„Jak pokonałam smoka Wawelskiego” Autor: Klaudia Pacek SP nr 9
Transkrypt
„Jak pokonałam smoka Wawelskiego” Autor: Klaudia Pacek SP nr 9
„Jak pokonałam smoka Wawelskiego” Autor: Klaudia Pacek SP nr 9 Rumia, klasa IV D Był wieczór, siedziałam przed komputerem, pisząc wypracowanie z języka polskiego. Pisałam już dośd długo, gdy nagle na ekranie komputera zobaczyłam dziwny błysk. Spojrzałam przez okno. To była spadająca gwiazda , ucieszyłam się i szybko pomyślałam życzenie. - Chciałabym, aby moje życie się zmieniło, żebym nie miała zmartwieo i tak dużo zadao domowych – westchnęłam. Spadająca gwiazda dziwnie zamigotała i zniknęła gdzieś daleko. Kiedy skooczyłam wypracowanie, położyłam się spad. W nocy śniły mi się bardzo dziwne rzeczy, trochę fascynujące, trochę przerażające. Obudziłam się dosyd wcześnie, zegarek wskazywał godzinę ósmą. - Ojej! Spóźnię się do szkoły – pomyślałam. Wstałam z łóżka i dziwnym trafem nie było moich kapci a łóżko miało baldachim! - Chyba ciągle jeszcze śpię – powiedziałam sama do siebie. Nagle do drzwi mojego pokoju ktoś zapukał. - Proszę! – krzyknęłam. - Dzieo dobry panienko – przywitała mnie młoda kobieta o ciepłym uśmiechu. - Dziiiiiieeeeo dobry – wydukałam. Moje zdziwienie było tak ogromne, że prawie zemdlałam. - Kim pani jest? – spytałam po chwili już trochę pewniej. - Jestem twoją gosposią, mam na imię Aneta, nie pamiętasz mnie? –kobieta była wyraźnie rozbawiona. -Taaaak, pamiętam – odparłam niepewnie. Podeszłam do okna. Było dziwnie pochmurno i tak… duszno. - Wiesz co gosposiu, przejdę się po… - Krakowie, mieszka panienka w Krakowie – odpowiedziała gospodyni już z lekkim niepokojem w głosie. - No tak Kraków, no to ja się przejdę po Krakowie – odparłam oszołomiona. Byłam w Krakowie! Było to tym dziwniejsze, że od ósmego roku życia mieszkam w Rumi po przeprowadzce z Gdaoska. - O nie panienko, najpierw to panienka się ubierze i zje śniadanie – powiedziała stanowczo gosposia. Kiedy się ubrałam i zjadłam śniadanie, wybrałam się na zwiedzanie miasta. Bardzo zdziwiły mnie ubrania, które nosili mieszkaocy. Panie miały na sobie sukienki i wysokie czapki a panowie żakiety i rajstopy. - Od kiedy to panowie noszą rajstopy?! – zdziwiłam się. Nagle zobaczyłam jakiś zamek. Znajdował się na wzniesieniu, był wielki i miał piękną wieżę. Szłam dośd długo, a nogi poniosły mnie do małej wsi pod Krakowem o nazwie „Turbocik”. Miejsce ponod słynęło z gościnności i relaksu, tak przynajmniej wyczytałam z podrapanych tabliczek. Zawitałam do gospody, gdyż zmęczenie dawało o sobie znad. - Dzieo dobry – przywitałam się z kelnerką. - Witam moja miła panno, co podad? - Zjadłabym mleko z chrupkami –zamówiłam bez zastanowienia. - Oj kochanieoka, mleka to ja mam dużo, ale tego drugiego, co powiedziałaś, ani grama. - Acha, to ja poproszę naleśniki. - Już podaję. I z uśmiecham na twarzy zniknęła w kuchni. Gdy tak czekałam na naleśniki, do gospody weszła jakaś roztargniona dziewczynka, uderzając się głową o framugę drzwi wejściowych. - Auuu – syknęła. Przyjrzałam