Dlaczego nie wystarczy być?
Transkrypt
Dlaczego nie wystarczy być?
Dlaczego nie wystarczy być? Debata filozoficzna Czym różnią się wartości od faktów? Jak możliwa jest etyka i aksjologia po teorii błędu naturalistycznego? Czy powinność wyklucza wolność? Jak uzasadnić etykę? W DEBACIE UDZIAŁ WZIĘLI Zofia Majewska Leszek Kopciuch Andrzej Niemczuk Dlaczego nie wystarczy być? Debata filozoficzna Czym różnią się wartości od faktów? Jak możliwa jest etyka i aksjologia po teorii błędu naturalistycznego? Czy powinność wyklucza wolność? Jak uzasadnić etykę? W DEBACIE UDZIAŁ WZIĘLI Zofia Majewska Leszek Kopciuch Andrzej Niemczuk Redakcja: Krzysztof Bałękowski Przemysław Wiatr Lublin 2016 Skład i łamanie: Kamil Maciąg Projekt okładki: Marcin Szklarczyk © Copyright by Wydawnictwo Naukowe TYGIEL sp. z o. o. ISBN 978-83-65598-12-7 Wydawca: Wydawnictwo Naukowe TYGIEL sp. z o. o. ul. Głowackiego 35/348, 20-060 Lublin www.wydawnictwo-tygiel.pl Spis treści Spis treści ................................................................................ 5 Słowo wstępne ........................................................................ 7 Część Pierwsza ....................................................................... 9 Wystąpienia prelegentów ............................................................ 9 Zofia Majewska ................................................................. 11 Leszek Kopciuch................................................................ 16 Andrzej Niemczuk ............................................................. 22 Część Druga.......................................................................... 29 Dyskusja między prelegentami ...................................................29 Część trzecia ......................................................................... 43 Głosy z sali ................................................................................43 Podsumowanie...................................................................... 65 Słowo wstępne Po reaktywacji Filozoficznego Studenckiego Koła Naukowego Episteme oraz pierwszym wydarzeniu, które niejako inaugurowało pracę tegoż – debacie filozoficznej "Co z tą filozofią?"1 – zorganizowanej w maju 2011 roku, przyszedł czas na kolejne spotkanie z filozofią zainicjowane przez studentów działających w tej organizacji. Wcześniejsza dyskusja, mająca charakter metafilozoficzny, zwracała uwagę na problem filozofii jako takiej, na jej kondycję, miejsce refleksji filozoficznej we współczesnym świecie. Koncepcja nowej debaty, bardziej specjalistycznej, zrodziła się z rozważań oscylujących w obrębie zagadnień etyczno-aksjologicznych. Wydaje się, że jest dzisiaj potrzeba rozmawiania i rozwiązywania problemów fundamentalnych, w czasach, kiedy bardzo popularne jest stwierdzenie mówiące o tzw. kryzysie wartości. Bez rzetelnego przygotowania filozoficznego trudno mówić o szczegółowych kwestiach dotyczących wartości. W związku z tym postanowiliśmy w debacie „Dlaczego nie wystarczy być?” poruszyć właśnie kwestie najistotniejsze, zasadnicze, bez zrozumienia których nie sposób jest właściwie podejmować problemy etyczne czy bioetyczne, na które natrafiamy we współczesnym świecie. Tytuł dyskusji, mający za zadanie zachęcić do aktywnego uczestnictwa wszystkich zainteresowanych problematyką etyczno-aksjologiczną, a także zainteresować nią tych, którzy do tej pory nie zajmowali się tymi zagadnieniami, poparty był czterema pytaniami szczegółowymi: Czym różnią się wartości od faktów? Jak możliwa jest etyka i aksjologia po teorii błędu naturalistycznego? Czy powinność wyklucza wolność? Jak uzasadnić etykę? Do odpowiedzi na powyższe pytania należało zaprosić specjalistów w tej dziedzinie. W nadziei na ciekawą i wysoce merytoryczną dyskusję poprosiliśmy o wystąpienie i odczytanie swoich referatów trójkę prelegentów: dra hab. Leszka Kopciucha, prof. UMCS – autora książki pt. „Wolność a wartości: Max Scheler, Nicolai Hartmann, Dietrich von Hildebrand, Hans Reiner”, dra hab. Andrzeja Niemczuka – autora pracy pt. „Stosunek wartości do bytu: dociekania metafizyczne” oraz dr hab. Zofię Majewską, która w swojej pracy „Problemy doświadczania i istnienia wartości: w kręgu myśli Edmunda Huserlla i Romana Ingardena” również poruszała kwestie, które były przedmiotem debaty. Dyskusje moderował przewodniczący Koła – Krzysztof Bałękowski. Debata odbyła się 5 czerwca 2012 roku w Sali Posiedzeń Rady Wydziału Filozofii i Socjologii UMCS. Podzielona została na trzy części. 1 Publikacja treści debaty „Co z tą filozofią?” dostępna jest w Bibliotece Głównej UMCS w Lublinie oraz w Bibliotece Wydziału Filozofii i Socjologii UMCS. 7 Dlaczego nie wystarczy być? W pierwszej prelegenci mieli po piętnaście minut na wygłoszenie swoich referatów, w których odnosili się do kwestii poruszonych przez organizatorów spotkania, w drugiej mieli możliwość zadawania pytań interlokutorom i odniesienia się do wypowiedzi zawartych w referatach, w trzeciej natomiast każdy z przybyłych gości miał możliwość wypowiedzenia się, zadania pytania wszystkim prelegentom, bądź jednemu z nich. Warto wspomnieć, że wśród zgromadzonych na sali miłośników filozofii pojawił się założyciel Koła, jego prezes w latach 2006-2010, pan Łukasz Molenda, który wspierał nowe pokolenie studentów działających w tej organizacji, a także pracownicy naukowi Instytutu Filozofii UMCS, którzy aktywnie brali udział w debacie, poprzez zadawanie pytań i dyskusję z prelegentami. Profesor Janusz Jusiak odniósł się do tytułu debaty sugerując, że został on przez prelegentów odczytany jednoznacznie, choć mógłby być rozumiany na wiele sposobów, przez co dyskusja poruszałaby więcej aspektów problematyki etyczno-aksjologicznej, poddawał także pod wątpliwość arbitralne uznanie teorii błędu naturalistycznego za właściwą. Natomiast dr Waldemar Pycka poruszył problem odpowiedzialności moralnej w działaniu człowieka, sprowadzając rozważania ogólne do konkretnego przykładu z życia. Dzięki tej trwającej blisko trzy godziny debacie uczestnicy niewątpliwe rozjaśnili pewne kwestie dotyczące problemów z zakresu etyki i aksjologii oraz poszerzyli wiedzę wszystkich zebranych gości. Prelegenci odpowiedzieli na pytania postawione przez organizatorów i toczyli między sobą ciekawą dyskusję o tym, co dzieli ich w podejściu do niektórych zagadnień. Tak jak przy okazji poprzedniej debaty, tak i tym razem, postanowiliśmy opublikować jej treść. Wprawdzie od debaty minęło już ponad 4 lata, Filozoficzne Studenckie Koło Naukowe Episteme zakończyło swoją działalność, a jego byli członkowie nie są już studentami, jednak dopiero teraz, dzięki uprzejmości Fundacji na rzecz promocji nauki i rozwoju TYGIEL, publikacja stała się możliwa. Na pracę składają się referaty prelegentów, które zostały nam przesłane drogą mailową2, a także zapis dyskusji, którą spisaliśmy dzięki nagraniu z dyktafonu. Po raz kolejny okazało się to nie lada wyzwaniem, jednak wydaje nam się, że sprostaliśmy zadaniu i oddajemy do rąk czytelnika interesującą i cenną merytorycznie pracę. Krzysztof Bałękowski Przemysław Wiatr 2 Są one także opublikowane w internetowym kwartalniku „Kultura i Wartości” http://kulturaiwartosci.umcs.lublin.pl/ 8 Część Pierwsza Wystąpienia prelegentów Zofia Majewska3 Co różni wartości od faktów? 1) Wartości są ufundowane w relacji podmiotowo-przedmiotowej. Podmiot stanowi konieczny, choć niewystarczający warunek wartości. Fakty są od podmiotu niezależne. 2) Wartości angażują podmiot. Fakty domagają się dystansu. 3) Wartości są pierwotne. Fakty są wtórne. 4) Wartości są związane z postawą życiową. Fakty są efektem postawy bezstronnego obserwatora. 5) Wartości stanowią przedmiot możliwego dążenia. Fakty, to co zaistniałe. Wartości są obszarem wolności. Fakty tym, czego nie można zmienić. Wartość uważam za fenomen pojawiający się w sferze relacji między człowiekiem a otaczającym go światem. Relacja ta wiąże się z akceptacją bądź dezaprobatą przedmiotów, z nadawaniem im znaczenia w naszym życiu. Uwarunkowanie wartości przez ludzkie potrzeby i dążenia oraz własności zróżnicowanych ontycznie przedmiotów pozwala uniknąć przesadnej arbitralności, ale także redukcjonizmu aksjologicznego. Fundamentem bytowym wartości jest relacja podmiotowo-przedmiotowa. Wartość uważam za pochodną bytowo od podmiotu i niesamodzielną bytowo wobec przedmiotu. Pierwotnie dane nam są wartości (doznawane treści wraz z ich znaczeniem dla naszego działania). Dopiero wtórnie po dokonaniu pewnych zabiegów metodologicznych stają się one rzeczami. Nawiązując do wyróżnionych przez Husserla nastawień, uznaję, że nastawienie naturalne (praktyczne wraz z obecnym w nim komponentem personalnym) udostępnia nam świat wartości, a nastawienie teoretyczne udostępnia nam neutralny aksjotycznie byt. Tożsamość podmiotu nastawienia teoretycznego i nastawienia praktycznego prowadzi wszakże do wzajemnego oddziaływania tych nastawień. O tyle doświadczany świat można uznać za istniejący intencjonalnie, o ile jest przedmiotem naszego świadomego działania, troski, radości i nadziei. Działanie zawsze powiązane jest z myśleniem i towarzyszącymi mu emocjami. To, co przeżywamy, stanowi syntetyczną całość fenomenalną, w której dokonujemy analitycznych cięć, przechodząc w nastawienie naukowe. Aby żyć, człowiek nie może być bezstronnym obserwatorem świata, ale musi uczestniczyć w złożonych relacjach z przedmiotami i osobami w tym 3 Dr hab. Zofia Majewska, Zakład Filozofii Kultury Wydziału Filozofii i Socjologii UMCS w Lublinie. 11 Dlaczego nie wystarczy być? świecie. To stanowi źródło przeżyć o charakterze aksjotycznym – rzeczy i osoby jawią się jako wartości. Nie można ich sprowadzić do doznawanej treści, bo powiązane są ze znaczeniem dla naszego działania i życia. Postawy teoretyczne traktuję jako wtórne wobec pierwotnych aksjotycznych postaw życiowych. Zarówno Husserl, jak i Ingarden akceptowali przekonanie, że porządek uzasadniania przebiega od ustaleń teoretycznych do ustaleń normatywnych. Trzeba rozpoznać obiektywną hierarchię wartości, która stanowi kryterium dla formułowanych norm. Teoria wprawdzie nie genetycznie, ale logicznie poprzedza działanie i powinna je uzasadniać. W ostatnim okresie twórczości Husserla pojawia się jednak próba aksjologicznego uzasadnienia teorii: człowiek nie może żyć w świecie pozbawionym sensu, a filozofia jako nauka ten zatracony sens ma odnaleźć. Ingarden w swoich Wykładach z etyki odwołuje się także do codziennego doświadczenia. Ingarden w swojej filozofii poszukiwał jakiegoś sposobu istnienia wartości mocniejszego od istnienia czysto intencjonalnego i słabszego od istnienia realnego. Dopuszczał warunkowanie wartości zarówno przez podmiot, jak i przez przedmiot. Jeśli weźmie się pod uwagę jego prace estetyczne, nie była to możliwość tylko teoretyczna. Konfrontując osiągnięcia ontologiczne Ingardena z obecnymi w jego filozofii wątkami relacjonistycznymi oraz wyrażając przekonanie, że żyjemy w świecie wartości, proponuję dokonać zróżnicowania dwu sfer – aksjotycznej (bezpośrednio doświadczane wartości przejawiające się w sposobie życia) i aksjologicznej (kulturowe rozpoznania wartości – od obszaru języka poprzez refleksję poświęconą wybranym rodzajom wartości aż do aksjologii filozoficznej). Ingarden wskazywał na przedmioty także intencjonalne (auch intentionale), dla których czymś przypadkowym było kierowanie się na nie świadomości. Tak jest jednak tylko w przypadku przedmiotów obojętnych dla podmiotu, jeśli jest to dobro albo zło (o różnej skali), wówczas podmiot stanowi jego warunek sine qua non. Indywidualne wartości istnieją zatem intencjonalnie, kulturowe rozpoznania owych wartości istnieją w sposób czysto intencjonalny, ale z tendencją do zakrycia tej intencjonalności, do utożsamienia jej z obiektywną hierarchią wartości, z treścią doznania, z emocją, z cechą naturalną przedmiotów (w zależności od stanowiska aksjologicznego). Człowiek żyje i działa, zanim sformułuję zadowalającą go teorię. Jeśli filozofia chce objąć swoim zakresem całość bytu i ludzkiego odniesienia do świata, to musi także uwzględnić ów komponent aksjotyczny, nie redukować człowieka do roli teoretyka. Uwarunkowanie wartości przez ludzkie potrzeby i własności zróżnicowanych ontycznie przedmiotów pozwala uniknąć subiektywizmu. Takie 12 Dlaczego nie wystarczy być? stanowisko prowadzi do zniesienia pojęcia kryzysu wartości. Konstatację kryzysu wartości uważam za nadużycie semantyczne. Ludzie przecież są uwikłani w sieć relacji podmiotowo-przedmiotowych, a jeśli ta sieć relacji warunkuje istnienie wartości, to człowiek żyjąc, zawsze pozostaje „w świecie wartości”. Z punktu widzenia żyjącego świadomego podmiotu nie ma żadnego „bytu w sobie”, ale jest świat bliski i daleki, są chwile odczucia harmonii w świecie i poczucia zagubionego sensu. Nie zaprzeczam doświadczaniu bezsensu własnego istnienia, spowodowanym szokującymi przeżyciami (takim szokiem w skali społecznej dla ludzi XX wieku były obie wojny światowe i totalitaryzmy, w indywidualnej skali mogą być osobiste tragedie) albo zmęczeniem szarzyzną i nudą. Moim zdaniem nie świadczy on o kryzysie wartości, ale o kryzysie ludzkich postaw. Zagubienie człowieka, który nie potrafi odnaleźć osi orientacji, niesłusznie bywa określane mianem kryzysu wartości. Zaryzykowałabym twierdzenie, że owo doświadczenie dezorientacji nie wynika z braku przedmiotów wartościowych, ale z nadmiaru aksjotycznego. Jak możliwa jest etyka i aksjologia po teorii błędu naturalistycznego? Błąd naturalistyczny wynika z przyjmowania postawy poznawczej za pierwotną postawę człowieka. Zrodził się na gruncie priorytetu teorii. Jeśli odwrócimy relacje pomiędzy postawami zajmowanymi przez człowieka i uznamy, że wiedza jest tylko jednym z elementów ludzkiego odnoszenia się do świata i innych ludzi, wtedy wartości są pierwotne, a postawa teoretyczna staje się tylko jedną z możliwych postaw. Aksjotyka jako doświadczenie powiązań ze światem przyrodniczym, kulturowym, innymi ludźmi (ewentualnie Bogiem) byłaby pierwotna. Poznawcza transcendencja Boga nie przekreśla jego poszukiwań jako źródła sensu, a więc wartości. Dopuszczam znaczenie aksjologiczne Boga. Mnie to nie przekonuje, ale rozumiem postawę religijną jako poszukiwanie sensu transcendującego człowieka. Osobiście poszukuję sensu w ludzkim odnoszeniu się do świata przyrodniczego, kulturowego i osobowego. Pewność, którą gwarantuje wiara, może okazać się iluzją wobec niepewności istnienia Boga. Niepewność ludzkiego poszukiwania sensu zakotwiczona w pewności istnienia natury, kultury i innych zyskiwałaby przewagę. Obserwujemy skutki naszych działań w świecie i opór, który on nam stawia. Nie jest to pewność teoretyczna, lecz praktyczna, ale ludzkiego życia nie można zredukować do oglądu. Aksjologia pytając o wartości, pyta o sens ludzkiego życia, a ten każdy musi odnaleźć sam. 13 Dlaczego nie wystarczy być? Jeśli żyjemy w świecie wartości, w świecie kulturowym, to nie jest to świat „czystych faktów” i nie ma w nim problemu logicznego przejścia od opisu do wartościowania. Język spełnia więcej funkcji, niż tylko opisującą i oceniającą. W świecie społeczno-kulturowym słowa sprawiają pewne stany rzeczy. Jeśli mówiąc coś, przyrzekam, obiecuję, to jestem wobec tego zobowiązana. W życiu postawy wartościujące są pierwotne, neutralne aksjotycznie wtórne. Dokonywane przeze mnie relatywizacja wartości do poszczególnych osób i kultur przemawia za wielością hierarchii indywidualnych i kulturowych. W chwili obecnej w związku z procesami globalizacyjnymi, konieczne jest przyjęcie jakiejś hierarchii ogólnoludzkiej. Widziałabym tu jako priorytety: minimalizację cierpienia (eliminację tortur, głodu i chorób), bezpieczeństwo, pokój, tolerancję, zachowanie języków etnicznych i związanych z nimi kultur. Same życzenia tu nie wystarczą i niezbędne są międzynarodowe środki prawne i polityczne. Czy powinność wyklucza wolność? Powinność zakłada wolność. Od zniewolonego podmiotu nie można domagać się niczego. Powinność mogę zrealizować lub nie, to zależy od mojej decyzji. Spod powinności można się wyłamać, zachowując istnienie. Gdybym chciała przeciwstawić się determinacji przyrodniczej, wychodząc przez okno z dziesiątego piętra lub zatrzymując samochód własnym ciałem, skończy się moje biologiczne istnienie a wraz z nim moja wolność i powinność. Jak uzasadnić etykę? Dotychczas różnie próbowano uzasadniać etykę (teistycznie, intuicyjnym poznaniem wartości, naturalistycznie, kulturowo, społecznie, indywidualistycznie). Działanie nie czeka na logiczne uzasadnienia. Ludzie nie mogą odkładać życia na później i czekać, aż filozofowie uzgodnią stanowiska aksjologiczne. Ingarden pisał o człowieku, że jest siłą, która chce być wolna. Działanie wykracza poza teorię, coś sprawia w świecie. Prywatnie opowiadam się za moralnością indywidualistyczną, wynikającą z aktu mojej decyzji. Jestem w pełni świadoma jej niewystarczalności, zwłaszcza współcześnie. Ale ponieważ wiem, że w skali globalnej niewiele ode mnie zależy (oddziaływanie wychowawcze na studentów, dzieci, wnuczęta; dbałość o środowisko w niewielkiej skali), nie odczuwam też brzemiennej odpowiedzialności za świat. Mówiąc słowami Hansa Jonasa, ponieważ nie odczuwam mocy, czuję się odpowiedzialne tylko za najbliższe otoczenie. Pomimo wielkiej fascynacji fenomenologią, kieruję 14 Dlaczego nie wystarczy być? się Kantowską zasadą: Prawo moralne we mnie i staram się przede wszystkim nie stracić szacunku do siebie. Z Kantowskich postulatów rozumu praktycznego wierzę tylko w wolność woli, która ma granice, ale nie wierzę w Boga, ani w duszę nieśmiertelną. Jeśli mam coś do zyskania, to tylko „tu i teraz”, w tym jednorazowym, niepowtarzalnym życiu. To taka moja prywatna moralność, ale nie potrafię do niej przekonać innych, którzy potrzebują zewnętrznych i poważniejszych ode mnie autorytetów. Jestem ateistką (mam nadzieję, że tolerancyjną), umiarkowanie wierzę w człowieka. Widzę jego wady i słabości, ale wierzę, iż wysiłkiem moralnym potrafi się „podźwignąć po każdym prawie upadku”, jak mawiał Ingarden, jeżeli damy mu taką szansę. Zaczęłam chyba w miarę racjonalnie, a skończyłam swoistym credo, ale konsekwentny racjonalizm nie jest możliwy w aksjologii. Dlaczego nie wystarczy być? Chciałabym się odnieść do tytułowego pytania debaty. Sądzę, że każdy z nas chce być w określony sposób, musi zatem decydować o kształcie własnego istnienia. Zdarzają się chwile zwątpienia, ale życie jest umiejętnością radzenia sobie z porażkami i cieszenia się niepewnymi zwycięstwami. Trzeba też pokonywać własne słabości, a jeśli to się nie uda, brać za nie odpowiedzialność. Ponieważ naszym losem jest współistnienie z innymi w jakiejś wspólnocie, musimy podejmować próby uzgadniania rozbieżnych oczekiwań. Dyskusja może być krokiem do uzasadnienia etyki, a nie tylko prywatnej moralności. 