chcąc poznać co w tobie najgłębsze, umiej się zatrzymać

Transkrypt

chcąc poznać co w tobie najgłębsze, umiej się zatrzymać
fot. Marian Mański
Archidiecezja Gdańska
sc2_0.indd 1
Rok XI
Nr 1 (30)
maj 2007
chcąc poznać
co w tobie najgłębsze,
umiej się zatrzymać
2007-06-06 06:48:47
Wzrastać znaczy więcej kochać
Katecheza-medytacja wygłoszona w Adwentową Noc Czuwania
Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym Archidiecezji Gdańskiej
w kościele pw. św. Józefa w Gdyni Grabówku 2–3 grudnia 2006 r.
Myśl przewodnia dzisiejszej katechezy-medytacji kieruje nas ku pięknemu słowu „kochać”. Wiemy jednak
doskonale, jak zdewaluowane jest to
słowo. Dzisiaj niewielu rozumie, co
znaczy kochać. Wyrazy „kochać” czy
„miłość” odmieniamy w naszych rozmowach przez rożne przypadki. W rzeczywistości jednak nie rozumiemy, co
te tak wielkie słowa znaczą. We współczesnej teologii o Duchu Świętym
mówi się, że jest „Bogiem nieznanym”1,
i jest w tym stwierdzeniu wiele prawdy.
Podobnie, choć w innym sensie, można
by powiedzieć o słowie „miłość”, że jest
nadużywane i źle rozumiane.
1. Czym jest miłość?
Czym jest miłość w najgłębszej swej istocie? Uczuciem, jak myśli wielu? A może namiętnością lub kontemplacją piękna i dobra? Myśliciele i filozofowie na
przestrzeni wieków zadawali sobie to pytanie2. Miłość
ma różne oblicza. Nas jednak powinno interesować
przede wszystkim to oblicze miłości, które nazywa się
Jezus Chrystus! To właśnie On jest, jak pisze papież
Benedykt XVI, wcieloną miłością Boga3. To On również jest Tym, który nas pobudza do miłości. Człowiek niczego nie potrzebuje tak bardzo, jak właśnie
miłości. Człowiek nie może żyć bez miłości. To najbardziej Boska ze wszystkich ludzkich cech4. Jesteśmy
stworzeni przez Pana na Jego obraz i podobieństwo5.
A w czym się ono przejawia? Nade wszystko w tym, że
potrafimy kochać, ale i że tej miłości potrzebujemy.
Będąc stworzeni na obraz Boga, już jesteśmy do
Niego podobni, ale jeszcze bardziej upodabniamy się
do Boga przez przyjęcie sakramentu chrztu świętego.
Ziarno wiary, nadziei i miłości zostaje zasiane w nasze ludzkie ja. Chrystus wprowadza się do wnętrza
ludzkiego serca. Pragnie wzrastać w nas. To jednak
zależy od nas samych, czy ten Chrystus zaproszony
do naszego duchowego mieszkania będzie wzrastał,
czy też pozostanie taki „mały” i „karzełkowaty”. On
chce się rozwijać w nas. A przez to i my
mamy wzrastać. Gdy jednak ten nasz
wzrost zaczyna kosztować wiele wysiłku i cierpienia, zaczynamy na nowo się
zamykać. Stajemy się podobni do ludzi
autystycznych, zamkniętych na świat
i drugiego człowieka. Myślę, że znany
jest nam znakomity film amerykańskiego reżysera Barrego Levinsona „Rain
Man” (Człowiek z deszczu). Wspaniałą
rolę w tym filmie kreował Dustin Hoffman. Zagrał autystę, człowieka żyjącego
we własnym świecie, zamkniętego na innych. Z naszym duchowym życiem jest
podobnie. My też potrafimy zamknąć się
na Boga, na Jego działanie. Jesteśmy takimi autystami, którzy lękają się Chrystusa i Jego działania w nas.
Ta Jego interwencja często jest bardzo bolesna. Potrafi wywrócić nasze życie do góry nogami! Dotychczas
mieliśmy tyle spokoju i wygody. A tu nagle przychodzi Pan i zmienia wszystko. Chce nas leczyć, chce nas
wyzwalać z niewoli, ale to boli! Terapia ta jest bardzo
bolesna! Znam to z własnego doświadczenia. Ale tylko człowiek wolny, zdrowy na duszy potrafi kochać.
Bo kochać to być ku drugiemu, to otwierać się na
innego. To przeciwieństwo autyzmu, zamknięcia na
bliźnich. Popatrzmy na Boga. On jest otwarty na drugiego. Jego życie to dawanie siebie. Bóg chrześcijan
nie jest samotną, skupioną na sobie wszechmocą, lecz
wspólnotą w sobie samym i w odniesieniu do nas! On
udziela się nam cały i bez zastrzeżeń. On nie daje nam
coś z siebie lecz całego siebie6! Dając siebie, Bóg nie
narzuca się nam, lecz jedynie delikatnie perswaduje,
prowadzi ku swoim celom z miłością i czułością. Niemoc Boża tkwi w Jego wszechmocy. On wznosi się ponad przymus działania7. A my mamy stać się do Niego
podobni. Chrześcijanin tylko wtedy wzrasta, gdy staje
się bardziej podobny do Chrystusa. Być podobnym do
Pana to być dla drugiego i być z drugim. I to niezależnie od tego kim on jest lub jaki on jest. Bo Chrystus,
kochając ciebie i mnie, nie pyta się, kim jesteś lub jakim jesteś człowiekiem!
L. Bouyer. Duch Święty Pocieszyciel. Kraków 2000 s. 9.
K. Bukowski. Wprowadzenie W: M. Nédoncelle. Wartość miłości i przyjaźni. Kraków 1993 s. 9.
3
Encyklika: Bóg jest miłością. Nr 12.
4
J. Szymik. O teologii dzisiaj. Zadania, Piękno, Przyszłość. Pelplin 2006 s. 207.
5
Rdz 1, 27.
6
G. Greshake. Wierzę w Boga Trójjedynego. Kraków 2001 s. 18.
7
H. Urs Von Balthasar. Trójca i Krzyż. W: Znak Nr 538 rok 2000 s. 76.
1
2
ww
sc2_0.indd 2
2007-06-06 06:48:47
2. Kochać to przylgnąć do woli Bożej i być dla drugiego.
Człowiek, który mówi, że kocha Boga, musi chcieć
przylgnąć do Boga i jego planów. One czasem wydają
się krzywdzące względem nas. Mamy piękne plany,
wspaniałe marzenia, a tu przychodzi Pan i wszystko
burzy. Niejednokrotnie dopiero po latach okazuje się,
że to Boże działanie, ta Boża interwencja miała swój
sens i dzisiaj przynosi wspaniałe owoce8.
Miłość kierowana ku Najwyższemu musi mieć też
swoje odzwierciedlenie w relacjach z bliźnim. Wiemy, jak jest to trudne. Jedną z wielu przeszkód, która
utrudnia lub wręcz zamyka człowieka na miłość, to
lęk9. Postawa lęku, strachu, zagrożenia rozwinęła się
na Zachodzie szczególnie od XIV wieku. Jednym ze
powodów takiej postawy był wpajany chrześcijaninowi od najmłodszych lat obraz Boga sprawiedliwego,
ale i bardzo surowego. Wskazywano na szatana jako
na tego, który działa wszędzie. Wyolbrzymiano jego
władanie nad światem. Natomiast człowiek był ukazywany jako równy diabłu w niegodziwoścach, które czynił10. Ten zły obraz Boga wpływa na dzisiejsze
myślenie chrześcijańskie. Trudno jest zaufać takiemu
Bogu! Trudno mu powierzyć swoje życie i pokochać
Go całym sobą! Stąd też lęk przenika ludzkie serca
i umysły. On kształtuje naszą postawę, nasze działania. Ciągle czegoś lub kogoś się lękamy. Nie czujemy
oparcia w Bogu ani w człowieku.
Jeden z wybitnych teologów protestanckich pisał w połowie XX wieku, że są trzy postacie lęku we
współczesnej cywilizacji zachodniej. Najpierw wymieniał lęk przed losem i śmiercią, następnie przed
pustką i bezsensem, a na końcu lęk przed winą i potępieniem11. Obecnie trzeba by jeszcze wspomnieć
o lęku przed podjęciem ważnych decyzji czy też o
lęku podjęcia odpowiedzialności za siebie i innych.
