Rodzina katolicka - Przygotowanie do śmierci

Transkrypt

Rodzina katolicka - Przygotowanie do śmierci
Rodzina katolicka - Przygotowanie do śmierci
czwartek, 05 marca 2009 16:06
Każdy z nas – wcześniej czy później – spotka się z chorobą i starością swoich bliskich. Zresztą,
wiemy dobrze, że choroba, a nawet śmierć, przychodzą czasem zupełnie nieoczekiwanie.
Czasem przychodzą na członków naszej rodziny i wcale nie musi to być związane z podeszłym
wiekiem.
Niekiedy mamy wątpliwości, jak zachować się w sytuacji poważnej choroby kogoś z naszych
bliskich. Mówić im o ich stanie czy lepiej nie mówić? W moim doświadczeniu kapłańskim aż
zanadto często spotykam się z sytuacją, kiedy rodzina zmarłego nie pomogła mu się
przygotować do śmierci. Nie zadbała, by ich chory krewny pojednał się z Bogiem przed
śmiercią. Tłumaczą się, że „nie chcieli straszyć” chorego i dlatego „bali się zaproponować
sprowadzenie księdza”. Czy to troska, czy lekkomyślność?
Kochająca rodzina, kiedy ktoś z jej członków zachoruje, stara się czuwać przy chorym, dbać jak
najlepiej o jego potrzeby. Nieraz dzieci wymieniają się i nieustannie czuwają np. przy chorej
matce czy ojcu w szpitalu. Chcą za wszelką cenę ratować zdrowie i życie kochanej osoby. A
jeśli już wiedzą, że po ludzku mówiąc, nie ma szans na wyzdrowienie, dbają, by w tych
ostatnich dniach i godzinach życia ich bliskim niczego nie zabrakło. To naprawdę piękne i
godne pochwały postępowanie. Szkoda, że dzisiaj już coraz rzadsze...
Skoro jednak tak piękna jest troska o doczesne zdrowie i życie ludzkie, to jeszcze ważniejsze
jest życie wieczne. Dla katolika nie powinno być żadnej wątpliwości, że jeszcze bardziej niż o
ciało chorego, trzeba zadbać o stan jego duszy. Życie doczesne, choćby trwało bardzo długo,
zawsze się kiedyś skończy. Jakże zatem nie zadbać o życie wieczne, które końca mieć nie
będzie?
Dziwne to, że ludzie, którzy wydają się kochać swoich chorych bliskich, nie dbają czasem w
ogóle o to, co z kochanymi osobami stanie się po śmierci. Albo za mało kochają, albo za mało
wierzą.
Gdyby chodziło o ratowanie życia ziemskiego, człowiek zgodziłby się nieraz na bardzo bolesny
zabieg, byle tylko mieć cień szansy na to, że choroba zostanie zatrzymana. Zdumiewające, że
jeżeli chodzi o zbawienie duszy nieśmiertelnej, ludzie stają się tacy „wrażliwi”, że boją się
choremu zasugerować spowiedź, Komunię św. czy sakrament namaszczenia. Czy nie
przychodzi im do głowy, że kiedy chory umrze bez pojednania z Bogiem, oni będą temu winni?
1/3
Rodzina katolicka - Przygotowanie do śmierci
czwartek, 05 marca 2009 16:06
Co za straszne niedbalstwo, które skazuje człowieka kochanego w tym życiu na wieczne
potępienie.
Może też być tak, że człowiek chory za wszelką cenę chce utrzymać złudzenie, że to jeszcze
nie koniec, że wyzdrowieje... Ale wtedy można ze spokojem pocieszyć takiego chorego, że
bardzo możliwe, iż Pan Bóg wróci mu zdrowie, lecz cóż szkodzi wyspowiadać się, przyjąć
Komunię świętą i modlić się? Modlitwa w stanie łaski uświęcającej ma bowiem w oczach
Bożych o wiele większą wartość niż modlitwa w stanie grzechu. To trzeba uświadamiać
zwłaszcza chorym słabo praktykującym, bo człowiek, który w życiu był blisko Boga, sam
zazwyczaj prosi o sakramenty.
