read - Jeszcze tego nie słyszałeś
Transkrypt
read - Jeszcze tego nie słyszałeś
Jakub Gaoko • Pamięd nie może byd „read” Kobieta zimna jak lód. Jean-Luc nie spotkał nigdy wcześniej nikogo takiego. Może to właśnie ta jawna niedostępnośd tak pociągała go w Almie. Bo przecież patrząc na to z boku, zupełnie trzeźwym okiem, Alma była najbardziej oderwaną od rzeczywistości osobą, jaką Jean-Luc kiedykolwiek spotkał. Zdawała się nie mied pojęcia o otaczającym ją świecie, nie znała reguł nim kierujących, a już na pewno zupełnie nie umiała radzid sobie z ludźmi. Może właśnie to determinowało jej wyjątkowośd, która nie pozwalała Jean-Lucowi przestad o niej myśled od pierwszej chwili, kiedy ją zobaczył. Zanim jednak miało do tego dojśd, siedział ponury przy swoim laptopie i wpatrywał się w migający na pustej kartce edytora tekstowego kursor… - Ej, a gdybyś spróbował napisad coś takiego – rozpoczął entuzjastycznie stojący mu nad głową Jacques. – W ostatnim wydaniu „Samotnego Strzelca” pisali o androidzie, który uciekł ze ściśle tajnej, rządowej placówki badawczej. Projekt podobno przeszedł oczekiwania samych twórców i wyprzedził swoją epokę w takim stopniu, że sami nie byli w stanie go ogarnąd. No, właśnie dlatego im uciekł. Krążą plotki, że jest kobietą i w sumie teraz każdy z nas może ją spotkad na ulicy. Jest podobno tak doskonale zaprojektowana, że na pierwszy rzut oka zupełnie nie zdajesz sobie sprawy, że to wcale nie jest człowiek. Ba, podobno nawet prostą rozmową nie jesteśmy w stanie jej zdemaskowad! Dopiero przy głębszym poznaniu… - Człowieku, nie pomagasz – westchnął Jean-Luc. - Ale ja serio mówię! Pomyśl, że to byłby świetny punkt wyjścia. Mógłbyś potem to jakoś ładnie rozwinąd, główny bohater spotyka takiego androida na ulicy, zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że ta idealna dupa, którą właśnie spostrzegł, w ogóle nie jest człowiekiem. Poznają się, zaczynają spotykad – on nie dostrzega jej ewidentnie dziwnych zachowao, bo wszystko przysłania mu myśl o jej idealnej dupie. Potem wplatasz elegancko wątek erotyczny… Jean-Luc patrzył na swojego przyjaciela z politowaniem. - No co? Skoro jest tak doskonałą imitacją człowieka, musieli o tym pomyśled. Na pewno da się ją ciupciad jak zupełnie ludzką kobietę. No po co innego robiliby akurat kobietę? - To jest science-fiction, zrozum! Tak, żyjesz w supernowoczesnym XXI wieku, ale na razie jeszcze nikomu nie udało się stworzyd w pełni stabilnego i funkcjonalnego e-readera, nie mamy nawet jeszcze elektronicznego papieru. Jesteśmy na etapie eliminowania blue screenów na naszych domowych komputerach, wiesz, jaka jest jeszcze od tego droga do stworzenia cyborga? Współczesna technologia nie pozwala na stworzenie czegoś takiego, to jest niemożliwe! Lepiej przestao już prenumerowad tę bzdurną gazetę i zainwestuj zaoszczędzone w ten sposób pieniądze w coś sensownego! Jacques zwiesił głowę i patrzył przez chwilę zamyślony w podłogę. Po krótkiej chwili, gdy Jean-Luc zakooczył swój wywód, podjął temat. - Android, nie cyborg. Nie znasz podstawowej różnicy. Cyborg potrzebuje do działania organicznych części. RoboCop jest cyborgiem. Android to w pełni sztuczna imitacja człowieka. Robot, który wygląda jak człowiek, ale jest tylko robotem… - … i nie istnieje – dokooczył Jean-Luc. Jacques westchnął. 