Marcin Orzechowski
Transkrypt
Marcin Orzechowski
Razem przeciwko przemocy Opowiadanie, wiersz oraz krótka refleksja Marcin Orzechowski 2014-11-24 Wstęp Rodzina przeważnie jest naszym sprzymierzeńcem i opoką. Przeważnie. Ale to opowiadanie ma na celu uświadomienie odbiorcy, że przemoc w rodzinie jest zjawiskiem częstym, a osoba trzecia nie zawsze wie, co dzieje się za drzwiami domu jego sąsiada, sąsiadki, kolegi czy koleżanki, a jeszcze rzadziej reaguje. Przemoc w rodzinie jest niekiedy łączona z przemocą w szkole, a dokładniej ze zjawiskiem dręczenia. Ludzka znieczulica na sprawy innych poraża mnie i powoduje wręcz chęć wykrzyczenia im w twarz, jak są krótkowzroczni i egoistyczni. Historia przedstawiona tu, ma za zadanie pokazać, że przemoc w rodzinie to krzywdzenie nie tylko dzieci, ale także żon, matek, sióstr, braci, wujów czy innych członków rodziny. Możliwości jest tak wiele jak osób na świecie, ale każda jest tak samo potworna. To, czy będziemy walczyć z tą, która nas dotknęła zależy od nas. Pragnę na wstępie podziękować mojej dziewczynie, Angelice, dzięki której nadal pamiętam, że mimo okrucieństwa tego świata i ludzi pełnych bólu, nadal są tęcze po deszczu i promienie słońca przebijające gęste chmury. Gdyby nie ona, to opowiadanie zakończyłoby się pewnie tragicznie. „Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości” Ks. Jerzy Popiełuszko Rozdział I - Kolejny dzień… - mruknął smutno Kamil, patrząc na swój mały pokój. Nienawidził tego miejsca, tak jak szkoły do której chodził. W szkole ciągłe wyzwiska i szyderstwa, a w domu strach przed pijanym ojcem. – Może dzisiaj będzie inaczej? – pomyślał. Liczył na to. Chciał być jak inne dzieci. Schludnie ubrany, zadowolony, dowcipkujący ze znajomymi. Czym zasłużył na to, co się działo w jego życiu? Odkąd skończył osiem lat, jego ojciec wracał pijany i przez kolejne osiem lat Kamil dostawał kolejny przejaw ojcowskiej miłości… Szarożółty, pod okiem. Gdyby był normalnym dzieckiem obchodziłby dzisiaj swoje szesnaste urodziny. Zamiast tego zwlókł się z łóżka i poszedł się umyć. Ojca nie było. Poszedł do swojej pracy, a matka znowu uciekła wczoraj do babci. Dokładnie sprawdził, czy rany nie zostały zainfekowane i umył twarz. Piekło jak diabli. Każdy dotyk powodował kolejną dawkę bólu. Poszedł do kuchni. No tak, znowu butelki po spirytusie i resztki zepsutego jedzenia w lodówce. Tak mało z tego co tam było nadawało się do jedzenia. Znalazłszy nieco czerstwego chleba i serek topiony, Kamil ochoczo przygotował sobie kanapki i zjadł z ogromnym apetytem. – Cóż, może to jednak mój dzień? – pomyślał. Zabrał tornister i ruszył do szkoły. W szkole nikt go nie lubił. Śmiano się z niego albo omijano szerokim łukiem. O ile druga sprawa wydawała się oczywista z powodu siniaków, to szyderstwa były z winy bandy wyrostków z klasy o rok starszej. Grupa nieznanych mu z imienia dręczycieli zwracali się do siebie zawsze ksywkami. Przywódcą bandy był Prusak. Barczysty chłopak z rudymi włosami. Wraz ze swoimi trzema pomagierami upodobali sobie dręczenie Kamila ze względu na jego przywarę. Mianowicie wszyscy oni chodzili do szkoły specjalnej, a chłopak miał poważny problem z jąkaniem się oraz dysleksję. Nie uczył się najlepiej. Zresztą jak tu mieć piątki, gdy w domu non stop hałas i smród spirytusu, a w szkole tylko w sali lekcyjnej był bezpieczny. Powoli doszedł do szkoły i wszedł do szatni. Na miejscu przywitał