OS_1-2012 - Czasopismo Opuscula Sociologica
Transkrypt
OS_1-2012 - Czasopismo Opuscula Sociologica
1/2012 Sociologica (Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego Studia Sociologica) rada naukowa Adam Bartoszek (Uniwersytet Śląski), Ryszard Borowicz (UMK), Anna Buchner-Jeziorska (UŁ), Krzysztof Frysztacki (UJ), Piotr Gliński (IFiS PAN, UwB), Marian Golka (UAM), Grzegorz Kaczyński (University of Catania), Zofia Kawczyńska-Butrym (UMCS), Nina Kraśko (UW), Zbigniew Kurcz (Uniwersytet Wrocławski), Jacek Leoński (US), Irena Machaj (US) – przewodnicząca, Anna Matuchniak-Krasuska (UŁ), Ewa Narkiewicz-Niedbalec (UZ), Teresa Rzepa (SWPS), Andrzej Sadowski (UwB), Katarzyna Stokłosa (University of Southern Denmark), Renata Suchocka (UAM), Józef Styk (UMCS), Marek S. Szczepański (UŚ), Zdzisław Zagórski (UWr), František Zich (University of J. E. Purkyně in Ústí nad Labem) redaktor naczelny Leszek Gołdyka zastępca redaktora naczelnego Anna Królikowska redaktorzy tematyczni Beata Bugajska: pedagogika społeczna, polityka społeczna, praca socjalna, gerontologia społeczna Magdalena Fiternicka-Gorzko: socjologia kultury, antropologia kultury, badania jakościowe Marek Gorzko: teorie socjologii, metodologia socjologii, historia socjologii Eunice Hempolińska-Nowik: psychologia społeczna Maciej Kowalewski: socjologia zbiorowości terytorialnych, wsi, miasta, regionu, społeczności lokalnych, studia miejskie Regina Thurow: socjologia problemów społecznych, polityka społeczna, praca socjalna redaktor statystyczny Andrzej Dąbrowski (Uniwersytet Wrocławski) Lista recenzentów znajduje się na stronie internetowej czasopisma: www.us.szc.pl/sociologica adres redakcji Instytut Socjologii Uniwersytetu Szczecińskiego 71-004 Szczecin, ul. Krakowska 71-79, pok. 171 [email protected] Wersja papierowa jest wersją pierwotną. Elektroniczna wersja czasopisma jest dostępna na stronie: www.us.szc.pl/sociologica Streszczenia opublikowanych artykułów są dostępne online w międzynarodowej bazie danych The Central European Journal of Social Sciences and Humanities http://cejsh.icm.edu.pl redaktor językowy Elżbieta Blicharska korektor Jadwiga Hadryś skład komputerowy Wiesława Mazurkiewicz projekt graficzny Agata Kosmacz zdjęcie na okładce Anna Czyńska © Copyright by Uniwersytet Szczeciński, Szczecin 2012 ISSN 2299-9000 (zeszyty naukowe uniwersytetu szczecińskiego studia sociologica ISSN 1640-6818, ISSN 0867-5759) wydawnictwo naukowe uniwersytetu szczecińskiego Wydanie I. Ark. wyd. 9,5. Ark. druk. 7,9. Format B5. Nakład ...??? 1/2012 Sociologica Spis treści / Contents Anna Buchner-Jeziorska Społeczno-ekonomiczne uwarunkowania i skutki stosowania niestandardowych form zatrudnienia w Polsce / The socio-economic reasons and results of implementing non-standard employment forms / 5 Rafał Muster Elastyczne formy pracy w opiniach pracowników nieetatowych / Flexible forms of employment in the opinion of unpermanent employees / 17 Małgorzata Kunicka Władza, przymus i wolność w edukacji / Power, coercion and freedom in education / 31 Adam Kucharski, Maria Ligocka Maturzyści o motywach i źródłach poszukiwania informacji dotyczących studiów / High school graduates about motives and sources of information regarding higher education / 45 Anna Królikowska Estetyka współczesnych cmentarzy / Aesthetics of contemporary cemeteries / 59 Katarzyna Majtas Odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu jako enklawa kulturowo-przestrzenna / Early medieval re-creators as a cultural-spatial enclave at a festival / 73 Marek Butrym Dystans jako sankcja społeczna / Distance as a social sanction / 93 Teresa Rzepa, Ryszard Żaba, Oliwia Jakubowicz, Beata Szramka-Pawlak Świadomość stygmatu własnej choroby a wizerunek samego siebie / Self-image and consciousness of disease stigma / 105 Urszula Kozłowska Choroby weneryczne na Pomorzu Zachodnim w latach 1945–1948. Perspektywa historyczno-socjologiczna / Venereal diseases in West Pomerania in the years 1945–1948. Historical-sociological perspective / 117 opuscula sociologica nr 1 [1] 2012 ISSN 2299-9000 Anna Buchner-Jeziorska Uniwersytet Łódzki Społeczno-ekonomiczne uwarunkowania i skutki stosowania niestandardowych form zatrudnienia w Polsce streszczenie Stosowanie niestandardowych form zatrudnienia (NFZ) słowa kluczowe rynek pracy, może być analizowane z następujących punktów widzenia: – erozji (ograniczania) praw pracowniczych i dehumanizacji pracy, – szans i zagrożeń na rynku pracy, – korzyści i strat zarówno ze strony pracowników, jak i pracodawców, – motywacji pracy i efektywności funkcjonowania firm, – jakości pracy i życia (work-life balance). W przypadku Polski, stosowanie niestandardowych form zatrudnienia uważane jest za podstawowy czynnik zwiększający elastyczność rynku pracy. Z kolei wysoką elastyczność rynku pracy uważa się za jeden z głównych czynników wzrostu gos podarczego. Taki punkt widzenia prezentują przede wszystkim pracodawcy, liberalni ekonomiści i zdecydowana większość kolejnych rządów (od roku 1989). W rezultacie takiego podejścia polski rynek pracy (po 20 latach transformacji) należy do najbardziej elastycznych w Europie. niestandardowe formy zatrudnienia, humanizacja pracy Sytuacja na rynku pracy jako czynnik dehumanizacji pracy w Polsce Po roku 1989 rynek pracy w Polsce stał się rynkiem pracodawcy ze względu na strukturalne bezrobocie będące z jednej strony efektem spuścizny realnego socjalizmu (m.in. dominacja tradycyjnych przemysłów, nierozwinięty sektor usług, drobnotowarowe rolnictwo). Z drugiej zaś, rezultatem braku polityki gospodarczej (w tym przemysłowej) kolejnych rządów. Z kolei w warstwie ideologicznej praca jako wartość i czynnik samorealizacji człowieka w społeczeństwie socjalistycznym została zastąpiona hasłami o indywidualnej przedsiębiorczości, a przedsiębiorcy (pracodawcy) zostali uznani za kluczowych budowniczych (kreatorów) gospodarki rynkowej w Polsce (jakby zapomniano, że we współczesnej gospodarce rynkowej gros pracujących to pracownicy najemni). To wszystko sprawiło, że praca zarówno w wymiarze ekonomicznym, jak i ideologicznym straciła na znaczeniu (m.in. antidotum na brak pracy ma być założenie własnej firmy, a indywidualna przedsiębiorczość kluczem do sukcesu gospodarczego kraju). Sytuacja na rynku pracy oraz stosunek pracodawców do pracy i pracowników najemnych stały się więc głównymi czynnikami dehumanizacji pracy w Polsce (notabene problem ten nie jest ani przedmiotem dyskursu publicznego, ani analiz naukowych). Przegląd koncepcji i badań nad dehumanizacją pracy Psychologiczne i socjologiczne analizy uwarunkowań dehumanizacji pracy koncentrowały się na procesach organizacji pracy na poziomie firmy (przedsiębiorstwa). Z tego też względu działania humanizujące pracę odnosiły się do „doskonalenia” organizacji i miejsca pracy. Zdecydowana większość badań i działań dotyczyła, w związku z tym, prac fizycznych, które ze względu na swój charakter i warunki ich wykonywania były i są uznawane za „odhumanizowane”. Pierwsze badania nad zjawiskiem dehumanizacji miały jak najbardziej pragmatyczny charakter; dążąc do poprawy warunków pracy, zwiększano jej wydajność, a przez to zwiększano produkcję, zysk itp. Badania te zapoczątkował H.M. Vernon w zakładach włókienniczych w Filadelfii w 1920 roku. Mimo że badania E. Mayo pokazały, że wydajność pracy w większym stopniu zależy od elementów psychospołecznych niż warunków fizycznych, trwałość koncepcji F. Taylora w zakresie organizacji pracy w sferze rozwiązań praktycznych (popularnych w wielu krajach jeszcze w drugiej połowie XX wieku, zwłaszcza w krajach bloku sowieckiego, chociaż nie tylko), świadczy o technokratycznym podejściu do zjawiska humanizacji pracy. Paradoksalnie, chociaż standardowa organizacja prac produkcyjnych swoje apogeum upowszechnienia przeżyła w skali światowej w pierwszym ćwierćwieczu XX stulecia, to w krajach zachodnich tayloryzacja biur dokonuje się w latach 1960–1965 wraz z postępującą komputeryzacją! Z kolei w Polsce ten proces był przesunięty w czasie o 20–30 lat. Z tego też względu działania humanizujące w drugiej połowie XX wieku koncentrują się na pracach biurowych i polegają na optymalizacji miejsc i stanowisk pracy umysłowej. Zarówno w nurcie eksperymentalnym, jak i normatywnym badań nad humanizacją pracy, to zakład pracy jest przedmiotem działań humanizacyjnych. Wynika to z przyjęcia założenia, że przede wszystkim charakter i sposób organizacji pracy stanowią główne źródła dehumanizacji pracy. W latach siedemdziesiątych XX wieku, kiedy to skracanie tygodniowego czasu pracy spowodowało z jednej strony spadek wskaźników makroekonomicznych, z drugiej zaś wzrost bezrobocia, podjęto działania, które miały te negatywne procesy zahamować. Za remedium w rozwiązaniu tego problemu uznano wprowadzenie elastycznych form / anna buchner-jeziorska / społeczno-ekonomiczne uwarunkowania.... organizacji pracy, takich jak ruchomy czas pracy (flex-time), dzielenie pracy (work-sharing), praca w niepełnym wymiarze ( job-sharing), 3–4-dniowy tydzień pracy (compressed work-week). Z punktu widzenia pracodawców takie rozwiązania uznano za bardzo korzystne, ale niekoniecznie z punktu widzenia pracowników, którzy z jednej strony teoretycznie uzyskali możliwość elastycznej organizacji pracy, ale z drugiej stracili ekonomicznie (krótszy czas pracy oznacza najczęściej niższe wynagrodzenie). Niestandardowe formy zatrudnienia jako czynnik dehumanizacji pracy W tym kontekście pojawia się pytanie o wartość humanizującą takich rozwiązań organizacyjnych. O połowy lat siedemdziesiątych XX wieku, wraz ze skracaniem czasu trwania poszczególnych faz cykli koniunkturalnych (tj. okresów recesji i prosperity), presja pracodawców, którzy w okresach recesji umacniają swoją pozycję na rynku pracy, sprawiła, że obok elastycznych form organizacji pracy pojawiły się elastyczne formy zatrudnienia jako remedium na spadek zysku firm w okresach recesji. Z tych względów uprawniona wydaje się teza, że koszty wychodzenia z kryzysu (recesji) w większym stopniu ponoszą pracobiorcy niż firmy czy pracodawcy (zważywszy, że większość tzw. elastycznych rozwiązań kryzysowych staje się trwałym elementem rozwiązania na rynku pracy). Z tego też względu uprawniona wydaje się hipoteza, że w pierwszej dekadzie XXI wieku (zwłaszcza w Polsce) głównym czynnikiem dehumanizacji pracy staje się sytuacja na rynku pracy, na którym przewagę uzyskali (i ją realizują) pracodawcy, wprowadzając coraz powszechniej elastyczne (niestandardowe) formy zatrudnienia, powołując się na konieczność stosowania takich rozwiązań ze względu na dobro gospodarki, swoich firm i obronę zagrożonych miejsc pracy. Efekt pozytywny tych rozwiązań wydaje się co najmniej wątpliwy, zwłaszcza w odniesieniu do obrony miejsc pracy. Na ten aspekt już kilkanaście lat temu zwrócił uwagę R. Reich (sekretarz stanu ds. zatrudnienia w USA) w swoim wystąpieniu na Międzynarodowej Konferencji Pracy w Genewie (w czerwcu 1999 r.), mówiąc: „Pojęcie »elastyczności rynku pracy« jest bardzo pojemne i mało klarowne. Nie wiem co oznacza słowo »elastyczność« (flexibility). Rzadko w dyskusjach międzynarodowych sens pojęcia przechodzi tak bezpośrednio od niejasności do braku wszelkiej treści (...) niektórzy ludzie, gdy mówią o elastyczności rynku pracy, mówią o swobodzie pracodawców w zwalnianiu pracowników, o wolności w redukowaniu wynagrodzeń. Powiem Państwu coś: ten rodzaj swobody nie prowadzi do wyższego poziomu życia w żadnym z naszych krajów” (Kabaj 2008: 389). Ta konstatacja przedstawiciela ponoć najbardziej liberalnej gospodarki globalnego kapitalizmu wydaje się szczególnie aktualna w odniesieniu do sytuacji na polskim rynku pracy, na którym coraz powszechniej stosowane niestandardowe (elastyczne) formy zatrudnienia nie spowodowały znaczącego spadku bezrobocia, które wciąż jest jednym z najwyższych w UE. W Polsce wciąż jednak panuje przekonanie (artykułowane przez znaczną część ekonomistów i pracodawców), że elastyczny rynek pracy rozwiąże nie tylko problemy z bezrobociem, ale stanowi podstawowy czynnik wzrostu gospodarczego. Modele niestandardowych form zatrudnienia Niestandardowe formy zatrudnienia oznaczają wszelkie umowy o pracę i formy samozatrudnienia poza umowami na czas nieokreślony w pełnym wymiarze czasu pracy. Stosowanie niestandardowych form zatrudnienia jest cechą charakterystyczną współczesnej gospodarki. Stosowane są one we wszystkich krajach, ale cechuje je krajowa specyfika ze względu na przyjęte regulacje prawne i ich udział w zatrudnieniu ogółem. Według M. Kabaja można wyróżnić cztery modele non-standard employment: pro zatrudnieniowy, oparty na umowie społecznej, komplementarny i substytucyjny. 1. Model pełnozatrudnieniowy oparty jest na próbie stworzenia alternatywy w stosunku do dużego bezrobocia i wysokich kosztów zatrudnienia standardowego. Zakłada on, że pracodawcy zwiększą zatrudnienie, gdy koszty pracy będą niższe dzięki zwiększeniu umów czasowych oraz gdy będą mogli dzielić stanowiska pracy ( job-sharing), oferując więcej umów o pracę w niepełnym wymiarze czasu pracy (part-time). Model ten zakłada segmentację wewnętrznego rynku pracy: obok stałych pracowników powstaje duża grupa pracowników czasowych i wykonujących pracę w niepełnym wymiarze (part-time), niekiedy w formie niedobrowolnej (involuntary). Realizacja tego modelu prowadzi do powstania wielu nisko wynagradzanych i gorzej chronionych (w sensie ochrony i realizacji praw pracowniczych) miejsc pracy. Realizowana jest wówczas zasada „gorsza praca jest lepsza od bezrobocia”. Wydaje się, że ten model występuje w Holandii, gdzie w 2004 roku aż 35,0% zatrudnionych pracowało w niepełnym wymiarze czasu pracy (Kabaj 2008: 378). 2. Model oparty na umowie społecznej uwzględnia interesy pracowników i pracodawców, przybiera formę paktu na rzecz zatrudnienia. Określa także dopuszczalne granice stosowania niestandardowych form zatrudnienia. 3. Model komplementarny – stosowanie w nim form niestandardowych pełni rolę uzupełniającą w stosunku do zatrudnienia standardowego, są one formą elastycznego dostosowywania zatrudnienia do zmiennych potrzeb pracownika i pracodawców. Są to głównie prace sezonowe, prace wynikające z czasowego wzrostu popytu na określone dobra i usługi, prace w zastępstwie, umowy o dzieło z ekspertami. W modelu tym niestandardowe zatrudnienie powinno być „obiektywnie” uzasadnione charakterem pracy, która musi być wykonana w określonym czasie. Niestandardowe formy nie zastępują zatrudnienia na etacie lub (i) na czas nieokreślony. W UE (15 krajów) w roku 2004 na 169,3 mln pracujących tylko 22,8 mln (13,5%) miało umowy na czas określony. Podobnie, umowy w niepełnym wymiarze czasu pracy miało 29,3 mln (10,8%) (Kabaj 2008: 355–359). 4. Model substytucyjny zawiera elementy modelu komplementarnego, następuje tu jednak znaczne rozszerzenie zakresu niestandardowych form zatrudnienia poprzez zastępowanie umów na czas nieokreślony przez umowy na czas określony lub pełnych etatów pracą w niepełnym wymiarze czasu pracy (part-time). W modelu tym udział niestandardowych form zatrudnienia ogółem (total employment) zwiększa się poza uzasadnione zapotrzebowanie na siłę roboczą, popyt rynku czy potrzeby procesów technologicznych. Głównym powodem ich stosowania jest dążenie do obniżenia kosztów pracy. Niestandardowe formy zatrudnienia jako czynnik ograniczania (naruszania) praw pracowniczych w Polsce Model substytucyjny w klasycznej formie występuje w Polsce od 1992 roku. W latach 1992–2006 udział zatrudnionych na czas określony wzrósł z 2,9% do 27,9%. W roku 2009 nieco spadł i wynosił 27,1%, ale należał i tak do najwyższych w UE. Wyniki badań i analiz rynku pracy pokazują, że w Polsce od lat, w odniesieniu do niestandardowych form zatrudnienia, realizowany jest model substytucyjny. W roku 2001 na 11,4 mln pracowników najemnych aż 5,6 mln, czyli prawie połowa, pracowało w różnych formach niestandardowych form zatrudnienia. W latach 2004–2007 najszybciej rosła liczba pracowników tymczasowych (z 31 tys. do 350 tys., a ich udział wśród ogółu pracowników najemnych wzrósł z 0,22% do 3,0%). Zdecydowana większość / anna buchner-jeziorska / społeczno-ekonomiczne uwarunkowania.... pracowników tymczasowych to osoby wykonujące tak zwane prace proste o niskim i średnim poziomie wykształcenia (najczęściej robotnicy – 80% pracowników tymczasowych – zatrudniani najwyżej na 3 miesiące – 52,1%). Praktycznie niemające szans na stałe zatrudnienie (1,7% otrzymało stałą pracę). Znaczący udział w zatrudnieniu ogółem ma także tak zwane samozatrudnienie: samozatrudniający się stanowili w roku 2004 – 26,6% ogółu zatrudnionych i był to najwyższy wskaźnik w UE (15,6%) (Kabaj 2008: 367–371). Tabela 1 Umowy na czas określony i zatrudnienie w niepełnym wymiarze czasu pracy (w %) Lp. Kraje Umowy na czas określony (2009 r.) Zatrudnienie w niepełnym wymiarze czasu pracy (2004 r.) Najwyższe wskaźniki 1. 2. 3. 4. 5. Polska Hiszpania Portugalia Holandia 1. 2. 3. 4. Litwa Czechy Dania Irlandia 27,1 25,9 22,0 18,6 Holandia Wlk. Brytania Irlandia Belgia Polska Najniższe wskaźniki 3,0 8,7 9,7 9,2 Strefa euro 15,6 UE 27 13,8 Słowacja Czechy Węgry Hiszpania Unia Europejska Źródło: opracowanie własne na podstawie: rok 2004 – M. Kabaj (2008), Modele niestandardowych form zatrudnienia, w: Badania czynników warunkujących wykorzystanie niestandardowych form zatrudnienia w Polsce, red. Z. Dziubiński, M. Kowalewski, Warszawa, Wyższa Szkoła Zarządzania Personelem, s. 378; rok 2009 – Polska praca 2010, raport NSZZ Solidarność 2010, s. 378–379. Tabela 2 Niestandardowe formy zatrudnienia w polskich firmach (w %) Lp. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. Typ zatrudnienia Umowa na czas określony Umowa-zlecenie (umowa o dzieło) Niepełny etat Praca rozliczana w dłuższych okresach Ruchomy czas pracy Zadaniowy czas pracy Samozatrudnienie Telepraca, praca w domu Praca tymczasowa N = 4800 (2004 r.) N = 750 (2009 r.) 82,0 72,0 67,0 53,0 26,0 21,0 19,0 14,0 12,0 65,1 52,2 32,6 52,1 24,7 12,2 b.d. 16,2 19,0 Źródło: opracowanie własne na podstawie: rok 2004 – T. Borkowska-Kalwas (2008), Czynniki warunkujące wykorzystanie niestandardowych form zatrudnienia w Polsce. Analiza dotychczasowych raportów z badań, w: Badania czynników warunkujących wykorzystanie..., s. 202; rok 2009 – Flexicurity w Polsce: diagnoza i rekomendacje, raport końcowy z badań MPiPS, Warszawa 2010, s. 137–148. Jak wynika z badań prowadzonych wśród polskich pracodawców, stosują oni powszechnie niestandardowe formy zatrudnienia (tab. 2). Przytoczone powyżej dane, zarówno ze statystyki publicznej, jak badań prowadzonych wśród pracodawców, pokazują, że polski rynek pracy należy do najbardziej elastycznych w UE. Mimo tych obiektywnych faktów, polscy pracodawcy, korzystając z kryzysu gospodarczego końca pierwszej dekady XXI wieku, spowodowali dalszą liberalizację rynku pracy. 1.07.2009 r. Sejm, zgodnie z oczekiwaniami pracodawców, uchwalił tak zwany pakiet antykryzysowy, w tym Ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców. Zapisy ustawy dotyczą między innymi dalszego uelastyczniania przede wszystkim czasu pracy (w zamian m.in. za wynagrodzenia za czas przestojów i godziny nadliczbowe, okres ich rozliczania przedłużono do 12 miesięcy; przedłużono też okres umów zawieranych na czas określony z 12 do 24 miesięcy). Stosowanie niestandardowych form zatrudnienia jest też bardzo powszechne w odniesieniu do absolwentów (tab. 3). Tabela 3 Struktura zatrudnienia absolwentów i absolwentek według form umowy o pracę w dużych i bardzo dużych firmach Absolwenci Lp. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. Formy umów Umowa na czas nieokreślony Umowa na czas określony Umowa na okres próbny Umowa-zlecenia Umowa o dzieło Praktyka zawodowa Staż absolwencki Ogółem w firmach 50–249 pracowników Absolwentki w firmach 250+ pracowników w firmach 50–249 pracowników 21,4 35,7 10,7 17,9 10,7 3,6 – 16,2 37,1 11,2 16,2 – 11,2 8,1 30,8 30,8 15,4 15,4 7,6 – – 100,0 100,0 100,0 Źródło: T. Borkowska-Kalwas (2008), Czynniki warunkujące wykorzystanie..., s. 517. Absolwenci jeszcze częściej niż pozostałe kategorie pracowników zatrudnieni są w ramach właśnie niestandardowych form. Autorzy „Raportu o pracy absolwentów” nazywają to nawet „dyskryminacją pośrednią” (Borkowska-Kalwas 2008: 517). Pomijając różne niedogodności, z jakimi się to wiąże dla młodych ludzi (m.in. brak możliwości otrzymania kredytu czy ograniczenia niektórych praw pracowniczych), wydaje się, że takie działania niewiele mają wspólnego z „inwestycją w kapitał ludzki” szeroko rozumianą, w tym także kształtowania właściwego stosunku do pracy (m.in. zainteresowanie, zaangażowanie) w momencie wejścia na rynek pracy. Oznacza to nie tylko niewykorzystywanie, ale wręcz marnotrawstwo potencjału zasobów ludzkich w okresie najwyższej „produktywności”. Powszechne stosowanie w Polsce niestandardowych form zatrudnienia ani nie zmniejsza poziomu bezrobocia, które od kilku lat oscyluje na poziomie około 10%, ani nie zwiększa poziomu aktywności zawodowej Polaków, która należy do najniższych w UE (56,2% – III kwartał 2010 r.). Powszechne stosowanie niestandardowych form zatrudnienia w połączeniu z niskimi płacami sprawia, że udział „biednych”, nawet wśród zatrudnionych na pełny etat, należy do jednych z najwyższych w UE (tab. 4). 10 / anna buchner-jeziorska / społeczno-ekonomiczne uwarunkowania.... Tabela 4 Minimalne wynagrodzenie (II półrocze 2009 r.) i „ubóstwo w pracy” (pełny etat – 2008 r.) Lp. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. Kraje Wynagrodzenie (w euro) Ubóstwo w pracy (w %) 250 142 255 232 1399 1338 728 11,0 14,0 5,0 8,0 4,0 6,0 10,0 Polska Rumunia Węgry Litwa Holandia Francja Hiszpania Źródło: opracowanie własne na podstawie: Polska Praca 2010..., s. 22. Przy niskim poziomie wynagrodzenia minimalnego stosowanie niestandardowych form zatrudnienia, zwłaszcza w przypadku part-time czy pracy tymczasowej, powoduje nie tylko niski poziom płac w całej gospodarce (ograniczanie popytu), ale również ograniczenie niektórych praw pracowników (m.in. prawo do zasiłku dla bezrobotnych, prawa do urlopu, prawa do emerytury czy zasiłków chorobowych). Wiele niestandardowych form zatrudnienia nie pozwala również na wzięcie kredytu w banku (umowa na czas określony, praca tymczasowa, umowa o dzieło/umowa-zlecenie). W rezultacie prowadzi to do braku poczucia bezpieczeństwa socjalnego i braku stabilizacji zawodowej znaczącej części pracujących Polaków. Z tego też względu preferencje pracodawców i pracowników w odniesieniu do stosowania różnych form non-standard employment są rozbieżne, przy czym, jak się okazuje, pracodawcy mają tego świadomość, ale i tak stosują takie formy zatrudnienia, jakie są dla nich korzystne (tab. 5). Tabela 5 Preferencje pracodawców i pracowników dotyczące poszczególnych NFZ (wg opinii pracodawców) Formy zatrudnienia Procent pracodawców stosujących daną formę Preferencje pracodawców – ranga Preferencje pracowników – ranga Procent odpowiedzi pracownicy nie chcą tak pracować Umowa na czas określony 82 I V 25 Umowa-zlecenie (umowa o dzieło) 72 II VIII 43 Niepełny etat 67 III VI 29 Praca rozliczana w dłuższych okresach 53 IV VII 41 Ruchomy czas pracy 26 V II 16 Zadaniowy czas pracy 21 VI III 18 Samozatrudnienie 19 VII IX 46 Telepraca, praca w domu 14 VIII I 10 Leasing 12 IX IV 20 Źródło: opracowanie własne na podstawie: T. Borkowska-Kalwas (2008), Czynniki warunkujące wykorzystanie..., s. 202. Według badanych pracodawców (4800 osób) najczęściej stosują oni umowy na czas określony (82%), umowy cywilnoprawne (72%) oraz zatrudnienie w niepełnym wymiarze 11 godzin (67%). Z kolei pracownicy (zdaniem pracodawców) częściej wybierają „samozatrudnienie” (46%) niż „umowę na czas określony” (25%), od której ponoć wolą „umowy cywilnoprawne” (43%). Z kolei sami pracobiorcy (próba 4610 osób) częściej dostrzegali wady niż zalety niestandardowych form zatrudnienia (tab. 6). Tabela 6 Ocena wad i zalet NFZ Formy zatrudnienia Wady Umowa na czas określony Zalety brak poczucia bezpieczeństwa N = 764 Niepełny etat można zdobyć doświadczenie 58% niskie zarobki N = 627 Ruchome godziny pracy 48% godzenie pracy z życiem osobistym 73% praca dla zdyscyplinowanych N = 377 60% godzenie pracy z życiem osobistym 39% Przez agencję pracy tymczasowej brak poczucia bezpieczeństwa N = 429 mniejsze możliwości rozwoju 69% szansa na pracę, gdybym był bezrobotny 36% 53% 41% brak stałych dochodów 40% brak świadczeń pracowniczych Umowa-zlecenie N = 576 Zadaniowy czas pracy możliwość dorobienia 22% tylko dla zdyscyplinowanych N = 379 46% godzenie pracy z życiem osobistym 49% 60% Źródło: opracowanie własne na podstawie: A. Mazur (2008), Wykorzystywanie niestandardowych form zatrudnienia w opinii pracowników, w: Badania czynników warunkujących wykorzystanie..., s. 107–130. Jak wynika z badań, pracobiorcy w niestandardowych formach dostrzegają te wady, które bezpośrednio wiążą się z pracą i brakiem poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego (niepewność zatrudnienia, niskie zarobki, brak świadczeń pracowniczych). Z kolei zalet dopatrują się w „możliwości lepszego łączenia pracy z życiem osobistym”. Ogólnie, polscy pracobiorcy wyrażają obawy związane z elastycznymi formami pracy i zatrudnienia (tab. 7). Ponadto zdecydowana większość badanych wolałaby „słabo płatną pracę przy umowie na czas nieokreślony” (70%) niż „dobrze płatną na umowę zlecenie” (27%). Generalnie, omawiane „badania wykazały, że niestandardowe formy zatrudnienia są kojarzone z możliwością wykorzystania ich na niekorzyść pracowników. Co trzeci badany spotkał się w rzeczywistości z nieprawidłowymi praktykami w tym względzie” (Skrzek-Lubańska 2008: 103). W rezultacie zdecydowana większość Polaków (71%) uważa, że w aktualnej sytuacji na rynku pracy pracodawcy posiadają większe prawa niż pracownicy (badania na próbie reprezentatywnej dorosłych Polaków) (Skrzek-Lubańska 2008: 87). To wszystko sprawia, że dla Polaków, w przeciwieństwie do pracobiorców w innych krajach, praca w różnych formach niestandardowych form zatrudnienia jest „wymuszana” sytuacją na rynku pracy i siłą przetargową (w negocjacjach z rządem – vide Ustawa z 1 lipca 2009 r.) pracodawców niż kwestią dobrowolnego wyboru (tab. 8). 12 / anna buchner-jeziorska / społeczno-ekonomiczne uwarunkowania.... Tabela 7 Postawy związane z pracą – odpowiedzi „tak” (w %) Praca w stałych godzinach pozwala lepiej pogodzić pracę i życie rodzinne niż elastyczne godziny pracy 81 Pracownicy niechętnie podejmują nietypową pracę, gdyż boją się wykorzystywania przez pracodawcę 70 Nietypowe formy pracy nadają się dla ludzi przedsiębiorczych/przebojowych 67 Nietypowe formy pracy nadaje się jedynie jako praca przejściowa, nie na dłużej 65 Nietypowe formy pracy nadają się dla ludzi, którzy nie mają rodziny 62 Pracownicy o wysokich kwalifikacjach często preferują nietypowe formy pracy 61 Nietypowe formy pracy nadają się tylko jako dodatkowe źródło zarobku 55 Nietypowe formy pracy kojarzą się z szarą strefą 53 Pracownicy mają zbyt często postawę roszczeniową wobec pracodawców 53 Nietypowe formy pracy kojarzą się raczej z gorszą, mniej szanowaną pracą 49 Źródło: opracowanie własne na podstawie: M. Skrzek-Lubańska (2008), Praca jako wartość w życiu Polaków, w: Badania czynników warunkujących wykorzystanie..., s. 90. Tabela 8 Przyczyny podejmowania zatrudnienia w niepełnym wymiarze czasu pracy w UE, w Hiszpanii i w Polsce (2002 r.) (w %) Przyczyny Razem Kobiety Mężczyźni UE S PL UE S PL UE S 1. Nie znalazłem/am pracy na pełny etat 14,1 19,1 29,0 12,8 18,8 29,5 19,0 20,1 2. Nie chcę pracować na cały etat 31,9 8,3 31,5 32,2 9,5 33,1 31,0 3,6 3. Uczę się lub kształcę zawodowo 10,9 6,6 10,6 7,6 4,6 7,7 23,6 14,6 2,8 4. Jestem chory/a, niepełnosprawny/a 3,1 1,0 14,0 2,4 0,5 11,4 5,9 5. Troszczę się o osoby wymagające opieki 25,8 10,3 5,8 31,5 12,9 9,7 4,2 - 6. Inne 14,2 54,7 9,1 53,7 8,6 16,3 58,9 Ogółem 100,0 100,0 100,0 100,0 100,0 100,0 100,0 100,0 Źródło: opracowanie własne na podstawie: M. Kabaj (2008), Modele niestandardowych..., s. 379. Polacy znacznie częściej niż Hiszpanie, których aż 35,0% pracowało w niepełnym wymiarze czasu pracy, „zmuszani” są obiektywną sytuacją na rynku pracy (29,0% Polaków i 19,1% Hiszpanów) niż jest to ich świadomy wybór. Wszystkie powyżej omawiane wyniki badań i analiz wskazują, że w Polsce mamy do czynienia z bardzo wysoką elastycznością rynku pracy, przy stosunkowo niskich wynagrodzeniach. Ponadto znaczna część Polaków, zwłaszcza pracowników najemnych, negatywnie ocenia większość stosowanych niestandardowych form zatrudnienia. Ocena sytuacji pracy W tym kontekście pojawia się pytanie, na ile obiektywna sytuacja na rynku pracy znajduje swoje odbicie w świadomości pracujących Polaków. Z badań socjologicznych i sondaży rysuje się dość niejednoznaczny obraz ich stanu świadomości w odniesieniu do tej kwestii. Z badań Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa i Zdrowia w Pracy wynika, że stosowanie niestandardowych form zatrudnienia sprzyja wzrostowi stresu w pracy. Problem ten dotyczy w większym stopniu pracowników krajów nowo przyjętych (1/3 ma ten problem) 13 niż starych krajów UE. W Polsce odsetek zestresowanych z tego powodu jest najwyższy i wynosi 36%. Ponadto z ustaleń Agencji wynika, że to właśnie stres jest przyczyną 60% wypadków przy pracy w Polsce (Stres pracowników 2009). Z kolei z badań Instytutu Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy wynika, że co czwarty z badanych (10 tys. pracowników) „czuł się wypalony zawodowo” (Wypalenie zawodowe 2009). To wszystko sprawia, że tylko co dziesiąty Polak wierzy w swoją wartość zawodową (a co piąty mieszkaniec krajów starej UE). Statystyczny polski pracownik jest niepewny swoich umiejętności i wystraszony perspektywą utraty pracy, a jednocześnie biernie oczekuje na najgorsze (Nastroje polskich pracowników 2009). Z kolei z badań CBOS (lata 1994–2009) wynika, że zdecydowana większość pracujących Polaków (posiadających pracę zarobkową lub zajęcie przynoszące stały dochód) deklaruje zadowolenie z pracy, a liczba zadowolonych w ciągu ostatnich kilkunastu lat nawet wzrosła z 61% w roku 1994 do 78% w roku 2008 (CBOS 2009). Wydaje się, że tak duży odsetek zadowolonych z pracy może wynikać z realnej oceny sytuacji na rynku pracy (w tym wysokiej stopy bezrobocia). W związku z tym, fakt posiadania w danym momencie pracy jest wystarczającym powodem do zadowolenia. Dowodem na potwierdzenie tej tezy może być fakt, że w ciągu ostatnich pięciu lat wśród badanych w 2009 roku, 35% zmieniło pracę co najmniej dwukrotnie. Wzrosła też liczba osób zmieniających pracę – w roku 1998 było takich osób 22% (CBOS 2009). W tym kontekście wydaje się, że wyniki innych badań dotyczących oceny konkretnych elementów sytuacji (np. form organizacji czasu pracy, form zatrudnienia) czy poczucia bezpieczeństwa pracy, poziomu stresu oraz wypalenia zawodowego, w sposób bardziej wiarygodny opisują sytuację na rynku pracy pracujących Polaków niż deklarowany poziom zadowolenia. Obraz rynku pracy, jaki rysuje się na podstawie badań omówionych w niniejszym opracowaniu, z jednej strony wskazuje na dominującą rolę pracodawcy na rynku pracy, z drugiej zaś, na niski poziom poczucia bezpieczeństwa pracowników ze względu na coraz powszechniejsze stosowanie elastycznych form organizacji pracy i niestandardowych form zatrudnienia. Pojawia się więc pytanie, czy zestresowany Polak, zatrudniony najczęściej w niestandardowych formach zatrudnienia, może być wydajnym i zaangażowanym pracownikiem. Ten problem wydaje się być jednak poza sferą dyskursu publicznego i działań pracodawców „humanizujących” organizację pracy i miejsca pracy w swoich firmach (temat skądinąd na inne opowiadanie – na ile organizacja czasu pracy i miejsca pracy ma owe walory „humanizujące”). W dyskursie publicznym (politycy, ekonomiści, pracodawcy, publicyści) dominuje koncepcja substytucyjnego rynku pracy jako remedium na problemy polskiej gospodarki. Z kolei, jak wynika z omówionych powyżej „Badań czynników warunkujących wykorzystywanie niestandardowych form zatrudnienia w Polsce”, to właśnie nadmierna (również w kategoriach obiektywnych – w porównaniu z innymi krajami) elastyczność rynku pracy jest głównym powodem dyskomfortu pracowników najemnych w Polsce. Z tego też względu, uprawniona wydaje się teza, że głównym czynnikiem dehumanizacji pracy w Polsce jest sytuacja na rynku pracy, która jest pochodną obiektywnych czynników ekonomicznych (jak m.in. poziom rozwoju polskiej gospodarki, cykle koniunkturalne globalnej gospodarki), ale także efektem lansowania i wdrażania liberalnych rozwiązań w gospodarce, w tym na rynku pracy. Ponadto przyjęcie określonych rozwiązań w sferze gospodarki sprawiło, że w Polsce szara strefa zależy do najbardziej rozwiniętych w UE. Jeżeli chodzi o zatrudnienie, to 14 / anna buchner-jeziorska / społeczno-ekonomiczne uwarunkowania.... według szacunków, co dziesiąty Polak pracuje w szarej strefie oraz powstaje w niej 14% PKB (niektórzy, jak np. F. Schneicher z Uniwersytetu w Linzu – ekspert szarej strefy, szacuje jej udział w polskim PKB do 30%) (PAP, 2008). To oznacza, że znaczna część obywateli pracuje i uzyskuje dochody poza oficjalnym obiegiem, pewna grupa pracujących nie ma stałego zatrudnienia i dochodów oraz żadnych praw i świadczeń pracowniczych. Jeżeli do tego dodać przedstawiane często w mediach patologie rynku pracy, takie jak „praca na próbę”, nieterminowe wypłacanie świadczeń, znikanie właścicieli firm, praca wiele miesięcy bez wynagrodzenia, obozy pracy dla obcokrajowców, itp.; to polski rynek pracy, z punktu widzenia pracobiorcy i poszanowania jego praw pozostawia wiele do życzenia. Z tego względu można uznać, że polski rynek pracy w wysokim stopniu jest „odhumanizowany” i nie zrekompensują tego działania humanizujące na poziomie firmy czy stanowiska pracy. literatura Borkowska-Kalwas T. 2008, Czynniki warunkujące wykorzystanie niestandardowych form zatrudnienia w Polsce. Analiza dotychczasowych raportów z badań, w: Badania czynników warunkujących wykorzystanie niestandardowych form zatrudnienia w Polsce, red. Z. Dziubiński, M. Kowalewski, Wyższa Szkoła Zarządzania Personelem, Warszawa. CBOS 2009, Zadowolenie z pracy i mobilność zawodowa, Warszawa, listopad. Flexicurity w Polsce: Diagnoza i rekomendacje, raport końcowy z badań MPiSS 2010, Warszawa. Wypalenie zawodowe 2009, http://hrstandard.pl/2009/12/08/plaga-wypalenia-zawowodegowśród-polskich-pracownikow Kabaj M. 2008, Modele niestandardowych form zatrudnienia, w: Badania czynników warunkujących wykorzystanie niestandardowych form zatrudnienia w Polsce, red. Z. Dziubiński, M. Kowalewski, Wyższa Szkoła Zarządzania Personelem, Warszawa. Mazur A. 2008, Wykorzystywanie niestandardowych form zatrudnienia w opinii pracowników, w: Badania czynników warunkujących wykorzystanie niestandardowych form zatrudnienia w Polsce, red. Z. Dziubiński, M. Kowalewski, Wyższa Szkoła Zarządzania Personelem, Warszawa. Nastroje polskich pracowników 2009, http://hrstandard.pl/2009/09/03/nastroje-polskich-pracownikow. PAP 2008, konferencja prasowa UPiSP, Money.pl20.08.2007/http://praca money.pl. Polska Praca 2010, „NSZZ Solidarność”. Skrzek-Lubańska M. 2008, Praca jako wartość w życiu Polaków, w: Badania czynników warunkujących wykorzystanie niestandardowych form zatrudnienia w Polsce, red. Z. Dziubiński, M. Kowalewski, Wyższa Szkoła Zarządzania Personelem, Warszawa. Stres pracowników 2009, http://hrstandard.pl/2009/09/15-nowe-formy-zatrudnienia-podnosząstres-pracownikow. 15 the socio - economic reasons and results of implementing non - standard employment forms keywords labour market, non-standard employment, humanisation of work Non-standard employment (NSE) can be analysed from various perspectives, such as: – erosion (limitation) of workers’ rights and de-humanization of work, – employees’ and employers’ profits and losses, – chances and threats to the labour market, – workers’ motivations, labour productivity and companies’ performance, – quality of life and work-life balance. It is believed in Poland that non-standard employment is the primary means of making the country’s labour market more flexible. Further, high flexibility of the market is considered one of the main levers for economic growth. This point of view is mostly presented by employers, liberal economists and a straight majority of successive governments that governed the country after 1989. After 20 years of transformation, these attitudes have made the Polish labour market one of the most flexible labour markets in Europe. summary 16 / anna buchner-jeziorska / społeczno-ekonomiczne uwarunkowania.... opuscula sociologica nr 1 [1] 2012 ISSN 2299-9000 Rafał Muster Uniwersytet Śląski Elastyczne formy pracy w opiniach pracowników nieetatowych streszczenie Artykuł poruszający kwestie związane z zaletami i wa- słowa kluczowe rynek pracy, dami elastycznych form zatrudnienia składa się z dwóch zasadniczych części: teoretycznej i empirycznej. W części teoretycznej opisano procesy uelastyczniania rynku pracy zachodzące w ostatnich latach. Zwrócono także uwagę na problem marginalizacji na rynku pracy osób pracujących na podstawie elastycznych formuł zatrudnienia. Natomiast w części empirycznej przedstawiono cząstkowe wyniki badań fokusowych przeprowadzonych wśród osób świadczących pracę na zasadach pracy tymczasowej, telepracy oraz umów cywilnoprawnych. W części empirycznej zaprezentowano opinie respondentów dotyczące zalet i wad elastycznych form zatrudnienia. elastyczne formy pracy, elastyczność rynku pracy, praca tymczasowa, telepraca, badania fokusowe Procesy uelastyczniania rynku pracy W socjalistycznej Polsce, jak w innych ustrojowo podobnych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, istniały stabilne możliwości zatrudnienia. Udział zatrudnionych osób w wieku produkcyjnym kształtował się na wysokim poziomie. W dodatku, co podkreśla Jane Hardy, najczęściej było to zatrudnienie pełnoetatowe (Hardy 2010: 180). 17 Trwały stosunek pracy ponadto był powiązany z możliwością korzystania z dużego wsparcia socjalnego oferowanego przez pracodawców w postaci różnych przywilejów branżowych czy dofinansowania wypoczynku. Gospodarka centralnie zarządzana charakteryzowała się występowaniem trwałej nierównowagi na wszystkich rynkach, także na rynku pracy. Propagandowe hasła socjalizmu podkreślały pełne zatrudnienie oraz to, że praca jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela. Realizacja tych haseł utrwalała ekspansywny rozwój gospodarki, doprowadziła do powszechnego marnotrawstwa siły roboczej (por. Dolny i in. 1990: 20–23). Trwałym elementem gospodarki planowanej centralnie było istnienie nieproduktywnego zatrudnienia, a tym samym bezrobocia ukrytego (Ptaszyńska 2006: 90). Możliwość uzyskania stałej pracy była powszechna, jednak często w przedsiębiorstwach dochodziło do przerostu zatrudnienia i brakowało efektywnego wykorzystania zasobów ludzkich. Otwarcie na gospodarkę światową, odejście od centralnego planowania, pojawienie się wolnorynkowej konkurencji skutkowało redukcją zatrudnienia, a także licznymi bankructwami krajowych przedsiębiorstw. Doprowadziło to do pojawienia się jawnego bezrobocia, do szybkiego przyrostu osób bez pracy w pierwszych latach transformacji (por. Ptaszyńska 2006: 180). Jednym z psychologicznych skutków bezrobocia było zmniejszenie się poczucia stabilności zatrudnienia – także w świadomości osób, których bezpośrednio nie dotknęły zwolnienia. Tendencję spadku poczucia pewności zatrudnienia wzmacniały procesy prywatyzacji. Badania socjologiczne dowodzą, że jedną z przyczyn niechęci do prywatyzacji była właśnie obawa pogorszenia socjalnych warunków pracy (Gardawski, Gilejko 1997: 16), a co za tym idzie – zmniejszenie poziomu dochodów. Doświadczenie Polski w tym zakresie było typowe dla restrukturyzujących się rynków pracy w regionie Europy Środkowo-Wschodniej (Rainnie i in. 2002; patrz też Hardy 2010: 181). Jednym ze skutków zmian na liberalnym rynku pracy jest odchodzenie od umów o pracę zawieranych na czas nieokreślony i zastępowanie ich elastycznymi formami pracy, w tym także promowanie idei samozatrudnienia. Uelastycznienie zatrudnienia, co podkreśla się w literaturze przedmiotu (por. Spytek-Bandurska, Szylko-Skoczny 2008: 12), ma wiele zalet (np. wzrost liczby ofert pracy, większa mobilność siły roboczej), ale także wad. Do podstawowych wad uelastyczniania form wykonywania pracy należy zaliczyć brak stabilności i ciągłości w zatrudnieniu oraz obniżenie bezpieczeństwa socjalnego pracowników (por. Róg-Ilnicka 2009). Dane Eurostatu (http://epp.eurostat.ec.europa.eu) wskazują, że wśród 27 krajów Unii Europejskiej, to właśnie w Polsce największy odsetek aktywnych zawodowo (ok. 27% – dane za 2010 r.) świadczy pracę na zasadzie umów czasowych. Jedną z determinant wzrostu liczby pracowników zatrudnionych w ramach form elastycznych jest prowadzenie działalności gospodarczej przez przedsiębiorców w szybko zmieniającym się otoczeniu. Firmy takim pracownikom nie tylko mniej płacą, lecz przede wszystkim szybko mogą reagować na zmiany popytu rynkowego na oferowane produkty i usługi. Elastyczne formy zatrudnienia (czasem określane mianem niestandardowych) do polskiej literatury zostały zapożyczone z literatury anglosaskiej: alternative work arrangements, market-mediated arrangements, flexible staffing arrangements, atypical employment oraz disposable, contingent i vulnerable work (Kallenberg 2000: 341; patrz też Domański 2007: 84). W ten sposób określa się inne, niż pełnoetatowe, zawierane na czas nieokreślony formuły zatrudnienia pracowników w ramach umów o pracę. Z kolei K.W. Frieske zwraca uwagę, że Ralph Dahrendorf, pisząc o marginalizujących konsekwencjach zmian na rynku pracy, miał na uwadze nie tyle samą pracę, ile mniej 18 / rafał muster / elastyczne formy pracy... czy bardziej stabilne i przynoszące społecznie akceptowane zatrudnienie – więc przede wszystkim właśnie zakorzenienie ludzi w ładzie pracy. Tymczasem ten ład pracy jest systematycznie demontowany, bo został uznany za nieelastyczny i niekompatybilny z nowym, wyłaniającym się z oparów globalizacji ładem gospodarczym (Frieske 2008: 33). Wpływa to na zmniejszenie stopnia identyfikacji pracownika z zakładem pracy. Niewątpliwie jedną z ważniejszych obserwowanych zmian, w ostatnich latach na rynku pracy, jest malejąca pewność zatrudnienia (Domański 2007: 85). W przeszłości płynne formy zatrudnienia były przejściowe na rynku pracy i postrzegano je jako zajęcie dla ludzi obrzeża systemu gospodarczego (Kozek 2001: 55). Tym samym z atypowych form pracy korzystali z początku przede wszystkim pracownicy o stosunkowo niskich kwalifikacjach, bezrobotni czy emigranci. Jednak z upływem czasu zaczęło się to zmieniać i w ramach niestandardowych form prawnych pracę coraz częściej zaczęły podejmować także osoby wysoko kwalifikowane. Francuski ekonomista Jules Gazon co prawda uważa, że elastyczność, jaką stwarza przedsiębiorstwom możliwość odwołania się do zatrudnienia czasowego i tymczasowego, może ułatwić pracownikom wejście na rynek pracy, stanowiąc często fazę przejścia do zatrudnienia stałego. Może ona jednak prowadzić, co podkreśla „europejska grupa specjalna ds. bezrobocia”, do powstania rynku pracy o dwóch prędkościach, na którym „wtajemniczeni”, pozostający często pod ochroną związków zawodowych, korzystają z wysokiego stopnia ochrony i możliwości kariery, podczas gdy „niewtajemniczeni” są zatrudniani na podstawie umów niepewnych (Gazon 2008: 68). Przy czym J. Gazon w swoich rozważaniach poszukuje modelu elastycznego rynku pracy („giętkość między przedsiębiorstwami i w przedsiębiorstwach”), przy równoczesnym zagwarantowaniu względnie stabilnego miejsca pracy (na podstawie umowy o pracę) dla każdego pracownika (Gazon 2008: 68). Elastyczne formy zatrudnienia na coraz szerszą skalę zaczęły obowiązywać od lat sześćdziesiątych XX wieku – początkowo w Stanach Zjednoczonych, później na innych kapitalistycznych rynkach pracy. Niewątpliwie obecnie alternatywne formy pracy mają charakter globalny, to znaczy są nie tylko rezultatem procesów globalizacji, ale również zataczają coraz szerszy krąg i zaczynają obejmować coraz więcej ludzi na świecie (Geisler 2006: 134). Jednym z zasadniczych powodów wprowadzenia ponadstandardowych form świadczenia pracy miało być obniżanie kosztów siły roboczej ponoszonych przez przedsiębiorców. Formy te masowo zaczęły być wprowadzane w przedsiębiorstwach jako środek walki z powtarzającymi się okresami recesji (Gazon 2008: 84). W literaturze przedmiotu wskazuje się na kryzys paliwowy z 1973 roku, jako na początek cyklicznie pojawiających w odstępach kilku bądź kilkunastu lat załamań koniunkturalnych po drugiej wojnie światowej (Gazon 2008: 99–100). Świadomość występowania regularnie pojawiających się okresów dekoniunktury sprzyja rozwojowi elastyczności rynku pracy, a co za tym idzie – rozwojowi różnych atypowych form wykonywania pracy, które coraz częściej są oferowane pracownikom zamiast tradycyjnych umów o pracę. Tym samym na rynku rośnie elastyczność zatrudnienia, rozumiana przez E. Kwiatkowskiego jako zdolność przystosowania liczby zatrudnionych w przedsiębiorstwach do zmieniających się warunków ekonomicznych, dotyczących w szczególności produkcji, płac realnych, wydajności pracy, rentowności produkcji (Kwiatkowski 2007: 286). Tym samym można stwierdzić, że im mniejszy stopień ochrony trwałości form prawnych, w ramach których kadra przedsiębiorstw świadczy pracę, tym większy poziom elastyczności rynku. Z kolei – co akcentuje E. Kwiatkowski – wzrost stopnia ochrony stosunku pracy prowadzi do niższej elastyczności zatrudnienia (Kwiatkowski 2007: 287). Pracodawcom w takich warunkach trudniej będzie znaleźć pracowników, którzy 19 zaakceptują wykonywanie pracy przez dłuższy czas na zasadach form elastycznych, innych niż umowa o pracę na czas nieokreślony. Nie oznacza to, że w ogóle nie będzie chętnych do pracy w ramach form atypowych, na tego typu rozwiązanie prawne na pewno zgodzą się uczniowie czy studenci. Pracownicy zatrudnieni w ramach coraz bardziej powszechnych, szczególnie na polskim rynku, elastycznych form zatrudnienia niewątpliwie w większym stopniu narażeni są na skutki kryzysu gospodarczego aniżeli etatowa kadra przedsiębiorstw. W przypadku zmniejszania się popytu na określone towary i usługi, pracodawcy w pierwszej kolejności będą redukować zatrudnienie pracowników, którzy nie mają umowy o pracę na czas nieokreślony. Osobom pracującym w ramach elastycznych form podczas kryzysu gospodarczego implikującego zmniejszenie popytu na oferowane produkty najczęściej nie odnawia się zawartych z nimi umów. Ponadto o wiele łatwiej zwolnić osobę pracującą na podstawie umowy o pracę na czas określony, której zgodnie z kodeksem pracy przysługuje jedynie dwutygodniowy okres wypowiedzenia, bądź w ogóle nie przedłużać jej tej umowy, niż zwolnić pracownika etatowego, z czym wiąże się nie tylko dłuższy okres wypowiedzenia umowy o pracę (nawet do trzech miesięcy), ale często także konieczność wypłaty odpowiedniej odprawy. Przedsiębiorcy podczas cyklicznie pojawiającego się spowolnienia koniunkturalnego także redukują liczbę pracowników tymczasowych przyjętych na zasadzie wypożyczenia za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej. W Polsce zasady leasingu pracowników reguluje odpowiednia ustawa (DzU nr 166, poz. 1608 z późn. zm.). Pracownicy, dla których umowy atypowe są jedynym źródłem dochodów, nie tylko uzyskują niższą pensję w porównaniu do pracowników etatowych o zbliżonym zakresie obowiązków. Pracownicy ci, co już podkreślono wcześniej, najczęściej w pierwszej kolejności tracą źródło utrzymania i tym samym stają się bezrobotni w przypadku wystąpienia dekoniunktury rynkowej na oferowane produkty. Zatem, za K.W. Frieske, można stwierdzić, że nowymi ofiarami procesów społecznej marginalizacji okazują się nie ci, którzy pracy nie mają, lecz ci, którzy wykonują ją w rozmaitych niepełnych formach. Na nich więc powinna się koncentrować uwaga tych, którzy obmyślają mniej czy bardziej skuteczne programy społecznej reintegracji, a także tych, którzy podejmują decyzje o ich finansowaniu (Frieske 2008: 40). Szczególnie duże problemy w uzyskaniu względnej stabilizacji zatrudnienia dotyczą absolwentów, na co składa się kilka zasadniczych przyczyn, związanych z pogłębiającymi się problemami w uzyskaniu stałego zatrudnienia etatowego. M. Dobrowolska zwraca uwagę, że na współczesnym rynku pracy coraz mniej ofert dotyczy tradycyjnych form zatrudnienia (por. Dobrowolska 2010: 124). Należy także zwrócić uwagę na kwestie stosunkowo niskiej gratyfikacji finansowej, którą otrzymują osoby bez doświadczenia zawodowego. W praktyce często u młodych osób jedną z pierwszych form gratyfikacji za pracę jest tak zwane stypendium stażowe w wysokości ok. 700 zł netto, wypłacane przez Powiatowy Urząd Pracy z tytułu odbywania stażu u pracodawców. Procesy transformacji na rodzimym rynku pracy doprowadziły do wyraźnej polaryzacji na tych, którzy są wygrani i osiągnęli sukces – mierzony między innymi wysokimi zarobkami, możliwością rozwoju zawodowego czy stabilnością zatrudnienia. Po drugiej stronie znajdują się osoby marginalizowane dochodowo, przy czym ich wykluczenie materialne niekoniecznie wynika z bierności na rynku pracy. Podział na „wygranych” i „przegranych” na rynku pacy wynika z wykonywania niskopłatnych zajęć. W literaturze przedmiotu wprowadzono podział wykonujących pracę na „rdzeń” i na „peryferia”. Do kategorii rdzenia zaliczyć można osoby o wysokich dochodach i stabilnej sytuacji 20 / rafał muster / elastyczne formy pracy... na rynku pracy. Ta część pracowników ma możliwość podnoszenia swoich kwalifikacji zawodowych, pracują oni w ramach pierwotnego rynku pracy. Rozwój atypowych form wykonywania pracy może prowadzić do marginalizacji dochodowej osób, dla których jest to jedyny sposób zarobkowania, co z kolei prowadzi do wykluczenia materialnego. Badania fokusowe wśród osób pracujących w ramach form elastycznych Badania fokusowe zostały przeprowadzone w okresie od 16 do 18 marca 2009 roku wśród dziewięciu różnych grup (po 8 osób, łącznie 72 osoby), wykonujących pracę w ramach elastycznych form zatrudnienia. Osoby badane (mieszkańcy województwa małopolskiego) w momencie realizacji wywiadów fokusowych wykonywały pracę w następujących formach elastycznych: pracownicy zatrudnieni na zastępstwo; pracownicy zatrudnieni tymczasowo; osoby samozatrudnione lub/i prowadzące własną działalność gospodarczą; telepracownicy; pracownicy zatrudnieni na czas określony; pracownicy zatrudnieni w niepełnym wymiarze czasu; pracownicy zatrudnieni w ramach umów cywilno-prawnych; pracownicy wykonujący prace sezonowe; osoby zatrudnione w ekonomii społecznej, do której zalicza się na przykład spółdzielnie socjalne, spółdzielnie pracy, spółdzielnie inwalidów i niewidomych, organizacje pozarządowe. Poszczególne kategorie badanych, zgodnie z metodologią doboru osób do wywiadów fokusowych opracowaną przez wykonawcę badań – OTAWA GROUP – składały się z mężczyzn i kobiet dobranych po 50%. Zgodnie z wytycznymi OTAWA GROUP dopuszczało się odchylenie jednej osoby od parytetu 50% (tj. układ 5–3 osób z przewagą dowolnej płci, zamiast układu 4–4). Wszyscy uczestnicy grup byli pełnoletni, zalecało się także, aby w miarę możliwości wiek dobieranych osób do poszczególnych fokusów był możliwie rozproszony, jednak nie w stopniu uniemożliwiającym nawiązanie dyskusji. W miarę możliwości zachowany został podział na pracowników fizycznych i umysłowych w poszczególnych fokusach. Jednoczesne uczestniczenie obu kategorii osób w jednej grupie fokusowej mogłoby doprowadzić do niezamierzonej przewagi jednej z grup nad drugą i faktycznego zblokowania wypowiedzi u części respondentów. Zogniskowane wywiady grupowe dotyczyły identyfikacji u badanych zalet i wad pracy na zasadach elastycznych form zatrudnienia, możliwości rozwoju kwalifikacji i awansu w pracy, sposobów godzenia roli pracownika i innych ról pozazawodowych. Dzięki badaniom fokusowym zdiagnozowano również czynniki satysfakcji z pracy. Analizowano także relacje między pracownikami elastycznymi a ich przełożonymi oraz współpracownikami – zatrudnionymi na podstawie tradycyjnej, sztywnej formy prawnej. Identyfikowano również problem ewentualnej stygmatyzacji pracowników zatrudnionych w ramach form elastycznych. W artykule opisano zalety i wady elastycznych form wykonywania pracy postrzegane przez osoby uczestniczące w badaniach fokusowych, pracujące w ramach trzech następujących formuł prawnych: pracy tymczasowej, telepracy oraz umów cywilno-prawnych. Badania zostały przeprowadzone w ramach projektu „Elastyczni 50+. Elastyczne formy zatrudnienia na małopolskim rynku pracy szansą dla społeczeństwa starzejącego się” współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego, Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki 2007–2013, Poddziałanie 7.2.1. Wielopłaszczyznowe badania nad problematyką elastycznych form zatrudnienia zostały przeprowadzone przez „PRO-INVEST” S.C. Szczegółowy raport z badań fokusowych patrz: R. Muster 2010, Mieszkańcy województwa małopolskiego w sytuacji pracy elastycznej, w: Rozwiązywanie problemów społecznych – wytyczne dla zwiększenia integracji zawodowej 50+ w regionie, red. M. Dobrowolska, Wydawnictwo KMB Press, Katowice, s. 143–189. 