Dziennikarstwo i Polityka

Transkrypt

Dziennikarstwo i Polityka
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 4
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 1
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 2
Redakcja: Ma∏gorzata Skowroƒska
Fotografie: str. 3, str. 16 – archiwum rodzinne Augustyƒskich;
ok∏adka, str. 5, str. 6 – Sylwia Nikko Biernacka / Machina Fotografika
Wybór fotografii: Sylwia Nikko Biernacka
Korekta: Ma∏gorzata Biernacka
Projekt ok∏adki: Magdalena Koziak / ARTCARDS
Sk∏ad: Renata Surowiec
Koordynatorka projektu: Sylwia Jod∏owska / Stowarzyszenie „U Siemachy”
Wydawca: Fundacja Rozwoju Spo∏ecznego DEMOS
Patronat: Muzeum Powstania Warszawskiego
© Copyright by Jadwiga Latoszyƒska
ISBN 978-83-928-122-1-0
Kraków 2009
Druk: Drukarnia i Wydawnictwo PLATAN
Ksià˝ka zosta∏a wydrukowana na papierze:
Munken Print Cream 15 115 g/m2 firmy Arctic Paper
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 3
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 4
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 5
WST¢P
Do ràk Czytelników oddajemy ksià˝k´, która stanowi brakujàce ogniwo w powojennej historii Polski. Wglàd w skrz´tnie
ukrywane przez lata wydarzenia uzyskujemy dzi´ki dwóm wyjàtkowym postaciom. Pierwszà z nich jest Zygmunt Augustyƒski
– redaktor naczelny „Gazety Ludowej”, jedynego niezale˝nego
ogólnopolskiego dziennika, ukazujàcego si´ po wojnie; drugà
profesor W∏adys∏aw Bartoszewski – ostatni ˝yjàcy cz∏onek tamtej
redakcji. Obaj w nadzwyczajny sposób po∏àczyli dziennikarski
kunszt z politycznym zaanga˝owaniem. Okazjà do wznowienia
wspomnieƒ redaktora Zygmunta Augustyƒskiego jest, przypadajàca 26 sierpnia 2009 r., 50. rocznica jego Êmierci. Wspomnienia
te majà wcià˝ ogromne znaczenie i si∏´. Dla mnie tak˝e szczególny wymiar osobisty.
ks. Andrzej Augustyƒski
5
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 6
Prof. W∏adys∏aw Bartoszewski
˚o∏nierz AK, uczestnik Powstania Warszawskiego, dziennikarz i pisarz.
Urodzi∏ si´ 19 lutego 1922 r. w Warszawie. W 1940 r. zatrzymany w ∏apance na
˚oliborzu, trafi∏ do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (numer obozowy 4427). Dzi´ki staraniom PCK zosta∏ zwolniony w 1941 r. Dzia∏a∏ m.in.
w Radzie Pomocy ˚ydom „˚egota”. W czasie okupacji pracowa∏ jako sekretarz
redakcji katolickiego miesi´cznika „Prawda” i redaktor naczelny katolickiego
miesi´cznika „Prawda M∏odych”. Walczy∏ w Powstaniu Warszawskim. W 1946 r.
zaanga˝owa∏ si´ w dzia∏alnoÊç opozycyjnego wobec komunistów PSL – pracowa∏
w redakcji „Gazety Ludowej” wydawanej przez stronnictwo. Dwukrotnie aresztowany pod zarzutem szpiegostwa i skazany w maju 1952 r. na osiem lat wi´zienia.
W marcu 1955 r. zosta∏ uznany za nies∏usznie skazanego. W latach 50. pracowa∏
m.in. w tygodniku „Stolica” i „Tygodniku Powszechnym”. W 1980 r. podpisa∏ list
intelektualistów do strajkujàcych robotników; wstàpi∏ te˝ do NSZZ „SolidarnoÊç”. W latach 1990–1995 by∏ ambasadorem Polski w Austrii, nast´pnie szefem
MSZ. Ponownie by∏ ministrem spraw zagranicznych w latach 2000–2001. Od
2007 r. pe∏nomocnik premiera Donalda Tuska ds. dialogu mi´dzynarodowego.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 7
GAZETA Z BO˚EJ ¸ASKI
– rozmowa z prof. W∏adys∏awem Bartoszewskim
Ma∏gorzata Skowroƒska, ks. Andrzej Augustyƒski: – Jest Pan
ostatnim ˝yjàcym dziennikarzem „Gazety Ludowej”. Niewiele
osób dziÊ wie, ˝e po wojnie wydawany by∏ taki dziennik...
Prof. W∏adys∏aw Bartoszewski: – Wszyscy pami´tamy zas∏ugi
„Tygodnika Powszechnego” w dziennikarskiej walce o suwerennoÊç Polski. Powsta∏o wiele prac i artyku∏ów na ten temat.
„Tygodnik” by∏ pismem dla ludzi z wykszta∏ceniem co najmniej
Êrednim. Drukowali teksty znakomitych profesorów, dzia∏aczy
katolickich. Wszyscy to wiedzà. Niewielu jednak wie, ˝e by∏a
ogólnopolska gazeta codzienna, która te˝ walczy∏a o suwerennoÊç, ale by∏a czytana przez wszystkich. Od rolnika, rzemieÊlnika
po lekarza i profesora. „Gazeta Ludowa” mia∏a podtytu∏ „Pismo
codzienne dla wszystkich”. I tak by∏o. To zas∏uga Zygmunta
Augustyƒskiego, redaktora naczelnego „GL”. 26 sierpnia mija 50 lat
od jego Êmierci.
Augustyƒski zaczà∏ tworzyç dziennik na polecenie Stanis∏awa
Miko∏ajczyka. „GL” mia∏a byç gazetà ówczesnego Polskiego
Stronnictwa Ludowego. W swoich wspomnieniach redaktor
naczelny pisze jednak, ˝e nie by∏a to partyjna tuba. Czy to mo˝liwe, ˝eby partyjny dziennik by∏ wolny od nacisków polityków?
– Trzeba przywo∏aç kontekst. PSL Miko∏ajczyka to by∏a jedyna
polska partia, która sta∏a na stanowisku suwerennej Rzeczypospolitej w dobrych stosunkach ze Zwiàzkiem Sowieckim, Amerykà i Anglià. Wszyscy rozumieliÊmy, ˝e Miko∏ajczyk przyjecha∏
7
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 8
z upowa˝nienia Churchilla i z jego poparciem. Inna sprawa, ˝e –
jak si´ póêniej okaza∏o – wszyscy, ∏àcznie z Miko∏ajczykiem,
przecenialiÊmy to poparcie. Ci ludzie, którym Miko∏ajczyk
powierzy∏ tworzenie „GL”, byli motywowani spo∏ecznie. Nikt nie
by∏ na us∏ugach partii, bo PSL by∏ wtedy traktowany jako ruch
spo∏eczny sprzeciwiajàcy si´ oddaniu Polski pod rzàdy Zwiàzku
Radzieckiego. Przy ludowym programie, który – jak to si´ dziÊ
mówi – stanowi∏ lini´ gazety, Augustyƒski dba∏ o to, by nie
ucierpia∏a dziennikarska obiektywnoÊç. „GL” nie walczy∏a
o interesy jednej partii, ale o poszerzenie swobód demokratycznych i idea∏ów oficjalnie og∏oszonych w Karcie Atlantyckiej
w 1941 r.
DziÊ gazeta wydawana jako organ partyjny mia∏aby wàskie
grono czytelników, nie mówiàc ju˝ o tym, ˝e nie by∏aby postrzegana jako rzetelna.
– Nie w tamtej Polsce. Nikt wtedy nie uwa˝a∏, ˝e PSL to partia. PSL to byliÊmy my: rolnicy, kupcy, rzemieÊlnicy, ziemianie,
profesorowie, lekarze, in˝ynierowie. Miko∏ajczyk chcia∏ ratowaç,
co si´ da, i myÊmy te˝ tak myÊleli. Nikt z kierownictwa gazety nie
uwa˝a∏ wtedy tego kraju za demokracj´, ale robiliÊmy, co si´ da,
˝eby poszerzaç swobody demokratyczne.
Jak Pan trafi∏ do „Gazety Ludowej”?
– Zna∏ mnie jeszcze z czasów okupacji bliski wspó∏pracownik
Augustyƒskiego, sekretarz redakcji, W∏adys∏aw Dunin-Wàsowicz.
Prac´ zaproponowa∏ mi jednak dzia∏acz ludowy Stefan Korboƒski.
Co prawda póêniej ze wzgl´dów taktycznych mówi∏em bezpiece,
˝e do pracy w „GL” namówi∏ mnie Tadeusz Rek [prawnik, publicysta, dzia∏acz ruchu ludowego, usuni´ty z PSL jako przeciwnik
Miko∏ajczyka, wiceminister sprawiedliwoÊci w okresie stalinowskim – przyp. red.]. Wiedzia∏em, ˝e Rek jest „zaufanym”
8
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 9
komunistów. Pozna∏em go w czasie wojny w Radzie Pomocy
˚ydom „˚egota” przy charytatywnej robocie ratowania ludzi.
Poza tym mój ojciec by∏ ch∏opskim synem, inteligentem w pierwszym pokoleniu. Pracowa∏ w Narodowym Banku Polskim
z Wincentym Bryjà, wybitnym dzia∏aczem ruchu ludowego
z Ma∏opolski. Dobrze si´ rozumieli, polubili, mieli wspólnot´
doÊwiadczeƒ zawodowych i spo∏ecznych. Kiedy chcia∏em dostaç
si´ do „GL” jako jedynej codziennej gazety niezale˝nej od
komuny i uczciwej, poprosi∏em ojca, ˝eby wspomnia∏ o mnie Bryi.
Taka rekomendacja by∏a wtedy potrzebna, ˝eby unikaç agentów.
Zaczà∏em prac´ 1 lutego 1946 r. Gazeta wychodzi∏a wtedy ledwie trzy miesiàce. Nie traktowa∏em tej pracy jedynie jako
zarobkowej. Zresztà dziennikarze „GL” dostawali w skór´ za to,
gdzie pracowali. ByliÊmy gorzej uposa˝eni ni˝ koledzy z innych
gazet, nie mieliÊmy ˝adnych przywilejów. No mo˝e poza sto∏ówkà. By∏a tania i dobra, bo ˝ywnoÊç przywozili ch∏opi z powiatu
warszawskiego.
Pami´ta Pan swój pierwszy artyku∏?
– Moje pierwsze artyku∏y dotyczy∏y historii okupacji. W po∏owie lutego opublikowa∏em tekst pod tytu∏em Tajny komplet
w ˚oliborzu. Tragiczna karta w dziejach nauki podziemnej. Augustyƒski
puÊci∏ te˝ moje dwie rozmowy ze Stefanem Korboƒskim dotyczàce dzia∏aƒ konspiracji polskiej ratujàcej ˚ydów. To by∏o
niezwykle wa˝ne, ˝eby do publicznej wiadomoÊci przedosta∏a si´
informacja, ˝e w porozumieniu z rzàdem polskim w Londynie
prowadzona by∏a akcja informowania Êwiata i ratowania ˚ydów.
Cenzurze trudno by∏o coÊ zrobiç, bo Korboƒski by∏ prezesem
warszawskiego PSL, a ja by∏em Êwiadkiem ratowania ˚ydów.
WykorzystaliÊmy to ofensywnie, ˝eby pokazaç polskà postaw´
demokratycznà i humanitarnà, niezale˝nà od partyjnego nastawienia komunistów.
9
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 10
„Gazeta Ludowa” by∏a nowoczesnym dziennikiem. Strony
kobiece, specjalne dodatki okolicznoÊciowe...
– Augustyƒski mia∏ niezwyk∏e wyczucie i wiedzia∏, jak oddzia∏ywaç na opini´ publicznà. Z tym trzeba si´ urodziç. On by∏
dziennikarzem z bo˝ej ∏aski. Dos∏ownie. Mia∏ niezwyk∏e
upodobanie do tytu∏ów. Wiedzia∏, jak publicystycznie wykorzystaç
rocznice. W 1946 r. mogliÊmy wreszcie uczciç Powstanie
Warszawskie. WczeÊniej nie by∏o niezale˝nej gazety. Augustyƒski
by∏ bardzo wyczulony na temat Powstania – straci∏ w nim syna
i synowà. On ˝y∏ z pi´tnem tej tragedii. Pozwoli∏ nam pisaç o Powstaniu w duchu niepodleg∏oÊciowym, nie by∏o ograniczeƒ. By∏em
autorem wi´kszoÊci tekstów w tym powstaniowym dodatku.
Numer by∏ powi´kszony, a artyku∏y, jak na tamte realia, ogromne.
Napisa∏em miedzy innymi dwukolumnowy tekst pod tytu∏em Bitwa
o wolnà stolic´ – czasami „Wyborcza” drukuje tyle Michnika. DawaliÊmy te˝ przez 60 dni kronik´ Powstania Warszawskiego.
Redakcyjne pomys∏y drukowania powstaƒczej kroniki – jak
wspomina Augustyƒski – denerwowa∏y cenzur´. Dlaczego?
– KomuniÊci ingerowali i wycinali bardzo du˝o. T´pili
Powstanie, które nie by∏o na r´k´ Zwiàzkowi Radzieckiemu.
Sowieci pozostawili Powstanie wbrew strategicznym racjom bez
opieki. MyÊmy o tym wiedzieli – nie tylko starsi redaktorzy, ale
te˝ takie m∏odziki, jak ja. DziÊ wiadomo, ˝e gdyby Rosjanie
uderzyli wtedy na Warszaw´, to w OÊwi´cimiu zgin´∏oby pó∏
miliona ludzi mniej. W sierpniu i wrzeÊniu pad∏o 400 tysi´cy
˚ydów w´gierskich! A Sowieci byli nad Wis∏à. Mogli dokonaç
ofensywy, bo Niemcy byli w kompletnym odwrocie, Êwiadectwa
niemieckie to potwierdzajà. Genera∏ Hans Guderian pisze, ˝e nie
rozumie, dlaczego Sowieci nie poszli dalej. Pisze, ˝e przejà∏ front
w lipcu w stanie zupe∏nego rozk∏adu.
10
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 11
„Gazeta Ludowa” jako jedyna informowa∏a o rocznicy
Powstania Warszawskiego?
– Nie, ale inne gazety robi∏y to w limitowany sposób.
Najcz´Êciej dawali wspomnienia jakiejÊ kobiety, która straci∏a ca∏à
rodzin´, a sama prze˝y∏a tragedi´. Teza by∏a taka: „pokazujemy
Powstanie jako katastrof´ spowodowanà przez dowództwo, które
w ch´ci przej´cia w∏adzy, wbrew woli narodu, prowadzi∏o lud nad
rzeê”. I dawali fotografie ludzi p∏aczàcych nad grobami. Mój
Bo˝e, nieszcz´Êcia by∏y autentyczne. Przecie˝ zgin´∏o w tym
Powstaniu jakieÊ 180 tysi´cy ludzi cywilnych, którzy nie mieli
nawet broni w r´ku. Chcia∏em napisaç tekst o Powstaniu do
„Dziennika Ludowego” wydawanego przez lubelskie Stronnictwo
Ludowe. Redaktorem tam by∏ Rek. Mówi´, ˝e mo˝e coÊ o Powstaniu napiszemy, a on na to: „To mo˝e napiszcie o zbrodniach
niemieckich”. Czyli zbrodnie tak, ale bohaterstwo, walka o suwerennoÊç – nie. Na tej samej zasadzie w latach ucisku KoÊcio∏a
mo˝na by∏o napisaç, ˝e gestapo zamordowa∏o zakonnic´ czy
ksi´dza, mo˝na by∏o to wydrukowaç, ale jak ju˝ chcia∏o si´ napisaç
o bohaterstwie jakiegoÊ duchownego, wkracza∏a cenzura. To
podejÊcie by∏o planowe i przemyÊlane. Chodzi∏o o groz´ i definiowanie wroga. Nie daj Bo˝e, ˝eby pokazaç coÊ konstruktywnego,
co zach´ca∏oby do dzia∏ania. Nie wolno by∏o gloryfikowaç walki
o niepodleg∏oÊç. To by∏o niebezpieczne.
Niebezpieczne by∏o te˝ relacjonowanie procesów politycznych, a jednak to robiliÊcie.
– To by∏a decyzja redaktora naczelnego, zapewne konsultowana z kierownictwem redakcji. RelacjonowaliÊmy proces
harcerskiej m∏odzie˝y akademickiej, który odbywa∏ si´ w wi´zieniu mokotowskim w maju 1946 r. Augustyƒski dowiedzia∏ si´, ˝e
znam niektórych oskar˝onych. Prosi∏, ˝ebym napisa∏ o procesie.
11
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 12
Za∏atwiono dla mnie, co nie by∏o takie proste, przepustk´
do wi´zienia. Sàdzono 13 studentów. ˚adne pismo nie dawa∏o
mów obroƒców, a myÊmy je puszczali. Cenzura to ci´∏a, ale
Augustyƒski nie dawa∏ za wygranà. Zawsze przemyci∏ par´ zdaƒ.
To by∏o Êwiadomym aktem woli, bo ci ludzie byli z pokolenia jego
syna. Byli polskimi patriotami, którzy uczestniczyli w Powstaniu
Warszawskim.
Kto decydowa∏, jakie teksty pojawià si´ na pierwszej stronie
dziennika?
– Redaktor Augustyƒski. Zawsze by∏y to tematy polityczne.
Takie czasy. Dziennikarze nie mogli si´ wy˝yç, bo komuniÊci ograniczali papier. MogliÊmy drukowaç 8 stron, rzadko 12, a zdarza∏o
si´, ˝e tylko 6. Spróbujcie wydrukowaç codziennà gazet´ z og∏oszeniami, sportem, kulturà, sprawami spo∏ecznymi i partyjnymi na
8 stronach. Gazeta mia∏a ograniczony nak∏ad. Sprzedawana by∏a
po cenach paskarskich z przebiciem nawet 20-krotnym. Tego
towaru nie by∏o po dwóch godzinach. Gazet´ rozchwytywano
bardziej ni˝ zagraniczne kosmetyczne czy bieliêniane produkty
kobiece.
A jak wyglàda∏a redakcyjna „kuchnia” w „Gazecie Ludowej”?
– Nad codziennà pracà w „GL” czuwa∏ sekretarz redakcji,
Dunin-Wàsowicz. Przydziela∏ nam tematy, wysy∏a∏ na konferencje
prasowe. Kiedy si´ wraca∏o, mówi∏: „Napiszcie 25 wierszy”. OddawaliÊmy teksty, a on potem przychodzi∏ i mówi∏: „Obejrzyjcie,
skróci∏em troch´” i by∏o ju˝ 15 wierszy. Nikt nie Êmia∏ jednak
oponowaç. Wychowano nas w kulcie starszych. Nie by∏o takiego
màdrzenia si´. Nigdy si´ tak nie màdrzy∏em, jak mój syn do mnie.
Mowy nie by∏o. W niektórych domach ojca si´ wcià˝ w r´k´
ca∏owa∏o. U mnie ju˝ nie, ale pami´tam taki obyczaj.
12
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 13
Z cenzurà nie mieliÊcie ∏atwo...
– W tamtych czasach nie mia∏em jeszcze rodziny. Przesiadywa∏em w redakcji i w naszej drukarni na Ho˝ej. Spotyka∏em
tam Augustyƒskiego, który do póênej nocy czuwa∏ nad sk∏adem
„GL”. Cz´sto wysy∏a∏ mnie do cenzury, która mieÊci∏a si´ niedaleko, na Koszykowej. Szefem cenzury by∏ Tadeusz Zab∏udowski, dzia∏acz komunistyczny, inteligent. Zab∏udowski pyta∏: „Panie
redaktorze, czy to byç musi?”. Ja mu na to: „Czy pan oczekuje,
panie dyrektorze, ˝e powiem, ˝e nie musi?”. Takie to by∏y rozmowy, choç cenzura ci´∏a nas ostro.
W lutym 1946 r. przyszed∏ Pan do „Gazety Ludowej”, a wiosnà wstàpi∏ Pan do PSL. Dziennikarz z legitymacjà partyjnà?
– Wychowany by∏em w dwóch prywatnych szko∏ach katolickich. Wierzy∏em i wierz´ w bo˝y plan, którego nie musz´ rozumieç, ale on jakiÊ jest. Je˝eli Bóg da∏, ˝e prze˝y∏em okupacj´,
OÊwi´cim, Powstanie nie draÊni´ty nawet, musia∏em z tego wyciàgnàç wnioski, ˝e wolà bo˝à by∏o utrzymaç mnie przy ˝yciu. Nie
mia∏em wyrobionych politycznie rodziców, ale wiedzia∏em, ˝e
trzeba walczyç o suwerennoÊç Polski. Mia∏em swojà prywatnà
motywacj´: robi´, co umiem. Tyle kontekstu duchowego. Teraz
polityczny: przyje˝d˝a by∏y premier rzàdu w Londynie, Polak
wychowany w ruchu ludowym. Nie przys∏ano go z Moskwy
w samolocie. PSL by∏o zorganizowanà grupà, a ja potrzebowa∏em
oparcia. Zaczà∏em prac´ dziennikarskà w „GL” i nikt nie wymaga∏
ode mnie wstàpienia do PSL. Kilka razy zapytano mnie, czy jako
dziennikarz nie pojecha∏bym na spotkania z ludêmi i nie opowiedzia∏ historii ruchu ludowego. JeêdziliÊmy jeepem z demobilu,
którego Miko∏ajczykowi dali Amerykanie. W koƒcu zdecydowa∏em si´ wstàpiç do Stronnictwa. We wrzeÊniu 1946 r. powo∏ano
mnie do zarzàdu partii Warszawa-ÂródmieÊcie.
13
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 14
Czy wzmocni∏a si´ Pana rola w gazecie?
– JeÊli tak, to w obcià˝eniach. Nie by∏o ˝adnych preferencji.
13 listopada 1946 r. wezwa∏ mnie prezes sto∏ecznego PSL, Stefan
Korboƒski. Us∏ysza∏em: „Kolego, trzeba si´ organizowaç. B´dà
wybory 19 stycznia 1947 r. Chcia∏bym, ˝ebyÊcie zaj´li si´ propagandà przedwyborczà Warszawa-ÂródmieÊcie”. Zgodzi∏em si´, ale
pod warunkiem, ˝e redakcja dowie si´, jakie mam zadania. Od tej
rozmowy na wolnoÊci by∏em jeszcze 48 godzin.
WczeÊniej aresztowano Zygmunta Augustyƒskiego.
– ByliÊmy pod ciÊnieniem. W gronie dziennikarskim siadaliÊmy
i rozmawialiÊmy. ByliÊmy przygotowani na kolejne aresztowania.
Na ka˝dego z nas próbowano znaleêç haka. Mnie bezpieka chcia∏a
wmanewrowaç w powiàzania z WiN. Mia∏em tam dawnych kolegów, ale nie by∏em w WiN-ie. Próbowano te˝ ze mnie wydusiç
krytyczne zdanie o stosunkach w redakcji. Pytano mnie o tajne
grupy. Ja na to: „W ka˝dej redakcji jest grupa kierownicza podejmujàca decyzje. W «G∏osie Ludu» te˝ tak jest”.
Czemu tak ma∏o mówi si´ o „Gazecie Ludowej” i roli, jakà
odegra∏a?
– Szkoda, ˝e tak si´ sta∏o. Dopiero w 2007 r. ukaza∏a si´ pierwsza publikacja naukowa na ten temat. Nikt nie zajà∏ si´ te˝
biografià Zygmunta Augustyƒskiego, a on sam nie dokoƒczy∏ ju˝
swoich wspomnieƒ. To by∏a bardzo nowoczesna gazeta z wizjonerskim naczelnym. Dla nas, m∏odych dziennikarzy z „GL”,
Augustyƒski by∏ alfà i omegà. Wtedy by∏a taka solidarnoÊç ludzka,
˝e ja jà prze˝y∏em ponownie dopiero w 1980 r. – wtedy, gdy
utworzono NSZZ „SolidarnoÊç”. Ca∏a dzia∏alnoÊç PSL Miko∏ajczyka i to, co pisaliÊmy w „GL”, przyczyni∏o si´ do opóênienia
kolektywizacji wsi. Niezawis∏y PSL skoƒczy∏ si´ jesienià 1947 r.,
gdy w∏adz´ przyj´li ludzie zale˝ni od komunistów. Augustyƒski
14
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 15
i ja siedzieliÊmy w wi´zieniu. Zaproponowano mi wyjÊcie w zamian za akt solidarnoÊci z lewicà PSL. Komunie zale˝a∏o na aktach
odejÊcia z ruchu ludowego. Pokaza∏em im gest Kozakiewicza.
Najwa˝niejszy by∏ przyk∏ad, jaki da∏a „Gazeta Ludowa”: ˝e nie
trzeba si´ baç.
Rozmawiali: Ma∏gorzata Skowroƒska i ks. Andrzej Augustyƒski.
Ma∏gorzata Skowroƒska – psycholog i filozof, dziennikarka „Gazety
Wyborczej” od 2000 r., autorka publikacji na temat KoÊcio∏a i religii, pisze tak˝e
o sprawach spo∏ecznych i historii.
Ks. Andrzej Augustyƒski – nale˝y do Zgromadzenia Misji Êw. Wincentego
a Paulo, dzia∏alnoÊç spo∏ecznà rozpoczà∏ w poczàtkach lat 80. jako wolontariusz
w domu dziecka w Krakowie. Aktualnie kieruje Stowarzyszeniem „U Siemachy”
– jednà z najwi´kszych organizacji po˝ytku publicznego, pomagajàcà dzieciom.
Pe∏ni funkcj´ pe∏nomocnika prezydenta Krakowa ds. m∏odzie˝y. Jest laureatem
nagrody im. ks. Józefa Tischnera i cz∏onkiem Ashoki – ogólnoÊwiatowej
organizacji skupiajàcej przedsi´biorców spo∏ecznych. Wspólnie z ojcem –
Kazimierzem Augustyƒskim, bratankiem red. Zygmunta Augustyƒskiego – zbudowa∏ oÊrodek wakacyjny dla dzieci w Odporyszowie ko∏o Tarnowa w majàtku
rodzinnym, w którym urodzi∏ si´ Zygmunt Augustyƒski. OÊrodek zarzàdzany
jest przez Fundacj´ Rozwoju Spo∏ecznego DEMOS, wydawc´ ksià˝ki
Dziennikarstwo i polityka.
15
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 16
Red. Zygmunt Augustyƒski
Urodzi∏ si´ 4 paêdziernika 1890 r. jako najm∏odsze spoÊród dziesi´ciorga dzieci
wójta gminy Odporyszów, Wojciecha Augustyƒskiego. Ju˝ jako 17-latek pisa∏ do
„Przyjaciela Ludu”. Studiowa∏ prawo na UJ, nauk´ dokoƒczy∏ w Berlinie. Pracowa∏
m.in. w krakowskiej „Gazecie Powszechnej”, „G∏osie Narodu”, „Ilustrowanym
Kurierze Codziennym”. W 1917 r. o˝eni∏ si´ z Eugenià Bartenbach i przeprowadzi∏
si´ do Warszawy. By∏ twórcà pierwszej sto∏ecznej gazety, ukazujàcej si´ w poniedzia∏ek. Nie tylko zorganizowa∏ redakcj´ „Gazety Poniedzia∏kowej”, ale te˝
redagowa∏ teksty i drukowa∏ pismo w swojej drukarni. By∏ redaktorem naczelnym
„Expressu Porannego”, wspó∏tworzy∏ agencj´ informacyjnà „Press”. Pracowa∏ te˝
w „Kurierze Polskim”. Zak∏ada∏ Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. W czasie
okupacji konspiracyjnie pracowa∏ w Departamencie Informacji i Propagandy przy
Delegaturze Rzàdu RP na Kraj. Z dzia∏alnoÊci warszawskiej Rady G∏ównej Opiekuƒczej w czasie Powstania i po nim opracowa∏ sprawozdanie, z którym przyjecha∏
do Krakowa do abp. Adama Sapiehy. W 1945 r. w∏adze PSL powierzy∏y mu zorganizowanie „Gazety Ludowej”. Bezpieka aresztowa∏a go jesienià 1946 r. Po pokazowym procesie skazano go na 15 lat wi´zienia, 5 lat utraty praw publicznych,
obywatelskich i honorowych oraz konfiskat´ mienia. Na poczàtku 1955 r. ze
wzgl´du na z∏y stan zdrowia wyszed∏ z wi´zienia. Jego niedokoƒczone wspomnenia
z czasów „Gazety Ludowej” ukaza∏y si´ w ksià˝ce pt. Zawi∏e koleje przeznaczenia. Zmar∏
26 sierpnia 1959 r. w Warszawie. Pochowano go na cmentarzu na Bródnie. W
1991 r. odby∏ si´ proces rehabilitacyjny, który ca∏kowicie go uniewinni∏.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 17
I MIESIÑCE WALKI
Do Warszawy wróci∏em wiosnà 1945 roku. Wielu radzi∏o mi
jechaç z rodzinà na Wybrze˝e, na Zachód, na Âlàsk…
Moje mieszkanie przy ul. Marsza∏kowskiej 51 zosta∏o spalone
przez Niemców jesienià 1944 roku, ju˝ po kapitulacji stolicy.
By∏em bezdomny i w∏aÊciwie postàpi∏em wbrew rozsàdkowi.
Decyzja odbudowania Warszawy i utrzymania jej stolicà kraju
wydawa∏a si´ szaleƒstwem i szaleƒstwem wydawa∏ si´ powrót.
A jednak…
Zastanawia∏em si´ nad si∏à, która kaza∏a ludziom wracaç do tej
martwej pustyni, do tych tragicznych ruin i mieszkaç w piwnicach
i resztkach ocala∏ych murów. Wróci∏em i ja. Tu by∏o moje miejsce.
Rodzin´ umieÊci∏em pod Warszawà, a sam troch´ doje˝d˝a∏em,
a troch´ tu∏a∏em si´, nocujàc u znajomych, i musia∏em sp´dzaç
noce w warunkach nieraz bardzo ci´˝kich i prymitywnych.
Latem 1945 roku w∏adze Polskiego Stronnictwa Ludowego
zaproponowa∏y zorganizowanie dziennika mnie i Kazimierzowi
Banachowi, który w latach okupacji niemieckiej zwiàzany by∏
z prasà podziemnà Ruchu Oporu Ch∏opskiego oraz z Batalionami
Ch∏opskimi.
Dziennikarstwo by∏o mojà pasjà, a polityka – ˝ywio∏em. Nie
mog∏em i nie chcia∏em staç na uboczu wtedy, gdy mia∏a si´ stoczyç walka o przysz∏y kszta∏t Polski. Nie mog∏em i nie chcia∏em
odmówiç…
17
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 18
Polityka ˝ywio∏em
Punktem wyjÊciowym dla kierownictwa PSL w jego taktyce
politycznej by∏o porozumienie zawarte w Moskwie w czerwcu
1945 roku. Porozumienie to, z ramienia póêniejszego PSL, zawarli
Miko∏ajczyk i Kiernik. Ten ostatni w zast´pstwie chorego Witosa.
W Moskwie ustalono warunki wspó∏dzia∏ania Stronnictwa Ludowego z partiami marksistowskimi i zdecydowano o utworzeniu
koalicyjnego Rzàdu JednoÊci Narodowej.
W czasie czerwcowych narad w Moskwie utrzymywa∏o si´
przekonanie, ˝e lubelskie SL, pozbawione wi´kszych wp∏ywów
na wsi i w narodzie, uzna przewag´ i przywództwo tego ruchu
ludowego, którego personifikacjà byli Witos, Rataj, Miko∏ajczyk;
˝e zatem odda si´ pod kierownictwo rzeczywistych przywódców
wsi, o wypróbowanym patriotyzmie i twardym charakterze; ˝e
dzia∏aç b´dzie jedno Stronnictwo Ludowe.
Dlatego te˝ ustalono w Moskwie, ˝e jednà trzecià stanowisk
w rzàdzie koalicyjnym, we wszystkich instytucjach i w∏adzach
paƒstwowych, zarówno w kraju jak i zagranicà, obejmà kandydaci
desygnowani przez SL. Krajowa Rada Narodowa mia∏a byç rozszerzona, a SL mia∏o w niej otrzymaç jednà trzecià mandatów.
Ustalono powo∏anie Wincentego Witosa do Prezydium KRN jako
pierwszego wiceprezydenta. Niezale˝nie od tego, zgodzono si´
powo∏aç spoza SL Stanis∏awa Grabskiego na trzeciego wiceprezydenta KRN.
W rzàdzie koalicyjnym zasiadaç mia∏o szeÊciu ministrów z ramienia SL, przy czym ustalono, ˝e stronnictwo obsadzi swoimi
kandydatami jedno stanowisko wicepremiera oraz resorty: administracji publicznej, rolnictwa i reform rolnych, oÊwiaty, poczty
i telegrafu, kultury i sztuki oraz zdrowia. Poza tym obsadziç mia∏o
18
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 19
jednà trzecià stanowisk wiceministrów w resortach przez siebie
wybranych. Tak˝e w dyplomacji, w s∏u˝bie konsularnej i we w∏adzach administracyjnych wszystkich instancji mieli zasiadaç
kandydaci SL w jednej trzeciej cz´Êci ogó∏u odnoÊnych stanowisk.
Stronnictwu Ludowemu przypaÊç mia∏y ponadto: prezesura
Najwy˝szej Izby Kontroli, prezesury Paƒstwowego Banku Rolnego i Centrali Kas Spó∏dzielni Rolniczych oraz wiceprezesury
w Narodowym Banku Polskim, Banku Spo∏em, Banku Komunalnym i Powszechnym Zak∏adzie Ubezpieczeƒ Wzajemnych.
Odpowiedni udzia∏ (jedna trzecia) ustalony by∏ dla SL w zarzàdach: Centralnego Zwiàzku Gospodarczego Spo∏em, Centralnego
Zwiàzku Rewizyjnego Spó∏dzielni oraz w innych paƒstwowych,
wzgl´dnie rzàdowych i samorzàdowych, instytucjach finansowych,
gospodarczych i kulturalnych.
Na koniec uzgodniono w porozumieniu moskiewskim, ˝e SL
weêmie udzia∏ w spó∏dzielni wydawniczej Czytelnik i otrzyma
odpowiedni przydzia∏ papieru na cele wydawnicze.
Z treÊci umowy moskiewskiej widaç, ˝e komuniÊci i ich satelici
zatrzymali w swoich r´kach kluczowe pozycje w rzàdzie, a mianowicie stanowisko premiera oraz resorty bezpieczeƒstwa publicznego, finansów, obrony narodowej i przemys∏u. Niemniej jednak
pozycja SL by∏aby w rzàdzie doÊç silna, gdyby warunki porozumienia by∏y przez komunistów dotrzymane. Ale komuniÊci nie myÊleli
dzieliç si´ w∏adzà z ludowcami. Ci byli potrzebni tylko do wykonywania rozmaitych poleceƒ, jak na przyk∏ad wyciskanie ze wsi dostaw obowiàzkowych i innych Êwiadczeƒ publicznych oraz ponoszenie odpowiedzialnoÊci za rzàdy sprawowane przez komunistów.
W lipcu 1945 roku osiàgni´te zosta∏o porozumienie mi´dzy
lubelskim SL a ruchem ludowym, reprezentowanym wówczas przez
Miko∏ajczyka i innych, co do po∏àczenia si´ w jedno stronnictwo.
Z ramienia lubelskiego SL umow´ zawar∏a i podpisa∏a specjalna delegacja partyjna pod przewodnictwem Baƒczyka. Niestety
19
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 20
komuniÊci ulokowani w SL oraz komuniÊci z PPR storpedowali
porozumienie ludowców. Maczali w tym palce Bierut, Gomu∏ka
i Osóbka-Morawski, a nad nimi górowa∏ wielkorzàdca rosyjski
w Polsce, ambasador Lebiediew.
Ten ostatni zna∏ Miko∏ajczyka z Londynu, a nasi komuniÊci ju˝
po kilku tygodniach istnienia Rzàdu JednoÊci Narodowej spostrzegli, ˝e Miko∏ajczyk nie nale˝y do ludzi ∏atwych, gotowych pos∏usznie s∏uchaç i s∏u˝yç, ale ˝e ma ambicj´ wspó∏kierowania paƒstwem
i wspó∏decydowania o sprawach publicznych.
Komunistom zdà˝ajàcym do dyktatury proletariatu, czyli w rzeczywistoÊci do dyktatury oligarchii komunistycznej, musia∏ byç
wielce nie na r´k´ polityk starajàcy si´ zachowaç niezale˝noÊç
myÊlenia i dzia∏ania. Umowa zawarta mi´dzy ludowcami dwóch
od∏amów zosta∏a wi´c storpedowana. Miko∏ajczyk i inni dzia∏acze
ruchu ludowego zmuszeni zostali w lecie 1945 roku do za∏o˝enia
w∏asnego stronnictwa, które przybra∏o nazw´: Polskie Stronnictwo Ludowe.
Majàc g∏ównà baz´ politycznà na wsi, PSL sta∏o si´ z miejsca
stronnictwem ogólnonarodowym. Wielu, bardzo wielu Polaków
nale˝àcych do miejskich warstw spo∏ecznych zg∏osi∏o przystàpienie
do PSL, z nim ∏àczy∏o swoje nadzieje i pragnienia. Ku zdumieniu
komunistów PSL zacz´∏o od razu sprawowaç „rzàd dusz” w narodzie
polskim i sta∏o si´ ostojà moralnà dla milionów obywateli. Lubelskie
SL sta∏o si´ kar∏em politycznym i ca∏kowitym satelità komunistycznym. WieÊ odpad∏a niemal ca∏kowicie od tego ugrupowania.
Ch∏opi szli masami. Ca∏e terenowe organizacje SL z rozwini´tymi sztandarami przechodzi∏y do PSL. Ruch by∏ ogromny.
Podobnie w miastach: inteligenci, mieszczanie, rzemieÊlnicy,
kupcy i robotnicy zg∏aszali si´ na cz∏onków PSL, widzàc w nim
stronnictwo spo∏ecznie umiarkowane, politycznie trzeêwe, patriotyczne, dalekie od marksizmu i komunistycznych eksperymentów.
Tote˝ w miastach, tak˝e w Warszawie, powstawa∏y ko∏a PSL.
20
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 21
Lubelskie partie patrzy∏y zezem na organizacyjnà dzia∏alnoÊç
PSL w miastach. KomuniÊci i socjaliÊci chcieli widzieç w PSL
stronnictwo klasowo ch∏opskie. Przedstawiali takie zapatrywania
w swoich gazetach, a nawet posy∏ali bojówki partyjne przeciwko
naszym organizacjom terenowym, jak to mia∏o miejsce na przyk∏ad na Grochowie w Warszawie, gdzie bojówka komunistyczna
chcia∏a rozbiç zgromadzenie PSL.
W tej sytuacji oczywiÊcie z miejsca pomyÊlano o w∏asnej prasie
codziennej i tygodniowej.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 22
Pismo codzienne dla wszystkich
Do pracy przystàpi∏em z zapa∏em i radoÊcià, którà oceniç
mo˝e tylko ten, kto po latach przymusowej bezczynnoÊci wraca
do czynnego ˝ycia.
KtoÊ ze znajomych skierowa∏ mnie do mieszkajàcych wówczas
przy ul. Âniadeckich 6 paƒstwa Drochockich, których mieszkanie
wraz z meblami szcz´Êliwie ocala∏o. Dom mia∏ spalony dach,
kuchnia i schody kuchenne by∏y zniszczone, ale schody frontowe
i ca∏y front du˝ej kamienicy by∏ zdatny do u˝ytku, tote˝ powróci∏o do niej wielu lokatorów. Zamieszka∏em tam, a brak szyb
w moim pokoju uda∏o si´ szybko zlikwidowaç.
Mieszkanie Drochockich zamieni∏o si´ w ko∏choz. Oprócz
nich i mnie zamieszkali tam paƒstwo Wróblewscy oraz robotnicza
rodzina Gawiƒskich. Mimo tego zag´szczenia mieszkaƒców stosunki sàsiedzkie by∏y ca∏kiem znoÊne.
W∏adze ówczesne og∏osi∏y dzielnic´ Êródmiejskà Warszawy
dzielnicà rzàdowà, a wi´c takà, w której mogli osiedlaç si´ cz∏onkowie rzàdu i stronnictw politycznych oraz pracownicy urz´dów
i instytucji paƒstwowych. Od pewnej daty na zamieszkanie w tej
cz´Êci stolicy trzeba by∏o mieç specjalne zezwolenie Miejskiego
Wydzia∏u Kwaterunkowego.
Dla mnie PSL wystara∏o si´ o takie zezwolenie doÊç póêno,
post factum, bo dopiero 21 listopada 1945 roku, ale i przedtem
mieszka∏em tam spokojnie, nienagabywany przez nikogo. Pisemne
zlecenie od PSL organizowania pisma codziennego oraz zapewnienie, ˝e sprawa zezwolenia na zamieszkanie w dzielnicy rzàdowej
jest w toku za∏atwiania, a potem legitymacja redaktora „Gazety
Ludowej” – dzia∏a∏y uspokajajàco na wszelkich gorliwców. PSL
zaleci∏o równie˝ za∏o˝enie telefonu w moim pokoju i tak si´ sta∏o.
22
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 23
Po˝ytek z tego telefonu by∏ jednak wàtpliwy, poniewa˝ ciàgle
powtarza∏y si´ uszkodzenia i tylko niekiedy mog∏em z niego
korzystaç. OkolicznoÊcià ∏agodzàcà dla mechaników telefonicznych niech b´dzie stwierdzenie, ˝e linia prowadzàca do mnie by∏a
prowizoryczna i wisia∏a w powietrzu, wzgl´dnie opiera∏a si´ na
ruinach sàsiednich kamienic. Rozpoczà∏em wi´c swoje urz´dowanie jako tako urzàdzony.
W wydziale prasowym Ministerstwa Propagandy zetknà∏em si´
z kierownikiem tego wydzia∏u, Antonim Bidà, by∏ym dziennikarzem warszawskim, przedwojennym komunistà. Kilka lat przed
wojnà zosta∏ on referentem prasowym w ratuszu warszawskim
i jako redaktor miejskiego dziennika urz´dowego przetrwa∏ lata
okupacji. Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Polski pospieszy∏
Bida do s∏u˝by u swoich, czyli u komunistów. Od niego w∏aÊnie
dowiedzia∏em si´, ˝e na pierwszà wieÊç o tym, ˝e Miko∏ajczyk
montuje PSL i przyst´puje do organizowania w∏asnej prasy, lubelskie SL postanowi∏o go uprzedziç i przystàpiç do wydawania
w∏asnego pisma codziennego. RzeczywiÊcie, w lecie 1945 roku
pojawi∏ si´ w Warszawie „Dziennik Ludowy”, którego redaktorem
naczelnym zosta∏ Tadeusz Rek. Sprzedawano ten dziennik w kolporta˝u ulicznym, jako organ Miko∏ajczyka, aby zwabiç nabywców. PopularnoÊç Miko∏ajczyka by∏a w owych miesiàcach ogromna i próbowali na niej ˝erowaç kolporterzy „Dziennika
Ludowego”, a mo˝e i ktoÊ wi´cej. By∏a to niewàtpliwie robota
dywersyjna, zmierzajàca do tego, a˝eby utrudniç drog´ rzeczywistej prasie PSL.
Pami´tam, jak pewnego letniego dnia 1945 roku Miko∏ajczyk
przyjecha∏ samochodem z Poznania i wysiad∏ przed hotelem
Polonia przy Alejach Jerozolimskich w towarzystwie by∏ego ministra emigracyjnego, Banaczyka. Podlecieli do nich ch∏opcy
z „Dziennika Ludowego”, wo∏ajàc: „«Dziennik Ludowy», pismo
Miko∏ajczyka!”.
23
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 24
Miko∏ajczyk zwróci∏ si´ wtedy do mnie o przyspieszenie prac
nad montowaniem gazety. W ówczesnych jednak warunkach
warszawskich i przy widocznej nie˝yczliwoÊci w∏adz komunistycznych zorganizowanie pisma nie by∏o ∏atwe. Ówczesny premier,
Edward Osóbka-Morawski, wystawia∏ nam wprawdzie pisane
niebieskim o∏ówkiem karteczki w rodzaju: „Polecam przydzieliç
PSL drukarni´ gazetowà” albo: „Polecam dostarczyç PSL papieru
rotacyjnego”. Karteczki te jednak nie odnosi∏y skutku, a nawet
wywo∏ywa∏y u niektórych drwiny.
Nareszcie 4 listopada 1945 roku wyszed∏ 1 numer „Gazety
Ludowej”. Podtytu∏ brzmia∏: „Pismo codzienne dla wszystkich”.
Musia∏em w∏aÊnie o ten podtytu∏, który by∏ moim pomys∏em,
stoczyç upartà i wytrwa∏à walk´ na terenie PSL. Wielu domaga∏o
si´ napisu: „Pismo codzienne PSL” – i sprzeciwia∏o si´ wyrazom
„dla wszystkich”. Argumentowa∏em, ˝e w∏aÊnie nale˝y je utrzymaç, a˝eby w ten sposób podkreÊliç, ˝e „Gazeta Ludowa” jest
pismem przeznaczonym dla wszystkich Polaków w mieÊcie
i na wsi, bez wzgl´du na ich stan i pochodzenie. Wroga prasa
(„Robotnik”, „G∏os Ludu”) pozwala∏a sobie na nikczemne dowcipy z powodu okreÊlenia „dla wszystkich”, ale mnie to bynajmniej
nie porusza∏o. Wiedzia∏em bowiem, ˝e komuniÊci i wspó∏dzia∏ajàcy z nimi socjaliÊci chcieliby zamknàç „Gazet´ Ludowà” w op∏otkach wsi, sobie zostawiajàc miasta. Tymczasem „Gazeta Ludowa”
– pismo codzienne dla wszystkich – by∏a czytana w miastach i wsiach
przez mieszczan, ch∏opów, robotników i inteligentów. Przez wszystkich, którzy chcieli Polski naprawd´ wolnej i niepodleg∏ej.
Zaraz w pierwszym numerze og∏osi∏em zasady ideologiczne,
którymi kierowaç si´ b´dzie gazeta w swojej dzia∏alnoÊci, sk∏ad
Komitetu Redakcyjnego, do którego weszli: Kazimierz Banach
– przewodniczàcy, Zygmunt Augustyƒski – redaktor polityczny,
Jerzy Wiewiórski – redaktor techniczny, oraz pe∏ny sk∏ad redakcji:
Henryk B∏oƒski, Wac∏aw CieÊlak, Krystyna Czerwijowska,
24
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 25
Tadeusz Garczyƒski, Witold Gie∏˝yƒski, Adam Jezierski, Marian
Krzesaj, Andrzej LeÊniewski, Stefan Michalski, Tadeusz Opio∏a,
Henryk Piekarniak, Lech Pietrzak, Stefan Âliwiƒski, Anna Âwietliƒska, Jan Szydluk, Teofil Syga, Tadeusz Unkiewicz, W∏adys∏aw
Wàsowicz, Jerzy Wiewiórski, Jan Zaraƒski.
Uczyni∏em tak dlatego, i˝ uwa˝a∏em, ˝e nale˝a∏o nam w „Gazecie Ludowej” zerwaç z anonimowoÊcià prasy komunistycznej
i kryptokomunistycznej i ˝e redakcja pierwszego po zakoƒczeniu
okupacji niemieckiej rdzennie polskiego pisma codziennego
w stolicy powinna dzia∏aç jawnie, walczyç z otwartà przy∏bicà, nie
robiç tajemnicy z nazwisk swoich wspó∏pracowników, nie unikaç
odpowiedzialnoÊci wobec spo∏eczeƒstwa.
W artykule redakcyjnym Do Wszystkich zawarte zosta∏o nasze
credo, którego zobowiàzywaliÊmy si´ broniç odwa˝nie i nieust´pliwie:
1. Ca∏kowita niepodleg∏oÊç i suwerennoÊç Rzeczpospolitej.
2. Demokratyczna Polska Ludowa zapewniajàca obywatelom
podstawowe swobody i torujàca najszerszym rzeszom drog´
do dobrobytu.
3. Odrodzenie moralne narodu i odbudowa stanowiska Polski
w Êwiecie.
4. Deklaracja nieodzownej przyjaêni ze Zwiàzkiem Radzieckim,
ale i z demokratycznymi paƒstwami Zachodu, opartej na zasadzie równoÊci moralnej.
5. Zapowiedê bezkompromisowej walki przeciwko wrogom
wolnoÊci, praw i swobód obywatelskich.
25
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 26
Nad trumnà Witosa
W historii prasy nie zdarzy∏o si´ bodaj nigdy, a˝eby pierwszy
numer nowo za∏o˝onej gazety wyszed∏ w ˝a∏obie, a tak by∏o
z „Gazetà Ludowà”, 31 paêdziernika umar∏ bowiem Wincenty
Witos i „Gazeta Ludowa” pierwszy swój numer poÊwi´ci∏a zmar∏emu przywódcy ruchu ludowego. W ca∏ym kraju powsta∏o wielkie
poruszenie na wieÊç o zgonie Witosa, cz∏owieka na miar´ historycznà, premiera Rzàdu Obrony Narodowej, tu∏acza politycznego.
Garbaty los sprawi∏, ˝e Witos – który marzy∏ o dzienniku PSL
i le˝àc w szpitalu oo. Bonifratrów w Krakowie niecierpliwi∏ si´, ˝e
tak d∏ugo trwajà przygotowania organizacyjne do wydania codziennego pisma – nie doczeka∏ si´ jego ukazania.
Pierwszy numer „Gazety Ludowej” ukaza∏ si´ w ˝a∏obnej
obwódce z kreskowà podobiznà Witosa. Artyku∏ wst´pny nosi∏
tytu∏ Nad trumnà Wincentego Witosa, by∏ mojego pióra i by∏ przeze
mnie podpisany pe∏nym imieniem i nazwiskiem.
Z Wincentym Witosem ∏àczy∏a mnie bli˝sza znajomoÊç i rozmaite prze˝ycia na przestrzeni lat. Jego wewn´trzna si∏a, niezale˝noÊç myÊlenia, rozum polityczny i niezachwiany patriotyzm
sprawi∏y, ˝e w ró˝nych okresach ˝ycia narodu wiàzane by∏y z nim
powszechne nadzieje. Tak by∏o w 1920 roku, gdy bolszewicy szli
na Warszaw´. Tak by∏o w 1923 roku, kiedy stanà∏ na czele Rzàdu
Wi´kszoÊci Polskiej, tak by∏o w 1926 roku.
Niestety cz´Êç si∏ politycznych, zarówno prawicy, jak i lewicy,
nie mog∏a pogodziç si´ z tym, ˝e zwyk∏y ch∏op zajà∏ naczelne
miejsce w rzàdzie.
W walce o w∏adz´ stosowane by∏y metody nieodpowiedzialne,
karygodne, rozsadzajàce paƒstwo. W rezultacie Witos musia∏ odejÊç.
Nie na tym koniec.
26
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 27
Pierwszy numer „Gazety Ludowej” ukaza∏ si´ 4 listopada 1945 roku.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 28
Po przewrocie majowym by∏o uwi´zienie, proces, emigracja,
oszczerstwa i kalumnie.
Mimo ˝e odsuni´ty by∏ przez wiele lat od ˝ycia politycznego
kraju, nadzieje milionów Polaków kierowa∏y si´ ku jego osobie
i zmar∏ jako niekwestionowany wódz narodu. ˚ycie przyzna∏o
mu s∏usznoÊç i zmusi∏o wielu jego przeciwników do uznania jego
wielkoÊci i autorytetu. Jego Êmierç by∏a niepowetowanà stratà
i na ostatniej ziemskiej drodze towarzyszy∏a Witosowi ˝a∏oba
milionów.
Zostawi∏ Witos Polskie Stronnictwo Ludowe w ˝ywio∏owym
rozmachu organizacyjnym, ch∏opów zdeterminowanych i pe∏nych
odwagi, inne warstwy ludnoÊci zapatrzone w wieÊ przebudzonà,
Êwiadomà swoich celów, swojej si∏y i swojej odpowiedzialnoÊci za
Polsk´. Witos przez ca∏e swoje ˝ycie, przy ka˝dej sposobnoÊci
poucza∏ ch∏opów, ˝e kto chce mieç prawa, ten musi wziàç na
siebie obowiàzki. Wielokrotnie dowodzi∏ im, ˝e obcià˝a ich odpowiedzialnoÊç za paƒstwo i uchylaç si´ od niej nie mogà, a dawno
ju˝, bo w roku 1922, og∏osi∏ nast´pujàce trzy zasady polityki
ludowej:
1. Pierwsza i najÊwi´tsza – utrzymanie niepodleg∏oÊci paƒstwa
i jego pot´gi.
2. Dà˝enie do wprowadzenia w ca∏ej pe∏ni demokratycznego
ustroju.
3. Sta∏a i trwa∏a obrona praw obywatelskich i swoich ludowych
interesów.
Wskazania te, wypowiedziane przed laty, jakà˝ majà aktualnoÊç, jak˝e ˝ywe sà dziÊ. WielkoÊç Witosa przemawia z tych
sformu∏owaƒ prostych, zawierajàcych w sobie polityczne
pos∏annictwo ch∏opów.
WartoÊcià ogromnej donios∏oÊci dla narodu jest to, ˝e dzia∏alnoÊç polityczna Witosa, jak zresztà ca∏y ruch ludowy w Polsce,
jest kwiatem czysto polskiego ducha i owocem polskiej ziemi.
28
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 29
Nie ma w programie i celach ludowców ˝adnych obcych teoryjek
i nalecia∏oÊci, nie ma màdroÊci obcych magów, jest tylko polska
myÊl polityczna zrodzona z polskiej potrzeby. Byç mo˝e, ˝e to
w∏aÊnie w ruchu ludowym czyni sobie bliskimi miliony ludzi.
W smutne, listopadowe dni polskiej jesieni sk∏ada∏ naród do
mogi∏y, na wiejskim cmentarzu w Wierzchos∏awicach, wielkiego
syna naszej ziemi. Takie by∏o jego ˝yczenie, by spoczàç wÊród
braci ch∏opów, dla których przez ca∏e ˝ycie pracowa∏, walczy∏
i cierpia∏. Obudzi∏ w ch∏opach poczucie si∏y i powierzy∏ im sztandar demokratycznej Polski.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 30
Redakcyjna kuchnia
W spisie naszych pracowników, og∏oszonym w pierwszym
numerze gazety, nie by∏o nazwiska Jana Stankiewicza, przedwojennego redaktora „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”
w Krakowie. Stankiewicz zg∏osi∏ si´ do mnie kilka tygodni po
ukazaniu si´ „Gazety Ludowej” i na mój wniosek zosta∏ przez
wydawnictwo zaanga˝owany. Zrobi∏em go swoim drugim zast´pcà
– pierwszym by∏ Witold Gie∏˝yƒski.
Wi´kszoÊç cz∏onków redakcji zosta∏a zaproszona do wspó∏pracy przeze mnie i zaakceptowana przez wydawc´, czyli przez
w∏adze PSL. Natomiast pojawienie si´ redaktora Jerzego
Wiewiórskiego w sk∏adzie redakcyjnym i do tego w Komitecie
Redakcyjnym by∏o dzie∏em Kazimierza Banacha.
Wiewiórski by∏ przed wojnà cz∏onkiem, a bodaj nawet przez
jakiÊ czas sekretarzem redakcji sanacyjnego „Kuriera Porannego”
i z politycznym ruchem ludowym nie mia∏ nic wspólnego. Znali
si´ natomiast z Banachem, „Kurier Poranny” bowiem przeznacza∏
w tamtych czasach ca∏à kolumn´ dla sanacyjnej organizacji
m∏odzie˝y wiejskiej „Siew”, której Banach by∏ wtedy przodujàcym
cz∏onkiem. Zaraz te˝ w pierwszych rozmowach na temat gazety
wymieni∏ on nazwisko Wiewiórskiego jako swojego kandydata na
wa˝niejszà pozycj´ w redakcji. Niektóre nasze narady redakcyjne
odbywa∏y si´ w mieszkaniu Wiewiórskiego przy ul. Mokotowskiej.
W warunkach zburzonej i spalonej Warszawy kwestia mieszkania
by∏a kapitalnej wagi, a mieszkanie Wiewiórskiego szcz´Êliwie
ocala∏o.
Zrozumia∏em, ˝e Banachowi na osobie Wiewiórskiego szczególnie zale˝y, wi´c zaproponowa∏em powo∏anie go do Komitetu
Redakcyjnego w charakterze redaktora technicznego, co Banach
30
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 31
zaakceptowa∏. By∏o dla mnie jasne, ˝e Banach chce mieç w redakcji swojego cz∏owieka, a˝eby mnie w razie potrzeby móg∏
majoryzowaç. Do tego nie dosz∏o, poniewa˝ kierowa∏em „Gazetà
Ludowà” szcz´Êliwie i zdoby∏em dla niej w krótkim czasie wielkà
popularnoÊç i poczytnoÊç.
Oprócz Wiewiórskiego jeszcze dwaj inni dziennikarze zostali
wprowadzeni do redakcji nie przeze mnie. Byli to Andrzej
LeÊniewski i Jan Zaraƒski. Wprowadzi∏ ich, za mojà zgodà
i wiedzà, Banach na ˝yczenie Miko∏ajczyka, który zaczà∏ si´ coraz
pilniej interesowaç gazetà.
Ze wzgl´du na powszechny nap∏yw ˚ydów-komunistów,
których wielu by∏o na us∏ugach UB, oraz ze wzgl´du na
opanowanie przez nich wa˝niejszych stanowisk i dziedzin ˝ycia
politycznego i spo∏ecznego, postara∏em si´ o to, ˝eby sk∏ad redakcyjny naszej gazety by∏ czysto polski. Nie by∏em nigdy i nie jestem
antysemità. Uwa˝a∏em i uwa˝am, ˝e ˚ydzi mogà i powinni u nas
˝yç i pracowaç, ale nie mogà nami rzàdziç. W redakcji „Gazety
Ludowej” nie by∏ zatrudniony ani jeden ˝ydowski dziennikarz.
By∏ co prawda w naszym sk∏adzie redakcyjnym jeden dziennikarz ˝ydowskiego pochodzenia – lwowianin, ale ten dawno
zerwa∏ z ˝ydowskim Êrodowiskiem, ˝ydowskà kulturà, religià
i obyczajami, a ca∏e jego post´powanie i sposób bycia nosi∏y
znamiona polskie. Dodajmy, ˝e nie by∏o u nas w tym okresie ani
jednego szpicla – konfidenta UB.
Banach, który utrzymywa∏ zawsze dyskretne kontakty z komunistami, mówi∏ do mnie:
– Majà nam za z∏e, ˝e nie ma u nas ani jednego ˚yda. Mówià,
˝e po hitlerowskim ludobójstwie dokonanym na ˚ydach powinien
byç u nas choçby jeden ˝ydowski dziennikarz, jako przejaw
naszego antyrasizmu.
– Oni tak mówià, bo im tak wypada, ale im chodzi o to, ˝e nie
majà u nas konfidentów – zauwa˝y∏em w odpowiedzi.
31
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 32
Ukazanie si´ „Gazety Ludowej” i nasza postawa wywo∏a∏a
pewien niepokój, a nawet wyraênà irytacj´ w prasie marksistowskiej. Czytelnicy natomiast przyj´li nasze pismo z przychylnym zainteresowaniem. „Gazeta Ludowa” przemówi∏a do ludzi
innym j´zykiem ani˝eli prasa komunistyczna i satelicka. Spo∏eczeƒstwo dojrza∏o w niej odmiennà treÊç, nowe tony, nowe barwy
i wyczu∏o polskiego ducha, wolnego od obcych nalecia∏oÊci. MyÊli
polskie p∏yn´∏y ze szpalt do polskich serc, wi´c znalaz∏y w nich
˝yczliwe przyj´cie i serdeczny odzew.
Redakcja i administracja „Gazety Ludowej” mieÊci∏y si´ razem
z centralà PSL w budynku samorzàdowym przy Alejach
Jerozolimskich 85. Drukarnia natomiast istnia∏a przy ul. Ho˝ej 48,
w parterowej oficynie, cudem ocala∏ej w dzia∏aniach powstaƒczych. MieliÊmy tam trzy linotypy, kilka peda∏ów i maszyn p∏askich
oraz nowoczesnà matrycowni´. Maszyny rotacyjnej i giserni nie
by∏o. DrukowaliÊmy naszà gazet´ w zak∏adach drukarskich przy
ul. Marsza∏kowskiej 3/5, zabranych przez Czytelnika. Tam te˝
robiono odlewy z naszych matryc.
By∏o to ogromne utrudnienie w pracy i w wielu wypadkach,
przy licznych przeszkodach cenzuralnych, tylko wysi∏kom i poÊwi´ceniu wszystkich naszych pracowników zawdzi´czaç
musimy, ˝e nasza gazeta wychodzi∏a w druku bez nadmiernych
opóênieƒ.
Warunki pracy w drukarni na Ho˝ej by∏y prymitywne i bardzo
ci´˝kie. W czasie okupacji niemieckiej drukarnia ta pracowa∏a dla
prasy i literatury podziemnej, a wszyscy jej ówczeÊni pracownicy
byli ofiarnymi ˝o∏nierzami Polski Walczàcej. Tak˝e w czasie Powstania drukarnia na Ho˝ej stanowi∏a wybitnà placówk´ prasowà.
Po wkroczeniu Sowietów i ukoƒczeniu dzia∏aƒ wojennych zawis∏a
nad drukarnià groêba upaƒstwowienia i wyw∏aszczenia. Wtedy
PSL kupi∏o drukarni´ i zagwarantowa∏o w∏aÊcicielom zatrudnienie
w administracji zak∏adu.
32
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 33
Pewnego razu zapytany by∏em w G∏ównym Urz´dzie Kontroli
Prasy:
– Jak doszliÊcie do drukarni na Ho˝ej?
Odpowiedzia∏em ze Êmiechem:
– Starym kapitalistycznym zwyczajem. KupiliÊmy jà.
Rozmowy tej nie podtrzymano, bowiem odpowiedê moja by∏a
pot´pieniem metody ekspropriacji, która w systemie komunistycznym stanowi zasad´.
Trudno by∏o pracowaç w naszej drukarni. W ma∏ym kantorku
mieÊci∏ si´ telefon i maszyna do pisania. Jeden z redaktorów wisia∏
na telefonie, a maszynistka wystukiwa∏a bie˝àcy materia∏ redakcyjny. Skromna przestrzeƒ pokoiku zmniejszona by∏a ponadto
o drewniane schody prowadzàce na poddasze. Tam w ma∏ej izdebce mieszka∏a pracownica drukarni. Nie by∏o ∏atwo w tych warunkach prowadziç w kantorku prac´ redakcyjnà. Znaczna cz´Êç
materia∏u przygotowywana by∏a za dnia w biurach redakcji przy
Alejach Jerozolimskich, ale telegramy, ostatnie wiadomoÊci z kraju
i ze Êwiata oraz aktualny serwis polityczny trzeba by∏o redagowaç
na miejscu, w drukarni – tym bardziej, ˝e ani na telefon, ani na
komunikacj´ miejskà nie mo˝na by∏o w tamtych czasach liczyç.
Na jesieni i póêniej, w zimie, dodatkowà plagà w naszej pracy
by∏o cz´ste psucie si´ sieci elektrycznej w okolicach ul. Ho˝ej.
Przerwy w dop∏ywie pràdu do maszyn i do lamp trwa∏y nieraz do
szeÊciu godzin. Wp∏ywa∏o to fatalnie na rytm naszej pracy i powodowa∏o opóênianie si´ wydania gazety oraz zmniejszanie jej
obj´toÊci.
Co kilka dni musieliÊmy informowaç czytelników o przerwach
w dostawie pràdu i usprawiedliwiaç si´, a ile nas to kosztowa∏o
nerwów, ile wymaga∏o od nas wszystkich cierpliwoÊci i optymizmu, któ˝ to zliczy i oszacuje. AlarmowaliÊmy oczywiÊcie Pogotowie Elektrowni Warszawskiej, które przybywa∏o i za ka˝dym
razem wyciàga∏o r´k´ po napiwek. DawaliÊmy zazwyczaj kilkaset
33
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 34
ówczesnych z∏otych. Nadprogramowe te wydatki powtarza∏y si´
tak cz´sto, ˝e sta∏y si´ powa˝nà pozycjà w bie˝àcym bud˝ecie.
Administracja nasza zapowiedzia∏a jednego dnia, ˝e ju˝ wi´cej
napiwków za napraw´ sieci elektrycznej p∏aciç nie b´dzie. Decyzja ta zbieg∏a si´ widocznie z gruntowniejszym remontem transformatora na Ho˝ej, gdy˝ awarie przesta∏y zdarzaç si´ tak cz´sto.
W ówczesnych warunkach lokalowych mojà prac´ redakcyjnà
wykonywaç musia∏em w zecerni. Na drewnianej desce, opartej
z jednej strony na parapecie okna, z drugiej na stole metrampa˝a,
pisa∏em artyku∏y polityczne i kwalifikowa∏em do druku przedk∏adany mi materia∏ redakcyjny. Przede mnà pracowa∏y linotypy,
obok mnie kr´cili si´ metrampa˝ i preser, a z ty∏u warcza∏ kalander. Nie przeszkadza∏o mi to jednak w myÊleniu i pisaniu. Czu∏em
si´ dobrze w atmosferze farby drukarskiej, a wieloletnie przyzwyczajenie pozwala∏o mi wy∏àczyç si´ myÊlowo z ca∏ego otoczenia,
nie s∏yszeç stukotu drukarskiego i pracowaç normalnie.
˚a∏owa∏em bardzo, ˝e nie mieliÊmy wówczas mo˝liwoÊci
dokonania zdj´ç filmowych, a˝eby w ka˝dej chwili, tak˝e i w przysz∏oÊci, mo˝na by∏o obrazowo i wiernie poinformowaç spo∏eczeƒstwo, w jakich niezwyk∏ych i ci´˝kich warunkach technicznych
i lokalowych redagowana by∏a „Gazeta Ludowa”, która w∏aÊnie
w owym czasie sprawowa∏a „rzàd dusz” w naszym kraju. Mówi∏em
te˝ do otoczenia: „Ci, którzy po nas przyjdà, nawet poj´cia mieç
nie b´dà o tym, w jakich warunkach w poczàtkach swego istnienia
redagowana by∏a «Gazeta Ludowa». A szkoda”.
34
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 35
Cenzura – byczek PPR
Od poczàtku powstania PSL komuniÊci rozpocz´li intrygi,
a nast´pnie podj´li otwartà walk´ przeciwko stronnictwu. Jednym
z jej przejawów by∏a walka z prasà stronnictwa, a zw∏aszcza
z „Gazetà Ludowà”. Istotnà rol´ w tej walce odgrywa∏a cenzura.
Cenzura prasowa istnieje tak dawno, jak istniejà gazety. Wszystkie rzàdy na Êwiecie kontrolujà i cenzurujà pras´, a robià to tym
skwapliwiej, im wi´ksze jest znaczenie i rola gazet, a im mniej
liberalizmu zachowa∏o si´ w metodach rzàdzenia. Stosowane sà
w praktyce dwa rodzaje cenzury: prewencyjna i represyjna.
Cenzura prewencyjna sprawia, ˝e gazety nie mogà pojawiç si´
w druku z bia∏ymi plamami, ale od poczàtku do koƒca muszà byç
zape∏nione tekstem ocenzurowanym i do druku dozwolonym.
Ka˝dà kolumn´ gazety w postaci gotowej do matrycowania i do
druku trzeba przedk∏adaç cenzorowi. Ten czyta tytu∏y i tekst,
rozwa˝a techniczne podejÊcie redakcji, orientuje si´, do jakiego
artyku∏u gazeta przywiàzuje szczególne znaczenie, i stosownie do
tego operuje o∏ówkiem cenzorskim. Ka˝de s∏owo, ka˝de zdanie
i ka˝dy ust´p skreÊlony przez cenzora musi byç zastàpiony tekstem dozwolonym. Wskutek tego cz´sto kolumna bywa posy∏ana
do cenzury po kilka razy, zanim uzyska stempel „Dozwolone do
druku” i zanim mo˝e byç skierowana do matrycowania, giserni i na
maszyn´ rotacyjnà. Przy cenzurze prewencyjnej spo∏eczeƒstwo nie
zdaje sobie nawet sprawy z tego, ˝e cenzura istnieje i dzia∏a, gdy˝
w gazecie nie ma Êladu hasania cenzorów. Tymczasem redakcja jest
nieraz um´czona zatargami z cenzurà, przerabianiem i zmienianiem tekstu, prze∏amywaniem gotowych ju˝ kolumn i takim manewrowaniem artyku∏ami i notatkami, a˝eby w gazecie nie powsta∏o
nigdzie puste miejsce. Dlatego te˝ przy cenzurze prewencyjnej
35
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 36
wyjÊcie gazety z druku nadmiernie si´ opóênia, co nara˝a wydawnictwo na straty materialne, a redakcja pracowaç musi z wielkim
zapasem artyku∏ów i notatek, a˝eby w ka˝dej chwili móc uzupe∏niç
skonfiskowane przez cenzur´ ust´py. Czasami artyku∏y sà tak bardzo o∏ówkiem cenzorskim pokiereszowane, ˝e trzeba je przerabiaç, a nawet na nowo pisaç i na nowo sk∏adaç.
Ró˝ne sà udr´ki cenzury prewencyjnej. W krajach zachodnich
cenzura prewencyjna stosowana jest tylko w czasie wojen lub
zamieszek domowych. Jest to o tyle s∏uszne, ˝e paƒstwo znajdujàce si´ w stanie wojny pilnie strzec musi swoich tajemnic wojskowych, gospodarczych i technicznych. Przy najlepszej zaÊ nawet
woli i poczuciu odpowiedzialnoÊci redakcja mo˝e zamieÊciç nieopatrznie jakàÊ pozornie niewinnà notatk´, która mog∏aby wyrzàdziç szkod´ paƒstwu, a przynieÊç po˝ytek nieprzyjacielowi.
W czasach pokojowych stosowana jest zazwyczaj cenzura
represyjna. Polega ona na tym, ˝e redakcja pierwsze wydrukowane
gazety musi przed∏o˝yç cenzurze. JeÊli cenzor zarzàdzi konfiskat´
jakiegoÊ artyku∏u, ust´pu czy notatki, redakcja wstrzymuje bieg
maszyny, zmienia pierwszà stron´, zamieszcza na niej nadruk
„Po konfiskacie nak∏ad drugi”, a ust´py skonfiskowane usuwa rylcem z o∏owianej p∏aty, przez co powstajà w gazecie bia∏e plamy.
Wszyscy widzà i wiedzà, ˝e gazeta pad∏a ofiarà cenzora.
Cenzura represyjna mo˝e byç równie˝ po∏àczona z powa˝nymi
stratami dla wydawnictwa, jeÊli w∏adze administracyjne przejawiajà
wobec gazety wyraênie z∏à wol´. Wówczas opóêniajà zawiadomienie redakcji o konfiskacie i wkraczajà do akcji dopiero wtedy, gdy
nak∏ad jest wydrukowany, wys∏any i rozwieziony do punktów sprzeda˝y. Tam posterunki policyjne czyhajà i zabierajà wszystkie egzemplarze. W takich wypadkach musi si´ druk gazety prowadziç na
nowo, co pociàga za sobà wysokie koszty dodatkowe i znacznie
opóênia wyjÊcie dziennika. Z∏a wola cenzorów wyst´powa∏a niekiedy w Polsce przedwojennej za rzàdów sanacyjnych.
36
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 37
W zasadzie godzimy si´ wszyscy, ˝e musi byç kontrola
paƒstwa nad tak donios∏ym i wa˝nym instrumentem informacji,
propagandy i oddzia∏ywania na umys∏y ludzkie, jak prasa. Brak
wszelkiej kontroli i wszelkiego hamulca móg∏by sprowadziç zwyrodnienie prasy, ale opinia dziennikarzy i wydawców opowiada si´
za cenzurà represyjnà, a przeciw cenzurze prewencyjnej.
Kto nie interesuje si´ bli˝ej dziejami dziennikarstwa w Polsce,
ten nie wie, ˝e cenzura prewencyjna zosta∏a wprowadzona na
naszych ziemiach po raz pierwszy po zwyci´stwie Targowicy
w XVIII wieku. W∏adze komunistyczne wprowadzi∏y jà w Lublinie w 1944 roku, a nast´pnie w Warszawie i w ca∏ym kraju w roku
1945.
G∏ówny Urzàd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk by∏ do
lata 1946 roku dzia∏em Urz´du Bezpieczeƒstwa Paƒstwa. By∏o coÊ
bezprzyk∏adnego i poni˝ajàcego w tym bezceremonialnym i upokarzajàcym powiàzaniu cenzury prasowej z policjà, do tego z policjà takiego autoramentu, jak zbrodnicza bezpieka.
Zachodzi∏em nieraz do cenzury, która mieÊci∏a si´ w latach
1945–1946 na ul. Koszykowej. Rozmawia∏em wielokrotnie z szefem tej instytucji, Zab∏udowskim, widzia∏em wi´kszoÊç jej pracowników. Powtarzam: nie by∏em nigdy i nie jestem antysemità,
ale nagromadzenie ˚ydów w tym urz´dzie przera˝a∏o mnie. CoÊ
z bó˝nicy i coÊ z chederu tam si´ t∏uk∏o.
Skorzysta∏em z kolejnego przyjazdu do Warszawy ambasadora
polskiego w Rzymie, profesora Stanis∏awa Kota, i w rozmowie o stosunkach prasowych w Polsce zwróci∏em mu uwag´ na niedopuszczalnoÊç faktu, a˝eby cenzura by∏a komórkà UB, aby przygniatajàca wi´kszoÊç jej pracowników rekrutowa∏a si´ z ˚ydów.
Kot podzieli∏ mojà opini´ i w rozmowie z premierem Osóbkà-Morawskim wskaza∏ na niew∏aÊciwoÊç takiego stanu rzeczy, przy
czym podkreÊli∏ z∏e wra˝enie, jakie to wywo∏uje za granicà.
W rezultacie, chocia˝ po doÊç d∏ugim czasie, przy∏àczono G∏ówny
37
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 38
Urzàd Kontroli Prasy do Prezydium Rady Ministrów, a liczba
pracowników ˝ydowskich zosta∏a zmniejszona.
Utarczki „Gazety Ludowej” z cenzurà odbywa∏y si´ ka˝dego
dnia i ka˝dej nocy. Mo˝na by o tym napisaç bardzo wiele. Figle
cenzury by∏y nieraz rozbrajajàce. Na przyk∏ad w numerze 17
„Gazety Ludowej” z 1945 roku cenzura skonfiskowa∏a taki ust´p:
„Nie by∏o wÊród nas ˝adnego Quislinga, Degrelle'a, Pétaina”.
Na zapytanie redaktora dy˝urnego, z jakiej przyczyny konfiskuje
to zdanie, pad∏a odpowiedê: „By∏ przecie˝ Kowalski, który siedzia∏
w Berlinie”.
W innym numerze gazety zosta∏ skonfiskowany urywek
przemówienia, jakie Witos wyg∏osi∏ do ch∏opów przed wielu laty.
Witos powiedzia∏ wówczas: „Bierzcie czynny udzia∏ we wszystkich
dziedzinach ˝ycia paƒstwowego, nie pchajcie si´ jednak na urz´dy
i stanowiska, które przekraczajà wasze si∏y”. Cenzura widocznie
uwa˝a∏a, ˝e ju˝ samo przypomnienie zdrowego i rozsàdnego
wezwania Witosa mo˝e byç pociskiem wymierzonym w has∏o tak
zwanego awansu spo∏ecznego, którym marksiÊci szermowali przez
wiele lat. Realizowanie tego chwytu propagandowego narazi∏o kraj
na rozliczne straty i rozczarowania w gospodarce narodowej.
Niezwyk∏à wÊród czytelników uciech´ wywo∏a∏a notatka zamieszczona w tym czasie w jednym z numerów naszej gazety pod
tytu∏em Byczek PPR w Sierpcu. Mia∏a ona brzmienie nast´pujàce:
„JesteÊmy w posiadaniu dokumentu Êwiadczàcego o nadu˝yciu. Jest to zaÊwiadczenie rekwizycyjne komitetu PPR, wypisane
na nazwisko Józefa Ziembickiego, zamieszka∏ego we wsi Glinki,
gmina Stawiszyn, powiat sierpecki, o nast´pujàcej treÊci:
Pokwitowanie
Niniejszym kwitujemy odbiór byczka (roczniaka) dla Komitetu
Powiatowego Partii Robotniczej na kurs polowych.
Sierpc, dnia 21.10.1945 roku, sekretarz: J. Wiórkowski
38
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 39
By∏a równie˝ piecz´ç z napisem: «Powiatowy Komitet PPR
w Sierpcu». Przypuszczamy, ˝e byczek nie by∏ wzi´ty na kurs
polityczno-wychowawczy ani jako s∏uchacz, ani jako wyk∏adowca.
Sàdzimy, ˝e byczek by∏ przeznaczony na skonsumowanie dla aktywu PPR zgromadzonego na kursie. Pytamy, jakim prawem PPR
w Sierpcu nak∏ada rekwizycje i prosimy o zarzàdzenia, które
zlikwidujà ten brzydki proceder. Panu Zi´bickiemu musi PPR
zap∏aciç za byczka cen´ rynkowà”.
OtrzymaliÊmy wówczas z Warszawy i z kraju mnóstwo listów
z gratulacjami za przyj´cie zdecydowanego stanowiska wobec
samowoli pepeerowców. Notatka ta by∏a kilka dni z rz´du zatrzymywana przez cenzur´ pod pozorem sprawdzania informacji.
Cenzorzy rozumieli, ˝e incydent z byczkiem zdziera zas∏on´
nietykalnoÊci z nadu˝yç i bezprawia. Mówiono w cenzurze:
„Po co drukujecie o tym byczku? PowinniÊcie zawiadomiç «gór´»
PPR, a nie publikowaç w gazecie”. Perswazje te jednak na mnie
nie dzia∏a∏y. Co dzieƒ ponawia∏em notatk´, nadajàc jej tylko skromniejszà form´ i ∏agodzàc komentarz. W koƒcu cenzura musia∏a
ustàpiç.
Na poczàtku stycznia 1946 roku zg∏osi∏ si´ do mnie do redakcji nieznajomy oficer wy˝szego stopnia z Wroc∏awia, wr´czy∏
mi kilka egzemplarzy „Naprzodu DolnoÊlàskiego”, organu PPS
na tym terenie, i objaÊni∏:
– By∏ we Wroc∏awiu na Êwi´ta Bo˝ego Narodzenia premier
Osóbka-Morwski. Przemawia∏ w gronie przyjació∏ i towarzyszy
partyjnych. Jego wypowiedzi sà tak interesujàce, ˝e przywioz∏em
je „Gazecie Ludowej”. Mo˝e redakcja z nich skorzysta. Wydrukowa∏ je dos∏ownie „Naprzód DolnoÊlàski”.
Rzuci∏em okiem na pismo socjalistyczne z Wroc∏awia i uzna∏em, ˝e
prowincjonalne wynurzenia premiera zas∏ugujà na to, a˝eby w skromnych wyjàtkach spopularyzowaç je w stolicy. W „Gazecie Ludowej”
powtórzy∏em wi´c niektóre „z∏ote myÊli” premiera. Oto one:
39
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 40
„W czasie zwiedzania historycznego wroc∏awskiego ratusza,
znajdujàcego si´ obecnie w rekonstrukcji, towarzysz premier na
widok ma∏ej, ponurej komnaty po∏o˝onej obok du˝ej sali posiedzeƒ Rady Miejskiej stwierdzi∏ ˝artobliwie, ˝e musia∏a to byç zapewne cela, w której za∏atwiano si´ ze zbyt opornà opozycjà”.
Na specjalnie zwo∏anym do Wroc∏awia zebraniu aktywu PPS
z ca∏ego województwa Osóbka-Morawski informowa∏, ˝e UB nie
ma prawa aresztowaç cz∏onka partii bez powiadomienia w∏adz
partyjnych o tym zamiarze. Tylko przy∏apanie na goràcym uczynku daje prawo bezpiece do aresztowania partyjniaka.
„Je˝eli zaÊ – mówi∏ premier – nie ma obawy, ˝e ten cz∏owiek
ucieknie, zarzuty muszà byç przedstawione partii i dopiero po
usuni´ciu go z partii przez sàd partyjny sprawa mo˝e zostaç oddana w r´ce bezpieczeƒstwa. Je˝eli nast´puje aresztowanie
cz∏onka partii bez uprzedniego udowodnienia mu winy, jest to
przest´pstwo, gdy˝ jest to niezgodne z ustawami paƒstwowymi
i dzieje si´ wbrew woli rzàdu. Sprawa musi byç czysta. Partia
broniàca nieuczciwych cz∏onków niewiele na tym skorzysta. Je˝eli
jednak zostaje aresztowany uczciwy cz∏onek PPS – bez wzgl´du
na to, czy jest cz∏onkiem starym, czy dopiero wstàpi∏ – jest to
przest´pstwo i nazwisko aresztujàcego powinno byç og∏oszone
w prasie, a od w∏adz wy˝szych nale˝y ˝àdaç usuni´cia go”.
„Najwi´kszym wrogiem demokracji – wywodzi∏ dalej Osóbka-Morawski – jest sklepikarz, drobnomieszczanin, dorobkiewicz.
To najwi´ksze ko∏tuƒstwo. Nawet pepeesowiec, który by∏ dobrym
socjalistà, po dorobieniu si´ majàtku w sklepie te˝ stanie si´
ko∏tunem, zatraci idea∏y socjalistyczne. Tworzyç trzeba jak najwi´cej uspo∏ecznionej gospodarki, która gwarantuje demokracj´.
Nie trzeba dopuszczaç do w∏adzy, która opiera si´ na Êrodkach
materialnych. Im bardziej uspo∏ecznimy naszà gospodark´, tym
wi´cej w∏adzy b´dzie w naszych r´kach. Dà˝eniem naszym jest
ograniczenie przedsi´biorstw prywatnych”.
40
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 41
Jednak na przyk∏ad dà˝enie do upaƒstwowienia m∏ynów i piekarni nazwa∏ Osóbka-Morawski „najwi´kszym b∏´dem” i wyrazi∏
przekonanie, ˝e „paƒstwo nie powinno zajmowaç si´ handlem,
ca∏y przemys∏ spo˝ywczy powinien znajdowaç si´ w r´kach
spó∏dzielni i piekarnie powinny byç spó∏dzielcze lub miejskie,
nigdy paƒstwowe”.
Nasz komentarz do tych wypowiedzi by∏ nast´pujàcy: „W tym
czasie m∏yny zosta∏y upaƒstwowione wbrew opinii pana premiera.
Niemniej wszystkie enuncjacje, jakie przytoczyliÊmy, sà bardzo
interesujàce i informujà o wielu kwestiach, nie tylko bie˝àcych.
Okazuje si´, ˝e jest po˝yteczne, gdy szef rzàdu wyje˝d˝a
z Warszawy na Êwi´ta i w gronie ciekawych i natarczywych aktywistów odpowiada na stawiane pytania i objaÊnia partyjne i rzàdowe
drogi polityczne”.
Poniewa˝ by∏y to cytaty z „Naprzodu”, cenzura puÊci∏a.
Wra˝enie po naszym artykule w ko∏ach politycznych Warszawy
by∏o bardzo du˝e.
Przede wszystkim zapieni∏ si´ z gniewu sam Osóbka-Morawski,
poniewa˝ uwa˝a∏ si´ za oÊmieszonego. Jeszcze bodaj tego samego
dnia skar˝y∏ si´ Miko∏ajczykowi, który powiedzia∏ potem do mnie:
„Osóbka-Morawski by∏ niepohamowany w irytacji i zgrzyta∏ na
«Gazet´ Ludowà», ale to nie szkodzi”.
Zdarzy∏o si´, i˝ w dwa dni póêniej uda∏em si´ do Prezydium
Rady Ministrów, w∏aÊnie do Osóbki-Morawskiego, wraz z kilku
innymi redaktorami dzienników warszawskich w sprawach zawodowych. Premier przywita∏ mnie z wielkim rozdra˝nieniem:
– Ostatnich przyjació∏ tracicie przez takie artyku∏y.
– Przecie˝ cytaty by∏y wzi´te z wroc∏awskiego dziennika
partyjnego – odrzek∏em.
– Tamten redaktor dostanie za swoje, chocia˝ na prowincji
trzeba niejedno wybaczyç, ale pan redaguje wielki dziennik w stolicy i od pana musi si´ du˝o wymagaç.
41
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 42
Nasza rozmowa zakoƒczy∏a si´ tym, ˝e Osóbka-Morawski
postanowi∏ zapraszaç od czasu do czasu redaktorów dzienników
warszawskich do „salonów” prezydialnych dla nawiàzania i podtrzymania stosunków osobistych. T∏umaczy∏em mu bowiem, ˝e takie
kontakty najlepiej zapobiegajà osobistym wycieczkom prasowym.
Tego samego dnia wieczorem nades∏a∏a mi cenzura specjalne
oÊwiadczenie premiera z ˝àdaniem natychmiastowego wydrukowania i zamieszczenia na czo∏owym miejscu w „Gazecie Ludowej”. OÊwiadczenie to wydrukowaç musia∏em, poniewa˝ cenzor
oznajmi∏, ˝e gazeta nie b´dzie si´ ukazywaç tak d∏ugo, dopóki list
Osóbki nie b´dzie zamieszczony.
Nie chcia∏em tak skrajnego konfliktu i zamieÊci∏em na pierwszej stronie u góry nast´pujàce pismo:
Kilkakrotnie stwierdziliÊmy fakty przekr´cania lub wypaczania
treÊci przemówieƒ prezydenta KRN, prezesa Rady Ministrów
i cz∏onków rzàdu. Niektóre fakty mia∏y nawet charakter wybitnie
z∏oÊliwy. Taki fakt mia∏ miejsce ze streszczeniem mego przemówienia,
wydrukowanym w „Naprzodzie Âlàskim”, a przedrukowanym ze
z∏oÊliwymi komentarzami w „Gazecie Ludowej”.
