Drogi pan fotograf

Transkrypt

Drogi pan fotograf
Dolina Raduni
Czasopismo społeczności lokalnej Gminy Pruszcz Gdański wydawane od 1999r.
ISSN 1643-7993, kwiecień 2012, nr 1/2012(28) www.dolinaraduni.pl
W gazecie m.in:
Drogi pan fotograf
Obiecaliśmy Straży Gminnej, że nie będzie kumpli, ani zmiłuj się. Jeśli my sami lub
nasza rodzina czy znajomi padniemy ofiarą automatycznego fotografa zwanego
powszechnie radarem grzecznie zapłacimy tyle ile się należy i nie będziemy szukać
tzw.wejść aby uniknąć kary. To jest uczciwe.
Rodzice uczniów szkoły w Straszynie wystąpili
w styczniu br. z petycją do
Straży Gminnej o pilną instalację fotorejestratorów oraz
ustawienie tablic informujących o pomiarze prędkości
w sołectwie Straszyn.
Ostatnie wypadki śmiertelne na ul. Starogardzkiej spowodowane nadmierną prędkością samochodów świadczą o olbrzymiej potrzebie tego
typu prewencji.
- Wykonaliśmy projekt lokalizacji znaków potrzebny do zaakceptowania w pierwszej kolejności przez Policję. – informuje pan Paweł Czajkowski z wydziału Inwestycji i Remontów Urzędu
Gminy Pruszcz Gd. - Policja zasugerowała zmiany,
nasz projektant je naniósł i powtórnie złożyliśmy
dokumenty do uzgodnienia. Teraz spodziewamy
się szybszego biegu sprawy. Po pozytywnym
zaopiniowaniu przez Policję i Zarząd Dróg Wojewódzkich projekt zatwierdza Marszałek Województwa Pomorskiego. Sam zakup i postawienie
znaków zajmie nam kilka dni. Myślę, że najdalej
w maju Straż Gminna będzie mogła stawiać fotorejestratory.
Wiadomo, że radary nie załatwią wszystkiego
w kwestii bezpieczeństwa na drodze ale z pewnością wielu piratów będzie wolniej przejeżdżać
przez Straszyn. Kiedy ostatnio jachałam 50 km/h,
na wysokości Lidla pewien kierowca podjechał
pod mój tylny zderzak, machał znacząco rękami
i wyprzedził mnie z impetem. Szkoda, że mu drogi pan fotograf nie zrobił fotki.
Z okazji Świąt
Wielkianocnych
składamy moc najserdeczniejszych
życzeń, niech święta te upłyną
w spokoju i radości
Alleluja
życzy Redakcja
Irena Narożnowska - Sudoł
Ich śmieci – nasz
problem str. 2
Pat - co dalej ze
spalonym domem
w Straszynie str. 3
Nie wystarczy zostać
sołtysem, trzeba nim
być str. 5
Masaż dźwiękiem
str. 9
Portret artysty str. 12
Tablice ogłoszeń
Powyższe zdjęcie przedstawia sołeckie
centrum informacji w Straszynie.
Zaangażowanie osób odpowiedzialnych
za tę gablotę informacyjną jest dyskusyjne.
Pamiętamy, jak plakat o akcji sadzenia drzewek w Straszynie zniknął z niej
w ciągu paru godzin, co świadczy o tym,
że ktoś jednak tablicę nadzoruje.
Dobrze byłoby więc to nadzorowanie
prowadzić konsekwentnie - oczyścić ją
co jakiś czas z nieaktualnych ogłoszeń,
pozostałości dawnych plakatów.
Życzymy wytrwałości w pracy u podstaw i mocy dobrej woli!
Dolina Raduni nr 1/2012
Ich śmieci – nasz problem
Mieszkaniec Przejazdowa zgłosił się do Doliny Raduni z błagalną prośbą o pomoc w walce ze śmieciami, które leżą
w niedalekim sąsiedztwie jego domu. Widok śmieci, to pół biedy, ale ich smród i latające wokół szczury to już koszmar.
Pojechaliśmy do Przejazdowa z niedowierzaniem. W XXI wieku to raczej rzecz niemożliwa.
A jednak. Jeden obraz warty tysiąca słów.
Już wiemy, że właścicielowi zaśmieconej
posesji to nie przeszkadza, ale co może zrobić
władza dla pozostałych mieszkańców, którym
to - delikatnie mówiąc - doskwiera? Popytaliśmy w Gminie. Okazało się, że sprawa jest tu
już znana. Śmieciami w Urzędzie Gminy zajmuje się pan Michał Przybylski.
- Jak w tym przypadku zareaguje Gmina
w zakresie swoich obowiązków? – pytamy
pana Michała
- Gmina może wszcząć postępowanie zgodnie z Prawem Administracyjnym, na podstawie art.34 Ustawy o odpadach i nakazać właścicielowi odpadów usunięcie ich z miejsca
nieprzeznaczonego do ich magazynowania lub
składowania.
REKLAMA
2
- Więc co Państwa powstrzymuje?
- Sprawa nie jest taka prosta jakby się z pozoru wydawało. Mamy dwóch współwłaścicieli
„szopki” w Przejazdowie, natomiast sprawcą
zaśmiecenia jest najprawdopodobniej tylko jeden z nich, który z kolei nie jest właścicielem
posesji. Jesteśmy w trakcie ustalania właściciela śmieci, bo to właśnie on jest za nie
odpowiedzialny.
- Jak zamierzacie uzyskać informacje?
- Jest kilka sposobów. Wszystkich nie będę
zdradzał. Jeden z podstawowych to po prostu
analiza wyrzuconych dokumentów, zaadresowanych kopert, wyciągów z terminali płatniczych czy z bankomatów.
- A jeżeli nie uda się ustalić właściciela
śmieci?
- To niestety za odpady odpowiada właściciel posesji. Jeśli nie ma umowy na wywóz
nieczystości, która to umowa najczęściej
zawiera dzierżawę pojemnika, to otrzymuje
mandat w wysokości około 1 tysiąca złotych
za zaśmiecanie i za brak umowy. Ma tydzień
na załatwienie formalności związanych z umową na wywóz śmieci. Jak nie mandat, to sąd.
W sądzie możemy wystąpić jako oskarżyciel
posiłkowy i proponujemy wtedy jako karę
roboty społeczne. W naszej gminie toczy się
kilkanaście takich postępowań.
- Wróćmy do naszej konkretnej sprawy
w Przejazdowie. Wiemy, że zostało wysłane
przez Państwa oficjalne pismo wzywające
do usunięcia tych śmieci, następnie będzie
zawiadomienie o wszczęciu postępowania,
wizja lokalna, określona decyzja i na samym
końcu egzekucja. Wiemy, że postępowanie
administracyjne niestety trochę trwa. Czy
Sołtys wsi mógłby coś poradzić?
- Myślę, że tak. Zna dobrze tą sprawę. Niestety jeśli nie ma tytułu wykonawczego to
ciężko nam sprzątać u kogoś na posesji. Z naszej strony możemy udostępnić nieodpłatnie
porządne worki na śmieci. A resztę spraw Sołtys może wziąć w swoje ręce choć wiadomo,
że to niełatwa sprawa.
- Tak „na oko” to tych śmieci jest pewnie
cały kontener. Jeśli Sołtys i mieszkańcy by
się zorganizowali to czy jest jakaś szansa aby
Gmina im dodatkowo pomogła?
- Myślę, że mimo wszystko warto byłoby
napisać stosowne pismo z prośbą o wsparcie
takiej inicjatywy.
Wstydliwa sprawa dla Przejazdowa, tylko
szkoda, że się nie wstydzi ten, który powinien.
Zostaje albo czekać na rozwiązanie sprawy
w trybie administracyjnym albo wziąć sprawy
w swoje ręce? To już tylko zależy od mieszkańców Przejazdowa.
Irena Narożnowska -Sudoł
Dolina Raduni nr 1/2012
Pat
To już półtora roku, jak w centrum Straszyna, tuż przy drodze przelotowej do Gdańska, sterczą ruiny spalonego budynku.
Niezbyt to chlubna wizytówka największej miejscowości w gminie. Wiele wskazuje na to, że ten stan może jeszcze potrwać. Wszystko przez skomplikowane stosunki własnościowe budynku.
Przypomnijmy. Pożar wybuchł 2 sierpnia 2010 roku.
