Ciekawy brak ciekawości - Związek Pracodawców Gospodarki

Transkrypt

Ciekawy brak ciekawości - Związek Pracodawców Gospodarki
Ciekawy
brak ciekawości
Obecny szum wokół zasad naliczania opłat za gospodarowanie
odpadami bierze się z odstąpienia od metody „pogłównej”, zaproponowanej w przedłożeniu rządowym, i poszukiwania „sprawiedliwszego algorytmu”. Wprowadzanie korekt bez zmiany
tej metody można było oprzeć np. na zmianach w „koszyku nabywanych usług”, a ciemną liczbę ukrywających zamieszkiwanie
w ogóle sobie darować. Skomplikowane systemy naliczania
opłat wprowadzają tylko dezorientację, a w rezultacie obniżają
poziom komfortu w zakresie odczuwania systemu jako sprawiedliwego.
Cudowne
rozmnożenie
Sprawa jest jednak poważna. Tworząc
monopol, ustawodawca chciał wymusić
budowę drogich i pożądanych przez Unię
Europejską instalacji. Po pierwsze więc, taka instalacja ma spełnić wymagania najlepszej dostępnej techniki i technologii
(BAT), po wtóre – obsługiwać przynajmniej 120 tys. mieszkańców (efekt skali),
a po trzecie – zastosowana technologia
musi tworzyć stabilizat o określonych parametrach (AT4). Taka instalacja musi
kosztować 15-35 mln zł, w zależności
od przyjętej technologii oraz liczby obsługiwanych mieszkańców. Ale po co „marnotrawić” tyle pieniędzy? Trzeba pokombinować, następnie przekonać urzędników
i… pójdzie! I podmioty z jednego z regionów tak właśnie postąpiły. Miały część
mechaniczną z definicji MBP, ale prawdopodobnie nie zdążyły z tzw. decyzją środowiskową do 31 grudnia 2011 r. (koniec inwestycji firm prywatnych). Co zatem zro-
biły? Zakupiły (lub przysposobiły) kompostownie przeznaczone do przerobu
masy zielonej, o przepustowości pięć razy
mniejszej dla biodopadów niż wymagana
dla 120 tys. osób. Choć to niezgodne
z przepisami, właściciele tych zakładów
nie wystąpili zapewne o decyzję środowiskową, a „doczepiając” do mechanicznego
modułu amatorską „aparaturę” bioprzetwarzania i „wklejając” ten proces do decyzji „odzyskowej” dla sortowni, pognali
do Urzędu Marszałkowskiego i oświadczyli, że mają RIPOK-i jak się patrzy. I, co najciekawsze, urzędnicy prawdopodobnie
w to uwierzyli. „Wiara” w Urzędzie Marszałkowskim i cisza ze strony instytucji monitorujących wprowadzanie ustawy
o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (u.c.p.g.) wydają się być interesujące.
Monopol za 10-krotnie niższą cenę wejściową! Zastanawiający jest ten brak zaciekawienia w sprawie „cudownego rozmnożenia” RIPOK-ów! Gdy stawialiśmy
w tej sprawie pytania, odpowiedzi dzieliły
się na dwie grupy: pierwsi respondenci dawali do zrozumienia, że lepiej się tą sprawą nie interesować, drudzy nie szukali racjonalnego wytłumaczenia. A w użycie poszła argumentacja, że jeśli nawet część
RIPOK-ów jest „naciągana”, to i tak jest
to tylko rozwiązanie tymczasowe i przyjęte przecież w regionie, gdzie brakuje instalacji z prawdziwego zdarzenia.
Legalizacja lokalnego
bezprawia
Raj utracony?
Ze sprawą RIPOK-ów wiąże się – wbrew
pozorom – obecna krucjata korporacji samorządowych w sprawie zniesienia obowiązku przetargowania usług dla własnych
spółek gminnych. W terminie „własne
spółki” tkwi jednak konfuzja, gdyż są one
własne nie dla społeczności gminnej, tylko
dla urzędników gminnych. W przetargach
na odbiór odpadów przedsiębiorstwa te radzą sobie dobrze. Świadczą o tym wyniki
z postępowań ukończonych już w reżimie noweli u.c.p.g. To wcale nie lęk
