czytaj tutaj

Transkrypt

czytaj tutaj
Uczniowie klas III-ich naszej szkoły w dniach 1 – 14 czerwca przebywali w „Zielonej szkole” w
Łebie. W ramach programu zielonej szkoły uczniowie zwiedzali Łebę, opalali się na plaży
korzystając z wolnych chwil pomiędzy zajęciami lekcyjnymi i licznymi zawodami sportowymi,
nauką śpiewania szant, dyskotekami, konkursami, podziwiali piękne nadbałtyckie krajobrazy na
Helu, zdobywali wydmę Łącką w Słowińskim Parku Narodowym. Poznawali warunki życia i
tradycje Kaszubów.
We wtorek 1 czerwca o godzinie 7.00 wszyscy uczestnicy zebrali się na parkingu obok
marketu BILLA. Po kontroli autokarów przez policję, zapakowaniu bagaży i pożegnaniu z
rodzicami ruszyliśmy w prawie 700-kilometrową podróż na północ Polski. Tak długa jazda była
męcząca, ale częste postoje pozwalały na rozprostowanie kości. Uciążliwość podróży łagodziły
również bajki puszczane przez sympatycznych kierowców autokarów. Około godziny 2000
dotarliśmy do Łeby, zakwaterowaliśmy się w ośrodku „Bałtyckie Marzenie, gdzie przywitała nas
pani rezydent. Po zjedzeniu smacznej i obfitej kolacji nastąpiło rozpakowanie bagaży oraz pierwsze
zajęcia. Dzieci wybrały nazwy dla swoich pokoi i wykonały symbolizujące je ilustracje. I tak w
ośrodku zamieszkały Przyjaciółki, Pszczoły w Różowe Paski, pojawił się tajemniczy Niebieski
Pokój... Po późnowieczornej toalecie wszyscy szybko zasnęli.
Następnego dnia jeszcze przed śniadaniem poszliśmy na plażę przywitać się z morzem.
Pomimo niesprzyjającej pogody – zachmurzonego nieba z drobną mżawką i silnego wiatru spacer
był udany, pierwszy kontakt ze wzburzonym, ukazującym swą potęgę Bałtykiem wzbudził respekt
wobec morza. Wielką radość sprawiły uczniom pierwsze znalezione na plaży muszelki. Po spacerze
zjedliśmy śniadanie, a dzieci wróciły do swoich pokoi. Ogłoszony został konkurs czystości – na
drzwiach każdego pokoju pojawiła się tabelka, do której wychowawcy codziennie wpisywali
zdobyte przez dzieci punkty – od 0 do 3 pkt. Przed obiadem w specjalnej sali odbyła się pierwsza
lekcja – wszak to zielona szkoła i dzieci zabrały ze sobą ćwiczenia, kredki, zeszyty. Po smacznym
obiedzie po raz pierwszy wyszliśmy na spacer po Łebie. Poznaliśmy główne ulice miasta, port
rybacki, zainteresowaniem cieszyły się liczne stoiska z pamiątkami. Przed wieczorem wyszliśmy na
spacer do lasu, gdzie Pani Hanna Marszałek przeprowadziła ciekawą lekcję przyrody opowiadając o
piętrach roślinności leśnej, gatunkach drzew iglastych i sposobach na ich odróżnienie. Po powrocie
do ośrodka zjedliśmy kolację, a po niej odbyła się dyskoteka z ciekawymi zabawami i konkursami.
5 czerwca pojechaliśmy na wycieczkę do Słowińskiego Parku Narodowego, którego główną
atrakcją są ruchome wydmy, a wśród nich ta największa – Wydma Łącka mierząca 42 m n.p.m.
Wspinanie się i zeskakiwanie, turlanie się z niej było świetną zabawą, w której uczestniczyli nie
tylko uczniowie. Nasz przewodnik opowiadał bardzo ciekawie o tym jak powstają ruchome wydmy,
co grozi okolicznym miejscowościom – w tym Łebie – jeśli okoliczne sosnowe bory i trawy nie
powstrzymają przesypywania się wydm. Poznaliśmy historię powstania nazwy Słowińskiego Parku
Narodowego i jego dzieje. W Rąbkach zwiedziliśmy Muzeum – wyrzutnię rakiet gdzie podczas II
wojny światowej znajdował się niemiecki poligon doświadczalny, na którym testowano rakiety
przeciwlotnicze Rheintochter ("Córka Renu") oraz rakiety balistyczne Rheinbote ("Posłaniec
Renu"). Zwiedziliśmy ciekawą ekspozycję dotyczącą wyrzutni rakiet - są tu pozostałości
niemieckiego bunkra dowodzenia, fragmenty wystrzelonych rakiet, lej wyrzutni, fundamenty stacji
radiolokacyjnych.
Kolejne dni upływały niepostrzeżenie, a czas pomiędzy posiłkami wypełniały lekcje
polskiego, przyrody i matematyki, konkursy plastyczne, gry i zabawy ruchowe na terenach
sportowych ośrodka, codzienne wyprawy na plażę i do miasta, zajęcia na basenie, dyskoteki oraz
ogniska z pieczeniem kiełbasek. Pobyt na plaży za każdym razem obfitował w liczne zajęcia
ruchowe i zawody sportowe prowadzone przez wychowawców, konkursy na najpiękniejszą rzeźbę z
piasku , zabawy z ringo i skakanką czy też beztroskie zabawy w piasku i kąpiele słoneczne podczas
ciepłych dni.