W budynku mieszkało siedem rodzin, mieściły się
w nim także trzy sklepy i centrala telefoniczna, a do
domu przylegały jeszcze dwa sklepiki. Całkowicie
spłonęło poddasze zamieszkiwane przez trzy rodziny,
pozostałe mieszkania i sklepy zostały zdewastowane
przez akcję gaśniczą. W pożarze zginęły dwie osoby –
ojciec i syn państwa J.
Dochodzenie prokuratorskie i Straży Pożarnej wykazało, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej w jednym z mieszkań na poddaszu, w którym
w chwili wybuchu ognia (kilka minut po godzinie 21.)
jego mieszkańcy byli akurat nieobecni. Biegli stwierdzili, że bezpieczniki od tego mieszkania były „drutowane”, co wykorzystał ubezpieczyciel TUiR Alianz,
w którym był ubezpieczony budynek, odmawiając
wypłaty odszkodowania. – A chodzi o 500 tys. zł –
mówi zarządca Wspólnoty Mieszkaniowej Jarosław
Zieliński. Wspólnota za poręczeniem Gminy wniosła
sprawę do sądu. Postępowanie jest w toku.
Tymczasem budynek popada w coraz większą ruinę.
Dziś nikt – ani jego byli mieszkańcy, ani większościowy właściciel czyli Gmina, ani zarządca wspólnoty
mieszkaniowej nie ma już wątpliwości, że budynek
nie nadaje się do odbudowy. Pierwotna nadzieja
mieszkańców na odbudowę praktycznie zgasła wraz
z odmową wypłaty odszkodowania przez ubezpieczyciela i wygaśnięciem promesy banku BGK na remont
budynku który wskutek pożaru nie został podjęty. Co
prawda wykonana na zlecenie wspólnoty, krótko po
pożarze, ekspertyza mówiła o możliwości odbudowy,
ale nie precyzowała dokładnie kosztów. Kolejna ekspertyza techniczno-ekonomiczna, zamówiona przez
Urząd Gminy w marcu 2011 roku, stwierdzała, że
odbudowa z wykorzystaniem niektórych ocalałych
elementów budynku jest całkowicie nieopłacalna i byłaby droższa od budowy budynku od podstaw z lekkim
odsunięciem od drogi i zbudowaniem prawdziwych
piwnic, na przykład, na garaże. A i w tym przypadku
koszt budowy porównywalnego budynku wyniósłby,
jak określili rzeczoznawcy, ponad 5,6 milionów złotych – bez projektu, badań geotechnicznych podłoża,
projektów przyłączy i instalacji wewnętrznych. Kto
miałby na to wyłożyć pieniądze? Oczywiście wszyscy
właściciele lokalów proporcjonalnie do udziałów we
Wspólnocie. Takiej zgody jednak nie było.
Wspólnota Mieszkaniowa. Co to za twór? Powstał
kilkanaście lat temu po zmianach ustrojowych. Dla
większości mieszkańców Straszyna to twór niezrozumiały. Bo przecież przeważająca ich część, aby tu
zamieszkać, musiała najpierw kupić działkę, następnie własnym kosztem wybudować i wyposażyć dom,
ogrodzić, okrzewić, zasadzić drzewka, potem go ubezpieczyć, dbać o bieżącą sprawność wszystkich instalacji i w razie ich awarii na własny koszt je naprawiać,
także opłacać na bieżąco pod rygorem wyłączenia
mediów za prąd, gaz, wodę, śmieci i na dodatek opłacać podatek gminny od wielkości nieruchomości.
Tymczasem wspólnoty mieszkaniowe powstały
z przekształcenia własności komunalnej na własność
prywatną. Miasta lub gminy za małą kwotę przekazywały dotychczasowym najemcom lokale na własność
umożliwiając im prawo dziedziczenia, ale jednocześnie zobowiązując do wszelkich obowiązków właściciela. Zatem wspólnota mieszkaniowa to zbiorowy
właściciel lokatorów mieszkań, taki sam jak właściciel
prywatnego domu.
Takim właśnie zbiorowym właścicielem była Wspólnota Mieszkaniowa domu strawionego przez pożar
przy ulicy Starogardzkiej 67 w Straszynie. Przypomnijmy. Członkami wspólnoty były: Gmina wynajmujaca
cztery lokale użytkowe (trzy sklepy i pomieszczenia
centrali telefonicznej) i dwa mieszkania komunalne
oraz czworo właścicieli mieszkań, z których troje
wykupiło je od Gminy za niewielki procent wartości,
a jeden kupił mieszkanie od poprzedniego właściciela
na rynku wtórnym.
– Bez zgody właścicieli spalony budynek nie może
być rozebrany – mówi Katarzyna Kwiatek z Urzędu
Gminy – chyba że jego stan zagrażałby życiu i bezpieczeństwu mieszkańców osiedla. W takim przypadku
Dozór Budowlany mógłby nakazać rozbiórkę, ale takiego stanu jeszcze nie ma. Budynek jest ogrodzony,
tablice na płotach ostrzegają przed niebezpieczeństwem. Członkowie wspólnoty nie podjeli uchwały
o rozbiórce, a z trojga właścicieli prywatnych dwoje
nie ma prawa do ich reprezentacji wskutek nie uregulowanych spraw spadkowych. Jeden z właścicieli
mieszkań, który zrzekł się prawa do lokalu na rzecz
Gminy, otrzymał od niej mieszkanie komunalne. Z pozostałymi właścicielami mieszkań, to jest członkami
wspólnoty mieszkaniowej, jest kłopot.
Właścicielka jednego z mieszkań, Łucja S, zmarła kilka lat temu, ale jej potomkowie – troje synów i córka
nie zdołali się porozumieć w sprawie spadku i nawet
nie wnieśli sprawy do sądu. Małe mieszkanie zmarłej właścicielki (pokój z kuchnią i łazienką) nie stało
puste. Mieszkała w nim wnuczka zmarłej z mężem
i dzieckiem, ale bez tytułu prawnego. Sytuacja jeszcze
bardziej się skomplikowała wskutek pożaru, bo jeden
z synów zmarłej pani Łucji, Roman J zginął próbując
się ratować, i część należnego mu spadku przeszła na
jego żonę i troje dzieci. Jak by tego było mało, w pożarze zginął również syn Romana, Daniel J, po którym
do spadku powinna być włączona jego żona Janina.
Jak mówi mi Kazimiera J, żona zmarłego Romana J,
sprawa spadkowa jeszcze nie została wszczęta, bo
rodzina nie potrafi się porozumieć.
Od ponad pół roku toczy się inne postępowanie spadkowe po zmarłym w pożarze
Romanie J, współwłaścicielu drugiego mieszkania.
Jest szansa, że zakończy się do końca kwietnia, twierdzi Kazimiera J, bo znany jest już termin ostatniej rozprawy. Kazimiera J pragnie zrzec się prawa własności
swojego byłego mieszkania na rzecz Gminy. Ma nadzieję, że w zamian otrzyma prawo do lokalu komunalnego, bo do dziś mieszka razem z córkami, zięciem
i wnuczką w tak zwanym schronieniu co trzy miesiące
przedłużanym – aktualnie do końca czerwca.
O ile więc wskutek nie uregulowanych spraw spadkowych w imieniu dwojga właścicieli mieszkań nie ma
jak dotąd osób upoważnionych do zajęcia stanowiska,
3
Pat
dokonczenie ze str 3
to trzeci właściciel, Daniel B kontaktuje się z Gminą
poprzez kancelarię prawniczą. Państwo Jolanta i Daniel B byli właścicielami największego mieszkania
kupionego na rynku wtórnym. Włożyli sporo pieniędzy w jego remont, a nawet je powiększyli z 76 m
kw.(według aktu notarialnego) do 94 metrów zabudowując jakieś pustostany. Działająca w ich imieniu
kancelaria przekazała Gminie trzy warianty załatwienia
ich sprawy.
Pierwszy: państwo B zrzekną się na rzecz Gminy prawa własności zajmowanego lokalu i udziału w gruncie
(44,5 m kw.) w zamian za przekazanie im przez Gminę
lokalu mieszkalnego o powierzchni i standardzie podobnym do posiadanego.
Drugi: państwo B zgodzą się partycypować w kosztach odbudowy i remontu budynku proporcjonalnie
do wysokości ich udziału w nieruchomości, tj. 1/11
udziałów.
Trzeci: państwo B zrzekną się prawa własności do
nieruchomości w zamian za zapłatę im przez Gminę
określonej kwoty pieniężnej. Z wyliczeń kancelarii
wartość przekazanego państwu B lokalu powinna
wynieść 278 315 zł licząc zajmowaną powierzchnię
według aktu notarialnego lub 340 125 zł licząc powierzchnię rzeczywiście zajmowaną przed pożarem.
