Gdzie jest Admirał? Autor: Bear4th Komputer | Opowiadania

Transkrypt

Gdzie jest Admirał? Autor: Bear4th Komputer | Opowiadania
Gdzie jest Admirał?
Autor: Bear4th
USS Outcast - klasa oberth, wiek: nikt już nie pamięta, najgorsza jednostka federacyjna w służbie czynnej.
Właściwie już poza nią, bo przecież służbą czynną nie można nazwać półrocznego wiszenia na orbicie Marsa...
Tą właśnie zakałę floty wybrał sobie pewnego pięknego dnia na inspekcje admirał Jonathan. G. Pechowiec.
W transporterowni panowała normalna atmosfera. Właściwie jak na okręt floty była mało normalna - sterta
ładunków do przesłania piętrzyła się aż pod sufit, a ostatnia partia przysłanych materiałów nie została jeszcze
nawet od dwóch dni zdjęta z rampy transportera. Odpowiedzialni za ten cały bałagan siedzieli sobie spokojnie
na pulpitach i grali w karty, co chwile popijając jakiś podejrzany napój z butelki, na której widniały romulańskie
napisy. Na pewno by tak nie było, gdyby wiedzieli o czekającej ich inspekcji, ale końcówka interkomu
w transporterowni wysiadła miesiąc temu, a jakoś nikomu nie śpieszyło się, żeby ja naprawić... Nagle jedna
z konsol zapiszczała. Chorąży, który był najbliżej podszedł do niej i przez chwile się w nią wpatrywał, próbując
coś odczytać.
- Te, Wania! Co jest? - zapytał z rosyjskim akcentem drugi.
- Nic, Wasyl. Wygląda jak jakaś wiadomość... - odpowiedział niepewnie Wania z podobnym akcentem.
- A co tam Pisza? - dopytywał się Wasyl.
- Coś chyba po wolkańsku.... Jakieś takie szlaczki...
- Daj, zaraz to odczytam. - odpowiedział Wasyl i podszedł do pulpitu.
Chwile się w niego wpatrywał, po czym napluł na rękaw i starł nim osad konsystencji gumy, który pokrywał
konsole.
- Chyba mamy coś przesłać.... - powiedział po chwili.
- No to dawaj! - wrzasnął jego towarzysz i kopnął z impetem w główna konsole transportera.
Transporter zaszumiał, zacharczał, zabzyczał, strzelił iskrami, wypuścił kłąb dymu i się wyłączył.
- Cholera! To już siódmy raz w tym tygodniu, a dziś dopiero wtorek... - Zacharczał Wania krztusząc się dymem.
- Co za #$@%# %$@%@%%!!!!!!! - Wrzasnął Wasyl i ponownie wymierzył maszynie potężnego kopa.
- Znowu zgubiliśmy ładunek, szef nas rozedrze...
- A co my tak właściwie zgubiliśmy, może da się zreplikować?
- Czekaj zaraz sprawdzę. - powiedział Wania podchodząc do pulpitu.
Coś wstukał i pobladł niczym trup.
- Te, co jest? Żabę żeś połknął, czy jak?
- Zgubiliśmy... Zgubiliśmy ADMIRAŁA. - wykrztusił wreszcie.
Wasyl także pobladł i z wrażenia aż usiadł na aktywnej konsoli, co spowodowało wystrzelenie przez transporter
kolejnej fontanny iskier. Po kilku minutach otrząsnęli się wreszcie i zdecydowali, ze bez pomocy szefa się nie
obejdzie. Interkom był rozwalony do imentu, wiec ktoś musiał się do szefa pofatygować osobiście, a ponieważ
nie ma głupich, doszło do losowania. Z uwagi, ze w całej transporterowni nie było monety, zdecydowali się
rzucić fazerem. (Była to bardzo popularna forma losowania na USS Outcast polegała ona na wyrzuceniu
odbezpieczonego fazera przez drzwi pomieszczenia na korytarz i jeśli wystrzelił w sufit lub podłogę - wygrywała
jedna opcja, jeśli w ściany - druga.)
- Ściany, czy sufit i podłoga? - zapytał Wania.
- Ściany. - odpowiedział mu towarzysz.