1 www.cth.boo.pl - Przeraża mnie twój brak wyobraźni i zamknięty umysł. Wcale nie dziwi mnie, że przy takich brakach nie potrafisz napisad niczego sensownego. – Po chwili zmienił swój zawiedziony ton głosu na bardziej zaciekawiony i zupełnie zmienił temat. – I w dalszym ciągu nie mogę sobie uświadomid, czego mi brakuje w twoim mieszkaniu. Definitywnie coś uległo zmianie. Jacques nie mógł namierzyd intruza, który mącił spokój jego umysłu, przez całą swoją wizytę u Jean-Luca. Dopiero gdy już się z nim żegnał i stał w przedpokoju przy drzwiach, nagle go olśniło. - Wiem! – krzyknął, strzelając przy tym z palców. - Co? - Wiem, czego mi brakuje! Powąchaj. - A, to masz na myśli… - przyznał po chwili niechętnym głosem Jean-Luc. - Dokładnie! Wreszcie można siedzied u ciebie bez zatkanego nosa. Namierzyłeś, co tak śmierdziało? Sprałeś to na kwaśne jabłko i wyrzuciłeś do innej galaktyki, by już nigdy nie prześladowało naszych biednych nosów? - W zasadzie to ja niczego nie namierzyłem… Pamiętasz tego typka, który mieszkał pode mną? Żona mu oszalała, przeprowadziła się, on mieszkał sam, spędzał całe dni w garażu… - …i parokrotnie czepiał się mnie o jakieś bzdety, gdy wpadałem na niego, wychodząc od ciebie. Jasne, że pamiętam. Skurczybyk musiał byd dla ciebie wrzodem na dupie! - W zasadzie mnie nigdy się o nic nie czepiał, ale jak ktoś odwiedzał kogoś od nas na klatce, to faktycznie się lubił uczepid. W każdym razie, gościowi się zmarło parę tygodni temu. Nikt o tym nie wiedział, nie miał żadnej rodziny, ani znajomych. Dopiero po tych paru tygodniach dozorca zajrzał do jego mieszkania, no i odkrył… Przyczynę tego smrodu, który nam tak dokuczał od dawna. - Pierdolisz! Ale historia… Hej, odprowadzisz mnie na przystanek? - Czemu nie, wpadnę jeszcze po drodze po jakieś zakupy na kolację… I tak Jean-Luc odprowadził Jacquesa na przystanek autobusowy. Autobus przyjechał po paru minutach i zabrał jego towarzysza do innej części miasta. Jean-Luc zaś wstąpił jeszcze wracając do domu do sklepu spożywczego i kupił sobie dwie bułki, ser twarogowy oraz puszkę piwa. Jako że winda nie działała od kilku tygodni, a dozorca był dopiero na etapie odnajdywania martwych lokatorów i jeszcze nie przyszło mu do głowy, by się nią zająd, JeanLuc musiał dojśd do swojego mieszkania po schodach. Zanim jednak trafił na swoje piętro, zwrócił uwagę, że drzwi do mieszkania poziom niżej są lekko uchylone. Postanowił, że wejdzie do środka i poinformuje lokatora, że nie zamknął mieszkania. Przy okazji będzie to doskonały pretekst, by dowiedzied się, kto zajął lokal jego zmarłego sąsiada. Jean-Luc przełożył siatkę z zakupami do drugiej ręki i wślizgnął się do środka. Nigdy wcześniej nie był w mieszkaniu swojego nieszczęśliwego, samotnego sąsiada. Teraz stało w większości puste. Ściany zionęły chłodem swojej bieli i tylko podłoga zdradzała jakiś charakter swoimi drewnianymi panelami o ciekawej fakturze. Jean-Luc zrobił parę kroków do przodu, wydostając się tym samym z przedpokoju. Rozejrzał się w jego lewą stronę, prowadzącą w głąb lokalu, po czym krzyknął w pustą przestrzeo: - Przepraszam? Nikt nie odpowiedział. Jean-Luc podszedł do drzwi naprzeciwko, prowadzących zawsze w tak usytuowanym mieszkaniu do łazienki. Zapukał, po czym otworzył delikatnie drzwi. I wtedy ujrzał ją po raz pierwszy. Przed lustrem wiszącym na ścianie pustej łazienki stała kobieta. Niesamowicie piękna kobieta: ze szczupłą sylwetką, idealną talią, niewielkimi, zgrabnymi piersiami, dającymi się 2 www.cth.boo.pl dostrzec pod ciemnofioletową bluzką i czarnymi włosami, sięgającymi za ramiona. Sprawiała wrażenie, jakby Jean-Luc nakrył ją zupełnie nago, ale w ostatnim ułamku sekundy zdołała w magiczny sposób się ubrad i ukryd przed ciekawskim wzrokiem mężczyzny największe tajemnice swojej urody. Odwróciła się powoli od lustra i spojrzała z zaciekawieniem na JeanLuca. Miała serdeczną twarz z wielkimi, ciemnymi oczami i zgrabnym, delikatnie zadartym nosem. Gdy jeszcze dodało się do jej opisu pełne, lekko wydęte usta i jasną, idealnie gładką karnację, można było