15 Dlaczego nie wystarczy być? Leszek Kopciuch4 Odpowiadając na pytania postawione przez organizatorów debaty, opieram się na paradygmacie fenomenologicznym. Sądzę bowiem, że rozstrzygnięcia z jego zakresu, nawet jeśli część z nich została poddana skutecznej krytyce, mogą stanowić owocny punkt wyjścia do współczesnej syntezy aksjologicznej. Czym wartości różnią się od faktów? Sam sposób postawienia pytania jest już oparty na pewnych założeniach, jeżeli bowiem abstrahować od odróżnienia świata przyrodniczego oraz świata kulturowego (zwykle przyjmuje się, że pierwszy to sfera faktów, drugi to sfera ufundowana na wartościach), to trzeba uznać, że dziedzina człowieka, ten obszar, który jest obszarem jego aktywności jest już źródłowo nasycony ocenami, wyborami, postawami – te zaś mają fundament w wartościach. Nie jest przypadkiem, że spory w obrębie humanistyki, a zwłaszcza w obrębie nauk o kulturze i historii, koncentrowały się wokół pytania o możliwość zwykłego opisu uwolnionego od wszelkiego wartościowania – rezultat był taki, że zasadę Rankego – ująć historię tak, jaka ona była naprawdę – uznano za nierealizowalną mrzonkę – jeszcze skrajniejszy wyraz daje temu współczesne ujmowanie dziejopisarstwa jako narracji. W świetle tego, jedyne fakty, jakie dałoby się stwierdzić w obszarze kultury, byłyby wyrażalne w zdaniach stwierdzających zajście pewnego wypadku czy zdarzenia. Pozostałe fakty kulturowe miałby budowę ufundowaną aksjologicznie. Stąd zaś będzie wynikać, że opis ludzkiego świata, w jego specyfice i swoistości, nie będzie nigdy opisem nie uwzględniającym wartości – również w odniesieniu do kulturowych faktów. Tego typu ujęcie można śledzić u różnych autorów, zarówno dawniejszych, jak i bardziej nam bliskich. Aby oddać preferencje teoretyczne wypowiadającego te słowa, nich będą wymienione dwa nazwiska, z jednej strony Husserl i jego koncepcja świata życia codziennego, który stanowi podstawę dla wszelkich późniejszych wyidealizowanych i skonstruowanych światów teoretycznych. Z drugiej strony krytyczny względem Husserla Nicolai Hartmann – który dokonywał podziału na dwa typu etyki (aksjologii): etyki jako refleksji praktycznej (rozumianej jako dyscyplina stymulująca do określonych, zmierzających 4 Dr hab. Leszek Kopciuch, prof. UMCS, Zakład Historii Filozofii Nowożytnej, Wydział Filozofii i Socjologii UMCS w Lublinie. 16 Dlaczego nie wystarczy być? w pewnym kierunku działań praktycznych) oraz etyki jako filozofii praktyki, która ukazuje strukturę owej praktyki i występujące w niej momenty składowe: człowieka, jego pozycję w ontycznym świecie, jego zdolności i realne możliwości, jego wolę i jej strukturę, wartości, ich budowę i rodzaje, wreszcie słaby sposób wychodzącej od nich determinacji). Tego typu ujęcie pozostaje, jak sądzę, kompatybilne z zasadniczym schematem aksjologii fenomenologicznej, gdyż czołowi jej przedstawiciele – Scheler, Hartmann, von Hildebrand, Reiner – jako akty źródłowo ujmujące źródłowo wartości pokazują zawsze przeżycia zaangażowane praktycznie: postawy, oczekiwania, odczuwanie, preferowanie, podobanie, szanowanie itd. W szczególności widać to również u Hartmanna, który właśnie w codziennej sytuacji praktycznej i naszych w niej reakcjach dopatruje się właściwego pola, na którym jest ujmowana wartość. Ale widać to także w koncepcji Schelera, wedle której skierowanie uwagi na przeżycie, w którym jest dana wartość, utrudnia czy wręcz uniemożliwia ujęcie tej wartości. Uważam zatem, że rola Husserla, a zwłaszcza rola jego transcendentalnej redukcji jest tutaj drugoplanowa. W kontekście aksjologii bardziej zasadnicze znaczenie przysługuje raczej „późnemu” Husserlowi i jego koncepcji nasyconego już wartościowaniami „świata codziennego”. Gdy rozszerzyć pytanie na byt w ogóle i wartości, to moja odpowiedź jest następująca: 1) Sposób sformułowania pytania wskazuje, że idzie o fakty oraz o jakoś im równoważne obiekty aksjologiczne, tj. zbudowane z jakichś momentów, posiadające jakiś sposób istnienia, modalność, sposób ufundowania itp. 2) struktura tak rozumianej wartości jest złożona i obejmuje materię, wartościowość oraz związany z nimi moment roszczeniowości (nazywany domaganiem się, powinnością, niekiedy apelem o urzeczywistnienie; ten moment roszczeniowości nie występuje w zwykłym obiekcie ontologicznym. 3) fakty (przeszłe lub teraźniejsze) stanowią elementy łańcucha przyczynowego (lub innych pokrewnych typów determinacji), podczas gdy wartości są w większości przypadków, gdy idzie o wartości realizowalne w działaniu) elementami łańcucha motywacyjnego 4) fakty determinują się bezpośrednio; wartości determinują (w znaczeniu „motywują”) w sposób pośredni, tj. gdy zostaną uświadomione i dane jakoś w przeżyciu; 5) wartości istnieją zatem w relacji do człowieka, to odniesienie nie oznacza jednak, by były one zawsze przez człowieka wytwarzane (choć dzieje się tak niekiedy w wypadku wartości subiektywnych). 17 Dlaczego nie wystarczy być? 6) fakty (bez uwzględnienia ich aspektu aksjologicznego) nie angażują reakcji, przeżyć, odpowiedzi emocjonalnych; wartości (o ile zostają ujęte ) nie pozostawiają odbiorcy kimś obojętnym; Właściwa lokalizacja ujmowania emocjonalnego wymaga odróżnienia treści wartości oraz samej właściwej wartości (wartościowości, wzgl. cenności). Treść jest ujmowana niemocjonalnie, wartościowość (przynajmniej części wartości) jest odczuwana na sposób emocjonalny. Oznacza to, że poznawcza funkcja przeżycia emocjonalnego zostaje ograniczona do sygnalizowania, że w danym wypadku idzie o wartość, nie zaś tylko o jakiś pozaaksjologiczny przedmiot czy stan rzeczy. Można zatem mówić o dwóch pniach aksjologicznego poznania, tworzonych przez uczucia i rozum. Jak można uprawiać etykę i aksjologię po błędzie naturalistycznym? Sformułowanie teorii błędu naturalistycznego w etyce spotkało się, jak wiadomo, z różnymi reakcjami. Zarówno skrajnie pozytywnymi, jak i skrajnie negatywnymi. Do pozytywnych należy zarówno stanowisko samego Moore`a, a zwłaszcza jego intuicjonizm i uznanie wartości za niedefiniowalną, nadnaturalną jakość prostą oraz różne inne wersje myślenia intuicjonistycznego. Do reakcji negatywnych należy cały nurty etyk naturalistycznych, powiązanych zwłaszcza z filozofią analityczną, ale też wpisujący się w nurt rozwijającego się ciągle stanowiska utylitarystycznego. Odniesienie się do tego błędu wymaga jednak uwzględnienia dwóch wymiarów stanu rzeczy opisanego w błędzie naturalistycznym. 1) wartość nie jest własnością naturalną, empiryczną, możliwą do zredukowania do własności i terminów naturalnych, empirycznych. 2) wartość nie jest w ogóle własnością złożoną, lecz jest jakością prostą. Stosunek do tych dwóch wariantów może być albo łączny, albo wybiórczy, oznaczając akceptację obu wariantów albo tylko jednego z nich, albo też wręcz żadnego. Punkt (2) jestem skłonny odrzucić. I to w obu rozumieniach wartości (jako tworu złożonego z materii i wartościowości, jako samej wartościowości (tego, co ściśle aksjologiczne). wartość w szerokim rozumieniu jest bowiem złożona co najmniej z treści oraz z wartościowości; wartość w wąskim rozumieniu jest złożona z pozytywnego lub negatywnego znaku wartościowości, stopnia wysokości (wzgl. podstawowości lub intensywności). Dlatego możemy układać aksjologiczne hierarchie. Dlatego również pojawiają się niekiedy sytuacje aksjologicznych konfliktów, stopień wartościowości jest wówczas taki sam. Punkt (1) przyjmuję. Jednocześnie sądzę, że trzeba ściśle dookreślić, że odnosi się on tylko do tych stanowisk, w których następuje utożsamienie 18 Dlaczego nie wystarczy być? wartościowości z własnością empiryczną (wzgl. ontyczną). Np. mamy taki przypadek w prymitywnym hedonizmie, stwierdzającym, że wartościowość to przyjemność (rozumiana jako realne, psychofizyczne przeżycie podmiotu). Podobnie w utylitaryzmie. Co oczywiste, błąd naturalizmu, nie odnosi się do koncepcji samego Moore`a, wedle której, obok własności empirycznych (naturalnych) niektórym przedmiotom, działaniom, stanom rzeczy przysługuje jeszcze dodatkowo non-naturalna własność dobra (wartościowości). Wolno stąd, jak sądzę, wnioskować, że ten błąd nie odnosi się również do innych koncepcji powtarzających ten schemat – również aksjologii fenomenologicznej. Zaś trudności, w które ta koncepcja popada, są innego rzędu niż błąd naturalistyczny. Podobnie trzeba dokonać rozdziału, gdy idzie o pytanie, jak uprawiać aksjologię i etykę po tym błędzie. Nie idzie mi tu nawet o możliwość modyfikowania odpowiedzi ze względu na przyjęty paradygmat naturalistyczny lub non-naturalistczny, kognitywistyczny lub nonkognitywistyczny. Idzie raczej o to, że trzeba uwzględnić różne możliwe poziomy (warianty) samej aksjologii i etyki. 1) etyka (aksjologia) teoretyczna – w której idzie o ustalenie sposobu istnienia oraz sposobu poznawania wartości w ogóle (a w szczególności wartości moralnych). 2) etyka (aksjologia) praktyczna – w której idzie o sformułowanie rozwiązań dla szczegółowych rozróżnień aksjologicznych oraz sformułowanie jakiegoś rodzaju etyczno-aksjologicznego kodeksu. Przykładem takich sytuacji są np. współczesne dylematy w zakresie etyki medycznej, bioetyki, etyki globalnej, ochrony środowiska, stosunku do zwierząt etc. Jest uderzające, że w kontekście tych problemów cała teoria błędu naturalistycznego schodzi na drugi plan, a pierwszorzędny charakter przysługuje badaniom zmierzającym do ustalenia kryteriów aksjologicznie pożądanych, intersubiektywnie dowodliwych i akceptowalnych wyborów. Sądzę zatem dla całej takiej praktycznej etyki( i szerzej aksjologii – gdyż nie tylko wartości moralne mogą być przedmiotem wyboru, lecz także wartości pozamoralne) cała problematyka błędu naturalistycznego wydaje się indyferentna i obojętna. Nie jest też przypadkiem, że w takim też położeniu była reguła opracowana przez samego Moore`a. Czy powinność zagraża wolności? Odpowiedź wymaga wprowadzenia rozróżnień w obrębie (1) wartości; (2) powinności, (3) wolności. Konieczność takich odróżnień wynika z różnorodności samych fenomenów, które mamy wyjaśnić (wszystko 19 Dlaczego nie wystarczy być? jedno, czy idzie o wartość, czy o powinność i wolność), a następnie jest on zgodna z duchem projektowanej aksjologii krytycznej. 1) Niektóre z typów wartości są obojętne na wolność podmiotu. Taki charakter ma np. wartość talentu lub bycia genialnym, wartość przysługująca prawdziwości, względnie wartość przysługująca temu, co użyteczne. Co prawda, to, co użyteczne (to, co prawdziwe) może stać się efektywnym narzędziem realizowania się w wolny sposób wybranych celów (stając się tym sposobem czymś ważnym dla wolności), ale sama wolność nie jest czymś, co stanowiłoby fundament dla takich wartości. Podobnie jest z wartościami estetycznymi. Inaczej jest z wartościami moralnymi, które (przynajmniej w tradycji niemieckiej) wiąże się z wolnością jako warunkiem możliwości moralności i odpowiedzialności (inny pogląd wyraża pod tym względem H. Frankfurt, wedle którego moralna odpowiedzialność i ocena przysługuje również takim chceniom i działaniom, u których podstaw nie leży negatywna wolność wyboru spośród wielu możliwości). 2) W kontekście wolności nie wszystkie możliwe typy powinności mają takie samo znaczenie. Powinność idealna (tzw. powinność bycia) ma tylko znaczenie pośrednie, w tym sensie, że stanowi fundament dla powinności konkretnych (takich jak różne wersje powinności czynu). Następnie, znaczenie dla ludzkiej wolności mają tylko te typy powinności, które są związane z tymi wartościami, które w ogóle są realizowalne. Powinność związana z wartościami nierealizowalnymi, a więc tymi, które nie mogą być przedmiotem świadomego i intencjonalnego dążenia do nich, nie mają bezpośredniego znaczenia dla osobowej wolności. Następnie powinność ma znaczenie dla osobowej wolności tylko w tych przypadkach, gdy mówimy o wartościach, które wytwarzają się dlatego, że ich realizacja stała się celem i intencją działającego, natomiast nie dotyczy wartości, które wprawdzie wytworzyły się w wyniku ludzkiego działania, ale jedynie przy jego okazji, na jego barkach, jako efekt towarzyszący, nie zaś jako efekt intendowany i zamierzony. 3) Trzeba odróżnić wolność pozytywną – polega ona na autodeterminacji, a więc na tym, że osoba określa samą siebie oraz wolność negatywną – która polega na władzy i możliwości wyboru spośród kilku wariantów. Trzeba także odróżnić wolność jako modus człowieka jako nie tylko przyrodniczego bytu osobowego oraz wolność moralną, społeczną, polityczną, religijną etc. Jest jasne, że wszystkie formy świadomie podejmowanej przez człowiek aktywności mają źródło w jego osobowej ponadprzyrodniczej naturze jako kogoś wolnego i zdolnego do 20 Dlaczego nie wystarczy być? decydowania – wolność ta ujawnia się również w generalnej przyjmowanej przez człowiek postawie wobec świata oraz życiowym projekcie. Jednakże gdybyśmy na niej poprzestali, utracilibyśmy możliwość uchwycenia różnic między poszczególnymi wartościami ze względy na ich stosunek do wolności. 4) Kluczowy dla odpowiedzi na pytanie o stosunek wolności do powinności jest jednakże kontekst moralny oraz spory internalizmu z eksternalizmem. Powinność likwiduje wolność tylko wtedy gdy przeżycie powinności interpretuje się w duchu skrajnego motywacyjnego internalizmu. Stanowisko skrajnego eksternalizmu wydaje się w ogóle zapoznawać rolę wartości i ich powinności w strukturze ludzkiego życia moralnego. Zgodnie z nim bowiem poznanie i przeżycie powinności nie wyznacza żadnego czynnika motywacyjnego. Opowiadam się za umiarkowanym internalizmem, który łączy się z elementami eksternalistycznymi. Przeżycie powinności jest koniecznym elementem pełnej struktury motywacyjnej, nie wytwarza jednak jeszcze motywacji koniecznej i pełnej. Drugim, dopełniającym ją elementem jest akt zgody woli, który, obok zaistnienia odpowiedniej sytuacji zewnętrznej, zamyka strukturę aktu motywacyjnego. To przyzwolenie woli, samo w sobie nie jest zdeterminowane przez powinność, lecz ją uzupełniające ma charakter eksternalistyczny. Wartość i powinność są zatem warunkiem ludzkiej wolności pozytywnej. Wolne uznanie woli ma charakter wolności negatywnej. Jak uzasadnić etykę? 1) Podstawą dla etyki powinna stać się w pełni pluralistyczna aksjologia krytyczna, odwołująca się do dwóch pni poznania aksjologicznego. 2) Równie ważne jest dopuszczenie różnorodności wartości w aspekcie nie tylko materialnym, lecz także formalnym. 3) Równie ważny jest podział wartości na podstawowe i wysokie oraz wypracowanie pola dla bezkonfliktowego urzeczywistniania różnych wartości wysokich. Uważam, że spełnienie tych trzech wymagań stwarza szansę na zbudowanie etyki globalnej. 21 Dlaczego nie wystarczy być? Andrzej Niemczuk5 Uwaga wstępna Na główne pytanie naszej dyskusji „dlaczego nie wystarczy być?