go Prusak. – Hej, pajacu, jak tam? – zaczepił go. – Z-z-zostaw mnie, proszę. – odpowiedział Kamil. Przedziwna zależność między ofiarą, a sadystą. Ten tylko podchodzi, a on już czuje paniczny strach. – O nie, nie. Najpierw dawaj kasę. – powiedział z wrednym uśmiechem Prusak. Ręce już złożył w pięści, a przybyli koledzy stanęli za nim. – A-a-ale ja nic nie mam. N-n-n-naprawd-d-dę. – pisnął Kamil. Był wątłej postury i nie miał szans się bronić. – Teraz się doigrałeś. Sprawdzić go! – powiedział Prusak do kumpli. Wtem do szatni ktoś wszedł i powiedział: – Co tu się dzieje?! – Eeee… nic. – Odpowiedzieli chłopcy i wyszli. Mazur rzucił Kamilowi długie spojrzenie. – Wszystko w porządku? – spytał nieznajomy w marynarce. – Ch-chyba tak. Kim pan jest? – odpowiedział Kamil. – Nazywam się Rogowski i będę od dzisiaj uczył historii w tej szkole. – odpowiedział, po czym odchodząc wytłumaczył się, że musi biec do pokoju nauczycielskiego. Kamil powoli poszedł do pierwszej sali lekcyjnej. Pierwszym przedmiotem była historia. Rozdział II Kamil usiadł w ławce i otworzył swoje używane książki. Poza kilkoma szyderstwami lekcja minęła stosunkowo spokojnie. Po lekcji nowy nauczyciel kazał mu zostać na chwilę po lekcji. Spojrzał na niego i po chwili powiedział: – Powiedz, skąd masz te siniaki? Kamila zamurowało. Nie wiedział, co powiedzieć, więc odpowiedział: – To tylko… nic.. to znaczy…nic Nauczyciel przyjrzał mu się uważnie. – To z domu? – Kamil stanął jak wryty. – Wiesz… kiedyś też to przeżyłem. Powiedz, jeśli potrzebujesz pomocy. – N-n-nie. To nic takiego. Potknąłem się tylko – powiedział Kamil. Reszta dnia minęła mu nadzwyczaj miło. Nikt specjalnie się nim nie interesował. Pasowało mu to. Nienawidził wzroku ludzi. Nienawidził szkoły i dyrektora, który był znajomym ojca. Nienawidził każdego ucznia, nauczyciela i osoby z personelu. Jeszcze bardziej nienawidził tylko ojca, alkoholika, który po każdym powrocie do domu zamieniał wszystko w piekło oraz matki, która uciekała, niczemu nie przeciwstawiając się. Wracając do domu, znowu pomyślał, by zostawić to za sobą i uciec. Jednak szybko odrzucił tę myśl. Pamiętał pewną historię. Miał 13 lat i ojciec po raz kolejny zbił matkę, a jego wręcz skatował. Wszystko dlatego, że zabrakło alkoholu. Krzyczał potworne rzeczy. Darł się, że tylko on utrzymuje rodzinę, lżył matkę, nazywając ją dziwką, jego nazywał bękartem i bijąc jego rodzicielkę raz za razem powtarzał, że nawet nie ma pewności, czy Kamil to jego syn. Chłopiec wybiegł z mieszkania i pobiegł w mrok nocy, w potworną ulewę. Zziębniętego i głodnego znalazł ojciec, po czym zawlókł do domu i zamknął w pokoju. Wyżywał się na nim potem jeszcze brutalniej. Wszedł do domu. Ojciec już wrócił. Pił w kuchni. Kamil próbował przekraść się do pokoju, ale usłyszał głos ojca za sobą. – Skocz po browary dzieciaku. Bierz tę cholerną kasę i rusz się. Kamil wziął ją więc i poszedł. Po drodze natrafił na dwóch dresiarzy, którzy widząc dziecko pijaka przystąpili i zagrodzili mu drogę. Chłopiec prosił, ale oni jednak zabrali pieniądze i odeszli. Krzyczał za nimi, ale zignorowali go. Zapłakany, niewinny wrócił do domu. Ojciec zareagował z furią: – Ty cholerny bachorze! Coś ty uczynił?! To ja katuję się w robocie, a ty masz prawo jeszcze rozdawać moje ciężko zarobione pieniądze?! Nauczę cię wartości złotego. Choć no tylko tu. Kamil obudził się potem zalany łzami, posiniaczony i zakrwawiony. Nadal