Pobierz pdf - Prószyński i S-ka

Transkrypt

Pobierz pdf - Prószyński i S-ka
tajemnica
hieroglifów
tajemnica
hieroglifów
Champollion,
Napoleon
i odczytanie Kamienia z Rosetty
Daniel Meyerson
Przełożyła Magda Witkowska
Tytuł oryginału
THE LINGUIST AND THE EMPEROR
Copyright © 2004 by Daniel Meyerson
All rights reserved
Projekt okładki: Zbigniew Larwa
Zdjęcia na okładce i wkładce:
Jose Ignacio Soto/Shutterstock.com; Domena Publiczna;
Fedor Selivanov/Shutterstock.com; Kristina0702/Dreamstime.com;
Petkowicz/Shutterstock.com; Hans Hillewaert;
Elenaburn/Dreams­time.com
Redaktor prowadzący: Adrian Markowski
Redakcja: Andrzej Massé
Korekta: Sylwia Kozak-Śmiech
Łamanie: Jolanta Kotas
ISBN 978-83-7961-170-6
Warszawa 2015
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Druk i oprawa
KMDRUK
90-345 Łódź, ul. Księży Młyn 14
Dla Mollie Snitovsky, fantastki, malarki i poetki,
która nauczyła mnie, że wystąpienie rzeczy
nieprawdopodobnych zalicza się do sfery
prawdopodobieństwa.
Dla Nancy Miller, która uosabia Wilde’owskiego krytyka
jako artystę – za tak całkowite (i umiejętne zarazem)
przeniknięcie do świata tej książki.
Dla czterdziestu dwóch egipskich bogów umarłych
(pośród których bawi gdzieś mój agent Noah Lukeman).
Podziękowania
Oto osoby, którym pragnę serdecznie podziękować:
Rosalie Kaufman, której przyjaźń wysoce sobie cenię.
Gdyby nie jej nowojorska gościnność, ta książka nigdy by
nie powstała.
Mosin Rashidi, znawca tematu, któremu jestem wdzięczny za nadzwyczajną egipską gościnność i cierpliwość przy
odpowiadaniu na moje niezliczone pytania.
Dan Smetanka, który przejrzał zarys pierwszych stron
tej książki i w nią uwierzył. Dziękuję mu za słowa zachęty
i entuzjazm niesłabnący przez wiele miesięcy, a ostatecznie
nawet lat.
Mary Gow z Wilburforce Egyptian Library przy Muzeum
Brooklyńskim. Dziękuję jej za jej rozległą wiedzę.
7
tajemnica
hieroglifów
Sylvia Levy z „Here’s a Book Store!”. Dziękuję jej
za wiarę, słowa zachęty i życzliwość.
Leah: Maa’-hrw, „prawdziwy głos”.
Dr Shoshannah – za przyjaźń.
Ahnkeroot, Connie Skedgell oraz prof. Maura Spiegal
– za staranną lekturę i konkretne komentarze.
Bubi Scholz, europejski mistrz wagi półciężkiej z 1964
roku – za inspirację.
Gene Mydlowsky oraz Beck Stvan z Ballantine Books
– za świetną okładkę!
Vivian Heller, wspaniałej koleżance po piórze.
Deirdre Lanning za jej niewyczerpaną cierpliowść i pomoc.
Spis treści
Prolog
11
Część pierwsza
Rozdział 1. Ab ovo, czyli od początku
17
Rozdział 2. Przebudzenie
40
Rozdział 3. Ziemia obiecana
56
Rozdział 4. Dwa początki
81
Rozdział 5. Lwy pustyni
102
Część druga
Rozdział 6. Najsilniejszemu!
127
Rozdział 7. Deliciae Alexandriae.
Rozdział 8.
