tutaj - Helsińska Fundacja Praw Człowieka
Transkrypt
tutaj - Helsińska Fundacja Praw Człowieka
Paulina Wilk: Zaczniemy rozmowę „Państwo to ja”. Nazywam się Paulina Wilk i mam przyjemność prowadzić dzisiejsze spotkanie i współorganizować festiwal. Bardzo Państwu dziękuję za obecność. Będziemy rozmawiać o państwie w gronie niezwykłym. Od razu jestem winna jedno wyjaśnienie, pojawiały się wielokrotnie pytania, dlaczego wśród moich rozmówców nie ma rozmówczyń. Tak to się w Polsce składa, że kobiety często nie są obecne w debacie publicznej, w debacie o sprawach państwowych, czyli dokładnie o tym, o czym dziś mówimy. Muszą Państwo zadowolić się tym, że kobieta będzie zadawała pytania znakomitym gościom, ale chcę Państwa zapewnić, że wykonaliśmy wiele wysiłków, żeby Panie zaprosić do dzisiejszej debaty. To się z różnych względów nie udało, najbliżej była Sylwia Chutnik którą pokonały zobowiązania terminowe, ale będzie z nami jutro. Jesteśmy w gronie międzynarodowym, znakomitych, kompetentnych mężczyzn, których pozwolę sobie Państwu przedstawić. Jest z nami Wolfgang Templin – działacz opozycji niemieckiej, wieloletni dyrektor Fundacji Heinricha Bölla w Polsce, mieszkający też przez wiele lat w Warszawie. Fundacja jest zresztą partnerem wszystkich wydarzeń, odbywających się w bloku „Tranzyt” przez dwa festiwalowe dni. Pan Michał Szułdrzyński – publicysta, szef działu krajowego „Rzeczpospolitej”. Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz John Worth – blogger, konsultant polityczny, specjalista od komunikacji w Unii Europejskiej. Myślę, że dla nas najważniejsze jest to, że jest to wnikliwy obserwator politycznego życia Unii Europejskiej. Będziemy dziś mówić o państwie, ale nie jako o bycie abstrakcyjnym, mam nadzieję, ale przede wszystkim o relacjach naszych, z tym, czym ono jest w kontekście trwających od 25 lat przemian w Polsce. Chciałabym zacząć od pytania być może oczywistego – jak Państwo sądzą, czy w 1989 r. i przed nim Polacy pragnęli wolności, czy lepszego, lepiej ich taktującego państwa. Bardzo wiele w ostatnich dniach mówiło się w Polsce o świętowaniu wolności. Jednak kiedy ja myślę o 21 postulatach z 1980 r., dodam, że się urodziłam trzy tygodnie po ich podpisaniu w czasie ogromnej nadziei w Polsce. Są to postulaty w ogromnej wierze ekonomiczne, społeczne, pracownicze, w których ta wolność konkretyzuje się w bardzo pragmatycznych, przyziemnych, finansowych aspektach życia. Chciałabym zacząć od Michała Szułdrzyńskiego, który jest moim rówieśnikiem. Obydwoje w przełomowym dla Polski roku 1980 r. urodziliśmy się. Chciałam zapytać Ciebie jak Ty sądzisz, jak oceniasz, czy polską opozycję demokratyczną społeczeństwo właściwie pchało do zmian dotyczących wolności, czy w zakresie lepszego państwa? Michał Szułdrzyński: Bardzo dziękuję. Nie mogę powiedzieć, czy mając 9 lat bardziej chciałem wolności, czy normalnego państwa, ale jak patrzymy na to dzisiaj, sporo czytamy, rekonstruujemy tamte wydarzenia, to, co przede wszystkim uderza, to przekonanie, że Polacy chcieli wtedy normalności. Jeździli za granicę, albo przynajmniej wiedzieli jak jest za granicą, w Zachodniej Europie i po prostu, mam wrażenie nie było wtedy – i to jest, mam wrażenie, duży problem przez ostatnie lata – żadnego konkretnego pomysłu jak chcemy na nowo państwo zbudować itd., tylko raczej było próba zrobienia tak, aby było normalnie, czyli tak jak jest np. w Niemczech, w Austrii, we Francji, w Wielkiej Brytanii, bo to były przykłady, które nam się pokazywało jako normalne państwa, tym bardziej, że nie mieliśmy do końca swojego państwa. Właściwie wszystkie piękne polskie tradycje intelektualne, to są tradycje antypaństwowe. Wszystkie XIX-wieczne to są koncepcje w sytuacjach, w których nie było własnego państwa. Najpiękniejsze historie dotyczące ruchu oporu, II wojna światowa, Armia Krajowa, powstanie warszawskie – są to wszystkie idee, które walczą o swoje państwo, ale nie mają swojego państwa. Prze kolejne lata cała praca intelektualna też była taką pracą… prawda… słynne spory, nie tylko w okresie PRL, ale także słynne spory w XIX dot. tego, na ile z tym państwem, które nie do końca jest nasze, na ile można je budować, czy ja będąc lojalnym obywatelem nie jestem właśnie tak naprawdę zdrajcą. Jeżeli byłem lojalnym obywatelem podczas okupacji, lojalnym obywatelem podczas zaborów, czy lojalnym obywatelem wobec państwa, które nie do końca było suwerenne jak w czasach PRL pomiędzy 1944 a 1989 r. To jest praprzyczyna wszystkiego, myślę, że nie było takiej refleksji, było tylko przekonanie, że chcemy normalności i tak naprawdę, jak popatrzymy na wiele wydarzeń, na kierunki polityczne – gdy tylko stało się jasne, że po upadku Związku Sowieckiego, mam wrażenie, że już było takie przekonanie, już była zgoda – idziemy na Zachód i budujemy nasze państwo. To się wtedy nazywało często - teraz mniej się używa tego słowa - adjustment czyli dostosowujemy się i 70-90% polskiego prawa to było dostosowanie się, dostosowanie się do wymogów. Oczywiście jak dzisiaj patrzymy na Polskę i patrzymy na naszego wielkiego budzącego się właśnie sąsiada, czyli Ukrainę, to widzimy właśnie, na czym ta różnica polegała - oceniając czy to był dobry kierunek? Myśmy się dostosowali do pewnych standardów i po 25 latach wyszliśmy na tym dobrze, a oni mają tę drogę dopiero przed sobą. Na taką malusieńką dykteryjkę sobie pozwolę. Kilka dni temu przy okazji obchodów 25 rocznicy, byłem na prezentacji bardzo ciekawych badań społecznych dotyczących tego, jak Polacy postrzegają swoją sytuację. To było takie zestawienie 25 lat wyników badań, dotyczących właśnie nastrojów Polaków. I tam była bardzo ciekawa historia, każdy może tam zajrzeć, więc nie będę opowiadać. Całkiem inaczej Polacy postrzegają swoje życie i swoje otoczenie, a zupełnie inaczej postrzegają państwo. Jeżeli, w większości, są zadowoleni ze swojego życia, w znacznej większości są optymistami jeśli chodzi o sprawy indywidualne. Co więcej, sami są stosunkowo optymistycznie nastawieni, jeśli chodzi o kwestie najbliższego otoczenia (czy jesteś zadowolony ze swojego samorządu, czy są budowane ulice w Twoim samorządzie, czy podobają ci się baseny, cokolwiek innego), to, co namacalne, tutaj Polacy są dużymi optymistami. Jeśli chodzi o kwestie ogólne, Polacy są bardzo pesymistycznie nastawieni. Są przekonani, że sprawy idą generalnie w złym kierunku. Jeden z obecnych na sali, to była taka prezentacja w Belwederze, profesorów zaproponował taką interpretację tego wydarzenia – tam, gdzie są sprawy konkretne, tam odbieramy sprawy takimi, jakimi są. Natomiast tam, gdzie chodzi o sprawy ogólne, jesteśmy podatni na sugestie, na kwestie poglądów czy sympatii politycznych. Żaden z nas nie ma narzędzi do tego, żeby stwierdzić, czy w Polsce jest dobrze, czy Polska jako państwo dobrze funkcjonuje, czy też nie. Żaden z nas nie ma narzędzi, by sprawdzić czy ten wzrost PKB to dobrze, czy źle, czy to rośnie, czy nie, czy 2 %, czy 7%, czy może -5%. To jest wielkie pole do interpretacji, do rozmaitych narracji, a też do manipulacji. Tam, gdzie nie mamy narzędzi, do tego, aby sami sobie wyrobić zdanie, to po prostu ufamy komuś. Ufamy i tym, którzy mówią, że jest super, inni ufają tym, którzy mówią, że jest źle. Paulina Wilk: Czy w Niemczech, kiedy dążyliście do zmiany, do zjednoczenia, było podobnie? Michał Szułdrzyński mówił o nastrojach Polaków, czy państwo było wtedy abstrakcyjnym celem i czy jest nim tak samo abstrakcyjnym do dziś, ze nie potrafimy o nim powiedzieć, co o nim tak naprawdę myślimy, gdzie je znajdujemy i odczuwamy. Wolfgang Templin: To było i jest inna sytuacja. Ja w 1989 r. miałem 40 lat, to znaczy, że miałem szanse, żeby porównywać. Kiedy ja porównuję, i to nie tylko była sytuacja NRDowska, to była sytuacja w całym bloku dla mnie. Ten system to było niewolnictwo i niesprawiedliwość. Każda argumentacja, która polega na tym, że „nie, to było sprawiedliwe, w lepszy sposób niż dzisiaj” - to jest bzdura. Ten system w inny niż kapitalizm był gruntownie niesprawiedliwy. Nomenklatura, cała radykalna sprawa, kto dostaje coś, kto jest w stanie studiować, kto dostaje mieszkanie itd. to było niesprawiedliwe. To znaczy, związane z 1989 r. w NRD, w Polsce i w innych krajach bloku wschodnie to były dwie gruntownie nadzieje – wolność i sprawiedliwość. I to liczy dla mnie do dziś. Życzyłbym, by w takich dyskusjach było więcej Jacka Kuronia i może Karola Modzelewskiego. Oni i mnóstwo innych ludzi wiedzieli i wiedzą, że główny cel, jeżeli chodzi o wolność, to są ogromne postępy w naszych krajach. Ale powstaje pytanie – wolność, po co? Co zrobimy z tą wolnością? W tym momencie mamy już mamy drugą sprawę – co jest z państwem? Dla mnie, żeby realizować wolność i rozwijać wolność w odpowiedni sposób, jest potrzebne państwo. Ja mogę rozumieć silne państwo w różny sposób. Silne państwo w sensie pod presją odgórną, silne państwo w sensie putinowskim, rosyjskim, to dla mnie nie jest do zaakceptowania. Ale silne państwo, które funkcjonuje z mniejszą korupcją - bo państwo funkcjonujące bez żadnej korupcji to chyba utopia, ale są skuteczne metody, aby to zmniejszać. Efektywne i odpowiedzialne państwo, które jest w stanie skontrolować i rozwijać pewne reguły - to jest potrzebne, żeby mieć równowagę między wolnością i sprawiedliwością. W tych dziedzinach też nie istnieje optimum, albo maksimum, zawsze to są kompromisy. Ale ja sądzę, że najlepszą szansę niemiecką w tym całym procesie transformacyjnym, to było podstawowe doświadczenie RFN-owskie tzw. reński kapitalizm (rheinisch Kapitalismus). Co to było? To jest pewien kompromis, kompromis między kapitałem, związkami zawodowymi i różnymi interesami. To też nie był kompromis idealny, ale to był kompromis, który funkcjonował. Szczyt był w latach 70. i w latach 80 to jeszcze funkcjonował. Nasza sytuacja NRD-owska polegała na tym, że to były ogromna szansa i pomoc w obiektywny sposób, że my mieliśmy taką szansę, żeby wykorzystać to doświadczenie. Inny powód, już mamy lata 90., doprowadziliśmy do tego, że w tych latach 90. Miała miejsce taka bardzo ważna lekcja europejska, niezapomniana, ale dla niektórych drugo albo trzecio-rzędna. To była nowa ideologia, taka ideologia neoliberalna, że rynek jest wszystko, potrzebujemy już nie ten hamulec, ten sozial hamulec. Zrobimy to w takim sposób, że ludzie będą mogli się bogacić i w konsekwencji całe społeczeństwo będzie w lepszym stanie. Z tymi skutkami walczymy w bardzo wielu krajach europejskich. To jest sytuacja, które jest i istnieje w różny sposób i w różnych krajach, Polska ma w tych dziedzinach trudniejszą sytuację, niż my w Niemczech – gdzie jest inna tradycja, bogaty kraj, kiedy chodzi o stopień produktywności itd. W Niemczech mamy lepszą sytuację, ale też mamy taki podstawowy problem – z biedą, z bogactwem, z taką różnicą między tymi różnymi warstwami i ja sądzę, że szanse, żeby to polepszyć, w tym momencie i w tym czasie są już bardzo małe. Prawdziwe szanse polegają na tym, że stworzymy wspólną politykę