21 Zalety i wady pracy tymczasowej W opiniach uczestników badania fokusowego, którzy pracę świadczą na zasadach pracy tymczasowej, do zasadniczych zalet tej formuły zaliczono poczucie niezależności i możliwość zarabiania pieniędzy. Jeden z respondentów zwrócił uwagę, że: nie jestem do tej pracy w żaden sposób przywiązany – cokolwiek mi się nie podoba, to szybko mogę zmienić pracę. Inna respondentka zwróciła uwagę na nienormowany czas, dzięki czemu: sama mogę dobierać czas pracy, co daje swobodę planowania całego dnia. Właśnie dlatego przeszłam na pracę tymczasową, bo nie mogłam się zobowiązać, że będę od tej do tej godziny codziennie w pracy i od poniedziałku do piątku. Musiałam zmienić swój styl zatrudnienia, żeby się dostosować do swojej sytuacji. Tego typu praca w opiniach badanych pozwala na pełniejszą możliwość godzenia z rolą pracownika innych, ważnych (czasem istotniejszych) ról. Dzięki temu – co zauważyła jedna badana osoba – więcej czasu można przeznaczyć na studiowanie czy zajmowanie się dziećmi. Zaletą pracy tymczasowej okazał się również brak konieczności podpisywania umów lojalnościowych: można wykonywać kilka zawodów – mówi uczestnik badania fokusowego – czy prac jednocześnie, bo jak ma się umowę na stałe, to często podpisuje się dokumenty, które zobowiązują nas do niepodejmowania się konkurencyjnych zadań. Większy poziom niezależności to także – co podkreślił jeden badany – fakt, że w każdej chwili mogę odejść i nie mam zobowiązań. Badani mówili także o takich prozaicznych zaletach pracy tymczasowej, jak fakt zarabiania pieniędzy czy zdobywanie doświadczenia zawodowego. Zasadniczymi wadami pracy tymczasowej, w opiniach osób pracujących w ramach tej formuły, okazała się przede wszystkim niestabilność zatrudnienia. Pojawiły się takie opinie, jak: pracę tą ławo można stracić. Inny badany podkreślił problem w dostępie do kredytu bankowego – co z kolei uniemożliwia bądź utrudnia usamodzielnienie się. Ponadto jedną z istotniejszych wad pracy tymczasowej okazuje się postrzeganie siebie jako pracowników kategorii „B”, którzy nie są tak cenieni i szanowani, jak pracownicy etatowi. Jeden z badanych sytuację tę opisał w następujący sposób: Na pracowników tymczasowych spada więcej obowiązków niż na pracowników stałych, pełnoetatowych. Natomiast pracownicy tymczasowi muszą zostawać po godzinach, mają trudności z uzyskaniem wolnego, dostają najgorsze prace, często spotkamy się także z motywacją negatywną: „jak tego nie zrobisz, to cię zwolnimy”. Ograniczona możliwość rozwoju zawodowego to kolejna wada pracy tymczasowej w opinii osób zatrudnionych w ramach tej formuły prawnej. Zwrócono również uwagę na brak dodatkowych świadczeń socjalnych, brak ochrony socjalnej, chociażby w postaci bonów na święta – co dodatkowo może naznaczać pracowników tymczasowych jako gorszych, mniej przydatnych firmie. Badanych zapytano także o to, co by zmienili w swojej pracy. W moderowanej dyskusji pojawiły się w tym przypadku trzy zasadnicze wątki: personalny, finansowy i organizacyjny. Jeden z uczestników badania stwierdził, że zmieniłby swojego przełożonego (bez podania konkretnych argumentów), dwie osoby oczekiwałyby poprawy relacji z najbliższymi współpracownikami, pojawiły się następujące wypowiedzi: traktują mnie na zasadzie, że mogę w każdej chwili odejść lub: może, gdybyśmy weszli w bliższy kontakt z ludźmi, z którymi pracuję, to praca byłaby ciekawsza. Dwóch badanych wyraźnie zaakcentowało niezadowolenie z kwestii finansowych: w pracy to chciałbym zmiany zarobków – na wyższe lub: oczekuję zmiany sposobu wynagradzania – obecnie dostaję pieniądze za to, co zrobię, brakuje mi stałej pensji, jakiejś podstawy – bardzo chciałabym W rozumieniu ustawy z 9 lipca 2003 r. o zatrudnieniu pracowników tymczasowych (DzU nr 166, poz. 1608 z późn. zm.). 22 / rafał muster / elastyczne formy pracy... mieć podstawę. Z pewnością podstawowy poziom wynagrodzenia, o czym wspominała osoba uczestnicząca w badaniach, zwiększyłby poczucie bezpieczeństwa socjalnego osoby wykonującej pracę tymczasową. W badaniach zaakcentowano także wątek oczekiwanych zmian organizacyjnych w kontekście uściślenia zakresu obowiązków: Chciałbym wiedzieć, że przychodzę do pracy i robię tylko to i to. Chciałabym mieć ustalony z góry zakres obowiązków, które muszę wykonywać, a nie całą furę innych rzeczy, o które mnie menadżer prosi i które muszę zrobić. Ustalony w jasny i precyzyjny sposób (w spisanej formule) zakres obowiązków pracowników to przede wszystkim większy psychiczny komfort ich pracy. Pomimo istotnych zalet pracy tymczasowej – co wyraźnie podkreślali badani – jednak w rzeczywistości w większości oczekują stałego, a nie tymczasowego zatrudnienia. Pracę tymczasową traktują jako dobre, ale krótkotrwałe rozwiązanie. Swoją sytuację tłumaczą małą dyspozycyjnością, problemami ze znalezieniem innej pracy. Zdecydowana większość z nich natomiast, co należy wyraźnie podkreślić, docelowo szuka stabilnego zatrudnienia. Praca stała, na etacie (umowa o pracę na czas nieokreślony) – jak podkreślił jeden z badanych jest o wiele lepsza niż praca tymczasowa. Podstawowymi argumentami przemawiającymi za zatrudnieniem pełnoetatowym było między innymi nabywanie większych praw pracowniczych. Przy stałym zatrudnieniu – mówi uczestnik badania – liczy się długość stażu pracy, który wlicza się do emerytury, zwiększa się pensja, ma się prawo do urlopu, nie ma się problemów ze zwolnieniami lekarskimi, przysługują dni opieki dla dziecka. Często podkreślano także komfort zatrudnienia: człowiek pracujący na etacie (w odróżnieniu od pracy tymczasowej) idzie do pracy i nie zastanawia się, czy jutro będzie potrzeby, czy też nie. Poza tym o wiele trudniej zwolnić kogoś, kto jest na etacie. Dla badanych nie bez znaczenia okazywała się większa możliwość planowania, spokój psychiczny: Co mi z tego, że ja sobie będę przez 10 lat tak skakała z kwiatka na kwiatek? Przyjdzie mi te 60 lat i dostanę 200 zł świadczenia emerytalnego. No i z czego tu żyć? A poza tym na przykład ja jako kobieta chciałabym mieć dzieci. I co, będę miała dziecko i gdzie ja będę pracować? Zwrócono także uwagę na to, że pracownicy zatrudnieni na etat cieszą się większym szacunkiem, poważaniem. Zdecydowana większość osób uczestniczących w badaniu fokusowym nie wyobraża sobie pracy w ramach elastycznych form przez dłuższy czas. Tylko jeden (z ośmiu badanych) taki stan rzeczy może zaakceptować: Jak się pracuje na akord, to co ja sobie wypracuję, to za to mi płacą. Znam ludzi, którzy już tak pracują 3–4 lata i są bardzo zadowoleni, bo są niezależni i nie wyobrażają sobie w ogóle iść na etat. Na przykład pracuje ze mną pan, który ma 40 lat i jest bardzo zadowolony i powiedział, że dla niego to jest całe życie i on nie ma zamiaru męczyć się na etacie. Faktycznie, jest to może dość ryzykowna praca, w każdej chwili można ją stracić – minusów jest bardzo dużo. Ale mi się wydaje, że to jest dla takich ludzi, którzy lubią dużo zmian, lubią szybki tryb życia. Nie lubią takiego siedzenia w miejscu. Taki jakiś rodzaj adrenaliny. Generalnie respondenci zaznaczali, że ta forma wykonywania pracy jest dobra dla osób młodszych, uczących się, zdobywających doświadczenie, a do tego bez rodziny na utrzymaniu. Dopóki człowiek jest młodszy – zaznaczył jeden z badanych – to jest mu łatwiej wykonywać taką pracę tymczasową. Kiedy jesteśmy starsi, to dojrzewamy, szukamy jakiejś stabilizacji, unormowania tego wszystkiego. Chcielibyśmy na przykład wyjść do pracy rano, wyjść po ośmiu godzinach, przyjść do domu, zająć się czymś. A przy czymś takim to człowiek ciągle tak lawiruje na krawędzi – dziś zarobi więcej, jutro zarobi mniej. Inna z badanych osób zauważyła: Dopóki się nie ma rodziny, to można tak pracować. Jeżeli jestem na etacie, to nie muszę martwić się, że za pół roku nie będę 23 miała za co kupić książki dziecku, mogę coś zaplanować. A tak jak jestem zatrudniona teraz, to wiem, że jestem zatrudniona na dzień dzisiejszy. Jestem zadowolona, że pracuję, ale ja nie wiem, co będzie za miesiąc, za dwa, za trzy. Ta forma pracy jest fajna, jak się na przykład studiuje. Jak człowiek nie ma tego bagażu w postaci rodziny. Natomiast w momencie jak się odpowiada za drugie osoby, zwłaszcza dzieci, to jednak człowiek nie może żyć chwilą. Zalety i wady telepracy Praktycznie każdy z respondentów pracujących na zasadach telepracy potrafił wskazać zalety tej prawnej formuły świadczenia pracy. Do zasadniczych zalet telepracy badani zaliczyli przede wszystkim elastyczny czas świadczenia pracy, a przez to możliwość pogodzenia pracy z innymi rolami. Jeden z badanych w tej grupie fokusowej stwierdził: Ja studiuję i to jest dobre, że można łączyć studia z pracą. Nie jest to za bardzo czasochłonne, mniej czasu zajmuje mi ta praca – na pewno mniej, niż 8 godzin. W pracy na etat najgorsze jest to, że jak się zrobi to, co się ma zrobić, to nie można wyjść. Trzeba siedzieć w tych godzinach od 8.00 do 16.00 czy się ma co robić, czy też nie. Niewątpliwie zaletą pracy w tej elastycznej formie jest czas dla siebie. Respondenci zaznaczyli także, że elastyczny czas pracy daje możliwość dorobienia sobie (...), natomiast jak się pracuje na cały etat to są ścisłe reguły, ścisły grafik i nie ma szans zmienić tych reguł. Ja na przykład tańczę. Właśnie skończyłam kurs instruktora tańca towarzyskiego, więc oprócz tego udzielam lekcji tańca, sama trenuję. Ta praca mi to umożliwia [zarabianie dodatkowych pieniędzy i realizację swojego hobby], bo jest pracą w niepełnym wymiarze czasu pracy. Niezwykle istotną zaletą telepracy, dla osób pracujących w ramach tej elastycznej formuły, okazała się także możliwość wykonywania dużej części zadań w domu. Jeden z respondentów zauważył, że: Nie ma dojazdów do pracy, pracę wykonuję w domu i jest to jedna z najważniejszych zalet telepracy. Czasem się jeździ do centrali, ale głównie pracę wykonuje się w domu. Więc redukuję te dojazdy – oszczędzam czas i pieniądze. Poza tym uczestnicy badania fokusowego zwrócili uwagę na: łatwość znalezienia tego typu pracy, a także możliwość zarabiania pieniędzy. Jeden z respondentów stwierdził, że: Jakieś pieniądze z tego są. Lepsza taka praca niż żadna. Bo jakieś pieniądze są i rachunki nie stoją, człowiek w zadłużenie nie popada. Natomiast jeżeli chodzi o słabe strony telepracy, jako formy elastycznego zatrudnienia, to badani wskazywali na dwie podstawowe wady. Po pierwsze – brak poczucia bezpieczeństwa (łatwiej stracić taką pracę), a po drugie – brak wszystkich świadczeń, jakie przysługują osobom zatrudnionym w ramach stosunku pracy. Badanych zapytano także o to, co zmieniliby w swojej pracy. Uczestnicy badania fokusowego oczekują mniejszego nacisku na wyniki. Niewątpliwie telepraca związana jest często z pozyskiwaniem nowych klientów, co jest nie tylko zadaniem wysoce stresującym, ale także wypalającym. Wskazano także na chęć zmiany stanowiska, oczekując awansu pionowego w strukturach firmy: Ja bym chciał dojść do trochę wyższego etapu – żebym mniej dzwonił po ludziach [praca sprzedawcy], a żeby ludzie więcej do mnie przychodzili. Chciałbym zmienić stanowisko, awansować – ze stanowiska konsultanta na przykład na jakiegoś przełożonego, lidera, kierownika. Większość badanych wskazywała, że gdyby istniała taka możliwość, zmieniłaby swoją pracę. Wykonywanie obowiązków zawodowych na zasadach telepracy respondenci postrzegają zatem jako przejściowy. Docelowo poszukują lub poszukiwać będą pracy etatowej, stałej. Interesuje ich praca zapewniająca określony poziom stabilności W rozumieniu art. 675 i nast. Kodeksu pracy (DzU 1974, nr 24, poz. 141 ze zm.). 24 / rafał muster / elastyczne formy pracy... i bezpieczeństwa. Jako dobry przykład można podać następujące wypowiedzi uczestniczących w badaniach fokusowych telepracowników: Traktuję to zajęcie jako pracę tymczasową, więc czasem można zacisnąć zęby i pomyśleć: trochę się pomęczę... I są pieniądze. Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Inna z respondentek zaznaczyła: ja tej pracy nie wiążę ze swoją przyszłością, to jest tylko chwilowe. Jestem tutaj [w Polsce – chwilowo], to podjęłam taką pracę, żeby po prostu nie siedzieć bezczynnie. Mam nadzieję, że niedługo wyjadę stąd i znowu będę robić to, co chcę. Będę robić, to, co lubię. Obecne zajęcie jest tylko na chwilę. Zalety i wady pracy w ramach umów cywilno-prawnych Pracujący w ramach umów cywilno-prawnych potrafili wskazać wiele zalet tej formuły prawnej świadczenia pracy. Przede wszystkim wskazywano na elastyczny czas pracy, co umożliwia pracownikom pełnienie innych ważnych dla nich ról – dalszą naukę lub opiekę nad dziećmi. Jeden z uczestników tej grupy fokusowej zauważył, że: Pracę na umowę-zlecenie ma dużo ludzi, którzy się uczą albo robią takie inne rzeczy. Praca na etacie jest absorbująca i trzeba siedzieć te 8 godzin i nie ma zmiłuj się. I to rozwala cały dzień – nie można chodzić na zajęcia, na wykłady, nie można sobie do biblioteki wyskoczyć... Tutaj mówię o studentach, ale są też na przykład kobiety [które mają dzieci]. Uczestnicząca w badaniu fokusowym kobieta stwierdziła: Ja mam tak dużo dzieci, że nie mogę pracować na etacie, bo jestem potrzebna w domu cały czas. Obecnie wykonuję pracę nienormowaną – przychodzę sobie, kiedy chcę, tyle że oni [przełożeni] wiedzą, kiedy przyjdę. Jak nie przyjdę sobie przez tydzień, to się nic nie dzieje – na przykład jak dziecko zachoruje. Koleżanki [zatrudnione w tej firmie na etat] mają trochę żal do mnie, że ja przychodzę tylko na 3 godziny i wychodzę, a one tam muszą siedzieć do tej 16.00. Ja natomiast mogę sobie wychodzić kiedy chcę. Mogę sobie na przykład wyjść na pół godziny do biblioteki w czasie pracy. A one nie mogą. Ja sobie mogę wyjść do cukierni, mogę sobie wyjść na kawę. Na jakiś wykład sobie skoczę. Jest luz. Mogę sobie rozkładać pracę tak jak chcę. Przez godzinę dziennie mogę pracować, przez dwie godziny dziennie, potem przez pięć godzin dziennie. Ja nie muszę dzwonić [do pracodawcy]: „Słuchajcie, nie będę o 9.00, bo się spóźnię”. Ja natomiast mogę nie przyjść. Idę na godz. 9.00 do pracy – tak sobie zaplanuję – ale idę sobie na kawę na godzinę i siedzę i sobie coś tam robię. I nikt nie mówi mi: „Czemu się spóźniłaś?” Identyfikując zalety umów cywilnoprawnych, badani wskazywali także na niezależność i dużą samodzielność w organizacji czasu pracy: Ja mogę przyjąć zlecenie, albo nie przyjąć – podkreślił jeden z respondentów. Swoboda taka. I niezależność w znaczeniu: brak szefa, takiego konkretnego – to jest bardzo ważne. Ja jestem niezależny i to mi bardzo odpowiada lub: Ja decyduję o tym, w jaki sposób wykonuję pracę – byleby była skuteczna. Ja sprawdzałam w umowie i tam mam napisane wyraźnie, że pracuję nie pod nadzorem, tylko mam się wywiązywać z tego i sumiennie pracować. Poszukując zalet umów cywilnoprawnych, badani wskazali także na mniejsze opodatkowanie tej prawnej formuły świadczenia pracy. Przepisy sprawiają – mówił jeden z respondentów – że pracownik zatrudniony na umowę o dzieło może pod względem kosztów być atrakcyjny dla pracodawcy. Inny badany wskazywał: Umowa o dzieło daje możliwości 50% odpisu przychodów. To jest duży plus. Najpoważniejszą wadą związaną z wykonywaniem pracy w ramach umów cywilnoprawnych okazał się duży poziom niestabilności, niepewności co do przyszłej możliwości świadczenia pracy. Jeden z respondentów zauważył: Jak jest praca, to jest. A jak W rozumieniu art. 3531 § 1 kodeksu cywilnego (DzU 1964, nr 16, poz. 93 ze zm.). 25 nie ma, to nie ma. To jest problem – niestabilność. Czasem parę miesięcy nie ma pracy, a czasem się zdarza, że jest jej aż za dużo, że się nie da. Ale najczęściej jest tak, że nie ma i [wtedy zastanawiam się] kiedy będzie. I to jest najgorsze, taka niepewność – totalna niepewność, co będzie za tydzień, za miesiąc. Tę umowę mam, bo mam. Ale następnej może już nie być. A jak wiem, że pracuję codziennie [na etat], to wiem, że na koniec dostanę tyle i tyle pieniędzy. I to jest przynajmniej na ten miesiąc. I jest okres wypowiedzenia. Pochodną tej niestabilnej sytuacji jednostki na rynku pracy jest brak zdolności kredytowej. Jeden z uczestników badania fokusowego, pracujący tylko na zasadach umów cywilnoprawnych, stwierdził: Do mnie czasami dzwonią jacyś ludzie z banku z ofertą założenia nowej karty kredytowej. I bardzo szybko mogę z nimi skończyć rozmowę – mówię, że nie mam stałego miejsca zatrudnienia, i to już załatwia sprawę. To jest jawna dyskryminacja. Nie mogę na przykład pójść i kupić na raty odkurzacza – bo mi po prostu nie sprzedadzą. Brak składek emerytalnych i ubezpieczenia zdrowotnego to kolejna słaba strona części umów cywilnoprawnych. Gdyby ZUS płacili – mówi jeden z uczestników badania fokusowego – to byłoby super. Niestety nie ma składki emerytalnej. I mogę umrzeć kiedyś z głodu pod mostem. To jest bardzo ryzykowna sprawa. Jak się jest młodym, jak się człowiek uczy, to ma sens, ale jak się jest osobą dojrzałą, to już jest bardzo ryzykowne. Składki emerytalne są bardzo ważne – ja tego nie mam. Inny z badanych zauważył: ZUS nie jest tak do końca bardzo istotny, bo można go sobie samemu w jakimś tam funduszu odkładać (co ja robię). Natomiast krew mnie zalewa, że jestem w tym społeczeństwie zupełnie wyrzucony poza nawias i nie mam żadnego dostępu do opieki medycznej [brak ubezpieczenia zdrowotnego]. Normalnie rozliczam się PIT-ami co roku, normalnie płacę podatki, a służba zdrowia uznaje mnie za jakiegoś podczłowieka. Niektórzy respondenci podkreślali konieczność ciągłej dyspozycyjności: Jeżeli jest jakieś zlecenie, to jest czasem tak, że muszę być przygotowany, pod telefonem muszę czekać i wyruszyć od punktu A do punktu B. Jeżeli nie będę dyspozycyjny, to nie będę zarabiał. Brak szkoleń i ograniczone możliwości rozwoju personelu również postrzegane są jako słaba strona świadczenia pracy na zasadach umów cywilnoprawnych. Badani podkreślali, że: Nie ma szkoleń dla pracowników, którzy są zatrudniani na umowę o dzieło. Bo nikt za to nie chce zapłacić lub: Nikt nas nie prowadzi w tym sensie, żeby umożliwiał jakieś wyjazdy integracyjne, szkolenia. Na pytanie moderatora badania fokusowego o to, co zmieniliby w swojej obecnej pracy, respondenci wykonujący pracę w ramach umów cywilno-prawnych wielokrotnie podkreślali potrzebę zmiany przepisów, tak aby mogli uzyskać ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. W ciekawy sposób rozłożył się rozkład odpowiedzi na pytanie, czy respondenci, gdyby mieli możliwość wyboru, nadal pracowaliby w ramach umowy-zlecenia, czy też woleliby umowę o pracę (cały etat) zawartą na czas nieokreślony? Badani w swoich opiniach podzielili się na dwie równe części – na tych, którzy są zainteresowani pracą etatową i na preferujących wykonywanie pracy w ramach umów cywilnoprawnych. Jako wypowiedź osoby poszukującej stałego zatrudnienia można przytoczyć następujące sformułowanie: Obecnie najwięcej czasu poświęcam na szukanie pracy, która nie byłaby pracą na umowę o dzieło. Ja bym chciała, żeby [to co teraz robię] to była moja główna praca – jeżeli byłoby ubezpieczenie zdrowotne i jeżeli dawałoby mi to tyle pieniędzy, żeby mi wystarczyło. Wtedy bym nie szukała pracy na etacie. Bo to jest super, ja to lubię i chciałabym tam śpiewać [uczestniczka badania fokusowego zarabia śpiewając] i w ogóle jest fajnie. Jak znajdę sobie jakąś pracę, to i tak sobie zostawię te 26 / rafał muster / elastyczne formy pracy... umowy o dzieło, i tak będę brać co jakiś czas, bo nie zrezygnuję z tego. Tak, no i też coś, co mi daje satysfakcję. Respondentka wyraźnie podkreśla chęć uzyskania stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa, co może zapewnić umowa o pracę ze wszystkimi odprowadzanymi składkami – zdrowotną i emerytalną. Respondentka oczekuje możliwości wykonywania pracy w ramach umowy o pracę, jednak nie chce rezygnować z umów cywilnoprawnych, które zapewnić mogą dodatkowe źródło przychodów finansowych. Z jednej strony – stabilne zatrudnienie, a z drugiej – dodatkowe zlecenia w ramach umowy o dzieło, zatem podkreślano chęć funkcjonowania na rynku pracy na zasadach tak zwanego zatrudnienia hybrydowego. Dobrym przykładem argumentacji osoby chętnej pracować na zasadach elastycznych w ramach na przykład umowy o dzieło będzie natomiast następująca wypowiedź: Ja sobie nie wyobrażam, żebym wracała do domu o 16.00 czy o 17.00 – to jest w ogóle niemożliwe. Mi proponowali umowę stałą, tam gdzie obecnie pracuję, ale nie zgodziłam się. Trochę zmieniłby się zakres moich obowiązków, bo miałabym połączyć windykację ze sprzedażą. A sprzedaż mi w ogóle nie odpowiada. Ani siedzenie w biurze przez 8 godzin. To było w zasięgu mojej ręki, ale nie zgodziłam się, ponieważ praca przy sprzedaży mi się nie podoba. No i nie miałabym wtedy czasu na doktorat, na dzieci, na inne sprawy. Ten czas jest tak podzielony w ciągu dnia na różne moje aktywności, a to [praca na cały etat] by mnie zablokowało. Owszem, pieniądze by były, wzrosłaby zdolność kredytowa. Ale co z tego, jak wtedy bym nie miała satysfakcji, to czułabym się fatalnie z tym. Jednym z podstawowych argumentów przemawiających za wykonywaniem pracy nie w ramach umowy o pracę, lecz w ramach umowy o dzieło jest chęć samorealizacji na innych płaszczyznach, niekoniecznie związanych bezpośrednio z pracą. Podsumowanie Osoby uczestniczące w badaniu fokusowym generalnie wskazywały na satysfakcję z pracy. Zasadniczymi przyczynami tego stanu rzeczy okazywał się elastyczny czas pracy, a co za tym idzie – możliwość dostosowywania godzin pracy do innych zajęć respondentów. Z racji tego, że w znaczącej mierze badani kontynuują naukę, praca elastyczna umożliwia im bezkonfliktowe godzenie dwóch ról – pracownika i ucznia/studenta. To samo dotyczy osób wychowujących małe dzieci, opiekujących się tymi, których stan zdrowia nie pozwala na pełnoetatowe zatrudnienie bądź którzy sami mają problemy zdrowotne lub pełnią inne, ważne role społeczne. Dla młodych osób cenną wartością okazywało się zdobywanie doświadczenia zawodowego i możliwość zarabiania pieniędzy. Poza tym oferty pracy elastycznej są w większym stopniu dostępne na rynku – przez co łatwiej podjąć tego typu pracę potencjalnym zainteresowanym. Istotną zaletą elastycznych form zatrudnienia dla pracodawców jest ograniczanie kosztów osobowych ponoszonych przez ich firmy, ponieważ pracownicy elastyczni są tańsi. Ponadto podmioty korzystające z usług pracowników tymczasowych oszczędzają także czas w związku z tym, że całą dokumentację kadrowo-płacową prowadzi agencja pracy tymczasowej, która w świetle obowiązującego prawa de facto przejmuje rolę pracodawcy wobec wypożyczonego pracownika. Korzystanie z pracy personelu tymczasowego czasem traktowane jest przez pracodawców jako przedłużenie procesu selekcji na wakujące miejsca pracy – jest to sprawdzenie pracowników w realnej sytuacji pracy. Z kolei do najistotniejszych wad elastycznych form pracy zaliczono przede wszystkim brak poczucia stabilności u pracowników. Owa niestabilność na rynku pracy przekłada się na ograniczoną zdolność kredytową. Sytuacja ta jest szczególnie uciążliwa dla 27 młodych osób, które chcą się usamodzielnić. Część badanych, opisując wady elastycznych form świadczenia pracy, wskazywała na brak składek emerytalnych i ubezpieczenia zdrowotnego. Dlatego też, podkreślając czasowy charakter pracy i brak socjalnego zabezpieczenia, większość respondentów będzie dążyć do uzyskania stabilnego zatrudnienia. Istotną wadą elastycznego zatrudnienia okazywał się również deficyt dodatkowych świadczeń socjalnych (np. bony na święta, wczasy „pod gruszą”) otrzymywanych przez etatowy personel. Podział w organizacji na tych, którzy otrzymują tego typu wsparcie oraz go nie mają jest dodatkowym elementem stygmatyzacji elastycznego personelu. Respondenci negatywnie wypowiadali się także na temat możliwości uczestnictwa w szkoleniach. Brakuje identyfikacji pracowników z firmą, którzy zresztą wykonywanie tego typu prac traktują w kategoriach czasowego zatrudnienia. Najlepszym postulowanym rozwiązaniem jest, aby pracownik sam mógł wybierać, w jakiej formie chciałby pracować, mając do wyboru, oprócz form elastycznych, także możliwość pracy w ramach umowy o pracę. Tymczasem pracodawcy i pracobiorcy nie są partnerami w rozmowach na ten temat. Najczęściej to pracodawcy nie dają potencjalnym pracownikom możliwości wyboru formuły prawnej wykonywanej pracy. Pracobiorcy albo zaakceptują proponowaną formę prawną, albo w ogóle nie będą pracować w danym przedsiębiorstwie. Poza tym brak stałego zatrudnienia etatowego dużego odsetka osób w wieku produkcyjnym może prowadzić do pogarszania się sytuacji materialnej coraz większej liczby gospodarstw domowych, tym samym narastać może zjawisko pracujących biednych. Można przypuszczać, że problem ekonomicznego usamodzielniania się będzie w coraz większym stopniu dotyczyć młodych osób, bez większego doświadczenia zawodowego, które wchodzą na rynek pracy. Oczywiście część osób aktywnych na rynku pracy oczekuje takiej możliwości wykonywania pracy (na zasadach elastycznych) i elastyczne formy są dla nich satysfakcjonujące – jednak zdecydowana większość dąży do stabilizacji zatrudnienia w postaci umowy o pracę na czas nieokreślony. literatura Dobrowolska M. 2010, Elastyczne formy zatrudnienia a osoby zagrożone wykluczeniem społecznym, w: Elastyczni 50+ w Małopolsce. Materiały pokonferencyjne, red. M. Dobrowolska, Wydawnictwo KMB Press, Katowice. Dolny E., Meller J., Wiśniewski Z. 1990, Zarys polityki zatrudnienia, PWE, Warszawa. Domański H. 2007, Struktura społeczna, Wydawnictwo Scholar, Warszawa. Frieske K.W. 2008, Społeczna marginalność jako koszt systemowy, w: Wykluczeni. Wymiar społeczny, materialny i etniczny, red. M. Jarosz, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa. Gardawski J., Gilejko L. 1997, Polacy i polskie elity przemysłowe o prywatyzacji, w: Między nadzieją i lękiem. Społeczne efekty prywatyzacji, red. J. Czapiński, J. Gardawski i in., Szkoła Główna Handlowa, Warszawa. Gazon J. 2008, Ani bezrobocie, ani opieka społeczna. Od wyboru etycznego do ekonomicznej realizacji, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Geisler R. 2006, Socjologiczne spojrzenie na funkcjonowanie pracownika w warunkach pracy tymczasowej w województwie śląskim, Wydawnictwo Śląsk, Katowice. Hardy J. 2010, Nowy polski kapitalizm, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa. 28 / rafał muster / elastyczne formy pracy... http://epp.eurostat.ec.europa.eu/cache/ITY_OFFPUB/KS-32-11-798/EN/KS-32-11-798-EN.PDF (6.02.2011). Kallenberg A. 2000, Non-Standard employment relations, „Annual Review of Sociology”, nr 26. Kozek W. 2001, Rynek pracy w Polsce w perspektywie instytucjonalnej, Prace Naukowe Uniwersytetu Śląskiego, Katowice–Opole. Kwiatkowski E. 2007, Bezrobocie. Podstawy teoretyczne, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Muster R. 2010, Mieszkańcy województwa małopolskiego w sytuacji pracy elastycznej, w: Rozwiązywanie problemów społecznych – wytyczne dla zwiększenia integracji zawodowej 50+ w regionie, red. M. Dobrowolska, Wydawnictwo KMB Press, Katowice. Ptaszyńska B. 2006, Transformacja systemowa a transformacyjne bezrobocie w Polsce, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Bankowej, Poznań. Rainnie A., Smith A., Swain A. 2002, Employment and work restructuring in „transition”, w: Work, Employment and Transition, red. A. Rainnie, A. Smith, A. Swain, Sage, London. Róg-Ilnicka J. 2009, Nietypowe formy pracy oraz ich zbiorowe i jednostkowe konsekwencje – przyczynek do badań, „Studia Sociologica” nr 18, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Spytek-Bandurska G., Szylko-Skoczny M. 2008, Praca tymczasowa. Szanse i zagrożenia, Dom Wydawniczy ELIPSA, Warszawa. Ustawa z 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (DzU nr 16, poz. 93 z późn. zm.). Ustawa z 26 czerwca 1974 r. Kodeks pracy (DzU nr 24, poz. 141 z późn. zm.). Ustawa z 9 lipca 2003 r. o zatrudnieniu pracowników tymczasowych (DzU nr 166, poz. 1608 z późn. zm.). flexible forms of employment in the opinion of unpermanent employees The article addresses advantages and disadvantages of flexible employment forms. It consists of two parts: a theoretical and an empirical one. The theoretical part focuses on the processes aiming at making the labour market more flexible. Special attention is paid to the problem of marginalization of those who are employed on flexible basis. The empirical part is devoted to the presentation of partial results of focus research carried out among temporary employees, teleworkers, and those employed on the basis of civil law contracts. The opinions of respondents concerning advantages and disadvantages of flexible employment forms are presented in the empirical part. summary keywords labour market, flexible forms of employment, flexibility of the labour market, temporary work, teleworking, focus group interviews 29 opuscula sociologica nr 1 [1] 2012 ISSN 2299-9000 Małgorzata Kunicka Uniwersytet Szczeciński Władza, przymus i wolność w edukacji Władza w szkole może być realizowana za pomocą dwojakiego rodzaju instrumentów: autorytetu albo zachowań represyjnych. Aby nauczyciel mógł wpływać na zachowania uczniów, musi cieszyć się u nich autorytetem albo stosować środki przymusu skłaniające uczniów do realizacji jego woli. Przymus często rodzi dążenie do wolności, buntu, oporu i niezgody, natomiast świadome posłuszeństwo wobec uznanych i akceptowanych autorytetów może stanowić drogę do rozwoju spójnej osobowości. Jeżeli założymy, że wolność ucznia stanowi nadrzędną wartość, to oczekiwanie posłuszeństwa (autorytetom) będzie zamachem na jego wolność. Nieskrępowane prawo do wolności i niezależności często rodzi wewnętrzny (i zewnętrzny) chaos. Neutralność światopoglądowa i ideologiczna szkoły nie musi oznaczać neutralności aksjologicznej. Ta ostatnia jest rezygnacją z narzucania określonych celów. Człowiek ponowoczesny przestaje wierzyć w istnienie obiektywnych zasad moralnych, a dzisiejszy uczeń traktuje konieczność posłuszeństwa jako ograniczanie jego wolności. streszczenie słowa kluczowe władza w szkole, neutralność aksjologiczna, godność, wolność, posłuszeństwo 31 Nie myśl, bądź posłuszny. Jak często to powiedzenie staje się myślą przewodnią działań nauczyciela? Co oznacza posłuszeństwo, bycie posłusznym? Słowniki podają, że posłuszeństwo to: uległość, pokora, dyscyplina, pasywność, karność, potulność, uniżoność, posłuch, subordynacja, pantoflarstwo, poddawanie się władzy lub ustępowanie woli innego, zgoda na poddanie siebie. Czy posłuszeństwo wyklucza „samodzielne myślenie”? Jaką rolę pełni szkoła w kształtowaniu umiejętności twórczego, kreatywnego, nie narzuconego myślenia, czy wymusza bezkompromisowe, bezmyślne posłuszeństwo? Poniżej przedstawione są opinie młodych ludzi zaczerpnięte ze stron internetowych. Szkoła uczy myślenia schematycznego. Na każdym kroku jesteśmy zamykani w „klatce” schematów, a wszelkie próby wyciągania własnych wniosków, inne odbieranie czegokolwiek, jakiekolwiek próby samodzielnego myślenia są napiętnowane; chociażby matura, czy testy gimnazjalne, tam się wszystko robi „pod klucz”. Konformizm i konsumpcja. Pokolenie dzisiejszych nastolatków wychowali rodzice, którzy nie mieli czasu ich wychować, bo tyrali jak woły w nowej, kapitalistycznej rzeczywistości. Przyszła zgnilizna i dekadencja zachodu i szara masa się nią zachłysnęła. Po co wgłębiać się w politykę, filozofię, sztukę, jak lepiej pójść na zakupy do centrum handlowego. Ogólnie samodzielne myślenie jest niewygodne w tych czasach. To wpaja posłuszeństwo do jedynie słusznej Europy socjalistycznej. Nawet u nas na forum pełno osób z ustami pełnymi frazesów, obiegowych „prawd”, banałów, komunałów. Gdzie się podziały osoby potrafiące myśleć? Co się dzieje z tym krajem? Czy tak było zawsze, czy to jakaś współczesna choroba? Ja rozumiem, że owczy pęd i konformizm to cechy zdecydowanie adaptacyjne i „ułatwiające życie”, ale gdzie są granice? Szkoła nie jest przyczyną główną, ale myślę, że ma na to wpływ. Oczywiście priorytetem jest przekazywanie wiedzy, jednakże sposób, w jaki się ją serwuje i do niej zachęca też ma swoje znaczenie. Jeśli młody człowiek nie nauczy się w szkole „myślenia w ogóle”, nie pojmie wagi tego procesu, to wielkie są szanse, że sam nie będzie kwapił się do jego rozwoju. Szkoła nie ma wpajać idei, indoktrynować – ma pokazać, w jaki sposób można rozmawiać na różne tematy, umożliwić dostrzeżenie, że jeden temat/problem można omawiać z wielu stanowisk/stron. Nauczyciele nie mogą tylko wymagać, powinni też coś dawać. I mówię to świadomie, jako niedoszła nauczycielka, która widziała parę szkół i pedagogów w akcji, na lekcjach których samodzielne myślenie i wszelkie dygresje są wysoce niewskazane. Wszystko pod linijkę, schemat. Szkoła rzadko uczy myślenia, a przecież jest najważniejszym, obok domu, miejscem, które ma za zadanie wychowywać i kształtować postawy, a nie tylko kazać wkuwać na pamięć zadany materiał. Skoro więc szkoła nic nie robi, telewizja i Internet wspomagają rozwój młodych ludzi. I potem nic dziwnego, że nie ma się zdania na jakiś temat albo powtarza puste frazesy, 32 / małgorzata kunicka / władza, przymus i wolność w edukacji że nie umie się porozmawiać o książce, że lektury uważa się za głupie i nudne – bo nie potrafi się myśleć, refleksyjnie podchodzić do wielu spraw, jakże więc można bronić swego zdania? Zacytowane wypowiedzi świadczą o szkole, o nauczycielach, a także o systemie wychowawczym, rozumianym – za Stefanem Kunowskim – jako zespół idei i celów oraz zasad i norm postępowania wyprowadzonych z przyjętej ideologii pedagogicznej, to znaczy „wyznawanego przez państwo światopoglądu, dostosowanego do zagadnień rozwijania i wychowywania ludzi, którzy mają osiągnąć wyznaczone cele” (Kunowski 2004: 85) bądź też ideologii edukacyjnej, czyli zbioru idei i przekonań wyznawanych przez grupę ludzi na temat formalnych i nieformalnych ram edukacji (Meighan 1993: 200). Z niektórych przywołanych wypowiedzi wybrzmiewa nostalgia za autorytetami, za dyscypliną, za zwiększonymi wymaganiami. Z drugiej zaś strony młodzież oczekuje, by szkoła była miejscem, gdzie można „myśleć samodzielnie”, mieć swoje zdanie, gdzie nagradzana jest kreatywność i „własne poszukiwania”. Czy wobec tego dzisiejsza szkoła przegrywa? Czy może władza, którą mają nauczyciele, wykorzystywana jest do kształtowania w młodych ludziach świadomości oraz poczucia przymusu i zniewolenia zamiast wolności? Czy nauczyciel wychodzi naprzeciw potrzebom uczniów, uwzględniając ich godność, nie wykorzystując swojej pozycji? Bywają nauczyciele, którzy nie chcą godzić się na niezależność uczniów i zachowują się tak, jakby nie rozumieli ich prawa do godności. Franciszek J. Mazurek wskazuje na integralność dwóch rodzajów godności – osobowej (wrodzonej) i osobowościowej (nabywanej). Godność osobową określa on jako wrodzoną, stałą, niezniszczalną wartość człowieka, wpisaną w jego ontyczną strukturę, co oznacza, że człowiek nie może się jej pozbyć, tak jak nie może się pozbyć własnej natury. Godność ta przysługuje każdemu tylko z tej racji, że jest człowiekiem i to niezależnie jakim. Nie można oddzielić godności osobowej od godności osobowościowej (Mazurek 2001: 75–76). Ta ostatnia ujmowana jest jako cecha osobowości, która – według Marii Ossowskiej – nie przysługuje człowiekowi automatycznie, gdyż są tacy ludzie, którzy ją mają, i tacy, którzy są jej pozbawieni (Ossowska 1985: 52). Godność ta związana jest z nabytymi przez człowieka cechami, cnotami. Im ktoś w większym stopniu rozwija swą dobroć, tym ma większą godność osobowościową. Rozróżnienie godności osobowej i osobowościowej rodzi istotne konsekwencje w etyce. Wyodrębnienie godności wrodzonej (osobowej), która zakłada, że człowiek jest wartością samą w sobie, nakazuje implicite podmiotowe traktowanie każdego człowieka, co w interakcjach edukacyjnych przekłada się na uznanie ucznia za pełnoprawnego i pełnowartościowego partnera dialogu. Godność osobowa wynika z faktu, że jest się człowiekiem, natomiast godność osobowościowa wynika ze sposobu postępowania, zachowania człowieka, z tego, czy jest on dobry i szlachetny, czy zły i nieprawy. Ponieważ godność osobowościową nabywa się w trakcie życia, to może zaistnieć okoliczność, w której człowiek jej nie ma (Kunicka 2010: 113–114), wtedy jednak człowiek nie jest pozbawiony godności osobowej i przysługujących mu w związku z tym praw, na przykład prawa do życia, wypoczynku, wypowiadania własnego zdania, wolności sumienia. Jan Paweł II pisał: „Osobowa godność jest niezniszczalną własnością każdej ludzkiej istoty. Ważne jest tutaj zdanie sobie sprawy z potęgi tego stwierdzenia, które opiera się na jedyności i niepowtarzalności każdej osoby. Wynika z tego, że jednostki absolutnie nie można sprowadzić do tego, co mogłoby ją zmiażdżyć i unicestwić w anonimowości kolektywu, instytucji, struktury czy systemu. Osoba w swojej indywidualności nie jest numerem, ogniwem łańcucha ani trybem systemu” (Jan Paweł II: www.opoka.org.pl). 