziaren wytwarza się olej moringa wykorzystywany w kuchni oraz
gabinetach kosmetycznych. Nieprzetworzone ziarna dzięki silnemu działaniu antybakteryjnemu są wykorzystywane w uzdatnianiu wody. Kora
jest wykorzystywana jako naturalny surowiec do produkcji papieru,
a kompostowana biomasa moringi
jest cenionym nawozem.
Jednak zdecydowanie najbardziej znanym zastosowaniem tej rośliny jest ochrona zdrowia i kondycji psychofizycznej. Trudno wyliczyć
wszystkie schorzenia, którym zapobiega i które leczy. Dzięki jej spożywaniu organizm otrzymuje codzien-
ną dawkę niezbędnych witamin,
minerałów oraz innych biostymulantów. Pozwalają mu one zachować siły
do walki z infekcjami i patogenami.
Utrzymują organizm w homeostazie,
dzięki czemu likwidowane są stany
zapalne, a proces starzenia się organizmu zostaje spowolniony do minimum. Usprawniają funkcjonowanie
organizmu i usprawniają procesy
wydalnicze, dzięki czemu organizm
wolny od toksyn działa wydajniej. Po
prostu jesteśmy zdrowi! Tylko i aż
tyle. Oczywiście przyjmowanie opisywanego suplementu nie zwalnia
nas od zachowania, w miarę naszych
możliwości, zasad zdrowego odżywiania i dbania o kondycję psychofizyczną. Moringa daje jednak szansę
na zdrowie nawet wówczas, gdy nie
mamy możliwości ani środków finansowych na bycie „eko”.
Jest to szczególnie ważne dla
społeczeństw biednych, które mają
problemy z właściwym bilansowaniem codziennej diety. Moringa zastępuje im nasze suplementy diety
w postaci tabletek witaminowych,
minerałów i całej masy innych dodatków. Co więcej, jest preparatem
całkowicie naturalnym, łatwo przyswajalnym i tanim (w regionach naturalnego występowania tej rośliny).
Dzisiaj także ludzie Zachodu mogą
wspomagać swoje zdrowie preparatami z tego życiodajnego drzewa.
Bez problemu dostaniemy ekstrakt
z jego liści w postaci tabletek, herbatek czy suszu. Cena 100 g suchych liści to wydatek około 14 zł.
Spożycie dziennej porcji ekstraktu zaspokaja w dużej mierze nasze zapotrzebowanie na tak kluczowe dla naszego zdrowia pierwiastki
jak magnez (60 proc. dziennego za-
D
zięki drzewu, które nadaje
nostalgiczny wyraz polnym
pejzażom, medycyna zyskała najpopularniejszy w historii ludzkości lek – aspirynę. Nie znaczy to
jednak, że wierzba jako lek medycyny ludowej przeszła już do lamusa.
Przeciwzapalne, przeciwgorączkowe
i przeciwbólowe właściwości soku z kory
wierzby znał już Hipokrates. W medycynie
ludowej na przestrzeni wieków była wykorzystywana niemal na wszystkich kontynentach,
jednak dopiero w XIX wieku udało się z niej
wyekstrahować leczniczy salicylan. Z czasem
nauczono się go przekształcać w oczyszczony kwas salicylowy. Kiedy odkryto sposób
na produkcję syntetycznego kwasu salicylowego, już tylko krok dzielił farmaceutów od
uszlachetnienia go do postaci mniej drażnią-
potrzebowania), potas (40 proc.), żelazo (70 proc.) i wapń
(125 proc.).
Kiedy porównamy
zawartość składników
odżywczych moringi i innych
produktów spożywczych, zrozumiemy, dlaczego drzewo to jest określane mianem super foods.
Pojedyncza dawka proszku z liści
drzewa Moringa zawiera:
l 1,3-krotnie więcej niezbędnych
egzogennych aminokwasów niż
kurze jaja,
l 1,3-krotnie więcej cynku niż mięso wieprzowe,
l 1,9-krotnie więcej błonnika niż
ziarna pszenicy,
l 2,2-krotnie więcej magnezu niż
proso,
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
l 2,4-krotnie
więcej beta-karotenu
niż marchew,
l 3-krotnie więcej luteiny niż
jarmuż,
l 3,4-krotnie więcej potasu niż
banan,
l 4,5-krotnie więcej witaminy E niż
kiełki pszenicy,
l 4,7-krotnie więcej kwasu foliowego niż wątroba wołowa,
l 6-krotnie więcej polifenoli niż
czerwone wino,
Zawartość kluczowych dla naszego zdrowia mikro- i makroelementów w morindze:
Składnik
Świeże liście
Suszone liście
Witamina A
Witamina B1
Witamina B2
Witamina B3
Witamina C
Wapń
Miedź
Żelazo
Magnez
Potas
Fosfor
Cynk
Białko
Węglowodany
Tłuszcz
Błonnik
Kalorie
6,78 mg
0,06 mg
0,05 mg
0,8 mg
220 mg
440 mg
0,07 mg
0,85 mg
42 mg
259 mg
70 mg
0,16 mg
6,70 mg
12,5 mg
1,70 g
0,90 mg
92 cal
18,9 mg
2,64 mg
20,05 mg
8,2 mg
17,3 mg
2003 mg
0,57 mg
28,2 mg
368 mg
1324 mg
204 mg
3,29 mg
27,1 mg
38,2 mg
2,3 mg
19,2 mg
205 cal
Wierzba
na zdrowie
cego i taniego w produkcji kwasu acetylosalicylowego, znanego do dziś jako aspiryna.
Stało się to w 1899 roku, czyli grubo ponad
sto lat temu.
Oczywisty zatem wydaje się fakt, że kora
wierzby odeszła w tym momencie w zapomnienie. Syntetyczna aspiryna jest tańsza,
wygodniejsza w aplikacji i łatwo dostępna.
Któż by jeszcze chciał się bawić w robienie
odwarów z kory wierzby? Okazuje się jednak, że są takie osoby. To przede wszystkim
pacjenci z nadwrażliwością na kwas acetylosalicylowy. W korze wierzby salicylianów jest
stosunkowo mało, a są one mocno aktywne
biologicznie. Dzieje się tak m.in. za sprawą
dodatkowych substancji – garbników i glikozydów flawinowych, wspomagających działanie salicylianów. Dodatkowo wykazują działanie moczopędne. Dzięki takiej kooperacji
odwary i napary z kory wierzby są łagodne
dla błon śluzowych dróg trawiennych i mogą
być przyjmowane przez osoby dotknięte chorobą wrzodową. Są również polecane osobom w podeszłym wieku, rekonwalescentom, dzieciom, kobietom w ciąży, osobom
z problemami gastrycznymi oraz wszystkim
tym, którzy powinni przyjmować pochodne
kwasu acetylosalicylowego przez długi okres.
l 6,9-krotnie więcej witaminy B1
i B2 niż drożdże,
l 8,8-krotnie więcej żelaza niż polędwica wołowa,
l 17-krotnie więcej wapnia niż mleko krowie,
l 37-krotnie większe działanie antyoksydacyjne niż winogrona.
Można śmiało powiedzieć, że
preparaty z opisywanej rośliny
są zalecane dla każdego. Wyjątkiem są kobiety w ciąży, ze względu na możliwość wywołania przez
nie skurczów macicy. Sprawdzą
się one zarówno u osób w podeszłym wieku z obniżoną odpornością, upośledzonym przyswajaniem
oraz ogólnym osłabieniem organizmu, jak i u wyczynowych sportowców. Jednak nie traktujmy tych
preparatów jako cudownego leku
na wszystko. Niestety, nie wyleczą
one poważnych i zaawansowanych
chorób, na które „pracowaliśmy”
przez całe dotychczasowe życie.
Mogą być natomiast kołem ratunkowym dla wszystkich, którzy chcą
odmienić swoje życie i zrobić zwrot
ku zdrowiu, pozostawiając za sobą
cały balast związany z dotychczasowym niezdrowym trybem życia
i odżywianiem.
ZENON ABRACHAMOWICZ
[email protected]
Odwar z kory wierzby
1 łyżkę kory zalewamy szklanką wody,
wstawiamy na ogień, doprowadzamy do
zagotowania i pod przykryciem trzymamy
przez 5 minut na małym ogniu. Następnie
odstawiamy w celu przestygnięcia i odcedzamy. Tak przygotowany odwar pijemy po
1/3 szklanki 3 razy dziennie podczas infekcji grypopodobnych i przeziębień w celu
obniżenia gorączki i zmniejszenia bólów
stawowo-mięśniowych.
Przyniesie on także ulgę w dolegliwościach reumatycznych i nerwobólach, a nawet w nieżytach i stanach zapalnych błon
śluzowych żołądka i jelit. W postaci okładów sprawdzi się jako środek przyspieszający gojenie ropiejących ran i wrzodów.
ZA
POD PARAGRAFEM
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
Porady prawne
C
zy niewykonywanie zapisanej w akcie notarialnym służebności po 10 latach powoduje jej nieistnienie? W 2007 r.
ustanowiona została służebność dla córki mojego współwłaściciela na ,,korzystanie z mieszkania”. Córka współwłaściciela dotychczas nie korzysta z tego
przywileju, ponieważ ma swoje dwa
domy i nie utrzymuje kontaktów z ojcem.
Ja słyszałam, że po 10 latach obowiązek
mija. Czy to prawda prawna?
Wyjaśniam, że dobrze Pani słyszała – po
10 latach niewykonywania służebność wygasa. Ale po kolei. Służebność dzielimy na
gruntową i osobistą. Pierwsza z nich związana
jest z wzajemną relacją dwóch nieruchomości – obciążonej służebnością i nieruchomości
uprawnionej (władnącej). Treść tego prawa
polega bądź na tym, że „właściciel nieruchomości władnącej może korzystać w oznaczonym zakresie z nieruchomości obciążonej, bądź
na tym, że właściciel nieruchomości obciążonej
zostaje ograniczony w możności dokonywania
w stosunku do niej określonych działań, bądź
też na tym, że właścicielowi nieruchomości obciążonej nie wolno wykonywać określonych
uprawnień, które mu względem nieruchomości
władnącej przysługują na podstawie przepisów
o treści i wykonywaniu własności” (art. 285 § 1 Kodeksu cywilnego). Co istotne, służebność
gruntowa „może mieć jedynie na celu zwiększenie użyteczności nieruchomości władnącej lub
jej oznaczonej części” (art. 285 § 2 k.c.).
Służebność, której treścią jest „korzystanie z mieszkania” jest służebnością osobistą
(służebność mieszkania). Istota służebności
osobistej polega na tym, że „nieruchomość
można obciążyć na rzecz oznaczonej osoby fizycznej prawem, którego treść odpowiada treści służebności gruntowej” (art. 296 k.c.). Jest
to więc relacja nie dwóch nieruchomości,
lecz nieruchomości obciążonej wobec osoby uprawnionej. Treść tej służebności może
być taka sama jak służebności gruntowej,
oczywiście z uwzględnieniem odmienności
między gruntem a człowiekiem – jej zakres
wyznaczają osobiste potrzeby uprawnionego
z uwzględnieniem zasad współżycia społecznego i zwyczajów miejscowych. Służebność
mieszkania reguluje wprost art. 302 k.c.:
„§ 1. Mający służebność mieszkania może
korzystać z pomieszczeń i urządzeń przeznaczonych do wspólnego użytku mieszkańców
budynku. § 2. Do wzajemnych stosunków między mającym służebność mieszkania a właścicielem nieruchomości obciążonej stosuje
się odpowiednio przepisy o użytkowaniu przez
osoby fizyczne [art. 266–270 k.c.].
Treść służebności mieszkania rozciąga się
z mocy art. 301 k.c. na inne jeszcze osoby, bowiem „mający służebność mieszkania może
przyjąć na mieszkanie małżonka i dzieci małoletnie. Inne osoby może przyjąć tylko wtedy, gdy
są przez niego utrzymywane albo potrzebne przy
prowadzeniu gospodarstwa domowego. Dzieci
przyjęte jako małoletnie mogą pozostać w mieszkaniu także po uzyskaniu pełnoletności”.
Istnieje również możliwość zamiany służebności na rentę: „Jeżeli uprawniony z tytułu służebności osobistej dopuszcza się rażących uchybień przy wykonywaniu swego
prawa, właściciel nieruchomości obciążonej
może żądać zamiany służebności na rentę
[art. 903–907 k.c.]” – art. 303 k.c.
Przechodząc do istoty Pani pytania…
Każda służebność osobista wygasa najpóźniej ze śmiercią uprawnionego (art. 299 k.c.).
Potwierdza to również przepis art. 266 dotyczący użytkowania przez osoby fizyczne:
„Użytkowanie ustanowione na rzecz osoby fizycznej wygasa najpóźniej z jej śmiercią”.
Wyjątkiem jest tu § 2. art. 301 k.c., zgodnie z którym „można się umówić, że po
śmierci uprawnionego służebność mieszkania
przysługiwać będzie jego dzieciom, rodzicom
i małżonkowi”. Taki zapis musi jednak wynikać z aktu notarialnego, którym ustanowiono
służebność.
Bardzo silny związek tego prawa z konkretną osobą powoduje, że „służebności są
niezbywalne. Nie można również przenieść
uprawnienia do ich wykonywania. (art. 300
k.c.). Niezbywalność powoduje, że nie można nimi rozporządzać za życia w drodze
umowy z jakąś osobą trzecią. Nie można
również, będąc formalnie samemu uprawnionym, upoważnić jedynie kogoś do korzystania w naszym imieniu.
Upływ czasu ma również duże znaczenie,
jeżeli chodzi o ustanie służebności. Otóż tak
jak Pani słyszała, zgodnie z art. 293 § 1. k.c.:
„służebność gruntowa wygasa wskutek niewykonywania przez lat dziesięć”. Natomiast
„jeżeli treść służebności gruntowej polega na
obowiązku nieczynienia, przepis powyższy stosuje się tylko wtedy, gdy na nieruchomości obciążonej istnieje od lat dziesięciu stan rzeczy
sprzeczny z treścią służebności (art. 291 § 2
k.c.). W konsekwencji, jeżeli córka współwłaściciela Pani nieruchomości nie korzysta
z przyznanego jej prawa, biegnie już termin
dziesięcioletni, po upływie którego prawo to
wygaśnie. Warto pamiętać o gromadzeniu
dowodów faktu niezamieszkiwania osoby
uprawnionej w tym mieszkaniu. Ciężko jest
jednak udowodnić fakt negatywny, „że czegoś nie ma lub nie było”; prościej wykazać,
że osoba uprawniona mieszka gdzie indziej.
Warto wskazać, że dla nabycia prawa służebności osobistej upływ czasu nie ma znaczenia, ponieważ „służebności osobistej nie można
nabyć przez zasiedzenie” (art. 304 k.c.). Wobec
tego osoba nieuprawniona, która będzie zamieszkiwać w mieszkaniu, poprzez długotrwałą sytuację faktyczną, nie nabędzie prawa odpowiadającego treścią służebności mieszkania.