europejską i to jest związane z państwem w inny sposób, według mnie. W przyszłości będzie coraz mocniejsza w ponadnarodowym państwie – Zjednoczone Stany Europejskie. Paulina Wilk: O tym europejskim wymiarze i państwowości będziemy za chwilę trochę mówić. Ale chciałabym, żeby Pan nam jeszcze krótko opowiedział czy Niemcy też widzą różnice, czy Niemcy też tak postrzegają siebie i państwo, państwo jako byt obcy? My w Polsce, bardzo często Niemcom zazdrościmy, funkcjonuje u nas bardzo pozytywny stereotyp państwa niemieckiego jako efektywnego, sprawnego, dobrego, chroniącego, funkcjonującego dobrze i czy to powoduje, że Niemcy kiedy mówią my, mają też na myśli siebie i państwo, a nie tak osobno myślą o tym – jak Polacy. Wolfgang Templin: To jest dość głęboka różnica – w Polsce, jak już była mowa o tym - jest dość rozwinięta tradycja antypaństwowa, w Niemczech jest dość rozwinięta tradycja propaństwowa. Propaństwowa tradycja demokratyczna w RFN i propaństwowa tradycja posłuszeństwa w NRD. Ten zwykły człowiek NRD był posłuszny. Nie był absolutnie po stronie komunizmu, czy systemu, ale w ogromnej większości był posłuszny. W naszym NRD, „unsere DDR” – to w praktyce nie było aż tak możliwe (nieposłuszeństwo) i takie niezaufanie, to niezaufanie to jest taki zwyczaj: „Okey, oddamy to w te ręce i oni coś zrobią z tym i to może być nie najgorsze”. W taki sposób funkcjonuje niezaufanie, ale nie tak zasadnicze jak w Polsce. W Polsce dla mnie panuje taka mentalność „pada deszcz, kto jest winien – rząd”. (śmiechy) Paulina Wilk: Ja chciałam Państwo zapytać, kto z was lubi Polskie Państwo? X z widowni (niewyraźnie): ja Y z widowni: To wszystko zależy Paulina Wilk: No właśnie, mamy ze trzy podniesione ręce. W ogóle dobrze, że się podniosły. Chciałam Adama Bodnara poprosić o odniesienie się do tego co Panowie powiedzieli. Bo z jednej strony kiedy w Polsce dobrego państwa nie było, była ta silna antydemokratyczna i antypaństwowa myśl i silne pragnienia potrzeb abstrakcyjnych. No właśnie, wolności, może lepszego państwa, ale to wszystko zdaje się mieć wiele wspólnego z prawem, z ochroną naszych praw, ich zagwarantowaniem. I czy to tkwi tylko w naszej mentalności, czy my mamy powody, żeby dzisiaj po tych dwudziestu pięciu latach być zadowolonymi, również z tego jak nasze prawa są realizowane, bo Michał Szudrzyński mówił o pewnym, no, jakby nieprzemyślanym, nieskonkretyzowanym pragnieniu. Ale wśród naszych opozycjonistów, byli tacy którzy mieli dość konkretne wyobrażenie rozwiązań prawnych. I właśnie o prawo i o jego autentyczność, a nie fikcyjność ta walka też się toczyła. Adam Bodnar: Dziękuje. Dziękuje bardzo, za zaproszenie. Właśnie, zastanawiając się nad odpowiedzią na to pierwsze pytanie – czyli jakie mieliśmy oczekiwania w 89ʼ. To wydaje mi się, że oczekiwania były różne w zależności od tego o jaką grupę zależało. Bo elity mogły oczekiwać wolności, mogły oczekiwać reform państwowych, dostosowywania państwa do takich standardów jakie elity znały z obserwacji zagranicznych. Przecież jeżeli nawet spojrzę na swoją sferę prawniczą – to było całe mnóstwo profesorów, którzy odbywali stypendium Humboldta w Niemczech. I oni wiedzieli jak funkcjonują instytucje. Było iluś naukowców, którzy jeździli na stypendium Fulbrighta do Stanów i też to podpatrywali. Ciekawe jest to, że w latach 80., czyli nawet jeszcze zanim nastąpił przełom – wprowadzane były już pewne reformy, na które państwo pozwalało, albo było też przygotowanie tych reform. Tych właśnie reform zmierzających do dobrego państwa. Sądownictwo administracyjne powstało w 1980 r., Trybunał Konstytucyjny w 1986, Rzecznik Praw Obywatelskich w 1987, Trybunał Stanu tak samo i profesor Balcerowicz przecież też nie wziął się z kapelusza, tylko to, że jemu powierzono misję w 1989 roku, wzięło się z tego, że on wcześniej w ramach jakiegoś seminarium na SGH brał udział w przygotowaniu pakietów reformujących Polskę. Czyli jak ten 89ʼ rok nastał, to elity wiedziały mniej więcej w którym kierunku zmierzać. To nie jest tak, że były nagle zaskoczone i teraz się zastanawiamy, co my w ogóle tutaj zrobimy. Wydaje mi się, że jest taki symboliczny przykład Rzecznika Praw Obywatelskich – prof. Ewy Łętowskiej, która została Rzecznikiem w 1987 r. i zanim nastąpił przełom, to ona już była jedną z najpopularniejszych osób w państwie. Ponieważ odpowiadała na całą masę skarg ludzi, którzy skarżyli się na zasiłki, mieszkania, rekompensaty, bonifikaty, talony na samochody, cały szereg różnych takich uciążliwości dnia powszedniego, gdzie ludzie dostrzegali pewną niesprawiedliwość i chcieli naprawy tej rzeczywistości. Natomiast ja bym się chciał podzielić taką jedną refleksją w związku z tym, że pochodzę z Pomorza Zachodniego i jakoś można powiedzieć, że w tym 89ʼ to Pomorze Zachodnie było jakoś tak mentalnie – powiedziałbym mniej zahaczone o ideały wolnościowe, a bardziej o ideał „bogacimy się” - ideał wolności gospodarczej. Nie wiem czy Państwo pamiętają taki film „Juma”? Na temat młodzieży, która mieszka przy granicy i jeździ do Berlina w celach bynajmniej zarobkowych, ale polegających na nielegalnym zarobkowaniu. To co było bardzo charakterystyczne, to ten pęd, żeby się jak najszybciej wzbogacić. Sprowadzić ten samochód, rozpocząć jakąś działalność gospodarczą. Korzystać z tej wolności gospodarczej, jakoś się samorealizować i w ten sposób zniwelować te różnicę jaka nas dzieli od tych państw do których aspirujemy. Wydaje mi się, że to jest trochę pomijane w tych debatach teraz na temat dwudziestopięciolecia, że ten 89ʼ to był niezwykły przełom, kiedy w ogóle zaczął się tworzyć taki prawdziwy, polski, prywatny kapitał, który później uruchomił te procesy gospodarcze. My nie mieliśmy tego kapitału, który napłynął z bogatych Niemiec Zachodnich, który spowodowałby nakręcenie się przemysłu. Nie mieliśmy bogatych elit, tylko to musiało samo powstać. Legalnie bądź nielegalnie. Ale wydaje mi się, że ta wolność gospodarcza była tym czymś, co chyba było w zasadzie jedną z najważniejszych rzeczy dla ludzi przełomu. Co ciekawe – to chyba już sam rząd komunistyczny dostrzegł, bo przecież ustawa o wolności gospodarczej została przyjęta za czasów ministra gospodarki wicepremiera świętej pamięci Mieczysława Wilczka. Rok 1988, czyli rok zanim nastąpiły przemiany. Jeżeli natomiast mówimy o prawach i wolnościach jednostki, to oczywiście to był ten moment przełomu, kiedy prawu nadano realną wartość, kiedy na prawo można było się powoływać. Stało się to możliwe w jakimś sensie, dzięki temu, że nie musieliśmy tworzyć sądownictwa od nowa. Ja oczywiście mogę tu wymieniać, godzinami opowiadać o różnych naruszeniach praw człowieka, bo tym zajmuje się na co dzień. Ale widać realny postęp. Ale z czym to jest związane? Z tym, że nasze sądownictwo funkcjonowało w miarę niezależnie i niezawiśle w warunkach PRL. Wiem, że to może brzmi dość paradoksalnie – ale naprawdę, jeżeli chodziło o rozstrzyganie sporów np. o miedzę, kwestie dziedziczenia, kwestie jakiś tam sporów między najemcami lokali, to tutaj naprawdę nie było wielkiej polityki, żeby te spory rozstrzygać. Czy też jeżeli chodziło o rozstrzyganie jakiejś zwyczajnej, drobnej przestępczości. Oczywiście była część sędziów, która uczestniczyła w procesach politycznych i która nie zachowywała się tak jak powinna, ale cały czas była duża grupa sędziów - przyzwoitych prawników, która mogła się stosunkowo łatwo dostosować do funkcjonowania w nowych warunkach na podstawie nowych przepisów prawa i tego na przykład nie ma Ukraina. Tego nie mają inne państwa wschodnie. Nie mają tych tradycji, które sięgają jeszcze czasów zaborów, czasu dwudziestolecia międzywojennego, tego, że mogliśmy sobie – powiedzmy – odnowić stosowanie kodeksu handlowego z 1934 roku i zupełnie normalnie zacząć go stosować w 1989 roku na potrzeby nowej gospodarki rynkowej. Także, to był ten paradoks, który w pewnym sensie zaowocował w to, co przynajmniej część osób uważa za sukces transformacji. Paulina Wilk: Transformacja w moim odczuciu doprowadziła niejako do rozłączenia Polaków i Państwa. Po pięćdziesięciu latach przymusowego złączania wszystkiego i wpisywania w kategorie państwowe, gdzie Państwo występowało jako opresor i agresor, my się z nim w pewnym sensie z radością rozstaliśmy i ruszyliśmy - jak mówiłeś - do tych prywatnych wymiarów wolności, do tego co jesteśmy w stanie zrobić sami, co potrafimy wyprodukować, wytworzyć dla siebie, także da tożsamości lokalnych, a nie pewnej abstrakcyjnej państwowej idei. Chciałam zapytać ciebie John, czy to wszystko brzmi dla ciebie… dziwnie? Dla Ciebie jako Brytyjczyka, który no z naszego punktu widzenia, ma pewnie wiele powodów do silnego, pewnie zupełnego innego poczucia do związku, przynależności państwowej, czy w ogóle dumy do bycia Brytyjczykiem i ciągłość i gromadzenie kapitału i to wszystko co przed chwilą Adam wymieniał jako właściwie braki, jako to, co my musimy od niedawna robić sami. No w pewnym sensie, jest to u was kapitał nagromadzony. Więc to czy nasze ciągłe narzekanie na państwowość, to jest dla Brytyjczyka głęboka abstrakcja czy wy też tak macie? John Worth: Thank you very much. Itʼs quite interesting also Iʼve been born in 1982 so it was the same year as two of you. Paulina Wilk: Adamie a Ty w którym, to już będziemy wiedzieć? John: (Śmiech) So, I remember in a television, in a small television I had in my bedroom as nine-year old watching the news of the burning world coming down realizing that it meant something, but it probably took me another six or seven years to begin to realize what some of significance it was. Bearing in mind, the different expectations of the role of the state – it must be said that I might be British citizen, but I live in Germany and indeed Iʼve spent much of my adolescence living in different places around the European Union. And Iʼve also paid attention to some democratic transitions in the central-eastern Europe. So perhaps I am not necessarily typical of the necessary standard way of thinking of UK. I also remember my hometown, which is a small industrial town in south Wales, called Newport. This is a town, which was essentially destroyed by the hollowing out of the British State in the 80. Newport was a steelworks-town and the port which exported coal from the South Walesʼs mines and all mines were closed by Margaret Thatcherʼs government in 80ʼs. So the expectations of the states was nevertheless very different one. My grandfather was an electrician in that steelworks so the very states that I kind of grew-up in was being taken apart in front of my own eyes. From the different reasons that situation was being faced here. It is worth saying as well there are notable differences between different western European countries. Between populations perception of that what that mistake means to them and what state can provide for them. And the British have a very tense relationship with state, they tempt to trust to state less than French or German citizens do. They tempt to