Gmina odpowiedziała, że może zaakceptować wariant pierwszy pod warunkiem, że cenę nieruchomości określą rzeczoznawcy majątkowi w tak zwanym
operacie szacunkowym, a uwzględniając, że lokal
państwa B uległ znacznemu zniszczeniu wskutek pożaru, zamiana na lokal podobny do tego który istniał
przed pożarem, mogłaby się odbyć jedynie za dopłatą.
W sprawie wariantu drugiego wskazała, że brak jest
woli wszystkich członków wspólnoty w partycypowaniu w kosztach odbudowy, a jednocześnie ubez-
pieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania. Znaczy,
wspólnota nie ma pieniędzy na odbudowę. Wreszcie
wariant trzeci nie jest możliwy do przyjęcia z uwagi na
jego sprzeczność z prawem, co wyjaśniono w obszernym uzasadnieniu.
Na przekazaną odpowiedź, jak twierdzi wójt Gminy
Magdalena Kołodziejczak, kancelaria nie odpowiedziała, nie wskazała też, mimo sugestii, działającego
w imieniu państwa B rzeczoznawcy majątkowego
z listy uprawnionych przez wojewodę. W tej sytuacji
Gmina sama zleciła wykonanie operatu szacunkowego byłego mieszkania państwa B. Sprawa jest w toku,
ale czy rezultat tego operatu zadowoli państwa B,
można mieć wątpliwości. Pat trwa, ruiny jeszcze postoją, chyba że się same zawalą.
Jan Jakubowski
Borkowo - festyn rodzinny w „Horyzonciku”
Wiele atrakcji i niespodzianek czeka na gości, którzy zawitają 12 maja na Festyn Rodzinny pod hasłem Euro 2012. Organizatorem imprezy jest Niepubliczne Przedszkole „Horyzoncik” mieszczące się w Borkowie przy ul.Klasycznej 4.
Przedszkole znane jest z nietuzinkowych przedsięwzięć. Tym razem w sobotę 12 maja o godz.16 rozpocznie się impreza, na której nie zabraknie muzyki
i wielu atrakcji dla dzieci oraz ich rodziców.
- Zaplanowaliśmy pokazy sportowe. Można będzie
także skosztować specjałów i rarytasów przygotowanych w naszej kuchni – mówi pani Monika Sokal-
REKLAMA
4
ska, dyrektor przedszkola. – Najmłodsi poskaczą na
dmuchanym zamku, zaplanowana jest również loteria fantowa. Chętni rodzice będą mogli uczestniczyć
w zajęciach otwartych, prezentujących innowacyjne
i uznane metody nauczania. Warto w tym miejscu
podkreślić, że nasza placówka objęta została patronatem metodycznym języka angielskiego Cambridge
University Press - Dzieciolandia.
Co ciekawe, „Horyzoncik” to nie tylko przedszkole.
To również miejsce, gdzie organizowane mogą być
urodziny naszych dzieci i to nie tylko tych, które chodzą do tej placówki. Więcej informacji uzyskają Państwo na stronie www.horyzoncik.pl
Irena Narożnowska - Sudoł
Czy Kasi jest potrzebna Magda Gessler?
„Przecież wyrastałam w Straszynie i wiem kto tu mieszka. Mnóstwo fajnych ludzi.”
- z Katarzyną Wołkanowską - właścicielką restauracji ONE WAY rozmawia Irena Narożnowska – Sudoł.
Skąd pomysł na prowadzenie restauracji-pubu
w Straszynie?
- Od urodzenia mieszkam w Straszynie. Z wykształcenia jestem ekonomistą, ale interesuję się głównie gastronomią. W wieku 12 lat, kiedy moi koledzy
myśleli o tym by zostać architektem, sportowcem,
piosenkarzem ... ja marzyłam o restauracji. W 2001r.
otworzyłam małą kawiarenkę w Sobowidzu w gminie
Trąbki Wielkie. Prowadziłam ją 9 lat. W małym lokalu
udało mi się stworzyć miejsce, w którym spotykała
się wspaniała młodzież z wioski i okolic. Panowała
super atmosfera, a w weekendy goście bawili się do
białego rana. Mimo zmęczenia zawsze fajnie wracało
się do tego miejsca. Jednak wciąż chciałam stworzyć
takie miejsce w Straszynie, w miejscowości, w której
dorastałam, uczyłam się. W miejscu, gdzie nigdy nic
takiego nie było. Pamiętam, że jako nastolatka, latem
spotykałam się ze znajomymi na ogniskach organizowanych na boisku. Teraz jest tam piękny plac zabaw
dla dzieci. Nasz kolega z klasy - współzałożyciel radia
TOKSYNA FM – zawsze dbał o podkład muzyczny. Do
dziś dnia nie wiem skąd czerpaliśmy prąd:) Ale już
w zimniejsze dni nie było miejsca w Straszynie żeby
się spotkać, posiedzieć, coś zjeść i wypić - oczywiście
w rozsądnych ilościach:) W lutym 2010r. udało mi się
w końcu znaleźć w Straszynie lokal przystosowany
do gastronomii - vis a vis LIDLa. Przeniosłam swoją
działalność do „mojej” miejscowości i w ubiegłym
roku- 1 kwietnia - uruchomiłam restaurację o nazwie
ONE WAY.
REKLAMA
Czy nazwa ONE WAY i wszechobecny wizerunek Marilyn Monroe mają swoją historię?
- Oczywiście. Przebywając w Szwecji wybrałam się
kiedyś z mężem i synem do małej restauracji, gdzie
na ścianie nie dało się nie zauważyć zdjęcia Marilyn
Monroe. Postanowiłam, że kiedyś, kiedy już otworzę
restaurację, motywem przewodnim będzie właśnie
ona. Część wystroju mojej restauracji stworzyli klienci. Pamiętam, że jeden, widząc duże zdjęcie Marilyn,
przyniósł kalendarz ze swojego spalonego domu.
Oprawiłam go starannie w ramki i zawiesiłam na
ścianie przy samym wejściu do restauracji. Gdy klient
- ofiarodawca odwiedził nas ponownie popłakał się
z wrażenia. Od naszych gości weselnych, a dokładnie od pary młodej, dostaliśmy piękny parasol z wizerunkiem Marilyn Monroe. Przewaga amerykańskich
klimatów sprawiła, że nazwa sama nam przyszła do
głowy, a ONE WAY oznacza JEDYNĄ DROGĘ … by
smacznie zjeść i fajnie spędzić czas.
Jedni chcą zjeść smacznie, inni smacznie i zdrowo. Co charakteryzuje kuchnię ONE WAY?
- W naszym menu każdy gość znajdzie coś dla siebie.
Polecamy tradycyjne dania kuchni polskiej, a także
prawdziwą włoską pizzę pieczoną na szamocie - bez
dodatku oleju w cieście. Wszystko przygotowujemy
na bieżąco, przez co czas oczekiwania niestety jest
o parę minut dłuższy. Zapewniam, że warto poczekać!
Sami robimy pierogi, a także trzemy przepyszny placek po cygańsku. Mamy dania wegetariańskie, sałatki, makarony, a dla zwolenników fast-foodów - pyszne
zapiekanki na samodzielnie wypiekanych bułkach.
Ponadto od poniedziałku do piątku przygotowujemy
dania dnia - zupa + danie główne - w rewelacyjnej
cenie 12 i 14 zł. W niedziele zapraszamy rodziny na
zestawy obiadowe w cenie 18,50 zł - zupa + danie
główne + deser + kawa. Więc może być i smacznie,
i zdrowo i tanio.
A co z coraz popularniejszymi daniami rybnymi?
- W tym temacie szykuję wielką niespodziankę. Już
od kwietnia zamierzamy wprowadzić świeżutkie ryby
prosto z kutrów rybackich. Będą smażone, pieczone,
grillowane… Myślę, że to będzie hit! Do tego jeszcze
na zewnątrz postawimy grill.
Ho, ho! Znam kilku ludzi ze Straszyna, którzy
z pewnością będą wpadać na rybkę.
Powiedz nam, czy to prawda, że zgłosiłaś swoją restaurację do programu Magdy Gessler Kuchenne Rewolucje?
- Tak, to prawda. Uważam, że jeżeli mamy szansę
uczyć się od najlepszych, to grzechem byłoby z niej
nie skorzystać. Zawsze jest coś, co można poprawić,
ulepszyć. Czy w wystroju, czy w menu, czy w obsłudze. Zobaczymy, może się uda.
A jaki jest Twój pomysł na rozwój? W którą
stronę podążają Twoje marzenia?