Rozkosze Aleksandrii
143
170
Rozdział 9. Na żołnierskich barkach
9
190
tajemnica
hieroglifów
Rozdział 10. O lingwiście, cesarzu i wiecznej sławie 210
Rozdział 11. Ciężar świata
231
Rozdział 12. Boska łamigłówka
251
Epilog
275
Nota od autora
277
Prolog
Lingwista siedzi w swojej nędznej chatce i ma-
rzy o cesarzu, o człowieku, który wydaje rozkazy jednym
skinieniem dłoni. Marzy o potędze i wolności.
Cesarz siedzi na swoim tronie i marzy o lingwiście,
o człowieku, który rozumie. Marzy o wiedzy i sensie.
Kim są ci ludzie, co to za dziwaczna para?
Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Tacy ludzie istnieli
zawsze i zawsze będą istnieć.
Kto chce, może nadać cesarzowi imię Aleksander Wielki.
Młody, przystojny, świeżo upieczony władca. Ledwo wyrósł
z okresu chłopięcego, a już sprawuje rządy nad całą Grecją.
Pośród swoich licznych poddanych wynajduje Diogenesa.
Wyrusza w kierunku wzgórz wznoszących się nad Atenami i tam spotyka starego, łysego filozofa, który leży nago
na ziemi. Wita go słowami:
– Jestem Aleksander.
– Jestem Diogenes, pies.
11
tajemnica
hieroglifów
– Pies?
– Warczę na chciwców i kąsam głupich prostaków.
Pośród żołnierzy i świty Aleksandra rozchodzi się pomruk, władca
jednak ciągnie niezrażony:
– Proś, o co zechcesz. O cokolwiek poprosisz, dostaniesz to.
– Oto, co możesz dla mnie zrobić! – wykrzykuje starzec. – Nie
zasłaniaj mi słońca!
Aleksander przyjmuje karcące słowa, odwraca się i stwierdza
z podziwem:
– Gdybym nie był Aleksandrem, byłbym Diogenesem!
Żołnierze są oburzeni. Nigdy nie zrozumieją podziwu
swojego władcy dla tego rodzaju osobowości. Jako ludzie
hardzi i waleczni szydzą z myślicieli, których Aleksander
wszędzie ze sobą zabiera. Czegóż niby takiego dokonują te
pasożyty? W jakich bitwach zwyciężają, że zasłużyli sobie
na takie zaszczyty? Gdy Aleksander podbił Egipt, bezskutecznie próbowali odkryć tajemnice tego kraju i odczytać
już wówczas na wpół zapomniane inskrypcje. Ich łyse głowy i wątłe ramiona towarzyszą młodemu władcy również
w Babilonie. Są też przy nim, gdy załamuje ręce, bo oto
na wschodzie dotarł do granic świata i nic już więcej nie
zostało do podbicia. Nie rozumieją jego bólu, ponieważ ich
domena nie ma granic – jest równie bezkresna, jak sama myśl.
Wojownicy, chcąc nie chcąc, bronią jednak tych „towarzyszy podróży”, mimo że zdają się oni nie pełnić żadnej
istotnej funkcji. Tego oczekuje od nich cesarz, a przecież im
nie przystoi narzekać.
12
P rolog
Żołnierze nie narzekali wtedy, nie narzekają też dwa
tysiące lat później, gdy inny cesarz – zwany Napoleonem
– zabiera ze sobą do Egiptu stu sześćdziesięciu siedmiu
intelektualistów. Na pokład okrętów wojennych zaprosił
najwybitniejsze umysły Francji. Poeci, matematycy i architekci porozwieszali swoje hamaki pomiędzy skrzyniami
z sucharami i stosami strzelb.
Osiągną oni w Egipcie bardzo wiele, skrupulatnie kreśląc
rysunki, dokonując pomiarów i rejestrując dane. Największy
pożytek cała ta wiedza przyniesie jednak badaczowi, który
w tej wyprawie nie uczestniczy.
Jest jeszcze dzieckiem.