z całą pewnością stwierdzid, że kobieta była niesamowicie słodkim stworzeniem. Dokładnie to samo pomyślał sobie Jean-Luc, gdy cały czas wpatrując się w niego swoimi dużymi oczami przechyliła głowę w stronę lewego ramienia. Ich spojrzenia badały się nawzajem przez kilka sekund. Dopiero po chwili Jean-Luc wyrwał się z transu, a jego umysł przypomniał sobie, jak wygląda sztuka mówienia. - Przepraszam… - odparł speszony, przymykając oczy i delikatnie wstrząsając głową. – Chciałem tylko powiedzied, że drzwi do mieszkania nie były zamknięte. – wskazał kciukiem za siebie. – To nie jest jakaś szczególnie niebezpieczna okolica, niemniej… No wiesz, powinnaś je zamykad. Inaczej, każdy może tu wejśd. Kobieta przypatrywała mu się dalej z badawczym spojrzeniem i neutralnym wyrazem twarzy. - Przepraszam raz jeszcze. – odparł Jean-Luc i w ostatniej chwili ugryzł się w język, by nie powiedzied, że nie będzie się już dłużej naprzykrzał. W rzeczywistości chciał się jeszcze ponaprzykrzad jak najdłużej. Chciał zapytad tę kobietę, jak ma na imię, jakiej muzyki słucha, czy na pewno to ona teraz tutaj mieszka i będzie ją teraz regularnie widywał oraz o tysiąc innych rzeczy, które pozwoliłyby mu się przekonad, że nie tylko z wyglądu jest idealna. Na początek więc zapytał, nie wyzbywszy się jeszcze speszenia wynikającego z nietypowej sytuacji: - Będziesz teraz tutaj mieszkad? Kobieta spoglądała teraz za Jean-Luca. Chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, po czym odparła pewnym głosem: - Tak. - Tak? – uśmiechnął się Jean-Luc. – To wspaniale! – dopiero po chwili przyszło mu do głowy, że taka radośd może byd odrobinę nie na miejscu. – Znaczy, wiesz… Wcześniej mieszkał tu taki niesympatyczny typ… Cholera. Nie powinienem chyba tak mówid, zważywszy na to, co się stało… Ty wiesz o poprzednim lokatorze, prawda? Kobieta znów przez chwilę patrzyła za Jean-Luca, dopiero po chwili przenosząc swoją uwagę na jego osobę i odpowiadając wysokim tonem: - Nie. - Nie? – zdziwienie rozlało się na brwi Jean-Luca. – Może to i lepiej… W ogóle jestem JeanLuc. Mieszkam nad tobą. – uśmiechnął się serdecznie. – A ty jak masz na imię? - Alma. Dziewięd. – odpowiedziała już bez chwili zastanowienia. - Masz na nazwisko „dziewięd”? – roześmiał się Jean-Luc. Po chwili bez braku reakcji Almy uśmiech jednak zszedł mu z twarzy i nastało kilka sekund niezręcznej ciszy. Jego nowa sąsiadka jakby znów przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. - Nie. Oczywiście, że nie. – jej głos był teraz beznamiętny, chod Jean-Luc podświadomie wychwytywał w nim nutę oburzenia. – To był… Żart. Jedna z podstawowych form rozładowania napięcia w kontaktach międzyludzkich. – Jean-Luc przez chwilę zastanawiał się, czy kobieta recytuje to z jakiegoś promptera umieszczonego za jego plecami, ponieważ znów patrzyła gdzieś za niego. Teraz jednak znów spojrzała na niego i po raz pierwszy w trakcie tego spotkania uśmiechnęła się uroczo. – Jestem po prostu Alma. 3 www.cth.boo.pl Teraz Jean-Luc zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią. - Świetnie. Naprawdę miło cię poznad, Alma. Cieszę się, że będziemy sąsiadami. Alma… Twoje imię jest bardzo ładne. Rzadkie. Nie znałem wcześniej nikogo o takim imieniu. Musisz mi kiedyś opowiedzied o nim… - Jean-Luc? – przerwała nie do kooca przemyślany potok słów chłopaka, wypełniając jednocześnie swoją twarz teatralnym wyrazem lekkiego smutku i dalej wpatrując się nieobecnym wzrokiem za niego. – Musisz już iśd. - Jasne. – zgodził się Jean-Luc i już zaczął powoli analizowad w swojej głowie, czy powiedział coś głupiego, czy po prostu dziewczyna ma teraz na głowie masę innych spraw, niż pogaduchy z dopiero co poznanym