pobierz PDF - PKU Connect

Transkrypt

pobierz PDF - PKU Connect
PKUCONNECT
Nr 8/2016
magazyn
SPIS TREŚCI
W SKRÓCIE
WYWIAD
Szczęśliwe początki
– rozmowa z Marią Nowacką
04
06
Boję się zostać mamą
– komentarz Joanny Boroń-Zyss
WIEDZA
Dieta kobiet w ciąży
– Joanna Żółkowska
10
KUCHNIA
Smaki dzieciństwa – Jerzy Nogal
PORADNIK
Zdjęcia z wakacji – Jerzy Nogal
FELIETON
10 pomysłów na udane wakacje
w domu – Karolina Folgart
FELIETON
Wakacje z dzieckiem
– Izabela Gontarek
40
46
52
56
10
6
FELIETON
Moja mama jest superbohaterką
– Joanna Miller
WYWIAD
Życie jest jak pudełko
czekoladek – rozmowa
Justyny Sochy z mamą
WYWIAD
Wielki dar od życia – rozmowa
Marii Słupskiej z mamą
KULTURA
Herosi naszych czasów
Książki młodości
16
20
WIEDZA
Wymienniki fenyloalaninowe
– Renata Mozrzymas
REPORTAŻ
Solidarność bez granic
– Agata Bąk
26
HISTORIA
Robert Gauthrie
34
KONKURS
Poznajmy mamy!
– rozstrzygnięcie konkursu
60
64
68
70
Od redakcji
Mama to dla większości z nas jedna z najważniejszych osób w życiu. Dzięki jej czułości, cierpliwości
i poświęceniu stawialiśmy pierwsze kroki i zaczęliśmy poznawać świat. To przewodniczka po meandrach dorastania, nauczycielka życia i miłości, nasz pierwszy przyjaciel i powiernik. Jednocześnie jest ostoją bezpieczeństwa i obrończynią, która w każdej chwili gotowa jest na walkę z czyhającymi na nas niebezpieczeństwami
– czy to potwory pod łóżkiem, czy odklejony plasterek na zdartym kolanie.
I
I choć może nie lata i nie ma nadprzyrodzonych umiejętności, zawsze pozostanie dla nas pierwszą i jedyną
prawdziwą superbohaterką. To właśnie mamom poświęcamy ten numer! Jesteście ciekawi, co tym razem dla Was przygotowaliśmy?
Na łamach magazynu debiutuje Joanna Miller tekstem poświęconym swojej mamie. Dowiecie się z niego,
że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, jeżeli tylko ma
się mamę, która dzielnie stawia czoła różnym przeciwnościom losu i czasu. Kiedy ostatnio oddaliście się
dłuższej rozmowie ze swoją mamą? My zachęciliśmy
do przeprowadzenia takiej rozmowy Justynę Sochę
i Marię Słupską. Efekt to wzruszające i chwilami zabawne wywiady z mądrymi kobietami, którym udało
się wychować pewne siebie i przebojowe kobiety. Jaki
jest klucz do sukcesu? Odsyłamy do wywiadów Marii
i Justyny. Do wspomnień namówiliśmy również Jerzego Nogala, który w dziale „Kuchnia” zaprasza Was
w podróż do jego smaków z dzieciństwa.
Bycie mamą to dużo szczęścia, ale też szereg wyzwań już od pierwszych chwil. Co zrobić, aby ciąża
była wyjątkowym i spokojnym czasem? Jak zadbać
o zdrowie przyszłej pociechy? Dowiecie się tego z na-
szej rozmowy z Marią Nowacką. Dieta kobiety w ciąży
jest niezwykle istotna dla rozwoju dziecka. Jak powinna wyglądać dieta przyszłej mamy z PKU? Podpytaliśmy o to dietetyk Joannę Żółkowską.
Już za kilka chwil wakacje – wyczekiwany i beztroski czas. Jak go dobrze wykorzystać, nawet jeżeli
nie wyjedziecie w dalekie podróże? Karolina Folgart
przygotowała dla Was aż 10 pomysłów na udane wakacje w domu. Jeżeli jednak planujecie wybrać się
w dalszą wyprawę z małym szkrabem – obowiązkowo przeczytajcie tekst Izy Gontarek, która ma już na
swoim koncie dalsze wojaże z małym Kubą. Nie zawsze jesteście zadowoleni ze zdjęć, które przywozicie
z wakacji? Poświęćcie chwilę, żeby przeczytać fotograficzny miniporadnik Jerzego Nogala, a dowiecie
się, jak umiejętnie zatrzymywać na zdjęciach klimat
letnich dni.
Życzymy Wam podczas tego lata jak najwięcej błogich
chwil. Niech słońce oraz spotkania z ludźmi naładują
Was pozytywną energią aż do kolejnych wakacji! Pamiętajcie również o tym, żeby znaleźć czas dla swoich
mam. Zabierzcie je na długi spacer i powspominajcie!
3
W SKRÓCIE
POZNAJMY MAMY
Nasz cykl „Klub Milusińskich” w magazynie
„PKUconnect” to wyjątkowe zdjęcia najmłodszych. W tym numerze postanowiliśmy przybliżyć Wam również osoby, które są dla maluszków
najważniejsze – ich mamy! W cyklu tym prezentujemy zdjęcia wyróżnione w naszym konkursie.
Do autorów zwycięskich zdjęć powędrowały
zestawy produktów niskobiałkowych oraz wyjątkowy gadżet-niespodzianka.
ZŁOTE PIÓRO
PRZYZNANE
Znamy już zwyciężczynię pierwszej edycji plebiscytu Złote Pióro. Laureatką konkursu została
Anna Suszczyńska z Białegostoku. Pani Anna
napisała tekst poświęcony sytuacji kobiet w ciąży
z PKU. Zwróciła w nim uwagę na bardzo ważną
z jej perspektywy kwestię braku stowarzyszenia
zrzeszającego przyszłe mamy z PKU. Zwycięski
artykuł możecie przeczytać na stronie PKUconnect.pl w dziale „Redakcja”.
Pamiętajcie, że Wy również możecie
spróbować swoich sił w naszym plebiscycie.
Wystarczy, że napiszecie tekst do działu
„Redakcja” na PKUconnect.pl – i już macie
szansę zostać zwycięzcą w bitwie
o Złote Pióro!
Zwycięzca plebiscytu oprócz zestawu marki
Balmain, wygra indywidualną konsultację
dietetyczną z Izabelą Horką!
LISTY DO REDAKCJI
Masz spostrzeżenia, którymi chciałbyś podzielić się na łamach magazynu?
Może od dłuższego czasu chodzi Ci po głowie pytanie i jeszcze nie poznałeś na nie odpowiedzi?
Chcesz opowiedzieć naszym czytelnikom swoją historię?
Napisz do nas list! Może powędrować do nas zarówno w formie wirtualnej, jak i papierowej
(czyli potrzebne będą do tego: długopis, kartka, koperta i znaczek). Postaramy się odpowiedzieć na każdy list, a te wybrane opublikujemy na łamach naszego magazynu.
4
NOWY CYKL
„OCZAMI DIETETYKA”
W dziale „Redakcja” na stronie PKUonnect.pl ruszył nowy cykl:
„Życie z fenyloketonurią oczami dietetyka”. Autorką tekstów jest dietetyk Izabela
Horka, która dzieli się z czytelnikami ciekawym spojrzeniem na codzienność osób
z fenyloketonurią. Jeśli oddacie się lekturze tekstów pani Izy, dowiecie się m.in. kim
jest dietetyk i dlaczego wizyta u niego jest tak ważna oraz jak wygląda pierwsza
wizyta i jakie pytania możemy podczas niej usłyszeć.
PRZYJAZNE PRODUKTY
POD LUPĄ DIETETYKA
Użytkownikom strony PKUconnect.pl dobrze znany jest już dział „Przyjazne produkty”.
Możecie odnaleźć w nim ponad 120 przyjaznych produktów.
Jednak i tu mamy dla Was niespodziankę: co miesiąc „Przyjazne produkty” będą
zasilane propozycjami wprost od dietetyka! Dietetyk Iza Horka będzie podrzucała
Wam produkty, które dostępne są na większości sklepowych półek, nie straszą swoim
składem i oczywiście mogą być spożywane przez osoby z PKU.
Listy w wersji wirtualnej wysyłajcie na adres:
[email protected]
Listy w wersji papierowej ślijcie na adres:
Redakcja PKUconnect
ul. Wąwozowa 8/1
02-796 Warszawa
5
WYWIAD
6
MAria Nowacka
Doktor nauk medycznych, pracownik Kliniki Pediatrii i Poradni Chorób Metabolicznych Instytutu Matki i Dziecka
w Warszawie. Od wielu lat zaangażowana w pracę z rodzicami i dziećmi z fenyloketonurią. Prywatnie wielbicielka
psów i kotów, aktualnie szczęśliwa posiadaczka kundelka o imieniu Figa. W wolnych chwilach chętnie sięga po książkę,
spotyka się z przyjaciółmi i podróżuje. Szczęśliwe początki
Poprzez stronę PKUconnect.pl przyszłe mamy zadają wiele pytań, dotyczących przygotowania do ciąży i samej
ciąży. Duża liczba wiadomości i listów do redakcji była dla nas impulsem do tej rozmowy. Co zrobić, aby być spokojną i móc w pełni cieszyć się początkiem tego wyjątkowego czasu? Jak zadbać o zdrowie przyszłej pociechy?
Dowiecie się z naszej rozmowy z Marią Nowacką.
Jakie pierwsze kroki powinna zrobić kobieta
z PKU planująca zostać niedługo mamą?
Posiadanie dziecka to naturalne pragnienie wielu kobiet, a chyba trafniej byłoby powiedzieć: wielu par.
W dzisiejszej dobie również kobiety z PKU mogą spokojnie i z radością planować dzieci. Konieczne jest
jednak odpowiednie przygotowanie, aby ciąża przebiegała prawidłowo, a dziecko urodziło się zdrowe.
Od postawy mamy zależy bezpieczeństwo dziecka.
Ze względu na dobro, bezpieczeństwo i zdrowie malucha fenyloalanina przez cały czas ciąży powinna
utrzymywać się w granicach 2–4 mg%. To jest wyzwanie dla przyszłej mamy!
Planowanie ciąży zobowiązuje do bardzo starannego
przestrzegania zasad diety i stosowania wszystkich
zaleceń. Kobieta planująca ciążę powinna jak najszybciej skontaktować się z lekarzem i dietetykiem
poradni metabolicznej. Zachęcamy, aby do poradni
zgłaszały się pary, żeby wspólnie omówić zasady diety i kolejne kroki które pozwolą na obniżenie fenyloalaniny do wartości bezpiecznych dla dziecka.
Powinno być zrealizowanych wiele wymagań, aby fenyloketonuria mamy nie miała wpływu na przebieg
ciąży i przyszłość dziecka: codzienny reżim dietetyczny, planowanie i przeliczanie wszystkich posiłków,
pobieranie próbek krwi raz, dwa razy w tygodniu.
Pomoc najbliższych jest w tym czasie bardzo ważna.
7
WYWIAD
A co, jeżeli przyszła mama dowiedziała się o ciąży już podczas jej trwania? I dodatkowo nie ma
dobrych wyników PHE? Co powinna zrobić?
W tej sytuacji konieczne jest natychmiastowe zgłoszenie się do poradni. Jeśli stężenie fenyloalaniny jest
wysokie, trzeba obniżyć je bardzo szybko! Można to
osiągnąć przez znaczne ograniczenie podaży fenyloalaniny, a to wymaga pomocy doświadczonego dietetyka, który podpowie, jak wprowadzić w diecie odpowiednie zmiany. Zmiany ze względu na dobro dziecka
muszą być radykalne i wprowadzone jak najszybciej.
Niezbędne jest także natychmiastowe przyjmowanie
pełnych dawek preparatu (jeśli nie był systematycznie
stosowany). Dobór odpowiedniego preparatu odbywa
się po konsultacji z lekarzem i dietetykiem.
Zdarzają się również sytuacje, że kobiety z PKU,
które chcą zostać mamami, od wielu lat nie przestrzegały restrykcyjnie diety. Co powinny zrobić,
zanim zdecydują się na dziecko?
To szczególny i niezwykły czas w życiu przyszłych
rodziców. Każda kobieta w okresie ciąży powinna
dbać o właściwe odżywianie, odpowiednią ilość snu
i odpoczynku czy aktywność fizyczną. W przypadku
PKU kontrola stężenia fenyloalaniny odbywa się co
3–4 dni – przynajmniej do czasu stabilizacji wartości
fenyloalaniny.
Trzeba być przygotowanym do codziennego planowania diety, odważania produktów, obliczania przyjętej fenyloalaniny, białka i kalorii. Czy to jest trudne?
Tak, może być trudne dla niektórych pań, zwłaszcza
jeśli dawno tego nie robiły, ale tylko początkowo! I zawsze takie panie mogą liczyć na naszą pomoc. Myślę,
że najtrudniejsze jest samo codzienne przestrzeganie
diety – bez odstępstw, bez podjadania.
Jak często przyszłe mamy powinny chodzić do
lekarza i kontaktować się z poradnią?
W tej sytuacji osoby, które nie przestrzegały diety,
powinny wracać do diety stopniowo, bez bardzo radykalnych kroków. W tym okresie przygotowań trzeba
częściej pobierać próbki krwi na bibułę – to pozwala
dostosować dietę do aktualnych wyników PHE oraz
bez „burz” znormalizować PHE do bezpiecznych wartości 2–6 mg%.
W okresie planowania ciąży, jeśli stężenia fenyloalaniny są wysokie, spotykamy się, aby omawiać szczegóły diety i wyjaśniać wątpliwości. Częstotliwość
zależy od osiąganych wyników, a decyzje o wizytach
podejmujemy wspólnie z pacjentką. W przypadku ciąży wizyty są obowiązkowe, częstsze i również zależą
od wyrównania stężeń fenyloalaniny.
Pytamy cały czas o przyszłe mamy z PKU, a jak
wygląda sytuacja w przypadku przyszłych tatusiów z PKU? Czy jeżeli mężczyzna nie przestrzega diety, ma to wpływ na ciążę i prawidłowy rozwój jego przyszłego potomka?
I na koniec najmilsza kwestia – czy to prawda,
że przy prawidłowo prowadzonej diecie prawie
wszystkie maluszki rodzą się w pełni zdrowe?
Nie ma dowodów, aby stężenie fenyloalaniny ojca
miało wpływ na przebieg ciąży czy rozwój dziecka.
Jednak dla dobra samych panów także ich zachęcamy do stosowania diety!
Wiemy już, jak się przygotować. A na co przyszłe
mamy z PKU powinny zwracać szczególną uwagę
8
podczas samej ciąży?
Tak, to prawda! Jeśli stężenie fenyloalaniny jest
utrzymane w bezpiecznych dla dziecka granicach
i przyszła mama stosuje wszystkie zalecenia, ma
taką samą szansę na urodzenie zdrowego dziecka jak
każda zdrowa kobieta. Istnieje jednak nieco wyższe
niż populacyjne ryzyko fenyloketonurii u dziecka.
Pod opieką naszej poradni pozostaje już naprawdę
liczna gromadka zdrowych pięknie rozwijających się
dzieci.
KOMENTARZ
JOANNA BOROŃ-ZYSS
Psychiatra dzieci i młodzieży, obecnie kierownik Oddziału Psychiatrii Dzieci
WSSD im. św. Ludwika w Krakowie. Od wielu lat zaangażowana w pracę
z rodzinami i dziećmi z PKU.
KIEDY KOBIETA Z PKU BOI SIĘ ZOSTAĆ MAMĄ...
Obawa przed tym, co nowe i nieznane, jest jak najbardziej
naturalna. Towarzyszy zarówno temu, co zaplanowane,
jak i temu, co nieplanowane, zaskakujące. W życiu zdarza
się wiele zmian, lecz jest kilka takich, które determinują
życie kobiety i są dla niej punktami zwrotnymi. Taką życiową rewolucję wprowadza doświadczenie macierzyństwa.
Do zostania mamą od strony psychicznej jesteśmy przygotowywane już od najwcześniejszych lat życia, a uzyskanie dojrzałości płciowej w okresie dojrzewania jest tylko
domknięciem procesu i przejściem do kolejnego etapu.
Istotne w omawianej kwestii jest świadome podejmowanie decyzji o macierzyństwie. Składa się na to m.in. planowanie i podejmowanie działań służących realizacji tego
celu (w tym świadomość swojej choroby i wynikających
z niej ograniczeń). Istotne jest, aby te działania podjąć!
Pomocą w tym zakresie mogą służyć najbliżsi, ale też –
a może przede wszystkim – specjaliści. Dla kobiet, które
mają fenyloketonurię, źródłem wsparcia na każdym etapie jest poradnia metaboliczna. A właściwie jej pracownicy: lekarz i dietetyk, a jeżeli to będzie konieczne – włączone zostaną inne osoby.
Macierzyństwo to wyzwanie. Jedni mówią: kryzys rozwojowy, drudzy podnoszą kwestię końca swobody i „wolności” oraz konieczności podjęcia odpowiedzialności. Obawy,
które za tym wyzwaniem stoją, są uniwersalne. Można
znaleźć wiele opracowań naukowych, które opisują problem. Jedno jest pewne: ciąża to jeden z etapów służących
jego realizacji. Można powiedzieć, że wraz z dzieckiem ro-
dzi się matka. Zachodzą złożone zmiany psychologiczne,
aby od stanu poczucia niepewności, nieporadności, zakłopotania dojść do poczucia pewności siebie i uzyskania
kompetencji rodzicielskich.
Na chwilę zatrzymałabym się przy okresie ciąży. Z jednej
strony to stan błogosławiony, z drugiej – okres nasilonego
stresu. Według T. Holmesa i R. Rahe’a ciąża znajduje się
na 12. miejscu na skali stresu; inni badacze, T.B. Brazelton
i B.G. Cramer, opisują trzy etapy, w których dokonują się
zmiany emocjonalne u ciężarnej kobiety. I tak pierwsze
cztery miesiące to czas adaptacji, wahania między euforią a lękiem przed zmianami. Drugi etap rozpoczyna się
wraz z poczuciem ruchów dziecka, które matka chroni
i przeżywa jako swoją część, o którą powinna dbać. Ostatni etap jest czasem uświadomienia sobie odrębności
dziecka i śledzenia jego indywidualnych reakcji. Szeroko
opisywane są lęki towarzyszące ciąży: o stronę fizyczną,
o zdrowie dziecka, o przebieg porodu, o poradzenie sobie
w roli mamy.
Cokolwiek by powiedzieć, lęk zawsze towarzyszył okresowi ciąży i – szerzej patrząc – macierzyństwu. Co w tej
sytuacji pomaga? Tak jak we wstępie odwołam się do
konkretnych działań służących budowaniu poczucia bezpieczeństwa i kontroli sytuacji. Ogromną rolę odgrywają
tu aktywności skierowane na uzyskanie rzeczowej informacji, wsparcia i opieki, czyli współpraca z lekarzami
(z poradni metabolicznej, ginekologiem, dietetykiem), którzy wiedzą, że ich pacjentka ma fenyloketonurię.
9
WIEDZA
10
JOANNA ŻÓŁKOWSKA
Od 1995 r. dietetyk w Klinice Pediatrii i Poradni Chorób Metabolicznych Instytutu Matki i Dziecka
w Warszawie jako specjalista do spraw fenyloketonurii. W latach 2008–2012 była uczestnikiem Eastern
European Metabolic Academy. Uczestniczyła w wielu szkoleniach i konferencjach, w szczególności
poświęconych fenyloketonurii. Współautorka wielu publikacji na temat PKU.
Prywatnie uwielbia gotować, czytać książki i pielęgnować ogród.
ŻYWIENIE KOBIET W CIĄŻY
CHORYCH NA FENYLOKETONURIĘ
Ciąża jest wyjątkowym okresem w życiu kobiety, szczególnie kobiety chorej na fenyloketonurię.