“ moja – uzasadniana w innych moich pracach – odpowiedź jest taka, że właśnie „w pewnym sensie wystarczy być“. Jeśli owo „wystarczy“ ma dotyczyć dwóch najważniejszych w ludzkim życiu spraw, to znaczy, wartości i szczęścia, to – wedle mojej filozofii wartości – ktoś, kto uczestniczy w byciu, ma zarazem udział i w wartościowości, i w szczęściu (tyle, że jedno i drugie może występowować w minimalnym stopniu). Natomiast na pytanie trochę inne, a mianowicie: „dlaczego człowiekowi nie wystarcza minimum wartości i minimum szczęścia?“ (bo tylko wtedy, gdy nie wystarcza, obowiązuje reguła „nie wystarczy być“) albo odpowiedzieć trudniej, albo - być może - wcale odpowiadać nie trzeba, bo dotyczy ono w istocie tego, „dlaczego ludzie chcą maksymalizować dobro i szczęście?” A na takie „dlaczego?” jest chyba tylko jedna sensowna i oczywista odpowiedź: z miłości! – z miłości zarówno do bycia i wartości, jak i do samego siebie. W moim wystąpieniu ustosunkuję się krótko do czterech przewodnich pytań naszej debaty. Zmienię tylko ich kolejność na taką, która wydaje mi się bardziej logiczna. Kwestia błędu naturalistycznego Jak wiadomo, tak zwany błąd naturalistyczny w etyce i aksjologii zachodzi wtedy, gdy biorąc za przesłanki zdania opisowe (czyli dotyczące faktów lub bytów) próbuje się wywnioskować z nich albo zdania wartościująco-normatywne, albo definicję wartości. Do wykazania tego błędu przyczynili się tacy filozofowie jak D. Hume, I. Kant i G. E. Moore. Dlaczego teoria tego błędu stwarza tak ogromne trudności dla aksjologii i etyki – trudności tak wielkie, że wręcz może się wydawać, iż te dziedziny normatywne są w ogóle niemożliwe jako teorie? Właśnie świadomość tych trudności spowodowała, że organizatorzy debaty zadali nam do namysłu to fundamentalne pytanie o możliwość aksjologii po rozpoznaniu tzw. błędu naturalistycznego. Najkrócej rzecz biorąc, kwestia błędu naturalistycznego oznacza, że nawet wszechwiedza o całym świecie (tzn. o wszystkich faktach lub bytach) nie daje nam jeszcze żadnej wiedzy ani o tym, co powinniśmy 5 Dr hab. Andrzej Niemczuk, Zakład Filozofii Współczesnej, Wydział Filozofii i Socjologii UMCS w Lublinie. 22 Dlaczego nie wystarczy być? czynić, ani o wartościowości świata. A jeśli tak jest, to nasuwa się – można rzec – beznadziejnie trudne pytanie o to, skąd i jak mamy wiedzieć, co jest dobre i co powinniśmy czynić? Inaczej mówiąc, wydaje się, że teoria błędu naturalistycznego wtrąca nas w nieunikniony nihilizm. Gdyby był na to czas (i miejsce), to teraz przedstawiłbym to, jak filozofowie współcześni próbują tę wielce kłopotliwą kwestię rozwiązać i dlaczego wszystkie proponowane rozwiązania są niezadowalające. Ale ponieważ jest to zagadnienie historycznie i merytorycznie zbyt rozległe by można było się nim tutaj zająć, to przekładając je do ewentualnej dyskusji przejdę od razu do przedstawienia koncepcji własnej – zarówno koncepcji tzw. błędu naturalistycznego, jak i propozycji ominięcia tego błędu. Nadmienię tylko, że najmniej złym (albo najlepszym z kiepskich) sposobów ominięcia tzw. błędu naturalistycznego jest pogląd, wedle którego wartości poznaje się zupełnie inaczej niż fakty. Fakty bowiem poznajemy przez doświadczenie zmysłowe, wartości zaś - za pomocą uczuć. Wartości są więc, wedle tego poglądu, czymś innym niż fakty, bo inaczej je poznajemy. Do tego poglądu miałbym kilka uwag krytycznych, ale wysunę tylko zarzut najważniejszy. Tego typu intuicjonizm emocjonalistyczny, głosząc, że wartości są przedmiotami oglądu receptywnego, musi (czy tego chce, czy nie) doprowadzać w konsekwencji do pojmowania wartości jako jakiegoś rodzaju bytów (jako cech, jakości, bytów idealnych czy też intencjonalnych). Taka zaś ontologizacja wartości musi z kolei popadać w tzw. błąd naturalizmu – albowiem na podstawie opisowych zadań o takich bytach jak wartości trzeba wtedy formułować sądy wartościujące i powinnościowe. Na podstawie tej generalnej, krytycznej uwagi trzeba stwierdzić, że dopóki wartości będzie się pojmować jako przedmioty jakichkolwiek teoretycznych, receptywnych aktów poznawczych, dopóty tak zwanego błędu naturalistycznego się nie ominie. Czym jest bowiem w istocie tzw. błąd naturalistyczny? Ci, którzy go ujawnili (łącznie z Moore'em) zauważyli wprawdzie, że ze zdań opisowych nie wynikają zdania wartościujące i normatywne, ale nie odpowiedzieli na pytanie: dlaczego takie wynikanie nie zachodzi? Z powodu braku tej odpowiedzi szczególnie Moore był często, i słusznie, posądzany o to, że swojej teorii błędu naturalistycznego nie uzasadnił dostatecznie. Tymczasem ów błąd rzekomo naturalistyczny (z powodu owego „rzekomo“ pisałem dotąd „tak zwany“) jest w istocie błędem teoretyzmu w aksjologii i etyce. Popełniają go nie tylko naturaliści, ale każdy, kto próbuje z jakiejkolwiek teorii świata wywnioskować czy to jego ocenę, czy jakieś powinności. Z sądów teoretycznych nie wynikają sądy wartościujące dlatego, że teoretyczność polega na abstrachowaniu od wartości, a to znaczy – na aksjologicznie obojętnym konstatowaniu faktów i równie 23 Dlaczego nie wystarczy być? neutralnym konstruowaniu ich wyjaśnień. Dyskurs wartościujący natomiast jest wyrazem praktycznego zaangażowania użytkownika dyskursu w przedmiot, o którym w dyskursie mowa. Tym zatem, co oddziela opisowy język dotyczący faktów od wartościująco-powinnościowego języka odnoszącego się do wartości, jest wolność, tkwiąca u podstaw zaangażowania praktycznego. To właśnie wolność decyduje o tym, że w ten sam zestaw faktów (czyli przedmiotów teorii) różne podmioty angażują się w różnym stopniu – i dlatego właśnie z sądów o faktach nie wynikają oceny. To wolność jest luką pomiędzy dziedziną faktów a z istoty praktyczną dziedziną wartości. Czym się różnią wartości od faktów? Do tego, żeby w tłumaczeniu wartości ominąć błąd teoretyzmu, nie ma innej drogi - jak sądzę - jak tylko ujęcie wartości nie od strony filozofii teoretycznej, ale praktycznej. Między najogólniejszą teorią świata, jaką jest metafizyka, a najogólniejszym myśleniem o działaniu (myślenie takie nazywam metapraktyką) nie zachodzi wynikanie logiczne (co pokazał już Kant). Filozofia praktyczna w postaci metapraktyki zachowuje więc swoją autonomię wobec opisowego języka filozofii teoretycznej. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że metapraktyka jest aksjologią, to zauważymy, iż jej autonomia względem filozofii teoretycznej właśnie respektuje teorię błędu teoretyzmu. I to jest konieczny i podstawowy krok ku poprawnemu pojmowaniu wartości. Inaczej mówiąc, z tego, jaki jest jest świat, nie wynika nic na temat jego cenności. To natomiast, że jest on pełen wartości, pochodzi stąd, że chcemy w nim żyć (pomimo, że żyć nie musimy). Choć żadna teoria nic o wartości swoich przedmiotów nie mówi, to jednak przedmioty te - o ile należą do świata - są wartościowe dlatego, że w sposób wolny wybraliśmy istnienie w świecie. Tym zatem, co ze świata faktów czyni rzeczywistość wartościową, jest nasza wolna wola istnienia. Wolność jest czymś takim, co nie może trwać bez wyboru wartości. Jeśli więc ktoś chce istnieć jako wolny podmiot, musi praktycznie wybrać (zaafirmować) istnienie jako fundamentalną wartościowość. Wartościowość świata wynika więc nie z jakości faktów, lecz jej źródłem jest pierwotna, wolna decyzja, w której człowiek wybiera istnienie kosztem nieistnienia. Tę pierwotną decyzję nazywam pradecyzją, ponieważ jest ona koniecznym warunkiem wszystkich decyzji, sama zaś nie może już być poprzedzona żadną decyzją. 24 Dlaczego nie wystarczy być? Czym zatem wartości różnią się od faktów? Odpowiadam: tym, że wartości są przedmiotową stroną wolnego zaangażowania, podczas gdy fakty są zarówno od wolności, jak i od zaangażowania niezależne (dlatego właśnie są aksjologicznie neutralne). Wartości i fakty – to nie są więc dwa osobne światy, lecz jeden i ten sam świat, tyle że ujęty z dwóch różnych punktów widzenia. Z punktu widzenia teorii świat jest zbiorem faktów, zaś z punktu widzenia wolności, czyli w perspektywie praktycznej, świat jest zbiorem przedmiotów wartościowych (czyli dóbr), które mniej lub bardziej wolność angażują – i pomiędzy którymi wolność musi wybierać dlatego, że wybrała istnienie. Koniecznym więc źródłem wartości wszystkich (a nie tylko moralnych) jest wolność - gdyby bowiem nie było wolności, to niczego w świecie nie można byłoby nazwać dobrem ani złem, lecz jedynie spowodowanym przyczynowo, obojętnym faktem. Z drugiej wszakże strony, wolność nie jest czymś, co mogłoby istnieć bez wybierania, czyli bez decydowania o tym, że pewne fakty są wartościowe. Z tego zaś wynika, że wolność jest wprawdzie koniecznym źródłem wartości, ale nie jedynym. Drugim bowiem – przedmiotowym – jest faktyczna rzeczywistość i jej budowa. Wartości są więc w istocie praktycznymi relacjami między wolnością a rzeczywistością ujmowaną przez teorię. Aksjologia oraz jej region, jakim jest etyka, są więc po odkryciu błędu teoretyzmu możliwe wyłącznie w postaci odpowiednio rozumianej filozofii praktycznej, której niezbędnym punktem widzenia jest założenie o istnieniu wolności oraz - że się tak wyrażę - praktyczne „widzenie“ świata od strony wolności. Wynika stąd, że żadna filozofia, która nie dopuszcza istnienia wolności, nie może sformułować poprawnej aksjologii ani etyki – co jest swego rodzaju falsyfikacją takiej filozofii. Jak uzasadnić etykę? Mówiąc szkicowo i skrótowo, etyka to ta część filozofii praktycznej (aksjologii), która dotyczy tylko wartości moralnych. Wartości moralne zaś przysługują tylko (a) czynom wolnym i zarazem (b) dotyczącym drugiej wolności. Zwrot „uzasadnić etykę“ pojmuję jako „udowodnić, że inne wolności oraz to, co dla nich jest cenne, powinniśmy traktować nie gorzej niż samych siebie oraz to, co dla nas jest cenne“. Jeszcze krócej, „uzasadnić etykę“ znaczy „uzasadnić, że powinienem wartość cudzej wolności respektować na równi z wartością wolności własnej“. Te dwa pytania są bardzo trudne! – i od kiedy (a to znaczy, od oświecenia) odrzucono uzasadnienie religijne, mówiące, że każdy człowiek 25 Dlaczego nie wystarczy być? jest obrazem Boga i dlatego należy go szanować, odtąd pytania te nie mają zadowalającej odpowiedzi. Ja też jej nie mam opracowanej w sposób precyzyjny i wyczerpujący, ale mogę wskazać zasadniczy trop, który wiedzie – moim zdaniem – do właściwego rozwiązania tego problemu. (A) Ponieważ chcenia i poczucia powinności nie da się wywieźć z żadnych nakazów (zdanie „powinieneś chcieć X“ wcale nie wytwarza realnego chcenia X-a), dlatego nakazy moralne trzeba wywieźć z uprzedniego, realnego chcenia, czyli z pradecyzji, o której wspomniałem już wcześniej. (B) Uzasadnienie etyki musi więc mieć schemat następujący: „ponieważ chcę istnieć jako wolny podmiot, to powinienem cenić to, co takie moje istnienie czyni możliwym“. Innymi słowy, powinienem cenić konieczne warunki istnienia mojej wolności. (C) Jednym z owych koniecznych warunków zaś, bodaj najważniejszym, jest istnienie innych wolności - bo perspektywa innych wolności umożliwia moją refleksyjność, a tym samym, możliwość mojego samooceniania siebie, które jest warunkiem mojej wolności. (D) Jeśli zatem nie mogę być wolny bez innych wolności, a wartość mojej wolności jest tym, co podtrzymuje moją pradecyzję (inaczej: jeśli chcę siebie samego), to wartość innych wolności jest taka sama jak mojej. (E) Wniosek: powinienem być moralny po to, by w ogóle być podmiotem. Bez moralności nie ma bowiem podmiotowości. Tak rozumiałbym ogólny kierunek właściwego uzasadnienia etyki. Czy powinność wyklucza wolność? Pytanie to jest trochę dziwaczne, bo przecież powinność może być sensownie adresowana wyłącznie do wolności – nie można o kamieniach powiedzieć, że one coś powinny. Trzeba więc wyjaśnić, że to pytanie ma sens tylko na gruncie – równie zresztą dziwacznej – teorii, wedle której niezależne od człowieka wartości wysuwają wobec niego niezależne od niego (tzw. obiektywne) powinności. Taką teorią w XX wieku była, uprawiana w nurcie fenomenologicznym (mająca do dziś swoich zwolenników), tak zwana materialna etyka wartości. Otóż faktycznie! – Gdyby wartości były obiektywnie istniejącymi przedmiotami, z których wyłaniałyby się jakieś niezależne od nas powinności (a właśnie tak – w przybliżeniu – pojmuje się wartości i powinności w filozofii fenomenologicznej), to w istocie wolność byłaby wtedy niemożliwa. Akt poznania wartości (wraz z poznaniem powinności) 26 Dlaczego nie wystarczy być? byłby zdarzeniem, które determinowałoby (tzn. wyznaczałoby w sposób konieczny) działanie poznającego człowieka. Ale tak nie jest. Jak w skrócie i schematycznie argumentowałem wcześniej, każda powinność, również powinność moralna, jest wtórna wobec uprzedniego chcenia (aczkolwiek wtórność ta nie jest bezpośrednia, lecz wymaga racjonalnych wnioskowań, które ujawnią związek pierwotnego chcenia z warunkami jego spełnienia, jakimi właśnie są powinności). Inaczej mówiąc, nawet powinność moralna, wbrew Kantowi, jest warunkowa. Gdyby nie była warunkowa, to nie można byłoby odpowiedzieć na pytanie: dlaczego powinienem?; a to znaczy, że powinność byłaby nieuzasadnialna. Tymczasem powinności, jakie na siebie samych nakładamy, wynikają w pewien sposób z naszych uprzednich chceń, z których pierwotnym chceniem jest pradecyzja. Nie tylko zatem powinności techniczne (typu: jeśli chcesz osiągnąć X, to powinieneś uczynić Y, o ile Y jest koniecznym warunkiem X-a), ale także powinności moralne mają ogólny schemat właśnie warunkowy: „jeśli chcesz istnieć jako wolny podmiot, powinieneś być moralny“. Tak pojęta powinność nie wyklucza wolności, lecz wręcz umożliwia jej spełnianie się; a nie wyklucza - ponieważ to sama wolność tę powinność na siebie nakłada. Niewłaściwe pojmowanie powinności moralnej przez fenomenologię jest natomiast jednym z ważnych powodów, dla których etyka fenomenologiczna jest nieakceptowalna. 27 Część Druga Dyskusja między prelegentami Dlaczego nie wystarczy być? Zofia Majewska (Z.M.): Pytanie do pana profesora Kopciucha: czy wolność jest wartością? A do pana profesora Niemczuka: powiedziałeś Andrzej, że wolność jest warunkiem wartości, a równocześnie mówisz, że wartość mojej wolności jest równa wartości innej wolności, czy chodzi o jakieś różne rozumienia wartości? Leszek Kopciuch (L.K.): Otrzymałem fundamentalne pytanie: czy wolność jest wartością? Myślę, że sposób, w jaki byłbym skłonny odpowiadać na to pytanie powinien być już dla państwa jasny po sposobie prowadzenia argumentacji, którą przedstawiłem. Zgadzam się z profesorem Niemczukiem, że o wolności można mówić w dwóch wymiarach, czy dwóch poziomach. Po pierwsze o tej, jak to zostało tu nazwane, pierwszej wolności, ale można też mówić o tej drugiej wolności. Przy czym, odwrotnie od profesora Niemczuka, uważam że istotniejsza dla charakterystyki, specyfiki, poszczególnych wartości jest owa wolność numer dwa. Jeżeli bowiem zgodzić się z tym, że warunkiem praktycznego odnoszenia się człowieka do świata jest przypisanie człowiekowi jako elementu istotowego bycia niezdeterminowanym – tego bycia niewyznaczonym przez instynkt, przyrodę, czy przez jakąś naturę – to zgodzimy się tym samym na to, że wszystkie porządki aksjologiczne, wszystkie typy wartości mają swój fundament w wolności. Tylko, że gdy się skupimy na tym momencie to zagubimy specyfikę, która oddziela wartości moralne od wartości estetycznych i wartości... Pytanie, czy dobrze być takim podmiotem? Jeżeli by zapytać w ten sposób, tzn. zapytać czy byciu takim podmiotem, byciu istotą wyposażoną w wolność numer jeden przysługuje wartościowość, to oczywiście odpowiem, że tak. Natomiast trudność z potraktowaniem wolności jako wartości pojawia się w tym schemacie, który proponuje profesor Niemczuk, gdy będzie widział tę wolność jako jeden z momentów podmiotowych, tak? Podmiotowy biegun tego aktu relacyjnego, który nazywa wartością. Jestem zatem skłonny sformułować tutaj stanowisko następujące: z jednej strony, wolność jest warunkiem wartości, ale, z drugiej strony, bycie wolnym to stan, któremu także przypiszemy wartość, ale pewnie inną wartość niż ta, która przysługuje podmiotowi jako wyposażonemu w wolność i dzięki temu stanowiącemu fundament dla możliwości realizowania wartości. Problem bowiem w tym, jak sądzę, żeby unikać skłonności monistycznej i myśleć poprzez wartość zawsze jedno i to samo. Wydaje się bowiem, że różnice – to jest zamysł tej aksjologii pluralistycznej – różnice poziomowe, które zachodzą pomiędzy wartościami, każą nam mówić o różnych ich typach, o różnych ich strukturach formalnych, a dzięki temu, mówiąc, że wolność jest fundamentem dla wartości, można jednocześnie twierdzić, że wolność czy bycie wolnym jest też czymś wartościowym. Poza tym, chyba żeby odpowiedzieć na to