sąsiadem. Zaczął się oddalad w kierunku drzwi, Alma jednak nie zamierzała go odprowadzad. – To do zobaczenia. Jesteśmy teraz sąsiadami, więc na pewno będziemy się często widywad. To… Chodź, zamkniesz za mną drzwi – dodał, gdy trzymał już klamkę. – Wiesz, żeby żaden inny sąsiad cię już dziś nie niepokoił. Alma wyszła z łazienki. Szła krokiem modelki, zdawało się, że ruchy jej nóg są idealnie wymierzone co do milimetra. Przy poruszaniu się zachowywała idealnie prostą postawę, z odchylonymi ramionami i wypiętą piersią. Gdy doszła do drzwi, uśmiechnęła się do chłopaka, co znacznie zmniejszyło w nim poczucie, że zrobił coś źle i zawalił już pierwsze wrażenie, i cicho rzekła: - Do zobaczenia, Jean-Luc. Drzwi zamknęły się, Jean-Luc zdołał jeszcze usłyszed za nimi dźwięk zamykanego zamka, po czym został całkiem sam na klatce schodowej. Gdy zdołał wyrwad się z kilkusekundowego zamyślenia, ruszył z powrotem do swojego mieszkania. Przez cały wieczór nie mógł się na niczym skupid. Nagle zupełnie zapomniał, że miał cokolwiek pisad. Po prostu siedział przy komputerze i przeklikiwał bezmyślnie zasoby Internetu, co chwila zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nie zwraca zupełnie uwagi na to, co wyświetla mu monitor, lecz bez przerwy myśli o swojej nowej sąsiadce. Co teraz robi? Czy zjadła już kolację? Położyła się już spad? Kładzie się z kurami, czy też jest typem nocnego marka i siedzi do późnej nocy? W ogóle ma w tym mieszkaniu już jakieś łóżko? Czyta? Ogląda telewizję? Może też marnuje czas przy komputerze, jak on teraz? Myśli o Almie nie dawały mu zasnąd do późnej nocy. Gdy następnego dnia obudził się rano, przez pierwsze kilka sekund czuł dziwny niepokój. Zupełnie jakby zapomniał o czymś ważnym. Dopiero po chwili w jego umyśle obudziła się myśl o nowej sąsiadce – i znów męczyła go cały ranek. Musiał w koocu coś napisad. Musiał pozałatwiad parę spraw na mieście, ale tak naprawdę przez cały dzieo skupiał się tylko na myśli o Almie. Jeszcze gdy stał w łazience i mył zęby, starał się nasłuchiwad, czy coś się dzieje piętro niżej (w łazience zawsze było najwyraźniej słychad, co się dzieje u sąsiadów). Stanął przy rurze. Upadł na podłogę, by przykleid do niej swoje ucho. Nic. Alma jeszcze śpi? A może jest tak cicho? Co się u niej mogło dziad... Pod wieczór stwierdził, że nie wytrzyma. Zaczął jeszcze raz przypominad sobie wszystkie preteksty do spotkania, jakie rozważał przez cały dzieo. Pożyczyd sól albo cukier – idiotyzm, przecież ona się dopiero wprowadziła, może się okazad, że sama ich jeszcze nie ma, wyjdzie tylko na debila. Iśd do kina, na spacer – za szybko! Przecież jeszcze się nie znali. W 4 www.cth.boo.pl koocu uznał, że najbardziej naturalne będzie uczczenie jej nowego mieszkania. Przygotował więc butelkę wina i paczkę ciastek na (niezbyt wymyślną) zakąskę, a następnie udał się na dół. Zadzwonił do drzwi. Kilka chwil, które musiał poczekad na Almę, zdawało się ciągnąd w nieskooczonośd. W koocu otworzyła. Jean-Luc już zdążył zapomnied od wczoraj, jak bardzo była piękna. Znów miała na sobie tę ciemnofioletową koszulę i znów równie ciężko było wyczytad z jej słodkiej twarzy jakąkolwiek reakcję na wizytę Jean-Luca. - Przyszedłem... – uniósł butelkę wina – Pomyślałem, że trzeba jakoś uczcid twoje nowe mieszkanie. Alma uśmiechnęła się delikatnie. - Och. - Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam? - Nie. Wejdź. Jean-Luc wszedł do znanego już sobie przedpokoju. Zastanawiał się, do którego pokoju go zaprosi Alma, ale ona stała tylko przy ścianie i patrzyła się na niego. - To... Dokąd zanieśd wino? Alma zastanawiała się przez chwilę. W koocu zaprowadziła go do dużego pokoju, w którym stał podłużny