A co zrobić, jeżeli chory jest niewierzący i nawet w obliczu śmierci nie chce słyszeć o spowiedzi
i nawróceniu? Przede wszystkim pozostaje gorliwa modlitwa. Możemy poprosić o Mszę św. w
intencji nawrócenia chorego, zostawić mu Cudowny Medalik. Możemy też prosić o modlitwę
znane nam osoby i błagać o Boże miłosierdzie dla odchodzącego z tego świata człowieka, bo w
tej chwili właśnie waży się jego wieczność: błogosławieństwo lub wieczne potępienie. Pomocna
może być także szczera rozmowa. Możemy naszemu choremu z całą miłością powiedzieć
otwarcie, że za kilka chwil stanie przed sprawiedliwym Bogiem. Chwila ta będzie rozstrzygająca
o całej jego wieczności. Czy zatem nie chce skorzystać z tej ostatniej szansy, jaką daje mu
Bóg? Nie do przecenienia jest tutaj rola księdza kapelana szpitalnego, który powinien błagać
Boga razem z rodziną takiego człowieka o jego szczere nawrócenie przed śmiercią. Zawsze
winniśmy być świadomi w takich sytuacjach, że szatan w tym momencie toczy ostatnią bitwę o
duszę ludzką, którą na tym świecie może już uważał za swoją. Warto wówczas uciekać się do
Najświętszej Maryi Panny, Pogromczyni mocy piekielnych, do św. Michała Archanioła, który
zawsze zwycięża smoka piekielnego, do Anioła Stróża chorego, a także do św. Józefa, patrona
dobrej śmierci.
W naszych czasach rozprzestrzenia się mnóstwo mitów, także dotyczących Pana Boga i wiary.
Jednym z nich, nadzwyczaj niebezpiecznym, jest mit o tak zwanym „miłosierdziu”, które nie
pozwala, by człowiek po śmierci trafił gdzie indziej niż do nieba. Dużą rolę w rozpowszechnianiu
tych fałszerstw odgrywają różne seriale, gdzie po śmierci (fikcyjnej, na ekranie) słyszy się, jak
zebrani na jakimś pogrzebowym przyjęciu krewni i znajomi, wyrażają swoją pewność, że zmarła
bohaterka „jest już w niebie”. To nic, że miała pięciu mężów i dziesięć rozwodów, że nie liczyła
się z żadnym Boskim przykazaniem. Po prostu usiłuje się ludziom wmówić, że po śmierci
istnieje tylko niebo, niezależnie od tego, czy człowiek za życia liczył się z Bogiem, czy nie. Jest
to jedno z najbardziej niebezpiecznych i szkodliwych kłamstw, jakie szatan z powodzeniem
rozsiewa we współczesnym świecie. Stąd właśnie niewiara w Bożą sprawiedliwość i zanik troski
2/3
Rodzina katolicka - Przygotowanie do śmierci
czwartek, 05 marca 2009 16:06
o zbawienie wieczne.
Nie dajmy się zwieść. Gdyby Panu Bogu było wszystko jedno jak człowiek żyje, nie zgodziłby
się, by Jego Syn tak strasznie cierpiał za grzechy. W mocy człowieka leży skorzystać z tej
Najdroższej Męki lub Nią wzgardzić i potępić się na wieki. Dlatego już od dziś błagajmy Boga o
dobrą śmierć dla nas i naszych bliskich, bo chwila rozstania z tym światem przesądza o naszym
zbawieniu lub potępieniu. Niech Bóg zmiłuje się nad nami.
Ks. Adam Martyna
Źródło: Przymierze z Maryją
Za: PiotrSkarga.pl
3/3