Dlatego tak istotna jest odpowiedzialna i świadoma postawa przyszłej mamy w kwestii stylu życia,
a szczególnie w kwestii postępowania dietetycznego.
Ciąża jest w prawdzie stanem fizjologicznym, ale wymaga dużego wysiłku ze strony organizmu ciężarnej.
Konieczne wówczas staje się zwiększenie podaży
wszystkich składników odżywczych (energii, białka,
węglowodanów, tłuszczów, witamin i składników mineralnych) w celu pokrycia zapotrzebowania na nie
organizmu kobiety i rozwijającego się płodu – z jednoczesnym ograniczeniem podaży fenyloalaniny do
ilości zapewniającej utrzymanie stężenia tego aminokwasu we krwi matki w zakresie 2–6 mg%.
Zmiana nawyków żywieniowych i stabilizacja stężeń fenyloalaniny we krwi przyszłej matki (w bez-
piecznych granicach) powinna obejmować kilkumiesięczny okres przed planowaną ciążą. Pozwala to
wyrównać ewentualne niedobory żywieniowe, które
w konsekwencji mogą prowadzić do nieprawidłowości w rozwoju płodu.
Zbyt wysokie stężenia fenyloalaniny we krwi matki (przekraczające zalecane wartości) prowadzą do
uszkodzenia rozwijającego się dziecka. Jednocześnie
należy pamiętać, że zbyt niskie stężenia fenyloalaniny we krwi pacjentki mogą prowadzić do nieprawidłowości w rozwoju płodu.
Wprowadzenie restrykcyjnej diety niskofenyloalaninowej, pełnowartościowej pod względem wszystkich składników odżywczych, przed planowaną ciążą
i w czasie jej trwania zwiększa szansę na urodzenie
zdrowego dziecka.
11
WIEDZA
Przygotowanie do ciąży
To czas umożliwiający kobiecie w ciąży obniżenie
stężeń fenyloalaniny we krwi i zmianę nawyków żywieniowych. Jeżeli kobieta chora na fenyloketonurię
planująca ciążę stosuje dietę niskofenyloalaninową,
konieczne są:
ustabilizowanie stężeń fenyloalaniny we krwi
do bezpiecznych granic,
często zmiana nawyków żywieniowych (regularne spożywanie pełnowartościowych posiłków i preparatu)
oraz zmiana preparatu bezfenyloalaninowego
(jeśli stosowany dotychczas preparat nie jest
przeznaczony dla kobiet w ciąży).
Trudniejsza jest sytuacja, gdy kobieta chora na fenyloketonurię planuje ciążę, ale nie stosuje diety niskofenyloalaninowej. Wtedy konieczne jest stopniowe
wprowadzanie diety. Należy wycofywać poszczególne grupy wysokobiałkowych produktów spożywczych, zastępując je preparatem bezfenyloalaninowym będącym źródłem białka.
Taka łagodna zmiana nawyków żywieniowych umożliwia akceptację nowych smaków: produktów niskobiałkowych oraz preparatu bezfenyloalaninowego.
W zupełnie innej sytuacji znajduje się kobieta chora
na fenyloketonurię niestosująca diety niskofenyloalaninowej, a już będąca w ciąży. Wtedy nie ma czasu
na stopniowe wprowadzanie diety – trzeba to zrobić
bardzo radykalnie i natychmiast obniżyć stężenia fenyloalaniny we krwi matki, aby chronić rozwijający
się płód przed toksycznym działaniem tego aminokwasu.
W takim przypadku wprowadzamy pełną dawkę preparatu bezfenyloalaninowego przeznaczonego dla
kobiet w ciąży oraz radykalnie redukujemy podaż fenyloalaniny w diecie.
12
DIETA W CIĄŻY
Energia
Tłuszcze
W zdrowej populacji kobiet (przy prawidłowym odżywieniu) w pierwszym trymestrze ciąży wartość
energetyczna diety wynosi ok. 1700 kcal na dobę.
W kolejnych trymestrach ciąży podaż energetyczną
należy odpowiednio zwiększyć – o 350 kcal w drugim
trymestrze i 475 kcal w trzecim.
Tłuszcze są cennym, wysokoenergetycznym składnikiem odżywczym. U kobiet w ciąży chorych na fenyloketonurię szczególną uwagę należy zwrócić na
kwasy omega-3, których źródłem są ryby i owoce
morza (produkty niedozwolone dla osób chorych na
fenyloketonurię). Odpowiednia suplementacja tych
kwasów umożliwia prawidłowy rozwój płodu.
Źródłem energii są: bezfenyloalaninowe preparaty
zawierające tłuszcze i węglowodany, niskofenyloalaninowe produkty mączne, warzywa i owoce. Cukier,
i słodycze – choć są źródłem węglowodanów – nie
mogą stanowić podstawowego źródła energii.
Białko
Zalecenia dotyczące podaży białka nie są jednoznaczne i ustala się ją indywidualnie dla każdej kobiety pod kontrolą stężenia białka w surowicy krwi.
Źródłem białka jest preparat bezfenyloalaninowy.
Zastosowanie go w odpowiedniej ilości pokrywa zapotrzebowanie na białko bez dostarczania szkodliwego aminokwasu – fenyloalaniny.
Należy pamiętać, że zalecana przez lekarza i dietetyka ilość preparatu bezfenyloalaninowego musi być
spożywana w co najmniej trzech porcjach.
Fenyloalanina
Fenyloalanina to jeden ze składników białka, którego organizm ludzki nie umie sam wytworzyć. Jest
ona dostarczana z pożywieniem. Jej nadmiar jest
niezwykle szkodliwy dla rozwijającego się płodu,
jednakże jej ograniczona podaż jest niezbędna. Ilość
tego składnika zależy od indywidualnej tolerancji fenyloalaniny u każdej z pacjentek. Tolerancja ta zwykle zwiększa się wraz z wiekiem ciąży.
Źródłem fenyloalaniny są produkty naturalne i niskobiałkowe. Udział produktów naturalnych zazwyczaj
wzrasta w kolejnych tygodniach ciąży – należy jednak pamiętać, że rozszerzanie diety musi odbywać
się pod ścisłą kontrolą lekarza i dietetyka.
13
WIEDZA
Ze względu na zawartość fenyloalaniny produkty naturalne dzielimy na trzy grupy:
niedozwolone:
mięso i przetwory,
mleko i przetwory,
drób i przetwory,
ryby i owoce morza,
jaja, produkty zbożowe,
rośliny strączkowe,
nasiona, czekolada,
żelatyna, aspartam
dozwolone
w ograniczonych
ilościach:
dozwolone
w nieograniczonych
ilościach:
warzywa, owoce,
ziemniaki,
soki owocowe i warzywne,
tapioka, sago, drożdże
cukier,
woda,
tłuszcze,
herbata,
cukierki owocowe,
lizaki owocowe,
zagęstniki
węglowodanowe,
miód,
dżemy, konfitury
Dieta kobiety w ciąży
z łagodną hiperfenyloalaninemią
Kobiety z łagodną hiperfenyloalaninemią, u których stężenia fenyloalaniny we krwi nie przekraczały 10 mg% i które nie stosowały diety niskofenyloalaninowej, w okresie ciąży muszą
pozostawać pod opieką poradni chorób metabolicznych w celu kontroli stężeń fenyloalaniny
we krwi. Może się to wiązać z nieznaczną modyfikacją diety i częściowym uzupełnieniem podaży białka z preparatu bezfenyloalaninowego.
Zalecenia dla kobiet w ciąży
chorych na fenyloketonurię
1. Urozmaicenie i uatrakcyjnianie diety uwzględniające wymagania żywieniowe oraz zwiększone zapotrzebowanie na składniki odżywcze i energię.
2. Regularne stosowanie preparatów bezfenyloalaninowych (co najmniej w trzech porcjach)
jako podstawowego źródła białka, wielu witamin i składników mineralnych.
3. Duża wartość odżywcza diety – staranny dobór składników pokarmowych.
4. Zwiększenie spożycia warzyw i owoców.
5. Suplementacja kwasami omega-3.
6. Zwiększenie spożycia węglowodanów złożonych (mączne produkty PKU, warzywa) przy
jednoczesnym ograniczeniu cukrów prostych (cukier, słodycze).
14
Trudne i nieprzewidywalne
sytuacje w okresie ciąży
Nudności i wymioty
Pierwszy okres ciąży często związany jest z występowaniem mdłości i wymiotów. Już samo wypicie
zaleconej ilości preparatu może okazać się bardzo
trudne, a spożycie zaleconej ilości energii niemożliwe do zrealizowania. Radą na takie problemy jest
rozłożenie preparatu i posiłków na wiele małych porcji (pięć–sześć w ciągu dnia).
Niewielkie ilości preparatu połączone z małymi porcjami posiłków dostarczają niezbędne składniki odżywcze i zapobiegają napadom głodu, które sprzyjają
szybkiemu spożyciu dużej porcji jedzenia, co prowokuje wymioty. Jednocześnie „odciążają” żołądek, łagodząc nieprzyjemne dolegliwości. W sytuacji przedłużających się, uciążliwych wymiotów należy udać
się do lekarza.
wanie probiotyków reguluje pracę przewodu pokarmowego. Należy więc pamiętać o regularnym spożywaniu pięciu małych posiłków zawierających surowe
warzywa z dodatkiem oleju oraz owoce.
W zapobieganiu i łagodzeniu takich dolegliwości należy uwzględnić również zmianę nawyków kulinarnych.
Długie, tradycyjne smażenie i pieczenie należy zastąpić gotowaniem, parowaniem, duszeniem bez uprzedniego obsmażania oraz pieczeniem bez tłuszczu.
Hospitalizacja
W okresie ciąży może zdarzyć się konieczność pobytu
w szpitalu. Oddziały szpitalne nie są w stanie natychmiast zapewnić diety niskofenyloalaninowej. Dlatego jadąc do szpitala, należy zabrać ze sobą preparat
bezfenyloalaninowy oraz podstawowe produkty niskobiałkowe (pieczywo, makaron, ryż itp.).
Zaparcia
Jest to kolejna uciążliwość pojawiająca się w ciąży.
Pierwszym krokiem jest modyfikacja diety. Zwiększenie ilości błonnika (tzn. surowych warzyw, owoców
oraz otrąb, płynów, olejów roślinnych) oraz zastoso-
Kobieta chora na fenyloketonurię powinna wyjaśnić
personelowi szpitala zasady stosowanej przez nią
diety i poprosić o kontakt z lekarzem i dietetykiem
z poradni chorób metabolicznych, pod opieką których
się znajduje.
„Prawidłowa dieta jest pierwszym
prezentem, który przyszła mama
ofiarowuje swojemu jeszcze
nienarodzonemu dziecku”.
15
FELIETON
16
JOANNA MILLER
Aplikantka adwokacka w Okręgowej Radzie Adwokackiej we Wrocławiu. Lubi uczyć się języków obcych
i poznawać nowe kultury. Uwielbia podróże, które pozwalają jej na rozwijanie moich zainteresowań.
W czasie wolnym gra w siatkówkę, jeździ na nartach i pływa. Kocha zwierzęta - wspiera ruchy działające
na rzecz obrony ich praw, jest właścicielką dwóch psów i dwóch kotów.
MOJA MAMA JEST
Spiderman, Superman czy też Wonder Woman.
Wszystkie te postacie są superbohaterami ze znanych komiksów wydawanych
przez Marvel Comics lub DC Comics. Kojarzymy je wszyscy. Gdybyśmy mieli podać definicję superbohatera, to
zapewne w pierwszym odruchu każdy odpowiedziałby, że jest to bohater filmu, komiksu lub animacji, ubrany
w charakterystyczny kostium, obdarzony nadprzeciętnymi mocami i walczący ze złem lub przemocą. Niemniej
jednak po dłuższym zastanowieniu nie powinno ulegać wątpliwości, że również na co dzień spotykamy się
z superbohaterami. Co prawda nie mają oni lasera w oczach i efektownej peleryny, jednak na pewno zasługują
na to, żeby nazwać ich superbohaterami. Dla mnie superbohaterką jest moja mama.
W marcu 1989 r., kiedy się urodziłam, Polska
należała jeszcze do grupy państw gospodarki
socjalistycznej z reglamentowaną na kartki żywnością – mięsem, tłuszczami i cukrem (o żywności niskobiałkowej nie było co marzyć). Jak każdy rodzic
dziecka z fenyloketonurią moja mama po usłyszeniu
diagnozy była pełna obaw – nie tylko o to, czy w kraju
takim jak ówczesna Polska będzie w stanie zapewnić mi optymalne warunki do prowadzenia diety, lecz
także o to, czy po prostu da radę i będzie w stanie
zagwarantować mi jak najlepszy start w życiu. Wątpliwości moich rodziców kazały im poważnie się zastanowić nad tym, czy nie należałoby opuścić kraju
i nie zamieszkać gdzieś za granicą, gdzie pod koniec
17
FELIETON
lat 90. XX w. wiedza medyczna, pomoc i dostępność
produktów PKU były o niebo lepsze niż w Polsce.
Mama opowiadała mi, że gdy zapytała lekarza, czym
ma mnie żywić, usłyszała: „No cóż, czasami przychodzą jakieś dary z zagranicy”. Jedyna mąka niskobiałkowa dostępna wtedy od czasu do czasu w Polsce
(dzięki staraniom rodziców dzieci z PKU) pochodziła
tylko i wyłącznie z zagranicznych darów. Poza tym
nie było nic. Kompletnie nic. Tylko preparat.
ponieważ wiedziała, jak ważną rolę
w moim życiu odgrywa właściwa dieta. Gdy wyjeżdżaliśmy na wakacje na
Hel wspólnie ze znajomymi – w tym
z moim przyjacielem, który również
ma fenyloketonurię – pierwszą rzeczą,
jaką nasze mamy robiły po przyjeździe,
to nie rozpakowanie walizek, lecz ugotowanie czegoś niskobiałkowego do
jedzenia, żeby dzieci przypadkiem nie
były głodne.
Wszystko zmieniły wybory czerwcowe w 1989 r.,
które zapowiadały zmiany i tym samym teoretycznie lepsze perspektywy dla dzieci z fenyloketonurią.
W tym samym momencie moja mama zmieniła swoje plany zawodowe i mając na uwadze moją dietę, postanowiła, że będzie pracować w domu, co pozwoli na
zapewnienie mi jak najlepszej opieki. Ponieważ jest
tłumaczem języka niemieckiego i niderlandzkiego,
mogła zorganizować swoje biuro w domu.
Kiedy zaczęłam chodzić do szkoły, siłą
rzeczy mama miała ograniczoną możliwość sprawowania kontroli nad moim jedzeniem. Ale i w tamtym
okresie, kiedy po raz pierwszy przyszło zmierzyć mi
się samej z rówieśnikami, którzy poddawali ocenie wszystko to, co robiłam i jadłam, była dla mnie
ogromnym wsparciem. Nie ukrywam tego, że w podstawówce oraz w gimnazjum nie chciałam wyróżniać
się z powodu diety. Dzieci były wówczas mniej tolerancyjne, a różne diety nie aż tak popularne jak obecnie,
wobec czego moje jedzenie wzbudzało duże zainteresowanie rówieśników. Niestety nie zawsze wiązało się
to z pozytywnymi komentarzami z ich strony.
Można powiedzieć, że miałam dużo szczęścia, rodząc
się akurat w tej rodzinie, ponieważ pierwsze książki
o kuchni niskobiałkowej, które trafiły w nasze ręce,
były właśnie po holendersku i niemiecku, a moja
mama dzięki znajomości tych języków przetłumaczyła je i udostępniła także innym pacjentom z PKU.
Przez pierwszych 7 lat życia mama codziennie sprawowała ścisłą kontrolę nad moją dietą, niejednokrotnie cierpliwie tłumacząc mi, dlaczego nie mogę jeść
poszczególnych produktów spożywczych. Nie należy
tego rozumieć opacznie, a mianowicie, że moja dieta
później nie była ścisła, ponieważnie odstępowałam
od diety. Przez te pierwsze 7 lat moja mama była
genialnym strategiem; doskonale nadzorowała i organizowała wszystko to, co jem, dbając o to, żebym
dzięki temu mogła prawidłowo się rozwijać. Do dziś
z uśmiechem wspominam, jak codziennie rano, gdy
szłam do przedszkola, miałam naszykowany termos
z zupą, którą panie kucharki podawały mi na obiad.
Moja mama zawsze dbała o to, żebym miała co jeść,
18
Moi rodzice poświęcili dużo czasu, starając się przekonać mnie, że nie powinnam się przejmować tym, co
mówią dzieci w szkole, że mój chleb jest suchy i za
biały, a ciastka dziwnie smakują. To dzięki wsparciu
i wspaniałemu zorganizowaniu moich rodziców od
pierwszej klasy podstawówki – a więc od 7. roku życia do ostatniej klasy liceum – nie opuściłam ani jednej wycieczki szkolnej czy zielonej szkoły. Przy czym
muszę podkreślić, że wyjazdy te trwały czasami tydzień czy nawet dwa tygodnie, natomiast ja na żadnym z nich nie spotkałam się z odmową udzielenia mi
pomocy przez panie kucharki, które przygotowywały
posiłki dla pozostałych dzieci uczestniczących w wycieczce. Te doświadczenia nauczyły mnie bardzo dużej samodzielności i doceniam, że rodzice tak bardzo
zachęcali mnie do tego, abym uczestniczyła w tych
wyjazdach.
Moja mama nigdy ze
względu na fenyloketonurię nie traktowała mnie
ulgowo i nigdy nie dała mi odczuć, że są jakiekolwiek podstawy
do tego, żeby traktować mnie w specjalny sposób. Uważam, że jest to najlepsza strategia, jaką można obrać, gdy ma się
dziecko z PKU. Dlaczego? W moim przypadku
zapobiegło to sytuacjom, w których odpuszczałabym sobie coś, starając się tłumaczyć samą siebie
tym, że mam fenyloketonurię i z tego powodu może
mi coś nie wyjść.
Z perspektywy czasu wiem, że to nie jest żadne wytłumaczenie, a wszystko to, co osoba z PKU sobie
wymarzy, jest w stanie osiągnąć. Fakt, że udało mi się
zrealizować wszystkie plany, jakie sobie założyłam,
tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Potwierdzają to też historie innych osób z fenyloketonurią,
które miałam okazje poznać, w tym historie osób
publikowane w artykułach w „PKUconnect”. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że dzięki fenyloketonurii,
która uczy nas samodzielności, organizacji i systematyczności, my – osoby z fenyloketonurią – mamy
warunki sprzyjające temu, żeby osiągnąć więcej.
Nawet jeśli nie mamy do czegoś talentu, jesteśmy
w stanie dużo osiągnąć własną pracą i dyscypliną,
do której jesteśmy przyzwyczajeni. Wszak utrzymywanie tak rygorystycznej diety to niesamowita praca
nad samym sobą i ogromne zdyscyplinowanie.
Z takiego założenia zawsze wychodziłam i z uporem
dążyłam do założonego przez siebie celu. Przykładem jest obrana przeze mnie kariera zawodowa.
Chciałam być adwokatem, odkąd tylko pamiętam,
i nawet fakt, że za pierwszym razem nie dostałam
się na wymarzone studia, ponieważ zabrakło mi jednego punktu, nie zniechęcił mnie do wybranej przez
siebie drogi. Jeśli raz o czymś zadecyduję, to nie odpuszczam, dopóki tego nie zdobędę.
Osiągnęłam to, co chciałam: ukończyłam prawo,
miałam bardzo dobre wyniki w nauce, uczyłam się
dodatkowych języków obcych, a także odbywałam staż w międzynarodowej korporacji, pracując
w dziale obrotu instrumentami pochodnymi.
Obecnie jestem na II roku aplikacji adwokackiej
i mam nadzieję, że za 2 lata o tej porze będę już po
pozytywnie zdanym egzaminie zawodowym.