To powoduje, że bliźni jawi się nam jako zagrożenie,
jako zapora naszej wolności. I oto stajemy się coraz
bardziej samotni i oddzieleni od innych. Jak trudno
przełamać lęk, dostrzec w drugim Boga. W 2001 roku
Ron Howard nakręcił film „Piękny umysł” z Russellem Crowem w roli głównej. Film opowiada o życiu
genialnego matematyka Johna Forbesa Nasha Jr. Ten
wybitny naukowiec cierpiał na schizofrenię. Ale naj-
piękniej w tym obrazie filmowym jest pokazana postawa jego żony. Ona się boi, lęka zadania, które może
ją przerosnąć. Przełamuje lęk by być z chorym mężem. Przełamuje, bo kocha. Idąc tym tropem można
by powiedzieć, że wzrastać znaczy przełamywać lęk!
Przełamać lęk to dostrzec w drugim Chrystusa. On
uczy miłości doskonałej, która nigdy się nie zatrzymuje. On wymaga, abyśmy Jemu zaufali. Lekarstwem
na lęk jest nie tylko męstwo, które określa się jako
moc umysłu pozwalającą przezwyciężyć lęk i strach,
ale również nadzieja. Ona pozwala przezwyciężyć lęk
i ufać w zwycięską moc łaski i miłości Boga12.
Prawdziwa miłość zakłada wierność i zawierzenie.
Stawia na zaufanie a przeciwstawia się obawom i strachom cywilizacji Zachodu, którą dzisiaj zwie się często cywilizacją śmierci.
Całe Pismo Święte jest przepełnione wezwaniami
Boga, abyśmy się nie lękali, nie bali: ani teraźniejszości ani przyszłości. Chrystus w ostatniej księdze Biblii
woła: „Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i ostatni,
i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki
wieków”(Ap 1,17-18). Jan Paweł II, wielki prorok naszych czasów, podczas ostatniej pielgrzymki do Polski
wołał: „Przestań się lękać! Zaufaj Bogu, który bogaty
jest w miłosierdzie. Jest z tobą Chrystus, niezawodny
dawca nadziei”13.
3. Zakończenie.
Kończąc tę naszą medytację trzeba zdecydowanie
podkreślić, że miłość jest „towarem” zawsze poszukiwanym! Ona jest lekarstwem na wszystko, również
na lęk i strach przenikający współczesną cywilizację.
Miłość jednak rodzi się tylko wtedy, gdy w sercu ludzkim funkcjonuje właściwy obraz Boga. Boga, któremu
można zaufać, któremu można oddać wszystko nawet własne życie. Nikt nie pójdzie za Bogiem pełnym
gniewu i sprawiedliwości, Bogiem, który tylko czeka
aby człowieka przyłapać na grzechu. Natomiast za
Bogiem, który kocha nas całym sobą i akceptuje z naszymi wadami i grzechami, można iść z zamkniętymi
oczami. On jest godzien miłości.
ks. Tomasz Knuth
c
Warto tu wspomnieć historię (jeszcze z przed wojny) z pewnym kantorem żydowskim. W Lubaczowie na wschodzie Polski
w okresie międzywojennym odbywał się konkurs na kantora w synagodze żydowskiej. Wygrał go młody człowiek, który
pięknie śpiewał. Gdy gmina żydowska chciała z nim podpisać umowę, okazało się, że nie potrafi czytać i pisać i to nie
tylko po polsku, ale i hebrajsku. W związku z tym umowa nie doszła do skutku, a młody i zdolny człowiek kantorem nie
został. Zajął się drobnym handlem. Po latach, tuż przed wojną doszedł do wielkiej fortuny. Już jako wielki biznesmen (jak
byśmy dzisiaj powiedzieli) prowadził wymianę handlową z jednym z ministerstw w Warszawie. Gdy przyszło podpisać
dokumenty, jakże wielkie było zaskoczenie jego osobistego sekretarza, że jego szef, wielki handlowiec nie potrafi pisać.
Sekretarz wypowiedział do swojego pryncypała takie słowa: „Szefie doszedłeś do wielkiego bogactwa i wielkiej pozycji
społecznej, ale pomyśl, ile więcej byś zdobył, gdybyś potrafił pisać i czytać”. Na to ten Żyd mu odpowiedział: „Jesteś
w wielkim błędzie. Gdybym potrafił czytać i pisać, byłbym dzisiaj biednym kantorem w synagodze gdzieś na wschodzie
Polski, a nie bogatym człowiekiem”. Tak to wielki Bóg potrafi z nieszczęścia wyprowadzić wielkie błogosławieństwo. Wystarczy tylko poddać się Jego woli, nie załamać się i dać mu się prowadzić.
9
Lęk rozumiem jako odczucie silnego zagrożenia niemającego żadnych albo prawie żadnych podstaw w rzeczywistości.
10
J. Delumeau. Grzech i strach. Warszawa 1994 s. 6–7.
11
P. Tillich. Męstwo bycia. Paryż 1983 s. 47–55.
12
W. Hryniewicz. Dramat nadziei zbawienia. Medytacje eschatologiczne. Warszawa 1996 s. 200.
13
Pielgrzymki do Ojczyzny. Przemówienia, homilie. Kraków 2005 s. 1201–1202.
8
ww
sc2_0.indd 3
2007-06-06 06:48:47
Krzyż Chrystusa i nasze krzyże
Czas Wielkiego Postu kieruje nasze spojrzenie
na krzyż Chrystusa, który staje w centrum naszego
chrześcijańskiego życia. Dziś chcemy się nad tym
krzyżem zastanowić. Każde nabożeństwo zaczyna się
i kończy znakiem krzyża.
• Niekiedy kładziemy innych na krzyż, gdyż okłamujemy czy oszukujemy.
• Niekiedy przygniatamy innych krzyżem, gdy świadomie nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego.
Jezu, Twój krzyż jest tu! On wskazuje nam, że Ty
jesteś przy nas i że przez krzyż darujesz nam zbawienie i życie. Pozwól nam doświadczać, że Twój krzyż
jest nam pomocą w dźwiganiu naszych krzyży. Krzyż
nie oznacza jedynie męki i śmierci Jezusa. My mówimy: „To jest krzyż”, gdy musimy znosić ciężary życia.
Nikt nie życzy sobie dobrowolnie brzemion w swoim życiu.
Dla nikogo nie jest przyjemna konieczność krzyża
w życiu.
Krzyż towarzyszy nam nieustannie. Pomimo ukrzyżowania Jezusa, pomimo zwycięstwa Zmartwychwstałego nad śmiercią, pomimo wszystko, krzyże pozostały w naszym życiu i nie możemy ich ominąć.
Niektórzy ukrzyżowali nasze życie, ale nasz krzyż
może nadać życiu nowy sens. Krzyż wskazuje nam
na jedyną drogę ratunku. Krzyż, który potrzebny był
dla zbawienia zagubionych ludzi, nie jest piękny. Na
krzyż Jezus wziął nasze winy na siebie, byśmy byli
wolni od wszystkich naszych grzechów. Jednak przez
Zmartwychwstanie Jezusa krzyż stał się znakiem zwycięstwa i mocy.
Krzyż stał się zbawiającym mostem ku wieczności,
drogą do Boga. Krzyż jest wyznaniem naszej wiary
i znakiem naszej łączności z Jezusem. Krzyż jest znakiem rozpoznawczym chrześcijan. Codziennie niejednokrotnie czynimy znak krzyża. Krzyż jest trwałym
znakiem miłości Bożej. Krzyż należy do nas, chrześcijan. Każdy krzyż przypomina nam o miłości Jezusa
do ludzi.
Jezu, przypominaj nam zawsze, gdy napotykamy
krzyż, że TY umarłeś z miłości do nas. Krzyż jest
znakiem, że TY nas kochasz. Jezu, pozwól nam coraz
lepiej rozumieć, co Twój Krzyż ma nam do powiedzenia. Przez Twój Święty Krzyż może Bóg każdemu z nas podarować wszystkie potrzebne łaski: łaskę
przebaczenia i pokoju, miłości, wiary i uzdrowienia.