vote less. Admittedly the higher percentage turned-out in Poland, nevertheless lower percentage then in France or Germany or in a Nordic countries. And so, there is a situation if you look in the UK perspective the citizens - state relationship although we have much longer history is nevertheless what we consider tensions and difficulties bounded with in it. Paulina Wilk: Chciałam wszystkich Panów zapytać co waszym zdaniem, dzieje się w ogóle z państwowością w Europie? Jesteśmy dwadzieścia, te dwadzieścia pięć lat po uzyskaniu wolności i mamy sytuację taką, że do wyborów, do Parlamentu Europejskiego idzie mniej niż 1/5 uprawnionych Polaków. Największym w gruncie rzeczy w Polsce zwycięzcą tych wyborów jest przywódca skrajnej, prawicowej, w pewnym sensie antypaństwowej organizacji politycznej, partyjnej. W całej Europie dosyć ważną siłą stały się te ruchy narodowe, w jakimś wymiarze antyunijne, kwestionujące te międzynarodową współpracę. W Polsce większość komentarzy na ten temat skupia się na dosyć negatywnym prezentowaniu tego zjawiska jako zagrożeniu dla budowania tej dobrej międzynarodowej współpracy. Ale w pewnym sensie, czy my nie mamy do czynienia, czy mamy do czynienia tylko z obrazem jakiejś frustracji, niezadowolenia, z tego jak państwa w Europie funkcjonują, czy mamy do czynienia właściwie, paradoksalnie z jakimś renesansem pragnienia państwowości i dobrego państwa? Bo ja przyznam, że nie potrafię ocenić, czy to dowodzi pogłębiającego się kryzysu państw demokratycznych, czy właściwie jest to jakiś sygnał społeczny, że pragniemy państw lepszych? Michał Szudrzyński: Ja myślę, że to jest .. odpowiedź na to pytanie jest związana z tematem, który poruszyliśmy wcześniej. Bo mam wrażenie, że jest to niezwykłe, takie sprzężenie zwrotne. Rzeczywiście taka była tendencja po 89ʼ roku, żebyśmy się generalnie zajmowali swoimi sprawami i się bogacili. Ta wolność była rozumiana w ten sposób. I teraz jeżeli zadamy sobie pytanie, no pomijając fakt w ogóle takiego układu wielu społeczeństw zachodnich, gdzie to było zupełnie czymś oczywistym, że trzeba się ogólnie zajmować swoimi własnymi sprawami, a nie przejmować się tam za bardzo sprawami politycznymi, pomijając fakt, iż już teorie Hobbesʼa czy Lockeʼa, którzy wprost mówili, że państwo buduje się po to, żeby obywatele zajmowali się swoją prywatnością, a przekazywali swoją własną władzę tym, którzy będą rządzili w naszym imieniu. I tutaj dochodzimy do tej drugiej sprawy, bo tak naprawdę ci którzy rządzą w naszym imieniu, są niezwykle zachwyceni tym – mam wrażenie, że my się słabo tym interesujemy. Znaczy, oficjalnie wszyscy politycy mówią, że o jejku, ta frekwencja jest taka niska, o jejku ci obywatele tak się mało interesują sprawami publicznymi. A tak naprawdę dzięki temu, mają bardzo komfortową sytuację. Tak - bo dzięki temu, nie wtrącamy się im za bardzo. Znaczy, ja jako dziennikarz, się wtrącę, prawda? Ale, nie wszyscy mają taką możliwość. W związku z tym z jednej strony, mamy takie – zupełnie oczywiste pragnienie, żeby każdy się zajmował swoimi sprawami, bogacił, zajmował się tą swoją sferą prywatną – z drugiej strony, państwu zależy na tym, żeby obywateli utrzymywać w takiej sytuacji. Nawet kupując to za pieniądze. Tak, znaczy jeżeli w ten sposób potraktujemy wydatki socjalne państwa, to po to, żeby obywatele się nie zbuntowali przeciwko niemu, tylko żeby to tak funkcjonowało. I to pytanie jest jedno – jak długo tak można? Czy gdzieś nie jest ta granica? Mam wątpliwości, jeżeli popatrzymy na Europę zachodnio-południową, czyli powiedzmy na sytuację w Portugalii, Hiszpanii czy Włoszech, gdzie widać, że ten system się już troszeczkę skończył, to znaczy gdy młodzi Portugalczycy i Hiszpanie słyszą, że ich kraje.. czy Grecy .. są tak zadłużone, że ten wzrost gospodarczy, który był doświadczeniem ich dziadków, ich rodziców i ich w dzieciństwie - właśnie się zakończył, a przez najbliższy okres – oni i ich dzieci będą spłacali ich długi, które zostały zaciągnięte przez ich Państwa. I to są, mam wrażenie, wszystko jednak złączone ze sobą zjawiska. I teraz pytanie brzmiało prawda o to, czy to jest schyłek, bardzo ciekawy myśliciel, trochę filozof, trochę politolog, czyli Marek Cichocki kilka lat temu zwracał uwagę opisując fale kryzysu w Europie. Mówił, że najpierw mieliśmy kryzys finansowy, tak, czyli ten kryzys, który wziął się przede wszystkim z kłopotów kilku banków w Stanach Zjednoczonych po kryzysie głównie na rynku hipotecznym, potem mieliśmy kryzys fiskalny w Europie, tak, czyli państwa za bardzo się zadłużyły i już nie były w stanie spłacać swoich długów i to miało poważne konsekwencje. Natomiast na końcu tego wszystkiego będziemy mieli poważny kryzys demokracji, bo żeby uratować wcześniejsze dwa kryzysy, żeby je przełamać czy uleczyć państwa podejmowały decyzje, których nie konsultowały z obywatelami. Dam tylko przykład jak Grecy patrzą dzisiaj na panią Angelę Merkel. Znaczy ona jest dla nich uosobieniem wszelkiego zła, dlatego że to ona wymusiła pewne zmiany i tak naprawdę obywateli greckich nikt się o to nie pytał. Oczywiście pytanie o to, czy było wyjście, czy dało się inaczej, ale w obrębie tych reguł gry, tak naprawdę, czy kwestia legitymizacji demokratycznej tych decyzji nie miała żadnego znaczenia. I tylko powiem na końcu, dzisiaj jesteśmy świadkami w Unii Europejskiej bardzo dużej dyskusji, czy szefem Komisji Europejskiej zostanie pan Juncker, czy też nie zostanie. I to jest moim zdaniem bardzo ciekawa dyskusja, dlatego że wszyscy przywódcy unijni chcą, żeby nim nie został. A to jest pierwsza taka sytuacja, kiedy głosując w wyborach do Parlamentu Europejskiego, teoretycznie głosowaliśmy na tego, kto ma zostać szefem Komisji Europejskiej. Jeżeli rzeczywiście się okaże, ze pan Juncker nie zostanie szefem Komisji Europejskiej, to zostanie uruchomiony kolejny element tej spirali, no bo głos tych osób, bo po co mamy iść do wyborów za 5 lat głosować i podnosić frekwencję, skoro tak naprawdę ten głos zostaje zignorowany. Jak będzie tego nie wiemy. Wolfgang Templin: Przede wszystkim teraz w Europie mamy bardzo znaczący i groźny kryzys polityczny to jest dla mnie w tych ostatnich miesiącach najważniejszy znak. Kryzys polityczny, związany z tym, że Rosja jest w stanie podzielić kraje europejskie i w tej sytuacji związane z pytaniem czy Marine Le Pen we Francji okaże się przyjaciółką Putina „Oj co to jest za silny człowiek, on będzie mógł zmienić całą politykę europejską z naszymi wartościami chrześcijańskimi. Taka mieszanka, to jest dla mnie, ja mam jednoznacznie pozytywną, to dla mnie nie jest frustracja w tych różnych krajach, w tych różnych partiach, to jest olbrzymi populizm. To są pozycje egoistyczne. Tylko my, tylko nasze państwo, inne państwa liczą się tylko jako przeciwnik albo kiedy chodzi o kalkulacje. Wartości wspólnych nie mamy, mamy tylko wartości narodowe i nasze wartości…. Paulina Wilk: Mówi Pan o skrajnym populizmie - to populizm powinien choć część ludzi przekonywać, a narastające chyba uczucie jest takie, że ten kryzys polityczny, czy w ogóle koncepcja państwowości w Europie w kryzysie jest także dlatego, że właściwie dzieje się poza nami w związku z tym, co mówił przed chwilą Michał Szułdrzyński. Nastąpiło, pytanie, czy to jest nowe, czy odwieczne jakieś szalenie mocne rozwiązanie więzi między obywatelami a rządzącymi, jakiś istotny brak konsultowania decyzji. My tego w Polsce doświadczamy ostatnio czy na poziomach lokalnych czy nie lokalnych i to poczucie, że jesteśmy jacyś my i jacyś oni jest szalenie silne. Nie wiem Jak wielu z nas utożsamia się z problemami politycznymi Europy, o których powiedział Wolfgang Templin… John? John Worth: I think that is very common thing between Poland and other European countries thatʼs very similar to what has been exhibited admittedly from different starting points in different European countries. I would like to draw your attention to the work of the British sociologist calling crouch – who is calling the term postdemocracy to explain this and this is not the situation for countries like Poland or Czech Republic but it also applies to Germany, UK or Sweden. When you have declining trust, you have declining party-political membership, you have a kind of declining connection between kind of the grass-roots of policy making, of trade unions. Back in the political system and you have this kind of political- class, this connects-self something of from the connection down to the traditional grass-roots and thatʼs become amplified as the result of changing in the media structure, which allows citizens to mobilize, to find out the kind of the malevolence of what politicians are doing, but not yet really built the alternative political movement in effective way. So I think actually that sort disconnected - maybe more serious in Poland for historical reasons - but all that stories that you sketched out - is something that is common right across the European Union, in pretty much every country, but admittedly from different starting points. Political parties are still healthier in Sweden then they are in the UK, thatʼs because they come from traditionally higher level of participation, higher level of trust, the higher level of party political membership. So those things are common across the board. Second thing I would like also add here is the European Union level is both - the problem and the solution. In a sense that the European Union constrains national governments from that how national governments can genuinely act – the promise that you were right to point out. But then as the only international organization with some sort of democracy because there is no proper functioning of democracy in the OECD or NATO. So we have to advance that at the European Union level that can be a proper ideological fight within the European Union, to actually a kind of restoration of a political value at the European Union level, because the only way in globalised world that we can actually restored that is politics, is gonna to have be European Union level, because we canʼt do that nationally. If we can take the example of the countries outside the European Union like Norway for example that has theoretically a better quality of democracy then countries within the European Union, but nevertheless their power of political class is so constrained as result of itʼs being four and half million people next to the huge market of 5 hundred million – so I think thatʼs the populist appeal, turn the clock back and we can improve our democracy. But if you look on the example, case of Norway I donʼt think that is so. Adam Bodnar: Ja chciałbym swoją wypowiedź skupić na Unii Europejskiej, bo uważam, że to niezwykle ważny temat w świetle państwowości. Co do tego wcześniejszego pytania - czy możemy być dumni z naszego kraju - to ja za chwilę opowiem, że miałem okazję czuć się tak ostatnio wiele razy. Natomiast jeśli chodzi o to, to wydaje mi się, że najważniejsze jest rozróżnienie dwóch