Na marginesie chciałbym napisać, że bardzo spodobało mi się Pani pytanie, „czy to
prawda prawna”. Otóż muszę zmartwić Panią
i wszystkich Czytelników – z mojej dotychczasowej praktyki wynika, że nie ma takiego pojęcia jak „prawda prawna”. O ile sama prawda
jest pojęciem idealnym – platońską ideą – kojarzącą się nam z czymś obiektywnie istniejącym
strona 21
w rzeczywistości, czymś empirycznie
weryfikowalnym, o tyle prawo
ciężko jest poddać takim kryteriom. Treść prawa ze swej
natury podlega nieustannej interpretacji w celu
dopasowania normy prawnej
do jakiejś sytuacji faktycznej.
Prawdą jest zatem ostatecznie
to, co w sposób władczy orzeknie Temida. Ustaloną prawdą,
bardzo często nie jest jednak to,
„jak było naprawdę”, ale to, na
co wskazują dowody. I tu od razu
powiem, że prawników możemy
podzielić na tych, którzy
chcą wiedzieć, jak było
naprawdę, i tych, którzy chcą wiedzieć, co
wynika z dowodów
zgromadzonych w sprawie.
Bez względu jednak na to wszyscy powinniśmy czynić to, co dobre i słuszne (Ius
est ars boni et aequi). Przesyłam Czytelnikom
pozdrowienie sentencją, którą zobaczyłem
niedawno nad wejściem do Sądu Rejonowego w Chodzieży: Iustitia omnibus fiat – Niech
sprawiedliwość będzie dla wszystkich!
Mecenas
Drodzy Czytelnicy!
Jeśli mają Państwo jakieś pytania natury prawnej, prosimy o przesyłanie ich
­e-mailowo na adres: [email protected]
lub listownie na adres redakcji. Odpowiedzi będą się ukazywać na łamach „FiM”.
Redakcja
25-28 marca
WYJĄTKOWE ŚWIĘTA
Chcesz spędzić wyjątkowe
święta w uroczej scenerii nad
jednym z najczystszych jezior
w Polsce?
Zapraszamy do Białych Źródeł,
gdzie tworzą się najpiękniejsze
wspomnienia.
Cena za weekend:
649 zł / cena pokoju za osobę
749 zł / cena w apartamencie za osobę
▪ 3 noclegi w komfortowych pokojach o wybranym
standardzie
▪ 2 śniadania w cenie bufetu
▪ wyjątkowe, uroczyste i bogate śniadanie świąteczne
▪ 3 obiadokolacje w formie świątecznych bufetów
▪ 1 obiad świąteczny
▪ rodzinne malowanie pisanek i konkurs na
najpiękniejszą pisankę nad Białym
▪ koszyczek świąteczny dla chętnych
▪ przejażdżki bryczkami
▪ świąteczne grillowanie
▪ szukanie świątecznego zająca wśród lasów
▪ świąteczna zabawa z konkursami prowadzona
przez DJ-a
▪ świąteczna polewaczka, czyli śmigus-dyngus
z niespodzianką
▪ sauna
▪ siłownia
▪ internet
▪ bezpłatny parking
▪ na życzenie opieka nad dziećmi
strona 22
ZE ŚWIATA
Podtapianie rozumu
Jeden z głównych kandydatów
na urząd prezydenta USA niczego
się nie wstydzi. Nawet najgorszych
łajdactw.
Torturowanie jeńców w Iraku
i Afganistanie, makabryczne sceny z więzienia Abu Ghraib, doniesienia o podtapianiu muzułmanów
podejrzanych o terroryzm, katownie CIA w usłużnych krajach – oto
niektóre z najciemniejszych kart
najnowszej amerykańskiej historii,
przestępstwa, z których wyciągnięto stosowną nauczkę, choć ich zleceniodawcy pozostają bezkarni.
Wydawałoby się, że władze
amerykańskie nigdy już tak kompromitujących poczynań się nie
dopuszczą i zrobią, co mogą, by
o tym, co się zdarzyło, jak najszybciej świat zapomniał. Prawda? Nieprawda! Konserwatyści amerykańscy ani myślą odczuwać wyrzutów
sumienia i nie gnębi ich poczucie
winy ani wstydu. Bo oni nie popełniają błędów...
Na wiecu przedwyborczym
upiorny kandydat prezydencki
Donald Trump, bożyszcze dziesiątków milionów Amerykanów,
oświadczył, że w podtapianiu nie
było nic złego. Jeśli pomaga wydobyć cenne tajemnice, to on będzie to w przyszłości kontynuował.
Odpowiedział mu ryk aplauzu. Słychać było okrzyki: „Podtopić Hillary Clinton!”.
Od pomysłów liderów i pohukiwań wielbicieli do codziennego
życia całkiem niedaleko. W Teksasie aresztowano właśnie 40-letnią
matkę, która wraz z przyjacielem
podtapiała swego syna inwalidę. Christie Howell pragnęła go
w ten sposób ukarać. Jej kochanek
trzymał 13-letniego chłopca za włosy na kanapie z ręcznikiem na twarzy, a matka lała na niego zimną
wodę. Kara była widać niewystarczająca, bo dodatkowo ścisnęli mu
sznurkiem genitalia i założyli pętlę
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
na głowę, którą zaciskali. Wcześniej syn Howell byl lany przez jej
przyjaciela kijem, bo nie zrobił satysfakcjonującej go liczby pompek.
Można być pewnym, że para
uwielbia kandydaturę Trumpa –
człowieka, który „uczyni Amerykę znów wielką”. Z pewnością jest
to także faworyt 52-letniej Robyn
Merchant z Iowa, która kupiła
swemu 16-letniemu synowi w prezencie pistolet, a on następnego
dnia zastrzelił 14-letnią Emmę
Redlinger. Donald Trump zapewnia, że nie dopuści do żadnych
ograniczeń w dostępności do broni palnej. Jego wyborcy – ludzie
starsi, osoby bez wykształcenia,
frustraci – są swoim kandydatem
oczarowani. Niewątpliwie będzie
on reprezentował Partię Republikańską i wielce prawdopodobne,
że wygra Biały Dom. Szykuje się
dobra zmiana po amerykańsku.
przeklinają, są leniwi, mają ubogie
słownictwo, brakuje im wykształcenia i kiepsko kontrolują swe zachowanie. Studium wykazało, że
płynność w przeklinaniu jest ściśle
powiązana z płynnością językową
w ogóle. Osoby, które charakteryzuje większa płynność, mają bogatsze słownictwo i są inteligentniejsze niż ludzie wyrażający się
cenzuralnie – konkludują badacze.
Osoby o wyższym statusie socjointelektualnym dysponują inteligencją emocjonalną i wiedzą, kiedy i jak używać słów uchodzących
za niecenzuralne. Ocenianie tego
z perspektywy moralnej jest błędne. Uprzedzenia dotyczące niecenzuralnego języka utrzymują się od
300 lat. Przy okazji naukowcy wykryli, że bluzganie działa jak lek
przeciwbólowy.
Kopulacja dla mózgu
I co, k…?
Bardzo przykrą nowinę dla językowych purystów mają psychologowie z Massachusetts College
of Liberal Art. Zamiast wierzyć na
słowo, jak wszyscy inni, że przeklinanie dowodzi prymitywizmu, braku inteligencji i ogłady, postanowili
rzecz naukowo zbadać.
Wbrew panującemu przeświadczeniu, że używanie niecenzuralnych słów dowodzi niskiej
inteligencji, okazuje się, że jest dokładnie na odwrót. Osoby rzucające mięsem mają słownik znacznie
bogatszy niż wynosi średnia, a dowiedziono tego na podstawie studium badawczego na grupie studentów uniwersyteckich – ponad
200 kobiet i mężczyzn w wieku od
18 do 22 lat. Polecono im wymienić wszystkie brzydkie słowa, jakie znają, a zaraz potem wszystkie
zwierzęta. Ci, którzy znali więcej
przekleństw, wymienili więcej zwierząt. Niestety, panuje powszechne
przeświadczenie, że ludzie, którzy
Seniorzy, nie składajcie broni!
Viagra i do łóżka! Tak można skwitować odkrycie naukowców z brytyjskiego Uniwersytetu Coventry.
Po przebadaniu 6800 Brytyjczyków w wieku 50–89 lat uczeni
stwierdzili, że regularne uprawianie seksu owocuje zdrowszym mózgiem. Osoby o bogatszym życiu erotycznym wypadały o niebagatelne 23
proc. lepiej na testach badających
zdolności umysłowe. Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Naukowcy sądzą, że hormony wydzielane przez organizm w trakcie i po
współżyciu seksualnym, takie jak
dopamina i oksytocyna, poprawiają
funkcje umysłowe. Wcześniej wiele
innych badań wykazywało, że styl
życia odgrywa kluczową rolę w zapobieganiu demencji.
W kontekście tego wypada
współczuć jednostkom, które są
ofiarami przestrzegania celibatu
i mieć więcej wyrozumiałości dla
tych, którzy go łamią... Byle z partnerami pełnoletnimi.
Inteligentny, więc zdrowy
Inteligencja ma wiele ewidentnych walorów, lecz trudno by
zgadnąć, że jej poziom jest powiązany ze stanem zdrowia.
Istnieje jednak związek między
inteligencją i zdrowiem – stwierdzili po raz pierwszy naukowcy z Uniwersytetu w Edynburgu. Osoby
bardziej inteligentne są jednocześnie zdrowsze. Rzadziej chorują
i rzadziej umierają przedwcześnie.
Przyczyna leży w genach. Ci,
którzy lepiej wypadają na testach
badających pamięć, refleks, logiczne myślenie – rzadziej posiadają
geny przyczyniające się do choroby
nadciśnieniowej, cukrzycy, choroby Alzheimera i w ogóle kiepskiego zdrowia.
Szkoccy badacze doszli do takich wniosków po przebadaniu
przechowywanego w biobanku materiału genetycznego 100 tysięcy
ludzi. Związki stanu zdrowia z ilorazem inteligencji określają jako
znaczące. Jednak inteligencja ma
także mniej pomyślne konsekwencje zdrowotne. Ludzie obficie nią
obdarzeni mają większą skłonność
do chorowania na schizofrenię czy
chorobę dwubiegunową.
Śpij z głową
O zagrożeniach, jakie niesie
brak snu, wie większość ludzi. Okazuje się jednak, że przysłowie „co
za dużo, to niezdrowo” odnosi się
także do spania.
Naukowcy z Uniwersytetu Sydney przebadali, jak sypia
230 tysięcy ludzi i co z tego wynika. Ostrzegają, że sen powyżej
dziewięciu godzin dziennie jest
szkodliwy dla zdrowia. Szczególnie wtedy, gdy jest połączony
z siedzącym trybem życia i brakiem ćwiczeń fizycznych. Nieruchawość sama w sobie podwyższa
czterokrotnie ryzyko przedwczesnej śmierci. Gdy dodać do tego
nadmiar snu, skutki dla zdrowia
będą takie, jakby się nadużywało
alkoholu i paliło papierosy.
Z kolei niedobór snu – mniej
niż 7 godzin w ciągu nocy, w połączeniu z piciem i paleniem – również czterokrotnie zwiększa zagrożenie przedwczesnym zgonem.
Trzeba więc sypiać rozumnie.
Pompki na raka
Od pewnego czasu onkolodzy
wiedzą, że zbyt agresywna walka z nowotworem prostaty, jednym z najczęstszych u mężczyzn,
może przynieść więcej szkody niż
pożytku.
Brytyjscy naukowcy z Uniwersytetu Sheffield Hallam zapewniają, że najlepsza terapia przeciwko temu rakowi – jeśli zostaje
wykryty odpowiednio wcześnie
– obywa się bez środków farmakologicznych. Najlepsza kuracja
to aktywny tryb życia: chodzenie, bieganie, jazda na rowerze,
pływanie.
Jest to szczególnie ważne, bo
po diagnozie wielu pacjentów redukuje aktywność fizyczną. Często dlatego, że nadgorliwi lekarze
po rozpoznaniu automatycznie
aplikują radioterapię, chemoterapię i interwencję chirurgiczną.
Te metody są przydatne, gdy ma
się do czynienia z agresywnie rozprzestrzeniającym się guzem, ale
ich efekty to nietrzymanie moczu
i impotencja płciowa. Znaczna
część przypadków raka prostaty
to guzy rosnące bardzo powoli.
W efekcie często pacjent umiera
z zupełnie innego powodu. Sęk
w tym, że medycyna nie jest w stanie od razu rozpoznać, który guz
jest agresywny, a który rośnie powoli przez lata, a bywa, że samoistnie zanika. Dlatego potrzebne
są okresowe kontrole i duża aktywność fizyczna. Ćwiczenia zakłócają produkcję genu, który
napędza rozrost guza.
Opracował
KUBA PODŻEGACZ
ZE ŚWIATA
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
Korzenie
ateizmu
W
konserwatywnej,
religijnej interpretacji ateizm
uchodzi za wyraz współczesnej degrengolady moralnej i zerwanie z wielowiekową tradycją wiary w Boga.
Tymczasem prawda jest całkiem inna.
Niewiara jest równie naturalna
jak religia – dowodzi Tim Whitmarsh, profesor kultury greckiej
z Uniwersytetu Cambridge, w swojej najnowszej książce „Zwalczając
Bogów”. Naukowiec dyskredytuje
pogląd, jakoby ludzie byli zaprogramowani, by wierzyć w bogów.
Ateizm wcale nie jest współczesnym fenomenem, bo ateiści świetnie funkcjonowali w starożytnych
społeczeństwach politeistycznych.
„Fakt, że miało to miejsce już tysiące
lat temu, świadczy, że jakieś formy
niewiary egzystowały we wszystkich
kulturach od zawsze. Tymczasem
my mamy tendencję do postrzegania ateizmu jako idei, która dopiero
niedawno wyłoniła się w świeckich
społeczeństwach Zachodu. Historycznie wolność wyznawania ateizmu dobiegła końca, gdy tolerancyjne społeczeństwa zostały zastąpione
przez siły imperialne, które narzuciły
ludziom akceptację jedynego, prawdziwego Boga. Koncept księdza,
mówiącego ludziom co mają robić,
był obcy starożytnej Grecji” – pisze
prof. Whitmarsh.
Dowodów nie trzeba długo
szukać. Zachowały się ateistyczne
pisma Ksenofanesa z Kolofonu
Tim Whitmarsh
(VI/V w. p.n.e.), które znacznie
wyprzedzały narodziny chrześcijaństwa i islamu. Nawet Platon
w IV w. p.n.e. pisał, że współcześni mu niewierzący „nie są pierwszymi, którzy mają taki pogląd na
istnienie bogów”. Inni myśliciele, np. Anaksymander i Anaksymenes, usiłowali wyjaśniać, że
zjawiska takie jak trzęsienie ziemi
i burza z piorunami nie mają nic
wspólnego z działalnością bogów.
Także sztuki Eurypidesa otwarcie krytykowały przekonanie, że
wszystko jest zależne od woli bogów. Najsłynniejszym ugrupowaniem niewierzących byli epikurejczycy, którzy przekonywali, że nie
jest prawdą, iż bogowie sterują
ludzkim życiem.