Swego czasu wyda∏em prasie instrukcj´, ˝e przemówienia czy
streszczenia przemówieƒ prezydenta KRN, cz∏onków Prezydium
KRN i cz∏onków rzàdu nie mogà byç w prasie zamieszczane bez
uzyskania aprobaty osób zainteresowanych.
Poniewa˝ niektóre organa prasowe nie stosujà si´ do wspomnianej
instrukcji, nak∏adam obowiàzek dopilnowania tego na organy kontroli prasy.
Zechce obywatel dyrektor udzieliç tym razem surowego upomnienia odpowiedzialnym redaktorom wspomnianych pism – „Naprzodu
DolnoÊlàskiego” i „Gazety Ludowej”.
Prezes Rady Ministrów
/-/ Edward Osóbka-Morawski.
42
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 43
Pismo to skierowane by∏o do dyrektora GUKPPiW, a przys∏ane
10 stycznia 1946 roku.
Nie mogàc sobie poradziç z manewrami cenzury, nak∏oni∏em
w∏adze PSL, a˝eby metody konfiskowania uczyniç przedmiotem
za˝alenia i dyskusji w G∏ównej Komisji Porozumiewawczej Stronnictw Politycznych. Komisja ta, utworzona w 1945 roku, mia∏a
∏agodziç tarcia mi´dzy partiami i utrzymywaç „jednoÊç narodowà”.
ZebraliÊmy bogaty materia∏ ilustrujàcy praktyki cenzury wobec
„Gazety Ludowej”. Wiosnà 1946 roku nasze za˝alenie by∏o dyskutowane przez Komisj´. Obradom przewodniczy∏ wiceprezydent
KRN, Szwalbe z PPS; ponadto parti´ t´ reprezentowa∏ Cyrankiewicz. Z ramienia PPR uczestniczyli w posiedzeniach Berman
i Zambrowski, z PSL – Miko∏ajczyk, Baƒczyk, Wójcik i ja, z lubelskiego SL – doktor Putek i inni. By∏ te˝ obecny kierownik cenzury, doktor Zab∏udowski.
Komisja odby∏a dwa posiedzenia poÊwi´cone naszemu za˝aleniu. W rezultacie przedstawienia naszych dowodów i argumentów cenzura pofolgowa∏a. Przez krótki okres redakcja „Gazety
Ludowej” mog∏a odetchnàç swobodniej i przemawiaç do spo∏eczeƒstwa wolniejszym j´zykiem. Niestety nied∏ugo. Ju˝ po kilkunastu dniach brutalne praktyki cenzury ponowi∏y si´.
By∏o jasne, ˝e walka o wolnoÊç prasy rozstrzygnie si´ razem
z walkà o wolnoÊç ca∏ego narodu. Miko∏ajczyk powtarza∏ nieraz
z przekonaniem: „WolnoÊci w Polsce b´dziemy mieç tyle, ile jej
sobie sami wywalczymy”.
Próbowa∏em nawet dróg goÊcinnoÊci, a˝eby rozluêniç p´ta
cenzury. Na pró˝no. Folga trwa∏a kilka dni i znowu wraca∏a obro˝a. Zmaltretowany dokuczliwoÊciami cenzury, czasami odk∏ada∏em pióro i chcia∏em rezygnowaç z pisania, ale wtedy przychodzili
do mnie koledzy redakcyjni i mówili: „Nie ust´puj. Wiesz dobrze,
˝e ca∏y kraj czeka na «Gazet´ Ludowà» i na to, co napiszesz”.
Najcz´Êciej przemawia∏ tak do mnie mój drugi, obok Gie∏˝yƒskiego,
43
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 44
zast´pca, redaktor Jan Stankiewicz, z którym ∏àczy∏y mnie d∏ugie
lata znajomoÊci i przyjaêni. Ulegajàc perswazjom kolegów i przyjació∏, si´ga∏em znowu po pióro. Mord´ga z cenzurà by∏a jednak
coraz ci´˝sza. Cenzura stawa∏a si´ coraz bardziej nieust´pliwa.
W kilku kompletach gromadziliÊmy skonfiskowane kolumny
„Gazety Ludowej”. Jeden taki komplet znajdowa∏ si´ w mieszkaniu Miko∏ajczyka. Pewnego dnia, wiosnà 1946 roku, zasta∏em
u niego by∏ego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Herberta
Hoovera, który z zainteresowaniem oglàda∏ konfiskaty i ch´tnie
s∏ucha∏ objaÊnieƒ, co i w jakich okolicznoÊciach pad∏o ofiarà
cenzury. Hoover przyjecha∏ do Europy jako przedstawiciel
UNRRA, która to instytucja amerykaƒska nios∏a pomoc narodom
zniszczonym przez dzia∏ania wojenne. W czasie pobytu w Warszawie z∏o˝y∏ wizyt´ Miko∏ajczykowi i zwróci∏ uwag´ na bardzo
gruby komplet skonfiskowanych numerów „Gazety Ludowej”.
Z pewnoÊcià nie odniós∏ dobrego wra˝enia o wolnoÊci prasy
w Polsce i o praktykach cenzury.
44
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 45
Naczelny pod nadzorem
Sekretariat Naczelny PSL wyda∏ na jesieni 1945 roku zarzàdzenie wewn´trzne, a˝eby pracownicy centrali stronnictwa nie
obcià˝ali Miko∏ajczyka zb´dnymi odwiedzinami i a˝eby bie˝àce
sprawy przedk∏adali za poÊrednictwem sekretariatu. Wyjàtek
stanowi∏a redakcja „Gazety Ludowej”. By∏o to konieczne, a˝eby
pismo codzienne mia∏o szybki, bezpoÊredni i sta∏y kontakt
z prezesem. Zazwyczaj utrzymywa∏em ten kontakt ja sam, bo tego
˝yczy∏ sobie Miko∏ajczyk. Nieraz jednak, gdy by∏em pilnie zaj´ty
w godzinach nocnych, kierowa∏em do niego swego zast´pc´,
redaktora Witolda Gie∏˝yƒskiego, a czasem nawet, gdy posy∏a∏em
jakiÊ artyku∏ do aprobaty, pos∏ugiwa∏em si´ m∏odszymi kolegami.
Moja wspó∏praca z Miko∏ajczykiem uk∏ada∏a si´ jak najlepiej.
Rozumia∏ on znaczenie prasy i wiedzia∏, jak pot´˝nà bronià
w r´kach stronnictwa jest poczytny i odwa˝ny dziennik. Moje
kontakty z Miko∏ajczykiem sta∏y si´ niebawem codzienne, a raczej
conocne, poniewa˝ dziennik sk∏adany by∏ i drukowany w nocy
i bodaj co noc trzeba mi by∏o porozumiewaç si´ z prezesem PSL
w aktualnych sprawach politycznych.
BezpoÊrednie i tak liczne spotkania i rozmowy prowadzone
w cztery oczy na ró˝ne, najbardziej poufne tematy, pozwoli∏y
mi poznaç bli˝ej Stanis∏awa Miko∏ajczyka, jego charakter i jego
wartoÊç jako przywódcy politycznego. Nie ukrywa∏em tego
wówczas, a i teraz, w 12 lat póêniej, z ca∏ym poczuciem odpowiedzialnoÊci pisz´, ˝e uwa˝a∏em i uwa˝am Miko∏ajczyka
za polityka wysokiej klasy i wielkich walorów. W ciàgu d∏ugiej
pracy dziennikarskiej widzia∏em wielu polityków i dzia∏aczy
spo∏ecznych. Wydaje mi si´, ˝e nieobce mi sà kryteria oceny
ludzi tej kategorii ˝ycia publicznego. Miko∏ajczyka ceni∏em i ceni´
45
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 46
Stanis∏aw Miko∏ajczyk (fot. z archiwum CAF/PAP)
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 47
jako dzia∏acza bieg∏ego w ujmowaniu sytuacji i wyciàganiu z niej
realnych wniosków, jako polityka oddanego ludowi i narodowi
polskiemu. Tote˝ z wielkà ulgà, a nawet z radoÊcià, przyjà∏em
jesienià 1947 roku w wi´zieniu mokotowskim w Warszawie wiadomoÊç o ucieczce Miko∏ajczyka z Polski.
Zdarzenia w latach 1945–1946 potoczy∏y si´ tak, ˝e Komitet
Redakcyjny „Gazety Ludowej” nie zebra∏ si´ ani razu, natomiast
Banach czasami do mnie zachodzi∏ i powtarza∏: „W niczym panu
nie przeszkadzam”.
Nie wiedzia∏em wówczas, co znaczà te s∏owa. DziÊ sàdz´, ˝e
Banach przygotowywa∏ w ten sposób dla siebie alibi wobec
UB i komunistów oraz przerzuca∏ ca∏à odpowiedzialnoÊç za
„Gazet´ Ludowà” na mojà osob´. Z czasem zakoƒczy∏ si´ tak˝e
formalny ˝ywot Komitetu Redakcyjnego i ja powo∏any zosta∏em
na stanowisko redaktora naczelnego. Zmienione zosta∏y odnoÊne napisy, chocia˝ z du˝ym opóênieniem. Mnie do tej zmiany
si´ nie spieszy∏o, poniewa˝ dawa∏a mi ona tylko formalnie t´
funkcj´, która faktycznie od pierwszego numeru gazety by∏a
moim udzia∏em. Natomiast na zmian´ napisów nalega∏ Banach.
Widocznie spieszy∏ si´, ˝eby bezpieka nie mia∏a do niego pretensji za mojà dzia∏alnoÊç. Niemniej jednak dopiero w czerwcu
1946 roku zniknà∏ z „Gazety Ludowej” napis o Komitecie Redakcyjnym, a pojawi∏ si´ napis: „Redaktor naczelny – Zygmunt
Augustyƒski”. Do faktycznej odpowiedzialnoÊci za gazet´
do∏àczy∏a si´ odtàd tak˝e odpowiedzialnoÊç formalna. Wszystko
sta∏o si´ jasne.
Najwy˝szym zwierzchnikiem „Gazety Ludowej” z ramienia
PSL zosta∏ Miko∏ajczyk. Nasza wspó∏praca by∏a Êwietna. Cechowa∏a jà wzajemna, rzetelna lojalnoÊç oraz szybka i zgodna ocena
aktualnych zdarzeƒ. Nigdy bodaj nie dosz∏o mi´dzy nami nie tylko
do kontrowersji i rozbie˝noÊci, ale nawet do dyskusji na bie˝àce
tematy polityczne.
47
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 48
Natomiast ró˝ni pod wzgl´dem nastawienia politycznego
ludzie grupujàcy si´ w PSL rozpocz´li kampani´ przeciwko mnie
ju˝ po kilku tygodniach istnienia „Gazety Ludowej”. Na
Miko∏ajczyka nie Êmiano napadaç, wi´c w rozmaitych okolicznoÊciach zaciekle miotano si´ na redakcj´, czyli na mnie, chocia˝
doÊç d∏ugo nie wymieniano mojego nazwiska. Niewiele sobie
z tego robi∏em, ale wiedzia∏em, ˝e razem z Miko∏ajczykiem albo
padn´, albo wygram kampani´ o losy PSL i o losy kraju.
Pierwszym bodaj cz∏owiekiem, który zaczà∏ prowadziç
przeciwko mnie intrygi podjazdowe, by∏ Tadeusz Rek. Cz∏owiek
ten ju˝ przed wojnà by∏ figurà dokuczliwà dla ówczesnych w∏adz
Stronnictwa Ludowego. Marsza∏ek Rataj cz´sto skar˝y∏ si´ na
z∏oÊliwe zachowanie Reka, który niemal na ka˝dym posiedzeniu
Komitetu Wykonawczego SL ni stàd, ni zowàd zabiera∏ g∏os
i stawia∏ pytanie: „Prosz´ o wyjaÊnienie, jaki jest stosunek prezydium stronnictwa do frontu Morges?”.
Rek pyta∏ bez wzgl´du na to, jakie zagadnienia by∏y tematem
obrad. Marsza∏kowi Ratajowi by∏y te pytania bardzo nie na r´k´,
tym bardziej, ˝e „front Morges” faktycznie nigdy nie istnia∏. Ju˝
jednak sama ta nazwa budzi∏a niepokój w sanacyjnym obozie. Witos
by∏ w owych czasach na emigracji, Paderewski przebywa∏ w swojej
posiad∏oÊci w Morges w Szwajcarii, w kraju dyskretnie dzia∏a∏ genera∏ Sikorski, który, r´kami g∏ównie Karola Popiela i Feliksa M∏ynarskiego, zmontowa∏ Stronnictwo Pracy. Zacz´to wtedy plotkowaç
w Warszawie o „froncie Morges”, czyli o porozumieniu i wspó∏dzia∏aniu centrowych ugrupowaƒ politycznych przeciwstawiajàcych si´
rzàdom sanacyjnym. Owszem, jakieÊ luêne wspó∏dzia∏anie tych
stronnictw, którego promotorem by∏ Sikorski, niewàtpliwie istnia∏o, ale istnienie zorganizowanego „frontu Morges” nale˝a∏o do
legend ówczesnego ja∏owego ˝ycia politycznego w Polsce.
Tadeusz Rek by∏ z zawodu adwokatem. W czasie okupacji
niemieckiej przebywa∏ jakiÊ czas w obozie koncentracyjnym,
48
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 49
a w roku 1944 pojawi∏ si´ w województwie lubelskim, gdzie zosta∏
uwi´ziony przez UB. Po rocznym czy nawet d∏u˝szym pobycie
w wi´zieniu na zamku w Lublinie zosta∏ zwolniony na interwencj´
Stanis∏awa Baƒczyka, jednego z ówczesnych przywódców lubelskiego Stronnictwa Ludowego. W wi´zieniu, jak mówiono, zawar∏
Rek bli˝szà znajomoÊç z Józefem Ró˝aƒskim, jednym z kierowników bezpieki.
Na jesieni 1945 roku grupa osób z lubelskiego SL, ze Stanis∏awem Baƒczykiem na czele, zg∏osi∏a si´ do ministra doktora W∏adys∏awa Kiernika z proÊbà o przyj´cie do PSL. Nale˝eli do niej
oprócz Reka: Boles∏aw Âcibiorek, Bronis∏aw Drzewiecki, Edward
Bertold, Józef Kom˝a, Micha∏ R´kas i Kazimierz Iwanowski.
Miko∏ajczyk by∏ wtedy w Ameryce.
Porozumienie grupy Baƒczyka z ministrem Kiernikiem zawarte
zosta∏o, jak to og∏oszono, w Wierzchos∏awicach u grobu Wincentego Witosa. Ja sam wita∏em przybyszów na ∏amach „Gazety
Ludowej” i dawa∏em wyraz radoÊci, ˝e przy∏àczyli si´ do nas.
13 i 14 listopada 1945 roku, wcià˝ pod nieobecnoÊç Miko∏ajczyka, panowie ci wzi´li udzia∏ w posiedzeniu NKW PSL i zaj´li
powa˝ne pozycje w stronnictwie. Baƒczyk zosta∏ wiceprezesem,
Âcibiorek sekretarzem naczelnym, Drzewiecki cz∏onkiem prezydium, a Bertold, Kom˝a i R´kas cz∏onkami NKW.
Oddzielnie, niejako na w∏asnà r´k´, zg∏osili akces do PSL
Andrzej Witos i in˝ynier Kapeliƒski, kierownik Ministerstwa Poczt
i Telegrafów. Niestety czterech z nich, a mianowicie: Bertold, Rek,
Iwanowski i Drzewiecki, okaza∏o si´ po prostu koniem trojaƒskim
komunistycznego re˝imu w ludowych szeregach.
Trudno powiedzieç, co zrobi∏by i jakie stanowisko zajà∏by
w czasach ci´˝kiej niedoli dla PSL Boles∏aw Âcibiorek. Zosta∏ on
bowiem dnia 5 grudnia zamordowany w tajemniczych okolicznoÊciach, w swoim mieszkaniu w ¸odzi, zanim zdà˝y∏ objàç prac´
w sekretariacie PSL.
49
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 50
Zdarzenia zmierzajàce do rozsadzenia PSL mia∏y jednak
dopiero nadejÊç; tymczasem zaÊ wszystko jeszcze kszta∏towa∏o si´
sielankowo. Sielanka trwa∏a krótko. Najpierw Rek próbowa∏ ataku
na mnie i chcia∏ zaw∏adnàç „Gazetà Ludowà”. Podrzuca∏ mi ró˝ne
notatki, skierowane g∏ównie przeciwko ksi´˝om, ale ich do druku
nie dawa∏em. Konszachtujàc po cichu z Banachem, który jednak
w tej sprawie nie wyszed∏ z rezerwy, Rek stawa∏ si´ natarczywy.
Domaga∏ si´ wr´cz stanowiska w redakcji oraz pisa∏ pryncypialne
teksty Êwiatopoglàdowe. One równie˝ mi nie odpowiada∏y. Niektóre z nich – mo˝liwe do strawienia – drukowa∏em, inne zatrzymywa∏em i przekazywa∏em Banachowi, jako przewodniczàcemu
KR, dla porozumienia si´ z autorem. W koƒcu zaproponowa∏em
Rekowi obj´cie dzia∏u telegramów w naszej gazecie, ale okaza∏o
si´, ˝e o pracy dziennikarskiej nie ma poj´cia, ˝e nale˝y do tych
ludzi, którzy napisali kiedyÊ to i owo i od razu uwa˝ajà si´ za dziennikarzy, ba! za redaktorów! Tymczasem zawód dziennikarski
wymaga wieloletnich studiów i usilnej pracy, przy wrodzonych
zdolnoÊciach. Opracowane przez niego telegramy musia∏em odrzucaç i przekazywaç kolegom do ponownego opracowania. Po kilku
próbnych wieczorach sam zrezygnowa∏ z tej pracy, t∏umaczàc si´,
˝e mieszka pod Warszawà i nie mo˝e pracowaç w godzinach wieczornych i nocnych. By∏em zadowolony z takiego obrotu sprawy.
Rek cz´sto zachodzi∏ do mnie, zagadywa∏ i próbowa∏ straszyç.
– Dlaczego prowadzi pan „Gazet´ Ludowà” po linii opozycji?
Dlaczego zajmuje pan nieprzychylne stanowisko w stosunku do
rzeczywistoÊci politycznej?
– Gazeta nie jest moja – odpowiada∏em. – Jest organem PSL.
Wszystko, co w niej robi´ i pisz´, jest uzgodnione z naczelnymi
w∏adzami stronnictwa.
– A czy nie myÊli pan – ciàgnà∏ Rek – ˝e Miko∏ajczyk w razie
niebezpieczeƒstwa mo˝e uciec za granic´, a pan tu zostanie
i b´dzie musia∏ odpowiadaç?
50
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 51
– Na razie jest tak, jak jest – ucina∏em rozmow´ – a jak b´dzie
póêniej, to zobaczymy.
Rozmowy tej nie powtórzy∏em Miko∏ajczykowi, ale na weso∏o
opowiedzia∏em jà pracownikowi centrali PSL, Janowi Decowi.
Ten mi powiedzia∏: „Rek jest agentem Ró˝aƒskiego, który cz´sto
do niego zaje˝d˝a samochodem”.
WyjaÊnienie Deca by∏o dla mnie rewelacjà. Innymi oczami
zaczà∏em patrzeç na Reka, na jego rol´ w PSL i ca∏ym ˝yciu
publicznym. Zadawa∏em sobie pytanie, czy wie o tym wiceprezes
Baƒczyk, który razem z nim przyszed∏ do nas z lubelskiego SL,
a który teraz faworyzowa∏ i popiera∏ go. Na posiedzeniu Prezydium NKW naszego stronnictwa, na którym zosta∏em mianowany
naczelnym redaktorem „Gazety Ludowej”, Baƒczyk wysunà∏
kandydatur´ Reka na to odpowiedzialne stanowisko, a kiedy ten
przepad∏, zg∏osi∏ do protoko∏u votum separatum mojej nominacji.
Nic wi´c dziwnego, ˝e zadawa∏em sobie pytanie, czy Baƒczyk
wie, kim jest Rek i co o nim ludzie myÊlà, i mówià.
W kilka miesi´cy póêniej wyjaÊni∏o si´, ˝e Baƒczykowi najwidoczniej nie by∏a znana „przyjaꃔ Reka z Ró˝aƒskim, albowiem
ich drogi rozesz∏y si´. Rek wystàpi∏ ze stronnictwa, a Baƒczyk
wytrwa∏ w jego szeregach do gorzkiego koƒca.
Na temat votum separatum Baƒczyka przeciw mojej nominacji
rozmawia∏em z Miko∏ajczykiem. Powiedzia∏em mu, ˝e nie chc´
byç przyczynà jakichkolwiek trudnoÊci na terenie stronnictwa
i gotów jestem nie przyjàç tej nominacji, o którà zresztà nie zabiega∏em i która nie jest mi do szcz´Êcia potrzebna. Miko∏ajczyk
odpowiedzia∏, ˝e przypuszcza, i˝ votum separatum Baƒczyka
mo˝e staç si´ ewentualnie pretekstem do roz∏amu w stronnictwie,
a mo˝e nawet dlatego zosta∏o zg∏oszone; ˝ebym nic sobie z tego
nie robi∏, gdy˝ naczelnym redaktorem gazety musz´ pozostaç,
poniewa˝ jestem tu bardzo potrzebny. Podzi´kowa∏em Miko∏ajczykowi za zaufanie do mojej osoby. Przypuszczenia Miko∏ajczyka
51
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 52
co do zamierzeƒ Baƒczyka okaza∏y si´ na szcz´Êcie nies∏uszne.
Votum separatum, wymierzone przeciwko mnie, okaza∏o si´ z czasem nieudanà próbà obrony kandydatury Reka. Prostolinijny
Baƒczyk nie wiedzia∏, kim jest Rek i do czego zmierza. Dopiero
dalsza przysz∏oÊç mia∏a mu otworzyç oczy.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 53
Walka piórem
PopularnoÊç „Gazety Ludowej” ros∏a z dnia na dzieƒ.
Powodzenie by∏o coraz wi´ksze. Tymczasem w∏adze ograniczy∏y
rosnàcy nak∏ad gazety do 70 tysi´cy w dni powszednie i 80
tysi´cy w niedziele i Êwi´ta. Przy maszynie rotacyjnej w drukami
na ul. Marsza∏kowskiej 3/5 czuwano, a˝eby nak∏ad nie przekroczy∏ wyznaczonej normy, a zapotrzebowanie na naszà gazet´
w kraju stale ros∏o. Rezultat by∏ taki, ˝e za pojedynczy numer
w cenie dwóch, a póêniej trzech z∏otych p∏acono przeci´tnie
dziesi´ç z∏otych, a w szczególnych okolicznoÊciach nawet 20.
Sam by∏em Êwiadkiem, jak w pociàgu EKD sprzedawcy nie wahali
si´ ˝àdaç 20 z∏otych za egzemplarz i ludzie p∏acili.
Fakt pobierania przez sprzedawców paskarskich cen za
„Gazet´ Ludowà” sta∏ si´ nawet przedmiotem z∏oÊliwych uwag
na posiedzeniu KRN w kwietniu 1946 roku. Pose∏ Józef Cyrankiewicz, ówczesny sekretarz generalny PPS, poÊwi´ci∏ wówczas
nieco uwagi „Gazecie Ludowej”, mówiàc mi´dzy innymi:
„Sprzedaje si´ jà codziennie dla reakcyjnego drobiu. Oni sobie
ju˝ potrafià wyczytaç to, co jest tam dla nich. Potrafià to co
trzeba wydziobaç nawet spomi´dzy wierszy. Pan redaktor
Augustyƒski dobrze wie, ile si´ trzeba napracowaç, aby za t´
przygotowanà straw´ braç na wolnym rynku po osiem z∏otych
[g∏os z sali: «po dziesi´ç!»]. Potania∏a!”
Wydawnictwo pobiera∏o naturalnie normalnà hurtowà cen´ –
niezas∏u˝one zyski ciàgn´li sprzedawcy. By∏ to objaw dla gazety
i dla stronnictwa ze wszech miar szkodliwy. RozumieliÊmy, ˝e
powinna byç sprzedawana po normalnej cenie i docieraç wsz´dzie.
Tymczasem nak∏ad by∏ ograniczony, zabiegi o jego podwy˝szenie
53
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 54
KomuniÊci ograniczali nak∏ad „Gazety Ludowej”, choç ta cieszy∏a si´ ogromnà
popularnoÊcià. W rezultacie za numer w cenie dwóch z∏otych sprzedawcy ˝àdali
dziesi´ciu, a nawet dwudziestu z∏otych. Na zdj´ciu kolporterzy przy Spó∏dzielni
Wydawniczej Czytelnik (fot. Stanis∏aw Dàbrowiecki z archiwum PAP).
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 55
nie dawa∏y wyniku, a zapotrzebowanie by∏o ogromne. Dzia∏a∏o
wi´c ˝elazne prawo popytu i poda˝y.
Równie˝ ujemnym nast´pstwem „paskarskiej” ceny na rynku
by∏y zabiegi placówek organizacyjnych stronnictwa w niektórych
miastach wojewódzkich, a˝eby w ich r´ce oddaç kolporta˝ gazety
na ich terenie. By∏em temu przeciwny ze wzgl´dów zasadniczych,
a tak˝e obawia∏em si´, ˝e z czasem, a mo˝e i od zaraz, zacznà te
organizacje pobieraç wy˝szà cen´ za egzemplarz, co mog∏oby
mieç konsekwencje szkodliwe tak˝e od strony politycznej. O ile
mi wiadomo, bodaj w ˝adnym wypadku wydawnictwo nie przekaza∏o kolporta˝u placówkom stronnictwa.
Spo∏eczeƒstwo natomiast chwyci∏o si´ oryginalnej broni. Ze
wszystkich stron kraju zacz´to nadsy∏aç nam pieniàdze na prenumerat´. Codziennie nap∏ywa∏y dziesiàtki, a nawet setki zamówieƒ,
których oczywiÊcie nie mogliÊmy zrealizowaç. Chcia∏em og∏osiç,
aby nam przedp∏at nie przysy∏ano, ale cenzura nie pozwoli∏a
wydrukowaç tego og∏oszenia. Wydawnictwo musia∏o zaanga˝owaç cztery pracownice, które ca∏e dnie robocze wype∏nia∏y przekazy pocztowe w celu odsy∏ania przysy∏anych na prenumerat´
pieni´dzy.
Sytuacja stawa∏a si´ przykra równie˝ w samym stronnictwie.
Bud˝et swój i drukarskie plany inwestycyjne opar∏o PSL mi´dzy
innymi na dochodach z naszego dziennika. Dochody te jednak nie
wystarcza∏y i nie by∏o nadziei na ich zwi´kszenie. Wp∏ywy
z og∏oszeƒ by∏y pokaêne, ale oczywiÊcie nie mog∏y dorównaç tym
dochodom, jakie da∏oby zwi´kszenie nak∏adu pisma. Mia∏o to
ró˝ne ujemne nast´pstwa i dla samej redakcji. Reprezentanci
finansowej strony wydawnictwa uznali, ˝e w tej sytuacji ulepszenia
redakcyjne nie sà potrzebne i zacz´li skàpiç pieni´dzy na wydatki
majàce na celu urozmaicenie treÊci gazety. Niech´tnie godzono
si´ na podwy˝k´ poborów cz∏onków redakcji i przyznawano jà
w zasadzie tylko wówczas, gdy nakazywa∏a to umowa zbiorowa.
55
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 56
Ludzie krótkowzroczni, którzy nigdy nie mieli do czynienia z pismem codziennym i z jego koniecznoÊciami, zaczynali powoli, ale
systematycznie niwelowaç walory gazety. Miko∏ajczyk, któremu
o tym mówi∏em, okazywa∏ zrozumienie dla potrzeb dziennika
i nieraz poleci∏ pozytywnie za∏atwiç to i owo.
Na zbiorowych konferencjach, które co jakiÊ czas urzàdza∏em
z kolegami redakcyjnymi, wyra˝a∏em przekonanie, ˝e ca∏a nasza
gazeta musi byç przepojona duchem walki. ˚adna dziedzina
˝ycia zbiorowego nie mo˝e i nie powinna byç nam oboj´tna.
Jedno powinniÊmy chwaliç, drugie krytykowaç i zwalczaç, a zawsze kierowaç si´ dojrza∏oÊcià obywatelskà ludzi wolnych
i jawnym interesem spo∏ecznym. Nie tylko polityk´ i gospodark´,
ale tak˝e ˝ycie kulturalne i oÊwiatowe, codzienne warunki bytowe
ludnoÊci, nawet sport powinniÊmy naÊwietlaç bojowo. Ostrzega∏em przy tym pracowników redakcji, ˝e tak w∏aÊnie redagowane pismo mo˝e w komunistycznym systemie naraziç ich na
przeÊladowania: „Kto z was – mówi∏em – nie czuje si´ na si∏ach,
kto si´ l´ka, niech odejdzie. Nikt z tych, co zostanà, nie b´dzie
mia∏ im tego za z∏e”.
Nikt nie odszed∏. Przeciwnie – byli w redakcji koledzy, którzy
dobrze rozumieli moje intencje i w których mia∏em dzielnych
pomocników. Na przyk∏ad zajmujàcy si´ w naszej gazecie dzia∏em
kulturalnym literat, Stanis∏aw Dzikowski, przejawia∏ w owych
czasach dusz´ Êmia∏à, uzbrojonà w dobre pióro. Podobnie redaktor dzia∏u gospodarczego, Roman Wojciechowski, i inni. Nic wi´c
dziwnego, ˝e wielokrotnie „Gazeta Ludowa” bulwersowa∏a
Êrodowisko naszych przeciwników politycznych, tym bardziej, ˝e
znajdowa∏a poparcie i oddêwi´k w spo∏eczeƒstwie.
Mobilizowa∏o to jeszcze bardziej komunistów do walki,
w której nie przebierali w Êrodkach. Uruchomili wielkà machin´
ucisku i terroru, a˝eby has∏em prasowym, odezwami, uchwa∏ami
na ró˝nych zebraniach, wiecach i masówkach, podkopywaniem
56
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 57
zwartoÊci organizacyjnej stronnictwa, zuchwa∏oÊcià bezpieki oddzia∏ywaç na spo∏eczeƒstwo, na nasze stronnictwo i kruszyç opór.
Podjà∏em codziennà walk´ z napaÊciami przeciwników. Na
∏amach naszej gazety pojawi∏y si´ liczne artyku∏y mojego pióra
poÊwi´cone polemice z komunistami. Poczàtkowo podpisywa∏em
je znakiem równoÊci w nawiasie (=). Póêniej niektóre artyku∏y
i notatki podpisywa∏em wyrazem „Naro˝ny” albo znakiem „n-y”,
a˝eby wyglàda∏o, ˝e w naszej redakcji jest nie tylko jeden publicysta polemiczny. Z czasem niektórych artyku∏ów nie podpisywa∏em wcale.
W ten sposób znalaz∏em si´ w samym centrum walki o demokracj´, o praworzàdnoÊç, o przysz∏oÊç Polski. Rozpoczà∏ si´
w moim ˝yciu okres intensywnego dzia∏ania, w który zaanga˝owa∏em wszystkie si∏y i mo˝liwoÊci, a który zaprowadzi∏ mnie
i wiele innych osób do wi´zienia.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 58
Nie wódz, lecz s∏uga
Pierwszym przejawem wrogiego stosunku komunistów do PSL
by∏o niedotrzymanie porozumienia moskiewskiego z czerwca 1945
roku. Zasada „równi z równymi” zosta∏a podeptana. Cz∏onkowie
naszego stronnictwa nie tylko nie byli powo∏ywani do wspó∏rzàdzenia paƒstwem, nie tylko nie byli dopuszczani do pracy
w administracji, w samorzàdzie, w ogniwach ˝ycia spo∏ecznego
i gospodarczego, ale przeciwnie – zwalniani byli z pracy w tych
placówkach. Cz∏onkowie PSL w terenie przeÊladowani byli przez
bezpiek´ jako „reakcjoniÊci i wrogowie demokracji”.
KomuniÊci mniemali, ˝e masy zorganizowane w PSL b´dà ich
pos∏usznym i Êlepym narz´dziem. Sta∏o si´ inaczej, wi´c chwycili
si´ metod mÊciwoÊci i walki. Byli pod rosyjskà opiekà, mieli
w swoich r´kach policj´, bezpiek´, wojsko. Wielki aparat ucisku
paƒstwowego sta∏ do ich dyspozycji. Walka by∏a nierówna, tym
wi´ksza wi´c czeÊç i chwa∏a nale˝y si´ tym kierownikom PSL,
którzy wytrwali do gorzkiego koƒca i zachowali polskà twarz.
Wiara w dotrzymywanie umów przez komunistów zosta∏a
poderwana. Ani kierownictwo, ani cz∏onkowie PSL nie mogli ufaç
ich przyrzeczeniom i zobowiàzaniom.
Wzgl´dy na zagranic´ zmusza∏y jednak przywódców komunistycznych do przeprowadzenia wyborów. Chcieli si´ utrzymaç
przy w∏adzy przez wciàgni´cie PSL do bloku wyborczego.
Satelicka PPS podj´∏a si´ roli poÊrednika. Pierwsze rozmowy na
ten temat odby∏y si´ ju˝ w grudniu 1945 roku. PSL za˝àda∏o wówczas odroczenia pertraktacji ze wzgl´du na majàcy si´ wkrótce
odbyç kongres stronnictwa.
Kongres ten odby∏ si´ w dniach 19–20 stycznia 1946 roku.
Stanis∏aw Miko∏ajczyk zosta∏ wówczas wybrany na prezesa
58
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 59
stronnictwa. Kiedy wÊród powszechnego entuzjazmu zabra∏
g∏os, a˝eby podzi´kowaç za wybór i zaufanie, z bocznego korytarza sali pad∏ nagle gromki okrzyk: „Niech ˝yje wódz!”.
Ruchowi ludowemu zawsze obce by∏y teoryjki „wodzowskie”,
wi´c okrzyk ten nie zosta∏ podj´ty przez kongres, a Miko∏ajczyk
odrzuci∏ go z miejsca, wo∏ajàc z trybuny: „Nie wódz, lecz
s∏uga!”.
Wydawa∏o mi si´ wówczas, ˝e dobrze b´dzie ze wzgl´dów
taktycznych nie podkreÊlaç prowokacji zawartej w okrzyku:
„Niech ˝yje wódz!”. Dlatego te˝ w komentarzu umieszczonym
w „Gazecie Ludowej” wybi∏em na pierwszy plan szybkà i twardà
odpowiedê Miko∏ajczyka, a nawet u˝y∏em jej za g∏ówny tytu∏.
Kongres uchwali∏ jednomyÊlnie ˝àdanie likwidacji Ministerstwa Bezpieczeƒstwa Publicznego oraz w powzi´tych uchwa∏ach
da∏ wyraz przekonaniu, ˝e sytuacja wewn´trzna naszego kraju
zmusza do tego, a˝eby po wyborach utrzymany zosta∏ rzàd koalicyjny, w którym reprezentowane by∏yby co najmniej trzy g∏ówne
stronnictwa: PSL, PPR i PPS.
Kongres upowa˝ni∏ równie˝ NKW stronnictwa do przeprowadzenia rozmów z partiami marksistowskimi na temat taktyki
wyborczej, ordynacji wyborczej, terminu wyborów oraz programu
wspó∏pracy stronnictw rzàdu koalicyjnego na dalekà przysz∏oÊç.
W uchwale kongresu powiedziano, ˝e wybory powinny odbyç si´
jak najwczeÊniej i w spokojnej atmosferze.
W rozmowach o blok wyborczy, wznowionych po kongresie,
przedstawiciele PSL wskazali tak˝e na t´ uchwa∏´ kongresu, która
mówi∏a o koniecznoÊci usuni´cia przyczyn os∏abiajàcych wspó∏prac´ stronnictw politycznych, podcinajàcych zaufanie oraz
budzàcych poczucie krzywdy i niezadowolenie w szeregach PSL.
Przyczyny te powinny byç natychmiast usuni´te po to, aby rozmowom o blok wyborczy mog∏a towarzyszyç w∏aÊciwa atmosfera
i wiara w dotrzymywanie zawartych umów.
59
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 60
Jest jasne, ˝e mówiàc to, przedstawiciele PSL domagali si´
dotrzymania postanowieƒ umowy moskiewskiej. ˚àdali, aby
porozumienie dokona∏o si´ przed ewentualnym zawarciem bloku
wyborczego. Otrzymali odpowiedê: „Najpierw blok wyborczy,
a potem wykonanie umowy moskiewskiej”. Innymi s∏owy, za˝àdano kapitulacji, zdania si´ na ich dobrà wol´. Zrozumia∏e
wi´c jest, ˝e rozmowy o blok musia∏y zakoƒczyç si´ fiaskiem.
˚adne argumenty nie odnosi∏y skutku. MarksiÊci byli twardzi
i stosowali w pertraktacjach starà komunistycznà metod´:
„Mówcie im zawsze naszà prawd´, powtarzajcie im stale naszà
prawd´, nie ust´pujcie ani na krok”. No i nie ust´powali.
Na którejÊ naradzie Miko∏ajczyk oÊwiadczy∏, ˝e PSL pójdzie
na blok wyborczy wtedy, gdy otrzyma 75 procent mandatów
poselskich.
– Jak to? – krzykn´li komuniÊci i socjaliÊci. – PSL chce a˝ 75
procent mandatów!
– Nie samo PSL – odpar∏ spokojnie Miko∏ajczyk. – PSL i SL.
Pertraktacje zosta∏y zerwane, wybory zawis∏y w powietrzu.
PSL nie chcia∏o pójÊç na stawiane warunki, poniewa˝ nie chcia∏o
iÊç pod komend´ agentów Moskwy i zaprzepaÊciç patriotycznego
dorobku ruchu ludowego w Polsce. MarksiÊci ca∏e zagadnienie
zwulgaryzowali i sprowadzili nikczemnie do liczby mandatów
sejmowych, jakiej domaga∏o si´ stronnictwo. „Oni ˝àdajà 75 procent mandatów w sejmie!”– tym frazesem operowano w prasie, na
„wielkich” zgromadzeniach w warszawskiej Romie oraz na niezliczonych zebraniach aktywistów partyjnych w ca∏ym kraju.
Uruchomiono bezpiek´ oraz ca∏y aparat terroru, który – zw∏aszcza na prowincji – mia∏ szerzyç i szerzy∏ postrach.
Tymczasem kwestia bloku wyborczego si´ga∏a g∏´boko
w spraw´ polskà, zahacza∏a o niedawnà przesz∏oÊç i wybiega∏a
daleko w przysz∏oÊç narodowà. Nie o 75 procent mandatów dla
politycznej reprezentacji wsi toczy∏a si´ walka, ale o przysz∏oÊç
60
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 61
Polski, o niezawis∏oÊç i suwerennoÊç paƒstwowà. Nie chcieliÊmy
supremacji rosyjskiej nad Polskà.
˚àdanie 75 procent mandatów dla wsi, jako reprezentacji
ogromnej wi´kszoÊci narodu, zosta∏o u˝yte jako has∏o propagandowe do szczucia przeciwko PSL i „Gazecie Ludowej”.
˚àdanie nale˝ytej reprezentacji w KRN okreÊlone zosta∏o jako
„tylko gonitwa za mandatami i posadami”, co pos∏u˝y∏o aktywistom i agitatorom do obraêliwych ataków na PSL i do podburzania
przeciwko nam.
KomuniÊci proponowali dla PSL, SL, PPR i PPS równo po 20
procent mandatów sejmowych, a dla SD i SP po 10 procent.
G∏ównym obowiàzkiem nowo wybranego sejmu mia∏o byç
uchwalenie konstytucji paƒstwa polskiego. Jest jasne, ˝e – akceptujàc te propozycje – PSL by∏oby ca∏kiem zmajoryzowane i pozbawi∏oby si´ wszelkiego istotnego wp∏ywu na postanowienia
konstytucji. Zaufanie, jakim spo∏eczeƒstwo obdarzy∏o stronnictwo,
by∏oby oczywiÊcie pogrzebane i zaprzepaszczone.
22 lutego 1946 roku przedstawiciele PSL z∏o˝yli reprezentatom PPR i PPS na piÊmie warunki i propozycje dotyczàce bloku
wyborczego. Pismo wa˝ne, okreÊlajàce jasno i zdecydowanie stanowisko partii.
W piÊmie tym wykazano z∏à wol´ strony przeciwnej, niedotrzymywanie umów, odsuwanie peeselowców od wszelkiego wglàdu
i wp∏ywu na bieg prac Prezydium KRN. Zwrócono uwag´ na
zagadnienie atmosfery i potrzeb´ zaistnienia faktów, które stanowi∏yby podstaw´ zaufania i pewnà gwarancj´ wiarygodnoÊci; na
niew∏aÊciwy stosunek do obywateli oraz coraz gorsze warunki
bezpieczeƒstwa w wielu okolicach kraju. Wskazano, ˝e przyczyn
takiego zaostrzenia stosunków, które wymaga udzia∏u wojska,
specjalnych oddzia∏ów Korpusu Bezpieczeƒstwa i wojsk pancernych, nie mo˝na szukaç tylko w obcych agenturach i bandach rabunkowych. Muszà one tkwiç g∏´biej i tylko zwi´kszonymi represjami
61
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 62
tego si´ nie rozwià˝e; atmosfera polityczna w kraju zale˝na jest
w du˝ej mierze od polityki w∏adz i dyscypliny partyjnej, a wydaje
si´, ˝e cz´sto jest ona màcona przez wystàpienia odgórne, za którymi dopiero idà – ju˝ nieobliczalne – wystàpienia w terenie.
Zwrócono te˝ uwag´ na znaczenie przeprowadzenia wolnych
i nieskr´powanych wyborów, które stanà si´ czynnikiem stabilizacji i spokoju w kraju.
Domagano si´ mi´dzy innymi: „usprawnienia administracji
paƒstwowej, likwidacji Ministerstwa Aprowizacji, Ministerstwa
Propagandy i Informacji oraz Ministerstwa Bezpieczeƒstwa
Publicznego. ˚àdano podporzàdkowania w∏adz bezpieczeƒstwa
w terenie wojewodom i starostom”.
Propozycje te zosta∏y odrzucone.
Rozpocz´∏a si´ brutalna, oszczercza kampania przeciwko PSL.
Taka by∏a odpowiedê komunistów i ich satelitów, chocia˝ zarzàd
stronnictwa w swym piÊmie nie zatrzaskiwa∏ drzwi i pozostawia∏
furtk´ otwartà dla dalszych pertraktacji.
Trzeba powiedzieç, ˝e system komunistyczny ˝yje i istnieje
tylko przez terror i dyktatur´. Kompromis polityczny i gospodarczy zwiastuje mu nieuchronnie Êmierç. Komunizm l´ka si´, a˝eby
nie by∏ dobity r´kami obywateli, których mia∏ uszcz´Êliwiç, a którym odebra∏ wolnoÊç i obywatelskie swobody, których ujarzmia∏
gwa∏tem i bezprawiem.
Zatrzyma∏em si´ d∏u˝ej nad kwestià bloku wyborczego. Uwa˝a∏em to za konieczne, poniewa˝ pami´ç ludzka bywa zawodna,
a umys∏y ∏atwo ulegajà propagandzie ha∏aÊliwej, bezczelnej i bezkarnej. Przytaczane fakty stawiajà we w∏aÊciwym Êwietle walk´ PSL
przeciw supremacji komunistycznej w Polsce. By∏a to walka nierówna, zakoƒczona przegranà i wieloletnimi cierpieniami dzia∏aczy PSL w komunistycznych wi´zieniach, ale walka ta okry∏a chwa∏à
polski ruch ludowy, a nazwiska nieustraszonych i ofiarnych ludzi
wpisa∏a do wielowiekowej ksi´gi martyrologii narodu polskiego.
62
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 63
Komu przeszkadza∏o PSL?
˚àdanie likwidacji UB, uchwalone przez kongres PSL, a przyj´te z uznaniem przez ca∏y naród, sta∏o si´ dla komunistów
dodatkowym bodêcem do zaostrzenia walki przeciwko naszemu
stronnictwu, czyli – jak mówili frazesem „dialektycznej propagandy” – do wzmo˝enia czujnoÊci rewolucyjnej.
Za pierwszy krok na tej drodze uwa˝aç nale˝y projekt
utworzenia Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej, ujawniony przez przywódc´ PPR, Romana Zambrowskiego, na zebraniu
aktywu PPR w ¸odzi w drugiej po∏owie lutego 1946 roku. By∏o
jasne, ˝e komuniÊci zmierzajà do tego, a˝eby ludzi ∏atwowiernych
zaprzàc do „ochotniczej” roboty szpiclowskiej, a˝eby tysiàce
ch∏opów i robotników przemieniç w donosicieli i konfidentów,
zwiàzaç ich z re˝imem przez pe∏nienie funkcji haƒbiàcych.
„Gazeta Ludowa” opowiedzia∏a si´ z miejsca przeciwko tworzeniu ORMO. By∏em w∏aÊnie na wsi pod Warszawà, gdy dotar∏
do mnie numer „G∏osu Ludu”, w którym wydrukowane by∏o przemówienie Zambrowskiego ze szpiclowskim projektem. Napisa∏em
od r´ki artyku∏ informujàcy o planach policyjnych PPR i wypowiadajàcy si´ przeciwko tym planom. Artyku∏ zawioz∏a do Warszawy
moja córka Maria, podówczas studentka SGH, i dor´czy∏a do
redakcji. W za∏àczonej notatce prosi∏em Gie∏˝yƒskiego, a˝eby przed
oddaniem artyku∏u do druku porozumia∏ si´ z Miko∏ajczykiem,
czy akceptuje on stanowisko zaj´te przeze mnie wobec ORMO.
Gdy nast´pnego dnia przyjecha∏em do Warszawy, dowiedzia∏em si´ z radoÊcià, ˝e Miko∏ajczyk aprobowa∏ bez zastrze˝eƒ mojà
decyzj´. W „Gazecie Ludowej” wydrukowany by∏ mój artyku∏,
pokiereszowany wprawdzie przez cenzur´, ale nie pozostawiajàcy wàtpliwoÊci co do postawy PSL. W rzeczywistoÊci bowiem
63
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 64
realizacja ORMO musia∏aby sprowadziç na kraj prawdziwy
paroksyzm nienawiÊci i walk bratobójczych. Odrzucenie przez
PSL stanowczo i bez zw∏oki projektu zap´dzenia „ochotniczo”
obywateli po miastach i wsiach do wywiadowczej s∏u˝by policyjnej wywo∏a∏o konsternacj´ w obozie marksistowskim. W „G∏osie
Ludu” komunistyczny publicysta A. Kubacki oskar˝y∏ nas, ˝e
pot´piajàc ten projekt, wyst´pujemy w obronie band terrorystycznych, sugerujàc przy tym, ˝e obroƒcy bandytyzmu siedzà
w PSL doÊç wysoko.
WyjaÊniç nale˝y, ˝e w systemie komunistycznym tak zwana
Milicja Obywatelska stanowi∏a kryminalne i porzàdkowe rami´
policji politycznej, powiàzane z nià przez wspólnà w∏adz´ i wspólne
kierownictwo naczelne, czyli Ministerstwo Bezpieczeƒstwa Publicznego. Ka˝de zdarzenie i ka˝dy wypadek, jaki dociera∏ do MO,
a nosi∏ w sobie jakikolwiek posmak polityczny, by∏ meldowany
bezpiece. Zatem wszyscy, którzy wspó∏dzia∏ali z MO nie w przest´pstwach czysto kryminalnych, stawali si´ wspólnikami UB,
który by∏ oczywiÊcie tylko polskà filià moskiewskiego NKWD.
Ostrzec Polaków przed takà „ochotniczà” s∏u˝bà policyjnà by∏o
naszym obowiàzkiem. W opinii publicznej na wsi i w mieÊcie projekt Zambrowskiego zosta∏ pogrzebany.
Zambrowski, który zaprezentowa∏ si´ teraz jako kandydat na
kapelmistrza nowej orkiestry politycznej, nie zrezygnowa∏ oczywiÊcie ze swojego pomys∏u. ORMO stworzono, ale w jego szeregach
znaleêli si´ tylko komuniÊci albo wykolejeƒcy i przest´pcy kryminalni. Masy ch∏opskie i robotnicze, ostrze˝one przez PSL, pozosta∏y z rezerwà wobec ca∏ej imprezy, o której mo˝na te˝ by∏o od razu
powiedzieç, ˝e si´ nie uda∏a. Odrzucajàc ORMO, PSL wymierzy∏o
cios w wiàzad∏a komunistycznego re˝imu, tote˝ walka przeciwko
nam przybiera∏a na sile. Ton w tej walce nadawa∏ sam Gomu∏ka.
Ile razy komuniÊci chcieli wymierzyç cios w PSL, tyle razy
zwo∏ywali wiec do Romy. W marcu 1946 roku by∏o ich a˝ trzy.
64
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 65
Na pierwszym wiecu 1 marca Gomu∏ka potrzàsnà∏ „rewelacjami”.
Uruchomi∏ dokumenty i uczyni∏ Miko∏ajczyka odpowiedzialnym
za Powstanie Warszawskie i za zburzenie Warszawy. Piszàc
o tym wystàpieniu podkreÊli∏em, ˝e: „nic w tym nie znaleêliÊmy
ani nowego, ani rewelacyjnego. Pan wicepremier Miko∏ajczyk
oÊwiadczy∏ jeszcze w 1944 roku, w czasie walk w Warszawie, jako
premier rzàdu polskiego na emigracji, ˝e bierze na siebie za
Powstanie ca∏kowità odpowiedzialnoÊç”.
22 i 23 marca PPS zwo∏a∏a do Romy zjazd „ch∏opów-socjalistów”. Skàd si´ wzi´li ch∏opi-socjaliÊci? Otó˝ widzàc wp∏ywy
i post´py organizacyjne PSL wÊród ludnoÊci miast, partie lubelskie podj´∏y ze swej strony wypraw´ na wieÊ. Wyprawa ta sta∏a si´
szczególnie ha∏aÊliwa wiosnà 1946 roku, kiedy okaza∏o si´, ˝e PSL
nie pójdzie pod komend´ komunistów. Najpierw ruszy∏a na wieÊ
„aktywna i dynamiczna” PPR. W jej Êlady posz∏a nieco spóêniona
PPS. Ta ostatnia partia mia∏a na polskiej wsi pewne tradycje organizacyjne, g∏ównie mi´dzy fornalami. Po drugiej wojnie Êwiatowej
liczba fornali w Polsce zmniejszy∏a si´ wskutek wydziedziczenia
w∏aÊcicieli ziemskich i rozparcelowania majàtków. Utrzymali si´
oni w majàtkach przej´tych przez paƒstwo. Do fornali w∏aÊnie
i innej biedoty wiejskiej próbowa∏y dotrzeç teraz i póêniej obie
partie marksistowskie.
Na tym drugim zjeêdzie g∏ównym mówcà by∏ premier
Osóbka-Morawski. Nie ˝a∏owa∏ ataków na PSL. Zaczà∏ od
Powstania Waszawskiego i od „winy” Miko∏ajczyka, nawiàzujàc
tym do wystàpienia Gomu∏ki: „Oni zamiast milczeç – mówi∏ –
Êmià wypisywaç w «Gazecie Ludowej», ˝e to nic wielkiego, ˝e
Miko∏ajczyk si´ nie zapiera, ˝e przyczyni∏ si´ do zburzenia
Warszawy, bo on ju˝ dawno powiedzia∏, ˝e bierze na siebie
odpowiedzialnoÊç za Powstanie”. Gdy te s∏owa pad∏y z trybuny, na
sali rozleg∏y si´ pojedyncze okrzyki: „Zamknàç Miko∏ajczyka!
Zdrajców przed trybuna∏!”.
65
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 66
Potem nastàpi∏o oskar˝enie PSL o wspó∏dzia∏anie z podziemiem
oraz taka gromka zapowiedê pana Osóbki-Morawskiego: „A dziÊ
widzimy, co si´ dzieje w bia∏ostockim, rzeszowskim lub lubelskim.
Jak to kulami rozprawiajà si´ z nami. Jak rozprawiajà si´ od czasu,
gdy powsta∏ Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. I dla tych
panów ma byç demokracja? I oni krzyczà, gdy si´ ich wsadza do
wi´zienia! B´dziemy jeszcze wi´cej takich ludzi wsadzaç do
krymina∏u”. A dalej: „ JeÊli istnieje taki ba∏agan w ruchu ludowym,
jeÊli niektórzy ludowcy nie chcà wsiadaç do naszego tramwaju,
jeÊli przetrzymujà na swoim podwórku wszystkie elementy reakcyjne, to my musimy wziàç si´ za porzàdek na wsi. My, PPS!”.
Jasne i dla wszystkich zrozumia∏e pogró˝ki.
Równie˝ w marcu zwo∏ano do Warszawy zjazd Zwiàzku Samopomocy Ch∏opskiej. Wed∏ug jednolitej recepty moskiewskiej, we
wszystkich krajach Europy Ârodkowej i Wschodniej zacz´to tworzyç takie zwiàzki.
Czym by∏a i do czego zmierza∏a ta organizacja, nikt dok∏adnie
nie wiedzia∏. Kursowa∏y wprawdzie po wsi specjalne broszurki
propagandowe o Samopomocy Ch∏opskiej, ale z nich nie mo˝na
si´ by∏o zbyt wiele dowiedzieç, tyle by∏o tam Êwiadomie fa∏szywej
propagandy, obliczonej na ukrycie prawdy i rzeczywistych celów
komunistycznych na wsi.
Obserwatorzy swoi i obcy okreÊlali Zwiàzek Samopomocy
Ch∏opskiej jako zwiàzek zawodowy ch∏opów. OczywiÊcie mia∏
odegraç wyznaczonà sobie rol´ dopiero wtedy, gdy ch∏opi z drobnych kapitalistów i posiadaczy przemienieni b´dà w go∏ych proletariuszy, a zatem gdy tak zwane spó∏dzielnie produkcyjne zapanujà na wsi ca∏kowicie albo w przygniatajàcej wi´kszoÊci. Tymczasem jedynym konkretnym przejawem istnienia tego zwiàzku
by∏y nieÊmia∏e próby zak∏adania na wsi Gminnych Spó∏dzielni
Samopomoc Ch∏opska. Póêniej potworzono je terrorem. W planach komunistycznych by∏y wyraêne ró˝nice mi´dzy strukturà
66
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 67
Zwiàzku SCh a strukturà Spó∏dzielni SCh. Do zwiàzku brano
ochotnie wszelkà biedot´ wiejskà, mniej ochotnie brano „Êredniaków”, a zamo˝niejszych gospodarzy przyjmowano tylko wtedy,
gdy przemawia∏y za tym jakieÊ wzgl´dy lokalne lub osobiste.
Natomiast w spó∏dzielniach widziano ch´tnie ch∏opów ró˝nej
zamo˝noÊci, inteligentów, nawet ksi´˝y, o ile ci nie deklarowali si´
zbyt zdecydowanie jako przeciwnicy komunizmu.
Kiedy przyglàda∏em si´ z bliska Zwiàzkowi SCh, odnosi∏em
wra˝enie, ˝e ma to byç – mówiàc obrazowo – „zielony kapelusik
z czerwonym piórkiem”, czyli wiejska organizacja komunistyczna.
Stanowisko PSL wobec Zwiàzku SCh by∏o doÊç niewyraêne
i niejednolite. Nie by∏o jasnej wskazówki, ˝eby do tej organizacji nie
wst´powaç albo ˝eby jà zwalczaç. Nie by∏o te˝ polecenia, ˝eby do
niej gromadnie wst´powaç i przez to jà opanowaç. Rezultatem tej
niejasnoÊci taktycznej by∏a spora gmatwanina w terenie. Na jednych
obszarach kraju cz∏onkowie PSL trzymali si´ od niej z daleka,
a nawet jà zwalczali, na innych sporo peeselowców do niej nale˝a∏o.
Z tego te˝ powodu starannie dobierano kandydatów na zjazd,
a nawet dokonano wielu nadu˝yç, przewa˝nie r´koma bezpieki.
Delegatów z kilku powiatów Ma∏opolski przemocà zawrócono
z drogi pod pretekstem, ˝e ich wybór dokonany by∏ nieformalnie.
WiadomoÊci te przywieêli do Warszawy ci, którym uda∏o si´
wymknàç z sieci zastawionych przez bezpiek´. Na ka˝dym kroku
ujawnia∏ si´ tenor, bezprawie i gwa∏t. KomuniÊci za to byli pewni,
˝e na zjeêdzie panujà niepodzielnie.
WrogoÊç komunistów do PSL i do Miko∏ajczyka przejawi∏a si´
zaraz na poczàtku zjazdu. WÊród przemówieƒ powitalnych
przewidziane by∏o równie˝ przemówienie Miko∏ajczyka jako
ministra rolnictwa. Siedzia∏em przy stole stenografów, gdy na
trybun´ wszed∏ Miko∏ajczyk. Tu˝ za mnà, w pierwszym rz´dzie
krzese∏, siedzia∏ Bierut ze swojà sekretarkà Górskà, Gomu∏ka
i inni przywódcy komunistyczni. Sala by∏a zape∏niona, a galerie
67
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 68
i boczne korytarze pe∏ne by∏y przeró˝nych typów, wÊród których
rozeznaç mo˝na by∏o agentów i funkcjonariuszy bezpieki, a jak
mi si´ zdawa∏o, równie˝ NKWD.
Z chwilà gdy Miko∏ajczyk chcia∏ przemówiç, rozpocz´∏a si´
burzliwa, wroga demonstracja. Z wszystkich stron wo∏ano i skandowano: „Miko∏ajczyk do Londynu!”. Najbardziej hucza∏y galerie
i boczne korytarze. Najmniej wrogich okrzyków pada∏o z sali
zaj´tej przez delegatów. By∏o jasne, ˝e demonstracja zorganizowana zosta∏a przez komunistów i UB. Na galerii widzia∏em jakiegoÊ
brodacza w okularach, o bladej twarzy, który nami´tnie wykrzykiwa∏: „Do Lon-dy-nu! Do Lon-dy-nu!” – i miota∏ si´ jak oparzony.
Wspominam o nim dlatego, ˝e w kilka lat póêniej, w 1951
roku, zobaczy∏em go znowu, gdy jako cz∏onek specjalnej komisji
wszed∏ z kilku innymi osobami do mojej samotnej celi w wi´zieniu
we Wronkach. Tam widzia∏em w nim w∏aÊnie przedstawiciela
NKWD. W tym charakterze musia∏ on demonstrowaç równie˝
w Romie przeciwko Miko∏ajczykowi.
Przewodniczàcy zjazdu, niejaki Janusz z rzeszowskiego, znany
jako pszczelarz i jako agent komunistyczny na wsi, niby to
dzwoni∏ o spokój, robi∏ rozmaite gesty majàce niby uspokoiç
nami´tnoÊci, ale równoczeÊnie uÊmiecha∏ si´, drwiàcy wzrok kierowa∏ na stojàcego na trybunie Miko∏ajczyka i od czasu do czasu
zerka∏ na punkt bliskiej galerii. Tam zapewne znajdowa∏ si´ g∏ówny
organizator „gniewu ludu” i stamtàd czerpa∏ Janusz dla siebie
wskazówki. Demonstracja trwa∏a ju˝ dobrà chwil´, a na sali zacz´∏y si´ mno˝yç protesty przeciw demonstrantom. Grozi∏a nowa
awantura, która mog∏a mieç ró˝ne nast´pstwa.
Obserwowa∏em zachowanie si´ Bieruta. Przez ca∏y czas uÊmiecha∏ si´ z∏oÊliwie i nie ukrywa∏ zadowolenia.
– Niech wie, z czym igra – szepta∏ do sekretarki, ale pani
Górska radzi∏a mu inaczej: – Idê na trybun´ i uspokój demonstrantów. Znów b´dzie krzyk za granicà.
68
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 69
W tym samym bodaj momencie podniós∏ si´ Gomu∏ka i skierowa∏ ku trybunie. Zanim Gomu∏ka wszed∏ na podium, Miko∏ajczyk opuÊci∏ trybun´, rezygnujàc z przemówienia. Demonstracja
usta∏a, a na sali zapanowa∏a konsternacja. Nastàpi∏o szybkie
porozumienie mi´dzy Miko∏ajczykiem a zasiadajàcym w prezydium zjazdu Tadeuszem Nowakiem, dzia∏aczem PSL z Wielkopolski
i pos∏em do KRN. Nowak oznajmi∏ zjazdowi, ˝e Miko∏ajczyk
opuszcza sal´ obrad i wzywa delegatów, którzy nie aprobujà tego
rodzaju metod, aby uczynili to samo.
Tak si´ sta∏o, ˝e blisko tysiàc delegatów powsta∏o z krzese∏
i skierowa∏o si´ ku wyjÊciu. Tak liczna secesja zwa˝y∏a nastroje
organizatorów awantury. SecesjoniÊci zaÊ ruszyli pochodem pod
sàsiadujàcà z Romà ówczesnà siedzib´ Ministerstwa Rolnictwa,
skàd przemówi∏ do nich Miko∏ajczyk. Nast´pnie udano si´ do
siedziby centrali PSL przy Alejach Jerozolimskich, gdzie secesjoniÊci w liczbie 984 osób uchwalili i podpisali deklaracj´ pi´tnujàcà
demonstracj´ komunistycznà w Romie.KomuniÊci niby okazywali
wielkie zadowolenie ze swego sukcesu na zjeêdzie ZSCh, ale
w sercach i umys∏ach rozsàdniejszych mi´dzy nimi ludzi zasiane
zosta∏o ziarno niepewnoÊci. Bo jak˝e to? W twierdzy komunistycznej na wsi, strze˝onej przez bezpiek´ i omijanej przez PSL,
znalaz∏o si´ blisko tysiàc delegatów spoÊród trzech tysi´cy uczestników zjazdu, którzy nie zawahali si´ zadeklarowaç manifestacyjnie swego poparcia dla Miko∏ajczyka i PSL i to pomimo terroru
bezpieki, pomimo dobierania delegatów pod kàtem ich partyjnego nastawienia. Huczek by∏ w kraju du˝y i niema∏y sm´tek
wÊród komunistów. Ca∏a ich nadzieja koncentrowa∏a si´ w bezpiece i obcej protekcji.
69
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 70
Akcja prowokacja
Niektóre chwyty w kampanii przeciwko PSL opisuj´ tutaj, aby
zorientowaç czytelników w rozmiarach nagonki i jej brutalnoÊci.
W prasie, na wiecach, zebraniach w Warszawie i na prowincji
aktywiÊci ró˝nej maÊci i ró˝nego poziomu umys∏owego i moralnego obrzucali nas bezkarnie b∏otem i obelgami: „PSL jest parawanem reakcji!”, „PSL proteguje bandytów i szabrowników!”,
„Rozwiàzaç PSL!”.
Kierownik wojewódzkiego UB w ¸odzi, pu∏kownik Moczar, na
zebraniu aktywistów PPR i PPS powiedzia∏ w swoim przemówieniu: „Organizacja PSL w Polsce stalà si´ oazà dla wszystkich Êciganych szakali, które uciekajà pod parasol PSL po to, by uniknàç
ciosów aparatu demokratycznego rzàdu polskiego”.
Wiele wystàpieƒ mia∏o charakter wr´cz denuncjatorski. Do rz´du
takich wystàpieƒ musimy zaliczyç artykulik „G∏osu Ludu” z lutego
1946 roku pod tytu∏em Liczyli – czy si´ przeliczyli. Mo˝emy w nim
przeczytaç: „Polityka tytu∏owa «Gazety Ludowej» zas∏uguje niewàtpliwie na specjalne studium. Technika tytu∏owa, rozmieszczanie
depesz, nag∏ówki nad depeszami – to w «Gazecie Ludowej» niemal
arcydzie∏a, podobnie jak odpowiedzi redakcji. Niby nic, niby niewinne, a jak˝e kokieteryjne mruganie oczkiem pod adresem wszelkiej
«rozparcelowanej publiczki» – rozumiem, ach rozumiem twój ból.
Czasami jednak ta polityka przestaje byç finezyjna. Staje si´
zbyt wyraêna, zbyt przejrzysta, ˝e a˝… nieprzyzwoita. Dwa dni
temu PAP rozes∏a∏a wiadomoÊç o znalezieniu w dzienniku Franka
notatki o kontaktach mi´dzy NSZ a hitlerowskim szpiegiem, niejakim majorem Beckiem. Depesza PAP koƒczy si´ s∏owami:
«Ciekawa ta notatka stanowi niezbity dowód wspó∏pracy NSZ
z administracjà niemieckà».
70
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 71
Czy wiecie, jaki tytu∏ daje tej notatce «Gazeta Ludowa»?
Niemcy rachowali na wspó∏dzia∏anie z NSZ.
Zwróçcie uwag´ – Niemcy rachowali. A NSZ? NSZ
oczwiÊcie nie mo˝e odpowiadaç za to, na co rachowali Niemcy.
Mo˝e rachowali nies∏usznie?
Czy˝by mi´dzy panami z «Gazety Ludowej» a bandytami
z NSZ zosta∏ zawarty niepisany, mo˝e nawet niewypowiedziany
pakt: «Wy b´dziecie nas agitacjà i kulà popieraç przy wyborach,
a my za to b´dziemy was wybielaç przed narodem»?
Czy˝ artykulik w «Gazecie Ludowej» by∏by ju˝ zaliczkà na
wykonanie tego paktu?”.
Jaka˝ to ordynarna denuncjacja! Jaki˝ bezczelny apel do
bezpieki!
Przyk∏ady mo˝na by mno˝yç. Z wypowiedzi komunistycznych
by∏o widoczne, ˝e chciano usidliç PSL i oskar˝yç o wspó∏dzia∏anie
z „terrorystycznym podziemiem”.
Na prowincji podejmowano ró˝norodne akcje przeciw PSL.
Do naszych organizacji terenowych nasy∏ano prowokatorów,
którzy mieli za zadanie kompromitowaç stronnictwo i w ten
sposób daç UB podstawy do „wkraczania”. Wojewódzka Rada
Narodowa w Bia∏ymstoku wystosowa∏a na wiosn´ 1946 roku do
KRN w Warszawie memoria∏ oskar˝ajàcy PSL o antypaƒstwowà
dzia∏alnoÊç. „PSL na naszym terenie – pisano mi´dzy innymi
w memoriale – dzia∏a na wpó∏ konspiracyjnie. Istniejà ko∏a terenowe we wsiach, gdzie najsilniej przejawia si´ bandytyzm.
Kierownictwo PSL Êwiadomie sabotuje akcj´ Êwiadczeƒ rzeczowych. Cz∏onkowie PSL nie tylko nie zdajà kontyngentów, ale publicznie na zjazdach i zebraniach wyst´pujà przeciwko ich zdawaniu. PSL ÊciÊle wspó∏pracuje z bandami, starajàc si´ indywidualnym terrorem usunàç swoich przeciwników politycznych –
dzia∏aczy demokratycznych – i przyczynia si´ do dezorganizacji
˝ycia politycznego i gospodarczego województwa”.
71
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 72
W województwie zaÊ gdaƒskim zosta∏a w marcu rozrzucona
odezwa, adresowana do obywateli powiatu Miastko, w której g∏oszono: „W ostatnim miesiàcu na terenie naszego powiatu wzmog∏a
si´ zbrodnicza dzia∏alnoÊç elementów reakcyjnych, ukrywajàcych
si´ w szeregach PSL, zmierzajàcych do opanowania gospodarczego i politycznego ˝ycia oraz wzniecania bratobójczych walk”.
Po tym wst´pie umieszczono list´ tych „elementów”, które
„wpad∏y ju˝ w karzàce r´ce demokratycznej sprawiedliwoÊci”.
Odezwa koƒczy∏a si´ nast´pujàcym apelem: „Obywatele! DziÊ
w∏aÊnie najwy˝szy czas, aby Êciàgnàç mask´ z oblicza reakcji
grupujàcej si´ w szeregach PSL i pragnàcej powrotu do paƒszczyzny i faszyzmu. Surowe przepisy praw demokratycznej Polski nie
uznajà apelacji ani prawa ∏aski dla bandy z∏odziei i przest´pców
wykazujàcych si´ przynale˝noÊcià do PSL! To sà owi reprezentanci woli ludu, domagajàcy si´ 75 procent mandatów w sejmie”.
W innych stronach Polski dzia∏ano podobnie.
W tym czasie og∏oszono komunikat prasowy o zwo∏aniu Rady
Naczelnej PPS na 31 marca dla omówienia sprawy wyborów
do sejmu. W komunikacie tym pos∏u˝ono si´ s∏owami obraêliwymi dla PSL. Zuchwa∏y ust´p brzmia∏: „G∏ównym przedmiotem
obrad b´dà sprawy zwiàzane z sytuacjà, jaka si´ wytworzy∏a
wskutek warcholskiego stanowiska NKW PSL w zwiàzku z zerwaniem przez PSL pertraktacji na temat bloku wyborczego szeÊciu
stronnictw”.
By∏ to sygna∏ do podj´cia regularnej przedwyborczej walki.
Jednym z inicjatorów zorganizowanej akcji majàcej na celu
os∏abienie PSL by∏ wiceprezydent KRN, Stanis∏aw Szwalbe.
W rozmowie z socjalistycznà agencjà prasowà wskaza∏ Szwalbe
na mo˝liwoÊç poró˝nienia organizacji terenowych PSL z kierownictwem stronnictwa i oznajmi∏, ˝e nale˝y „popieraç wspó∏dzia∏anie poszczególnych organizacji PSL w terenie ze stronnictwami idàcymi w bloku wyborczym”. OÊwiadczenie Szwalbego
72
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 73
by∏o nie tylko potwierdzeniem zjawisk, które mo˝na by∏o obserwowaç od d∏u˝szego czasu na ró˝nych terenach, ale równie˝ zach´tà do kontynuowania rozbijackiej roboty w stronnictwie.
Ró˝nymi drogami i kana∏ami, zazwyczaj haniebnymi, prowadzono akcj´ zmierzajàcà do „pozyskania organizacji lokalnych PSL
dla najszerszego bloku wyborczego”. Wiemy wszyscy, ˝e kampania
wyborcza jest zawsze próbà charakterów, ale czy tylko w PSL?
Wiele energii, pomys∏owoÊci i nacisku zu˝yto na prowincji na
rozluênienie spoistoÊci organizacyjnej, na zastraszanie, na kupowanie obietnicami. Zmuszono niejednego terenowego dzia∏acza
PSL do zadeklarowania, ˝e jest za blokiem wyborczym. Nie by∏o
bodaj dnia, a˝eby prasa „zblokowana” nie drukowa∏a, ˝e gdzieÊ,
w jakiejÊ miejscowoÊci, zazwyczaj doÊç odleg∏ej, jakaÊ lokalna
komórka PSL opowiada si´ za blokiem wyborczym, wr´cz brata
si´ z PPR.
Na ogó∏ jednak postawa ch∏opów i terenowych dzia∏aczy by∏a
godna podziwu i szacunku. Nawet tacy, którzy w chwili s∏aboÊci
zachwiali si´, wracali z powrotem do stronnictwa i zapewniali
kierownictwo PSL o swojej wiernoÊci i woli wytrwania. W rzeczywistoÊci z podziwem patrzyliÊmy na postaw´ naszych ludzi na
prowincji. Tam szala∏ terror bezpieki i nacisk partyjny, a jednak si∏a
moralna, si∏a ducha bra∏a gór´.
Do wszystkich oskar˝eƒ i zarzutów, jakie nam w owym czasie
stawiano, usi∏owano dodaç oczywiÊcie podejrzenie o porozumiewanie si´ z zagranicà i kontakty z obcymi rzàdami. Te oszczerstwa
zdo∏aliÊmy na razie uciszyç, poniewa˝ wydarzy∏o si´, ˝e delegaci
komunistów greckich jeêdzili do Moskwy i tam szukali pomocy
dla prowadzonej przez siebie wojny domowej w swojej ojczyênie.
Prasa PPR pisa∏a o tej podró˝y greckiej z widocznà satysfakcjà
i aprobatà i nie uznawa∏a tego za zdrad´. Przypomnienie tego
faktu sprawi∏o, ˝e komuniÊci zostawili chwilowo w spokoju PSL na
tym dra˝liwym odcinku.
73
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 74
Gwa∏townoÊç ataków na PSL tej wiosny znakomicie ujà∏ wiceprezes stronnictwa, Stanis∏aw Baƒczyk, w przemówieniu wyg∏oszonym na kwietniowej sesji KRN, mówiàc: „Bodaj nigdy w Polsce
nie by∏o tak strasznych i brutalnych, tak zak∏amanych i perfidnych
walk partyjnych, jak obecnie. Staczamy si´ gdzieÊ na b∏´dne
i zak∏amane drogi, wiedzeni czy spychani przez partie robotniczo-marksistowskie. Drogi te wiodà do dyktatury proletariatu, do
przemocy, do ucisku jednej klasy nad innymi klasami. W dalszej
konsekwencji prowadzi to do totalizmu, do monopartyjnoÊci, a to
ju˝ jest dalekie od demokracji. W kampanii o blok wyborczy wy∏adowano olbrzymi zapas nienawiÊci. Szczuto jednych przeciw
drugim. Zmarnowano olbrzymie zapasy energii spo∏ecznej”.
OczywiÊcie, broniliÊmy si´. CzyniliÊmy jednak wysi∏ki, aby
nie opuszczaç platformy przyzwoitoÊci polemicznej i politycznej
kultury.
Na 2 marca zwo∏ano do Warszawy wspólne posiedzenie NKW
i prezesów wojewódzkich PSL. Na zebraniu tym podj´to nast´pujàcà uchwa∏´: „Naczelny Komitet Wykonawczy wzywa wszystkich cz∏onków PSL do przestrzegania umiaru i poziomu godnego
ch∏opa polskiego w odpieraniu ataków i wymianie zdaƒ w walce
politycznej. Patriotyczne, jak zawsze, stanowisko paƒstwowe,
pozytywny stosunek do rzàdu, prawda, s∏usznoÊç, umiar i unikanie
niepotrzebnych walk partyjnych muszà cechowaç ka˝dego
cz∏onka PSL w jego pracy obywatelskiej i politycznej”.
74
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 75
Na Zmartwychwstanie bijà dzwony
„Gazeta Ludowa” znajdowa∏a si´ w nieustajàcej walce na
ka˝dym polu ˝ycia publicznego. Obserwowani i pilnowani przez
policj´ oraz pras´ komunistycznà, atakowani przy tym pod
ka˝dym pretekstem, robiliÊmy wysi∏ki, aby przeciwników naszych
przywo∏ywaç do porzàdku i zmuszaç do odpowiedzialnoÊci za to,
co mówià i za to, co piszà.
Krytyk marksistowski Jan Kott, który nie unika∏ tematów niezwiàzanych z literaturà, w artykule o penicylinie napisa∏: „Pan
Zag∏oba o ˝adnych bakteriach nie s∏ysza∏, mikroskopu nie zna∏
i grzybka penicilium nie widzia∏, ale kiedy mu Bohun pana
Wo∏odyjowskiego posieka∏, kaza∏ co rychlej chleb z paj´czynà
zagniataç i do rany przyk∏adaç. By∏ to sposób od wieków znany
i wypróbowanej skutecznoÊci…”.
Wymaga∏o to oczywiÊcie repliki. W „Gazecie Ludowej” z 12
marca ukaza∏ si´ artyku∏ pod tytu∏em Poprawiony Sienkiewicz, w którym autor napisa∏ mi´dzy innymi: „Znakomite odkrycie obywatela
Kotta, zamieszczone w popularnym tygodniku «Przekrój», wywo∏a∏o przede wszystkim oburzenie wÊród m∏odzie˝y. Bo jak˝e˝
to? Bohun posieka∏ pana Wo∏odyjowskiego, ma∏ego rycerza, szermierza nad szermierze? Albo wi´c obywatel Kott si´ pomyli∏, albo
uwa˝a∏, ˝e Sienkiewicz niew∏aÊciwie t´ spraw´ ujà∏. Reakcyjny
Wo∏odyjowski powinien byç zwyci´˝ony przez kozaka Bohuna.
˚yjemy przecie˝ w epoce poprawek historycznych. W wydanych
ostatnio Krzy˝akach nie brak pewnych poprawek, na co skar˝y∏ si´
ju˝ profesor U∏aszyn na ∏amach «Kuênicy». Widaç obywatel Kott
przygotowuje si´ poma∏u do zrewidowania wydania Trylogii”.
W tydzieƒ póêniej komunistyczny „G∏os Ludu” zajà∏ si´
Poprawionym Sienkiewiczem w notatce Szyd∏o z worka. Mo˝na w niej
75
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 76
by∏o przeczytaç, ˝e aluzja dotyczàca pana Wo∏odyjowskiego
i Bohuna jest „zbyt przejrzysta, a˝eby czytelnicy «Gazety
Ludowej» (spod «wiadomego znaku») jej nie zrozumieli.
W takich w∏aÊnie mimowolnych wypowiedziach ujawnia si´
w∏aÊciwy stosunek «Gazety Ludowej» i PSL do podstawowych
zagadnieƒ naszego ˝ycia paƒstwowego, stosunek zupe∏nie
odmienny od tego, jaki wynika∏by z oficjalnych oÊwiadczeƒ przywódców PSL. Przecie˝ redaktorzy «Gazety Ludowej» zdawali
sobie chyba spraw´ z tego, jakà radoÊç to uk∏ucie przyjaêni polsko-radzieckiej wywo∏a w ko∏ach ich czytelników”. W tej odpowiedzi
kryje si´ niczym nieuzasadnione oszczerstwo i zwyk∏a denuncjacja.
Z kolei artyku∏ z okazji Âwiàt Wielkanocnych, zamieszczony
w „Gazecie Ludowej”, wywo∏a∏ istnà burz´ w szklance wody. Napisa∏
go ekonomista, Stefan Buczkowski, który od czasu do czasu pisa∏
do naszej gazety Êwietne artyku∏y pod pseudonimem „Piotr
Dàbrowa”. Artyku∏ pojawi∏ si´ pod tytu∏em: Na Zmartwychwstanie
bijà dzwony. Zawiera∏ biblijne motto rozwa˝aƒ, zaczerpni´te z ewangelii Êw. Mateusza: „Nie mniemajcie, ˝ebym przyszed∏ dawaç
pokój na ziemi. Nie przyszed∏em dawaç pokoju, ale miecz”.
Autor wyszed∏ z za∏o˝enia, ˝e wiek ateuszowski wyda∏ nowego
wroga w postaci doktryn odmawiajàcych prymatu duchowi i okreÊlajàcych cz∏owieka jako zwierz´ produkujàce narz´dzia lub wy˝szy gatunek ma∏py; ˝e ostatnia wojna by∏a w swojej istocie ideologicznej wielkà rozprawà chrzeÊcijaƒstwa z ateistycznym materializmem, który obna˝y∏ w pe∏ni swe oblicze i postawi∏ przed
ludzkoÊcià perspektyw´ nawrotu do najgorszego barbarzyƒstwa;
˝e doktryny wszczepione w miliony ludzi nie dajà si´ tak ∏atwo
wyt´piç; ˝e walka ideologiczna nie jest bynajmniej zakoƒczona.
„Tym, którzy chcà widzieç Chrystusa cichym i pokornym –
pisze autor – przeciwstawiamy Chrystusa walczàcego i triumfujàcego, wspierajàcego ka˝dy odruch buntu przeciwko nieprawoÊci
i krzywdzie. Nie przyszed∏em dawaç pokoju, ale miecz –
76
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 77
powiedzia∏ Chrystus. Te s∏owa nale˝y mieç na uwadze w dniu
Zmartwychwstania roku 1946 i niech one krzepià w tych smutnych czasach dobijania si´ do prawdziwego pokoju”.
Jako pierwsza przypuÊci∏a na nas szturm „Rzeczpospolita”,
uchodzàca za pó∏oficjalny organ rzàdowy, w napastliwym artykule
pod tytu∏em Wilcze k∏y pewnego baranka. Autor stwierdzi∏ w zakoƒczeniu, ˝e „atakujàc ateistyczny materializm, «Gazeta Ludowa»
uderza tym samym w ruch robotniczy”. Posunà∏ si´ nawet do
twierdzenia, ˝e uznaliÊmy tym samym ruch robotniczy za wroga
numer jeden.
Za „Rzeczpospolità” posz∏y oczywiÊcie tak˝e inne pisma. Na
kwietniowej sesji KRN liczni mówcy nie omieszkali wypowiadaç
si´ na temat Êwiàtecznego artyku∏u w „Gazecie Ludowej”. Zenon
Kliszko uzna∏, ˝e jest on „proklamowaniem krucjaty antydemokratycznej przeciwko partiom robotniczym z si∏ami faszystowskiego podziemia”. Ze szczególnie nami´tnym i gwa∏townym
atakiem wystàpi∏ wiceminister oÊwiaty, W∏adys∏aw Bieƒkowski.
Ten komunistyczny aktywista by∏ tak pewny siebie i tak zuchwa∏y,
˝e oÊmieli∏ si´ porównaç „Gazet´ Ludowà” z hitlerowskim
„Völkischer Beobachter”. Prawi∏ te˝ o „bagnie”, w które jakoby
„stoczy∏o si´ PSL”.
Szef cenzury mia∏ widocznie przykroÊci z powodu nieskonfiskowania tego artyku∏u, poniewa˝ w czasie sesji KRN powiedzia∏
do mnie: „Nie spodziewa∏em si´ takiej reakcji. MyÊla∏em sobie –
artyku∏ Êwiàteczny, oparty na motywach religijnych, wi´c lepiej
go nie ruszaç. Móg∏ byç zarzut, ˝e cenzura wkracza w sprawy
wyznaniowe”.
Zab∏udowskiego utwierdzi∏em w przekonaniu, ˝e dobrze zrobi∏.
Stanis∏aw Miko∏ajczyk zaskoczony by∏ atakami zwiàzanymi
z artyku∏em wielkanocnym. Na Êwi´ta wyjecha∏ do Wielkopolski
i nie czyta∏ Êwiàtecznego numeru. Pyta∏ mnie wi´c, co to by∏o, ˝e
artyku∏ obudzi∏ tyle nami´tnoÊci. WyjaÊni∏em, ˝e tekst by∏ dobry
77
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 78
i potrzebny, a z∏oÊç przeciwników najlepiej Êwiadczy o tym, ˝e
nasze „pociski” by∏y wymierzone celnie i trafi∏y dobrze.
Atakowano nas tak˝e z zagranicy. Prasa angielska przysy∏a∏a
korespondentów o ró˝nej moralnoÊci zawodowej i obywatelskiej.
Byli wÊród nich dziennikarze reprezentujàcy z godnoÊcià czystoÊç
i niezale˝noÊç prasy brytyjskiej, ale byli równie˝ ludzie przedajni.
W roku 1945 przyjecha∏ do Polski, jako korespondent wp∏ywowego dziennika „Manchester Guardian”, niejaki pan Cang.
Urodzony w Polsce, gdzieÊ za Bugiem, w rodzinie ˝ydowskiej,
pow´drowa∏ w m∏odoÊci do Anglii, nauczy∏ si´ j´zyka, zdoby∏
odpowiednià wiedz´ i zaczà∏ pracowaç w dziennikarstwie.
Liberalny „Manchester Guardian” wys∏a∏ go jeszcze przed wojnà
do Warszawy, która w tamtych czasach by∏a wa˝nà stolicà na
wschodzie Europy. Na wschód od Polski le˝a∏a ju˝ Rosja komunistyczna, izolujàca si´ od reszty Êwiata. Wojna wymiot∏a Canga
z Polski do Anglii, a kiedy skoƒczy∏y si´ dzia∏ania wojenne, zjawi∏
si´ znów w naszym kraju. Oprócz dziennika „Manchester
Guardian” reprezentowa∏ teraz tak˝e londyƒskiego „Timesa”,
jedno z najbardziej wp∏ywowych i powa˝nych pism codziennych
na Êwiecie. By∏ zatem Cang godnym uwagi korespondentem prasy
zagranicznej w Warszawie.
Spotka∏em si´ z nim w styczniu 1946 roku w sali Romy na
kongresie PSL. Powiedzia∏ mi wtedy, ˝e ma pretensj´ do Miko∏ajczyka o to, ˝e ten w swoim przemówieniu na kongresie nie
wspomnia∏ o wymordowaniu ˚ydów w Polsce przez Hitlera, nie
wyrazi∏ wspó∏czucia dla narodu ˝ydowskiego i nie pot´pi∏ tej
zbrodni. Nie wypowiedzia∏em ˝adnej opinii w tej kwestii, a Cang
dorzuci∏: „Nie daruj´ tego Miko∏ajczykowi”. PomyÊla∏em, ˝e
przemówi∏o jego pochodzenie i poczucie solidarnoÊci z rodakami, ale ˝e z czasem przyjdzie u niego do g∏osu rozsàdek. Tymczasem mÊciwoÊç Canga okaza∏a si´ trwa∏a. Jego raporty wysy∏ane
do Anglii by∏y, mimo pozorów obiektywnoÊci, jednostronnie
78
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 79
tendencyjne, dla PSL i Miko∏ajczyka wyraênie nieprzyjazne,
odbiegajàce od rzeczywistoÊci i uczciwoÊci informacyjnej.
Po kwietniowej sesji Cang donosi∏: „Pan Miko∏ajczyk i jego stronnictwo przesz∏o do jawnej opozycji i wstrzyma∏o si´ od g∏osowania za wnioskiem zaufania dla rzàdu, zaproponowanym przez
pi´ç innych partii, gdy zaproponowano tegoroczny bud˝et. Nie
wiadomo, czy pan Miko∏ajczyk opuÊci gabinet, ale w ko∏ach politycznych sàdzi si´, ˝e jego pozycja w rzàdzie jest raczej nie do
utrzymania na d∏u˝ej. Wydawa∏ si´ on bardzo osamotnionà
postacià podczas debaty Rady i jego przejÊcie do jawnej opozycji na pewno utrudni dalszà wspó∏prac´ i kontynuacj´ Rzàdu
JednoÊci Narodowej”.
Czytelnicy, czytajàc migawki z kwietniowej sesji na dalszych
kartach tej ksià˝ki, sami ocenià tendencyjnoÊç tej depeszy.