kwestii. Kwestia takiej bieżącej, codziennej polityki i zastanawianie się nad niskim poziomem frekwencji - dlaczego u nas tak się to stało i jaki był tego powód oraz to, czy w ogóle mamy jakąś wizję demokracji europejskiej, czym ta Unia Europejska ma być. Jeżeli chodzi o frekwencję, to mi się wydaje, że Polska ma taki problem, że my mamy duży poziom tzw. legitymizacji wyjściowej, czyli, że uzyskujemy tyle korzyści z integracji teraz, że uznajemy, że to nam się należy, że to jest oczywiste, w związku z tym nie musimy się specjalnie starać, żeby uczestniczyć w tych procesach decyzyjnych, bo wiadomo że i tak ten budżet będzie wysoki na razie i tak się nam niejako historycznie należy. Taki jest mój pogląd, że z tego się bierze brak tego zaangażowania w sprawy europejskie w szerokim elektoracie, stąd te 23% uczestnictwa. Unia Europejska faktycznie znajduje się w takim kryzysie ideowym, w sensie czym ma być. Pamiętamy lata 90., czyli promocja federalizmu europejskiego, potem upadł traktat konstytucyjny i od pewnego czasu jest to swojego rodzaju struktura władzy podzielonej, trochę to nie wygląda jak federacja, ale każdy się boi to nazywać, że to jest system federalny, wszyscy unikają jakiejkolwiek państwowości, symboliki, flagi, itd. Natomiast wydaje mi się, że kryzys na Ukrainie i to wszystko i pozycja Rosji i polityka Rosji pokazuje, po co my tę Unię mamy, tak, że ona jest po to, żeby nam zapewnić bezpieczeństwo i żeby zapewnić bezpieczeństwo nie tylko nam, ale i tym państwom, które są o wiele bardziej narażone na można powiedzieć, różnego rodzaju agresję, czy próbę destabilizacji sytuacji ze strony Rosji. Byłem kilka dni temu w Bułgarii, gdzie tam w ogóle Rosja jest w ogóle fantastycznym państwem, rozmawiam z poważnymi biznesmenami i oni mówią, wiesz oni mają inny system to nie jest takie złe, robimy biznes z nimi i jest ok. To jeżeli pojedziemy na Estonię to tam mamy potężną … Wolfgang Templin: Samą ortodoksję. Adam Bodnar: Tak. Pojedziemy do Estonii, to tam jest problem z mniejszością rosyjską, mieszkającą osobno i tylko czekającą, aż Rosja podejmie jakąś próbę, żeby zdestabilizować Estonię, Węgry, Słowacja podpisują kontrakty, tak, na wzmacnianie energetyki a Wielka Brytania nic nie chce zrobić, ponieważ interesy londyńskiego City są tak mocne, że nie można zastosować żadnych konkretnych sankcji. Także w tym kontekście powstaje pytanie, zastanawiając się w kontekście polityki bezpieczeństwa, jeżeli chodzi o Unię Europejską i moim zdaniem, to co robi rząd polski w ostatnim czasie, czyli bardzo twarda promocja demokracji na Ukrainie, konkretne stanowisko wobec Rosji i narażanie się wręcz, ryzykowanie, te próby tworzenia unii energetycznej, to jest jakaś próba wyjścia z sytuacji. Powiem dlaczego się czułem dumny, ponieważ tak, ostatnio spotkałem ważnego komentatora „Die Zeit,” bardzo dobrego pisarza politycznego z Wielkiej Brytanii, osoby z establishmentu z Pragi itd. itd., Wszyscy mówią, że ten wasz Sikorski to jest wspaniały, w ogóle to co robicie, Polska ma super politykę i to pokazuje, można powiedzieć morale, jakie powinno występować w Unii Europejskiej i że zmusza pozostałe państwa do zajmowania takiego stanowiska. Być może ten kryzys jest właśnie takim momentem przełomu, że nie wierzmy w to, ze Vladimir Putin się zatrzyma. Na konferencji, na której byłem przedwczoraj wystąpienie miała pisarka Sofi Oksanen, pisarka fińsko-estońska. Nie spodziewałem się, że ta perspektywa fińsko-estońska jest jeszcze bardziej radykalna niż nasza tutaj polska, przecież to też jest część Unii Europejskiej, o której musimy pamiętać, że właśnie posiadanie, niestety tego wroga, bo to tak należy postrzegać, może być tym, co Unię Europejską zacznie jednoczyć Paulina Wilk: To jest na pewno dość ciekawe, że dopóki nie mamy państwa to nasza myśl narodowa jest szalenie silna, w ogóle zagrożenie, niebezpieczeństwo utraty tego co mamy na co dzień, co właściwie jest niesprecyzowane i gdy mamy określić czym to państwo dla nas jest, które zatraciliśmy - myślę, że tym bardziej zatraciliśmy to w Polsce bo od tych 25 lat zajęliśmy się bardzo tymi swoimi sprawami, a tym bardziej skoro jest tak, jak panowie mówią, tzn. państwa europejskie są egoistyczne, nie dogadują się nawet między sobą, nie chcą ryzykować, są zdystansowane wobec obywateli, nie rozmawiają z nami tylko serwują nam populizm w coraz gorszym wydaniu, bo kryzys przywództwa politycznego w całej Europie jest faktem, nie jest to kłopot jednego państwa. Jeśli my musimy sobie sami radzić, zapewniając lokalną rzeczywistość i taką sensotwórczą działalność, to po co nam państwo? John Worth: I must say that question from the interpretation was not all together clear. You mean - we need state-system on the European level or state-system like on the national level? Paulina Wilk: Both. I mean since both seem not to be working and they seem to be disconnected from our needs, why do we need them all? John Worth: Ok. Because we still rely on the everyday the leftovers of the state to do everyday business. So we still have to run healthcare systems, education systems, railway systems, build-roads, all of this sorts of issues. The situation is such that we have to find a deep understanding pretty much Europe-wide of the importance of the state to make sure that our society is continuing to function. This phrase which was expressed by Angela Merkel who says that Europe is 8% of the world population, 25% of GGP and 50% of the world social spending. Now she uses as essentially a way to say that she would like to reduce this percentage. Actually I donʼt think that is a necessary bad thing. We are looked after still in a world-wide comparison in Europe by a states in relatively solid way. And the difficulty that harms that is no all together when it comes to Poland and it coming a bit in German, and very strongly in the UK, and in Spain for example – is that kind of notion that the deal that states give to the citizens doesnʼt hold any more. So – be responsible citizen, your kids go to the decent school, if they work hard they would get a good education and they would do better economically than they parents did. That kind of deal, kind of rising prosperity, rising lifechances, is to a great extend being called an interquestion in some countries more than others. I donʼt feel thatʼs all together called interquestion in Poland. Where I live in Berlin is perhaps one of the few cities in Europe where you can still live good life on low income. You definitely canʼt do that in London or in Paris any longer. So there are these things that we have to look back to, which is essentially to say that in modern dated way, what society needs to function. I feel that is personally very closely. I was the first year in the UK that I had to pay tuition fees to study on the University. I was a lucky one, it was only a thousand pounds a year at that stage for me. It is now up beyond ten thousand pounds a year and it was only twelve years ago that I graduated. So if I were twelve years younger, I would be living the university with a debt of thirty thousand pounds before I would enter the labor market. So these are the sort of things that are kind of fatalism of the mainstream in the number of European states, which is essentially a decreasing of what the state can offer citizens – kind of ʻin the name of the marketʼ. And that is kind of the question that has to be answered by the parties of the left and here I come to the point to respond to the point that you raised on your own. What we didnʼt see in the European elections, was actually a shift over all to the right. What we saw is traditional right losing to more populist further-right and we saw the traditional left-social democrats recovering a little bit, but not really or they stabilized. And other parties – The Greens did ok and certainly the far left did relatively well in a number of European countries. So what we are seeing it is kind of fracturing of the mainstream political forces. And then if you have fracturing in political forces then that manifests itself in difficulty of that that has Polish government, difficulties achieving a stable government – which brings us back to this question about what is the point of the state and what is the state form. And there is a lot of points. I am pretty much that every European country is struggling with what to do about increasing economic inequality. The central question of our times is how do we deal with that the perception in our societies - that is small part of the population – is accelerating away and it is getting richer and richer and those in the middle are struggling to hold on what theyʼve got and there is part of society which is essentially being left behind. And there is lots of those people have the perception whether real or not are those sort of people who are voting for parties like UK Independence Party or Alternative fur Deutschland in Germany. So there are few things that we have to bear in mind. But from my own point of view - I must say, I must admit that I am kind of lefty – the value of the state it isnʼt as ever it is just we donʼt have a strong and convincing advocates for what we can do for people anymore. Paulina Wilk: Właśnie chciałam Michała zapytać, bo w Polsce szczególnie w pokoleniu stosunkowo młodym wydaje się, że mamy bardzo silną polaryzację postaw wobec państwa. Z jednej strony mamy wielu ludzi, którzy starają się sami o siebie zadbać, nawet do lekarza w NFZ nigdy jeszcze w swoim dorosłym życiu nigdy nie poszli, ponieważ kupują prywatne ubezpieczenia, ponieważ omijają państwo wszędzie, gdzie się da. Jeśli kogoś na to stać, to stara się od państwa odłączać. Z drugiej strony mamy nasilające się, nie wiem, czy nasilający się, ale dający o sobie coraz mocniej, głośniej znać głos niezadowolenia z państwa i nawet ci, których stać na to, żeby starać się państwo omijać, zaczynają odczuwać jego niesprawność, deficytowość, no właśnie jego brak okazuje się dotkliwy nawet dla tych, którzy są bardzo sprawnymi członkami klasy średniej. Pytanie, czy państwo jest nam potrzebne - w tym wymiarze ekonomicznym, o którym nam John powiedział - to niewątpliwe, ale czy my potrzebujemy państwa także w wymiarze idei, wartości? M. Szułdrzyński: Ja oczywiście zgłosiłem się w odpowiedzi na pytanie, czy lubię polskie państwo, ale to nie oznacza, że nie uważam, że nie mogłoby być lepsze. Ale uważam, że po pierwsze to jest jedna rzecz, że je lubię, a po drugie państwo jest potrzebne i jak najbardziej się zgadzam, że odpowiedź na to pytanie jest w tym sensie mniej odpowiedzią socjologiczną, a bardziej filozoficzną. Przepraszam, jestem z wykształcenia historykiem filozofii, więc trochę pofilozofuję, ale najpierw chciałem na moment wrócić do rzeczy, o której mówił Adam, nie po to, żeby wracać, tylko, bo to jest bardzo ciekawy przykład. Doktor mówił, o tym jak pojawiały się pewne mechanizmy w latach 80, które były kompletnie niezwiązane z państwem