Jezu, Twoje ręce, które błogosławiły każdemu, teraz
są przygwożdżone do krzyża. Twoje nogi, które przemierzyły wiele dróg, by nieść nadzieję i życie, teraz
są przybite do krzyża. Ukrzyżowany Jezu, wszyscy
mogą nas oszukać, porzucić, rozczarowywać; Ty jedynie nigdy nas nie rozczarujesz! Ukrzyżowany Jezu,
znikła iluzja o szczęściu bez Boga. My powracamy od
nowa do CIEBIE , jedynej nadziei, jedynej wolności,
jedynej radości, jedynej prawdzie. Ukrzyżowany Jezu,
miej litość nad nami grzesznymi!
Życzę nam wszystkim, abyśmy kroczyli Drogą
Krzyżową z Jezusem i aby nieustannie umacniała się
nasza wiara. Niech święta Zmartwychwstania Jezusa
będą dla każdego z nas czasem szczególnego spotkania
z Nim. Niech ten czas będzie świętowaniem w radości.
Ks. dr Stanisław Bedrowski
Austria, Wielki Post 2007 r.
c
ww
sc2_0.indd 4
2007-06-06 06:48:47
DROGA KRZYŻOWA DLA CIEBIE
Panie, chcę iść za Tobą Drogą Krzyżową. Pomóż mi. Niech noszenie krzyża
za Tobą, Panie, doprowadzi mnie do wielkanocnych radości.
Stacja I Pan Jezus na śmierć skazany
Wielbimy Cię, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie – dlatego, że przez krzyż Twój odkupiłeś świat. (Powtarzać przy każdej stacji)
Panie, zostałeś uznany za winnego i niewinnie
skazany. TY przyjąłeś niesprawiedliwy wyrok,
karę, na którą nie zasłużyłeś. To ja CIEBIE, Panie, skazałem na śmierć. Niejednokrotnie stałem
w tłumie, krzycząc „Ukrzyżuj Go!, Ukrzyżuj!”
Tak łatwo mi osądzać innych, wydawać wyroki.
Ty, Panie, nie osądzałeś ani cudzołożnicy, ani celników, ani mnie – wszystkich kochałeś tak samo.
Wyrok wydał człowiek słaby i tchórzliwy, pod naciskiem tłumu, który wołał: „Ukrzyżuj Go!”. Wygoda życia i zewnętrzny chwilowy spokój podpisały wyrok śmierci. Panie, naucz mnie, abym
sam przyjmując ludzkie wyroki, nie osądzał innych, bym nie skazywał najbliższych mi osób na
Drogę Krzyżową, bym nie był Judaszem, który
zdradził. W obliczu tak niesprawiedliwego wyroku ja uznaję siebie za winowajcę. Uznaję bowiem
nieprawość swoją, a grzech mój jest zawsze przede mną (Ps 51,5).
Stacja II
Jezus bierze krzyż
Panie, nie wystarczył niesprawiedliwy wyrok.
Zostałeś poniżony. Oprawcy krzykami zagłuszyli głos sumienia. Jeszcze nie ruszyłeś w ostatnią
drogę, a już cierpisz ból i zniewagi. Wśród tych
żołnierzy jestem i ja, kiedy poniżam innych. Poniżam innych, by przez chwilę czuć się lepszym.
Poniżam ich, choć oni już niosą swoje krzyże.
Nie było litości dla Ciebie, Panie. Wtłoczono
na Ciebie ciężki krzyż. Na Twoich ubiczowanych ramionach narzędzie okrutnej kary staje
się narzędziem miłosierdzia. Są ciężary fizyczne
i ciężary duchowe. Są ciężary przyjmowane i ciężary odrzucane. Drzewo Twojego Krzyża, Panie,
obciążają grzechy ludzkie. Także twoje i moje
grzechy. Taki krzyż wkładasz na swoje ramiona.
Wkładasz, nie odrzucasz. I będziesz teraz niósł
ciężar krzyża brzemienny grzechami.
Panie, Ty do końca ich ukochałeś – żołnierzy,
którzy Ciebie poniżali, apostołów, i mnie. I dlatego wziąłeś krzyż wraz z ciężarem grzechów całego
świata. Naucz mnie, PANIE, nie tylko przebaczać,
ale i kochać. Naucz mnie brać mój krzyż, ufając,
że Ty dasz mi tyle sił, bym mógł go nieść. Bo Ty
doniosłeś swój krzyż i teraz pomagasz mi nieść mój
własny. Pozwól mi zawsze o tym pamiętać.
ww
sc2_0.indd 5
2007-06-06 06:48:49
Stacja III
Pierwszy upadek
PANIE JEZU, wyruszyłeś na górę, na Golgotę,
w otoczeniu żołnierzy. Za TOBA podążał tłum
gapiów. Nie każdy z tych ludzi krzyczał przed Piłatem „Ukrzyżuj Go!”, niektórzy chcieli być przy
Tobie.
PANIE, upadłeś nagle pod ciężarem krzyża.
Jak zwykły człowiek, gdyż dźwigałeś ludzkie
upadki. Gdy powstałeś z upadku, pokazałeś, że
nie chcesz śmierci grzesznika, lecz chcesz, aby
on powstał i żył. To jest przedziwna nadzieja dla
wszystkich ludzi: krzyż jest ciężarem, który można podnieść, który należy podnieść. Bóg chce,
aby go podnieść. Ja muszę widzieć Twoje powstawanie z upadku i sam ciągle muszę powstawać.
Upadłeś, Jezu. Miałeś ciało tak samo słabe, jak
każdy z nas. I upadłeś tak samo, jak ja bym
upadł, niosąc pod górę ciężką belkę. Twoje ciało
pocięte biczami i krew z potem zalewające oczy
utrudniały drogę. I przygniatający ciężar naszych grzechów. Panie, każdy z nas upada. Ale
czy potrafimy wstać?
Ty, PANIE sam uzdrawiałeś ludzi, którzy nie
mogli wstać przez całe życie. Ty sam wstałeś, gdy
upadłeś. Ja często upadam. Proszę, daj mi siły,
bym mógł wstać z upadku, bym mógł dalej iść,
bym nie zatrzymał się w drodze do celu.
Stacja IV
Jezus spotyka Matkę
Uginając się pod ciężarem krzyża, spotykasz
Matkę. Matka była obok CIEBIE przez cały czas,
krocząca w tłumie za TOBĄ. Teraz dopiero ją
zauważyłeś. Czy coś powiedziałeś? Czy Ona odpowiedziała? Może nie usłyszeli się w rozkrzyczanym tłumie, ale oni już wcześniej wszystko
wiedzieli. Może tylko zobaczyli wielki strach
i ból w swoich oczach. Miłość zawsze łączy się ze
współcierpieniem. Brak współcierpienia najczęściej jest brakiem miłości. Twoja Matka współcierpi z TOBĄ. Przy obecnej stacji każdy z nas
jest świadkiem najpełniejszego współcierpienia.
Ta scena jest obrazem najgłębszej miłości dwóch
najbliższych sobie osób: Matki i SYNA.
Maryjo, TY żyłaś dla Boga, kochałaś bliźnich.
A teraz cierpisz. Z pokorą przyjęłaś Bożą wolę.
Wiedziałaś, że będziesz tak cierpieć. Jako matka chciałaś być z Synem do końca, jak najbliżej.
Panie, czasem myślę, że moje życie też jest taką
drogą – drogą krzyżową. I wydaje mi się, że jestem sam na tej drodze. Wokół mam tylko wrogów, którzy zmuszają mnie, bym niósł krzyż.
Czemu nie wierzę, że w tym tłumie ludzi idzie
Maryja, czemu nie staram się spojrzeć w oczy pełne miłości? Czemu nie dostrzegam tego kochającego wzroku w moim własnym domu, w pracy,
w kościele?
Jezu, daj mi siły, bym uniósł głowę, pozwól
rozpoznać się w tych, których spotykam w moim
życiu.
ww
sc2_0.indd 6
2007-06-06 06:48:49
Stacja V
Szymon pomaga nieść krzyż
Żołnierze zmuszają przechodzącego Szymona do pomocy Jezusowi. Chcą z litości pomóc
oskarżonemu, czy też chcą jak najszybciej wykonać wyrok? PANIE, TY możesz liczyć na pomoc
zwykłego człowieka.
Chciałbym być Szymonem! Tak chciałbym
ulżyć Ci, PANIE choć trochę, pomóc dźwigać
ciężar drzewa! Tylko czy mnie stać, by poświęcić
TOBIE trochę czasu? Tak jak Szymon, gdy zmęczony pracą wracał z pola? Tak często nie mam
czasu...