- Uwielbiam młodzież. Tą do 20 lat, tą po dwudziestce
i tą starszą, po pięćdziesiątce. Chciałabym, aby przychodzili na karaoke, mecz, dyskotekę i na prawdziwy
DANCING. Przecież wyrastałam w Straszynie i wiem
kto tu mieszka. Mnóstwo fajnych ludzi. Zorganizowałam już kilka wystrzałowych osiemnastek, były suto
zakrapiane pępkowe, gdzie daniem głównym była jakże „męska” golonka. Były też wesela na 60 osób, komunie, przyjęcia i nawet stypy. Moje marzenia już się
spełniają. Co weekend jest nas coraz więcej w ONE
WAY. Sama wiem, jakie to uciążliwe i kosztowne dojeżdżać na imprezy do Gdańska czy Sopotu.
Niedługo Euro 2012. Czy coś w związku z tym
zaproponujesz swoim gościom?
- O tak! Wszystkie mecze Euro 2012 będzie można
oglądać u nas na żywo. Mamy już dobre doświadczenie z naszymi kibicami, którzy regularnie przychodzą
na Ligę Mistrzów czy ważne walki bokserskie. Dysponujemy trzema telewizorami i jednym projektorem.
Na Euro 2012 mam zamiar zakupić telebim, który zawieszę na zewnątrz.
Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę Ci siły
i wytrwania w drodze do spełnienia marzeń.
No właśnie. Czy Kasi jest potrzebna Magda Gessler,
czy potrzebni jesteśmy my?
Czy może to właśnie Kasia i jej wypieszczona knajpka
jest nam potrzebna?
Spróbujmy czegoś pysznego i poczujmy weekendową
atmosferę ONE WAY - to sami się przekonamy.
5
Dolina Raduni nr 1/2012
Jeszcze o szkołach w Gminie Pruszcz Gdański
Jako radny I członek komisji oświaty często spotykam się ze stwierdzeniem mieszkańców, że może już czas
zakończyć rozbudowę szkół i inwestowanie w obiekty oświatowo-sportowe w naszej gminie na korzyść
chociażby inwestycji drogowych czy komunalnych, gdyż uczniowie z terenu gminy uczęszczają do pięknych,
nowoczesnych szkół, a jest jeszcze wiele do poprawienia w infrastrukturze drogowej. Rośnie liczba rodzin
oczekujących na mieszkania komunalne, a to tylko niektóre z bolączek mieszkańców. Postaram się wyjaśnić, jaka jest
geneza tego stwierdzenia.
6
Władze gminy od początku postawiły sobie za cel
rozbudowę i modernizację szkół, korzystając z funduszy unijnych oraz innych źródeł finansowania obecnych na rynku. W latach 2003-2011 wydatkowano
45 milionów złotych na oświatę. Wybudowano cztery
szkoły w Wiślince, Rotmance, Straszynie i Wiślinie.
Szkoła w Wiślince przed rozbudową mieściła się
w 100-letnim budynku z niewielką przybudówką. Po
rozbudowie szkoły w komfortowych warunkach od
2005 r. może się uczyć 200 uczniów z terenu gminy
Pruszcz Gdański.
Kolejną inwestycją była szkoła w 2,5 tysięcznej
wtedy Rotmance. Miejscowość czekała na budowę
i uruchomienie szkoły 10 lat. W 2002 roku prace budowlane doprowadziły do stanu surowego obiektu.
W pierwszym etapie wybudowano budynek szkoły,
a w drugim piękną halę sportową (koszt 6 mln zł).
Najnowszą inwestycją dotyczącą tej placówki jest
oddanie do użytku tzw. „Orlika”. Obecnie w szkole
uczy się 600 uczniów. Część fundusze uzyskano na
budowę z kontraktu wojewódzkiego.
Podobnie jak w Rotmance – szkoła w Straszynie również czekała na rozbudowę. Budynek „starej szkoły”
datowany na 1966 rok oraz baraki z niedokończonej
elektrowni w Żarnowcu w połączeniu z ciągłym rozrostem liczby uczniów nie zapewniały optymalnych
warunków do kształcenia. W 2007 roku rozpoczęto
długo oczekiwaną rozbudowę szkoły, która jak dotąd
była największą inwestycją w historii gminy. Całkowity koszt inwestycji wyniósł 17,3 mln zł w większości pokryty z budżetu gminy, gdyż zakończyły się
możliwości pozyskania środków unijnych, a potrzeba
rozbudowy szkoły była tak duża, że podjęto decyzję
o sfinansowaniu jej z budżetu.
Zespół Szkół w Straszynie dzięki rozbudowie zyskał
1 września 2011, a oficjalne otwarcie placówki jako
całości odbyło się 16 grudnia 2011 roku.
ponad 3 tysiące metrów powierzchni „pod dachem”.
Zadanie dotyczyło remontu i modernizacji dotychczasowego budynku szkoły oraz budowanej nowej hali
sportowej, która jest pełnowymiarowym obiektem, na
trybunach którego zasiąść może nawet 300 kibiców.
Miało to niebagatelne znaczenie dla uczniów, gdyż
do tej pory uczniowie ćwiczyli na niewielkiej salce.
Młodsze dzieci zajęcia wychowania fizycznego miały
na korytarzach. Ze względu na warunki lokalowe, gry
zespołowe w szkole schodziły na plan dalszy. Oba
obiekty połączone zostały holem, w którym umiejscowiono szatnię i stołówkę. Oprócz nowoczesnej hali
uczniowie zyskali również nowe klasy, pomieszczenia
biblioteki i czytelni. Nowo rozbudowana szkoła może
poszczycić się w 2009 roku ogólnopolską inauguracją
Należałoby zadać sobie pytanie: w jakich warunkach uczą się dzieci w pozostałych szkołach z terenu naszej gminy? Przez ostatnich dziesięć lat liczba
mieszkańców w gminie uległa niemal podwojeniu:
z 11 tysięcy w 2002 do 22 tysięcy zameldowanych
i 4 tysięcy niezameldowanych mieszkańców w 2012
roku. Taki wzrost powoduje potrzebę rozbudowy nie
tylko infrastruktury wodociągowej z nowoczesnymi
ujęciami wody czy kanalizacji, ale także oświaty.
Szkoła w Borkowie to piąta placówka, którą gmina
poddaje rozbudowie. Dzięki inwestycji jeszcze przez
kilka lat będzie można utrzymać system jednozmianowy. Obecnie w Borkowie uczy się 172 dzieci i setka
uczęszcza do przedszkola. Gimnazjaliści dojeżdżają
do Straszyna. W związku z przyrostem mieszkańców
Borkowa, związanym w znacznej mierze z rozbudową
osiedla Nowy Horyzont, niezbędna jest rozbudowa
i tak już ciasnej placówki. Rozbudowana podstawówka pomieści docelowo 400 uczniów. Nowe skrzydło
szkoły zostanie podzielone na trzy poziomy. W tzw.
przyziemiu znajdzie się stołówka powiększona o dodatkową jadalnię, świetlica, sala do odrabiania lekcji
oraz dwa niezadaszone patia. Na parterze i na piętrze
zostaną wybudowane po dwie sale lekcyjne wraz
z zapleczem sanitarnym. Pisząc o placówce w Borko-
roku szkolnego z udziałem minister edukacji narodowej Katarzyny Hall oraz marszałka senatu Bogdana
Borusewicza, podczas której dokonano uroczystego
otwarcia nowej hali sportowej. Obecnie do placówki
uczęszcza 600 dzieci.
W 2010 roku rozpoczęto przebudowę czwartej
szkoły - w Wiślinie. Jest to mała placówka, do której uczęszcza 130 dzieci, jednak o dużym znaczeniu
dla części żuławskiej, gdyż korzystają z niej uczniowie z 9 miejscowości. Przed rozbudową placówka
korzystała z 150-letniego budynku i metalowych
kontenerów. Kuchnia zajmowała 6 m2. Przebudowa
szkoły polegała na rozbudowie istniejącego obiektu
o nową część dydaktyczną, czyli 7 sal lekcyjnych, 2
pracownie komputerowe, 2 gabinety przedmiotowe,
świetlicę, pokój nauczycielski oraz zaplecze sanitarno-porządkowe. Została także zmodernizowana stara
część szkoły. Gmina na tę inwestycję otrzymała dofinansowanie z Regionalnego Programu Operacyjnego
dla Województwa Pomorskiego na lata 2007-2013
w wysokości 32 proc. Całkowity koszt inwestycji to
6,5 mln zł. Główny budynek został oddany do użytku
wie należy obowiązkowo wspomnieć o planowanej
dwukondygnacyjnej sali gimnastycznej, a to z tego
powodu, że obecnie do dyspozycji uczniów znajduje
się jedynie niewielka salka do gimnastyki korekcyjnej
na poddaszu. Po rozbudowie na dolnej kondygnacji znajdzie się sala o powierzchni 20 na 32 m kw.
wraz z zapleczem sanitarnym, siłownia i magazyn do
sprzętu sportowego, a na górnej kondygnacji będzie
sala korekcyjna i salka do judo wraz z zapleczem sanitarnym. Kompleks zostanie połączony z budynkiem
szkoły łącznikiem.