Rzym zaakceptował chrześcijaństwo w IV wieku, a absolutyzm
religijny miał zapobiec rozpadowi
cesarstwa. W swym dekrecie z 380
roku cesarz Teodozjusz podzielił
nawet ludzi na katolików i „skretyniałych lunatyków”. Whitmarsh
pisze tak: „Wierzący odnoszą się
do ateizmu jak do patologii pewnego okresu nowoczesnej kultury zachodniej, która przeminie. Lecz jeśli
zapytać kogoś, kto zna się na rzeczy,
to odpowie, że w antyku także byli
ateiści. Brytyjski uczony zastrzega
się, że jego celem nie jest apoteoza ateizmu. Na pierwszej stronie
swej książki pisze jednak: „Jestem
stanowczo przekonany, że kulturalny
religijny pluralizm i wolność debaty
są nieodłącznymi elementami wartościowego życia”.
PZ
strona 23
Dalekowzroczna ślepota
W minionym tygodniu udało się w Rzymie skłonić do zeznań australijskiego kardynała George’a
Pella, prawą rękę papieża, trzeciego w hierarchii dostojnika katolicyzmu.
mentarz redakcyjny, przypominai oskarżył o „krótką pamięć”. Bo
Przez 4 dni Pell odpowiadał na
jąc jego oświadczenie: „Nie jestem
nie pamiętają o tym wszystkim,
pytania komisji, która bada przetu, by bronić tego, czego się nie da
co Kościół uczynił w kwestii przestępstwa seksualne duchownych
obronić”, i zarzucił mu wiele nielostępstw seksualnych kleru. Pow Australii („FiM” 10/2016). Książę
giczności, niejasności i wykrętów
chwalił „odważną determinację
Kościoła wymigiwał się od odpow zeznaniach. „Odpowiedź Kościopapieży Franciszka i ­Benedykta
wiedzialności z wielką pewnością
ła jest niewystarczająca, a na przy(o „świętym” J P I I nie wsposiebie, zapewniał, że był wprokładzie Pella widać, że nie zamierza
mniał...), z jaką stawiali czoło dowadzany w błąd przez podwładsię pociągnąć hierarchów do odponiesieniom z wielu krajów oraz
nych i przełożonych, o niczym nie
wiedzialności” – pisał „Washington
o ich wkładzie w przezwyciężanie
wiedział itp. Jeśli chodzi o przePost”. Wprawdzie latem ubiegłeskandalu i reformowanie Kościoła.
stępstwa najbardziej drapieżnego
go roku Franciszek zapowiedział,
„Kościół przedsięwziął komplekpedofila australijskiego księdza
że nie będzie tolerował bezkarsowe, dalekowzroczne działania –
Geralda Ridsdale’a, oświadności biskupów, i utworzył nawet
mówił Lombardi. – Efekt jest taki,
czył arogancko, że ta sprawa go
specjalny trybunał do badania ich
że obecnie pedofilia jest bardzo
nie obchodziła. Jak ustosunkuje się
odpowiedzialności, ale na tym się
rzadka”. Co do kardynała Pella,
do kompromitacji szefa finansów
skończyło.
pochwalił go za „godne i spójne
Watykanu papież Franciszek?
Widać więc, że wola Franciszzeznania”.
– zastanawiali się komentatorzy.
ka w sprawie reformowania KośW USA wyjaśnienia te przyjęto
W imieniu lidera Kościoła wypocioła ma swoje granice. Zwolnienie
z głębokim sceptycyzmem i krywiedział się jego rzecznik prasowy
ze stanowiska i potępienie kluczotycyzmem. Dziennik „Washington
– ksiądz Francesco ­Lombardi.
wego doradcy i dostojnika poza te
Post” – bynajmniej nie lewicowy
Zganił wszystkich zajmujących się
granice wykracza.
PZ
– poświęcił zeznaniom Pella koskandalem za „sensacjonalizm”
Antypody przeciw Madonnie
Hierarchowie katoliccy z Nowej Zelandii mają ostrą fobię na punkcie Madonny.
i Matkę Boską?”. Poprzednio Arani kardynałów, gdy wypowiadają
Kiedy biskup Pat Dunn z arguelles z podobnym skutkiem
oni prywatne opinie”. Niewiarygodchidiecezji Auckland usłyszał, że
walczył z Lady Gagą, zapewniane: występy Madonny w Auckland
do jego miasta ściąga z koncertając, że jej koncert w Manili w roku
przewidywały stripteasy przy womi słynna piosenkarka, rozpoczął
2012 to „dzieło szatana”. Jeszcze
dzie święconej i tańce „seksowostrzał prewencyjny. „Nie mam
wcześniej przed Madonną filipińnych zakonnic” na rurze.
wątpliwości, że Madonna obraski Kościół bronił się w roku 1993,
W lutym przywitał Madonnę
ża głęboko uczucia chrześcijan”
przekonując, że jej „występy graniciężki ostrzał z okopów Kościoła
– taką opinię próbował instaloczą z obscenią”. Wtedy wierni też
na Filipinach. Gdy zapowiedziała
wać w głowach wiernych. Co cienie wykazali się słuszną postawą
występy, Kościół zażądał od wierkawe, władze nowozelandzkiego
religijną...
nych bojkotu. Arcybiskup Ramon
Kościoła nie wsparły go w pryncyPonieważ następnym punktem
Arguelles w imieniu episkopatu
pialnym ataku i wybrały tchórzliwe
tournee Madonny jest Singapur,
pisał: „Kochający Boga ludzie pomilczenie. Kardynał John Dew,
również tamtejszy hierarcha katowinni wystrzegać się grzechu”. Na
lider tamtejszego duchowieństwa,
licki wezwał do bojkotu, objawiawiernych zrobiło to średnie wrażenie zabrał głosu, a jego rzecznik
jąc, że występy Madonny obrażają
nie, więc abp załamał ręce: „Dlaoświadczył, że „kardynałowie nie
religię.
JF
czego Filipińczycy obrażają Boga
komentują wypowiedzi biskupów
Pomoc naukowa
Wciąż ponawiane są próby narzucenia Biblii uczniom szkół publicznych za oceanem.
w procesie nauczania. Chodzi o to,
Demokratyczni senatorzy usiłoRepublikanie z konserwatywby nauczyciele mieli jasność i znali
wali oponować – pytali, dlaczego
nego stanu Idaho prawie przeforswoje prawa. Wielu nauczycieli boi
jest to konieczne, skoro o Piśmie
sowali ustawę zezwalającą nasię używać Biblii” – wyjaśniła auŚwiętym można w szkole mówić
uczycielom na używanie Biblii jako
torka ustawy, republikańska senapodczas zajęć z historii i literatury.
pomocy naukowej na lekcjach
tor Sheryl Nuxoll.
„Musimy wzmocnić znaczenie Biblii
z astronomii, biologii i geologii.
Senator Nuxoll
zdobyła ogólnoamerykański rozgłos
w roku 2013, kiedy
reformę opieki zdrowotnej Obamy, dającą ubezpieczenia
milionom niezamożnych obywateli, porównała do... Holokaustu.
ST
strona 24
OKIEM SCEPTYKA
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Niewierzący w Polsce (53)
Językoznawca przeciw klerykałom
Profesor Henryk Ułaszyn był wybitnym
językoznawcą slawistą, a także znawcą
historii Kościoła i religioznawstwa.
Występował przeciwko klerykalizmowi
i objawom faszyzmu. Aktywnie propagował
świecką szkołę.
Urodził się w 1874 r. w miej­
scowości Łychaczycha na Ukrainie.
W 1919 r. na Uniwersytecie Lwow­
skim został mianowany profeso­
rem zwyczajnym języka polskiego,
zaś w latach 1922–1939 jako pro­
fesor zwyczajny kierował semina­
rium slawistycznym na Uniwersy­
tecie Poznańskim. Zawsze czynny,
żywo reagujący na wszelkie prze­
jawy obskurantyzmu, prowadził
działalność naukową, dydaktyczną,
publicystyczną i społeczną. Wstąpił
do wolnomyślicielskiej organizacji
– Polskiego Związku Myśli Wolnej
i jako jej członek występował ak­
tywnie przeciwko klerykalizmowi,
faszyzmowi i antysemityzmowi. Od
1934 r. w szeregach Zarządu Okrę­
gu Towarzystwa Nauczycieli Szkół
Średnich i Wyższych bardzo aktyw­
nie propagował szkołę świecką.
Pragnął wychowywać młodzież
w duchu postępu społecznego i to­
lerancji. Zajmował się zagadnie­
niami bieżącymi, potrzebą reformy
szkolnictwa, jak również laicyza­
cją szkoły w przeszłości. Historię
szkolnictwa i kultury przedstawiał
na płaszczyźnie walki dwóch nur­
tów: postępowego, który oznaczał
rozwój nauki i życia laickiego, oraz
konserwatywnego – związanego ze
światopoglądem katolickim.
Profesor Ułaszyn chętnie słu­
żył swoją wiedzą Związkowi Na­
uczycielstwa Polskiego w jego
działalności oświatowej i wycho­
wawczej. W fazie dużego nasilenia
ataków kleru na ZNP i wobec fa­
szyzacji życia publicznego w Polsce
zgodził się chętnie na wygłoszenie
odczytu na temat „Państwo i Koś­
ciół w walce o szkołę” na Zjeździe
Okręgu Nauczycielstwa Polskiego
w Lublinie w 1935 r. Ułaszyn mó­
wił, a tekst jego wykładu stenogra­
fowano i w ten sposób powstała
broszura wydana w 1935 r. dru­
kiem przez Zarząd Okręgu ZNP
w Lublinie (wydana ponownie
w 1959 roku pt. „Państwo a Kościół
w walce o szkołę”). Profesor prze­
prowadził w niej syntetyczny prze­
gląd walki środowisk kościelnych
o wpływy w szkolnictwie od śred­
niowiecza. „Z końcem XVIII w. –
stwierdził prof. Ułaszyn – uniwersytety przede wszystkim wyswobadzają
się w zupełności od opieki kleru. Od
L
udzie konserwatywni religijnie
są zwykle zakłopotani, gdy słyszą o inteligencji zwierząt. No
bo jak to?! Niechby się okazało,
że mają jakiś rozum, empatię albo etykę!
Świat by się konserwatystom zawalił.
W naszej szerokości geograficznej nie ma
niczego bardziej pospolitego niż wrony i inne
ptaki krukowate. Szwendają się na polach,
przy osiedlach, na poboczach ulic. Potrafią żyć
w pobliżu ludzi i nauczyły się czerpać z tego
korzyści, a jednocześnie zachowują wobec
nas bezpieczny dystans. Są zwykle ubarwio­
ne nieatrakcyjnie, czy wręcz ponuro, nie wy­
dają z siebie przyjemnych dla nas dźwięków,
więc nie budzą sympatii. Raczej niechęć. Tym­
czasem badania wykazują, że należą do naj­
inteligentniejszych istot na naszej planecie.
Rozmaite badania opublikowane w ostat­
nich miesiącach dowodzą, że ptaki krukowate,
a szczególnie wrony siwe, są niezwykle bystre.
Na przykład naukowcy z Uniwersytetu Mo­
skiewskiego i jednej z uczelni amerykańskie­
wanie ziemskie człowieka nastawiotego też czasu stają się instytucjami
ne jest na cel mistyczno-religijny,
nie tylko nauczającymi, pedagogiczzaziemski. Wszystko ziemskie musi
nymi – czym były dotychczas – lecz
być temu celowi podporządkowane”
również i badawczymi. W ten sposób
(…). Encykliki papieskie przyznają
wyjaśnianie zjawisk świata zewnętrz„tylko Kościołowi katolickiemu najnego, świata otaczającego człowieka
za pomocą teologicznych spekulacji, staje
się wyłącznie domeną
kleru. Uczeni natomiast
świeccy, nastawieni na
świeckość, tj. niezależność badania – oddają oderwane spekulacje
i metody autorytatywne
do lamusa (…). W ten
sposób nauka z techniką w najszerszym tego
słowa znaczeniu,
a więc włączając również i medycynę – staje się podstawą współczesnego światopoglądu
świeckiego”.
Z kolei odnosząc
się do motywów postę­
powania kleru, scharak­
teryzował je następują­ Od czasów prof. Ułaszyna minęło 100 lat,
co: „Zbawienie więc jest walka o świecką szkołę trwa...
ściśle uzależnione od
wyższe walory wychowawcze. Zdadoktryny kościelnej. Ten stan rzeniem bowiem papieża Kościół katoczy rzuca właściwe światło na istotę
licki jest »najwyższą, najdoskonalszą
wychowania chrześcijańskiego, wywychowawczynią«, rozporządzającą
nikającego konsekwentnie z wiary
»zbiorem wychowawczych skarbów
i nauki, że się jest jedynym posianieskończonej wartości«”.
daczem »prawdziwej prawdy« i że
Aby uchronić młodzież od
się bezpośrednio od Boga otrzymawszelkich wpływów fanatyzmu
ło mandat przymusowego uszczęślii ciemnoty, należy oddzielić Koś­
wiania ludzkości. A zatem, według
ciół od państwa: „Kler pozbawiony
nauki Kościoła katolickiego, wycho-
go stanu Iowa wykazali, że potrafią one myśleć
abstrakcyjnie. Dotąd sądzono, że tylko ludzie
i niektóre małpy to potrafią. Jednak okazało
się, że wrony potrafią kojarzyć niektóre sym­
bole graficzne z pożywieniem. Ale to nie ko­
Życie po religii
myślić się, co dzieje się w głowach innych
ptaków. Zdają sobie też sprawę z tego, że są
obserwowane i ta świadomość ma wpływ na
ich zachowanie. Młode krukowate wchodzą
w skomplikowane układy koleżeńskie, a gdy
dorosną, zakładają monogamiczne związki
trwające wiele lat.
O czym kraczą wrony
niec – po pewnym czasie rozumieją nadal to
odniesienie (dany znak – pożywienie), gdy
pojawiają się tylko znaki podobne do tych po­
przednich. Zatem na przykład zamiast jedne­
go krzyżyka, oznaczającego pożywienie poja­
wia się zbiór mniejszych krzyżyków. Wrony
siwe nie mają z takimi zadaniami problemu.
Inny przykład: czasopismo „Nature Com­
munications” donosi o badaniach, które po­
zwalają sądzić, że krukowate są w stanie do­
Powiecie, że jakieś tam ptaki nie mają
i nie powinny mieć żadnego związku z naszą
religią czy światopoglądem. No bo co nas to
wszystko właściwie obchodzi? Otóż powin­
no nas to obchodzić, i to z wielu powodów.
Tak zwane religie abrahamiczne (judaizm,
chrześcijaństwo i islam) grubą kreską i bar­
dzo arogancko oddzieliły świat ludzi od świa­
ta innych zwierząt. To stało się przyczynkiem,
a czasem wręcz powodem do niezliczonej
pomocy państwa, pozostawiony samemu sobie przestanie być agresywny w dzisiejszym swoim charakterze
(…), lecz chcąc siebie ratować, będzie musiał się odrodzić, umoralnić
(…) zgodnie z zasadniczym celem
życia religijnego, inaczej bowiem nie będzie
mógł znaleźć poparcia
w społeczeństwie, ani
moralnego, ani materialnego”. Uważał też,
że „żadna kombinacja
rzeczy ziemskich z nieziemskimi, boskimi nie
jest możliwa, one się
bowiem wzajem co do
swojej istoty wykluczają. Mogą być tylko zostawione samym sobie
– do życiowego, biologicznego rozstrzygnięcia
indywiduum każdego
z osobna. Czyli innymi
słowy, zarówno w państwie, jak i w szkole
musi nastąpić rozdział
tych dwóch dziedzin”.
