NO WY SĄCZ. Co nam zo sta ło z Au strii? Skąd się wziął sen ty
Transkrypt
NO WY SĄCZ. Co nam zo sta ło z Au strii? Skąd się wziął sen ty
B4 www.dziennikpolski24.pl PONIEDZIAŁEK, 28 LISTOPADA 2011 Dziennik Nowosądecki Od katastrofy do dobrej pamięci NOWY SĄCZ. Co nam zostało z Austrii? Skąd się wziął sentyment do czasów galicyjskich? – na te pytania próbowali odpowiedzieć uczestnicy debaty w Galerii Sztuki Współczesnej BWA „Sokół” Wzięli w niej udział Anda Rottenberg – historyk i krytyk sztuki, kuratorka licznych wystaw i wieloletnia dyrektor Galerii Zachęta, prof. Jacek Purchla – historyk sztuki i ekonomista, założyciel i dyrektor Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie oraz Antoni Kroh – pisarz, etnograf, historyk kultury, autor licznych książek i publikacji. Prowadził ją natomiast dr Rafał Matyja – politolog i publicysta, dziekan Wydziału Studiów Politycznych WSB-NLU w Nowym Sączu. – Co nam zostało z Austrii? – rozpoczął pytaniem Antoni Kroh. – To właśnie w czasach austriackich w Galicji dokonała się emancypacja chłopów. Przed pierwszym rozbiorem byli niepiśmienni, ciemni, na pewno niemyślący kategoriami państwa. To, że dzisiaj rolnik, chłop myśli kategoriami państwa, uważa się za osobę narodowości polskiej, to jest ciężka robota XIX wieku. Akurat wypadło na zabór austriacki – mówił Kroh. Podkreślił, że za czasów austriackich, pojawiły się formy samorządności wiejskiej i małomiasteczkowej, przebiegała rewolucja społeczna, m.in. w programowo demokratycznym Towarzystwie Gimnastycznym Sokół – instytucji, która zaczęła dbać o równouprawnienie kobiet, pozwalając im np. na uprawianie sportu. – Ludzie ze wsi za czasów austriackich cierpieli niewyobrażalną dzisiaj nędzę, a mimo to jeszcze ja słyszałem, że mówili: „Najlepiej to było za Austrii” – stwierdził Antoni Kroh. Dodał, że w zbiorach nowosądeckiego muzeum znajduje się oleodruk przedstawiający rodzinę cesarską, za którym właściciel wskoczył do płonącej chałupy z narażeniem życia. – Powstał wtedy mit, którego odpowiedników nie ma w innych zaborach, mianowicie mit Franciszka Józefa „Dobrego dziadunia”, który by nam wszystkim nieba przychylił, gdyby nie utrudniający mu to wstrętni urzędnicy – wyjaśniał Antoni Kroh. – Znakomity był sposób jego utrwalania. Każdy miał prawo napisać do Wiednia petycję. Odpowiedź pozytywną wręczał osobiści cesarz. Prośba odrzucona była robotą urzędników. Antoni Kroh zauważył, że szeroki zakres samorządności wpłynął na wykształcenie się w Galicji innej, niż w pozo sta łych zabo rach kul tu ry społecznej. – W zaborze pruskim chłop Drzymała nie mógł się pobudować, więc mieszkał w wozie cyrkowym. Wóz musiał jeździć, więc policjant pilnował Drzymały, żeby codziennie o dwa metry wóz Debata cieszyła się dużym zainteresowaniem wśród sądeczan. Niemal wszystkie miejsca na widowni były zajęte. FOT. (IF) przesunął. Wóz był w podróży, więc było w porządku. Gdyby to było w zaborze rosyjskim, wpadliby Kozacy, rozwalili wóz, Drzymałę na Syberię, a dzieci do sierocińca. Gdyby to było w zaborze austriackim, to sołtys zebrałby chłopów i powiedział: „Słuchajta chłopy, Drzymała nie ma gdzie mieszkać, budujemy. Bierzemy z gminnego lasu drewno. Ty wozisz we wtorek, ty w śro- bór austriacki był dla Polaków katastrofą. – Odpowiedź na pytanie, co nam dała Austria w XVIII w. zaczyna się zwykle od lamentu. Oderwanie od Rzeczpospolitej i zerwanie tradycyjnych więzów gospodarczych. Peryferyjne położenie w monarchii Habsburgów, odcięcie od dotychczasowych rynków zbytu, stagnacja społeczna i gospodarcza, kolo- Ludzie ze wsi za czasów austriackich cierpieli niewyobrażalną dzisiaj nędzę, a mimo to jeszcze ja słyszałem, że mówili: „Najlepiej to było za Austrii” Antoni Kroh dę. Twoja baba gotuje obiad w tym tygodniu, twoja w następnym.” I po miesiącu Drzymała byłby mieszkał w takiej chałupie jak sąsiedzi i gdyby im trzeba było pomóc, Drzymała by przyszedł z całą rodziną do pomocy – uważa Kroh. Jacek Purchla zauważył, że jego przedmówca wskazał, iż po Austrii została nam dobra pamięć. Zaznaczył, że