D - Sąd Okręgowy w Gliwicach

Transkrypt

D - Sąd Okręgowy w Gliwicach
Sygnatura akt VI Ka 1024/16
WYROK
W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Dnia 30 listopada 2016 r.
Sąd Okręgowy w Gliwicach, Wydział VI Karny Odwoławczy w składzie:
Przewodniczący SSO Bożena Żywioł
Sędziowie SSO Arkadiusz Łata (spr.)
SSO Marcin Schoenborn
Protokolant Aleksandra Studniarz
po rozpoznaniu w dniu 22 listopada 2016 r.
przy udziale Dagmary Świerk
Prokuratora Prokuratury Rejonowej w T.
sprawy J. H. ur. (...) w T.,
córki J. i B.
oskarżonej z art. 228§3 kk i art. 271§3 kk w zw. z art. 11§2 kk
na skutek apelacji wniesionej przez oskarżyciela publicznego
od wyroku Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach
z dnia 27 lipca 2016 r. sygnatura akt VI K 140/16
na mocy art. 437 kpk i art. 438 kpk
uchyla zaskarżony wyrok i przekazuje sprawę Sądowi Rejonowemu w Tarnowskich Górach do ponownego
rozpoznania.
Sygn. akt VI Ka 1024/16
UZASADNIENIE
Sąd Okręgowy stwierdził, co następuje.
Apelacja prokuratura okazała się w pełni zasadna, a zarazem skuteczna o tyle, iż w następstwie jej wywiedzenia
należało uchylić zaskarżony wyrok, a sprawę przekazać Sądowi I instancji do rozpoznania ponownego. Sąd ów ferując
rozstrzygnięcie uniewinniające nie wziął pod rozwagę i w praktyce pominął w swych rozważaniach oraz ocenach cały
szereg istotnych faktów i okoliczności wynikających wprost z przeprowadzonego na rozprawie głównej materiału
dowodowego.
W efekcie oceny i ustalenia faktyczne, a w dalszej kolejności oceny prawne zaprezentowane w pisemnych motywach
zaskarżonego wyroku są niepełne, powierzchowne, fragmentami wręcz dowolne, toteż wzbudzają one poważne i
zasadnicze wątpliwości oraz nie przekonują.
Wyrok zapadł tym samym z obrazą prawa procesowego, a to art. 410 kpk, która mogła mieć wpływ, a nawet wpływ
taki miała – na treść orzeczenia.
Jak wynikałoby z części sprawozdawczej kontrolowanego wyroku Sąd jurysdykcyjny jako podstawową przyczynę
uznania, iż świadkowie wskazani w zarzutach aktu oskarżenia i w okresach tam opisanych jedynie „korzystali ze
zwolnień lekarskich wystawionych przez J. H. w związku ze stwierdzonymi u nich schorzeniami i dolegliwościami,
dokonywali jedynie płatności za wizytę i nie wręczali oskarżonej korzyści majątkowej w zamian za wystawienie
zwolnienia o czasowej niezdolności do pracy na druku ZUS-ZLA” – przyjął okoliczność braku potwierdzenia przez
owych świadków w toku przewodu sądowego zasadniczych tez obciążających J. H., jakie podnosili w postępowaniu
przygotowawczym, a także „wycofanie się” przez nich (w całości lub części) z zeznań pierwotnych.
Sąd Rejonowy odrzucił zatem jako niewiarygodne relacje: K. M., J. A., L. S., D. S., B. F. i Z. B. złożone w śledztwie,
opierając się na ich zeznaniach przedstawionych na rozprawie podczas aktualnego rozpoznania sprawy, a także
wypowiedziach tychże świadków pochodzących z poprzedniego postępowania jurysdykcyjnego zakończonego również
wyrokiem uniewinniającym – uchylonym następnie przez sąd odwoławczy (vide: k 209-210 i 214-219 oraz k 240 i
242-246). Dodatkowo w odniesieniu do świadka S. Sąd I instancji przyjął, że „mogły się zdarzyć dwie sytuacje, gdy
wymieniony prosił oskarżoną o zwolnienie lekarskie”, lecz nie było wykluczone, iż „miał wówczas zmiany skórne,
a ponadto świadek nie wręczał żadnej korzyści majątkowej, ale zapłacił za wizytę”. Zdaniem Sądu Rejonowego
„oskarżona rzeczywiście mogła dwukrotnie ulec prośbom świadka – swego stałego pacjenta – i wystawić mu
zwolnienie lekarskie, lecz żaden dowód nie wyklucza, że nie było ku temu podstaw medycznych, a zatem nie sposób
kategorycznie ustalić, iż J. H. poświadczyła nieprawdę w zwolnieniu”.