To dopiero początek historii. Rok siódmy – według rewolucyjnego kalendarza, który liczy lata nie od narodzin
Zbawiciela, ale od triumfu wolności i gilotyny. Miesiąc floreal – srodzy bojownicy rewolucji nadali majowi tę kwietną
nazwę bynajmniej nie z powodów sentymentalnych (czymże
są bowiem dla nich wiosna i miłość?), lecz raczej na cześć
Natury, bogini ich bezlitosnej sprawy.
Floreal roku 7, czyli maj 1798. Champollion nie jest
jeszcze lingwistą, lecz chłopcem karanym za humory i nieposłuszeństwo. Cesarz nie jest jeszcze cesarzem, a jedynie
generałem Bonaparte, który wyrusza podbić Egipt na chwałę Francji.
Obaj są jeszcze bardzo młodzi, obaj mają przed sobą dokonania, które będą dla nich tak samo konkretne jak dreszcz
przebiegający po plecach czy woń kwiatów przepełniająca
tę rewolucyjną wiosnę.
13
tajemnica
hieroglifów
„Czułem, jak ziemia pode mną wiruje, jak gdybym unosił
się na niebie”, oświadczy Bonaparte, zasmakowawszy bitwy
po raz pierwszy. Owładnięty tym ekstatycznym uczuciem,
stoi pośród martwych i umierających, urzeczony przepowiednią wróżącą mu świetlaną przyszłość.
Podobnie jak Napoleonowi, również i Champollionowi
intuicja podpowiada przyszłość. „Odszyfruję hieroglify!”,
wykrzykuje jedenastoletni chłopiec, gdy po raz pierwszy
patrzy na tajemnicze pismo, i przesuwa dłonią po trumnie
młodej dziewczyny, która umarła tysiące lat temu.
Tak dla lingwisty, jak i dla cesarza to dopiero początek.
Obaj odgadują, że czas, który nadejdzie, przyniesie im wspaniałe rzeczy. Przeczuwają chwałę, która na nich spłynie.
Chwale tej towarzyszyć będzie jednak wielkie cierpienie,
wielkie rozczarowanie i wielka rozpacz. Ciągle jest jeszcze
wcześnie, oni jednak nigdy nie będą już tak szczęśliwi, jak
w tym momencie, gdy stoją na progu swojej przyszłości
i spoglądają na to, co ich czeka za drzwiami tajemnicy.
Część pierwsza
Rozdział 1.
Ab ovo, czyli od początku
Figeac. Rok 1792. W najgorętszym okresie gwał-
townej burzy historycznej, zwanej rewolucją francuską,
rozszalałe bandy pustoszą francuskie wsie. Korzystając
z ogólnego zamieszania, opryszkowie kradną, co tylko się
da, i z siłą żywiołu niszczą wszystko, co tylko napotkają
na swojej drodze. Palą skromne gospodarstwa i wielkie zamki, mordują i gwałcą, nie bacząc na to, czy kto bogaty, czy
biedny. W miasteczku, niegdyś niczym z bajki, na południu
Francji w ogniu stają winnice i pola uprawne, a wściekły
tłum forsuje brązowe drzwi benedyktyńskiego opactwa
i bez opamiętania to opactwo plądruje. Łupieżcy torturują
mnichów, by ci wyjawili im, gdzie jest ukryty wielki skarb,
który rzekomo znajduje się na terenie klasztoru, a zupełnie
lekceważą najcenniejsze jego skarby, czyli księgi z bogatej
klasztornej biblioteki.
17
tajemnica
hieroglifów
Mający sławę uczonego opat wrzuca kilka z najcenniejszych tomów do worka. Trafia tam między innymi opasły
złocony wolumin wydany w czasach renesansu, ale napisany
znacznie wcześniej, bo w czwartym wieku po Chrystusie
– Hieroglify Horapollona, jedyne starożytne dzieło poświęcone tajemnicy egipskiego pisma. Ten energiczny mnich po
sześćdziesiątce postanawia uciec, by ratować nie tylko życie, ale także część skarbów zgromadzonych w tej spokojnej
skarbnicy wiedzy. Gdy tłum wdziera się do umocnionych
zabudowań, świątobliwy mąż wraz z jednym z nowicjuszy
opuszcza klasztor sekretnym podziemnym tunelem. Na powierzchnię wychodzi dopiero w nocy. Ma już plan. Zamierza
udać się do domu księgarza Champolliona. Opat żywi nadzieję, że ten doceni jego wiedzę. Nie myli się, księgarz bowiem
– ryzykując życiem – przyjmuje go pod swój dach i w ten
sposób zyskuje nauczyciela dla swojego starszego syna.