stół i wielka kanapa. Jean-Luc miał wrażenie, że oba przedmioty były pozostałością po poprzednim lokatorze. Usiedli na kanapie, rozpakowali ciastka i rozlali wino. Po szybkim toaście zaczęła się częśd konwersacyjno-poznawcza. Jean-Luc chciał się dowiedzied jak najwięcej o swojej nowej sąsiadce, jednak starał się delikatnie konstruowad pytania, by nie wykraczały one poza standardowy zestaw, jaki zadaje się w takich wypadkach. Chciał więc wiedzied, skąd Alma przyjechała do jego miasta, gdzie pracuje, czy jeszcze się uczy i inne podstawowe informacje. Odpowiedzi sąsiadki były jednak bardzo oszczędne i wymijające, także nie zdołał się niczego dowiedzied, a przy tym miał wrażenie, że tylko męczy swoją rozmówczynię. Dlatego w koocu oddał się lżejszym tematom. - Masz jakiś ulubiony film? - Film? – Alma po dwóch kieliszkach wina była już jakby mniej spięta i częściej się uśmiechała. - Reżysera, aktora... - Nie, chyba... Nie oglądam dużo filmów. - Może coś obejrzymy, jak skooczymy wino? Chyba nie masz jeszcze telewizora u siebie... Moglibyśmy wpaśd na górę do mnie. - Tak! – odparła z entuzjazmem Alma. - Masz ochotę na jakiś konkretny film? - Obejrzymy to, co ty będziesz chciał. - Dobrze, to w takim razie będę się teraz zastanawiał w tle, co możemy obejrzed, a tymczasem powiedz mi, co robisz całymi dniami w tym pustym mieszkaniu. - Nie jest puste. – odparła z pełnym przekonaniem Alma – Jest stół. I kanapa. A w łazience lustro i prysznic. Są umywalki. – Alma zaczęła się chwilę zastanawiad. Jean-Luc odnosił wrażenie, że była już bardzo pijana, ale wolał, gdy była tak uroczo nietrzeźwa, niż zimna i spięta jak wcześniej, więc tylko przyglądał się jej z uśmiechem i słuchał uważnie wszystkiego, co mówiła. – Lubię noce. Noce są fajne. - Nie sypiasz chyba zbyt dużo? - W ogóle nie sypiam. Nie potrzebuję snu, sen jest potrzebny tylko do regeneracji sił organizmu. Mój organizm nie potrzebuje regeneracji, a sen to strata czasu. Jean-Luc podpytywał dalej. 5 www.cth.boo.pl - Masz tutaj jakichś przyjaciół? - Przyjaciel. Ktoś, na kim można polegad. – Alma zamrugała parę razy. – Nie, moi przyjaciele zostali daleko. Chcesz byd moim przyjacielem? Jean-Luc był wyraźnie zaskoczony tym pytaniem, więc roześmiał się tylko, ale zaraz dodał z humorem: - Bardzo chętnie. – I poczuł, że Alma wypiła już dośd wina i jak na przyjaciela przystało, należałoby mu się już zbierad. – Wiesz co... Wino się już kooczy, więc... Chyba powinienem iśd. - Mieliśmy iśd do ciebie. - Tak, ale... - Oglądad film. Jean-Luc nie potrafił odmówid uroczej Almie. - No to chodźmy. – westchnął. Parę chwil później Alma siedziała już na kanapie w jego pokoju. Dokładnie w tym samym miejscu, co u siebie, tylko piętro wyżej. Jean-Luc przeglądał filmy na DVD w regale obok telewizora. W koocu wybrał jedną z pozycji. - To ci się powinno spodobad. – uśmiechnął się do Almy i włożył płytę do odtwarzacza, a następnie zajął miejsce obok niej. Zastanawiał się, czy może ją objąd ramieniem. Przez pierwsze minuty filmu zmieniał co chwilę pozycję rąk, aż w koocu postanowił zaryzykowad. Oparł się wygodnie na kanapie, zbliżył do Almy, po czym położył rękę na jej ramieniu. Alma błyskawicznie odwróciła się w jego stronę i spojrzała swoimi wielkimi oczami. - Jean-Luc? – spytała, a Jean-Luc był już pewien, że jednak nie powinien był jej obejmowad i w ogóle cały ten pomysł, żeby ją sprowadzad do niego był nietrafiony. Zanim jednak zdążył cokolwiek odpowiedzied, zdał sobie sprawę, że Alma zbliża swoją twarz do jego i za chwilę wylądowali oboje w namiętnym pocałunku. Alma zaczęła przesuwad się w taki sposób, by zmienid pozycję ich obojga na leżącą. Jean-Luc nie miał pojęcia co robid. Alma była