W kilka tygodni póêniej przeprowadzi∏ Cang wywiad z Tadeuszem Rekiem (kiedy dokona∏o si´ rozbicie we w∏adzach PSL),
przesy∏ajàc do Londynu wr´cz fa∏szywe informacje. Donosi∏, ˝e
Rek by∏ towarzyszem Miko∏ajczyka sprzed wojny, co by∏o niezgodne z prawdà; ˝e g∏ównà przyczynà roz∏amu w PSL sà „ró˝nice
w stanowisku wobec ZSRR i przymierza polsko-radzieckiego”,
podczas gdy PSL zawsze uznawa∏o koniecznoÊç tego sojuszu i na
wszystkich zjazdach, zebraniach i wiecach uzasadnia∏o racj´ stanu
tkwiàcà w dobrych stosunkach polsko-radzieckich.
Mówiono mi póêniej, ˝e ambasador angielski w Warszawie,
Cavendisch Bendick, zainteresowa∏ si´ dzia∏alnoÊcià Canga i spowodowa∏, ˝e „Times” zrzek∏ si´ jego us∏ug prasowych. Wyda∏o mi
si´ to prawdopodobne.
79
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 80
Naród oceni
Definitywne rozbicie pertraktacji o zawarcie bloku wyborczego
przyj´te zosta∏o z uczuciem ulgi przez szerokie rzesze spo∏eczeƒstwa po miastach i wsiach. Nap∏ywa∏y do nas listy ze wszystkich
naszych ziem. Pisali ró˝ni ludzie w rozmaity sposób, ale treÊç by∏a
zawsze ta sama: „JesteÊmy ca∏à duszà z Wami i przeciw blokowi
wyborczemu… Trzymajcie si´, a ca∏y Êwiat jest i b´dzie z Wami…
GdybyÊcie poszli we wspólnym bloku, historia by Wam tego
nigdy nie mog∏a wybaczyç… Darzymy dalej najwi´kszym zaufaniem wicepremiera Miko∏ajczyka i PSL”. Ch∏opi sk∏adali wr´cz
podzi´kowania, ˝e w∏adze PSL usun´∏y z ich sumieƒ i serc problem
ewentualnej rozterki mi´dzy dyscyplinà organizacyjnà a uczuciami, poniewa˝ sà przeciwni blokowi wyborczemu.
Z listów tych, z postawy szerokich warstw narodu czerpaliÊmy
otuch´ do dalszej walki i do odpierania ataków.
Tymczasem komuniÊci, nie mogàc dojÊç do porozumienia
w sprawie bloku wyborczego, zastosowali nowà taktyk´. Postanowili, wbrew zobowiàzaniu danemu w Poczdamie, przesunàç
wybory w przysz∏oÊç na razie nieokreÊlonà, a tymczasem zatrudniç spo∏eczeƒstwo w tak zwanym referendum, zwanym te˝ szumnie „ludowym”, i mieç dla wielkich mocarstw argument, dlaczego
wybory sejmowe na razie odbyç si´ nie mogà.
To by∏ cel jawny, a cel ukryty by∏ ten, a˝eby przy referendum
wypróbowaç metod´ fa∏szowania wyników g∏osowania na wielkà
skal´.
KomuniÊci liczyli, ˝e o wyniki referendum ˝adne obce mocarstwo nie b´dzie si´ upominaç, gdy˝ nie sà to przecie˝ wybory,
które w myÊl zaleceƒ Ja∏ty i Poczdamu powinny byç wolne
i nieskr´powane.
80
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 81
W umys∏ach ludzi Zachodu nawet przez chwil´ nie powsta∏o
przypuszczenie i podejrzenie, ˝e pozornie wolne i nieskr´powane
wybory mogà byç cynicznie i ∏ajdacko sfa∏szowane; ˝e mo˝na
naród bezkarnie obrabowaç, podeptaç jego wol´ i godnoÊç, zabiç
w nim wiar´ i zaufanie.
Na 26 kwietnia zwo∏ano sesj´ KRN, która trwa∏a trzy dni
i w czasie której przeprowadzono uchwa∏´ o referendum. Wyznaczono je na 30 czerwca 1946 roku.
Spo∏eczeƒstwo w g∏osowaniu ludowym mia∏o odpowiedzieç na
trzy pytania:
1. Czy jesteÊ za zniesieniem senatu?
2. Czy chcesz utrwalenia w przysz∏ej konstytucji ustroju gospodarczego wprowadzonego przez reform´ rolnà i unarodowienia
podstawowych ga∏´zi gospodarki narodowej przy zachowaniu
ustawowych uprawnieƒ inicjatywy prywatnej?
3. Czy chcesz utrwalenia naszych granic na Ba∏tyku, Odrze i Nysie
¸u˝yckiej?
Partie lubelskie agitowa∏y za tym, a˝eby na te trzy pytania
odpowiedzieç „tak”. Na sesji tej dosz∏o te˝ do porozumienia
w sprawie utworzenia bloku wyborczego mi´dzy pi´cioma partiami – PPR, PPS, SD, SL i PR. Sukcesem komunistów by∏o przystàpienie do bloku Partii Pracy.
Sesja ta sta∏a si´ równie˝ jednà wielkà napaÊcià na PSL. Przez
ca∏e trzy dni obrad atakowano PSL i „Gazet´ Ludowà” z trybuny
tej namiastki parlamentu.
Nie by∏y to oderwane epizody lub przelotne incydenty.
To by∏a metoda i system. Je˝eli si´gnàç do porównaƒ wojennych,
by∏ to „ogieƒ huraganowy”. By∏o przy tym oboj´tne, nad czym
aktualnie radzono – nad exposé premiera, nad bud˝etem czy nad
politykà zagranicznà. Ka˝da sprawa i ka˝da okazja by∏a dobra,
a˝eby z trybuny wypowiadaç obelgi, zniewagi i zarzuty pod
adresem PSL.
81
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 82
Dziesiàty zjazd KRN (fot. z archiwum CAF/PAP)
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 83
Niektórzy mówcy „wy˝ywali si´” w nami´tnych napaÊciach,
nieokie∏znanych gestach, krewkich okrzykach i mocnych s∏owach.
Galerie, korytarze i boczne przejÊcia zape∏nione by∏y widzami
komunistycznymi i funkcjonariuszami UB. Mi´dzy tymi ostatnimi
by∏o du˝o oficerów, funkcjonariuszy MBP, którzy godzinami przys∏uchiwali si´ obradom i zachowywali si´ z du˝à pewnoÊcià siebie.
Przez ca∏y czas tej sesji by∏em na sali Romy i obserwowa∏em
przebieg zdarzeƒ. Stara∏em si´ byç wsz´dzie, s∏yszeç i widzieç
wszystko.
W pewnym momencie wypad∏o mi przedostaç si´ przez t∏um
oficerów bezpieki zgromadzonych w przejÊciu pod balkonami.
Kiedy wszed∏em mi´dzy nich, zosta∏em osaczony ze wszystkich
stron i tak mocno ÊciÊni´ty, ˝e odczu∏em fizyczny ból. Pojà∏em
wrogoÊç tych ludzi wobec mnie i powiedzia∏em g∏oÊno:
– Prosz´ mnie przepuÊciç. Nie jestem tu dla przyjemnoÊci, ale
z obowiàzku.
– My te˝ jesteÊmy tu z obowiàzku – us∏ysza∏em w odpowiedzi.
– Wojsko nale˝y do koszar, a nie do polityki – odpar∏em.
– Prosz´ mnie przepuÊciç.
KtoÊ da∏ jakieÊ znaki, t∏um ubeków rozstàpi∏ si´ i mog∏em
swobodnie przejÊç.
– Chcia∏bym go dostaç w swoje r´ce – us∏ysza∏em pogró˝k´ za
sobà. By∏em pewny, ˝e s∏owa te odnoszà si´ do mnie i bezpieka
ostrzy z´by na mojà osob´.
W takiej atmosferze nienawiÊci i wrogoÊci odbywa∏a si´ kwietniowa sesja KRN. Tote˝ ju˝ drugiego dnia obrad odczytana zosta∏a z trybuny nast´pujàca deklaracja klubu poselskiego PSL: „Klub
PSL stwierdziç musi, ˝e g∏ównie dzi´ki przepojonemu nienawiÊcià,
a podyktowanemu partyjnymi wzgl´dami stanowisku PPR, obecna sesja – podobnie jak poprzednia – wyzyskana zosta∏a do przeprowadzenia obel˝ywej i oszczerczej kampanii przeciwko PSL,
jego przywódcom i cz∏onkom.
83
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 84
Miejsce rzeczowych rozpraw nad powa˝nymi zagadnieniami
paƒstwowymi zaj´∏y ordynarne napaÊci na PSL, w których roi∏o
si´ od zdrajców, oszustów, szulerów, obcych agentów. Nale˝y
ubolewaç z powodu takiego obni˝enia poziomu walki politycznej.
Jest ono smutnym Êwiadectwem metod, jakimi pos∏uguje si´ PPR,
roszczàca sobie prawo do kierowania ˝yciem publicznym paƒstwa.
Trzeba zarazem stwierdziç, ˝e metody te nie sà w stanie ani zastraszyç, ani odwieÊç PSL od dalszej pracy, majàcej na celu wy∏àcznie
dobro ludu i paƒstwa polskiego.
PSL pot´pia∏o zawsze i pot´pia wszelkie próby rozstrzygania
spraw paƒstwowych si∏à fizycznà i terrorem, z którejkolwiek by
pochodzi∏y strony – i dlatego pot´pia jak najostrzej istnienie
wszelkiego rodzaju band i bojówek politycznych czy pospolitych.
T´pimy i t´piç b´dziemy wszelkie sprzeczne z tà zasadà objawy w szeregach w∏asnej organizacji, ale protestujemy przeciwko
generalizowaniu i nadu˝ywaniu takich przypadków do przeÊladowania PSL – co jest tym bardziej ra˝àce, ˝e jak wynika z oÊwiadczeƒ ministra bezpieczeƒstwa i premiera rzàdu na dzisiejszym
posiedzeniu, objawy takie i wypadki zachodzà tak˝e w innych partiach, a nawet w samym korpusie bezpieczeƒstwa.
Sàd o naszej s∏u˝bie dla narodu i paƒstwa pozostawiamy narodowi samemu, który wyrok winien wydaç w czystych, swobodnych
i pod gwarancjà prawa odbytych wyborach. Dlatego w odpowiedzi
na obelgi i oszczerstwa, raz jeszcze ˝àdamy przeprowadzenia jak
najszybciej wyborów do sejmu”.
Deklaracja PSL przysz∏a nieoczekiwanie i uczyni∏a wielkie
wra˝enie. Na ∏awach „zblokowanych” partii powita∏y jà okrzyki
gwa∏towne i niepohamowane. Innej reakcji z tej strony nie nale˝a∏o
oczekiwaç. Nie przeszkodzi∏o to zresztà w dalszych atakach na PSL.
Oto kilka przyk∏adów wystàpieƒ przeciwko naszemu stronnictwu.
Józef Cyrankiewicz, dowcipny, bystry i obdarzony zaletami
dalekowidza, dostrzeg∏ w PSL „ark´ Noego”, w której stronnictwo
84
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 85
„chce przewieêç przez powojenny, antyfaszystowski potop wszystkie przedwrzeÊniowe okazy, w dodatku nieraz wi´cej ni˝ po jednym egzemplarzu. W samej «Gazecie Ludowej» jest tego wi´cej”.
Odwa˝ny aktywista PPS bawi∏ Rad´ cytatami z nielegalnych poematów, w których g∏ówne role grajà czarownice i wicepremier
Miko∏ajczyk. Skoƒczywszy z „leÊnà poezjà”, zaatakowa∏ pos∏a
Baƒczyka, oburzajàc si´, ˝e ten cytowa∏ angielskie wypowiedzi
o Polsce jako paƒstwie policyjnym.
W∏adys∏aw Sokorski, zasiadajàcy w KRN w charakterze przedstawiciela zwiàzków zawodowych, okaza∏ si´ tak˝e bojowcem
z powo∏ania, bowiem na sesj´ wprowadzi∏ karabin, mówiàc:
„Cz∏owiek pracy nie tylko potrafi pracowaç i budowaç paƒstwo,
lecz gdy trzeba, a ju˝ po temu czas najwy˝szy, potrafi wziàç karabin i w szeregach MO razem z wojskiem, razem z bezpieczeƒstwem rozprawiç si´ raz na zawsze z reakcjà w lesie”.
Zadziwiajàce to wynurzenie pad∏o z trybuny KRN i przyj´te
zosta∏o – jak notuje stenograficzny protokó∏ – „d∏ugotrwa∏ymi
oklaskami i okrzykami «brawo»”.
Ten˝e sam „bojowiec z powo∏ania” w innym miejscu swego
przemówienia opowiada∏, ˝e fabryki i kopalnie krzyczà: „Wyrzuciç
Miko∏ajczyka i Kiernika”.
Znowu w protokóle stenograficznym zanotowano: „D∏ugotrwa∏e oklaski. G∏osy na lewicy: «Wyrzuciç, wyrzuciç!»”.
Sekretarz generalny SL, Korzycki – zwrócony do ∏aw rzàdowych – powiedzia∏: „A mo˝e nie beznadziejnym b´dzie zawo∏anie
pod adresem wicepremiera Miko∏ajczyka: porzuç dom Kaina, gdy
sprawiedliwy brat Abel wzywa ci´ do budowy wspólnej ojczyzny”.
MieliÊmy ochot´ zapytaç pana sekretarza Korzyckiego, kogo
uwa˝a za „sprawiedliwego Abla” w naszym kraju.
Na tej˝e sesji pose∏ Kliszko z PPR zg∏osi∏ w imieniu pi´ciu partii politycznych nast´pujàcy wniosek: „Po wys∏uchaniu exposé
premiera Rzàdu JednoÊci Narodowej i po wys∏uchaniu dyskusji,
85
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 86
Krajowa Rada Narodowa wyra˝a votum zaufania rzàdowi, który
w trudnych warunkach powojennych ma za sobà powa˝ne osiàgni´cia, mimo braku wewn´trznej spoistoÊci wywo∏anego postawà
Polskiego Stronnictwa Ludowego”.
Prezes klubu poselskiego PSL, Za∏´ski, zabiega∏ o rozbicie
wniosku na dwie cz´Êci. Sprzeciwiono si´ temu. W g∏osowaniu
wniosek Kliszki przyj´ty zosta∏ wi´kszoÊcià partii „zblokowanych”
– czterdziestu szeÊciu pos∏ów PSL wstrzyma∏o si´ od g∏osowania.
Wynik powitano okrzykami: „Izolacja! Izolacja!”.
Wyraz ten, przez wszystkie przypadki odmieniany i na wszystkie tony wygrywany, mia∏ biec po kraju, rzucaç postrach, stanowiç
byç mo˝e punkt kulminacyjny wojny nerwów prowadzonej od
miesi´cy przeciw PSL.
Przy tak bardzo wrogim nastawieniu marksistów pos∏owie
stronnictwa przejawiaç musieli niema∏o odwagi cywilnej i czujnego pogotowia. Klub poselski PSL wykaza∏ pe∏nà dojrza∏oÊç politycznà, wielki umiar, du˝o zimnej krwi i godnà podziwu zwartoÊç
organizacyjnà.
86
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 87
Angielska choroba
Sesja KRN skoƒczy∏a si´, ale nie skoƒczy∏a si´ walka przeciwko PSL.
Miko∏ajczykowi gro˝ono procesem o wywo∏anie Powstania
i zburzenie Warszawy. Napisa∏em wówczas artyku∏ w obronie
warszawskiego zrywu i jego roli dla narodu polskiego. Przekonywa∏em, ˝e nikt z tych, którzy w Powstaniu stracili swoich
najbli˝szych oraz kulturalny i materialny dorobek swój i swoich
przodków, nie chce procesu. Kobiety w rozpaczy, m´˝czyêni
w ˝a∏obie, ludnoÊç Warszawy zap´dzona do obozów niemieckich
i wygnana na tu∏aczk´ i niedol´ – przechowujà w duszy myÊl
o tygodniach wolnoÊci, niepodleg∏oÊci i jednoÊci, jakie wszystkim
da∏o Powstanie.
Artyku∏ uleg∏ konfiskacie, ale w jakiÊ czas póêniej Osóbka-Morawski oÊwiadczy∏, ˝e na proces jest jeszcze za wczeÊnie, ˝e
nastroje i uczucia ludnoÊci tworzà atmosfer´ nieprzychylnà dla
jego pomys∏odawców.
Skonfiskowany artyku∏ „Gazety Ludowej” by∏ na pewno znany
Osóbce-Morawskiemu, albowiem w owym czasie musieliÊmy przedk∏adaç cenzurze po kilkanaÊcie odbitek ka˝dej kolumny. Jest jasne,
˝e odbitki w tak du˝ej iloÊci przeznaczone by∏y dla „góry” rzàdowej i partyjnej, a zapewne równie˝ i dla ambasady sowieckiej.
Skoro groêba procesu za Powstanie sta∏a si´ nieaktualna, uderzono w PSL z innej strony.
Na akademii pierwszomajowej w Romie, 30 kwietnia, Gomu∏ka
przypomnia∏, ˝e konferencja trzech wielkich mocarstw na Krymie
postanowi∏a, i˝ tylko partie demokratyczne majà prawo bez ograniczeƒ dzia∏aç w Polsce legalnie. Po s∏owach Gomu∏ki wzniesiono
na sali okrzyki: „Rozwiàzaç PSL!”.
87
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 88
Józef Cyrankiewicz oznajmi∏, ˝e obchody pierwszomajowe
tego roku b´dà w Polsce manifestacjà na rzecz has∏a „W∏adzy z ràk
nie oddamy!”.
1 maja 1946 roku wyprowadzili marksiÊci na ulice Warszawy
wielotysi´czne t∏umy. Pozganiali pracowników z fabryk, przedsi´biorstw, urz´dów, m∏odzie˝ i dzieci ze szkó∏, nape∏nili miasto
czerwienià, okrzykami i wrzawà nienawiÊci. Has∏a PPR obejmowa∏y a˝ 40 „niech ˝yje” i „precz”. Na liÊcie tej znajdowa∏y si´ takie
„precze”: „Nie damy rozbiç jednoÊci robotniczo-ch∏opskiej!
Precz z rozbijackà politykà przywódców PSL!”, „Nie damy rozbiç
jednoÊci narodu w wyborach! Precz z rozbijaczami z PSL!”,
„W szeregach PSL dzia∏a NSZ. Precz z protektorami bandytów!”.
Kiedy og∏oszono owe 40 „niech ˝yje” i precz”, przytoczy∏em
w „Gazecie Ludowej” najbardziej soczyste zawo∏ania PPR
i doda∏em, ˝e nie jest dla nas straszna wrzawa. Nie przera˝ajà nas
okrzyki. S∏uchamy ich ze spokojem, albowiem ju˝ od starego,
Êlepego Homera dowiedzieliÊmy si´, ˝e wojacy ró˝nych narodów
i plemion bardzo cz´sto wrzawà, wrogimi okrzykami i obelgami
dodajà sobie otuchy i podniecajà swoje serca na widok nieprzyjaciela. Do PPR pasowaç mo˝e takie „wspomnienie homeryckie”,
poniewa˝ w haÊle numer czterdzieÊci nazywajà siebie partià
bojowników.
Krótko mówiàc, Êwi´to pierwszomajowe w Warszawie i ca∏ym
kraju odby∏o si´ pod has∏em walki z PSL. Niesiono i wieziono
liczne karykatury, kuk∏y, malowid∏a i transparenty. By∏ Churchill,
w którego usta w∏o˝ono luf´ armatnià. Ciàgnà∏ on za sobà hiszpaƒskiego genera∏a Franco i genera∏a Andersa. Anders przedstawiony by∏ jako Êmierç jadàca na oÊle z napisem „Wyr˝niemy 100
tysi´cy, a reszt´ weêmiemy za mord´”. By∏y karykatury Fischera,
Greisera, NSZ i napisy antyniemieckie. Najwi´cej jednak by∏o
karykatur i hase∏ majàcych znies∏awiç oraz pogn´biç PSL i jego
prezesa. Jedna z kukie∏ przedstawiajàcych Miko∏ajczyka mia∏a
88
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 89
rachityczne nogi, napis nad g∏owà: „angielska choroba”, a na
brzuchu: „Gazeta Ludowa”. Inna przedstawia∏a go siedzàcego na
dwóch sto∏kach, a obok grupka z miejska ubranych ch∏opów
i napis: „Na dwóch sto∏kach siedzisz i dokàd nas wiedziesz?”.
By∏o wiele transparentów z wrogimi i oszczerczymi napisami
w odniesieniu do PSL. Wznoszono wrogie okrzyki, skandowano:
„Mi-ko-∏aj-czyk do Lon-dy-nu!”.
Warszawska publicznoÊç by∏a oburzona kuk∏ami wicepremiera
Miko∏ajczyka. Wrogich okrzyków przeciwko niemu nie podejmowno, samorzutnie wo∏ajàc: „Niech ˝yje Miko∏ajczyk!”.
Z postawy ludnoÊci Warszawy zanotowaç nale˝y fakt znamienny. Oto 2 maja, a wi´c dzieƒ po obchodach, mieliÊmy w redakcji
„Gazety Ludowej” odwiedziny kobiet i m´˝czyzn ró˝nych sfer,
w tym tak˝e z warstwy robotniczej. Ich myÊli i uczucia by∏y zgodne
w pot´pieniu „atrakcji” pierwszomajowych. A wÊród tych, którzy
sk∏adali nam wyrazy oburzenia i protestu, byli tacy, którzy w pochodzie uczestniczyli z przekonania. Byli to starzy pepeesowcy,
wypróbowani bojownicy praw robotników i ca∏ego Êwiata pracy.
Obchody pierwszomajowe zosta∏y szybko „przykryte” Êwi´tem narodowym 3 Maja, które tego roku by∏o przez polskie
spo∏eczeƒstwo szczególnie uroczyÊcie obchodzone. W niektórych
miastach, na przyk∏ad w Krakowie, Katowicach czy Bytomiu,
dosz∏o do demonstracji i zajÊç ulicznych przeciw rzàdom komunistycznym. M∏odzie˝ uniwersytecka wystàpi∏a na ulice, dosz∏o do
starç z milicjà i bezpiekà, by∏y aresztowania. Oskar˝ono PSL
o wspó∏udzia∏ w tych demonstracjach, o os∏anianie manifestantów.
Swoim zwyczajem zwo∏ywano masówki i zebrania, na których
podejmowano uchwa∏y przeciwko demonstrantom i naturalnie
przeciw PSL.
Ówczesny wojewoda Êlàsko-dàbrowski, a póêniejszy przewodniczàcy Rady Paƒstwa, Aleksander Zawadzki, zwo∏a∏ w Katowicach
na dzieƒ 8 maja posiedzenie Wojewódzkiej Rady Narodowej,
89
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 90
na którym oÊwiadczy∏, ˝e win´ za incydenty trzeciomajowe ponoszà
przede wszystkim ci cz∏onkowie PSL, którzy uprawiajà agitacj´ antypaƒstwowà i antyrzàdowà, zatracajàc charakter legalnej opozycji.
Rada Wojewódzka g∏osami cz∏onków PPR, PPS, SL, SD oraz
Okr´gowej Komisji Zwiàzków Zawodowych uchwali∏a deklaracj´,
w której g∏osi∏a: „Grupy faszystowskich prowokatorów spod znaku
NSZ i WiN wyzyska∏y zamieszanie, spowodowane przez nieodpowiedzialnà taktyk´ poszczególnych dzia∏aczy PSL, do awantur
antypaƒstwowych, a w poszczególnych wypadkach równie˝
antyradzieckich; w wi´kszoÊci wypadków faszystowscy bojówkarze i prowokatorzy skupiali si´ wokó∏ legalnych grup PSL, bez
˝adnego przeciwdzia∏ania, a cz´sto przy wyraênym poparciu ze
strony niektórych przedstawicieli tego stronnictwa, którzy staczajà si´ ze stanowiska opozycjonistów na stanowiska antypaƒstwowych wspólników i protektorów faszystowskiego podziemia”. By∏a
w deklaracji katowickiej mowa o elementach reakcyjnych, które
wykorzystujà legalny szyld PSL dla nielegalnej, prowokacyjnej
i antypaƒstwowej roboty, by∏o ostrze˝enie przed konsekwencjami
polityki milczàcego wspó∏dzia∏ania z faszystowskim podziemiem,
by∏o powo∏anie si´ na konferencj´ krymskà oraz oÊwiadczenie,
˝e w Polsce Ludowej prawa demokratyczne przys∏ugujà i b´dà
przys∏ugiwaç tylko stronnictwom demokratyczym, antyfaszystowskim. Na zakoƒczenie mówi∏a o prowokacjach nowoczesnej
Targowicy, która próbuje rozbijaç jednoÊç naszego narodu i powaÊniç nas z wielkim sojusznikiem radzieckim. Wreszcie uchwalono,
aby domagaç si´ energicznej akcji oczyszczenia Êlàskich szkó∏
Êrednich i wy˝szych ze zdemoralizowanych i zafa∏szowanych elementów – zarówno wÊród studentów, jak i wÊród nauczycieli.
Jest jasne, ˝e m∏odzie˝ akademicka i szkolna, która odegra∏a
najwa˝niejszà rol´ w demonstracjach trzeciomajowych w 1946
roku, szuka∏a oparcia moralnego u swoich rodziców, a ci byli na
pewno w przewa˝ajàcej mierze cz∏onkami lub sympatykami PSL.
90
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 91
Do kogó˝ w koƒcu ta m∏odzie˝ mia∏a iÊç? Sama struktura polityczna owych czasów czyni∏a to stronnictwo ucieczkà dla wszystkich,
którzy bronili si´ przed socjalizmem w obcym wydaniu.
DoÊwiadczy∏em tego owej wiosny. Nie pami´tam ju˝ dzisiaj
daty, ale gdzieÊ w∏aÊnie w tym czasie, po zajÊciach trzeciomajowych, dosz∏o do wzburzenia umys∏ów wÊród m∏odzie˝y uczelni
warszawskich. Grozi∏ wybuch strajku na Uniwersytecie Warszawskim. W∏adze rzàdowe zapowiedzia∏y, ˝e w razie strajku zamknà
uczelni´ i zarzàdzà nowe wpisy. Nie ulega∏o wàtpliwoÊci, ˝e pogró˝ka ta nie by∏aby go∏os∏owna i ˝e najbardziej aktywni studenci
byliby pozbawieni mo˝noÊci studiowania, a bezpieka zataƒczy∏aby z nimi po swojemu.
Wówczas w∏aÊnie do mnie, jako redaktora „Gazety Ludowej”,
zg∏osi∏a si´ delegacja m∏odzie˝y akademickiej: student i studentka, proszàc o wskazówk´ i rad´.
– Co m∏odzie˝ ma robiç? Strajkowaç czy zachowaç spokój
i uczyç si´? – pytali.
Delegacji poradzi∏em, aby wp∏yn´∏a uspokajajàco na swoje
kole˝anki i swoich kolegów.
– Nie wolno strajkowaç teraz – mówi∏em. – Po tylu latach okupacji niemieckiej otwarte zosta∏y szko∏y i uczelnie, wi´c nale˝y
korzystaç z tej wielkiej szansy, nadrobiç stracony czas i uczyç si´.
Strajk m∏odzie˝y nic nie da. Kraj stoi na progu odbudowy i pilnie
potrzebuje fachowców w ka˝dej dziedzinie ˝ycia. Koƒczcie
szko∏y, idêcie do pracy.
WyjaÊni∏em im, ˝e spokój na uczelniach, jak zresztà w ca∏ym kraju, jest nam potrzebny tak˝e z uwagi na sytuacj´ zagranicznà. Rosja
jest pilnie zainteresowana w tym, a˝eby w Polsce panowa∏ spokój.
– Jak to Rosja? Dlaczego Rosja? Przecie˝ w Polsce Rosji nie ma
– pyta∏ mnie natarczywie m∏ody cz∏owiek uczestniczàcy w delegacji.
– Rosji w Polsce nie ma – odpar∏em stanowczo – ale Rosja ma
swoje wojska na zachód od Polski, okupuje znaczne przestrzenie
91
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 92
Niemiec i musi mieç spokojne zaplecze polskie. Przez Polsk´
wiodà szlaki komunikacyjne z Rosji do Niemiec, przez nasz kraj
idà transporty wojskowe, wi´c jest proste, ˝e w interesie Rosji
le˝y, a˝eby u nas nie by∏o zamieszek. Jeszcze raz radz´ uczyç si´.
Mówi´ to jako ojciec i jako redaktor „Gazety Ludowej”.
Studentka powiedzia∏a, ˝e zna∏a mojego syna, J´drzeja, który
zginà∏ na Starym MieÊcie w Powstaniu. Nawiàza∏o to jakàÊ bli˝szà
niç w naszej rozmowie.
– Ja sama – mówi∏a – mam z∏o˝yç koƒcowe egzaminy i chc´
wziàç si´ do pracy.
– Tak trzeba – powiedzia∏em. – Niech m∏odzie˝ si´ uczy i nie
miesza si´ do walki politycznej. Ta walka musi byç i b´dzie rozegrana na innej p∏aszczyênie ani˝eli szko∏y. Na koniec ostrzegam,
˝e w∏adze nie cofnà si´ przed represjami. Mogà byç niepotrzebne
i bolesne ofiary, a ofiar mamy dosyç.
Taki mniej wi´cej przebieg mia∏a rozmowa z delegacjà m∏odzie˝y w redakcji „Gazety Ludowej”. Do strajku na Uniwersytecie
Warszawskim nie dosz∏o. M∏odzie˝ nie przerwa∏a nauki. Nie wiem,
w jakim stopniu moje rady wp∏yn´∏y na jej decyzj´, ale za to z ca∏à
pewnoÊcià wiem, ˝e ta moja rozmowa, ˝e wszystko co do delegacji
m∏odzie˝y mówi∏em, by∏o znane w Ministerstwie OÊwiaty i – co
wi´cej – w Ministerstwie Bezpieczeƒstwa Publicznego.
Kto z∏o˝y∏ raport bezpiece? Rozmowa odby∏a si´ w gronie
trzech osób.
92
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 93
W oczekiwaniu na prawd´
Pogró˝ki kierowane przeciwko PSL zaczyna∏y si´ sprawdzaç.
12 maja wydany zosta∏ komunikat bezpieki o zawieszeniu dzia∏alnoÊci PSL w powiatach W∏oszczowa w województwie kieleckim
i Grójec w województwie warszawskim.
Komunikat oznajmia∏, ˝e UB: „ujawni∏ liczne fakty wspó∏pracy
zarzàdów powiatowych i gminnych PSL z NSZ i WiN oraz ˝e
dokonane rewizje dostarczy∏y dodatkowych dowodów obcià˝ajàcych w postaci nielegalnej literatury, broni palnej, min, granatów
itp. Posiadacze ich zostali aresztowani i oddani do dyspozycji
w∏adz sàdowych”.
Uda∏em si´ do Miko∏ajczyka, a˝eby omówiç form´ naszej
reakcji na to uderzenie. Organizacje PSL w powiatach Grójec
i W∏oszczowa by∏y doÊç silne i przejawia∏y du˝à aktywnoÊç, wi´c
one w∏aÊnie pad∏y jako pierwsze ofiarà terroru. Miko∏ajczyk
wr´czy∏ mi gotowy, napisany przez siebie artyku∏: Czekamy na
prawd´ – Procesy sàdowe wyÊwietlà tajemnic´ wydarzeƒ w powiatach Grójec
i W∏oszczowa, który wydrukowany zosta∏ w „Gazecie Ludowej”
w numerze 132 z 14 maja 1946 roku. W artykule tym pisa∏: „Kilka
tygodni temu prezesowi powiatowemu PSL w Grójcu, panu
Szewczykowi, «G∏os Ludu» uczyni∏ zarzut, jakoby na komisji
mi´dzypartyjnej mia∏ oÊwiadczyç: «Tylko do wyborów si´ z wami
cackamy, a po wyborach was sp∏awimy. Po prostu dostaniecie
w czap´ i koniec».
Trzeba lojalnie przyznaç, ˝e 29 marca komisja mi´dzypartyjna,
w obecnoÊci cz∏onków PPR, PPS, PSL Wici, ZNP i Gminnego
Komitetu Opieki Spo∏ecznej sprostowa∏a to k∏amstwo.
Okaza∏o si´ bowiem, ˝e na argumenty prezesa Szewczyka, i˝
wicepremier Miko∏ajczyk kilkakrotnie oÊwiadczy∏, ˝e i po wyborach
93
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 94
musi byç w Polsce rzàd koalicyjny, cz∏onek PPR, Konstanty
Pietruszyn wyrazi∏ si´ tymi s∏owami: «Do wyborów b´dziecie nam
obiecywali, a po wyborach dacie nam w czap´ i koniec».
Mimo naprawd´ ci´˝kich warunków PSL w powiecie grójeckim rozwija∏o si´ bardzo intensywnie, tak, ˝e organa bezpieczeƒstwa w dniu rewizji zasta∏y w lokalu PSL kartotek´ ze spisem
przesz∏o 4800 cz∏onków, w tym 4600 ze wsi, a oko∏o 200 z miast.
Sk∏ad spo∏eczny wykazuje 88 procent ch∏opów, 10 procent robotników i bezrolnych, 2 procent inteligencji.
Ci´˝kie ˝ycie organizacji PSL w powiecie grójeckim uwidoczni∏o si´ tak˝e w tym, ˝e wielu dzia∏aczy ludowych by∏o terroryzowanych i napadanych przez NSZ za przynale˝noÊç do PSL
i dzia∏alnoÊç politycznà. Pobici przez te grupy byli: Piotr Jakubczyk
z Wilczego Targu, Franciszek ˚ó∏cik, Stanis∏aw Skorupski, Józef
Lipiƒski z Ma∏ej Wsi, a Wac∏aw Krzy˝anowski, zagro˝ony pobiciem, musia∏ uciekaç ze swego domostwa (z Lipin).
Obecnie ca∏a organizacja PSL w powiecie Grójec zosta∏a oskar˝ona o wspó∏dzia∏anie z terrorystycznym podziemiem, kolporta˝
nielegalnej literatury, przechowywanie broni palnej, min, granatów. Sàdzimy, ˝e rych∏y proces publiczny wyÊwietli prawd´ i pozwoli rozpoznaç i oceniç wartoÊç tych zarzutów. Znamy ju˝ cz´Êç
materia∏ów, które przed∏o˝one na procesie, na pewno w innym
Êwietle przedstawià ca∏oÊç sprawy.
Dzisiaj mo˝emy ju˝ stwierdziç, ˝e nieprawdà jest, jakoby
u prezesa zarzàdu gminnego PSL w Jasieƒcu, Miko∏ajczyka,
znaleziono 27 min. Natomiast prawdà jest, ˝e by∏y to zapalniki do
min i znaleziono je u syna jego lokatora, nie majàcego nic wspólnego z PSL.
Przyglàdamy si´ arkuszom rzekomo nielegalnych wydawnictw, które okazujà si´ rozkazami rozwiàzujàcymi AK i zawieszajàcymi jej dzia∏alnoÊç. Zobaczymy anonimowà ulotk´, skierowanà przeciwko paƒstwu, jednà jedynà, znalezionà w sekretariacie
94
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 95
powiatowym PSL. Oka˝e si´ ona wierszem nades∏anym do sekretariatu przez poczt´, jak to si´ dzieje w Warszawie i w ca∏ym
kraju.
Co si´ tyczy powiatu W∏oszczowa, to wiadomo jest, ˝e wiceprezes Boles∏aw Skóra, ukrywajàcy si´ rzekomo przed w∏adzami
jako przywódca grupy terrorystycznej, by∏ kilka miesi´cy temu
aresztowany. Dzia∏acz ten jako lojalny obywatel zwolniony zosta∏
z wi´zienia i uwolniony od zarzutów, po czym na terenie powiatu
pracowa∏ zupe∏nie legalnie. Za wiedzà w∏adz przeprowadzi∏ si´
Skóra na tereny zachodnie, gdzie ˝yje i pracuje.
W interesie paƒstwa, w∏adz bezpieczeƒstwa i PSL le˝y najwczeÊniejsze przeprowadzenie procesów sàdowych, z których
spo∏eczeƒstwo b´dzie si´ mog∏o dowiedzieç ca∏ej prawdy”.
Jak widaç, ˝ywe by∏y jeszcze w owym czasie z∏udzenia co do
komunistycznej sprawiedliwoÊci.
15 maja cz∏onkowie Prezydium PSL udali si´ do premiera
Osóbki-Morawskiego i z∏o˝yli na jego r´ce protest przeciw zawieszeniu dzia∏alnoÊci PSL w powiatach Grójec i W∏oszczowa. Tak˝e
na posiedzeniu Rady Ministrów cz∏onkowie rzàdu z ramienia PSL
protestowali przeciwko represjom policyjnym stosowanym wobec
stronnictwa. Rada Ministrów jednak wi´kszoÊcià g∏osów zaakceptowa∏a decyzj´ UB.
ZrozumieliÊmy, ˝e uderzenie w nasze dwa powiaty jest poczàtkiem zemsty i nale˝y oczekiwaç dalszych ciosów. RzeczywiÊcie,
nied∏ugo póêniej, 5 czerwca, MBP obwieÊci∏o, ˝e zawieszona
zosta∏a dzia∏alnoÊç PSL w dalszych czterech powiatach: Augustów, Suwa∏ki, Pu∏tusk i Szczecinek.
Jako przyczyn´ bezpieka poda∏a, ˝e organizacje PSL w wymienionych rejonach prowadzi∏y dzia∏alnoÊç wymierzonà przeciw
Rzàdowi JednoÊci Narodowej i mia∏y na celu obalenie ustroju
demokratycznego, przez co zagra˝a∏y bezpieczeƒstwu i porzàdkowi publicznemu. W komunikacie podano dalej, ˝e ujawniono
95
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 96
Êcis∏à wspó∏prac´ wspomnianych organizacji z bandami terrorystycznymi NSZ i WiN. Ta sama wi´c Êpiewka.
Rozwiàzania kó∏ stronnictwa w tych czterech powiatach dokonano po uchwale Rady Naczelnej PSL w sprawie referendum.
Rada obradowa∏a w Warszawie przez dwa dni – 26 i 27 maja –
i postanowi∏a, ˝e cz∏onkowie PSL w g∏osowaniu ludowym, wyznaczonym na 30 czerwca, odpowiedzieç majà na drugie i trzecie
pytanie „tak”, a na pierwsze „nie”.
W uzasadnieniu uchwa∏y podniesiono to, ˝e wobec PSL stosowane sà ró˝ne dyskryminacje, i˝ stronnictwu uniemo˝liwia si´
normalnà dzia∏alnoÊç propagandowà i organizacyjnà przez rozwiàzywanie jego placówek terenowych. Ponadto wypowiedzi oficjalnych osób dajà podstaw´ do przyj´cia, ˝e wynik referendum
chcà stronnictwa „zblokowane” uwa˝aç za wyraz zaufania do
ich metod rzàdzenia. PSL nie godzi si´ z tymi metodami, wi´c –
tak˝e i dlatego – g∏osowaç b´dzie „nie” na pierwsze pytanie
referendum.
Artyku∏ o rozwiàzaniu kó∏ PSL w powiatach Grójec i W∏oszczowa wydrukowany zosta∏ w „Gazecie Ludowej” 14 maja, a ja
w dwa dni póêniej zosta∏em „zaproszony” do MBP na ul. Koszykowà. Pojecha∏em tam 17 maja w po∏udnie. Na bramie zosta∏em
doÊç lekko przepuszczony przez stra˝ujàcych ubowców i uda∏em
si´ przez podwórze do g∏ównego gmachu, po∏o˝onego wzd∏u˝
Alei Ujazdowskich. Mia∏em iÊç na piàte pi´tro. Gdy na parterze
klatki schodowej medytowa∏em, jak dostaç si´ tak wysoko po
schodach i nie forsowaç serca, podszed∏ do mnie jakiÊ cywilny
funkcjonariusz UB i grzecznie zapyta∏, czego szukam i dokàd id´.
– Jestem wezwany do departamentu politycznego na piàtym
pi´trze – objaÊni∏em.
– To mo˝e pan jechaç windà. Ja tam jad´ – us∏ysza∏em.
W ten sposób szybko i bez trudu znalaz∏em si´ na piàtym
pi´trze. Nie pami´tam ju˝ dzisiaj numeru drzwi, do których mia∏em
96
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 97
zapukaç, ale oczywiÊcie zrobi∏em to energicznie i z pewnoÊcià
siebie.W pokoju ∏adnym i widnym, z oknami na Park Ujazdowski,
siedzia∏y dwie panienki, które przyj´∏y mnie z pewnym zdziwieniem dla Êmia∏oÊci mojego zachowania. Powiedzia∏em im kim
jestem, objaÊni∏em, ˝e zosta∏em wezwany w∏aÊnie tutaj i nie wiem,
o co chodzi. Zainteresowanie panienek mojà osobà wzros∏o. Jedna
z nich posz∏a do pokoju obok. Po chwili wróci∏a i z przygaszonym
uÊmiechem powiedzia∏a:
– Obywatel naczelnik pana prosi.
Wszed∏em do wskazanego pokoju, gdzie za biurkiem, w cywilnym ubraniu siedzia∏ niem∏ody ju˝ m´˝czyzna o du˝ych blond
wàsach, troskliwie piel´gnowanych. Mia∏em wra˝enie, ˝e wàsy te
mia∏y utrudniaç rozeznanie jego ˝ydowskiego pochodzenia. Przed
nim na biurku le˝a∏a „Gazeta Ludowa”. Po wyjaÊnieniach wst´pnych oznajmi∏:
– Mam przed sobà numer „Gazety Ludowej” z 14 maja
z artyku∏em o Grójcu i W∏oszczowie. Czy pan jest autorem tego
artyku∏u?
– Nie, ale ja za artyku∏ ten, jak i za ca∏à gazet´, ponosz´
odpowiedzialnoÊç.
– My zaÊ chcielibyÊmy wiedzieç, kto jest jego autorem.
B´dziemy mieç do niego pilne zapytania. Prosz´ mi powiedzieç,
kto ten artyku∏ napisa∏?
Zorientowa∏em si´, ˝e bezpieka widocznie dowiedzia∏a si´
jakàÊ drogà, i˝ jego autorem jest Miko∏ajczyk, ale chce mieç moje
oÊwiadczenie w tej sprawie. Dopiero moje zeznanie by∏oby dla
UB podstawà do zaczepienia Miko∏ajczyka. Mo˝e jeszcze nie na
drodze formalnego Êledztwa, ale na przyk∏ad przez ha∏as w prasie.
Odpar∏em wi´c:
– Autor artyku∏u jest mi znany, ale nazwiska jego nie mog´
ujawniç, poniewa˝ obowiàzuje mnie tajemnica redakcyjna. Prawo
to, a jak pan woli, przywilej ten nie zosta∏ w Polsce skasowany.
97
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 98
Obowiàzuje tak˝e teraz i sàdz´, ˝e Ministerstwo Bezpieczeƒstwa
Publicznego b´dzie go respektowaç.
– My szukamy zbrodniarza – us∏ysza∏em w odpowiedzi – a wy
piszecie, ˝e przeniós∏ si´ na ziemie zachodnie i tam normalnie ˝yje
i pracuje.
– O kogo chodzi? – zapyta∏em.
– O Boles∏awa Skór´. Jest przez nas Êcigany od kilku miesi´cy
jako przest´pca.
– Ja Boles∏awa Skóry nie znam i nigdy go na oczy nie widzia∏em. Nie wiem te˝, co robi i gdzie przebywa.
– Nie wàtpi´ w to, ale pan nie chce podaç nazwiska autora
artyku∏u. Ten musia∏by nam o Skórze bli˝ej opowiedzieç.
– Powiedzia∏em ju˝, ˝e obowiàzuje mnie tajemnica, której
naruszyç mi nie wolno.
– PSL, jako stronnictwo wchodzàce w sk∏ad rzàdu, powinno
nam pomagaç w zwalczaniu reakcji i podziemia, a wy bronicie
i zas∏aniacie przest´pców.
Po tej doÊç cierpko i niemal groênie wypowiedzianej opinii
funkcjonariusz UB oczyÊci∏ z papierów swoje biurko, zastuka∏ do
drzwi sàsiedniego pokoju i zostawi∏ mnie na jakiÊ czas samego.
Majowy dzieƒ tonà∏ w s∏oƒcu, by∏o pi´knie, a ja z mieszanymi
uczuciami patrzy∏em przez okno na Êwie˝à zieleƒ w Parku
Ujazdowskim. Niespokojny by∏em o to, jaki obrót przyjmie dalsza
rozmowa w bezpiece. Odetchnà∏em wi´c z ulgà, gdy po powrocie
do pokoju ubowiec oznajmi∏:
– Musimy spisaç protokó∏.
W zeznaniu moim zosta∏ szczególnie podkreÊlony ten moment, ˝e zas∏aniajàc si´ tajemnicà redakcyjnà, odmówi∏em ujawnienia nazwiska autora artyku∏u. Jednak atmosfera w pokoju by∏a
ju˝ mniej napi´ta. W czasie pisania protoko∏u mówiliÊmy o ró˝nych drobiazgach, nawet o pogodzie. Da∏em kilkakrotnie wyraz
radoÊci i zadowolenia z tego powodu, ˝e Urzàd Bezpieczeƒstwa
98
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 99
uzna∏ prawo tajemnicy redakcyjnej. Kiedy protokó∏ by∏ skoƒczony, znienacka zapyta∏em:
– Pan wie, kim jestem. Prosz´ mi ze swej strony powiedzieç,
jak pan si´ nazywa?
Ubowiec by∏ wyraênie zaskoczony, zawaha∏ si´, ale po chwili
powiedzia∏:
– Nazywam si´ Piasecki.
Wiedzia∏em, ˝e k∏amie, wi´c ˝eby go tym bardziej sk∏opotaç,
pyta∏em dalej:
– Z których Piaseckich pan pochodzi? Z poznaƒskich czy
warszawskich?
Ubowiec spojrza∏ na mnie ze zdumieniem i wykrztusi∏:
– Pochodz´ z ∏ódzkich Piaseckich.
Swawolny uÊmiech przebieg∏ przez moje usta. Zmieni∏em
temat i zapyta∏em:
– Mo˝e pan mi powie, jaki jest do pana telefon? Gdyby zasz∏a
potrzeba, wiedzia∏bym, jak do pana dzwoniç.
– Chcia∏by pan do mnie telefonowaç? – widocznie dziwi∏ si´
ubowiec.
– Dlaczego nie? JeÊli by∏aby potrzeba, dzwoni∏bym.
– Mo˝e pan telefonowaç do naszej centrali. Gdy pan powie, ˝e
chce rozmawiaç z Piaseckim, oni ju˝ pana ze mnà po∏àczà.
Rzecz jasna, ˝e nie mia∏em zamiaru telefonowaç, ale jego zak∏opotanie bawi∏o mnie. Wyszed∏em na korytarz rozweselony.
Na gór´ jecha∏em windà, na dó∏ trzeba by∏o schodziç pieszo.
W wielkim gmachu, w którym by∏em po raz pierwszy, zmyli∏em
drog´ i nagle stanà∏em oko w oko z sowieckim ˝o∏nierzem uzbrojonym w karabin.
– Zdies nielzia! – zawo∏a∏ do mnie po rosyjsku i kaza∏ mi iÊç
w przeciwnà stron´.
Pojà∏em, ˝e w budynku tym rezyduje sowieckie NKWD
i bezpieka polska jest tylko przed∏u˝onym ramieniem bezpieki
99
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 100
rosyjskiej. Zatem ka˝dy ubowiec polski jest w gruncie rzeczy
agentem obcego paƒstwa. RadoÊç uciek∏a ze mnie, a serce ogarnà∏
niepokój. Jakby niejasne przeczucie tego, co spotkaç mnie mia∏o
na jesieni tego roku.
Kilka razy legitymowany, wydosta∏em si´ wreszcie z twierdzy
UB na ulic´. RozmyÊla∏em o prze˝yciach minionej godziny.
Z przebiegu rozmowy i z natarczywoÊci pytaƒ wnioskowa∏em, ˝e
UB wie, i˝ Miko∏ajczyk jest autorem artyku∏u. Zadawa∏em sobie
pytanie skàd, przez kogo, jakà drogà ta informacja przedosta∏a si´
do bezpieki. W maju tego roku by∏em pewien, ˝e w redakcji
naszej gazety nie ma konfidenta. Podobnie w drukarni na Ho˝ej.
Przysz∏o mi na myÊl, ˝e najbardziej zbli˝one do prawdy b´dzie
przypuszczenie, i˝ informatorem UB by∏ któryÊ z „ochroniarzy”
przydzielonych Miko∏ajczykowi, jak si´ mówi∏o, „dla osobistego
bezpieczeƒstwa”.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 101
Awantura o pierwszà stron´
Na 17 i 18 maja zwo∏ana zosta∏a do Warszawy konferencja
redaktorów prasy PSL z ca∏ego kraju. Pierwszego dnia nie
mog∏em od samego rana wziàç udzia∏u w tej konferencji, poniewa˝
w∏aÊnie na ten dzieƒ by∏em wezwany do MBP. Po powrocie
z bezpieki zaszed∏em tam, chocia˝ nasza gazeta by∏a reprezentowana przez mojego pierwszego zast´pc´, redaktora Gie∏˝yƒskiego.
Zasta∏em tam stan pewnego podniecenia. Przemawia∏ Gie∏˝yƒski,
broniàc „Gazety Ludowej” przed jakimiÊ zarzutami, i dowodzi∏, ˝e
PSL mo˝e i powinno byç stronnictwem ogólnonarodowym, co
jednak nie ma i nie mo˝e mieç nic wspólnego z kierunkiem politycznym, reprezentowanym w dawniejszych latach przez narodowà demokracj´.
Moje przybycie na narad´ pobudzi∏o niektórych uczestników
do ponownego zabrania g∏osu. Redaktor krakowskiego „Piasta”,
Karol Buczek, postawi∏ naszej gazecie zarzut, ˝e systematycznie
zwalcza projekt udzia∏u PSL w bloku wyborczym i nie zostawia
˝adnej furtki dla takiej ewentualnoÊci. Oznajmi∏ przy tym, ˝e jest
zwolennikiem przystàpienia do bloku.
Nast´pnie przemówi∏ Wac∏aw Schajer, który wstàpi∏ do PSL
mimo komunistycznych przekonaƒ, próbowa∏ rozwijaç intensywnà dzia∏alnoÊç, a nawet naprzykrza∏ mi si´ w redakcji, ofiarowujàc
swojà „bezinteresownà wspó∏prac´”.
Otó˝ Schajer dojrza∏, ˝e w „Gazecie Ludowej” pierwsza
i druga strona redagowane sà bez planu.
– Dalsze strony, owszem – mówi∏ Schajer – sà opracowywane
redakcyjnie. To widaç. Natomiast zw∏aszcza pierwsza strona
wyglàda tak, jakby o nià nikt si´ nie troszczy∏, jakby by∏a dzie∏em
przypadku.
101
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 102
Schajera mia∏em dosyç na przestrzeni ostatnich tygodni, wi´c
przerwa∏em jego przemówienie okrzykiem:
– Protestuj´ przeciwko takiej krytyce. Tak mo˝e mówiç tylko
analfabeta dziennikarski!
Schajer by∏ najwidoczniej zaskoczony mojà silnà reakcjà, gdy˝
dotychczas mia∏ do czynienia ze mnà jako cz∏owiekiem ∏agodnym
i uÊmiechni´tym. Postawi∏em mu pytanie:
– Czy ma pan jakieÊ konkretne zarzuty pod naszym adresem?
– Nie.
– No to uczestnikom konferencji obowiàzany jestem wyjaÊniç
„przypadkowoÊç” pierwszej i drugiej strony naszej gazety. Krytykujàc, nie bierze si´ pod uwag´, ˝e w Polsce dzia∏a cenzura prewencyjna, kierowana i wykonywana przez partyjnych komunistów.
Artyku∏y i notatki polityczne, pisane zazwyczaj w ostatnich godzinach nocy, przeznaczone sà na frontowe kolumny. Tutaj w∏aÊnie
dochodzi do g∏osu cenzura. Artyku∏y ulegajà zniekszta∏ceniu,
a nieraz konfiskowane sà w ca∏oÊci. To powoduje cz´stà, nieuniknionà przypadkowoÊç gazety.
Dalszych ataków na nas nie by∏o, wi´c zawiadomi∏em zebranych, ˝e w rozmowie ze mnà bezpieka uzna∏a prawo tajemnicy
redakcyjnej. ObjaÊni∏em, na czym polega znaczenie takiego
stanowiska UB i doda∏em:
– Jest to sukces dla ca∏ej prasy polskiej, a przede wszystkim dla
prasy PSL.
To oznajmiwszy, opuÊci∏em konferencj´.
W lecie 1946 roku Schajer wyjecha∏ do Pary˝a jako cz∏onek
delegacji polskiej na konferencj´ UNESCO, mi´dzynarodowej
organizacji dla spraw oÊwiaty i kultury. Po powrocie zaprosi∏ mnie
na kaw´ do jakiegoÊ lokalu przy ul. Mokotowskiej.
By∏a to Êwie˝o otwarta kawiarnia, w której bywali w owym czasie dziennikarze warszawscy. Mo˝na by∏o wnosiç, ˝e by∏a to jedna
z melin urzàdzona za wiedzà i wolà bezpieki, a zapewne i przy jej
102
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 103
pomocy, jako placówka obserwacji i wywiadu politycznego. Nigdy
nie by∏em tam ani przedtem, ani potem. Schajer zapewne by∏
sta∏ym bywalcem tej kawiarni, poniewa˝ jego stosunek do podajàcej kelnerki by∏ wielce poufa∏y.
Przy kawie Schajer opowiada∏ mi o swoich wra˝eniach paryskich, a nast´pnie przeszed∏ do spraw politycznych.
– Za granicà – mówi∏ – utrzymuje si´ w ko∏ach polskich przekonanie, ˝e PSL powinno iÊç do wyborów sejmowych w bloku
z partiami marksistowskimi. Tak˝e ludzie zbli˝eni do ruchu ludowego, np. minister ¸adoÊ, zajmujà takie stanowisko. Chc´ przedstawiç te zapatrywania prezesowi Miko∏ajczykowi i prosz´ pana,
aby pan mi to umo˝liwi∏.
– Miko∏ajczykowi – odrzek∏em – mog´ przedstawiç paƒskie
˝yczenie, ale nie wiem, czy i kiedy zechce pana przyjàç. Jest teraz
bardzo zaj´ty.
Miko∏ajczykowi powiedzia∏em przy najbli˝szym spotkaniu o ˝yczeniu Schajera i doda∏em, ˝e nie mam zaufania do tego cz∏owieka.
– Nie przyjm´ go – odrzek∏ Miko∏ajczyk – a pana prosz´, ˝eby
si´ pan wi´cej nie zajmowa∏ tà sprawà.
W kilka tygodni póêniej, po powrocie z Kopenhagi, gdzie
prezes jeêdzi∏ na konferencj´ mi´dzynarodowej organizacji FAO,
mówi∏ mi, ˝e rozmawia∏ z ¸adosiem i nieprawdà jest twierdzenie
Schajera, jakoby ten by∏ zwolennikiem przystàpienia do bloku
wyborczego.
103
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 104
Pan Augustyƒski kaszle
Mniej wi´cej w po∏owie maja, na proÊb´ skarbnika PSL i pos∏a
do KRN, Wincentego Bryi, wyjecha∏em z nim na powiatowy zjazd
PSL do P∏ocka. „Niech mi pan pomo˝e – mówi∏ do mnie. – Nie
mam doÊwiadczenia w odbywaniu zjazdów i jest mi to potrzebne.
Niech pan jedzie ze mnà”. Bryj´ zna∏em z lat przedwojennych
jako dzia∏acza Zrzeszenia Inteligencji Ludowej i Przyjació∏ Wsi
w Warszawie. Pojecha∏em wi´c do P∏ocka.
Starej, uroczej stolicy Mazowsza nie widzia∏em dawno. Z przyjemnoÊcià stwierdzi∏em, ˝e P∏ock rozwinà∏ si´, wy∏adnia∏, ˝e jest
miastem czysto utrzymanym i kilkuletnie panowanie niemieckie
nie pozostawi∏o tutaj widocznych Êladów germanizacyjnych.
PrzyjechaliÊmy nieco spóênieni i gdy samochód nasz zajecha∏
przed du˝e, reprezentacyjne kino, odbywajàcy si´ w nim zjazd by∏
w pe∏nym toku. Gdy weszliÊmy na sal´, przemawia∏ w∏aÊnie prezes
powiatowy stronnictwa, adwokat Lutyƒski. Sala zape∏niona po
brzegi. Tak˝e galerie by∏y pe∏ne – ch∏opi, inteligencja, robotnicy
i mieszczanie. By∏o du˝o kobiet ze wsi i z miasta. By∏a m∏odzie˝.
Prezes Lutyƒski przerwa∏ swoje przemówienie i powita∏ nas.
UstaliliÊmy, ˝e pierwszy przemówi Bryja. Zjazd nabra∏ ˝ycia
i rumieƒców ju˝ w czasie jego przemówienia. Temperatura na sali
podnios∏a si´ znakomicie. Gdy przemówi∏em ja, publicznoÊç
zacz´∏a goràco i burzliwie reagowaç, prawdopodobnie dlatego,
˝e moje przemówienie by∏o bardziej dynamiczne i bojowe.
Oklaskom nie by∏o koƒca, a w pewnej chwili zosta∏em obrzucony kwiatami, ca∏ymi bukietami kwiatów, niczym primadonna
w teatrze.
Zjazd trwa∏ jeszcze, gdy za kulisy przyszed∏ starosta p∏ocki,
Dobieszak, i zaczà∏ robiç nam wymówki z powodu wystàpienia:
104
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 105
– Panowie, wzburzyliÊcie mi powiat, a jego pacyfikacja tyle
mnie kosztowa∏a.
W dalszych s∏owach Dobieszak doÊç chaotycznie i niejasno, ale
jednak grozi∏ mi aresztowaniem, czyli – jak mówi∏ – „zatrzymaniem”. Bryj´ broni∏a legitymacja poselska. Odpowiedzia∏em krótko
i ostro:
– Spróbuj pan. Bardzo by pan tego musia∏ ˝a∏owaç.
Po zjeêdzie zjedliÊmy w P∏ocku, w szerszym gronie, skromny
obiad w sto∏ówce u zakonnic. Przywódcy powiatowi PSL byli widocznie zatroskani treÊcià naszych przemówieƒ i reakcjà starosty,
za którym musia∏a oczywiÊcie czaiç si´ bezpieka.
StaraliÊmy si´ uspokoiç naszych przyjació∏ politycznych i dodawaliÊmy im otuchy. Najbardziej niepocieszony by∏ adwokat
Lutyƒski, który te˝ w miesiàc póêniej zdezerterowa∏ z PSL.
Twarda natomiast i pocieszajàca by∏a postawa ch∏opów p∏ockich.
Cz´sto póêniej myÊla∏em o nich z prawdziwym wzruszeniem.
W kilka dni potem pojawi∏ si´ w „G∏osie Ludu” napastliwy
artyku∏, wymierzony przeciwko mnie, Bryi i innym dzia∏aczom
PSL z terenu województwa warszawskiego. Ju˝ sam tytu∏ by∏
wymowny i brzmia∏: ¸agodne artyku∏y i prowokacyjne mowy – jedna metoda i dwa oblicza pana Augustyƒskiego. W∏aÊnie ja zosta∏em „zaszczycony” szczególnà uwagà i najostrzejszà krytykà. Zarzucono nam,
˝e zamiast atakowaç bandy, atakowaliÊmy Urz´dy Bezpieczeƒstwa
i ORMO; ˝e wyst´pujàc przeciwko dzia∏aniom rzàdu i partii politycznych, stwarzaliÊmy „atmosfer´ antyrzàdowà, antyludowà
i antydemokratycznà”. Przypisano mi równie˝ uczestniczenie
w zjeêdzie w Sierpcu, chocia˝ nie bra∏em w nim udzia∏u.
Niektóre fragmenty artyku∏u w „G∏osie Ludu” zas∏ugujà na to,
by je przytoczyç. Pod jednoszpaltowym podtytu∏em Pan Augustyƒski
kaszle organ PPR pisa∏: „Gdy starosta w P∏ocku Dobieszak mówi∏
o Êwiadczeniach rzeczowych, wszystkich uczestników zjazdu ogarnà∏
kaszel. Co gorsze, «wykaszlano» równie˝ w∏asnego powiatowego
105
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 106
prezesa obywatela Lutyƒskiego, w∏aÊnie za obywatelskie stanowisko i stosunek do spraw gospodarczych w Polsce.
Za to entuzjastycznie i z olbrzymià radoÊcià przyj´te zosta∏y
s∏owa redaktora «Gazety Ludowej», pana Augustyƒskiego, o tym,
˝e rzàd winien przeprowadziç wybory, a potem b´dziemy rozpisywaç i subskrybowaç po˝yczk´.
Dla odmiany pan pose∏ Bryja poÊwi´ci∏ swe przemówienie
sprawom politycznym. Nie omieszka∏ oÊwiadczyç, ˝e choç naród
polski straci∏ na wojnie kilka milionów obywateli, to wojn´ domowà nam narzuconà podejmujemy i… wygramy.
Na obu zjazdach [w P∏ocku i w Sierpcu – przyp. aut.] ani
s∏owem nie wspomniano o referendum. Ba, na odwrót – panowie
Bryja i Augustyƒski po uzasadnieniu, ˝e referendum jest niepotrzebne, bezcelowe itd., uzale˝nili udzia∏ w nim PSL od uchwa∏y
NKW”.
By∏ to jeszcze atak ∏agodny. Trzeba powiedzieç, ˝e walka, jakà
prowadziliÊmy na ∏amach „Gazety Ludowej”, stawa∏a si´ coraz
trudniejsza. Zw∏aszcza, gdy okaza∏o si´ definitywnie, ˝e PSL nie
zamierza iÊç na pasku i prowadzi polityk´ niezale˝nà.
Cenzura w tygodniach poprzedzajàcych referendum zaostrzy∏a si´ niepomiernie. Trudno by∏o cokolwiek Êmielszego napisaç,
a prasa „zblokowana”, pewna bezkarnoÊci, atakowa∏a nas coraz
zuchwa∏ej. Parali˝owano równie˝ wszelkà prac´ agitacyjnà i organizacyjnà naszego stronnictwa. PSL nie mog∏o odbywaç na prowincji zebraƒ, zjazdów, wieców. Bezprawie i przemoc gn´bi∏y
naszych ludzi. Sytuacja rzeczywiÊcie by∏a taka, ˝e komuniÊci tylko
w przemocy i w poparciu Zwiàzku Radzieckiego widzieli szans´
utrzymania si´ przy w∏adzy.
Ujà∏ to najjaskrawiej Leon Chajn, ówczesny minister sprawiedliwoÊci i sekretarz generalny Stronnictwa Demokratycznego.
Komunista Chajn zosta∏ „odkomenderowany” do prowadzenia
akcji politycznej wÊród rzemieÊlników, zdeklasowanych kupców,
106
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 107
wykolejonych mieszczan, zb∏àkanej inteligencji, s∏owem wÊród
tak zwanej prywatnej inicjatywy. Jemu te˝ zosta∏o przez sanhedryn komunistyczny powierzone Stronnictwo Demokratyczne.
Otó˝ na zjeêdzie aktywistów SD w Krakowie, w lutym 1946
roku, Chajn powiedzia∏ mi´dzy innymi: „Nie ulega wàtpliwoÊci
i powiedzmy sobie szczerze i otwarcie, ˝e dla przeci´tnego Polaka
zagadnienie przyjaznego stosunku do Zwiàzku Radzieckiego, poza
aspektami maruderstwa i osobistych przykroÊci, le˝y na p∏aszczyênie zaufania i obawy, czy nie b´dziemy 17. republikà radzieckà,
bo przecie˝ tak sprawa ta stoi dzisiaj w Polsce. Wprawdzie ka˝dy
miesiàc rozprasza te obawy, ale nie ulega dla nas ˝adnej wàtpliwoÊci, ˝e dla przeci´tnego, zaagitowanego przez wrogów demokracji Polaka, wicepremier Gomu∏ka jest symbolem 17. republiki,
a Miko∏ajczyk – symbolem niepodleg∏ej, suwerennej Polski.
Przeci´tny reakcyjny ko∏tun, jak go zapytaç, co sàdzi o Gomu∏ce
i Miko∏ajczyku, takà w∏aÊnie da odpowiedê. OczywiÊcie, ˝e zbijanie tej tezy przy pomocy takich czy innych faktów nie jest
przekonywujàce…”.
Usi∏owa∏em kilkakrotnie to rezolutne rozeznanie Chajna
przedrukowaç w „Gazecie Ludowej”, ale bezskutecznie. Cenzura
konfiskowa∏a druk bezapelacyjnie. Dawa∏em ten artykulik pod
ró˝nymi tytu∏ami i zaopatrywa∏em ka˝dym razem w ∏agodniejsze
komentarze. Na pró˝no. Cenzura by∏a nieub∏agana.
A jednak bystre oczy Leona Chajna wnikliwie dojrza∏y ówczesnà rzeczywistoÊç polskà.
107
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 108
Zielone Âwiàtki 1946
Od lat tradycjà w ruchu ludowym by∏y uroczyste obchody dni
Zielonych Âwiàt. Obydwa te dni rozkwit∏ej wiosny proklamowane
i uznane by∏y za Êwi´to polskiej wsi, przebudzonej z ciemnoty
i powo∏anej do politycznego i paƒstwowego ˝ycia. Odbywa∏y si´
nabo˝eƒstwa w koÊcio∏ach, zgromadzenia pod go∏ym niebem lub
w najwi´kszych salach danej okolicy, przemówienia o charakterze
patriotycznym i politycznym, pochody ze sztandarami, widowiska. Âwi´to ludowe by∏o zawsze ˝ywym Êwiadectwem wp∏ywów
i znaczenia ruchu ludowego na wsi.
W czasie okupacji niemieckiej ˝adnych obchodów na naszych
ziemiach nie by∏o, a w 1945 roku nieliczne uroczystoÊci urzàdzi∏o
lubelskie Stronnictwo Ludowe.
Tak si´ sta∏o, ˝e dopiero Zielone Âwi´ta 1946 roku mia∏y byç
rewià si∏ politycznych polskiej wsi. Niestety terror ówczesnej
w∏adzy zmusi∏ do rezygnacji z urzàdzenia tych obchodów.
Naczelny Komitet Wykonawczy PSL odwo∏a∏ wszystkie zjazdy,
zgromadzenia i manifestacje wyznaczone na 9 i 10 czerwca. Wezwa∏
cz∏onków i sympatyków stronnictwa do pozostania w te dni
w domu. Przed∏o˝y∏ równie˝ premierowi Osóbce-Morawskiemu
obszerne pismo podajàce przyczyny, dla których podj´to takà
decyzj´. Memoria∏, omawiajàcy trudnoÊci i przeszkody, jakie napotyka PSL w dzia∏alnoÊci politycznej, przed∏o˝ony zosta∏ równie˝
ambasadorowi Zwiàzku Radzieckiego w Polsce, Lebiediewowi.
By∏o jasne, ˝e ten „dysponent” ówczesnej Polski nie uczyni∏ nic dla
PSL. Mia∏ zawsze w pogotowiu frazes o niemieszaniu si´ do polskich spraw wewn´trznych, jakkolwiek by∏o wiadome, ˝e to w∏aÊnie
on jest sowieckim oÊrodkiem dyspozycji na Polsk´ i ˝e nie kto inny,
tylko w∏aÊnie on nastraja i kieruje walkà politycznà w naszym kraju.
108
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 109
Wr´czenie memoria∏u Lebiediewowi wyda∏o mi si´ bezcelowe,
ale w∏adze PSL uzna∏y, ˝e b´dzie to zr´czne posuni´cie taktyczne,
które mo˝e mieç jakieÊ pozytywne nast´pstwa. By∏o to z∏udzenie.
Tak dzia∏o si´ w owym czasie, ˝e wszystko w naszym kraju
kr´ci∏o si´ dooko∏a taktyki i polityki PSL. Bezpieka, rzàd, stronnictwa i prasa „zblokowana” regulowa∏y swoje dzia∏ania wed∏ug
posuni´ç taktycznych PSL. Kiedy wi´c pojawi∏o si´ og∏oszenie,
˝e nie b´dzie urzàdzania obchodów Êwi´ta ludowego i ch∏opi
w te dni majà pozostaç w domu, zawrza∏o wÊród naszych przeciwników. Nastàpi∏a powszechna mobilizacja, ˝eby „wesprzeç”
lubelskie SL, ˝eby obchody organizowane przez t´ parti´
wypad∏y mo˝liwie okazale. Rozwini´to szerokà i kosztownà agitacj´, by Êciàgnàç na te obchody jak najwi´cej ludzi, a prasa
„zblokowana” podj´∏a przeciwko PSL nowà seri´ ataków, podejrzeƒ i oskar˝eƒ.
Wydziwiano i g∏oszono, ˝e „PSL znowu mówi «nie»; ˝e znowu
jest nieobecne; ˝e zrywa z ca∏ym obozem demokratycznym; ˝e
∏àczy si´ z reakcjà”. Podawano zuchwale i cynicznie ró˝ne domys∏y co do przyczyn negatywnej decyzji w∏adz stronnictwa
w sprawie Êwi´ta ludowego, natomiast z zadziwiajàcà zgodnoÊcià
milczano o jedynej rzeczywistej przyczynie, a mianowicie o terrorze stosowanym wobec PSL.
W szranki prokuratorskie przeciw nam wkroczy∏ mi´dzy innymi kierownik wydzia∏u organizacyjnego w Komitecie Centralnym
PPR, Mazur. Aktywista ten oznajmi∏ w prasie partyjnej, ˝e w Êwi´cie ludowym organizowanym przez SL weêmie udzia∏ równie˝
PPR. Przy tej okazji pochwali∏ si´, ˝e PPR posiada na wsi w∏asnà
organizacj´, liczàcà 100 tysi´cy cz∏onków, oraz wie, dlaczego PSL
zrezygnowa∏o z urzàdzenia obchodów. „PSL – mówi∏ bez
zajàknienia – chcia∏o nadu˝yç Êwi´ta ludowego dla zorganizowania masowej, antyrzàdowej demonstracji. Widocznie NKW PSL
doszed∏ do przekonania, ˝e ch∏op na to nie pójdzie”.
109
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 110
Prawda, jakie zdumiewajàco jasne i proste wyjaÊnienie! A przecie˝ ko∏a rzàdowe, a tak˝e przywódcy i aktywiÊci partii „zblokowanych”, w tym wymowny pan Mazur, na pewno dobrze wiedzieli
o prawdziwych powodach tej decyzji. Woleli jednak puszczaç
w kraj wcià˝ nowe serie niedorzecznych g∏upstw i plotek, zamiast
przez ujawnienie prawdy przyczyniç si´ do oczyszczenia atmosfery politycznej.
Terminy nagli∏y, wi´c „zblokowani” wy∏azili ze skóry, a˝eby
obchody lubelskiego SL wywindowaç do stopnia wielkiego wydarzenia politycznego, które by∏oby manifestacjà ich wp∏ywów
wÊród polskich ch∏opów. Prasa roi∏a si´ od wezwaƒ, rozkazów,
nawo∏ywaƒ do brania masowego udzia∏u w obchodach SL. Na kilka
dni przed Zielonymi Âwi´tami zapowiedziano udzia∏ wojska
w paradach, przemówienia ró˝nych oficerów i genera∏ów na zebraniach. Ministrowie rozjechali si´ po kraju: wicepremier Gomu∏ka
i genera∏ Pop∏awski przemawiali na Psim Polu, marsza∏ek ˚ymierski
w ¸odzi, premier Osóbka-Morawski w historycznych Nowosielcach. Agitacja lotnicza i samochodowa dotar∏a ∏atwo do odleg∏ych
wsi i miasteczek. Ca∏e worki z odezwami i ulotkami spada∏y z samolotów na pola i wzywa∏y ch∏opów na manifestacje. Dzia∏a∏y ogniwa
i placówki terenowe czterech partii politycznych, by∏o du˝o
afiszów i nalepek, by∏y obietnice bezp∏atnego kina, zabaw, uciech
i widowisk. By∏a gwarancja bezp∏atnej jazdy samochodami.
Ruch by∏ wielki, wi´c te˝ nic dziwnego, ˝e wszystkie ko∏a polityczne z wielkim zaciekawieniem patrzy∏y na wieÊ polskà w Zielone
Âwi´ta 1946 roku.
Rzecz jasna, ˝e nasza redakcja i ca∏e PSL wyt´˝y∏o si∏y i zmobilizowa∏o wielu ludzi, a˝eby jak najszybciej i jak najdok∏adniej
wiedzieç, ilu ch∏opów posz∏o na te parady, a ilu pozosta∏o w domu
i obchodzi∏o swoje Êwi´to w swoich sercach. Ch∏opi z PSL
pozostali w domu. By∏o to dla nas najpi´kniejsze Êwiadectwo
s∏usznoÊci polityki naszego stronnictwa. By∏ to dowód niezbity
110
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 111
i oczywisty, ˝e mi´dzy PSL a jego cz∏onkami istnieje pot´˝ny
zwiàzek oparty na wierze, zaufaniu i dyscyplinie, zwiàzek p∏ynàcy
z uczucia i rozumu.
Rozeznanie tej prawdy nak∏ada∏o na nasze stronnictwo szczególne obowiàzki i ci´˝ary. Musia∏o ono prowadziç takà polityk´, ˝eby
nie zawieÊç pozyskanego zaufania. Zawód by∏by tu czymÊ bezprzyk∏adnym, musia∏by nosiç znamiona g∏´bokiego kryzysu i prawdziwej katastrofy w dziedzinie politycznej wiary i uczciwoÊci. P∏yn´∏a
stàd wielka odpowiedzialnoÊç kierownictwa PSL, noszàca w tych
czasach wszystkie znamiona odpowiedzialnoÊci historycznej.
Przeciwnicy nasi, owe „zblokowane” – czy, jak woli wicepremier
Gomu∏ka, „zjednoczone partie polityczne” – powinny wyciàgnàç
z przebiegu Êwi´ta ludowego w∏aÊciwe wnioski. Zacietrzewienie
jest z∏ym doradcà w ˝yciu codziennym i publicznym.
Oficjalne komunikaty usi∏owa∏y nadrabiaç cyframi, ale wszyscy
i tak dobrze wiedzieli, jak by∏o naprawd´. Nic dziwnego, ˝e
w Nowosielcach przywódca SL i ZSCh, pan Janusz, by∏ – jak
donosi∏ korespondent „Gazety Ludowej” – przygn´biony i moralnie
zdruzgotany, chocia˝ zazwyczaj lubi i umie obnosiç oblicze pogodne, promieniejàce i triumfujàce. Podobnie najwyraêniej êle czu∏ si´
wybitny aktywista PPR, Zambrowski. A przemówienia? Te by∏y
najcz´Êciej pe∏ne nienawiÊci do PSL. Pan Janusz mówi∏ o „londyƒczykach” z kieszeniami „pe∏nymi funtów i dolarów”, a Zambrowski opowiada∏ o „zbrodniczej perwersji PSL, które nawo∏uje do
opowiedzenia si´ za senatem”. Przemówienie, jakie w Nowosielcach
wyg∏osi∏ premier Osóbka-Morawski, równie˝ nie by∏o wolne od
oskar˝eƒ. Przedstawiwszy rozliczne zdarzenia ostatnich czasów, premier mówi∏, ˝e: „przywódcy PSL, zamiast razem z nami budowaç
nowà, pot´˝nà robotniczo-ch∏opskà Polsk´, uprawiajà ja∏owà opozycj´ i chcà do niej wciàgnàç naiwnych i nieuÊwiadomionych ch∏opów”.
Wszystko to nie mog∏o jednak przes∏oniç faktu, ˝e PSL odnios∏o zdecydowane zwyci´stwo na polskiej wsi.
111
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 112
Dywersja grupy czterech
Przeciwnicy nasi nie zapomnieli równie˝ o starej maksymie
„divide et impera” – „dziel i rzàdê”.
W Krakowie pojawi∏o si´ nowe pismo, tygodnik „JednoÊç Ludowa”, majàce jakoby grupowaç – wed∏ug s∏ów premiera Osóbki-Morawskiego wyg∏oszonych w czasie przemówienia w Nowosielcach – „doÊç pokaênà grup´ dzia∏aczy ludowych z by∏ego
«Piasta», którzy buntujà si´ przeciwko szkodliwej polityce pana
Miko∏ajczyka i szukajà porozumienia z blokiem demokratycznym
i z rzàdem”. W rzeczywistoÊci pismo nie mia∏o ani czytelników,
ani prenumeratorów, nie by∏o te˝ dla niego ˝adnej bazy organizacyjnej w terenie. „JednoÊç Ludowa” upad∏a, gdy upad∏y subwencje rzàdowe, gdy premier zamknà∏ kas´ paƒstwowà.
Nast´pnym uderzeniem mia∏o byç wystàpienie ze stronnictwa
„grupki czterech”, wyre˝yserowane przez bezpiek´. Wszyscy
czterej secesjoniÊci przyszli do PSL na jesieni 1945 roku z lubelskiego SL. Odeszli w godzinach próby. Byli to: Edward Bertold,
Tadeusz Rek, Kazimierz Iwanowski oraz Bronis∏aw Drzewiecki.
Nale˝eli oni – poza Drzewieckim – do w∏adz PSL. Grupka ta
przystàpi∏a do wydawania w Warszawie tygodnika spo∏eczno-politycznego „Nowe Wyzwolenie”. Pojawienie si´ tego pisma przyj´te zosta∏o stwierdzeniem, ˝e cz´Êç cz∏onków w∏adz naczelnych
PSL wzywa do trzykrotnego „tak” w g∏osowaniu ludowym.
Czterej dywersanci istotnie to uczynili. Znaleêli oczywiÊcie
przychylne przyj´cie w prasie „zblokowanej”, ale daleko mniej
radosne, ani˝eli mo˝na by∏o oczekiwaç. Niektóre opinie i wypowiedzi nacechowane by∏y wyraênà rezerwà i k∏opotliwym wyczekiwaniem. Trzeba jeszcze powiedzieç, ˝e nie zg∏osili oni formalnie
zerwania z PSL i zachowywali si´ poczàtkowo tak, jakby swojà
112
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 113
robot´ prowadzili w ramach stronnictwa. Tote˝ w∏adze stronnictwa
nie mog∏y nie zajàç wobec nich stanowiska. Prezydium NKW
postanowi∏o wystàpiç z wnioskiem o wykluczenie ich z PSL.
Uchwa∏a, podj´ta na posiedzeniu 14 czerwca, stworzy∏a sytuacj´
jasnà i zlikwidowa∏a wszelkie dwuznacznoÊci i pozory, jakie „grupa
czterech” chcia∏a zachowaç.
Polskie Stronnictwo Ludowe prowadzi∏o od miesi´cy ci´˝kà
walk´ o jutro narodu i paƒstwa polskiego. Pot´˝ne si∏y atakowa∏y
nas, coraz to nowe nasze organizacje terenowe zmuszane by∏y do
zawieszenia swojej dzia∏alnoÊci. Kto w takiej sytuacji opuszcza
szeregi walczàce – jest dezerterem. OczywiÊcie atakowaliÊmy ich
ostro, co spotka∏o si´ nawet z objawem pewnego niezadowolenia
wÊród cz∏onków w∏adz PSL.
„Nowe Wyzwolenie” nie pozosta∏o nam d∏u˝ne, atakujàc naszà
gazet´ i osobiÊcie Miko∏ajczyka jako bezpoÊredniego zwierzchnika pisma, a tak˝e mnie jako naczelnego redaktora. W felietonie
pod tytu∏em Czapla, ryby i rak w numerze 8 „Nowego Wyzwolenia”, podpisanym kryptonimem „Jan Cichy”, zaatakowano nas
wprost, piszàc mi´dzy innymi: „Wreszcie niezrównana «Gazeta
Ludowa», powo˝ona przez wczorajszego «lewiataƒczyka», na
czworakach, obyczajem raków p´dzi w ty∏, w stron´ dnia wczorajszego, ku endecko-enerowskim «idea∏om» i na sanacyjne sztuki.
Ciekawe, ale smutne widowisko.
Ch∏opi d∏ugo si´ temu z zaciÊni´tymi szcz´kami przyglàdali,
ale majà tego – w ich imieniu i na ich szkod´ wydawanego pisma
– doÊç. Bliski jest czas, kiedy obywatel naczelny redaktor pójdzie
tam, skàd wyszed∏ i gdzie nadal tkwi przekonaniami, metodami
i przyzwyczajeniami. Ale jeszcze nie dziÊ. A wiecie dlaczego?
Dlatego, ˝e dotychczasowy dyktator «Gazety Ludowej» posiada
pe∏ne zaufanie pana Miko∏ajczyka, obecnego prezesa PSL, bez
którego wiedzy i zgody nic wa˝niejszego w «piÊmie dla wszystkich» si´ nie dzieje. Ca∏kiem s∏usznie warszawscy gazeciarze
113
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 114
wykrzykujà: «Gazeta Ludowa – pismo wicepremiera Miko∏ajczyka». Tak jest! To w∏aÊnie najwi´ksza i najÊwi´tsza prawda. «Gazeta
Ludowa» jest tylko organem pana Miko∏ajczyka i dlatego rzàdzi
si´ w niej jak szara g´Ê pan Augustyƒski, pomimo ataków, jakie
by∏y i sà w samym PSL przeciwko niemu skierowane. Trzeba
bowiem powiedzieç, ˝e ostatnio odby∏a si´ konferencja prasowa,
oczywiÊcie poufna. Na tej konferencji «Gazeta Ludowa» by∏a
ostro krytykowana. Broni∏ jej tylko pan Augustyƒski. MyÊlicie, ˝e
coÊ z tego b´dzie? ˚e coÊ si´ tam zmieni? Ani na jot´! Dopóki
Miko∏ajczyk b´dzie prezesem, dopóty Augustyƒski b´dzie jej
redaktorem, dopóty pismo to b´dzie s∏u˝y∏o wrogom ch∏opa,
porzàdku i spokoju w Polsce.
Na takie kpiny i drwiny ze wszystkich ludowców, jacy sà
w PSL, pozwalajà sobie panowie, którzy w ka˝dej chwili, gdy za
du˝o piwa nawa˝à, gotowi sà drapnàç bodaj za granic´, by
stamtàd, wspólnie i jawnie z Andersem «zbawiaç Polsk´», usi∏ujàc
wepchnàç jà uprzednio w morze krwi i nieszcz´Êcia…”.
Nie docieka∏em nigdy autorstwa tej napaÊci, majàcej widoczny
charakter enuncjacji ad usum bezpieki.
Dywersja „grupy czterech” – zgodnie z naszymi przewidywaniami – zakoƒczy∏a si´ szybko. Dos∏ownie tylko kilka osób na
prowincji gotowych by∏o z nimi wspó∏pracowaç. Sfery rzàdowe
szybko zrozumia∏y, ˝e nie ma ona wi´kszego znaczenia i nie
wp∏ynie na taktyk´ i postaw´ PSL i ca∏ej wsi polskiej.
Kiedy wi´c awantura warszawska zainscenizowana w centrali
PSL nie da∏a oczekiwanych rezultatów, zwrócono si´ w innà
stron´. Na taran wymierzony tym razem przeciwko kierownictwu
stronnictwa wybrany zosta∏ Arka Bo˝ek, wicewojewoda Êlàsko-dàbrowski, którego nieprawdziwie og∏oszono „przywódcà Êlàskim PSL”. Jego prorzàdowe wypowiedzi polityczne, na przyk∏ad
w sprawie g∏osowania ludowego lub bloku wyborczego, og∏aszano
w prasie jako „donios∏e oÊwiadczenia przywódcy Êlàskiego PSL”,
114
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 115
stwarzajàc pozory rozbicia w kierownictwie stronnictwa. WyjaÊnienie, zamieszczone w prasie ludowej, ˝e Arka Bo˝ek nie tylko nie
nale˝y do kierownictwa, ale nawet nie jest cz∏onkiem PSL, wywo∏a∏o fal´ insynuacji, ˝e „by∏ on do niedawna cz∏onkiem tej organizacji, ale zosta∏ z niej po cichu usuni´ty”. Wszystko to by∏o
zwyk∏ym wymys∏em, poniewa˝ pan Arka Bo˝ek nigdy do
Stronnictwa Ludowego nie nale˝a∏. Przed wojnà by∏ zas∏u˝onym
dzia∏aczem Zwiàzku Polaków w Niemczech, a po wojnie trzecim
wojewodà na Âlàsku i to wszystko.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 116
Referendalne zatrzymanie
Szybko zbli˝a∏ si´ termin referendum i wzrasta∏a goràczkowa,
nieprzebierajàca w Êrodkach agitacja komunistyczna. W tym celu
wykorzystana by∏a nawet ˝a∏obna uroczystoÊç na „polanie Êmierci”
w Palmirach pod Warszawà.
Otó˝ w czerwcu zosta∏y odkopane ze zbiorowej mogi∏y zw∏oki
Êp. Macieja Rataja, by∏ego marsza∏ka sejmu, znakomitego przywódcy ruchu ludowego, wartoÊciowego Polaka. Maria Szczawiƒska i ja byliÊmy powo∏ani do rozpoznania odnalezionych zw∏ok.
StwierdziliÊmy ponad wszelkà wàtpliwoÊç, ˝e sà to zw∏oki Rataja.
PSL postanowi∏o urzàdziç temu ludowemu przywódcy, zamordowanemu przez Niemców 20 czerwca 1940 roku, uroczysty pogrzeb. Poczàtkowo zdecydowano si´ nie przyjmowaç oferty
rzàdu, aby pogrzeb Rataja odby∏ si´ na koszt paƒstwa. Chciano
pochowaç go na koszt w∏asny i z funduszy zebranych od obywateli. Jednak na krótko przed pogrzebem odby∏a si´ rozmowa
przedstawicieli rzàdu z komitetem pogrzebowym, na której – po
perswazjach ze strony rzàdu – zgodzono si´, a˝eby pogrzeb ten
odby∏ si´ na koszt paƒstwa.