Nie zrozumcie mnie źle, nie było moim zamiarem
chwalenie się. Chciałam tylko i wyłącznie pokazać,
że jeśli się chce, to można – a można dlatego, że
ktoś, komu na nas bardzo zależy i kto nas bardzo kocha, na początku naszego życia zadbał o to, żebyśmy
mieli taką możliwość. Rodzice dzieci z PKU (w wielu
przypadkach przeważnie mamy) dokonują czegoś
niesamowitego, są po prostu superbohaterami i superbohaterkami.
Wiele z tych mam, mimo późnego wykrycia fenyloketonurii u ich dzieci (co dosyć często zdarzało się
przed wprowadzeniem obowiązkowych badań przesiewowych u noworodków), nie dało za wygraną
i poświęciło wszystko, aby ich dzieci w miarę swoich możliwości funkcjonowały najlepiej jak tylko
mogą. Pozostałe mamy superbohaterki to te, które
mają możliwość prowadzenia diety u swoich dzieci od samego początku. Działając ze świadomością
niesamowitej odpowiedzialności, jaka na nich ciąży,
pilnują naszej diety, prawidłowego rozwoju i przyszłości. Tym samym dają nam największy i najlepszy
prezent, jaki można sobie wymarzyć: życie samodzielnych i niezależnych ludzi, które możemy ułożyć
według własnego planu i którego nie mielibyśmy,
gdyby nasza dieta nie była pilnowana od pierwszych
dnia naszego życia.
Zawsze o tym pamiętam i mam nadzieję, że osiągając tak wiele z celów, które sobie założyłam, pokazuję mojej mamie superbohaterce, jak bardzo doceniam wszystko to, co dla mnie zrobiła, poświęcając
wiele w swoim życiu, abym miała możliwość być
tym, kim teraz jestem.
19
WYWIAD
JUSTYNA SOCHA
Studentka energetyki. Uwielbia się śmiać, aktywnie spędzać czas, podróżować
i odkrywać nowe smaki. Zawsze wszędzie jest jej pełno; ma w sobie mnóstwo energii,
którą stara się dzielić z innymi. Gotowanie ją uspokaja, relaksuje i wprowadza harmonię w jej życie.
Justyna jest redaktorką serwisu PKUconnect.pl.
Życie jest jak
pudełko czekoladek
Kiedy zaproponowano mi przeprowadzenie wywiadu z moją mamą, byłam trochę zdziwiona i nie wiedziałam,
jak się do tego zabrać. Po krótkim namyśle postanowiłam, że nie chcę przepytywać mojej mamy. Chcę z nią
po prostu porozmawiać. Dzięki temu udało się nam powspominać czas, który zatarł się już w mojej pamięci,
i dowiedzieć o rzeczach, których nie mam prawa pamiętać. Zapraszam Was do przeczytania rozmowy z moją
ukochaną superbohaterką, która naprawdę ma nadprzyrodzone moce!
Zacznijmy od początku. Pierwsze dni mojego
przyjścia na świat…
Przyszłaś na świat jako trzecie dziecko w rodzinie.
Skoro dwie córki były zdrowe, nie przypuszczałam, że
Tobie mogłoby cokolwiek dolegać, zwłaszcza że pozornie wszystko było w porządku.
Pamiętam, jak strasznie płakałaś, kiedy pielęgniarka pobierała Ci krew z piętki. Myślałam wtedy, że to
niekonieczne, bo przecież mam już w domu zdrowe
dzieci. Całe szczęście, że pielęgniarka nie zaniedbała
swoich obowiązków…
20
Po 30 dniach otrzymaliśmy telegram, żeby pilnie stawić się z Tobą w szpitalu na obserwację. Pamiętam,
że to był Wielki Piątek, czas przed Świętami Wielkanocnymi.
Pierwsza myśl? „Oczywiście to musi być jakaś pomyłka, przecież z moją córką wszystko jest w porządku!” Pełni obaw pojechaliśmy do szpitala i wtedy
usłyszeliśmy diagnozę: fenyloketonuria. Te święta
nie były dla nas wesołe.
Pamiętasz, jak zareagowaliście? Jakie były
pierwsze odczucia po dowiedzeniu się, że mam
fenyloketonurię?
Był to dla nas ogromny szok. Nikt w rodzinie nie chorował na tę chorobę, nic o niej nie wiedziałam. Lekarka wyjaśniła nam podstawy fenyloketonurii. Dowiedziałam się, że musisz być do końca życia na diecie
i że w przyszłości nie powinnaś mieć dzieci (taki był
stan wiedzy w tamtym czasie). Nie potrafiłam pogodzić się z tą diagnozą, uważałam, że to niesprawiedliwe. Płakaliśmy oboje z mężem…
Czy w tej lawinie złych wiadomości dowiedziałaś się czegoś, co pozwoliło Wam jako rodzicom
uwierzyć, że „mogę być zdrowa”? Kto okazał się
wsparciem dla Was?
Na pocieszenie usłyszałam, że fenyloketonuria to nie
koniec świata, że można ją skutecznie leczyć dietą
i że efekty tego są doskonałe. To dało mi nadzieję
i chęć walki o Twoje zdrowie, żebyś mimo choroby
mogła żyć tak, aby jej objawy nie były widoczne, nie
dać się jej.
Pani doktor podała nam
przykłady dzieci
z fenyloketonurią, które
rozwijały się prawidłowo
– to było takim momentem,
że uwierzyłam, że skoro innym
się udało, to i my damy radę.
Brakowało mi jednak
wsparcia psychologa.
To był trudny czas.
Urodziłam się ponad 20 lat temu, jak wtedy to
wszystko wyglądało?
Zostawiliśmy Cię w szpitalu. Niestety ponad 20 lat
temu mamy nie mogły przebywać z dzieckiem na
oddziale, mogliśmy tylko popatrzeć na Ciebie przez
szybę.
Wielką traumą dla mnie było to, że musiałam Cię od-
stawić od piersi, zostawić w szpitalu, a pokarm zatrzymać zastrzykami hormonalnymi, bo karmienie
piersią było w tamtym czasie przeciwwskazaniem
w leczeniu fenyloketonurii.
Potrzebowaliśmy więcej informacji – wtedy nie mieliśmy jeszcze internetu, więc pojechaliśmy do księgarni, by szukać książek na temat fenyloketonurii. Jedyną dostępną pozycją była „Fenyloketonuria” prof.
Barbary Cabalskiej. Była to malutka książeczka, którą pożyczyła nam pani doktor, a mąż jej najważniejsze
fragmenty przepisał.
Zostałaś w szpitalu na przestawienie diety, ale Twój
pobyt przedłużył się do 6 tygodni, bo przechodziłaś
różne choroby „oddziałowe” – z zapaleniem płuc
włącznie.
Brzmi naprawdę nieciekawie. Dobrze, że od tego
czasu chyba sporo zmieniło się co do pobytu
w szpitalu. No ale nastał w końcu ten moment,
kiedy wypisano mnie do domu. Jakie było pierwsze zetknięcie się z fenyloketonurią w praktyce?
Kiedy w końcu trafiłaś do domu, pod naszą opieką
zaczęłaś przybierać na wadze. Stosowałam się dokładnie do zaleceń pani doktor, wszystko oczywiście
liczyłam. Jednak ciągle bałam się, czy na pewno
wszystko będzie dobrze, czy Twój rozwój będzie prawidłowy. Cały czas towarzyszył nam strach o Twoją
przyszłość, ale jednocześnie też przeświadczenie, że
postaramy się zrobić, co w naszej mocy, abyś rozwijała się normalnie.
W pewnym stopniu uspokoiło nas pierwsze badanie
psychologiczne, które pokazało, że masz wysoki iloraz
inteligencji, a rozwój przebiega prawidłowo. Kolejne
badanie potwierdziło, że idziemy w dobrym kierunku.
Wygląda na to, że chyba wywróciłam życie naszej
rodziny do góry nogami…
Twoja choroba paradoksalnie zmieniła życie naszej
rodzinki w niektórych aspektach na plus. Podczas
urlopu wychowawczego skończyłam studia podyplo-
21
WYWIAD
FENYLOKETONURIA TO NIE KONIEC ŚWIATA, MOŻNA JĄ SKUTECZNIE
LECZYĆ DIETĄ I EFEKTY TEGO SĄ DOSKONAŁE. TO DAŁO MI NADZIEJĘ
I CHĘĆ WALKI O TWOJE ZDROWIE, ŻEBYŚ MIMO CHOROBY MOGŁA ŻYĆ TAK,
ABY JEJ OBJAWY NIE BYŁY WIDOCZNE, NIE DAĆ SIĘ JEJ.
mowe, poznaliśmy wielu wspaniałych ludzi, którzy
wspierali nas i od których mogliśmy się uczyć. Tak
poznałam Hanię (założycielkę Gdańskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci z Fenyloketonurią) i mamę
Marysi, a później też innych, którzy z chorobą dziecka zmagali się z pokorą, ludzi, wobec których jestem
pełna uznania i szacunku.
W zasadzie nie było wielkiej rewolucji w naszej rodzinie; cały czas staraliśmy się żyć normalnie, mając na
uwadze Twoją dietę.
I zaczęło się! Poszłam do państwowego przedszkola. Były obawy, czy w ogóle mnie posyłać?
Kiedy skończyłaś 3 latka, poszłaś do przedszkola, a ja
wróciłam do pracy. Miałam wielkie szczęście, że pani
dyrektor była osobą życzliwą i zechciała Cię przyjąć
na naszych warunkach. Panie w przedszkolu poinformowałam o zasadach diety, a posiłki przygotowywałam w domu i pakowałam w pojemniki – wszystko
było ustalone z kuchnią.
Oczywiście pewne obawy były, ale musiałam zaufać
paniom z obsługi. Szybko się okazało, że wszystko
jest w porządku, bo poziomy PHE w tym czasie były
prawidłowe.
22
Był to bardzo ważny etap w Twoim życiu, bo mimo
diety uczestniczyłaś we wszystkich zajęciach ze
swoimi rówieśnikami.
O, tak! Chyba nie potrafiłabym zliczyć, ile razy
zdążyłam rozlać pojemnik z zupą, którą miałam
na obiad, zanim doszłam do przedszkola!
Od małego zawsze wszędzie było Cię pełno, miałaś
mnóstwo energii, dużo czasu spędzałaś z innymi
dziećmi, bawiąc się na podwórku. Czasami zastanawiałam się: czy Twoja nadaktywność to wynik choroby, czy taki masz temperament? Ta aktywność
zresztą pozostała Ci do dziś!
W jaki sposób staraliście się pokazać mi, że dieta
nie jest niczym strasznym?
Od początku konsekwentnie podawaliśmy Ci tylko
produkty dozwolone. Nie znasz smaku mięsa (chyba
że czegoś nie wiem!) ani innych produktów niewskazanych w diecie, dlatego nie korciło Cię, aby podjadać. Wychodziłam z założenia, że jeżeli produkt jest
zabroniony, nie podaję go w ogóle, nawet w małych
ilościach.
Byłam pełna podziwu, bo nie musiałam zamykać lodówki, żebyś nie „podkradała”. Starałam się tak przygotować posiłki, aby wizualnie nie odbiegały
od naszych, a więc kiedy były gołąbki – to dwa rodzaje (zwykłe i dietetyczne), a kiedy kotlety – to dla Ciebie warzywne. Nie miałaś poczucia, że jesz
coś innego albo „gorszego”. Wręcz przeciwnie: innym Twoje posiłki bardzo
smakowały.
Kiedy przygotowywałam coś dla Ciebie w kuchni, chętnie w tym uczestniczyłaś. Pamiętam, jak kiedyś zjawiłaś się w kuchni i powiedziałaś: „Przecież
mamusie mają takie małe dziewczynki, żeby im pomagały!”.
A jak było z dostępnością produktów w tamtych latach?
Jeśli chodzi o dostępność produktów PKU, to w tamtym czasie można było
je kupić w jednym sklepie w Gdańsku. Dostawa pieczywa była raz w tygodniu, więc chlebek mroziliśmy. Wybór i jakość produktów były znacznie gorsze niż teraz. Sami więc wypiekaliśmy pieczywo, drożdżówki, ciastka – po
prostu radziliśmy sobie.
Czasami zamawialiśmy też paczki z żywnością z zagranicy, szczególnie takie produkty, które u nas nie były dostępne. Kilka razy nawet udało nam się
sprowadzić ser PKU z USA – dzięki znajomym wracającym stamtąd.
Pamiętam też, że chyba miałam okres, kiedy byłam sporym niejadkiem. Ile to się nasłuchałam opowieści o Tomciu Paluchu czy Szewczyku Dratewce – wszystko, bylebym zjadła i pobiegła na podwórko do
dzieci. Były jeszcze inne metody, o których nie pamiętam?
Kiedy byłaś malutka, jadłaś super. Problemy zaczęły się później – w szkole
podstawowej. Rzeczywiście uciekałam się do różnych sztuczek, żebyś zjadła posiłek. Zwykle chciałaś już wyjść na dwór, bo dzieci czekały, a tu obiad
był niezjedzony. Opowiadałam Ci przy tej okazji różne historie, a Ty jadłaś
zasłuchana.
Szczerze mówiąc, niezbyt pamiętam, jak było z preparatami. Piłam je
chętnie? Przypominam sobie tylko ich konsystencję, że były strasznie
gęste i grudkowate… To był chyba Lofenalac?
Pierwszy preparat, który miałaś zalecony, to właśnie był Lofenalac. Piłaś go
dość chętnie (ale w małych porcjach) kilka razy dziennie. Niestety, Lofenalac zawierał fenyloalaninę. Dopiero kiedy poszłaś do szkoły, zapisano Ci inny
preparat. Zawsze trudne było przejście z jednego preparatu na inny – znów
trzeba było uciekać się do sztuczek, żebyś polubiła nowy smak. Nigdy nie
DIETA NIE BYŁA
PRZESZKODĄ
W WĘDRÓWKACH.
ZABIERAŁAM NIEZBĘDNE
PRODUKTY PKU,
Z KTÓRYCH
PRZYGOTOWYWANE
BYŁO JEDZENIE.
23
WYWIAD
NAJPIERW NA PLECACH TATY, A PÓŹNIEJ O WŁASNYCH SIŁACH
ZDOBYWAŁAŚ GÓRSKIE SZCZYTY. POCZĄTKI WĘDRÓWEK BYŁY
TRUDNE, A TRASY DŁUGIE.
chciałaś pić preparatów z sokami i tak zostało do dziś.
Jesteś zwolenniczką neutralnych smaków.
Od małego dość aktywnie spędzaliśmy wakacje.
W końcu miłość do gór nie wzięła się znikąd…
Najpierw na plecach taty, a później o własnych siłach
zdobywałaś górskie szczyty. Początki wędrówek były
trudne, a trasy długie. Nieraz marudziłyście: „Daleeeko
jeszczeee?”. Kiedy szliśmy na Trzy Korony, wymyśliliśmy, że – aby Was nie zniechęcać – wejdziecie tylko na
jeden szczyt. Po drodze oczywiście były pytania do turystów na szlaku: „Daleko do tej «pierwszej Korony»?”.
Dieta nie była przeszkodą w tych wędrówkach. Zabierałam niezbędne produkty PKU, z których przygotowywane było jedzenie.
W szkole uczestniczyłaś we wszystkich wycieczkach – po prostu zabierałaś ze sobą gotowe posiłki,
a na miejscu wystarczyło je tylko podgrzać. W tym
okresie zaczęły się także wyjazdy na kolonie z grupą
24
dzieci z PKU. Było to bardzo ważne, bo znów nasze
dzieci mogły uczestniczyć razem z rówieśnikami we
wszystkich aktywnościach podczas kolonii. Tylko dieta była inna… Zawsze priorytetem było przestrzeganie diety, a przy okazji był czas na integrację i zawieranie znajomości, które trwają do dziś.
Z przyjemnością patrzy się teraz na już dorosłe osoby, które lubią się spotykać ze sobą i spędzać razem
czas. Podczas organizowanych przez nas spotkań widać, że nasza młodzież z PKU świetnie się bawi.
W takim razie kiedy zaczęła się przygoda ze Stowarzyszeniem? Co sprawia, że dalej macie chęci
w nim działać?
Właśnie od czasu Twoich pierwszych wyjazdów na
kolonie – wtedy razem z mężem zaangażowałam się
w działalność Gdańskiego Stowarzyszenia Przyjaciół
Dzieci z Fenyloketonurią. Do pracy tam namówiła
mnie pani doktor Jolanta Filipowicz. Trwa to już 14.
rok. Gdyby nie ona, pewnie nigdy nie odważyłabym
się na coś takiego.
Praca społeczna daje wiele satysfakcji, bo mogę pomagać innym, ale jest to również dla mnie możliwość
spotkania wspaniałych ludzi, z którymi wspólnie działamy – od nich ciągle uczę się entuzjazmu i pokory.
Gdy brakuje mi zapału, zawsze znajdzie się ktoś, kto ma
więcej energii i pomysłów i natchnie mnie do działania.
Mówiłaś wszystkim, że jestem na diecie. Nigdy
nikt nie robił z tego żadnej tajemnicy, prawda?
Nigdy nie robiłam tajemnicy z Twojej choroby. Informowałam o niej w szkole, również nasi znajomi
o niej wiedzą. Z perspektywy czasu widzę, że w grupie
rówieśniczej na wczesnym etapie szkolnym nie ma
potrzeby mówić o chorobie, a jeśli zapytają o „inność”
jedzenia, wystarczy powiedzieć, że jest się na diecie.
Oczywiście dopóki nie poznałaś zasad diety, nigdy nie
zostawiałam Cię pod opieką obcej osoby, do której nie
miałam zaufania, aby nie podała Ci czegoś niedozwolonego do jedzenia.
Moje pierwsze samodzielne wyjazdy ze znajomymi – jak je wspominasz z perspektywy rodzica?
Jakie były największe obawy?
Wyjazdy z rówieśnikami zaczęły się dopiero wtedy,
kiedy zrozumiałaś zasady diety i nauczyłaś się sama
sobie robić jedzenie. Zawsze jakieś obawy wtedy były
i bałam się o Twoje bezpieczeństwo, ale znałam większość Twojego towarzystwa, z którym trzymałaś się
od przedszkola, i miałam do Was zaufanie.
Najwięcej obaw było przy wyjazdach na Woodstock,
który miał niezbyt dobrą opinię, ale i to przetrwaliśmy,
bo znałam te osoby. Te wyjazdy były też ważne dla
Ciebie – pamiętam, jak się do nich przygotowywałaś!
Chyba nigdy nie było sytuacji, żebyśmy nie umożliwili Ci integracji ze znajomymi, a już na pewno nie
z powodu diety. Oczywiście zawsze zabierałaś ze
sobą preparat i podstawowe produkty PKU, z których
mogłaś na miejscu przyrządzić posiłki.
A teraz? Czy nadal obawiacie się o moją przyszłość pod kątem diety?
Uważam, że świetnie radzisz sobie w kuchni, potrafisz przygotować sobie posiłki smaczne, zdrowe i kolorowe. Masz specyficzne smaki, jesz to, co lubisz.
Dodatkowym wsparciem jest dla Ciebie siostra, która
jest wegetarianką z wyboru, razem więc spędzacie
sporo czasu w kuchni. Do swoich potraw dodajecie
wiele różnych aromatycznych przypraw – pachnie to
wyśmienicie. Widać, że gotowanie jest dla Was sporą
frajdą. Razem też wojażujecie po świecie.
Jako mama mogę tylko się cieszyć, że udało nam się
wychować Cię na osobę samodzielną, aktywną, realizującą swoje pasje i wykształconą. Jestem dumna,
że dajesz radę na trudnym kierunku na politechnice.
Czego nauczyła Cię ta przygoda z fenyloketonurią?