czuł skórzany pasek na swojej twarzy, plecach i pośladkach. Bolało, boli i będzie boleć… Rozdział III Martyna zaczęła znowu wspominać: rodzinę, ucieczkę, drogę od zera do tego, co ma teraz, początkowo bez aspiracji i chęci życia. Pamięta, a jednak teraz pracuje w redakcji, ma męża i dziecko. Słyszy krzyk matki. Biegną byle dalej od domku jednorodzinnego. Jej synek wchodzi do pokoju i przytula się do matki. Znowu przyszedł, bo martwi się o mamę. Poczciwy chłopiec. Biegną drogą, ojciec krzyczy za nimi. Przerażona gubi bucik i biegnie byle szybciej za matką. Jej siostra Amelia potyka się i upada. Ona jednak biegnie dalej. Byle tylko go zostawić za sobą. Przychodzi mąż. Widzi troskę swojej żony i przytula ją. Wie, co ją trapi. Sam przeżył to samo. Tyle lat, a nadal boli. Uciekły z matką do motelu. Pracowały na zmiany. Obie. Siedmiolatka sprzątała pokoje, a matka pracowała i tam, i w kuchni na zmywaku. Było ciężko. On je wciąż nachodził. Kryły się w pokoju. Ukochany ją całuje. Przytula syna i kładzie spać. Wraca do niej i siada obok. Zaczynają rozmawiać. Kończy kolejne szkoły. Jest kiepskim uczniem, nie wierzy w siebie. Ma mało przyjaciół. Wspominają, jak się poznali. Jak spotkała go i uratowała od samotności. Spotyka chłopaka z domu dziecka. Zaczynają rozmowę. Stali się przyjaciółmi, potem parą. Uzupełniają się. Przypomina jej jak ją kocha. Jak wiele dla niego znaczy i ile mu daje. Oświadczył jej się. Są razem. Ojciec nie żyje. Już jej nie nachodzi. Siostra dawno umarła, krótko po ucieczce, matka się rozpiła. Jest na odwyku. Postanawiają odwiedzić jej matkę. Poznała wspaniałego faceta! Przestała pić i zaczęła nową pracę! Martyna kocha go i wie, że wszystko będzie dobrze. Kamil jest wspaniałym facetem. Nie pozwolą by dziecku Kamila cokolwiek się stało. Epilog Ich synek ma już trzynaście lat. Uznali, że nadszedł czas, by mu opowiedzieć. Zaczął ojciec. Opowiedział, o codziennych razach od ojca, bezczynnej matce i szkolnych dręczycielach. Potem matka. Powiedziała, dlaczego nie pozna ciotki, dlaczego tylko jedna babcie go widuje. Pomagali sobie, razem, by mu powiedzieć wszystko ze szczegółami. Mały Antek przytulił rodziców, dziękując Bogu, za to, że jego dzieciństwo to raj na ziemi. Od autora Dziękuję za to, że poświęciłeś mi chwilę czytelniku. Mam nadzieję, że opowiadanie skłoniło cię do refleksji na temat: „Razem przeciwko przemocy”, tak jak mnie skłoniła rozmowa z babcią, która opowiedziała mi historię, po której nadal mam w głowie to wszystko i postanowiłem napisać właśnie ten tekst. Czym jest przemoc? Przemoc to złe słowo, obelga, każdy ból jaki zadajemy z naszej chęci. Fizyczny czy psychiczny. Przemoc brutalnie niszczy nasze sanktuarium – dom. Czym jest przemoc w rodzinie? Zwyrodnieniem, wyewoluowaną przemocą. Proszę, nie karm tego potwora. Skłaniałem się ku tej myśli podczas pisania tego krótkiego wiersza. Chłopiec W małym pokoju stoi chłopiec bez mamy. Matka uciekła, a ojciec jest pijany. Chłopczyku, powiedz, co cię trapi tak wielce, Że boli cię dusza i smuci się serce? Rodzice się kłócą, ojciec mnie bije. Raz jeszcze uderzy, to chyba zabije. Po prawdzie ja ciągle w strachu tu żyję. Ratuj mnie mamo, tata znowu to pije. W małym pokoju leży chłopiec martwy. Tata przepił miłość do syna swego. Mama rozpacza z powodu swej dziatwy. Ojca już nałóg pochłonął całego. Miłość dziecka cenniejsza niż złoto całe, Przemoc czyni bankrutem ku swej chwale.