pytanie w sposób pełniejszy należałoby odróżnić różne rodzaje 31 Dlaczego nie wystarczy być? wolności jeszcze w innym poziomie niż ten, który tutaj się pojawiał, czyli ta wolność pierwszowymiarowa i drugowymiarowa czy wolność numer jeden i wolność numer dwa. Należałoby, jak sądzę, odróżnić różne dziedziny, w których bycie wolnym się pojawia, byłaby to dziedzina polityczna, społeczna czy religijna, czy jakieś jeszcze inne, w których pytanie o to, czy bycie wolnym jest czymś, czemu przysługuje wartość, nie wymaga chyba jakoś specjalnie uzasadnianej odpowiedzi... Andrzej Niemczuk (A.N.): Dlaczego nie? Dlaczego nie wymaga? Odwołujesz się teraz do jakiejś oczywistości potocznej i to ma być dowód? L.K.: Nie odwołuje się do oczywistości potocznej, mogę się odwołać chociażby do doświadczeń ludzkiej historii, w której występuje wyraźny trend pokazujący to, że ustroje społeczne, w których ludzie są wolni bardziej cenimy, niż ustroje, w których ludzie są tej wolności pozbawieni. Mogę też się odwołać do tymotejskiej koncepcji człowieka, gdzie właśnie tylko niektóre z ustrojów okazują się zgodne z tą strukturą i umożliwiają pewną realizację tejże osobowościowej struktury. W tym sensie mówię, że to nie wymaga jakoś specjalnie uzasadniania. Nie wiem, czy wymaga jakiegoś specjalnego uzasadniania konstatacja, że ustrój z niewolą jest mniej cenny od ustroju z wolnością. A.N.: Oczywiście, że wymaga. Nie wiadomo, o co tam chodzi w tym ustroju. Czy o wolność, czy o coś innego, może o „koryto”? L.K: O koryto? A.N.: Oczywiście. Być może walczą o dobra, a nie o wolność żadną. A jak mają dobra, to nie chcą wolności. To wymaga złożonych analiz. Natomiast taka metoda, że nie trzeba czegoś uzasadniać, bo wszyscy tak sądzą, prowadzi do tego, że filozofia jest niepotrzebna. Jak wszyscy wiedzą, to po co o tym rozmawiać? L.K.: Odwołuję się tutaj do pewnego przeżycia, które, jak sądzę, jest powszechną formą postawy, którą człowiek przyjmuje wobec sytuacji wolności, wobec sytuacji zniewolenia. I w tym sensie mogę, jak sądzę, odwołać się do doświadczenia, które jest zawarte w doświadczaniu świata, czy w fenomenie świata. A.N.: Ale Fromm napisał książkę „Ucieczka od wolności”. To o czym jest ta książka? O tym, że ludzie nie cenią wolności, tylko się jej boją. To cała książka jest fałszywa? L.K.: Zawsze istnieją sytuacje patologiczne, zawsze istnieją indywidua, które będą działać inaczej niż mówi ta struktura osobowościowa, o której wspomniałem. To nie znaczy, że muszę kwestionować tę swoją tezę wyjściową. A.N.: Z tego wynika, że jeśli ktoś sądzi inaczej niż Ty to jest patologiczny. (śmiech) Przecież nie można tak uzasadniać. Fakt, że są różne odczucia wymaga uzasadnienia filozoficznego. Gdyby była zgoda 32 Dlaczego nie wystarczy być? odczuć, to niepotrzebna byłaby filozofia, bo wszyscy by wszystko wiedzieli. L.K.: Nie twierdziłem, że występuje zgoda odczuć, ale twierdziłem, że występuje zgodność pomiędzy ustrojami z wolnością a tymotejską potrzebą występującą w człowieku. A to jest pewien sposób racjonalnego osądzania tego, co występuje w fenomenie, i odrzucenia tego, co występuje w tych innych rodzajach fenomenów społecznych. Sądzę, że jest tak, jak mówiłem na początku swojego wystąpienia, co prawda opowiadam się za przyjęciem jako punktu wyjściowego fenomenologii, ale też nie chcę twierdzić, tak jak twierdzą niektórzy krytycy fenomenologii, że fenomenologia jest zbudowana na jakimś dogmatycznie traktowanym czuciu czy odczuwaniu. Wydaje mi się, że... A.N.: Wróćmy do pytań, bo ja też chcę odpowiedzieć... L.K.: ...rozwijanie fenomenologii wymaga uwzględnienia również tego drugiego pnia poznania, o którym mówiłem. Myślę, że odpowiedziałem na pytanie, które usłyszałem. A.N.: A ja niestety zapomniałem pytania. (śmiech) Skupiłem się na tym, co mówił profesor Kopciuch. Z.M.: Dobrze, to ja powtórzę. Z jednej strony mówisz, że wolność jest warunkiem wartości, a z drugiej strony jest też taka wypowiedź – kiedy uzasadniasz etykę – że wartość mojej wolności jest równa wartości cudzej wolności. Czy chodzi o jakieś dwa rodzaje pojmowania tej wolności? A.N.: Tak, otóż wbrew temu, co sądzą fenomenolodzy i co dzisiaj tutaj głosi profesor Kopciuch, ja uważam, że wolność jest warunkiem wszystkich wartości, a nie tylko moralnych. Nie ma takich wartości, które mogłyby istnieć, gdyby nie było wolności. Gdyby nie było wolności, to świat byłby zdeterminowanym przyczynowo zbiorem faktów czy bytów, i wtedy nie byłoby żadnej racji, na podstawie której można by prawomocnie, w sposób uzasadniony, nazwać cokolwiek, co by w świecie było, wartością. Taka nazwa jest kompletnie arbitralna wtedy. W tym sensie uważam, że wolność jest koniecznym warunkiem wartości – wszystkich. Świat jest wartościowy, dlatego że ludzie wybierają istnienie w nim, a wybierają w sposób wolny, bo gdyby nie wybierali w sposób wolny to do ich zachowań, ludzkich zachowań, wystarczyłaby biologia. Człowiek, który nie wybiera w sposób wolny jest przedmiotem biologii, ewentualnie jakiejś psychologii zwierząt, czegoś takiego. On wtedy nie podpada pod problemy filozofii, pod wyjaśnianie filozoficzne w ogóle. Oczywiście my sami często w takich sytuacjach jesteśmy. Jak odruchowo pewne rzeczy czynimy, instynktownie itd. Dlatego musimy założyć tą pierwotną wolność. I dlatego wolność jest warunkiem nie tylko moralnych wartości, ale wszystkich. Taki pogląd, moim zdaniem, wcale nie prowadzi do jakiegoś chorego monizmu, jak próbuje sugerować profesor Kopciuch, 33 Dlaczego nie wystarczy być? ani nie uniemożliwia wyjaśniania wielości. Można przecież dla różnych typów wartości rozróżniać odpowiednie specyfiki, charakterystyki itd. To jest jakby dalsza robota, natomiast ten pogląd chwyta zasadę. Ta zasada odróżnia dziedzinę wartości, od dziedziny nie-wartości. Na marginesie dodam, że zupełnie zgadzam się Zosiu z twoim poglądem, że pierwotna postawa człowieka jest aksjologiczna, że wartości są pierwotne, natomiast, że świat jako obojętny aksjologicznie, to jest wytwór teorii dopiero i postawy teoretycznej, i wymaga specjalnych zabiegów uprzednich, takich w rodzaju Husserlowskiej redukcji, żeby można go w ogóle takim widzieć. Bo pierwotnie człowiek doświadcza świata nie jako faktów tylko właśnie jako cenności, jako tego, czego się boi albo czym się zachwyca, co go pociąga itd. I to by była odpowiedź na to pytanie o to, że wolność jest warunkiem wszystkich wartości. Natomiast jeśli chodzi o drugą kwestię, tzn. wartość wolności. Ja bardzo długo się oburzałem na twierdzenie, że wolność jest wartością. Nawet mam specjalny argument, który pokazuje że to jest absurd tak sądzić. Argument brzmi tak, że jeśli wolność byłaby wartością to można by było do niej dążyć, tak jak do każdej wartości. Tymczasem wtedy dążylibyśmy do wolności – która jest tam – stąd, czyli z miejsca gdzie jeszcze jej nie mamy. A jeśli nie mamy wolności to dążymy do wolności z konieczności. A jeśli dążymy z konieczności, to przedmiot naszego dążenia nie może być wartością. I ja myślę, że ten argument jest poprawny. Tylko, że jest drugi aspekt sprawy, mianowicie że wolność jest bardzo skomplikowanym zjawiskiem, to nie jest nic prostego. Schopenhauer kiedyś mówił, że problem wolności jest takim experimentum crucis dla wielkich umysłów. Większość, mówiąc o wolności, doprowadza do antynomii, ponieważ nie widzi tych różnych stron wolności. I dzisiaj bym powiedział tak, że chyba znowu, wbrew temu, co mówi profesor Kopciuch, a jeśli nie wbrew, to proszę popraw, wolność negatywna, czyli niezależność nie jest żadną wartością, to jest po prostu fakt, na który jesteśmy skazani. Natomiast wolność pozytywna polega na tym, że jakby z punktu niezależności sięgamy po wartość, czyli już coś wybieramy. Możemy, będąc niezależnymi, wcale nie sięgać po żadne wartości i z powrotem upadać w zależność. I to jest bardzo częste w życiu, że ludzie wcale nie wybierają wartości, tylko upadają w zależność i ich zachowaniami rządzą wtedy określone przyczyny, czy to fizjologiczne, czy psychologiczne itd. Natomiast jeśli z tej niezależności sięgniemy po wartość, to wtedy uzyskujemy ten akt sięgania – to jest wolność pozytywna. I wolność pozytywna jest czymś takim, co można zdobywać, ale nikt z zewnątrz nie może mi jej dać, ani odebrać. Albo ją sam zdobędę, jeśli się zdecyduję, a jeśli się nie zdecyduje na żadną wartość, to jej nie zdobędę. I ponieważ ona jest czymś osiąganym, a nie danym, to ona ma wartość, pozytywna wolność. I ja tę wartość nazywam wartością 34 Dlaczego nie wystarczy być? egzystencjalną, która jest pierwotna wobec moralności, bo gdyby ludzie nie mieli wartości egzystencjalnej, to etyki nie można by uzasadnić. Nie można byłoby uzasadnić jakiejkolwiek powinności, która mówi, że innych ludzi należy traktować lepiej niż cokolwiek w świecie: liście, chrabąszcze, motyle itd. Natomiast dopiero ta wartość egzystencjalna sprawia, że człowiek jest bytem wyjątkowym, wyjątkowo wartościowym i że dlatego należy się mu od nas specyficzny szacunek, inny niż wobec reszty przyrody. L.K.: To może ja się odniosę. Pamiętam, pewnie dwadzieścia pięć lat temu, szliśmy tutaj ulicą Radziszewskiego – tzn. nie my, tylko ktoś jeszcze inny. Szła manifestacja, od KUL-u, wyszła i mieli na transparentach napisane: „My chcemy wolności!” I teraz w świetle tego, co mówi ten pogląd, że wolność nie jest wartością, tak się zastanawiam, jak w ogóle dorzeczne mogło być napisanie takiego napisu, generalnie takiego transparentu, a jednocześnie jak mogli ci ludzie tak mocno wierzyć w motywacyjną siłę tego hasła. Mnie się wydaje, że problem w tym – bo nie ma tutaj rzecz jasna żadnego absurdu, nie ma w gruncie rzeczy żadnej niewiadomej – żeby rozróżnić – i trzymać się konsekwentnie – różne poziomy, czy też różne wersje, tego, co nazywamy wolnością. Jeżeli się odróżni wolność metafizyczną, czy wolność pierwszowymiarową, od różnych innych rodzajów wolności, to w gruncie rzeczy można powiedzieć, jak sądzę, że można dążyć do wolności. Rzecz jasna można dążyć do wolności i wcale nie ma tu absurdu, że mam już to, do czego miałbym dążyć, dlatego że kategorialnie ta wolność, którą ja muszę posiadać, żeby móc dążyć oraz ta wolność, która jest przedmiotem mojego dążenia, one są czymś innym. A.N.: A dlaczego nazywamy je jednym słowem? L.K.: Właśnie dlatego postuluje tutaj wprowadzenie takich szczegółowych rozróżnień, które unikną takich kłopotów. A.N.: To jest inne i to jest inne. To jest to jedno i to samo? L.K.: Kwestia czy wolność negatywna, jak tutaj mówiłeś, jest czymś negatywnym, tak? A.N.: Nie, nie. Obojętnym aksjologicznie. L.K.: Właśnie, obojętnym aksjologicznie w odróżnieniu od wolności pozytywnej. Myślę, że moje stanowisko jest tutaj odmienne, dlatego że jeżeli chcemy uświadomić sobie strukturę tego, co nazywamy wolnością pozytywną – ja to rozumiem jako autodeterminację – to żeby ta autodeterminacja miała charakter nieobojętny aksjologicznie, to jej momentem strukturalnym, czy też jej fundamentem, musi być, jak sądzę, wolność negatywna. Jeżeli nie wprowadzimy tej wolności negatywnej, to się pojawi struktura, która będzie przypominała autodeterminację, która występuje np. u Schopenhauera, gdzie jest we mnie charakter, który mnie 35 Dlaczego nie wystarczy być? określa, który mnie determinuje, tyle że on jest tak bardzo mną, że ja nie mam możliwości wobec niego się zdystansować. W związku z czym mój pogląd w tej sprawie jest taki, że wolność negatywna nie jest obojętna aksjologicznie, dlatego że ona jest elementem występującym w strukturze tego, co się nazywa wolnością pozytywną. Myślę, że mógłbym nawet ostrzej powiedzieć, że nie da się pomyśleć tejże wolności pozytywnej bez ufundowania jej w wolności negatywnej. To jest, jak sądzę, ten pogląd, który powoduje, że filozofowie, etycy czy wszyscy inni, którzy się tą kwestią zajmują, mają chyba jakiś zasadniczy problem z wyjaśnieniem ludzkiej wolności. To żądanie wyjaśnienia wolności negatywnej jest jakby z góry skazane na niepowodzenie. Przychodzi mi tu na myśl Harry Frankfurt – którego nazwisko wymieniałem w swoim wystąpieniu – który mówi, że wolność negatywna, czyli wolność wybierania, nie jest warunkiem, który musi być spełniony, żebyśmy my mogli kogoś obarczać odpowiedzialnością – i podaje, ten pewnie znany państwu przykład, kiedy jest Jan i Krzyś. I Jan podłącza (o czym Krzyś nie wie) Krzysia do takiego subtelnego instrumentu, który kieruje pracą jego mózgu w ten sposób, że gdyby Krzyś zechciał czegoś, czego nie chce żeby zechciał Jan, to on uruchomi to urządzenie i wtedy odpowiednio nakieruje jego przeżycia wolitywne. To oznacza, zdaniem Frankfurta, że tak naprawdę Krzyś nie może wcale chcieć dwóch rzeczy, on może chcieć tylko jednego, ale nie wie o tym. I to jest właśnie problem, którego Frankfurt nie zauważa, bo jeżeli Krzyś się czuje odpowiedzialny moralnie, to dlatego że nie wiedząc o tym, że jego umysł jest podłączony do tego subtelnego urządzenia, ma ciągle poczucie, że dysponuje wolnością negatywną. Właśnie dlatego może czuć się podmiotem, może dlatego czuć się wolnym pozytywnie. Stąd moje stanowisko tutaj jest takie: sądzę, że ta wolność pozytywna ma warunek w wolności negatywnej. Chciałbym zapytać panią doktor Majewską, jakie jest jej zdanie w stosunku do tego problemu: wartości a wolność, bo zdaje się że zarysowały się dwa stanowiska, to moje jest trochę inne niż stanowisko profesora Niemczuka i tego typu pytanie do pani doktor właśnie kieruję. Natomiast do profesora Niemczuka, ponieważ znam jego krytyki pod adresem intuicjonizmu, zwłaszcza w takiej wersji emocjonalistycznej, moje pytanie jest takie: jaki jest twój stosunek do roli uczuć w poznawaniu wartości? Czy w ogóle uczucia spełniają tutaj jakąś rolę, a jeżeli tak, to jaka ona jest? Bo ja proponowałem taki podział, że wartościowość w emocjach, natomiast porządek racjonalny byłby instancją ujmującą treść wartości. I moje pytanie jest takie: jaka jest twoja ocena w ogóle roli emocji w poznawaniu wartości? Z.M.: Myślę, że wolność jest warunkiem wartości, bo jeżeli wartości są ufundowane w tych, jak tutaj mówiłam, relacjach podmiotowo- 36 Dlaczego nie wystarczy być? przedmiotowych, to podmiot musi być wolny żeby wybierać. Ale równocześnie myślę, że są różne rodzaje wolności, do których można dążyć i które mogą być wartością; typu społeczna, jakaś cywilna, w różnych obszarach. Też właściwie mówiłam, paradoksalnie, tak jak Andrzej, z tym że Andrzej to wyjaśnił, że chodziło mu o wolność negatywną w momencie, kiedy mówi, że to jest warunek, a wolność pozytywna może być wartością. Muszę powiedzieć, że ja w tej chwili nie potrafię sprecyzować, musiałabym się zastanowić, czy to ma być wolność pozytywna czy negatywna. L.K.: Ja rozumiem, że to jest taka zbliżona wersja do tej mojej. Można dążyć do wolności będąc wolnym. Ja proponowałem wprowadzenie różnych odmian tej wolności, aby uniknąć paradoksów. Z.M.: Tak, ale chyba Andrzej też próbował coś zróżnicować, jeżeli mówi o negatywnej i pozytywnej. To też jest jakaś próba rozróżnienia, prawda? Bo wtedy nie ma błędnego koła. A.N.: Jeśli chodzi o poznanie wartości, bo o to mnie profesor Kopciuch pyta... L.K.: Ja może jeszcze dopowiem, żeby zaraz uniknąć takiej interpretacji, że się nie poznaje... o ujmowanie wartości, o doświadczanie wartości, o pojawianie się wartości w ogóle dla podmiotu. Jaką tutaj rolę emocje odgrywają? A.N.: Jakąś odgrywają, tylko nie wiadomo jaką... na pewno nie poznawczą, moim zdaniem. W ogóle poznanie wartości... ja na ten temat mam pogląd taki: gdyby wartości były kwestią poznania, to popełnialibyśmy błąd naturalizmu. To, co poznajemy, musi istnieć, zatem wartości byłyby bytami, zatem nie byłyby wartościami. Dlatego ja się raczej wystrzegam nazywania stosunku człowieka do wartości relacją poznawczą. Wartości przypisuję dziedzinie praktyki, wartości raczej wybieramy niż poznajemy. Natomiast nie unikam oczywiście w ten sposób problemu, jakby to powiedzieć... jak się człowiek z wartościami zaznajamia, jak ma gospodarować swoim życiem, no skądś o tych wartościach, jakoś musi wiedzieć. I na tego typu pytania ja bym odpowiedział tak, że poznanie aksjologiczne jest rodzajem samowiedzy. I tej zasady bym się trzymał, tzn. ja wiem, co jest wartością, tylko wtedy kiedy obserwuję siebie, co się we mnie dzieje, gdy doświadczam świata. Bez analizy siebie samego, czyli bez samowiedzy, nie wiedzielibyśmy, co jest wartością. Wiedzielibyśmy tylko to, co Ty proponujesz uznać za kryterium wartości, a co dla mnie jest po prostu absolutnie nieakceptowalne, że nam tradycja podpowiada, babcia nam mówiła, ksiądz na ambonie nam mówił, że to wartością jest. To oczywiście byśmy wiedzieli z zewnątrz. Natomiast gdybyśmy nie analizowali, co czujemy, gdy jesteśmy w świecie i spełniamy poszczególne czynności, gdybyśmy siebie 37 Dlaczego nie wystarczy być? nie analizowali, to