Przedstawiciele w∏adz paƒstwowych zostali zaproszeni na
uroczystoÊci, które odby∏y si´ na „polanie Êmierci” w Palmirach
w niedziel´ 23 czerwca.
Pogrzeb Rataja zgromadzi∏ t∏umy ludzi i trzeba podkreÊliç, ˝e
ch∏opi wykazali du˝à karnoÊç i zdolnoÊci organizacyjne. Przez
ca∏y czas utrzymywany by∏ wzorowy porzàdek, a spokój i bezpieczeƒstwo tak du˝ego zgromadzenia by∏y zapewnione. By∏a s∏u˝ba
zdrowia i stra˝ porzàdkowa z zielonymi opaskami i bia∏ym
napisem „PSL” przekreÊlonym czarnà krepà. By∏a te˝ banderia
ch∏opska w liczbie 250 koni, przejawiajàca karnoÊç niemal
wojskowà.
116
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 117
˚a∏obne uroczystoÊci w Palmirach by∏y ho∏dem ch∏opów dla
swego przywódcy, ale równie˝ czynem politycznym. Wykazywa∏y
pr´˝noÊç organizacyjnà ruchu ludowego oraz dynamizm i si∏´ polskiej wsi. Zosta∏y jednak zak∏ócone przykrym dysonansem.
Ju˝ w drodze do Palmir, a nawet na terenie uroczystoÊci pogrzebowych rozrzucane by∏y ulotki agitacyjne przez cz´Êç delegacji m∏odzie˝y TUR. Ale to jeszcze nic. W czasie kazania ksi´dza
Jana Ziei i przemówieƒ prezydenta Bieruta, ministra Kaczorowskiego i genera∏a Spychalskiego, pojawi∏ si´ na nieznacznej wysokoÊci samolot, z którego zacz´to zrzucaç agitacyjno-partyjne
ulotki, namawiajàce do g∏osowania w referendum trzy razy „tak”.
Na zebrane t∏umy, wokó∏ o∏tarza, katafalku i trumny, pod nogi
cz∏onków rzàdu, przedstawicieli obcych paƒstw i zagranicznych
dziennikarzy pada∏y agitacyjne odezwy, wzbudzajàc powszechny
niesmak. Samolot wraca∏ kilkakrotnie nad polan´ palmirskà.
Genera∏ Spychalski by∏ tym dysonansem samolotowym wyraênie
skonfundowany i chyba ta agitacyjna impreza osiàgn´∏a cel propagandowy ró˝ny od zamierzonego. Podobno zak∏ócone mia∏o byç
tak˝e przemówienie Miko∏ajczyka, ale coÊ pokrzy˝owa∏o zamiary
organizatorów i do tego nie dosz∏o.
UroczystoÊci palmirskie zakoƒczy∏y si´. Na „polanie Êmierci”
wyrós∏ tymczasowy grób Rataja, ozdobiony brzozowà kapliczkà,
w której umieszczono figur´ Chrystusa Frasobliwego.
Nadesz∏a w koƒcu niedziela 30 czerwca 1946 roku, dzieƒ,
w którym odby∏o si´ referendum.
Z sekretarzem Miko∏ajczyka, Paw∏em Siudakiem, który mia∏
w∏asny samochód, wybraliÊmy si´ w okolice podwarszawskie, a˝eby przyjrzeç si´ z bliska, jak to b´dzie wyglàdaç. Wzi´liÊmy ze
sobà na wszelki wypadek kierowc´.
W Tarczynie weszliÊmy do lokalu, w którym odbywa∏o si´
g∏osowanie. Przewodniczy∏ komisji by∏y pose∏ sejmowy, ceniony
dzia∏acz PPS, Kazimierz Dobrowolski, mój dawny znajomy.
117
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 118
Dobrowolski przekaza∏ przewodnictwo swemu zast´pcy i usiad∏
z nami na ∏awce pod Êcianà dla krótkiej pogaw´dki. Zaledwie
rozpocz´liÊmy rozmow´, gdy podszed∏ do nas funkcjonariusz UB
w cywilnym ubraniu i zapyta∏ mnie:
– Czy pan jest wyborcà w tym okr´gu?
– Nie – odpar∏em, a Siudak doda∏: – Ja tak˝e nie.
– To panowie opuszczà ten lokal – zarzàdzi∏ ubowiec.
Dobrowolski próbowa∏ ∏agodziç go, ale ja rzek∏em:
– Faktycznie mam prawo tu przebywaç. Jestem dziennikarzem.
Wydzia∏ Prasowy Ministerstwa Propagandy w osobie naczelnika
Toporowskiego zawiadomi∏ redakcje warszawskie w dniu wczorajszym, ˝e dziennikarze mogà przebywaç w lokalach wyborczych
i informowaç o przebiegu g∏osowania.
– A ja – objaÊni∏ Siudak – pracuj´ w Prezydium Rady
Ministrów. Pan premier Osóbka-Morawski poleci∏ pracownikom,
a˝eby obserwowali przebieg g∏osowania i notowali wszelkie braki
i niew∏aÊciwoÊci.
– Nic o tym nie wiem – rzek∏ ubowiec i zarzàdzi∏: – Panowie
pójdà za mnà.
– Dokàd?
– Na posterunek milicji dla wylegitymowania i sprawdzenia.
Na sali by∏o kilku ˝o∏nierzy z karabinami, którzy widocznie czekali tylko na znak ubowca, by dzia∏aç, wi´c nie chcàc wywo∏ywaç
zbiegowiska i awantury, poszliÊmy na posterunek. Tam zapyta∏em:
– Prosz´ odpowiedzieç na pytanie, czy jesteÊmy aresztowani?
– Nie. Panowie sà tylko zatrzymani do wyjaÊnienia.
– Jak d∏ugo mo˝e trwaç zatrzymanie?
– Do wyjaÊnienia.
– To znaczy jak d∏ugo?
– W pewnych okolicznoÊciach nawet kilka miesi´cy.
Wtedy zacz´liÊmy z Siudakiem straszyç ubowca, ˝e si´ poskar˝ymy, ˝e b´dzie ukarany, ˝e b´dzie ˝a∏owa∏ swojej gorliwoÊci.
118
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 119
Zreflektowa∏ si´ widocznie i próbowa∏ po∏àczyç si´ telefonicznie
z UB w Grójcu, niestety bezskutecznie. Wtedy zaproponowa∏em,
˝e mo˝emy jechaç do Grójca naszym samochodem i tam spraw´
wyjaÊnimy i za∏atwimy. Ubowiec zgodzi∏ si´.
W Grójcu kierowca wjecha∏ na podwórze budynku UB, a my
zostaliÊmy zaprowadzeni na wartowni´. Ubowiec zniknà∏, a˝eby
z∏o˝yç meldunek swojej w∏adzy, i wi´cej si´ nie pokaza∏.
Na wartowni zastaliÊmy ju˝ jednego „zatrzymanego” obywatela. By∏ nim lekarz z Goszczyna, doktor Edward Majewski.
PrzedstawiliÊmy si´, a on opowiedzia∏ nam swojà przygod´.
29 czerwca, a wi´c w przeddzieƒ g∏osowania, wraca∏ do siebie póênym wieczorem od chorego dziecka. Jecha∏ na rowerze. Na ulicy
zatrzymano go i przewieziono do UB w Grójcu. Tutaj wyjaÊniano
spraw´ przez wiele godzin i dopiero przed chwilà – a by∏o ju˝
dobrze po po∏udniu – powiedziano mu, ˝e jest wolny i b´dzie
odstawiony do Goszczyna. Teraz w∏aÊnie czeka na samochód.
Skorzysta∏em skwapliwie z tej okolicznoÊci, poda∏em mu numer telefonu Miko∏ajczyka w Warszawie i poprosi∏em, a˝eby jak
najpr´dzej, gdy tylko to b´dzie dla niego mo˝liwe, po∏àczy∏ si´
z Warszawà. Prosi∏em, ˝eby zawiadomi∏ Miko∏ajczyka, ˝e jego
sekretarz i ja jesteÊmy zatrzymani w UB w Grójcu i konieczna jest
interwencja, by nas uwolniç.
Doktor Majewski po˝egna∏ si´ z nami i odjecha∏ do Goszczyna,
a my cierpliwie czekaliÊmy dalej na wartowni. Wreszcie zostaliÊmy zaprowadzeni do gabinetu, w którym za biurkiem siedzia∏
starszy m´˝czyzna, a pod oknem na sto∏kach jeszcze dwóch
ubowców, niemi Êwiadkowie naszej rozmowy ze starszym
„fachowcem” bezpieki. UsiedliÊmy przy biurku i szybko potoczy∏a si´ rozmowa. Funkcjonariusz uzna∏, ˝e nie pope∏niliÊmy
wa˝nego przest´pstwa.
W tym momencie wesz∏a do gabinetu sekretarka, poszepta∏a
coÊ z naszym rozmówcà i znikn´∏a za drzwiami, zabrawszy nasze
119
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 120
legitymacje. Po jakimÊ czasie wróci∏a, odda∏a nasze dokumenty
i szepn´∏a:
– Mogà byç zwolnieni.
Wtedy oznajmi∏:
– JesteÊcie panowie wolni i mo˝ecie wracaç do Warszawy, ale
radz´ panom nie zaglàdaç wi´cej do lokali g∏osowania.
ByliÊmy wolni i g∏odni. Siudak chcia∏ jechaç prosto do
Warszawy, ale ja opar∏em si´ temu.
– Musimy zatrzymaç si´ w Tarczynie. Ludzie tamtejsi muszà
wiedzieç, ˝e jesteÊmy na wolnoÊci i aresztowanie dzia∏aczy PSL
nie idzie tak ∏atwo.
Siudak podzieli∏ mój punkt widzenia, wi´c wstàpiliÊmy do
Tarczyna. UsiedliÊmy w jakiejÊ gospodzie, przyszed∏ Dobrowolski, przysiedli si´ inni znajomi. Widziano nas wolnych, wi´c cel
zosta∏ osiàgni´ty. MogliÊmy ju˝ ruszyç w drog´, gdy do gospody
przysz∏a znana mi osobiÊcie gospodyni z plebanii i szepn´∏a na
boku:
– Ksiàdz proboszcz prosi obu panów do siebie na kolacj´.
Proboszcza tarczyƒskiego, ksi´dza Gotliba, pozna∏em w czasie
okupacji niemieckiej, a i póêniej mia∏em z nim do czynienia w formach przyjaznych, wi´c zaproszenie przyjà∏em i pociàgnà∏em za
sobà Siudaka.
W rezultacie by∏o ju˝ oko∏o godziny 22, gdy przyjechaliÊmy
do Warszawy na alej´ Szucha i weszliÊmy do mieszkania
Miko∏ajczyka. Uradowa∏ si´ na nasz widok.
– Ciesz´ si´, ˝e was obu widz´. By∏ telefon z prowincji, ˝e
jesteÊcie zatrzymani na UB w Grójcu. Po∏àczy∏em si´ zaraz
z dyrektorem departamentu politycznego w MBP, panià Brystygierowà, powiedzia∏em o waszej przygodzie i prosi∏em, ˝eby
wyda∏a polecenie natychmiastowego zwolnienia was. Na koniec
rozmowy doda∏em, by si´ pospieszy∏a z interwencjà, gdy˝ czekam
na panów z kolacjà.
120
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 121
Tak zakoƒczy∏o si´ nasze „referendowe zatrzymanie”. ByliÊmy
zwolnieni wczeÊniej, zanim dokona∏a si´ interwencja. Nie umniejsza to jednak w niczym przys∏ugi doktora Majewskiego ani zdecydowanej gotowoÊci Miko∏ajczyka.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 122
Sfa∏szowane referendum
Referendum odby∏o si´ na ogó∏ spokojnie, a spo∏eczeƒstwo
wzi´∏o masowy udzia∏ w g∏osowaniu. By∏o to wyrazem zdecydowanego pragnienia wyra˝enia swojej woli, dowodem nadziei, ˝e
jednak mimo wszystko g∏os narodu b´dzie si´ liczy∏, i˝ przysz∏oÊç
Polski rozstrzygnie si´ w sposób praworzàdny.
Odpowiedê „nie” na pierwsze pytanie mia∏a oznaczaç spo∏eczny protest przeciwko terrorowi, bezprawiu i uleg∏oÊci wobec supremacji rosyjskiej; i ludzie mówili „nie”.
W∏adze uczyni∏y wiele wysi∏ków agitacyjnych. Rozrzucono
miliony odezw i ulotek, rozlepiono po kraju dziesiàtki tysi´cy
afiszów, uruchomiono brygady robotnicze, które sz∏y na wieÊ, aby
„pomagaç ch∏opom i przygotowywaç ich” do g∏osowania. Zmobilizowano samochody, uzyskano nawet samoloty, postarano si´
o benzyn´, wydano du˝o pieni´dzy. Ministrowie odbyli ca∏y
szereg podró˝y agitacyjnych po Polsce, wyg∏osili dziesiàtki przemówieƒ do aktywów partyjnych, do m∏odzie˝y, do inteligencji,
ch∏opów, robotników, nawet do tych, których konsekwentnie
i bezpardonowo zwalczano – do kupców, rzemieÊlników i przedsi´biorców. Rozdano niema∏o obietnic i uÊmiechów. A jednak
ludzie mówili „nie”.
Reakcj´ na wyniki referendum mo˝na okreÊliç s∏owem „konsternacja”. Czynniki oficjalne milcza∏y, nawet cenzura pofolgowa∏a
tak, ˝e mo˝na by∏o swobodnie wydrukowaç komentarze na temat
przebiegu g∏osowania i postawy spo∏eczeƒstwa, a dociera∏y do nas
z ró˝nych stron kraju nieoficjalne wiadomoÊci o wynikach. Przekazywane by∏y przez peeselowców i cz∏onków komisji wyborczych.
Przesz∏o 90 procent g∏osujàcych powiedzia∏o „nie”, i to nierzadko nie tylko na pierwsze pytanie. Zdarza∏o si´ te˝, jak w Miƒsku
122
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 123
Mazowieckim, ˝e na pierwsze pytanie odpowiedzia∏o „tak” mniej
osób, ani˝eli w tym okr´gu by∏o cz∏onków PPR.
Konsternacja trwa∏a krótko. Po dwóch dniach zawiadomiono,
˝e odtàd nie wolno drukowaç innych wyników g∏osowania, ani˝eli
podane urz´dowo i te oficjalne rezultaty mo˝na komentowaç tylko
entuzjastycznie.
Wyniki referendum sfa∏szowano cynicznie i brutalnie. Wielu
komisjom obwodowym w ca∏ym kraju nie pozwolono liczyç oddanych g∏osów, a urny zabierano i przewo˝ono do bezpieki –
rzekomo dla bezpieczeƒstwa, dla ochrony przed „bandami”,
a w gruncie rzeczy dla sfa∏szowania. Dokonano oszustwa na miar´
niebywa∏à i w historii rzadko spotykanà. Poderwano wiar´
spo∏eczeƒstwa w mo˝liwoÊç rozstrzygania nieporozumieƒ i konfliktów przy pomocy kartki wyborczej. Naród st´skniony za
prawem, praworzàdnoÊcià i stabilizacjà, odarty zosta∏ ze z∏udzeƒ
i wp´dzony w bagno bezprawia. G∏ównym hersztem tej malwersacji by∏ towarzysz Roman Zambrowski.
Prawda przemówi∏a jedynie w Krakowie. Tam nie da∏o si´ wyników g∏osowania sfa∏szowaç, poniewa˝ w komisjach wyborczych
zasiadali doÊwiadczeni przedstawiciele wszystkich stronnictw politycznych, którzy nie dali si´ sterroryzowaç ani zastraszyç.
W Krakowie na pierwsze pytanie:
„tak” – odpowiedzia∏o 25 162 osoby,
„nie” – 120 840 osób.
Na drugie pytanie:
„tak” – odpowiedzia∏o 43 997 osób,
„nie” – 99 279 osób.
Na trzecie pytanie:
„tak” – odpowiedzia∏o 102 627 osób,
„nie” – 43 892 osoby.
Rzeczywiste wyniki w ca∏ym kraju zbli˝one by∏y do rezultatów krakowskich. Znalaz∏y si´ wÊród komunistów osoby, które
123
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 124
proponowa∏y ukaraç Kraków i wysiedliç ludnoÊç systemem
rosyjsko-sowieckim. Pog∏oski o tych zbrodniczych zamiarach
wywo∏a∏y wzburzenie wÊród ludnoÊci i sprzeciw tak˝e w szeregach komunistycznych. Tote˝ wreszcie 24 lipca „Gazeta Ludowa”
mog∏a donieÊç, ˝e wzi´∏y gór´ g∏osy rozsàdku i ˝e droga pokuty
Krakowa znalaz∏a si´ w zawieszeniu.
Ostatnie zarzàdzenie, zabraniajàce publikowania w prasie nap∏ywajàcych wieÊci o rzeczywistych wynikach referendum, sprawi∏o, ˝e Miko∏ajczyk przerzuci∏ si´ na konferencje prasowe.
Do centrali PSL przychodzili dziennikarze zagraniczni przebywajàcy w Warszawie, mi´dzy innymi korespondent sowieckiej agencji
prasowej TASS. By∏em Êwiadkiem takiej konferencji, obserwowa∏em zachowanie si´ korespondentów zagranicznych i ich reakcje
na oÊwiadczenia Miko∏ajczyka. Zrozumia∏em, ˝e wÊród nich jest
sporo agentów komunistycznych, przysy∏anych z Zachodu oraz
pewna grupka osób skorumpowanych w Polsce.
Na konferencji Miko∏ajczyk mówi∏ po polsku, a wypowiedzi
jego t∏umaczy∏ biegle na j´zyk angielski Wiktor Kulerski. Na dowód fa∏szerstwa wyników plebiscytu cytowa∏ otrzymywane rezultaty z wielu obwodów g∏osowania, ca∏kiem ró˝ne od wyników
urz´dowych, oraz przedk∏ada∏ to nadpalone, to znowu z kana∏ów
miejskich wydobyte kartki g∏osowania. Dzielni ludzie z Warszawy
i z ró˝nych okolic kraju nawieêli do nas du˝o dowodów tej
olbrzymiej malwersacji.
Ambasadorzy paƒstw zachodnich raportowali swym rzàdom
prawdziwe dane o polskim referendum, ale rzàdy te nie podejmowa∏y ˝adnej interwencji, poniewa˝ nie by∏y to wybory do sejmu.
Tak zatem komunistyczne w∏adze w Polsce odby∏y bezkarnie
„wielkà prób´ sprawnoÊci w niebywa∏ym fa∏szerstwie”.
124
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 125
Do wyborów bez automatu
Naród z niepokojem i troskà spoglàdaç zaczà∏ w przysz∏oÊç.
Pocieszano si´, ˝e to tylko plebiscyt, ˝e wyniki nie rozstrzygajà
o przysz∏oÊci Polski, jednak ponury cieƒ tej bezkarnej malwersacji
po∏o˝y∏ si´ na naszym kraju i zacià˝y∏ nad bie˝àcym ˝yciem.
Prasa marksistowska przez kilka tygodni prze˝uwa∏a referedowe
„zwyci´stwo”, ale w ostatniej dekadzie lipca naczelny organ PPR,
„G∏os Ludu”, przerwa∏ politycznà cisz´ i zajà∏ si´ naszym stronnictwem oraz obozem katolickim. Ukaza∏y si´ w tym samym numerze
„G∏osu Ludu” dwa artyku∏y. Jeden podpisany przez S. Ziemskiego,
pod znamiennym tytu∏em Uczciwi ludowcy muszà si´ zdecydowaç –
z Polskim Stronnictwem LeÊnym czy z obozem demokracji?. Ojcostwo nazwy
„Polskie Stronnictwo LeÊne” przypada W∏adys∏awowi Gomu∏ce,
który przed kilku tygodniami w warszawskiej Romie dokona∏
podzia∏u PSL na PSL numer jeden, w którym tkwià uczciwi ludowcy, majàcy szans´ na to, a˝eby uzyskaç „rozgrzeszenie” z ràk przywódcy PPR, oraz PSL numer dwa – Polskie Stronnictwo LeÊne –
któremu przewodzi wicepremier Miko∏ajczyk. Pan Ziemski ods∏ania∏
przed ludowcami ostatnià wr´cz szans´ „rewizji swego stanowiska
i wyciàgni´cia nauki z przesz∏oÊci, aby otrzymaç rozgrzeszenie
i przebaczenie demokratyczne”. Wszystko za cen´ rozbicia PSL.
Drugi artyku∏, podpisany przez Andrzeja Piwowarczyka,
skierowany przeciwko obozowi katolickiemu i KoÊcio∏owi, zawiera∏ podobne myÊli i sugestie. Mo˝na w nim by∏o przeczytaç:
„W polskim obozie polityczno-katolickim, niejednolitym i rozdwojonym, wybijajà si´ na pierwszy plan dwie koncepcje. Sà to:
koncepcja negatywna idàca po myÊli obozu wrogów demokracji,
koncepcja paƒstwa w paƒstwie, reprezentowana przez kardyna∏a
Hlonda i cz´Êç «dworskiego» duchowieƒstwa, oraz koncepcja,
125
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 126
której zdecydowanym terminem okreÊliç jeszcze nie mo˝emy,
koncepcja streszczajàca si´ w haÊle: «JeÊli budowanie nowych czasów dokona si´ bez katolików, dokona si´ przeciw nim»”. Cel
tych artyku∏ów – jasny! Rozpoczyna∏y one nowà kampani´ prasowà wed∏ug schematu powielanego wielokrotnie we wszystkich
krajach demokracji ludowych. Mia∏a ona przygotowaç teren pod
przysz∏e wybory do sejmu, chocia˝ termin tych wyborów nie by∏
jeszcze okreÊlony. Mia∏a równie˝ unicestwiç opozycj´ metodami
nieprzebierajàcymi w Êrodkach, pos∏ugujàcymi si´ k∏amstwem,
oszczerstwem, groêbà i kuszàcà obietnicà.
Jedna taktyka i jeden dyrygent na wszystkie kraje wasalne.
Na imi´ mu Moskwa.
My oczywiÊcie broniliÊmy si´. Na ∏amach „Gazety Ludowej”
toczyliÊmy polemiczne boje o prawd´, o kultur´ politycznà, o elementarne zasady przyzwoitoÊci w tej walce. Wiceprezes PSL,
Stanis∏aw Baƒczyk, w krótkim czasie napisa∏ dwa màdre artyku∏y,
wydrukowane na poczàtku i w po∏owie sierpnia. Pierwszy pod
tytu∏em Kartka wyborcza – walka o nowà konstytucj´ i o przysz∏oÊç Polski,
w którym postawi∏ pytanie: „O có˝ tu idzie walka?”. I tak na nie
odpowiedzia∏: „Odpowiedê jest jasna i prosta – o wybory do parlamentu, a w konsekwencji o nowà konstytucj´, a wi´c o przysz∏oÊç
Polski… ChcielibyÊmy, a˝eby prawo jednakowo obowiàzywa∏o
wszystkich obywateli i ˝eby prawo by∏o przez wszystkich
szanowane… Nasi przeciwnicy powiadajà, ˝e blok jest wspólnà
walkà o Polsk´ demokratycznà… Pytam si´, z kim ten blok walczy∏by przy wyborach? Wiem, ˝e odpowiedê padnie «z reakcjà».
Jak˝e jednak z nià walczyç, je˝eli nie ma ona mo˝liwoÊci legalnego
dzia∏ania partyjnego? MyÊl´, ˝e musimy mieç cywilnà odwag´ poddaç si´ woli narodu. Niech orzeknie, niech si´ wypowie”.
Drugi, pod tytu∏em JednoÊç narodowa wyp∏ywaç musi z serca, a nie
z nienawiÊci, jest dramatycznym apelem o rzeczywiste wspó∏dzia∏anie
i rzeczywistà jednoÊç, która wynika nie z jednakowoÊci, ale z po-
126
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 127
rozumienia. Mo˝emy w nim mi´dzy innymi przeczytaç: „Nasz
rzàd nazywa si´ Rzàdem JednoÊci Narodowej. Jest to rzàd koalicyjny. G∏ównà cechà takich rzàdów jest zasada uzgadniania, czyli
porozumiewania si´, a nie przeg∏osowywania si´. Stwierdziç musimy, ˝e nasi ministrowie sà stale przeg∏osowywani. Stwierdziç te˝
musimy, ˝e dzieje si´ to nie z naszej winy. Druga sprawa – to obsada stanowiska wiceprezydenta KRN po Êp. Wincentym Witosie.
Stanowisko to czeka obsady te˝ nie z naszej winy. Nie sà równie˝
wype∏niane warunki umowy co do obsadzenia wiceministrów, wojewodów, starostów, w spó∏dzielczoÊci… równie˝ nie z naszej winy.
Na pewno padnie zarzut, ˝e na konferencji moskiewskiej by∏a
mowa o jednym stronnictwie ludowym. Tu równie˝ stwierdzam,
˝e nie z naszej winy nie dosz∏o do jednoÊci w ruchu ludowym.
Je˝eli my chcemy zapytaç naród o zaufanie, je˝eli chcemy
ró˝ne antagonizmy roz∏adowaç kartkà wyborczà, to wówczas nam
si´ zarzuca, ˝e chcemy z automatem iÊç do wyborów. Tak pisze na
przyk∏ad pan Werfel, czo∏owy publicysta PPR, pod wymownym
tytu∏em Z automatem do wyborów, czyli jak pan Baƒczyk rozumie demokracj´.
Panie Werfel! To nie my odgra˝amy si´ automatami”.
Nastroje niepokoju i zagro˝enia, panujàce w kraju po referendum, zaznaczy∏y si´ naturalnie tak˝e w szeregach PSL. Intrygi
PPR i PPS, terror bezpieki i w koƒcu jawna przemoc i bezprawie
oraz s∏aboÊç ludzka zacz´∏y zbieraç niepochlebne ˝niwo. Zacz´∏y
si´ mno˝yç niesnaski w centrali PSL i w jego organizacjach terenowych. Narasta∏a dezercja, rodzi∏a si´ gorsza od dezercji dywersja wewn´trzna. Mali ludzie zyskali w warunkach ówczesnej
rzeczywistoÊci jakie takie posady, mieli widoki na otrzymanie
mandatów poselskich, a mo˝e i lepiej p∏atnych stanowisk, a tu
Miko∏ajczyk skazywa∏ ich na n´dzny chleb opozycyjny, na
przeÊladowania, mo˝e na wi´zienie. W duszach ich rodzi∏y si´
wi´c uczucia niezadowolenia i buntu, a nawet nienawiÊci do tych,
którzy pchali ich na drog´ wyrzeczeƒ.
127
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 128
Jan Dec mówi∏ do mnie u schy∏ku tego lata: „Nie mog´ ju˝
czytaç «Gazety Ludowej». Nie mog´ braç jej do r´ki”. Z kolei
kierownik administracyjny naszej gazety, Szydluk, zwierza∏ mi si´
w taki oto sposób: „Mog´ si´ z panem za∏o˝yç, ˝e PSL pójdzie do
wyborów w bloku. Teraz mogà i muszà byç targi o liczb´ mandatów i o inne ˝àdania, wi´c ka˝dy z nas postawiony jest na jakimÊ
posterunku i pe∏ni wyznaczonà sobie rol´, ale to jest tylko taktyka
i gra. «Gazeta Ludowa» tak˝e prowadzi gr´. Za∏o˝´ si´ z panem
o butelk´ wina, ˝e blok b´dzie. Inaczej wszystko si´ rozleci”.
Szydluk by∏ w przyjaêni z Banachem, Banach z Wycechem,
Wycech z Nieckà, wi´c by∏o dla mnie jasne, ˝e nie jest to jego
osobisty poglàd, ale wyraz nastrojów ca∏ej grupy. Ludzie zbierali
si´ w gromadki, szeptali, a milkli, gdy zbli˝a∏ si´ ktoÊ uznany za
zwolennika polityki prowadzonej przez Miko∏ajczyka. Z dnia na
dzieƒ sytuacja w stronnictwie stawa∏a si´ dra˝liwsza. Miko∏ajczyk
wcià˝ jeszcze nie mówi∏ wyraênie, ˝e nie chce bloku wyborczego,
ale kluczy∏, odpowiada∏ pó∏s∏ówkami, chcia∏, aby wypowiadali si´
ludzie, sam zaÊ trzyma∏ si´ w rezerwie.
Sugestie Szydluka odrzuci∏em z miejsca, ale postanowi∏em
dotrzeç do sedna sprawy i dowiedzieç si´, co naprawd´ zamierza
i do czego dà˝y Miko∏ajczyk w kwestii wyborów sejmowych,
o których mówi∏o si´ i czyta∏o w prasie, ˝e odb´dà si´ wkrótce.
Zaszed∏em wi´c jednego wieczoru do niego i gdy byliÊmy sami,
powiedzia∏em:
– Wydaje mi si´, ˝e PSL mog∏oby pójÊç na blok wyborczy… –
nie skoƒczy∏em jeszcze zdania, gdy Miko∏ajczyk ˝achnà∏ si´, nie
s∏owami co prawda, ale gestem i ruchem cia∏a. Tak dowiedzia∏em
si´ prawdy i spokojnie dokoƒczy∏em: – W pewnych okr´gach,
na przyk∏ad na Ziemiach Odzyskanych, jako jeszcze niepewnych
i zagro˝onych pod wzgl´dem narodowym.
Miko∏ajczyk wyraênie by∏ zadowolony z mojego powiedzenia
i rzek∏:
128
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 129
– No tak. Tu i ówdzie moglibyÊmy poprzeç PPR i zawrzeç
regionalne porozumienie.
WyjaÊni∏em Miko∏ajczykowi, ˝e by∏em i jestem przeciwnikiem
bloku wyborczego na ca∏y kraj i tylko mo˝liwoÊci lokalnych
porozumieƒ mia∏em na myÊli. MówiliÊmy nast´pnie o sytuacji
w PSL i o panujàcych w stronnictwie nastrojach.
– Centrala nasza – powiedzia∏em – zamienia si´ w gniazdo os.
Coraz trudniej jest mi prowadziç «Gazet´ Ludowà». Ró˝ni ludzie
zwalczajà mnie nami´tnie, bo nie majà jeszcze odwagi zwalczaç
pana, panie premierze. MyÊl´ coraz cz´Êciej, ˝e powinienem
z naszej gazety ustàpiç.
– Jak to???
– Nie przed wyborami – uspokoi∏em Miko∏ajczyka. – Tego nie
zrobi´. To by∏aby dezercja z pola bitwy, ale po wyborach mam
zamiar to uczyniç. Nie umiem redagowaç partyjnego dziennika,
a zresztà nie chc´ borykaç si´ z przeciwnikami wewn´trznymi,
skoro wrogów zewn´trznych jest co niemiara. Przeciwnicy
w stronnictwie zarzucajà mi, ˝e nie respektuj´ programu PSL.
Odpowiadam im, ˝e nie jestem talmudystà i nie chc´ byç komentatorem tego swoistego talmudu, jakim jest program partyjny.
Miko∏ajczyk podzieli∏ mojà opini´ i podzi´kowa∏ za to, ˝e
przed wyborami nie zamierzam porzuciç kierownictwa redakcji,
po czym zapyta∏: – Jak pan sàdzi, czy na czas kampanii wyborczej
zawieszà «Gazet´ Ludowà»?
– Nie, tego nie zrobià – odpar∏em z przekonaniem – chocia˝by
ze wzgl´du na zagranic´, ale zrobià wszystko, by jà wyja∏owiç.
Nie b´dzie w niej co czytaç.
Miko∏ajczykowi widocznie odpowiada∏a moja ocena, poniewa˝
rozchmurzy∏ si´ i rzek∏:
– To jest mo˝liwe i prawdopodobne.
By∏a to jedna z ostatnich rozmów z Miko∏ajczykiem przed
moim uwi´zieniem.
129
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 130
Polska jak Rumunia
Wiedzàc o kapitulanckich nastrojach w szeregach PSL,
postanowi∏em wykorzystaç sytuacj´ w Rumunii i pod szyldem
rumuƒskim powiedzieç kilka s∏ów prawdy w∏asnym, chwiejàcym
si´ ludziom.
Rumunia, podobnie jak Polska, znajdowa∏a si´ w owym czasie
przed wyborami do parlamentu, których przeprowadzenia domaga∏y si´ coraz natarczywiej Anglia i Ameryka. Komunistyczny rzàd
rumuƒski pod przewodnictwem towarzysza Grozy (nomen
omen) stworzy∏ blok wyborczy, do którego wesz∏y ugrupowania
marksistowskie i lewicujàce, natomiast nie chcia∏a wejÊç do niego
partia narodowo-ch∏opska, dzia∏ajàca od wielu lat pod przewodnictwem Juliusza Maniu, by∏ego kilkakrotnego premiera
i ministra. By∏a ona stronnictwem szczerze patriotycznym, a jedna
z jej uchwa∏ brzmia∏a: „Niech Bóg skarze tych, którzy niszczà
Rumuni´!”.
Partia ta by∏a odpowiednikiem naszego PSL, a wydarzenia,
które si´ w niej rozgrywa∏y, do z∏udzenia przypomina∏y rozwój
sytuacji w naszym stronnictwie. Otó˝ utworzy∏a si´ w niej grupa
oportunistów, którzy opowiadali si´ za przystàpieniem do bloku.
W lipcu odby∏a si´ w Bukareszcie sesja Komitetu Wykonawczego partii narodowo-ch∏opskiej. Na niej Maniu – atakowany
przez kapitulantów – zrezygnowa∏ ze stanowiska prezesa stronnictwa. W Rumunii i za granicà jego rezygnacja wywo∏a∏a du˝e
wra˝enie i liczne komentarze. Powszechne by∏o przekonanie, ˝e
na nast´pnej sesji KW Maniu ponownie b´dzie wybrany prezesem
i jego rezygnacja by∏a posuni´ciem taktycznym, majàcym zmusiç
kapitulantów do odwrotu i zaniechania agitacji za blokiem.
Spodziewano si´, ˝e Maniu cofnie swojà rezygnacj´.
130
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 131
By∏o charakterystyczne, ˝e oportuniÊci rekrutowali si´ niemal
wy∏àcznie spoÊród inteligencji, gdy tymczasem ch∏opi wypowiadali si´ za taktykà Maniu i za samodzielnym pójÊciem do
wyborów, pomimo przeÊladowaƒ, jakie na nich spada∏y ze strony
policji i w∏adz administracyjnych.
O tych wydarzeniach napisa∏em artyku∏, w którym poÊrednio
przestrzega∏em rodzimych oportunistów, ˝e tak jak w Rumunii,
nie znajdà wÊród ch∏opów poparcia. Artyku∏ wywo∏a∏ w PSL
niema∏e wra˝enie, zw∏aszcza wÊród kapitulantów.
Zdarzy∏o si´, ˝e wkrótce po jego ukazaniu si´ odwiedziç
musia∏em prezesa naszej Rady Naczelnej, ministra doktora
W∏adys∏awa Kiernika. Zajecha∏em do Ministerstwa Administracji
Publicznej, które mieÊci∏o si´ przy ul. Rakowieckiej.
Minister Kiernik by∏ wieloletnim dzia∏aczem ludowym, wywodzàcym si´ jeszcze z czasów galicyjskich. Adwokat w Bochni,
mia∏ Kiernik w tamtych odleg∏ych czasach niema∏e szanse zaprawienia si´ do ˝ycia politycznego i do wybicia si´. Po odzyskaniu
niepodleg∏oÊci by∏ te˝ kilkakrotnie ministrem, sàdzony by∏ w g∏oÊnym procesie brzeskim, jad∏ przez kilka lat gorzki chleb emigranta
politycznego w Czechos∏owacji. Mo˝na powiedzieç, ˝e przeszed∏
przez wszystkie etapy burzliwego rozwoju ruchu ludowego, przetrwa∏ burze i zawieruchy polityczne, uczestniczy∏ w rozlicznych
politycznych wzlotach i upadkach. W czerwcu 1945 roku pojecha∏
do Moskwy w zast´pstwie chorego Witosa. W czasie rozmów
w Moskwie odegra∏ rol´ wielce ugodowà. Kiedy bowiem Miko∏ajczyk, nie mogàc si´ dogadaç z Komitetem Lubelskim, zaproponowa∏, ˝eby rozstrzygni´cie kwestii spornych z∏o˝yç w r´ce
trzech wielkich mocarstw, Kiernik „rozdar∏ szaty” i zawo∏a∏: „Nie
wypada, a˝eby Polacy nie mogli porozumieç si´ ze sobà i musieli
odwo∏ywaç si´ do obcych potencji”. Tak zatem ju˝ umowa
moskiewska zawiera∏a w sobie niejakie znamiona kapitulacji wobec
„b∏ogos∏awionych” przez Moskw´ agentów komunistycznych.
131
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 132
Witos mówi∏ przed Êmiercià do naszych ludzi, ˝e Kiernik sam
narzuci∏ si´ na delegata do rozmów w Moskwie, i ostrzega∏ ich
stanowczo: „Nie oddajcie stronnictwa w r´ce Kiernika, bo to jest
cz∏owiek s∏aby”. RzeczywiÊcie by∏ politykiem ust´pliwym, sk∏onnym do g∏´bokiego nieraz kompromisu, mogàcego zaprzepaÊciç
interesy publiczne. Dotrzymywa∏ niby kroku Miko∏ajczykowi, ale
w ró˝nych okolicznoÊciach dzia∏a∏ hamujàco. Podobnà postaw´
zajmowa∏a pani Kiernikowa, która przy ka˝dej okazji mówi∏a do
mnie: „Róbcie blok wyborczy. Ju˝ dosyç tej walki”. Nie ulega wàtpliwoÊci, ˝e Kiernik nie mia∏ z tej „domowej” strony zach´ty do
oporu, wr´cz przeciwnie, namawiany by∏ do kapitulacji.
Kiedy zaszed∏em do niego, skierowa∏ rozmow´ na artyku∏ „Gazety Ludowej” o rumuƒskiej partii narodowo-ch∏opskiej i zapyta∏:
– Skàd wzi´liÊcie informacje o Maniu i ludowcach rumuƒskich?
– Z biuletynu poufnego PAP. Przynajmniej tak mi si´ zdaje.
– Ja otrzymuj´ ten biuletyn. Owszem, niektóre szczegó∏y by∏y
stamtàd wzi´te, ale by∏y te˝ uwagi jakby napisane przy biurku
w Warszawie, obliczone na stosunki w PSL.
– JeÊli w poufnym biuletynie PAP nie by∏o niektórych informacji, to zapewne wzi´te by∏y z serwisu radiowego Ministerstwa
Spraw Zagranicznych.
– Jest taki serwis? Nie wiedzia∏em o tym. Zwróc´ si´ do MSZ,
˝eby mi go przysy∏ali. Artyku∏ „Gazety Ludowej” o ludowcach
rumuƒskich – ciàgnà∏ dalej Kiernik – zrobi∏ na mnie takie wra˝enie, jakby by∏ zamówiony. Uderzy∏ mnie zw∏aszcza ust´p o kapitulanckich inteligentach. Mog´ panu powiedzieç, a pan mo˝e to
komuÊ powtórzyç, ˝e ja roz∏amu w stronnictwie nie zrobi´.
Ucieszy∏o mnie zapewnienie Kiernika, a z przebiegu rozmowy
by∏o jasne, ˝e podejrzewa∏ on Miko∏ajczyka o „zamówienie”
u mnie tego artyku∏u i chcia∏ si´ ode mnie dowiedzieç, jak to by∏o.
OczywiÊcie Miko∏ajczyk nic u mnie nie zamawia∏, artyku∏ by∏
wy∏àcznie moim pomys∏em i dzie∏em.
132
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 133
Porozumienie z KoÊcio∏em
Zdecydowany atak przypuÊcili komuniÊci równie˝ na KoÊció∏,
na Stronnictwo Pracy, na ca∏y obóz katolicki.
Stronnictwo Pracy by∏o partià niewielkà, o niezbyt szerokim
zasi´gu, ale mia∏o szans´ staç si´ du˝à partià politycznà ze wzgl´du na postaw´ wi´kszoÊci jego cz∏onków i zwolenników. Tote˝
kiedy powróci∏ do kraju Karol Popiel i zapad∏a decyzja o ujawnieniu si´ stronnictwa, komuniÊci natychmiast postarali si´ o stworzenie drugiego Stronnictwa Pracy, powo∏anego na zjeêdzie
w Bydgoszczy w lipcu 1945 roku. Rol´ wtyczek komunistycznych
odegrali: wojewoda poznaƒski, adwokat Widy-Wirski oraz wicewojewoda bydgoski, Zygmunt Felczak. Prezesur´ zaproponowano
Popielowi, ten jednak odmówi∏, usi∏ujàc stworzyç odr´bne
ChrzeÊcijaƒskie Stronnictwo Pracy. W∏adze nie zgodzi∏y si´ na
jego zalegalizowanie i represjami, aresztowaniami oraz bardzo
silnà presjà politycznà zmusi∏y go do ust´pstw. Zosta∏y podj´te
rozmowy mi´dzy obu grupami, doprowadzajàc do ich po∏àczenia.
Utworzono w grudniu wspólny Komitet Wykonawczy pod przewodnictwem Popiela.
Teraz, w lipcu 1946 roku, grupa Widy-Wirskiego dokonywa∏a
roz∏amu w Stronnictwie Pracy, starajàc si´ zdominowaç jego
w∏adze. Przed kongresem, który mia∏ si´ odbyç 19 i 20 lipca,
grupa ta za˝àda∏a 40 procent miejsc we w∏adzach. Kiedy spotka∏a
si´ z odmowà, samowolnie wyda∏a komunikat o odroczeniu kongresu, bez podania nast´pnego terminu. W odpowiedzi Zarzàd
G∏ówny zawiesi∏ dzia∏alnoÊç SP. Podj´to jeszcze próby wyjÊcia
z impasu i dogadania si´. Bezskutecznie. Fina∏ tych prób dokona∏
si´ na jedenastej sesji KRN we wrzeÊniu 1946 roku, ale to ju˝
dalsza historia.
133
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 134
Walka z KoÊcio∏em, ze Êwiatopoglàdem chrzeÊcijaƒskim czy
w ogóle religijnym zawsze by∏a elementem strategii komunistycznej. W Polsce przywiàzywano do niej szczególnà wag´ ze
wzgl´du na pozycj´ i znaczenie KoÊcio∏a katolickiego oraz postaw´ polskich biskupów, zw∏aszcza prymasa Polski, ksi´dza kardyna∏a Augusta Hlonda.
Kardyna∏ postara∏ si´ o zmian´ diecezji zarzàdzanych przez
prymasa z diecezji Gniezno i Poznaƒ na Gniezno i Warszaw´.
Przeprowadziwszy t´ reform´, prymas urzàdzi∏ si´ prowizorycznie w Warszawie, w lokalu oddanym do jego dyspozycji przez
siostry wizytki. Pa∏ac kardynalski na Miodowej nie by∏ jeszcze
wtedy odbudowany. Kardyna∏ Hlond pilnie obserwowa∏ wszystko,
co dzia∏o si´ w naszym kraju, i darzy∏ przychylnoÊcià dzia∏alnoÊç
zmierzajàcà do zachowania niezale˝noÊci w organizowaniu i urzàdzaniu wewn´trznego ˝ycia spo∏ecznego, gospodarczego i politycznego. Ma∏o tego, udziela∏ tym dzia∏aniom moralnego poparcia,
zachowujàc stanowczà i niez∏omnà postaw´ wobec rozmaitych
form i aktów gwa∏tu i bezprawia.
Kiedy w lipcu sta∏o si´ pewne, ˝e wybory do sejmu odb´dà si´
w niedalekim terminie i ˝e komuniÊci liczà na rozdêwi´ki w obozie
katolickim, zwróci∏em si´ do Miko∏ajczyka z propozycjà, a˝eby
PSL nawiàza∏o poufny kontakt z prymasem Hlondem. Chodzi∏o
o to, by zapewniç dla PSL poparcie KoÊcio∏a w kampanii wyborczej i ustaliç rozsàdnà taktyk´ dzia∏ania. Proponowa∏em, ˝eby na
„∏àcznika” upatrzeç jakàÊ osobistoÊç cieszàcà si´ autorytetem
moralnym, nie bioràcà udzia∏u w aktualnej walce politycznej,
nale˝àcà w swoim Êwiatopoglàdzie do Êwiata wolnego. Miko∏ajczyk zaakceptowa∏ mój projekt, wi´c rozpoczà∏em dzia∏anie.
Podjà∏ si´ tej roli znakomity matematyk o Êwiatowej s∏awie, profesor UW doktor Wac∏aw Sierpiƒski. „Jest mi to na r´k´ – mówi∏
profesor Sierpiƒski – tak˝e i z tej przyczyny, ˝e Warszawskie
Towarzystwo Naukowe, któremu przewodz´, zabiega u rzàdu
134
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 135
o zwrot zabranych mu majàtków ziemskich. Pan Miko∏ajczyk jest
ministrem rolnictwa, wi´c bytnoÊci moje u niego nie b´dà budziç
podejrzeƒ”.
Skoro profesor przyjà∏ zaproponowanà mu przeze mnie misj´,
zawiadomi∏em o tym Miko∏ajczyka, a nast´pnie uda∏em si´ do prymasa Hlonda. W poczekalni zasta∏em sporo czekajàcych interesantów duchownych i Êwieckich, ale sekretarz umo˝liwi∏ mi
przyj´cie bez czekania.
Ksiàdz prymas interesowa∏ si´ przyjaênie walkà, jakà prowadzi∏o PSL, i kilkakrotnie podkreÊla∏, ˝e opór stronnictwa stawiany
komunizmowi zas∏uguje na uznanie i szacunek spo∏eczeƒstwa.
Hlond zaakceptowa∏ „∏àcznika” w osobie profesora Sierpiƒskiego
i zapewni∏ mnie, ˝e wed∏ug swoich mo˝liwoÊci b´dzie popiera∏
PSL. W ten sposób wykona∏em swoje zadanie. Nie interesowa∏em
si´ wi´cej tà sprawà, ale od Miko∏ajczyka wiedzia∏em, ˝e profesor
Sierpiƒski dzia∏a∏.
Drugim czo∏owym autorytetem w hierarchii koÊcielnej by∏
ksiàdz arcybiskup metropolita krakowski Adam Sapieha, mianowany kardyna∏em przez Stolic´ Apostolskà wczesnà wiosnà 1946
roku. Adam Sapieha zas∏u˝y∏ sobie na powszechny szacunek jako
cz∏owiek i jako kap∏an, przez swojà odwa˝nà i nieugi´tà postaw´,
za ochron´ godnoÊci narodowej w czasie okupacji niemieckiej i za
ca∏à swojà dzia∏alnoÊç. We wrzeÊniu 1939 roku nie uleg∏ panice
i pozosta∏ na miejscu, a jego siedziba w Krakowie sta∏a si´ ostojà
spo∏eczeƒstwa. Pomoc, rad´ i obron´ znajdowali w niej wszyscy
potrzebujàcy, niezale˝nie od wyznania i od tego, co sobà reprezentowali. Odbywa∏y si´ tam równie˝ – przez ca∏y czas okupacji –
zjazdy i konferencje biskupów, na których omawiano metody tej
pomocy oraz sposoby przeciwstawienia si´ polityce hitlerowskiej.
Dostojników hitlerowskich, wysy∏anych przez Franka, przyjmowa∏
wynioÊle i dumnie, zachowujàc stanowczà i bezkompromisowà
postaw´ wobec gwa∏tów niemieckich.
135
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 136
Kiedy pewnego dnia Frank, chcàc wykorzystaç osob´ ksi´dza
metropolity dla swoich celów, przys∏a∏ do niego list, pe∏en kurtuazji i komplementów, z proÊbà o odwiedzenie go na Wawelu –
nie tylko jej nie spe∏ni∏, ale wyjecha∏ demonstracyjnie na inspekcj´
swojej diecezji.
Niez∏omnà postaw´ zachowywa∏ bez wzgl´du na represje
stosowane przez hitlerowców wobec niego i duchowieƒstwa. By∏y
momenty, ˝e ca∏e najbli˝sze otoczenie ksi´dza metropolity, od
ksi´dza kanclerza do ksi´˝y notariuszy, znajdowa∏o si´ w wi´zieniu na Montelupich lub w obozie oÊwi´cimskim, a protesty nie
by∏y uwzgl´dniane. Tote˝ kardyna∏ Adam Sapieha cieszy∏ si´ powszechnym, niek∏amanym szacunkiem spo∏eczeƒstwa.
W ca∏ej ówczesnej prasie warszawskiej tylko „Gazeta Ludowa”
uczci∏a go godnie z okazji nominacji na kardyna∏a, przypominajàc
jego postaw´ i zas∏ugi w artyku∏ach doktora Jana Lankaua i redaktora Stankiewicza (pseudonim „Jan Olszaƒski”).
Artyku∏ Lankaua czyta∏em i akceptowa∏em przed oddaniem do
druku, natomiast artyku∏em Stankiewicza by∏em zaskoczony.
Dopiero bowiem w nocy przed∏o˝ono mi w drukami kolumn´, na
której znalaz∏em dwa artyku∏y o ksi´dzu kardynale. Zaj´∏y one prawie trzy czwarte strony, a w naszej gazecie stale brakowa∏o miejsca.
– Czy nie za du˝o o kardynale? – spyta∏em Stankiewicza.
– Sapieha zas∏uguje na to – odpar∏.
– Nie wàtpi´ o tym, ale jesteÊmy osaczeni przez wrogów politycznych, a i w PSL mamy przeciwników. Rzucà si´ na nas,
oskar˝à o tendencje klerykalne, b´dziemy mieç nowe k∏opoty.
Stankiewicz przyzna∏, ˝e nie uprzedzi∏ mnie o swoim artykule
z obawy, ˝e nie zgodz´ si´ na jego wydrukowanie. Dowodzi∏ te˝,
˝e kolumn´ trzeba wydrukowaç bez zmian ze wzgl´du na póênà
nocnà godzin´. Uznawa∏em w pe∏ni zas∏ugi i wielkoÊç kardyna∏a
Sapiehy, wi´c bez wi´kszego oporu zgodzi∏em si´ na wydrukowanie obu artyku∏ów.
136
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 137
Wrzawa przysz∏a, lecz nie ze strony marksistów, ale z szeregów
PSL. Wszyscy lewicowi malkontenci, Rek, Dec i inni, biegali po
centrali stronnictwa i judzili przeciwko naszej redakcji z powodu
Sapiehy. Przy∏àczy∏ si´ do nich Banach, który nawet przeprowadzi∏
ze mnà rozmow´ na temat kardyna∏a. Banach w koƒcu uzna∏, ˝e
nale˝a∏o uczciç Sapieh´, ale podtrzyma∏ do koƒca twierdzenie, ˝e
„za du˝o artyku∏ów i za du˝o miejsca w gazecie” poÊwi´ciliÊmy
kardyna∏owi.
Wrzawa min´∏a szybko. Miko∏ajczyk nie zamieni∏ ze mnà ani
s∏owa w tej kwestii, co uzna∏em za milczàcà aprobat´ mojej
decyzji. Zresztà kardyna∏ rzeczywiÊcie na to zas∏ugiwa∏. Trzeba tu
jeszcze przypomnieç, ˝e po swojej nominacji Sapieha pojecha∏ do
Rzymu, a˝eby za nià podzi´kowaç papie˝owi i przedstawiç si´
w charakterze kardyna∏a. Wyjecha∏ bez przepisanego dla kardyna∏ów paradnego i bardzo kosztownego stroju. W Watykanie proponowano mu po˝yczk´ na kupno kardynalskiej purpury i drogich
gronostajów. Sapieha odmówi∏, stwierdzajàc, ˝e w Polsce po
wojnie jest tyle zniszczeƒ i tyle biedy, ˝e sà pilniejsze potrzeby.
Stanowisko to wywo∏a∏o odruch powszechnego szacunku i uznania w kraju i za granicà.
Mówiono te˝ o tym, ˝e jadàc do Rzymu, zabra∏ ze sobà
poufne pisma z kraju do politycznych i wojskowych czynników
polskich zagranicà. Dojecha∏y do Rzymu bez komunistycznej
cenzury. CeniliÊmy t´ us∏ug´ jako przejaw obywatelskiej odwagi
i patriotycznych uczuç ksi´dza kardyna∏a.
KoÊció∏ zarówno w przesz∏oÊci, jak i teraz stanowi∏ niezale˝nà,
niedajàcà si´ podporzàdkowaç si∏´. Tote˝ nic dziwnego, ˝e
komuniÊci nie pozostawili duchowieƒstwa w spokoju, starajàc si´
nawet tu prowadziç destrukcyjnà dzia∏alnoÊç. Stosowano
wypróbowane metody, a przede wszystkim demoralizacj´ i tà
drogà pozyskiwano ludzi, których cz´sto szanta˝em zmuszano
do pos∏uszeƒstwa.
137
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 138
Pojawi∏o si´ nowe okreÊlenie: „ksiàdz-patriota”. Byli to duchowni, którzy – na pewno z ró˝nych pobudek – poszli na wspó∏prac´ z re˝imem komunistycznym. Cieszyli si´ w Polsce i za
granicà smutnà s∏awà i nieraz zadawa∏em sobie pytanie: dlaczego
to robià?
Wyczerpujàcà odpowiedê da∏ mi w tej kwestii pewien funkcjonariusz bezpieki, którego spotka∏em w wi´zieniu mokotowskim
w 1948 roku. By∏ on za jakieÊ przewinienia skazany na Êmierç,
a nast´pnie u∏askawiony. Trzymany by∏ przez jakiÊ czas w celi,
w której wi´kszoÊç stanowili wi´êniowie polityczni i ja by∏em mi´dzy nimi. Zaszywa∏em si´ z nim w jakiÊ kàt celi i s∏ucha∏em jego
opowieÊci o bezpiece i o metodach jej dzia∏ania. Ubowiec opowiada∏: „Pozyskanie ksi´dza dla wspó∏dzia∏ania z UB by∏o uwa˝ane za
niema∏y sukces. Tote˝ funkcjonariusze bezpieki rozwijali du˝à pomys∏owoÊç w tym kierunku. Najcz´Êciej i najskuteczniej pos∏ugiwali si´ wykolejeniami ksi´˝y w ró˝nych dziedzinach ˝ycia, specjalnie zaÊ w kwestiach erotycznych. Na drugim miejscu stawiano
alkoholizm i chciwoÊç. Wsz´dzie tam, gdzie ksi´˝a ∏amali celibat,
nadu˝ywali alkoholu, przejawiali chciwoÊç materialnà, bezpieka
zarzuca∏a sieci. Naj∏atwiej sz∏o ubowcom tam, gdzie górowa∏y
sprawy erotyczne. Wchodzàce w gr´ kobiety terroryzowano, wydobywano z nich zeznania pe∏ne drastycznych szczegó∏ów.
Zmuszano je do organizowania z ksi´˝mi intymnych scen, które
fotografowano przy ich wymuszonym wspó∏dzia∏aniu. Potem puszczano w ruch wyrafinowany aparat szanta˝u. Gro˝ono kompromitacjà wobec w∏adz koÊcielnych i wobec ludnoÊci. Kobietom
zapowiadano wystawienie ich na poÊmiewisko i na zemst´ ze strony podburzonych parafianek. Odgra˝ano si´ og∏oszeniem w prasie
posiadanych zeznaƒ i fotografii. Nerwy ksi´˝y i kobiet nie zawsze
wytrzymywa∏y huraganowy obstrza∏ bezpieki. Stàd sporo «ksi´˝y-patriotów» w naszym kraju, przy czym niejeden z nich pe∏ni∏
z pewnoÊcià haƒbiàcà s∏u˝b´ konfidenta UB”.
138
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 139
Nie ulega wàtpliwoÊci, ˝e w zmienionych okolicznoÊciach w∏adze koÊcielne wyciàgnà w∏aÊciwe konsekwencje wobec „ksi´˝y-patriotów” i oczyszczà atmosfer´ w szeregach duchowieƒstwa.
Ksi´˝a w Polsce posiadajà wielki autorytet moralny, zdobyty nie
tylko dlatego, ˝e sà szafarzami ∏ask religijnych, ale i dlatego, ˝e
w okresie ci´˝kiej próby, jakà by∏a okupacja niemiecka, a nast´pnie
sowiecko-komunistyczna, z∏o˝yli wiele dowodów patriotyzmu
i ponieÊli du˝o bolesnych ofiar w s∏u˝bie wiary i ojczyzny.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 140
Instynkt przeciwko prowokacji
Lato 1946 roku nie by∏o w Polsce ani na szerokim Êwiecie
latem kaniku∏y politycznej. W Pary˝u zjechali si´ w lipcu przedstawiciele 21 paƒstw na konferencj´ pokojowà, w Polsce zaÊ myÊli
kierujàcych ko∏ami politycznymi obróci∏y si´ ku wyborom sejmowym, a wi´c ku istotnemu rozstrzygni´ciu naszych losów.
Najwi´kszà troskà, jaka w owym czasie nas nurtowa∏a, by∏a
troska o to, co i jak trzeba zrobiç, aby w wyborach sejmowych
zapobiec cynicznemu fa∏szowaniu wyników g∏osowania. Niektórzy dzia∏acze polityczni próbowali jeszcze montowaç blok
wyborczy z udzia∏em PSL, ale bardziej trzeêwo patrzàcy na bieg
zdarzeƒ upewniali si´ w mniemaniu, ˝e PSL pójdzie do wyborów
osobno.
Walka komunistów z nami nie ustawa∏a ani na chwil´. W lipcu
zawieszono dzia∏alnoÊç PSL w powiecie cieszyƒskim na Âlàsku.
W komunikacie urz´dowym podano, ˝e sta∏o si´ to na skutek
„udowodnionej wspó∏pracy tamtejszej organizacji PSL z antydemokratycznymi, nielegalnymi organizacjami podziemnymi, co
stwarza∏o niebezpieczeƒstwo wi´kszych akcji dywersyjnych
majàcych na celu obalenie demokratycznego ustroju w Polsce”.
Dzia∏acze nasi na prowincji byli terroryzowani przez bezpiek´,
aresztowani i gn´bieni w wi´zieniach, niejednokrotnie podst´pnie
mordowani. Moja obecnoÊç w gazecie by∏a potrzebna, wi´c
w lecie tego roku zrezygnowa∏em z urlopu wypoczynkowego
i kierowa∏em nieprzerwanie naszym dziennikiem i obronà przed
niekoƒczàcymi si´ atakami.
Twardy i wytrwa∏y opór, jaki PSL stawia∏o dyktatorskim ˝àdaniom komunistów w sprawie bloku wyborczego i monopolu w∏adzy w Polsce, wywo∏a∏ wielkie wra˝enie i uznanie wÊród Polaków
140
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 141
w kraju i za granicà. Nawet te ko∏a emigracyjne, z którymi ruch
ludowy by∏ w otwartej walce przed wojnà i w czasie wojny, sk∏ada∏y teraz ho∏d naszemu stronnictwu i jego kierownictwu.
Miko∏ajczyk, którego zwalczano na emigracji za to, ˝e wróci∏ do
kraju i wszed∏ do rzàdu, odzyska∏ sympati´ i uznanie wsz´dzie
tam, gdzie uprzedzenie i zacietrzewienie partyjne ustàpi∏o miejsca
rozsàdkowi politycznemu i narodowemu. Przejawi∏o si´ to mi´dzy
innymi w wypowiedziach i ocenach nowojorskiego organu sanacyjnego „Nowy Âwiat”, kierowanego przez pu∏kownika Matuszewskiego. Pismo to mia∏o odwag´ napisaç i przyznaç, ˝e walka
prowadzona przez PSL przeciwko supremacji komunistyczno-rosyjskiej w Polsce jest zjawiskiem krzepiàcym i godnym podziwu; zjawiskiem o znaczeniu historycznym dla narodu polskiego.
Ta walka nie pozosta∏a bez wp∏ywu na stosunki polityczne
w naszym kraju. W szeregach PPS zacz´li podnosiç g∏ow´ dzia∏acze, którym dokuczy∏a komenda komunistyczna. Skoro PSL
zacz´∏o domagaç si´ dotrzymania umowy moskiewskiej i wprowadzenia swoich ludzi do ró˝nych organów w∏adzy paƒstwowej
i finansowo-gospodarczej, równie˝ w PPS poczyniono obliczenia
personalne i stwierdzono, ˝e ta partia, przecie˝ tak˝e robotnicza,
jest wyraênie pokrzywdzona; ˝e wszystkie wa˝ne stanowiska
w paƒstwie, gospodarce i samorzàdzie obsadzone sà przez komunistów starej i ca∏kiem Êwie˝ej daty. Bardzo cz´sto przez n´dzne
kreatury i bezideowych ludzi koniunktury. Od dawna zresztà
dochodzi∏o do lokalnych nieporozumieƒ mi´dzy dzia∏aczami obu
partii robotniczych.
Przyk∏adem takich nieporozumieƒ by∏a nami´tna batalia w ∏onie Ligi Morskiej w poczàtkach 1946 roku. Prezesem Ligi by∏ niejaki ˚o∏na, cz∏onek PPR, a nale˝eli do niej spoÊród PPS Stanis∏aw
Ajnenkiel oraz Kazimierz Rusinek. Dzia∏alnoÊç ˚o∏ny by∏a przez
pepeesowców oceniana krytycznie. PrzenieÊli oni w koƒcu krytyk´
z ∏ona Ligi na forum publiczne. Ajnenkiel, którego zna∏em,
141
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 142
a który w czasie okupacji niemieckiej dzia∏a∏ wÊród pracowników
magistratu warszawskiego i by∏ w podziemiu, zwróci∏ si´ do mnie
z proÊbà o wydrukowanie artykuliku nieprzyjemnego dla prezesa
˚o∏ny. Zrobi∏em to. Z kolei ˚o∏na chcia∏ na naszych szpaltach
odpowiadaç na zarzuty Ajnenkiela. Do rozgrywki wciàgni´to
agencj´ socjalistycznà, której Rusinek oÊwiadczy∏, ˝e to, co robi
prezes ˚o∏na jest sprzeczne z dobrymi obyczajami.
W tym czasie nasza redakcja otrzyma∏a anonimowy list z Gdaƒska oraz przesy∏k´ gazet wychodzàcych na Wybrze˝u. Zarówno
list, jak i gazety oskar˝a∏y Rusinka o to, ˝e w obozie koncentracyjnym w Stutthofie – gdzie przebywa∏ osadzony przez Niemców
za organizowanie w Gdyni, we wrzeÊniu 1939 roku, zast´pów
zbrojnych Czerwonych Kosynierów – pe∏ni∏ funkcj´ kapo i wspó∏dzia∏a∏ z niemieckimi w∏adzami obozowymi na szkod´ wi´êniów.
Zarzut ci´˝ki i haƒbiàcy.
JakiÊ instynkt wewn´trzny ostrzeg∏ mnie przed mieszaniem si´
w te oskar˝enia. Dziwnie skojarzy∏o mi si´ to z rozgrywkami
w Lidze Morskiej i z praktykami komunistów, a˝eby kompromitowaç niewygodnych pepeesowców. Nie da∏em wi´c wciàgnàç
siebie ani gazety do walki przeciwko Rusinkowi. Decyzja by∏a
rozsàdna. Znacznie póêniej dowiedzia∏em si´, ˝e to w∏aÊnie bezpieka, dzia∏ajàc na rozkaz rosyjskiego NKWD, organizowa∏a
nagonk´ przeciw Rusinkowi i czyni∏a wysi∏ki, a˝eby go zhaƒbiç
i zniszczyç. Niema∏e te˝ by∏o moje zadowolenie, ˝e kierowana
przeze mnie gazeta nie sta∏a si´ narz´dziem komunistycznej intrygi przeciwko dzia∏aczowi socjalistycznemu.
Natomiast w maju wydrukowa∏em w „Gazecie Ludowej”
notatk´ pod tytu∏em Honor pana Kazimierza Rusinka – Uchwa∏a
CKW PPS. Otó˝ CKW PPS w specjalnej uchwale uzna∏ wieÊci
o Kazimierzu Rusinku „za plugawà kampani´ oszczerczà,
szarpiàcà jego czeÊç osobistà i honor partii, której jest cz∏onkiem”
oraz g∏osi∏, ˝e „z pogardà pot´pia wszystkich bioràcych udzia∏
142
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 143
w oszczerczej kampanii i poleca Sekretarzowi Generalnemu
spowodowanie pociàgni´cia winnych do odpowiedzialnoÊci karnej”. Na koniec CKW PPS postanowi∏ wystàpiç do Prezydium
KRN o odznaczenie Rusinka za jego dzia∏alnoÊç w niemieckich
obozach koncentracyjnych.
Po wielu latach dowiedzia∏em si´ od wielce sympatycznego
poety i literata, Jana Szczawieja, ˝e Rusinek by∏ wówczas i póêniej
w wielkim niebezpieczeƒstwie. Bezpieka ostrzy∏a sobie na niego
z´by i nó˝ i chcia∏a wytoczyç mu groêny proces. CoÊ niespodziewanego stan´∏o na przeszkodzie i pisarz ocala∏. Tym bardziej
jest mi mi∏o, ˝e odrzuci∏em natarczywe sugestie kampanii osobistej przeciwko niemu.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 144
Do Edwarda i Henryka, czyli dyskusja PPS z PPR
W pierwszych dniach sierpnia odby∏o si´ zebranie „ch∏opów-socjalistów”, na którym premier Osóbka-Morawski wystàpi∏ z referatem politycznym o sytuacji wewn´trznej w kraju. Zapowiedzia∏ walk´ z „objawami sekciarstwa” na wszystkich odcinkach.
Dotyczy∏o to objawów fermentu w szeregach PPS. Zdarzy∏o si´
te˝, ˝e wczesnà wiosnà wybitny ∏ódzki dzia∏acz PPS, Henryk
Wachowicz, mianowany zosta∏ wiceministrem bezpieczeƒstwa
publicznego. Otràbiono to jako wielki sukces PPS i wielkie ust´pstwo PPR. Istotnie zdawaç si´ mog∏o, ˝e wraz z Wachowiczem do
rosyjskiej placówki w naszym kraju, jakà by∏a bezpieka, wedrze si´
troch´ polskiej atmosfery i ˝e z∏agodniejà metody dzia∏ania tej
straszliwej katowni naszego narodu.
Z∏udzenia rozwia∏y si´ szybko. Wiceminister Wachowicz najpierw zapozna∏ si´ ze swoim resortem, a kiedy uzna∏, ˝e ju˝
„siedzi w siodle”, rozkaza∏ zwolniç z wi´zienia jakiegoÊ socjalist´
z WRN, którego aresztowano pod zarzutem przechowywania
broni. Wi´ênia zwolniono, ale wkrótce potem aresztowano go
ponownie na rozkaz ministra bezpieczeƒstwa, Radkiewicza. Wiceminister zwolni∏, minister uwi´zi∏. Wachowicz obrazi∏ si´ i zrezygnowa∏ z urz´du. Rezygnacja zosta∏a przyj´ta.
Nominacja Wachowicza dokona∏a si´ z ha∏asem, dymisja zaÊ
cicho i skromnie, niejako w milczeniu. Prasa komunistyczna nie
poda∏a nawet wzmianki o tym zdarzeniu. Okienko, którym mia∏o
wp∏ywaç do bezpieki polskie powietrze, zosta∏o uchylone wÊród
wrzawy, ale za to zamkni´te po cichu. Twierdza rosyjska w Polsce
wróci∏a do normy. Aleksander Lebiediew i pu∏kownik Smirnow
mogli byç zadowoleni.
144
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 145
W spo∏eczeƒstwie zaroi∏o si´ od plotek, komentarzy, domys∏ów. Mówiono wiele w Warszawie i na prowincji o nieporozumieniach, niezgodzie i rozterkach mi´dzy PPS a PPR. Rzucano ró˝ne,
nawet najbardziej dziwaczne horoskopy i przewidywania. Niektórzy widzieli ju˝ „chwiejàcy si´ front robotniczy”, kiwali i potrzàsali g∏owami. Wszyscy oglàdali si´ na Wachowicza.
Pan Henryk Wachowicz okaza∏ si´ istotnie cz∏owiekiem ambitnym i Êmia∏ym. Powróciwszy z Warszawy do ¸odzi, nie za∏o˝y∏ ràk
bezczynnie, ale stanà∏ do walki z dyktaturà PPR.
W sierpniu ukaza∏y si´ w ∏ódzkim organie PPS, „Kurierze
Popularnym”, trzy listy otwarte Wachowicza do symbolicznego
„drogiego Edwarda” z PPR. Domaga∏ si´ w nich partnerskiej
równoÊci, sprawiedliwego roz∏o˝enia ci´˝arów i przywilejów pomi´dzy partie wchodzàce w sk∏ad jednolitego frontu. Krytykowa∏
polityk´ dyskryminacji i podporzàdkowania, apelowa∏ o stworzenie odpowiedniej atmosfery dla wspó∏pracy na zasadzie „równy
z równymi”, a tak˝e o rozsàdnà, majàcà na celu dobro kraju polityk´ gospodarczà. Wskazywa∏ na bojowà i chwalebnà przesz∏oÊç
PPS, na wypróbowany patriotyzm, na radykalizm spo∏eczny i uczciwoÊç politycznà jej aktywistów i dzia∏aczy.
Listy Wachowicza odbi∏y si´ szerokim echem w kraju, tym
wi´kszym, ˝e do dyskusji wmiesza∏ si´ stary krakowski dzia∏acz
lewicy socjalistycznej, doktor Boles∏aw Drobner. Przys∏owiowy
kamyk, rzucony przez dzia∏acza ∏ódzkiej PPS do ogródka politycznego z napisem „jednolity front robotniczy”, podj´ty zosta∏ przez
wiceprzewodniczàcego Rady Naczelnej PPS i prezesa jej wojewódzkiej organizacji w Krakowie. Drobner by∏ tak bardzo poruszony politycznymi listami Wachowicza, ˝e bodaj bezpoÊrednio
po ich przeczytaniu wystosowa∏ do „kochanego Henryka” list
otwarty, w którym solidaryzowa∏ si´ z jego stanowiskiem.
Chcia∏em naturalnie listy te przedrukowaç w „Gazecie Ludowej” w obszernym streszczeniu i spopularyzowaç jako przejaw
145
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 146
samodzielnej myÊli politycznej i prób´ skierowania PPS na drog´
uwolnienia si´ od supremacji komunistyczno-rosyjskiej. Cenzura
jednak by∏a nieub∏agana. Przez kilka dni z rzàdu s∏a∏em do niej
odnoÊne artyku∏y, lecz zawsze wraca∏y one do redakcji skonfiskowane. Dopiero kiedy w „G∏osie Ludu” Gomu∏ka og∏osi∏
artyku∏ polemiczny z Wachowiczem, mog∏a tak˝e i nasza gazeta
przystàpiç do omawiania dyskusji PPS z PPR.
W numerze 227 z 19 sierpnia og∏osi∏em na ten temat artyku∏,
który by∏ pierwszym z tej serii zamiast ostatnim. Dopiero w nast´pnych numerach mog∏em zaznajomiç czytelników z listami
Wachowicza i listem Drobnera.
W∏adys∏aw Gomu∏ka w swojej wypowiedzi surowo oceni∏
„przyjacielskie listy” Wachowicza, dopatrujàc si´ w jego wystàpieniu prywaty i ura˝onej ambicji osobistej oraz uzna∏ je za wysoce
szkodliwe dla jednoÊci i dla kraju.
Dyskusja wywo∏a∏a w spo∏eczeƒstwie wra˝enie ogromne.
Agentury rosyjskie w Polsce pospieszy∏y na ratowanie „jednoÊci
frontu robotniczego” i rozmaitymi Êrodkami grozy i nacisku
zmusi∏y pepeesowców do zaprzestania publicznej polemiki. Rada
Naczelna PPS, która zebra∏a si´ 25 sierpnia, pot´pi∏a Wachowicza
za podj´cie publicznej polemiki z komunistami, a w uchwalonej
rezolucji mo˝emy przeczytaç: „Nie nale˝y publicznie krytykowaç
bratniej partii lub praktyki jednolitofrontowej w ˝adnym wypadku, bez uprzedniej próby u∏o˝enia wewn´trznego danej sprawy we
w∏aÊciwych instancjach, z uwagi na szkody p∏ynàce z tych faktów
dla obu partii.
Wszelkie rachuby reakcji na rozbicie jednolitego frontu sà –
z uwagi na stanowisko naszej partii – pozbawione wszelkich podstaw. Wystàpienia i taktyka wszystkich komórek i poszczególnych
dzia∏aczy partyjnych muszà si´ liczyç z faktem, ˝e spory mi´dzy
PPS a PPR wyzyskiwane sà przez rodzimà i mi´dzynarodowà
reakcj´”.
146
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 147
Wystàpienie Gomu∏ki i rezolucja RN PPS by∏y dowodem, ˝e
za kulisami zgilotynowano ju˝ publicznà dyskusj´ i ˝e wola komunistyczno-rosyjska narzucona zosta∏a przywódcom PPS.
Wachowiczowi nie darowano inicjatywy, jego sformu∏owaƒ,
chocia˝ by∏y bardzo ostro˝ne. Represji policyjnych nie wypada∏o,
a mo˝e i nie mo˝na by∏o wobec niego zastosowaç, pos∏u˝ono si´
wi´c ohydnà bronià oszczerczej plotki.
Oto w ∏ódzkim „Kurierze Popularnym” ukaza∏o si´ pod tytu∏em Oszczerstwo, przedrukowane przeze mnie w naszej gazecie,
nast´pujàce oÊwiadczenie Wachowicza: „Otrzyma∏em od cz∏onka
PPS oraz dosz∏o i innà drogà do mojej wiadomoÊci, ˝e ktoÊ
i gdzieÊ stara si´ dochodziç i ustaliç, jakobym w czasie urz´dowania w MBP poleci∏ (!) przydzieliç sobie m∏yn i will´. W pierwszej
chwili informacje te szczerze mnie ubawi∏y. PomyÊla∏em, ˝e towarzysze z PPS, dzia∏acze polityczni i szereg ludzi znajàcych mnie
osobiÊcie, w∏aÊnie dlatego, ˝e mnie znajà, potraktujà te wersje jako
pod∏oÊç. Sà jednak tak˝e ludzie, którzy mnie nie znajà, a w atmosferze dzisiejszych czasów, kiedy na porzàdku dziennym widzi si´
robienie fortun itp., mogà bezkrytycznie przyjàç te pog∏oski
i uwa˝aç mnie nie tylko za wyznawc´ materializmu historycznego,
lecz i za zwolennika zasady «pami´taj przede wszystkim o sobie».
Prosz´ towarzyszy partyjnych i ludzi osobiÊcie mnie znajàcych,
aby w przypadku zetkni´cia si´ z kolporterami podobnej wersji
reagowali w sposób, na jaki zas∏ugujà anonimowi oszczercy”.
Jak˝e to oszczerstwo cuchnie prostackà prowokacjà bezpieki.
Tylko g∏´boka pogarda mo˝e zrównowa˝yç ohyd´ tej oszczerczej
plotki.
Artyku∏ Gomu∏ki, utrzymany – jak wszystkie enuncjacje tego
komunisty – w tonie rzekomej dobrodusznoÊci, pozostawiç musi
w umyÊle wra˝liwego czytelnika rozeznanie zak∏amania, ob∏udy
i fa∏szu, które tak bardzo sà wspólne prowodyrom i agentom nie
tylko w Polsce. KomuniÊci wsz´dzie chodzà tymi samymi drogami.
147
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 148
Ówczesne kierownictwo PPS nie wytrzyma∏o nacisku komunistyczno-rosyjskiego, za co w dwa lata póêniej zap∏aci∏o utratà
egzystencji partii, a wtedy, w 1946 roku, przed wyborami do sejmu,
mia∏a PPS szans´ wyprostowaç grzbiet, uratowaç swoje istnienie,
a mo˝e tak˝e ocaliç coÊ wi´cej dla kraju.
Rola, jakà odegra∏a „Gazeta Ludowa” w polemice PPS–PPR,
uznana zosta∏a jako próba wbicia klina mi´dzy bratnie partie.
W kilka miesi´cy potem, w Êledztwie prowadzonym przez bezpiek´, wypominano mi ten klin.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 149
Awantura „byrnesowa”
W pierwszej dekadzie sierpnia Prezydium KRN zapowiedzia∏o
zwo∏anie sesji Rady na 31 sierpnia 1946 roku. Sàdzono, ˝e KRN
zajmie si´ na tej sesji ordynacjà wyborczà i terminem wyborów
sejmowych. Jednak 26 sierpnia odwo∏ano zapowiedê i doniesiono,
˝e o nast´pnym terminie podane b´dzie osobne zawiadomienie.
Odwo∏anie nastàpi∏o, pomimo ˝e USA i Wielka Brytania wystosowa∏y do rzàdu polskiego noty w sprawie „wolnych i nieskr´powanych wyborów sejmowych”, domagajàc si´ ich rych∏ego
przeprowadzenia. W tej sytuacji odroczony zosta∏ równie˝
zapowiedziany na 15 wrzeÊnia nadzwyczajny kongres PSL oraz
wyznaczone na 14 wrzeÊnia posiedzenie Rady Naczelnej PSL.
Miko∏ajczyk wyjecha∏ 30 sierpnia do Kopenhagi na zjazd FAO,
mi´dzynarodowej organizacji do spraw wy˝ywienia. Obrady
kopenhaskie wyznaczone by∏y na 2–9 wrzeÊnia.
Wszystko wskazywa∏o na to, ˝e coÊ gmatwa∏o obliczenia i coÊ
przekreÊla∏o terminy polityczne w naszym kraju, zw∏aszcza te,
które zwiàzane by∏y z wyborami do sejmu. Ciàgle jeszcze sz∏a gra
o blok szeÊciu stronnictw, a w gruncie rzeczy o blok wyborczy
z PSL. By∏o jednak jasne, ˝e czas ostatecznego rozstrzygni´cia
jest bliski; ˝e nie mo˝na d∏u˝ej odwlekaç wyborów, poniewa˝ niemo˝liwe by∏o rozwiàzywanie problemów ˝ycia kraju na p∏aszczyênie tymczasowoÊci politycznej.
W tym czasie wielkiego napi´cia, niepewnoÊci i oczekiwania na
rozstrzygajàce wydarzenia – wybuch∏a awantura „byrnesowa”.
Posiada ona swojà histori´ podyktowanà ró˝nymi wzgl´dami,
a przebieg zdarzeƒ by∏ wartki. Sekretarz Stanu USA, James Byrnes,
wyg∏osi∏ 6 wrzeÊnia w operze w Stuttgarcie przemówienie poÊwi´cone sprawie niemieckiej. S∏ucha∏ tego przemówienia ca∏y Êwiat.
149
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 150
Wypowiedzia∏ si´ za przywróceniem Niemcom samodzielnoÊci
paƒstwowej, uzna∏ pretensje Polski do Ziem Zachodnich, ale zakwestionowa∏ obecne zachodnie granice. „Stany Zjednoczone –
oznajmi∏ – poprà rewizj´ tych granic na korzyÊç Polski. Rozmiary
terenów, które b´dà odstàpione Polsce, winny byç [jednak –
przyp. aut.] okreÊlone w momencie ostatecznego uregulowania
sprawy pokoju”.
Przemówienie by∏o d∏ugie i musia∏o byç przez redakcj´ skrócone. W „Gazecie Ludowej” dzia∏ polityki zagranicznej prowadzili Andrzej LeÊniewski i Jan Zaraƒski pod kierownictwem
Witolda Gie∏˝yƒskiego. Naczelne kierownictwo redakcji i odpowiedzialnoÊç za dziennik nale˝a∏y oczywiÊcie do mnie, ale ja,
poch∏oni´ty wewn´trznymi walkami politycznymi i utarczkami
z cenzurà, cieszy∏em si´, ile razy dominowa∏y wydarzenia zagraniczne, gdy˝ dni takie by∏y dla mnie wypoczynkiem. Gie∏˝yƒski
kierowa∏ w takich razach ostatnimi godzinami pracy redakcyjnej,
a ja ucieka∏em do domu i k∏ad∏em si´ wczeÊniej do ∏ó˝ka, albowiem mia∏em niema∏e zaleg∏oÊci we Ênie. Tak te˝ by∏o z przemówieniem Byrnesa. LeÊniewski poinformowa∏ mnie z grubsza
o treÊci stuttgardzkich wypowiedzi amerykaƒskiego dyplomaty,
wiedzia∏em zatem zarówno o proniemieckich akcentach, jak
i o jego znakach zapytania nad naszymi zachodnimi granicami.
Ukrywanie czegokolwiek z tego przemówienia by∏oby absurdalnym g∏upstwem. Nale˝a∏o jednak przemówienie streÊciç, co przy
trudnych warunkach technicznych i skromnej obj´toÊci naszej
gazety by∏o zadaniem i koniecznym, i nie∏atwym. ˚yczy∏em wi´c
Gie∏˝yƒskiemu i kolegom powodzenia w pracy i opuÊci∏em wieczorem drukarni´ na Ho˝ej.
Nast´pnego dnia – w sobot´ 7 wrzeÊnia – gdy w godzinach
przedpo∏udniowych przyszed∏em do redakcji przy Alejach
Jerozolimskich, powita∏ mnie szum z powodu przemówienia
Byrnesa i formy, w jakiej poda∏a streszczenie „Gazeta Ludowa”.
150
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 151
W sekretariacie PSL wiedziano ju˝ o wiecach manifestacyjnych,
zapowiedzianych w Warszawie i we wszystkich wi´kszych oÊrodkach kraju na niedziel´ 8 wrzeÊnia, „zaprotestowania przeciw
opiekunom Niemiec”. W wiecach mia∏y wziàç udzia∏ wszystkie
partie z wyjàtkiem PSL. Wiedziano te˝ o „wzburzeniu” przeciwko
„Gazecie Ludowej” za form´, w jakiej poda∏a przemówienie
Byrnesa. Poniewa˝ Miko∏ajczyk by∏ wtedy w Kopenhadze, minister Wycech zapowiedzia∏ swój krytyczny artyku∏ wobec stanowiska amerykaƒskiego sekretarza stanu. Ten szum zdziwi∏ mnie, wi´c
zasiad∏em do pilnego czytania naszego streszczenia. Nie znalaz∏em w nim nic szczególnie niew∏aÊciwego. Faktycznie zawarte
w nim by∏o wszystko, co powiedzia∏ Byrnes. Nic nie zatajono, nic
nie ukryto. Nie by∏o, co prawda, napastliwoÊci i rozdzierania szat,
ale by∏o obiektywne podanie istotnej treÊci wywodów amerykaƒskiego ministra. Stanowisko wobec tego przemówienia nale˝a∏o
dopiero zajàç.
W niedziel´ „Gazeta Ludowa” wydrukowa∏a na naczelnym
miejscu artyku∏ Wycecha pod tytu∏em SolidarnoÊç ca∏ego narodu
w obronie granic Polski na Zachodzie. Artyku∏ nie pozostawia∏ najmniejszej wàtpliwoÊci co do stanowiska PSL w kwestii naszych granic
zachodnich. Wycech krytykowa∏ ∏agodny ton Byrnesa wobec
Niemiec i stwierdzi∏, ˝e „dla nas dokonane zosta∏y fakty nieodwracalne, które wykluczajà zmian´ raz powzi´tej decyzji”. By∏a
tu oczywiÊcie mowa o decyzji poczdamskiej, która przyznawa∏a
Polsce granic´ na Odrze i Nysie ¸u˝yckiej.
Jednak zemsta komunistów by∏a ju˝ postanowiona i mia∏a byç
wykonana bez wzgl´du na stanowisko naszego stronnictwa
i „Gazety Ludowej” wobec przemówienia Byrnesa. Przemówienie
to postanowiono wykorzystaç do frontowego ataku za to, ˝e nasze
stronnictwo nie chcia∏o byç parawanem dla komunistycznej dyktatury w Polsce. Noty dyplomatyczne USA i Wielkiej Brytanii,
z∏o˝one rzàdowi polskiemu przed kilkoma dniami, a domagajàce si´
151
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 152
szybkiego przeprowadzenia wyborów, zwi´ksza∏y dodatkowo
zjadliwoÊç naszych przeciwników. Sta∏y si´ te˝ podstawà dla
oskar˝enia nas o wspó∏prac´ z obcymi paƒstwami na szkod´
w∏asnego kraju. KomuniÊci uwa˝ali, ˝e interwencja anglo-amerykaƒska podj´ta zosta∏a w porozumieniu z kierownictwem PSL.
Rozpocz´∏a si´ wi´c nagonka.
„G∏os Ludu” z 8 wrzeÊnia w artykule wst´pnym pisa∏: „Reakcja
anglosaska otacza swojà opiekà pana Miko∏ajczyka i jego parti´
i Êle w jego obronie noty do rzàdu Rzeczpospolitej. Za t´ pomoc
i opiek´ p∏aci Miko∏ajczykowska «Gazeta Ludowa» wybielaniem
antypolskiej mowy pana Byrnesa, tuszowaniem jej najjaskrawszych
antypolskich akcentów. Pot´piajàc polityk´ anglosaskich germanofilów, musimy zarazem napi´tnowaç i ich polskà agentur´: blok
reakcyjno-peeselowski”.
W tym samym numerze „G∏os Ludu” zamieÊci∏ brutalnà,
prostackà i nikczemnà napaÊç na zespó∏ redakcyjny „Gazety
Ludowej” pod tytu∏em Obca agentura. Artyku∏ ten, podpisany literami R.W., napisany by∏ przez naczelnego redaktora tego dziennika, Romana Werfla, i mo˝e byç uwa˝any za jaskrawy przejaw
nieuczciwoÊci i ∏ajdactwa w publicystyce. W tym wypadku ∏ajdactwo jest tym bardziej bezczelne, ˝e jego sprawcà by∏ oczywisty
agent moskiewski. Sytuacja polityczna w Polsce by∏a jednak wówczas tego rodzaju, ˝e nasza gazeta nie mog∏a nazwaç „G∏osu
Ludu” i Werfla agenturà rosyjskà, choç wszyscy wiedzieli, ˝e PPR
i ca∏a jego prasa by∏a na us∏ugach imperializmu sowieckiego.