komunistycznym, czyli RPO i sądownictwo administracyjne i Trybunał Konstytucyjny. Szczególnie sądownictwo administracyjne było o tyle ciekawe, że jak państwo wiedzą - bo czasem warto przypominać - doktryna marksistowska, mówiła, że państwo jest rządzone przez partię, a partia jest emanacją proletariatu. W związku z tym decyzja państwa była decyzją narodu zgodnie z tą filozofią. Jeżeli ktoś wkłada mechanizm, który mówi sprawdźmy, czy decyzja państwa była legalna z punktu widzenia formalnego, bo na tym polega w ogóle sens sądownictwa administracyjnego. Ono nie wchodzi w kwestie tego o co chodzi merytorycznie, tylko czy formalnie decyzja była dobrze podjęta. A więc ktoś wsadził kij w szprychy, zrobili to sami komuniści zresztą, w logikę funkcjonowania tego państwa, bo nagle się okazało, że można sprawdzać, czy te decyzje, które podejmuje państwo, które jest wyrazem narodu czy też klasy pracującej, że nagle można to sprawdzać i kontrolować, to samo było z RPO, bo nagle się okazało, że jest instytucja, która przyjmuje skargi od obywateli, a przecież oni nie mają prawa się skarżyć, bo to przecież jest ich państwo. Dlaczego do tego wracam, bo to pokazuje, że jednak takie przemyślenie filozoficzne państwa ma sens. Chwilę po tych zmianach komunizm upadł, bo się okazało, że sam stworzył instytucje, które pokazały jego słabości, że sam zdał sobie sprawę z własnego zakłamania tak, bo zdał sobie sprawę, że robiąc te wentyle bezpieczeństwa w postaci możliwości odwołania się do sądu administracyjnego, czy oddania skargi, że tak naprawdę nie jest wolą, emanacją woli klasy pracującej, tylko, że to jest wszystko jedno wielkie kłamstwo. I jak gdyby to jest pierwszy taki punkt, dla którego uważam, że warto dawać podstawy filozoficzne. Drugi punkt, mówiliśmy o Bułgarii, a moim zdaniem Bułgaria jest świetnym przykładem działania Unii Europejskiej. Zwróćcie Państwo uwagę co miało miejsce w piątek. W piątek Premier Bułgarii zgłosił gotowość do dymisji, a zgłosił ją dlatego, że Komisja Europejska powiedziała, że dogadywanie się przez rząd bułgarski z Gazpromem jest niezgodne z prawem unijnym. Czyli rzecz, która była nie do przewalczenia przez wiele miesięcy, tak, przez wiele miesięcy Bułgarzy się dogadywali, zrobili specjalne prawo, które pozwalało zbudować South Stream na zasadach niezgodnych ani z prawem unijnym, ani z zasadami konkurencji, ani z trzecim pakietem energetycznym, który generalnie zabezpiecza nas przed wejściem Gazpromu do UE. I Bułgarzy nic sobie z tego nie robili, ale nagle się okazało, że UE potrafi bronić swoich wartości. Doszło do tego, że ta umowa została zerwana, no konsekwencją tego będzie prawdopodobnie dymisja rządu. Czyli Unia się przydaje, tutaj się z tym zgadzam, natomiast państwo dlatego jest potrzebne? Wrócę do podstawowego, filozoficznego „abc”, dlatego, że państwo jest warunkiem tego, abyśmy mogli być wolni. To znaczy Pan mówił na samym początku i to warto dorzucić. Budując państwo musimy sobie wyważyć miedzy równością, sprawiedliwością, wolnością. Przede wszystkim tam gdzie nie ma państwa, tam (a mówię to jako sympatyk bardziej konserwatywny) nie ma - jak to sobie wyobrażał Rousseau - wspaniałych ludzi żyjących w naturze, przechadzających się po łąkach, pasących owieczki, jest spokój, tylko raczej tam gdzie nie ma państwa to wszyscy ze sobą wchodzą w konflikt. I raczej bez tego zewnętrznego mechanizmu państwa, bo państwo nie jest od tego by nas we wszystkim wyręczać, tylko by stworzyć te ramy. Oczywiście państwo dzisiaj jest pewnym, wspólnym kontraktem. My płacimy podatki, w zamian za to domagamy się pewnych usług, ale przede wszystkim w takim filozoficznym sensie, bez państwa nie jesteśmy w stanie ani zbudować sobie społeczeństwa, ani mieć tego kogoś kto by pilnował przestrzegania prawa, które dajemy po to żebyśmy mogli normalnie funkcjonować i funkcjonować w sferze prywatnej. Wolfgang Templin: Państwo dla mnie w pozytywnym sensie to byłoby i jest państwem służącym. Państwo, żeby mieć taką produktywną funkcję potrzebuje odpowiednika z innej strony i w posuniętej demokracji to jest civil society. Civil society wykształcone, z pewną tradycja, kulturą i z pewną siłą. Civil society, które jest w stanie kontrolować, które jest w stanie dać inne impulsy, które jest w stanie być partnerem. Nie partnerem na główną skalę, bo państwo i civil society to są różne warstwy, ale civil society, które jest w stanie się samo zorganizować. Ja daje bardzo konkretny przykład berliński w tych ostatnich miesiącach. Polityka berlińska w pewnych dziedzinach, aktualna polityka berlińska jest kiepska, dość kiepska. Polityka mieszkaniowa, polityka społeczna, polityka infrastrukturalna i była jedna propozycja niepaństwowa, ale państwowa w sensie, to znaczy tam senat i rząd berliński zaproponował. Wielka koalicja i oni mieli taką propozycje, jest ogromna wojna. I były różne idee i propozycje i propozycja oficjalna była – zbudujemy tam częściowo, żeby mieć lepszą ofertę mieszkaniową. To była oficjalna propaganda zrobiona, ale ludzie którzy się zajmowali tym oddolnie wiedzieli co to była za oferta. To będą mieszkania, które są w rezultacie tak drogie, że normalni ludzie tam nie będą żyć. Co oni zrobili? Oni nie tylko to skrytykowali, lecz wykorzystali narzędzia, które teraz już w Berlinie istnieją. To znaczy zbierali podpisy. Pierwszy krok z tymi podpisami to była w rezultacie możliwa decyzja o to czy propozycja oficjalna albo inna propozycja cała pula będzie tak jak jest i będą tam inne szanse wypoczynkowe, kulturalne i tak dalej. Była ogólna debata berlińska z tym i było potem głosowanie i w głosowaniu większość była za tym, że oficjalna propozycja została odrzucona, niezaakceptowana. I oni musieli to akceptować. I w taki sposób to może funkcjonować, tylko w taki sposób. Paulina Wilk: Ja chciałam powiedzieć o polskim przykładzie, zupełnie niedawnym, czyli niezgodzie krakowian na organizację Olimpiady w Krakowie i Zakopanem, z czego i władze miasta i władze Polskiego Związku Olimpijskiego były oficjalnie bardzo niezadowolone i mówiły w tonie silnej pretensji o tym, że społeczeństwo de facto w efekcie oddolnego odruchu okazało się efektywnym sposobem na to żeby zatrzymać ich decyzje, które były sprzeczne z oczekiwaniami ludzi. Przedziwnym doświadczeniem było słuchać nieskrywanego niezadowolenia z tego, że tym razem to nie władza podjęła decyzję za nas. John? Wolfgang Templin: I tylko kiedy chodzi o inną skalę polityczną to na przykład takie organizacje na międzynarodową skalę jak Transparency International, Helsinki Foundation, związane z ekologią, i tak dalej. To jest przykład co jest możliwe w tych strukturach demokratycznych. Paulina Wilk: To jest też działanie przeciwko państwu? Wolfgang Templin: Nie przeciwko, to jest partner dla mnie. Partner i struktury państwowe, które to akceptują są w dużo lepszym stanie niż struktury albo osoby związane z państwem, które nie chcą tego akceptować. John Worth: Itʼs interesting that youʼve mentioned the situation in Berlin-Tempelhof Airport because I live less than one kilometer from that old airport. I must say the whole experience of the referendum was an extremely disappointing one in my view. Because, first of all I have no voting right. Four hundred eighty thousands people who are permanent residents in Berlin (voting population two and half million) had no voting right in that referendum because European Union citizens donʼt have a voting right. And indeed the highest percent of EU citizens are people who live in the area around that airport. Beyond that the issue was you can use those tools - in Kraków as well, in Munich to not holding the Olympic Games – you can use tools like that to stop something. You can be clever, you mobilize to make something not to happen. So weʼve stopped the building of Tempelhof Field but what we have not really got is a plan what to do with the future of the field, because there is no financing and indeed itʼs falling apart. Itʼs nice but itʼs falling apart. And second we have not really have a plan what to do about overall what to do about social housing in Berlin. So in the end weʼve stopped a nasty building plan but we have no answer. And indeed what I work on the European Union level we have managed to stop the ACTA thanks to mass online protest movement.. We may will stop the Transatlantic Trading Investments Partnership between the European Union and the United States. We can do this now - the citizens, right ? We can even bring down the government in Egypt, we can probably bring down the government in Bulgaria. A citizensmobilizing. And so we are more equip than ever before to protest, to stop, to block but not actually transform, actively change in a positive sense. That is my field. And the Tempelhof Field example to me shows that very clear. Paulina Wilk: Jak wyobrażałbyś sobie narzędzia, możliwości, takie, które by nam dawały taką możliwość wywierania pozytywnego wpływu, stwórczego na rzeczywistość? Bo do tej pory układ był prosty, bo głosujemy, wybieramy przedstawicieli, którzy robią to, na co się mniej więcej umówiliśmy, że popieramy taki lub inny kierunek działania. Jest możliwy inny scenariusz, też przy rozwoju mediów współczesnych, komunikacji ? John Worth: Okay, well pretty much everything is connected to the traditional notion of territory it is not all politics anymore. So I can move my business, I can move myself, I can move where I pay my taxes, but I cannot move my political representation still. Look at the members of the European Parliament even very few of them were elected from boarders of the countries that they are representing. We need to connect politics to residence, not politics to nationality. That was the change that I would like to see. Second, if you take the very best examples from different political movements around the Europe you can start to stick together some kind of idea of how it could work. So if you take the most interesting things from the occupy movements from the pirate parties for example who have this notion: we want to do politics the way we behave as normal people. The problem is for those of us who have ever been party politically acted, we can cross the threshold into the party political meeting and we have to behave like different people. It is kind of not like a real world when you cross into those sorts of meeting. You have to pay attention to the power relations in different way as it would than I would talk to you now in this panel. So if we take the best examples of that - all occupy movements and NGOs you take the very best engagement of citizen engagement resulted by Francois Hollande campaign for example which was the model campaign of technological engagement with citizens on the ground and connected that back…well, that was a pretty horrible governing, but actually his campaign was very modern and very interesting. And if you take the best examples of individual politicians I would like to cite a very unknown politician who is a liberal