nie wiedzielibyśmy, co jest wartością, a co nie jest. I byśmy wtedy byli skazani na te podpowiedzi tradycji, które bardzo często są błędne. A siebie musimy analizować dlatego, że – ponieważ dzisiaj jest mało czasu i nie mogę o wszystkim powiedzieć, ale w tej chwili po prostu muszę żeby użyć argumentu – wewnętrzną stroną wartości w człowieku jest szczęście. Moim zdaniem bez pojęcia szczęścia nie wyjaśnimy w ogóle wartości. Nie da się powiedzieć dlaczego coś jest wartością, jeśli to coś nie uszczęśliwia. Natomiast uczuciom bym nie ufał, ponieważ uczucia często nas zachęcają do czegoś, co nie jest wartościowe. I odwrotnie, coś, co jest wartościowe, wcale uczuciami tego nie rozpoznajemy, tylko rozumem. Tu bym się zgadzał z tym wątkiem racjonalistycznym w twoim wywodzie. Jeśli ja chcę osiągnąć coś, a do tego potrzebny jest trud nieprzyjemny, męczący, to ten trud jest wartościowy, ale w uczuciach wcale nie czuję, że on jest wartościowy jako instrument. Ja w ogóle inaczej bym widział uczucia niż cała fenomenologia, która z uczuć zrobiła jakieś akty poznawcze. Jak się z uczuć zrobi akty poznawcze, to czym wyjaśnimy motorykę człowieka. Uczucia zawsze były afektami, czyli motorami napędowymi działania. Jeśli się przeniesie uczucia w podmiot poznania, to wtedy nie wyjaśnimy dlaczego ludzie w ogóle działają. Trzeba by opracować dokładną teorię uczuć, bo jej brakuje, ale uczucia dla mnie to jest coś takiego, co towarzyszy wszystkiemu, co czynimy. Od najniższych odczuć półświadomych, czy nieświadomych, aż do najbardziej abstrakcyjnego myślenia. Tu prawdopodobnie byśmy się zgadzali z panią doktor, że uczucie towarzyszy każdemu kontaktowi umysłu ludzkiego ze światem. Natomiast musi nad tymi uczuciami podmiot myśleć, żeby wiedzieć, za którymi pójść, a które utrącić, stłumić jako niewłaściwe. Uczucia nie są kryteriami poznania wartości. L.K.: Wydawało mi się, że akceptujesz odróżnienie w obrębie wartości takiego dość specjalnego elementu, który się nazywa wartościowością. Gdzieś, w którymś z tekstów, pisałeś o osiągnięciach fenomenologii... A.N.: To ja od razu wyjaśnię, bo nie wiadomo, czy tobie się dobrze wydaje. Wartościowość w języku mojej teorii to jest nic innego jak istnienie. To jest wartościowość. To jest jedno i to samo, tylko widziane z dwóch różnych punktów widzenia. To, co w metafizyce nazywa się istnieniem, w aksjologii jest wartościowością. Zatem wartościowość rzeczy polega tym, że one istnieją, bo gdyby nie istniały to i ja bym nie mógł istnieć. L.K.: Przed chwilą mówiłeś, że wartości są wybierane, dlatego że powiększają szczęście, tak? A.N.: Tak. L.K.: Właśnie. Tzn. że jeśli ja to zinterpretuję jako wartościowość, która powoduje, że ja je wybieram, to czy ta wartościowość, czy też ta rola 38 Dlaczego nie wystarczy być? ze względu, na którą ja tę wartość wybieram, czy ona się redukuje do takiej utylitarnej roli powiększania mojego szczęścia? A.N.: To nie jest rola utylitarna. L.K.: Wartość okazuje się narzędziem powiększania mojego szczęścia. A.N.: Nie, nie. Eudajmonizm nie jest utylitaryzmem, a utylitaryzm nie jest eudajmonizmem. Tu są moim zdaniem pomieszania w podręcznikach. Istotą eudajmonizmu – ja bronię eudajmonizmu do dziś – jest to, że człowiek jest szczęśliwy tylko wtedy, gdy jest dobry, a nie gdy mu przyjemnie. Takie jest pojęcie eudajmonii już u Arystotelesa. Doskonałość jest koniecznym warunkiem szczęścia. Jeśli człowiek miałby wszystkie przyjemności świata, ale wiedziałby że jest niedoskonały, to nie mógłby być szczęśliwy. To nie jest utylitaryzm. Utylitaryzm jest hedonizmem, bo ta użyteczność... to właściwie chodzi chyba o przyjemność. Zresztą są duże kłopoty ze zdefiniowaniem użyteczności. L.K.: To przy takiej interpretacji. Ale wtedy jak rozumieć to, że wartości są wybierane, bo powiększają ten związek? Jeśli to nie jest rola narzędziowa, utylitarna, to jaka? Mamy tutaj schemat, że wartość jest narzędziem przysparzającym czegoś. A.N.: Moim zdaniem wartości to nie są jakieś obiekty, tak jak fenomenolodzy mówią, że czują, widzą, jakieś wesenheit'y L.K.: Ale mówimy o istocie... A.N.: Ale to słuchaj, wtedy będzie dopiero to zasadne. Bo pytasz mnie przy założeniu, że wartości są czymś innym, czymś zewnętrznym wobec człowieka, że to są jakieś obiekty. To nie są żadne obiekty, wartości to jest moja relacja do butelki. To jest to, co jest pomiędzy mną, a nie o tam. To jest wartość, ja uczestniczę w wartości, a nie ją oglądam sobie. Natomiast to rzecz jest wartościowa, dzięki temu, że jest ta relacja. A, że to jest relacja do mojego szczęścia, to dlatego rzecz jest wartościowa. To jest odpowiedź na Twoje pytanie. Z.M.: Ja mam jeszcze pytanie. Czy szczęście traktujesz jako taki stan intelektualny, rozumowy, czy w szczęściu jest jakaś komponenta uczuciowa? A.N.: Jest komponenta uczuciowa. Teoria szczęścia jest dosyć trudną rzeczą, ale uważam, że jest konieczna w aksjologii. Każda aksjologia, która pomija problem szczęścia… a stało się tak po Kancie, bo Kant, niesłusznie moim zdaniem, wyrzucił szczęście z filozofii, zupełnie niesłusznie, a uczynił to dlatego, że tworzył w oświeceniu i że przyjął koncepcję szczęścia oświeceniową, a koncepcja szczęścia oświeceniowa jest hedonistyczna i tak Kant definiuje szczęście, tzn. jako sumę zaspokojeń. To jest hedonistyczna koncepcja szczęścia. Z tego powodu Kant odrzucił szczęście. I od tego czasu zaczęło się nieporozumienie w filozofii i ono trwa do dziś. Mianowicie, że wartości muszą być niezależne od szczęścia. 39 Dlaczego nie wystarczy być? To można jeszcze rozwinąć, bo chodzi o to, że jeśli pojmiemy szczęście dokładnie tak, jak Arystoteles, to to prowadzi do błędu naturalizmu, bo Arystoteles mówi, że człowiek jest bytem, który z natury dąży do szczęścia. Zatem dążność do szczęścia jest u człowieka pewnym faktem przyrodniczym można by powiedzieć, czy naturalnym. I dalsze wnioskowanie Arystotelesa jest następujące: ponieważ człowiek z natury dąży do szczęścia, to wszystko, co go uszczęśliwia jest dobre. I w takim rozumowaniu mamy klasyczny błąd naturalizmu. Także Kant miał poniekąd racje odrzucając Arystotelesa, ale moim zdaniem Kant nie zrozumiał jego koncepcji eudajmonii. Bo koncepcja eudajmonii arystotelesowskiej nie da się wyrazić w języku polskim tak, jak to się najczęściej mówi: eudajmonia to szczęście. Wcale nie. Eudajmonia to są dwa pojęcia; to jest doskonałość, która odczuwana jest od wewnątrz jako szczęście. Albo to jest szczęście, ale nie byle jakie, tylko takie, które płynie wyłącznie z doskonałości, a nie z przyjemności. To jest arystotelesowska koncepcja eudajmonii. Natomiast ja uważam, że szczęście jest to bilans życia, ale taki, jakby to powiedzieć... metapoziomowy, tzn. nie można powiedzieć, że jestem szczęśliwy, bo jem kotleta. Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy tylko z całości moich przeżyć i doznań. A to znaczy, że całość nigdy nie jest dostępna w doświadczeniu, zatem szczęście jest właściwie reakcją na to, co ja myślę o całości swojego życia. W tym sensie szczęście jest takim uczuciem granicznym, trochę tak, jak Kant mówił, że szacunek jest takim uczuciem innym od wszystkich uczuć. Tak samo ja uważam, że szczęście jest to takie zadowolenie, które jest zapośredniczone w myśleniu o swoich zadowoleniach. To nie jest reakcja na świat. To jest reakcja na moje myślenie o swoim życiu. Krzysztof Bałękowski (K.B.): A teraz czy profesor Niemczuk ma jakieś pytania? A.N.: Ja właściwie konkretnych pytań nie mam, bo jak państwo zauważyli ja jestem poniekąd przeciwnikiem fenomenologii. Zatem, gdy profesor Kopciuch opowiada się za fenomenologią to trzeba by na każdy temat mieć pytania, ale to chyba nie ma potrzeby. Podzielę się taką refleksją, że ten postulat profesora Kopciucha, mówiący o ciągłym rozróżnianiu, moim zdaniem donikąd nie prowadzi, tylko zasłania problemy. Profesorowi Kopciuchowi się zdaje, że jak porozróżnia to coś porozwiązuje, ale przecież rozróżnienie jest sensowne tylko wtedy, gdy jest rozróżnieniem tego samego. Nie ma sensu rozróżniać błękitu nieba od jabłka, bo po co? Co to nam wyjaśni? Jeśli mam coś rozróżniać, to muszę rozróżniać coś w ten sposób, że wszystkie człony rozróżnione mają w sobie coś wspólnego. Zatem gdy profesor Kopciuch mówi, że on sobie porozróżniał wolność, że jedna jest taka, a inna taka – to co się stosuje do jednej, to się nie stosuje do drugiej – to wtedy zatracił to, co w wolności 40 Dlaczego nie wystarczy być? jest wolnością, czyli 100% cukru w cukrze (śmiech) znikło zupełnie. Wtedy nie wiadomo, o czym mówimy. Także to rozróżnianie owszem, ale przy jakimś porządku logicznym, a nie tylko po to, żeby uniknąć zarzutów. To taką miałabym generalną uwagę do postulatu tego rozróżniania. Natomiast jeśli chodzi z kolei o inny zarzut, który profesor Kopciuch często przeciwko mnie, nie tylko dzisiaj, wysuwa, mianowicie że ja mam jakieś tendencje monistyczne, to jest to nieprawdą po prostu. To ja na to odpowiem, że nawet taki monista jak Hegel, czy taki monista jak Spinoza, czy Bradley, nie przeczyli że istnieje różnorodność. Natomiast dopóki nie wyjaśnimy jedności w tym, co różne, dopóty niczego nie wyjaśnimy, będziemy sobie tylko opisywać różnorodność, a to każdy widzi, że świat jest różnorodny. I dlatego zgadzam się z profesorem Kopciuchem, który na początku powiedział, że on się wprawdzie opowiada za fenomenologią, ale jest świadom, że fenomenologia nie jest wystarczającą perspektywą do ujęcia wartości. Tu się zgadzam. Dlatego nie jest, że nie potrafi zjednoczyć, nie potrafi wskazać zasady, fenomenologia nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: dlaczego? Nawet zabrania takich pytań. Fenomenologia naiwnie ufa, że sobie poopisuje to, co się jawi i to będzie cała filozofia. A przecież zostają dopiero wtedy problemy. To taką miałbym refleksje, taką może bardziej metodologiczną odnośnie fenomenologii. Moim zdaniem ja w moim referacie wykazałem wady fenomenologii – właściwie wskazałem główny zarzut, czyli że nie unika błędu naturalistycznego, ponieważ te wartości muszą być zontologizowane, jeśli są przedmiotami uczuć intencjonalnych i na ten zarzut ewentualnie trzeba by odpowiedzieć z punktu widzenia fenomenologii, jeśli ktoś się za fenomenologią opowiada. Natomiast o wiele bliżej jest mi do tego, co pani doktor Majewska mówiła, bo tam wiele, jak państwo zauważyli, rozróżnień i twierdzeń było dla nas wspólnych. Natomiast też podejrzewam, że w tym, co mówisz jest ontologizacja wartości. To znaczy, że jeśli wartości są bytami intencjonalnymi to tam się pojawia wiele problemów ontologicznych z tymi wartościami. Po pierwsze, że to są byty właśnie, a po drugie, że intencjonalne to chyba za mało. I sam Ingarden by się z tym chyba nie zgadzał, nie chciał się zgodzić na intencjonalność... Z.M.: On by się na pewno nie zgodził. A.N.: ...że to za słabe takie, prawda, istnienie. To taka refleksja, dziękuję. K.B.: Czy profesor Kopciuch zechce się odnieść? L.K.: Ja powiem tylko ogólnie. Moim zdaniem rozróżnianie nie jest zasłanianiem problemów, tylko to jest rozwiązanie problemów. Jeżeli mamy potraktować na poważnie zdanie, które mówi, że wolność nie może dążyć do wolności, to zdanie to brzmi dopóty jakoś aporetycznie, dopóki nie wprowadzimy właśnie odróżnień oddzielając taki pierwszy czy drugi, 41 Dlaczego nie wystarczy być? czy jeszcze jakiś inny sens wolności. Dlatego sądzę, że mnożenie podziałów, czy formułowanie podziałów, nie jest tylko ich mnożeniem ponad miarę, tylko opisywaniem tych odmienności, czy też tych różnic, które w świecie występują. Stąd sądzę, że wiedza, którą osiągamy na temat wartości jest zawsze w trakcie stawania się. Stąd nazwa, którą tutaj zaproponowałem dla aksjologii to właśnie aksjologia krytyczna. W nawiązaniu do tych przeciwstawień: dogmatyzm, sceptycyzm czy właśnie krytycyzm. Ja pewnie idę tutaj tropem, którym szedł Ingarden w swoich badaniach. Tam rzeczywiście jest procedura nastawiona na rozróżnianie, wprowadzanie wyjaśnień właśnie poprzez oddzielanie różnych sensów tego, o co pytamy. Nie sądzę, żeby to była procedura jałowa. Jestem pluralistą. Myślę, że zgodnie z tym, co w świecie widzimy, tego właśnie typu procedura jest procedurą właściwą. A.N.: A jaki problem Ingarden rozwiązał? Mówisz, że to nie jest procedura jałowa. Moim zdaniem procedura Ingardena jest zupełnie jałowa, bo całe życie tworzył i żadnego problemu nie rozwiązał. Także pytam Cię, jaki problem rozwiązał Ingarden? L.K.: Ja nie oceniałem filozofii Ingardena, tylko oceniałem samą procedurę. To znaczy mówiąc, że to nie jest procedura jałowa chciałem powiedzieć, że procedura, która polega na formułowaniu podziałów, nie jest tylko celem samym w sobie. Jeżeli wziąć pod uwagę te analizy, które prowadził Ingarden, zwłaszcza poprzez dokonywanie szczegółowych podziałów, to sądzę że takim rezultatem, który on niewątpliwie osiągnął było na przykład odrzucenie subiektywizmu aksjologicznego i poglądu, który traktuje wartości jako istniejące w przeżyciu. A.N.: Nie ma u Ingardena ani jednego argumentu przeciwko subiektywizmowi. Są tylko stwierdzenia: ja się opowiadam przeciwko subiektywizmowi. L.K.: Są te argumenty we wstępie do tekstu o budowie dzieła literackiego. Gdzie on we wstępie pisze, dlaczego to nie może się zgodzić z subiektywistycznym traktowaniem wartości. A.N.: A to przepraszam. Miałem na myśli jego główne teksty aksjologiczne i z etyki. L.K.: Nie, w tych tekstach nie ma. 42 Część trzecia Głosy z sali Dlaczego nie wystarczy być? Janusz Jusiak (J.J.): Chciałbym przede wszystkim podziękować wszystkim prelegentom za bardzo interesujące wystąpienia, wiele można się było z tych przedstawionych nam tekstów, później dyskusji, dowiedzieć. Muszę jednak szczerze powiedzieć, że mam pewien niedosyt, nazwijmy go niedosytem teoretycznym. Tutaj na tablicy widnieje takie pytanie: dlaczego nie wystarczy być? Rozumiem, że to jest pewna metafora. Otóż, nie doczekałem się odpowiedzi – może nieuważnie słuchałem, ale z tego powodu zadaje to pytanie – jak prelegenci rozumieją sens tej metafory. Można by powiedzieć, zapytać np. dlaczego nie wystarczy myśleć? Dlaczego nie wystarczy tworzyć? Dlaczego nie wystarczy... itd. Czy tego typu zwroty słowne mają waszym zdaniem inny sens, niż to postawione tutaj. Co to znaczy? Dokładniej: wystarczy być. O to „wystarczy” i o to „być” szczególnie chodzi. Może o to ostatnie: być. Króciutkie uzasadnienie tego pytania. Poza tym, że to jest raczej zwrot retoryczny, a nie jakieś suche pytanie teoretyczne. Wydaje się, przynajmniej na gruncie pewnej koncepcji metafizycznej, że z byciem... już nie będę na nazwiska wskazywał, wiadomo o kogo chodzi, prawie o całą tradycję metafizyczną. Być znaczy nierozerwalnie mieć. W przypadku człowieka mieć rozum, mieć ręce i nogi, mieć wiele innych rzeczy. Nie chodzi bynajmniej wyłącznie o to zewnętrzne, materialne posiadanie, więc na jakiej zasadzie tutaj pytanie o bycie zostało oddzielone od pytania o posiadanie? Domniemywam, że nie chodziło pytającym o to, żeby nawiązać jedynie do Fromma, że pytanie ma głębszy sens. Tyle. L.K.: Może ja pierwszy odpowiem. Ja to pytanie panie profesorze zrozumiałem zupełnie inaczej. Ponieważ wiedziałem, że mamy mówić o wartościach, to pytanie „dlaczego nie wystarczy być?” zrozumiałem jako pytanie skierowane do wartości, tzn. dlaczego wartości nie mogą być zinterpretowane jako jakieś obiekty ontologiczne. Dlaczego one nie mogą być bytami – bo wtedy się pojawia błąd naturalistyczny – a dlaczego muszą mieć coś ponadto, mieć ten element wartościowości, czy powinności, czy roszczeniowości. Stąd to pytanie „dlaczego nie wystarczy być?”, w moim odbiorze, jest kierowane nie do człowieka, tylko dlaczego to wartości nie mogą tylko być jakimiś czystymi obiektami ontologicznymi. Dlaczego? Bo wtedy stają się podatne na błąd naturalistyczny. J.J.: A to w takim razie jeszcze jedno pytanie muszę zadać. Czy w takim razie to, że jest coś takiego jak błąd naturalistyczny należy uznać za rodzaj niepodważalnego faktu? Tutaj wspominałeś pamiętam o tym, że to wywołało dyskusję do tego stopnia, że można twierdzić, że w ogóle wolności nie trzeba zakładać żeby mówić o moralności. Można się pod tym stanowiskiem podpisać, rozumiejąc jego argumenty. Więc moje pytanie w tym kierunku biegnie. Czy błąd naturalistyczny jest rodzajem faktu, który został rozstrzygnięty, tak jak w nauce rozstrzyga się, że księżyc nie 45 Dlaczego nie wystarczy być? jest tym, za co mieliśmy go przez dwa tysiące lat, że jest czymś zupełnie innym. Czy to jest coś zupełnie innego? Jeżeli to jest jakiś fakt, fakt intelektualny... L.K.: To jest niewątpliwie fakt, jak sądzę... J.J.: Bo tutaj zostało chyba założone, że błąd naturalistyczny jest jakąś groźbą straszną dla filozofa, że w ogóle należy tego unikać za wszelką cenę. A nie usłyszałem tutaj waszej dyskusji, uzasadnienia tego, że