Artyku∏ Werfla koƒczy∏ si´ zapowiedzià, ˝e naród we w∏aÊciwym
czasie wyciàgnie w∏aÊciwe wnioski z naszego stanowiska. KomuniÊci jednak nie czekali na zapowiedziany przez Werfla „w∏aÊciwy
czas”, ale „wyciàgn´li wnioski” wobec nas jeszcze tego samego
dnia, bezpoÊrednio po wiecu w Romie.
By∏a niedziela, wi´c wyjecha∏em do rodziny na wieÊ. Po powrocie, w poniedzia∏ek rano przeczyta∏em w naszej gazecie o tym,
152
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 153
co si´ sta∏o: „Po zakoƒczeniu zgromadzenia w Romie uformowa∏
si´ pochód, liczàcy ponad tysiàc pi´ciuset uczestników ze sztandarami PPR i PPS oraz transparentami, i ruszy∏ w stron´ Polonii,
gdzie mieÊci∏o si´ biuro ambasady amerykaƒskiej. Kordony policji
nie dopuÊci∏y pochodu do gmachu, wi´c skierowa∏ si´ on Alejami
Jerozolimskimi ku ˚elaznej. Znalaz∏szy si´ przed budynkiem,
w którym znajduje si´ lokal Sekretariatu Naczelnego PSL i redakcji naszego pisma, uczestnicy pochodu zacz´li wydawaç wrogie
okrzyki przeciwko PSL i wicepremierowi Miko∏ajczykowi.
W okna posypa∏y si´ kamienie. Grupa 800–1000 bojówkarzy
rzuci∏a si´ do bram wejÊciowych. Uczestnicy napadu uzbrojeni
byli w ∏omy ˝elazne, butelki z benzynà, kamienie, a nawet rewolwery. By∏y dowody w szybach i na Êcianach, ˝e strzelano z t∏umu.
Stwierdzono równie˝, ˝e by∏o wielu pijanych. G∏ówne wejÊcie
zamkni´te by∏o ˝elaznà kratà, którà wy∏amano przy pomocy
dràgów, jednak t´dy nie mo˝na by∏o dostaç si´ do wn´trza.
Napastnicy wdarli si´ drugà bramà, powybijali szyby w oknach na
parterze, gdzie znajdowa∏y si´ biura administracji «Gazety
Ludowej». Biura te uleg∏y ca∏kowitemu zdemolowaniu. Przez
rozbite okna wyrzucano na ulic´ maszyny do pisania, ksià˝ki
buchalteryjne, spisy prenumeratorów, kartoteki, archiwa, niedzielny numer «Gazety Ludowej», przygotowany do ekspedycji
na prowincj´ z artyku∏em ministra Wycecha, komplety dawnych
numerów, wydawnictwa ksià˝kowe PSL itd. Wszystko to zwalono
na chodniku w cztery stosy i podpalono. Roznami´tnienie wandali
by∏o tak wielkie, ˝e przez pomy∏k´ zdemolowano te˝ sàsiedni
lokal, nale˝àcy do Zwiàzku Zawodowego Samorzàdowców.
Zapewne podobnemu losowi uleg∏oby tak˝e pierwsze pi´tro,
gdyby nie przypadkowy zbieg okolicznoÊci, ˝e w tym samym czasie odbywa∏o si´ na górze zebranie Êródmiejskiego ko∏a PSL.
Uczestnicy zebrania zaczynali w∏aÊnie wychodziç. Pojawienie si´
wi´kszej liczby ludzi na schodach zdetonowa∏o napastników
153
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 154
i sk∏oni∏o ich do wycofania si´. Dosz∏o nawet do kilku starç,
zw∏aszcza ze stra˝à porzàdkowà PSL, która – nieliczna i nieuzbrojona – nie bardzo mog∏a skutecznie przeciwstawiç si´ agresorom.
Gdy to si´ dzia∏o, przed gmachem PSL zacz´∏y gromadziç si´
liczne rzesze publicznoÊci zwabione krzykami i Êpiewem.
W koƒcu wkroczy∏a tak˝e milicja, która stwierdzi∏a rozmiary
zniszczeƒ i spisa∏a protokó∏”.
Nasza redakcja, opisujàc te wydarzenia, odbyç musia∏a ci´˝kà
potyczk´ z cenzurà i zmuszona by∏a tekst kilkakrotnie przerabiaç,
a˝eby wreszcie nadaç mu form´ strawnà dla cenzora. Dlatego
w powy˝szej relacji sà szczegó∏y dodane na podstawie ustnego
przekazu. Szczegó∏y te i jeszcze inne uda∏o mi si´ umieÊciç
w numerze z 10 wrzeÊnia.
Kiedy przyszed∏em do siedziby PSL, nastrój zdenerwowania
górowa∏ wÊród pracowników. Zatrzyma∏em si´ w westybulu, gdzie
opowiadano mi o przebiegu napadu, gdy przyby∏ do gmachu
minister Wycech w asyÊcie nieod∏àcznego Schajera. Zobaczywszy
mnie, wykrzyknà∏ nieprzyjaênie:
– To pan temu winien!
– Sàdzi pan, ˝e to ja zorganizowa∏em napad? – odpar∏em
z ironià. Zaskoczony mojà reakcjà Wycech odpar∏ po chwili:
– To nie, ale „Gazeta Ludowa” jest winna, ˝e na nas napadajà.
Wzruszy∏em ramionami i skierowa∏em si´ do redakcji na drugie
pi´tro. Odchodzàc, spojrza∏em na Schajera. Sta∏ za Wycechem
nasro˝ony, wa˝ny, podminowany, prawie groêny i dlatego
Êmieszny.
Zaraz w poniedzia∏ek – 9 wrzeÊnia – delegacja w∏adz naczelnych PSL uda∏a si´ do Belwederu, by na r´ce prezydenta KRN
z∏o˝yç protest przeciw napadowi na siedzib´ PSL. Pod nieobecnoÊç Bieruta przyjà∏ delegacj´ wiceprezydent Szwalbe,
którego poinformowano o napadzie i jego rozmiarach. Delegacja
stwierdzi∏a, ˝e ten napad nie jest zjawiskiem odosobnionym.
154
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 155
PodkreÊli∏a, ˝e napady takie sà wielce szkodliwe dla narodu i paƒstwa. Domaga∏a si´, a˝eby w∏adze wglàdn´∏y w te sprawy, pociàgn´∏y winnych do odpowiedzialnoÊci, po∏o˝y∏y kres dalszym
napadom i wzi´∏y w obron´ cz∏onków rzàdu przed osobistymi
atakami w prasie. Wiceprezydent Szwalbe wyrazi∏ ubolewanie,
pot´pi∏ napad i zapewni∏, ˝e zwróci si´ do rzàdu o wszcz´cie
dochodzenia w tej sprawie i pociàgni´cie winnych do odpowiedzialnoÊci.
Nast´pnego dnia delegacja zosta∏a przyj´ta przez premiera
Osóbk´-Morawskiego. Rezultatem tej interwencji by∏a mi´dzy
innymi decyzja pokrycia z kasy paƒstwowej strat wyrzàdzonych
stronnictwu i gazecie. ˚àdanie takie musia∏o byç postawione,
poniewa˝ cenzura zabroni∏a „Gazecie Ludowej” zbierania ofiar na
wyrównanie strat spowodowanych przez napad. Zbiórka zacz´∏a
si´ samorzutnie. Spo∏eczeƒstwo pospieszy∏o z w∏asnej inicjatywy
ze sk∏adkami. Zanosi∏o si´ na wielkà manifestacj´ solidarnoÊci
z PSL i naszà gazetà. KomuniÊci, jako mistrzowie agitacji i propagandy, poj´li od razu, ˝e taka manifestacja uczuç by∏aby dla nich
kl´skà. Zabronili wi´c zbieraç ofiary. Woleli, ˝eby straty wyrzàdzone przez ich bojówkarzy pokryte zosta∏y z pieni´dzy skarbowych.
Ciosem dla szczucia przeciwko PSL sta∏o si´ te˝ stanowisko
zaj´te wobec przemówienia Byrnesa przez Miko∏ajczyka w Kopenhadze. Na konferencji prasowej 9 wrzeÊnia Miko∏ajczyk
oÊwiadczy∏, i˝ „granice zachodnie Polski muszà byç utrzymane
w tym stanie, w jakim znajdujà si´ dzisiaj” i stwierdzi∏, ˝e „Ziemie
Odzyskane to dla Polski sprawa ˝ycia lub Êmierci”. „JeÊli wielkie
mocarstwa – powiedzia∏ – nie chcà nowego rewolucyjnego wstrzàsu w organizmie polskim, to uznajà granice Polski na Odrze i Nysie
¸u˝yckiej za nienaruszalne”.
Pe∏ne protestu stanowisko zajà∏ te˝ zjazd statutowy PSL
powiatu grodzkiego Warszawa-ÂródmieÊcie. Zjazd ten odby∏ si´
w siedzibie PSL przy Alejach Jerozolimskich, w∏aÊnie w owà
155
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 156
niedziel´, w którà zdemolowano lokal PSL. Zjazdowi przewodniczy∏ Stefan Korboƒski. W uchwalonej rezolucji powiedziano
mi´dzy innymi: „Granice Polski na Odrze i Nysie ¸u˝yckiej
uwa˝amy za nienaruszalne, a odnoÊne postanowienia konferencji
w Poczdamie za gwarancje bezpieczeƒstwa Europy i pokoju Êwiatowego. W zakwestionowaniu naszych granic zachodnich widzimy wywa˝enie wrót dla nowej agresji niemieckiej”.
Dla nikogo wi´c nie by∏o i nie mog∏o byç wàtpliwoÊci co do
postawy PSL w kwestii naszych zachodnich granic.
Opis „awantury byrnesowej” nie by∏by pe∏ny, gdybym nie
uwzgl´dni∏ szczególnie zabawnej sytuacji, jaka wytworzy∏a si´
w Krakowie. Zdarzy∏o si´ mianowicie, ˝e organ PPS „Naprzód”
oceni∏ w pierwszej chwili pozytywnie przemówienie Byrnesa, a bezpartyjne pismo „Dziennik Polski” uderzy∏ na alarm, ˝e amerykaƒski
dyplomata kwestionuje prawa Polski do ziem zachodnich i Âlàska.
Krakowski „Naprzód” z 8 wrzeÊnia pod tytu∏em Qui pro quo
prasowo-polityczne tak opisa∏ owà histori´: „Prawdopodobnie czytelnicy ju˝ po odczytaniu tytu∏u zorientujà si´, o co w∏aÊciwie
chodzi. Wczorajsze numery «Naprzodu» i «Dziennika Polskiego»
przynios∏y wiadomoÊci na jeden i ten sam temat pod tytu∏ami
kraƒcowo ró˝nymi. Przyczynà nieporozumienia by∏o to, ˝e
«Naprzód» – wskutek póênego dostarczenia wiadomoÊci – poda∏
jà w interpretacji radia brytyjskiego, które kwestie dotyczàce
Polski naÊwietla w sposób specjalny. «Dziennik Polski» natomiast
opatrzy∏ je w poÊpiechu zbyt goràczkowym tytu∏em.
Nie w tym jednak le˝y sedno sprawy. Mo˝na by s∏usznie zapytaç, jak w∏aÊciwie nale˝y rozumieç przemówienie ministra Byrnesa?
Czy minister USA kwestionuje nasze prawo do Âlàska i Ziem
Odzyskanych («Dziennik Polski»), czy te˝ popiera stanowisko
Polski w sprawie granicy z Niemcami («Naprzód»)?
Prawda, jak zwykle, le˝y poÊrodku. Byrnes stwierdzi∏, ˝e Stany
Zjednoczone b´dà popiera∏y rewizj´ granicy polsko-niemieckiej
156
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 157
na korzyÊç Polski, jednak˝e rozciàg∏oÊç terenów, które majà zostaç
Polsce przyznane, zostanie ustalona przy zawarciu ostatecznego
porozumienia.
W tym w∏aÊnie miejscu koƒczy si´ qui pro quo prasowe,
a zaczyna si´ qui pro quo polityczne. USA, godzàc si´ w Poczdamie na oddanie szeregu terenów pod administracj´ Polski, na
repatriacje Niemców i patrzàc spokojnie na osiedlanie si´ milionów Polaków na naszych obszarach zachodnich – otacza jednoczeÊnie swoje stanowisko mg∏à tajemnicy.
Czy pan Byrnes wyobra˝a sobie, ˝e zabaw´ b´dzie mo˝na
powtórzyç od poczàtku? Czy myÊli, ˝e Polacy, osiedleni i zagospodarowujàcy Ziemie Zachodnie usunà si´, by wpuÊciç i oddaç
plon swej pracy Niemcom? Zdrowy rozsàdek ka˝e przypuszczaç,
˝e nie!”.
Krakowski „Naprzód” rzeczowo i spokojnie skomentowa∏ ca∏à
spraw´ i takà nale˝a∏o przyjàç postaw´ w ca∏ej polskiej prasie.
Obowiàzkiem naszym by∏o protestowaç i upominaç si´ o to, by
granice na zachodzie przyznane nam w Poczdamie by∏y nienaruszalne. Nale˝a∏o to zrobiç z powagà i godnoÊcià, podkreÊlajàc
solidarnoÊç ca∏ego polskiego narodu w tej kwestii. KomuniÊci jednak postanowili z przemówienia amerykaƒskiego dyplomaty ukuç
broƒ dla rozgrywki z PSL. Stàd ta wrzawa i szczucie, stàd bezkarna
napaÊç pijanej i podburzonej t∏uszczy na siedzib´ stronnictwa i „Gazety Ludowej”, stàd obelga zawarta w insynuacji obcej agentury.
W zwiàzku z przemówieniem Byrnesa wyp∏yn´∏o jeszcze raz
nazwisko Henryka Wachowicza. Otó˝ w ¸odzi na 8 wrzeÊnia
zwo∏any zosta∏ wiec majàcy protestowaç przeciw stanowisku
zaj´temu przez Byrnesa w kwestii naszych granic zachodnich.
Wojewódzki sekretarz PPS w ¸odzi, Wachowicz, zaprosi∏ do
udzia∏u w zgromadzeniu równie˝ PSL. Wywo∏a∏o to gwa∏towny
protest PPR, SL i SD, i sta∏o si´ kamieniem obrazy dla komunistów i ich satelitów.
157
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 158
¸ódzki organ PPR, „G∏os Robotniczy”, zamieÊci∏ 8 wrzeÊnia
protest, og∏aszajàc przy tym, ˝e PPR i SL nie widzà mo˝liwoÊci
wzi´cia udzia∏u w manifestacji wspólnie z PSL i ˝e zwo∏ujà
na 9 wrzeÊnia osobny wiec protestacyjny w sali Centralnego
Robotniczego Domu Kultury. Jako przyczyn´ takiego stanowiska
podano, ˝e:
– PSL korzysta z protekcji anglosaskich kó∏ reakcyjnych;
– PSL wspó∏pracuje z reakcyjnym podziemiem, którego kierownictwo zagraniczne jawnie g∏osi oddanie Wroc∏awia i Szczecina
Niemcom;
– „Gazeta Ludowa” poda∏a informacje o mowie Byrnesa w przychylnej dla niego interpretacji, z opuszczeniem ust´pów proniemieckich, mogàcych oburzyç ogó∏ polskich czytelników;
– przez to wszystko PSL ujawni∏o si´ jako agentura tych w∏aÊnie
reakcyjnych kó∏ anglosaskich, które w chwili obecnej wyst´pujà przeciwko zachodnim granicom Rzeczypospolitej;
– ponadto zaproszenie PSL wystosowane zosta∏o bez wiedzy
i wbrew woli komitetu ∏ódzkiego PPR i wojewódzkiego zarzàdu SL, zaÊ wojewódzki zarzàd SD nie zosta∏ przez obywatela
Wachowicza poinformowany o stanowisku zajmowanym przez
wy˝ej wymienione stronnictwa w stosunku do zaproszenia
przedstawicieli PSL.
Protest ten wywo∏a∏ zrozumia∏e poruszenie w opinii publicznej
oraz w kierownictwach partyjnych. Rozpocz´∏y si´ interwencje
„odgórne”, narady i konferencje, w wyniku których oba zapowiedziane wiece nie odby∏y si´.
Ustalono natomiast nowà dat´ i zwo∏ano wiec na 10 wrzeÊnia
z udzia∏em wszystkich partii politycznych z wyjàtkiem PSL.
Wojewódzki Komitet PPS w ¸odzi obradowa∏ 9 wrzeÊnia
przez kilka godzin nad wytworzonà sytuacjà. W rezultacie dyskusji
postanowiono jednog∏oÊnie przekazaç spraw´ do oceny i zaj´cia
stanowiska Centralnemu Komitetowi PPS w Warszawie. Prezydium
158
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 159
CKW PPS obradowa∏o 12 wrzeÊnia. Podj´ta zosta∏a uchwa∏a
og∏oszona jako druk wewnàtrzpartyjny na prawach r´kopisu.
Uchwa∏a stwierdza∏a, ˝e: „nie le˝y w interesie jednoÊci dzia∏ania
partii robotniczych publikowanie takich oÊwiadczeƒ, jak protest
og∏oszony w «G∏osie Robotniczym» i w «Dzienniku ¸ódzkim»
oraz w specjalnej odezwie kolportowanej w ¸odzi oraz podwa˝anie
przez PPR autorytetu w∏adz naczelnych PPS”. Uchwa∏a wyrazi∏a
„pe∏ne uznanie towarzyszowi H. Wachowiczowi za jego odpowiedzialne i pe∏ne troski o jednolity front stanowisko w sprawie
organizacji wiecu protestacyjnego przeciw mowie Byrnesa w ¸odzi
10 wrzeÊnia 1946 roku. Prezydium CKW PPS stwierdza, ˝e stoi
twardo i bezwarunkowo na gruncie Êcis∏ej wspó∏pracy i jednoÊci
dzia∏ania partii robotniczych, a równoczeÊnie ostrzega, ˝e niew∏aÊciwe praktyki w stosunkach mi´dzy PPS a PPR muszà w interesie jednolitego frontu natychmiast i raz na zawsze si´ skoƒczyç”.
Powy˝sza uchwa∏a bierze niby w obron´ Wachowicza, pot´pia
komunistów ∏ódzkich, ale jednoczeÊnie wypowiada si´ za „jednolitym frontem” z PPR, a wi´c nic si´ nie zmieni∏o. Incydent ∏ódzki
natomiast godzien jest uwagi mi´dzy innymi z tego wzgl´du, ˝e
przejawia si´ w nim znowu obywatelska postawa Wachowicza.
Tak˝e w stosunku do PSL.
Odnios∏em wra˝enie, ˝e afera Byrnesa przyspieszy∏a podj´cie
przez komunistów pewnych wa˝nych decyzji w zwiàzku z wyborami. Wiceprezydent Szwalbe og∏osi∏ 8 wrzeÊnia w „Robotniku”
artyku∏, w którym mi´dzy innymi powiedzia∏: „Wszystkie znaki na
niebie i ziemi wskazujà, ˝e do wyborów stronnictwa bloku lubelskiego pójdà odr´bnie, a PSL równie˝ odr´bnie. PSL b´dzie wi´c
walczy∏o z blokiem demokratycznym. Ten zaÊ b´dzie walczy∏
z ca∏ym tym blokiem reakcyjnym, który niewàtpliwie w akcji wyborczej pójdzie ∏awà za PSL i z PSL”.
Tak˝e Gomu∏ka zabra∏ g∏os w tej kwestii na wiecu w Romie –
równie˝ 8 wrzeÊnia – i powiedzia∏: „Jest u nas nawet taka partia
159
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 160
opozycyjna, której przywódcy goràco zabiegajà, aby wybory
w Polsce odby∏y si´ pod kontrolà paƒstw anglosaskich. Ostatnio
podj´li takà uchwa∏´ nie gdzie indziej, jak w∏aÊnie we Wroc∏awiu.
Ich nie obchodzi suwerennoÊç Polski, stosunek ró˝nych wybitnych polityków i m´˝ów stanu Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych do sprawy naszych granic zachodnich. Oni chcà
tylko wyborów w Polsce pod kuratelà angielskà. Nawet, aby ich
podnieÊç na duchu, rzàd polski otrzyma∏ noty od rzàdów angielskiego i amerykaƒskiego, które pouczajà nas, jak trzeba w Polsce
przeprowadziç wybory. Byli nawet tacy «przyjaciele» Polski,
którzy w swojej ch´ci dopomo˝enia nam poszli tak daleko, ˝e ni
mniej, ni wi´cej zaproponowali nam uzgodnienie z nimi ordynacji
wyborczej.
Poniewa˝ obawiamy si´, ˝e przy uzgadnianiu jej z nimi mog∏aby ona nasiàknàç «demokratycznym» duchem ordynacji
wyborczych obowiàzujàcych w koloniach [ogólny Êmiech], nie
zaryzykowaliÊmy przyj´cia propozycji”.
Tak zatem naród polski dowiedzia∏ si´ nareszcie ze strony
miarodajnej, ˝e stracono ostatecznie nadziej´ na blok z PSL i postanowiono stworzyç „lubelski blok wyborczy” stworzony z komunistów i partii satelickich.
Dla PSL i „Gazety Ludowej” nadchodzi∏y miesiàce najci´˝szej
walki. By∏o jasne, ˝e ustalenie terminu wyborów zale˝ne jest teraz
w pewnej mierze od przygotowaƒ technicznych, ale przede
wszystkim od wytworzenia w spo∏eczeƒstwie atmosfery terroru
i zastraszenia, od pogotowia fa∏szerskiego bezpieki i od sygna∏u
danego przez Romana Zambrowskiego, naczelnego dyrygenta tego
wielkiego oszustwa.
Powo∏ane do tej haniebnej czynnoÊci placówki partyjne i policyjne przesz∏y szko∏´ fa∏szowania wyników g∏osowania w referendum, przy czym przekonano si´, ˝e ówczesne oszustwo by∏o
bezkarne. OczywiÊcie dzi´ki os∏onie i protekcji rosyjskiej.
160
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 161
WiedzieliÊmy tak˝e, ˝e dzia∏alnoÊç propagandowa i organizacyjna PSL b´dzie w okresie przedwyborczym ca∏kowicie sparali˝owana, ˝e wi´zienia zape∏nià si´ naszymi przywódcami i dzia∏aczami; ˝e terror z∏amie i obezw∏adni niejednego wyborc´. Có˝
wi´c dziwnego, i˝ w tej sytuacji i wobec jawnej przemocy naszego
pot´˝nego sàsiada spoglàdaliÊmy ku mocarstwom zachodnim, od
nich spodziewajàc si´ poparcia w walce przeciw fa∏szerzom
wyborów i woli ca∏ego narodu. Oczekiwania nasze spotka∏ ci´˝ki
zawód. Anglia i Ameryka nie wysz∏y poza protesty s∏owne, które
– zach´cony przez Moskw´ – rzàd komunistyczny po prostu
zlekcewa˝y∏.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 162
„Gazeta Ludowa” idzie do sàdu
Brutalna napaÊç Romana Werfla, który oÊmieli∏ si´ nazwaç
naszà redakcj´ obcà agenturà, nie dawa∏a mi spokoju. Zwo∏a∏em
zebranie zespo∏u redakcyjnego i zaproponowa∏em wniesienie
skargi przeciwko Werflowi do zawodowego Sàdu Dziennikarskiego w Warszawie. Propozycja zosta∏a przyj´ta.
TreÊç naszej skargi i jej uzasadnienie opublikowa∏em w „Gazecie Ludowej” w numerze 250 z 11 wrzeÊnia. Oto ona: „Jako
cz∏onkowie Zwiàzku Zawodowego Dziennikarzy prosimy o skierowanie do Sàdu Dziennikarskiego naszej skargi na cz∏onka ZZD,
naczelnego redaktora «G∏osu Ludu», z powodu zamieszczonego
w 247 numerze tego pisma, 8 wrzeÊnia bie˝àcego roku, artyku∏u
pod tytu∏em Obca agentura, podpisanego literami R.W. Tà obcà
agenturà ma byç redakcja «Gazety Ludowej», a wi´c ni˝ej podpisani. Takiej obelgi bez reagowania nie mo˝emy pozostawiç.
Czym jà ten pan uzasadnia i na czym opiera? Opiera jà:
1. Na rzekomym ocenzurowaniu mowy pana Byrnesa w redakcji
«Gazety Ludowej» przez usuni´cie wszystkich ust´pów Êwiadczàcych o ˝ywej sympatii amerykaƒskiego sekretarza stanu dla
«budzàcych si´ Niemiec».
2. W szczególnoÊci na niezamieszczeniu w «Gazecie Ludowej»
zdania: «Rzàd Stanów Zjednoczonych sàdzi, ˝e naród niemiecki powinien wziàç na siebie odpowiedzialnoÊç za kierowanie
w∏asnymi sprawami».
Stàd pan R.W. wyciàga wniosek, ˝e redakcji naszej chodzi∏o
o ukrycie przed polskim czytelnikiem faktu, i˝ pan Byrnes zajà∏
w sprawie niemieckiej stanowisko sprzeczne z elementarnym
instynktem politycznym ca∏ego narodu, s∏owem – ˝e «Gazeta
Ludowa» chcia∏a wybieliç polityk´ pana Byrnesa.
162
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 163
Zapoznanie si´ ze streszczeniem mowy Byrnesa w 246
numerze «Gazety Ludowej» przekona ka˝dego bezstronnego
czytelnika, ˝e wniosek powy˝szy jest fa∏szywy. Twierdzimy,
i ka˝da inteligentna ekspertyza polityczno-dziennikarska to uzna,
˝e zamieszczony w «Gazecie Ludowej» tekst dà˝y∏ do najbardziej
obiektywnego podania treÊci d∏ugiej mowy Byrnesa, która ze
wzgl´du na swe rozmiary musia∏a ulec dziennikarskiemu
streszczeniu. «Gazeta Ludowa» nie tylko nie ukry∏a jego dà˝noÊci
do przywrócenia po˝àdanych dla Niemiec stosunków – jak ich
jednoÊç gospodarcza, powo∏anie do ˝ycia centralnego rzàdu
niemieckiego, najszybsze usamodzielnienie si´ Niemiec – ale
podkreÊli∏a te zamiary w podtytu∏ach redakcyjnych.
Widzimy wi´c, ˝e rzucona pod adresem redakcji «Gazety
Ludowej» obelga obcej agentury nie ma ˝adnego oparcia w faktach i podyktowana zosta∏a jedynie zacietrzewieniem i tendencyjnym nastawieniem pana R.W.
Jedno wynika z naszego streszczenia – nie ukrywaliÊmy u pana
Byrnesa akcentów przyjaznych dla Niemiec, ale te˝ nie wykreÊliliÊmy zdaƒ niemi∏ych, jak to zrobi∏ «G∏os Ludu». Uwa˝amy
bowiem, ˝e o tak wa˝nych dla Polski sprawach, jak przysz∏oÊç
Niemiec i zamiary wobec nich Stanów Zjednoczonych, naród
nasz musi byç informowany prawdziwie, uczciwie i wszechstronnie. Stanowisko w∏asne wobec wywodów Byrnesa zaj´∏a «Gazeta
Ludowa» w nast´pnym numerze szeroko i rzeczowo, piórem jednego z czo∏owych swoich reprezentantów politycznych, przedstawiajàc b∏´dne i niebezpieczne, nie tylko dla Polski, ale i dla
ca∏ego Êwiata, koncepcje amerykaƒskiego sekretarza stanu.
Wobec powy˝szego, ni˝ej podpisani pociàgajà do odpowiedzialnoÊci przed Sàdem Dziennikarskim cz∏onka ZZD, pana R.W.,
za nazwanie ich obcà agenturà, co stanowi przewinienie przewidziane Kodeksem Obyczajowym Dziennikarstwa Polskiego
w art. 3. i 4.”.
163
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 164
ZamieÊci∏em jeszcze w tym oÊwiadczeniu treÊç art. 3. i 4.
kodeksu, a potem nast´powa∏y podpisy cz∏onków ZZD pracujàcych w „Gazecie Ludowej”. Oto one: Zygmunt Augustyƒski,
W∏adys∏aw Bartoszewski, Wiktor Bazylewski, W∏adys∏aw Dunin-Wàsowicz, Stanis∏aw Dzikowski, Tadeusz Garczyƒski, Witold
Gie∏˝yƒski, Andrzej LeÊniewski, Stefan Michalski, Tadeusz
Opio∏a, Hanna Przewoska, Lech Pietrzak, Jan Stankiewicz, Teofil
Syga, Stefan Âliwiƒski, Jerzy Wiewiórski, Roman Wojciechowski,
Jan Zaraƒski.
Respektowanym w Polsce we wszystkich czasach obyczajem
dziennikarskim by∏o wstrzymanie si´ od polemiki i napaÊci na te
tematy i w tych sprawach, które sta∏y si´ przedmiotem skargi do
Sàdu Dziennikarskiego. KomuniÊci jednak uznali, ˝e mimo wniesienia przez nas oskar˝enia mogà nadal dokonywaç na nas ataków
z okazji przemówienia Byrnesa. Zastosowali tylko ten chwyt, ˝e
napastliwe artyku∏y nie by∏y podpisywane. Nie by∏o dnia bez
napaÊci w prasie, a w ca∏ym kraju odbywa∏y si´ wiece i manifestacje, na których pluto na Miko∏ajczyka, na PSL, na „Gazet´ Ludowà”. Pada∏y okrzyki i zawo∏ania: „Haƒba protektorom Niemiec!”,
„Miko∏ajczyk do Londynu!”, „Nie ma miejsca mi´dzy nami
Miko∏ajczyk z bandytami!” itp. Sypa∏y si´ oskar˝enia: o poszukiwanie obcej protekcji, o powodowanie interwencji czynników
zagranicznych, o dostarczanie materia∏ów do tych interwencji,
o to, ˝e PSL sta∏o si´ narz´dziem obcych wp∏ywów przeciw najistotniejszym interesom Rzeczypospolitej.
Szczególnie we mnie i w naszà redakcj´ wymierzony by∏
niepodpisany artyku∏ dezerterów i dywersantów z „Nowego
Wyzwolenia”, Tadeusza Reka i spó∏ki. NienawiÊç, z jakà napadano
na „Gazet´ Ludowà” i na mnie osobiÊcie, Êwiadczy najlepiej
o tym, ˝e nasza gazeta i ja walczyliÊmy dzielnie i Êmia∏o przeciw
komunistycznej hegemonii w Polsce. Przeciw jej najmitom
i s∏u˝alcom.
164
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 165
Dziennikarska legitymacja W∏adys∏awa Bartoszewskiego
(archiwum W. Bartoszewskiego)
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 166
Sàd Dziennikarski zebra∏ si´ 13 paêdziernika 1946 roku
w sali Czytelnika przy ul. Wiejskiej. Ha∏astra komunistyczna
wype∏ni∏a sal´ i rozsiad∏a si´ po wszystkich kàtach. Poszczególne
indywidua wÊlizgn´∏y si´ w nasze bezpoÊrednie sàsiedztwo, najwidoczniej w celach pods∏uchu i obserwacji. W pobli˝u pozwanego Werfla zasiad∏ W∏adys∏aw Bieƒkowski, zwolennik Gomu∏ki.
By∏o kilku wy˝szych funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeƒstwa, zapowiedziany by∏ g∏oÊny komunista Kliszko i inni dygnitarze partyjni.
Z naszej strony, poza garstkà cz∏onków naszej redakcji,
przybyli Stefan Korboƒski i Kazimierz Banach. Korboƒski, jako
bieg∏y prawnik, ochotnie s∏u˝y∏ nam radà i pomocà. Nastroje na
sali by∏y dla nas wrogie i czuliÊmy si´ osamotnieni.
Przed procesem radzono nam z niektórych stron, ˝ebyÊmy
zaanga˝owali s∏awnego adwokata MaÊlank´, który wyst´powa∏
w procesach politycznych przed sàdami komunistycznymi.
Pomys∏ ten odrzuci∏em z ró˝nych wzgl´dów. Sàdzi∏em, ˝e wystarczy nam pomoc Korboƒskiego, z którym ∏àczy∏y mnie nici
sympatii, ˝e musimy liczyç na w∏asne si∏y.
Znajàc obyczaje dziennikarskie, postanowi∏em zaskoczyç pozwanego Werfla i zastosowaç taktyk´ niespodzianek. Tote˝ kiedy
przewodniczàcy Sàdu Dziennikarskiego zaproponowa∏ stronom
polubowne za∏atwienie sprawy, przemawiajàcy w naszym imieniu
Garczyƒski oznajmi∏, ˝e mo˝liwoÊç takiego obrotu sprawy zale˝y
od stanowiska, jakie zajmie Roman Werfel. Wtedy ja poprosi∏em
o g∏os i porozumiawszy si´ wzrokiem z siedzàcym obok mnie
Korboƒskim, zada∏em Werfiowi nast´pujàce pytanie:
– JesteÊmy na kole˝eƒskim Sàdzie Dziennikarskim. Prosz´
pana o odpowiedê: kogo z nas, zawodowych dziennikarzy mia∏
pan na myÊli, nazywajàc redakcj´ „Gazety Ludowej” obcà agenturà? Innymi s∏owy, kogo z cz∏onków naszej redakcji uwa˝a pan za
obcego agenta? Prosz´ wymieniç nazwiska i wskazaç dowody.
166
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 167
Zaskoczony Werfel oÊwiadczy∏ w odpowiedzi, ˝e nikogo
z „Gazety Ludowej” nie mia∏ na myÊli, stawiajàc zarzut obcej
agentury, ale chodzi∏o mu ogólnie o politycznà dzia∏alnoÊç PSL
i jego prasy. Werfel powiedzia∏ to, czego pragnà∏em i co oczywiÊcie powiedzieç musia∏, poniewa˝ nikt z dziennikarzy pracujàcych w naszej redakcji nie by∏ agentem obcego paƒstwa, ale to
w∏aÊnie musia∏ Werfel oÊwiadczyç publicznie, w obliczu Sàdu
Dziennikarskiego. Po deklaracji Werfla zwróci∏em si´ wi´c do
Sàdu z proÊbà o dok∏adne zaprotoko∏owanie jego oÊwiadczenia.
Przewodniczàcy wskaza∏ ruchem g∏owy protokolanta i oznajmi∏:
– Rozprawa jest protoko∏owana.
Poprosi∏em o zarzàdzenie odczytania deklaracji Werfla wed∏ug
protoko∏u. Okaza∏o si´ jednak, ˝e protokolant nie móg∏ odczytaç
swoich notatek i w∏aÊciwie oÊwiadczenie Werfla nie zosta∏o przez
niego zanotowane.
– Jest mi´dzy nami stenografka – szepnà∏ do mnie ktoÊ z naszych ludzi.
– Niech odczyta swój stenogram – zarzàdzi∏em.
Okaza∏o si´, ˝e tak˝e stenografka nie ma dok∏adnego zapisu;
˝e przyprowadzono na rozpraw´ jakieÊ „ho˝e dziewcz´” bez
˝adnego doÊwiadczenia w stenografowaniu i to by∏ du˝y b∏àd
w przygotowaniu rozprawy. Werfel zyska∏ w ten sposób kilka
minut do namys∏u i widzàc nasze zak∏opotanie, powiedzia∏:
– Ja mog´ powtórzyç swoje oÊwiadczenie.
Werfel rozumia∏ jednak tak˝e wag´, jakà przywiàzujemy do
tego oÊwiadczenia. Powtórzy∏ wi´c, w istocie swojej zgodnie
z poprzednio z∏o˝onym, ale odnios∏em wra˝enie, ˝e by∏y w nim
pewne odchylenia w doborze wyrazów. W ka˝dym razie oÊwiadczenie Werfla przesàdzi∏o o losach procesu.
Na wniosek Garczyƒskiego sàd zarzàdzi∏ przerw´, w czasie
której nasz zespó∏ redakcyjny mia∏ si´ porozumieç i zajàç stanowisko wobec nowej sytuacji. Wyszed∏em z kolegami na chwil´
167
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 168
do przyleg∏ego pokoju i w krótkiej rozmowie ustaliliÊmy, co mamy
dalej robiç. Koledzy zaj´li si´ redagowaniem oÊwiadczenia, ja zaÊ
wróci∏em na sal´, przywita∏em si´ z ministrem Bieƒkowskim i usiad∏em obok niego. Na ten widok na sali rozleg∏y si´ kobiece g∏osy:
– O! Teraz jest blok! Róbcie blok wyborczy, zamiast si´ procesowaç.
– Od razu mówi∏am Romanowi, ˝e ten proces nie mo˝e odbyç
si´ w sàdzie kole˝eƒskim – da∏ si´ s∏yszeç g∏os pani Werflowej.
Tymczasem ja umawia∏em si´ z Bieƒkowskim na kaw´, przy
czym Bieƒkowski mówi∏:
– Bardzo ch´tnie. Jestem znanym amatorem czarnej kawy.
Do naszego spotkania nie dosz∏o, a i nasza rozmowa musia∏a
si´ urwaç, gdy˝ zespó∏ redakcyjny naszej gazety powróci∏ na sal´
i rozprawa zosta∏a wznowiona.
Garczyƒski odczyta∏ naszà deklaracj´ nast´pujàcej treÊci:
„Zwa˝ywszy, ˝e wyst´pujemy na tym terenie tylko osobiÊcie, jako
cz∏onkowie Zwiàzku Zawodowego Dziennikarzy; zwa˝ywszy, ˝e
w naszym rozumieniu Sàd Dziennikarski, jako sàd kole˝eƒski, nie
mo˝e rozwa˝aç innych spraw ni˝ osobiste; zwa˝ywszy, ˝e redaktor Werfel oÊwiadczy∏: „Stwierdzam, ˝e nie odnosi si´ to osobiÊcie
czy indywidualnie do poszczególnych cz∏onków redakcji «Gazety
Ludowej» – uwa˝amy, ˝e oÊwiadczenie to stanowi dla nas wystarczajàcà osobistà satysfakcj´. Danie wyrazu przez redaktora Werfla
swym niedotyczàcym nas osobiÊcie poglàdom nie mo˝e byç rozpatrywane na tym terenie, a tym samym nie widzimy powodu zaj´cia wobec niego stanowiska. Wobec tego w tym stanie sprawy
skarg´ naszà cofamy”.
Sàd Dziennikarski oznajmi∏, ˝e zamyka post´powanie, poniewa˝ skarga zosta∏a cofni´ta. Ten nieoczekiwany obrót sprawy sta∏
si´ powodem ostrych wymówek pod adresem Werfla. Zaczerwieniony i mocno zaaferowany próbowa∏ t∏umaczyç si´ przed
wykrzykujàcym do niego nieprzyjaênie Bieƒkowskim i innymi
168
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 169
towarzyszami. Po wyjÊciu z budynku spotkaliÊmy na ulicy spieszàcego na proces Kliszk´. Zaskoczy∏a go niemile nowina, ˝e proces jest skoƒczony. On tak˝e by∏ z Werfla bardzo niezadowolony.
Nie troszczàc si´ wi´cej o sk∏óconych komunistów, poszliÊmy
do pobliskiej cukierni Galiƒskiego na Placu Trzech Krzy˝y, a˝eby
omówiç rozegranà przed chwilà utarczk´ procesowà. Wszyscy
koledzy byli zdania, ˝e przebieg i fina∏ sprawy jest pomyÊlny i ˝e
zastosowana przez nas taktyka da∏a dobre wyniki.
Korboƒski by∏ tego dnia u Miko∏ajczyka na obiedzie i mówi∏
póêniej, ˝e musia∏ zu˝yç sporo energii, a˝eby go przekonaç o s∏usznoÊci naszego post´powania, które przynios∏o nam sukces w procesie. Korboƒski by∏ zdania, ˝e opinia publiczna b´dzie po naszej
stronie. Tak te˝ by∏o.
Dlaczego zastosowaliÊmy takà taktyk´? Zespó∏ redakcyjny
„Gazety Ludowej” pozwa∏ redaktora „G∏osu Ludu”, Romana
Werfla, przed Sàd Dziennnikarski za obraz´. Zdawa∏oby si´, ˝e
zgodnie z przyj´tymi zwyczajami redaktor Werfel zamilknie do
czasu rozprawy i na ∏amach swej gazety nie b´dzie si´ zajmowa∏
oczekiwanym procesem. Tego wymaga∏y dobre obyczaje, ale sta∏o
si´ inaczej. Oto ju˝ 12 wrzeÊnia ukaza∏ si´ w „G∏osie Ludu”
niepodpisany artyku∏, w którym mo˝na by∏o przeczytaç mi´dzy
innymi: „Skarga zespo∏u redakcyjnego «Gazety Ludowej» idzie
nam w tej chwili niezwykle na r´k´. Wszyscy w Polsce odczuwamy
pewien brak w naszym sàdownictwie. Jest w nim brak instancji
sàdowej, która by mog∏a rozpatrywaç sprawy zasadnicze, sprawy
dotyczàce ca∏ych kierunków, sprawy ludzi pretendujàcych
w Polsce do miana m´˝ów stanu. KiedyÊ istnia∏ dla tych celów
Trybuna∏ Stanu.
Nie ma dziÊ Trybuna∏u Stanu. Skarga «Gazety Ludowej» daje
nam mo˝noÊç stworzenia – przynajmniej dla tego konkretnego
przypadku – pewnej jego namiastki. Przedstawimy przed tym
sàdem ca∏okszta∏t dzia∏alnoÊci PSL, przedstawimy jego korzenie,
169
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 170
tkwiàce jeszcze w okresie okupacji i jego praktyk´ od ujawnienia
si´ tego stronnictwa. OÊwietlimy szczegó∏owo zw∏aszcza dzia∏alnoÊç
takich jego organów, które znajdujà si´ za granicà i ze szczególnà
wyrazistoÊcià odbijajà jego lini´ politycznà.
Zajmiemy si´ równie˝ obszernie «Gazetà Ludowà» figurujàcà
w roli oskar˝ycielki. B´dziemy operowali faktami i cytatami, a jeÊli
trzeba, to postawimy Êwiadków. Sàd Dziennikarski stanie si´ pewnà namiastkà Trybuna∏u Stanu”.
W ten sposób powsta∏a sytuacja paradoksalna. Werfel przeszed∏ do porzàdku dziennego nad faktem wyrzàdzenia krzywdy
kolegom, natomiast próbowa∏ przekszta∏ciç sàd kole˝eƒski
w estrad´, w rodzaj Trybuna∏u Stanu, przed którym mia∏y byç
wytoczone ró˝ne sprawy z wyjàtkiem tej najprostszej, tej istotnej,
tej w∏aÊnie, która mia∏a byç przedmiotem skargi, a mianowicie
obra˝enia kolegów.
Nie mieliÊmy zamiaru, nie chcieliÊmy braç udzia∏u w tej bezprzyk∏adnej hecy, robionej na mod∏´ bolszewickà. Na nas spad∏
obowiàzek obrony zasady bezpartyjnoÊci Zwiàzku Zawodowego
Dziennikarzy.
Poddawanie orzecznictwu Sàdu Dziennikarskiego polityki
PSL czy jego organów prasowych uwa˝aliÊmy za niedopuszczalne
i sprzeczne z jego kompetencjami. Sàd ˝adnej organizacji zawodowej, a wi´c i Sàd Dziennikarski, nie jest powo∏any do sàdzenia
wielkiego ruchu politycznego, jakim by∏o Polskie Stronnictwo
Ludowe. Tu potrzebny by∏ sàd inny i inny trybuna∏. Polska sta∏a
w∏aÊnie przed wyborami do sejmu i naród nasz mia∏ wyjàtkowà,
prawdziwie historycznà sposobnoÊç do wypowiedzenia swojego
sàdu o PSL i o bloku lubelskim, do ferowania wielkiego werdyktu
w wyborach wolnych i nieskr´powanych. Tylko ten sàd i tylko ten
wyrok móg∏ byç miarodajny dla kraju.
170
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 171
Sesja KRN: dyskusje i nagonki
Ostatecznie jedenastà sesj´ Krajowej Rady Narodowej, na
której mia∏y mi´dzy innymi zapaÊç decyzje dotyczàce wyborów,
wyznaczono na 20 wrzeÊnia 1946 roku
By∏o jasne, ˝e im bardziej oddala∏ si´ moment zakoƒczenia wojny,
tym pilniej trzeba by∏o po∏o˝yç kres tymczasowoÊci w Polsce i zamknàç okres, w którym wielkie mocarstwa s∏a∏y noty dyplomatyczne
w kwestii wyborów, oÊwiadczajàc, ˝e na mocy traktatów mi´dzynarodowych majà do tego nie tylko prawo, ale tak˝e obowiàzek.
Do Warszawy na przyk∏ad nades∏ano sprawozdanie z konferencji prasowej w brytyjskim ministerstwie spraw zagranicznych
z 17 wrzeÊnia, na której pad∏y charakterystyczne wypowiedzi
w kwestii polskiej. Odpowiadajàc na pytanie, czy stanowisko brytyjskie w sprawie zachodnich granic Polski zale˝y od sytuacji politycznej w Polsce, rzecznik Foreign Office oÊwiadczy∏: „Stanowisko
Wielkiej Brytanii nie zale˝y co prawda bezpoÊrednio od sytuacji
politycznej w Polsce, niemniej jednak uchwala oddania terytoriów
zachodnich pod administracj´ polskà zapad∏a w tym samym czasie, kiedy rzàd polski przyjà∏ na siebie pewne zobowiàzania,
których dotychczas nie wype∏ni∏. Zobowiàzania te zosta∏y ju˝
omówione podczas debaty parlamentu brytyjskiego, w której bra∏
udzia∏ minister Bevin i gdzie mi´dzy innymi wyjaÊniono, ˝e rzàd
polski zobowiàza∏ si´ do przeprowadzenia wyborów z poczàtkiem
roku bie˝àcego”.
Wybory sejmowe w Polsce budzi∏y wielkie zainteresowanie
tak˝e w kraju. Spo∏eczeƒstwo polskie pragn´∏o za pomocà kartki
wyborczej, stanowiàcej rzeczywistà broƒ demokracji, wyraziç
swojà wol´ i w ten sposób wypowiedzieç si´ na temat przysz∏oÊci
naszej trzeciej Rzeczpospolitej.
171
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 172
By∏o jasne, ˝e blok lubelski wykorzysta wyznaczonà sesj´,
a˝eby przypuÊciç generalny atak na PSL i „Gazet´ Ludowà”.
Zachowanie prasy „zblokowanej” nie pozostawia∏o co do tego ˝adnych wàtpliwoÊci. Starano si´ wr´cz fabrykowaç i gromadziç
dowody rzeczowe. W jednej z warszawskich gazet jakiÊ pose∏
do KRN, który nie ujawni∏ swego nazwiska, opisa∏ swoje rzekome
spotkanie z „wys∏u˝onymi partyzantami i zwolennikami pana
Miko∏ajczyka” w Bia∏obrzegach nad Pilicà. Mia∏o si´ to zdarzyç
15 wrzeÊnia. Pose∏ pisa∏: „Byli to wys∏u˝eni partyzanci, którzy nie
raz i nie dwa przelewali krew mi´dzy Pilicà i Nidà. Zatrzymali
samochód i postanowili zabraç nam auto. Sprzeciwi∏em si´ temu
stanowczo. Wtedy jeden z nich zapyta∏ mnie, z jakiej jestem partii. – Ze Stronnictwa Ludowego – odrzek∏em. Mrugnà∏ wtedy
porozumiewawczo i oznajmi∏, ˝e widaç to po mnie, bo gdybym
by∏ z PPR, to nie mia∏bym odwagi odmawiaç im przeja˝d˝ki samochodem. Potem sta∏o si´ coÊ, czego nie przewidywa∏em. Ów kapitan odprowadzi∏ mnie na bok i pokaza∏ mi legitymacj´ PSL,
a potem pochwali∏ si´, jak to on wita∏ wje˝d˝ajàcego do Radomia
Miko∏ajczyka i jak imieniem partyzantów zapewnia∏ go o dozgonnej wiernoÊci. Mia∏em ochot´ owego partyzanta wsadziç w worek,
przyjechaç na sesj´ KRN i jego osobà zadokumentowaç, ˝e
podziemie bandyckie nale˝y zapisaç na karcie historii Polski tych
lat na niczyje inne konto, jak tylko na konto Miko∏ajczyka”.
Komentujàc na ∏amach „Gazety Ludowej” t´ opowieÊç poselskà, pisa∏em: „Czy˝ nie rozbraja i nie uwodzi w krain´ cudownych
baÊni ta historyjka… o partyzancie-kapitanie. Weso∏y nowelista
opowiada te˝, ˝e niczym sienkiewiczowski wachmistrz LuÊnia
mia∏ ochot´ owego partyzanta wsadziç w worek i przywieêç na
sesj´ KRN. Jaka szkoda, ˝e ochota ta nie przyoblek∏a si´ w czyn.
ZobaczylibyÊmy wówczas na oczach KRN i kraju, kto jest wi´kszy
frant – pose∏ czy partyzant, a widowisko by∏oby – mówiàc
j´zykiem staro˝ytnoÊci – godne bogów i bo˝ków”.
172
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 173
W przeddzieƒ sesji urz´dowa agencja prasowa og∏osi∏a
doniesienie Wojewódzkiej Rady Narodowej i Komisji Mi´dzypartyjnej pi´ciu stronnictw w Bia∏ymstoku, oskar˝ajàc PSL w województwie bia∏ostockim o wspó∏dzia∏anie z „konspiracyjnymi, antypaƒstwowymi organizacjami”.
To bardzo d∏ugie doniesienie adresowane by∏o do prezydium
KRN. Zgromadzono w nim wszystkie znane i do znudzenia powtarzane zarzuty i oskar˝enia z ca∏ego ostatniego okresu, a dodaç
nale˝y, ˝e sprawa bia∏ostocka ko∏ata∏a si´ ju˝ od wielu miesi´cy po
prasie i po sàdach. Na wiosn´ 1946 roku „pacyfikowa∏” zbrojnie
województwo bia∏ostockie Stanis∏aw Paszkiewicz. PSL by∏o od
poczàtku ∏àczone tam z partyzantami. Oprócz tego w doniesieniu
tym znajdowa∏ si´ nast´pujàcy ust´p: „Kierownicze jednostki PSL
oraz jego szeregowi cz∏onkowie rozprzestrzeniajà wÊród ludnoÊci
antyrzàdowe pisma, majàce na celu zdyskwalifikowanie i zdyskredytowanie najlepszych wysi∏ków rzàdu. W tym celu rozdawane sà
osobom bezpartyjnym komunikaty i okólniki, wydawane przez
Wydzia∏ Prasy i Propagandy NKW PSL, treÊç których nosi charakter wybitnie antyrzàdowy”. Nie tylko wi´c wspó∏dzia∏anie
z podziemiem – równie˝ komunikaty i okólniki naszego wydzia∏u
by∏y przejawem wrogiej dzia∏alnoÊci.
Dla pog∏´bienia odpowiednich nastrojów, dorzucono jeszcze
wiadomoÊç o aresztowaniu na Mazurach dwóch cz∏onków PSL –
jednego rzekomo za „przechowywanie nielegalnie wi´kszej
iloÊci broni”, a drugiego „za nale˝enie do dywersyjnej organizacji
«Wawer»”.
W taki sposób komuniÊci szykowali si´ do walki z nami. My te˝
nie zasypialiÊmy gruszek w popiele, gromadzàc nie sztucznie fabrykowane, ale prawdziwe fakty i dowody bezprawia w naszym kraju.
Tote˝ sesja zapowiada∏a si´ goràca. Mia∏a ona byç poÊwi´cona
walce nie tylko z PSL. Rozprawiano si´ przecie˝ tak˝e z ka˝dym
niezale˝nym odruchem w innych partiach, zdominowanych
173
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 174
wprawdzie przez agentów i ró˝ne „wtyczki” komunistyczne, ale
próbujàcych jeszcze spod tej dominacji si´ wyzwoliç.
Projektowana na dwa dni sesja KRN trwa∏a cztery dni. Ju˝
pierwszy dzieƒ, 20 wrzeÊnia, przyniós∏ wiele emocji i wra˝eƒ.
Posiedzenie zacz´∏o si´ w warunkach przyjemniejszych ani˝eli
dawniej, poniewa˝ publicznoÊç skierowano na galerie. Na poprzednich sesjach widzowie wpuszczani byli na sal´ obrad, cz´sto
mieszali si´ z pos∏ami, zatraca∏a si´ granica mi´dzy cz∏onkami
Rady a widzami. W zamieszaniu nie wiadomo by∏o, kto g∏osuje,
kto wszczyna ha∏as, kto wnosi gromkie okrzyki. Jest jasne, ˝e
najwi´kszy ruch robili „widzowie”, którzy rekrutowali si´ w przewa˝ajàcej iloÊci z aktywistów komunistycznych i ubowców. Tym
razem sala Romy przybra∏a wyglàd zbli˝ony do izby poselskiej,
poniewa˝ wolna by∏a od krzykliwej gawiedzi. Wprawdzie po kilku
godzinach „widzowie” przeciekli na sal´ obrad, ale w liczbie jeszcze niera˝àcej.
Przed porzàdkiem dziennym przemówi∏ Bierut na temat naszych granic zachodnich i odby∏a si´ patriotyczna manifestacja
ca∏ej KRN na rzecz nienaruszalnoÊci terytorium Polski. Kiedy
przystàpiono do porzàdku dziennego, nastàpi∏a pierwsza niespodzianka, pierwsze starcie. Pos∏anka Anna Chorà˝yna wystàpi∏a
z wnioskiem o uzupe∏nienie porzàdku dziennego 27 interpelacjami poselskimi klubu PSL, z∏o˝onymi w ciàgu ostatnich siedmiu
miesi´cy w Prezydium KRN. W drodze na mównic´ potkn´∏a si´
o reflektor stojàcy w przejÊciu mi´dzy krzes∏ami i przewróci∏a si´.
Nie speszy∏o to jednak dzielnej pos∏anki. Zarumieniona stan´∏a na
trybunie i odczyta∏a tytu∏y owych 27 interpelacji. Przy niektórych
tytu∏ach podnosi∏a si´ wrzawa na ∏awach komunistycznych, ale
pos∏anka z PSL spe∏ni∏a swoje zadanie ze spokojem i taktem.
Ju˝ z samych tytu∏ów wynika∏o, ˝e interpelacje klubu mówi∏y
o kilkudziesi´ciu wypadkach skrytobójczych mordów, napadów
i podpaleƒ. Mo˝na te˝ by∏o wnioskowaç, ˝e zbrodnie te zosta∏y
174
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 175
pope∏nione przez pewne bezkarnoÊci organa bezpieczeƒstwa.
KomuniÊci wi´c, wspierani przez partie sprzymierzone, wrzawà
i ordynarnymi wyzwiskami zag∏uszyç chcieli tragicznà prawd´
o dzia∏alnoÊci resortu bezpieczeƒstwa, na którym opiera∏a si´ ich
w∏adza w naszym kraju.
Dalsze, wielce burzliwe starcie nastàpi∏o podczas dyskusji nad
preliminarzem bud˝etowym. Referentem by∏ pose∏ Henryk Wyrzykowski z SL. Pose∏ ten przechodzi∏ ró˝ne koleje w swoim
˝yciu, w´drowa∏ po kilku ugrupowaniach ludowych, robi∏ roz∏amy,
a na koniec, przed drugà wojnà Êwiatowà, wylàdowa∏ w nies∏awnej
pami´ci grupie „kadzich∏opów” i w opinii kraju straci∏ przez to
bardzo wiele. Po wojnie dogada∏ si´ z komunistami, spotyka∏ si´
z Jakubem Bermanem. Po jakiejÊ rozmowie z tym m´˝em zaufania
ambasadora Lebiediewa ostrzeg∏ mnie – w imi´ naszej d∏ugiej znajomoÊci – przed losem, jaki gotujà mi komuniÊci i radzi∏ mi, ˝ebym
ustàpi∏ z „Gazety Ludowej”.
W lecie 1946 roku Wyrzykowski zosta∏ mianowany dyrektorem Paƒstwowego Banku Rolnego. Jako referent bud˝etu
w KRN zakoƒczy∏ swoje wystàpienie oÊwiadczeniem, ˝e
wi´kszoÊç komisji bud˝etowej proponuje podnieÊç bud˝et
Ministerstwa Bezpieczeƒstwa o jednà symbolicznà z∏otówk´ dla
„zamanifestowania uznania dla pracy tego resortu wobec ataków
podejmowanych przeciwko niemu z pewnej strony”. OczywiÊcie
„tà pewnà stronà” by∏o nasze stronnictwo.
Pos∏owie PSL w komisji g∏osowali przeciwko tej symbolicznej
z∏otówce dla bezpieki, a teraz, na plenum, przeciw wnioskowi
wystàpi∏ w imieniu klubu PSL pose∏ W∏adys∏aw Mazur, motywujàc
sprzeciw nadu˝ywaniem przez organa bezpieczeƒstwa swojej w∏adzy. W streszczeniu prasowym przebieg wystàpienia pos∏a Mazura by∏ nast´pujàcy: „Z najwi´kszà troskà o dobro publiczne pragn´
podnieÊç kilka zagadnieƒ z dziedziny bezpieczeƒstwa w kraju,
bowiem sytuacja na tym odcinku doznaje sta∏ego pogorszenia…
175
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 176
[przerywania: mówiç o bud˝ecie!]. To nale˝y tak˝e do bud˝etu.
Kiedy˝ naród zadecyduje o tym, czy w jakimÊ wÊciek∏ym op´taniu b´dziemy powtarzali stare przedwojenne b∏´dy, czy te˝
wejdziemy na drog´ normalizacji stosunków wewn´trznych i spokoju, o co ca∏y naród w Polsce coraz g∏oÊniej wo∏a… [wrzawa: dajcie rozkaz bandom leÊnym!]. Damy rozkaz wszystkim bandom,
obywatelu, bàdêcie cierpliwi… Trzeba z pewnych zjawisk zdjàç
zas∏on´ kap∏aƒskiej propagandy i pokazaç krajowi prawdziwy sens
wydarzeƒ na odcinku porzàdku i bezpieczeƒstwa w kraju… Warto
zdobyç si´ na wysi∏ek ujawnienia motywów… oÊwietlajàcych
w∏aÊciwe cele PPR z jednej strony i w∏adz bezpieczeƒstwa
z drugiej strony, bo nie przy∏o˝y∏y one nale˝ytych staraƒ i wysi∏ków w kierunku w∏aÊciwego bezpieczeƒstwa w Polsce… [wrzawa… ró˝ne okrzyki… przewodniczàcy Szwalbe: prosz´ o spokój!].
B´dziecie, panie poÊle Bieƒkowski, odpowiadali jako ostatni
i powiecie wtedy, co Wam przyjdzie na j´zyk. Pan pose∏ Sokorski,
w przemówieniu wyg∏oszonym na poprzedniej sesji, rozwinà∏
g∏´biej i bardziej praktycznie zasad´: «Kto nie pod komendà PPR,
ten jest faszystà» – kiedy mówi∏ o cz∏owieku pracy, który potrafi
wziàç karabin do r´ki i w szeregach milicji obywatelskiej… [wrzawa… przerywania…]. Nie by∏oby to groêne, gdyby do wykonania tej zapowiedzi stanà∏ robotnik, a nie zawodowy rewolucjonista… [wrzawa… gwizdy… przewodniczàcy Szwalbe wo∏a o spokój].
Zapowiedzia∏em kolegom, ˝e b´d´ mówi∏ o wszystkim… [wrzawa:
do lasu! do Londynu!]. S∏owa pos∏a Sokorskiego w tej materii nie
pozosta∏y tylko frazesem. Pad∏o w czasie mi´dzy dwoma sesjami
mnóstwo ludzi z naszego stronnictwa…”.
W dalszym ciàgu mówca apelowa∏ o kontrol´ i ostrzejszy
nadzór nad podleg∏ymi organami w dole, jeÊli istotnie zale˝y
Ministerstwu Bezpieczeƒstwa Publicznego na uspokojeniu ˝ycia
w kraju. Przemówienie bez przerwy zak∏ócane by∏o przez wrzaw´, gwizdy i ró˝ne okrzyki. W awanturze wzi´∏y udzia∏ galerie.
176
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 177
Na pró˝no Szwalbe dzwoni∏ i wzywa∏ do uciszenia si´, wreszcie
zarzàdzi∏ przerw´ i zwo∏a∏ konwent seniorów. Obrady konwentu
trwa∏y doÊç d∏ugo. Stronnictwa na konwencie zobowiàza∏y si´, ˝e
utrzymywaç b´dà spokojny ton przemówieƒ oraz przestrzegaç
zarzàdzeƒ przewodniczàcego izby. Po wznowieniu posiedzenia
Szwalbe da∏ ostrze˝enie pos∏owi Mazurowi za „ton przemówienia
obra˝ajàcy czynniki rzàdowe”.
Pose∏ Mazur ponownie zaczà∏ przemawiaç, ale niebawem powsta∏a taka wrzawa i dzikie okrzyki, ˝e przewodniczàcy Szwalbe
odebra∏ g∏os Mazurowi i zapowiedzia∏ pociàgni´cie go przed sàd
dyscyplinarny KRN.
W tym˝e dniu sesji dokona∏ si´ fina∏ rozbicia Stronnictwa
Pracy, którà to parti´ bra∏ w obron´ episkopat Polski z kardyna∏ami Hlondem i Sapiehà na czele. W komunikacie wydanym po
zakoƒczeniu konferencji episkopatu w Cz´stochowie w dniach
9 i 10 wrzeÊnia powiedziano mi´dzy innymi: „Wobec usi∏owaƒ ró˝nych czynników, by do rozgrywek politycznych wciàgnàç KoÊció∏
i duchowieƒstwo, episkopat zachowuje nadal swe niezale˝ne
koÊcielne stanowisko, podyktowane jego pos∏annictwem.
Biskupi stwierdzajà z bólem, ˝e w partii, która opiera∏a swój
program na Êwiatopoglàdzie katolickim i dà˝y∏a do realizacji zasad
chrzeÊcijaƒsko-spo∏ecznych, dokonano roz∏amu, po którym partia
ta w nowym uk∏adzie nie daje ju˝ r´kojmi, ˝e b´dzie urzeczywistnia∏a myÊli i zasady katolickie. Tego stanu rzeczy i stanowiska
episkopatu nie zmienia fakt, ˝e do tej akcji przystàpi∏o samowolnie kilku ksi´˝y nieÊwiadomych ujemnych skutków tego kroku.
Do uzdrowienia stosunków spo∏ecznych jest rzeczà koniecznà
i pilnà zapewnienie katolikom nieskr´powanego, konstytucyjnego
udzia∏u w ˝yciu publicznym. Dla tych celów katolicy majà prawo
do reprezentacji parlamentarnej, która by programem politycznym i spo∏ecznym oraz sk∏adem osobowym wyra˝a∏a ich przekonanie i wol´”.
177
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 178
Nic to oÊwiadczenie episkopatu Stronnictwu Pracy nie pomog∏o, a najprawdopodobniej jeszcze bardziej zaszkodzi∏o. Uzurpatorskie w∏adze SP odwo∏a∏y z KRN szeÊciu pos∏ów: Antczaka,
Bukowskiego, Kwasiborskiego, Turowskiego, Nowakowskiego
i Kamienieckiego. Wieloletni prezes tego stronnictwa, Karol
Popiel, z∏o˝y∏ z trybuny dramatycznà deklaracj´, w której oÊwiadczy∏: „Odmawiam tak zwanemu klubowi poselskiemu Stronnictwa
Pracy, wzgl´dnie w∏adzom wyst´pujàcym pod tà firmà, moralnego
i formalnego prawa do tego rodzaju kroków. W Stronnictwie Pracy dokonano zamachu stanu przed dwoma miesiàcami, w wyniku
którego legalnym i cieszàcym si´ zaufaniem olbrzymiej wi´kszoÊci
cz∏onków w∏adzom zosta∏o uniemo˝liwione prowadzenie dalszej
dzia∏alnoÊci. Uniemo˝liwiono nam odbycie przygotowanego we
wszystkich szczegó∏ach kongresu i postawiono nas w przymusowej sytuacji, w której na znak protestu musieliÊmy zawiesiç
dzia∏alnoÊç organizacji.
Prezes Rady Ministrów, jak i Prezydium KRN, którym z∏o˝yliÊmy memorandum i zakomunikowaliÊmy swoje poglàdy, stan´∏o
na stanowisku, ˝e przyzna∏o racj´ naszym przeciwnikom. Sk∏adaliÊmy w tej materii odnoÊne memoria∏y i przed∏o˝enia wszystkim
czynnikom paƒstwowym, które nad nimi wszystkimi, ∏àcznie
z naszà ostatnià inicjatywà umo˝liwienia nam dzia∏alnoÊci pod
nazwà ChrzeÊcijaƒskiego Stronnictwa Pracy, przesz∏y do porzàdku dziennego. Decyzja Prezydium KRN akceptujàca odwo∏anie
szeÊciu wymienionych pos∏ów zachowa∏a mój mandat. W opinii
ogó∏u tego rodzaju inicjatywa mo˝e byç interpretowana jako
próba odseparowania mnie od moich przyjació∏ i kolegów, którzy
sà przedmiotem krzywdzàcych ich zarzutów, podwa˝ania ich czci
obywatelskiej i uczciwego, obywatelskiego stanowiska”.
Wreszcie prezes Popiel oÊwiadczy∏, ˝e sk∏ada swój mandat
poselski, solidaryzujàc si´ z szeÊcioma dzia∏aczami SP tych mandatów pozbawionymi.
178
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 179
Nowy uzurpatorski prezes SP, Widy-Wirski, wszed∏ po Popielu
na trybun´ i bezwstydnie oÊwiadczy∏, ˝e wycofanie kilku pos∏ów
SP z KRN nastàpi∏o wskutek przeÊwiadczenia, i˝ „godzà oni swojà dzia∏alnoÊcià w podstawy istnienia demokratycznego paƒstwa
polskiego”.
Pose∏ Stanis∏aw Osiecki z PSL chcia∏ przyjÊç z pomocà dzia∏aczom SP i postawi∏ wniosek formalny, a˝eby KRN nie przyj´∏a
do wiadomoÊci odwo∏ania pos∏ów SP. Wniosek pos∏a Osieckiego
zosta∏ odrzucony. Pozbawieni mandatów pos∏owie z prezesem Popielem na czele opuÊcili sal´ Romy.
W taki sposób, pod kierunkiem agentów sowieckich, zlikwidowano stronnictwo bazujàce na platformie chrzeÊcijaƒskiej
i usi∏ujàce prowadziç polityk´ samodzielnà, wolnà od narzuconej
obcej supremacji. Los pozbawionych mandatów dzia∏aczy
SP by∏ tragiczny. Bodaj wszyscy oni trafili z czasem do komunistycznego wi´zienia, a znany przywódca SP w dzielnicy
pomorskiej, Antczak, w wi´zieniu zakoƒczy∏ swój pracowity i krajowi oddany ˝ywot.
Na koniec posiedzenia nastàpi∏ furiacki i niemal teatralny – na
skutek gwa∏townych gestów i mimiki – wyst´p pos∏a Bieƒkowskiego. Oto niektóre „kwiatki” z jego nieprzytomnie napastliwego
przemówienia: „…Ju˝ pierwszy mówca z PSL odczyta∏ demonstracyjnie list´ interpelacji, notujàcà kilkadziesiàt wypadków
Êmierci, napadów itp.
Pierwszy mówca zaczà∏, a jeden z nast´pnych… pose∏ Mazur,
dokoƒczy∏ insynuacj´, ˝e tych kilkadziesiàt zbrodni, które
tu przytoczono, pope∏ni∏ nie kto inny, tylko aparat bezpieczeƒstwa paƒstwa… Przedstawiciel klubu poselskiego insynuuje
izbie i krajowi, ˝e stan bezpieczeƒstwa jest groêny, poniewa˝
organa bezpieczeƒstwa mordujà i wi´˝à obywateli i palà ich
osady… Bandy reakcyjne grasujà. Pierwszymi, którzy ponoszà
za to odpowiedzialnoÊç, jesteÊcie wy… Wspó∏praca PSL z ban-
179
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 180
dami jest jawna i cyniczna… Ministerstwo Bezpieczeƒstwa jest
organem demokratycznego paƒstwa polskiego i uderza w reakcj´
faszystowskà, bo do tego zosta∏o powo∏ane…
W kraju nikt nie wierzy w insynuacj´, jakoby w∏aÊnie organa
bezpieczeƒstwa powodowa∏y niepokoje i pali∏y ca∏e osiedla…
Nie mo˝na traktowaç tych wystàpieƒ inaczej, jak tylko jako
demonstracje antypaƒstwowe, antypolskie, jako próby podwa˝enia autorytetu paƒstwa, autorytetu Polski w oczach mi´dzynarodowej reakcji…”.
W drugim dniu obrad pos∏owie PSL nadal prowadzili ofensyw´. Pose∏ Andrzej Witos uzasadnia∏ wniosek nag∏y PSL w sprawie
traktowania wi´êniów w aresztach Êledczych. Przeciwko wnioskowi przemawia∏ pose∏ Edward Ochab, który dowodzi∏, ˝e wniosek
PSL jest demonstracjà przeznaczonà „na eksport”. Partie skonfederowane nag∏oÊç wniosku odrzuci∏y.
Pose∏ Zygmunt Za∏´ski z∏o˝y∏ oÊwiadczenie protestujàce
przeciw napaÊci na PSL pos∏a Bieƒkowskiego oraz przeciwko
ograniczaniu wolnoÊci s∏owa poselskiego. Mówca podniós∏,
˝e pose∏ Wójcik za przemówienie w sprawie ordynacji wyborczej
na komisji, a pose∏ Mazur za przemówienie na plenum zostali
skierowani przed sàd dyscyplinarny. Zaskoczona przemówieniem pos∏a Za∏´skiego PPR tego dnia wstrzyma∏a si´ od
odpowiedzi.
Drugi dzieƒ obrad by∏ jednak na ogó∏ nieco spokojniejszy.
Minister Hilary Minc przedstawi∏ trzyletni plan gospodarczy,
który nazwa∏ patetycznie, a jak si´ z czasem okaza∏o i fa∏szywie,
„trzylatkà sytoÊci”. Minc przemawia∏ z mocà i przekonaniem,
wi´c zdawa∏o si´ ludziom, ˝e plan trzyletni jest przedsi´wzi´ciem
przemyÊlanym i – byç mo˝e – istotnie da sytoÊç naszemu g∏odujàcemu narodowi. By∏y to jednak z∏udzenia.
W trzecim dniu obrad przed porzàdkiem dziennym zabra∏ g∏os
Edward Ochab, który odpowiada∏ na wypowiedzi pos∏ów PSL
180
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 181
z poprzedniego dnia. Stwierdzi∏, ˝e przemówienia te Êwiadczà
o „rozwoju wewn´trznym PSL w kierunku obrony bandytyzmu,
popierania faszystowskiego podziemia oraz zacieÊniania wi´zów
∏àczàcych to stronnictwo z reakcyjnymi czynnikami za granicà”.
Aktywista Ochab uzna∏, ˝e wystàpienia naszych pos∏ów „zagra˝ajà
niepodleg∏oÊci paƒstwa polskiego” i wezwa∏ „ca∏y naród do czujnoÊci wobec poczynaƒ PSL”.
Batalia polityczna rozgorza∏a na nowo w czasie dyskusji nad
projektem ordynacji wyborczej do sejmu. Wielkie zainteresowanie obudzi∏a najpierw informacja, ˝e na posiedzeniu klubu poselskiego PPS zas∏u˝ony dzia∏acz i przywódca socjalistyczny, pose∏
˚u∏awski, zg∏osi∏ formalny wniosek, a˝eby Polska Partia Socjalityczna posz∏a do wyborów osobno. Pose∏ ˚u∏awski dowodzi∏, ˝e
na samodzielnà list´ PPS pad∏aby znacznie wi´ksza liczba g∏osów,
co by∏oby z po˝ytkiem dla obozu demokratycznego. Wniosek nie
uzyska∏ wi´kszoÊci w klubie, ale ju˝ samo jego zg∏oszenie i dyskutowanie by∏o Êwiadectwem, ˝e PPS nurtowa∏y ró˝ne poglàdy i ˝e
postawa za blokiem nie jest jednolita.
W dyskusji nad ordynacjà wyborczà na szczególnà uwag´
zas∏u˝y∏y dwa przemówienia dwóch pos∏ów PSL. Pose∏ Stanis∏aw
Wójcik mówi∏ jako przedstawiciel mniejszoÊci komisji poselskiej,
a pose∏ Zygmunt Za∏´ski w imieniu stronnictwa. Obydwa te
przemówienia by∏y Êwietne w treÊci i formie. Ca∏a sala Romy –
ministrowie, pos∏owie, dziennikarze krajowi i zagraniczni, galerie,
s∏owem wszyscy – s∏uchali tych pos∏ów z najwi´kszà uwagà. Przemówienie pos∏a Wójcika wyjaÊnia∏o ró˝nice zachodzàce mi´dzy
stanowiskiem PSL a stanowiskiem partii bloku lubelskiego w kwestii
prawa wyborczego, natomiast pose∏ Za∏´ski wyg∏osi∏ przemówienie polityczne, pe∏ne patriotycznej troski o losy kraju.
„JesteÊmy w okresie ostatecznych decyzji – mówi∏ pod koniec
pose∏ Za∏´ski – walka lub porozumienie polityczne. Wy macie
wszystkie atrybuty w∏adzy, my sporo zaufania w narodzie…
181
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 182
[okrzyki na ∏awach PPR i PPS]. Wy atakujecie, my si´ bronimy.
Wy gracie antagonizmami klasowymi, dla nas nie sà one istotne.
Chodzi o wielkà rzecz. Okazja referendum da∏a dowód, ˝e
w okresie decydujàcych dla narodu zdarzeƒ na czo∏o wyst´pujà
nie ró˝nice klasowe, lecz «byç albo nie byç» narodu… [oklaski na
∏awach PSL]. Wchodzimy w okres ostatniej decyzji, gdy naszymi
sprawami wewn´trznymi interesujà si´ jeszcze nasi sprzymierzeƒcy jako sygnatariusze umowy ja∏taƒskiej i moskiewskiej. Ich
rzeczà jest, czy zechcà zrobiç, by metody mediacji, które nam
zaaplikowa∏y, da∏y rezultaty.
Zarzucacie nam, ˝e szukamy opieki reakcjonistów anglosaskich, zaszeregowujàc do nich i sprawujàcych w∏adz´ w Anglii
socjalistów. Odpowiem wam krótko: wybaczcie, ale jestem przekonany, ˝e nie macie moralnego prawa do stawiania tych zarzutów.
Potem doradzam: wejdêcie istotnie na drog´ porozumienia,
odpr´˝cie nastroje walki, wprowadêcie w ˝ycie przepisy konstytucji i statutowe uprawnienia dla cz∏onków w zrzeszeniach i samorzàdzie, a b´dzie atmosfera do ustalenia wspólnego modelu Polski
i wybory przestanà byç w´z∏em gordyjskim, trudnym do rozwiàzania. To nie jest nasza gra, to jest zasadnicze nasze stanowisko.
Przekonacie si´, jak twórczà rzeczà jest zaufaç narodowi, bo mimo
wszystko twórczym by∏ dla Polski fakt, ˝e myÊmy wam zaufali”.
Powa˝ne i spokojne przemówienia pos∏ów PSL zmieni∏y atmosfer´ na sali i nast´pne wystàpienia naszych adwersarzy by∏y
w tonie spokojniejsze i bardziej zrównowa˝one.
Wreszcie zjawi∏ si´ na mównicy agresywny pose∏ Bieƒkowski,
którego bardzo zirytowa∏o przemówienie pos∏a Za∏´skiego.
Za∏´ski wspomnia∏ go jako tego, który „ze wzgl´du na wybitne
talenty aktorskie mia∏ przydzielonà do odegrania rol´ Êw. Jerzego
zwalczajàcego smoka”. OkreÊlenie to wywo∏a∏o ˝ywà weso∏oÊç
na sali i pose∏ Bieƒkowski znalaz∏ si´ w zasi´gu straszliwej broni,
której na imi´ ÊmiesznoÊç. Ten aktywista PPR by∏ wiceministrem
182
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 183
oÊwiaty, wi´c zapewne s∏ysza∏ o niejakim Napoleonie, który wiedzia∏, ˝e „od wielkoÊci do ÊmiesznoÊci tylko jeden krok” i tej
ÊmiesznoÊci bardzo si´ obawia∏. „Zadr˝a∏” wi´c pose∏ Bieƒkowski
i zabra∏ g∏os do walki „ze smokiem”, czyli PSL. Znalaz∏szy si´ na
mównicy uzna∏, ˝e PSL naprawd´ jest „smokiem” i to „o d∏ugich
szyjach, bo si´gajàcych za granic´”. W atakach na stronnictwo
i osob´ Miko∏ajczyka pada∏y w tym przemówieniu okreÊlenia dosadne i dojmujàce, na które pos∏owie klubu PSL reagowali okrzykami. Pose∏ Bieƒkowski uzna∏ przemówienie pos∏a Za∏´skiego za
szkodliwe i podst´pne, mimo ˝e mia∏o w sobie „akcenty liryzmu
i rzewnoÊci”. Dla komunistów tylko takie przemówienia by∏y
dobre, które s∏awi∏y marksizm-leninizm i by∏y tràbà Moskwy.
W dyskusji nad ordynacjà wyborczà rozegra∏y si´ sceny niepozbawione humoru. Dywersant polityczny Rek zg∏osi∏ poprawki,
za którymi opowiedzia∏o si´ a˝… czterech pos∏ów, co wywo∏a∏o
hucznà weso∏oÊç w ca∏ej izbie.
Kiedy Rek przemawia∏, operatorzy filmowi przestali kr´ciç.
Podszed∏em do kierownika ekipy filmowej i spyta∏em:
– Dlaczego nie filmujecie tego pos∏a?
– Wysz∏a nam taÊma.
– To nie filmujcie, ale skierujcie na niego reflektory. Niech
pojmie, jaki jest wa˝ny.
Filmowiec zrozumia∏ mnie i wyda∏ polecenie. Dwa reflektory
z dwóch stron sali skierowane zosta∏y na trybun´, na której
Rek czyta∏ swoje przemówienie. Ju˝ po kilku minutach krople
potu pojawi∏y si´ na jego twarzy, a po kwadransie prawdziwe
strugi sp∏ywa∏y mu na koszul´. Rek zaczà∏ si´ kr´ciç i niepokoiç,
co nie usz∏o uwagi pos∏ów, którzy zareagowali uÊmiechami. Rzecz
jasna, ˝e kierownikowi ekipy filmowej z∏o˝y∏em szczególne
podzi´kowania.
Po d∏ugiej sejmowej dyskusji przysz∏o g∏osowanie. Odrzucono
wszystkie poprawki PSL do ordynacji wyborczej, a by∏o ich 38.
183
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 184
„Gazeta Ludowa” przeciwko cenzurze
Czwarty dzieƒ sesji KRN obfitowa∏ w momenty denerwujàce
i dramatyczne, bowiem przez ca∏y dzieƒ mówiono o cenzurze prasowej i o „hasaniu” bezpieki. Okazj´ do dyskusji na temat cenzury
da∏ dekret o utworzeniu Urz´du Kontroli Prasy przy Prezydium
Rady Ministrów. Dotychczas cenzura dzia∏a∏a bez podstawy prawnej i podlega∏a Ministerstwu Bezpieczeƒstwa Publicznego, co by∏o
zjawiskiem haƒbiàcym. Obecnie, przynajmniej formalnie, zwalniano cenzur´ spod kontroli policji i oddawano jà pod zwierzchnictwo prezesa Rady Ministrów. Cenzur´ prewencyjnà oczywiÊcie
utrzymano.
Klub poselski PSL wystàpi∏ w obronie wolnoÊci s∏owa drukowanego, a pos∏anka Chorà˝yna w odwa˝nym przemówieniu
scharakteryzowa∏a praktyki cenzury i domaga∏a si´ rozluênienia
wi´zów, którymi kr´powana by∏a prasa PSL.
„Gazeta Ludowa” by∏a naturalnie pod g´stym obstrza∏em. Nie
mog∏o byç inaczej, skoro na obszarze ca∏ej Polski by∏o to jedyne
pismo codzienne reprezentujàce tendencje polityczne wolne od
supremacji komunistycznej. Blok lubelski natomiast uruchomi∏
oko∏o 50 dzienników i oko∏o 300 innych czasopism. W tych
warunkach nasza gazeta uwa˝ana by∏a za redut´ „smoka” i atakowana by∏a z zajad∏oÊcià nie tylko przez cenzorów urz´dowych, ale tak˝e przez licznych ochotników z ca∏ego obozu
„zblokowanego”.
Rdzenni komuniÊci sowieccy rezydujàcy w Polsce równie˝
bardzo uwa˝nie studiowali nasze pismo. Stosunki mi´dzy „prasowcami” radzieckimi w naszym kraju a „Gazetà Ludowà” u∏o˝y∏y
si´ szczególnie nieprzyjaênie po odrzuceniu przez nas ca∏kiem
niezwyk∏ej i zdumiewajàcej oferty. Otó˝ w okresie powojennym
184
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 185
przez wiele lat wydawany by∏ w Polsce, w j´zyku polskim, dziennik sowiecki „WolnoÊç”. Wydawcà tego pisma by∏a Armia
Czerwona, a drukowano go w Legnicy na Dolnym Âlàsku.
Bolszewicka „WolnoÊç” nie mia∏a u nas zbyt wielu czytelników,
wi´c postanowiono wykorzystaç popularnoÊç „Gazety Ludowej”
dla zwi´kszenia obiegu tego pisma. Przedstawiciel „WolnoÊci”
zaproponowa∏ nam – ni mniej, ni wi´cej – „wiàzanà sprzeda˝”.
Chodzi∏o o to, ˝ebyÊmy zmusili sprzedawców do sprzedawania
naszej gazety tylko tym odbiorcom, którzy równoczeÊnie kupià
„WolnoÊç”. Propozycja rosyjska by∏a tak bezczelna, ˝e nawet
Banach, ówczesny kierownik wydzia∏u prasowego PSL, odrzuci∏ jà
z miejsca i dopiero po fakcie zawiadomi∏ mnie o tym incydencie
i o swojej odmownej decyzji. By∏ przy tym Banach zafrasowany
i niespokojny. Ba∏ si´, czy ze strony sowieckiej nie spotka go
z tego tytu∏u jakaÊ przykra niespodzianka. Bolszewicy nie zemÊcili
si´, co prawda, na Banachu, ale przekonali si´ namacalnie, ˝e nie
˝ywimy do nich uczuç przyjaznych i tym pilniej obserwowali
„Gazet´ Ludowà”. Jako kierownik redakcji zmuszony by∏em w tej
sytuacji do wielkiej ostro˝noÊci. Najmniejsze niedopatrzenie,
tytu∏y nad telegramami inne od dawanych przez urz´dowà
agencj´, zaj´cie stanowiska w jakiejÊ sprawie zaraz lub z opóênieniem – wszystko to by∏o nicowane, dyskutowane, obracane
w zarzuty, oskar˝enia, denuncjacje. Pracowa∏em z wiarà, ˝e wed∏ug
najlepszej woli i wiedzy, gazeta i ja osobiÊcie s∏u˝ymy interesom
narodu, paƒstwa i PSL. Kierowanie redakcjà pisma codziennego
nie jest czynnoÊcià ∏atwà. Pracuje si´ niemal zawsze w poÊpiechu
i goràczce, wi´c o omy∏k´ nie jest trudno. Dla oceny dzia∏alnoÊci
dziennika decydujàca powinna byç jego s∏u˝ba dla narodu i dla
naczelnej idei prze˝ywanych czasów. Takà ideà owych lat by∏o
uwolnienie Polski spod supremacji sowieckiej.
Ze spokojem i uwagà przys∏uchiwa∏em si´ niepohamowanym
napaÊciom z trybuny na „Gazet´ Ludowà”. Obecny na sali obrad
185
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 186
kolega redakcyjny, Zaraƒski, by∏ zaniepokojony tymi atakami i ich
gwa∏townoÊcià. Nie móg∏ te˝ wyjÊç z podziwu dla mojego spokoju i równowagi, okraszonej uÊmiechem. „Redaktorze – rzek∏ do
mnie – podziwiam paƒskie nerwy i paƒskà postaw´. Ja si´ ca∏y
trz´s´”. W istocie tak by∏o, ˝e im zacieklej napadano na naszà
gazet´, tym by∏em spokojniejszy i tym bardziej pewny, ˝e obrana
przez nas droga polityczna by∏a drogà w∏aÊciwà, odpowiadajàcà
interesom Polski.
W obronie cenzury i dekretu prasowego przemawia∏ szereg
pos∏ów, ale zdumiewajàce by∏o wystàpienie pos∏a Mariana
Kubickiego. Ten sowiecki agent by∏ do ostatnich dni przed obecnà sesjà KRN kierownikiem redakcji „Dziennika Ludowego”,
organu SL. Jak wynaj´ty subiekt wypowiedzia∏ si´ ten rzekomy
dziennikarz za zaostrzeniem cenzury i wyrazi∏ ˝al pod jej adresem,
˝e zbyt liberalnie traktuje antydemokratyczne wystàpienia prasy.
Powo∏ujàc si´ na to, ˝e sam jest dziennikarzem, dowodzi∏, ˝e cenzura nie utrudnia normalnego toku pracy redakcyjnej. Po zejÊciu
Kubickiego z trybuny zasz∏o wydarzenie rzadko notowane w kronikach parlamentarnych. Oto spokojny i zawsze zrównowa˝ony
prezes klubu poselskiego PSL, Za∏´ski, nie opanowa∏ oburzenia,
jakie obudzi∏o w nim wystàpienie Kubickiego. Za∏´ski wszed∏ na
trybun´ i oznajmi∏, ˝e nie mo˝e milczeç wobec takiego przeniewierzenia i ohydy. Kilka dni temu bowiem Kubicki w przypadkowej rozmowie ˝ali∏ si´, ˝e ust´puje z kierownictwa redakcji
„Dziennika Ludowego”, poniewa˝ jest wyczerpany i zm´czony
walkami z cenzurà.