Przebudowany zostanie także układ komunikacyjny
i otoczenie wokół szkoły. Przy placówce powstanie
nowe boisko do gry w piłkę nożną o nawierzchni
trawiastej, bieżnia, miejsce do rzutu kulą oraz skoku
w dal. Przewidywany koszt inwestycji to 10 mln zł,
a zakończenie inwestycji planowane jest na koniec
2013 roku.
Obecnie przygotowywana jest dokumentacja techniczna pod rozbudowę szkoły w Łęgowie. Uczęszczają do niej dzieci z terenów Rusocina, Łęgowa
oraz Cieplewa, które jak większość miejscowości
z gminy Pruszcz Gdański, nie oparły się napływowi
nowych mieszkańców chociażby z terenu Trójmiasta.
Planowana jest nowa stołówka (obecna znajduje się
w piwnicach szkoły), nowa świetlica i pomieszczenia
przeznaczone do nauczania początkowego.
Szkoły w Wojanowie i Przejazdowie również będą
modernizowane. W tym roku zaplanowane jest przeprowadzenie termomodernizacji obiektów, co wiąże
się z odnową elewacji, wymianą stolarki okiennej
i drzwi oraz remontem pokryć dachowych. Całość
prac wpłynie na zmniejszenie kosztów eksploatacji
obiektów pod kątem zużycia energii. Gmina otrzyma
na te inwestycje częściowy zwrot kosztów z funduszy
europejskich. Przy tym warto wspomnieć, że wniosek
o dofinansowanie na ten cel złożono już w 2008 roku,
a pozytywna decyzja o ich otrzymaniu została podjęta
dopiero w 2012 roku.
Pisząc o rozbudowie placówek oświatowych w gminie nie należy zapominać o tym, że z inwestycjami
tymi połączona jest rozbudowa infrastruktury towarzyszącej: parkingów, boisk itp. Wszystkie szkoły
w gminie wyposażone są w stołówki, co zapewnia
przygotowanie ciepłych posiłków dla dzieci (w przeciwieństwie do cateringu). Posiłki te są dofinansowane nie tylko z gminy ale i od podmiotów prywatnych, a rodzice płacą jedynie za tzw. „wsad do kotła”
czyli składniki potrzebne do przygotowania posiłków.
Wszystkie szkoły dysponują świetlicami, które są
czynne do godz. 17:00 z zapewnioną opieką kadry
wykwalifikowanej. Infrastruktura obiektów oświatowych pozwala na prowadzenie najróżniejszych zajęć
sportowych czy kół zainteresowań, a współpraca
z Ośrodkiem Kultury, Sportu i Rekreacji Gminy Pruszcz
Gdański oraz Zespołem Pieśni i Tańca „Jagódki”
wzbogaca ofertę szkół.
Wydatki i prace przeznaczone na oświatę nigdy nie
są chybioną inwestycją, gdyż jak mawiał Andrzej
Frycz Modrzewski: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie
ich młodzieży chowanie…”.
Adam Szpała
Dolina Raduni nr 1/2012
Nie wystarczy zostać sołtysem, trzeba nim być
Mając na uwadze dochodzące uwagi mieszkańców Straszyna dotyczące sposobu sprawowania funkcji Sołtysa przez panią Karolinę Helmin-Biercewicz, Dolina Raduni postanowiła zgłębić ten temat. Mamy nadzieję, że poniższy artykuł zostanie
odebrany jako pożyteczny i posłuży krzewieniu jedności wsi.
Pani Karolina przegrała bój o bycie Radną Gminy
w wyborach samorządowych w 2010r. ale później
dużo energii włożyła w swoją kampanię sołecką. Był
plakat, ulotki, fotograf. Tutaj dosłownie kilkoma głosami wygrała z poprzednio urzędującym sołtysem –
Bogusławem Izdebskim. Kontrkandydat przyszedł na
wybory bez „gadżetów”. Jak zobaczył wystąpienie
młodej, uśmiechniętej, pełnej zapału dziewczyny, to
i sam uwierzył i wręcz zachęcał do oddania głosu na
panią Karolinę.
Funkcja Sołtysa jest funkcją społeczną. Nadają się do
niej wyłącznie ludzie pracowici z pasją społecznika.
W świecie nowych mediów i wszechobecnego Facebooka znajdujemy się właśnie w „erze leni”. Ludzie
wciągnięci w ten świat już nie tworzą. Oni powielają.
Znajdują informację w sieci i wykorzystują prawie jak
przez siebie zdobytą i napisaną.
Nasza nowoczesna pani Sołtys zwołuje spotkania we
wsi na Facebooku. U nas to nie przejdzie. Sensowniej jest wyjść z anonimowego świata wirtualnego
do rzeczywistości. Tu nie ma możliwości wyrzucenia
nieprzychylnej opinii, tu ludzie są żywi i posługują się
imieniem i nazwiskiem, a nie wymyślonymi nickami. W
realu jedna osoba ma jedno imię i nazwisko, więc nie
REKLAMA
Zapraszamy do cukierni znajdującej się w Kemer Park
w Straszynie
ul. Starogardzka 44
– Ciasta domowe
– Torty ze zdjęciem
– Torty okolicznościowe
– Kawa , herbata
tel. 58 682 10 46
wystąpi pod postacią kilku nicków reprezentujących
niby kilka osób.
Więc jaki powinien być Sołtys? Przede wszystkim
znany we wsi. Dostępny i komunikatywny. Powinien
łączyć ludzi, skutecznie informować, reagować na
lokalne potrzeby i wspomagać oddolne inicjatywy. To
chyba główne cechy gospodarza, bo kim innym jak nie
gospodarzem wsi jest Sołtys?
Najlepszy Sołtys, to taki, który chce i potrafi. Który
jest pracowity i ma pomysły. Tylko odróżnij człowieku
kogoś, kto pięknie umie się sprzedać ale mało robi od
sympatycznego pracusia, człowieka prawdziwie zaangażowanego, który niestety jak ma wystąpić na zebraniu wiejskim to trema go zżera i nie może wykrztusić
słowa?
Po co nasza pani Sołtys walczy z pozostałymi Sołtysami czy z Gminą? Nazwane to zostało w literaturze
„kopaniem się z koniem”. Czy warto być w opozycji do
tych ludzi, którzy zostali wybrani przez mieszkańców
na swoje funkcje? To tak, jakby Sołtys stanął w opozycji do większości mieszkańców.
Jednym z kluczy wyboru właściwej osoby na właściwe miejsce jest z pewnością jej codzienny, spójny
i konsekwentny wizerunek. Jak mówią socjolodzy
- szczegóły mogą zdradzać skrywaną osobowość
zarozumialca.
Spójrzmy na imprezy wiejskie typu Dożynki. Czy
sołtys, jako oczywisty gospodarz, wita na dożynkowej scenie gości przybywających w orszaku na
ten festyn, czy paraduje w wynajętej przez siebie
eleganckiej bryczce z prawie nieodłącznym fotografem, w towarzystwie np. posła partii PIS? Nie ma tu
akurat znaczenia jaka to partia, ale chodzi o niepotrzebne postrzeganie sołtysa przez pryzmat polityki.
Po Dożynkach zdjęcie pani Sołtys w pięknej karocy
ląduje w wydawanej przez nią gazetce Do jasnej
Anieli, sołtysowanie raczej nie jest funkcją autopromocyjną! Również nie zgadzam się z tym, aby nasza
pani Sołtys podpisywała swoje oficjalne emaile dołączając do imienia, nazwiska i funkcji dopisek popierający partię UPR: „www.upr.org.pl - popieram”.