Trudno nazwać to przygodą. Na początku był szok
i przerażenie, ale później stopniowo oswajaliśmy się
z chorobą. Pomagała nam pani doktor i spotkani podczas różnych konferencji poświęconych fenyloketonurii rodzice dzieci z PKU. Czasem wielkie znaczenie
miała dla mnie także przypadkowa rozmowa z kimś
o większym doświadczeniu.
Ten czas z fenyloketonurią potwierdził tezę Forresta
Gumpa o tym, że „życie jest jak pudełko czekoladek
– nigdy nie wiesz, na co trafisz”.
Trzeba z pokorą przyjąć to, co przynosi los. Tej pokory
uczę się ciągle i podziwiam ludzi, którzy zmagają się
z chorobą mimo licznych trudności.
Z perspektywy tych lat mogę powiedzieć, że dieta
w niczym nie ograniczała ani nas, ani Ciebie – wystarczyło tylko wszystko wcześniej przygotować i zaplanować. Mieliśmy też sporo szczęścia, że spotkaliśmy
na swej drodze mądrych i dobrych ludzi.
25
FELIETON
MARIA SŁUPSKA
Studentka medycyny. Marzy o licznych i nietuzinkowych podróżach. Uwielbia jeździć na nartach, konno,
a także wybierać się ze znajomymi na koncerty albo spontaniczne wyjazdy. Lubi stawać przed nowymi,
ciekawymi wyzwaniami, które mogą ją wiele nauczyć. No i jest fenylakiem.
Maria jest redaktorką serwisu PKUconnect.pl.
Wielki dar od życia
Bardzo cieszę się, że powstała ta rozmowa. Te kilka godzin rozmowy z moją mamą były dla nas obu wspaniałą
podróżą w czasie. Mimo że wracałyśmy pamięcią również do tych trudnych chwil, to dzięki wytrwałości, mądrości i miłości moich rodziców nawet te ciężkie z perspektywy czasu momenty potrafimy traktować jako potrzebne lekcje, bez których nie bylibyśmy tacy, jacy jesteśmy.
Wiele osób mówi, że początki są zdecydowanie
najtrudniejsze i zostają w głowie na wiele lat. Jak
to się zaczęło w moim przypadku?
To było 3 tygodnie po porodzie, czyli koło 18–19 grudnia. Zadzwonił pan do drzwi, mówiąc, że ma dla mnie
telegram. Tak naprawdę myślałam, że ktoś ze znajomych przysłał mi gratulacje, że urodziłam dziecko. Tymczasem telegram informował, że powinnam
natychmiast stawić się do Akademii Medycznej,
ponieważ istnieje podejrzenie choroby, która nazywa się fenyloketonuria. Byłam wtedy sama z Tobą
w domu. Zdenerwowałam się bardzo, bo pamiętam,
że przy wyjściu ze szpitala pielęgniarka prosiła mnie
o to, żebym przeczytała plakat, który informuje o tej
26
chorobie. Nie zrobiłam tego, bo stwierdziłam, że moje
dziecko na pewno nie będzie chore.
Natychmiast następnego dnia umówiliśmy się na
wizytę. Tam znaleźliśmy się w boksie, gdzie dr Filipowicz powiedziała nam, że jest podejrzenie choroby
i raczej nie będzie to pomyłką, bo jej doświadczenie
mówi, że wszystkie wyniki powyżej 20 wskazują na
klasyczną postać fenyloketonurii. Czekaliśmy 2–3 dni
na wynik powtórnego badania – okazało się, że jesteś
chora.
Był to okres przedświąteczny i zamiast radować się
z nowo narodzonego dziecka, członka naszej rodziny,
przeżywaliśmy straszny stres z tym związany, bo tak
naprawdę nie wiedzieliśmy, co się będzie dalej działo.
WIERZYŁAM BARDZO MOCNO W TO, ŻE JEŻELI BĘDĘ CIEBIE DOBRZE
PROWADZIĆ, CZYLI BĘDĘ PRZESTRZEGAŁA RYGORYSTYCZNIE DIETY,
TO NIC ZŁEGO SIĘ NIE STANIE. NO I CÓŻ, WZIĘŁAM SIĘ DO PRACY.
Nie mieliśmy pojęcia, jak będzie wyglądało Twoje, nasze życie, bo było niewiele wiadomości na ten temat.
Nie było dostępu do internetu, fachowych książek,
jedyne informacje mieliśmy od dr Filipowicz, bo inni
pediatrzy również nie mieli szczególnej wiedzy w tym
zakresie. Przeszłaś zaraz na dietę i preparat – Lofenalac. Musiałam Cię odstawić od piersi. To, co udało
mi się zrobić, to to, że chyba jako jedna z nielicznych
dzieci nie byłaś w szpitalu, bo doktor nam na tyle
zaufała, że pozwoliła nam zostawić Ciebie w domu.
Myślę, że bardzo dobrze, że żadna z nas nie przeżyła
tego szpitalnego stresu. W każdym razie były to zdecydowanie moje najgorsze święta w życiu.
Twój tata był bardziej przerażony niż ja. Na pewno
odbiło się to tym, że wypadła mi połowa włosów ze
stresu i że bardzo szybko schudłam.
W sumie to naprawdę nie wiem; miałam 25 lat, byłam młoda i bardzo zakochana. Wiedziałam, że mam
stuprocentowe wsparcie w rodzinie, a to po prostu
było moje wyzwanie. To ostatecznie przypieczętowało fakt, że nie poszłam do pracy, ale zajęłam się
wtedy Tobą. Tutaj trzeba dodać, że byłaś strasznym
niejadkiem, więc praca z Tobą była w dwójnasób trudna, a nakarmienie Cię stanowiło nie lada wyzwanie
– wyrobienie Twojej dziennej dawki fenyloalaniny. Do
tej pory mam schowane gdzieś głęboko dzienniczki,
w których zapisywałam, ile fenyloalaniny zjadłaś.
Jak sobie poradziliście z tą informacją?
No cóż, było ciężko.
Domyślam się, że na początku jest etap szoku,
wyparcia i myślenia: „Moje dziecko nie może być
chore”. Czy było coś takiego, co w końcu wzbudziło w Was myślenie, że będzie dobrze, że dacie
radę? Czy był jakiś taki moment, w którym sobie
coś uświadomiliście, czy przegadaliście to jakoś?
Jak po prostu z tego etapu strachu i niewiedzy
przejść do akceptacji sytuacji, w której się jest?
Wiesz co… Nie wiem, tak się zastanawiam. Myślę, że
Poza tym kiedy człowiek jest młody, to łatwiej sobie radzi z takim stresem, tak mi się wydaje. Nie do
końca też wyobrażałam sobie, jakie mogą być skutki uboczne tej choroby. Owszem, spotykałam dzieci,
które były uszkodzone, ale wierzyłam bardzo mocno
w to, że jeżeli będę Cię dobrze prowadzić, czyli będę
przestrzegała rygorystycznie diety, to nic złego się
nie stanie. No i cóż, wzięłam się do pracy.
Jak bardzo rygorystycznie było?
Bardzo rygorystycznie! Waga była moim przyjacielem: wszystko, co brałaś, było ważone i mierzone,
27
FELIETON
łącznie z wymiocinami, które się zdarzały, kiedy zjadłaś o jedną łyżkę za dużo. Aczkolwiek nie wiem, czy
tak naprawdę można przeliczyć tę ilość PHE, którą
wyplułaś z siebie, ale okej. (śmiech) Picie preparatu
było Twoją słabą stroną od urodzenia, bo nie byłaś
jego fanką. Oraz regularne karmienie i absolutne
przestrzeganie diety.
Pozostaje mi jedynie przypuszczać, że to były te
najcięższe lata. Wiem jednak, że nie byłaś w tym
wszystkim sama. Poza rodziną miałaś również
wsparcie w Gdańskim Stowarzyszeniu Przyjaciół
Dzieci z Fenyloketonurią. Zastanawiam się, jak to
się stało, że wszyscy znaleźliście siebie nawzajem.
Tutaj muszę powiedzieć, że zawdzięczam to dr Filipowicz, która mówiła wszystkim, że istnieje takie Stowarzyszenie, że jest pani Hania Skopek, która też ma
chore dzieci i pomaga ludziom, którym urodziły się
dzieci z tą chorobą. Rzeczywiście szybko skontaktowałam się z panią Skopek i muszę przyznać, że była
dla mnie skarbnicą wiedzy, moją mentorką. Wprowadziła mnie w świat PKU i była ogromnym wsparciem w pierwszych latach Twojego życia, kiedy tak
naprawdę nie do końca wiedzieliśmy, czy wszystko
robimy poprawnie.
Kiedy kolejny raz nie wychodzi Ci upieczony chleb, no
to co robisz – dzwonisz po prostu do matki, która też
ileś razy popsuła te chleby, i ona mówi Ci: „Nie martw
się, mnie też nie wychodziło, ale może następnym razem już Ci wyjdzie”. To wsparcie było ogromną siłą
i kołem napędowym. Powodowało, że nie poddałam
się. Zresztą od początku przyświecało mi to, że musisz być samodzielna. Tak też staraliśmy się z tatą
Ciebie wychować – abyś umiała sobie poradzić w życiu i była niezależna.
A jak reszta rodziny przyjęła tę informację?
Babcie bardzo żałowały, że nie będą mogły Cię nakarmić kaczuszką. (śmiech) Rodzina starała się mnie
w tym wszystkim wspierać, tutaj nie było żadnego
28
problemu. Pamiętam jednak, jak mnie samej było
bardzo przykro, kiedy spotykałam się z koleżankami
na spacerze i one mogły normalnie kupić swoim dzieciom bułeczkę w sklepie, a ja zawsze musiałam mieć
coś specjalnego dla Ciebie, coś niskobiałkowego. Nie
mogłam ot tak wyjść nieprzygotowana i pójść do
sklepu, żeby coś kupić. Teraz jest już o wiele łatwiej,
dlatego że jest dostępność warzyw, owoców, zawsze
można jakiś zamiennik wcisnąć. W tamtych czasach
nie było absolutnie nic.
No właśnie, jak wyglądała wówczas moja dieta?
Domyślam się, że było zupełnie inaczej.
Podstawą diety były ziemniaki oraz pieczywo, które
piekłyśmy same. Mąkę wtedy otrzymywałyśmy z darów bądź udawało nam się gdzieś zakupić – sprowadzić z Niemiec. Jadłaś zatem pieczywo, o ile w ogóle
chciałaś je skonsumować, ziemniaki i ewentualnie
makarony (kiedy udało nam się je sprowadzić). Czasem jakieś przekąski, ciasteczka. To jednak dopiero
później.
Początkowo, kiedy byłaś małym dzieckiem, podstawą
były zupki Hipp. Mieliśmy listę tych zupek z opisaną
zawartością fenyloalaniny, więc można było je Tobie
podawać. Potem oczywiście gotowałam Ci zupy warzywne, przy których skrupulatnie wszystko ważyłam i przeliczałam. Dieta była bardzo uboga w walory
smakowe i estetyczne. Były to lata 90., druga połowa
co prawda, ale nasz rynek i dostępność warzyw oraz
owoców były zupełnie inne. Obecnie warzywa i owoce
są przez cały rok, wówczas były sezonowo, nawet nie
znaliśmy ich wszystkich. Różne rodzaje sałat? Były
wtedy tylko jedna sałata, nie było innych. Oczywiście
jadłaś jakieś fasolki czy kalafiora, ale sama pamiętasz, że nie byłaś fanką jedzenia.
Zdecydowanie nie byłam! A jak się czułaś z tym,
że pytałam Cię o dietę? Dlaczego coś mogę,
a czegoś nie? Dlaczego inni mogą, a ja nie? Jak
się czułaś z tym, że pewnie musiałaś mi zabraniać jedzenia?
BYŁY TO LATA 90., DRUGA POŁOWA CO PRAWDA, ALE NASZ RYNEK
I DOSTĘPNOŚĆ WARZYW ORAZ OWOCÓW BYŁY ZUPEŁNIE INNE.
Nie wiem, jak dokładnie Ty to pamiętasz, ale mnie
się wydaje, że było to dosyć naturalne. Myślę, że
mówiłam Ci wprost. Przede wszystkim nigdy nie
ukrywałam, że jesteś chora. Mówiłam wszystkim
nowo poznanym osobom i znajomym, że moja córka jest chora na taką chorobę oraz że każde dziecko
w Polsce jest badane w kierunku tej choroby, no
i że u nas akurat trafiło się, że jesteśmy oboje z Twoim ojcem nosicielami tej choroby. Bardzo mnie też
zawsze boli, jak ludzie doszukują się osoby winnej.
Nie ma osoby winnej. Po prostu się zdarzyło i koniec.
Tu akurat jest fajnie, bo wiadomo, że pochodzi to od
obojga rodziców.
Jeżeli były takie sytuacje, to mówiłam Ci, że masz
taką chorobę, że po prostu nie możesz.
Poza tym – jak pamiętasz – zawsze miałaś swoją szafkę w domu, gdzie trzymałaś swoje produkty.
Trzeba było to oddzielić od wszystkich innych. Twój
młodszy brat, który jest zdrowy, wiedział, że to jest
Twoja szafka i nie może podkradać Ci stamtąd batonów. (śmiech) Aczkolwiek lubił Ci wyjadać!
A zanim poszłam do szkoły? Dzieci już chyba
wcześniej zaczynają pytać o takie rzeczy.
Tak, pamiętam. Lubił wyjadać wafelki. Potem też,
kiedy udało się nam przez przypadek zupełnie
zdobyć batony czekoladowe, to znajdowałam tylko zmięty papierek wrzucony za szafkę. (śmiech)
A czy nie było takiej sytuacji, że po prostu mówiłam Ci, że chciałabym zjeść to i tamto, co było
produktem zakazanym?
W jaki sposób mówiłaś mi o fenyloketonurii? Jak
mnie o tym poinformowałaś? Prawdę mówiąc, nie
pamiętam tego, bo czuję, jakby te pewne zasady
były ze mną od zawsze.
Wiesz, dokładnie też nie pamiętam. Chyba mówiłam
Ci, że musisz przestrzegać diety i jeść takie, a nie inne
rzeczy – po to, żebyś mogła się dobrze uczyć w szkole. To jest warunek konieczny, żeby nauka Ci wchodziła tak, jak trzeba.
Tak było i tyle. Miałaś taką chorobę, ale to nie koniec
świata. Jest to coś, z czym można żyć i co daje świetne rokowania. Myśmy to bardzo naturalnie traktowali, po prostu jako element naszego życia. Taka się
urodziłaś i cieszymy się z tego, że taką Ciebie mamy.
Jesteś wyjątkowa.
Poza tym zawsze uważaliśmy z Twoim tatą, że jesteś
dla nas wielkim darem, bo dzięki Tobie nauczyliśmy
się wiele pokory i nasze życie dzięki Tobie zupełnie
inaczej wyglądało. Zapewne też staliśmy się bardziej
29
FELIETON
wrażliwi na krzywdę innych. To pokazało nam, że życie pisze dla nas różne scenariusze. Ja nie wiem, jaka
byś była, gdybyś była zdrowa. Myślę, że ta choroba
Ciebie bardzo uwrażliwiła, nas wszystkich, całą rodzinę. Tak jest i właściwie nie ma co roztrząsać.
Czy Wasze podejście do mojej diety zmieniało się
jakoś wraz z czasem?
Myślę, że na plus, zdecydowanie. Wraz z Twoim wiekiem wzrastała świadomość na temat tej choroby, bo
informacje były bardziej powszechne i dostęp do wiedzy był lepszy. Ja też zawsze starałam się pozyskać
taką wiedzę, bo – tak jak wspomniałaś – zaczęłam
udzielać się w Stowarzyszeniu i jeździć na międzynarodowe spotkania, a tam był dostęp do szerszej wiedzy przekazywanej przez lekarzy. Tak więc gdy zaczęłaś dorastać, zauważyliśmy, że jeżeli przestrzega się
diety konsekwentnie i stwarza się normalne relacje
w rodzinie, to tak naprawdę niczym się nie różnisz.
Twoje sukcesy w szkole również to uwiarygadniały
i dawały nam do zrozumienia, że postępujemy właściwie. Nigdy nie sprawiałaś problemów, nigdy się
specjalnie nie buntowałaś, aczkolwiek wyrzucałaś
kanapki, nie zjadałaś ich w szkole.
Nie znosiłam kanapek. Były okropne.
I to było dosyć frustrujące dla mnie, nie ukrywam.
Był również taki rok, kiedy przechodziłaś przez okres
pokwitania i miałaś wysokie poziomy, nie mogliśmy
ich wtedy zbić. Stała za tym burza hormonalna, co
nie zmienia faktu, że zastanawiałam się, jak to dalej
będzie. Musisz jednak przyznać, że zawsze konsekwentnie podchodziliśmy do Ciebie i męczyliśmy Cię
regularnym piciem preparatu, pilnowaliśmy Twojej
diety. Nawet Twój brat, który mówił: „Marysia tego
nie może”.
Jaki obraz fenyloketonurii Ty i tata staraliście się
we mnie zbudować?
Chyba zawsze powtarzałam to, co kiedyś usłyszałam
30
od którejś z lekarek: że i tak mamy dużo szczęścia,
bo jest to jedna z nielicznych chorób genetycznych,
która pozwala na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Poza tym myśmy zawsze widzieli w Tobie normalne dziecko. Masz młodszego brata, który
jest zdrowy, i traktowaliśmy Was na równi. Z tym
wyjątkiem, że miałaś ograniczenia dietetyczne. Robiłaś wszystko inne: wyjeżdżałaś na kolonie, na obozy,
wycieczki, jeździłaś konno, na nartach, uprawiałaś
wszystkie sporty; robiłaś wszystko to, co Twoi rówieśnicy.
Z tego punktu widzenia diety ta choroba była po
prostu jak każda inna alergia pokarmowa czy skaza
białkowa. Tyle że mieliśmy gdzieś tam z tyłu głowy,
że jeżeli nie będziesz w długim okresie przestrzegała tej diety, nie wiadomo, jaki to będzie miało wpływ
na Twój mózg. I jest coś takiego, że gdy odbierałam
wyniki badań, które okazywały się wysokie, to – dopóki byłam w stu procentach odpowiedzialna za Twoją
dietę – myślałam sobie: „Hm, czy ja ją uszkodziłam,
czy nie?”. Tutaj jeszcze jedną ważną rzecz muszę
dodać, że do 7–8. roku życia miałaś idealne poziomy
PHE we krwi. Starałam się trzymać między 2 a 4.
Wiem, mam takie wspomnienie z dzieciństwa,
jak jechaliśmy jeszcze z moim bratem wspólnie
samochodem i uczyliśmy się mówić słowo „fenyloketonuria”. Było to przy Akademii Medycznej;
odebraliśmy wynik, otwierasz kopertę (ja oczywiście lekko poddenerwowana w napięciu oczekiwałam na wynik) i mówisz: 1,79 (coś takiego).
Potem ucieszyłaś się i powiedziałaś: „To dzisiaj
na obiad robimy frytki!”.
Tak! (śmiech) Frytki były oczywiście później odmierzone i wyliczone. Mimo wszystko wydaje mi się, że
te bardzo niskie wyniki na początku były kluczem do
sukcesu i dzięki tym rygorystycznym początkom udało Ci się zrealizować marzenia związane ze studiami
medycznymi. Byłam zawsze bardzo skoncentrowana na Twojej diecie. Takim frustrującym momentem
było to, jak chorowałaś, szczególnie gdy dostawałaś
grypy żołądkowej.
WYJEŻDŻAŁAŚ NA KOLONIE, NA OBOZY, WYCIECZKI, JEŹDZIŁAŚ KONNO,
NA NARTACH, UPRAWIAŁAŚ WSZYSTKIE SPORTY; ROBIŁAŚ WSZYSTKO
TO, CO TWOI RÓWIEŚNICY.
Aczkolwiek chyba nigdy nie histeryzowałam, bo wydaje mi się, że rodzic dziecka przewlekle chorego
powinien starać się zachować spokój, nigdy nie okazywać dzieciom słabości. Trzeba w sobie zbudować
siłę, żeby móc być potem silnym dla swojego dziecka.