Panie, naucz mnie być przy Tobie zawsze –
gdy pracuję i gdy odpoczywam. Bo tylko wtedy
Ty będziesz zawsze ze mną, tylko wtedy mogę liczyć na Twoją pomoc w każdej chwili, tylko wtedy będę korzystał z Twojej miłości. Ty przychodzisz do mnie, oddałeś za mnie swoje życie, a mi
tak trudno oddać choć kawałek, zrobić choć mały
krok. Nie opuszczaj mnie, bo sam jestem słaby.
Szymon został przymuszony do pomagania Tobie. Nie chciał tego czynić, bo za swój trud nie
spodziewał się żadnej zapłaty. Kiedy myślę, że
nie opłaca się podążanie za Tobą i dźwiganie
krzyża, przypominaj mi, że ci, którzy na wszystkim chcą zarobić, już odebrali nagrodę swoją
(Mt 6,16). Spraw, abym bardziej liczył na to, co
daje w ukryciu mój Ojciec.
Stacja VI
Weronika ociera twarz
Razem z Weroniką wpatruję się, Panie, w Twoje oblicze utrwalone na chuście i proszę Cię, abyś
swoje podobieństwo wycisnął na mojej duszy. Za
TOBĄ, PANIE, w tłumie idą także kobiety, które znały CIEBIE. Kochały CIĘ miłością, której
same może nie rozumiały. Weronika – być może
zachęcona przykładem Szymona – podchodzi do
CIEBIE, by wytrzeć CI twarz.
Ta chusta Weroniki wiele nie pomoże, za chwilę
TWOJA twarz znowu będzie zalana krwią i potem.
Ale ta chusta to wołanie: Panie, ja jestem przy Tobie, kocham Cię i chcę Ci pomóc, choć nie umiem,
choć nie wiem jak. Dla Ciebie, Panie, ta pomoc jest
tak samo ważna, jak pomoc Szymona.
Panie, obroń moje serce przed obojętnością! Ty
uczyłeś, by radować się z tymi, którzy się radują,
i płakać z tymi, którzy płaczą. A ja siedzę przed
telewizorem, mam moją chustę gdzieś schowaną,
dawno nie używaną.
Jezu, który potrzebowałeś pocieszenia, tak jak
potrzebuje go drugi człowiek, pozwól, bym był
jak Weronika dla innych ludzi!
Stacja VII
Drugi upadek
Panie, znów upadłeś. I znowu wstałeś. Ja też
znów upadłem. Ale czy wstanę? TY jesteś blisko
mnie i pomagasz mi wstać. TY zawsze chcesz mi
pomóc, tylko czekasz, aż ja będę chciał przyjąć
Twą pomoc.
ww
sc2_0.indd 7
2007-06-06 06:48:50
Każdy upadek na kamienistą ziemię to nowy
ból, skóra zdarta do krwi i siniaki.
Panie, pomóż mi wstać. Nawet wtedy, gdy ja
już się poddałem. Pokaż mi ludzi, którzy pomogą mi wstać, i którym ja pomogę, gdy upadną.
Pomóż mi iść za Tobą każdą droga, którą mnie
poprowadzisz.
W miarę zbliżania się do celu słyszysz, PANIE,
coraz więcej głosów współczucia i litości. Nagle
Ten, którego godziny są policzone, mówi do idących obok niewiast, by płakały raczej nad sobą.
PANIE, ja często próbuję żyć bez Ciebie. Zapominam, że gałąź odcięta od drzewa umiera
z braku życiodajnych soków. Wydaje mi się, że
gdy się modlę, to robię Ci przyjemność, lub też
że pocieszam Cię, jak robiły to niewiasty pod
Golgotą. Zapominam, że przez modlitwę to TY
mnie pocieszasz, to Ty mi dajesz życie.
Jezu, pomóż mi znaleźć moje miejsce w życiu,
pomóż mi zrozumieć, kim jestem. Pomóż mi
zrozumieć, bym więcej już sam się nie zabijał,
lecz bym szukał życia w Tobie, bym dążył do
Zmartwychwstania. I żebym nie oszukiwał się,
że jestem najważniejszy, że wszystko zależy ode
mnie.
Stacja IX
Stacja VIII
Jezus pociesza płaczące niewiasty
Płaczące niewiasty zapraszają mnie, bym do
nich dołączył i w ten sposób odpowiedział na
wezwanie proroka: Nawróćcie się do mnie całym
swym sercem, przez post, płacz i lament (Jl 2,12).
Daj mi, PANIE, łaskę skruchy, wielkiego żalu
za grzechy i łaskę łez, które oczyszczają i niosą
ulgę. Trzeci upadek
Powstanie z trzeciego upadku wymagało największego wysiłku. Na powtarzające się ciągle
w moim życiu upadki potrzebne są radykalne
środki.
Cel podróży już jest blisko. Już widać miejsce,
na którym odbędzie się egzekucja wyroku. PANIE, upadasz kolejny raz. Wydaje się, że droga
do celu to ciągłe upadki. Aby dojść do celu, należy wstać po każdym upadku. PANIE, TY wstajesz i niesiesz swój krzyż dalej.
Najważniejsze jest dojście do celu. PANIE,
bałeś się śmierci i bólu jak każdy człowiek, wie-
ww
sc2_0.indd 8
2007-06-06 06:48:52
działeś, że celem jest pokonanie śmierci, zbawienie moje i całego świata. Często mam wspaniałe
cele w swoim życiu, czasem też chcę zrobić coś
dla innych. Tylko że nie zawsze to realizuję. Nie
zawsze potrafię wstać.
PANIE, Ty mówiłeś, że droga nie będzie łatwa.
Wszystko, co naprawdę wartościowe, ma swoją
cenę. Dodaj mi siły, bym dążąc do osiągnięcia
zbawienia wiecznego, nie bał się trudności, nie
przestraszył się bólu, nie poddał się przeciwnościom. PANIE, proszę Cię o wytrwałość w wierze
i w miłości bliźnich.
abym raczej dawał to, co mam, niż zabierał innym. Abym był gotów oddać wszystko, abym nie
bał się być tak obnażony, jak Ty wtedy, pod krzyżem.
Stacja XI
Stacja X
Jezus z szat obnażony
Z Ciebie, mój Panie, zdzierają szaty, ale ja
mam się przyodziać w nowego człowieka.
Koniec drogi, lecz nie koniec bólu. Żołnierze
zdzierają szaty z Ciebie, PANIE, dzieląc je miedzy sobą. W ten sposób zabrano CI wszystko, co
tylko człowiek może posiadać. PANIE, nie masz
już nic, zostałes poniżony bardziej niż żebracy.
Wszystko po to, by stać się bliskim każdemu
człowiekowi.
Panie, ja też mam kawałek Twojej szaty. Ja też
zabrałem coś, co do Ciebie należy. Chciałbym
mieć wszystko, zabrać mojemu bratu, żeby mnie
nie zabrakło. I cóż z tego, że ten drugi nie będzie
miał już nic, gdy ja mam trochę więcej? Ciągle
potrzebuję więcej, coraz więcej...
Panie, naucz mnie szacunku dla drugiego
człowieka, naucz mnie godności dla samego siebie. Naucz szanować ludzkie życie i zdrowie,
wolę drugiego człowieka i Twoją wolę. Spraw,
Jezus do krzyża przybity
PANIE, Twoje ręce i nogi przeszywają ostre
gwoździe. Muszę sobie w końcu uświadomić,
kto jest prawdziwym winowajcą i kto zasłużył na
karę, którą TY ponosisz.
Z wielką skruchą wyznaję moją winę i mój
udział w Twoim ukrzyżowaniu. Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest
przed Tobą (Ps 51,6).
Długie gwoździe przebiły TWOJE ręce i nogi,
by ciężar skazańca utrzymać na krzyżu. Twoje
zmęczone ciało doznało kolejnego bólu, jeszcze
większego niż dotychczasowy. Na Golgocie stanął kolejny krzyż. Na tym krzyżu była tabliczka
z napisem „To jest Jezus, Król Żydowski”. Wyrok
został wykonany.
Panie, to ja sam wbijam gwoździe w Twoje
ciało. To przeze mnie tak cierpisz. Z miłości do
mnie przyjąłeś ból i poniżenie, abym ja był zbawiony. A ja ciągle wbijam te gwoździe, ja wciąż
ranię Twoją miłość. Ja sprawiam ból innym,
zdradzam ich zaufanie, odrzucam ich miłość. Ile
razy jeszcze tak będzie?