Ma dwóch synów, których dzieli dwanaście lat. Mnich
będzie uczyć tego starszego. Drugi chłopiec, Jean François,
jest jeszcze za młody, by pobierać lekcje. Pomimo młodego
wieku – a być może właśnie z jego racji – to właśnie on najwięcej się nauczy od opata. Obecność zakonnika w domu
miała silny wpływ na Jeana François. Chłopiec codziennie
przysłuchiwał się, jak mnich po cichu i w tajemnicy odprawia mszę. Zamykał okiennice i odsyłał służbę pod byle
pretekstem. W tamtym czasie ryzykowne było wszystko,
co mogło się kojarzyć ze starym reżimem, w tym również
jego religia. Tajemnica katolickiego rytuału, dodatkowo
wzmocniona pierwiastkiem zagrożenia, silnie oddziaływała
18
Ab
ovo , czyli od poczatku
na wrażliwego chłopca. Te potajemne msze zapiszą się w jego pamięci jako jedno z najbardziej wyrazistych wspomnień.
To właśnie z ust opata Jean François słyszy historię, która
będzie go odtąd prześladować. Starszy człowiek napomyka o tym pewnego dnia zupełnie przypadkiem. Idą razem
wilgotnym kamiennym korytarzem, wzdłuż którego stoją
w rzędach książki. Pięciolatek zauważa rycinę w jednym
z otwartych tomów. Pyta o nią swojego towarzysza.
Opat wyjaśnia, że brodaty mężczyzna z uniesionym
ramieniem to książę Baltazar, nikczemny władca, którego
ojciec zniszczył świątynię w Jerozolimie. Rycina przedstawia Baltazara jako uczestnika wielkiej biesiady. Bluźniąc
przeciwko Bogu Izraela, Baltazar je i pije ze świętych naczyń
świątynnych, gdy nagle ręka oderwana od ciała wypisuje
na ścianie tajemnicze słowa. Te słowa przepełniają króla
strachem: Mene, mene, tekel, ufarsin. Opat wyjaśnia, że
nikt spośród mędrców z królewskiej świty nie potrafi odczytać sensu tych słów, więc w końcu przed oblicze zgromadzonych zostaje sprowadzony Żyd Daniel, który jako
młodzieniec trafił do niewoli. Daniel spogląda na napis
i wyjaśnia znaczenie słów.
„Mene, mene, tekel, ufarsin. Zostałeś zważony i okazałeś się zbyt lekki”, tak opat przytoczył wyjaśnienie Daniela.
W koszmarach sennych, które odtąd przez lata dręczyły
chłopca, to nie Daniel, ale właśnie on, Jean François, zostaje
wezwany do interpretacji dziwnych słów. Żołnierze króla
grożą, że zrobią mu krzywdę, że go zabiją, a on nie potrafi
rozwikłać zagadki napisu, więc budzi się zlany potem.
19
tajemnica
hieroglifów
Opat odnotowuje taki właśnie uderzający obraz Jeana
François – dziecka krzyczącego pośród nocy, wyskakującego
z łóżka i pędzącego przez zastawione książkami korytarze
w poszukiwaniu kogoś, kogokolwiek, kto pomógłby mu się
uspokoić po tym, jak nie zdołał rozszyfrować nieodgadnionych słów.
Jean François to dziecko, które się nie bawi.