rzeczywiście tak jest. Być może mamy tutaj do czynienia z pewną koncepcją, równie problematyczną, jak każda inna. A.N.: Ja chcę odpowiedzieć. Po pierwsze, plakat jest zjawiskiem kulturowym, konstruuje się go tak, panie profesorze Jusiak, żeby przyciągał, żeby był ciekawy, atrakcyjny itd. W związku z tym ten plakat i to pytanie jest tak skonstruowane, że pytania merytoryczne są później. Natomiast formuła „nie wystarczy być” nie ma żadnej dosłownej treści filozoficznej, tylko ma jakby hasłowo, może trochę dowcipnie – bo przecież była książka Kosińskiego „Wystarczy być”, o prezydencie Stanów Zjednoczonych, który nic nie robił, a go wybierali – ma utrafiać w taki oto problem: dlaczego nie wystarczy być bytem, żeby być wartością? Natomiast o jakimś posiadaniu, o tym mieć, tutaj nie ma mowy, to sobie profesor już sam dopowiedział, nie wiem na jakiej podstawie. I to jest odpowiedź na pytanie pierwsze pytanie, natomiast jeśli chodzi o drugie, tzn. o pytanie dlaczego nie wystarczy być? Ja o tym mówiłem we wstępie, że wystarczy być, poniekąd. J.J.: Ale bez uzasadnienia szerszego, brak czasu, rozumiem. A.N.: Uzasadnienie było później, cały referat był uzasadnieniem. Jeśli w referacie się twierdzi, że istnienie jest wartościowością, to przecież jest już wyjaśnione dlaczego wystarczy być, żeby mieć wartościowość. To po pierwsze. Po drugie, jeśli chodzi o błąd naturalizmu. Oczywiście jest on tu potraktowany, nie jako fakt, tylko jako teoria, której nie sposób sensownie zaprzeczyć. Tak jest to potraktowane. Jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to chętnie bym usłyszał dlaczego błąd naturalizmu nie jest błędem. Tym bardziej, że ja w moim referacie przedstawiłem zmodyfikowaną teorię błędu naturalistycznego, mogę ją rozwinąć. To nie jest teoria błędu naturalistycznego. Ta nazwa – naturalizm... Moore sobie z tym problemem nie całkiem poradził i u niego nie ma tego uzasadnienia. Natomiast sytuacja w aksjologii… trochę wbrew temu, co mówił profesor Kopciuch, bo moim zdaniem profesor Kopciuch trochę przesadził, gdy mówił, że różne były reakcje – nie było różnych reakcji. W aksjologii dwudziestowiecznej i metaetyce jest tak, że każdy się z tą koncepcją zgadza. Nie zgadzają się z nią wyłącznie Ci, którzy chcą głosić naiwny, jakby to powiedzieć, naturalizm etyczny. To znaczy, są tacy amerykańscy aksjolodzy, tacy 46 Dlaczego nie wystarczy być? psychologiści, którzy mówią, że z faktu, że człowiek czegoś pożąda wynika, że to pożądane jest wartościowe, tylko ci... J.J.: Nie tylko oni, to jest szersza sprawa. Pragmatyści się nie godzą z tym zarzutem. A.N.: To podyskutujmy, proszę bardzo. J.J.: Trzeba by oddzielną debatę na to. A.N.: Dzisiaj jest debata o błędzie naturalistycznym. L.K.: Jest wielu pragmatystów... J.J.: Dzisiaj nie będziemy rozmawiać na ten temat, ja tylko chciałem zwrócić uwagę, że traktowanie pewnych stanowisk teoretycznych jako niewątpliwie dowiedzionych jest, co najmniej metodologicznie, wadliwe. Tak się w nauce nie powinno postępować. A także filozofia jest hipotetyczna. Jeżeli ktoś zakłada, że istnieje tylko jedno słuszne wyjaśnienie wszystkiego i nazywa to własną teorią, to postępuje, z naukowego punktu widzenia, w sposób sprzeczny z metodologią. Można by na to powiedzieć, że filozofia ma zupełnie inną metodologię niż nauki. I znowu byśmy zabrnęli w pewien kłopot teoretyczny i znowu by należało urządzać jakąś debatę. Uważam, że nie ma potrzeby w tej chwili toczyć na ten temat sporu, rozstrzygać tej kwestii... A.N.: Dlaczego? Dlaczego nie ma? J.J.: Bo jest ona w literaturze przedmiotu bardzo dobrze znana. Chcę zwrócić uwagę, że nie tylko naiwni naturaliści, nie tylko ci, których się opatruje jakimiś etykietami wartościującymi negatywnie, są zdania, że błąd naturalistyczny nie jest błędem, że coś przeciwnego jest błędem. Jest to normalna sytuacja w nauce, także w filozofii. A.N.: Sądzę, że to, co mówi pan profesor będzie dopóty gołosłowne, dopóki pan profesor nie wejdzie w merytoryczną dyskusję. Nazwiska proszę podać, stanowiska, argumenty. J.J.: Pragmatyści na przykład. Putnam'a wystarczy otworzyć na pierwszej stronie. A.N.: Co twierdzi? (śmiech) Ja wiem. MacIntyre też się sprzeciwiał, Whitehead się sprzeciwiał. I co z tego, jak się kiepsko sprzeciwiali? Searle ogłosił światu, że przezwyciężył błąd naturalizmu, źle to zrobił oczywiście. Możemy o tym porozmawiać, tylko argumenty żeby były. J.J.: Możemy, ale proponuję urządzić inną dyskusję. A.N.: Przecież dyskusja dzisiaj jest o błędzie naturalistycznym właśnie, więc jeśli ktoś się krytycznie wyraża o tym, co się twierdzi, to niech wejdzie w dyskusję, a nie będzie później się wycofywał, że nie chce dyskutować. J.J.: Wskażmy zatem jeden błąd. Profesor powiedział tutaj na czym polega ten błąd, na traktowaniu wartości, tak jak się traktuje fakty, prawda? Założona jest hipotetyczna sytuacja, że z jakowyś faktów mają wynikać 47 Dlaczego nie wystarczy być? wartości, co jest oczywiście złym sposobem myślenia o wartościach, bo one nie są czymś do czego można by dojść w drodze indukcji, dedukcji, czy jakiegokolwiek innego postępowania metodycznego. Później jednak usłyszeliśmy, że wartości można w pewien sposób poznawać, tak? W oderwaniu od wszelkich faktów, czy tak? Czy potrzebne są fakty? Choćby relacyjnie odniesione do wartości, żeby móc mówić o wartościach? Istnieje jakiś rodzaj poznania wartości. Ale jest pytanie, które stawiają naturaliści: czy ono może się dokonać niezależnie do jakiegokolwiek odniesienia do faktów? Czy możemy wyjść od pradecyzji, czegoś co się kojarzy z instynktem, bo instynktownie wybieramy życie? Do tego nie potrzeba wzlotów egzystencjalnych i nazywania tego pradecyzją. Czy to się dokonuje poza obrębem faktów, odniesienia do faktów? Czy kiedy wybieramy, załóżmy, że wybieramy życie, tak? Istnienie? Czy nie wybieramy pewnych faktów? A.N.: Jakie jest pytanie? Bo problem polega na tym... J.J.: Wskazuje pewien błąd. A.N.: ...że te pytania padają formułowane w języku jakiegoś dyskursu i ja mam co, odpowiadać tak lub nie, akceptując ten język? Proszę sformułować pytanie i odpowiem. J.J.: Tak, to jest wymogiem racjonalnej dyskusji. Akceptacja cudzego języka. Próba wczucia się w sposób myślenia kogoś innego. A.N.: Wzajemna, wzajemna próba. J.J.: Wzajemna, oczywiście, że tak. A.N.: To jest jakieś pytanie w stosunku do mojego referatu? Jeśli jest wczucie w cudzy język. J.J.: Wrócę do tego pytania, które postawiłem. Jaki sens ma dla was ta metafora? Czy tylko w odniesieniu do tego, że poza byciem jest jakaś sfera wartości? Czy jakiś inny? Bo tu jest właśnie założone to rozstrzygnięcie, za którym się chyba wszyscy opowiadacie, rozstrzygnięcie antynaturalistyczne. W pewien sposób zostały przesądzone wszystkie odpowiedzi. Jeżeli sens tego pytania, które jest metaforą, został tylko w ten sposób zrozumiany. Dlaczego nie mógł ktoś sobie tego skojarzyć z Freudem, czy z czymkolwiek innym, co funkcjonuje w kulturze? Dlaczego tylko ten plakat ma być tutaj odniesieniem dla możliwej wyobraźni? Może być co innego. Stąd moje pytanie, tłumaczę jego interes. To jest metafora. Czy „dlaczego nie wystarczy być?” jest pomyślane przez analogię do „dlaczego nie wystarczy myśleć”? Jeżeli nie, to dlaczego bycie zostało tutaj wskazane jako rzecz centralna, a nie myślenie? Nie przez przypadek mówię o myśleniu, bo nasuwa się poważniejsze pytanie, które tutaj nie było rozważane z konieczności. Mianowicie o odniesienie wartości do normy. Istnieją takie sposoby, próby myślenia o wartościach, które eliminują zupełnie z języka, dyskursu filozoficznego pojęcie dobra i wartości. 48 Dlaczego nie wystarczy być? Dlatego, że twierdzi się, że dobro, ono przede wszystkim, jest kwestią racjonalności poznania. Po cóż te tyrady na temat wartości, skoro możemy samo słowo „dobro” usunąć. Z tym się wiąże szereg pytań dotyczących relacji wartość-norma. Pytanie podstawowe brzmi: czy wartość jest tym samym co norma? Czy ażeby mówić o moralności, czy też raczej o etyce, o próbie jej uzasadnienia, wystarczy odwołać się do wolności, czy trzeba koniecznie posłużyć się pojęciem normy? Jeżeli tak, to w jakich znaczeniach? I wiele, wiele innych pytań, nie chce państwa zanudzać tutaj. Moim zadaniem jako pytającego, czyli występującego z intencją, żeby się czegoś dowiedzieć, poszerzyć swój zakres wiedzy filozoficznej, jest zwrócenie uwagi na takie aspekty, które z konieczności nie zostały poruszone. Nie przyjmujcie tego jako jakichś ciężkich zarzutów, które powinny rodzić pretensje. Ja pytam z dobrą intencją. To znaczy z racjonalną powiedziałbym, bo słowo „dobro”, tak myślę w tej chwili, może być z dyskursu usuwane. Słowo „rozum” nie rodzi tyle negatywnych emocji co słowo „wartość” czy „dobro”. L.K.: Ja powiedziałem o tym sposobie odczytania tego hasła, jakie ja przyjąłem w kontekście problematyki, o której... J.J.: To nie jest hasło tylko pytanie. Taką ma postać gramatyczną. Pytanie wyrażone w formie metafory. L.K.: Podałem jego interpretacje. Myślę, że to nie jest interpretacja, która byłaby jakoś przeze mnie specjalnie przypadkowo wybrana dlatego, że teoria moore'owska, teoria błędu naturalistycznego, ma różne reperkusje w postaci różnych sądzeń krytycznych bądź pozytywnych stanowisk formułowanych w późniejszej aksjologii. Myślę, że te stanowiska, które się potem pojawiają, czy to utylitaryzm, czy to jakieś próby myślenia naturalistycznego, czy nonkognitywizm, one wszystkie są powiązane z tym pytaniem. Dlatego, jeżeli można mówić o jakichś faktach, które wyznaczają dynamikę rozwojową danej dyscypliny, to w wieku XX niewątpliwie takim doświadczeniem było doświadczenie teorii błędu naturalistycznego. To jest taki fakt nie jakiś... J.J.: Innym doświadczeniem było doświadczenie niemyślenia, prawda? Znamy tę teorię, która próbuje wyprowadzić fenomen zła, czy zjawisko socjologiczno-historyczne zła, z niemyślenia. Więc podłożenie pod pytanie zamiast „być”, „myśleć” jest, wydaję mi się, zasadne, ale pytam was, czy równie zasadne. Czy nie lepiej trwać przy tym „być”, które jest określeniem pewnego bardzo niejasnego pojęciowo stanu? L.K.: Ja odczytałem to pytanie w kontekście aksjologii w taki sposób, w jaki przedstawiłem. A.N.: Ja już odpowiedziałem na pytanie profesora więc powtarzać nie ma sensu. 49 Dlaczego nie wystarczy być? J.J.: Ja przyjąłem tą odpowiedź i nie żądam jakichś powtórek z odpowiedzi. A.N.: No ale, kolejno powtarzane pytania... J.J.: To nie są kolejno powtarzane pytania, bo padło pytanie o odniesienie wartości do normy. To jest poważne pytanie... A.N.: Niech organizator powie, kto ma teraz mówić. J.J.: ...które zostało tutaj zupełnie pominięte. A.N.: Można mówić czy nie można? K.B.: Proponuję żeby profesor Niemczuk się odniósł i później profesor Jusiak, po kolei, bo tak to rzeczywiście nic z tego nie będzie. A.N.: Także na pytanie o to, dlaczego jest na plakacie „nie wystarczy być?” już zostało odpowiedziane, więc nie ma po co do tego wracać moim zdaniem. Natomiast jest kwestia, o której można by porozmawiać, mianowicie kwestia norm i teza profesora Jusiaka, że pojęcie wartości, czy pojęcie dobra, można usunąć z dyskursu filozoficznego. Otóż ja sądzę, że, pomimo iż takie próby są, to jednak one są nieudane i nie można usunąć, co zresztą widać w wypowiedzi profesora Jusiaka, bo zawsze to pojęcie dobra gdzieś się upchnie. Jak nie w samym dobru, to w rozumie, w myśleniu poprawnym, w czymś, co się pochwala, i nie uniknie się pojęcia dobra. Natomiast tradycja brytyjska faktycznie próbuje nie mówić o wartościach, ale dlatego właśnie nie potrafi uzasadnić normy. Takie jest moje... J.J.: Co to znaczy uzasadnić normę? A.N.: Takie jest moje na ten temat zdanie. Znaczy to, że nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: dlaczego powinno się robić to a to? J.J.: Ale wchodzimy w szczegóły pewnej zawiłej dyskusji. Ja pragnę zwrócić państwa uwagę na fakt, że pojęcie normy nie jest zawężone wyłącznie do sfery działania. Normy bywają rozmaite. Inne są normy, które dotyczą przedmiotu, żeby posłużyć się najbardziej taką roboczą klasyfikacją, a zupełnie inne są normy, które dotyczą działań ludzkich. Normy normalne – żeby posłużyć się takim określeniem, które funkcjonuje w literaturze – w ogóle się do działania ludzkiego nie odnoszą. Mówimy o normie normalnej wtedy na przykład, kiedy twierdzimy, że jakiś stan rzeczy rządzony naturalnymi procesami ulega zawahaniu, czy daleko idącemu zachwianiu, odejściu od pewnego stanu normalnego. To jest zupełnie inne rozumienie normy niż wówczas, kiedy mamy na uwadze normy moralne. Więc twierdzenie, że pojęcie dobra zawsze wypłynie jest po prostu nieprawdziwe. W przypadku tego typu norm, a szerzej można powiedzieć norm dotyczących przedmiotów, pojęcie dobra jest zbędne. Jest natomiast otwartym pytanie: czy do wszelkich aspektów ludzkiego działania, takich jak myślenie, tworzenie, wyobrażanie sobie, działanie cielesne, intencjonalne, stosuje się w tym samym znaczeniu pojęcie dobra, 50 Dlaczego nie wystarczy być? jeżeli w ogóle się stosuje? To jest do rozstrzygnięcia osobnego. Nie przesądzałbym tej kwestii. Generalnie jednak twierdzenie, że zawsze to dobro pojawia się, kiedy mówimy o normach, nie da się utrzymać moim zdaniem. Z zupełnie oczywistych powodów. L.K.: Może ja się dołączę do dyskusji bo... A.N.: Ale po co? Cała ta tyrada jest nieporozumieniem. Dyskusja wymaga skrótów i ja tylko dlatego nie powiedziałem, że są różne normy. Oczywiście, że grzyb jest normalny i grzyb nienormalny. Tylko my tu mówimy o moralności, o wartościach moralnych. Taki jest temat debaty więc ja już nie będę za każdym razem dodawał, że chodzi o normy moralne. Ja miałem na myśli oczywiście normy moralne i dlatego wszystko, co później zostało powiedziane, to jakby było nie na temat. Chodzi o normy moralne i moim zdaniem norm moralnych bez pojęcia dobra nie da się uzasadnić. A nie o tam jakiekolwiek normy. J.J.: Kwestia jest otwarta, bo zależy na jakim gruncie etyki jesteśmy. L.K.: Ja w tej dyskusji widzę tylko potwierdzenie tej procedury, którą proponowałem, to znaczy wprowadzenie podziałów i rozjaśnienie pojęć, bo rzecz jasna, gdy w kontekście etycznym mówimy o normie, to nie mamy na myśli tego znaczenia terminu norma, gdzie nazywamy nim pewien stan nie aberratywny, tylko stan normalny. Chodzi nam o pewną regułę, pewien nakaz, każący nam działać w określony sposób, w określonej sytuacji dlatego, że tak się powinno. Jak sądzę, tak rozumiana norma ma fundament w wartości bo, zgadzam się tutaj z poglądem profesora Niemczuka, że normy nie wiszą w powietrzu i dlatego etyka zbudowana na normach wymaga określonych rozstrzygnięć odnośnie do wartości po to, żeby te normy właśnie w powietrzu nie wisiały. Wydaje mi się, że cała dyskusja się napędziła dlatego, że słowo „norma” ma różnie znaczenia i w ten sposób pojawił się zamęt. Z.M.: Ja myślę, że tutaj trzeba było by zwrócić uwagę, że faktycznie etyki są różne. Jest etyka wartości, tzw. materialna etyka wartości związana z fenomenologią i jest etyka np. ontologiczna, która będzie się przede wszystkim, nie tyle do wartości odwoływała, co do norm i powinności. J.J.: Nie wspominając o etyce cnót, najstarszej. Z.M.: W każdym razie, w tej tradycji, z którą ja jestem związana, tzn. z fenomenologią, tam jest tak, że podstawą dla norm są wartości, więc tutaj wyraźnie wskazywałam, z jakiego to źródła wychodzi. A.N.: Nie wiem, czy mamy czas, bo ja mógłbym sprawę rozwinąć. Kant próbował uprawiać etykę i to jest bardzo poważna etyka. Etykę bez wartości właśnie. Później fenomenologia była reakcją na braki etyki Kanta. Kant miał swoje poważne racje, dlaczego należy wykluczyć wartości. Moim zdaniem część z tych racji jest ważna do dziś i Kant chciał sformułować normy bez wartości. Ale nie ustrzegł się pojęcia wartości. 