Nasza pani Sołtys zamieszcza w sieci artykuł pt. „To
nie jest gmina dla młodych ludzi!” wraz czarno-białym zdjęciem pana w sile wieku. To ja się pytam:
po co budowane są szkoły, sale gimnastyczne, po
co temu starszemu panu ze zdjęcia drogi rowerowe, rolkowe czy place zabaw. Po co mu przystań
kajakowa? Po co mu Ośrodek Kultury Sportu i Rekreacji Gminy Pruszcz Gdański z sekcjami teatralnymi,
muzycznymi, plastycznymi, tanecznymi, z kinem,
z koloniami, z koncertami? Nie będzie tam trenował kajakarstwa, kolarstwa, tenisa i piłki nożnej, no
może w brydża zagra. Po co obrażać tych, którzy już
stworzyli dużo, a w głowie roi im się masa pomysłów do wdrożenia. Oni dopną celu, bo się na tym
skupiają.
I ten młody i ten starszy mieszkaniec skorzysta z pieniędzy lokowanych w sport i kulturę przez ludzi, których sami wybraliśmy, aby w naszym imieniu nimi
gospodarowali. Warunkiem jest, że będą mieli o tym
SKUTECZNĄ informację. Informacja skuteczna, to
taka, że podstawiony przez gminę autobus do Straszyna jest cały zapełniony dziećmi jadącymi na kolejny gminny festyn. Nie informacja, którą pani sołtys
przekazuje organizatorom, że w Straszynie znowu
nie ma chętnych na tego typu imprezy. Straszyniacy
nie są świadomi ile ich omija.
W swoim artykule porusza pani Sołtys wątek pieniędzy - ile by to zrobiła, gdyby miała ich więcej do
dyspozycji.
Po pierwsze nic nie stoi na przeszkodzie, aby sięgnąć po fundusze unijne tak jak to robią inne wsie
w naszej gminie. Pewnie sołtysi podpowiedzieliby
jak je zdobywają, ale trzeba by z nimi po prostu porozmawiać, a nie się boczyć.
Po drugie, to ubiegłoroczny Dzień Dziecka organizowany w Żuławce, gdzie prawie 1/5 straszyńskiego
funduszu sołeckiego na 2011 r. została przekazana
na tą imprezę, a setki dzieci ze Straszyna nie miały
festynu w ogóle.
Pamiętacie Państwo awanturę w sprawie gminnej
komunikacji autobusowej na początku roku? Dezorganizację i brak informacji? Ten temat również
dok. str. 8
7
Dolina Raduni nr 1/2012
Nie wystarczy zostać sołtysem, trzeba nim być
został przez nas zgłębiony. Okazało się, że wszyscy
sołtysi w naszej gminie otrzymali już we wrześniu
2011r. informację o planowanych zmianach w komunikacji, z prośbą o zgłaszanie uwag. Natychmiast
we wsiach zawrzało. Były zebrania, konsultacje
z mieszkańcami, ze szkołami. W konsekwencji składano wnioski do Gminy o zmiany w proponowanym
rozkładzie, które w miarę możliwości były nanoszone. Od pani Sołtys ze Straszyna nie wpłynął ani jeden taki wniosek. Też nie było ani jednego zebrania
z mieszkańcami w tej sprawie. Ale jak już w stycz-
niu 2012r. weszły w życie nowe zasady w komunikacji, nowy rozkład jazdy i podniósł szum, to nasza
pani Sołtys pierwsza oburzona zwoływała zebrania
z mieszkańcami, aby pokazać nieświadomym mieszkańcom …. no właśnie co? i właściwie po co?
Najpierw było poczekajmy, dajmy pani Karolinie
szansę - niech się rozkręci. Teraz też lepiej nie poruszać tematu bo są Święta. Jednak po rozmowie
z mieszkańcami uzgodniliśmy, że właśnie Święta
Wielkiej Nocy to dobry okres na to, aby wyciągnąć
dok. ze str. 7
na światło dzienne tak skrzętnie woalowaną pychę
i brak pokory.
Każdy zdaje sobie sprawę, że funkcja Sołtysa,
a w szczególności w tak dużej wsi jaką jest Straszyn, wiąże się z ciężką społeczną pracą, często
niedocenianą. Z drugiej strony nasza pani Sołtys
dobrowolnie podjęła się pełnić te obowiązki.
Wszyscy mamy nadzieję, że jednak pani Sołtys sprosta oczekiwaniom, przemyśli dotychczasową postawę i wyciągnie odpowiednie wnioski.
Irena Narożnowska - Sudoł
Wielkanocne porządki
2012
Żuławski Tulipan
Mokry Dwór 2012
W oczekiwaniu na wiosnę i święta postanowiliśmy zrobić coś pożytecznego dla naszej wsi.
Aleja Kasztanowa wokół kościoła św. Jacka wyglądala smutno, jesiennie
tylko brązowe zeszłoroczne liście błąkaly się na drodze a tu zaraz święta!
Pomimo zimna, padającego śniegu zagrabiliśmy całą aleję, posadziliśmy
prymulki i od razu zrobiło się jakby cieplej i wiosenniej.
REKLAMA
8
Po raz kolejny zapraszamy do Mokrego Dworu na wyjątkowe
święto „Żuławski Tulipan”. To już czwarte nasze spotkanie z tymi
przepięknymi kwiatami. Impreza odbędzie się na początku maja
szczegóły na stronie: www.pruszczgdanski.pl
Dolina Raduni nr 1/2012
Masaż dźwiękiem – lek na różne dolegliwości
Dźwięk i masaż – co może mieć wspólnego dźwięk z masażem. Masaż kojarzy nam się z dotykiem a dźwięk
ze słuchem.Tak to prawda, dźwięk nas dotyka przez częstotliwość wysyłanych fal i wibracje.
Przez całe swoje życie słyszeliśmy różne dźwięki np.:
słowo, muzykę, wydawane przez zwierzęta dźwięki
natury/szum drzew, roślin, fal morskich oraz dźwięki
wydawane przez przedmioty dotykane lub stukane.
Dźwięki odbierane są za pomocą złożonego aparatu
słuchowego. Dźwiękoterapia dogłębna czyli komórkowa oddziałuje na człowieka trójfazowo: Ciało –
Umysł – Duch. Ucho odbiera sygnał dźwiękowy a wibracja z instrumentu dociera do komórki Ciała i jego
narządów wewnętrznych jednocześnie wpływając na
Umysł i Ducha. Najprostrzym znanym instrumentem
jest kamerton – metalowe widełki wydające ton
o częstotliwości 440 Hz.
Barbara Romanowska, absolwentka Akademii Muzycznej opracowała cały zestaw kamertonów o różnej
częstotliwości. Opracowała też metodę ich używania
do uzdrawiania ludzi po długich doświadczeniach nad
wpływem dźwięku i wibracji. Nagrała wiele płyt, napisała kilka książek, prowadziła seminaria na całym
świecie, zaproponowała lek XXI wieku w postaci
kamertonu dla Ciała, Umysłu i Ducha. Odpowiednia
częstotliwość fal dźwiękowych powoduje, że zdrowe
komórki wzmacniają się a chore regenerują.
Dźwięk uwalnia napięcia powodujące ból,wycisza,
relaksuje, poprawia samopoczucie, zmienia myślenie.
Człowiek odzyskuje nadzieję,wiarę w siebie, powraca
chęć tworzenia i pokonywania trudności życiowych.
Pozytywne nastawienie prowadzi Ciało i Duszę do
samouzdrawiania.
Ludzie starożytności położyli podwaliny pod naukę
o dźwięku. Otaczający nas świat nasycony jest ultradźwiękami, których człowiek nie słyszy, ale odczuwa
w ciele fizycznym. Leczenie dźwiękiem znane było
w starożytnym Egipcie, gdzie przed 4 tys. lat kapłani na receptę przepisywali chorym muzykę jako lek
wkrajach Dalekiego i Bliskiego Wschodu, Grecji oraz
Imperium Rzymskim. Persowie uzdrawiali choroby
dźwiękami Lutni. W Tybecie i Nepalu bardzo popularne od dawna były i są misy, gongi, dzwonki i różne instrumenty muzyczne stosowane do uzdrawiania. My
ludzie Zachodu zaczynamy doceniać terapię dźwiękową.W Indiach znane było uzdrawianie grą na misach
i gongach od ponad 5 tys.lat.
Peter Hess, niemiecki inżynier fizyki,wykładowca
elektrotechniki, radiesteta i badacz miejsc mocy między innymi w Nepalu poznał wszystkie instrumenty
muzyczne wschodu. Na podstawie badań i doświadczeń Prof. dr. Gerta Wegnera, sam zaczął badania nad
działaniem dźwięku tych instrumentów na ciało i psychikę człowieka. Wszystkie zebrane doświadczenia
dostosował do potrzeb kultury zachodniej i przeniósł
tę wiedzę do Europy ponad 20 lat temu. Firma Petera
Hessa w Nepalu produkuje certyfikowane misy, gongi, dzwonki i sprowadza je do Europy.