Z kolei, w przypadku świadka B. F. Sąd merytoryczny uznał – za jego zeznaniami z obu faz rozpoznawczych, że „tylko
jeden raz czuł się słabo i poprosił o zwolnienie na jeden dzień, miał bowiem biegunkę i nie mógł iść do pracy, (…) był
po imprezie i się na niej struł, jednak wykluczył, by był na kacu i dlatego chciał L-4".
Odnosząc się do powodów modyfikacji zeznań przez poszczególnych świadków, w ocenie Sądu orzekającego nie
dopełniano podczas postępowania przygotowawczego reguł swobodnej wypowiedzi w toku ich przesłuchiwania.
Przesłuchiwania samo w sobie „tworzy określoną presję na świadka (nawet na etapie rozprawy sądowej), (…) sama
czynność składania zeznań jest na tyle stresująca, że każdy świadek może czuć określoną presję psychiczną związaną
z tą czynnością i w konsekwencji nie sposób nie dać wiary świadkom, że mogli czuć się pod presją. Tym bardziej, iż
przesłuchania świadków odbywały się przy wykorzystaniu przez przesłuchujące osoby dokumentów, które świadkom
okazywano i rozpytywano na te okoliczności”.
Wedle Sądu Rejonowego ponadto, gdy wartościował on relacje przesłuchanych przez siebie funkcjonariuszy Policji
przeprowadzających czynności odbierania zeznań od wspomnianych wyżej świadków, żaden z policjantów nie
jest zainteresowany ujawnieniem nieprawidłowości, czy wręcz nadużyć w toku postępowania przygotowawczego.
Zarazem jednak w innym fragmencie pisemnego uzasadnienia wyraźnie stwierdził, że „nie ma wątpliwości, iż żaden
z funkcjonariuszy nie naruszył prawa przy przesłuchaniu świadków w niniejszej sprawie”.
Tymczasem podważane przez Sąd merytoryczny zeznania owych świadków w śledztwie były obszerne w przypadku
każdego z nich. Przesłuchiwani jednoznacznie i sposób, który najmniejszych wątpliwości nie budził wskazywali
nader charakterystyczne, a wprost związane z ich życiem prywatnym fakty, z jakich w oczywisty sposób wynikało,
że poszczególne uzyskiwane od J. H. zwolnienia L-4 w zakresie przesłanek mających usprawiedliwiać nieobecność
świadków w pracy w żadnej mierze nie odpowiadały rzeczywistemu stanowi rzeczy, powody ich wystawienia nie miały
nic dosłownie wspólnego z jakimikolwiek „schorzeniami i dolegliwościami” tychże osób, które dążyły do uzyskania
owych zwolnień z zupełnie odmiennych, a pozamedycznych przyczyn i ostatecznie zwolnienia takie uzyskały.
Świadkowie ci podnosili, i tak (w kolejności przesłuchań w śledztwie) J. A. (vide: k 11-12) zeznał wówczas między
innymi, że nigdy nie leczył się dermatologicznie, gdyż nie miał takich problemów ze zdrowiem, w szczególności nigdy
nie leczył się u oskarżonej. Okazywany mu druk ZUS-ZLA nabył od nieznanej osoby płacąc 100 zł za jego „załatwienie”.
Druk ten został mu wystawiony z datą wsteczną, z uwagi iż spożywał alkohol i ze względu na nietrzeźwość nie mógł
stawić się do pracy.