dziewczyną jego marzeo, ale przecież dopiero co się poznali, na dodatek ona była pijana, więc zdawał sobie sprawę, że nie może pozwolid na nic więcej, jeśli naprawdę chce, aby ta znajomośd jakoś sensownie się rozwinęła. Z drugiej strony pokusa, by mied ją teraz tak blisko siebie i obcowad z jej niesamowitą urodą, była nie do odparcia. Jego rozsądek zebrał się jednak w koocu na ten desperacki krok ostatniej szansy. - Alma... Nie chcę. – odparł, przerywając z bólem serca najmilszy pocałunek. - Nie chcesz? – spytała zawiedziona Alma, leżąca teraz na nim i dalej utrzymując głowę tak blisko niego, że czuł na sobie jej oddech. - Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką spotkałem w życiu, ale nie chcę w ten sposób. - Nie chcesz? – powtórzyła pytanie dziewczyna. - Chcę! Oczywiście, że chcę, ale nie mogę tak. Niczego bardziej nie pragnę... - To nie mów nic, tylko mnie całuj. – przekonała Jean-Luca Alma i znów ich usta spotkały się w gorącej wymianie czułości. Rozsądek poniósł sromotną klęskę, a dziewczyna brała się właśnie za zdejmowanie swojej ciemnofioletowej bluzki. „Albo to początek czegoś pięknego, albo przedwczesny epilog dopiero co naszkicowanego prologu” – pomyślał Jean-Luc, oddając się zdradzieckiej rozkoszy. 6 www.cth.boo.pl Nazajutrz obudził się na swojej kanapie. Sam. To nigdy nie jest dobry znak. „A więc jednak epilog...” – pomyślał zasmucony i wstał do kuchni zrobid sobie śniadanie, próbując sobie do tego przypomnied szczegóły minionej nocy. Alma była fantastyczna. Może i jej zachowanie w dużej mierze wynikało z nieprzystosowania do alkoholu, ale Jean-Luc nie mógł zrzucid wszystkiego na wino. Dziewczyna była tak czuła, tak doskonale potrafili się zgrad i odgadnąd swoje wzajemnie potrzeby... Do tego trzeba czegoś więcej, niż alkohol. Jean-Luc czuł, że po prostu byli do siebie wspaniale dopasowani i tym większy ogarniał go żal i smutek, że Alma nie została do rana i pewnie po ostatniej nocy nie będzie chciała go już nigdy widzied. Może w ogóle się wyprowadzi gdzie indziej? Przecież jeszcze się tu na dobre nie osiedliła, a spotykanie go teraz co chwila na korytarzu będzie kłopotliwe i nieprzyjemne dla nich obojga. Dopiero, gdy stanął pod prysznicem, Jean-Luc wpadł na pomysł, co powinien zrobid. Tak często bywa, że najlepsze pomysły wpadają do głowy właśnie pod prysznicem, gdy człowiek stoi jak pod pręgierzem i daje się biczowad wiązkom wody. Jean-Luc nie mógł tak stad bezczynnie pod biczem żalu i wyrzutów sumienia: musiał iśd do Almy i spróbowad chociaż wszystko wyjaśnid. Nie przeprosid – to już założył na samym początku. Przeprosiny byłyby tu wysoce nie na miejscu. Po prostu porozmawiad i spróbowad wyjaśnid sobie różne sprawy jak normalni ludzie. Było już popołudniu, gdy Jean-Luc wszystko dobrze obmyślił i zebrał się w sobie, by zejśd piętro niżej do swojej sąsiadki. Znowu stał przez jej drzwiami, lecz stres jaki odczuwał nie mógł się równad z tym leciutkim zdenerwowaniem z dnia poprzedniego. W koocu zadzwonił. Drzwi uchyliły się i stanęła w nich Alma. Jej chłodny wyraz twarzy jak zwykle niczego nie zdradzał. - Cześd. Mogę wejśd? - Nie mogę cię teraz przyjąd, Jean-Luc. – odparła beznamiętnie Alma. - Wiem, że nie chcesz mnie widzied po wczorajszym, ale pozwól chociaż... - Nie rozumiem, czemu zakładasz, że nie chcę cię widzied, Jean Luc. Nie mogę cię teraz przyjąd. Spotkajmy się wieczorem. Drzwi z powrotem się zamknęły. Jean-Luc nie mógł zupełnie zrozumied, co się właśnie stało. Z jednej strony zaprzeczyła, że nie chce go widzied, z drugiej: wyrzuciła go spod drzwi. No i co z tym wieczorem? Ona przyjdzie do niego, on do niej? Kompletnie zdezorientowany wrócił do swojego mieszkania i zaczął się