system prewencyjny - możliwy dzisiaj

Transkrypt

system prewencyjny - możliwy dzisiaj
Dom Młodzieży w Poznaniu, Placówka opiekuńczo-wychowawcza
SYSTEM PREWENCYJNY - MOŻLIWY DZISIAJ ?
Kompetentny wychowawca zdaje sobie sprawę, że wychowanek najlepiej rozwija się dzięki kontaktowi z osobami
dojrzałymi. W procesie wychowania najważniejsza jest postawa i jego relacja, więź z wychowankiem. Postawa
odpowiedzialna polega na tym, aby kochać i wymagać. Dzięki doświadczeniu miłości wychowanek jest motywowany
do tego, aby uczyć się mądrze myśleć, dojrzale kochać i ofiarnie pracować. Wymagania stawiane przez
wychowawców, którzy kochają nie powodują wychowanku buntu, lecz mobilizują go do stawiania sobie wymagań, a
także do czujności i dyscypliny w obliczu negatywnych nacisków zewnętrznych oraz własnych słabości, które
zagrażają jego rozwojowi.
Wydaje się, że takim był ks. Jan Bosko, turyński bezrobotny kapłan, który odkrył i zrealizował swoje powołanie wśród
najbardziej narażonej na demoralizację cząstce społeczeństwa, ubogiej młodzieży. Ksiądz Bosko powtarzał słowa:
„Wystarczy byście byli młodzi, abym was kochał.” Taki właśnie był... Gotowy zrobić wszystko dla młodego
człowieka... „Nie uczynił gestu, nie powiedział słowa, jeśli nie było ono dla dobra młodzieży...”. Bo przecież
„wystarczy abyście byli młodzi abym was kochał...” Ale czy naprawdę wystarczy, jeśli młody to ten, co czuje się
zwolniony od odpowiedzialności i rzuca się na drugiego z baseballowym kijem, wyrywa stadionowe krzesełka, rzuca
brukiem w policjantów i witryny sklepowe, a potem mówi: Jestem młody, to wystarczy byście mnie kochali. Czy
wystarczy być młodym by być kochanym?
Jeśli być młodym znaczy podważać wszystkie wartości, z nikim się nie zgadzać, nie przyznawać się historii narodu,
śmiać się z męczenników za wiarę i za Ojczyznę, wybierać przyszłość, będąc niepomnym na wczoraj, na dzisiaj, a przy
tym wołać, jestem młody, a więc mnie kochajcie. Czy wystarczy? Jeśli być młodym, znaczy tyle być na luzie, fajnie się
ubierać, słuchać odlotowej muzyki, wierzyć we własne wydumane ideały, nic sobie nie robić z tego świata, szukać
łatwego szczęścia, pieniędzy bez pracy, miłości bez rezygnacji z egoizmu. A przy tym wołać: przecież wystarczy,
przecież jestem młody, kochajcie mnie!
Niekiedy rodzą się takie wątpliwości. Chciałoby się zapytać: Księże Bosko, czy wystarczy by byli młodzi, aby ich
kochać? Ksiądz Bosko niezrażony oporami pewnie by dziś odpowiedział: „to nie takie proste - drodzy pedagodzy.
Wiecie, że pozory mylą. Nie myśl o młodzieży tak jak tego chce telewizja. Spróbuj ich poznać, pomyśl co czują, jak
myślą. Kiedy otworzysz oczy, a przede wszystkim serce, to może usłyszysz, że Weronika umarła. Tak zadecydowała.
Otwarła kurek z gazem i już jej nie ma. Kiedy otworzysz oczy, a przede wszystkim serce to może usłyszysz wołanie
Grzesia, tego z domu dziecka, który w piętnastym roku życia, w siarczyście mroźną noc, wyszedł na pobliski pagórek,
aby w odruchu protestu świadomie zamarznąć. Może usłyszysz Magdę, której rodzice dają wszystko, oprócz kilku
chwil na rozmowę, oprócz zwykłego: jak ci leci? Może usłyszysz tysiące zdradzonych przyjaciół, niezrozumianych
uczniów. Może usłyszysz niepokój dorastania, obawy o przyszłość, niemoc, nieumiejętność. Może usłyszysz, że nie ma
pracy, że nikt w nich nie wierzy, że nie wiedzą, co dalej ze sobą robić, że nikt ich nie najął, że nie ma perspektyw.