33 Szkoła jako instytucja nie powinna więc pozbawiać uczniów możliwości prezentowania indywidualności, promowania własnego sposobu myślenia i wartościowania. Zgodnie z postanowieniami Konwencji Praw Dziecka, uczniowie mają oprócz prawa do bezpieczeństwa, edukacji, opieki zdrowotnej, także prawo do godności, kształtowania i wyrażania własnych poglądów, do swobody myśli, sumienia i wyznania. Nowa podstawa programowa dla szkół średnich określa, że nauczyciele tworzą w szkole środowisko sprzyjające wszechstronnemu rozwojowi osobowemu i społecznemu uczniów, wspierając przy tym rozwijanie dociekliwości poznawczej, ukierunkowanej na poszukiwanie prawdy, dobra i piękna w świecie, dążenie do dobra w jego wymiarze indywidualnym i społecznym, umiejętne godzenie dobra własnego z dobrem innych, odpowiedzialności za siebie z odpowiedzialnością za innych, wolności własnej z wolnością innych, dążenie do rozpoznawania wartości moralnych, dokonywania wyborów i hierarchizacji wartości. Obserwacja pokazuje, że pomimo zachodzących zmian bywają nauczyciele, którzy ciągle jeszcze za główny cel swojego działania przyjmują przekazanie uczniom jak największej ilości wiedzy, a zamiast stawać się rzecznikami uczniów, pozostają uwikłani w hierarchię, korzystając z władzy jako możliwości działania i decydowania bez względu na sprzeciw i opór podopiecznych. Gdzie zatem kończy się wolność, a zaczyna przymus? Czy podmiotowe traktowanie ucznia może stać się wolnością bez granic? Czy przymus może być warunkiem wolności? Czym jest władza w rękach nauczycieli? Władza jako pojęcie wielodyscyplinarne może być rozpatrywana w różnych znaczeniach. Może być ujmowana, między innymi w kontekstach edukacyjnych, jako kategoria pedagogiczna. Na władzę możemy spojrzeć z punktu widzenia nauczyciela, ale także oczami ucznia. Talcott Parsons definiuje władzę jako zdolność do wykonywania określonych funkcji społecznych oraz możność wywierania wpływu na procesy dokonujące się w pewnym systemie interakcji (Parsons 1972: 503). Znaczy to tyle, że elementami składowymi władzy jest z jednej strony zdolność do wydawania decyzji, zaś z drugiej – przymus i podporządkowanie. Pionowa hierarchia posłuszeństwa, która występuje w szkole, zakłada nieobecność opozycji i autonomii oraz dysponowanie przez władzę sankcjami za nieposłuszeństwo. Pomimo reperkusji i sankcji jest możliwy opór wobec działań władzy, o ile władza pozostaje w izolacji, nie jest akceptowana oraz nie ma zgody na jej dowolne działanie. Opór – według Henryki Kwiatkowskiej – jest uprawomocnionym zachowaniem w relacjach międzyludzkich, wykazującym ich niesymetryczność, jest wyrazem braku zgody na podporządkowanie (Kwiatkowska 2005: 210–211). W interakcjach edukacyjnych opór uczniów wobec nauczycieli nie jest zjawiskiem odosobnionym. Opór aktywizuje władzę, która stara się wzmocnić dystans do podwładnych, a aktywizacja wzmacnia opór przeciw władzy i powstanie nowych źródeł oporu (Śliwerski 1997: 20–21). Skalę nierówności władzy, jej akceptację przez podwładnych i to, czy uważają ten stan za normalny określa dystans władzy, oznaczający emocjonalną przestrzeń oddzielającą podwładnych od przełożonych (Hofstede 2000: 63). W perspektywie teorii socjalizacji dystans w stosunku do władzy jest jedną z postaw i jednym z zachowań generowanych przez normy i wartości kulturowe, które są zależne, jak twierdzi Geert Hofstede, od socjalizacji. Poziom dystansu władzy to zakres oczekiwań i akceptacji dla nierównego rozkładu władzy, wyrażany przez mniej wpływowych członków wszelkich instytucji oraz organizacji (Hofstede 2000: 67). Polska praktyka edukacyjna pokazuje, że relacje społeczne pomiędzy nauczycielem i uczniami pozostają asymetryczne, nierównomierne. Wynika to z dominującej roli i pozycji nauczyciela opartych często na przymusie wobec uczniów. Stosunki społeczne w edukacji charakteryzuje ograniczona równoprawność i równoważność podmiotów edukacyjnych. Władza pozostająca w rękach nauczyciela 34 / małgorzata kunicka / władza, przymus i wolność w edukacji ujawnia się w oczekiwaniu posłuszeństwa, w wykonywaniu poleceń przez uczniów, w respektowaniu narzucanych przez nauczyciela zasad funkcjonowania w klasie szkolnej, w ograniczaniu wolności zachowań i wypowiedzi, w mechanizmach kontroli i oceny. Max Weber określa władzę jako „szansę przeprowadzenia swej woli we wspólnotowym działaniu przez jednostki lub wielu ludzi, także wbrew oporowi innych jego uczestników” (Weber 2002: 670). Michał Chmara, przywołując tezę M. Webera, pisze o panowaniu opartym na konstelacji interesów (władza ekonomiczna) oraz o panowaniu politycznym ujmowanym instytucjonalnie jako władza rządzenia wraz z obowiązkiem posłuszeństwa. Zgodnie z definicją Webera, przywołaną przez M. Chmarę, panowanie jest to prawdopodobieństwo uzyskania posłuszeństwa danych osób dla rozkazu o określonej treści, bez tego, by jednocześnie konieczna była obecność aparatu administracyjnego. Istotne są nie tylko rezultaty zewnętrzne, czyli efektywne wykonanie rozkazu, lecz także podstawa jego akceptacji „jako normy obowiązującej”. Tak rozumianemu panowaniu towarzyszyć mogą różne motywacje, między innymi przeświadczenie o prawości rozkazu, poczucie obowiązku, lęk, przyzwyczajenie, przyzwolenie (Chmara 1997: 149–159). Istnieje też inne ujęcie władzy, z definicji której wynika fakt, że działania dysponujących władzą są akceptowane i uznawane za słuszne, potrzebne i wskazane. Według Johna Locke’a, władza jest odpowiedzialnością połączoną z działaniem na rzecz wspólnego (lub tylko podwładnego) dobra. Człowiek, tworząc społeczeństwo, był jedynym źródłem władzy politycznej, a władza była ograniczona przez naturalne uprawnienia jednostek. Zgoda jednostek stanowiła zaś jedynie kryterium politycznej legitymacji władzy nad nimi sprawowanej (Rau 1992: LIX). Jeżeli więc podporządkowanie się przymusowi norm ustalonego porządku następuje z poczuciem, że tak musi być oraz z odczuwaniem tego przymusu jako czegoś zewnętrznego i narzuconego, to uległość ta jest określona mianem przymusu niższego rzędu. Natomiast przymus wyższego rzędu występuje wówczas, gdy jednostka podporządkowuje się mu nie dlatego, że musi, ale dlatego, że rozumie potrzebę podporządkowania się oraz że jest świadoma jego ważności. Od Marcina Lutra bierze początek rozróżnienie – rozwinięte później przez G.W.F. Hegla – między „wolnością do czegoś” a „wolnością od czegoś”. Pierwsza wyraża się w świadomości „siebie jako istoty myślącej, ponoszącej odpowiedzialność za wybory, których się dokonuje i potrafiącej wyjaśnić je w odniesieniu do własnych idei i zamierzeń” (Berlin 1991: 129). Jest to wolność pozytywna, wolność działania i osiągania celów, w której akcentuje się moment wyboru i możliwość jego zaistnienia. Natomiast „wolność od” „umożliwia całkowitą swobodę bycia i działania według własnej woli, bez wtrącania się, ingerencji innych osób, bez ponoszenia odpowiedzialności” (Czerepaniak-Walczak 2006: 19). Jest to wolność negatywna rozumiana jako brak zewnętrznego przymusu, czyli wolność od przymusu, przemocy, skrępowania. Wolność według Locke’a (jak pisze Zbigniew Ogonowski) polega na tym, że człowiek jest wolny od jakiegokolwiek zwierzchnika na ziemi, od woli ludzkiej oraz od ludzkiej władzy ustanawiającej prawa, ale jest równoznaczna z posłuszeństwem wobec praw natury, obowiązujących każdą rozumną istotę ludzką. Prawo nie jest czymś, co ogranicza, lecz czymś, co kieruje wolną i posiadającą rozum jednostką w jej własnym interesie (Ogonowski 1972: 197–198). „Wolność bowiem sprowadza się do niezależności od przymusu i gwałtu ze strony innych. Nie jest to niemożliwe tam, gdzie nie ma prawa” (Locke 1992: 201). Według Locke’a, jak pisze Sebastian Ziembicki, człowiek nie był twórcą własnego życia, nie miał władzy nad własnym życiem, dlatego też nie mógł oddać się w niewolę ani też poddać się władzy kogokolwiek, bo tym samym przekazałby komuś więcej władzy, niż sam posiadał, co było niemożliwe (Ziembicki: http://www.bibliotekacyfrowa.pl). 35 Dzierżący władzę mogą więc przejawiać dwie znaczeniowo różne postawy autorytatywne. Jeżeli zaistnieje przyzwolenie dla nierównego rozkładu władzy oraz akceptacja formy jej sprawowania, wówczas władza przyjmuje postawę autorytatywną jako: opartą na wiarygodnym autorytecie, pewną, wiarygodną, fachową, miarodajną. Jeżeli natomiast sprawowana władza rodzi opór i brak akceptacji, to mamy do czynienia z postawą autorytatywną w ujęciu: autorytarną, bezwzględną, władczą, hegemonistyczną, samowładną, totalitarną, dyktatorską, stanowczą, opartą na posłuszeństwie. W przypadku tej ostatniej uprawomocnione jest obywatelskie nieposłuszeństwo, to znaczy świadome działanie łamiące przepisy, zasady, normy w imię przekonania, że naruszają one wartości ważne dla nonkonformisty, niezależnie od skutków i konsekwencji. Jest to specyficzne działanie społeczne podejmowane w duchu współodpowiedzialności za własne poczynania i ich konsekwencje, skierowane przeciw prawu uznanemu za niesprawiedliwe. Obywatelskie nieposłuszeństwo jest usprawiedliwione, gdy występuje uzasadnione przekonanie, że władze złamały lub znacznie przekroczyły swój mandat, działając poza swoimi kompetencjami. „Jakich zatem warunków wymagałby akt uzasadnionego nieposłuszeństwa wobec prawa na poziomie aksjologicznym? (…) Wydaje się konieczne, by istniał pewien nienaruszalny i podzielany wspólnie punkt odniesienia, do którego mogłyby odwoływać się strony sporu dotyczącego właściwego postępowania wobec uchwalonego prawa, aby ostatecznie móc ustalić, po czyjej stronie leży racja” (Rutkowski 2011: 35–36). Wydaje się, że warto poszukiwać „zewnętrznych kryteriów poprawnego uzasadniania niezgodnych z prawem zachowań. (…) W tej roli mogą występować, z jednej strony, zasady typu teleologicznego, nastawione na formułowanie oraz realizację podstawowych interesów większości lub wszystkich członków wspólnoty, a z drugiej ustalone zasady moralności publicznej, spełniające relatywistyczne w swojej istocie warunki, które przyjęło się niekiedy nazywać mianem moralnego partykularyzmu” (Rutkowski 2011: 47–48). „Zmiany społecznych postaw, których rezultatem jest powszechna odmowa posłuszeństwa władzy, dezorganizują i paraliżują tę władzę i to nawet w sytuacji, gdy funkcjonariusze państwowi dochowują jej wierności. Skuteczność odmowy posłuszeństwa zależy nie tylko od zakresu jej masowości, ale również od odporności ludzi na stosowane przeciwko nim represje” (Sharp 1985: 19). Obywatelskie nieposłuszeństwo może przyjąć różne formy. Sharp wyróżnił 198 metod działania bez przemocy (Sharp: http://aeinstein.org), wśród nich między innymi: –metody pokojowego protestu i perswazji, na przykład publiczne przemówienia, petycje i listy otwarte, rezygnacja ze stanowisk, zwracanie odznaczeń, –metody niewspółdziałania – jako ich formy Wojciech Modzelewski wymienia: non kooperację społeczną (np. ostracyzm, bojkot uroczystości, odmowa partycypacji w pewnych instytucjach), ekonomiczną (np. bojkoty ekonomiczne, strajki, odmowa płacenia podatków) i polityczną, polegającą na bojkocie organów władzy, wyborów, organizacji (Modzelewski 1983: 43), –metody interwencji bez przemocy, na przykład ujawnienie konfliktu, nadanie rozgłosu – ich istota opiera się na tym, że „w bezpośredni sposób interweniują w sytuację, burzą istniejące wzory zachowań, stosunki czy instytucje traktowane jako dane, lub też ustanawiają nowe” (Modzelewski 1983: 43), –metody samodoskonalenia się, na przykład głodówki, samospalenia – ujmowane jako „pewien rodzaj sprzeciwu, mianowicie jako sprzeciw moralny czy duchowy” (Modzelewski 1983: 88). Wydaje się, że czasami uczniowie korzystają z niektórych form obywatelskiego nieposłuszeństwa, kiedy to piszą petycje do dyrekcji szkoły czy też ostentacyjnie zaprzestają 36 / małgorzata kunicka / władza, przymus i wolność w edukacji współdziałania z niektórymi nauczycielami na rzecz wspólnego dobra. Obywatelskie nieposłuszeństwo uczniów wobec nauczycieli jest uprawnione wyłącznie wówczas, gdy nauczyciel w sposób bezwzględny przejawia wobec nich zachowania wrogie, autorytarne, władcze czy dyktatorskie. Władza to prawo i moc wydawania poleceń, wprowadzania przepisów, egzekwowania posłuszeństwa, decydowania, sądzenia. Władza w oczach dziecka urasta do rangi symbolu i albo będzie to dla niego obraz pozytywny, rodzący zaufanie i autorytet, albo ten symbol stanie się elementem poniżania, upokarzania i wzbudzania permanentnego poczucia winy. Bywa, że w szkole pojawiają się przejawy władzy jawnej: nacisku, przymusu, zastraszania przez rozkaz, groźbę, naganę. Częściej jednak w szkole uczniowie mogą doświadczyć przejawów władzy ukrytej: manipulacji, wzbudzania poczucia winy, pozbawienia przychylności, podsycania kompleksu niższości, pobudzania ambicji, wykorzystywania próżności. Uczeń obdarzony godnością, która wymaga respektu dla osoby we wszystkich sferach jej funkcjonowania, nie zawsze może doświadczyć od nauczyciela godnego traktowania. Przykładem może być ocenianie szkolne, które jest nieodłącznym atrybutem praktyki szkolnej. Ocenianie, jako element działania społecznego, pozostaje silnie powiązane z aktualizacją stosunków władzy (w tym władzy nad wiedzą i nad rozwojem jednostki), co sprawia, że jest z natury rzeczy problematyczne i budzi kontrowersje. Dystans władzy, czyli przestrzeń oddzielająca dzierżących władzę od im podległych, może być rozpatrywany w co najmniej trzech wymiarach: emocjonalnym, formalnym i materialnym. Współrzędnymi emocjonalnego aspektu dystansu władzy są: zaufanie, strach, lojalność, mobbing, wykorzystywanie, obciążanie nienależnymi obowiązkami, presja, nadmierne oczekiwania, niedowartościowanie, zaniżona ocena efektów pracy, nieadekwatność zadań do możliwości. Strukturalny, formalny aspekt dystansu władzy opisany może być przez rolę, reputację wynikającą z istoty roli, strój, sposób zwracania się, ułożenie ciała (przyjmowana postawa). Wskaźnikami materialnego, proksemicznego aspektu dystansu władzy są: rozmieszczenie elementów w przestrzeni i jej zagospodarowanie, czyli fizyczna odległość nauczyciela od uczniów, zajmowane miejsce przy/za stołem, usytuowanie biurka nauczyciela/dyrektora, sposób ustawienia stolików uczniowskich, wystrój gabinetu dyrektora, wystrój sali lekcyjnej. Symetria dystansu władzy (rys. 1) nie jest najczęściej zachowana, odległość (dystans) nauczyciela (N) od zwierzchników, przełożonych (dyrekcja – D) może być znacznie mniejsza niż odległość wobec podopiecznych/podwładnych (uczniów – U) [NU ≠ ND]. UCZEŃ (U) NAUCZYCIEL (N) DYREKTOR (D) Rysunek 1. Asymetria dystansu władzy nauczyciela do zwierzchników i do podwładnych Poszczególne elementy w układzie wzajemnych wpływów mogą – jak pisze Roland Meighan – wydawać się trywialne, gdy są rozpatrywane samodzielnie, jednak efekt kulminacyjny układu wpływów może być znaczny. „Nauczyciel-ofiara zdobywa wiarygodność, jeśli rozpatrzymy zestaw idei przedstawianych nowemu nauczycielowi. Ten zestaw składa się z danego zbioru budynków, dyrektora, który wyznaje pewną ideologię edukacji, rozkładu zajęć, stylu organizacyjnego, programu nauki, systemu oceniania, zbioru środków dydaktycznych, oczekiwanej metody nauczania, oczekiwań rozmaitych klientów oraz zbioru dążeń, celów i rezultatów” (Meighan 1993: 51). 37 W związku z hierarchicznością struktury organizacyjnej, szkoła może być miejscem zarówno stratyfikacji, jak i segregacji poszczególnych podmiotów edukacji. Stratyfikacja oznacza podział społeczności na poziomy, pozostające ze sobą w relacjach nadrzędności i podporządkowania. Może być ona mierzona między innymi dostępnością do władzy, prestiżu, wykształcenia. Także społeczność szkolna charakteryzuje się systemem rang, który wskazuje warstwy (kategorie) stojące wyżej od innych. Nauczyciele, podkreślając swoje miejsce w szkole, dokonują stratyfikacji szkolnej społeczności i oczekują bezwzględnego podporządkowania się władzy nauczycielskiej. W konsekwencji może to prowadzić do segregacji, która oznacza zajmowanie odrębnych obszarów przez grupy należące do różnych kategorii. Segregacja stanowi podział, dający możliwość zachowania społeczności swojej odrębności i tożsamości, ale także prowadzący często do powstawania gett/enklaw, których członkowie mogą być, z mocy prawa lub uzgodnień, izolowani od innych. Ponieważ polska rzeczywistość szkolna pozostaje zróżnicowana i niejednolita, segregacja może dotyczyć różnych aspektów funkcjonowania szkoły. Możliwa jest więc obecność kilku obszarów stanowiących „enklawy pedagogiczne”, mające granice o charakterze społecznym: 1) izolowanie (się) w środowisku szkolnym nauczycieli zmniejszających dystans władzy wobec uczniów; 2) marginalizowanie (się) nauczycieli wychowujących uczniów do posłuszeństwa i dyscypliny; 3) wykluczenie z życia szkolnego demokratycznych form sprawowania władzy; 4) marginalizowanie (się) uczniów przejawiających konformistyczne zachowania; 5) zepchnięcie (zejście) do enklaw uczniów manifestujących nonkonformistyczne postawy (Kunicka 2009: 375–376). Pajęczyna powiązań i zależności funkcjonująca w społeczności szkolnej rzadko uwzględnia możliwość negocjacji, rokowań czy pertraktacji. Nauczyciel, będący funkcjonariuszem systemu, narzuca podział na uprzywilejowanych i dyskryminowanych, wskutek czego uczniowie wiedzą, że władzy się nie ma, władzę się posiada. Posiadanie polega na władaniu określoną rzeczą przez posiadacza. Stan ten niesie ze sobą wiele skutków o zróżnicowanym charakterze prawnym. Patrząc na posiadanie, z pozaprawnego punktu widzenia, jest ono pojęciem oznaczającym faktyczną władzę osoby nad rzeczą. Przesłankami do stwierdzenia stanu posiadania jest fizyczne władanie rzeczą przez posiadacza oraz manifestowany przez posiadacza zamiar władania rzeczą dla siebie (na wyłączność). Jeśli ten zamiar nie występuje, to stan taki określa się mianem dzierżenia, a nie posiadania. Dzierżenie to władanie rzeczą za kogoś innego. W organizacji hierarchiczno-biurokratycznej, jaką ciągle pozostaje szkoła, posiadanie władzy pozwala niekiedy na bezkompromisowe narzucanie swojej woli, na nieliczenie się ze zdaniem innych, na podkreślanie swojej wyższości. Szkoła może też stać się miejscem tezauryzacji wiedzy i umiejętności. Tezauryzacja oznacza gromadzenie, przechowywanie, nie pomnażanie, niewykorzystywanie posiadanego majątku, co prowadzić może do wycofania z obiegu/użytku, wskutek czego nie przynosi on korzyści ani jego posiadaczowi, ani ogółowi. Akumulowanie wiedzy i umiejętności bez ich wykorzystywania, pomnażania może świadczyć o braku wzajemnego zaufania, który wynikać może z nieodpowiedniego gospodarowania posiadaną władzą. Zdarza się, że pozostaje nierozstrzygnięty wewnętrzny dylemat nauczyciela: przemoc czy dialog, przymus czy swoboda, represjonizm czy liberalizm. Jeżeli z przedstawionego katalogu postaw wskazane zostaną: dialog, swoboda i liberalizm, to mogą pojawić się nowe wątpliwości. Liberałowie utrzymują – jak pisze Gerald L. Gutek – że należy uwolnić dzieci od arbitralnych ograniczeń nakładanych na nie przez stosujących przymus nauczycieli, a wolność szkoły jako instytucji ma być gwarantowana przez utrzymanie jej niezależności od wpływu ideologii politycznej. Sprzeczne wydaje się to jednak z postulatem ideologii liberalnej 38 / małgorzata kunicka / władza, przymus i wolność w edukacji o konieczności realizowania liberalnego programu wychowania obywatelskiego (Gutek 2003: 181, 194). Wśród zespołu reguł współczesnego liberalizmu znajdują się między innymi: neutralność aksjologiczna, indywidualizm, realizacja subiektywnych preferencji. Przyjęcie takiej postawy prowadzić może do braku zainteresowania pracą na rzecz wspólnoty, nieobecności zbiorowej troski, koncentracji na własnych potrzebach. Poniżej przedstawiam inne „dogmaty” liberalizmu wyrażone przez internautę. Mogę robić, co mi się podoba i nikt nie ma najmniejszego prawa zwrócić mi uwagi, jakakolwiek próba zwrócenia mi uwagi czy korekcji mojego postępowania jest nieuprawnioną ingerencją w moją prywatność i zamachem na moją wolność. Pojęcie dobra i zła jest bezsensowne – skoro to ja i tylko ja decyduję o tym, co jest dobre, a co złe. Nieporozumieniem jest nawoływanie do zmiany życia, korekcji, poprawy. To nie ja mam się nawracać i zmieniać cokolwiek w moim życiu, to inni mają obowiązek zaakceptować mnie takim, jakim jestem zgodnie ze wspaniałą i niezastąpioną zasadą tolerancji. To ja decyduję: co, kiedy i jak będę robił i nikt nie ma prawa oczekiwać ode mnie jakiegokolwiek posłuszeństwa jakimkolwiek zasadom moralnym, społecznym. Wymagania są nierealne, perwersyjne i obliczone na ciemiężenie i upokarzanie wolnego człowieka. Neutralność aksjologiczna szkoły i nauczycieli pozostaje rezygnacją z narzucania określonych celów. Udostępnione zostaje wówczas miejsce dla nieskrępowanego niczym prawa do wolności i niezależności, z czego wyprowadzić można wniosek, że wychowanie ogranicza wolność. Relatywizm etyczny jako konsekwencja neutralności aksjologicznej pozostawia do decyzji każdego nauczyciela, ale też i ucznia uznanie czegoś za dobre lub złe. Okazać by się wówczas mogło, że szkoła nie promuje żadnego porządku moralnego. Tak więc, czy uczniom bardziej potrzebne są autorytety, czy wolność (także od autorytetów)? Czy w szkole jest jeszcze miejsce na kształtowanie posłuszeństwa? Podczas formowania charakterów uczniom niezbędny jest dialog, swoboda, wolność, podmiotowe traktowanie. Jest to konieczne, by dziecko mogło wyrosnąć na człowieka niezależnego w myśleniu i działaniu, zdolnego do przyjmowania postaw nonkonformistycznych, nie poddającego się społecznej presji, żyjącego w zgodzie z własnymi przekonaniami. Obserwując dzisiejszą rzeczywistość, można zaryzykować twierdzenie, że dziecko pozbawione autorytetów, wychowywane w duchu liberalizmu, według którego wolność jest wartością nadrzędną, dziecko, od którego nie wymaga się karności i posłuszeństwa wobec dorosłych w imię jego wolności i nieograniczania, wyrośnie na egoistycznego konsumenta, podającego w wątpliwość wszystko, co dotychczas miało wartość, dla którego aksjologiczną triadę stanowić będzie: obojętność, bylejakość i relatywizm. Człowiek – po odrzuceniu prawdy, dobra i piękna, na poszukiwanie których ukierunkowana jest, zgodnie z nową podstawą programową, dociekliwość poznawcza uczniów szkół średnich – może znaleźć się w pustce egzystencjalnej, a pozostawiony 39 sam sobie i odarty z wszelkich wartości może doświadczać poczucie osamotnienia i beznadziei. Karność i posłuszeństwo wydają się nie być dziś oczekiwanymi postawami. W stwierdzeniu: nie myśl, bądź posłuszny przeciwstawia się posłuszeństwo umiejętności albo chęci myślenia. Tak jakby posłuszeństwo było zawsze ślepe i bezmyślne. G. Sharp podkreśla, że autorytet polega na dobrowolnej akceptacji, a podwładni akceptują autorytet władzy tylko wówczas, gdy mają przekonanie, że działa ona w imię wartości moralnych i w interesie społecznym. Dlatego też podwładni, dokonując świadomego wyboru, mogą odmówić władzy autorytetu (Sharp 1985: 7). Problem posłuszeństwa należnego komuś z racji roli, jaką pełni, pozycji czy stanowiska jest przedmiotem wielu kontrowersji, głównie z tego powodu, że zdarzyć się może sytuacja, w której ktoś żąda posłuszeństwa tylko dlatego, by usprawiedliwiać chęć manipulowania innymi ludźmi, kontrolowania ich, a nawet popełniania nadużyć. Dominująca rola i pozycja nauczyciela winna być więc oparta na jego autorytecie. Autorytety są potrzebne zarówno dzieciom, młodym ludziom, jak i dorosłym. Uznanie autorytetu powoduje między innymi posłuszeństwo wobec jego oczekiwań głównie z powodu rozumienia potrzeby podporządkowania się i świadomości wagi jego oczekiwań. Jest to posłuszeństwo bez konieczności wykorzystywania środków przymusu z przeświadczeniem o prawości polecenia, przyzwoleniem na działanie dla dysponujących władzą oraz z akceptacją proponowanych norm i działań uznawanych za słuszne, potrzebne i wskazane. Jednakże oddziaływanie władzy w sytuacjach szkolnych nie zawsze jest związane z autorytetem, ale także z takimi kategoriami pedagogicznymi jak przemoc i przymus. Jeżeli przymus rozumiany – za J. Bińczycką – jako podporządkowanie się systemowi wartości przekroczy swoje uprawnienia, staje się czynnikiem hamującym rozwój (Bińczycka 2005: 29). Istotą władzy jest wówczas ograniczanie wolności zachowań na rzecz różnego rodzaju represji. Władza nauczyciela wynikająca z samej tylko jej legitymizacji może ograniczać przestrzeń wolności, jaką mają uczniowie, natomiast władza nauczyciela wynikająca dodatkowo jeszcze z autorytetu – może tę przestrzeń poszerzać. Władza według M. Webera to „każda szansa urzeczywistnienia wewnątrz jakiegoś stosunku społecznego własnej woli, także, mimo oporu, niezależnie od tego, na czym ta szansa polega”, zaś panowanie to „szansa znalezienia wśród danych osób posłuchu dla rozkazu o określonej treści” (Weber 1984: 142). Jadwiga Koralewicz pisze, że ten posłuch zdobywa się legitymizacją władzy, a ktoś, kto panuje w sposób prawomocny jest autorytetem. Osoba będąca autorytetem doznaje posłuszeństwa i szacunku ze względu na to, że grupa, w której znajduje poważanie uznaje jej uprzywilejowaną pozycję z powodu jej osobistych cech lub panującego prawa (Koralewicz 2008: 154–155). Nauczyciel, budując własną strategię wychowania, ma do wyboru, według Marii Kuchcińskiej, trzy modele myślenia pedagogicznego: konserwatywny, w którym rozwój dziecka polega na przyswajaniu przekazywanej wiedzy oraz systemu wartości i uwarunkowany jest skutecznością przekazu osiąganego za pośrednictwem warunkowej akceptacji; liberalny, w którym zadaniem edukacyjnym staje się rozwój indywidualności, oparty na dążeniu do autonomii, a uwarunkowany jest wrodzoną tendencją do samorealizacji i wymaga bezwarunkowej akceptacji; radykalny, który nastawiony jest na emancypację, na zrozumienie i zmianę świata, w którym jednostka funkcjonuje, a rozwój prowadzący do osiągnięcia podstawowych kompetencji instrumentalnych i komunikacyjnych uwarunkowany jest samodzielnym i krytycznym myśleniem (Kuchcińska 1996: 58–59). Nauczyciel często ukazywany jest przez uczniów w kontekście jego władzy, którą chce wymusić posłuszeństwo dla siebie jako formalnego autorytetu. W tym przypadku zakłada się, 40 / małgorzata kunicka / władza, przymus i wolność w edukacji że podporządkowanie powinno się pojawić samoistnie i automatycznie. Jednak uzyskanie dobrowolnego podporządkowania się nie zawsze jest możliwe, wówczas pozostaje tylko wymuszenie podporządkowania. Przywództwo daje siłę i pozycję, umożliwia osiąganie celów. Poziom zaufania jest związany z tendencją do posłuszeństwa wobec przełożonych. Bywają uczniowie, którzy szybko wyrażają swoje wątpliwości i rezygnują z bycia posłusznym, są też tacy, którzy późno lub wcale nie wyrażają wątpliwości, a posłuszni są długo i całkowicie. Niebezpieczną staje się sytuacja, w której uczeń, poddając się nauczycielowi, którego podziwia, traci tożsamość, jego życie staje się nieustannym dążeniem do „ideału”. Myśleć tak, jak myśli on. Przykładem ślepej uległości, posłuszeństwa, nad którym człowiek z czasem traci zupełną kontrolę są sekty. Opisuje się różne poziomy podporządkowania wartościom, poglądom, zasadom i normom postępowania obowiązującym w danej grupie społecznej. Richard J. Gerrig i Philip G. Zimbardo wskazali na dwa typy mechanizmów, które mogą prowadzić do konformizmu: 1) procesy wpływu informacyjnego, czyli pragnienie posiadania słuszności i poznania właściwego w danej sytuacji sposobu postępowania; 2) procesy wpływu normatywnego, czyli pragnienie bycia lubianym, akceptowanym i aprobowanym przez innych (Gerrig, Zimbardo 2006: 567). Elliot Aronson określa konformizm jako zmianę zachowania lub opinii danej osoby spowodowaną rzeczywistym lub wyobrażonym naciskiem ze strony jakiejś osoby lub grupy ludzi. Wprowadza on rozróżnienie między trzema rodzajami reakcji na wpływ społeczny. Gdy istnieje wyraźny konflikt między przekonaniem jednostki a presją grupy, w wyniku którego jednostka podporządkowuje się grupie, to występuje wówczas poziom konformizmu określany mianem ulegania. Motywem ulegania jest obawa przed odrzuceniem przez grupę lub lęk przed karą. Uleganie jest reakcją najmniej trwałą, a jej efekty są najbardziej powierzchowne, ponieważ ludzie ulegają naciskowi jedynie po to, by uzyskać nagrodę lub uniknąć kary. Osoba podporządkowująca się łatwo może zmienić swe zachowanie, gdy zmienią się okoliczności zewnętrzne. W uleganiu decydującym komponentem jest władza, jaką ma osoba oddziaływająca. Gdy jednostce zależy, aby być podobnym do jakiejś grupy lub osoby, to jej zachowania dopasowują się do wyobrażeń o tej jednostce; następuje wówczas proces identyfikacji, który jest głębszym poziomem konformizmu. Jednostka zachowuje się w określony sposób dlatego, że takie zachowanie stawia ją w satysfakcjonującej relacji do tych, z którymi się identyfikuje. Jeżeli ktoś uważa osobę za atrakcyjną, to zaakceptuje jej wpływ, i aby upodobnić się do niej, przyjmie podobne wartości i postawy, dlatego ważnym komponentem jest atrakcyjność osoby, z którą się jednostka identyfikuje. W przypadku identyfikacji efekty wpływu mogą zostać zniwelowane na skutek kontrargumentów osoby godnej zaufania. Najgłębszą formą konformizmu, najbardziej trwałą reakcją na wpływ społeczny jest introjekcja (internalizacja), która polega na uznaniu norm i wartości grupy lub jednostki za własne. Przekonania innych jednostka włącza we własny system wartości, przez co efekty wpływu społecznego stają się najgłębiej zakorzenione. W internalizacji decydującym komponentem jest wiarygodność osoby, która dostarcza informacji (Aronson 2008: 27, 41–45). Bywają jednak sytuacje, w których internalizacja narzucanych norm postępowania stanowić może o klęsce samodzielnego pojmowania rzeczywistości przez człowieka, prowadząc go do duchowego zniewolenia. Człowiek posłuszny jest pokorny i karny. Znaczenie i wartość posłuszeństwa zmieniały się w ciągu lat. Przykładem może być Prawo Harcerskie. W latach przedwojennych zawierało ono między innymi zapis: Harcerz jest karny i posłuszny rodzicom i wszystkim swoim przełożonym, który w latach 1945–1947 przeobrażono: Harcerz jest karny, 41 opanowany i pogodny, usuwając zapis o koniecznym posłuszeństwie. W kolejnych latach zmieniono zapisy w Prawie Harcerskim – 1957 rok: Harcerz jest karny i odważny, z uśmiechem pokonuje trudności, w 1965 roku: Harcerz jest sprawiedliwy i odważny, śmiało broni słusznej sprawy. W 1989 roku pojawił się zapis o samodzielnym myśleniu, przeciwstawiając go zapisowi o posłuszeństwie: Harcerz myśli samodzielnie i działa skutecznie. W latach dziewięćdziesiątych wrócono do zapisu przedwojennego: Harcerz jest karny i posłuszny rodzicom i wszystkim swoim przełożonym. W interpretacji tego zapisu czytamy między innymi: To nie ludziom trzeba być posłusznym, lecz swemu sumieniu. Wyznawany system wartości kształtować więc należy samodzielnie, podążając w kierunku wskazanym przez Prawo Harcerskie (Borodzik, Binasiak: www.witkacy.user. icpnet.pl). W powyższej analizie można doszukać się próby odpowiedzi na pytanie, czy posłuszeństwo musi być ślepe, to znaczy bezmyślne, i czy jest raczej cnotą, czy wadą. W komentarzu do Prawa Harcerskiego czytamy: Życie nie daje wszystkiego. Ono odmawia wielu rzeczy. Często zakazuje, ale wie dlaczego. Wie, dokąd nas prowadzi i co nam przystoi. Przyjmij więc to i bądź posłuszna. Z tego wielkiego wysiłku nad sobą wyjdziesz silniejsza. Z tego wyrzeczenia, z tej milczącej zgody, z tego przyjmowania wyjdziesz lepsza. A czy nie dlatego żyjemy, by stawać się coraz lepszymi? (Borodzik, Binasiak: www. witkacy.user.icpnet.pl). Jeśli posłuszeństwo zdefiniuje się jako wsłuchiwanie się w głos autorytetu i reakcję zgodną ze zinternalizowanymi wartościami i normami, to można uznać posłuszeństwo za cnotę, a dążenie do ukształtowania postawy posłuszeństwa u młodych ludzi – za oczekiwane i pożądane. Przymus może rodzić dążenie do wolności, buntu, oporu i niezgody, natomiast świadome posłuszeństwo wobec uznanych i akceptowanych autorytetów może stanowić drogę do rozwoju spójnej osobowości, akceptowania własnej historii, może także w aksjologicznym chaosie dzisiejszego świata stanowić bezpieczną tarczę i ochronę. Wolność traktowana jako dobro konsumpcyjne nie powinna stanowić celu wychowania i programu życiowego. Wolność rozumiana jako zgoda na wszystko stanowi zaprzeczenie i przeciwieństwo posłuszeństwa, które w takiej konwencji jest niewolą, ograniczającą rozwój, uzależnia, pozbawia człowieka szansy na doskonałość. Każda absolutyzacja wolności prowadzi nieuchronnie do zagrożenia osobowej godności człowieka. Do czego lub do kogo będzie mógł odwołać się młody człowiek, poszukujący autorytetów, wzorów do naśladowania, jeśli uznamy, że posłuszeństwo jest kategorią, która ogranicza, zamyka, nie pozwala na rozwój? Przymus nie zawsze stanowi opozycję wolności. Jeśli jest to przymus wewnętrzny, któremu poddaje się człowiek dobrowolnie z powodu tego, że jest on zgodny z przyjętym systemem wartości, to daje on z jednej strony asumpt do rozwoju, a z drugiej – dowodzi, że wolność nie jest pozbawiona przymusu. „Podporządkowanie się prawu nie pomniejsza wolności jednostki. (…) Celem prawa jest więc nie zniweczenie wolności lub jej ograniczenie, lecz jej utrzymanie i rozszerzenie. Gdzie nie ma prawa, tam nie ma i wolności” (Ogonowski 1972: 198). „Prawo bowiem w swym zamyśle stanowi nie tyle ograniczenie, co wyznaczenie kierunku postępowania wolnej, rozumnej jednostki, zgodnie z jej właściwym interesem i nie zezwala na nic więcej niż na to, co należy do dobra ogółu tych, którzy mu podlegają” (Locke 1992: 201). J. Koralewicz pokazuje psychologiczny mechanizm kształtowania się potrzeby autorytetu, wskazując za Erichem Frommem, że oddanie siebie pod opiekę autorytetu, któremu się ufa, zwalnia człowieka od odpowiedzialności, daje poczucie bezpieczeństwa, pozyskując gotowe wskazania, rozstrzygnięcia i nakreślony kierunek postępowania (Koralewicz 2008: 155). Spójność aksjologiczna może być gwarantem takiej władzy w szkole, która będzie przekonywała do swych racji, a nie tylko wymagała ich egzekwowania. 42 / małgorzata kunicka / władza, przymus i wolność w edukacji literatura Aronson E. 2008, Człowiek istota społeczna, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Berlin I. 1991, Dwie koncepcje wolności i inne eseje, Res Publica, Warszawa. Bińczycka J. 2005, Między swobodą a przemocą w wychowaniu, Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków. Borodzik A., Binasiak M., Aktualne prawo i przyrzeczenie harcerskie, roty przyrzeczenia i redakcje prawa harcerskiego istniejące w Polsce. Prawo harcerskie i nasze wartości, www.witkacy.user. icpnet.pl/pip.htm (2.05.2011). Chmara M. 1997, Władza i wpływ społeczny, w: Teorie społeczne a możliwości praktyczne, red. R. Cichocki, Media-G.T., Poznań. Czerepaniak-Walczak M. 2006, Pedagogika emancypacyjna. Rozwój świadomości krytycznej człowieka, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk. Gerrig R.J., Zimbardo P.G. 2006, Psychologia i życie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Gutek G.L. 2003, Filozoficzne i ideologiczne podstawy edukacji, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk. Hofstede G. 2000, Kultury i organizacje. Zaprogramowanie umysłu, Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne, Warszawa. Jan Paweł II, Posynodalna Adhortacja Apostolska Christifideles laici, www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/adhortacje/christifideles.html (12.05.2011). Koralewicz J. 2008, Autorytaryzm, lęk, konformizm, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa. Kuchcińska M. 1996, Dylematy swobody w edukacji metodą zadaniową, w: Nauczyciel – uczeń. Między przemocą a dialogiem: obszary napięć i typy interakcji, red. M. Dudzikowa, Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków. Kunicka M. 2009, Enklawy w przestrzeni szkolnej. Dystans władzy a zachowania konformistyczne uczniów, w: Enklawy życia społecznego. Kontynuacje, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Kunicka M. 2010, Godność w interakcjach edukacyjnych, „Teraźniejszość – Człowiek – Edukacja” nr 24 (50). Kunowski S. 2004, Podstawy współczesnej pedagogiki, Wydawnictwo Salezjańskie, Warszawa. Kwiatkowska H. 2005, Tożsamość nauczycieli, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk. Locke J. 1992, Dwa traktaty o rządzie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Mazurek F.J. 2001, Godność osoby ludzkiej podstawą praw człowieka, Wydawnictwo KUL, Lublin. Meighan R. 1993, Socjologia edukacji, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Toruń. Modzelewski W. 1983, Walka bez użycia przemocy, Uniwersytet Warszawski, Warszawa. Ogonowski Z. 1972, Locke, Książka i Wiedza, Warszawa. Ossowska M. 1985, Normy moralne. Próba systematyzacji, PWN, Warszawa. Parsons T. 1972, Szkice z teorii socjologicznej, PWN, Warszawa. Rau Z. 1992, Wstęp, w: J. Locke, Dwa traktaty o rządzie, Warszawa. 43 Rutkowski M. 2011, Nieposłuszeństwo wobec prawa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Sharp G. 1985, Walka bez użycia przemocy, Adsum, Warszawa. Sharp G., 198 metod działania bez przemocy, http://aeinstein.org/organizations/org/198_methods. pdf (15.04.2012). Śliwerski B. 1997, Władztwo pedagogiczne w ponowoczesnym świecie, „Edukacja i Dialog” nr 1(84). Weber M. 1984, Szkice z socjologii religii, Książka i Wiedza, Warszawa. Weber M. 2000, Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Ziembicki S., Ze studiów nad myślą polityczną Johna Locke’a, http://www.bibliotekacyfrowa.pl/ Content/32191/0002.pdf (13.04.2012). power , coercion and freedom in education keywords school authority, axiological neutrality, dignity, freedom, obedience Power in school can be exercised by using two types of instruments: authority or repressive actions. In order for the teacher to influence students’ behaviour, he or she has to be recognized by the students as an authority or take coercive measures that will convince the students to act and behave accordingly to his or her will. Coercion sometimes leads to striving for freedom, to defiance, resistance and dissent while conscious obedience to recognized and accepted authorities may be a way to develop a coherent personality. If we assume that freedom of a student is a superior value, then the expectation of obedience (to authority) will be an attack on his or her freedom. An unlimited right to freedom and independence often creates an internal (and external) chaos. The ideological neutrality of the school does not necessarily imply axiological neutrality. The latter implies resignation from imposing a particular goal. A postmodern individual ceases to believe in the existence of objective moral principles, and today’s student regards the necessity of obedience as limiting his or her freedom. summary 44 / małgorzata kunicka / władza, przymus i wolność w edukacji opuscula sociologica nr 1 [1] 2012 ISSN 2299-9000 Adam Kucharski, Maria Ligocka Uniwersytet Szczeciński Maturzyści o motywach i źródłach poszukiwania informacji dotyczących studiów Artykuł przedstawia trzy typy maturzystów w różny sposób korzystających z dostępnych źródeł informacji, dotyczących studiów. Na podstawie analizy skupień dziesięciu zmiennych, zawierających źródła, z których licealiści korzystają przy poszukiwaniu informacji o studiach, wyróżnione zostały trzy typy: „internetowcy”, „rzetelni” oraz „nieposzukujący”. Następnie na podstawie Jednoczynnikowej Analizy ANOVA ukazano różnice występujące pomiędzy określonymi typami uczniów w zakresie motywów podjęcia decyzji o studiach oraz kryteriów wyboru kierunku studiów. streszczenie słowa kluczowe typologia maturzystów, motywy poszukiwania informacji o studiach, źródła informacji o studiach Wprowadzenie Uczniowie kończący liceum, podejmując decyzję o wyborze szkoły wyższej i kierunku studiów, mogą różnić się motywami oraz sposobem wykorzystywania źródeł informacji o ofercie edukacyjnej. Celem artykułu jest odpowiedź na pytanie, czy licealiści, wybierając uczelnię i kierunek studiów, różnią się motywami i źródłami poszukiwania informacji? Licealiści znajdują się w szczególnym okresie rozwoju – adolescencji. Jak zauważają Baruch Fischhoff, 45 Nancy Crowell oraz Michele Kipke (Fischhoff, Crowell, Kipke 1999), adolescencja to obok zmian fizycznych czas rozwoju poznawczego, społecznego i emocjonalnego. Czy zmiany te kształtują motywy i źródła poszukiwania informacji, mające znaczenie przy wyborze szkoły wyższej i kierunku studiów? Motywy w podejmowaniu decyzji Psychologowie zajmujący się motywacją podkreślają, że celem każdego zachowania człowieka jest przystosowanie się do środowiska (Franken 2005). W literaturze można spotkać się z wieloma teoriami motywacji, które można za Kristenem Madsenem (Madsen 1980) ująć w czterech modelach. Zgodnie z pierwszym (homeostatycznym), źródłem motywacji jest zaburzenie homeostazy organizmu i próba jej przywrócenia. Drugi model (podmiotowy) wskazuje, że źródłem motywacji jest bodziec. Bodziec uruchamia odpowiednie procesy energetyczne, mające na celu zniesienie jego działania. W modelu trzecim (humanistycznym) przyjmuje się, że motywacja jest kształtowana przez wewnętrzne procesy (poznawcze, energetyczne), bez udziału bodźców zewnętrznych. Zewnętrzna sytuacja nie wpływa na motywację, co najwyżej na zachowania. Model ostatni (poznawczy) z kolei podkreśla rolę procesów poznawczych, które uruchamiają procesy energetyczne i wpływają na reakcję. Zatem podstawę motywacji zachowania stanowi przetwarzanie informacji. Psychologowie poznawczy wskazują, że podstawowe mechanizmy motywacyjne wiążą się z takimi zjawiskami, jak ciekawość poznawcza, oczekiwania, aspiracje, fantazje i marzenia oraz różne formy dysonansu poznawczego (Łukaszewski, Doliński 2004). Sposób, w jaki przetwarzamy informacje i je kategoryzujemy wpływa na zachowanie uczniów w podejmowaniu decyzji o wyborze szkoły wyższej. B. Fischoff, N. Crowell i M. Kipke (1999) stwierdzają, że w okresie adolescencji wzrasta zdolność do myślenia abstrakcyjnego, rozumowania kontrfaktycznego, wnioskowania z nieprawdziwych przesłanek, a także myślenie systematyczne oraz trafność przewidywań probabilistycznych. Wszystkie te umiejętności związane są z podejmowaniem decyzji. Rosnące zdolności rozumienia zasad prawdopodobieństwa, jak twierdzą autorzy, zwiększają bardziej realistyczne rozumienie możliwości wystąpienia różnorodnych konsekwencji zachowań. Podobnie wzrastająca zdolność rozumowania systematycznego, poprzez zdolność wyobrażenia sobie wyników działań i odnoszenia ich do działań podejmowanych w teraźniejszości, czy wzrastająca zdolność koordynacji niezależnych fragmentów informacji, zwiększają zdolność nastolatków do rozważenia wszystkich relewantnych elementów wyboru. Wskazuje to na zwiększone możliwości wykorzystywania informacji w podejmowaniu decyzji. Osoby w każdym wieku podejmują decyzje, a jednak proces ten ma specyficzny charakter w okresie adolescencji. Wyniki badań George’a Moschisa i Roya Moora (Moschis, Moore 1979), które dotyczyły nastolatków, i w których analizowano proces decyzyjny w perspektywie decyzji związanych z adolescencją, wskazują, że młodzi ludzie charakteryzują się skomplikowanym procesem poznawczym podejmowania decyzji. Dane, które otrzymali, pokazują, że przy wyborach o dużym socjoekonomicznym ryzyku i możliwości ponoszenia negatywnych konsekwencji, młodzi ludzie polegają głównie na osobistych źródłach informacji, jednak przy decyzjach o mniejszym ryzyku głównym źródłem informacji są mass media. Badania te nie uwzględniają dzisiejszych zmian, związanych z rozwojem i zwiększeniem dostępności do źródła informacji w internecie. Wskazują jednak na różnice w podejmowaniu decyzji przez młodych ludzi i konieczność analizy tych różnic zarówno pod kątem charakterystyki grupy, jak i ze względu na ważność i zagrożenia związane z podejmowanymi decyzjami. 46 / adam kucharski, maria ligocka / maturzyści o motywach i źródłach poszukiwania informacji... Jak podkreśla Justyna Jakubowska-Baranek (Jakubowska-Baranek 2003), podejmowanie decyzji edukacyjnej jest złożonym procesem, o czym świadczy udział wielu czynników osobowościowych, poznawczych czy emocjonalnych, a także świadomość własnej sytuacji społecznej osoby podejmującej decyzję. Wśród motywów wyboru studiów uniwersyteckich jako dalszej drogi kształcenia, za najbardziej znaczące wśród studentów zostały uznane motywy dotyczące sfery poznawczej i rozwoju intelektualnego, następnie dotyczące przygotowania zawodowego, na trzecim miejscu stawiano natomiast zawód związany z pozycją społeczną wykształconego człowieka. Wśród motywów wyróżnionych przez Halinę Sekułę-Kwaśniewicz (Sekuła-Kwaśniewicz 2003) w badaniach przeprowadzonych z udziałem młodzieży z małych miast, główną rolę w podejmowaniu decyzji odgrywa zgodność z zainteresowaniami, następnie odpowiedniość w stosunku do zdolności i później, kolejno, gwarancja dobrze płatnej pracy i przygotowanie do dobrego zawodu. Źródła informacji a podejmowanie decyzji W zmianach dotyczących współczesnego społeczeństwa możemy wyróżnić dwa aspekty, na które wskazuje Marian Niezgoda (Niezgoda 2003) – z jednej strony znaleźliśmy się w „imperium mediów elektronicznych, szczególnie telewizji” (Niezgoda 2003: 114), które ze względu na dostępność i powszechność oraz szeroki zakres wpływu są podstawowym kanałem komunikacyjnym, z drugiej jednak strony ze względu na rewolucję przemysłową mamy nowoczesne sposoby panowania nad informacją, które „tworzą nową jakość i nową tkankę społeczną” (Niezgoda 2003: 114). Fakty wskazujące na te zmiany to, według Mariana Niezgody, pojawienie się nowoczesnych mediów, takich jak internet, które zastępują poprzednie środki komunikacji (np. faks czy druk), utworzenie i rozpowszechnienie się komputerowych baz danych, które pozwalają panować nad informacją oraz środki potrzebne do zarządzania informacją (wyszukiwanie i gromadzenie). Trzecim istotnym faktem jest zwiększenie tempa i indywidualizacja środków transportu i komunikacji. Zrozumienie źródeł informacji jest ważne zarówno dla instytucji występującej z ofertą edukacyjną, jak i młodzieży kandydującej na studia (Foskett, Hemsley-Brown 2001). Z perspektywy kandydatów, którzy mają aspiracje podjęcia studiów, wiedza o kanałach informacyjnych daje szansę na odkrycie sposobu wyszukania informacji, co pozwala na ich wydobycie we właściwej formie i właściwym czasie, tak aby usprawnić wybór. Z punktu widzenia instytucji ten sam proces może zagwarantować, że strategie promocyjne i marketingowe są bardziej konkurencyjne i zmniejszyć ryzyko użycia niewłaściwych kanałów informacyjnych w sposób, który obniżyłby dostępność na rynku. Nicholas Foskett i Jane Hemsley-Brown (Foskett, Hemsley-Brown 2001) wyróżniają na podstawie angielskich badań cztery kategorie źródeł informacji ważnych dla potencjalnych kandydatów szkół wyższych: podstawowe publikacje (prospekty i ulotki tworzone przez uczelnie), kontakt bezpośredni (wizyty przedstawicieli uczelni w szkołach, spotkania z kandydatami na uczelni, targi edukacji), wtórne publikacje (informacje publikowane w mediach publicznych, np. w gazetach czy przewodnikach komercyjnych, oraz różne rankingi dotyczące nauczania i prowadzonych badań) a także technologie informacyjno-komunikacyjne (ICT – nagrania i komunikaty elektroniczne prezentowane na dyskach CD oraz stronach internetowych). W tej analizie zaobserwowano wzrost zainteresowania źródłami internetowymi oraz zauważono, że ważność różnych źródeł informacji zmienia się wraz ze zróżnicowaniem technologii komunikacyjnych. Na podstawie badań można 47 stwierdzić, gdzie młodzi ludzie szukają wiedzy na temat oferty uczelni, trudno jest jednak ustalić, jak silny jest wpływ danej informacji na podjęcie ostatecznej decyzji. Jednym z kluczowych źródeł informacji jest internet, który jako jedna z podstawowych nowoczesnych technologii pozwala odkrywać nowe możliwości edukacyjne oraz prowadzi do zwiększania atrakcyjności i indywidualnego dostosowania procesu nauczania. Jak zauważa Magdalena Szpunar (Szpunar 2006), internet ekspansywnie wchodzi we wszystkie obszary życia (praca, czas wolny oraz nauka). Autorka podkreśla także, że pomijanie tego faktu i odrzucanie nowoczesnej techniki, jakiej przejawem jest internet, może prowadzić do wykluczenia z dokonujących się przekształceń społecznych. Jest to ważny obszar codzienności, który często decyduje o sposobie podejmowania innych działań. Komputer i internet (Forma 2006) umożliwiają dziś wiele różnorodnych działań związanych z edukacją, między innymi obróbkę danych, wyszukiwanie i gromadzenie ogromnej liczby informacji. Ponadto nowe technologie pozwalają na symulację różnego rodzaju zjawisk. Kojarzenie obrazów z dźwiękiem oraz tekstem, które jest powszechnie dostępnym narzędziem, znakomicie spisuje się w prezentacji wiedzy. Wykorzystywanie programów lub ich fragmentów pozwala na ukazanie praktycznego zastosowania i mechanizmów działania różnych kwestii, dając możliwość jasnego i łatwego w odbiorze przekazu, który jest dostępny dla większości uczniów. Dzięki temu nawet obszerne i trudne treści, często zawierające dużą liczbę informacji, mogą zostać tak przekazane, aby ułatwić przyswajanie zamiast trudnego w odbiorze „wywodu pełnego terminów wysoce abstrakcyjnych i niezrozumiałych dla większości uczniów” (Forma 2006). Badania wskazują (Błaszczykiewicz 2009) na powszechne wykorzystywanie i zainteresowanie internetem. Młodzież poszukująca informacji o świecie korzysta z wielu mediów informacyjno-komunikacyjnych, jednak zainteresowanie internetem jest najczęstsze. Najwięcej osób spośród młodzieży (89%) wskazuje na internet, który wykorzystywany jest do zdobywania informacji o otaczającym świecie. Inne media, jak pokazują badania Błaszczykiewicza, są wykorzystywane przez młodzież w następującej kolejności: najczęściej telewizja, następnie radio, prasa, najrzadziej – książki. Internet jest źródłem szeroko wykorzystywanym w wielu dziedzinach, rozpowszechnia się jego użycie nie tylko w edukacji, ale również podczas podejmowania kluczowych decyzji życiowych. Badania prowadzone przez Sebastiana Błaszczykiewicza (Błaszczykiewicz 2009) jednoznacznie wskazują na internet jako ważne i często używane narzędzie będące źródłem pozyskiwania informacji, które potrzebne są do podjęcia działań związanych z edukacją lub pracą. Komunikacyjne możliwości związane z dostępem do Internetu są wykorzystywane przez uczniów do poszukiwania informacji, które zapewnią wiedzę potrzebną do podejmowania ważnych dla nich decyzji. W badaniach tych stwierdzono także, że podstawowe mass media (prasa, radio czy telewizja), specjaliści (np. doradcy zawodowi, pedagog lub psycholog szkolny) oraz pracodawcy i firmy mają dużo mniejszy udział, według opinii młodzieży, w wyborze dalszej drogi życiowej. Stwierdzono także, że internet jest wskazywany jako najbardziej pomocne źródło informacji w wyborze dalszej ścieżki kariery. Badania pokazują także, że najczęściej wykorzystywaną usługą internetową, z której korzysta się przy poszukiwaniu informacji o zawodach, studiach i pracy są strony internetowe. Innym, wykorzystywanym przez 25% badanych przez Błaszczykiewicza uczniów, sposobem zdobywania wiedzy potrzebnej do dalszej kariery edukacyjnej i zawodowej jest wymiana doświadczeń na forach internetowych i w grupach dyskusyjnych. Niewielka część ankietowanych osób (7,5%) w ogóle nie korzystała z internetu, aby zdobyć informacje o studiach lub pracy. 