- W pariadkie! - odpowiedział Wania i rzucił fazer przez otwarte drzwi. Ułamek później dało się słyszeć wystrzał
oraz głośny wrzask. Obaj chorążowie wyjrzeli przez drzwi.
- Nie rozstrzygnięte, trafiłeś Klingona. - powiedział Wasyl bez namysłu, dopiero po chwili orientując się,
co powiedział zrzedła mu mina. Zrzedła mu jeszcze bardziej, kiedy uświadomił sobie kogo trafił - chorążego
Nehr'wus'a, najbardziej nadpobudliwego i porywczego Klingona we flocie.
- To może ja już pójdę. - szybko zaoferował Wania patrząc na zszokowanego Klingona rozcierającego sobie
poparzony zadek.
- Idziemy razem. - szybko odpowiedział Wania i obaj szybkim krokiem zaczęli się oddalać z miejsca zdarzenia.
- Grrrrh'r pu'tak'i thr'up'y!!!!!! - Zacharczał Nehr'wus i rzucił się w pogoń za naszymi specami od transportera.
W tym momencie Wania i Wasyl zdecydowali, ze szybkie oddalanie się z miejsca zdarzenia to stanowczo
za mało i zabrali się za stanowcza ucieczkę. W mgnieniu oka dotarli do turbowindy. Drzwi zamknęły się za nimi.
- Maszynownia. - rzucił krótko Wania, jednak turbowinda nadal stała w miejscu.
- Cholera! Zepsuta! - zaczął panikować Wasyl, słysząc, ze Klingon z powodzeniem próbuje zamienić drzwi
turbowindy w kupę wiórów przy pomocy jakiegoś ichniego kozika.
- Spoko, bez paniki. - próbował uspokoić go przyjaciel. - Zaraz coś wymyślimy.- dodał i po chwili namysłu
przykopał w panel windy.
Urządzenie natychmiast zrozumiało aluzje i ruszyło w pożądanym kierunku. Klingon jednak tego nie zauważył
i kontynuował swoje dzieło zniszczenia, do czasu kiedy zorientował się, ze przygląda mu się z dziwnymi
uśmiechami grupka gapiów. Zajęło mu chwile zanim skojarzył, ze ma to coś wspólnego z niekompletnością jego
munduru w dolnej jego partii. Momentalnie przylgnął tyłem do ściany i klnąc pod nosem odszedł w kierunku
swojej kwatery. Tymczasem chorążowie dotarli do celu, gdzie mieli nadzieje spotkać głównego inżyniera,
zwanego szefem. Nie zawiedli się. Był to leciwy Ziemianin, chodziły nawet legendy, ze śluzy na tym okręcie od
czasu jego zbudowania, ale wtedy musiałby mięć chyba ze 180 lat...
- Co znów zepsuliście? - zapytał zanim jeszcze chorążowie weszli do maszynowni.
- Nic.... Tylko... Hę, hę.... Jakby to powiedzieć..... - Wania próbował wytłumaczyć w jakiś "łagodny" sposób to,
co się wydarzyło.
- On chce powiedzieć, ze zgubiliśmy admirała podczas transportu! - wypalił nagle Wasyl.
- Cha. Wiecie co nie zawracali byście mi głowy takimi bzdur.... - nagle przerwał.- Zgubiliście
ADMIRALA???!!!!!!!!!!!! - Wrzasnął.
- W sumie.... Tak. - odpowiedział Wania.
- Wiecie co za to grozi???!!!
- W sumie... Nie.
- Pójdziecie pod sad i mogą was skazać na rozstrzelanie przez powieszenie! Albo nawet pensje wam obetną!
- Może jednak da się coś zrobić?
Komputer | Opowiadania| Komediowe | Gdzie jest Admirał?
ussocean.gwflota.com
Strona 1 z 3
2001-12-11 13:37
Gdzie jest Admirał?
Autor: Bear4th
- Spróbujemy odzyskać wzorzec w transporterze przesłać go do bufora przepuścić przez transkonduktory
hiperfazowe, przefazować, cofnąć degradacje wzorca, a potem złożymy chama do kupy. - wyłożył swój plan
szef.
Chociaż z całej wypowiedzi Wasyl i Wania zrozumieli tylko "złożymy chama do kupy", mimo to uznali pomyśl
szefa za doskonały.