from the Netherlands who is an excellent in using online consultations to feedback into what she does in her everyday basis in the European Parliament. What some Greens do in the European Parliament which is publicizing every single meeting they have, every single week with every single law history and association. So if you start to put all of these examples all together you can start to find some sort of system which is a partial way forward. So I am very much of the view that the kind of the mainstream or responsible parties have to be more technologically savvy, more open and more participative and we have to focus our efforts on that kind of side rather than looking on populists movements in kind of criticizing them. In the UK particularly the newspapers spend much more time criticizing the UK Independence Party than they do asking why the labor and conservatives actually not have any proper ideas for the future of the country. Paulina Wilk: U nas sytuacja jest identyczna i rzeczywiście monopolizowanie dialogu publicznego, spędzanie długiej ilości czasu na narzekanie, na złe rozwiązania przesłania nam… Mamy równie źle rozłożone akcenty, to pewne. To Adam Bodnar odnosząc się jak rozumiem do kilku wypowiedzi. Adam Bodnar: Tak, tak, tu kilka rzeczy się nazbierało. My mieliśmy swoje zasługi, jeżeli chodzi o ACTA w Polsce, ponieważ u nas w pewnym sensie to, że rząd miał tak aktywne stanowisko i zaczął w którymś momencie blokować umowy wynikało z protestów na ulicach i to był w zasadzie jedyny moment kiedy młodzież w ostatnich latach wystąpiła i brała udział w demonstracjach. Oczywiście powstaje pytanie o motywy i dlaczego tak się stało, ale ja bym powiedział coś, co później nastąpiło, ponieważ powiedziałeś, że często brakuje pewnej woli tworzenia czegoś po proteście, że jesteśmy w stanie coś zablokować, ale nie ma później kontynuacji. W Polsce mam wrażenie, że to był ten moment, że władza publiczna uświadomiła sobie, że musi właśnie rozmawiać z obywatelami, żeby przyjmować określone rozwiązania. Tutaj taką szczególną osobą był pan Michał Boni, który faktycznie podjął praktyczny dialog przy tworzeniu licznych ustaw. Takim ostatnim przejawem ustawy, która w zasadzie powstała w porozumieniu z obywatelami, gdzie też całe grono społeczeństwa obywatelskiego zostało zaproszone do Pałacu Prezydenckiego na podpisanie ustawy to Ustawa o zbiórkach publicznych, wprowadzająca te nowe rozwiązania. To pokazuje, że jak się po stronie władzy pojawi to rozumienie, że warto coś z obywatelami robić na ich rzecz, w porozumieniu z nimi, po konsultacji to jest to możliwe. Oczywiście to nie jest przypadek wszystkich ustaw i nie zawsze tak się to odbywa ale w pewnych pojedynczych przypadkach, nawet w tym kraju można tak to przeprowadzić. Powstaje pytanie jak Michała Boniego nie będzie w kraju to jak to się będzie odbywać, czy będzie dalej działało i czy on nie jest tym rodzynkiem. Druga rzecz, gdy jak mówimy o państwie, to nam się to tradycyjnie kojarzy z państwem narodowym Polska, Niemcy itd., ale państwo ja rozumiem twoje pytanie jest takie, to jest władza publiczna szeroko rozumiana, też ta, która jest w stanie sobie poradzić z tymi zagrożeniami globalnymi czy które występują na skalę globalną a państwa narodowe mają z tym problem. I tutaj wracam do Unii Europejskiej. W ostatnim czasie mieliśmy kilka bardzo ciekawych rozstrzygnięć Trybunału w Luksemburgu, który powiedział, że jeżeli chodzi o kwestie inwigilacji, o kwestie współpracy z Amerykanami, jeżeli chodzi o siłę Googleʼa to właśnie Unia Europejska jest tą przeciwwagą. Może powiedzieć: okay, stwarzamy pewne ramy. Wolimy żeby Google stwarzał ramy dla całego świata ale nie bez jakiejkolwiek kontroli czy weryfikacji intelektualnej, prawda. Czyli nacisk na prawo do prywatności. Jednak ja miałem takie poczucie czytając wyrok Trybunału w Luksemburgu, że jednak ktoś tam, gdzieś pomyślał o tym moim prawie do prywatności, jako obywatela, w sytuacji kiedy poszczególne państwa nie były sobie w stanie z tym poradzić. Co więcej, w ostatnim czasie trochę pracuję przy przyjmowaniu kolejnych dyrektyw unijnych dotyczących prawa do obrony w sprawach karnych, różnych szczegółowych kwestii. I tu się okazuje, że ta Unia znowu konsultując się z licznymi organizacjami pozarządowymi jest w stanie przyjmować rozwiązania, które nam tutaj polepszą sytuację w zakresie jak tam kiedyś zostaniemy zatrzymani czy będziemy mieli dostęp do adwokata, na jakich zasadach. To państwo, ta władza publiczna może nie jest dla nas zauważalna na co dzień, ale na poziomie unijnym, ja nie mam poczucia takiego, że jeżeli chodzi o jakąś specjalistyczną dziedzinę, że ja nie mam wpływu na co to co się tam dzieje. Tzn. ja wiem, w którym momencie to pismo, które podpisze jako Fundacja i które pójdzie gdzieś tam w ramach koalicji, do którego gabinetu wpadnie i w jaki sposób może ono mieć tam gdzieś wpływ na treść kształtowanego prawa. Oczywiście to jest bardzo oddalone od tego przeciętnego obywatela, ale jednak to nie jest tak, że tych instrumentów nie ma i że nie można z nich korzystać. I na końcu chciałbym powiedzieć o jednej rzeczy, że jeżeli nam się pojawia pytanie czy państwo to my, czy gdzie my jesteśmy w stosunku do państwa, czy się z tym państwem identyfikujemy, to nie możemy zapominać, że mamy potężny kryzys zaufania do państwa związany z tym, że państwo nie gra fair play w stosunku do obywatela na różnych poziomach, nasze państwo szczególnie. Wczorajsza afera warszawska - siedem osób uniewinnionych prawda, po iluś latach procesu, proces Dawida Widackiego, iluś panów, którzy siedzieli ileś lat w tymczasowym areszcie i się skończyło jakimś wielkim, skandalicznym wyrokiem uniewinniającym, postępowanie organów podatkowych, czy nawet te nieszczęsne fotoradary, które tylko czekają żeby nas złapać jak tylko o te pięć kilometrów przekroczymy prędkość, i tylko po żeby uzyskać tam jakiś zysk dla budżetu państwa, kiedy możemy być zupełnie przyzwoitymi kierowcami, tylko po prostu gdzieś tam nie zauważyliśmy tego fotoradaru. I tego typu sytuacje, pojedyncze przypadki powodują, że buduje się ten kryzys, kryzys tego zaufania, który wzmacnia to poczucie braku identyfikacji. Paulina Wilk: Odpowiedzieli panowie na pierwszą część pytania związanego z dzisiejszą debatą, czyli po co nam państwo i co ono może dla nas zrobić ale chciałabym je odwrócić i zapytać was o role, zobowiązania, w ogóle potrzebę nas - obywateli państwu. My się często do państwa i o państwie wyrażamy niesłychanie roszczeniowo, mamy bardzo wiele pretensji, oczekiwań, potrzeb, o których już dzisiaj mówiliśmy, ale Co my robimy dla państwa? Co jesteśmy skłonni robić? I jak to wygląda nie tylko w Polsce ale też w Europie. Chęć aktywnego współtworzenia państwowości. Mówiłeś Adamie przed chwilą o fotoradarach. Można powiedzieć, że gdyby Polacy szanowali prawo i również ograniczenia prędkości, to być może fotoradary byłyby niepotrzebne. Być może nie chcemy być tak przyzwoici jak państwo od nas oczekuje. Jeżeli Polak ma szansę uniknąć płacenia podatków, to bardzo często skorzysta z tej okazji, ale będzie miał podobnie jak Włoch, szczególnie z Sycylii pretensje, że państwo nie działa, mimo, że podatki płaci niechętnie. My także doświadczamy pozytywnych scenariuszy wynikających z funkcjonującego społeczeństwa obywatelskiego ale pytanie jest o to czy w Europie również ono nie jest w kryzysie. Bo mamy możliwości, mamy narzędzia ale pytanie jest takie, czy my w ogóle chcemy się angażować i jak jest z obywatelskością w Polsce, w Europie? Który z panów pierwszy może się pokusić? Michał Szułdrzyński? Michał Szułdrzyński: Chciałbym przypomnieć pewne badania dotyczące tego na ile obywatele czują się reprezentowani albo na ile się z partiami politycznymi utożsamiają. To jest o tyle ciekawe, że jeżeli popatrzymy na Stany Zjednoczone, to w Stanach Zjednoczonych mamy bardzo wysoki współczynnik utożsamiania się obywateli z partiami politycznymi. Tzn. ilość osób, która mówi, że żadna partia nie reprezentuje moich poglądów w USA jest relatywnie niska. W Polsce to jest sporo, tak, to jest 20-30 procent. Z tego co pamiętam ale nie chce skłamać, potraktujcie to państwo nie jako konkretnie sprawdzony fakt, ale jako tezę publicystyczną, jeden z najniższych współczynników takiego poczucia, że partie mnie reprezentują jest w którymś z państw skandynawskich. Nie pamiętam czy to była Szwecja czy Norwegia. Rzućmy okiem na to czym się różnią te państwa. Generalnie w państwach skandynawskich lewica od prawicy nie różnią się prawie w ogóle. Tak naprawdę panuje zgoda publiczna dotycząca tego jak ma wyglądać ustrój - one się różnią kosmetycznie. Tam nie ma istotnych sporów. Natomiast jeśli spojrzymy na różnicę w Stanach Zjednoczonych to ona jest gigantyczna. To jak czasem narzekamy na ten spór dwóch głównych sił Platformy i PiS, że on jest taki głęboki, że dzieli społeczeństwo, to w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi to tam już oczywiście jest wojna kulturowa. Republikanie prowadzą taką śmiertelną wojnę na bardzo wielu polach z demokratami. I teraz co z tego może wynikać? No z tego może wynikać to, że tam gdzie obywatele wiedzą albo mają takie poczucie że od ich głosu zależy jakiś kierunek rzeczywisty, tak, że mogę wybrać takie rozwiązanie albo inne rozwiązanie, to tam wtedy czują się bardziej reprezentowani … niż tam, gdzie do wyboru mają tak naprawdę odcienie, tak? Że ta Chadecja szwedzka to od socjaldemokratów różni się bardzo mało. Paulina Wilk: Ale może nie można się zatrzymywać na narzekaniu, że między PO a PiS nie ma w gruncie rzeczy wielkich różnic, tylko może trzeba aktywniej zaangażować się w życie polityczne? Czy wystarczającym wytłumaczeniem dla bierności obywateli jest niska jakość np. życia politycznego? Wolfgang Templin: Ale wróćmy do tezy. Ja nie wiem, ja się nie zgadzam z tym, że np. w krajach skandynawskich nie są takie głębokie różnice. Kiedy chodzi o nacjonalistów w tych krajach i o bardziej prawicowych, to oni mają wyraźny profil i czy ludzie się zgadzają z tym profilem albo czy oni się przeciwstawią, to już jest dla mnie zasadnicza sprawa. I w Polsce między PO i PiS to różnica jest dość znacząca. Czy jestem zwolennikiem PiS-u a czy jestem zwolennikiem PO to inna sprawa. Ja też w Polsce nie byłbym zadowolony z PO, naprawdę nie, ale w tym momencie, w którym jest z innej strony taka inna formacja jak PiS to ja widzę między taką inną sytuacją, że ludzie nie mają innej alternatywy. I znów to jest. Zobaczymy jaki to będzie przyszły scenariusz. I w Niemczech dla mnie jest bardzo proste pytanie osobiste czy się zaangażować albo nie, związane np. z tym, że my mamy dość brzydkie tendencje prawicowe, pół-nazistowskie. Ja u mnie w Berlinie krótki czas po nowym mieszkaniu w Berlinie, to były tam otwarte inicjatywy nazistowskie. Ja siedziałem w nowym mieszkaniu i myślałem: Po co mi to? Wróciłem dopiero teraz i ja w tym momencie, to była moja decyzja, czy się angażować w tym momencie albo nie, jako normalny, nowy mieszkaniec