Wojtek Łuszczykiewicz: Artysta wielozadaniowy

Transkrypt

Wojtek Łuszczykiewicz: Artysta wielozadaniowy
EKSCYTUJĄCY BOHATER
Wojtek Łuszczykiewicz:
Artysta wielozadaniowy
Na scenie szalony Mr Hyde, w domu - troskliwy Dr Jekyll. Niedługo spełni się jego nastoletnie marzenie - zespół Video wyda płytę we współpracy z Janem Borysewiczem
EksMagazyn: Robiłeś w życiu zawodowo już wiele rzeczy,
nadal robisz - w jakiej roli czujesz się najlepiej: tekściarza,
wokalisty, frontmana?
Wojtek Łuszczykiewicz: Najlepiej czuję się w połączeniu tych
wszystkich ról w jedną, lubię każdy jej element - nawet rwanie włosów z głowy, kiedy pisanie tekstów idzie jak po grudzie.
Niewiarygodną satysfakcję i radość sprawia mi stanie na scenie i słuchanie, jak ludzie wyśpiewują słowa, które resztką sił
wymyślałem o 4. w nocy. Spełnianie swoich marzeń to jak wygranie losu na loterii. Brzmi nieco górnolotnie, ale tak po prostu jest. Czasami nadal nie mogę uwierzyć, że ten sam 15-letni gówniarz, który brzdąkał na gitarze w swoim pokoju, słucha
swoich piosenek w radiu.
Jak to jest pisać teksty dla innych artystów? Inaczej się pisze niż dla siebie samego?
Dla innych pisze mi się nieporównywalnie łatwiej. Potrzebuję tylko dowiedzieć się, jakie dany artysta ma oczekiwania i zabieram się do roboty. Większa swoboda polega na tym, że nie
muszę sobie wizualizować, jak zaśpiewam czy zinterpretuję
konkretny numer. Mogę skupić się jedynie na warsztatowym
aspekcie pracy. Mam lekkie pióro, wiec pisanie to dla mnie
przyjemność. Jednocześnie wysoko zawieszam sobie poprzeczkę i ambicja nie pozwala mi na wypuszczenie spod ręki czegoś „prawie dobrego”. Oczywiście różne są gusta i to, co napiszę, może się komuś nie spodobać - wtedy piszę inaczej. Ale na
pewno ręczę za poziom artystyczny.
Gdzie zawodowo widzisz się za 5 lat? A może nie planujesz takich rzeczy, tylko pozostawiasz sprawy losowi?
Wyznaję teorię, że nasz los jest gdzieś już zapisany i cokolwiek
będziemy robić, taką czy inną drogą dojdziemy do z góry wyznaczonego celu. Czasami, kiedy wszystko idzie nie tak lub jest
wyjątkowo pod górkę, siadam, biorę oddech, pozwalam rzeczom dziać się samym i sprawdzam, co się wydarzy. Nie zmienia to faktu, że chciałbym za 5 lat być przynajmniej w tym samym miejscu, co dzisiaj i robię wszystko, żeby nie popełnić
grzechu zaniechania, gdyż grzech to haniebny (śmiech).
Czy Wojtek ze sceny to ten sam Wojtek poza sceną? Dla
niektórych twój sceniczny wizerunek kłóci się z poukładaną sytuacją życiową męża i troskliwego ojca?
Zupełnie niepotrzebnie. Proszę sobie przypomnieć doktora Jekylla i pana Hyde’a. Na scenie mam czas dla siebie i swoich szaleństw, w domu zakładam pantofle i jestem tatusiem i mężem,
który - jak wszyscy wiemy - boi się swojej żony (śmiech). Nie jest
jednak tak, że w domu się nudzimy. Mamy swój własny „Home
and Roll”. Ale równowaga musi być zachowana. Inaczej wszyscy byśmy zwyczajnie zwariowali.
28
Jakim jesteś tatą?
Przesadnym. Przesadnie opiekuńczym, przesadnie rozpieszczającym i przesadnie pobłażliwym Ale nie mam innego wyjścia.
Będąc tatą dwóch dziewczynek, jestem poniekąd skazany na wychowanie lekką ręką. Jak każdy rodzic - staram się ustrzec dzieci
przed swoimi błędami i przygotować na zderzenie ze światem
i ludźmi. W międzyczasie „dajemy do pieca” i wyciskamy z dzieciństwa tyle zabawy, frajdy i śmiechu, ile się da. Najważniejsze
będą wspomnienia, do których dziewczyny będą wracały całe
życie, więc staram się zrobić tak, żeby miały jak najlepsze.
co się bać wyrażania swojej opinii, nawet Jezusa nie wszyscy lubili, z tego co pamiętam. Nie jestem typem w formacie Karoliny Korwin-Piotrowskiej czy Kuby Wojewódzkiego, którzy codziennie rano sprawdzają, co by tu na świecie zręcznie lub mniej
zręcznie skomentować. Ale jeśli np. słyszę dyrdymały z ust jakiegoś polityka i szlag mnie trafia, bo mnie to pośrednio dotyka, to siadam i piszę, co o tym myślę.
Zawsze sporo pisałeś (jesteś nawet polonistą z wykształcenia), mam tu na myśli blogi. Jak ci się to sprawdza jako
forma komunikacji z fanami czy też antyfanami?
Bardzo dobrze. Nie ma nic lepszego niż bezpośrednia i szybka komunikacja. Dziś pytanie - dziś odpowiedź. Antyfanów też
lubię, bo powiększam sobie katalog inwektyw do wykorzystania. Nigdy się nie obrażam, jeśli ktoś mi w dobrym stylu przyp***doli. Denerwuję się tylko, kiedy pisze z błędami (śmiech).