Panie, proszę Cię, przebacz mi moje winy. Zapomnij o bólu, który Ci sprawiłem, i spraw, by
to się nie powtórzyło. Niech Twoja cicha pokora
w przyjmowaniu bólu powodowanego ludzkimi
ww
sc2_0.indd 9
2007-06-06 06:48:53
grzechami wzruszy moje serce, niech powstrzyma
mnie od zadawania bólu komukolwiek – zwłaszcza Tobie.
Stacja XIII
Zdjęcie z krzyża
Stacja XII
Śmierć na krzyżu
Panie, konasz na krzyżu, Ty jesteś ofiarą pojednania nas grzeszników z Ojcem. Twoje Ciało
rozpięte na krzyżu wzywa każdego z nas do pokuty, do nawrócenia. Twój krzyż jest również wezwaniem do działania na rzecz pojednania ludzi
z Bogiem i między sobą... W imię Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem (2 Kor 5,20).
Jezu, wisząc na krzyżu, dusisz się. Chcąc wziąć
oddech, musisz podciągnąć się na przebitych
gwoździem nogach. W końcu brakuje CI sił, by
wziąć kolejny oddech.
W obecności Matki, uczniów, niewiast i żołnierzy umierasz.
Panie, przekroczyłeś granice śmierci. Granice,
której każdy człowiek się boi. Ta Twoja śmierć
potrzebna była po to, bym ja mógł mieć życie
wieczne.
Panie, ja boję się śmierci. Może dlatego, że zapominam, że śmierć to nie koniec, a dopiero początek? Boję się śmierci, dlatego nie chcę, by umarł
we mnie ten stary człowiek, słaby i grzeszny.
Proszę Cię, PANIE, niech umrze we mnie
egoizm i pycha. Niech umrze we mnie grzech już
dzisiaj, abym mógł stać się Nowym Człowiekiem
narodzonym z Ducha Świętego.
Po Twojej śmierci, Panie, podzielili między
siebie Twoje szaty, a o suknię rzucali los, bo nie
chcieli jej dzielić. Twoje Serce rozdarli włócznią.
Co ja mam uczynić wobec tego, co Ci uczyniono?
Mam zalecenie proroka: Nawróćcie się do mnie
całym swym sercem... Rozdzierajcie jednak wasze serca, a nie szaty! (Jl 2,12).
Widząc, że Jezus już nie żyje, jeden z żołnierzy
dla pewności przebił bok skazańca. Innym ukrzyżowanym, którzy jeszcze nie umarli do wieczora,
żołnierze łamali kości – trzeba było pochować
wszystkie ciała, by godnie uczcić dzień Szabatu.
Panie, wokół krzyża byli Twoi uczniowie. Czy
rozumieli, co się stało? Przecież słyszeli Twoje
ostatnie słowa: “Boże mój, Boże, czemuś mnie
opuścił?”
Widzieli Ciało swojego Nauczyciela zdejmowane z krzyża. Ciało, w którym już nie było ducha. Często wątpię, gdy moja wiara wystawiana
jest na próbę. Często myślę, że to już koniec, zapominając o Twoich obietnicach.
Panie, daj mi silną wiarę, daj nadzieję, która
będzie podtrzymywała mnie w chwilach zwątpienia. Naucz mnie zaufania Słowu Bożemu, naucz
mnie ufać nawet wtedy, gdy wydaje mi się, że nie
ma dla mnie ratunku. Ześlij mi Ducha Pocieszyciela, którego dałeś apostołom, gdy z obawy
przed Żydami zamykali drzwi Wieczernika.
w10w
sc2_0.indd 10
2007-06-06 06:48:53
Stacja XIV
Złożenie do grobu
Panie, Twoje ciało leży w grobie. Jak ziarno, które wpadło w ziemię, by obumrzeć. Lecz przyjdzie
wiosna, która da nowe, wspanialsze życie – ziarno
wyda plon. Po Szabacie, gdy przyjdą niewiasty, by
namaścić Twoje ciało, ono będzie już żyło innym
życiem. Ja też często przychodzę do pustego grobu
ze wspaniałymi olejkami zapominając, że śmierć
została pokonana, że teraz jest nowe życie.
Moment złożenia do grobu jest najmniej pożądany w naszym życiu. Wejście do grobu razem
z Tobą, zanurzenie się w Twojej śmierci jest dla
nas momentem błogosławionym. Uczestnicząc
w tej Drodze Krzyżowej, a jeszcze bardziej w Eucharystii, przeżywam najlepszy czas mego życia.
Panie, pomóż wydostać mi się z grobu moich
nałogów i słabości! Zaprowadź mnie do nowego
życia, w którym śmierć nie będzie miała władzy
nade mną! Żebym mógł powiedzieć, że teraz żyję
nie ja, lecz Duch Święty we mnie.
TWOJE Ciało, Panie, zostało zdjęte z krzyża,
owinięte w czyste płótno i złożone do grobu wykutego w skale. Wejście do grobu zablokowano
dużym kamieniem.
Ks. dr Stanisław Bedrowski
c
b
„Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu,
i Pan jest jego nadzieją.
Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą,
co swe korzenie puszcza ku strumieniowi;
nie obawia się, skoro przyjdzie upał,
bo utrzyma zielone liście;
także w roku posuchy nie doznaje niepokoju
i nie przestaje wydawać owoców.
Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne
i niepoprawne - któż je zgłębi?
Ja, Pan, badam serce
i doświadczam nerki,
bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania,
według owoców jego uczynków.
(Jr 17,7-10)
w11w
sc2_0.indd 11
2007-06-06 06:48:53
Pan Bóg jest przy mnie w każdej chwili mojego
życia – fragmenty pamiętnika pisanego w czasie
choroby na raka piersi.
7 lutego 2001 roku – Miałam robioną mammografię i stwierdzono, że jest guz w lewej piersi. W piątek
miałam robioną biopsję lewej piersi. Prawdopodobnie
będę miała zabieg, wszystko zależy od wyniku biopsji
i co zadecyduje chirurg-onkolog. Trzeba prawdzie
spojrzeć w oczy – niewesoło jest ze mną. Czuję się dobrze. Aż mi się nie chce wierzyć, żeby ze mną było źle.
Najgorsze jest to czekanie.
13 lutego – Modlił się mój wnuczek – Kubuś.
31 marca – Z samego rana była u mnie pani ze Stowarzyszenia Kobiet po mastektomii. Muszę prawdzie
spojrzeć w oczy: JESTEM AMAZONKĄ. Jakoś na razie to słowo to nowość dla mnie. Sytuacja do mnie nie
dociera. Nie wpadam w panikę. Znoszę to wszystko
dzielnie i rozsądnie. Cóż mi pozostało? Widziałam
miejsce po piersi. Z początku najpierw się trochę się
bałam spojrzeć, ale człowiek musi wszystko pokonać.
Ręką dobrze władam. Oczywiście dużo ćwiczę.
20 kwietnia. – Kupiłam sobie protezę piersi, muszę się do niej przyzwyczaić.
14 lutego – Biopsja wykazała: rak złośliwy. Jestem już zapisana w kolejce do szpitala. Będę miała
amputowaną lewą pierś. Czy można o tym spokojnie
z zimną krwią pisać??? Nie boję się amputacji piersi
(nie mam wyboru). Boję się leczenia dalszego i myśli o przerzutach. Muszę bardzo uwierzyć w to, że
wszystko jest w ręku Boga. Jak Bóg chce, tak będzie.
Muszę Mu bardzo zaufać. Z Bogiem łatwiej żyć, lżej
pogodzić się z wieloma nieszczęściami, ciosami zadawanymi przez życie i los. Modlę się tylko o to, abym
potrafiła zapanować nad sobą. PROSZĘ CIĘ, BOŻE,
O TO, ABYM POTRAFIŁA ZACHOWAĆ SPOKÓJ,
OPANOWANIE, MĄDROŚĆ i SIŁĘ.
28 marca – godz. 8.00 – jadę do szpitala. Wszystko w ręku Boga. Oddaję się Mu całkowicie. Bądź wola
Twoja.
Jak ja się czuję? Dobrze. Fizycznie i psychicznie.