48 / adam kucharski, maria ligocka / maturzyści o motywach i źródłach poszukiwania informacji... Ciekawe wydaje się pytanie o to, jakie cechy internetu sprawiają, że jest on tak chętnie i często wykorzystywany do zdobywania wiedzy potrzebnej przy podejmowaniu decyzji o dalszym kształceniu. Z badań Błaszczykiewicza wynika, że dla młodzieży najważniejszą cechą internetu jest szybkość wyszukiwania informacji. Innymi ważnymi zaletami internetu jest wygoda i łatwość obsługi, a także samodzielność i dowolność w jego wykorzystywaniu oraz możliwość zapisu i wydruku danych znalezionych w sieci. Przedstawiona powyżej charakterystyka i wyniki badań wskazują na dwa ważne aspekty nastoletniej młodzieży zwłaszcza w okresie późnej adolescencji (16–20 lat), funkcjonującej w dzisiejszym rozwiniętym technologicznie społeczeństwie i stającej wobec konieczności podejmowania decyzji. Pierwszy wynika z możliwości osób w okresie adolescencji i wskazuje na ich duże możliwości poznawcze, obejmujące myślenie abstrakcyjne, rozwój rozumowania, wnioskowania i przewidywania oraz rozbudowany schemat decyzyjny. Drugi aspekt ukazuje możliwości i charakter dostępu do informacji wśród uczniów, potrzebnych głównie do podjęcia decyzji o wyższym kształceniu oraz podkreśla udział Internetu jako podstawowego źródła informacji używanego przez młodych ludzi w dzisiejszym świecie. Ważne jest dlatego ustalenie, czy młodzież, która ma możliwości szczegółowego przetwarzania informacji oraz uwzględnienia wielu zmiennych w procesie decyzyjnym, rzeczywiście wykorzystuje je podczas dokonywania wyboru uczelni i kierunku studiów. Czy osoby, które korzystają z wielu informacji różnią się w kryteriach wyboru kierunku i motywach wyboru uczelni od osób, które w podejmowaniu tak kluczowej decyzji używają tylko głównego źródła informacji, jakim dla dzisiejszego społeczeństwa jest internet, oraz od osób niezbierających szerokiego spektrum informacji, które mogłyby zostać użyte w procesie decyzyjnym dotyczącym dalszej drogi ich kształcenia. Cel i metoda badań Przeprowadzone badania prowadziły do analizy typów osób wykorzystujących różne źródła informacji oraz ich motywacji przy wyborze szkoły wyższej i kierunku studiów. Młodzież w okresie adolescencji podejmuje decyzje kierując się względami poznawczymi, określającymi ich perspektywy na rynku zawodowym oraz związane z pozycją społeczną. Nie zawsze studia są zgodne z zainteresowaniami, ale dają szansę na lepiej płatną pracę (Jakubowska-Baranek 2003; Sekuła-Kwaśniewicz 2003). Zmiana w jakości przetwarzania informacji w okresie dojrzewania może odgrywać istotną rolę i różnicować korzystanie z ich źródeł. Próbowano ustalić, jakie motywy mogą decydować o wyborze szkoły wyższej, a jakie o kierunku studiów. Zadano pytanie, czy korzystanie/niekorzystanie z określonego źródła informacji różnicuje osoby ze względu na motywy podejmowania decyzji. W tym celu przygotowano ankietę, która zawierała pytania na temat źródeł pozyskiwania informacji i stopnia nasilenia korzystania z nich. Zadaniem osób badanych było oszacowanie, w skali od 1 do 5, na ile wykorzystują przy podejmowaniu decyzji informacje pochodzące z danego źródła. Poza tym w ankiecie znalazło się pytanie o motywy wyboru szkoły wyższej i kierunku studiów. Stopień nasilenia danego motywu również był oceniany w skali od 1 do 5. W 2011 roku ankiety wypełniło 549 uczniów ostatnich klas zachodniopomorskich szkół ponadgimnazjalnych, uczących się w liceach ogólnokształcących. Próbę tę stanowiło 347 uczennic i 202 uczniów z miejscowości o zróżnicowanej wielkości: 143 uczniów mieszkających na wsi, 84 z miast poniżej 20 tysięcy, 81 z miast o liczbie mieszkańców 49 między 20 a 50 tysięcy, 78 z miast, w których zamieszkuje 50–100 tysięcy mieszkańców i 163 z miast powyżej 100 tysięcy mieszkańców. Typologia osób wykorzystujących różne źródła informacji przy wyborze szkoły wyższej i kierunku studiów Przy użyciu analizy skupień metodą k-średnich, podczas której wyłaniane są w kolejnych iteracjach najbardziej zbliżone grupy osób, dokonano typologii uczniów, którzy oszacowali w skali 1–5, w jakim stopniu korzystają z różnych źródeł przy poszukiwaniu informacji o studiach, takich jak: internetowe portale o wyborze uczelni, strony uczelni, drukowane informatory, ulotki i plakaty, informacje od nauczycieli i rodziców, informacje od znajomych, ogłoszenia prasowe, spotkania z przedstawicielami uczelni w szkole, spotkania na terenie uczelni. Największe odległości między centrami skupień zaobserwowano dla trzech typów uczniów. Pierwszy typ stanowią osoby poszukujące informacji na stronach internetowych i portalach, czasami od znajomych, niekorzystający z ulotek i porad przedstawicieli uczelni, którzy dla dalszych rozważań nazywani będą „internetowcami”. Do drugiego typu należą osoby, które deklarują częste korzystanie z wielu różnorodnych źródeł informacji, nazywani dalej „rzetelnymi”. Ostatni typ – „nieposzukujący” – to osoby, które uznały, że rzadko korzystają ze źródeł informacji, jedynie czasem wykorzystują informacje od znajomych. Internetowcy stanowią największy zbiór – 47,5% uczniów, rzetelni to prawie jedna trzecia próby (31,6%). Najmniej osób znalazło się w zbiorze nieposzukujących informacji, jednak stanowią oni 20,8% uczniów (114 osób w badanej próbie). Typy te przedstawiono na wykresie 1. Wykres 1. Typy uczniów wyróżnione na podstawie analizy skupień Motywy wyboru szkoły wyższej i kierunku studiów Utworzone typy osób analizowano pod kątem różnic w motywach podejmowania decyzji dotyczących wyboru uczelni i kierunku studiów. Dokonano pogrupowania dwudziestu jeden motywów wyboru szkoły wyższej, których nasilenie było oceniane przez 50 / adam kucharski, maria ligocka / maturzyści o motywach i źródłach poszukiwania informacji... osoby badane w skali od 1 do 5, za pomocą analizy czynnikowej. Podobną procedurę zastosowano dla dziewiętnastu motywów wyboru kierunku studiów. Na początku zweryfikowano zasadność przeprowadzenia analizy czynnikowej. W tym celu przeprowadzono miarę KMO oraz wyznacznik macierzy korelacji dla motywów wyboru szkoły wyższej (Wyznacznik = 0,00; KMO = 0,79) i kierunku studiów (Wyznacznik = 0,00; KMO = 0,85). Uzyskane dane uprawomocniają zastosowanie analizy czynnikowej (Bedyńska, Cypryańska 2011). Następnie zastosowano rotację Varimax, która powoduje maksymalizację dopasowania poszczególnych zmiennych do wyodrębnionych czynników. Motywy, których ładunek czynnikowy wyniósł powyżej 0,4 zostały włączone do poszczególnych czynników. Motywy podejmowania decyzji o studiach wyróżnione na podstawie analizy czynnikowej z dwudziestu jeden potencjalnych zmiennych to: zwiększenie atrakcyjności na rynku pracy (wymiany i praktyki w kraju i za granicą, staże i praktyki zagraniczne, kariera absolwentów), oferta uczelni (oferta kierunków, dostępność informacji, ciekawe staże i praktyki), kwestie socjalne (cena, stypendia, pomoc socjalna, miejsce w akademiku, tryb zaoczny), infrastruktura (dojazd, estetyka, miejsce lokalizacji) oraz prestiż uczelni (ranking). Szósty czynnik wyróżniony w analizie (angielski i znajomości) nie stanowił spójnego nadrzędnego motywu. Motywy wyboru kierunków studiów wyróżnione na podstawie analizy czynnikowej z dziewiętnastu potencjalnych zmiennych to: perspektywy zawodowe (perspektywa dobrze płatnej pracy, predyspozycje zawodowe, plany zawodowe, miejsca na rynku pracy, perspektywa ciekawej pracy, prestiż kierunku), kryteria rekrutacji (sposoby punktowania w rekrutacji, liczba kandydatów na jedno miejsce, przedmioty brane pod uwagę w rekrutacji), oferta studiów (oferta przedmiotów do wyboru, indywidualne zróżnicowanie przedmiotów, program studiów, zdobywanie uprawnień), decyzja wynikająca z zainteresowań (pasje i zainteresowania, przypadek – ujemny ładunek czynnika), łatwość uzyskania dyplomu (przewidywane małe wymagania uzyskiwania zaliczeń na kierunku, przewidywana łatwość zdobycia dyplomu, koneksje i znajomości, tradycje rodzinne). Wykorzystując Jednoczynnikową ANOVĘ (tab. 1) do porównania średnich motywów wyboru uczelni (wyrażonych jako wartości czynnikowe – tab. 1) u osób w różny sposób poszukujących informacji o studiach, stwierdzono, że istnieją różnice między typami uczniów (tab. 2) (Krejtz, Krejtz 2007). Tabela 1 Średnie wartości motywów wyborów uczelni przez typy osób prezentujących odmienne podejście do poszukiwania informacji o szkołach wyższych Motywy wyboru uczelni Typy osób poszukujących informacji o studiach 1 Zwiększenie atrakcyjności na rynku pracy Oferta uczelni Kwestie socjalne 2 internetowcy N Średnia Odchylenie standardowe Błąd standardowy 3 4 5 6 244 0,03 1,03 0,07 0,07 rzetelni 155 0,15 0,86 nieposzukujący 102 0,31 1,07 0,11 internetowcy 244 0,14 0,91 0,06 0,07 rzetelni 155 0,14 0,81 nieposzukujący 102 0,57 1,24 0,12 internetowcy 244 0,13 1,05 0,07 rzetelni 155 0,26 0,84 0,07 nieposzukujący 102 0,05 1,01 0,10 51 1 2 internetowcy Infrastruktura Prestiż uczelni 3 4 5 6 244 0,05 1,00 0,06 0,08 rzetelni 155 0,07 0,95 nieposzukujący 102 0,00 1,07 0,11 internetowcy 244 0,09 0,97 0,06 rzetelni 155 0,08 0,91 0,07 nieposzukujący 102 0,31 1,14 0,11 Tabela 2 Różnice między średnimi wartościami czynników motywów podejmowania studiów przez różne typy uczniów (ANOVA) Motywy podejmowania studiów Zwiększanie atrakcyjności na rynku pracy Oferta uczelni Rodzaj wariancji Prestiż uczelni Średni kwadrat F Istotność 6,776 0,00 22,090 0,00 7,750 0,00 0,610 0,54 6,560 0,00 13,27 2 6,63 Wewnątrz grup 487,55 498 0,98 Ogółem 500,81 500 Między grupami 40,66 2 20,33 Wewnątrz grup 458,29 498 0,92 Ogółem 498,95 500 14,95 2 7,47 Wewnątrz grup 480,43 498 0,97 Ogółem 495,38 500 Między grupami Infrastruktura df Między grupami Między grupami Kwestie socjalne Suma kwadratów 1,23 2 0,62 Wewnątrz grup 498,88 498 1,00 Ogółem 500,11 500 Między grupami 12,84 2 6,42 Wewnątrz grup 487,53 498 0,98 Ogółem 500,37 500 Następnie przeprowadzono analizy post hoc testem T3 Dunnetta dla niejednorodnych wariancji i w jednym przypadku testem Tukeya w przypadku stwierdzonej jednorodnej wariancji, którą określono testem Levene’a. Ustalono, że: –nieposzukujący wykazują niższy poziom kierowania się motywem dotyczącym zwiększania własnej atrakcyjności na rynku pracy od internetowców (na poziomie istotności α = 0,02) i od rzetelnych (na poziomie α = 0), –oferta uczelni wzbudza większe zainteresowanie wśród internetowców i rzetelnych, w porównaniu do nieposzukujących (poziom istotności różnicy między internetowcami i rzetelnymi a nieposzukującymi bliski 0), –kwestie socjalne są istotnie ważniejsze dla rzetelnie poszukujących informacji, nieistotna jest jednak różnica dla pozostałych grup (poziom istotności różnicy pomiędzy rzetelnymi a internetowcami α = 0; pomiędzy rzetelnymi a nieposzukującymi α = 0,04), –prestiż w porównaniu średnich czynników ma największe znaczenie dla internetowców i rzetelnych (istotność różnic internetowcy – nieposzukujący α = 0,01, rzetelni – nieposzukujący α = 0,01). 52 / adam kucharski, maria ligocka / maturzyści o motywach i źródłach poszukiwania informacji... W podobny sposób porównano średnie pięciu czynników motywów wyboru kierunków osób korzystających z różnych typów informacji (tab. 3 i 4). Tabela 3 Średnie wartości motywów wyborów kierunku studiów przez typy osób prezentujących odmienne podejście do poszukiwania informacji o szkołach wyższych Motywy wyboru kierunku studiów Perspektywy zawodowe Łatwość zdobycia dyplomu Oferta studiów Kryteria rekrutacji Decyzja wynikająca z zainteresowań Typy osób poszukujących informacji N Średnia Odchylenie standardowe Błąd standardowy internetowcy 250 0,11 0,81 0,05 rzetelni 159 0,17 0,85 0,07 nieposzukujący 100 –0,52 1,41 0,14 internetowcy 250 –0,20 0,94 0,06 rzetelni 159 0,28 0,95 0,07 nieposzukujący 100 0,07 1,11 0,11 internetowcy 250 0,00 0,92 0,06 0,06 rzetelni 159 0,21 0,81 nieposzukujący 100 –0,35 1,32 0,13 internetowcy 250 0,13 0,94 0,06 0,07 rzetelni 159 0,08 0,83 nieposzukujący 100 –0,44 1,25 0,13 internetowcy 250 0,09 0,63 0,04 rzetelni 159 –0,18 0,94 0,07 nieposzukujący 100 0,04 1,63 0,16 Tabela 4 Różnice między średnimi wartościami czynników motywów wyboru kierunku studiów przez różne typów uczniów (ANOVA) Motywy podejmowania studiów Perspektywy zawodowe Łatwość zdobycia dyplomu Oferta studiów Kryteria rekrutacji Decyzja wynikająca z zainteresowań Rodzaj wariancji Suma kwadratów df Średni kwadrat F Istotność 18,34 0,00 12,26 0,00 10,13 0,00 12,46 0,00 3,76 0,02 Między grupami 34,32 2 17,16 Wewnątrz grup 473,48 506 0,94 Ogółem 507,80 508 Między grupami 23,36 2 11,68 Wewnątrz grup 482,29 506 0,95 Ogółem 505,65 508 Między grupami 19,42 2 9,71 Wewnątrz grup 485,10 506 0,96 Ogółem 504,52 508 Między grupami 23,89 2 11,95 Wewnątrz grup 485,08 506 0,96 Ogółem 508,97 508 Między grupami 7,44 2 3,72 Wewnątrz grup 501,55 506 0,99 Ogółem 508,99 508 53 Między tymi czynnikami uzyskano następujące istotne różnice, opracowane na podstawie testów post hoc (ponownie wykorzystano test T3 Dunnetta dla niejednorodnych wariancji, test Tukeya dla jednorodnej wariancji, którą określono testem Levene’a: –perspektywa zawodowa jest kryterium ważniejszym dla poszukujących informacji niż dla nieposzukujących (istotność różnic w testach post hoc wynosi α = 0 dla różnic między nieposzukującymi a obiema grupami poszukujących), –łatwość zdobycia dyplomu jest ważniejsza dla rzetelnych niż dla internetowców (istotność różnicy α = 0), wyższy poziom uwzględnienia tego aspektu obserwuje się również u nieposzukujących, jednak nie różnią się oni w porównaniu z pozostałymi, –oferta studiów ma największe znaczenie dla rzetelnie poszukujących, następnie dla internetowców (wszystkie różnice istotne: dla rzetelnych i internetowców α = 0,05; dla internetowców i nieposzukujących α = 0,01; a dla rzetelnych i nieposzukujących α = 0), –kryteria rekrutacji mają najmniejsze znaczenie dla nieposzukujących, a dla rzetelnych i internetowców mają większe znaczenie (pomiędzy nieposzukującymi a rzetelnymi różnica jest istotna na poziomie α = 0, a pomiędzy nieposzukującymi a internetowcami α = 0), –decyzja wynikająca z pasji i zainteresowań jest kryterium ważniejszym dla internetowców niż dla osób rzetelnie poszukujących informacji (różnica wartości czynnika jest istotna pomiędzy internetowcami a rzetelnymi na poziomie α = 0). Analiza wyników Jak można zaobserwować, wskazane typy uczniów bardzo różnią się kryteriami, na podstawie których decydują o wyborze kierunku studiów, oraz motywami wyboru uczelni. Rzetelnie poszukujący informacji kierują się przy wyborze kierunku przede wszystkim oceną łatwości uzyskania dyplomu, dobrymi perspektywami zawodowymi (wysokie zarobki i łatwość znalezienia pracy) oraz ofertą studiów i kryteriami rekrutacji, jednak nie podejmują decyzji na podstawie pasji i zainteresowań. Dla internetowców przewidywane perspektywy związane z pracą oraz kryteria rekrutacji również są głównymi elementami decyzji, jednak biorą oni w większym stopniu pod uwagę swoje zainteresowania i pasje, natomiast łatwość zdobycia dyplomu nie jest dla nich istotnym motywem. Typy internetowców i rzetelnych kierują się podobnymi motywami przy wyborze miejsca podjęcia nauki – dla obu ważnymi czynnikami są zwiększanie atrakcyjności na rynku pracy, prestiż uczelni oraz oferta studiów. Kwestie socjalne, które są najważniejsze dla osób rzetelnie poszukujących informacji, nie mają znaczenia dla internetowców. Zupełnie inaczej prezentuje się profil nieposzukujących informacji. Najważniejsze motywy brane pod uwagę przy wyborze kierunku studiów to łatwość zdobycia dyplomu oraz decyzja wynikająca z pasji i zainteresowań. Nie są dla nich ważne te motywy wyboru uczelni, które mają ogromne znaczenie dla osób poszukujących informacji, zarówno tych rzetelnych, którzy korzystają z wszelkich dostępnych źródeł, jak również osób, które przy podejmowaniu decyzji poszerzają swoją wiedzę tylko na podstawie internetu. Takie czynniki jak perspektywa zawodowa, zwiększenie atrakcyjności na rynku pracy oraz prestiż, oferta studiów i uczelni czy kryteria rekrutacji mają dla nich istotnie niższe znaczenie. Badania ukazują, że młodzi ludzie, dla których ważne są takie czynniki, jak przyszła praca, status społeczny związany z prestiżem uczelni i własną atrakcyjnością na rynku pracy oraz oferta studiów, podejmują wysiłek związany ze zdobyciem potrzebnych informacji. Prawie cztery piąte respondentów (79,2%) to osoby, które zbierają dane potrzebne do uzyskania wiedzy i podjęcia dobrej, przemyślanej i trafnej decyzji. Większość 54 / adam kucharski, maria ligocka / maturzyści o motywach i źródłach poszukiwania informacji... z nich ogranicza swoje poszukiwania do źródeł internetowych, jednak ci, dla których istotne są również kwestie socjalne i łatwość zdobycia dyplomu – czyli osoby, które przewidują trudności związane z ukończeniem studiów – poszukują informacji w sposób rzetelny, korzystając z wielu dostępnych źródeł informacji, tym samym zwiększają prawdopodobieństwo podjęcia właściwej decyzji. Młodzież ma bardzo duże możliwości przetwarzania informacji, niestety nie zawsze je wykorzystuje. Wśród osób, które kierują się łatwością zdobycia dyplomu przy wyborze studiów obserwuje się ograniczoną tendencję do korzystania z dostępnych źródeł informacji. W podobny sposób zachowują się osoby kierujące się w swoich wyborach zainteresowaniami. One również nie podejmują się szukania dostępnych informacji na temat szkół wyższych. Nasuwa się przypuszczenie, że osoby te nie radzą sobie z przetwarzaniem informacji, a koncentracja na łatwości uzyskania dyplomu odzwierciedla ich możliwości w tym zakresie. Można sądzić, że osoby te wykorzystują utrwalone schematy, nie podejmując wysiłku ich rozbudowy. Korzystanie z nich, zgodnie z obserwacjami psychologów społecznych, ma na celu ułatwienie przetwarzania danych i ich rozumienia oraz występuje, jeśli dane schematy stanowią w umyśle trwały element wiedzy o świecie i są aktywizowane w określonej sytuacji (Wojciszke 2004). Może być również tak, że część z tych osób, kierując się pasjami, nie bierze pod uwagę innych motywów i kryteriów, tylko realizuje swoje marzenia edukacyjne niezależnie od perspektyw zawodowych. W tym typie znalazły się też osoby kierujące się łatwością zdobycia dyplomu i podlegające wpływom znajomych. Wnioski Badania ukazują zróżnicowanie między uczniami pod względem sposobu poszukiwania informacji. Zróżnicowanie to przekłada się na różnice w motywach wyboru uczelni oraz kierunku studiów. Wśród objętych badaniami dominuje pragmatyczne podejście przy podejmowaniu decyzji o wyższym kształceniu. Istnieje pewna grupa osób, dla których wybór kierunku studiów wiąże się z samorealizacją wynikającą z pasji. Wydaje się jednak, że u młodych osób mocno zakorzenione jest przekonanie o konieczności podejmowania aktywności pociągającej za sobą potencjalne szanse na rynku pracy. Internet stanowi podstawowe źródło informacji dla większości respondentów. Ci jednak, których status ekonomiczny zmusza do poszukiwania wsparcia finansowego ze strony uczelni, korzystają z dodatkowych źródeł informacji, gdyż kwestie socjalne są na stronach internetowych przeważnie pomijane. Informacje tam zawarte koncentrują się głównie na przekazaniu potencjalnym kandydatom wiedzy na temat oferty edukacyjnej szkoły wyższej i wymogów rekrutacyjnych, a te, jak wynika z badań, nie zawsze stanowią sedno zainteresowania kandydatów. Poza tymi informacjami kandydaci dążą do utwierdzenia się, że ich wysiłek podjęcia studiów ma szansę urzeczywistnienia i realizacji. Biorąc pod uwagę, że kandydaci rekrutują się z różnych środowisk, których status ekonomiczny jest również zróżnicowany, to kwestie socjalne są dla nich ważne. Ich znaczenie wśród tych osób jest tak duże, że wymusza konieczność korzystania z ulotek, broszur, spotkań z przedstawicielami szkoły, informacji od znajomych i rodziców. Widoczne jest, że poza mechanizmami poznawczymi, takimi jak ciekawość poznawcza, oczekiwania, aspiracje, to względy adaptacyjne stanowią istotny motyw warunkujący wykorzystanie potencjału poznawczego w przetwarzaniu informacji. Pozostałe motywy w niewielkim stopniu powodują wzrost zaangażowania przy poszukiwaniu i przetwarzaniu informacji. 55 Młodzież w okresie adolescencji musi podejmować trudne decyzje związane z dalszym kształceniem. Musi dokonać uzgodnienia różnych ról życiowych, biorąc pod uwagę swoją przeszłość, teraźniejszości i przyszłość. Oznacza to, że musi uwzględnić uwarunkowania rodzinne, to, jak została ukształtowana przez rodziców z bieżącymi wpływami ze strony różnych środowisk: rodzinnego, rówieśników, nauczycieli i innych, mających znaczenie dla młodego człowieka. Wszystko to dokonuje się w odniesieniu do planów na przyszłość. Kierując się różnymi motywami wyboru, młodzi analizują informacje pochodzące z różnych źródeł, chociaż w dobie internetu to on stanowi podstawę zdobywania wiedzy potrzebnej do podejmowania decyzji. literatura Błaszczykiewicz S. 2009, Znaczenie Internetu w doradztwie zawodowym dla młodzieży, praca magisterska z zakresu poradnictwa zawodowego, http://blaszczykiewicz.pl/kategoria/badania-naukowe/. Fischhoff B., Crowell N.A., Kipke M.D. 1999, Adolescent decision making: implications for prevention programs: summary of a workshop, National Research Council (U.S.). Board on Children, Youth, and Families, National Academies Press. Forma P. 2006, Znaczenie Internetu dla rozwoju dzieci i młodzieży, SCENO Zeszyty Naukowe, nr 2. Foskett N. Hemsley-Brown J. 2001, Choosing futures: young people’s decision-making in education, training, and careers markets, RoutledgeFalmer, Nowy Jork. Franken R.E. 2005, Psychologia motywacji, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk. Jakubowska-Baranek J. 2003, Czasy transformacji ustrojowej a motywy podejmowania nauki na uniwersytecie oraz wyboru kierunku studiów przez młodzież, w: Młodzież polska w nowym ładzie społecznym, red. B. Idzikowski, E. Narkiewicz-Niedbalec, M. Zielińska, E. Papiór, Uniwersytet Zielonogórski, Zielona Góra. Krejtz K., Krejtz I. 2007, Jednoczynnikowa analiza wariancji w schemacie międzygrupowym, w: Statystyczny drogowskaz, red. S. Bedyńska, A. Brzezicka, Wydawnictwo SWPS Academica, Warszawa. Madsen K.B. 1980, Współczesne teorie motywacji. Naukoznawcza analiza porównawcza, PWN, Warszawa. Łukaszewski W. 2004, Motywacja w najważniejszych systemach teoretycznych, w: Psychologia. Podręcznik akademicki, t. II, red. J. Strelau, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk. Łukaszewski W., Doliński D. 2004, Mechanizmy leżące u podstaw motywacji, w: Psychologia. Podręcznik akademicki, t. II, red. J. Strelau, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk. Moschis G.P., Moore R.L. 1979, Decision making among the young. A socialization perspective, „Journal of Consumer Research”, t. 6, nr 2. Niezgoda M. 2003, Transformacja – rynek – edukacja – młodzież. O warunkach społecznych kształtujących szanse życiowe współczesnej młodzieży polskiej, w: Młodzież polska w nowym ładzie społecznym, red. B. Idzikowski, E. Narkiewicz-Niedbalec, M. Zielińska, E. Papiór, Uniwersytet Zielonogórski, Zielona Góra. Sekuła-Kwaśniewicz H. 2003, Dominujące wartości w dążeniach maturzystów z małych ośrodków miejskich, w: Młodzież polska w nowym ładzie społecznym, red. B. Idzikowski, E. NarkiewiczNiedbalec, M. Zielińska, E. Papiór, Uniwersytet Zielonogórski, Zielona Góra. 56 / adam kucharski, maria ligocka / maturzyści o motywach i źródłach poszukiwania informacji... Szpunar M. 2006, Internet a nowoczesna eduk@cja – czy istnieje jakaś alternatywa?, SCENO Zeszyty Naukowe, nr 2. Bedyńska S., Cypryańska M. 2007, Zaawansowane sposoby tworzenia wskaźników: zastosowanie analizy czynnikowej i analizy rzetelności, w: Statystyczny drogowskaz, red. S. Bedyńska, A. Brzezicka, Wydawnictwo SWPS Academica, Warszawa. Wojciszke B. 2004, Człowiek wśród ludzi, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa. high school graduates about motives and sources of information regarding higher education summary The paper presents three types of high school graduates, who use the available sources of information to research higher education choices in various ways. Based on the cluster analysis of ten variables containing sources which students use to find information, they were grouped into three categories: „internet seekers”, „solid/reliable seekers” and „ non-seeking students”. Next, based on the One-Way ANOVA analysis, differences between various types of students were shown when it comes to the motives of the decision making process and criteria regarding choosing the subject area of study. keywords typology of high school graduates, motives behind seeking information about higher education, source of information about higher education 57 opuscula sociologica nr 1 [1] 2012 ISSN 2299-9000 Anna Królikowska Uniwersytet Szczeciński Estetyka współczesnych cmentarzy Współczesne cmentarze przesycone są estetyką o cechach kultury popularnej. Szczególnie znajduje tu zastosowanie kicz jako „sztuka pocieszająca”. Praktyki organizowania wyglądu i estetyzacji grobu zależą od dostępności materiałów i akcesoriów, zasobności, a także kompetencji kulturowych i estetycznych. Obecnie nagrobki w większości przypadków powstają w rękach rzemieślników i są wytworem masowym. Uzasadnione z punktu widzenia estetyki pytanie: „czy cmentarze są ładne”, z punktu widzenia socjologii musi zostać przekształcone w pytania: dla kogo są ładne, jakie funkcje pełni taka a nie inna estetyka, jakie są jej związki z innymi zjawiskami kultury, z cechami społeczeństwa? Dziś ta specyficzna estetyka sprawia wrażenie zastygłej i kulturowo wyizolowanej, nie tylko ze względu na jej funkcje rytualne, łagodzące i dystansujące wobec grozy śmierci, ale także dlatego, że kultura cmentarzy i kultura późnej nowoczesności mówią różnymi językami. streszczenie słowa kluczowe cmentarz, nagrobek, estetyka, kultura popularna, kicz 59 Wprowadzenie Cmentarz jako obiekt może stać się przedmiotem zainteresowania antropologa, etnologa, socjologa (kultury, przestrzeni, miasta, wsi, religii), historyka, literaturoznawcy (poszukującego literatury nagrobnej), architekta, urbanisty, architekta krajobrazu. Cmentarze – jeśli są miejscami znaczącymi dla tożsamości współczesnych członków grup i zbiorowości kulturowych (czy to bytujących w ich pobliżu, czy żyjących w fizycznym oddaleniu), jeśli mogą poszczycić się długą historią, „obecnością” szczególnych postaci na nich pochowanych, wyjątkową urodą lub tylko specyfiką pomników czy też pięknem otaczającej je przyrody – przyciągają nie tylko osoby w jakiś sposób zobowiązane do odwiedzin przez osobiste związki z pochowanymi tam ludźmi, ale też wielu, różnie zmotywowanych, zwiedzających. Na to zjawisko został już ukuty specjalistyczny termin „turystyki cmentarnej” czy „tanatoturystyki” (por. Tanaś 2008). Jest jednak duża liczba cmentarzy pozbawionych owej magicznej (choć chyba również co najmniej ambiwalentnej) cechy przyciągania, nieuświetnionych „obecnością” pochowanych tam ludzi o publicznym znaczeniu, wiele miejsc pochówku o szablonowym wyglądzie, o których Jacek Kolbuszewski mówi wprost, że są brzydkie i, jego zdaniem, w swojej brzydocie i bylejakości dają wyraz kulturowemu kryzysowi śmierci (Kolbuszewski 1996: 74–75, 237–245). W przypadku starych, lecz wciąż użytkowanych cmentarzy, na ich historyczne pokłady nakładają się wciąż nowe, w tym warstwa dająca się zaliczać do współczesności (por. Lewicka 2009; Królikowska 2011). Socjolog może rozpatrywać cmentarz w wielu ujęciach, kierując uwagę na różne aspekty kulturowe i społeczne w nim zawarte, czy raczej tylko sugerowane przez obecne tam elementy, na znaczenia istotne dla współczesnych. W estetyce cmentarzy, w społecznym dążeniu do nadania grobom czy pomnikom porządku estetycznego, w zachowywaniu stylistyki właściwej dla danej lokalności, czy też niekiedy w intencjonalnym złamaniu kulturowej konwencji, tkwi warta odnalezienia intencja, świadomość reguły, świadomość obecności widza i jego potencjalnych ocen, przekonanie o tym, co godne jest jako środek uczczenia pamięci zmarłego, co jest właściwe, „porządne”, i w końcu – co jest ładne. Socjolog w swoich analizach nie powinien zadowalać się oceną, a nawet sam powinien się jej stosowania wystrzegać, dlatego, choć w artykule będę używać terminów potocznie uznanych za wartościujące, moim zamiarem jest użycie ich przede wszystkim w celach opisowych. Praktyki organizowania wyglądu grobu, dbania i upiększania, odbywają się w pewnych „warunkach brzegowych”, na które składa się dostępność materiałów i akcesoriów na rynku, zasobność materialna rodziny, ale też jej kompetencje kulturowe i estetyczne. Podjęcie tematu estetyki cmentarza można potraktować także jako zwrot w stronę socjologii codzienności. Wszak dla części członków polskiego społeczeństwa, „chodzenie na cmentarz” jest powtarzalną praktyką o symbolicznym znaczeniu, a groby bliskich – elementem ich świata życia. Dodać należy, że o ile socjologia codzienności dowartościowuje zwykle praktyki raczej banalne i takież obszary życia (por. Sztompka, Bogunia-Borowska 2008), to rzeczywistość cmentarza łączy w sobie zarówno rutynową codzienność, bezrefleksyjną potoczność, jak i sferę poza nie wykraczającą. Aktorzy działań, konkretnych manipulacji, pozostających w sferze potoczności, zmuszeni są w większym lub mniejszym stopniu brać pod uwagę obecność sytuacji granicznych i odnosić się do obszarów niedających się już objąć oswojoną codziennością i jej schematami poznawczymi. Rutynowe praktyki estetyzacji grobów odbywają się w silniej lub słabiej uświadamianym kontekście obszarów niepoznawalnych, choćby potencjalnie mogących napawać lękiem i niepewnością. Zwykłość i oczywistość praktyk podejmowanych 60 / anna królikowska / estetyka współczesnych cmentarzy przy grobach oswaja nierozpoznawalną rzeczywistość śmierci, zapewne jednak nie do końca. W sensie empirycznym estetyka cmentarza wymaga analizy przeprowadzonej od skali detalu, drobnego przedmiotu, po perspektywę widzenia całości tego wyraźnie wydzielonego terenu. Cmentarz jako całościowy kompleks dociera do odbiorcy nie tylko poprzez swoje znaczenie, ale też przez bezpośrednie oddziaływanie na zmysły. Sposób urządzenia cmentarza, a w efekcie jego wygląd i klimat, wynika co najmniej z kilku zmiennych cech społeczności. Jak pisze J. Kolbuszewski, cmentarz jest „kreowany wedle dyrektyw znamiennych dla przyjętego w danej społeczności i w danym czasie sposobu reagowania na fakt ludzkiej śmierci” (Kolbuszewski 1996: 35). Autor stawia równocześnie diagnozę współczesnej kondycji cmentarzy – według niego wiele z nowo założonych swoim brakiem charakteru dokumentuje współczesny kryzys śmierci (Kolbuszewski 1996: 74). Oprócz samego stosunku do śmierci, uznać należałoby także modyfikujące znaczenie takich zmiennych, jak stosunek do religii, siła więzi grupowych i wspólnotowych (rodzinnych, narodowych), rola prywatnej i publicznej pamięci społecznej, utrwalone wzory i tradycje danej społeczności, dominujące orientacje czasowe i wiele innych cech kulturowych, układających się w specyficzne dla danego czasu i miejsca konfiguracje. Swój udział w kreowaniu wyglądu cmentarza mają też zmienne strukturalne, ze względu na specyfikę kultury społecznych kategorii narzucających charakterystyczny dla nich styl estetyczny. Po drugie, szczególną jednostką analizy pozostaje nagrobek jako „mała architektura” i miejsce urządzane według pewnej całościowej koncepcji, znaczące dla osób powiązanych przez jakiś rodzaj więzi (biologicznej, społecznej) z osobą zmarłego. W ujęciu funkcjonalnym nagrobek może być potraktowany jako specyficzny przedmiot użytkowy pełniący określone funkcje, zaś w perspektywie hermeneutycznej – jako tekst kulturowy poddający się interpretacji. „Uspołeczniona” konotacja estetyki W artykule estetykę traktuję w sposób odpowiadający potocznemu użyciu tego terminu, jako cechę towarzyszącą rzeczywistości oraz przeżywaniu świata, przydaną i na bieżąco subiektywnie przydawaną obiektom, krajobrazom, chwilom i zdarzeniom w różnym stopniu i w różny sposób. Odnoszę się zatem do takiego rozumienia terminu „estetyka”, jakie przyjęła Maria Gołaszewska (Gołaszewska 1984), a które odszukać można także w estetyce pragmatycznej Johna Deweya (Dewey 1975), rozwiniętej następnie przez Richarda Shustermana (Shusterman 1998). Ta zdemokratyzowana estetyka definiowana jest przez Deweya jako doświadczenie, zaś przez Gołaszewską jako odnajdywanie w rzeczywistości strukturujących sensów i interpretacji. Autorzy ci wyprowadzają estetykę z hermetycznej, odizolowanej od reszty świata instytucji sztuki, twierdząc że „doświadczenie estetyczne obejmuje nieskończenie wiele spraw, których zazwyczaj nie uważamy za związane ze sztuką” (Shusterman 1998: 67) oraz: „Tak jak zajmujemy postawę estetyczną wobec dzieł sztuki, tak samo możemy ją zająć wobec przedmiotów (…) zdarzeń, dziejów, nas samych i innych, przebiegu życia itp.” Dzięki „estetyzacji rzeczywistości” „uzyskuje ona nowy ład, nowe wartości, by nie powiedzieć: piękno” (Gołaszewska 1984: 71). U obojga powyżej przytoczonych teoretyków akcent pada na subiektywność i prywatną arbitralność podmiotu co do ocen, emocji, przeżyć i wyjaśnień dotyczących kategorii estetycznych. Socjolog nigdy nie zapomni, że owe subiektywne interpretacje estetyczne osadzone są środowiskowo, kulturowo, historycznie i strukturalnie. Próbując 61 opisać cmentarz, podobnie jak i inny obiekt będący „tekstem kultury” z punktu widzenia estetyki, musimy niewątpliwie uwzględniać ten środowiskowy aspekt estetycznych ocen i doświadczeń. Z drugiej jednak strony, w przyjętym w artykule pojęciu estetyki pragnę równocześnie sięgnąć do popadłego w niełaskę jego znaczenia obiektywnego. Jak sądzę, nie należy całkowicie rezygnować z uznania obiektywnego aspektu estetyczności jako cechy rzeczywistości, ani nie pozostaje on w niedającej się przezwyciężyć sprzeczności z wyżej ukazanym rozumieniem. Także i tym razem jest to przeciwstawienie się rozumieniu estetyki jako zawłaszczonego przez specjalistów, wyalienowanego i zinstytucjonalizowanego obszaru. Zostaje ona potraktowana jako aspekt rzeczywistości, rozproszony i obecny w wymiarze fizycznym i przestrzennym, a nawet w sensie niedosłownym przenikający różne niematerialne obszary ludzkiego życia. Wymiar estetyczny fizycznej rzeczywistości, jako jej cecha obiektywna, może być uznany za podstawę intersubiektywności i podłoże wspólnych doświadczeń w społecznym „świecie życia”. Brzydota hałd górniczych w niektórych rejonach Śląska, blaszanych garaży i bud na miejskich osiedlach, przy których toczy się życie mieszkańców, staje się nie zawsze uświadamianym elementem ich codziennych doświadczeń, składową ich habitusu (Bourdieu 2005: 215–219; Jacyno 1997: 27–35). Estetyka, ujmowana jako wyodrębniona dziedzina poznania i filozoficznej refleksji nad wartościami estetycznymi i sztuką, zostanie tu potraktowana jako teoretyczne zaplecze dla analizy społeczno-kulturowych cech cmentarza. Ładne czy brzydkie – zależy dla kogo Definiowanie i wyjaśnianie piękna to jeden z konstytutywnych atrybutów ludzkiej kondycji. W kulturze europejskiej ścieżki podstawowych poszukiwań wiodą ku Platonowi i jego definicji piękna jako jednej z trzech kardynalnych wartości. Piękno, tak jak i inne idee, miało dla Platona status obiektywny. Łączyło w sobie wartości moralne, co odpowiadało charakterystycznemu dla antyku uznaniu jedności piękna, dobra i prawdy oraz „przekonaniu, że sztuka jest zdolna udźwignąć idee ogólne” (Gołaszewska 84: 74–75). Już w czasach Platona za sprawą sofistów funkcjonowała także bardziej pobłażliwa, subiektywistyczna i sensualistyczna definicja piękna. Piękne było dla nich to, „co przyjemne dla wzroku i słuchu” (Tatarkiewicz 1975: 137). Gdzieś pośrodku mieściła się definicja Arystotelesa, uznającego kompromisowo, że piękne jest to, „co będąc dobrem, jest przyjemne”. Tomasz z Akwinu podążał drogą wyznaczoną przez subiektywistów, gdy podawał, że piękne jest „to, co podoba się, gdy jest postrzegane” (Tatarkiewicz 1975: 139). W podanej ponad pięćset lat później definicji Immanuela Kanta również nie ma już odniesień do aksjologii, a w zamian znajdujemy odwołanie się do powszechności sądu – piękne jest to, „co się podoba ani przez wrażenie, ani przez pojęcia, lecz podoba się z subiektywną koniecznością, w sposób powszechny, bezpośredni i zupełnie bezinteresowny” (za: Tatarkiewicz 1975). Jego ujęcie należy uznać za obiektywno-subiektywne (jak pisał Kant, heautonomiczne). Ponieważ dla Kanta piękno jest kategorią a priori (Kant 1986: 92–94), percypowanie czegoś jako pięknego przez pewne jednostki czy kategorie społeczne, i równocześnie jako brzydkiego przez inne jednostki czy kategorie, nie dawałoby podstaw do utrzymania w mocy sądu o pięknie (Kant 1986: 73–124). Chociaż, jak pisze Gołaszewska, „najbardziej podstawowym przejawem postawy estetycznej jest ocena, czy coś jest ładne czy brzydkie, czy nam się podoba czy nie” (Gołaszewska 1984: 68), oprócz emocji wywołanej pierwszym, powierzchownym odbiorem, dla odbiorcy ważne są także inne, bardziej „ukryte” korelaty przedmiotu. Marian Golka, 62 / anna królikowska / estetyka współczesnych cmentarzy analizując „banalną skądinąd cechę »podobania się«, w której łączą się różne reakcje i odczucia”, znajduje w niej – jako istotne i konstytutywne – składniki estetyczne, ale też intelektualne, a nawet moralne (Golka 2008: 272). „»Podobanie się« ma źródło również w wielu innych wartościach, których niepodobna wymienić, a które wywołane zostały wieloma potrzebami, i nie sposób ich jednoznacznie zidentyfikować. »Podobanie się« to nie tylko reakcja na formę – to ogólna reakcja syntetyzująca różne właściwości i »użytki« wytworu” (Golka 2008: 272). Stanowisko socjologa kultury znajduje potwierdzenie w filozoficznej analizie Gołaszewskiej. Według niej, ważne jest nie tylko to, co widzimy, „zawsze bowiem wygląd uzupełniamy kryjącym się za nim przedmiotem, domyślamy się pełni, głębi, »drugiej strony«, cech ukrytych. Wygląd nie jest czymś na podobieństwo płaskiej figury z papieru, poza którą nie ma już nic, która wyczerpuje się w tym, co jest dane nam bezpośrednio (…) Wygląd zatem prezentuje przedmiot w sensie jego przynależności do rzeczywistości moralnej, trójwymiarowej, może także prezentować (sugerować) treści intelektualne” (Gołaszewska 1984: 73). Cmentarz w aspekcie estetycznym – ile sztuki wysokiej, ile kiczu? Czy, za Jackiem Kolbuszewskim, możemy stwierdzić, że cmentarze dzisiaj tworzone są brzydkie, w przeciwieństwie do cmentarzy, które powstawały w czasach, gdy podejście do śmierci było inne, pełne romantycznej fascynacji i wynikłe z powszechności dramatycznych doświadczeń śmierci w dobie rodzącego się romantycznego indywidualizmu? Sztuka sepulkralna (łac. sepulcrum – grób), wydzielona jako swoista funkcjonalna dziedzina sztuki, w większej mierze funkcjonowała w przeszłości niż współcześnie. Ten rodzaj twórczości artystycznej powiązany był ściśle z kultem zmarłych, a także z wiarą w życie pośmiertne lub silną potrzebą upamiętniania, co dotyczyło szczególnie osób ważnych dla społeczności, jej kultury lub realizacji celów zbiorowych (polityki). W partykularnym dziele sztuki nagrobnej odzwierciedlał się stosunek rodziny lub innych członków wspólnoty do osoby zmarłego, emocje związane z jej odejściem, podkreślana też była elitarna pozycja społeczna rodziny, społeczna tożsamość członków grupy, kompetencje kulturowe i wrażliwość estetyczna fundatorów pomnika. W świecie Zachodu najchętniej posługiwano się estetyką klasycystyczną lub romantyczną, z zachowaniem – szczególnie w pierwszym wypadku – reguł kanonu, ale także z zastosowaniem różnych wariacji, dołączając – szczególnie w drugim przypadku – rys indywidualny, potrzebny dla oddania cech zmarłego, jego życiowych pasji czy ważnej funkcji społecznej. Sięgano do obecnych w kulturze metafor smutku, rezygnacji, snu, odpoczynku, pocieszenia, nadziei, opieki przedstawicieli zaświatów. Nazwisko artysty wykonującego dzieło sztuki cmentarnej miało szanse zostać uwiecznione w materiale wytworu, a z czasem stać się nawet bardziej rozpoznawalne niż nazwisko osoby uwiecznionej nagrobnym pomnikiem (por. np. niektóre nagrobki na paryskich cmentarzach). Troska o walory estetyczne nagrobka nie zawsze zaprzątała jedynie bliskich zmarłego lub inne grupy wspólnotowe; bywało, że miała charakter publiczny i zinstytucjonalizowany. W przypadku założonego w 1900 roku Cmentarza Centralnego w Szczecinie, zarządcy od samego początku starali się wpłynąć na swych indywidualnych „klientów”, by podporządkowywali się zamierzeniom i wizji estetycznej wypracowanej przez architekta czy dyrektora cmentarza, dążąc ku temu, by mała architektura harmonizowała z architekturą dużej skali. Starano się temperować zmysł estetyczny i ambicje możnych rodzin mieszczańskich co do doboru środków wyrazu, rodzaju i koloru kamienia. Organizowano – choć, co ciekawe, przy sprzeciwie większości rzemieślników – wystawy sztuki cmentarnej i pokazy wzorcowych nagrobków (Słomiński 2005: 18–21). Owa dążność do 63 regulacji i kontroli wyglądu cmentarza jako całości, pomimo prywatnego zawiadywania poszczególnymi grobami, może zostać zinterpretowana jako jeszcze jeden przejaw ekspansji państwa i jego modernistycznej racjonalności w czasach II Rzeszy Niemieckiej czy Republiki Weimarskiej. Był to także dowód wagi, jaką w owym czasie przywiązywano do cmentarza jako społecznej instytucji. Dzisiaj pytanie, uzasadnione z punktu widzenia klasycznej estetyki: „czy cmentarze są ładne?”, z punktu widzenia socjologii kultury musi zostać przekształcone w pytania innego typu – dla kogo są ładne, jakie funkcje pełni taka, a nie inna estetyka lub też – jakie są jej związki z innymi elementami i tendencjami kultury, z cechami społeczeństwa? Podobnie Joanna Jessa podkreśla ważną rolę kiczu realizowaną w zastosowaniu, w jego funkcjach spełnianych wobec aktorów, nie widzów (Jessa 2008). Kierując uwagę ku poszczególnym rodzinom, które systematycznie i sumiennie „opiekują się” grobami swoich bliskich, dbając o to, by były posprzątane, udekorowane kwiatami, by paliły się na nich znicze, trudno nam w pełni i jednoznacznie przyjąć interpretację głoszącą kryzys śmierci. Z punktu widzenia funkcji, jakie dla rodziny pełni nagrobek, nie jest najistotniejsze to, że kompetentny esteta z poczuciem wyższości dyskretnie uśmiechnie się z politowaniem. Demokratyzacja prawa do werdyktów na temat piękna stworzyła podstawy do ucieleśniania jego popkulturowej wersji. Dodać również należy, że wciąż na polskich cmentarzach sporo jest przejawów estetyki preferującej klasyczne, proste formy, a żywe kwiaty i rośliny trudno zganić za estetyczne uchybienia. Nagrobek, wielość nagrobków Uściślając, należy rozróżnić grób, obejmujący całość, łącznie z tym, co pod ziemią, oraz nagrobek jako część widoczną grobu, a właściwie to, co grób przykrywa (płyta nagrobna), co jest widoczne, co zaświadcza o istnieniu grobu, jest nośnikiem informacji, przekazu symbolicznego i estetycznego. Nagrobek jest pomnikiem – upamiętnia zmarłego, lecz nie ze względu na jakieś wyjątkowe zasługi, ale jako realizacja powszechnej normy społecznej, spełnienie obowiązku, jaki żyjący w sposób uznawany za oczywisty winni są każdemu zmarłemu (wątpliwości dotyczą np. martwo urodzonych wcześniaków, sporne może być upamiętnianie usuniętych ludzkich płodów). Współcześnie nagrobek jako pomnik w większości przypadków nie ma ambicji artystycznych, nie stara się też oddać cech zmarłego. Jako rzecz powszechna, użytkowa, powstaje w rękach rzemieślników, na ogół w małych przedsiębiorstwach produkcyjnych i większości ludzi nie przeszkadza, że jest wytworem zestandaryzowanym. To, co kiedyś wymagało koncepcji i ręki artysty, współcześnie podlega regułom kultury popularnej i masowej produkcji. W wielu firmach oferujących sprzedaż nagrobków, klient może wybrać w internecie najbardziej odpowiadający mu model (opatrzony identyfikującym go numerem) spośród sporej liczby mało zróżnicowanych pod względem stylu i estetyki propozycji; może też zdecydować się na wybór „nagrobka roku” (jeden z przykładów oferty znaleźć można na stronie: www.granitstyl.pl/szukaj/index.php). Przechodząc przez cmentarz, z rzadka odnajdziemy współczesny nagrobek o zindywidualizowanym rysie, realizujący indywidualny artystyczny zamysł. Mimo że współcześnie w swojej masie nagrobki raczej nie są dziełami sztuki, to zamierzeniem rodziny jest, by nagrobek miał walory estetyczne. Wygląd i kształt pomników nagrobnych podlega kulturowej normie. Zamawia się taki, który będzie dobrze wyglądał, nie będzie przynosił wstydu, nie będzie gorszy do innych, ale też, w dużej mierze, będzie taki jak inne. W praktykach estetyzacji ujawnia się potrzeba zaznaczania statusu oraz dialektyka pozornie sprzecznych dążeń: upodabniania i wyróżniania, znanych na 64 / anna królikowska / estetyka współczesnych cmentarzy przykład w fenomenie mody. Jak w innych obszarach społecznej aktywności, także na cmentarzu ujawnia się konformizm i niesprzeczna z nim rywalizacja, niemająca wiele wspólnego z odniesieniem do zmarłego i do jego pozaziemskiego bytowania. To licytowanie się rozgrywa się, podobnie jak inne tego rodzaju ciche konfrontacje, na płaszczyźnie poziomej – społecznej. Jeśli nagrobek będzie ładny i zadbany, będzie świadczył dobrze o rodzinie. Poza spełnieniem wzorcowych wymogów urody, standardu i kosztowności, nagrobek zawiera rysy indywidualne: inskrypcję złożoną z imienia i nazwiska, granicznych dat życia, często lakoniczne odniesienie do sfery transcendencji, czasem wyznanie, na ogół w schematyczny sposób podkreślające siłę i „wyjątkowość” więzi łączących zmarłego z pozostającymi na tym świecie członkami rodziny. Niekiedy postać zmarłego zobrazowana jest fotografią czy reliefem (współczesnym odpowiednikiem niegdysiejszych portretów nagrobnych czy rzeźb trumiennych), informacją o szacownym zawodzie, piastowanej funkcji, nobilitującym tytule, a czasem dołączona zostaje uwaga o nagłym, niespodziewanym trybie odwołania „do wieczności”. Pomimo starań, a raczej w ich efekcie, w wygląd wielu nagrobków wkrada się kicz i rzemieślnicza sztampa. Dostrzec można zmienność mód. W kształtach i wystroju grobów odbija się z jednej strony zasobność poszczególnych rodzin, ale też standard życia całego społeczeństwa – dają o sobie znać braki materiałowe siermiężnych nagrobków z okresu Polski Ludowej, w taflach marmurów odbija się względny kapitalistyczny dobrobyt osiągnięty w III Rzeczpospolitej. W aranżacji i wyposażeniu grobów i ich obejścia dostrzeżemy odzwierciedlenie rozwarstwienia społecznego, jednak nie tylko tego na większy czy mniejszy stopień zamożności, ale też typu kulturowego. Cmentarz jest jednym z tych miejsc, w którym odnaleźć można społeczne zróżnicowanie zasobów kapitału kulturowego, od takich, które rodzą „gust czysty”, po takie, których korelatem jest „gust barbarzyński” (Bourdieu 2005: 43–125). Na konkretnych cmentarzach lub w określonych ich częściach któraś wersja gustu bierze górę, przyjmując rolę wzorca. We współczesnych praktykach estetyzacji dominuje jednak gust bliski „barbarzyńskiemu”. Jeśli po cmentarnych alejkach świeższej daty przejdzie się ktoś dysponujący nawet nie Platońskim, ale choćby Kantowskim wyobrażeniem o pięknie, prawdopodobnie czekają go estetyczne udręki, jakich dostarczą mu wytwory kamieniarzy, producentów sztucznych kwiatów, pomysłowych projektantów zniczy, często nie najwyższej próby podobizny pochowanych osób umieszczane na nagrobkach. Wszystko to, tworząc specyficzną estetyczną kompozycję, złożoną ze stłoczonych elementów sprawi, że obserwator – esteta będzie musiał poradzić sobie ze skomplikowanymi odczuciami, bowiem towarzyszyć mu będzie także świadomość dobrych intencji tych, którzy robią użytek z tego rodzaju wytworów, a także świadomość poważnego kontekstu ich zastosowania. Cmentarz wobec kultury W wyglądzie dzisiejszych cmentarzy znajdujemy zatem wiele rysów kultury popularnej, jak wspomniano, ze standaryzacją na czele. Podążając dalej tropem charakterystyki kultury popularnej i sztuki tworzonej na użytek masowego odbiorcy, odnajdziemy we współczesnej wersji „sztuki sepulkralnej” takie ich elementy, jak: uproszczenie, schemat, konwencjonalność, utarte skojarzenie. Cmentarz – miejsce intensywnie przesycone właściwymi sobie elementami kultury popularnej, jednocześnie nie jest terenem w spoVan der Leeuw w analizach zjawisk związanych z religią rozróżnia te, które dotyczą relacji świata ziemskiego z pozaziemskim, a więc przebiegają w wymiarze pionowym, oraz te, które odnoszą się jedynie do zakresu społecznego, poziomego funkcjonowania (Leeuw 1997: 590). Rodziny „rywalizujące” w zdobieniu grobów nie muszą nie uznawać obecności wymiaru pionowego. 