Opisywał następnie okoliczności jego uzyskania, a mianowicie za pośrednictwem kierowcy taksówki, który za
odpłatnością potrafił „załatwić” zwolnienie lekarskie.
Następnie K. M. podawał (vide: k 15-16) po okazaniu mu konkretnych zwolnień wystawionych przez J. H., że zostały
one wydane na jego prośbę, gdyż w ujętych w nich okresach nie był w stanie udać się do pracy, ponieważ wówczas
spożywał alkohol. Mówił wyraźnie, iż wówczas nie był w ogóle chory, ani też nie został zbadany, a udał się po zwolnienie
lekarskie „aby lekarka pani J. H. wypisała mu je, ponieważ (…) przez te dziesięć dni spożywał alkohol” i lekarka „bez
problemu wypisała mu te zwolnienia”. Aby zwolnienia otrzymać musiał jednak zapłacić jak za wizytę prywatną w
kwocie 60 zł.
Identycznie wypowiadał się L. S. (vide: k 17-18), że przedstawione mu zwolnienia były wydane przez oskarżoną, do
której udawał się prywatnie, „aby wystawiła mu zwolnienia, gdyż chciał sobie odpocząć, nie chorował”. Jedno z takich
zwolnień otrzymał „zaraz po urlopie”, prawdopodobnie dlatego, „że miał jakąś imprezę i nie był w stanie udać się do
pracy”. Wprost przyznał, iż nie „osobiście przychodził do lekarki pani J. H., gdzie poprosił o zwolnienie lekarskie,
mimo że nie był chory, a potrzebował go, gdyż zabalował”.
Potwierdzał również konieczność zapłaty za tego rodzaju wizytę jednorazowo kwoty 60 zł. Wskazywał źródło wiedzy
na temat możliwości uzyskania „lewego” zwolnienia w prywatnym gabinecie oskarżonej, jak i kolegów, którzy także
z niego korzystali – między innymi D. S. oraz B. F..
D. S. (vide: k-19) zaś przyznawał się do udziału w powyższym procederze dowiadując się wpierw „w knajpie, że w P.
jest lekarka, która wystawia zwolnienia lekarskie, gdy jest taka potrzeba (…) przyjmuje prywatnie i za wizytę lekarską
bierze od 50 do 70 zł”. Uzyskał przy tym „namiary” na tą lekarkę, od któregoś z kolegów, (…) ma gabinet (...)”.
Relacjonował następnie, iż „był u tej lekarki w 2012r. cztery razy i za każdym razem mówił, że potrzebuje zwolnienia
L-4 do pracy, bo popiłem i ona mu je wystawiała”. Świadek podkreślał „brak problemów dermatologicznych
wymagających leczenia”, a nadto iż „ona wypisywała mi nazwy chorób, mówiła mi nazwy chorób (…), ale na pewno na
to nie chorowałem, (…) nawet na tych wizytach nie byłem badany, tylko od razu mówiłem o co chodzi i ona wystawiała
L-4. Ja dawałem jej pieniądze do ręki”.
Również w rozmowach z kolegami górnikami, o tym że „jeżeli zapije lub nie chce mi się iść do pracy to ta lekarka –
J. H. w zamian za koszty wizyty lekarskiej wystawia zwolnienia L-4” dowiedział się świadek B. F. (vide: k 109-110).
Jak zeznawał „trzy lub cztery razy w 2011r. udawał się do tej lekarki, a były to przypadki związane z tym, że dzień
wcześniej wypił i bał się, iż alkomat na bramie w kopalni może wykazać zawartość alkoholu w organizmie i może zostać
zwolniony z pracy dyscyplinarnie”.
Według F. „by tak się stało chodził do J. H. do jej gabinetu z zamiarem uzyskania zwolnienia lekarskiego, dzięki czemu
mógł spokojnie wytrzeźwieć i w kolejnym dniu iść do pracy. Za każdym razem mówił jej, że popił i słabo się czuje, a
ona wówczas nie badała go w żaden sposób, tylko od razu wypisywała zwolnienie lekarskie, on zaś w zamian płacił
jak za normalną wizytę”.