To prawda, że młodzież to nie tylko chuligani. Młodzież, to często uczciwi, dobrzy ludzie. Ale wydaje się też, że oni
często sami nie wiedzą, czego chcą. Są pełni sprzeczności. Przecież, tak jak nam radziłeś otworzyliśmy oczy i
przyjrzeliśmy się im dobrze. Jacy więc są naprawdę młodzi ludzie?
Jak mówią socjologowie - Por. K. Pawlina, Nowa ewangelizacja i jej realizacja w Polsce po 1889 roku, Warszawa
1995, 196-207, aż 97% dzisiejszej młodzieży uznaje szczęśliwe życie rodzinne za najważniejszą z życiowych wartości.
To prawda, że 62% bardzo wysoko ceni sobie przyjaźń, a 58% miłość. Tylko dlaczego tak wielu z nich traktuje dom
rodzinny jak hotel, rodziców jako zło konieczne? Dlaczego zdarza się, że w wieku 15 lat zazdrości zabija się
przyjaciółkę? Kolegę, tylko po to by nie zwracać mu głupich siedmiuset złotych?
95% pragnie być zdrowymi aż do późnej starości, ale 52% uważa za dopuszczalne okazyjne upijanie się, 72% uważa za
przejaw dobrego stylu zbyt szybką jazdę samochodem, 6% przyjmuje za normalność używanie ciężkich narkotyków,
19% myśli to samo o środkach odurzających. Tylu z nich wierzy w miłość, a tylko 8% przyznało, że ojcostwo i
macierzyństwo są wartościowe. Tylu z nich wierzy w miłość i może dlatego 85% z nich gotowa jest oddać własne
organy, ale jednocześnie 81% zgadza się na rozwody a 73% na aborcję.
Naprawdę wystarczy być młodym, aby być kochanym? Czy może raczej mamy do czynienia ze straconym
pokoleniem? Ks. Bosko odpowie: mówiłem wam, to nie takie proste. Mówiłem, że trzeba otworzyć nie tylko oczy, ale
przede wszystkim serce. Widzę, że muszę przypomnieć wam słowa, które skierowałem do salezjanów w odległym
1854 roku: „Jak uczy nas Ewangelia według św. Jana: Syn Boży przyszedł na ziemię, aby zgromadzić w jedno
rozproszone dzieci Boże. Te słowa odnoszą się dzisiaj przede wszystkim do młodzieży. Jest ona najdelikatniejszą i
najcenniejszą cząstką ludzkiej społeczności. To na niej bazują nadzieje naszej lepszej przyszłości. Młodzież sama z
siebie nie jest zła. Jeśli obronimy ją przed zaniedbaniami ze strony ich rodziców, jeśli pomożemy pokonać wady i
strona 1 / 2
Dom Młodzieży w Poznaniu, Placówka opiekuńczo-wychowawcza
SYSTEM PREWENCYJNY - MOŻLIWY DZISIAJ ?
zabezpieczymy przed wpływem złego towarzystwa, na które narażeni są zwłaszcza w czasie wolnym, to bardzo szybko
przekonamy się, z jaką łatwością w ich czułych sercach uda się nam zaszczepić podstawy porządku moralnego, dobre
obyczaje, szacunek, otwarcie na prawdy religijne.
Pragnę podkreślić, że jeśli ktoś jest zepsuty lub zagrożony w wieku młodzieńczym, to dzieje się to nie z powodu
popełnionego zła, ale raczej z racji wrodzonej nieświadomości.
Młodzi, potrzebują wyciągniętej z dobrocią ręki, która zaopiekuje się nimi, poprowadzi w stronę dobra i cnoty oraz
obroni ich przed złem”.