- To kiedy zaczynamy? - zapytał Wania.
- Właściwie przeróbka rdzenia napędu na gorzelnie może zaczekać... Zabierzemy się za to od razu. odpowiedział szef.
Wszyscy trzej udali się do przesypowni. Szef obejrzał cala maszynerie i przejrzał trochę danych.
- Wzorca nie ma w buforze. - stwierdził po chwili.
- A można po ludzku? - zapytali chórem chorążowie.
- Znaczy to, ze admirał zmaterializował się gdzieś w okolicy. - wyjaśnił szef tonem, jakim tłumaczy
się czterolatkowi skąd się biorą dzieci.
- No to teraz wystarczy go znaleźć. - ucieszył się Wasyl.
- Komputer zlokalizuj admirała Pechowca. - wydal polecenie szef.
- Może jak mi zoptymalizujesz rdzeń, to pogadamy. - odpowiedział komputer głosem starej wiedzmy.
- Ty mi tutaj nie podskakuj, bo jeszcze trzymam gdzieś tego wirusa sprzed tygodnia...
- No dobra, już dobra... - komputer wydawał się spuścić z tonu.- Czego dusza pragnie?
- Już mówiłem, zlokalizuj admirała Pechowca. - szef wydawał się być mocno poirytowany.
- A guzik! Sensory wewnętrzne zepsute.
- No to chłopaki musicie go sami znaleźć...
- A pan?
- Ja musze dokończyć przerabianie rdzenia na gorzelnie. - odpowiedział szef ,uśmiechając się na myśl
o własnym spirytusie i zniknął za drzwiami.
- No dobra. Ja biorę pokłady parzyste, a ty nieparzyste. - powiedział Wania do przyjaciela.
- Nie, odwrotnie!
- Chcesz rzucać fazerem?
- Dobra, starczy mi na dzisiaj tych atrakcji... Biorę nieparzyste.
Obaj wybiegli z transporterowni i zaczęli sprawdzać swoje pokłady pomieszczenie po pomieszczeniu. Ponieważ
to potwornie nudne (no może poza tym jak Wania wpadł do pomieszczenia z damskimi prysznicami) odpuszczę
Ci to, drogi Czytelniku. Przejdźmy do czegoś ciekawszego. Otóż w ładowni na pokładzie 5 jak zwykle trwała
bibka, a właściwie popijawa. Właśnie tam miął nieszczęście wylądować admirał Pechowiec.
- A ten na styropianie to kto? - zapytał jeden z popijających w nagłym przypływie trzeźwości wskazując
na admirała.
- Może jakiś prezydent...??? Leży tu już jakiś czas. Chyba jakiś nowy z psiej wachty... - odpowiedział drugi O, popatrz! Rusza się. - dodał po chwili.
- Chle, chle, chle... Chłopaki z psiej wachty go pewnie inicjowali spirytusikiem... - zaśmiał się trzeci.
- Gdzie.... Ja... Jestem?- zapytał oszołomiony admirał.
- Patrzcie! Zapomniał, gdzie jest. Chodź tu przyjacielu, zabijemy klina...
Ponieważ admirał był na tyle nieprzytomny, ze nie zdawał sobie sprawy, co znaczy na USS Outcast "zabić klina"
przystąpił do pijących. Jednak po wypaleniu czegoś, co załoga Outcasta przywykła nazywać "fajka pokoju"
(w rzeczywistości haszysz przy tym to towar dal niemowlaków) znów odpłynął w Morfeuszowe objęcia.
Tymczasem Wania i Wasyl oblecieli wszystkie pokłady, ominęli jakkolwiek ładownie 5, gdyż sadzili, ze opary
spirytusu uniemożliwiają tam transport. Po krótkiej dyskusji postanowili znów zasięgnąć rady szefa.
- I co? Znaleźliście go? - zaciekawił się szef.
- A skąd! Przetrząsnęliśmy cały okręt i nic.
- No to może spróbujemy go klonować? - szef miął widocznie dzisiaj dobry dzień i sypał pomysłami
jak z rękawa.