jest to paradoksem, bo w XVIII w. za- nialne traktowanie Galicji przez Wiedeń. Najkrócej mówiąc: wielka katastrofa. Więc jak to się stało, że teraz idealizujemy Galicję? – zastanawiał się prof. Purchla. Zaznaczył, że dopiero w drugiej połowie XIX w., kiedy Austria przekształciła się w monarchię Austro-Węgierską, Galicja zyskała prawa społeczno-polityczne, jednak już wcześniej nie wszystkie działania zaborcy były niekorzystne. – Austria przyniosła nam reformy józefińskie. Przyniosła zmiękczanie feudalizmu i reformy agrarne, poprawiła położenie chłopów. Co więcej, józefinizm oznaczał oddzielenie państwa od kościoła, kolonizację niemiecką, nową infrastrukturę, cmentarze za miastem – wyliczał profesor. Zgodził się z Krohem, że najważniejszą pozostałością po Austro-Węgrach jest samorząd terytorialny. – Nowy Sącz jest jednym z polskich miast, gdzie jest najstarsza tradycja samorządowa w kraju. Dlaczego to jest ważne? Bo przekłada się na kapitał społeczny. To nie jest chyba przypadek: Koral, Kluska, Wiśniowski, Pazgan, Florek itd. Gdzie jest miasto stutysięczne w rosyjskiej części ziem polskich, jeżeli mogę tak powiedzieć, które by wyzwoliło tak wielki kapitał społeczny? – zauważył Purchla. – Nie jestem wielkim fachowcem od Galicji, a nawet od Sądecczyzny – przyznała Anda Rottenberg. – Mój ojciec mieszkał w Nowym Sączu, mówił tak, jak tu się mówi. Jak poszłam na studia do Warszawy, okazało się, że nie znam polskiego. Byłam przedmiotem kpin. Wtedy sobie uzmysłowiłam tę ogromną różnicę między ziemiami, gdzie zostałam wychowana, a tym, jak wygląda Warszawa, Mazowsze, czyli ziemie należące niegdyś do Rosji – opowiadała. Dodała, że po latach wielokrotnie odbywała podróże sentymentalne do Nowego Sącza. – Zawsze mnie uderzało to, czego nie było w Warszawie: niebywała grzeczność ludzi. Otóż ja myślałam, że tylko mój tatuś był takim grzecznym, niebywale szarmanckim, galicyjskim picusiem. Przejeżdżając przez Nowy Sącz, przekonałam się, że nie, że tutaj ta grzeczność wyznacza normy współżycia międzyludzkiego – mówiła Rottenberg. Zwróciła uwagę na kwestie osadnictwa niemieckiego w Galicji oraz wysoki stopień korzystania z możliwości edukacyjnych wśród młodzieży z Galicji, zwłaszcza Sądecczyzny. W kolejnej rundzie Antoni Kroh wyjaśniał, dlaczego podejście Czechów do Austrii różni się od podejścia Polaków. – Czesi poczuli się oszukani, gdyż cesarz austriacki obiecał im, że koronuje się na króla Czech, a tego nie uczynił. Dlatego w 1918 r., kiedy odzyskali niepodległość, najpierw usuwali czarne dwugłowe orły – herb cesarstwa – wyjaśniał Kroh. Profesor Purchla opowiadał o roli Austro-Węgier w emancypacji galicyjskich miast – zwłaszcza Lwowa i Krakowa. – Po odzyskaniu niepodległości duża część Galicji utraciła pewną wielobarwność etniczną i kulturową – stwierdziła Anda Rottenberg. Zauważyła, że niegdyś ziemie te zamieszkiwali Łemkowie, Żydzi, Niemcy, Cyganie, Ukraińcy i Polacy, którzy się znali i tolerowali swoją odmienność. Mieszkańcy mówili przeciętnie 3-4 językami, bliższy im był Wiedeń, Budapeszt, Koszyce, Lwów, niż Warszawa, jawiąca się dla nich jak Moskwa. – Gdybyśmy spróbowali odsunąć koncepcję, że był to zabór, czyli administracja innego państwa, a spojrzeć na to, cośmy utracili, a co się tak zabliźniło, że nawet blizny nie widać, to są te kultury, które tu jeszcze zostawiły swój świat i można się do nich dokopać. Spróbujmy – zakończyła Rottenberg. De bata „Co nam zo sta ło z Austrii…” odbyła się w ramach projektu „Sztuka współczesna narodów dawnej monarchii Austro-Węgierskiej” realizowanego przez Galerię BWA „SOKÓŁ”. W jego ramach zostały wcześniej zorganizowane trzy prezentacje sztuki współczesnej: „Pasja Ornitologa. Tworzenie mitu”, „Rytmika ćwiczeń” oraz „Utracone historie”. W dniu debaty, w Galerii BWA „SOKÓŁ” wyświetlono również trzy filmy udostępnione przez Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu: „Sądecczyzna na styku kultur i religii”, „Nowy Sącz to jest moje życie” (wspomnienia Jakuba Mullera) oraz „Thiele, Gerhardt, Muller”. IZABELA FRĄCZEK