65 sób typowy poddającym się jej penetracji. Trudno tu o w pełni skuteczne zrealizowanie funkcji ludycznej czy hedonistycznej. Cmentarz ani grób z natury rzeczy nie opowiadają historii z happy endem. Jeśli nie da się tu osiągnąć tego, o co zabiega kultura popularna, czyli odgrodzić ludzi od zagadnień egzystencjalnych, to można, za pomocą zabiegów estetyzujących ten obszar rzeczywistości, choćby stępić potencjalną natarczywość metafizycznej kwestii. Posługiwanie się „ładnymi”, a równocześnie bardzo skonwencjonalizowanymi przedmiotami, to strategia pozwalająca na ustalenie kompromisu pomiędzy zobowiązaniami a zagrożeniem negatywnymi emocjami. Gołaszewska zauważa, że każde estetyzowanie rzeczywistości można łączyć z łagodzeniem jej brutalnych aspektów. „Sądzi się, że postawa estetyczna skupia nasze spojrzenie na pozorach, odrywa od życia na serio, każe nam, albo choćby pozwala, na ujmowanie tragiczności, rzeczywistej nędzy fizycznej i moralnej człowieka (…) w aspekcie, w którym wszystkie te zjawiska zostają odrealnione, stając się niejako »oswojone«, »obłaskawione«, nie objawiając całego swojego okrucieństwa i grozy” (Gołaszewska 1984: 74). W tym sensie postawa estetyczna zasłania czy zataja rzeczywistość. W obrazie cmentarza, mającego za sobą określoną historię, odnajdujemy skondensowanie różnych epok kulturowych, mód stylistycznych oraz odpowiadającego różnym okresom dominującego społeczno-kulturowego odniesienia do śmierci. Wobec pytania o dzisiejszy stosunek do grobów w naszym kręgu kulturowym, a więc również o rolę i status samego cmentarza, jak się wydaje, potwierdzenie znajduje teza o hybrydowym zróżnicowaniu cech kulturowych współczesnego społeczeństwa. Odnosi się to przede wszystkim do społeczeństw podlegających stosunkowo szybkim przemianom kulturowym, jak w przypadku społeczeństwa polskiego. Obok stosunku nacechowanego tradycją, z silnymi aksjologicznymi dyrektywami „opiekowania się” grobami, towarzyszącego innym jeszcze elementom świadomości i tożsamości, takim jak duże znaczenie więzi rodzinnych, roli przodków i pamięci społecznej, współistnieją też postawy zdecydowanie prezentystyczne i prospektywne, łączące się z minimalizowaniem i marginalizowaniem własnych zobowiązań wobec grupy pochodzenia, a w szczególności wobec nieżyjących bliskich. Nastawienie normatywne odnoszące się do tych kwestii, rozpowszechnione wśród członków społeczeństwa, niewątpliwie przełoży się na kształtowanie się estetycznego obrazu cmentarzy. Strategią jaka wytwarza się przy słabym kulturowym nacisku na zobowiązania wobec zmarłych jest unikanie odwiedzin na cmentarzu. Jeśli nie jest to indywidualna dezercja, lecz względnie upowszechniona i utrwalona norma czy wzór kulturowy, efektem są zmiany w sposobie funkcjonowania instytucji cmentarza, w technicznych formach obchodzenia się z ciałem, w zaznaczaniu i pielęgnowaniu miejsca pochówku, a także w krajobrazie enklawy cmentarnej. Na polskich cmentarzach wciąż dominuje pierwsza z opisanych tu strategii. Jak już stwierdzono, na estetykę cmentarzy składa się zestaw obowiązujących rekwizytów, powtarzanych form i formuł. Znawca polskiej literatury cmentarnej – J. Kolbuszewski, diagnozując spetryfikowanie literackich form wyrazu odnajdywanych na nagrobkach, uznaje to za symptom szerszego zjawiska, dającego się ująć w twierdzeniu, że pod względem estetyki cmentarze nie tylko nie dotrzymują kroku innym obszarom przejawiania się kultury, ale – wobec zmienności tamtych – pozostają enklawami zastoju. Autor tłumaczy to wyizolowaniem (nie tylko w sensie fizycznym) cmentarza z przestrzeni zewnętrznej, jego nieuczestniczeniem w życiu społecznym i kulturze, spadkiem i zmarginalizowaniem jego rangi wśród innych obszarów życia kulturowego (Kolbuszewski 1985: 110, 217; 1996: 236–237). Należy jednak stwierdzić, że cmentarz nie ma zbyt wielu 66 / anna królikowska / estetyka współczesnych cmentarzy możliwości podążania za głównymi nurtami kultury. Kultura cmentarza i kultura późnej nowoczesności mówią różnymi językami. Zestereotypizowane wzory praktyk, sposobów ekspresji i estetyzacji, uciekające zarówno od refleksji, jak i innowacji, są – poprzez rytualizację – swego rodzaju ochroną tajemnicy i tabu śmierci, tematów niegościnnie przyjmowanych przez współczesną kulturę. Sacrum śmierci, nawet niekoniecznie zinstytucjonalizowane przez interpretację w kategoriach konkretnej religii, wymaga rytualnego trybu obchodzenia się z nią, wraz z zastosowaniem uprawomocnionych form i rekwizytów. Tryb ten jest tyleż niezmienny, nienaruszalny, magiczny oraz „naiwny”, co język innych sakralnych praktyk i rytuałów. Opuszczone przez główny nurt kultury, zapomniane przez artystów i designerów, cmentarze muszą „radzić sobie same”, a ich użytkownicy zdani są na łaskę gustu producentów i „radosną twórczość” domorosłych projektantów. Kicz cmentarny – próba diagnozy Dość powszechna obecność kiczu na cmentarzu, dana w naocznym doświadczeniu i potwierdzana w literaturze (Kolbuszewski 1996: 237–245), prowokuje do analizy tego zjawiska. W opinii Morrisa Weitza, pojęcie sztuki ma dwa różne i na ogół równoczesne sposoby użycia: klasyfikujący i wartościujący (za: Shusterman 1998: 73). W pojęciu kiczu aspekt oceny ulega intensyfikacji. Pozostaje to w związku z tym, że kicz jest intrygujący bardziej jako zjawisko społeczne niż jako zjawisko estetyczne, a także dlatego, że bardzo odpowiada uprzedmiotawiającemu sposobowi uprawiania nauki (por. Tokarska-Bakir 2000: 383–385). Problematyka kiczu kieruje naszą uwagę ku pytaniom o genezę i „naturę” społecznego zróżnicowania ocen estetycznych. Interpretacje zjawiska są różne w zależności od tego, którą teoretyczną interpretację kulturowego zróżnicowania uznamy za bliższą rzeczywistości. W myśl teorii elitarnych, najkrócej rzecz ujmując, niższe warstwy społeczne niejako naturalnie wykazują adherencję do niższej kultury, a owa niższość w sposób obiektywny oznacza niedostatek, namiastkę i gorszość. Pierre Bourdieu również upatruje przyczyn rozdziału na gust wysoki i niski w wertykalnych podziałach społecznych. Według niego jednakże, podział na kulturę wyższą i niższą, lepszą i gorszą, lub też kulturę sensu stricto (bliższą idei estetycznych wypracowanych instytucjonalnie) i pseudokulturę, to swego rodzaju mistyfikacja, zabieg dystynkcji, podyktowany interesami warstw wyższych, dążących do sprawowania kontroli nad niższymi warstwami społecznymi. W ten sposób bardziej „podejrzany” jest gust wysoki, bo Bourdieu przypisuje mu przede wszystkim sens instrumentalny. W tym przypadku traci na znaczeniu poszukiwanie jakiejś ukrytej ontologii piękna i innych wartości estetycznych czy artystycznych, gdyż dyktat w sprawie tego, co jest ładne i w dobrym guście to głównie kwestia korzystania z pola możliwości, jakim dysponuje uprzywilejowana część społeczeństwa (Bourdieu 2005). Obecność kiczu w nurcie kultury popularnej sugeruje jego bezpośredni związek z modernizacją. Abraham Moles za główny społeczny nośnik i czynnik rozpowszechnienia kiczu uznaje stan mieszczański, a zwłaszcza bogacące się drobnomieszczaństwo, któremu wychodził naprzeciw rozwój masowej produkcji tanich przedmiotów (Moles 1978). Gromadzenie i otaczanie się „ładnymi” przedmiotami stymulowane było chęcią wzorowania się na arystokracji, ale, nieszczęśliwie, aspiracje te szły w parze z niewykształconym gustem. Według tej interpretacji środowiskiem kiczu jest miasto, wiąże się on z masowością produkcji, natłokiem przedmiotów, niezobowiązującą płytkością przeżyć, 67 z niedojrzałością, uleganiem modzie. Z drugiej jednak strony, jak głosił Franciszek Starowieyski, genezy kiczu i jego społecznego zakotwiczenia poszukiwać można w estetyce, jaka wypełniła próżnię powstałą po zniknięciu kultury ludowej. Jest to teza, która szczególnie powinna być brana pod uwagę w społeczeństwie o słabych tradycjach mieszczańskich i silnych tradycjach chłopskich. Według tego rodowodu, to co estetycznie wykształceni nazwą kiczem, w sposób autentyczny i niezdystansowany uznają za piękne ludzie wykorzenieni z kultury ludowej przez wciąż nieodległe w czasie procesy modernizacyjne. Kicz nie jest bynajmniej kategorią emiczną, to etykieta pochodząca z zewnątrz świata użytkowników „ładnych” przedmiotów. Ten rodzaj estetyki, uznawanej za charakterystyczną dla warstw awansu społecznego i ekonomicznego, ludzi bez przygotowania estetycznego, jest po prostu afirmacją przedmiotów użytecznych i zrozumiałych, a przy tym takich, jakie „się podobają”. Nowość wprowadzana jest do nich często przez naddanie elementu lub wzmożenie cechy, bez naruszania ustalonej konwencji estetycznej. Zamęt w tę spokojną harmonię użytkowania i wartościowania wprowadza dopiero ktoś z zewnątrz, kto z wyżyn swoich kompetencji dokonuje niezrozumiałych osądów i kategoryzacji. Najkrócej kicz bywa diagnozowany jako „sztuka szczęścia”. Choć cmentarz nie jest dobrym miejscem do poszukiwania szczęścia, to wobec norm nakazujących zachowywanie „czynnej pamięci” o bliskich zmarłych, kicz znajduje zastosowanie jako „sztuka pocieszająca”. Jego funkcjonalna analiza przekonuje, że proponuje on łatwą ucieczkę od realności życia w uproszczoną i spłyconą romantyczność, osłodzoną detalem i mieszczańską w swej genezie czułostkowością („Gemütlichkeit”; za: Moles 1978). Ta interpretacja, zastosowana w tym wypadku nie do sposobów umilania wystroju mieszczańskiego salonu, lecz do zjawiska masowego wtargnięcia kiczu do przestrzeni cmentarzy, tłumaczy je potrzebą przełożenia ciężkiego, do poznawczego i emocjonalnego opracowania, doświadczenia śmierci na język codzienności, zrozumiały, przytulny i swojski. Kicz – ów sprawdzony dostarczyciel przyjemności – być może nie zadziała tak skutecznie, by zapewnić szczęście, lecz i tak dokona wiele: da poczucie złagodzenia niewygody tego kontekstu. Z jednej strony, posługiwanie się sztampą nieindywidualizującej estetyki przywodzi na myśl znane z kultury ludowej skrywanie indywidualnych przeżyć za stereotypowymi formami wyrazu (np. w lamentach żałobnych; por. Straczuk 2006: 114–118); z drugiej, ukrycie refleksyjności i lęków za nowymi odsłonami kiczu odpowiada nowoczesnemu, powierzchownemu traktowaniu śmierci, obronnemu usuwaniu jej z życia. Wśród cech składających się na opis przedmiotu o znamionach kiczu wymienia się jego odtwórczy, nienowatorski charakter. Czy zatem więcej kiczu spotkać można w środowiskach i miejscach nietwórczych kulturowo, gdzie dobiega jedynie słabe i spóźnione echo z kulturowych centrów? Według tej logiki, Paryż, wielowiekowe centrum europejskiej kultury, powinien być miejscem, w którym trudno byłoby spodziewać się tego zjawiska. A jednak kicz możliwy jest i na paryskich cmentarzach, gdzie dotyka tak prywatnych, często ekscentrycznie „urządzonych” grobów, jak i grobów osób publicznych, znanych ze względu na swoją profesję czy rolę w kulturze popularnej. Przykładem jest grób Dalidy na cmentarzu Montmartre, sprawiający wrażenie zbyt prostej odpowiedzi na społeczne zamówienie, by był to obiekt piękny: hiperrealistycznie odtworzona złota postać, nienaganne kobiece kształty, złote promienie w tle postaci i widoczny brak Autorka odwołuje się tu do wypowiedzi telewizyjnych malarza, dlatego nie jest w stanie podać dokładnych danych nt. źródła. Słynna we Francji piosenkarka włoskiego pochodzenia; zginęła śmiercią samobójczą w 1987 roku. 68 / anna królikowska / estetyka współczesnych cmentarzy twórczej artystycznej ingerencji. W tym kontekście wiele do myślenia daje komentarz w polskiej wersji wikipedii: „jej statua naturalnej wielkości na pozłacanym grobie to jedna z najwspanialszych prac rzeźbiarskich na sławnym cmentarzu” (http://pl.wikipedia. org/wiki/Dalida). Kicz, który rozpowszechnił się wraz z rozwojem użytkowej produkcji przemysłowej, a który w wydaniu sztuki cmentarnej zdołał zakrzepnąć w spetryfikowane formy, rozpoznawane jako przejaw „starej, ludowej tradycji”, odnajduje też z rzadka swoje wcielenia w unowocześnionych, podążających za modą, wersjach. W niektórych przedmiotach podstawowa funkcja użytkowa łączy się z innymi, mniej potrzebnymi i często zaskakującymi. Nagrobny znicz w kształcie bałwanka, choinki, św. Mikołaja, baranka spełnia więcej niż jedną funkcję: służy kultowi zmarłego, ma potencjalnie interpretację religijną (nawiązuje do światła palącego się w świątyni), ale także wprowadza akcent okazjonalny i infantylny. Ten ostatni pojawia się w dużym natężeniu i w sposób znacznie bardziej zrozumiały w wystroju niektórych grobów dziecięcych czy pomników dzieciom poświęconych. Są tam misie, maskotki, postacie z popularnych dziecięcych filmów rysunkowych, w zimie pojawiają się bożonarodzeniowe bombki na gałęziach, zaś na wiosnę – wielkanocne kurczaczki lub tym podobne ozdoby. Daje się to odczytać jako zjawisko nazywane w socjologii kultury homogenizacją (Kłoskowska 1983: 320–358), co w tym wypadku polega na zmieszaniu tego, co wzniosłe – z tym, co zwyczajne, tego, co przejmujące – z tym, co kojarzy się z bezpieczeństwem, tego, co smutne – z tym, co pociesza, tego, co pozaczasowe – z tym, co znane z codzienności. Małgorzata Baranowska o kiczu wypowiada się raczej nieprzychylnie: „jest sposobem »niemówienia« o śmierci. Przez swoje pseudosymboliczne upozowanie, przez nadmiar obrzędowości, kicz prezentuje prawdę obłaskawioną, łatwo uogólnioną. Najważniejszą cechą (…) staje się właśnie powtarzalność, sztampa nadziei dla żywych” (za: Kolbuszewski 1996: 245). Kolbuszewski, stawiając pytanie, dlaczego estetyka kiczu tak powszechnie zawładnęła cmentarzami, formułuje odpowiedź podobną, ale bardziej wyrozumiałą w tonie, gdy pisze, że jest ona „świadectwem pełnej prawdy psychologicznej w sposobie reagowania na śmierć”, ucieczką „w krainę iluzji niezawodnego piękna” (Kolbuszewski 1996: 245). Estetyka ta z jednej strony zakłamuje, ubanalnia i nakłada na „skandaliczne” zjawisko znane schematy. Jednak w konfrontacji z postawą współczesnego porzucania zobowiązań wobec zmarłych i ich grobów (por. Harrison 2003), kiczowata sztuka cmentarna może zostać rozpoznana jako swego rodzaju „amortyzator”, pozwalający stawić czoła śmierci i podejmować praktyki wokół grobów. Przy rozpatrywaniu zjawiska kiczu na cmentarzu w kontekście znanych i klasycznych już analiz teoretycznych tego powszechnego przecież fenomenu estetycznego, w jakiś sposób pouczająca może się wydać próba jego zestawienia z koncepcją tak zwanego campu, autorstwa Susan Sontag (http://www.math.utah.edu/~lars/Sontag:: Notes%20on%20camp.pdf). Słynny esej powstał w 1964 roku i był manifestem dążenia do świadomego wykorzystywania kiczu w sztuce oraz, szerzej, w kulturze – głównie w kategoriach zabawy. Jedyny wniosek, jaki daje się wyprowadzić z tego zestawienia jest taki, że w przypadku cmentarza nieporozumieniem byłoby mówić o użyciu kiczu z zastosowaniem cudzysłowu, w sposób nieprostolinijny, wyrafinowany i w jakimś sensie perwersyjny, czyli w taki, jaki Sontag nazywa campem. To na wstępie już nieudane porównanie podkreśla autentyczność i brak charakterystycznego dla ponowoczesności ironicznego dystansu w sposobie użycia kiczu w środowisku cmentarnym. Jeżeli obecny jest tu kicz jako niska sztuka, to w służbie wysokim i ważnym celom, w sposób 69 nieprześmiewczy, w najlepszej intencji, zgoła inny niż ten, który bywa określany mianem kiczu nihilistycznego (Sobolewski 2000). Wnioski Współcześnie dominuje subiektywistyczny pogląd głoszący, że pojęcie tego, co ładne zależne jest od tego, kto wyobrażeniem piękna dysponuje (por. Tatarkiewicz 1975: 155–256). Z drugiej strony, estetyka pragnie górować nad innymi kryteriami społecznego osądu (np. moralnym) i być istotnym czynnikiem społecznej kategoryzacji. W społecznym ustalaniu, a następnie trwaniu konwencji w sposobach „dbania o groby”, zobaczyć można wytwarzanie pewnego porządku społecznego oraz sensu, którego podmiotem są „zwykli”, „najbardziej zwyczajni” ludzie, wiodący „zwykłe życie” w swojej lokalności i ich „autochtoniczne praktyki” (określenia pochodzą od Harolda Garfinkla, za Sztompka 2008: 37–39). Dla ludzi tych ważny pozostaje aspekt estetyczny obiektów ich „zatroskania” i praktyk. W krajobrazie cmentarzy, szczególnie tych pozbawionych obecności ważnych historycznie pomników poświęconych społecznie uznanym jednostkom czy bohaterom zbiorowym, lub też dzieł kwitnącej w przeszłości sztuki sepulkralnej, dominuje estetyka odpowiadająca standardom kultury popularnej. Duży udział w tej estetyce ma kicz, wartościująco postrzegany jako dowód niskiego („barbarzyńskiego”) gustu, a bardziej opisowo – jako „estetyczny tryb dla codzienności” i modus dla przeciętnego, „zwykłego człowieka” (Moles 1978: 30–34, 219). Przynosi on z jednej strony kojące ubanalnienie tremendum śmierci, z drugiej zaś – pozwala współczesnym na udział w społecznych rytuałach odnoszących się do zmarłych. Ta bardzo specyficzna estetyka, trwająca w typowych cmentarnych akcesoriach, sprawia wrażenie zastygłej i kulturowo odizolowanej nie tylko ze względu na jej rytualne i dystansujące funkcje, ale też poprzez jej kontrast z późnonowoczesnymi i postmodernistycznymi cechami współczesnej kultury. literatura Ariès Ph. 1989, Człowiek i śmierć, przeł. E. Bąkowska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa. Bourdieu P. 2005, Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia, przeł. P. Biłos, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa. Cmentarz centralny w Szczecinie 2005, red. M. Słomiński, Wydawnictwo Dokument – Oficyna Kadruk, Szczecin. Dewey J. 1975, Sztuka jako doświadczenie, przeł. A. Potocki, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk. Golka M. 2008, Socjologia kultury, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa. Gołaszewska M. 1984, Estetyka rzeczywistości, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa. Harrison R.P. 2003, The dominion of the dead, The University of Chicago Press, Chicago–London. Jessa J. 2008, Zbawienny wpływ kiczu, czyli jeszcze raz o związkach kiczu i religijności ludowej na przykładzie Sanktuarium Licheńskiego, w: Kiczosfery współczesności, red. W. Burszta, E. Sekuła, Wydawnictwo SWPS Academica, Warszawa. Kant I. 1986, Krytyka władzy sądzenia, przeł. J. Gałecki, PWN, Warszawa. 70 / anna królikowska / estetyka współczesnych cmentarzy Kłoskowska A. 1983, Kultura masowa. Krytyka i obrona, PWN, Warszawa. Kolbuszewski J. 1985, Wiersze z cmentarza. O współczesnej epigrafice wierszowanej, Wydawnictwo Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, Wrocław. Kolbuszewski J. 1996, Cmentarze, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław. Królikowska A.M. 2011, Cmentarz – obraz stosunku do zmarłych, stosunku do przodków, w: Miasto i sacrum, red. M. Kowalewski, A.M. Królikowska, Zakład Wydawniczy Nomos, Kraków. Leeuw G. van der 1997, Fenomenologia religii, przeł. J. Prokopiuk, Książka i Wiedza, Warszawa. Lewicka B. 2009, Nekropolie katowickiego pogranicza, „Studia Socjologiczne”, nr 4. Lewicka B. 2011, Cmentarze – miejskie enklawy sacrum, w: Miasto i sacrum, red. M. Kowalewski, A.M. Królikowska, Zakład Wydawniczy Nomos, Kraków. Moles A. 1978, Kicz, czyli sztuka szczęścia. Studium o psychologii kiczu, przeł. A. Szczepańska, E. Wende, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa. Ossowski S. 1966, U podstaw estetyki. Dzieła t. I, PWN, Warszawa. Piątkowski K. 2008, Kicz jako problem antropologiczny, w: Kiczosfery współczesności, red. W. Burszta, E. Sekuła, Wydawnictwo SWPS Academica, Warszawa. Shusterman R. 1998, Estetyka pragmatyczna. Żywe piękno i refleksja nad sztuką, przeł. A. Chmielewski, E. Ignaczak, L. Koczanowicz, Ł. Nysler, A. Orzechowski, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław. Sobolewski T. 2000, Myśli na temat kiczu nihilistycznego, w: Sacrum i kultura. Chrześcijańskie korzenie przyszłości, red. R. Rubinkiewicz, S. Zięba, Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin. Socjologia codzienności 2008, red. P. Sztompka, M. Bogunia-Borowska, Wydawnictwo Znak, Kraków. Sontag S. 1964, Notes on „camp”, http://www.math.utah.edu/~lars/Sontag::Notes%20on%20 camp.pdf (29.04.2011). Straczuk J. 2006, Cmentarz i stół. Pogranicze prawosławno-katolickie w Polsce i na Białorusi, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław. Stróżewski W. 2004, Estetyka, w: Słownik filozofii, red. J. Hartman, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków. Sztompka P. 2008, Życie codzienne – temat najnowszej socjologii, w: Socjologia codzienności, red. P. Sztompka, M. Bogunia-Borowska, Wydawnictwo Znak, Kraków. Tanaś S. 2008, Przestrzeń turystyczna cmentarzy. Wstęp do tanatoturystyki, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź. Tatarkiewicz W. 1975, Dzieje sześciu pojęć, PWN, Warszawa. Tokarska-Bakir J. 2000, Obraz osobliwy. Hermeneutyczna lektura źródeł etnograficznych. Wielkie opowieści, Universitas, Kraków. 71 aesthetics of contemporary cemeteries keywords cemetery, tomb, aesthetics, popular culture, kitsch summary Contemporary cemeteries are characterized by popular culture aesthetics. Particularly, kitsch is used as ‘comforting art’. Practices of organizing the appearance and aestheticization of a tomb depend on the availability of materials and accessories, affluence level, as well as cultural and aesthetic competence. Nowadays tombstones in most cases are made by craftsmen and are mass-produced. From the point of view of sociology, the question whether cemeteries are pretty, wellfounded on the grounds of aesthetics, should be replaced by the following questions: who are they pretty for?, what functions does a given aesthetics fulfil?, what is the relevance of other cultural phenomena and features of a society to it? Nowadays, this specific aesthetics gives the impression of being petrified and culturally isolated, not only because of its ritual and alleviating functions or the function of repressing death anxiety, but also insomuch as the culture of cemetery and the late modernity culture speak different languages. 72 / anna królikowska / estetyka współczesnych cmentarzy opuscula sociologica nr 1 [1] 2012 ISSN 2299-9000 Katarzyna Majtas Uniwersytet Szczeciński Odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu jako enklawa kulturowo-przestrzenna Celem badań przeprowadzonych przez autorkę była odpowiedź na pytanie, czy odtwórcy historyczni, odtwórcy wczesnośredniowieczni, w trakcie festiwalu tematycznego tworzą enklawę kulturowo‑przestrzenną. Według autorki oznacza ona wspólnotę osób połączonych więzią społeczną, charakteryzującą się odrębnością, inkluzywnością, tożsamością i integracją, przebywającą w określonej przestrzeni, w której wyraźnie odznacza się jej kultura. W definicja autorka wykorzystuje trzy kategorie teoretyczne: enklawy społecznej, przestrzeni oraz kultury. Wyniki badań przeprowadzonych podczas jednego z festiwali historycznych prowadzą autorkę do wniosku, że odtwórców wczesnośredniowiecznych w sytuacji festiwalu można uznać, według przyjętej definicji, za prawie kompletną enklawę kulturowo-przestrzenną z uwagi na ograniczoną (częściową, niepełną) inkluzywność. streszczenie słowa kluczowe enklawa kulturowo‑przestrzenna, odtwórstwo historyczne, odtwórcy wczesnośredniowieczni, festiwal historyczny Odtwórstwo historyczne jest zjawiskiem relatywnie nowym, obejmującym wiele przejawów – jednym z nich jest odtwórstwo wczesnośredniowieczne. Przez odtwórstwo historyczne, według Michała Bogackiego, rozumieć należy 73 „zbiór działań, podczas których ich uczestnicy odtwarzają w strojach i za pomocą artefaktów wytworzonych współcześnie (…), konkretne wydarzenia z przeszłości (najczęściej bitwy) lub różnorodne aspekty życia w wybranym okresie historycznym” (Kwiatkowski 2008: 110). Początki współczesnego odtwórstwa datuje się na lata sześćdziesiąte XX wieku. W Polsce wiąże się je z organizacją pierwszego turnieju rycerskiego na zamku w Golubiu‑Dobrzyniu, a także z pierwszym zlotem Miłośników Kultury Indian w Chodzieży (Kwiatkowski 2008: 112). Odtwórcy spotykają się podczas imprez tematycznych (festiwali), które mają dla nich niezwykle ważne znaczenie. Spotkania są miejscem prezentacji całorocznego dorobku, dają także możliwość wymiany informacji, dzielenia się doświadczeniami oraz dyskusji. Skutkiem takich spotkań jest wyłanianie się wewnętrznych standardów działania, powstawanie nieformalnej hierarchii oraz grup dominujących (Kwiatkowski 2008: 115). Odtwórcy funkcjonują w ramach dwóch strumieni czasu przeszłego. Pierwszy z nich odnosi się do bitew i turniejów, drugi natomiast do długiego trwania cywilizacji, a więc sposobów walki, życia codziennego oraz kultury symbolicznej (Kwiatkowski 2008: 122). W raporcie z badań zleconych przez Narodowe Centrum Kultury i Bibliotekę Elbląską podano, że w Polsce jest około 300 bractw rycerskich, a dochodzą do tego jeszcze na przykład rzymscy legioniści, starożytni Słowianie i wikingowie, żołnierze napoleońscy, powstańcy styczniowi, listopadowi, śląscy i warszawscy, ułani, czerwonoarmiści, Wehrmacht, Legia Cudzoziemska (Pęczak 2012). Enklawy społeczne nie mają charakteru jednorodnego, są zróżnicowane i wieloaspektowe (Golka 2007). Leszek Gołdyka i Irena Machaj uważają, że enklawa jest względnie domkniętym zbiorem osób, wyraźnie odmiennym od otoczenia, charakteryzującym się włączeniem w dany „obszar” społeczny przy jednoczesnym wyłączeniu z „obszaru” szerszego (Gołdyka, Machaj 2007). Marika Pirveli i Zbigniew Rykiel odróżniają enklawę od eksklawy. Enklawa w ich ujęciu charakteryzuje się odrębnością, inkluzywnością, tożsamością i integracją, natomiast dla eksklawy dominująca jest ekskluzja, wykluczenie, izolacja i marginalizacja. Enklawa utożsamiana jest ze swojskością, domknięciem więzi oraz poczuciem wspólnoty (Pirveli, Rykiel 2007). Poza tym jest źródłem wartości i norm charakterystycznych dla jej członków (Rykiel 2009). Stella Grotowska operuje rozumieniem enklawy Petera Bergera i Thomasa Luckmanna, dla których stanowi ona system symboliczny oddzielony od codzienności. Oddzielenie nie oznacza jednak braku związku między tymi układami. Enklawa wpływa bowiem na codzienność, między innymi redukując napięcia zaistniałe w związku z przyjętą wizją świata. Jest miejscem, w którym jednostka przebywa przez chwilę. Nieuchronny jest bowiem powrót do życia codziennego. Między codziennością i enklawą istnieje wyraźna granica, która jednak jest przekraczalna dla pewnych jednostek, funkcjonujących wówczas w dwóch rzeczywistościach (Grotowska 2007). Według Bohdana Jałowieckiego i Marka S. Szczepańskiego, przestrzeń społeczna może być ujmowana jako metafora. Może być także rozpatrywana wraz z jej materialnym substratem i określać „terytorium zamieszkane przez grupę społeczną o pewnych określonych cechach, która naznaczyła je w jakiś specyficzny sposób” (Jałowiecki, Szczepański 2009: 316) lub być traktowana jako „miejsce wytworzone przez daną grupę społeczną, któremu wyznaczyła ona funkcję i nadała znaczenie” (Jałowiecki, Szczepański 2009: 316). Przestrzeń społeczną można ujmować więc jako oderwaną od materii, abstrakcyjną, istniejącą w sferze świadomości lub jako „przyziemną”, materialną, fizyczną, jednak naznaczoną społecznie. Osoby zajmujące daną przestrzeń społeczną mogą przywiązywać do niej szczególną wagę, przez co może być ona traktowana jako wartość istotna społecznie (Gołdyka 1976). Jest uważana również za przestrzeń 74 / katarzyna majtas / odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu... nasilonych kontaktów między jednostkami (Suchocka 2009). Traktowanie przestrzeni społecznej zarówno jako obszaru o charakterze fizycznym, jak i symbolicznym prowadzi do rozróżnienia dwóch podstawowych typów granic. Przedstawia je Zofia Kawczyńska-Butrym w odniesieniu do enklawy społecznej, dzieląc granice na materialne i symboliczne. W skład pierwszego typu wchodzą mury, płoty, ogrodzenia, a także ochrona, która ogranicza dostęp oraz opuszczanie danej przestrzeni. Granice symboliczne natomiast podzielone zostały na granice związane z symbolami niematerialnymi, w których skład wchodzą między innymi styl życia, język, normy, wartości, oraz na granice związane z symbolami materialnymi, czyli na przykład środkami transportu, infrastrukturą czy higieną. Zofia Kawczyńska‑Butrym określa enklawę społeczną w kategoriach przestrzennych i podaje kryteria ją wyznaczające. Pierwsze z nich odnosi się do poziomu uczestnictwa i korzystania z różnych uprawnień czy instytucji społecznych oraz z praw obywatelskich w ramach enklawy. Wiąże się to więc ze stopniem partycypacji lub wykluczenia z praw i instytucji. Drugie kryterium odnosi się do sposobu wyodrębnienia przestrzeni enklawy. Może być ona nadawana celowo danej grupie lub grupa może się w niej znaleźć spontanicznie, na przykład w wyniku mobilności społecznej. Trzecie kryterium dotyczy własności zajmowanej przestrzeni. Autorka wyróżnia w ramach tego kryterium przestrzeń prywatną, należącą wyłącznie do jej właścicieli, którzy mają prawo do decydowania o dostępności do niej osobom z zewnątrz, oraz przestrzeń publiczną, dostępną każdemu bez ograniczeń (Kawczyńska-Butrym 2007). W związku z ostatnim kryterium należy odwołać się do zjawiska przyswojenia przestrzeni. Uważane jest ono za „krótsze lub dłuższe umiejscowienie na jakimś terenie, uznanie go w mniejszym lub większym stopniu za własny, oczywiście niekoniecznie w sensie prawnym, ale w znaczeniu indywidualnego lub grupowego użytkowania” (Jałowiecki, Szczepański 2009: 351). Wobec tego przyswojenie przestrzeni uznać można za trzeci typ w ramach wyżej wymienionego kryterium. Istotne przy rozpatrywaniu przestrzeni społecznej jest wyróżnienie form przestrzennych, będących obszarami o określonym przeznaczeniu i wyposażeniu materialnym. Jako pierwszą można wyróżnić przestrzeń produkcji związaną z wytwarzaniem dóbr, usług i informacji. Drugą jest przestrzenna forma konsumpcji, w której użytkuje się wytworzone dobra i usługi oraz reprodukuje zdolności do pracy. Trzecia forma, jaką jest przestrzeń władzy, odnosi się do obszaru objętego jurysdykcją prawną lub do instytucji sprawujących władzę. Czwarta jest przestrzeń symboliczna, która jest związana z cenionymi przez zbiorowość wartościami, z jej przeszłością oraz miejscami kultu. Ostatnią formą jest przestrzeń wymiany, w której dokonywana jest wymiana dóbr, usług i ludzi (Jałowiecki, Szczepański 2009: 365–366). Zdaniem Gustava Klemma kultura ma charakter całościowy, jest systemem przyswajanym przez człowieka ze względu na przynależność do określonej społeczności. Według niego do kultury należy zaliczyć „wiedzę, wierzenia, sztukę, prawo, moralność, obyczaje i wszystkie inne zdolności i nawyki nabyte przez człowieka jako członka społeczeństwa” (Golka 2007: 34–35). Stanisław Ossowski uważa, że kulturę stanowią wzory myślenia i zachowania, z jednoczesnym wyłączeniem przedmiotów fizycznych, które są, według niego, jedynie materialnymi korelatami kultury. Natomiast dla Stefana Czarnowskiego elementy materialne współtworzą kulturę wraz ze wzorami myślenia i działania i są związane z nimi poprzez znaczenia grupowe (Filipiak 2009). Dla Antoniny Kłoskowskiej kultura to „względnie zintegrowana całość obejmująca zachowania ludzi przebiegające według wspólnych dla zbiorowości społecznej wzorów wykształconych i przyswajanych w toku interakcji oraz zawierająca wytwory takich zachowań” (Kłoskowska 1980: 40). Autorka ujmuje więc kulturę w sposób całościowy, zakłada istnienie 75 charakterystycznych dla niej wzorów zachowań, które są wytwarzane i przyswajane przez członków społeczeństwa w trakcie zachodzących między nimi interakcji oraz wskazuje na produkty tych działań, które prawdopodobnie mogą mieć wymiar materialny i niematerialny. Wyróżnia kulturę bytu, która obejmuje wszelkie sposoby produkcji oraz wytwory mające za zadanie realizację podstawowych, bytowych potrzeb człowieka za pomocą dóbr materialnych i usług (Filipiak 2009). Wskazuje także na kulturę społeczną, która „charakteryzuje się (…) tym, że podmiotem i przedmiotem kulturalnie określonych działań są tutaj sami ludzie, że regulujący wpływ kultury odnosi się w tym wypadku nie do żadnych innych substancji lub wartości, lecz do stosunków, ról i układów ludzi w ich wzajemnych powiązaniach” (Kłoskowska 1981: 111), a więc podkreśla znaczenie norm i wzorów regulujących stosunki społeczne, komunikacji sprzyjającej utrzymaniu porządku społecznego oraz struktury społecznej. Kłoskowska jako trzecią wyznacza kulturę symboliczną, obejmującą wartości, przeżycia oraz czynności autoteliczne, które można uporządkować w cztery dziedziny: zabawę, sztukę, naukę i religię. Pełnią one przede wszystkim funkcje estetyczne, ludyczne i poznawcze (Filipiak 2009). W artykule wykorzystano pojęcie enklawy kulturowo-przestrzennej, oznaczające wspólnotę osób połączonych więzią społeczną, charakteryzującą się odrębnością, inkluzywnością, tożsamością i integracją, przebywającą w określonej przestrzeni, w której wyraźnie odznacza się jej kultura. Definicja ta wykorzystuje trzy kategorie teoretyczne: enklawy społecznej, przestrzeni oraz kultury. Artykuł jest próbą odpowiedzi na pytanie, czy odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu tworzą enklawę kulturowo-przestrzenną? Wyniki badań Aby sprawdzić, czy odtwórcy wczesnośredniowieczni w trakcie festiwalu tematycznego tworzą enklawę kulturowo-przestrzenną, zrealizowano badania jakościowe, wykorzystujące obserwację nieustrukturyzowaną, wywiad swobodny oraz analizę czasopisma tematycznego. Obserwację prowadzono wśród uczestników XVI Festiwalu Słowian i Wikingów w Wolinie w czasie jego trwania (5–8.08.2010 r.). Miała ona służyć przede wszystkim odnalezieniu cech przestrzennych i kulturowych badanej zbiorowości. Wywiad swobodny prowadzony był z członkami jednej ze szczecińskich grup odtwórstwa wczesnośredniowiecznego, którzy przynajmniej raz uczestniczyli w wyżej wymienionym festiwalu. Celem wywiadu było pogłębienie zdobytej w trakcie obserwacji wiedzy oraz poszukiwanie cech enklawy kulturowo‑przestrzennej, być może nieujawnionych podczas pierwszego etapu badań. Próba objęta wywiadem liczyła 14 osób. Analizie poddano także dostępne artykuły z „Gazety Rycerskiej”, kwartalnika zajmującego się tematyką średniowiecza. Przeanalizowano artykuły z lat 2005–2009, podejmujące tematykę festiwali wczesnośredniowiecznych odbywających się w Polsce i za granicą. Celem analizy treści artykułów było odnalezienie cech enklawy w innych festiwalach niż odbywający się w Wolinie. Na podstawie wypowiedzi uczestników oraz prowadzonych obserwacji można dojść do wniosku, że przestrzeń, w której odbywa się część historyczna festiwalu, jest miejscem celowo wyznaczonym do zamieszkiwania przez określoną kategorię osób – odtwórców wczesnośredniowiecznych, będących formalnymi uczestnikami imprezy. Przestrzeń ta jest udostępniana przez organizatorów i przez nich rozdzielana, a uczestnicy nie mają prawie żadnego wpływu na wybór miejsca zajmowanego podczas festiwalu, mogą jedynie wybierać spośród zaproponowanych im parceli, jeśli pojawią się na imprezie odpowiednio wcześnie. Późniejsze zjawienie się – wiąże się z przyjęciem miejsc wska76 / katarzyna majtas / odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu... zanych przez organizatorów. O przeznaczeniu przestrzeni festiwalu dla odtwórców świadczy również brak obozowisk wczesnośredniowiecznych poza granicami skansenu. Co prawda odtwórcy, którzy nie są formalnymi uczestnikami rozbijają namioty poza obszarem wskazanym przez organizatorów, jednak nie są to obozy wczesnośredniowieczne, a oni sami większość czasu spędzają w przebraniu na terenie skansenu. Przestrzeń, na której odbywa się festiwal, nie może być uznawana przez odtwórców za przestrzeń prywatną, nie są oni bowiem jej właścicielami ani jej nie dzierżawią. Nie może być również uważana za przestrzeń publiczną, do której dostęp mają wszyscy bez ograniczeń. Uczestnicy festiwalu traktują swoje obozowiska jak domy, przestrzeń skansenu natomiast jako formę „podwórka wokół domu”. Są to miejsca bliższe odtwórcom niż znajdująca się kilkaset metrów dalej – część jarmarczna: obozowisko, to jest ten typowy dom, skansen, to jest to podwórko przed domem, gdzie się już wszyscy kręcą, a druga strona mostu… to nie kojarzę się z tą stroną. (…) skansen jest jak podwórko przed domem, gdzie wszyscy chodzą i każdy ma tam kawałek domu . Uczestnicy, jako swego rodzaju „właściciele” obozów, mają także prawo do regulowania dostępu do nich innym odtwórcom oraz turystom: turyści zazwyczaj się pytają, najczęściej się zgadzamy (...) aczkolwiek gorzej jak są osoby, które bez pytania wchodzą [na teren obozu]. Traktują to po prostu jak atrakcję turystyczną, bo kupili bilet na Festiwal i uważają, że wszędzie mają wstęp wolny, to jednak trzeba pomóc taką osobę na ziemię sprowadzić i delikatnie powiedzieć, że „Panie, pan mi do domu teraz wchodzisz, tak nie wypada”. Wobec tego należy uznać przestrzeń zajmowaną przez odtwórców za przestrzeń przyswojoną. Podczas festiwalu stanowi ona dla nich miejsce najbezpieczniejsze i zapewniające największą swobodę, porównywalną do panującej w domu. Jest ona również swobodnie zagospodarowywana przez uczestników oraz naznaczana symboliką występującą na chorągwiach czy tarczach. Uczestnicy festiwalu dysponują pewnymi prawami (przywilejami) odróżniającymi ich od turystów oraz od innych odtwórców, niebędących formalnymi członkami imprezy. Większość odtwórców samo uczestnictwo w festiwalu uważa za przywilej. Wynika to przede wszystkim z dużej konkurencji podczas przyjmowania zgłoszeń na imprezę. Przyjęcie na festiwal wiąże się z otrzymaniem miejsca na rozbicie obozu, możliwością prowadzenia handlu i prezentowania uprawianych rzemiosł, nieodpłatnego przebywania na terenie skansenu oraz pozostawania w nim na noc. Podstawową instytucją działającą podczas imprezy jest biuro festiwalowe, dystrybuujące tak zwane medaliki, stanowiące przepustkę na teren skansenu, zapewniające ciepły posiłek lub prowiant do wykorzystania oraz ubezpieczenie dla uczestników festiwalu. Poza uprawnieniami formalnymi, wyznaczonymi przez organizatorów, odtwórcy mają pewne prawa niepisane. Tylko oni mogą uczestniczyć w pełni w wydarzeniach festiwalowych, takich jak inscenizacje czy konkursy: Wyróżnione fragmenty są cytatami wypowiedzi uzyskanych podczas wywiadów z członkami badanej grupy wczesnośredniowiecznej. 