Ponieważ Wania i Wasyl nie mieli lepszych pomysłów na spędzenie popołudnia, udali się razem z szefem
do ambulatorium. Święciło ono pustkami, gdyż pacjenci nie odwiedzali go ze strachu przed lekarzem, a sam
lekarz z nudów chlał w kanciapie obok w towarzystwie AHM'a. Pomieszczenie to miało jednak swój skarb na środku stała sprawna(czego nie można było powiedzieć o dużej ilości outcastowego sprzętu) komora
klonowania. Szef natychmiast wprowadził potrzebne dane i włączył (jak mu się wydawało)klonowanie. Maszyna
nie zamierzała jednak klonować niczego, zamiast tego w pomieszczeniu pojawiło się duże, święcące, wirujące
"coś". Po chwili wypluło ubranego w czarny garnitur faceta ze szczurzym wyrazem twarzy.
- Agent Fox Mulder, FBI.- powiedział facet , zbierając się z podłogi.
Wyglądało na to, ze nie był dokładnie pewien tego, co mówi... Po chwili się jednak pozbierał i rozejrzał
po pomieszczeniu.
AAAAaaaa!!!! To komora klonująca! Klonujecie UFOki! Mam was na gorącym uczynku! - zakrzyknął.
- Jaka tam komora klonowania, to.... - szef próbował ratować sytuacje, niestety miął nagły zanik dobrych
pomysłów...
- ... ruski sedes ciśnieniowy! - dokończył Wania.
Mulder tylko się głupio uśmiechnął próbując maskować zakłopotanie. - Chhe, che, che... Sedes...
Ale się wygłupiłem - powiedział do siebie.
- Oczywiście wiedziałem! To był taki efbiajoski żart.... Mogę skorzystać? - powiedział tym razem
do outcastowcow.
- Ależ oczywiście. - odpowiedział szef i zamknął drzwi za Mulderem.- Komputer prześlij komorę klonowania
w XX wiek.
- Nieznana lokalizacja.
- Dobra, to wrzuć ja w najbliższa czarna dziurę!
- Wykonuje.- odpowiedział komputer i po chwili komory już nie było.
- I co teraz zrobimy? - zapytał Wania.
Komputer | Opowiadania| Komediowe | Gdzie jest Admirał?
ussocean.gwflota.com
Strona 2 z 3
2001-12-11 13:37
Gdzie jest Admirał?
Autor: Bear4th
- Ja idę na kolejkę czegoś mocniejszego do doktora, zaschło mi w gardle. Idziecie?
- Jasne! - odpowiedzieli.
Tymczasem w stronę ładowni nr 5 zmierzał pierwszy oficer na USS Outcast - komandor Mat Star.
Wielki służbista, przeniesiony karnie na ta jednostkę za nadgorliwość. Właśnie wchodził do ładowni kiedy
zauważył odzyskującego przytomność admirała. Stanął jak wryty w drzwiach i wyprężył się jak struna. Drzwi
owe jednak miały uszkodzony czujnik, w związku z tym zamykały się nawet, jeśli ktoś w nich stal. To właśnie
spotkało komandora.
- Niech to drzwi ścisną! - zaklął.
- Właśnie ścisnęły! - krzyknął ktoś z zebranych.
- Milczeć, hołoto! To admirał Pechowiec! - oburzył się Star.
Załoganci na sam dźwięk słowa "admirał" pouciekali do tuneli Jefrise'a i gdzie się tam jeszcze dało.
- Admirale! Komandor Mat Star melduje się na rozkaz!!! - wykrzyczał.
- Nie tak głośno, synu... I przestań tupać.... - admirał był skacowany do reszty. - Co to ja miąłem...? A... Już
wiem... Inspekcja... Wchodziłem do transportera... Później już nic nie pamiętam, poza czymś co nazywali "fajka
pokoju"... Moja głowa...
- Tej bandzie niewydarzonych a....! - zaczął znowu krzyczeć Star, ale admirał przerwał mu stanowczym gestem.
- Przepraszam. Chciałem powiedzieć, ze przyda się tu inspekcja. - tym razem mówił szeptem.
Admirał przez chwile chwiał się na nogach, ale żebrał się w sobie i ruszył z komandorem w stronę mostka,
z którego to miejsca admirał miął zacząć inspekcje.
Komputer | Opowiadania| Komediowe | Gdzie jest Admirał?
ussocean.gwflota.com
Strona 3 z 3
2001-12-11 13:37

Podobne dokumenty