B. F. podkreślał, że w przypadkach tych nie był chory, był natomiast pod wpływem alkoholu i potrzebował L-4, aby
przedłożyć do pracy i uniknąć tzw. bumeli, co mogło skutkować zwolnieniem z pracy. Kolejne zwolnienia uzyskiwał
bez przeprowadzania badań – tylko za koszt wizyty.
O podwożeniu górników do gabinetu oskarżonej relacjonował natomiast Z. B. (vide: k 129-130). Telefonowali do niego
i jako kierowca taksówki podjeżdżał w umówione miejsce – najczęściej „pod bar lub knajpę”. Osoby te najczęściej
pozostawały pod wpływem alkoholu i same wchodził do gabinetu. Świadek natomiast oczekiwał w samochodzie lub w
poczekalni. One następnie po wizycie miały zwolnienia lekarskie. Opisywał nadto sytuacje, jak na prośbę takich osób
– odpłatnie – zawoził w ich imieniu powyższe zawiadomienia na kopalnie. B. potwierdzał również posługiwanie się
pseudonimem (...), o czym była mowa w zeznaniach A. (vide: k-23).
Odnosząc się do przytoczonych depozycji, nierealnym wręcz pozostawało, by w takim kształcie i treści znalazły się
one w poszczególnych protokołach przesłuchań świadków bez podania wszystkich cytowanych szczegółów przez
samych przesłuchiwanych lub też wbrew ich wypowiedziom i sprzecznie z nimi. Prowadzącym czynności policjantom
nie mogły być one znane. Treść i redakcja protokołów wskazywały wprost na spontaniczny charakter zeznań
świadków. Zapisy w tychże dokumentach uwidaczniały odczytanie protokołów świadkom, co wszyscy oni potwierdzili
własnoręcznymi podpisami i nikt nie zgłosił najmniejszych uwag, czy też poprawek.
Trudno zarazem zgodzić się ze stanowiskiem Sądu orzekającego, by odczytywanie tymże świadkom dokumentów w
trakcie przesłuchania (nawet jeśli następowało to w początkowej fazie czynności, czy wręcz przed przystąpieniem do
niej) mogło w jakimkolwiek stopniu ograniczać swobodę ich wypowiedzi lub powodować „presję”, o jakiej mowa w
części sprawozdawczej zaskarżonego wyroku. Zeznania złożone w podobnych warunkach nie przestawały przez to być
zeznaniami spontanicznymi, ani też nie powodowało to samo przez się „wymuszenia” zeznań. Przeciwnie okazywanie
i odczytywanie druków L-4 sprzyjało odtwarzaniu w pamięci świadków poszczególnych zdarzeń i faktów.
W toku postępowania przygotowawczego przesłuchano cały szereg osób, w tym również innych jeszcze – poza
wspomnianą na wstępie szóstką – górników, którzy konsekwentnie i od samego początku przeczyli uzyskiwaniu
od oskarżonej „lewych” zwolnień. Nielogiczne jest i nie wytrzymuje krytyki twierdzenie, by w takiej sytuacji
niespontaniczne, wymuszone, złożone „pod presją” lub też mijające się z rzeczywistymi wypowiedziami miałyby być
jedynie zeznania tych świadków, którzy w śledztwie zdecydowanie i konkretnie obciążali J. H.. Sąd Rejonowy zresztą
sam przyznawał, że nie dopatrzył się żadnych uchybień w czynnościach policjantów przesłuchujących świadków
„oskarżenia”, a zwłaszcza żadnych naruszeń prawa. Argumentacja Sądu I instancji, gdy zarazem powołuje się on
na brak spontanicznego charakteru relacji owych świadków, czy nawet na „presję” wobec nich zawiera wewnętrzną
sprzeczność.