niezwiązany z tym, przedtem. Paulina Wilk: John, z jednej strony mamy, wydaje się, doskonałe narzędzia do angażowania się, do bycia aktywnym, obecnym, wywierającym presję w życiu być może nie stricte politycznym w rozumieniu partyjnego ale w innych wymiarach życia publicznego. Jak ty oceniasz kondycję tych postaw obywatelskich w Europie w ogóle ? Żyłeś w różnych krajach, masz różne obserwacje, bo to, czego my w Polsce doświadczamy to jest dostępność bardzo wielu narzędzi, a jednak bardzo silna tendencja odwracania się od państwa, od sfery publicznej, być może tak głębokiego rozczarowania, którego nie potrafimy już w sobie przewalczyć. John Worth: I think that what you are like to say is a common say across the whole European Union and indeed party-political membership, election participation as well. Younger groups go and vote less. They join parties less. And they tempt to trust the role of the state to a lesser extent. So I think Poland is not an exception in the European comparison. Maybe what Poland lacks is this kind of debt or rootedness that goes back a longer period of time. My grandfather - an electrician who was an old Labour Party member, who has been doing that for years and it is a kind of history of my family just due to Poland shorten histories not be able to compare. And I donʼt see all of that picture however as meaning that “people donʼt care”. There is a deep concern that is manifested to a great extent in participation in NGOs. I also have plenty of time to tolerance these people who choose not to vote if that is indeed the best option. Iʼd prefer people going to the police station spoiling about the paper than not going that at all. The distinction that I can deeply really understand. And I think that something else is also quite important turning back to the point which we have just been discussed is handy-bind new political forces into the main stream. And I think this is one aspect in which German politics is really good at. German politics brought in the Greens the main stream in the 1980ʼs. In recent years it seems like a kind of creation of the linker and then we have the Pirate-Party and that Alternative fur Deutschland. So, basically, the variety creating new political movement in Germany is relatively low and Germany has vanished to achieve one on the same time bringing in place of those movements. So in Germany you can have no excuse, essentially. You can relatively easily built new movement in reflect of your ideology. The difficulty in the country like the UK is the barrage entry is much higher within that Election system so that definitively increases the discontent. The reason why the UK has the UK Independence Party is kind of like - this is sort of this is further discontentment of population that they have no political voice nationally in the election system. And if I understand it correctly, in Poland there is a deep discontent about the kind of the system. If you want to change something in Polish society as a young person you would not be even willing to engage in classical political system to the extend that in the past you would do in Germany. And it is also something which is also back to the situation which is raised by Joanna. Iʼve spent a lot of time working with Swedish politicians. And Swedish politics is very interesting because it has quite of an ideological span. And I think it is something else about how the political partyʼs behavior fascinate about this question is: why should you join to the political party as the young person? And what does it mean? Is that worth doing? And would a 33 old year person want to join to the political party in Poland or Czech Republic or Germany or wherever else? And it leads to question do you feel ideologically at home within a political party or not. And the challenge comes if you donʼt feel there ideologically at home you were joining in front of alternative way to express your party political engagement. And for me it is an essential question of the problem for European states - why is the membership in the political party declaiming ? And what we do to create representative government if people donʼt join parties anymore. And I think that question is, too little attention is paid to that because I donʼt think just an amalgamation of NGOs or amalgamation of voluntary participation or an amalgamation of protests are a magical substitution for that. Paulina Wilk: Nasza nieobecność w systemie politycznym w Polsce jest na przykład bardzo wyraźna generacyjnie. Mojego pokolenia w polityce praktycznie nie ma, bo nie chcemy tam się dostawać, jak John słusznie zauważył i wtedy faktycznie stwierdzenie państwo to ja, państwo to my, przestaje być prawdziwe, bo państwo to jacyś oni. Adam Bodnar: Właśnie tutaj rozmowa na temat Berlina zainspirowała do takich wspomnień, które mają znaczenie w tej debacie. W 2004 r. byłem na takim krótkim stypendium w instytucie Waltera Hallsteina. To jest taki instytut zajmujący się można powiedzieć konstytucjonalizmem europejskim. Pamiętam mamy takie spotkanie katedry. Młodzi pracownicy nauki, tam 27, 28, 30 lat i profesor Pernis. I dwóch z tych młodych przedstawicieli niemieckiej nauki po tym spotkaniu mówi, że oni idą właśnie teraz na spotkanie koła zajmującego się prawem europejskim, to jest koło berlińskie działające w ramach struktur SPD. Że tam będą mieli taki klub dyskusyjny i sobie tam będą dyskutowali właśnie jaka powinna być polityka partii. Nie mogłem zrozumieć, jak to jest możliwe, że ludzie w takim wieku idą na spotkanie partii politycznej, traktują to jak coś zupełnie naturalnego i oczywistego i nie mają żadnego jakiegoś takiego wewnętrznego wstydu. Mam wrażenie, że to jest nasze jakieś tam doświadczenie pokoleniowe, że jednak angażowanie się w politykę oznacza nie zainteresowanie rozwiązywaniem problemu, tworzeniem jakiejś debaty, tworzeniem jakiegoś programu właśnie prawa Unii Europejskiej, Polski itd., tylko dążenie do władzy. A u nich była taka zupełnie naturalna potrzeba dyskutowania. Natomiast to mi się tak jakoś skojarzyło i wydaje mi się, że to się nie zmieniło, a nawet jest jeszcze gorzej w Polsce. Natomiast ja dostrzegam podstawowy problem jeżeli chodzi o funkcjonowanie naszego społeczeństwa, na takim poziomie jednak nie angażowania się w działania społeczeństwa obywatelskiego. To znaczy wydaje mi się, jak nawet wspominałem te różne organizacje pozarządowe które, pełnią rolę strażniczą, to one w dużej mierze są sprofesjonalizowane. Tak, ja też jestem profesjonalistą, pracuję w Fundacji Helsińskiej i to jest co prawda moja praca obok Uniwersytetu, natomiast dzięki temu mam kontakt z jednej strony ze środowiskiem pozarządowym, z drugiej strony ze środowiskiem prawniczym. I ja staram się angażować w środowisko prawnicze, w różne inicjatywy, np. w pomoc prawną pro bono, prowadzenie spraw precedensowych, i to, co dostrzegam, to że jeżeli już środowisko prawnicze lub prawnicy angażują się, to na zasadzie takiej: jeżeli mi to pomoże w karierze, PR, wzmocni moją pozycję zawodową, ale nie z jakichś takich wewnętrznych potrzeb serca. I mam wrażenie, że mamy taki problem, że tysiące ludzi w tym mieście i wielu innych, jeśli nie setki tysięcy, otrzymało od tego państwa super wykształcenie, dostęp do stypendiów zagranicznych, wyjazdów. Skorzystało z tego, wzbogaciło się, jest tą klasą średnią, natomiast nie ma w ogóle potrzeby oddawania, tak, nie ma w ogóle potrzeby działania na rzecz dobra wspólnego, angażowania się w debatę, udziału w życiu publicznym. Na zasadzie mam swoją pracę, dobrze ją wykonuję, a po, w wolnym czasie, robię inne rzeczy i tu jest poważny problem, nie wiem jak z tym sobie poradzić. I też dostrzegam takie poczucie pozorności angażowania się. Zresztą tutaj nie odkryję Ameryki, że to opisałaś w swojej książce, że Facebook staje się takim pozorem uczestnictwa. Tak, że kliknę „lubię to” albo że będę uczestniczył w jakiejś tam konferencji na zasadzie dania sygnału, ale byleby tylko nie pójść fizycznie na taką konferencją, czy byleby tylko nie zamanifestować przed Sejmem w sprawie takiej czy innej ustawy. I teraz nawet jeżeli weźmiemy tych uczestników różnych protestów, którzy już wyjdą na tę ulicę, to w większości te osoby są jakoś tam związane chociażby z tym sprofesjonalizowanym środowiskiem pozarządowym. A wiele osób, które różnego rodzaju problemy dotyczą, niespecjalnie chce albo boi się, albo uważa że to może jest jakieś zagrożenie dla nch pozycji zawodowej, żeby zabrać jakikolwiek głos. Paulina Wilk: Ja bym jeszcze do tego co powiedziałeś, dodała coś bardziej pesymistycznego, to znaczy, że sektor pozarządowy w Polsce jest nie tylko sprofesjonalizowany, ale w pewnym sensie stał się przedłużeniem używania państwa przez obywateli. Ja sama jestem założycielką fundacji, dzięki czemu się tu dzisiaj spotykamy, ale też dostrzegam paradoks tej sytuacji i czegoś, co pracownicy wielu organizacji pozarządowych nazywają „grantozą”, czyli taką manią pozyskiwania środków, które udaje się pozyskiwać niekoniecznie na to, co chcemy robić, ale na to co formalnie można. Czyli kreować takie sztuczne byty nawet w tej sferze, która formalnie powinna być właśnie emanacją społeczeństwa obywatelskiego. Chciałam zapytać, czy ktoś z Państwa ma może jakieś pytanie albo myśl na temat swoich relacji z państwem? Jeśli tak, ręka w górę. Jeśli nie, to wykorzystamy jeszcze chwilę. Bo z tym państwem mam jeszcze jeden kłopot – na poziomie globalnym i na poziomie ekonomicznym. To, że państwo jest przede wszystkim, bez względu czy państwo rozumiane narodowo, czy po europejsku jako wspólnota państw i unia będąca ich współorganizacją, jest na pewno obecne i namacalne dla nas w kwestiach finansowych. Ja studiowałam europeistykę, takie magiczne studia, które myślę były wyrazem czasu, dążenia do Unii, o której wiele nie wiedzieliśmy i tak jak Michał Szułdrzyński mówił na początku naszej rozmowy, że to dążenie do państwa, do wolności, było bardzo niesprecyzowane, tak nasz kurs na Zachód był dążeniem do jakiejś przecudownej istoty, której nie udało nam się wcześniej doświadczyć. I ja byłam jedną z tych osób, które pokoleniow, to jest setki tysięcy, czy dziesiątki, przepraszam, tysięcy Polaków studiowały takie studia z nadzieją, że przybliżymy się do tego bytu, będzie nam łatwiej go rozpoznać. I teraz po 25 latach dzieje się to, o czym również Michał wspominał, to znaczy jesteśmy zadowoleni i nie mamy nawet możliwości kwestionowania naszej obecności w Unii ze względu na ogromne korzyści ekonomiczne. Ale czy nie jest też tak, że państwa narodowe i państwa połączone w ramach Unii Europejskiej są jednak bezsilne wobec takich tajemniczych, przedziwnych istot jak rynki finansowe i jak korporacje czy międzynarodowe koncerny. Bo doświadczamy też słabości państwa w tym wymiarze, w którym nie jest ono w stanie radzić sobie z globalnymi zjawiskami. I tu już człowiek jako jednostka, czyli konkretny obywatel, czuje się kompletnie bezsilny wobec bardzo złożonych, wieloletnich