Dziwię się sama tej postawie. Wiem jedno, że to dzięki
Panu Bogu. Sam z siebie człowiek nie jest w stanie tak
się czuć i zachowywać. Mam nadzieję, że wszystko pozałatwiam. Myślę jednak, że operacja się uda. PANIE
BOŻE, BĄDŹ ZE MNĄ W KAŻDEJ CHWILI MOJEGO ŻYCIA. BEZ CIEBIE ŻYCIE NIE MA SENSU.
29 marca – godz. 8.45 – Operacja trwała 2 godziny.
Pamiętam, że przed operacją rozkleiłam się i płakałam.
23 kwietnia – Byłam na terapii psychologicznej.
11 maja – No i stało się! Wynik jest zły: RAK ZŁOŚLIWY Z PRZERZUTAMI DO WĘZŁOW CHŁONNYCH. Zaczyna się leczenie. Jak mogło być inaczej?
Przecież ja nie mogę być inna, nie mogę mieć lżej od
innych kobiet. Jestem już po pierwszej chemioterapii,
bardzo silnej. Prawdopodobnie wypadną mi włosy.
Rozczuliłam się nad sobą i tak mi było żal wszystkiego, i tak płakałam, jakby to było najgorsze, co mogło
mnie spotkać. Po chemii czułam się źle: nudności,
bóle głowy, dreszcze... Chciałam tylko wejść do łóżka,
zasnąć i odpocząć.
17 maja – Po południu idę na ćwiczenia ręki. Zresztą są to ćwiczenia całego ciała. Lubię tam chodzić.
Zdaję sobie sprawę, że to dla mojego dobra. Mam już
koleżanki amazonki. Mamy wspólny temat.
20 maja – Jestem cały czas na zwolnieniu lekarskim. Jutro znów idę na badanie krwi, do lekarza,
przygotowuję się na następną chemię. Muszę mieć
dobrą morfologię, żeby dostać chemię.
23 maja – Dzisiaj zmieniłam image. Rano wstałam
i stwierdziłam, że włosy wypadają mi już solidnie.
Z zimną krwią poszłam do fryzjera i obcięłam włosy
bardzo krótko.
w12w
sc2_0.indd 12
2007-06-06 06:48:54
26 maja – Dzień Matki. Jest wieczór. Wykąpałam
się, zaczęłam się czesać i stało się: włosy wychodzą mi
całymi partiami. Mam białe plamy nad czołem. Nie
da się opowiedzieć, co to za uczucie. Co przeżywam?
Płaczę i tak się rozczuliłam nad sobą zadając sobie
pytanie: dlaczego mnie to spotkało?
Noszę perukę. Nawet nieźle w niej wyglądam.
W środę czeka mnie następna chemia.
BOŻE, DAJ MI SIŁY MĄDROŚCI, CIERPLIWOŚCI i SPOKOJU. BEZ CIEBIE NIE DAM SOBIE
RADY.
Płaczę...
Nie dostałam chemii, bo mam słabe wyniki, za
mało leukocytów. Odporność moja się zmniejsza. Muszę się trochę podleczyć, żeby dostać chemię.
16 czerwca – Wróciłam ze spotkania Amazonek.
Lubię na te spotkania chodzić. Jestem wśród swoich.
Rozmawiamy o swoich problemach. Lżej mi jest, gdy
pomyślę, że one tyle przeszły. Myślę, że ja też dam
radę przejść przez to wszystko.
Moje zajęcia to: 2 razy w tygodniu rehabilitacja, raz
w tygodniu – spotkanie z psychologiem, raz w tygodniu – spotkanie Amazonek. Poza tym wizyty u lekarzy, badania krwi itp.
5 lipca – Jestem po trzeciej chemii. Czuję się źle.
Cały dzień i noc wymiotowałam. Rano byłam bardzo
słaba i mdliło mnie. Wiem, że muszę się dobrze odżywiać, nie brakuje mi niczego, gorzej jest z apetytem.
Ta chemia to jest coś wstrętnego. Nie mogę patrzeć,
nawet myśleć o miejscu na ręku, gdzie miałam kroplówkę. Kolor chemii też zmusza mnie do wymiotów.
Nawet pokój w szpitalu, gdzie podają nam chemię,
też mnie nudzi.
29 sierpnia – Jutro mam piątą chemię. Boję się jak
zwykle, bo wiem, co mnie czeka.
PANIE BOŻE, BEZ CIEBIE CZŁOWIEK NIE DAŁ
BY SOBIE RADY NA TYM ŚWIECIE.
Spotkałam dzisiaj koleżankę Amazonkę. Jakie ona ma
kłopoty z dziećmi! Nie wolno mi narzekać.
26 września – Jeszcze jedna chemia. Brrr.... na
samą myśl robi mi się niedobrze. Zniosłam ją jednak
dosyć dobrze. Nie wymiotowałam, bo dostałam jakiś
lek osłonowy w kroplówce i czopki przeciwwymiotne.
1 października – Czeka mnie radioterapia. Będę
miała 25 lamp. Znowu się boję. Nikt za mnie nie może
się bać, nikt nie jest w stanie mnie wyręczyć.
10 listopada – Byłam na spotkaniu Amazonek.
Mieliśmy spotkanie z lekarzem – radioterapeutą.
Dużo się nasłuchałam o radioterapii i trochę się boję.
Może być odczyn popromienny nawet po skończonym
leczeniu. PANIE BOŻE, BĄDŹ WOLA TWOJA.
3 grudnia – Już po radioterapii. Odczyn popromienny jest, ale nieduży. Ręka jednak ciągnie pod pachą; lewa strona naświetlenia swędzi i piecze. CIERPLIWOŚCI!!!
Teraz będę żyła jak na bombie, myśląc o tym żeby nie
było przerzutów. Wszystko w ręku Boga. Ciekawe,
jak mój organizm będzie teraz reagował po tak dużej
dawce wyniszczającej?
11 grudnia – „Paskudzi” mi się jednak miejsce
po naświetleniu. W dwóch miejscach: na bliźnie i na
boku. Brzydko to wygląda.
28 grudnia – DZIĘKUJĘ CI, PANIE BOŻE, ZA
POMOC W WYTRWANIU. TYLKO DZIĘKI TOBIE, PRZY TWOJEJ POMOCY COŚ TAKIEGO I W
TAKI SPOSÓB MOŻNA PRZEŻYĆ. CO BĘDZIE
DALEJ? TO TEŻ JEST W TWOIM RĘKU.
10 lutego 2002 roku – Odważyłam się już zdjąć
perukę. O dziwo, nie wyglądam wcale tak źle. Mam
modną fryzurę. Mam czarne, kręcone włosy. Teraz jest
mi lekko i wygodnie, ale zimno w głowę.
28 marca – Dzisiaj mija rok, jak byłam w szpitalu. MÓJ BOŻE, DZIĘKUJĘ CI ZA TO, ŻE JESTEŚ
ZE MNĄ. ŻYJĘ, CIESZĘ SIĘ, JESTEM SZCZĘŚLIWA. BEZ CIEBIE, PANIE BOŻE, CZŁOWIEK
NIE MOŻE BYĆ SZCZĘŚLIWY. Ja to czuję. Obserwuję innych ludzi, jak się szamoczą, dręczą, szukają
nie wiadomo czego. Stwierdzam, że jak PAN JEZUS
W ŻYCIU BĘDZIE NA PIERWSZYM MIEJSCU,
WSZYSTKO INNE BĘDZIE NA WŁAŚCIWYM. To
jest prawda życiowa. Trochę przeżyłam, to wiem.
29 sierpnia – Robiłam badanie okresowe do pracy. No i stało się. Mam przerzut na prawe płuco. Tak
mnie to ścięło; chyba trochę się załamałam. Dopiero
minął rok po leczeniu i już przerzut. Trochę szybko.