51 Dlaczego nie wystarczy być? Przykład Kanta potwierdza tylko moją tezę, że nie da się sformułować i uzasadnić normy moralnej, podkreślam moralnej, a nie normy powiedzmy jaką Unia Europejska wyznaczyła dla ogórków (śmiech z sali), tylko chodzi mi o moralne, bo takie też są, mógłby profesor Jusiak o tym wspomnieć. Jeśli chodzi o normy moralne, to nie da się bez dobra tej normy moralnej, ani sformułować, ani uzasadnić, bo zawsze to dobro będzie założone i u Kanta takim dobrem założonym jest pojęcie godności osoby. To może tyle. K.B.: Myślę, że ten wątek zakończymy chociaż, mimo że pytanie profesora Jusiaka było skierowane do prelegentów, to niejako poczułem się wywołany do tablicy, nie tylko metaforycznie, jak widać. Myślę, że profesor Niemczuk odpowiedział, jeśli chodzi o to główne pytanie. Choć interpretacja profesora Kopciucha jest interesująca, to jednak chodziło nam przy zamyśle tej debaty o tę wersję, o której mówił profesor Niemczuk. Czy są teraz jakieś inne pytania, może w innym wątku? Doktor Pycka. Waldemar Pycka (W.P.): Ja mam pytanie bardzo ważne. Waga jest mierzona zbliżającymi się zawodami w Polsce. W jakich okolicznościach Lewandowski, nie strzelając bramki, będzie podpadał pod odpowiedzialność moralną? I czy, jeżeli będzie podpadał wtedy pod okoliczność właśnie odpowiedzialności moralnej, tak samo odpowiedzialny będzie Szczęsny, za to że Lewandowski nie strzelił bramki? To już koniec pytania. K.B.: A do kogo jest to pytanie? W.P.: Ktokolwiek zechce odpowiedzieć. K.B.: W eter (śmiech z sali). Czy ktoś zechce odpowiedzieć? Czy może ja mam odpowiedzieć? A.N.: A kto to jest Lewandowski i Szczęsny? (śmiech z sali) W.P.: Następny prelegent proszony o odpowiedź (śmiech). L.K.: Ja wiem kto to jest Szczęsny i Lewandowski, aczkolwiek wydaję mi się, że przypisywanie kwalifikacji moralnej niestrzeleniu bramki przez Lewandowskiego jest błędem kategorialnym, to znaczy jest przypisaniem kwalifikacji moralnych działaniom, które nie podlegają kwalifikacjom moralnym. Gdyby się zdarzyło... W.P.: Nieprawda. Pytanie moje brzmiało: w jakich okolicznościach niestrzelenie bramki podlegałoby pod odpowiedzialność moralną? Oczywiście wtedy, gdyby specjalnie to zrobił. L.K.: Gdyby się tak okazało, że jakiś nazbyt przejęty futbolem widz popełnia jakieś przestępstwo moralne, nie wiem, morduje kogoś, w związku z tym, że Lewandowski, czy tam Szczęsny, nie strzelił bramki, to być może są takie pomysły, żeby interpretować to jako fakt posiadający znaczenie moralne. Ja sądzę, że to jest droga chybiona dlatego, że uważam, że jeżeli, zgodnie z duchem konsekwencjalizmu, osoba może być obarczona odpowiedzialnością za skutki działania, które powoduje, to 52 Dlaczego nie wystarczy być? powinno być to obarczone regułą, że są to te skutki, które ona powinna w swoim rachunku uwzględnić. Ja sądzę, że nie powinna uwzględniać, bo wtedy każda interpretacja byłaby możliwa i wtedy tautologie by się pojawiały. To moja odpowiedź. W.P.: Pierwszej odpowiedzi nie usłyszałem, druga mnie nie zadowoliła, ale mam nadzieję, że pani doktor będzie wiedziała, o kim i o czym mowa w pytaniu. Z.M.: Kwalifikację moralną chyba można było by tylko wtedy uwzględnić, gdyby on, powiedzmy, celowo... gdybyśmy grali z Niemcami na przykład i on celowo by nie strzelił karnego po to, żeby Niemcy wygrali. Wtedy jest odpowiedzialność moralna. Tylko cały problem polega na tym: skąd my to możemy wiedzieć? Musimy znać jego intencje, prawda? W.P.: Zgoda, zgoda. I teraz, czy i w jakim stopniu inni uczestnicy tej samej gry, wykorzystując swoją wolność i ponosząc odpowiedzialność z tytułu uczestniczenia w grze, są współodpowiedzialni, że Lewandowski nie strzelił Niemcom gola, nie chcąc sobie popsuć pozycji w Borussi? Z.M.: To już... Naprawdę nie potrafię tego problemu rozstrzygnąć... W.P.: Ale to są te wszystkie problemy, które najpierw teoretycznie rozważaliśmy, rozumiem, wcześniej. Tylko teraz przeniesione, skupione w jednym drobiazgu, który w sekundę, w dwie, zobaczymy na przykład na ekranie telewizora. W jaki sposób my to „spojęciujemy” niejako, to, co się tam wydarzy? L.K.: Ja mam pytanie do doktora Pycki: jaką hipotezę on chce udowodnić? Gdy się w literaturze podaje takie wymyślne przykłady, często jeszcze umieszcza się sytuację na obcej planecie, a na niej jakieś inne istoty, to autor zwykle ma jakąś hipotezę, którą chce przez to pokazać w takim przypadku. Moje pytanie jest takie: co pan chce udowodnić przez to? Jaką hipotezę pan podsuwa nam pod rozwagę? A.N.: Ja już pytałem, kto to jest Lewandowski niech wyjaśni, to wyjaśni sens pytania. Co będziemy odpowiadać na jakieś zagadki śmiesznawe? O co chodzi? L.K.: No właśnie, o co chodzi? W.P.: Chodzi o to, czy... (śmiech z sali) A.N.: Czy Franek Pudełko pod laskiem jak sika to moralnie czy niemoralnie? W.P.: Nie. Ty powiedziałeś, że wartościowość w stosunku do butelki i wartościowość wobec innych wolności. I teraz Lewandowski jest w jednej relacji do piłki i do bramki – jakie powinności wynikają z tego tytułu? I drugi Lewandowski jako ten, który jest w relacji do innych wolności, z którymi tworzy razem drużynę. Pytanie pierwsze dotyczyło owej butelki, która uzyskała wartościowość i mogła cię uszczęśliwić, bo zaspokoiła na przykład twoje pragnienie. A drugie to to, czy inne wolności, z którymi 53 Dlaczego nie wystarczy być? jesteś w relacjach także – nie tylko do butelki – ponoszą współodpowiedzialność z tytułu tego, że ty wypiłeś całą butelkę i z nikim się nie podzieliłeś. A więc tę sytuację z tego boiska wyimaginowaną, bo ja sam nie oglądam piłki nożnej, bo mnie strasznie złości, ale tę sytuację możemy rozłożyć na butelkę, na kwiatki, na inne sytuacje, które dzisiaj były tutaj tylko wspomniane w dyskusji. Moim zdaniem te teorie powinny nam pomóc zrozumieć coś. Pytanie o Szczęsnego wcale nie jest nieszczęsnym pytaniem, tym bardziej śmiesznym. To jest pytanie o to, czy zawodnik, który wykorzystując swoją wolność i chcąc uszczęśliwić siebie oraz inne wolności ponosi odpowiedzialność za brak uszczęśliwienia ze strony innej wolności, z którą jest w relacji, takiej pozytywnej – tworzą drużynę jedną, prawda? Pomijam trenera, pomijam ministrów. Dwie, trzy osoby. Wystarczą nam dwie, trzy osoby plus jedna piłka, żeby tę relację odbudować, o której wspominałeś w swoim wystąpieniu. A.N.: Tak, tylko że odpowiedź na takie pytanie z jakiejś gry w piłkę jakąś tam, za dużo gadania wymaga, a za małe są zyski. Lepiej spytać o coś bardziej konkretnego. Ogólnie powiedziałbym, że zasada jest taka, bo tu trzeba mnóstwo danych wyjaśniać: że oni biorą pieniądze; że na nich liczą kibice; a dlaczego oni mają się liczyć z tym liczeniem kibiców?; że mają własne interesy. Ogólna zasada jest taka że... A jeszcze jest kwestia móc lub nie móc. To znaczy odpowiedzialny jest tylko wtedy, gdy może, gdy nie może strzelić, to nie jest odpowiedzialny, że nie strzelił, ale to tylko jeden z warunków odpowiedzialności. Drugi to jest właśnie ten charakter więzi z innymi ludźmi. No i musielibyśmy wchodzić w te więzi, że skoro jemu płacą za granie w reprezentacji, skoro on chce grać w tej reprezentacji, to zakładamy, że on nie oszukuje. Gdyby zaczął oszukiwać, to byłby oczywiście jakoś tam odpowiedzialny. To się da oczywiście wszystko zanalizować tylko, że szkoda czasu na takie łamigłówki. W.P.: Dobrze, to możemy sprowadzić kwestię do owej butelki wody, o której mówiłeś... A.N.: Możemy. Będzie prościej niż ze Szczęsnym. W.P.: …do tego, że to jest jedyna butelka wody. Do tego, że oprócz twojej wolności i potrzeby szczęśliwości jest druga wolność też potrzebująca wody do szczęśliwości. I teraz, czy ty wypijając sam tę butelkę wody, ponosisz czy nie ponosisz? Czy, uwzględniając potrzeby innej wolności i na jakim poziomie je uwzględniając... A.N.: Odpowiedź jest bardzo prosta. Mianowicie powiedziałem w referacie, że uzasadnienie etyki nastąpi wtedy, jeśli się wykaże, że cudza wolność jest tyle samo warta co moja. Z tej tezy wynika, że jeśli jest jedna butelka a wiele wolności i każdej się chce pić, że tak powiem, to dylemat polega na tym żeby tak postąpić, żeby nie preferować żadnej. Czyli jakbym to wypił, to oczywiście postąpiłbym źle, niemoralnie. Trzeba dać każdemu 54 Dlaczego nie wystarczy być? po łyczku albo przynajmniej na gąbeczkę i usta zmoczyć. Tak na imprezach robimy. (śmiech) K.B.: Czy mamy jeszcze jakieś inne pytania? Brak. Może ja zadam pytanie. Do doktor Majewskiej na początek. Przede wszystkim o ten kryzys wartości. Doktor powiedziała, że to jest nadużycie semantyczne i że to jest jedynie nadmiar aksjotyczny. Czy problem jest w nadmiarze czy raczej w wyborze? Czy sam nadmiar jest problemem? Ja tutaj nie widzę problemu. I jeszcze drugie pytanie też do doktor Majewskiej o etykę indywidualistyczną, bo tu doktor Majewska się powoływała na Kanta – „prawo moralne we mnie”. Idąc dalej tym tropem, dlaczego nie mielibyśmy się też powołać na imperatyw kategoryczny, czyli dlaczego doktor Majewska twierdzi, że niewiele od niej zależy, tylko najbliższe otoczenie? Tymczasem ta etyka indywidualistyczna, czy jakby z założenia, ona nie powinna mieć większych ambicji, że tak to ujmę? Z.M.: Tak, to znaczy, jeżeli chodzi o ten nadmiar aksjotyczny, to ja bym się zgodziła, że problem polega na tym właśnie, że skoro jest tak, że wszystko w zasadzie może być wartością, to mamy kłopoty z selekcjonowaniem właśnie. Zatem musimy przyjąć jakieś kryteria, oczywiście własne, indywidualne. Bo wartości lepiej wybiera zawsze indywidualny człowiek. Chyba, że jest jakaś grupa współdziałająca i wtedy wspólnie podejmuje – w wyniku namysłu, jakiegoś porozumienia – pewne działania. Dlaczego etyka... czy ja bym się do kantowskiego imperatywu kategorycznego odwołała? Proszę państwa, bardzo długo się chyba do niego odwoływałam, ale tak sobie myślę, że ten imperatyw kategoryczny, na przykład zabraniający samobójstwa – są różne przykłady, z którymi Kant próbuje się uporać – on nie przekonuje mnie po prostu... A.N.: Obowiązek szczęścia... Z.M.: To znaczy, tam nie ma obowiązku szczęścia, tak mi się wydaję, bo on mówi wyraźnie – życie jest obowiązkiem, a nie szczęście. Nawet jeżeli mam tego życia dość, to skoro jest obowiązek, mam obowiązek żyć. A ja na przykład chciałabym mieć prawo do samobójstwa. Nie w tej chwili, ale gdybym była obłożnie chora i niedołężna, to dlaczego mam przestrzegać imperatywu kategorycznego Kanta i nie skorzystać z takiej...? Racja, że ta moja etyka jest taka, ja mówiłam, prywatna i ona nie wystarcza, ale ja po prostu mówiłam o tym, jak postępuje sama, a widzę potrzebę tworzenia jakiejś etyki wspólnotowej, ale ona przekracza po prostu, tak mi się wydaję, moje możliwości. To tyle, co mogłabym powiedzieć. Nie wiem, czy to panu wystarczy. K.B.: Czyli pani doktor Majewska niejako zakłada, że jej prywatna etyka nie jest najlepszą. 55 Dlaczego nie wystarczy być? Z.M.: Ona jest dobra dla mnie, a ona nie musi być dla innych dobra, ale skoro jestem wolna, to mogę wybrać sobie taką, a nie inną. Pan może sobie wybierze inną na przykład, prawda? A.N.: Mogę się wtrącić? K.B.: Proszę. A.N.: Problem polega na tym, moim zdaniem, że to, co prywatne, nie może być etyką. Etyka jest dopiero wtedy, gdy mamy prawo od innych wymagać, żeby postępowali tak, jak postępować wedle tej etyki powinni. Zatem jeśli uważasz, że masz prawo od innych wymagać takiej etyki, jaką tu przestawiłaś, to dopiero wtedy byłaby to etyka. Natomiast dopóki tak nie uważasz, dopóki mówisz, że różni ludzie mogą mieć swoje różne etyki, to nie ma żadnej etyki, to jest styl życia. Tak mi się wydaje. Bo wtedy tego nie trzeba udowadniać po prostu. Z.M.: Może i masz racje. To jeszcze nad tym pomyślę, proszę państwa. L.K.: Krótko się odniosę. Moim zdaniem to, co prywatne, może mieć charakter etyczny, aczkolwiek nie jest domeną etyki. Mianowicie jeżeli styl życia, który ktoś wybiera staje się jakoś wrogi dla stylów życia innych ludzi, wtedy kwestia staje się etyczna. A.N.: Tak, ale żeby to orzec musimy dysponować etyką. Jeśli będziemy dysponować tylko tymi prywatnymi, to nie mamy wtedy w ogóle czego... L.K.: Zgoda. Tak, tak. Oczywiście. K.B.: Teraz może pytanie do profesora Kopciucha. O rozróżnienie na aksjologię i etykę teoretyczną i aksjologię i etykę praktyczną. Tu, w kontekście, jak rozumiem zarzutu profesora Niemczuka, który brzmi mniej więcej tak, że aksjologia nie może być teoretyczna, bo musi być angażująca, a teoria nie może być angażująca. Czy tu jest jakieś pole do kompromisu? Bo to się wyklucza zdecydowanie. Czy jest możliwa aksjologia teoretyczna? Może takie pytanie. Co ona oznacza? L.K.: Sądzę, że jest możliwa. Natomiast podstawą do takiej aksjologii, pan tutaj powie teoretycznej, jest ta treść, która została ujęta w wypadkach zaangażowanych praktycznie. Ja tutaj się odwołuje do takiego Hartmannowskiego odróżnienia, gdzie on oddziela etykę rozumianą jako refleksja praktyczna oraz, z drugiej strony, mówi o etyce rozumianej jako refleksja nad praktyką. To rozumienie etyki teoretycznej, które ja proponuje nie jest zmaganiem się z bytami, to nie jest jakaś etyka, która w ogóle nie traktuje o tym, czym są wartości, bo one się ujawniają tylko w praktycznym odnoszeniu się człowieka do świata. Dlatego właśnie tego typu refleksja jest ujmowaniem tego, co zostało doświadczone w postawach praktycznych w takim przypadku. Natomiast gdy ja przywoływałem to odróżnienie etyka praktyczna i etyka teoretyczna, to mnie chodziło tylko o to, żeby pokazać, że można uprawiać etykę jakby nie wchodząc w szczegóły tego błędu naturalistycznego. Dlatego, że aspekty różne wydobywane przez błąd 56 Dlaczego nie wystarczy być? naturalistyczny one są istotne dla tej etyki teoretycznej, która się interesuje sposobem istnienia wartości, czy też jakąś definicją, czy też możliwością w ogóle definicji. Natomiast gro, jak sądzę, tych problemów, które ludzi nurtują, to są te problemy z zakresu etyki praktycznej i stąd ja w tym wystąpieniu powiedziałem, że kwestia dla mojego wybierania, którego dokonuje codziennie, kwestia, którą forsuje – nie wiem, kompatybilizm czy inkompatybilizm – są dla mnie zupełnie jakby nieistotne, nieważne, one są indyferentne. Dlatego, że i tak żyje praktycznie, to znaczy i tak wybieram. Stąd ja sądzę, że ta etyka praktyczna, właśnie tak oświetlona, ona jakby przechodzi obojętnie wobec tego błędu naturalistycznego. A.N.: Mogę? A czy nie lepiej byłoby nazwać to, co nazywasz etyką praktyczną, po prostu moralnością, tak jak to w tradycji do dzisiaj jeszcze jest? Myląca jest nazwa, że to jest etyka, bo etyka to jest dziedzina, jakby to powiedzieć, uzasadniania, myślenia. Natomiast jak się mówi o wybieraniu, to owszem tak się na co dzień wybiera, tylko że można wybierać w sposób nieuzasadniony i można myśleć o tym wybieraniu w sposób nieuzasadniony. W tym sensie, moim zdaniem, to praktyczne coś, co nazywasz etyką, a co ja bym wolał nazwać po prostu moralnością, nie może uniknąć kwestii błędu naturalistycznego. Tylko że tak samo jak ludzie sobie żyją i nie rozstrzygają spraw, czy byt jest, czy go nie ma, jakie są rodzaje bytu, po prostu żyją. Tutaj my tak samo na co dzień w moralności jesteśmy zanurzeni i sobie wybieramy, ale gdy tylko chcemy coś wyjaśnić, to musimy na ten problem się natknąć. L.K.: To znaczy, tutaj się nie zrozumieliśmy. Dlatego, że ja mówiąc etyka praktyczna nie miałem na myśli moralności jako fenomenu występującego w kulturze, nad którym jest refleksja. Mówiąc etyka praktyczna ja troszeczkę robiłem taki skrót i nawiązywałem do tytułu pracy Petera Singera, gdzie jest etyka praktyczna jako określenie dla refleksji, która zajmuje się konkretnymi problemami moralnymi... A.N.: No tak... L.K.: W tym sensie ja odróżniłem etykę teoretyczną od praktycznej. Stąd to nie moralność tylko etyka jakaś szczegółowa. To przykłady, które podawałem, bioetyka czy... A.N.: Tak. Tak pojęta to Hołówka napisał taką książkę też „Etyka praktyczna”, gdzie się takimi rzeczami zajmuje, prawdopodobnie za Singerem. Otóż chodzi o to, że oni wszystko zakładają nic o tym nie mówiąc. To się tak zaczyna nie wiadomo skąd. Przyjmują sobie jakieś dowolne arbitralne rozstrzygnięcia i sobie rozstrzygają. To tak samo jakby... Ja miałem w ogóle dzisiejszy wykład zacząć od sformułowania, że jest dużo komisji etycznych, ale przeważnie one nie wiedzą jak uzasadnić etykę. Ale są komisje etyczne, decyzje podejmują, wybiera się ciała kolegialne. To i ta etyka praktyczna jest takim czymś zawieszonym 57 Dlaczego nie wystarczy być? w próżni, że się zakłada coś jako oczywistość bez rozstrzygania danych spraw. Ja znowu nie wiem, czy cię dobrze rozumiem, natomiast ja jestem od dawna przeciwko takiemu rozróżnieniu, jakie się niekiedy spotyka, mianowicie na etykę teoretyczną i etykę stosowaną albo etykę praktyczną. To są rozróżnienia, które Twardowski czynił, które Ingarden czynił na przykład. Moim zdaniem jest to nieporozumienie, ponieważ ta etyka teoretyczna nadal jest teorią i jako teoria nie może być etyką po prostu, bo to, z czym ma do czynienia, nie jest wartościami, bo teoria jest o tyle teorią, o ile abstrahuje od wartości. Zatem cały taki pomysł podziału etyki, moim zdaniem, jest przeniesieniem, taką kalką z nauk. Mówi się o etyce teoretycznej i jakiejś etyce stosowanej – Twardowski bodajże się do tego odwołuje nawet wprost – i tu się próbuje to przenieść. Najpierw się ustala jakieś dogmaty, jakieś oczywistości i to jest teoria, a później je się... tak jak kiedyś była kazuistyka, jakby poprzez to, o co nas tutaj pytał doktor Pycka, że „zastosujcie teorie do konkretnego przypadku.” Otóż, moim zdaniem, to jest nieporozumienie, etyka musi być od początku praktyczna. L.K.: No właśnie. Posługujemy się terminami, którym przypisujemy różne znaczenia. Mnie się wydaje, że natura problemów, z którymi człowiek się styka wymusza rozwiązywanie tych problemów. Natomiast ja cały czas będę obstawał przy tym, że dla dylematu, przed którym staje lekarz – czy odłączyć jakiś mózg od aparatury czy nie – dla tego dylematu problem natury błędu naturalistycznego jest obojętny. Im chodzi o znalezienie takiej reguły, która pozwoli znaleźć takie rozwiązanie, które – nie wiem czy wszyscy – większość ludzi uzna za dopuszczalne. I w tym sensie mówię o potrzebie takiej etyki praktycznej, etyki stosowanej. To mam na myśli. Ja nie wiem jakie jest... Wydaje mi się, że gdyby powiedzieć, że... A.N.: No tak, w Niemczech faszystowskich większość uważała, że należy dokonywać eutanazji, że należy eksperymentować na Żydach. Było to rozstrzygane. Była uprawiana etyka praktyczna i ty taką postulujesz chyba. (śmiech) L.K.: To jest argument niekonkluzywny. (śmiech) Nie postuluję, ja powiedziałem większość, nie powiedziałem większość narodowa. Być może trzeba zrobić jakiś taki test uniwersalizujący, czy, nie wiem, pomyśleć to, co myślał Moore, że tam jakiś test w ogóle w perspektywie światowej. A.N.: Mój argument po prostu mówi tyle, że z tego, że większość coś myśli, nie wynika, że ma racje. Klasyczny argument, profesor Jusiak o tym wspominał, że w naukach jest coś takiego jak rozstrzygnięcie. Przed Kopernikiem tak myślano, to wtedy była to prawda, a po Koperniku inna jest prawda? A niestety w twoich wypowiedziach się pojawiają tego typu jakby odwołania, że to ma być jakieś kryterium. 