i odległych procesów. Czy na to jest w ogóle jakaś rada, czy to świadczy o słabości państwa, której przemóc się nie da, czy nawet w wymiarze prawnym wiemy o tym, że np. lobby biznesowe są w stanie de facto prowokować skuteczne rozwiązania prawne. Wolfgang Templin: To dla mnie pokaże pewien okres czasu. Okres czasu przed nami i ten okres w którym jesteśmy. Ale moja nadzieja polega na tym, że to nie jest konieczność. Te siły są silne i istnieją. To znaczy międzynarodowe korporacje, siły finansowe, rynek finansowy. Ale ja sądzę, że ta debata i nie tylko debata, kontrowersje w ostatnich latach pokazywały, jak groźna jest taka dalsza tendencja, jakie narzędzia istnieją i istniały narodowe i ponadnarodowe. Ale cała trudność, cały problem polega na tym, jak wykorzystać te narzędzia. Są propozycje profesjonalne, są osoby jako ekonomiści i jako politycy związani z tymi propozycjami, ale cały problem polega na tym, jak to zrobić. Bo każdy rząd, w United Kingdom, w innych krajach wie, każda partia wie, co będzie w tym momencie, w którym oni są konsekwentni z tym. Cały lobbing jest tak ogromny, jest tak silny, czy to jest w sferze narodowej czy europejskiej, w Brukseli, że w tym momencie kiedy jest nowa propozycja, to oni zrobią ogromną profesjonalną akcją przeciw temu. Jedyne wyjście jest być silniejszym. Michał Szułdrzyński: Króciutko: moim zdaniem to jest jedno z najciekawszych wyzwań, jakie dzisiaj stoją przed państwem i przed państwami. NGO-sy są sympatykami wszystkich NGO-sów. Media są sympatykami dla mediów. Nie zabezpieczą nas przed tymi bytami, które nie są w żaden sposób kontrolowane. Pamiętam, była niedawno taka ekscytacja w Polsce, bo okazało się, że kapitalizacja Appleʼa na giełdzie jest większa niż roczne polskie PKB no i padło pytanie, czy prezes Appleʼa jest ważniejszy w takim razie niż polski premier i polski rząd. Oczywiście to jest takie trochę efekciarskie postawienie sprawy, ale pokazuje jednak pewien problem. I tutaj mamy kwestię jednak bezpieczeństwa obywateli i już nie zabezpieczanie obywateli przed tym, żeby nie napadł ich ktoś na ulicy lub żeby jakieś obce wojsko nie weszło. Tylko zabezpieczanie przed tymi, którzy chcą nam po prostu pomóc, mam na myśli duże przedsiębiorstwa, bo tylko państwa, nakładając jakieś ramy, mają jeszcze na tyle potencjału, żeby coś tutaj zrobić. Adam Bodnar: Dla mnie w tym kontekście zastanawiające było to, że jak przyjechał Obama, to tego samego dnia premier spotkał się Erikiem Schmidtem, szefem Googleʼa. I to nie był przypadek, że szef korporacji- jednej z największych na świecie- spotyka się z premierem rządu polskiego w tak szczególnym dniu, obiecuje zbudowanie kampusu i tak dalej. Ale pytanie, czy chodzi tylko i wyłącznie o ten kampus i o, tak jak to zostało przedstawione, strategiczną inwestycję, czy też być może jest to jakiś ukryty plan albo w sensie takim, że Polska być może nie będzie blokowała, albo nie będzie za ostro działała na rzecz rozporządzenia o ochronie danych osobowych, które jest negocjowane aktualnie na poziomie Unii Europejskiej. Tak, to myślę, że jest cały szereg rzeczy, które mogą się zdarzyć, gdzie taka miękka dyplomacja polegająca na inwestycjach ze strony dużego koncernu może mieć wpływ na decyzje podejmowane w Polsce, a Polska staje się jednak coraz poważniejszym graczem w Unii Europejskiej. Ja tego nie wiem, ja po prostu zadaję pytanie, bo dla mnie to po prostu było zastanawiające, że akurat premier znalazł czas na spotkanie z Erikiem Schmidtem. Jeżeli chodzi o lobbing i wpływ, to mamy w Polsce przykład, jak to wygląda w sprawie darmowego podręcznika – elementarza dla pierwszych klas i tego, co robią wydawcy prywatni, prawda? Jakie oni różnego rodzaju armaty wytaczają, byleby tylko nie doprowadzić do tej zwiększonej roli państwa w tym zakresie. Oczywiście, bo powstaje pytanie, czy to jest dobry pomysł, czy nie, ale ewidentne jest to, że tutaj zostaną odcięte zyski. Tutaj się zgodzę z redaktorem Szułdrzyńskim, że jeżeli chodzi o kwestię interwencji państwa, to państwo jest niezbędne jeżeli chodzi o relacje z firmami farmaceutycznymi. Tutaj nie ma nawet jednego NGOʼsa, który byłby niezależny od firm na tyle, żeby próbować w debacie publicznej postawić jakąś niezależną tezę. Jest państwo versus przemysł i od tego, jak państwo będzie niezależne, silne, integralne, zależą i nasze pieniądze i także pozycja w stosunku do tych koncernów. Pamiętamy historie z aferami, to czy Polska kupi szczepionki, czy nie? Trwająca tam miesiącami czy tygodniami debata: „no musicie kupić, bo za chwilę będzie epidemia i w ogóle wszyscy tutaj poumieracie”. Ale to tak było przedstawiane, także to jest niezwykle duże wyzwanie, ale też wyzwanie moralne. Tak, i o tym nie powinniśmy zapominać, że korporacje inwestują na całym świecie i przy inwestycjach, przy dokonywaniu zakupów, przy zamawianiu produktów, naruszają prawa. W Bangladeszu, w Pakistanie, w Nepalu, Indonezji, itd. itd. I tutaj jest akurat miejsce dla społeczeństwa obywatelskiego, dla tego, aby alarmowało tam, gdzie do tych naruszeń dochodzi, ale także, aby wpływało na tworzenie rozwiązań prawnych, które mogłyby pozwalać ofiarom naruszeń praw jednostki na dochodzenie ich praw. Także o tym globalnym kontekście nie możemy zapominać. Paulina Wilk: John, ja chciałabym, żebyś ty refleksją właśnie o tym zamknął naszą dzisiejszą rozmowę, bo ja, jako człowiek, obawiam się oczywiście tych potężnych międzynarodowych sił. Obawiam się tym bardziej, im mniej mogę ufać swojemu państwu. Czy to jest właśnie największe zagrożenie, że państwa nie dadzą rady być gwarantem praw i wolności, wszystkiego, o czym mówiliśmy, że potrzebujemy państwa właśnie w tym kontekście. John Worth: Yes, I agree with that assertion. The difficulty is there is no individual state. It is Europe that is large enough to possibly curb. So this is a little bit back to the point I raised wrong and the issue with regard to populist movements in Europe. Is the notion somehow you could assert control over that? Assert control over international financial forces, assert control over globalisation as one individual state in Europe? Even Germany is not large enough to be able enough to do that. Poland is not large enough, UK is not large enough. There is a brilliant quote said in 1950s by the former Belgium foreign minister who said: “in Europe there are only small states left. Those donʼt know it yet or those donʼt have realised it. Or something in those words”. And he is very true. He said that already in 1950s. Itʼs now more true than ever before. So I think the really important question is: how we look this is Europeans rather than us Brits or Poles or German or whatever. Which is: what ideology or what control of those things do we want at European Union level? This is the crucial question or should be the crucial question – about the transatlantic trading investment partnership, for example. What do we want as people in our trade with the United States. Do we actually say: take this kind of celebrated question of whether you can use chlorine to preserve chicken, which is this chlorine very well known in Germany that is probably about the transatlantic trade. In the end that is not really a question about chicken. Itʼs the question about how do you view, the states control of the market and the statesʼ protection of its citizens and the consumer protection issue. And itʼs a fight about: do you, does the state say: O.K., we gonna do something for our citizens here, we gonna manifest that internationally, we gonna say: no, we think it is not a safe way of preserving our food or we can get that finally through worldwide or we are less confident in that. Do we take the step back and say: O.K., weʼll just label the chicken that is preserved that way or do we basically say: if itʼs safe in the USA, itʼd be safe in Europe and vice versa – the lowest level of the protection there. On what we need to think is that politicians are willing to stand up and make an argument, make a case for that in ideological terms. How you view question like that. Itʼs essential and intense ideological question. And it can only be dealt in my view fully at European effort. And you may have one answer to it and I may have a different answer to it. But I think on the basis of the discussion today: we both need to cope with an answer in the European level to that question because thatʼs the only way we can do it. As citizens, as weʼve said, we started to get some ways of influencing the European Union politics directly. If we have been sat here on that surface five years ago, maybe we would have less examples. But now direct citizen mobilisation, things like ACTA, things that there are former common fisheries policy, banning of certain types of pesticides, which have been decreasing bee populations in Europe. The reason which direct citizen engagement in European Union policy making, which is actually a little bit more optimistic now, you might argue, than it has previously been the case. So I think the issue is clear, itʼs we have to be able to believe in the European Union for different reasons. That is an essentially ideological question at the European level. Itʼs not a question of: should it be European or not of regulating international basis. In my view, it has to be European or nothing. Itʼs rather fatalistic. Or: has to be European? Why? And once we answer that question, where is our ideology? We need at the European level a more space to be social democratic European or a liberal European or a conservative European or free market European. And to argue about the European in those terms. I think what Poland suffers from, I think what the UK suffers from is one proeuropeanism, almost. It is in Polandʼs economic interest to great extent to be in European Union. And thatʼs it. Well, actually maybe Ukraine, the Ukrainian crisis has shown to Poland that there are other reasons, there are other rationales. And the UK hasnʼt got there yet to realise that there is any other rationale. And I think itʼs going perhaps the opposite way about you defeating the purpose that there is even a rationale. And so that I would conclude there is that I donʼt often agree with Tony Blair, it must be said. But I think in one aspect he is quite right. Heʼs basically said: “the case for the European Union is being argument about peace is still valid but is no longer sufficient or adequate”. The European Union is essentially a question about power worldwide and power in the global game. And when it comes to matters for example regulating global finance, I think heʼs probably right. We then as Europeans after work out what sort of answer we want, we havenʼt really begun to think about it yet. Paulina Wilk: Bardzo dziękuję. Bardzo dziękuję, że państwo spędzili to sobotnie południe łamiąc sobie głowę nad całkiem poważną sprawą państwową. John Worth, Adam Bodnar, Michał Szułdrzyński, Wolfgang Templin i Paulina Wilk. Bardzo państwu dziękujemy.