Pod koniec naszego pobytu – 11 czerwca pojechaliśmy na kolejną całodniową wycieczkę,
tym razem na Półwysep Helski zwany również przez jego mieszkańców Krowim Ogonem czy
Helską kosą – ze względu na swój specyficzny kształt. Ten najwęższy kawałek Polski (od 100 do
250 metrów u nasady aż do 3 km na cyplu) o długości 34 kilometrów oddziela od siebie wody
Zatoki Gdańskiej oraz Puckiej. Uważany przez niektórych jednocześnie za początek i koniec Polski,
miejsce gdzie rytm życia wyznaczają odpływy i przypływy morza, a największe ożywienie panuje
w sezonie turystycznym. Hel – miasto umieszczone na cyplu tego „krowiego ogona” jest
spokojnym i sympatycznym miasteczkiem, gdzie znajdują się ciekawe atrakcje, które oczywiście
zwiedziliśmy – ośmiokątna latarnia morska o wysokości 41,5 metra zbudowana z czerwonej cegły,
wskazująca drogę statkom zmierzającym m.in. do Gdańska. Dzięki temu, że jej światło znajduje się
na wysokości 38,5m i przy dobrej pogodzie widziane jest z odległości 17 mil morskich ( 1 mila =
1852,8 m) statki mogą spokojnie żeglować wśród zdradliwych mielizn, jakich w tej okolicy
Wybrzeża nie brakuje.
Kolejną atrakcją jest Helskie Fokarium Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu
Gdańskiego, gdzie realizowany jest projekt ochrony i odtworzenia fok szarych w rejonie
południowego Bałtyku. W fokarium przebywają zwierzęta zarówno znalezione na plaży – chore,
czy też młode wyrzucone na ląd, jak również foczki, które w fokarium przyszły na świat.
Wszystkie zwierzęta są po pewnym czasie wypuszczane na wolność. W fokarium obserwowaliśmy
karmienie tych pięknych zwierząt połączone z tzw. treningiem medycznym mającym na celu
zbadanie stanu zdrowia poszczególnych fok. Trening taki wymaga wielkiego zaufania pomiędzy
trenerem. a zwierzęciem, zwłaszcza, że foki są silnymi i potężnymi zwierzętami. Po wizycie w
fokarium przyszła pora na rejs statkiem „Santa Theresa” , a po jego zakończeniu – szybki bieg do
autokaru, gdyż znad Bałtyku ku nam zbliżała się sroga burza... Zdążyliśmy dosłownie w ostatniej
chwili – po wejściu do autokaru o jego dach zaczęły gwałtownie stukać krople deszczu, który
szybko przerodził się w ulewę.
W drodze powrotnej stanęliśmy w Jastarni, w prywatnym Muzeum Rybackim „Pod
Strzechą”, którego właściciel, pan Juliusz Struck jest ostatnim szkutnikiem na Wybrzeżu. Pan
Juliusz latami gromadził wychodzący już z użycia sprzęt rybacki, zapamiętywał tradycje i mowę
przodków – Kaszubów. Na powitanie przygotował dla nas wiersz w języku kaszubskim – bardzo
pięknym i trudnym języku mieszkańców tej części Wybrzeża. Pan Juliusz oprowadza po muzeum
opowiadając ciekawe historie z życia rybaków, pokazując działanie poszczególnych sprzętów
zgromadzonych w chacie. Największą ciekawostką jest kleps – specjalne narzędzie do chwytania
mew i wron, które w dawnych czasach, kiedy rybakom głód zaglądał w oczy kończyły żywot w
garnku jako rosół...W muzeum, można oglądać także kołowrotki, beczki na ryby, sieci i wełny,
wielofunkcyjny kaszysz, kosz, ławę do strugania drewnianych butów, szelki do wyciągania sieci,
latarkę-piecyk, balkę, która służyła do polowania na foki i wiele innych ciekawych przedmiotów.
13 czerwca w ostatnim dniu pobytu nad morzem dzieci spakowały swoje rzeczy, posprzątały
pokoje, pożegnały się z panią rezydent. Po raz ostatni wyszliśmy na miasto, zakupione zostały
ostatnie pamiątki dla rodziny i przyjaciół. Następnego dnia po porannej pobudce o godzinie 500
zjedliśmy smaczne śniadanie, spakowaliśmy otrzymany z ośrodka suchy prowiant na drogę i
ruszyliśmy w drogę do domu. Dzieci zmęczone wczesną pobudką część drogi smacznie przespały,
co było możliwe również dzięki spokojnemu i bezpiecznemu prowadzeniu autokaru przez naszych
kierowców. Około 2000 dojechaliśmy do Jastrzębia Zdroju, gdzie na dzieci czekali już stęsknieni
rodzice. I tak zakończyła się szczęśliwie nasza “Zielona szkoła”, z której wróciliśmy zadowoleni, a
co najważniejsze wypoczęci. Pogoda dopisała, pozwalała na częste spacery i “wdychanie jodu”.
Organizatorzy i uczestnicy Zielonej Szkoły składają serdeczne podziękowania panu
Sławomirowi Jaskulskiemu, który dzięki swojemu zaangażowaniu i determinacji znalazł sponsora Fundację “Pomocna dłoń”. Dzięki funduszom przekazanym przez tę fundację mogliśmy urozmaicić
pobyt naszych uczniów w “Zielonej szkole”. Pieniążki przeznaczyliśmy na bilety wstępu do
Ogrodu Ornitologicznego, w którym zobaczyliśmy niezwykle gatunki ptaków z całego świata,
pamiątkowe obrazki z morskim motywem ozdobione bursztynami, nagrody dla zwycięzców
konkursów, pyszne gofry z bitą śmietaną oraz maskotki dla wszystkich uczniów klas trzecich.
Agnieszka Doczekalska