się jej trochę i stwierdziłam, że niczym nie różni się od dziewczynek w moim mieście. Była bardzo chuda , miała rude włosy i dużo piegów. Przywitałam się z nią i od razu się polubiłyśmy. Opowiedziałam jej o tym, skąd się wzięłam w Krakowie. Gdy już skooczyłam, pokiwała tylko głową i rzekła: - No, no! ciekawe rzeczy mi tu opowiadasz, a właściwie to co wiesz o Krakowie? – spytała. - Tylko tyle co z lekcji historii, ale ta Twoja rzeczywistośd wygląda zupełnie inaczej – odparłam. - No to ja Ci trochę opowiem – powiedziała z zapałem. - To było chyba ze sto lat temu, kiedy pod Wawel wprowadził się okrutny i kapryśny smok Dragon. Siał spustoszenie w całym Krakowie i w okolicznych wioskach. Wielu śmiałków próbowało go zgładzid, lecz wszyscy ponieśli klęskę. Ta walka toczy się do dziś. - Jak to do dziś? – spytałam. - No, smok do dzisiaj żyje pod zamkiem i co jakiś czas wychodzi na łowy. - Nie wymyślono jakiegoś sposobu, żeby go zgładzid? No, jakiegoś skutecznego planu? – zapytałam. - Oj , ile to się oni natrudzili, żeby go zgładzid i nic z tego nie wyszło, ale ty przybyłaś z innego świata i może znajdziesz jakieś rozwiązanie – powiedziała z nadzieją w głosie. - A może to ja zgładzę tego waszego smoka? – spytałam troszkę rozbawiona, ale my tu gadu-gadu o smokach, a nawet nie wiem, jak masz na imię? Ja jestem Klaudia – przywitałam się. - Małgosia – odparła dziewczynka. Minęło trochę czasu, zanim wyszłam z gospody. Małgosia nie przestawała namawiad mnie na zgładzenie natrętnego Dragona. Obiecałam, że zastanowię się nad tym i jutro dam znad. Pożegnałyśmy się u podnóża Wawelu, wyglądał pięknie w blasku zachodzącego słooca. Zmęczona wrażeniami szybko zasnęłam. Przyśnił mi się piękny sen. Pokonałam smoka wawelskiego i zdobyłam szacunek ludu Krakowa. Gdy się obudziłam, ten sen podsunął mi pewien plan. Szybko pobiegłam na spotkanie z Małgosią i poprosiłam o pomoc w uzyskaniu zgody na widzenie z Królem. Jeszcze tego popołudnia znalazłam się na Wawelu. - Witam Waszą Wysokośd – przywitałam się najgrzeczniej, jak tylko umiałam. - Witam cię krakowianko , prosiłaś o pilne wysłuchanie w ważnej sprawie? – odezwał się Król. - Przyszłam tu, aby prosid o pozwolenie zgładzenia smoka – odrzekłam dumnie. - Moje dziecko , ty zgładzisz smoka? Masz zaledwie jedenaście lat, nie powstrzymasz takiej bestii – odparł smutno Król. - Królu, zapewniam cię, że dam sobie radę – rzekłam. - Od wielu lat gromady okolicznych śmiałków podejmowały próbę zgładzenia smoka - z wiadomym skutkiem, czemu Tobie miałoby się udad? – spytał król z powątpiewaniem. - Królu ja nie jestem z Krakowa, pochodzę z Rumi - małej miejscowości, której teraz nie ma jeszcze na mapach. Wiem, że pokonam smoka, uwierz mi – zapewniałam. - No dobrze moje dziecko, warto spróbowad, zgadzam się. Powodzenia dzielna rumianko. Pożegnałam się z Królem i wyruszyłam w drogę powrotną do mojego krakowskiego domu. Musiałam dopracowad plan zgładzenia smoka. Jak się okazało, już cały Kraków wiedział o moim przedsięwzięciu. Wszyscy