po nim przechadzad w jedną i drugą stronę. W koocu postanowił, że musi się czymś zająd, aby nie oszaled. Pierwsze, co przyszło mu do głowy, to pograd na konsoli. Usiadł więc przed telewizorem, wziął pada do ręki i spędził następne godziny w wirtualnej rzeczywistości... Do rzeczywistości właściwej przywrócił go dopiero dzwonek do drzwi. A więc to jednak Alma przyszła do niego. Poleciał szybko do drzwi, otworzył je i faktycznie: ujrzał swoją piękną sąsiadkę. Nie prezentowała jednak typowej dla siebie, opanowanej i wyprostowanej postawy. W zasadzie nieco się chwiała. - Jestem gotowa. Ty jesteś gotowy? – zapytała groteskowo poważnym głosem, który od razu skojarzył się Jean-Lucowi z poprzednim wieczorem. - Alma... Jesteś pijana? - Dziś sama kupiłam wino i wypiłam je przed spotkaniem, abyśmy mogli od razu przejśd do stosunku. Jean-Luc patrzył jak wryty, gdy Alma weszła do jego mieszkania i jeszcze w przedpokoju zaczęła się rozbierad. 7 www.cth.boo.pl - Ale... Jak to? - Nie podobało ci się wczoraj? Mnie się bardzo podobało. Dziś też chcę. Chodźmy na kanapę, chcę cię poczud w sobie. Jean-Luc nie miał nic do gadania, a w sumie wolał taki obrót spraw, niż kłótnię, czy inne niemiłe konsekwencje poprzedniego wieczora... Tym razem Alma została do rana. Gdy Jean-Luc się obudził, jej aksamitne ciało leżało tuż obok niego. Czuł jej uspokajające ciepło i pobudzający zapach. Był jeszcze bardziej zdezorientowany, niż po poprzedniej nocy. Dlaczego Alma wróciła i czemu musiała się upid? Mimo że kolejny raz spędził wymarzoną noc z kobietą swoich snów, czuł się jednak nie do kooca w porządku. Czy był dla niej tylko zabawką, która miała zaspokajad jej seksualne żądze, budzące się w niej wyłącznie po alkoholu? Rozmyślania przerwał mu delikatny ruch ręki Almy. Budziła się. - Dzieo dobry. – powiedział jej półszeptem do ucha. Alma podniosła się gwałtownie. Rozejrzała wokół, jakby szukała czegoś. Namierzyła to obok telewizora (czyżby zegar?). - Muszę iśd. – powiedziała zdecydowanie i wstała z łóżka. Jean-Luc złapał ją zaraz za rękę. - Alma, zaczekaj... - Przyjdę wieczorem. Kup wino. - Nie możesz codziennie się upijad i przychodzid do mnie na seks! – te słowa zabrzmiały wypowiedziane o wiele gorzej, niż brzmiały w głowie Jean-Luca. Alma spojrzała na niego uważnie. - Posłuchaj... Noce z tobą są naprawdę wspaniałe, ale nie chcę, żeby to tak wyglądało. Chcę cię poznad, chcę z tobą chodzid do kina, do parku, rozmawiad... Chciałbym, aby nasza znajomośd była czymś więcej, a nie tylko... Rozumiesz? Alma przez chwilę wpatrywała się w niego swoimi wielkimi oczyma. - Nie rozumiem. Jesteś moim przyjacielem. Pijemy wino i uprawiamy seks, jesteśmy przyjaciółmi. – odparła, po czym wróciła do zbierania z podłogi ubrao. – Muszę teraz iśd do siebie. Przyjdę wieczorem. Kup wino. - Alma, nie... Chodźmy gdzieś. Przyjdę po ciebie o 18. Pójdziemy do kina. - O 18. Dobrze. – ubrała się i poszła do wyjścia. Jean-Luc odprowadził ją. – Do zobaczenia, Jean-Luc. – odpowiedziała przy drzwiach i chyba delikatnie się uśmiechnęła. Wieczorem faktycznie trafili do kina. Jean-Luc próbował po drodze rozmawiad ze swoją partnerką, lecz Alma nie była zbyt rozmowna. Przez dwie godziny wpatrywała się z nim w kinowy ekran, ale film chyba nie zrobił na niej większego znaczenia. Później poszli do niego. Alma znowu chciała kupowad wino, ale Jean-Luc powiedział jej, że nie muszą się upijad, żeby było miło. Zaczął ją rozbierad, a Alma na początku była trochę spięta i dziwna, ale szybko odnaleźli się jak poprzednich dwóch nocy. Okazało się, że na trzeźwo jest im ze sobą równie dobrze. I tak mniej-więcej wyglądał cały następny tydzieo. Alma i Jean-Luc spędzali ze sobą prawie cały