Swój wykład zakończył
słowami Bertranda
Russela: „Świat jest naszym światem i od nas zależy, czy zrobimy
z niego niebo, czy piekło”.
Profesor Ułaszyn spotkał się
z falą ataków ze strony środowisk
klerykalnych. W 1945 r. został pro­
fesorem filologii na Uniwersytecie
Łódzkim. Zmarł 23 maja 1956 r.
ARTUR CECUŁA
[email protected]
liczby bestialstw popełnianych przez ludzi na
zwierzętach, które trwają do naszych czasów.
Stworzono kulturę przemocy i braku empatii.
Także i dziś nie potrafimy się z niej do końca
wyplątać.
Wszelkie przejawy rozumności i wrażli­
wości zwierząt podważają tę arogancką i bez­
duszną opowieść o świecie, która sączy się ze
„świętych ksiąg”, kazalnic i konfesjonałów.
Podcina ona nogi Kościoła skuteczniej niż całe
mnóstwo traktatów ateistycznych.
Badanie życia zwierząt pozwala też nas
samych uczyć współczucia i uważności w ich
traktowaniu. Pozwala je lepiej poznać i sza­
nować, daje możliwość ograniczenia cierpie­
nia, jakie jest udziałem wszystkich bardziej
zaawansowanych istot żyjących. Dzięki postę­
powi wiedzy o życiu zwierząt nie tylko wrony
staną się „bardziej ludzkie” w naszych oczach.
I my sami też dostaniemy szansę na lepsze,
sensowniejsze i mniej okrutne życie.
MAREK KRAK
[email protected]
OKIEM BIBLISTY
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
PYTANIA CZYTELNIKÓW
U źródeł chrystianizmu
(11)
W
„Małej dogmatyce
dla świeckich” czytamy: „Że przed poczęciem i narodzeniem Boskiego Syna była dziewicą
i miała postanowienie pozostać nią
na zawsze, wynika ponad wszelką
wątpliwość z jej słów (...): Jakoż
się to stanie, gdyż męża nie znam?
(...). Okazuje się to również z faktu,
że umierający na krzyżu Zbawiciel
oddaje Jej św. Jana za syna i jego
opiece Ją poleca: Niewiasto, oto
syn twój – oto matka twoja” (Leon
­Rudloff, s. 63, 64). Czy przytoczone
wersety rzeczywiście potwierdzają
katolicką mariologię?
Według pism Nowego Testamentu Maria była dziewicą do momentu rozpoczęcia pożycia małżeńskiego. Twierdzenie, jakoby postanowiła
ona pozostać nią na zawsze, jest więc
absolutnie nie do przyjęcia. Nie wynika to bowiem ani z jej słów „nie
znam męża”, ani z tekstu Ewangelii
Jana (19. 26–27) na który powołują się apologeci katoliccy. Tym bardziej że wszystkie Ewangelie jednomyślnie stwierdzają, że Jezus miał
młodsze rodzeństwo (Mt 12. 47; 13.
55–56; Mk 3. 31–35; 6. 3–4; Łk 8. 19–
21; J 7. 5). Szkoda tylko, że Kościół
N
katolicki nie przyjmuje tego do wiadomości, twierdząc, że wszystkie te
fragmenty, które mówią o braciach
i siostrach Jezusa, „(…) nie odnoszą
się do innych dzieci Maryi Dziewicy. W rzeczywistości (…) chodzi tu o bliskich krewnych Jezusa
(...), a Jezus jest jedynym Synem
Marii” (Katechizm Kościoła Katolickiego, p. 500, 501). Co sądzić o tym wyjaśnieniu?
Rzecz w tym, że Łukasz
wyraźnie stwierdza, że Jezus
był pierworodnym synem Marii (Łk 2. 7), czyli że Maria
miała liczniejsze potomstwo.
Gdyby bowiem było inaczej,
tekst brzmiałby podobnie, jak
w przypadku wskrzeszonego
młodzieńca z Nain, o którym
Łukasz powiada, że był „jedynym synem” pewnej wdowy
(Łk 7. 12).
Po drugie – grecki „(…)
wyraz adelphoi nigdzie w Nowym Testamencie nie określa
kuzynów, gdy bowiem Nowy
Testament chce mówić o kuzynach (anepsios), to właśnie tak
ich nazywa, na przykład w wersecie
Kol 4. 10. Ten kościelny argument
staje się więc nietrafny” (Karlheinz
ie da się zaprzeczyć, że Wolter był antyklerykałem. Ale czy był ateistą, jak powszechnie się uważa? Odpowiedzi warto poszukać w wydanym niedawno jego „Słowniku
filozoficznym”.
Wolter stanowczo krytykował fanatyzm religijny, dogmatyzm i znane mu instytucjonalne formy religii. O fanatyzmie
pisał: „Fanatyzm jest dla przesądu tym, czym zdenerwowanie dla
gorączki i wściekłość dla złości. Ten kto miewa ekstazy, wizje, kto
bierze sny za rzeczywistość, a swe
wyobrażenia za proroctwo, jest
entuzjastą; ten, kto potwierdza
swoje szaleństwo zbrodnią, jest
fanatykiem! (…).Ci ludzie są
przekonani, że Duch Święty, który ich przenika, jest ponad prawami, że entuzjazm jest dla nich jedynym prawem, którego winni
słuchać. Cóż odpowiedzieć człowiekowi, który wam mówi, że lepiej słuchać Boga niż ludzi i który w efekcie jest pewien, że zarzynając was, zasłuży sobie na niebo? Na ogół to łajdacy prowadzą
fanatyków i wkładają im w ręce sztylet”. Tak zaś wypowiedział się
o grzechu pierworodnym: „Żydzi nie wiedzieli więcej o grzechu
pierworodnym niż o chińskich ceremoniach; i chociaż teologowie znajdują, co tylko chcą, w Piśmie (…), można być pewnym,
że rozsądny teolog nie będzie uważał tego cudu za zaskakujący.
Przyznajmy, że święty Augustyn był pierwszym, który przyjął tę
dziwną ideę godną jego rozpalonej i zamiłowanej w niezwykłych
przygodach głowy Afrykańczyka, najpierw rozpustnego, a potem
kajającego się manichejczyka i chrześcijanina, to pobłażliwego,
to znów prześladującego, który całe życie spędził na przeciwstawianiu się samemu sobie”. A tak o Kościele: „To, co dzisiaj jest
mszą odprawianą rano, było wieczerzą odprawianą wieczorem;
te zwyczaje się zmieniały, w miarę jak Kościół się umacniał. Spo-
Deschner, „I znowu zapiał kur”,
t. I, s. 470).
Po trzecie – przeciwko katolickiej argumentacji przemawia rów-
nież fakt, że w Izraelu bezdzietność nie była powodem do chluby,
a wręcz przeciwnie (por. Rdz 16. 2;
25. 21; 1 Sm 1, 1–7; Łk 1. 24–25). Pismo wyraźnie mówi: „Bądźcie płodni
i rozmnażajcie się” (Rdz 1. 28) oraz:
„Dzieci są darem Pana” (Ps 127. 3).
Bóg nie obalił zatem porządku, który sam ustalił. Nie do
pomyślenia też jest, by młoda dziewczyna wychowana według tradycji żydowskiej myślała
o wiecznym dziewictwie. Gdyby
nawet przyjąć tę bezpodstawną
teorię, to czyż Maria zamierzająca wyjść za mąż nie postąpiłaby wbrew biblijnym zaleceniom
i tym samym wbrew oczekiwaniom męża? Czy byłoby to
uczciwe wobec Józefa? Poza
tym skąd teolodzy wiedzą, że
Maria „postanowiła” pozostać
na zawsze dziewicą? Przecież
słowa „nie znam męża” tego nie
dowodzą. Świadczyć mogą jedynie o tym, że nie doszło jeszcze
do pożycia małżeńskiego.
Czy o wiecznym dziewictwie Marii nie świadczą jednak słowa: „Niewiasto, oto syn
twój! (…). Oto Matka twoja!” (J
19. 26–27)? Bynajmniej. Ewangelia Jana bowiem wyraźnie mówi
o braciach Jezusa, o tym, że początkowo „nawet bracia jego nie wierzy-
łeczność bardziej liczna wymagała więcej regulaminów, a pasterze
przystosowali się do miejsc i czasów”.
Niemniej Wolter krytycznie odnosił się także do ateizmu,
chociaż ateistów cenił wyżej niż fanatyków religijnych: „Fanatyzm jest z pewnością tysiąckroć bardziej złowrogi, gdyż ateizm
nie skłania do krwiożerczych szałów, a fanatyzm do nich skłania;
ateizm nie przeciwstawia się zbrodniom, a fanatyzm do nich prowadzi”. Uważał jednak, że władcy i społeczeństwa potrzebują
idei Boga i boskiej sprawiedliwości, by przestrzegać norm prawa
strona 25
li w niego” (J 7. 5). Można więc jedynie przyjąć, że z jakiegoś powodu
Maria nie mogła na nich liczyć, tym
bardziej że nie było ich przy egzekucji Jezusa. I dlatego też Jezus mógł
powierzyć matkę jedynie opiece swego ucznia.
Oczywiście trudno ustalić, czy
tak na pewno było, ponieważ tylko
Ewangelia Jana zawiera tę scenę.
Synoptycy w ogóle nie wspominają
o obecności tam matki Jezusa. Według nich przy jego ukrzyżowaniu
obecne były inne niewiasty, a także
Józef z Arymatei, który zatroszczył
się o jego pochówek (Mt 27. 57–61;
Mk 15. 43–47; Łk 23. 50–56). Nie
wymieniają jednak ani Marii, matki Jezusa, ani któregokolwiek z jego
apostołów. Gdyby nawet przyjąć,
że wydarzenie to miało miejsce, nie
oznaczałoby to bynajmniej, że Maria
nie miała innych dzieci.
Tak więc tezy o wiecznym dziewictwie Maryi nie da się udowodnić
ani w sposób racjonalny, ani za pomocą Pisma Świętego. Skąd zatem
pochodzi ta obca Biblii doktryna?
Pochodzi ona ze starożytnych pogańskich religii Egiptu, Babilonu, Grecji
i Rzymu, a także z Ewangelii apokryficznych – szczególnie z Protoewangelii Jakuba z II wieku i Ewangelii
Pseudo-Mateusza, które podają,
że Józef był wdowcem i miał dzieci
z poprzedniego małżeństwa, zaś Maria była i pozostała dziewicą.
BOLESŁAW PARMA
[email protected]
do religii obywatelskiej Rousseau. Chodzi w szczególności o program stworzenia zmodernizowanego Kościoła, przystosowanego
do nowych czasów i – mówiąc prozaicznie – do potrzeb rozwijającego się kapitalizmu. Religia obywatelska Woltera różni się więc
od koncepcji Rousseau brakiem sentymentalizmu (…). Chodzi
mu o oddzielenie Kościoła od państwa i jego podporządkowanie
państwu, a więc odsunięcie go od Rzymu. Kościołem powszechnym byłby Kościół teistyczny, oparty na racjonalnej wierze w Boga
jako stwórcy i sędziego ludzkich uczynków”. W takim Kościele
rolą kleru będzie propagowanie zlaicyzowanego systemu wartości, nauczanie ludzi, zachęcanie do pracy oraz
rozmnażania się, by przysparzać państwu dobrych obywateli. Co ciekawe, Wolter był zdania, że takie rozumienie religii sięga korzeniami starożytnych
Chin, gdzie jeden jedyny raz w historii pojawiła się religia wolna
od fundamentalizmu (konfucjanizm), posługująca się pojęciem
„T’ien jako bezosobowej siły kosmicznej, która była gwarantem
ładu naturalnego i moralnego”.
„Słownik filozoficzny” wraz z esejem Skrzypka pozwala
obalić stereotypowe opinie na temat Woltera. Nie był on ateistą, bywał też czasem wyjątkowo oporny na odmienne światopoglądy i racjonalne argumenty. Wypowiadał się na temat spraw,
których dobrze nie znał, by przysłużyć się władcom i swojemu
dobremu samopoczuciu (choćby z inspiracji ­Katarzyny II pisał paszkwile dotyczące Polski). Był za to doskonałym krytykiem wypaczeń religii instytucjonalnych. O tyle trudniejszym dla
kościelnych funkcjonariuszy, że przeprowadzał krytykę religii
w imię religii – filozoficznej i obywatelskiej.
TOMASZ KOZŁOWSKI
Inne chrześcijaństwo
i moralności: „Nie chciałbym mieć do czynienia z władcą ateistą, który byłby zainteresowany w tłuczeniu mnie w moździerzu;
jestem pewien, że byłbym starty na miazgę. Nie chciałbym, gdybym był władcą, mieć sprawę z ateistycznymi dworzanami, którzy byliby zainteresowani w otruciu mnie, bo wówczas musiałbym
na wszelki wypadek zażywać codziennie odtrutkę. Potrzeba więc
absolutnym władcom i ludowi, aby idea Istoty Najwyższej stwarzającej, rządzącej, nagradzającej i karzącej była głęboko wyryta
w ludzkich umysłach”.
Co więcej, filozof uważał, że religia jest „dziełem rozumu,
który odkrywa Boga w ludzkiej świadomości” (według Mariana
Skrzypka), z tym, że chodziło mu o deizm – religię filozoficzną
przeciwstawną wszelkim religiom historycznym. Zdaniem Woltera religie historyczne wprowadzają do życia ludzi fanatyzm,
dla którego pożywką są wszelkiej maści rzekome objawienia
i cuda. Skrzypek w bardzo ciekawym wprowadzeniu do „Słownika filozoficznego” zauważa, że „ewolucja poglądów Woltera
na społeczną funkcję religii biegnie w kierunku zbliżenia deizmu
(70)
[email protected]
strona 26
CZYTELNICY DO PIÓR
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Dajmy im szkołę!
O
becnie przez kraj
przetacza się tajfun
rekolekcji wielkopostnych dla młodzieży szkolnej.
Jest to praktyka religijna, którą uczniowie muszą spełnić pod rygorem odnotowania nieobecności
w szkole. Rekolekcje nazywane są
przez ich zwolenników duchowym
przygotowaniem do świąt wielkanocnych. Podkreślają oni, że to realizacja prawa rodziców do wychowania
dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami i wyznawaną religią. A wolność religijna jest przecież podstawowym prawem człowieka.
Powiedzmy, że w tej argumentacji
jest trochę racji – rodzice mają prawo
do wychowania dzieci, przekazania
potomstwu swojej religii. Problem jedynie w tym, że rekolekcje odbywają
się kosztem nauki szkolnej. Trzy dni
są wycięte z realizacji programu nauczania. Tak naprawdę chodzi jedynie
o pokazanie władzy Kościoła, o zapędzanie dzieci i młodzieży na siłę do
świątyni, czyli zmuszanie do praktyk. Rodzice nie są informowani, że
mogą nie wyrazić zgody na obecność
dziecka na rekolekcjach. Dostają jedynie informację o programie rekolekcji. Nikt nie pyta rodziców o zgodę, nie pyta dzieci ani nauczycieli,
S
czy mają ochotę uczestniczyć w tym
cyrku. Momentami zastanawiam się,
gdzie żyję – w kraju wyznaniowym,
czy w demokratycznym?