Bo tak naprawdę dziecko zawsze musi mieć poczucie
bezpieczeństwa i to my, rodzice, je dajemy. Pewne
rzeczy sobie samemu trzeba przepracować – przyjaciele i znajomi za nas tego nie zrobią.
Zdecydowanie. Zaczęłaś jeść w okresie dojrzewania.
Więc to może być takim pocieszeniem dla niektórych
matek – że przychodzi okres dojrzewania i nagle może
to stanowić duży smakowy rozkwit. I w momencie
kiedy byłaś w tym okresie, staraliśmy się oferować
Ci to, co najlepsze, oczywiście w miarę możliwości.
Zawsze starałam się Twoją kuchnię urozmaicać, ale
to w dużej mierze dzięki temu, że stałaś się otwarta
na nowe smaki.
Ale w sumie: co dla Ciebie było ważne w naszych
wzajemnych relacjach? Odbierałaś mnie jako takiego policjanta pilnującego diety? Czy może nie? Co
Ty uważasz na temat przekazywanych Ci informacji
i mojego stosunku do choroby?
Pamiętam, jak w przedszkolu wyglądały moje posiłki. I to nawet nie chodziło o to, że nie chciałam
jeść tych konkretnych rzeczy, bo wolałam inne.
To znaczy, ziemniaki z ogórkami zawsze chętnie…
Wiesz co, gdy tak myślę o swoim dzieciństwie,
to nigdy nie wspominam go w kontekście diety
czy choroby. Pamiętam różne wydarzenia, znajomości, ale jedzenie nie gra tam praktycznie
żadnej roli. Owszem, zawsze miałam coś innego do jedzenia, ale prym wiedzie raczej fakt, że
nie chciałam jeść. Dlatego też chyba nie ciągnęło mnie wtedy zupełnie do innego „normalnego”
jedzenia. Zmieniło się to trochę, kiedy zaczęłam
dojrzewać.
Dlaczego? Nie smakowało Ci to, nie pachniało? Czy
może właśnie w ogóle nie interesowało Cię jedzenie?
Myślę, że wszystko razem. Chyba nie potrafię
tego do końca wyjaśnić, po prostu nie chciałam
jeść i tyle. Na przykład czasami nie jadłam zup, bo
miały dziwną konsystencję. Tak samo, kiedy był
rosół z makaronem niskobiałkowym: wypiłabym
rosół, zjadła makaron, ziemniaki, ale marchewki absolutnie nie tknę. Najzabawniejsza sytuacja
była z pomidorem. Raz spróbowałam pomidora
31
FELIETON
i do dzisiaj pamiętam, jak mi skórka zatrzymała
się w gardle – była po prostu taka oślizgła! Potem
przez ponad pół życia nie tknęłam pomidora. Nawet teraz jem bez skórki. (śmiech) Zastanawiam
się również, jakie miałaś podejście do moich wyjazdów na kolonie i obozy.
Byłam cała szczęśliwa, że mogłam Cię puścić!
(śmiech) Z prostej przyczyny. Robiłam wszystko, żebyś
jechała na kolonie, zabezpieczałam Twoją dietę. Albo
to był wyjazd z dietą niskobiałkową, albo umawiałam
się z kuchnią, aby gotowała Ci według moich dyspozycji. I tyle. A ja miałam tak naprawdę trochę oddechu,
który też jest ważny dla rodziców – matki przecież nie
są robokopami i czasami też potrzebują się zresetować, aby dać potem z siebie jeszcze więcej. Nie można
też cały czas żyć chorobą dziecka, bo wtedy robimy się
nieszczęśliwi. A dziecko jest szczęśliwe wtedy, gdy rodzice są szczęśliwi. I o tym trzeba pamiętać.
Oczywiście początkowo bałam się o dietę, ale potem
kuchni. Trochę zmuszałam Cię do przygotowywania
sobie różnych posiłków. Obiady oczywiście ja przyrządzałam, natomiast wymagałam od Ciebie, żebyś
była w kuchni.
Tak, pamiętam, sama robiłam sobie śniadania
i zdecydowanie więcej gotowałam. Byłam też coraz bardziej zainteresowana tym, a próbowanie
nowych przepisów faktycznie sprawiało mi przyjemność.
Tak było. Miałam wtedy również pełne zaufanie do
Ciebie, bo wiedziałam, że Twoja świadomość tej choroby jest na tyle duża, że sama sobie zdajesz sprawę
z tego, że możesz siebie skrzywdzić. Wiedziałam, że
masz swoje cele życiowe, że bardzo marzysz o studiach medycznych. Wszyscy wiedzieliśmy, że jeżeli
nie będziesz przestrzegała diety, to to marzenie może
ulecieć. Kiedy Ty sobie ten cel sprecyzowałaś, to wiadomo było, że nie ma innej opcji.
Myślę, że taką ważną rzeczą dla rodziców jest to, że
kiedy dziecko ma te naście lat, powinno się usiąść
i porozmawiać z nim na temat jego upodobań i trochę
właśnie na temat przyszłości. To jest zadanie rodziców, żeby dziecko znalazło to, czemu chcesz się poświęcić, i zadawali odpowiednie pytania, aby wspólnymi siłami do tego dojść. To uszczęśliwia wszystkich.
się z tym oswoiłam. A poza tym wiedziałam, że dla
Ciebie bardzo ważne są doświadczenia społeczne,
bycie w grupie i że nie można Cię w żaden sposób izolować. Jeżeli izolowalibyśmy Cię od rówieśników, to
potem Ty się niechcący mogłabyś sama wyizolować
ze społeczeństwa – wtedy byłoby Ci o wiele trudniej.
Tak jak mówiłam na początku, moim mottem było to,
żebyś mogła normalnie funkcjonować, była samodzielna i niezależna. Dlatego też gdy byłaś w wieku
nastoletnim, kiedy już zaczęłam Cię puszczać na bardziej samodzielne wyjazdy, nauczyłam Cię gotować.
Szkoliłam Cię na temat diety i zawsze ciągnęłam do
32
Zdecydowanie. Pamiętam, jak mi było o wiele
łatwiej, kiedy wiedziałam, co chcę robić w życiu. Oszczędziło mi to wielu dylematów i stresu,
z którymi widziałam, jak borykają się moi znajomi.
Młody człowiek jest tak zakręcony w tym wieku, że
nie do końca sam w sobie jest w stanie znaleźć odpowiedź. Dlatego ważne jest, żeby rodzice, którzy mają
doświadczenie życiowe, starali się naprowadzić. Nie
mówię, żeby starali się przekładać swoje marzenia na
dzieci, ale na pewno rozmawiać z nimi o przyszłości.
A jak Ci się podobał pomysł mojego wyprowadzenia się z domu na studia?
PRZEDE WSZYSTKIM TRAKTUJMY NASZE DZIECI JAK NORMALNE. DIETA
TO TYLKO ELEMENT ŻYCIA. NIE TRAGIZUJMY, BO PRZEZ TO, ŻE NIE ZJE
KACZKI, RYBY, KOTLETA, ŚWIAT SIĘ NIE ZAWALI. A FAKT, ŻE DZIECI MOGĄ
REALIZOWAĆ SWOJE MARZENIA, JEST NAJWAŻNIEJSZY.
Wiedziałam, że jesteś bardzo dobrze przygotowana
i że sobie poradzisz. Że będziesz umiała prowadzić
dietę, ugotować sobie posiłki – i o ten aspekt się nie
martwiłam.
Natomiast mój problem polegał raczej na tym, że
po prostu wyprowadziłaś się z domu, a ja straciłam
swoją córeczkę. To jest problem wszystkich matek;
nagle zostaje tak zwane puste gniazdo. Pewien etap
życia się zakończył. Oczywiście nie byłam zadowolona, że wybrałaś Warszawę, bo wolałabym, żebyś
została z nami w Gdańsku, ale kiedy już tak bardzo
uparłaś się na tę Warszawę, to z perspektywy czasu
uważam, że była to bardzo dobra decyzja. Pępowina
została powoli przecięta, zaczęłaś uczyć się dorosłego życia, które nie jest łatwe.
Teraz wszystkie matki zachęcałabym do tego, żeby
pozwoliły swoim dzieciom odejść. Im szybciej wejdą
w świat dorosłych, tym łatwiej dla nich. Ja już jestem spokojna, bo zrozumiałam, że to jest taki etap
życia. Myślę, że takie wejście w dorosłość, w nowe
środowisko z tą chorobą jest bardzo ważne. Ty nie
miałaś z tym większego problemu.
Masz może jakąś radę dla młodych rodziców?
Jakieś słowa, które uważasz, że warto w takim
momencie usłyszeć?
Przede wszystkim traktujmy nasze dzieci jak normalne. Dieta to tylko element życia. Nie tragizujmy,
bo przez to, że nie zje kaczki, ryby, kotleta, świat się
nie zawali. A fakt, że dzieci mogą realizować swoje marzenia, jest najważniejszy. Jeżeli rodzice będą
konsekwentni, przestrzegali diety, nie będą histeryzowali (bo przy tej chorobie nie można być histerycznym), znajdą w sobie trochę siły na to, żeby po
prostu zawalczyć o to dziecko – to będzie dobrze,
a nawet super.
Rozumiem, że mogą być jakieś momenty zwątpienia,
zastanawianie się, czy jest się dobrym rodzicem. Ale
niezależnie od tego, czy mamy zdrowe, czy chore
dziecko, takie wątpliwości się pojawiają. Nasze dzieci są… po prostu normalne. To, że jedzą co innego,
to… no tak jest i koniec. Po prostu trzeba kochać je
i cieszyć się, że się je ma. Dzieci to teraz towar deficytowy.
33
KULTURA
HEROSI
naszych
czasów
Co chwilę nowy film, serial albo gra komputerowa. Do tego koszulki, zdjęcia, gadżety i cała masa
stron www, przeróbek wideo i memów. Do tej pory podziwiani głównie przez młodych czytelników,
dziś na dobre zagościli w popkulturowym mainstreamie, zyskując twarze tak znanych aktorów jak
Robert Downey jr czy Ben Affleck. Superbohaterowie.
Już od początku swojego istnienia mieli inspirować młodzież: uczyć empatii, pomocy słabszym
i chorym oraz współpracy w grupach. Jasno określali model postępowania, wyznaczając granicę
między dobrem a złem, piętnując przy tym egoizm i arogancję. Tak naprawdę każdy z bohaterów
został stworzony w konkretnym celu, każdy też odpowiadał potrzebom swoich czasów.
Prześledźmy tych najciekawszych.
SUPERMAN
Pojawił się w 1938 r. – w czasach, gdy Amerykanie otrząsali się z tzw. wielkiej depresji,
wciąż niepewni przyszłości i nieufni wobec swojego państwa. Superman spadł im…
dosłownie z nieba. Jako emigrant (w końcu przybył z innej planety) stanowił inspirację
dla tysięcy młodych przybyszów z Europy, otwierających nową życiową kartę na amerykańskiej ziemi. Był ucieleśnieniem prawdziwych, wolnościowych ideałów, które tak
naprawdę obowiązują do dziś. To dlatego oglądać go mogliśmy już w 10 filmach, kilku
serialach i wielu animacjach.
KAPITAN AMERYKA
Już w pierwszym komiksie (opublikowanym w 1941 r., czyli niecały rok przed atakiem
na Pearl Harbour) na okładce walił pięścią w twarz samego Adolfa Hitlera. I takie też
były jego historie – odpowiadające czasom II wojny światowej. Kapitan Steve Rogers
był wielkim bohaterem walczącym ze złem, a zarazem pozostawał zwykłym chłopakiem z nowojorskiego Brooklynu. Dźwigał tarczę – symbol niezłomności, słusznej
walki o pokój i odporności Ameryki na ciosy. W ciągu ostatnich lat oglądaliśmy go
w 5 filmach (wszystkie role Chrisa Evansa). Wcześniejsze próby ekranizacji można
spokojnie przemilczeć.
KULTURA
BATMAN
Pojawił się już rok po debiucie Supermana i do
dziś stanowi wobec niego kulturową kontrę. Zainspirowany historią Zorro, przebierający się
w strój nietoperza miliarder Bruce Wayne stanowi jakby odbicie posiadającego wręcz boskie
moce Supermana. Braki w lataniu i w supersiłach nadrabia inteligencją, treningiem i specjalistycznym sprzętem. Jego postać przez lata
zmieniała się, ocierając się w latach 60. nawet
o lekką groteskę, gdy w rolę serialowego Batmana wcielił się Adam West. Aż wreszcie w latach 80. jego historię opowiedział na nowo Frank
Miller. W legendarnym już „The Dark Knight Re-
turns” poznajemy starszego, zgorzkniałego
Batmana, który wątpi w skuteczność prawa
i instytucji. Walczy ze swoimi traumami i tłucze
do nieprzytomności złoczyńców. Komiks ten
zapoczątkował nową falę komiksów, która doprowadziła do odbrązowienia i „wydoroślenia”
bohaterów. Posłużył też za podstawę dla
sportretowania Batmana przez Bena Afflecka
w najnowszym filmie „Batman v Superman”.
Obecnie sporą popularnością cieszy się serial
„Gotham”, w którym m.in. poznajemy nastoletniego Bruce’a Wayne’a.
SPIDERMAN
Przed pojawieniem się Człowieka Pająka bohaterowie komiksów
byli poważnymi, mocnymi i niezłomnymi w decyzjach idolami.
Sprawdzało się to aż do lat 60. XX w., gdy zaczęło dorastać nowe,
młode pokolenie. To samo, które za chwilę będzie protestowało
przeciwko wojnie w Wietnamie i rządom Nixona. Potrzebny więc był
bohater, który będzie odpowiadał tym niespokojnym czasom. Zostaje
nim – co ważne: nie z wyboru, ale zupełnie przypadkowo – nastolatek
Peter Parker. Na początku korzysta ze swoich zdolności dla pieniędzy, dopiero z czasem nauczy się odpowiedzialności. Ciągle się waha,
wątpi w swoje możliwości i sens bycia bohaterem. W filmach wcielali
się w niego m.in. Andrew Garfield i Tobey McGuire. Obecnie dzięki
porozumieniu wytwórni filmowych możemy wreszcie obejrzeć Pająka
u boku Kapitana Ameryki.
WONDER WOMAN
Najbardziej ikoniczna superheroina komiksowych wszech czasów.
Zadebiutowała w 1942 r., zainspirowana legendą o Amazonkach
i mitach greckich. Bohaterka ta – walcząca o wolność, miłość, pokój
i przede wszystkim o równouprawnienie kobiet – natychmiast stała
się jedną z kluczowych ikon środowiska feministycznego i pozostaje nią do dziś. Ciekawostką jest fakt, że dopiero teraz, po ponad
70 latach, mogliśmy wreszcie obejrzeć debiut Wonder Woman na
dużym ekranie (w roli głównej – Gal Gadot). Czyżbyśmy dopiero
teraz dojrzeli do filmu o superbohaterce?
SHE-HULK
Mało znana w Polsce, a warta wielkiej uwagi postać. Jennifer
Walters jest prawniczką, która po godzinach – dzięki swojej
niebywałej odporności i sile (jest kuzynką Hulka, zielonego,
mało inteligentnego wielkoluda sportretowanego m.in. w filmach cyklu Avengers) – walczy ze złem. Co w niej takiego ciekawego? Otóż… jest ona świadoma tego, że jest bohaterką komiksu! Efekt ten nazywany jest „zburzeniem czwartej ściany”.
She-Hulk mówi do czytelnika, potrafi ochrzanić scenarzystę za
wymyślenie kolejnej głupiej historii, a sam dymek komiksowy
zwinąć w kulkę i wyrzucić przez okno. Komiksowi fani wprost
nie mogą doczekać się filmu z jej udziałem.
KULTURA
Książki młodości
Poczytaj mi, mamo
Pippi Pończoszanka
Seria wydawnicza książek dla dzieci „Poczytaj mi,
mamo” to niezapomniany i pełen sentymentów rozdział
w naszych wspomnieniach z dzieciństwa. Zwłaszcza ci
trochę starsi odbiorcy z łatwością przypomną sobie kieszonkowy niemal, kwadratowy format kilkustronicowych
książeczek z charakterystyczną ilustracją na tylnej okładce – motylkiem, domkiem czy koniczynką.
Czy uwierzycie, że ta urocza rudowłosa dziewczynka
z warkoczykami skończyła niedawno 70 lat? Z okazji tego
jubileuszu ukazała się kolekcjonerska reedycja historii
Pippi z niepodrabialnymi ilustracjami Zbigniewa Piotrowskiego.
Nakreślona piórem jedynej w swoim rodzaju szwedzkiej
pisarki Astrid Lindgren, Pippi za każdym razem ożywa na
nowo i wciąż pozostaje młodą i buńczuczną młodą damą,
której zachowanie staje się nie lada wyzwaniem dla ludzi
z miasteczka. Niesforna dziewczynka mieszka samotnie
w willi Śmiesznotce razem z koniem i małpką, ma walizkę
pełną złotych monet, a głowę… pełną pomysłów. Przed
tym, kto wkracza z nią w pejzaż dzieciństwa, drzwi stoją
szeroko otwarte, a świat dorosłych oglądany z perspektywy krzywego zwierciadła zmusza do refleksji.
Lindgren kreuje świat, po którym każdy porusza się lekko
i swobodnie, przeskakuje płoty, wchodzi na drzewa, podchwytuje fantazje i nadaje kształt marzeniom. Chcesz do
niego dołączyć? Zapraszamy do lektury.
opracowanie zbiorowe
wyd. Nasza Księgarnia
Ten graficzny emblemat jest swoistym spoiwem łączącym 65-letnią historię cyklu. Kot Filemon, Stefek Burczymucha czy Piernikowy Rycerz otwierają drzwi do
pełnego magii i nostalgii królestwa młodości naszych
rodziców. Każda z zawartych tu opowieści napisana jest
wyjątkowym językiem z dawnych lat, prowadzącym nas
przez baśniowy świat pełen metafor i pięknych ilustracji.
Wszystkie księgi zasługują na osobne brawa – zarówno
od tych starszych, jak i młodszych czytelników.
38
Astrid Lindgren
wyd. Nasza Księgarnia
W tym numerze magazynu dużo miejsca poświęcamy mamom. A kto jak nie one lepiej potrafią
wprowadzić nas w niezmierzony świat wyobraźni? Wydane niedawno reedycje książek, które same
czytały w dzieciństwie. Jest to idealny pretekst do tego, by wybrać się w pełną ciepła i radości podróż, aby
na nowo odkryć historię Muminków, Pippi czy Mikołajka, powspominać. Razem z mamą.
Muminki
Mikołajek
Tove Jansson
wyd. Nasza Księgarnia
René Goscinny, Jean-Jacques Sempé
wyd. Nasza Księgarnia
Za wieloma wzgórzami, morzami i łąkami znajduje się
Dolina Muminków. Baśniowa kraina, gdzie sympatyczne
trolle żyją w towarzystwie rozmaitych Paszczaków, Hatifnatów czy Mimbli. Każde z tych nietuzinkowych stworków ma swój punkt widzenia na świat, swój charakter
i temperament.
Ich przygody łączy rodzina głównych bohaterów – z Tatusiem Muminka, Mamą Muminka i Muminkiem we własnej osobie. Świat kreowany przez Tove Jansson jest
nam bardzo bliski, prostolinijny, rodzinny, nacechowany
przyjaźnią i szacunkiem do drugiego stworzenia. Panna
Migotka, Paszczak, Mała Mi, Włóczykij, Ryjek czy straszna Buka tworzą galerię postaci, które na zawsze pozostaną w pamięci czytelników. Utożsamiamy się z nimi,
lubimy je, na niektórych się czasem gniewamy. Zupełnie
jak w życiu. Ale obok żadnej nie da się przejść obojętnie.