– Moje nerwy – skar˝y∏ si´ Kubicki – ju˝ nie mogà d∏u˝ej tej
walki wytrzymaç. Praca redakcyjna sta∏a si´ katorgà. Dziwi´ si´,
jak redaktorzy „Gazety Ludowej” to wytrzymujà.
– A dzisiaj – koƒczy∏ pose∏ Za∏´ski – ten sam cz∏owiek mówi
coÊ wr´cz przeciwnego i pluje na samego siebie. Sàd uczciwych
ludzi, bez wzgl´du na poglàdy polityczne, musi byç jeden: ohyda.
186
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 187
¸atwo pojàç konsternacj´, jaka zapanowa∏a po deklaracji pos∏a
Za∏´skiego. Niezwykle wzburzony by∏ szef cenzury, dyrektor
Zab∏udowski, któremu ogromnie zale˝a∏o na powszechnej akceptacji dekretu prasowego. Zagadnà∏ mnie on wczeÊniej na korytarzu Romy, pytajàc, czy PSL b´dzie g∏osowaç za dekretem, czy
przeciw.
– Niech pan nie ma z∏udzeƒ, dyrektorze – odpowiedzia∏em.
– Dla naszego stronnictwa jest to sprawa zasadnicza. PSL wypowie
si´ przeciw cenzurze. Zresztà, co panu na tym zale˝y. Przecie˝
i tak za dekretem b´dzie wi´kszoÊç – ca∏y blok lubelski.
– Tak – westchnà∏ Zab∏udowski – ale inne wra˝enie i inna
pozycja by∏aby w kraju i za granicà, gdyby dekret by∏ przyj´ty
jednog∏oÊnie.
– Niech pan o tym nie marzy – odpar∏em. – Natomiast niech pan
mówi ze mnà na temat powi´kszenia nak∏adu „Gazety Ludowej”.
– Co? – zdziwi∏ si´ Zab∏udowski. – To jest niemo˝liwe.
– No to nie – machnà∏em r´kà.
– Nie wiem – doda∏ Zab∏udowski – czy by∏oby to mo˝liwe
nawet wtedy, gdyby PSL g∏osowa∏o za dekretem, ale gdyby tak
by∏o, to wówczas mo˝e móg∏bym si´ o to staraç.
– Nie b´dzie si´ pan stara∏. PSL b´dzie g∏osowa∏o przeciw.
Teraz, po zabójczym dla Kubickiego i cenzury oÊwiadczeniu
pos∏a Za∏´skiego, rozglàda∏em si´ za Zab∏udowskim. Zobaczy∏em
go w podnieconej rozmowie z Kubickim ko∏o jakiegoÊ filara w sali
posiedzeƒ. Poszed∏em w tym kierunku.
Dochodzi∏y mnie strz´py i okruchy burzliwej wymiany zdaƒ.
– To ja panu – gestykulowa∏ wzburzony Zab∏udowski –
przepuszcza∏em tak wiele… Mówi∏ pan, ˝e to konieczne dla walki
z PSL…
Kubicki mia∏ wyglàd obitego psiaka. By∏ czerwony jak pomidor, wi∏ si´ jak piskorz, w zdenerwowaniu przerywa∏ i przedk∏ada∏
coÊ Zab∏udowskiemu.
187
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 188
– ¸adny z pana sojusznik – dosz∏y mnie znowu s∏owa szefa
cenzury. – Pan si´ sam zadeklarowa∏ z obronà, ale zamiast pomagaç, pan nam szkodzi…
Nie widzia∏em jeszcze Zab∏udowskiego tak bardzo rozsierdzonego.
Tymczasem na sali nadal toczy∏a si´ dyskusja nad dekretem
prasowym. W obronie cenzury prewencyjnej i niejako z odsieczà
pospieszy∏ premier Osóbka-Morawski. W tonie perswazji i na
swój „gospodarczy” sposób uzasadnia∏ koniecznoÊç istnienia
cenzury. „Bo i po có˝ – mówi∏ Osóbka – zamykaç redaktora i trzymaç go w wi´zieniu, skoro mo˝na pope∏nione przez niego przest´pstwo zlikwidowaç o∏ówkiem cenzora”.
Zwrócony do ∏aw zajmowanych przez pos∏ów PSL premier
prosi∏, a˝eby nasze stronnictwo zesz∏o ze stanowiska opozycji
w tej sprawie i g∏osowa∏o za dekretem prasowym. Obiecywa∏, ˝e
ewentualne skargi na przekroczenia w∏adzy ze strony cenzury
b´dzie rozpatrywa∏ szybko i kara∏ winnych cenzorów. Na koniec
zapewni∏, ˝e przemówienia pos∏ów wyg∏oszone na sesji KRN nie
mogà byç cenzurowane i ˝e w stosunku do winnych takiego przest´pstwa wyciàgnie nale˝yte konsekwencje.
Zdawa∏o mi si´, ˝e zabiegi pana premiera o g∏osy pos∏ów
PSL mogà zachwiaç ich postawà. Podszed∏em do ∏aw rzàdowych
i szepnà∏em Miko∏ajczykowi: „Panie prezesie, cenzura to dla nas
sprawa zasadnicza. Tu nie mo˝e byç kompromisu”.
Widzia∏em, jak Miko∏ajczyk odszuka∏ pos∏a Za∏´skiego i odby∏
z nim krótkà rozmow´. W g∏osowaniu dekret o Urz´dzie Kontroli
Prasy zosta∏ wprawdzie przyj´ty, ale przeciwko g∏osom pos∏ów
PSL. Tak nasze stronnictwo, w myÊl zasad i przes∏anek wolnoÊciowych, wypowiedzia∏o si´ za wolnoÊcià prasy. Jaki zaÊ walor
mia∏y zapewnienia pos∏a Osóbki-Morawskiego, ˝e przemówienia
pos∏ów nie b´dà cenzurowane? Dowiedzia∏em si´ o tym niebawem.
Oto cenzura nie pozwoli∏a mi wydrukowaç w „Gazecie Ludowej”
188
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 189
przemówienia pos∏anki Chorà˝yny w obronie prasy. „Gdyby PSL
g∏osowa∏o za dekretem – odrzek∏ cenzor na moje za˝alenie – to
byÊmy pozwolili, a tak, to nie”.
Nie by∏o odwo∏ania.
KRN przesz∏a ju˝ do spraw bezpieki, gdy odszuka∏ mnie
dyrektor Zab∏udowski. „Bardzo pana prosz´, redaktorze, a˝eby
pan nie drukowa∏ nic o incydencie Kubicki–Za∏´ski. Zale˝y mi,
˝eby zrobi∏ to pan dobrowolnie. W przeciwnym razie i tak ka˝dà
wzmiank´ na ten temat skonfiskuj´, ale w tym wypadku stosunki
nasze bardzo si´ pogorszà”. Zrozumia∏em, ˝e Zab∏udowski dzia∏a
nie tylko w swoim imieniu i nie tylko na w∏asnà r´k´. Kiwnà∏em wi´c
g∏owà na znak zgody. Nie chcia∏em zrywaç ostatnich mo˝liwoÊci
jakiegoÊ modus vivendi z cenzurà.
Jakà jednak cen´ za t´ interwencj´, za to wymuszone milczenie zap∏aci∏ Marian Kubicki? Opublikowanie ca∏ego zajÊcia równa∏o si´ dla niego Êmierci cywilnej, wi´c cena musia∏a byç wysoka.
Czy˝by bezpieka macza∏a w tym palce? Kim móg∏ byç dla bezpieki Kubicki? Te myÊli i te pytania nurtowa∏y mnie niejednokrotnie
w ciàgu lat, a ze szczególnà si∏à powróci∏y do mnie w roku 1957,
kiedy dowiedzia∏em si´, ˝e Marian Kubicki zosta∏ naczelnym
redaktorem wznowionego „Dziennika Ludowego”, organu ZSL.
189
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 190
Morderstwo Âciborka
Ostatnie godziny czwartego dnia sesji up∏yn´∏y pod znakiem
bezpieki i by∏y pe∏ne scen dramatycznych.
Klub poselski PSL zg∏osi∏ wniosek nag∏y o powo∏anie komisji
poselskiej w sk∏adzie 12 osób – po dwie z ka˝dego klubu – w celu
zbadania stosunków bezpieczeƒstwa panujàcych na terenie województwa rzeszowskiego i przyleg∏ych powiatów województwa
lubelskiego. Komisja mia∏aby zaproponowaç Êrodki do zwalczania
grasujàcych tam band ukraiƒskich, dla zapewnienia bezpieczeƒstwa osobistego i majàtku miejscowej ludnoÊci, oraz opracowaç
plan zagospodarowania opuszczonych i zniszczonych terenów.
Minister Radkiewicz wypowiedzia∏ si´ przeciw wnioskowi,
oÊwiadczajàc, ˝e stosunki bezpieczeƒstwa w tamtych okolicach
poprawi∏y si´ i ˝e PSL chce tym wnioskiem „odwróciç uwag´
od band na innych terenach”. Wniosek PSL odrzucono. Wtedy
minister Radkiewicz zjawi∏ si´ na trybunie po raz drugi i zawiadomi∏ o wykryciu morderców sekretarza naczelnego PSL,
Boles∏awa Âciborka.
Wróçmy na chwil´ do minionych wydarzeƒ. Âciborek przeszed∏
na jesieni 1945 roku z lubelskiego SL do PSL. Mieszka∏ w ¸odzi,
skàd zamierza∏ przenieÊç si´ do Warszawy, a˝eby podjàç prac´
w centrali PSL. Tymczasem 5 grudnia 1945 roku zosta∏ zastrzelony w ¸odzi, we w∏asnym mieszkaniu. Morderstwa dokonano
póênym wieczorem, a sprawcy pozostali nieznani. Zamordowanie
Âciborka wywo∏a∏o wielkie wzburzenie w szeregach PSL i wielkie
wra˝enie w kraju i za granicà. U nas powszechne by∏o przekonanie, ˝e Âciborek zastrzelony zosta∏ przez bezpiek´, która zemÊci∏a
si´ za jego przejÊcie z obozu lubelskiego do PSL. W tym te˝ sensie
napisa∏em kilka artyku∏ów, ale wszystkie zosta∏y skonfiskowane.
190
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 191
Nie by∏o w nich naturalnie wyraênej aluzji, ale domyÊlny czytelnik
móg∏ nabraç takiego mniemania. Z cenzurà prowadzi∏em d∏ugie
targi o cofni´cie tych konfiskat. „Niech pan doda kilka s∏ów –
mówi∏ cenzor – ˝e morderstwa dokona∏o NSZ, a b´dzie pan móg∏
swoje artyku∏y drukowaç”. Ja jednak nie chcia∏em pisaç oskar˝enia
tak bezpodstawnego, tym bardziej, ˝e bezpieka przypisywa∏a
niemal wszystkie zabójstwa polityczne „bandom NSZ” albo „bandom WiN”. Powtarzanie tego chwytu agitacyjnego przez szereg
miesi´cy zdewaluowa∏o wartoÊç stawianych oskar˝eƒ, w które
opinia publiczna przesta∏a wierzyç.
Od dnia zbrodni up∏yn´∏o sporo miesi´cy i oto dopiero teraz,
pod koniec wrzeÊnia 1946 roku, bezpieka zacz´∏a si´ che∏piç, ˝e
zabójcy Âciborka zostali wykryci, aresztowani i przyznali si´ do
winy. Stanàwszy na trybunie minister Radkiewicz oznajmi∏:
„Polskie Stronnictwo Ludowe… poprowadzi∏o w ca∏ym kraju
kampani´ imputowania w∏adzom bezpieczeƒstwa udzia∏u w morderstwach dzia∏aczy PSL albo wr´cz dokonywania tych mordów.
Uruchomiony zosta∏ szeroki aparat szeptanej propagandy,
preparowano w tym duchu interpelacje, w partyjnych komunikatach wcià˝ wracano do oskar˝ania w∏adz bezpieczeƒstwa
o dokonanie mordu na osobie Âcibiorka. Nale˝y podkreÊliç, ˝e
WiN-owskie reakcyjne podziemie prowadzi równolegle identycznà kampani´. Echa tej akcji rozleg∏y si´ nawet w parlamencie brytyjskim, w którym minister Bevin z∏o˝y∏ oÊwiadczenie niedwuznacznie obcià˝ajàce w∏adze bezpieczeƒstwa odpowiedzialnoÊcià
za mord na osobie Âcibiorka. W sukurs kampanii PSL-owskiej
przyszed∏ równie˝ amerykaƒski minister Byrnes, który w lutym
bie˝àcego roku oÊwiadczy∏: «Ostatnie raporty wskazujà na to, ˝e
w Polsce dokonano szeregu morderstw, których ofiarà padli
równie˝ wybitni cz∏onkowie partii politycznych. Jest po˝a∏owania
godne, ˝e polskie w∏adze bezpieczeƒstwa wydajà si´ byç w to
zamieszane». W sierpniu bie˝àcego roku PSL zg∏osi∏o specjalnà
191
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 192
interpelacj´ w sprawie morderstwa Boles∏awa Âcibiorka, w której
autorzy ca∏kiem niedwuznacznie podajà w wàtpliwoÊç dobrà wol´
w∏adz bezpieczeƒstwa i starajà si´ wytworzyç opini´, jakoby tym
w∏adzom nie zale˝a∏o na wykryciu zbrodniarzy. W ca∏ej akcji PSL
wokó∏ zbrodni zamordowania Âcibiorka uderza wyraêna tendencja
odwrócenia uwagi od Êrodowiska reakcyjnego i próba skierowania
podejrzeƒ w kierunku obozu demokratycznego albo wr´cz w kierunku w∏adz bezpieczeƒstwa”.
Radkiewicz poinformowa∏ nast´pnie, ˝e zbrodni dokonali
Wies∏aw P∏oƒski i Boles∏aw Panek, obaj nale˝àcy do bojówki WiN,
a uczynili to dlatego, ˝eby Âcibiorek „nie rozbija∏ PSL od wewnàtrz”. Panek mia∏ mianowicie powiedzieç Âcibiorkowi przed
dokonaniem zbrodni: „Wiemy, ˝e jesteÊ w PSL, ale jesteÊ tam
zdrajcà”. Minister oznajmi∏ na koniec, ˝e wkrótce odb´dzie si´
proces zabójców oraz zawiadomi∏, ˝e w Krakowie aresztowany
zosta∏ drugi naczelny sekretarz PSL, Stanis∏aw Mierzwa, i aresztowanie to nie mia∏o zwiàzku ze sprawà Âcibiorka.
Tak zatem, wed∏ug herszta bezpieki, zamordowanie Âcibiorka
by∏o dokonanà przez podziemie zbrodnià, niejako profilaktycznà,
majàcà zapobiec rozbijaniu PSL. Zaiste, dziwne motywy i dziwna
troska podziemia o ca∏oÊç szeregów naszego stronnictwa. Rewelacja jak˝e ma∏o prawdopodobna i ma∏o wiarygodna.
W kraju wielu ludzi nie uwierzy∏o w informacje Radkiewicza,
albowiem wszyscy nabraliÊmy dostatecznie ujemnego mniemania
o metodach dzia∏ania bezpieki, tej zbrodniczej agentury sowieckiej na polskiej ziemi. Tak˝e w KRN niejedni pos∏owie i postronni s∏uchacze przyj´li z niedowierzaniem deklaracj´ ministra bezpieczeƒstwa.
Zaledwie Radkiewicz zszed∏ z trybuny, Baƒczyk poprosi∏ o g∏os.
Mieszka∏ on w ¸odzi, by∏ w przyjaêni ze Âcibiorkiem, o zabójstwie
musia∏ s∏yszeç niejedno i zapewne teraz, w pierwszym impulsie, zamierza∏ owo „niejedno” ujawniç. Pojawienie si´ wi´c jego
192
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 193
na trybunie przyj´to z najwi´kszym zainteresowaniem, prawie
z podnieceniem. Co Baƒczyk powie? Stanàwszy na trybunie pose∏
Baƒczyk najwidoczniej zreflektowa∏ si´ i oznajmi∏ tylko, ˝e wie
coÊ niecoÊ o zbrodni dokonanej na Âcibiorku, ale nie mo˝e tego
ujawniç na plenum KRN wobec publicznoÊci i prasy, prosi wi´c
o wy∏onienie komisji poselskiej, której powie, co mu jest
wiadome. Minister Radkiewicz zabra∏ wówczas g∏os po raz trzeci
i dziwi∏ si´, dlaczego pose∏ Baƒczyk, skoro coÊ wie o morderstwie
Âciborka nie udzieli∏ dotychczas swoich wiadomoÊci „odpowiednim w∏adzom”. Zapowiedzia∏ te˝, ˝e postara si´, a˝eby Baƒczyk
z∏o˝y∏ wyjaÊnienia przed powo∏anymi do tego organami w∏adzy.
Innymi s∏owy, minister bezpieki wypowiedzia∏ si´ przeciwko powo∏aniu komisji poselskiej i tak si´ te˝ sta∏o. Komisji nie wy∏oniono.
Wystàpienie Baƒczyka, chocia˝ zawis∏o w powietrzu, jeszcze
bardziej pog∏´bi∏o w spo∏eczeƒstwie nieufnoÊç do tej „sensacji”
bezpieki. W opinii publicznej nadal utrzymywa∏o si´ przekonanie,
˝e r´ce w∏adz bezpieczeƒstwa umaczane sà we krwi Âcibiorka
i wielu innych Polaków, którzy nie chcieli chodziç na pasku
moskiewskim. W Êwietle ujawnionych póêniej, jak˝e groênych
i przera˝ajàcych zbrodni UB, rezerwa spo∏eczeƒstwa wobec
deklaracji policji komunistycznej by∏a ca∏kowicie uzasadniona.
Wzros∏o natomiast powszechne zainteresowanie zapowiedzianym
procesem o zabójstwo Âcibiorka. Niektórzy oczekiwali jakichÊ
niespodzianek na tym procesie, a ogromna wi´kszoÊç narodu
pragn´∏a, aby z polskiego ˝ycia publicznego wykorzenione
zosta∏y gruntownie i jak najpr´dzej metody prowokacji i zbrodni.
By∏a ju˝ póêna godzina nocy z 23 na 24 wrzeÊnia 1946 roku,
kiedy na trybunie KRN pojawi∏ si´ m´˝czyzna przypominajàcy
za˝ywnego szlachcica. Przewodniczàcy posiedzenia przedstawi∏
go jako dyrektora departamentu MBP o nazwisku Chmielewski.
Czy tak si´ nazywa∏, czy mo˝e inaczej? Pytanie uzasadnione, poniewa˝ funkcjonariusze UB, z wyjàtkiem „firmowych szczytów”,
193
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 194
z regu∏y ukrywali swoje prawdziwe nazwiska i na zewnàtrz
pos∏ugiwali si´ pseudonimami. Chmielewski zaczà∏ czytaç odpowiedzi UB na interpelacje poselskie PSL. Re˝yseria tej imprezy
by∏a pomys∏owa. Wybrano na nià specjalnie póênà por´, kiedy na
sali nie by∏o ju˝ dziennikarzy zagranicznych, a z krajowych
b∏àka∏o si´ zaledwie kilku. Ja by∏em niejako przez przypadek.
Z napi´tà uwagà s∏ucha∏em wyjaÊnieƒ ministra bezpieczeƒstwa.
Kilka wypowiedzi koƒczy∏o si´ oznajmieniem, ˝e winni nadu˝ycia
w∏adzy funkcjonariusze UB zostali pociàgni´ci do odpowiedzialnoÊci. Na 28 zg∏oszonych interpelacji dano owej nocy
odpowiedê zaledwie na siedem i nie wszystkie odpowiedzi zadowoli∏y interpelantów.
Po wyjaÊnieniach Chmielewskiego rozegra∏a si´ scena przejmujàca. Pose∏ Stanis∏aw Nadobnik z PSL poprosi∏ o g∏os i domaga∏ si´ otwarcia dyskusji nad odpowiedzià bezpieki w sprawie
masowego mordu w K´pnie. W nocy z 22 na 23 listopada 1945
roku tamtejsi ubowcy zamordowali 15 wi´êniów. Jako przyczyn´
tej masowej zbrodni podano okolicznoÊç, ˝e tej˝e w∏aÊnie nocy
partyzanci dokonali napadu na siedzib´ UB w K´pnie. Zw∏oki
pomordowanych pochowano w zbiorowym dole, w ogrodzie
otaczajàcym dom, w którym by∏a siedziba UB. Pose∏ Nadobnik,
operujàc szczegó∏ami i dok∏adnymi datami, opowiedzia∏, jak jednej nocy, po zg∏oszeniu interpelacji w tej sprawie przez PSL,
zw∏oki pomordowanych odkopano i samochodami ci´˝arowymi
wywieziono daleko do lasu, gdzie je znowu wrzucono do wspólnego do∏u. W czasie przemówienia pos∏a Nadobnika powia∏o mrozem. Wielu s∏uchaczy prze˝y∏o prawdziwy wstrzàs. Do nich i ja
nale˝a∏em. Wniosek Nadobnika zosta∏ odrzucony. PomyÊla∏em:
„wniosek przepad∏, ale mróz w ludzkich sercach pozosta∏”.
Tym ponurym akordem zbrodni bezpieki zakoƒczy∏a si´
wrzeÊniowa sesja KRN. Ostatnia sesja w jej istnieniu. Ca∏y przebieg obrad by∏ dowodem, ˝e ca∏y kraj przemieniony zosta∏ w pole
194
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 195
bitwy, na którym wszystkie partie lubelskie skoncentrowa∏y swoje
wysi∏ki na bezpardonowej walce z naszym stronnictwem. O zgodzie i porozumieniu ju˝ wi´cej nie mog∏o byç mowy. Wyraz takiej
w∏aÊnie ocenie sytuacji da∏, ju˝ po zamkni´ciu sesji, wiceprezydent Szwalbe. Zapytany przez socjalistycznego dziennikarza, czy
mo˝liwe jest jeszcze porozumienie mi´dzy blokiem lubelskim
a PSL, Szwalbe odpowiedzia∏: „Zdarzajà si´ podobno cuda na
Êwiecie. Ja w nie nie wierz´. Nie wierz´ wi´c w mo˝liwoÊç porozumienia bloku lubelskiego z obecnym PSL”. Szwalbe da∏ tak˝e
do zrozumienia, ˝e wybory sejmowe odb´dà si´ najpóêniej w styczniu 1947 roku.
Tak wi´c bez wszelkich z∏udzeƒ nale˝a∏o patrzeç w nadchodzàcà przysz∏oÊç politycznà. Nios∏a ona ze sobà walk´ bezwzgl´dnà. Prowadzili jà komuniÊci jako narz´dzie i forpoczta Moskwy.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 196
Echa ostatniej sesji KRN
Komentarze prasy „zblokowanej” zachowywa∏y zadziwiajàcà
jednolitoÊç w ocenie przebiegu i wyników wrzeÊniowej sesji,
a zw∏aszcza w ocenie wystàpieƒ pos∏ów PSL. „G∏os Ludu”
w nast´pujàcy sposób scharakteryzowa∏ ich walk´ przeciwko
bezprawiom i zbrodniom bezpieki: „Wszystkie dotychczasowe
wystàpienia pos∏ów PSL Êwiadczà o konsekwentnym rozwoju tego
stronnictwa w kierunku jawniejszej obrony band, coraz silniejszego wiàzania si´ z ca∏ym reakcyjno-faszystowskim podziemiem,
w kierunku zacieÊnienia wi´zów z reakcyjnymi si∏ami zagranicy.
Celem ich wystàpieƒ jest os∏oni´cie dzia∏alnoÊci reakcyjno-faszystowskiego podziemia, z którym si´ PSL sprzymierzy∏o i któremu
wyznacza powa˝nà rol´ w nadchodzàcej kampanii wyborczej.
Pe∏ne nienawiÊci inwektywy na PPR majà wskazywaç bandom
kierunek ataku”.
Komentujàc spokojne i pe∏ne prawdziwej troski przemówienie
pos∏a Za∏´skiego, organ PPR sugerowa∏: „W∏aÊnie ta mowa by∏a
charakterystycznym dowodem, jak daleko stoczy∏o si´ ju˝ PSL
w swojej drodze powrotnej do Londynu, do Raczkiewicza, do lasu
i do Andersa. Fakt, ˝e w∏aÊnie ten mówca – jeden z najspokojniejszych i najrozsàdniejszych w Polsce – przemawia∏ tak w∏aÊnie,
jak przemawia∏, Êwiadczy lepiej ni˝ cokolwiek innego, jak g∏´boko
jad reakcyjny prze˝ar∏ ju˝ szeregi PSL”.
Podobnie wrogo w stosunku do wystàpieƒ pos∏ów PSL pisa∏y
równie˝ inne dzienniki obozu lubelskiego.
Komitet Centralny PPR opublikowa∏ uchwa∏y polityczne
zwiàzane z nadchodzàcà kampanià przedwyborczà, pe∏ne dobrze
znanych, zajad∏ych oskar˝eƒ i ataków na PSL. W og∏oszonych
uchwa∏ach czytaliÊmy mi´dzy innymi: „Przez ostateczne odrzucenie
196
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 197
kilkakrotnie ponawianej propozycji utworzenia bloku wyborczego, PSL postawi∏o siebie poza obozem demokratycznym…
Rachuby PSL na uzyskanie przewagi w Polsce przez zblokowanie
si´ z podziemiem i korzystanie z obcych protektorów spotkajà si´
ze zdecydowanym odporem mas i b´dà doszcz´tnie rozbite…
KC PPR dà˝yç b´dzie do najbardziej przyjaznego wspó∏dzia∏ania
z SL, które reprezentuje rzeczywiste interesy wsi, oraz z SD,
które broni rzemios∏a, inteligencji i drobnego przemys∏u… KC
PPR stwierdza, ˝e nadal dà˝yç b´dzie do umacniania Êcis∏ej i przyjaznej wspó∏pracy czterech stronnictw PKWN, które stworzy∏y
pot´˝ny oÊrodek konsolidacji wszystkich demokratycznych si∏
narodu. Wyrazem tej wspó∏pracy i konsolidacji… b´dzie blok
wyborczy czterech stronnictw, który odegra decydujàcà rol´
w walce o rozbicie reakcji i stabilizacj´ politycznà w kraju”.
Decyzja KC PPR ujawni∏a w sposób niedwuznaczny wol´
stworzenia bloku wyborczego czterech partii i pozostawienia
poza blokiem tych odprysków, które pojawi∏y si´ w ówczesnym
˝yciu politycznym, a mianowicie grupki Reka i resztek Stronnictwa Pracy, mimo ˝e wypowiada∏y si´ za blokiem. Murzyn zrobi∏
swoje, murzyn mo˝e odejÊç. Decyzja KC PPR by∏a równie˝ dowodem, ˝e zbankrutowa∏y blisko pi´tnastomiesi´czne próby rozszerzenia bloku lubelskiego na PSL i szerokie rzesze ludnoÊci.
Wina przegranej obcià˝a przywódców marksistowskich, którzy
ortodoksyjnie i jednostronnie chcieli rozwiàzywaç najbardziej
donios∏e problemy narodowe, spo∏eczne i paƒstwowe Polski.
Rozbie˝noÊci polityczne mi´dzy wi´kszoÊcià narodu a narzuconà w∏adzà by∏y g∏´bokie, wynika∏y z ró˝nicy Êwiatopoglàdów
i poj´ç etycznych, z odmiennych, a nawet przeciwstawnych przes∏anek organizowania ˝ycia narodowego i paƒstwowego.
Po drugiej wojnie Êwiatowej ch∏opi stali si´ awangardà spo∏eczeƒstwa polskiego w walce o swobody polityczne i prawa obywatelskie.
Ch∏opi nie wyznawali nigdy Êwiatopoglàdu materialistycznego.
197
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 198
Lud polski odziedziczy∏ po minionych pokoleniach wiar´ w si∏´
ducha, tà wiarà ˝yje i z niej czerpie moc. Âwiat ducha by∏, jest i b´dzie zawsze pot´˝niejszy od Êwiata materii, a wi´c by∏, jest i b´dzie
zwyci´ski.
26 wrzeÊnia odby∏a si´ w Prezydium Rady Ministrów
konferencja przedstawicieli czterech partii bloku wyborczego,
a wi´c PPR, PPS, SL i SD.
Narada potwierdzi∏a i podsumowa∏a decyzje KC PPR w sprawie utworzenia bloku wyborczego czterech stronnictw, obcià˝ajàc
PSL ca∏kowità odpowiedzialnoÊcià za fiasko prób stworzenia
wspólnego bloku oraz podejmujàc uchwa∏´ stwierdzajàcà, ˝e
„w tej nowej sytuacji nale˝y uznaç dalszy udzia∏ PSL w mi´dzypartyjnych komisjach porozumiewawczych za bezcelowy”. Rozbrat z Polskim Stronnictwem Ludowym sta∏ si´ wi´c ca∏kowity.
BezpoÊrednio po tych uchwa∏ach rozpocz´∏a si´ w∏aÊciwa
kampania wyborcza. PSL sta∏o si´ celem zmasowanych ataków,
bardzo cz´sto wykraczajàcych poza granice przyzwoitoÊci
i zwyk∏ej uczciwoÊci, obowiàzujàce tak˝e walczàcych ze sobà
przeciwników.
Premier Osóbka-Morawski, przemawiajàc na wojewódzkim
zjeêdzie PPS 29 wrzeÊnia, zarzuci∏ przywódcom PSL, ˝e „sà ju˝
nie tylko przywódcami ruchu ludowego, ale usi∏ujà prowadziç
polityk´ narodowà na wzór przedwojennych narodowców, którzy
skupili w swych szeregach wszystkie wsteczne elementy; ˝e to na
te g∏osy liczy∏o PSL, wysuwajàc swoje niedorzeczne 75 procent;
˝e wielu dzia∏aczy PSL mo˝e nawet nie zdaje sobie sprawy z tego,
jak bardzo ich linia z ludowej staje si´ narodowà”.
By∏a to bezczelna próba podwa˝enia ludowoÊci naszego stronnictwa, przypisania mu skrajnie nacjonalistycznego oblicza.
To prawda, ˝e PSL, b´dàc jak najbardziej stronnictwem ludowym,
by∏o równoczeÊnie stronnictwem narodowym, ale przecie˝
w zupe∏nie innym sensie. Ch∏opi bowiem, stanowiàc 75 procent
198
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 199
narodu polskiego, sà w∏aÊnie narodem, tym bardziej, ˝e ˝yjà
i pracujà nie tylko na wsi, ale równie˝ w miastach jako robotnicy,
rzemieÊlnicy, inteligenci, zachowujàc nadal ˝ywà i mocnà wi´ê
z ziemià rodzinnà. Panu premierowi wtórowali inni dzia∏acze oraz
ca∏a prasa partii „zblokowanych”. Oskar˝ano PSL o wszystko:
– o liczenie nie na g∏osy obywateli, lecz na automaty reakcyjnego podziemia, nie na opini´ narodu polskiego, lecz na nacisk
zagranicznych protektorów;
– o to, ˝e terror NSZ i WiN mia∏ stworzyç pretekst dla obcej
interwencji, mia∏ otworzyç panu Byrnesowi drog´ do wp∏ywu
w Polsce w imi´ w∏adzy dla pana Miko∏ajczyka i w imi´ dobra
wielkich Niemiec;
– o to, ˝e Miko∏ajczyk dà˝y do dyktatury bloku reakcyjno-peeseslowskiego;
– o próby rozbicia jednoÊci partii demokratycznych;
– o polityk´ antyrosyjskà i wspó∏dzia∏anie z tendencjami „imperialistów”, zmierzajàcych do okrà˝enia Zwiàzku Radzieckiego;
– o prowadzenie polityki zgubnej dla naszego niepodleg∏ego bytu;
– o faszyzm i zwiàzki z faszystami wszelkiej maÊci.
Wszystkie te oskar˝enia by∏y nieprawdziwe, krzywdzàce i wr´cz
absurdalne. Co si´ tyczy oskar˝enia o faszyzm, to musz´ stwierdziç, ˝e PSL zawsze zwalcza∏o totalizm paƒstwowy i gardzi∏o nim.
Totalne, faszystowskie i komunistyczne metody oraz systemy
paƒstwowe zawsze by∏y nam obce. Ch∏opi polscy widzieli w nich
jarzmo na swoje karki, na swoje prawa obywatelskie i polityczne.
Ch∏opskie karty walki z tendencjami totalnymi w Polsce sà wspania∏e i stanowià niezaprzeczalny i imponujàcy tytu∏ do chwa∏y
naszego ludu.
Za oskar˝eniami sz∏y pogró˝ki. Mówiono o koniecznoÊci „zapobie˝enia zam´towi i zaostrzenia walk wewn´trznych oraz o odpowiedzialnoÊci PSL za wszystkie nast´pstwa”. Mówiono i pisano,
˝e og∏oszenie bloku wyborczego czterech partii „jest dla PSL z∏à
199
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 200
zapowiedzià na najbli˝szà przysz∏oÊç; ˝e w Polsce jest miejsce dla
dzia∏alnoÊci opozycyjnej partii antyfaszystowskiej, o ile jej dzia∏alnoÊç nie przekroczy ram demokracji, o ile zachowane zostanie
poszanowanie legalnoÊci i praworzàdnoÊci naszego kraju; ˝e
niestety wodzowie PSL z∏o˝yli niezliczone dowody, ˝e nie chcà
utrzymaç si´ w tych granicach, a za skutki niech obecnie winià
samych siebie”.
Wielce oryginalne by∏o – wypowiedziane przez wicepremiera
Bieƒkowskiego na ∏amach „G∏osu Ludu” – twierdzenie, ˝e
„nieomylnà wskazówkà przekroczenia ram demokracji przez
opozycj´ b´dzie ustosunkowanie si´ do niej si∏ reakcyjno-faszystowskich” oraz wniosek, ˝e „stronnictwo, które uzyska∏o poparcie
reakcji i nie wyciàgn´∏o z tego ˝adnych wniosków, automatycznie
staje poza obozem demokratycznym”.
By∏y równie˝ próby rozbijania PSL, pozyskiwania ludzi
chwiejnych i s∏abych. By∏a mowa o cz´Êci „uczciwych” ch∏opów,
którzy nie aprobujà polityki stronnictwa.
Wszystko zapowiada∏o ostrà i bezpardonowà walk´.
200
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 201
Drapie˝ne r´ce bezpieki
W atmosferze walki, pogró˝ek, denuncjacji, wymyÊlaƒ i intryg
zebra∏a si´ 6 paêdziernika 1946 roku w Warszawie Rada Naczelna
PSL. W obradach wzi´li udzia∏ cz∏onkowie Rady, ich zast´pcy,
pos∏owie do KRN, cz∏onkowie G∏ównej Komisji Rewizyjnej
i G∏ównego Sàdu Partyjnego, a wi´c wszystkie instancje i w∏adze
naczelne stronnictwa. Dwudniowym obradom przys∏uchiwa∏em
si´ z wielkà pilnoÊcià. Pragnà∏em na podstawie bezpoÊrednich
spostrze˝eƒ i obserwacji zorientowaç si´ w rzeczywistej postawie
naszych dzia∏aczy na prowincji.
My w Warszawie pracowaliÊmy pod nieustannym obstrza∏em.
By∏y momenty, w których czuliÊmy niejako bezpoÊrednio, namacalnie, wr´cz na naszych ramionach drapie˝ne r´ce bezpieki,
a przecie˝ w Warszawie by∏a nasza centrala, mieliÊmy w∏asne pismo codzienne, tu by∏y ambasady i poselstwa innych paƒstw, by∏y
jakieÊ warunki do obrony przed gwa∏tem i bezprawiem. Moskwa
liczy∏a si´ jeszcze z opinià zagranicy, a komuniÊci w Polsce musieli
respektowaç taktyk´ sowieckiego Olimpu.
Jak˝e natomiast ci´˝ki, a nieraz zaiste tragiczny, by∏ los przywódców PSL na prowincji. Terroryzowali ich agenci i zwolennicy
bloku lubelskiego, grozi∏a im bezpieka i wymusza∏a nieraz na nich
ró˝ne „oÊwiadczenia”, za które rumienili si´ potem ze wstydu
i które odwo∏ywali. Wielu naszych dzia∏aczy zgin´∏o Êmiercià tragicznà od skrytobójczej kuli, wielu sz∏o do komunistycznych
wi´zieƒ. Pokrzepieniem dla nas wszystkich by∏y znane nam
szczegó∏owo fakty ich imponujàcej odwagi cywilnej. Wielu z nich
po opuszczeniu wi´zienia stawa∏o z powrotem w naszych szeregach, nie da∏o si´ zastraszyç i zmusiç do zaniechania dzia∏alnoÊci
politycznej.
201
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 202
Otó˝ ci w∏aÊnie dzia∏acze z szerokiego kraju zjechali do
Warszawy, a˝eby ostatecznie zdecydowaç o taktyce wyborczej
PSL. W naszej Radzie by∏y dwie grupy oportunistów i kapitulantów. Jednà z nich dowodzi∏ minister oÊwiaty, Czes∏aw
Wycech. Przy nim skupiali si´: Józef Nieçko, Kazimierz Banach,
Stanis∏aw Koter, Jan Dec, Bronis∏aw Warowny. Drugà grup´ stanowili nieliczni adherenci ministra Kiernika z niejakim Gójskim
na czele.
Obie te grupy ba∏y si´ walki, obie chcia∏y utrzymaç zajmowane
stanowiska, pozyskaç bez trudu poselskie mandaty. Wybory
bowiem, w razie istnienia tylko jednej listy, nie by∏yby wyborami,
ale jedynie g∏osowaniem t∏umów p´dzonych do urn strachem
i terrorem. Tymczasem kierownictwo PSL, z Miko∏ajczykiem na
czele, prowadzi∏o ich na drog´ walki, ˝àda∏o od nich – w wypadku kl´ski – wyrzeczeƒ i powrotu do biedy po∏àczonej z perspektywà przeÊladowaƒ i grozà wi´zienia. Nie opuszczajàc na razie
szeregów PSL, chcieli zapewniç sobie Êcie˝k´ powrotu do zgody
z komunistami, zgody nie przynoszàcej zaszczytu, ale dajàcej
∏atwy chleb i poczucie osobistego bezpieczeƒstwa.
Z posiedzeƒ Rady Naczelnej nie dawa∏em w „Gazecie Ludowej” szczegó∏owych sprawozdaƒ, albowiem nie chcia∏em, aby
nasze pismo by∏o êród∏em informacji dla naszych wrogów o nastrojach i tendencjach przejawiajàcych si´ w PSL. By∏em pewny, ˝e
równie˝ bezpieka b´dzie chciwie wychwytywaç udokumentowane
przez gazet´ informacje, jak kto przemawia∏ i do czego nawo∏ywa∏. OportuniÊci zaÊ byliby zapewne zadowoleni, gdyby ich g∏osy
dotar∏y przez gazet´ do sanhedrynu komunistycznego w Warszawie i Moskwie. Dlatego te˝ dawa∏em w gazecie tylko oficjalne
notki o obradach. Wiedzia∏em, ˝e niektórzy z naszych kapitulantów posiadali kontakty i znajomoÊci, g∏ównie wÊród dziennikarzy
socjalistycznych z redakcji i „Robotnika”. Banach na przyk∏ad
chwali∏ si´ kontaktami z dziennikarzem pracujàcym w „Robotniku”
202
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 203
o przybranym nazwisku Rafa∏ Praga, który w pewnych ko∏ach
traktowany by∏ jako konfident UB. By∏o jasne, ˝e b´dà przecieki,
ale przecie˝ ca∏kiem inne znaczenie majà s∏owa szeptane z pami´ci
na ucho, a inne wydrukowane w organie stronnictwa. Ta nasza taktyka by∏a wielu bardzo nie na r´k´.
Rzecz znamienna, ˝e wszyscy ch∏opi, a zw∏aszcza kobiety,
zarówno ze wsi, jak i z miast, wypowiadali si´ przeciw udzia∏owi
PSL w bloku wyborczym. Szczególne wra˝enie wywo∏a∏o
przemówienie cz∏onkini Rady Naczelnej z powiatu Przeworsk,
Kojderowej. Jej mà˝, Êwiat∏y przewodnik w pracy politycznej na
wsi, zosta∏ jesienià 1945 roku zamordowany przez UB z Rzeszowa
za swojà dzia∏alnoÊç w PSL. Na wiosn´ 1946 roku wys∏a∏em
w rzeszowskie doskona∏ego dziennikarza, a˝eby zbada∏ okolicznoÊci jego tragicznej Êmierci i napisa∏ reporta˝ o tej zbrodni do
naszej gazety. Sàdzi∏em, ˝e oskar˝enie UB w druku, mimo ˝e
b´dzie skonfiskowane, to jednak nie pozostanie bez nast´pstw dla
zbrodniarzy. Pietrzak pojecha∏, ale szybko wróci∏, poniewa˝ na
podminowanym terenie rzeszowskim czu∏ si´ niepewnie, a i ˝adnych bli˝szych informacji zebraç nie móg∏. Potwierdzi∏ tylko to,
co ju˝ wiedzieliÊmy, ˝e Kojder zosta∏ przez UB aresztowany
i zamordowany w przydro˝nym lesie, przy szosie wiodàcej z Przeworska do Rzeszowa. Wdowa po Kojderze pozosta∏a na gospodarstwie sama z ma∏ymi dzieçmi. W warunkach wsi los wdowy,
obarczonej dzieci´cym drobiazgiem, jest po˝a∏owania godny, ale
pani Kojderowa nie za∏ama∏a si´, nie ugi´∏a karku przed „pot´gà”
bezpieki, lecz zachowa∏a w ˝a∏obie imponujàcà postaw´ i godnoÊç
kobiety-Polki, uwa˝ajàcej si´ s∏usznie za wspó∏gospodarza naszej
ziemi. Obecnie, w prostych i przejmujàcych s∏owach, mówi∏a ze
wzburzeniem o tych ludowcach, którzy chcieliby kapitulowaç,
poddajàc si´ dyktatowi Moskwy.
èle, bardzo êle musieli si´ czuç w owej chwili ci dzia∏acze,
którzy przemawiali za przy∏àczeniem si´ do bloku wyborczego.
203
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 204
By∏o takich mówców kilku, a godne uwagi by∏o to, ˝e niemal
wszyscy oportuniÊci rekrutowali si´ spoÊród nauczycieli szkó∏
powszechnych. Posada rzàdowa cz´sto odbiera ludziom niezale˝noÊç myÊli i sàdu. Nastroje na sali by∏y jednak takie, ˝e wielu
opozycjonistów zwin´∏o choràgiewk´ i wypowiedzia∏o si´ za oddzielnym pójÊciem do wyborów.
Pozycja Miko∏ajczyka w stronnictwie by∏a w tym czasie jeszcze
tak silna, ˝e kapitulanci nie mieli odwagi wyst´powaç bezpoÊrednio przeciwko jego osobie. Obrali wi´c za cel ataków „Gazet´
Ludowà”. Dawali wyraz niezadowoleniu z linii politycznej gazety,
krytykowali przesadnie b∏´dy i usterki redakcyjne. Ataki by∏y
ogólnikowo kierowane przeciwko gazecie. Ani razu nie pad∏o
moje nazwisko, ale napastnicy wiedzieli dok∏adnie, jaki jest stan
rzeczywisty. Wiedzieli, ˝e linia polityczna „Gazety Ludowej” ustalana by∏a przez Miko∏ajczyka w porozumieniu ze mnà i przy mojej
ca∏kowitej zgodzie. Zarzuty kierowane przeciwko gazecie by∏y
niesprawiedliwe i krzywdzàce. Jako redaktor naczelny wraz z ca∏ym zespo∏em redakcyjnym robi∏em wszelkie wysi∏ki, a˝eby nasza
gazeta jak najlepiej s∏u˝y∏a interesom i celom politycznym stronnictwa i narodu. Czasami zdarza∏y si´ b∏´dy, pomy∏ki czy niedopatrzenia. Stara∏em si´ jednak, w miar´ mo˝liwoÊci, jak najpr´dzej je
likwidowaç i wydawa∏em zarzàdzenia, a˝eby si´ one jak najrzadziej
zdarza∏y.
Drugiego dnia obrad by∏em na koniec i ja napaÊciami na
„Gazet´ Ludowà” zirytowany, zw∏aszcza ˝e wiele zarzutów by∏o
bezpodstawnych, wynikajàcych ze z∏ej woli albo z kompletnego
nieuctwa. Postanowi∏em przemówiç i daç odpraw´ napastnikom,
ale zanim dotar∏em do przewodniczàcego, doktora Kiernika,
a˝eby go poprosiç o g∏os, przemówi∏ Miko∏ajczyk. By∏o to
przemówienie mocne, zrobi∏o te˝ na obecnych du˝e wra˝enie.
Rozumia∏em, ˝e nie powinienem zmieniaç wytworzonego nastroju i ze swego wystàpienia zrezygnowa∏em.
204
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 205
W rezultacie dwudniowych obrad Rada Naczelna powzi´∏a
w kwestii wyborów do sejmu nast´pujàcà uchwa∏´: „Wobec
odrzucenia kontrpropozycji PSL, za niedojÊcie do porozumienia
politycznego win´ ponosi nie PSL, ale PPR, która wysun´∏a niczym
nieuzasadnione ˝àdanie dla siebie wi´kszoÊci, co zmierza do utrwalenia na sta∏e systemu rzàdów jednej partii i dotychczasowych
metod rzàdzenia. Niedotrzymanie ˝adnego z warunków porozumienia moskiewskiego oraz wrogi stosunek do PSL uniemo˝liwia
uczciwe porozumienie polityczne pomi´dzy demokratycznymi
stronnictwami w Polsce i zaostrza atmosfer´ politycznà kraju.
Na skutek tego Rada Naczelna postanawia, ˝e Polskie Stronnictwo
Ludowe pójdzie do wyborów oddzielnie, majàc pe∏ne przekonanie,
i˝ w ten sposób najlepiej s∏u˝y demokracji i narodowi polskiemu”.
Przeciwko tej rezolucji pad∏o zaledwie siedem g∏osów.
W prasie stronnictw „zblokowanych” próbowano intrygowaç
i uprawiaç ˝onglerk´ wynikami g∏osowania na Radzie Naczelnej.
Szczególnà aktywnoÊç wykaza∏ tu „G∏os Ludu”, który posunà∏ si´
znów do oskar˝ania nas o to, ˝e zabiegamy o… interwencj´
zagranicznà w Polsce, poniewa˝ domagamy si´, a˝eby wybory sejmowe odby∏y si´ pod kontrolà trzech mocarstw. Podstawà do
takiego oskar˝enia by∏y wypowiedzi w naszej gazecie na temat
„zobowiàzaƒ” trzech mocarstw zwiàzanych z wyborami w Polsce.
NapisaliÊmy dos∏ownie: „Teraz w∏aÊnie nadchodzà terminy,
w których przyj´te zobowiàzania wyborcze majà byç realizowane.
Sà to zobowiàzania dwojakiego rodzaju: 1) trzech wielkich
aliantów wobec narodu polskiego; 2) Tymczasowego Rzàdu
JednoÊci Narodowej wobec w∏asnego spo∏eczeƒstwa i wobec
trzech wielkich aliantów”.
W „G∏osie Ludu” aktywista PPR, piszàcy pod pseudonimem
„Obserwator”, wysnu∏ stàd wniosek o naszych zabiegach o obcà
interwencj´ i napisa∏ z oburzeniem: „Zobowiàzaƒ trzech wielkich
aliantów wobec narodu polskiego, dotyczàcych wyborów w Polsce,
205
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 206
nie znamy i nie mo˝emy znaç. Takie zobowiàzania nie mogà
bowiem istnieç. Wybory to wewn´trzna sprawa Polski. W tej
sprawie trzej wielcy alianci nie majà nic do czynienia”.
Skoro jest mowa o obcej interwencji w wewn´trzne sprawy
jakiegoÊ paƒstwa, warto podkreÊliç, ˝e marksiÊci nie porozumieli
si´ mi´dzy sobà co do „jednolitofrontowego” stanowiska wobec
tej doktryny. „G∏os Ludu” by∏ przeciwny obcej interwencji, natomiast wybitny aktywista PPS, pose∏ do KRN, Kazimierz Rusinek,
na jedenastej sesji KRN z trybuny w Romie pi´tnowa∏ „wymyÊlonà
przez bur˝uazj´ doktryn´ nieinterwencji w wewn´trzne sprawy
innych paƒstw”, poniewa˝ zasada ta „przynios∏a zwyci´stwo
Mussoliniemu… Na tej samej zasadzie liberalne demokracje
uzna∏y rzàdy Hitlera… Dla tej zasady bur˝uazyjne demokracje nie
interweniowa∏y w okresie podboju Abisynii i tolerowa∏y zbrojne
interwencje faszystowskich W∏och i hitlerowskich Niemiec
w republikaƒskiej Hiszpanii”.
Jak widaç z przytoczonych wypowiedzi, dwaj marksiÊci g∏osili
wr´cz przeciwne sobie poglàdy na jednà i t´ samà zasad´. „Dialektyka socjalistyczna” przystosowana do okolicznoÊci. W sprawie wyborów w Polsce by∏a im na r´k´ „wymyÊlona przez
bur˝uazj´” doktryna nieinterwencji. Gard∏owali wi´c i ha∏asowali
frazesami o suwerennoÊci i „mieszaniu si´ w wewn´trzne
sprawy”. Miotali si´, gdy tylko pos∏yszeli o luênym chocia˝by
pomyÊle, a˝eby trzy wielkie mocarstwa – w tym przecie˝ Rosja
sowiecka – dokona∏y kontroli pierwszych po tej straszliwej
wojnie wyborów sejmowych w Polsce. Natomiast w wypadku
W´gier mogli pos∏u˝yç si´ poglàdami pos∏a Rusinka, by odrzuciç
„z pogardà bur˝uazyjnà doktryn´ nieinterwencji” i powstanie
narodu w´gierskiego utopiç we krwi.
„Dialektyka marksistowska”, jedno z wielkich oszustw komunistycznych w skali Êwiatowej, odnios∏a tu sukces niepospolity, albowiem ca∏y Êwiat zachodni zawiód∏ w tej wa˝nej sprawie ludzkoÊci.
206
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 207
Noc niedoli i terroru
SzliÊmy do ostatnich etapów walki o przysz∏oÊç narodu
i paƒstwa polskiego. Zbli˝a∏y si´ wybory sejmowe i wielki aparat
komunistycznej propagandy szykowa∏ si´ do walnej rozgrywki
z Polskim Stronnictwem Ludowym. Nie przebierano w Êrodkach
i skoro wypadki bie˝àce nie nios∏y na fali zaczepnego tematu
walki, si´gano do przesz∏oÊci i z ko∏czanu lat minionych wypuszczano na przeciwników zatrute pociski.
Z prowadzonej propagandy wynika∏o jasno, ˝e nadszed∏
równie˝ czas „wabienia” ludzi o s∏abych charakterach. Cz∏owiek
pojedynczy, grupa, a nawet ca∏e stronnictwo polityczne mog∏o
uzyskaç „rozgrzeszenie”. Wystarczy∏ „szczery ˝al za dawne grzechy” i oÊwiadczenie, ˝e „podejmuje si´ lini´ politycznà doby
dzisiejszej”, a˝eby komuniÊci okazali „mi∏osierdzie” i przygarn´li
deklarantów nie tyle do siebie, ile do swojej walczàcej czo∏ówki,
czyli bezpieki. Przebaczenie by∏o dla zastraszonych i s∏abych. Dla
silnych i walczàcych miano w pogotowiu wi´zienia.
Pod koniec mojej wolnoÊci og∏osi∏em w „Gazecie Ludowej”
z 11 paêdziernika ostatni swój artyku∏ pod tytu∏em Kogo i za co PPR
rozgrzesza?. Pisa∏em w nim o ob∏udnych i zdradliwych rozwa˝aniach „moralnych” publicysty „G∏osu Ludu”, Andrzeja Kubackiego, który z wy˝yn niemal kap∏aƒskich pot´pia∏ lub udziela∏ rozgrzeszenia dowodzàc, ˝e „ostatecznie ludzie si´ zmieniajà pod
wp∏ywem wydarzeƒ, korygujà fa∏szywe i szkodliwe dla narodu
poglàdy, zmieniajà swà polityk´. Nie jest dla nikogo wstydem
wycofaç si´ z tego, co przedtem g∏osi∏, jeÊli to stare nieodwo∏alnie
zbankrutowa∏o. Przeciwnie, krok taki nale˝y poczytywaç za wyraz
rozumu, za dowód, ˝e poczucie odpowiedzialnoÊci za losy
narodu wzi´∏o gór´ nad fa∏szywie pojmowanà ambicjà w∏asnà.
207
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 208
Ostatecznie decydujàcym jest, kto i jakà rol´ odgrywa w chwili
obecnej, jaka jest jego linia polityczna w dobie dzisiejszej i to
jedynie jest wed∏ug nas najw∏aÊciwszym miernikiem w ocenie
dzia∏alnoÊci danego cz∏owieka czy stronnictwa.
JeÊli jednak, gdy chodzi o PSL, zabieramy si´ do grzebania
w archiwach, to nie mamy przy tej robocie ˝adnych wyrzutów
sumienia. Nie budzi w nas ˝adnych obaw, czy s∏uszne jest polemizowanie z wydawnictwami pana Miko∏ajczyka nawet sprzed
trzech czy czterech lat. Nie s∏yszeliÊmy bowiem nigdy, aby pan
Miko∏ajczyk choç jednym krytycznym s∏owem odezwa∏ si´ o swojej przesz∏oÊci, odcià∏ si´ od dawnych b∏´dów”.
Âwiat musia∏ ju˝ dawno pojàç na równi z nami, ˝e w∏adzy
w Polsce i nad Polskà bolszewicy nie oddadzà dobrowolnie.
Wybory by∏y dla Ameryki, dla Anglii, dla uspokojenia politycznego sumienia tych krajów, które we wszystkich rozmowach
z Moskwà domaga∏y si´ wolnych i nieskr´powanych wyborów
w Polsce i w innych krajach Europy Wschodniej. By∏y to niestety
postulaty niepoparte si∏à gotowà do uderzenia. Moskwa zlekcewa˝y∏a „platoniczne” ˝àdania paƒstw zachodnich.
Wybory w Polsce i w innych krajach wprawdzie si´ odby∏y, ale
wszystkie te narody straszliwie oszukano. Wyniki wyborów zosta∏y brutalnie i cynicznie sfa∏szowane. Ponura noc niedoli i terroru zapanowa∏a w naszym kraju. Wielu dzia∏aczy PSL oraz innych
ugrupowaƒ politycznych, nawet PPS, pod ró˝nymi pozorami
wtràcano do wi´zienia. Jad prowokacji i donosicielstwa zatruwa∏
wszelkie poczynania usi∏ujàce przeciwstawiç si´ sowietyzacji polskiego ˝ycia. Niektórzy, cieszàcy si´ jeszcze przez jakiÊ czas wolnoÊcià przywódcy PSL przedostali si´ z czasem szcz´Êliwie za
granic´ do wolnego Êwiata. Kraj zmieni∏ si´ w politycznà pustyni´,
na której przez lata ca∏e mia∏y dzwoniç ∏aƒcuchy niewoli.
KomuniÊci sà mistrzami agitacji i propagandy oraz kamuflowania rzeczywistoÊci. Kiedy wi´c policja i wojsko wewn´trzne,
208
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 209
w∏adze partyjne i sàdy sia∏y terror w spo∏eczeƒstwie, to równoczeÊnie przywódcy komunistyczni nie skàpili ob∏udnych frazesów,
obietnic, przyrzeczeƒ, rzucali ogromne sumy na propagand´
zmierzajàcà do zatrucia polskiego ducha. Uda∏o im si´ to g∏ównie
w miastach, zw∏aszcza wÊród m∏odzie˝y, którà deprawowali
i której na oÊcie˝ otwarli drzwi do pijaƒstwa, chuligaƒstwa i gorszàcych zabaw. Mimo tego wi´kszoÊç spo∏eczeƒstwa, zw∏aszcza
na wsi, stawi∏a opór pochodowi z∏a i opar∏a si´ bolszewizmowi.
Duch ofiary i m´stwa nie przestawa∏ unosiç si´ nad polskà ziemià.
Smagani przez ca∏e pokolenia niewolà i kl´skami politycznymi
Polacy wiedzà dobrze, mo˝e lepiej od innych, szcz´Êliwszych
narodów, i˝ sà chwile, w których si´ „pada, lecz si´ nie poddaje”.
Za mnà ju˝ teraz, 16 paêdziernika 1946 roku, zamkn´∏y si´ na
wiele d∏ugich lat bramy komunistycznego wi´zienia.
Zygmunt Augustyƒski, Warszawa, 1958 rok
Opracowanie: Jadwiga Latoszyƒska
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 210
II DROGA DO WI¢ZIENIA
Czy rozpoczynajàc prac´ w „Gazecie Ludowej” i anga˝ujàc si´
tak bardzo w sprawy kraju, zdawa∏em sobie spraw´ z tego, co mnie
czeka? I tak, i nie. OczywiÊcie liczy∏em si´ z mo˝liwoÊcià represji,
a nawet uwi´zienia. S∏ysza∏o si´ coÊ niecoÊ o metodach walki politycznej w paƒstwie radzieckim, ale by∏a we mnie równie˝ nadzieja na pomyÊlny wynik naszego dzia∏ania.
Po pierwsze – to by∏a Polska, a nie Rosja.
Po drugie – nasz kraj le˝y w samym centrum Europy i to, co
dzia∏o si´ w Polsce, dzia∏o si´ na oczach ca∏ego wolnego Êwiata.
Po trzecie – mieliÊmy poparcie znacznej wi´kszoÊci spo∏eczeƒstwa. By∏em przy tym Êwi´cie przekonany o s∏usznoÊci sprawy,
o którà walczyliÊmy.
Wreszcie, nie przysz∏o mi do g∏owy, ˝e mo˝na w taki cyniczny
i brutalny sposób sfa∏szowaç wybory. Wierzy∏em w zwyci´stwo
praworzàdnoÊci.
W miar´ rozwoju wydarzeƒ ÊwiadomoÊç zagro˝enia narasta∏a.
Czu∏em si´ coraz bardziej osaczany, ale narasta∏a równie˝ ÊwiadomoÊç, ˝e nie mam z tej drogi odwrotu. Mno˝y∏y si´ sygna∏y
i ostrze˝enia, krótkie, migawkowe zdarzenia, które cz´sto lekcewa˝y∏em, ale teraz, z perspektywy czasu, mog´ przeÊledziç swojà
drog´ do wi´zienia.
210
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 211
Dzieci z przyczó∏ka
Pierwsze ostrze˝enie przysz∏o szybko. 4 listopada 1945 roku
wyszed∏ 1 numer „Gazety Ludowej”, a ju˝ wkrótce spotka∏y mnie
niezwyk∏e odwiedziny. 2 grudnia tego roku, w dodatku tygodniowym „˚ycie Kobiece” og∏osiliÊmy artyku∏ prezesa wojewódzkiej
organizacji PSL w Kielcach, Czes∏awa Ponickiego, pod tytu∏em
TrzydzieÊci pi´ç tysi´cy dzieci ch∏opskich Kielecczyzny wo∏a o ratunek!.
RównoczeÊnie wydrukowaliÊmy krótkà notatk´ informujàcà, ˝e
w powiatach tak zwanego przyczó∏ka dzieci ˝yjà dos∏ownie pod
ziemià – w norach i bunkrach – bez odzie˝y i nale˝ytego od˝ywienia. W samym tylko powiecie opatowskim znajduje si´ tych
nieszcz´Êliwych istot oko∏o 15 tysi´cy. Wyglàdajà one – mówi∏
tamtejszy starosta powiatowy – jakby by∏y obroÊni´te mchem.
Notatk´ zakoƒczyliÊmy uwagà, ˝e najwy˝szym nakazem ludzkim
i narodowym jest natychmiastowa pomoc dla nich.
Artyku∏ i notatka wydrukowane by∏y na jednej z dalszych stron
gazety, bez szczególnego wyró˝nienia, ale informacje o tragicznej
niedoli dzieci by∏y tak wstrzàsajàce, ˝e reakcja spo∏eczeƒstwa
nastàpi∏a natychmiast i by∏a imponujàca. Ze wszystkich stron
zacz´∏y nap∏ywaç ofiary w gotówce, w lekarstwach, w odzie˝y. Dla
ka˝dego sta∏o si´ jasne, ˝e serca polskie bijà zgodnym rytmem
i czu∏e sà na bied´ dzieci. MusieliÊmy zorganizowaç specjalny
komitet, który by si´ zajà∏ jak najw∏aÊciwszym zu˝ytkowaniem
darów i skierowaniem ich na miejsce przeznaczenia. Do pracy
ochotnie zg∏osi∏y si´ kobiety z PSL. Porozumia∏y si´ one z Wojewódzkim Komitetem Pomocy w Kielcach i przy jego wspó∏udziale
wozi∏y przysy∏ane dary dla dzieci i ludnoÊci pasa przyfrontowego.
Akcja pomocy prowadzona by∏a solidnie, co pog∏´bi∏o zaufanie
spo∏eczeƒstwa do PSL i naszej gazety.
211
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 212
W trakcie najwi´kszego bodaj nasilenia ofiarnoÊci, pewnej nocy,
podczas pracy w drukarni na Ho˝ej, dy˝urujàcy w kantorku kolega
redakcyjny, Jan Zaraƒski, wpad∏ na zecerni´ i zameldowa∏ mi, ˝e
przyszed∏ do mnie i czeka jakiÊ dziwny interesant zachowujàcy si´
z wielkà pewnoÊcià siebie.
– Jak to dziwny? – zapyta∏em.
– Sam pan redaktor zobaczy – odpar∏ Zaraƒski.
Z tym wi´kszym zaciekawieniem poszed∏em do kantorka.
Zasta∏em tam cz∏owieka w Êrednim wieku, przystojnego bruneta
o ciemnych oczach, dobrze ubranego, który obrzuci∏ mnie badawczym spojrzeniem. Ja tak˝e z wielkim zaciekawieniem spoglàda∏em na przybysza.
– Pan przyszed∏ do mnie? – zapyta∏em.
– JeÊli pan jest redaktorem Augustyƒskim, to do pana –
odpowiedzia∏.
– Tak, jestem.
Nieznajomy poprosi∏, abyÊmy w kantorku pozostali sami.
Obecni usun´li si´, a ja – ku niema∏emu zdziwieniu – us∏ysza∏em
od nieznajomego:
– Wi´c to pan redaguje „Gazet´ Ludowà” i prowadzi z nami walk´.
– To znaczy z kim? – zapyta∏em.
– Pan dobrze wie kogo i co mam na myÊli. Pan nie zdaje sobie
sprawy z tego, co pana czeka i co panu grozi.
– Jakim j´zykiem pan do mnie przemawia?
– Chc´ pana ostrzec. Czy by∏ pan w latach wojennych za
granicà?
– Nie. Ca∏y czas by∏em w kraju, a ÊciÊlej mówiàc w Warszawie.
Nie odbywa∏em nawet „krajoznawczej” w´drówki we wrzeÊniu
1939 roku.
– To o co innego pana oskar˝à. Zbiera pan teraz ofiary dla
dzieci pasa przyfrontowego. Niech pan uwa˝a, ˝eby pana przy
tym nie ubrali.
212
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 213
– Ofiary zbiera „Gazeta Ludowa”, a nie ja. Specjalny komitet
kobiet z PSL tym si´ zajmuje. Sàdz´, ˝e wszystko jest w porzàdku. Poza tym ja osobiÊcie z rozdawnictwem nie mam nic wspólnego. Wi´c?
– JeÊli tak, to obawy z tej strony upadajà. Niech pan jednak
pami´ta, ˝e za co innego pana wezmà. Niech si´ pan nie ∏udzi.
Paƒski przywódca pana nie obroni. „On” sam za kilka miesi´cy
b´dzie siedzia∏ za to wszystko, co robi. „On” myÊli, ˝e u nas
mo˝na tak d∏ugo bruêdziç i szkodziç.
Zdumienie moje ros∏o, ale zanim zdà˝y∏em si´ odezwaç, nieznajomy doda∏:
– Niech pan pami´ta. Ostrzega∏em pana. Ma pan dobre pióro,
ale oddaje je pan na niew∏aÊciwe us∏ugi. A teraz chcia∏bym i ja
z∏o˝yç datek dla ludnoÊci pasa przyfrontowego.
– To nie tu. Musi pan iÊç do naszej administracji przy Alejach Jerozolimskich. Tam pieniàdze przyjmà i dadzà panu pokwitowanie.
– Ja wiem, gdzie jest wasz lokal przy Alejach. Tam jednak nie
pójd´, bo mnie tam niektórzy znajà i wiedzà kim jestem. Pan mi
pokwituje odbiór pieni´dzy w gazecie.
– To jest mo˝liwe. Dla dzieci z pasa przyfrontowego ka˝da
ofiara jest potrzebna, ale co b´dzie z kwitem formalnym, który
wystawi nasza kasa?
– Mnie kwit nie jest potrzebny. Niech go podrà i wrzucà do
kosza.
Nieznajomy wp∏aci∏ na moje r´ce nie pami´tam ju˝ jakà
kwot´, która znalaz∏a pokwitowanie w „Gazecie Ludowej” ju˝
nast´pnego dnia.
– Odchodz´ – rzek∏ niezwyk∏y goÊç na po˝egnanie. – Jeszcze
raz pana ostrzegam. Grozi panu niebezpieczeƒstwo, a „On” pana
nie obroni. „On” sam znajduje si´ w opa∏ach i ju˝ z nich nie
wyjdzie.
213
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 214
W ciàgu rozmowy nie pad∏o ani razu nazwisko Miko∏ajczyka,
ale przecie˝ by∏o jasne, ˝e o nim mówi∏ nieznajomy. Jego mowa
by∏a czysta, akcent dobry, a wi´c musia∏ to byç Polak z pochodzenia. Nieprzyjemnie zrobi∏o mi si´ po jego wyjÊciu, a Zaraƒski,
zjawiwszy si´ znowu w kantorku, powiedzia∏:
– Prawda, ˝e to cz∏owiek dziwny.
– Istotnie – rzuci∏em w zamyÊleniu i zabra∏em si´ do bie˝àcej
pracy. W pilnej robocie chcia∏em utopiç mieszane uczucia, jakie
t∏uk∏y si´ w moich myÊlach i w moim sercu. Czy˝by to by∏ przedstawiciel NKWD? – rozwa˝a∏em – bo na pewno nie by∏ to „nasz
ubek”. Nie nale˝´ do ludzi p∏ochliwych, a jednak odczuwa∏em
jakàÊ niepewnoÊç i niepokój. DoÊç szybko jednak upora∏em si´
z tymi uczuciami.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 215
Sceny z „kontrrazwiedkà”
Musz´ na chwil´ wróciç w przesz∏oÊç. By∏o lato 1942 roku.
Hrabia Maurycy Potocki, w∏aÊciciel Jab∏onny, by∏ w latach
okupacji niemieckiej prezesem RGO na powiat warszawski
i w tym charakterze po∏o˝y∏ du˝e zas∏ugi w dziele ratowania od
g∏odu i n´dzy najbiedniejszej ludnoÊci, i nie tylko od tego.
Dyrektor polskiego biura powiatowego, Boles∏aw Marczak, jego
w∏aÊnie upatrzy∏ na to stanowisko. Hrabia Potocki goÊci∏ przed
wojnà w Jab∏onnie Goeringa, jeêdzi∏ z nim na polowania do
Bia∏owie˝y i móg∏ go uwa˝aç za osobistego znajomego. W pierwszych tygodniach okupacji w∏adze niemieckie zabra∏y Jab∏onn´
i zamieni∏y jà w tzw. liegenschaft, czyli niemieckie gospodarstwo
rolne, ale na interwencj´ Goeringa zwróci∏y jà w∏aÊcicielowi.
OkolicznoÊç ta da∏a Potockiemu „pozycj´” wobec Niemców.
Pomys∏ Marczaka by∏ wi´c ze wszech miar dobry i wielu by∏o
zadowolonych, gdy hrabia Maurycy przyjà∏ godnoÊç prezesa
powiatowej RGO. Urzàdza∏ on dla wy˝szych urz´dników niemieckich polowania w lasach jab∏onowskich, co pozwala∏o mu na
interwencj´ w interesach polskich, najcz´Êciej w obronie ludzi
wi´zionych przez gestapo.
W niektórych sprawach hrabia Potocki odniós∏ si´ do
Goeringa listownie, a ten równie˝ listem mu odpowiedzia∏
i obiecywa∏ swojà pomoc u zwierzchnich w∏adz gestapowskich
w Berlinie. Pewnego razu hrabia Maurycy pojecha∏ nawet do
Berlina, ale czy by∏ tam przez Goeringa przyj´ty, nie jest mi
wiadome. Zdaje si´, ˝e wizyta berliƒska skoƒczy∏a si´ na adiutantach Reichsmarschalla. Interwencje te mia∏y ró˝ny skutek
i niestety nie zawsze pozytywny. Zdzia∏a∏ jednak hrabia Potocki
na tym polu wiele dobrego i wielu ludzi uratowa∏.
215
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 216
Otó˝ pewnego razu, w∏aÊnie w lecie 1942 roku, hrabia Potocki
zaprosi∏ do siebie do Jab∏onny na Êniadanie kilka osób, wÊród
których i ja si´ znalaz∏em. Przy stole pozna∏em pewnego nieznajomego, mówiàcego po polsku z wschodnim akcentem. Nosi∏
buty z cholewami, ró˝ne od noszonych u nas, ubrany by∏ skromnie, cer´ mia∏ ciemnà.
– Pan Nowicki, ziemianin zza Buga – przedstawi∏ go nam
hrabia Potocki.
W czasie Êniadania „ziemianin zza Buga” interesowa∏ si´ bardzo tym, co Niemcy mówià o walkach na froncie wschodnim
i o armii sowieckiej. Hrabia Potocki opowiada∏ mi´dzy innymi, ˝e
kierownik warszawskiego gestapo o nazwisku Hahn nie posiada∏
si´ z irytacji, kiedy mówi∏ o wojnie na Wschodzie.
– Jest ci´˝ko na froncie wschodnim – powtarza∏ hrabia Potocki
s∏owa Hahna. – Ci podludzie bronià si´ i stawiajà opór. Czasy
masowego poddawania si´ ca∏ych formacji sowieckich min´∏y
i dzisiaj wojna wschodnia staje si´ coraz trudniejsza. Musimy s∏aç
tam wcià˝ nowe dywizje.
Nowicki ∏owi∏ pilnie ka˝de s∏owo, wypytywa∏ o ró˝ne sprawy zwiàzane z wojnà. Na niektóre hrabia nie zawsze móg∏ daç
odpowiedê.
Nurtowa∏a mnie osoba Nowickiego, wi´c w jakimÊ momencie
powiedzia∏em:
– Jaka˝ dziwna jest ta polska mowa, którà pan mówi.
– Za Bugiem tak mówià – pospieszy∏ z wyjaÊnieniem hrabia
Maurycy. – Pan pochodzi z innych stron Polski, wi´c pan stosunków na ziemiach wschodnich i tamtejszej mowy nie zna.
ObjaÊnienie to nie bardzo mnie przekona∏o, tym bardziej, ˝e
kiedy opuszczaliÊmy Jab∏onn´, Nowicki szybko si´ od nas od∏àczy∏ ze s∏owami:
– Ja musz´ na w∏asnà r´k´ dostaç si´ do Warszawy. Tak b´dzie
lepiej i dla was, i dla mnie.
216
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 217
W jakiÊ czas póêniej dowiedzia∏em si´, ˝e rzekomy Nowicki
jest „kontrrazwiedkà” sowieckà, ˝e zosta∏ zrzucony z samolotu
i hrabia Potocki przyjà∏ go w Jab∏onnie na ˝yczenie dowództwa
polskich wojsk podziemnych.
Up∏yn´∏y miesiàce i lata. By∏ rok 1944, póêny listopad lub
poczàtek grudnia, a wi´c po Powstaniu. Jecha∏em EKD z Pruszkowa
do Milanówka. Jakie˝ by∏o moje zdziwienie, gdy na pierwszych przystankach Milanówka wagony opustosza∏y z podró˝nych. W moim
wagonie zosta∏em sam jeden. Na przedostatnim przystanku us∏ysza∏em rozmow´ kolejarzy. Zwrotniczy mówi∏ do konduktorów:
– Przed pi´cioma minutami Niemcy odeszli. Ob∏awa si´
skoƒczy∏a.
– Ma pan szcz´Êcie – rzek∏ do mnie konduktor. – Mo˝e pan
bezpiecznie dojechaç do koƒca.
Kiedy wysiada∏em na koƒcowej stacji Milanówka, uderzy∏a
mnie przeraêliwa pustka na ulicach miasteczka. Nigdzie ˝ywego
ducha. Ruszy∏em Êmia∏o w swojà drog´, gdy nagle zza jakiegoÊ
muru wychyli∏ si´ dawno niewidziany Nowicki, poznany w Jab∏onnie. Zaskoczeni byliÊmy obaj, ale Nowicki by∏ wr´cz zdumiony
moim widokiem.
– Skàd si´ pan tu wzià∏? – pyta∏ mnie. – Przecie˝ dopiero co
skoƒczy∏a si´ ob∏awa. Niemcy ∏apali ludzi do kopania rowów
strzeleckich w okolicy Milanówka. Jeszcze nikogo nie ma na ulicy,
tylko ja zaryzykowa∏em wyjÊcie ze swego ukrycia i natknà∏em si´
na pana. Widaç nie boi si´ pan Niemców. Mo˝e hrabia Potocki da∏
panu jakiÊ „mocny” ausweis?
ObjaÊni∏em agentowi „kontrrazwiedki”, ˝e gdy pociàg
doje˝d˝a∏ do przystanku, kolejarze mieli ju˝ wiadomoÊç o zakoƒczeniu ob∏awy; ˝e bodaj w ca∏ym pociàgu, a na pewno w moim
wagonie, by∏em sam i hrabia Potocki nie da∏ mi ˝adnego mocnego
ausweisu. Prosty przypadek sprawi∏, ˝e do Milanówka dotar∏em
bezpiecznie.
217
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 218
Nowicki uspokoi∏ si´ i mówi∏ dalej:
– Byli pod Moskwà, pod Stalingradem, a teraz kopià rowy pod
Warszawà. Za kilka miesi´cy b´dà kopaç rowy pod Berlinem.
Rozejrza∏ si´ woko∏o po wcià˝ pustych ulicach i zakoƒczy∏ to
nasze drugie spotkanie s∏owami:
– Wcià˝ tylko my dwaj jesteÊmy na ulicy. Musimy si´ rozejÊç.
Gdyby tak ze mnà êle popad∏o, a Niemcy widzieli nas razem,
musia∏by si´ pan g´sto t∏umaczyç. Nawet hrabia Potocki by panu
nie pomóg∏.
I tak rozstaliÊmy si´.
Min´∏o znowu sporo czasu. By∏a póêna wiosna 1946 roku.
W godzinach popo∏udniowych szed∏em do Miko∏ajczyka i by∏em
w∏aÊnie w pobli˝u jego mieszkania przy alei Szucha, gdy z przeciwka nadszed∏ Nowicki.
– Znowu obaj si´ spotykamy – zaczà∏ Nowicki. – Pan idzie do
swojego szefa, a ja w∏aÊnie od niego wyszed∏em.
– Pan by∏ u Miko∏ajczyka? – nie mog∏em ukryç zdumienia.
– Tak – odpowiedzia∏ z uÊmiechem. – Jestem teraz przydzielony do ministra rolnictwa, czyli do paƒskiego szefa. Jestem
potrzebny „naszym” i wam. Wróci∏em w∏aÊnie z Moskwy, gdzie
jeêdzi∏em po zbo˝e dla was. Miko∏ajczyk mnie wys∏a∏, bo wie, ˝e
ja to za∏atwiç mog´. W∏aÊnie sk∏ada∏em mu sprawozdanie z wyników mojej podró˝y. Zbo˝e dostaniecie. Paƒski szef jest agentem
imperialistycznym. On si´ jeszcze czuje mocny, a w Moskwie
czekajà na dalszy bieg wydarzeƒ mi´dzynarodowych. „Naszym”
imponuje fakt, ˝e w Moskwie ma si´ odbyç zjazd ministrów spraw
zagranicznych czterech wielkich mocarstw. Dlatego sà jeszcze
delikatni, ale to si´ skoƒczy i b´dzie êle tak z Miko∏ajczykiem, jak
i z panem.
– Ze mnà?
– Tak jest, z panem. W Moskwie pytali mnie o pana w takim
miejscu, w którym nawet wiedzieç nie powinni o paƒskim istnieniu
218
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 219
i o paƒskim nazwisku. „Gazeta Ludowa” jest codziennie na biurku
u Stalina, który panem osobiÊcie si´ interesuje.
– Zdumiewa mnie pan tym, co pan mówi.
– Mówi´ prawd´. Faktycznie powinienem pana aresztowaç
[tu po∏o˝y∏ mi r´k´ na ramieniu] i doprowadziç do MBP lub do
Informacji.
– CzyÊ pan oszala∏? – krzyknà∏em prawie g∏oÊno. – Chce pan
tu wywo∏aç awantur´?
Nowicki zdjà∏ r´k´ z mojego ramienia i powiedzia∏:
– Nie, jeszcze za wczeÊnie. Miko∏ajczykowi wydaje si´, ˝e jest
mocny, narobi∏by wrzawy. JeÊli pan nawet coÊ robi, to w domu
i w redakcji dokumentów pan nie trzyma. W Moskwie zdecydowali si´ czekaç, wi´c mogliby byç niezadowoleni. Niech pan
idzie do Miko∏ajczyka. Pan mu wszystko oczywiÊcie opowie, ale
mnie jest ju˝ wszystko jedno.
Nowicki machnà∏ r´kà i odszed∏, a ja, och∏onàwszy nieco
z wra˝enia, z wolna poszed∏em do Miko∏ajczyka. Zasta∏em go
w stanie du˝ego wzburzenia, jego, który zawsze by∏ taki spokojny
i opanowany.
Odzyska∏em normalny nastrój i z uÊmiechem na ustach zaczà∏em mówiç o Nowickim. Do pokoju wesz∏a sekretarka, Maria
Hulewiczowa, która – us∏yszawszy o kim mówi´ – powiedzia∏a:
– Bardzo mi si´ ten typ nie podoba.
Miko∏ajczyk nie uspokoi∏ si´ jeszcze i z irytacjà powiedzia∏:
– Nie chc´ nic wi´cej s∏yszeç o tym cz∏owieku.
Nast´pnie skierowa∏ rozmow´ na inne tematy.
Z woli Miko∏ajczyka urwa∏a si´ rozmowa o tym agencie
rosyjskim. Nie dowiedzia∏em si´ nawet, pod jakim nazwiskiem
przydzielony by∏ do ministerstwa rolnictwa, gdzie jego zadaniem
by∏o pilnowanie Miko∏ajczyka.
Scena z Nowickim przy alei Szucha by∏a dla mnie nast´pnym
ostrze˝eniem.
219
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 220
Spirytus od UB
Jako redaktor naczelny „Gazety Ludowej” przyjmowa∏em
interesantów bez ograniczeƒ i utrudnieƒ. Z czasem skorzysta∏a
z tego bezpieka, aby korytarze redakcyjne i mnie osobiÊcie zalaç
agentami i szpiclami, wÊród których nie brak∏o kobiet. Jeszcze nie
grozi∏o mi bezpoÊrednie niebezpieczeƒstwo ze strony UB, kiedy
jednego razu w sekretariacie redakcji zauwa˝y∏em jakiegoÊ oficera
w stopniu kapitana. Zapyta∏em, czy przyszed∏ do mnie, a kiedy
us∏ysza∏em „tak”, poprosi∏em go do siebie. Powiedzia∏ mi, ˝e pe∏ni
s∏u˝b´ w prokuraturze wojskowej, ˝e do niedawna pracowa∏
w Rzeszowie, a teraz przeniesiony zosta∏ do Warszawy. W województwie rzeszowskim mia∏ do czynienia z dzia∏aczami PSL i wie,
i˝ kilku z nich zgin´∏o w wi´zieniu. Mówi∏, ˝e w Jaros∏awiu wdowa
po dzia∏aczu ludowym Jedliƒskim potrzebuje pomocy i poda∏ mi
jej adres. Na po˝egnanie prosi∏ mnie, a˝eby móg∏ do mnie od
czasu do czasu zachodziç. Odpowiedzia∏em, ˝e przyjmuj´ wszystkie osoby, które si´ zg∏aszajà.
Po jakimÊ czasie rzekomy prokurator, który poda∏ mi jakieÊ
dziwaczne, dawno zapomniane przeze mnie nazwisko o niemieckim brzmieniu, przyszed∏ znowu i przyniós∏ mi w podarunku pó∏
litra spirytusu. Nie chcia∏em przyjàç tego prezentu, ale tak nalega∏, mówiàc, ˝e w∏aÊnie otrzymali spirytus w przydziale, i˝
w koƒcu powiedzia∏em:
– Wódki nie pij´, ale spirytus ma tak˝e znaczenie lecznicze.
Je˝eli wypije pan kieliszek tego spirytusu za moje zdrowie, to
przyjm´ podarunek.
Goniec przyniós∏ szklanki, oficerowi nala∏em sporo, a sobie
kilka kropli i z zaciekawieniem patrzy∏em, jak ofiarodawca krzywi
si´ i z˝yma, ale jednak pije czysty spirytus. Po wypiciu zaraz
220
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 221
wyszed∏, ˝eby widocznie jak najpr´dzej znaleêç si´ na powietrzu.
Zachowanie jego i pewne szczegó∏y rozmowy nasun´∏y mi podejrzenie, ˝e mam do czynienia z figurà dwuznacznà, zatem nale˝y
si´ mieç na bacznoÊci.
W czasie trzeciej wizyty oficer oznajmi∏, ˝e g∏ówny prokurator
wojskowy zagrozi∏ mu aresztowaniem.
– Jak to? Pana chce aresztowaç naczelny prokurator wojskowy?
Za co? – pyta∏em.
Oficer zaczerwieni∏ si´. Widocznie by∏ jeszcze ma∏o wprawiony w swoje rzemios∏o, skoro potrafi∏ si´ rumieniç. Zaraz jednak
odpowiedzia∏:
– Czy ja wiem za co? Mo˝e mi przyjdzie uciekaç z Polski za
granic´, na Zachód – mówiàc to, pilnie patrzy∏ w moje oczy.
– No, jeszcze pan jest na wolnoÊci – rzek∏em uspakajajàco –
a o zagranicy niech pan nawet nie myÊli.
Na po˝egnanie cz∏owiek w mundurze oficerskim prosi∏ mnie,
˝ebym si´ z nim spotka∏ w kawiarni Kopciuszek przy Alejach
Jerozolimskich, poniewa˝ jest mu nie bardzo por´cznie przychodziç do redakcji, gdzie wszyscy go widzà i mogà ró˝nie jego
wizyty komentowaç. Zgodzi∏em si´ i ustali∏em z nim dzieƒ i godzin´ spotkania.
Gdy nadszed∏ umówiony czas, przed wyjÊciem do kawiarni
powiedzia∏em do sekretarza redakcji, W∏adys∏awa Wàsowicza:
– Jest godzina pierwsza. JeÊli nie wróc´ do drugiej, alarmuj
bliskich i dalekich, ˝e zosta∏em uprowadzony. Id´ do Kopciuszka.
Pojecha∏em samochodem. W kawiarni zasta∏em ju˝ mojego
osobnika w mundurze oficerskim. RozjaÊni∏o mu si´ oblicze na
mój widok:
– Ciesz´ si´, ˝e pan si´ nie spóêni∏.
– Nie mam tego zwyczaju – odrzek∏em – chocia˝ ˝yj´
w Warszawie, gdzie ludzie zwykli nie szanowaç swojego i cudzego czasu.
221
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 222
Przy stoliku obok siedzia∏o dwóch cywilnych panów, z których
jeden mia∏ wyglàd d˝entelmena, a drugi niezawodne maniery
szpicla. Zorientowa∏em si´ szybko w sytuacji i rozmow´ z moim
oficerem na tematy polityczne poprowadzi∏em po linii frazesów
komunistycznych, co mojego rozmówc´ zmusza∏o do cz´stego
wypowiadania uwagi: „Jestem tego samego zdania”.
Sàsiedzi pilnie s∏uchali tego, co mówi∏em. Po up∏ywie trzech
kwadransów podnios∏em si´ ku wyjÊciu. Pomi´dzy moim rozmówcà a sàsiadem-d˝entelmenem dokona∏o si´ porozumienie oczami,
które nie usz∏o mojej uwagi. Zrozumia∏em, ˝e nic mi w tej chwili
nie grozi, tym bardziej, ˝e mego rozmówc´ zapewni∏em, i˝ niebawem rozpoczniemy w „Gazecie Ludowej” dyskusj´ na temat
bloku wyborczego.
Mój samochód odes∏a∏em zaraz po przyjeêdzie z powrotem do
redakcji i oto sta∏o si´, ˝e mój umundurowany rozmówca odwióz∏
mnie swoim samochodem, co prawda bardzo zdezelowanym
klekotem, ale sam prowadzi∏ wóz.
Kiedy znalaz∏em si´ w gmachu PSL, odetchnà∏em swobodnie
i powiedzia∏em do swoich myÊli: widocznie nie nadszed∏ jeszcze
na mnie czas.
222
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 223
Ostrze˝enia
Do przyjació∏ mojego syna, Êp. J´drzeja, nale˝a∏ syn profesora Uniwersytetu Warszawskiego, Andrzej Tretiak. W 1945 roku
zosta∏ on uwi´ziony przez UB za przynale˝noÊç do jakiejÊ organizacji podziemnej i trzymany by∏ w wi´zieniu na Mokotowie.
Jego ˝ona zatrudniona by∏a w kinematografii. Zna∏a mnie
z widzenia i wiedzia∏a, kim jestem. Jednego razu odwiedzi∏a mnie
w redakcji i powiedzia∏a, ˝e na ostatniej sesji KRN kazano mnie
obserwowaç.
– Kto kaza∏? – zapyta∏em.