Idę na usg jamy brzusznej. Jak nie będzie przerzutów
na wątrobie, czeka mnie operacja płuc w Akademii
Medycznej w Gdańsku. Dzisiaj rozmawiałam z Ewą
(sąsiadką) o hospicjum. Jakie to bolesne! Przytuliłam
się do niej, a ona nie broniła mi płakać. Płacz przynosi ulgę. Staram się być silna, rozsądna i mądra. Nie
wiem, czy uda mi się do końca zachować taką postawę. Dzieci mam kochane, są przy mnie. Rozmawiałam z Izą (córką) o wierze. Znam jej pogląd na życie
na ziemi i u Pana Boga. Jest mi lżej. Gosia (córka) ma
swoją rodzinę; myślę, że dobrze im się układa. Adaś
(zięć) jest dobrym człowiekiem, rozsądnym, odpowiedzialnym. Gdybym musiała już odejść z tego świata
wiem, że dzieci pozostaną bogate w mądrość życiową,
doświadczenie. Już dużo przeszły w swoim życiu. Oby
im się wiodło jak najlepiej.
w13w
sc2_0.indd 13
2007-06-06 06:48:54
29 września – Usg jest dobre. Termin operacji
wyznaczony – 2 października. Boję się, nie ukrywam
tego. Najgorsze jest to czekanie. Nerwy, myślenie na
wyrost dają o sobie znać. Jakoś się trzymam, ale wiem,
że z rakiem nie ma żartów.
MÓJ BOŻE, CO MA BYĆ TO BĘDZIE.
Lekarze zrobią, co będą mogli, reszta pozostanie
w ręku Boga. Lekarze to też ludzie, którzy umierają
na raka czy inne choroby.
Wczoraj byłam na spotkaniu Amazonek. Powiedziałam im, dlaczego nie pojadę na pielgrzymkę do
Częstochowy. Ulżyło mi, bo każda z nich ma jakiś
problem zdrowotny; wszystkie mają strach w oczach.
Czy to powinno być pocieszeniem dla mnie???
Najgorzej, jak zaczynam rozczulać się nad sobą, jak
zaczynam myśleć na wyrost. Wtedy ściska mnie ból
w klatce piersiowej, łzy cisną mi się do oczu i nie jest
mi wcale lżej. Chciałabym, aby pogoda ducha mnie
nie opuszczała. Wiadomo, że każdy musi umrzeć, ale
nikt nie wie, kiedy i z jakiej przyczyny umrze.
Dumna jestem z siebie, bo żadnych środków uspokajających nie biorę, ale to nie znaczy, że się nie boję
przyszłości. Wiem, co znaczy rak. Ciągle sobie tłumaczę, że ja jeszcze żyję, więc muszę robić wszystko tak
jak trzeba; swoje sprawy i obowiązki należy wykonywać. Życie się toczy, nikt nie wie, co go czeka. Ludzie
latami cierpią i żyją. Nie wiem, co mnie czeka, jak to
wszystko się potoczy.
PANIE BOŻE, PROSZĘ, DAJ SIŁĘ SPOKOJU,
OPANOWANIA, MĄDROŚCI i WYTRWAŁOŚCI.
POZWÓL MI ZACHOWAĆ SIĘ GODNIE.
2 października – godz. 5.40 – Już się wyspałam.
Niedługo wyjadę do szpitala, do Akademii w Gdańsku. Zawiezie mnie Adaś (zięć). Jestem już spakowana. Nie wiem, kiedy będę miała operację, może jutro.
Wczoraj byłam na spotkaniu RODZINY RÓŻAŃCOWEJ, do której należę od roku. Powiedziałam o
sobie i modlono się o moje zdrowie podczas odmawiania różańca.
Jak ja się czuję? Widzę strach wokół mnie, nie dodaje mi to otuchy. Tak się człowiek zachowuje, słysząc
o przerzutach raka. To normalne. Ja natomiast czuję
się nieźle. Myślę, że wszystko się uda, że jeszcze trochę pożyję. Tego nikt nie wie, jak długo. Utwierdzam
się w przekonaniu, że człowiek jest sam w takich
chwilach. Cały ból, całe cierpienie musi znosić sam.
Nikt za niego tego nie jest w stanie ponieść. Każdy
mi mówi: „wszystko będzie dobrze, jesteś silna fizycznie i psychicznie”. Co innego mogą mi mówić? Ja natomiast sama doskonale wiem, jaka jestem. Ile będę
mogła walczyć, będę walczyła. Cóż będę mogła zrobić,
gdy zabraknie mi sił? Wszystko w ręku Boga. PANIE
BOŻE, BĘDZIE JAK ZECHCESZ. BĄDŹ WOLA
TWOJA.
10 października – Już jestem w domu. Wróciłam
wczoraj ze szpitala. Operacja odbyła się normalnie, rutynowo: narkoza, tlen, kroplówki, dochodzenie do siebie. Boli mnie prawy bok, bo wycięli mi guzek w prawym płucu. Ta operacja kazała mi spojrzeć prawdzie
w oczy. Chyba już nie wrócę do pracy. Za dziesięć dni
będzie wynik. Zobaczymy, co będzie dalej.
14 października – Dzień Nauczyciela. Dostałam
nagrodę dyrektora. Cieszę się bardzo, bo pieniądze są
mi bardzo potrzebne.
15 października – Dzisiaj chirurg zdjął mi szwy.
Nie bolało mnie to zdejmowanie. Pamiętam za to jego
wzrok. Tak jakoś dziwnie na mnie patrzył. Ja wiem,
że jestem chora na raka, że walczę z nim. Ciągle sobie
powtarzam, że jeszcze żyję i muszę się zachowywać
normalnie. Niczyja litość mi nie pomoże.
21 października – Wynik jest dobry – nie ma komórek nowotworowych. Czyż to nie cud?! PANIE BOŻE,
TY JESTEŚ PRZY MNIE. Mam dalej żyć, więc postaram się to robić jak najlepiej.
TY, PANIE BOŻE, JESTEŚ NA PIERWSZYM
MIEJSCU W MOIM ŻYCIU. TY JESTEŚ MOJĄ
DROGĄ, PRAWDĄ, ŻYCIEM, ŚWIATŁOŚCIĄ.
Wróciłam do pracy. Pracowałam do emerytury
(2 lata). W tym czasie zrobiłam kurs dla wolontariuszek Amazonek. Chodzę do szpitala wspomagać nowe,
zagubione Amazonki. Chcę być pomocna innym ludziom.
2006 rok – w tym roku byłam na rekolekcjach REO
w Jamnie. Należę do Odnowy w Duchu Świętym już
od roku. Czuję obecność Pana Boga w moim życiu. To
On skierował mnie do Odnowy – ja to czuję. To On
mnie zaprowadził na rekolekcje, żebym zrozumiała,
co jest moim sensem życia. Żebym zrozumiała dlaczego warto żyć i jak żyć. Nie ma innej drogi w życiu
– żyć należy tylko z Jezusem. On jest Drogą, Prawdą i Życiem. Tylko On pomoże mi rozwiązywać moje
problemy życiowe. Na rekolekcjach zrozumiałam, że
krzyż, który dźwigamy przez całe życie, będzie lżejszy, gdy pozwolimy sobie pomóc go nieść Jezusowi.
Zaufajmy Mu, bądźmy pokorni. Staram się być bliżej
Jezusa poprzez modlitwę, czytanie Pisma Świętego,
poprzez udzielanie się we Wspólnocie Odnowy. Staram się być przykładem dla innych poprzez trudy
mego życia.
PANIE BOŻE, JA WIEM, ŻE Z TOBĄ ZNIOSĘ
WSZYSTKO GODNIE, CIERPLIWIE i Z POKORĄ.
JAK JA BĘDĘ Z TOBĄ, TY BĘDZIESZ ZE MNĄ.
Człowiek musi tylko chcieć. PANIE BOŻE, już
minęło 5 lat po operacji – mastektomii – ja jeszcze
żyję. Wiem, że to są lata darowane przez Ciebie. Ile
ich jeszcze pozostało?
Halina
Wspólnota Modlitewna „NIEPOKALANA”
c
w14w
sc2_0.indd 14
2007-06-06 06:48:54
Codzienne rekolekcje
S. Suzuki: „W umyśle początkującego jest wiele możliwości, w umyśle eksperta – kilka”.
to Ty
osłaniam ciszą serca
Twoją obecność Chlebie Żywy
tam gdzie przejdziesz
wzbudzasz urodzaje
więc uwielbiam Cię
dojrzałymi kłosami
miłości jak szczere złoto
ja
obumarłe ziarno
*
Julka ma 80 lat. Mieszka kilka pięter wyżej. Naszła
mnie jak zwykle, gdy jest tyle roboty. Ma swoją metodę. Staje w drzwiach i ze zbolałą miną mówi, że coś jej
słabo, może mam jakieś krople...
Ja się wtedy pytam, czy jest głodna, a jej twarz się
ożywia, przytakuje, wypiła by herbatę albo choć trochę wody...