Z historii przepełnionych mądrością się nie wyrasta, dlatego tym bardziej warto udać się na wycieczkę do krainy,
którą nieco bardziej znamy z dawnych wieczorynek telewizyjnych niż z opowiadań Jansson. Możemy zapewnić,
że mimo utartych szlaków czytelnik zawsze będzie w stanie wyciągnąć dla siebie coś nowego.
Pełne smaku, wdzięku i humoru opowieści
o prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalnej bandzie
łobuziaków w historii to dzieło autorstwa francuskich mistrzów tego gatunku. Sempé i Goscinny jak mało kto potrafią rozbroić każdy problem i sytuację, a następnie przelać je na papier, nie gubiąc przy tym dziecięcego uroku.
Przygody młodego Mikołajka, Euzebiusza czy Alcesta od
ponad pół wieku bawią i uczą kolejne pokolenia. Ich nietuzinkowość i zaszyty w nich żart nie pozwolą nam się
nudzić i na pewno chętnie będziemy do nich wracać. Jako
seria zawsze pozostawały w niezmienionej szacie graficznej i z charakterystyczną kreską, stając się ważnym głosem w literaturze dla najmłodszych.
Szczególnie polecamy edycję z okazji 50-lecia polskiej
premiery cyklu, która formatem czy okładką nawiązuje do
oryginału znad Sekwany.
39
kuchnia
Smaki
dzieciństwa
40
Jerzy Nogal
Długo myślałem o moich smakach z czasów, kiedy byłem
dzieckiem – było ich mnóstwo! Gdy zacząłem się zastanawiać,
odkryłem, że moje smaki z dzieciństwa są inne od tych, które mają
dzieci chociażby z lat 90., i jeszcze inne od tych, które mają dzieci
z początków XXI wieku.
Gdy jednak zawęziłem pole poszukiwań, bardzo się ucieszyłem,
że będę mógł odtworzyć te najprostsze smaki – z czasów, kiedy na
podwórku w przedszkolu bawiliśmy się w oponach od traktorów
i w piaskownicy w wykopanym z piachu statku kosmicznym.
Jeszcze ślinka mi cieknie, gdy pomyślę o pomidorowej,
budyniu, kopytkach czy pyzach…
Takie były pyszne!
41
KUCHNIA
Zupa
pomidorowa
z ryżem
JAK TO ZROBIĆ?
Umyte, obrane i pokrojone warzywa przesmaż na
oliwie i zalej wodą. Gotuj 20 minut i zmiksuj.
Dodaj pokrojone w cząstki pomidory i gotuj
jeszcze około 15 minut. Zmiksuj i dopraw.
Do miski nałóż ugotowany ryż i zalej zupą.
4 porcje (całość):
Energia: 396 kcal
Białko: 7,5 g
Phe: 244 mg
42
Składniki
50 g ryżu PKU
500 g pomidorów
30 g pora, 100 g marchwi
30 g pietruszki, 20 g selera
10 ml oliwy
Budyń
owocowy
JAK TO ZROBIĆ?
Lp–drink wymieszaj dokładnie z wodą. Odlej 40 ml do szklanki.
Do większej ilości mleka dodaj maliny albo truskawki i zmiksuj.
Wlej tę masę do rondelka i zagotuj na małym ogniu.
Do mleka w szklance dodaj mąkę i cukier, dokładnie wymieszaj.
Wlej miksturę do gotującego się mleka z owocami
i mieszaj trzepaczką energicznie, by nie powstały grudki.
Mieszając, gotuj przez około jedną minutę.
Przelej budyń do misek i udekoruj owocami.
Porcja na 2 budynie
truskawkowe (całość):
Energia: 240 kcal
Białko: 2 g
Phe: 57 mg
Składniki
4 miarki Lp-drink na 200 ml wody
130 g truskawek plus 20 g do dekoracji
lub
130 g malin plus 20 g do dekoracji
15 g ekstra koncentratu mąki krakowskiej PKU
10–15 g cukru
Porcja na 2 budynie
malinowe (całość):
Energia: 242 kcal
Białko: 2,9 g
Phe: 88 mg
43
KUCHNIA
Pyzy ziemniaczane
JAK TO ZROBIĆ?
Cebulę pokrój w półksiężyce i podsmaż na oliwie, a 200 g
ziemniaków ugotuj. Pozostałe ziemniaki umyj i obierz.
Zetrzyj je na tarce o drobnych oczkach, przełóż na sito i odciśnij
porządnie. Musi powstać dość sucha masa. Ugotowane ziemniaki
obierz i przeciśnij przez praskę. Odważ 90 g i połącz z 340 g
odciśniętych surowych ziemniaków. Wymieszaj je dokładnie
i dodaj skrobię, która powstała na dnie miski, z płynem po
odciśnięciu startych ziemniaków.
Ciasto wymieszaj dokładnie i zrób kuleczki o średnicy
około 3 cm. Pyzy gotuj w osolonej lekko wodzie na delikatnym
ogniu, aż wypłyną, a potem jeszcze 3 minuty.
Ugotowane nałóż do słoiczków albo misek i omaść
podsmażoną cebulką.
4 sycące dania
(całość – 18 pyz):
Energia: 1035 kcal
Białko: 23 g
Phe: 1034 mg
44
Składniki
1200 g ziemniaków w skórkach
(odmiany mączystej)
100 g cebuli
20 ml oliwy
Kopytka
JAK TO ZROBIĆ?
Ugotowane ziemniaki przeciśnij przez praskę i wymieszaj
z zastępnikiem jajka rozrobionym w 20 ml wody, dodaj
mąkę i odrobinę soli, wyrób dokładnie ciasto. Bułkę tartą
podpraż na suchej patelni. Z ciasta uformuj wałek i potnij
w ukośne kawałki. Gotuj 2–3 minuty w osolonej wodzie.
Na talerzu posyp je bułką tartą i polej roztopionym
masłem. Możesz posłodzić.
Całość (12 porcji)
Energia: 652 kcal
Białko: 5,3 g
Phe: 234 mg
Składniki
260 g ziemniaków ugotowanych bez skórki
5 g zastępnika jajka (1 miarka)
60 g ekstra koncentratu mąki krakowskiej
PKU
30 g bułki tartej PKU
20 g masła
Jerzy Nogal
Z pasji kucharz i fotograf. Współpracuje z innymi kucharzami, tworząc przepisy na potrzeby warsztatów
kulinarnych i propozycji menu do restauracji. Pasjonat naturalnych smaków i zdrowej produkcji żywności.
Przekonany, że ograniczenia są potrzebne, bo odkrywają nowe możliwości – i to właśnie chce udowadniać
swoimi autorskimi interpretacjami kuchni PKU.
45
PORADNIK
ZDJĘCIA
Z WAKACJI
miniporadnik
krok po kroku
Zbliżają się wakacje. Pakujemy się, wyjeżdżamy, odpoczywamy,
pakujemy się, wracamy. Zapraszamy znajomych i oglądamy
zdjęcia z letnich wypadów. A tu klops! Tłumaczymy:
„Bo wiecie... Tu tego nie widać, ale było naprawdę pięknie”.
Co zrobić, aby zdjęcia z wakacji dobrze przekazywały ich klimat?
Oto kilka porad!
46
Jerzy Nogal
Fotografowanie osób
z rodziny w pięknym
miejscu
Fotografowanie
zabytków
i krajobrazów
Nie obcinaj im nóg; skup się podczas robienia zdjęcia.
Gdy kościół lub zamek nie mieści się w kadrze,
odejdź trochę (jeśli to możliwe) i zrób zdjęcie
z dalszej odległości.
Nie stawiaj ich kilkanaście metrów od aparatu;
niech stoją blisko z prawej lub lewej strony kadru.
Po to robisz im zdjęcie, żeby było ich widać.
Nie każ się wszystkim uśmiechać i patrzeć w obiektyw,
tak będzie naturalniej.
Fotografowanie
jedzenia
Horyzont nie musi być pośrodku zdjęcia –
spróbuj umieścić go w 1/3 wysokości kadru
od dołu lub od góry.
Fotografowanie
samego siebie
Nie zawsze musisz zajmować cały kadr.
Pamiętaj, że ważne jest też otoczenie,
w którym jesteś.
Zrób zdjęcie, zanim pochłoniesz zawartość talerza!
Jeśli jest za ciemno i masz taką możliwość, wynieś
talerz w jaśniejsze miejsce; w ostateczności użyj
lampy błyskowej.
Na szczęście nowoczesne smartfony robią
jasne zdjęcia nawet w trudnych warunkach
oświetleniowych.
Jeśli masz latarkę w telefonie, zrób zdjęcie z użyciem
właśnie jej, a nie lampy błyskowej – aparat ma wtedy
więcej czasu na analizę oświetlenia.
Fotoreportaż
Główna zasada brzmi: od ogółu do szczegółu.
Pamiętaj, by w opowieści był portret, detal,
większy fragment.
Unikaj sztucznych póz, staraj się uchwycić
naturalne zachowania. Nie wołaj w stronę
fotografowanej osoby, by popatrzyła
w obiektyw. Zatracasz wtedy prawdę o tym,
co się dzieje przed aparatem.
47
PORADNIK
WYŁĄCZ LAMPĘ BŁYSKOWĄ
Użycie lampy błyskowej spłaszczyłoby obraz i pozbawiło zdjęcie
klimatu ani nie oddałoby nastroju chwili i miejsca. Wyłącz lampę,
a zdjęcie będzie miało lepszą plastykę.
NIE BÓJ SIĘ NIEPOGODY
Gdy pada deszcz albo śnieg, nie musisz skrobać
i czyścić szyb. Sfotografuj krajobraz tak, żeby było
widać, jaka tego dnia była pogoda. Ostrość nastaw
na zanieczyszczenia.
48
FOKUS NA DETAL
Czasem szczegół jest ciekawszy od całości. Zamiast zrobić zdjęcie nudnego pola, przyjrzyj
się pięknym kwiatom, które na nim rosną. Nastaw ostrość na detal, a jeśli masz w aparacie
funkcje makro – użyj jej.
NIE PRZEGANIAJ INTRUZÓW
Często przeganiamy kogoś lub coś, żeby nam to nie zasłaniało.
Zrób zdjęcie z intruzem – na pewno będzie ciekawsze i bardziej
oryginalne niż kolejne zdjęcie pocztówkowe.
49
PORADNIK
PODGLĄDAJ
OTACZAJĄCĄ CIĘ
RZECZYWISTOŚĆ
Poszukaj odbić w szybach domów, kałużach. Zaglądaj przez kraty
ogrodzeń. Patrz przez przedmioty znajdujące się wokół jak przez
dziurkę od klucza. Takie zdjęcia są o wiele bardziej wartościowe
i świadczą o tym, że poszukujesz ciągle nowych perspektyw.
NA DOBRE UJĘCIE
TRZEBA POCZEKAĆ
Czasem coś widzisz, ale jest za późno na zrobienie zdjęcia. Zatrzymaj się
i zaczekaj, bo ten moment może się powtórzyć. Kolejka znowu pojedzie
i jej wagonik znajdzie się w idealnym miejscu. Światło nadjeżdżającego
samochodu znowu pięknie pomaluje kamienny krawężnik.
50
SZCZEGÓŁY Z ŻYCIA
TUBYLCÓW
Niby zwykłe zdjęcie kamiennego muru z fontanną, ale z prawej
strony czai się baczny obserwator – tubylec. Do portu właśnie
wpływają rybacy z nocnego połowu. Zanim zrobisz zdjęcie,
rozejrzyj się dookoła! A nuż znajdziesz szczegół, który opowie
coś więcej o miejscu, w którym jesteś?
WYJDŹ Z WINDY Z SELFIE
Twoi znajomi i rodzina wiedzą, jak wyglądasz.
Pokaż fragment siebie i tego, co się wokół
Ciebie dzieje.
51
FELIETON
10 POMYSŁÓW
NA UDANE WAKACJE
W DOMU
Jesteśmy już o krok od wymarzonych wakacji – czasu, kiedy
wszyscy nastawiamy się na przeżywanie niesamowitych
przygód, szczęśliwych i błogich chwil. Czy ten całkowity
spokój i relaks możliwy jest do osiągnięcia wyłącznie nad
górskim potokiem albo w gorącym piasku na nadmorskiej
plaży? Oczywiście, że nie! Chciałabym podpowiedzieć Wam
kilka patentów na udany odpoczynek, poszukiwanie przygód
i zorganizowanie sobie wolnego czasu w miły sposób, lecz
bez konieczności wyjeżdżania na wakacje.
52
KAROLINA FOLGART
Studentka kulturoznawstwa w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Jest również dyplomowanym muzykiem:
ukończyła szkołę muzyczną II stopnia. Ma PKU i myśli, że to właśnie ono ukształtowało w niej zdolność pozytywnego myślenia.
Jej pasje to: literatura, muzyka, film, sztuki wizualne, moda, aktywność fizyczna (bieganie), zdrowe żywienie i kuchnia.
Karolina jest również redaktorką serwisu PKUconnect.pl. W swoich tekstach dzieli się z użytkownikami swoimi codziennymi
obserwacjami i fascynacjami oraz stara się inspirować do odkrywania w sobie pasji do życia.
1. Wyśpij się
3. Eksperymentowanie w kuchni
Koniec szkoły, koniec obowiązków, koniec wstawania zgodnie z budzikiem. A może by tak w końcu się
wyspać?! Niby taka prosta sprawa, ale nawet nie
zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jest ona ważna dla
naszego organizmu. Po trudach wiążących się z dopinaniem wszystkich spraw na koniec roku warto zorganizować sobie oazę spokoju. Przykład? Ależ proszę
bardzo. Porządne wyspanie się, hamak, leżak lub
kocyk rozłożony na balkonie bądź w ogródku, dobra
książka, zimna lemoniada. Czy nie brzmi to dla Was
fantastycznie? Ja aż się rozmarzyłam!
Nasza dieta wcale nie musi być nudna – takie hasło
promowaliśmy w „PKUconnect” od zawsze i na zawsze tak pozostanie. Wakacje to idealny czas do tego,
by wypróbować ciekawe przepisy oraz zmodyfikować stare, które odrobinę nas już nużą. To doskonała
okazja do wypróbowania swojej inwencji twórczej.
Nie bójmy się odkrywać nowych smaków, wypróbowywać niekonwencjonalne połączenia. Pamiętajcie:
w kuchni nie istnieją ograniczenia. Ogranicza Was
tylko Wasza kreatywność. To, co wymyślicie i Wam
smakuje, jest automatycznie bardzo dobre!
2. Planszówki z przyjaciółmi
4. Czas na ruch
Wreszcie mamy więcej czasu dla nas samych, dla
naszych bliskich, dla przyjaciół. A może by tak zorganizować wieczór gier planszowych? Planszówki
powracają. Aktualnie trwa boom na spędzanie wieczorów z przyjaciółmi przy Scrabble, Monopolu czy
grami nawiązującymi do kultowych filmów i seriali.
Jeśli nie macie takich gier, wystarczy zebrać się grupą znajomych i zarządzić zrzutkę na grę. Każdy dołoży się po 10–15 zł, a zabawy będzie co nie miara - na
wiele wspaniałych letnich (i nie tylko!) wieczorów.
Osobiście polecam moje najnowsze wielkie odkrycie
– gra nazywa się Party Time. Koniecznie sprawdźcie!
Wielokrotnie opowiadałam Wam o tym, że biegam.
W poprzednim numerze magazynu „PKUconnect”
podzieliłam się z Wami moimi zdjęciami i wspomnieniami z bardzo ważnych startów z poprzedniego roku.
Tym razem chciałam zachęcić Was do spróbowania
swoich sił właśnie w bieganiu. Nie będzie lepszej
okazji do tego, by się sprawdzić. W końcu mamy ciepłą pogodę (ale też nie wychodźcie biegać w upalny
dzień), słoneczko, a nawet trochę deszczu nie zaszkodzi. Przede wszystkim zyskamy głowę wolną od obowiązków i mnóstwo wolnego czasu. Warto zacząć od
marszu na przemian z wolnym biegiem (2 minuty marszu + 1 minuta wolnego biegu). Dajcie temu szansę!
53
FELIETON
Może też odnajdziecie w bieganiu wytchnienie, sposób na zmartwienia i zrelaksowanie?
5. Wycieczka rowerowa
Skoro już o aktywności mowa – dlaczego nie wybrać
się na wycieczkę rowerową ze znajomymi? Nie muszą to być od razu jakieś niesamowite wyprawy po
50 km w jedną stronę (choć wiem, że i takich pozytywnych freaków wśród młodych ludzi nie brakuje!).
Można umówić się z paczką znajomych i pojeździć po
okolicy. Macie u siebie las, jakiś stawik, pola? W mieście alternatywą może być choćby nawet park. Gdy
się chce, miejsce zawsze jakoś daje się zorganizować.
Rower Was nie kręci? No to może rolki?
6. Egzotyka w mieście
Ogród botaniczny? Wycieczka do zoo? To wspaniały
sposób na spędzenie ciepłego letniego dnia. Podziwianie zwierząt, kwiatów, wdychanie świeżego powietrza – prawdziwy relaks.
7. Zabawa w terenie
Jeśli Wy oraz Wasi bliscy lubicie przygody, bardzo
dobrą opcją na urozmaicenie wakacji spędzanych w
domu może być gra terenowa, podchody czy jakkolwiek inaczej to nazwiemy. Trudne, śmieszne, dziwne zadania, wyzwania oraz pytania mogą przynieść
Wam wiele radości i pozostawić bardzo miłe wspomnienia czasu spędzanego w gronie najbliższych
– a to naprawdę ogromna wartość.
8. Kino pod chmurką
Macie u siebie las, jakiś stawik, pola?
W mieście alternatywą może być
choćby nawet park.
W miastach coraz bardziej popularne jest organizowanie latem tzw. kina plenerowego. Warto przyjrzeć się ofercie, jeśli takie kino będzie funkcjonowało
w Waszej okolicy. Nie zapomnijcie zorientować się,
jakie zasady obowiązują na takim wydarzeniu w Waszym mieście. Czasami organizator zapewnia np.
miejsca do siedzenia, a kiedy indziej trzeba zadbać
o jakieś krzesełko czy koc we własnym zakresie.
9. Weekendowy wypad
To, że nie wyjeżdżamy na tydzień nad morze czy
w góry, wcale nie oznacza, że musimy być nieodwo54
łalnie przykuci do naszego domu. W wakacje, kiedy
mamy dużo czasu i luksus planowania czasu tylko
dla siebie, swojej wygody i relaksu, możemy nadrobić zaległości w wycieczkach, krótkich wypadach za
miasto, weekendach spędzanych w miejscu, które
zawsze chcieliśmy zwiedzić. Mamy w Polsce wiele
miejsc wartych odwiedzenia. Taki krótki wypad na
weekend może być bardzo miłym urozmaiceniem.
Nie stanowi on też jakiegoś dużego kosztu.
10. Praca wakacyjna
Tę opcję polecam w szczególności studentom i osobom świeżo po maturze – wakacje są wtedy taaakie
długie! Tak bardzo, że aż mogą się znudzić. Są wspaniałym czasem, na który czeka się przez cały rok
ciężkiej pracy i o którym się marzy długimi jesiennymi
i zimowymi wieczorami, a wiosną dosłownie odlicza
się do nich dni. To aż nieprzyzwoite, aby marnować
wakacje na nudę! Można iść do pracy – daje nam to
całkiem nowe doświadczenie i parę groszy, które możemy wykorzystać w czasie wakacji albo odłożyć na
powakacyjne wydatki oraz wypełnienie czasu w całkiem nowy, inny sposób. Jeżeli zdecydujecie się podjąć taką pracę, pamiętajcie, aby rozpocząć swoje poszukiwania wystarczająco wcześnie. Dlaczego? Nie
my jedni myślimy o dorywczym zajęciu na ten wolny
letni czas. A naprawdę warto szukać! Idąc do wakacyjnej pracy, uważajcie na kwestie formalne i dbajcie
o podpisanie umowy.