77 turysta nie będzie uczestniczył we wszystkich eventach, które będą się odbywały w czasie Festiwalu. Turysta nie wyjdzie na bitwę na pewno. Jeżeli organizujemy jakąś scenkę, to turysta zawsze będzie widzem, nie będzie uczestnikiem. Nawet jeśli uczestnik nie przygotowuje danej inscenizacji, więc nie jest też bezpośrednio w nią zaangażowany, to może podejść bliżej niż turysta do odtwórców ją odgrywających. Poza tym jedynie odtwórcy biorący udział w imprezie mogą korzystać z zaplecza sanitarnego zapewnionego przez organizatorów. Mają oni także większy niż turyści dostęp do obozów innych odtwórców. Ponadto ważnym przywilejem, umożliwiającym uniknięcie odtwórcom długich kolejek, jest utworzenie osobnego wejścia na teren skansenu. Część historyczna festiwalu organizowana jest na wyspie Ostrów, położonej na rzece Dziwnie. Występują więc materialne granice w postaci rzeki oraz bagna i trzcinowisk, oddzielające świat odtwórców od świata codziennego. Skansen nie zajmuje jednak całej powierzchni wyspy, wobec czego konieczne stało się ustalenie granicy konwencjonalnej. Została ona poprowadzona wzdłuż linii jednej z kas umożliwiających wejście na teren. Dodatkowo przy kasach ustawione są bramki strzeżone przez wynajęte służby ochroniarskie. Obok granic materialnych występują granice symboliczne. Najbardziej widoczną jest wygląd odtwórców. Są to nie tylko stroje, w jakie ubrani są odtwórcy, ale także takie cechy, jak długie włosy u kobiet i znacznej część mężczyzn czy długie brody. Cechą charakterystyczną są również tatuaże, które przedstawiają między innymi symbolikę wczesnośredniowieczną, a niektóre z nich są wykonywane w sposób historyczny. Inną cechą wyraźnie odróżniającą odtwórców jest używany przez nich język, który jest językiem specyficznym, zaczerpniętym ze źródeł archeologicznych, legend, sag skandynawskich. Stąd też czerpane są imiona, jakie nadają sobie odtwórcy oraz nazwy części ubrań czy funkcji pełnionych w drużynie. Rozmowy, które prowadzą, często nie są zrozumiałe dla osób spoza ich kręgu. Innym elementem, wchodzącym w skład granic symbolicznych, jest higiena odtwórców, której poziom należy określić jako relatywnie niski. Co prawda istnieje zaplecze sanitarne zarówno na terenie skansenu, jak i w części jarmarcznej festiwalu, które jest przeznaczone wyłącznie dla odtwórców, jednak jest ono niewystarczające w stosunku do potrzeb uczestników. Cechą charakterystyczną wyspy jest jej infrastruktura – dominują namioty odtwórcze oraz chaty z bali budowane według historycznych zasad. Poza tym w części centralnej występują drewniane „chodniki” oparte na balach oraz wydeptane ścieżki. Skansen nie stanowi przestrzeni jednolitej pod względem pełnionych funkcji. Składa się z obszarów o określonych zadaniach i wyposażeniu służącym do ich realizacji. Pierwszym typem takiego obszaru jest przestrzeń produkcji, która prowadzona jest przede wszystkim w obozach odtwórców. To właśnie tam uczestnicy festiwalu wykonują swoje rzemiosło. Oprócz tego w obozach wykonywane są codzienne czynności domowe, takie jak przygotowywanie posiłków, oporządzanie terenu wokół namiotu czy naprawa odzieży. Poza tym za przestrzeń produkcji można uznać wszelkie kramy gastronomiczne wystawione na terenie skansenu, przy których przygotowywane są historyczne potrawy. Innym typem jest przestrzeń konsumpcji. Są to miejsca, w których dokonywana jest konsumpcja wytworzonych dóbr i usług. Są to również obszary, w których się odpoczywa, nabiera energii. Tego typu miejscami podczas imprezy są przede wszystkim obozy odtwórcze, ale również znajdująca się w centrum skansenu wiata, pod którą umieszczone są ławki i stoły, gdzie można nie tylko spożyć posiłek zakupiony w kramach, ale także posłuchać koncertów czy obejrzeć niektóre pokazy. Obszar części historycznej 78 / katarzyna majtas / odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu... festiwalu objęty jest jurysdykcją prawa stworzonego przez organizatorów imprezy. Poza tym funkcjonujące w jego ramach biuro festiwalowe stanowi swego rodzaju instytucję władzy. Oprócz tego w skansenie wyraźnie zaznacza się przestrzeń symboliczna, obejmująca symbole istotne dla odtwórców biorących udział w imprezie. Do takich miejsc należą ustawione na terenie skansenu malowane obeliski. Są one związane z poprzednimi edycjami festiwalu, rzeźbione przez gości z zagranicy, upamiętniają ważne wydarzenia sprzed wieków, są wykonane w związku z aktualną tematyką festiwalu. Miejscem, które wyraźnie próbuje nawiązać do wartości wczesnośredniowiecznych jest pole walki, na którym odbywają się inscenizacje podkreślające między innymi takie wartości jak odwaga, męstwo, znaczenie wodza czy walki. Poza wyżej wymienionymi formami, na terenie festiwalu można zaobserwować także przestrzeń wymiany. Niemal przy każdym namiocie rozstawione jest stoisko, na którym odtwórcy handlują wytworzonymi przez siebie przedmiotami. Poza tym elementami tej przestrzeni są także wspomniane wcześniej kramy gastronomiczne, w których sprzedawane są przygotowane chwilę wcześniej potrawy. Poza aspektami przestrzennymi, odtwórców można opisać za pomocą cech kulturowych. Z pewnością charakteryzuje ich odmienny ubiór oraz wykorzystywane przedmioty. Noszą stroje szyte na kształt ubioru wczesnośredniowiecznego, wykorzystując do ich produkcji jedynie materiały znane we wczesnych wiekach, a więc przede wszystkim len, bawełnę i skórę. Odtwórca najczęściej ma dwa zestawy ubrań: na lato oraz na zimę. Poza tym istnieją rodzaje ubioru dostosowane do pełnionej przez odtwórcę funkcji, czyli na przykład wojownik poza codziennym strojem obozowym ma także strój do walki. Ubioru dopełniają ozdoby, w skład których wchodzą najczęściej klamry, wisiory, rzemienie, bursztyny, kły, pierścienie, kolczyki, krajki czy zapinki. Często nawiązują one do symboliki religijnej lub oznaczają pozycję w hierarchii drużyny: na przykład szable dzika, niektórzy noszą pojedyncze, niektórzy podwójne. Podwójne to jest domena jarlów, czyli dowódców drużyn, a pojedyncze to są wojowników. One są oprawiane w brąz, srebro. Interesujące są także używane przez odtwórców przedmioty, które nawiązują do tych stosowanych we wczesnym średniowieczu, wobec czego na przykład wśród naczyń nie odnajdziemy widelca, którego wówczas nie znano. Poza tym odtwórcy zajmują się świadczeniem usług. Najbardziej popularny jest handel wytworzonymi własnoręcznie przedmiotami. Oprócz tego często spotykane jest kowalstwo, gastronomia, rzeźbiarstwo i kaletnictwo, które są świadczone zarówno odtwórcom, jak i turystom. Poza tym wykonywane są usługi typu naprawczego oraz związane z realizacją zamówionych przedmiotów – kierowane przede wszystkim do odtwórców i działają na zasadzie sieci znajomości: działa to na tej zasadzie, że ja wiem czym się dana osoba zajmuje. Jest to taka sieć znajomości, że... nie konkretnie, że ta i ta osoba się tym zajmuje i tysiąc osób przyjdzie do Sambora i on zrobi dwieście par butów, tylko po prostu jest takich „Samborów” z piętnastu, co sobie siedzą i dziergają buty i po prostu jedni ludzie znają tego „Sambora”, inni tamtego „Sambora”. I tak samo jeśli chodzi o sukienki, to też po znajomości. Zapłata za usługi najczęściej ma charakter pieniężny, jednak w ramach owych sieci znajomości może dochodzić do barterów: 79 w większości przypadków sprzedaż na Festiwalu jest za pieniądze, a handel wymienny raczej występuje w przypadku znajomych, jak są ludzie już bardziej ze sobą zapoznani i wiedzą, że mogą sobie zaufać, bo w przypadku handlu wymiennego, no to musi być zaufanie. Przedmioty oraz usługi charakterystyczne dla odtwórców są elementami odróżniającymi ich od osób z zewnątrz. Nie chodzi tu jednak o rodzaj stosowanych przedmiotów, te bowiem często są analogiczne do używanych współcześnie. Odróżnia je sposób produkcji, forma oraz materiały, z jakich są wykonane. Interesująca jest też kwestia usług świadczonych podczas festiwalu. Odtwórcy świadczą bowiem wiele usług, które w obecnych czasach tracą na znaczeniu, na przykład kowalstwo. Odtwórcy zajmują się przede wszystkim rzemiosłem i walką. Zarówno pierwszy, jak i drugi typ działalności wymaga od nich kierowania się zasadą zgodności historycznej, a więc wykonywaniem wszystkiego, co jest związane z odtwórstwem zgodnie z zapisami historycznymi. Jest to szczególnie widoczne przy różnego rodzaju wytwórstwie. Wszystko, co odtwórcy produkują, starają się wykonywać samodzielnie, ręcznie. Wykorzystują do tego celu jedynie materiały znane we wczesnym średniowieczu oraz charakterystyczne wzory oraz kształty. Zależy im również, aby wykonywane przedmioty były adekwatne do odtwarzanej kultury, regionu i przedziału czasowego. Wszelki eklektyzm w tej kwestii jest źle postrzegany. Wierne odtwórstwo nie oznacza jednak braku kreatywności wśród odtwórców. Ich wiedza pozwala na tworzenie nowych przedmiotów, wykorzystując znane wzory, kształty czy materiały. Najlepszym przykładem jest odtwarzanie na naczyniach wzorów, które zostały odkryte na innych przedmiotach: miski mniej więcej stylizuje się na to co było, ale one mają jakieś własne tam kształty, bo wiadomo, jak widzę jakieś wzornictwo na misce okrągłej, to nie muszę robić okrągłej, tylko mogę, na przykład prostokątną z takim samym wzorem i tak robię. (…) Tu chodzi o to, żeby była drewniana, żeby została pokryta olejem na koniec, żeby nie piła wody, i żeby miała wzornictwo na dany teren, na dany okres. Kultura odtwórców wczesnośredniowiecznych nie ogranicza się jedynie do aspektów rzeczowych. Poza nimi są jeszcze elementy głębsze, których odnalezienie wymaga uważnej obserwacji. Jednym z takich elementów są wartości. Dla odtwórców najważniejsze jest pozostawanie w zgodzie z historią. Wszystkie działania, posiadane przedmioty czy zachowania powinny odpowiadać wczesnośredniowiecznym: nie każdy musi się bić, nie każdy musi mieć dobre rzemiosło, nie wszyscy mają takie talenty, a jeżeli chcą się pobawić, to najważniejsze żeby robili dobrą rekonstrukcję, nawet jeżeli nie szyją sami, a kupują rzeczy. Oczywiście przecież nie każdy potrafi to zrobić. Niektórzy kupują, ale najważniejsze jest, żeby to było zgodne z historycznością. Istotna jest tutaj umiejętność odnalezienia się w jednej epoce, w poszukiwaniu lub wytwarzaniu przedmiotów odpowiadających odtwarzanemu regionowi i kulturze. Jest z tym związana kolejna niezwykle ważna dla odtwórców wartość, a mianowicie wiedza historyczna. Jest to zarówno wiedza ogólna na temat wczesnego średniowiecza, jak i wiedza szczegółowa, odnosząca się do konkretnych wydarzeń historycznych, wierzeń czy 80 / katarzyna majtas / odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu... nowych odkryć archeologicznych. Odtwórcy dużą wagę przywiązują także do samorozwoju, który prowadzi do pogłębienia wiedzy historycznej, ale również do zdobycia nowych umiejętności praktycznych oraz do rozwoju osobowości: dla nas to jest jednak trochę coś więcej, doskonalenie swojej siły, pasji, którą jest walka. Bo my to traktujemy jako pasję i też sposób na rozwój poprzez walkę, no i kształtowanie też swojej niepodległości. Przedstawione wartości mają charakter ogólny, jednak są grupy odtwórców, które poza tym charakteryzują się takimi wartościami, jak honor, patriotyzm, duma, męskość, waleczność czy siła w znaczeniu nietzscheańskim (Tatarkiewicz 1978: 165). Wartości te mogą przywodzić na myśl etos rycerski charakterystyczny dla osób odtwarzających późniejsze średniowiecze, co nie oznacza jednak, że odtwórców wczesnośredniowiecznych oraz członków bractw rycerskich można ze sobą utożsamiać. Wśród odtwórców zaznacza się również znaczenie przykładane do wartości kultury osobistej, zarówno własnej, jak i innych odtwórców oraz osób spoza odtwórstwa, a także zasad moralnych, będących podstawą uczciwości i silnej postawy obywatelskiej. Ważną wartością dla wielu odtwórców jest zabawa, która towarzyszy uczestnictwu w festiwalu, a także odtwórstwu jako takiemu. Istotne jest traktowanie przestrzeni, na której odbywa się festiwal, jako swoistej wartości wiązanej z poczuciem więzi z zamieszkującymi ją przed wiekami odtwarzanymi ludami. Śledząc wartości charakterystyczne dla odtwórców wczesnośredniowiecznych, można dojść do wniosku, że część jest charakterystyczna przede wszystkim dla nich, natomiast inne funkcjonują w świecie codziennym, jednak mają w nim mniejsze znaczenie, nie tylko nie są odczuwane, ale tracą także uznanie. Bezpośrednio z wartości wypływają normy, którymi kierują się odtwórcy. Z „historyczności” wyłania się zasada postępowania zgodnie z duchem historii. Nieprzestrzeganie jej może doprowadzić do sankcji, takich jak zarzut niekompetencji, ośmieszenia lub utraty szacunku: ale naprawdę to, co najbardziej rzuca się w oczy to właśnie ubiór i ludzie czasem tracą szacunek albo zostają wyśmiani za to, że nie potrafią tego swojego odtwórstwa zgrupować w jednym wieku ani w jednym okresie jednego terytorium. Poza tym „historyczność” rodzi normę pełnego zaangażowania w prowadzone działania, a więc poświęcenia czasu na działalność odtwórczą, wysiłku oraz niemałych pieniędzy, a także dążenia do jak najlepszego odtwórstwa. Wierna rekonstrukcja niesie ze sobą sankcje pozytywne w postaci szacunku, pochwał, poważania. Oprócz norm ogólnych istnieją też te, które są związane z konkretną dziedziną działalności. Przykładem mogą być zasady dotyczące walk wczesnośredniowiecznych. Reguły te są jednolite w ramach jednego kraju, różnią się w zależności od państwa. Generalnie im dalej na wschód, tym większa tolerancja wobec zadawania różnorodnych ciosów. Reguły te nie są odgórnie narzucone, jednak powszechnie obowiązują. Podstawowe zasady dotyczą tak zwanych miejsc punktowanych. Są nimi obszary od łokcia w górę, od kolana w górę oraz głowa. Uderzenie w te miejsca oznacza śmierć przeciwnika podczas walki. Istnieją także strefy zakazane, takie jak łokieć, kolano czy nerki. Podczas bitwy zasad tych strzegą specjalni sędziowie, którzy mają prawo wycofać z walki osoby je łamiące. Obecność sędziów jest szczególnie ważna podczas takich imprez jak wolińska, kiedy walki przebiegają 81 spontanicznie. Normą występującą w świecie odtwórczym jest istnienie wewnętrznej hierarchii w ramach drużyn. Z konkretnymi pozycjami związane są określone zachowania, zadania i przywileje. Nazwy pozycji zależne są od typu odtwarzanej społeczności. Badanie zaprezentowane w artykule przeprowadzono z odtwórcami Wikingów. Przywódca drużyny to tak zwany jarl. Do jego kompetencji należało podejmowanie najważniejszych decyzji w drużynie oraz zwoływanie thingów, czyli zebrań, na których omawiano jej najważniejsze sprawy. Najniższą pozycję w drużynie zajmuje kandydat. Jego zadaniem jest kompletowanie niezbędnego stroju i pogłębianie wiedzy historycznej. Po odpowiednim czasie może stać się thrallem, czyli niewolnikiem. Jest to już pełnoprawny członek drużyny, którego głównym zadaniem jest dbanie o porządek w obozie. Jeśli będzie się dobrze sprawował, to może zostać karlem, czyli wolnym człowiekiem. Jako karl osoba może się szkolić w boju i po spełnieniu odpowiednich warunków może zostać wojownikiem. Karl może także wybrać rzemiosło i rozwijać swoje umiejętności oraz prezentować wyroby podczas imprez tematycznych. Istotną funkcję pełni lagmann, który jest głosicielem prawa. Oprócz niego ważną funkcję pełni hovding, którego zadaniem jest szkolenie w boju i prowadzenie wojowników do walki. Przedstawione normy mają charakter nieformalny. Poza nimi istnieją zasady narzucone przez organizatorów i obowiązujące podczas festiwalu. Zakazane jest używanie przez odtwórców przedmiotów niehistorycznych (plastikowe i szklane butelki), palenie papierosów czy używanie telefonów komórkowych. Zakazy te obowiązują przede wszystkim przy turystach, jednak odtwórcy starają się odrzucić te przedmioty także podczas całej imprezy, gdyż dzięki temu mogą wejść głębiej w historyczną atmosferę. Cechą charakterystyczną dla odtwórców jest swoista etykieta. Dotyczy ona między innymi sposobu przekraczania granic obozu innej drużyny. Odtwórcy wiedzą, że nie powinni wchodzić na teren obozu drużyny bez przywitania, szczególnie gdy jej członkowie nie są im znani. Poza tym nie przerywa się althingów drużynowych. Ta zasada dotyczy wszystkich odtwórców, bez względu na to, czy są oni znani członkom danej drużyny czy nie. Nie należy też dotykać przedmiotów należących do innych odtwórców bez ich zgody. Istotne jest to, że odtwórcy znają tę etykietę, dzięki czemu mogą uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Częścią etykiety jest także sposób poznawania się członków różnych drużyn, co polega na obdarowaniu członków drużyny, których mamy zamiar poznać, przysłowiowym „dzbanem miodu”: bardzo często zdarzają się sytuacje grzecznościowe, typu przychodzi jeden osobnik z drużyny i na przykład zaprasza do siebie do drużyny na ognisko, ale pewnie jakbyśmy się zebrali i poszli do nich na ognisko to też by się nie obrazili, szczególnie gdybyśmy przynieśli coś od siebie, zwłaszcza płynnego, to jest mile widziane, a im większa ilość płynów, tym bardziej mile widziane. Etykieta jest formą modelowych zachowań, jednak odtwórców cechują też pewne wzory realne. Ważnym wzorem zachowania podczas festiwalu jest uczestnictwo w bit wie głównej oraz przygotowania do niej. Obejmują one założenie stroju do walki, w czym pomagają inni członkowie drużyny oraz przygotowanie psychiczne, koncentrację, nastawienie się na to, że podczas bitwy może zdarzyć się wszystko. Interesujące są zachowania wojów przed rozpoczęciem walki. Naprzeciwko siebie stoją wówczas dwie armie złożone z różnych drużyn. Na początku dochodzi do potyczek słownych, mających na celu zmotywowanie do walki. Następnie na pole wychodzi kilku śmiałków prowadzących ze sobą pojedynki. Zwycięstwo wojownika danej armii ma wieścić jej zwycięstwo. Potem zaczyna się właściwa bitwa, która jest jednym ze stałych elementów każdego festiwa82 / katarzyna majtas / odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu... lu. Innym takim elementem jest wieczorna biesiada rozpoczynająca się po opuszczeniu skansenu przez ostatniego turystę. Charakterystycznymi dla odtwórców wzorami zachowań są różnorodne gesty, takie jak przywitania czy pożegnania, polegające na dość typowo męskim uścisku drugiej osoby. Poza tym do tego typu czynności należą codzienne zachowania odtwórców wykonywane na wzór historyczny, czyli na przykład jedzenie z drewnianych mis wyłącznie za pomocą łyżek i noży czy mycie naczyń bez użycia środków chemicznych. Istotnym elementem kultury jest język. Odtwórcy stanowią zbiorowość, u której ta cecha wyraźnie się zaznacza. Jest ona najbardziej widoczna w używanych przez odtwórców imionach. Są one dostosowywane do typu społeczności odtwarzanej w danej drużynie i dobierane ze względu na znaczenie, pochodzenie od znanej postaci historycznej lub ze względu na brzmienie. Imiona wczesnośredniowieczne są używane przede wszystkim podczas imprez historycznych, na co dzień częściej są stosowane prawdziwe imiona, jednak nie jest to regułą. Duże znaczenie ma to, na ile imię odtwórcze przylgnęło do danej osoby. Zdarza się też tak, że odtwórcy nie znają swoich prawdziwych imion i posługują się tylko imionami historycznymi: jeżeli chodzi o naszą własną drużynę, to zwracamy się do siebie za pomocą imion wczesnośredniowiecznych i również swoimi własnymi, prywatnymi imionami. Jeżeli chodzi o ludzi z Polski, to powiem szczerze, że tylko parę osób znam po imieniu, tak jak się w rzeczywistości nazywają, a resztę to po imionach historycznych. Poza tym wyrażenia historyczne są stosowane do określenia pozycji w drużynie, przedmiotów, wydarzeń czy części garderoby. W kwestii porozumiewania się przez odtwórców językiem historycznym, należy stwierdzić, że zjawisko takie występuje, jednak niezwykle rzadko. Najczęściej dotyczy to pojedynczych osób, które w pewnym stopniu opanowały frazy języka, na przykład wczesnoislandzkiego. W innych przypadkach można zaobserwować stosowanie nazewnictwa historycznego zaczerpniętego z przekazów, sag skandynawskich i innych źródeł historycznych. Zdarzają się też sytuacje, w których wyrażenia wczesnośredniowieczne są przemycane do języka codziennego, jednak nie jest to powszechne. Interesującą cechą języka, występującą wśród niektórych odtwórców, jest stosowanie przez nich pewnej maniery językowej, a więc akcentowanie innej sylaby lub używanie szyku przestawnego. Ciekawym elementem językowym jest też wykorzystywanie pisma runicznego, przede wszystkim na tarczach czy sztandarach. Wśród drużyn odtwórczych biorących udział w festiwalu można zauważyć pewną hierarchię. Przyjmuje ona formę struktury opartej na randze, prestiżu. Wyznacznikiem pozycji jest tutaj widoczność drużyny, jej zaangażowanie w działalność odtwórczą, wielokierunkowość tej działalności oraz jej jakość. Wyraźnie zaznacza się w niej wierzchołek, który tworzą drużyny najbardziej znane i uznawane za najlepsze. Nie są one jednak uważane przez odtwórców za przywódców, natomiast są traktowane jako te, na których można się wzorować: wiadomo, że to nie jest tak, że przyjdzie drużyna X czy Y i wszyscy padną na kolana i ich słuchają (…) oni się jakoś tak bardziej razem trzymają i można powiedzieć, że oni są w pewnym sensie elitą. Oni nie wpuszczają do siebie wszystkich. Tak X jak i Y, mają selekcję dużą, mają masę treningów i wycisk w pewnym sensie. (…) Oni nie wszystkich znają, ale wszyscy znają ich. Na tej 83 zasadzie. Więc to już samo tworzy z nich w pewnym sensie elitę, że wszyscy ich znają. Przyglądając się kulturze uczestników festiwalu, należy zwrócić uwagę na prezentowaną przez nich sztukę. Najczęściej jest to sztuka użytkowa związana ze zdobnictwem ław, łoży, misek, łyżek, biżuterii, broni, a także wykonywaniem haftów. Poza tym można wyróżnić rzeźbiarstwo czy muzykę oraz taniec. Istnieją zespoły, które specjalizują się w wykonywaniu muzyki wczesnośredniowiecznej, wykorzystując repliki instrumentów muzycznych tamtej epoki. Poza tym formą sztuki jest zdobienie ciała w postaci tatuaży, które nie tylko nawiązują do symboliki wczesnośredniowiecznej, ale również pojawiają się próby wykonywania ich za pomocą znanych ówcześnie technik. Głównym źródłem wiedzy są inni uczestnicy festiwalu. Podczas rozmów dochodzi do wymiany doświadczeń oraz informacji na temat nowych odkryć archeologicznych. Innym źródłem wiedzy jest obserwacja pracy rzemieślników czy przyglądanie się scenkom tematycznym prezentowanym podczas festiwalu. Niezwykle ważne są też wygłaszane prelekcje. Festiwal jest dla odtwórców również źródłem rozrywki, która polega na spotkaniach z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, oglądaniu kramów, widowisk, koncertów czy braniu udziału w konkursach. Także bitwa główna, turnieje, mimo że na pierwszy rzut oka nie wyglądają na zabawę, służą głównie rozrywce. Ten cel jest także realizowany podczas wieczornych biesiad, które dają odtwórcom możliwość odetchnięcia i zrelaksowania się w gronie przyjaciół. Podczas festiwalu wskazywane były pewne formy obrzędów religijnych. Przykładem może być swadźba, czyli zaślubiny, które były odprawiane przez kapłana ze Skandynawii. Innym obrzędem jest odlewanie alkoholu do ognia przed althingiem, co ma być formą błagania bóstwa o mądrość. Obrzędy tego typu dla pewnej grupy ludzi (neopogan) mogą pełnić funkcje mistyczne, dla innych natomiast stanowią rodzaj obrzędowości służący pogłębieniu uroczystego charakteru danej chwili. Powyższe rozważania wskazują na występowanie wśród odtwórców wczesnośredniowiecznych elementów przestrzennych i kulturowych. Aby uznać ich za enklawę kulturowo‑przestrzenną, należy jeszcze sprawdzić istnienie takich cech, jak odrębność, inkluzywność, integracja, tożsamość i więź społeczna. Odrębność rozumiana będzie jako faktyczne odróżnianie się od kogoś, czegoś oraz świadomość tej różnicy. Na podstawie cech przestrzennych i kulturowych można stwierdzić, że odtwórcy rzeczywiście odróżniają się od osób z zewnątrz, niezwiązanych z odtwórstwem. Prowadzone rozmowy wskazują, że również są tej różnicy świadomi. Dotyczy to przede wszystkim powierzchowności odtwórców, czyli ich ubioru, a także stosowanych przedmiotów czy miejsc, w których mieszkają podczas festiwalu. Cechy te wymieniano jako pierwsze, co wiąże się najprawdopodobniej z ich dużą widocznością. Poza tym cechą, która odróżnia odtwórców jest zachowanie, takie jak jedzenie z miski, branie udziału w walkach, konkursach czy powszechne wykorzystywanie ogniska do przygotowywania posiłków. Wymienia się również takie cechy, jak posługiwanie się wyrażeniami pochodzącymi z języka historycznego, wyższy poziom wiedzy historycznej, lepsza pamięć historyczna czy określony system wartości. Wiedza historyczna i stosowany język tworzą swoisty kompleks, który może uniemożliwić turystom zrozumienie, o czym rozmawiają odtwórcy. Wywołuje to swego rodzaju wyłączenie turystów z odbioru informacji, nawet jeśli uważnie przysłuchują się ich rozmowie. Odtwórcy wskazują na wyższy poziom swojej kultury osobistej. Z tego też względu uważają, że turyści odróżniają się od nich w sposób negatywny. Objawia się to przede wszystkim we wchodzeniu bez pytania na teren obozu, dotykaniu bez pozwolenia przedmiotów należących do od84 / katarzyna majtas / odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu... twórców, wyśmiewaniu ich, a nawet kierowaniu w ich stronę obelg. Te skrajne zachowania charakteryzują najczęściej osoby będące w stanie upojenia alkoholowego. Poza tym cechą odróżniającą odtwórców jest świadoma postawa obywatelska. Przejawia się ona przede wszystkim w chęci niesienia pomocy osobom potrzebującym, także tym będącym w stanie zagrożenia i wynika między innymi z przygotowania do boju i odwagi, która towarzyszy odtwórcom, szczególnie wojownikom: jakby mi się zdarzyło być w takiej sytuacji, to bym reagował, jak w każdej sytuacji. Czy to jest na festiwalu, czy w życiu prywatnym to tak samo bym zareagował, chyba jak każdy… większość. W tym wypadku jest to o tyle większa odwaga, że my walczymy. My się nie boimy ani bólu, ani zadać ciosu. Inkluzywność wskazuje na otwartość, dostępność, udział w czymś, włączanie do czegoś, które następuje bez większych przeszkód. Cecha ta jest interesująca, po pierwsze, ze względu na faktyczne możliwości wzięcia przez odtwórców udziału w festiwalu oraz, po drugie, ze względu na skłonność do wprowadzania lub znoszenia przeszkód w dostępie do imprez tego typu przez samych uczestników. Członkiem festiwalu może zostać drużyna lub niezrzeszony odtwórca, który prezentuje odpowiednio wysoki poziom odtwórstwa. Kryteria te są wyznaczane przez organizatorów imprezy i wynikają z podstawowej wartości odtwórców, czyli „historyczności”. Stanowią one podstawę selekcji, w rezultacie której w pierwszej kolejności przyjmowane są drużyny sprawdzone, a od debiutantów oczekuje się nadesłania, wraz ze zgłoszeniem, zdjęcia drużyny, na którym prezentuje ona swoje wyposażenie. Kryteria te odnoszą się przede wszystkim do w pełni odpowiadającego historii wyposażenia drużyny oraz utrzymania się w ramach czasowych odtwarzanej epoki. Mają służyć przede wszystkim zapewnieniu klimatu historyczności zarówno odtwórcom, jak i turystom. Czynnikiem wpływającym na wyznaczanie tego typu kryteriów jest obszar skansenu, na którym odbywa się festiwal. Mimo że z roku na rok jest powiększany, liczba chętnych jest tak duża, że nie jest on w stanie zmieścić wszystkich zainteresowanych. Wobec tego organizatorzy są zmuszeni zmniejszać liczbę zaproszonych gości i przekazują każdej przyjętej drużynie informację na temat tego, ilu jej członków może przybyć na imprezę, a dalsza selekcja przebiega już w jej ramach: są cięcia w drużynach związane z ilością osób, które mogą pojechać na Wolin, ze względu na teren. Są drużyny, które wysyłają tylko jedną czwartą ludzi i wtedy wybierają albo losują kto ma pojechać. Istotne znaczenie ma tutaj kolejność nadsyłanych zgłoszeń oraz zachowanie członków danej drużyny podczas poprzednich edycji imprezy. Warto zwrócić uwagę, że organizatorzy zawsze zostawiają miejsca zapasowe na wypadek niezapowiedzianych gości, co świadczy o ich otwartości na przyjęcie dodatkowych osób. Sami odtwórcy również wprowadziliby ograniczenia w dostępie do udziału w festiwalu, gdyby to od nich zależało. Tu również decydowałyby takie czynniki, jak poziom odtwórstwa i adekwatność historyczna. Interesujące jest, że ograniczenia takie byłyby wprowadzone nawet w przypadku nieograniczonych możliwości przestrzennych. Proponowaną przez odtwórców selekcję można porównać więc do odbywającej się podczas wolińskiego festiwalu, a która uważana jest za selekcję dużą. Z tego też względu może zastanawiać otwartość odtwórców wobec osób, o których wiadomo, że nie dostały się na festiwal (gdyż miesz85 kają w namiotach poza skansenem), ponieważ nie przeszły wstępnej selekcji. Na podstawie powyższych informacji trudno rozstrzygać o inkluzywności odtwórców. Istniejące kryteria selekcji wskazywałyby na jej brak, jednak wątpliwości budzą takie kwestie, jak otwartość na odtwórców niebędących formalnymi uczestnikami festiwalu, pozostawianie dodatkowych parceli na wypadek niezapowiedzianych gości czy chęć zaproszenia jak największej liczby drużyn kosztem okrajania ich składów. Pewne jest, że kryteria selekcji oparte są na podstawowych wartościach odtwórców i mają na celu zachowanie charakteru imprezy, a także wynikają z kryterium obiektywnego, jakim jest powierzchnia skansenu. Wobec tego należy uznać, że jeśli odtwórcy wczesnośredniowieczni w czasie trwania festiwalu odznaczają się inkluzywnością w stosunku do innych odtwórców, to nie jest to inkluzywność pełna. Interesujące jest, czy odtwórców wczesnośredniowiecznych łączy coś więcej niż wymienione cechy, czy mają poczucie bliskości, łączności. Odtwórcy bardzo często używają kategorii „my”, „nasi”, „swoi” w odniesieniu do członków własnej drużyny, znajomych zajmujących się rekonstrukcją, a także do odtwórców, których nie znają osobiście. „Obcymi” nazywają natomiast turystów, osoby niezajmujące się odtwórstwem i niezainteresowane wczesnym średniowieczem. Podział ten potwierdza emocjonalne nastawienie odtwórców do osób podzielających ich pasję i osób niezwiązanych z odtwórstwem. Inni odtwórcy każdorazowo są oceniani bardziej pozytywnie niż turyści czy inne osoby z zewnątrz. Nie oznacza to jednak, że turyści zawsze są oceniani negatywnie. Stosunek emocjonalny do tych ostatnich najczęściej jest obojętny. Bywa jednak pozytywny oraz negatywny. Negatywne nastawienie wobec turystów wynika najczęściej z niewłaściwego traktowania przez nich osób działających w odtwórstwie. Najczęstszą negatywnie postrzeganą praktyką turystów jest traktowanie odtwórców jako eksponatów muzealnych lub zwierząt w ZOO. Niektórzy rekonstruktorzy traktują turystów jako swego rodzaju „zło konieczne”. Odtwórcy bowiem potrzebują publiczności, która będzie mogła obejrzeć ich dorobek i zrealizować potrzebę uznania: póki tych turystów nie jest za dużo, to jest wszystko fajnie, ale jak się nagle zaczyna tych turystów robić tysiące, to jest ciężka praca, żeby każdemu turyście dać to co on chce, czyli pokazać miecz, coś wytłumaczyć, czy posiedzieć, chwilę porozmawiać. W pewnym momencie jest ich tak dużo, że już nie wiadomo jak to ogarnąć. To jest zło konieczne.(…) My chcemy to pokazać nie innym odtwórcom, czy innej drużynie, tylko turystom. (…) Staramy się dobrze tym zajmować, bo musimy to też pokazać komuś z zewnątrz. I turyści są po to, żeby to zobaczyć. O istnieniu pewnej wspólnoty tożsamości, poza poczuciem „my”, świadczy umiejętność rozpoznania innych drużyn na podstawie symboli umieszczonych na ich tarczach, posługiwanie się charakterystycznym językiem, orientowanie się w wydarzeniach mających miejsce w poprzednich edycjach festiwalu, jeśli nie z własnego doświadczenia, to z przekazów innych odtwórców. Wśród pewnej części odtwórców panuje także przekonanie o pochodzeniu od wspólnych przodków, którymi mieliby być Wikingowie, Słowianie lub inne ludy wczesnośredniowieczne. Dodatkowo wydarzeniem, które spaja odtwórców jest bitwa główna, budząca wiele emocji wśród samych wojowników i odtwórców kibicujących swoim przyjaciołom. Wszystkie te elementy składają się na tożsamość zbiorową, którą odznaczają się odtwórcy podczas festiwalu. 86 / katarzyna majtas / odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu... Ciekawie przedstawia się kwestia integracji odtwórców wczesnośredniowiecznych podczas festiwalu. Nie można powiedzieć, że stanowią oni zbiorowość w pełni zintegrowaną. Liczba uczestników imprezy jest bowiem tak duża, że uniemożliwia poznanie wszystkich odtwórców. Wynikać to może ze specyfiki festiwalu w Wolinie, który organizowany jest na dużą skalę i co roku skupia około 1500 rekonstruktorów. Popularne jest natomiast funkcjonowanie tak zwanych sojuszy. Są to swoiste „zestawy” drużyn, pomiędzy którymi nawiązała się przyjaźń i które współpracują przede wszystkim pod kątem militarnym. Oznacza to, że razem ćwiczą do walki i wspólnie biorą udział w bitwach. Dzięki treningom, które zrzeszają większą liczbę wojowników i które są prowadzone według jednego schematu, sojusze odznaczają się większą skutecznością w walce niż pojedyncze drużyny. Na poziomie sojuszu także odbywają się althingi, które dotyczą istotnych dla niego spraw. Mimo że ta forma integracji jest wśród odtwórców popularna, to częściej można spotkać się z funkcjonowaniem tak zwanych sieci znajomości, które działają ponad podziałami na drużyny. Oznacza to, że najczęściej zna się jedną lub więcej osób z różnych drużyn, a nie wszystkie osoby z poszczególnych ugrupowań. Sieci znajomości tworzą się na zasadzie kuli śniegowej, a więc nowe osoby poznaje się dzięki już posiadanym kontaktom: często tak się zdarza, że przychodzi jakaś grupka z jakiejś drużyny, której ja nie znam, której nie zna prawie cała drużyna, a oni przychodzą do jednej osoby. A że się dosiadają i praktycznie zaczynają rozmawiać ze wszystkimi, to się ludzie poznają. Spotkania między odtwórcami najczęściej odbywają się podczas imprez tematycznych. Czasami są organizowane biwaki, które mają charakter kameralny i są zamknięte dla turystów. Oprócz tego amatorzy wczesnego średniowiecza spotykają się w rzeczywistości codziennej, jednak spotkania te są relatywnie rzadkie ze względu na często występujące odległe miejsca zamieszkania. Festiwal daje duże możliwości poznania nowych osób. Kontakty można nawiązywać praktycznie wykonując każdą codzienną czynność obozową, jednak szczególnie sprzyjają im wieczorne biesiady, podczas których odtwórcy mogą się zrelaksować i często zapraszają bądź są zapraszani do obozów innych drużyn, nie tylko tych znanych. Tworzeniu nowych znajomości oraz pogłębianiu dawnych sprzyja otwartość, jaką charakteryzują się rekonstruktorzy: taki nieznajomy odtwórca przychodzi, siada, my z nim pijemy (…). Przychodzi, rozmawia, tu nie ma problemu, bo na tym to polega. Przychodzi, powie skąd jest, czym się zajmuje i nie na zasadzie wywiadu, tylko w luźnej rozmowie. Mówi że przechodził, że fajny obóz mamy i zaczyna rozmowę. Na podstawie wypowiedzi odtwórców można stwierdzić, że w doborze znajomych uwzględniają przede wszystkim ich cechy osobowe. Należy jednak zwrócić uwagę, że część z nich bierze pod uwagę cechy odtwórcze drugiej osoby, takie jak ubiór, wiedza, umiejętności rzemieślnicze. Poza tym wypowiedzi wskazują, że nieznajomi odtwórcy odwiedzając drużynę, często podkreślają swoje zainteresowanie obozem, uznając go za ciekawy lub wyrażają swoje zainteresowanie wykonywanym przez daną osobę rzemiosłem. Ponadto można uznać, że większą rolę w nawiązywaniu przyjaźni między drużynami odgrywają mniejsze imprezy tematyczne, natomiast festiwal w Wolinie w większym stopniu sprzyja tworzeniu się sieci znajomości. 87 Więź społeczna to „podobieństwo orientacji dwóch lub więcej osób w stosunku do czegoś” (Turowski 2001: 88). Tym „czymś”, wobec którego orientują się odtwórcy, jest dzielona przez nich pasja, zainteresowanie jedną epoką historyczną. Poza tym charakteryzują ich podobne zachowania, język, wartości, słuchanie podobnej muzyki, oglądanie podobnych filmów czy czytanie podobnych książek. Uczestnicy festiwalu uważają innych odtwórców przede wszystkim za osoby podzielające ich pasję, ale także za potencjalnych kolegów czy przyjaciół, a nawet bratnie dusze. Ogólnie, inny odtwórca jest uznawany za osobę bliższą niż osoba niezajmująca się rekonstrukcją: inny odtwórca jest osobą, która z jednej strony jest częścią tej zgrai, a z drugiej osobą, która podziela to co ja lubię, czyli jest mi ogólnie spośród różnych ludzi na świecie bliższa, bo lubi to co ja. A dodatkowo może się okazać bardzo ciekawą osobą do rozmowy, nie wiem, może się trafi, że stanie się przyjacielem. Więzi między odtwórcami najczęściej uzewnętrzniają się we wzajemnych odwiedzinach, wspólnym spędzaniu czasu, dzieleniu się przedmiotami czy w solidarności. Ta ostatnia przejawia się najczęściej w sytuacji zagrożenia innego odtwórcy, któremu pomoc ofiarują nawet osoby mu nieznane: Przyjeżdżali skini i robili rozróby. Jak któregoś roku doszło do sprzeczki i do kilku kolesi z odtwórstwa się przyczepili i mieli tego pecha, że na tą większą siatkę znajomości trafili, to się zebrało z 600 osób z odtwórstwa i każdy w uzbrojeniu. Do krótkiego starcia tam doszło, kilku łomot dostało i od tamtej pory nie przyjeżdżają. (…) kiedy jesteśmy na jakiejś imprezie, to jesteśmy jako taka brać, że jak ktoś z zewnątrz się przyczepia do odtwórców, no to wiadomo, że odtwórców reszta poprze, czy znają, czy nie, to się jednak zbiorą, bo mimo, że to jest człowiek nieznany, to jednak odtwórca, czyli w pewnym sensie swój. Tego typu działania mają charakter spontaniczny i są wyrazem silnych powiązań między odtwórcami. Uczestnicy festiwalu określają atmosferę na nim panującą jako przyjazną, ciepłą, jako atmosferę zabawy. Mimo że wśród odtwórców wyraźnie zaznacza się występowanie więzi społecznych, żaden z nich nie określił tej zbiorowości mianem rodziny. Kilkoro z nich użyło nazwy wspólnota, jednak najczęściej innych odtwórców określano mianem kolegów, znajomych, osób dzielących wspólną pasję, sąsiadów, jednocześnie podkreślając, że są to osoby będące potencjalnymi przyjaciółmi, którym można zaufać. Jednocześnie warte podkreślenia jest, że inny odtwórca uważany jest za osobę bliższą niż osoba spoza odtwórstwa. Festiwal w Wolinie nie jest jedyną imprezą tego typu w Polsce i w Europie. Interesująca wydaje się więc kwestia, czy inne takie spotkania również odznaczają się cechami podobnymi do wykazanych podczas wolińskiego festiwalu. Na podstawie analizy czasopisma tematycznego, wypowiedzi odtwórców i informacji internetowych, na wszystkich analizowanych imprezach można dostrzec występowanie pewnych cech przestrzennych. Najczęściej są to granice materialne – rzeki, bory czy palisady. Poza tym widoczne są granice symboliczne, przejawiające się głównie w stroju odtwórców. Oprócz tego można mówić o pewnych prawach odtwórców, na przykład możliwości przybycia na imprezę kilka dni przed jej oficjalnym otwarciem, występowaniu przestrzeni przeznaczonych tylko 88 / katarzyna majtas / odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu... dla nich, na które wstępu nie mają turyści. Z uczestnictwem w innych imprezach tematycznych łączą się też przywileje. Przykładem może być możliwość zwiedzania lokalnego muzeum po godzinach jego otwarcia. Wyodrębnić można także pewne formy przestrzenne. Przede wszystkim zaznaczają się przestrzeń produkcji, konsumpcji i wymiany, ale występują też przestrzenie symboliki (na przykład święte drzewo podczas obrzędów kupalnocnych). Poza cechami przestrzennymi widoczne są cechy kulturowe. Objawiają się one najczęściej w formie wykonywanego rzemiosła. Wiele imprez jest uświetnianych przez obrzędy religijne, głównie inscenizacje. Oprócz tego powszechnie występują różne formy zabawy, sztuki lub elementy będące źródłami wiedzy. Informacje dotyczące innych festiwali potwierdzają istnienie wartości i norm charakterystycznych dla odtwórców i odnoszą się przede wszystkim do historyczności. Potwierdzają też występowanie związków między odtwórcami. Często mówi się o zaprzyjaźnionych drużynach lub poszczególnych odtwórcach. Zaznacza się także występowanie solidarności oraz zaangażowania rekonstruktorów w działalność innych drużyn na festiwalu. Widoczna jest także integracja. Na jednej z imprez wspólna biesiada była wręcz wpisana w program festiwalu. Szczególną formą integracji były zaręczyny pary należącej do drużyny, a określanie uczestników jednej z imprez mianem „wspólnoty” świadczy z kolei o istnieniu tożsamości zbiorowej. Poza tym, podobnie jak w wypadku festiwalu w Wolinie, ciekawie rysuje się kwestia inkluzywności. Jedno z wydarzeń prezentowane jest jako otwarte na uczestnictwo wszystkich chętnych odtwórców, jednak wskazuje się na ograniczenia rozmiaru miejsca i wielkości budżetu, a także na wykluczenie z niego osób, których wizerunek wyraźnie odbiega od obowiązującego w epoce wczesnego średniowiecza. Korzystając z informacji dotyczących imprez wczesnośredniowiecznych, podobnych do festiwalu w Wolinie, można stwierdzić, że przynajmniej w pewnym stopniu przejawiają się w nich cechy kulturowe, przestrzenne, a także takie cechy, jak odrębność, inkluzywność, tożsamość, integracja czy więź społeczna. Na podstawie posiadanych danych nie zawsze udawało się stwierdzić występowanie wszystkich tych cech w każdym badanym festiwalu, jednak są one wystarczające, żeby wnosić o podobieństwie tych imprez do festiwalu wolińskiego. Wnioski Celem zrealizowanych badań była odpowiedź na pytanie, czy odtwórcy wczesnośredniowieczni, będący uczestnikami festiwalu tematycznego, zgodnie z przyjętą definicją tworzą enklawę kulturowo‑przestrzenną. Z badań wynika, że zamieszkują oni przestrzeń celowo dla nich wyznaczoną, poza tym zdołali ją przyswoić i uznać za swoją. Przebywanie w niej wiąże się ze specjalnymi prawami i przywilejami. Poza tym przestrzeń ta jest oddzielona od świata zewnętrznego granicami zarówno materialnymi, jak i symbolicznymi. Występują w niej także wszystkie formy przestrzenne, dzięki czemu staje się dogodnym polem do rozwijania różnorakich stosunków społecznych, w tym stosunków wymiany czy stosunków interpersonalnych, jest również miejscem produkcji oraz miejscem symbolicznym. Odtwórcy podczas festiwalu odznaczają się cechami odnoszącymi się zarówno do elementów kultury zobiektywizowanej, jak i zinternalizowanej. Uczestnicy festiwalu posiadają i użytkują specyficzne przedmioty, charakteryzuje ich określony sposób produkcji oraz działania czy określone zachowania. Oprócz tego hołdują zakorzenionym w historii wartościom, na podstawie których tworzą specyficzne normy i wzory zachowań. Drużyny odtwórcze da się uporządkować zgodnie z hierarchią prestiżu, rozszerzającą swój zasięg poza granice festiwalu i funkcjonującą w świadomości odtwórców. Poza tym posługują się oni specyficznym językiem, niezrozumiałym dla 89 osób nieposiadających odpowiedniej wiedzy historycznej. Odtwórcy wczesnośredniowieczni wykorzystują określone formy zabawy, sztuki, nauki i religii, można więc uznać, że charakteryzują ich specyficzne elementy kultury bytu, kultury społecznej oraz kultury symbolicznej, które odróżniają ich od otaczającego świata codziennego. Uczestników festiwalu charakteryzuje też odrębność, inkluzywność, tożsamość, integracja i więź społeczna. Pasjonaci wczesnego średniowiecza z pewnością odróżniają się od otoczenia cechami fizycznymi, a także zachowaniem, działaniami, językiem czy wyznawanymi wartościami. Poza tym, że różnice te rzeczywiście występują, są one uświadomione przez odtwórców. Ciekawie kształtuje się kwestia inkluzywności odtwórców. Z jednej strony mamy do czynienia z ograniczaniami dotyczącymi udziału w festiwalu, natomiast z drugiej strony obserwuje się wśród jego uczestników dużą otwartość wobec innych rekonstruktorów. Kryteria te wynikają jednak z przesłanek związanych z zachowaniem historycznego charakteru imprezy. W związku z tym można uznać, że odtwórcy w pewnym stopniu odznaczają się inkluzywnością. Wyraźne jest u nich poczucie „my” i traktowanie osób spoza odtwórstwa w kategorii grupy obcej. Charakteryzuje ich wspólna pamięć historyczna, mają przekonanie o pochodzeniu od wspólnych przodków, posługują się podobnym językiem, potrafią odczytać specyficzne dla nich symbole, zamieszkują podczas festiwalu wspólną przestrzeń oraz charakteryzują się podobnymi zwyczajami. Odtwórców można też uznać za względnie zintegrowanych. Należy tu jednak uwzględnić specyfikę festiwalu wolińskiego, który skupia bardzo dużą liczbę amatorów wczesnego średniowiecza. Imprezy mniejsze z pewnością charakteryzują się wyższym poziomem integracji. Poza tym sami uczestnicy festiwalu przejawiają silną chęć do integracji. Łączy ich także więź społeczna, której podstawą jest podzielana pasja. Może ona prowadzić do nawiązywania przyjaźni, a nawet tworzenia związków partnerskich i rodzinnych. Najczęściej jednak drugi odtwórca traktowany jest jak kolega „po fachu”, który w przyszłości może stać się kimś bliższym. W każdym razie więzi te można uznać za wyrastające z woli organicznej, spontaniczne, żywiołowe, emocjonalne. Silne poczucie „my”, a także więź społeczna łącząca odtwórców podczas festiwalu dają podstawy do uznania ich za wspólnotę. Za Tönniesem można ją uznać za wspólnotę sąsiedzką, która w pewnych sytuacjach (małych imprez tematycznych) może przerodzić się we wspólnotę opartą na stosunkach przyjaźni (Turowski 2001: 108–109). Pamiętając o istnieniu „sieci znajomości”, można wnosić o istnieniu swoistych „wspólnot we wspólnocie”, które mają charakter grup przyjacielskich. Podstawowym motywem uczestnictwa w festiwalach jest możliwość spotkania osób podzielających zainteresowanie wczesnym średniowieczem. Poza tym istnieją jednak także inne motywy – chęć zabawy, wyszumienia się, „naładowania akumulatorów” (por. Pęczak 2012). Istotną przyczyną jest chęć oderwania się od codziennego życia i codziennych problemów i przeniesienie się w rzeczywistość, w której panują inne zasady. Wobec tego można uznać, że festiwale pełnią wobec odtwórców między innymi funkcje ludyczne, poznawcze, więziotwórcze, a także eskapistyczne (por. Pęczak 2012). Podsumowując, na podstawie uzyskanych wyników należy stwierdzić, że odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu, zgodnie z typologią Tönniesa, stanowią wspólnotę osób połączonych więzią społeczną opartą na woli organicznej. Wyniki przeprowadzonych badań można uznać za argumenty na rzecz tezy, że odtwórców wczesnośredniowiecznych w sytuacji festiwalu można uznać za prawie kompletną enklawę kulturowo-przestrzenną. 90 / katarzyna majtas / odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu... literatura Filipiak M. 2009, Obszar badawczy socjologii kultury, w: Wprowadzenie do socjologii kultury, red. M. Filipiak, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin. Gołdyka L. 1976, W sprawie pojęcia przestrzeni społecznej, „Kultura i Społeczeństwo”, nr 2. Gołdyka L., Machaj I. 2007, Enklawy życia społecznego kategorią pojęciową socjologii. Prolegomena, w: Enklawy życia społecznego, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Golka M. 2007, Mała ontologia enklaw, w: Enklawy życia społecznego, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Golka M. 2007, Socjologia kultury, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa. Grotowska S. 2007, Asceza wewnątrzświatowa i asceza zewnątrzświatowa w religijności Opus Dei, w: Enklawy życia społecznego, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Jałowiecki B., Szczepański M.S. 2009, Miasto i przestrzeń w perspektywie socjologicznej, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa. Kawczyńska-Butrym Z. 2007, W poszukiwaniu kryteriów enklaw społecznych, w: Enklawy życia społecznego, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Kłoskowska A. 1980, Kultura masowa. Krytyka i obrona, PWN, Warszawa. Kłoskowska A. 1981, Socjologia kultury, PWN, Warszawa. Kwiatkowski P.T. 2008, Pamięć zbiorowa społeczeństwa polskiego w okresie transformacji, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa. Pęczak M. 2012, Uciec w zbroi od buractwa, „Polityka”, nr 10. Pirveli M., Rykiel Z. 2007, Enklawy i eksklawy społeczne późnej nowoczesności, w: Enklawy życia społecznego, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Rykiel Z. 2009, Enklawy życia społecznego i eksklawy śmierci społecznej a język socjologii, w: Enklawy życia społecznego. Kontynuacje, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Suchocka R. 2009, Enklawy miejskie, w: Enklawy życia społecznego. Kontynuacje, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego. Tatarkiewicz W. 1978, Historia filozofii, t. III, PWN, Warszawa. Turowski J. 2001, Socjologia. Małe struktury społeczne, Towarzystwo Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin. Źródła wykorzystane w analizie treści Adamiec P. 2009, Żyć jak tysiąc lat temu – naprawdę…, „Gazeta Rycerska”, nr 2 (24). Cielichowska Z., Kaczmarek Ł. 2006, Ożywienie wyspy pierwszych Piastów, „Gazeta Rycerska”, nr 1 (11). Gardeła L. 2006, Skanseny historyczne – od czego zacząć…, „Gazeta Rycerska”, nr 2 (12). Głębicki A. 2008, Góra zamkowa we władaniu wojów, „Gazeta Rycerska”, nr 3 (21). 91 Górewicz I.G. 2006, „Kupała na Zamku” – 24–25 VI, „Gazeta Rycerska”, nr 2 (12). Górewicz I.G. 2006, Słowiańskie Pomorze 2006 w trzech aktach, „Gazeta Rycerska”, nr 4 (14). Górewicz I.G. 2006, Słowianie w kranie bogów północy, „Gazeta Rycerska”, nr 2 (12). Wdowczyk S. 2005, Jak się to wszystko zaczęło…, „Gazeta Rycerska”, nr 4 (10). early medieval re- creators as a cultural- spatial enclave at a festival keywords cultural spatial enclave, historical re-enactment, early medieval re-creators, historical festival summary The aim of the research was to answer the question whether historical re-creators, early medieval re-creators during a thematic festival created a cultural-spatial enclave. According to the author, a cultural-spatial enclave can be described as a community connected by social bonds, characterized by independence, inclusiveness, identity and integration, staying in a certain space where its culture is clearly marked. The definition employed herein uses three theoretical categories: of a social enclave, space and culture. The findings of the research carried out during one of the historical festivals lead to the conclusion that, based on the definition adopted in this paper, the early medieval re-creators at a festival can be recognized as an almost complete cultural-spatial enclave, considering the limited (partial) inclusiveness. 