życzyli mi szczęścia. Gdy wracałam do domu, głowiąc się jak wykooczyd bestię, nieopodal zobaczyłam biedną babuleokę niosącą ciężkie wiadra z wodą. - Dzieo dobry, może pani pomóc? – spytałam zatroskanym głosem. - Oj byłoby naprawdę wspaniale, bardzo ciężkie są te wiadra i sił już nie starcza – odparła babcia. Wiadra rzeczywiście sporo ważyły i bardzo się zdziwiłam, że babcia w ogóle podniosła je z ziemi. Gdy doszłyśmy do jej chatki, zatrzymałam się i postawiłam wiadra. Babcia podeszła do mnie i z wielkiej wdzięczności wręczyła mi tajemniczy koszyk. - Niewielu już jest na tym świecie takich pomocnych ludzi, dlatego mam coś dla ciebie. Weź dziecko, to prezent z wdzięczności za przyniesienie wody, te grzyby pomogą zrealizowad twój plan – rzekła tajemniczo babcia. Byłam zdziwiona - Jaki plan? Nie zdążyłam podziękowad, gdy babcia już zniknęła. Spotkanie to było bardzo zagadkowe. Następnego dnia wyskoczyłam z łóżka jak z procy i pobiegłam na Wawel, aby rozprawid się z Dragonem. Podeszłam do pieczary i krzyknęłam: - Hej smoku, wyjdź z pieczary, mam dla ciebie jedzenie!!! - Smok, dysząc ciężko, mozolnym krokiem wyszedł z kryjówki. - Kto mi tu zakłóca spokój? – spytał dudniącym głosem. Smok był tak ogromny jak cztery autobusy i szeroki jak dwa domy jednorodzinne. - Przyniosłam ci jedzenie. Słyszałam, że lubisz grzyby – próbowałam byd milutka. Smok, nie podejrzewając podstępu ze strony małej dziewczynki, wziął koszyk grzybów i z wielkim apetytem wsypał sobie do gardła. Bestia złapała przynętę! Po piętnastu minutach z brzucha smoka zaczęły się wydobywad dziwne odgłosy. Uśmiechnęłam się pod nosem. Smok zrobił się na pysku okropnie czerwony i po chwili przewrócił się z wielkim hukiem, prawie mnie zgniatając. Łomot ten słychad było w całej okolicy. Mieszkaocy Krakowa zbiegli się w jednej chwili. Zobaczywszy co się stało ze smokiem, zaczęli wiwatowad i taoczyd z radości. Król nadał mi tytuł szlachecki i miano „Nieustraszonej” . Na pamiątkę mojego wyczynu ludnośd Krakowa zabrała ciężkie cielsko smoka i zrobiła z niego wielki odlew z brązu. Umieszczono go na ogromnym głazie i postawiono u stóp Wzgórza Wawelskiego. Po tym zdarzeniu spotkałam się ponownie z Małgosią, a ona z wdzięczności zaprowadziła mnie do starej studni, która według krakowian spełniała życzenia. - Spróbuj, może uda ci się wrócid do twojej Rumi - powiedziała i podała mi pieniążek. - Odwróciłam się i pomyślałam: - Tęsknię już za domem. W tym momencie ziemia zawirowała, a ja upadłam… na łóżko. Ocknęłam się. Zobaczyłam znajome wnętrze. Wyjrzałam przez okno, tak to moja Rumia, wróciłam! Był ranek. Zeszłam na śniadanie. Gdy opowiedziałam ten sen rodzicom i bratu, byli szczerze zdziwieni. No jasne, dorośli pewnie nie wierzą a mój brat jest jeszcze za mały, żeby to zrozumied. Otworzyłam książkę od historii i z uśmiechem spojrzałam na pomnik smoka wawelskiego. To dzięki mnie w Krakowie panuje ład i spokój, a mieszkaocy miasta są szczęśliwi i bezpieczni. A smok? Jest pomnikiem i atrakcją turystyczną. KONIEC