Każdy człowiek bez wyjątku odczuwa większą lub mniejszą

Transkrypt

Każdy człowiek bez wyjątku odczuwa większą lub mniejszą
Po co ludziom koniec świata?
Każdy bez wyjątku odczuwa większą lub mniejszą potrzebę uzyskania
odpowiedzi na pewien szczególny rodzaj pytań. Pytań zadawanych chyba od
początku istnienia człowieka. Towarzyszących ludzkości przez kolejne lata,
wieki, epoki. Także dzisiaj. Pytań o to, skąd się wzięliśmy i dokąd zmierzamy.
O sens życia. Czy istnieje życie po śmierci? I czy to wszystko kiedyś się
ostatecznie, definitywnie i nieodwołalnie skończy? Może życie jest sztuką?
Świat - sceną, ludzie - aktorami, a istota wyższa (lub jej brak uznawany przez
przyjmowany przez nas pogląd bądź religię) - reżyserem i scenarzystą. A może
tylko scenarzystą? Albo żadnym z wymienionych? Wszak może przecież w
ogóle nie istnieć. Wtedy za "reżysera", albo lepiej "reżyserów" można uznać
rodzaj ludzki, bądź każdego człowieka z osobna. Lecz pozostaje nam problem
scenariusza. Kto i po co go napisał? Jaki był cel tego przedsięwzięcia? Przecież,
każdy scenariusz ma początek i koniec. Chyba, że jest niedokończony. Wtedy
mamy przynajmniej początek. Lecz co z końcem?
Możemy wyjść z popularnego założenia, że skoro jest początek, to musi
być i koniec. Znów pojawia się idea stwórcy, "alfy i omegi". Chyba, że uznamy,
iż koniec nie jest koniecznością. Dano nam prolog a resztę mamy dopisać sami.
Lecz, scenariusz także można odrzucić. To wszystko jest jakąś wielką
improwizacją, bez początkowych założeń, czy też konkretniejszego wstępu. To
aktorzy na bieżąco decydują, jak wygląda i wyglądać będzie ich sztuka. Jak
widać możliwości jest multum. Każdy może mieć własną interpretację. Na
poparcie każdej znajdą się argumenty i każda może okazać się prawdziwa.
Jednak, to motyw scenariusza jest najbardziej zakorzeniony w ludzkiej psychice.
Tylko dlaczego?
A zatem, wracamy do pytania, które zadało sobie dawno temu kilkoro
wpływowych i uważanych za mądrych ludzi. Człowiek rodzi się a potem umiera.
Ale w jakiś sposób musiał powstać pierwszy człowiek i świat, w którym żyć
będzie. Ten człowiek zapewne- jak każdy inny -prędzej czy później umarł. Więc,
może i świat także czeka koniec? Odejście w niebyt? I taki człowiek pomyślał
sobie, że nicość to jednak nic fajnego. Wszak, rośliny nie umierają ze starości.
Drzewa tracą liście i owoce, lecz potem wyrastają im nowe. Podobnie zboże.
Nic więc dziwnego, że w rozumieniu ludzkim pojawiła się koncepcja życia po
śmierci. Zatem i koniec świata nie musi być ostateczny.
I w tym momencie zaczęły pojawiać się wszystkie mitologiczne i religijne
wizje. Nie jest ważne czy to Apokalipsa, czy też Ragnarok, wszystkie zwiastują
koniec życia na Ziemi i przejście do miejsca, w którym ludzie zostaną ukarani
lub nagrodzeni za swe uczynki. Świetnie widoczna jest tu ludzka skłonność do
tworzenia często absurdalnych wytłumaczeń dla zjawisk, których nie są w stanie
pojąć lub boją się wyjaśnić. Ludzie stworzyli Bogów. Spersonifikowali ich i
nadali im własne cechy. Następnie padli przed własnymi tworami na kolana. Bo
człowiek tak naprawdę boi się niepewności i związanej z nią pustki. Dlatego tak
łatwo jest wmówić ludziom, że świat na pewno się skończy i to najlepiej zaraz.
Mamy 2013 rok. Jesteśmy po jednym z najsłynniejszych końców świata czyż to nie wyrażenie oksymoroniczne? Dwudziestego pierwszego grudnia
ubiegłego roku miliony wyczekiwały na spełnienie biblijnej apokalipsy, deszcz
meteorytów lub potop. Rzesze były przekonane o pewności tego zdarzenia.
Ludzie wydawali wielkie pieniądze na miejsca w schronach i zapasy żywności
oraz leków. Zagłada wydawała się nieunikniona.
Skąd taki pogląd? Niedorzeczny, głupi, szalony, zdecydowanie nierozsądny
i co najmniej mało przemyślany. Zdawało by się, że brak jakichkolwiek
racjonalnych przesłanek co do spełnienia tejże wizji, odrzuci ludzi od niej. A
jednak nie. Nie miało znaczenia stanowisko NASA. Ludzie zawierzyli mediom
emitującym pseudo-naukowe programy o kalendarzu Majów, pseudonaukowcom tworzącym pseudo-naukowe teorie a także popkulturze (tematyka
końca jest bardzo popularna, szczególnie we współczesnej kinematografii).
U źródeł całej tej paranoi leży wspomniany już wcześniej kalendarz Majów.
Tylko dlatego, że komuś kiedyś skończył się kalendarz, miliony osób żyły w
przekonaniu o nadchodzącej apokalipsie. Dlaczego więc, taka masa ludzi
uwierzyła w tą idiotyczną niby-przepowiednię?
Zdawałoby się, że każdy jest w stanie zobaczyć głupotę takiego
postępowania. Przyczyna natomiast leży w ludzkiej psychice. Owym
pierwotnym lęku. Potrzebą odpowiedzi na zadawane od zarania dziejów pytania.
Człowiek miał wewnętrzną potrzebę końca świata, więc go sobie stworzył. Jako
punkt wyjściowy obrał sobie wytwór nie istniejącej od setek lat cywilizacji.
Lecz tak naprawdę, czemu tu się dziwić? Na tej samej zasadzie działają
praktycznie wszystkie religie. Księga sprzed 2000 lat dla milionów
mieszkańców tej planety jest podstawą wiary. Dla większości zawarte w niej
prawdy objawione nie poparte żadnymi sensownymi argumentami, są często
ważniejsze od prawd naukowych, które w odróżnieniu od tych religijnych mają
jakikolwiek sens.
Ale taki jest już chyba porządek wszechświata. Człowiek sam kreuje
rzeczywistość w której żyje i sam tworzy sobie lęki. Jest to słabość rodzaju
ludzkiego, która jednak nie jest nie do pokonania. Przecież nie wszyscy ludzie
uwierzyli w ostatni koniec świata. Niektórzy są bardziej świadomi pewnych
rzeczy i krytyczniej patrzą na tego typu rewelacje, które traktują bardziej jako
rozrywkę. Człowiek powinien dążyć do doskonałości, odrzucenia zabobonów i
niepotrzebnych lęków. Ogromną rolę odgrywa tu rozwój nauki. Coraz więcej
ludzi otwiera swe umysły i może pewnego dnia człowiek wyzbędzie się
demonów przeszłości.
Michał Stachurski
II LO im. Adama Mickiewicza w Słupsku
klasa Ic