Kościół za bardzo wsiąkł w polską edukację i zabiera szkole trzy
dni na religijne nauki, a nauczyciele
są – niezgodnie z prawem – zmuszani do uczestnictwa w modłach pod
pretekstem obowiązku służbowego
opieki nad uczniami. Nikt nas nie
pyta o światopogląd; o to, czy chcemy w tym uczestniczyć. Zakłada się,
że wszyscy są katolikami.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że rekolekcje w trakcie godzin lekcyjnych są sprzeczne z polską konstytucją – łamią cały artykuł
53: „Każdemu zapewnia się wolność
sumienia i religii. Wolność religii
obejmuje wolność wyznawania lub
przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez
uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie
i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych
miejsc kultu w zależności od potrzeb
ludzi wierzących oraz prawo osób do
korzystania z pomocy religijnej tam,
gdzie się znajdują. Rodzice mają
prawo do zapewnienia dzieciom wy-
pora część opinii publicznej podzieliła się na dwa wrogie sobie
obozy. Żaden z nich nie jest jednak
spełnieniem marzeń dla wielu milionów Polaków.
Dziś jedni chcą bronić demokracji i zasad państwa prawa. Są oni zwykle emanacją
Polski sytej i bogatej. Drudzy bronią swojej
„dobrej zmiany”, pełnej nacjonalistycznej
retoryki, podejrzliwości i spisków, a odzianej przy tym w płaszczyk sprawiedliwości.
Dla tych pierwszych demokracja i obrona
niezależności Trybunału Konstytucyjnego,
od którego wszystko się zaczęło, ma większe
znaczenie niż wyśmiewany w tych kręgach
program 500 zł na każde dziecko. Co więcej,
dominuje tam opinia, że naród dał się kupić
wyborczym obietnicom – w domyśle: sprzedać za 500 zł. Dochodzą do tego głosy, iż
owe mityczne 500 zł ludzie przepiją. Pomijając już pogardę, która bije z tych ocen, należy tym wszystkim, którzy tak uważają, powiedzieć: w takim razie bardzo mało była warta
ta wolność, którą nam zafundowaliście. Na
czele KOD-u stoi wprawdzie Mateusz Kijowski – konsekwentny jakoby wyborca UD, UW
i w końcu PO, ale prawdziwą twarzą ruchu
stał się Ryszard Petru, nowa nadzieja liberalnego establishmentu. Nie do końca zatem
rozumiem obecność tam Barbary Nowackiej
chowania i nauczania moralnego
i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego
o uregulowanej sytuacji prawnej może
być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych
osób. Wolność uzewnętrzniania religii
może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to
konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności
i praw innych osób. Nikt nie może być
zmuszany do uczestniczenia ani do
– występuje wszak u boku liderów partii, które co rusz piszą antyzwiązkowe ustawy. Dla
„Gazety Wyborczej”, która konsekwentnie
wspiera KOD-owców, ludzie uczestniczący
w marszach nazywani są „lepszą częścią społeczeństwa”. Była to odpowiedź na „gorszy
sort Polaków”, którym raczył obdzielić pół
społeczeństwa Jarosław Kaczyński w ramach
polityki opierającej się od lat na konflikcie.
nieuczestniczenia w praktykach religijnych. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do
ujawnienia swojego światopoglądu,
przekonań religijnych lub wyznania”.
Przypominam, że oprócz prawa
rodziców do wychowania są jeszcze
prawa dziecka, którego nie wolno
zmuszać do praktyk religijnych. Rekolekcje jako obowiązek szkolny to
przymus do odbycia praktyki religijnej, ograniczenie wolności wyznania. Jak widać, oprócz szkodliwości
rekolekcji na proces edukacyjny kolejnym argumentem przeciwko tym
praktykom jest ich niekonstytucyjność i to, że paradoksalnie ograni-
początku, czyli oddolnego ruchu obywatelskiego. To już historia, bowiem zaczyna już
oficjalnie przyjmować członków. Tak się
rodzi partia polityczna. W pewnością wielu ludzi, którzy uczestniczyli w marszach
KOD-u, było tam dlatego, że nie ufa politykom i partiom politycznym. To, że KOD będzie próbował wejść w buty partii politycznej, było widoczne od dawna, bowiem cele,
Czas na socjaldemokrację!
Politycy dzisiaj związani z KOD konsekwentnie przez lata budowali fałszywy obraz
rzeczywistości, twierdząc, iż „polityki nie robi
się na ulicach”, albo wzywając do budowania
dróg, zamiast robienia polityki. Dziś ci sami
ludzie nawołują, aby tłumnie gromadzić się
na manifestacjach. Jedyną jednak siłą, która mogłaby realnie wpłynąć na rządzących,
są związki zawodowe. To one zgromadziły na
ulicach najwięcej ludzi. W 2013 roku przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego
protestowały trzy centrale związkowe. Tylko
takie tematy, socjalno-bytowe, potrafią skupić większą uwagę społeczeństwa.
KOD powoli, lecz konsekwentnie, odchodzi od tego, co cechowało go na samym
jakie sobie stawiał, były ewidentnie polityczne. Pytanie na dziś powinno brzmieć tylko,
czy KOD jest w stanie stać się partią polityczną, czy jest na scenie politycznej miejsce między Nowoczesną a PO, bowiem tylko
tu mógłby założyciel KOD-u współistnieć.
Przekształcanie ruchu społecznego w partię
polityczną ma w Polsce długą tradycję. Tak
powstał Ruch Społeczny AWS. Na jego czele stanął oczywiście polityk, minister spraw
wewnętrznych. Podobnie było z PO, której
„trzej tenorzy” zarzekali się, że chcą odpartyjnić Polskę, w związku z tym założyli partię polityczną, która przez osiem lat rządziła
w państwie. Z partyjnością chce nadal walczyć Paweł Kukiz.
czają wolność wyznania i wolność
rodziców do wychowania.
Drodzy rodzice, miejmy odwagę
sprzeciwić się rekolekcjom, powiedzieć NIE dyrekcji, której bardziej
niż na przestrzeganiu prawa zależy
na dobrych układach z proboszczem!
Walczmy o swoje prawa i godność
naszych dzieci! Nie pozwólmy na
upokarzanie ich w trakcie spowiedzi, na szerzenie pogardy wobec ludzi wyznających inne niż katolickie
wartości, na opowiadanie strasznych
historii o męce, na kształtowanie
w naszych dzieciach poczucia winy
i zagrożenia! Rekolekcje byłyby prywatną sprawą młodzieży, rodziców
i nauczycieli, jeżeli odbywałyby się
po lekcjach. Wtedy osoba, która odczuwa taką potrzebę, może w nich
uczestniczyć. Jednakże tylko przymus
uczestnictwa w rekolekcjach gwarantuje Kościołowi pełne ławki. Ale ile
przymus ma wspólnego z duchowym
przeżywaniem rekolekcji? Nic. Człowiek zmuszony nudzi się, patrzy na
zegarek i wewnątrz buntuje się przeciwko takim praktykom. Jak walczyć
z rekolekcjami? Przede wszystkim nie
posyłać pociech na religię. Pamiętajmy, że od września lekcje etyki muszą być organizowane nawet dla jednego ucznia. Rozmawiajmy z innymi
rodzicami! Trzeba uświadamiać społeczeństwo, że można nie zgadzać się
na rekolekcje, że takie praktyki są
niezgodne z Konstytucją. Posługujmy się faktami, nie odwołujmy się do
religii. Wyznanie to sprawa prywatna.
Izabela Krzyczkowska
izakrzyczkowska.blogspot.com
Spór o Lecha Wałęsę jest najlepszym przykładem tego, jak można aranżować konflikt
nie wokół rzeczywistych problemów, lecz wokół emocji, w których tworzeniu prawica jest
niedościgniona. KOD, biorąc na sztandary
Lecha Wałęsę, dał się wepchnąć w historyczny spór. To samo środowisko swego czasu odsądzało Lecha Wałęsę od czci i wiary; padały
bardzo poważne zarzuty. Lidera „Solidarności” oskarżano też o zapędy dyktatorskie. Dziś
dziennikarze „Gazety Wyborczej” niemal stawiają mu pomniki. Najważniejsze w tym sporze powinno być nie to, czy Lech Wałęsa podpisał jakiś dokument, ale fakt, za jaką wizją
państwa się opowiedział. Kiedy na wspomnianej demonstracji w obronie Lecha Wałęsy
wystąpili liderzy partii Zieloni, wielu demonstrantów poczuło się lekko zdegustowanych.
Dlaczego? Otóż upomnieli się oni o sprawiedliwość społeczną. Słowa tego wielu nawet nie
zna, choć mówi o tym 2 artykuł Konstytucji
RP. Buczenie na te słowa było bardzo wymowne – pokazało, o jakie państwo walczy KOD
ze zwolennikami „dobrej zmiany”. Szkoda, że
KOD nie wystąpił w podobnej akcji, solidaryzując się z redakcją antyklerykalnego tygodnika „Fakty i Mity”. To oznacza, że traktuje
demokrację dosyć wybiórczo. Zarówno PiS,
jak i KOD tworzą fałszywą opowieść. Czas na
socjaldemokrację!
Prekiel
BEZ DOGMATÓW
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
N
iektórzy uważają go
za wyznanie wiary poprzez ciało. Ma służyć
zapomnieniu o powłoce cielesnej, aby lepiej kultywować swoją duchowość. Wyznawcy bahaizmu twierdzą, że to
skrzydła, które niosą wiernych do
boga. Post łączy się nierozerwalnie z modlitwą, będącą przejawem tej duchowej strony naszej
osobowości. Tak jakby poszczący zastępował jedzenie rozmową ze swoim bogiem. Zarówno w chrześcijaństwie, jak i np.
w islamie wiąże się z jałmużną.
Modlitwa, post, jałmużna to dla
katolików trzy główne praktyki
wielkopostne, dla muzułmanów
zaś to trzy z pięciu filarów islamu.
Poza niespożywaniem pokarmów
i napojów w większości przypadków post łączy się też ze wstrzemięźliwością seksualną. W trzech
wielkich religiach monoteistycznych dzisiejszego świata ma on
wspólne korzenie. Judaizm przejął go z Mezopotamii. Starożytni Żydzi pościli z różnych okazji,
a sam Mojżesz siedział na górze
Synaj czterdzieści dni i nocy, nie
wkładając nic do ust. Wzorował
się na nim później Jezus, poszcząc
na pustyni czterdzieści dni przed
ukrzyżowaniem. Pościł również
prorok Mahomet. Zauważmy, iż
wspomniane wyznania narodziły
się w krajach pustynnych, a więc
niespecjalnie przyjaznych wzrastaniu roślin i nieobfitujących
w wodę. Szczegół ten, jak twierdzą niektórzy antropolodzy, pozostaje nie bez znaczenia dla samego postu.
Chrześcijaństwo
O b y c z a j Wi e l k i e g o Po s t u
– najsłynniejszego i poprzedzającego Wielkanoc – wziął się
z ewangelicznej historii Jezusa,
który wyszedł sam na pustynię,
gdzie nie jadł i nie pił, konwersował z diabłem i modlił się. Jest
jednak pewne „ale”. Ewangelista Łukasz pisze: „Nic w owe dni
nie jadł, a po ich upływie odczuł
głód”, co oznaczałoby, że w przeciwieństwie do poszczących na tę
pamiątkę wiernych nie uczynił
właściwie żadnego wysiłku, skoro nie ma mowy o głodzie w tym
czasie. Wielki Post jako taki ustanowiono zresztą nieco później, bo
dopiero w IV w. n.e. Pod jego koniec dusza powinna „być głodna
baranka paschalnego”, jak napisał
błogosławiony Guerric z Igny.
Każdy okres niejedzenia
w chrześcijaństwie, a było ich
w dawnych czasach znacznie więcej niż dziś, miał uczyć dyscypliny,
aby móc nawiązać lepsze stosun-
strona 27
rażanie się. Prorok jednakże, jak
podaje jego hagiografia, całował
swoje żony podczas postu, a więc
przeróżni uczeni w piśmie prześcigają się obecnie w interpretacjach, co wolno z żoną, a czego
nie. Najbardziej zajadli karaliby
nawet wiernych za… przełykanie śliny i mycie zębów, albowiem
zakaz przełykania i brania do ust
dotyczy absolutnie wszystkiego...
Muzułmanie poszczą od świtu do zachodu słońca, natomiast
po zmroku… hulaj dusza piekła
nie ma! Można kląć, kochać się,
jeść i pić. I, wierzcie mi, spotkałam sporo muzułmanów w swoim
życiu, którzy nie zabraniają sobie niczego po zachodzie słońca.
Nieco gorzej mają mahometanie
w Skandynawii, gdzie w okresie
letnim słońce prawie nie zachodzi, ale i na to jest sposób – dostosowują się do oficjalnego czasu
świętego miasta Mekki.
Dręczenie
postem
ki z Bogiem i bliźnimi. Podobnie
twierdzą muzułmanie. Bo tak naprawdę ówczesne posty powodowane były średniowieczną biedą
i niemożnością zdobycia mięsa.
Inna, opowiedziana mi przez Hiszpankę, mówi o tym, że w czasie
postu, gdy spożywać wolno było
jedynie to, co pochodzi z wody,
księża wrzucali do niej swoje pro-
Niewiele znajdziemy religii, które
nie uwzględniałyby w swoich nakazach
postu. Zapisany w „świętych księgach”
i interpretowany przez „mędrców”
– czym jest?
Wielcy tego świata nie mieli z tym
problemu – zamiast krowami i zającami wypełniali swoje złote talerze licznymi jajami i rybami.
Różne krążą po świecie anegdoty
na temat postu kleru i mnichów –
przytoczę tu dwie. Jedna z nich,
polska, twierdzi, iż zwyczaj zamieniania mięsa na ryby w dni postne wziął się z zalecenia mnichów,
których stawy hodowlane pewnego roku tak obrodziły, że nie wiadomo było, co począć z rybami.
siaki i kury, wyławiali je i... nie
grzeszyli, jedząc…
Judaizm
Starsi bracia chrześcijan – żydzi – poszczą od zarania swoich
dziejów. W dawnych czasach robili to w celach błagalnych, składając ofiarę z pokarmów, aby na
przykład odsunąć od siebie jakieś
nieszczęście, wymodlić przebaczenie grzechów itd. Współcześnie
najważniejszym ich postem jest
Jom Kippur, czyli pokutne święto pojednania. Poprzedza go dziesięć tzw. Strasznych Dni modlitw,
a w nim samym obowiązuje post
ścisły. Według niektórych interpretacji nie wolno również uprawiać seksu, smarować się kremem, nosić skórzanych butów,
pracować i myć się… Jom Kippur
związany jest z jałmużną – dawniej w wigilię tego święta składano ofiarę z kury i albo jej mięso,
albo jego równowartość w pieniądzach dawano ubogim.
Islam
Najbardziej znanym na świecie postem jest muzułmański ramadan. Trwa on cały miesiąc,
upamiętniając czas, kiedy to archanioł Gabriel miał Mahometowi podyktować Koran. Mahomet
ustanowił post w II roku swojego kalendarza, no i się zaczęło…
Najbardziej znane zakazy tego
okresu to: jedzenie, picie, palenie, seks i nieodpowiednie wy-
Hinduizm
Znam trochę hinduistów
i wiem, że poszczą. Nie jestem
natomiast pewna, czy wiedzą,
dlaczego poszczą. Hinduizm ma
tak wiele odmian, że każda z nich
znalazła sobie odpowiedni motyw do ograniczania jedzenia.