– Nasi zwierzchnicy, ale na rozkaz UB. By∏am u pu∏kownika
Ró˝aƒskiego w sprawie mego m´˝a. Bardzo boj´ si´ tego
cz∏owieka. Jest niebezpieczny. Pyta∏ mnie o pana. Z Ró˝aƒskim
trzeba byç ostro˝nym.
T´ rozmow´ tak˝e przyjà∏em jako ostrze˝enie.
W lecie 1946 roku przyjecha∏ do Warszawy ambasador Polski
w Rzymie, profesor doktor Stanis∏aw Kot. ZnaliÊmy si´ od wielu
lat, a wspólna praca w PSL pog∏´bi∏a nasze przyjazne stosunki.
Jednego dnia zaprosi∏ mnie na Êniadanie do Polonii. SiedzieliÊmy
we dwóch przy stoliku, gdy niedaleko nas rozgoÊci∏ si´ osobnik,
który pilnie nas obserwowa∏. Naszej rozmowy na pewno nie móg∏
s∏yszeç dok∏adnie, ale to i owo musia∏o wpaÊç do wyczulonych
uszu. Kiedy nagadaliÊmy si´ o Italii, o Warszawie i o Polsce, ambasador Kot rzek∏ do mnie zupe∏nie nieoczekiwanie:
– Chcia∏em panu, redaktorze, powiedzieç, ˝e si´ o panu
w Warszawie mówi. W ko∏ach rzàdowych i politycznych. B´d´
rad, jeÊli spotka pana wyró˝nienie i wyniesienie.
223
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 224
UÊmiechnà∏em si´, lecz nie wyprowadzi∏em mego rozmówcy
z b∏´du. Wiedzia∏em bowiem, ˝e czeka mnie nie wyniesienie, ale
zemsta i wi´zienie.
W ró˝nych okresach 1945 i 1946 roku zachodzi∏ do centrali
PSL doktor Henryk Ko∏odziejski, cz∏owiek znany w ko∏ach politycznych Warszawy przed wojnà i po wojnie. Przed wojnà by∏ bibliotekarzem sejmowym. Swoje pokoje urz´dowe w gmachu sejmu
oddawa∏ w ró˝nych czasach, nie raz i nie dwa, na poufne rozmowy
ró˝nych przywódców politycznych, co stwarza∏o mu szczególnà
pozycj´. W okresie sanacyjnej dyktatury odbywa∏y si´ w bibliotece
dyskretne spotkania osób z obozu rzàdowego z przywódcami
opozycji. W ostatnich latach przedwojennych stronnictwa opozycyjne zacz´∏y bojkotowaç wybory sejmowe, wi´c nie by∏o w sejmie
polityków opozycyjnych i nie by∏o z kim rozmawiaç. W ten sposób
Ko∏odziejski przesta∏ pe∏niç na terenie sejmowym swà szczególnà
rol´. Za okupacji niemieckiej by∏ on kierownikiem Biblioteki
Przemys∏owo-Handlowej w Warszawie i kontaktowa∏ si´ g∏ównie
z komunistami i lewicowymi socjalistami. Od Delegatury Rzàdu na
Kraj wyraênie stroni∏. Tak˝e mnie, chocia˝ ∏àczy∏a nas bliska znajomoÊç, nie uda∏o si´ go pozyskaç do wspó∏pracy z nami. Mówi∏, ˝e
pisze jakieÊ prace na zamówienie ruchu spó∏dzielczego i zerka∏
w stron´ PPR i Rosji. Przychodzi∏ do nas w roli go∏àbka pokoju
i namawia∏, a˝ebyÊmy do wyborów poszli w bloku z komunistami i socjalistami. W jednej z rozmów prowadzonych ze mnà us∏ysza∏em nut´ ostrze˝enia i pogró˝ki. „Oni – mówi∏ – sà wÊciekli na
«Gazet´ Ludowà» i na pana osobiÊcie. Mo˝e pan prze˝yç z∏à przygod´ i mieç nieprzyjemnoÊci”. Nie mia∏em najmniejszych wàtpliwoÊci, jakiego rodzaju z∏a przygoda by∏a dla mnie obmyÊlona.
Tak oto z ró˝nych stron mno˝y∏y si´ sygna∏y i ostrze˝enia.
Nawet ze strony samego szefa cenzury, Tadeusza Zab∏udowskiego.
Pewnego dnia szed∏ on z jakàÊ panià ulicà Marsza∏kowskà. Na mój
widok i po wymianie uk∏onów podszed∏ i rzek∏:
224
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 225
– Pan nie wie, co pana czeka. Pan by lepiej zrobi∏, gdyby pan
przesta∏ pisaç te swoje artyku∏y. Mam z nimi wielki k∏opot. Wielka
groêba wisi nad panem. JeÊli pan cokolwiek poza tym robi, a nie
wyglàda na to, ˝eby pan nic nie robi∏, to mo˝e groziç nawet kara
Êmierci. No, wyrok Êmierci mo˝e nie – z∏agodzi∏ – ale na pewno
co najmniej 80 lat wi´zienia.
– Dzi´kuj´ panu za przyjazne ostrze˝enie – powiedzia∏em.
– Ja nie powinienem pana ostrzegaç – ˝achnà∏ si´ na koniec
Zab∏udowski i poszed∏ do oczekujàcej go towarzyszki.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 226
Zryw rozpaczy
Zanim przejd´ do w∏aÊciwego wàtku mojej opowieÊci, chc´
zatrzymaç si´ na chwil´ przy drugiej rocznicy Powstania
Warszawskiego. By∏a ona okazjà do refleksji nad dramatycznà
sytuacjà Polski i jej tragicznym doÊwiadczeniem w tej straszliwej
wojnie.
Polacy ponosili ogromne ofiary, przyjmujàc na siebie pierwszy,
zmasowany atak niemiecki, walczàc wiernie przez ca∏y czas przy
boku swoich sojuszników, na wszystkich frontach wojny, ∏àcznie
z frontem w kraju. Byli w obozie zwyci´zców, a mimo tego musieli
upominaç si´ o prawo do samostanowienia, do bycia gospodarzami na w∏asnej ziemi. Musieli broniç niepodleg∏oÊci swego kraju,
tak ∏atwo poÊwi´conej sowieckiemu molochowi oraz idei stref
wp∏ywów i dominacji wielkich mocarstw.
Powstanie by∏o zrywem rozpaczy narodu zdradzonego. KomuniÊci próbowali uczyniç je przedmiotem rozgrywek politycznych.
Jak ju˝ pisa∏em, chcieli Stanis∏awowi Miko∏ajczykowi wytoczyç
proces o powstanie, uczyniç odpowiedzialnym Rzàd Polski
w Londynie i w∏adze podziemne w kraju za zniszczenie Warszawy
i za Êmierç tysi´cy ludzi, którzy w powstaniu zgin´li. Nastroje
spo∏eczne by∏y jednak takie, ˝e nie oÊmielili si´ tego uczyniç.
Bowiem Powstanie Warszawskie z ca∏ym swoim tragizmem,
z nieobliczalnymi stratami i dramatycznà kl´skà sta∏o si´ nietykalnà w∏asnoÊcià polskiego narodu. Nios∏o ze sobà wartoÊci,
których si´ nie da ani zmierzyç, ani policzyç, ani w ˝aden inny
sposób wyceniç. I nikt nie chcia∏ rozliczaç swoich przywódców
z podj´tych decyzji, pope∏nionych b∏´dów i niepoprawnych
z∏udzeƒ. Nawet ci, których dotkn´∏y najwi´ksze nieszcz´Êcia
i którzy ponieÊli najci´˝sze straty.
226
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 227
Powstanie Warszawskie by∏o konsekwencjà ca∏ego splotu tragicznych wydarzeƒ oraz szeregu prowokacji. Stworzy∏y one poczucie
zagro˝enia narodowego i tak pot´˝ny ∏adunek emocjonalny, ˝e
konsekwencja ta by∏a nie do unikni´cia. By∏o dramatycznà decyzjà
kierownictwa Polski Podziemnej, popartà przez rzàd w Londynie.
Zastrze˝enia dotyczy∏y prawie wy∏àcznie terminu wybuchu.
Podpisywa∏o si´ pod nià tysiàce ˝o∏nierzy Okr´gu Warszawskiego
Armii Krajowej, którzy szli dobrowolnie, ochotnie, z pe∏nà determinacjà i wolà walczenia. Z miejsca sta∏o si´ sprawà ca∏ego
warszawskiego ludu. Wyzwoli∏o takie poczucie wspólnoty i jednoÊci, takà ofiarnoÊç, takà determinacj´ i wol´ walki o godnoÊç
i prawa narodu, jakie rzadko mo˝na spotkaç w dziejach ludzkich.
Mo˝na Êmia∏o rzec, ˝e by∏y to prawdziwie dni wolnoÊci i chwa∏y.
Najbardziej rzeczowa, poparta najs∏uszniejszymi argumentami
krytyka nie zmieni faktu, ˝e pami´ç o tych dniach przechowywana
jest w sercach Polaków jak relikwie. Mo˝na by∏o oczywiÊcie uznaç
realia i poddaç si´ losowi, który mo˝e wcale nie by∏by lepszy, ale
powodów by∏o doÊç, aby walczyç i ponosiç najwi´ksze ofiary.
Czy Powstanie Warszawskie nie mia∏o ˝adnych szans? OczywiÊcie bez pomocy sojuszników nie mia∏o. Wprawdzie genera∏owi
Bór-Komorowskiemu nie uda∏o si´ uzyskaç kontaktu i porozumieç
z w∏adzami radzieckimi z powodu wyraênie z∏ej woli z tamtej
strony – mo˝na by∏o jednak przypuszczaç, ˝e Zwiàzek Radziecki
doceni korzyÊci, jakie ono dawa∏o. Polska i Rosja walczy∏y z tym
samym wrogiem. Toczy∏a si´ wielka ofensywa radziecka docierajàca do Wis∏y. Zdobycie Warszawy, która by∏a wa˝nym w´z∏em
komunikacyjnym dla obu stron, zdobycie przyczó∏ka na drugim
brzegu wielkiej przegrody rzecznej, stwarza∏o dla Armii Czerwonej korzystnà sytuacj´ i dobrà podstaw´ do nast´pnego natarcia.
Powstanie Warszawskie taki przyczó∏ek dla wojsk radzieckich
stwarza∏o. Nale˝a∏o tylko udzieliç pomocy. Nieudzielenie tej pomocy by∏o decyzjà czysto politycznà, majàcà na celu zniszczenie
227
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 228
niemieckimi r´kami tego niepokornego miasta i tych ludzi, którym
marzy∏a si´ niepodleg∏oÊç.
Powstanie paryskie, które wybuch∏o z inicjatywy lewicy 19 sierpnia tego roku bez porozumienia si´ ze zbli˝ajàcymi si´ wojskami
alianckimi, otrzyma∏o wsparcie, a nawet alianci zmienili z tego
powodu swoje plany operacyjne. Stalin nie zdoby∏ si´ nawet na
zaakceptowanie planu operacyjnego dowódcy I Frontu Bia∏oruskiego, marsza∏ka Rokossowskiego, który przewidywa∏ rozpocz´cie 25 sierpnia akcji majàcej oswobodziç Warszaw´.
W roku 1945 nasza gazeta jeszcze nie istnia∏a, wi´c dopiero
w drugà rocznic´ Powstania mogliÊmy na jej ∏amach wypowiedzieç
uczucia, jakie ˝ywiliÊmy i ˝ywimy dla jego idei i celów.
„Gazeta Ludowa” uczci∏a rocznic´ przez wydanie specjalnego
numeru, powi´kszonego do 16 stron – co by∏o dla nas du˝ym
wysi∏kiem – a poÊwi´conego w ca∏oÊci heroicznym walkom AK
i cywilnej ludnoÊci Warszawy; walkom prowadzonym zarówno
w imi´ niepodleg∏oÊci paƒstwa, jak i w obronie narodowej
godnoÊci.
Obowiàzkiem naszym by∏o z∏o˝yç publiczny ho∏d tym, którzy
polegli, jak i tym, którzy prze˝yli, albowiem wszyscy oni zapisali
si´ nieÊmiertelnymi zg∏oskami w ksi´dze polskich dziejów, a ich
m´czeƒstwo b´dzie w najdalsze wieki êród∏em natchnienia i dumy
dla wszystkich polskich pokoleƒ.
Na czele tego numeru zamieÊci∏em artyku∏ Kazimierza Bagiƒskiego pod tytu∏em Bohaterem jest lud warszawski. W∏adys∏aw
Bartoszewski da∏ kronik´ walk powstaƒczych w ró˝nych dzielnicach Warszawy oraz w artykule Powstanie Warszawskie w liczbach –
62 dni strat i zdobyczy poda∏, na podstawie zestawienia opracowanego
przez genera∏a ChruÊciela („Montera”), ˝e 1 sierpnia 1944 roku
stan´∏o w Warszawie do walki blisko 600 plutonów AK, liczàcych
oko∏o 40 tysi´cy ludzi. Wed∏ug danych z dnia 24 wrzeÊnia, a wi´c
po siedmiu tygodniach walk, stan liczebny AK wynosi∏ 32 tysiàce
228
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 229
ludzi, z czego w linii znajdowa∏o si´ 18 tysi´cy, w tym Wojskowa
S∏u˝ba Kobiet. Straty AK w tym samym okresie wynosi∏y wed∏ug
niepe∏nych danych oko∏o dziewi´ciu tysi´cy siedmiuset zabitych,
oko∏o szeÊciu tysi´cy rannych, oko∏o pi´ciu tysi´cy zaginionych.
Straty ludnoÊci cywilnej szacowane by∏y na co najmniej 50 tysi´cy
osób, nie liczàc ofiar niemieckiego terroru w dzielnicach Wola
i Ochota.
Stanis∏aw Dzikowski zamieÊci∏ wielce zajmujàcy artyku∏ S∏odycze wolnoÊci – ze wspomnieƒ szarego cz∏owieka, a jako motto przytoczy∏
s∏owa Marcina Bielskiego z 1569 roku: „Lepsza wolnoÊç chuda,
ni˝ niewola hojna”. Komendant AK na powiat warszawski, Józef
Krzyczkowski, napisa∏ o powstaniu w powiecie i ujawni∏, ˝e w operacji w rejonie M∏ocin i Puszczy Kampinowskiej grupa AK liczy∏a
w po∏owie sierpnia ponad dwa tysiàce osób. W dwukrotnym ataku
na Dworzec Gdaƒski zgin´∏o z tej grupy oko∏o 400 ludzi. Wi´zieƒ
obozów hitlerowskich, Tadeusz Garczyƒski, napisa∏ swoje wspomnienia Warszawskie Powstanie – Obóz w Litomierzycach wiedzia∏ wszystko.
Maria Koziejówna da∏a barwnà opowieÊç z prze˝yç powstaƒczych
Ulica Rakowiecka – Reduta SS – Dziesi´ç dni sanitariuszek na Kieleckiej.
Bezimiennie opisano szturm AK na szko∏´ im. Êw. Kingi przy
ul. Okopowej, zdobycie magazynów SS na Stawkach i inne epizody walk powstaƒczych. WydrukowaliÊmy równie˝ kilka wierszy
i piosenek, które odegra∏y tak wielkà rol´ w podtrzymywaniu
ducha powstaƒców. Teofil Syga napisa∏ artyku∏ Gloria Victis.
Z tym artyku∏em, a raczej z tytu∏em Gloria Victis ∏àczà si´ moje
szczególne wzruszenia. Znana mi by∏a skromna nowelka Elizy
Orzeszkowej pod takim samym tytu∏em poÊwi´cona scenom
z Powstania Styczniowego. Ca∏a opowieÊç zawoalowana, jak
przysta∏o na czasy carskiej cenzury, ale jak˝e wymowna. Pami´ç
si´ga w przesz∏oÊç bardzo dalekà – Termopile, król Leonidas,
300 poleg∏ych Spartan i wzruszajàcy napis wykuty w skale: „Przechodniu, powiedz Sparcie, ˝e wierni jej prawom tu spoczywamy.
229
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 230
Chwa∏a zwyci´˝onym”. I oto dziennikarz polski, piszàc o Powstaniu Warszawskim w 1946 roku, znowu wraca do s∏ów „Gloria
Victis”. Ten sam napis zobaczy∏em na obelisku Powstania
Warszawskiego na Cmentarzu Wojskowym na Powàzkach, kiedy
w lutym 1955 roku wróci∏em z wi´zienia.
Ten napis prosty, a jak˝e g∏´boki, niejako wroÊni´ty jest
w naszà histori´. Nie okrutne i mÊciwe „Vae Victis”, ale b´dàcy
zapowiedzià przysz∏ego triumfu krzepiàcy okrzyk „Gloria Victis”.
Godne to uwagi i zastanowienia, ˝e sà sytuacje, w których
myÊli ludzi bliskich i dalekich zbiegajà si´ bez wzgl´du na
przestrzeƒ i czas, a ich umys∏y i serca o˝ywione sà tymi samymi
uczuciami.
Warszawa uczci∏a rocznic´ swego Powstania licznymi nabo˝eƒstwami w koÊcio∏ach i uroczystoÊciami na cmentarzach, a „Gazeta
Ludowa” jeszcze przez ca∏y sierpieƒ i wrzesieƒ w rubryce zatytu∏owanej Dzieci Walczàcej Stolicy podawa∏a codziennà kronik´ walk
powstaƒczych oraz drukowa∏a liczne artyku∏y popularyzujàce
dzia∏ania bojowe AK.
Rocznica ta by∏a tak˝e okazjà do refleksji osobistej, poniewa˝
Powstanie Warszawskie by∏o tak˝e udzia∏em moim i mojej rodziny.
Pomijajàc ca∏à gehenn´ powstaƒczych dni, straci∏em jedynego
syna, a starsza córka narzeczonego.
13 sierpnia 1944 roku przyprowadzono na pozycj´ przy
ul. Kiliƒskiego na Starym MieÊcie zdobyty czo∏g. RadoÊç by∏a
ogromna. Wszyscy wylegli, ˝eby zobaczyç. Wtedy nastàpi∏
wybuch znajdujàcej si´ w czo∏gu miny. Wybuch by∏ tak silny, ˝e
szczàtki ludzkie zbierano na sàsiednich ulicach. WÊród bardzo
wielu ofiar by∏ równie˝ mój syn z synowà.
W porozumieniu z gronem zainteresowanych osób, postanowiliÊmy urzàdziç 13 sierpnia nabo˝eƒstwo ˝a∏obne za dusze
˝o∏nierzy AK poleg∏ych przy wybuchu czo∏gu. W zwiàzku z tym
8 i 11 sierpnia ukaza∏y si´ w „Gazecie Ludowej” dwa nekrologi.
230
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 231
Nekrolog I:
Za dusze Êp. ˚o∏nierzy AK – Kompanii Harcerskiej Batalionu „Gustaw”,
poleg∏ych dnia 13 sierpnia 1944 roku przy wybuchu czo∏gu na Starym MieÊcie,
odb´dzie si´ 13 sierpnia bie˝àcego roku o godzinie 10.30 nabo˝eƒstwo ˝a∏obne
w koÊciele Êw. Jozafata przy Cmentarzu Wojskowym na Powàzkach.
Rodzice i koledzy.
Nekrolog II:
Âp. J´drzej Augustyƒski, harcmistrz, ppor. AK Kompanii Harcerskiej
Batalionu „Gustaw”, wychowanek gimnazjum im. Stefana Batorego, absolwent
Szko∏y G∏ównej Handlowej, kierownik oddzia∏u w firmie TISSA, dru˝ynowy
23. WDH, ostatni komendant Kr´gu Starszoharcerskiego im. Êw. Jerzego,
cz∏onek Choràgwi ZHP w latach 1935–1941, zginà∏ za Ojczyzn´ 13 sierpnia
1944 roku na Starym MieÊcie przy wybuchu czo∏gu.
Âp. Janina z Zielewiczów Augustyƒska, ˝ona J´drzeja, lat 24, ∏àczniczka
Kompanii Harcerskiej Batalionu „Gustaw”, zgin´∏a za Ojczyzn´ 13 sierpnia
1944 roku przy wybuchu czo∏gu na Starym MieÊcie.
Za spokój ich pi´knych dusz odb´dzie si´ dnia 13 sierpnia bie˝àcego roku
o godzinie 10.30 nabo˝eƒstwo ˝a∏obne w koÊciele Êw. Jozafata przy Cmentarzu
Wojskowym na Powàzkach.
Rodzice, siostry, koledzy.
By∏y to czasy, w których Warszawa le˝a∏a jeszcze w gruzach,
a komunikacja miejska dzia∏a∏a tylko cz´Êciowo. Komunikacji
z Cmentarzem Wojskowym na Powàzkach w ogóle nie by∏o.
Nale˝a∏o zatem przygotowaç samochody dla osób, które chcia∏y
udaç si´ 13 sierpnia do koÊcio∏a Êw. Jozafata. Zwróci∏em si´ do
PSL o u˝yczenie na ten cel samochodów osobowych i ci´˝arowych, jakimi dysponowa∏o stronnictwo. Wincenty Bryja, który
w owym czasie nimi dysponowa∏, ˝yczliwie poszed∏ mi na r´k´.
Samochody zjawi∏y si´ o oznaczonej godzinie przed redakcjà „Gazety Ludowej” przy Alejach Jerozolimskich. Przyby∏o sporo ludzi,
231
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 232
Portret Êlubny J´drzeja i Janiny Augustyƒskich. Syn i synowa redaktora
Augustyƒskiego zgin´li w Powstaniu Warszawskim 13 sierpnia 1944 roku
w wybuchu niemieckiego czo∏gu-pu∏apki na ul. Kiliƒskiego (fot. archiwum
rodzinne Augustyƒskich).
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 233
ale wszyscy si´ zmieÊcili. Dla nikogo nie zabrak∏o miejsca i sznur
samochodów podà˝y∏ na Powàzki.
Przed odjazdem zawiadomiono mnie, ˝e nabo˝eƒstwo odprawi
z w∏asnej woli i inicjatywy ksiàdz Tomasz Roztworowski, jezuita,
przyjaciel m∏odzie˝y, zwiàzany z harcerstwem, znajàcy mego syna.
Ucieszy∏em si´ z tego powodu, poniewa˝ wiedzia∏em, ˝e w czasie
Powstania by∏ na Starym MieÊcie i z pewnoÊcià pozostawa∏ w kontakcie z moim synem. To te˝ by∏o istotnie. Ksiàdz Roztworowski
powiedzia∏ mi, ˝e na dzieƒ przed tà tragedià by∏ u J´drzeja na kwaterze, zjedli razem podwieczorek i J´drzej, jak zwykle, by∏ weso∏y,
pogodny i pe∏en optymizmu. Kap∏an powiedzia∏ mi równie˝, i˝ co
roku, 13 sierpnia, b´dzie odprawia∏ w Warszawie nabo˝eƒstwo za
dusze ofiar tego tragicznego wydarzenia, nawet wtedy, gdyby by∏
poza Warszawà. Podzi´kowa∏em mu za t´ wzruszajàcà gotowoÊç
i by∏em przekonany, ˝e za rok spotkamy si´ znowu. Ani jemu, ani
mnie przez myÊl w owej chwili nie przesz∏o, ˝e mÊciwe r´ce komunistyczne pochwycà nas obu i osadzà na wiele lat za wi´ziennymi
kratami. Mnie uwi´ziono na jesieni 1946 roku, a ksi´dza Roztworowskiego w jakiÊ czas póêniej. Obydwaj siedzieliÊmy we Wronkach i wiedzieliÊmy o sobie, chocia˝ nigdy si´ tam nie spotkaliÊmy.
Tymczasem zaÊ w sierpniu 1946 roku byliÊmy obaj dobrej myÊli
i wzi´liÊmy udzia∏ w ˝a∏obnych uroczystoÊciach w koÊciele
Êw. Jozafata, przy ul. Kiliƒskiego i w parku Krasiƒskich. Nabo˝eƒstwo odprawione zosta∏o przez ksi´dza Roztworowskiego przy
symbolicznym katafalku. Z koÊcio∏a pojechaliÊmy wszyscy na
Stare Miasto, gdzie na rogu ul. Kiliƒskiego le˝a∏y jeszcze szczàtki
rozwalonego czo∏gu. PoÊród otaczajàcych gruzów, kryjàcych
jeszcze prawdopodobnie niejedne zw∏oki, obecni uczestnicy walk
na tym odcinku starali si´ przedstawiç obraz tego, co si´ sta∏o.
Odtworzyli przera˝ajàcà wizj´ dziesiàtków rozszarpanych
wybuchem ludzi – po wielu z nich nie pozosta∏o nawet Êladu –
dziesiàtków zabitych i rannych od∏amkami.
233
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 234
Zrobi∏o mi si´ ci´˝ko na sercu. I nie tylko mnie. Nie wiedzieliÊmy nawet, gdzie le˝à szczàtki naszych bliskich.
W milczeniu i z myÊlà o nich przeszliÊmy do parku
Krasiƒskich, gdzie by∏a prowizoryczna wspólna mogi∏a Starego
Miasta, mi´dzy innymi tych, którzy zgin´li 13 sierpnia. Tam
z∏o˝yliÊmy kwiaty, tam przemówi∏ do nas ksiàdz Roztworowski,
starajàc si´ odpowiedzieç na pytania: po co? Po co tyle ofiar, ∏ez
i krwi?
Dociera∏y do nas s∏owa trudnej pociechy i pokrzepienia, ˝e
„˝adna ofiara z∏o˝ona Êwiadomie dla celów wielkich i Êwi´tych nie
mo˝e pójÊç na marne”, ˝e „nie wolno reszty ˝ycia sp´dziç na ˝alu
tylko, ˝e nie jest wa˝ne, i˝ nie wiemy, gdzie spoczywajà ich cia∏a.
Wa˝ne jest to, ˝e nam pozostawili Êlady, po których musimy
kroczyç, a Êlady te prowadzà na drog´ dalszej s∏u˝by dla Polski”.
W zwiàzku z 13 sierpnia zamieÊci∏em w „Gazecie Ludowej”
dwa artyku∏y Marii Koziejówny, która dobrze zna∏a mego syna
z pracy harcerskiej i konspiracyjnej. Pierwszy: W drugà rocznic´
tragedii na ulicy Kiliƒskiego – pami´ci J´drka, poÊwi´cony w ca∏oÊci
mojemu synowi. Drugi w nast´pnym numerze: Na mogile Starego
Miasta – ˚a∏obne mod∏y i wzruszajàca uroczystoÊç w parku Krasiƒskich,
opisujàcy przebieg naszej uroczystoÊci. Pod artyku∏em pierwszym
widnia∏ podpis: Jan Nowakowski. Najwidoczniej przez jakàÊ fatalnà pomy∏k´ lub z∏y przypadek, poniewa˝ autorkà wspomnienia
o moim synu by∏a Maria Koziejówna.
˚a∏obne uroczystoÊci sierpniowe postawi∏y przed rodzinami
poleg∏ych koniecznoÊç ekshumacji masowego grobu z parku
Krasiƒskich. Dla poszczególnych rodzin by∏o to zadanie ponad
si∏y i mo˝liwoÊci. Postanowiono zatem utworzyç coÊ w rodzaju
komitetu ekshumacyjnego. Komitet nie by∏ pomyÊlany jako jakaÊ
organizacja sta∏a, ale jako tymczasowy instrument, nieodzowny do
przeprowadzenia ekshumacji jednego wielkiego grobu na Starym
MieÊcie. Po spe∏nieniu tego zadania komitet przesta∏by istnieç.
234
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 235
OÊrodkiem organizacyjnym tej imprezy sta∏a si´ „Gazeta
Ludowa”, poniewa˝ ja w∏aÊnie by∏em zainteresowany ca∏à akcjà
i chcia∏em mieç na w∏aÊciwym cmentarzu swoich bliskich. W gazecie zacz´∏y si´ pojawiaç odpowiednie notatki, rodziny zacz´∏y
wp∏acaç do administracji naszej gazety ofiary na pokrycie kosztów
ekshumacji i pogrzebu.
Akcja ta we wrzeÊniu zwróci∏a uwag´ cenzury. Dyrektor
Zab∏udowski zapyta∏ mnie jednego dnia niewinnie:
– Co to za komitet ekshumacyjny tworzy „Gazeta Ludowa”?
– Nie „Gazeta Ludowa” – odpowiedzia∏em. – To ja usi∏uj´ zorganizowaç coÊ w rodzaju komitetu spo∏ecznego, poniewa˝ musz´
ekshumowaç syna i synowà. Grób jest masowy i odkopanie go
przekracza moje mo˝liwoÊci.
Szef cenzury wyrazi∏ mi wspó∏czucie z powodu poniesionej
straty w rodzinie, po czym zapyta∏:
– Czy paƒski syn nale˝a∏ mo˝e do Armii Ludowej?
– Nie, panie. Mój syn by∏ harcerzem i nale˝a∏ do Armii
Krajowej.
– Pytam o to – doda∏ w tonie wyjaÊnienia Zab∏udowski –
poniewa˝ gdyby paƒski syn by∏ w AL, to ekshumacja i pogrzeb
odby∏yby si´ na koszt paƒstwa.
– Jest inaczej, wi´c staram si´, a˝eby ekshumacji dokonaç
wysi∏kiem spo∏ecznym.
Zachowanie si´ cenzury nakaza∏o mi zaostrzyç czujnoÊç tak˝e
i w tym dzia∏aniu. Postanowi∏em rozszerzyç baz´, na której
opar∏aby si´ akcja ekshumacyjna. Uda∏em si´ do pu∏kownika Jana
Mazurkiewicza – „Rados∏awa”, który w jednym z domów przy
alei 3 Maja mia∏ biuro likwidacyjne akcji ujawniania si´ AK.
Pu∏kownika „Rados∏awa” i pracujàce tam osoby zasta∏em w nastroju pop∏ochu i wzburzenia, poniewa˝ na krótko przed moim
przyjÊciem by∏a tam bezpieka i dokona∏a rewizji. Pu∏kownik
„Rados∏aw” zapyta∏ mnie nawet, czy „ich” nie spotka∏em po drodze.
235
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 236
WyjaÊni∏em pu∏kownikowi, ˝e sprowadza mnie do niego troska
o ekshumacj´ masowego grobu powstaƒczego w parku Krasiƒskich
i prosz´ go o wspó∏dzia∏anie. Mazurkiewicz odpowiedzia∏, ˝e
i jemu ta sprawa le˝y na sercu i wspó∏dzia∏a∏ b´dzie, ale musimy
dzia∏aç ostro˝nie.
W jakiÊ czas póêniej, w mieszkaniu paƒstwa Âwiderskich przy
ul. Nowogrodzkiej, odby∏o si´ zebranie kilkunastu osób zainteresowanych ekshumacjà w parku Krasiƒskich. Wi´kszoÊç obecnych
nie by∏a mi znana. Panià Âwiderskà natomiast zna∏em z lat dawniejszych, a na miejscu pozna∏em doktora Âwiderskiego, wzi´tego
w Warszawie lekarza. W ostatnich tygodniach przed tym zebraniem rozmawia∏em z panià Âwiderskà kilkakrotnie w redakcji naszej
gazety, dokàd przychodzi∏a, a˝eby szukaç interwencji w sprawie
ma∏oletniego syna, harcerza, aresztowanego przez bezpiek´ i trzymanego w wi´zieniu na Mokotowie. Zebranie postanowi∏o zakrzàtnàç si´ ko∏o zbiórki funduszu ekshumacyjnego, a do prowadzenia
akcji powo∏ano pu∏kownika Mazurkiewicza i mnie.
– Musimy – mówi∏ pu∏kownik Mazurkiewicz – dzia∏aç za
przyzwoleniem w∏adz. Inaczej oskar˝à nas o jakieÊ przest´pstwo.
– Sàdz´ – odpar∏em – ˝e do takiej sprawy powo∏any i w∏aÊciwy
jest minister administracji publicznej. PowinniÊmy udaç si´ z tym
do ministra Kiernika.
Tak si´ sta∏o, ˝e 14 paêdziernika zajecha∏em samochodem do
Mazurkiewicza na ul. Wspólnà, skàd pojechaliÊmy do ministra
Kiernika na ul. Rakowieckà. Wizyta by∏a przeze mnie uprzednio
umówiona, wi´c bez czekania zasiedliÊmy w gabinecie ministra.
Doktor Kiernik wypytywa∏ si´ szczegó∏owo, co to ma byç za
komitet, interesowa∏ si´ moim udzia∏em w tej sprawie, a gdy
powiedzia∏em, ˝e chodzi tu tak˝e o mojego syna, porzuci∏ wahania i da∏ przyzwolenie. W ten sposób w∏adza rzàdowa kry∏a nas
przed ewentualnà napaÊcià bezpieki. W dwa dni póêniej zosta∏em
aresztowany. Akcja ekshumacyjna potoczy∏a si´ dalej beze mnie.
236
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 237
Siatka, której nie by∏o
Cz∏owiekiem, który odegra∏ dziwnà i tragicznà rol´ w moim
˝yciu, by∏ ksiàdz Leon Pawlina. Pozna∏em go w ostatnich dniach
grudnia 1945 roku, w czasie krótkiej sesji KRN zorganizowanej w sali Romy. Na pamiàtk´ – jak mówili komuniÊci – pierwszego zebrania tej namiastki parlamentu, jakie odby∏o si´ w noc
sylwestrowà z 1944 na 1945 rok. Przyjrza∏em si´ wtedy bli˝ej
cz∏onkom-nominatom na 1945 rok.
Na ∏awach lubelskiego Stronnictwa Ludowego zasiada∏ jeden
duchowny katolicki, ksiàdz Borodzicz z województwa rzeszowskiego. Wi´cej ksi´˝y nie widzia∏em. Nie by∏o ich tak˝e na ∏awach
Stronnictwa Pracy, chocia˝ wch∏on´∏o ono pewnà liczb´ cz∏onków
by∏ej ChrzeÊcijaƒskiej Demokracji. Kiedy jednak chodzi∏em po
korytarzach Romy, zobaczy∏em w pó∏cieniu jeszcze jednego
ksi´dza. Zapyta∏em obcesowo:
– Czy ksiàdz jest cz∏onkiem KRN?
– Nie – pad∏a odpowiedê. – Nazywam si´ Leon Pawlina.
Jestem administratorem Romy z ramienia kurii metropolitalnej.
W tym charakterze chodz´ po sali i po ca∏ym gmachu.
Przedstawi∏em si´ i tak zawarliÊmy znajomoÊç, która okaza∏a
si´ niebawem brzemienna w nast´pstwa dla nas obydwu.
W styczniu 1946 roku odby∏ si´ w sali Romy historyczny kongres PSL. Kiedy 19 stycznia rano przyby∏em pod Rom´ przed
otwarciem obrad, szybkie dostanie si´ do wn´trza okaza∏o si´ niemo˝liwe. Uczestnicy kongresu szli zwartà masà z przepe∏nionej
ulicy do gmachu. Stra˝ porzàdkowa PSL kontrolowa∏a przy
wejÊciu karty uczestnictwa. Odbywa∏o si´ to sprawnie, niemniej
jednak zabiera∏o sporo czasu, a mnie spieszy∏o si´ na sal´ obrad,
gdzie czeka∏y na mnie pilne obowiàzki. Przypomnia∏em sobie
237
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 238
wtedy ksi´dza Pawlin´ i uda∏em si´ do kancelarii Romy. Po otwarciu drzwi zobaczy∏em uroczyÊcie ubranego ksi´dza biskupa, któremu towarzyszy∏ ksiàdz Pawlina.
– Ekscelencja ksiàdz biskup… – zaczà∏em i urwa∏em.
– Kielecki – przerwa∏ mi biskup.
– Jest mi przykro, Ekscelencjo, ale w latach okupacji niejednemu z nas wypad∏y z pami´ci nazwiska sterników koÊcielnych.
– Nazywam si´ Kaczmarek – pospieszy∏ z odpowiedzià
ksi´dz biskup. Przedstawi∏em si´. W twarzy i oczach biskupa zap∏on´∏o ˝yczliwe zainteresowanie dla mojej osoby.
Sylwetka poznanego w∏aÊnie dostojnika koÊcielnego by∏a przyjemna. Sta∏ przede mnà cz∏owiek niestary, Êredniego wzrostu,
szczup∏y, o twarzy myÊlàcej i rozumnych, ˝yczliwie uÊmiechni´tych oczach. Wzrok mój Êlizga∏ si´ po paradnym stroju. Ksiàdz
biskup to zauwa˝y∏ i objaÊni∏:
– Przyjecha∏em do Warszawy, a˝eby pok∏oniç si´ Jego
Eminencji ksi´dzu kardyna∏owi Hlondowi, ale co pana redaktora
tu sprowadza?
ObjaÊni∏em, ˝e potrzebuj´ pomocy, a˝eby z pomini´ciem
g∏ównego, tak bardzo zat∏oczonego wejÊcia dostaç si´ szybko na
sal´ posiedzeƒ. Ksiàdz biskup zwróci∏ si´ energicznie do ksi´dza
Pawliny:
– S∏ysza∏eÊ? Pomó˝ redaktorowi – i chcia∏ nas przedstawiç.
– Znamy si´, Ekscelencjo – objaÊni∏ Pawlina.
– No to tym lepiej.
Podzi´kowa∏em ksi´dzu biskupowi za ˝yczliwe zaj´cie si´ mojà
proÊbà. Przez myÊl mi wówczas nie przesz∏o, ˝e siedem lat póêniej,
w 1953 roku, ksiàdz biskup Kaczmarek stanie si´ czo∏owà, tragicznà postacià w spreparowanym przez bezpiek´ procesie politycznym. Nie przypuszcza∏em równie˝ ani przez chwil´, ˝e
w dziewi´ç miesi´cy póêniej b´d´ uwi´ziony i nast´pnie razem
z ksi´dzem Pawlinà sàdzi∏ mnie b´dzie sàd komunistyczny.
238
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 239
Tymczasem w towarzystwie Pawliny i kolegi redakcyjnego,
Stefana Âliwiƒskiego, który si´ do nas przy∏àczy∏, poszliÊmy na
pi´tro, ku galeriom sali posiedzeƒ. Drzwi wejÊciowe na galeri´
by∏y zamkni´te, a przed nimi sta∏a spora grupka m∏odych ludzi
o jednoznacznych manierach i podejrzanym wyglàdzie.
– Szpicle bezpieki – szepnà∏ mi Âliwiƒski obejrzawszy agentów
policyjnych okiem znawcy.
Ksiàdz Pawlina z du˝ego p´ku kluczy dopasowa∏ w∏aÊciwy,
drzwi otworzy∏ i tak znalaz∏em si´ na galerii sali obrad. Za nami
run´∏a chmara tajnych agentów o niespokojnie latajàcych oczach
i rozbieg∏a si´ na wszystkie strony. Sala Romy by∏a ju˝ niemal
zape∏niona uczestnikami kongresu, a wcià˝ jeszcze przybywali
nowi. Niebawem zape∏ni∏y si´ równie˝ galerie, g∏owa przy g∏owie.
Mia∏em du˝o pracy w czasie tego kongresu. Zmobilizowa∏em
kilkunastu dziennikarzy, aby na zmian´ czuwali podczas obrad
i aby wszystko, co by∏o godne zanotowania, znalaz∏o si´ na ∏amach
„Gazety Ludowej”. Ja sam stara∏em si´ byç wsz´dzie.
Gdy kr´ci∏em si´ po sali obrad, natknà∏em si´ na stojàcà
w korytarzu grupk´ z∏o˝onà z ksi´dza Leona Pawliny, Kazimierza
Banacha i kierownika wydzia∏u organizacyjnego PSL, Stanis∏awa
Kotera. Chcia∏em ich ominàç, ale zosta∏em zatrzymany przez
Kotera, a Banach – sàdzàc, ˝e si´ nie znamy – próbowa∏ nas
zapoznaç.
– Wasz kongres – mówi∏ Pawlina – jest imponujàcy. Ta wielka
sala wype∏niona jest delegatami, a galerie zapchane sà obserwatorami z ca∏ego kraju. Ca∏a Polska patrzy na was.
Ksiàdz Pawlina chwali∏ si´, ˝e wÊród delegatów z okolic podwarszawskich, a i z niektórych dalszych powiatów spotka∏ znajomych, których pozna∏ podczas misyjnych wyjazdów do ró˝nych
parafii. Opowiadali mu oni o obecnym ˝yciu na prowincji i o hasaniu bezpieki. Zwracajàc si´ bezpoÊrednio do mnie, ksiàdz Pawlina
ciàgnà∏:
239
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 240
– Mówi∏em ju˝ panom, ˝e nieraz otrzymuj´ informacje z kraju,
które mogà byç PSL potrzebne. MyÊl´, ˝e tak˝e i gazeta mog∏aby
z nich mieç po˝ytek.
– W∏aÊnie – wtràci∏ Banach – radzi∏em ksi´dzu, ˝eby posiadane
wiadomoÊci przesy∏a∏ do redakcji „Gazety Ludowej” pod paƒskim
adresem.
– Ja tego nie chc´ – odpar∏em zdecydowanie. – JeÊli informacje
mogà byç interesujàce dla stronnictwa, to w∏aÊciwie powinny nadchodziç pod paƒskim adresem, panie Banach, gdy˝ pan jest kierownikiem wydzia∏u prasowego. Gdy b´dzie je trzeba wydrukowaç, wtedy
mi je pan przeka˝e. Przecie˝ pracujemy na tym samym pi´trze.
Do rozmowy wmiesza∏ si´ Koter. Wszyscy trzej zacz´li mnie
teraz namawiaç, ˝ebym zgodzi∏ si´ przyjmowaç wiadomoÊci
od ksi´dza Pawliny. Argumenty przytaczali ró˝ne: ˝e ∏atwiej,
˝e wygodniej i por´czniej jest mieç do czynienia z redakcjà ani˝eli
z wydzia∏em stronnictwa, ˝e informacje szybciej dotrà do spo∏eczeƒstwa i ˝e w razie potrzeby mogà byç przez redakcj´ przekazane do wydzia∏u prasowego albo do sekretariatu stronnictwa.
– Dobrze – zgodzi∏em si´ w koƒcu – niech ksiàdz przesy∏a
wiadomoÊci do redakcji gazety, ale nie pod moim nazwiskiem.
– Dlaczego? – pad∏o pytanie z trzech ust jednoczeÊnie.
– Chocia˝by dlatego, ˝e przesy∏ka imienna mo˝e le˝eç w redakcji nawet kilka dni, a potem w ogóle mo˝e si´ zawieruszyç, mog´
byç chory, mog´ przebywaç poza Warszawà, a listu imiennego
sekretariat nie otworzy.
W koƒcu wszyscy zgodziliÊmy si´ na to, ˝e ksiàdz Pawlina
kierowaç b´dzie informacje – jeÊli je otrzyma – pod adresem
redakcji, ale nie na moje nazwisko.
Prawdopodobnie nikomu z nas czterech (mnie na pewno nie) do
g∏owy wówczas nie przysz∏o, ˝e ta w∏aÊnie rozmowa, wiernie tu oddana, uznana b´dzie przez UB, przez komunistycznà prokuratur´
i przez komunistyczny rzàd za zmow´ i porozumienie, zawarte
240
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 241
mi´dzy mnà a ksi´dzem Pawlinà w celach szpiegowskich; ˝e
w akcie oskar˝enia czytaç kiedyÊ b´dziemy, i˝ w styczniu 1946
roku zorganizowaliÊmy siatk´ wywiadowczà; ˝e prokurator,
pu∏kownik Zarako-Zarakowski powie na rozprawie sàdowej w sierpniu 1947 roku, i˝ oboj´tne jest, kto komu proponowa∏ wspó∏dzia∏anie wywiadowcze, a wa˝ne jest tylko to, ˝e obaj oskar˝eni
dogadali si´ i porozumieli. W dniach kongresu PSL, w styczniu
1945 roku, nikt z nas jeszcze nie wiedzia∏ o takim zwyrodnieniu
„sprawiedliwoÊci komunistycznej” i o takim cynizmie w zwalczaniu
i unicestwianiu przeciwników politycznych.
Nasza rozmowa na sali Romy koƒczy∏a si´, moi rozmówcy
zapraszali mnie do bufetu. Odmówi∏em. Poszli we trzech,
albowiem wszyscy trzej byli – mówiàc gwarowo – trunkowi. Lubili
i potrafili g∏´boko zajrzeç do kieliszka.
Po miesiàcach, w Êledztwie bezpieka sugerowa∏a mi, ˝e pi∏em
wtedy w bufecie i dopiero konfrontacja z ksi´dzem Pawlinà
przekona∏a „Êledzi”, ˝e ksi´dza pami´ç zawiod∏a. Tak si´ bowiem
zdarzy∏o, ˝e z ksi´dzem Pawlinà nie wypi∏em ani kieliszka wódki,
ani lampki wina, ani nawet fili˝anki kawy. A bezpieka radowa∏a si´
ju˝ na kredyt, ˝e b´dzie mieç niez∏y trik propagandowy, jak to
„porozumienie szpiegowskie” opiliÊmy w bufecie Romy.
Min´∏o kilka miesi´cy i dopiero w lipcu sàdzone mi by∏o
znowu zobaczyç ksi´dza Pawlin´, tym razem jako proboszcza
parafii Êw. Teresy na Tamce. Po pó∏rocznej przerwie, w czasie
której zdà˝y∏em niemal zapomnieç o istnieniu ksi´dza Pawliny,
przypomniano mi jego nazwisko. Krótko po bitwie referendowej
zg∏osi∏ si´ do mnie Banach i znienacka, jakby niewinnie, zapyta∏:
– Redaktorze, co pana ∏àczy z ksi´dzem Pawlinà?
By∏em tak dalece zaskoczony tym pytaniem, ˝e powtórzy∏em:
– Co mnie ∏àczy z ksi´dzem Pawlinà? Nic mnie nie ∏àczy.
Mog´ powiedzieç, ˝e zaledwie go znam. Widzia∏em go w ogóle
dwa–trzy razy w ˝yciu i to po kilka minut.
241
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 242
Wtedy Banach przybra∏ min´ wielce frasobliwà i zaczà∏ mnie
objaÊniaç:
– Ksiàdz Pawlina jest teraz proboszczem parafii Êw. Teresy na
Tamce. Otrzyma∏ jakieÊ wa˝ne informacje i chce je nam przekazaç. Prosi∏, ˝eby go pan odwiedzi∏ w urz´dzie parafialnym.
Przypomnia∏a mi si´ scena sprzed szeÊciu miesi´cy na kongresie PSL w Romie, gdzie Banach przy pomocy Kotera usi∏owa∏
wciàgnàç mnie w jakàÊ m´tnà spraw´ informacyjnà z ksi´dzem
Pawlinà, wi´c oburzy∏em si´ i rzek∏em:
– Dlaczego ksiàdz Pawlina nie da∏ tych informacji panu?
Dlaczego ja mam to robiç? Jest tylu innych ludzi, a panowie upatrzyliÊcie sobie w∏aÊnie mojà osob´. Wyglàda na to, ˝e chcecie
mnie „wrobiç” w jakàÊ afer´, zamieszaç w coÊ, czego nie chc´.
Niech kto inny pójdzie do ksi´dza Pawliny. Ja nie pójd´.
Wtedy Banach na∏o˝y∏ na twarz mask´ tak ˝a∏osnà, jakby za
chwil´ mia∏ zalaç si´ ∏zami, i przemówi∏ do mnie tak:
– Stronnictwo nasze jest teraz osaczone ze wszystkich stron.
Musimy si´ broniç, a pan odmawia nam swojej pomocy. Wójcik
prowadzi wa˝nà akcj´. Informacje ksi´dza Pawliny b´dà mu potrzebne. Dlatego prosz´, ˝eby pan nie uchyla∏ si´ od wspó∏dzia∏ania.
– Pan dobrze wie – odpowiedzia∏em – ˝e stoj´ w pierwszych
szeregach walki, jakà prowadzi PSL. Jak˝e pan mo˝e mnie
posàdzaç o oboj´tnoÊç dla losów stronnictwa i dla prowadzonej
przeze mnie dzia∏alnoÊci? Akcja Wójcika, o której pan wspomnia∏,
jest mi ma∏o znana. Do ksi´dza Pawliny chodziç nie chc´. Nie
podoba mi si´ ten ksiàdz.
– Umówi∏em si´ z ksi´dzem Pawlinà, ˝e pan przyjdzie do niego
na Tamk´. B´dzie nowy k∏opot, jeÊli pan nie pójdzie – nastawa∏
Banach. Potem, jakby sobie coÊ przypomnia∏, zapyta∏ mnie:
– Czy otrzyma∏ pan ostatnio list, nadany pocztà, zawierajàcy kartk´ z pozdrowieniami dla pana i z podpisem: „Oficer
wywiadu AK?”
242
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 243
– Nie przypominam sobie nic takiego. Pan wie, ˝e poczta nie
dociera bezpoÊrednio do mnie, ale przechodzi przez wiele ràk.
– No tak – zgodzi∏ si´ Banach – „oni” coÊ takiego wykombinowali.
– Kto to jest „oni”? – zapyta∏em.
– Ksiàdz Pawlina i jeszcze ktoÊ – rzuci∏ Banach w odpowiedzi.
– Chodzi∏o im nie o list, ale o kopert´. ˚eby pan w razie jakiegoÊ
wypadku móg∏ powiedzieç, ˝e przysz∏o to do pana pocztà.
– Sprawa, jak widz´, jest zagmatwana i niejasna. Musz´ si´
namyÊleç.
– Ale niech si´ pan d∏ugo nie namyÊla, bo ksiàdz Pawlina boi
si´ to u siebie trzymaç.
Od tej rozmowy up∏yn´∏o kilka dni. W tym czasie z∏o˝y∏ mi
wizyt´ w redakcji Ludwik Solski, który w∏aÊnie wyst´powa∏ goÊcinnie w Warszawie, w Teatrze Polskim. Gra∏ z wielkim powodzeniem rol´ Âlaza w Lilii Wenedzie S∏owackiego. ZnaliÊmy si´
z czasów okupacji. W kilka dni póêniej, chcàc go rewizytowaç,
uda∏em si´ do Teatru Polskiego. Solski mieszka∏ w budynku
teatralnym, w pokoiku, który s∏u˝y∏ mu za garderob´. Solski czu∏
si´ dobrze, z biurka wyciàgnà∏ flaszk´ starej Êliwowicy i napiliÊmy
si´ po kieliszku. Opowiada∏ o swoich planach teatralnych.
Wybiera∏ si´ na goÊcinne wyst´py do wi´kszych miast polskich.
Kiedy znalaz∏em si´ znowu na ulicy, przysz∏o mi na myÊl, ˝e
Tamka jest tu˝ obok i jednak powinienem zajÊç do ksi´dza
Pawliny. I tak si´ sta∏o, ˝e w kilka minut póêniej wchodzi∏em do
urz´du parafialnego koÊcio∏a Êw. Teresy. Ksiàdz Pawlina krzàta∏ si´
po kancelarii i wcale mnie nie pozna∏. Przypomnia∏em mu, kim
jestem i dopiero wtedy si´ mnà zajà∏. Zaprowadzi∏ mnie na pi´tro,
gdzie zasta∏em starszà osob´ – jak si´ zdaje, matk´ ksi´dza Pawliny.
Rozmowa by∏a krótka i odby∏a si´ na stojàco.
– Banach mówi∏ mi, ˝e ksiàdz proboszcz ma mi coÊ wr´czyç –
zaczà∏em.
243
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 244
– Tak. To w∏aÊnie to – odpar∏ Pawlina i wr´czy∏ mi kilka kartek
papieru, na których widnia∏o pismo r´czne, naÊladujàce druk.
– Jest tu kilka ciekawych wiadomoÊci o bezpiece – doda∏ ksiàdz.
– Niech pan poczyta.
– Przeczytam u siebie – odpar∏em i po˝egna∏em si´.
W redakcji rzuci∏em okiem na otrzymane kartki. Nie by∏o tam
nic szczególnie nowego. WiadomoÊç, ˝e bezpieka wyp∏aca∏a ubowcom premi´ po trzy tysiàce z∏otych od ka˝dego zastrzelonego
„reakcjonisty” by∏a mi znana. Dalsze informacje dotyczy∏y uwi´zionych ksi´˝y, których nazwisk nie pami´tam. Niektórym
ksi´˝om obiecywano wolnoÊç, jeÊli zap∏acà za to haƒbà i stanà si´
szpiclami UB. Niemniej zwróci∏em si´ do redakcyjnej maszynistki, a˝eby informacje ksi´dza Pawliny przepisa∏a na maszynie
i manuskrypt zniszczy∏a. Tak si´ te˝ sta∏o.
Osàdzi∏em po ponownym przeczytaniu, ˝e otrzymane wiadomoÊci nie nadajà si´ do druku ani do interpelacji poselskich, wi´c
je zniszczy∏em.
Banach czuwa∏ widocznie nad tà sprawà, bo w dzieƒ póêniej
pyta∏ mnie, czy by∏em u ksi´dza Pawliny. Na znak twierdzàcy
nieukrywana radoÊç zjawi∏a si´ na jego obliczu.
Min´∏y dwa miesiàce. Pod koniec sierpnia czy te˝ na poczàtku
wrzeÊnia (bezpieka przyj´∏a w Êledztwie termin wrzeÊniowy) podbieg∏ do mnie na korytarzu w centrali PSL Stanis∏aw Koter i wcisnà∏ mi w r´k´ pospiesznie jakieÊ papiery, dodajàc szeptem:
– Od ksi´dza Pawliny.
– Nie chc´ tego – odpar∏em i chcia∏em mu je oddaç, lecz Koter
znik∏ ju˝ za jakimiÊ drzwiami. Tymczasem ja zosta∏em przez kogoÊ
zagadni´ty.
Koter by∏ przez jakiÊ czas kierownikiem wydzia∏u organizacyjnego PSL. Potem zastàpi∏ go na tym stanowisku pu∏kownik
Franciszek Kamiƒski. Nasuwa∏y si´ pytania: kim by∏ Koter? Komu
i czemu s∏u˝y∏? Na te pytania trudno mi dzisiaj daç odpowiedê,
244
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 245
ale sà pewne zdarzenia, które budzà wàtpliwoÊci co do roli, jakà
odegra∏ w stronnictwie. Koter przyjaêni∏ si´ z Banachem, obaj
lubili zaglàdaç do kieliszka. Lubi∏ te˝ wypiç ksiàdz Pawlina. Bywali
cz´sto razem w restauracji Gri-Gri przy Alejach Jerozolimskich.
Wódka mo˝e ludzi dzieliç, ale mo˝e tak˝e ∏àczyç. Przypomnia∏em
sobie, ˝e na wiosn´ 1946 roku, kiedy rozegrana ju˝ by∏a pierwsza
batalia o blok wyborczy mi´dzy PSL a partiami lubelskimi, Koter
nieoczekiwanie zaprosi∏ mnie jednej niedzieli na Êniadanie do
którejÊ z licznych wówczas restauracji przy ul. Marsza∏kowskiej.
Umówi∏em si´ z nim na godzin´ 10 przed po∏udniem. By∏em na
miejscu par´ minut wczeÊniej i zadysponowa∏em dla siebie
Êniadanie z∏o˝one z kawy i bu∏ek. Spóêniony cokolwiek Koter by∏
zdziwiony moim posi∏kiem i wyraênie rozczarowany tym, ˝e nie
chcia∏em piç wódki ani wina. Odnios∏em nieodparte wra˝enie, ˝e
ta okolicznoÊç pokrzy˝owa∏a jego plany i zmieni∏a temat rozmowy
ze mnà. Potràca∏ wprawdzie kilkakrotnie o „Gazet´ Ludowà”
i o jej bojowy charakter, nawiàzywa∏ do mojej osoby, ale rozmowa
rwa∏a si´, poniewa˝ tego tematu nie podtrzymywa∏em. Spieszy∏em
si´ na pociàg, poniewa˝ wyje˝d˝a∏em pod Warszaw´ do rodziny.
W tych okolicznoÊciach Koter niczego bli˝szego nie ujawni∏, chocia˝ czu∏em, ˝e dzia∏aç pragnà∏ w okreÊlonym celu i to nie tyle
w swoim, co w cudzym imieniu. W czyim? Na po˝egnanie Koter
zauwa˝y∏ z kwaÊnà minà, ˝e tak „na sucho” rozmowa si´ nie klei
i mo˝e kiedy indziej b´dziemy mogli „szczerze” porozmawiaç.
Rozsta∏em si´ z nim w przekonaniu, ˝e by∏o coÊ niewyraênego,
coÊ niejasnego w jego zachowaniu i nale˝y mieç si´ na bacznoÊci.
Podejrzenie, ˝e Koter mo˝e byç na s∏u˝bie bezpieki, wyda∏o mi si´
zbyt potworne, wi´c je odrzuci∏em, ale w czyim imieniu Koter
dzia∏a∏? To pytanie nurtowa∏o mnie przez d∏ugi czas. Nic zatem
dziwnego, ˝e kiedy Koter wystàpi∏ teraz w roli „m´˝a zaufania”
ksi´dza Pawliny, o˝y∏y we mnie gwa∏townie wspomnienia i macki
podejrzliwoÊci ow∏adn´∏y na nowo moim sercem.
245
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 246
W redakcji przejrza∏em dor´czone mi przez Kotera notatki.
Nie by∏o w nich nic takiego, co tràci∏oby szpiegostwem. By∏a
wiadomoÊç, ˝e bezpieka otrzyma∏a nowy transport broni, która
zosta∏a ulokowana w obozie na S∏u˝ewcu, oraz ˝e jeden z „doradców” Ministerstwa Bezpieczeƒstwa, rosyjski pu∏kownik Smirnow,
wyjecha∏ do Moskwy po nowe jej przydzia∏y. Poza tym by∏y
ciekawostki z komunistycznego high life'u. By∏a wi´c notatka, ˝e
kierownik powiatowej bezpieki w Grójcu uciek∏ w niewiadomym
kierunku ze swojà kochankà, która darzy∏a wzgl´dami gestapowców, oraz informacja o tym, i˝ jeden z uwi´zionych ksi´˝y (ksiàdz
Stefaƒski z dzielnicy Ko∏o w Warszawie) jest szczególnie okrutnie
traktowany w Êledztwie. Innych notatek nie pami´tam. Notatki te
poleci∏em przepisaç na maszynie w trzech egzemplarzach, a orygina∏ zniszczyç. Jeden z tych egzemplarzy przes∏a∏em do sekretariatu PSL, drugi zatrzyma∏em dla siebie, a trzeci mia∏em wr´czyç
Miko∏ajczykowi. Tego jednak nie zrobi∏em, poniewa˝ Miko∏ajczyk
by∏ wtedy w Kopenhadze. Obydwa te egzemplarze zostawi∏em na
biurku i niestety w nawale zaj´ç o nich zapomnia∏em.
Dnia 11 paêdziernika notatki te wpad∏y w r´ce oficera UB,
który w asyÊcie cywilnego agenta urzàdzi∏ niespodziewanie rewizj´
w moim pokoju redakcyjnym. Czu∏em, ˝e komuniÊci oskar˝à mnie
teraz o szpiegostwo. I rzeczywiÊcie tak si´ sta∏o. Stanà∏em przed
wyborem: wyjechaç za granic´, czy pozostaç? Po dojrza∏ym namyÊle
postanowi∏em nie uciekaç, chocia˝ w tamtych czasach wyjazd za
granic´ by∏ dla mnie mo˝liwy i stosunkowo ∏atwy. Nie chcia∏em wystawiaç mojej rodziny na zemst´ bezpieki. Nie chcia∏em postawiç
siebie samego w dwuznacznym Êwietle wobec tych wszystkich,
którym przepowiada∏em cierpienie i których nawo∏ywa∏em do hartu
i odwagi. Rozumia∏em, ˝e ka˝dy ideowy ruch polityczny walczàcy
o przysz∏oÊç swojej ojczyzny posiadaç musi dzia∏aczy ofiarnych i gotowych na wszystko. Wiedzia∏em na koniec, i˝ nigdy w moim ˝yciu
nie zajmowa∏em si´ szpiegostwem i równie˝ teraz jestem niewinny.
246
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 247
Zawód dziennikarski ma to do siebie, ˝e wykonujàcy go ludzie
powinni i muszà du˝o wiedzieç o sprawach publicznych. Jest to
konieczne, jeÊli prasa ma spe∏niaç obowiàzek informacyjny i obywatelski. Istot´ dziennikarstwa stanowià zdarzenia najwa˝niejsze
dla spo∏eczeƒstwa, noszàce znamiona aktualnoÊci. Czy˝ zatem
dziwiç si´ mo˝na, ˝e pracujàcy w „Gazecie Ludowej” dziennikarze interesowali si´ katownià tak straszliwà i tak obcà polskiemu
duchowi, jak bezpieka? ˚e interesowa∏em si´ ja?
Pozosta∏em wi´c w kraju.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 248
Nadpalone dolary
W akcie oskar˝enia, jaki wniós∏ prokurator przeciwko mnie,
by∏ równie˝ zarzut utrzymywania kontaktów z dzia∏aczami WiN
i WRN i udzielania im pomocy. Wiàza∏o si´ to z osobà redaktora
Mieczys∏awa Obarskiego, a tak˝e z osobà W∏adys∏awa Wolerta.
W∏adys∏aw Wolert, przed wojnà docent Wolnej Wszechnicy
w Warszawie, nale˝a∏ do moich przyjació∏ osobistych. Prowadzi∏
on na tej uczelni studium dziennikarskie i niejednokrotnie zwraca∏
si´ do mnie o pomoc, gdy chcia∏ jakàÊ teoryjk´ prasowà poprzeç
doÊwiadczeniem praktycznym. Uwa˝any by∏ wówczas za bardzo
lewicowego, a nawet mówiono o nim, ˝e nale˝a∏ do w∏adz nielegalnej partii komunistycznej w Polsce. Ile w tym prawdy, nie wiem.
Nigdy o to Wolerta nie pyta∏em. W okresie okupacji niemieckiej
i w czasie Powstania Warszawskiego znajomoÊç nasza, przed wojnà
doÊç luêna, przemieni∏a si´ w przyjaêƒ. Wolert przeszed∏ du˝à
ewolucj´ poglàdów, a po zakoƒczeniu dzia∏aƒ wojennych znalaz∏
si´ w kierownictwie WiN. Wspó∏dzia∏a∏ blisko z pu∏kownikiem Niepokólczyckim, którego proces odby∏ si´ w Krakowie w 1947 roku.
Procesowi temu nada∏a bezpieka wielki rozg∏os.
Po powstaniu Wolert zatrzyma∏ si´ w Krakowie. ˚ona jego,
córka Êwietnego pisarza Dygasiƒskiego, zachorowa∏a tam na tyfus
i le˝a∏a w pawilonie zakaênym Szpitala Êw. ¸azarza. W styczniu
1945 roku nacierajàce na Niemców wojska sowieckie dokona∏y
nalotu na Kraków. Jedna z sowieckich bomb trafi∏a w szpitalny
pawilon zakaêny i zabi∏a sporo chorych. WÊród zabitych znalaz∏a
si´ Wolertowa. Po Êmierci ˝ony Wolert postanowi∏ nie przenosiç
si´ do zniszczonej Warszawy i osiedli∏ si´ na sta∏e w Krakowie.
Otrzyma∏ wyk∏ady zlecone na Uniwersytecie Jagielloƒskim i zorganizowa∏ Naukowy Instytut Korespondencyjny – jak si´ zdaje,
248
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 249
pierwszà tego rodzaju placówk´ na ziemiach polskich. Ministerstwo OÊwiaty przyzna∏o mu subwencj´ na jego poczynania.
Wolert, przeciwny rzeczywistoÊci, jaka nawiedzi∏a nasz kraj,
w∏àczy∏ si´ do nurtu podziemnego i dzia∏a∏ w organizacji WiN.
Do Warszawy przyje˝d˝a∏ co jakiÊ czas i bodaj za ka˝dym razem
odwiedza∏ mnie w drukarni na Ho˝ej. W miesiàcach letnich odwiedziny w drukarni by∏y szczególnie niekr´pujàce, poniewa˝ mogliÊmy swobodnie rozmawiaç podczas spaceru po du˝ym i pustym
podwórzu.
Wolert zaznajomi∏ mnie z pu∏kownikiem Niepokólczyckim,
kierownikiem drugiej komendy WiN. Jednego dnia w lecie 1945
roku zjad∏em z nim Êniadanie Pod Bukietem. Rozmowa nasza toczy∏a si´ na temat aktualnych zagadnieƒ krajowych i zagranicznych. O konspiracyjnych dzia∏aniach WiN nie by∏o wzmianki.
Pu∏kownik Niepokólczycki interesowa∏ si´ spodziewanymi wyborami do sejmu i wypowiedzia∏ opini´, ˝e PSL nie powinno wyrzekaç si´ wspó∏dzia∏ania z aktywnymi si∏ami antykomunistycznymi
w kampanii wyborczej.
Pobyt Wolerta w Warszawie trwa∏ wtedy kilka dni. Kiedy ˝egna∏ si´ ze mnà, by∏ jakoÊ dziwnie smutny i nieswój. Pyta∏em, co go
gn´bi, a wtedy Wolert wyzna∏, ˝e znajduje si´ pod wra˝eniem
groênej dla niego przepowiedni.
– ˚yje w Krakowie – opowiada∏ – i stawia ludziom horoskopy
astrolog Feliƒski. Og∏asza si´ nawet w miejscowej prasie. Poszed∏em do niego, a on ostrzeg∏ mnie, a˝ebym mia∏ si´ na bacznoÊci,
poniewa˝ 25 dzieƒ tegorocznego wrzeÊnia b´dzie dla mnie prze∏omowy i niebezpieczny. G∏owi´ si´, co mi mo˝e groziç. Chyba aresztowanie, chocia˝ jestem ostro˝ny i moje mieszkanie jest czyste.
– Niech pan porzuci z∏e myÊli, ale ostro˝noÊç nie zawadzi –
pociesza∏em go.
Po˝egnaliÊmy si´ w nastroju doÊç smutnym, a Wolert nie odzyska∏ pogody ducha.
249
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 250
O wró˝bie krakowskiego astrologa opowiedzia∏em Gie∏˝yƒskiemu, który zna∏ Wolerta, a potem w nawale zaj´ç o niej zapomnia∏em. I oto dnia 26 wrzeÊnia wieczorem wezwany zosta∏em do
telefonu przez krakowskiego korespondenta naszej gazety, doktora
Jana Lankaua, wytrawnego dziennikarza i politycznego towarzysza
broni. Lankau opowiedzia∏ mi o wypadku, jakiemu uleg∏ Wolert.
Owego feralnego dnia, 25 wrzeÊnia, Wolert nie opuszcza∏ mieszkania do godziny 12 w po∏udnie. Dopiero o tej porze zdecydowa∏ si´
wyjÊç do Biblioteki Jagielloƒskiej. Uda∏ si´ tam bocznymi ulicami.
W bibliotece przebywa∏ do godziny 2 po po∏udniu, po czym
w towarzystwie dwóch znajomych osób wyszed∏ na ulic´. Na ulicy
po˝egnali si´ i Wolert wszed∏ na jezdni´, ˝eby przedostaç si´ na
drugà stron´ ulicy. Gdy by∏ mniej wi´cej na Êrodku jezdni, wypad∏
nagle zza zakr´tu motocyklista z szalonà pr´dkoÊcià. Wolert zosta∏
najechany przez motocykl, wyrzucony w gór´, po czym runà∏ na
bruk. Dozna∏ p´kni´cia podstawy czaszki i zosta∏ przewieziony do
szpitala, gdzie walczy ze Êmiercià.
By∏em g∏´boko poruszony relacjà Lankaua. „Gazeta Ludowa”
z 27 wrzeÊnia poda∏a notatk´ o tragicznym wypadku oraz wydrukowa∏a coÊ w rodzaju po˝egnania, chocia˝ w danej chwili nie by∏o
jeszcze wiadomo o jego zgonie. T´ wieÊç ˝a∏obnà otrzymaliÊmy
dzieƒ póêniej. Tak spe∏ni∏a si´ z∏a wró˝ba. Wolert nie ˝y∏, ale moje
z nim kontakty by∏y bezpiece znane. Jego nazwisko odegra∏o
w nied∏ugi czas potem niema∏à rol´ w Êledztwie prowadzonym
przez bezpiek´ przeciw drugiej komendzie WiN.
Redaktor Mieczys∏aw Obarski by∏ przed wojnà wspó∏pracownikiem redakcji „Robotnika” i innych dzienników warszawskich.
W czasie okupacji niemieckiej by∏ cz∏onkiem WRN, organizacji
politycznej utworzonej przez dzia∏aczy socjalistycznych po
rozwiàzaniu przedwojennej PPS. Po wkroczeniu Sowietów do
Polski trzyma∏ si´ z dala od lubelskiej PPS. Sàdzi∏em, ˝e nadal
nale˝y do WRN. Organizacja ta nie rozwija∏a w owym czasie
250
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 251
dzia∏alnoÊci politycznej, ale istnia∏a i zalicza∏a do swoich przywódców ludzi tak zas∏u˝onych i znanych, jak ˚u∏awski i Pu˝ak.
Istnienie WRN, nieformalne co prawda, ale faktyczne, znane by∏o
wszystkim, którzy interesowali si´ ˝yciem politycznym. Wiadome
ono by∏o równie˝ cz∏onkom rzàdu. Premier Osóbka-Morawski
i inni dzia∏acze lubelskiej PPS prowadzili rozmowy z przywódcami
WRN w sprawie po∏àczenia tej organizacji podziemnej z legalnà
PPS. Rozmowy te by∏y bezskuteczne.
Spotka∏em Obarskiego jeszcze w lecie 1945 roku. Ucieszy∏em
si´ z tego spotkania. Mieszka∏em wówczas pod Warszawà, ale
przyje˝d˝a∏em do stolicy doÊç cz´sto dla kontaktu z ludêmi. JeÊli
si´ z kimÊ nie umówi∏o z góry godziny i miejsca spotkania, to
naj∏atwiej by∏o w tamtych czasach o przypadkowe zobaczenie si´
u zbiegu Alei Jerozolimskich i Marsza∏kowskiej, w pobli˝u hotelu
Polonia. Stamtàd wyrusza∏y samochody na prawobrze˝nà, niezniszczonà Prag´; tam roi∏o si´ od ma∏ych „naganiaczy”, wykrzykujàcych ró˝nymi g∏osami: „Na Pragie, na Pragie! Wsiadaç, bo ju˝
jadziemy!” – otrzymywali oni od przewoêników i szoferów wynagrodzenie „od ∏ebka”, od Êwitu do zmroku nape∏niajàc ówczesne
centrum Warszawy wrzawà i zgie∏kiem.
Otó˝ w tym najbardziej ruchliwym punkcie miasta spotka∏em
si´ z Obarskim, który równie˝ mieszka∏ pod Warszawà i cz´sto do
niej przyje˝d˝a∏. Obarski zwierzy∏ mi si´ z niema∏ego k∏opotu, jaki
dr´czy∏ jego i bliskich mu ludzi.
– W Warszawie – mówi∏ – znajduje si´ spora iloÊç dolarów,
które podczas wojny by∏y zrzucone z samolotów, a które w Powstaniu zosta∏y nadpalone. Te pieniàdze sà nam teraz potrzebne.
Konieczne jest znalezienie kogoÊ, kto móg∏by je zabraç za granic´
i tam wymieniç na dobre banknoty. Serie i numery na tych dolarach sà zachowane i dobrze widoczne, wi´c amerykaƒski Bank
Federalny na pewno je wymieni. TrudnoÊç polega na wywiezieniu
tych pieni´dzy z Polski.
251
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 252
– Ile ich pan ma? – zapyta∏em.
– W tej chwili mam 20 tysi´cy dolarów w oryginalnych
paczkach bankowych, ale mog´ ich mieç wi´cej, mo˝e sto kilkadziesiàt tysi´cy, a mo˝e jeszcze wi´cej. Gotowi jesteÊmy oddaç
15 procent jako wynagrodzenie za dokonanie wymiany. OczywiÊcie nie od wszystkich pieni´dzy, bo to by∏oby zbyt wielkie wynagrodzenie, ale od jakiejÊ ustalonej sumy.
– Nie przychodzi mi w tej chwili do g∏owy nikt, kto móg∏by to
zrobiç – odpowiedzia∏em – ale sprawa wydaje si´ mo˝liwa do
za∏atwienia. Na pewno znajdzie si´ ch´tny, kto ma mo˝liwoÊci.
PomyÊl´ o tym.
Po˝egna∏em si´ z Obarskim i skierowa∏em ku Polonii, gdzie
koncentrowa∏o si´ ˝ycie polityczne i towarzyskie ówczesnej
Warszawy. Przed wejÊciem do hotelu zobaczy∏em doktora
Henryka Strassburgera, który przed jakimÊ czasem przyjecha∏
z Londynu i mia∏ tam wróciç jako ambasador Polski Ludowej przy
rzàdzie Jej Królewskiej MoÊci. WidzieliÊmy si´ ju˝ przedtem
kilkakrotnie, a znaliÊmy si´ jeszcze przed wojnà. Strassburger by∏
do mnie usposobiony przychylnie, mi´dzy innymi dlatego, ˝e
w rozmowach prowadzonych po jego przyjeêdzie z Londynu
wypowiada∏em opini´, i˝ o powrocie przedwojennych stosunków
w Polsce nie mo˝e byç mowy i ˝e on, Strassburger, mo˝e
z czystym sumieniem obywatelskim objàç posterunek dyplomatyczny nad Tamizà.
– Pan mówi rozsàdnie – rzek∏ na to Strassburger – ale sà tacy,
którzy omal nie majà tego za zdrad´.
– Sà w Polsce ludzie niepoprawni – doda∏em – których nie
nauczy∏a niczego nawet ta straszliwa lekcja historii, jakà otrzymaliÊmy w ostatniej wojnie.
Po tej rozmowie Strassburger ch´tnie mnie widzia∏ i prosi∏,
abym go kiedyÊ odwiedzi∏ w Polonii, gdzie mieszka∏, wi´c te˝
i teraz, gdy dojrza∏ mnie na ulicy, powita∏ mnie radoÊnie.
252
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 253
– Chodê pan do mnie, porozmawiamy – zaproponowa∏.
Skoro pomówiliÊmy o tym i o owym, przedstawi∏em mu kwesti´
nadpalonych dolarów i wy∏o˝y∏em ca∏à spraw´ bez ˝adnych niedomówieƒ. By∏em przekonany, ˝e przynajmniej pierwsza partia
tych dolarów nale˝y do WRN i tak mu rzecz przedstawi∏em.
Powiedzia∏em oczywiÊcie tak˝e o Obarskim. Strassburger okaza∏
˝yczliwe zainteresowanie i wyrazi∏ ch´ç zobaczenia, jak wyglàdajà
nadpalone banknoty.
W kilka dni póêniej zaszed∏em do Strassburgera z Obarskim,
który przyniós∏ ze sobà jedno pude∏ko tych dolarów na pokaz.
Banknoty by∏y ca∏e, numery wyraênie zachowane, ale dla wszystkich by∏o jasne, ˝e przy dotyku muszà rozsypaç si´ w proch.
Strassburger uzna∏, ˝e amerykaƒski Bank Federalny b´dzie sk∏onny te pieniàdze wymieniç i wyrazi∏ gotowoÊç zabrania ich do
Londynu. Pyta∏ te˝ Obarskiego, ile b´dzie mia∏ tych pieni´dzy do
wymiany. Obarski objaÊni∏, ˝e na razie ma 20 tysi´cy dolarów, ale
ma nadziej´ zebraç ich wi´cej. Ustalono te˝, ˝e od jakiejÊ z góry
oznaczonej sumy Strassburger otrzyma pieniàdze na koszty
zwiàzane z przeprowadzeniem tej wymiany. WysokoÊç tej sumy
zale˝eç mia∏a od tego, czy konieczny b´dzie wyjazd do USA, czy
te˝ b´dzie mo˝na dokonaç tego za poÊrednictwem ambasady
amerykaƒskiej w Londynie. Porozumienie zosta∏o osiàgni´te i Obarski mia∏ dor´czyç Strassburgerowi nadpalone dolary przed jego
odlotem do Londynu. Tymczasem zaÊ krzàta∏ si´ po Warszawie
w celu zgromadzenia jak najwi´kszej ich iloÊci. Dzieƒ odjazdu
Strassburgera nadszed∏, a Obarski dor´czy∏ mu za poÊrednictwem
jakiejÊ kobiety tylko 20 tysi´cy dolarów, które Strassburger zabra∏
do Londynu.
Nasta∏y tygodnie i miesiàce ciszy w kwestii dolarowej. Obarski
zebra∏ podobno znacznà sum´ nadpalonych dolarów, ale nie by∏o
przez kogo przes∏aç ich za granic´. Tymczasem zaÊ Strassburger
milcza∏. Mocodawcy niecierpliwili si´, tote˝ Obarski stawa∏ si´
253
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:36
Page 254
coraz bardziej natarczywy tak˝e wobec mnie, jakkolwiek z Warszawy nic mia∏em ˝adnej mo˝liwoÊci oddzia∏ywania na Strassburgera
w Londynie. Wreszcie z poczàtkiem stycznia 1946 roku wyje˝d˝a∏a z Polski do Londynu delegacja na pierwszà sesj´ ONZ.
W jej sk∏ad wchodzi∏ wybitny dzia∏acz PSL, Stanis∏aw Osiecki,
przed wojnà minister przemys∏u i handlu i wicemarsza∏ek sejmu.
¸àczy∏a nas d∏ugoletnia znajomoÊç. Skorzysta∏em tedy z okazji
i poprosi∏em go, a˝eby wzià∏ ze sobà list do Strassburgera. Osiecki
zgodzi∏ si´ list zabraç, zapyta∏ mnie tylko, czy nie ma w nim nic
takiego, co na wypadek ewentualnej rewizji policyjnej mog∏oby go
naraziç. W liÊcie oczywiÊcie nie by∏o niczego kompromitujàcego.
By∏o tylko przypomnienie i uprzejma proÊba o za∏atwienie sprawy
przedstawionej w Warszawie. List by∏ podpisany przez Obarskiego i przeze mnie. Rzecz jasna, ˝e taki list, adresowany do ambasadora Polski, nie móg∏ szkodziç nikomu. Uspokoi∏em Osieckiego
i chcia∏em mu list pokazaç, ale on nie chcia∏ go czytaç. OÊwiadczy∏, ˝e wystarcza mu moje zapewnienie.
Po powrocie z Londynu Osiecki zawiadomi∏ mnie, ˝e list
dor´czy∏, jednak znowu zapad∏o d∏ugie milczenie. Obarski i jego
mocodawcy stracili nadziej´ na Strassburgera i zacz´li szukaç innej
drogi dla wymiany nadpalonych dolarów. Dopiero w marcu nadszed∏ do mnie pierwszy znak z Londynu. W tym czasie przyjecha∏a
do Warszawy pani Eden, delegatka stowarzyszenia kobiet angielskich, które nios∏o pomoc dzieciom polskim. Jej ciceronem w tej
podró˝y by∏a ˝ona ambasadora Strassburgera. Pani Strassburgerowa telefonicznie zaprosi∏a mnie na rozmow´ do mieszkania swojej kuzynki przy ul. Polnej, przy czym doda∏a, ˝ebym przygotowa∏
wiadome mi „papiery”. Zawiadomi∏em o tym Obarskiego, ale ten
odpowiedzia∏, ˝e nie dysponuje wi´cej dolarami. Poszed∏em na
ul. Polnà. Rozmow´ ze mnà pani Strassburgerowa zagai∏a
zapewnieniem, ˝e jest w∏aÊnie wyjàtkowa okazja bezpiecznego
przewiezienia nadpalonych banknotów do Anglii. „Za kilka dni –
254
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 255
mówi∏a – odje˝d˝am do Londynu w towarzystwie pani Eden.
Nasze baga˝e sà liczne, a z pewnoÊcià rewidowane nie b´dà.
Mog∏abym wi´c zabraç nawet du˝à paczk´ z tymi dolarami.” Kiedy jej oznajmi∏em, ˝e nie mog´ ich jej dor´czyç, poniewa˝ nimi nie
dysponuj´ i nigdy nie dysponowa∏em, by∏a wyraênie rozczarowana.
Znów nasta∏a w tej sprawie d∏uga cisza. Dopiero na jesieni
przyjecha∏ do Warszawy Strassburger, gdzie czeka∏a go niespodzianka, poniewa˝ zosta∏ zawiadomiony, ˝e przestaje byç ambasadorem w Londynie. Do Londynu mia∏ wróciç dla za∏atwienia
formalnoÊci zwiàzanych z protoko∏em dyplomatycznym.
By∏ wtedy par´ tygodni w Warszawie i rozmawia∏ ze mnà kilka
razy o ró˝nych sprawach osobistych i publicznych. Podczas jednej z takich rozmów opowiedzia∏ mi o swojej wizycie u Jakuba
Bermana, szarej eminencji komunistycznego re˝imu, sprawujàcej
nadto zwierzchni nadzór nad dzia∏alnoÊcià UB, a wi´c decydujàcego o wa˝nych aresztowaniach.
– Berman – mówi∏ Strassburger – zapytywa∏ mnie o nastroje
w PSL, gdy˝ nie ukrywa∏em, ˝e ∏àczy mnie z Miko∏ajczykiem znajomoÊç i wspó∏praca z okresu wojny i emigracji. Berman powiedzia∏, ˝e niebawem b´dà zmuszeni zmieniç polityk´ personalnà
wobec PSL, po czym wymieni∏ paƒskie nazwisko i pyta∏ mnie
o pana. Stara∏em si´ objaÊniç Bermana, ˝e paƒski stosunek do
przemian polityczno-spo∏ecznych w Polsce jest pozytywny i ˝e
pan w rozmowach ze mnà parokrotnie akcentowa∏, i˝ nie mo˝e
byç w naszym kraju powrotu do przedwojennych rzàdów.
Bermana zastanowi∏a moja wypowiedê i opinia o panu. ZamyÊli∏
si´ i powiedzia∏: „To ciekawe, co pan mówi. Poczekamy jeszcze
i b´dziemy obserwowaç «Gazet´ Ludowà»”.
T´ opowieÊç Strassburgera przyjà∏em bez najmniejszych z∏udzeƒ.
Natomiast w sprawie dolarowej powiedzia∏ mi, ˝e teraz, kiedy przestaje byç ambasadorem, móg∏by za∏atwiç wymian´ dolarów; ˝e
dotychczas nie móg∏ tego uczyniç, poniewa˝ by∏ skr´powany.
255
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 256
– To po co pan je bra∏? – odpar∏em. – Nie by∏o ich wówczas
wiele, ale te pieniàdze by∏y w∏aÊcicielom bardzo potrzebne.
W naszych warunkach jest to powa˝na kwota. Narobi∏o to wiele
z∏ej krwi u zainteresowanych. Dalsze nadpalone dolary, jak si´
niedawno dowiedzia∏em, zosta∏y przes∏ane do Londynu innà drogà
i zapewne kto inny zajmuje si´ ich wymianà. Sprawa ta nie interesuje mnie wi´cej.
Tak zakoƒczy∏a si´ dla mnie kwestia nadpalonych dolarów, ale
nie dla bezpieki, która na podstawie tej sprawy oskar˝y∏a mnie
póêniej o wspó∏dzia∏anie z podziemiem.
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 257
Akt oskar˝enia
By∏a jeszcze jedna sprawa, którà wykorzystano w oskar˝eniu.
W grudniu 1945 roku wr´czy∏ mi Obarski napisany przez siebie
artyku∏ o Mieczys∏awie Niedzia∏kowskim, przywódcy PPS, redaktorze naczelnym „Robotnika”, aresztowanym przez Niemców
w sam dzieƒ wigilijny 1939 roku i rozstrzelanym w Palmirach
w czerwcu 1940 roku. Artyku∏ pod tytu∏em Niez∏omny ˝o∏nierz
wolnoÊci – w rocznic´ aresztowania M. Niedzia∏kowskiego wydrukowa∏em
w Êwiàtecznym numerze „Gazety Ludowej” na Bo˝e Narodzenie
w 1945 roku. Zrobi∏em to mi´dzy innymi dlatego, a˝eby ci,
którzy „majà oczy do patrzenia”, widzieli, ˝e przywódcy i dzia∏acze przedwojennej PPS byli naszymi przyjació∏mi i ˝e sà przez nas
respektowani; ˝e zatem tak˝e przywódców powojennej PPS
moglibyÊmy uwa˝aç za przyjació∏, gdyby poszli politycznà drogà
swoich poprzedników.
W kilka miesi´cy póêniej, bodaj z koƒcem maja lub poczàtkiem czerwca, odwiedzi∏ mnie Obarski w drukarni przy ul. Ho˝ej.
By∏o pogodnie i ciep∏o, wi´c rozmawialiÊmy na pustym, rozleg∏ym
podwórzu. Nikt nie móg∏ nas pods∏uchiwaç. MówiliÊmy mi´dzy
innymi o oczekiwanym, najwa˝niejszym podówczas wydarzeniu
w Polsce, o referendum, wyznaczonym na 30 czerwca 1946 roku.
– Swoje samodzielne stanowisko w tej sprawie – mówi∏em –
akcentuje PSL przez to, ˝e wzywa do g∏osowania „nie” na pierwsze
pytanie, ale nastroje u nas sà znacznie bardziej negatywne. Jest
w PSL sporo ludzi, którzy wypowiadajà opini´, ˝e powinniÊmy i na
drugie pytanie odpowiedzieç „nie”. Jednak uchwala w∏adz stronnictwa zapad∏a i mówi o jednym „nie”.
– A ja – powiedzia∏ Obarski – rozmyÊlam nad tym, aby wydaç odezw´ w sprawie referendum i poprzeç stanowisko PSL.
257
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 258
Taka odezwa, rozlepiona na murach i rozdana po fabrykach,
mog∏aby mieç wp∏yw na g∏osujàcych.