Może też odnajdziecie w bieganiu wytchnienie,
sposób na zmartwienia i zrelaksowanie?
Hamak, leżak lub kocyk rozłożony na
balkonie bądź w ogródku, dobra książka,
zimna lemoniada. Czy nie brzmi to dla
Was fantastycznie?
Lato spędzane w miejscu zamieszkania wcale nie
musi być nudne i męczące. Grunt to kierować się
pozytywną energią i starać się spędzać czas w taki
sposób, jaki nam sprawia największą przyjemność
i pozwala na maksimum spokoju i relaksu. Ważne
jest również to, aby wakacje spędzać możliwie najbardziej aktywnie (i bezpiecznie!). Trzeba łapać promienie słońca, witaminkę D oraz ładować baterie na
nowy sezon jesienno-zimowy, który zapewne nie będzie nas rozpieszczał tak miłą i fantastyczną pogodą
jak lato. Brrrr… Ale o tym na razie nie myślimy! Napawajmy się latem, wolnością i słońcem.
Życzę Wam fantastycznych wakacji, niezapomnianych przygód i cudownych wspomnień!
Karolina
55
FELIETON
IZA GONTAREK
Żona z 4-letnim stażem i mama 2-letniego Kubusia. Uwielbia pokonywać dziesiątki kilometrów na świeżym powietrzu.
Lubi podróże i kocha dobre jedzenie! Zna mnóstwo sposobów, aby dziecko się nie nudziło i jadło jeszcze lepiej niż „zdrowe”
dzieci. Dzięki swojemu synowi wie, co tak naprawdę w życiu jest ważne. Z zawodu jest inżynierem ochrony środowiska. Iza jest również autorką bloga parentingowego PHEżyj to sam na stronie PKUconnect.pl
Wakacje z dzieckiem
Każdy z nas zastanawia się, kiedy pojechać na pierwsze wakacje z dzieckiem.
Strach, obawa i niepewność towarzyszą nam wszystkim – szczególnie kiedy
dziecko ma specjalną dietę. Nasuwają się pierwsze pytania: dokąd pojechać,
czym dotrzeć do celu i co ze sobą zabrać.
Nasza rodzina szybko musiała się przystosować
do częstych wyjazdów i sprawnego pakowania –
chociażby dlatego, że przez 2 lata żyliśmy na dwa
domy. Polskę na trasie północ–południe pokonywaliśmy autem lub samolotem bez żadnych problemów. Dlatego przyszedł czas na wakacje! I to
poza granicami naszego kraju. Gdy byliśmy tylko we
dwoje, urlop przebiegał dużo łatwiej: kupowaliśmy
tanie bilety lotnicze, zamawialiśmy poprzez odpowiednią stronę nocleg, wymienialiśmy walutę, kupowaliśmy mapę i przewodnik i lecieliśmy podbijać
56
świat! Jednak przyszedł czas na pierwsze wakacje
z dzieckiem. Czym pojechać, co ze sobą zabrać i jak
się przygotować?
Samolotem czy autem?
Jeśli lecisz samolotem, pamiętaj o odpowiednim
przygotowaniu małego globtrotera do podróży. Opowiedz dziecku o szczegółach wyjazdu: o tym, ile
będzie trwał lot, jak trzeba się zachowywać w samolocie itd. Zabierzcie ze sobą książki, kolorowanki,
ulubione zabawki czy przytulankę. Pamiętajcie też
o piciu i jedzeniu. Dzieci bez problemu mogą wnieść
preparat na pokład samolotu.
Nie zdarzyło nam się, aby zagubiono nasz bagaż,
ale czasem bywają takie sytuacje, dlatego preparat (w ilości na co najmniej 3 dni) weźcie do bagażu
podręcznego. Czy potrzebne jest zaświadczenie do
przewożenia preparatu? Nigdy nie braliśmy żadnego pisma z poradni. Latamy co jakiś czas i ani razu
nie żądano od nas potwierdzenia, że preparat to preparat.
Kiedy lecicie samolotem i będziecie mieli chęć wypożyczyć auto w miejscu wypoczynku, upewnijcie
się, że jest opcja z fotelikiem dla dziecka. Jeżeli nie
ma – weźcie ze sobą swój fotelik samochodowy jako
dodatkowy bagaż.
Gdy jedziecie autem gdzieś dalej, pamiętajcie, aby
robić przerwy – z małym dzieckiem częściej, np. co
1,5–2 godziny, a ze starszym dzieckiem wtedy, kiedy
będzie wymagała tego sytuacja.
Który środek lokomocji wybrać? To kwestia wygody,
pieniędzy i tego, co chcesz zobaczyć.
Nad morze czy w góry?
Jedni uwielbiają leżeć na plaży, drudzy spędzać
czas aktywnie, np. w górach. My zaliczamy się do
tej drugiej grupy. Dobra rada: jeśli jedziecie w góry
czy nad morze, zamiast wózka weźcie chustę lub
nosidło, a dzięki temu spacery będą wygodniejsze.
Nosidła w górach można wypożyczyć na miejscu po
uprzedniej rezerwacji. Pamiętajcie o kremach z filtrem – bez względu na miejsce wypoczynku!
Hotel – czy kwatera prywatna?
Moim zdaniem hotel, a w nim to, co dla nas najważniejsze: jedzenie. Będąc na Teneryfie, zapytaliśmy
obsługę hotelową o możliwość ugotowania ryżu lub
makaronu PKU i nie było żadnego problemu. Bufet
w hotelu był ogromny i zróżnicowany pod względem
57
FELIETON
warzyw i owoców.
Jeśli chodzi o nocleg, to ważne jest, aby w pobliżu
miejsca zamieszkania był sklep – tak na wszelki wypadek, żeby móc kupić owoce, warzywa, soki czy wodę.
Biuro podróży czy podróż
na własną rękę?
Pierwszą podróż zagraniczną z dzieckiem proponuję
z biurem podróży. My trochę baliśmy się o jedzenie,
ale – jak zwykle – strach ma wielkie oczy. Teraz powrócimy do czasów studenckich i będziemy jeździć
na własną rękę. Wiadomo, że wszystko zależy od
miejsca, które chcemy zwiedzić.
Przykładowo w Portugalii, Włoszech, Hiszpanii czy
w Chorwacji opłaca się samemu wynająć transport
i hotel. Są jednak miejsca, gdzie znacznie taniej wyjdzie nam wycieczka z biurem podróży.
Jedzenie w podróży, w restauracji
Jeżeli jedziemy dokądś dalej, to pakuję taki prowiant,
który Kuba z chęcią zje. Mamy swoją top listę. W razie
awantury czy humorków pod ręką zawsze mam lizaka, batona owocowego czy ulubione precelki Kubusia.
Oczywiście do picia jest woda i preparat.
Jedzeniem poza hotelem nie ma co się przejmować,
gdyż w każdej restauracji są frytki i sałatki. Można np.
zabrać ze sobą makaron PKU i poprosić o jego ugotowanie – większość lokali nie będzie stwarzała problemów. Kucharz zrobi pyszny sos pomidorowy, a my
zapłacimy np. jak za spaghetti bolognese. W każdym
przypadku należy jednak zapytać o składniki poszczególnych dań, aby mieć pewność.
Niezbędnik
Skupmy się na produktach suchych, takich jak: chleb,
mleko lp-drink, płatki lp-ringles, lp-drink chocco, ma-
58
karon (dwa rodzaje), wafle suche, chlebek chrupki.
Z mniej trwałych rzeczy zabieramy serki do smarowania oraz ser żółty, które pakujemy w torby termoizolacyjne – tak aby przetrwały całe podczas podróży.
Podstawą oczywiście jest preparat. Podróżuje z nami
jeszcze waga (weźcie zapasowe baterie) i shaker.
Zabieramy ze sobą również podstawową apteczkę. Są
w niej leki na gorączkę i na biegunkę, sól fizjologiczna
i plasterki oraz termometr i książeczka zdrowia.
Jak zorganizować czas, żeby każdy miał
wakacje (nawet mama!)
Wspólny odpoczynek z małym dzieckiem jest praktycznie niemożliwy. Zawsze jedno z rodziców musi
czuwać nad bezpieczeństwem, pożywieniem itp. Aby
jednak móc cieszyć się chwilą, proponuję dokonać
jasnego podziału ról i zadań podczas upragnionego
urlopu. Jeśli chcemy całkowicie się zrelaksować,
najlepiej wyznaczyć sobie godziny „dyżurów”. Kiedy
mały śpi, najlepiej zrobić to samo. Będziemy mieli
więcej siły na aktywny wypoczynek lub opiekę.
Niestety instynkt macierzyński nie pozwala na całkowite zapomnienie. W nowym, nieznanym miejscu zawsze czujność wzrasta i powoduje zwiększoną uwagę na bezpieczeństwo pociechy.
Dobrym pomysłem na izolację jest samotne wyjście: przykładowo dziecko z tatusiem idzie na basen,
a mama na zakupy.
Totalnego relaksu na wyjeździe z dzieckiem nigdy nie
będzie i trzeba się z tym faktem liczyć. Jeśli jednak
dobrze przygotujemy się organizacyjnie, na pewno
znajdziemy czas na odpoczynek.
poznajmy się
Aluśka
Hania
Dziękujemy za nadesłanie zdjęć
i zachęcamy do przesyłania kolejnych
na adres: [email protected].
Prosimy o dołączenie zgody rodziców
lub opiekunów na zamieszczenie zdjęcia na łamach
magazynu „PKUconnect”.
Wszystkim osobom, które prześlą zdjęcia, wyślemy
jeden z produktów niskobiałkowych Milupa lp.
Adrian
59
WIEDZA
RENATA MOZRZYMAS
Lekarz medycyny, specjalista II stopnia z pediatrii, gastroenterolog.
Od 2000 r. prowadzi pacjentów z PKU w Poradni Metabolicznej we Wrocławiu w WSS OBR.
Z pasją wdraża system wymiennikowy nie tylko w leczeniu dietetycznym w fenyloketonurii, ale również
w innych rzadkich chorobach metabolicznych oraz w popularnych schorzeniach takich jak zaparcia czy otyłość.
Historia wymiennika
fenyloalaninowego
Wymienniki dietetyczne mają bardzo duże i powszechne zastosowanie w leczeniu wielu chorób.
Do nich należy m.in. cukrzyca, zwłaszcza insulinozależna. Przy niej dieta wymaga kontroli spożywania
węglowodanów, dlatego wymienniki nazywają się
węglowodanowe. Doświadczenia wielu lekarzy wykazały, że kontrola diety w cukrzycy zmniejsza powikłania oraz poprawia jakość życia i wydłuża je. O tym,
że właśnie wymienniki dietetyczne ułatwiły kontrolowanie diety oraz edukację dietetyczną, może zaświadczyć cały szereg lekarzy i pacjentów, liczonych
obecnie w milionach na świecie. Model wymiennika
fenyloalaninowego w PKU funkcjonuje podobnie jak
model wymiennika węglowodanowego w cukrzycy.
Współczesna edukacja zdrowotna opiera się na zaan-
60
gażowaniu samego pacjenta w proces terapeutyczny,
w związku z czym szczególny nacisk kładzie się na
zindywidualizowane samokształcenie. Właśnie wymienniki dietetyczne odgrywają tu kluczową rolę i zostały na trwałe wpisane w kanony terapeutyczne. Fenyloketonuria – tak samo jak cukrzyca – jest chorobą
metaboliczną, jednak należącą do wrodzonych wad
genetycznych, przez co mniej liczną. Jako że nie ma
obecnie w PKU „odpowiednika insuliny”, dieta pozostaje jedyną metodą leczenia i dlatego jest tak ważna. Amerykanie jako pierwsi zastosowali wymienniki
fenyloalaninowe (WPhe) w leczeniu PKU. Zostało
przez nich przyjęte, że do liczenia diety pacjenci będą
posługiwali się wymiennikami fenyloalaninowymi
o nominale 15 mg Phe.
Wymienniki fenyloalaninowe zostały wprowadzone
po raz pierwszy w Polsce w ośrodku wrocławskim.
Nominał przyjęty został obrany jako 15 mg Phe –
wzorowano się na USA z racji największej liczby pacjentów z PKU będących w tym kraju pod opieką.
WYMIENNIKI SĄ BARDZO PROSTYM
MODELEM, GDZIE WŁAŚNIE
NIE TRZEBA PRZELICZAĆ
FENYLOALANINY, BO ONA
JUŻ ZOSTAŁA PRZELICZONA.
OZNACZA TO, ŻE 1 WPhe
ODPOWIADA WARTOŚCI
WAGOWEJ POSZCZEGÓLNEGO
PRODUKTU SPOŻYWCZEGO,
KTÓRA ZAWIERA 15 mg
FENYLOALANINY.
Idea stosowania wymienników jest bardzo prosta:
polega na odważaniu ściśle określonej ilości produktu na wadze i zastosowaniu go bezpośrednio
w diecie do układania menu.
Nominały dla WPhe są różne w zależności od krajów
je stosujących.
Przykładowo:
–
Niderlandy: 1 WPhe = 12,5 g Phe,
–
Anglia: 1 WPhe = 50 mg Phe,
–
USA: 1 WPhe = 15 mg Phe,
–
Polska: 1 WPhe = 15 mg Phe.
Każdy wymiennik z osobna został – na podstawie
tabel odpowiednich instytutów – wyliczony co do
grama; korzystano z proporcji zawartości Phe
w 100 g produktu:
WYLICZANIE
1 WPhe =
1500
zawartość Phe w 100 g produktu
Tym sposobem każdy sam według powyższego wzoru może sobie wyliczyć WPhe dla interesującego go
produktu. Warunkiem tego jest jednak znajomość
Phe w 100 g danego produktu – patrzymy wówczas
na etykiety lub tabele instytutów żywności.
Historia wprowadzenia WPhe jest związana z podjęciem przeze mnie pracy w Poradni Gastroenterologicznej dla Dzieci we Wrocławiu SZOZ nad Matką
i Dzieckiem w 1998 r. W tym czasie Poradnia Gastroenterologiczna została połączona z Poradnią Wad Metabolicznych, „osieroconą” po przedwczesnej śmierci
dr I. Polkowskiej, która przez wiele lat opiekowała się
pacjentami z PKU. Zajmowanie się pacjentami metabolicznymi było dla mnie ogromnym wyzwaniem, ponieważ nie miałam możliwości skorzystania na miejscu
z pomocy klinicysty doświadczonego w tym zakresie.
61
WIEDZA
Musiałam w sposób prawie natychmiastowy opanować
całą wiedzę dietetyczną i jak najszybciej wdrożyć ją
w życie, bo pacjenci z PKU przychodzili na wizyty po
porady. Odbyłam staż w IMiDz w Warszawie pod nadzorem prof. B. Cabalskiej i uzyskałam duże wsparcie od
dr M. Nowackiej i dr E. Sendeckiej.
Widziałam, że dieta to przeliczanie wszystkiego za
każdym razem (Phe, białka, kcal). Dla mnie było to
za trudne, a wręcz niemożliwe do realizacji, tym bardziej bez pomocy dietetyka. Szybko więc rozpoczęłam pracę nad zbieraniem wszelkiego piśmiennictwa dotyczącego diet w PKU. System amerykański
okazał się dla mnie najprostszy do zaakceptowania,
jednak wymagał wielu zmian, aby mógł być wdrożony w Polsce. Przede wszystkim mieszkańcy USA nie
posługują się gramami – zamiast tego jest uncja (ok.
35,27 g). WPhe amerykańskie miały różne nominały:
od 13–14 po nawet 17 mg Phe, odpowiadające odpowiednim porcjom uncji oraz będące wyrażonymi
wielkościami w tzw. cups (ok. 237 ml).
WYLICZENIE WPhe DLA MOICH
PACJENTÓW BYŁO ZNACZNIE
PROSTSZE – NIE WYMAGA
DOSTOSOWANIA SIĘ DO UNCJI
I JEST BARDZIEJ PRECYZYJNE,
PONIEWAŻ KAŻDY WYMIENNIK
MA DOKŁADNIE TYLE SAMO Phe
(ZAWSZE 15 mg Phe).
Pierwotnie WPhe został wyliczony według wcześniej podanej proporcji, ale z tabel od dr E. Sendeckiej (które w tym czasie obowiązywały w Polsce),
czyli wg norm niemieckich. Podobnie ma to miejsce
w książce „Wybrane choroby metaboliczne” pod redakcją prof. B. Cabalskiej.
62
W praktyce zorientowałam się, że są pacjenci, którzy
nie znają nawet zawartości Phe w produktach (przeliczają jedynie białko), bo wcześniej nie było żadnej
dostępnej dla nich publikacji, z której mogliby czerpać tę wiedzę. Stąd zastosowałam system WPhe
i rozpoczęłam wdrażać go wśród moich pacjentów.
Przy wielkim wsparciu ze strony Jacka Millera, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Chorych na PKU, przystąpiłam do opracowania publikacji
i w 2001 r. ukazała się książka „Dieta w PKU”.
W POLSCE ISTNIEJĄ DWIE GŁÓWNE
GRUPY PACJENTÓW STOSUJĄCYCH
DIETY W PKU: ALBO WG NORM
NIEMIECKICH, ALBO POLSKICH.
WARTOŚCI TE SĄ ZNACZNIE RÓŻNIĄ
SIĘ MIĘDZY SOBĄ, NIE MOŻNA ICH
WZAJEMNIE PORÓWNYWAĆ.
Jeżeli pacjent stosuje tabele niemieckie, powinien
korzystać z nich stale i nie zaglądać do tabel polskich (z wyjątkiem produktów, które są typowo polskie i których nie ma na rynku niemieckim, a więc
nie mają odpowiednich oznaczeń niemieckich). Tych
rzeczy nie należy mylić z wymiennikami.
Obecnie w Polsce funkcjonuje pięć systemów kontroli diety PKU – związanych z historią, tradycją, kulturą,
regionem i przyzwyczajeniem.
1. Liczenie białka – robią tak pacjenci przyzwyczajeni do tego od lat i niezmieniający menu. Wyniki Phe
mają prawidłowe, dlatego nie zamierzają wdrażać
nowych przeliczników.
2. Liczenie Phe wg tabel niemieckich – pacjenci wyliczają zawartość Phe z tabel, kalkulatorów w języku
niemieckim na stronach SHS.
3. WPhe w oparciu o tabele niemieckie – „Dieta
w PKU”, „Kuchnia w PKU”, „Z miłości do intelektu”.
4. Liczenie Phe wg tabel polskich – poradnik pod red.
dr n. med. E. Starosteckiej („Poradnik żywieniowy
dla chorych na fenyloketonurię i ich rodzin”), serwis
PKUconnect.pl z tabelą z wyszukiwarką Phe, która częściowo zawiera dane zawartości Phe z innych
krajów, ale tylko wówczas, gdy nie ma odpowiednich
oznaczeń w danych z IŻŻ.
5. WPhe w oparciu o tabele polskie – książka „Dieta
jak z bajki”.
Uwaga! Pacjenci stosujący system wymiennikowy
mogą równolegle posługiwać się liczeniem Phe wg
odpowiednich tabel (2 + 3) oraz (4 + 5).
Nie oznacza to wcale, że trzeba przestawiać się na
nowe wartości wymiennikowe, czyli z niemieckich na
polskie. Ci pacjenci, którzy stosowali dane niemieckie, mogą korzystać ze specjalnego aneksu do książki
„Dieta jak z bajki”. Bo z nauką zawartości WPhe to jak
z tabliczką mnożenia: raz wyuczone wartości WPhe
pozostaje długo wryte w pamięć. Po pewnym czasie
odczuwa się ulgę związaną z dużo mniejszą ilością
rachunków – przy równoczesnym zachowaniu precyzyjnej podaży Phe. Najchętniej naukę WPhe podejmują dorastające dzieci oraz te osoby, które muszą
nauczyć się diety w trybie pilnym.