Rozumowanie Sądu orzekającego w kwestii „presji” spowodowanej samym tylko przesłuchaniem (powstałe na bazie
zeznań niektórych świadków z fazy jurysdykcyjnej) jest również błędne. Idąc jego tropem możliwe będzie bowiem
podważanie każdego przesłuchania przed organami procesowymi (także złożonego na rozprawie) i każdej osoby, a w
tym świadków niepotwierdzających tez oskarżenia lub zeznających na korzyść oskarżonej, na jakich opierał się Sąd
merytoryczny. Podobnie tłumaczyć można modyfikację relacji przez świadków, którzy wcześniej ją obciążali, skoro
takie zeznania przychodzi powtórzyć w praktyce publicznie – w obecności i „w oko w oko” z oskarżoną i jej obrońcą,
nie zaś „na osobności” – bez udziału innych stron, jedynie wobec przesłuchującego policjanta – jak ma to miejsce w
postępowaniu przygotowawczym.
Zauważyć też wypadało, co jakby uszło uwadze Sądu Rejonowego, iż nie wszyscy świadkowie i nie w pełnym zakresie
„wycofali się” z relacji obciążających J. H.. Świadek L. S. podczas pierwszego rozpoznania sądowego w dalszym
ciągu podnosił, że przynajmniej w jednym przypadku uzyskał nierzetelne zwolnienie L-4 od oskarżonej, co nastąpiło
bezpośrednio po wykorzystanym przezeń urlopie, bo „był słaby po alkoholu i chciał odpocząć” (vide: k 180-181).
Tak samo B. F. (vide: k 182-183) podając, iż jeden raz otrzymał od wymienionej zwolnienie lekarskie, choć żadnych
zmian na ciele nie posiadał i chory nie był, a tylko źle się czuł. Nie był jednakże badany. Wreszcie – D. S. (k 181-182)
dwukrotnie pozyskał od J. H. zwolnienia – na jego prośbę i bez przeprowadzania badań, gdy nie chorował i nie miał
żadnych dolegliwości skórnych. W pełni podtrzymywał natomiast swe dotychczasowe zeznania Z. B. (vide: k-206).
Twierdzenia o jednorazowych przypadkach otrzymania „lewych” zwolnień od oskarżonej popierane były nadal przy
ponownym rozpoznawaniu sprawy w postępowaniu sądowym przez świadków: F. oraz S. (vide: k 287-288).
Nie przekonywały zarazem przytaczane przez owych świadków powody mające uzasadniać głębokie zmiany w
podawanych zeznaniach: jawne przeinaczanie treści wypowiedzi przesłuchiwanych przez prowadzących czynności
funkcjonariuszy, pomijanie w protokołach faktycznie przekazywanych informacji, „wymawianie”, „sugerowanie”,
zaprzeczanie świadków, by mówili tak jak wynika to protokołów, twierdzenie, iż protokoły odczytywane nie były, a
zatem – przestępcze wręcz praktyki policjantów. Tłumaczenia świadków tchną i rażą naiwnością. Oceny faktyczne
Sądu orzekającego nie wskazywały przy tym, by odmówił on wiary przesłuchanym w sprawie funkcjonariuszom Policji,
relacjonującym iż czynności przesłuchania w śledztwie dokonywane były zgodnie z procedurą, a protokoły oddawały
rzeczywiste zeznania świadków.
Podsumowując potrzeba również przypomnieć, iż jest bezprawną korzyścią majątkową zapłata za uzyskanie niezgodne
z prawdą zaświadczenia lekarskiego, także i wtedy, gdy nie odbiega ona od ceny typowej wizyty lekarskiej.
Z tych wszystkich przyczyn zaskarżony wyrok ostać się nie mógł. Przy poznanym rozpoznaniu sprawy Sąd Rejonowy
zobowiązany zostaje do powtórzenia postępowania dowodowego w pełnym dotychczasowym zakresie. Całokształt
zgromadzonego materiału dowodowego podda następnie wszechstronnej i wnikliwej analizie oraz ocenie dokonanej
z uwzględnieniem elementarnych choćby zasad wiedzy i doświadczenia życiowego, uwzględniając też uwagi Sądu
odwoławczego.
Orzeczono zatem jak wyżej.

Podobne dokumenty