przed przegranymi w przetargach rekrutuje
tych samorządowców, którzy chcą wywrzeć presję na ustawodawcy, wysyłając
do Trybunału Konstytucyjnego wyrazy
poparcia dla „inicjatywy Inowrocławia”
(jakby ilość petycji mogła przejść w jakość
prawnego rozstrzygnięcia), której celem
jest likwidacja obligatoryjnych przetargów na odbiór odpadów. To w istocie chęć
„domknięcia systemu”, całkowitej likwidacji rynku i wprowadzenia poddaństwa
w zakresie ceny i jakości. Wiele z tych firm
powstało niedawno przy użyciu publicznych pieniędzy, wypierając z rynku firmy sprywatyzowane wcześniej przez tę samą władzę publiczną. Ale to jeszcze
nie wszystko: budowanie za publiczne pieniądze instalacji dublujących istniejące
zakłady to prawdziwe marnotrawstwo.
Wyssane z palca? Oto przykłady: w Podlaskiem, w regionie centralnym, nadwyżka
mocy istniejących instalacji nad ilością
wytwarzanych odpadów wynosi 22,4 tys.
ton/rok, w Świętokrzyskiem, w regionie
szóstym – 42,3 tys. ton/rok, a mimo to planuje się tam budowę (za pieniądze unijne)
instalacji o mocy odpowiednio 120 tys.
oraz 41,8 tys. ton/rok!
Pomysł zatem jest taki: z wolnej ręki zlecimy sobie samym odbiór odpadów, a naJednak to nie powód, by naigrywać się stępnie za unijno-publiczne pieniądze poz intencji ustawodawcy. Takie podejście budujemy swoje instalacje, a tym samym
– jeśli opisana rekonstrukcja faktów jest „domkniemy swój system”. Wróci raj utraprawdziwa – jest niezgodne z literą i du- cony z okresu PRL-u!
chem ustawy u.c.p.g. Nie można udawać, że instalacje te spełniają definicję
Witold Zińczuk
RIPOK-u, uprawnionego do pozyskiwania
przewodniczący Rady Programowej
odpadu zmieszanego (spalarnia bądź
Związku Pracodawców
MBP). Takie – niezgodne z zapisami ustaGospodarki Odpadami
wy – legalizowanie „produktów czekoladopodobnych” doprowadzi do powielania
Śródtytuły od redakcji
tego tricku w innych regionach. Nie można
FORUM
Znacznie gorsze są jednak działania
na pierwszy rzut oka zgodne, ale w istocie
całkowicie sprzeczne z ustawą. Dla przykładu, samorząd jednego z województw
spróbował „wyinterpretować” dość prostą
przecież definicję regionalnej instalacji przetwarzania odpadów komunalnych
(RIPOK) w tzw. uchwale wykonawczej
do wojewódzkiego planu gospodarki odpadami (WPGO). Instalacja do mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów
(MBP) została tam określona jako „Sortownia zmieszanych odpadów komunalnych (…) oraz część biologiczna do frakcji organicznej, wydzielonej ze zmieszanych odpadów komunalnych”. Wiadomo,
że prawo krajowe w znacznej mierze podatne jest na jego semantyczne przezwyciężanie (czytaj: omijanie), ale w tej sytuacji wydawałoby się to trudne, gdyż definicja jest banalnie prosta. A jednak owemu
Urzędowi Marszałkowskiemu to się udało,
a sejmik to zatwierdził!
też oczekiwać, że będą budowane drogie
instalacje, gdy można zalegalizować rentę
monopolistyczną z wpisowym w wysokości jednej dziesiątej faktycznie koniecznych nakładów. Gdyby okazało się,
że wyżej opisany schemat jest prawdziwy,
to działaniami takimi nie tylko legalizuje
się lokalne bezprawie, ale także generuje
się duże zagrożenie, że powstanie presja
na adaptację tych tricków gdzie indziej,
a co za tym idzie – że zaraza rozleje się
na inne województwa, a w konsekwencji
dojdzie do samolikwidacji celów „wielkiej
rewolucji śmieciowej”.
Przegląd Komunalny nr 1/201 3
79

Podobne dokumenty