W ODRÓŻNIENIU OD TRADYCYJNEGO WYLICZANIA W SYSTEMIE
WYMIENNIKOWYM NIE WYLICZA SIĘ
Phe, A PO PROSTU BIERZE
WYLICZONE PORCJE PRODUKTÓW,
O KTÓRYCH WIEMY, ŻE ZAWIERAJĄ
ZAWSZE TAKĄ SAMĄ ILOŚĆ Phe.
W praktyce staramy się nie dzielić wymiennika na
części drobniejsze od połówek (sporadycznie 1/3 czy
1/4 – w przypadku małych porcji zupek dla dzieci).
Jeżeli w ciągu dnia mamy wiele drobnych porcji, to
podsumowujemy je i razem zapisujemy jako jeden
wymiennik. Jeżeli mamy np. danie składające się
z 4 WPhe, a dziecko zje połowę to powiemy, że zjadło
tylko 2 WPhe i szukamy wówczas deseru z 2 WPhe,
np. banan 44 g i truskawki 60 g, aby tym uzupełnić
brakującą Phe. Nie przeliczamy WPhe na Phe, tylko
sumujemy spożyte wymienniki do sumy należnej indywidualnej tolerancji dziennej. I właśnie na tej swobodnej wymianie jednego produktu na drugi oraz na
ominięciu rachunków z Phe w miligramach polega
ułatwienie w prowadzeniu diety. (Wspomniany przykład opiera się na tabelach niemieckich).
Jeżeli chcemy znać WPhe jakiegoś produktu i nie ma
jego wartości Phe ani w niemieckich, ani w polskich
tabelach, można korzystać z danych innych krajów,
np. USA.
PRZYKŁADOWO OSTATNIO MIAŁAM
PYTANIE O BATATY – MOŻNA
WÓWCZAS SPRAWDZIĆ W KALKULATORZE NA PKUCONNECT.PL
W WYSZUKIWARCE PRODUKTÓW.
DANE DO BATATÓW POCHODZĄ
Z AMERYKAŃSKIEJ BAZY, A W 100 g
PRODUKTU JEST 100 mg Phe. CZYLI
W PRZYPADKU BATATÓW 1 WPhe =
1500 : 100 = 15 g – CZYLI TYLE
SAMO CO ZIEMNIAKI WG DANYCH
NIEMIECKICH.
Życzę miłego wdrażania się w system wymiennikowy
– albo wg danych niemieckich, albo wg danych polskich. Powodzenia!
63
REPORTAŻ
SOLIDARNOŚĆ BEZ GRANIC:
z pomocą
210 fenylakom w Gazie
W zeszłym roku Madryckie Stowarzyszenie Rodzin Chorych na Fenyloketonurię
i Inne Schorzenia Metaboliczne (ASFEMA) wraz z Hiszpańską Federacją Chorób
Metabolicznych (FEEMH) zorganizowało zbiórkę pieniężną, której celem był zakup
preparatów dla 210 pacjentów z PKU w Strefie Gazy. Przez cały rok 2015 trwała
kampania crowdfundingowa, odbywały się konferencje, spektakle i koncerty
dobroczynne na rzecz palestyńskiego stowarzyszenia Brilliant Future Association.
W akcję włączyły się też inne stowarzyszenia hiszpańskie i międzynarodowe,
a ambasada Palestyny w Hiszpanii objęła kampanię patronatem honorowym.
Zeszłoroczny bilans to 114 puszek preparatu (dużo, ale zwróćcie uwagę, że
w dalszym ciągu to mniej niż jedna puszka na pacjenta!) oraz duża koordynacja
międzynarodowa, co zwiększyło ostateczną pomoc i entuzjazm do podjęcia
dalszych działań w bieżącym roku.
Jako koordynatorka i główna wykonawczyni tego projektu chciałam przedstawić
czytelnikom „PKUconnect” tło wydarzeń, przebieg akcji i podkreślić, jak ważna jest
solidarność wśród chorych cierpiących na choroby rzadkie.
64
Tło wydarzeń
W połowie 2014 r. otrzymaliśmy dramatyczną wiadomość od palestyńskiego lekarza, w której informował
nas, że dzieci chore na fenyloketonurię nie otrzymują
preparatów z klinik. Do lata tamtego roku preparaty
były rozprowadzane przez lokalne szpitale i nie pobierano za nie żadnych opłat. Wobec trudnych wydarzeń politycznych rodzice osób chorych na fenyloketonurię z dnia na dzień stanęli wobec konieczności
wykupu preparatów za pełną odpłatnością. Dodatkowo lokalni przedstawiciele (z West Banku) zgadzali
się tylko na wykup dużej ilości preparatu, odmawiając
wysyłki pojedynczych puszek. Miesięczny koszt leczenia fenyloketonurii w Gazie wynosi ok. 150 euro za
sam preparat, nie licząc żywności niskobiałkowej. Jeśli połączymy to z faktem, że w Strefie połowa rodzin
z fenyloketonurią żyje poniżej progu ubóstwa oraz że
region ten jest de facto obszarem klęski humanitarnej, zrozumiemy, jak dramatyczna jest tam sytuacja.
Przygotowanie kampanii
Oczywiście w takich sprawach należy zachować
ostrożność i upewnić się, że nie mamy do czynienia
z naciągaczami. Dlatego właśnie zwróciliśmy się
do dużej, międzynarodowej organizacji z placówką
w regionie, Palestine Children’s Relief Fund, z prośbą
o odwiedzenie naszego potencjalnego partnera.
Po tej pierwszej wizycie wiedzieliśmy już, że w Gazie
żyje 210 osób cierpiących na fenyloketonurię, z czego
45 to przypadki wykryte bardzo późno, a stowarzyszenie istotnie zrzesza praktycznie wszystkie rodziny. Ponadto poinformowano nas, że prowadzone są
naprawdę ważne kampanie (warsztaty z zakresu żywienia, podstawowe wiadomości o fenyloketonurii,
studium prowadzenia diety wśród pacjentów, profilaktyka, pomoc humanitarna etc.) – i to w regionie,
w którym nie istnieje jeszcze właściwie laboratorium
metaboliczne z prawdziwego zdarzenia i który jest
bardzo odizolowany.
Problemem pozostawało to, jak trafić do Gazy z przesyłką humanitarną w sytuacji, gdy wszystkie największe organizacje zajmujące się pomocą dla tego obszaru stwierdziły, że „nie ma jak” (rozmawiałam m.in.
z UNRWA, Lekarzami Bez Granic, Caritasem, Czerwonym Krzyżem, by wymienić największe).
Rozwiązanie było tylko jedno: skontaktować się z lokalnym przedstawicielem z Ramallah (West Bank),
65
REPORTAŻ
by umówić się na opłacenie określonej liczby puszek
preparatu i zdać się na lokalne sposoby przewozu
preparatu do osób potrzebujących.
Kampania
Kampania rozwijała się na paru frontach jednocześnie. Z jednej strony uruchomiliśmy platformę
crowdfundingową i solidarnościowy SMS, z których
cała kwota była przekazywana do naszych stowarzyszeń. Równolegle rozpoczęliśmy przygotowania do
serii koncertów, spektakli i konferencji – z niewielkim
początkowym wsparciem wewnątrz naszej społeczności. Bardzo dobrze odpowiedzieli za to nasi lekarze,
a także społeczność muzułmańska w Madrycie.
Z pomocą Organizacji Medycznej Hiszpańsko-Palestyńskiej zorganizowaliśmy na początku czerwca
pierwszy panel w ambasadzie Palestyny.
Udało się nam zaprosić Oscara, pielęgniarza, który od
lat spędza swój wolny czas, jeżdżąc w rejony katastrof humanitarnych, by pomagać ludziom. To także
dzięki niemu udało się nam w pewnym momencie
dyskretnie przerzucić parę symbolicznych puszek
do Gazy. Opowiadał nam, jak trudno jest pracować
z dobrze wykształconymi lekarzami, którzy jednak
właściwie nie mają rzeczywistego kontaktu z innymi
profesjonalistami i którzy wiele dosyć prostych w su-
66
mie interwencji czy zabiegów znają tylko z YouTube’a.
Poza mną interweniował również Aitor Calero, prezes FEEMH, i Yamil Abu Saada, prezes Organizacji
Medycznej.
W sierpniu pojechaliśmy do sąsiedniego regionu,
Extremadury, gdzie w malowniczo położonym Trujillo cieszyliśmy się astronomicznym spektaklem grupy Alioth Arte y Ciencia. Mimo zachmurzonego nieba
i dzięki nowym technologiom zaproszone rodziny mogły poznać mity i historie związane z konstelacjami.
Zaledwie parę dni później gościliśmy w renomowanym madryckim lokalu Galileo, gdzie punkowy zespół 4 Pelagatos roztańczył nas w rytm hiszpańskich
szlagierów rockowych.
Mniej więcej w tym czasie wysłaliśmy pierwszą część
zebranych pieniędzy, za które udało się nam zakupić
i dostarczyć do celu 54 puszki. Przelew pieniędzy to
już w ogóle materiał na osobny artykuł. W drugiej
części mieliśmy jeszcze jeden koncert poezji śpiewanej w podmadryckim Leganés (z Nacho Jovtis y Alex
Díaz i ich gitarami akustycznymi).
Był to też czas pierwszych podsumowań. W sumie
zebraliśmy 4640 euro i zakupiliśmy 114 puszek. Był
to najbardziej wymierny rezultat naszej kampanii.
Wydarzyło się również dużo innych ważnych rzeczy:
przede wszystkim udało się nam umiędzynarodowić
sprawę stowarzyszenia i w październiku 2015 r. Aitor
Calero dokonywał w imieniu Brilliant Future Association akcesji palestyńskich pacjentów w struktury
ESPKU. Co symboliczne, na tym samym spotkaniu
dołączyło stowarzyszenie izraelskie.
Nagłośnienie sprawy przyczyniło się także do tego, że
zainteresowały się nią duże (i bogate) stowarzyszenia arabskie; PALMED przekazał prawie 180 puszek,
a nieznana mi z nazwy organizacja z Omanu załatwiła
dostawę preparatu aż do września 2016 r.
Dobre zmiany i potrzeba solidarności
Brilliant Future Association stała się prężnie działającym stowarzyszeniem. Snują plany budowy oddziału
metabolicznego z prawdziwego zdarzenia wraz z pomocą PALMED-u. Noszą się z zamiarem stworzenia
piekarni i domowej fabryki jedzenia niskobiałkowego
– mogliby sprzedawać je po niskich cenach i dać tym
samym zatrudnienie w regionie, w którym bezrobocie
sięga 65%, a ok. 80 % populacji żyje w biedzie.
Szwedzki Caritas przekazał trzy karetki do Strefy
Gazy, a samo stowarzyszenie wdrożyło kampanię
społecznościową uświadamiającą, czym są choroby
genetyczne. To ważne w kraju, gdzie choroba jest
bardzo dużym stygmatem społecznym, a dziewczyny boją się opowiedzieć o schorzeniu z obawy, że „nie
wyjdą dobrze za mąż”.
ASFEMA kontynuuje kampanię w tym roku. Będziecie mogli ją śledzić po hiszpańsku, angielsku i w części po arabsku na stronie 210ninosdegaza.org.
Jako że na razie preparat jest, w tym roku zbieramy
pieniądze na jedzenie niskobiałkowe, przy tej okazji
chciałabym zaapelować o solidarność. Pełen dostęp
do produktów niskobiałkowych w naszym kraju to
zasługa nie tylko wolnego rynku, lecz także nieocenionej pracy stowarzyszeń i rodziców, którzy uczynili
naszą chorobę widoczną.
Jak zapewne pamiętają niektórzy, również my od
późnych lat 80. otrzymywaliśmy mąkę w darach. Mój
dziadek Roman Wróblewski też miał w to swój wkład
– jako tłumacz ze szwedzkiego i inicjator kontaktów
ze szwedzką parafią, która organizowała zbiórki pieniężne i kupowała mąkę dla Europy Wschodniej.
Osobiście czuję się wdzięczna ludziom, którzy nie
znając nas w ogóle, pomogli nam wieść normalne życie. Im zawdzięczam praktycznie wszystko.
Uważam także, że walka o równy dostęp do leczenia
na całym świecie i nagłośnienie chorób rzadkich jest
naszym obowiązkiem. Mam nadzieję, że w tym roku
pomożecie mi w jego spełnianiu.
Agata Bąk
67
HISTORIA
ROBERT GUTHRIE
1916-1995
W tym roku przypadają 100. urodziny Roberta Guthriego. Człowieka, który na
zawsze zapisał się w historii medycyny jako osoba, dzięki której możliwe jest
szybkie i skuteczne wykrywanie fenyloketonurii. To właśnie dzięki niemu badania
przesiewowe w kierunku fenyloketonurii stały się standardem i przeprowadzane
są u noworodków w szpitalach na całym świecie. W 100. rocznicę urodzin Roberta
Guthriego postanowiliśmy przybliżyć Wam jego postać oraz dokonania.
Początkowo kariera Guthriego rozwijała się w kierunku badań nad nowotworem. Do zainteresowania się
badaniami nad wczesnym wykrywaniem i leczeniem
opóźnień umysłowych skłoniła go jego prywatna sytuacja, ponieważ jego syn John, czyli drugie najstarsze dziecko, urodził się z zaburzeniami rozwojowymi.
Patrząc na historię wielu odkryć zmieniających świat,
trudno pozbyć się wrażenia, że o powstaniu wielu
z nich często decyduje los lub spotkanie na swojej
drodze odpowiedniego człowieka. Nie inaczej było
w przypadku Guthriego. W 1957 r. poznał on dyrektora Centrum Rehabilitacji Dziecięcej, dr Roberta
Warnera, który prowadził w tym szpitalu leczenie
68
dzieci ze zdiagnozowaną fenyloketonurią. Twierdził,
że w codziennej praktyce najtrudniejszym momentem pozostawały pomiary poziomów fenyloalaniny w krwi podopiecznych. Dr Warner zaproponował
Gauthriemu, aby spróbował znaleźć prostszy sposób
mierzenia fenyloalaniny we krwi. Gauthriemu opracowanie prostego testu PKU zajęło… 3 dni.
Od tamtego momentu, aby go przeprowadzić, potrzebne było zaledwie kilka kropli surowicy krwi pacjenta.
Kiedy również u siostrzenicy Gauthriego zdiagnozowano fenyloketonurię, jego uwaga na nowo skierowała się w kierunku badań nad PKU. Kolejną przełomową
datą, którą również zawdzięczamy amerykańskiemu
badaczowi, jest rok 1961. Wówczas Gauthrie uprościł test w taki sposób, aby było możliwe przesyłanie
próbek do laboratorium drogą pocztową. Gauthrie
zauważył też, że próbka może być wykorzystana
do pobierania krwi od wszystkich noworodków, co
pozwoliło maksymalnie skrócić czas do ustalenia
rozpoznania. W kolejnych latach w Stanach Zjednoczonych badania przesiewowe w kierunku fenyloketonurii stały się obowiązkowe w 37 stanach. Obecnie
badania te są standardem na całym świecie.
Robert Guthrie zmarł w 1995 r. w wieku 78 lat. Jego
praca badawcza i upór w dążeniu sprawiły, że nie tylko zapracował na miano ojca badań przesiewowych
w kierunku rozpoznawania fenyloketonurii, lecz także
sformułował testy wykrywające galaktozemię, chorobę syropu klonowego, anemię sierpowatą czy homocystynurię.
Dzięki Guthriemu u bardzo wielu dzieci wcześnie rozpoznano chorobę, co umożliwiło im normalne życie.
KALENDARIUM PKU
1934 – Do dr Asbjørn Følling z Akademii Medycznej w Oslo przyszła matka dwojga dzieci, u których
stwierdzono cechy upośledzenia umysłowego. Po
wielu badaniach lekarz wykrył w ich moczu obecność
kwasu fenylopirogronowego. W tym samym roku dr
Følling opublikował pracę, w której odkrytą chorobę
nazwał imbecylitas phenylpyruvica. Był to pierwszy
krok do poszerzenia wiedzy o fenyloketonurii i wstęp
do poznania innych chorób metabolicznych.
1935 – Dr Lionel Penrose nazwał chorobę fenyloketonurią (w skrócie PKU).
1951 – Prof. Horst Bickel pracujący w Dziecięcym
Szpitalu w Birmingham zdiagnozował pacjentkę
z PKU i rozpoczął pracę nad wytworzeniem pierwszej
bezfenyloalaninowej odżywki. Praca zakończyła się
sukcesem i wkrótce profesor mógł choremu dziecku
zaoferować odżywkę. Szybko jednak okazało się, że
całkowite wyeliminowanie fenyloalaniny z diety jest
niekorzystne; natomiast dodatek niewielkiej ilości fenyloalaniny do diety poprawił stan zdrowia dziecka.
1957 – Robert Guthrie, pracujący w szpitalu w Buffalo, opracował prosty test do mierzenia poziomu fe-
nyloalaniny we krwi, który wymagał tylko kilku kropli
surowicy krwi.
1961 – Robert Gauthrie uprościł test. Od tego momentu próbki mogły być przesyłane do laboratorium
drogą pocztową, co znacznie ułatwiło i obniżyło koszty badania. Gauthrie był przekonany, że każdy noworodek jeszcze przed opuszczeniem szpitala powinien
być poddany takiemu testowi. Pozwoliło to maksymalnie skrócić czas ustalenia rozpoznania.
1964 – Prof. Barbara Cabalska z Instytutu Matki
i Dziecka rozpoczęła badania przesiewowe metodą
Guthriego w Polsce.
1965 – W Polsce rozpoczęły się badania na większą
skalę. Ten rok traktuje się w Polsce zarówno jako początek badań przesiewowych, jak i badań nad fenyloketonurią.
2003 – Powstała Polska Grupa Robocza do spraw
Fenyloketonurii, którą tworzą lekarze, psycholodzy
i dietetycy. Grupa opracowuje standardy postępowania z fenyloketonurią i nowe problemy badawcze oraz
dba o zdrowie i edukację chorych.
69
KONKURS
POZNAJMY MAMY
Konkurs „Poznajmy mamy” został rozstrzygnięty, a my publikujemy zwycięskie zdjęcia
mam i ich ukochanych pociech! Dziękujemy wszystkim mamom, które wzięły udział
w konkursie i gratulujemy laureatkom!
Małgorzata z córką
Lidia z córką Polą
z Czarnej, koło Wołomina
70
Agata z synkiem Wojtkiem
z Wrocławia
Dorota z córką Mają
z Krakowa
Agnieszka z córką Sandrą
z Klępczewa 71
Dobry start
w kulinarną
podróż
Niskobiałkowe
produkty z serii
Loprofin i Milupa-lp
Milupa lp-drink
napój niskobiałkowy w proszku o smaku neutralnym
Loprofin napój PKU
napój niskobiałkowy PKU
Idealna baza do sporządzania potraw
niskobiałkowych, zastępująca mleko
Pomysły na pyszne niskobiałkowe potrawy znajdziesz na:
www.pkuconnect.pl
MILUPA-LP, LOPROFIN – dietetyczne środki spożywcze specjalnego przeznaczenia medycznego
NUTRICIA Polska Sp. z o.o., ul. Bobrowiecka 6, 00-728 Warszawa, tel.: +48 22 550 00 00, 801 16 5555 (opłata za 1 impuls)

Podobne dokumenty

pobierz PDF - PKU Connect

pobierz PDF - PKU Connect Zależało mi na podzieleniu się moimi własnymi doświadczeniami i wiedzą, którą zdobyłam przez te wszystkie lata. Moja książka, co mnie bardzo cieszy, pełni rolę poradnika na wielu uniwersytetach. Je...

Bardziej szczegółowo

pobierz PDF - PKU Connect

pobierz PDF - PKU Connect Rusza dział „Listy do redakcji” Masz spostrzeżenia, którymi chciałbyś podzielić się na łamach magazynu? Może od dłuższego czasu chodzi Ci po głowie pytanie i jeszcze nie poznałeś na nie odpowiedzi?...

Bardziej szczegółowo