Na środku placu w Figeac stoi gilotyna. Druga, sklecona
z desek i krzesła, jest na dachu jednego z domów w pobliżu
tego, w którym mieszkają państwo Champollionowie, stoi
wysoko, pośród suszących się ubrań i drewna na opał. „Nikczemni arystokraci!”, wykrzykują dzieci, posyłając swoje
„ofiary” na śmierć. „Przeklęta rasa winowajców! Gińcie
w imię wolności!”
„Chwileczkę, panie kacie!”, krzyczy dziewczynka, usiłując się uwolnić. Wykonuje znak krzyża i upada na kolana. „Encorre un moment!”, błaga, odgrywając Madame
du Barry na szafocie. Faworyta króla Ludwika XV została
właśnie niedawno stracona, a jej ostatnie słowa stały się
motywem okrutnego dowcipu krążącego po kraju opętanym
umiłowaniem śmierci.
Młodego Champolliona nikt nie zaprasza do udziału
w tych, i jakichkolwiek innych, dziecięcych zabawach. Zbyt
często chodzi z głową w chmurach lub wprost przeciwnie,
20
Ab
ovo , czyli od poczatku
zachowuje się zbyt dziko i gwałtownie. Rówieśnicy nie akceptują smagłego chłopca z czarną czupryną o świdrującym
spojrzeniu wielkich ciemnych oczu. Ale on również nie jest
nimi zainteresowany i podąża własną drogą.
Ojca nigdy nie ma w domu. W takich czasach księgarz
nie może raczej liczyć na duży zarobek. Ludzie wolą kupić
parę butów albo choćby wychudzonego kurczaka. Kawałek
mięsa liczy się dla nich bardziej niż mądrość Greków czy
opasłe tomy ojców Kościoła.
Nauka wydaje się podejrzana. Wybitny chemik Antoine
Lavoisier zostaje skazany na śmierć szyderczym stwierdzeniem: „Rewolucja cię nie potrzebuje!”. Ten sam motyw
przewodni towarzyszy wyrokom wykonywanym na przyrodnikach, historykach i filozofach. Nawet matematyk Nicolas de Condorcet, pomimo swojego rewolucyjnego zapału,
staje się obiektem wściekłej nagonki. Zostaje schwytany
na wsi, gdzie nieogolony i w łachmanach szukał schronienia
wśród przyjaciół. Jeszcze w chwili śmierci kurczowo trzymał
w dłoni swoje dzieło Szkic obrazu postępu ducha ludzkiego
poprzez dzieje. W tych czasach nie liczy się filozofia, lecz
działanie, w związku z czym Champollion ojciec, zubożały
księgarz, wyrusza w drogę.
Matka Jeana François, dręczona reumatyzmem, przesiaduje całymi dniami przy oknie, wyglądając na niewielkie
brukowane podwórze. Wycofała się ze świata jeszcze przed
wybuchem rewolucji. Nie potrafi czytać ani pisać, za to ślepo wierzy w przeróżne przesądy. Najbardziej ufa słowom Cyganów i wędrownych czarowników, którzy rzekomo czynią
21
tajemnica
hieroglifów
cuda. Jakżeby inaczej, jeśli nie przy ich pomocy, schorowana
i wyczerpana czterdziestosześcioletnia kobieta, całymi dniami czekająca już tylko na śmierć, mogłaby wydać na świat
dorodnego i zdrowego chłopca? Właśnie przez wzgląd na tę
tajemnicę życie Jeana François wydaje się jej wiecznie zagrożone. Zdaje się wisieć na cienkiej nici; na takiej samej wiszą
jej amulety i talizmany. Przepełniona obawami przygląda się,
jak jej syn dorasta. Gdy on odwiedza schorowaną matkę, ta
przytula go do siebie, szlochając i modląc się za nim, a to
tylko wzmaga jego udrękę.