Do tego dochodzi indyjska bieda.
Moi znajomi poszczą przed okresem rytualnego chodzenia po żarze. I wiem, że robią to bardzo
sumiennie, bo wierzą, iż w przeciwnym wypadku poparzą stopy
i będą wstydzić się przed zgromadzonymi. W hinduizmie powstrzymanie się od jedzenia ma
także doskonalić sferę duchową
i w końcu przerwać łańcuch reinkarnacji, a doprowadzić do stanu
nirwany. Kto zaś uchybi postowi w urodziny Kriszny dziesięć
miliardów razy odrodzi się jako
szakal…
Buddyzm
Ciekawostką są buddyści, którzy nie poszczą. Uważają tę praktykę za niewłaściwą, gdyż nie jest
zgodna z „Drogą Środka” – ich
doktryną, polegającą na wszelakim umiarkowaniu. Za przykładem Buddy, który ograniczał jedzenie przez sześć lat, stosują ją
czasem mnisi, albowiem ma jakoby pomagać w medytacji.
Na kończący się okres postu
i przerwę wielkanocną życzę Państwu przede wszystkim duchowej
i spożywczej radości i wypoczynku. I oby Wam nigdy kiszki religijnego marsza nie grały!
AGNIESZKA
ABÉMONTI-ŚWIRNIAK
[email protected]
strona 28
SZKIEŁKO I OKO
LISTY
OD
CZYTELNIKÓW
Róbmy swoje!
Prezydent Duda mówił, że będzie prezydentem
WSZYSTKICH Polaków. Kłamał. Naczelny wodzuś mówił, że dość wojny polsko-polskiej, że zaprasza wszystkich
do współpracy pod biało-czerwoną flagą i czeka nas „dobra zmiana”. Kłamał. Na tle tych kłamstw nie dziwi brak
głosu hierarchów. Gdyby jawnie poparli (bo niejawnie to
wiadomo, że popierają) obecną tyranię większości, to kiedyś, kiedy Konstytucja RP znów będzie najważniejsza i rządy bezprawia i niesprawiedliwości odejdą w niebyt, ludzie
wypomną Kościołowi zdradę idei demokracji. Zwłaszcza
przy okazji jakiegoś głosowania nad kolejną wielomilionową dotacją z budżetu na kościelne fanaberie. A przecież Kk
zazwyczaj chodzi o kasę, a jakieś świeckie prawa czy nauki Jezusa to tylko pokazowa wydmuszka. Gdyby zaś zganili obecne łamanie konstytucji i zasad demokracji, to ludzie od razu wiedzieliby, że kłamią. Być może pierwsze 300
lat istnienia chrześcijaństwa było OK, być może były jakieś
zasady uczciwości, prawdy, miłości, ludzkiej godności. Kolejne 1700 lat sojuszu Kościoła z państwem to koniec nauk
Mistrza, a początek niezwykle dochodowego biznesu, zazwyczaj na trupach milionów. Skrótowe przypomnienie:
przymusowa chrystianizacja pogan, krucjaty, prześladowania innowierców, Święta Inkwizycja, konkwista, poparcie
dla pańszczyzny, dziesięciny, niewolnictwo, dyktatury, faszyzm, milczenie podczas holokaustu, kupczenie urzędami,
sakramentami, odpustami i relikwiami, ukrywanie pedofilii
i pranie brudnych pieniędzy... Wymieniać dalej? Każdy, kto
zna te fakty, nie uwierzy nigdy, że Kk brzydzi się obecnym
bezprawiem i dążeniem PiS-u do dyktatury. Tym bardziej
że obecnie niemiłościwie nam panujący grzecznie spłacają dług zaciągnięty podczas wyborczej agitacji z ambon. Tu
20 mln złotych, tam 116 mln, na ojdyra 26 z hakiem – żyć
nie umierać, tylko trzymać gębę na kłódkę. „Głupi naród
w końcu odpuści, zwłaszcza gdy Antek policmajster powoła do życia swe patriotyczno-katolickie hufce, dla których
idolami będą tacy jak Kuraś „Ogień”. A do tego nikt przy
zdrowych zmysłach nie odważy się wejść w „profesorską”
polemikę z panną Krysią, bynajmniej nie tą z turnusu trzeciego... To oczywiście ironia – mimo ciężkich czasów dla racjonalizmu i demokracji, mimo bezsilności wobec aresztowania Naczelnego. Jednak tłumacząc milczenie hierarchów,
można przyjąć, że jakaś ich część jest na tyle wykształcona,
by pamiętać mądre słowa Marka Twaina: „Lepiej jest nie
odzywać się wcale i wydawać się głupim, niż odezwać się
i rozwiać wszelkie wątpliwości”. A my, cytując niezapomnianego Młynarskiego, „róbmy swoje”. Kochani Redaktorzy,
głowa do góry, zawsze po latach ciemnoty przychodzi oświecenie, a ciężkie chwile nigdy nie trwają wiecznie. Wszyscy
czytelnicy stoją za Wami murem, więc nie rezygnujcie z druku NASZEJ gazety, nigdy!
Tereska z Jastrzębia
Zamach na Trybunał
Trybunał Konstytucyjny orzekł w całości niekonstytucyjność tzw. ustawy naprawczej w wykonaniu PiS-u oraz „prezydenta” Dudy dotyczącej Trybunału Konstytucyjnego (TK).
Najprawdopodobniej rząd oraz Duda przejdą nad tym do porządku dziennego, nic sobie z tego nie robiąc i nie publikując
tego orzeczenia w Dzienniku Ustaw, do czego są zobligowani. Będzie to jawne złamanie konstytucji, bowiem wyrok TK
jest ostateczny. To wręcz zamach na Trybunał Konstytucyjny,
który jest gwarantem tego, że nasze prawa zawarte w konsty-
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
tucji będą przestrzegane. Możemy już chyba potwierdzić, że
PiS oraz Jarosław Kaczyński wprowadzają u nas dyktaturę, na
razie tzw. miękką, ale gdy się nie sprzeciwimy, to za chwilę
będziemy mieli tzw. twardą, gdzie bezwzględnie będą łamane
prawa człowieka. Mam nadzieję, że gdy po wyborach PiS oraz
Duda stracą władzę, to ich następcy nie pozostawią tego bez
odzewu. Mam też nadzieję, że Trybunał Stanu (TS) utrzyma
się i będzie miał w końcu mnóstwo roboty. Nie można popełnić takiego błędu zaniechania jak przy Kaczyńskim i Ziobrze
w poprzedniej kadencji, których miano postawić przed TS,
lecz przez głupotę im odpuszczono, bowiem zabrakło kilku
polityków PO oraz lewicy podczas głosowania. Teraz mamy
tego efekt, bo bezkarność rozzuchwala. Po wyborach upomnimy się o to, żeby winni dzisiejszej sytuacji odpowiedzieli za
nią. Ku przestrodze na przyszłość dla innych, którzy chcieliby
rządzić podobnie jak PiS.
Czytelnik
posażona w relikwię JPII, a prezydentowi musi w podróży
towarzyszyć sowicie opłacany kapelan. Gotowy scenariusz
na film „Naga broń: kto obroni prezydenta Dudę?”. Pytanie ode mnie: czy podczas podróży poprzedzającej wypadek
prezydent słuchał Radia Maryja czy jakiejś szatańskiej stacji
radiowej?
Paweł Krysiński
Wola boża
Coś PiS nie ma szczęścia do swoich prezydentów. Lech
Kaczyński „poległ” w katastrofie smoleńskiej, a obecny Andrzej Duda mało co nie skończyłby podobnie w wypadku samochodowym. PiS szuka teraz winnych owego wypadku – są
nawet scenariusze o zamachu na prezydenta Dudę, a winni
są PO z PSL-em, KOD, cykliści i wegetarianie. Jednak PiS
nie bierze pod uwagę jednego z głównych czynników takiego stanu rzeczy. Jak wiemy, Prawo i Sprawiedliwość, które
jest partią bardzo klerykalną i religijną, wszędzie dopatruje
się tzw. woli boskiej. Jeżeli tak jest, to jego członkowie powinni wziąć pod uwagę, że wcześniejsza katastrofa, w której
zginął ich prezydent Lech Kaczyński, oraz obecny wypadek
Andrzeja Dudy nastąpiły z woli Boga. Jeżeli wszędzie widzą tzw. dopust boży, to niech uwzględnią możliwość, że oto
Bóg się na nich gniewa i daje temu wyraz bardzo dobitnie
– nie idźcie tą drogą! Dla mnie niech sobie prezydent Duda
żyje nawet 100 lat, ale niech rządzi tylko jedną kadencję.
Józef Frąszczak
Nie ma tego złego!
Potrzebny Antoni
Bądźmy szczerzy: komu przeszkadza tak mierny polityk
jak Andrzej Duda? Taki psuj skutecznie kompromituje swoją
osobę i środowisko, z którego się wywodzi. Wypadek prezydenckiej limuzyny zwiększy na pewien czas życzliwe zainteresowanie jego osobą, ale nic poza tym.
Racjonalnie myślący skutecznie punktują bałagan, amatorszczyznę i zaniedbania przy organizowaniu wizyt jaśnie głowy
państwa, a funkcjonariusze PiS będący na usługach tej partii (dziennikarze, blogerzy) już pławią się w kreśleniu teorii
spiskowych. Zachwalają umiejętności kaskaderskie kierowcy
prezydenckiej limuzyny i za sprawą „Faktu” usiłują wmówić,
że prawie wszyscy Polacy zgadzają się, że prezydent wyszedł
obronną ręką z zamachu. Makowski, spec od pisowskiej propagandy, niezły w przeszłości kabareciarz, na serio twierdzi, że
oponę szlag trafił, bo… strzelił w nią snajper! Karnowski bredzi, że próbowano zabić Andrzeja Dudę. Nieoceniona w takich
sytuacjach posłanka Pawłowiczówna mówiła coś o nienawistnikach o zbrodniczych intencjach, różnych zdrajcach i rokoszanach, kapusiach i najzwyklejszych „lewakach”, że ich „psie
głosy” śmierci nie idą pod Niebiosa. „Bydło kodowskie”... –
podsumowała. Nasłuchała się panienka Radia Maryja?
Dziwnie cicha komisja ekspertów Antoniego Macierewicza jak najszybciej winna zająć się próbą „zamachu” na prezydenta wszech czasów bis. Jak najszybciej trzeba wymienić
ludzi ze służb specjalnych i zastąpić ich członkami organizacji paramilitarnych, hojnie dotowanych przez MON, a jedzących z ręki pana Antoniego. Marnują się ci fachowcy, zamiast
czuwać nad bezpieczeństwem drugiej osoby w państwie! Pan
Duda przyznał, że chce kontynuować politykę Lecha Kaczyńskiego, zatem jego w pierwszej kolejności powinno wziąć się
na spytki, czy nie była to czasem próba samobójstwa. Egzorcyści jak najszybciej powinni zająć się feralną autostradą, radiomaryjni biskupi zorganizować pokropek na całej jej
długości. Prezydencka limuzyna powinna od tej pory być wy-
Wielokrotnie przejeżdżał po mnie życiowy walec, ale nie
poddawałam się. Wy też się nie poddawajcie. Zacytuję słowa
Tristana Bernarda: „Jeśli jesteś dobrą piłką, to im silniej cię
uderzą, tym wyżej się wzniesiesz”. A Jonasz to dobra piłka.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dziękuję, że
jesteście, wiele Waszemu pismu zawdzięczam!
Urszula Frudzińska
Cierpię z Wami…
…po tym, co się stało. Od początku dojścia pisiorów (tak,
małymi literami, bo są mali jak ich wódz) do władzy czułam
wewnętrzny niepokój o los naszego wspaniałego tygodnika...
Jak widać, stało się. Jestem już osobą mocno dojrzałą i pewnych rzeczy nie wypada mi robić, ale bezsilność pcha mnie
już do używania niecenzuralnego języka! Trzymajcie się dzielnie, dziękuję za nowe numery, choć teksty prawdy czasami
rujnują moją psychikę. Takich doczekaliśmy czasów. Miejmy
nadzieję, że szybko miną. Słowa otuchy dla Jonasza, pozdrawiam całą załogę „Faktów i Mitów”.
Wiesława Jankowska z Kalisza
Drodzy Czytelnicy!
Jeżeli mają Państwo problemy z zakupem tygodnika „Fakty
i Mity” w punktach prasowych, z których Państwo korzystają,
to należy najpierw o tym fakcie informować osobę sprzedającą
w kiosku lub stoisku z prasą. Sprzedawca powinien interweniować u swojego kolportera, aby zwiększyć dostawy naszego
tygodnika do swojego punktu.
Jeżeli jednak spotkacie się z odmową interwencji lub brakiem zainteresowania ze strony sprzedawcy, to prosimy
o przekazanie nam dokładnego adresu punktu sprzedaży oraz
nazwy firmy realizującej dostawy do tego punktu (np.
Garmond, Ruch. Kolporter). Gdy otrzymamy powyższe informacje, postaramy się przywrócić dostawy do wskazanego
przez Państwa punktu. Informacje prosimy przekazywać telefonicznie pod numer +42 630 70 65 lub pocztą elektroniczną
na adres [email protected].
BEZ DOGMATÓW
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
strona 29
Joanna w krainie kaczystów
O
Terror kompromisu
d Okrągłego Sto ł u p a n u j e w Po l sce moda na kompromis. Zawierany
przez polityków rzekomo w interesie obywateli, ale na wszelki wypadek ponad ich głowami,
aby nie protestowali.
W konsekwencji zamiast socjalizmu z ludzką twarzą wyszedł kapitalizm z nieludzką. W dodatku klerykalny, bo rzekomo kompromisowo
wprowadzono do szkół lekcje religii,
do ustawy o planowaniu rodziny zakaz aborcji, do stosunków Państwo–
Kościół konkordat, a do konstytucji
– chrześcijańskie korzenie. Kiedyś nazywało się to kompromisem dupy z batem, ale teraz już niedopuszczalne, bo
kojarzy się z prezydentem i jego szkodliwą dla Polski relacją z prezesem.
Kolejną odsłoną kompromisowego terroru jest nawoływanie do
ponadpartyjnego porozumienia
w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Absurdalne w swej istocie, nie
wolno bowiem negocjować skali łamania prawa.
Wyroki trzeba wykonywać. Czy
wyobrażacie sobie, że naczelnik
więzienia odmawia przyjęcia skazanego, bo nie zgadza się z wyrokiem
sądu? Albo komornik nie ściąga alimentów, bo uważa, że się nie należą? I prezydent, i premier RP są także urzędnikami, choć najwyższego
szczebla. W ich kompetencjach, tak
jak naczelnika więzienia czy komornika, nie leży ocena prawidłowości
wydania wyroku ani zasadności jego
treści. Dlatego prezydent miał obowiązek przyjąć ślubowanie trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego
wybranych z rekomendacji PO w poprzedniej kadencji Sejmu, a premier
Szydło ma obowiązek opublikować
trybunalskie orzeczenia. Bez zwłoki i bez głupich komentarzy, a nawet bez mądrych, gdyby byli w stanie takowe wygłosić. Jest to bowiem
ich psi obowiązek. Niestety, Duda
i Szydło uznają jedynie kacze obowiązki, czyli ślepe, bezmyślne wykonywanie rozkazów prezesa.