W Polsce od ponad 15 lat jest przedstawicielstwo
Firmy Petera Hessa, które szkoli kadrę masażystów
dźwiękiem. Polscy naukowcy z Poznania, terapeuci
muzyczni dr Halina i dr Marek Potalscy prowadzą badania nad udoskonaleniem instrumentów do terapii
dźwiękiem. Pojawiają się nowe modele bardziej sku-
teczne w swoim działaniu. Nowe wynalazki trafiają
do Firmy Petera Hessa w Nepalu, gdzie ręcznie wykonywane są przez Nepalczyków ze stopu 12 metali.
Rolą terapii dźwiękowej jest wspomaganie procesu
zdrowienia, dochodzenia do równowagi i harmonii
wewnętrznej na wszystkich poziomach naszego
istnienia. Każdy narząd i tkanka mają swoją częstotliwość drgań. Instrumenty dźwiękowe wchodzą
w rezonans z poszczególnymi organami, oczyszczając je z negatywnych energii i na nowo je dostrajają,
przywracając porządek pierwotny i naturalny stan
zdrowia. Ciało ludzkie w pełnym relaksie uwalnia
blokady, stany lękowe, zanikają napięcia mięśni,
człowiek zaczyna czuć się bezpiecznie, pozbywa się
wątpliwości, myśli jego stają się pozytywne, nabiera
chęci do działania,wierzy w swoją wewnętrzną siłę,
jest szczęśliwy, dostrzega piękno otaczającego go
świata, przez co dochodzi do samouzdrowienia jego
ciała. Ludzie pozytywnie nastawieni z wewnętrzną
miłością bezwarunkową mniej chorują, łatwiej pokonują trudności życiowe. Uśmiech na twarzy i wewnętrzna miłość bezwarunkowa do istot żywych jest
lekarstwem na całe zło. Jesteśmy energią i energia
nas otacza, nie ma takich zaburzeń, których nie udało by się zrównoważyć. Do tego na pewno potrzena
jest wiara i pozytywne nastawienie. Najgorszym
wrogiem człowieka i powodem jego chorób jest
stres, negatywne myślenie i brak miłości wewnętrznej.
Sześć lat temu po raz pierwszy wzięłam do ręki misę
tybetańską i zaczęłam na niej grać.To, co wcześniej
opisałam o działaniu instrumentów wschodnich odczułam na sobie. Wydobyty dźwięk i wibracje były
Boskie, czułam się tak dobrze, że trudno opisać to
słowami. Była to pierwsza misa, jaką kupiłam. Jestem z zawodu bioenergoterapeutką i radiestetą,
moje ciało fizyczne jest wyczulone na przepływ
energii. Już wtedy wiedziałam, że będę pracowała
z dźwiękiem. Miałam zaszczyt zdobyć wiedzę i uzyskać dyplom masażysty dźwiękiem w Instyutucie Petera Hessa w Polsce. Mój gabinet masażu dźwiękiem
jest wyposażony w dużą ilość mis, gongów i innych
instrumentów, którymi wykonuję zabieg. Doznania
ludzi, którym robiłam masaż całkowicie odpowiadają
wcześniejszym opisom. Godzinny masaż dźwiękiem
zastępuje tygodniowy urlop – są to słowa moich
klientów. Osoba masowana leży przykryta kocem,
misy i gongi tybetańskie są rozstawione w gabinecie. Robiąc masaż wg metody Petera Hessa stawiam
odpowiednie misy na stopy, dłonie, kręgosłup, jamę
brzuszną, serce itd. Dźwięk i wibracje przenikają do
wnętrza organizmu i tam usuwają blokady i negatywną energię, wprowadzając zdrową pozytywną
uzdrawiającą energię, która w ciągu paru dni po masażu doprowadza Ciało i Duszę do samouzdrawiania.
Dźwiek jest lekiem, który uzdrawia Ciało z chorób,
Umysł z niepotrzebnych negatywnych myśli a Duszę nasyca spokojem i miłością. Z dobrodziejstwa
dźwięku można korzystać wszędzie, należy słuchać
odpowiedniej muzyki, która sprawia nam przyjemność i nas uspakaja.
Leokadia Wolska-Kaszuba
Leokadia Wolska-Kaszuba
9
Dolina Raduni nr 1/2012
Wernisaż
25 lutego odbył się wernisaż kończący międzypokoleniowe warsztaty artystyczne malarstwa, fotografii, ceramiki, dequpage. Uroczystość uświetnił występ Zespołu Pieśni i Tańca ,,Jagódki”, prowadzonego przez Barbarę
Biedrzycką.
Wernisaż mogł się odbyć dzięki udziałowi Stowarzyszenia Twórców wadzącym warsztaty jak też osobom szczególnie zaangażowanym przy
,,Przystanek Sztuka” w konkursie organizowanym przez Akademię Roz- realizacji projektu . Tu wskazała na wspierającą nas zawsze Leokadię Wolwoju Filantropii w Polsce i Stowarzyszenie Przyjaciół Pruszcza Gdańskie- ską-Kaszubę a z ramienia władzy panią wójt Magdalenę Kołodziejczak.
go i Okolicznych Gmin oraz pozyskaniu funduszy z Polsko-Amerykanskiej Po skończeniu spotkań wszyscy odczuwali niedosyt. Mamy szerokie plany
Fundacji Wolności. Prowadzone przez kilka miesięcy darmowe warsztaty dotyczące organizacji warsztatów, plenerów i zapewniamy zainteresoprzez Danutę Kraszewską,Beatę Chojnacką, Grażynę Goszczyńską, Jolan- wanych, że spotkamy się wkrótce. Wernisaż odbył się w Zespole Szkól
tę Wolską, Ewę Kruglik i piszacą ten artykuł Teresę Piotrowską, skupiły w Straszynie.
wielu chętnych.Tak jak zakładaliśmy radości płynacej z procesu twórczego
doświadczali zarówno dziadkowie jak i wnukowie.Poznawali różne środki
wyrazu twórczego. Dla jednych była to forma realizacji marzeń, na spełnianie których w życiu do tej pory nie mieli czasu, dla młodszych pogłebianie
naturalnej twórczej aktywności. Wszyscy rozwijali lub odkrywali swój potencjał, odzyskiwali wiarę w swoje możliwości.Także dla prowadzących
przyjemnością był kontakt z ludźmi tak chętnymi, zdolnymi, czerpiącymi
radość z tworzenia.
Na wernisażu pokazaliśmy wszystkie prace, ceniąc także zapał tych, którzy
pierwszy raz mieli ołówek, węgiel w ręce. Pokazaliśmy rysunek, malarstwo, fotografię, ceramikę i dequpage. Cieszyła nas i uczestników warsztatów tak duża obecność zwiedzających, wśród nich pani wójt-Magdalenę
Kołodziejczak, przedstawiciela prasy pana Wawrzyńca Rosenberga, ich
pozytywne opinie o wykonanej przez nas pracy i o rozmachu wystawy.
Prezes Stowarzyszenia Danuta Kraszewska podziękowała wszystkim proREKLAMA
Teresa Piotrowska
SWEET SWEET TULIPAN
Nie, nie! Nie rzecz tu o przystojnym, szarmanckim i sprytnym uwodzicielu
kobiet…chociaż...
Chodzi o tulipana - piękny, zwiastujący wiosnę kwiat, który zdobi nasze
mieszkania.
Jak pięknie wygląda bukiet uśmiechających się do nas fioletowych, różowych, białych czy żółtych tulipanów stojących w szklanym wazonie.
Ile wiosny i słońca wprowadza do naszych domów!
W ofercie naszej kwiaciarni znajdą Państwo tulipany od najlepszych polskich producentów tych kwiatów. Poza tym przepiękne róże sprowadzane
dla Państwa z Ekwadoru i Peru, gdzie główka róży tych odmian dochodzi
nawet do 10cm. Mamy również kwiaty doniczkowe uprawiane w profesjonalnych szklarniach.
Zapraszamy do zakupów: kwiatów,
doniczek, ozdób wielkanocnych,
odżywek i ziemi do kwiatów, aniołków, kartek okolicznościowych,
przepięknych świec i serwetek
zatem i latem zapraszamy...
...a tymczasem życzymy Państwu Wesołych i szczęśliwych Świat
Wielkanocnych..
być może w towarzystwie Sweet
Sweet Tulipana...