92 / katarzyna majtas / odtwórcy wczesnośredniowieczni w sytuacji festiwalu... opuscula sociologica nr 1 [1] 2012 ISSN 2299-9000 Marek Butrym Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie Dystans jako sankcja społeczna Przedstawiono wyniki badań reakcji społecznej wobec wybranych zachowań obejmujących obszar życia rodzinnego, w tym znęcanie się nad rodziną; obszar życia publiczno-prawnego, w tym pobyt w zakładzie karnym i bycie tajnym współpracownikiem służby bezpieczeństwa w czasach PRL-u; obszar norm prawnych, takich jak jazda po pijanemu, niepłacenie podatków, przemyt przygraniczny; obszar rynku pracy: praca w agencji towarzyskiej lub innej instytucji (którą respondenci mieli wskazać), oraz obszar życia religijnego: bluźnierstwa przeciw Bogu i przynależność do sekty. Badaniami objęto 268 respondentów w wieku 17–24 lata (uczniowie liceów i uczelni z województwa warmińsko-mazurskiego). Głównym celem badań była odpowiedź na pytanie, czy dystans (ograniczenie lub zerwanie kontaktu) może być traktowany jako sankcja społeczna na przekroczenie normy (prawnej lub moralnej) i które z badanych zachowań są przez badaną młodzież sankcjonowane dystansem, a na które istnieje jej przyzwolenie. streszczenie słowa kluczowe dystans, sankcja społeczna, normy społeczno-kulturowe, normy prawne, łamanie normy 93 Dystans – różne interpretacje Dystansowanie się i pojęcie dystansu społecznego staje się jedną z kategorii opisu zjawisk współczesności. Najczęściej wskazuje się na istnienie dystansu między grupami różnymi pod względem etnicznym, religijnym czy narodowym, a ostatnio zwraca się też uwagę na system wartości i norm grupowych, na przykład enklawy w rozumieniu grupy odniesienia (Gołdyka 2007) oraz na różnice w standardach życia (Kaźmierczak-Kałużna 2007; Mrzygłocka 2007). Interesujące jest więc, co jeszcze jest podstawą i źródłem dystansów. W literaturze podkreśla się, że formy izolowania lub zachowania dystansu w kontaktach, często bardzo restrykcyjne, znane były od czasów rzymskich, kiedy to niektóre osoby pozbawiano praw przysługujących pozostałym członkom wspólnoty, a także w średniowieczu, gdy wyjęcie spod prawa stanowiło „reakcję na zdradę, odstępstwo od zasady wierności” (Frieske 1999: 8). Stosowane wykluczenie funkcjonowało „jako sankcja” i w konkretnych sytuacjach zagrożenia ekonomicznego lub zewnętrznego „miało służyć podniesieniu zwartości społecznej, wskazaniu jej członkom granic dzielących to, co dopuszczalne, od tego, co opatrzone sankcjami społecznego potępienia” (Frieske 1999: 8). Próbę wyjaśnienia niektórych problemów współczesnego świata i występujących dystansów znajdujemy też w teoriach dewiacji i powiązanych z nimi teoriach kontroli społecznej. Problemy te dokładnie analizuje Andrzej Siemaszko, gdy omawia teorie zachowań dewiacyjnych, a zwłaszcza przyczyny dewiacji i reakcje na zachowania niezgodne z przyjętymi kulturowymi normami. Zwraca uwagę na kulturowy kontekst funkcjonowania poszczególnych norm oraz na reakcję społeczną (sankcję społeczną) w przypadku naruszenia normy i na surowość tej reakcji. Sankcja, jaka towarzyszy naruszeniu normy podkreśla społeczne znaczenie normy dla grupy. Słaba reakcja (sankcja) grupy oznacza, że nie występuje ona zdecydowanie w obronie normy lub, inaczej to określając, nie podejmuje surowych czy zdecydowanych działań przeciwko osobom naruszającym normę. I odwrotnie, jeśli występuje surowa sankcja, „oznacza to, że opór grupy musi być szczególnie duży” (Siemaszko 1993: 81). Z drugiej strony, stosowanie sankcji wobec członka zbiorowości naruszającego normę „jest szczególnego rodzaju procesem selekcji i segregacji: informuje niejako, kto jest, kto zaś nie jest członkiem danej zbiorowości. Po drugie akcentuje wagę tych norm i wartości, wokół których jest zorganizowana dana grupa: uświadamia lub przypomina członkom zbiorowości, czego należy się trzymać i jakich reguł postępowania należy przestrzegać, by pozostać członkiem grupy” (Siemaszko 1993: 81). Przy dużej homogeniczności społeczeństwa/grupy i, na co zwracają uwagę autorzy innych koncepcji dewiacji, przy prawidłowej (w szerokim rozumieniu) socjalizacji występuje relatywnie duża jednorodność „kodeksów kulturowych” i relatywnie dobra znajomość reguł postępowania. Obserwowane w kilku ostatnich dziesięcioleciach zmiany społeczne i kulturowe, związane między innymi z mobilnością migracyjną i globalizacją przekazu medialnego, mogą mieć wpływ na zmiany w obszarze „kodeksów kulturowych”. Na kulturowe mechanizmy społecznej ekskluzji zwracał też uwagę Kazimierz W. Frieske (Frieske 1999: 12). Chyba jest to dobry moment, żeby postawić pytanie, czy nadal można w homogenicznych grupach społecznych obserwować funkcjonowanie jednorodnych kodeksów kulturowych oraz w jakich sytuacjach obowiązują reguły postępowania, do przestrzegania których zobowiązani są członkowie społeczeństwa. Wielu autorów, jak to przedstawia A. Siemaszko, podejmowało próby wyjaśnienia przyczyn (etiologii) łamania, przestrzegania lub honorowania norm. Jedną z kategorii analizy jest kontrola społeczna. W etiologicznych teoriach dewiacji przyjęto, że działanie kontroli 94 / marek butrym / dystans jako sankcja społeczna społecznej powstrzymuje jednostki przed łamaniem norm, a słabość lub brak kontroli społecznej (obserwowane w procesach anomii) – sprzyja ich łamaniu. Z kolei w teoriach dewiacji ukierunkowanych na badanie reakcji społecznej za naruszenie normy przyjmowano niejednokrotnie, że „z jednej strony w rezultacie działania mechanizmów kontroli społecznej dochodzi do określenia repertuaru nie aprobowanych zachowań, a z drugiej, że w wyniku działania tych mechanizmów dochodzi do uznania konkretnej osoby za dewianta” (Siemaszko 1993: 261). Przykładem takiego ujęcia jest koncepcja Erika Eriksona. Autor podkreśla znaczenie społeczności i grup pierwotnych (szczególnie rodziny) i wyodrębnia dwa jej obszary określone granicami przestrzennymi i kulturowymi. Są to zarówno przestrzeń terytorialna, którą zajmuje społeczność, jak i przestrzeń kulturowa, w której tworzy się jej etos, gdzie przyjęty jest konkretny system wartości, zwyczaje i normy zachowania. „Społeczności wyznaczają swoje granice w tym sensie, że ich członkowie oddają się specyficznemu kręgowi aktywności i uważają każde zachowanie, które wykracza poza ten krąg, za niewłaściwe i niemoralne” (Siemaszko 1993: 287). Można wnioskować, że przynależność do przestrzeni kulturowej jest związana z normami oraz z oceną zgodności norm i zachowań. Przy niezgodności można szukać odpowiedzi, dlaczego zachowania nie są zgodne z normami. Można się zastanawiać, czy osoba łamiąca normę należy do konkretnej społeczności i zna normy, czy łamie je, ponieważ ich nie zna, gdyż nie należy do tej społeczności i nie przynależy do tej „przestrzeni kulturowej”, a więc do konkretnego systemu aksjologicznego i kulturowego. Inaczej formułując ten wniosek: repertuar aprobowanych i nieaprobowanych zachowań określa „społeczna widownia”, funkcjonująca w konkretnej przestrzeni kulturowej, która egzekwuje właściwy wybór zachowań, wykorzystując do tego mechanizm reakcji w postaci sankcji, jakimi dysponuje. Ponieważ, jak stwierdza Piotr Sztompka, „reguły kulturowe, zarówno normy, jak i wartości, mogą nieść w sobie mniejszy lub większy ładunek powinności”, są one formułowane jako nakazy i zakazy (Sztompka 2002: 259). Ich naruszenie lub przestrzeganie dlatego wywołuje reakcję społeczną określaną jako sankcję, odpowiednio – negatywną (karę) lub pozytywną (nagrodę). Tak rozumiana przestrzeń kulturowa podlega jednak zmianom pod wpływem przemian zachodzących w wielu obszarach życia społecznego (ekonomii, polityce, rodzinie, edukacji i innych). Jest oczywiste, że zmiany te obejmują kulturę jako jeden z tych obszarów. Czy jednak można obserwować w przestrzeni kulturowej zmianę norm, zmianę poziomu akceptacji, lub braku akceptacji dla konkretnych zachowań lub na odwrót – zmianę poziomu akceptacji, a następnie zmianę reguł kulturowych, czyli norm i wartości? Czy można dostrzec brak reakcji społecznej na te zachowania, które poprzednio były uznane za wykraczające poza granice normy kulturowej? W sytuacji, gdy uległy zmianie normy, według których oceniane są zachowania, mamy do czynienia z przesunięciem granic normatywnych grupy, z redefinicją tych granic i z inną oceną konkretnych zachowań. Podobne stanowisko przyjmuje Stefan Nowak, gdy zwraca uwagę, że dewiacja stanowi normalną i oczekiwaną reakcję generowaną przez strukturę społeczną i strukturę kulturową (Nowak 1984: 5–6), jest więc pośrednio wytworem struktury społecznej. Zatem zmiany w strukturze mogą prowadzić do zmiany akceptowanych lub nieakceptowanych norm i zachowań. Z kolei na kontekst kulturowy (strukturę kulturową) zwraca uwagę Łukasz Łotocki i zauważa, że stopień dystansu społecznego ujawniany w postawach wobec innych wymaga zastanowienia się „nad – głównie podyktowanymi względami kulturowymi – przyczynami takich, a nie innych deklaracji respondentów” (Łotocki 2010). 95 W teoriach reakcji społecznej wyrażany jest pogląd, że „reakcja społeczna zależy także od tego, kto naruszył normę oraz kto był tym naruszeniem poszkodowany” (Siemaszko 1993: 301). Mogą być brane pod uwagę cechy osoby naruszającej normę. Repertuar cech może uwzględniać cechy indywidualne, na przykład płeć, zawód, oraz przynależność grupową: narodowość, swojskość i obcość oraz inne. Mogą też w zakres reakcji społecznej wchodzić konsekwencje, jakich doświadcza lub może doświadczyć w przyszłości osoba „dotknięta”, poszkodowana w wyniku naruszenia normy. Przy poważniejszych konsekwencjach dla „ofiar” naruszenia normy reakcja będzie gwałtowniejsze i odwrotnie. Ale także, na co wskazuje Piotr Sztompka, ważna jest osoba naruszająca normę. Naruszanie normy będzie zależne od przewidywanych przez osobę sankcji za konkretne działanie. Gdy osoba naruszająca normę ma wystarczające zasoby (znajomości, pozycja), które chronią ja przed sankcjami lub zmniejszają dolegliwość sankcji lub gdy sankcje nie są realistyczne i skutecznie egzekwowane (Sztompka 2002: 405), wówczas może przejawiać większą skłonność do naruszenia konkretnej normy. Stawiam tu następujące pytania. Pierwsze – czy analiza zmian reakcji na konkretne zachowania (np. początkowo silna reakcja/sankcja na jakieś zachowanie, a następnie brak reakcji/sankcji) może wskazywać na zmianę normy, czy raczej na „utratę skuteczności poszczególnych agend socjalizacji”, o czym pisze Piotr Sztompka (Sztompka 2002: 406413). Drugie – czy reakcją/sankcją społeczną na naruszenie normy jest dystans wobec osoby, która narusza normę? Problematykę dystansu można odnieść także do koncepcji Talcotta Parsonsa, który analizując mechanizmy kontroli społecznej, zwraca uwagę na procesy „które w systemie społecznym przeważnie przeciwdziałają tendencjom dewiacyjnym oraz warunkom, w jakich procesy takie mają miejsce” (Parsons 2009: 226). Szczególnie ważny wydaje się aspekt relacyjny. W procesach, o których pisze Talcott Parsons, utrzymywanie lub zaniechanie wzajemnych kontaktów może być uznane za mechanizm kontroli społecznej oraz za rodzaj sankcji. Z jednej strony wskazuje na znaczenie „nagród relacyjnych”, takich jak miłość, aprobata, szacunek, a z drugiej na „kontrolę komunikacji”, jako niezwykle ważny aspekt systemu kontroli (Parsons 2009: 228). Pojęcie dystansu społecznego, jako braku zgody czy braku akceptacji dla nawiązywania określonego rodzaju kontaktów z przedstawicielami różnych grup społecznych, zaproponował Robert Ezra Park (Łotocki 2008: 28). Koncepcja Parka została rozwinięta przez Emory’ego Bogardusa w jego badaniach nad dystansami społecznymi w stosunku do poszczególnych grup narodowych. Propozycja Bogardusa, badającego dystans społeczny, została uznana za podstawę oceny skali dystansu w wielu kolejnych pracach z tego zakresu i za podstawowy standard w badaniach akceptacji versus odrzucenia i dyskryminacji. Znajdujemy także w literaturze polskiej liczne odniesienia i modyfikacje tego narzędzia w badaniach postaw wobec innych narodowości (Szydla, Nowicka 1996: 193; Błuszkowski 2003: 81; Badanie opinii... 2010), jak również do poszczególnych grup wyodrębnionych według takich cech jak płeć, wiek, wyznanie, niepełnosprawność (Miluska 2008: 38). Te ostatnie analizowane cechy nawiązują też do podziału Samuela Huntingtona (Huntington 2007: 37), który wyodrębnia następujące tożsamości grupowe: przypisane (wiek, płeć, rasa), kulturowe (język, narodowość, religia, tradycja), terytorialne (sąsiedztwo, wieś, miasto, kraj, kontynent), polityczne (idea, partia, państwo), ekonomiczne (zawód, branża, sektor gospodarki), społeczne (przyjaciele, koledzy, styl życia). Możemy zaobserwować, że w badaniach dystansu, podobnie jak w badaniach dyskryminacji, spotykamy głównie analizę stosunku do całych grup lub ewentualnie ich 96 / marek butrym / dystans jako sankcja społeczna przedstawicieli, a nie konkretnych osób i ich zachowań. Należy dodać, że podobne skale dotyczą także tolerancji wobec naruszeń prywatności (Hołyst 2007: 164–166). W artykule badanie dystansu traktuję jako pytanie o obowiązujące normy, a przede wszystkim o sankcje społeczne i odnoszę je do różnego rodzaju zachowań, cech i sytuacji, które występują aktualnie w społeczeństwie polskim. Dystans społeczny ma swoje odniesienia do dyskryminacji, której towarzyszy określony „poziom akceptacji i emocji” (Badanie opinii... 2010: 4). Dyskryminacja jest łączona w koncepcji i metodologii badań E. Bogardusa z dystansem społecznym: „dotyczy całej grupy narodowej (a nie pojedynczych jej członków) i może wynikać z trafnej lub błędnej oceny norm kulturowych, które respondent może uznać za niekompatybilne z normami kultury własnej” (Łotocki 2008: 19). W badaniach własnych dystans traktuję jako brak lub jako ograniczenie kontaktu z osobą, a nie grupą lub jej przedstawicielami. W referowanych przeze mnie analizach skupiam się wyłącznie na analizach dystansu. Problem i metoda badań Interesujące jest, czy dystans może być traktowany jako reakcja społeczna na naruszenie normy lub uznanych kulturowo wartości. Zgodnie z teorią naznaczenia i dewiacji, jeśli nie ma reakcji, w formie jakiejkolwiek sankcji społecznej, należy uznać, że sytuacja, cecha, zachowanie osoby nie budzi zastrzeżeń i nie podlega ocenie negatywnej. Można założyć, że reakcja społeczna może być interpretowana jako wynik naruszenia norm, przekroczenia przyjętych standardów zachowania, odrzucenia i naruszenia przyjętego w danej kulturze systemu wartości. Może więc dotyczyć reakcji na naruszenia systemu aksjologicznego (zachowań i sytuacji, w jakiej się znajduje/znajdowała osoba). Może być również wynikiem określonych cech, takich jak wygląd (na przykład niepełnosprawność z widocznymi oznakami), status materialny (dotyczy to między innymi bezdomnych i bezrobotnych), które są sprzeczne z cechami przyjętymi i akceptowanymi w określonym czasie i miejscu, czyli w konkretnej przestrzeni społecznej i kulturowej (społeczności/grupie). Nie wszystkie z wymienionych cech zostały uwzględnione w badaniach własnych, choć niektórzy autorzy, badając postawy dyskryminacyjne lub zjawisko dyskryminacji czy wykluczenia, biorą pod uwagę takie cechy, jak niepełnosprawność (Erenc 2008), bezdomność (Chwaszcz 2008), bezrobocie (Hołyst 2007). W badaniach przyjęto, że sankcją na zachowanie niezgodne z normą, na naruszenie kulturowo uznanych wartości jest dystans polegający na ograniczeniu kontaktu lub jego zerwaniu. Ograniczenie kontaktu oznaczałoby słabszą sankcję, natomiast zerwanie – sankcję silniejszą. Ograniczenie kontaktu wskazywałoby na to, że konkretne zachowanie dotyczy normy niżej usytuowanej w systemie i hierarchii wartości niż oznaczałoby to zerwanie kontaktu, którego można oczekiwać przy naruszeniu normy „ważniejszej”. Brak ograniczenia kontaktu, zachowanie dotychczasowych relacji (bez ich ograniczeń lub zerwania) wskazuje na przyzwolenie dla konkretnych zachowań i uczestnictwa w określonych sytuacjach, jakie uwzględniłem w badaniach. W jakimś sensie nawiązuje to do przyjętych standardów badań w zakresie uprzedzeń i dyskryminacji, w ramach których podstawowym kryterium jest deklarowana chęć lub niechęć do utrzymywania kontaktów z osobą/grupą, czyli do skali Bogardusa, w której uwzględnia się akceptację przedstawicieli innych narodowości lub grup etnicznych, biorąc pod uwagę różne obszary kontaktu z nimi, od zgody na ich pobyt w kraju, sąsiedztwo, wspólną pracę do relacji przyjacielskich czy małżeństwa (Bogardus 1925: 301; Łotocki 2010: 18). 97 W prowadzonych badaniach starałem się odpowiedzieć na pytanie, w jakich przypadkach pojawia się sankcja w formie ograniczania lub zrywania kontaktu – a więc, jakie sytuacje, zachowania i cechy ludzi mogą być podstawą słabszego lub silniejszego dystansowania się wobec nich. Jeżeli dystansowanie się uznamy za swego rodzaju sankcję społeczną wobec sytuacji, zachowań i cech, to pośrednio uzyskamy odpowiedź na pytanie – jakie sytuacje i zachowania osób podlegają ocenie społecznej, które z nich i jak często są uznane w określonej przestrzeni kulturowej i w określonym czasie za naruszające normę społeczną, a w stosunku do których istnieje akceptacja i przyzwolenie? W badaniach uwzględnione zostały zachowania i sytuacje obejmujące: –obszar życia rodzinnego: życie bez ślubu, porzucenie rodziny/rozwód, znęcanie się nad rodziną, –obszar życia publiczno-prawnego: pobyt w zakładzie karnym z przyczyn politycznych i przyczyn kryminalnych, bycie tajnym współpracownikiem (TW) służby bezpieczeństwa w czasach PRL-u, –obszar norm prawnych: branie łapówek, jazda po pijanemu, kradzież w instytucji państwowej, kradzież u sąsiada, niepłacenie podatków, przemyt przygraniczny, –obszar rynku pracy: praca w agencji towarzyskiej lub innej instytucji, którą respondenci mieli wskazać, –obszar życia religijnego: zmiana wiary, bluźnierstwa, przynależność do sekty. Badania zaplanowano w kilku etapach jako badania podłużne. Wybrano technikę wystandaryzowanego kwestionariusza ankiety audytoryjnej. W artykule przedstawiono wyniki pierwszego etapu, zrealizowanego na próbie 268 uczniów liceów i studentów z województwa warmińsko-mazurskiego. Wyniki badań Z obszarów uwzględnionych w badaniach najwięcej bezpośrednich reakcji wywoływały sytuacje i zachowania obejmujące sferę życia rodzinnego. Zgodnie z deklaracjami badanych, właśnie obszar życia rodzinnego, w porównaniu z pozostałymi uwzględnionymi obszarami, powoduje częstsze niż w innych obszarach reakcje społeczne polegające na ograniczaniu lub zrywaniu kontaktów z osobami, które są „sprawcami” opisanych w pytaniu sytuacji. Okazuje się jednak, że poziom przyzwolenia lub sankcjonowania poszczególnych sytuacji jest znacznie zróżnicowany. Największe przyzwolenie występuje w przypadkach kohabitacji. Jakąkolwiek reakcję obejmującą dalsze kontakty z osobami żyjącymi bez ślubu wymienia co szósty respondent. Znacznie mniejsze przyzwolenie obserwowane jest w stosunku do osób, które porzuciły rodzinę. Przy czym nieco częściej występuje tu sankcja wskazująca na silniejszą (zerwanie kontaktu) niż na słabszą reakcję społeczną (ograniczenie). Łącznie wyrażony dystansem brak akceptacji dla tego zachowania deklaruje blisko 64% respondentów. Tabela 1 Dystans jako reakcja na sytuacje w obszarze życia rodzinnego (w %) Lp. Wyszczególnienie Ograniczenie kontaktu (A) Zerwanie kontaktu (B) A+B 1. Życie bez ślubu 9,3 7,5 16,8 2. Porzucenie rodziny/rozwód 25,4 28,4 63,8 3. Znęcanie się nad rodziną 46,6 38,4 85,0 98 / marek butrym / dystans jako sankcja społeczna Należy też zwrócić uwagę, że relatywnie najczęściej deklarowana jest reakcja społeczna wobec osób znęcających się nad rodziną. Wskazuje ją łącznie 85% respondentów. Dodatkowo należy podkreślić, że w przypadku porzucenia rodziny reakcje w formie ograniczenia i zerwania kontaktu deklarowane są niemal tak samo często, natomiast w reakcji na znęcanie się nad rodziną reakcja częściej sprowadza się do ograniczenia kontaktu niż do jego zerwania. Należy podkreślić, że to ostatnie zachowanie – „znęcanie się nad rodziną” – jest też objęte sankcją prawną i grozi za nie nawet kara więzienia. W badaniu uwzględniono też kilka innych zachowań, które objęte są sankcją prawną: branie łapówek, jazda po pijanemu, kradzież w instytucji państwowej, kradzież u sąsiada, przemyt przygraniczny, niepłacenie podatków. Poszerzając obszar badań, można było sformułować pytanie badawcze – czy łamanie obowiązujących norm prawnych wywołuje dystans jako sankcję społeczną? Tabela 2 Dystans jako reakcja na przekroczenie norm prawnych (w %) Lp. Wyszczególnienie Ograniczenie kontaktu (A) Zerwanie kontaktu (B) A+B 30,6 1. Branie łapówek 19,0 11,6 2. Jazda po pijanemu 13,4 7,8 21,2 3. Kradzież w instytucji państwowej 17,5 10,8 28,3 4. Kradzież u sąsiada 22,0 16,0 38,0 5. Przemyt przygraniczny 12,3 7,5 29,8 6. Niepłacenie podatków 8,6 5,6 14,2 Kradzież u sąsiada częściej niż w pozostałych przypadkach łamania norm prawnych wiąże się z reakcją społeczną uczestników badania. Mimo że najwięcej respondentów wskazuje na własną reakcję na to właśnie zachowanie, to łącznie deklaruje ją mniej niż 40% badanych. Nieco słabiej sankcjonowane jest branie łapówek, przemyt towarów przez granice, a najsłabiej kradzież w instytucji państwowej. A zatem naruszenie prawa wyznaczonego przez instytucję i dotyczącego instytucji państwowej wydaje się tu mniej zobowiązujące niż norma dotycząca własności prywatnej, choć i ta jest sankcjonowana relatywnie słabo. Zdecydowanie słabiej sankcjonowana jest jazda po pijanemu, a już bardzo słabo niepłacenie podatków. Dla uchylania się od płacenia podatków istnieje szczególnie wysoki poziom przyzwolenia społecznego. Sporadycznie wymieniana jest sankcja towarzyska dla osób przekraczających tę normę, nawet wówczas, gdy respondenci mają wiedzę na temat tego typu zachowań i faktu przekroczenia normy prawnej. Można więc przywołać interpretację Barbary Szackiej, że zachowania, które podlegają sankcji prawnej, ale „nie są w danej zbiorowości uważane za naganne” (Szacka 2003: 162), bywają trudne do wyeliminowania lub ograniczenia. Relatywnie silną reakcję społeczną i dystansowanie się wywołuje pobyt w zakładzie karnym. I chociaż sankcja w postaci dystansu obejmuje głównie osoby skazane za przestępstwa kryminalne, to sam pobyt w więzieniu, nawet gdy osoba była ofiarą konkretnego systemu politycznego, również prowadzi do powstania dystansu jako deklarowanej przez badanych społecznej sankcji wobec osób więzionych. 99 Tabela 3 Dystans jako reakcja na pobyt w zakładzie karnym i współpracę z urzędem bezpieczeństwa (w %) Lp. Ograniczenie kontaktu (A) Wyszczególnienie Zerwanie kontaktu (B) A+B 1. Pobyt w zakładzie karnym – jako więzień polityczny 20,5 16,0 36,5 2. Pobyt w zakładzie karnym ze względów kryminalnych 33,6 28,4 62,0 3. Tajna współpraca w czasach PRL ze służbą bezpieczeństwa (jako TW) 16,8 13,4 20,2 Na tym tle znacznie słabiej sankcjonowana jest wcześniejsza współpraca z byłymi służbami bezpieczeństwa. Można uznać, że młodzi ludzie uczestniczący w badaniu ankietowym nie są przekonani co do tego, że tajna współpraca z urzędem bezpieczeństwa czasów PRL-u stanowiła czyn naganny (Szymczyk 2010: 61). Być może wynika to ze skuteczności argumentacji przekazywanej między innymi przez media, że były to „takie czasy”, w których ludzie wybierali współpracę jako jedyną możliwość zrobienia kariery. I być może takie uzasadnienie, biorąc pod uwagę wyniki badań, było wystarczająco przekonujące dla młodych respondentów, gdyż w ich deklaracjach poziom sankcji wobec osób współpracujących z urzędem represji politycznych okazał się relatywnie niski. Kolejno pytano o sankcjonowanie pracy w agencji towarzyskiej. W wymiarze prawnym ten rodzaj pracy nie jest karalny. Agencje towarzyskie funkcjonują jako legalne formy zatrudnienia, zatem praca w nich też jest/bywa legalna. W prowadzonych badaniach częściej niż co drugi respondent deklaruje, że dystansuje się wobec osoby pracującej w agencji towarzyskiej. Pomimo braku sankcji prawnej reakcje społeczne są w tym przypadku wyłącznie efektem obowiązującej społeczno-kulturowej normy moralnej. I ta okazuje się silniejsza niż norma prawna. Tabela 4 Dystans jako reakcja na pracę w agencji towarzyskiej (w %) Wyszczególnienie Ograniczenie kontaktu (A) Zerwanie kontaktu (B) A+B 31,3 25,1 56,4 Praca w agencji towarzyskiej Należy dodać, że kobiety zatrudnione w szeroko rozumianym seksbiznesie nie widzą w tym przekroczenia normy moralnej, a jedynie możliwość uzyskania korzyści materialnej. Z drugiej jednak strony, to źródło zdobywania pieniędzy ukrywają przed rodziną (Gowdzon 2010), najpewniej obawiając się negatywnej reakcji ze strony najbliższych. Na uzupełniające pytanie o charakterze otwartym, w jakich jeszcze sytuacjach związanych z zatrudnieniem respondenci mogą zerwać kontakty, badani wymienili inne W badaniach przeprowadzonych wśród studentów w Radomiu uzyskano inne wyniki. Radomscy studenci w największym stopniu dystansują się do współpracowników SB (nie chciałoby się z nimi przyjaźnić 53,3% ankietowanych), następnie do więźniów (przyjaciela więźnia nie chciałoby mieć 51,5% ankietowanych) oraz osób uzależnionych (z takim człowiekiem nie chciałoby się przyjaźnić 49,5% ankietowanych). 100 / marek butrym / dystans jako sankcja społeczna określenia/synonimy agencji towarzyskiej: dom publiczny i burdel (4 osoby) lub pracę w sex shopie (1 osoba). Uwzględniając wyżej przedstawione wyniki – praca w agencji towarzyskiej jest czwarta w kolejności sankcjonowania społecznego po znęcaniu się nad rodziną (85,0%), porzuceniu rodziny (63,8%) i po pobycie z zakładzie karnym ze względów kryminalnych (62,0%). Trzeba jednak zauważyć, że w tym przypadku sankcja w formie ograniczenia kontaktu (słabsza sankcja) jest wymieniana częściej niż sankcja zerwania kontaktu (silniejsza sankcja), a także, że łącznie sankcje te wymienia częściej niż co drugi respondent (56,4%). Jeśli zestawimy ten poziom deklarowania podejmowanych sankcji wobec osób zatrudnionych w agencji towarzyskiej z przekraczaniem norm prawnych (m.in. z jazdą po pijanemu – 21,2%, przemytem przygranicznym – 29,8% czy niepłaceniem podatków – 14,2%), to można uznać, że istnieje rozbieżność między poziomem sankcjonowania i poziomem przyzwolenia społecznego niezależnie od tego, czy jakieś zachowanie jest sankcjonowane prawnie, czy nie jest. Jednocześnie należy wskazać, że poza normą prawną istnieją jeszcze normy społeczno-kulturowe. Przeprowadzone badania pozwalają stwierdzić, że łamanie tych norm, nawet jeśli nie są sankcjonowane prawnie – może także wywoływać reakcję społeczną. I odwrotnie – norma prawna może być w niektórych środowiskach niesankcjonowana społecznie (np. przemyt przygraniczny, zob. Sikora 1999). Na specyficzne relacje między normą prawną a regułami obowiązującymi w odczuciu społecznym wskazuje Piotr Sztompka. Zwraca on uwagę, że „działanie dozwolone przez reguły jednego rodzaju, np. prawne, nie musi spotkać przyzwolenia ze strony innych reguł, na przykład moralnych lub obyczajowych (…) może spotkać potępienie społeczności. O ile jest to niezgodne z jej tradycjami moralnymi czy obyczajowymi, w ramach których występuje nadal odpowiedni zakaz” (Sztompka 2002: 262). Kolejnym obszarem analizy są zachowania dotyczące naruszenia normy związanej z nakazami wiary. Jak się jednak okazało, najczęściej respondenci deklarowali stosowanie dystansu jako reakcji na przynależność do sekty religijnej. W tym jednym przypadku wymieniali łącznie ograniczenie i zerwanie kontaktu, ale jednocześnie ponad 20% respondentów nie deklarowało żadnej reakcji. Tabela 5 Dystans jako reakcja na odstępstwa od normy w obszarze religii (w %) Lp. Wyszczególnienie Ograniczenie kontaktu (A) Zerwanie kontaktu (B) A+B 1. Zmiana wiary 17,7 8,6 26,3 2. Bluźnierstwa przeciw Bogu 37,7 21,3 59,0 3. Przynależność do sekty 67,9 58,6 x We wszystkich uwzględnionych zachowaniach, które naruszają normę w obszarze wiary, reakcje respondentów deklarowane są częściej jako ograniczenia niż zerwanie kontaktu. W największym stopniu ujawnia się brak sankcjonowania, a więc największe, wyrażone przez respondentów, społeczne przyzwolenie na zmianę wiary. Bluźnierstwa przeciw Bogu powodują zerwanie kontaktu przez co piątego respondenta, a łącznie 101 (ograniczenie i zerwanie) sankcjonowane są relatywnie wysoko, bo przez trzech z pięciu badanych i ponad dwukrotnie częściej niż sankcjonowanie zmiany wiary. Dodatkowo należy podkreślić, że wymienione zachowania w obszarze wiary nie są sankcjonowane w polskim systemie prawnym, mimo to, pomijając zmianę wiary, napotykają na społeczno-kulturową sankcję młodych respondentów. Wnioski W artykule przedstawiono próbę odpowiedzi na pytanie, czy dystans może być traktowany jako sankcja społeczna wobec osób, które naruszają normy prawne, moralne i religijne. Dodatkowo starano się wykazać, które zachowania uwzględnione w badaniach są słabiej, a które silniej sankcjonowane. Na podstawie wyników badań można wnioskować, że respondenci odpowiadając na pytanie o dystans wobec osób, które przez swoje zachowania łamią konkretne normy i naruszają uznany społecznie system wartości, w efekcie deklarują swoją negatywną reakcję na te zachowania. A jednocześnie badanie dystansu pozwala określić, które zachowania wywołują taką reakcję, a które jej nie wywołują, czyli spotykają się ze społecznym przyzwoleniem. Uzyskane wyniki wykazały też, że najsilniej sankcjonowane są zachowania naruszające dobro rodziny. Należy odnieść to do analizy wielu autorów, którzy wskazują na wysoką pozycję rodziny w systemie społecznych wartości. Naruszenie tego systemu wartości, a jednocześnie współwystępowanie normy prawnej (sankcjonowanie znęcania się nad rodziną) powoduje, jak wskazały odpowiedzi respondentów, reakcję społecznej widowni. W stosunku do uwzględnionych w badaniach zachowań objętych normą prawną (np. branie łapówek, jazda po pijanemu, a szczególnie niepłacenie podatków) uzyskane wyniki ukazały istnienie rozbieżności między systemem prawa, piętnującego i sankcjonującego określone zachowania, a poziomem przyzwolenia społecznego wyrażonego deklarowanym brakiem reakcji na złamanie tej normy. Na sytuację braku zgodności między przepisami prawnymi a normami moralnymi i obyczajowymi zwraca uwagę Barbara Szacka, pisząc o kontroli formalnej i nieformalnej (Szacka 2003: 162). Można więc przyjąć, że dystansowanie się i izolacja społeczna jako sankcje mogą mieć większy wpływ na zachowania niż sankcjonowanie przez normy prawne. Przy czym dotkliwość i znaczenie reakcji społecznej na zachowanie może być powiązane z osobą/grupą stosującą taką sankcję. Przykładem jest ukrywanie przed rodziną faktu pracy w agencjach towarzyskich przez osoby tam zatrudnione. literatura Badanie opinii publicznej na rzecz integracji obywateli państw afrykańskich w Polsce 2010, red. P. Śledziński, Fundacja „Afryka Inaczej”, Warszawa. Błuszkowski J. 2003, Stereotypy narodowe w świadomości Polaków. Studium socjologiczno-politologiczne, Dom Wydawniczy Elipsa, Warszawa. Bogardus E.S. 1925, Measuring Social Distance, „Journal of Applied Sociology”, nr 9. Chwaszcz J. 2008, Osobowościowe i społeczne wyznaczniki funkcjonowania bezdomnych mężczyzn, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin. Erenc J. 2008, Bycie innym. Problem wykluczenia i izolacji ludzi niepełnosprawnych, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk. 102 / marek butrym / dystans jako sankcja społeczna Frieske K.W. 1999, Marginalność społeczna – normalność i patologia, w: Marginalność i procesy marginalizacji, red. K.W. Frieske, Instytut Pracy i Spraw Socjalnych, Warszawa. Gołdyka L. 2007, Enklawa społeczna z punktu widzenia teorii grup odniesienia, w: Enklawy życia społecznego, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Gowdzon M. 2010, Call girl i video sex chat – praca dla seksualnie wyzwolonych kobiet czy forma współczesnej prostytucji?, Impuls, Kraków. Hołyst B. 2007, Socjologia kryminalistyczna, t. 1 i 2, Wydawnictwo Prawnicze LexisNexis, Warszawa. Huntington S. 2007, Kim jesteśmy? Wyzwania dla amerykańskiej tożsamości narodowej, Wydawnictwo Znak, Kraków. Kaźmierczak-Kałużna I. 2007, Biedni jako enklawa społeczna. Klienci pomocy społecznej o przyczynach własnej sytuacji życiowej, w: Enklawy życia społecznego, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Łotocki Ł. 2008, Między swojskością a obcością? Imigranci z Armenii w Polsce, Instytut Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa. Łotocki Ł. 2010, Integracja i dyskryminacja – krajobraz 2009, Instytut Spraw Publicznych, Warszawa. Miluska J. 2008, Obrazy społeczne grup narażonych na dyskryminację. Uwarunkowania społeczno demograficzne i psychologiczne, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań. Mrzygłocka J. 2007, „Biedaszybnictwo” jako sposób na życie zbiorowości górniczych marginalizowanych społecznie, w: Enklawy życia społecznego, red. L. Gołdyka, I. Machaj, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Nowak S. 1984, Wstęp, w: Społeczeństwo polskie czasu kryzysu: przeobrażenia, świadomość i warianty zachowań, red. S. Nowak, Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa. Park R.E. 1924, The Concept of Social Distance as Applied to the Study of Racial Attitudes and Racial Relation, „Journal of Applied Sociology”, nr 8. Parsons T. 2009, System społeczny, Zakład Wydawniczy NOMOS, Kraków. Siemaszko A. 1993, Granice tolerancji. O teoriach zachowań dewiacyjnych, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Sikora J. 1999, Turystyka przygraniczna i jej problemy, w: Transgraniczność w perspektywie socjologicznej – kontynuacje, red. L. Gołdyka, Lubuskie Towarzystwo Naukowe, Zielona Góra. Szacka B. 2003, Wprowadzenie do socjologii, Oficyna Naukowa, Warszawa. Sztompka P. 2002, Socjologia. Analiza społeczeństwa, Wydawnictwo Znak, Kraków. Szydla P., Nowicka E. 1996, Swoi i obcy. Granice jawne i ukryte, w: Inny obcy wróg. Swoi i obcy w świadomości młodzieży szkolnej i studenckiej, red. E. Nowicka, J. Nawrocki. Oficyna Naukowa, Warszawa. Szymczyk K. 2010, Uprzedzenia i stereotypy radomskich studentów, niepublikowana praca magisterska, UMCS, Wydział Filozofii i Socjologii, Instytut Socjologii, Lublin. 103 distance as a social sanction keywords distance, social sanction, the standards of socio-cultural, legal standards, violations of standards In the article the results of research on the social reaction to selected behaviors including areas of family life were presented, among them the harassment of family members; the area of public life, including the stay in prison and being a secret collaborator in the times of the communism; the area of legal norms, such as drunk driving, tax evasion, border smuggling; the area of the labor market: working in a bawdy house or other institutions of similar type (which respondents had to indicate), and the area of religious life: blasphemy against God and belonging to a sect. The research involved 268 respondents at the age of 17-24 (high school and college students from the regions of Warmia and Mazury). The main objective of the study was to answer the question whether the distance (reducing or breaking contacts) might be regarded as a social sanction for breaking the norms (legal or moral) and which of the investigated behaviors are sanctioned with distance by adolescents, and to which they consent. summary 104 / marek butrym / dystans jako sankcja społeczna opuscula sociologica nr 1 [1] 2012 ISSN 2299-9000 Teresa Rzepa Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej Ryszard Żaba, Oliwia Jakubowicz, Beata Szramka-Pawlak Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu Świadomość stygmatu własnej choroby a wizerunek samego siebie Celem artykułu jest sprawdzenie różnic w zakresie funkcjonowania społecznego między chorymi na kiłę i osobami zdrowymi. Sformułowano hipotezę, że wiedza o własnej chorobie modyfikuje u chorych na kiłę zachowania typowe dla ludzi stających w obliczu poważnej choroby, lecz pozbawionej piętna i niewzbudzającej wstydu. Spodziewano się, że różnice przejawią się w następujących aspektach związanych z zachorowaniem: 1) pierwsza reakcja na wiadomość o chorobie; 2) stosunek do własnej choroby; 3) stosunek do siebie ze względu na chorobę; 4) ocena aktualnej sytuacji życiowej. Badania miały charakter porównawczy: uczestniczyło w nich 42 chorych na kiłę oraz 62 osoby zdrowe, dobrane odpowiednio ze względu na kryterium płci i wieku. streszczenie słowa kluczowe kiła, zagrożenie kiłą, społeczne napiętnowanie Wprowadzenie Do istotnych i negatywnych wydarzeń życiowych należy niewątpliwie poważna choroba (Baum, Stewart 1990; Leary 2000; Goffman 2005; Rzepa, Żaba 2010). Do tej kategorii zalicza się choroby przenoszone drogą płciową, w tym kiłę jako zakaźną chorobę układową, przenoszoną w 95% 105 przypadków przez kontakty seksualne. Za najbardziej zagrożone kiłą uznaje się: kobiety w wieku 20–24 lata, mężczyzn w wieku 35–39 lat, osoby trudniące się prostytucją oraz pozostające w związkach homoseksualnych, narkomanów (szczególnie zażywających dożylnie środki odurzające) i ludzi żyjących w ubóstwie, bezrobotnych, bezdomnych, pozbawionych opieki medycznej (źródło internetowe). Choroba charakteryzuje się bogatą symptomatologią kliniczną oraz wieloletnim przebiegiem, z przeplatającymi się okresami objawowymi i bezobjawowymi (Chodynicka i in. 2006; Jakubowicz 2009), aż do bardzo groźnej w skutkach kiły późnej (Burgdorf i in. 2010; Jakubowicz i in. 2010; Jakubowicz i in. 2011). Szczególnie wysoką zapadalność na kiłę odnotowano tuż po drugiej wojnie światowej. Po zastosowaniu penicyliny i ostrych reguł postępowania wobec zarażonych pacjentów, zachorowalność uległa znacznej redukcji. W ostatnich latach na całym świecie odnotowuje się wyraźny wzrost liczby zachorowań na kiłę. Można przypuszczać, że ma to bezpośredni związek ze zwiększoną migracją ludności oraz zdecydowanie częściej podejmowanymi ryzykownymi zachowaniami seksualnymi (Jakubowicz 2009; Rzepa, Żaba 2009b; Burgdorf i in. 2010; Mikołajczyk, Żaba 2011). Charakter i przewlekły przebieg schorzenia sprawiają, że kiła stanowi poważny problem nie tylko medyczny, ale i społeczny oraz psychologiczny. Chodzi bowiem o to, że chory – wychowany i żyjący w określonych warunkach społeczno-kulturowych – dobrze wie, że kiłę zalicza się do chorób napiętnowanych i wyjątkowo wstydliwych oraz że musi się liczyć z możliwością poważnych, negatywnych zmian postawy wobec niego ze strony osób najbliższych, zwłaszcza w sferze współżycia seksualnego i planów co do powiększenia rodziny. Musi się również liczyć z możliwością naznaczenia go przez innych ludzi (np. „rozpustnik”, „syfilityk”), jak i wykluczenia z grupy społecznej czy zawodowej (Rzepa, Żaba 2009a, 2010). Przewidywanie użycia różnych form ostracyzmu społecznego stanowi bardzo silny hamulec przed ujawnieniem informacji o tak wstydliwej chorobie, co poważnie zwiększa niebezpieczeństwo zarażania innych osób (Lewis 1999; Leary 2000; Liu i in. 2002). Ponadto silny opór wewnętrzny uruchamia specyficzne mechanizmy obronne, stanowiące barierę nie tylko przed ujawnieniem informacji na temat choroby wenerycznej, lecz również przed uznaniem jej objawów za poważny sygnał zagrożenia dla własnego zdrowia oraz za czynnik zmieniający stosunek do samego siebie i nakazujący podjęcie natychmiastowego leczenia. Z tych powodów skomplikowany konflikt wewnętrzny chorzy na kiłę są skłonni rozstrzygać na rzecz jak najdłuższego odgrywania roli stosownej (lecz kłamliwej), czyli osoby niezarażonej, rzekomo nieświadomej zarażenia lub też nierozpoznającej objawów jako zmian chorobowych. Prowadzi to do przenoszenia kiły na inne osoby oraz do podejmowania leczenia dopiero wtedy, gdy kłamstwo wyjdzie na jaw (Leary 2000; Cunningham i in. 2002; Goffman 2005; Leiber i in. 2006; Rusch i in. 2008). Cele badawcze W celu sprawdzenia prawdziwości powyższych przypuszczeń sformułowano hipotezę, że wiedza o własnej chorobie – wyjątkowo silnie napiętnowanej i wstydliwej – zmodyfikuje u chorych na kiłę zachowania typowe dla ludzi stających w obliczu poważnej choroby, lecz pozbawionej piętna i niewzbudzającej wstydu. Uznano, że zakładane różnice przejawią się w następujących aspektach związanych z sytuacją zachorowania: 1) pierwsza reakcja na wiadomość o chorobie; 2) stosunek do własnej choroby; 3) stosunek do siebie ze względu na chorobę; 4) ocena aktualnej sytuacji życiowej. 106 / t. rzepa, r. żaba, o. jakubowicz, b. szramka-pawlak / świadomość stygmatu własnej choroby... Materiał i metoda Od lutego 2009 do kwietnia 2011 roku przeprowadzono badania porównawcze chorych na kiłę i osób zdrowych. W tym okresie w Oddziale Dermatologicznym i Wenerologicznym Kliniki Dermatologii Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu hospitalizowano 42 chorych na kiłę (35 mężczyzn i 7 kobiet). Średnia wieku chorych mężczyzn wynosiła 35,7 lat, a kobiet – 37,0 lat. Spośród badanych chorych na kiłę osiem osób leczy się od kilku lat, 12 – od około roku, a 22 osoby zachorowały niedawno. Z powodu delikatnej materii badań zaplanowano je jako całkowicie anonimowe i przeprowadzono za pomocą ankiety, złożonej z 16 pytań dotyczących (m.in.) wyszczególnionych powyżej problemów. Pytanie dodatkowe dotyczyło oceny znanych chorób ze względu na ich wyjątkową wstydliwość. W celach porównawczych podobną ankietę (z poleceniem wyobrażenia sobie siebie w sytuacji poważnej choroby i wskazania jej nazwy) wypełniły 62 osoby zdrowe, dobrane odpowiednio ze względu na kryterium płci i wieku (grupa kontrolna). Osoby należące do tej grupy studiowały (we wskazanym okresie) pedagogikę w Uniwersytecie Szczecińskim, w ramach studiów niestacjonarnych. Weryfikacji wyników badań dokonano za pomocą testu χ2 i współczynnika V-Cramera. Wyniki Zarówno osoby zdrowe (46% wskazań), jak i chorzy na kiłę (54%) wskazali na choroby przenoszone drogą płciową jako na najbardziej wstydliwe. Badani pacjenci jedynie śladowo wymienili inne choroby w ramach tej kategorii (np. trwałe, widoczne kalectwo). Osoby zdrowe natomiast wskazały jeszcze na alkoholizm (25,2%) i narkomanię (10,8%) oraz na choroby skóry twarzy (7,2%). 18% wskazań chorych na kiłę i 8,1% osób zdrowych świadczyło o nieznajomości tego typu chorób (rys. 1). %JQTQD[RT\GPQU\QPGFTQIæRđEKQYæ #NMQJQNK\O 0KG\PCOVCMKEJEJQTÎD 0CTMQOCPKC &QV[E\æEGUMÎT[VYCT\[ 2QYQFWLæEGMCNGEVYQ %JQTQD[PQYQVYQTQYG +PPG <FTQYK %JQT\[ Rysunek 1. Choroby uznawane za wyjątkowo wstydliwe Jeśli chodzi o określenie własnej (wyobrażonej) poważnej choroby, to żadna z osób zdrowych nie wskazała na choroby przenoszone drogą płciową. Za poważne choroby uznawano głównie schorzenia kardiologiczne (26,6%), choroby nowotworowe (25,2%), poważne następstwa powypadkowe (19,6%) oraz wylew bądź udar mózgu (16,8%). 107 Pierwsza reakcja osób zdrowych na wiadomość o tak rozumianej poważnej chorobie byłaby naznaczona lękiem, niepokojem i obawą. W większości deklarowały one bowiem reakcje typowo emocjonalne, symbolizowane przez myśli w rodzaju: „To straszne! Co ja teraz zrobię?” (67,7%). Chorzy na kiłę natomiast najczęściej określali swe doznania jako reakcje o charakterze samouspokajającym i pomniejszającym negatywną wartość choroby, którą – jak każdą inną – można wyleczyć (34,1%) lub też zaprzeczali diagnozie, traktując ją jako pomyłkę ze strony lekarza (26,8%) (rys. 2). Różnice między obu grupami są statystycznie istotne (p < 0,000). Wartość współczynnika V wynosi 0,486, co świadczy o umiarkowanym związku między przynależnością do grupy badawczej a pierwszą reakcją na wiadomość o własnej chorobie. +PPCTGCMELC 5RQMQLPKGOQľPCY[NGE\[è 6QUVTCU\PGEQ\TQDKú! 1E\GMKYCPCFKCIPQ\C 6QRQO[đMC <FTQYK %JQT\[ Rysunek 2. Pierwsza reakcja chorych na kiłę i osób zdrowych na wiadomość o własnej chorobie 6TWFPQRQYKGF\KGè 1FT\WECOO[ħNQEJQTQDKG 4CF\úUQDKG\GħYKCFQOQħEKæEJQTQD[ 4CE\GLCMEGRVCELC 2GđPCCMEGRVCELC <FTQYK %JQT\[ Rysunek 3. Stosunek do rzeczywistej (chorzy na kiłę) lub do wyobrażonej (osoby zdrowe) choroby Stosunek obu badanych grup do własnej poważnej choroby należy ocenić jako przeważnie wyważony. Chorzy na kiłę (50%) radzą sobie ze świadomością swej przypadłości, 108 / t. rzepa, r. żaba, o. jakubowicz, b. szramka-pawlak / świadomość stygmatu własnej choroby... a osoby zdrowe (66,1%) oceniają, że radziłyby sobie z taką wiedzą. Nikt nie wskazał na odpowiedź świadczącą o zdecydowanym odrzuceniu myśli o chorobie. Częściej i raczej odrzucałyby ją osoby zdrowe niż chorzy na kiłę, którzy z kolei częściej akceptują swoją chorobę (łącznie 31%), niż byłyby do tego skłonne osoby zdrowe (16,2%). W tym przypadku różnice między obu grupami są statystycznie nieistotne (rys. 3). Pod wpływem poważnej choroby stosunek do samego siebie stałby się u osób zdrowych chwiejny (62,9%), a nawet zmieniłby się na gorszy (21%). U chorych na kiłę natomiast stosunek do siebie raczej się nie zmienił (42,9%) lub jest chwiejny (28,6%) (rys. 4). Różnice między grupami są istotne statystycznie (p < 0,000), a związek między analizowanymi zmiennymi należy ocenić jako umiarkowany, gdyż współczynnik V wynosi 0,437. 