Ks. Bosko powtarzając słowa ze swej broszury Moc dobrego wychowania, podkreśli z naciskiem: „Bóg kocha
młodzież, ponieważ ma ona jeszcze czas by uczynić wiele dobrych i wspaniałych rzeczy... Kocha ich, bo przeżywają
wiek prostoty, pokory, a większość z nich nie stała się jeszcze ofiarą złego ducha. Powodem zła, które czynią jest ich
młodzieńcza niestałość. Tak już jest, że łatwo zapominają zasady, reguły, że nie pamiętają o karach za popełnione zło.
Młodzi nie mają doświadczenia, są nieroztropni, dlatego zdarza im się popełniać błędy. Młodość to przecież czas
niebezpieczeństw, a tych nie brakuje pomiędzy ludźmi wszelkiego wieku”.
No dobrze, księże Bosko, są młodzi, to rozumiemy. Tylko jak ich kochać? Polska to nie Turyn z ubiegłego stulecia.
Nasze stadiony to nie turyńskie zaułki. Twoje sieroty, to nie niekochane dzieci, którym niczego poza miłością nie
brakuje. Twoje gry i zabawy, czym są w zestawieniu z grami komputerowymi, dyskoteką, filmem dvd. Twoja
wycieczka za miasto nie może się nawet równać z pragnieniem wyjazdu na Zachód, tam gdzie bogactwo, ładniej,
lepiej.
- Ja, ksiądz Bosko, także dzisiaj byłbym ubogim kapłanem, miałbym to co istotne, bez zbytniego blichtru dóbr
proponowanych przez dzisiejszy konsumizm. Tylko torba, tylko kij, jedna suknia i para sandałów, a dla mojej
młodzieży wszystko, co najnowocześniejsze, najlepsze, co ma do zaoferowania nasza cywilizacja. A to wszystko po to,
aby zapewnić im chleb, dostęp dom kultury, do przygotowania zawodowego, do wiary.
Także dziś byłoby moją pasją poszukiwanie tych, którzy odeszli daleko, są biedni, opuszczeni, pozbawieni głosu,
rodziny, nie mają ideałów.
Moje weekendy spędzałbym na ośnieżonych szczytach, na nasłonecznionych plażach, na stadionach sportowych,
wszędzie tam, gdzie gromadzi się młodzież, aby cieszyć się przyjaźnią i wzajemną obecnością.
Stałbym się discjockeyem, wymyśliłbym salezjańskie dyskoteki, zaprosiłbym klaunów, zaplanowałbym mistrzostwa
świata w piłce nożnej, kierowałbym prywatną telewizją i za pomocą satelity starałbym się dotrzeć do młodych całego
świata. Po co? Aby się nie nudzili! Chciałbym, aby ich serca wypełniła najpiękniejsza, najbardziej harmonijna muzyka,
a razem z nią prawdziwe szczęście i autentyczne wartości. Stałbym się śpiewającym poetą, który poprzez swe
muzyczne przesłanie tłumaczyłby światu to, co czuje młodzież: ich sny, ich oczekiwania, ich nadzieje. Śpiewałbym
także o tym jak Bóg śni o nich, o jego nieskończonej miłości do młodego człowieka.
Byłbym dyrektorem orkiestry symfonicznej, która grałaby nieprzerwany noworoczny koncert wiedeński. W każdym z
moich muzyków, poruszyłbym najbardziej wrażliwą strunę w jego sercu, tak by wykreować nową harmonię. Otworzył
bym szkoły z programem autorskim. A w nich przekazywano by nie tylko wiedzę, ale także uczono by życia: dróg
pokoju i międzyludzkiej komunikacji, geografii głodu i niedorozwoju, historii solidarności, filozofii życia, osoby i
historii.
Wydawałbym czasopisma dla młodzieży. Użyłbym wszelkich możliwych technik, by proklamować na cały świat
przesłanie życia i nadziei. Na najlepszym uniwersytecie świata ukończyłbym studia w zakresie nauk wychowania. Po
wielu latach, nie tylko naukowych poszukiwań, napisałbym obronił - i to jak sądzę z wielkim sukcesem - pracę
doktorską. Moją życiową pracę na temat: Wychowanie jest sprawą serca, a Bóg uczy nas jak tego dokonać.
strona 2 / 2

Podobne dokumenty