Gadanie o kompromisie jest zwyczajnym mydleniem oczu opinii publicznej. PiS chce ubezwłasnowolnić
Trybunał Konstytucyjny i podporządkować go swojej władzy. Jest to warunek bezkarnego łamania konstytucji,
której nie może zmienić, bo do tego
ma w Sejmie za mało posłów. W rozgrywce z Trybunałem „pożytecznym
idiotą” jest ugrupowanie Kukiz’15,
które proponuje zakończenie kadencji wszystkich sędziów TK i nowy ponadpartyjny tryb wyborów. Do tego
potrzebna jest zmiana konstytucji.
To kolejny pomysł jeszcze groźniejszy
dla demokracji. Nie wolno majstrować przy konstytucji tylko dlatego, że
sejmowa większość uchwala prawo,
które jest z nią sprzeczne.
Oczywiście i polska konstytucja,
i Trybunał Konstytucyjny są dalekie
od ideału. Toteż ich obrona nie może
być równoznaczna z gloryfikacją. Tekst
Konstytucji RP jest wyrazem daleko
idącego kompromisu, a precyzyjniej
– ustępstw na rzecz Kościoła katolickiego. Przede wszystkim z obawy, by
z ambon nie nawoływał do odrzucenia ustawy zasadniczej w referendum.
Z obłędnego strachu przed klerem
nie ma w konstytucji jasnego zapisu,
że Polska jest państwem świeckim
ani nawet że neutralnym światopoglądowo. W miejsce tych powszechnie przyjętych, jednoznacznych terminów rozdział Kościoła i państwa jest
proklamowany jako „poszanowanie
autonomii i wzajemnej niezależności”, a zamiast neutralności światopoglądowej jest zapis o „bezstronności”
(art. 25). Czyni to Polskę państwem
wyznaniowym, uzasadnia wciąż nowe
ustępstwa na rzecz Kościoła oraz przywileje dla coraz bardziej rozpasanego
kleru katolickiego, a także umożliwia
bezczelne wtrącanie się hierarchów do
polityki. Jednak, choć Polska konstytucja jest klerykalna, trzeba jej bronić,
bo pisowsko-kukizowa będzie zdecydowanie gorsza.
Również Trybunał Konstytucyjny jest organem od samego początku mocno upolitycznionym. Wydaje
wyraźnie prawoskrętne orzeczenia,
które w zakresie stosunków państwo–Kościół katolicki zawsze są na
korzyść Kościoła, a w odniesieniu
do PRL-owskich zaszłości – zawsze
negatywne. Toteż w tym aspekcie
gorzej już nie będzie, co naturalnie
Jest alternatywa
M
„Gorszy sort” wątpi
ożnych i prominentnych
tego świata nic tak nie
przeraża jak demokracja. Demokracja przeraża także autokratów i fundamentalistów. Przecież gdyby była, ludzie
nigdy nie pozwoliliby rządzić satrapom
i oszołomom.
Taką myśl wyraziłam, biesiadując z przyjaciółmi przy kawie i ciasteczkach, jak przystało na „gorszy sort”. Okazało się, że
część z nich nie podziela mojego zdania.
Widać dla wielu ludzi z mojego środowiska „gorszego sortu” demokracja stała
się czymś przerażającym lub co najmniej
podejrzanym.
– No jak to?! Nie pozwolą rządzić satrapom i oszołomom?! – słysząc moją tezę, zaprotestował jeden z przyjaciół. – Miałaś demokrację i co? Wybrali Kaczora!
– A sądzisz, że demokracja była? – ripostowałam. Gdyby demokracja panowała na
świecie, nie byłoby możliwe, aby ludzie dopuścili do tego, że jeden procent ludzi posiada ponad połowę majątku tego świata. Nie
byłoby możliwe, żeby ponad prawami, jakie
mają regulować relacje społeczne i sposób
gospodarowania, stały po prostu kodeksy
spółek i międzynarodowe umowy handlowe
(vide: ACTA czy TTIP). Nie byłoby możliwe,
aby w transparentnym systemie demokratycznym banki rozpowszechniały śmieciowe
derywaty, a za każdą ich wpadkę płacili zwykli obywatele. Nie bój się demokracji. Obawiaj się jej braku.
– Gadasz jak pisior! – zawarczał ktoś inny
agresywnie. A przecież nic poza kawą i ciasteczkami nie podałam.
– Ale zobacz... – broniłam się, coraz bardziej powątpiewając w siłę mojej idealistycznej argumentacji. – Rusz wyobraźnię! W warunkach prawdziwej demokracji – w której
normalnie funkcjonują media i normalny,
niezmanipulowany system komunikacji społecznej – ludzie, rozumiejąc, co się dzieje,
zagłosują zawsze zgodnie ze swoim obiektywnym interesem. Dlatego sądzę, że społeczeństwa demokratycznie wyrażające swą
świadomą wolę nigdy nie zgodzą się na dyktaturę satrapy.
– Sądzisz, że nawet wtedy, kiedy kusi
obietnicą bezpieczeństwa, „opieki” silnego
państwa i rozdaje kasę?
– Nawet wtedy – broniłam się.
Tak, wiem! Jestem marzycielką, idealistką. Ale przecież tylko wtedy, kiedy sobie coś
wymarzymy, mamy motywację, by wytrwale
do tego dążyć. Być może tak jest, jak twierdzą zrzędy i sceptycy, że znaczna część naszego społeczeństwa jeszcze nie zasługuje na
demokrację. Być może potrzebna jest (oby
nie!) jeszcze jakaś kolejna autorytarna czy
totalitarna tragedia, żeby ludzie zrozumieli,
że nie wolno pozwolić na poddanie się totalitarnym rządom jednostki. Nawet ci, którzy
sprzyjają PiS i jeszcze wierzą w jego dobre intencje, rozumieją przecież, że oni biorą władzę totalnie. Powinni mieć też świadomość,
że monarchia oświecona i sprawiedliwa praktycznie nie zdarza się nigdzie. Dlatego rozumni Grecy, a potem ich rozumni następcy,
podjęli dzieło budowy demokracji.
Tak, wiem. Demokracje naszej zachodniej cywilizacji nie są doskonałe. Sukces
PiS-u w Polsce i coraz większe wpływy pra-
jest słabą pociechą. Obrona nawet
ułomnego Trybunału jest koniecznością, bo zmodyfikowany przez PiS
będzie jak prezydent i premier, czyli
na usługach prezesa Kaczyńskiego.
Od kilku miesięcy prodemokratyczny, czyli gorszy sort Polaków,
świadomy dyktatorskich zapędów
Jarosława Kaczyńskiego, w wielotysięcznych marszach organizowanych
przez KOD domaga się przestrzegania prawa. Jednak najskuteczniejszym obrońcą okazał się jak dotąd
prezes Rzepliński, który robi swoje,
nie godzi się na żadne kompromisy,
bo choć też Andrzej, to nie dupa.
Prof. JOANNA SENYSZYN
senyszyn.blog.onet.pl; senyszyn.eu
wicowych ruchów politycznych w Europie to
właśnie wyraz słabości takich modeli demokracji, które dopuściły do oderwania się neoliberalnie nastawionych władz od interesów
zwykłych ludzi. To właśnie ułomna demokracja, która obowiązywała za rządów Platformy
i jej poprzedników, doprowadziła do takiego poziomu frustracji i złości znacznej części
społeczeństwa, że umożliwiła zwycięstwo cynicznym politykom PiS.
To nie nadmiar demokracji, tylko jej
uprzedni niedostatek, umożliwił PiS-owi
„demokratyczne” przejęcie władzy.
Ludzie w Polsce głosowali przeciwko
uprzywilejowanemu polskiemu i europejskiemu establishmentowi. Postrzegali rzeczywistość tak, że ich wykluczeniu winna jest
demokracja i historyczny wróg (ostoja tej
europejskiej demokracji) – Niemcy. Głosowali przeciwko demokracji, takiej jaka była.
Powierzyli więc PiS-owi mandat do podjęcia
się realizacji tego zadania. I chyba nawet nie
przypuścili, że zostali także przez PiS zrobieni w balona.
Zatem, „drugi sorcie”, jeśli wątpisz w demokrację, wątpisz w to, że inna – lepsza – jest
możliwa. Nieświadomie wstępujesz w szeregi
PiS-u, który pragnie ją podeptać.
A ja jak wariatka z piosenki Maryli Rodowicz „jeszcze tańczę” i stale wierzę, że Polska
fair jest możliwa.
ANNA GRODZKA
[email protected]
strona 30
JAJA Z MIASTA, JAJA ZE WSI
Plotki
i rekiny
M
ichał Szpak będzie
reprezentował Polskę w konkursie
Eurowizji.
mówić, zobowiązuje mnie tajemnica” – wspomniał też Jacek Lotycz, agent restauratorki.
Małe śledztwo w tej sprawie
przeprowadziła dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska.
„Telefonowaliśmy do Madrytu, do
firmy, która zajmuje się dystrybucją
filmów Almodóvara. Tam powiedziano nam, że reżyser… nie zna
Magdy Gessler” – ujawniła w swoim programie.
D
Utworem „Color of your life”
27-letni piosenkarz pokonał faworytkę Margaret (25 l.) i samą
Edytę Górniak (44 l.). Ten wybór od razu wzbudził liczne kontrowersje. Na forach internetowych
pojawiły się oskarżenia o plagiat.
Piosenka Szpaka miała naruszać
prawa autorskie rosyjskiego zespołu Lube, którego utwór „Dawaj”
to jedna z ulubionych piosenek…
Władimira Putina (64 l.). Wytwórnia opiekująca się Szpakiem
musiała więc zlecić ekspertyzę
utworu. Plagiat wykluczono, ale
to nie był koniec problemów wokalisty. Wielbiciele zdobywczyni
drugiego miejsca, Margaret, wystosowali petycję do organizatorów programu, żeby głosowanie
powtórzono.
„Jak donoszą fani tych niezadowolonych, Szpak trzyma sztamę
z Putinem, bo przecież słuchamy
tej samej splagiatowanej muzyki” – komentuje sprawca całego
zamieszania.
M
agda Gessler (63 l.)
uwielbia chwalić się,
jakich to ma sławnych
przyjaciół.
Z gwiazdą Hollywood Sharone Stone (58 l.) miała pić szampana w toalecie, zaś z Madonną
(58 l.) bywać w centrum kabały. Ostatnio chwaliła się, że jest
w świetnej komitywie z wybitnym
hiszpańskim reżyserem Pedrem
Almodóvarem (67 l.), którego
poznała jeszcze w czasach studenckich (studiowała w Hiszpanii).
Gwiazda „Kuchennych rewolucji”
twierdziła, nawet, że reżyser… nakręci o niej film, w którym Gesslerowa zagra samą siebie.
„Jesteśmy w stałym kontakcie
z Almodóvarem. O filmie nie mogę
anuta Wałęsa (67 l.) – od
czasu kiedy znów głośno zrobiło się o „TW
Bolku” – przeżywa ciężkie
chwile.
„Mama w ostatnim czasie dramatycznie schudła, jakby nabawiła się jakiejś choroby. Bardzo się
o nią boję – zwierzył się „Faktowi” Jarosław Wałęsa (39 l.).
– W racają wspomnienia z tych
strasznych lat 80., gdy przed naszym domem stał samochód bezpieki i rodzice byli inwigilowani”.
A
gnieszka Szulim (38 l.)
już latem stanie na
ślub­nym kobiercu, więc
przygotowania ruszyły pełną
parą.
dzy ma iść na ochronę. W końcu
będą się tam bawić najbogatsi ludzie w Polsce i śmietanka show-biznesu! Zatrudniono kilkunastu
renomowanych kucharzy, kompletowana jest również ekipa specjalistów od wizerunku, fryzjerów i makijażystów, którzy zadbają nie tylko
o Agnieszkę, ale i resztę zaproszonych pań.
J
oanna Jabłczyńska (31 l.)
codziennie odbiera wiadomości od wielbicieli, którzy... chcą być dla niej dawcami nasienia.
„Nie skorzystam!” – zapewnia
aktorka, której wcale już nie jest do
śmiechu. Dlaczego fani Jabłczyńskiej uznali, że potrzebuje ona takiej pomocy? „Co jakiś czas pojawiają się dość nietypowe plotki na
mój temat. Jedną z nich był artykuł
»Jabłczyńska szuka dawcy«. Chodziło o dawcę nasienia, chodziło
o dzieci. Że niby tak bardzo chcę
mieć dzieci, że szukam dawcy. Dostałam naprawdę bardzo wiele e-maili, które wyglądały jak CV. Mężczyźni pisali mi, że są zdrowi, że są
bardzo rodzinni, że również bardzo
chcieliby mieć dzieci, a taka mama
jak ja to jest spełnienie ich marzeń
i snów” – opowiedziała aktorka.
M
aria Szarapowa (28 l.),
jedna z najlepszych
tenisistek na świecie, wpadła na stosowaniu
dopingu.
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
PRO­WIN­CJAŁ­KI
Zgubna miłość
31
-latek z Gniezna – od 4 lat poszukiwany trzema listami gończymi – wpadł, kiedy kupował swojej dziewczynie kwiatki
na Dzień Kobiet. Mężczyzna ma na koncie kradzieże, sutenerstwo, handel narkotykami i rozboje. Od 2012 roku większość czasu spędził za granicą – w Wielkiej Brytanii i Niemczech.
Spalił za sobą mosty
S
ylwester P. z Poznania usłyszał w sądzie, że jego małżeństwo
skończyło się, i to z jego winy. „Ja wam jeszcze pokażę!”
– krzyknął mężczyzna, a potem oblał się jakimś płynem i podpalił. Od razu stanął w płomieniach i z krzykiem wybiegł na korytarz. Jeden z asystentów sędziego ugasił go gaśnicą. Sylwester P.
ma poparzone 50 proc. ciała i został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej.
Gorący sąsiad
80
-latek z Koniecpola podpalił drzwi sąsiadce – też 80-letniej
– z którą od dawna miał na pieńku. Na szczęście kobieta
szybko zauważyła pożar i wskazała policji potencjalnego sprawcę. Mężczyzna po dwu dniach poszukiwań został zatrzymany
przez policję.
Nocny autobus
W
Tychach, w autobusie, który zjechał do zajezdni, spał pijany pasażer. Kierowca go nie zauważył. Kiedy 32-latek już
się ocknął, odpalił autobus. Długo nie ujechał, bo zatrzymali go
pracownicy ochrony. Mężczyzna wydmuchał 3,5 promila.
Tata bije mamę!
T
akie słowa wykrzyczał dzwoniący na komendę 11-latek. Na
wskazany przez chłopca adres w Piszu dotarli mundurowi.
Zastali właściciela domu, jego konkubinę i czworo dzieci w wieku od 8 do 16 lat. Ustalono, że w mieszkaniu odbywało się przyjęcie z okazji 49 urodzin mężczyzny. W trakcie imprezy solenizant
pokłócił się ze swoją partnerką i zaczął ją bić. Wydmuchał ponad
2 promile. Rodzinie założono tzw. Niebieską kartę.