Przeciwwagą dla lęków i mrocznych pasji matki stają się
niejako książki ojca, to one mogłyby rzucać światło na życie
Jeana François, tyle że nic mu po nich, bo chociaż ma już
osiem lat, nadal nie potrafi czytać. O jego wykształcenie
nikt się jakoś nie zatroszczył. Opat, który uczył jego brata,
dawno już uciekł z kraju. Jacques, brat będący dla Jeana
François jedyną ostoją w trudnych chwilach, musi pomóc
w utrzymaniu rodziny. Wyjechał z Figeac do odległego o pięć
godzin drogi Grenoble. Podjął tam pracę urzędnika i przesyła do domu swoją nędzną pensję.
Jean François musi sobie radzić sam, a w zasięgu wzroku
ma jedynie dwa możliwe wzorce do naśladowania. Czytać i kierować się w życiu rozumem – mądrością zawartą
w książkach wypełniających każdy kąt domu – to znaczy,
jak sądził, być mężczyzną. Nie czytać to być kobietą i tkwić
w szalonym świecie lęków i snów. Jego matka, zamknięta w czterech ścianach swojej samotni, zdaje się żyć nie
do końca ludzkim życiem.
22
Ab
ovo , czyli od poczatku
Mimo wszystko nie można jej tak po prostu zignorować.
Gdyby się dało, z a g r o ż e n i e przestałoby istnieć, a Jean
François nie musiałby z taką determinacją uciekać przed
tym wzorcem.
Ta kwestia staje się treścią paradoksu jego młodości: analfabetyzm matki stanowi z jednej strony źródło jej upodlenia,
z drugiej zaś strony – źródło jej siły. Dzięki czarom i modlitwom udaje jej się zgłębiać tajemnice wszechświata, tak się
przynajmniej wydaje małemu chłopcu. W tych szeptanych
pod nosem formułkach łączą się ze sobą siły życia i śmierci.
Mogłoby się zdawać, że Los pcha Jeana François w kierunku analfabetyzmu matki, dręcząc go i zmuszając do oporu.
On się faktycznie opiera: z wielką zaciętością. Podejmuje trud
samodzielnej nauki czytania. Rysuje litery alfabetu, jak gdyby
kreślił obrazki. Strona po stronie zapełnia kartki słowami,
które nie mają dla niego żadnego sensu. Aż wreszcie pewnego
dnia, sfrustrowany niemożnością opanowania sztuki pisania,
rozbija jedną z szyb, za którą kryją się książki ojca. Potem
tłucze następną i jeszcze następną, aż w końcu przed dalszym
zniszczeniem siłą powstrzymuje go przerażony służący.
Wkrótce potem po raz pierwszy słyszy o Egipcie.
Figeac odwiedza wędrowna trupa katedralnych mimów
i lalkarzy. Na obrzeżach miasta wyrasta namiot, a na rynku
pojawia się herold, który zapowiada: „Historia egipskiej
23
tajemnica
hieroglifów
Tais! Historia szacownego świętego Marka! Historia kwiatów na pustyni! Mojżesza Etiopczyka! Świętego Antoniego!
Dzieci dziczy! Męczenników Egiptu! Historie krainy Tebaidy, w której pierwsi mnisi szukali Boga!”.
Takie występy odbywały się w wielkich francuskich katedrach od niepamiętnych czasów: pasje, dramatyczne wersje
świętych historii, obrazki z życia świętych. Wraz z wybuchem rewolucji chrześcijaństwo wyszło jednak z mody. Odbywa się Festiwal Istoty Najwyższej i różne uroczystości
ku czci Bogini Rozumu, a średniowieczne legendy stały się
politycznie niebezpieczne. Trupa musi się więc zadowolić
objazdami po wsiach i w końcu dociera do małego, prowincjonalnego miasteczka Figeac. Wówczas wypełnia je głos
herolda, wykrzykującego imiona egipskich świętych, mnichów z zamierzchłych czasów oraz pustelników zdolnych
czynić cuda. Organizator przedstawienia skrzętnie dba, by
na końcu listy znalazł się „hit”:
Historia świętego męczennika napoleona!