By∏em przekonany, ˝e Obarski mówi jako cz∏onek WRN
i ˝e to w∏aÊnie ta organizacja zamierza wydaç odezw´, wi´c
powiedzia∏em:
– Gdyby mia∏ pan trudnoÊci z wydrukowaniem odezwy, to
niech si´ pan zwróci do kierownika naszej drukarni, Misterskiego,
i powo∏a si´ na mnie. Ja o tym z nim pomówi´. Zastrzegam si´
tylko, ˝e odezwa ta nie mo˝e byç drukowana u nas. JesteÊmy pod
szczególnà obserwacjà i kontrolà i nie mo˝na nara˝aç istnienia
naszej drukarni z powodu tak b∏ahego, jak odezwa w sprawie referendum. Poprosz´ Misterskiego, a˝eby pomóg∏ w wydrukowaniu jej gdzie indziej.
Odezwy Obarski nie drukowa∏, do Misterskiego o pomoc si´
nie zwraca∏, a mimo tego ca∏a ta rozmowa, prowadzona w cztery
oczy, sta∏a si´ w Êledztwie wiadoma bezpiece. Co prawda rozmawia∏em z Misterskim, a˝eby pomóg∏ Obarskiemu w sprawie
wydrukowania ulotki, jeÊli si´ do niego zwróci. Bezpieka jednak
nie od niego zna∏a przebieg naszej rozmowy, gdy˝ wiadome jej
by∏y szczegó∏y, których mu nie mówi∏em.
Tak powsta∏ akt oskar˝enia przeciwko mnie, sk∏adajàcy si´
z art. 7., 17. i 86. par. 2. s∏ynnego dekretu z czerwca 1946 roku
pod tytu∏em O przest´pstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy paƒstwa – dekretu, który nazwany zosta∏ póêniej Ma∏ym Kodeksem
Karnym. Kiedy treÊç tego dekretu, wydajàcego kraj w krwawe r´ce
bezpieki, sta∏a si´ wiadoma, by∏em zdumiony, ˝e zosta∏ on
podpisany równie˝ przez ministrów z ramienia PSL, które przecie˝
domaga∏o si´ likwidacji Ministerstwa Bezpieczeƒstwa oraz systemu terroru.
Zaznajomiwszy si´ z dekretem bli˝ej, pojà∏em z ca∏à jasnoÊcià,
˝e bezpieka sta∏a si´ odtàd rzeczywistym dyktatorem Polski i ˝e
ka˝dy obywatel, który celom komunistów przeszkadza, mo˝e byç
258
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 259
zniszczony. Sytuacja stawa∏a si´ coraz groêniejsza. Mimo tego
wielu ludzi jakby tego nie widzia∏o i dawa∏o ch´tnie wiar´ oszczerczej propagandzie komunistycznej. Âwiadczyç o tym mo˝e
choçby rozmowa, jakà przeprowadzi∏em z profesorem Stanis∏awem Grabskim, ówczesnym wiceprezydentem KRN, a przed wojnà
wielokrotnym ministrem.
Otó˝ jesienià 1946 roku zg∏osi∏ si´ do mnie kolega redakcyjny,
Tadeusz Opio∏a, i zakomunikowa∏ mi, ˝e profesor Grabski pragnie
odbyç ze mnà rozmow´ i zaprasza mnie do siebie, a mieszka za
Belwederem, w willi by∏ego marsza∏ka sejmu, Szymaƒskiego. Nie
reagowa∏em na to zaproszenie, wi´c po kilku dniach Opio∏a zaczà∏
mi przedk∏adaç, a˝eby nie lekcewa˝yç tej wizyty, poniewa˝ mo˝e
ona mieç dla mnie powa˝ne znaczenie. Wybra∏em si´ zatem
w koƒcu za Belweder i jednego dnia wieczorem zadzwoni∏em do
willi, w której mieszka∏ Grabski. Zna∏em go z dawnych czasów, ale
teraz nie widzia∏em go przez kilka miesi´cy i by∏em niema∏o
zdziwiony jego wyglàdem. Grabski zapuÊci∏ brod´, która robi∏a
go podobnym do prawos∏awnego popa co najmniej w stopniu
archireja. Przyj´ty zosta∏em ˝yczliwie. Grabski szybko skierowa∏
rozmow´ na „Gazet´ Ludowà” i Miko∏ajczyka.
– Pan si´ nara˝a – mówi∏ – jako redaktor „Gazety Ludowej”.
Miko∏ajczyka uwa˝ajà tutaj za agenta Intelligence Service i coÊ
w tym podejrzeniu musi byç realnego. Lebiediew, który w czasie
wojny by∏ ambasadorem przy polskim rzàdzie emigracyjnym
w Londynie, a teraz jest ambasadorem w Warszawie, jest o tym
przekonany. Lebiediew nie mo˝e darowaç Miko∏ajczykowi, ˝e
zrobi∏ mu dyplomatyczny afront w Londynie. W 1943 roku
naznaczona by∏a konferencja Miko∏ajczyka jako premiera rzàdu
emigracyjnego z Lebiediewem. Mia∏y byç omawiane wa˝ne zagadnienia polsko-rosyjskie. Na krótko przed ustalonym terminem
Miko∏ajczyk zawiadomi∏ Lebiediewa, ˝e na konferencj´ przybyç
nie mo˝e, poniewa˝ zosta∏ zaproszony przez prezydenta Roosevelta
259
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 260
do Waszyngtonu w tym samym czasie i zaproponowa∏ spotkanie
w póêniejszym terminie. Lebiediew nie posiada∏ si´ z irytacji.
Twierdzi∏ potem, ˝e to Intelligence Service storpedowa∏a t´ rozmow´, przygotowujàc Miko∏ajczykowi zaproszenie do Waszyngtonu, a˝eby przeszkodziç porozumieniu polsko-sowieckiemu.
– To chyba sà dowolne i przesadzone domniemania Lebiediewa
– zauwa˝y∏em.
– Rosjanie jednak tak to ocenili wówczas i obecnie myÊlà jeszcze bardziej tak samo wobec polityki, jakà Miko∏ajczyk prowadzi
w Polsce.
Zamierza∏em coÊ odpowiedzieç, gdy odezwa∏ si´ dzwonek do
drzwi wejÊciowych i do mieszkania wszed∏ Karol Popiel.
Gdy Popiel rozbiera∏ si´ w holu, Grabski powiedzia∏ do mnie
g∏osem przyciszonym:
– Popiel to tak˝e Intelligence Service, tylko ni˝szego szczebla.
Prosz´ bardzo, ˝eby pan nie wspomina∏ przy nim ani s∏owa o tym,
o czym mówiliÊmy.
Nastàpi∏o przywitanie z Popielem i rozmowa zesz∏a na drobne
sprawy bie˝àce.
Wyszed∏em stamtàd z uczuciem ˝alu, ˝e nie mog∏em dalej prowadziç rozmowy z Grabskim i uchyliç szerzej zas∏ony nad tym, co
czai∏o si´ w umys∏ach rzàdzàcych komunistów w stosunku do PSL
i do mnie osobiÊcie.
Rzecz jasna, ˝e wszystko buntowa∏o si´ we mnie przeciw oskar˝aniu inaczej myÊlàcych polityków o pozostawanie na us∏ugach
obcego paƒstwa, ale przywódcy komunistyczni, b´dàcy z regu∏y
na ˝o∏dzie rosyjskiego NKWD, mniemali, ˝e tak˝e przeciwni im
dzia∏acze polityczni muszà byç sprzedawczykami.
14 paêdziernika 1946 roku w po∏udnie goniec bezpieki
przyniós∏ do naszej redakcji pismo wzywajàce mnie do stawienia
si´ w Ministerstwie Bezpieczeƒstwa Publicznego na ul. Koszykowej.
Nie zasta∏ mnie, ale powiedziano mu, ˝e na pewno przyjd´.
260
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 261
Postanowi∏ czekaç. By∏ to cz∏owiek stary i widaç sterany ˝yciem.
„Mam zm´czone nogi – mówi∏ – prosz´ o krzes∏o, ˝ebym móg∏
usiàÊç” . Krzes∏o wystawiono mu na korytarz, wi´c usiad∏ i czeka∏.
Goƒcy bezpieki byli wówczas niemal codziennymi „goÊçmi”
na korytarzu redakcyjnym. Przynosili wezwania dla pracowników
naszej gazety. Osoby zatrudnione zarówno w redakcji, jak
i w administracji wzywane by∏y do Ministerstwa Bezpieczeƒstwa,
gdzie poddawano je wielogodzinnym badaniom. Stosowano
wobec nich metody przymusu psychicznego i wyrafinowany system zastraszania. Niemal wszystkim proponowano haniebnà rol´
donosicieli. Przes∏uchania, które prowadzili z regu∏y dwaj funkcjonariusze bezpieki – jeden w cywilu, a drugi w mundurze oficerskim – mia∏y mniej wi´cej jednakowy przebieg. Wzywanych
uprzedzano, ˝e sà przes∏uchiwani w charakterze Êwiadków i ˝e za
fa∏szywe zeznania grozi im kara do pi´ciu lat wi´zienia.
Po spisaniu danych personalnych pytano, co robili za okupacji
i w czasie Powstania Warszawskiego, kiedy i skàd wrócili do Warszawy, kto i z czyjego polecenia przyjà∏ ich do pracy w „Gazecie
Ludowej” , czy nale˝à do PSL, czy zajmujà si´ dzia∏alnoÊcià politycznà, z kim si´ przyjaênià na terenie wydawnictwa, ile zarabiajà
i czy sà zadowoleni ze swego zarobku. Ka˝de nowe nazwisko by∏o
przez ubowców skrz´tnie notowane. Wszystkie te nowe osoby
by∏y nast´pnie wzywane i przes∏uchiwane. W ten sposób ros∏a
liczba „klientów” UB na terenie gazety i PSL oraz rozszerza∏ si´
kràg osób obj´tych „ewidencjà” bezpieki. Ka˝dej przes∏uchiwanej
osobie stawiano pytanie, czy mnie zna, a jeÊli tak, to od jakiego
czasu i co mo˝e o mnie powiedzieç. Natarczywie wypytywano,
czy „mam przyjació∏ki”, czy gram w karty, czy lubi´ wypiç. Pytano
o moje po˝ycie rodzinne i o mój stan majàtkowy. Funkcjonariuszy
bezpieki wyraênie irytowa∏y rzeczowe i korzystne informacje
o mojej osobie. Szukano ciemnych plam na moim ˝yciu i to takich,
które by mnie kompromitowa∏y w oczach opinii publicznej.
261
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 262
Kiedy odpowiedzi na zadane pytania by∏y ju˝ zapisane,
rozpoczyna∏o si´ namawianie przes∏uchiwanych osób do wstàpienia na s∏u˝b´ szpiclowskà. Wabiono ró˝nie. Wszystkich próbowano zastraszyç, a nast´pnie jednym pokazywano portfel wypchany
banknotami i pytano z wylewnoÊcià, ile im potrzeba pieni´dzy na
„nieodzowne wydatki przed zimà”, drugim proponowano specjalne talony na materia∏y ubraniowe i okrycia albo te˝ obfite
przydzia∏y z darów UNRRA.
„Mo˝ecie mieç – mówili ubowcy – wybaczone b∏´dy i przewinienia przesz∏oÊci, du˝e dochody i wybitnà popraw´ warunków
˝ycia. Mo˝ecie dostaç mieszkanie z meblami. B´dziecie mieli
zapewnione ca∏kowite bezpieczeƒstwo osobiste, tylko podpiszcie
zobowiàzanie wspó∏pracy z UB i s∏u˝cie wiernie w∏adzy ludowej”.
Niekiedy uderzano w tony patriotyczne. Ubowcy sàdzili widaç,
˝e majà do czynienia z naiwniakami i mo˝na ich b´dzie nabraç na
frazesy. Mówiono zatem o agentach imperialistycznych, o reakcjonistach, o podziemiu politycznym i wojskowym, o „mordowaniu patriotów-demokratów”. G∏oszono, ˝e s∏u˝ba w UB i dla UB
jest „zaszczytnà powinnoÊcià” wobec paƒstwa ludowego.
Namawianie trwa∏o zwykle do póênych godzin nocnych. Osoby
wezwane na godzin´ 13–14 trzymane by∏y nieraz do pó∏nocy
i d∏u˝ej. Ubowcy, znudzeni straszeniem, perswazjami i namawianiem, robili sobie przerwy, wychodzili na korytarz, telefonowali na
miasto, posilali si´, odpoczywali. Tymczasem osoba przes∏uchiwana siedzia∏a wcià˝ nieruchomo, g∏odna, wyczerpana, niepewna,
czy i kiedy b´dzie zwolniona. Gdy ubowcy doszli do przekonania,
˝e wszystkie ich groêby, namowy i pochlebstwa sà bezskuteczne,
˝egnali wypuszczone ze swoich szponów osoby g∏osem surowym
i ostrymi s∏owami, jako zatwardzia∏ych wrogów ustroju, gro˝àc im,
˝e kiedyÊ „wpadnà”, a wtedy… wtedy w∏adza ludowa b´dzie dla
nich bezlitosna. Wszystkim przes∏uchiwanym nakazywano
zachowanie absolutnej tajemnicy o tym, o co byli pytani i o czym
262
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 263
mówiono w czasie przes∏uchania. Zapowiadano surowe kary za
ujawnienie tajemnicy Êledztwa.
By∏y jednak osoby niebojaêliwe, które prosto z bezpieki przychodzi∏y do drukarni na Ho˝à i tu – zaszywszy si´ ze mnà w jakiÊ
spokojny kàt – opowiada∏y mi przebieg przes∏uchania. Powtarzano mi przede wszystkim to, co dotyczy∏o mojej osoby. „Niech
si´ pan strze˝e – s∏ysza∏em cz´sto w owych dniach, a raczej
nocach – UB natr´tnie dopytuje si´ o pana. Grozi panu niebezpieczeƒstwo”. Przyjmowa∏em te ostrze˝enia z robionà pogodà
ducha, chocia˝ nieraz serce t∏uk∏o si´ we mnie niespokojnie, gdy
s∏ucha∏em opowiadaƒ o tym, jak ubowcy wypytujà o najmniejsze
drobiazgi z mego ˝ycia. Opowiada∏em Miko∏ajczykowi o tym
„pochodzie” pracowników „Gazety Ludowej” do bezpieki.
Wys∏uchawszy relacji, Miko∏ajczyk zauwa˝y∏: „To wszystko Êwiadczy, ˝e UB nie ma konfidenta w gazecie i ˝e chce go znaleêç, a pan
niech si´ ma na bacznoÊci”. Te ostatnie s∏owa by∏y oczywiÊcie
skierowane do mnie jako ˝yczliwe ostrze˝enie. PomyÊla∏em sobie,
˝e nikt nie uniknie swego losu i nadal prowadzi∏em swojà prac´
redakcyjnà.
Ze spokojnà rezygnacjà przyjà∏em z ràk goƒca policyjnego
wezwanie do bezpieki.
263
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 264
Przes∏uchanie
15 paêdziernika w po∏udnie poszed∏em na Koszykowà wprost
z mieszkania przy ul. Âniadeckich. W redakcji wyda∏em poprzedniego dnia potrzebne zarzàdzenia, a˝eby praca redakcyjna nie
dozna∏a zahamowania. W budynku ministerstwa musia∏em pieszo
maszerowaç na piàte pi´tro do departamentu politycznego. Tam
przyjà∏ mnie ca∏kiem grzecznie funkcjonariusz bezpieki w mundurze oficerskim z oznakami kapitana czy te˝ majora.
Zosta∏em zaprowadzony do pokoju, gdzie ów oficer zaczà∏
mnie z wolna wypytywaç o ró˝ne kwestie, przy czym cz´sto robi∏
dygresj´ w dziedzin´ literatury. Najwi´cej interesowa∏ si´
W∏adys∏awem Orkanem, jakby mia∏ z osobà tego pisarza i poety
jakieÊ bli˝sze powiàzania. Wiedzia∏ na przyk∏ad o tym, ˝e brat
Orkana nazywa∏ si´ Smreczyƒski i by∏ profesorem nauk przyrodniczych. Znane mu by∏y tak˝e i inne szczegó∏y z ˝ycia podhalaƒskiego pisarza. Sàdzi∏em w pierwszej chwili, ˝e oficer bezpieki
pochodzi z Ma∏opolski, mo˝e nawet z Podhala i ˝e stamtàd znane
mu sà drobiazgi z powiàzaƒ rodzinnych Orkana. Mnie liczne
szczegó∏y dotyczàce tego pisarza by∏y wiadome, poniewa˝ zna∏em
go osobiÊcie, a brat jego by∏ w swoim czasie moim profesorem
w gimnazjum. Uczy∏ botaniki i krystalografii.
Oficer Êledczy zadawa∏ mi pytania dotyczàce aktualnych spraw
politycznych i czasem coÊ notowa∏. Dziwi∏o mnie, ˝e raz po raz
wychodzi z pokoju, wraca zniecierpliwiony i narzeka, ˝e musi
czekaç.
Zapyta∏em wr´cz:
– Na co musi pan czekaç?
– Przes∏uchania peeselowców – odpowiedzia∏ – prowadzi
ktoÊ inny. Poniewa˝ jest tych przes∏uchaƒ sporo, mnie polecono
264
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 265
pomagaç. Teraz w∏aÊnie przes∏uchiwany jest jakiÊ pracownik
„Gazety Ludowej”, a ja zajmuj´ si´ panem.
W gmachu ministerstwa ju˝ od wielu godzin p∏on´∏y Êwiat∏a,
by∏ póêny wieczór, a ja wcià˝ jeszcze z moim oficerem czeka∏em
na w∏aÊciwego oprawc´.
Wreszcie oko∏o godziny 8 wieczorem zosta∏em przeprowadzony
do innego pokoju, gdzie urz´dowa∏ funkcjonariusz UB w cywilnym ubraniu. Teraz dopiero rozpocz´∏o si´ faktyczne przes∏uchanie. Prowadzili je cywil i oficer.
W pewnym momencie zaprotestowa∏em stanowczo przeciw
podejrzewaniu mnie o dzia∏alnoÊç wywiadowczà i oÊwiadczy∏em,
˝e obra˝a mnie ju˝ samo postawienie takiego pytania. Oficer,
który protoko∏owa∏ moje zeznania, robi∏ w tym momencie takie
gesty, jakby mi radzi∏ cofni´cie tej wypowiedzi, ale ja oznajmi∏em,
˝e niczego nie cofam, a cywil poleci∏ zapisaç mój protest jak
najdok∏adniej.
Nadchodzi∏a pó∏noc, a ja wcià˝ by∏em s∏uchany. By∏em wyczerpany nerwowo, zm´czony fizycznie i g∏odny. Poprosi∏em
o zakoƒczenie przes∏uchania. Obaj ubowcy zacz´li si´ po cichu
naradzaç. Wreszcie oficer powiedzia∏ do mnie:
– Damy panu przepustk´ i pójdzie pan dziÊ do domu, ale jutro
stawi si´ pan u nas o godzinie 12 w po∏udnie.
Chcia∏em utargowaç póêniejszà godzin´, ale us∏ysza∏em
odpowiedê, ˝e jest to niemo˝liwe i o 12 w po∏udnie musz´ stawiç
si´ w ministerstwie. JeÊli nie dam takiego zobowiàzania, zatrzymajà mnie teraz w areszcie. Jest jasne, ˝e wola∏em zobowiàzaç si´ do
przyjÊcia o ˝àdanej porze i tak si´ sta∏o, i˝ krótko przed pó∏nocà
znalaz∏em si´ na Koszykowej wolny.
265
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 266
CoÊ za coÊ
By∏em bardzo znu˝ony i g∏odny. Poszed∏em jednak do
drukarni, gdzie zosta∏em radoÊnie powitany. Koledzy nie taili, ˝e
nie spodziewali si´ mnie oglàdaç. Byli pewni, ˝e zostan´ uwi´ziony. Gie∏˝yƒski chcia∏ mi meldowaç, jaki jest stan prac nad bie˝àcym numerem gazety i co ciekawego jest do sk∏adania, ale ja nie
bardzo go s∏ucha∏em.
– Jestem bardzo znu˝ony i g∏odny – powiedzia∏em – Id´ do
domu i k∏ad´ si´ spaç. Jutro w po∏udnie znów id´ do UB. Wàtpi´,
czy wróc´.
Kilka osób zadawa∏o mi ró˝ne pytania, ale ja odpowiada∏em
wymijajàco. Gdy tak rozmawialiÊmy, zadzwoni∏ telefon. Dzwoni∏
w∏aÊnie Miko∏ajczyk pytajàc, czy coÊ o mnie wiedzà w redakcji.
Gdy us∏ysza∏, ˝e jestem wolny, zaprosi∏ mnie do siebie na Szucha.
Wyszed∏em z Gie∏˝yƒskim. Na ulicy, gdy byliÊmy sami, powiedzia∏em mu coÊ niecoÊ o moim przes∏uchaniu i doda∏em, ˝e
jestem pewny, ˝e jutro mnie nie wypuszczà. W kilka minut póêniej
wchodzi∏em do mieszkania Miko∏ajczyka. Drzwi otworzy∏ mi
jeden z „tie∏ochranitieli”. Mój widok wprawi∏ go w zdumienie,
którego nie potrafi∏ ukryç. Przebieg∏o mi przez myÊl, ˝e ubowiec
wiedzia∏ o moim wezwaniu do UB i by∏ pewny, i˝ stamtàd nie
wróc´. Nie mog∏em oczywiÊcie zamieniç z nim ani s∏owa, gdy˝
zaraz zjawi∏a si´ w korytarzu pani Hulewiczowa i z ˝yczliwym
uÊmiechem zacz´∏a mnie witaç, ale samo z∏e wymowne spojrzenie
ubowca starczy∏o mi za s∏owa.
U Miko∏ajczyka zasta∏em pos∏a Nowaka z Wielkopolski. Przywitany zosta∏em radoÊnie, a ja te˝ nadrabia∏em minà i udawa∏em
weso∏oÊç. Miko∏ajczyk by∏ wyraênie ucieszony, ˝e widzi mnie
266
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 267
wolnym. Wypytywano mnie o przebieg przes∏uchania, ale ja nie
by∏em skory do opowiadania i zas∏ania∏em si´ kompletnym wyczerpaniem. Poprosi∏em tylko Miko∏ajczyka o chwil´ rozmowy na
osobnoÊci. W cztery oczy oznajmi∏em mu bez ogródek: „Jutro id´
do UB i wiem, ˝e mnie ju˝ nie wypuszczà. Prosz´ o opiek´ nad
mojà rodzinà i o pami´ç o mnie”. Miko∏ajczyk zapewni∏ mnie, ˝e
rodzinie mojej udzieli wszelkiej mo˝liwej pomocy i o mnie równie˝
nie zapomni. Na koniec pocieszy∏ mnie, i˝ sytuacja polityczna
mo˝e si´ zmieniç i to rych∏o na naszà korzyÊç. S∏owa Miko∏ajczyka pokrzepi∏y mnie i doda∏y otuchy. W kilka minut póêniej
by∏em w swoim mieszkaniu i po krótkiej rozmowie z ˝onà, która
ca∏y czas czeka∏a na mnie, poszed∏em spaç. Sen by∏ mi potrzebny
bardziej od chleba. Zasnà∏em twardo.
Nast´pnego dnia obudzi∏em si´ doÊç póêno, mocno pokrzepiony. ˚ona nie budzi∏a mnie, widzàc mój g∏´boki sen. Kiedy krzàta∏em si´ w ∏azience, mój wspó∏lokator i w∏aÊciciel mieszkania, pan
Drochocki, zaczepi∏ mnie:
– Nie mog´ pojàç, co to znaczy. Na schodach naszego domu
zasta∏em wczoraj band´ wyrostków, którzy zachowywali si´ wyzywajàco i pytali mnie, gdzie pan mieszka. Zaczà∏em ich besztaç, ale
jeden z nich przemówi∏ impertynencko: „Odpowiadaç na pytania.
My jesteÊmy z resortu bezpieczeƒstwa. My z UB”. Nie poruszy∏o
mnie to zbytnio, bo mia∏em do czynienia z p´takami, zaczà∏em na
nich krzyczeç i przegna∏em ich, ale mo˝e pan wie, co to znaczy?
– Nied∏ugo i pan b´dzie wiedzia∏, co to znaczy. Mo˝e ju˝ jutro
lub pojutrze. Widzi pan, UB – wzorem sowieckim – u˝ywa do
swoich celów ró˝nych ludzi: kobiety m∏ode i stare, przystojne,
eleganckie i w ∏achmanach, m´˝czyzn w ró˝nym wieku, od budzàcych zaufanie starszych panów do wyrostków. Akurat wczoraj
przys∏ali tu wyrostków, a˝eby mnie i sàsiadów nastraszyç. Byli to
zapewne „komsomolcy”, czyli cz∏onkowie Zwiàzku Walki M∏odych,
zwanego te˝ Zwiàzkiem Wolnej Mi∏oÊci ze wzgl´du na pijaƒstwo
267
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 268
i rozpasanie, które w nim si´ dzia∏o. Niech pan sobie z tego nic
nie robi.
Tak uspokoi∏em pana Drochockiego, chocia˝ sam by∏em bardzo zaniepokojony. Zjad∏em Êniadanie i dopiero teraz powiedzia∏em ˝onie:
– O godzinie 12 musz´ byç w Ministerstwie Bezpieczeƒstwa.
Chc´ przedtem wpaÊç do redakcji. Zdaje si´, ˝e dziÊ lub jutro
b´dzie tu rewizja bezpieki. Tu nic nie ma, ale na wszelki wypadek
przejrzyj papiery. Ja ju˝ na to nie mam czasu.
– Dobrze – uspokoi∏a mnie ˝ona – przejrz´ jeszcze raz wszystkie kàty.
– Uwa˝aj – doda∏em – jest tu Kucharzewski Od bia∏ego caratu do
czerwonego. Nie dajcie zabraç. Mówcie, ˝e to przedwojenna ksià˝ka
historyczna.
Ubra∏em si´ i zabiera∏em do wyjÊcia. Chcia∏em byç mocny,
a by∏em tak bardzo wzruszony, ˝e czu∏em swojà s∏aboÊç.
– Jak myÊlisz? Kiedy przyjdziesz na obiad? – pad∏o pytanie
˝ony.
– Nie licz na mnie i nie czekaj z obiadem. Wiem, na pewno
wiem, ˝e b´d´ uwi´ziony i niepr´dko wróc´. Bàdê dzielna. Ty i córki trzymajcie si´ m´˝nie. Czas wszystko rozstrzygnie.
Chcia∏em si´ z ˝onà po˝egnaç, ale ba∏em si´ wzruszenia i wyszed∏em pr´dko z pokoju, uciekajàc oczami od mojej towarzyszki
˝ycia. Zbieg∏em szybko po schodach, a na ulicy ch∏ód i wiatr
przywróci∏y mi równowag´.
W redakcji uporzàdkowa∏em swoje biurko. Nikogo z kolegów
jeszcze nie by∏o. Na korytarzu spotka∏em tylko pracownika sekretariatu PSL, Stanis∏awa Araszkiewicza. Krótka rozmowa nie dotyczy∏a zupe∏nie mojej bytnoÊci w UB. Samochodu redakcyjnego
jeszcze nie by∏o, wi´c Bryja da∏ mi do dyspozycji jakiÊ inny wóz.
Wstàpi∏em na chwil´ do restauracji na Marsza∏kowskiej, po czym
o oznaczonym czasie pojecha∏em na Koszykowà.
268
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 269
Eugenia i Zygmunt Augustyƒscy (fot. archiwum rodzinne Augustyƒskich)
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 270
Mia∏em pewne trudnoÊci przy bramie, poniewa˝ nie chciano
mnie tak ∏atwo wpuÊciç do gmachu Ministerstwa Bezpieczeƒstwa.
Ostatecznie jednak wpuszczono mnie i dotar∏em na piàte
pi´tro do pokojów zajmowanych przez departament polityczny.
Oficer, który bada∏ mnie poprzedniego dnia, ucieszy∏ si´ na
mój widok.
– Moja w∏adza mia∏a mi za z∏e, ˝e wczoraj pana zwolni∏em. Byli
pewni, ˝e pan dzisiaj nie przyjdzie i b´dziemy musieli pana szukaç.
– To by si´ nie kalkulowa∏o. Za granic´ nie mia∏em i nie mam
zamiaru wyje˝d˝aç, a ukrywanie si´ w kraju mog∏oby mieç powodzenie tyko na krótkà met´, wi´c wola∏em przyjÊç.
Oficer wyszed∏ z pokoju i po pewnym czasie wróci∏, oznajmiajàc:
– Pani dyrektor departamentu chce z panem mówiç. Postawi
panu pewne propozycje. Je˝eli je pan przyjmie, b´dzie pan wolny.
Za chwil´ zosta∏em wprowadzony do du˝ego pokoju o oknach
wychodzàcych na Park Ujazdowski. W pokoju nie by∏o nikogo.
Stanà∏em przy oknie i patrzy∏em ze smutkiem na puste Aleje i na
jesieƒ w parku. By∏o wilgotno i ch∏odno, wiatr zamiata∏ opad∏e
liÊcie, a nagie ga∏´zie ˝a∏oÊnie stercza∏y ku niebu. „Jesieƒ – myÊla∏em. – Za nià przyjdzie zima w komunistycznym wi´zieniu”.
Skrzypni´cie drzwi przerwa∏o moje nieweso∏e myÊli. Do pokoju
wesz∏a doktor Julia Brystygierowa, dyrektor departamentu politycznego w Ministerstwie Bezpieczeƒstwa. By∏a kobietà Êredniego
wzrostu, przystojnà, o bladej twarzy i czarnych w∏osach. Wschodnie, ciemne oczy, twarz myÊlàca. Ca∏oÊç znamionujàca nieprzeci´tnà inteligencj´.
Widzia∏em teraz Brystygierowà po raz drugi. Na którymÊ posiedzeniu KRN zaznajomi∏ mnie z nià redaktor „G∏osu Ludu”,
Werfel. WymieniliÊmy wówczas kilka zdaƒ o Lwowie, jej rodzinnym mieÊcie, wspomnieliÊmy dawne czasy. Brystygierowa podczas
tej rozmowy lustrowa∏a mnie oczami, jakby chcia∏a z miejsca
270
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 271
oszacowaç mojà wartoÊç umys∏owà i mojà inteligencj´. Szacunek
widocznie nie wypad∏ êle, skoro zaproponowa∏a mi spotkanie
„na kawie”. By∏em tym cokolwiek zaskoczony, ale odrzek∏em
uprzejmie, ˝e przy najbli˝szej okazji zatelefonuj´ do niej i poprosz´ o spotkanie na neutralnym gruncie. OczywiÊcie nie zg∏osi∏em
si´ do niej i do naszego spotkania „na kawie” nie dosz∏o.
I oto teraz, w po∏o˝eniu dla mnie tak ci´˝kim, sta∏em naprzeciwko tej kobiety – dyrektora Departamentu Politycznego bezpieki.
Mimo tego powita∏em jà z uÊmiechem. Oczy moje Êlizga∏y si´
po ca∏ej jej postaci i zatrzyma∏y si´ zdumione na jej nadmiernie
grubych nogach. Brystygierowa to spostrzeg∏a i powiedzia∏a:
– Te grube nogi to nast´pstwo tyfusu, jaki przeby∏am w kapitalistycznym wi´zieniu we Lwowie.
Usiad∏a za biurkiem, wskaza∏a mi krzes∏o i powiedzia∏a:
– Nie spodziewa∏am si´ spotkaç pana w takich okolicznoÊciach. Pan nie zdaje sobie sprawy z tego, co panu grozi. B´dzie
pan oskar˝ony o szpiegostwo. Grozi panu kara Êmierci. Nie szkoda panu rozstawaç si´ z ˝yciem?
– Przecie˝ tu ˝adnego szpiegostwa nie by∏o i nie ma – wtràci∏em. – Nie interesowa∏y mnie nigdy informacje o wojsku i o tym
nie ma i nie mo˝e byç mowy, a wiadomoÊci o policji sà dozwolone
dla redaktora gazety.
– Pan jest w b∏´dzie. Je˝eli chce si´ komuÊ wytoczyç proces
polityczny, a ma si´ takie postawy, jak wiadomoÊci znalezione na
paƒskim biurku, to taki proces dla ka˝dego b´dzie ci´˝ki.
Wzruszy∏em ramionami i odrzek∏em:
– Có˝ ja na to poradz´.
– Pan móg∏by si´ ratowaç – powiedzia∏a Brystygierowa w tonie
„zatroskanej” ˝yczliwoÊci. – Ca∏à t´ spraw´ moglibyÊmy zbagatelizowaç. Nie ma w tym dla nas nic groênego. Pan mo˝e byç
jeszcze dzisiaj wolny, ale rozumie pan – coÊ za coÊ. Pan musia∏by
z nami wspó∏pracowaç, podpisaç zobowiàzanie.
271
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 272
– Takiej ceny za wolnoÊç osobistà nie mog´ zap∏aciç – przerwa∏em.
– A jednak niech si´ pan zastanowi. Powtarzam, ˝e pan nie
zdaje sobie sprawy z tego, co pana czeka.
– Sà rzeczy gorsze od Êmierci. Do nich nale˝y haƒba.
– Pan ma nadziej´, ˝e b´dà pana broniç i ˝e pana obronià. Pan
si´ ∏udzi. Jak pan myÊli, czy b´dà w pana sprawie interweniowaç?
Mo˝e zagraniczne ambasady? A mo˝e tylko Miko∏ajczyk?
– Jestem Êwiadomy tego, ˝e ani obce ambasady, z którymi nic
mnie nie ∏àczy, ani Miko∏ajczyk interweniowaç w mojej sprawie nie
b´dà.
– To dlaczego pan si´ waha? – spyta∏a zdziwiona. – WyjaÊni
nam pan incydent z wiadomoÊciami o UB, zapewni nam pan swojà
wspó∏prac´ i pójdzie do domu. Mo˝e pan nawet wróciç do
„Gazety Ludowej”, a jeÊli nie, to damy panu propozycj´ w innym
dzienniku. Musimy wiedzieç, kto z naszych pracowników nas
zdradza. WiadomoÊci znalezione u pana pochodzà z pewnoÊcià od
magazyniera, którego ju˝ dawno mamy na oku. Ten zdrajca b´dzie
ukarany tak, jak karze si´ u nas za zdrad´. Mam jeszcze jedno
pytanie do pana. Na wrzeÊniowej sesji KRN korespondenci zagraniczni zwracali si´ kilka razy do pana. O co pytali?
– Pytali gdzie jest Gomu∏ka, poniewa˝ by∏ nieobecny na sesji.
– A pan co odpowiedzia∏?
– Odpowiedzia∏em, ˝e sam nie wiem, gdzie jest Gomu∏ka
i nie wierz´ w plotki, jakoby Gomu∏ka popad∏ w nie∏ask´ i by∏
gdzieÊ wywieziony. Najprawdopodobniej jest chory. Tyle im powiedzia∏em.
– A teraz niech pan decyduje – us∏ysza∏em.
Zasch∏o mi w gardle, by∏em zdenerwowany. Wyjà∏em z kieszeni kilka mi´towych cukierków i zapyta∏em, czy pani dyrektor
pozwoli mi jednego zjeÊç. Pozwoli∏a.
– A mo˝e pani tak˝e si´ skusi? – rzuci∏em.
272
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 273
– Nie – odrzek∏a szorstko. – Pan wybra∏ si´ widaç tak, jak ja
wybiera∏am si´ przed wojnà do prokuratora we Lwowie. Bra∏am ze
sobà szczoteczk´ do z´bów, myd∏o i r´cznik. By∏a to przezornoÊç
rozsàdna, poniewa˝ zazwyczaj od prokuratora w´drowa∏am do
wi´zienia.
– Ja tego wszystkiego ze sobà nie zabra∏em, ale mam nadziej´,
˝e mi to z domu przyÊlà, gdy nie wróc´.
– Wi´c pan nie przyjmuje mojej propozycji. Dawniej myÊla∏am
o czymÊ innym, a teraz – skoro pan odrzuca mojà ofert´ – niech
pan idzie do wi´zienia. Tam trudno si´ b´dzie panu Êmiaç. My
urzàdzimy panu proces, ale to nie b´dzie proces w Czytelniku.
Brystygierowa podnios∏a si´ z fotela, rozmowa by∏a skoƒczona.
Na sygna∏ dzwonka pojawi∏ si´ we drzwiach ubowiec w mundurze
oficerskim, ten sam, który zajmowa∏ si´ mnà od poczàtku.
– Prosz´ pana przes∏uchaç i czekaç na dalsze rozkazy – rzuci∏a
Brystygierowa.
Oficer Êledczy zabra∏ mnie do swojego pokoju i tam powiedzia∏:
– Nie przyjà∏ pan zaproszenia do wspó∏pracy z nami.
Spodziewa∏em si´ tego po panu.
To powiedzenie ubowca zdumia∏o mnie.
– WolnoÊç – odrzek∏em – jest skarbem, ale tego skarbu nie
mo˝na kupowaç za tak haniebnà cen´.
Oficer postawi∏ mi kilka ma∏o wa˝nych pytaƒ na temat moich
kontaktów z dziennikarzami zagranicznymi i da∏ mi do podpisania
protokó∏, koƒczàc w ten sposób przes∏uchanie.
Nie by∏ to jednak koniec mojej udr´ki. Czas bieg∏, pali∏y si´ ju˝
lampy, a ja ciàgle siedzia∏em w pokoju oficera Êledczego, który
krzàta∏ si´, wychodzi∏ i wraca∏, jakby nie wiedzia∏, co ma ze sobà
zrobiç. RozmawialiÊmy znowu o Orkanie i tak mija∏y godziny.
Poczu∏em g∏ód.
– Jestem g∏odny – powiedzia∏em. – Czy mo˝e mnie pan czymÊ
po˝ywiç?
273
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 274
– Zapomnia∏o si´ o wy˝ywieniu dla pana. U nas jest sto∏ówka.
Wydajà obiady i wczesne kolacje, ale teraz z pewnoÊcià nic ju˝ nie
ma. Zresztà spróbuj´.
I rzeczywiÊcie, oficer przyniós∏ mi na talerzu troch´ ziemniaków i kaszy, tak, ˝e mog∏em zaspokoiç g∏ód.
Up∏yn´∏o znowu sporo czasu, gdy po którymÊ swoim wyjÊciu
na korytarz, oficer powróci∏ i powiedzia∏ przyciszonym g∏osem:
– Rewizja przeprowadzona dzisiaj w paƒskim mieszkaniu i w paƒskim biurku redakcyjnym nie da∏a nic, co by pana obcià˝a∏o.
Zadowolenie z takiego wyniku rewizji policyjnej i zdumienie,
˝e ubowiec, oficer Êledczy informuje mnie o tym w sposób widocznie ˝yczliwy, walczy∏y w moim umyÊle o pierwszeƒstwo. Kim jest
ten ubowiec? – pyta∏em sam siebie. – Komu i czemu zawdzi´czam
to jego przyjazne odnoszenie si´ do mnie?
Nadesz∏a wreszcie jakaÊ decyzja co do mojej osoby. By∏a ju˝
godzina 9 wieczorem. Ubowiec zosta∏ wywo∏any na korytarz
i wróci∏ do pokoju z czerwonà kartkà w r´ku.
– Jest pan aresztowany – oznajmi∏ mi. – Musz´ pana odprowadziç do naszych piwnic. To jest nasz tymczasowy areszt.
Zabra∏em wszystko, co ze sobà przynios∏em, i poszed∏em za
oficerem. Przy wejÊciu do piwnic sta∏ umundurowany stra˝nik, do
którego oficer powiedzia∏:
– Nowy wi´zieƒ. Ulokowaç we wspólnej celi.
Tak oto zosta∏em uwi´ziony. Tak oto skoƒczy∏y si´ dla mnie
miesiàce walki, a zacz´∏y si´ lata niewoli, cierpienia i poni˝enia.
274
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 275
˚ycie w areszcie
Zaprowadzono mnie do jednej wi´kszej piwnicy, gdzie urzàdzona by∏a kancelaria aresztu i tam stra˝nik wi´zienny, mówiàcy
niezbyt dobrze po polsku, przeprowadzi∏ u mnie drobiazgowà
rewizj´ osobistà. Zabra∏ mi dokumenty, pieniàdze i wszystkie
drobne przedmioty, jakie mia∏em przy sobie. Zabra∏ równie˝ szelki, krawat, jesionk´, kapelusz, sznurowad∏a do butów i podwiàzki
do skarpet. Dziwi∏ si´, ˝e znalaz∏ tak ma∏o gotówki i kilkakrotnie
pyta∏, dlaczego nie mam obràczki Êlubnej. Inny stra˝nik, wezwany
z korytarza, wr´czy∏ mi koc i odprowadzi∏ mnie do piwnicy – celi
numer 11. Ten tak˝e mówi∏ êle po polsku.
Dowiedzia∏em si´ póêniej od wi´êniów, ˝e bezpieka zatrudni∏a
w charakterze stra˝ników wi´ziennych wielu m∏odych Polaków –
reemigrantów z Francji. Ludzi tych, przewa˝nie komunistów,
Êciàgni´to do Polski w 1945 i na wiosn´ 1946 roku obiecujàc im
prac´ i ∏atwe zarobki. Wielu z nich skierowano w∏aÊnie do stra˝y
wi´ziennej. Prawie wszyscy mówili kiepsko po polsku, co prowadzi∏o nieraz do scen humorystycznych. W gwarze wi´ziennej
nazywano ich „Francuzami”.
W celi numer 11, w Êwietle lampy elektrycznej ujrza∏em kilka
postaci, le˝àcych na s∏omie i przykrytych kocami. Wi´kszoÊç
wi´êniów spa∏a, ale niektórzy jeszcze czuwali. Na mój widok jeden
z wi´êniów podniós∏ g∏ow´: – Za co pan wpad∏? – us∏ysza∏em
pytanie wypowiedziane przyciszonym g∏osem.
– Jeszcze dok∏adnie nie wiem – odpowiedzia∏em.
– A kim pan jest?
– Jestem redaktorem naczelnym „Gazety Ludowej”.
– Wiem. Pan jest redaktorem Augustyƒskim. To co innego.
Niech si´ pan rozbiera i k∏adzie ko∏o mnie.
275
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 276
– Rozbieraç si´ i zachowaç cisz´. Gasz´ Êwiat∏o! – zawo∏a∏
stra˝nik przez drzwi.
Szybko znalaz∏em si´ na s∏omie pod kocem. Sàsiad chcia∏ ze
mnà rozmawiaç, ale ja poprosi∏em go o spokój:
– Jestem g∏odny i znu˝ony. Pragn´ snu. B´dziemy rozmawiaç
jutro.
MyÊli moje pobieg∏y jeszcze do swoich – do rodziny, do gazety, do PSL, po czym ogarnà∏ mnie sen dobroczynny, który pozwoli∏ mi na kilka godzin zapomnieç o wielkiej niedoli, jaka si´
w∏aÊnie dla mnie rozpocz´∏a i trwaç mia∏a bez ma∏a 100 miesi´cy.
Wielki budynek u zbiegu Koszykowej i Alei Ujazdowskich,
zajmowany w 1945 roku i póêniej przez Ministerstwo Bezpieczeƒstwa, wybudowany zosta∏ na kilka lat przed wojnà przez jakiegoÊ
ziemianina z Wileƒszczyzny, który sprzeda∏ swoje tamtejsze
majàtki i lasy. Du˝a kamienica wzniesiona w Êwietnym i reprezentacyjnym punkcie Warszawy obiecywa∏a lepsze i pewniejsze
dochody, ani˝eli ziemia na wschodzie, i te dochody dawa∏a.
Ambasada amerykaƒska wynaj´∏a cz´Êç tego budynku na swoje
biura, a reszt´ mieszkaƒ wynaj´li zamo˝ni lokatorzy, ale przysz∏a
wojna. Niemcy wkroczyli do Warszawy i ca∏y budynek zaj´li na
siedzib´ swojej policji kryminalnej – kripo, czyli Kriminal Polizei.
Dla gestapo zaj´to po∏o˝ony w bliskim sàsiedztwie, przy alei
Szucha, nowoczesny gmach Ministerstwa OÊwiaty.
W∏adze sowieckie w miastach polskich zajmowa∏y z regu∏y na
siedziby UB te budynki, w których za okupacji niemieckiej mieÊci∏o si´ gestapo. W Warszawie jednak uznano, ˝e by∏oby to zbyt
ra˝àce, gdyby gmach by∏ego Ministerstwa OÊwiaty oddano na
pomieszczenia policji politycznej, wi´c zadowolono si´ przej´ciem na ten cel budynku, w którym mieÊci∏o si´ kripo. Niemiecka
policja kryminalna obróci∏a piwnice kamienicy na cele aresztanckie. W gorliwym naÊladownictwie wzorów hitlerowskich to samo
zrobi∏a bezpieka.
276
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 277
W celi numer 11 zasta∏em oÊmiu wi´êniów, a ja by∏em dziewiàty. ¸ó˝ek nie by∏o. Zu˝yta s∏oma po∏o˝ona na cemencie i przykryta kocami s∏u˝y∏a za pos∏anie. Nie by∏o sto∏u ani sto∏ków.
Wi´êniowie za dnia kr´cili si´ po wolnej wàskiej przestrzeni albo
siedzieli na s∏omie. Le˝eç za dnia nie by∏o wolno. Stra˝nicy cz´sto
zaglàdali przez „judasza” i pilnowali, ˝eby ten zakaz by∏ respektowany. Ma∏e zakratowane okienko nad ziemià pozwala∏o na dop∏yw Êwiat∏a i Êwie˝ego powietrza, umo˝liwia∏o wi´êniom zobaczenie ma∏ego skrawka nieba. Âciany mi´dzy celami by∏y cienkie,
tote˝ porobiono w nich otwory, przez które porozumiewano si´
w potrzebie. Cele by∏y brudne, nosi∏y Êlady kul i ludzkiej krwi.
Na jesieni 1946 roku piwnice aresztanckie znajdowa∏y si´ w takim
stanie, w jakim zostawili je Niemcy. Bezpieka nie zdoby∏a si´ na
to, ˝eby je bodaj pobieliç.
Nie wszyscy wi´êniowie, z którymi wówczas zetknà∏ mnie los,
pozostali mi w pami´ci, ale ich galeria by∏a ciekawa. Z naszej celi
najd∏u˝ej siedzia∏ m∏ody Czech, robotnik zza Olzy. By∏ ju˝ tak
wyn´dznia∏y, ˝e szkorbut niszczy∏ mu dziàs∏a i z´by. Wszystkie
lepsze cz´Êci swojej garderoby wymieni∏ u wi´êniów na t∏uszcze
i papierosy. Bezpieka podejrzewa∏a go o uprawianie szpiegostwa.
– Mia∏em wyznaczony termin Êlubu – opowiada∏ Czech.
– Przyszed∏em do polskiego Cieszyna, aby kupiç papierosy
i wódk´. Kiedy w restauracji pi∏em piwo, podeszli do mnie ubowcy i aresztowali mnie. Protesty i wyjaÊnienia nic nie pomog∏y.
Z Cieszyna zawieêli mnie do Katowic, a stamtàd do Warszawy i tu
mnie trzymajà.
Inny wi´zieƒ, cz∏owiek starszy, autochton z Zielonej Góry,
s∏u˝y∏ w armii niemieckiej, nale˝a∏ do Abwery, by∏ równie˝ zatrudniony w obozie jenieckim w Murnau w Bawarii. Mówi∏ dobrze
po polsku.
– W obozie zachowywa∏em si´ poprawnie wobec polskich
jeƒców. Tote˝ polski komendant obozu, genera∏ Rómmel, wstawi∏ si´
277
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 278
za mnà u Amerykanów, gdy zosta∏em przez nich aresztowany.
Amerykanie – mówi∏ – traktowali mnie bardzo êle. By∏o mi´dzy
nimi sporo ˚ydów, którzy mÊcili si´ na wi´êniach Niemcach
i zn´cali si´ nad nimi. Nade mnà równie˝. Rómmlowi zawdzi´czam,
˝e wyszed∏em ca∏o. Po kilku miesiàcach pobytu w Monachium
postanowi∏em wróciç do Zielonej Góry. Zaraz po przekroczeniu
granicy zosta∏em poddany badaniom i aresztowany. Odes∏ali mnie
do Warszawy i tu siedz´ od kilku miesi´cy. Mówià mi, ˝ebym
wstàpi∏ na s∏u˝b´ do UB, to mnie zwolnià, ale ja nie chc´, wi´c
siedz´.
– Ja zaÊ – zwierza∏ si´ inny wi´zieƒ – by∏em leÊniczym na
Mazurach w okolicy Go∏dapi. Po lasach tamtejszych krà˝y∏y oddzia∏y partyzanckie AK. Oskar˝ajà mnie o dawanie im pomocy.
Na wojnie straci∏em palec u lewej r´ki. KtoÊ doniós∏ na mnie do
bezpieki i jako cech´ charakterystycznà poda∏ brak palca. Z leÊniczówki odwieêli mnie samochodem do Bia∏egostoku, a stamtàd
samolotem do Warszawy. Czekam na Êledztwo.
Prywatny kupiec, czy te˝ drobny wytwórca sukna z ¸odzi, by∏
tym wi´êniem, który pierwszy zainteresowa∏ si´ mojà osobà.
– Siedz´ od kilku tygodni – mówi∏ do mnie – nie wiem za co.
Chcieli mnie „wrobiç” w spraw´ zabójstwa dzia∏acza PSL, Âcibiorka, ale ja o tym nic nie wiem. KtoÊ musia∏ mnie fa∏szywie zadenuncjowaç. Po ostatnim przes∏uchaniu UB zrezygnowa∏o
z tego oskar˝enia. Nie wiem, dlaczego mnie jeszcze trzymajà.
– A ja – opowiada∏ sympatyczny wi´zieƒ o nazwisku Âmiech –
by∏em komendantem oddzia∏u partyzanckiego w lubelskim. Mój
pseudonim brzmi „Ciàg”. Przed kilku dniami przyjecha∏em do
Warszawy i tu zosta∏em aresztowany. MyÊl´, ˝e odeÊlà mnie do
Lublina i tam b´dà prowadziç Êledztwo. Walki partyzanckie toczy∏em z Niemcami, a potem z Sowietami i ubowcami. Wszystkim
da∏em si´ we znaki. Mam w swoim rejestrze du˝o potyczek i obawiam si´, ˝e nie b´d´ mia∏ ∏atwego Êledztwa i lekkiego sàdu.
278
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 279
By∏ równie˝ m∏ody ch∏opiec, majàcy niewiele ponad 18 lat.
Nazywa∏ si´ ZakoÊcielny i pochodzi∏ z Janowa Podlaskiego.
– Przyjecha∏em do Warszawy, a stàd chcia∏em jechaç do
Kalisza. Zatrzyma∏em si´ u znajomego. Jednego dnia przed po∏udniem, gdy znajomy poszed∏ do pracy, a ja by∏em sam w pokoju,
przysz∏o UB i aresztowa∏o mnie. Musia∏ ktoÊ o mnie donieÊç.
M∏ody ten wi´zieƒ g∏´boko prze˝ywa∏ swoje uwi´zienie.
Wspomina∏ cz´sto dom rodzinny, matk´ i siostr´ i przy tych
wspomnieniach zalewa∏ si´ ∏zami. Wspomina∏ te˝ o adresach, jakie
mia∏ w notesie zabranym przez UB i dr˝a∏ na myÊl, i˝ wszyscy ci
ludzie mogà mieç przykroÊci ze strony bezpieki. On równie˝
czeka∏ na Êledztwo.
Najwi´cej krzàta∏ si´ po celi i przejawia∏ wielkà pewnoÊç siebie
wi´zieƒ, który si´ przedstawi∏ jako Aleksander Flint.
– Jestem ˚ydem – mówi∏ z ostentacjà. – Przed wojnà mia∏em
sk∏ad porcelany przy ul. Granicznej w Warszawie. By∏em wy∏àcznym przedstawicielem na Warszaw´ wyrobów porcelanowych
braci Stopnickich we W∏oc∏awku. Prze˝y∏em getto i „przetrzyma∏em” Hitlera. Aresztowali mnie teraz pod zarzutem wyrabiania
paszportów zagranicznych za pieniàdze. Chcia∏em wyjechaç do
Palestyny, a wpad∏em do wi´zienia.
Flint zachowywa∏ si´ arogancko i prowokacyjnie wobec
wi´êniów Polaków, a zuchwale wobec stra˝ników, co da∏o mi do
myÊlenia. Jednego dnia Flint pozwoli∏ sobie w s∏owach wyzywajàcych na obraz´ polskiej godnoÊci narodowej. Kupca z ¸odzi
ponios∏o, nie opanowa∏ nerwów i uderzy∏ Flinta w twarz. Flint
podniós∏ krzyk:
– To jest nienawiÊç rasowa! Wnios´ za˝alenie do w∏adz!
ZajÊciem tym by∏em wzburzony. By∏o jasne, ˝e skarga Flinta
pociàgn´∏aby przykre nast´pstwa dla sprowokowanego wi´ênia.
Uciek∏em si´ wi´c do ró˝nych wybiegów i perswazji, a˝eby
zajÊcie zatuszowaç i zlikwidowaç w celi, bez ingerencji w∏adzy.
279
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 280
Uda∏o mi si´ w koƒcu spacyfikowaç nastroje i obydwaj adwersarze podali sobie r´ce. Flinta zaÊ ostrzeg∏em przed obra˝aniem
polskich uczuç narodowych, poniewa˝ nast´pstwa mogà byç dla
wszystkich przykre. Na krótko trafi∏ do nas niejaki Kwiecieƒ,
który powiedzia∏ nam, ˝e by∏ ze znajomà w kawiarni Teatralnej na
rogu Alei Jerozolimskich i ul. Marsza∏kowskiej. Po wyjÊciu z kawiarni oboje zostali aresztowani przez UB i przywiezieni tutaj
samochodem. Pobyt Kwietnia w naszej celi trwa∏ zaledwie kilkanaÊcie godzin. Wieczorem zabrano go na Êledztwo, z którego nie
wróci∏. Dobrze po pó∏nocy stra˝nik otworzy∏ drzwi i za˝àda∏ od
nas wydania wszystkich rzeczy Kwietnia.
– Kwiecieƒ ju˝ do nas nie wróci – mówi∏ mi na ucho Flint. –
Na pewno zosta∏ na Êledztwie pobity i nie mogà nam go w takim
stanie pokazaç. Wzi´li go na „pojedynk´”.
– Czy tu, w ministerstwie, bijà wi´êniów? – spyta∏em.
– Jeszcze jak – us∏ysza∏em w odpowiedzi. – Majà pokój
o Êcianach wy∏o˝onych izolacyjnà masà korkowà. ˚aden krzyk nie
przedostanie si´ stamtàd na zewnàtrz. Tam jednego wi´ênia „obrabia” nieraz oÊmiu–dziewi´ciu ubowców. Bijà go i kopià a˝ do
utraty przytomnoÊci. Tak musia∏o byç z Kwietniem.
PomyÊla∏em sobie w owej chwili, ˝e metody komunistyczne
sà równie okrutne i bestialskie jak metody hitlerowskie; ˝e jedni
i drudzy „totalniacy” stosujà terror i okrucieƒstwo, a˝eby ofiar´
swojà obedrzeç z cz∏owieczeƒstwa, sponiewieraç, zdeptaç jej godnoÊç ludzkà; ˝e niezwykle ∏atwo pi´kne has∏a sprawiedliwoÊci
spo∏ecznej stajà si´ w ramach dyktatury proletariatu p∏aszczykiem
os∏aniajàcym ka˝dà pod∏oÊç, ka˝de bezprawie i ka˝dà zbrodni´.
PomyÊla∏em równie˝, jak bardzo liberalne i wr´cz krótkowzroczne
sà rzàdy i ustroje kapitalistyczne, nie dostrzegajàce zagro˝enia dla
funkcjonowania spo∏eczeƒstwa ze strony komunizmu.
W tym towarzystwie, które tu pobie˝nie przedstawi∏em, zacz´∏y
mi p∏ynàç dni i noce w prowizorycznym wi´zieniu bezpieki przy
280
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 281
ul. Koszykowej. Monotonne ˝ycie wi´zienne przerywane by∏o
zgrzytami kluczy w drzwiach, gdy wi´êniów wzywano na przes∏uchanie, wypuszczano chorych do lekarza albo sprowadzano nowych aresztowanych. O ksià˝kach i gazetach nie by∏o nawet mowy.
Sàdzi∏em, ˝e ˝ycie w celi mo˝na by jakoÊ o˝ywiç i zorganizowaç. Zaproponowa∏em, a˝eby ka˝dego dnia któryÊ z wi´êniów
opowiedzia∏ jakieÊ swoje prze˝ycie, jakàÊ zapami´tanà scen´
z przeczytanej ksià˝ki albo da∏ nam coÊ w rodzaju krótkiego
wyk∏adu lub objaÊnienia z dziedziny swojej specjalnoÊci.
– Wszystko to – ostrzeg∏em – powinno byç dalekie od bie˝àcej rzeczywistoÊci i nie mieç ˝adnego zwiàzku z oskar˝eniem
wytoczonym przez bezpiek´.
Ch´tnym do takich opowieÊci okaza∏ si´ Aleksander Flint.
Opowiada∏ wiele i ciekawie o swoim handlowaniu z treuhänderami przedsi´biorstw zagarni´tych przez Niemców oraz o ˝yciu
w getcie warszawskim.
– Fabryka Stopnickich we W∏oc∏awku – opowiada∏ Flint – zosta∏a przez Niemców zabrana jako mienie ˝ydowskie. Treuhänder
mia∏ trudnoÊci pieni´˝ne i k∏opoty w zbyciu produkcji, która przed
wojnà rozchodzi∏a si´ po Polsce. Wiedzia∏, ˝e by∏em g∏ównym
odbiorcà wyrobów z porcelany i fajansu na Warszaw´ i ˝e mi´dzy
mnà i fabrykà istniejà niezlikwidowane rachunki. W∏oc∏awek by∏
ju˝ przy∏àczony do Reichu i przemianowany na Leslau, gdy otrzyma∏em od treuhändera list proponujàcy przed∏u˝enie mi przedstawicielstwa fabryki na Warszaw´ i mówiàcy o regulacji nale˝noÊci
pieni´˝nych. Najciekawsze by∏o to, i˝ treuhänder zrobi∏ ze mnie
W∏ocha, chocia˝ wiedzia∏, ˝e jestem ˚ydem. Adres na liÊcie i kopercie brzmia∏: Alessandro Flinto, a list koƒczy∏ si´ zwrotem „Heil
Hitler”, który by∏ dopuszczony mo˝e w odniesieniu do sprzymierzonego W∏ocha, ale nie do ˚yda.
– Pecunia non olet – powiedzia∏em na to opowiadanie, które
nas wszystkich ubawi∏o.
281
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 282
OpowieÊci zaÊ Flinta o stosunkach w getcie warszawskim by∏y
wr´cz zaskakujàce i dajàce wiele do myÊlenia.
– Niemcy – mówi∏ Flint – pozwolili na uruchomienie w getcie
wytwornej i drogiej restauracji dla bogatych ˚ydów. Ceny tam
by∏y o wiele wy˝sze ani˝eli po stronie polskiej, a mimo tego
restauracja by∏a co wieczór pe∏na. ˚ydówki i ˚ydzi jedli, pili
i taƒczyli na oczach obserwujàcych ich i rozbawionych Niemców.
Gra∏a muzyka pod batutà Golda, a piosenki estradowe Êpiewa∏
by∏y kantor synagogi na T∏omackiem – Seideman. G∏oÊne te˝ by∏y
w getcie kosztowne noce wyuzdania i rozpusty. Wielu pot´pia∏o
to szaleƒstwo, mówiàc, ˝e sà to zabawy i taƒce na grobach.
– RównoczeÊnie – opowiada∏ dalej Flint – n´dzarze ˝ydowscy
umierali z g∏odu, a trupy ich, odarte z wszelkiej odzie˝y i pozbawione jakichkolwiek dokumentów i znaków rozpoznawczych,
wyrzucane by∏y na ulic´, a˝eby rodziny nie musia∏y ponosiç
kosztów pogrzebu. Codziennie rano policja ˝ydowska zwozi∏a
bezimiennych zmar∏ych do cmentarnej kostnicy, a gmina wyznaniowa grzeba∏a ich na w∏asny koszt. Zabawy zaÊ w nocnej restauracji wykorzystywa∏o gestapo, mieszczàce si´ przy ul. Leszno 13,
do szanta˝ów i wymuszeƒ. W gestapo tym s∏u˝y∏o wielu ˚ydów,
którzy na tej drodze pragn´li si´ uratowaç i dorobiç majàtku.
Eleganckim ˚ydówkom i bogatym ˚ydom gro˝ono aresztowaniem pod lada pozorem i wymuszano na nich wysokie okupy.
Niema∏o kobiet ˝ydowskich straci∏o przy tych okazjach nie tylko
swoje z∏oto, ale i swojà godnoÊç.
Ta beznami´tna relacja Flinta by∏a dla mnie wstrzàsajàca, a ukazany przez nià bezmiar ludzkiej tragedii, poni˝ajàcego upadku
i bestialskiego okrucieƒstwa – przera˝ajàcy.
W kilka dni po osadzeniu mnie w piwnicach bezpieki zosta∏em
wezwany do komendanta aresztu ministerialnego, kapitana Zajàca.
Kapitan Zajàc by∏ dla mnie uprzejmy, zapytywa∏, za co
„wpad∏em” i oznajmi∏, ˝e MBP zezwoli∏o rodzinie na przysy∏anie
282
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 283
mi paczek, a sta∏o si´ to na interwencj´ ministra Kiernika u pani
Brystygierowej, i paczka b´dzie mi zaraz wydana. Skierowany
zosta∏em do sàsiedniego pomieszczenia, gdzie m∏ody „Francuz”
przystàpi∏ do kontroli sporej paczki. ˚ona przys∏a∏a mi ˝ywnoÊç
oraz jasiek, który mnie szczególnie ucieszy∏, poniewa˝ bezpieka
nie dawa∏a wi´êniom zag∏ówków i trzeba by∏o pod g∏ow´ k∏aÊç
jakàÊ cz´Êç garderoby. Kiedy z paczkà wróci∏em do celi, zosta∏em
ha∏aÊliwie przywitany przez towarzyszy wi´ziennych. Postanowi∏em najwi´cej t∏uszczu i cebuli oddaç wi´êniowi z Czechos∏owacji,
któremu szkorbut atakowa∏ dziàs∏a. Zresztà pocz´stowa∏em
wszystkich tak, ˝e dla mnie nie pozosta∏o zbyt wiele.
– Co pan robi – przestrzega∏ mnie Flint – przecie˝ dla pana nic
nie zostanie.
– Siedz´ dopiero kilka dni, nie jestem jeszcze wyg∏odzony,
wi´c na razie wytrzymam. Niech si´ po˝ywià koledzy – odpar∏em.
Roz∏adowujàc paczk´, znalaz∏em nieznany mi kluczyk, co mnie
zdziwi∏o i ubawi∏o.
– Jest taki przesàd – wyjaÊni∏ Flint. – Rodzina przysy∏a
wi´êniowi kluczyk, a˝eby jak najpr´dzej otwar∏a si´ przed nim
brama wi´zienia, aby szybko odzyska∏ wolnoÊç.
Nie skoƒczy∏ jeszcze Flint swojego objaÊnienia, gdy drzwi do
celi otworzy∏y si´ z trzaskiem i pojawi∏ si´ w nich znienawidzony
przez wszystkich stra˝nik. Pochodzi∏ z Targówka na Pradze,
a wyró˝nia∏ si´ wprost ma∏pià z∏oÊliwoÊcià, traktujàc wi´êniów
z nieukrywanà nienawiÊcià. W ca∏ym moim wieloletnim ˝yciu
wi´ziennym nie spotka∏em drugiego tak zuchwa∏ego i bezczelnego osobnika. Otó˝ ten stra˝nik dostrzeg∏ przez judasza kluczyk
w moich r´kach.
– Oddajcie ten b∏yszczàcy przedmiot z ˝elaza – rozkaza∏
ostro. OczywiÊcie bez sprzeciwu odda∏em kluczyk, chocia˝ jego
strata nie by∏a przyjemna, tym bardziej, ˝e Flint nie omieszka∏
zauwa˝yç:
283
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 284
– To z∏y znak dla pana, ˝e odebrali panu kluczyk.
– Nie jestem przesàdny – odrzek∏em, jednak jakieÊ nieprzyjemne uczucie przebieg∏o mi przez serce.
Zdarzy∏ nam si´ jeszcze jeden incydent ze stra˝nikiem z Targówka. KiedyÊ o pó∏nocy obudzi∏o nas g∏oÊne stukanie m∏otkiem
w kraty naszej celi. RównoczeÊnie zapali∏o si´ Êwiat∏o. Okaza∏o
si´, ˝e jeden stra˝nik szed∏ korytarzem od drzwi do drzwi, zapalajàc Êwiat∏o, a drugi podwórzem, opukujàc wi´zienne kraty.
Wszystko to odbywa∏o si´ z trzaskiem i ha∏asem, który budzi∏
wi´êniów i wprowadza∏ ich w stan wzburzenia. W odpowiedzi na
nasze protesty bezczelny stra˝nik krzycza∏ z nienawiÊcià: „Ja was
urzàdz´, skurwysyny!”.
To plugawe okreÊlenie wywo∏a∏o nowà fal´ oburzenia w naszej
celi. PostanowiliÊmy wystàpiç z za˝aleniem do kapitana Zajàca.
Poniewa˝ regulamin wi´zienny zabrania∏ zbiorowych wystàpieƒ
wi´êniów, tak˝e zbiorowych za˝aleƒ, nast´pnego dnia rano ja sam
zg∏osi∏em si´ do raportu.
Krótko po Êniadaniu stanà∏ na progu naszej celi kapitan Zajàc.
Mundur mia∏ na sobie przyzwoity, pas koalicyjny – jakby nowy,
a postaw´ niemal napoleoƒskà.
– Co jest w tej celi, co? – zapyta∏.
– Panie kapitanie – przemówi∏em – wnosz´ za˝alenie na zachowanie si´ stra˝nika, który minionej nocy odzywa∏ si´ do nas
ordynarnie, naruszajàc dobre imi´ naszych matek. Prosz´
o ukaranie zuchwalca, a˝eby drugi raz nie Êmia∏ tak zwracaç si´
do wi´êniów.
– Za˝alenie przyjà∏em – odpar∏ kapitan Zajàc, postawi∏ kilka
drobnych pytaƒ i poszed∏ dalej. Tego samego dnia dowiedzieliÊmy
si´ od kobiet, które wydawa∏y posi∏ki, ˝e stra˝nik z Targówka
zosta∏ zbesztany i przeniesiony… na inny korytarz.
Niby satysfakcja dla nas niewielka, ale zawsze jakieÊ zadowolenie.
Jednej nocy w areszcie ministerialnym zapanowa∏ niezwyk∏y ruch.
284
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 285
Co chwila otwierano z ha∏asem cele i wt∏aczano do nich nowych
wi´êniów. Do naszej celi wpuszczono trzech.
– Przywieêli nas samolotem z Krakowa – powiedzia∏ jeden
z przybyszów. – Nazywam si´ Sys∏o, jestem chemikiem, nauczycielem w szkole Êredniej. Oskar˝enie polityczne.
– Ja nazywam si´ Odrowà˝, mieszkam w Komorowie ko∏o
Podkowy LeÊnej. Wpad∏em u handlarza walutà i z∏otem przy
ul. Marsza∏kowskiej 71. Poszed∏em tam, ˝eby kupiç dolary i zasta∏em kocio∏. Du˝o ludzi zabrali – oznajmi∏ drugi.
– A pan? – pytaliÊmy trzeciego przybysza.
– Jestem in˝ynierem. Wpad∏em za dolary.
Trzeci wymieni∏ nazwisko tak niewyraênie, ˝e do nas nie dotar∏o.
Ta prezentacja nocna musia∏a nam wystarczyç. ÂcieÊniliÊmy si´
jeszcze bardziej i poszliÊmy spaç, reszt´ ciekawoÊci chowajàc na
idàcy dzieƒ. Ten dzieƒ obfitowa∏ zresztà w niespodzianki.
Po Êniadaniu na czyimÊ kocu spostrze˝ono wesz. Da∏o to powód
do wielkiego ha∏asu i wo∏ania o przeciwdzia∏anie sanitarne.
– Wszy w celi! – okrzyk ten bieg∏ po wi´ziennych korytarzach,
wywo∏ujàc wsz´dzie poruszenie.
Ustrój komunistyczny oglàdany z bliska – a najbli˝ej i najdok∏adniej widzi go si´ i poznaje w wi´zieniu – przedstawia si´
ró˝nie. Zazwyczaj prezentuje si´ obserwatorowi jako ponura i krwawa zbrodnia, majàca swe êród∏o w uczuciach nienawiÊci i zemsty.
Ciosy „w∏adzy ludowej” spadajà na ka˝dego, kto przeciwstawia si´
teoriom komunistycznym, czyli przeszkadza urzàdzaniu ˝ycia
w ramach i pod batem totalnego paƒstwa. Czasami na tej ponurej
plamie pojawiajà si´ przeb∏yski jakby dobrych ch´ci, jakby troski
o cz∏owieka. Jest to oczywiÊcie z∏udzenie i jedna z tych wielu
masek, które komunizm przywdziewa na siebie.
Wi´êniowie mogà traciç zdrowie, gruêlica mo˝e podkopywaç
ich organizm, szkorbut mo˝e zjadaç ich dziàs∏a i z´by – w∏adza
komunistyczna jest g∏ucha na wszelkie za˝alenia, proÊby i skargi,
285
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 286
ale gdy zjawi∏a si´ w celi wesz, ca∏y aparat sanitarny bezpieki
zosta∏ postawiony na nogi. Ju˝ w kwadrans po alarmie pojawili si´
u nas sanitariusze, a jeden z nich uzbrojony by∏ w miech, wyrzucajàcy z siebie proszek DDT. Osypali nim ca∏à s∏om´, wszystkie
koce, nasze ubrania i bielizn´. Nie ˝a∏owali proszku nawet dla
kawa∏u, jaki wi´êniowie umyÊlili sprawiç jednemu z nowych przybyszów, który przedstawi∏ si´ jako „in˝ynier aresztowany za
dolary”. W celi powsta∏o podejrzenie, i˝ w jego osobie mamy do
czynienia ze szpiclem bezpieki. Zewn´trznie robi∏ nienajgorsze
wra˝enie jako nobliwy starszy pan, ale wyglàda∏o na to, ˝e ten
„starszy pan” zosta∏ nas∏any na mojà osob´.
Zaraz po Êniadaniu, gdy wszyscy zaj´ci byli wzywaniem sanitariuszy, pociàgnà∏ mnie w kàt celi i zaczà∏ szeptaç:
– Na pewno nie b´d´ trzymany w wi´zieniu, bo nie majà mnie
za co trzymaç. Dolary, które przy mnie znaleêli, tak czy tak zabiorà,
ale mnie wypuszczà. Mo˝e ma pan coÊ do powiedzenia swojej ˝onie
albo w redakcji „Gazety Ludowej”, ja wszystko za∏atwi´ i dok∏adnie
powtórz´.
– Nie mam nic do powiedzenia – odrzek∏em sucho.
– Znam paƒskich sàsiadów, paƒstwa Wróblewskich. Grywam
z nimi w bryd˝a. Paƒstwo Wróblewscy sà panu ˝yczliwi, mo˝e im
pan zawierzyç wszystko.
– Powiedzia∏em ju˝, ˝e nie mam nic do przekazania ani ˝onie,
ani „Gazecie Ludowej”, ale je˝eli pan chce koniecznie coÊ ode
mnie oznajmiç paƒstwu Wróblewskim, to niech im pan opowie, co
pan tu widzi, a wi´c w jakich warunkach jesteÊmy tu trzymani,
ilu nas siedzi w tej ma∏ej piwnicy, jak UB niszczy nasze zdrowie
w tej n´dznej dziurze.
Z widocznym rozczarowaniem wypuÊci∏ mnie z natarczywej
opresji. Zrobi∏ to mo˝e tak˝e i z tego wzgl´du, ˝e poczu∏ nag∏à
koniecznoÊç fizjologicznà. Wi´êniowie jednak nie chcieli mu pozwoliç na korzystanie z „kibla” w celi. „Starszy pan” kr´ci∏ si´ jak
286
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 287
piskorz, mówi∏, ˝e cierpi na ˝o∏àdek, prosi∏ o litoÊç. Wystàpi∏em
w jego obronie i wi´êniowie ustàpili.
W tym w∏aÊnie momencie nadeszli stra˝nicy i sanitariusze i rozpocz´∏o si´ rozsiewanie DDT. Jeden z wi´êniów – zdaje si´ ∏ódzki
kupiec – wpad∏ na weso∏y pomys∏. Pokazujàc szpicla na „kiblu”
powiedzia∏ sanitariuszom: „Tego wi´ênia podejrzewamy, ˝e przyniós∏ wszy do naszej celi. Przyszed∏ do nas minionej nocy, a przedtem robactwa w celi nie by∏o”.
Sanitariusz nie pozwoli∏ nieszcz´Ênikowi si´ ubraç i zaczà∏ go
ze wszystkich stron obsypywaç proszkiem. „Starszy pan” poczàtkowo stawia∏ opór, ale póêniej machnà∏ r´kà i z rezygnacjà podda∏
si´ zabiegowi. Âmiechu by∏o z tego powodu pe∏no. Zanosi∏o si´ na
to, ˝e szpicel b´dzie na sta∏e przedmiotem ˝artów, gdy oto nagle
zazgrzyta∏ klucz we drzwiach i wraz z gestem wskazujàcym jego
osob´ pad∏o wezwanie stra˝nika: „Wychodziç!”.
„Starszy pan” z∏apa∏ zniszczonà teczk´, z którà przyszed∏,
i z poÊpiechem opuÊci∏ cel´. Wydarzenie to da∏o mi do myÊlenia. Przypuszcza∏em, ˝e jeÊli ten osobnik rzeczywiÊcie jest szpiclem, to po tym, co mu powiedzia∏em, trzymaç mnie tu nie b´dà.
Wkrótce przysz∏o potwierdzenie mojego przypuszczenia.
KtóregoÊ dnia zosta∏em wezwany na gór´ na przes∏uchanie.
Przyjà∏ mnie znowu ów sympatyczny oficer, który przes∏uchiwa∏
mnie przed aresztowaniem. Zauwa˝y∏em, ˝e znajdowa∏ si´ w stanie widocznego przygn´bienia czy te˝ rozdra˝nienia. By∏ jednak
dla mnie nadal uprzejmy i powiedzia∏ mi, ˝e ciàgle na mnie nic nie ma.
– Jednak ca∏y aparat bezpieczeƒstwa – szepnà∏ – jest postawiony na nogi, a˝eby na pana coÊ znaleêç. Chodzi im g∏ównie
o kontakty z zagranicà.
W czasie przes∏uchania wszed∏ do pokoju chudy, niski, marnie
ubrany funkcjonariusz. Âwidrowa∏ mnie opuch∏ymi oczami.
Mój oficer rozmawia∏ z nim w j´zyku rosyjskim.
– Có˝ to za kreatura? – spyta∏em po wyjÊciu Rosjanina.
287
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 288
– To enkawudysta, jeden z naszych rosyjskich doradców. Interesuje si´ w∏aÊnie paƒskà sprawà.
– Figura ta budzi odraz´ – rzuci∏em.
– Ale jest podobno bieg∏y w prowadzeniu Êledztwa i dochodzeƒ. Musz´ panu powiedzieç, ˝e ju˝ nied∏ugo b´dzie pan u nas.
Wezmà pana na Mokotów, tam b´dzie pan mia∏ gorzej. Niech pan
zaÊ nie mówi nikomu, jak tu ze sobà gaw´dziliÊmy.
Wracajàc do piwnicznej celi sàdzi∏em, ˝e by∏o to moje ostatnie
widzenie z sympatycznym oficerem. Los jednak˝e zadecydowa∏
inaczej.
Tymczasem ˝ycie wi´zienne toczy∏o si´ dalej. Grozi∏ nam zalew
straszliwej nudy, wi´c w dalszym ciàgu stara∏em si´ to ˝ycie urozmaicaç, zach´cajàc wspó∏towarzyszy do opowiadania.
Pan Sys∏o da∏ nam interesujàcy wyk∏ad o przetwórstwie w´gla,
zaÊ po cichu, na osobnoÊci opowiedzia∏ mi o swoim aresztowaniu
i o swojej sprawie. Nale˝a∏ do tajnej organizacji pod nazwà Organizacja Polska, b´dàcej politycznà reprezentacjà Narodowych Si∏
Zbrojnych.
– By∏em pionkiem w OP – mówi∏ Sys∏o – a jednak wpad∏em.
W Êledztwie oficer Êledczy kaza∏ mi opowiadaç, co robi∏em w OP
w czasie okupacji hitlerowskiej. Powiedzia∏em, ˝e bra∏em udzia∏
w opracowywaniu tez naukowo-wychowawczych dla szkolnictwa
polskiego po wojnie. Ubowiec zmusza∏ mnie, a˝eby mu te tezy
dyktowaç i objaÊniaç. Zaczà∏em dowodziç, ˝e w naszych rozwa˝aniach opieraliÊmy si´ na tradycji i na nowych teoriach wychowawczych idàcych z Zachodu oraz mi´dzy innymi na wskazówkach Kanta. Pos∏yszawszy to nazwisko ubowiec szybko je zanotowa∏ i spyta∏ mnie: „Jak temu Kantowi na imi´ i gdzie on
mieszka?”. Gdy objaÊni∏em, ˝e Kant to dawno zmar∏y filozof
niemiecki, ubowiec ze z∏oÊcià kopnà∏ mnie w nog´, nawymyÊla∏ mi
ordynarnie i odes∏a∏ do celi. Teraz przewieziono nas do Warszawy.
Martwi´ si´ o los ˝ony i dzieci. Nie wiem, jak sobie dadzà rad´.
288
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 289
Pociesza∏em pana Sys∏o, jak mog∏em i dodawa∏em mu otuchy,
ale bez wielkiego rezultatu. By∏ on po prostu za∏amany.
Drugi z przybyszów, pan Odrowà˝, by∏ dobrej myÊli, poniewa˝
aresztowano go tylko za prób´ operacji dolarowych. By∏ oficerem
rezerwy, zg∏osi∏ si´ do w∏adz niemieckich i przez ca∏y czas okupacji przebywa∏ w obozie jenieckim w Wollenbergu. W 1945 roku
powróci∏ do kraju. Próbowa∏ nam opowiadaç o cierpieniach w niewoli, ale nikt z nas nie chcia∏ tego s∏uchaç.
– Niech si´ pan nie obra˝a – t∏umaczy∏em mu. – Druga wojna
Êwiatowa by∏a ró˝na od pierwszej. W drugiej ca∏y naród by∏
na froncie, ca∏y naród cierpia∏ i ginà∏. Wasz los w obozach niemieckich nie by∏ s∏odki, ale nasz los by∏ tragiczny. WyÊcie mieli co
jeÊç, dostawaliÊcie bogate paczki z zagranicy, byliÊcie pod ochronà
prawa mi´dzynarodowego i nie musieliÊcie dr˝eç o swoje ˝ycie.
My zaÊ patrzyliÊmy Êmierci w oczy ka˝dego dnia i ka˝dej nocy.
Naszych ofiar jest bez liku, wi´c po co dra˝niç nas opowieÊciami
o waszych dolegliwoÊciach jenieckich. My wiemy, ˝e wam by∏o
lepiej w obozach jenieckich, ani˝eli nam na wolnoÊci.
Tak przeci´te zosta∏y dra˝niàce dyskusje na temat losu jeƒców wojennych i losu spo∏eczeƒstwa polskiego w drugiej wojnie
Êwiatowej.
Naszymi sàsiadami w celi numer 12 byli ubowcy i enkawudyÊci
rosyjscy skazani za drobne przewinienia: pijaƒstwo na s∏u˝bie,
niesubordynacje, ma∏e ∏apówki. PorozumiewaliÊmy si´ z nimi
poprzez wybite w Êcianie niewielkie otwory. Papierosy w´drowa∏y
tymi otworami w obie strony, a kawa∏ek papieru zwini´ty w tràbk´
i w∏o˝ony cienkim koƒcem do otworu w Êcianie pozwala∏ s∏yszeç
ka˝de s∏owo z sàsiedniej celi wypowiedziane do tràbki. W ten
sposób dokonywana by∏a wymiana ustnych informacji i nie tylko.
WiadomoÊç, ˝e wÊród wi´êniów znajduje si´ redaktor naczelny
„Gazety Ludowej”, poruszy∏a i zaciekawi∏a „lokatorów” sàsiedniej
celi. Jeden z nich, ubowiec, zapowiedzia∏, i˝ wieczorem zaÊpiewa
289
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 290
dla mnie szereg piosenek i istotnie prze˝yliÊmy kilka kwadransów
prawdziwie upojnych.
DowiedzieliÊmy si´, ˝e ubowiec ten walczy∏ podobno w Hiszpanii, w s∏ynnej brygadzie mi´dzynarodowej. Obdarzony by∏
∏adnym barytonem. Âpiewa∏ sm´tne tanga i mi∏osne pieÊni hiszpaƒskie, nuci∏ rewolucyjne pieÊni i popularne arie operetkowe.
ByliÊmy mu wdzi´czni za to, ˝e przeniós∏ nas swoim Êpiewem
w inny Êwiat i pozwoli∏ nam zapomnieç, chocia˝ na chwil´, o naszym bie˝àcym losie. Dla mnie zaÊ ten mimowolny ho∏d z∏o˝ony
przez ubowca „Gazecie Ludowej” by∏ pokrzepieniem i dowodem
wielkiej popularnoÊci, jakà cieszy∏ si´ kierowany przeze mnie
dziennik nawet u przeciwników.
Zbli˝a∏ si´ koniec mojego pobytu w areszcie ministerialnym na
Koszykowej. Moje przeniesienie zbieg∏o si´ w czasie z obchodami rocznicy rewolucji bolszewickiej. W przeddzieƒ, 6 listopada,
nasi sàsiedzi z dwunastki zacz´li si´ awanturowaç, ˝àdajàc wódki
z okazji rewolucyjnego Êwi´ta. Wódk´ dostali i oczywiÊcie –
rozrabiali. Wieczorem jeden z rozochoconych enkawudystów stanà∏
przy samych drzwiach prowadzàcych na korytarz i zaczà∏ g∏oÊno
wyg∏aszaç przemówienie okolicznoÊciowe w j´zyku rosyjskim.
Po jakimÊ czasie na korytarzu zrobi∏ si´ szum. Da∏y si´ s∏yszeç
krzyki i nawo∏ywania w j´zyku rosyjskim, francuskim i polskim,
majàce uspokoiç i uciszyç rewolucyjnego mówc´. Nie oby∏o si´
przy tym bez r´koczynów. Ostatecznie wyniesiono go z celi, a na
naszym korytarzu zapanowa∏a cisza. Towarzyszy∏a nam ona tak˝e
przez ca∏y nast´pny dzieƒ, urozmaicony tylko tym, ˝e z okazji
rewolucji rosyjskiej dano nam lepszy obiad.
Nast´pnego dnia, 8 listopada 1946 roku, wywieziono mnie
nagle z aresztu bezpieki do wi´zienia na Mokotowie.
Zygmunt Augustyƒski, Warszawa, 1958 rok
Opracowanie: Jadwiga Latoszyƒska
290
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 291
„Gazeta Ludowa” numer 213 – relacja z procesu Zygmunta Augustyƒskiego
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 292
ZaÊwiadczenie o zachowanych w IPN-ie dokumentach dotyczàcych redaktora
Zygmunta Augustyƒskiego
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 293
Od lewej: Eugenia, Jadwiga, Zygmunt i Maria Augustyƒscy (fot. archiwum
rodzinne Augustyƒskich)
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 294
SPIS TREÂCI
WST¢P . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5
Prof. W∏adys∏aw Bartoszewski – biografia . . . . . . . . . . 6
Gazeta z bo˝ej ∏aski
– rozmowa z prof. W∏adys∏awem Bartoszewskim . . . . 7
Red. Zygmunt Augustyƒski – biografia . . . . . . . . . . . 16
I MIESIÑCE WALKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17
Polityka ˝ywio∏em . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18
Pismo codzienne dla wszystkich . . . . . . . . . . . . . . . . . 22
Nad trumnà Witosa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26
Redakcyjna kuchnia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30
Cenzura – byczek PPR . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35
Naczelny pod nadzorem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45
Walka piórem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 53
Nie wódz, lecz s∏uga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 58
Komu przeszkadza∏o PSL? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63
Akcja prowokacja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 70
Na Zmartwychwstanie bijà dzwony . . . . . . . . . . . . . . 75
Naród oceni . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 80
Angielska choroba . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 87
W oczekiwaniu na prawd´ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 93
Awantura o pierwszà stron´ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 101
294
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 295
Pan Augustyƒski kaszle . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 104
Zielone Âwiàtki 1946 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 108
Dywersja grupy czterech . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 112
Referendalne zatrzymanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 116
Sfa∏szowane referendum . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 122
Do wyborów bez automatu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 125
Polska jak Rumunia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 130
Porozumienie z KoÊcio∏em . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 133
Instynkt przeciwko prowokacji . . . . . . . . . . . . . . . . . . 140
Do Edwarda i Henryka, czyli dyskusja PPS z PPR . . . 144
Awantura „byrnesowa” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 149
„Gazeta Ludowa” idzie do sàdu . . . . . . . . . . . . . . . . . 162
Sesja KRN: dyskusje i nagonki . . . . . . . . . . . . . . . . . . 171
„Gazeta Ludowa” przeciwko cenzurze . . . . . . . . . . . . 184
Morderstwo Âciborka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 190
Echa ostatniej sesji KRN . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 196
Drapie˝ne r´ce bezpieki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 201
Noc niedoli i terroru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 207
II DROGA DO WI¢ZIENIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . 210
Dzieci z przyczó∏ka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 211
Sceny z „kontrrazwiedkà” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 215
Spirytus od UB . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 220
Ostrze˝enia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 223
Zryw rozpaczy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 226
Siatka, której nie by∏o . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 237
Nadpalone dolary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 248
Akt oskar˝enia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 257
Przes∏uchanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 264
CoÊ za coÊ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 266
˚ycie w areszcie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 275
295
Dziennikarstwo i Polityka
05.08.09
21:37
Page 296
ISBN 978-83-9281-221-0
9 788392 812210

Podobne dokumenty