czas. Chodzili na spacery i zakupy (Alma przejawiała bardzo niewielką potrzebę tych ostatnich, jak na kobietę), a także do kawiarni i restauracji. Na noc Alma przychodziła do Jean-Luca. Dopiero gdy zostawali sami we dwoje i oddawali się czułościom, Jean-Luc czuł jak ciepłą i namiętną osobą jest Alma. Gdy spotykali się za dnia, chodzili po mieście, wydawała się zimna i zupełnie zamknięta w sobie. Zawsze mówiła tylko dokładnie tyle, ile musiała 8 www.cth.boo.pl powiedzied. Rzadko kiedy odzywała się sama z siebie. Uśmiechała się tylko wtedy, gdy – wydawało się – nie było innego wyjścia. Dla obcych ludzi była zupełnie dzika. W sklepie nie odpowiadała ani na „dzieo dobry”, ani na „do widzenia”. Jean-Luc czuł się dzięki temu nieco wyróżniony: on znał Almę lepiej, wiedział o jej „drugiej stronie” i potrafił w niej dostrzec więcej, niż nieznajomi, którzy zwracali uwagę tylko na jej urodę. Zachowanie Almy wydawało mu się dziwne, oczywiście, jak każdemu trzeźwo myślącemu człowiekowi, ale nie odbierał tego jako minus – wręcz przeciwnie, fascynowało go, jak bardzo jego sąsiadka różni się od pozostałych ludzi. Zastanawiał się nieraz, czemu taka jest. Wydawało mu się mało prawdopodobne, aby taka się już urodziła. Jej charakter musiały zdeterminowad jakieś okropne wydarzenia w jej życiu. To też go bardzo intrygowało: skąd u Almy takie blizny. Do zagadek Almy należało też zaliczyd południa. Gdy budziła się w jego łóżku, zaraz szybko uciekała do siebie i potem widywali się dopiero późnym popołudniem. Tłumaczyła, że musi pobyd sama. Alma była jedną wielką zagadką, ale Jean-Luc wolał, aby tak zostało. Cały ten czas, który spędzał z Almą, wydawał się wręcz nierealny. Jakby z jakiegoś snu albo innego wymiaru. Była w tym wszystkim masa nielogiczności, luk i pytao – to wszystko nasuwało tylko Jean-Lucowi myśl, że prędzej czy później ten piękny okres jego życia będzie musiał dobiec kooca. Zawsze jednak, gdy taka myśl wpadała mu do głowy, odganiał ją, tak jak zrzuca się z szafki nocnej budzik, gdy próbuje przerwad najpiękniejszy sen. „Nie, jeszcze nie, daj jeszcze pospad”. W koocu jednak zamiast niemiłej myśli nadszedł dzieo, a jego już nie było tak łatwo odgonid... To był kolejny przemiły wieczór z Almą. Byli na spacerze w jednym z ładniejszych ogrodów w mieście, a potem poszli do niego i oglądali film na DVD. To była jakaś komedia romantyczna, Jean-Luc chciał jej tym razem pokazad coś lekkostrawnego. Trafił - Alma pierwszy raz uśmiechnęła się po seansie i powiedziała: „to był film o nas”. Potem znów oddali się czułościom i Jean-Luc miał wrażenie, że jego ukochana powoli zaczyna „topnied”. Nie miał jednak okazji się nigdy przekonad, czy udałoby mu się w pełni ją oswoid. Gdy obudził się rano, powtórzyła się smutna sytuacja z drugiego dnia ich znajomości: obok niego leżała tylko wciąż rozgrzana po namiętnej nocy kołdra. Wstał szybko i przeszukał mieszkanie – Almy jednak w nim nie było. Zszedł na dół. Nikt nie otwierał, mimo że dobijał się do drzwi i krzyczał. Wrócił do siebie. Dopiero gdy usiadł sfrustrowany przy swoim biurku, dostrzegł na nim kartkę. Wyglądała jak wydruk z kasy, miała nawet paragonowy papier. Na kartce właśnie kasową czcionką wydrukowane było jedno zdanie: „Pamięd nie może byd ‘read’.” Jean-Luc siedział przez chwilę wpatrzony tępo w dziwny napis. I nagle wszystko wydało mu się jasne. Zrozumiał, czemu Alma była taka, jaka była. Uświadomił sobie, że już nigdy jej nie zobaczy. Skupił się na wszystkich wspomnieniach ostatnich dni i zaczął łapad je, tak jak łapie się skrawki pięknego snu tuż po przebudzeniu, by nic nie uleciało z pamięci. A potem włączył komputer i zaczął pisad: „Kobieta zimna jak lód...” 9 www.cth.boo.pl