Wyjmuję co tam jest do jedzenia, Julka zachwyca
się sałatką lub wedliną i opowiada, opowiada, cały
czas to samo. Ma bowiem słabą pamięć krótkotrwałą
i zanim dojdzie do końca zdania, zapomina, od czego je zaczęła. Po godzinie mówię delikatnie, że chcę
wyjść, bo mam zajęcia. Julka zrywa się, próbuje dopić
herbatę, ale gdzie tam – ledwo ją spróbowała.
– Nie mogę tak szybko pić, a szkoda, taka dobra
herbata, to może wezmę kubek, jutro odniosę...?
Wychodzi energicznie, zadowolona, a ja zabieram
się do swoich spraw z gorzkim przeświadczeniem, że
znów jestem na początku drogi, że kolejny raz muszę
się uczyć miłości do Julki.
1992
s. Maria od Jezusa Miłosiernego OCD
*
Kącik Krzysia Kopczyńskiego
Stał przy stelażu na brudne naczynia. Na oko miał
ze 20 lat, był chudy i rozczochrany. W pewnym momencie chwycił talerz, na którym ktoś zostawił trochę
ziemniaków i marchewkę z groszkiem. Usiadł przy
wolnym stoliku, szybko wchłonął zdobycz i odniósł
talerz do okienka. Tam już na stojąco zjadł resztki jakiegoś dania, po czym spokojnie, dalej nie zwracając
na nikogo uwagi, wyszedł z baru.
Zwierzenia
Wiedz, że demon wpaja ci odrazę do miejsc najbardziej dla ciebie uświęcających oraz pogardę do
ludzi wybranych przez Boga, aby cię prowadzili.
Czasem myślę o tym, że jestem inna niż pozostałe owieczki w naszym stadzie. Moja sierść jest „niskiej jakości” i dlatego nie daje ludziom wełny. Także
mleko różni się od mleka innych owiec i nie chcą go
pić. Gdy byłam mała, moja mama uczyła mnie, abym
była posłuszna pasterzom i troszczyła się o inne owce.
Chciałam mieć dzieci, ale jestem chora i nie mogę rodzić. Swoją mamę nadal kocham, choć już nie żyje.
Postanowiłam zachować w pamięci jej polecenia i żyć
zgodnie z nimi.
Mówią, że mam pecha. Ale ja nie wierzę w to. Bo
posłuchajcie. Któregoś dnia zdarzyło się, że oddaliłam się przez nieuwagę od stada i napotkałam wilka.
Serce biło mi mocno, ale on tylko spojrzał na mnie
z obrzydzeniem i nic mi nie zrobił. Nie jestem zdrowa
i piękna, ale przecież dzięki temu teraz żyję!
Wiecie, jest mi niekiedy trudno, ale będę słuchać
wskazań mamy i pasterza. Czasem we śnie odwiedza
mnie lew i zawsze powie coś ważnego. To ciekawe,
ze choć wygląda groźnie, potrafi być czuły i łagodny.
Ostatnio przekonywał mnie, że istnieje nagroda za posłuszeństwo, oraz że kiedyś nie będzie już nigdy smutku! Prosił, abym żyła tak jak dotąd. Spróbuję. Dziękuję, że chcieliście mnie wysłuchać.
Brat Efraim Bóg paradoksów
Wyjątkowa
*
Chwiejący się koleś tłumaczy towarzyszowi:
– Za komuny było duuużo lepiej. Jak się w ciągu
dnia stało pod kioskiem z piwem, to od razu cię zwijali...
Tu następuje krótka dyskusja, czy zwijali do izby,
czy na komisariat.
– A teraz robisz sobie co chcesz i nikogo to nie interesuje!
T.W.
*
w15w
sc2_0.indd 15
2007-06-06 06:48:54
U
U
A
H
Y
D
U
K
W
C
M Z
Była Wielkanoc 2001 roku. Jakoś przed południem przeglądając programy TV, natknąłem się
na „Dwójce” na ciekawy koncert: pieśni i piosenki
religijne powiązane z tematem Triduum Paschalnego i Wielkanocy w bardzo ciekawych, soulowo-gospelowych aranżacjach. Niestety była to w zasadzie
końcówka koncertu, ale zdążyłem jeszcze przeczytać, co to za chór wykonywał tę muzykę: Trzecia
Godzina Dnia. Wtedy jeszcze nic nie słyszałem o
tym chórze, jak zresztą wielu fanów muzyki chrześcijańskiej. Ale to się miało zmienić, bo TGD w ciągu niespełna roku stał się jednym z bardziej znanych wykonawców muzyki chrześcijańskiej.
Owocem wspomnianego koncertu stała się płyta
„TGD – na żywo”, o której tym razem będę pisał.
Album zaczyna się co najmniej sztampowo jak
na płytę o tematyce wielkanocnej: słyszymy pierwsze takty ALLELUJA z „Mesjasza” Haendla. Ale na
tym koniec sztampy, bo po chwili mocne uderzenia
bębna i gospelowa aranżacja wprowadzają w klimat
całej płyty: świetne, nowoczesne aranżacje instrumentów i śpiewu, czworo solistów i muzyka, która
ma głosić, że „Chrystus Zmartwychwstan jest!”.
Soliści to: Beata Bednarz (znana wielu z programu
Taniec z Gwiazdami, gdzie śpiewa), Natalia Niemen, córka Czesława Niemena, Mietek Szcześniak
i Mateusz Otręba. Każde o innym głosie, świetnym
warsztacie wokalnym, wielkiej fantazji muzycznej. Autorami aranżacji są dwaj Piotrowie: Zarecki
– grający na klawiszach i Nazaruk – lider ponad 30osobowego chóru i jego dyrygent.
Na płycie znajdziemy prawie wszystkie utwory
z koncertu plus dwa dodatkowe: „Nie szczycę się”
i „Nic, nic, nic”. Gdybym miał powiedzieć, który
utwór na tej płycie jest moim ulubionym, nie umiałbym, bo wymieniałbym wszystkie po kolei. Niewątpliwie na większą uwagę zasługują cztery utwory.
Pierwszy z nich to „Czekam Chwili” śpiewany solo
przez Natalię Niemen – piękny tekst, piękna, porywająca aranżacja. To był pierwszy kawałek z tej
płyty, w którym się zakochałem. Drugi to następu-
jąca po „Czekam Chwili” „Golgota” w wykonaniu
Beaty Bednarz. Jej piękny, głęboki głos i pełna ekspresji aranżacja sprawiają, że podczas słuchania go
łzy kręcą się w oku, a zarazem ciarki przechodzą po
plecach. Kolejny to „Zmartwychwstał Pan”: pełna
radości opowieść o zmartwychwstaniu zaśpiewana
przez czworo solistów i chór. Czwarty utwór, który
szczególnie polecam to ostatni na płycie zatytułowany „Hosanna”. Jest tu świetny klimat uwielbienia utkany z genialnej aranżacji, śpiewu solistów
i chóru oraz tekstu. Naprawdę porywająca kompozycja. Płyty słucha się naprawdę miło, a różnorodność głosów, stylów muzycznych tylko ją ubogaca.
Z tej muzyki bije niesamowity optymizm i radość,
może dlatego, że śpiewają na żywo z serca do Zbawiciela? Tytuł płyty: „Na Żywo” to nie tylko podkreślenie faktu nagrania koncertowego, ale przede
wszystkim, jak dla mnie, świadectwo żywej wiary
pełnej radości dziecka Bożego, wiary która aż bije
z płyty i porusza każdego słuchacza.
Cóż tu więcej napisać? Nie da się oddać słowami
wszystkich wrażeń jakich doznaje się słuchając tej
płyty. Polecam szczerze!
Krzysztof Gatz
c
b
Zespół Redakcyjny Biuletynu Informacyjnego i Strony Internetowej SURSUM CORDA
Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym Archidiecezji Gdańskiej: ks. Tomasz Knuth – asystent kościelny,
Marian St. Mański – red. odpowiedzialny, Sebastian Czuba – skład komputerowy, Antoni Walter, Aleksandra Gibała
Adres do korespondencji: ul. I Dywizji WP 38, 84-230 Rumia, tel. O58 671 91 38, +48 502 284 947,
[email protected], [email protected], http://www.gdansk.odnowa.org
w16w
sc2_0.indd 16
2007-06-06 06:48:55