Szalony fryzjer
Szczęśliwym narzeczonym
jest Piotr Woźniak-Starak
(35 l.) – producent filmowy i milioner. Za to majątek przyszłych teściów dziennikarki szacowany jest
na 3 mld złotych. Anna Woźniak-Starak jest m.in. właścicielką restauracji „Belvedere” Łazienki Królewskie, natomiast Jerzy Starak
– potentatem na rynku farmakologicznym. Do niego należą Polpharma, Polfa i Herbapol.
Nic dziwnego, że narzeczeni
nie przejmują się tak przyziemnymi sprawami jak pieniądze. Sakramentalne „tak” mają wypowiedzieć w posiadłości rodziców pana
młodego na Mazurach. „Piotr nie
przewiduje żadnego limitu finansowego. Chce wyprawić imprezę
weselną, której goście nigdy nie
zapomną” – zdradził w rozmowie
z „Faktem” znajomy narzeczonego
Agnieszki Szulim. Mnóstwo pienię-
W
We krwi Rosjanki wykryto
obecność leku, który od początku tego roku jest na liście substancji zakazanych w sporcie.
Światowa Organizacja Antydopingowa pięciokrotnie informowała
gwiazdę tenisa o zakazie stosowania tego medykamentu, ale ta
twierdzi, że nie przeczytała listów,
więc o niczym nie wiedziała. Szarapowa już jest zawieszona jako
zawodniczka. Zawieszenie może
trwać nawet 4 lata, co stawia pod
znakiem zapytania jej dalszą karierę na korcie. Ponadto straciła
kontrakty reklamowe warte miliony dolarów.
łódzkich tramwajach grasuje mężczyzna, który obcina kobietom włosy. Robi to cichaczem. Jego ofiary brak włosów
najczęściej zauważają dopiero, jak już wysiądą. Mężczyzna ma
około 30 lat i najczęściej kursuje w okolicach łódzkich uczelni.
Jego łupem padają młode łodzianki z długimi włosami. Kiedy
jedna z pasażerek tramwaju przyłapała go na gorącym uczynku, tłumaczył, że… jego dziewczynie rozdwajają się końcówki
i chciał z bliska zobaczyć, jak wyglądają zdrowe włosy. O sprawie zrobiło się głośno w Internecie. Ani MPK, ani policja nie dostały oficjalnych zgłoszeń.
Służby specjalne
D
waj mieszkańcy gminy Horodło (woj. lubelskie) – 22- i 36-latek – chodzili w nocy po domach. Podawali się za policję
kryminalną, machali czymś przypominającym odznakę i dopytywali o mieszkającego w okolicach 17-latka. Tego, że nie są prawdziwymi policjantami, domyśliła się matka poszukiwanego nastolatka, kiedy mężczyźni i do niej dotarli. Okazało się, że 17-latek
odbił dziewczynę młodszemu z panów, więc – jako „policjanci”
– szukali go w celu wymierzenia odpowiedniej kary… Za podawanie się za funkcjonariuszy publicznych grozi kara do roku pozbawienia wolności.
Kolumnę redaguje JUSTYNA CIEŚLAK [email protected]
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
Fakty i Mity nr 11 (837) 18–24.03.2016 r.
58
1
48
2,67
57
13
59
55
17
10,50
65
15
46
14
19
18
21
9
28,70
51
58 26
27,64
74
13
30
3
63
7
10
71
3
2
59
31
56
32
62
6
52
5
1
55
8
23,40
8
24
48 25
57
53
36
22
61
2,67
29 72
12
14
20
15
11
39
13
54
69
1
11
6
16
7
5
16
60
68
73
49
5
8
66
Humor
37
4,38
2
6
1
9
3
56
7
74
47
47
41
35
45
4,38
37
49
33,42
43
44
5
16
12
4
34
10,50odgadniętego wyrazu11są równocześnie
Odgadnięte słowa 9wpisujemy66
WĘŻOWO,60tzn. dwie ostatnie litery
pierwszymi dwiema literami następnego. 6
11
68
46
,
?! 39
1 w butelkę,
2
3 2) sugestywny
4
5
6
7 z naciskiem,
8
9 10 3)11
12 z 13
14 4)15
16 energii, 5) w Gubinie płynie,
1) nabity
wyraz
klapki
Tokio,
godziny
6) kawce w kominie nie przeszkadza, 7) kilka złotych na poczet roboty, 8) kaptur z szala, 9) ogłoszenie przed ślu16
65
15 14
13
12
bem, 10) z nich składa się miarka, 11) spływa, choć jej nikt nie goni, 12) Dziwaczka – nad rzeczką opodal krzacz7
14
ka, 13) ma skutki
prawne, 14) państwo w Prusach, 15) mają Rosjanie na Oceanie,
16) jak nie ta, to będzie ...,
73 pożegnana
69 Reaganowa białogłowa, 18) 54
17) niedawno
czymś powiązane powieści mieści, 19) dysk 36
do oglądania,
17 nadgryziony smartfon, 21) Murzyn przed laty, 22) groźna hiszpanka, 23) jary, 24) co i raz coś wynajdują,
20)
25) w humidorze
co to za koza,
18 je położę,1926) oświetlenie
20 przy scenie, 27) 21
22 co nie daje mleka?,
23,4028) to w niej szatan
na człeka czeka, 29) słodka masa bez maku, choć z makiem, 30) drzewo w wakacjach, 31) nie ozime, 32) prawi8
dełko, 33) z 15
kulą u nogi, 34) krzak ze9 sznurem, 35) na nodze śniegu warta,
36) kosmaty pająk związany z tańcem,
61 39) filmowa na planie,
51 40) bite przez babę od góry stale, 41)
37) świecący kieliszek wina, 38) jasny ganek,
24 na
chorobę ci one, 42) czarny na pogrzebie, 43) polska kapela rockowa w Iraku?, 44) lekka bańka, 45) rowerowy drut
kołowy, 46) ostra jazda
po angielsku,
28,70
27,64 47) płynie w
26regatach do Mrzeżyna,
35 49) łuska,
25 48) filmowe żarty
41 gagatków,
po strzale pusta, 50) granice obejmujące kresy, 51) intratna, niezbyt męcząca, a dobrze płatna, 52) ryba płaska
12
jak maska, 53) befsztyka nie tyka, 54) małe, ciche, w sercu, płucach, 55) w grypsie dla tapicera, 56) kochają
53
45
dziada w ciasnej ulicy, 57) między dewonem a ordowikiem, 58) czeka na kogoś, kto w proch się obróci, 59) terminy nie do odroczenia, 60) widoczna przy odrze, 61) cena za zdjęcie kajdanek, 62) zgubiła go miłość do skrzypek,
29 72 jak pięć tuzinów,
30 63
31 z dymem,
3265) wyspa cała w cyprysach,
33,4266) ... Alaska w tele63) Kondracka
64) puszczają forsę
wizji, 67) Ateńczycy
na
agorze,
68)
nory
dla
jazzmanów,
69)
żydowska
czapeczka,
70)
Kosiniak
– i co dalej?,
10
3
4
71) ciepły naszyjnik, 72) stręczą, 73) sprawca
74) wyciekowi z kadzi wadzi.
62 zła, oprawca,
52
43
34
71
44
Litery z pól ponumerowanych w prawym dolnym rogu utworzą rozwiązanie – dokończenie scenki.
Przed Wielkanocą mąż naprawia żyrandol. W pewnym momencie mówi do żony:
– Podaj mi śrubokręt!
– Gwiazdkowy?
–-
1
2
3
4
5
,
6
7
8
9
10
11 12
13
14
15
16
Para nastolatków:
– Boję się. A co się stanie, jak
pęknie guma?
– To damy mu na imię Andrzej…
  
Właściciel warzywniaka żali się
przyjacielowi:
– Przychodzą, dotykają, obmacują towar, ale niczego nie kupują!
– A co ja mam powiedzieć? –
mówi jego przyjaciel. – Ja mam
cztery córki!
  
Rozmowa kwalifikacyjna.
– Proszę powiedzieć coś o sobie.
– Jestem typem człowieka, który zawsze widzi szklankę w połowie pełną.
– Optymista?
– Alkoholik.
  
Do dyrektora cyrku przychodzi
kobieta – mała, szczuplutka
w okularach – i proponuje:
– Chcę być u was pogromcą tygrysów.
Dyrektor, skrywając uśmiech:
– No dobra, spróbujmy. Tam,
w tamtej klatce, tygrysy się rozbestwiły. Pani idzie i uspokoi.
strona 31
Babka idzie do klatki, spokojnie
otwiera drzwi, wchodzi i krzyczy:
– MORDY W KUBEŁ, GNOJE!
Tygrysy momentalnie uspokajają się, jeden się nawet ze strachu posikał. Zaskoczony dyrektor pyta:
– Dlaczego chce pani u nas pracować?
– Męczy mnie obecna praca.
– A co pani robi?
– Jestem wychowawcą w gimnazjum.
  
Dwóch gliniarzy łączy się przez
radio z wydziałem zabójstw:
– Przyślijcie ekipę...
– Jaka sytuacja?
– Zabójstwo! Ofiara to mężczyzna, lat 38, żona uderzyła go
nożem kilkanaście razy za to,
że wszedł na mokrą, dopiero co
umytą podłogę.
– Aresztowaliście ją?
– Nie, podłoga jeszcze mokra.
  
Kochankowie spleceni w miłosnym uścisku:
– Nie wiem, dlaczego ja to z tobą robię. Jesteś taka brzydka!
– Na pewno mam w sobie coś
ładnego!
– Tak, ale ja to zaraz wyjmę.
?!
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 9/2016: „Jeżeli możesz oglądać pornosa przez pół godziny, to znaczy, że zamiast gapić się w telewizor, powinieneś w nim zagrać”. Nagrody
otrzymują: Barbara Furmankiewicz z Pułtuska, Dorota Czyżyńska z Krynicy, Tomasz Szuler ze Słubic. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania
się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na: [email protected] albo pocztą na adres redakcji podany w stopce.
TY­GO­DNIK FAK­TY i MI­TY (Indeks 356441, ISSN 1509-460X); Pre­zes za­rzą­du i re­dak­tor na­czel­ny: Ro­man Ko­tliń­ski (Jo­nasz); Za­stęp­ca red. na­czel­ne­go: Adam Cioch; Se­kre­tarz re­dak­cji:
Paulina Arciszewska-Siek; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail: [email protected]; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 72 33; Adres redakcji: 95-100 Zgierz, ul. Łąkowa 2d;
e-mail: [email protected], tel. (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE Sp. z o.o., Oddział Poligrafia,
Drukarnia w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów.
Warunki prenumeraty: 1. Prenumerata redakcyjna – 52 zł za II kwartał 2016 r., 156 zł od II do IV kwartału 2016 r. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS Sp. z o.o., 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski:
76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 2. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 52 zł za II kwartał 2016 r., 156 zł od II do IV kwartału 2016 r.; b) RUCH S.A.: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać
bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Centrum Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 693 70 00 – czynne w dni robocze w godzinach 7.00–17.00. Koszt połączenia
wg taryfy operatora. 3. Prenumerata elektroniczna: a) informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl – zakładka PRENUMERATA. Prenumerator upoważnia firmę BŁAJA News Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę
tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. b) www.egazety.pl c) www.nexto.pl 4. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hübsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326, http://www.prenumerata.de. 5. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712;
Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 6. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994.
strona 32
JAJA JAK BIRETY
nr 11 (837) 18–24.03.2016 r. Fakty i Mity
Cuda-wianki
Po drugiej stronie
K
ażda potwora znajdzie
swojego amatora i… stworzony dla siebie portal
internetowy!
Rys. Tomasz Kapuściński
q Strona diapermates została założona dla cierpiących na infantylizm parafiliczny. Tacy ludzie pobudzenie erotyczne osiągają podczas odgrywania ról
z okresu niemowlęcego – noszenie pieluch, korzystanie ze smoczka, przebieranie się w dziecięce śpioszki itp. Bardziej
drastyczne formy to poddawanie się czynnościom sadomasochistycznym w strojach
niemowlęcych (bicie „za karę” i inne formy upokarzania). Tzw. dorosłym niemowlakom trudno jest znaleźć partnera
w realu, stąd pomysł na portal.
q Na stronie hotsaucepassions.com
użytkownicy mogą umawiać się na randki
z osobami, które także… uwielbiają ostre
sosy paprykowe.
q Dorośli, którzy byli, są lub chcą być
klaunami, na stronie ­clowndating.com
znajdą osoby z takimi samymi zainteresowaniami. Członkami społeczności są ludzie z całego świata, co jest
ważne dla klaunów, którzy podróżują
z występami.
q Na stronie superficial.com kobiety szukają bogatych facetów. Żeby założyć konto, mężczyzna musi mieć roczne dochody powyżej
100 tys. dolarów
(udokumentowane i sprawdzone
przez właścicieli
strony), a kobiety
muszą być piękne.
Na stronie zarejestrowało się ponad 250 tysięcy członków. Na jednego mężczyznę przypada
10 kobiet.
q Portal Dead Meet powstał dla ludzi, którzy w swojej pracy zawodowej mają częsty kontakt z umieraniem i śmiercią. Użytkownicy to głównie
osoby pracujące w domach pogrzebowych, hospicjach oraz grabarze.
q Jeśli ktoś czuje się brzydki
i poszukuje równie brzydkiego partnera, zakłada konto na randkowej witrynie
theuglybugball.com. Pomysłodawcy tej
strony z dumą oświadczyli, że niedawno doszło do zaręczyn dwójki brzydkich
użytkowników.
q Na stronie datemypet.com spotykają się
ludzie, którzy mają fioła na punkcie swojego
pieska, kotka tudzież
innego domowego
pupila. Chcą poznać przedstawiciela swojego gatunku,
ale też uwielbiającego
te same zwierzątka.
q Zachodnie społeczeństwo robi się coraz
większe, przybywa więc
portali randkowych dla
otyłych. Takie portale odwiedza też wielu szczupłych panów, którzy uwielbiają kobiety „przy kości”.
q Portal Ashley Madison zachęcał
hasłem: „Życie jest krótkie. Skuś się na
zdradę”. Logowali się tam ludzie, którzy
chcieli zdradzić swoich stałych partnerów.
Niestety, dane niemal 43 tys. użytkowników wyciekły do Internetu. Wiele małżeństw się rozpadło, kilka osób popełniło
samobójstwo, a inne strony, które umożliwiają ludziom skok w bok, wzmocniły
swoje zabezpieczenia.
JC
ŚWIĘTUSZENIE
Fetyszyzm stóp?
–
–
–
–
Jesteś, Jasiu, za młody, aby palić!
krzyczy ojciec.
Też zacząłeś palić w V klasie!
Ale ja wtedy miałem 18 lat!
  
Żona do męża:
– Kochanie, powiedz mi coś miłego...
– Jestem najedzony.
  
Leży w szpitalu pacjent z ciężkimi poparzeniami całego ciała. Woła lekarza
i pyta go:
– Panie doktorze, przepisał mi pan viagrę, na co to niby ma pomóc?
– Żeby się panu kołdra nie przyklejała
do brzucha...

Podobne dokumenty