To bardzo sprytne zagranie, jako że wszyscy teraz mówią
o generale Napoleonie, który został właśnie okrzyknięty
„zbawicielem rewolucji”. Niejako wbrew logice zdołał pokonać we Włoszech monarchistyczną armię austriacką, jeszcze zanim ta zagroziła młodej francuskiej republice na jej
własnym terytorium. Czy to ważne, że Napoleon z przedstawienia to nie generał, lecz egipski męczennik sprzed półtora tysiąca lat? Nawiązanie do czasów współczesnych nie
24
Ab
ovo , czyli od poczatku
pozostawia wątpliwości, zresztą między dwoma postaciami
faktycznie występuje pewien związek. Otóż młody generał
z Korsyki otrzymał imię właśnie na cześć tego świętego.
A właściwie to po wuju, dopiero ten wuj zawdzięcza swoje
imię męczennikowi – jednak błyskotliwy kierownik trupy
nie waha się przed takim uproszczeniem.
Instynktu z pewnością nie można mu odmówić. Namiot
szybko wypełnia się tłumem ciekawskich, wśród nich znajdują się Jean François i jego brat Jacques, który właśnie
przyjechał do domu z wizytą. Krzykliwe tło sceny oświetlają pochodnie, a ogrom rozmaitych symboli przenosi Jeana
François do opuszczonej doliny, gdzie tylko piasek i niebo.
Głos zza skleconej naprędce sceny oznajmia: „Ujrzyjcie
Pafnucego, mnicha znanego ze świątobliwego życia! Ujrzyjcie anioła mieszkającego na ziemi...”.
Pośród szczęku łańcuchów na scenę wpełza ktoś rosły,
ale wycieńczony. Postać ta ma na sobie tylko włosiennicę
i łańcuchy. Cienie rzucane przez pochodnie zwielokrotniają
jej gesty dziesięciokrotnie.
„Ujrzyjcie to wyrzeczenie się ciała!”
Ludzie krzyczą z przerażenia, gdy postać zaczyna się
zapamiętale chłostać. Wkrótce skóra aktora spływa krwią
(czy to krew własna, czy też pochodząca od zarżniętego
zwierzęcia – to już pozostaje jego zawodową tajemnicą).
W końcu bohater pada na ziemię i zasypia.
Z góry opuszczona zostaje plansza z wizerunkiem pięknej kobiety z twarzą ukrytą w dłoniach. Jej półnagie ciało
zwraca się w kierunku mnicha pogrążonego we śnie.
25
tajemnica
hieroglifów
„Oto nieszczęśliwa kurtyzana Tais! Och, Pafnucy, uratuj
ją!”
Pafnucy wstaje na równe nogi i wędruje przez scenę. Tło
się zmienia i przedstawia teraz Aleksandrię, miasto na cały
świat słynące z filozofów, poetów i ladacznic.
Jean François nie zwraca jednak uwagi na dalszą treść
przedstawienia. Nie interesuje go, jak Pafnucy nawraca Tais ani jak sprowadza ją na pustynię, gdzie czeka ją śmierć
od trudów pokutniczego życia. Nie patrzy, jak mnich traci
przez to wszystko wiarę, dręczony pożądaniem do pięknej
kobiety, którą sam uczynił świętą...
Chłopiec znajduje się już w innym świecie. Traci przytomność pod wpływem silnej emocji. Brat musi go wynieść
z namiotu na własnych barkach, bezwładnego niczym worek
ziemniaków, i cucić na wieczornym chłodzie.
Ta scena symbolizuje, jak się zdaje, relację, która pozostanie między nimi aż do końca ich dni. Jean François,
chwiejny i zapalczywy wizjoner łatwo ulegający ekscytacji,
nie bardzo będzie się potrafił odnaleźć w realnym świecie.
Jacques, zdecydowanie ustępujący bratu, niemający jak tamten przekonania, że powołany został do dokonania wielkich
odkryć, będzie dlań podporą i wsparciem, nigdy nie straci
w niego wiary i zawsze będzie mu wybaczać humory i napady gniewu.