6TWFPQRQYKGF\KGè 1FT\WECOO[ħNQEJQTQDKG 4CF\úUQDKG\GħYKCFQOQħEKæEJQTQD[ 4CE\GLCMEGRVCELC 2GđPCCMEGRVCELC <FTQYK %JQT\[ Rysunek 4. Zmiana stosunku do siebie pod wpływem rzeczywistej (chorzy na kiłę) lub wyobrażonej (osoby zdrowe) choroby +PPG 6QPCLUOWVPKGLU\[QMTGUľ[EKC 0CLNGRU\GOCO\CUQDæ &WľQFQDTGIQOQľGUKúY[FCT\[è <FTQYK %JQT\[ Rysunek 5. Stosunek do aktualnej sytuacji życiowej Okazało się (rys. 5), że chorzy na kiłę oceniają aktualną sytuację życiową w zróżnicowany sposób – wskazują na jej pozytywny, przyszłościowy aspekt (63,4%), albo skupiają się na teraźniejszości jako na najsmutniejszym okresie życia lub na przeszłości w sensie doświadczenia tego, co najlepsze (łącznie 31,7%). Osoby zdrowe natomiast oceniają 109 swoją sytuację życiową niemal wyłącznie pozytywnie (96,8%). Różnice między grupami są statystycznie istotne (p < 0,000), a związek między analizowanymi zmiennymi należy ocenić jako umiarkowany (V = 0,445). Dyskusja Jak potwierdzono w przeprowadzonych badaniach, choroby przenoszone drogą płciową są uznawane za wyjątkowo wstydliwe. Świadczy to zarówno o trwałości ich napiętnowania, jak i o powszechności społecznej wiedzy na ten temat (Crandall, Moriarty 1995; Leary 2000; Goffman 2005; Stangor, Crandall 2008). Zwłaszcza osoby chore na kiłę były zgodne w swych ocenach, co oznacza trafną orientację w zakresie stygmatyzowanej rangi własnej choroby. Oznacza to również uświadamianie sobie konsekwencji społecznych, co najmniej trudnych i zagrażających wizerunkowi, a tym samym – poczuciu własnej wartości. Zgodnie z szeroko opisywanymi w literaturze strategiami postępowania osób zagrożonych społecznym napiętnowaniem (Crocker i in. 1993; Crandall, Moriarty 1995; Leary 2000; Goffman 2005; Blascovich i in. 2008; Hebl i in. 2008; Miller, Major 2008; Rzepa, Żaba 2009a), badani pacjenci starali się uwolnić od negatywnych emocji związanych z poczuciem zagrożenia przez uruchomienie mechanizmów umożliwiających obronę swego wizerunku społecznego i utrzymanie dotychczasowego statusu. Przeważnie wybierali zatem strategię polegającą na fałszowaniu informacji o stanie zdrowia, czyli auto prezentację stosowną (Lee, Craft 2002; Goffman 2005), odpowiadającą zwyczajowym oczekiwaniom społecznym. Taka strategia nie stwarza niebezpieczeństwa wykluczenia ze środowiska rodzinnego, zawodowego czy towarzyskiego. Warto podkreślić, że strategia wybrana przez chorych na kiłę umożliwiła im znaczne (i to pozytywne) zdystansowanie się od wyobrażonego wizerunku siebie w sytuacji zachorowania, nakreślonego przez osoby zdrowe. Strategia stosownej autoprezentacji pozwoliła chorym na kiłę skonstruować obraz samych siebie jako tych, którzy przeważnie spokojnie i racjonalnie reagują na informację o własnej chorobie, mimo że oceniają ją jako wyjątkowo wstydliwą i stygmatyzowaną społecznie. Ponadto jako tych, którzy w sporej części akceptują swoją chorobę, a nawet są skłonni zaakceptować ją w pełni. Stąd też odpowiednio radzą sobie ze świadomością chorowania, jak również nie zmieniają stosunku do siebie pod wpływem wiedzy o napiętnowanej chorobie i jej konsekwencjach. Nic więc dziwnego, że takie reakcje i odczucia prowadzą do oceny aktualnej sytuacji życiowej jako zróżnicowanej i raczej optymistycznej, choć co prawda nie tak jednoznacznie pozytywnej, jak wyrażona przez osoby zdrowe. Takiej oceny nie zmienia nawet fakt koniecznego przebywania w szpitalu z powodu poważnej choroby zakaźnej, wyjątkowo niebezpiecznej dla innych. Zdając sobie sprawę z mało licznej grupy badanych pacjentów, a jednocześnie z wyjątkowej wagi problemu, podjęto próbę interpretacji uzyskanych wyników. Z jednej strony mogą one świadczyć o krytycznym, a jednocześnie pozytywnym nastawieniu części chorych na kiłę do własnych – najpierw nieodpowiedzialnych, a następnie niełatwych decyzji i dotychczasowych działań. Przede wszystkim musieli się oni pogodzić z własnymi podejrzeniami wobec obserwowanych objawów oraz z negatywną oceną swego postępowania, gdyż zostali zarażeni chorobą weneryczną wskutek podjęcia (najczęściej) ryzykownych zachowań seksualnych. Następnie – przezwyciężając wstyd i świadomość rozmaitych zagrożeń ze strony osób znaczących (Crandall, Moriarty 1995) – zgłosili się do wenerologa. Po uzyskaniu diagnozy potwierdzającej ich podejrzenia o zarażeniu kiłą, poddali się leczeniu szpitalnemu. Można zatem powiedzieć, że podejmując walkę 110 / t. rzepa, r. żaba, o. jakubowicz, b. szramka-pawlak / świadomość stygmatu własnej choroby... z chorobą, zyskali prawo do pozytywnego projektowania własnej przyszłości, z nadzieją na wyleczenie i powrót do normalnego funkcjonowania (Bennet, Elliot 2002; KubackaJasiecka, Ostrowski 2005; Heszen, Sęk 2007; Taylor, Sherman 2007). Z drugiej strony, wyniki uzyskane przez chorych na kiłę mogą świadczyć o lekceważeniu powagi ich aktualnej sytuacji życiowej, jak również o pomniejszaniu negatywnej wartości przynależnej wstydliwej i zakaźnej chorobie oraz ryzykownym zachowaniom seksualnym jako bezpośredniej przyczynie zarażenia. Wybór przeważnie stosownej strategii przez badanych pacjentów może więc sugerować, że napiętnowana i groźna choroba weneryczna, dająca innym osobom prawo do zerwania relacji, a nawet do wykluczenia jej nosicieli ze społeczności przez wzgląd na możliwość ustawicznego zarażania, została przez chorych na kiłę oceniona nazbyt łagodnie (Lee, Craft 2002; Taylor, Sherman 2007). Co więcej, spora grupa chorych na kiłę (60,9%) albo ze spokojem reagowała na wiadomość o chorobie, albo też uznała przedstawioną diagnozę za poważną pomyłkę medyczną. Jak wynika z doświadczeń klinicznych i rozmów z pacjentami, w tej ostatniej grupie mogą się znaleźć, co prawda nieliczne, osoby, które naprawdę nie wiedziały, że są chore na kiłę, gdyż zostały okłamane przez partnerów i zarażone przez nich świadomie (Liu i in. 2002). Warto podkreślić, że taka postawa osób zarażających wobec ich partnerów seksualnych dodatkowo potwierdza silnie hamującą rolę wstydu i, być może, innych uczuć negatywnych powiązanych z chorobami przenoszonymi drogą płciową (np. poczucie winy, pogarda, wstręt). O destrukcyjnej sile tego typu uczuć przekonuje to, że zarażeni dopuszczają kłamstwo i brak uczciwości nawet wobec najbliższej osoby. Dość powiedzieć, że takie postępowanie zdarzało się również w sytuacji stwierdzonej wcześniej ciąży. Opisywana reakcja na wiadomość o chorobie może także świadczyć o niskim poziomie wiedzy medycznej, prowadzącym do bagatelizowania obserwowanych objawów. Ponadto taka reakcja może dowodzić tendencji do obronnego zaprzeczania podejrzeniom o zarażeniu się kiłą. Jakkolwiek wyjaśniać te wskazania, negujące w pierwszej chwili diagnozę medyczną, to i tak przekonują one o pierwotnej tendencji do odwlekania lub blokowania decyzji o koniecznej wizycie u lekarza. Przekonuje o tym zwłaszcza przewaga reakcji spokojnych i wyważonych, niebezpiecznych z powodu swego wydźwięku, który można ująć w słowach: „Przecież nic wielkiego się nie stało, to tylko kiła” (Cunningham i in. 2002; Fortenberry i in. 2002; Lichtenstein i in. 2008; Rusch i in. 2008). W przeważającym stopniu pozytywny autowizerunek zaprezentowany przez chorych na kiłę i skontrastowany z dramatycznym wyobrażeniem siebie w sytuacji poważnej choroby przez osoby zdrowe, jak również niestandardowe i nieoczekiwane reakcje na wiadomość o chorobie mogą sugerować, że w sytuacji intymnej osoba podejrzewająca, albo nawet przekonana o tym, że jest zarażona, będzie skłonna raczej skłamać lub milczeć i zarazić inną osobę, aniżeli powiedzieć prawdę. W ten sposób uchroni się przed serią awantur i konfliktów, przed okazywaniem pogardy i niechęci, przed przeżywaniem wstydu i żalu, poczuciem winy i frustracji. Tym samym zdoła uniknąć obronnego izolowania się od ludzi bądź reagowania agresją w obliczu napiętnowania i odrzucenia. Niebagatelna rola, w tym złożonym i bardzo trudnym do moralnego rozstrzygnięcia procesie, przypada czynnikom kulturowym i religijnym, wiążącym choroby weneryczne z należną karą za rozwiązłe życie lub ze sprawiedliwym gniewem bożym zsyłanym za grzech pożądliwości (Mertens i in. 1998; Eubanks i in. 1999; Voeten i in. 2001; Lawrence i in. 2002; Liu i in. 2002; Goffman 2005; Leiber i in. 2006; Reynolds i in. 2006; Rusch i in. 2008; Rzepa, Żaba 2009a). 111 Trzeba przyznać, że postawę wobec własnej choroby zaprezentowaną przez przeważającą część pacjentów można pojmować jako poważne ostrzeżenie. Wszak konsekwencje zatajenia prawdy bądź przekazania fałszywej informacji o stanie własnego zdrowia są nader ryzykowne i groźne społecznie (Crocker i in. 1993; Lee, Craft 2002; Leiber i in. 2006; Blascovich i in. 2008; Hebl i in. 2008; Rzepa, Żaba 2010). Sporo aktualnych danych na temat tego typu zachowań dostarczają badania prowadzone w Chinach. Ich wyniki są bardzo wymowne. Przykładowo, co roku wzrasta tam o 30% liczba zachorowań na kiłę. Chociaż spośród wielu badanych mężczyzn chorych wenerycznie, aż 80% czuło się napiętnowanymi z powodu choroby, to i tak 77% deklarowało niechęć do informowania współmałżonki o możliwości jej zarażenia, a 40% uprawiało seks z pełną świadomością, że zaraża swoją partnerkę (Liu i in. 2002). Jeśli chodzi o polskich pacjentów, to przyczyn zastanawiającej postawy wobec kiły i jej następstw można się doszukiwać przede wszystkim w podejściu władz państwowych i mediów do tej choroby. Obowiązujące przed laty ostre i skuteczne procedury stosowane w przypadku wykrycia ogniska chorób wenerycznych właściwie już nie istnieją. Nie prowadzi się też działalności profilaktycznej. Dziś można mówić o braku jakiejkolwiek kontroli nad większością chorób przenoszonych drogą płciową. Poza tym w popularnych czasopismach rzadko pojawiają się teksty poświęcone temu tematowi, w przeciwieństwie do ich liczby „sławiącej” swobodę w zakresie zachowań seksualnych (Leoński 2011). W internecie roi się od wypowiedzi raczej lekceważących niż akcentujących powagę zagrożenia chorobami przenoszonymi drogą płciową. Powszechnie lansuje się opinię, że prawdziwie groźny jest wirus HIV oraz AIDS. Inne choroby należące do tej kategorii nie są natomiast tak groźne, gdyż ich leczenie jest łatwe i skuteczne, a leki można kupić w internetowych aptekach, i to bez recepty. Tworzenie tak beztroskiej atmosfery wokół chorób wenerycznych sprzyja podejmowaniu ryzykownych zachowań seksualnych, a wstyd i inne negatywne uczucia doświadczane wskutek zarażenia, jak również bagatelizowanie objawów lub zaprzeczanie im, czynią te choroby niepokonanymi. literatura Baum S.K., Stewart R.B.Jr. 1990, Sources of meaning trough the life-span, „Psychological Reports”, nr 67 (1) Bennett K.K., Elliot M. 2002, Explanatory style and health: Mechanisms linking pessimism to ill ness, „Journal of Applied Social Psychology”, nr 32. Blascovich J., Mendes W.B., Hunter S.B., Lickel B. 2008. Piętno, zagrożenie a interakcje społeczne, w: Społeczna psychologia piętna, red. T.F. Heatherton, R.E. Kleck, M.R. Hebl, J.G. Hull, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Burgdorf W.H.C., Plewig G., Wolff H.H., Landthaler M. 2010, Choroby przenoszone drogą płciową. Kiła, w: Braun-Falco Dermatologia, t. 1, red. W. Gliński, Czelej, Lublin. Chodynicka B., Serwin B.A., Klepacki J. 2006, Kiła, w: Choroby przenoszone drogą płciową, red. T.F. Mroczkowski, Czelej, Lublin. Crandall C.S., Moriarty D. 1995, Phisical illness stigma and social rejection, „British Journal of Social Psychology”, nr 34 (1). Crocker J., Cornwell B., Major B. 1993, The stigma of overweight: affective consequences of attributional ambiguity, „Journal of Personality and Social Psychology”, nr 64 (1). 112 / t. rzepa, r. żaba, o. jakubowicz, b. szramka-pawlak / świadomość stygmatu własnej choroby... Cunningham S.D., Tschann J., Gurvey J.E., Fortenberry J.D., Ellen J.M. 2002, Attitudes about sexual disclosure and perceptions of stigma and shame, „Sexually Transmitted Infections”, nr 78 (5). Eubanks C., Lafferty W.E., Kimball A.M., MacCornack R., Kassler W.J. 1999, Privatization of STD services in Tacoma, Washington: a quality review, „Sexually Transmitted Diseases”, nr 26 (9). Fortenberry J.D., Mc Farlane M., Bleakley A., Bull S., Fishbein M., Grimley D.M., Malotte C.K., Stoner B.P. 2002, Relationships of stigma and shame to gonorrhea and HIV screening, „American Journal of Public Health”, nr 92 (3). Goffman E. 2005, Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk. Hebl M.R., Tickle J., Heatherton T.F. 2008, Kłopotliwe momenty w interakcjach między jednostkami niestygmatyzowanymi i stygmatyzowanymi, w: Społeczna psychologia piętna, red. T.F. Heatherton, R.E. Kleck, M.R. Hebl, J.G. Hull, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Heszen I., Sęk H. 2007, Psychologia zdrowia, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Jakubowicz O. 2009, Kiła – realne zagrożenie – część I, „Nowiny Lekarskie”, nr 78 (5–6). Jakubowicz O., Żaba R., Czarnecka-Operacz M. 2010, Badania serologiczne w kierunku kiły wykonane w Pracowni Diagnostyki Chorób Przenoszonych Drogą Płciową w Poznaniu w latach 2005–2009, „Postępy Dermatologii i Alergologii”, nr 27 (4). Jakubowicz O., Żaba R., Czarnecka-Operacz M. 2011, Serological tests for syphilis performed in the Sexually Transmitted Diseases Diagnostic Laboratory in Poznań during 2000–2004, „Postępy Dermatologii i Alergologii”, nr 28 (1). Kubacka-Jasiecka D., Ostrowski T.M. 2005, Psychologiczny wymiar zdrowia, kryzysu i choroby, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków. Lawrence J.S., Montano D.E., Kasprzyk D., Phillips W.R., Armstrong K., Leichliter J.S. 2002, STD screening, testing, case reporting, and clinical and partner notification practices: a national survey of US physicians, „American Journal of Public Health”, nr 92 (11). Leary M. 2000, Wywieranie wrażenia na innych. O sztuce autoprezentacji, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk. Lee J.D., Craft E.A. 2002, Protecting one’s self from a stigmatized disease… Once one has it, „Deviant Behavior”, nr 23 (3). Leiber E., Li L., Wu Z., Rotheram-Borus M.J., Guan J. 2006, HIV/STD stigmatization fears as health-seeking barriers in China, „AIDS and Behavior”, nr 10 (5). Leoński T. 2011, Wizerunek „prawdziwych” kobiet i mężczyzn, czyli Marquard Media atakuje, w: Wokół problemu płci i gender, red. T. Rzepa, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin. Lewis M. 1999, Shame and stigma, w: Shame: interpersonal behavior, psychopathology, and culture, red. P. Gilbert, B. Andrews, Oxford University Press Inc., New York. Lichtenstein B., Neal T.M., Brodsky S.L. 2008, The stigma of sexually transmitted infections: Knowledge, attitudes, and an educationally-based intervention, ,„Health Education Monograph Series”, nr 25 (2). Liu H., Detels R., Li X. 2002, Stigma, delayed treatment, and spousal notification among male patiens with sexually transmitted diseases in China, „Sexually Transmitted Diseases”, nr 29 (6). 113 Mertens T.E., Smith G.D., Kantharaj K., Mugrditchian D., Radhakrishnan K.M. 1998, Observations of sexually transmitted disease consultations in India, „Public Health”, nr 112 (2). Mikołajczyk K., Żaba R. 2011, Kiła, w: Psychologiczne i medyczne aspekty chorób skóry, red. T. Rzepa, J. Szepietowski, R. Żaba, Cornetis, Wrocław. Miller C.T., Major B. 2008, Radzenie sobie z piętnem i uprzedzeniem, w: Społeczna psychologia piętna, red. T.F. Heatherton, R.E. Kleck, M.R. Hebl, J.G. Hull, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Reynolds S.J., Risbud A.R., Shepherd M.E., Rompalo A.M., Ghate M.V., Godbole S.V., Joshi S.N., Divekar A.D., Gangakhedkar R.R., Bollinger R.C., Mehendale S.M. 2006, High rates of syphilis among STI patiens are contributing to the spread of HIV-1 in India, „Sexually Transmitted Infection”, nr 82 (2). Rusch M., Shoveller J., Burgess S., Stancer K., Patrick D., Tyndall M. 2008, Association of sexually transmitted disease – related stigma with sexual health care among women attending a community clinic program, „Sexually Transmitted Diseases”, nr 35 (6). Rzepa T., Żaba R. 2009a, Radzenie sobie ze stresującym piętnem choroby przenoszonej drogą płciową, „Postępy Psychiatrii i Neurologii”, nr 18 (2). Rzepa T., Żaba R. 2009b, „Wielka piątka” a doświadczenie choroby przenoszonej drogą płciową, w: Psychologiczne i środowiskowe konteksty zachowań człowieka, red. T. Rzepa, Print Group, Szczecin. Rzepa T., Żaba R. 2010, Piętno choroby przenoszonej drogą płciową a funkcjonowanie społeczne, „Studia Sociologica”, nr 20. Stangor C., Crandall C.S. 2008, Zagrożenie i społeczna konstrukcja piętna, w: Społeczna psychologia piętna, red. T.F. Heatherton, R.E. Kleck, M.R. Hebl, J.G. Hull, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Taylor S.E., Sherman D.K. 2007, Psychologia pozytywna i psychologia zdrowia: owocny związek, w: Psychologia pozytywna w praktyce, red. P.A. Linley, S. Joseph, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Voeten H.A., Otido J.M., O’Hara H.B., Kuperus A.G., Borsboom G.J., Ndinya-Achola J.O., Bwayo J.J., Habbema J.D. 2001, Quality of sexually transmitted disease casa management in Nairobi, Kenya: a comparison among different types of Healthcare facilities, „Sexually Transmitted Diseases”, nr 28 (11). Źródło internetowe www.ashastd.org/pdfs/Syphilis_factsheet.pdf (3.03.2012). 114 / t. rzepa, r. żaba, o. jakubowicz, b. szramka-pawlak / świadomość stygmatu własnej choroby... self - image and consciousness of disease stigma summary The objective of the paper was to examine the differences in the scope of social functioning between the sick and healthy persons. A hypothesis was formulated that the knowledge the disease would modify syphilitic patients behavior that is typical for the people who face a serious disease but which is not stigmatized or shameful. It was assumed that the differences would be revealed in the following aspects connected with falling ill: (1) first reaction to the information about the disease; (2) attitude to the disease; (3) self attitude due to the disease, (4) assessment of current life situation. The research was comparative and covered 42 patients suffering from syphilis and 62 healthy persons, selected according to the criteria of gender and age. keywords syphilis, syphilis threat, social stigmatizing 115 opuscula sociologica nr 1 [1] 2012 ISSN 2299-9000 Urszula Kozłowska Uniwersytet Szczeciński Choroby weneryczne na Pomorzu Zachodnim w latach 1945–1948. Perspektywa historyczno-socjologiczna Priorytetowym zadaniem, przed którym stanęła powojenna służba zdrowia, była między innymi walka z epidemią chorób wenerycznych. W artykule przedstawiono obraz zachorowań na tego typu schorzenia oraz organizację ich zwalczania zarówno na poziomie ogólnokrajowym, jak i na Pomorzu Zachodnim w latach 1945–1948. W przypadku chorób wenerycznych można przyjąć założenie, że w odniesieniu do chorych ma miejsce stygmatyzacja, w rozumieniu Ervinga Goffmana, więcej niż z jednego powodu. Występuje pewnego rodzaju nakładanie się stygmatu fizycznego i stygmatu charakteru. streszczenie słowa kluczowe pomorze zachodnie, choroby weneryczne, stygmat społeczny Po II wojnie światowej choroby weneryczne były poważnym wyzwaniem dla służby zdrowia. Zniszczenia wojenne, panujący chaos, masowe migracje i zubożenie ludności, a przede wszystkim rozregulowanie norm kierujących życiem społecznym, stanowiły ważne przyczyny szerzenia się tego typu schorzeń wśród ludzi. Braki lekarzy specjalistów, przychodni, szpitali przeciwwenerycznych czy leków także sprzyjały rozprzestrzenianiu się zachorowań. Nasilenie chorób wenerycznych i organizacja ich leczenia 117 były ważnym zadaniem powojennej służby zdrowia. Jak powiedział ówczesny minister zdrowia Franciszek Litwin: „Nie ukończyliśmy jeszcze walki z epidemią chorób zakaźnych, a mamy już drugą epidemię chorób wenerycznych, o nasileniu w kraju naszym niewidzianym, a następstwa której będziemy odczuwali całe lata”. Wśród różnych zagadnień stanowiących przedmiot zainteresowań na zjeździe naczelników wojewódzkich wydziałów zdrowia, który odbył się w dniach 8–9 lipca 1945 roku, dostrzeżono także wagę problemu chorób wenerycznych. W wygłoszonym referacie, który poświęcony był temu zagadnieniu, podkreślono, że epidemia zachorowań dotyka całego kraju, jednak szacunkowe dane z terenów „nowo pozyskanych” wskazywały duże natężenie chorób – 10–20% chorej ludności. Ten sam problem był również przedmiotem dyskusji w dniach 20–21 lipca 1945 roku, podczas pierwszego zjazdu lekarzy wenerologów, na którym zwrócono uwagę, podobnie jak wyżej, że szczególnie zagrożone pod tym względem są ziemie zachodnie i północne Polski. Oszacowano, że na ich obszarze występuje bardzo wysoki odsetek zachorowań, szczególnie wśród kobiet, sięgający 70%, zaś wśród ludności niemieckiej wskaźnik osiąga 30%. W związku z masowością występujących zachorowań, Ministerstwo Zdrowia przeznaczyło dodatkowe środki na zwalczanie chorób wenerycznych na Dolnym Śląsku i Pomorzu Zachodnim, ponieważ były to obszary, gdzie nasilenie zachorowań było największe i wymagało to dodatkowego wsparcia w celu lepszej organizacji zwalczania tych schorzeń. Dużą liczbę przypadków chorób wenerycznych wskazują również dane przygotowane przez Ministerstwo Zdrowia, według których na terenach północno-zachodnich co piąta Niemka jest chora, zaś ogólna liczba chorych w kraju wzrosła co najmniej czterokrotnie (Lebioda 1945: 187). O nasileniu zachorowań na choroby weneryczne na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych informowało również Ministerstwo Ziem Odzyskanych. Niekompletna i nieoficjalna statystyka za ostatni kwartał 1946 roku, obejmująca osoby leczone w szpitalach i ośrodkach zdrowia z obszaru całego kraju, wskazywała 95 500 przypadków, w tym 40 595 zachorowań na kiłę, 54 312 na rzeżączkę oraz 592 na wrzód weneryczny. Z ogólnej liczby chorych 39 909 przypadało na Ziemie Odzyskane. Dane te jednak nie odzwierciedlały rzeczywistej liczby zachorowań, szacowano bowiem, że jest ona kilkakrotnie wyższa. Wpływ na zwiększoną liczbę nowych zachorowań miała w dużej mierze repatriacja Niemców. W analizowanym okresie największe nasilenie chorób odnotowano w województwach: wrocławskim, olsztyńskim, gdańskim, szczecińskim. W 1945 roku podjęto tworzenie podstaw prawnych regulujących działania związane z leczeniem chorób wenerycznych. Przygotowywany dekret określał postępowanie w wypadku chorób i chorych wenerycznie. Zakładał konieczność zgłaszania tego typu jednostek chorobowych, podania źródła zakażenia, a także przymus leczenia w przypadku opornych chorych. Leczenie miało być ponadto bezpłatne i dostępnie dla wszystkich. Jego finalizacja nastąpiła w 1946 roku, kiedy Rada Ministrów ogłosiła dekret dotyczący zwalczania chorób wenerycznych (DzU 1946, nr 18, poz. 119) wraz z późniejszymi poprawkami (DzU 1947, nr 20, poz. 80; DzU 1949, nr 46, poz. 338), zaś w 1949 roku Archiwum Akt Nowych (dalej AAN), Ministerstwo Zdrowia (dalej MZ), Protokół ze Zajazdu Naczelników Wojewódzkich Wydziałów Zdrowia 8–9 lipca 1945 rok, sygn. 14. Tamże. AAN, MZ, Przemówienie Obywatela Ministra na Zjeździe Lekarzy Wenerologów w dniu 20., sygn. 62, k. 12, Protokół z konferencji lekarzy-wenerologów w dniu 20 i 21 lipca 1945 roku, sygn. 62, k. 7. AAN, MZ, Sprawozdanie z działalności Wydziału zwalczania chorób wenerycznych w 1947 roku, sygn. 73, k. 19. 118 / urszula kozłowska / choroby weneryczne na pomorzu zachodnim... ogłoszono jego jednolity tekst (DzU 1949, nr 51, poz. 394). Dekret precyzował pojęcie chorób wenerycznych, wskazywał, jakie są obowiązki chorego, lekarza, uprawnienia i obowiązki władz administracji ogólnej, związków samorządowych i instytucji publicznych. Określenie podstawy prawnej wprowadziło nową jakość do organizacji leczenia tego typu schorzeń. Powagę problemu chorób wenerycznych podkreślały także założenia przyjęte w planie trzyletnim, realizowanym po wojnie w latach 1947–1949. W rozdziale zdrowie i opieka społeczna zaakcentowano problem chorób społecznych, do których zaliczono choroby weneryczne. Uznano, że zagadnienie to stanowi główne zadanie w okresie realizacji planu. Żeby skutecznie poradzić sobie z chorobami wenerycznymi, należy rozbudować bazę materialną, a w szczególności zwiększyć ilość świadczeń w poradniach przeciwwenerycznych do 5,8 miliona porad i zabiegów rocznie, co przypadać miało w szczególności na rok 1949 (DzU 1947, nr 53, poz. 285). Ważnym elementem powojennych działań przeciwwenerycznych była zorganizowana, na szeroką skalę, w 1948 roku akcja, powszechnie zwana jako „W”. Stopniowo wprowadzano ją w poszczególnych częściach kraju, tak że do połowy 1948 roku była ona realizowana prawie na całym jego obszarze. Podstawą prawną wspomnianych działań był dekret o zwalczaniu chorób wenerycznych z 1946 roku. Jak wcześniej wspomniano, choroby weneryczne po II wojnie światowej stanowiły poważne wyzwanie o charakterze ogólnokrajowym. Były jednak obszary kraju, gdzie należało położyć większy nacisk na organizację i walkę z tego typu schorzeniami. Danemu zadaniu musiała sprostać, tworząca się od podstaw, służba zdrowia na Pomorzu Zachodnim. Celem artykułu jest zaprezentowanie, jak przedstawiały się zachorowania na choroby weneryczne na Pomorzu Zachodnim w latach 1945–1948 oraz jak wyglądała organizacja lecznictwa tego typu schorzeń. Prezentowany okres jest specyficzny z kilku powodów. Są to tak zwane lata pionierskie (Kozłowski 2005: 11), ze swoistą dynamiką życia społecznego, której ważnym przejawem było kształtowanie się nowego porządku społeczno-politycznego w powojennym wymiarze. To także czas zmagania się z procesami społecznymi, często o charakterze żywiołowym. Mowa tu między innymi o powojennych migracjach, które z dużą intensywnością występowały na terenie kraju. Za ich kulminację na Pomorzu Zachodnim należy przyjąć 1946 rok, kiedy na tym obszarze osiedliło się 353 tys. osób (Białecki 1968: 49). Nie należy zapominać także o tym, że był to okres, kiedy akcje podejmowane przez instytucje zaspokajające potrzeby zdrowotne ludności odznaczały się częściej doraźnym charakterem niż planowym działaniem. Lata 1945–1948 to również okres intensywnej organizacji leczenia, zapobiegania, ograniczania chorób nagminnie szerzących się wśród ludności. Zwiększenie podatności populacji na zakażenie pojawia się szczególnie w różnych, ekstremalnych sytuacjach. Warunki, jakie pojawiły się po zakończonych działaniach wojennych były wręcz idealne do szerzenia się masowych zachorowań. Pomorze Zachodnie nie stanowiło pod tym względem wyjątku, ale okres pionierski był czasem zwiększonego nasilenia zachorowalności na choroby zakaźne, w tym weneryczne (Kozłowska 2010: 10–11). Współcześnie są one nazywane chorobami przenoszonymi drogą płciową. W artykule zachowano zapis zgodny z tym, jaki występuje w dokumentach, dlatego stosuje się nazwę choroby weneryczne. W miarę możliwości ograniczono „dyskurs walki”, który był charakterystyczny dla lat powojennych, a który możemy odnaleźć w dokumentach archiwalnych, dotyczący zmniejszenia występowania chorób wenerycznych wśród ludności. Zastąpiono go leczeniem i przeciwdziałaniem szerzeniu się zachorowań. 119 Dokumenty urzędowe stawiają przed badaczem różne ograniczenia, związane między innymi z ich niekompletnością, brakiem systematyki czy niewłaściwym, a często wręcz dowolnym sposobem ich wypełniania. Niemniej jednak stanowią ważne i interesujące źródło informacji między innymi na temat zjawisk społecznych pojawiających się na danym obszarze. Niewątpliwie takim zjawiskiem społecznym jest choroba weneryczna. W artykule wykorzystano sprawozdania i wykazy dotyczące tego zagadnienia. Pewne niedoskonałości dokumentów, o których wspomniano wyżej, mogły zaważyć na dokonanej analizie. W artykule wykorzystano dokumenty znajdujące się w zbiorach Archiwum Państwowego w Szczecinie. Były to głównie zespoły akt Urzędu Wojewódzkiego Szczecińskiego (UWS), Polskiego Czerwonego Krzyża Oddział Wojewódzki (PCK OW), Państwowego Urzędu Repatriacyjnego Oddział Wojewódzki (PUR OW). Drugą bazę źródłową stanowiły akta pozostające w zasobach Archiwum Akt Nowych w Warszawie. W tym przypadku korzystano przede wszystkim z zespołu Ministerstwa Zdrowia (MZ). Pewnym odmiennym uzupełnieniem bazy źródłowej jest pamiętnik lekarki nadesłany na konkurs „Dzieje Szczecińskich Rodzin w XX wieku”. Materiał ten stanowi wartościowy dokument życia społecznego, jakościowo różny od dokumentów urzędowych. W artykule wykorzystano także publikacje fachowe poświęcone temu zagadnieniu. Katastrofalna sytuacja zdrowotna Pomorza Zachodniego w 1945 roku była przedmiotem troski, jeszcze ciągle tu obecnych, niemieckich i nielicznych polskich lekarzy, pielęgniarek, położnych, którzy przybywali na te tereny. Pomimo istniejących niedogodności, do priorytetowych zadań należało stworzenie odpowiedniego zabezpieczenia potrzeb zdrowotnych ludności. W celu ustalenia planu zwalczania chorób zakaźnych, w tym także wenerycznych, szerzących się na Pomorzu Zachodnim, 20 czerwca 1945 roku w Koszalinie, w gmachu Urzędu Pełnomocnika Rządu została zorganizowana konferencja poświęcona temu zagadnieniu. Ówczesny naczelnik Wydziału Zdrowia, dr Hieronim Powiertowski, przedstawił aktualną sytuację zdrowotną i wskazał, na jakie obszary należy zwrócić szczególną uwagę. Według jego sprawozdania (20.06.1945 r.) na Pomorzu Zachodnim jeden lub dwóch lekarzy wenerologów prowadziło praktykę lekarską. Brak lekarzy specjalistów, środków leczniczych uniemożliwiał właściwą organizację leczenia chorób wenerycznych. Aby walka z tymi chorobami odniosła sukces, należało podjąć następujące działania: –wszystkie placówki do walki z chorobami wenerycznymi należy zaopatrzyć w odpowiednie ilości leków, –właściwie zorganizować kontrolę prostytucji, –zdyscyplinować żołnierzy zarówno polskich, jak i sowieckich oraz funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, a także dopilnować przestrzegania przez nich zasad higieny i profilaktyki. Organizacja lecznictwa chorób wenerycznych na Pomorzu Zachodnim była fatalna, ze względu na brak możliwości leczenia i z powodu niedoboru odpowiednich leków. Leczono Polaków, Niemców i żołnierzy Armii Czerwonej (od 23.02.1946 r. – Armia Radziecka lub Sowiecka). Do 31 grudnia 1945 roku przyjęto i zaopatrzono w instytucjach PCK 1220 osób chorych na rzeżączkę . Według sprawozdania kierownika działu sanitarno-opiekuńczego PCK okręgu Pomorsko-Zachodniego, dr. Bogdana Nowickiego, stan Archiwum Państwowe w Szczecinie (dalej APS), Urząd Wojewódzki Szczeciński (dalej UWS), Protokół z konferencji sanitarnej 20 czerwca 1945, sygn. 102. Polski Czerwony Krzyż Oddział Wojewódzki, (dalej PCK OW), Sprawozdania z półrocznego istnienia i działalności Okręgu Zachodnio-Pomorskiego PCK za czas od 1 lipca do 31 grudnia 1945 r., sygn. 42. 120 / urszula kozłowska / choroby weneryczne na pomorzu zachodnim... sanitarno-zdrowotny Pomorza Zachodniego był niezadowalający. Szerzące się choroby weneryczne, między innymi rzeżączka, w niektórych częściach tego regionu przekraczała 70% „zakażenia rzeżączkowego”. W powiecie wałeckim odnotowano natomiast rodzinne zakażenia kiłowe. Z powodu utrudnionej sprawozdawczości bardzo często operowano tylko danymi szacunkowymi, co nie dawało rzeczywistego obrazu zachorowań. W tabeli 1 zaprezentowano zachorowania na tego typu schorzenia w powiatach Pomorza Zachodniego w 1945 roku. Tabela 1 Zachorowania na choroby weneryczne w powiatach Pomorza Zachodniego w 1945 roku Nazwa powiatu Zachorowania na choroby weneryczne Białogard 30% chorych na rzeżączkę wśród ludności polskiej Połczyn-Zdrój brak informacji Świdwin 60% kobiet niemieckich Chojna n/O 30–40% kobiet niemieckich Choszczno 30–50% kobiet Drawsko ok. 60% kobiet Gryfino silnie rozpowszechnione, szczególnie wśród Niemek Kamień brak informacji Kołobrzeg 80% ludności niemieckiej (syfilis i rzeżączka) Koszalin wysoki stan chorób wenerycznych Łobez 60% kobiet niemieckich Myślibórz 15–40% kobiet niemieckich Nowogard 40–50% kobiet niemieckich Pyrzyce ok. 60% kobiet niemieckich Stargard silne rozpowszechnione Szczecin silnie rozpowszechnione Wałcz 107 przypadków rzeżączki w styczniu Źródło: opracowanie własne na podstawie dokumentów APS, UWS, Szczegółowe opisy powiatów pod względem organizacji służby zdrowia 1945 r., sygn. 101; PCK OW, Sprawozdanie z półrocznego istnienia i działalności Okręgu Zachodnio-Pomorskiego PCK za czas os 1 lipca do 31 grudnia 1945 r., sygn. 44 za rok 1945. Jak można zauważyć, choroby wenerycznie na tym obszarze występowały z dużym nasileniem. Zdecydowana większość zachorowań występowała wśród Niemek. W sprawozdaniu z działalności kolumny sanitarno-epidemiologicznej na terenie powiatu stargardzkiego podkreśla się, że częstą przyczyną chorób wenerycznych szerzących się wśród niemieckich kobiet były gwałty dokonywane w czasie działań wojennych. Podobne informacje można także znaleźć w sprawozdaniach Pełnomocnika Rządu RP na obwód Kołobrzeg, który informuje o masowości i przyczynach zachorowań na choroby weneryczne wśród tej kategorii społecznej. Nie oznacza to jednak, że ludność osiadła PCK OW, Sprawozdanie kierownika Działu Sanitarno-Opiekuńczego PCK Okręgu Pomorsko-Zachodniego – lekarza Bogdana Nowickiego za okres od dnia 1 sierpnia do 1 grudnia 1945 r., sygn. 40. APS, UWS, Sprawozdanie miesięczne Pełnomocnika Obwodowego i Starosty Powiatowego w Kołobrzegu 1945–1947, sygn. 556, k. 13. 121 lub przybywająca na te tereny nie była chora. Wśród niej także występowały zachorowania, chociaż ich odsetek był niższy (Lebioba 1945: 187). Należy zaznaczyć, że nie są to jedyne dokumenty mówiące o przyczynach i skali występowania chorób wenerycznych wśród ludności. Wiele przypadków zachorowań występowało także wśród podopiecznych placówek medycznych Państwowego Urzędu Repatriacyjnego (PUR). W sprawie regulacji zwalczania tego typu chorób Zarząd Centralny PUR wydał okólnik dotyczący postępowania w przypadku stwierdzenia chorych wenerycznie w przybywających transportach lub w punktach etapowych. W razie ich wykrycia byli oni niezwłocznie kierowani do lekarza powiatowego lub innych instytucji leczniczych. O licznych zachorowaniach wśród przybywających osadników informowali także lekarze punktów etapowych w sprawozdaniach przesyłanych do Działu Zdrowia Oddziału Wojewódzkiego PUR. Podawane informacje miały często opisowy charakter, informujący o nasileniu danych schorzeń. Niedobory personalne, leków, sprzętu stanowiły poważną przeszkodę w leczeniu chorób wenerycznych. W listopadzie i grudniu 1945 roku w Miejskim Szpitalu Zakaźnym w Szczecinie rozpoczęto hospitalizację chorych na kiłę i rzeżączkę, którzy zostali umieszczeni w osobnych salach. Dało to początek późniejszym oddziałom skórno-wenerycznym zorganizowanym w 1946 roku (Turczynowski 1970: 1526). Według dr Smolskiej-Szyran, dermatolog, która przybyła do Szczecina 28 lipca 1945 roku, choroby te na Pomorzu Zachodnim od 1947 roku „szerzyły się nagminnie, nie starczało łóżek dla chorych zakaźnie w pierwszych okresach kiły (…). W szpitalu zakaźnym, gdzie pracowałam, został otwarty duży oddział skórno-weneryczny, ze względu na szerzącą się po wojnie epidemię kiły. Przez blisko rok czasu byłam jedynym lekarzem olbrzymiego oddziału liczącego blisko 300 łóżek. Przyjmowałam wyłącznie ciężkie przypadki skórne oraz chorych na kiłę objawową i chorych z powikłaniami po leczeniu metaloterapią. Nie miałam wykwalifikowanych pielęgniarek. Wszystkie iniekcje dożylne robiłam sama. Stopniowo wyszkoliłam sobie personel. Historię chorób pisało się naturalnie tylko w kilku zdaniach, było niepodobieństwem opanować wszystko. Dopiero po roku przyszło dwóch lekarzy do pomocy na oddział”10. Według szacunków władz służby zdrowia liczba przypadków zachorowań na choroby weneryczne obejmowała w 1947 roku około 2,5% ogółu ludności. W związku z tym podjęto wszelkie starania, aby opanować i zwalczyć tę „plagę społeczną”. Z początkiem 1948 roku zaczęto organizować ogólnokrajową akcję „W”, której ważnym elementem było bezpłatne leczenie. Organizowano również różnego rodzaju akcje o charakterze profilaktycznym: społeczno-zapobiegawcze, instruktażowe, szkoleniowe. Propaganda przeciwwenerycza była także ważnym narzędziem zwalczania chorób wenerycznych. Na terenie powiatów województwa szczecińskiego organizowano wystawy poświęcone tej tematyce, wyświetlano filmy, rozdawano broszury, ulotki. Z myślą o mieszkańcach organizowano także jednogodzinne wykłady, pogadanki wygłaszane przez lekarzy powiatowych. W miejskich i powiatowych ośrodkach zdrowia organizowano przychodnie skórno-weneryczne11. Akcja „W” na terenie województwa szczecińskiego rozpoczęła się nieco później niż w innych rejonach kraju, bo dopiero w drugiej połowie 1948 roku. W tym okresie objęto leczeniem 10 160 chorych na kiłę oraz 2030 chorych na rzeżączkę. Państwowy Urząd Repatriacyjny Oddział Wojewódzki w Szczecinie, Okólnik nr 67 w sprawie zwalczania chorób wenerycznych, sygn. 518, k. 97. 10 B. Smolska-Szyran, Wspomnienia z mojego długiego życia dla moich wnucząt Arka, Elwirki i rodziny, maszynopis na prawach rękopisu, sygn. P–574. 11 APS, Oddział w Międzyzdrojach (dalej OM), Starostwo Powiatowe Wolińskie, Ogólne zagadnienia zdrowotności 1945-1950, sygn. 156, k. 10. 122 / urszula kozłowska / choroby weneryczne na pomorzu zachodnim... Wykryto ponad 3 tys. źródeł zakażenia oraz przebadano pod kątem metod wykrywania chorób wenerycznych, szczególnie kiły, 82 tys. mieszkańców województwa (Dobrzycki, Lesiński, Łaski (red.) 1967: 557). Szeroko zakrojone działania mające na celu zwalczanie chorób wenerycznych na Ziemiach Odzyskanych prowadzone były pod patronatem Ministerstwa Zdrowia. Według danych, w 1948 roku na analizowanym obszarze zorganizowano 174 przechodni skórnowenerycznych, które prowadziły bezpłatne badania i leczenie. W tym też okresie przystąpiono do masowego leczenia kiły i rzeżączki penicyliną, co w sposób zdecydowany skracało czas leczenia. Poza tym w każdym województwie w celu ustalenia stopnia zachorowalności na choroby weneryczne zorganizowano ruchome kolumny przeciwweneryczne, diagnozujące te schorzenia12. Dane uzupełniały badania laboratoryjne prowadzone przez filię Państwowego Zakładu Higieny, która w Szczecinie została uruchomiona w 1946 roku. W leczeniu chorób wenerycznych wykorzystywano założenia opracowane przez epidemiologię społeczną. Do podstawowych zadań zaliczono przede wszystkim: wczesne wykrywanie źródeł zakażenia, izolację chorych osób, zapewnienie ciągłości leczenia, aby zapobiec nawrotom choroby, przymus leczenia, a także przygotowanie właściwej propagandy oświatowo-zdrowotnej, uświadamiającej społeczeństwo o chorobach wenerycznych, ich konsekwencjach nie tylko w wymiarze jednostkowym, ale i społecznym. Uznano, że aby odnieść sukces, należy położyć nacisk na aktywizację społeczeństwa i włączenie go w walkę z chorobami wenerycznymi. W tym celu organizowano miejskie i powiatowe komisje społeczne składające się między innymi z przedstawicieli Ligi Kobiet, związków zawodowych, organizacji młodzieżowych, które współpracowały z lekarzem powiatowym. Ich działalność miała w dużej mierze polegać na uświadamianiu ludności o charakterze i skutkach chorób wenerycznych. Założono, że będą one także podejmować działania dotyczące likwidacji czynników przyczyniających się do szerzenia zachorowań, na przykład alkoholizmu lub prostytucji. Ważnym elementem działalności komisji społecznych w zwalczaniu chorób wenerycznych było wykrywanie kontaktów, dzięki którym znajdowano osoby chore. W praktyce polegało to na tym, że członkowie komisji przesyłali informacje między innymi do lekarza powiatowego. Jak wspomniano wcześniej, ważnym elementem prowadzonej akcji zwalczania chorób wenerycznych była akcja propagandowa. Miała ona na celu informowanie ludności i przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się tego typu chorób. Bardzo często drukowano broszury, plakaty, ulotki czy organizowano pogadanki. W Szczecinie ważna rolę odegrał Wojewódzki Oddział Szczecińskiego Związku Przeciwwenerycznego, który był częścią Polskiego Związku Przeciwwenerycznego, stowarzyszenia powołanego w 1947 roku, którego celem była koordynacja i zespolenie działań związanych z walką z chorobami wenerycznymi. Praca szczecińskiego oddziału polegała przede wszystkim na propagandzie przeciwwenerycznej, współpracy z władzami administracyjnymi, samorządowymi oraz organizacjami społecznymi (między innymi z Ligą Kobiet). Dokształcano także personel medyczny, szczególnie w terenie, z zakresu współczesnej wenerologii13. Praca związku miała nie tylko charakter instruktażowy, ale także szkoleniowy. Podsumowując akcję „W”, należy wskazać, że na jej wyniki złożyło się zarówno leczenie chorych, wykrywanie kontaktów, jak i działalność oświatowo-zdrowotna. Po II wojnie światowej na Pomorzu Zachodnim doszło do prawie całkowitego „przerwania” życia w wymiarze społeczno-kulturowym. Nastąpiła dekonstrukcja porządku 12 13 AAN, MZ, Akcja „W” na Ziemiach Zachodnich, sygn. 85. APS, Zarząd Miejski i Miejska Rada Narodowa, Polski Związek Przeciwweneryczny, sygn. 225. 123 społecznego. Spróbujmy zatem odpowiedzieć na pytanie, czy jej przejawem mogła być także stygmatyzacja osób chorych wenerycznie? Socjologowie medycyny uznają, że choroba może mieć charakter stygmatyzacyjny, zaś ważnymi czynnikami wpływającymi na stopień i charakter stygmatyzacji są między innymi: zakres domniemanej winy chorego za swój stan (np. choroby weneryczne), widoczność kalectwa (np. zniekształcenia, zmiany, uszkodzenia fizyczne, nieprzewidywalność zachowań), a także nieodwracalność uszkodzeń, kalectwo (Barański, Piątkowski 2002: 26). Biorąc pod uwagę stygmatyzacyjny charakter chorób wenerycznych, można przyjąć założenie, że w odniesieniu do chorych ma miejsce stygmatyzacja więcej niż z jednego powodu. Występuje pewnego rodzaju nakładanie się stygmatu fizycznego i stygmatu charakteru. Osoba chora może być stygmatyzowana z powodu fizycznych atrybutów chorób wenerycznych i skazy charakteru, mając na uwadze domniemany zakres winy chorego za stan, w jakim się znalazł. Według Ervinga Goffmana stygmat jest konstruowany społecznie i zmienia się w ciągu dziejów. Jednostki są traktowane jako stygmatyzowane ze względu na kontekst kulturowy, określone zdarzenia historyczne czy sytuację społeczną. Stygmat prowadzi do społecznego odrzucenia jednostki z powodu cech, które dyskwalifikują ją w oczach innych. Napiętnowanie w dużej mierze zależy nie tyle od właściwości naznaczeń, ile od reakcji innych na te właściwości (Czykwin 2007: 21). Chorzy wenerycznie w społecznej świadomości są odpowiedzialni za zakłócenie panującego porządku społecznego, co zaburza bezpieczne funkcjonowanie w społeczeństwie. Stygmat jest pewnym elementem kreowania rzeczywistości. Osoby chore wenerycznie są traktowana przez otoczenie jako „gorsze”, bo w jakiś sposób są odpowiedzialne za swoją chorobę, a ich występowanie stanowi także swego rodzaju problem społeczny. Leczenie tego typu chorób jest drogie, długotrwałe, wymaga regularnej opieki lekarskiej. Poza tym wykluczają one w jakiś sposób jednostkę z głównego nurtu życia społecznego, uniemożliwiają jej właściwe wykonywanie podstawowych ról zawodowych, rodzinnych i niewątpliwie wpływają negatywnie na życie społeczno-gospodarcze danego kraju. W przypadku chorób wenerycznych ważną rolę odgrywają także wymiary stygmatu (Czykwin 2007: 137 i n.). Jednym z nich jest jawność. Erving Goffman rozróżnia właściwości zdyskredytowane i dyskredytujące. Te pierwsze są natychmiast widoczne dla otoczenia lub jednostka naznaczona stygmatem zakłada, że są one wiadome dla otoczenia. Właściwości dyskredytujące natomiast są traktowane jako „potencjalnie stygmatyzujące”. Jednostka zakłada, że otoczenie w danej chwili o nich nie wie lub ich nie dostrzega (Siemaszko 1993: 334). Bardzo często, aby uniknąć dyskredytujących skutków napiętnowania, jednostki ukrywają swój stygmat, który może być widoczny w różnym stopniu, na przykład ukrywanie informacji o swojej chorobie. W przypadku chorób wenerycznych również „somatyzacja stygmatu” pogłębia negatywne konotacje związane z naznaczeniem (Czykwin 2007: 143). W przebiegu stygmatu należy rozgraniczyć historię osób ze stygmatem oraz historię samego stygmatu. W pierwszym przypadku podkreśla się społeczną biografię osób ze stygmatem, natomiast odnosząc choroby weneryczne do historii stygmatu, bierze się pod uwagę jego nabyty charakter – okres przed chorobą weneryczną i czas choroby. Destruktywność stanowi również ważny wymiar stygmatu. Im bardzie jest on widoczny, nieestetyczny, tym bardziej wpływa niszcząco na relacje pomiędzy jednostkami. W przypadku chorób wenerycznych, szczególnie kiły, widoczne zmiany na skórze: owrzodzenia występujące na różnych częściach ciała, plamki, grudki na dłoniach, 124 / urszula kozłowska / choroby weneryczne na pomorzu zachodnim... stopach (Piętowska: dokument elektroniczny) i inne mogą stanowić destruktywną przyczyną kontaktów interpersonalnych. Innym wymiarem stygmatu jest jego estetyka. Wszelkiego rodzaju widoczne zmiany skórne pojawiające się przy chorobach wenerycznych są nieestetyczne, co może wpływać destrukcyjne na relacje między osobą chorą a otoczeniem, wywoływać uczucie wstrętu do niej. Ocena estetyczna, jaką wystawia środowisko jednostce, ma zasadniczy wpływ na tego typu relacje. Stygmaty mają często różne pochodzenie, co pozwala podzielić je na wrodzone lub nabyte. Dzięki temu podziałowi stygmaty można charakteryzować także z punktu widzenia odpowiedzialności czy jej braku przez posiadacza stygmatu (stygmaty zawinione i niezawinione). Etiologia chorób wenerycznych, szczególnie po II wojnie światowej, podkreśla ich nabyty charakter oraz to, że powstały one nie z winy chorego, były też skutkiem gwałtów dokonywanych na kobietach podczas działań wojennych. Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że nie wszystkie zachorowania weneryczne miały takie same podłoże powstania. Ważnym wymiarem stygmatu jest także jego niebezpieczeństwo dla widowni społecznej, szczególnie jeżeli stygmat jest postrzegany przez otoczenie jako zagrożenie. Lęk, strach przed zarażeniem chorobą weneryczną stanowi ważny element społecznego odrzucenia jednostki stygmatyzowanej. Jak wspomniano wyżej, stygmat jest konstruowany społecznie. Zmienia się pod wpływem różnych wydarzeń historyczno-kulturowych czy społecznych sytuacji. Historyczno-kulturowy sens stygmatu może w znacznym stopniu zdominować myślenie innych, co będzie wpływało na pojawienie się pewnych tendencji w społeczeństwie. Zastosowanie perspektywy teorii stygmatyzacji w odniesieniu do chorób wenerycznych po II wojnie światowej pozwala ukazać między innymi ich społeczny charakter. Przyjęcie perspektywy historyczno-społecznej z jednej strony pokazuje zasięg chorób, sposoby organizacji ich leczenia, ograniczania zachorowań, z drugiej zaś społeczne przyczyny ich występowania. Artykuł nie wyczerpuje w pełni omawianego zagadnienia. Być może zastosowanie koncepcji stygmatyzacji w takim rozumieniu, jakie nadał jej Erving Goffman, pozwoli lepiej wyjaśnić mechanizm powstawania i społeczny charakter piętna w odniesieniu do chorych wenerycznie (Rzepa, Żaba 2010: 141). literatura Barański J., Piątkowski W. 2002, Zdrowie i choroba. Wybrane problemy socjologii medycyny, Oficyna Wydawnicza Atut, Wrocław. Białecki T. 1968, Struktura demograficzna ludności polskiej Pomorza Zachodniego w świetle spisu ludnościowego z dnia 31.XII.1948 r., „Przegląd Zachodniopomorski”, z. 1. Czykwin E. 2007, Stygmat społeczny, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Dobrzycki E., Lesiński H., Łaski Z. (red.) 1967, Pomorze Szczecińskie 1945–1965, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań–Szczecin. Kozłowska U. 2010, Choroby zakaźne a aktywność służby zdrowia na Pomorzu Zachodnim w latach 1945–1947. Źródła do dziejów Pomorza Zachodniego, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego i Wydawnictwo „Dokument” Oficyna Wydawnicza Archiwum Państwowego w Szczecinie, Szczecin. 125 Kozłowski K. 2005, Pomorze Zachodnie w latach 1945–2000. Wybrane problemy polityczne, administracyjne, demograficzne i ekonomiczne, Wydawnictwo Książnica Pomorska, Szczecin. Lebioda J. 1945, Nasilenie chorób wenerycznych w Polsce, „Przegląd Lekarski”, nr 3–4. Piętowska J., Kiła – czy jest się czego obawiać?, www.PromocjaZdrowia.info/art/pz_art007.html (11.01.2010). Rzepa T., Żaba R. 2010, Piętno choroby przenoszonej drogą płciową a funkcjonowanie społeczne, Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, „Studia Sociologica”, nr 20. Seyda B. 1967, Ochrona zdrowia, w: Pomorze Szczecińskie 1945–1965, red. E. Dobrzycki, H. Lesiński, Z. Łaski, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań–Szczecin. Siemaszko A. 1993, Granice tolerancji. O teoriach zachowań dewiacyjnych, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Turczynowski R. 1970, Pionierski okres Miejskiego Szpitala Zakaźnego w Szczecinie (rok 1945), „Wiadomości Lekarskie”, XXIII (17). Dzienniki ustaw Dekret z dnia 16 kwietnia 1946 roku o zwalczaniu chorób wenerycznych, DzU 1946, nr 18, poz. 119. Dekret z dnia 16 stycznia 1947 w sprawie zmiany dekretu z dnia 16.IV.1946 o zwalczaniu chorób wenerycznych, DzU 1947, nr 20, poz. 80. Dekret z dnia 27.VII.1947 o zmianie dekretu z dnia 16.IV.1946 o zwalczaniu chorób wenerycznych, DzU 1949, nr 46, poz. 338. Obwieszczenia Ministra Zdrowia z dnia 8 września 1949 r. w sprawie ogłoszenia jednolitego tekstu dekretu z dnia 16.IV.1946 o zwalczaniu chorób wenerycznych, DzU1949, nr 51, poz. 394. Ustawa z dnia 2 lipca 1947 roku o Planie odbudowy gospodarczej, DzU 1947, nr 53, poz. 285. venereal diseases in west pomerania in the years 1945–1948 . historical- sociological perspective keywords west pomerania, venereal diseases, social stigma The struggle with venereal disease epidemic was of key importance for post-war health services. The article presents the scope of the problem as well as organization of counteractions undertaken nationwide and in West Pomerania in the years of 1945-1948. In the case of venereal diseases it can be assumed that the sick are stigmatized, as defined by Erving Goffman, due to more than one reason. Some sort of overlapping of both physi cal and character stigmata takes place. summary 126 / urszula kozłowska / choroby weneryczne na pomorzu zachodnim...