Masz sporo malunków na ciele. To jakaś forma ekspresji
tego, jaki jesteś?
Chyba tak. Nie wiem czemu, ale od zawsze chciałem mieć tatuaże. I to jak najwięcej! Jeśli tusz pod skórą jest trochę odbiciem
psychiki, to by się nawet zgadzało, bo mam tam niezły bałagan.
Niektóre tatuaże są sentymentalne, np. podpis mojego nieżyjącego taty, portret mojej żony czy pierwszy rysunek mojej córeczki. Ale są też takie, które nic nie znaczą i „założyłem” je jak
biżuterię - dla ozdoby. W każdym razie, wszystkie lubię, nawet
te zupełnie nieprzemyślane, które robiłem pod wpływem chwili i emocji.
Czy masz autorytet w życiu? Może miałeś? Chodzi mi
o osobę, którą podziwiasz za osiągnięcia zawodowe, ale
także za to jakim jest/była człowiekiem?
Moj tata. Mistrz dziennikarstwa (Włodzimierz Łuszczykiewicz
– przyp. red.), erudyta i najcieplejszy człowiek, jakiego w życiu
znalem. Do dziś, wszystko czym się zajmuję, to inspiracja tym,
co on robił. Talent, który posiadam, to jedna dziesiąta tego,
czym dysponował ojciec, ale jestem wdzięczny losowi za ten
skromny ułamek. Gdyby nie on, na pewno dzisiaj byśmy nie
rozmawiali...
Rozmawiała: Anna Chodacka
EksMagazyn: Uprzedzam, będziemy trochę skakać z tematu na temat
Anna Treter: Jako zodiakalny Bliźniak lubię szeroką rozbieżność zagadnień (śmiech).
Mała Ania marzyła o wielkiej scenie?
Wręcz na odwrót! Mama, dostrzegłszy we mnie talent muzyczny, zaczęła mnie prowadzać na lekcje nauki gry na pianinie.
Miałam wtedy pięć lat i myślę, że od początku byłam zestresowana tą sytuacją. Mało rzeczy pamiętam z dzieciństwa, ale to
pamiętam bardzo dobrze: na jakimś popisie szkoły muzycznej
grałam w dużej koncertowej sali, byłam taka mała, że nogi malowniczo zwisały mi z krzesła. To był ogromny stres, a moje
marzenia były gdzieś daleko od występów, a zwłaszcza śpiewania.
Jaki jest twój ideał kobiety? A może nie posługujesz się takimi kategoriami, jak ideały?
Swój ideał trzymam w domu i właściwie tyle w temacie. Mogę
tylko powiedzieć, że gdyby nie moja żona, nie miałbym niczego, co posiadam teraz - domu, zespołu, rodziny... Dzięki niej
mogę być cały czas dużym dzieckiem, bo wiem, że dba o mnie
najpiękniejsza istota, jaką w życiu widziałem. Pamiętam, że kiedy byłem z nią na pierwszej randce, od razu pomyślałem, że to
będzie moja żona. Nie powiedziałem tego głośno, tylko dlatego,
że nie chciałem zapeszyć.
Skąd, wobec tego, znalazła się pani na scenie?
Takie marzenie przyszło później, już na etapie liceum, kiedy
podjęłam naukę śpiewu. Te młodzieńcze plany zostały jednak szybko ucięte. Po maturze zdawałam do Wyższej Szkoły
Muzycznej w Łodzi, na wydział wokalno-aktorski. Wolałam
śpiew rozrywkowy, ale w tamtych czasach wyższe uczelnie
muzyczne kształciły głównie śpiewaków operowych.
W jakie projekty artystyczne jesteś teraz zaangażowany?
Co będzie można zobaczyć z twoim udziałem?
Pracujemy nad trzecia płytą Video we współpracy z Janem Borysewiczem - absolutne spełnienie marzeń z lat szczenięcych.
Do tego pojawię się na płycie jednego z polskich artystów, zaśpiewam gościnnie jedną piosenkę. No i lada moment wydam
książeczkę dla dzieci, którą niedawno skończyłem pisać. Z tego
jestem ostatnio dumny najbardziej.
Dostała się pani do tej szkoły?
Niestety nie. Byłam, w co trudno dziś uwierzyć, sopranem koloraturowym, a na taki rodzaj głosu nie było zapotrzebowania.
Mimo, że nieźle zdałam egzamin, nie zostałam przyjęta.
Kiedy spojrzę na to z perspektywy lat, okazuje się, że był to jeden z najszczęśliwszych przypadków w moim życiu. Gdybym
się tam dostała, na pewno nie miałaby miejsca moja późniejsza
muzyczna przygoda.
Śledząc, choćby twojego Twittera, można wysnuć wniosek, że nie boisz się mówić tego, co myślisz, nawet jeśli
jest to pogląd niepopularny lub taki, który może kogoś obrazić. To jak to jest z tą ekspresją myśli u ciebie?
Czasami powinienem ugryźć się w język, ale jeśli coś mnie
uwiera lub bulwersuje, zabieram głos i to zdecydowanie. Nie ma
Fot. Aleksandra Dryk
EksMagazyn / maj – czerwiec 2013
O komplementy zwykle pyta się kobiety, ale chciałam zapytać ciebie - jaki dostałeś najfajniejszy komplement w życiu?
O! Posoliłeś ziemniaki!
Niewiele osób wie, że z zawodu jest pani księgową…
I nie przepracowałam jako księgowa ani jednego dnia. Ten wybór był podyktowany radami ojca, który jako inżynier uważał,
EksMagazyn / maj – czerwiec 2013
29