58 Dlaczego nie wystarczy być? L.K.: Bo to jest kryterium... A.N.: Socjologiczne. L.K.: …które, gdy się racjonalnie uda to uzasadnić jako sposób właściwy dla największej ilości, to jest jedyne kryterium, które tutaj możemy wprowadzić. Jakie inne możemy wprowadzić? A.N.: Dopóki racjonalnie się tego nie wyjaśni, dopóty w ogóle nie wiemy, czy to jest słuszne rozstrzygnięcie przez tą większość. Zatem to racjonalne rozstrzyganie jest niezależne od tej większości. L.K.: Ależ w punkcie wyjściowym mówimy o dwóch pniach poznania aksjologicznego, czyli o tym, co racjonalne i o tym, co właśnie dane w preferencjach większości. A.N.: Pytania z sali. K.B.: No właśnie. Czy jeszcze są jakieś pytania z sali? Głos 1: Skoro nie ma już pytań, to moje będą trochę na około. Mam nadzieję, że w jakiś sposób będą nawiązywać. Z racji tego, że już nie ma pytań dlatego czekałem jakby na koniec. To dotyczy raczej historii, prawda? I tak, historia jako nauka jest, jak większość nauk, o faktach, tak? Tylko, że specyficznych z wielu względów, prawda? I teraz tak, czy w związku z tym, że dotyczy działań ludzkich, a one z założenia muszą być wolne, tak? Wolność trzeba założyć, tak? Są skierowane na realizacje pewnych wartości i w jakimś tam stopniu mniej lub bardziej są świadome. To czy w związku z tym nie przełamuje to w jakiś sposób tej koncepcji błędu naturalistycznego i nie idzie w stronę dydaktyzmu historycznego? To jest moje pytanie. W zasadzie... A.N.: W jaką stronę? Głos 1: Dydaktyzmu historycznego. A.N.: Dydaktyzmu? Głos 1: Tak. K.B.: Kto odpowiada? A.N.: Ja mogę odpowiedzieć. Głos 1: To znaczy... to jest do wszystkich, tylko, że kto będzie chciał odpowiedzieć. A.N.: Nie wiem, czy pana dobrze zrozumiałem, ale nauka historii do błędu naturalistycznego ma się nijak. Dlatego nie rozumiem tej sugestii w pana pytaniu, że jakoś tam się znosi błąd naturalistyczny. Z faktu, że w średniowieczu uważano miłość rycerską za ideał nie wynika, że ta miłość jest dobra. Głos 1: No tak. A.N.: Jeśli historia jest zbiorem faktów, o których wiemy, no to nie jest nauczycielką życia. To znaczy, w takim znaczeniu nie jest nauczycielką życia, że nie może nas nauczyć, co jest dobre, a co złe. Nie może nas tego nauczyć. Może tylko nas nauczyć, że „jeśli tak zrobicie, to to otrzymacie, 59 Dlaczego nie wystarczy być? bo tak było wiele razy, takie są mechanizmy życia społeczno-ludzkiego”, ale czy to jest dobre, czy złe, tego historia nie może nauczyć. To tak najkrócej. L.K.: Jeżeli historia pokazuje różne preferencje aksjologiczne, to pokazuje ich wielość. Zatem wydaje mi się, że gdy pan staje przed wielością daną w różnorodności historycznej, to pan wcale nie jest bardziej nauczony, dlatego że pan staje przed wieloma wartościami, z których i tak pan musi wybrać, które są... bo przecież niektóre są przeciwstawne; niektóre są na tyle od siebie różne, że nie można ich jakoś syntetyzować czy połączyć. Druga rzecz, zgadzam się tutaj z przedmówcą, że to zdaje się nie dotykać czy nie rozwiązywać sytuacji uwidocznionej w błędzie naturalistycznym. I trzecia rzecz, to chyba to, że sytuacje historyczne, mimo że, z grubsza biorąc, mogą czasami sugerować pewne analogie, są indywidualne i niepowtarzalne, w związku z tym wydaje mi się, że ta odmienność uwarunkowań, czy odmienność nawet punktu, z którego my patrzymy na sytuację – bo przecież inny bagaż doświadczenia ma człowiek średniowieczny, a inny my mamy – powoduje, że z pewnym zawsze zawężeniem trzeba patrzeć na tę starożytną maksymę, że historia vitae magistra est. Ja myślę, że w tym, co najistotniejsze, ona nas nie uczy. Jeżeli uznać, że najistotniejsza jest wiedza o tym, co chcemy, to ona nas nie uczy o tym, co chcemy. Z.M.: Jeżeli historia jest nauką o faktach, ale ja myślę, że to nie do końca jest tak, bo historia jest także jakąś interpretacją tych faktów, prawda? To, co jest faktem, to jest faktem, można chyba w takiej historiografii na przykład prezentować pewne ideały i wtedy dla mnie byłoby to jakieś odniesienie do wartości. L.K.: Ja wejdę Ci w słowo, bo to jest bardzo dobry trop. Rzeczywiście, jeżeli popatrzeć na zmagania filozofów z materią historyczną, to w gruncie rzeczy dominują takie poglądy, że nawet jeżeli opisuje ona fakty, to one są już przesiane przez jakąś preferencję, która każe je układać tak czy inaczej, dobierać tak czy inaczej. A przecież ostatnio modna jest ta postmodernistyczna idea metanarracji, gdzie w ogóle już znika faktualny charakter historii. A skoro historia traci charakter faktu, no to nie może być argumentem dla błędu naturalistycznego, bo tam fakty mają być interpretowane błędnie, te teorie, jako wartości, bo tu w ogóle nie ma faktów. K.B.: Może jeszcze ostatnie pytanie do profesora Niemczuka, bo już blisko trzy godziny tutaj debatujemy. Pan profesor zareagował na takie zdanie doktor Majewskiej, że zgadza się całkowicie, że człowiek żyje i działa zanim stworzy zadowalającą teorię. Tylko zdaje się, że doktor Majewska stwierdziła ten fakt, ale nie powiedziała dlaczego tak jest. Chciałem się spytać, czy nie byłaby dobrą odpowiedzią właśnie teoria o pradecyzji, czy pan profesor mógł odpowiedzieć na to pytanie? 60 Dlaczego nie wystarczy być? Czy odpowiedzią na pytanie: dlaczego człowiek żyje i działa jest właśnie pradecyzja? Czy to można podać jako uzasadnienie? A.N.: Ja to jakoś tak ogólnie rozumiem, natomiast ja tak się afirmatywnie odniosłem do tego poglądu, ponieważ uważam, że w filozofii przez całe... właściwie od kiedy powstała filozofia, od czasów Sokratesa, to znaczy od Sokratesa, tam pewne procedury rozumowania filozoficznego zostały przeniesione na etykę, próby wyjaśnienia dobra. Otóż, że przez całe wieki filozofia w dziedzinie myślenia o dobru popełniała jeden błąd, taki właśnie niejawny, taki bardziej założony niż wyeksplikowany. Mianowicie uważano, że byt jest obojętny aksjologicznie, a wartości czy dobro, to jest coś do bytu dodanego dopiero. Tymczasem to jest błąd, ponieważ tu się sugeruje – i właśnie o tym mówiła pani doktor w swoim wystąpieniu między innymi o tym – sugeruje czy zakłada się, że stosunek teoretyczny człowieka do świata jest pierwotny, a praktyczny wtórny. Zresztą ja bym chętnie spytał o coś panią doktor przy okazji, bo w jej referacie pojawiło się też takie stwierdzenie, że teoria powinna uzasadniać działanie. Tak na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że to jest jakby powrót do tego błędu, że teoria powinna uzasadniać działanie, że najpierw jest teoretyczny stosunek, a później praktyczny. Pierwotnym stosunkiem jest praktyczny i w tym stosunku praktycznym do rzeczywistości my, w sposób praktyczny, decydujemy, czy będziemy teoretyzować czy nie. Jedni teoretyzują, a inni w ogóle nie teoretyzują tylko żyją praktycznie. I dopiero, gdy się zgodzę teoretyzować, to dopiero wtedy zaczyna mnie obowiązywać to, co jest koniecznym warunkiem poprawnej teorii, czyli obojętność spojrzenia. Nie mogę oceniać przedmiotów, które wyjaśniam, bo jeśli je oceniam, to uprawiam ideologie, a nie teorię. Zatem teoria jest owocem decyzji praktycznej. Aczkolwiek jak już wejdę wewnątrz myślenia teoretycznego, to zobowiązuję się być bezstronnym obserwatorem. Ja tak to rozumiem. Z.M.: To znaczy, ja faktycznie tam powiedziałam – teoria powinna uzasadniać działanie – ale mówiłam o tym, że to jest tak u Husserla i Ingardena. U nich jest najpierw teoria wartości, a potem dopiero z tego jakieś normatywne konkluzje możemy wyprowadzać. I pokazywałam, to znaczy tak mi się wydaję, że w tym ostatnim okresie Husserl jakby skapitulował. To znaczy, w tym sensie, że jeżeli stawia pytanie: „Czy człowiek może żyć w świece pozbawionym sensu?”, to w gruncie rzeczy pokazał, że zawsze zaczynamy od tego nastawienia praktycznego czy naturalnego, a dopiero potem się pojawia to teoretyczne, które tam się rozszczepia na te dwa – w końcu fenomenologiczne i transcendentalne. Taki, wydaje mi się, że jest porządek budowania, że na początku jest praktyka, a potem jest teoria i wreszcie jako ta tęsknota fenomenologia gdzieś tam się pojawia. 61 Dlaczego nie wystarczy być? A.N.: Ja myślę, że ten błąd o pierwotności teoretycznego stosunku człowieka do świata wyraża się w aksjologiach na przykład u Husserla właśnie, czy u Ingardena, całej fenomenologii, ale nie tylko, bo na przykład u Samuela Aleksandra jest taki pogląd podobny, mianowicie w poglądzie że... u Meinonga... w takim poglądzie się ten błąd wyraża, ten pogląd jest właściwie skutkiem tego błędu, czyli taką konsekwencją. Chodzi mi o pogląd, wedle którego wartości są nabudowane na rzeczach. Z.M.: Tak, u Husserla jest tak. A.N.: Według Aleksandra to są jakości trzeciorzędne. Nie pierwszorzędne, nie drugorzędne... to jest moim zdaniem błąd, bo się nie da wykazać korelacji tego nabudowania tych wartości na rzeczach, nikomu się to nie udało. Moim zdaniem... a to wynika właśnie z tej niewłaściwej optyki. Wydaje się, że świat najpierw jest jakiś, a do tego świata dolepione są wartości, że człowiek najpierw świat poznaje teoretycznie jako neutralny, a później dopiero zaczyna go lubić, czyli ma jakieś afirmacje. Otóż jest odwrotnie. Wartości są głębsze niż rzeczy, a nie płytsze moim zdaniem. Dlatego twierdzę, że istnienie jest wartościowością i moim zdaniem teoria transcendentaliów średniowieczna, która mówiła, że każdy byt może być ujęty z różnych stron i wtedy on jawi się jako coś innego, była dużo głębsza niż współczesna teoria wartości. K.B.: Dziękuję. Pani doktor Majewska jeszcze będzie odpowiadać czy już nie? Z.M.: To znaczy, skojarzyło mi się, że tutaj też Znanieckiego można byłoby przytoczyć z początku XX wieku, który mówił, że świat jest... że rzeczywistość, w której żyjemy jest światem działalności praktycznej... A.N.: Pierwotny wartościowo. Tak, tak. Z.M.: ...i to jest właśnie ten świat praktyczny, zmiennych wartości. A.N.: Tak, tak. W takiej książce z 1910 roku „Zagadnienie wartości w filozofii”. K.B.: Czy są jeszcze jakieś pytania? Głos 2: Ja bym jeszcze chciał pytanie tylko właśnie nie wiem, czy dobrze zrozumiałem pytanie moderatora, ale czy profesor Niemczuk zgodził się na to, że koncepcja pradecyzji uzasadnia dlaczego człowiek powinien żyć w świecie? To jest pytanie do profesora Niemczuka. A.N.: To niech pan jeszcze raz spyta. Głos 2: Czy pan się zgodził na to, że koncepcja pradecyzji jakby uzasadnia dlaczego człowiek powinien żyć w świecie? K.B.: Ale ja się tak nie spytałem. A.N.: Nie, nie, nie. To znaczy nie zgodziłem się na taką formułę. Tylko, że porządek praktyczny jest pierwotny wobec teoretycznego. To o to chodziło. 62 Dlaczego nie wystarczy być? K.B.: Ja pytałem o trochę co innego. Czy ona jest niejako fundamentem w ogóle życia. Tutaj nie ma żadnej powinności życia. Dopiero, jak ja rozumiem, po pradecyzji jest ta powinność życia. To znaczy pytałem generalnie o samo życie, sam fakt istnienia, a nie o to, czy pradecyzja uzasadnia powinność życia. A.N.: Ja myślę, że moja koncepcja pradecyzji daje prawo pani doktor Majewskiej, jak to powiedzieć, nie żyć za wszelką cenę (śmiech). Z czego nam się tu zwierzyła. Chodzi o to, że istnienie nie jest powinnością. Powinności są wtórne, mówiłem ze dwa razy w moim referacie, wobec pierwotnego chcenia. Mam powinność, ale najpierw muszę chcieć. O tyle mam powinność, o ile chcę. Jak nie chcę żyć, to nie mam żadnej powinności. I tu się nie zgadzam właśnie z tą absolutną powinnością fenomenologiczną, nawet jeśli się takich nawyróżnia pięćdziesiąt osiem. K.B.: To też właśnie mówię, że powinność nie pojawia się przed pradecyzją, jak rozumiem, tylko po pradecyzji. A tam kolega zadał pytanie odwrotne. Głos 2: To powinność życia pojawia się po pradecyzji czy nie? K.B.: Powinność życia zgodnie z pradecyzją... A.N.: Nie. Głos 2: To znaczy, to jest teraz do moderatora? A.N.: Nie. Nie ma powinności życia. Głos 2: Właśnie. Jeżeli tak by było, to by to też podpadało pod błąd naturalistyczny. K.B.: Ale nie ma... źle się wyraziłem. Nie ma powinności, mogę nie do końca rozumieć teorię, ale nie ma powinności życia po pradecyzji, jest powinność życia w zgodzie z pradecyzją. Jeśli po pradecyzji żyjemy w sprzeczności z pradecyzją, to jesteśmy nieracjonalni. Tak to rozumiem. Głos 2: Nie możemy żyć chyba sprzecznie z pradecyzją. A.N.: Możemy. Bardzo często możemy. Na przykład chce żyć, a jednocześnie się zabija, paląc papierochy tuzinami na dzień albo narkotyki ćpając. Możemy, zawsze, jesteśmy nieracjonalni. Są możliwe pragnienia, które są sprzeczne z pradecyzją. Ja chcę istnieć jako wolny podmiot, a na przykład upiję się tak, że leże w krzakach i nie jestem wolnym podmiotem. To jest sprzeczne z pradecyzją. Człowiek bardzo często działa sprzecznie z pradecyzją, oczywiście. Niesprzeczność z pradecyzją jest racjonalnością praktyczną, ale racjonalność praktyczna to jest coś, do czego człowiek czasem doskakuje, a częściej nawet nie. Natomiast nie ma powinności życia. Schemat uzasadnienia jakiejkolwiek powinności, moim zdaniem, jest zawsze taki: powinieneś to a to, czyli x, o ile chcesz żyć jako wolny podmiot. Natomiast jeśli nie chcesz, to nie powinieneś. Tylko, że nie możesz być sprzeczny. I to jest nie Kant, bo Kant uważał, że powinność jest absolutna tylko nie potrafił tej absolutnej 63 Dlaczego nie wystarczy być? powinności dowieść. To znaczy o Kancie można by zupełnie osobno bo on uważał, że rozum jest czymś takim, czemu człowiek nie może zaprzeczyć i że ten rozum jakby sam siebie uzasadnia w praktyce i że wierność rozumowi jest powinnością. K.B.: Wydaje się, że na tym pytaniu zakończymy debatę. Chciałbym podziękować prelegentom za wyczerpujące odpowiedzi na pytania i gościom, którzy wytrwali do końca. Widocznie nie wszyscy są tak zdtereminowani w dążeniu do prawdy jak my (śmiech z sali), ale to nie ilość, a jakość się liczy. Dziękuję i do zobaczenia. 64 Dlaczego nie wystarczy być? Podsumowanie Życzliwy Czytelnik może stwierdzić – i będzie miał tutaj całkowitą słuszność – że treść tej niewielkiej książeczki nie dostarcza jednoznacznych rozstrzygnięć. Powodów ku temu jest wiele, wspomnijmy o dwóch. Po pierwsze, pytania, które zostały postawione przed prelegentami, to pytania mające charakter fundamentalny. Pytania o wartości (i bezpośrednio z nimi związane problemy wolności czy powinności) to pytania graniczne, stanowiące ramy ludzkiej refleksji. Stąd odpowiedzi na nie nie mogą mieć charakteru gotowych rozwiązań, stanowią raczej mniej lub bardziej śmiałe próby ich rozważenia. Po drugie, debata – z samej definicji – ma być sporem, a spór zakłada przeciwstawność poglądów osób biorących w niej udział. Na ile spór ten miał charakter konkluzywny, to już pozostawiamy do oceny Czytelnikowi. Książeczka ta nie jest z pewnością – zwłaszcza w sensie formalnym – doskonała. Trudno jest bowiem przełożyć język mówiony – spontaniczny, często, jak w tym przypadku, niepozbawiony wypowiedzi emocjonalnych – na tekst pisany. Naszym zdaniem jest to jednak trud warty podjęcia, ponieważ to właśnie w dyspucie, w dialogu, powstaje filozofia, a trudno sobie wyobrazić lepszą formę dialogu niż bezpośrednia debata. Książka ta zdaje nam się tym cenniejsza, że dokumentuje coś, co mogłoby uciec niedoskonałej ludzkiej pamięci, a także – co równie ważne – dzięki spisaniu może dotrzeć do większego grona odbiorców. Cieszymy się więc, że publikacja ta mogła dojść do skutku, mając jednocześnie nadzieję, że przyczyni się ona do lepszego zrozumienia aksjologicznego wymiaru życia człowieka. Krzysztof Bałękowski Przemysław Wiatr 65