Nawet pod względem fizycznym ci dwaj są przeciwieństwami. Jacques nie ma w sobie ani krztyny egzotycznej
urody brata. Jest rosłym młodym mężczyzną o regularnych rysach twarzy i oczach zmęczonych ślęczeniem nad
26
Ab
ovo , czyli od poczatku
podręcznikami. Musiał zrezygnować z formalnego wykształcenia, ale sam się dokształca po nocach, zgłębiając tajniki
greki, łaciny i hebrajskiego. Braki talentu nadrabia gorliwością. Karmi umysł Platonem, Homerem, Wergiliuszem i Biblią. Każdego ranka chwiejnym krokiem wędruje do pracy,
gdzie cały dzień odnotowuje liczbę sprzedanych bel sukna,
ilość zebranego miodu i wysokość różnych należności. Marzy, aby od tego wszystkiego uciec.
W czasie terroru nie można uciec. W czasie terroru nic
nie jest zresztą możliwe. Liczy się tylko przemoc.
Oto więc Champollionowie: przyszły badacz Jacques,
który siedzi na swoim urzędniczym zydelku w Grenoble;
niesforny i niewykształcony Jean François, który podąża
samotnie ścieżką swoich marzeń; zrujnowany księgarz
Champollion ojciec oraz schorowana pani Champollion,
matka. Mają dużo szczęścia, że w ogóle żyją.
Rodzi się nowy świat. Gdyby uznać, że towarzyszące tym
narodzinom skurcze porodowe nijak nie dadzą się oddzielić
od agonii jego wrogów, to tym gorzej dla nich! Tak przynajmniej twierdzi „akuszer” tego nowego porządku, „Nieprzekupny” Robespierre, wytrawny orator, którego przemowy
pomogły mu zdobyć władzę (utrzymywaną później dzięki
polityce denuncjacji, szpiegom i łajdackim fanatykom).
Robespierre gardzi uciechami ciała. Żyje w celibacie. Sam
27
tajemnica
hieroglifów
udręczony dręczy innych, listy skazańców powstają jedna
za drugą, gdy zaś najdzie go ochota, dzierga wytworne koronki.
Nieprzekupny pała żądzą krwi i snuje sieć niejasnych podejrzeń, z powodu których każdego dnia kolejni obywatele
trafiają do lochu. Taki los spotkał między innymi zmysłową
Kreolkę Rose, która odegra istotną rolę w nadchodzących
wydarzeniach. Rose od dawna spodziewa się aresztowania,
a gdy to w końcu następuje, krzyczy z przerażeniem: „Nic
nie zrobiłam! Nic! Pochodzę z kontynentu amerykańskiego!
Jestem niewinną kobietą!”. Tuli do piersi dwoje swoich dzieci, dziesięcioletnią dziewczynkę i dwunastoletniego chłopca,
więc zostaje siłą wyprowadzona ze swojego małego domu
na obrzeżach Paryża.
Mówi prawdę. Dorastała na wyspie Martynika, w biedzie, na prawie opuszczonej plantacji cukru zniszczonej
przez huraganowe wiatry. Ale nawet to jej nie uratuje. Trafia
do paryskiego więzienia razem ze swoim mężem, bogatym
arystokratą, za którego wyszła w wieku piętnastu lat.
Rose była wtedy zaledwie dziewczynką i snuła romantyczne marzenia. Jej wyjazd do Paryża miał poprawić los
rodziny. Nowy mąż szybko jednak okazał się rozczarowaniem. Z pogardą odnosił się do jej prowincjonalnych manier
i niewinności. Zepsutego i targanego przeróżnymi żądzami
mężczyznę młoda Kreolka, którą sprowadził sobie z wyspiarskiego kraju, interesowała tylko ze względów prawnych. Musiał się bowiem ożenić, żeby móc odziedziczyć
rodzinny majątek.
28

Podobne dokumenty