KWIACIARNIA JULIA
STRASZYN
tel. 665128017
10
Dolina Raduni nr 1/2012
Sernik wg. mojego sprawdzonego przepisu
Z okazji świąt ale nie tylko podaje mój ulubiony przepis na sernik. Życzę wszystkim smacznego .
Składniki:
1 kg. twarogu [ najlepiej półtłusty]
10 jaj
40 dag cukru pudru
25 dag masła
1 cytryna
2 łyżki kaszy manny
olejek cytrynowy
skórki kandyzowane z pomarańczy i cytryny po 10 dag z każdej
herbatniki petit beurre
bułka tarta do posypania formy
Smarujemy masłem formę do ciasta, układamy na dno ciastka, a boki posypujemy bułką tartą.
W makutrze ucieramy masło na puch, następnie nie przerywając ucierania
dodajemy kolejno trochę sera, cukru pudru i żółtko i tak w kółko aż do wyczerpania składników. Gdy masa serowa będzie gotowa dodajemy kaszę mannę,
skórki kandyzowane, olejek cytrynowy,płatki migdałowe i otartą skórkę z całej cytryny. Dodajemy również sok wyciśnięty z cytryny uważając, żeby pestki
nie dostały się do masy.Włączamy piekarnik.
Ubijamy pianę z 10 jaj, dodajemy do masy i delikatnie mieszamy.Wykładamy
masę do formy i pieczemy w temperaturze 160 stopni około godziny.
Bardo smacznego życzy Danuta Kraszewska
Gryczana „nutella”
W książce „Zaskakująca kasza & ryż” znajdziecie ponad 80 nowatorskich przepisów z kaszy i ryżu, a wśród nich takie potrawy, jak: „Creme brulée z kaszy jęczmiennej”, „Gryczane brownie”, „Jaglany chlebek lawasz”, „Krakersy z kminkiem
i serem z kaszy gryczanej”, „Suflet jaglany”, „Nuggetsy z kaszy jaglanej”, meksykańskie „Champurrado”, „Chlebek kuskus” czy też tanzańskie „Ugali”. Wszystkie
one z pewnością sprawią, że kasze wejdą na stałe do Waszego jadłospisu!
Spróbujcie, naprawdę warto!
W książce oprócz przepisów mnóstwo interesujących i zaskakujących informacji
o kaszach i ryżu!
Czy wiesz, co łączy kaszę gryczaną ze szczawiem i truskawką?
Czy wiesz, czym tak naprawdę jest ryż?
Czy wiesz, ile na świecie istnieje odmian ryżu – 10, 100, 1000?
Na wszystkie pytania odpowie książka „Zaskakująca kasza i Ryż”
Gryczana nutella
Smakuje bosko, można posmarować nią chleb lub jeszcze lepiej podpieczoną
bagietkę, a następnie położyć owoce, np. brzoskwinie lub śliwki. Można też nią
napełniać babeczki i podawać z kleksem bitej śmietany lub przygotować większą
ilość i użyć jako nadzienia do tarty,
np. orzechowej.
320 g ugotowanej kaszy gryczanej
2 – 3 czubate łyżki jasnego cukru trzcinowego muscovado
lub białego cukru
2 łyżeczki esencji waniliowej
1 czekolada mleczna goplana od 1912
5 – 7 łyżek mleka sojowego lub krowiego
1 czubata łyżka masła orzechowego
szczypta zmielonej gałki muszkatołowej
½ łyżeczki cynamonu (opcja)
lub olejek pomarańczowy (opcja)
1. Do pojemnika malaksera wkładamy gorącą kaszę gryczaną oraz cukier i miksujemy do uzyskania jednolitej konsystencji. Dodajemy masło orzechowe, miksujemy, aż składniki dobrze się połączą. Wlewamy mleko sojowe oraz esencję
waniliową. Ponownie miksujemy.
Książkę można zakupić w księgarni internetowej, albo w dobrych księgarniach
2. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, dodajemy do zmiksowanej kaszy
i przez chwilę miksujemy, żeby składniki dobrze się połączyły. Na koniec doprawiamy gałką muszkatołową oraz, jeśli się zdecydujemy, cynamonem lub
olejkiem pomarańczowym.
Uwagi:
1. Zamiast czekolady goplany można użyć innej czekolady mlecznej, ale wtedy
trzeba dodać trochę olejku rumowego.
2. Można dodać więcej mleka, jeśli konsystencja ma być rzadsza.
Mariola Bialołęcka
11
Dolina Raduni nr 1/2012
Kącik artystyczny
Goniąc swój czas
Chcę przedstawić Państwu wspaniałego, wszechstronnie uzdolnionego artystę pana Aleksandra „Tomka” Tomczaka.
Rzeźba - to użytkowe meble, tematyka sakralna i góralski
świat.
Jego przyjacielem jest również aparat fotograficzny. Pasje
bardziej przyziemne to gotowanie, wina, nalewki, rodzinne
góralskie śpiewanie i Motto jego życia:
Jom jest wolny i ślebodny
jako sarna, jako ptok,
jako rybka w bystry wodzie
jako w lesie krzok !
Wciąż uciekasz przede mną Więc jak mam zobaczyć
co mi niesie los.
Czy mam jeszcze biegnąć,
czy mam jeszcze walczyćwszak ty trzymasz w ręku
życia mego trzos.
Siły coraz mniej,
wiary coraz mniej.
Coraz częściej proszęzaczekać mnie chciej.
W końcu kiedyś staniemy nad przepaścią wrazja i mój przewodnik,ja i ten mój czas.
Wykonamy naprzód tylko jeden krokby rozpocząć i skończyć swój ostatni lot.........
I cisza
I ciemność
I nigdy już nic....
Tęsknota
Ej ! Nucicki wy moje
co wos w sobie miywom
Ej ! ani wos nie wygrom
ani nie wyśpiywom.
Aleksander, dla rodziny i przyjaciół
„Tomek”, urodził się
w 1951 r. w beskidzkiej wsi koło Wadowic. Pomagając
ojcu, który był kowalem, stolarzem, cieślą, budowlańcem,
wciągał się w arkana tych zawodów,
które pasjonują go
do dzisiaj, ale w bar-
Płace za górami
dysycka zamkniynto,
chocia ik nie widziale ik pamiynto !
Ej ! Kiebyś się nadziejo
w sercu nie ostała,
Ej ! to na nic by mi się
iskra zycia zdała ! dziej artystycznym kształcie.
W licealnych czasach rozpoczął lotniczą przygodę, począwszy od szybowców w nowotarskim Aeroklubie,
a następnie po ukończeniu szkoły lotniczej w Dęblinie
latał na śmigłowcach w Pruszczu Gdańskim.
Ten rozdział jego życia zakończyła katastrofa lotnicza,
która pozbawiła go możliwości wykonywania tego zawodu.
Następny rozdział to Zawoja; - stylowy dom pod Babią
Górą, tam zaczęła się przygoda ze sztuką, rzeźbą, poezją, malarstwem na szkle, posiady - jednym słowem
góralszczyzna w pełni. Po kilkunastu latach powrót
w doliny, ale tym razem na Rotmankę, a następnie do
Straszyna, gdzie pan Tomek mieszka w uroczym miejscu już 4 lata.
Jego duchowy świat to Beskidy i Podhale, ze swą przyrodą, kulturą, sztuką i sposobem bycia, to także Tatry
na różne sposoby, to również ks. J. Tischner ze swoją
filozofią.
Wiersze i opowiadania pana Tomka pisane w większości gwarą - to satyryczne, humorystyczne, a czsem
prześmiewcze ale również niecenzuralne, góralskie widzenie świata i otaczającej nas rzeczywistości, ale i nie
brak rzeczy poważniejszych.
Karolu !
Wielkie Twe Imie
nosi holny po wiyrskach
i kozdy dziedzinie !
Tyś we syćkiym doźroł
Ponbucka stworzynie
ludzi, niebo, wode
i beskidzkom ziymie.
Moje łocka jakoby
słabo to widziały,
bo przi Tobie Karolu
tom jes wiary mały.
Aleksander Tomczak
Gazeta społeczności lokalnej Gminy Pruszcz
Gdański Dolina Raduni, www.dolinaraduni.pl
Redaktorzy: Magdalena Dworak,
Danuta Kraszewska, Jerzy Kraszewski,
Irena Narożnowska - Sudoł, Adam Szpała,
Ada Nawrot, Teresa Piotrowska, Anna Tybel,
Leokadia Wolska-Kaszuba
tekst i fotografia Danuta Kraszewska
12

Podobne dokumenty